52. Nauka akceptowania wskazówek i nadzoru

Autorstwa Lin Yuqian, Chiny

W czerwcu 2022 roku wybrano mnie na liderkę zespołu, odpowiedzialną za produkcję wideoklipów. Po pewnym czasie miałam już całkiem niezłe rozeznanie, byłam w stanie trzymać rękę na pulsie i dobrze się orientować, jeśli chodzi o stany członków zespołu i postępy pracy. Choć brakowało mi jeszcze umiejętności, czułam, że sobie poradzę.

Któregoś dnia przywódczyni przyszła, żeby dowiedzieć się, jak wygląda praca zespołu. Tak się złożyło, że nieco wcześniej odkryłam przyczyny spowolnionych postępów, takie jak brak ścisłej współpracy członków zespołu, spory, które wymagały komunikacji i co do których nie osiągnięto porozumienia, co później prowadziło do przeróbek, opóźnień i uciążliwych procedur, które też hamowały progres. Zrozumiawszy te sytuacje, omawiałam je, korygowałam i zgłaszałam przywódczyni. Myślałam, że skoro wykonałam rzeczywistą pracę, przywódczyni powie, że dobrze sobie poradziłam. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy tylko skończyłam mówić, spytała mnie: „Dlaczego członkowie zespołu nie potrafią harmonijnie współpracować? Jakie są ich główne problemy?”. Usłyszawszy to pytanie, nie potrafiłam na nie odpowiedzieć, bo tak naprawdę nie rozumiałam powodów. Nie byłam pewna, co ich blokuje. Dostrzegałam tylko powierzchownie, że nie potrafią ściśle współpracować. Następnie przywódczyni zadała mi więcej pytań, a ja wciąż nie potrafiłam odpowiedzieć. Później powiedziała: „Czyżbyś tylko słuchała tego, co bracia i siostry ci mówią, nie odkrywając przyczyn trudności na podstawie tego, co zgłaszają? Czy rzeczywiście potrafisz rozwiązywać takie problemy?”. Słysząc te słowa, poczułam zawstydzenie. Nie mogłam przestać myśleć: „Czyżbyś sugerowała, że nie potrafię rozwiązywać problemów? To brzmi tak, jakbym nie umiała zarządzać pracą”. Później przywódczyni zwróciła uwagę, że jedynie powierzchownie zajmuję się trudnościami i nie umiem ich pokonywać w zalążku, a rozmawiając ze mną, odwołała się do zasad, pomagając mi zrozumieć, że w trakcie pracy trzeba się nauczyć pojmować najistotniejsze zagadnienia. Nie byłam przekonana. Dołożyłam wszelkich starań, żeby wykryć problemy i dogadać się z członkami zespołu, i nie było prawdą, że nie potrafię zarządzać pracą. Gapiłam się w komputer z posępną miną, nie chcąc podejmować dyskusji z przywódczynią. Pisząc, z rozmysłem uderzałam mocno w klawisze, żeby dać upust swojemu niezadowoleniu, i myślałam: „Przywódczyni powiedziała to przy dwojgu moich współpracowników. Jak inni będą mnie postrzegać? Dlaczego wytknęła błędy tylko mnie? Czy pozostali idealnie wykonują swoją pracę?”. Odniosłam wrażenie, że słowa przywódczyni niweczą wszystkie moje starania. Im więcej o tym myślałam, tym większą odczuwałam złość. Uważałam, że potraktowała mnie zbyt surowo.

Po spotkaniu, przypominając sobie jej krytykę, czułam się bardzo upokorzona. Sądziłam, iż moi współpracownicy na pewno uznają, że nieudolnie wykonuję swoją pracę, więc rozzłościłam się trochę i pomyślałam: „Odtąd nie będę tak pilnie wykonywać swoich obowiązków, skoro i tak nikt tego nie dostrzega! Następnym razem, gdy przywódczyni zada mi pytanie, nie odpowiem tak skwapliwie”. Byłam bardzo przygnębiona, pełna gniewu i żalu, zbierało mi się na łzy. Wieczorem przeczytałam zdanie z listu napisanego przez współpracownika: „Jeśli bracia i siostry rzeczywiście chcą dobrze wykonywać swoje obowiązki, powinni przyjąć postawę akceptacji, gdy ich przywódcy podejmują kroki, aby nadzorować ich pracę i bezzwłocznie wytykają im problemy i uchybienia”. Czytając to zdanie, poczułam wielki wstyd. Mając do czynienia z nadzorem i wskazówkami przywódczyni, nie odczuwałam smutku z powodu z tego, że źle wykonywałam swoje obowiązki, ale byłam zła, ponieważ przywódczyni swoimi słowami zraniła moją dumę. W jakim sensie szczerze wykonywałam swoje obowiązki? Stanęłam przed Bogiem i pomodliłam się: „Boże, przywódczyni wytknęła mi dziś moje problemy, a ja czułam opór. Wiem, że takie zachowanie nie jest zgodne z Twoją intencją, ale jaką naukę powinnam z tego wynieść i jak powinnam się nad sobą zastanowić i poznać siebie? Oświeć mnie i poprowadź”.

Następnego ranka przeczytałam te słowa Boga: „To wspaniale, jeśli jesteś w stanie przystać na to, aby dom Boży cię nadzorował, obserwował i starał się ciebie poznać. Pomaga ci to zadowalająco wypełniać obowiązek i być w stanie wykonywać go w sposób zgodny z odpowiednimi standardami oraz spełniać intencje Boga. To ci pomaga i przynosi korzyści, a przy tym nie ma żadnych złych stron. Kiedy już pojmiesz tę zasadę, to czyż nie powinieneś przestać odczuwać jakiegokolwiek oporu lub wzbraniać się przed nadzorem przywódców, pracowników i wybrańców Boga? Mimo iż od czasu do czasu ktoś usiłuje cię poznać, obserwuje cię oraz nadzoruje twoją pracę, nie jest to coś, co powinieneś traktować osobiście. Dlaczego to mówię? Ponieważ zadania, które należą teraz do ciebie, obowiązek, który pełnisz, a także jakakolwiek praca, którą wykonujesz, nie są sprawami prywatnymi ani osobistym zadaniem żadnej pojedynczej osoby; dotyczą dzieła domu Bożego i odnoszą się do jednej części dzieła Boga. Dlatego też, gdy ktoś poświęca odrobinę czasu na nadzorowanie lub obserwowanie ciebie albo usiłuje cię dogłębnie poznać, próbując porozmawiać z tobą od serca i dowiedzieć się, jaki był ostatnio twój stan, to nawet gdy czasami traktuje cię nieco surowiej, przycina cię, dyscyplinuje i czyni ci wyrzuty, robi to wszystko dlatego, że ma sumienną i odpowiedzialną postawę wobec dzieła domu Bożego. To nie powinno wzbudzać w tobie żadnych negatywnych myśli ani emocji. Co to oznacza, gdy potrafisz zaakceptować, gdy inni nadzorują cię, obserwują i starają się ciebie poznać? Oznacza to, że w swoim sercu akceptujesz kontrolę Bożą. Jeśli nie akceptujesz nadzoru, obserwowania i prób poznania cię ze strony innych ludzi, jeśli to wszystko budzi w tobie sprzeciw, to czy jesteś w stanie zaakceptować Boży nadzór? Kontrola Boga jest bardziej szczegółowa, wnikliwa i dokładniejsza niż to, gdy ludzie usiłują cię poznać; Boże wymagania są o wiele bardziej konkretne, rygorystyczne i dogłębne. Jeśli nie potrafisz zaakceptować nadzoru ze strony Bożych wybrańców, to czy twoje twierdzenia, że możesz zaakceptować Bożą kontrolę, nie są pustymi słowami? Aby móc zaakceptować Bożą kontrolę i nadzór, musisz najpierw zaakceptować nadzór ze strony domu Bożego, przywódców i pracowników czy też braci i sióstr. (…) To, że jakiś przywódca nadzoruje twoją pracę, to coś dobrego. Dlaczego? Ponieważ oznacza to, że bierze on odpowiedzialność za pracę kościoła; jest to jego obowiązek, jego zobowiązanie. To, że potrafi się z tego zobowiązania wywiązać, dowodzi, że jest kompetentnym i dobrym przywódcą. Gdyby dano ci całkowitą wolność i pełnię praw człowieka, i mógłbyś robić, co tylko chcesz, podążać za swoimi pragnieniami i cieszyć się pełnią wolności i demokracji, a niezależnie od tego, co byś robił lub w jaki sposób byś to robił, przywódcy by to nie obchodziło ani by tego nie nadzorował, nigdy by cię o to nie pytał, nie sprawdzałby twojej pracy, nie zabierałby głosu, gdyby pojawiły się w niej jakieś problemy, a jedynie by ci się przypochlebiał albo z tobą negocjował, to czy byłby dobrym przywódcą? Oczywiście, że nie. Taki przywódca wyrządza ci krzywdę. Pobłaża twoim złym uczynkom, pozwalając ci postępować wbrew zasadom i robić, co ci się podoba – popycha cię w ten sposób ku piekielnej czeluści. Nie jest to przywódca odpowiedzialny ani spełniający odpowiednie standardy. Z drugiej strony, jeśli przywódca potrafi cię regularnie nadzorować, dostrzegać problemy w twojej pracy i niezwłocznie cię upominać lub strofować i demaskować, a także w porę korygować twoje postępowanie i pomagać ci radzić sobie z twoimi niewłaściwymi dążeniami i wypaczeniami przy wykonywaniu twojego obowiązku, a pod jego nadzorem i pod wpływem jego upomnień, zaopatrzenia i pomocy zmienia się twoje niewłaściwe podejście do twego obowiązku, jesteś w stanie odrzucić pewne niedorzeczne poglądy, stopniowo zmniejsza się liczba twoich własnych pomysłów i rzeczy wynikających z nadmiernej popędliwości, a ty potrafisz spokojnie zaakceptować stwierdzenia i poglądy, które są poprawne i zgodne z prawdozasadami, to czyż nie jest to z korzyścią dla ciebie? Korzyści z takiej sytuacji są wówczas doprawdy przeogromne!(Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (7), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga uspokoiły moje serce. Uświadomiłam sobie, że Jemu nie podoba się, gdy noszę w sobie tyle urazy. Zamiast tego ma On nadzieję, że zdołam się wyciszyć, że najpierw zastanowię się nad uchybieniami i problemami w mojej pracy i zaakceptuję nadzór oraz wskazówki przywódczyni. Przeczytałam, że Bóg powiedział, iż odpowiedzialni przywódcy i pracownicy monitorują i znają pracę każdej osoby, identyfikują problemy i uchybienia, a także w porę zapewniają wskazówki i korygują, co trzeba. Czasem ich nastawienie może być nieco surowe, a nawet może towarzyszyć temu krytyka i przycinanie. W rzeczywistości to dlatego, że poczuwają się do odpowiedzialności za pracę i chcą, aby była dobrze wykonywana. Tak powinien postępować przywódca spełniający standardy. Mając do czynienia z nadzorem i wskazówkami przywódcy, rozsądna osoba powinna aktywnie je zaakceptować. Jednak moją pierwszą reakcją był opór i w głębi serca próbowałam się usprawiedliwić, aby zachować twarz. W jaki to niby sposób wykazywałam się akceptacją? Zastanawiając się nad tym, że niedawno wybrano mnie na liderkę zespołu i miałam wiele braków, zrozumiałam, że nadzorowanie, indagowanie i udzielanie wskazówek znaczy, że przywódczyni poczuwa się do odpowiedzialności za pracę. Podobnie jak wtedy, gdy zwróciła mi uwagę, że zaledwie musnęłam powierzchnię problemów i że nie rozumiem podstawowych przyczyn braku harmonijnej współpracy między członkami zespołu, co skutkowało niepełnym rozwiązywaniem problemów. Po dokładnym zastanowieniu się zrozumiałam, że tak właśnie było. Zarządzałam pracą powierzchownie i nie usuwałam przyczyn problemów, co naturalnie prowadziło do kiepskich wyników. Powinnam rozsądnie zaakceptować wskazówki przywódczyni i nie stawiać oporu ani się nie usprawiedliwiać. Myśląc o tym, nie odczuwałam już chęci przeciwstawiania się przywódczyni. Później przypomniałam sobie, że Bóg powiedział, abyśmy zastanawiali się nad sobą i poznawali siebie w każdej napotkanej sytuacji, i że tylko w ten sposób możemy poczynić postępy i się zmienić. Dlatego świadomie szukałam odpowiednich słów Boga, aby je rozważyć i zastanowić się nad sobą, jednocześnie modląc się po cichu do Boga, prosząc Go, aby mnie oświecił i doprowadził do poznania samej siebie.

Pewnego ranka w trakcie ćwiczeń duchowych przeczytałam fragment słów Boga: „Gdy niektórzy otrzymują od Zwierzchnictwa jakiś projekt, przez jakiś czas nie czynią w związku z nim żadnych postępów. Nie informują Zwierzchnictwa, czy nad nim pracują, jak im idzie, czy pojawiły się jakieś trudności lub problemy. Nie przekazują żadnych informacji zwrotnych. Niektóre prace są pilne i nie można ich opóźniać, oni jednak ociągają się, przeciągając je w czasie i nie kończąc zadania. Zwierzchnictwo musi wtedy zadać odpowiednie pytania. Kiedy to robi, ludzie ci uważają te pytania za nieznośnie krępujące i w głębi serca się im opierają: »Minęło zaledwie kilkanaście dni, odkąd przydzielono mi to zadanie. Nawet nie zdążyłem się jeszcze zorientować w temacie, a Zwierzchnictwo już zadaje mi pytania. Po prostu zbyt wiele wymagają od ludzi!«. Tak właśnie czepiają się tych zadawanych przez Zwierzchnictwo pytań. W czym tkwi problem? Powiedzcie Mi, czy to nie całkiem normalne, że Zwierzchnictwo zadaje pytania? Częściowo wynika to z chęci dowiedzenia się więcej o postępie prac, a także o tym, jakie trudności pozostają do rozwiązania. Poza tym jest to chęć dowiedzenia się więcej o tym, jaki potencjał mają ludzie, którym powierzono tę pracę i czy rzeczywiście będą w stanie rozwiązać pojawiające się problemy i dobrze ją wykonać. Zwierzchnictwo chce poznać fakty takimi, jakimi są, i w większości przypadków w takich okolicznościach po prostu zadaje pytania. Czy nie jest to coś, co powinno zrobić? Obawia się ono, że nie potrafisz rozwiązywać problemów i sobie z tą pracą nie poradzisz. Dlatego właśnie zadaje pytania. Niektórzy ludzie są w takiej sytuacji dość oporni i odrzucają ich takie zapytania. Nie chcą dopuścić do ich zadawania, a jeśli ludzie już je zadadzą, są oporni i mają wątpliwości, zawsze zastanawiając się: »Dlaczego oni nieustannie zadają tyle pytań i chcą wiedzieć więcej? Czy to dlatego, że mi nie ufają i patrzą na mnie z góry? Jeśli nie mają do mnie zaufania, to nie powinni mnie używać!«. Takie osoby nigdy nie rozumieją pytań i nadzoru ze strony Zwierzchnictwa, opierając się im. Czy mają one rozum? Dlaczego nie pozwalają Zwierzchnictwu na zadawanie pytań i nadzorowanie ich? A tak w ogóle, to jaka jest przyczyna ich oporu i buntu? W czym właściwie tkwi problem? Wykonując swoje obowiązki, nie dbają o to, czy robią to skutecznie, czy też utrudniają postęp pracy. Nie szukają też prawdozasad, robiąc wyłącznie to, na co mają ochotę. Nie zastanawiają się nad rezultatami lub wydajnością pracy, w ogóle nie myśląc o interesach domu Bożego, a tym bardziej o tym, co Bóg zamierza i czego wymaga. Ich tok myślenia jest następujący: »Mam własne sposoby i ustalony porządek wykonywania moich obowiązków. Nie wymagaj ode mnie zbyt wiele ani nie przykładaj takiej wagi do szczegółów. Wystarczy, że wykonuję swoje obowiązki. Nie mogę się przy tym zbyt się zmęczyć ani zbytnio nacierpieć«. Nie rozumieją pytań i prób podejmowanych przez Zwierzchnictwo, aby dowiedzieć się więcej o ich pracy. Czego nie ma w tym ich braku zrozumienia? Czy aby nie podporządkowania? A może poczucia odpowiedzialności? Lojalności? Gdyby byli naprawdę odpowiedzialni i lojalni w wykonywaniu swoich obowiązków, czy odrzuciliby zapytania Zwierzchnictwa dotyczące ich pracy? (Nie). Byliby w stanie je zrozumieć. Jeśli naprawdę nie są w stanie tego zrobić, to jest tylko jedno wyjaśnienie: postrzegają swój obowiązek jako swój zawód i swoje źródło utrzymania i wyciągają z niego korzyści, przez cały czas traktując go jako warunek i kartę przetargową, dzięki której otrzymują nagrodę. Wykonają tylko trochę powierzchownej pracy, żeby udobruchać Zwierzchnictwo, nie podejmując jakiejkolwiek próby przyjęcia posłannictwa wyznaczonego przez Boga jako swojego obowiązku i zobowiązania. Gdy więc Zwierzchnictwo zadaje im pytania związane z ich pracą lub ją nadzoruje, wzbudza to ich opór i niechęć. Czyż tak właśnie nie jest? (Owszem). Jakie jest źródło tego problemu? Jaka jest jego istota? Przyczyną jest to, że ich podejście do samej pracy jest błędne. Myślą tylko o wygodzie i komforcie ciała, o własnym statusie i własnej dumie, zamiast myśleć o efektach pracy i o interesach domu Bożego. W ogóle nie starają się postępować zgodnie z prawdozasadami. Gdyby naprawdę mieli odrobinę sumienia i rozumu, byliby w stanie zrozumieć zarówno pytania Zwierzchnictwa, jak i jego nadzór. Potrafiliby powiedzieć z głębi serca: »To dobrze, że Zwierzchnictwo zadaje pytania. W przeciwnym razie zawsze działałbym na własną rękę, co zmniejszałoby skuteczność pracy, a nawet ją całkiem psuło. Zwierzchnictwo omawia i sprawdza różne rzeczy i faktycznie rozwiązało to rzeczywiste problemy – co za wspaniała sprawa!«. To pokazałoby, że są odpowiedzialni. Obawiają się, że gdyby podjęli się pracy bez wsparcia i przydarzyłby się jakiś błąd lub miałaby miejsce jakaś wpadka, która spowodowałaby stratę w dziele domu Bożego i nie byłoby sposobu, aby temu zaradzić, to byłaby to odpowiedzialność, której nie byliby w stanie udźwignąć. Czyż nie jest to poczucie odpowiedzialności? (Jest). To jest właśnie poczucie odpowiedzialności i znak, że są lojalni(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga pokazały mi, że ci, którzy rzeczywiście odpowiedzialnie i lojalnie wykonują swoje obowiązki, chętnie przyjmują nadzór i wskazówki innych, aby zrekompensować swoje braki i dołożyć wszelkich starań w dążeniu do dobrego wykonywania obowiązków. Ci jednak, którzy nie wykonują swoich obowiązków lojalnie, w każdej sytuacji biorą pod uwagę swoją reputację i status. Gdy inni ich nadzorują i pytają o ich pracę, tym ludziom wydaje im się, że nadzorujący mają o nich niskie mniemanie i nie okazują im szacunku, więc stają się oporni i wrogo nastawieni, w ogóle nie wykazując chęci zaakceptowania prawdy. Zastanawiałam się nad tym, jak zareagowałam na nadzór przywódczyni. Czy nie wskazywało to na mój brak lojalności? Przekazując sprawozdanie z sytuacji w pracy, sądziłam, że wykonałam pewne rzeczywiste działania i że przywódczyni będzie miała dobre zdanie o mnie. Nieoczekiwanie odkryła ona jednak wiele problemów z pracą, którą monitorowałam. Wytknęła mi, że widzę tylko czubek góry lodowej i nie rozumiem zasadniczych problemów, które należało omówić i rozwiązać. Miałam wrażenie, że przywódczyni kwestionuje moją pracę, więc zaczęłam się sprzeciwiać i stałam się niezadowolona. Zwłaszcza gdy myślałam o tym, jak przywódczyni szczegółowo dopytywała się o moją pracę w obecności współpracowników, wskazując na moje problemy i sprawiając, że czułam się upokorzona, ogarniała mnie wielka złość. W głębi serca ciągle się broniłam i usprawiedliwiałam, próbując zachować twarz, a nawet się dąsałam, pełna urazy. W rzeczywistości nadzór i wskazówki przywódczyni miały mi pomóc dobrze wykonywać obowiązki, co było korzystne dla pracy kościoła. Ale ja w ogóle nie podchodziłam do tego z akceptacją, a nawet wydawało mi się, że przywódczyni celowo umniejsza mi i patrzy na mnie z góry. Troszczyłam się tylko o swoją reputację i swój status, w ogóle nie biorąc pod uwagę pracy domu Bożego. Nie byłam osobą lojalną w wykonywaniu swoich obowiązków. Co więcej, byłam wyjątkowo arogancka i zadufana w sobie, bezustannie myśląc, że praca, za którą odpowiadałam, idzie całkiem dobrze, wcale nie tak źle, jak twierdziła przywódczyni. Dlatego stałam się bardzo oporna i odrzucałam wskazówki i pomoc przywódczyni, która miała dobre intencje. Nie wykazywałam się w ogóle nastawieniem poszukującym i akceptującym. Naprawdę byłam zbyt zadufana w sobie i nieprzejednana, ujawniając szatańskie usposobienie niechęci do prawdy. Jak mogłam zaakceptować prawdę i ją zyskać, skoro nie potrafiłam nawet przyjąć normalnych wskazówek innych osób podczas wykonywania swoich obowiązków? Gdy zdałam sobie sprawę z tego wszystkiego, przeanalizowałam problemy, na które zwróciła uwagę przywódczyni, i rozmawiając potem o pracy z członkami zespołu, świadomie rozważałam naturę i przyczynę komplikacji, które się ujawniły. Później wskazałam rozwiązania tych realnych problemów. Współpracownicy powiedzieli, że takie omawianie jest skuteczne i może rozwiązać część problemów. Ucieszyły mnie te rezultaty. Czasami w mojej pracy były jeszcze obszary, których nie rozpatrywałam dogłębnie, a przywódczyni mi je wskazywała. Świadomie to zaakceptowałem, naprawiłam szkody, w pewnej mierze uskuteczniłam wejście w życie i stopniowo zacząłem odnosić wrażenie, że coś zyskuję.

Później powierzono mi kierowanie pracą jeszcze kilku zespołów. Parę miesięcy później przywódczyni spytała mnie któregoś dnia o sytuację w pracy. Niektórych szczegółów nie byłam w stanie wyjaśnić. Przywódczyni powiedziała do mnie stanowczo: „Od pewnego czasu jesteś odpowiedzialna za te zespoły, ale nawet nie znasz tych szczegółów. Czy nie jest to brak odpowiedzialności i niewykonywanie rzeczywistej pracy?”. Gdy usłyszałam te słowa, poczułam, że twarz mi płonie ze wstydu. Choć wiedziałam, że mówi ona prawdę, trudno było mi to zakceptować. Martwiłam się tym, że przywódczyni ma o mnie niskie mniemanie, i zastanawiałam się, co o mnie pomyślą współpracownicy. Ale wtedy pomyślałam o słowach Boga, które przeczytałam jakiś czas wcześniej: „Gdyby naprawdę mieli odrobinę sumienia i rozumu, byliby w stanie zrozumieć zarówno pytania Zwierzchnictwa, jak i jego nadzór. Potrafiliby powiedzieć z głębi serca: »To dobrze, że Zwierzchnictwo zadaje pytania. W przeciwnym razie zawsze działałbym na własną rękę, co zmniejszałoby skuteczność pracy, a nawet ją całkiem psuło. Zwierzchnictwo omawia i sprawdza różne rzeczy i faktycznie rozwiązało to rzeczywiste problemy – co za wspaniała sprawa!«. To pokazałoby, że są odpowiedzialni(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Gdy rozmyślałam nad słowami Boga, moje serce stopniowo się uspokoiło. Pytania przywódczyni o moją aktywność wynikały z poczucia odpowiedzialności; to ja nie wykonywałam rzeczywistej pracy. Z jakiego powodu przeciwstawiałam się krytyce i przycinaniu ze strony innych? Ciągle martwiłam się o swoją reputację. Czy nie próbowałam w ten sposób w dalszym ciągu się bronić? Czy wciąż nie stawiałam swojej reputacji na pierwszym miejscu, przedkładając ją nad pracę domu Bożego? Myśląc o tym, uznałam, że skoro jestem odpowiedzialna za pracę tych zespołów, powinnam była wziąć na siebie ciężar pełnienia tej funkcji. Ale teraz, gdy przywódczyni szczegółowo dopytywała się o pracę, stało się jasne, że nie rozumiem detali tych zadań i nie wykonałam rzeczywistej pracy. Jednak nadal chciałam zachować twarz i nie życzyłam sobie, aby inni mnie demaskowali lub krytykowali. Czy nie było tak, że wciąż nie akceptowałam prawdy? Uświadomiwszy to sobie, zaczęłam sama się oskarżać i byłam gotowa przyjąć wskazówki przywódczyni, aby uporać się z swoimi problemy. Następnie zaczęłam wychodzić z inicjatywą, aby angażować się w pracę zespołu i rzeczywiście zrozumieć konkretne okoliczności każdego z jej aspektów. Informowałam członków zespołu o problemach, które wykrywałam, a oni również wyrazili gotowość do bezzwłocznego ich rozwiązania. Dużo zyskałam, faktycznie biorąc udział w pracy. Starannie brałam pod lupę problemy, które się pojawiały, i później wpadłam na kilka pomysłów. Praktykując w taki sposób, czułam się spokojniejsza.

To doświadczenie uświadomiło mi, że akceptowanie nadzoru i wskazówek podczas wykonywania obowiązków jest przejawem odpowiedzialności za pracę kościoła. W pracy, którą wykonuję, wciąż pojawia się wiele uchybień i błędów, które wymagają nadzoru i wskazówek przywódczyni. Polegając tylko na sobie, nie jestem w stanie dobrze wykonywać wielu zadań i mogłabym nawet opóźnić pracę kościoła. Przywódczyni nadzoruje moją pracę i udziela mi wskazówek nie po to, żeby utrudnić mi życie. Wręcz przeciwnie, jest to dla mnie korzystne, bo dzięki temu mogę dobrze wykonywać obowiązki, uświadamiać sobie, jakie mam braki i wady, oraz zastanawiać się nad nimi. Teraz potrafię właściwie traktować nadzór i wskazówki ze strony braci i sióstr, jestem gotowa je akceptować, zastanawiać się nad sobą i korygować swoje uchybienia.

Wstecz: 51. Kogo należy słuchać odnośnie powrotu Pana?

Dalej: 54. Czy pieniądze naprawdę dają szczęście?

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

29. Skrucha oficera

Autorstwa Zhenxin, ChinyBóg Wszechmogący mówi: „Od stworzenia świata po dziś dzień, wszystko, co Bóg uczynił w swym dziele, wyraża miłość...

32. Przełom

Autorstwa Fangfang, ChinyWszyscy w mojej rodzinie wierzymy w Pana Jezusa i chociaż ja byłam po prostu zwykłą osobą wierzącą, mój ojciec...

10. Na ratunek sercu

Autorstwa Zheng Xin, Stany ZjednoczoneW październiku 2016 roku za granicą przyjęliśmy z mężem Boże dzieło w dniach ostatecznych. Kilka...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze