18. Niezłomne wykonywanie obowiązków w sytuacji zagrożenia

Autorstwa Li Fang, Chiny

Pewnego dnia w lipcu 2023 roku po powrocie ze zgromadzenia podbiegła do mnie pewna siostra i powiedziała, że aresztowano Qiu Ling, diakoniskę zajmującą się sprawami ogólnymi, oraz przywódczynię kościoła. Nalegała, żebym zachowała szczególną ostrożność podczas wychodzenia na zgromadzenia. Byłam bardzo zaskoczona i pomyślałam: „Spotykam się z Qiu Ling cały czas i często odwiedzam ją w domu. Czy policja zwróciła już na mnie uwagę? Dwa lata temu zostałam zatrzymana za wiarę w Boga i wtedy policja nagrała mnie na wideo. Jeśli znowu mnie zaaresztują, będzie to powtórne wykroczenie i nawet jeśli mnie nie zabiją, to na pewno ciężko poturbują”. Wkrótce pojawiła się u mnie kolejna przywódczyni kościoła i powiedziała, że zajmie się następstwami tych wydarzeń. Poprosiła mnie o podlewanie i wspieranie nowych członków, tak żeby mogli stawić czoło prześladowaniom i trudnościom. Kiedy powierzyła mi to zadanie, poczułam nagły przyplyw lęku i pomyślałam: „Czy w tak niebezpiecznej sytuacji nie wysyła mnie na linię ognia?”. Przed moimi oczami przesuwały się obrazy braci i sióstr cierpiących wszelkiego rodzaju tortury. Zaczęłam się martwić: „Nagrała mnie policja. Jak tylko mnie złapią, na pewno mi nie odpuszczą. Jeśli nie wytrzymam tortur i stanę się judaszem, nie tylko nie dostąpię zbawienia, ale jeszcze za karę skończę w piekle. Czy wszystko, co czyniłam przez te lata w wierze, porzucając rodzinę i karierę, poświęcając się, cierpiąc, płacąc cenę – czy to wszystko nie pójdzie na marne?”. Uświadomiwszy to sobie, chciałam schować się w swoim domu i nie wychodzić. Wydawało mi się, że tak postępując, będę bezpieczna. Jednak potem zdałam sobie sprawę, że ten sposób myślenia był błędny: czyż nie byłoby to samolubne, gdybym w tak krytycznym momencie była bojażliwa, wystraszona i chroniła tylko siebie? Przywódczyni ponosiła ryzyko, zajmując się konsekwencjami tych wydarzeń. Gdyby tak jak ja wycofała się przy najmniejszej oznace zagrożenia, kto zająłby się tym wszystkim? Mając tego świadomość, mimo obawy i lęku przyjęłam to zadanie.

Około południa następnego dnia dowiedziałam się, że policja aresztowała pewną siostrę zajmującą się udzielaniem gościny oraz jej młodszą siostrę. Pomyślałam: „Dopiero co byłam z nimi na zgromadzeniu, a teraz są w areszcie. Jeśli wyjdę z domu, czy mnie też nie aresztują?”. Byłam rozdarta: jeśli wyjdę z domu, mogą mnie aresztować, ale jeśli zostanę, pozostali bracia i siostry nie dowiedzą się o aresztowaniu tych dwóch sióstr. Jeśli od razu ich nie powiadomię, oni również będą narażeni na aresztowanie. Zdając sobie z tego sprawę, postanowiłam poinformować pozostałych, prosząć ich o tymczasowe zawieszenie zgromnadzeń i ukrycie wszystkich ksiąg ze słowami Bożymi. Po powrocie pomyślałam: „Bezwzględnie nie powinnam już więcej wychodzić. To po prostu zbyt niebezpieczne!”. Ku mojemu zdziwieniu wczesnym wieczorem tego samego dnia odwiedził mnie brat Wang Bin i powiedział, że przywócy pierwotnie umówili się na spotkanie w jego domu, żeby omówić pracę, ale jego żonę właśnie aresztowano, a on uciekł, przeskakując przez mur. Brat Wang powiedział, że musimy powiadomić przywódców, żeby nie przychodzili teraz do jego domu. Poczułam jeszcze większy strach i panikę, nogi się pode mną ugięły. Pomyślałam: „Jeśli policja śledziła go i obserwowała, to na pewni mnie aresztuje, gdy tylko wyjdę z domu! Ci policjanci są wyjątkowo zawzięci i okrutni wobec Bożych wybrańców, a ja znalazłam się na ich celowniku. Jeśli mnie aresztują i pobiją na śmierć, już nigdy nie zobaczę mojego męża ani dziecka!”. Oprócz Wang Bina, który ledwo wymknął się policji, jedyną dostępną osobą była pewna siostra w podeszłym wieku. Miała prawie 80 lat i problemy z poruszaniem się. Co więcej, było już ciemno, więc to ja musiałam przekazać list przywódcom. Szybko pomodliłam się do Boga i przypomniałam sobie wcześniej przeczytamy fragment słów Bożych: „Nielojalność ludzi przejawia się w tym, że zawsze chronią siebie, chowają się jak żółw do skorupy, ilekroć coś się dzieje, czekając, aż to minie, zanim znów wystawią głowę na zewnątrz. Cokolwiek im się przytrafia, chodzą jak na szpilkach, niepokoją się, martwią i obawiają, a przy tym nie potrafią się postawić i bronić pracy kościoła. Z jakim problemem mamy tu do czynienia? Czy nie jest to brak wiary? Nie masz prawdziwej wiary w Boga, nie wierzysz, że Bóg ma władzę nad wszystkim, i nie wierzysz, że twoje życie i wszystko, co masz, jest w rękach Boga. Nie wierzysz w te słowa Boga: »Bez Bożego pozwolenia szatan nie śmie ruszyć choćby jednego włosa na twoim ciele«. Polegasz na własnych oczach i oceniasz fakty, osądzasz sprawy w oparciu o swoje kalkulacje, zawsze chroniąc siebie. (…) Dlaczego ludziom brak prawdziwej wiary w Boga? Czy dlatego, że ich doświadczenia są zbyt płytkie i ludzie nie potrafią przejrzeć tych spraw na wylot? A może dlatego, że pojmują zbyt mało prawdy? Jaka jest przyczyna? Czy ma ona coś wspólnego z zepsutym usposobieniem ludzi? Czy przyczyną jest to, że ludzie są nazbyt przebiegli? (Tak). Bez względu na to, ile rzeczy doświadczają, bez względu na to, ile faktów podsuwa się im pod nos, oni nie wierzą, że to jest dzieło Boga ani że los każdego człowieka spoczywa w Jego rękach. To jest jeden aspekt. Inny śmiertelnie poważny problem polega na tym, że ludzie za bardzo przejmują się sobą. Nie chcą płacić żadnej ceny ani poświęcać się dla Boga, dla Jego dzieła, dla interesów domu Bożego, dla imienia Boga ani dla Jego chwały. Nie chcą angażować się w nic, co wiąże się z najmniejszym zagrożeniem. Ludzie za bardzo myślą o sobie! Boją się śmierci, upokorzenia, pułapek zastawianych przez złych ludzi i wszelkiego rodzaju tarapatów, więc robią wszystko, aby ochronić swoje ciało i uniknąć jakichkolwiek niebezpiecznych sytuacji. Po pierwsze, pokazuje to, że ludzie są zbyt przebiegli, a po drugie, ujawnia się w tym ich dążenie do przetrwania i egoizm(Jak dążyć do prawdy (19), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Osądzająca i demaskująca moc słów Boga dotknęła mnie do żywego. Zawstydziłam się: postępowałam dokładnie tak, jak opisał to Bóg. Gdy nie było zagrożenia i wszystko szło gładko, zawsze powtarzałam, że Bóg sprawuje nad wszystkim suwerenną władzę i nad wszystkim panuje, los człowieka spoczywa w Jego rękach i bez względu na trudności powinniśmy należycie wykonywać swoje obowiązki i trwać przy świadectwie o Bogu. Teraz widzę, że po prostu recytowałam hasła, a wypełnianie swojego obowiązku i zadowalanie Boga to były tylko moje aspiracje. Przywódcom groziło aresztowanie, a Wang Bin poprosił mnie, żebym dostarczyła im list. Każdy z odrobiną człoieczeństwa zadbałby o interesy kościoła i wysłał list od razu, ale ja byłam samolubna i nieuczciwa, myślałam tylko o swoim bezpieczeństwie. Nie chciałam wyjść z domu, ponieważ bałam się, że jeśli wyślę list, będą mnie śledzić i aresztują. Bałam się, że jeśli zostanę aresztowana, będą mnie torturować. Zrozumiałam, że byłam naprawdę samolubna i podstępna. W tej niebezpiecznej chwili kompletnie nie myślałam ani o interesie domu Bożego, ani o bezpieczeństwie moich braci i sióstr. Kurczowo trzymałam się życia i bałam się śmierci, po prostu robiąc wszystko, co konieczne, żeby przeżyć. Nie zasługiwałam na miano osoby wierzącej! Gdy uświadomiłam to sobie, przestałam się wahać i natychmiast wsiadłam na skuter, żeby dostarczyć list przywódcom, którzy po zapoznaniu się z nim nie poszli do domu Wang Bina.

Policja kontynuowała aresztowania, a bracia i siostry byli po kolei zatrzymywani. Większość braci i sióstr w kościele tymczasowo zawiesiła uczestictwo w zgromadzeniach, ale było jeszcze kilkoro nowych członków, którzy potrzebowali podlewania i wsparcia. Miałam pewien dylemat: w obliczu tych wszystkich aresztowań nowi członkowie mogli nie rozumieć intencji Boga, ponieważ nie uczestniczyli w zgromadzeniach, więc w każdej chwili mogli odejść z kościoła. Ale słyszałam, że policja zmuszała aresztowanych braci i siostry do identyfikacji braci i sióstr na zdjęciach. Wypuszczali każdego, kto wskazał trójkę braci i sióstr. Gdyby ktoś mnie wydał, znalazłabym się w bardzo groźnej sytuacji. Przestraszyłam się trochę, gdy sobie to uświadomiłam. Wtedy przypomniały mi się te słowa Boże: „Ludzie powinni zrobić wszystko, co w ich mocy, aby osiągnąć to, co mogą. Reszta zależy od Boga, który sprawuje nad nimi swoją suwerenną władzę, wszystkim rozporządza i prowadzi ich. O to nie musimy się martwić. Mamy Boga po swojej stronie. Nie tylko mamy Go w naszych sercach, ale mamy też prawdziwą wiarę. To nie jest duchowe wsparcie. W rzeczywistości Bóg jest w ciemności i jest u boku ludzi, zawsze obecny. Za każdym razem, gdy ludzie cokolwiek zrobią lub wykonują jakikolwiek obowiązek, On patrzy – jest tam, aby ci pomóc w dowolnym czasie i miejscu, strzegąc cię i chroniąc. Ludzie powinni robić wszystko, co w ich mocy, by osiągnąć to, co powinni zrealizować. Tak długo, jak stajesz się świadomy, czujesz w swoim sercu, widzisz w Bożych słowach, jesteś upominany przez ludzi wokół ciebie lub otrzymujesz od Boga jakikolwiek sygnał lub omen, który dostarcza ci informacji – że jest to coś, co powinieneś zrobić, że jest to zadanie wyznaczone ci przez Boga – powinieneś wypełniać swoją odpowiedzialność, a nie siedzieć bezczynnie lub przyglądać się wszystkiemu z boku(Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (21), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boże pocieszyły mnie i zmotywowały. Poczułam wiarę i wiedziałam, że Bóg wykorzystuję tę niebezpieczną sytuację, żeby mnie sprawdzić. Bóg badał każde moje słowo i każdy czyn i bez względu na to, jak bardzo cierpiałam, musiałam pozostać lojalna i nie dać się zwieść żadnej osobie ani żadnemu wydarzeniu czy zjawisku. Bóg był moją opoką i bez względu na to, jakie niebezpieczeństwa czyhałyby w świecie zewnętrznym czy jak zły i szalony byłby wielki, czerwony smok, wszystko to znajduje się w rękach Boga i podlega Jego rozporządzeniom i suwerennej władzy. Im bardziej krytyczna i poważna stawała się sytuacja, tym bardziej powinnam dobrze wypełniać swój obowiązek, trwać przy świadectwie o Bogu i upokarzać szatana. Uświadomiwszy to sobie, włożyłam przebranie i wyszłam, żeby podlewać nowych członków.

Potem nastąpiła seria ponad dziesięciu aresztowań braci i sióstr z kościoła i nie pozostało już żadnych bezpiecznych domów, w których mogłabym zamieszkać. Gdy szłam ulicą, poczułam ukłucia smutku i łzy napłynęły mi do oczu. Pomyślałem: „Kiedy wreszcie ten tułaczy żywot dobiegnie końca? Niektórzy moi bracia i siostry zostali aresztowani, a inni wydani. Żaden dom gościnny nie jest już bezpieczny, więc dokąd mam pójść?”. Cicho modliłam się do Boga i prosiłam Go, żeby wskazał mi drogę. Później przypomniałem sobie ten fragment Jego słów: „Nigdy nie wolno ci zapominać, że Bóg jest z ludźmi, i muszą się oni tylko modlić i szukać u Niego odpowiedzi, jeśli napotykają na jakiekolwiek trudności, i że z Bogiem nic nie jest trudne. Musisz mieć taką wiarę. Skoro wierzysz, że Bóg jest Najwyższym Władcą wszystkich rzeczy, dlaczego wciąż czujesz lęk, kiedy coś ci się przydarza i uważasz, że nie masz na czym polegać? Dowodzi to tego, że nie polegasz na Bogu. Jeśli nie uznajesz, że cię wspiera ani za swojego Boga, to nie jest twoim Bogiem(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże przypomniały mi, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim i jeśli tylko szczerze Mu zaufamy, On nas poprowadzi. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, odzyskałam nieco wiary. Idąc tak i myśląc, nagle przypomniałam sobie, że dom pewnej starszej siostry jest wciąż stosunkowo bezpieczny, więc natychmiast tam poszłam. Siostra przyjęła mnie bez wahania. Wtedy naprawdę poczułam, że Bóg jest dla człowieka niewzruszoną opoką, a człowiek musi na Bogu polegać, żeby stawić czoło pojawiającym się trudnościom.

Pewnego dnia po podlewaniu nowych wiernych poszłam do domu, w którym poprzednio mieszkałam, żeby zadać kilka pytań siostrze udzielającej tam gościny. Ku mojemu zaskoczeniu siostra ta powiedziała mi, że jej dom został właśnie przeszukany i że powinnam natychmiast wyjść. Pośpiesznie uciekłam małą uliczką. Obawiałam się, że ktoś mnie śledzi, serce waliło mi jak młot. Pomyślałam: „Policja już ma moje dane. Jeśli tym razem wpadnę w ich ręce, z pewnością zatłuką mnie na śmierć!”. Im więcej myślałam, tym bardziej się bałam, a serce podchodziło mi do gardła. Ciągle modliłam się do Boga: „O, Boże! Jeśli tym razem wpadnę w ręce policji, stanie się to za Twoim pozwoleniem. Jestem gotowa się podporządkować. Proszę, obdarz mnie tylko wiarą, siłą i wolą znoszenia cierpienia, żebym wytrwała przy świadectwie o Tobie i upokorzyła szatana”. Po modlitwie przypomniałam sobie te słowa Boże: „Kwestia śmierci jest z natury taka sama jak inne kwestie. Ludzie nie mają tu możliwości wyboru, nie mówiąc już o tym, by wola człowieka mogła w tym względzie cokolwiek zmienić. Śmierć jest taka sama jak inne ważne wydarzenia w życiu: całkowicie podlega predestynacji i władzy Stwórcy. Jeśli ktoś błaga o śmierć, to wcale nie znaczy, że umrze; jeśli błaga o życie, to wcale nie znaczy, że będzie żył. Wszystko to podlega władzy i predestynacji Bożej, wszelkie decyzje i zmiany podlegają autorytetowi Boga, sprawiedliwemu usposobieniu Boga, Bożej suwerenności i Bożym zarządzeniom(Jak dążyć do prawdy (4), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). „Samo wykrzykiwanie frazesów o tym, co chcesz uczynić dla Boga, jak chcesz wypełnić swój obowiązek, jak wiele wysiłku włożyć i jak wielkie koszty ponieść dla Boga, jest bezcelowe. Kiedy dosięgnie cię rzeczywistość i będziesz musiał poświęcić swoje życie, to czy w ostatniej chwili zaczniesz się skarżyć, czy będziesz gotów i czy naprawdę się podporządkujesz – oto sprawdzian twojej postawy. Jeżeli będąc o krok od utraty życia, zachowujesz spokój, jesteś gotów i podporządkowujesz się bez słowa skargi, jeżeli czujesz, że dopełniłeś swoich obowiązków, powinności i zobowiązań, jeżeli twoje serce jest radosne i spokojne – jeżeli odchodzisz w taki sposób, to dla Boga nie odszedłeś wcale. Żyjesz raczej w innej sferze i pod inną postacią. Zmieniłeś jedynie swój sposób życia. Tak naprawdę wcale nie jesteś martwy. Człowiek postrzega to w ten sposób: »Umarł tak młodo, co za szkoda!«. Jednakże w oczach Boga ty wcale nie umarłeś ani nie ucierpiałeś. Przeciwnie: odszedłeś, by radować się błogosławieństwami i by zbliżyć się do Boga. Ponieważ w oczach Boga jako istota stworzona zgodnie ze standardem wykonujesz swój obowiązek, twój obowiązek został zakończony i Bóg nie wymaga od ciebie, byś dalej go wykonywał pośród innych istot stworzonych. Dla Boga ty wcale nie »odszedłeś«, lecz zostałeś »zabrany«, »odprowadzony« lub »wyprowadzony«, a to oznacza coś dobrego(Szerzenie ewangelii jest powinnością, do której wszyscy wierzący są moralnie zobowiązani, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozmyślając nad słowami Bożymi, uświadomiłam sobie, że ludzie nie decydują o swoim życiu i śmierci. Niekoniecznie umrą tylko dlatego, że tego chcą, ani nie przetrwają tylko dlatego, że chcą żyć dalej. Wszystko zależy od suwerennej władzy Boga i tego, co z góry zarządził. Uświadomiłam sobie również, że Bóg jest szczęśliwy, że istoty stworzone mogą szerzyć ewangelię o zbawieniu ludzkości przez Stwórcę i wypełniać swoje obowiązki nawet w tak niesprzyjających okolicznościach, gdy wielki czerwony smok obsesyjnie aresztuje chrześcijan. Rozmyślałam o tym, jak święci na przestrzeni wieków poświęcili swoje cenne życia, żeby szerzyć ewangelię Pana. Niektórych ukamienowano na śmierć, innych rozrywano końmi. Umierali na wszelakie przerażające sposoby. Ludziom wydaje się, że były to brutalne i tragiczne śmierci, tymczasem dla Boga miały one znaczenie i wartość. Jeśli o mnie chodzi, to w obliczu zagrożenia bałam się śmierci, ceniłam swoje życie i nie mogłam zrozumieć, czym naprawdę jest śmierć i jaki jest jej sens. Gdybym pewnego dnia faktycznie wpadła w ręce policji i z powodu strachu przed śmiercią zdradziła Boga oraz stała się judaszem, zostałabym grzesznicą na całą wieczność, a moje ciało, dusza i duch podlegałyby wiecznej karze – to byłaby prawdziwa śmierć. Bez względu na to, jak okrutny i zły wydaje się być wielki czerwony smok, może on jedynie zniszczyć ludzkie ciało. Gdybym naprawdę została aresztowana i pobita na śmierć przez policję, byłyby to prześladowania w imię sprawiedliwości. Mimo że moje ciało by umarło, to moja dusza wciąż byłaby w rękach Boga. Gdy uświadomiłam to sobie, przestałam tak bardzo bać się śmierci.

Wtedy przypomniałem sobie następujące słowa Boże: „Gdy Boże dzieło zarządzania postępuje, wszyscy, którzy podążają za Bogiem, wykonują swój obowiązek i raz za razem poddawani są przez wielkiego, czerwonego smoka represjom i okrutnym prześladowaniom. Ścieżka podążania za Bogiem jest wyboista, nierówna i niezwykle trudna. Każdy, kto podążał za Bogiem przez ponad dwa lub trzy lata, doświadczył tego na własnej skórze. Źródłem obowiązku wykonywanego przez każdego człowieka, czy to stale, czy tymczasowo, jest suwerenność Boga i Jego zarządzenia. Być może często dochodzi do aresztowań ludzi, a praca kościoła jest zakłócana i niweczona, może też wyraźnie brakować osób potrzebnych do wykonywania obowiązków (zwłaszcza tych o dużym potencjale i fachowej wiedzy, którzy są w mniejszości), jednak dzięki przywództwu Boga, Jego mocy i władzy, dom Boży wydźwignął się z najtrudniejszych czasów, a całe jego dzieło zostało skierowane na właściwe tory. Człowiekowi wydaje się to niewykonalne, lecz dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych(Szerzenie ewangelii jest powinnością, do której wszyscy wierzący są moralnie zobowiązani, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozmyślając nad słowami Bożymi, poczułam niezwykłą jasność. Jakkolwiek ciężkie byłyby okoliczności, Bóg zawsze używał swojej władzy i mocy, żeby krok po kroku przeprowadzić ludzi przez trudności. Na przykład, gdy Mojżesz prowadził Izraelitów, rozciągało się przed nimi Morze Czerwone, a za nimi podążała armia pościgowa. Ludziom wydawało się, że Izraelitów czeka niechybna śmierć, ale Bóg nie pozwolił żołnierzom ich skrzywdzić. Polecił Mojżeszowi wycelować laskę w Morze Czerwone, a jego wody rozstąpiły się, odsłaniając suchą ścieżkę, która pozwoliła Izraelitom przeprawić się przez morze. Kiedy żołnierze spróbowali przejść, wody morza przykryły suchą ziemię, topiąc całą armię. To pokazuje nam wszechmoc Boga, Jego mądrość i cudowne czyny. Gdybym przyszła do domu swojej siostry tylko pół godziny wcześniej, mogłabym zostać aresztowana, ale dzięki cudownej ochronie Boga nic mi się nie stało. Gdy to sobie uświadomiłam, obiecałam Bogu, że jeśli zdecyduje, żeby zatrzymała mnie policja, poddam się Jego rozporządzeniom i planom. Jeśli pobiją mnie na śmierć, to będę prześladowana w imię sprawiedliwości, co będzie pełne znaczenia. Gdy to zrozumiałam, poczułam spokój. Sprawdziłam, czy nikt mnie nie śledzi i niezwłocznie skontaktowałam się z braćmi i siostrami, którym groziło niebezpieczeństwo, i zaleciłam im, żeby się ukryli.

Dzięki temu osobistemu doświadczeniu, zrozumiałam, że Komunistyczna Partia Chin jest demonem, który niszczy i krzywdzi ludzkość. Partia aresztowała kolejnych bracia i siostry i zastosowałą wobec nich rozmaite nikczemne taktyki – groźby, przekupstwa z obietnicami, tortury i nękanie, a wszystko po to, żeby zdradzili Boga i wydali siebie nawzajem. Partia jest przeklęta, jest złem wcielonym! Nienawidziłem jej z głębi serca, odrzuciłam ją i zbuntowałam się przeciwko niej. Co więcej, jeszcze bardziej umocniłam się w postanowieniu podążąnia za Bogiem do samego końca. Pomimo cierpienia, strachu i paniki, których zaznałam podczas tego doświadczenia, przejście przez ten proces pomogło mi rozpoznać moją samolubną i podłą szatańską naturę oraz zaznać wszechmocy Boga, Jego władzy i cudów. To umocniło moją wiarę w Boga. Było to doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę i dzięki któremu wiele się nauczyłam.

Wstecz: 16. Małe rzeczy w życiu również mogą być okazją do nauki

Dalej: 19. Moje poczucie niższości zostało wyeliminowane

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

70. Koniec z popisami

Autorstwa Mo Wen, HiszpaniaPamiętam, jak w 2018 r. ewangelizowałem w kościele, a później odpowiadałem za ten obowiązek. Dostrzegałem...

27. Ponownie połączony z Panem

Autorstwa Jiandinga, USAUrodziłem się w katolickiej rodzinie i już od najmłodszych lat matka uczyła mnie czytać Biblię. Działo się to w...

72. Pokuta hipokryty

Autorstwa Xinrui, Korea PołudniowaBóg Wszechmogący mówi: „Służenie Bogu nie jest rzeczą prostą. Ci, których zepsute usposobienie pozostaje...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze