Jak dążyć do prawdy (2)

Już od pewnego czasu omawiamy pierwszy ważny punkt w ramach praktyki dążenia do prawdy, którym jest „wyzbywanie się” różnych rzeczy. Ostatnim razem rozmawialiśmy o trzecim jego elemencie: wyzbywaniu się barier pomiędzy sobą a Bogiem i wrogości wobec Boga, co było rzeczą zupełnie nową. Zagadnienie to nie ma jednak jednego tylko aspektu: obejmuje wiele elementów i całe mnóstwo treści. Treści te są tym, czego ludzie doświadczają w czasie trwania dzieła Bożego i są bezpośrednio związane z ich dążeniami oraz życiem, więc pierwszym aspektem, o którym naprawdę musimy porozmawiać, są ludzkie pojęcia i wyobrażenia o Bogu. Jest to temat, którego ludzie nie są w stanie uniknąć, gdy kroczą ścieżką wiary w Boga. Ostatnio omówiłem część tego zagadnienia. Niech ktoś nam przypomni, co konkretnie mówiłem. (Ostatnim razem Bóg omówił kwestię wyzbywania się barier pomiędzy człowiekiem a Bogiem i wrogości wobec Boga. Bóg najpierw zdemaskował nasze błędne pojęcia i wyobrażenia o dziele Bożym. Żywimy bowiem, na przykład, mylne pojęcia i wyobrażenia o Dniu Pańskim, a także wierzymy, że dzieło Boże ma charakter na wskroś nadprzyrodzony i że dopóki tylko Duch Święty działa i porusza ludzi, będą oni w stanie rozwiązać wszelkie problemy, a ich skażone usposobienia ulegną przemianie. Demaskując te pojęcia i wyobrażenia, Bóg powiedział nam, że rezultatem, jaki zamierza osiągnąć w swoim dziele, jest wpojenie nam Jego słów, tak abyśmy, gdy w naszym codziennym życiu przytrafiają nam się różne rzeczy, byli w stanie praktykować zgodnie ze słowami Bożymi i prawdozasadami – to właśnie jest Boży wymóg wobec każdego z nas). Czy ktoś inny może jeszcze coś do tego dodać? (Ostatnim razem Bóg omówił również to, że ludzie wierzą, iż Bóg wydaje na nich wyrok na podstawie ich chwilowych przejawów, a także myślą, że przestrzegając zewnętrznych przepisów i trzymając się dobrych z pozoru zachowań, zadowalają Boga i mogą osiągnąć zbawienie – są to wszystko ludzkie pojęcia i wyobrażenia. Ponadto, gdy ludzie są słabi lub ujawniają zepsucie i skłonność do buntu, wierzą, że Bóg będzie ich dyscyplinował i karał – to również jest błędne pojęcie i wyobrażenie. Dzięki temu, że Bóg zdemaskował te mylne ludzkie pojęcia i wyobrażenia, zrozumieliśmy, że tym, czego Bóg pragnie, nie są nasze na pozór dobre zachowania ani to, byśmy przestrzegali pewnych zewnętrznych praktyk i przepisów. Zamiast tego Bóg ma raczej nadzieję, że kiedy coś nam się przytrafia, będziemy w stanie poszukiwać prawdozasad i wkraczać w prawdorzeczywistość). Każdy człowiek, w różnym stopniu, ma takie właśnie pojęcia i wyobrażenia, nieprawdaż? (Tak). Zanim ludzie zaczną dążyć do prawdy lub gdy jej nie rozumieją i jeszcze jej nie zyskali, skłonni są wykorzystywać te pojęcia i wyobrażenia do snucia domysłów co do tego, w jaki sposób Bóg działa lub do wyciągania pochopnych wniosków na temat tego, jak Bóg będzie działał w przyszłości. Jednocześnie mają również skłonność do wykorzystywania tych swoich przypuszczeń do wydawania wyroków na samych siebie, na temat swojego własnego wyniku i tego, czy w przyszłości zostaną pobłogosławieni, czy też będą znosić nieszczęścia. Stąd też, w ich procesie dążenia do prawdy, te właśnie pojęcia i wyobrażenia w znacznym stopniu stały się dla ludzi przeszkodami w przyjmowaniu dzieła Bożego, a także w dążeniu do prawdy i jej zyskiwaniu. Oznacza to, że jeśli ludzie nie potrafią się wyzbyć tych pojęć i wyobrażeń i ciągle uważają je za swoją motywację oraz podstawową przyczynę wyznawania wiary w Boga i podążania za Nim, to wówczas te pojęcia i wyobrażenia będą w znacznym stopniu przeszkadzać im w dążeniu do prawdy i jej zyskiwaniu. Ostatecznie zaś mogą oni zacząć używać jedynie swoich własnych pojęć i wyobrażeń do określania własnej wartości, tożsamości i statusu przed Bogiem oraz do ustalania, jakiego rodzaju traktowanie będą mogli uzyskać w domu Bożym, jakie będzie ich przeznaczenie i jakie błogosławieństwa zyskają w przyszłości, jak wielką będą mieli władzę i iloma miastami będą rządzić oraz czy będą filarami czy ostoją w niebiosach, albo jak wiele mogą zyskać w tym życiu, a jak wiele mogą zyskać w przyszłym świecie. Ponieważ te mylne pojęcia i wyobrażenia dotyczą ludzkiego życia i dążeń, wpływają zarazem na ścieżki, które ludzie obierają i, rzecz jasna, mają również wpływ na ich ostateczny wynik oraz przeznaczenie. Ludzie żyją wszak i realizują swoje dążenia pośród swoich pojęć i wyobrażeń; dlatego też, w sposób nieunikniony, postrzegają i osądzają wszystko oraz o wszystkim decydują w oparciu o te właśnie pojęcia i wyobrażenia. Tak więc, bez względu na to, jak usilnie Bóg zaopatruje ich w prawdę i mówi im, jakie powinni mieć zapatrywania i jaką ścieżkę powinni obrać, dopóki ludzie nie wyzbędą się swoich pojęć i wyobrażeń, będą nadal żyli zgodnie z nimi, a te pojęcia i wyobrażenia w naturalny sposób staną się ich życiem oraz prawami zapewniającymi im przetrwanie i nieuchronnie staną się sposobami i metodami, za pomocą których ludzie radzą sobie z wszelkiego rodzaju sprawami i zdarzeniami. Gdy zaś te ludzkie pojęcia i wyobrażenia staną się zasadami i kryteriami, według których postrzegają oni innych ludzi oraz sprawy, a także postępują i działają, to bez względu na to, jak mocno wierzą w Boga lub jak usilnie dążą do celu, i niezależnie od tego, jak wiele znoszą trudów lub jak wielkie ponoszą koszty, wszystko to będzie daremne. Dopóki ktoś żyje według własnych pojęć i wyobrażeń, dopóty opiera się Bogu i jest wobec Niego nieprzyjaźnie nastawiony; nie ma w sobie prawdziwej uległości wobec ustanawianych przez Boga okoliczności ani względem Jego wymagań. W ostatecznym rozrachunku jego wynik będzie niezwykle tragiczny. Jeśli wierzysz w Boga od wielu lat i ponosiłeś koszty dla Niego, biegając we wszystkie strony i płacąc wysoką cenę, ale punktem wyjścia i pierwotną przyczyną wszystkiego, co robisz, są twoje własne pojęcia i wyobrażenia, to tak naprawdę nie przyjmujesz Boga ani Mu się nie podporządkowujesz. Bez względu na to, czy te pojęcia i wyobrażenia pochodzą z książek, są wytworem społeczeństwa, czy też wywodzą się z twoich osobistych pragnień i zainteresowań, na ile są one pojęciami i wyobrażeniami, na tyle – krótko mówiąc – nie są prawdą; a jeżeli nie są prawdą, to są wobec niej antagonistyczne, stanowiąc przeszkodę w przyjmowaniu prawdy przez ludzi oraz będąc wrogie wobec Boga i prawdy. Stąd też, dopóki żyjesz zgodnie ze swoimi pojęciami i wyobrażeniami, będziesz oceniać i postrzegać wszystko zgodnie z nimi, a w ostatecznym rozrachunku z ich powodu na pewno zbuntujesz się przeciwko okolicznościom, które przygotowuje dla ciebie Bóg i przeciwko Bożemu przewodnictwu bądź suwerennej władzy nad tobą. Krótko mówiąc, nie ma tu prawdziwej akceptacji i uległości. Dlaczego tak jest? Dlatego, że bez względu na to, ile trudów znosisz lub jak wysoką płacisz cenę, dopóki żyjesz zgodnie ze swoimi pojęciami i wyobrażeniami, te trudy, które znosisz, i ta cena, którą płacisz, nie są w zgodzie z prawdozasadami i nie mają nic wspólnego z prawdą. Można powiedzieć, że trudy, które znosisz, i cena, którą płacisz, opierają się na ludzkich pojęciach i wyobrażeniach oraz na twoich preferencjach i mają na celu zaspokojenie twych cielesnych pragnień i osiągnięcie pewnych twoich celów. Jest dokładnie tak, jak w przypadku Pawła, który wykonał mnóstwo pracy i dużo się nauganiał, głosząc ewangelię niemal w całej Europie, ale bez względu na to, ile znosił trudów i jak wysoką płacił cenę, lub też bez względu na to, ile się nabiegał, nigdy nie miał takich myśli i poglądów, które byłyby zgodne z prawdą, nigdy nie przyjął prawdy i nigdy nie miał postawy i prawdziwego doświadczenia podporządkowania się Bogu – zawsze żył w ramach swoich własnych pojęć i wyobrażeń. Jakie zaś żywił konkretne pojęcie i wyobrażenie? Takie, że kiedy już stoczy dobrą walkę i ukończy bieg, czeka na niego korona sprawiedliwości – takie właśnie było jego pojęcie i wyobrażenie. Co konkretnie stanowiło teoretyczną podstawę tego pojęcia i wyobrażenia? Przekonanie, że Bóg będzie decydował o wyniku danego człowieka na podstawie tego, jak dużo człowiek ten się nabiegał, jak wysoką zapłacił cenę i jak wiele zniósł trudów. To właśnie na takiej teoretycznej podstawie, na której opierały się jego pojęcia i wyobrażenia, Paweł nieświadomie wkroczył na ścieżkę antychrystów. W rezultacie, gdy dotarł do kresu drogi, zupełnie nie rozumiał swojego zachowania i przejawów opierania się Bogu ani swojej istoty, którą było sprzeciwianie się Mu, tym bardziej zaś nie odczuwał żadnej skruchy. W swej wierze w Boga wciąż trzymał się swojego pierwotnego pojęcia i wyobrażenia i nie tylko nie miał w sobie ani krzty prawdziwej uległości wobec Boga, lecz wręcz przeciwnie: sądził, że ma tym większe prawo do tego, by w zamian otrzymać od Boga dobry wynik i przeznaczenie. „Otrzymać coś w zamian” jest to ładnie brzmiące, cywilizowane sformułowanie, lecz w rzeczywistości nie była to żadna wymiana ani nawet transakcja – on w sposób bezpośredni prosił Boga o te rzeczy, wręcz żądał ich od Niego. W jaki sposób domagał się ich od Boga? Tak jak powiedział: „Dobrą walkę stoczyłem, bieg ukończyłem – odtąd odłożona jest dla mnie korona sprawiedliwości. Ona właśnie jest tym, na co zasługuję i czym Bóg powinien słusznie mnie obdarzyć”. Droga, którą obrał Paweł, była drogą sprzeciwu wobec Boga, która doprowadziła Pawła do zguby, a ostatecznym wynikiem, jaki przypadł mu w udziale, było to, że został ukarany. Wynik ten był zaś nierozerwalnie związany z jego pojęciem i wyobrażeniem o Bogu. Paweł bowiem zawsze uporczywie trzymał się swojego własnego pojęcia i wyobrażenia; odsuwał na bok i ignorował to, co mówił Bóg oraz prawdy – drogę życia – w które Bóg zaopatrzył ludzi, przyjmując przy tym nawet postawę lekceważenia i pogardy, a także nie uznawał ani nie akceptował faktu, że Jezus Chrystus był wcieleniem Boga. Gdy Paweł dotarł do kresu swojej drogi, wciąż kurczowo trzymał się swoich pojęć i wyobrażeń, tak jak wcześniej, i nadal przeciwstawiał się Bogu, zmierzając ostatecznie do nieuchronnego wyniku, jakim była zagłada. Stąd też, jeżeli ludzie, wierząc w Boga, będą w stanie wyzbyć się wszystkich swoich różnorodnych negatywnych emocji i będą potrafili wyzbyć się niektórych rzeczy w prawdziwym życiu, które przeszkadzają im w dążeniu do prawdy, lecz nie będą umieli wyzbyć się barier pomiędzy sobą a Bogiem lub swojej wrogości wobec Boga, to będzie to rzecz bardzo tragiczna i godna ubolewania, a na koniec ludzie uzyskają taki sam wynik jak Paweł – wynik w postaci bycia ukaranym. Jest to pewne ponad wszelką wątpliwość. Stąd też, w praktyce „wyzbywania się”, ów punkt mówiący o „wyzbywaniu się barier pomiędzy sobą a Bogiem i wrogości wobec Boga” jest najbardziej kluczowy i najważniejszy i nie można go przeoczyć. Oto, co musisz często badać: jakie wciąż żywisz pojęcia i wyobrażenia – w swojej relacji z Bogiem i w procesie doświadczania dzieła Bożego – które nie są zgodne z prawdą, z Bożymi pragnieniami lub z wymaganiami Boga, i które stoją wciąż pomiędzy tobą a Bogiem. Powinieneś je zbadać, zestawić ze słowami Bożymi, a następnie się ich wyzbyć. Ma to na celu nie tyle przejście przez pewien proces, ile przyjęcie prawdy, zaakceptowanie odnośnych prawdozasad, które Bóg przedstawił ludziom, i zastąpienie nimi twoich pojęć i wyobrażeń oraz dokonania zmiany perspektywy, która leży u podstaw twoich dążeń oraz kierunku tychże dążeń, tak abyś mógł być zgodny z Bogiem w swoim życiu i w procesie podążania za Bogiem, zamiast żyć w zgodzie z własnymi pojęciami i wyobrażeniami. Dzieło Boże polega na dokonywaniu zmiany ludzkich pojęć i wyobrażeń, a Bóg zaopatruje też ludzi w prawdę właśnie po to, by zmienić ich pojęcia i wyobrażenia. Odmieniając je, Bóg umożliwia ludziom żywienie właściwych myśli, zapatrywań, poglądów i punktów widzenia względem każdych okoliczności, które przygotowuje, oraz względem każdej sprawy, z którą mają do czynienia w życiu. Bóg dokonuje swojego dzieła i zaopatruje ludzi w prawdę poprzez swoje słowa nie po to, by zadośćuczynić ludzkim pojęciom i wyobrażeniom, ale po to, by im zaprzeczyć, a w ostatecznym rozrachunku umożliwić ludziom wyzbycie się swoich pojęć i wyobrażeń oraz zyskanie wiedzy o Bogu.

Rozmawialiśmy wcześniej o niektórych ludzkich pojęciach i wyobrażeniach na temat dzieła Bożego. Oprócz tych omówionych przez nas, ludzie mają również inne pojęcia i wyobrażenia o dziele Bożym, których powinni się wyzbyć w procesie dążenia do prawdy. Wierzą, na przykład, że jeśli po przyjęciu dzieła Bożego będą w stanie dążyć do prawdy, zostaną całkowicie odnowieni, a gdy słowa Boże staną się ich życiem, będą mieć zupełnie nowe życie i narodzą się na nowo jako nowe osoby. Wierzą, że wzrośnie ich potencjał, a ich instynkty również do pewnego stopnia się zmienią, więc często będą przydarzać im się rzeczy, których nigdy by się nie spodziewali. Znaczy to, że nie tylko będą w stanie robić rzeczy, które przekraczają ich własny potencjał i granice ludzkich instynktów, lecz także będą potrafili robić je gładko i zupełnie bez wysiłku. Co więcej, wierząc w Boga, niektórzy ludzie często mają nawet poczucie, że odkąd zaczęli dążyć do prawdy, ich osobowość i charakter zmieniły się na lepsze, oczy im błyszczą bardziej niż przedtem i mają lepszy słuch niż dawniej. Od czasu do czasu spoglądają w lustro i czują, że coraz bardziej upodabniają się do aniołów; czują, że coraz piękniej wyglądają i są o wiele bardziej energiczni niż kiedykolwiek dotąd. Niektórzy ludzie mają nawet poczucie, że część spośród ich życiowych nawyków uległa zmianie, a ich wzorce życiowe stały się inne: dawniej, jeśli zbyt późno kładli się spać, nieustannie ziewali, lecz odkąd zaczęli dążyć do prawdy, takie reakcje zniknęły, i to właśnie jest, ich zdaniem, szczególnie cudowne. W ramach swoich pojęć i wyobrażeń ludzie wierzą, że gdy zaczną dążyć do prawdy, Bóg wykona nad nimi pewną pracę, aby mogli ulec nieoczekiwanym przemianom. Przemiany te obejmują mającą się dokonać z dnia na dzień poprawę ich potencjału: oto z ludzi o przeciętnym lub bardzo kiepskim potencjale staną się osobami niezwykle bystrymi, zdolnymi i doświadczonymi, przemieniając się w mądre jednostki wielkiego formatu, a sfera ich myśli również ulegnie uwzniośleniu. Kiedy ludzie zaczynają wierzyć w Boga i decydują się dążyć do prawdy, mają skrajnie przesadne i nierealistyczne wyobrażenia na temat dążenia do prawdy, z których, mówiąc krótko, żadne nie odpowiada rzeczywistości. Wierzą, że dopóki tylko będą dążyć do prawdy, wiele aspektów ich samych zostanie wyniesionych na wyższy poziom i w wielu aspektach dokona się prawdziwy skok naprzód i że w niektórych dziedzinach zdołają nawet przewyższyć zwykłych ludzi. Dlatego niektórzy nazywają samych siebie Lyu Chao, inni Ma Chao, a jeszcze inni Niu Chao. Miana te zaś oznaczają, odpowiednio, przewyższanie osłów, koni i wołów, czyli to, że potrafi się biegać szybciej od konia i jest się silniejszym od osła lub wołu. Osły potrafią na ogół z wielką siłą ciągnąć różne rzeczy, konie mają bardzo mocne nogi, a woły cechuje ogromna wytrzymałość, więc ludzie ci nazywają samych siebie Lyu Chao, Ma Chao i Niu Chao. Jak widzisz, przywiązują szczególną wagę do imion, które obierają. Po imionach, które dla siebie wybierają, widać, że ludzie mają własny sposób pojmowania dzieła Bożego; niestety, sposób ten nie jest zgodny z prawdą i nie jest pozytywny – jest to kolejne ludzkie pojęcie i wyobrażenie. Bez względu na to, czy to pojęcie i wyobrażenie jest wypaczone czy skrajne, jest ono, krótko mówiąc, niezgodne z faktami i z prawdą; jest bardzo płytkie i odnosi się do rzeczy nadprzyrodzonych. Zasada, zgodnie z którą Bóg działa na ludzi, jest następująca: niezależnie od tego, jaki ludzie mają potencjał, albo jaką mają zdolność do pracy lub umiejętność radzenia sobie z różnymi sprawami, i bez względu na to, jakie są ich wrodzone instynkty, ani na to, jaka jest ich osobowość, nawyki, wzorce życiowe, zainteresowania i hobby, a nawet bez względu na ich płeć, dzieło Boże, mówiąc krótko, ma osiągnąć rezultat polegający na tym, by umożliwić ludziom zrozumienie i przyjęcie prawdy, podporządkowanie się jej, a następnie wejście w prawdorzeczywistość w oparciu o ich wrodzony potencjał, instynkty, osobowość, nawyki, prawidłowe wzorce życiowe, a także ich właściwe zainteresowania i hobby, i tak dalej. Na jakiej podstawie osiąga się zatem ten rezultat? Podstawę do osiągnięcia takiego rezultatu stanowi posiadanie przez ludzi zdolności do rozumienia i pojmowania prawdy oraz posiadanie zwykłego człowieczeństwa. Podstawą tą nie jest natomiast tak zwane uwznioślone człowieczeństwo, ani też nadprzyrodzone człowieczeństwo. Stąd też bez względu na to, o jakich aspektach prawdy rozmawiamy, wszystko to ma na celu umożliwić ci wkroczenie w te aspekty w oparciu o to, że posiadasz zwykłe człowieczeństwo i zdolność pojmowania prawdy. Jednakże ludzkie pojęcia i wyobrażenia w tym względzie są dokładnie odwrotne. Ludzie wierzą, że rezultat, jaki osiągają w nich dzieło Boże oraz wyrażenie prawdy przez Boga, kłóci się z ich wrodzonym potencjałem i instynktami, a także z ich osobowością, nawykami, zainteresowaniami i hobby. Zamiast wkładać wysiłek w poszukiwanie prawdy w sposób trzeźwy i praktyczny, ludzie często mają nadzieję, że przydarzy im się jakiś cud, że przydarzy im się coś nadprzyrodzonego albo coś nieoczekiwanego, co przekracza ich własny potencjał i wykracza poza granice ich instynktów. Czego to dowodzi? Czy nie jest tak, że ludzie postrzegają dążenie do prawdy jako coś szczególnie nadprzyrodzonego i pustego? Czy nie jest tak, że postrzegają sposoby, w jakie Bóg działa na ludzi, jako szczególnie nadprzyrodzone i puste? (Owszem). Ludzie często mają nadzieję, że im bardziej będą dążyć do prawdy, tym większy będzie ich potencjał albo że po wysłuchaniu mnóstwa kazań i przyjęciu oraz zrozumieniu dużej części prawdy, ich potencjał będzie większy niż przedtem. To właśnie jest ludzkie pojęcie i wyobrażenie, nieprawdaż? (Tak). Weźmy na przykład naukę zawodu: kiedy chodziłeś do szkoły, to jeśli chciałeś opanować jakiś fach, musiałeś nauczyć się na pamięć odnośnego zasobu wiedzy i studiować od świtu do zmierzchu, poświęcając swój wolny czas na to, by dokładać starań, aby się tego zawodu wyuczyć. Odkąd zacząłeś wierzyć w Boga, sądzisz, że jeśli tylko Duch Święty będzie działał, ludzki potencjał będzie się zwiększał, a ludzie będą ulegać przemianie i staną się inni niż wcześniej. Stwierdzasz zatem, że bez względu na to, w jaki sposób działa Bóg, wystarczy, by człowiek z nim współpracował i że nie ma potrzeby wkładać wysiłku w dążenie do prawdy i zdobywanie profesjonalnej wiedzy; wystarczy, że człowiek będzie wykonywał swój obowiązek, a i tak poczyni postępy, wierząc w Boga w ten właśnie sposób. Czyż nie tak to sobie ludzie wyobrażają? (Owszem). Powiedzcie Mi, czy jest to właściwa droga? Czy podążanie tą drogą może doprowadzić do prawdziwej przemiany? (Nie, nie może). Nie może być tutaj mowy o żadnej przemianie. Niektórzy ludzie myślą, na przykład, że aby dobrze śpiewać, muszą ćwiczyć od świtu do zmierzchu, podkradać cudze techniki i słuchać najrozmaitszych piosenek, aby uczyć się od innych ludzi, i że tylko w ten sposób mogą mieć jakieś osiągnięcia. Inni znów, dla odmiany, sądzą, że śpiew to kwestia talentu. Myślą, że jeśli ktoś ma taki dar i lubi śpiewać, to będzie w stanie robić to pięknie, a jeżeli ktoś nie ma talentu lub zamiłowania do śpiewania, to aby dobrze śpiewać, będzie musiał zdać się na to, że Duch Święty będzie nim poruszał, aby mógł śpiewać z uczuciem, tak aby słuchanie jego śpiewu sprawiało innym przyjemność. W rezultacie większość ludzi ciągle żywi tego rodzaju złudzenia; osoby te zdają się na to, by Duch Święty je poruszył, a w przeciwnym razie nie otworzą ust, by śpiewać. Jest to kolejne ludzkie pojęcie i wyobrażenie, nieprawdaż? Niektórzy uważają, że nie ma potrzeby wkładać tak wiele wysiłku w zdobywanie profesjonalnej wiedzy i że jeśli tylko ludzie dążą do prawdy, Bóg będzie w nich działał, i że zdobywanie się na takie niepotrzebne poświęcenia jest dla nich bezużyteczne i daremne. Myślą, że gdy tylko Bóg zacznie działać, jest z tego znacznie większy pożytek niż z wszelkich wysiłków podejmowanych przez ludzi, więc dopóki tylko ludzie szczerze wykonują swoje obowiązki i są gotowi poświęcić swoje serca Bogu, Duch Święty będzie w nich działał, a ich potencjał i zdolności natychmiast znacznie się poprawią, przekraczając zakres dostępny dla zwykłego człowieczeństwa: będą w stanie zrozumieć rzeczy, które wcześniej nie były dla nich zrozumiałe, i choć wcześniej nie potrafili przeczytać nawet dwóch linijek tekstu naraz, to kiedy zaczną wierzyć w Boga, będą w stanie przeczytać dziesięć linijek za jedynym zamachem i jeszcze zapamiętać je wszystkie. Jednak bez względu na to, ile trenują, wciąż im się to nie udaje, więc zaczynają się zastanawiać: „Czy Bóg nie chce obdarzyć mnie tą łaską? Czy nie jestem wystarczająco pracowity i szczery w wykonywaniu swojego obowiązku?”. Czy tak właśnie jest? (Nie). Myślisz, że im bardziej jesteś w stanie osiągnąć to, co nadprzyrodzone, przekraczając zakres własnego potencjału i zdolności, tym bardziej dowodzi to, że jest to dzieło Boga; że jeśli twoja szczerość i wola współpracy będą coraz większe, to Bóg będzie działał w tobie coraz mocniej, a twój potencjał i zdolności będą coraz bardziej się zwiększać. Czyż nie jest to pojęcie i wyobrażenie, jakie mają ludzie? (Owszem). Czyż nie jesteście szczególnie skłonni myśleć w ten właśnie sposób? (Jesteśmy). Jaki jest rezultat takiego myślenia? Czyż nie jest to zawsze porażka i to, że nic z tego się nie ziści? Niektórzy ludzie popadają nawet w zniechęcenie, mówiąc: „Ofiarowałem Bogu największą szczerość, na jaką mnie stać – dlaczego Bóg nie chce obdarzyć mnie dobrym potencjałem? Dlaczego nie daje mi nadprzyrodzonych zdolności? Czemu wciąż jestem zawsze słaby? Mój potencjał się nie poprawił, niczego nie rozumiem dostatecznie jasno i tracę orientację, kiedy mam do czynienia ze złożonymi sprawami. Dawniej taki właśnie byłem, ale czemu teraz nadal jest tak samo? Ponadto, dlaczego nigdy nie potrafię przezwyciężyć ograniczeń własnej cielesności przy wykonywaniu mojego obowiązku i radzeniu sobie z problemami? Pojmuję niektóre doktryny, ale wciąż nie rozumiem różnych rzeczy dostatecznie jasno, a jeśli chodzi o załatwianie rozmaitych spraw, pozostaję wciąż niezdecydowany i nadal nie dorównuję tym, który mają duży potencjał. Moja zdolność do pracy również jest kiepska, a wykonywanie przeze mnie obowiązku pozostaje nieefektywne. Mój potencjał wcale się nie zwiększył! O co tutaj chodzi? Czy to możliwe, że nie jestem wystarczająco szczery wobec Boga? A może Bóg mnie nie lubi? W jakiej dziedzinie mam braki?” Niektórzy szukają rozmaitych powodów takiego stanu rzeczy i, aby go zmienić, próbowali już wielu sposobów, takich jak słuchanie większej liczby kazań, zapamiętywanie większej ilości słów Bożych, pisanie większej liczby notatek w czasie ćwiczeń duchowych, a także częstsze przysłuchiwanie się temu, jak ludzie rozmawiają o prawdzie i częstsze jej poszukiwanie, lecz ostateczny rezultat tych zabiegów pozostaje wciąż niezadowalający. Ich potencjał i zdolność do pracy są wciąż takie same jak wcześniej i nie ulegają żadnej poprawie nawet po trzech czy pięciu latach wyznawania wiary w Boga. Wówczas zaś przyglądają się własnej osobowości i stwierdzają, że nadal są tak samo tchórzliwi jak wcześniej i ospali jak stara krowa albo że nadal cechuje ich niecierpliwość, przez co załatwiają wszystko w sposób gorączkowy i po wariacku – nie przeszli absolutnie żadnej przemiany! Inni zauważają, iż wcale się nie wydaje, aby w ostatnim czasie ich zainteresowania i hobby uległy zmianie, i że niektóre z ich przywar, nawyków i wad również wcale się nie zmieniły. Jeszcze inni, którzy lubią późno chodzić spać i późno wstawać, spostrzegają, że te życiowe nawyki również pozostają niezmienione. Zaczynają się więc zastanawiać: „Co się dzieje? Czy to możliwe, że Duch Święty nie działa na mnie? Czy Bóg mnie opuścił? Czy Bóg jest ze mnie niezadowolony? Czy podążam niewłaściwą ścieżką? Czy podążam za Nim w niewłaściwy sposób? Czyż nie wkładam wystarczająco dużo serca w wypełnianie swojego obowiązku? Czyż nie płacę dostatecznie wysokiej ceny?”. Szukają najrozmaitszych przyczyn, lecz wciąż do niczego to nie prowadzi. Jaki jest tego powód? (To dlatego, że zawsze żyli w ramach własnych pojęć i wyobrażeń. Myślą, że kiedy już uwierzą w Boga, to dopóki tylko będą wobec Niego szczerzy, wystarczy, że Bóg zadziała, a ich potencjał i zdolność do pracy poprawią się – takie to właśnie pomysły wywodzą się z ludzkich pojęć i wyobrażeń). Pojęcia i wyobrażenia ludzi decydują o tym, jakie są cele i metody ich dążeń, jakimi ścieżkami podążają, a ostatecznie decydują o tym, co ludzie zyskują i jaki osiągają wynik. Co zatem zyskają ludzie, jeśli będą mieć takie pojęcia i wyobrażenia? Czy zyskają prawdę? Czy zyskają prawdziwą wiarę w Boga i prawdziwą miłość do Niego? Czy zyskają prawdziwą uległość wobec Boga? (Nie). Nie zyskają żadnej z tych rzeczy.

Wierząc w Boga, należy zrozumieć, co dokładnie dzieło Boże ma zmienić w ludziach, w jaki sposób Bóg rozwiązuje problem ludzkiego skażenia i co zamierza w ludziach osiągnąć – są to kwestie, które powinny zostać omówione w sposób jasny i klarowny, nieprawdaż? Reasumując, człowiek powinien zrozumieć, jakie dokładnie efekty Bóg zamierza osiągnąć w ludziach poprzez swoje dzieło. Po pierwsze zatem, na obecnym etapie swojego dzieła Bóg wyraża prawdę i zaopatruje w życie. Dzieło zaopatrywania ludzi w prawdę polega na jasnym omawianiu prawdozasad, których ludzie muszą przestrzegać, gdy w prawdziwym życiu napotykają wszelkiego rodzaju osoby, sprawy i zdarzenia, tak aby, zrozumiawszy te zasady, mogli postrzegać innych ludzi i sprawy, oraz zachowywać się i działać, w oparciu o te prawdozasady. Na tej właśnie podstawie rozwiązany zostaje problem ich skażonego usposobienia, a oni sami są w stanie odrzucić swoje skażone skłonności oraz prawdziwie i całkowicie podporządkować się Bogu. Rzecz jasna, jest to również oznaka bycia zbawionym i jest to prawdziwy przejaw tego, że jest się zbawionym, który z czasem można dostrzec w ludziach. Jakie są zatem główne kwestie, które należy rozwiązać w całym procesie zaopatrywania ludzi w prawdę przez Boga? Istnieją przede wszystkim dwa rodzaje problemów do rozwiązania. Pierwszy z nich stanowią ludzkie wyobrażenia. Różnego rodzaju niedorzeczne, wypaczone przekonania i poglądy, których ludzie kurczowo się trzymają, a które pochodzą od szatana, określa się wspólnym mianem ludzkich pojęć. Te błędne przekonania i poglądy kierują ludzkimi myślami i zachowaniami i stały się już podstawową teorią myślenia, zgodnie z którą ludzie postrzegają inne osoby i sprawy, a także zachowują się i działają, stąd też te przekonania i poglądy muszą zostać gruntownie obalone. Jest to pewien problem odnoszący się do ludzkiego myślenia, który należy rozwiązać. Drugim rodzajem problemów wymagających rozwiązania są ludzkie skażone skłonności. Temat skażonych skłonności bywa często poruszany, omawiany i analizowany w życiu kościoła. Niektóre skażone skłonności spowodowane są niedorzecznymi przekonaniami i poglądami ludzi, podczas gdy inne są czysto szatańskimi skłonnościami. Dwoma problemami, które Bóg zamierza rozwiązać w ludziach poprzez swoje dzieło i słowa, są zatem ludzkie pojęcia i skażone skłonności. Pierwszy z nich odnosi się do tego, jak człowiek postrzega ludzi i sprawy, drugi zaś do tego, jak postępuje i działa. Kiedy te dwie kwestie zostaną rozwiązane, a ludzie zyskają prawdę i będą w stanie podporządkować się Bogu i stać się z Nim zgodni, dzieło Boże osiągnie swój zamierzony skutek i dobiegnie zarazem końca. Jednakże żadna z rzeczy w całym procesie dzieła Bożego – niezależnie od tego, czy chodzi o sposób, w jaki działa Bóg, konkretne etapy Jego dzieła, czy też każdą z wyrażonych przez Niego prawd – nie jest ukierunkowana na takie kwestie, jak ludzka osobowość, potencjał, zdolności, instynkty, nawyki życiowe i wzorce życia, czy też ludzkie zainteresowania i hobby. Innymi słowy, przedmiotem oraz celem dzieła Bożego nie jest dokonanie zmiany wrodzonego ludzkiego potencjału i zdolności, ludzkich instynktów, osobowości, i tak dalej, i nie na tym polega znaczenie dzieła Bożego. Bez względu na to, jaki potencjał i jaką zdolność do pracy posiadasz, lub jaka jest twoja wrodzona osobowość, nawyki życiowe, instynkty i różne inne aspekty, Bóg nie zwraca uwagi na żadną z tych rzeczy. Patrzy tylko na to, czy reprezentujesz sobą zwykłe człowieczeństwo, a następnie na tej podstawie zaopatruje cię w prawdę i działa na ciebie. Bez względu na to, w jakie aspekty prawdy Bóg cię zaopatruje lub jakiego rodzaju dzieła dokonuje nad tobą, w ostatecznym rozrachunku nie ma to na celu dokonania zmiany twojego wrodzonego potencjału i instynktów, a Bóg nie robi tego, aby zwiększyć twój potencjał oraz podnieść twoje instynkty na wyższy poziom i je ulepszyć, albo by sprawić, aby stały się na wskroś nadprzyrodzone – żaden z tych aspektów twojej osoby nie jest czymś, w czym Bóg chce dokonać zmiany poprzez swoje dzieło. Dlatego bez względu na to, od ilu lat wierzysz w Boga, jak wielu wysłuchałeś kazań lub jak wiele wysiłku włożyłeś w zrozumienie słów Bożych, twój wrodzony potencjał pozostanie taki sam i nie ulegnie zmianie. Twój potencjał nie zmieni się tylko dlatego, że wierzyłeś w Boga przez wiele lat, przez wiele lat słuchałeś kazań i krzątałeś się oraz ponosiłeś koszty dla Boga przez wiele lat. To samo dotyczy, rzecz jasna, twojej osobowości, instynktów, nawyków życiowych, zainteresowań, hobby i tak dalej; nie ulegną one zmianie tylko dlatego, że od wielu lat wierzysz w Boga i wykonujesz swój obowiązek. Tymczasem zgodnie z ludzkimi wyobrażeniami zmiana taka z pewnością nie oznacza pogorszenia się wszystkich tych aspektów, tylko raczej ich poprawę – sprawienie, że wszystkie te rzeczy wzniosą się na wyższy poziom i staną się lepsze niż dotąd. To znaczy, że niezależnie od tego, na jakim etapie znajduje się dzieło Boże lub jaką metodą posługuje się akurat Bóg przy jego wykonywaniu, tym, co Jego dzieło odmienia, nie są rzeczy takie, jak wrodzony potencjał ludzi, ich zdolność do pracy, instynkty, osobowości, i tak dalej. A zatem jeśli twój potencjał jest kiepski i nie posiadasz obecnie odpowiedniego potencjału, aby być przywódcą lub pracownikiem, albo osobą nadzorującą określone zadanie, to nie będziesz go posiadał również za dwadzieścia lub trzydzieści lat. I nawet jeśli ostatecznie zostaniesz zbawiony przez wzgląd na swoje dążenie do prawdy, nadal nie będziesz takiego potencjału posiadał. Twój potencjał nie ulegnie zmianie. Czy zatem zmienią się twoje instynkty? Każdy doświadcza narodzin, starzenia się, choroby i śmierci, a stając w obliczu ważnych wydarzeń będzie robił się nerwowy, wystraszony, przerażony i tak dalej – te instynkty również się nie zmienią. Na przykład, gdy ludzie słyszą bardzo głośny dźwięk, wszyscy zakrywają uszy i chowają się w bezpiecznym miejscu – to właśnie jest instynkt. Gdy twoja ręka dotknie płomienia albo innej gorącej rzeczy, instynktownie ją cofniesz, a gdy usłyszysz jakąś złą wiadomość, instynktownie poczujesz drżenie w swoim wnętrzu i przerazisz się. Gdy zaś stajesz w obliczu niebezpieczeństwa, twoja pierwsza instynktowna myśl brzmi tak: „Czy jestem bezpieczny? Czy to niebezpieczeństwo zbliża się do mnie?”. To właśnie jest instynkt. Ponadto, gdy ktoś się zamachnie, by cię uderzyć, instynktownie zrobisz unik, aby się przed tym uchronić; gdy pył lub woda dostaną ci się do oczu, instynktownie je zamkniesz; a kiedy boli cię ząb, często będziesz go dotykał. W instynktowny sposób będziesz mieć pewne naturalne odruchy, pewne przejawy, lub podejmiesz jakieś instynktowne działanie. Ludzie rodzą się z tymi właśnie instynktownymi reakcjami. Nikt nie może im ich odebrać, i Bóg również tych reakcji nie zmieni. Te instynktowne reakcje zostały ustanowione dla ludzi przez Boga, kiedy ich stwarzał, i mają one ludzi chronić. Są czymś, co stworzona istota ludzka musi posiadać. Bóg nie odbierze ci tych instynktów, a ty również nie stracisz ich ze względu na to, że będziesz dążył do prawdy. Co chcę przez to powiedzieć? Chodzi Mi o to, że nie jest tak, że dlatego, iż dążysz do prawdy, zrozumiałeś wiele prawd i okazujesz prawdziwą uległość wobec Boga, nie będziesz się bał, gdy wybuchnie pożar lub się nie oparzysz, gdy włożysz dłoń do patelni z gorącym olejem – jest to po prostu niemożliwe. Co byś pomyślał, gdyby ktoś złożył takie świadectwo? Czy zazdrościłbyś mu i go podziwiał? Jak byś to ocenił i opisał? Jest to co najmniej zjawisko nadprzyrodzone i Bóg by czegoś takiego nie zrobił. Jeśli chodzi o instynkty, które stworzył dla rodzaju ludzkiego, Bóg nie odbierze ci tych twoich instynktów ze względu na to, że dążysz do prawdy, ani nie przekształci ich w nadprzyrodzone moce. Powiedzmy, na przykład, że znajdujesz się w ciemnym pomieszczeniu i nic nie widzisz; instynktownie zaczniesz wyciągać ręce, aby dzięki dotykowi zorientować się w otoczeniu, oraz uważnie nasłuchiwać, by wychwycić jakieś dźwięki, instynktownie, po omacku, posuwając się naprzód. Nie zdołasz pokonać ograniczeń cielesności tylko dlatego, że dążysz do prawdy – nigdy nie będzie tak, że im ciemniej robi się dokoła, tym jaśniej błyszczą twoje oczy, tym wyraźniej jesteś w stanie dostrzec różne rzeczy i tym łatwiej jest ci się zorientować w otoczeniu – byłoby to nadprzyrodzone zjawisko i coś, czego Bóg nie czyni. Nawet jeśli zrozumiałeś wiele prawd i jesteś w stanie podporządkować się prawdzie i wprowadzać ją w życie, to jeżeli twoje instynkty w tym względzie pozostają takie same i nie słabną, to już jest to coś wspaniałego, a mimo to ty chcesz, aby instynkty te nabrały nadprzyrodzonego charakteru – coś takiego jest niemożliwe! W dodatku ludzkie zdolności do postrzegania różnych spraw i radzenia sobie z nimi oraz zdolność do rozwiązywania problemów, również nie są tym, co Bóg zamierza zmienić poprzez swoje dzieło. Zdolność danego człowieka do radzenia sobie z różnymi sprawami zależy z jednej strony od jego potencjału, a z drugiej od jego wrodzonego IQ, a to IQ obejmuje również jego talenty. Niektórzy ludzie rodzą się szczególnie obficie obdarzeni pewnymi zdolnościami i talentami do zajmowania się sprawami zewnętrznymi, to znaczy mają łatwość myślenia i nawiązywania kontaktów towarzyskich. Przychodzą na świat ze specjalnymi kompetencjami społecznymi i wiedzą, jak wchodzić w interakcje z ludźmi, jak postrzegać różne rzeczy i jak radzić sobie z pewnymi sprawami. W swoich umysłach mają szczególnie klarowne – a przy tym bardzo logiczne – wątki myślowe, odnoszące się do najrozmaitszych rzeczy. Kiedy na coś patrzą, potrafią uchwycić sedno sprawy, bez żadnych odchyleń lub niedorzeczności, i radzą sobie z problemami w stosunkowo prawidłowy sposób. Tego rodzaju osoby posiadają umiejętność załatwiania spraw. Niektórzy ludzie rodzą się pozbawieni tej umiejętności i po prostu lubią czytać książki, pielęgnować kwiaty, sadzić trawę, hodować ptaki i robić tym podobne rzeczy. Jak nazywa się takie życie? Mówi się, że ktoś ma wyrafinowany i niespieszny styl życia. Są to ludzie, którzy dążą do elegancji i wyrafinowania. Nie są dobrzy w utrzymywaniu kontaktów towarzyskich czy załatwianiu spraw zewnętrznych – nie mają takich zdolności. Kiedy muszą wyjść z domu i zająć się takimi sprawami, skonsultować się z prawnikiem lub nawiązać kontakt z jakąś osobistością, są onieśmieleni oraz przestraszeni i nie mają odwagi spojrzeć komuś takiemu w oczy, a kiedy zadaje im się pytania, tylko pochrząkują i się jąkają, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Do niczego się nie nadają, nieprawdaż? Kiedy tego rodzaju człowiek nie ma akurat do czynienia z żadnym problemem, naprawdę dobrze mu idzie przechwalanie się. Mówi: „Dokonałem takich a takich rzeczy, miałem taką a taką znakomitą przeszłość, utrzymywałem niegdyś kontakty z takimi a takimi ludźmi i znałem takie a takie słynne osobistości (…)”. Kiedy jednak faktycznie wyśle się kogoś takiego, aby coś załatwił, człowiek ten znika bez śladu. Okazuje się, że jedyną rzeczą, na jaką takich ludzi stać, jest przechwalanie się, i nie mają żadnego prawdziwego talentu czy wiedzy, ani nawet za grosz umiejętności załatwiania spraw. Czy to, że ktoś jest kiepski w radzeniu sobie z problemami, może ulec zmianie z uwagi na to, że człowiek ten będzie dążył do prawdy? Niestety nie – nie może. Przyjrzyjmy się tym jednostkom, które mają introwertyczną osobowość i od dzieciństwa boją się stanąć twarzą w twarz z innymi ludźmi. Kiedy mają ponad dwadzieścia lub ponad trzydzieści lat, takie osoby nadal są bardzo zdenerwowane, gdy rozmawiają z innymi lub załatwiają sprawy, które wymagają interakcji z ludźmi. Będąc już w średnim wieku, wciąż są nieśmiałe i rumienią się, gdy mają zabrać głos przed większą grupą ludzi. Takie jednostki do końca życia nie będą w stanie stanąć oko w oko ze światem. Niektórzy znowu są inni, ponieważ odkąd byli nastolatkami, lubili rozmawiać i nawiązywać kontakty z ludźmi. Bez względu na to, z jaką osobistością wchodzą w interakcję, nie będą odczuwać lęku, i bez względu na to, co robią, nie czują niepokoju ani nie wpadają w panikę. Mają swój rozum, więc nie doskwiera im trema. Im więcej jest wokół nich ludzi, tym lepiej się z tym czują i tym więcej mają energii, i tym bardziej chcą się pokazać. Czy jednak czyjaś osobowość i zdolność radzenia sobie z problemami mogą ulec zmianie w rezultacie doświadczania dzieła Bożego? (Nie). Bóg nie zmienia tych ludzkich cech. Niektórzy ludzie wiedzą, że to, iż kiepsko radzą sobie z różnymi problemami, stanowi pewien defekt ich człowieczeństwa, więc ciężko pracują, aby go przezwyciężyć. Może się zdarzyć, że gdy osiągną wiek średni lub podeszły, mając za sobą całe dekady hartowania charakteru i zgromadziwszy bogate doświadczenie, ledwie będą w stanie załatwić niektóre doraźne sprawy; nadal jednak nie będą potrafili poradzić sobie z krytycznymi sprawami życia i śmierci. Są także i tacy ludzie, którzy, osiągnąwszy podeszły wiek, nie umieją samodzielnie sobie z niczym poradzić. Cokolwiek usiłują załatwić, wszystko psują – po prostu nie są w stanie tego udźwignąć – i nie potrafią nawet wziąć na swoje barki ciężaru zajmowania się własnymi sprawami rodzinnymi. I co wtedy robią? W niektórych przypadkach ich dzieci potrafią załatwiać rozmaite sprawy, więc ludzie ci pozwalają, aby dzieci im pomagały, podczas gdy oni sami korzystają z tego, co już dla nich załatwiono. Myślą sobie przy tym: „Wniosłem w to swój wkład, więc potrafię załatwiać sprawy”, lecz w rzeczywistości nie posiadają takiej zdolności. To ich dzieci, teraz już dorosłe i zdolne wziąć na siebie odpowiedzialność, zajęły się tymi sprawami. Mając do czynienia z różnymi sprawami, te starsze osoby mogą nie być już tak zdenerwowane i przestraszone, jak bywały w młodości, ale nie oznacza to, że ich zdolność do radzenia sobie z problemami poprawiła się lub uległa zmianie. Cóż to zatem oznacza? Znaczy to tyle, że ludzie ci są teraz starsi, zyskali doświadczenie i nie boją się już różnych rzeczy. Co to znaczy, że „nie boją się już różnych rzeczy”? Chodzi o to, że są w stanie spojrzeć na sprawy w sposób bardziej otwarty i pozbawiony uprzedzeń, ponieważ doświadczyli wielu rzeczy i na tej podstawie pojęli pewne wzorce funkcjonowania rozmaitych spraw, więc jeśli już rzeczywiście znajdą się w jakimś niebezpieczeństwie, nie będą się bać i pomyślą sobie tak: „No cóż, oto jestem. Jeśli chcesz pieniędzy, to nie mam ani grosza; jeśli chcesz odebrać mi życie, proszę bardzo – rób, co chcesz!”. Czy tacy ludzie poczynili jakieś postępy? Nie poczynili absolutnie żadnych postępów – nadal są dość nieostrożni i nierozgarnięci, jeśli chodzi o załatwianie spraw. Są tak samo nierozważni i niecierpliwi jak dawniej. Przedtem nie udawało im się doprowadzić spraw do końca i do dziś dnia nie zmienili się ani na jotę. Po prostu tacy już są. Powiedzcie Mi, czyż nie tak jest w rzeczywistości? (Owszem).

Są wśród was ludzie w różnym wieku. Czy do chwili obecnej doświadczyliście kiedykolwiek czegoś szczególnego w procesie dążenia do prawdy? Czy twój potencjał uległ całkowitej zmianie i stał się znacznie większy niż wcześniej, albo czy zmieniły się twoje instynkty? Czy doświadczyliście kiedykolwiek czegoś takiego? (Nie). No dobrze, a czy ktoś kiedykolwiek powiedział: „Dawniej byłem do niczego. Nie byłem elokwentny, nie miałem żadnych zdolności ani umiejętności i nie miałem żadnych kompetencji społecznych. Teraz, gdy przyjąłem dzieło Boże, jestem w stanie wyrażać się elokwentnie, mam kompetencje społeczne, a jeśli chodzi o załatwianie spraw, postępuję w sposób inteligentny, mam do tego dryg i wiem, jak radzić sobie z problemami”? Czy ktoś miał tego rodzaju doświadczenie? (Nie). Niektórzy mawiają: „Chociaż mnie takie rzeczy się nie przydarzyły, to mam poczucie, że w czasie doświadczania dzieła Bożego po tym, jak uwierzyłem w Boga, moja osobowość się zmieniła. Dawniej mówiłem powoli i wszyscy nazywali mnie »Wolnomyślicielem«. Miałem też inne przezwisko, które brzmiało »Guzdrała«. Odkąd zacząłem wierzyć w Boga, moje reakcje stały się żywsze niż wcześniej, szybciej mówię i działam. Szybciej i skuteczniej załatwiam też różne sprawy”. Czy rzeczywiście tak się zdarza? (Nie). Coś takiego mogłoby się stać tylko w jednym przypadku. Na przykład, gdy niektórzy ludzie uczą się języka obcego i zaczynają dopiero ćwiczyć mówienie w tymże języku, wypowiadają się bardzo powoli, słowo po słowie. Inni myślą, że ktoś taki mówi tak wolno, ponieważ widocznie ma wrodzony flegmatyczny temperament. Po trzech czy pięciu latach taki człowiek, ponieważ miał częsty kontakt z osobami mówiącymi w tym właśnie języku, zaczyna w końcu mówić w nim bardzo płynnie – równie szybko, jak w swojej ojczystej mowie – a inni ludzie, którzy wciąż nie zdają sobie sprawy z faktycznego stanu rzeczy, myślą sobie tak: „Osobowość tego człowieka uległa zmianie. Dawniej mówił bardzo powoli i ludzie, słuchając go, odczuwali zniecierpliwienie, ale teraz mówi bardzo płynnie – stał się człowiekiem energicznym. Na podstawie tego, jak mówi – w sposób jasny i bezpośredni – można wywnioskować, że załatwia różne sprawy z werwą i ma dobrą osobowość”. Czy w tym przypadku osobowość tego człowieka rzeczywiście uległa zmianie? (Nie). W rzeczywistości po prostu tak się dzieje, i jest to zupełnie normalne. Jest to proces polegający na czynieniu normalnych postępów w nauce swego rodzaju umiejętności – nie jest to proces zmiany osobowości. Bez względu na to, czy chodzi o potencjał, zdolności i instynkty, czy też o osobowość, nawyki, zainteresowania i hobby, żaden z tych aspektów nie jest tym, co Bóg chce zmienić poprzez swoje dzieło. Jeśli ciągle wierzysz, że Bóg, zaopatrując ludzi w prawdę, działa i przemawia właśnie po to, aby dokonać zmiany wszystkich tych wrodzonych ludzkich cech i myślisz, że tylko po przejściu takiej przemiany można uznać kogoś za całkowicie odrodzonego, prawdziwie nowego człowieka, o jakim mówi Bóg, to się grubo mylisz. Jest to właśnie błędne ludzkie pojęcie i wyobrażenie. Kiedy już to zrozumiesz, powinieneś wyzbyć się takich pojęć, wyobrażeń, domysłów czy odczuć. To znaczy, że w procesie dążenia do prawdy nie powinieneś ciągle polegać na odczuciach lub domysłach, oceniając kwestie takie jak: „Czy zwiększył się mój potencjał? Czy moje instynkty uległy zmianie? Czy moja osobowość jest wciąż tak zła jak dawniej? Czy zmieniły się moje wzorce życiowe?”. Nie zastanawiaj się nad tym; takie rozważania są daremne, ponieważ nie są to te aspekty, które Bóg zamierza zmienić, a słowa Boże i Boże dzieło nigdy nie były ukierunkowane na te rzeczy. Dzieło Boże nigdy nie miało na celu dokonania zmiany ludzkiego potencjału, instynktów, osobowości, i tak dalej, ani też Bóg nigdy nie przemawiał po to, by zmienić w ludziach te właśnie rzeczy. Wynika z tego, że dzieło Boże zaopatruje ludzi w prawdę w oparciu o ich wrodzone uwarunkowania, mając na celu to, by ludzie zrozumieli prawdę, a następnie przyjęli ją i się jej podporządkowali. Innymi słowy, bez względu na to, jakiego rodzaju potencjał posiadasz i niezależnie od tego, jaka jest twoja osobowość oraz instynkty, Bóg chce wpoić ci prawdę, aby odmienić twoje dawne pojęcia i skażone skłonności, lecz nie zamierza zmieniać twojego wrodzonego potencjału, instynktów i osobowości. Teraz już to rozumiecie, prawda? Co zatem ma zmienić dzieło Boże? (Dzieło Boże ma na celu dokonanie zmiany dawnych ludzkich pojęć i skażonych skłonności). Skoro rozumiecie już tę prawdę, powinniście się wyzbyć tych nierealistycznych i dotyczących rzeczy nadprzyrodzonych pojęć oraz wyobrażeń i nie powinniście używać ich do tego, by oceniać samych siebie lub stawiać sobie wymagania. Zamiast tego powinieneś poszukiwać prawdy i przyjmować ją w oparciu o rozmaite wrodzone uwarunkowania, jakimi obdarzył cię Bóg. Jaki jest tego ostateczny cel? Chodzi o to, byś w oparciu o swoje wrodzone uwarunkowania zrozumiał prawdozasady, pojął każdą bez wyjątku prawdozasadę, którą należy praktykować, stając w obliczu rozmaitych sytuacji, jakie napotykasz, i potrafił postrzegać ludzi i sprawy oraz zachowywać się i działać zgodnie z tymi prawdozasadami. Takie właśnie postępowanie spełnia bowiem Boże wymagania. Dzieje się tak dlatego, że dzieło Boże i Boże słowa mają na celu wpojenie ludziom prawd, tak aby stały się one dla nich zasadami oraz kryteriami praktyki i aby stały się podstawą, zgodnie z którą postrzegają innych ludzi i sprawy, zachowują się i działają, oraz by stały się ich życiem. Celem dzieła Bożego i słów Bożych nie jest zaś dokonanie przemiany ludzi w nadludzi czy też w osoby obdarzone nadprzyrodzonymi mocami. Co mam na myśli, mówiąc o „nadludziach” i „osobach obdarzonych nadprzyrodzonymi mocami”? Czyż zdolność do przezwyciężania ograniczeń własnych instynktów, wykraczania poza zakres własnych umiejętności, przekraczania granic własnego potencjału, a nawet pokonywania ograniczeń własnej płci i życia poza wyznaczonymi jej granicami, nie stanowią nadprzyrodzonych mocy? (Owszem). Na przykład, niektórzy ludzie potrafią mówić kilkoma lub nawet kilkunastoma językami, nie musząc przy tym odbywać specjalistycznych studiów. Czy jest to coś nadprzyrodzonego? (Tak). Ta nadprzyrodzona moc przekracza granice ludzkiego potencjału, zdolności i instynktów, nieprawdaż? (Tak). Co więcej, mówiąc tymi wszystkimi językami, potrafią nawet stosownie do potrzeb udawać różne głosy męskie i żeńskie. Czy umiejętność ta nie ma jeszcze bardziej nadprzyrodzonego charakteru? (Owszem). Niezależnie od tego, iloma językami władają, nie mylą ich sobie i nie czują się zmęczeni bez względu na to, jak długo mówią, i nawet jeśli nie napiją się przy tym wody, nie czują pragnienia. Ponadto im więcej mówią, tym bardziej błyszczą im oczy, tym bardziej rozpromienia się ich oblicze i cali aż wydają się jaśnieć. Czyż nie jest to zjawisko nadprzyrodzone? (Owszem). Nawet jeśli podczas przemówienia zostaną postrzeleni, nic im się nie dzieje i po prostu mówią dalej. Coś takiego ma jeszcze bardziej nadprzyrodzony charakter, nieprawdaż? (Tak). Gdy widzą kulę, nawet nie próbują zrobić uniku, a zamiast tego stawiają jej czoła. Kula przechodzi im przez klatkę piersiową, lecz oni twardo stoją na nogach i nawet się nie zachwieją. Nie ma to na nich żadnego wpływu, i nawet włos nie spadnie im z głowy. Czyż nie jest to przekraczanie ograniczeń ludzkiego instynktu? (Owszem). Wszystkie te zjawiska wykraczają poza granice ludzkiego instynktu. Najpoważniejszy wydźwięk ma przy tym to, że stali się kimś niezwykłym, to znaczy kimś, kto różni się od zwykłych ludzi, kto przekracza granice potencjału i zdolności normalnych ludzi, a także przekracza ograniczenia normalnych ludzkich instynktów. Ich przejawy we wszystkich aspektach różnią się od przejawów zwykłych ludzi i mają szczególnie nadprzyrodzony charakter. To oznacza zaś kłopoty. Czyż bowiem nadal są normalnymi ludźmi? (Nie). Czym więc są? (Złymi duchami). Są złymi duchami. Czy chcecie do tego dążyć? (Nie). Nikt z was nie chce do tego dążyć; czy zatem sądzicie, że dzieło Boże zmieniałoby ludzi aż do tego stopnia? Czy dzieło Boże ma na celu przekształcanie jednostek w ludzi niezwykłych? (Nie). Jego celem jest to, abyś przyjął prawdę i doświadczał sytuacji, które Bóg dla ciebie przygotował, w zakresie zwykłego człowieczeństwa, tak abyś na podstawie tego mógł pojąć sumienne i szczere intencje, z którymi Bóg dokonuje swojego dzieła, albo swoje własne braki i niedoskonałości, bądź też swoje własne skażone skłonności, a następnie, na bazie tego zrozumienia, potrafił poszukiwać prawdy i wprowadzać ją w życie, i z czasem zaczął stopniowo w nią wkraczać – ten proces jest powolny i nie ma w nim nic nadprzyrodzonego. Kiedy niektórzy ludzie popadną w zniechęcenie, lubią mówić, co następuje: „Co zyskałem na tym, że przez tyle lat wierzyłem w Boga?”. Mówisz, że nic nie zyskałeś, ale powinieneś starannie przemyśleć następujące kwestie: Czy po tylu latach wyznawania wiary w Boga masz teraz jasny pogląd na wiele spraw? Czy jest tak, że im dłużej w Niego wierzysz, tym czujesz się spokojniejszy i bardziej stabilny emocjonalnie, i tym wyraźniej czujesz, że jest to właściwa życiowa droga? Jeżeli masz takie właśnie odczucia, oznacza to, że jednak rzeczywiście coś zyskałeś. Choć nie zyskałeś żadnych dóbr materialnych, chociaż nie zyskałeś pieniędzy, statusu, sławy, korzyści – rzeczy, które możesz wziąć do ręki lub zobaczyć na własne oczy – to jednak w swoim sercu zrozumiałeś pewne prawdy. Zyskałeś nieco zrozumienia tego, że Bóg rzeczywiście istnieje i sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim. W dodatku pojąłeś również intencje Boga oraz Jego wymagania wobec ludzi i wiesz, czym jest istota stworzona i jaki obowiązek powinieneś wypełniać. A gdyby, w tej właśnie chwili, nie pozwolono ci wykonywać jakiegoś obowiązku, odczuwałbyś ból i miałbyś poczucie, że twoje życie jest puste. Czyż wszystko to nie dowodzi, że już odniosłeś korzyści z tego, że wierzysz w Boga? To, co zyskałeś, jest zaś warte więcej niż jakakolwiek rzecz materialna. To właśnie są rezultaty, jakie dzieło Boże osiąga w ludziach. Bóg nie zamierza umożliwiać ludziom przechodzenia jakichś nadprzyrodzonych, nierealistycznych przemian, które przekraczają granice człowieczeństwa, ludzkich instynktów lub normalnych potrzeb i normalnych przejawów cielesności. Zamiast tego zamierza umożliwić ludziom doświadczanie najrozmaitszych sytuacji w granicach zwykłego człowieczeństwa, a przy tym stopniowe i powolne zyskiwanie wszelkiego rodzaju doświadczeń i zdolności pojmowania spraw. Krótko mówiąc, w trakcie całego tego stopniowego i powolnego procesu, ludzkie myśli i pojęcia zmieniają się krok po kroku; zmienia się punkt widzenia, z którego ludzie postrzegają inne osoby i rzeczy, ulegają zmianie ich poglądy względem wszelkiego rodzaju osób, zdarzeń i spraw oraz sposoby radzenia sobie z nimi; niektóre z ich skażonych skłonności nie rzucają się już w oczy tak bardzo jak wcześniej, a ludzie ci w pewnym stopniu odzyskują sumienie i rozum. A zatem ludzie, zamiast tych nierealistycznych, iluzorycznych, pustych, bezużytecznych, czy nawet nadprzyrodzonych rzeczy, uzyskują te rzeczywiste korzyści.

Bóg dokonuje dzieła zbawienia ludzkości w sposób stopniowy i jest jeszcze, rzecz jasna, inna, bardziej podstawowa zasada, która mówi, że dokonując swojego dzieła, Bóg pozwala, by rzeczy toczyły się swoim własnym torem. Tę drugą zasadę ludziom może być dosyć trudno zrozumieć. Cóż to bowiem znaczy, „pozwalać, by rzeczy toczyły się swoim własnym torem”? Oznacza to, że niezależnie od tego, czy Bóg działa na ludzi, czy też do nich przemawia, nigdy nikogo do niczego nie zmusza. Przygotowuje dla ciebie różne okoliczności i zaopatruje cię w prawdę, tak jak to czyni w przypadku innych ludzi. Jeśli chodzi o to, jak powinieneś postrzegać i rozumieć okoliczności, które ustanawia, oraz jaki punkt widzenia i postawę powinieneś wobec nich przyjąć, Bóg mówi o tym wyraźnie i przekazał ci jasne prawdozasady. Co zaś do tego, jak do tych słów i prawdozasad podchodzisz, to jest to twój własny wolny wybór. Możesz zdecydować się przyjąć prawdę i poznać samego siebie, albo możesz zdecydować się prawdę odrzucić; możesz zadecydować, że zgadzasz się na to, by zostać zdemaskowanym przez okoliczności, które zarządza Bóg, albo możesz zdecydować się zignorować dzieło Boże – masz wolność wyboru, możesz swobodnie wybierać. Na przykład, jeśli chodzi o obowiązek, który powinieneś wykonywać, możesz zdecydować się wypełniać go z całego serca i ze wszystkich swoich sił, lub możesz zdecydować się wypełniać go w sposób powierzchowny i niedbały. Opiera się to wyłącznie na twoim osobistym wyborze i, rzecz jasna, opiera się również na twoim potencjale, zdolnościach, instynktach, i tak dalej. Bóg nie wykonuje dodatkowej pracy – to znaczy, w normalnych okolicznościach, Bóg nie wykonuje żadnej dodatkowej pracy polegającej na nakłanianiu lub zmuszaniu człowieka do czegokolwiek. Co to oznacza? Oznacza to, że Bóg przygotowuje dla ciebie określone okoliczności – jak gdyby przyszykował dla ciebie bankiet z gorącymi i zimnymi daniami, ryżem i zupą, owocami, napojami i tym podobnie, a jeśli chodzi o to, co wybierzesz, daje ci wolność – bez względu na to, jakiego dokonasz wyboru, masz swobodę i możesz to zrobić, a Bóg w to nie ingeruje, skupiając się po prostu na wyrażaniu prawdy, aby zaopatrywać ludzi. Niektórzy jedynie pobieżnie przyglądają się przygotowanej uczcie, nie próbując samemu, jak smakują te pyszne dania. Rzucają tylko jakiś komentarz na temat bankietu, wypowiadają kilka doktryn, a potem wychodzą. Inni przyglądają się po prostu uczcie, ignorując pyszne potrawy i odchodzą, nie przyjmując żadnej postawy ani nie wyrażając żadnej opinii. Są też jednak inni, którzy osobiście doświadczyli i skosztowali pysznych potraw, a także nauczyli się, jak przyrządzić któreś z tych smacznych dań. W środowisku przygotowanym przez Boga, niezależnie od tego, jakie jest twoje nastawienie – czy przyjmujesz takie okoliczności z radością, czy je odrzucasz i się ich wypierasz, czy też nimi gardzisz i jesteś wobec nich wrogo usposobiony, i tak dalej – wszystko to, z punktu widzenia Boga, są pewne postawy. Jak Bóg podchodzi do różnych ludzkich postaw i jak sobie z tymi postawami radzi? Zaopatrzywszy ludzi w wielką liczbę prawd, Bóg ma wobec nich takie podejście, że jedynie ich obserwuje i zapisuje sobie wszystko w pamięci. Jeśli chodzi o to, co ludzie wybierają lub jakie jest ich nastawienie, Bóg nie interweniuje – ta sprawa nie ma nic wspólnego z Bogiem. Z czym zatem sprawa ta się wiąże? Ma ona związek z tym, jaką ścieżkę wybierzesz, co ostatecznie zyskasz i jaki będzie twój własny ostateczny wynik. W tej kwestii Bóg nie wykonuje żadnej dodatkowej, mającej coś ułatwiać pracy, a jedynie wypełnia obowiązki i zobowiązania, które powinien wypełnić. Po tym, jak zaopatrzył cię w prawdę i przekazał ci zasady dotyczące radzenia sobie z wszelkiego rodzaju osobami, zdarzeniami i sprawami, może również przygotowywać dla ciebie rozmaite okoliczności. Jednakże Bóg nie ingeruje w to, jakich dokładnie dokonasz ostatecznie wyborów ani jaką obierzesz ścieżkę – pozwala ci wybrać samemu. Jeśli na przykład zostaniesz wybrany na przywódcę lub pracownika, możesz zdecydować się działać zgodnie z prawdozasadami i ustaleniami domu Bożego dotyczącymi pracy lub działać samowolnie i lekkomyślnie, zgodnie z własnymi preferencjami. Jeśli zdecydujesz się załatwiać wszystko w zgodzie z prawdozasadami i wykonywać swój obowiązek stosownie do ustaleń, Bóg zwróci na to uwagę i sobie to odnotuje, ty zaś z czasem zyskasz prawdę i podporządkujesz się Bogu – to właśnie jest jeden z wyników twoich decyzji. Jeśli będziesz postępował tak, jak chcesz i działał samowolnie oraz lekkomyślnie, naruszając ustalenia domu Bożego dotyczące pracy i naruszając prawdozasady, to również jest to pewien wybór i symbolizuje on ścieżkę, którą podążasz, a Bóg również zwróci na to uwagę i zapisze to sobie w pamięci, i oczywiście nie trzeba mówić, jaki będzie wówczas twój wynik. Jeśli zyskałeś prawdę i życie, umożliwi ci to również uzyskanie Bożej aprobaty i zapewni ci dobre przeznaczenie.

Ludzie wierzą, że dzieło Boże obejmuje Boże zarządzenia i ustalenia. Czym zatem, zgodnie z ludzkimi pojęciami i wyobrażeniami, są Boże zarządzenia i ustalenia? Są one swego rodzaju manipulacją, to znaczy, że Bóg potajemnie nakrywa ludzi wielką siecią, manipulując wszystkimi ich zachowaniami i sytuacjami, w których się znajdują, oraz monitorując wszystko, co robią. Takie właśnie pojęcia i wyobrażenia mają ludzie, nieprawdaż? (Owszem). Wskutek tego ludzie zaczynają mieć się na baczności przed Bogiem i odczuwać strach przed Nim w swoich sercach, a jest to spowodowane właśnie ich pojęciami i wyobrażeniami na temat Bożych zarządzeń i ustaleń. To, że ludzie boją się Boga i mają się przed Nim na baczności, nie jest przejawem prawdziwego podporządkowania się Bogu i bojaźni Bożej, ale raczej pewną formą buntu i oporu. Ludzie myślą, że Bóg jest wszechmocny i wszechobecny, i że bez względu na to, co robią, pozostaje prawdą, że „Niebiosa widzą ludzkie czyny”. Myślą, że Bóg nieustannie nad nimi czuwa i ma ich na oku, aby powściągnąć ich serca, skrępować im ręce i nogi, nie dając im wolności wyboru i zmuszając ich do praktykowania prawdy, do zmiany myśli i zapatrywań oraz do robienia różnych rzeczy zgodnie z Jego życzeniami. Są to wszystko ludzkie wyobrażenia. Mówiąc zaś ściśle, jest to pewien rodzaj bluźnierstwa przeciwko Bogu. W rzeczywistości Bóg nigdy nie zamierzał ludzi do niczego zmuszać, krępować ich ani nimi manipulować. Bóg nigdy nie krępuje im ruchów, nie zniewala ich, a tym bardziej do niczego ich nie przymusza. Zamiast tego daje ludziom wielką swobodę – pozwala im wybrać ścieżkę, którą mają kroczyć. Nawet jeśli jesteś w domu Bożym i nawet jeśli zostałeś zawczasu wybrany przez Boga, to mimo wszystko jesteś wolny. Możesz zdecydować się odrzucić różne Boże wymagania i ustalenia lub możesz zdecydować się je zaakceptować; Bóg daje ci możliwość wolnego wyboru. Ale bez względu na to, co wybierzesz lub jak postąpisz, albo jaki jest twój punkt widzenia na sprawę, z którą masz akurat do czynienia, lub jakich środków i metod ostatecznie użyjesz, aby ją rozwiązać, musisz wziąć odpowiedzialność za swoje działania. Twój ostateczny wynik nie opiera się na twoich osobistych osądach i definicjach, a zamiast tego to Bóg odnotowuje sobie wszystko na twój temat. Po tym, jak Bóg wyrazi wielką liczbę prawd, a ludzie usłyszą tę wielką liczbę prawd, Bóg dokładnie oceni dobre i złe uczynki każdego człowieka i ustali jego ostateczny wynik w oparciu o to, co Bóg powiedział oraz czego wymaga, i o zasady, które sformułował dla ludzi. W tej kwestii Boży wgląd oraz Boże rozporządzenia i ustalenia nie są manipulowaniem ludźmi przez Boga ani krępowaniem im ruchów przez Niego – jesteś wolny. Nie musisz mieć się na baczności przed Bogiem, nie musisz się bać ani odczuwać niepokoju. Jesteś osobą wolną, od początku do końca. Bóg daje ci środowisko przesiąknięte swobodą, daje ci wolę, abyś mógł dokonywać wolnych wyborów, oraz przestrzeń, abyś mógł swobodnie wybierać, i pozwala ci wybierać samemu, a to, jaki osiągniesz wynik, zależy jedynie od ścieżki, którą obierzesz. Tak jest sprawiedliwie, czyż nie? (Tak). Jeśli ostatecznie zostaniesz zbawiony i będziesz kimś, kto podporządkowuje się Bogu i jest z Nim zgodny, oraz kimś, kogo Bóg akceptuje, to stanie się tak właśnie ze względu na twoje właściwe wybory. Jeżeli zaś ostatecznie nie zostaniesz zbawiony i nie będziesz w stanie być zgodny z Bogiem, nie zostaniesz przez Niego pozyskany, i nie będziesz kimś, kogo Bóg akceptuje, to również będzie to rezultat twoich własnych wyborów. Dlatego, w ramach swojego dzieła, Bóg daje ludziom mnóstwo przestrzeni do dokonywania wyborów, a także daje ludziom całkowitą wolność. Dzieje się tak, ponieważ Bóg posługuje się prawdą do oceny wszystkich ludzi, zdarzeń i spraw, w tym także ludzkich wyników i przeznaczenia. Wynik i przeznaczenie poszczególnych ludzi również ustalane są za pomocą prawdy – taka właśnie jest zasada dzieła Bożego, która nigdy, przenigdy nie ulegnie zmianie. Bóg cię nie zaakceptuje, nie okaże ci łaski i nie pozwoli ci zostać zbawionym ze względu na to, że będziesz się Go bał, będziesz miał się przed Nim na baczności i będziesz kroczył swoją drogą, posłusznie i lękliwie, do samego końca; nie pozwoli też, byś ostatecznie został zbawiony ze względu na jakiegokolwiek wkład, który wniosłeś. Innymi słowy, nie będzie żadnych wyjątków, w ramach których ktoś skończyłby z dobrym wynikiem lub dobrym przeznaczeniem, na które nie zasługuje – o tym, jaki wynik osiągnie każdy człowiek, decyduje ścieżka, którą człowiek ten obrał. Podam wam pewien przykład. Powiedzmy, że Bóg przygotowuje dla ciebie jakieś środowisko, ty zaś powinieneś – w tym właśnie środowisku – zastanowić się nad własnymi występkami i je rozpoznać, a także poznać swoje skażone skłonności, niedorzeczne myśli i poglądy, braki i niedoskonałości lub niektóre z twoich skarg na Boga i przejawów opacznego pojmowania Go. Powinieneś także przestać wymyślać sobie wymówki i przedstawiać wykrętne argumenty na swoją obronę, a zamiast tego powinieneś być w stanie się podporządkować, poszukiwać odpowiednich prawd, by zmienić swoją obecną sytuację, i przyjąć prawdę do swego wnętrza, a następnie działać zgodnie z prawdozasadami. Postępując w ten właśnie sposób, osiągniesz pożądany efekt. Kiedy znów przytrafi ci się coś podobnego, w naturalny sposób będziesz praktykować zgodnie z prawdozasadami i nie będzie potrzeby, aby Bóg przygotowywał specjalne okoliczności, by ci pomóc. Jest to coś, na co ludzie są w stanie się zdobyć, a jeśli potrafią to osiągnąć, Bóg nie będzie wykonywał żadnej niepotrzebnej pracy. Jeśli jednak chodzi o tych, którzy nie dążą do prawdy, Bóg przyjmuje inną postawę. Niektórzy bowiem nie poszukują prawdy ani nie zastanawiają się nad sobą, gdy coś im się przytrafia, a zamiast tego wciąż są zniechęceni i zrzędliwi, narzekając na Boga i innych ludzi. Nie tylko tworzą sobie własne pojęcia o Bogu, lecz także Go osądzają. Jeśli ktoś ich przytnie i zdemaskuje, znajdą sobie wymówki, aby się usprawiedliwić, i mogą także stać się apatyczni i zacząć się zaniedbywać w pracy, a nawet podważać różne rzeczy. Takich ludzi nie sposób odkupić i są oni tymi, których Bóg odtrąca z pogardą. Jeżeli, wierząc w Boga, jesteś w jakimś stopniu zainteresowany prawdą i jesteś skłonny słuchać kazań i dążyć do prawdy, a także masz choć trochę pozytywne nastawienie, to Bóg będzie badał twoje serce i trochę cię poruszy, gdy będziesz poszukiwał prawdy, a następnie sprawdzi, czy jesteś w stanie ją praktykować. Jeśli jednak zdecydujesz się obrać negatywne nastawienie i zaczniesz zaniedbywać się w pracy, wyszukiwać sobie wymówki i usprawiedliwiać się oraz wszczynać wszędzie awantury i nie zechcesz poznać samego siebie ani okazać skruchy, to co wówczas zrobi Bóg i jak z tobą postąpi? Bóg będzie po prostu spokojnie obserwował zachodzące w tobie zmiany. Nie będzie cię poruszał ani zachęcał do czytania Jego słów i poszukiwania prawdy. Bóg nie będzie się angażował ani interweniował – pozwoli ci grać twoje przedstawienie ile dusza zapragnie. Gdy obudzi się twoje sumienie i pomyślisz sobie: „Nie powinienem był tego robić”, albo przypadkowo usłyszysz czyjeś płynące z doświadczenia świadectwo, które przypomina twoją obecną sytuację, i dowiesz się, jak ten ktoś postąpił, a potem nagle poczujesz, że to, co zrobiłeś, było niewłaściwe, irracjonalne i nieprzyzwoite, a w twoim sercu pojawi się ledwie odczuwalny ból, to od tej chwili nie będziesz już zniechęcony ani słaby, i będziesz się wstydził otworzyć usta, aby się usprawiedliwiać, a twoje myśli lub uczynki, które zaburzają i podważają różne rzeczy, będą coraz mniej liczne i coraz mniej uporczywe. Bez względu na to, jak daleko to ostatecznie zajdzie, jest to w każdym razie tylko i wyłącznie twoje własne zachowanie. Bóg jedynie potajemnie i spokojnie je obserwuje, aby znaleźć dowody, na podstawie których ostatecznie cię oceni. Podobnie jak wtedy, gdy miasto Niniwa miało zostać zniszczone, a Bóg posłał tylko Jonasza, aby przekazał tę wieść jego mieszkańcom. Bóg nie poruszył ich do tego, by wyznali swoje grzechy, okazali skruchę czy zrozumieli własne problemy – niczego takiego nie zrobił. Bóg posłał Jonasza tylko po to, aby przekazał im tę wiadomość, a jednocześnie sam potajemnie obserwował, chcąc się przekonać, jakiż to szereg reakcji i działań mieszkańcy Niniwy podejmą, usłyszawszy to powiadomienie, oraz sprawdzić, jakie plany mieli różni ludzie, od najniższych po najwyższe warstwy społeczeństwa, i jakie było ich nastawienie wobec tego pochodzącego od Boga zawiadomienia. Bóg nie zrobił niczego, a jedynie w tajemnicy się temu wszystkiemu przyglądał. Co znaczy słowo „obserwować”? Oznacza ono, że Bóg obserwuje, niczym widz, jak rozwijają się różne sprawy i w jakim kierunku zmierzają zachodzące zmiany, ale nie podejmuje żadnej interwencji. Oprócz tego, że nakłonił Jonasza do przekazania mieszkańcom Niniwy tych kilku zdań, Bóg nie dokonał żadnego dodatkowego dzieła ani nie wykonał żadnej pracy polegającej na napominaniu ludzi, tym bardziej zaś nie miał żadnych dodatkowych słów do przekazania mieszkańcom, tylko tych kilka zdań, które wyszły z ust Jonasza. Zasady dzieła Bożego, którego dziś Bóg dokonuje na ludziach, pozostają, rzecz jasna, niezmienione – nadal działa On w ten sam sposób i takie jest od początku do końca Jego podejście do rodzaju ludzkiego. Niezależnie od tego, czy Bóg chce kogoś przemienić, czy też dokonać czegoś w danej osobie, Jego postawa, zasady i metody, jakie stosuje przy dokonywaniu dzieła, nie zmieniają się. Dlaczego tak jest? Tym, co Bóg stworzył, są żywi ludzie, stworzone istoty ludzkie obdarzone wolną wolą, a nie maszyny czy marionetki. Gdy Bóg wyraża prawdę lub chce coś osiągnąć, często najpierw stwarza odpowiednie okoliczności, aby umożliwić ludziom podjęcie próby zrozumienia Jego intencji, a czasami mówi ludziom wprost, jakie są Jego intencje i wymagania. Reszta zależy od tego, jakie decyzje ludzie podejmą w oparciu o swoją wolną wolę i różne uwarunkowania, jakie mają. Taka właśnie była postawa Boga wobec mieszkańców Niniwy, a Jego postawa wobec ludzi, których chce obecnie zbawić, pozostaje taka sama. Zasady dzieła Bożego nie uległy zmianie; Bóg zawsze działa w ten właśnie sposób, a zasady Jego dzieła nad istotami ludzkimi, które stworzył, są zawsze takie same. Powiadomiwszy ludność Niniwy o nadchodzącej zagładzie, Jonasz poszedł poszukać sobie miejsca, w którym mógłby nieco ochłonąć i, siedząc na uboczu, obserwował mieszkańców miasta, chcąc się przekonać, jaki wstrząs i gorączkowe ożywienie wywoła wśród nich Boże przesłanie, gdy zostanie przekazane wszystkim warstwom społecznym i wszyscy dowiedzą się, że Bóg zamierza zniszczyć Niniwę – on też jedynie obserwował. Oczywiście przyglądanie się temu zajęło dłuższą chwilę, a przez cały ten czas Bóg bacznie obserwował wszystkie zachodzące zmiany. Gdyby sprawy rozwijały się we właściwym kierunku, wówczas Bóg byłby, rzecz jasna, zachwycony; gdyby sprawy rozwijały się w niewłaściwym kierunku, być może by się zasmucił, ale to zależałoby od sytuacji. Byłoby Mu smutno, ponieważ istoty ludzkie zostały stworzone przez Boga, a On smuci się, gdy stworzenia te stają w obliczu zagłady lub gdy choć jedna z nich ma utracić życie. Jednakże, widząc u skażonych ludzi takie odrętwienie i tępotę oraz taką skłonność do buntu, Bóg nie będzie się smucił. Zrobi to, co powinien uczynić zgodnie ze swoim pierwotnym planem, zgodnie ze swoimi sposobami działania, oraz zgodnie ze sposobami i zasadami, według których postępuje z istotami stworzonymi. Nie ma tu żadnych ludzkich uczuć ani emocji, a jedynie zasady i kryteria Stwórcy, których Stwórca ten przestrzega, robiąc różne rzeczy. A zatem w tym względzie ludzie powinni wyzbyć się swoich własnych pojęć i właściwie zrozumieć Boże podejście i metody traktowania ludzi, zamiast posługiwać się ciasnym umysłem stworzonych istot ludzkich do tego, by spekulować i snuć domysły na temat myśli i idei, jakie ma Bóg. Bóg pracuje nad tobą, przygotowując dla ciebie odpowiednie okoliczności, rozplanowując ludzi, zdarzenia i prawy tak, aby cię szkolić i umożliwić ci nabranie praktyki, i chce ci wpoić prawdę. Na czym zaś opiera się pierwotna intencja Boga, by postępować w ten właśnie sposób? Opiera się na zasadzie poszanowania i pielęgnowania życia. Nie jest to jakieś tam uczucie, które Stwórca żywi wobec stworzonych istot ludzkich – Bóg nie ma żadnych uczuć. Zasada leżąca u podstaw tej pierwotnej Bożej intencji przekracza granice uczuć wywodzących się z cielesnego pokrewieństwa pomiędzy ludźmi i oczywiście nie jest to również jakiś rodzaj przywiązania – wywodzi się z zasady pielęgnowania i poszanowania życia. Niektórzy mówią: „Czy tak przejawia się tolerancyjność i szeroki umysł Boga? Czy tak objawia się Jego wysoki poziom świadomości?” Czy uważacie, że tak właśnie jest? (Nie). Określeń takich jak „poziom świadomości” i „szeroki umysł” można używać, opisując ludzi, ale nie stosujcie ich w odniesieniu do Boga. Nie chodzi tu ani o szeroki umysł, ani o poziom świadomości. Z jednej strony można stwierdzić, że jest to cudowność Stwórcy, z drugiej zaś można również uznać, że jest to objawienie tożsamości i istoty Boga. Bóg pielęgnuje i szanuje życie każdej istoty stworzonej, lecz na bazie tego pielęgnowania i poszanowania nie idzie na kompromis w sprawie swoich zasad, a zasady te nie wynikają z uczuć ani z cielesności. Z czego zatem wynikają? Są to zasady prawdy, które należą wyłącznie do Boga. Pomyślcie o tym: jeśli ludzie mają dzieci, to nadmiernie się o nie troszczą i żywią do nich bardzo głębokie uczucia. Żałują nawet, że nie mogą spędzać z nimi całych dni i ciągle tulić ich w swoich ramionach. Bóg nie żywi żadnych takich uczuć ani takiego przywiązania do ludzi. Ze względu na więzy krwi, rodzice kształtują w sobie tego rodzaju uczucia w stosunku do swoich dzieci, a uczucia te sprawiają, że ludzie ci tracą rozum i wyzbywają się zasad. Uczucia te nie są przy tym naturalnym ani normalnym objawieniem zwykłego człowieczeństwa, ani też nie są przejawem miłości. Są to wyłącznie uczucia i przejawy impulsywności – są to uczucia wynikające z więzów krwi. Uczucia nie są prawdami i nie są tym, co powinno wchodzić w zakres zwykłego człowieczeństwa; są one czymś negatywnym. Bóg nie trzęsie się aż tak nad ludzkością ani jej nie rozpieszcza. Jaki jest stosunek Boga do rodzaju ludzkiego? Bóg cię wybrał i jest za ciebie odpowiedzialny, pracuje nad tobą i płaci za ciebie cenę oraz wypowiada słowa, aby zaopatrywać się w prawdę i życie, w oparciu o zasadę pielęgnowania życia stworzonych istot ludzkich oraz poszanowania życia. Sposób działania Boga nie jest jednak taki, jak to sobie ludzie wyobrażają, to znaczy nie polega na tym, że Bóg chwyta się ciebie kurczowo lub, by użyć bardziej potocznego określenia, wstrząsa tobą. Wcale tak nie jest. Bóg nie wstrząsa ludźmi, nigdy ich do niczego nie zmusza. Aby zyskać błogosławieństwa, w ramach swojej wiary w Boga to ludzie ciągle chcą Nim wstrząsać i ciągle chcą Go zmuszać do tego, by obdarzał ich błogosławieństwami, a także chcą się Go uczepić i tak Nim wstrząsnąć, aby pozwolił im wejść do królestwa niebieskiego. Czyż tak nie jest? (Owszem). Bóg tobą nie wstrząsa. Nie jest dobrze używać tego potocznego określenia „wstrząsać tobą”, ale jest ono dosyć obrazowe i ludziom łatwo jest je zrozumieć. Bóg nie trzyma się ciebie kurczowo – jesteś wolny. Jeśli cenisz sobie całe to dzieło, jakiego Bóg dokonuje nad tobą, ponieważ On szanuje, pielęgnuje i ceni twoje życie, nie powinieneś mieć się przed Nim na baczności, skrywać jakichś nieporozumień względem Boga, odczuwać wobec Niego oporu albo Go odrzucać, gdy On zarządza i ustala dla ciebie jakiekolwiek okoliczności. Zamiast tego powinieneś robić to, co powinna robić istota stworzona i wykazywać postawę, jaką istota stworzona powinna przyjmować wobec swojego Stwórcy – postawę podporządkowania się i akceptacji. Czyż tak nie jest? (Owszem). Ten aspekt został już dostatecznie jasno omówiony.

Sposób, w jaki ludzie podchodzą do dzieła Bożego, obnażył już jedno z ich pojęć i wyobrażeń. Cóż to za pojęcie i wyobrażenie? Ludzie interpretują Boże zarządzenia i ustalenia jako manipulowanie nimi i kontrolowanie ich przez Boga. Czy tak właśnie działa Bóg? (Nie). W głębi swoich serc, ludzie odczuwają niejasny lęk przed Bogiem. Na samo wspomnienie o Nim czują, że jest On przerażający, a nie godzien miłości. Wierzą, że jeśli nie posłuchasz słów Boga i nie podporządkujesz się Jego zarządzeniom i ustaleniom, będzie się na ciebie gniewał, dopóki nie zaczniesz słuchać Jego słów i nie podporządkujesz się Jego zarządzeniom i ustaleniom, i że nie da za wygraną, dopóki nie uczyni cię kompletnym. Czyż nie jest to pojęcie, które mają ludzie? A jak ludzie wyobrażają sobie Boga? Czyż nie wyobrażają Go sobie jako dyktatora? Myślą, że musisz zaakceptować Jego rządy, zaakceptować Jego sposoby postępowania, okazywać Mu uległość i szacunek oraz robić wszystko, co ci każe; że nie możesz mówić o Nim za Jego plecami i że musisz zaakceptować okoliczności, jakie przygotowuje dla ciebie, a jeśli ich nie zaakceptujesz, zostaniesz ukarany i Bóg zemści się na tobie. Czy Bóg naprawdę postępuje w ten sposób? (Nie). Bóg cię szanuje i bierze za ciebie odpowiedzialność. Bóg ceni sobie życie stworzonych istot ludzkich. Ludzie nie powinni przegapić tego, co jest dla nich dobre, ani nie powinni pozostawać obojętni na Bożą dobroć. Jeśli rzeczywiście doceniasz dobroć Boga, powinieneś akceptować okoliczności, które On przygotowuje i przyjmować je od Niego. Nawet jeśli nie akceptujesz tkwiących w nich prawd, nie pojmujesz zawartych w nich prawdozasad i nie rozumiesz, co powinieneś praktykować lub co powinieneś zmienić, nie powinieneś przynajmniej mieć się na baczności przed Bogiem ani opacznie Go rozumieć – na to właśnie powinieneś się zdobyć. Nawet jeśli nic nie zyskasz dzięki tym okolicznościom, nie interpretuj sobie błędnie Bożych pragnień. Bóg nie chce niczego od ciebie uzyskać. Jesteś tylko maleńką istotą stworzoną; cóż takiego Bóg mógłby chcieć od ciebie uzyskać? Twoje życie i wszystko, czym się dzisiaj cieszysz, zostało ci dane przez Boga, podobnie jak ta odrobina doktryny, którą rozumiesz. Twoja wolna wola, twój potencjał, twoje talenty i wszystkie twoje zdolności i umiejętności, zarówno te wielkie, jak i te małe, zostały ci dane przez Boga. Cóż takiego Bóg mógłby chcieć od ciebie uzyskać? Jeśli Bóg zyska chwałę po tym, jak wpoi ci prawdę, sprawiając, że Mu się podporządkowujesz i się Go boisz, a ty myślisz, że właśnie to Bóg chce od ciebie uzyskać, to czy nie osądzasz Go według własnych nikczemnych standardów? Jest to bluźnierstwo przeciwko Bogu, nieprawdaż? (Tak). Jaką to chwałę Bóg może zyskać dzięki ludziom? W ostatecznym rozrachunku to właśnie ludzie uzyskują wymierne korzyści. Zanim Jego dzieło zostało ukończone, Bóg już zyskał chwałę, ponieważ Bóg sam jest pełen chwały – Jego prawda i autorytet są dowodami klęski szatana i są urzeczywistnieniem wszystkiego, co pozytywne. Bóg sam jest pełen chwały; czy zatem wciąż potrzebuje zyskać odrobinę chwały dzięki maleńkiej istocie stworzonej, takiej jak ty? Bóg nie próbuje niczego zyskać od ludzi. Jeżeli chce cokolwiek uzyskać, to tylko po to, by ostatecznie umożliwić ludziom spełnienie Jego wymagań, zgodnie z Jego planem zarządzania, a kiedy ludzie osiągną zbawienie i będą w stanie być zgodni z Bogiem, On wówczas odpocznie – ze względu na to, że rasa ludzka zostanie zbawiona, Bóg będzie mógł w nagrodę odpocząć – i to właśnie jest to, co Bóg chce zyskać. Czyż zatem to nie ludzie są tymi, którzy w ostatecznym rozrachunku uzyskują wymierne korzyści? Ludzie zyskają prawdę, nie będą już czuć się zagubieni w życiu – będą mieli odpowiedni kierunek oraz ścieżkę – i będą zgodni z Bogiem oraz nie będą już się buntować przeciwko Niemu, nie będą już zniewalani przez żadne złe moce, będą prawdziwymi istotami stworzonymi i nie będą już musieli stawiać czoła śmierci – jakiż to wielki zaszczyt! Tymi, którzy uzyskują największe namacalne korzyści, są istoty ludzkie, te, które przyjmują dzieło Boże i Boże zbawienie. Czy ten aspekt został dostatecznie jasno omówiony? Jakie jest związane z nim ludzkie pojęcie i wyobrażenie? (Ludzie interpretują Boże zarządzenia i ustalenia jako manipulowanie nimi i kontrolowanie ich przez Boga). Gdybyśmy tego nie omówili, ludzie zawsze mieliby w głowach jakieś myśli i poglądy, których nie byliby w stanie wyrazić lub które nie składałyby się w usystematyzowaną teorię. Choć rzeczy te nie ograniczają ich przy wykonywaniu obowiązków ani nie wywierają ewidentnego wpływu na ich codzienne życie, to jednak poważnie wpływają na ich dążenie do prawdy, ich stosunek do Boga oraz ich relację z Bogiem. Stąd też są to rzeczy, których ludzie muszą się wyzbyć. Kiedy ten problem zostanie rozwiązany, wyzbędziesz się bariery pomiędzy sobą a Bogiem, a jednego rodzaju przeszkoda na twojej ścieżce dążenia do prawdy zostanie usunięta, co sprawi, że łatwiej ci będzie do prawdy dążyć. Kiedy rzeczywiste trudności zostaną rozwiązane, bariery i przeszkody stojące pomiędzy tobą a Bogiem zostaną zredukowane, będziesz więc w stanie wykonywać swój obowiązek i praktykować prawdę ze znacznie większą łatwością. To tak, jakbyś zmierzał na pole bitwy – jak sądzicie, czy idąc w bój lepiej jest nieść lekki ładunek, czy ciężkie brzemię? Z którym jest wygodniej? (Wygodniej jest iść walczyć z lekkim ładunkiem). Aby ruszyć do walki z lekkim ładunkiem, wystarczy nieść na plecach broń – w ten sposób łatwiej jest walczyć. Jeśli oprócz tego niesie się garnki i bagaże, albo kosmetyki i sprzęt fitness, to wówczas ciężar będzie zbyt wielki. Dźwiganie tak wielu rzeczy mocno da ci się we znaki i niewygodnie będzie ci walczyć. Te właśnie ludzkie pojęcia i wyobrażenia są jak różnego rodzaju ciężary, które ludzie wszędzie z sobą noszą i które stanowią dla nich kłopot i obciążenie, dokądkolwiek się udadzą. Krótko mówiąc, od czasu do czasu te pojęcia i wyobrażenia będą na ciebie wpływać i przeszkadzać ci w dążeniu do prawdy i jej praktykowaniu. Kiedy nie ma akurat przed tobą żadnych krytycznych kwestii, będzie się wydawało, że nie masz jakichś większych problemów. Gdy jednak pojawią się kluczowe problemy dotyczące zasad, te rzeczy staną się barierą oddzielającą cię od Boga. Kiedy rzeczy te wyjdą na jaw, będziesz miał poczucie, że w twojej relacji z Bogiem tkwi jakiś problem, że istnieje jakiś konflikt pomiędzy tobą a Bogiem; twoje wierzące w Boga serce nie będzie już tak czyste i będziesz miał wiele trudności. Ale kiedy wyzbędziesz się tych rzeczy, będziesz czuł się wspaniale, twoje serce się odpręży i poczuje swobodnie, nie będzie już skrępowane ani zniewolone. Chociaż te rzeczy będą od czasu do czasu pojawiać się w twojej podświadomości lub w twoich myślach, to zasadniczo już się ich pozbędziesz, a kiedy znów będziesz robił różne rzeczy, będziesz czuł się przy tym o wiele swobodniej i znacznie łatwiej będzie ci to przychodziło. Chociaż te pojęcia i wyobrażenia mogą nadal wywierać subtelny wpływ gdzieś w głębi twojego umysłu, to przynajmniej będziesz wyraźnie rozpoznawał w swojej subiektywnej woli, że nie są one niczym pozytywnym, więc subiektywnie pozwolisz im odejść i nie będziesz już ulegał ich wpływom. W ten sposób zasadniczo wyzbędziesz się już tej bariery pomiędzy sobą a Bogiem i ją usuniesz.

Często rozmawiamy sobie w ten sposób na temat dążenia do prawdy. Czy czujecie, jak ważne jest dążenie do prawdy? Kiedy widzieliście, jak kościół rozprawiał się z ludźmi wokół was – osobami, które znacie – a niektórych nawet usuwał albo wydalał, to czy mieliście jakieś przemyślenia na ten temat? Czy wyciągnęliście z tego jakieś wnioski, albo czy dało wam to jakieś doświadczenie? Jakie są główne problemy z tymi, którzy zostali przeniesieni do grup B i tymi, którzy zostali usunięci? (Kiedy widziałem, jak niektórzy ludzie wokół mnie, osoby, które znam, są przenoszone do grup B lub usuwane, wprawiło to w niemałe poruszenie moje serce i umysł. Chociaż ci ludzie wierzą w Boga od wielu lat, to rzeczywiście nie dążą do prawdy, a jeśli ja również nie będę do niej dążyć i nie będę jej poszukiwać, ilekroć coś mi się przytrafia, to ostatecznie zostanę wyeliminowany tak jak oni). Czy wiecie, jakimi zasadami kierował się dom Boży, rozprawiając się z tymi ludźmi? Czy dom Boży usunął ich tylko ze względu na to, że reprezentują sobą kiepskie człowieczeństwo i nie dążą do prawdy, i dlatego, że jest z nich niezadowolony? (Nie). Czy zatem jest tak, że wszyscy ci, których tak nie potraktowano, nie mają żadnych problemów ze swoim człowieczeństwem, że wszyscy miłują prawdę, dążą do niej i potrafią się jej podporządkować oraz kochać Boga i bać się Go? Czy tak właśnie jest? (Nie). Czy tamte osoby zostały przez dom Boży usunięte lub przeniesione do grup B tylko dlatego, że nie miłują prawdy i czują do niej niechęć? Czy rozprawiano się z nimi dlatego, że reprezentują sobą marne człowieczeństwo i kategorycznie odmawiają przyjęcia prawdy, czy też z uwagi na ich kiepski wygląd lub jakieś pojedyncze występki? Czy to właśnie jest zasada, zgodnie z którą dom Boży traktuje ludzi? (Nie). Czy to dlatego, że ktoś nie dąży do prawdy, dom Boży rozprawia się z nim, uznaje go za niezdatnego do wykonywania obowiązku i odsyła? (Nie). Dlaczego więc dom Boży tak potraktował tych ludzi i ich odesłał? (Ponieważ nie działali zgodnie z prawdozasadami oraz zakłócali i zaburzali pracę kościoła, powodując poważne straty dla dzieła domu Bożego). Czy to właśnie był główny powód? (Tak). A czy były jakieś inne powody? Czy kiedykolwiek zdarzyło się, aby ktoś został odesłany za to, że bezustannie kłamie? (Nie). Czy kiedykolwiek zdarzyło się, aby ktoś został odesłany za to, że nie miłuje prawdy i odczuwa do niej niechęć? Czy kiedykolwiek zdarzyło się, aby ktoś został odesłany za to, że był nielojalny przy wykonywaniu swojego obowiązku? (Nie). Czy sądzisz, że to szkoda, że ci ludzie zostali odesłani? Czy którakolwiek z tych osób została skrzywdzona? (Nie). Absolutnie żadna z nich nie została skrzywdzona. Stosownie do złych uczynków, jakie popełnili, ludzie ci zasługują na to, by umrzeć osiemnastokrotnie, gdy przejdą do królestwa duchowego, i wszyscy muszą zostać ukarani – muszą umrzeć, a następnie powrócić do życia, i ponownie zostać ukarani, znów umierając; raz jeszcze powrócić do życia, i znowu zostać ukarani, umierając po raz kolejny – zasługują na to, by umrzeć w sumie osiemnaście razy. Popełnili bowiem wiele złych czynów, a ich grzechy są ohydne! Dlaczego zatem rozprawiono się z tymi ludźmi i ich wydalono? Dlatego, że zaniechanie takich działań nie wchodziło w grę, jako że nie wykonywali swoich obowiązków, powodowali zakłócenia oraz niepokoje i sabotowali poczynania domu Bożego! Niektórzy nawet sądzą, że rozprawiono się z tymi ludźmi dlatego, że uwielbiają kłamać i reprezentują sobą kiepskie człowieczeństwo, albo dlatego, że walczą o status i władzę i są nielojalni przy wykonywaniu swoich obowiązków. Inne nierozgarnięte osoby mówią, że to dlatego, że ludzie ci nie miłują prawdy i do niej nie dążą. Czy zatem wy miłujecie prawdę? Czy wszyscy ci, którzy nie zostali odesłani, miłują prawdę i do niej dążą? (Nie). Nic z tych rzeczy. W rzeczywistości rozprawiono się z tymi ludźmi i wydalono ich dlatego, że podczas wykonywania swoich obowiązków odgrywali rolę jednostek wywołujących niepokoje i zakłócenia oraz sabotujących różne działania domu Bożego. Robili więc rzeczy, które szatan, diabły i wielki czerwony smok chcieliby robić, lecz nie są w stanie. Ludzie ci swymi poczynaniami poważnie naruszyli dekrety administracyjne domu Bożego i straszliwie rozgniewali Boga. Zostali odesłani tylko dlatego, że nie sposób było ich nie odesłać. To nie tak, że dom Boży jest niemiłosierny i surowy wobec ludzi, i nie jest też tak, że Bóg nie daje ludziom drugiej szansy. Chodzi raczej o to, że ci ludzie posunęli się za daleko w swoich poczynaniach, wywołując zakłócenia i niepokoje, a spowodowane przez nich straty dla dzieła kościoła były zbyt wielkie. Nie wypełniali swoich obowiązków i nie wykonywali nawet pracy; powodowali zakłócenia i niepokoje oraz czynili zło. Żaden z Bożych wybrańców nie lubi mieć takich ludzi w swoim kościele. Jeśli, należąc do kościoła, pozwalasz sobie na szyderstwo lub kłamiesz, to jest to tylko twoje własne zachowanie: po prostu nie miłujesz prawdy i do niej nie dążysz, i dopóki nie powoduje to zakłóceń lub zaburzeń, nikt nie będzie się z tobą rozprawiał. Jeśli czasami jesteś trochę niedbały przy wykonywaniu swoich obowiązków, ale przez większość czasu wypełniasz je skutecznie, to dopóki tylko nie wywołujesz zakłóceń lub niepokojów, dom Boży będzie dawał ci możliwość pozostania i wykonywania obowiązku, traktując cię zgodnie z zasadami. Jednakże ci ludzie powodowali zakłócenia i niepokoje. Lekkomyślnie popełniali występki i pod każdym względem naruszali zasady, wywołując wielkie zamieszanie. Wszystkie aspekty pracy kościoła były sabotowane, a owoce pełnienia obowiązków przez wielu braci i sióstr zostały zupełnie zmarnowane. Konsekwencje tych wywoływanych przez nich zakłóceń i niepokojów są bardzo poważne, a zaradzenie im zajmie niezliczonej rzeszy innych osób niezliczoną liczbę godzin, więc ci ludzie po prostu musieli zostać odesłani! Tylko w ten sposób można było chronić braci i siostry, tak aby mogli normalnie wykonywać swoje obowiązki i osiągać dobre wyniki. Jedynie dzięki usunięciu tych złych ludzi i antychrystów można było stworzyć braciom i siostrom odpowiednie środowisko do życia i pracy. Gdyby ci źli ludzie i antychryści pozostali w kościele, byliby jedynie plagą, a wszędzie tam, dokąd by się udali, panowałby chaos oraz nieczysta i mętna atmosfera. Nic z tego, co robili, nie spełniało nawet kryterium wykonywania posługi, oni zaś zajmowali się jedynie sianiem niepokojów, sabotowaniem i niszczeniem wszystkiego. Wszystko to, co robili, miało na celu zakłócanie i zaburzanie pracy i życia kościoła. Czyż tacy ludzie nie są sługami szatana? Czy mogą pozostać w kościele? To nie są zwykli skażeni ludzie, lecz słudzy szatana! Co takiego ci ludzie zrobili? Roztrwonili składane dla Boga ofiary i bez żadnych warunków wstępnych rozdawali je niewierzącym – a byli przy tym niezwykle hojni, wpychając im te pieniądze nawet wtedy, gdy ci o to nie prosili. Gdy zaś prosili niewierzących o wykonanie jakiejś pracy, a ci mówili, że sto dolarów wystarczy jako wynagrodzenie, upierali się płacić im trzysta dolarów; a kiedy niewierzący prosili o trzysta, upierali się zapłacić im pięćset, dając im nawet dodatkowe premie po tym, jak już skończyli wypłacać podstawowe wynagrodzenie. Bez względu na to, ile środków z ofiar mieli wydać, nie pytali o to Zwierzchnictwa, lecz zamiast tego po prostu podejmowali stosowne decyzje na własną rękę. Bez względu na to, jaką wykonywali pracę, nie robili tego zgodnie z odnośnymi ustaleniami domu Bożego czy zgodnie z podanymi przez dom Boży zasadami ani, rzecz jasna, zgodnie z prawdozasadami. Kierowali się po prostu własnymi zachciankami i pracowali tak, jak im się podobało, w ogóle nie broniąc przy tym interesów domu Bożego. Woleli bronić niewierzących niż stać na straży interesów domu Bożego i na każdym kroku trwonili złożone dla Boga ofiary. Czy to oni zarobili te pieniądze? Nie mieli absolutnie żadnych zahamowań przed tym, by dawać niewierzącym premie oraz prezenty i nikomu nie było wolno im się sprzeciwić; każdego zaś, kto mimo to się z nimi nie zgadzał, karcili. Czy uważasz, że takie osoby są ludźmi wierzącymi w Boga i podążającymi za Nim? Wszak to są szumowiny, nieprawdaż? Czy tacy ludzie powinni zostać usunięci? (Tak). Jakich jeszcze innych złych uczynków dopuścili się ci ludzie? Prowadząc dzieło ewangelizacji, podawali w raportach fałszywe liczby, aby oszukać dom Boży, i bezlitośnie dręczyli i tłamsili każdego, kto nie chciał podawać sfałszowanych danych. Zmuszali też innych do podawania fałszywych liczb, nie dając im innego wyjścia, jak tylko tak właśnie postąpić. Jakiego rodzaju są to ludzie? Czy oni w ogóle są ludźmi? Jeśli mówisz, że mają jedynie kiepskie człowieczeństwo, nie miłują prawdy i do niej nie dążą, to czy to stwierdzenie wytrzymuje krytykę? Czyż nie jest to nonsens? (Owszem). Oni nie tylko nie miłują prawdy i do niej nie dążą, lecz także nie posiadają nawet zwykłego człowieczeństwa. Cóż tu w ogóle mówić o miłowaniu prawdy i dążeniu do niej – oni są diabłami, oto kim są! Teraz widzicie to już wyraźnie, prawda? (Tak). Jaką naturę mają ci ludzie? (Diabelską). Mają diabelską naturę. Kiedy już kościół został z nich oczyszczony, ludzie ci okazywali opór, a nawet czuli się pokrzywdzeni, mówiąc: „Jestem niewinny, ja tego nie zrobiłem!”. Odnośne fakty były tuż przed ich oczyma, lecz oni odmawiali przyznania się do winy, a nawet kurczowo trzymali się swoich wymówek i do samego końca okazywali opór; czyż nie dowodzi to, że oczyszczenie kościoła z takich ludzi było słusznym posunięciem? Jakie będą konsekwencje, jeśli kościoła nie oczyści się z tego rodzaju osób? Czy okażą one skruchę? Nawet jeśli dasz im możliwość dalszego wykonywania jakiegoś obowiązku i tylko je przytniesz, czy mogą okazać skruchę i zmienić się na lepsze? (Nie, nie mogą). Nie ma absolutnie żadnej możliwości, by okazały skruchę. Z jaką zatem naturoistotą mamy tu do czynienia? Jakiego rodzaju ludzie nie są w stanie okazać skruchy i nie zrobią tego nawet wtedy, gdy staną wobec niepodważalnych faktów? (Diabły). Diabły, ludzie mający istotę szatana, złe duchy i plugawe demony nie zechcą okazać skruchy, i nie zrobią tego, choćbyś nie wiem jak omawiał z nimi prawdę. Nie przyjmują nawet do wiadomości faktów dotyczących ich złego postępowania, więc czy mogą przyjąć prawdę i poznać samych siebie? Pod żadnym pozorem tego nie zrobią! Gdyby potrafili uznać fakty związane ze swoimi złymi czynami, mieliby szansę przyjąć prawdę, ale oni nawet nie dopuszczają do siebie tych faktów i nie uznają ani nie akceptują natury swoich uczynków – tacy ludzie po prostu nie mogą okazać skruchy. Są tacy sami, jak mieszkańcy Sodomy – gdybyś powiedział Sodomitom: „Jeśli nie okażecie skruchy, Bóg zniszczy to miasto”, czy byliby w stanie to zaakceptować? Jaką przyjęliby postawę, usłyszawszy te słowa? Zachowywaliby się tak, jakby w ogóle ich nie słyszeli i nadal postępowaliby zgodnie z własnymi preferencjami, robiąc, co im się podoba i nie okazując przy tym żadnej skruchy. Stąd też ich końcowym wynikiem była zagłada. Jeśli zaś chodzi o tych ludzi, którzy powodowali zakłócenia i niepokoje w kościele, Bóg dawał im szanse, lecz oni z nich nie korzystali i nie okazywali skruchy, i do samego końca uparcie przeciwstawiali się Bogu. Ci ludzie nie mają ani krzty sumienia czy rozumu – czy zatem są godni litości? (Nie, nie są). Czy jest ktoś, kto bronił tych ludzi, którzy nie są godni litości? Czy jest ktoś, kto ich podziwia, mając poczucie, że przez wiele lat cierpieli oraz ponosili koszty i pracowali straszliwie ciężko i niezwykle pilnie, i że niektórzy z nich mają całkiem niezły potencjał oraz posiadają wyśmienite zdolności do pracy oraz umiejętności przywódcze, i że to wielka szkoda, że zostali odesłani? Czy rzeczywiście szkoda, że tak się stało? (Nie). Wcale nie szkoda, a to oznacza, że słusznie ich odesłano. Przyjrzycie się po prostu i przekonajcie się sami, czy te osoby potrafią przyjąć prawdę i jaką ścieżką kroczą. Jeśli ludzie powodują zakłócenia lub zaburzenia nawet podczas wykonywania swoich obowiązków, to są zakałą rodzaju ludzkiego! Jest rzeczą ze wszech miar słuszną, by istoty stworzone wykonywały swoje obowiązki i bez względu na to, na czym ten obowiązek polega, muszą wywiązywać się ze swoich zobowiązań. Nawet jeśli wykonują swój obowiązek w sposób nie w pełni zgodny ze standardami, nie powinny przynajmniej powodować zakłóceń i zaburzeń! Powodowanie zakłóceń i zaburzeń jest bowiem tym, co czyni szatan; nie powinni więc robić tego skażeni ludzie. Zostali oni skażeni przez szatana i, chcąc nie chcąc, muszą sprzeciwiać się Bogu. Jednakże osoby reprezentujące sobą zwykłe człowieczeństwo oraz mające sumienie i rozum, podczas wykonywania swoich obowiązków nie powodowałyby rozmyślnie zakłóceń i zaburzeń. Dzieje się tak dlatego, że to właśnie sumienie i rozum powstrzymują takich ludzi, więc nie będą oni zakłócać, zaburzać ani sabotować dzieła domu Bożego w trakcie wykonywania swoich obowiązków. Nawet jeśli ktoś nie jest w stanie wykonywać swojego obowiązku w sposób spełniający odpowiednie standardy, wywiązywanie się przez niego ze swoich obowiązków jest do przyjęcia, jeśli wypełnia on je na przeciętnym poziomie, a takie postępowanie spełnia przynajmniej kryteria sumienia i rozumu. Jednakże ci ludzie nie są w stanie spełnić nawet tego kryterium, więc ostatecznie może spotkać ich tylko jedno – kościół zostaje z nich oczyszczony, oni zaś zostają wydaleni z domu Bożego z uwagi na swe rozliczne złe uczynki. Ludzie ci są bowiem zakałą rodzaju ludzkiego!

Porozmawiajmy sobie teraz o problemach związanych z pojęciami i wyobrażeniami związanymi z „wyzbywaniem się barier pomiędzy sobą a Bogiem i wrogości wobec Boga”, co stanowi trzecią grupę rzeczy, jakich należy się wyzbyć w ramach praktyki dążenia do prawdy. Przed chwilą rozmawialiśmy o niektórych ludzkich pojęciach i wyobrażeniach na temat dzieła Bożego. Jeśli spojrzymy sobie na to teraz, to czy ludzie nie mają jeszcze innych pojęć i wyobrażeń na temat Bożego dzieła? Czy te pojęcia i wyobrażenia będą miały wpływ na to, jak ludzie traktują dzieło Boże, jak go doświadczają oraz jak je rozumieją i poznają? Jeden spośród rozmaitych typów ludzi, jacy pojawiają się w kościele, stanowią ludzie źli i antychryści. Bez względu na to, jakiego dopuścili się zła, które spowodowało, że się z nimi rozprawiono, i bez względu na to, jakie kwestie sprawiły, że kościół został oczyszczony z takich ludzi lub zostali oni wydaleni, zawsze znajdzie się kilku takich, którzy mają pewne błędne pojęcia na temat usuwania przez dom Boży niedowiarków, złych ludzi i antychrystów. Te mylne pojęcia i wyobrażenia biorą się stąd, że tacy ludzie ani za grosz nie rozumieją dzieła Bożego ani nie pojmują suwerennej władzy Boga. Zgodnie z ludzkimi pojęciami i wyobrażeniami, kościół jest miejscem, w którym Bóg działa na ziemi, a zatem tym właśnie miejscem, w którym ludzie, w sposób najbardziej bezpośredni, mogą dostrzec suwerenną władzę Boga; można też powiedzieć, że jest to najbardziej oczywiste miejsce, w którym ta suwerenna władza Boga w sposób najbardziej bezpośredni się objawia. Jednakże w tym właśnie miejscu ludzie często widują pewne osoby, zdarzenia i rzeczy, które nie są zgodne z ich pojęciami. W ramach swoich pojęć ludzie myślą, że skoro kościół jest miejscem kojarzonym z dziełem Bożym, to powinien być cichy i spokojny, przepełniony życzliwością i pokojem, miłością i tolerancją oraz radością i otuchą. Wierzą, że w kościele nigdy nie powinny pojawić się takie jednostki jak źli ludzie i antychryści oraz że nie powinno dochodzić do tego, że źli ludzie dopuszczają się w nim zła. Uważają też, że pod suwerenną władzą Boga w kościele nie powinno, oczywiście, dochodzić do żadnych przypadków naruszania prawdozasad, a tym bardziej nie powinny w nim pojawiać się osoby postępujące w sposób samowolny ani nieprzepisowe rzeczy jakiegokolwiek rodzaju, lub też takie, które nie licują z ludzką wolą, ludzkimi uczuciami i człowieczeństwem. Wierzą, że w kościele wszystko powinno być bardzo spokojne, ciche, przyjemne, pozytywne, optymistyczne i podnoszące na duchu, i w ogóle nie powinno być żadnych kłótni ani nie powinny dziać się żadne okropności bądź ohydne rzeczy, które nie licują z potrzebami człowieczeństwa. Wszystko to są ludzkie pojęcia. Jednakże fakty nie zgadzają się z ludzkimi pojęciami i wyobrażeniami. Bez względu na porę czy etap pracy, w kościele zawsze zdarzają się tego rodzaju incydenty, że źli ludzie i antychryści zaburzają i zakłócają pracę kościoła, sprawiając, że pewne aspekty dzieła domu Bożego są sabotowane, porządek pracy kościoła ulega zaburzeniu i zachwianiu oraz dzieją się inne tym podobne rzeczy. Kiedy tak się dzieje, ludzie mają poczucie, że jest to nie do pomyślenia, a ich serca wypełniają się bezradnością, niezrozumieniem oraz zażenowaniem, oni zaś zaczynają się zastanawiać: „Czy Bóg naprawdę istnieje? W jaki dokładnie sposób sprawuje On suwerenną władzę nad ludzkością i rządzi swoim kościołem, swoim domem? Czy Bóg naprawdę się o to troszczy, czy nie? Gdzie jest Bóg? Dlaczego, gdy dochodzi do takich aktów bezprawia, i kiedy pojawiają się źli ludzie i wywołują niepokoje, nikt nie interweniuje, aby ich powstrzymać, a Bóg również nie staje w obronie domu Bożego? Co tak naprawdę się tutaj dzieje? Czyż kościół nie jest domem Bożym? Czy ci, którzy podążają za Bogiem, nie są Jego wybrańcami? Dlaczego Bóg nie strzeże ani nie chroni swojego domu? Dlaczego Bóg nie chroni swoich wybrańców, aby mogli tu żyć spokojnie jak w jakimś miłym kokonie, albo bezpiecznej przystani?”. Te wątpliwości i niezrozumienie, z jakimi borykają się ludzie, spowodowane są różnymi błędnymi ludzkimi pojęciami, nieprawdaż? (Tak). Czego zatem przede wszystkim dotyczą te pojęcia? Czy nie dotyczą dzieła Bożego i suwerennej władzy Boga? Ponieważ zdarza się, że w kościele źli ludzie czynią zło, powodują zakłócenia i sieją niepokoje, a ludzie nie potrafią tego zrozumieć, trudno jest im dostrzec pierwotne przyczyny tych problemów i dojrzeć, jaki będzie ich ostateczny rezultat. Ponieważ ludzie nie potrafią dostrzec tych rzeczy, kształtują w sobie najrozmaitsze idee oraz błędne pojęcia dotyczące Boga. Niektórzy myślą: „Dom Boży powinien okazywać miłość złym ludziom i antychrystom. Jeśli bowiem dom Boży nie okaże im miłości, to czyż nie będzie taki sam jak społeczeństwo? W społeczeństwie zawsze jest tak, że jedna grupa ludzi dręczy inną grupę, a wszystko to w imię rywalizacji o władzę i wpływy. Czyż oczyszczając się ze złych ludzi i wydalając ich, dom Boży nie dręczy ludzi w podobny sposób? Wcale nie jest tak bezpiecznie przebywać w domu Bożym! Jeśli rzeczywiście przytrafią ci się jakieś burzliwe sytuacje, możesz zostać skrzywdzony i usunięty, i nikt cię nie oczyści z zarzutów! Gdzie właściwie jest Bóg? Dlaczego nie wystąpi i czegoś nie powie albo nie zrobi? Pozwól nam zobaczyć, że istniejesz, pozwól nam ujrzeć Twoją wszechmoc, daj nam na własne oczy zobaczyć Twoją suwerenną władzę, a wówczas poczujemy się uspokojeni, nieprawdaż?”. Ilekroć w kościele ludzie doświadczają jakichś zdarzeń, które uznają za niezrozumiałe, u części z nich pojawiają się wątpliwości i uczucie niepokoju, niektórzy nawet nie chcą przyjmować tych zdarzeń do wiadomości, a inni popadają w zniechęcenie. Niektórzy zaś po tym, jak zostali wprowadzeni w błąd i oszukani przez antychrystów, rezygnują z samych siebie, a inni, którzy zostali przez antychrystów wprowadzeni w błąd oraz wykorzystani, stają się ich wspólnikami i zostają nawet przez kościół odizolowani, by mogli zastanowić się nad sobą, lub wydaleni. Ludzie zaś uznają wszystkie te rzeczy za niezrozumiałe, a jednocześnie zaczynają też wątpić w istnienie Boga. Dzieje się tak dlatego, że w przypadku wielu ludzi głównym źródłem wiary w Boga jest ich przekonanie, że Bóg jest suwerennym władcą wszystkich rzeczy; że nad wszystkim sprawuje suwerenną władzę. To znaczy, że wielu ludzi wierzy, że Bóg może sprawować suwerenną władzę nad wszystkim, nad wszystkimi rzeczami i nad losem ludzkości, a więc wierzą w istnienie Boga oraz w Jego tożsamość i istotę. Jednak to, że wokół nich dzieją się takie rzeczy, sprawia, że zaczynają powątpiewać w suwerenną władzę Boga i ich wiara w nią zaczyna się chwiać, a następnie zaczynają wątpić w to, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim i potem chwiać się zaczyna również ich wiara w Boga, i tak właśnie powstaje cały szereg problemów. Ludzie mają najrozmaitsze pojęcia i wyobrażenia na temat suwerennej władzy Boga, a te pojęcia i wyobrażenia zdecydowanie nie są zgodne z prawdą ani z faktami, a zamiast tego stanowią niedorzeczne ludzkie interpretacje lub nieporozumienia. W następnej kolejności będziemy więc rozmawiać o tym, w jaki sposób Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi ludźmi, zdarzeniami i rzeczami wokół ciebie, które jesteś w stanie poczuć i zobaczyć; o tym, jakie zasady dotyczą suwerennej władzy Boga nad tym wszystkim i co stanowi cel, jaki zamierza On osiągnąć.

Określenie „suwerenna władza Boga” obejmuje bardzo szeroki zakres zagadnień. Pomijając szerzej rozumiane środowisko, jeśli chodzi o kościół, fakt, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim, jest aż nadto rzeczywisty. Jego suwerenna władza nie jest pustym frazesem, ani też jedynie pewnym zjawiskiem, lecz istnieją jej rzeczywiste przykłady i rzeczywiste rezultaty. Jakie są zatem zasady dotyczące sprawowania przez Boga suwerennej władzy w kościele? Zastanówmy się najpierw nad następującą kwestią: czy Bóg ma suwerenną władzę nad tym, którzy ludzie są przyjmowani do kościoła i czy On o tym decyduje? (Tak). Nie są to puste słowa. To, do jakich ludzi dociera Boża ewangelia oraz słowa Boże, którzy ludzie są w stanie przyjąć dzieło Boże i którzy ludzie mogą zostać członkami kościoła – wszystko to zostało zarządzone przez Boga. Nie rozmawiajmy na razie o człowieczeństwie tych osób i o tym, czy są one złymi ludźmi; fakt, że są w stanie wejść do kościoła, oznacza, że jest to zrządzenie Boże. Czy to Boże zrządzenie jest jednym z aspektów suwerennej władzy Boga? (Tak). Po pierwsze, jest jedna rzecz, której możemy być pewni, a mianowicie to, że wejście każdego człowieka do kościoła jest zrządzeniem Bożym. Określenie „zrządzenie Boże” brzmi nieco abstrakcyjnie, więc powiedzmy po prostu „Bóg ma ostatnie słowo, Bóg strzeże wrót kościoła”. Bóg jest bramą wiodącą do królestwa, a także bramą kościoła. Bóg strzeże wrót kościoła, jeśli chodzi o to, jakiego rodzaju ludzie mogą oficjalnie stać się członkami kościoła, członkami domu Bożego. Niezależnie od tego, czy są niedowiarkami lub złymi ludźmi, którzy zdołali dostać się do kościoła, czy też dobrymi ludźmi, którzy są zainteresowani wiarą w Boga lub którzy są w stanie przyjąć prawdę i podążać za Bogiem, to jeśli dołączą do kościoła i staną się jego członkami, nie jest to coś, o czym decydować może jakikolwiek człowiek – jest to spowodowane suwerenną władzą Boga, Jego ustaleniami i zarządzeniami. Bez względu na to, czy ludzie ci w swej wierze mają jakieś ukryte motywy albo cele, lub też bez względu na to, jakie reprezentują sobą człowieczeństwo, albo jaki jest ich poziom wykształcenia i pochodzenie społeczne, to Bóg decyduje, że mogą dołączyć do kościoła i stanąć przed Jego obliczem – to On strzeże wrót kościoła. Czy ludzie są w stanie strzec wrót kościoła we właściwy sposób? (Nie, nie potrafią tego robić). Ludzie nie mogą decydować w tej sprawie, to nie zależy od ich woli. Na przykład gdy widzisz, że ktoś jest sprytny i ma wysoki status w społeczeństwie, myślisz sobie: „Byłoby wspaniale, gdyby ten człowiek mógł przyjść do domu Bożego i zostać jednym z przywódców kościoła. W naszym kościele brakuje takich ludzi”. Bóg jednak nie chce tego człowieka i go nie porusza. Kiedy inni ludzie głoszą temu komuś ewangelię i omawiają z nim słowa Boże, on nie rozumie tego, co usłyszał. Słuchając czegokolwiek innego, jest w stanie to pojąć; tylko gdy słyszy słowa Boże, nie potrafi ich zrozumieć i zachowuje się jak idiota – czy tacy ludzie mogą mimo to wejść do kościoła? Chociaż są zainteresowani zyskaniem błogosławieństw, nie są w stanie uciszyć swoich serc i nie potrafią usiedzieć spokojnie, słuchając słów Bożych i omawiania prawdy, a po wysłuchaniu dwóch lub trzech kazań przestają przychodzić na zgromadzenia. Tacy ludzie nie mają ani krzty prawdziwej wiary, więc czy twoje dobre intencje wobec nich na cokolwiek się zdadzą? Czy będziesz w stanie sprowadzić ich do kościoła? Nie. To Bóg ma ostatnie słowo w tej kwestii. Bóg mówi, że nie chce takich ludzi, i bez względu na to, czy miałoby chodzić o świadczenie usług, czy o odgrywanie jakiejś roli, On ich nie chce. Tak więc nawet jeśli ty, mając dobre intencje, będziesz ciągnąć ich za sobą, na nic się to nie zda, i ostatecznie i tak będą musieli odejść. Po prostu nie mogą stać się członkami kościoła; bez względu na to, kto będzie ich próbował do niego ściągnąć, na nic się to nie zda. Jest to bowiem sprawa, o której ludzie nie mogą decydować; jest to zrządzenie Boże, i to Bóg strzeże wrót kościoła. Niektórzy nie mają wysokiego statusu społecznego, nie są ważnymi osobistościami, mają przeciętny potencjał i niepozorny wygląd, lecz są dostatecznie prostolinijni i szczerzy oraz interesują się sprawami wiary w Boga. Bez względu na to, jakie napotkają trudności, nie sposób oddzielić ich od Boga, a ich zapał jest wręcz niesamowity – ta pełna entuzjazmu energia jest czymś, na co bracia i siostry patrzą z radością, a Bóg również jest zadowolony na jej widok – a w rzeczywistości ludzie ci są pełni takiego zapału dlatego, że porusza ich Duch Boży. A kiedy wejdą już do kościoła i zobaczą, że są tam sami dobrzy ludzie, którzy każdego dnia jedzą i piją słowa Boże oraz rozmawiają o prawdzie, dodaje im to niezwykłej otuchy i czują, że to właśnie jest właściwa życiowa ścieżka. Zaczynają więc głosić ewangelię i wypełniać swoje obowiązki, stając się tymi, którzy podążają za Bogiem. Kto decyduje o tym, że mogą uwierzyć w Boga? (Bóg). To Bóg o tym decyduje. Potrafią uwierzyć w Boga tylko dlatego, że On pozwala im wejść do kościoła. Gdyby Bóg na nich nie działał i ich nie poruszał, nie byliby w stanie w Niego uwierzyć, a gdyby zostali na siłę ściągnięci do kościoła, prędzej czy później musieliby go opuścić. Pośród swych wrodzonych cech ludzie nie posiadają zdolności do przyjmowania prawdy; to, że potrafią miłować prawdę i ją przyjmować, dowodzi, że Bóg na nich działa. Jeśli Bóg nad nimi pracuje, mogą stać się członkami kościoła – jest to warunek wstępny wejścia do kościoła dla wszelkiego rodzaju ludzi: warunkiem tym jest to, aby Bóg ich zechciał. Bez względu na to, jaką rolę odgrywają w kościele, tak czy inaczej to Bóg strzeże drzwi do swojego domu. Jeśli nie pozwala im wejść, pozostają wciąż za drzwiami; jeśli pozwala im wejść, wchodzą do środka. Stąd też zostać członkiem kościoła to wcale nie jest taka prosta sprawa. Jeśli chodzi o to, jakie konkretnie zasady stanowią podstawę tego, że Bóg przyjmuje dane osoby, to Bóg, oczywiście, ma swoje własne zasady. Nie będziemy rozmawiać o tym, jakiego rodzaju ludzi Bóg chce, a jakich nie chce – to bardzo skomplikowane. Dlaczego mówię, że to skomplikowane? Bóg ma plan dotyczący tego, kto ma wejść do kościoła, jaką rolę w nim odgrywa i w jakim czasie oraz jaki obowiązek wykonuje lub jakie ważne zadanie bierze na swoje barki w danym okresie, a także w jakim okresie dostosowuje się do potrzeb domu Bożego jeśli chodzi o wymogi związane z pracą i sprawami kadrowymi. Bóg reguluje to i kontroluje na poziomie makroskopowym i ogólnym, a nie tylko działa w chwili obecnej – jest to bardzo skomplikowana sprawa i nie można jej wyjaśnić w kilku słowach, więc nie będziemy wchodzić w szczegóły. Krótko mówiąc, o tym, czy dana osoba może przekroczyć bramę domu Bożego, nie decyduje żaden człowiek; to Bóg sprawuje nad tym suwerenną władzę i to ustala. Po wejściu do domu Bożego najrozmaitsze osoby wykonują najprzeróżniejsze obowiązki, pełnią najrozmaitsze role i kroczą najprzeróżniejszymi ścieżkami. Wszyscy ci najrozmaitszego rodzaju ludzie mają najprzeróżniejsze przejawy, dobre lub złe, pozytywne lub negatywne, świadczące o aktywnej bądź pasywnej postawie – wszystko to podlega suwerennej władzy Boga i Jego zarządzeniom.

Suwerenna władza Boga oznacza, że pod Jego rządami wszystko dzieje się i wydarza zgodnie ze swoim naturalnym biegiem; nic nie dzieje się przez przypadek, a rozwój spraw i zmiany, którym podlega każde zdarzenie, nie następują z inicjatywy żadnego człowieka ani też żaden człowiek o nich nie decyduje – to Bóg sprawuje nad tym wszystkim suwerenną władzę. Ostateczny rezultat i charakterystyka każdego zdarzenia oparte są również, rzecz jasna, na istocie tego rodzaju zdarzenia oraz istocie zaangażowanych w nie typów ludzkich, a podstawę do scharakteryzowania danego zdarzenia stanowią wyłącznie słowa Boże i zasady, których przestrzegania wymaga Bóg. Żadnego typu zdarzenie nie jest dziełem przypadku, a o tym, jaki będzie jego ostateczny rezultat, nie decydują ludzie. W rzeczywistości o początku każdego rodzaju zdarzenia, jakie ma miejsce, decyduje Bóg i On też je zapoczątkowuje. Kiedy Bóg daje początek jakiemuś zdarzeniu, ustala, jakiego rodzaju osoba ma wziąć w nim udział, a osoba ta może pełnić funkcję posługującego albo kontrapunktu; może odgrywać negatywną bądź pozytywną rolę. Ale bez względu na to, jaką ten ktoś rolę odgrywa, o zapoczątkowaniu tego wszystkiego decyduje Bóg. To, że Bóg dokonuje ustaleń w tym względzie, wyjaśnić można na dwa sposoby. Jeden z nich polega na tym, że Bóg osobiście dokonuje pewnych pozytywnych ustaleń i zapewnia trochę pozytywnego ukierunkowania i nadzoru oraz sprawia, że pewne pozytywne postaci inicjują jakieś zdarzenie – to właśnie jest jedno z wyjaśnień tego, co oznaczają „Boże ustalenia”. Kolejnym sposobem wyjaśnienia tego określenia jest to, że Bóg deleguje i posyła pewnego rodzaju ducha, by uczynił pewne rzeczy. W ludzkich oczach są to rzeczy negatywne i nikczemne, a zatem ci negatywni i nikczemni wysłannicy są postaciami zdecydowanie negatywnymi, to znaczy takimi typami ludzkimi, które Bóg od samego początku przeznacza do tego, by weszły do Jego domu w charakterze kontrapunktów i negatywnych materiałów dydaktycznych. Bóg każe im odgrywać te role, ponieważ ze względu na ich naturoistotę są to jedyne role, jakie są w stanie odegrać, i pozwala im działać do woli i do woli też czynić to, co czynić powinni w swej roli kontrapunktów. W ciągu całego tego procesu, niezależnie od tego, czy chodzi o przejawy postaci pozytywnych czy negatywnych, zasada, którą kieruje się Bóg, podchodząc do wszystkich tych kwestii i załatwiając je, polega na tym, by pozwolić, aby sprawy potoczyły się naturalnym torem. Spoglądając na te sprawy i zajmując się nimi, postaci pozytywne mają pewne pozytywne zapatrywania i pewne poglądy, które zgodne są z człowieczeństwem i z kryterium sumienia. Mimo iż niektóre z nich ujawniają jakieś skażone skłonności – posiadając pewne przejawy wskazujące na to, że są osobą usiłującą za wszelką cenę przypodobać się innym, lub objawiając inne skażone skłonności – to przynajmniej nie rozstają się z cechującym człowieczeństwo sumieniem i rozumem, to znaczy trzymają się pewnych podstawowych zasad dotyczących ludzkiego postępowania. A jeśli chodzi o postaci negatywne, Bóg nie wtrąca się we wszystko to, co robią, ani tym nie kieruje, lecz pozwala sprawom podążać ich naturalnym biegiem; także i te postaci mogą działać do woli i ujawniają swoją ohydę oraz robią pewne rzeczy ile dusza zapragnie. Z powodzeniem odgrywają role negatywnych postaci, które Bóg demaskuje, a mianowicie złych ludzi i antychrystów, pozwalając innym ujrzeć na żywo, w prawdziwym życiu, jakiego rodzaju osoby są diabłami, jakiego rodzaju osoby są złymi ludźmi i jakiego rodzaju osoby są antychrystami, a także przyjrzeć się dokładnie, jak wyglądają ohydne oblicza demaskowanych przez Boga antychrystów, złych ludzi, szatanów i diabłów. Gdyby te negatywne postaci nie były wykorzystywane jako żywe materiały dydaktyczne w prawdziwym życiu, to w twoim umyśle diabły i szatani na zawsze pozostaliby czymś nieuchwytnym i wiecznie miałbyś jedynie pewne domysły na ich temat lub niewyraźny ich obraz. Teraz jednak stawia ci się przed oczy te właśnie żywe przykłady i te diabły w ludzkiej skórze wiodą aż nader barwny żywot przed twoimi oczyma, a ich mowa i zachowanie, każde ich słowo i czyn, grymas twarzy, a nawet ton głosu, wszystko to jawi się wyraźnie w twoim życiu, tuż przed twoim nosem, i odciska się piętnem w twoim umyśle. Nie jest to dla ciebie nic złego. Takie rzeczy wielokrotnie zdarzają się w kościele. Kiedy coś takiego dzieje się po raz pierwszy, czujesz się zaniepokojony i myślisz, że musisz pomodlić się do Boga. Za drugim razem myślisz sobie tak: „Muszę nauczyć się posługiwać prawdą do tego, aby się chronić, a kiedy następnym razem spotkam tego rodzaju osobę, muszę jej unikać”, i zaczynasz zastanawiać się nad tym, jak się chronić i trzymać z dala od złych ludzi. Kiedy tego rodzaju osoba pojawia się po raz trzeci, zastanawiasz się: „Dlaczego ci ludzie mówią dokładnie tak samo jak wielki czerwony smok, jak szatan? Czyż to, co mówią, nie wprowadza innych w błąd? Czy oni nie są złymi ludźmi? Zdaje się, że słowa Boże mówią, iż ludzie, którzy mają takie przejawy, są antychrystami. Muszę ich rozpoznać i zdemaskować, nie mogę dać im się zwieść i muszę trzymać się od nich z daleka”. Raz za razem doświadczając tego rodzaju rzeczy, zyskujesz jaśniejsze i dokładniejsze zrozumienie tego, jak rozpoznawać antychrystów, złych ludzi, szatanów i diabłów oraz tego, czym są zakłócenia i zaburzenia. Twoje pojmowanie tych spraw nie kończy się już na słowach i doktrynach ani tym bardziej na pewnych obrazach. Zamiast tego coraz częściej jesteś w stanie zidentyfikować te rzeczy w prawdziwym życiu, a jednocześnie potrafisz spoglądać na tych ludzi przez pryzmat prawdy i wytłumaczyć sobie to, co się wydarzyło, posługując się prawdą. I oczywiście, kiedy dzieją się takie rzeczy, nieustannie korygujesz też swoje poglądy i zapatrywania, zastanawiając się nad tym, jakie właściwie stanowisko powinieneś zająć wobec tych ludzi, z jakiej perspektywy powinieneś na nich spoglądać i jakiego rodzaju relację powinieneś z nimi utrzymywać. Kiedy staniesz w obliczu takich zdarzeń, będziesz nieświadomie zastanawiał się nad tymi kwestiami, nieustannie poszukiwał prawdy, aby odnaleźć właściwe odpowiedzi oraz wyciągnąć właściwe wnioski i ostatecznie coś zyskać. Podczas gdy to się dzieje, Bóg jedynie zaopatruje ludzi w prawdę i daje im możność jej zrozumienia, czy to poprzez jej omawianie, czy też poprzez umożliwienie im zrozumienia prawdy za pośrednictwem tego, co ich spotyka; reasumując, Bóg nie dusi całej tej sytuacji w zarodku. Jeśli dana rzecz musi się wydarzyć i jest to z korzyścią dla wkraczania w życie przez Bożych wybrańców oraz dla dzieła kościoła, to Bóg dopuści do tego, by rzecz ta przytrafiła się ludziom i nie powstrzyma danego zdarzenia, lecz pozwoli, by przebiegało swoim naturalnym torem. Działając w ten właśnie sposób, Bóg ma na celu z jednej strony eliminowanie ludzi, z drugiej zaś doskonalenie ich. Eliminując ludzi. Bóg, rzecz jasna, obiera sobie za cel tych, którzy pełnią role kontrapunktów i nie są godni nawet tego, by świadczyć usługi; natomiast doskonaląc ludzi, obiera sobie za cel swoich wybrańców – tych spośród nich, którzy są skłonni dążyć do prawdy. Ma to dwojakie znaczenie. Jednym ze znaczeń jest to, że dzięki zachowaniu, jakie prezentują, źli ludzie zostają ujawnieni, wyeliminowani i usunięci z kościoła. Drugie zaś jest takie, że podczas gdy ci źli ludzie stopniowo odgrywają swoje role i służą za kontrapunkt, wybrańcy Boży mają możliwość zyskać zdolność rozróżniania i zrozumieć prawdę, zawartą w Bożych słowach. W ten właśnie sposób Bóg wpaja ludziom prawdę metodą praktyczną – to znaczy, pozwala, aby wszystkie te różnorodne przejawy niegodziwej istoty wszelkiego rodzaju złych ludzi, antychrystów, szatanów i diabłów, których demaskuje, ukazywały się ludziom w ich prawdziwym życiu. To zaś umożliwia ludziom jasne zrozumienie i gruntowne poznanie różnego rodzaju niegodziwych, ohydnych i negatywnych postaci, zdarzeń i rzeczy. Powiedzmy, na przykład, że Bóg mówi ci tak: „Nie możesz dotykać rozżarzonych węgli rękami, bo poparzysz sobie palce i będą cię bolały”. Ty zaś nie wiesz, jak wyglądają rozżarzone węgle i nie wiesz, jakie to uczucie ich dotykać, a kiedy Bóg ci to powie, tym, co z tego zrozumiesz, będzie jedynie pewną doktryną. Niektórzy ludzie wyobrażają więc sobie, że rozżarzony węgiel ma kształt kulisty lub podłużny. A jaki właściwie kolor mają rozżarzone węgle? Jakie są w dotyku? Jaki byłby ból, towarzyszący ich dotykaniu? Nie wiesz tego. Twoje wrażenia na temat rozżarzonych węgli są jedynie pewnym obrazem tego, co twój umysł jest w stanie sobie wyobrazić i nigdy nie będą miały nic wspólnego z rzeczywistością. A zatem pewnego dnia, gdy Bóg wyciąga tacę z rozżarzonymi węglami i kładzie ją przed tobą, nie rozpoznajesz ich i czujesz jedynie, że wydają się dosyć gorące. Ostrożnie wyciągasz dłoń w ich kierunku, by się przekonać, czy zdołasz sobie ogrzać palce, kiedy ich dotkniesz. Bóg mówi: „Możesz spróbować, ale nie dotykaj ich zbyt długo, bo poparzą ci skórę”. Niektórzy ludzie są głupi – rozczapierzają wszystkie pięć palców i chwytają węgiel, a wówczas cała ich dłoń zostaje poparzona i pokrywa się pęcherzami. Inni są sprytni i ostrożni – wyciągają tylko jeden palec i nieznacznie dotykają węgla i już po ułamku sekundy cofają dłoń, mówiąc: „Au, to jest za gorące! To naprawdę parzy!”. Niezależnie od tego, czy posłużysz się pięcioma palcami, czy jednym palcem, to, czego dotkniesz, tak czy inaczej będzie prawdziwym rozżarzonym węglem, a nie jego obrazem czy słowami, którymi można go opisać i do końca życia nigdy już nie zapomnisz tego uczucia i doświadczenia związanego z dotknięciem rozżarzonych węgli, ani tego, co one dla ciebie znaczą. Kiedy znów zobaczysz rozżarzone węgle, powiesz innym: „Można ich użyć, aby się ogrzać, wysuszyć ubrania i opiekać bułeczki, ale nigdy nie wolno ich dotykać. Jeśli ich dotkniecie, poparzycie się i nabawicie pęcherzy na dłoniach”. Ludzie mogą wówczas powiedzieć: „A co się stanie, jeśli się poparzę i będę miał pęcherze?”. Ty zaś odpowiesz: „W najlepszym wypadku nie będziesz w stanie niczego utrzymać w rękach i niewygodnie ci będzie jeść, a jeszcze większy problem będziesz miał z wykonywaniem pracy fizycznej”. To właśnie znaczy, że mówi się coś z własnego doświadczenia, nieprawdaż? Po tym dojmującym doświadczeniu głęboko wryje ci się w pamięć to, jakie to uczucie dotknąć rozżarzonych węgli, więc będziesz starał się nigdy więcej tego nie zrobić. Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi rzeczami i decyduje o tym, że ludziom przytrafiają się wszelkiego rodzaju rzeczy, po to, aby mogli wyciągnąć z tego wnioski i czerpać z tego korzyści, a także po to, aby rzeczywiście można im było wpoić prawdę i słowa, w które On ich zaopatruje. Tym samym zaś słowa Boże i prawdy nie będą już w sercach ludzi jedynie doktrynami, sloganami czy przepisami, lecz staną się ich życiem oraz zasadami i kryteriami, na których będą polegać, aby przetrwać, i będą częścią ich życia – w ten właśnie sposób dzieło Boże osiągnie swój skutek.

Jeśli chodzi o kwestię suwerennej władzy Boga, ludzie powinni zrozumieć, że Bóg decyduje o zapoczątkowaniu danego zdarzenia, a następnie prowadzi je i kieruje jego dalszym przebiegiem. Jeżeli zaś chodzi o to, jaki jest ostateczny rezultat takiego zdarzenia, co zyskują dzięki niemu ci, którzy dążą do prawdy i jak wiele zyskują, na czym kończy się to zdarzenie oraz gdzie kończą zaangażowani w nie ludzie i rzeczy oraz co się ostatecznie dzieje z owymi ludźmi i rzeczami, to wszystkie te kwestie, rzecz jasna, także rozstrzyga Bóg – jest to jedna z zasad suwerennej władzy Boga nad wszystkimi rzeczami. Bóg jedynie z góry określa początek, przebieg i rezultat każdego zdarzenia i pozwala całemu zdarzeniu swobodnie rozwijać się w wyznaczonym przez Niego kierunku, co ma na celu sprawić, by wszystko dostosowało się do pewnych naturalnych wzorców lub pozwolić, aby wszystko spełniło swoją funkcję, bez żadnych wypaczeń lub przeróbek, tak aby osiągnąć ten właśnie efekt, który Bóg zamierza osiągnąć. Czyż tak nie jest? (Owszem). Na przykład, kiedy Bóg ustala, że jakieś zdarzenie ma się rozpocząć i mieść miejsce, zaczyna następnie obserwować, jakie są postawy ludzi, którzy mają styczność z tym zdarzeniem oraz ich poglądy na jego temat – czy przyglądają mu się uważnie, czy też nie są zainteresowani zwracaniem na nie uwagi, i czy angażują się w nie całym sercem, czy też odrzucają je, opierają się mu i unikają go – Bóg obserwuje przejawy różnego typu ludzi. Czy zatem Bóg ingeruje w przejawy rozmaitych ludzkich typów? Nie ingeruje. Bóg daje ci prawo do wolnego wyboru. Możesz przywiązywać wielką wagę do tego zdarzenia i traktować je bardzo poważnie albo możesz przyjąć wobec niego postawę lekceważenia i obojętności, i oczywiście możesz również przyjąć postawę powstrzymywania się od zaangażowania w nie, unikania go i nieuczestniczenia w nim – Bóg po prostu w milczeniu się temu przygląda. Ale to On inicjuje to, że dane zdarzenie się pojawia i ma miejsce. To właśnie jest pierwszy krok w sprawowaniu przez Boga suwerennej władzy nad każdym zdarzeniem. A kiedy zdarzenie to zaczyna się rozwijać, to jeśli chodzi o to, które osoby w nim uczestniczą, które osoby zostają w nie zaangażowane i w jakim kierunku zmierza jego rozwój, gdy już osoby te się w nie zaangażują, to oczywiście to Bóg rozstrzyga te kwestie i przestawia wszystkich tych ludzi w taki sposób, aby zdarzenie rozwijało się w takim kierunku, i z takim skutkiem, jakiego chce Bóg. W ten sam sposób, gdy zdarzenie to wychodzi na jaw i cała sprawa zmierza do punktu kulminacyjnego, Bóg nadal obserwuje postawy, przejawy, opinie i poglądy różnych typów ludzkich. Patrzy, czy rzeczywiście bierzesz sobie to zdarzenie do serca, czy odnosisz się do niego z niezwykłą powagą, drobiazgowością i sumiennością, czy też jesteś na nie obojętny, ignorujesz je i jesteś wobec niego nieprawdopodobnie odrętwiały bądź przyjmujesz postawę unikania go i odpychania go od siebie. Bóg przygląda się temu, chcąc się przekonać, czy jesteś kimś, kto miłuje prawdę i czy jesteś kimś, kto jest gorliwy, jeśli chodzi o słowa Boże, Boże wymagania i prawdę. W procesie rozwoju całego zdarzenia twoja postawa staje się coraz bardziej widoczna, a Bóg z coraz większą jasnością będzie mógł widzieć twoją postawę wobec prawdy, twoją postawę wobec okoliczności, jakie On ustala, a także będzie mógł wyraźnie zobaczyć twoją postawę wobec dążenia do prawdy. Kiedy całe zdarzenie dobiega końca i ma swój nieuchronny rezultat, Bóg nadal obserwuje, co zyskałeś dzięki całemu temu zdarzeniu, co sobie myślisz i co sądzisz o tym zdarzeniu. Patrzy, czy koncentrujesz się na tym, by zyskać doświadczenie i wyciągnąć wnioski z tego zdarzenia tylko po to, aby chronić samego siebie – będąc osobą, która pragnie przypodobać się ludziom – czy też postępujesz zgodnie z prawdozasadami i nie jesteś już tak ogłupiały jak wcześniej. Bóg będzie również zwracał uwagę na to, jakie jest twoje nastawienie do tego zdarzenia, czy milczysz i nie wyrażasz żadnych poglądów, stojąc z dala od wszystkiego, co nie dotyczy cię osobiście, czy też w zetknięciu z tym zdarzeniem nie tylko brakuje ci czystego zrozumienia, lecz także, zamiast tego, nasiliły się jeszcze twoje opaczne pojmowanie Boga i skargi na Niego, i ukształtowałeś sobie jeszcze więcej pojęć i wyobrażeń na Jego temat, i to do takiego stopnia, że chciałbyś tego zdarzenia uniknąć. Gdy rozgrywają się najrozmaitsze zdarzenia, różnego typu ludzie mają różnorakie przemyślenia i poglądy, a Bóg obserwuje i rejestruje je wszystkie. Każdego roku, każdego dnia i w dowolnej godzinie, minucie lub sekundzie, to, co sobie myślisz, co mówisz, co planujesz, co kalkulujesz, jaki aspekt prawd udaje ci się zrozumieć, jakie jest twoje nastawienie, gdy ktoś omawia jakiś aspekt prawdy; to, czy odczuwasz wobec tego opór oraz niechęć i nie chcesz tego słuchać, czy też planujesz, jak by tu przed tym uciec – Bóg bada wszystkie te rzeczy. Są także i tacy ludzie, którzy nigdy nie zajmują żadnego stanowiska względem osób, wydarzeń i spraw, które pojawiają się w kościele, w domu Bożym lub wokół nich; tacy, którzy są tępi i odrętwiali jak manekiny. Po prostu kurczowo trzymają się własnych poglądów, myśląc sobie tak: „Dopóki tylko nie czynię zła i nie wywołuję zakłóceń czy zaburzeń ani nie osądzam innych i nie wygłaszam żadnych komentarzy, nie zajmuję żadnego stanowiska ani nie mam żadnych poglądów, kiedy stykam się z wszelkiego rodzaju ludźmi, zdarzeniami lub sprawami i zachowuję się po prostu jak robot, dobrze wypełniając swój obowiązek i wykonując pracę w sposób zgodny z zasadami, to wystarczy”. To jednak także jest pewnego rodzaju stanowisko i podejście, a Bóg będzie również, rzecz jasna, obserwował i rejestrował tego rodzaju stanowiska i postawy. Sprawowanie przez Boga suwerennej władzy nad wszystkimi rzeczami i zdarzeniami oraz nad każdą konkretną rzeczą, która ma miejsce w ludzkim otoczeniu, ma na celu stwarzanie ludziom odpowiednich okoliczności i dostarczanie im żywych materiałów dydaktycznych, tak aby w obliczu wszelkiego rodzaju spraw różne ludzkie typy ukazywały swoje najprawdziwsze oblicze, swoje najprawdziwsze myśli i zapatrywania oraz swoją najprawdziwszą postawę wobec Boga i prawdy. Te ludzkie postawy przejawiają się w stanie całkowitej wolności i swobody. Bóg nigdy w nie nie ingeruje, nie wtrąca się ani nie manipuluje: pozwala po prostu różnym typom ludzi wyrażać do woli swoje myśli, poglądy i postawy, zgodnie z ich naturalnym biegiem, a ostatecznie demaskuje różne typy ludzi i postępuje z nimi stosownie do ich przejawów. Kogo mamy na myśli, mówiąc o „różnych typach ludzi”? Jakie ustalenia czyni Bóg względem różnych typów ludzi? Tym, którzy miłują prawdę, Bóg umożliwia jej zyskanie; tym, którzy nie są zainteresowani prawdą, ale gotowi są wykonywać pracę, umożliwia zajęcie się pracą. Jeśli zaś chodzi o tych, których odrzuca od prawdy i którzy czują do niej niechęć, Bóg demaskuje ich postawę, którą charakteryzuje niechęć wobec prawdy, ale jeśli są w stanie się ustatkować i z powagą świadczyć usługi lub nadają się do świadczenia usług, Bóg wybierze tych lepszych spośród nich i upoważni ich do świadczenia usług; jeśli natomiast nie nadają się do świadczenia usług lub odczuwają tak wielką niechęć do prawdy, że mogą powodować zakłócenia i niepokoje, Bóg usunie ich, gdy nadejdzie odpowiedni ku temu czas i okazja. Całe to dzieło, którego dokonuje Bóg, nie jest zgodne z ludzkimi pojęciami, nieprawdaż? (Owszem). Czy ludzie są w stanie dostrzec w tym wszystkim wyrozumiałość i cudowność Boga? (Na podstawie tych rzeczy możemy dostrzec, że poprzez to praktyczne dzieło Bóg wiedzie ludzi ku zyskaniu doświadczenia, a za całym tym dziełem kryje się Boża miłość do człowieka). W tym dziele zawarte są sumienne intencje Boga, mądrość Jego dzieła i Jego odpowiedzialne podejście do istot ludzkich, które zamierza zbawić. Jest jeszcze jeden aspekt, a mianowicie to, co Bóg posiada i Jego istota nie są czymś, co posiadają istoty ludzkie. Bóg jest niezwykle rygorystyczny i gorliwy we wszystkim, co robi, i nigdy nie bywa niedbały. Szczególnie rygorystyczny i gorliwy jest zaś, jeśli chodzi o kwestię zyskiwania prawdy przez ludzi; aby wziąć odpowiedzialność za ludzkie życie i wyniki ludzi, Bóg musi działać w ten właśnie sposób. Oczywiście w przypadku Boga dokładnie taka jest Jego istota, to, co posiada oraz jego jestestwo. Bez względu na to, jakie ty sam masz nastawienie do swojego życia, do swojego wyniku i przeznaczenia – czy jest to nastawienie poważne i rygorystyczne, czy też lekceważące – to tak czy inaczej, jeśli chodzi o Boga, skoro cię wybrał i skoro zaopatruje cię w prawdę i chce cię zbawić, w pełni zrozumie On każde twoje słowo i czyn oraz twoje nastawienie we wszystkim i ostatecznie ustali twój wynik na podstawie wszystkich twoich postaw. I na podstawie wszystkich twoich postaw sprawdzi, czy ostatecznie będziesz kimś, kto zyska prawdę i kimś, kto będzie w stanie podporządkować się Bogu i być z Nim zgodnym. Być może nigdy nie przejmowałeś się kwestią zbawienia ludzi przez Boga, nigdy starannie jej nie przemyślałeś i nie wiesz, w jaki sposób Bóg zbawia ludzi. Jednakże Bóg, jako Stwórca sprawujący suwerenną władzę nad stworzonymi istotami ludzkimi, nie jest tak ogłupiały i zdezorientowany jak ludzie: z powagą dokonuje dzieła zbawienia ludzkości. To On cię stworzył i wybrał. Obiecał ludziom, że dogłębnie ich zbawi, więc dokona tego dzieła i będzie odpowiedzialny aż do końca. Dlatego też w wypełnianiu przez Boga Jego dzieła i przyjmowaniu odpowiedzialności za nie aż do końca zawierają się rzeczywiste przejawy i rzeczywista treść dzieła. Tak właśnie działa Bóg i taka jest Jego szczera i gorliwa postawa. Bóg nie będzie traktował cię niedbale ani nie będzie zbywał cię jakimś sloganem, a dzieło Boże w szczególności lepiej odzwierciedla rzeczywistą cenę, jaką Bóg płaci, aby zbawić ludzi, oraz Jego odpowiedzialne podejście do nich.

Gdy ludzie zrozumieją zasady i cel Bożego zbawienia oraz suwerennej władzy Boga nad wszystkim, to czy ich pojęcia i wyobrażenia o Bogu w tym względzie nie zostaną do pewnego stopnia rozwiane? (Owszem). Co zatem ludzie powinni zrozumieć w tym względzie? To, że niezależnie od tego, czy chodzi o wszelkiego rodzaju sprawy, czy o jedną konkretną sprawę, nad którą Bóg sprawuje suwerenną władzę, współpraca ze strony ludzi stanowi osiemdziesiąt, a nawet dziewięćdziesiąt procent, a ich myśli i poglądy oraz ich nastawienie do danej sprawy są bardzo ważne w oczach Boga. Nie myśl, że jeśli nic nie powiesz i nie zaprezentujesz swojego stanowiska, gdy coś ci się przytrafia, to wówczas Bóg nie będzie zwracał na ciebie uwagi i cię zignoruje. Jeżeli chciałbyś, aby Bóg cię ignorował, to lepiej byłoby dla ciebie, gdybyś nie wierzył w Boga. Ponieważ jesteś w domu Bożym i ponieważ Bóg cię wybrał, pod żadnym pozorem nie będzie cię ignorował. Wszystkie rzeczy podlegają badaniu w oczach Boga, a tym bardziej ty, maleńki człowieku. Nawet gdybyś był mrówką, to gdybyś został wybrany przez Boga, Bóg i tak nieustannie by cię badał i prowadził. Ponieważ Bóg cię sprawdza, musisz po prostu akceptować rzeczy, które ci się przytrafiają. Nie unikaj ich – unikanie nie jest mądrym wyborem. Musisz się z nimi zmierzyć. Tylko wtedy, gdy stawisz im czoła i będziesz miał wobec nich jasne nastawienie, będziesz miał możliwość – w tych okolicznościach, jakie Bóg dla ciebie przygotował – zyskać te prawdy, które Bóg pozwala ci zrozumieć, podczas gdy unikanie rzeczy, które ci się przytrafiają, nie pozwoli ci zrozumieć prawd w twoim milczeniu. Oprócz tych odnoszących się do wizji, inne prawdy – a mianowicie wszelkiego rodzaju prawdy dotyczące ludzkiego życia i egzystencji – wyrażane są poprzez dane środowisko lub kontekst zachowania pewnego rodzaju osoby. Ludzie są w stanie naprawdę pojąć rzeczywistość tych prawd dopiero wtedy, gdy zyskają rzeczywiste doświadczenie i zrozumienie. Większość ludzi nie potrafi jasno zrozumieć tej kwestii, a ich nastawienie do różnego rodzaju prawd jest obojętne, i stale też chcą unikać tych środowisk oraz nie chcą poszukiwać prawdy w odniesieniu do rzeczywistych problemów. Nie uczą się rozróżniać różnych typów ludzi i zdarzeń w oparciu o prawdę, ani nie ćwiczą się w posługiwaniu się prawdą do rozwiązywania rozmaitych problemów. Bez względu na to, co im się przytrafia, nie zajmują żadnego stanowiska ani nie mają żadnych poglądów i nie uczestniczą w omówieniach i dyskusjach. Wystarcza im, że po prostu modlą się do Boga, czytają słowa Boże, uczą się hymnów oraz każdego dnia wypełniają swoje obowiązki, i to wszystko. Powiem ci jedną rzecz, a mianowicie, że cechą wyrobnika jest to, że jest gotowy jedynie się wysilać i nie jest zainteresowany żadnym aspektem prawdy ani nie jest skłonny okazywać gorliwości w odniesieniu do jakiegokolwiek aspektu prawdy, i uważa, że robienie tego jest kłopotliwe – to właśnie jest wyrobnik. Jeśli nie jesteś sługą szatana, jakimś złym człowiekiem lub antychrystem, to w najlepszym razie możesz być jedynie wyrobnikiem. Inaczej jednak jest w przypadku ludu Bożego, który może osiągnąć zbawienie. On nie zadowala się jedynie wykonywaniem pracy i wkładaniem w to odrobiny wysiłku, ale uczy się i rozumie różne prawdy we wszelkiego rodzaju ludziach, zdarzeniach i rzeczach, a następnie postrzega różne rodzaje ludzi i zdarzeń, oraz postępuje z nimi, w oparciu o te właśnie prawdy. W ten sposób te rozmaite prawdy są stopniowo ludziom wpajane i krok po kroku stają się ich życiem oraz zasadami dotyczącymi ich działania i zachowania. Dopiero wtedy, gdy prawda stanie się twoim życiem, będziesz w stanie podporządkować się Bogu, bać się Go i unikać zła; w przeciwnym razie nie sposób osiągnąć takiego efektu. Nie bój się doświadczać różnych rzeczy i nie bój się rozróżniać ludzi. To nic złego, że dzieją się najrozmaitsze rzeczy, a Bóg sprawuje nad tym suwerenną władzę. Skoro to Bóg dzierży suwerenną władzę i czyni odpowiednie ustalenia, czegóż masz się obawiać? Ponieważ Bóg sprawuje suwerenną władzę i czyni odpowiednie ustalenia, to wówczas to, że coś się wydarza, na pewno nie jest dla ciebie niczym złym ani nie jest dla ciebie pokusą. Chodzi raczej o to, byś wyciągnął odpowiednie wnioski, odczuł budujący wpływ i odniósł korzyść oraz o to, aby cię udoskonalić. Jeśli jesteś w stanie podporządkować się Bożym zarządzeniom i ustaleniom, podejść do tego, co ci się przydarza, jako do materiału dydaktycznego pozytywnej natury oraz poszukiwać prawdy i wyciągać wnioski, do których powinieneś dojść, to wówczas w sposób naturalny i niezauważalny, prawda zostanie ci wpojona i stanie się twoim życiem. Stąd też niewłaściwe jest to, że większość ludzi, stając wobec różnych zdarzeń, przyjmuje postawę obojętności, uchylania się, nieuczestniczenia i braku zaangażowania oraz nie wyraża swoich poglądów ani o zdarzeniach tych nie rozmawia – jest to niewskazane. Dlaczego mówię, że jest to niewłaściwe i niewskazane? Taka postawa pokazuje Bogu, że nie interesują cię Jego zbawienie ani Jego dobre intencje, że nie jesteś zainteresowany tym, aby Bóg cię doskonalił, zupełnie nie zwracasz na to uwagi i to odrzucasz. Kiedy Bóg zobaczy, że taka właśnie jest twoja postawa, czy nadal będzie chciał cię zbawić? A nawet jeśli zechce cię zbawić, jak będzie mógł tego dokonać, jeśli nie będziesz z Nim współpracował? Wówczas, jak to się mówi, mamy do czynienia z „beznadziejnym przypadkiem”, i powiedzenie to odnosi się właśnie do tego typu osób.

W całym Bożym planie zarządzania, a zwłaszcza na tym ostatnim etapie swojego dzieła, Bóg wyraził wiele prawd, a ty usłyszałeś je wszystkie. Nie ma znaczenia, ilu z nich doświadczyłeś czy ile zrozumiałeś, w każdym razie znasz je, a zatem Bóg nie będzie tu wykonywał żadnej dodatkowej pracy polegającej na interwencji czy ułatwieniach. Bóg po prostu czeka na twoją postawę oraz współpracę we wszystkim, co ci się przydarza – pragnie ujrzeć twoją postawę, twoje poglądy, dążenia oraz ścieżkę, którą podążasz. Jeżeli za każdym razem, gdy stawiasz czoło ludziom, wydarzeniom lub sprawom, Bóg odnotowuje, że nie masz żadnej postawy ani poglądów oraz że nigdy nie masz nic do powiedzenia, to sam przyznaj – czyż nie jesteś głupcem? Jacy ludzie nigdy nie mają nic do powiedzenia? Czyż nie są to głusi, niemi, półgłówki albo idioci? Bóg odnotowuje, iż nie przyjmujesz żadnej postawy, toteż gdy ostatecznie wystawi ci ocenę, otrzymasz zero punktów. Kiedy coś ci się przydarza, Bóg pyta: „Jesteś gotów zapłacić cenę?”. Ty zaś odpowiadasz: „Tak, jestem!”. On pyta: „Czy masz w sobie determinację? Złożyłeś przysięgę?”, a ty odpowiadasz „Tak!”. Jeżeli owa determinacja to jedyne, co posiadasz, lecz zapytany o to, co zyskałeś dzięki doświadczeniu danych okoliczności, nie masz nic do powiedzenia i żadne z doświadczanych okoliczności nic ci nie dały, to w ostatecznym rozrachunku, gdy Bóg wystawi ci ocenę, będą to tylko dwa punkty. Dlaczego dwa punkty? Zdobędziesz je właśnie dzięki tej odrobinie determinacji. Powiedz mi: czy nie będziesz wtedy skończony? Czy nadal będziesz mieć nadzieję na zbawienie? Nadzieję na zbawienie uzyskuje się dzięki temu, że samemu się do niego dąży. Jest ono owocem, który otrzymujesz w zamian za to, że zdecydowałeś się kroczyć ścieżką dążenia do prawdy. Nie ma więc znaczenia, co ci się przydarza – nie bój się tego ani tego nie unikaj, nie zakrywaj głowy rękami i nie chowaj się w swojej skorupie jak żółw, lecz zmierz się z tym w sposób pozytywny i proaktywny. Jeżeli jesteś nieśmiały i wszystkiego się boisz, nie masz odwagi niczego ocenić – bez względu na to, kogo to dotyczy – z obawy, że jeśli tylko powiesz coś niewłaściwego, zostaniesz zdemaskowany i przejrzany przez innych, a także jeśli stale się boisz i nigdy w niczym nie uczestniczysz, oznacza to, że zaprzepaszczasz swoją szansę! Być może włożyłeś dużo energii w wykonywanie swojego obowiązku, lecz faktem jest, że już dawno przesądziłeś o swoim wyniku. Ostatecznie otrzymasz tylko dwa punkty, czy nie jesteś więc głupcem za dwa grosze? Czy zdobycie dwóch punktów nie jest równoznaczne z byciem głupcem za dwa grosze? A skoro otrzymasz tylko dwa punkty, to czy twoja wiara w Boga w obecnym życiu nie pójdzie na marne? To jest ostatni etap dzieła Bożego, toteż jeśli twoja wiara teraz poszła na marne, to twój wynik będzie przesądzony. Bóg nigdy więcej nie dokona dzieła zbawienia istot ludzkich. To jest ostatnia szansa – jeżeli nadal nie będziesz dążyć do tego, by ją wykorzystać, i pozwolisz, by ci umknęła, i jeśli nie uda ci się dostąpić zbawienia, będzie to wielka szkoda! Niezależnie od tego, od ilu lat doświadczasz dzieła Bożego, musisz chociaż uzyskać pozytywny wynik, a wówczas pojawi się nadzieja, że przeżyjesz. Jeżeli twoja praca nawet nie spełnia standardów, a na dodatek wywołałeś wiele zakłóceń i niepokojów, to nie zbierzesz żadnych owoców, a twoja nadzieja na zbawienie zrówna się z zerem. W każdym otoczeniu, jakie Bóg dla ciebie przygotuje, nie pozostawaj obserwatorem, lecz bądź uczestnikiem, stawaj się jego częścią. Istnieje jednak pewna zasada, której bezwzględnie należy przestrzegać: nie wywołuj niepokojów. Możesz w tym uczestniczyć oraz wyrażać swoje własne opinie i osądy, i nawet jeśli mówisz jak laik i po prostu wypowiadasz słowa i doktryny, nie ma to znaczenia. Musisz jednak uczestniczyć w każdej sprawie, przyjmując za zasadę i intencję poszukiwanie prawdy, praktykowanie prawdy i podporządkowanie się prawdzie – jedynie wówczas istnieje nadzieja, że dostąpisz zbawienia. Na czym zasadza się owa nadzieja na zbawienie? Opiera się ona na twojej zdolności dążenia do prawdy, rozważania prawdy i wkładania wysiłku w prawdę w obliczu każdej sprawy. Jedynie na tej podstawie można zrozumieć prawdę, praktykować prawdę i dostąpić zbawienia. Jeśli jednak zawsze pozostajesz biernym obserwatorem zachodzących wydarzeń – nie dokonując żadnych ocen ani niczego nie charakteryzując i nie wyrażając żadnych osobistych opinii – jeśli nie masz poglądów na żaden temat, a nawet jeżeli jakieś żywisz, to i tak ich nie wyrażasz i nie wiesz, czy są one słuszne, czy nie, a tylko trzymasz je pod kluczem w swoim umyśle i je rozważasz, to skończysz, nie uzyskawszy prawdy. Pomyśl o tym – to tak, jakbyś głodował, uczestnicząc w wielkiej uczcie. Czyż nie jesteś żałosny? W dziele Bożym, jeżeli wierzysz od dziesięciu lat i przez cały ten czas pozostawałeś biernym obserwatorem, albo jeśli wierzysz od dwudziestu lub trzydziestu lat i również przez cały ten okres byłeś jedynie pasywnym obserwatorem, to w końcu, gdy przyjdzie pora, aby określić twój wynik, Bóg przyzna twojemu dorobkowi dwa punkty. Będziesz więc głupcem za dwa grosze i własnoręcznie doszczętnie zrujnujesz swoją szansę na uzyskanie prawdy oraz swoją nadzieję na zbawienie. W ostatecznym rozrachunku zostaniesz zaszufladkowany jako głupiec za dwa grosze i dobrze ci tak, nieprawdaż? (Zgadza się). Na czym polega sekret niebycia głupcem za dwa grosze? (Sekret polega na tym, by nie być biernym obserwatorem). Nie bądź biernym obserwatorem. Wierzysz w Boga, zatem aby zyskać prawdę, musisz doświadczyć dzieła Bożego. Niektórzy mogą zapytać: „A zatem prosisz mnie, abym we wszystkim uczestniczył? Ale przecież ludzie mówią: »Nie komentuj tego, co cię nie dotyczy«”. Prośba o uczestniczenie oznacza wezwanie do poszukiwania prawdy i wyciągania nauki z tego, co napotykasz. Przykładowo: gdy stykasz się z określonym typem osoby, musisz zyskać rozeznanie na podstawie jej przejawów i czynów. Jeżeli narusza ona prawdę, musisz rozeznać się w tym, jakie to czyny naruszające prawdę popełniła. Jeżeli inni mówią, że to zły człowiek, musisz rozeznać się w tym, co takiego powiedział i uczynił oraz jakie przejawy niegodziwości, które każą scharakteryzować go jako złego człowieka, ma on na swoim koncie. Jeżeli inni mówią, że ta osoba nie broni interesów domu Bożego i na jego koszt pomaga ludziom z zewnątrz, to powinieneś zbadać, co dokładnie ten ktoś czyni. Zbadawszy zaś te kwestie, nie wystarczy po prostu tego wiedzieć. Musisz się również zastanowić: „Czy ja mógłbym coś takiego zrobić? Jeśli nikt by mnie nie upomniał, ja także byłbym zdolny do takich czynów, a czy wówczas nie uzyskałbym takiego samego wyniku jak ten człowiek? Czy nie byłoby to niebezpieczne? Na szczęście Bóg przygotował takie otoczenie, aby w porę mnie ostrzec, i stanowi to dla mnie największą ochronę!”. Zastanowiwszy się nad tym, zdajesz sobie sprawę z jednej rzeczy: nie możesz podążać ścieżką, którą podąża tego typu osoba, nie możesz być takim człowiekiem i musisz samego siebie przed tym przestrzec. Nie ma znaczenia, jakie rzeczy napotkasz – musisz wyciągnąć z nich naukę. Jeżeli są to kwestie, które nie do końca rozumiesz i które w głębi serca wydają ci się dziwne, powinieneś o nie pytać, dowiedzieć się czegoś na ich temat i poszukując prawdy, ustalić rzeczywisty stan rzeczy. Nie jest to ciekawość, lecz rzetelność. Bycie rzetelnym nie oznacza zachowywania pozorów ani podążania za stadem, lecz jest to postawa polegająca na braniu na siebie odpowiedzialności. Jedynie zyskując jasność co do zaistniałych problemów, a następnie poszukując prawdy, aby je rozwiązać, w przyszłości, w obliczu podobnych sytuacji będziesz mieć ścieżkę praktyki, zdolność właściwego praktykowania oraz poczucie spokoju i ulgi. Jesteś rzetelny, jeśli trzymasz się zasady, zgodnie z którą trzeba starać się zrozumieć prawdziwy stan faktyczny i na tej podstawie zyskać prawdę oraz dowiedzieć się, jak postrzegać ludzi i rzeczy, zamiast we wszystkich kwestiach podążać za innymi i płynąć z prądem. Jedynie będąc rzetelnym w swoich działaniach, można stopniowo zacząć praktykować prawdę i działać według zasad. Ludzie nierzetelni są skłonni podążać za innymi i płynąć z prądem, przez co istnieje prawdopodobieństwo, że naruszą prawdozasady. Powiedzmy na przykład, że ktoś stale wykonuje swoje obowiązki w sposób niedbały, przez co zostaje uznany za niezdolnego do ich pełnienia. Ty zaś mówisz: „Ten człowiek z pozoru wydawał się w porządku. Jak to się stało, że nie zauważyłem, że był niedbały? Czy zostałem przez niego wprowadzony w błąd? W jaki sposób lekceważył swój obowiązek? Co takiego robił niedbale?”. Kiedy ktoś inny podaje ci kilka przykładów niedbalstwa ze strony tego człowieka, mówisz: „On naprawdę świetnie udaje! Z pozoru wydawał się w porządku i naprawdę ładnie się wypowiadał. Mawiał na przykład: »Bóg obdarzył nas tak wielką łaską – nie możemy okazać się ludźmi pozbawionymi sumienia, musimy należycie wypełniać nasze obowiązki!«. Kiedy słyszałem to z jego ust, myślałem, że lojalnie wykonuje swój obowiązek. Nigdy nawet sobie nie wyobrażałem, że jest przy tym tak niedbały! Czyż nie zostałem wprowadzony w błąd? Nie znałem się na ludziach, nie traktowałem ani nie postrzegałem ludzi i spraw w oparciu o prawdozasady. Sugerowałem się po prostu tym, jak stosownie dana osoba się wypowiadała, nie zwracając uwagi na wyniki, jakie osiągała w pełnieniu swojego obowiązku ani na jej konkretne zachowania i przejawy czy na jej istotę – w tej kwestii popełniłem błąd. Okazuje się, że ludzie, którzy na pozór wydają się dobrzy, niekoniecznie muszą tacy być rzeczywiście, i chociaż wypowiadają ładnie brzmiące słówka, sami mogą tak naprawdę nie postępować zgodnie z tym, co mówią, i niekoniecznie muszą być osobami obdarzonymi sumieniem i człowieczeństwem. Od tej chwili muszę postrzegać ludzi w oparciu o słowa Boże i nauczyć się ich rozróżniać. Nie mogę dać się więcej oszukać!”. Widzisz, bez względu na to, co się dzieje, dopóki tylko masz trochę zapału i poszukujesz prawdy, a następnie wyciągasz wnioski, z pewnością coś zyskasz. A jeżeli rzeczywiście osiągasz te korzyści, czyż nie jest to dla ciebie coś dobrego? (Owszem). Nauczysz się czegoś i odniesiesz pewną korzyść jeśli chodzi o rozwój umiejętności rozróżniania ludzi – oto, co uzyskujesz, będąc gorliwym i wkładając wysiłek w zyskiwanie prawdy. A teraz załóżmy, że nie jesteś gorliwy w ten właśnie sposób. Gdy słyszysz, że ktoś został odesłany, ponieważ ciągle niedbale wykonywał swój obowiązek, nie pytasz: „Dlaczego był niedbały? Czemu został odesłany?”, a zamiast tego myślisz sobie jedynie: „Po co robić tyle szumu o to, że ktoś był niedbały? Tak czy inaczej, ja nie zostałem odesłany, więc wszystko jest w porządku”. Czy w takim wypadku otrzymasz pewne ostrzeżenie, nauczysz się czegokolwiek lub choć trochę rozwiniesz w sobie zdolność rozeznania dzięki całej tej sprawie? Nie. Dlaczego tak się nie stanie? Ponieważ nie jesteś zainteresowany takimi rzeczami ani nie traktujesz ich poważnie, nie dźwigasz żadnego brzemienia odpowiedzialności związanego z twoim własnym wkraczaniem w życie czy dążeniem do prawdy, nie jesteś zainteresowany omówieniami innych ludzi dotyczącymi dążenia do prawdy i wkraczania w życie oraz w nich nie uczestniczysz, i co najwyżej wypowiadasz tylko kilka zdawkowych słów, na znak, że się z nimi zgadzasz, i to wszystko. Czy ludzi tego typu jest wielu? Zwłaszcza kiedy coś im się przytrafia, lubią być niedbali i zachowywać jedynie pozory i nie dźwigają żadnego brzemienia odpowiedzialności związanego z ich własnym wkraczaniem w życie czy dążeniem do prawdy. Oprócz tego, że lubią trochę poplotkować, gdy mają kontakt z innymi ludźmi, takie rzeczy, jak kwestie związane z wkraczaniem w życie lub naukami, jakie ludzie powinni wynosić z przygotowywanych przez Boga okoliczności, w ogóle ich nie interesują. A kiedy już skończą tę odrobinę pracy, którą mają akurat do wykonania, siedzą sobie, wpatrując się w przestrzeń, marząc jedynie o tym, by na chwilę się zdrzemnąć lub trochę odpocząć, i nie dźwigają żadnego brzemienia odpowiedzialności związanego z ich własnym wkraczaniem w życie. Oprócz tej odrobiny determinacji i kilku pragnień, które żywią, ludzie ci ostatecznie nie zyskają żadnych prawd, a ich całkowity końcowy wynik może wynieść jedynie dwa punkty, nie będą w stanie pozbyć się tej swojej głupoty za dwa grosze, a więc będą skończeni jeszcze za życia. A jeśli tym razem będziesz skończony, to naprawdę już po tobie i nie będzie dla ciebie żadnej nadziei na zbawienie, ponieważ twój wynik zostanie ustalony. Ocena, jaką w ostatecznym rozrachunku otrzymuje istota stworzona, jest bezpośrednio związana z jej wynikiem. Jeśli uzyskasz pozytywną ocenę, twój wynik brzmieć będzie tak, że zostaniesz zbawiony. Jeśli jednak nie uzyskasz pozytywnej oceny, nie będziesz miał dobrego wyniku. Teraz właśnie jest czas, w którym ustala się raz na zawsze wyniki poszczególnych osób, a raz ustalony wynik jest ostateczny i nie ulegnie już zmianie. Nie będzie kolejnej szansy na to, by postarać się o uzyskanie dobrego wyniku i nie będzie szansy na to, by swój wynik zmienić – twój los będzie przesądzony już na zawsze. Czy to zrozumiałeś? Czy mówię to po to, aby cię przestraszyć? (Nie). Zastanów się nad tym: Bóg wykonuje dzieło zarządzania ludzkością i zbawiania rodzaju ludzkiego, a także zaopatruje ludzi w różne prawdy, które powinni posiąść – ile razy Bóg może dokonywać tego rodzaju dzieła? (Tylko ten jeden raz). Nie czynił tego nigdy dotąd i nigdy więcej tego nie uczyni. Jest to ten jeden jedyny raz, a gdy praca ta dobiegnie końca, wielkie dzieło Boga zostanie w pełni zrealizowane. Co to znaczy, że będzie „w pełni zrealizowane”? Oznacza to, że Bóg nie będzie wykonywał go ponownie i nie ma żadnych takich planów. Dlatego też bez względu na to, jakie będą tym razem końcowe wyniki poszczególnych osób, będą one miały charakter ostateczny i nie ulegną zmianie. Bóg nie da ludziom szansy na to, by raz jeszcze pokazali, na co ich stać, albo ponownie przeżyli swoje życie. Czas, który przeminął, nigdy nie powróci i nie będzie już żadnych zmian. Jeśli więc nie skorzystasz z tej okazji, stracisz szansę na zbawienie. Jeśli ignorujesz rozmaite okoliczności i różnych ludzi, zdarzenia i rzeczy, które przygotował Bóg, jesteś wobec nich odrętwiały i otępiały oraz traktujesz je obojętnie, to jesteś głupcem za dwa grosze. Nawet ty sam nie bierzesz na poważnie swojego własnego wyniku i przeznaczenia, więc kto będzie zwracał na ciebie uwagę? Mówiono ci to już tak wiele razy, lecz ty nie traktujesz tego poważnie; kimże więc jesteś, jeśli nie głupcem za dwa grosze? Nie ma ważniejszej kwestii od tego, czy się zostanie zbawionym. Czyż tak nie jest? (Owszem). Rzecz jasna, jak właśnie powiedziałem, ostateczny wynik danej osoby zależy od jej ogólnie rozumianych przejawów w tych różnorakich środowiskach, nad którymi Bóg sprawuje suwerenną władzę, więc ludzie powinni zwracać uwagę na to, co przejawiają na ogół w codziennym życiu. Nie chodzi tutaj o to, by kazać ci plotkować i dawać się wciągać w dysputy, ale o to, by sprawić, abyś w oparciu o swoje obecne środowisko i uwarunkowania w jak największym stopniu zrozumiał prawdę i w nią wkroczył, abyś wszedł na ścieżkę dążenia do prawdy i starał się w mniejszym lub większym stopniu wejść w te trzy punkty odnoszące się do „wyzbywania się”, o których rozmawialiśmy, zanim dzieło Boże dobiegnie końca. Wtedy bowiem zdasz z wynikiem co najmniej sześćdziesiąt punktów i będziesz osobą zbawioną. Jednakże jeśli nie zbliżysz się nawet do realizacji któregokolwiek z tych trzech punktów, lub jeśli nie zdasz egzaminu, jeśli chodzi o którykolwiek z nich, i jeżeli nie będziesz miał żadnego rzeczywistego wejścia w którykolwiek z nich, to nie uzyskasz pozytywnej oceny i nie będziesz przedmiotem zbawienia. Czy to zrozumieliście? (Tak).

Na czym wszyscy powinniście się teraz skupić, jeśli chodzi o wprowadzanie czegoś w życie? Na poszukiwaniu prawdy i wyciąganiu odpowiedniej nauki w środowiskach, które przygotowuje Bóg. Jeśli każdego dnia poprzestajesz na tym, że podejmujesz po prostu pewien wysiłek i wykonujesz swoją pracę, w ogóle nie dążąc przy tym do prawdy, to jesteś tylko wyrobnikiem. Jeżeli włożyłeś pewien wysiłek, doświadczyłeś różnorakich przygotowanych przez Boga okoliczności i zrozumiałeś niektóre prawdy; i bez względu na to, ile prawd sobie przyswoiłeś, ostatecznie osiągnąłeś zyski – niezależnie od tego, czy zyski te są duże czy małe, liczne czy nieliczne – i nawet jeśli ich uzyskanie zajęło ci bardzo dużo czasu, a twoje postępy były powolne, to przynajmniej jesteś w strumieniu dzieła Bożego i jesteś kimś, kto coś zyskał; a wówczas będziesz miał szansę na zbawienie. Jaka jest najbardziej podstawowa rzecz, którą powinniście teraz zrobić? Powinniście wycofać się ze wszystkich skomplikowanych i pozbawionych znaczenia spraw wszelkiego rodzaju i skupić się całym sercem na dążeniu do prawdy. Powinniście dążyć do tego, aby w niedługim czasie pojąć różne swoje stany, poznać swoją piętę achillesową, swoje słabości i problemy, a następnie poszukiwać prawdy, aby je rozwiązać, tak abyście mieli ścieżkę, którą możecie podążać, i cel, do którego możecie dążyć, oraz jasne prawdozasady, których możecie przestrzegać przy wykonywaniu swoich obowiązków. Powinieneś mieć wyraźny cel i kierunek, w którym zmierzasz, jeśli chodzi o swoje własne braki, swój własny obowiązek i własne środowisko, zamiast biegać w kółko jak kura bez głowy, na koniec trafiając na oślep tam, dokąd akurat poniosą cię nogi, co jest wielce niebezpieczne. Musisz pozbyć się panującego obecnie w twoim życiu stanu i sytuacji, w której podejmujesz jedynie pewien wysiłek, lecz nie zyskujesz prawdy. Nie bądź biernym widzem i nie daj się wciągnąć w różnego rodzaju spory. Jeśli nie chcesz być w nie wciągany, musisz nauczyć się wkładać wysiłek w przyswajanie sobie prawdozasad. Jeśli zrozumiesz każdą z prawdozasad, będziesz w stanie uniknąć tego rodzaju sporów. Dlaczego tak mówię? Dopiero wtedy, gdy zrozumiesz te różnorakie prawdy, będziesz w stanie w nie wejść i mieć nadzieję na wkroczenie w prawdorzeczywistość. Wówczas zaś, uczestnicząc w różnych sprawach, będziesz miał właściwe zasady i będziesz wiedział, jak stawić tym sprawom czoła. Jeśli przestajesz jedynie być biernym obserwatorem, lecz nadal masz kompletny zamęt w głowie, jeśli chodzi o każdą z prawd i nie rozumiesz żadnej z nich, a wszystko, co pojmujesz, to jedynie doktryny i garść słów i nie wiesz, jak rozróżniać różne rodzaje ludzi, a kiedy napotykasz problemy, mówisz tylko o przebiegu wydarzeń i osądzasz, kto miał rację, a kto się mylił, i nic więcej, nie zyskując na koniec prawdy, to twoje uczestnictwo w dowolnej sprawie pozbawione jest jakiejkolwiek wartości. W co przeradza się tego rodzaju uczestnictwo? Przeradza się w wywoływanie sporów. Dlatego też musisz nauczyć się wkładać wysiłek w poznawanie prawdozasad, a gdy będziesz miał coraz większą jasność co do tego, jak je stosować – i będziesz to robił z coraz większą dokładnością – będziesz miał nadzieję na wejście w prawdę, a wówczas będziesz miał również nadzieję na zbawienie.

Jeśli chodzi o to, w jaki sposób ludzie mogą zyskać prawdę w środowiskach, które przygotował dla nich Bóg, ile w sumie zasad praktyki już omówiliśmy? „Nie bądź biernym widzem”, i co jeszcze? („Nie poprzestawaj na samym podejmowaniu wysiłku”). Pozbądź się tego rodzaju stanu, w którym poprzestajesz na tym, że podejmujesz jedynie pewien wysiłek, lecz nie jesteś skłonny dążyć do prawdy. Jakie jeszcze są zasady? („Nie daj się wciągnąć we wszelkiego rodzaju spory”). Nie daj się wciągnąć we wszelkiego rodzaju spory, nie daj się wplątać w różnego rodzaju skomplikowane sprawy – nie zastępuj tymi rzeczami przestrzegania prawdozasad. Powinniście przestrzegać wszystkich tych zasad. Jeśli będziesz się ich trzymał, nie będziesz daleki od dążenia do prawdy i niebawem będziesz w stanie wejść w rzeczywistość dążenia do prawdy. Czy łatwo jest to wprowadzić w życie? Od bardzo wielu lat mam kontakt z ludźmi w kościele, ale bardzo niewielu zadaje Mi pytania dotyczące wkraczania w życie lub odnoszące się do prawdozasad, i bardzo niewielu opowiada o swoich własnych stanach, a następnie poszukuje ścieżek praktyki. Zamiast tego niektórzy zadają pytania, które nie mają nic wspólnego z prawdą, używając przy tym nawet słów takich jak „poszukiwać”. Kiedy słyszę słowo „poszukiwać”, zaczynam słuchać bardzo uważnie i z wielką powagą, poświęcając im całą moją uwagę; ale kiedy okazuje się, że pytają o jakąś trywialną, zewnętrzną kwestię, czuję się zniesmaczony. Mówię wtedy: „To, o co pytasz, nie ma nic wspólnego z dziełem kościoła lub wkraczaniem w życie. Nie używaj przy tym słowa »poszukiwać«, gdyż w ten sposób przynosisz mu ujmę”. Czyż bowiem można tego słowa używać w sposób niestosowny? (Nie, nie można). Ktoś zadał Mi kiedyś nawet i takie pytanie: „Moje dziecko ma znamię na plecach. Niektórzy mówią, że to oznacza, że chłopaka czeka zły los, a inni twierdzą, że w miejscu, w którym jest to znamię, może istnieć potencjalne ryzyko rozwinięcia się jakiejś choroby. Tak czy inaczej, abstrahując od tego, czy czeka go zły los, czy nie, jeśli rzeczywiście może to mieć zły wpływ na jego zdrowie, to czy sądzisz, że powinno się to znamię usunąć?”. Gdyby to wam zadano takie pytanie, jakbyście na nie odpowiedzieli? Czy sądzicie, że ta kwestia ma związek z prawdą? A czy wiąże się z dziełem kościoła? (Nie, nie wiąże się). Nie ma związku z żadną z tych rzeczy, więc czy jestem zobowiązany zajmować się tą sprawą? (Nie). Nie mam takiego obowiązku. Odparłem więc: „To, że twój syn ma znamię na ciele, nie ma nic wspólnego z prawdą. Nie zadawaj Mi takich pytań; idź i zapytaj o to lekarza. Nie jestem twoim lekarzem rodzinnym”. Czy uważacie, że powinienem zajmować się tą sprawą? (Nie, nie powinieneś). Bez względu na to, kogo byś spytał, nikt nie byłby skłonny zająć się tą sprawą. Nie chodzi o to, że ludzie boją się wziąć na siebie odpowiedzialność, tylko raczej o to, że nie mają obowiązku zajmować się takimi sprawami. Czy to, że twojemu synowi usunięto by to znamię, bądź też nie usunięto, miałoby wpływ na dzieło kościoła? Czy wpłynęłoby na wykonywanie przez ciebie twojego własnego obowiązku? Ta sprawa nie ma nic wspólnego ze Mną. Nie pytajcie Mnie o takie rzeczy, bo to bezcelowe. Ta sprawa nie ma absolutnie nic wspólnego z prawdą, a mimo to ty wciąż używasz słowa „poszukiwać”, a tym samym kalasz to słowo – to obrzydliwe! Ktoś zadał Mi także i takie pytanie: „Na moje podwórko dostał się żółw morski. Powinienem go schwytać, czy nie? Chcę poszukiwać u Ciebie odpowiedzi”. Ten człowiek zadał Mi to pytanie, chcąc poszukiwać u Mnie odpowiedzi. Czy uważasz, że powinienem mu odpowiedzieć? (Nie). Po chwili zaś człowiek ten dodał: „A co, jeśli się okaże, że łapiąc tego żółwia, łamię prawo? Jeżeli złamię prawo, a Ty mnie nie powstrzymasz, to Ty będziesz za to odpowiedzialny!”. Co byś na to odpowiedział? (Zdecydowałeś się go złapać z własnej, nieprzymuszonej woli – to, że złamałeś prawo, nie ma nic wspólnego ze mną). To, czy łamiesz prawo, czy nie, to twoja sprawa i nie ma to nic wspólnego ze Mną. Możesz zadawać Mi pytania dotyczące takich rzeczy, jak zasady pracy kościoła i prawdozasady, ale jeśli chodzi o kwestie prawne, idź i poszukaj prawnika – skonsultuj się z prawnikiem w kraju, w którym mieszkasz. Ja nie jestem prawnikiem, więc nie pytaj Mnie o takie sprawy. Jestem tutaj po to, aby wyrażać prawdę i dokonać dzieła zbawienia ludzkości. Zaopatruję was tylko w prawdę i omawiam zasady. Jeśli chodzi o to, czy będziesz mógł zostać zbawiony, czy nie, nie ma to nic wspólnego ze Mną; to twoja osobista sprawa. Nie mówiąc już w ogóle o prywatnych sprawach z twojego życia – tym bardziej nie powinieneś Mnie o nie pytać, a Ja nie mam żadnego obowiązku ci odpowiadać. Tak właśnie jest, nieprawdaż? (Owszem).

Ten temat odnoszący się do dzieła Bożego jest nierozerwalnie związany z ostatecznymi wynikami poszczególnych osób, więc ludzie nie mogą wciąż żywić swoich pojęć i wyobrażeń, kiedy przyjmują dzieło Boże i doświadczają go. Powinni od samego początku wyzbyć się tych pojęć i wyobrażeń i nie dopuścić do tego, aby stawały pomiędzy nimi a Bogiem. Jedynie podchodząc do dzieła Bożego z właściwymi przemyśleniami, zapatrywaniami i postawami ludzie mają możliwość zrozumieć i zyskać prawdę; tylko podchodząc do dzieła Bożego z prawidłowymi postawami oraz przemyśleniami i zapatrywaniami, ludzie mogą prawdziwie pojąć dzieło Boże i go doświadczyć, a w ostatecznym rozrachunku, z wnętrza dzieła Bożego, zyskać prawdy, które powinni sobie przyswoić. Dlatego też bez względu na to, czego się wyzbędziesz, w sumie wszystko to ma ci umożliwić wejście na właściwą drogę i wkroczenie na ścieżkę dążenia do prawdy, a ostatecznym rezultatem i celem nie jest nic innego, jak tylko umożliwienie ci zrozumienia prawdozasad i zyskania prawdy. To właśnie jest ostateczny cel naszej rozmowy na ten temat. Bez względu na to, o czym rozmawiamy, wszystko to ostatecznie ma na celu umożliwienie ludziom wejścia w prawdorzeczywistość. Jeśli rozumiesz prawdę i masz prawdozasady za swoją podstawę w wielu sprawach, i nie brakuje ci już w życiu kierunku ani celu oraz nie jesteś zagubiony, robiąc różne rzeczy, nie znaczy to jeszcze, że twój potencjał się poprawił, ale oznacza, że Boża prawda i słowa Boże stanowią kryteria twoich działań i twojego zachowania. To zaś oznacza, że na bazie swojego wrodzonego potencjału, zdolności i talentów zrozumiałeś prawdę i masz właściwe kryteria postępowania, a zatem jesteś stworzoną istotą ludzką, która może samodzielnie żyć na tym świecie i pośród wszystkich rzeczy. Tylko taka istota naprawdę spełnia odpowiednie standardy jako stworzona istota ludzka – to właśnie jest wzorcowa stworzona istota ludzka. Czy to zrozumieliście? (Tak). A zatem na tym kończy się nasze dzisiejsze omówienie. Do widzenia!

15 lipca 2023 r.

Wstecz: Jak dążyć do prawdy (1)

Dalej: Jak dążyć do prawdy (4)

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze