Jak dążyć do prawdy (3)
Od pewnego czasu omawiamy temat dążenia do prawdy. Treść składająca się na to zagadnienie ma dość szeroki zakres, lecz bez względu na obszerność, jest ona nierozerwalnie związana z pewnymi kwestiami, które ludzie napotykają w swoim codziennym życiu, a które odnoszą się do tego, jak postrzegają oni inne osoby i sprawy oraz jak się zachowują i postępują, nieprawdaż? (Zgadza się). To są realne problemy występujące w ludzkim życiu. Nie są one oderwane od codziennego życia ludzi ani od ich zwykłego człowieczeństwa. Kwestie te obejmują postawy i poglądy ludzi wobec różnych rzeczy, a także wszelkiego rodzaju ważne sprawy, które ludzie napotykają podczas swojej egzystencji i na życiowych ścieżkach. Treść naszego ostatniego omówienia dotyczyła jednego z aspektów praktyki „wyzbywania się” w ramach tematu „Jak dążyć do prawdy” – chodzi o wyzbywanie się barier pomiędzy sobą a Bogiem i wrogości wobec Boga. Co obejmuje ta praktyka? Dotyczy ona relacji między ludźmi a Bogiem, prawda? (Tak). Treść kilku ostatnich omówień dotyczyła tego, jak należy postrzegać wszelkiego pokroju ludzi i rozmaite rzeczy zgodnie z zasadami i standardami wymaganymi przez Boga, a także jak postępować z różnego rodzaju ludźmi i rzeczami. Treść naszego ostatniego omówienia dotyczyła relacji między ludźmi a Bogiem i informowała ludzi, w jaki sposób powinni wyzbyć się rozmaitych pojęć i wyobrażeń, które nie są zgodne z intencjami Boga, z jego wymaganiami ani z prawdozasadami. Są to rzeczywiste problemy występujące w relacjach między ludźmi a Bogiem na drodze wiary w Boga i w procesie istnienia. Podzieliliśmy ten wielki temat „wyzbywania się barier pomiędzy sobą a Bogiem i wrogości wobec Boga” na cztery aspekty: pierwszy to pojęcia i wyobrażenia, drugi to bezpodstawne żądania, trzeci to powściągliwość i nieufność, a czwarty to kontrolowanie i wścibstwo. Nasze omówienie rozpoczęliśmy od pojęć i wyobrażeń. Pierwszy punkt omawiany w ramach tego aspektu odnosi się do dzieła Bożego – chodzi o to, jakie pojęcia i wyobrażenia w odniesieniu do dzieła Bożego mają ludzie. Trochę to omówiliśmy. Nasze omówienie tego punktu dotyczyło tego, jak ludzie postrzegają dzieło Boże oraz jakie odchylenia, pojęcia i wyobrażenia są obecne w ich wiedzy i koncepcjach dotyczących dzieła Bożego; owe pojęcia i wyobrażenia są czymś, czego ludzie powinni się wyzbyć. Jeśli ludzie wyzbędą się tych pojęć i wyobrażeń i będą poszukiwać prawdy, wówczas zdołają poznać dzieło Boga i będą pojmować słowa Boże w czysty sposób. Jeśli dzieło Boże nie odpowiada ludzkim pojęciom i wyobrażeniom, to ludzie powinni zastanowić się nad sobą i spróbować poznać samych siebie, powinni też wyzbyć się własnych pojęć i wyobrażeń, zamiast polegać na nich przy ocenie tego, jak powinno wyglądać dzieło Boże lub jaki efekt Bóg zamierza poprzez nie wywołać w ludziach. Ludzkie pojęcia i wyobrażenia na temat dzieła Bożego mają bezpośredni wpływ na wejście w życie przez ludzi oraz na ich postawę wobec Boga, a zatem owe pojęcia i wyobrażenia również są czymś, czego ludzie muszą się wyzbyć. Na przykład omówiliśmy to, że Bóg nie zmienia wrodzonego potencjału ludzi, ich osobowości, instynktów i tak dalej, że wrodzone cechy, z jakimi ludzie się rodzą, oraz instynkty ich ciała nie są celem dzieła Bożego i że dzieło to jest wymierzone w skażone skłonności ludzi, a także w to, co w nich buntuje się przeciwko Bogu i jest z Nim niezgodne. Jeśli ludzie wyobrażają sobie, że dzieło Boże ma na celu zmianę ich potencjału, ich instynktów, a nawet osobowości, nawyków, wzorców życiowych i tak dalej, to każdy jeden aspekt ich praktyki w codziennym życiu będzie pozostawał pod wpływem i kontrolą ich własnych pojęć i wyobrażeń, i nieuchronnie pojawi się wiele zniekształconych elementów czy innych skrajnych kwestii. Takie zniekształcone elementy i skrajne kwestie nie są zgodne z prawdozasadami i spowodują, że ludzie odejdą od sumienia i rozumu charakteryzującego zwykłe człowieczeństwo i wypadną z trajektorii tego ostatniego. Powiedzmy na przykład, że w ramach swoich pojęć i wyobrażeń wierzysz, iż Bóg chce zmienić potencjał, zdolności, a nawet instynkty ludzi; jeśli myślisz, że to są rzeczy, które Bóg pragnie odmienić, to jakie będą twoje dążenia? Twoje dążenia będą zniekształcone i będziesz kurczowo się ich trzymać – będziesz chciał dążyć do posiadania lepszego potencjału i skoncentrujesz się na zdobywaniu rozmaitych umiejętności oraz na tym, by opanować różne rodzaje wiedzy, tak aby mieć wyższy potencjał i większe umiejętności, wnikliwsze zrozumienie i doskonalszy samorozwój, a nawet pewne zdolności, które przewyższają zdolności zwykłych ludzi – w ten sposób będziesz zwracać uwagę na zewnętrzne oznaki posiadania zdolności i talentów. Zatem jakie będą konsekwencje takich dążeń dla ludzi? Nie tylko nie wejdą oni na ścieżkę dążenia do prawdy, lecz zamiast niej obiorą ścieżkę faryzeuszy. Będą ze sobą konkurować, by zobaczyć, kto ma wyższy potencjał, kto jest bardziej utalentowany, kto ma bogatszą wiedzę, większe zdolności, więcej mocnych stron, kto cieszy się większym prestiżem wśród ludzi i jest podziwiany i szanowany przez innych. Tym sposobem nie tylko nie będą oni w stanie praktykować prawdy ani działać zgodnie z prawdozasadami, lecz zamiast tego będą podążać ścieżką, która ich od prawdy oddala.
Dzieło Boże polega na przekształcaniu skażonych skłonności ludzi oraz różnych ich niedorzecznych myśli i poglądów, które naruszają prawdę, w obrębie ich zwykłego człowieczeństwa, tak aby można było przywrócić im oraz zoptymalizować sumienie i rozum. Innymi słowy, im lepiej zrozumiesz prawdę, tym zwyklejsze staną się twoje sumienie i twój rozum; będą się też one rozwijać w korzystnym kierunku – nie ma w tym nic nadprzyrodzonego. Co rozumiem przez słowo „zwykły”? Jeżeli ludzie mają świadomość sumienia i poczucie sprawiedliwości, to staną się dobrzy i życzliwi – mówiąc ludzkimi słowami, będą wyrozumiali, prawi i rozsądni, a nie zawzięci i skłonni do wypaczeń. Oto efekt, jaki Bóg zamierza osiągnąć w odniesieniu do ludzkiego człowieczeństwa. Jednym z efektów ubocznych tego, iż ludzie rozumieją coraz więcej prawdy, jest to, że ich człowieczeństwo staje się coraz zwyklejsze. Jeśli jednak ludzie dążą do celu zgodnie z własnymi pojęciami i wyobrażeniami, to owe pojęcia i wyobrażenia będą wywierać ogromny negatywny wpływ na ich dążenia, będą bardzo złym drogowskazem i poprowadzą ich na wszelkiego rodzaju wypaczone, uparcie przemierzane, skrajne i niedorzeczne ścieżki. Przykładowo, ludzie w ramach swoich pojęć i wyobrażeń wierzą, iż dzieło Boga ma na celu wywyższenie ludzkiego człowieczeństwa i umożliwienie ludziom przekroczenia ludzkich instynktów, ludzkiego potencjału, a nawet ludzkiego wieku i płci. Ludzie, żywiąc takie pojęcia, będą dążyć, podejmować wysiłki i po omacku iść w tym kierunku. Na jakich rzeczach się wówczas skupią? Z jednej strony skoncentrują się na wiedzy, zdolnościach, umiejętnościach, darach i talentach, z drugiej zaś na tym, co nadprzyrodzone. Czy wiecie, jakie są przejawy nadprzyrodzoności? (Czy to znaczy, że w odniesieniu do niektórych rzeczy ludzie będą bezpośrednio przechodzić zmiany jakościowe bez płacenia ceny?). To tak, jakby ktoś zazwyczaj nie czytał słów Bożych, lecz coś mu się przydarzyło i słowa te nagle pojawiłyby się w jego umyśle, albo gdyby ktoś nigdy nie umiał śpiewać ani tańczyć, ale pod wpływem natchnienia nagle potrafi to robić, a nawet tańczył całkiem nieźle, albo ktoś ktoś nigdy nie uczył się jakiegoś języka obcego, lecz nagle potrafił w nim mówić. Czy to są rzeczy nadprzyrodzone? (Tak). Załóżmy na przykład, że musisz wyjechać w pilnej sprawie, ale nie umiesz prowadzić samochodu, więc w rozpaczy się modlisz i natychmiast czujesz się rozgorączkowany z emocji i nagle potrafisz już prowadzić, a wręcz robisz to równie pewnie, jak doświadczony kierowca. Ktoś cię pyta: „Jak to możliwe, że tak dobrze prowadzisz?”. Odpowiadasz: „Sam tego nie wiem. Bóg to wszystko sprawił; zostałem poruszony przez Ducha Świętego. Spójrz, moje ręce nie są już moimi własnymi rękami; trzyma je Duch Święty!”. W istocie nie Duch Święty to czyni; wstąpił w ciebie inny rodzaj ducha i manipuluje tobą tak, że stałeś się inną osobą i nie jesteś w stanie kontrolować samego siebie. Czy nie jest to przekroczenie własnych wrodzonych zdolności? To jest nadprzyrodzone, prawda? (Tak). Co to znaczy „nadprzyrodzone”? Czy to dobre zjawisko? (Nie, czyni ono człowieka anormalnym). Jeżeli możesz nagle nauczyć się jakiegoś języka, zdobyć jakąś umiejętność lub zrozumieć jakąś dziedzinę wiedzy bez poświęcenia pewnej ilości czasu na naukę czy bez porad ekspertów, to jest to zjawisko nadprzyrodzone. Jeśli usposobienie życiowe danej osoby zmieniło się, a nie musieli oni dążyć do prawdy, poszukiwać, oczekiwać lub doświadczać różnych rzeczy, to czy nie jest to przerażające? (Jest). Jeśli w twoim umyśle i w twojej podświadomości wciąż tkwi wiele pojęć i wyobrażeń, to powinieneś się ich wyzbyć i nie dążyć do nich, gdyż nie stanowią one prawdziwej wiedzy o dziele Bożym i nie są zgodne z jego metodami ani zasadami. Dzieło Boże absolutnie nie przekroczy twojego zwykłego człowieczeństwa, a efekt, jaki w tobie wywoła, absolutnie nie polega na przekształceniu twojego zwykłego człowieczeństwa w człowieczeństwo wzniosłe, nadprzyrodzone. Co więcej, Bóg nie przekształci cię ze zwykłej osoby w kogoś niezwykłego. Powiedzmy, że w procesie doświadczania dzieła Bożego twoje sumienie staje się coraz wrażliwsze i masz większe poczucie wstydu. Stajesz się dobry i życzliwy, zdolny do tego, by brać pod uwagę intencje Boga, do tego, by chronić dzieło kościoła i interesy domu Bożego. Co więcej, twoje słowa i czyny nie są sprzeczne z twoim sumieniem i rozumem, stopniowo stajesz się zdolny do postępowania w zgodzie z prawdozasadami i potrafisz rozpoznawać wszelkiego rodzaju ludzi, wydarzenia i sprawy na podstawie słów Bożych. Dowodzi to, że ścieżka, którą kroczysz w swojej wierze w Boga, jest właściwa. Przypuśćmy jednak, że podczas modlitwy, gdy zwracasz się do Boga i usilnie Go o coś prosisz, nadal skupiasz się na nasłuchiwaniu jakiegoś głosu i czekasz na natchnienie, przebłysk światła czy nadprzyrodzone objawienie. Co więcej, twoje sumienie i rozum nie zostały w żaden sposób przywrócone ani skorygowane, a ty nie posiadłeś poczucia sprawiedliwości ani nie podporządkowałeś się Bogu. Dowodzi to, że występują pewne problemy z twoimi dążeniami i ścieżką, którą kroczysz; można też powiedzieć, że w ogóle nie wkroczyłeś na ścieżkę dążenia do prawdy. Często też podświadomie usiłujesz stać się osobą nadprzyrodzoną i uważasz, że powinieneś przekroczyć ciało – nie czuć głodu, gdy nie jesz, nie odczuwać zmęczenia ani senności, gdy nie śpisz i przez kilka dni nie odpoczywasz – a wręcz, gdy pojawia się taka pilna potrzeba, starasz się w chwilę zrozumieć i opanować rzeczy, których nie pojmujesz lub których się nie nauczyłeś podczas wykonywania swoich obowiązków. Wszystkie te wyobrażenia o rzeczach nadprzyrodzonych biorą się z ludzkich pojęć i wyobrażeń. Ponieważ ludzie nie doświadczyli dzieła Bożego, to naturalnie żywią całą masę wyobrażeń o nim. W rzeczywistości dzieło Boże jest najbardziej rzeczywistą, najbardziej realną rzeczą. Bóg nigdy nie działa zgodnie z ludzkimi pojęciami i wyobrażeniami; nigdy nie wykonuje na ludziach tego rodzaju dzieła. Wykonuje On jedynie odrobinę nadprzyrodzonego dzieła w bardzo szczególnych okolicznościach i na bardzo niewielu ludziach, ale dzieło to jest jedynie tymczasowe i niezbędne tylko w szczególnych sytuacjach – nie jest to metoda działania często przejawiana w ludziach w ramach Bożego zbawienia. W swoim dziele zarządzania Bóg zamierza zbawić ludzi, umożliwić im odrzucenie skażonych skłonności i dostąpienie zbawienia, a podstawową metodą, za pomocą której działa, jest zaopatrywanie ich w prawdę, tak aby, gdy już ją zrozumieją, mogli praktykować zgodnie z prawdozasadami. Dlatego też, bez względu na to, jakie pojęcia i wyobrażenia kryją się w twoim umyśle i w twojej podświadomości i niezależnie od tego, na ile logiczne są twoje pojęcia i wyobrażenia, czy też jak bardzo zaspokajają one twoje duchowe potrzeby – bez względu na uzasadnienie, to zawsze będą pojęcia i wyobrażenia, a ty powinieneś się ich wyzbyć i przestać kurczowo się ich trzymać. Nie ma znaczenia, w jakim stopniu dzieło Boże zostało wykonane i jak długo trwa – ludzie zawsze będą ludźmi i nigdy nie staną się aniołami. Nawet gdybyś był od stóp do głów biały, miałbyś białe włosy, twarz pomalowaną na biało, białą bluzkę i białe spodnie, i gdybyś przypiął sobie skrzydła, i tak nie mógłbyś stać się aniołem – ludzie zawsze pozostaną ludźmi. Ponadto, słowo „ludzie” odnosi się tutaj do ludzi posiadających sumienie i rozum właściwe dla zwykłego człowieczeństwa, a nie do osób nadzwyczajnych czy tym bardziej niezwykłych. Ludzie ci nie są ani trochę nadprzyrodzeni, lecz wyraźnie różnią się od niewierzących, od tych, którzy nie wierzą w Boga, tym, że nie popełniają zła, że potrafią wprowadzać prawdę w życie, gdy tylko ją zrozumieją, oraz że rozumieją, jak należy postrzegać ludzi i sprawy, jak postępować i działać według słów Bożych, zgodnie z Bożymi wymaganiami i prawdozasadami, zamiast kierować się w życiu swoimi skażonymi skłonnościami czy różnymi myślami i poglądami, które szatan w nich zaszczepia. Nie ma znaczenia, jak długo dążenia ludzi w procesie ich wiary w Boga kierowane są ich własnymi pojęciami i wyobrażeniami, i nie ma znaczenia, jak wiele w swoim odczuciu zyskali – to się w oczach Boga nie liczy i Bóg nic z tego nie pamięta. Do czego się odnoszę, kiedy to mówię? Mianowicie, jeśli ty, opierając się na swoich pojęciach i wyobrażeniach, powstrzymujesz różne zwykłe potrzeby swojego ciała lub usilnie starasz się zmienić swoje instynkty, potencjał, zdolności, osobowość, wzorce i nawyki życiowe, to bez względu na to, jak bardzo starasz się powstrzymać i zmienić te rzeczy, nawet jeśli jesteś w stanie uzyskać pewne rezultaty, nie oznacza to, że już coś zyskałeś na ścieżce praktykowania prawdy, tym bardziej zaś nie oznacza, byś już był kimś, kto dąży do prawdy – Bóg nie pamięta tych rzeczy. Zrozumiałeś? (Tak).
Chociaż ludzkie pojęcia i wyobrażenia są niewidoczne i na pozór nie wydają się zmuszać ludzi do mówienia lub czynienia czegokolwiek ani do podążania jakąkolwiek ścieżką, to jednak głęboko w ich sercach i w podświadomości ściśle kontrolują ich myśli i wewnętrzne ja. Dlaczego tak się dzieje? Otóż dlatego, że rzeczy, które ludzie kochają i do których dążą, aż nazbyt pasują do ich pojęć i wyobrażeń, a także odpowiadają potrzebom ludzkiego ciała i zaspokajają wszelkiego rodzaju człowiecze pragnienia i ciekawość. Przykładowo, w ramach swoich pojęć i wyobrażeń ludzie wierzą, że celem Bożego dzieła jest przekształcenie ich w niezwykłe istoty, które różnią się od zwykłych ludzi, i że gdy zostaną poruszeni przez Ducha Świętego, będą w stanie mówić kilkoma językami. To oczywiście wykracza poza wrodzone zdolności ludzi i zakres zwykłego człowieczeństwa, ale w bardzo dużym stopniu zaspokaja ich próżność, ciekawość i ducha rywalizacji. Innymi słowy, ludziom, zanim zyskają prawdę, podobają się pewne nadprzyrodzone rzeczy, które sprawiają, iż czują się oni ważni, lepsi i odmienni od zwyczajnych osób – to jest dokładnie to, co skażona ludzkość kocha i czego pragnie. Każdy ma nadzieję wyróżnić się spośród ludzi, być innym niż wszyscy, wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju, być podziwianym i wielbionym przez innych. Przykładowo, pośród skażonej ludzkości istnieje zjawisko polegające na tym, że gdy wyprodukowany zostanie tylko jeden egzemplarz jakiejś rzeczy, bogaci i prominentni ludzie będą gorączkowo konkurować o jego zakup. Jak daleko się w tym posuną? Tak daleko, że ów produkt zostaje sprzedany po cenie kilkakrotnie, a nawet ponad dziesięciokrotnie wyższej niż pierwotna. Osoba, której udaje się go kupić, myśli: „Popatrz, dorwałem tę jedyną rzecz na świecie. Czyż nie jestem naprawdę mocarny? Jestem lepszy od innych, prawda? Nikt nie jest tak uzdolniony jak ja!”. W swoich umysłach są z siebie zadowoleni i czują, że są wyjątkowi, niezwykli i bardzo uzdolnieni. Co to za usposobienie? (Arogancja). Jest to wynik aroganckiego usposobienia. Niektórzy ludzie czują się niekomfortowo, gdy noszą tę samą część garderoby, co inna osoba. A co czują, gdy noszą ubranie, na które innych nie stać, którego inni nigdy wcześniej nie widzieli i na widok którego wszyscy im zazdroszczą? (Są z siebie zadowoleni). Są oni wyjątkowo zadowoleni z siebie i uważają, że są nieprzeciętni i o niebo lepsi od innych. Jakiego rodzaju usposobienie jest tego przyczyną? (Arogancja). To również wynika z aroganckiego usposobienia. Widzisz, niemal 100% ludzi ma taką mentalność: jeżeli opanowali jakąś umiejętność techniczną lub zawodową, myślą, że są lepsi od innych i że nikt nie dorasta im do pięt. Jeśli ktoś inny opanuje tę samą umiejętność techniczną lub zawodową, będą o niego zazdrośni i będą desperacko pragnąć, by nikt im nie dorównał. Dlaczego mają taką mentalność? (Chcą być kimś wyjątkowym). Jeżeli taki człowiek jest jedynym, który opanował daną umiejętność zawodową, to jest lepszy od przeciętnej osoby ze swojej grupy. Dysponując wiedzą dotyczącą danej umiejętności technicznej lub zawodowej, obawia się, że inni się jej od niego nauczą. Gdy ludzie zwrócą się o pomoc do takiego człowieka, to czy on będzie ich uczyć? (Nie). Nauczy cię tylko kilku prostych rzeczy; a jeśli chodzi o najważniejsze i kluczowe kwestie, to nikomu ich nie wytłumaczy i zostawi cię, byś sam je rozgryzł. Co on sobie tak naprawdę myśli? „Jeżeli cię tego nauczę, to jak sam się wyróżnię? Gdyby każdy to potrafił, to czyż nie stałbym się zwykłym przeciętniakiem? Skoro nikt z was nie umie tego zrobić, to ja jestem tutaj najważniejszą osobą, a wy wszyscy musicie wkraść się w moje łaski – dzięki temu czuję się ważny, nieprawdaż? Czyż to nie ja mam najwyższy status i największe umiejętności spośród was? Wiodę wśród was prym, czyż nie?”. Mając pewną wiedzę dotyczącą umiejętności zawodowych czy technicznych, głęboko obawiają się, że inni się jej od nich nauczą, i nie chcą, by ktokolwiek był taki sam jak oni. Denerwują się, jeśli ktoś ma takie same umiejętności zawodowe czy techniczne lub taką samą specjalność jak oni, więc stale wymyślają sposoby na nauczenie się czegoś, aby przewyższyć innych. Chcą być lepsi od innych i nieustannie pragną ich przyćmić, by poczuć, że są ważni. Czy to jest właściwe dążenie? (Nie). Właśnie dlatego, że skażona ludzkość ma takie pragnienia i dążenia, w naturalny sposób wyrabia sobie wszelkiego rodzaju pojęcia i wyobrażenia o dziele Bożym i stara się być o niebo lepsza od innych ludzi, mieć status i prestiż, czuć się ważna i wyjątkowa, a nawet stać się nadludzka czy niezwykła w oczach innych. Dlatego też ludzie powinni wyzbyć się tych pojęć i wyobrażeń o dziele Bożym. Jak konkretnie należy to praktykować? Nie podążaj za wielkimi darami czy talentami ani za zmianą własnego potencjału czy instynktów, lecz raczej, zgodnie ze swoim obecnym potencjałem, ze swoimi zdolnościami, instynktami i tak dalej, wykonuj swoje obowiązki wedle Bożych wymagań i czyń każdą rzecz zgodnie z tym, o co prosi Bóg. Bóg nie wymaga od ciebie niczego, co przekracza twoje zdolności czy potencjał, i ty również nie powinieneś utrudniać sobie życia. Powinieneś uczynić wszystko, co w twojej mocy, bazując na tym, co wiesz i co możesz osiągnąć, oraz praktykować zgodnie z tym, na co pozwalają ci twoje własne uwarunkowania. Jeśli na przykład twój potencjał i talenty predysponują cię jedynie do roli lidera zespołu, to wykonaj dobrą robotę jako lider zespołu, porządkując wszelkie zadania i umiejętności zawodowe mieszczące się w zakresie tej funkcji, podchodząc do każdego z nich po kolei i wdrażając je zgodnie z metodami i zasadami, których nauczył cię Bóg – w ten sposób zadowolisz Boga. Przypuśćmy, że kierujesz się swoimi pojęciami i wyobrażeniami i myślisz: „Skoro potrafię być liderem zespołu, to czy jeśli będę bardziej się starać, zniosę trochę trudów i zapłacę pewną cenę, a Duch Święty dokona we mnie wielkiego dzieła, nie będę w stanie zostać przywódcą kościoła albo liderem grupy decyzyjnej? Ludzie mogą myśleć, że nie mam w sobie tego czegoś, ale ja będę błagać o to Boga – dla Boga nie ma nic trudnego! Nie chcę być liderem zespołu. Będę modlić się do Boga, prosząc Go, by pozwolił mi wziąć na swoje barki trudniejsza pracę; by pozwolił mi stać się przywódcą lub pracownikiem”. Czy takie dążenie jest właściwe? (Nie, ono jest niewłaściwe). Dlaczego mówisz, że jest niewłaściwe? (Tacy ludzie stale chcą robić rzeczy, które wykraczają poza ich własny potencjał i umiejętności, i nie są w stanie po prostu wykonywać swojej własnej pracy stosownie do swojego potencjału i swoich talentów, trzymając się właściwego sobie miejsca). To niewłaściwe, by stale chcieć być nadczłowiekiem; nie do tego powinien dążyć normalny człowiek.
Niektórzy ludzie często mówią: „Dla Boga nie ma nic trudnego”; to powiedzenie wyraża fakt i każdy jest w stanie je zrozumieć. Jednak niektóre osoby pojmują wszystko w zniekształcony sposób i wierzą, że wszystkiego tego, czego ludzie nie są w stanie zrobić sami, może dokonać dla nich Bóg, jeśli tylko będą się do Niego modlić, i że jeśli ludzie będą w ten sposób polegać na Bogu, uda im się przekroczyć swoje własne instynkty i stać się nadludźmi. Czy tak jest naprawdę? (Nie). Powiedzenie „Dla Boga nie ma nic trudnego” odnosi się rzecz jasna do mocy Boga i do Jego istoty, do wszechmocy Boga, a także do Jego suwerennej władzy nad wszystkimi rzeczami – nie ma takiej rzeczy, której Bóg nie byłby w stanie dokonać. Nie oznacza to jednak, że ludzie muszą przekroczyć zwykłe człowieczeństwo i stać się nadprzyrodzeni; bez względu na to, jak wszechmogący jest Bóg, dzieło, którego dokonuje On na ludziach, zasadza się na ich zwykłym człowieczeństwie i jest wykonywane w ramach zwykłego człowieczeństwa. Bóg rozporządza i steruje wszystkimi rzeczami; manewruje ludźmi, wydarzeniami i sprawami w taki sposób, aby służyły dokonywaniu przez Niego wszelkiego rodzaju rzeczy; urzeczywistnianiu faktów, które zamierza urzeczywistnić. W okresie, w którym Bóg dokonuje wszelkiego rodzaju rzeczy, ludzie nadal pozostają w ramach zwykłego człowieczeństwa – nic się w nich nie zmieniło i wciąż są ludźmi. Bez względu na to, jak wszechmocny jest Bóg i jakich metod używa, aby suwerennie nad czymś panować lub coś osiągnąć, ludzie stworzeni zawsze pozostają ludźmi stworzonymi; nadal żyją w ramach zwykłego człowieczeństwa i nie są w żaden sposób nadprzyrodzeni. Czy wszyscy zgodzicie się, że takie są fakty? (Tak). Co to oznacza, że coś „nie jest nadprzyrodzone”? Oznacza to, że kiedy Bóg rozporządza ludźmi, wydarzeniami i sprawami, ludzie nie mają innego wyjścia, jak tylko żyć, przetrwać, czynić każdą rzecz i żyć w chwili obecnej w myśl Bożych rozporządzeń. Lecz gdy żyjesz w chwili obecnej, to czy twoja świadomość jest rozmyta? (Nie). Wciąż zachowujesz trzeźwość umysłu. Czy zatem twój potencjał nagle się poprawił lub zmienił? (Nie). Pozostaje on taki sam, jaki był pierwotnie. A może twoje instynkty nagle uległy zmianie? Nie, one też się nie zmieniły. Pod suwerenną władzą Boga i w ramach Jego rozporządzeń i ustaleń, niezależnie od tego, jak wielu rzeczy doświadczasz, w twojej osobowości, nawykach, wzorcach życiowych, w potencjale, zdolnościach i różnych funkcjach twojego zwykłego człowieczeństwa nie zachodzi absolutnie żadna zmiana. Chodzi jedynie o to, że kiedy ludzie doświadczają dzieła Bożego, doświadczają wszelkiego rodzaju spraw i ludzi w swoich własnych środowiskach, a końcowym rezultatem jest to, że w procesie doświadczania dzieła Bożego zyskują zrozumienie i wyciągają pewne wnioski. Jeśli są to ludzie, którzy dążą do prawdy, to potrafią oni zebrać plony w postaci prawdy i poznania Boga. W procesie doświadczania dzieła Bożego myślenie ludzi jest zwyczajne, ich świadomość nie jest rozmyta, a ich potencjał, zdolności i instynkty pozostają takie same jak pierwotnie, nie ulegając żadnym zmianom. Dlatego też słowa „Dla Boga nie ma nic trudnego” odnoszą się do wszechmocy Boga i do rozporządzania przez Niego wszystkimi rzeczami. Nie odnoszą się one do czynienia ludzi nadprzyrodzonymi czy do zmiany istoty ludzi stworzonych. Bóg nie zmienia istoty ludzi; ludzie pozostają ludźmi i bez względu na to, czy jesteś mężczyzną czy kobietą, w tym aspekcie nie zachodzi absolutnie żadna zmiana. Bóg wszystkim rozporządza i jest wszechmocny; to jest to, co Bóg ma i czym jest, to jest to, co Bóg posiada. Słowa „Dla Boga nie ma nic trudnego” nie oznaczają, że ludzie stali się nadprzyrodzeni ani że są wszechmocni. Nawet jeżeli niektóre osoby mogą czasem osiągnąć pewne rzeczy, które wykraczają poza ich potencjał czy poza ich cielesne instynkty, jest to dzieło Ducha Świętego. To Bóg dał im ten dar; to nie jest tak, że urodzili się z tą zdolnością. Jest tak, ponieważ ludzie stworzeni nie mają zdolności do zmiany wszystkiego tego, co zarządził Bóg. Podam prosty przykład dotyczący kwestii człowieczego instynktu. Kiedy ludzie słyszą jakiś przerażający dźwięk, czują strach i instynktownie się kulą. Bez względu na to, ile masz lat, byłeś taki od dzieciństwa i pozostaniesz taki aż do śmierci – to jest instynkt. Co oznacza słowo „instynkt”? To nieodłączna funkcja ciała fizycznego, która nigdy, przenigdy nie ulegnie zmianie. Tylko posiadając wrodzone instynkty, normalna osoba jest w stanie przeżyć i przetrwać w ramach zwykłego człowieczeństwa, toteż Bóg nie zamierza zmieniać człowieczych instynktów. Zrozumiałeś to? (Tak). Do czego odnoszą się słowa „Bóg jest wszechmocny”? (Do władzy i wszechmocy Boga). Czy ma to coś wspólnego z ludźmi? (Nie ma to nic wspólnego z ludźmi i nie oznacza, że ludzie mogą robić nadprzyrodzone rzeczy). Nie oznacza to, że pod Bożą kontrolą ludzie są wszechmocni; nawet gdy ludzie pozostają pod Bożą kontrolą, nie są w stanie osiągnąć wszechmocy. Dlaczego tak jest? (Ponieważ ludzie nie są Bogiem; są jedynie istotami stworzonymi, podczas gdy Bóg jest jedyny). To prawda, tak właśnie jest. Ludzie zawsze pozostaną ludźmi. Nie staną się innym gatunkiem, a tym bardziej, rzecz jasna, nie staną się Bogiem; ludzkie cechy nie ulegną zmianie. Cechy ludzi się nie zmienią, a czy zmienią się ich instynkty? (Nie, one się nie zmienią). Ludzkie instynkty nie ulegną zmianie, podobnie jak nawyki i wzorce życiowe ludzi czy też ich wrodzone osobowości nadane im przez Boga. Weźmy na przykład wzorce życiowe. Ludzie, podobnie jak większość stworzeń, zaczynają pracę po wschodzie słońca, a odpoczywają, gdy słońce zajdzie. Kiedy rano wstają i ich mózgi są wypoczęte, a ciała czują się komfortowo, zaczynają pracować; w nocy, kiedy ich ciała zaczynają odczuwać zmęczenie, gdy ziewają, a ich mózgi są wyczerpane, zaczynają wchodzić w stan odpoczynku – jest to zupełnie normalny wzorzec życiowy. To powszechna ludzka cecha, instynkt człowieczy i, rzecz jasna, wzorzec życiowy, który Bóg ustanowił dla ludzkości. Ów wzorzec wyznaczony jest wedle ruchu obrotowego słońca, księżyca i gwiazd, a także wschodu i zachodu słońca. Jeżeli naruszysz ten wzorzec, na krótką metę może to nie spowodować poważniejszych problemów – jeśli czasem odczuwasz zmęczenie i chce ci się spać, możesz się powściągnąć i wypić trochę herbaty lub kawy, a twoje fizyczne zmęczenie nieco ustąpi. Jednakże w dłuższej perspektywie twoje ciało zacznie sprawiać problemy. Dlaczego? Ponieważ naruszyłeś wzorzec życia, który Bóg ustanowił dla ludzi. Kiedy twoje ciało zacznie sprawiać problemy i udasz się do lekarza, ów powie ci: „Musisz wcześnie kłaść się spać, wypoczywać od 22:00 i wstawać o 4:00 lub 5:00; za kilka miesięcy znów będziesz zdrowy”. Po trzech miesiącach stosowania się do zaleceń lekarza wszystkie objawy dyskomfortu cielesnego w zasadzie znikną, więc pomyślisz sobie: „Okazuje się, że problemy z moim ciałem nie wynikały z jakiejś poważnej choroby, ale były spowodowane tym, że nie przestrzegałem w swoim życiu owego normalnego wzorca”. Widzisz, czyż nie powiedziałbyś, że nie można łamać ludzkich wzorców życiowych? (Zgadza się). Ów ludzki wzorzec życiowy jest taki sam jak w przypadku innych stworzeń; wszystkie one pracują po wschodzie słońca i odpoczywają, gdy słońce zajdzie. Oczywiście istnieją pewne stworzenia, takie jak sowy, które odpoczywają w ciągu dnia, a nocą wynurzają się i stają się aktywne; ich wzorzec życiowy różni się od wzorca życiowego ludzi i innych stworzeń, ale gdybyś chciał go naruszyć, byłoby to niemożliwe. Co więcej, niektóre stworzenia hibernują zimą. Czy u ludzi występuje ten wzorzec? (Nie). Nie, ludzie nie potrzebują hibernacji. W życiu ludzi istnieje wzorzec: odpoczywają oni przez jeden lub dwa dni w tygodniu, pracują po wschodzie słońca i odpoczywają, gdy słońce zajdzie, stale utrzymując ów normalny wzorzec pracy i odpoczynku – w ten właśnie sposób ich życie ma zapewnioną ochronę, a oni mogą przetrwać. Istoty ludzkie mają swoje własne wzorce życiowe, które zostały ustanowione przez Boga. Wszystkie one mają znaczenie i służą podtrzymaniu normalnego życia i przetrwaniu ludzkości. Dlatego też dzieło Boże absolutnie nie naruszy wzorców ludzkiego życia i przetrwania, tak jak ludzie sobie to wyobrażają, i ty także powinieneś wyzbyć się takiego pojęcia i wyobrażenia. Gdyby ludzie mieli na siłę łamać te wzorce, które Bóg dla nich ustanowił, lub jeśliby nieustannie chcieli je zmieniać, gdyż kierowaliby się pewnymi ideami dotyczącymi rzeczy nadprzyrodzonych, to byłoby to głupie. Jeżeli sądzisz, że zmiana tych wzorców polepszy twoje życie i poprawi twoje człowieczeństwo, to spróbuj je zmienić i zobacz, jak długo będziesz w stanie przeżyć, przekonaj się, jak w kolejnych dniach wszystko się zmieni, czy twoje zwykłe człowieczeństwo zostanie ulepszone i czy staniesz się nadczłowiekiem lub aniołem. Jeżeli sądzisz, że dzieło Boże powinno mieć w sobie element nadprzyrodzony i że powinno odmienić twoje wzorce życiowe, a także sam pragniesz siłą je zmienić, by stać się kimś transcendentnym, to możesz spróbować. Może się zdarzyć, że po kilku latach prób naprawdę zmienisz swoje wzorce życia i przetrwania. Może się to zdarzyć tylko w jednej sytuacji, a mianowicie, gdy twoje ciało fizyczne przestanie już istnieć, w którym to momencie staniesz się naprawdę nadprzyrodzony i zamienisz się w kłąb dymu, zmienisz się w „istotę niebiańską” i staniesz się nieśmiertelny. Jeżeli chcesz, by twoje ciało fizyczne pozostało normalne i zdrowe, jeśli chcesz być zdolny przyjąć dzieło Boga i Jego słowa w normalnym stanie, to nie powinieneś dążyć do tego, by stać się tak zwanym nadczłowiekiem, lub dążyć do tak zwanego ulepszonego człowieczeństwa wedle własnych pojęć i wyobrażeń; powinieneś raczej żyć w ramach zwykłego człowieczeństwa, zachować wzorzec życia i przetrwania właściwy twojemu zwykłemu człowieczeństwu, a także zachować właściwe mu instynkty. Nie stawiaj Bogu nierozsądnych żądań; wszystkie one biorą się z twoich wyobrażeń i pojęć. Twoje instynkty, wzorce życiowe i tak dalej nie są tym, co Bóg zamierza zmienić, ani tym, co zamierza On przekształcić za pomocą swojego dzieła. Zbawiona osoba z całą pewnością nie jest kimś przepełnionym pojęciami i wyobrażeniami, a tym bardziej nie jest nadczłowiekiem czy kimś niezwykłym. Jest to raczej osoba o zwykłym człowieczeństwie, sumieniu i rozumie, taka, która potrafi baczyć na słowa Boga oraz postrzegać ludzi i sprawy i postępować i działać zgodnie z prawdozasadami; to osoba, która jest w stanie we wszystkim podporządkować się Bogu, która wcale nie jest nadprzyrodzona, której człowieczeństwo jest wyjątkowo zwykłe i realne.
Ludzie żyjący w ramach zwykłego człowieczeństwa również są ograniczeni przez wiele cielesnych instynktów i potrzeb. Czasem na przykład mogą przez kilka dni odwlekać wykonywanie swoich obowiązków, ponieważ są zbyt zmęczeni lub chorzy i muszą odpocząć; czasami, z powodu napięć w otaczającym ich środowisku, mogą czuć się przestraszeni i nie być w stanie uspokoić się na tyle, by wykonywać swoje obowiązki; często mogą też mieć w sercu poczucie długu i smutek, jako że z powodu ograniczonego potencjału i zdolności nie są w stanie kompetentnie wykonywać określonego rodzaju pracy czy obowiązków – wszystko to są normalne przejawy, które mieszczą się w zakresie zwykłego człowieczeństwa. Czasem ludzi mogą ograniczać uczucia i potrzeby cielesne, innym razem mogą oni podlegać ograniczeniom cielesnych instynktów lub ograniczeniom czasowym i osobowościowym – to normalne i naturalne. Przykładowo, niektórzy ludzie od dziecka są dość introwertyczni; nie lubią rozmawiać i mają trudności z nawiązywaniem relacji. Nawet jako dorośli, w wieku trzydziestu czy czterdziestu lat, nadal nie są w stanie przezwyciężyć własnej osobowości: nie potrafią przemawiać ani dobrze się wysławiać, nie są też biegli w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich. Gdy zostają przywódcami, jako że owa cecha osobowości do pewnego stopnia ich ogranicza i przeszkadza im w pracy, często wywołuje to w nich niepokój i frustrację, sprawiając, że czują się do czegoś usilnie zmuszani. Introwersja i niechęć do mówienia stanowią zewnętrzne przejawy zwykłego człowieczeństwa. Skoro są to przejawy zwykłego człowieczeństwa, to czy uznaje się je za występki przeciwko Bogu? Nie, to nie są występki i Bóg potraktuje je w odpowiedni sposób. Twoje problemy, defekty i wady nie mają żadnego znaczenia w oczach Boga. On przygląda się temu, jak poszukujesz prawdy, w jaki sposób ją praktykujesz, co czynisz, by postępować zgodnie z prawdozasadami i podążać drogą Bożą w przyrodzonych stanach zwykłego człowieczeństwa. Temu właśnie przygląda się Bóg. Dlatego też w sprawach, które dotykają prawdozasad, nie pozwól, by ograniczały cię podstawowe stany, takie jak potencjał, instynkty, osobowość, nawyki i życiowe wzorce zwykłego człowieczeństwa. Nie poświęcaj rzecz jasna energii i czasu na próby przezwyciężenia owych podstawowych stanów, ani nie próbuj ich zmieniać. Przykładowo: jeśli masz introwertyczną osobowość i nie lubisz rozmawiać, nie potrafisz dobrze się wysławiać i nie jesteś biegły w nawiązywaniu kontaktów i interakcjach z ludźmi, żadna z tych rzeczy nie stanowi problemu. Choć ekstrawertycy uwielbiają rozmawiać, nie wszystko, co mówią, jest użyteczne bądź zgodne z prawdą, dlatego właśnie bycie introwertykiem nie stanowi problemu i nie trzeba koniecznie próbować tego zmieniać. Możesz powiedzieć: „Gdybym był zwykłym wyznawcą, posiadanie introwertycznej osobowości nie stanowiłoby dla mnie problemu, ale teraz, gdy jestem przywódcą, czyż nie muszę jej zmienić?”. Jeżeli naprawdę chcesz ją zmienić, możesz spróbować nauczyć się, jak współpracować z innymi ludźmi, lub ustalić zasady dotyczące tego, jak wiele możesz powiedzieć, iloma sprawami się zajmiesz i z iloma typami ludzi będziesz mieć do czynienia w ciągu jednego dnia. Jeśli naprawdę jesteś w stanie zmienić swoją wrodzoną osobowość, to rzecz jasna niekoniecznie jest to coś złego w kontekście wykonywania pracy kościoła. Jeśli jednak urodziłeś się z introwertyczną osobowością i nie radzisz sobie ze słowami, nie jesteś biegły w kontaktach społecznych i nie wiesz, jak rozmawiać czy wchodzić w interakcje z innymi ludźmi, to nikt nie zdoła tego zmienić. Niektórzy ludzie mają introwertyczną osobowość; nie chcą wchodzić w interakcje ani rozmawiać z innymi, a na dodatek nie mają zbyt wiele do powiedzenia. Stale czują, że warto wypowiadać jedynie przydatne słowa i że nie ma potrzeby mówienia rzeczy niepotrzebnych, toteż w ogóle nie chcą mówić zbyt wiele. W przypadku niektórych ludzi może to wynikać z tego, iż są zbyt młodzi, nie mają doświadczenia życiowego i brakuje im słów; u innych przyczyną może być to, że wprawdzie nie są już młodzi i mają doświadczenie życiowe, a mimo to mają introwertyczną osobowość. Jeśli próbujesz zmienić tego rodzaju osobowość i przyjmujesz wszelkiego rodzaju podejścia, by to uczynić, to pozwól Mi sobie powiedzieć, że przez całe swoje życie nie będziesz w stanie jej zmienić, ponieważ Bóg nie wykonuje tego rodzaju dzieła. Bez względu na to, czy z twarzy bądź ogólnego wyglądu przypominasz ojca, matkę czy jakiegokolwiek innego krewnego, wygląd ów się nie zmieni, w szczególności zaś tym bardziej nie zmieni się twoja osobowość. Niektórzy ludzie mówią: „Trudno jest zmienić introwertyczną osobowość, a czy łatwo jest zmienić osobowość ekstrawertyczną?”. Jest to równie trudne. Ekstrawertycy uwielbiają mówić i mają dużo do powiedzenia; jeśli poprosisz ich, by przestali mówić lub by mówili mniej, nie będą potrafili się kontrolować, a jeśli ktoś ograniczy im możliwość wypowiadania się, będzie to tak, jakby pozbawił ich życia. Jeśli introwertyk zostanie zmuszony do współpracy z ekstrawertykiem, to czy będą wzajemnie na siebie wpływać? Na początku mogą mieć na siebie nawzajem pewien wpływ; dla zachowania twarzy i jeden, i drugi będą wobec siebie uprzejmi i tolerancyjni lub pobłażliwi i pełni wzajemnego zrozumienia. Jednakże z czasem poznają się nawzajem, uzyskają jasne wyobrażenie o swoich typach osobowości i nie będzie już potrzeby, aby zachowywać się wobec siebie tak pobłażliwie i taktownie, toteż szybko powrócą do swoich pierwotnych stanów. Jeżeli pierwotnie miałeś introwertyczną osobowość, to teraz nadal jesteś introwertykiem; kiedy mówisz i z kimś rozmawiasz, wypowiadasz jedynie kilka słów czy zdań i nie masz nic więcej do powiedzenia. Jeśli ktoś cię pyta, czy wychodziłeś z domu, odpowiadasz: „Tak”. Jeśli potem pyta: „Kiedy wróciłeś?”, odpowiadasz, że przed chwilą. Nie mówisz, co się stało, ani nie mówisz tego, co ta osoba chce usłyszeć. Natomiast ekstrawertycy bezustannie wystrzeliwują z siebie słowa jak z karabinu maszynowego i nawet jeśli im przerwiesz, już po chwili będą mówić dalej. Czy łatwo jest zmienić osobowość? (Nie, nie jest to łatwe). Osobowość jest czymś, z czym rodzi się każda stworzona istota ludzka. Nie ma ona nic wspólnego ze skażonymi skłonnościami czy istotą czyjegoś człowieczeństwa; jest to po prostu stan bycia, który ludzie mogą zobaczyć z zewnątrz, oraz sposób, w jaki dana osoba podchodzi do ludzi, wydarzeń i spraw. Niektórzy ludzie potrafią wyrażać siebie, a inni nie; niektórzy lubią opisywać różne rzeczy, podczas gdy inni za tym nie przepadają; niektórzy wolą zatrzymywać swoje myśli dla siebie, gdy tymczasem inni nie lubią ich w sobie skrywać i chcą wyrażać je na głos, tak by wszyscy mogli je usłyszeć, i dopiero wtedy czują się szczęśliwi. Są to różne sposoby, na jakie ludzie radzą sobie ze swoim życiem oraz z innymi osobami, wydarzeniami i sprawami – to właśnie są ludzkie osobowości. Twoja osobowość to coś, z czym się urodziłeś. Jeżeli nawet mimo wielu prób nie udało ci się jej zmienić, to powiem ci, że możesz już tego zaprzestać; nie musisz się tak męczyć. Tego nie da się zmienić, więc nie próbuj. Twoja pierwotna osobowość pozostaje twoją osobowością. Nie próbuj jej zmieniać po to, by dostąpić zbawienia – to niedorzeczna koncepcja. Nie ma znaczenia, jaką masz osobowość – stanowi ona obiektywny fakt, którego nie możesz zmienić. W kwestii obiektywnych przyczyn takiego stanu rzeczy: rezultat, jaki Bóg pragnie osiągnąć poprzez swoje dzieło, nie ma nic wspólnego z twoją osobowością. Nie ma z nią też związku twoja zdolność dostąpienia zbawienia ani to, czy jesteś człowiekiem praktykującym prawdę i posiadającym prawdorzeczywistość. Nie próbuj więc zmieniać swojej osobowości dlatego, że wypełniasz jakieś obowiązki bądź służysz jako osoba nadzorująca pewien aspekt pracy – to zły pomysł. Co zatem powinieneś czynić? Powinieneś przestrzegać prawdozasad i je praktykować niezależnie od swojej osobowości czy wrodzonych stanów. Ostatecznie Bóg nie ocenia tego, czy podążasz Jego drogą i jesteś w stanie dostąpić zbawienia, na podstawie twojej osobowości czy tego, jaki jest twój przyrodzony potencjał, jakie posiadasz kompetencje, umiejętności, uzdolnienia czy talenty, i oczywiście nie patrzy też na to, jak bardzo powściągnąłeś swoje cielesne instynkty i potrzeby. Przygląda się natomiast temu, czy podążając za Nim i wypełniając swoje obowiązki, praktykujesz Jego słowa i ich doświadczasz; czy masz w sobie gotowość i determinację, by dążyć do prawdy, i czy ostatecznie udało ci się zrealizować praktykowanie prawdy i podążanie drogą Boga. Właśnie na to patrzy Bóg. Pojmujesz to? (Tak).
Niektóre kobiety działają błyskawicznie, są szybkie i dynamiczne jak błyskawica, podejmują natychmiastowe, stanowcze decyzje, a ich osobowość łudząco przypomina osobowość mężczyzny. Jakim popularnym terminem obecnie się je określa? Męskie kobiety. „Męskie kobiety” to nie są już głupie, wielkie, niezdarne ofermy, które ludzie zwykli określać tym terminem. Nie jest to określenie uwłaczające, lecz raczej pozytywne. Jak jednak Bóg postrzega to pozytywne określenie? Jesteś szybka i dynamiczna jak błyskawica; gdy coś robisz, śmiało i stanowczo podejmujesz decyzje, ale jakie są zasady twojego praktykowania i podstawa twoich działań? Czy jest nią prawda? Czy są nią słowa Boże? To kluczowa kwestia. Jeśli mężczyzna jest powolny i drobiazgowy w swoich działaniach, to według słów ludzi niewierzących jest on jak kobieta ze skrępowanymi stopami – niektórzy używają wręcz uwłaczającego określenia, mówiąc, że ów mężczyzna jest „trochę jak baba”. Lecz jak postrzega go Bóg? Nie ma znaczenia, czy dana osoba jest szybka i dynamiczna jak błyskawica, czy robiąc coś, śmiało i stanowczo podejmuje decyzje, czy też zachowuje się jak kobieta ze skrępowanymi stopami i w swoich działaniach jest „trochę jak baba” – czy którakolwiek z tych rzeczy stanowi problem? (Nie). Czy bycie szybkim i dynamicznym jak błyskawica, bycie zdecydowanym w sposób śmiały i stanowczy jest mocną stroną? (Nie, niekoniecznie). Czy zatem zachowywanie się jak kobieta ze skrępowanymi stopami jest słabością? (Też nie, niekoniecznie). Choć jedno z tych dwóch określeń – „męskie kobiety” i „trochę jak baba” – jest pozytywne, a drugie uwłaczające, to istota tych dwóch typów zachowań czy sposobów postępowania nie powinna być oceniana na podstawie ich dosłownych znaczeń. A co powinno być użyte przy takiej ocenie? (To, czy dana osoba praktykuje słowo Boże, czy też nie). By to ocenić, należy zobaczyć, co stanowi podstawę działań tych ludzi, a także jaki efekt zamierzają oni osiągnąć. Jeżeli podstawą ich działań jest słowo Boże i prawdozasady, to właściwie można mieć 90% pewności, że nie robią nic złego. Jeżeli nie tylko czynią wszystko zgodnie z prawdozasadami, lecz w dodatku efektem, jaki zamierzają osiągnąć, jest obrona świadectwa Bożego oraz interesów domu Boga, a także podbudowanie większej liczby braci i sióstr, to możemy być w 100% pewni, że nie robią oni niczego złego. Nieważne, czy śmiało i stanowczo podejmują decyzje, czy też są jak kobieta ze skrępowanymi stopami – nie ma znaczenia, jak się na pozór zachowują – to się nie liczy. Ważne jest to, czy podstawę ich działań stanowią prawdozasady, a także to, czy celem ich działań i skutkiem, jaki zamierzają za ich sprawą osiągnąć, jest ochrona interesów domu Bożego i pracy kościoła oraz podbudowanie większej liczby ludzi. Czy zatem ważna jest forma, jaką przybierają ich działania? (Nie). Niezależnie od tego, czy jesteś męską kobietą, czy mężczyzną przypominającym kobietę ze skrępowanymi stopami, Bóg na to nie patrzy; to nie jest standard, którym Bóg posługuje się przy ocenie ludzi. Zatem jeśli kobieta wydaje się być męską kobietą, w swoich działaniach jest szybka i dynamiczna jak błyskawica oraz śmiało i stanowczo podejmuje decyzje, to czy jest to godne pochwały i szacunku? (Nie, nie jest). Czy bycie szybkim i dynamicznym jak błyskawica oraz śmiałe i stanowcze podejmowanie decyzji stanowi zasadę postępowania? (Nie). Niezależnie od tego, czy jesteś mężczyzną, czy kobietą, bycie śmiałym i zdecydowanym, szybkim i dynamicznym jak błyskawica nie stanowi zasady, według której należy wszystko czynić. Co ją zatem stanowi? (Zasada jest taka, że człowiek musi postępować zgodnie z prawdozasadami, a efektem, jaki zamierza osiągnąć, ma być ochrona interesów domu Bożego i podbudowanie większej liczby ludzi). To jest konkretna zasada. Jeżeli działasz zgodnie z nią, to praktykujesz prawdę; jeśli nie, to w Moich oczach wyrażeniem, które najlepiej określa to, że śmiało i stanowczo podejmujesz decyzje, że jesteś szybki i dynamiczny jak błyskawica, jest „szaleńcze czynienie zła”. To oczywiste, że szaleńcze czynienie zła nie jest działaniem opartym na prawdozasadach; choć wydajesz się być zdecydowany i niezachwiany w swoich działaniach, choć masz wygląd przywódcy czy króla, w rzeczywistości szaleńczo czynisz zło. Jakie są konsekwencje szaleńczego czynienia zła? Powoduje to zakłócenia i niepokoje oraz sabotuje pracę kościoła. Zatem czy Bóg to zapamięta? (Nie). Bóg nie tylko tego nie zapamięta, więcej – On to potępi. Mówisz więc, że jesteś męską kobietą i że w swoich działaniach jesteś szybka i dynamiczna jak błyskawica, że śmiało i stanowczo podejmujesz decyzje, lecz czy to czemuś służy? (Nie). Tylko poszukiwanie prawdy i działanie zgodne z prawdozasadami można nazwać prawdziwą zdolnością; jedynie to stanowi praktykowanie prawdy i dążenie do niej, i jedynie to powinni czynić ludzie posiadający zwykłe człowieczeństwo. Przypuśćmy, że mówisz: „Po prostu taką mam osobowość, nie mogę jej zmienić, co więc mam zrobić?”. Istnieje proste rozwiązanie. To, że jesteś osobą energiczną albo masz spokojny temperament, nie stanowi problemu – nie ograniczaj się tym. Nie ma też potrzeby, byś usilnie starał się zmienić swoją metodę działania ze względu na to, że pragniesz postępować zgodnie z zasadami. Niezależnie od stosowanej przez ciebie metody, jeżeli podstawę twoich działań stanowią prawdozasady, a efektem, jaki osiągasz, jest obrona Bożego świadectwa, Bożych interesów i dzieła domu Bożego, to wszystko to są dobre uczynki i zostaną one zapamiętane przez Boga. Natomiast niezależnie od tego, czy na pozór jesteś nieśmiały i niezdecydowany niczym kobieta ze skrępowanymi stopami, czy też szybka i dynamiczna jak błyskawica, niczym przywódca albo król – niezależnie od zewnętrznej formy twoich działań – jeżeli nie postępujesz zgodnie z prawdozasadami, to powodujesz zakłócenia i niepokoje, a to są złe uczynki, które zostaną potępione przez Boga i o których nie będzie On pamiętał. Oto zasada oceniania, czy dana osoba jest dobra, czy zła. Rozumiesz? (Tak). Czy teraz, gdy skończyliśmy omawiać te kwestie, macie już pewne zrozumienie tego, jakie pojęcia i wyobrażenia na temat dzieła Bożego żywią ludzie? (Tak). Czy teraz, gdy już je rozumiecie, wiecie o niektórych odchyleniach, jakie pojawiają się u ludzi podczas ich procesu wiary w Boga i podążania za prawdą? Czy macie również jasność co do tego, jak powinniście praktykować? (Tak, mamy).
Zrozumienie ludzkich pojęć i wyobrażeń ma na celu, z jednej strony, powstrzymać ludzi przed życiem wedle owych pojęć i wyobrażeń oraz przed podążaniem niewłaściwą życiową ścieżką. Z drugiej strony, ma im ono umożliwić – podczas gdy wyzbywają się owych pojęć i wyobrażeń – życie w ramach zwykłego człowieczeństwa i wypełnianie swoich obowiązków i powinności z łatwością i radością, a także niezmuszanie się do czynienia tego, czego nie są w stanie uczynić. Jeśli jest coś, co możesz osiągnąć i co powinieneś zrobić, to dołóż wszelkich starań, aby to uczynić; jeżeli coś wykracza poza twój potencjał i twoje zdolności, to znajdź kogoś, kto będzie z tobą przy tym współpracował, lub poproś braci i siostry o pomoc i zrób to najlepiej, jak potrafisz – oto zasady. Podsumowując, w odniesieniu do tej kwestii ludzie powinni zrozumieć, że w okresie, w którym działa Bóg, człowieczeństwo każdej osoby w procesie przyjmowania słów Bożych i w ramach jego przyrodzonych podstawowych uwarunkowań stopniowo rozwija się w dobrym kierunku, a nie staje się wynaturzone, nadprzyrodzone czy anormalne. Dlatego też, jeśli wykonywany przez ciebie obowiązek wymaga umiejętności technicznych czy fachowych, to aby dobrze go wykonywać, powinieneś włożyć wysiłek w pilne uczenie się i zgłębianie takich umiejętności. Nie powinieneś ślepo czekać na działanie Boga, kierując się ideami i poglądami w rodzaju: „Bóg jest wszechmocny i jeśli tylko będziemy się do Niego modlić, może uczynić wszystko to, co dla ludzi jest niemożliwe do osiągnięcia”, ani też wyobrażeniami o rzeczach nadprzyrodzonych, nie wkładając przy tym wysiłku w samodzielne nabywanie danej umiejętności. Powinieneś włożyć całe swoje serce, całą swoją siłę i cały swój umysł w czynienie tego, co mieści się w zakresie możliwości twojego potencjału, a jeśli chodzi o to, co wykracza poza twój potencjał i twoje zdolności, to nie komplikuj sobie życia, nie obarczaj się i nie obciążaj ani w żaden sposób nie wywieraj na siebie presji, a zamiast tego odpuść sobie. Weźmy na przykład naukę obsługi komputera. Powiedzmy, że masz już swoje lata, a biorąc pod uwagę twój wiek, twój potencjał i twoje aktualne uwarunkowania, sama nauka pisania na klawiaturze jest już dla ciebie sporym osiągnięciem. Jeżeli jesteś też w stanie opanować to, jak komunikować się przez Internet z braćmi i siostrami oraz pracować online, to już jest całkiem nieźle. Ale ty nadal nie jesteś usatysfakcjonowany i wciąż pragniesz czegoś więcej: chcesz nauczyć się pisać programy i dbać o bezpieczeństwo sieci, wykonując pracę, którą potrafią wykonać tylko inżynierowie sieci komputerowych i zaawansowany technologicznie personel. Czy to nie jest głupie? (Jest). Nie jesteś w stanie zrozumieć tych zagadnień, więc się zniechęcasz i narzekasz na Boga: „Boże, dlaczego nie jestem w stanie załapać, o co w tym chodzi? Dlaczego dałeś mi taki potencjał? Jestem taki stary – dlaczego nie możesz uczynić mnie znów młodym? Czyż Bóg nie jest wszechmocny?”. Błędem z twojej strony jest to, że masz takie myśli i stawiasz takie żądania. Co należy rozumieć poprzez „czynienie wszystkiego, co w czyjejś mocy, i nieprzekraczanie własnego potencjału, zdolności i instynktów”? To, co twój potencjał i twoje zdolności pozwalają ci osiągnąć, jest właśnie tym, czego Bóg od ciebie wymaga. Bóg nie wymaga od ciebie tego, co cię przerasta, toteż i ty nie musisz tego od siebie wymagać. Jeśli nie potrafisz czegoś zrobić, znajdą się inni, którzy to potrafią; Bóg nie wymaga, abyś to właśnie ty miał to uczynić. Mówisz: „Jestem stary – nie wiem, jak przesłać materiały wideo ani jak zabezpieczyć sieć, a tym bardziej jak pisać programy”, mimo to jednak upierasz się, by się tego wszystkiego nauczyć. Zapytałeś, czy dom Boży w ogóle cię potrzebuje do wykonania tej pracy? Czy wykonałeś odpowiednio swoją własną pracę? Czy we właściwy sposób wykonałeś pracę odpowiednią do twojego potencjału? Jeżeli nie wykonałeś jej tak, jak trzeba, i nadal obstajesz przy próbach robienia rzeczy, które są poza twoim zasięgiem i poza twoim pojmowaniem, a których wręcz nigdy, przez całe życie nie zdołasz się nauczyć, to czy sądzisz, że walczysz z samym sobą, czy też z Bogiem? Czyż to nie jest bardzo kłopotliwe? (Zgadza się). Stale chcesz przechodzić samego siebie i stać się nadczłowiekiem, lecz przecież Bóg tego od ciebie nie wymaga. Może istnieć tylko jeden powód, dla którego chcesz być nadczłowiekiem, a mianowicie twoja chęć popisania się oraz to, że nie chcesz przyznać się do porażki ani pogodzić się ze starością. To nie przez wzgląd na należyte wykonywanie swoich obowiązków znosisz trudy i płacisz cenę; nie wykonujesz swoich obowiązków zgodnie z zasadą postępowania w sposób należyty i trzymania się mocno własnego miejsca. Pragniesz udowodnić, że nie jesteś stary, kwestionując swój potencjał i swoje zdolności. „Wciąż mam w sobie to coś” – myślisz. „Jestem tak samo dobry jak reszta, potrafię zrobić wszystko to, co inni!”. Czy to jest sensowne? (Nie). To nie ma sensu. Cały ten wysiłek, który w to wkładasz, jest daremny i bezwartościowy. Jeżeli włożysz całe swoje serce, cały swój umysł i całą swoją siłę we właściwe wykonanie tego, na co pozwalają ci twoje własne uwarunkowania, to wówczas Bóg będzie usatysfakcjonowany. Nie stawiaj sobie wyzwań ani nie staraj się przekraczać własnych granic. Bóg wie, jaki masz potencjał i jakie zdolności. Potencjał i zdolności dane ci przez Boga zostały przez Niego z góry określone. Ciągłe dążenie do tego, by je przeskoczyć, to arogancja i przecenianie siebie; to proszenie się o kłopoty, które niechybnie skończy się porażką. Czy tacy ludzie nie zaniedbują swoich właściwych zadań? (Zaniedbują). Nie postępują zgodnie z zasadami i nie trzymają się swojego właściwego miejsca, by wypełnić obowiązki istoty stworzonej – w swoich działaniach nie kierują się tymi zasadami, a zamiast tego stale próbują się popisywać. Jest takie dwuczłonowe powiedzenie: „Starsza pani nakłada szminkę, żebyś miał na co patrzeć”. W jakim celu „starsza pani” miałaby to czynić? (Żeby się popisać). Oto, co owa starsza pani chce ci pokazać: „Nie jestem zwyczajną staruszką – pokażę ci coś wyjątkowego”. Ona nie chce, by patrzono na nią z góry – pragnie być wysoko ceniona i szanowana; chce przekroczyć swoje granice i prześcignąć samą siebie. Czyż nie oznacza to posiadania aroganckiej natury? (Zgadza się). Gdy masz arogancką naturę, nie poruszasz się w granicach swoich możliwości i nie chcesz zachowywać się w sposób stosowny do swojej pozycji. Stale pragniesz stawiać sobie nowe wyzwania. Chcesz móc zrobić wszystko to, co inni. Gdy inni robią coś, co ich wyróżnia, osiągają wyniki lub do czegoś się przyczyniają i otrzymują od wszystkich pochwały, czujesz się niekomfortowo, jesteś zazdrosny i rozgoryczony. Chcesz wówczas porzucić swoje bieżące zadania, by podjąć pracę, która pozwoli ci zabłysnąć, pragniesz też, by wysoko cię ceniono. Jednakże nie jesteś w stanie wykonywać pracy, która pozwoliłaby ci się wyróżnić, czy więc nie jest to strata czasu? Czy nie jest to zaniedbywanie twoich właściwych zadań? (Zgadza się). Nie zaniedbuj swoich właściwych zadań, bo nie skończy się to dobrze. Nie tylko powoduje to opóźnienia i trwoni czas, przez co inni patrzą na ciebie z pogardą, lecz także sprawia, że Bóg czuje do ciebie wstręt, a ostatecznie ty sam się zadręczasz i popadasz w zniechęcenie. Każda osoba, niezależnie od wieku – od tego, czy jest młoda, w średnim wieku, czy starsza – ma pewne ograniczenia wynikające z jej potencjału i talentów; nikt nie jest doskonały. Zapomnij o byciu doskonałym człowiekiem, o tym, że niby wiesz, jak wszystko zrobić, wszystko potrafisz i rozumiesz – jeżeli masz takie usposobienie, to jest to problem.
Dlaczego kiedy w ramach swojego dzieła Bóg przemawia do ludzi wszelkiego pokroju na jakikolwiek temat czy w jakiejkolwiek kwestii, w kółko mówi o tym samym, odnosząc się do różnych stanów i sytuacji? Ci, którym brakuje duchowego zrozumienia, myślą: „Ta mowa jest zbyt szczegółowa i rozwlekła; już to zrozumieliśmy”. Być może ty już to zrozumiałeś, ale inni nie; a nawet jeżeli to rozumiesz, to czy potrafisz rozwiązać problemy związane z różnymi stanami? Jeśli tego nie potrafisz, to znaczy, że nadal nie masz pełnego zrozumienia, więc nie udawaj, że jest inaczej. Wszystkie poszczególne stany, w jakich znajdują się ludzie, różnią się między sobą. Dopiero gdy omówione zostaną wszelkie stany każdego typu osoby i omówienie to obejmie wszystkie poszczególne stany – to znaczy, gdy przedyskutowane zostaną stany wszystkich typów ludzi w ramach danej istotnej kwestii i gdy wszyscy zrozumieją ten aspekt prawdy – dopiero wówczas kwestia ta zostanie klarownie wytłumaczona. Co chcę przez to powiedzieć? Chodzi mi o to, że u każdej osoby żyjącej w ramach własnych uwarunkowań pojawiają się inne problemy; każda osoba ma swoje odmienne problemy, a osobowości ludzi, ich mocne strony i to, w czym są dobrzy, również się między sobą różnią. Dlatego też każdy ma swoje własne osobiste uwarunkowania, swoje własne trudności oraz odmienne myśli i poglądy. Jednak bez względu na to, jak bardzo różnią się osobiste uwarunkowania ludzi i jak odmienne mają oni zdolności, potencjał, ostrość widzenia, osobowość i nawyki, skażone skłonności i naturoistota istot ludzkich są takie same. Chodzi o to, że bez względu na to, jak odmienne są rozmaite uwarunkowania ludzkiego człowieczeństwa, ludzie posiadają te same cechy wspólne. Dlaczego ludzie mają te same cechy wspólne? Ponieważ istota usposobienia, od której zależy ludzkie przetrwanie, jest taka sama. Stąd też, po obnażeniu stanów i problemów wszystkich rodzajów ludzi, istoty ludzkie muszą zacząć praktykować zgodnie z prawdami i zasadami wymaganymi przez Boga, a wówczas wspólne problemy ludzkości zostaną rozwiązane. Niezależnie od tego, jaką masz osobowość bądź jaki masz potencjał, jak bardzo jesteś uzdolniony i czy jesteś mężczyzną, czy kobietą, czy urodziłeś się na Zachodzie, czy na Wschodzie, czy pochodzisz z Południa, czy z Północy – o ile pozbędziesz się swoich skażonych skłonności poprzez przyjęcie prawdy, zaakceptowanie sądu i karcenia zawartych w słowach Bożych oraz praktykowanie prawdy, twoje trudności zostaną rozwiązane. To oznacza, że wszelkie rozmaite stany, które pojawiają się w ludziach w szerszym kontekście wspólnych problemów istot ludzkich, również mogą zostać skorygowane. Dlaczego w ludziach pojawiają się różne stany? Ponieważ wrodzone uwarunkowania człowieczeństwa, które posiada każdy człowiek, różnią się od siebie. Jeśli na przykład mieszkasz na Południu i masz pewne nawyki życiowe oraz zwyczaje południowców, a także wykształcasz w sobie pewne cechy osobowości i stylu życia, które są dla nich charakterystyczne, to pochodząc z takiego środowiska, wyrobisz sobie pewne szczególne pojęcia i wyobrażenia, szczególne idee i poglądy oraz szczególne stany. Gdybyś urodził się na Północy, miałbyś osobowość i nawyki życiowe tamtejszych mieszkańców albo pewne stany, które wyrastają z obyczajów, tła kulturowego, metod edukacji i innych tego typu elementów właściwych mieszkańcom Północy. Tym sposobem stany powstające u ludzi żyjących na Południu i u tych z Północy są odmienne. Jednakże główna przyczyna i istota stanów wynikających z pojedynczego problemu są takie same, stąd też wszystkie one mogą być skorygowane za pomocą tych samych prawd. W związku z tym nie ma znaczenia, czy pochodzisz z Północy, czy z Południa, ze Wschodu, czy z Zachodu – o ile jesteś istotą stworzoną, wszystkie twoje problemy można rozwiązać za pomocą prawd. Zrozumiałeś to? Czy to zagadnienie jest skomplikowane? (Teraz, gdy wysłuchałem objaśnienia, nie wydaje mi się to już skomplikowane). Dlaczego mówisz, że to zagadnienie nie jest skomplikowane? (Mimo że ludzkie uwarunkowania, środowiska i osobowości są różne, co w naturalny sposób prowadzi do powstawania różnych stanów, główna przyczyna owych rozmaitych stanów jest taka sama, podobnie jak skażona istota ludzi. Bez względu na to, w jakim stopniu ludzie przejawiają swoje skażone skłonności, można się ich pozbyć za pomocą tych samych prawd; dlatego też prawdy pozwalają rozwiązać problemy każdego człowieka). Nie ma znaczenia, czy ludzie pochodzą z Południa, Północy, Wschodu czy Zachodu, czy są mężczyznami, czy kobietami, czy są młodzi, czy starzy, nie liczą się też ich własne uwarunkowania – ich skażone skłonności są takie same, a rozmaite stany, myśli i poglądy oraz postawy wobec prawdy wywołane przez owe skażone skłonności łączy wspólna cecha. Jaka to cecha? Wszystko, co bierze się z tych skażonych skłonności, jest z szatana i nie jest zgodne z prawdą; rzecz jasna, chcąc ująć to precyzyjniej, można powiedzieć, że wszystko to jest z prawdą sprzeczne. Dlatego bez względu na różnice występujące między rasami, religiami czy kulturami skażonej ludzkości i niezależnie od tego, czy ludzie mają żółtą, białą, brązową czy czarną skórę, wszyscy są zepsutymi istotami ludzkimi, a wszystkie one mają tę samą istotę polegającą na opieraniu się Bogu. To jest coś, co ich łączy. Stąd też niezależnie od tego, z jakiego kraju ludzie pochodzą czy do jakiej rasy należą, określa się ich wspólnym mianem zepsutych istot ludzkich. Innymi słowy, niezależnie od tego, czy dane rasy ludzi są lepsze, czy gorsze, biedne, czy bogate z punktu widzenia ich koloru skóry, wyglądu, nawyków życiowych czy kultury, i bez względu na to, jakie wykształcenie ci ludzie otrzymali, w każdym przypadku zasady, na których polegają, by przetrwać, pochodzą od szatana, są niezgodne z prawdą i sprzeciwiają się Bogu. Nawet jeżeli ludzie należą do zamożnej, szlachetnej rasy i mają wzniosłe pochodzenie religijne, ich istota i tak jest istotą zepsutej ludzkości, wciąż są pokroju szatana i opierają się Bogu, wciąż są zepsutymi istotami ludzkimi; a wszystkie one opierają się Bogu, wszystkie są sądzone i karcone w ramach dzieła Bożego, a te spośród nich, które są zdolne przyjąć prawdę, to te, które Bóg zamierza zbawić. Co z tego wynika? Otóż zanim zostaniesz zbawiony, niezależnie od tego, jak wzniosłe jest twoje pochodzenie kulturowe, poziom wykształcenia i środowisko religijne, twoja istota wciąż jest oporna i wroga wobec Boga. Istota człowieka jako taka nie ulegnie zmianie ze względu na jego kolor skóry, religię, kraj urodzenia, wykształcenie czy pochodzenie kulturowe. Podobnie, bez względu na to, do jakiej rasy należy dana osoba, nie stanie się ona w oczach Boga szlachetna ani nędzna za sprawą swoich uwarunkowań. Co zatem w oczach Boga stanowi standard oceny tego, czy ludzie są szlachetni, czy nędzni? Istnieje tylko jeden standard: to, czy przyjmujesz prawdę, czy też nie. Jeżeli przyjmujesz prawdę, to niezależnie od rasy czy koloru skóry, jesteś szlachetny. Jeśli jej nie przyjmujesz, to nawet jeżeli powiesz „Mam białą skórę, blond włosy i niebieskie oczy, a moja rodzina od pokoleń jest rodziną królewską”, i tak nic ci to nie da! Możesz sobie być szlachetny pośród ludzkości, lecz jeśli nie akceptujesz prawdy, to w oczach Boga nadal jesteś zepsutą istotą ludzką, taką samą jak wszystkie inne – niczym się od nich nie różnisz. Nie ma znaczenia, jak wielu przedstawicieli rasy ludzkiej cię podziwia, czci cię i składa ci ofiary – niczemu to nie służy i nie zmieni w oczach Boga twojego statusu, tożsamości ani istoty. Bożym standardem oceny ludzkości – który rzecz jasna jest również najwyższym punktem odniesienia i standardem takiej oceny ustanowionym przez Boga – jest kryterium prawdy. Jeżeli miłujesz i praktykujesz prawdę, to jesteś szlachetny; jeżeli jej nie praktykujesz, to to twoje stare ciało jest tylko skażonym człowiekiem; nie jest ono warte złamanego grosza, ani nawet tyle, co chodząca po ziemi mrówka. Pomijając mikroorganizmy, których ludzie nie są w stanie dojrzeć, spośród wszystkich żywych istot mrówki są stosunkowo małe. Ich wzorce życiowe, zasady przetrwania i instynkty są w pełni zgodne z prawami ustanowionymi przez Boga. Ich harmonogram pracy i wypoczynku zmienia się zależnie od klimatu i wahań temperatury towarzyszących czterem porom roku, a one same nigdy aktywnie owych wzorców i zasad nie zmienią. Jednak ludzie są inni. Ludzie stale pragną zmienić status quo, chcą zmienić świat, wciąż mają jakieś ambicje i nieustannie dopuszczają się zdrady i buntu. Choć mrówki nie mają umiejętności akceptowania prawdy ani zdolności jej pojmowania, to przynajmniej nie opierają się Bogu. Ludzie są inni; będą aktywnie atakować Boga i Mu się opierać. Dlatego w oczach Boga istoty ludzkie, które nie zyskały prawdy i nie zostały zbawione, nie są nic warte. Czy to nie jest fakt? (To fakt). Ocenianie i charakteryzowanie ludzi na podstawie tego faktu jest w pełni zgodne z prawdozasadami. Dzięki omawianiu tych kwestii ludzie powinni mieć właściwy ogląd i zrozumienie istoty ludzkości oraz efektu, jaki ma zostać osiągnięty za sprawą dzieła Bożego. Czyż zrozumiawszy ten aspekt prawdy, nie będziesz mniej ograniczony podczas głoszenia ludziom ewangelii albo wtedy, gdy współpracujesz z innymi i gdy przeprowadzasz omówienia, niezależnie od tego, jakiego pokroju są to osoby – bez względu na to, czy pochodzą ze środowisk religijnych, czy nie, czy cieszą się w społeczeństwie pozycją i statusem, czy też ich status społeczny jest niski, i czy są biali, czy mają inny kolor skóry? (Zgadza się). Jeżeli nie rozumiesz tych prawd, to zawsze będziesz mieć tendencję do patrzenia na ludzi odmiennej rasy z wyższością albo będziesz czuć, że nie jesteś w stanie ich zrozumieć, nie potrafisz z nimi rozmawiać ani nie wiesz, jak wchodzić z nimi w interakcje. Czyż zrozumienie tych prawd nie pomoże wam we współpracy z takimi ludźmi? Pomoże wam to spojrzeć na całą ludzkość z właściwej pozycji i z odpowiedniej perspektywy. Taka korzyść płynie ze zrozumienia prawdy. Kiedy zrozumiesz prawdę, będziesz postrzegać różne sprawy z właściwej perspektywy i będziesz mieć stosunkowo szerokie, a nie wąskie horyzonty. W przeciwnym razie czy to jako przywódcy, czy jako pracownikowi, zawsze będzie ci brakowało pewności siebie. Po pierwsze, będziesz czuć, że brakuje ci doświadczenia życiowego, po drugie, że nie masz wystarczających doświadczeń, i po trzecie, że nie potrafisz dobrze się wypowiadać ani przejrzeć stanów większości ludzi. W szczególności na widok osób starszych będziesz się bać, denerwować i nie odważysz się odezwać. Niektórzy ludzie mówią: „Szczególnie gdy widzę osoby wierzące od bardzo dawna, które mają pewną wiedzę na temat Biblii, nie mam pojęcia, jak głosić im ewangelię, boję się i czuję się od nich gorszy”. Rozumiesz tak wiele prawd, więc czego się boisz? Czy aby nie chodzi o nieumiejętność przejrzenia różnych spraw na wylot? Zrozumiawszy prawdę, ludzie powinni być w stanie rozwiązać te sprawy i problemy, a wówczas nie będą one ich już ograniczać.
Jakie aspekty prawdy zrozumieliście za sprawą omówionych dzisiaj tematów? Czy macie jasność co do dzieła Bożego i tego, jak Bóg zbawia ludzi, co do Bożych metod ich zbawiania oraz tych aspektów człowieka, które Bóg odmienia? (Tak). Czy teraz, gdy te kwestie są dla was jasne, nie czujecie jeszcze mocniej, jak ważne jest praktykowanie prawdy i ocenianie wszystkiego przez jej pryzmat? (Zgadza się). Czy nie jesteście jeszcze mocniej przekonani, że niezwykle ważne jest to, by dążyć do prawdy i ją rozumieć? Jeżeli ktoś nie rozumie prawdy, to nie jest w stanie przejrzeć na wylot żadnej sprawy, nie potrafi przejrzeć na wylot wszystkich typów ludzi ani osób pochodzących ze wszystkich krajów i grup etnicznych, a zatem jest głupcem, durniem. Niektórzy ludzie, widząc osoby noszące okulary, zakładają, że są to profesorowie bądź intelektualiści, przez co czują się ograniczani i nie mają śmiałości się odezwać, a za każdym razem, gdy widzą wysokie i atrakcyjne osoby, czują się od nich gorsi. Czy kiedy ludzie zrozumieją prawdę, to zasadniczo rzeczy te nie będą miały na nich wpływu? Z jednej strony, nie będą oni sami się ograniczać, z drugiej zaś w pewnym stopniu poprawią swoje podejście i punkt widzenia na to, jak radzić sobie z ludźmi i sprawami, a także będą mieli w to pewien wgląd. Będzie to z korzyścią dla wykonywanych przez nich obowiązków, zwłaszcza jeśli chodzi o wykonywanie pracy przez przywódców i pracowników wszystkich szczebli. Gdy ludzie już zrozumieją cele i prawdziwe znaczenie dzieła Bożego, to jak powinni postępować, aby właściwie podejść do swoich własnych przyrodzonych uwarunkowań? Ile jest takich zasad? (Zasady, które przychodzą mi do głowy, dotyczą tego, że ludzie powinni prawidłowo postrzegać własną osobowość, potencjał i inne uwarunkowania; przestać dążyć do rzeczy nadprzyrodzonych czy usiłować być nadludźmi; robić wszystko, do czego są zdolni, najlepiej jak potrafią; i nie zmuszać się do osiągania tego, co jest poza ich zasięgiem. W ten sposób będą żyli w bardziej wyzwolony sposób, a ich człowieczeństwo będzie się stawało coraz zwyklejsze). Przede wszystkim, jeśli chcesz uniknąć robienia pochopnych czy głupich rzeczy, musisz najpierw zrozumieć swoje własne uwarunkowania: to, jaki masz potencjał, jakie są twoje mocne strony, w czym jesteś dobry, a w czym nie, a także co jesteś w stanie, a czego nie jesteś w stanie zrobić, biorąc pod uwagę twój wiek, twoją płeć, posiadaną wiedzę, przenikliwość i twoje doświadczenie życiowe. Czyli powinieneś mieć jasność co do tego, jakie są twoje mocne i słabe strony w odniesieniu do wykonywanych przez ciebie obowiązków i pracy oraz jakie są mankamenty i zalety twojej własnej osobowości. Gdy już zyskasz jasność co do własnych uwarunkowań, zalet i wad, w następnej kolejności powinieneś zastanowić się nad tym, które zalety i mocne strony trzeba zachować, które niedociągnięcia i wady można przezwyciężyć, a z którymi w ogóle nie da się uporać – w tych kwestiach musisz mieć jasność. By tę jasność osiągnąć, powinieneś z jednej strony poszukiwać prawdy, rozważać i zdobywać wiedzę o tych rzeczach poprzez porównywanie słów Boga z twoją rzeczywistą sytuacją, a jednocześnie modlić się, by Bóg ci je objawił. Z drugiej strony, możesz też zwrócić się do otaczających cię braci i sióstr i poprosić ich o podpowiedzi i wskazówki. Tym sposobem zyskasz głębsze zrozumienie samego siebie i będziesz mieć więcej pomysłów i tropów w kwestii samopoznania. Istnieją pewne problemy, których ludzie nie są w stanie rozwiązać. Na przykład, możesz wykazywać skłonność do nerwowości, gdy przemawiasz do innych ludzi; w obliczu rozmaitych sytuacji możesz mieć własne pomysły i poglądy, ale nie być w stanie jasno ich wyrazić. Wyjątkowo mocno odczuwasz zdenerwowanie, gdy w danym miejscu znajduje się wiele osób; mówisz wówczas niespójnie i drżą ci wargi. Niektórzy ludzie wręcz się jąkają; innych zaś jeszcze trudniej jest zrozumieć, gdy znajdą się w obecności przedstawicieli płci przeciwnej; po prostu nie wiedzą, co mają powiedzieć ani co mają zrobić. Czy łatwo jest sobie z tym poradzić? (Nie). Przynajmniej na krótką metę nie jest ci łatwo przezwyciężyć tej wady, bowiem stanowi ona element twoich wrodzonych uwarunkowań. Jeżeli po kilku miesiącach praktykowania nadal jesteś zdenerwowany, to owo zdenerwowanie zamieni się w presję, która negatywnie na ciebie wpłynie, sprawiając, iż będziesz bać się przemawiać, spotykać z ludźmi, uczestniczyć w zebraniach czy wygłaszać kazania, a lęki te cię zmiażdżą. Co zatem powinieneś zrobić? Możesz rozważyć tę kwestię i porozmawiać o niej z innymi; zobaczyć, jakie nastawienie mają inne osoby, gdy napotykają ten sam problem, i jak go rozwiązują, a następnie sam również powinieneś zacząć w ten sposób praktykować. Powiedzmy, że podczas dzisiejszego zgromadzenia jesteś w całkiem niezłej formie; masz radosny nastrój, a co więcej, jesteś również poruszony czytaniem słów Bożych i odczuwasz szczególne pragnienie wyrażenia siebie. Tak się składa, że jest to spotkanie małej grupy, w którym uczestniczy zaledwie kilka osób, więc próbujesz omówić parę słów i czujesz się przy tym całkiem dobrze, nie denerwujesz się. W tej sytuacji, gdy nie jesteś pod żadną presją i w ogóle się nie przygotowałeś, bardzo sprawnie wyrażasz siebie w swobodny sposób, a wszyscy są tym naprawdę poruszeni i podbudowani. Czy to nie jest postęp? Po prostu zacznij praktykować rozmowy i omówienia na spotkaniach małych grup, na których jest niewiele osób, a stopniowo nauczysz się mówić normalnie i twoje nerwy powoli znikną. Taka praktyka przyniesie najlepsze rezultaty. Chcąc to praktykować, po pierwsze, wybierz spotkanie małej grupy, gdzie będzie niewielu ludzi, lub jakieś nieformalne otoczenie, spontanicznie zabierając głos i omawiając różne kwestie, tak jakbyś tylko sobie gawędził, aby przezwyciężyć tę swoją wadę. Czasami po minucie mówienia możesz czuć lekkie zdenerwowanie, możesz tracić pewność siebie, im dłużej przemawiasz, i z czasem mieć coraz mniej do powiedzenia; w takim przypadku przestań mówić – zatrzymaj się i szybko zakończ wypowiedź. Czasem po tym, jak przez dłuższą chwilę będziesz coś mówić, wszyscy mogą chcieć cię słuchać i poczuć się bardzo swobodnie; w takiej atmosferze nerwy i stres znikną, a ty nawet nie będziesz zdawać sobie z tego sprawy. Tylko w takich warunkach twoja wada może być stopniowo korygowana, lecz nie zostanie ona przezwyciężona. Jeżeli czujesz, że po miesiącu ćwiczeń twój stan nie uległ znacznej poprawie, a wręcz w twoim sercu pojawia się pewnego rodzaju presja, która sprawia, że stajesz się coraz bardziej nerwowy, co niekorzystnie wpływa na twoją normalną pracę, na twoje życie i wykonywanie obowiązków, to nie musisz tych ćwiczeń kontynuować. Wystarczy, że jesteś w stanie normalnie wykonywać swoje obowiązki. Po prostu skoncentruj się na tym, by wykonywać je dobrze – to jest właściwe podejście. Zachowaj ten defekt, tę wadę, w swoim sercu, w ciszy módl się do Boga, a następnie szukaj dogodnych okazji, by pracować nad wypowiadaniem się i przebywaniem z ludźmi, nad wyrażaniem tego, co chcesz powiedzieć, poprzez artykułowanie każdego słowa, mówienie z zachowaniem struktury i klarowności. Tym sposobem twoja wada będzie stopniowo korygowana. Możliwe, że po roku czy dwóch dojrzejesz z wiekiem i będziesz lepiej zaznajomiony z otaczającymi cię ludźmi, a ich spojrzenia, opinie i atmosfera panująca, gdy wszyscy są razem, przestaną już wywierać na ciebie presję, niewolić cię lub ograniczać – wówczas, pośród tych ludzi, twoja wada może zostać przezwyciężona i wyeliminowana. Dotyczy to typu osoby, która ma najcięższą formę tej wady; może ją przezwyciężyć jedynie poprzez długotrwałe hartowanie i ćwiczenia w takich warunkach. Rzecz jasna, istnieją również osoby, które stopniowo eliminują tę wadę w krótkim okresie trwającym od trzech do pięciu miesięcy. Ci nie reagują nerwowo, gdy wchodzą w interakcje i rozmawiają z innymi ludźmi w normalnych warunkach, z wyjątkiem jakichś dużych wydarzeń. Stąd też, jeżeli jesteś w stanie przezwyciężyć ten defekt, tę wadę, w krótkim czasie, to to zrób. Jeżeli jest to dla ciebie trudne, to nie zawracaj sobie tym głowy, nie zmagaj się z tym i nie stawiaj przed sobą wyzwań. Jeśli nie jesteś w stanie tego przezwyciężyć, rzecz jasna nie powinieneś się zniechęcać. Nawet jeżeli przez całe swoje życie nie uda ci się tego przezwyciężyć, Bóg cię nie potępi, gdyż nie jest to twoje skażone usposobienie. Twoja trema, nerwowość i lęk – żaden z tych zewnętrznych przejawów nie odzwierciedla twojego zepsutego usposobienia; niezależnie od tego, czy są one wrodzone, czy też powstały pod wpływem środowiska w późniejszym okresie życia, są co najwyżej defektem, wadą twojego człowieczeństwa. Jeżeli na dłuższą metę, a wręcz w ciągu całego swojego życia, nie jesteś w stanie tego zmienić, to nie roztrząsaj tego i nie pozwól, by cię to ograniczało; nie powinieneś też zniechęcać się z tego powodu, gdyż nie chodzi tu o twoje skażone usposobienie – nie ma więc sensu próbować tego zmienić czy z tym walczyć. Jeżeli nie możesz tego zmienić, zaakceptuj to, pozwól, by tak było, i odpowiednio do tego podchodź, bowiem możesz żyć z tym defektem, z tą wadą – to, że ją masz, nie wpływa na twoje podążanie za Bogiem ani na wykonywanie przez ciebie obowiązków. Dopóki jesteś w stanie przyjąć prawdę i wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafisz, dopóty możesz nadal zostać zbawiony; nie wpływa to na przyjęcie przez ciebie prawdy ani na dostąpienie przez ciebie zbawienia. Dlatego jakiś defekt czy jakaś wada w twoim człowieczeństwie nie powinny cię ograniczać, nie powinieneś też często popadać w zniechęcenie ani się zrażać, czy wręcz porzucać swoich obowiązków i rezygnować z dążenia do prawdy, z tego samego powodu tracąc szansę na zbawienie. To nie jest tego warte; tak postąpiłby człowiek głupi i nieświadomy.
Niektórzy ludzie są w stanie zaśpiewać wyłącznie nuty w środkowym zakresie skali i nie udaje im się wyciągnąć wysokich tonów niezależnie od tego, jak intensywnie ćwiczą. Co więc można z tym zrobić? Po prostu śpiewaj nuty w środkowym i niskim zakresie skali; wystarczy, że dobrze zaśpiewasz te nuty. Jeżeli nieustannie chcesz stawiać sobie wyzwania, mówiąc „Dobrze mi idzie śpiewanie dźwięków w środkowej części skali. Chcę podjąć wyzwanie i zaśpiewać wysokie dźwięki”, to nawet jeżeli twoje wyzwanie zakończy się sukcesem, będzie to nieistotne i nie będzie oznaczać, że uzyskałeś prawdę. W najlepszym przypadku będzie to znaczyło tylko tyle, że zdobyłeś dodatkową umiejętność, jesteś w stanie wykonywać dodatkowe obowiązki, możesz śpiewać trochę więcej piosenek i odrobinę częściej być w centrum uwagi. Ale co z tego? Czy częstsze bycie w centrum uwagi oznacza, że bardziej praktykujesz prawdę? Czy istnieje związek między tymi dwiema rzeczami? (Nie). Jeżeli umiesz śpiewać dźwięki średniej wysokości, to śpiewaj je dobrze. Jeśli nie potrafisz zaśpiewać wysokich dźwięków, ale upierasz się, by z wysiłkiem to zrobić, ale koniec końców nie jesteś w stanie wyśpiewać ich poprawnie, a przy okazji rozchorowujesz się z wyczerpania, to Bóg nie będzie tego pamiętał. Nie ma znaczenia, czy potrafisz śpiewać wysokie czy średnie dźwięki, o ile tylko umiesz zaśpiewać je dobrze, być osobą lojalną i dawać z siebie wszystko przy wykonywaniu swoich obowiązków, bez niedbalstwa, nierzetelności, ślamazarności i lekkomyślnego popełniania złych uczynków czy wygłaszania górnolotnych idei, i starasz się – czy to pod kątem techniki, emocji, jakości tonalnej i nut – śpiewać w sposób wzorcowy i piękny, który chwyta za serce, tak by poruszyć ludzi, wyciszyć ich serca przed Bogiem i podbudować tych, którzy cię słuchają, to wykonujesz swoje obowiązki w sposób spełniający standardy. Jeżeli stale chcesz rzucać wyzwanie swoim ograniczeniom, dokonywać osobistych przełomów i przekraczać samego siebie, ujawniasz tym samym swoje szatańskie, skażone usposobienie i nie wykonujesz swoich obowiązków. Po tym, jak należycie wykonasz swoją pracę i we właściwy sposób zrobisz to, co jesteś w stanie osiągnąć, możesz w wolnym czasie nauczyć się czegoś przydatnego z punktu widzenia twoich obowiązków, lecz nie tego wymaga od ciebie Bóg. Załóżmy, że dobrze śpiewasz dźwięki średniej wysokości, a w wolnym czasie ćwiczysz dźwięki wysokie. Po pewnym czasie dokonujesz przełomu i po dwóch czy trzech latach ciężkiej pracy potrafisz dobrze śpiewać również wysokie dźwięki. Możesz zaśpiewać dźwięki zarówno średnie, jak i wysokie, i wypełnić oba te obowiązki; jesteś w stanie wykonać je zgodnie z prawdozasadami, potrafisz śpiewać z całego serca, bez niedbalstwa, nierzetelności, ślamazarności, lekkomyślnego popełniania złych uczynków bądź wygłaszania górnolotnych idei. To jest coś jeszcze lepszego: to jest dobry uczynek i Bóg go zapamięta. Przypuśćmy jednak, że nie jesteś w stanie tego osiągnąć i wciąż nieustannie myślisz: „Bóg ma wobec mnie wysokie oczekiwania, czy więc nie jestem nierzetelny i ślamazarny, skoro śpiewam tylko dźwięki średniej wysokości? Bóg nie jest ze mnie zadowolony!”. To jest twoje własne wyobrażenie. Spekulujesz na temat Boga i oddajesz się praktyce „oceniania szlachetnych wedle standardów pospólstwa”. Bóg nie postawił ci takich wymagań. Wymaga On od ciebie, abyś dobrze wykonywał to, co powinieneś, w ramach swojego przyrodzonego potencjału i swoich zdolności, a jeżeli wykonujesz to dobrze, zgodnie z wymaganymi przez Boga zasadami, to Bóg już wystawił ci najwyższą ocenę. Jednak jeśli nie starasz się robić dobrze tego, co jesteś w stanie zrealizować, i nie czynisz tego zgodnie z zasadami, stale jesteś nierzetelny i ślamazarny, pragniesz wygłaszać górnolotne idee i nie praktykujesz różnych technik śpiewu, ale wciąż chcesz rzucać wyzwanie swoim ograniczeniom, to takie postępowanie jest pozbawione rozumu, jest przejawem arogancji i ignorancji, a Bóg nie będzie z niego zadowolony. Zdecydowanie nie powie: „Ten człowiek potrafi śpiewać dźwięki średniej wysokości i próbuje również wyśpiewać wysokie tony. Choć nie potrafi tego robić dobrze, jest w tej kwestii bardzo skrupulatny i to wystarczy”. Bóg nie będzie cię postrzegał w ten sposób, więc nie bądź zbyt zadowolony z siebie. Bóg patrzy jedynie na to, czy zachowujesz się w sposób, który przystoi twojej pozycji, i czy jesteś kimś, kto dobrze wykonuje obowiązki istoty stworzonej. On obserwuje, czy wykonując swoje obowiązki, wkładasz w to całe serce i wszystkie siły w warunkach, w jakich przyszło ci żyć z woli Boga, i czy postępujesz zgodnie z zasadami oraz osiągasz rezultaty, jakich pragnie Bóg. Jeśli jesteś w stanie tego wszystkiego dokonać, Bóg wystawia ci najwyższą ocenę. Jeśli nie robisz wszystkiego zgodzie z wymaganiami Boga, wówczas, mimo że być może pracujesz i podejmujesz wysiłek, to, co przejawiasz i uzewnętrzniasz, oraz twoje zachowanie budzą w Bogu odrazę, skoro wszystko robisz po to, by wystawić się na pokaz i się popisać, a także nie wykonujesz swoich obowiązków całym sercem i ze wszystkich sił, by zadowolić Boga, ani nie postępujesz zgodnie z prawdozasadami. Dlaczego to, co przejawiasz i uzewnętrzniasz, oraz twoje zachowanie budzą w Bogu odrazę? Bóg mówi, że nie skupiasz się na właściwych zadaniach, że nie wkładasz całego serca, całego umysłu i wszystkich sił w wykonywanie swoich obowiązków oraz że nie kroczysz właściwą ścieżką. Potencjał, dary i talenty otrzymane przez ciebie od Boga, są wystarczające – tylko że ty nie jesteś usatysfakcjonowany, nie jesteś oddany swoim obowiązkom, nigdy nie znasz swojego miejsca, stale chcesz perorować na temat górnolotnie brzmiących idei i się popisywać, a kończy się to tym, że swoje obowiązki wykonujesz bez żadnego ładu i składu. Nie wykorzystałeś potencjału, darów i talentów, którymi obdarzył cię Bóg, nie starałeś się ze wszystkich sił i nie osiągnąłeś żadnych rezultatów. Choć być może jesteś bardzo zabiegany, Bóg mówi, że błazen z ciebie, że nie jesteś kimś, kto zna swoje miejsce i skupia się na odpowiednich zadaniach. Bóg takich ludzi nie lubi. Dlatego też, bez względu na to, jakie masz plany i cele, jeśli ostatecznie nie zaczniesz wykonywać swoich obowiązków zgodnie z zasadami wymaganymi przez Boga całym swoim sercem, całym swoim umysłem i ze wszystkich swoich sił, opierając się na przyrodzonym potencjale, darach, talentach, zdolnościach i innych uwarunkowaniach, którymi Bóg cię obdarzył, wówczas nie będzie On pamiętał tego, co zrobiłeś, ty zaś nie będziesz wykonywał swoich obowiązków, lecz raczej będziesz czynił zło.
Czy zrozumiałeś zasadę praktyki, która mówi o tym, jak prawidłowo podchodzić do swoich wrodzonych uwarunkowań, czyli do swoich własnych uwarunkowań, zalet i mankamentów? (Tak). Jaki jest pierwszy krok? Przede wszystkim, w pełni wykorzystaj przyrodzone i już istniejące talenty, zdolności i mocne strony, które dał ci Bóg, a także umiejętności techniczne czy zawodowe, które jesteś w stanie zdobyć i osiągnąć, i daj z siebie wszystko. Jeżeli udało ci się zadowolić Boga we wszystkich tych kwestiach i czujesz, że możesz osiągnąć jeszcze wyższy poziom, to rzuć okiem na to, jakie umiejętności techniczne czy zawodowe jesteś w stanie poprawić i w odniesieniu do których z nich możesz dokonać przełomu w ramach tego, co umożliwia ci twój potencjał. Możesz nadal uczyć się i doskonalić w zależności od tego, co jesteś w stanie osiągnąć przy swoim potencjale. Jak zatem należy praktykować wyzbywanie się własnych pojęć i wyobrażeń dotyczących dzieła Bożego? Przede wszystkim musisz zrozumieć, jakie są twoje wrodzone uwarunkowania, co Bóg ci dał, co powinieneś z tym zrobić, jak w pełni uwolnić swój potencjał i jak najlepiej wykorzystać swoje uwarunkowania, przekształcając je w warunki podstawowe – a nie przeszkody – umożliwiające ci, wykonywanie swoich obowiązków z oddaniem. Zrozum swoje mocne strony i wykorzystaj je. Zrozum swoje własne wady i niedoskonałości i jeśli jesteś w stanie w krótkim czasie je odmienić – zrób to, jeśli jednak trudno jest je zmienić, nie pozwól, by stały się barierami czy przeszkodami w wykonywaniu twoich obowiązków, nie pozwól, by cię ograniczały czy na ciebie wpłynęły, nie daj im się skrępować i całkowicie zniewolić. Załóżmy na przykład, że urodziłeś się ze słabym zdrowiem i wątłą kondycją i nieustannie pragniesz to przezwyciężyć; chcesz móc jeść, pić i spać do późna jak normalny człowiek, lecz Bóg nie dał ci takiego potencjału. W takim przypadku powinieneś radzić sobie z każdym dniem w zależności od własnych uwarunkowań i postępować zgodnie z zasadami wymaganymi przez Boga. Nie stawiaj sobie wyzwań i nie pozwól, by twoje wady i niedoskonałości stały się przeszkodami i barierami na twojej ścieżce podążania za Bogiem, wykonywania obowiązków i dążenia do prawdy; nie pozwól, by stały się one przyczyną twojego zniechęcenia, i co więcej, nie rezygnuj z dążenia do prawdy czy wykonywania swoich obowiązków ani nie odczuwaj zazdrości i nienawiści wobec innych tylko dlatego, że masz pewne defekty, wady i niedoskonałości – nic takiego nie powinno mieć miejsca. Musisz właściwie podejść do swoich niedoskononałości i wad: jeżeli nie jesteś w stanie ich zmienić, powinieneś pogodzić się z ich istnieniem, a następnie poszukiwać prawdy, aby zrozumieć intencje Boga i umieć odpowiednio do owych wad podejść, a nie być przez nie ograniczanym. Dlaczego musisz to robić? Takim rozumem powinno odznaczać się zwykłe człowieczeństwo. Jeżeli posiadasz rozum właściwy zwykłemu człowieczeństwu, powinieneś w odpowiedni sposób stawić czoła swoim niedoskonałościom i wadom; powinieneś je uznać i zaakceptować. Przyniesie ci to korzyść. Zaakceptowanie własnych niedoskonałości i wad nie oznacza, że jesteś przez nie ograniczany, ani też że często jesteś z ich powodu zniechęcony, lecz raczej, że cię one nie ograniczają; uznajesz w ten sposób, iż jesteś jedynie zwyczajnym przedstawicielem skażonej ludzkości, z własnymi defektami i wadami, z niczym, czym mógłbyś się szczycić, i że to Bóg wynosi ludzi po to, by wykonywali swoje obowiązki; że to Bóg zamierza wcielić w nich swoje słowo i życie, umożliwiając im dostąpienie zbawienia i ucieczkę od wpływu szatana – to Bóg w pełni wynosi ludzi. Każdy człowiek ma defekty i wady. Powinieneś pozwolić, by twoje niedoskonałości i wady z tobą współistniały; nie unikaj ich ani nie zatajaj i nie czuj się często wewnętrznie poddawany presji czy wręcz stale gorszy z ich powodu. Nie jesteś gorszy; jeżeli potrafisz wkładać w wykonywanie swoich obowiązków całe swoje serce, całą swoją siłę i cały swój umysł, najlepiej jak potrafisz, a twoje serce jest szczere, to przed obliczem Boga jesteś cenny niczym złoto. Jeżeli wykonując swój obowiązek, nie jesteś w stanie zapłacić ceny i brak ci lojalności, to nawet jeżeli twoje wrodzone uwarunkowania są lepsze od uwarunkowań przeciętnego człowieka, przed obliczem Boga nie jesteś cenny, nie jesteś wart złamanego grosza. Zrozumiałeś to? (Tak). Nie ma znaczenia, czy chodzi o twój naturalny wygląd, twój naturalny potencjał i twoje talenty, czy też o mankamenty i niedoskonałości jakiegoś aspektu twojego człowieczeństwa – nie pozwól, by cię to ograniczało i wpływało na twoją lojalność i podporządkowanie się Bogu, nie dopuść do tego, by negatywnie oddziaływało to na twoje dążenie do prawdy, a tym bardziej na doniosłą kwestię twojego zbawienia. Powinieneś właściwie podchodzić do swoich wad i niedoskonałości i pogodzić się z ich istnieniem, co oznacza, że nie powinieneś już usiłować ich zmienić, ponieważ nie wpłyną one w najmniejszym stopniu na wykonywanie przez ciebie obowiązków całym sercem, umysłem i ze wszystkich sił; oczywiście nie będą też negatywnie wpływać na to, czy wykonujesz obowiązki zgodnie z zasadami, a tym bardziej na twoje trwające całe życie dążenie do prawdy w wierze w Boga ani na to, jak postrzegasz ludzi lub sprawy oraz jak postępujesz i działasz w procesie dążenia do prawdy. Rzecz jasna, nie powinieneś stale stawiać sobie wymagań, myśląc: „Nie pokazuj tej wady, nie pozwól, by inni dostrzegli moje niedoskonałości i patrzyli na mnie z góry!”. Jeżeli będziesz tak robić, twoje życie stanie się bardzo męczące. Jeśli pogodzisz się z istnieniem swoich wad i niedoskonałości, to pozwól im istnieć, a nawet jeżeli inni je dostrzegają, może to wręcz okazać się dla ciebie korzystne, może stanowić dla ciebie zabezpieczenie, które uchroni cię przed staniem się człowiekiem aroganckim i próżnym. Rzecz jasna, w przypadku wielu ludzi ujawnienie własnych wad i niedoskonałości wymaga odwagi. Niektórzy mówią: „Każdy ujawnia swoje mocne strony i zalety. Któż celowo ujawniałby swoje słabe strony i niedoskonałości?”. Tu nie chodzi o to, że umyślnie je ujawniasz, ale o to, że pozwalasz na ich ujawnienie. Przykładowo, jeśli jesteś nieśmiały i często się denerwujesz, kiedy zabierasz głos w obecności wielu osób, możesz przejąć inicjatywę i powiedzieć im: „Denerwuję się, kiedy mówię; proszę więc wszystkich o wyrozumiałość i niekrytykowanie mojej wady”. Występujesz z inicjatywą ujawnienia wszystkim swoich wad i niedoskonałości, żeby mogli okazać ci zrozumienie i tolerancję, a także po to, by każdy miał szansę cię poznać. Im lepiej wszyscy cię poznają, tym większy spokój zapanuje w twoim sercu i tym mniej ograniczać cię będą twoje wady i niedoskonałości. Będzie to dla ciebie rzeczywiście korzystne i pomocne. Nieustanne ukrywanie swoich wad i niedoskonałości dowodzi, iż nie możesz się z nimi pogodzić. Jeżeli potrafisz pogodzić się z tym, że je posiadasz, musisz je ujawnić; nie wstydź się ani nie zniechęcaj, nie czuj się gorszy od innych ani nie myśl, że jesteś do niczego i nie masz nadziei na zbawienie. Dopóki jesteś w stanie dążyć do prawdy i wykonywać swoje obowiązki całym sercem, umysłem i ze wszystkich sił zgodnie z zasadami, a twoje serce jest szczere i nie jesteś niedbały względem Boga, dopóty masz nadzieję na zbawienie. Załóżmy, że ktoś ci powie: „Spójrz tylko, jaki jesteś bezużyteczny i bojaźliwy. Masz wypowiedzieć tylko kilka słów, a już tak bardzo się denerwujesz i robisz się cały czerwony na twarzy”. Powinieneś wówczas odrzec: „Mam marny potencjał i nie jestem dobry w przemowach. Jeśli dodacie mi otuchy, będę miał odwagę ćwiczyć przemawianie”. Nie myśl, że jesteś do niczego czy że jesteś żenujący. Skoro wiesz, że są to niedoskonałości i problemy związane z twoim człowieczeństwem, powinieneś stawić im czoła i je zaakceptować. Niech w żaden sposób na ciebie nie wpływają. Nie martw się też o to, kiedy te niedoskonałości i wady ulegną zmianie. Po prostu skoncentruj się na normalnym życiu i wykonywaniu w ten sposób swoich obowiązków. Musisz tylko pamiętać, że owe niedoskonałości i wady człowieczeństwa nie są niczym negatywnym, nie są skażonymi skłonnościami, a skoro nimi nie są, to nie będą miały wpływu na wykonywanie przez ciebie obowiązków ani na twoje dążenie do prawdy, a tym bardziej nie będą wpływały na dostąpienie przez ciebie zbawienia; rzecz jasna, jeszcze ważniejsze jest to, że nie będą one miały wpływu na sposób, w jaki Bóg cię postrzega. Czy to nie uspokaja twojego umysłu? (Uspokaja). Jeżeli nadal martwisz się, że inni ludzie patrzą na ciebie z góry, to jest to problem twojego aroganckiego usposobienia i musisz się z nim uporać. Taka jest ścieżka praktyki odnośnie do właściwego podejścia do własnych niedoskonałości i wad. Czyż praktykowanie w taki sposób nie sprawi, że łatwo będzie ci wyzbyć się tych rzeczy i nie będziesz już dłużej przez nie ograniczany? (Zgadza się).
Czy normalne wykonywanie obowiązków przez daną osobę i niedoskonałości oraz wady jej człowieczeństwa będą wzajemnie na siebie wpływały? (Dzięki Bożemu omówieniu rozumiem teraz, że niedoskonałości i wady człowieczeństwa nie są skażonymi skłonnościami i że nie wpływają one na normalne wykonywanie obowiązków przez ludzi. Dopóki ludzie wykonują swoje obowiązki zgodnie z prawdozasadami, dopóty uzyskają dobre rezultaty. Jeśli chodzi o niedoskonałości i wady człowieczeństwa, to jeśli jesteśmy w stanie je przezwyciężyć, możemy to uczynić. Jeżeli nie możemy ich przezwyciężyć w krótkim czasie, to powinniśmy pogodzić się z ich istnieniem i umieć podejść do nich we właściwy sposób). Jeżeli jesteś słabo wykształcony, ale przy wykonywaniu swoich obowiązków musisz posługiwać się wiedzą akademicką, to czyż nie jest to pewnego rodzaju słabość? (Zgadza się). Jak zatem można pokonać tę trudność? (Mogę zamiast tego wykonywać obowiązki, które są dla mnie odpowiedniejsze ze względu na mój poziom wykształcenia. Albo też, jeżeli ów obowiązek mi odpowiada, ale wymaga pewnej ilości wiedzy akademickiej, mogę rozejrzeć się za wykształconymi braćmi i siostrami, którzy będą ze mną współpracować – możemy wykorzystać nawzajem swoje mocne strony, aby zrekompensować wzajemnie nasze słabości i wspólnie wypełnić ten obowiązek). Czy prawda może zrekompensować niski poziom wykształcenia? (Może, ponieważ ktoś, kto posiada prawdę, potrafi przejrzeć różne rzeczy na wylot). Wykształcenie jest czymś, co mieści się na poziomie wiedzy. Bez względu na to, jak bardzo znasz się na rzeczy, jeżeli nie rozumiesz prawdy, to mówiąc lub pisząc artykuły, będziesz jedynie w stanie posługiwać się poprawną gramatyką, lecz nie zdołasz jasno wytłumaczyć ani rozwiązać kwestii, które odnoszą się do prawdy. Dlatego wykształcenie nie jest ważne – ważniejsza od niego jest prawda. Rzecz jasna, jeśli nie masz fundamentu w postaci wykształcenia i jeśli obowiązki, które wykonujesz, wymagają wiedzy akademickiej, nie będziesz mieć do nich odpowiednich kwalifikacji. Jeżeli jednak rozumiesz prawdę, wówczas możesz udzielać wskazówek innym ludziom – możesz dokonywać weryfikacji pod kątem prawdozasad. Jeśli masz niski poziom wykształcenia i brakuje ci umiejętności wyrażania siebie, a chcesz głosić kazania albo omawiać prawdę, możesz poszukać wykształconej osoby, która pomoże ci uporządkować twoje notatki. Wówczas łatwiej ci będzie osiągnąć rezultaty podczas omawiania i głoszenia. Jednakże musisz przynajmniej rozumieć prawdę. Jeżeli nie rozumiesz prawdy i nie jesteś wykształcony, nie będziesz w stanie wykonywać obowiązków wymagających wiedzy akademickiej, a wówczas powinieneś wykonywać takie obowiązki, które pasują do twojego poziomu wykształcenia. Czy to nie rozwiązuje problemu? (Rozwiązuje). Zatem dążenie do prawdy jest rzeczą najważniejszą bez względu na to, z jakiej perspektywy na to spojrzysz. Możesz unikać defektów i braków człowieczeństwa, lecz nigdy nie możesz ominąć ścieżki dążenia do prawdy. Nieważne, jak doskonałe czy szlachetne jest twoje człowieczeństwo, czy masz mniej wad i braków, a więcej mocnych stron niż inni ludzie – to nie oznacza, że pojmujesz prawdę, ani nie zastępuje twojego do niej dążenia. Przeciwnie: jeśli do niej dążysz i wiele z niej pojmujesz, jeśli posiadasz odpowiednio głębokie i praktyczne zrozumienie prawdy, zrekompensuje to wiele defektów i problemów twojego człowieczeństwa. Powiedzmy na przykład, że jesteś bojaźliwy i introwertyczny, jąkasz się i nie jesteś zbyt dobrze wykształcony, czyli masz wiele braków i słabości, ale posiadasz rzeczywiste doświadczenie i choć jąkasz się, gdy mówisz, potrafisz w klarowny sposób omawiać prawdę, a twoje omówienia podbudowują wszystkich słuchaczy, rozwiązują problemy, pozwalają ludziom wydobyć się ze zniechęcenia i sprawiają, że przestają oni narzekać na Boga i porzucają błędne mniemania na Jego temat. Widzisz, choć się jąkasz, to twoje słowa mają moc rozwiązywania problemów – jakże ważne są te słowa! Gdy słyszą je ludzie świeccy, mówią, że jesteś osobą niewykształconą i nie przestrzegasz zasad gramatycznych, a czasem źle dobierasz słowa. Być może używasz też lokalnej gwary lub języka potocznego, a twoim słowom brakuje klasy i stylu właściwych dobrze wykształconym, bardzo elokwentnym ludziom. Jednakże twoje omówienie zawiera prawdorzeczywistość i może rozwiązać ludzkie trudności, a gdy ludzie je usłyszą, wszystkie ciemne chmury wokół nich się rozpierzchają i wszelkie ich problemy zostają rozwiązane. Sam widzisz: czyż zrozumienie prawdy nie jest ważne? (Jest). Powiedzmy, że nie rozumiesz prawdy i choć masz pewną wiedzę akademicką i jesteś elokwentny, to gdy coś mówisz, wszyscy, którzy to słyszą, myślą: „Twoje słowa to same doktryny, nie ma w nich ani odrobiny prawdorzeczywistości i w żadnym razie nie mogą one rozwiązać prawdziwych problemów, czy zatem twoje słowa nie są puste? Nie rozumiesz prawdy. Czy nie jesteś zwykłym faryzeuszem?”. Choć wypowiedziałeś wiele doktryn, problemy nadal pozostają nierozwiązane, a ty myślisz sobie: „Mówiłem zupełnie szczerze i poważnie. Dlaczego nie zrozumieliście tego, co powiedziałem?”. Wygłosiłeś całe mnóstwo doktryn, a i tak ci, którzy byli zniechęceni, zniechęceni pozostali; ci, którzy mieli błędne mniemania na temat Boga, nadal je mają, i żadna z trudności, jakie napotkali przy wykonywaniu swoich obowiązków, nie została zażegnana. Oznacza to, że słowa, które wypowiedziałeś, to zwykłe bzdury. Nie ma znaczenia, jak wiele niedoskonałości i wad zawiera twoje człowieczeństwo – jeśli słowa, które wypowiadasz, zawierają prawdorzeczywistość, to twoje omówienie może rozwiązać problemy; jeżeli zaś są to doktryny, i jeśli są one pozbawione choćby odrobiny realnej wiedzy, to bez względu na to, jak wiele powiesz, nie będziesz w stanie rozwiązać rzeczywistych problemów ludzi. Nie ma znaczenia, jak ludzie cię postrzegają – dopóki to, co mówisz, nie będzie zgodne z prawdą, nie będzie się odnosiło do stanów, w jakich znajdują się ludzie, ani nie będzie rozwiązywało ich problemów, dopóty ludzie nie będą chcieli cię słuchać. Zatem co jest ważniejsze: prawda czy ludzkie uwarunkowania? (Ważniejsza jest prawda). Dążenie do prawdy oraz jej zrozumienie to rzeczy najważniejsze. A zatem, bez względu na to, jakie braki zawierają się w twoim człowieczeństwie czy twoich wrodzonych uwarunkowaniach, nie powinny cię one ograniczać. Zamiast tego powinieneś dążyć do prawdy i rekompensować swoje rozmaite niedoskonałości poprzez jej zrozumienie, a jeżeli odkryjesz w sobie jakieś słabości, powinieneś pośpiesznie je skorygować. Niektórzy ludzie nie koncentrują się na dążeniu do prawdy, a zamiast tego stale zajmują głowę pozbywaniem się trudności, wad i niedoskonałości swojego człowieczeństwa i naprawianiem występujących w nim problemów, i okazuje się, że wkładają w to parę lat wysiłku, nie uzyskując wyraźnych rezultatów, a w konsekwencji są sobą rozczarowani i uważają, że ich człowieczeństwo jest zbyt marne i że nie mają szans na odkupienie. Czyż to nie jest bardzo głupie?
Niektórzy ludzie wydają się łagodni, tolerancyjni i wyrozumiali; mówią z wyrafinowaniem i wykonują pracę dynamicznie i szybko jak błyskawica, budząc przy tym respekt. Ich człowieczeństwo zdaje się być w pełni doskonałe i mają standardową postawę przywódców. Jednakże nie rozumieją w ogóle żadnych prawd, usiłują posługiwać się doktrynami do rozwiązywania wszelkiego rodzaju problemów i są niezdolni do wykonania jakiejkolwiek konkretnej pracy czy wdrożenia dotyczących jej ustaleń. Czyż nie są bezużyteczni? To typowi faryzeusze. Na zewnątrz faryzeusze są nienagannie ubrani, dostojni i opanowani; są wykształceni, dobrze obeznani z etykietą, uprzejmi, kochający, tolerancyjni i cierpliwi. Ich sposób bycia jest wyjątkowo stosowny, a do innych zwracają się ze szczególną subtelnością, skromnością i pokorą. Nie dostrzegasz w nich żadnych niedoskonałości, skaz czy wad. Sądząc po ich człowieczeństwie, zdają się być wyjątkowo niezawodni, wnikliwi, szlachetni i pełni wdzięku, dokładnie tak, jak kulturalni i eleganccy dżentelmeni, o których opowiadają Chińczycy. Ich człowieczeństwo wydaje się doskonałe i na pozór nie sposób dopatrzeć się w nich żadnej wady, ale czy rozumieją intencje Boga? Czy pojmują zasady robienia wszelkiego rodzaju rzeczy? Ci ludzie mogą godzinami przemawiać na każdym zgromadzeniu, a ci, którzy nie rozumieją prawdy, padają przed nimi na twarz z podziwem, myśląc o nich, że są niezwykle elokwentni i wyrażają się w bardzo jasny i logiczny sposób. Jednakże ci, którzy rozumieją prawdę, wysłuchawszy tych ludzi, wiedzą, że wszystko to, co oni mówią, jest tylko doktryną, która nie koncentruje się na problemach ludzi i nie rozwiązuje ich rzeczywistych trudności. Osoby te lekceważą realne problemy ludzi i potrafią jedynie głosić puste doktryny i bez końca mówić o wzniosłych i bezwartościowych teoriach. Gdy już się wypowiedzą, są wręcz bardzo z siebie zadowoleni, sądzą bowiem, iż pojmują prawdę i posiadają prawdorzeczywistość. Tak naprawdę starają się jedynie zamaskować zewnętrzny wygląd swojego człowieczeństwa, aby wydawało się ono doskonałe i eleganckie, by sprawiało wrażenie wzniosłego i wspaniałego. Jednakże ich istota i skażone skłonności opierające się Bogu w najmniejszym stopniu nie uległy zmianie. Ich wyobrażenia o Bogu, ich bunt przeciwko Niemu, ich błędne mniemania, rezerwa i podejrzliwość wobec Boga, a w szczególności ich nierozsądne żądania i ekstrawaganckie pragnienia względem Niego całkowicie wypełniają ich umysły. W ogóle nie dążą do prawdy ani jej nie przyjmują. Opisywanie ich człowieczeństwa jako „doskonałego” to zatem używanie słowa „doskonały” w uwłaczającym sensie, gdyż żadne człowieczeństwo nie jest doskonałe; „doskonałość” tych ludzi jest jedynie fasadą i maską. Człowieczeństwo pozbawione wad nie istnieje, nie wierz im – to tylko fasada. Im bardziej ktoś na pozór wydaje się doskonały, tym bardziej musisz się go wystrzegać, obserwować go i się co do niego rozeznawać. Jak się rozeznać co do takiego człowieka? Wchodź z nim w częstsze interakcje, częściej z nim rozmawiaj i sprawdzaj, czy on sam siebie rozumie. Załóżmy, że mówi: „Jestem diabłem, szatanem, odczuwam opór wobec Boga, jestem zepsuty! Jestem grzesznikiem, arcygrzesznikiem, nie jestem miły Bogu, Bóg mnie nienawidzi!” albo „Jestem ślepy i głupi, biedny i żałosny! Jestem plugawy, nieczysty!”. Czy w tych słowach kryją się jakieś realne fakty? Czy zawierają one jakieś konkretne zrozumienie? (Nie). Tacy ludzie w ogóle nie rozumieją swoich własnych skażonych skłonności; nawet nie uznają faktu, iż takie skłonności posiadają. Uczą się tylko wypowiadać jakieś puste słowa i teorie. Owe puste słowa i teorie nie stanowią zrozumienia płynącego z tego, co poczuli czy czego doświadczyli w głębi swoich serc; są to jedynie miło brzmiące słowa i wszystkie one tworzą prezentowaną przez nich fasadę. Jeśli poprosisz ich następnie, aby opowiedzieli o swoich własnych doświadczeniach, o tym, jak doszli do zrozumienia własnych skażonych skłonności, jakiemu przycinaniu zostali poddani i które ze słów Boga przeczytali, aby pozbyć się owych skłonności, zachowują się tak, jakby cię nie słyszeli, i ponownie wypowiadają stertę bezużytecznych słów w rodzaju: „Mam marny potencjał, urodziłem się grzesznikiem, jestem nędznym człowiekiem z gnojowiska, niegodnym Bożego zbawienia! Mam skażone skłonności i nie jestem w stanie nigdzie składać świadectwa o Bogu; po prostu lubię mieć status”. Jeśli zapytasz, w jaki sposób próbowali temu zaradzić, nadal będą udzielać ci odpowiedzi nie na temat: „Ludzie nie powinni mieć statusu; gdy ludzie mają status, są skończeni. Dążenie do statusu to ekstrawaganckie pragnienie. Staraj się po prostu być jak najmniej znaczącą osobą i bez względu na to, dokąd się udasz, siadaj na najniższym stołku, w najbardziej niepozornym miejscu. Ludzie muszą być pokorni – to się nazywa skromność”. Czy ktoś taki przeszedł jakąś zasadniczą zmianę? Czy miał jakieś realne doświadczenia? (Nie). Żadna z tych rzeczy nie miała miejsca. Czy taki człowiek posiada jakiekolwiek zrozumienie swoich skażonych skłonności? (Nie). On nic z nich nie rozumie. Czy zatem akceptuje prawdę albo słowa Boże? (Nie). Ludzie, którzy nie uznają, iż mają skażone skłonności, nigdy nie zaakceptują prawdy. Gdyby ją zaakceptowali, przykładaliby słowa Boże do każdego swojego słowa i czynu, a także do swoich przejawów zepsucia. Gdyby przejawili zepsucie, zastanowiliby się nad sobą, zadając sobie pytanie, dlaczego przejawili je właśnie w takim a takim kontekście, co wówczas myśleli i czym się kierowali. Poprzez demaskatorskie słowa Boże i dokonywanie porównań odkryliby, że chodzi o skażone usposobienie i że nie są tak uświęceni i czyści, jak sobie wyobrażali; okazałoby się, iż oni również mają w sobie fałsz, samolubne zamiary, ambicje i pragnienia i że najzwyczajniej w świecie nie są ludźmi posiadającymi prawdorzeczywistość. Czy oni mieli takie doświadczenia? Nie. Wypowiedzieli wiele słów, lecz ani jeden fakt nie poświadcza, że uznają, iż mają skażone skłonności. Wierzą w Boga od tylu lat, a nie posiadają absolutnie żadnego doświadczenia prawdy. Wygłaszają jedynie doktryny, obmyślają, jak przybrać jakąś fasadę i przystroić się tak, by ukryć wady i niedoskonałości swojego człowieczeństwa. Przystrajają się zewnętrznymi zachowaniami, czynami, mimiką twarzy, postawą i sposobem bycia właściwym fałszywej duchowości, jednocześnie kryjąc w swoim wnętrzu ciasno, mocno i bezpiecznie upchnięte skażone skłonności. W najmniejszym stopniu nie akceptują żadnych z rozmaitych kwestii czy stwierdzeń, które Bóg obnaża w odniesieniu do skażonych skłonności człowieka, nie zwracają na nie uwagi ani nie biorą ich sobie do serca; wkładają wysiłek jedynie w zewnętrzną powłokę swojego człowieczeństwa. Jeśli następnie poprosisz ich, aby opowiedzieli o swoim zrozumieniu słów Bożych, o tym, czy mają jakiekolwiek prawdziwe zrozumienie Jego słów karcenia i sądu, Jego słów, które obnażają skażone skłonności rodzaju ludzkiego, czy też tych dotyczących usposobienia Boga, i czy choć trochę te słowa doceniają, to będą unikać takich realnych tematów i ponownie wyrzucą z siebie potok duchowych teorii: „Bóg jest Stwórcą, Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi rzeczami, czyny Boga są cudowne! Bóg jest godny uwielbienia i wychwalania, Bóg jest jedyny w swoim rodzaju, autorytet i władza Boga są najwyższe!”. Ludzie mówią: „No to opowiedz o swoim własnym doświadczeniu. W odniesieniu do jakiej sprawy ujrzałeś Boże usposobienie i Bożą świętość?”. Na to człowiek tego pokroju odpowiada: „Bóg jest zbyt wielki, a człowiek zbyt mało znaczący, człowiek jest niegodny! W oczach Boga człowiek jest gorszy nawet od mrówek na ziemi. Bóg wywyższa człowieka!”. Czy ktoś taki posiada jakiekolwiek tego rodzaju zrozumienie? (Nie). Nie posiada on żadnego zrozumienia tego rodzaju. Jakiego pokroju jest to człowiek? (To obłudny faryzeusz). To jest obłudny faryzeusz. Tacy w najmniejszym stopniu nie akceptują prawdy; słowa Boże i prawda są w ich oczach jedynie sloganami i doktrynami. Zazwyczaj czytają oni słowa Boże, sporządzają notatki do ćwiczeń duchowych, a także uczestniczą w zgromadzeniach i czytają modlitewnie słowa Boże – wykonują oni wszystkie te czynności, nie pomijając ani nie przegapiając żadnej z nich. Co zatem wynieśli z czytania owych słów Bożych? Co takiego zyskali? Ludzie ci nie czytają słów Boga po to, by zrozumieć prawdę, a tym bardziej nie po to, by dopasować Jego słowa do swoich własnych skażonych skłonności, pojęć i wyobrażeń, czy też zniekształconych myśli i poglądów, tak by móc rozwiązać swoje problemy i obrać ścieżkę, którą w swojej praktyce mogliby podążać. Oni czytają słowa Boże, aby wyposażyć się w doktryny, dzięki którym mogą pouczać innych i udzielać im lekcji podczas zgromadzeń. Za każdym razem mówią co innego i potrafią mówić przez długi czas bez przerwy, wybierając rozmaite słowa Boże, aby omówić je z różnymi ludźmi, dążąc do tego, by ci szanowali ich i wielbili. Niektóre osoby są wyjątkowo biegłe w maskowaniu się – wręcz do jakiego stopnia godne pogardy mogą się stać? Gdy słuchają wypowiadanych przeze Mnie słów i uznają je za przydatne, zapamiętują je, a następnie szukają okazji, by popisać się podczas zgromadzeń. Zwłaszcza kiedy znajdą się w grupie nowych wierzących – ludzi, którzy nie wysłuchali wielu kazań i nie pamiętają słów Bożych, nawet jeśli jakieś przeczytali – wykorzystują okazję i zaczynają się popisywać i obnosić pośród nowo przybyłych. Wysłuchawszy tego, wszyscy myślą: „Ta osoba została oświecona przez Ducha Świętego, jest uduchowiona”. Stosowanie takich metod do afiszowania się w celu zdobycia szacunku i uwielbienia innych – czyż to nie jest godne pogardy? Czy nie jest to wprowadzanie ludzi w błąd? (Zgadza się). To jest wprowadzanie ludzi w błąd.
Jeżeli przez całe swoje życie poszukujesz prawdozasad i słów Bożych, aby stanowiły dla ciebie fundament umożliwiający pozbycie się twoich skażonych skłonności i tego, co jest w tobie niezgodne z prawdą, to w końcu z pewnością staniesz się kimś, kto dostąpi zbawienia. Przypuśćmy jednak, że przez całe swoje życie koncentrujesz swoje wysiłki na pozbyciu się wad i niedoskonałości twojego człowieczeństwa i poszukujesz ścieżek, które temu służą, wymyślając najrozmaitsze sposoby na uwolnienie się od wszelkich wad i niedoskonałości, tak abyś mógł stać się kimś innym niż cała reszta, kimś doskonałym i bezbłędnym. Niektórzy ludzie mówią nawet: „Chcę stać się czystą osobą, wzniosłą i wspaniałą, kimś, kto wykracza poza całe zwykłe człowieczeństwo”. Pozwól, że coś ci powiem: czyniąc to, poniosłeś porażkę! Nie ma znaczenia, jakiej wady czy niedoskonałości swojego człowieczeństwa usiłujesz się pozbyć – nie ma to nic wspólnego z twoim zbawieniem, ponieważ nie dążysz do prawdy, aby pozbyć się swoich skażonych skłonności. Jeżeli rzeczywiście pozbędziesz się wad i defektów swojego człowieczeństwa, będzie to oznaczało co najwyżej, że z zewnątrz nie da się dostrzec w tobie żadnych wad człowieczeństwa i będziesz na pozór sprawiać wrażenie kogoś doskonałego i uszlachetnionego. Zapomnij o tym, że wady i niedoskonałości twojego człowieczeństwa są zasadniczo niemożliwe do zmiany, a nawet gdyby je odmienić, największe z twoich wad i niedoskonałości – twoje skażone usposobienie – nadal pozostają w tobie ukryte! Im bardziej będziesz utrzymywać fasadę i dążyć do doskonałego człowieczeństwa pozbawionego wszelkich wad, tym mocniej i ciaśniej twoje skażone skłonności będą cię oplatać i pętać, czyniąc cię jeszcze bardziej aroganckim, fałszywym, niegodziwym i nieustępliwym. A jakie są tego konsekwencje? Powoduje to, że oddalasz się od prawdy i od ścieżki dążenia do niej. Ostatecznie twoim wynikiem będzie eliminacja, a ty będziesz skończony. Nie ma możliwości, by Bóg uczynił wyjątek i zbawił cię tylko dlatego, że na pozór jesteś doskonały lub wydajesz się być człowiekiem czystym. Przeciwnie, im bardziej dążysz do doskonałego człowieczeństwa pozbawionego jakichkolwiek wad, tym bardziej Bóg będzie cię nienawidził i tym mniej będzie nad tobą pracował. Jednak niektórzy ludzie często odczuwają wyrzuty sumienia i smutek ze względu na to, że przejawiają skażone skłonności. Gdy mają wyrzuty sumienia, nabierają determinacji, by dążyć do prawdy, są w stanie znosić trudy i płacić cenę, aby móc zyskać prawdę, każdego dnia wytrwale czytają słowa Boże, modlą się do Boga i we wszystkich sprawach poszukują prawdy. Tym sposobem coraz lepiej rozumieją prawdę i odnośnie do wszystkich jej aspektów stopniowo osiągają pewne wejście, zyski i autentyczne urzeczywistnienie. Ostatecznie, gdy maja do czynienia z wszelkiego rodzaju ludźmi, wydarzeniami i sprawami, dysponują odpowiednimi prawdozasadami, by móc praktykować i przeprowadzać weryfikację. Po wielu latach doświadczeń, poprzez Boże karcenie i sąd, przycinanie, a także cenę, jaką zapłacili za dążenie do prawdy, stopniowo dochodzą do stanu, w którym prawda staje się ich życiem. Ich nadzieja na zbawienie coraz bardziej rośnie, a prawdopodobieństwo, że zbuntują się przeciwko Bogu i zdradzą Go – maleje. Choć niedoskonałości i wady ich człowieczeństwa oraz ich przyrodzone uwarunkowania zasadniczo pozostają niezmienione, ich skażone skłonności stopniowo stają się coraz słabsze, coraz rzadziej opierają się oni Bogu i buntują przeciwko Niemu, coraz bardziej podobają się Bogu, coraz skuteczniej podbudowują innych i coraz lepiej nadają się do użycia. Jeżeli takie osoby będą dalej podążać tą ścieżką, to z pewnością dostąpią zbawienia; to właśnie one mają zostać zbawione za sprawą dzieła Bożego. Obserwujcie ludzi w waszym otoczeniu. Zwróćcie uwagę na tych, którzy stale uporczywie wkładają wysiłek w stwarzanie pozorów, w niedoskonałości, wady i słabości swojego człowieczeństwa, robiąc wszystko, co w ich mocy, aby się zasłonić i zamaskować celem zyskania szacunku, podziwu i uwielbienia ze strony innych oraz posiadania pewnego statusu w ludzkich sercach – osoby tego pokroju to faryzeusze. Ostateczny wynik faryzeuszy jest tylko jeden: zginąć wraz z myszami. Dlatego twierdzę, że ludzie tego pokroju są skończeni i wyeliminowani.
Od początku do końca dzieło, które czyni Bóg, nie polega na zmianie niedoskonałości i wad ludzkiego człowieczeństwa, lecz na przywróceniu sumienia i rozumu właściwych zwykłemu człowieczeństwu. Tym, co Bóg chce zmienić, są skażone ludzkie skłonności. Rzecz jasna, Bóg często mówi również o pozbyciu się skażonych skłonności ludzi, a tym samym umożliwieniu im dostąpienia zbawienia. Zatem na jakim fundamencie wznosi się odbudowa zwykłego człowieczeństwa? Otóż fundament tej odbudowy stanowi odrzucenie przez ludzi ich skażonych skłonności. Stopniowe przywracanie ludziom zwykłego człowieczeństwa oznacza tyle, że w ich sumieniu pojawiają się uczucia, ich rozum staje się coraz zwyklejszy, a oni sami są w stanie postępować właściwie i wypowiadać odpowiednie słowa z perspektywy zwykłego człowieczeństwa; nie powodują zakłóceń ani niepokojów, ich mowa i czyny nie są impulsywne, zaślepione ani porywcze, lecz opierają się w pełni na zasadach zawartych w słowach Bożych; ich rozum jest szczególnie zwykły, a ich człowieczeństwo wyjątkowo uczciwe i życzliwe. Zatem dzięki czemu można osiągnąć te rzeczy i ten stopień odbudowy? Jest to możliwe za sprawą zmiany skażonych ludzkich skłonności, poprzez odrzucenie przez ludzi owych skłonności na drodze praktykowania prawdy i przyjęcia Bożego sądu i karcenia. Jeśli jednak twoje skażone skłonności nie zostaną zmienione ani odrzucone, to nawet jeżeli masz stosunkowo dobre człowieczeństwo i posiadasz odrobinę sumienia i rozumu, lecz prawda nie jest twoim życiem, to twoje sumienie i rozum nie będą w stanie przejąć kontroli i nadal będziesz pozostawać pod wpływem swoich skażonych skłonności, podżegany i nakłaniany przez nie do robienia rzeczy, które są sprzeczne z twoim sumieniem i rozumem. Toteż nawet jeśli masz odrobinę poczucia sprawiedliwości, jest to tylko pewnego rodzaju pragnienie i postanowienie. Masz w sobie zaledwie odrobinę życzliwego człowieczeństwa, ale ponieważ twoje skażone skłonności są twoim życiem i kontrolują cię od wewnątrz, tym, co możesz osiągnąć, jest jedynie nieczynienie zła i niepodejmowanie inicjatywy mającej celu oszukiwanie i krzywdzenie innych, a to już zawsze coś. Innymi słowy, możesz zagwarantować, że nie będziesz czynić zła tylko wtedy, gdy nic nie grozi twoim osobistym interesom, kiedy jednak są one zagrożone, na jaw wyjdą twoje skażone skłonności, które stłumią twoje sumienie i rozum, zmuszając cię do obrony własnych interesów i praw, a tym samym bardzo trudno będzie ci sprawić, by sumienie i rozum przejęły kontrolę. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ twoim życiem nie jest prawda, lecz są nim szatańskie skażone skłonności. Dlatego też jesteś w stanie przejawić odrobinę sumienia czy rozumu swojego człowieczeństwa jedynie wtedy, gdy nic nie zagraża twoim interesom. Gdy tylko twoje interesy ucierpią lub są zagrożone, natychmiast wyłonią się twoje skażone skłonności, które stłumią głos twojego sumienia i rozumu, sprawiając, że będziesz czynić rzeczy sprzeczne z sumieniem i rozumem – to znaczy sprzeczne z moralnością i sprawiedliwością moralną – i możesz wręcz stać się człowiekiem zdolnym do wszystkiego. Można rzecz jasna powiedzieć, że wszystkie te działania są sprzeczne z prawdą; jest to nieuniknione. Dlatego to, co urzeczywistnia dana osoba, nie zależy od uwarunkowań jej człowieczeństwa, ale od tego, jaka jest jej wewnętrzna życioistota. Jeśli jej życiem rzeczywiście jest prawda, to w owym życiu zawarte są: prawda, słowa Boże oraz droga bojaźni Bożej i unikania zła. W takim przypadku jej sumienie i rozum zwykłego człowieczeństwa pozostaną w optymalnym stanie i będą mogły funkcjonować, umożliwiając jej praktykowanie prawdy i postepowanie zgodne z zasadami. Jeżeli jednak życioistotę człowieka stanowią jego skażone skłonności, wówczas jego sumienie i rozum zostają zredukowane do najniższego standardu, co oznacza, że o mały włos nie spadają poniżej najniższej granicy człowieczeństwa. Jaka jest ta najniższa granica? „Nie zaatakujemy, dopóki sami nie zostaniemy zaatakowani; jeśli zostaniemy zaatakowani, z pewnością przystąpimy do kontrataku”; „Oko za oko, ząb za ząb”; „Odpłacimy im pięknym za nadobne”. Co jeszcze? „Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem”. Oto najniższa granica tego, jak zachowuje się wielu niewierzących. Dla niewierzącego już samo to, że może praktykować w ten sposób, jest czymś wystarczająco dobrym. Co z tego zrozumieliście? Jeżeli nie będziesz dążyć do prawdy, to nie odrzucisz swoich skażonych skłonności i twoja życioistota nie ulegnie zmianie, a jeżeli nie zmieni się twoja życioistota, to twoje sumienie i rozum właściwe zwykłemu człowieczeństwu nie zostaną przywrócone w swej istocie, a jedynie w swojej formie nie spadną poniżej najniższego progu człowieczeństwa. Jeżeli jednak odrzuciłeś swoje skażone skłonności, a istota twojego życia uległa zmianie, wówczas sumienie i rozum właściwe twojemu zwykłemu człowieczeństwu zostaną w pewnym stopniu zoptymalizowane i ulepszone. Co oznacza tutaj „optymalizacja” i „ulepszenie”? Oznacza, że twoje sumienie i rozum zaczynają normalnie funkcjonować – nie chodzi o to, że po prostu nie przekraczają najniższej granicy, lecz o to, że osiągają standard praktykowania prawdy. Tak zwani dobrzy ludzie spośród niewierzących wykazują jedynie pewną dozę sumienia i rozumu, nie popełniają oczywistych złych czynów i nie przekraczają najniższej granicy sprawiedliwości moralnej. To już naprawdę coś; można ich uznać za bardzo dobrych ludzi. Jednakże ci, dla których prawda jest życiem, wykraczają poza to; potrafią odróżnić dobro od zła, rozpoznać różne rodzaje dobra i zła oraz zidentyfikować różne typy ludzi. Na czym się więc opierają? Na prawdozasadach. Ludzie ci posiadają prawdozasady – czyż nie przewyższa to znacznie standardu sumienia i rozumu? (Zgadza się). Jako że rozumieją oni prawdę i czynią ją swoim życiem, zaś podstawą służącą im do identyfikacji różnych spraw jest standard znacznie wyższy od tego, którym kierują się zwykli, zepsuci ludzie, będą w obliczu złożonych spraw wytrwale działać zgodnie z prawdozasadami. Po tym, jak pojmą prawdozasady, ich umysły nie będą już ogłupiałe i będą oni myśleć jasno. Co to znaczy „jasno”? To znaczy racjonalnie. Nie ma znaczenia, jak bardzo złożone są sprawy, które napotykają – prawdozasady dotyczące praktykowania są wyryte w ich sercach; ci ludzie pojęli prawdę dokładnie i dogłębnie, stała się ona już częścią ich życia. W obliczu rozmaitych skomplikowanych ludzi, wydarzeń i spraw posiadają oni podstawowe kryterium, jakim jest stosowanie się do prawdozasad. Te prawdozasady pozwalają im przejrzeć istotę różnych złożonych spraw i tego, na czym w rzeczywistości polega dany problem – potrafią oni te rzeczy zidentyfikować. To właśnie jest ich racjonalność. Czy racjonalność ta nie przewyższa racjonalności zwykłych ludzi? (Przewyższa). Czy więc po osiągnięciu tego poziomu ich racjonalność nie została ulepszona i zoptymalizowana? (Zgadza się). Tego rodzaju zwykłego człowieczeństwa pragnie Bóg; Bóg nie chce ludzi ogłupiałych. Niektórzy mówią: „Jestem prostolinijny i tchórzliwy, stale się nade mna znęcają”. Inni zaś utrzymują: „Mój potencjał jest naprawdę marny, nie mam żadnych zdolności ani talentów”. Bóg mówi, że te rzeczy nie są ważne, ważne natomiast jest to, czy rozumiesz prawdozasady. Jeżeli je rozumiesz, jeżeli mówisz i działasz zgodnie ze standardami i zasadami właściwymi uczciwym ludziom, to nawet jeśli niewierzący wyśmiewają cię jako głupca, nie jest to prawdziwa głupota. Dlaczego? Ponieważ gdy raz zrozumiesz prawdozasady, twój rozum będzie zdrowy i zoptymalizowany, lepszy od rozumu zwykłych ludzi. Gdy napotykasz jakąś sprawę, nie tracisz głowy; dysponujesz poprawnymi zasadami, odpowiednią postawą i właściwymi celami, na których opierasz swoje działania. Twój umysł jest przejrzysty, a myśli jasne. W swoim postępowaniu usiłujesz przestrzegać owych zasad i standardów i na pewno nie sprzeciwiasz się intencjom Boga; z całą pewnością działasz zgodnie z Jego intencjami. Kiedy załatwiłeś jakąś sprawę, to niezależnie od tego, czy ktoś w tamtym momencie to dostrzegł, po tym, gdy minie wystarczająco dużo czasu i ludzie to zrozumieją, wszyscy będą głęboko przekonani i będą wiedzieli, że załatwiłeś tę sprawę w bardzo korzystny sposób. Co jest zatem podstawową przyczyną pozwalającą osiągnąć taki efekt? To, że prawda jest twoim życiem. Tylko wówczas twoja racjonalność pozwala ci na trafne osądy, charakterystykę i wnioski dotyczące każdej osoby i każdej rzeczy, a także na trafne zasady praktykowania i, rzecz jasna, trafne zasady pomagania i doradzania ludziom. Czy zatem twoja racjonalność nie została ulepszona i zoptymalizowana? Z czego zwykłe człowieczeństwo czerpie taką racjonalność? (Z prawdy). Osoby, dla których prawda jest życiem, stanowią ludzkość, której pragnie Bóg. Być może jesteś głupi, prostolinijny, tchórzliwy i niekompetentny, może jesteś niepopularny i ludzie w świeckim świecie znęcają się nad tobą, ale to wszystko nie ma znaczenia; Bóg na to nie patrzy. Być może jesteś w świeckim świecie bardzo zdolny, wyjątkowo biegły w odczytywaniu ludzi, w rozeznawaniu się co do różnych tendencji i dostosowywaniu się do sytuacji, ale i to również jest bezcelowe – to nie oznacza, że twoja racjonalność jest zdrowa. Tylko wtedy, gdy przyjmiesz prawdę, kiedy zrozumiesz prawdę i kiedy pojmiesz wszystkie prawdy, zastosujesz je w praktyce i ich doświadczysz, tylko wtedy, gdy prawda stanie się twoim życiem, będziesz w trafny sposób identyfikował różne sprawy, osądzał je i podejmował dotyczące ich decyzje.
Jeśli chodzi o sumienie – powiedzieliśmy wcześniej, że do czego się ono odnosi? Do poczucia sprawiedliwości i dobroci zwykłego człowieczeństwa. Człowiek musi być prawy i dobry, by można było o nim powiedzieć, że ma sumienie. Jak zatem można zoptymalizować i ulepszyć prawość i dobroć zwykłego człowieczeństwa po tym, jak uwierzy się w Boga? Musi się to opierać na fundamencie zrozumienia prawdy. Oznacza to, że gdy już człowiek zrozumie prawdę, kryteria, według których będzie postępował i działał, będą stanowić pozytywny cel, który będzie miał pozytywny wpływ, wartość i znaczenie dla niego samego i dla wszystkich innych ludzi. Gdy człowiek zrozumie prawdę, będzie wszystko postrzegać i ze wszystkim sobie radzić, opierając się na prawdozasadach nauczanych przez Boga. W oczach innych taka osoba jest całkowicie prawa. Czym jest prawość? Prawość oznacza, że nie zbacza się ani w jedną, ani w drugą stronę, nie ulega się popędliwości, uczuciom, prywatnym interesom czy relacjom ani osobistym zamiarom, lecz raczej praktykuje się dążenie do najwłaściwszego, najsłuszniejszego celu, który jest najbardziej godny szacunku, podziwu i uznania ludzi – można też powiedzieć, że jest to praktykowanie w celu, który Bóg uznaje za dobry i który aprobuje. Czy nie jest to lepsze od „prawości” w rozumieniu zwykłej, skażonej ludzkości? (Jest). Co oznacza taka prawość? Jest ona całkowicie zgodna z prawdozasadami, w pełni opiera się na słowach Bożych i wznosi na fundamencie sumienia. Człowiek, który rozumie prawdę, dysponuje metodami i zasadami służącymi rozwiązywaniu problemów i radzeniu sobie z różnymi sprawami, więc czyż jego sumienie nie jest w pełni doskonałe? Czy nie zostało zoptymalizowane? (Zgadza się). Czy zatem prawdziwa osoba, prawdziwa istota stworzona, nie powinna posiadać takiego sumienia? Czy nie powinna ona w tym sensie posiadać prawości? (Tak). Prawdziwy człowiek powinien posiadać prawość właśnie w tym sensie, który odpowiada prawdzie, a nie temu, o czym mówią ludzie – byciu niezachwianie prawym i bezstronnym, otwartym i uczciwym albo „prawdziwym mężczyzną, który niczego nie ukrywa i zawsze trwa przy swoich działaniach”. To jest popędliwość, coś, co nie ma żadnej rzeczywistej treści i jest przez ludzi całkowicie udawane. Fundamentem prawości jest prawda – istnieją w związku z nią faktyczne urzeczywistnione praktyki. Oznacza to, że osoba o zwykłym człowieczeństwie jako swoje źródło i punkt wyjścia przyjmuje prawdę i jest w stanie podchodzić do różnych spraw i radzić sobie z nimi zgodnie ze słowami Bożymi – to właśnie nazywamy prawością. Dobroć jest tym bardziej oczywista; co najmniej przewyższa ona standard sumienia i rozsądku. W dobroci nie ma hipokryzji, a tym bardziej bezwzględności. Jest to działanie w całości oparte na sposobach, które są dla ludzi korzystne i budujące, a jednocześnie zgodne z wymaganiami Boga; działanie w całości oparte na celu i kryteriach bania się Boga i unikania zła, zadowalania Boga i podążania Jego drogą. Jest to najlepsza i najwspanialsza rzecz pod słońcem, w całym wszechświecie. Człowiek którego życiem są słowa Boże lub prawda, ma z pewnością najlepsze serce, ponieważ jest w stanie przyjąć prawdę, co w pełni odpowiada standardom, jakich Bóg wymaga od ludzi. Ponieważ posiada on tego rodzaju człowieczeństwo, słuszne jest stwierdzenie, że jest to człowiek prawy, i słuszne jest stwierdzenie, że jest to człowiek dobry. A to dlatego, że jest w stanie przyjąć i praktykować prawdę, przy wykonywaniu swoich obowiązków nie kieruje się uczuciami, nie ma ambicji ani pragnień, nie skrywa w sobie trucizn tradycyjnej kultury, a jego standard oceny moralności i człowieczeństwa nie jest zafałszowany żadną szatańską filozofią, myślą czy ideą – jest on w pełni zgodny z prawdą. Powiedzcie Mi więc, czy człowieczeństwo, które posiada takie sumienie i rozum, nie zostało już bardzo zoptymalizowane? (Zgadza się). Jako że osoba tego pokroju posiada prawdę, a istotę życia, którą urzeczywistnia, stanowi prawda, jej człowieczeństwo posiadające taką życioistotę jest doskonałe. Jeżeli nie lubicie słowa „doskonałe”, mogę je również nazwać „zoptymalizowanym”. Przynajmniej, w oczach Boga, takie osoby są zoptymalizowane i obdarzone Bożą miłością. Bóg wykorzystuje odrobinę świadomości sumienia, rozumu i poczucia wstydu, jakie posiadają ludzie, aby wpoić im swoje słowa i prawdę. Kiedy zostanie ci wpojona prawda zawarta w słowach Bożych, twoje sumienie i rozum nie tylko nie zostaną osłabione ani skryte, lecz staną się zwyklejsze i bardziej zoptymalizowane. Takiej ludzkości pragnie Bóg. Nie mówmy o doskonałości, powiedzmy raczej o optymalizacji. Dlaczego lepiej nie mówić o doskonałości? Jeżeli użyję słowa „doskonały”, niektóre osoby, którym brakuje duchowego zrozumienia, zapytają: „Czy nie powiedziałeś, byśmy nie byli doskonali?”. Dlatego muszę unikać tego słowa, by nie doszło do nieporozumień. Tak naprawdę, jeśli coś jest optymalne w oczach Boga, to pośród stworzonej ludzkości można to uznać za doskonałe. Ta doskonałość nie jest doskonałością z ludzkich wyobrażeń, lecz raczej czymś pięknym i dobrym, siłą sprawiedliwości, a także czymś pozytywnym, godnym ludzkiej pochwały, pragnienia, hołubienia, szacunku i docenienia. Dlatego też, jeśli chcesz, by twoje sumienie nie utknęło w twoim postępowaniu jedynie na nieprzekraczaniu najniższej granicy człowieczeństwa, ale by stało się bardziej wrażliwe i bardziej świadome oraz by twój rozum spełniał Boże wymagania, to masz tylko jedną ścieżkę. Ścieżka ta nie polega na pokonywaniu rozmaitych wad i mankamentów człowieczeństwa, lecz na dążeniu do prawdy, na wkładaniu wysiłku w różne prawdy, których Bóg naucza ludzi, oraz na zrozumieniu, jakich standardów Bóg od ciebie wymaga w odniesieniu do różnych osób, wydarzeń i spraw, jak powinieneś owe osoby, wydarzenia i sprawy postrzegać, traktować i jak sobie z nimi radzić. Bóg wymaga pewnych zasad i standardów we wszystkich tych aspektach. Jakie jest twoje zadanie? To praktykowanie w tym kierunku, w tym celu, zgodnie z owymi standardami. Najpierw poszukaj i zrozum, jakie są standardy praktykowania prawdy. Następnie stawiaj sobie wymogi zgodnie ze standardami, jakich wymaga Bóg, jednocześnie wyzbywając się rozmaitych myśli, poglądów, reguł, przepisów itp. zawartych w twoich pojęciach i wyobrażeniach, które nie są zgodne ze słowami Bożymi ani z prawdą. Potem pozwól, aby słowa Boże stopniowo stały się twoimi zasadami praktyki. Gdy uczysz się wyzbywać tych rzeczy, nie zapominaj: celem, jaki temu przyświeca, nie jest uczynienie cię osobą o pustym sercu; Bóg chce, aby twoje życie miało treść. Do czego odnosi się ta treść? Do zasad wymaganych przez Boga w odniesieniu do różnych spraw. Bóg rzecz jasna nie chce, aby ludzie zamieniali różne zasady praktyki w puste teorie, by tylko o nich mówili, ale nie wcielali ich w życie. Zamiast tego ma nadzieję, że ludzie będą mogli stanowczo uczynić te prawdozasady częścią swojego życia i wprowadzić słowa Boże do swojej prawdziwej egzystencji. Weźmy na przykład wykonywanie obowiązków – jakich standardów Bóg wymaga od ludzi w tym zakresie? Powinni oni zachowywać się w sposób praktyczny i zgodnie ze swoją właściwą pozycją. Oznacza to, że wykonując swoje obowiązki, musisz być praktyczny, nie możesz być niedbały ani powierzchowny, nie możesz pozorować ani wykonywać swoich obowiązków na pokaz po to, by inni cię dostrzegli, nie możesz też się popisywać; rzecz jasna jeszcze ważniejsze jest to, że musisz postępować zgodnie z prawdozasadami. Powinieneś postępować tak, jak nakazuje ci Bóg, i powstrzymywać się od robienia rzeczy, których Bóg ci zabrania. Jeżeli nie jesteś w stanie całkiem się przed tym pohamować, zacznij robić to rzadziej, zbuntuj się przeciwko swoim własnym pragnieniom i upodobaniom, a potem stopniowo zupełnie się od tego powstrzymaj – czyż nie jest to łatwe do osiągnięcia? (Zgadza się). W procesie dążenia do zbawienia, powinieneś pozbyć się różnych skażonych skłonności obnażonych przez słowa Boże; powinieneś się ich wyzbyć. Rzecz jasna, wyzbycie się owych skażonych skłonności nie stanowi ostatecznego celu. Ostatecznym celem jest, pod warunkiem wyzbycia się owych skażonych skłonności, przyjęcie słów i wymagań Bożych. Przyjęcie ich nie ma służyć zmianie twojego nastroju czy umożliwieniu ci godnego życia, lecz odrzuceniu przez ciebie skażonych skłonności. To stanowi ostateczny cel, gdyż możesz dostąpić zbawienia dopiero po tym, jak odrzucisz swoje skażone skłonności.
Największą przeszkodą w dostąpieniu zbawienia są dla ludzi ich skażone skłonności. Twoje niskie wykształcenie, podeszły wiek, nieporadny sposób mówienia czy nieumiejętność wyrażania siebie – żadna z tych rzeczy nie stanowi największej przeszkody w dostąpieniu zbawienia. Twoje marne kompetencje zawodowe potrzebne do wykonywania twoich obowiązków i niezdolność do ich opanowania – także i to nie stanowi największej przeszkody w dostąpieniu zbawienia. Zatem co nią jest? Twoje skażone skłonności. Rzecz jasna, człowiekowi nie jest łatwo pozbyć się różnych skażonych ludzkich skłonności obnażonych w słowach Bożych. Nie wynika to z tego, że ludzie nie chcą się owych skłonności wyzbyć, ani z tego, że ich myśli i poglądy są przestarzałe, a już na pewno nie bierze się to z mankamentów czy wad ich człowieczeństwa ani z tego, że są otępiali, wolno reagują i tak dalej – żadna z tych rzeczy nie stanowi źródła problemu. Dlaczego więc on występuje? Po prostu skażone ludzkie skłonności zakorzeniły się w ich sercach i nie są oni w stanie odrzucić ich tylko dlatego, że tego chcą, toteż skłonności te często dają o sobie znać, przeszkadzając im i powodując kłopoty podczas wykonywania przez nich obowiązków. Załóżmy na przykład, że jesteś przywódcą kościoła i zrobiłeś coś złego, za co zostałeś przycięty. W takim przypadku powinieneś to zaakceptować, przyznać się do popełnienia błędu, być gotowy okazać skruchę, zmienić swoje złe podejście i postąpić zgodnie z prawdozasadami. To bardzo prosta sprawa, ale nie potrafisz tego zrobić. Zastanawiasz się: „Czy przycięto mnie w ten sposób, ponieważ ich irytuję i chcą mnie zwolnić?”. W twoim sercu rodzą się skargi i błędne mniemania, próbujesz wręcz dyskutować z Bogiem: „Skoro Cię irytuję i chcesz mnie zwolnić i wyeliminować, to w porządku, wyjaśnijmy to sobie. Zacząłem wierzyć w Boga w wieku osiemnastu lat, przez te wszystkie lata byłem przywódcą, porzuciłem rodzinę i karierę, zrezygnowałem z małżeństwa i rodziny – w jaki sposób zostanie mi to policzone?”. Im bardziej kalkulujesz, tym bardziej cię to martwi. Czy jest to po prostu nieumiejętność wyzbycia się tych rzeczy? Nie. Dlaczego nie potrafisz się ich wyzbyć? Istnieje tu pewien podstawowy problem. Kiedy zostajesz przycięty, w głębi serca czujesz się pokrzywdzony, narzekasz i się buntujesz, a także próbujesz się kłócić i usprawiedliwiać, a wręcz prosisz innych, aby wzięli cię w obronę. Dlaczego tak się zachowujesz? (Ponieważ mam skażone skłonności). Jest tylko jeden powód, jedna podstawowa przyczyna: masz skażone skłonności, których się nie pozbyłeś. Niektórzy z was zapytają: „Czy to dlatego, że mój wrodzony potencjał i zdolności są niewystarczające i nie potrafię wykonać tej pracy?”. Być może dla niektórych z was jest to jedna z przyczyn; z uwagi na marny potencjał nie nadajesz się do tej pracy, a ponadto nie rozumiesz prawdy, więc dopuszczasz się czynów, które powodują zakłócenia i niepokoje. Czy rzeczywiście wynika to tylko z tego, że masz marny potencjał? To tylko jeden z aspektów. Podstawowym problemem jest to, że masz kłopoty z sumieniem. Problem z sumieniem jest bezpośrednio związany z twoimi skażonymi skłonnościami. Robiłeś rzeczy, które spowodowały zakłócenia i niepokoje i zostałeś przycięty – jak powinieneś do tego podejść? Jak podchodzisz do kwestii swojej niekompetencji w pracy? Jeżeli potrafisz praktykować prawdę, to nie stanowi to dla ciebie żadnego problemu i jesteś w stanie podejść do tego we właściwy sposób. Lecz jak większość ludzi zachowuje się w takiej sytuacji? Próbują się kłócić, narzekają, popadają w zniechęcenie, a nawet mówią impulsywnie: „Czy to po prostu nie dlatego, że uważasz, iż mam marny potencjał i brak mi umiejętności? Czy to nie Bóg dał mi taki potencjał? Mimo to ty narzekasz, że nie potrafię wykonać pracy! Skoro cię irytuję, trzeba było mi to powiedzieć wcześniej!”. Jeżeli podczas przycinania takiej osoby padną nieco ostrzejsze słowa, myśli ona: „Czy moja nadzieja na uzyskanie błogosławieństw przepadła? Mój status w tym życiu jest zagrożony i być może nie ma też dla mnie nadziei w przyszłym świecie”. Czy taki człowiek ma zamiar poszukiwać prawdy? Czy w głębi swego serca potrafi się podporządkować? Podporządkowanie się nie przychodzi mu łatwo. Wszystkie te przejawy w ostatecznym rozrachunku wynikają z tego, że ludzie mają skażone skłonności. Masz marny potencjał i nie nadajesz się do tej pracy – to tylko jedna z naturalnych wad czy jeden z naturalnych mankamentów człowieczeństwa; nie stanowi to żadnego problemu. Nawet jeżeli twoje naturalne wady i mankamenty są ogromne i nie nadajesz się do tej pracy, Bóg nie czuje do ciebie żadnej odrazy ani nienawiści. Jednakże poza tym, że nie nadajesz się do pracy, nie zdajesz sobie sprawy ze swoich problemów, a także narzekasz, czujesz opór, a w końcu popadasz w zniechęcenie i porzucasz swoje obowiązki – co to takiego? To są skażone skłonności. Właśnie tego musisz się pozbyć. Zgadza się? (Tak). Kiedy już pozbędziesz się swoich skażonych skłonności, będziesz nadawał się do użycia przy pracy odpowiadającej twojemu potencjałowi i uwarunkowaniom twojego człowieczeństwa. Jeżeli jednak nie pozbędziesz się swoich skażonych skłonności i nie uda ci się praktykować zgodnie z prawdą, nie będziesz w stanie podporządkować się przycinaniu ani obnażeniu, wówczas bez względu na to, jak duży masz potencjał czy jak doskonałe są uwarunkowania twojego człowieczeństwa, nie będziesz nadawać się do użytku. Rozumiesz? (Tak). Powiedz Mi: jaki był sens tego, co właśnie omówiliśmy? (W wierze w Boga najważniejsze jest poznanie własnych skażonych skłonności. Należy położyć nacisk na pozbycie się owych skłonności, a nie na zewnętrzne wady czy mankamenty własnego człowieczeństwa. Gdy napotykamy różne sytuacje, zawsze koncentrujemy się na sprawach zewnętrznych, zasadniczo nie jesteśmy w stanie rozwiązać istotnych problemów, a także nie potrafimy podporządkować się przycinaniu ani warunkom, które Bóg dla nas przygotowuje). Jeżeli pozbędziesz się swoich skażonych skłonności, a w sprawach, z którymi się stykasz, będziesz potrafił uchwycić prawdozasady i będziesz wiedzieć, jak radzić sobie w tych sprawach zgodnie z zasadami, wówczas staniesz się zdolny do wykonywania swoich obowiązków. Niezależnie od tego, czy masz wysoki, czy niski potencjał i jak duży jest twój talent, jeśli nie pozbędziesz się swoich skażonych skłonności, to nie będzie miało znaczenia, jakie zajmiesz stanowisko – nie będziesz nadawać się do tego, by się tobą posłużyć. I odwrotnie: jeżeli twój potencjał i zdolności są ograniczone, ale rozumiesz rozmaite prawdozasady, w tym prawdozasady, które powinieneś zrozumieć i pojąć w ramach swojej pracy, a także pozbyłeś się swoich skażonych skłonności, to będziesz nadawać się do tego, by się tobą posłużyć. Rozumiesz? Możliwe, że będziecie musieli poświęcić pewien czas na przetrawienie tych słów, aby w pełni je zrozumieć.
Obecnie większość ludzi w wykonywaniu swoich obowiązków nadal zdaje się na talenty i przestrzega przepisów. Dopóki nie grzeszą oni ani nie czynią zła, wierzą, iż wypełnili swój obowiązek. Nie koncentrują się na podążaniu za prawdą ani na zastanawianiu się nad sobą po to, by pozbyć się swoich skażonych skłonności. Większość ludzi po prostu została wciągnięta w pewne podejścia i zachowania i w nich ugrzęzła, ale nie koncentruje się na poszukiwaniu prawdy ani na działaniu zgodnie z zasadami. Poprzestają oni po prostu na robieniu tego, co w ich mocy, starając się jedynie nie powodować zakłóceń i niepokojów ani nie sabotować różnych spraw. Większość ludzi nie zetknęła się jeszcze z przycinaniem czy z obnażaniem ani nie doświadczyła karcenia i sądu, a tym bardziej etapu ciężkich prób, dlatego też u większości ludzi skażone skłonności nie zaczęły ulegać zmianom. Nie jest to dobra wiadomość, ale to fakt. Podam wam przykład, a zrozumiecie, o co chodzi. Widzisz, większość ludzi wykonujących teraz obowiązki to zwykli wyznawcy; nie posiadają oni statusu i nie doszli do momentu, w którym wykonują jakieś zadanie, mając status i władzę. Podstawową zasadą praktykowaną przez większość ludzi jest bycie podporządkowanym i posłusznym. Myślą oni, że tak czy inaczej, przywódcy przeprowadzają omówienia zgodnie z ustaleniami Zwierzchnictwa dotyczącymi pracy, więc po prostu robią to, o co proszą przywódcy, w taki sposób, o jaki przywódcy proszą, i uważają, że nie ma potrzeby rozróżniania dobra i zła ani sprawdzania, czy coś jest zgodne z prawdą, i że dopóki nie popełniają błędów, wszystko jest w porządku. Czy na tym polega uczynienie prawdozasad swoim życiem? (Nie). W takim razie w jakich okolicznościach można stwierdzić, czy twoim życiem jest prawda? Można to stwierdzić, gdy zostajesz wybrany na przywódcę, by wykonywać pracę kościoła – to w największym stopniu demaskuje ludzi. To, czy masz zasady w radzeniu sobie z różnymi sprawami i jak wiele skażonych skłonności przejawiasz, może dowieść, czy posiadasz prawdorzeczywistość i czy nadajesz się na przywódcę albo pracownika. Jeżeli przejawisz skażone skłonności, to jak powinieneś do tego podejść? Czy powinieneś się otworzyć i omawiać prawdę, czy też ukryć się i zamaskować? Również takie momenty najbardziej obnażają ludzi. Większość ludzi w kościele nie jest w stanie postrzegać rzeczy zgodnie z prawdozasadami; zamiast tego postrzegają je oni i komentują wedle własnych pojęć i wyobrażeń oraz na podstawie swoich preferencji. Większość ludzi myśli tak: „Wystarczy, że nie popełniam poważnych błędów przy wykonywaniu swoich obowiązków i dalej pracuję w taki sposób. Jeżeli popełnię jakiś poważny błąd i zostanę odizolowany w celu zastanowienia się nad sobą lub przeniesiony do grupy B, to po prostu mam pecha”. Co ilustruje ta sytuacja? Choć jesteś w stanie być posłuszny i podporządkowany w procesie wykonywania swoich obowiązków i robisz wszystko, o co zostaniesz poproszony, nie oznacza to, że twoim życiem jest prawda ani że jesteś osobą, która podporządkowuje się Bogu. Kiedy zostaniesz wybrany na przywódcę i uzyskasz ten status, zostaniesz zdemaskowany. Dlaczego? Kiedy już uzyskasz status, będziesz robić, co ci się podoba, przejmiesz nad wszystkim kontrolę, zapewnisz sobie całkowitą dominację i ustanowisz niezależne królestwo; będziesz działać pod wpływem popędliwości, kierując się swoimi skażonymi skłonnościami oraz własnymi pragnieniami i ambicjami. A zatem wciąż nie nadajesz się do tego, by się tobą posłużyć. Jak dotąd można powiedzieć, że 99% ludzi jest w tego rodzaju stanie i położeniu. Choć większość osób wykonywała swoje obowiązki przez wiele lat i na pozór osoby te stały się względnie posłuszne i ułożone, czy oznacza to, że nie mają już skażonych skłonności? (Nie). Ich zachowanie nie jest już rozpustne, na pozór są ułożone i wydają się mieć w sobie odrobinę stosowności właściwej świętym, ale ich skażone skłonności ani trochę się nie zmieniły, bowiem ludzie ci nie poszukują aktywnie prawdy, by się ich pozbyć. Gdy w ich pracy wystąpi jakiś problem, to niezależnie od tego, czy zostaną przycięci przez przywódców albo przez Zwierzchnictwo, myślą co najwyżej: „No dobrze, jeśli każą mi to poprawić, to to poprawię. Po prostu zniosę nieco więcej trudności, poświęcę trochę więcej czasu i szybko zrobię to jeszcze raz”. Mają oni tylko tego rodzaju podejście i mentalność. Nie stanowi to podporządkowania się prawdzie ani też prawdziwego podporządkowania. Skąd bierze się taka mentalność? Wynika ona z faktu, iż w swej wierze w Boga ludzie mają pozytywne pragnienie, pragnienie bycia ludźmi dobrymi, istotami stworzonymi spełniającymi standardy. Pragnienie to powoduje, że w codziennym życiu i przy wykonywaniu swoich obowiązków mają oni właśnie taką mentalność; w kategoriach ludzkich brzmi to: „Nie sprawiajmy kłopotów, zachowujmy się”. Co to oznacza „zachowywać się”? Czy jest to prawdozasada? To sprawia, że okazujesz posłuszeństwo, przestrzegasz zasad i nie sprawiasz kłopotów. Jest to minimalny wymóg wobec ludzi i nie dorównuje on prawdozasadzie. Czym więc jest prawdozasada? Chodzi o to, że musisz aktywnie poszukiwać intencji Boga. Kiedy przejawiasz skażone skłonności, kiedy masz samolubne pragnienia lub ujawniasz popędliwość, gdy skażone skłonności wywołują w tobie jakiś stan, musisz aktywnie porównywać te przejawy ze słowami Bożymi. Przy Bożym oświeceniu, wskazówkach, pomocy i wsparciu Boga, a nawet srogim sądzie i karceniu za pomocą słów Bożych, krok po kroku zmieniasz swoje nastawienie do owych słów, twój stopień ich akceptacji staje się coraz wyższy, a ty coraz bardziej uznajesz słowa Boże i odpowiadasz na nie „Amen”. Następnie przyjmujesz słowa Boże do swojego wnętrza, wyzbywasz się błędnych myśli i poglądów i nie trzymasz się już człowieczego dziedzictwa; jesteś w stanie przyjąć prawdę i poradzić sobie z ludźmi, wydarzeniami i sprawami wokół siebie, a także zmienić swoją perspektywę, nastawienie i punkt widzenia w stosunku do ludzi, wydarzeń i spraw zgodnie ze słowami Bożymi i z prawdozasadami. To jest ścieżka prowadząca do pozbycia się skażonych skłonności. Czy zatem prowadzicie teraz tego rodzaju proaktywną praktykę? Myślę, że 99% ludzi tego nie robi. Artykuły większości ludzi dotyczące świadectwa pochodzącego z doświadczenia mówią o doświadczaniu okoliczności, które zmuszały ich by postępowali w określony sposób, osiągając „podporządkowanie się Bogu” w swoich działaniach. Są oni bardzo z siebie zadowoleni, myśląc, że posiadają prawdorzeczywistość. Choć napisałeś artykuł ze świadectwem, to tak naprawdę chodzi ci o to, żeby się pochwalić, dać świadectwo o sobie samym i ugruntować swoją pozycję: „Patrzcie, mam świadectwo. Nie zawiodłem Boga. Wytrwałem w wykonywaniu obowiązków w tych okolicznościach!”. Artykuły innych ludzi dotyczące świadectwa z doświadczenia mówią o tym, jak zostali przycięci, po czym zastanowili się i uświadomili sobie, że byli niedbali i nie zadowalali Boga, więc teraz chcą okazać skruchę. Choć przez jakiś czas okazują skruchę i wydaje się, że nie są już niedbali, to czy ich zepsute usposobienie się zmieniło? Nie; za kulisami wciąż są aroganccy i apodyktyczni. Pozycja, perspektywa i punkt widzenia, wedle których postrzegają oni i traktują ludzi i sprawy, nie opierają się wcale na słowach Bożych, więc ich zepsute usposobienie w ogóle nie zaczęło się zmieniać! O jakiej zatem zmianie mówisz? Jest to zaledwie zmiana w zachowaniu i stylu życia, a być może także zmiana tonu, sposobu wyrażania się oraz stylu interakcji z innymi i załatwiania spraw. Ponadto twoja wiara się umocniła; jesteś w stanie szukać prawdy po tym, jak wielokrotnie cię przycięto w różnych okolicznościach, rozumiesz teraz wiele prawd i twoja determinacja, by podążać za Bogiem, jest silniejsza niż wcześniej – wszystkie te aspekty się zmieniły. Te zmiany sprawiają, że ludzie są bardziej pewni tego, iż dostąpią zbawienia, bardziej chętni, by dążyć do prawdy, oraz mają większą nadzieję i z większym optymizmem podchodzą do podążania za Bogiem. Bez względu na to, jakich prób i udręk doświadczają, nie zniechęcą się aż tak bardzo, by porzucić swoją wiarę. Są to jednak tylko zmiany w tym, co się zewnętrznie urzeczywistnia w przypadku zwykłego człowieczeństwa. Te stosunkowo pozytywne myśli, które są zarazem pełne inicjatywy, oraz te perspektywy stopniowo zajmują miejsce w sercach ludzi. Te zmiany są oznaką, że ich serca się przebudzają i odradzają. To znaczy, że ludzie stają się bardziej proaktywni i ambitni, bardziej tęsknią do tego, co pozytywne, a także z większą ufnością podążają za słowami Boga, Jego dziełem i Jego wymaganiami. Naturalnie, mają też lepsze pojęcie na temat najważniejszego dzieła, którego Bóg dokonuje – dzieła zbawienia ludzi. Biorąc pod uwagę takie warunki, wielu ludzi wykonuje swoje obowiązki w sposób bardziej ugruntowany, bardziej stosując się do reguł i okazując większe posłuszeństwo niż wcześniej. Rośnie efektywność, z jaką wykonują swoje obowiązki, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę techniczną, która postępuje teraz szybciej. Nie są już tacy niemrawi jak niegdyś, kiedy zadania, które powinny zająć kilka dni, ciągnęły się przez tydzień lub dłużej – teraz widać rezultaty już po paru dniach. To są, rzecz jasna, dobre wieści. Ale jakie są złe wieści? To, co przejawiacie i uzewnętrzniacie, to jedynie zmiany w zachowaniu, sposobie myślenia i nastawieniu, a także oznaki wskazujące, że w waszej podświadomości budzą się elementy stosunkowo pozytywne, proaktywne i optymistyczne. Te oznaki nie świadczą jednak o tym, że wasze zepsute usposobienie zaczęło się zmieniać. To nie jest zbyt dobra wiadomość, prawda? (Nie, nie jest). Choć nie jest to nic specjalnie dobrego, proces ten jest niezbędny, aby zepsuta ludzkość mogła osiągnąć zbawienie. Ludzie są do tego stopnia żałośni i niewiele warci, tak niedojrzali, a tempo ich wejścia w życie i odrzucania przez nich skażonych skłonności jest tak powolne. Podstawową przyczyną tego powolnego tempa jest to, że takiej ludzkości brakuje zdolności zaakceptowania prawdy i że jest ona tak odrętwiała wobec prawdy, rzeczy pozytywnych i wszystkiego, co pochodzi od Boga.
Niektórzy ludzie wierzą w Boga od ponad dziesięciu, dwudziestu czy trzydziestu lat, ale dopiero teraz zdają sobie sprawę, że po całym tym czasie zmienili jedynie nieco swoje zewnętrzne zachowanie i doświadczyli lekkiego przebudzenia w swoich sercach, lecz ich skażone skłonności nie uległy zasadniczej zmianie. Niektórzy, dostrzegając pewne zmiany w swoim zachowaniu, myślą, że jest to zmiana w usposobieniu życiowym, a wręcz chwalą się przed innymi: „Spójrz, czyż moje usposobienie życiowe się nie zmieniło?”. Tak naprawdę zmieniło się tylko twoje zachowanie; nie występują u ciebie rzeczywiste przejawy zmiany usposobienia i nie urzeczywistniłeś zwykłego człowieczeństwa. Jak zatem można stwierdzić, czy w twoim usposobieniu nastąpiła zmiana? To nie jest fizjonomika; nie można tego stwierdzić, patrząc na twój wygląd zewnętrzny ani słuchając tego, co mówisz, a tym bardziej przysłuchując się temu, jak wyrażasz swoje postanowienia i życzenia – postanowienia i życzenia są najbardziej bezwartościowe. Jak zatem można to stwierdzić? Otóż można to zrobić, sprawdzając, czy bez niczyjego nakłaniania, nadzorowania, czy nawet wspierania i pomagania, masz ścieżkę i zdolność postrzegania każdej sprawy i radzenia sobie z nią zgodnie ze słowami Bożymi, a także czy w głębi swego serca czynisz słowa Boże swoim życiem, tak by powstrzymywały cię we wszystkim, co czynisz. Jeżeli nie osiągnąłeś tego poziomu, to porozmawiajmy o tym niższym: czy masz świadomość, by stosować słowa Boże jako zasadę we wszystkim, co robisz i mówisz. Jeżeli nie jesteś w stanie tego osiągnąć, to niestety prawda nie jest twoim życiem. Twoje życie nadal stanowią twoje skażone skłonności; nadal zawsze i wszędzie mogą cię one kontrolować, dominując nad twoją świadomością, twoimi myślami i poglądami. Zawsze i wszędzie będziesz traktować każdego człowieka, każde wydarzenie lub każdą sprawę oraz radzić sobie z nimi, kierując się własnymi emocjami, nastrojem, potrzebami, osądem, perspektywą i preferencjami. Nadal jesteś w wielkim niebezpieczeństwie; wciąż nie potrafisz samodzielnie wypełniać swoich obowiązków ani samodzielnie żyć – stale musisz polegać na innych, a bez ich wsparcia upadniesz. Oznacza to, że twoja postawa jest zbyt niedojrzała; dowodzi, że nie zyskałeś prawdy jako swego życia. Co to oznacza, że nie zyskałeś prawdy jako swojego życia? To, że posiadasz tylko jedną lub dwie zasady powstrzymujące cię przed uczynieniem złych rzeczy lub popełnieniem poważnych błędów. Oznacza to, że gdy twoja racjonalność jest zwykła i nikt cię nie podjudza ani nie podpuszcza, absolutnie nie będziesz celowo bluźnić przeciwko Bogu, przeklinać Go ani zakłócać i zaburzać pracy kościoła. Jednakże fakt, że nie zrobisz tego celowo, nie oznacza, że nie jesteś do tego zdolny; może i nie czynisz tego w sposób proaktywny, ale nadal możesz to robić biernie. Do czego odnosi się tutaj słowo „biernie”? Oznacza ono, że twoje skażone skłonności mogą wyłonić się w dowolnej chwili po to, by cię kontrolować i sprawić, żebyś był w stanie powiedzieć i uczynić każdą rzecz, a także by spowodować, że w dowolnym momencie będziesz postrzegać daną osobę lub sprawę z niedorzecznego punktu widzenia, a następnie wykorzystasz swoje skażone skłonności do załatwienia danej sprawy lub rozprawienia się z danym typem osoby. Załóżmy na przykład, że zrobiłeś coś złego i sądzisz, iż nie możesz pozwolić, by dowiedziało się o tym Zwierzchnictwo, przywódcy lub ktokolwiek inny. Niezależnie od stojącej za tym przyczyny, tak czy inaczej masz swoje własne diabelskie idee, dlatego też ukrywasz to i nic nie mówisz. Czy rządzą tu twoje skażone skłonności, czy prawda? Wyraźnie widać, że rządzą twoje skażone skłonności. To one nad tobą dominują, sprawiając, że to ukrywasz i nic nie mówisz, nie możesz się też od tego uwolnić. Co oznacza niemożność uwolnienia się? Oznacza, że chociaż chcesz praktykować prawdy, które rozumiesz, nie masz na to siły; po prostu nie jesteś w stanie przezwyciężyć swoich skażonych skłonności. To znaczy, że masz problem; nie potrafisz praktykować prawdy. Jeżeli chcesz ukrywać różne rzeczy i oszukiwać innych, to zdecydowanie jesteś zdolny do popełnienia czynów polegających na ukrywaniu i oszustwie, zwłaszcza wobec Zwierzchnictwa, relacjonując tylko dobre wieści, ale nie te złe, wręcz oszukując tych, którzy są wyżej postawieni, i ukrywając różne rzeczy przed tymi, którzy ci podlegają. Mówisz: „Naprawdę miłuję prawdę i jestem człowiekiem, który ją praktykuje. Starannie notuję, rozważam i podsumowuję każdą prawdę wypowiedzianą przez Boga, a następnie praktykuję ją w realnym życiu”. Myślisz w ten sposób, masz takie życzenie, ale to nie znaczy, że praktykujesz prawdę. Dlaczego nie? Bowiem żywisz wiele niedorzecznych myśli i poglądów, które już wypełniły twoje serce. W konsekwencji skażone skłonności stały się twoim życiem. Twoje skażone skłonności rządzą, dominując nad twoimi myślami i działaniami. Nawet jeżeli chcesz praktykować prawdę, na nic się to nie zda; nie możesz się do tego zmusić. Zatem jeśli nie uda ci się pozbyć swoich skażonych skłonności, to nawet jeżeli wykonujesz swoje obowiązki, nie będziesz w stanie postępować zgodnie z zasadami – i tak jest całkiem dobrze, jeśli potrafisz powstrzymać się od proaktywnego i otwartego osądzania Boga, opierania się Mu czy bluźnienia przeciw Niemu. Gdy jednak w twoim sercu panują skażone skłonności, nie jesteś w stanie powstrzymać się od buntu i oporu wobec Boga. Być może myślisz, iż próbujesz tylko oszukiwać i ukrywać różne rzeczy przed Zwierzchnictwem oraz oszukiwać Boga w sytuacjach, w których pozostajesz bierny, lub w chwilach desperacji, i że uciskasz ludzi albo przejawiasz popędliwość tylko wtedy, gdy jesteś zdesperowany. Czy naprawdę wynika to z chwilowej desperacji? Nie, to wynik tego, że rządzą głęboko w tobie zakorzenione skażone skłonności. Jest to nieuniknione. Dlaczego jest to nieuniknione? Ponieważ prawdy, które rozumiesz, stanowią dla ciebie jedynie pewnego rodzaju gotowość, coś w rodzaju przeświadczenia; nie stały się one jeszcze twoim życiem. Nie ma znaczenia, czy posiadasz wiedzę, czy masz wysoki, czy niski potencjał, w każdym razie prawda nie stała się twoim życiem. Oznacza to, że prawda nie rządzi twoim wnętrzem; rządzą nim szatańskie skłonności i filozofie szatana. Gdy jesteś zdominowany przez szatańskie skłonności, żyjesz zgodnie z nimi i wciąż pozostajesz pod wpływem szatana. O ile twoje interesy i duma nie są zagrożone i o ile nie dotyczy to twojego statusu, sławy i zysku, o tyle jesteś gotów praktykować odrobinę prawdy. Ale gdy tylko w grę wchodzą sława, zysk, status lub przeznaczenie, twoje skażone skłonności stanowczo i mocno biorą cię we władanie i kontrolują. Nadal nie masz w sobie prawdziwego podporządkowania Bogu; wciąż istnieje stuprocentowe prawdopodobieństwo, że zdradzisz Boga i prawdę. Sądząc po tych zjawiskach: czy udało ci się pozbyć twoich skażonych skłonności? Czy zostały one odrzucone? Czy prawda stała się twoim życiem? Gdy coś się dzieje, a prawdy, które rozumiesz, nie są w stanie przezwyciężyć twoich skażonych skłonności, twoich wyborów i potrzeb, twoich pragnień, ambicji, statusu i reputacji, to znaczy, że owe prawdy nie są twoim życiem. Gdy prawda stanie się twoim życiem, będziesz w stanie w naturalny sposób przezwyciężyć te skażone skłonności. Jeżeli nie jesteś w stanie tego zrobić, oznacza to, że prawda jeszcze nie rządzi twoim wnętrzem i nie stała się twoim życiem. Mówisz, że miłujesz prawdę, lecz jest to tylko twoje pragnienie i życzenie – nie stanowi ona twojego życia. Wszyscy ludzie o zwykłym człowieczeństwie mają pozytywne pragnienia. Czy pragnienie bycia dobrym człowiekiem oznacza, że jesteś dobrym człowiekiem? (Nie). Czy miłość do prawdy, bezstronności i sprawiedliwości oznacza, że posiadasz prawdę, bezstronność i sprawiedliwość? Nie – nie posiadasz tych rzeczy, ty tylko ich pragniesz. Co oznacza pragnienie? (Cudowne życzenie człowieka). Tak, to tylko życzenie. Nie ma ono nic wspólnego z tym, jak naprawdę postępujesz, prawda? (Nie ma).
Czy teraz prawda jest waszym życiem? (Nie). Jak człowiek może stwierdzić, czy prawda jest jego życiem? Może to stwierdzić, przyglądając się, czy prawdy, które rozumie, są w stanie przezwyciężyć jego skażone skłonności, kiedy jego interesy kolidują z prawdą, gdy interesom tym grożą straty lub niebezpieczeństwo. Jeżeli owe prawdy są w stanie to zrobić, oznacza to, że jesteś osobą, której życie stanowi prawda. W przeciwnym razie dowodzi to, że twoja postawa jest bardzo niedojrzała. Jak niedojrzała? Prawda nie jest twoim życiem. Taka jest rzeczywistość. Niektórzy ludzie mówią: „Jeżeli prawda nie jest naszym życiem, to dlaczego wciąż jesteśmy w stanie porzucić wszystko, aby wykonywać nasze obowiązki w domu Bożym? Jak to jest, że nadal jesteśmy w stanie cierpieć i płacić cenę za Boga?”. Niektórzy mówią wręcz: „Już posiadam pewną dozę pobożności; już stałem się zwycięzcą”. W rzeczywistości takie stwierdzenia są zafałszowane przez ludzkie pojęcia i wyobrażenia. Nie ma nic złego w tym, że ludzie mają postanowienia i aspiracje. Ludzie pragną światła, sprawiedliwości, a także tego, by dążyć do prawdy, by dostąpić zbawienia i tak dalej – te cudowne życzenia mogą odmienić część ich świadomości, kierunek ścieżki, którą podążają, i oczywiście niektóre z ich zachowań, a także, na pozór, niektóre aspekty ich postawy i sposobu życia. Co oznacza tutaj zmiana? Załóżmy na przykład, że obecnie masz wiarę, znajdujesz się w bardzo dobrym stanie, nie jesteś zniechęcony i wyjątkowo sprawnie wykonujesz swoje obowiązki. W efekcie sądzisz, że jesteś wyjątkowo lojalny, masz nadzieję na spełnienie swojego życzenia, jakim jest dostąpienie zbawienia, i bez problemu znosisz wszelkie trudności. Jednak dobre czasy nie trwają wiecznie. W trakcie wykonywania swoich obowiązków napotykasz pewne komplikacje i ponosisz pewne porażki, zostajesz przycięty, robisz wiele uników, a wręcz jesteś wprowadzany w błąd i uciskany przez antychrystów, doznając wielu krzywd. Odczuwasz wówczas dyskomfort w swoim sercu. Nie rozumiesz prawdy, nie wiesz, dlaczego te rzeczy się wydarzyły, nie otrzymujesz też żadnych odpowiedzi od Boga w modlitwie, więc popadasz w przygnębienie. Pojawienie się tych rzeczy w znacznym stopniu zadaje cios twojej determinacji w dążeniu do prawdy i światła oraz prowadzi do jej zniszczenia. Po doświadczeniu tego zniszczenia, nie chcesz już wykonywać swojego obowiązku, czując, że to nie ma sensu. Co tu się dzieje? Jak to się stało, że tak szybko się zmieniłeś? Dlaczego jesteś zupełnie inną osobą niż wcześniej? Gdybyś miał postawę, a prawda byłaby twoim życiem, twoja pobożność nie uległaby zmianie. Ponieważ jednak prawda nie jest twoim życiem, twój stan wewnętrzny, twoja mentalność i motywacja do wiary w Boga i ponoszenia kosztów są zawsze chwiejne i wahają się między skrajnościami. W okresach, kiedy wszystko idzie gładko i jesteś w dobrym nastroju, masz motywację, masz wiele do powiedzenia podczas modlitwy, chętnie czytasz słowa Boże, bardzo ciężko pracujesz, wykonując swoje obowiązki, nie przeszkadza ci natłok zajęć czy zmęczenie ani żadna trudność, którą musisz znieść. Jednak gdy tylko sytuacja staje się odrobinę niekorzystna, popadasz w zniechęcenie i słabość, tracąc motywację do wykonywania swoich obowiązków. Jeden ominięty posiłek czy nieco krótszy sen odczuwasz jako ogromne utrudnienie i w twoim sercu rodzą się pretensje: „Dlaczego mam cierpieć? Nawet nie zarabiam pieniędzy za wykonywanie mojego obowiązku, to nie jest tego warte!”. Jak widzisz, twoja mentalność jest zupełnie inna. Dlaczego nastąpiła tak wielka zmiana? Dlatego, że prawda nie jest twoim życiem i nadal tkwią w tobie twoje skażone skłonności. Kiedy ludzie są rozentuzjazmowani, czują, że nie mają ambicji, pragnień ani wymagań wobec Boga. W rzeczywistości ich skażone skłonności nadal nimi rządzą – te rzeczy pozostają niezmienne. Kiedy ludzie są pozytywni, są bardzo rozentuzjazmowani i wyjątkowo zmotywowani i nikt nie może ich powstrzymać. Natomiast kiedy mają negatywne nastawienie, są jak kałuże brei i nikt nie jest w stanie ich podźwignąć. Stale popadają w skrajności i są kompletnie niestabilni. To pokazuje, że w ich zwykłym człowieczeństwie są pewne braki. Czego im brakuje? Otóż ich życiem nie jest prawda – o to właśnie chodzi. Twój stan waha się między skrajnościami, w jednej chwili jest negatywny, a w następnej pozytywny. Co za tym stoi? To twoje skażone skłonności przysparzają kłopotów. Sprawiają, że dziś myślisz o jednej rzeczy, a jutro o innej; w każdym razie te myśli zawsze są zgodne z twoimi potrzebami, twoją popędliwością oraz twoim aktualnym stanem, nastrojem i emocjami. Jednak gdy ludzie mają w sobie prawdę, sytuacja wygląda inaczej. Jeżeli prawda stanie się twoim życiem, to zawsze pozwoli ci ona uzyskać trafną i prawdziwą definicję tego, co robisz, i to nigdy się nie zmieni. Nie będziesz popadać z jednej skrajności w drugą, nie staniesz się negatywny i nie wpadniesz w dołek z powodu jednej porażki i jednego upadku ani wskutek niewielkiego przycinania czy drobnego niepowodzenia. Nie będziesz też tak pozytywny, by działać niczym gorliwy młodzieniaszek, który może nie spać przez trzy dni i trzy noce. Będziesz natomiast posiadać zwykłą racjonalność. Zgadza się? (Tak). Kiedy ludzie rozumieją prawdę i prawda staje się ich życiem, zyskują jasność co do wizji. Wiedzą, dlaczego muszą podążać za Bogiem, dlaczego muszą wykonywać swoje obowiązki, jakie wyniki powinni osiągnąć w ramach ich wykonywaniu oraz znają cel, znaczenie i wartość znoszenia trudności. W pełni rozumieją wszystkie te prawdozasady w swoich sercach, bez zamętu i niejasności. Dlatego też cierpią chętnie i bez narzekania, we wszystkim, co czynią, kierują się regułami i zasadami, i nigdy nie tracą wiary w Boga; kiedy mają negatywne nastawienie, nie narzekają na Boga ani Go nie porzucają, a kiedy czują się pozytywnie, nie mają wobec Boga żadnych dodatkowych wymagań, a ich stan jest bardzo normalny. Czy wy teraz tacy jesteście? (Nie). Co zatem należy zrobić? (Od tej pory powinniśmy się skoncentrować na poszukiwaniu prawdy, aby pozbyć się naszych skażonych skłonności – nie ma innej ścieżki). Nie ma innej ścieżki niż poszukiwanie prawdy. Słuchaj, co ci powiem: jeżeli nie podążasz za prawdą, a skażone skłonności nadal nieustannie rządzą twoim życiem, nie czeka cię dobre przeznaczenie; w najlepszym razie skończysz jako wyrobnik. Jeżeli jednak dążysz do prawdy, twoja nadzieja na dostąpienie zbawienia będzie ogromna, podobnie jak błogosławieństwa, które ostatecznie otrzymasz. Jeżeli będziesz dążyć do prawdy, wyswobodzisz się z niewoli skażonych skłonności, nie będą one już częścią twojego życia, a w konsekwencji naprawdę dostrzeżesz nadzieję na dostąpienie zbawienia. Jeżeli zaś nie będziesz dążyć do prawdy i nie pozbędziesz się swoich skażonych skłonności, jeśli będziesz chciał polegać wyłącznie na samokontroli i sile woli, aby czynić dobro i nie popełniać zła, to trudno powiedzieć, czy uda ci się w ogóle dotrzeć do końca tej ścieżki. Rozumiesz? (Rozumiem). Co stanowi największy problem, który ludzie muszą rozwiązać w swej wierze w Boga? (Skażone skłonności). Pozbycie się skażonych skłonności jest sprawą najwyższej wagi. Nie myśl sobie: „Wykonuję teraz pełnoetatowy obowiązek w domu Bożym, ponosząc koszty w pełnym wymiarze godzin, a zatem jestem zwycięzcą!”. Bóg mówi o stworzeniu grupy zwycięzców – co oznacza termin „zwycięzcy”? „To ci, którzy podążają za Barankiem, dokądkolwiek idzie” (Obj 14: 4). Są to zwycięzcy w najprostszym tego słowa znaczeniu. Człowiek nie może zadowolić się jedynie byciem zwycięzcą. Bycie zwycięzcą w tym prostym sensie nie oznacza, że ktoś odrzucił swoje skażone skłonności, nie oznacza też, że jego życiem jest prawda. Ci, którzy ostatecznie zostali zbawieni, to nie tylko zwycięzcy – to nie jest takie proste. Zwycięzcy to zaledwie ci, którzy przezwyciężają świecki świat, szatana, złe trendy i złe reżimy – oto czym są zwycięzcy. Jeżeli rozumiesz tylko pewne prawdozasady i jesteś w stanie tymczasowo przezwyciężyć cielesność i uczucia, jeśli nie jest ograniczany przez rozmaite bezpodstawne plotki czy niepokojony przez złych ludzi albo niedowiarków, to wciąż nie odpowiada to w pełni standardowi zwycięzcy. Posiadanie tylko tych kilku drobnych doświadczeń nie ma wielkiej wartości. A co jest wartościowe? Najcenniejszą rzeczą jest uczynienie prawdy swoim życiem. Jak człowiek może sprawić, by prawda stała się jego życiem? Istnieje tylko jedna ścieżka: musisz czytać więcej słów Bożych, więcej ich praktykować i więcej ich doświadczać. Tylko w ten sposób możesz uzyskać prawdę ze słów Bożych i uczynić ją swoim życiem. Jeżeli posługujesz się prawdą, aby kierować całym swoim życiem, codziennością i zasadami, według których działasz i postępujesz – jeżeli praktykujesz w ten sposób – to posiądziesz prawdorzeczywistość. Kiedy posiądziesz prawdorzeczywistość, twoje stare szatańskie skłonności zostaną odsunięte na bocznicę. Zanim zdecydujesz, jak postąpić, najpierw zastanów się: „To, co myślę, nie odpowiada prawdozasadom. Muszę sprawdzić, co mówią słowa Boże”. Czy jeśli za każdym razem będziesz się nad tym w ten sposób zastanawiać, a także mówić i praktykować zgodnie ze słowami Bożymi, to czy prawda nie będzie z wolna wkraczać w twoje życie? Ocean składa się z wielu małych kropel. Pozwól prawdzie stopniowo wkraczać do twojego serca, tak aby odmieniła twoją codzienność, twoje poglądy, twój obecny status istnienia oraz twój stan. W miarę jak twój stan stopniowo się zmienia i rozwija w dobrym kierunku, prawdopodobieństwo, że będziesz czynić zło i powodować zakłócenia i niepokoje, będzie się zmniejszać, podobnie jak prawdopodobieństwo, że będziesz się popisywać, coraz więcej zaś będzie twoich świadectw praktykowania zgodnie z prawdozasadami. Kiedy pojawią się kluczowe kwestie dobra i zła, prawdozasady przezwyciężą twoje szatańskie skażone skłonności, twoje osobiste potrzeby, preferencje i plany. Tylko wówczas będziesz prawdziwym zwycięzcą, kimś, dla kogo prawda jest życiem, i kimś, kto jest w stanie dostąpić zbawienia. W przeciwnym razie, jeżeli działasz, kierując się wyłącznie swoimi preferencjami, myśląc: „Takie działanie jest dobre, robię to wszystko z przyjemnością i ochotą i nie narzekam” – to jaki jest z tego pożytek? Nie uskarżasz się, ale jakie są zasady twojego praktykowania? Bierze się ono w pełni z preferencji twoich skażonych skłonności, z błędnych myśli i poglądów, z samolubnych intencji, z ambicji i pragnień, z uczuć i z popędliwości – jest całkowicie sterowane przez twoje skażone skłonności. Jest to życie, w którym przejawiają się skażone skłonności, a nie prawda. Bóg nie tylko o takim życiu nie pamięta, lecz również je potępia. Musisz postarać się zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby to, co urzeczywistniasz, słowa, które wypowiadasz, i rzeczy, które robisz, a także myśli i poglądy, które ujawniasz, były zgodne z prawdą; aby te niedorzeczne myśli i poglądy wywoływane przez skażone skłonności coraz rzadziej pojawiały się w twoim sercu; a także aby wszystko to, co myślisz w swoim sercu, i wszystkie twoje poglądy na różne sprawy były związane z prawdą i z nią zgodne. Musisz dążyć do tego aspektu i na nim się koncentrować, a wówczas będzie w tobie zachodzić coraz więcej zmian i twój stan będzie coraz lepszy. Obecnie wielu ludzi potrafi wypowiadać słowa i doktryny, artykułując je jasno i logicznie, lecz gdy przychodzi do mówienia o prawdorzeczywistości, nie mają nic do powiedzenia i nie są w stanie wyrazić nawet odrobiny praktycznego zrozumienia. O co tutaj chodzi? (Nie posiadamy prawdy). Twoje życie nadal pozostaje życiem skażonych skłonności, życiem szatana, i nie jest to życie prawdy.
Zrozumieliście to, co właśnie omówiliśmy? Jeżeli naprawdę uznajecie, że wasze skażone skłonności nie zostały jeszcze odrzucone i że nadal kierujecie się nimi w życiu, to czy popadniecie w zniechęcenie? (Dosłownie przed chwilą, gdy usłyszałem, jak Bóg mówi, że nasze skażone skłonności nie uległy zmianie, poczułem w sercu wielki rozdźwięk, myśląc, że przez te wszystkie lata nieustannie jadłem i piłem słowa Boże i koncentrowałem się na praktykowaniu prawdy w konkretnych sytuacjach, więc jak to możliwe, że moje skażone skłonności wciąż nie uległy zmianie? Poczułem się nieco rozczarowany i zniechęcony. Jednakże dzięki temu, że Bóg udzielił mi wskazówek i krok po kroku to ze mną omówił, zrozumiałem, iż przejawiam tylko pewne zewnętrzne dobre zachowania, ale moje skażone skłonności wciąż we mnie rządzą – w istocie nie nastąpiła żadna zmiana. Bóg powiedział, że gdy ludzie czymś się zajmują, najpierw muszą się zastanowić, i że bez względu na to, jak dobre są ich pomysły, nie odpowiadają one prawdozasadom; ludzie muszą też zobaczyć, co mówi prawda zawarta w słowach Bożych, i ćwiczyć się w poszukiwaniu prawdy i praktykowaniu zgodnie ze słowami Bożymi za każdym razem, gdy coś czynią, a wówczas ich stan będzie się powoli zmieniał. Gdy usłyszałem Boże omówienie, zdawało mi się, że znów dostrzegam nadzieję, poczułem, że jest jakaś ścieżka, i nie byłem już zniechęcony). Zniechęcenie jest złe; w żadnych okolicznościach nie powinniście być negatywnie usposobieni. Odrzucenie skażonych skłonności jest wielką sprawą związaną z dostąpieniem zbawienia. Im bardziej coś stanowi skażoną skłonność, tym bardziej musicie skoncentrować się na tym, by się jej pozbyć. Musicie dać z siebie wszystko i poświęcić temu całą swoją uwagę. Nie możecie być zniechęceni i nie wolno wam się poddać. Choć zaczynacie się teraz koncentrować na dążeniu do prawdy, czasami nadal nie wiecie, jak praktykować. Mówienie wam teraz o ścieżce praktyki jest korzystniejsze dla waszego wejścia w życie, a jednocześnie może wywołać w was poczucie kryzysu i pozwolić wam skoncentrować się na prawdzie, zrozumieć ją i wejść w prawdorzeczywistość tak szybko, jak to możliwe. Nie popadajcie w samozadowolenie i niech nie zadowala was wasza obecna sytuacja. Po prostu staliście się posłuszni i grzeczni, jesteście też nieco bardziej rozsądni niż wcześniej, ale wciąż daleko wam do odrzucenia waszych skażonych skłonności! Fakty widać gołym okiem, jaki jest więc pożytek z popadania w zniechęcenie? Zniechęcenie nie pomaga w rozwiązywaniu rzeczywistych problemów. Powinniście znaleźć źródło problemu i to tam rozpocząć próby jego rozwiązania. Nie jest za późno, by zacząć już teraz. Kiedy będzie za późno? Gdy Boże dzieło dobiegnie końca. Czy macie w sobie determinację, aby wejść w prawdorzeczywistość, zyskać prawdę i uczynić ją swoim życiem? (Teraz mamy tę determinację). W rzeczywistości wejście w prawdorzeczywistość nie jest trudne. Pomyślcie o tym; podczas omawiania prawdy wypowiedziano wiele słów, które są bardzo szczegółowe i konkretne. Wydaje się, że jest w nich wiele treści, ale zasady i ścieżka praktyki się nie zmieniają. Gdy przejawiasz jakąś skażoną skłonność, świadomie pochwyć tę ideę czy myśl i zastanów się w głębi serca: „To skażona skłonność, jak zatem powinienem się jej pozbyć? Wcześniej mi się to nie udało. Przez wiele lat wierzyłem w Boga, ale koncentrowałem się tylko na zewnętrznych działaniach i popisach i nigdy nie zastanawiałem się nad tym, że wciąż mam skażone skłonności. Dziś nagle odkryłem, że mam w sobie taką myśl. Skąd ona się wzięła? Ze skażonej skłonności. Jak zatem należy się owej skażonej skłonności pozbyć?”. Módl się do Boga i poszukuj prawdy, a także wypytuj otaczających cię ludzi, którzy zdobyli już doświadczenia; oni poprowadzą cię ku poszukiwaniu prawdy i rozwiązaniu problemu. Kiedy wszyscy są razem, musicie się wspierać i pomagać sobie nawzajem, a także być dla siebie wyrozumiali. Każdy ma taką samą postawę i nikt nie powinien nikogo podziwiać ani poniżać. Czyż nie będzie to coś dobrego, jeżeli wszyscy będą sobie pomagać i wspierać się nawzajem w taki sposób, a postawa każdego człowieka będzie stopniowo dojrzewać, ostatecznie zaś wszyscy dostąpicie zbawienia i razem wejdziecie do królestwa? (Zgadza się). Dobrze, na tym zakończmy nasze dzisiejsze omówienie. Do widzenia!
9 września 2023 r.