Jak dążyć do prawdy (1)

Od dłuższego już czasu omawiamy temat dążenia do prawdy, a we wszystkim, o czym rozmawialiśmy, przewijał się pewien aspekt praktyki związanej z dążeniem do prawdy: wyzbywanie się różnych rzeczy. To znaczy, treść naszego omówienia dotyczyła różnych rzeczy, których ludzie powinni się wyzbyć, wierząc w Boga i dążąc do prawdy. Są to zarazem te rzeczy, których ludzie powinni się wyzbyć w swoim codziennym życiu i na życiowej drodze, którą kroczą. Są to właśnie niektóre spośród tych rzeczy, które wpływają na ich dążenie do prawdy. Jaki był zatem pierwszy punkt w naszej rozmowie na temat wyzbywania się? (Wyzbywanie się różnych negatywnych emocji). A jaki był drugi punkt? (Wyzbywanie się ludzkich dążeń, ideałów i pragnień). Pierwszym punktem naszej rozmowy na temat wyzbywania się było wyzbywanie się różnych negatywnych emocji, a drugim było wyzbywanie się ludzkich dążeń, ideałów i pragnień. Każdy punkt obejmował dobrych kilka podtematów i szczegółów, nieprawdaż? (Tak). Niezależnie od tego, o czym rozmawialiśmy, albo jakie kategorie i punkty pojawiały się w ramach tej naszej rozmowy, i niezależnie od tego, ile podanych zostało przykładów, ile stanów i ile sedn problemów zostało ujawnionych, mówiąc krótko, wszystko to, o czym rozmawialiśmy, dotyczyło rozmaitych problemów, jakie napotykają ludzie, wierząc w Boga i dążąc do prawdy, albo w swym codziennym życiu, a także ścieżek praktyki, które powinni wybierać i prawdozasad, których powinni przestrzegać, ilekroć napotykają te problemy. Rozmaite aspekty tych problemów nie są wcale płytkie i nie istnieją wyłącznie w ludzkich myślach lub duchowych światach. Istnieją one raczej w prawdziwym życiu ludzi. Tak więc, jeśli jesteś skłonny dążyć do prawdy, to bez względu na to, jakiego rodzaju spotykają cię problemy, mam nadzieję, że będziesz w stanie poszukiwać prawdy i znaleźć odpowiednie prawdozasady, które przyjmiesz za swoją podstawę; że będziesz umiał odkryć ścieżkę praktyki, a tym samym mieć drogę, którą będziesz mógł podążać, ilekroć napotkasz te problemy. To właśnie jest jeden z podstawowych celów omawiania wszystkich tych spraw. Pomimo tego, że zakończyliśmy omawianie wszystkich tych prawd, potrzeba będzie trochę czasu, aby ludzie wkroczyli w ich prawdorzeczywistość. Powinni zacząć od ich omawiania i powinni przyjąć różne prawdozasady za swoją podstawę oraz zmienić swoje poglądy na wszelkiego rodzaju sprawy, a także swoje postawy życiowe i sposób bycia. Postępując w ten sposób, w swej wierze w Boga lub w procesie życia i istnienia – dzięki przyjęciu tych prawdozasad – nawet nie zdając sobie z tego sprawy, ludzie zdołają zmienić rozmaite swoje błędne myśli, zapatrywania lub postawy i sposoby bycia, które istniały od dawien dawna, były stare i pochodziły od szatana, oraz zdołają odrzucić swoje skażone usposobienie. Dlatego też te słowa, które omawialiśmy wcześniej i te, które będziemy omawiać w przyszłości, nie są pewnego rodzaju wiedzą, ani jakimś rodzajem nauki, a już na pewno nie są teorią. Posługujemy się nimi raczej po to, by prowadzić ludzi, pokierować nimi i pomóc im rozwiązać rozmaite problemy i trudności, jakie napotykają w swoim codziennym życiu. Ilekroć napotkasz jakiś problem, osobę, sprawę lub zdarzenie, albo spotkają cię jakieś okoliczności, w treści naszego omówienia możesz poszukać kryteriów prawdy, których powinieneś przestrzegać i które powinieneś wprowadzać w życie, tak abyś mógł działać, mając prawdę za swoją podstawę i kryterium, zamiast praktykować zgodnie z twoimi skażonymi skłonnościami i twoimi starymi, błędnymi zapatrywaniami. Ludzie wierzą w Boga po to, by dążyć do prawdy, lecz do prawdy dąży się nie po to, by wypełnić bądź odmienić puste ludzkie życie, czy też ubogacić duchowe światy ludzi. Jaki jest cel dążenia do prawdy? Dla ludzi, celem tego dążenia jest odrzucenie skażonego usposobienia, aby zostać zbawionym; oczywiście odrzucenie swoich skażonych skłonności jest również po to, aby podporządkować się Bogu, bać się Boga i unikać zła. Lecz dla Boga cel i znaczenie tego, że ludzie dążą do prawdy, nie są już tak zwyczajne; nie chodzi tylko o to, by ktoś został zbawiony. Chodzi raczej o to, że Bóg pozyskuje człowieka, który nie jest już oszukiwany przez skażone skłonności szatana, i oczywiście chodzi również o pozyskanie tego typu człowieka, który może być zgodny z Bogiem; co ważniejsze, chodzi o to, że Bóg jest w stanie, spośród stworzonego rodzaju ludzkiego, pozyskać tego typu człowieka, jakiego pragnie; takiego, który potrafi zarządzać wszystkimi rzeczami i istnieć wiecznie ze wszystkimi rzeczami. Znaczenie to nie jest więc tak proste, jak to, że ktoś po prostu zostanie zbawiony, jak to jest w przypadku ludzi. Stąd też, czy to dla ludzi, czy dla Boga, dążenie do prawdy jest bardzo ważne. Ponieważ jest tak ważne, treść omówienia jednego z aspektów praktyki dotyczącej dążenia do prawdy – wyzbywania się różnych rzeczy – ma kluczowe znaczenie dla każdego, kto chce dążyć do osiągnięcia zbawienia. Ponieważ praktyka „wyzbywania się” jest tak ważna, różne związane z nią prawdozasady, a także różne stany, przejawy skażonych skłonności oraz skażone myśli i zapatrywania odnoszące się do praktyki „wyzbywania się”, które zostały zdemaskowane, to rzeczy, które ludzie muszą gruntownie zrozumieć. Dopiero wtedy, gdy ludzie zbadają i zrozumieją te błędne myśli i zapatrywania, które często ujawniają się w codziennym życiu, a także swoje skażone skłonności i przejawy skażenia, a tym samym dojdą do poznania samych siebie, zrozumieją i przyjmą jakiś aspekt prawdy, a następnie będą praktykować zgodnie z odpowiednimi prawdozasadami, zdołają osiągnąć cel dążenia do prawdy. W zasadzie doszliśmy do końca naszego omówienia z tego okresu czasu na temat dwóch głównych punktów dotyczących „wyzbywania się” w ramach naszej rozmowy o tym, jak dążyć do prawdy. Jaki był pierwszy punkt? Wyzbywanie się różnych negatywnych emocji. A jaki był punkt drugi? Wyzbywanie się ludzkich dążeń, ideałów i pragnień Choć nasze omówienie tych dwóch punktów zawierało wiele treści, ważniejsze jest to, że musisz zrozumieć każdą z konkretnych prawdozasad związanych z tymi tematami. Tylko wtedy, gdy ludzie rozumieją prawdozasady, mogą postępować i działać zgodnie z tymi prawdozasadami w swoim codziennym życiu i na swojej drodze życia, stopniowo wkraczać w prawdorzeczywistość oraz, w procesie dążenia do prawdy, stopniowo osiągać rezultaty w postaci pojmowania i pozyskiwania prawdy.

Te dwa elementy praktyki „wyzbywania się” w ramach dążenia do prawdy, które omawialiśmy wcześniej, dotyczą skażonych skłonności ludzi, rozmaitych ich myśli i zapatrywań oraz różnych problemów, które spotykają ich w codziennym życiu. Jest jednak jeszcze jeden ważniejszy – lub, można by powiedzieć, jeszcze donioślejszy – punkt w ramach „wyzbywania się”, który naprawdę musimy omówić. Cóż to zatem jest? Chodzi o postawy ludzi wobec Boga, ich myśli i zapatrywania dotyczące Boga oraz zasady praktyki, zgodnie z którymi traktują Boga w swoim codziennym życiu. Można powiedzieć, że ten punkt jest nieco ważniejszy niż dwa pierwsze. Ponieważ punkt ten dotyczy bezpośrednio postaw ludzi wobec Boga, ich myśli i zapatrywań na Jego temat oraz relacji pomiędzy ludźmi a Bogiem, jest to ostatni element, o którym będziemy mówić w ramach tematu „wyzbywania się”, i oczywiście jest on również najważniejszy. Niektóre z tematów wchodzących w zakres tych dwóch punktów, które omówiliśmy wcześniej, odnoszą się do pewnych postaw i zapatrywań, jakie ludzie żywią w odniesieniu do Boga, lub do relacji pomiędzy ludźmi a Bogiem, ale jeśli chodzi o stanowisko, które przyjęliśmy w naszym omówieniu, zasadniczo przeanalizowaliśmy gruntownie te rozmaite problemy z ludźmi z ludzkiego punktu widzenia – przeanalizowaliśmy różne ludzkie skażone skłonności lub błędne myśli i zapatrywania w kontekście różnego rodzaju człowieczych problemów. To, o czym będziemy dzisiaj rozmawiać, dotyczy natomiast postaw ludzi wobec Boga oraz ich myśli i zapatrywań na Jego temat. To właśnie są najważniejsze rzeczy, których ludzie muszą się wyzbyć w procesie dążenia do prawdy. Ten element nie jest również taki prosty, ponieważ bez względu na to, kim jest dany człowiek lub który rodzaj osoby reprezentuje, nikt nie przyjmuje tylko jednego rodzaju postawy wobec Boga ani nie żywi jednego rodzaju myśli i zapatrywań dotyczących Boga, a oczywiście relacja między ludźmi a Bogiem nie jest tylko jednego rodzaju relacją, a także nie obejmuje tylko jednego rodzaju ludzkiego stanu. Z uwagi na różne postawy ludzi wobec Boga oraz z uwagi na różne myśli i zapatrywania, jakie ludzie żywią względem tożsamości, statusu i obrazu Boga – a także z innych powodów – pomiędzy ludźmi a Bogiem powstają różne rodzaje relacji. Dzisiaj omówimy zatem ten punkt i zobaczymy, jakież to poważne problemy lub konflikty nie do rozwiązania wciąż istnieją pomiędzy ludźmi a Bogiem, a także czego, ściśle rzecz biorąc, ludzie muszą się jeszcze wyzbyć. Kiedy już to zrozumiesz, to jeśli jesteś kimś, kto dąży do prawdy, twoja relacja z Bogiem poprawi się, a twój punkt widzenia, jeśli chodzi o Boga, będzie stopniowo zbliżał się do tego, aby być poprawnym, pozytywnym czy zgodnym z prawdą. Trzecim punktem naszego omówienia, dotyczącego wyzbywania się różnych rzeczy, powinno zatem być wyzbywanie się barier pomiędzy sobą a Bogiem i wrogości wobec Boga – to właśnie jest trzeci pakiet rzeczy, których ludzie powinni się wyzbyć. Zanim formalnie omówimy ten temat, porozmawiajmy najpierw pokrótce o tym, które problemy w codziennym życiu wiążą się z barierami pomiędzy ludźmi a Bogiem oraz z ludzką wrogością wobec Boga. Oprócz pewnych subiektywnych kwestii związanych z samymi ludźmi, czyż nie ma najprzeróżniejszych problemów związanych z tym, jak ludzie traktują Boga w procesie wiary w Boga i dążenia do prawdy? Ludzie mają najrozmaitsze błędne myśli i zapatrywania oraz niewłaściwe zasady praktyki jeśli chodzi o to, jak traktują różne sprawy i wydarzenia, i w ten sam sposób mają najrozmaitsze błędne myśli i zapatrywania oraz niewłaściwe zasady praktyki jeśli chodzi o to, jak traktują Boga. Jeżeli w przypadku wszelkiego rodzaju ludzi, spraw i wydarzeń będziesz w stanie traktować je i praktykować w oparciu o prawdozasady – to znaczy, jeśli poznasz błędne myśli i zapatrywania, które żywisz w odniesieniu do wszelkiego rodzaju ludzi, spraw i wydarzeń, a jednocześnie skorygujesz te błędne myśli i zapatrywania i się ich wyzbędziesz, a następnie będziesz stawiał czoła różnym problemom i rozwiązywał je zgodnie z prawidłowymi myślami i zapatrywaniami, które Bóg przekazuje ludziom – to wówczas twoje zasady praktyki dotyczące tego, jak traktujesz wszelkiego rodzaju ludzi, sprawy i wydarzenia, będą stosunkowo zgodne z prawdozasadami. Czy można to uznać za znak tego, że ktoś jest zbawiony? Jeśli spojrzeć na to teraz, to nie, nie można. Gdybym nie poruszył treści zawartych w dzisiejszym omówieniu, ludzie mogliby myśleć sobie tak: „Jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju rzeczy, jestem w stanie postrzegać je i praktykować zgodnie z prawdozasadami zawartymi w słowach Bożych; a zatem sądzę, że jestem kimś, kto dąży do prawdy, osiągnął pewne rezultaty w dążeniu do prawdy i jest zbawiony”. Sądząc na podstawie zagadnienia, które dziś poruszyłem – rozmaitych postaw ludzi wobec Boga – czy to ich wyobrażenie zgodne jest z faktami? (Nie, nie jest). W sposób ewidentny nie jest z nimi zgodne. Możesz sobie mieć pewną podstawę i pewne pozytywne nastawienie widoczne w tym, jak traktujesz wszelkiego rodzaju ludzi, zdarzenia i sprawy, lecz wciąż istnieją najrozmaitsze bariery pomiędzy tobą a Bogiem, a twoje nastawienie do Boga nadal jest wrogie jeśli chodzi o różne kwestie. Ten problem jest poważny i jest to największy ze wszystkich problemów. W okresie, w którym podążałeś za Bogiem i wypełniałeś swój obowiązek, twoje osiągnięcia we wszystkich aspektach mogą wydawać się innym zupełnie przyzwoite i, patrząc z zewnątrz, mogą wydawać się zgodne z prawdą i zasadami. Jednakże w twoim sercu istnieje wiele błędnych pojęć na temat Boga i barier pomiędzy tobą a Bogiem, a ty nawet wciąż jeszcze żywisz wrogie nastawienie do Boga, gdy napotykasz wiele problemów. Są to bardzo poważne sprawy. Jeżeli takie problemy rzeczywiście istnieją w twoim sercu, nie dowodzi to bynajmniej, że jesteś osobą zbawioną. Ponieważ nadal istnieje wiele barier pomiędzy tobą a Bogiem, a ty wciąż masz do Niego wrogie nastawienie, jeśli chodzi o kluczowe, ważne sprawy, to nie dość, że nie jesteś osobą zbawioną, to jeszcze znajdujesz się w niebezpieczeństwie. Nawet jeśli sądzisz, że jesteś w stanie postępować zgodnie z prawdozasadami, gdy napotykasz mnóstwo życiowych problemów, i że twoje działania są stosunkowo zgodne z prawdą, można powiedzieć, że są to tylko zewnętrzne pozory i nie może to dowodzić, że zostałeś zbawiony. Jest tak dlatego, że nie osiągnąłeś zgodności w swojej relacji z Bogiem i nie podporządkowujesz się jeszcze Bogu ani się Go nie boisz. Stąd też, ilekroć przytrafiają ci się różne rzeczy, twoje zachowanie lub twoje myśli i zapatrywania mogą jedynie pokazywać, że zamiast przestrzegać prawdozasad, trzymasz się doktryn, sloganów i przepisów, które uważasz za słuszne w tych sprawach. Może tu wchodzić w grę coś w rodzaju procesu wnioskowania i może to brzmieć skomplikowanie, ale po tym, jak szczegółowo omówimy temat wyzbywania się barier pomiędzy sobą a Bogiem i wrogości wobec Boga, a ludzie zajmą się badaniem tego zagadnienia, zrozumieją znaczenie Moich słów.

Zanim formalnie omówimy temat wyzbywania się barier pomiędzy sobą a Bogiem i wrogości wobec Boga, porozmawiajmy najpierw o tym, jakie bariery istnieją między ludźmi a Bogiem. Jakie są zatem bariery pomiędzy ludźmi a Bogiem i jakie istnieją przejawy wrogości wobec Boga, które jesteś w stanie wyczuć i których jesteś świadomy w swoim własnym codziennym życiu albo które występują u innych ludzi? Takie przejawy zdecydowanie istnieją. Każdego dnia zdarzają się pośród ludzi wokoło i każdego dnia przytrafiają się tobie, więc nie musisz poświęcać zbyt wiele energii na myślenie – gdy tylko otworzysz usta, od razu pojawi się cała lista tych problemów. Czyż tak nie jest? (Owszem). Jakiego rodzaju bariery istnieją pomiędzy ludźmi a Bogiem? Porozmawiajmy najpierw o tym, co obejmuje określenie „bariery”. Obejmuje ono konflikt, opór, błędne pojęcia, opaczne rozumienie Boga i tym podobne, nieprawdaż? Wymieńcie Mi coś jeszcze. (Kiedy ktoś zostaje zdemaskowany lub przycięty podczas wykonywania swojego obowiązku, może błędnie rozumieć Boga i stać się wobec Niego ostrożny, sądząc, że im ważniejszy obowiązek wykonuje, tym szybciej zostanie zdemaskowany. Stąd też w jego sercu pojawią się pewne bariery pomiędzy nim a Bogiem i ktoś taki nie będzie w stanie przyjąć pewnych obowiązków oraz zadań z czystym i otwartym sercem). Co stanowi tutaj barierę? (Ostrożność i błędne rozumienie Boga). Ostrożność i błędne rozumienie Boga. To jeden z rodzajów barier. Kto potrafi coś dodać? Czy nie ma żadnych barier pomiędzy resztą spośród was a Bogiem? Czy wasze serca są czyste i uświęcone? Czy nigdy nie miewaliście żadnych negatywnych lub pełnych niechęci myśli o Bogu? (Boże, ja mogę coś tutaj dodać. Ilekroć w okolicznościach, które Bóg dla mnie zarządza, wszystko idzie dosyć gładko, relacja pomiędzy mną a Bogiem wydaje się stosunkowo normalna. Ale jeśli tylko napotkam przeciwności lub coś, co nie jest zgodne z moimi wyobrażeniami, zaczynam spekulować na temat tego, co Bóg zrobi, co mnie spotka w następnej kolejności i jaki będzie tego rezultat. Bardzo dużo myślę, a nawet się skarżę, w swoim umyśle osądzam Boga i opacznie Go rozumiem, i właśnie wtedy moje serce się zamyka. Chcę też powiedzieć o czymś, co zaobserwowałem. Kiedy niektórzy ludzie napotykają niedogodne okoliczności, odczuwają w sercu opór i mówią: „Dlaczego Bóg sprawia, że spotykają mnie te okoliczności? Dlaczego nie spotkały one innych ludzi?”. Nie potrafią podporządkować się okolicznościom, które Bóg dla nich przygotowuje, i powstaje konflikt pomiędzy nimi a Bogiem). Problem, o którym najpierw wspomniałeś, polegał na tym, że istnieją bariery pomiędzy ludźmi a Bogiem; na tym, że w charakterze odruchu warunkowego na pewne okoliczności ludzie tworzą bariery pomiędzy sobą a Bogiem, robią się wobec Niego ostrożni i zaczynają błędnie Go rozumieć. Drugą kwestią, o której wspomniałeś, było to, że ludzie stają się wrogo nastawieni do Boga, ponieważ buntują się przeciwko Niemu w swoim wnętrzu. Kto może coś jeszcze dodać? (Ilekroć jestem przycinany przez Zwierzchnictwo i ilekroć demaskuje się mój kiepski potencjał, wydaję wyroki na samego siebie i myślę, że nie mogę zostać zbawiony, a wtedy nie mam żadnej motywacji, by dążyć do prawdy, mimo że tego chcę. Jest to pewien rodzaj błędnego rozumienia Boga. Ponadto, gdy niektórzy bracia i siostry chorują i stają w obliczu śmierci, myślą: „Czy Bóg nie pamięta o całej tej krzątaninie i kosztach, które poniosłem dla Niego?”. W swoich sercach kłócą się z Bogiem, głośno protestują przeciwko Niemu i z Nim walczą. Tego rodzaju stan jest dosyć powszechny). Problemy, które większość ludzi przejawia, jeśli chodzi o bariery pomiędzy sobą a Bogiem oraz wrogość wobec Boga, to na ogół ostrożność wobec Niego i opaczne rozumienie Boga, a także opór i niezadowolenie, które ludzie ujawniają, gdy napotykają pewne rzeczy, a które, mówiąc inaczej, są przejawami wrogości wobec Boga. To już w zasadzie wszystko. Różne problemy związane z wewnętrznymi postawami ludzi wobec Boga w rzeczywistości zdecydowanie przekraczają zakres zagadnień, o których mówiliście. Istnieją też pewne problemy, których nie jesteście świadomi. Z jednej strony jest tak dlatego, że ilekroć ludzie doświadczają różnych okoliczności, nie badają, jakie problemy istnieją w nich samych. Z drugiej strony zaś nigdy nie zastanawiali się starannie nad tym, jaka jest ich relacja z Bogiem lub jakie są właściwe postawy i zapatrywania, które ludzie powinni mieć względem Boga. Tak więc, w oparciu o różne ludzkie przejawy i te stany, które obecnie rzeczywiście w ludziach istnieją, będziemy dziś szczegółowo omawiać rozmaite przejawy istnienia barier pomiędzy ludźmi a Bogiem oraz ludzkiej wrogości wobec Boga. Omawianie tych różnorakich przejawów ma na celu umożliwienie ludziom proaktywnego wyzbywania się barier pomiędzy nimi a Bogiem oraz wrogości, jaką żywią wobec Boga, ilekroć te bariery i wrogość pojawiają się w nich w codziennym życiu; umożliwienie im osiągnięcia harmonijnej relacji z Bogiem i, ostatecznie, osiągnięcia pełnej z Nim zgodności. W ten sposób zupełnie usuną bariery pomiędzy sobą a Bogiem oraz wyzbędą się wrogości wobec Boga, a także zaczną bać się Boga i prawdziwie Mu się podporządkowywać. Tylko taka jest bowiem normalna relacja pomiędzy ludźmi a Bogiem i tylko tacy ludzie są prawdziwymi istotami stworzonymi.

Jeśli chodzi o wyzbywanie się barier pomiędzy sobą a Bogiem i wrogości wobec Boga, pierwszą rzeczą, której ludzie powinni się wyzbyć, są ich pojęcia i wyobrażenia. To bardzo ważna część tego zagadnienia, nieprawdaż? (Owszem). Czyż nie jest tak, że każdy człowiek ma swoje pojęcia i wyobrażenia na temat Boga? (Owszem). Żaden człowiek nie żyje w próżni i żaden nie jest robotem. Każdy ma wolną wolę i żywi różne myśli i zapatrywania, które zaczerpnął ze świata zewnętrznego. Oczywiście każdy ma również rozmaite pojęcia i wyobrażenia o Bogu, które rozwinęły się w ramach jego subiektywnej woli, w oparciu o jego własne potrzeby, preferencje i pragnienia. Jednak już sam fakt, że są one nazywane „pojęciami” i „wyobrażeniami” oznacza, że zdecydowanie nie są zgodne z prawdą czy też z faktami; w każdym razie zdecydowanie nie są zgodne z Bożymi intencjami ani z tożsamością i istotą Boga. Stąd też te pojęcia i wyobrażenia są pierwszą ważniejszą rzeczą, której ludzie powinni się wyzbyć. Co zatem w głównej mierze obejmują pojęcia i wyobrażenia o Bogu? Z jednej strony chodzi o błędne pojęcia na temat Boga, jakie ludzie żywią, zanim jeszcze w Niego uwierzą. Z drugiej zaś chodzi o nowe pojęcia na temat Boga, które ludzie kształtują w sobie po tym, jak zaczynają w Niego wierzyć, i te właśnie nowe pojęcia są bardziej konkretnymi i realistycznymi pojęciami i wyobrażeniami. Zanim ludzie zaczynają wierzyć w Boga, ich serca pełne są wyobrażeń na Jego temat, a wyobrażenia te można również uznać za pojęcia wspólne dla wszystkich istot ludzkich. Na podobnej zasadzie Chińczycy nazywają Boga „Starcem w niebiosach”, mimo że w Niego nie wierzą, a ludzie Zachodu – których większa część wierzy jednak w Boga – nazywają Go „Panem”. Chociaż wielu ludzi nie wierzy w Boga, większość ludzi wierzy, że jest jakiś Bóg i ma na Jego temat mnóstwo wyobrażeń, myśląc, że Bóg istnieje pośród wszystkich rzeczy i nad wszystkim góruje, że jest wszechobecny, wszechmocny i posiada wielkie, niesamowite moce. Kim więc dokładnie jest ten Bóg? Nikt tego nie wie, ale ludzie i tak wiedzą, że Bóg jest największy i że wszystkim włada. Jaki jest zatem konkretny obraz Boga? Każdy człowiek nosi w swoim umyśle taką ideę na temat wyglądu i obrazu Boga, jaką sobie ustalił i jaką stworzyła jego wyobraźnia. Omawialiśmy już wcześniej te uniwersalne ludzkie pojęcia i wyobrażenia i nie są one głównym tematem dzisiejszego omówienia. Tym, o czym mamy zamiar dziś rozmawiać, są te spośród wszystkich różnorakich rodzajów pojęć i wyobrażeń wiążących się z barierami pomiędzy ludźmi a Bogiem i ich wrogością wobec Boga, które są przeciwne Bogu i niezgodne z Jego istotą, i których ludzie powinni się wyzbyć. Nie będziemy rozmawiać o wszystkich tych pustych, nierzeczywistych i niezgłębionych pojęciach i wyobrażeniach. Można by powiedzieć, że biorąc pod uwagę waszą obecną postawę, te rzeczy zasadniczo nie stanowią problemu i nie wpłyną na wasze dążenie do prawdy, a tym bardziej na wasze podążanie za Bogiem, i że nawet jeśli niektóre jednostki wciąż mają w swoich umysłach jakieś fantazyjne wyobrażenia, nie będzie to miało wpływu na ich podążanie za Bogiem, a zatem wyobrażenia te nie stanowią aż tak dużego problemu. Te ludzkie pojęcia i wyobrażenia, o których będziemy rozmawiać, związane są z postawami, jakie ludzie przyjmują wobec Boga w swoim codziennym życiu, a także z wykonywaniem przez nich swoich obowiązków, ze ścieżkami, którymi podążają, a także, rzecz jasna – i to w jeszcze większym stopniu – z ludzkimi dążeniami. Pośród różnorakich pojęć i wyobrażeń, jakie ludzie żywią o Bogu, jest przede wszystkim mnóstwo pojęć i wyobrażeń o Jego dziele, które są o wiele bardziej realistyczne niż różne wyobrażenia, jakie mają o Bogu niewierzący, i nie są one ani puste, ani niezgłębione. Są one czymś, co istnieje w umyśle każdej podążającej za Bogiem osoby. To znaczy, że ludzie mają głowy wypełnione licznymi fantazyjnymi i nierealistycznymi pojęciami i wyobrażeniami na temat dzieła Bożego. Wyobrażają sobie, na przykład, że dzieło Boże obfituje w cuda i znaki, jakich ludzie nie są w stanie przewidzieć ani dokonać. Rzecz jasna, najbardziej błędne ludzkie pojęcia i wyobrażenia w tym względzie są takie, że dzieło Boże może być w stanie w jednej chwili uczynić kogoś kompletnym, lub że, wypowiadając jedynie kilka słów albo dokonując cudu lub znaku, Bóg może w jednej chwili odmienić człowieka i przemienić go w kogoś, kto wyzwolił się z cielesnego życia i uwolnił od różnych praktycznych trudności, jakie niesie z sobą cielesność. Ludzie wyobrażają sobie, że taka osoba nie je ani nie pije i nie ma żadnych fizycznych potrzeb, jak robot; co więcej, wierzą, że osoba ta myśli w sposób czysty, bez żadnych egoistycznych wtrętów, i że jest wielce uświęcona wewnętrznie. Wyobrażają sobie, że aby to osiągnąć, nie trzeba konieczne dążyć do prawdy, omawiać prawdy ani godzić się na bycie przycinanym przez długie lata. Zamiast tego Bóg może to wszystko osiągnąć za pomocą kilku zaledwie słów, ponieważ wszystko, co Bóg powie, wypełni się, a cokolwiek rozkaże, będzie trwało. Zwłaszcza na początku, kiedy ludzie dopiero co przyjęli trzeci etap dzieła Bożego, ich głowy były w jeszcze większym stopniu przepełnione wszelkiego rodzaju pojęciami i wyobrażeniami na temat Bożego dzieła. Gdy zaś niektórzy słyszeli, że „dzieło Boże wkrótce się zakończy”, nie wiedzieli, w którym roku, miesiącu czy dniu to nastąpi, lecz mimo to odczuwali niepokój, a nawet porzucali pracę i rodziny. Jedni rolnicy przestawali uprawiać ziemię, a inni przestawali hodować bydło i owce. Niektórzy ludzie sprzedawali nawet swoje nieruchomości i samochody, wypłacali z banków wszystkie pieniądze, które mieli na koncie, gromadzili cały swój majątek i zaczynali nosić przy sobie złoto, srebro i kosztowności, gotowi podążyć za Bogiem. Działo się tak dlatego, że ludzie myśleli, iż dzieło Boże dobiega końca i że nie muszą już dłużej żyć swoim życiem oraz wierzyli, że Bóg rozbił rodziny i małżeństwa, i że powinni zrezygnować ze swojego małżeństwa, pracy i przyszłości oraz porzucić wszystkie ziemskie przyjemności, aby podążać za Bogiem. Gdyby ktoś ich spytał: „Dokąd idziesz z tą walizką, ciągnąc za sobą całą swoją rodzinę?”, odpowiedzieliby: „Idę do królestwa niebieskiego”. Gdyby następnie zapytano ich: „Gdzie jest to królestwo niebieskie?”, odpowiedzieliby: „Jeszcze nie wiem, ale pójdę wszędzie tam, dokąd zabierze mnie Bóg”. Niezależnie od tego, czy działali pod wpływem impulsu, czy też wszystko to sobie przemyśleli, przejawy te ujawniają w każdym razie jeden fakt, a mianowicie to, że ludzie mają całe mnóstwo wyobrażeń na temat dzieła Bożego. Nie wiedzą, w jaki sposób Bóg będzie działał, aby ich zbawić, ani jak będą się czuć, czy też w jakim stanie i środowisku będą żyć po tym, jak Bóg ich zbawi. A jeśli chodzi o to, jakie dokładnie są Boże intencje lub jaki rezultat Bóg chce osiągnąć poprzez swoje dzieło w ludziach, to nie wiedzą również żadnej z tych rzeczy. Cóż zatem wiedzą? Pamiętają tylko jedno zdanie: dzień Pański jest blisko, katastrofy już się zaczęły, dzieło Boże niebawem dobiegnie końca, a my powinniśmy porzucić wszystko i podążać za Bogiem. To właśnie jest źródło i podstawa kształtowania się wszystkich ich pojęć i wyobrażeń, i to właśnie przez te pojęcia i wyobrażenia dokonali najrozmaitszych wyborów i podjęli najrozmaitsze decyzje. Jakich więc wyborów dokonali i jakie decyzje podjęli? Zdecydowali się porzucić świat, porzucić swoje studia, porzucić swoje kariery, porzucić małżeństwa, porzucić rodziny, a nawet wyrzec się cielesnej, rodzinnej miłości, i tak dalej, i wyzbywszy się wszystkich tych rzeczy, czekają, by dzieło Boże dobiegło końca. Jaki mają w tym cel, gdy tak oczekują na zakończenie dzieła Bożego? Chodzi o to, by zostać pochwyconym i podążać za Bogiem. A dokąd, mówiąc ściśle? Myślą, że bez względu na to, dokąd zostaną pochwyceni lub którego dokładnie dnia ich to spotka, w każdym razie nie pójdą do piekła. Wierzą, że nawet jeśli nie będzie to niebo, to pójdą do jakiegoś wyżej położonego miejsca i że nawet jeśli nie będzie to niebo lub fizycznie istniejące królestwo, nie mogą się pomylić, podążając za Bogiem i że prawdopodobnie zostaną pochwyceni do tego miejsca, w którym jest Bóg. Choć te pojęcia i wyobrażenia, które ludzie żywią, są tak wspaniałe, to czy mogą się spełnić? Czy ten moment, na który czekali – zakończenie dzieła Bożego – już nadszedł? (Nie). A skoro dzieło Boże jeszcze się nie zakończyło, czy ludzie czują się rozczarowani lub zaniepokojeni? Czy odczuwają żal? Niektórzy ludzie są rozczarowani, prawda? Niektórzy ludzie popadają w zniechęcenie, gdy napotykają trudności podczas wykonywania swoich obowiązków lub czują się rozżaleni, gdy doświadczają cierpienia w życiu rodzinnym lub gdy cierpią prześladowania i nie mają żadnego wyjścia z sytuacji. Oczywiście, niektórym ludziom nie było łatwo dotrwać aż do chwili obecnej, ale w głębi serca są rzeczywiście wielce zaniepokojeni. O co się tak martwią? Myślą sobie tak: „Dlaczego dzieło Boże jeszcze się nie zakończyło? Jak długo jeszcze potrwa? Czy powinienem wrócić do domu i zająć się swoim życiem? Czy powinienem wrócić do pracy i zadbać o swoją przyszłość na tym świecie? Czy powinienem odkupić swój dom? Bóg nie odpowiada, ani nie daje nam jasnej odpowiedzi na te pytania! Czy nie powinniśmy zostać poinformowani, kiedy dzieło Boże się zakończy i jakiego jeszcze innego dzieła Bóg dokona, abyśmy mogli być przygotowani? Bóg nie mówi nam tych rzeczy, wciąż tylko wyraża prawdy, omawia je i mówi o zbawieniu. Nigdy nie mówi o tym, co nadejdzie później, ani o przyszłości, ani o tym, kiedy ludzkość wejdzie do pięknego miejsca przeznaczenia, ani o tym, kiedy skończy się życie w ciele; każe nam po prostu czekać w nieskończoność”. Ludzie nie mają wiedzy o dziele Bożym. Mówiąc ściślej, nie mają jasności co do tego, w jaki sposób Bóg zbawia ludzi, jakich metod używa, aby ich zbawić, jaką konkretnie pracę wykonuje Bóg w ramach całego swojego dzieła, aby ludzie mogli zostać zbawieni, i tak dalej. Zamiast tego ciągle żyją w ramach swych własnych pojęć i wyobrażeń, a dzieło Boże uważają za pewną formalność lub jakiś fantastyczny rodzaj magii. To tak, jakby dzieło Boże było tylko gadaniną i nie miało żadnej konkretnej treści – Bóg musi tylko wypowiedzieć kilka słów, i cokolwiek powie, to się spełni, a cokolwiek rozkaże, będzie trwało, a potem ludzie się zmienią i staną się dokładnie tacy, jak przepowiedziano w Księdze Objawienia: zamienią się w świętych i staną się uświęceni. Reasumując, bez względu na to, jakie dziwaczne i płytkie wyobrażenia mają ludzie na temat dzieła Bożego, niezależnie od tego, czy są one szczegółowe, czy pozbawione szczegółów, ludzie mają głowy pełne pojęć i wyobrażeń na temat dzieła Bożego i ciągle żyją w ramach swoich płytkich pojęć i wyobrażeń, jeśli chodzi o to, jak podchodzą do dzieła Bożego oraz o to, jak podchodzą do każdego konkretnego dzieła, którego Bóg dokonuje, i do każdej konkretnej rzeczy, którą wypowiada, aby zbawić ludzkość. Oczywiście większość ma tylko jedno pojęcie i wyobrażenie o dziele Bożym, a mianowicie takie, że kiedy dzieło Boże dobiegnie końca, ludzie wreszcie dotrą do celu i jeśli tylko zdołają doczekać chwili, gdy dzieło Boże zostanie ukończone, i przetrwają ten czas, to wtedy zwyciężą, a wszystko, co porzucili i złożyli w ofierze, i wszelkie trudy, które wycierpieli oraz koszty, które ponieśli, okażą się tego warte. Sądząc na podstawie tego, ludzie z jednej strony mają głowy pełne najrozmaitszych wyobrażeń na temat dzieła Bożego, z drugiej zaś nie dążą do prawdy w swojej wierze w Boga; zamiast tego ich wiara ma w sobie coś z hazardu – kładą na szalę swoje życie i cały swój majątek, swoją przyszłość, swoje małżeństwo i wszystko, co mają, i myślą, że muszą po prostu dotrwać do chwili, gdy dzieło Boże się zakończy, i że jeśli tylko będą wciąż przy życiu, kiedy Bóg ogłosi, że Jego dzieło dobiegło końca, będą czerpać z tego zyski i odzyskają wszystko, co wydali. Czyż ludzie nie myślą w ten właśnie sposób? (Tak). Skoro już tak dużo o tym powiedzieliśmy, jakie są główne ludzkie pojęcia i wyobrażenia na temat dzieła Bożego? (Ludzie wierzą, że dzieło Boże pełne jest cudów i że Bóg może oczyścić ludzi przy pomocy kilku zaledwie słów, a oni mogą wejść do królestwa niebieskiego, nie musząc ponosić żadnych kosztów ani dążyć do prawdy). To są właśnie pojęcia i wyobrażenia, jakie ludzie mają na temat dzieła Bożego. Jakie są jeszcze inne pojęcia i wyobrażenia? (Ludzie nie wiedzą, jaki dokładnie rezultat Bóg chce osiągnąć poprzez swoje dzieło w ludziach i myślą, że jeśli tylko zdołają dotrwać do chwili, gdy dzieło Boże się zakończy, będą mieli nadzieję na wejście do królestwa niebieskiego). To również jest pewne pojęcie i wyobrażenie – ludzie myślą, że dzieło Boże to tylko pewna formalność i jakaś procedura. Jakie jeszcze istnieją mylne pojęcia i wyobrażenia? (W swojej wierze w Boga ludzie nie dążą do prawdy, a zamiast tego ich wiara ma w sobie coś z hazardu). Czy to jest ludzkie pojęcie i wyobrażenie? Jest to istota ludzkiej wiary w Boga oraz samo sedno ludzkich dążeń. Jakie zawierają się w tym pojęcia i wyobrażenia? Czy nie jest tak, że ludzie myślą, iż jeśli tylko porzucą wszystko i będą wykonywać jakiś obowiązek, podążając za Bogiem, zostaną przemienieni, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? (Owszem). Ludzkie myśli są najzupełniej puste, krążą wokół rzeczy nadprzyrodzonych i są dziwaczne. Ludzie myślą, że nie muszą przyjmować karcenia, osądzania, przycinania ani zaopatrzenia słów Bożych; że muszą tylko podążać za Bogiem w ten właśnie sposób, wykonując takie obowiązki, jakie każe im się akurat wykonywać, i że jeśli tylko będą tak podążać za Bogiem do końca, zostaną przemienieni i ostatecznie wejdą do królestwa niebieskiego, gdy dzieło Boże dobiegnie końca. Czy nie są to właśnie ludzkie pojęcia i wyobrażenia? (Owszem).

Ludzie mają głowy przepełnione wszelkiego rodzaju pojęciami i wyobrażeniami na temat dzieła Bożego. To, o czym przed chwilą rozmawialiśmy, dotyczy ludzkich pojęć na temat dni dzieła Bożego. Oprócz tych właśnie pojęć, istnieje jeszcze inny rodzaj pojęć i wyobrażeń. Chodzi o to, że ilekroć ludzie napotykają jakieś rzeczywiste trudności, w swojej subiektywnej woli często mają nadzieję, że otrzymają przebłysk natchnienia od Boga, a następnie przyjdzie im do głowy jakaś genialna myśl, i nie będą przy tym musieli jeść i pić słów Bożych, zaopatrywać się w prawdę ani pojmować prawdozasad w zwyczajnych czasach, i że Bóg może pomóc im rozwiązać wszelkie problemy, na jakie natrafiają w swoim codziennym życiu, niezależnie od tego, jak bardzo są one poważne czy błahe. Ludzkie pojmowanie i rozumienie dzieła Bożego jest niezwykle dziwaczne i płytkie, a przy tym ludzie mają również głowy wypełnione pojęciami i wyobrażeniami dotyczącymi metod, którymi Bóg zbawia człowieka. Nie chcą poszukiwać różnych prawd w dziele Bożym i podchodzić do każdej sprawy w sposób praktyczny, zgodnie z prawdozasadami. Zamiast tego mają nadzieję, że ilekroć napotkają jakiegokolwiek rodzaju problem, Bóg obdarzy ich światłem i ześle im objawienia, tak jak zsyłał je prorokom, tak że bez względu na to, co im się przytrafi w ich w prawdziwym życiu, będą mieli mądrość i odpowiednie umiejętności oraz sposoby radzenia sobie z wszelkiego rodzaju sprawami, nie musząc przy tym modlić się do Boga i poszukiwać prawdy albo jeść i pić słów Bożych, tak jakby żyli w jakimś zaczarowanym świecie. Zgodnie ze swymi wyobrażeniami, ludzie myślą, że kiedy zaczną wierzyć w Boga, staną się mądrzy i sprytni. Niektórzy nawet sądzą, że gdy zaczną wierzyć w Boga, wypięknieją i nie będą już mieli żadnych trudności i problemów, jakie wiążą się z cielesnością, ani przeszkód wynikających ze skażonego usposobienia, ani żadnych rzeczywistych trudności w swoim codziennym życiu. Wierzą, że tak długo, jak tylko będą mieli wolę zadowolić Boga, On będzie dawał im siłę i stwarzał dla nich dobre i korzystne okoliczności, sprawi, że wszystko to stanie się rzeczywistością, że spełnią się wszystkie ich aspiracje i życzenia, i że, zwłaszcza kiedy napotkają rzeczy, które wykraczają poza zakres tego, co są w stanie osiągnąć dzięki swemu potencjałowi i instynktom, Bóg tym bardziej wyciągnie ku nim pomocną dłoń, tak że będą mogli sprytnie bądź z łatwością zrobić to, co będą chcieli zrobić. Są też i tacy ludzie, którzy mają kiepski potencjał i brak im umiejętności w jakimkolwiek zawodzie, a którzy myślą, że Bóg musi jedynie dokonać jakiegoś cudu lub znaku, a ich potencjał nagle się zwiększy i zaraz staną się mądrzy. Wierzą również, że dla Boga nie ma nic trudnego i że Bóg może pomóc im dokonać rzeczy, których sami nie są w stanie osiągnąć, i pomóc im rozwiązać trudne problemy, których sami nie są w stanie przezwyciężyć i które przekraczają ich możliwości. Podsumowując, jeśli chodzi o dzieło Boże, ludzie mają wiele błędnych pojęć i wyobrażeń. Z jednej strony mają głowy pełne różnych wyobrażeń o czasie trwania dzieła Bożego, i podejmowali już w związku z tym różnorakie działania oraz ponosili rozmaite koszty. Jednocześnie zaś ludzie mają też głowy pełne wszelkiego rodzaju pojęć i wyobrażeń na temat rozmaitych trudności i problemów, które napotykają, a nawet na temat własnego skażonego usposobienia. Większość z tych pojęć i wyobrażeń jest płytka, dziwaczna i nierealistyczna, a co więcej, przekracza granice człowieczego potencjału i ludzkich umysłów oraz wykracza poza zakres ludzkich instynktów. Ludzie często mają nadzieję, że Bóg nie będzie działał stosownie do tego, jakie rzeczywiście mają trudności lub jaki mają potencjał, umysł i instynkty, i że zamiast tego umożliwi im przekroczenie granic tego wszystkiego i przekroczenie granic zwykłego człowieczeństwa oraz ich potencjału i instynktów, aby mogli robić pewne rzeczy. Ludzie mają głowy pełne pojęć i wyobrażeń na temat dzieła Bożego, a treść tych wyobrażeń jest na wskroś nadprzyrodzona. Te pojęcia i wyobrażenia są całkowicie sprzeczne z prawdami wyrażanymi przez Boga i są wobec nich wrogie. Ludzie nie myślą sobie tak: „Jeżeli Bóg czyni te nadprzyrodzone rzeczy, to dlaczego i tak wypowiada tak wiele słów i zaopatruje ludzi w tak wiele prawd?”. Gdyby Bóg czynił te nadprzyrodzone rzeczy, nie byłoby potrzeby, by tyle mówił i zaopatrywał ludzi w prawdy. Powodem, dla którego dzieło Boże jest tak realne, jest to, że Bóg ma nadzieję zaopatrzyć ludzi we wszystkie swoje słowa i prawdy oraz zakorzenić je w ludziach, tak aby mogli żyć według tychże słów i prawd. Jego intencją nie jest umożliwienie ludziom przekroczenia granic zwykłego człowieczeństwa albo ludzkich instynktów, lecz umożliwienie im, w oparciu o zwykłe człowieczeństwo, trzymania się prawdozasad oraz obowiązków i zadań, które im powierzył. Jednak ludzkie pojęcia i wyobrażenia są dokładnym przeciwieństwem dzieła Bożego i w ogóle nie są zgodne z tym, w jaki sposób działa Bóg. Bóg chce działać w sposób praktyczny, podczas gdy ludzkie wyobrażenia o dziele Bożym dotyczą rzeczy nadprzyrodzonych, są puste i nierealistyczne. Niektórzy ludzie mają oczywiście nadzieję, że Bóg zastosuje jeszcze bardziej niezwykłe metody, by zesłać im objawienia, zatroszczyć się o nich, wspierać ich i im pomagać, a nawet odmienić ich i umożliwić im zbawienie. Na przykład niektórzy ludzie, ilekroć napotykają jakiś problem, często nie szukają odpowiedzi albo ścieżek praktyki w słowach Bożych, lecz zamiast tego klękają, zamykają oczy i się modlą. Modląc się zaś, nie poszukują prawdy na temat danego problemu, by potem znaleźć odpowiednie słowa Boże, aby go rozwiązać. Zamiast tego mają nadzieję, że w swoich sercach usłyszą, jak Bóg mówi im, co mają zrobić, lub oświeci ich jakimś zdaniem, pomysłem bądź obrazem, albo pozwoli im zyskać trochę światła i da im motywację – w ten właśnie sposób chcą zrozumieć prawdę. Są też oczywiście i tacy ludzie, którzy stosują jeszcze bardziej skrajne podejście, polegające na tym, że ilekroć napotykają jakiś problem, mają nadzieję, że Bóg może objawić im stosowny fragment swoich słów we śnie, mówiąc im, czy powinni zrobić to czy tamto i jak mają to zrobić, albo czy powinni udać się do takiego czy innego miejsca, lub czy powinni głosić ewangelię takiemu a takiemu człowiekowi. Niektórzy ludzie, stając w obliczu wielkich trudności, liczą, że Bóg ześle im sen, lub da im odpowiedź we śnie, a nawet mają nadzieję, że przeanalizują i zinterpretują ten swój sen wraz ze swoimi braćmi i siostrami lub przywódcami kościoła, myśląc sobie tak: „Jakie jest znaczenie tego snu, który Bóg mi zesłał? Co Bóg chce, abym zrobił? Czy mówi mi, że mam tam pójść, czy nie?”. Wierzą, że dzieło Boże polega na zsyłaniu ludziom objawień, prowadzeniu ich i dbaniu o nich za pomocą tych szczególnych środków, a tym samym umożliwianiu im osiągnięcia zbawienia. Czyż nie jest to błędne pojęcie i wyobrażenie? (Tak). Są też inni ludzie, którzy, gdy spotyka ich jakiś problem i nie wiedzą, co robić, i nie otrzymują odpowiedzi od Boga, kiedy się modlą, uciekają się do podejmowania decyzji poprzez rzut monetą. Na przykład, gdy trzeba gdzieś pójść, by głosić ewangelię, modlą się do Boga, zapytując, czy powinni się tam udać, czy nie, i nie otrzymują odpowiedzi. Co wtedy robią? Rzucają po prostu monetą, aby zdecydować, czy mają iść, czy nie. Myślą, że jeśli wypadnie orzeł, będzie to dowodziło, iż Bóg chce, aby się tam udali, jeśli reszka, będzie to dowodziło, że Bóg nie chce, aby to zrobili. Rzucają zatem monetą trzy razy i raz wypada orzeł, a dwa razy reszka; dochodzą więc do takiego oto wniosku: „Jest dwa do jednego, co oznacza, że Bóg nie chce, żebym się tam udał” i nie jadą głosić ewangelii. Czują się z tym całkiem swobodnie, myśląc, że takie jest życzenie samego Boga i mówiąc sobie: „Muszę podążać za Bożymi wskazówkami. To decyzja Boga, nie moja. Powinienem podporządkować się Bożemu przewodnictwu i nie jechać”. Czy zatem tak naprawdę powinni pojechać głosić ewangelię, czy nie? Czy odkrywanie Bożych intencji w taki sposób może dać właściwą odpowiedź? Ta odpowiedź absolutnie nie może być właściwa. Stając w obliczu takiej sytuacji, powinno się podjąć decyzję w oparciu o zasady i to, czy okoliczności na to pozwalają – tylko taka metoda jest właściwa. Głoszenie ewangelii jest twoim obowiązkiem, twoim zadaniem i pracą, którą powinieneś dziś wykonywać, więc powinieneś iść ją głosić – jest to najzupełniej słuszne. Jednakże ludzie często nie pojmują ani nie rozstrzygają takich spraw w oparciu o te realia. Zamiast tego często podchodzą do nich w oparciu o pewne pojęcia i wyobrażenia, osądzają je przy użyciu jakichś niezwykłych środków oraz metod, i ostatecznie podejmują absurdalne i wypaczone decyzje. Czyż nie jest to spowodowane ich pojęciami i wyobrażeniami? (Owszem). W ramach dzieła Bożego, gdy Bóg nie zapewnia słów, które mówią ludziom jasno i wyraźnie, jak należy robić każdą bez wyjątku rzecz, lub jakich zasad należy przestrzegać, załatwiając wszelkiego rodzaju sprawy, ludzie muszą podążać za pouczeniami Ducha Świętego i postępować zgodnie ze wskazówkami, które Bóg daje im w rzeczywistych okolicznościach. Muszą również, rzecz jasna, dyskutować, modlić się oraz poszukiwać wraz ze swoimi braćmi i siostrami, a ostatecznie zdecydować, jak poradzić sobie z daną sprawą stosownie do tego, jak rzeczywiście wygląda sytuacja. Jednakże w ramach dzieła Bożego, gdy Bóg ma jasne słowa i jasne wskazówki, które przekazują ludziom zasady praktyki w przypadku rozmaitych spraw, można się obyć bez tych stosowanych wcześniej formalności, a ludzie nie muszą ich już dłużej przestrzegać. Jeśli bowiem nadal będą ich przestrzegać, opóźni to jedynie bieg spraw. Załóżmy na przykład, że za każdym razem, gdy pojawia się jakiś problem i trzeba pójść i coś zrobić, ludzie wciąż padają na kolana i modlą się, pytając: „Boże, powinienem tam pójść, czy nie? Jeśli nie chcesz, abym poszedł, stwórz po prostu jakąś okoliczność, która mi przeszkodzi, a jeżeli chcesz, abym poszedł, po prostu spraw, aby mi wszystko gładko poszło”. To właśnie jest kurczowe trzymanie się formalności i nie tego Bóg wymaga od ludzi. Kiedy Bóg wypowiada jasne słowa odnoszące się do Jego wymagań i kryteriów, ludzie nie muszą już przechodzić przez żadne formalności związane z poszukiwaniem, modlitwą, sondowaniem, i tak dalej. Zamiast tego, z jednej strony powinni działać stosownie do bieżącej sytuacji i rzeczywistych okoliczności, z drugiej zaś powinni nade wszystko postępować zgodnie z prawdozasadami – takie właśnie postępowanie jest właściwe. Codziennie załatwiaj sprawy we właściwej kolejności, rób to, co powinieneś robić, i nie rób rzeczy, których nie powinieneś robić; zajmij się tym, co jest akurat pilne i wymaga załatwienia, a odłóż na później to, co można na razie odłożyć na bok, i zajmij się najpierw pilnymi sprawami. Czyż nie są to pewne zasady? (Owszem). Są to rzeczywiście zasady. Trzeba koniecznie pamiętać o jednym: kiedy modlisz się do Boga i starasz się pojąć Jego intencje, musisz to robić w oparciu o Jego słowa. W szczególnych sytuacjach, a mianowicie wtedy, gdy nie ma żadnych pochodzących od Boga słów, zwierających wyraźne wskazówki, powinieneś mimo wszystko wiedzieć, że ma On jasne słowa i zasady praktyki dla wszelkiego rodzaju spraw, i w takich przypadkach powinieneś postępować zgodnie z rozmaitymi prawdozasadami, za pomocą których Bóg dawniej napominał ludzi. Jednakże ludzie, w swoich umysłach, ukształtowali wiele pojęć i wyobrażeń na temat dzieła Bożego, które są niedorzeczne, dziwaczne i dotyczą rzeczy nadprzyrodzonych, i które zmieniają słowa Boże i rozmaite prawdozasady w dekoracje i puste doktryny, oraz sprawiają, że słowa Boże i prawdozasady nie mogą być dla ludzi kryteriami załatwiania spraw czy ścieżkami praktyki, kiedy przytrafiają im się problemy. Jest to rzecz godna ubolewania, a jedyną tego przyczyną jest fakt, że ludzie wytworzyli sobie całe mnóstwo pojęć i wyobrażeń na temat dzieła Bożego.

Ludzie mają też inne niedorzeczne, dziwaczne i osobliwe pojęcia i wyobrażenia na temat dzieła Bożego, które przenikają ich codzienne życie. Powiedzmy, na przykład, że właśnie wtedy, gdy ktoś ma wykonać zadanie, które jak najbardziej powinien wykonywać, dzieje się coś, co jego zdaniem nie powinno się wydarzyć: gdy jedzie wykonać to zadanie, ktoś po drodze kradnie mu telefon komórkowy, psuje mu się samochód albo człowiek ten nagle się przewraca, albo przydarza mu się jeszcze coś innego. Co to znaczy? Czy znaczy to, że Bóg przeszkadza mu w wykonaniu tego zadania? Czy to oznacza, że wykonanie tego zadania nie jest zgodne z Bożymi intencjami? Czy znaczy to, że nie należy wykonywać tego zadania? Czy właśnie w ten sposób należy to rozumieć i pojmować? (Nie). Jeśli to właśnie jest najważniejsza rzecz, jaką powinieneś teraz zrobić w ramach wykonywania swojego obowiązku, a ty idziesz i to robisz, to nawet jeśli po drodze spotkają cię jakieś niepowodzenia i napotkasz pewne trudności, a nawet przytrafią ci się rzeczy, które w opinii ludzi nie powinny się wydarzyć, nie można stwierdzić, że obowiązek, który wypełniasz, i zadanie, które wykonujesz, nie podobają się Bogu lub że Bóg przeszkadza ci w robieniu tych rzeczy – jest to jedynie pewne ludzkie pojęcie i wyobrażenie. Jeśli Bóg zechce ci przeszkodzić, nie użyje takich metod. Zamiast tego w sposób bezpośredni stworzy takie okoliczności, abyś z natury rzeczy nie musiał jechać i wykonywać tego zadania. To znaczy, że Bóg sprawi, że w twoim umyśle stanie się zupełnie jasne, że jest coś ważniejszego, co powinieneś dzisiaj zrobić, w rezultacie czego tamto zadanie będzie musiało zostać zepchnięte na drugie lub trzecie miejsce na twojej liście i odłożone na później. Jakbyś nie kalkulował, okaże się, że w bieżącej sytuacji nie będzie możliwe wykonanie tego zadania w dniu dzisiejszym. Właśnie w ten sposób Bóg cię przed tym powstrzymuje. Ale bez względu na to, co myślisz, i bez względu na to, jakie niepowodzenia lub trudności pojawią się podczas wykonywania tego zadania, to tak czy inaczej, jeśli zadanie to powinno zostać wykonane dzisiaj, powinieneś pójść i je wykonać. Jeśli Bóg będzie ci przeszkadzał, użyje najbardziej stosownych i odpowiednich środków, abyś w naturalny sposób zrezygnował z tego zadania – tak właśnie działa Bóg. Sposób, w jaki działa Bóg, polega na tym, by umożliwić ludziom robienie tego, co powinni robić w ramach instynktów człowieczeństwa. Z jednej strony ludzie powinni mieć takie właśnie podejście. Z drugiej strony istnieje również czynnik w postaci obiektywnych okoliczności: jeśli okoliczności te pozwalają na wykonanie danego zadania, należy je wykonać; jeśli okoliczności na to nie pozwalają, ludzie powinni chwilę z tym zaczekać. Jaki cel ma takie czekanie? Chodzi o to, by zaczekać na właściwy moment i stosowne okoliczności, które przygotuje Bóg. Jeśli okoliczności ciągle są nieodpowiednie i sprawy wciąż idą źle, gdy próbujesz wykonać dane zadanie, to nie powinieneś tego robić. Czy to zrozumieliście? (Tak). Nie ma potrzeby, aby ludzie, w swoim codziennym życiu, próbowali pojąć to, co czują w głębi ducha, gdy wykonują zadania, niezależnie od tego, jakiego rodzaju są to zadania, czy są to wielkie czy drobne kwestie, czy są to sprawy osobiste czy sprawy kościoła. Jeśli dziś czujesz się przygnębiony i w głębi serca nie chcesz wykonywać jakiegoś zadania, zapytaj innych, którzy mają je wykonywać z tobą, czy i oni czują się przygnębieni. Jeśli inni nie są przygnębieni i w głębi serca są chętni wykonać to zadanie, a ty pomimo tego, na podstawie własnych odczuć, dochodzisz do wniosku, że nie powinno się go wykonywać, to czy nie traktujesz tej sprawy trochę zanadto subiektywnie? (Owszem). Stąd też ilekroć ludzie wykonują jakieś zadanie, muszą zrozumieć przynajmniej to, że nie powinni próbować pojąć swoich uczuć ani działać w oparciu o nie. Powiedzmy, na przykład, że masz wykonać jakieś zadanie i czujesz się trochę zdenerwowany, ciągle drga ci powieka i szumi ci w uszach, a ty zadajesz sobie pytanie: „Drga mi prawa powieka; czy to oznacza złe wieści? Czy zatem powinienem wykonać to zadanie?”. Ktoś wtedy mówi: „Drganie lewej powieki zwiastuje powodzenie, ale drganie prawej powieki zwiastuje nieszczęście”, ty zaś, usłyszawszy to, nie masz odwagi pójść i wykonać tego zadania. Bez względu na to, która powieka ci drga, jeżeli jest to zadanie, które zostało wcześniej uzgodnione, i wszystko, czego potrzeba aby je wykonać, jest pod ręką, a czas i miejsce również są odpowiednie, musisz pójść i wykonać to zadanie. Jeśli zdecydujesz się nie pójść tylko dlatego, że ktoś mówi, że drganie prawej powieki zwiastuje nieszczęście, to czy jest to właściwe zachowanie? (Nie). Dlaczego nie jest właściwe? Jeżeli jest to twoje zobowiązanie i twój obowiązek, a w dniu dzisiejszym obiektywne okoliczności i wszelkie uwarunkowania pozwalają na wykonanie tego zadania, a ponadto musi ono zostać zrealizowane w trybie pilnym, to powinieneś pójść i je wykonać. Co z tego, że drga ci prawa powieka? Może się zdarzyć, że pojawią się jakieś drobne problemy i sprawy nie pójdą zbyt gładko, lecz mimo to zadanie zostanie wykonane. Tylko jeśli Bóg w tym przeszkodzi i okoliczności na to nie pozwolą, możesz nie wykonać tego zadania. Ktoś powie: „Coś musi być nie tak, skoro drga ci prawa powieka”, ale ktoś inny stwierdzi: „To zadanie zostało już wcześniej uzgodnione, powinniśmy więc pójść i je wykonać”. W końcu wszyscy wyruszacie, aby mimo wszystko je wykonać, ale w połowie drogi niespodziewanie psuje się wam samochód. Powiedzcie Mi, czy jeśli komuś drga prawa powieka, kiedy grupa wyrusza w drogę, to czy powinien w takim razie jechać ze wszystkimi? Chcę się przekonać, czy faktycznie rozumiecie prawdę, czy nie. Jak myślisz, czy byłoby właściwie pójść i wykonać to zadanie? (Tak). Z całą pewnością. Nie można decydować, czy powinno się pójść, czy nie, na podstawie tego, czy komuś drga prawa czy lewa powieka. Po pierwsze, zrealizowanie tego zadania jest rzeczą właściwą. Dlaczego więc po drodze zepsuł się samochód? Czy to Bóg pozwolił, aby tak się stało? Trudno to wytłumaczyć, nieprawdaż? (To, że samochód zepsuł się po drodze, mogło być spowodowane ludzkim zaniedbaniem, na przykład jeśli nie zrobiono zawczasu przeglądu, aby sprawdzić, czy z autem nie ma jakichś problemów). To jeden z możliwych powodów. Jeżeli wykluczymy tę przyczynę, czy to normalne, że samochód psuje się w trakcie podróży? (Tak). Jeśli kupisz używany chiński samochód, który od początku nie był zbyt dobrej jakości, i nie będziesz go odpowiednio konserwować ani naprawiać, tylko po prostu będziesz nim jeździł, samochód zepsuje się w połowie drogi. Jeśli samochód zepsuje się w trakcie podróży, czy oznacza to, że danego zadania na pewno nie da się zrealizować? (Niekoniecznie). Samochód się psuje, a jego naprawa zajmuje godzinę lub dwie. Kiedy docierasz do celu, tamtejsi bracia i siostry mówią: „Jak to dobrze, że przyjechaliście właśnie teraz. Tajniacy dopiero co odjechali. Gdybyście przyjechali dwie godziny wcześniej, z pewnością zostalibyście złapani przez wielkiego czerwonego smoka. Mało brakowało!”. Widzisz, coś złego – awaria samochodu – ostatecznie wyszło ci na dobre. Czy zatem należało pojechać i wykonać to zadanie? (Tak). Czy zatem za tą awarią samochodu kryła się dobra intencja Boga? (Tak). Czy w takim razie drganie prawej powieki było znakiem nieszczęścia czy szczęścia? (Ani jednego, ani drugiego). Nic się nie wydarzyło w rezultacie tego, że komuś drgała powieka. Jeśli przerwalibyśmy opowieść w momencie, w którym zepsuł się samochód, to stwierdzenie, że „drganie prawej powieki zwiastuje nieszczęście” wydawałoby się dosyć trafne. Awaria samochodu była nieszczęśliwym wypadkiem, nieprawdaż? Ale jeśli spojrzeć na to, co z niej ostatecznie wynikło, okazała się czymś dobrym. Gdyby samochód się nie zepsuł, po dotarciu do celu wszyscy znaleźlibyście się w tarapatach – nie tylko nie wykonalibyście zadania, lecz także zostalibyście aresztowani. Jak się jednak okazało, samochód zepsuł się po drodze, a jego naprawa zajęła dwie godziny, więc zanim dojechaliście na miejsce, niebezpieczeństwo minęło i byliście bezpieczni. W ten właśnie sposób Bóg was chronił! Pomyślcie o tym: jeśli spojrzeć przez pryzmat awarii samochodu, wydaje się, jakby Bóg powstrzymywał was przed udaniem się w podróż, lecz w rzeczywistości przekonaliście się, co się naprawdę stało, dopiero wtedy, gdy samochód został naprawiony i dotarliście na miejsce bez żadnych dalszych przygód. Jak postrzegacie zasady i metody działania Boga w całej tej historii? W jaki sposób ludzie powinni pojmować dzieło Boże? Zreasumujcie to; są tu pewne prawdy, których można się doszukać, a Ja zobaczę, czy jesteście w stanie to zrobić, czy nie. (Boże, ja rozumiem to tak, że bez względu na to, czy ludziom przytrafiają się dobre, czy złe rzeczy, kryją się za tym dobre intencje Boga). To jeden aspekt. (Jest jeszcze jeden aspekt, a mianowicie to, że dzieło Boże nie ma charakteru nadprzyrodzonego ani nie jest fantazyjne, lecz bardzo realne). Tak, to właściwe rozumienie. Dzieło Boże jest realne i nie ma fantazyjnego ani nadprzyrodzonego charakteru; każdy, kto reprezentuje sobą zwykłe człowieczeństwo, może je odczuć i poznać poprzez doświadczenie, i jest ono również czymś, co ludzie są w stanie pojąć. Czyż nie tak właśnie ludzie powinni rozumieć dzieło Boże? (Owszem). A oprócz tego aspektu, co jeszcze ludzie powinni zrozumieć? Powinni pojąć, że Bóg sprawuje nad wszystkim suwerenną władzę. Każda konkretna rzecz, którą On czyni w ramach dzieła Bożego pozwala ludziom ujrzeć, że Jego działania są na wskroś realne. Na początku, kiedy wasza grupa wyruszała w drogę, niektórzy z was rozmawiali o tym, czy jechać, czy nie. Bóg wam nie przeszkodził; nie sprawił, że poczuliście mdłości, zaczęliście wymiotować albo dostaliście biegunki. Ani was nie powstrzymywał, ani nie nakłaniał do wyjazdu. Czyż nie jest to bardzo praktyczne? Pozwolił, by cała grupa to przedyskutowała. Niektórzy mówili, że drgała im prawa powieka, podczas gdy inni mówili, że czuli się nieswojo w swoim wnętrzu, ale niezależnie od tego, czy zdawałeś się na swoje uczucia i nastrój, czy też polegałeś na wyobrażeniach dotyczących rzeczy nadprzyrodzonych, ostatecznie powinieneś był pójść tam, gdzie miałeś pójść, a Bóg ci w tym w żaden sposób nie przeszkadzał. Czyż nie jest to bardzo realne, że Bóg działa w ten sposób? (Owszem). Działania Boga nie są nawet w najmniejszym stopniu płytkie; możliwe są wszelkiego rodzaju ludzkie przejawy, w tym także nawet i to, że niektórym ludziom drgają powieki. Powiedzcie Mi, czy Bóg może powstrzymać lub kontrolować drganie ludzkich powiek? Czyż nie byłoby Mu niezmiernie łatwo nad tym zapanować? Ale czy to zrobił? (Nie). Bóg tego nie zrobił. Nie interweniował, dał ci wolność. Twoja powieka drgała sobie, jak chciała, ale w końcu grupa mimo to wyruszyła w drogę – wszystko to było takie realne. Ale w miejscu docelowym były kłopoty, a Bóg nie usunął tego zagrożenia tylko dlatego, że wy tam zmierzaliście. Bóg tego nie zrobił, a kłopoty nadal występowały tak, jak miały występować. Bóg zrobił jednak pewną sprytną rzecz: sprawił mianowicie, że wasz samochód zepsuł się w połowie drogi, przez co, zanim został naprawiony i wszyscy dotarliście do celu, niebezpieczeństwo minęło. W ten właśnie sposób Bóg was chronił. Widzisz, dzięki temu opóźnieniu, sprytnie umożliwił ci uniknięcie niebezpieczeństwa. Wszystko, co Bóg czyni, jest wielce praktyczne, nieprawdaż? (Owszem). Pokazuje ci to zatem, w sposób bardzo praktyczny, że to, co Bóg czyni, wcale nie jest płytkie ani nadprzyrodzone, a każda rzecz zdarza się w sposób naturalny i nieunikniony, lecz w tym właśnie tkwi wszechmoc Boga. W czasie całego tego zdarzenia, bez względu na to, jakie były ludzkie wyobrażenia, niezależnie od tego, jakie ludzie mieli trudności, słabości oraz problemy, i bez względu na to, czy zapatrywania, o których rozmawiali, były słuszne czy nie, żadna z tych rzeczy nie miała wpływu na to, co się ostatecznie wydarzyło, ani nie wpłynęła na nieunikniony wynik całego zdarzenia. Każda bez wyjątku rzecz, która miała się wydarzyć, wydarzyła się; kłopoty, które miały zaistnieć, rzeczywiście zaistniały; samochód, który miał się zepsuć, faktycznie się zepsuł, a ludzkie zapatrywania zostały również obnażone, lecz ostateczny wynik całego zdarzenia wciąż pozostał zgodny z tym, co Bóg ustalił, zgodny z tym, co Bóg z góry przeznaczył i jak Bóg pokierował tym zdarzeniem. Czyż nie na tym właśnie polega Boża wszechmoc? (Tak). Wszystko to wydarzyło się w sposób tak realny i normalny, jak wszystko, co przydarza się ludziom każdego dnia w ich codziennym życiu; wydarzyło się w sposób naturalny i nie miało nadprzyrodzonego ani fantazyjnego charakteru i nie było puste. Dlatego w tej kwestii ludzie powinni zrozumieć, że dzieło Boże jest realne i że sprawuje On nad wszystkim suwerenną władzę. Jak zatem ludzie powinni praktykować? Przede wszystkim muszą zrozumieć, jakich zasad powinni przestrzegać, niezależnie od tego, co im się przytrafia. Jeśli kierują się jedynie ludzkimi uczuciami, to na uczuciach tych nie można polegać. Nie powinni kierować się nadprzyrodzonymi uczuciami ani snuć szalonych domysłów opartych na pustych wyobrażeniach. Zamiast tego powinni iść i robić to, co do nich należy, stosownie do rzeczywistych okoliczności i obowiązków, które powinni wykonywać. Ważne jest ponadto, by szli i robili to, co powinni robić, w oparciu o prawdozasady. Czyż nie jest to wówczas o wiele łatwiejsze? (Tak). Stąd też, bez względu na to, jakie problemy napotykasz i niezależnie od tego, do jakiego etapu doszło dzieło Boże, nie musisz kierować się swoimi uczuciami, nie musisz sprawdzać, czy jakaś data jest pomyślna, czy nie i, rzecz jasna, nie musisz zwłaszcza przyglądać się żadnym zjawiskom astronomicznym ani słuchać żadnych przepowiedni – po prostu rób to, co powinieneś robić. Niektórzy ludzie lubią przyglądać się zjawiskom astronomicznym lub sprawdzać, czy daty są pomyślne, czy nie, mówiąc przy tym: „Jutrzejsza data nie wróży dobrze; czy zatem wszystko pójdzie źle, jeśli wyjdę z domu? Czy wielki czerwony smok będzie przeprowadzał aresztowania? Dlaczego, gdy rano wstałem i wyszedłem na zewnątrz, przy drzwiach rozległo się krakanie wrony? Słyszałem, że niektórzy widzieli czarnego kota, gdy wyszli z domu wczoraj wieczorem. A są to wszystko złowróżbne znaki! Co powinienem zrobić? Czy nadchodzi jakieś niebezpieczeństwo?”. Jeśli reprezentujesz sobą zwykłe człowieczeństwo i masz normalny ludzki tok myślenia, powinieneś być w stanie ocenić, jakiego rodzaju okoliczności są niebezpieczne, a jakie względnie bezpieczne, i wiedzieć, jak do nich podejść i jak sobie z nimi poradzić stosownie do rzeczywistej sytuacji – nie musisz się oglądać na wszystkie te inne rzeczy. Jeśli chodzi o to, co powinieneś na co dzień robić, a czego nie robić, to z jednej strony są jasne słowa Boże, które służą jako prawdozasady, z drugiej zaś posiadasz zwykłe człowieczeństwo, sumienie i rozum, i dopóki każdego dnia robisz to, co powinieneś robić stosownie do tego, jak faktycznie kształtują się okoliczności i odpowiednio do kierunku, który ci wskazują oraz zgodnie z rzeczywistymi potrzebami zwykłego człowieczeństwa oraz własnymi obowiązkami i zobowiązaniami, to wszystko jest w porządku. Jeśli ludzie będą podchodzić do swojego codziennego życia w ten właśnie sposób, czyż wszystko nie będzie o wiele prostsze? (Owszem).

Choć dzieło Boże cechuje wszechmoc i cudowność, a słowa Boże są prawdą i życiem, nie da się z dnia na dzień sprawić, aby ludzie stali się kompletni albo przemienić ich w jedną noc. Niektórzy z nich, na bazie swoich pojęć i wyobrażeń, często mawiają: „Od tylu już lat wierzę w Boga, dlaczego więc nadal się nie zmieniłem? Dlaczego wciąż nie dostąpiłem oczyszczenia? Czemu w głębi serca ciągle kocham ten świat? Dlaczego nadal jestem taki próżny? Czemu ciągle mam w sobie grzeszną żądzę? Kiedyś lubiłem oglądać niektóre filmy lub programy rozrywkowe ze świata niewierzących. Dlaczego wciąż czasami pragnę je oglądać, mimo że do tej pory wierzę w Boga, przez wiele lat jadłem i piłem słowa Boże, wypełniałem swój obowiązek, wyrzekałem się różnych rzeczy i ponosiłem koszty przez wiele lat, i mam takie poczucie, jakbym już w swoim sercu wyzbył się tych rzeczy?”. Są to właśnie pewne błędne pojęcia, które ludzie żywią, nieprawdaż? W szczególności zaś, w swojej wierze w Boga, niektórzy ludzie ciągle dążą do takich celów, jak ujarzmienie swojego ciała, wyzbycie się chęci korzystania z cielesnych przyjemności, zdolność do znoszenia większego cierpienia i znoju oraz umiejętność przezwyciężania wielu fizycznych trudów. Ale pomimo faktu, że wciąż do tego dążą, wciąż czują, że często władają nimi wybujałe żądze ciała, pragnienie wygód i lenistwo, więc często nierzadko w zniechęcenie i tracą wiarę w Boga, myśląc sobie tak: „Dzieło Boże zaszło już tak daleko, więc dlaczego ja jestem dla Boga takim rozczarowaniem i wciąż często bywam negatywnie nastawiony?”. Czasami, gdy osiągną pewne rezultaty przy wykonywaniu jakiegoś zadania i zdobędą uznanie wszystkich, zaczynają czuć się swobodnie i myślą: „Wciąż mam nadzieję na zbawienie. Dzieło Boże i słowa Boga są tak dobre! Jego dzieło naprawdę jest w stanie odmieniać ludzi”. Ale po pewnym czasie znów czują, że nadal tęsknią za swoimi bliskimi. Zwłaszcza zaś wspominają czasami ludzi, których niegdyś uwielbiali, z nostalgią opowiadają o światowym życiu, jakie prowadzili, i naprawdę tęsknią za dniami swej chwały, kiedy żyli w tym świecie, więc zaczynają się zastanawiać: „Jak to się dzieje, że wciąż tęsknię za tymi rzeczami? Dlaczego nie wyzbyłem się cielesnych przyjemności i nie odgrodziłem się od świata jako człowiek oczyszczony? Jak to możliwe, że nadal się nie zmieniłem?”. I znów czują się podenerwowani. Często trwają pośród takich myśli i zapatrywań. Ich stan bywa czasem dobry, a czasem zły; przez chwilę odczuwają słabość, a potem przez chwilę czują się silni; przez jakiś czas są zniechęceni, a potem przez pewien czas mają pozytywne nastawienie. Często wydają wyroki na własny temat na podstawie tego, jakie mają przejawy w swoim codziennym życiu. Jeśli ich stan jest dobry, uważają, że są obiektem zbawienia; jeżeli zaś ich stan jest zły, czują, że nie ma dla nich nadziei na zbawienie i że nie sposób ich odkupić. Popadają albo w jedną, albo w drugą skrajność. Kiedy ich stan jest dobry, mają poczucie, że są jak święci i że są bardzo blisko Boga, że pomiędzy nimi a Bogiem nie ma żadnych barier, i czują, że Bóg jest tuż obok nich. Gdy zaś ich stan jest zły, czują się tak jakby spadli na osiemnasty poziom piekła i nie są w stanie zobaczyć ani dotknąć Boga oraz mają poczucie, że jest On bardzo daleko od nich. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego doświadczają takich stanów? Czy takie stany są normalne, czy nie? (Takie stany nie są normalne). Kiedy ich stan jest dobry, wykonują każde zadanie, jakie wyznaczy im kościół, i potrafią pokonać wszelkie trudności, znieść wszelkie trudy i zapłacić każdą cenę. Czują, że to właśnie oni najlepiej potrafią podporządkować się Bogu, że są tymi właśnie osobami w domu Bożym, które dążą do prawdy i że żadna trudność nie zdoła ich powstrzymać. Pracują bardzo ciężko, by wypełnić swój obowiązek, i są gotowi się do tego przyłożyć. Nie czują się zmęczeni, bez względu na to, ile mówią, rozmawiając z innymi, i nie mają nic przeciwko temu, by obyć się bez posiłku albo spać o dwie lub trzy godziny krócej. Są gotowi ponosić koszty dla Boga i poświęcić Mu całe swoje życie. Wskutek tego czują, że się zmienili. Nie myślą już o swojej rodzinie, nie tęsknią za ludźmi, których kiedyś kochali, i nie wspominają z nostalgią zaszczytów i chwały, jaka otaczała ich w świecie. Rzucają to wszystko i z całego serca ponoszą koszty dla Boga, przestrzegając zasad, przycinając każdego, kto wywołuje zakłócenia lub niepokoje, dbając o uczciwość w domu Bożym, bez wahania stając po stronie sprawiedliwości, broniąc interesów domu Bożego i tworząc swój własny wizerunek surowego i bezstronnego „sędziego”. Przez chwilę całkiem dobrze sobie radzą. Ale równie dobrze może nadejść czas, gdy ujawnią swoje skażone skłonności albo zrobią coś źle, a wówczas staną się zniechęceni i słabi, myśląc sobie tak: „Bóg mnie zdemaskował i już mnie nie kocha”. Od tej chwili nie będą w stanie z powrotem stanąć na nogi. Będą mieli poczucie, że są nikim i że nie są w stanie nic zdziałać, że wciąż snują samolubne myśli i mają w sobie grzeszną żądzę, że często brakuje im ludzi, których niegdyś kochali i lubili, że nierzadko są zniechęceni i słabi, że ciągle opierają się Bogu, że są niezdolni praktykować prawdę i że się nie zmienili, pomimo tego, że przez tak wiele lat wierzyli w Boga, i pomyślą sobie tak: „Czy to nie oznacza, że jestem skończony?”. Będą myśleć, że nie mają żądnych szans na zbawienie i że nie ma dla nich żadnej nadziei. Kiedy bowiem są szczęśliwi, nie posiadają się z radości, a kiedy cierpią, są wręcz niewyobrażalnie nieszczęśliwi. Zawsze popadają w te dwie skrajności, przechodząc od jednej do drugiej. Dlaczego tak się dzieje? Niezależnie od tego, czy te stany i przejawy są pozytywne, czy wynikają z przygnębienia, wszystko to stanowi w sumie problem tego samego rodzaju, a mianowicie problem polegający na tym, że ma się głowę pełną błędnych pojęć i wyobrażeń o dziele Bożym oraz ciągle wydaje się wyroki na własny temat oraz charakteryzuje się samego siebie na podstawie swoich nastrojów, a także na podstawie tego, co się ujawnia i jakie ma się przejawy w pewnym okresie czasu, a jednocześnie wydaje się wyroki na temat dzieła Bożego, na temat rezultatów, jakie zostały uzyskane poprzez pracę Boga nad ludźmi oraz celu i skutku, jaki osiąga Jego dzieło w ludziach. Czy to właśnie jest podstawowa przyczyna problemu? (Tak). Kiedy ludzie są pozytywnie nastawieni, modlą się przed Bogiem, wyrażając swoje postanowienie z żarliwym płaczem, gotowi poświęcić całe swoje życie Bogu, o nic nie prosząc w zamian; gotowi są podążać za Bogiem i ponosić koszty dla Niego. Kiedy się modlą i podejmują takie postanowienia, czują, że wszelkie trudności nie są już trudnościami. Wzruszeni są przy tym do łez, a nawet wierzą, że to Duch Święty wywołał w nich tak wielkie poruszenie. Myślą sobie tak: „Duch Święty mnie poruszył. Jak bardzo Bóg musi mnie kochać! Bóg mnie nie opuścił!”. Modlą się ze łzami w oczach i mówią, że to Duch Święty tak ich poruszył – czyż nie jest to złudzenie? (Owszem). W rzeczywistości byłeś poruszony swoimi pozytywnymi odczuciami na własny temat; byłeś wzruszony swoją własną stanowczością, swoimi aspiracjami, pragnieniami i poczynaniami, nie zaś poruszony przez Ducha Świętego. Dlaczego mówię, że to ty sam wprawiłeś się w takie poruszenie? Masz tak wiele pojęć i wyobrażeń na temat dzieła Bożego i są one tak dalece wypaczone – czy myślisz, że Bóg by cię poruszył? Skoro byłeś w tak ekstremalnym stanie, czy Bóg by cię poruszył, abyś popadł w jeszcze większą skrajność? Gdyby Bóg cię poruszył, sprawiłoby to jedynie, że popadłbyś w jeszcze większą skrajność i zacząłbyś darzyć siebie samego podziwem i byłbyś jeszcze bardziej wzruszony samym sobą, i jeszcze bardziej chciałbyś podjąć takie oto postanowienie: „Pragnę mniej spać i znosić więcej trudów, będę spożywał jedzenie bez względu na to, czy jest dobre, czy złe, bez narzekania będę jadł byle co i nie będzie mnie obchodziło, czy przyniesie to mojemu ciału coś dobrego, czy nie. Muszę przezwyciężyć preferencje mojego dawnego ciała, zwłaszcza zaś muszę uleczyć słabości mojego dawnego ciała, sprawić, aby moje ciało więcej cierpiało i nie dopuścić do tego, by korzystało z wygód. Jeśli będzie mu wygodnie, to wówczas ja nie będę kochać Boga; jeśli będzie mu wygodnie, to ja będę oddawać się cielesnym przyjemnościom, nie zaś ciężko pracować, by wypełniać swój obowiązek”. Gdyby to Duch Święty cię poruszył, trwałbyś po prostu w tej skrajności, i tym mocniej byś błędnie wierzył, że już przezwyciężyłeś cielesność oraz pokonałeś szatana, i że już zostałeś zbawiony. Właśnie dlatego mówię, że nie poruszył cię Duch Święty, lecz ty sam. Czy często sami siebie wprawiacie w poruszenie? (Tak). Wzrusza was wasze własne postanowienie, by ponosić koszty i znosić trudy dla Boga, i w swoim sercu jesteście tak bardzo chętni znosić trudy dla Boga – wszelkie trudy – lub nawet umrzeć, a wówczas łzy spływają wam po twarzy. W rzeczywistości Bóg nie jest poruszony tym, że ty jesteś wzruszony, ani nie jest poruszony twoją determinacją. Ten twój wylew uczuć to tylko chwilowy impuls, chwilowy przypływ płomiennej żarliwości. W takiej sytuacji możesz nawet modlić się do Niego i mówić: „Boże, jestem gotów dla Ciebie umrzeć! Boże, byłem dziś tak zajęty wykonywaniem swojego obowiązku, że nie zjadłem posiłku. Nawet jeśli będę musiał przegapić dziesięć posiłków, jestem gotów to zrobić! Ludzie nie żyją wszak samym chlebem, lecz słowami, które pochodzą z ust Boga. Boże, jestem gotów kochać Cię przez całe moje życie, na wieki wieków, a moja miłość do Ciebie nigdy się nie zmieni!”. Te twoje górnolotne słowa tak cię wzruszają, że żarliwie płaczesz, lecz stosunek Boga do ciebie się nie zmienia. Dlaczego? Dlatego, że poruszenie to wywołuje chwilowy impuls, a twoje łzy nie są łzami skruchy, łzami wdzięczności ani łzami wynikającymi z tego, że naprawdę poznałeś samego siebie, a tym bardziej nie są łzami smutku z uwagi na to, że jesteś niezdolny do praktykowania prawdy i przestrzegania prawdozasad. Dlatego też te twoje emocje są w stanie wzruszyć tylko ciebie, i być może także innych albo ludzi z twojego otoczenia, ale Bóg nie jest nimi poruszony. Stąd też to nie Duch Święty cię porusza, ale raczej ty sam wprawiasz siebie w poruszenie. Twoje łzy płyną dlatego, że sam wzruszyłeś się do łez. Te twoje łzy, twoje uczuciowe słowa i płomienna pasja są tylko pewnym powierzchownym zjawiskiem, są tylko pewnego rodzaju zachowaniem. Nie są jakąś zmianą, która zaszła w twojej istocie i w twoim życiu, ani objawem tego, że prawda jest twoim życiem. Kiedy ogarnia cię pasja i odczuwasz impuls do tego, by ponosić koszty i cierpieć dla Boga i jesteś szczególnie proaktywny, masz poczucie, że to Duch Święty cię porusza, że się zmieniłeś i że jesteś obiektem zbawienia – jest to właśnie jeden z rodzajów pojęć i wyobrażeń, jakie masz na temat dzieła Bożego. Kiedy popadasz w zniechęcenie z powodu chwilowej porażki i upadku, albo dlatego, że obnażono twoje skażenie i niedociągnięcia, lub przez to, że zostałeś przycięty i zdemaskowany, czujesz smutek oraz ból i myślisz, że się nie zmieniłeś i że nie masz żadnej nadziei na zbawienie – jest to innego rodzaju błędne pojęcie i wyobrażenie, jakie żywisz na temat dzieła Bożego. W rzeczywistości, bez względu na to, co Bóg widzi – czy twój stan jest negatywny, czy pozytywny, bądź do jakiego stopnia twój stan się pogorszył i podupadł – jak cię postrzega przez cały czas? Twoja postawa jest, jaka jest. Jak bardzo się zmieniłeś i na ile wkroczyłeś w prawdorzeczywistość, określi Bóg, w oparciu o twoją bieżącą sytuację, twoje faktyczne przejawy i twoją rzeczywistą postawę. To, że obecnie nie jesteś w stanie z powrotem stanąć na nogi i pogrążasz się w bezgranicznym przygnębieniu, nie stanowi kryterium, zgodnie z którym Bóg na ciebie patrzy lub stwierdza, jaka jest twoja rzeczywista postawa. Tak więc bez względu na to, czy twój stan jest pozytywny czy negatywny, czy przepełnia cię płomienna żarliwość, czy też czujesz się przygnębiony, nie wpłynie to na Bożą ocenę i charakterystykę twojej osoby. To ty sam jesteś jedyną osobą, która błędnie charakteryzuje samą siebie na podstawie swoich chwilowych przejawów – albo jako kogoś, kto jest już jak Piotr, albo jako kogoś, kogo nie sposób odkupić – ponieważ masz mnóstwo błędnych pojęć i wyobrażeń na temat dzieła Bożego. Ale bez względu na to, w jaki sposób ferujesz wyroki, bez względu na to, jakich doświadczasz dobrych lub złych uczuć, wszystko to jest spowodowane pojęciami i wyobrażeniami na temat dzieła Bożego, które sobie ukształtowałeś; a te pojęcia i wyobrażenia nie są zgodne z celnym i praktycznym określeniem danej osoby przez Boga ani z precyzyjnym i konkretnym werdyktem, który On o takiej osobie wydaje. Czyż tak nie jest? (Tak jest). Stąd też, niezależnie od tego, czy chodzi o ich własne przejawy, ich własną istotę, czy ich końcową charakterystykę samych siebie, ludzie nie mogą wydawać wyroków w tych kwestiach w oparciu o własne pojęcia i wyobrażenia. Powinni raczej oceniać te rzeczy w oparciu o normalne prawa dzieła Bożego i faktyczne rezultaty, jakie Bóg chce osiągnąć w swoim dziele, lub w oparciu o to, na jakie sposoby Bóg działa oraz o Jego ścisłe określenia poszczególnych ludzi. Jakie są główne ludzkie pojęcia i wyobrażenia na temat dzieła Bożego? Ludzie wierzą, że ich rzeczywistą postawę określa się na podstawie ich chwilowych przejawów lub tego, co przejawiają w pewnym okresie czasu: jeśli w tymże okresie ich stan jest dobry, to Duch Święty będzie w nich działał, a oni się zmienią, posiądą życie, ich postawa się polepszy i będą w stanie osiągnąć zbawienie. Jeżeli zaś ich stan jest zły i w ogóle nie mają w tym okresie szczerej wiary w Boga, oznacza to, że nie sposób w ogóle mówić u nich o jakiejkolwiek postawie. Czyż nie są to ludzkie pojęcia i wyobrażenia? (Owszem). Jednym z pojęć i wyobrażeń, jakie ludzie mają na temat dzieła Bożego, jest przekonanie, iż dzieła tego nie dokonuje się w ludziach długoterminowo i nieprzerwanie, lecz że obdarza ich ono przelotnie odrobiną oświecenia, sprawiając, że przejawiają nagły przypływ energii i chwilowy pęd do działania. Innego rodzaju błędnym pojęciem i wyobrażeniem jest to, że ludzie sądzą, iż dzieło Boże ma charakter nadprzyrodzony, że Bóg porusza ludzi do tego, by mieli pozytywne nastawienie, wolę znoszenia trudów i ponoszenia kosztów dla Niego, a ci następnie zyskują lepszą postawę i stają się osobami, dla których prawda Boża jest życiem. Ludzie wierzą, że jeśli okażą słabość w jednej kwestii, Bóg uzna, że ponieśli porażkę i zostali zdemaskowani, a następnie zostaną przez Niego potępieni, wyeliminowani i porzuceni. Czyż nie są to ludzkie pojęcia i wyobrażenia? (Tak).

O jakich błędnych ludzkich pojęciach i wyobrażeniach przed chwilą rozmawialiśmy? (Ludzie mają kilka rodzajów pojęć i wyobrażeń na temat dzieła Bożego. Wierzą, że o tym, jaka naprawdę jest czyjaś postawa, decyduje to, co człowiek ten przejawia w danym okresie czasu, lub jego chwilowe przejawy, i uważają, że dzieło Boże w ludziach dokonuje się w jednej chwili, a nie w długoterminowej perspektywie i w sposób nieprzerwany. Ludzie sądzą również, że dzieło Boże ma charakter na wskroś nadprzyrodzony i że Bóg często porusza ludzi. Kiedy chwilowo porusza ich Duch Święty, mają poczucie, że wkrótce zostaną udoskonaleni lub że niedaleko im już do osiągniecia standardu Piotra, a kiedy ponoszą porażki i stają się słabi, stwierdzają, że zostali wyeliminowani). Jakie są ludzkie pojęcia i wyobrażenia na temat dzieła Bożego w tym względzie? Ludzie sądzą, że ich chwilowe przejawy reprezentują ich faktyczną postawę i że Bóg wydaje wyroki na ludzi na podstawie takich właśnie przejawów. Myślą, że Bóg lubi patrzeć, jak ludzie znoszą trudy i ponoszą koszty, że lubi widzieć, że często się modlą, podejmują postanowienia i są do tego stopnia poruszeni, że wypłakują sobie oczy, i że lubi, gdy ludzie są w stanie wyrzec się różnych rzeczy, ponosić koszty dla Niego i pilnie pracować, a także przezwyciężać rozmaite trudności związane z cielesnością. Sądzą, że niezależnie od tego, czy postępują zgodnie z zasadami lub zgodnie z prawdą, dopóki tylko są w stanie często ponosić koszty, a przy wykonywaniu swojego obowiązku często niedojadają i niedosypiają, wstają wcześnie i późno kładą się spać oraz pracują dzień i noc, Bogu będzie się to podobało. Oznacza to, że bez względu na to, jakiego dzieła dokonuje Bóg albo jak wiele wypowiada słów, ma On po prostu nadzieję, że wszyscy ludzie będą potrafili znosić trudy i ponosić koszty dla Niego, odmawiać sobie dobrego jedzenia ani nie nosić ładnych ubrań oraz zrezygnować z wolnego czasu i że muszą spędzać każdy dzień albo wykonując swoje obowiązki, albo się modląc, często podejmując przy tym postanowienia, dając wyraz swej determinacji i odpowiedniemu nastawieniu i składając przysięgi. Niektórzy uważają, że Bóg lubi krępować ludziom ruchy i zniewalać serca, że nie daje ludziom wolności i wyzwolenia, a zamiast tego sprawia, że czują się stłamszeni, aby nie mogli się wyzwolić, i pozbawia ich życiowej swobody, jaka cechuje zwykłe człowieczeństwo. Ludzie tak właśnie myślą, nieprawdaż? (Owszem). Co jeszcze sobie myślą? Że Bóg nie pozwala ludziom ponosić porażek, przejawiać słabości lub skażenia, ani ukazywać swoich niedociągnięć. Wierzą również, że jeśli chcą osiągnąć zbawienie i zostać udoskonaleni, to w trakcie wypełniania swojego obowiązku w ogóle nie mogą okazywać słabości ani mieć żadnych spośród tych potrzeb, niedociągnięć lub wad, jakie wchodzą w zakres zwykłego człowieczeństwa, i nie wolno im objawiać żadnych skażonych skłonności. Czyż nie takie są ludzkie pojęcia i wyobrażenia? (Tak). Zgodnie ze swoimi pojęciami i wyobrażeniami ludzie myślą, że pod Bożym przewodnictwem i w ramach dzieła Bożego muszą pozostać młodzi duchem, być wciąż gorliwi i pełni pasji do swojej pracy oraz poważnie do niej podchodzić, a także być nieustannie czujni i nigdy się nie rozluźniać. Czyż nie tak myślą ludzie? Czy zatem jest to błędne ludzkie pojęcie i wyobrażenie, czy prawdziwy Boży wymóg wobec ludzi? (Jest to błędne pojęcie i wyobrażenie, które żywią ludzie). Ludzie myślą, że jeśli są trochę zniechęceni i słabi, lub mają jakąś niewielką trudność związaną z cielesnością, albo ich człowieczeństwo ma pewne wady czy skazy, lub objawiają skażone skłonności, a czasami usilnie pragną cielesnych wygód, to Bóg ich nie zechce, nie będzie do nich przemawiał ani nad nimi pracował, a oni zostaną wyeliminowani i nie będą mieli żadnej nadziei na zbawienie. Czy tak jest w rzeczywistości? (Nie). Czyż nie są to błędne ludzkie pojęcia i wyobrażenia? (Tak). Z jednej strony, w ramach swoich pojęć i wyobrażeń, ludzie wierzą, że Bóg lubi tych, którzy są nieustannie pełni entuzjazmu i płomiennej pasji w odniesieniu do swojej pracy, z drugiej zaś, że Bóg nie lubi u ludzi zniechęcenia i nie pozwala im okazywać swoich słabości. Innymi słowy, ludzie myślą, że Bóg lubi ascetów, nieprawdaż? Uważają, że trzeba koniecznie przeżyć całe życie w ubóstwie, nie zwracać najmniejszej uwagi na wszelkie zewnętrzne sprawy i dzień po dniu czytać słowa Boże przy słabym świetle zimnej lampy naftowej. Wierzą, że zarówno poranne, jak i wieczorne modlitwy są obowiązkowe, że przed każdym posiłkiem muszą dziękować Bogu i że nie mogą mieć żadnych spośród rozmaitych potrzeb, jakie cechują zwykłe człowieczeństwo. Wierzą, że tylko wtedy można ich uznawać za bezwzględnie lojalnych wobec Boga i bezgranicznie wiernych swojemu zadaniu, i że tylko dzięki podtrzymywaniu tego rodzaju gorliwości mogą podobać się Bogu i mogą być ludźmi, których Bóg zechce zbawić i udoskonalić. Ponieważ ludzie mają takie właśnie pojęcia i wyobrażenia, niektórzy odczuwają szczególnie dotkliwe wyrzuty, kiedy od czasu do czasu zatęsknią za rodziną, a także czują się niespokojni, gdy czasami niezobowiązująco z kimś pogawędzą, myśląc, że Bóg ich zgani. Kiedy niektóre młode kobiety się stroją i od czasu do czasu noszą nieco jaskrawe i dość modne ubrania, czują się nieswojo i myślą sobie tak: „Czy to nie jest trochę nieprzyzwoite, że się tak ubieram? Czy nie jest to nieco rozwiązłe?”. W rzeczywistości nie noszą dziwacznych kostiumów ani odsłaniających zbyt wiele strojów, ale po prostu czują się rozwiązłe i myślą: „Bóg czyni mi wyrzuty w moim wnętrzu. Nie podoba Mu się, że się tak ubieram”. Jeśli uważasz, że Bogu się to nie podoba, dlaczego nie założysz stroju buddyjskiego mnicha lub taoistycznej szaty? To by dopiero było „eleganckie” i „przyzwoite”! A już z pewnością nie byłoby to rozwiązłe, nieprawdaż? Niektórzy ludzie od czasu do czasu pozwalają sobie na odrobinę próżności lub popisywania się, a potem w swoim wnętrzu czują się skruszeni i niespokojni, myśląc sobie tak: „Bóg już mnie nie lubi. Już mnie nie chce”. Niektórzy ludzie ustalają sobie nawet zasady, zgodnie z którymi nie wolno im się czesać, nakładać makijażu ani spoglądać w lustro, a kąpiel mogą brać tylko raz w miesiącu albo i co pół roku, i myślą, że jeśli będą się kąpać częściej niż raz w miesiącu lub raz na pół roku, to będzie to nienawistne Bogu i z pewnością nie zostaną zbawieni. Ustanawiają zasadę, że muszą wstawać przed piątą rano i myślą, że jeśli wstaną pół godziny później, to pławią się w wygodzie i nie są ludźmi, którzy kochają Boga. Ustanawiają zasadę, że muszą iść spać po północy i myślą, że jeśli pójdą spać przed północą, to nie są kimś, kto lojalnie wypełnia swój obowiązek. Tacy ludzie tworzą wiele sztywnych zasad dotyczących ich własnego zachowania, codziennego życia i życiowych potrzeb. Nie usiłują dociec, jakie są Boże wymagania, ani nie próbują zrozumieć, jakie są poglądy Boga i Jego nastawienie do tych spraw. Zamiast tego, w sposób całkowicie subiektywny, wierzą, że w ramach dzieła Bożego Bóg nie pozwala ludziom mieć takich przejawów, i że jeśli kiedykolwiek je jednak miewają, oznacza to, że są do cna zbuntowani i znienawidzeni przez Boga, przez co nie mogą zostać zbawieni. Nierzadko, jedynie z uwagi na jakieś błahe sprawy, o których nie warto wspominać – takie jak to, że powie się coś nie tak, użyje niewłaściwego słowa, zje kilka dodatkowych przekąsek lub od czasu do czasu obejrzy kilka filmów rozrywkowych – ludzie myślą sobie tak: „Już po mnie! To przejaw skrajnego buntu z mojej strony! Nie wiedziałem, że wciąż jeszcze stać mnie na takie zachowania i takie upodobania – nie wiedziałem, że nadal mam takie problemy. To straszne! Muszę się nad sobą głęboko zastanowić, w głębi ducha poddać samego siebie gruntownej analizie i przejść prawdziwą rewolucję. Nie mogę sobie tego odpuścić!” Ludzie przywiązują wielką wagę do tych spraw, które nie mają żadnego związku z prawdozasadami. Są to wszystko ludzkie pojęcia i wyobrażenia, a Bóg czuje do nich wstręt. Bóg nie chce patrzeć, jak ludzie mają takie przejawy. Jakie są zatem w tym względzie prawdy, które ludzie powinni zrozumieć? Jakich to zasad należy przestrzegać? Ponieważ wspomniane przekonania to tylko ludzkie pojęcia i wyobrażenia, zdecydowanie nie są one zasadami, których przestrzegania Bóg wymaga od ludzi, i nie mają one absolutnie nic wspólnego z Jego wymaganiami wobec nich. A skoro są to pojęcia i wyobrażenia, znaczy to, że zostały wymyślone i poskładane w całość w umyśle człowieka – krótko mówiąc, pochodzą z ludzkich umysłów i nie mają absolutnie nic wspólnego z prawdorzeczywistością, której przyswojenia sobie wymaga od ludzi Bóg. Bez względu na to, jak mocno ludzie trzymają się tych pojęć i wyobrażeń, skoro nie mają one nic wspólnego z prawdą, trzymanie się ich jest daremne. Nawet jeśli rzeczywiście się ich trzymasz, zarazem nie trzymasz się w ten sposób prawdozasad, i Bóg nie zachowa sobie tego w pamięci. Niektórzy ludzie odczuwają szczególnie głęboki niepokój i dotkliwe wyrzuty, gdy od czasu do czasu ujawniają swoje własne preferencje lub związane z cielesnością nawyki. Skąd bierze się ten niepokój i samokrytyka? Czy to rezultat tego, że porusza ich Duch Święty? (Nie, ludzie mają błędne pojęcia i wyobrażenia o Bogu i właśnie dlatego czują się nieswojo). Uczucia te powstają na bazie ludzkich pojęć i wyobrażeń, nie zaś prawdy. Niektórzy ludzie w okamgnieniu zaczynają w swoim wnętrzu odczuwać wyrzuty sumienia i niepokój, spieszą się modlić i wyznawać swoje grzechy i co prędzej okazują skruchę. Za cóż takiego masz pokutować? To, co zrobiłeś, to zachowania zdarzające się powszechnie w codziennym życiu. Nie są to grzechy, a już z pewnością nie są to poważne wykroczenia. Nie ma co robić zamieszania z powodu tak nieistotnych rzeczy! Jeśli uważasz, że takie zachowania są niewłaściwe, możesz ich unikać. Lecz samo to, że ich unikasz, nie oznacza, że przestrzegasz prawdozasad, tak jak samo odczuwanie niepokoju nie oznacza, że naruszyłeś prawdozasady. Dlaczego więc okazujesz skruchę? Dlaczego się nawracasz? Czy to dlatego, że twoje pojęcia i wyobrażenia sprawiają, iż błędnie wierzysz, że są to zachowania, których masz nie przejawiać, czy też dlatego, że sądzisz, iż twoje zachowania są sprzeczne ze słowami Bożymi i prawdozasadami? Jeśli są sprzeczne z prawdozasadami, a ty naprawdę odczuwasz niepokój, to powinieneś pośpiesznie zawrócić ze złej drogi i pokajać się przed Bogiem. Ten niepokój jest bowiem co najmniej reprymendą ze strony sumienia, jakie cechuje człowieczeństwo. Jeżeli odczuwasz niepokój tylko dlatego, że postąpiłeś wbrew własnym pojęciom i wyobrażeniom, to czy nie ulegasz niepotrzebnym emocjom? (Tak). Jest to tylko i wyłącznie uleganie niepotrzebnym emocjom i jest to zupełnie zbyteczne. Jak to się dzieje, że nie odczuwasz niepokoju, kiedy podążasz za antychrystami? Jak to się dzieje, że nie czujesz z tego powodu wyrzutów sumienia? Kiedy widzisz, jak źli ludzie zakłócają i zaburzają pracę kościoła i szkodzą interesom domu Bożego, a ty nie stawiasz im czoła, aby ich powstrzymać, czy odczuwasz niepokój? Czy odczuwasz niepokój, gdy mówisz i działasz wbrew prawdozasadom i w oparciu o to, co dyktuje ci twoja własna wola? Jeżeli w tych kwestiach naruszyłeś prawdozasady, a mimo to nigdy nie odczuwasz z tego powodu niepokoju, to nie masz nawet człowieczeństwa ani też sumienia. A jeśli nie masz sumienia, co takiego może sprawić, że poczujesz niepokój? Twój niepokój wynika tylko i wyłącznie z tego, że ulegasz niepotrzebnym emocjom. To twoje własne pojęcia i wyobrażenia dręczą cię i sprawiają, że czujesz się niespokojny – nie ma w tym żadnego sensu. Jaki będzie końcowy rezultat tego, że wierzysz w Boga w ramach swoich własnych pojęć i wyobrażeń? Będziesz stawał się jedynie coraz bardziej obłudny i coraz bardziej podobny do faryzeuszy. Będziesz tylko coraz bardziej oddalał się od Bożych słów i prawdozasad, i nie będzie możliwości, abyś wszedł w prawdorzeczywistość. Zawsze masz dobre odczucia na własny temat, ale co właściwie jest w tobie takiego dobrego? Głowę masz pełną błędnych pojęć i wyobrażeń, a wszystkie twoje odczucia nie mają nic wspólnego z prawdą. Zarówno twoje poczucie, że coś cię porusza lub ktoś czyni ci wyrzuty, wdzięczność i skrucha, które odczuwasz, żal, który – jak sądzisz – powinieneś czuć, a także postanowienia i przysięgi, które składasz, związane są z twoimi błędnymi pojęciami i wyobrażeniami. Podstawę wszystkich tych rzeczy stanowią jedynie twoje pojęcia i wyobrażenia, i rzeczy te nie mają nic wspólnego z prawdą. Stąd też wszystko, co robisz – czy będzie to znoszenie trudów i płacenie ceny, czy składanie różnych rzeczy w ofierze i ponoszenie kosztów na rzecz Boga, i to niezależnie od tego, jakie to będą koszty – jest daremne, jeśli nie ma nic wspólnego z prawdą. Czy to zrozumieliście? (Tak).

Teraz, gdy omówiliśmy już i gruntownie przeanalizowaliśmy te błędne pojęcia i wyobrażenia, jakie ludzie żywią na temat dzieła Bożego, czy macie nieco większą jasność co do tego, jak postrzegać takie zachowania jak to, czy ludzie znoszą trudy, czy nie, czy ponoszą koszty i panują nad sobą przy wykonywaniu swoich obowiązków, albo mają zamiłowanie do dobrego jedzenia i ładnych strojów, czy też nie, i tak dalej, a także co do tego, jakie są zasady, których przestrzegania wymaga od ludzi Bóg, i jaki dokładnie rezultat Bóg chce osiągnąć w ludziach poprzez swoje dzieło? Rezultat, jaki Bóg chce osiągnąć w ludziach, nie polega na tym, by Bóg cały czas mógł widzieć u ciebie pasję do pracy. To znaczy tym, co Bóg chce zobaczyć, nie jest twój entuzjazm lub twoja determinacja, by cierpieć trudy i ponosić koszty. Jeśli nie rozumiesz prawdy, w oczach Boga te przejawy są jedynie przelotnymi impulsami. Innymi słowy, to tylko twój entuzjazm. Czym w istocie jest entuzjazm? Jest to twoja popędliwość lub, mówiąc ściślej, emocjonalne podejście do różnych spraw. Tym, czego chce Bóg, nie jest entuzjazm ludzi, ich emocjonalne podejście do różnych rzeczy, ich chwilowe impulsy czy stan tego rodzaju żarliwości. Czego więc chce Bóg? (Chce, aby ludzie byli w stanie zrozumieć prawdę). Chce, abyś był przynajmniej w stanie miłować prawdę i ją rozumieć, a kiedy stajesz w obliczu różnych kwestii, pragnie, abyś nie trzymał się przepisów, formalności lub jakiegoś wzorca zachowania, lecz zamiast tego przestrzegał prawdozasad. Chce również, abyś zarówno w wykonywanych przez siebie obowiązkach, jak i we wszystkim, co robisz, był w stanie poszukiwać prawdozasad i zgodnie z nimi praktykować oraz sprawił, by słowa Boże i Boża prawda stały się twoją rzeczywistością – to właśnie jest rezultat, który dzieło Boże ma osiągnąć. Jeśli zaś chodzi o to, czy w życiu osobistym chcesz wcześnie kłaść się spać i wcześnie wstawać, czy też kłaść się spać późno i późno wstawać, albo jakiego rodzaju masz dary lub jak bardzo jesteś elokwentny, nic z tych rzeczy nie ma dla Boga znaczenia. Bez względu na to, czy masz determinację, by znosić trudy, czy też nie, lub jak wielkie ponosisz koszty, Bóg nie ceni sobie tych rzeczy. Niektórzy mawiają: „Ze względu na to, że wierzę w Boga, od kilku lat nie kupuję ładnych ubrań i od ponad dziesięciu lat nie byłem u fryzjera”. Nawet jeśli przez całe życie nie będziesz dobrze jadać ani nosić ładnych ubrań i zniesiesz całe mnóstwo trudów, to cóż z tego? Czy tego właśnie chce Bóg? Czy to, że Bóg głosi kazania i omawia różne sprawy, aby zaopatrzyć ludzi w wielką liczbę prawd, ma ostatecznie na celu zrobienie z ciebie ascety? Czy chodzi w tym tylko o to, by uczynić z ciebie żałosnego nędzarza, żebraka lub gniewnego młodzieńca? Nie. Tym, czego chce dokonać Bóg, jest zakorzenienie w ludziach Jego słów i prawdozasad. Stąd też, podczas gdy wielu z nich wierzy, że Bóg lubi patrzeć, jak ludzie cierpią więcej trudów i ponoszą większe koszty, i podoba Mu się, jak wiodą niezwykle skromne, ciężkie i proste życie, mają mnóstwo determinacji i wielkie aspiracje, są wielce gorliwi lub niezwykle powściągliwi i naprawdę trzymają się swojego miejsca i zachowują się jak należy, są to jedynie ich pojęcia i wyobrażenia o dziele Bożym. Przypuśćmy, że przez wiele lat swojego życia spożywasz tylko jeden posiłek dziennie i co noc śpisz trzy godziny, nie możesz jadać dobrego jedzenia ani nosić ładnych ubrań, i że przez wiele lat robisz to, co twoim zdaniem powinieneś robić; zniosłeś niezliczone trudy i podjąłeś niezliczone postanowienia. Mówiąc waszymi własnymi słowami, „pozostajecie wierni swoim pierwotnym aspiracjom”, znosicie trudy i ponosicie koszty na rzecz Boga i poświęcacie Mu całe swoje życie. Jednakże, pomimo tego wszystkiego, jeśli nigdy nie wkładasz wysiłku w zrozumienie słów Bożych czy prawdy i nie poszukujesz prawdozasad we wszystkim, co robisz, to z pewnością Bóg się ciebie wyrzeknie. Chcesz osiągnąć zbawienie przez to, że będziesz cierpiał trudy oraz płacił cenę i nigdy nie zmienisz swoich pierwotnych aspiracji, przez całe życie ponosząc koszty na rzecz Boga i ofiarowując Mu wszystko, co masz. Jest to jednak tylko marzenie – pobożne życzenie. Nawet jeśli przez całe życie będziesz zajadał mąkę kukurydzianą i chleb kukurydziany gotowany na parze i nigdy nie będziesz spożywał dobrego jedzenia ani cieszył się ładnymi rzeczami, na nic się to nie zda. Bóg nigdy nie patrzy na zachowanie danej osoby ani na to, jakich zasad osoba ta na pozór przestrzega, ani na to, czy – jeśli spojrzeć z zewnątrz – prowadzi proste i nieskomplikowane życie. Bóg chce zobaczyć, jaką ścieżką podążasz, jakich zasad trzymasz się w każdej napotkanej sprawie i czy przestrzegasz prawdozasad, radząc sobie z rozmaitymi problemami. Jeśli nie trzymasz się prawdozasad, to bez względu na to, jak ściśle przestrzegasz jakichś ustalonych postanowień i reguł, nie będzie to miało żadnego znaczenia. Będzie jedynie wskazywało na to, że jesteś kimś, kto żyje w ramach swoich pojęć i wyobrażeń; kimś, kto żyje pośród całkowicie subiektywnych pobożnych życzeń; kimś, kto nie ma absolutnie nic wspólnego z dziełem Bożym ani z żadnym ze sposobów, jakimi Bóg dokonuje swojego dzieła zbawienia ludzkości – kimś, kto jest daleki od dzieła Bożego. Stąd też, jeśli chcesz coś zyskać dzięki dziełu Bożemu, musisz najpierw ciężko pracować nad prawdą; nie wolno ci wkładać żadnej pracy ani wysiłku w swoje własne pojęcia i wyobrażenia, gdyż robienie tego jest bezużyteczne. Niektórzy ludzie pytają Mnie: „Czy Twoim zdaniem wyglądam bardziej przyzwoicie i stosownie z długimi, czy z krótkimi włosami?”. Ja zaś na to zapytuję ich: „A lubisz mieć długie czy krótkie włosy?”. Oni z kolei odpowiadają: „Lubię mieć długie włosy. Ale myślę, że długie włosy nie są przyzwoite i właściwe i że Bogu się to nie podoba”. Odpowiadam więc: „Kiedy Bóg tak powiedział? Czy ma to cokolwiek wspólnego z prawdą?”. Są też inni, którzy pytają Mnie: „Czy mogę jadać przekąski?”. A Ja odpowiadam: „Czy jedzenie przekąsek jest jedną z potrzeb cechujących zwykłe człowieczeństwo? Czy Bóg stanowi, że ludzie nie mogą ich jeść? Czy Bóg to potępia?”. Oni zaś mówią: „Myślę, że Bóg to potępia, ponieważ jedzenie przekąsek jest rozpustne”. Co to znaczy „rozpustny”? Jeśli sądzisz, że jedzenie przekąsek jest rozpustne, to czy niejedzenie przekąsek oznacza, że nie jesteś rozpustny? Czy niejedzenie przekąsek oznacza, że rozumiesz prawdę i ją praktykujesz? Można zrozumieć, co mam na myśli, gdy ujmuję to w ten sposób, prawda? (Tak). Pojęcia i wyobrażenia nie są prawdą i nie mają z nią nic wspólnego. Jeżeli jesteś mądry, powinieneś co prędzej sprawdzić, jakie błędne pojęcia i wyobrażenia nadal żywisz oraz jakie faryzeuszowskie praktyki, myśli i zapatrywania wciąż posiadasz, i bezzwłocznie się ich wyzbyć. Wyzbycie się ich ma na celu nie tyle sprawienie, że staniesz się rozpustny i będziesz skłonny sobie pobłażać, ile sprawienie, byś przyszedł przed oblicze Boga, aby poszukiwać prawdozasad i z czasem zyskał prawdę i uczynił ją swoim życiem. Bóg nie chce, abyś był żebrakiem i wiódł życie ascety. Niektórzy mówią: „Bóg nie lubi, gdy ludzie są żebrakami, więc czy to oznacza, że lubi, gdy są bogaci?”. Bogu również nie podoba się, gdy ludzie są bogaci. Niektórzy powiadają: „To ludzkie pojęcie i wyobrażenie, że Bóg lubi, gdy ludzie cierpią fizyczne trudy. Jeżeli zatem Bóg nie lubi, gdy ludzie cierpią tego rodzaju trudy, czy oznacza to, że podoba Mu się, gdy wiodą wygodne życie?”. Błąd: to także jest twoje mylne pojęcie i wyobrażenie. Jaki jest zatem właściwy sposób postępowania? (Bogu podoba się, gdy ludzie, niezależnie od tego, co im się przytrafia, potrafią przychodzić przed Jego oblicze i poszukiwać prawdozasad). Ani na chwilę nie można zapominać o prawdozasadach. Niektórzy mówią: „Bogu podoba się, gdy ludzie podejmują postanowienia przed Jego obliczem i są gotowi znosić trudy”. Inni zaś powiadają: „Bóg nie lubi ludzi, którzy nie chcą znosić trudów”. Czy wygadywanie takich rzeczy jest słuszne, czy nie? Które z tych stwierdzeń jest słuszne, a które błędne? (Obydwa są błędne). Niektórzy ludzie ciągle znoszą trudy ze względu na swój własny status, sławę i zyski – mają mnóstwo determinacji, by znosić trudy. Czy takie przejawy podobają się Bogu? (Nie). Niektórzy ludzie nie chcą znosić trudów, jeśli chodzi o sprawy osobiste, lecz przez wzgląd na prawdę są skłonni to robić w imię wypełniania swojego obowiązku i są gotowi cierpieć pewne trudy, aby postępować zgodnie z prawdozasadami. Który z tych przejawów jest lepszy? (Znoszenie trudów przez wzgląd na prawdozasady). Co można na podstawie tego dostrzec? Że słusznie jest postępować zgodnie z prawdozasadami i praktykować prawdę. Czy to w odniesieniu do kwestii związanych z wykonywaniem swojego obowiązku, czy też do różnych spraw w życiu osobistym, to, czy ktoś znosi trudy, czy nie, nie jest żadnym kryterium ani zasadą. Czym bowiem są zasady? Zasady to Boże wymagania, słowa Boże i prawda. Jeżeli praktykujesz zgodnie z prawdozasadami, to nawet jeśli nie cierpisz przy tym trudów, to, co czynisz, jest słuszne i Bóg to pochwala; jeśli zaś nie postępujesz zgodnie z prawdozasadami, to nawet jeżeli znosisz przy tym całe mnóstwo trudów lub doświadczasz wielkiego upokorzenia, jest to daremne, a Bóg nie pochwala twoich działań. To tak, jak niektórzy ludzie słyszą rozkaz od antychrysta, a następnie robią, co im kazano, wykonując pracę zgodnie z preferencjami antychrysta, a przy tym dużo gadają i cierpią oraz są nieustannie bardzo zajęci, do tego stopnia, że ich ciało zgina się wpół i podupada wskutek fizycznego wyczerpania. Czy Bóg to pochwala? Czy będzie o tym pamiętał? (Nie pochwala tego i nie będzie o tym pamiętał). Jakie jest więc Jego podejście? (Bóg brzydzi się takimi ludźmi). Co powiedział Bóg? „Odstąpcie ode Mnie wy, którzy czynicie nieprawość”. To właśnie jest jego podejście, nieprawdaż? (Tak). Bez względu na to, jak wiele trudów wycierpiałeś lub jak wysoką zapłaciłeś cenę, chociaż możesz chcieć to wykorzystać, by przechwalać się swoimi zasługami, Bóg nie zwraca uwagi na takie rzeczy. Bóg zwraca uwagę jedynie na to, czy robiłeś te rzeczy zgodnie z prawdozasadami i czy postępowałeś zgodnie ze słowami Bożymi – przy ocenie twojej osoby posługuje się tą właśnie zasadą. Jeśli nie podążasz za słowami Bożymi, a zamiast tego działasz zgodnie z własnymi ideami, to bez względu na to, jak wiele trudów zniesiesz lub jak wielką zapłacisz cenę, wszystko to będzie daremne. Bóg nie tylko nie będzie o tym pamiętał, lecz także to potępi. Byłoby to więc sprowadzanie zagłady na samego siebie, nieprawdaż? (Owszem). Tacy ludzie zostaną w końcu wyeliminowani – zasługują na to, prawda? (Tak). Bóg wypowiedział wiele tysięcy słów i przekazał ci prawdozasady, lecz ty po prostu nie słuchasz. Zawsze masz swoje własne pomysły i masz wielką nadzieję zastąpić prawdę własnymi pojęciami i wyobrażeniami i w ten sposób zyskać Bożą aprobatę, wejść do królestwa i zostać pobłogosławionym i nagrodzonym. Czy nie jest to proszenie się o śmierć? Czyż tacy ludzie nie są podobni do Pawła? (Tak). Stąd też, jeżeli ludzie chcą się wyzbyć barier oddzielających ich od Boga i swojej wrogości wobec Niego, powinni właściwie rozumieć dzieło Boże. Nie powinni spekulować na temat Boga, oceniać Jego dzieła ani własnego zachowania i praktyk w oparciu o swoje pojęcia i wyobrażenia, a następnie podchodzić do wszystkiego w oparciu o te pojęcia i wyobrażenia. Ostateczny rezultat takiego podejścia będzie taki, że wszystko to pójdzie na marne, a w poważniejszych przypadkach tacy ludzie będą zakłócać i zaburzać pracę kościoła oraz obrażać Boże usposobienie i zostaną ukarani. Stąd też, w swoim podejściu do dzieła Bożego, ludzie powinni wyzbyć się rozmaitych własnych pojęć i wyobrażeń o Bogu. To znaczy, powinni zbadać i gruntownie przeanalizować swoje pojęcia i wyobrażenia, a następnie się ich wyzbyć, zacząć dociekać Bożych intencji i poszukiwać prawdy oraz posługiwać się prawdozasadami, aby zastąpić swoje pojęcia i wyobrażenia oraz błędne zasady i praktyki. Tylko w ten sposób możesz wkroczyć na ścieżkę zbawienia. W przeciwnym razie niemożliwe jest, abyś został zbawiony – w ogóle nie wchodzi to w rachubę! To właśnie jest jeden z rodzajów pojęć i wyobrażeń, jakie ludzie żywią na temat dzieła Bożego. Na tym zakończmy nasze omówienie.

Ludzie mają jeszcze innego rodzaju pojęcie i wyobrażenie na temat dzieła Bożego, a mianowicie takie, że gdy w swoim codziennym życiu popadają w słabość, gdy powstają w nich różnego rodzaju skłonności do buntu przeciwko Bogu albo gdy zrobili rzeczy, które są wyrazem oporu i sprzeciwu wobec Niego, w ramach swoich pojęć i wyobrażeń wierzą, że powinni zostać zdyscyplinowani, wychłostani, a nawet ukarani, przeklęci, i tak dalej. Na przykład czasami ludzie mówią coś niewłaściwego lub ujawniają jakieś błędne pojęcia, albo mają pewne opinie i przejawiają niejaki opór, a po pewnym czasie myślą sobie tak: „Rzeczywiście ujawniałem chęć do buntu i zdrady, lecz dlaczego nie zostałem za to zdyscyplinowany? Nie mam pęcherzy na języku, w nocy nie miewam sennych koszmarów i w głębi serca nie odczuwam niepokoju. Dlaczego tak jest? Jak to się dzieje, że nie czuję dzieła Ducha Świętego?”. W ramach swoich pojęć i wyobrażeń wierzą, że skoro Bóg przyszedł, aby ich zbawić, i skoro dzieło Boże musi nie tylko ich podbić, lecz także przemienić i oczyścić oraz zmienić wszelkiego rodzaju niezgodne z prawdą myśli i zapatrywania, które żywią, to jeśli w ich myślach jest coś niezgodnego z prawdą albo coś, co jest brudne, plugawe lub niegodziwe, powinni zostać za to zdyscyplinowani, zganieni, a nawet ukarani, i myślą sobie tak: „Jak ludzie mogą się zmienić i jak mogą zostać oczyszczeni, jeżeli nie są często dyscyplinowani?”. Z jakimi błędnymi pojęciami i wyobrażeniami ludzi mamy tutaj do czynienia? Z takimi mianowicie, że ich zdaniem powinni być często dyscyplinowani, ganieni, chłostani, karani, a nawet karceni oraz osądzani i że dopiero wtedy będą mogli osiągnąć zmianę usposobienia. Jednakże gdy ludzie, w swoim codziennym życiu, przejawiają nieczystość, niegodziwość i skażenie, robią to w sposób bardzo naturalny, są w stanie to poczuć, a nawet odczuwają spokój, żyjąc w ten sposób, i nie przeczuwają, że są dyscyplinowani czy karani, i uważają, że nie jest to normalne. Myślą, że jeśli przejawiają skażenie, to powinni przynajmniej czuć, że są ganieni: powinni zachorować albo nabawić się pęcherzy na ustach, zakrztusić się lub ugryźć w język przy jedzeniu, i że powinni mieć zaczerwienione i opuchnięte oczy, jeżeli oglądają coś, czego nie powinni oglądać. Powiedzcie Mi, czy Bóg robi takie rzeczy? (Nie). Czy nie robi ich pod żadnym pozorem? (Kiedy ludzie nie rozumieją prawdy, Bóg może ich trochę zdyscyplinować i zganić, stosownie do ich postawy, tak aby mogli zastanowić się nad sobą i wejść w prawdę. Jednakże gdy ludzie rozumieją prawdę i w głębi serca dobrze wiedzą, że to, co zrobili, jest złe, Bóg z pewnością nie będzie ich dyscyplinował w takim przypadku, ponieważ ma nadzieję, że będą potrafili poszukiwać prawdy i posługiwać się Jego słowami i prawdą do oceny własnych uczynków i zachowania). Naprawdę bardzo dobrze powiedziane. W ramach swoich pojęć i wyobrażeń ludzie wierzą, że ilekroć ujawniają skażenie i skłonność do buntu, Bóg powinien ich dyscyplinować, i że zwłaszcza wtedy, gdy źli ludzie czynią zło, kara Boża powinna dosięgnąć ich niezwłocznie, tak aby z całą pewnością zostali ukarani. Jednak w prawdziwym życiu ludzie rzadko widują, by taka kara miała miejsce. Z jednej strony, kiedy ludzie ujawniają różne rodzaje skażenia i skłonności do buntu, nie są dyscyplinowani ani chłostani, a z drugiej, gdy źli ludzie czynią zło, nie spotyka ich kara. To zaś sprawia, że w głębi ludzkich serc rodzą się pewne błędne pojęcia o dziele Bożym, a niektórzy ludzie nawet tracą wiarę i oceniają dzieło Boże na podstawie tych zewnętrznych pozorów, wydając wyroki na jego temat. Takie są właśnie ludzkie pojęcia i wyobrażenia, nieprawdaż? Czy, kiedy ludzie ujawniają skażenie i skłonność do buntu, Bóg musi ich dyscyplinować, karcić i osądzać? (Nie). Niektórzy mówią: „Gdy Bóg zbawia ludzi, musi ich zbawić w pełni. Cóż bowiem jest celem dzieła Bożego? Czyż nie jest nim oczyszczenie ludzi? Kiedy więc ludzie ujawniają skażenie i skłonność do buntu, Bóg powinien ich dyscyplinować i ganić – w ten sposób zachowuje się wobec nich w sposób odpowiedzialny. W przeciwnym razie Bóg nie troszczy się o ludzi, tak naprawdę ich nie kocha i nie darzy ich miłosierdziem”. Czyż ludzie nie myślą w ten właśnie sposób? (Owszem). Jakie prawdy należy tutaj zrozumieć? Czy bycie dyscyplinowanym, chłostanym i karanym to procesy kluczowe do tego, aby ludzie mogli zrozumieć prawdę i wejść w prawdorzeczywistość? Czy są to środki i sposoby konieczne do tego, aby Bóg zbawił ludzi i ich przemienił? Niektórzy ludzie nie mogą tego pojąć i myślą: „Jeśli Bóg rzeczywiście istnieje i dokonuje swojego dzieła po to, by zbawić ludzi, to dlaczego ich nie dyscyplinuje, gdy ujawniają skażenie lub buntują się przeciwko Niemu? Dlaczego Bóg nie karze złych ludzi za to, że czynią zło?”. Jeśli Bóg nie będzie dyscyplinował ludzi lub jeśli źli ludzie nie będą karani za czynienie zła, czy nie sprawi to, że niektórzy będą kwestionować istnienie Boga i rezultaty Jego dzieła? Gdyby częste dyscyplinowanie i karanie mogło zastąpić ludziom poszukiwanie prawdy lub umożliwić im wejście w prawdorzeczywistość, wówczas dyscyplinowanie i karanie byłyby głównym sposobem, w jaki Bóg działa, aby zbawić ludzi, i niezbędnym do tego środkiem. Zważywszy jednak na obecny poziom skażenia ludzi, czy dałoby się od razu przemienić ich szatańską naturę poprzez Boże dyscyplinowanie i karanie? Czy ludzie mogliby natychmiast odczuć prawdziwą skruchę? Czy mogliby natychmiast wejść w prawdorzeczywistość? (Nie, nie mogliby). Przekraczałoby to granice ich możliwości. Stąd też na tym etapie dzieła Bożego, w tym samym czasie, gdy wyraża prawdy, aby zaopatrzyć ludzi w życie, Bóg nie dokonuje żadnych nadprzyrodzonych rzeczy – oprócz dzieła Ducha Świętego, polegającego na oświecaniu i prowadzeniu ludzi – a nawet rzadko robi takie rzeczy, jak chłostanie, dyscyplinowanie czy karanie ludzi. Chłostanie, dyscyplinowanie i karanie ludzi nie jest dominującą częścią dzieła Bożego, lecz Bóg mimo to robi te rzeczy. To znaczy, że w przypadku pewnych szczególnych osób bądź szczególnych spraw, lub w pewnych szczególnych środowiskach, w celu osiągnięcia pewnych szczególnych rezultatów lub z pewnych szczególnych powodów, Bóg będzie dokonywał dzieła dyscyplinowania, chłostania lub karania ludzi. Ale, ogólnie rzecz biorąc, na tym etapie Jego dzieła dominującym sposobem, w jaki Bóg działa, jest przemawianie i wyrażanie prawdy, aby zaopatrzyć ludzi w to, czego potrzebują na swojej ścieżce dążenia do prawdy; ma to zaś na celu umożliwienie im zrozumienia prawdozasad i wejścia w prawdorzeczywistość. Teraz, gdy Bóg wyraził wielką liczbę prawd, rzadko dokonuje tego dzieła dyscyplinowania, chłostania, a nawet karania, którego dokonywał w przeszłości. Zamiast więc koncentrować się na tym, czy Bóg zamierza ich dyscyplinować, przeszkadzać im, czy też sprawić, że wszystko pójdzie im gładko w danej sprawie, oraz na innych tego rodzaju sposobach i praktykach, tym, na czym ludzie mają bardziej się skupić, są różnorakie prawdozasady, które powinni wprowadzać w życie, gdy napotykają różne sprawy w swoim codziennym życiu. Bóg rzadko używa metod takich jak dyscyplinowanie, chłostanie i karanie, lecz nie jest tak, że nigdy ich nie stosuje: po prostu rzadko po nie sięga. Co mam na myśli, mówiąc, że „rzadko po nie sięga”? Od czasu do czasu, w jakichś szczególnych okolicznościach, Bóg użyje metod takich jak dyscyplinowanie, chłostanie lub karanie, aby – w sposób subtelny lub reprezentatywny i symboliczny – wykonać pewną pracę, która pomoże ludziom zrozumieć prawdę i praktykować zgodnie z prawdozasadami. To znaczy, używa tych sposobów, aby pomóc ludziom wejść w prawdozasady, ale to wszystko. Dlaczego zatem w swym dziele Bóg nie posługuje się zbyt często tymi metodami? Dlaczego nie działa przede wszystkim w taki właśnie sposób? Z jednej strony jest tak dlatego, że na obecnym etapie swojego dzieła Bóg już przekazał ludziom i zaopatrzył ich w różne prawdy, które powinni zrozumieć, a oni je usłyszeli oraz już je pojęli i poznali w takim zakresie, w jakim są w stanie je zrozumieć. To właśnie jest jeden powód. Drugi powód związany jest z tym, co w ludziach subiektywne. Mają oni sumienie, które cechuje zwykłe człowieczeństwo, i na skutek działania tegoż sumienia będą oceniać, czy skażone skłonności, które ujawniają, lub ich własne działania, myśli i zapatrywania są pozytywne czy negatywne. Nawet w najgorszym wypadku w ludzkich wnętrzach istnieje przynajmniej kryterium sumienia, zgodnie z którym można to wszystko oszacować. Jeśli posługujesz się swoim sumieniem do oceny pewnej rzeczy i stwierdzasz, że jest ona pozytywna, to powinieneś śmiało rzecz tę zrobić i nie musisz czynić sobie wyrzutów, jeśli jesteś przy tym trochę powolny lub spóźniony. Jeśli posługujesz się swoim sumieniem, aby rzecz tę ocenić i stwierdzasz, że jest ona negatywna i jest czymś, czego nie należy robić, powinieneś się powstrzymać i nie mówić albo nie robić danej rzeczy. Jeśli jednak twoimi uczuciami nie kierują sumienie i rozum, to nie jesteś istotą ludzką. Jeżeli nie masz nawet sumienia i rozumu, nie masz możliwości ocenić, czy coś jest dobre, czy złe, pozytywne czy negatywne, a zatem nie miałoby sensu, aby Bóg cię dyscyplinował i karał. Innymi słowy, Bóg nie pracuje nad tymi, którzy nie podlegają działaniu sumienia, i nie zbawia takich ludzi. Co zawiera się w tym, że ich nie zbawia? Bóg nie chce ich nawet dyscyplinować; nie dyscyplinuje ich więc ani nie chłoszcze. Są tacy, którzy zapytują: „Jeśli ktoś czyni zło, czy Bóg go ukarze?”. Bóg nie ukarze go w sposób bezpośredni, ponieważ kościół ma swoje dekrety administracyjne. Jeśli jest to zły człowiek, który powoduje zakłócenia lub niepokoje, to skończy się na tym, że zostanie usunięty lub wydalony. Nawet jeśli nie spełnia odpowiednich warunków do tego, by go usunąć lub wydalić, zostanie przesunięty do grupy B. Jeśli ktoś roztrwoni składane dla Boga ofiary, to jest to poważniejsza sprawa i musi zwrócić wszystko, co należy, a następnie trzeba się z nim odpowiednio obejść. Taka właśnie jest zasada dzieła Bożego oraz zasada, zgodnie z którą Bóg traktuje ludzi. Jest zupełnie prosta, nieprawdaż? (Tak, jest prosta). Czy myślisz, że to, iż Bóg cię wybrał, oznacza, że musi uczynić cię kompletnym i że nie spocznie, dopóki tego nie dokona? Tak rzecz się ma jedynie w przypadku tych, którzy mają sumienie i rozum, i którzy dążą do prawdy – tak jest tylko w przypadku tych, którzy mogą zostać zbawieni. Jeśli zaś chodzi o tych, którzy nawet nie zdają sobie sprawy z istnienia sumienia, wystarczy w zupełności, że będzie się ich traktować i obchodzić się z nimi zgodnie z dekretami administracyjnymi kościoła – Bóg nie będzie ich dyscyplinował. Jakiż bowiem sens ma ich dyscyplinowanie? Dyscyplinować ludzi, którym brak zwykłego człowieczeństwa i sumienia, to tak, jakby próbować zmuszać ryby do życia na lądzie lub uczyć świnię latania; jest to to samo, co rzucanie pereł przed wieprze i rzucanie tego, co święte, nieczystym na żer – Bóg z pewnością tego nie robi. Dlatego też w tej kwestii ludzie nie powinni myśleć w sposób następujący: „Zostałem wybrany przez Boga, jestem jedną z Bożych owieczek i nawet jeśli popełniam błędy i czynię zło, Bóg mnie nie opuści”. Takie stwierdzenie nie wytrzymuje krytyki – trudno powiedzieć, czy jesteś owieczką, czy wilkiem. Jak ocenić, czy jesteś jedną z Bożych owieczek? Zależy to od tego, czy masz tego świadomość i czy w swoim sumieniu odczuwasz wyrzuty i czujesz się zganiony, kiedy zrobisz coś, co jest sprzeczne z człowieczeństwem i sumieniem. Jeśli tak jest, nawrócisz się i nawet jeśli nie rozumiesz prawdy, będziesz w stanie postępować zgodnie z kryterium sumienia. Tak czy inaczej, będziesz przynajmniej w stanie działać w zgodzie ze zwykłym człowieczeństwem. Jeśli masz takie przejawy, to jesteś jedną z Bożych owieczek. Jeżeli zaś, gdy napotykasz coś, co jest sprzeczne z cechującym zwykłe człowieczeństwo sumieniem i narusza moralny ład, nie masz nawet za grosz poczucia sprawiedliwości i nie odczuwasz wstrętu ani nienawiści do zła, które sam popełniłeś, ani wobec zaburzeń powodowanych przez złych ludzi, a w swoim sumieniu w ogóle nie czujesz się zganiony, to nie jesteś jedną z Bożych owieczek, tylko jesteś wilkiem, bestią i diabłem. To właśnie jest kryterium, według którego można ocenić, czy jesteś jedną z Bożych owieczek, czy wilkiem. Jeśli nie jesteś jedną z Bożych owieczek, a mimo to ciągle oceniasz dzieło Boże za pomocą idei, pojęć i wyobrażeń, takich jak to: „Ujawniłem skażenie i skłonność do buntu, a mimo to Bóg mnie nie zdyscyplinował; Bóg powinien to uczynić”, to jesteś głupi. Nie jesteś wcale jedną z Bożych owieczek, a Bóg w ogóle nie ma zamiaru cię zbawić, więc czy jesteś odpowiednią osobą do tego, by oceniać i osądzać dzieło Boże? Jeśli nie jest to z twojej strony przejaw głupoty, to cóż to jest innego? Potraficie właściwie ocenić tę kwestię, prawda? (Teraz już potrafię).

Co stanowi kryterium posiadania sumienia? Na jakiej podstawie należy oceniać, czy ktoś ma sumienie, czy nie? (Zależy to od tego, czy dana osoba ma w swoim sercu poczucie sprawiedliwości, gdy widzi, jak źli ludzie czynią zło albo widzi rzeczy, które szkodzą interesom domu Bożego, i od tego, czy potrafi rzeczy te znienawidzić. Jeśli ktoś w ogóle nie ma w swoim sercu świadomości tych spraw, oznacza to, że nie ma sumienia. Jeżeli ktoś w swoim sercu w ogóle nie uświadamia sobie popełnionego przez siebie zła lub innych rzeczy, które uczynił, a które wyraźnie naruszają zasady, to taka osoba również nie ma sumienia). Jeśli nie masz sumienia, to nie jesteś człowiekiem. Czy w takim wypadku Bóg mimo to cię zbawi? Jeżeli Bóg cię nie zbawi, czy mimo to będzie cię dyscyplinował? Dyscyplinowanie i chłostanie stanowią najmniejszą część dzieła Bożego. Mówiąc o „najmniejszej części” mam na myśli to, że Bóg stosuje te metody bardzo oszczędnie, lecz wciąż są one częścią dzieła Bożego. Jeśli nie masz nawet sumienia ani rozumu, to jaki jest pożytek z tego, że Bóg cię zdyscyplinuje? Jeśli nie masz za grosz poczucia sprawiedliwości i wszystko, co niegodziwe, wszystko, co sprzeczne z prawdą, wszystko, co kłóci się z ładem moralnym, a nawet to, co sprzeczne jest z twoim własnym sumieniem, nie budzi w tobie żadnych uczuć i nie darzysz tych rzeczy nienawiścią, i jeśli nie umiesz stanąć po stronie Boga, aby bronić interesów domu Bożego i nie potrafisz powstać i powiedzieć czegoś w obronie dzieła kościoła – nie umiesz wypowiedzieć nawet jednego celnego zdania – to nie jesteś człowiekiem. Nie jesteś człowiekiem, a mimo to masz wygórowane oczekiwania i liczysz, że Bóg cię zdyscyplinuje. Naprawdę się wywyższasz i nie traktujesz siebie jak kogoś z zewnątrz! Są tacy, którzy mówią: „Jeśli ktoś nie jest jedną z Bożych owieczek, tylko wilkiem, to Bóg nie będzie go dyscyplinował. Jeśli więc ktoś jest jedną z Bożych owieczek, to czy Bóg go zdyscyplinuje?”. W szczególnych okolicznościach Bóg czasami będzie cię dyscyplinował i brał za ciebie odpowiedzialność. Nawet jeśli jesteś odrętwiały i nieświadomy, Bóg będzie cię napominał, dyscyplinował i ganił. Dzieło Boże dokonuje się w takim stopniu, w jakim powinno, i na tym się koniec. Dlaczego Bóg działa w ten właśnie sposób? Dlatego, że jeśli masz sumienie, to gdy Bóg zgani cię w ten sposób, twoje sumienie szybko zyska świadomość, a ty będziesz obwiniać siebie i będziesz czuł, że masz dług wdzięczności wobec Boga; poczujesz się skruszony, zasmucony i udręczony i będziesz w stanie się nawrócić i, z czasem, poszukiwać prawdozasad i praktykować zgodnie z prawdą – to właśnie jest rezultat, którego pragnie Bóg. Jeżeli masz wrażliwe sumienie oraz rozumiesz wiele prawd i nawet jeśli Bóg cię nie dyscyplinuje, nie chłoszcze ani nie napomina, i tak jesteś w stanie uświadomić sobie problem, a twoje sumienie mimo to jest świadome i czuje, że zostało upomniane i skarcone, to jeszcze lepiej, a Boże dyscyplinowanie jest niepotrzebne. Nawet jeśli Bóg cię nie dyscyplinuje, twoje sumienie jest niezwykle wrażliwe i czuje, że zostało skarcone, a ty odczuwasz skruchę, smutek, wdzięczność wobec Boga i czujesz, że Go skrzywdziłeś, zawiodłeś i sprawiłeś, że jest niezadowolony, i jesteś w stanie aktywnie poszukiwać prawdozasad i działać zgodnie z Jego wymaganiami. To właśnie jest wpływ, jaki wywiera na ludzi sumienie, cechujące zwykłe człowieczeństwo, i to właśnie jest również wpływ, jaki powinno ono na ludzi wywierać. Stąd też to, czy ktoś jest jedną z Bożych owieczek, czy nie, i czy może zostać zbawiony, czy nie, zależy od tego, czy reprezentuje sobą zwykłe człowieczeństwo i posiada sumienie. Jest to niezwykle ważne, wręcz kluczowe. Jeżeli mówisz, że rozumiesz mnóstwo prawd, to czy kiedy ty sam jesteś skłonny do buntu lub spotykasz złych ludzi, którzy czynią zło, te prawdy, które rozumiesz, odnoszą skutek? Czy skutkują tym, że sprawują nadzór nad tobą, oświecają cię i sprawiają, że twoje sumienie czuje, że zostało zganione i dochodzi do głosu? Jeśli w ogóle nie jesteś świadom posiadania sumienia, to brak ci sumienia i zwykłego człowieczeństwa, a tym, co pojmujesz, jest raczej doktryna niż prawda. Jeśli zaś rozumiesz jedynie doktrynę, nie potrafisz wprowadzać prawdy w życie i nie jesteś jednym z tych, którzy zostaną zbawieni. Rozumiecie to, prawda? (Tak). Dlatego też jeśli chodzi o niektóre z najbardziej fundamentalnych sposobów działania Boga w ramach dzieła Bożego, ludzie nie powinni sposobom tym wyznaczać granic w oparciu o swoje własne pojęcia i wyobrażenia. Niezależnie od tego, czy byłeś dyscyplinowany, chłostany i karany przez Boga, czy też nigdy nie byłeś dyscyplinowany, chłostany ani karany, w żaden sposób nie świadczy to o tym, ile prawdozasad zrozumiałeś, ani o tym, że jesteś osobą wybraną przez Boga. Może być i tak, że wierzyłeś w Boga przez wiele lat i byłeś dyscyplinowany oraz chłostany niezliczoną ilość razy, lecz nigdy nie postępowałeś zgodnie z prawdozasadami – w takim wypadku, gdy ostatecznie nie zostaniesz zbawiony, będzie to tylko i wyłącznie twoja wina i będzie to dokładnie to, na co zasługujesz. Może też być tak, że wierząc w Boga, rzadko bywałeś dyscyplinowany i karany, lecz z uwagi na swoje sumienie często czujesz się upominany i ganiony, a kiedy popełniasz wykroczenia, odczuwasz skruchę oraz nawracasz się, i jesteś w stanie poszukiwać prawdozasad, praktykować prawdę i postępować zgodnie z jej zasadami – w tym wypadku jesteś jednym z tych, którzy zostaną zbawieni. Czy to zrozumieliście? (Tak). Wspomniałem o dwóch sytuacjach. Jakie konkretnie były to sytuacje? (Jedna z nich zachodzi wtedy, gdy ludzie byli wiele razy dyscyplinowani i karani, ale ostatecznie wciąż nie potrafią postępować zgodnie z prawdozasadami i nie zyskali prawdy, a więc nie są zbawieni, i wszystko to jest wyłącznie ich winą. Inna sytuacja ma miejsce wtedy, gdy niektórzy ludzie są w stanie posłużyć się swoim sumieniem, aby nad sobą zapanować, i nie muszą przy tym być często dyscyplinowani czy chłostani przez Boga, a ilekroć naruszają zasady lub ujawniają skłonność do buntu, czują się strofowani przez swoje sumienie i umieją aktywnie poszukiwać prawdy i działać zgodnie z prawdozasadami, a przynajmniej potrafią robić pewne pozytywne rzeczy, przez co należą do tych, którzy zostaną zbawieni. Bóg mówił przed chwilą o tych właśnie dwóch sytuacjach). Kryterium oceny tych dwóch typów ludzi stanowi to, czy potrafią postępować zgodnie z prawdozasadami. Niektórzy nie są w stanie postępować zgodnie z prawdozasadami i bez względu na to, jak wiele doktryn rozumieją lub jak często są dyscyplinowani i karani, nie są obiektami zbawienia. Tymczasem inni ludzie rzadko bywają dyscyplinowani i karani przez Boga lub przez Niego chłostani i ganieni, ale nierzadko potrafią zastanowić się nad sobą, i ilekroć postępują niezgodnie z zasadami lub ujawniają skłonność do buntu, odczuwają naganę i wyrzuty ze strony swojego sumienia, a potem czują skruchę i są w stanie aktywnie praktykować zgodnie z prawdozasadami. Chociaż tego typu ludzie rzadko są dyscyplinowani lub chłostani przez Boga, pozostają jednak obiektami zbawienia. Dyscyplinowanie i karanie, o których tutaj mówię, nie mają nic wspólnego z osądem i karceniem zawartym w Bożych słowach; są po prostu tym, co ludzie, w ramach swoich własnych pojęć i wyobrażeń, uważają za dyscyplinowanie i karanie. Zgodnie ze swoimi pojęciami i wyobrażeniami ludzie wierzą, że jeśli są często dyscyplinowani i karani, oznacza to, że mają świadectwo pochodzące z doświadczenia, i że są ludźmi uduchowionymi. Ludzie często łączą też bycie dyscyplinowanym i karanym z dziełem Ducha Świętego i wierzą, że są połączeni ze strumieniem Ducha Świętego. Są też tacy ludzie, którzy często mawiają: „Nie wykonywałem swojego obowiązku jak należy i zostałem ponownie przycięty. Teraz mam na ustach pęcherze i zachorowałem – tak właśnie Bóg mnie dyscyplinuje”. Wiele osób często opowiada o tych doświadczeniach, lecz ty powinieneś przyjrzeć się temu, co ludzie ci przejawiają, gdy przytrafiają im się problemy – zobacz, czy czują się zganieni przez swoje sumienie, gdy zrobią coś złego, i czy są w stanie stać na straży prawdozasad i je podtrzymywać oraz bronić interesów domu Bożego, kiedy napotykają złych ludzi, czyniących zło, lub gdy napotykają niegodziwości. Jeżeli nie, to nie mają sumienia i nie są ludźmi! Wypowiadają ładnie brzmiące słowa i tak wspaniale opowiadają o wielu pochodzących z doświadczenia świadectwach, które posiadają – brzmi to tak, jakby Bóg okazał im bardzo wiele łaski, wykonał nad nimi mnóstwo pracy oraz wypowiedział do nich bardzo wiele słów, i zdaje się sugerować, że już osiągnęli zbawienie. Jednak w swoim codziennym życiu, ilekroć napotykają problemy związane z zasadami, nigdy nie podtrzymują prawdozasad i zawsze kurczą się jak żółw, chowający się w swojej skorupie, i usiłują unikać tematu. A za każdym razem, gdy są proszeni o zabranie głosu i wyrażenie swoich poglądów i stanowiska, uchylają się, udają głupich i milczą. W ogóle nie przestrzegają prawdozasad ani nie praktykują prawdy. Cóż to są za ludzie? To hipokryci. Kiedy podlewają innych i pomagają im, w bardzo uporządkowany i logiczny sposób omawiają teorie z dziedziny duchowości i potrafią mówić tak godzinami, wzruszając niektórych ludzi do łez, jednak w swych własnych poczynaniach nigdy nie praktykują prawdy – oto są faryzeusze. Bez względu na to, o ilu mówią pseudo –uduchowionych doświadczeniach i pseudo –uduchowionych doktrynach, czy też jak wiele wypowiadają pustych i pełnych przesady słów, ich sumienie nie czyni im wyrzutów; a jeśli chodzi o jakiekolwiek kardynalne kwestie dobra i zła lub kwestie zasad, nie stają po stronie prawdy ani nie podtrzymują prawdozasad, a ich sumienie wcale ich za to nie gani, lecz potem potrafią jeszcze bezwstydnie się przechwalać, jak to bronią interesów domu Bożego, i wciąż są w stanie wygłaszać wiele ładnie brzmiących doktryn – to hipokryzja i brak świadomości sumienia. Tak wiele razy nie praktykują prawdy, tak wiele razy ją naruszają, tak wiele razy oszukują ludzi i wprowadzają ich w błąd, a mimo to ich sumienie nie czyni im żadnych wyrzutów i nadal potrafią bezczelnie się popisywać – tak właśnie przejawia się kompletny brak człowieczeństwa! Na każdym kroku przechwalają się w ten sposób i mydlą ludziom oczy, a przy tym nawet nie czują się zawstydzeni; nie praktykują prawdy, a mimo to wciąż przechwalają się, że są uduchowieni, że są ludźmi, którzy zostali przez Boga zbawieni i udoskonaleni i którzy kochają Boga bardziej niż ktokolwiek inny – to właśnie brak świadomości sumienia i ludzie ci nie są tymi, którzy zostali zbawieni. Czyż tym, którzy zostali zbawieni, może brakować zwykłego człowieczeństwa i świadomości sumienia? Niektórzy ludzie czują, że nie lubią prawdy aż tak bardzo, i za każdym razem, gdy napotykają problemy związane z prawdozasadami lub z kardynalnymi kwestiami dobra i zła, starają się jedynie przypodobać innym, usiłują jakoś przebrnąć przez wszelkie trudności i nigdy nie są w stanie podtrzymywać prawdozasad, więc w głębi serca odczuwają wyrzuty i często modlą się przed Bogiem i czują, że mają wobec Niego dług wdzięczności. Chociaż często bywają słabi i niezdolni do przełamania tej bariery, w głębi serca wiedzą, że nie stanęli na straży prawdy czy sprawiedliwości i że nie wytrwali w swoim świadectwie o Bogu i że są tylko ludźmi, którzy starają się zadowolić innych, więc czuliby się nazbyt zawstydzeni, by stwierdzić, że mają jakiekolwiek świadectwo. Jest tak dlatego, że nie przestrzegali prawdozasad i nie mają prawdziwego świadectwa pochodzącego z doświadczenia, są zubożali i ślepi oraz nie spełnili Bożych wymagań; w głębi serca o tym wiedzą, a ich sumienia często czują się za to zganione, oni zaś czują, że mają dług wdzięczności wobec Boga i są zasmuceni. Dla takich ludzi wciąż istnieje nadzieja i możliwość osiągnięcia zbawienia. Dla odmiany, są tacy, którzy, jeśli spojrzeć z zewnątrz, wydają się bardzo dobrze rozumieć prawdę i być w stanie podlewać i zaopatrywać ludzi oraz im pomagać, ale kiedy napotykają problemy związane z prawdozasadami lub z kardynalnymi kwestiami dobra i zła, nigdy nie stają po stronie Boga i nigdy nie podtrzymują prawdozasad, a mimo to przechwalają się, że są ludźmi uduchowionymi, ludźmi, którzy kochają Boga i są wobec Niego lojalni. Tego rodzaju osoby są w wielkich tarapatach. Nie mają odwagi stawić czoła rzeczywistości, nie mają odwagi rozwiązywać rzeczywistych problemów, nie mają odwagi zadeklarować, jakie jest ich stanowisko w najważniejszych kwestiach i nie mają odwagi przestrzegać prawdozasad w sposób szczery i prostolinijny, ale po fakcie i tak bezwstydnie się przechwalają, że są ludźmi uduchowionymi i mówią, że to oni najbardziej kochają Boga i potrafią najlepiej rozumieć Jego intencje. Ludzie tego rodzaju nie mają absolutnie żadnej świadomości sumienia. Czy ktoś, komu brak świadomości sumienia, może przestrzegać prawdozasad? Czy będzie miał odwagę otwarcie zadeklarować swoje stanowisko i stanąć po stronie Boga, by rozprawić się ze złymi ludźmi? Nie ma na to szans; takim ludziom bardzo trudno jest praktykować prawdę.

Jeśli ktoś ma sumienie, jakie cechuje zwykłe człowieczeństwo, będzie kontrolował swoje myśli, słowa i czyny. Co znaczy tu słowo „kontrolować”? Oznacza to, że gdy twoje myśli i zachowania zaczną wykraczać poza standardy zwykłego człowieczeństwa, twoje sumienie osądzi, że takie myślenie jest złe, a robienie takich rzeczy również nie jest dobre, więc się zarumienisz i poczujesz się niespokojny i zganiony. Doznawszy zaś tych uczuć, powściągniesz do pewnego stopnia swoje myśli i zachowania, i ten właśnie pewien stopień powściągliwości będzie kontrolował twoje zachowanie i pozwoli ci uniknąć robienia takich rzeczy, które wyraźnie naruszają prawdozasady i takich, które sprzeczne są z twoim sumieniem i ładem moralnym. Jeśli jednak nie posiadasz standardu, jaki wyznacza sumienie, to robiąc różne rzeczy, nie będziesz miał żadnego kryterium, według którego mógłbyś kontrolować i powściągać swoje myśli i zachowania, a więc zupełnie się rozbisurmanisz, będziesz robił wszystko, co tylko przyjdzie ci do głowy, wszystko, czego tylko zapragniesz, i wszystko to, co będzie dla ciebie dobre i przyniesie ci korzyść. W tych okolicznościach, gdy nie masz absolutnie żadnych hamulców, twoje myśli i zachowania będą znacznie przesadzone. Co to znaczy, że będą „znacznie przesadzone”? Nie będą w żaden sposób kontrolowane. Będzie dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy niewierzący oszukują ludzi – brak im świadomości sumienia, i jeśli wyłudzą od ciebie tysiąc dolarów, nie będą czuć się z tym źle, a jeśli oskubią cię do tego stopnia, że twoja rodzina popadnie w nędzę, również nie poczują się źle, i nawet jeśli padniesz na kolana i będziesz ich błagać, nie zwrócą na ciebie uwagi. Oni naprawdę są bardzo złymi ludźmi. Dlaczego są w stanie czynić tyle zła? Dlatego, że w ogóle nie mają świadomości sumienia ani powściągliwości, jaką zapewnia sumienie, i właśnie przez to mogą być aż tak źli i stać się ohydnymi grzesznikami. Stąd też tak ważne jest, aby mieć sumienie, jakie cechuje zwykłe człowieczeństwo. Ludzie są w stanie przestrzegać prawdozasad przede wszystkim pod tym właśnie warunkiem, że mają świadomość sumienia. Posiadanie świadomości sumienia i poczucia wstydu jest tym, co pozwala kontrolować twoje zachowanie i daje ci możliwość wejścia na ścieżkę poszukiwania i praktykowania prawdy. Jeśli nie masz świadomości sumienia, pozwalającej ci panować nad sobą, nie będziesz miał możliwości wkroczenia na ścieżkę dążenia do prawdy. Stąd też jedynie na bazie posiadania świadomości sumienia ludzie mogą zostać wprowadzeni na ścieżkę praktykowania prawdy i przestrzegania prawdozasad – ale nawet wtedy mają tylko taką możliwość. Mówię, że mają jedynie taką możliwość, ponieważ nawet jeśli czyjeś myśli i zachowania kontrolowane są przez świadomość sumienia, człowiek ten może i tak naruszać prawdozasady lub nie postępować zgodnie z nimi, wybierając ścieżkę, stanowiącą swego rodzaju złoty środek: nie przestrzegając prawdozasad, lecz także nie przyłączając się do złych ludzi. Chcę przez to powiedzieć, że pod wpływem sumienia całkiem dobrzy ludzie potrafią praktykować prawdę i przestrzegać prawdozasad, podczas gdy ludzie o nieco słabszym potencjale są przynajmniej w stanie uniknąć tego, by znaleźć się we władzy złych ludzi i być przez nich do czegoś przymuszanym oraz uniknąć podążania w ich ślady w czynieniu zła – co znaczy, że osiągają jedynie pewien podstawowy poziom, wynikający z kryterium sumienia. Chociaż nie praktykowałeś prawdy, nie czyniłeś też zła. Kogoś takiego można przynajmniej wciąż nazwać człowiekiem mającym sumienie, a chociaż nie praktykował prawdy, z pewnością nie będzie czynił zła. Taki właśnie wpływ ma na ludzi sumienie. Dla tych, którzy miłują prawdę, jednym z najbardziej korzystnych skutków działania sumienia jest to, że ma ono szansę kontrolować ich słowa i zachowania oraz może wprowadzić ich na ścieżkę praktykowania prawdy i przestrzegania prawdozasad. Stąd też sumienie jest dla ludzi bardzo ważną częścią ich człowieczeństwa i jest czymś, bez czego nie mogą się obejść. Co zatem znaczy „sumienie”? Porozmawiamy sobie o tym szczegółowo później, kiedy będziemy mieli okazję, a dziś powiedzmy po prostu na ten temat kilka słów. „Sumienie” odnosi się do życzliwości i poczucia sprawiedliwości danej osoby, które są dwiema najbardziej podstawowymi cechami. Jeśli posiadasz te dwie cechy, jesteś kimś, kto ma sumienie; jeśli nie posiadasz którejkolwiek z tych dwóch cech, to nie masz sumienia. Ludzie, którym brak sumienia, nie reprezentują sobą zwykłego człowieczeństwa, a brak zwykłego człowieczeństwa oznacza, że w ogóle nie mają poczucia sprawiedliwości i nie są życzliwi. Co to znaczy „w ogóle nie mieć poczucia sprawiedliwości”? To znaczy być nieuczciwym i niegodziwym. A co to znaczy „nie być życzliwym”? To znaczy być nikczemnym, występnym i niegodziwym. Osoby mające takie usposobienie są ludźmi zupełnie pozbawionymi człowieczeństwa, a zatem są zdolne czynić wszelkiego rodzaju zło, ponieważ nie mają sumienia cechującego zwykłe człowieczeństwo ani dwóch istotnych składników, które sumienie to w sobie zawiera: poczucia sprawiedliwości i życzliwości. Są pozbawieni wstydu, straszliwie podstępni oraz niezwykle występni i nikczemni, więc zdolni są do czynienia wszelkiego rodzaju zła. To znaczy, że bez względu na to, jak niegodziwe i nikczemne jest to, co robią, oni niczego nie odczuwają – nie czują się z tym źle i nie mają wyrzutów sumienia. Dlaczego są zdolni czynić wszelkiego rodzaju zło? Dzieje się tak dlatego, że nie są życzliwi i brak im istoty człowieczeństwa; bez względu na to, jakie zło czynią, uważają, że jest to usprawiedliwione i nie mają poczucia, że jest to zło. Na przykład, jeśli jesteś człowiekiem mającym świadomość sumienia, to kiedy powiesz coś, przeklinając lub atakując kogoś innego, nie będziesz w stanie tego znieść. Pomyślisz sobie tak: „Powiedziałem kilka rzeczy, złorzecząc mu, i to wystarczy. Takie przeklinanie sprawia, że ludzie czują się naprawdę zdenerwowani! Ja też bym się zdenerwował, gdyby ktoś złorzeczył mi w ten sposób, więc teraz, kiedy powiedziałem tych kilka rzeczy, wyklinając na niego, aby dać upust swojej nienawiści i nieco rozładować emocje, na tym już poprzestanę”. I tak właśnie zrobisz. Ale źli ludzie nie rozumują w ten sposób. Myślą sobie tak: „Gdybym cię tylko przeklął, i na tym poprzestał, wszystko uszłoby ci płazem. Ja cię jednak również pobiję, doprowadzę do ruiny twoją rodzinę i sprawię, że nawet twoi potomkowie będą cierpieć! Wszelkie zło czy wszelkie niedobre rzeczy, które ci wyrządzę, są usprawiedliwione. Jestem gotów zrobić wszystko, byle tylko ciebie spotkała zasłużona kara, i bylebym ja mógł dać upust swojej nienawiści!”. Ktoś taki może nawet ci nie złorzeczyć, tylko po prostu od razu pójdzie i zrobi ci coś złego i się na tobie zemści – na tym właśnie polega to, że ktoś jest złym człowiekiem. Tacy właśnie są ludzie bez świadomości sumienia – są zdolni popełnić wszelkiego rodzaju zło.

Spośród rozmaitych pojęć i wyobrażeń, jakie ludzie żywią na temat dzieła Bożego, te, z których istnienia zdają sobie sprawę, są to głównie pojęcia, o których często mówią, a które odnoszą się do dyscyplinowania, chłostania i karania. Z jednej strony rozmawialiśmy już o pojęciach i wyobrażeniach, które powstają w ludziach w ramach dzieła Bożego; z drugiej zaś ludzie powinni również wiedzieć, że Bóg pracuje nad ludźmi na wiele różnych sposobów. Stosownie do wieku, w którym działa, i w zależności od różnych standardów, których spełnienia wymaga od ludzi, i oczywiście stosownie do rezultatów, jakie chce osiągnąć w ludziach poprzez swoje dzieło, a także w zależności od celów Jego dzieła i różnych naturoistot ludzi, Bóg stosuje różne metody i pracuje nad ludźmi na wiele różnych sposobów. Dyscyplinowanie, chłostanie i karanie stanowią jedynie niewielką część Jego dzieła i nie są to główne metody, którymi posługuje się w swoim dziele. Ponieważ na trzecim etapie swojego dzieła Bóg wyraził wielką liczbę prawd, aby zaopatrzyć ludzi i osiągnąć rezultat w postaci zbawienia ludzkości, ilość działań w zakresie dyscyplinowania, chłostania, a nawet karania, które wykonuje względem ludzi, jest bardzo niewielka. Co więcej, stosownie do różnych celów Jego dzieła, Bóg robi ponadto takie rzeczy zgodnie z odpowiednimi zasadami, a Jego działania różnią się w zależności od celów i różnorakich okoliczności. W związku z tym, relatywnie rzecz biorąc, Bóg rzadko dyscyplinuje, chłoszcze lub karze ludzi. Stąd też ludzie powinni przestać trzymać się swoich wcześniejszych pojęć i wyobrażeń o dziele Bożym, a ponieważ Bóg wyraził wielką liczbę słów i wielką liczbę prawd, nie powinni nadal zdawać się na to, że Bóg będzie ich dyscyplinował, chłostał lub karał, w biernej postawie pozwalając Mu, aby takim poszturchiwaniem pobudzał ich do praktykowania prawdy i wkraczania w prawdorzeczywistość – jest to idea, której ludzie powinni się wyzbyć. Prawidłowa myśl, jaką powinni żywić ludzie, jest taka, że nie wolno im w biernej postawie zdawać się na to, że Bóg będzie ich dyscyplinował, chłostał lub karał, by sprawić, aby zrozumieli Jego intencje lub przyszli przed Jego oblicze, i że zamiast tego muszą być bardziej stanowczy i aktywni, jeśli chodzi o przychodzenie przed oblicze Boga, aby dociekać Jego intencji i poszukiwać prawdozasad. W każdej bowiem chwili słowa Boże i prawdozasady wyznaczają ci kierunek, w którym powinieneś zmierzać, i to właśnie są zasady i ścieżki, których powinieneś najusilniej się trzymać i które powinieneś praktykować w swoim codziennym życiu czy na swojej drodze życia, podczas gdy Boże dyscyplinowanie, chłostanie czy karanie to jedynie sposoby działania, które Bóg przejawia w pewnych szczególnych sytuacjach i w takich okolicznościach, w których uznaje to za konieczne. Jeśli zaś chodzi o ludzi, to nie powinni oni biernie czekać lub w biernej postawie prosić, aby tak się stało, myśląc sobie: „Bóg powinien mnie dyscyplinować, chłostać i karać, abym mógł z czasem dojść do umiłowania prawdy i być w stanie wkroczyć w prawdozasady”. Jest to błędne wyobrażenie, którego ludzie nie powinni żywić. Niektórzy słyszą, że ci, którzy nie mają sumienia, są zwierzętami i nie mogą zostać zbawieni, więc robią się niespokojni i myślą sobie tak: „Jeśli nie będę mógł zostać zbawiony, będzie to naprawdę wielki kłopot. Ponieważ nie mam świadomości sumienia, cechującej zwykłe człowieczeństwo, wolałbym, aby Bóg mnie dyscyplinował i karał w charakterze substytutu sumienia cechującego zwykłe człowieczeństwo”. Czy to dobry pomysł? Jeżeli, jako istota stworzona i jako zwykły przedstawiciel skażonej rasy ludzkiej, naprawdę myślisz, że jesteś pozbawiony zwykłego człowieczeństwa i brakuje ci sumienia, jakie cechuje zwykłe człowieczeństwo, głęboko odczuwasz związany z tym ból i masz nadzieję, że Boże dyscyplinowanie, chłostanie i karanie cię nie opuszczą i że dzięki nim będziesz mógł przejść przemianę i ostatecznie przetrwasz – jeśli rzeczywiście masz w sobie tego rodzaju determinację, to może to być coś dobrego, i jest to promyk nadziei na to, że uda ci się przetrwać. Jeśli jednak nie masz w sobie tego rodzaju determinacji, to powiadam ci: jesteś w wielkim niebezpieczeństwie, jeśli nie masz świadomości sumienia, jaka cechuje zwykłe człowieczeństwo. Nawet jeśli od czasu do czasu odbierałeś Boże dyscyplinowanie, chłostanie i karanie, było to coś, czego Bóg ci udzielił. Bóg robi takie rzeczy i używa tych metod, aby cię upomnieć i ostrzec, tak abyś czynił mniej zła i otrzymał mniejszą karę. Bóg w wystarczającym już stopniu ocalił twoją dumę; powinieneś być Mu wdzięczny za to, że zrobił wyjątek, okazując ci tę łaskę, zamiast się zastanawiać, co dla ciebie dobre. W normalnych sytuacjach Bóg nie będzie dokonywał żadnego dzieła ani nie użyje żadnych metod, by pracować nad kimś, komu brak sumienia i rozumu, jakie cechują człowieczeństwo. Jeśli otrzymałeś od Boga dyscyplinowanie, chłostę albo karę – nieważne, którą z tych trzech rzeczy, ani czy była łagodna czy nieco bardziej surowa – powinieneś być wdzięczny Bogu za to wszystko. Aby to ująć kolokwialnymi słowami człowieka, w ten sposób Bóg okazuje ci pewien podstawowy szacunek i cię wywyższa. Bóg absolutnie nie spogląda na ciebie z wrogością ani cię nie potępia, więc powinieneś przyjąć to od Boga. Jeśli naprawdę, oprócz zaopatrzenia w prawdę, masz szansę otrzymać Bożą dyscyplinę, chłostę albo karę, dowodzi to, że Bóg nadal traktuje cię jak istotę stworzoną i przedstawiciela skażonej rasy ludzkiej. Powinieneś dziękować Bogu, właściwie to zrozumieć i poddać się Bożemu dyscyplinowaniu, chłoście czy karze. Nie powinieneś z tego powodu żywić wrogiej postawy wobec Boga ani jeszcze bardziej buntować się przeciwko Niemu. Bez względu na to, jaki rodzaj dyscypliny otrzymałeś lub jak surowa jest kara, którą otrzymałeś, powinieneś podporządkować się Bogu i niezwłocznie okazać Mu wdzięczność, dziękując Mu za to, że cię upomniał i ostrzegł, za to, że dał ci tę szansę i za to, że pozwolił, abyś miał możliwość otrzymać to wszystko od Boga. Dowodzi to również, że nadal masz jakąś relację z Bogiem i że ta więź nie została całkowicie zerwana. W ramach Bożego dzieła zarządzania ludzkością i procesu zbawiania ludzi przez Boga, nadal ma On ciebie w swoim sercu, a przynajmniej nadal cię dostrzega – kiedy widzi twoją skłonność do buntu i twoje skażenie, wciąż jest gotów cię dyscyplinować, chłostać i karać. Dowodzi to, że Bóg nie zrezygnował z ciebie całkowicie; to dobra wiadomość, a dla ciebie wielkie szczęście. Dlatego nawet jeśli zostaniesz poddany odrobinie bolesnego dyscyplinowania lub chłosty, powinieneś bezzwłocznie stanąć przed obliczem Boga. Masz przyjść przed Jego oblicze nie po to, byś się przed Nim pokłonił, ani nie po to, żebyś poczuł, że Bóg jest straszny czy przerażający. Zamiast tego masz zrozumieć, co powinieneś zrobić, aby zadowolić Boga, co powinieneś zrobić, aby Bóg nie był już na ciebie rozgniewany i co powinieneś zrobić, aby Jego gniew się rozproszył. Przynajmniej zaś powinieneś zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby – w zakresie tego, co twój potencjał pozwala ci osiągnąć – praktykować prawdozasady, które Bóg ci przekazał, i nie powinieneś ponownie Go rozgniewać. Jeśli Bóg raz za razem się na ciebie gniewa, a ty wciąż jesteś kompletnie odrętwiały, nadal nie chcesz zgiąć karku i nieustępliwie spoglądasz na Niego z wrogością i walczysz z Nim do upadłego, to w końcu nieuchronnie spotka cię to, że Bóg z ciebie zrezygnuje. Moment, w którym Bóg już cię nie dyscyplinuje, nie chłoszcze ani nie karze, to zarazem chwila, w której Bóg z ciebie zrezygnował. A kiedy Bóg już z ciebie zrezygnuje, przestanie cię upominać i usunie cię ze swojego pola widzenia, przenosząc cię do miejsca poza obrębem kościoła, do miejsca oddalonego od centrum Jego dzieła; co najmniej zaś sprawi, że nie będzie cię widywał w czasie dokonywania swojego dzieła – Bóg nie będzie chciał cię już widzieć. Jeśli popełniasz zło w takim stopniu i osiągasz ten punkt, to nie ma nadziei na to, abyś został zbawiony. Czy to zrozumieliście? (Tak).

Dzisiejsze omówienie dotyczyło tematu wyzbywania się barier pomiędzy sobą a Bogiem oraz wrogości wobec Boga. Niezależnie od tego, czy chodzi o demaskowanie ludzkich pojęć i wyobrażeń o Bogu, czy o demaskowanie postaw ludzi wobec Boga, czy też o rozmowę o tym, jak – mówiąc ściśle – i jakimi sposobami Bóg dokonuje swojego dzieła w ludziach, tak czy inaczej wszystko to ostatecznie mówi ludziom, że najwłaściwszym zapatrywaniem, jakie powinni żywić względem dzieła Bożego, jest przyjęcie i podporządkowanie się Bożemu sądowi i karceniu oraz przyjęcie Bożych słów i każdej prawdozasady, w którą Bóg ich zaopatruje, zamiast oddalania się od Boga. Ilekroć coś robią, powinni poszukiwać prawdozasad i praktykować zgodnie z nimi oraz dążyć do wejścia w prawdorzeczywistość, zamiast wkładać wysiłek w zewnętrzne przejawy swojego zachowania lub w to, by z pozoru zdawali się cierpieć trudy i ponosić koszty, a już z pewnością zamiast dać się złapać w sidła swoich pojęć i wyobrażeń i robić wokół nich wielkie zamieszanie. W ostatecznym bowiem rozrachunku, bez względu na to, jakie są twoje pojęcia i wyobrażenia o Bogu, rezultatem, który osiągnąć ma dzieło Boże, jest wpojenie ludziom słów Bożych i prawdy oraz sprawienie, by mieli prawdozasady, których mogliby przestrzegać i umożliwienie im podtrzymywania tychże zasad we wszystkim, co napotykają w swoim codziennym życiu i na swojej drodze życia – to właśnie jest zamierzony efekt dzieła Bożego. Ostatecznym rezultatem, jaki osiąga dzieło Boże, jest to, że prawda staje się dla ludzi rzeczywistością i życiem, a nie to, że Bóg osiąga to wszystko zgodnie z ludzkimi pojęciami i wyobrażeniami. Rozumiecie to, prawda? Dostatecznie długo rozmawialiśmy już chyba na te tematy, nieprawdaż? (Tak). W takim razie na tym kończy się nasze dzisiejsze omówienie. Do widzenia!

8 lipca 2023 r.

Dalej: Jak dążyć do prawdy (4)

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze