17. Właśnie sobie uświadomiłam, że brakuje mi prawdorzeczywistości
W sierpniu 2022 roku mój artykuł ze świadectwem z doświadczenia został zaadaptowany na film i udostępniony w Internecie. Byłam bardzo zaskoczona i przejęta od razu opowiedziałam o wszystkim jednej siostrze, z którą dobrze się znałam. Nie trąbiłam wtedy o tym wszem i wobec, bo wiedziałam, że posiadanie tego zrozumienia opartego na doświadczeniu zawdzięczam Bożemu oświeceniu i przewodnictwu i że nie powinnam się popisywać. Kilka miesięcy później dwa kolejne filmy oparte na moich artykułach ze świadectwem z doświadczenia trafiły do Internetu. Tym razem nie byłam w stanie pohamować swojej ekscytacji i pomyślałam: „Trzy artykuły, które napisałam, zostały wybrane do adaptacji filmowej. To najlepszy wynik w naszym kościele, co dowodzi, że mam trochę rzeczywistego doświadczenia, że wiem, jak poznawać siebie, i że mogę dzielić się świadectwem z doświadczenia. Wygląda na to, że niewiele mi brakuje do dostąpienia zbawienia”. Uczęszczałam wtedy na zgromadzenia z kilkoma siostrami i pomyślałam: „Gdyby wiedziały, że moje artykuły zostały przerobione na filmy i udostępnione online, na pewno by mi zazdrościły i miały o mnie wysokie mniemanie. Uznałyby mnie za kogoś, kto dąży do prawdy i ma wejście w życie”. Pomyślałam o siostrze Xiaoxiao, która kilka dni wcześniej mówiła o tym, w jakim stanie się znajduje. W głębi serca czuła sprzeciw wobec osoby, która nadzorowała i sprawdzała jej pracę, nie wiedziała, jak się z tym swoim stanem uporać. Powiedziałam więc: „Mój artykuł ze świadectwem z doświadczenia dotyczy takiego samego stanu, w jakim znajduje się Xiaoxiao. Mówi o niechęci do zaakceptowania nadzoru przywódcy podczas wykonywania obowiązku. Możemy wspólnie się z tym zapoznać”. Potem przesłałam siostrom film i wnikliwie omówiłam to, jak podczas tego doświadczenia potrafiłam poddać swój stan szczegółowej analizie i rozeznać się w nim. Gdy Xiaoxiao obejrzała film, widać było po niej, że jest zazdrosna. Inna siostra, Li Qi, powiedziała: „Nie wiem, jak identyfikować swoje przejawy zepsucia, jak się nad sobą zastanawiać i siebie poznać tak, jak ty to robisz, nie wiem, jak szukać właściwych prawd, by się uporać ze swoim zepsuciem. Tylko w przybliżeniu rozumiem swój własny stan. Dzięki temu omówieniu trochę lepiej pojmuję ścieżkę do wejścia w życie. Naprawdę tak dużo mi brakuje”. Byłam bardzo szczęśliwa i pomyślałam: „Rzeczywiście rozumiem prawdę i mam wejście w życie, mogę pomóc wam uporać się z waszymi stanami. Potrafię też mówić o ścieżkach praktykowania”. Uważałam się za lepszą od wszystkich i byłam bardzo pewna siebie. Wcześniej Li Qi żyła pogrążona w zniechęceniu i nie chciała uczestniczyć w zgromadzeniach, więc umyślnie zapytałam ją: „Czy chcesz wziąć udział w następnym zgromadzeniu?”. Z radością odpowiedziała: „Tak, chcę; będę przychodzić pod warunkiem, że też będziesz. Wcześniej nie wiedziałam, jak skupić się na wejściu w życie, a teraz co nieco zrozumiałam. Udział w zgromadzeniach przynosi wiele korzyści!”. Widząc zadowoloną minę Li Qi, miałam wielkie poczucie spełnienia i pomyślałam, że jestem doskonałą przywódczynią. Potrafiłam nie tylko rozwiązywać problemy związane z pracą, ale również prowadzić braci i siostry do wejścia w życie. W tamtym czasie często patrzyłam na samą siebie z podziwem. Uważałam się za kogoś wspaniałego i dokądkolwiek szłam, zawsze miałam przeświadczenie, że jestem osobą z największym doświadczeniem, największym wejściem w życie i największą prawdorzeczywistością.
Na jednym zgromadzeniu siostra Yi Ran poprosiła, żebym opowiedziała, jak pracuję. Słysząc to, nie umiałam pohamować fali radości. Pomyślałam: „Widzę, że wy wszyscy nie wiecie, jak pracować. Zaraz powiem wam, jak ja wykonuję swoją pracę, i pokażę wam, że posiadam zdolność do pracy”. Najpierw powiedziałam skromnie: „Gdy zaczęłam wykonywać ten obowiązek, też nie wiedziałam, jak pracować ani jak ustalić swoje priorytety”. Potem zaczęłam rozwodzić się nad tym, w jaki sposób pracuję. Widziałam, że bracia i siostry uważnie słuchają mojego omówienia i rzucają na mnie pełne zazdrości spojrzenia. Uznałam swoje omówienie za całkiem dobre i byłam bardzo szczęśliwa. Potem poszłam na zgromadzenie innej grupy. Gdy do nich mówiłam, zastanawiałam się: „Jak mogę swoim omówieniem sprawić, żeby bracia i siostry zobaczyli, iż posiadam zdolność do pracy?”. Sądziłam, że praca ewangelizacyjna, za którą odpowiadałam, przyniosła pewne rezultaty, więc podkreślałam to, w jaki sposób kieruję tą pracą. Powiedziałam: „Na pierwszym miejscu jest właściwe zarządzanie personelem. Rozdzieliłam obowiązki między braci i siostry zgodnie z ich potencjałem i specjalizacją. Dość skupiałam się też na rozwiązywaniu problemów, z jakimi borykali się ewangelizatorzy. Gdy wkładałam całe serce w ewangelizację, liczba pozyskanych osób rosła z miesiąca na miesiąc. Bracia i siostry chwalili mnie za mój duży potencjał i zdolność do pracy”. Widząc, że wszyscy uważnie mnie słuchają, byłam szczęśliwa, ale czułam też żal. A to dlatego, że mojego omówienia słuchały wtedy zaledwie trzy osoby. Pomyślałam: „Byłoby wspaniale, gdy więcej osób mnie słuchało i dowiedziało się o mojej zdolności do pracy”. Po zgromadzeniu w moim sercu zagnieździł się niepokój. Miałam niejasne przeczucie, że być może się wywyższam i daję świadectwo o samej sobie. Odsunęłam jednak od siebie tę myśl, uznając, że mówię przecież o swoim doświadczeniu, o czymś, co faktycznie miało miejsce. Nie oznaczało to wywyższania się i dawania świadectwa o sobie. Gdy tak napawałam się swoim szczęściem, otrzymałam list od jednej z sióstr. Zwracała w nim uwagę na mój problem i obnażała go: „Gdy omawiasz coś na zgromadzeniach, zawsze się popisujesz tym, w jaki sposób pracujesz, jakie wyniki osiągasz i jak bardzo inni cię podziwiają. Szczegółowo się nad tym rozwodzisz, ale nie usłyszałam ani słowa o tym, jak dajesz świadectwo o Bogu. Słuchając cię, też miałam o tobie wysokie mniemanie i myślałam, że mimo młodego wieku tak świetnie radzisz sobie z pracą i że usilnie dążysz do prawdy. Tak po prostu zajęłaś ważne miejsce w moim sercu, a pozostali również darzyli cię wielkim poważaniem. Zgromadziłaś wszystkich wokół siebie, wzbudziłaś w nich podziw i sprawiłaś, że cię czcili. Jeśli się nie zreflektujesz, grozi ci niebezpieczeństwo; to ścieżka antychrystów”. Po przeczytaniu listu poczułam się okropnie. Ale przyznałam jedynie, że kroczę niewłaściwą ścieżką i poważnie się nad sobą nie zastanawiam.
Później poczułam wielki mrok zasnuwający moje serce. Gdy coś mi się przytrafiało, nie skupiałam się na autorefleksji, a gdy widziałam coś, co mi się nie podobało, dawałam upust złości. Sądziłam, że mam rację we wszystkim, a bracia i siostry się mylą. Na przykład, gdy praca, którą kierowałam, dawała słabe wyniki, nie zastanawiałam się, czy wykonałam rzeczywistą pracę, tylko zwalałam całą odpowiedzialność na braci i siostry, mówiąc, że to ich mały potencjał jest przyczyną tego braku wyników. Powierzałam też pracę ludziom, którzy się do niej nie nadawali, i moja współpracowniczka napomniała mnie, żebym przy wyborze ludzi kierowała się zasadami. Poczułam w sercu opór i nie przyjęłam tych słów do wiadomości. Byłam zniechęcona i wrogo nastawiona, mówiąc, że brak mi zdolności do pracy i nie potrafię wykonywać rzeczywistej pracy. Gdy z siostrą Yang Ting sprawdzałam pracę ewangelizacyjną, zauważyłam, że nie ma żadnej poprawy, i bez powodu zganiłam ją, mówiąc, że nie dźwiga brzemienia i nie wykonuje rzeczywistej pracy. Bardzo ją to dotknęło. Uświadomiłam sobie, że znajduję się w niewłaściwym stanie. Ilekroć coś mi się przytrafiało, nie próbowałam poznać siebie i postępowałam w sposób pozbawiony zasad. Jedynie ograniczałam i krzywdziłam braci i siostry. Myśląc o tym, przeraziłam się. Dążyłam do sławy i statusu, często się wywyższałam i dawałam świadectwo o sobie. Gdy coś mi się przytrafiało, nie akceptowałam prawdy i nikomu nie przynosiłam korzyści. Niedługo potem mnie zwolniono. Miałam wtedy poczucie, że katastrofa czai się tuż za rogiem. W głębi serca dobrze wiedziałam, że spadły na mnie Boży sąd i Boże karcenie. Czułam się z tym bardzo źle i żałowałam, że nie okazałam skruchy na czas. W sercu modliłam się do Boga: „Boże! Wywyższałam się i dawałam o sobie świadectwo, wykonując obowiązek, i zostałam zwolniona. Wiem, że w ten sposób okazujesz mi miłość i chronisz mnie. Boże! Proszę, oświeć mnie i prowadź, pomóż mi naprawdę poznać samą siebie”.
Potem zastanowiłam się nad sobą i próbowałam poznać siebie, rozważając problemy, na które zwrócili uwagę bracia i siostry, a podczas ćwiczeń duchowych przeczytałam te słowa Boże: „Wywyższanie siebie i świadczenie o sobie samych, afiszowanie się ze swoją wielkością, zdobywanie ludzkiego podziwu i uwielbienia – oto, do czego zdolny jest skażony rodzaj ludzki. W taki właśnie sposób ludzie instynktownie reagują, gdy rządzi nimi ich szatańska natura, i jest to cecha wspólna całej skażonej ludzkości. Jak zatem ludzie zazwyczaj wywyższają siebie i świadczą o sobie samych? W jaki sposób osiągają ten cel polegający na tym, że ludzie dobrze o nich myślą i ich czczą? Świadczą o tym, jak wiele wykonali pracy, jak wiele wycierpieli, jak ogromne ponieśli koszty dla Boga i jaką cenę zapłacili. Wywyższają się, opowiadając o swoich zasługach stanowiących kartę przetargową, co zapewnia im wyższą, trwalszą i pewniejszą pozycję w ludzkich umysłach; chcą, aby więcej osób ich doceniało, miało o nich wysokie mniemanie, podziwiało, a nawet czciło, traktowało jak autorytet i podążało za nimi. By osiągnąć ten cel, ludzie czynią wiele rzeczy, które na pozór dają świadectwo o Bogu, ale w istocie wywyższają ich samych i świadczą o nich samych. Czy takie działanie jest rozsądne? Ludzie ci przekraczają granice racjonalnego zachowania i nie mają wstydu, to znaczy bez zażenowania dają świadectwo o tym, co uczynili dla Boga i jak wiele dla Niego wycierpieli. Obnoszą się wręcz ze swymi darami, talentami, doświadczeniem i niezwykłymi umiejętnościami, sprytnymi technikami funkcjonowania w świecie, środkami, jakich używają, aby manipulować ludźmi i tak dalej. Ich metodą na to, by się wywyższać i dawać o sobie świadectwo, jest afiszowanie się ze swoją wielkością, przy jednoczesnym umniejszaniu innych. Ponadto kamuflują się i lansują, ukrywając przed ludźmi swe słabości, braki i ułomności, tak aby ci widzieli wciąż jedynie ich wspaniałość. Nie mają nawet śmiałości powiedzieć innym, że odczuwają zniechęcenie; brak im odwagi, aby się przed nimi otworzyć i porozmawiać we wspólnocie, a jeśli zrobią coś złego, ze wszystkich sił starają się to ukryć i zataić. Nigdy zaś nie wspominają o szkodach, jakie poczynili w pracy kościoła podczas wypełniania obowiązków. Kiedy jednak wnieśli jakąś pomniejszą zasługę lub osiągnęli drobny sukces, niezwłocznie zaczynają się z tym afiszować. Nie mogą się wprost doczekać, by obwieścić całemu światu, jacy są zdolni, jaki wielki mają potencjał, jacy są wyjątkowi i o ile lepsi od zwykłych ludzi. Czyż nie jest to jeden ze sposobów wywyższania się i dawania świadectwa o sobie samych? A czy wywyższanie się i dawanie świadectwa o sobie samym jest czymś, co czyni ktoś posiadający sumienie i rozum? Nie, nie jest. Kiedy zatem ludzie tak właśnie postępują, jakie zazwyczaj ujawniają usposobienie? Arogancję. To jeden z głównych przejawów usposobienia, za którym podąża zakłamanie, które każe im robić wszystko, co tylko możliwe, by sprawić, aby inni mieli o nich wysokie mniemanie. Ich słowa są zupełnie hermetyczne i zawierają aż nadto wyraźne motywacje i intencje, ludzie ci popisują się, a jednak chcą ten fakt ukryć. W rezultacie tego, co mówią, słuchacze mają poczucie, że są oni lepsi od innych, nikt nie może się z nimi równać i wszyscy inni ustępują im pod każdym względem. A czyż nie osiągają oni tego skutku podstępnymi sposobami? Jakiego rodzaju usposobienie kryje się za takimi środkami? Czy daje się tu zauważyć jakieś oznaki niegodziwości? (Tak). Jest to pewien rodzaj niegodziwego usposobienia. Widać, że środki, jakie ci ludzie stosują, dyktuje im ich fałszywe usposobienie. Dlaczego zatem mówię, że jest ono niegodziwe? Jaki ma to związek z niegodziwością? Jak myślicie: czy wywyższając samych siebie i świadcząc o sobie, mogą otwarcie mówić o tym, jaki mają w tym cel? Nie mogą. Ale w głębi ich serca istnieje zawsze pewne pragnienie, i to, co mówią i czynią, ma dopomóc w jego realizacji, a cele i motywacje tkwiące pod powierzchnią ich słów i czynów trzymane są w ścisłej tajemnicy. Stosują więc środki takie jak zmylenie i odwracanie uwagi, lub inne podejrzane techniki, by cele te osiągnąć. Czyż taka skrytość nie ma nieco oszukańczej natury? Czyż nie można nazwać takiej przebiegłości niegodziwą? (Tak). Z pewnością można stwierdzić, że taka postawa jest niegodziwa i stanowi głębszy problem niż zakłamanie” (Punkt czwarty: Wywyższają siebie i świadczą o sobie, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boże trafiały w sedno, obnażając nasze pobudki i cele związane z wywyższaniem się i dawaniem świadectwa o sobie. Chodzi o to, by ludzie nas podziwiali i darzyli czcią, by zaskarbić sobie miejsce w ich sercach. Wywyższałam się i popisywałam, bo chciałam, żeby ludzie mnie poważali i podziwiali. Gdy na podstawie moich artykułów powstały filmy, które następnie zostały udostępnione w Internecie, nie niosłam świadectwa o tym, co Bóg osiągnął, pracując nade mną, ale obnosiłam się ze swoimi sukcesami, jakby to była karta przetragowa, żeby wzbudzić podziw u ludzi. Gdy na tamtym zgromadzeniu usłyszałam, że stan Xiaoxiao podobny jest do tego, czego sama doświadczyłam, nie omówiłam swojej wiedzy o słowach Boga, opierając się na własnym doświadczeniu, by pomóc jej w zrozumieniu prawdy i w poznaniu jej zepsutego usposobienia, tylko popisywałam się i umyślnie wyjątkowo szczegółowo przeanalizowałam swój artykuł, aby jeszcze lepiej pokazać braciom i siostrom, że mam duży potencjał i wejście w życie oraz że jestem kimś, kto dąży do prawdy. Chciałam tym sposobem skłonić ich do tego, żeby mnie podziwiali i czcili. Gdy siostra Yi Ran spytała mnie o to, jak wykonuję swoją pracę, nie omówiłam tego, jak opanować zasady pracy, tylko rozwodziłam się nad tym, jak umiejętnie ja sama pracę organizuję, żeby wszyscy pomyśleli, że mam zdolność do pracy, i żeby mnie podziwiali i czcili. Gdy poszłam na spotkanie drugiej grupy, wszystko odbyło się tak samo. Podczas omówienia specjalnie opowiadałam o pracy ewangelizacyjnej, która przyniosła dobre rezultaty, żeby się popisać tym, jak dobrze pracuję, i pokazać braciom i siostrom, że nie jestem przeciętną osobą, tak aby wywrzeć na nich dobre wrażenie. Tak naprawdę, gdy zaczęłam wykonywać swój obowiązek, wielu rzeczy nie rozumiałam i doświadczyłam wielu porażek. To przewodnictwo słów Bożych oraz omówienia i pomoc braci i sióstr pozwoliły mi uchwycić niektóre zasady. Ale ja nie mówiłam o swoich przejawach zepsucia i brakach, tylko wystawiałam się na pokaz od najlepszej strony, aby pokazać braciom i siostrom, że mam duży potencjał, dążę do prawdy, posiadam zdolność do pracy, jestem utalentowana i że wszyscy powinni ujrzeć mnie w nowym świetle. Gdy omawiałam coś na zgromadzeniach, kierowała mną chęć popisania się, pokazania ludziom, że wiem, jak należy doświadczać i pracować, tak aby mnie poważali i podziwiali. Dawałam świadectwo o sobie, popisując się i zwodząc innych. Kierując się tymi pobudkami podczas zgromadzeń z braćmi i siostrami, byłam naprawdę podła i nikczemna! Pomyślałam o tym, co mówi dziesięć dekretów administracyjnych, których wybrańcy Boga muszą przestrzegać: „1. Człowiek nie powinien się wyolbrzymiać ani wywyższać. Powinien czcić i wywyższać Boga” (Dziesięć dekretów administracyjnych, które muszą być przestrzegane przez wybranych ludzi Boga w Wieku Królestwa, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). A Bóg mówi: „Każdy, kto kroczy ścieżką antychrystów, wysławia siebie i niesie sobie świadectwo, promuje siebie i popisuje się na każdym kroku, w ogóle nie dbając o Boga. Czy doświadczyliście tego, o czym mówię? Wiele osób uparcie niesie świadectwo samym sobie, mówiąc o tym, jak cierpieli to czy tamto, jak pracują, jak bardzo Bóg ich ceni i powierza im część pracy oraz opisują, jacy są, umyślnie modulując ton głosu, gdy mówią i zmieniając sposób zachowania, aż w końcu niektórzy ludzie zaczną prawdopodobnie uważać ich za Boga. Duch Święty dawno już opuścił tych, którzy osiągnęli ten poziom i choć nie zostali jeszcze wyrzuceni lub wydaleni, pozostawiono ich, by świadczyli usługi. Ich los jest już przesądzony i oczekują na karę” (Ludzie mają zbyt dużo wymagań wobec Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Bożych poczułam, że nie wolno obrażać sprawiedliwego usposobienia Boga. Bóg najbardziej gardzi tym, że ludzie się wywyższają i popisują, a gdy tak czynią, mogą łatwo utracić dzieło Ducha Świętego. Wróciłam myślami do tego, że przez cały ten czas, aby wzbudzić podziw u ludzi, z wielkim zapałem opowiadałam o moich kilku artykułach ze świadectwem z doświadczenia. Przedstawiałam wyniki działania Ducha Świętego i Jego przewodnictwa jako swoje własne wielkie osiągnięcie, o którym trąbiłam wszem i wobec. Ilekroć byłam na zgromadzeniu z braćmi i siostrami, omawiałam pracę lub z kimś się spotykałam, zawsze korzystałam z okazji, by bezwstydnie obnosić się ze swoim doświadczeniem, tak aby pokazać braciom i siostrom, że mam duży potencjał i zdolność do pracy oraz jestem kimś, kto dąży do prawdy, co miało sprawić, że będą mnie oni podziwiać i czcić. Bezczelnie się popisywałam i przyciągałam do siebie ludzkie serca. W ten sposób obrażałam usposobienie Boga. Utraciłam wtedy dzieło Ducha Świętego, pogrążyłam się w mroku i na koniec zostałam zwolniona. Spadło na mnie sprawiedliwe usposobienie Boga. Bóg gardził moim postępowaniem i ukrył przede mną swoje oblicze. Bóg jest sprawiedliwy i święty, a Jego usposobienia nie wolna obrażać, ale ja nie miałam wstydu i bezczelnie kradłam chwałę Bożą. Sobie przyznawałam zasługi za wyniki dzieła Boga i przechwalałam się swoimi zaletami. Naprawdę nie miałam bogobojnego serca i kroczyłam ścieżką antychrystów. Czyniłam zło. Gdy o tym wszystkim myślałam, moje serce zwijało się z bólu. Choć zaspokoiłam swoje pragnienie statusu, wywyższając się i dając świadectwo o sobie, w odpowiedzi Bóg mnie znienawidził i utraciłam dzieło Ducha Świętego. Gdybym dalej w to brnęła, straciłabym szansę na zbawienie. Zwolniono mnie, co było ostrzeżeniem od Boga. Musiałam porządnie się nad sobą zastanowić i okazać skruchę.
Myślałam: „Co sprawiło, że byłam w stanie się wywyższać, dawać o sobie świadectwo i wejść na tę błędną ścieżkę? Jakie zepsute usposobienie miało nade mną władzę?”. Pomodliłam się do Boga i prosiłam, by mnie oświecił i prowadził. Podczas ćwiczeń duchowych przeczytałam te słowa Boże: „Jeśli masz aroganckie, pyszne usposobienie, to nie ma sensu ci mówić, abyś nie przeciwstawiał się Bogu; nic na to nie poradzisz, pozostaje to poza twoją kontrolą. Nie będziesz robić tego celowo; będziesz to robić pod dominacją twojej aroganckiej i pysznej natury. Twoja arogancja i pycha sprawią, że spojrzysz na Boga z góry i będziesz Go postrzegał jako kogoś bez żadnego znaczenia, sprawią, że będziesz się wywyższać, ciągle stawiać siebie na widoku; sprawią, że będziesz się odnosił pogardliwie do innych i w twoim sercu nie pozostanie nikt oprócz ciebie samego; pozbawią cię miejsca dla Boga w twoim sercu, aż w końcu zasiądziesz na miejscu Boga i będziesz się domagał, by inni ci się podporządkowali, sprawiając, że będziesz czcił swoje myśli, koncepcje i pojęcia, uznając je za prawdę. Tak wiele zła czynią ludzie pod władzą swej aroganckiej i pysznej natury!” (Jedynie dążąc do prawdy, można uzyskać zmianę usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Ludzie o aroganckiej naturze są zdolni do buntowania się przeciw Bogu, do stawiania Mu oporu, do popełniania czynów, które wydają o Nim osąd i do zdradzania Go, oraz do robienia rzeczy, które wywyższają ich samych i które są próbą ustanowienia ich własnych, niezależnych królestw. Załóżmy, że w jakimś kraju jest kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy przyjęli dzieło Boże i że dom Boży wysłał cię tam, byś prowadził i strzegł wybrańców Boga. I powiedzmy, że dom Boży przekazał ci władzę i pozwolił działać na własną rękę, bez Mojego ani żadnego innego nadzoru. Po kilku miesiącach stałbyś się kimś w rodzaju udzielnego władcy; cała władza spoczywałaby w twoich rękach, decydowałbyś o wszystkim, a wszyscy wybrańcy Boży by cię podziwiali, oddawaliby ci cześć i podporządkowywali się ci jak samemu Bogu, wychwalając cię każdym słowem, mówiąc, że mądrze nauczasz i uparcie twierdząc, że twoje wypowiedzi były tym, czego potrzebowali, że możesz zaopatrywać ich i prowadzić, a w ich sercach nie byłoby miejsca dla Boga. Czy tego rodzaju praca nie byłaby problematyczna? Jak byś ją wykonał? To, że ci ludzie byliby zdolni do takiej reakcji, dowodziłoby, że wykonana przez ciebie praca wcale nie polegała na niesieniu świadectwa o Bogu, lecz raczej na składaniu świadectwa o sobie i popisywaniu się. Jak mógłbyś osiągnąć taką konsekwencję? Niektórzy mówią: »To, co mówię, jest prawdą; na pewno nigdy nie niosłem świadectwa o sobie!«. Taka postawa – taki sposób bycia – oznacza próbę przemawiania do ludzi z pozycji Boga, a nie jest staniem na pozycji zepsutego człowieka. Wszystko, co mówisz jest napuszoną gadaniną i stawianiem wymagań innym; nie ma to nic wspólnego z tobą samym. Dlatego konsekwencja, jaką byś osiągnął, to skłonienie ludzi, by cię czcili i ci zazdrościli, aż w końcu wszyscy ci się podporządkują, będą nieść o tobie świadectwo, wywyższać cię i pochlebstwami wynosić cię pod niebiosa. Gdy to się stanie, będziesz skończony, poniesiesz klęskę! Czy nie jest to ścieżka, na której wszyscy teraz jesteście? Gdyby poproszono cię o przewodzenie kilku tysiącom lub kilkudziesięciu tysiącom ludzi, czułbyś się uszczęśliwiony. Wówczas uległbyś arogancji i spróbowałbyś zająć pozycję Boga, mówiąc i gestykulując, i nie wiedziałbyś, w co się ubrać, co jeść i jak chodzić. Upajałbyś się przyjemnościami życia, zadzierałbyś nosa i nie raczyłbyś się spotykać ze zwykłymi braćmi i siostrami. Uległbyś zupełnej degeneracji i zostałbyś zdemaskowany i wyeliminowany, porażony jak archanioł. Wszyscy jesteście do tego zdolni, czyż nie? Co więc powinniście zrobić? Jeśli pewnego dnia polecono by wam wziąć odpowiedzialność za pracę ewangelizacyjną w różnych krajach, a wy bylibyście zdolni do kroczenia ścieżką antychrysta, to jak dzieło miałoby być szerzone? Czy nie byłoby to kłopotliwe? Któż więc odważyłby się pozwolić wam tam pójść? Gdyby cię tam wysłano, nigdy byś nie wrócił; nie zwracałbyś uwagi na to, co mówił Bóg, tylko dalej byś się popisywał, niosąc świadectwo o sobie, jak gdybyś to ty przynosił ludziom zbawienie i wykonywał Boże dzieło. Wywoływałbyś w ludziach wrażenie, jakby to Bóg się zjawił i tu działał – a podczas gdy ludzie oddawaliby ci cześć, byłbyś uradowany, a nawet przyzwalałbyś, by traktowali cię jak Boga. Gdybyś doszedł do tego punktu, byłoby po tobie, byłbyś skończony. Nie zorientowałbyś się, kiedy taka arogancka natura doprowadziłaby cię do ruiny. To jest przykład osoby, która podąża ścieżką antychrystów” (U korzeni oporu człowieka wobec Boga leży arogancka natura, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże uświadomiły mi, że gdy się wywyższałam i dawałam świadectwo o sobie, kontrolowała mnie arogancka natura. Ponieważ trzy z moich artykułów zaadaptowano na filmy i udostępniono w Internecie, miałam o sobie bardzo wysokie mniemanie i uważałam się za kogoś, kto posiada prawdorzeczywistość i dostąpi zbawienia. Chlubiłam się też tym, że potrafię rozwiązywać problemy braci i sióstr oraz idealnie nadaję się na przywódczynię. Ilekroć bracia i siostry mówili o swoich stanach lub omawialiśmy pracę, korzystałam z każdej okazji, by zaprezentować swoje artykuły ze świadectwem z doświadczenia i przeanalizować to, w jaki sposób zdobyłam wiedzę i doświadczenie, by zobaczyli, że mam prawdorzeczywistość, i by mnie podziwiali i czcili. Moja arogancja sprawiła, że brak mi było rozumu i nie wiedziałam, kim tak naprawdę jestem. Każdy, kto ma choć odrobinę rozumu i bogobojnego serca, oddaje całą chwałę Bogu, widząc rezultaty, jakie osiąga Jego dzieło. Ja tymczasem byłam całkowicie pozbawiona rozumu. Napisałam kilka artykułów ze świadectwem z doświadczenia i myślałam, że mam prawdorzeczywistość, więc zaczęłam dawać świadectwo o samej sobie. Byłam taka bezwstydna. Pomyślałam o Pawle, które natura była skrajnie arogancka i zarozumiała. Sądził on, że pojmuje więcej niż inni i że przewyższa o głowę cały tłum apostołów. Nigdy nie analizował ani nie próbował poznać siebie, a także nie akceptował Bożego sądu i karcenia. Gdy widział, że jego praca przynosi owoce, obnosił się z tym, promując swój wizerunek dobrego pracownika i kaznodziei. Dawał świadectwo o tym, jak wiele wycierpiał i jak ogromną cenę zapłacił, sprowadzając na manowce wielu wierzących. Sprawił, że ludzie uwierzyli w coś, co było fałszem, a mianowicie w to, że posiada on prawdorzeczywistość, i traktowali jego słowa na równi ze słowami Bożymi. Ostatecznie obraził on usposobienie Boga i spotkała go Boża kara. Usposobienie, jakie ujawniłam, nie różniło się od usposobienia Pawła. Byłam wyjątkowo arogancka i zadufana w sobie. Napisałam kilka artykułów ze świadectwem z doświadczenia i stroiłam się w piórka kogoś, kto ma prawdorzeczywistość. Wykorzystywałam te artykuły, żeby się popisywać, co skłoniło braci i siostry do oddawania mi czci. Sprowadzałam ludzi na manowce, tak samo jak Paweł. Tylko Bóg jest prawdą i tylko Jego słowa potrafią pomóc ludziom w obliczu problemów i trudności. Tylko słowa Boga godne są tego, by rozpowszechniać je wśród wszystkich. Tylko Bóg zasługuje na podziw i cześć ze strony ludzi. Ja jestem tylko skażoną istotą ludzką, a mimo to stale dążyłam do tego, by ludzie mnie podziwiali i czcili. Kroczyłam ścieżką sprzeciwu wobec Boga. Gdybym nie okazała skruchy, obraziłabym Jego usposobienie i została ukarana. Sparaliżował mnie strach, jak gdyby Boży gniew miał spaść na mnie w każdej chwili. W głębi serca powtarzałam te słowa: „Boże! Pomyliłam się. Jestem tylko skażoną istotą ludzką. Moje usposobienie jest aroganckie, skradłam Twoją chwałę i utraciłam dzieło Ducha Świętego. To jest Twoja sprawiedliwość. Jestem zbyt bezrozumna i naprawdę powinnam zostać ukarana. Boże! Tak bardzo się boję, że mnie porzucisz, chcę stanąć przed Tobą i okazać skruchę”.
Później zastanawiałam się nad sobą i coś sobie uświadomiłam: zawsze myślałam, że skoro piszę artykuły ze świadectwem z doświadczenia, to mam prawdorzeczywistość i jestem wspaniałą osobą. Czy to przekonanie było zgodne z prawdą? W słowach Bożych znalazłam odpowiedź na to pytanie. Bóg mówi: „Życie ludzkie rozwija się bardzo powoli, ponieważ prawda, jaką ludzie rozumieją, wiąże się z ludzką naturoistotą, ludzką egzystencją i rzeczami, którymi ludzie kierują się w życiu, a to pociąga za sobą przeobrażenie usposobienia człowieka, a także zmiany w jego życiu. Jak twoje życie miałoby tak łatwo zmienić się w inne życie? Po pierwsze, potrzeba do tego dzieła Bożego, a jednocześnie ludzie muszą w tym procesie czynnie współuczestniczyć; do tego dochodzą próby, jakie stawia przed tobą twoje zewnętrzne środowisko, a także twoje osobiste dążenia; ponadto musisz mieć dostateczny potencjał i wnikliwość, a wówczas Bóg obdarzy cię dodatkowym oświeceniem i przewodnictwem; co więcej, będzie On cię karcił, osądzał i przycinał, a twoi bracia i siostry będą cię krytykować, ty zaś mimo to musisz się wznosić w swoich dążeniach, aby te rzeczy, które pochodzą od szatana, zostały wyeliminowane – jedynie wówczas to, co pozytywne i wywodzi się z prawdy, będzie mogło stopniowo w ciebie wnikać. (…) Nie myśl sobie, że skoro wysłuchałeś wielu kazań, to prawda stała się twoim życiem i ją osiągnąłeś. Nadal ci do tego daleko! Nie myśl, że tylko dlatego, iż napisałeś artykuł zawierający świadectwo, czy też miałeś tego rodzaju doświadczenie, to już jesteś zbawiony. Jeszcze do tego nie doszedłeś! To jest zaledwie mały fragment twojego długiego doświadczenia życiowego. Fragment ten może być jedynie przejściowym nastrojem, przelotnym uczuciem, krótkotrwałym pragnieniem lub chwilową ambicją, i niczym więcej. Gdy pewnego dnia będziesz słaby, spojrzysz wstecz i posłuchasz świadectw, które niegdyś dałeś, przysiąg, które niegdyś złożyłeś, oraz rozumienia, do którego kiedyś doszedłeś, poczujesz, że rzeczy te są ci obce. Powiesz wtedy: »Czy to byłem ja? Czy miałem tak wspaniałą postawę? Jak to możliwe, że tego nie wiem? To z pewnością nie byłem ja«. W tym momencie zdasz sobie sprawę z tego, że twoje życie nadal się nie zmieniło. A jeśli twoje życie się nie zmieniło, to na co to wskazuje? Ano na to, że twoje usposobienie nadal nie uległo przemianie. Jak będziesz się czuć, gdy odkryjesz, że – pomimo tego, że dałeś świadectwa i myślałeś wówczas, iż masz już wspaniałą postawę – nadal możesz popaść w takie zniechęcenie, jak teraz? Czy nie pomyślisz, że przekształcenie własnego usposobienia jest zbyt trudne? Prawda nie jest czymś, co można wpoić ludziom z dnia na dzień. Jeżeli ludzie naprawdę zyskają prawdę jako swoje życie, to będą błogosławieni, a ich życie będzie inne. Nie będą już, tak jak teraz, często przejawiać skażonych skłonności, lecz będą potrafili w pełni podporządkować się Bogu i lojalnie wykonywać swoje obowiązki. Ulegną całkowitej przemianie” (Punkt dziewiąty (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Artykuły większości ludzi dotyczące świadectwa pochodzącego z doświadczenia mówią o doświadczaniu okoliczności, które zmuszały ich by postępowali w określony sposób, osiągając »podporządkowanie się Bogu« w swoich działaniach. Są oni bardzo z siebie zadowoleni, myśląc, że posiadają prawdorzeczywistość. Choć napisałeś artykuł ze świadectwem, to tak naprawdę chodzi ci o to, żeby się pochwalić, dać świadectwo o sobie samym i ugruntować swoją pozycję: »Patrzcie, mam świadectwo. Nie zawiodłem Boga. Wytrwałem w wykonywaniu obowiązków w tych okolicznościach!«. Artykuły innych ludzi dotyczące świadectwa z doświadczenia mówią o tym, jak zostali przycięci, po czym zastanowili się i uświadomili sobie, że byli niedbali i nie zadowalali Boga, więc teraz chcą okazać skruchę. Choć przez jakiś czas okazują skruchę i wydaje się, że nie są już niedbali, to czy ich zepsute usposobienie się zmieniło? Nie; za kulisami wciąż są aroganccy i apodyktyczni. Pozycja, perspektywa i punkt widzenia, wedle których postrzegają oni i traktują ludzi i sprawy, nie opierają się wcale na słowach Bożych, więc ich zepsute usposobienie w ogóle nie zaczęło się zmieniać! O jakiej zatem zmianie mówisz? Jest to zaledwie zmiana w zachowaniu i stylu życia, a być może także zmiana tonu, sposobu wyrażania się oraz stylu interakcji z innymi i załatwiania spraw. Ponadto twoja wiara się umocniła; jesteś w stanie szukać prawdy po tym, jak wielokrotnie cię przycięto w różnych okolicznościach, rozumiesz teraz wiele prawd i twoja determinacja, by podążać za Bogiem, jest silniejsza niż wcześniej – wszystkie te aspekty się zmieniły. Te zmiany sprawiają, że ludzie są bardziej pewni tego, iż dostąpią zbawienia, bardziej chętni, by dążyć do prawdy, oraz mają większą nadzieję i z większym optymizmem podchodzą do podążania za Bogiem. Bez względu na to, jakich prób i udręk doświadczają, nie zniechęcą się aż tak bardzo, by porzucić swoją wiarę. Są to jednak tylko zmiany w tym, co się zewnętrznie urzeczywistnia w przypadku zwykłego człowieczeństwa. Te stosunkowo pozytywne myśli, które są zarazem pełne inicjatywy, oraz te perspektywy stopniowo zajmują miejsce w sercach ludzi. Te zmiany są oznaką, że ich serca się przebudzają i odradzają. To znaczy, że ludzie stają się bardziej proaktywni i ambitni, bardziej tęsknią do tego, co pozytywne, a także z większą ufnością podążają za słowami Boga, Jego dziełem i Jego wymaganiami. Naturalnie, mają też lepsze pojęcie na temat najważniejszego dzieła, którego Bóg dokonuje – dzieła zbawienia ludzi. Biorąc pod uwagę takie warunki, wielu ludzi wykonuje swoje obowiązki w sposób bardziej ugruntowany, bardziej stosując się do reguł i okazując większe posłuszeństwo niż wcześniej. Rośnie efektywność, z jaką wykonują swoje obowiązki, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę techniczną, która postępuje teraz szybciej. Nie są już tacy niemrawi jak niegdyś, kiedy zadania, które powinny zająć kilka dni, ciągnęły się przez tydzień lub dłużej – teraz widać rezultaty już po paru dniach. To są, rzecz jasna, dobre wieści. Ale jakie są złe wieści? To, co przejawiacie i uzewnętrzniacie, to jedynie zmiany w zachowaniu, sposobie myślenia i nastawieniu, a także oznaki wskazujące, że w waszej podświadomości budzą się elementy stosunkowo pozytywne, proaktywne i optymistyczne. Te oznaki nie świadczą jednak o tym, że wasze zepsute usposobienie zaczęło się zmieniać” (Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 7, O dążeniu do prawdy). Po przeczytaniu słów Bożych poczułam się upokorzona i zawstydzona. W przeszłości myślałam, że jeśli napisałam kilka artykułów ze świadectwem z doświadczenia, które zostały przerobione na filmy i udostępnione online, to znaczy, że mam prawdorzeczywistość i jestem lepsza od innych, a nawet, że niewiele mi brakuje do zbawienia. Według słów Bożych takie przekonanie było niedorzeczne i niezgodne z prawdą. Choć zastanawiałam się nad sobą i miałam wiedzę na temat jakiejś konkretnej sprawy, więc napisałam artykuł ze świadectwem z doświadczenia, to oznaczało tylko tyle, że zdobyłam niektóre nagrody i wiedzę na tamtym etapie, ale nie znaczyło to, że wyzbyłam się zepsutego usposobienia i że jestem kimś posiadającym rzeczywistość i życie. Tak naprawdę byłam głęboko zdeprawowana przez szatana; szatańskie skłonności były we mnie głęboko zakorzenione, podobnie jak wiele szatańskich trucizn. Nie było wcale tak, że skoro zrozumiałam trochę prawdy lub kiedyś potrafiłam praktykować ją w jakiejś konkretnej sprawie, to moje szatańskie skłonności ulegały całkowitej przemianie. W tamtym czasie kierowałam się swoim aroganckim usposobieniem, uważając się za kogoś lepszego od wszystkich innych, bezwstydnie się wywyższając i popisując, a także na oślep ganiąc braci i siostry pod wpływem swojego aroganckiego usposobienia i swojej impulsywności. Miałam wiele skażonych skłonności, których się nie wyzbyłam, i z pewnością nie tratowałam słów Bożych jako swojego życia. Dostrzegłam też, że moje artykuły ze świadectwem z doświadczenia wskazywały jedynie, że rozumiem niektóre aspekty swoich skażonych skłonności lub niewłaściwych przekonań i że przez pewien czas potrafię wcielić nieco prawdy w życie, ale wcale nie znienawidziłam zupełnie swojej naturoistoty i nie zbuntowałam się przeciwko niej. Gdy przytrafiały mi się podobne sytuacje, wciąż tkwiłam w niewoli swoich skażonych skłonności i czasami nie byłam w stanie wcielać prawdy w życie. Tak jak wcześniej, kiedy pisałam o tym, czego doświadczyłam, starając się stale zadowalać innych, i zrozumiałam, że kontroluje mnie przekonanie mówiące, że: „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków”, i że jestem samolubna i podła, chroniąc własne interesy. Czytając słowa Boże, zyskałam trochę rozeznania co do takiego punktu widzenia, ale potem, gdy stawałam w obliczu takich samych sytuacji, wciąż byłam pod kontrolą swojej samolubnej, fałszywej natury i nie potrafiłam w pełni praktykować prawdy. Musiałam przyjąć więcej sądu i karcenia poprzez słowa Boże i stopniowo wyzbyć się zepsutego usposobienia. Ludzie, których usposobienie faktycznie się zmieniło i którzy posiadają prawdorzeczywistość, bez względu na to, co im się przytrafia, patrzą na wszystko przez pryzmat słów Bożych i w życiu nie kierują się swoim szatańskim, zepsutym usposobieniem i szatańskimi przekonaniami. Potrafią wytrwać na swoim miejscu jako istoty stworzone, nieść świadectwo o Bogu i urzeczywistniac zwykłe człowieczeństwo. A mną wciąż rządziły moje skażone skłonności i w tym, co urzeczywistniałam, nie było wcale dawania świadectwa o Bogu. Bezczelnie się wywyższałam i niosłam świadectwo o sobie, żyjąc na podobieństwo szatana. Upokarzałam Boga; jaką miałam prawdorzeczywistość? Daleko mi było do zbawienia. Dopiero wtedy jasno dostrzegłam swoją rzeczywistą postawę: byłam skażoną istotą ludzką, fundamentalnie niegodną tego, by inni ją podziwiali i chwalili. Gdy wykonując swój obowiązek osiągałam jakieś rezultaty, było to zasługą słów i dzieła Boga oraz oświecenia i przewodnictwa ze strony Ducha Świętego. Gdyby nie Boże oświecenie i przewodnictwo, byłabym zupełnym głupcem, który niczego nie rozumie, nic nie jest wart i nie jest wcale lepszy od innych. Gdy to do mnie dotarło, poczułam wstręt do samej siebie. Tyle było we mnie zepsucia i tak wiele mi brakowało, ale ja wcale samej siebie nie znałam i ciągle myślałam, że mam prawdorzeczywistość. Byłam arogancka i bezrozumna, a Bóg naprawdę mnie nienawidził.
Ponad miesiąc później wróciłam do wykonywania swojego obowiązku. Bardzo się bałam, że znów popełnię te same błędy, i często modliłam się do Boga, prosząc, by mnie prowadził do praktykowania prawdy. Któregoś dnia uczestniczyłam w zgromadzeniu z przywódcami i usłyszałam, jak Zhang Ying wspomniała, że dostrzega problemy braci i sióstr, ale nie śmie ich pouczać; w moim odczuciu był to przejaw bycia kimś, kto stara się zadowalać ludzi wokół siebie. Pomyślałam: „Jest tu sporo osób; może pokażę im swój poświęcony temu artykuł opisujący świadectwo z doświadczenia? Z pewnością zrobię na nich dobre wrażenie i w ten sposób ugruntuję swój wizerunek wśród braci i sióstr”. Nagle dotarło do mnie, że znów chcę się popisywać. Pomyślałam o tych słowach Bożych: „Aby zapobiec popełnianiu wciąż tych samych starych błędów, ludzie muszą najpierw zdać sobie sprawę, że jeszcze nie osiągnęli prawdy, że nie nastąpiła zmiana ich usposobienia życiowego i że chociaż wierzą w Boga, to nadal żyją we władzy szatana i nie zostali zbawieni; w każdej chwili mogą zdradzić Boga i oddalić się od Niego. Jeśli wyczuwają kryzys w swoich sercach – jeśli, jak często mówią ludzie, są przygotowani na niebezpieczeństwo w czasie pokoju – wtedy będą w stanie jakoś się trzymać w ryzach, a gdy coś im się przydarzy, będą się modlić do Boga i polegać na Nim, i uda im się uniknąć popełniania tych samych starych błędów. (…) Należy pamiętać o trzech najważniejszych kwestiach. Po pierwsze, wciąż nie znacie Boga; po drugie, nie nastąpiły żadne zmiany w waszym usposobieniu; i po trzecie, jeszcze nie urzeczywistniliście prawdziwego obrazu człowieka. Te trzy rzeczy są zgodne z faktami, są prawdziwe i musicie jasno zdawać sobie z nich sprawę. Musicie być świadomi siebie. Jeśli macie wolę rozwiązania tego problemu, to powinniście wybrać sobie własne motto, na przykład: »Jestem nic nie wartym śmieciem«, »Jestem diabłem«, »Często wpadam w swoje stare koleiny« czy »Zawsze jestem w niebezpieczeństwie«. Każde z nich może służyć jako osobiste motto i pomoże, jeśli będziecie o nim przez cały czas pamiętać. Powtarzajcie je sobie, zastanawiajcie się nad nim, a być może uda wam się popełniać mniej błędów lub nie popełniać ich wcale. Niemniej jednak najważniejsze jest to, byście spędzali więcej czasu na czytaniu Bożych słów, zrozumieli prawdę, poznali własną naturę i odrzucili zepsute usposobienie. Tylko wtedy będziecie bezpieczni. Inną rzeczą jest to, by nigdy nie stawiać się na pozycji »świadka Boga« i nigdy nie nazywać się świadkiem Boga. Możecie mówić tylko o osobistych doświadczeniach. Możecie mówić o tym, jak Bóg was zbawił, omawiać to, jak zostaliście podbici przez Boga i opowiadać o łaskach, którymi was obdarzył. Nigdy nie zapominajcie, że jesteście najbardziej zepsutymi z ludzi; jesteście nawozem i śmieciami. To, że możecie teraz przyjąć Boże dzieło dni ostatecznych, zawdzięczacie wyłącznie temu, że On was wynosi. Zostaliście zbawieni przez Boga wcielonego i udzielił On wam tak ogromnej łaski tylko dlatego, że jesteście najbardziej zepsuci i plugawi. Nie macie więc czym się chwalić, możecie jedynie wysławiać Boga i dziękować Mu. Wasze zbawienie jest możliwe wyłącznie dzięki łasce Bożej” (Jedynie dążąc do prawdy, można uzyskać zmianę usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). W głębi serca dobrze wiedziałam, że nie mogę dalej dążyć do szukania poklasku i podziwu wśród ludzi; musiałam wyzbyć się tej niewłaściwej pobudki. Bóg jest źródłem prawdy i musiałam częściej omawiać słowa Boże i nieść o nich świadectwo braciom i siostrom, a także pomagać im zastanawiać się nad sobą i poznawać siebie poprzez słowa Boże oraz odnajdywać ścieżkę praktyki. Pomyślałam też o swojej ówczesnej porażce i zrozumiałam, że nie mogę dalej się popisywać, powtarzając dawne błędy, więc w głębi serca pomodliłam się: „Boże! Wiem, że moje pobudki są niewłaściwe i że znów chcę się popisywać i szukać uznania u ludzi. Boże! Chcę wyzbyć się swoich pobudek i pragnień; nie chcę już kroczyć ścieżką porażki. Chcę tylko dobrze wykonywać swój obowiązek; proszę, poprowadź nie do praktykowania prawdy”. Po modlitwie uspokoiłam się i wysłuchałam szczegółowych informacji na temat problemu Zhang Ying. Zastanawiałam się, który aspekt prawdy należy omówić, by się z tym problemem uporać. Dopiero wtedy, gdy tak uważnie słuchałam, zrozumiałam, że jej stan i przeświadczenia różnią się od tego, czego ja doświadczyłam. Potem znalazłam słowa Boże, które dotyczyły stanu, w jakim znajdowała się Zhang Ying, i omówiłam je, wskazując na jej problemy w kontekście słów Bożych. Po tym omówieniu Zhang Ying zyskała nieco wiedzy na temat swojego stanu oraz chciała praktykować zgodnie ze słowami Bożymi i chronić interesy kościoła. Widząc, że potrafi się nad sobą zastanowić i zyskać trochę wiedzy, czułam się szczęśliwa. Bezpośrednio doświadczyłam spokoju ducha, spokoju, który przychodzi wraz z praktykowaniem zgodnie ze słowami Bożymi. Na zgromadzeniu otworzyłam się przed braćmi i siostrami, mówiąc o swoim wcześniejszym doświadczeniu porażki, analizując siebie i omawiając to, co wiem o swoim zepsutym usposobieniu, oraz dałam świadectwo o tym, że słowa Boże osądziły mnie i zdemaskowały, dzięki czemu trochę poznałam swoją własną arogancką naturę. Dostrzegłam również, że bez względu na to, czy omawiamy swoje doświadczenie, czy rozwiązujemy problemy i trudności braci i sióstr, musimy bardziej siebie analizować, lepiej rozumieć własne zepsucie i niedoskonałości, a także dawać większe świadectwo o słowach Boga, Jego dziele i przewodnictwie. Tylko wtedy możemy wywyższać Boga i nieść o Nim świadectwo.
Kiedy mnie wtedy zwolniono, zrozumiałam, że to Bóg mnie zbawia. Moja natura była taka arogancka i choć wiedziałam, że przejawiam zepsute usposobienie, mimowolnie wywyższałam się i dawałam o sobie świadectwo. Choć wiedziałam, że kroczę ścieżką antychrystów, nie zawróciłam. Zwolnienie mnie postawiło tamę moim złym uczynkom, kazało mi się nad sobą zastanowić i poznać samą siebie, a także skłoniło mnie do skruchy i zmiany. Dziękuję Bogu za to, że dał mi tę cenną okazję, by doświadczyć Jego dzieła, bo dzięki temu byłam w stanie skłonić głowę, zastanowić się nad sobą, poznać siebie i znaleźć ścieżkę praktyki. Wiem, jak powinnam wywyższać Boga i nieść o Nim świadectwo, wykonując swój obowiązek.