Jak dążyć do prawdy (12)
Jaki temat omawialiśmy ostatnim razem? Otóż omawialiśmy konkretne przejawy trzech aspektów – wrodzonych uwarunkowań, człowieczeństwa i zepsutych skłonności. W rezultacie zyskaliśmy rozeznanie, jeśli chodzi o to, do którego z trzech aspektów przynależą te konkretne przejawy. Jeśli dostrzegacie w codziennym życiu te omówione przez nas konkretne przejawy, zasadniczo jesteście w stanie je scharakteryzować i skategoryzować – ustalić, czy przynależą do kategorii wrodzonych uwarunkowań, człowieczeństwa, czy też zepsutych skłonności. Co do przejawów, które nie zostały omówione, czy teraz wiecie, jak je skategoryzować zgodnie z tymi zasadami bądź na podstawie istoty, jaką przejawiają? (Mamy poczucie, że idzie lepiej nam to niż wcześniej – potrafimy myśleć tym torem, ale jak dotąd nie zyskaliśmy jeszcze pełnej zdolności rozeznania). Potraficie zasadniczo rozeznać się co do przejawów, które omówiliśmy, ale jeśli chodzi o te, które nie zostały omówione i które nie mają związku z wcześniej omówionymi przejawami, nie wiecie, czy jesteście w stanie się co do nich rozeznać. (Zgadza się). W trakcie kilku ostatnich kazań omówiliśmy niektóre przejawy zainteresowań, hobby i mocnych stron związanych z wrodzonymi uwarunkowaniami, a także przejawiane przez ludzi problemy dotyczące tych aspektów. Omówiliśmy również nastawienie i ścieżkę praktyki, jakie ludzie powinni przyjąć w odniesieniu do tych problemów, oraz wymagania Boga wobec ludzi mających określone zainteresowania, hobby i mocne strony. To omówienie ma głównie na celu wskazać ludziom, jakie powinny być ich zapatrywania i sposób myślenia oraz jakie ścieżki praktyki powinni zrozumieć w odniesieniu do zainteresowań, hobby i mocnych stron, a ponadto ma wskazać im intencje i wymagania Boga, które powinni zrozumieć, jeśli chodzi o te aspekty. Co do zainteresowań, hobby i mocnych stron, omówienie miało jedynie charakter ogólny i nie zostało powiedziane nic konkretnego na temat błędnego myślenia i błędnych zapatrywań ludzi w tym względzie, na temat błędnych ścieżek praktyki, jakimi ludzie mogą kroczyć, ani na temat błędnego rozumienia wymagań Boga w tym zakresie. Omówmy teraz zatem szczegółowo konkretne kwestie, które ludzi powinni zrozumieć w odniesieniu do zainteresowań, hobby i mocnych stron, opierając się na problemach doświadczanych przez ludzi.
Czy dostrzegliście, jakie macie niedorzeczne sposoby rozumienia i wypaczone sposoby pojmowania zainteresowań, hobby i mocnych stron? Czy w przypadku większości problemów nie jest tak, że rozumiecie jedynie tyle, ile omawiam, a potem nie rozważacie ani nie odnosicie tego, co zostało powiedziane, do sytuacji w waszym życiu, a mimo to macie poczucie, że rozumiecie wszystko, i uznajecie sprawę za bardzo prostą? Najpierw zadajcie sobie to pytanie: czy istnieje różnica między zainteresowaniami i hobby a mocnymi stronami? (Tak). Jaka to różnica? Jeśli widzisz, że różnica istnieje, to na czym ona polega? (Gdy ktoś ma jakieś zainteresowanie lub hobby, to znaczy tyle, że lubi coś robić, ale nie musi to wcale oznaczać, że ma w tym zakresie jakieś mocne strony). Zasadnicza różnica właściwie została wskazana – tak to mniej więcej wygląda. Z perspektywy człowieczeństwa zainteresowania i hobby odnoszą się do szczególnych czynności bądź rzeczy, którymi ludzie się interesują, na które chcą kierować swoją uwagę lub którymi chcą się zajmować. Innymi słowy, ich osobiste upodobanie jest ukierunkowane na to, czym się interesują i co ich pasjonuje. Nie chodzi o to, że jakieś umiejętności zawodowe trochę się im podobają – oni bardzo się nimi interesują, czyli jest to znacznie więcej niż upodobanie bądź zamiłowanie do czegoś zwyczajnego. Tym są właśnie zainteresowania i hobby. Jeśli jednak chodzi o rodzaj szczególnej czynności lub rzeczy, którą się interesują i która ich pasjonuje, to patrząc pod kątem ich potencjału, nie jest wcale powiedziane, że są w tym biegli i że potrafią to robić dobrze, ani nie jest powiedziane, na jakim poziomie potrafią to robić. Dlatego zainteresowania i hobby odnoszą się do tego, czym ludzie się interesują i co lubią, do tego, w co chcą się często angażować, na co chcą poświęcać czas i energię, co przyciąga ich uwagę i czym zajmują się na co dzień. To zaś, jak dobrze im to wychodzi, zależy od ich potencjału i biegłości w danej dziedzinie. Przypuśćmy, że jest coś, co wyjątkowo ich interesuje i pasjonuje, a jednocześnie są w tym biegli – to znaczy, że nie tylko się tym interesują i pasjonują, ale również potrafią robić to dobrze oraz mają imponujące wyniki i wielkie osiągnięcia w tym obszarze. Innymi słowy, biegłość, z jaką realizują swoje zainteresowanie lub hobby, jest ponadprzeciętna, podobnie jak ich wnikliwość, tempo uczenia się i szybkość, z jaką przyswajają sobie zasady w tej dziedzinie. Gdy obecne są takie przejawy, mówimy, że jest to czyjaś mocna strona. Inni ludzie mogą potrzebować między innymi formalnego, długotrwałego szkolenia, edukacji, wiedzy, praktyki, wskazówek, nadzoru, weryfikacji, standaryzacji i porad od odpowiednich profesjonalistów, zanim nauczą się samodzielnie robić coś dobrze. Tymczasem ludzie mający mocne strony zasadniczo charakteryzują się określonym poziomem wnikliwości w odniesieniu do umiejętności zawodowych, w których są biegli, i nie potrzeba im do tego szkoleń zawodowych ani systematycznej nauki. Posiadają coś na kształt praktycznego zrozumienia, mają doświadczenie z pierwszej ręki albo osobiste osiągnięcia w danej dziedzinie. Dzięki szkoleniu zawodowemu ich mocna strona może się nawet rozwinąć jeszcze bardziej. Krótko mówiąc, jeśli ktoś ma jakąś mocną stronę, to znaczy, że jest wyjątkowo i ponadprzeciętnie biegły w tym, co go interesuje i pasjonuje. Co oznacza słowo „biegły”? (Ktoś ma jakąś mocną stronę w danej dziedzinie, jest z nią dobrze obeznany i wykonuje czynności w jej obrębie bez wysiłku i z wprawą). Jeśli ktoś jest w czymś biegły, nie znaczy to jedynie, że jest z tym obeznany; oznacza to, że jest w tym zakresie wyjątkowo uzdolniony i ma stosunkowo duży wrodzony talent. Nawet bez wskazówek od innych osób w lot chwyta, o co chodzi, podczas gdy inni nie potrafią tego pojąć. Taki talent w połączeniu z formalnym szkoleniem lub przyuczeniem przez renomowanego specjalistę sprawi, że taki ktoś jeszcze bardziej się rozwinie w tej dziedzinie. Gdy mówimy, że ktoś ma jakąś mocną stronę, oznacza to, że posiada szczególne predyspozycje do określonego zainteresowania lub hobby, że jest pod tym kątem wyjątkowo uzdolniony. Jego zdolność pojmowania, wnikliwość i umiejętność uczenia się w tej dziedzinie są imponujące; taki ktoś chwyta wszystko w lot. W porównaniu z przeciętnym człowiekiem wykazuje się w danej dziedzinie pokaźną biegłością. To właśnie znaczy, że ktoś ma mocną stronę.
Teraz, gdy już rozumiecie, czym są mocne strony, zajmijmy się zainteresowaniami i hobby. Jaka jest różnica między zainteresowaniami i hobby a mocnymi stronami? Czy można powiedzieć, że to jedno i to samo? (Nie można). Dlaczego nie? (Ponieważ to, że ktoś się czymś interesuje, nie musi oznaczać, że potrafi robić to coś dobrze ani że jest w tym biegły; ponadto nie musi to oznaczać, że potrafi to coś szybko pojąć). Gdy masz jakieś zainteresowania lub hobby, znaczy to, że lubisz określoną kategorię rzeczy, ale to, czy jest to twoja mocna strona, zależy od twojej zdolności pojmowania, umiejętności uczenia się i twojej wnikliwości w danej dziedzinie, a także od twoich wrodzonych uzdolnień i wrodzonej biegłości w tej dziedzinie. Jeśli jesteś w niej biegły, to wtedy jest to twoja mocna strona. Jeśli nie jesteś w niej biegły i jest to tylko twoje osobiste upodobanie – coś, czym się interesujesz – ale potencjał masz kiepski i brakuje ci wrodzonych uzdolnień, czyli masz słabą zdolność pojmowania w odniesieniu do tego twojego zainteresowania czy hobby, nie jesteś w nim biegły, ślamazarnie ci to wychodzi, brak ci efektywności i nie osiągasz żadnych rezultatów w tej dziedzinie, to nie jest ona twoją mocną stroną, lecz pozostaje tylko i wyłącznie twoim zainteresowaniem bądź twoim hobby. Czemu jest ona tylko twoim zainteresowaniem lub hobby, a nie twoją mocną stroną? Bo nie jesteś w niej biegły. Na przykład, niektórzy ludzie mówią: „Naprawdę uwielbiam śpiew”. Jak bardzo go uwielbiają? Od momentu, gdy rano otwierają oczy, puszczają popowe piosenki; słuchają wszelkiego rodzaju utworów muzycznych, w tym zagranicznych, a także zachodnich i chińskich oper – uwielbiają słuchać wszystkiego, co podpada pod definicję muzyki. Chcą też sami śpiewać, ale z tym jest duży problem – od urodzenia kompletnie brak im słuchu muzycznego albo po prostu to nie jest ich mocna strona. Są też ludzie, którzy uczą się śpiewu przez kilka lat, ale i tak mają kłopot ze znalezieniem właściwej techniki. Nie wiedzą, jak śpiewać w sposób najprzyjemniejszy dla ucha, jak swoim śpiewem poruszać serca ludzi ani jak osiągać w tej dziedzinie dobre rezultaty. Choć od dziecka uwielbiają śpiewać i jest to jedno z ich zainteresowań czy hobby, to z powodu ograniczeń wynikających z ich wrodzonych uwarunkowań to ich zainteresowanie czy hobby może być jedynie zainteresowaniem lub hobby – nie jest ono ich mocną stroną. Na przykład, gdy ktoś biegły w śpiewaniu uczy się hymnu, jest w stanie zaśpiewać melodię przewodnią już za czwartym podejściem, a cały hymn już za piątym lub szóstym. Tymczasem ci, który lubią słuchać hymnów, ale nie mają biegłości w śpiewie, mogą nie być w stanie zapamiętać ogólnej melodii po trzech przesłuchaniach. Nawet po pięciu mogą nie być w stanie jej zaśpiewać i będą musieli stale zerkać na tekst i zapis nutowy. Jeśli chodzi o samo śpiewanie, nie potrafią wczuć się w nastrój piosenki ani we właściwy sposób wydobyć głosu. Poza tym zapominają tekstu, a czasem nawet gubią melodię. Co więcej, gdy śpiewają dość uczuciową piosenkę, nigdy nie są w stanie we właściwy sposób zapanować nad ekspresją emocji. Inni mówią, że ich śpiew drażni ucho i brzmi nieprzyjemnie, ale oni się nie zniechęcają ani nie poddają – dalej się uczą i dalej śpiewają. Oczywiście śpiewać wolno każdemu i każdy ma do tego osobiste prawo; nikt tego nikomu nie zabrania. Dziś jednak omawiamy różnicę między zainteresowaniami i hobby a mocnymi stronami. Biorąc pod uwagę te przejawy, możemy stwierdzić, że ich zainteresowanie bądź hobby nie jest czymś, w czym wykazują się biegłością. Dlaczego więc musimy klarownie omówić tę kwestię? By pomóc ludziom zrozumieć, że ich zainteresowania i hobby to nie to samo co ich mocne strony. Jeśli wszystkie aspekty twoich wrodzonych uwarunkowań pokazują, że nie jesteś biegły w danej dziedzinie, to nawet gdyby to było twoje zainteresowanie lub hobby, ograniczenia wynikające z twoich wrodzonych uwarunkowań decydują o tym, że to twoje zainteresowanie lub hobby nie jest twoją mocną stroną. Choć lubisz to robić, a być może nawet cenisz to sobie na równi ze swoim życiem, niestety nie jest to coś, w czym jesteś biegły. Na przykład, niektórzy ludzie uwielbiają tańczyć. Ilekroć słyszą muzykę, zaczynają poruszać ciałem w rytmie melodii i sprawia im to dużo frajdy. Jednak ich wrodzona aparycja nie jest zbyt atrakcyjna, nie są wysocy, nie mają długich kończyn ani eleganckiej figury. Całościowo ich taniec pod względem wizualnym nie przyciąga oka. Tyle że oni po prostu lubią tańczyć i czasami, w miejscach publicznych albo na gdzieś na poboczu, tańczą tak, jakby świat nie istniał. W oczach przypadkowego przechodnia wygląda to durnowato, ale oni tańczą, jakby nikogo wokół nie było, nie dbając wcale o to, jak inni ich postrzegają, jakby niczego nie byli świadomi. W tak wielkim stopniu jest to ich obsesja. Choć sami mają poczucie, że tańczą naprawdę nieźle, to tak naprawdę nie mają w tym biegłości. Nie potrafią uchwycić istoty tańczenia ani nie wiedzą, które ruchy są właściwe, które są pełne gracji i które lepiej wyrażają rozmaite rodzaje ludzkich emocji. Chodzi o to, że nie rozumieją tak naprawdę wielu aspektów związanych z tańcem. Nic nie pomoże profesjonalny nauczyciel ani kursy w szkole tańca, bo ich wrodzony potencjał decyduje o tym, że nie są biegli w tańcu i nie potrafią uchwycić jego istoty. Dlatego, biorąc pod uwagę wszystkie aspekty ich wrodzonych uwarunkowań, stwierdzić należy, że taniec, który tak bardzo kochają, nie jest czymś, w czym są biegli. Choć naprawdę go uwielbiają i się nim upajają, często podziwiając własne ruchy i prezencję, gdy tańczą przed kamerą albo lustrem, to przecież jeśli spojrzeć na to, jak faktycznie przedstawia się sytuacja, brakuje im biegłości. Innymi słowy, taniec jest tylko ich zainteresowaniem albo hobby, a nie jest ich mocną stroną.
Niektórzy ludzie bardzo lubią literaturę. Lubią pisać artykuły, deklamować i układać wiersze, lubią fora literackie, a także lubią czytać powieści i rozmaite dzieła literackie, zagraniczne i krajowe, nowoczesne i klasyczne – lubią wszystkie te utwory. Lubią różne terminy słownikowe i style językowe, których autorzy używają w swoich utworach literackich, a ponadto lubią rozmaite idee, którym autorzy dają wyraz w swoich dziełach. Czy jest to ich zainteresowanie bądź hobby? (Tak). To dość oczywiste, że jest to ich zainteresowanie bądź hobby. To, co ktoś lubi, co pasjonuje jego serce i umysł, jest wrodzone – nie jest to coś, co nabywają w późniejszym życiu, a tym bardziej nie jest to coś wpojonego im przez rodziców czy rodzinę. Niektórzy ludzie uwielbiają literaturę i przeczytali mnóstwo dzieł literackich. Niektórzy studiowali literaturę w sposób systematyczny na uniwersytecie. Niektórzy nawet pracowali jako zawodowi profesorowie literatury bądź wykonywali zawód lub robili karierę w jakiejś innej dziedzinie związanej z literaturą, niekiedy poświęcając na to nawet wiele lat; przez większość życia zajmowali się sprawami związanymi z ich zainteresowaniem lub hobby; praktycznie w każdym dniu ich życia obecna była literatura, którą się interesują i pasjonują. Ale czy to oznacza, że ich zainteresowanie, ich hobby, jest faktycznie ich mocną stroną? Niekoniecznie – trzeba zapytać, czy posiadają wiedzę bądź przemyślenia i zapatrywania dotyczące literatury, którymi przewyższają lub odróżniają się od zwykłych ludzi. Jeśli to, co uchwycili i pojęli z literatury, jest zwyczajnie czymś, czego dowiedzieli się z książek lub co stanowi konwencjonalną wiedzę powszechną, którą każdy może posiąść i zrozumieć, wtedy nie jest to ich mocna strona. Na przykład, jeśli poprosisz ich, żeby napisali jakiś artykuł, to nie będzie w nim błędów gramatycznych ani interpunkcyjnych, podział na akapity będzie prawidłowy i całościowa struktura tekstu będzie całkiem dobra. Znajdzie się tam nawet dość sporo kwiecistego języka. Jest jednak jeden problem – jeśli chodzi o wyrażenie czegoś, jakiegoś punktu widzenia albo jakiejś fabuły, ludzie ci nie stosują żadnej unikatowej metody ekspresji, nie używają żadnych szczególnie artystycznych bądź inteligentnych sposobów wyrazu. Brakuje tych właściwości we wszystkich utworach literackich, jakie napisali. Ich teksty mają dobrą strukturę, sprawiają wrażenie bardzo profesjonalnie napisanych, a słowa są trafnie dobrane, ale brakuje w nich unikatowej metody wyrażania myśli, punktów widzenia, zjawisk i wątków – metody, którą biegły literat powinien posiadać. Większość tekstów, jakie ci ludzie napisali, jest dość przeciętna. Ich struktura i sposób wyrażania idei są wyjątkowo toporne, sztywne i dogmatyczne; nie ma tam niczego innowacyjnego ani unikatowego, brakuje mądrości i inteligencji, a już na pewno nie ma tam żadnej elegancji. Na co to zjawisko wskazuje? (Ci ludzie nie są biegli w pisaniu i nie mają do tego smykałki). Nie są biegli w pisaniu i nie potrafią umiejętnie budować opowieści na podstawie wydarzeń lub z wykorzystaniem prototypów fabularnych. Koniec końców, gdy ludzie czytają ich artykuły i utwory literackie, mają wrażenie, że te teksty są monotonne i powtarzalne, oparte na tym samym wzorcu. Dlaczego monotonne i powtarzalne? Zasadniczo wydaje się, że mają dobrą strukturę, są ustandaryzowane i profesjonalne; jeśli chodzi o aspekty techniczne, przeciętny czytelnik nie będzie miał się do czego przyczepić – nawet struktura jest właściwe zawsze taka sama. Choć ludzie ci potrafią przyswoić sobie różne formy literackie, w tym zagraniczną poezję, prozę i inne formy narracyjne, to nigdy nie potrafią ich dostosować ani zastosować we własnej twórczości literackiej. Jest tak dlatego, że poziom ich literackich umiejętności i osiągnięć zawsze będzie poziomem typowym dla zainteresowań i hobby, nigdy nie wznosząc się na poziom mocnej strony. Możliwe jest, że mają oni rozległą wiedzę na temat literatury, ale tak naprawdę niczego jako literaci nie osiągnęli. Innymi słowy, nie wprowadzają do literatury żadnych innowacji, nie potrafią stworzyć własnych reprezentatywnych dzieł, a także brakuje im unikatowych przemyśleń, punktów widzenia i sposobu ekspresji. To dowodzi, że literatura nie jest ich mocną stroną. Sporo się nauczyli i mają ogólną wiedzę o literaturze tylko dlatego, że ta dziedzina to ich zainteresowanie, ich hobby, ale nie jest ona ich mocną stroną. Wielu ludzi czyta książki, w tym rozmaite dzieła literackie; wielu twierdzi, że są literackimi zapaleńcami albo twórcami literatury, ale ilu spośród tych, którzy zajmują się twórczością literacką, może naprawdę pochwalić się własnymi dziełami? Ilu napisało dzieła literackie, które wytrzymują próbę czasu i stają się dziełami klasycznymi? Bardzo niewielu, zgadza się? Większość tych ludzi ma trochę wrodzonego zainteresowania literaturą, która ich pasjonuje, a później uczą się, szkolą, uczestniczą w specjalistycznych kursach i zaczynają pracować w dziedzinie szeroko pojętej literatury. Ich praca wprawdzie wiąże się z literaturą, co może sugerować, że przez całe życie będą oddawać się temu ich zainteresowaniu, temu hobby, ale to, ile dzieł zdołają ukończyć, jaki wkład wniosą do literatury i ile oryginalnych utworów napiszą w ramach swojej pracy w tej dziedzinie, zależy od tego, czy literatura jest ich mocną stroną. Wielu ludzi wykonuje zawód, który lubią i który jest ich pasją, i dzięki temu zdobywają środki na życie i określone korzyści, lecz nie osiągają w tej profesji żadnych dobrych rezultatów. To wystarczy, by dowieść, że ta profesja, którą lubią i która jest ich pasją, nie jest wcale ich mocną stroną. Tymczasem niektórzy ludzie wykonują zawód niezwiązany z ich zainteresowaniami i hobby, a przecież są w stanie wiele osiągnąć w ramach swojej pracy, bo to jest ich mocna strona. Są to, na przykład, wynalazcy, ci, którzy wnieśli imponujący wkład w rozmaitych dziedzinach, ci, którzy byli pionierami, wytwarzając swój własny, niepowtarzalny styl w różnych dziedzinach, liderzy w różnych dziedzinach i tak dalej. Te sytuacje pokazują, że nawet jeśli ktoś interesuje się jakąś dziedziną, nie musi to oznaczać, że jest ona jego mocną stroną. Mimo to niektórzy ludzie dostrzegają związek między zainteresowaniami i hobby a mocnymi stronami. Uważają, że to, czym się interesują, jest ich mocną stroną, ale po kilku latach działalności w dziedzinie, którą się interesują i pasjonują, okazuje się, że niczego tak na dobrą sprawę nie osiągnęli. Mając już jasność co do tych spraw, jak ludzie powinni podchodzić do swoich zainteresowań i hobby oraz do swoich mocnych stron? To bardzo proste – powinni do nich podchodzić prawidłowo. Jeśli dom Boży potrzebuje cię do wykonywania obowiązków w określonym obszarze obejmującym profesjonalną wiedzę, umiejętności i talenty powiązane z twoimi zainteresowaniami i hobby, powinieneś to potraktować zgodnie z zasadami wykonywania obowiązków, czyli nie powinieneś ich odrzucać, a z drugiej strony nie powinieneś wdawać się w górnolotne przemowy ani postępować pochopnie. Jeśli jest to coś, w czym nie masz biegłości, coś, co przekracza twoje możliwości, to się nie zniechęcaj ani nie narzekaj na Boga; musisz umieć to prawidłowo potraktować. Co to znaczy prawidłowo potraktować? Znaczy to, że jeśli masz poczucie, iż twoje zainteresowania i hobby w tym obszarze są unikatowe, ale gdy wykonujesz pracę w ramach tego obszaru, nigdy nie jesteś w stanie sprostać wymaganiom domu Bożego ani stosować się do zasad wymaganych przez dom Boży, to powinieneś osiągać tyle, ile potrafisz osiągnąć. Bóg nigdy nie zmusza ryb do życia na lądzie ani świń do latania. Bóg wie, ile potrafisz osiągnąć i jaki ciężar jesteś w stanie udźwignąć. Zdobywszy więcej doświadczenia, też będziesz to wiedział. Bazując na rzeczywistych okolicznościach i twoich wrodzonych uwarunkowaniach, osiągaj tyle, ile jesteś w stanie – nie utrudniaj sam sobie życia. Jeśli potrafisz coś zrobić, nie czekaj, tylko to zrób; jeśli nie potrafisz, nie zniechęcaj się i nie zmuszaj do czegoś, co przekracza twoje możliwości – potraktuj to prawidłowo.
Wierzycie w Boga od tak wielu lat i większość z was wykonuje swoje obowiązki dłużej niż trzy lata – nie jest tak, że wykonujecie określone obowiązki w domu Bożym tylko od roku czy dwóch lat. Jeśli więc chodzi o obowiązki, które wykonujesz, lub fachową pracę, którą się zajmujesz, czy masz w swoim sercu jasność co do tego, jak dużo potrafisz osiągnąć, do jakiego poziomu jesteś w stanie dojść, jak duży wkład możesz wnieść i w jakim zakresie? (Tak). Zasadniczo masz co do tego wszystkiego jasność. Niektórzy ludzie nie osiągnęli jeszcze biegłości w wykonywaniu określonych obowiązków, bo za mało praktykowali. Inni z kolei wykonują tę pracę od wielu lat i mają za sobą dużo praktyki, ale i tak nie potrafią stosować się do zasad wymaganych przez dom Boży. Brakuje im biegłości w tym obszarze. Choć naprawdę lubią wykonywać te obowiązki, robią to z pasją i czują się zaszczyceni i uszczęśliwieni, to po prostu brakuje im biegłości. Bez względu na to, jakie są wymagania domu Bożego, oni zwyczajnie nie potrafią im sprostać. Nie chodzi o to, że są zbuntowani i nieposłuszni, ani o to, że nie robią tego, co do nich należy; przeszkadzają im ich wrodzone uwarunkowania i ograniczenia. Co zatem należy zrobić? Niech sprawy toczą się własnym torem – nie zniechęcaj się, nie ulegaj słabości, nie narzekaj i odpędź od siebie myśl, że jesteś ofiarą niesprawiedliwości. Niektórzy ludzie mówią: „Lubię tańczyć, ale nie mam poczucia rytmu i natura poskąpiła mi urody. Chcę wykonywać obowiązki związane z tańcem, ale się do tego nie nadaję. Co mam zrobić? Ja naprawdę chcę tańczyć”. Twoje pragnienie, by tańczyć, jest twoim osobistym pragnieniem i twoim upodobaniem, ale czy Bóg musi czynić zadość twoim upodobaniom? Nie musi. Dom Boży ma zasady, których przestrzegania wymaga, i ma swoje postanowienia. Selekcja ludzi do wykonywania określonej pracy opiera się na zasadach. Nie możesz, kierując się swoim osobistym pragnieniem, upodobaniem czy nastrojem, na siłę żądać, by dom Boży poszedł ci na rękę – jest to niestosowne. Jeśli nie nadajesz się do wykonywania obowiązków w danym obszarze, to w głębi serca życz błogosławieństw tym, którzy się do tego nadają. Po prostu rób to, co dasz radę robić, albo możesz być kimś, kto pracuje w cieniu, za kulisami, kto pomaga udzielając wskazówek i przeprowadzając weryfikacje, kto pomaga przy próbach lub montażu wideoklipów z tańcami w ramach postprodukcji, kto pomaga wyszukiwać różne materiały bądź pomaga w poszukiwaniu prawdy. Jest dużo pracy, która czeka na wykonanie w rozmaitych obszarach, a zakres zadań związanych z twoimi zainteresowaniami i hobby jest szeroki. Nie musisz przecież być pośród tych, co stają w świetle reflektorów – możesz równie dobrze pracować za kulisami na część etatu. W ten sposób także wykonujesz swoje obowiązki. Spełniasz przy tym swoje osobiste życzenia, a jednocześnie przestrzegasz zasad i standardów zadowalania Boga poprzez wykonywanie obowiązków – jakże to wspaniałe! Czyż nie są to dwie pieczenie na jednym ogniu? (Są). Skoro w ramach twoich wrodzonych uwarunkowań Bóg nie obdarzył cię mocnymi stronami w tym obszarze, to nie masz wyboru. Nie możesz narzekać, sarkać ani nosić w sobie urazy tylko dlatego, że masz wrodzone braki w tym obszarze i nie jesteś w stanie spełnić kryteriów selekcji talentów przez dom Boży w tym obszarze, a także nie wolno ci później zniechęcać się do wykonywania obowiązków w tym obszarze, wręcz odmawiając ich wykonywania, mimo że dom Boży tego od ciebie wymaga – jest to niestosowne. Nie jest to właściwe nastawienie podczas wykonywania obowiązków. Jeśli potrafisz coś zrobić, po prostu to rób. Nie możesz odmawiać tylko dlatego, że się do tego nie nadajesz lub nie jesteś w tym biegły, wiedząc przy tym, że dom Boży wymaga od ciebie wykonywania tych obowiązków. Odmawiając, uchylasz się od swoich obowiązków – zaspokajasz swoje osobiste pragnienia i angażujesz się w swoje własne sprawy. Nie wykonujesz obowiązków z nastawieniem podporządkowania się Bogu oraz szczerości i lojalności wobec Boga. Jest to niestosowne. Ludzie powinni to rozumieć. Po pierwsze, powinni prawidłowo rozumieć, czym są zainteresowania, hobby i mocne strony, a po drugie, powinni prawidłowo do nich podchodzić.
Niektórzy ludzie lubią pisać artykuły i wykonywać pracę związaną z literaturą. Stale chcą poprawiać i redagować artykuły, co dzień chcą mieć z nimi do czynienia. Jednak z różnych powodów – zarówno subiektywnych, jak i obiektywnych – nie nadają się do tego. Po pierwsze, brakuje im podstawowej wiedzy w dziedzinie literatury; po drugie, ich potencjał jest dość kiepski i nie mają zdolności pojmowania. Dlatego nawet jeśli pasjonują się literaturą i mają w tej dziedzinie kilkuletnią praktykę, i tak nie są w stanie spełnić kryterium posiadania zdolności pisarskich. Tymczasem dom Boży wymaga, aby ludzie zajmujący się pracą z tekstami posiadali przynajmniej podstawowy potencjał. Jeśli ze względu na swój potencjał ktoś nie nadaje się do pracy z tekstami i nawet przy sprawdzaniu i poprawianiu artykułów nie spełnia wymaganego standardu, to może jedynie wybrać jakieś inne obowiązki. Być może dobrze mu będzie szło zajmowanie się sprawami ogólnymi albo gromadzenie różnych materiałów. Krótko mówiąc, praca z tekstami, którą tak bardzo lubi, jest czymś, czego ten ktoś nie potrafi robić – nawet jeśli nie zostanie od niej odsunięty, będzie tylko przelewał z pustego w próżne, nie osiągając żadnych rzeczywistych rezultatów. Jak ludzie powinni pojmować taką kwestię w sposób czysty? (Muszą nauczyć się podporządkowywać zarządzeniom domu Bożego i muszą być rozsądni). Taki jest ogólny kierunek – a jak ludzie powinni konkretnie praktykować? Jeśli ktoś jest skłonny do przeinaczeń, powie: „Wszyscy twierdzą, że zainteresowania i hobby to coś, czym ludzi obdarza Bóg, że są to wrodzone uwarunkowania. Skoro za sprawą Boga mam takie, a nie inne zainteresowanie czy hobby, to z pewnością Bóg zarządził, żebym wykonywał pracę związaną z tym zainteresowaniem bądź z tym hobby. Skoro zarządził to Bóg, to w domu Bożym powinno się powierzyć mi pracę związaną z tym zainteresowaniem bądź z tym hobby – powinienem mieć swój udział w tej pracy. Jeśli się mnie nie prosi o wykonywanie tej pracy, to problem dotyczy ludzi – znaczy to, że inni patrzą na mnie z góry, że przywódcy i pracownicy nie potrafią adekwatnie ocenić zdolności ludzi. Oto ja, utalentowany człowiek, ale nie ma żadnego przenikliwego łowcy talentów, który by mnie dostrzegł! Tak bardzo uwielbiam literaturę i jestem w niej naprawdę biegły – korekta artykułów to dla mnie zbyt łatwe zadanie. Mieliby mnie posłać do głoszenia ewangelii albo wykonywania pracy fizycznej? To tak, jakby chcieli użyć młotka do rozłupania orzecha! Jakby chcieli zakopać złoto w ziemi! A ja nie mogę nic na to poradzić – jeśli sufit jest niski, to nie ma wyjścia i trzeba pochylić głowę! Jest jednak takie powiedzenie: Prawdziwe złoto musi w końcu ujawnić swój blask. Poczekajcie, może to Bóg mnie sprawdza i uszlachetnia. Któregoś dnia z pewnością zajmę się pracą, którą zarządził dla mnie Bóg, pracą związaną z moim zainteresowaniem. Na dobre rzeczy warto poczekać. Gdy wy wszyscy zostaniecie wyeliminowani, nadejdzie czas, abym zabłysnął – to wtedy zrobię użytek ze swoich umiejętności! Jak mówią przysłowia: »Dla dżentelmena nigdy nie jest za późno na zemstę« i »Póki życia, póty nadziei«”. Co sądzicie o tych zapatrywaniach? Są niewłaściwe, zgadza się? Tacy ludzie kierują się myśleniem życzeniowym i nawet snują długoterminowe plany, ale nie wiadomo, czy faktycznie mają jakieś realne zdolności. Niektórzy wręcz czują się pokrzywdzeni i mówią: „Mam wrodzony talent literacki, a mimo to posłano mnie do pracy fizycznej i całymi dniami chodzę ubłocony. Do kogo mogę się odwołać w tej sprawie? Nic nie mogę zrobić – tak już rozporządził Bóg. Jaki mam wybór?”. Tak naprawdę zespół redaktorski już przetestował tego człowieka i okazało się, że jego umiejętności pisarskie są nieadekwatne. Brakuje mu podstaw, jeśli idzie o literaturę, i nawet znaków interpunkcyjnych nie stosuje prawidłowo. Ilekroć trzeba podzielić zdanie lub wprowadzić pauzę, on używa przecinka. Mimo to uważa się za literackiego geniusza i sądzi, że gdy wykonuje pracę fizyczną, to marnuje się jego talent. Jego serce przepełniają skargi: „Urodziłem się z zamiłowaniem do literatury. W dzieciństwie zaczytywałem się w książkach z bajkami. Później wziąłem się za dzieła napisane przez sławnych ludzi. Przeczytałem wiele klasycznych dzieł literackich napisanych przez krajowych i zagranicznych autorów; przeczytałem wiele dzieł należących do wszelakich gatunków, w tym sztuki teatralne, prozę i poezję. Pracę z tekstami potrafię wykonywać bez żadnego wysiłku; napisanie artykułu to dla mnie bułka z masłem. Tymczasem spójrzcie na mnie – ta brudna, wyczerpująca praca, którą wykonuję, to dla mnie degradacja. Dom Boży nie ma żadnego względu na moje zamiłowanie do literatury, które towarzyszy mi przez połowę życia. Cała ta wiedza, którą nabyłem przez całe swoje życie, jest w domu Bożym na nic – moja kariera literacka się skończyła! Kiedyś myślałem, że dom Boży to miejsce, gdzie władzę dzierżą prawda, bezstronność i sprawiedliwość. Ktoś taki jak ja – wielki talent, entuzjasta literatury – został zlekceważony w świecie, gdzie patrzono na mnie z góry, i nie miałem żadnej sposobności, by zrobić użytek z moich umiejętności. Myślałem, że w domu Bożym będę mógł wnieść swój wkład, wykorzystując tę resztkę energii, jaka mi pozostała. Przepełniony entuzjazmem, zgłosiłem się do zespołu redaktorskiego, ale nie zostałem wybrany. Tylko popatrzcie na mnie – stoję tu teraz, ale kto by powiedział, że jestem entuzjastą literatury, że mam talent literacki? Przez tę brudną, wyczerpującą robotę straciłem swój literacki zmysł. Teraz z moich ust wychodzą jedynie prostackie i ordynarne słowa”. Człowiek ten czuje się w głębi serca bardzo pokrzywdzony. Choć głośno mówi, że podporządkowuje się rozporządzeniu Boga i uczyni wszystko, o co poprosi go dom Boży, to w głębi serca mylnie ocenia samego siebie, błędnie postrzega swoje zainteresowania i hobby jako swoje mocne strony, jako coś, co nadaje się do tego, by Bóg się tym posłużył, a poza tym nie znalazł swojego miejsca, nie dostrzega swojej rzeczywistej sytuacji, nie zna swoich możliwości i nie wie, czy jego zainteresowania i hobby rzeczywiście są czymś, w czym jest biegły – ten ktoś ma mętlik w głowie i nie jest świadom tego wszystkiego, a mimo to twierdzi, że ma talent literacki, niemalże przypisując sobie miano mistrza literatury. Jaki jest tego ostateczny rezultat? (Ten ktoś ma do kościoła żal w związku z jego zarządzeniami i w głębi serca nie chce się podporządkować). Stale czuje się pokrzywdzony. Choć wykonując swoje obowiązki, nie ociąga się i potrafi włożyć w nie duży wysiłek – ledwo co się podporządkowując – to z powodu błędnej samooceny czuje się pokrzywdzony. Przez jego głowę często przelatuje myśl: „Jest wiele rączych koni, lecz niewielu potrafi się na nich poznać”. Jakie rącze konie? Kto potrafi się na nich poznać? Ponieważ trochę się czymś interesuje i pasjonuje, a potem systematycznie zgłębia tę dziedzinę, jest przekonany, że nikt nie może się z nim równać, uważa się za „rączego konia” i wierzy w swój talent. Czy nie jest to totalny brak samoświadomości? Wierzy on jedynie, że zainteresowania i hobby są człowiekowi dane od Boga, ale nie potrafi dostrzec, jakim potencjałem Bóg go obdarzył. Ten ktoś nie ma jasności co do tego, czy jest biegły w dziedzinie, która go interesuje i pasjonuje, czy potrafi dobrze wykonywać pracę i obowiązki związane z jego zainteresowaniami i hobby, czy ma do tego kompetencje i czy jest w stanie to udźwignąć. Człowiek ten nie ma co do tego jasności i nic na ten temat nie wie. Czyż nie jest to wyjątkowo kłopotliwe? (Jest). Ponieważ nie zna on swojego miejsca, czuje się bardzo pokrzywdzony. Jakie można u niego zaobserwować przejawy? Często głęboko wzdycha i mówi Bogu o swojej determinacji, mając przy tym nadzieję, że któregoś dnia Bóg da mu odpowiednią sposobność, że naprawi wyrządzone mu krzywdy, że odda mu sprawiedliwość oraz pozwoli, by spełniło się jego życzenie, i będzie mógł wykonywać obowiązki związane z jego zainteresowaniami i hobby. Przyjrzyjcie się pieśni, którą często śpiewa: „Nie myślę o ścieżce, która przede mną”. Jak brzmi następny wers? („Moim jedynym niezbywalnym obowiązkiem jest podążać za wolą Bożą”). Tym, którzy rzeczywiście mają taką postawę i taką rzeczywistość oraz faktycznie są w stanie podążać za wolą Boga, przystoi śpiewać tę pieśń – jest to najzupełniej stosowne. Kiedy jednak śpiewa ją taki człowiek jak ten, w jakim znajduje się stanie emocjonalnym? W jakiej sytuacji ją śpiewa? (Gdy narzeka i czuje się pokrzywdzony). Czy zatem wtedy, gdy ją śpiewa, słów tej pieśni nie przepełnia uraza? (Owszem). W tym, co ten człowiek śpiewa, pełno jest skarg, oporu i niezadowolenia – jest to nic innego jak smutek i uraza. Gdy słyszysz go śpiewającego tę pieśń, wtedy najgłębiej pogrąża się on w melancholii. W Chinach jest takie przysłowie – jak ono brzmi? „Mężczyźni wyrażają smutek, śpiewając, kobiety wyrażają smutek, płacząc, a stare babcie wyrażają smutek, mamrocząc bez sensu”. Tak więc ludzie różnią się od siebie tym, jak wyrażają smutek. Niektóre kobiety, gdy znajdują się w tego typu sytuacji, po prostu płaczą, cały czas po kryjomu ocierając łzy. Nie mogą się z tym pogodzić i ilekroć o tym myślą, mają oczy zaczerwienione od łez, a w głębi serca czują się pokrzywdzone i urażone. Zwyczajnie nie potrafią prawidłowo podejść do całej sprawy. W rzeczywistości jest zaś ona całkiem prosta – zainteresowania i hobby to z gruntu nie to samo co mocne strony. Jeśli masz jakąś mocną stronę, to niezależnie od tego, czy jest to twoje zainteresowanie bądź hobby, dobrze się nadajesz do pracy z nią powiązanej – czyli twój wrodzony potencjał, talent lub uzdolnienie sprawia, że wykazujesz się biegłością w tym obszarze i dobrze sobie radzisz. W takim przypadku, gdy zajmujesz się tą pracą, jesteś w stanie osiągać określone rezultaty i jest to dla ciebie względnie odpowiednie zajęcie. Jeżeli jednak ta dziedzina jest tylko twoim zainteresowaniem czy twoim hobby, ale nie jest twoją mocną stroną, to wcale nie jest powiedziane, że się w tym sprawdzisz. To jest bardzo prosta sprawa. Ludzie są uparci i mają wypaczone pojmowanie, a do tego charakteryzuje ich głupota i ignorancja, więc gdy nie mogą zajmować się pracą, która ich interesuje, tracą zapał, przygnębiają się i zniechęcają, narzekają i aż kipi w nich od wszelkiego rodzaju negatywnych uczuć. Dlatego jest absolutnie konieczne, aby ludzie rozumieli swoją rzeczywistą sytuację, jeśli chodzi o ich zainteresowania, hobby i mocne strony. Gdy już ją zrozumieją, muszą prawidłowo podejść do swoich zainteresowań, hobby i mocnych stron – to jest jeden aspekt. Co do drugiego aspektu, to ludzie muszą podporządkować się zarządzeniom domu Bożego i wypełniać swoje obowiązki zgodnie z zasadami, jakich dom Boży wymaga. Jeżeli dom Boży wymaga, byś wykonywał obowiązki w określonym obszarze pracy, ale ty nie masz w tej dziedzinie biegłości, tylko się nią interesujesz i pasjonujesz, zwyczajnie lubisz zajmować się tą pracą, a mimo to zgodnie z najniższym standardem wymaganym przez dom Boży jesteś w stanie mniej więcej kompetentnie tę pracę wykonywać, to powinieneś się podporządkować i robić, co w twojej mocy, by wnieść swój wkład – nie szukaj wszelkiego rodzaju obiektywnych wymówek, by odmówić lub się uchylić. Oczywiście, jeśli twoje wrodzone uwarunkowania w rozmaitych obszarach są ograniczone i masz pewne rzeczywiste problemy, a dom Boży nie może pozwolić ci wykonywać obowiązków w danym zakresie, to nie powinieneś narzekać, zniechęcać się ani ulegać słabości. Rób po prostu to, co jest w zasięgu twoich możliwości. Jeśli zaś chodzi o twoje zainteresowania i hobby, zachowaj je dla siebie – ludzie kościoła nie będą się wtrącać ani nie odbiorą ci prawa do tego, żeby czymś się interesować lub pasjonować. To jest twoja osobista sprawa. Tymczasem jeśli chodzi o wykonywanie obowiązków, musisz dobrze rozeznawać się co do różnych problemów związanych z zainteresowaniami, hobby i mocnymi stronami oraz musisz być w stanie prawidłowo do nich podchodzić – to jest coś, co ma kluczowe znaczenie. Czy to rozumiecie? (Tak).
Wielu ludzi ma zainteresowania i hobby związane z tą czy inną dziedziną. Są też ludzie, którzy nie mają w ogóle żadnych zainteresowań ani hobby, to znaczy żadnych konkretnych zainteresowań czy hobby związanych z jakimiś profesjami, specjalistycznymi czynnościami lub rozmaitymi ludźmi, wydarzeniami i sprawami, z którymi często ma się styczność w świecie – są to po prostu zwyczajni ludzie. Na przykład, jeśli ktoś zapyta ich, czy pasjonują się literaturą, czy prowadzą dziennik albo czy piszą artykuły, odpowiadają: „Nie pasjonuje mnie to ani nie jestem w tym biegły. Gdy tylko zaczynam coś czytać lub pisać, dostaję bólu głowy”. Jeśli dać im jakieś literackie arcydzieło do przeczytania, są nim przytłoczeni i w głębi serca odczuwają zdecydowany opór. Niektórzy mówią nawet: „Od długiego gapienia się w tekst męczą mi się oczy i szybciej się starzeję, więc nie lubię literatury”. Jeśli spytasz ich, czy lubią tańczyć, mówią na to: „Taniec jest czymś niepoważnym, ludzie tańczą, gdy im się nudzi i nie mają nic lepszego do roboty. Nie lubię tańca”. No właśnie, nie lubią go i nawet mają ku temu powód – mówią, że taniec jest czymś niepoważnym. Inni tańczą na chwałę Boga – jakże to jest pozytywne! Śpiew, taniec oraz gra na harfie i lirze ku chwale Bożej – ludzie robią to od czasów starożytnych; jest to coś, co spotyka się z Bożą aprobatą, więc czemu miałoby to być czymś niepoważnym? Oni jednak lekceważą wszystko, czego nie lubią, i uznają to za coś negatywnego. Gdy zapytasz ich: „Nie lubisz tańczyć, a czy może lubisz śpiewać?”, odpowiedzą: „Jakie znowu »śpiewać«? Gdy tylko zaczynam śpiewać, od razu fałszuję. Nawet ja sam nie jestem w stanie słuchać swojego śpiewu. Nie lubię śpiewać. Dopiero teraz, jako wierzący w Boga, zacząłem uczyć się niektórych hymnów ze słowami Bożymi i hymnów opartych na doświadczeniu. Dopóki nie uwierzyłem w Boga, nigdy nie śpiewałem; gdy inni śpiewali w mojej obecności, nie chciałem nawet tego słuchać”. „Jak więc dajesz wyraz swojemu wesołemu nastrojowi?”. „Gdy mam wesoły nastrój, po prostu ucinam sobie drzemkę”. „No to co robisz, gdy napotykasz trudne, bolesne sprawy i jesteś w niewesołym nastroju?”. „Zjadam jakieś przekąski albo po prostu ucinam sobie drzemkę”. „Nie lubisz śpiewać, ale może lubisz słuchać muzyki?”. „Nie interesuję się muzyką i nie mam pojęcia, co ona wyraża. Mówicie wszyscy, że muzyka wyraża rozmaite ludzkie uczucia, myśli i emocje, ale ja tego nie rozumiem i do mnie to nie trafia. Muzyka to sztuka wysoka – dla takiego prymitywa jak ja muzyka to jakaś abstrakcja i nie lubię jej”. „Czy lubisz wykwintne jedzenie?”. „Wykwintnego jedzenia też nie lubię. Mogę jeść cokolwiek. Od urodzenia jestem twardy. Mogę jeść kukurydzę, mogę jeść ciasta, mogę jeść chińskie potrawy albo zachodnie potrawy – cokolwiek. Jeśli głoduję i nie mam co do gęby włożyć, to zjem nawet żarcie dla psa”. Tacy ludzie są do tego stopnia prostaccy. Zapytaj pewne kobiety: „Czy lubisz kosmetyki?”, a odpowiedzą: „Kosmetyki mnie nie obchodzą. Jaka się urodziłam, taki mam wygląd – jeśli ktoś chce na mnie patrzeć, niech patrzy, a jeśli ktoś nie chce na mnie patrzeć, to może się odwrócić i odejść!”. Zapytaj pewnych mężczyzn: „Czy lubisz elektronikę i urządzenia mechaniczne, na przykład samochody?”. Odpowie: „Jaki jest pożytek z tego, że się lubi takie rzeczy? To tylko wyczerpuje umysł i męczy mózg. Jeśli mam chwilę wolnego czasu, to wolę uciąć sobie drzemkę albo z kimś sobie pogawędzić!”. Tacy ludzie niczego nie lubią i nie mają żadnych zainteresowań ani żadnych hobby. Nieważne, czy chodzi o biologię, technologię, coś z górnej półki, czy coś z dolnej półki – ich to wszystko w ogóle nie interesuje. Gdy ich zapytasz: „Nie lubisz tych związanych z człowieczeństwem rzeczy niezależnie od tego, czy są one wyrafinowane, czy też schlebiają szerokim gustom. Czy w takim razie lubisz może małe zwierzęta, na przykład koty, psy i ptaki?”, oni odpowiedzą: „Ich nie lubię jeszcze bardziej. Zwierzęta nie potrafią rozmawiać z ludźmi – jaki jest pożytek z tego, że się je lubi?”. Niektórzy ludzie lubią psy. Często mówią do psów, a one potrafią nawet zrozumieć ludzką mowę. Niektórzy ludzie nie mają żadnych hobby i niczym się nie interesują – wielu jest takich ludzi. Niektórzy mówią: „Rodzimy się z jakimiś zainteresowaniami i jakimiś hobby – są nam one dane od Boga. Zwłaszcza ci spośród nas, którzy wykazują się jakąś mocną stroną w tej czy innej dziedzinie, ci urodzeni z wyjątkowym i niezwykłym talentem do czegoś – oni obdarzeni zostali łaską Bożą, Bóg ich wywyższył, jest to przejaw Bożej przychylności. Szczególnie dziś, gdy podejmujemy się w domu Bożym obowiązków związanych z naszymi zainteresowaniami, hobby czy mocnymi stronami, tym bardziej czyni to naszą tożsamość i wartość nieporównanie zaszczytną i nadzwyczajną. Ci, którzy nie mają żadnych hobby ani mocnych stron, mogą jedynie wykonywać podstawowe prace, które nie wymagają umiejętności technicznych, takie jak udzielanie gościny, gotowanie, sprzątanie, uprawa warzyw, hodowla świń i karmienie kurczaków. Jeśli zatem chodzi o zainteresowania, hobby i mocne strony, czy ludzie nie dzielą się na lepszych i gorszych, wyrafinowanych i prymitywnych? Czy nie różnią się od siebie miejscem zajmowanym w hierarchii?”. Czy taki punkt widzenia jest słuszny? (Nie). Widzisz, Bóg obdarzył niektórych ludzi mocnymi stronami, zarządził, by pewni ludzie mieli określone zainteresowania i hobby, zaś inni żadnego z nich – nie mają oni żadnych mocnych stron, nie potrafią śpiewać ani tańczyć, nie rozumieją się na literaturze i całkowicie obce są im wszelkiego rodzaju umiejętności zawodowe. Przykładowo, jeśli jest jakaś rodzina udzielająca gościny, która ma dwa psy, to taka osoba pozbawiona mocnych stron nada się do karmienia tych psów – to jest najprostsze zadanie. Jednak oprócz ich karmienia nie wyprowadza ich na spacery ani nie wie, jak o nie zadbać. Gdy mija rok lub dwa lata takiego karmienia, nawet psy nie rozpoznają w tej osobie swojego pana i nie są do niej przywiązane. Powiedzcie Mi, jakiego rodzaju jest to osoba? Czy nie istnieje tu różnica w porównaniu z tymi ludźmi, którzy mają jakieś zainteresowania, hobby bądź mocne strony w pewnej dziedzinie? To jasne, że mamy tu do czynienia z dwoma rodzajami ludźmi różniącymi się od siebie wrodzonymi uwarunkowaniami. Pierwszy rodzaj to ludzie mający silne poczucie wyższości, czerpiący z życia pełnymi garściami, a drugi rodzaj to ludzie wiodący puste życie i nie mający żadnego poczucia wyższości. Jeśli zatem ludzie podlegają rozróżnieniu pod względem statusu i wartości na podstawie tej zasady, czy jest to odpowiednie? (Nie). Na jakiej więc zasadzie należałby czynić rozróżnienia między ludźmi? Powiedzcie Mi, czy ludzie się od siebie różnią? (Tak). Na czym polegają te różnice? Jak należy dokonywać rozróżnień między ludźmi? Należy przynajmniej przyjrzeć się temu, czy miłują prawdę, i na podstawie ich nastawienia do prawdy określić ich istotę, to, czy są lepsi, czy gorsi, wyrafinowani, czy prymitywni, oraz kategorię, do której należą. Czy teoretycznie nie można w ten sposób bardzo łatwo odróżnić ludzi od siebie? (Można). Czy taki sposób rozróżniania jest dobry? (Tak). Ale czy nie jest przypadkiem nazbyt uproszczony? Niektórzy ludzie nie mają żadnych wrodzonych mocnych stron ani żadnych zainteresowań czy hobby – są bardzo przeciętni, bardzo prości. Jednak miłują prawdę, rozumieją ją, posiadają doświadczenie i zrozumienie prawdy, a gdy ją omawiają, potrafią podzielić się tym, w jaki sposób rozumieją słowa Boże; pod względem wejścia w życie przewyższają przeciętnego człowieka. Są w stanie wielu ludziom pomóc. Czy możesz zatem stwierdzić, że tacy ludzie są prymitywni i bezwartościowi? (Nie). Teoretycznie istotę ludzi, to czy są lepsi, czy gorsi, wyrafinowani, czy prymitywni, oraz kategorię, do której przynależą, trzeba określać na podstawie ich nastawienia do prawdy, ale jak dokładnie należy to zrobić? Tego dotyczyć będzie nasze dzisiejsze omówienie.
Bóg z góry zarządza, czy dany człowiek ma jakieś wrodzone zainteresowania, hobby i mocne strony. Jeśli Bóg cię nimi obdarzył, to je masz; jeśli Bóg cię nimi nie obdarzył, to ich nie masz – nie jesteś w stanie się ich nauczyć ani ich zdobyć poprzez naśladowanie. Jeśli jednak posiadasz jakąś mocną stronę i mówisz: „Wykonywanie obowiązków powiązanych z tą moją mocną stroną jest zbyt wyczerpujące; nie chcę tej mocnej strony”, to przecież nawet jeśli jej nie chcesz, nie jesteś w stanie się jej wyzbyć ani inni nie są w stanie ci jej odebrać. Tego, co ty posiadasz, inni nie mogą ci odebrać; tego, czego nie posiadasz, nie możesz zdobyć ani zyskać, walcząc o to. Wszystko to wiąże się z tym, co Bóg z góry zarządził. Z drugiej wszakże strony, samo to, że za sprawą Boga masz takie, a nie inne zainteresowania czy hobby lub jakąś mocną stronę, nie oznacza, że Bóg musi powierzyć ci pracę bądź obowiązki, które jakoś wiążą się z twoim zainteresowaniem, twoim hobby czy twoją mocną stroną. Niektórzy mówią: „Skoro nikt nie prosi mnie, bym wykonywał obowiązki w tym zakresie lub pracę z tym związaną, to dlaczego mam takie właśnie zainteresowania, takie hobby i taką mocną stronę?”. Za sprawą Boga zdecydowana większość ludzi ma określone zainteresowania i hobby, a wynikają one z uwarunkowań każdej poszczególnej osoby. Oczywiście wpływa na to wiele czynników. Po pierwsze, celem jest przetrwanie ludzi i zapewnienie im środków utrzymania, a po drugie, chodzi o wzbogacenie ich życia. Czasem w życiu człowieka konieczne są określone zainteresowania i hobby, czy to dla rozrywki i zabawy, czy też po to, by człowiek mógł realizować właściwe zadania, dzięki czemu będzie czuł się spełniony. Nie ma oczywiście znaczenia, z której strony na to spojrzeć, bo jeśli Bóg coś daje, kryje się za tym zawsze jakiś powód, a jeśli Bóg czegoś nie daje, również i to ma swoje przyczyny i odbywa się na jakiejś podstawie. Może być tak, że twoje ludzkie życie lub twoje przetrwanie nie wymagają, byś za sprawą Boga miał jakieś zainteresowania, hobby i mocne strony, i że jesteś w stanie się utrzymać i wzbogacić swoje ludzkie życie oraz osiągnąć spełnienie w jakiś inny sposób. Krótko mówiąc, to, czy ktoś ma za sprawą Boga jakieś zainteresowania, hobby i mocne strony, czy też ich nie ma, nie jest kwestią samego człowieka. Nawet jeśli ktoś nie ma żadnych mocnych stron, nie jest to ubytek w jego człowieczeństwie. Ludzie powinni właściwie to pojmować i traktować. Jeśli ktoś ma jakieś zainteresowania, hobby i mocne strony, to powinien docenić ten fakt i w odpowiedni sposób je wykorzystywać. Jeśli zaś ktoś nie ma zainteresowań, hobby ani mocnych stron, to nie powinien się skarżyć. Tak przedstawia się rzeczywista sytuacja pod kątem zainteresowań, hobby i mocnych stron. Jednak to, czy ktoś je ma, czy ich nie ma, nie odzwierciedla jego wartości, statusu i tożsamości. Co więc to mówi ludziom? Nawet jeśli za sprawą Boga masz wyrafinowane zainteresowania, hobby i mocne strony, są to twoje prywatne atuty i korzystne uwarunkowania i nie znaczy to, że jesteś lepszy od innych ani że masz większą niż inni przewagę i przywileje, żeby robić cokolwiek. Jest tak dlatego, że w oczach Boga każdy człowiek należy do zepsutej ludzkości bez względu na to, jakie ma wrodzone uwarunkowania. Choć nie zawierają one elementów zepsucia, wszyscy ludzie posiadający wrodzone uwarunkowania zostali zdeprawowani przez szatana i kierują się w życiu szatańskimi skłonnościami. Ich życioistotą jest ich szatańskie zepsute usposobienie. Dlatego bez względu na to, jakie są twoje wrodzone uwarunkowania, i niezależnie od tego, czy masz jakieś zainteresowania, hobby i mocne strony, czy ich nie masz, w oczach Boga twoja wartość jest taka sama jak wartość innych ludzi, bo życioistota wszystkich ludzi jest identyczna. Ludzie powinni jasno dostrzegać, że nawet jeśli mają określone korzystne uwarunkowania lub jakąś przewagę, to pod względem istoty człowieczeństwa i pod względem zepsutych skłonności istota wszystkich ludzi jest taka sama i wszyscy ludzie są tacy sami. Muszą przejść Boże karcenie i osądzanie i wszyscy oni są tymi, których Bóg chce zbawić. Pod względem życioistoty ludzkiej cielesności wszyscy ludzie są tacy sami. Jednak gdy spojrzeć z innej perspektywy, istnieją określone różnice pomiędzy ludźmi i musimy je szczegółowo omówić. Jak należy zidentyfikować te różnice? Musimy wziąć pod uwagę pochodzenie ludzi. Co oznacza tu „pochodzenie”? Oznacza to, kim człowiek był w poprzednim wcieleniu – rozróżnień dokonuje się na podstawie tego, jak i z czego ludzie wzięli swoje istnienie. W szerokim ujęciu ta ludzkość dzieli się na trzy kategorie. Pierwsza kategoria to ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, druga – ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli rozmaitymi diabłami, i trzecia – ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli ludźmi. Za pomocą tych trzech kategorii dzieli się ludzi u samych podstaw. Mogą one służyć do dokonywania rozróżnień między ludźmi, bo pochodzenie ludzi różnej kategorii nie jest takie samo. Skąd zatem można wiedzieć, kto w poprzednim wcieleniu był zwierzęciem, kto diabłem, a kto człowiekiem? Ustala się to na podstawie tego, co ludzie urzeczywistniają i jakie charakterystyczne cechy przejawiają. Czy kiedykolwiek o tym już słyszeliście? Na przykład w podaniach ludowych albo z innych źródeł? (Tak). Temat ten nie jest więc wam całkiem obcy, zgadza się? (Tak). Ci, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, ci, którzy byli diabłami, i ci, którzy byli ludźmi – o kim chcecie usłyszeć najpierw? (O pierwszej kategorii). Pierwsza kategoria to ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami. Jeśli rzeczywiście poznacie prawdę o tej sprawie, czy wpłynie to na wasze życie? Czy przysporzy kłopotów lub przeszkód? (Mogę zacząć się zastanawiać, kim byłem w poprzednim wcieleniu). Niektórzy ludzie, gdy faktycznie dowiedzą się, do której kategorii przynależą i spojrzą na siebie w tym świetle, czują, że mają szczęście, i są zadowoleni, jeśli w poprzednim wcieleniu byli ludźmi. Ale gdyby było inaczej, czyż nie poczuliby się nieswojo? (Owszem). To by doprowadziło do pewnych trudności i wywołało niepokój, zgadza się? (Tak). Skoro zatem w rezultacie mogą pojawić się trudności i uczucie niepokoju, czy lepiej jest, żeby ludzie o tym wiedzieli, czy żeby o tym nie wiedzieli? (Mam poczucie, że lepiej jest wiedzieć). W jaki sposób byłoby to lepsze? (Gdy człowiek wie o tym, może zrozumieć prawdę z tym związaną, a ponadto będzie w stanie rozeznać się co do niektórych ludzi, wydarzeń i spraw wokół siebie). W takim razie omówmy to.
Najpierw w ramach naszego omówienia zajmijmy się tymi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami. Taka reinkarnacja oznacza, że ktoś, kto wcześniej był zwierzęciem, teraz jest człowiekiem. Świat zwierząt jest ogromny, ale w zakres naszego omówienia nie wchodzi to, ile ich gatunków może odradzać się jako ludzie. Krótko mówiąc, istnieje kategoria ludzi, którzy w przeszłym wcieleniu byli zwierzętami, co oznacza, że ich pierwotna tożsamość lub kategoria stworzenia, do której się zaliczali, sytuowała się poza stworzoną ludzkością. Pierwotną, pierwszą kategorią biologiczną, do której przynależeli, była kategoria zwierząt. Dlatego w oczach Boga ich tożsamość w sferze biologicznej jest tożsamością zwierzęcia. W tym wcieleniu stali się ludźmi, czyli dane zwierzę nie odrodziło się w świecie zwierząt, ale w świecie ludzi, urodziło się jako człowiek w określonej rodzinie, w określonej linii genealogicznej i w określonym kraju. Zwierzę przechodzi reinkarnację i staje się człowiekiem, czyli rodzi się jako człowiek, ale w swoim poprzednim wcieleniu było zwierzęciem, nie człowiekiem. Wcześniej egzystowało w świecie zwierząt, odradzało się pośród zwierząt, a teraz, w tym odrodzeniu, już nie znajduje się w świecie zwierząt. Jego tożsamość się zmieniła i ten ktoś jest teraz przedstawicielem rodzaju ludzkiego. Nazywa się to odradzaniem się zwierząt jako ludzie. Wygląd i instynkty takiego człowieka są zasadniczo takie same jak u innych ludzi. To znaczy, że posiada on w pełni cechy charakterystyczne człowieka – chodzi wyprostowany, ma ludzkie rysy twarzy i ludzki wygląd, myśli jak człowiek i posiada ludzkie instynkty, prowadzi normalne ludzkie życie, a także ma unikatowo ludzką zdolność mówienia. Tym właśnie nazywamy reinkarnację, w której zwierzę w nowym wcieleniu staje się człowiekiem. W jego fizycznej postaci, wyglądzie zewnętrznym i cechach życia fizycznego dostrzec można wyłącznie ludzkie właściwości, bez żadnych widocznych właściwości zwierzęcych. Skąd zatem można wiedzieć, że ten ktoś w poprzednim wcieleniu był zwierzęciem? To właśnie ludzi najbardziej obchodzi. Oczywiście, dostrzeżenie, że ten ktoś w poprzednim wcieleniu był zwierzęciem, jest możliwe. Gdyby nie było żadnych różnic między tymi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, a tymi, którzy w poprzednim wcieleniu byli ludźmi, to ta kategoria ludzi nie miałaby swoich oczywistych cech szczególnych. Jednak właśnie dlatego, że są oczywiste różnice między tymi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, a tymi, którzy w poprzednim wcieleniu byli prawdziwymi ludźmi, te dwie kategorie ludzi można od siebie łatwo odróżnić na podstawie ich cech charakterystycznych. Jakie zatem są cechy charakterystyczne ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami? Po pierwsze, mają wypaczone pojmowanie. Po drugie, są wyjątkowo otępiali. Po trzecie, mają wielki zamęt w głowie. Po czwarte, są głupcami. Te cztery cechy w zupełności wystarczą, by unaocznić różnicę między osobą, która w poprzednim wcieleniu była zwierzęciem, a osobą, która w poprzednim wcieleniu była prawdziwym człowiekiem.
Pierwszą cechą ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, jest ich wypaczone pojmowanie. Na początek zastanówmy się, z czym wiąże się wypaczenie. Wiąże się z problemami w myślach i zapatrywaniach tych ludzi; wiąże się też z ich zdolnościami poznawczymi, które obejmują postrzeganie, pojmowanie i rozumienie. Ludzie należący do tej kategorii nie potrafią niczego prawidłowo pojmować ani postrzegać. Ich sposób postrzegania ludzi i spraw, a także ich zachowanie i działania są wyjątkowo absurdalne, krnąbrne i niedorzeczne – całkowicie sprzeczne ze sposobem myślenia właściwym zwykłemu człowieczeństwu oraz z myślami i zapatrywaniami charakterystycznymi dla zwykłego człowieczeństwa. Oczywiście ludziom z wypaczonym pojmowaniem daleko jest do zrozumienia czy poznania prawdy. Prawda jest zupełnie poza ich zasięgiem, nie mówiąc już o zrozumieniu prawdozasad. Ich zapatrywania są całkowicie wypaczone w kontekście tego, jak traktują jakąkolwiek rzecz bądź osobę. Gdy podzielisz się z nimi jakimś omówieniem, rozumieją je pod kątem doktryny, ale ich wiedza nadal pozostaje wypaczona. Gdy później omawiasz sprawy jaśniej i konkretniej, podając przykłady, mogą w danej chwili to rozumieć, ale potem, gdy ponownie zetkną się z takimi samymi sprawami, wciąż będą mieli wypaczone zapatrywanie na nie, i bez względu na to, jak z nimi rozmawiasz, nie uda się tych zapatrywań skorygować. Co więcej, ten stan, w jakim się znajdują – ten sposób pojmowania – nigdy się nie zmieni. Niczyje omówienie prawdy nie jest w stanie ich zmienić; nawet gdybym to Ja omawiał z nimi prawdę i wygłaszał im kazania, i tak by to nie zmieniło ich wypaczonych myśli i zapatrywań oraz ich wypaczonego sposobu pojmowania. Tacy ludzie to wielki kłopot. Na przykład, gdy zrobili coś nie tak i mówisz im: „To, co zrobiłeś, było niewłaściwe, jest to niezgodne z zasadami; była to skażone domieszką czegoś osobistego”, oni odpowiadają: „Nie zrobiłem tego umyślnie, nie chciałem, żeby tak to się skończyło. Skoro wy wszyscy jesteście tacy dobrzy, skoro posiadacie prawdę i wiecie, jak należy się zabrać do rzeczy, dlaczego sami tego nie zrobicie, tylko mi to powierzacie? Mówisz, że zrobiłem to nie tak, jak trzeba – czy nie mówisz tego po prostu dlatego, że czujesz do mnie niechęć? Skoro wy wszyscy posiadacie człowieczeństwo, a tylko mi go brakuje, to po prostu pójdę do piekła, a wy wszyscy możecie sobie iść do nieba!”. Mogą nawet próbować się bronić i usprawiedliwiać, wytaczając jakieś argumenty, oraz zasłaniać się wymówkami, żeby uchylić się od odpowiedzialności. Nie chcą przyznać się do tego, że postąpili źle, nie mają właściwego nastawienia, nie obiecują, że się poprawią w przyszłości, ani nie mówią, że rozumieją już, jak powinni się zachować następnym razem. Nigdy nie dojdą do takiego sposobu rozumienia i nigdy nie będą pojmować spraw z perspektywy człowieczeństwa w sposób czysty. Są nawet ludzie, którzy w momencie, gdy zwracasz im uwagę na problemy w ich pracy i omawiasz z nimi prawdę, mówią: „Czy ty po prostu nie patrzysz na mnie z góry? Czy to dlatego, że jestem niewykształcony i pochodzę ze wsi? Czy to dlatego, że mój status jest niski? Nawet Bóg mną nie gardzi, więc jakie ty masz do tego prawo?”. Nigdy nie przyznają, że źle postąpili, a potem nie będą szukać prawdy, nie zastanowią się nad sobą, żeby dostrzec, gdzie popełnili błąd, ani nie będą poszukiwać właściwej ścieżki praktyki, by się z tym uporać. Dlaczego nigdy tego nie zrobią? Bo nie są ludźmi. Nie myślą w sposób, w jaki myśli normalny człowiek, i nie potrafią podchodzić do błędów tak, jak podchodziłby do nich normalny człowiek. Nie mają takiego nastawienia do błędów, jakie powinien mieć normalny człowiek. Czy kiedykolwiek zetknęliście się z takimi ludźmi? Najlepiej by było, gdybyś również się nad sobą zastanowił, aby się przekonać, czy twój rozum jest normalny, czy nie. Na przykład, ktoś dopiero co umył podłogę i jest ona dość mokra. Przychodzi ktoś inny, nieświadomy tego, i wywija fikołka na wilgotnej powierzchni. Następnie wstaje i mówi do tamtego: „Nie wytarłeś podłogi do sucha po jej umyciu. Powinieneś był postawić tu znak, żeby ostrzec ludzi! Na szczęście jestem młody i taki upadek nie jest dla mnie groźny, ale jakaś starsza osoba mogłaby połamać sobie kości! Postąpiłeś nazbyt lekkomyślnie!”. Czy takie słowa są właściwe i normalne? (Tak, są normalne). Osoba myjąca podłogę była lekkomyślna, wykonując to zadanie, więc następnym razem powinna zmienić swoje postępowanie. Skoro ktoś wskutek jej lekkomyślności się przewrócił, to jest jasne, że ta osoba popełniła błąd. Było to niedopatrzenie i nikt jej nie potępia – musi ona po prostu to niedopatrzenie naprawić. Ona jednak nie jest w stanie właściwie i racjonalnie rozważyć i potraktować tej sprawy z perspektywy człowieka bądź kierując się ludzkim sposobem myślenia. Zamiast tego odwraca się i mówi: „Czy nie widziałeś, że podłoga jest mokra? Ślepy jesteś? Pośliznąłeś się i upadłeś – dobrze ci tak! Nie patrzysz pod nogi i to ma być moja wina? Jeśli się umyje podłogę, to wiadomo, że będzie mokra – czemu na nią wlazłeś? Przecież ci nie kazałem tu spacerować. Przyznaj, że miałeś pecha i się przewróciłeś. Ze mną to nie ma nic wspólnego!”. Czy te słowa są racjonalne? (Nie są). Nie są racjonalne – jak to powiedzieć potocznym językiem? Są nierozsądne. Umyłeś podłogę, ale nie wytarłeś jej potem do sucha i ktoś się na niej pośliznął – nie jest to absolutnie konieczne, żebyś uznał swoją winę i przeprosił, ale powinieneś przynajmniej przyjąć napomnienia i wskazówki innych w odniesieniu do twojego błędu. Powinieneś zapytać: „Czy coś ci się stało? Czy musisz udać się do szpitala na badania albo leczenie? Biorę pełną odpowiedzialność”. To jest właściwe nastawienie. W taki sposób należy racjonalnie podchodzić do swoich błędów i się nad nimi zastanawiać z perspektywy człowieczeństwa. Jednak ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, nie mają człowieczeństwa i charakteryzują się wypaczonym pojmowaniem. Nigdy czegoś takiego nie powiedzą ani nie spojrzą na sprawę w taki sposób. Zamiast tego będą uparcie nierozsądni. Nie wytarli podłogi po jej umyciu i ktoś się na niej pośliznął; zatem następnym razem muszą po prostu zrobić to inaczej, muszą być bardziej uważni i naprawić błąd – to wszystko. Problem zostałby rozwiązany. To jest bardzo prosta sprawa: nikt nic o tym nie mówi i nikt ich nie potępia. Nie wymaga się też od nich, by wzięli na siebie jakąkolwiek odpowiedzialność prawną. Mimo to oni nie przyjmują faktów do wiadomości i zamiast tego mówią: „Och, więc wy wszyscy jesteście dobrymi ludźmi, tylko wy posiadacie człowieczeństwo! Ja to muszę być złym człowiekiem! Umyślnie krzywdzę innych! Mam złe intencje! Wy wszyscy pójdziecie do nieba, a ja pójdę do piekła!”. Powiedzcie Mi, czy normalny człowiek mógłby pleść takie brednie? (Nie). Tylko ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, pojmują i postrzegają wszystko z wyjątkowo skrajnej, krnąbrnej i niedorzecznej perspektywy. W najdrobniejszej sprawie, co do której wszystko jest w jak najlepszym porządku, są w stanie wytoczyć z siebie całą masę nierozsądnych i niedorzecznych argumentów, a inni nie wiedzą wtedy, czy się śmiać, czy płakać. Jak zachowują się ci ludzie, kiedy są przycinani? Posuwają się bardzo daleko, byle się obronić i usprawiedliwić, wyjaśniają, czemu postąpili tak, a nie inaczej, i jak bardzo z tego powodu cierpieli, wykłócając się za pomocą wszelkiego rodzaju argumentów. Gdy omawiasz z nimi powód, dla którego zostali przycięci, oraz to, jak i kiedy popełnili błędy, jak powinni je naprawić i jak powinni szukać prawdozasad oraz jakie są zasady dotyczące danej sprawy, oni w ogóle nie chcą słuchać. Zamiast tego tłumią w sobie gniew i wściekłość, czują się pokrzywdzeni i upokorzeni. Po kryjomu skarżą się innymi, mówiąc: „Ech! Nie wziąłem tych kwestii pod uwagę i nie chciałem wcale tak postąpić. Mimo to potępiają mnie i mówią, że doprowadziłem do zakłóceń i zaburzeń – czy naprawdę jestem taki zły? Czy jestem złym człowiekiem?”. Jeśli chodzi o prawdozasady, oni zawsze będą ignorantami i nigdy ich nie zrozumieją; ich pojmowanie jest wyjątkowo wypaczone i niedorzeczne. Bez względu na to, jakie prawdozasady są omawiane, dla nich każda z prawdozasad staje się pojedynczym stwierdzeniem, pojedynczym sposobem działania – formułką, rytuałem, regułą. Nie chodzi tu tylko o jednostronne pojmowanie prawdozasad, ale o to, że ich sposób pojmowania jest szczególnie niedorzeczny i absurdalny. Tacy ludzie pojmują prawdę w sposób wyjątkowo toporny i idiotyczny. W jakim stopniu idiotyczny? W takim, że inni nie czują nawet litości wobec tych ludzi, tylko jawną odrazę, nie wiedzą, czy się śmiać, czy płakać, i całkowicie brakuje im słów. Sprawy zostały już objaśnione w takim zakresie, że zbędne są dalsze dywagacje – głupotą byłoby dodawać coś więcej. Nie ma sensu kontynuować rozmowy o prawdozasadach z tymi ludźmi. Bez względu na to, czym się zajmują, choćby to była najdrobniejsza codzienna sprawa, robią to w sposób anormalny, niedorzeczny i wypaczony. Nie są w stanie postrzegać spraw i zajmować się nimi, pozostając w granicach ludzkiego rozumu. Ich punkt widzenia na wszystko jest aż tak krnąbrny i niedorzeczny – gdybyś usłyszał, jakie mają zapatrywania na dowolną sprawę, do końca życia nie uwolniłbyś się od uczucia odrazy. Gdybyś akurat coś jadł, słuchając ich, mógłbyś momentalnie zwymiotować. Powiedzcie Mi, jacy oni muszą być wypaczeni? Jest to jedna z głównych cech ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami – są krnąbrni i niedorzeczni. Z perspektywy człowieczeństwa ta krnąbrność i niedorzeczność jest zasadniczo brakiem normalnego sposobu myślenia właściwego człowieczeństwu. Oni nie są w stanie na żadną sprawę spojrzeć zgodnie z normalnym sposobem myślenia cechującego człowieczeństwo – są skrajni, skłonni do wypaczeń i krnąbrni. Bez względu na to, jak omawiasz prawdę, obiektywne fakty czy konkretne sytuacje, oni uparcie trzymają się własnego rozumowania i nie ustąpią ani na krok. Myślą: „Mam rozum po swojej stronie i nie dałem ci niczego, co mógłbyś wykorzystać przeciwko mnie. Będę się trzymał tego rozumowania i stanie się ono prawdą. Cokolwiek powiesz, na nic się to nie zda!”. To jest jedna cecha charakterystyczna ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami – ich pojmowanie jest wypaczone.
Kolejnym przejawem charakterystycznym dla ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, jest to, iż są oni wyjątkowo otępiali w obliczu rozmaitych ludzi, wydarzeń i spraw. Nie tylko postrzegają sprawy w sposób krnąbrny i wypaczony, ale nie są w stanie dostrzec natury, istoty ani źródłowej przyczyny czegokolwiek, co ma miejsce, wpływu, jaki to może mieć, ani konsekwencji, do jakich może doprowadzić. Nie są w stanie tego dostrzec i są tego nieświadomi, nawet gdy niektórzy ludzie już coś powiedzieli bądź zrobili albo ujawnili określone znaki i symptomy – wygląda to tak, jakby byli głupi. Zanim coś w końcu zauważą, sprawa jest już zakończona i konsekwencje się urzeczywistniły. Nawet po wysłuchaniu tak wielu prawd nie wiedzą ani nie potrafią wyczuć, jacy ludzie ich otaczają, jaka jest ich istota ani do czego są zdolni. Niektórzy ludzie mówią coś, co w oczywisty sposób jest problematyczne, ale tamci nie potrafią tego wyczuć. Na przykład, gdy niektórzy ludzie się przechwalają, robią wokół siebie szum, popisują się i afiszują, jest to oczywisty przejaw aroganckiego usposobienia, ale ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, nie są w stanie dostrzec problemu. Zamiast tego wydaje im się, że tamci są zdolni, podziwiają ich i darzą uznaniem, a nawet chcą potem za takimi ludźmi podążać. To pokazuje, że są otępiali. Ewidentnie źli ludzi i złe uczynki, ewidentne przejawy skażonych skłonności, kierunek, w jakim sprawy ewidentnie zmierzają – ci ludzie niczego z tych rzeczy nie są w stanie dostrzec. Nie wiedzą, jaka jest istota sprawy ani źródłowa przyczyna problemu; w ogóle nie są w stanie tego wyczuć, nie są nawet tego świadomi. Oni są czymś, co często nazywamy truposzami, których nie ożywia duch. Tego rodzaju ludzie wypadają jeszcze gorzej, jeśli chodzi o sprawy związane z prawdozasadami. Mówisz im, według której zasady powinni praktykować, ale oni nie rozumieją; zapamiętują tylko reguły, których mają się trzymać. Nie są w stanie zrozumieć zasad, które omawiasz, jest to poza ich możliwościami. Wskazujesz określony stan, w jakim się znajdują i który jest przejawem ich zepsutego usposobienia, a oni myślą, że mówisz o kimś innym. Nawet jeśli na głos przyznają, że faktycznie mają takie zepsute usposobienie, nie rozpoznają tego, które ich słowa bądź które ich działania odpowiadają temu właśnie stanowi czy temu przejawowi. Nie rozumieją i nie wiedzą, o czym ty mówisz. Gdy podczas zgromadzeń omawiana jest prawda i pozostali przeszli już do kolejnego tematu, oni ciągle przekierowują rozmowę na temat wcześniejszy, który został już omówiony. Czy nie tak zachowuje się ktoś nierozgarnięty i otępiały? Kiedy inni coś mówią, oni za tym nie nadążają – nie dlatego, że ich myślenie działa na zwolnionych obrotach, tylko dlatego, że ich potencjał jest niewystarczający i nieadekwatny. Gdy niektórzy źli ludzie próbują ich oszukać, bawią się nimi lub ich dręczą, oni nie potrafią tego wyczuć, a zamiast tego tratują tych złych ludzi jak braci i siostry oraz nawiązują z nimi bliższą relację – dopiero gdy tamci ich skrzywdzą, uświadamiają sobie, że zostali nabici w butelkę. Myślą wtedy: „Jaki ja jestem głupi! Nie umiem się poznać na ludziach, nie wiem, jak się co do nich rozeznawać! Tym razem naprawdę dostałem nauczkę – od tej pory nie zaufam już nikomu, będę ufał tylko samemu sobie. To jest mądrość najwyższych lotów!”. Gdy już raz dali się oszukać, są przekonani, że zyskali wgląd, a nawet myślą, że są teraz mądrzejsi, popadając tym samym z jednej skrajności w drugą. Ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, są otępiali co do każdej sprawy. Na przykład, jeden taki człowiek odpowiedzialny był za hodowlę zwierząt i sadzonki. Któregoś dnia temperatura spadła, więc powiedziałem mu: „Dziś w nocy będzie minus pięciu stopni. Czy nie należałoby odpowiednio zająć się zwierzętami i roślinami, którym taka temperatura może zaszkodzić?”. Gdy to usłyszał, odpowiedział: „Mam kurtkę z bawełnianą podszewką, a na noc nakrywam się kołdrą i kocem, więc nie będzie mi zimno”. Czy on zrozumiał, o co Mi chodziło? Sądząc po jego odpowiedzi, ewidentnie nie zrozumiał. Czy to człowiek otępiały? (Tak). Gdybym powiedział: „Dziś w nocy będzie minus pięć stopni. Kwiaty pozostawione na zewnątrz zamarzną i zwiędną. Zwierzęta słabe i wrażliwe na chłód należy umieścić w oborze. Powinieneś zawiesić przy drzwiach dodatkową zasłonę i uszczelnić w oborze te miejsca, przez które chłód może przeniknąć do środka”. Usłyszawszy to, zastanowiłby się przez chwilę i pomyślał: „Aha, chodziło Ci o zwierzęta i rośliny. Czy zatem nie wystarczy wnieść kwiatów do środka? Jest tu tak dużo zwierząt, a Ty nie powiedziałeś, które są wrażliwe na chłód, a które nie, które należy umieścić w oborze, a które nie”. No cóż, faktycznie tego nie doprecyzowałem – ale czy ty nie możesz podstąpić zgodnie z zasadami? Nie zdajesz sobie nawet sprawy, że kwiaty pozostawione zimą na zewnątrz zamarzną, i jeśli nie wydam ci stosownych poleceń, nawet palcem nie kiwniesz – jakiego rodzaju jest to problem? Czy ten człowiek nie jest otępiały? (Owszem, jest). To pokazuje, że jest otępiały. Na przykład, jest słoneczny dzień i ubrania suszą się na sznurkach na podwórku. Ktoś mówi: „Wygląda na to, że po południu może spaść deszcz. Czy wiszące na zewnątrz ubrania się zmoczą?” – te słowa niosą w sobie podpowiedź. Człowiek myślący w sposób normalny, jak człowiek, usłyszy to i pomyśli: „Muszę uważać – jeśli pojawią się chmury, szybko wniosę ubrania do środka”. Natomiast ci, których sposób myślenia odbiega od sposobu myślenia właściwego zwykłemu człowieczeństwu, w ogóle sobie tego nie uzmysłowią. Gdy mówisz, że zapowiada się deszczowe popołudnie, oni słysząc to myślą: „Po co o tym w ogóle gadać? Nie ma to ze mną nic wspólnego. Przecież będę w środku, więc nawet jeśli będzie padał deszcz, nie zmoknę. Zresztą, co ja mogę poradzić na deszcz? Nie ma po co mi o tym mówić!”. Oni po prostu nie zdają sobie sprawy, czemu ktoś im to mówi ani dlaczego ta sprawa jest poruszana. Jak zatem należy do nich mówić, żeby faktycznie zrozumieli, co się do nich mówi? Musisz ubrać to w takie słowa: „Po południu o takiej a takiej godzinie będzie padał deszcz. Gdy zobaczysz zbierające się chmury, wnieś ubrania do domu, zanim zacznie padać. Jeśli tego nie zrobisz, deszcz je zmoczy i trzeba będzie ponownie je uprać. Poza tym, zbierając ubrania, rozejrzyj się po podwórku. Być może są tam rzeczy, które nie powinny zmoknąć albo którym deszcz może zaszkodzić. Te rzeczy również wnieś do środka”. Musisz ich w taki sposób poinstruować. Jeśli tego nie zrobisz, nie będą wiedzieć, że w razie deszczu muszą wnieść do środka ubrania oraz rzeczy, których nie powinno się zostawiać na deszczu. Nie zrobią tego, jeśli ich nie poinstruujesz. Dlaczego? Bo są zbyt otępiali, nie myślą w sposób właściwy zwykłemu człowieczeństwu ani nie spełniają kryterium zwykłego człowieczeństwa. To znaczy, że ich inteligencja i potencjał nie osiągają standardu zwykłego człowieczeństwa. Tacy są właśnie ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami. Gdy mówię takiemu człowiekowi, żeby coś zrobił, to choć instruowałem go już wielokrotnie, a on już tę czynność wiele razy wykonywał, to i tak muszę powtórzyć instrukcje. Jeśli tego nie zrobię, to ten człowiek nie będzie wiedział, co trzeba zrobić, i nie będzie w stanie tego zrobić. Ilekroć zatem tacy ludzie mają jakieś zadanie do wykonania, musisz powiedzieć im bardzo dokładnie, co i jak trzeba zrobić, podając im instrukcje krok po kroku. Jeśli pominiesz choćby jeden krok, oni go nie wykonają i być może spartaczą nawet całe zadanie. A jeśli zwrócisz im uwagę na ich problemy, odpowiedzą ci stekiem wypaczonych argumentów i znów będą uparcie nierozsądni. Tak właśnie przejawia się otępiałość.
Ta cecha charakterystyczna ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami – ich otępiałość – jest bardzo oczywista. Na przykład dzięki omówieniom prawdy rozumieją oni pod kątem doktryny, jak rozeznać się w tym, czy jakiś przywódca kościoła wykonuje rzeczywistą pracę, czy spełnia standardy, czy może jest fałszywym przywódcą albo antychrystem. Jednak gdy mają się rozeznać co do kategorii, pod którą podpada ich przywódca, nie potrafią sobie z tym poradzić, nawet jeśli na własne oczy widzą przejawy, które ten przywódca uzewnętrznia. Jeśli ich zapytasz: „Czy wasz przywódca wykonuje rzeczywistą pracę?”, oni odpowiadają: „Codziennie widzę, jak uwija się przy zgromadzeniach i zajmuje się różnymi sprawami organizacyjnymi, przekazał książki braciom i siostrom i czuwał nad pracą ewangelizacyjną”. Następnie pytasz: „A jak dobrze wykonuje swoją pracę? Czy jest kimś, kto dąży do prawdy?”. Oni odpowiadają: „Porzucił swoją karierę i rodzinę. Nawet gdy przyszli w odwiedziny jego rodzice, był zbyt zajęty obowiązkami, żeby się z nimi zobaczyć. To musi być ktoś, kto dąży do prawdy, zgadza się?”. Patrzą oni jedynie na zewnętrzne przejawy; bez względu na to, ile zła ten przywódca popełnia potajemnie, oni, nawet gdy to dostrzegają, nie widzą w tym problemu, nie wiedzą, że jest to problem. Niezależnie od tego, ile tych rzeczy dzieje się na ich oczach, wydawać by się mogło, że oni niczego nie widzą, jak gdyby nie żyli pośród ludzi, ale w jakimś zupełnie innym świecie. Czy tacy ludzie nie są skrajnie otępiali? (Są). To właśnie jest otępiałość. Gdy napotykają człowieka, poprzez którego działają złe duchy, który stale zaprząta sobie głowę tym, co nadprzyrodzone, i wciąż mówi o rzeczach, które wyczuwa, powtarzając w kółko: „Usłyszałem głos, Bóg mnie oświecił, Bóg obdarzył mnie iluminacją, Bóg mnie prowadził, Bóg znów mi coś objawił”, to wtedy otępiali ludzie myślą: „Ten człowiek naprawdę miłuje Boga. Miał wiele objawień – czemu ja ich nie miałem?”. Po prostu nie zdają sobie sprawy, że to jest działanie złych duchów. Dopiero gdy któregoś dnia ten człowiek nagle oszaleje, zrobi wielką awanturę przy wszystkich, będzie tarzał się po ziemi i nago pobiegnie przez ulice, dotrze do nich w końcu, że to zły duch. W rzeczywistości zanim ten człowiek oszalał, widocznych było już wiele oznak i te przejawy wystarczyłyby, żeby scharakteryzować go jako kogoś, poprzez kogo działają złe duchy, i żeby już wtedy usunąć go z kościoła. Ci ludzie jednak są otępiali, nie potrafią dostrzec tych rzeczy i nie zdają sobie sprawy, do jakich konsekwencji może doprowadzić dalsza obecność takiego człowieka w kościele – czy nie jest prawdopodobne, że wyniknie z tego katastrofa? Niektóre złe duchy i złe demony posuwają się nawet do krzywdzenia ludzi, ale ci otępiali nie potrafią ich przejrzeć na wylot. Są wręcz przekonani, że takie osobniki naprawdę miłują Boga i że przepełnia ich zapał, często siedzą do późna, czytając słowa Boże i ucząc się hymnów, całymi dniami nie jedzą ani nie śpią, a i tak nie czują zmęczenia. Choć ewidentnie nie jest to normalne, oni twierdzą, że to z miłości do Boga. Czy nie są oni nazbyt otępiali? Jedno jest pewne, ludzie otępiali nie potrafią przejrzeć żadnej sprawy na wylot; widzą jedynie to, co powierzchowne, i nie są w stanie wniknąć w istotę spraw. Dlatego bardzo trudno jest im prawidłowo scharakteryzować jakieś sprawy czy problemy. Na dodatek otępiali ludzie nie myślą w sposób normalny ani nie umieją identyfikować rzeczy, więc są zupełnie nieświadomi wielu spraw, które dzieją się wokół nich. Tacy ludzie mogą mieszkać gdzieś przez kilka lat, a kiedy usłyszą pytanie: „Jaki tam jest klimat? Jak wyglądają pory roku? Czy dobrze się tam żyje?”, nie są w stanie odpowiedzieć. Mówią: „Jaki klimat? Nie wiem. W każdym razie kwiatki kwitną w kwietniu, liście robią się żółte i zaczynają opadać z drzew jakoś tak we wrześniu albo w październiku, a gdy nastaje zima, można spodziewać się śniegu”. Jeśli ktoś ich zapyta: „Jakie są tam lokalne obyczaje? Jak wygląda system społeczny? Czy istnieje tam dyskryminacja rasowa? Jak można opisać politykę rządu? Jak traktuje się tam ludzi przybyłych z innych miejsc?”, są zupełnie zbici z tropu, gapią się w osłupieniu i nie są w stanie słowa z siebie wydusić. Nawet gdy chodzi o sprawę najważniejszą – stosunek rządu do religii – oni nie potrafią nic powiedzieć i odpowiadają tylko: „Cóż, mieszkamy tam i rząd nigdy nie robi nam żadnych kłopotów”. Są jak drewniane manekiny, zupełnie niczego nieświadomi – to jest skrajna otępiałość. Są też ludzie, którzy mówią, iż są zbyt zajęci obowiązkami i nie mają czasu, żeby te rzeczy podsumowywać – czy nie jest to tylko wymówka? (Owszem, jest). Ewidentnie jest to wymówka. Czy takie proste sprawy wymagają skupionej uwagi i prowadzenia jakiejś ewidencji? Nie wymagają. Jeśli myślisz w sposób właściwy zwykłemu człowieczeństwu, to po trzech latach pobytu w jakimś miejscu powinieneś zasadniczo znać lokalny klimat, miejscowe zwyczaje, nawyki życiowe, stosunek do religii oraz politykę rządu i jego nastawienie do ludności napływowej. Nie musiałbyś w tym celu poszukiwać i gromadzić informacji czy jakoś szczególnie przyswajać sobie tej wiedzy – po prostu byś takie rzeczy wiedział. Każdy, kto myśli w sposób właściwy zwykłemu człowieczeństwu, siłą rzeczy pojmuje takie sprawy. Jeśli nie jesteś nawet w stanie pojąć spraw, które jasno postrzegają i pojmują normalni ludzie, o czym to świadczy? O tym, że nie myślisz ani nie rozumujesz w sposób właściwy zwykłemu człowieczeństwu i że nie spełniasz kryterium zwykłego człowieczeństwa. Fundamentalnym powodem, dla którego taki ktoś nie spełnia kryterium zwykłego człowieczeństwa, jest to, że w poprzednim wcieleniu był zwierzęciem, a nie człowiekiem. Czy to rozumiecie? (Tak). Jeśli cecha otępiałości jest u kogoś ewidentna, mówi to bardzo dużo o problemie.
Co zrozumieliście z naszego obecnego omówienia, jeśli chodzi o cechy charakterystyczne ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami? Czy zauważyliście ten fakt, że zarówno wypaczone pojmowanie, jak i otępiałość – te dwie cechy – są wyjątkowo oczywiste w przypadku tej kategorii ludzi? (Tak). Dlaczego u tych ludzi występują te dwa przejawy? Czego brakuje ich człowieczeństwu? (Normalnego myślenia). Do pewnego stopnia to się zgadza – nie posiadają oni ludzkiej inteligencji. Mogłoby się wydawać, że ci ludzie mają słaby potencjał – jak słaby? Są zarówno skłonni do wypaczeń, jak i otępiali; jeśli chodzi o problemy, które ludzie o zwykłym człowieczeństwie często napotykają, z którymi są w stanie samodzielnie się uporać i które potrafią rozwiązać, to tamci nie radzą sobie i nie umieją ich rozwiązać, wydają się bardzo dziecinni, niedorzeczni i niedojrzali. Co gorsze, niektórzy z nich nie są w stanie samodzielnie przetrwać – nie potrafią zarobić na życie i jeśli biorą się za jakąś pracę lub obejmują jakieś stanowisko, okazuje się, że są do niczego. Nieważne, dokąd pójdą, pracodawcy albo ich nie chcą zatrudnić, albo ich zwalniają. Co więcej, największy kłopot polega na tym, że gdy stają przed rozmaitymi problemami w swoim własnym życiu, typowymi problemami, a nawet błahostkami, nie potrafią się z nimi uporać. Są w stanie spartaczyć nawet bardzo prostą sprawę; zawsze na oślep stosują się do reguł. Metody i podejścia, których używają w obliczu rozmaitych spraw, są wyjątkowo idiotyczne i toporne; nie stosują metod ani środków, jakich użyłby dorosły człowiek w ramach funkcjonowania w świecie. To dowodzi w sposób oczywisty, że nie posiadają oni ludzkiej inteligencji. Na przykład, jeden taki człowiek zapada na zdrowiu i stale czuje się fatalnie. Zaczyna szukać informacji i dowiaduje się, że to może być poważna choroba czy dolegliwość; jest przerażony i biegnie do szpitala na badanie. Lekarz mówi: „To bardzo poważna choroba. Ma skrajnie wysoki wskaźnik umieralności. Jeśli nie będzie leczona, nasili się i doprowadzi do śmierci. Jedynym wyjściem jest operacja. Jeśli pan się jej nie podda, zostały panu co najwyżej trzy miesiące życia”. Słysząc to, człowiek ten wpada w przerażenie i nie wie, co robić. Bez żadnych dodatkowych badań, które potwierdziłyby diagnozę, postanawia poddać się operacji zgodnie z tym, co powiedział lekarz. Przed operacją nie pyta o środki ostrożności, które należy zastosować, nie pyta, czy po operacji wystąpią jakieś długotrwałe następstwa – do głowy mu nie przychodzi, żeby zapytać o takie rzeczy, i zastraszony przez lekarza posłusznie kładzie się na stole operacyjnym. Po operacji odczuwa dyskomfort w różnych miejscach ciała, a przyjmowane leki nie pomagają. Później dowiaduje się od innych ludzi, że ta choroba wcale nie wymaga operacji, że to nie jest tak naprawdę poważna dolegliwość i że dzięki ćwiczeniom i ogólnodostępnym lekom można się z niej stopniowo wyleczyć. Lekarze chcą zarobić, więc wzbudzają w pacjentach panikę i strach, a ten otępiały człowiek nie myśli samodzielnie i nie potrafi ocenić sytuacji; gdy słyszy słowa lekarza, pada na niego blady strach, i kiedy lekarz mówi mu, żeby poddał się operacji, robi to. Gdy coś takiego przytrafia się takim ludziom i jest obok nich ktoś, kto myśli samodzielnie i ma niezależny umysł oraz inteligencję, dzięki czemu pomaga im zweryfikować to czy tamto, będą w stanie uniknąć okrężnej drogi i trochę mniej się nacierpią. Jeśli jednak są pozostawieni samym sobie, zwłaszcza gdy chodzi o poważne sprawy, to zboczą z kursu, zostaną albo oszukani, albo skrzywdzeni; oni zawsze podejmują radykalne działania. Po prostu nie potrafią kompleksowo ocenić sytuacji na podstawie zasad lub powszechnych sposobów i metod działania w takiej czy innej sprawie, żeby następnie znaleźć najrozsądniejsze i najbardziej racjonalne podejście. Każdy może ich oszukać, bawić się nimi, przekabacić ich i zwieść. Niektórzy ludzie pytają: „Czy oni w ogóle mają jakieś własne myśli lub opinie?”. To nie jest tak, że oni nie mają własnych myśli lub opinii – gdy dopuszczają się występków i wypluwają z siebie niedorzeczne argumenty, to widać wtedy, że mają jakieś opinie. Bez względu na to, kto wypowiada słuszne stwierdzenia, oni nie słuchają. Nawet jeśli ktoś mówi coś słusznego, oni się opierają i kurczowo trzymają się swoich niedorzecznych, pokrętnych argumentów. Gdy jednak przychodzi moment, żeby posłużyć się normalnym rozumem i normalnym myśleniem po to, aby stawić czoła rozmaitym sprawom w codziennym życiu, właściwie do nich podejść i uporać się nimi, oni nie wiedzą, jaką metodę czy procedurę wykorzystać, nie wiedzą, jak do tych spraw podejść, nie mają żadnych sposobów ani metod, a poza tym nie mają też własnych myśli ani opinii. Ostatecznie mogą jedynie być manipulowani przez innych ludzi – robią dokładnie to, co ci im każą. Brak inteligencji właściwej zwykłemu człowieczeństwu jest cechą charakterystyczną ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu były zwierzętami. Dlaczego więc są oni w stanie trzymać się uparcie swoich niedorzecznych, pokrętnych argumentów, a nawet wypowiadać je na głos i szerzyć je wszem wobec? To dowodzi, że jeśli chodzi o ich inteligencję, nie są w stanie rozróżnić, co jest prawdą, a co niedorzecznym rozumowaniem, co zgodne jest z normalną racjonalnością, a co nie – nie potrafią rozeznać się co do tych spraw; dlatego gdy dzielisz się rozumowaniem, które jest słuszne, oni nie potrafią na nie przystać ani go zrozumieć. Upierają się przy swoim wypaczonym, pokrętnym rozumowaniu i uważają je za słuszne. Bez względu na to, jakiej metody ktoś używa w rozmowie z nimi oraz jak dobry i pełen mądrości jest jego sposób mówienia, nie trafia to do tych, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, i oni tego nie rozumieją – nie ma dla nich nadziei. To pokazuje, że nie posiadają oni inteligencji właściwej zwykłemu człowieczeństwu. Nawet gdy próbujesz przemówić im do rozumu w jakiejś najzwyklejszej sprawie dotyczącej codziennego życia, do nich to nie dociera – upierają się przy swoim pokrętnym rozumowaniu. Gdy ludzie to widzą, myślą sobie: „Czemu ten człowiek jest taki dziwny? Dlaczego jest głuchy na głos rozumu? On przypomina osobę chorą psychicznie albo niepełnoletnią – czemu on stale mówi w tak dziecinny sposób?”. Ci ludzie nie są niepełnoletni, mają pięćdziesiąt czy sześćdziesiąt lat i tak się zachowują, a gdy dochodzą do osiemdziesiątki, nic się nie zmienia. Przez całe życie widać u nich braki inteligencji; przez całe życie brakuje im normalnego ludzkiego myślenia, normalnej ludzkiej inteligencji. To jest cecha charakterystyczna ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami. Czy ta cecha jest oczywista? (Tak). Na przykład, powiedzmy, że jest sobie głupia kobieta o dość atrakcyjnym wyglądzie. Uwodzi ją jakiś obleśny szubrawiec i zaczynają mieszkać razem. Ten obleśny szubrawiec cały czas flirtuje z innymi kobietami, ale kiedy ona się o tym dowiaduje, nie złości się – dla niej to nie problem, dopóki on dobrze ją traktuje. Później obleśny szubrawiec zaczyna spotykać się z inną, a kiedy dowiaduje się o tym ta głupia kobieta, w ogóle się tym nie przejmuje i nie odchodzi od niego, jest mu bezgranicznie oddana. Mówi nawet: „Dopóki on mnie nie porzuca, u mnie wszystko gra”. Ktoś radzi jej: „On już upadł tak nisko – powinnaś go zostawić”. Ona odpowiada: „Nie, nie dam rady bez niego. On mnie kocha, a do tego mi się podoba!”. Taka osoba zasługuje na to, żeby być z tym obleśnym szubrawcem i cierpieć przez całe życie – ona po prostu nie ma rozeznania co do tego, jak zachowuje się dobry i przyzwoity człowiek. Wiąże się z obleśnym szubrawcem i jest wręcz przekonana, że on naprawdę ją kocha. Mówi jej czułe słówka i kupuje jej smaczne jedzenie i w ten sposób po prostu omamia ją komplementami, a ona trafia w jego objęcia. Bawi się nią, jakby była laleczką z plasteliny. Kiedy flirtuje z innymi za jej plecami, a ona się o tym dowiaduje, potrafi kilkoma słowami ją udobruchać; oszukuje ją, a ona nie umie przejrzeć jego gry. Na koniec obleśny szubrawiec przywłaszcza sobie cały jej majątek wraz z domem i rzuca ją. Ona przeklina go, mówiąc, że brak mu sumienia, ale nie dociera do niej, że została oszukana, bo po prostu nie zna się na ludziach. Czemu ten obleśny szubrawiec nie oszukał innych, a z nią mu się udało? Czy nie dlatego, że jest głupia? Naczelną cechą charakterystyczną tego rodzaju ludzi jest upór i niedorzeczność w ich pojmowaniu i traktowaniu wszystkiego dokoła oraz to, że nie posiadają oni inteligencji właściwej zwykłemu człowieczeństwu. Dlatego mówimy, że w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami. Ponieważ są zwierzętami, nie posiadają ludzkiej inteligencji. Sam fakt, że jej nie posiadają, wystarczy, by dowieść, że ich istota nie jest tożsama z istotą ludzi. Dlatego nie radzą sobie z ludzkimi sprawami i nie potrafią rozwiązać problemów, które normalni ludzi powinni umieć rozwiązać. Nawet jeśli chodzi o ich podejście do codziennego życia – do posiłków, podstawowych potrzeb, relacji międzyludzkich i najbliższego otoczenia – są oni także bardzo otępiali. Co więcej, gdy napotykają jakieś sprawy, z którymi muszą się uporać, nie wykazują się inteligencją normalnych ludzi, nie mówiąc już o mądrości, rzecz jasna. Gdy stają przed takimi problemami, doświadczają ogromnych trudności, doprowadzają się do wyczerpania i są strasznie nieporadni. Mają tak dużo lat i tyle już przeżyli: jak to możliwe, że właśnie w taki sposób postępują w obliczu problemów? Czemu to, co mówią, brzmi tak odrażająco i niezręcznie? Czemu nie wyrażają się jak normalni ludzie? Sporo życia już za nimi i dużo doświadczyli przez ten czas, więc jak mogą zachowywać się w ten sposób, gdy chodzi o uporanie się z jakąś prostą sprawą? Nie znają oni nawet najbardziej podstawowych granic człowieczeństwa ani najbardziej fundamentalnych zasad, jakimi ludzie powinni się kierować.
Oprócz dwóch cech charakterystycznych – wypaczonego pojmowania i otępiałości – ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, mają jeszcze jedną cechę, a mianowicie wielki zamęt w głowie. W przeszłości, gdy omawialiśmy prawdę, szkicowaliśmy jedynie szeroko pojęty zarys i kierunek – omówienia były stosunkowo ogólnikowe. Jeśli chodzi o rozmaite szczegóły dotyczące prawdy, nie omawialiśmy ich konkretnie, tylko rozważaliśmy niektóre pojęciowe stwierdzenia i treści. Natomiast w ciągu minionych lat różne aspekty prawdy zostały omówione bardziej konkretnie i szczegółowo. Jednak gdy słów wypowiadanych obecnie podczas omówienia słuchają ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, uważają, że jest to mniej więcej to samo, o czym traktowały poprzednie omówienia, że po prostu zmienił się trochę sposób wyrazu, że treści jest teraz nieco więcej i że poświęca się teraz na omówienia znacznie więcej czasu niż kiedyś. Dlatego zastanawiają się, czemu jest tak, że w ciągu tego długiego okresu słuchania stają się coraz bardziej skołowani. Już od tak wielu lat słuchają kazań, ale nic im to nie dało – niczego nie zyskali. Jeśli chodzi o to, jak się zachowywać, jak traktować innych ludzi, jak poznawać siebie, jak doświadczać dzieła Bożego, by zyskać wiedzę o Bogu, a zwłaszcza to, jak traktować Boga i Jego słowa, oni od samego początku nie potrafili tych spraw zrozumieć i nawet teraz wciąż nie są w stanie tego zrobić. Świadczy to nie o małym, ale o wielkim zamęcie w ich głowach. Bez względu na to, jak konkretnie różne aspekty prawdy są objaśniane, im się to wszystko miesza. Chwytają jedynie kilka sloganów i doktryn, na przykład: „Musimy ponosić koszty dla Boga, musimy być lojalni wobec Boga i musimy dobrze wykonywać swoje obowiązki!”. Kurczowo trzymają się kilku reguł, sloganów i teorii, uważając przy tym, że praktykują prawdę. Im konkretniejsze jest twoje omówienie, w tym większe osłupienie ich ono wprawia i tym silniejsze jest ich poczucie, że to ich przerasta i że lepiej było wcześniej, kiedy omówienia były proste. Co więcej, im bardziej szczegółowe jest objaśnienie, tym więcej trudności im ono sprawia: „Jak mam zapamiętać coś tak najeżonego detalami? Kiedyś praktykowanie było stosunkowo proste. Czemu teraz jest tak, że im więcej omawiamy, tym bardziej zwiększa się liczba stwierdzeń? Czemu jest tak, że im więcej zostaje powiedziane, tym mniej wiem, jak praktykować? Kiedyś wykonywanie obowiązków było proste – wystarczyły wyrzeczenia, ponoszenie kosztów, uwijanie się tu czy tam, częste głoszenie ewangelii i wielokrotne dawanie świadectwa o Bogu. Teraz prawdy dotyczące wykonywania obowiązków zostały szczegółowo objaśnione, podobnie jak wszystkie inne aspekty prawdy, ale im więcej objaśnień, tym mniej to wszystko rozumiem i tym bardziej mnie to wszystko przerasta”. Im bardziej szczegółowe objaśnienie, tym bardziej ich te prawdy przerastają – czyż ci ludzie nie mają zamętu w głowach? Mają, i jest to wielki zamęt, zgadza się? Choć rozmaite aspekty prawdy zostały szczegółowo objaśnione, oni wciąż są skołowani i nie mają jasności co do niektórych terminów pojęciowych i definicyjnych. Na przykład, nie wiedzą i nie potrafią przeniknąć tego, czym są źli ludzi i czym są fałszywi przywódcy; nie wiedzą też, czym jest dobre człowieczeństwo, a czym jest złe człowieczeństwo, ani nie znają różnicy między praktykowaniem prawdozasad a przestrzeganiem reguł. Gdy omawia się te konkretne kwestie, oni siedzą jak na tureckim kazaniu. Nie rozumieją nawet tych pojęciowych zagadnień – ich myślenie jest jak popsuty mechanizm. Co więcej, bez względu na to, co robią, nie potrafią odnaleźć zasad, nie mają instrukcji działania krok po kroku, nie mają konkretnych planów i nie wiedzą, jakich metod powinni użyć ani jakie rezultaty powinni osiągnąć; nie dostrzegają też wyraźnie konsekwencji, do których doprowadzi taki czy inny sposób działania. Przez ich głowy przelatują takie myśli: „Czemu miałbym frapować się tymi rzeczami? Jeśli nie wiem, jak coś zrobić, zrobię to na oślep – w każdym razie to wystarczy, jeśli tylko moje serce jest szczere wobec Boga”. Widzisz, tacy ludzie mają wielki zamęt w głowach, zgadza się? Wierzą w Boga od wielu lat, a mimo to nie wiedzą, jakie aspekty prawdy zrozumieli, ani nie wiedzą, czy praktykowali prawdę. Gdy ktoś zapyta ich, czy wkroczyli w życie, oni odpowiadają: „Cóż, wierzę w Boga od wielu lat i porzuciłem swoją rodzinę”. Wszystko to jest dla nich niejasne – świadczy to o wielkim zamęcie w ich głowach. Podczas śpiewów i tańców na zgromadzeniach są pełni energii, ale gdy przychodzi czas na kazania i omawianie prawdy, robią się ospali, przecierają senne oczy i bywa, że wpadają w objęcia Morfeusza. Gdy chodzi o wykonywanie pracy, są skłonni podjąć wysiłek i mówią: „Wykonujmy dobrze nasze obowiązki i okażmy Bogu naszą lojalność!”. Inaczej jest jednak z omawianiem prawdy. Jeśli ktoś ich zapyta: „Czy ostatnio coś zyskałeś? Czy dostrzegłeś, jakie skażone skłonności przejawiasz? Czy później znalazłeś sposób, by się ich wyzbyć?”, oni odpowiadają: „Nie mam pojęcia. Trochę je dostrzegłem, ale nie wiem, czy moje spostrzeżenia są prawidłowe. W każdym razie na tym się oparłem i w taki sposób praktykowałem, ale nie wiem, czy dobrze robię, czy nie”. Niczego nie są w stanie przejrzeć na wylot i w ich umysłach panuje zamęt i mętlik. Nie wiedzą, w czym są dobrzy ani jakie mają braki. Podczas omówienia dotyczącego poznawania swoich skażonych skłonności przyznają, że mają skażone skłonności, że również kłamią, że czasem cwaniakują i ociągają się. Ale jeśli w obliczu rzeczywistych sytuacji zapytasz ich: „Czemu cwaniakowałeś i się ociągałeś? Czemu uciekłeś się do podstępu?”, oni odpowiadają: „Wcale nie! Nie zrobiłem tego umyślnie – myślałem, że tak się to robi, więc tak też zrobiłem”. Przypuśćmy, że ktoś ich demaskuje, mówiąc: „Myślałeś, że tak się to robi, ale czy kierowały tobą jakieś osobiste pobudki albo coś uknułeś? Czy wiesz, jak się nad sobą zastanowić? Czy wiesz, jakie konsekwencje będą miały twoje działania?”. Oni odpowiadają: „Jeśli tylko nie miałem złych intencji, wszystko jest w porządku”. „Czy brak złych intencji jest równoznaczny z postępowaniem zgodnym z prawdozasadami?” – „Nie wiem”. Oni niczego nie wiedzą. Wysłuchali tak wielu prawd i omówień, a w codziennym życiu napotkali wszelkiego rodzaju problemy związane z prawdą, ale wciąż błądzą jak we mgle i nie mają jasności co do żadnej prawdy. Nie potrafią powiedzieć, co jest prawdą, a co nią nie jest, ani nie wiedzą, jak praktykować prawdę w obliczu różnych sytuacji. Nie mają pewności, czy ich działania i zachowanie są zgodne z prawdozasadami, i po prostu postępują tak, jak uważają za słuszne. Czyż nie mają zamętu w głowach? (Mają). Cokolwiek robią, nie kierują się żadnymi zasadami, i w tym, jak traktują innych ludzi, też żadnych zasad nie stosują. Na przykład, jeśli chodzi o sposób traktowania złych ludzi, to niektórzy z nich mają jakieś mocne strony czy umiejętności zawodowe i mogą na razie wciąż świadczyć usługi – takim ludziom można więc na to pozwolić. Jednak niektórzy nie potrafią z tym dojść do ładu: „Czy nie jest tak, że Bóg nie lubi złych ludzi? Dlaczego więc wciąż się nimi posługuje?”. Gdy wyjaśniasz im, że jest to oznaka mądrości i że taka jest zasada, zachodzą w głowę i myślą: „Jaka zasada? Czy to nie jest po prostu mydlenie ludziom oczu? Czy to nie jest wykorzystywanie ludzi?”. Tak to właśnie postrzegają. Powiedzcie Mi, czy ich tok myślenia jest właściwy zwykłemu człowieczeństwu? Nie wiedzą, jak zidentyfikować zasady postępowania w obliczu rzeczywistych okoliczności – czy są w stanie wznieść się na poziom normalnej ludzkiej inteligencji? (Nie). Ci, których myślenie właściwe jest zwykłemu człowieczeństwu i którzy mają normalną inteligencję, są w stanie zrozumieć i pojąć tę kwestię, ale ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, mają kłopot z uchwyceniem tej prostej sprawy. Jak zatem mieliby zrozumieć prawdę? Często powtarzają: „Ostatnim razem mówiłeś tak o tej sprawie. Czemu dziś mówisz coś innego? Na twoich słowach nie można polegać – jak możesz je tak po prostu zmienić w dowolnej chwili?”. Nie wiedzą, że status tej sprawy jest teraz inny, więc musi się też zmienić podejście do niej. Tymczasem zasady i cele pozostają takie same. Zmieniła się tylko metoda radzenia sobie z tą sprawą – została dostosowana do konkretnych okoliczności, jest modyfikowana w razie potrzeby na podstawie statusu tej sprawy, aby można było osiągnąć lepsze rezultaty. Gdy ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, natrafiają na takie kwestie, nie potrafią ich przejrzeć. Są przekonani, że prawdozasady to reguły i należy ich zawsze przestrzegać bez żadnych zmian. Kiedy więc na podstawie prawdozasad modyfikujesz sposób, w jaki robi się to czy tamto, oni tego nie rozumieją i nie potrafią tego zaakceptować. Niektórzy z nich mogą cię nawet potępić i znaleźć coś, co będą mogli wykorzystać przeciwko tobie. W swoim wnętrzu nie potrafią jasno dostrzec istoty czy natury czegokolwiek. W ich myślach panuje zamęt. Do wszystkiego, co widzą, stosują reguły; nigdy nie wiedzą, jak coś ocenić na podstawie prawdozasad ani jak zastosować różne metody, by zareagować lub się z czymś uporać, biorąc pod uwagę prawidła przebiegu spraw. W przypadku ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, ta cecha charakterystyczna, czyli zamęt w głowie, jest bardzo oczywista, zgadza się? (Tak).
Ci, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, nie potrafią rozeznawać się co do innych ludzi. Gdy widzą kogoś, kto wypowiada się dość szczerze, ale postępuje w sposób nieco pokrętny, nie potrafią przejrzeć na wylot takiego człowieka i nie wiedzą, czy ten ktoś rzeczywiście dąży do prawdy. W obliczu złożonych sytuacji wymagających dialektycznego myślenia są oni skołowani, nie potrafią dojść z nimi do ładu ani nie wiedzą, jak takie sytuacje ocenić. W ich myśleniu panuje zamęt; ich myśli to jedna wielka plątanina, której nie są w stanie doprowadzić do porządku. Bez względu na to, ile razy mówisz im o zasadach, nie wiedzą, jak stosować prawdozasady, by zyskać rozeznanie co do różnych ludzi, wydarzeń i spraw. Na przykład, jeśli chodzi o zgłaszanie problemów, nie potrafią tego robić prawidłowo, biorąc pod uwagę rzeczywistą sytuację. Niektórzy przywódcy są po części w stanie wykonywać rzeczywistą pracę, ale w niektórych przypadkach mogą dopuszczać się uchybień i przejawiać pewne skażone skłonności; jednak pod względem człowieczeństwa i zdolności do pracy zasadniczo spełniają standardy. Mimo to niektórzy ludzie mający zamęt w głowach nie patrzą na fakt, że ci przywódcy są w stanie wykonywać rzeczywistą pracę, ani nie patrzą na dobre strony ich człowieczeństwa – zamiast tego czepiają się ich braków, wad i trywialnych, drobnych problemów, które zgłaszają. Z drugiej strony pozostają oni całkowicie ślepi na tych prawdziwych antychrystów i złych ludzi, na tych, którzy dopuszczają się wielkiego zła, nie są w stanie wykonać żadnej rzeczywistej pracy oraz wygłaszają tylko słowa i doktryny, by zwodzić innych, i robią wielki szum wokół swoich działań, ale w rzeczywistości ich człowieczeństwo nie spełnia standardów, wybrali niewłaściwą ścieżkę, mają człowieczeństwo właściwe złym ludziom i antychrystom oraz kroczą ścieżką antychrystów, nie dążąc do prawdy. Widzą, że ludzie ci strasznie się afiszują ze swoją pracą, więc zakładają, że muszą mieć talent przywódczy i zdolności organizacyjne, że potrafią dobrze pracować. Nic zaś nie wiedzą na temat tego, czy tamci osiągnęli jakieś rezultaty w swojej pracy, czy okazali skruchę i się zmienili i czy ich człowieczeństwo spełnia standardy. Nawet jeśli zostali zwiedzeni i są kontrolowani przez antychrystów, nie zdają sobie z tego sprawy; będą podążać za antychrystami, okazując im posłuszeństwo, a mimo to będą przekonani, że podążają za Bogiem, że głoszą ewangelię i dają świadectwo o Bogu. W gruncie rzeczy antychryści już dawno temu przejęli nad nimi kontrolę; osoby te nie będą wierzyć w Boga, tylko podążać będą za ludźmi, za diabłami i szatanami, nie wiedząc przy tym, co czynią. W środku już od dawna przepełnia ich ciemność, dawno już utraciły obecność Boga, a także dzieło Ducha Świętego. Ponieważ ludzie ci są bardzo otępiali, ich pojmowanie jest wypaczone i nie rozumieją żadnych prawdozasad, to nie potrafią niczego przejrzeć na wylot ani rozeznać się co do ludzi. Nie tylko nie zgłaszają problemów ani nie doprowadzają do usunięcia antychrystów, ale wręcz stają w ich obronie. Tymczasem gdy u przywódców i pracowników, którzy naprawdę są zdolni do rzeczywistej pracy, zauważą jakieś drobne wady czy problemy, upierają się, żeby je zgłosić i nagłośnić, nawet jeśli sprawy te nie dotyczą zasad. Ci ludzie mają wielki zamęt w głowach! Nie potrafią przejrzeć istoty spraw dotyczących zasad; nawet jeśli chodzi o to, z kim powinni się stykać w codziennym życiu, od kogo mogą uzyskać pomoc i korzyści, a od kogo powinni trzymać się z daleka – oni nie są w stanie się w tym wszystkim rozeznać. Niektórzy z nich świetnie dogadują się z niedowiarkami i niewierzącymi, uważając ich za obeznanych, posiadających potencjał i takich, od których można uzyskać pomoc i z którymi warto się spoufalić. Często nawet chwalą tych, których ubóstwiają, mówiąc o tym, jak bardzo są oni zdolni i jakim prestiżem się cieszą. Oddają cześć diabłom jak bożkom – czy to nie świadczy o zamęcie w głowie? (Świadczy).
Co dokładnie oznacza, że ktoś ma zamęt w głowie? (Ma mały potencjał). Ogólnie rzecz biorąc, tak, a konkretnie zamęt w głowie oznacza, że taki człowiek nie ma trafnych myśli ani zapatrywań pozwalających zyskać rozeznanie i że w całym jego postrzeganiu brakuje zasad i podstaw, jego postrzeganie jest zmącone. To jest jeden aspekt. Ponadto ludzie tego pokroju nie potrafią odróżnić dobra od zła i czarnego od białego – często mylnie biorą coś negatywnego za coś pozytywnego albo odwrotnie. Nie mają żadnego rozeznania, jeśli chodzi o to, co pozytywne, i to, co negatywne. Na przykład, niektórzy ludzie mówią: „Ten bóg, w którego wierzycie, jest tylko człowiekiem”. Tamci namyślają się i mówią: „Nie, to nie tak. Ten, w którego wierzę, jest bogiem. Gdyby był tylko człowiekiem, jak mógłby wyrazić prawdę? Ten, w którego wierzę, jest bogiem – mam co do tego pewność”. W tej kwestii nie mają zamętu w głowach. Kiedy jednak ktoś mówi: „Ten bóg, w którego wierzycie, ulotnił się z masą pieniędzy i uciekł do USA, aby tam używać życia”, to oni są skołowani i dają się zwieść. Gdyby ktoś inteligentny usłyszał te słowa, wiedziałby, że jest to sfabrykowana pogłoska. Jak można to nazwać „ulotnieniem się z masą pieniędzy?”. Przechodząc przez odprawę celną, każdy podlega ścisłej kontroli i obowiązują limity pod względem kwoty pieniędzy, jakie można mieć przy sobie. Czy przywiezienie takiej małej sumy można uznać za „ulotnienie się z masą pieniędzy”? A zresztą, czyje to są pieniądze? Gdyby ktoś zdefraudował lub przywłaszczył sobie pieniądze innych ludzi, to byłoby „ulotnienie się z masą pieniędzy”, ale skoro są to jego własne pieniądze, czy można to nazwać „ulotnieniem się z masą pieniędzy”? To nie jest „ulotnienie się z pieniędzmi”, tylko zwykłe przewożenie pieniędzy. To jest jeden aspekt. Druga rzecz – co to znaczy „ulotnić się”? O człowieku, który ucieka z miejsca, w którym popełnił zbrodnię, można powiedzieć, że „się ulotnił”. Czy wcielony Chrystus popełnił zbrodnię? Po prostu wyraził wiele prawd i dokonywał swojego dzieła osądzania w Chinach kontynentalnych, pozyskując grupę ludzi, którzy podążyli za Nim, i przez to narażony był na brutalną opresję ze strony KPCh i furiackie aresztowania. Koniec końców nie miał innego wyjścia, jak tylko wyprowadzić część ludzi z kraju i kontynuować dzieło Boże za granicą. Jak można to nazwać „ulotnieniem się z masą pieniędzy”? To była zwykła podróż, najnormalniejsze w świecie przejście przez odprawę celną i wejście na pokład samolotu do Stanów Zjednoczonych. Opuścił kraj, bo polowała na Niego KPCh, nie było miejsca, gdzie mógłby się zatrzymać i odpocząć. Pod dyktatorskimi rządami KPCh nie ma wolności religijnej, a na dodatek ludzie wierzący w Boga są prześladowani i aresztowani; jeśli chodzi o Chrystusa, który wyraża prawdę, by zbawić ludzkość, to gdyby został schwytany, czekałaby Go kara śmierci i ukrzyżowanie. Jedynie przez wzgląd na potrzeby związane z dziełem Chrystus postanowił udać się do demokratycznego i wolnego kraju, a zanim wylądował w Stanach Zjednoczonych, uzyskał paszport i wizę w ramach normalnej procedury. W Stanach Zjednoczonych nie ma przyjaciół ani krewnych, nie zna tego kraju i prowadzi zwyczajne życie, posilając się prostym domowym jedzeniem – nie ma tu mowy o jakimkolwiek „używaniu życia”. Czy słów tych nie używają ci, co mają ukryte pobudki? Czy słowa te nie są kłamstwem? Przebywając w Stanach Zjednoczonych, Chrystus żyje jak zwyczajny człowiek: jada domowe posiłki, ani razu nie był w luksusowej restauracji na wystawnej kolacji, nie mieszkał nigdy w luksusowym hotelu i bardzo rzadko podróżuje, a jeżeli już, to niedaleko, i to wystarczy. Takie luksusy nie robią na Nim wrażenia. Niektórzy ludzie uwielbiają jeść i chcą spróbować wszystkiego, posuwając się nawet do tego, że zamawiają dostawę żywności drogą lotniczą, żeby tylko móc skosztować czegoś nowego. Czy Ja kiedykolwiek coś takiego robiłem? Nigdy. A mimo to niektórzy ludzie, mający ukryte pobudki, wyssali z palca różne opowieści dziwnej treści na ten temat! Ci ludzie to diabły. Urodzili się jako wrogowie Boga i postępują w ten sposób, bo taka jest ich wrodzona natura; opierają się głównie na kłamstwach, by oszukać ludzi i oczernić Boga. Nie ma wątpliwości co do tego, że są diabłami. Jakiego zatem rodzaju człowiekiem jest ktoś, kto jest w stanie uwierzyć w kłamstwa tych diabłów? To oczywiste, że sam musi być diabłem – tylko diabły wierzą w słowa innych diabłów. Niektórzy mówią: „Ten chrystus, w którego wierzycie, ulotnił się z masą pieniędzy”, a ci ludzie mający zamęt w głowach od razu w to wierzą i biorą w całości za dobrą monetę. Niektórzy mówią: „Ten chrystus, w którego wierzycie, zbiegł do Stanów i używa tam życia, zjada tak dużo przysmaków, że aż się tym męczy, zatrzymuje się w luksusowych hotelach, wozi się luksusowymi samochodami, ma swojego własnego szefa kuchni i swoich asystentów, jeździ za granicę, by odwiedzać słynne malownicze miejsca – przez cały czas używa życia”. Gdy już szatan zrobił im pranie mózgu, ci ludzie mający zamęt w głowach od razu w to wszystko wierzą. Powiadam, że takich ludzi należy oddać w ręce szatana – nie są godni tego, by wierzyć w Boga. Bez względu na to, ilu kazań wysłuchali, niczego nie rozumieją i są wciąż w stanie uwierzyć w te plotki. Oni nie są ludźmi. A skoro nie są ludźmi, to czym są? Są zwierzętami. Choć nie są złymi ludźmi, to mają wielki zamęt w głowach i nie potrafią odróżnić dobra od zła, tego, co pozytywne, od tego, co negatywne, tego, co słuszne, od tego, co niesłuszne, a także prawdy od nikczemności i pokrętnego rozumowania. Takich ludzi należy usunąć – jeśli nie odejdą z własnej woli, muszą zostać wydaleni z kościoła. Należy natychmiast pokazać im drzwi, a my z radością ich pożegnamy. KPCh na swój własny sposób opisuje usuwanie ludzi z kościoła – mówi, że usuwanie i wydalanie ludzi to pokaz siły. Sam widzisz: diabły i szatani rozumieją każdą sprawę w taki absurdalny sposób. To tylko obnaża fakt, że wiele działań KPCh ma na celu pokaz siły; dlatego KPCh postrzega usuwanie ludzi z kościoła jako pokaz siły. Zakłada, że inni myślą dokładnie w taki sam sposób jak KPCh. Nigdy nie zrozumie, że kościół robi to w całości na podstawie prawdy i słów Bożych – oczyszczanie kościoła jest elementem jego dekretów administracyjnych. Czyż diabły nie są nikczemne? (Są). Zaiste są nikczemne! I mnóstwo jest ludzi, którzy mają zamęt w głowach – bez względu na to, jak nikczemne są diabły, tacy ludzie w ogóle nie potrafią tego dostrzec. Gdy diabły fabrykują pogłoski na temat Boga, obrażają Go i bluźnią przeciwko Niemu, ci ludzie wierzą w każde słowo, natomiast słowom Bożym nie wierzą bez względu na to, jak bardzo są one realne i pozytywne. Niezależnie od tego, ile pożytku słowa Boże przynoszą człowiekowi, ci ludzie nie potrafią tego dostrzec. Jednak gdy tylko szatan wypowie choćby jedno słowo, oni dają się zwieść i wierzą mu, niczego nie kwestionując. Można powiedzieć, że ci ludzie są tacy sami jak szatan, ale on tak naprawdę ich nie chce. Dlaczego? Bo głupcy tacy jak oni, kompletni idioci, są zbyt tępi nawet dla szatana. Do niczego się nie nadajesz, więc szatan ogranicza się do tego, że cię zwodzi, być przestał wierzyć w Boga i Go zdradził – szatan nie chce kogoś takiego jak ty. Co niby mógłbyś robić? Czy posiadasz umiejętności niezbędne do prowadzenia działań szpiegowskich? Brakuje ci nawet zwykłej ludzkiej inteligencji. Dałbyś się zdekonspirować, zanim wypowiedziałbyś trzy zdania. Nawet gdybyś chciał szpiegować dla KPCh, nie zostałbyś przez nią zwerbowany. Jesteś głupi, masz zamęt w głowie, łatwo cię oszukać i brakuje ci ludzkiej inteligencji, więc nawet szatan patrzy na ciebie z góry i cię nie chce. Gdy zatem dom Boży powierza ci jakieś obowiązki, tym samym Bóg cię wywyższa – nie czuj się pokrzywdzony. Wierzysz we wszystko, co mówi szatan, ale bez względu na to, jak wielkiego dzieła Bóg dokonał i ile słów wypowiedział, ty w to nie wierzysz. Nie ma w tobie prawdziwej wiary w Boga, jest za to pełno wątpliwości. Szatan wypowiada jedno słowo, a ty jesteś nim urzeczony. Co z ciebie za nikczemnik? Jaką ty masz godność? Jaką masz wartość? Jesteś niczym innym, jak tylko człowiekiem, który ma zamęt w głowie, a mimo to samego siebie dobrze oceniasz i uważasz się za kogoś szlachetnego. Nie potrafisz się rozeznać nawet co do tak oczywistych kłamstw szatana i nie widzisz, co te kłamstwa mają na celu – czy to nie świadczy o potwornym zamęcie w głowie? KPCh mówi: „Ten chrystus, w którego wierzycie, ulotnił się z masą pieniędzy i używa życia w Stanach Zjednoczonych”. Gdy słyszą to ci ludzie mający zamęt w głowie, ich serca zamierają: „A więc to tak? Jak to możliwe, że nic o tym nie wiedziałem? Czy on ulotnił się z wszystkimi pieniędzmi, jakie dałem w ofierze? Nie zostały one wykorzystane w pracy kościoła, zgadza się? Zostały wydane na jego osobiste uciechy, czy tak? Kupił sobie dobre jedzenie, ładne ubrania i cenną biżuterię, zgadza się? Ja nawet nic z tego nie miałem – ofiarowałem mu te pieniądze, a on ich użył, żeby sobie dogodzić. Nie ma mowy, żebym coś takiego zaakceptował. W tym momencie porzucam wiarę! Muszę odzyskać swoje pieniądze!”. Jeśli żałujesz datków, które przekazałeś, dom Boży może ci je zwrócić, ale od tego momentu będziesz od niego całkowicie odcięty. Słuchałeś kazań przez tak wiele lat – ile prawdy dostałeś za darmo? Przez tak wiele lat cieszyłeś się Bożą łaską, ochroną i troską, a także Bożymi błogosławieństwami – czy wydałeś choćby jeden grosz? Czy Bóg kiedykolwiek prosił cię o pieniądze? Bożą łaskę, ochronę i troskę, a także Boże błogosławieństwa, w tym samo twoje życie, otrzymałeś od Boga. Czy można za pieniądze kupić to, czym ludzi obdarza Bóg? W jaki sposób można to pozyskać? Czy kupisz to za tych kilka brudnych monet, które posiadasz? Boże dary to bezcenne skarby – za nic w świecie ich nie kupisz; nikt nie może tego uczynić! Jesteś nimi obdarowywany, bo taka jest wola Boga, bo Bóg okazuje ci łaskę i traktuje cię jak istotę stworzoną. Nie jest to coś, co kupiłeś sobie za pieniądze, ani coś, co pozyskałeś, ponosząc określone koszty. Ludzie mający zamęt w głowach nie są w stanie tych spraw przeniknąć. W głębi serca stale są skołowani, ciągle tylko myślą: „Czy bóg ma jakiś mroczny sekret? Czy poza tym, że słuchamy kazań, nie powinno się nam objaśnić i wytłumaczyć wielu rzeczy? Czy nie powinno dojść do wyjaśnień, do przejrzystych oświadczeń? Czy jego prywatne życie oraz jego słowa i działania za kulisami nie powinny być wszystkim ujawnione?”. Wielu ludzi mających zamęt w głowie wychodzi z takiego założenia – być może nie mówią tego głośno, ale w duchu tak właśnie myślą. Czy Bóg musi ujawniać zepsutej ludzkości wszystko, co czyni? Wyraził już tak wiele prawd i jest to największy rodzaj ujawnienia – demaskuje wszystkich ludzi. Jeśli nie wierzysz w to, że wszystko, co robi Bóg, jest prawdą, to w ogóle nie znasz Boga. Jeśli wypowiadasz arbitralne uwagi na temat Boga, to znaczy, że atakujesz Go i się Mu sprzeciwiasz. Bóg już objawił całą prawdę publicznie, by ludzie mogli się nią posługiwać w swoim postrzeganiu. Jak należy postrzegać ludzi i sprawy, jakie przyjąć perspektywy i zasady w ramach swojego postępowania i działania – wszystko to zawarte jest w słowach Boga. Jeśli wciąż tego nie wiesz i nie masz jasności, jest tak dlatego, że masz zamęt w głowie – taką właśnie jesteś osobą. Ludzie mający zamęt w głowie – a tym bardziej diabły – nie są godni tego, by wiedzieć cokolwiek o sprawach Boga i domu Bożego, albowiem ludzie mający zamęt w głowie i diabły wcale nie rozumieją prawdy; na oślep stosują reguły w odniesieniu do tych spraw, na ślepo je osądzą i ślepo potępiają. Nie mają żadnego rozeznania ani żadnych zasad. Z całą pewnością można powiedzieć, że ludzie mający zamęt w głowie i diabły nie są godni, by pozostawać w domu Bożym – niech idą precz! Ludzie mający zamęt w głowie i ludzie niedorzeczni nie posiadają podstawowych uwarunkowań potrzebnych do tego, by zrozumieć prawdę, ani nie posiadają podstawowych uwarunkowań niezbędnych do tego, by dostąpić zbawienia – szatan może ich zniewolić w każdej chwili i w każdym miejscu. Powiedzcie Mi, czy Bóg kiedykolwiek wygłaszał kazania do zwierząt i objaśniał im prawdę? Dlatego fakt, że ludzie mogą słuchać tak wielu kazań, bez względu na to, czy potrafią zrozumieć prawdę, czy nie, wynika w całości z Bożej łaski i z wywyższenia ludzi przez Boga. Jeśli stale wątpisz w Boga, myśląc: „Czy Ten, w którego wierzę, rzeczywiście jest prawdziwym Bogiem? Czy Bóg rzeczywiście istnieje? Czy rzeczywiście sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim? Czy rzeczywiście jest dobry dla ludzi, czy tylko udaje? Czy Bóg rzeczywiście jest prawdą i może zbawić ludzi?” – jeśli myślisz w taki sposób i masz do Boga takie nastawienie, to zasługujesz na śmierć. Prędzej czy później Bóg postawi cię w takiej sytuacji, że zostaniesz oddany w ręce szatana, a twoja relacja z Bogiem zostanie całkowicie zerwana. Relacja między tobą a Bogiem przestanie być relacją między istotą stworzoną a Stwórcą i od tego momentu nie będziesz miał już z Bogiem nic wspólnego.
Omówiliśmy przed chwilą trzeci przejaw występujący u ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, a mianowicie to, że mają oni zamęt w głowach. Jest jeszcze jeden charakterystyczny dla nich przejaw – są oni głupi. Głupota także wiąże się z inteligencją – jak bardzo głupi są zatem ci ludzie? Jakie przejawy dowodzą ich głupoty? Niektórzy ludzie, gdy głoszą ewangelię, mówią: „Miejcie wzgląd na intencje Boga! Bóg nie ma nawet gdzie położyć głowy. Intencje Boga są dobre! Dzieło Boże nie jest łatwe – jest żmudne!”. Gdy niewierzący to słyszą, mówią: „Co za bzdury opowiadasz?”. Te słowa są dla niewierzących niezrozumiałe. Oni nie wierzą w Boga, więc nie wiedzą, do czego te słowa się odnoszą ani jaki jest ich kontekst. Czy zatem wypowiadanie takich słów nie jest głupotą? (Jest). W jakim sensie jest to głupotą? Te słowa są kierowane do niewłaściwych odbiorców, zgadza się? (Tak). Niektórzy ludzie mający zamęt w głowie, gdy zostaną aresztowani, są następnie przesłuchiwani przez nikczemnych policjantów: „Wierzycie w boga – co bóg każe wam czynić? Czy nie wiesz, że wiara w boga jest nielegalna? Złamaliście prawo. Państwo zakazuje wiary!”. W rzeczywistości ci nikczemni policjanci po prostu szukają jakichś brudów, żeby skazać wierzących w Boga, ale tego pokroju głupi człowiek nie jest w stanie tego przejrzeć. Mówi: „Nasza wiara w Boga nie jest nielegalna. Bóg mówi nam, żebyśmy byli szczerzy, żebyśmy podążali właściwą ścieżką i byli dobrymi ludźmi”. Gdy te diabły to słyszą, mówią: „Skoro bóg każe wam być szczerymi ludźmi, to powiedzcie nam – kim są przywódcy waszego kościoła? Gdzie wasz kościół przechowuje pieniądze? Mówcie szczerze! Jeśli nie będziesz szczery, twój bóg cię potępi!”. Słysząc to, taki głupi człowiek wpada w osłupienie. Czyż nie jest to głupie? Jak można szczerze rozmawiać z diabłami? Jak można diabłom powiedzieć Bożą prawdę? Bez względu na wszystko nie wolno im nic mówić. Są też tacy głupcy, którzy pytają policjantów: „Czemu ciągle nas aresztujecie? Czemu ciągle utrudniacie życie nam, ludziom wierzącym w Boga? Czemu ciągle fabrykujecie pogłoski na nasz temat?”. Czy faktycznie nie wiedzą czemu? Czy oczekują, że usłyszą odpowiedź? Czy ją usłyszą? Czy to nie głupie i absurdalne, żeby zadawać im takie pytania? Jednak ci głupi ludzie są rzeczywiście w stanie zadawać takie głupie pytania. Po prostu tego nie rozumieją i wciąż pytają: „Czemu KPCh ciągle nas prześladuje? Czemu ciągle aresztuje nas, ludzi wierzących w Boga, a nawet fabrykuje pogłoski na nasz temat? To oczywiste, że jesteśmy prześladowani i nie możemy wrócić do domu, a oni mówią, że porzuciliśmy nasze rodziny. Te diabły nie opierają swoich słów na faktach! Czy to wszystko nie jest wyssane z palca? My po prostu tworzymy materiały wideo z różnymi występami artystycznymi, by dawać świadectwo o Bogu i krzewić Jego słowa – czemu diabły i szatani tak bardzo tego nienawidzą? Stale przychodzą do mojego domu, żeby grozić mojej rodzinie i moim krewnym i ich zastraszać, a do tego instalują kamery monitoringu – dlaczego?”. Czy trzeba w ogóle o to pytać? Czy nie są to głupie pytania? Gdybyś dopiero co zaczął wierzyć w Boga, byłoby czymś normalnym, że nie rozumiesz, co się dzieje. Ale ty wierzysz w Boga od tak wielu lat – jak to możliwe, że wciąż nie wiesz? A jeśli wiesz, to po co pytasz? Niektórzy ludzie wciąż nie potrafią tego rozgryźć: „Nigdy nie stawialiśmy oporu Partii ani aparatowi państwowemu, nigdy nie angażowaliśmy się w działalność polityczną, nigdy nie próbowaliśmy obalić rządu ani jego władzy, nigdy nie stanowiliśmy dla jego władzy zagrożenia – czemu więc KPCh bez przerwy nas aresztuje i prześladuje? Ciągle się ukrywamy, nie możemy wrócić do domu ani skontaktować się z rodziną, choć bardzo chcemy. Nie mogę tego zrozumieć – czemu KPCh ciągle utrudnia nam życie?”. Jeśli faktycznie nie potrafisz tego zrozumieć, to jesteś zbyt wielkim ignorantem – naprawdę jesteś głupi. Powiedzmy, że jest sobie kobieta, która bierze ślub z człowiekiem niewierzącym. W czasie, gdy ze sobą randkowali, on mówił: „Przyjmę twoją wiarę, razem wejdziemy do królestwa niebieskiego”. Przymilał się do niej, ale tak naprawdę jest on niedowiarkiem, diabłem, i zwyczajnie wodził ją za nos. Gdy jednak ona wyrzeka się wszystkiego, by ponosić koszty dla Boga, on wpada we wściekłość. Nie pozwala jej uczestniczyć w zgromadzeniach, wykonywać obowiązków ani czytać słów Bożych, a ta głupia kobieta nie może się nadziwić: „Wcześniej taki nie był. Tak bardzo mnie kochał, tak bardzo mu na mnie zależało, tak dobrze mnie rozumiał i w pełni wspierał moją wiarę w Boga. Czemu teraz wydaje się być kimś zupełnie innym? On też kiedyś wierzył – czemu się taki zrobił?”. Przez te kilka lat, gdy wykonuje swoje obowiązki z dala od domu, cały czas wałkuje ten temat: „To niemożliwe, żeby mój mąż szukał sobie innej kobiety. Mnie kocha najbardziej. Jestem jego jedyną, jego pierwszą miłością. Nigdy nie pokochałby innej kobiety. Zresztą, mój mąż to prostoduszny człowiek, nie ma żadnych wielkich zdolności ani umiejętności – któż chciałby z nim być?”. Nawet kiedy takie myśli snują się jej po głowie, i tak w głębi serca czuje się nieswojo. Ma nadzieję, że mąż wciąż na nią czeka. Tymczasem on znalazł sobie inną kobietę, jeszcze zanim ona opuściła dom. A czemu to zrobił? Bo ona każdego dnia zaprzątnięta była swoją wiarą w Boga i wykonywaniem obowiązków. Mimo to ona myśli, że to niemożliwe: „Każdy inny facet na jego miejscu poszukałby sobie kobiety, ale nie on. On nie jest człowiekiem tego pokroju! Zanim wyjechałam, on nawet mówił, że chce uwierzyć w Boga!”. Powiedzcie Mi, czy ona nie jest horrendalnie głupia? (Jest). Przez te wszystkie lata, kiedy nie było jej w domu, jej mąż znalazł sobie kogoś innego, a do tego jej dzieci i rodzice się jej wyparli. Już dawno nie jest uznawana za członka rodziny. Kto wie, jak ją obmawiają za jej plecami i jak bardzo jej nienawidzą. Ona jednak ma klapki na oczach – powiedzcie Mi, czy to nie jest głupota? (To jest głupota). W jakim stopniu ta kobieta jest głupia? W takim, że zupełnie brakuje jej normalnej ludzkiej inteligencji; dlatego w swoim postrzeganiu ludzi i spraw nie potrafi posługiwać się normalnym ludzkim myśleniem. Zawsze ma dziecinne, wypaczone, idiotyczne myśli i zapatrywania, przez których pryzmat postrzega i ocenia rozmaite sprawy. Koniec końców pakuje się w trudne sytuacje, staje się bardzo bierna i postępuje w sposób naznaczony ignorancją. Czy to nie jest głupie? (Jest). Niektórzy ludzie są właśnie tacy głupi. Oznacza to, że brak im inteligencji właściwej zwykłemu człowieczeństwu, więc w swoim postrzeganiu ludzi i spraw oraz w tym, jak usiłują sobie radzić, nie stosują podstawowych zasad, które pozwoliłby im osiągać dobre rezultaty, zgadza się? (Tak).
Podsumowując, jeśli ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, są oceniani z zastosowaniem prawdy jako kryterium, to ich główną cechą charakterystyczną jest to, że tego kryterium nie spełniają – to kryterium to dla nich zbyt wysoko postawiona poprzeczka. Jeśli ocenić ich pod kątem inteligencji właściwej zwykłemu człowieczeństwu, to okazuje się, że w swoim postrzeganiu ludzi, wydarzeń i spraw oraz sytuacji napotykanych w codziennym życiu nie potrafią kierować się myśleniem właściwym zwykłemu człowieczeństwu. Mówiąc dokładniej, w codziennym życiu tacy ludzie nie potrafią nawet samodzielnie zatroszczyć się o jedzenie, ubranie, schronienie czy transport ani nie potrafią samodzielnie reagować na takie sprawy i sobie z nimi radzić. Nawet jeśli udaje im się jakoś przetrwać, nie umierając z głodu, to, co przejawiają w obliczu rozmaitych spraw, sprawia, że robią wrażenie nieporadnych idiotów, którym daleko do prawdziwego zwykłego człowieczeństwa. Weźmy na przykład niektóre zwierzęta – nie wiedzą one nawet, same z siebie, jaka ilość pożywienia jest właściwa. Tylko jeśli ludzie karmią je o ustalonych porach w odmierzonych porcjach, takie zwierzęta mogą zdrowo się odżywiać. Weźmy na przykład psy – gdyby dano im pełną swobodę, jeśli chodzi o pożywienie, to jadłyby za dużo. Jadłyby aż do momentu całkowitego nasycenia, gdy już fizycznie nie dałyby radę więcej zmieścić. Tak więc bardzo oczywistą cechą charakterystyczną ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, jest to, iż nie potrafią samodzielnie zatroszczyć się o wiele aspektów swojego życia. Dlaczego brak im tej samodzielności? Bo nigdy nie wiedzą, jakimi zasadami się kierować, robiąc to czy tamto, jakie są podstawowe uwarunkowania i jakich granic nie powinno się przekraczać. Tak samo jest z niektórymi zwierzętami i pożywieniem – nie wiedzą one, jaka jego ilość jest właściwa. Jeśli ludzie nie zadbają o takie zwierzęta, będą one jeść aż do przesytu i zdechną. Jeśli ktoś się nimi zajmuje i je karmi, to mogą żyć w dobrym zdrowiu. Ta cecha jest także dość oczywista u ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami. Jak mówią niektórzy: „Jedzą, nie wiedząc, czy są głodni, czy syci, i śpią, nie wiedząc, czy jest dzień, czy noc”. Czy zatem tacy ludzie posiadają inteligencję właściwą człowieczeństwu? Jest absolutnie oczywiste, że nie. Jak należy się odżywiać, by dbać o zdrowie o każdej porze roku, gdy na ciało oddziałują inne czynniki zewnętrzne, jakie jedzenie jest zdrowie, a jakie jest niezdrowe zależnie od pory roku, jakie sposoby życia są zdrowe, a jakie niezdrowe – o takich sprawach może nie mieć pojęcia człowiek w wieku lat dwudziestu, ale po trzydziestce już co niecoś wie, a po czterdziestce wie już o nich całkiem sporo. W zależności od swojej kondycji fizycznej człowiek w wieku pięćdziesięciu lat ma już odpowiadający mu zbiór reguł, wedle których żyje – są one już zasadniczo ustalone i stałe, bez żadnych większych zmian. Tymczasem ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, nigdy nie wypracowują sobie takiego zbioru reguł, nawet gdy dożywają osiemdziesiątki. Jedzą albo za dużo, albo za mało, dostają rozstroju żołądka albo niestrawności. Nie mają pojęcia, jakie problemy zdrowotne wynikają z których nawyków życiowym bądź żywieniowych – jedzą bez opamiętania. Jeśli zapytasz ich, żeby opisali dietę lub strategię żywieniową, która byłaby dla nich odpowiednia na podstawie tego, jaka żywność im służy, a jaka szkodzi, nie potrafią nic powiedzieć. Na przykład, jakiś internauta twierdzi, że skorupki jajek zawierają dużo wapnia i można je spożywać w charakterze suplementu, a ci ludzie zaczynają się zastanawiać: „Nie jestem zbyt wysoki, bo brakuje mi wapnia. Będę jadł skorupki jajek, żeby zwiększyć spożycie wapnia”. Okazuje się jednak po jakimś czasie, że konsumowane skorupki nie podniosły im poziomu wapnia. Powiedzcie Mi, czy to nie jest wypaczone? Kiedy trafiasz w Internecie na informację, że skorupki jajek mają dużo wapnia i można je spożywać jako suplement, jak powinieneś to rozumieć? Jest oczywiste, że ludzie, którzy jedzą skorupki jajek, są skłonni do wypaczeń. Ich sposób pojmowania jest błędny, więc ich postępowanie jest wypaczone, skrajne i idiotyczne. Jakie więc byłoby trafne pojmowanie tej sprawy? Choć skorupki jajek faktycznie zawierają dużo wapnia, nie są one czymś, co człowiek może jeść. Wciąż nie wiadomo, czy ich spożycie rzeczywiście podnosi poziom wapnia, a nawet gdyby mogły stanowić tego rodzaju suplement, to nie ma pewności, czy organizm człowieka wchłonąłby wapń zawarty w skorupkach. Ponadto, czy istnieje dowód na to, że skorupki jajek mogą być suplementem zwiększającym poziom wapnia? Czy to twierdzenie zostało zweryfikowane? Tak naprawdę wapń można suplementować na wiele sposobów, które zostały potwierdzone medycznie. Jeśli odmawiasz uznania tych sprawdzonych metod, to jesteś człowiekiem niedorzecznym. Czy nie możesz po prostu przyjmować wapnia w formie pastylek? To jest najprostsza metoda. Nie szkodzą one na żołądek, nie uszkadzają zębów, dobrze smakują i można odczuć skuteczność ich działania. Czy to nie jest właśnie prawidłowe pojmowanie? (Tak). Jednak ci, którzy mają pojmowanie wypaczone, nie rozumują w taki sposób – oni popadają w skrajność. Myślą sobie tak: „Skoro ktoś mówi, że spożywając skorupki jajek, można zwiększyć poziom wapnia w organizmie, to znaczy, że nie ma nic złego w jedzeniu takich skorupek. Jeśli potrzebuje się więcej wapnia, to trzeba je jeść”. Nie pomyślą nawet o tym, czy organizm jest w stanie przyswoić sobie wapń ze skorupek. To świadczy o wypaczonym pojmowaniu, to jest popadanie w skrajność. Gdyby ktoś powiedział: „Skórki banana zawierają dużo witamin i jedząc je można zyskać na urodzie”, to czy byście jedli skórki banana? (Nie). Dlaczego nie? (Bo część stworzonej przez Boga żywności nadaje się do zjedzenia po obraniu ze skórki, co jest zgodne z porządkiem naturalnym. Upieranie się przy jedzeniu skórki to skrajność. Jeśli ktoś chce suplementować sobie witaminy, by zyskać na urodzie, powinien spożywać to, co jednocześnie jest jadalne i daje efekty upiększające). To jest prawidłowe pojmowanie. Spójrzcie tymczasem na tych skrajnych głupców – oni tak tego nie pojmują. Obstają przy zmuszaniu się do jedzenia skórek, a nawet mówią: „Muszę się zbuntować przeciwko swojej cielesności. Muszę jeść skórki banana, żeby zwiększyć spożycie tego czy innego składnika odżywczego”. Nie pomyślą przy tym: „Skórka banana nie jest smaczna. To nie jest pożywienie. Nie będę jej jadł. Czemu po prostu nie zjem czegoś innego, co zawiera ten składnik odżywczy?”. Czy to nie jest prawidłowe pojmowanie? (Zgadza się). Jeśli potrafisz dokonywać takich rozróżnień i w ten sposób pojmować sprawy, to dowodzi, że posiadasz ludzką inteligencję. Jeśli jednak nie potrafisz dokonywać takich rozróżnień i gdy tylko usłyszysz, że skórka banana zawiera jakiś składnik odżywczy, to upierasz się, żeby ją jeść, choć smakuje okropnie, to jesteś głupcem, kimś, kto w poprzednim wcieleniu był zwierzęciem, i nie myślisz w sposób właściwy zwykłemu człowieczeństwu. Każda herezja czy niedorzeczność może takich ludzi zwieść i zwyczajnie nie potrafią oni rozeznać się co do trafności czy prawdziwości rozmaitych informacji – zawsze dają się nabrać. W tym wszystkim przejawia się sposób, w jaki ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, podchodzą do różnych spraw – są potwornie głupi, ich pojmowanie jest wypaczone i absurdalne oraz za każdym razem popadają w skrajność. Gdy ludzie mówią, że zgodnie z badaniami coś jest jadalne, nie oznacza to, że musisz to coś jeść i że nie da się tego zastąpić czymś innym. Jeśli mówisz, że prawdy nie może zastąpić żadna teoria, jest to obiektywne i trafne. Jednak te składniki odżywcze są substancjami materialnymi – jest czymś niemożliwym, żeby nie miały żadnych substytutów. Bóg stworzył szeroki wachlarz pożywienia i wiele jego rodzajów zawiera różne składniki odżywcze. Ludzie mogą spośród nich wybierać w sposób precyzyjny, biorąc pod uwagę swoją kondycję fizyczną, grupę wiekową i swój aktualny stan zdrowia – nie ma potrzeby kurczowo trzymać się jakichś reguł. Usłyszawszy jakąś informację, ludzie popadający w skrajności nie są w stanie prawidłowo jej potraktować ani się co do niej rozeznać. Stale dają się zwieść i na koniec mówią: „Wszystko to, co ludzie wypisują w Internecie, to kłamstwo – nie ma tam ani słowa prawdy!”. Jak widać, popadają teraz w przeciwną skrajność. Możesz wyszukiwać informacje w Internecie, ale musisz wiedzieć, jak posługiwać się ludzką inteligencją i prawidłowym sposobem ludzkiego myślenia, aby się co do tych informacji rozeznać i aby podjąć trafną decyzję – które informacje wykorzystać, a które odrzucić. Jeśli coś jest dla ciebie korzystne, możesz tego użyć; jeśli nie jest dla ciebie korzystne ani odpowiednie, możesz to potraktować jako punkt odniesienia albo element wiedzy ogólnej. Ci, którzy myślą po ludzku, tak właśnie postępują. Ci, którzy nie myślą po ludzku, postępują w sposób zbaczający z kursu albo na lewo, albo na prawo – albo dają się zwieść, albo nie wierzą w nic. Nie potrafią z uwagą rozeznać się w takich sprawach. Tacy ludzie wydają się wyjątkowo uparci, niedorzeczni, otępiali i zidiociali w tym, jak traktują różne informacje lub sprawy w prawdziwym życiu. Ludzie, którzy są aż takimi idiotami, którzy nie odróżniają tego, co prawidłowe, od nieprawidłowego, ani dobra od zła – jak oni sobie radzą w swojej codzienności? Wystarczy spojrzeć na ich zachowanie, żeby zacząć się martwić – czy wciąż można mieć jakąkolwiek nadzieję, że będą oni potrafili wkroczyć w prawdorzeczywistość?
Pewna kobieta wyszła za obleśnego szubrawca i myśli sobie: „Mój mąż tak bardzo mnie kocha. Znalazłam prawdziwą miłość, zakochałam się”. Kobieta czuje się jak w niebie. Tymczasem inni patrzą na jej męża i widzą, że nie jest nawet człowiekiem – to diabeł – i zastanawiają się, jak to możliwe, że ona wciąż jest taka zadurzona i tak świetnie się bawi. Nawet oni się niepokoją i martwią w jej imieniu. Na koniec, już po przyjściu dzieci na świat, kobieta zostaje porzucona i pozbawiona wszelkiego wsparcia – jej życie staje się nieznośnie ciężkie! Jeśli spojrzeć na głupstwa, jakie wyrabiają ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, jest jasne, że są w stanie przeżyć i przetrwać głównie dzięki łasce Bożej. Bóg daje im tchnienie, by mogli pozostać przy życiu, i daje im pożywienie, by mogli przetrwać. Ptaki na niebie, małe zwierzęta, a nawet mrówki na ziemi mają dostępne pożywienie – im prawdziwsze jest to w przypadku ludzi? Ponieważ w tym wcieleniu jesteś człowiekiem, Bóg daje ci środki, dzięki którym możesz przetrwać. Ktoś inny cię utrzymuje albo masz jakąś mocną stronę, która pozwala ci zarobić na życie. To jest łaska Boża. Bóg nie pozwala ci umrzeć z głodu i daje ci sposób na przetrwanie, więc jesteś w stanie dożyć starości, dociągnąć życie aż do końca. Bez Bożej łaski ci, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, nie zdołaliby nawet zarobić na życie przez to, jaki mają potencjał, przez to, że nie myślą normalnie, i przez to, że nie mają za grosz zdolności rozwiązywania problemów. Patrząc z innej perspektywy, można powiedzieć, że ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, spotkało tak naprawdę spore błogosławieństwo. Jeśli wziąć pod uwagę ich zdolności w każdym zakresie i ich inteligencję, to byłoby praktycznie niemożliwe, żeby potrafili zarobić na siebie w tym zagmatwanym i złym świecie. Ponieważ jednak Bóg okazuje łaskę i miłosierdzie wszystkim istotom stworzonym, to nie ma znaczenia, czy w poprzednim wcieleniu byłeś zwierzęciem, czy człowiekiem – w oczach Boga jesteś istotą stworzoną, którą On obdarzył tchnieniem życia, więc zaopatruje cię normalnie w to, czego potrzebujesz, żeby żyć i przetrwać, zapewniając ciągłość twojego życia i pozwalając ci dalej żyć. Jeśli więc mówisz: „Poszedłem i podjąłem wysiłek, by zarobić pieniądze, zapewniając sobie utrzymanie, żebym był dobrze odżywiony i zdrowy – czyż nie radzę sobie świetnie? Czy Ty mnie nie obrażasz, nazywając mnie głupim?”, to się mylisz. To, że możesz zarabiać pieniądze i się utrzymać, niekoniecznie wynika tak naprawdę z twoich zdolności – w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach jest to zasługa Bożej łaski. Bóg obdarza cię pewną energią, żebyś mógł ciężką harówką zarobić na jedzenie; Bóg daje ci jakąś mocną stronę i zdrowe ciało, abyś był w stanie wykonywać pracę, zarabiać, utrzymywać rodzinę i przetrwać. Na jakiej podstawie jesteś do tego wszystkiego zdolny? Na takiej oto, że Bóg obdarzył cię najbardziej fundamentalnym wrodzonym uwarunkowaniem, dzięki któremu jesteś w stanie wykonywać normalną ludzką pracę, w ostatecznym rozrachunku umożliwiając ci zdobycie środków na życie. Krótko mówiąc, bez względu na to, czy jesteś głupi albo masz zamęt w głowie, w tym momencie, jako istota stworzona z zewnątrz wyglądająca jak człowiek, powinieneś znać swoją tożsamość i swoją wartość. Ponadto powinieneś prawidłowo pojmować, czym Bóg cię obdarzył i w co cię zaopatrzył, a także Jego łaskę i miłosierdzie. Jeśli występuje u ciebie kilka cech ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, i masz poczucie, że z pewnością należysz do tej kategorii ludzi, to co powinieneś zrobić? Łatwo się z tym uporać: bez względu na to, jakie jest twoje pochodzenie, i niezależnie od tego, czy w naturalny sposób posiadasz ludzką inteligencję i myślisz po ludzku, faktem jest, że masz teraz ludzką tożsamość. A skoro masz ludzką tożsamość, powinieneś wypełniać obowiązki człowieka – rób tyle, ile możesz, najlepiej, jak potrafisz, i w możliwie największym zakresie osiągaj i rób dobrze to, co człowiek powinien robić. Niektórzy mówią: „Powiedziałeś, że ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, charakteryzują się wypaczonym pojmowaniem, otępiałością, zamętem w głowach i głupotą – to znaczy, że nie posiadają ludzkiej inteligencji. Większość tych ludzi w ogóle nie rozumie prawdy – jak mieliby wykonywać swoje obowiązki dobrze i należycie?”. Jeśli nie wymaga się od ciebie spełniania surowych standardów, jesteś w stanie wykonywać swoje obowiązki dobrze i należycie, bo przecież masz teraz ludzką tożsamość; jeśli tylko jesteś posłuszny i nie wygłaszasz pokrętnych argumentów, możesz to osiągnąć. Jeśli jednak nie potrafisz spełnić nawet tych dwóch warunków, to powiadam, że naprawdę jesteś w niebezpieczeństwie i będzie trzeba usunąć cię z kościoła. Jeśli mówisz: „Potrafię spełnić te dwa warunki. Nie będę wygłaszał pokrętnych argumentów i akceptuję prawidłowe stwierdzenia. Zrobię wszystko, co mi każą, w sposób, w jaki każą mi to zrobić” – jeśli rzeczywiście potrafisz praktykować w ten sposób, to dojdziesz do tego, że swoje obowiązki będziesz wykonywał dobrze i należycie. Niektórzy mówią: „Wykonywałem swoje obowiązki dobrze i należycie i chcę je też wykonywać zgodnie z prawdozasadami”. Jeśli faktycznie chcesz włożyć wysiłek w dążenie do prawdozasad na fundamencie dobrego i należytego wykonywania obowiązków, to każdy poziom, jaki zdołasz osiągnąć, będzie w porządku – nie ma tu żadnych wymagań. Jeśli tylko nie jesteś uparty jak osioł, nie wygłaszasz pokrętnych argumentów, nie obstajesz ciągle przy własnych racjach, nie postępujesz jak ludzie mający zamęt w głowach i przyznajesz się do głupstw, których się dopuściłeś, to wystarczy. Jeśli chodzi o postępowanie zgodne z prawdozasadami, możesz robić tyle, ile jesteś w stanie; jeśli uważasz, że coś jesteś w stanie zrobić, po prostu to zrób. Wymagania wobec tego rodzaju ludzi nie są wysokie, bo jest im dość trudno wznieść się na poziom prawdozasad. Ze względu na ich wrodzone uwarunkowania nie wymaga się od nich postępowania zgodnego z prawdozasadami. Dlaczego się tego nie wymaga? Bo nie są do tego zdolni. Gdybyś się upierał, żeby tego od nich wymagać, mógłbyś równie dobrze nakazać rybom, by żyły na lądzie. Weźmy na przykład niektóre zwierzęta – jeśli wymagasz od nich, by jadły odpowiednią ilość pożywienia, żeby się nie przejadały i nie rozciągały żołądka, czy są one do tego zdolne? Nie są. Jedzą tyle, ile są w stanie zmieścić za jednym razem, aż do momentu, gdy fizycznie nie dadzą już rady zjeść więcej. Ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, są tacy sami. Jeśli wymagasz od nich, by postępowali zgodnie z prawdozasadami, oni nie potrafią tego wymagania spełnić. Czy to więc oznacza, że takich ludzi się porzuca? Nie – nie porzuca się ich, ale nie znaczy to, że wymaga się od nich, by zrozumieli prawdozasady bądź wkroczyli w nie. Oznacza to po prostu właściwe traktowanie takich ludzi, pozwalanie im, by robili to, do czego są zdolni. Nie odmawia się im kwalifikacji do wykonywania obowiązków ani do dążenia do prawdy, a tym bardziej nie odmawia się im kwalifikacji do dostąpienia zbawienia. Chodzi tylko o to, że nie wymaga się od nich bezwzględnie, by praktykowali zgodnie z prawdozasadami ani by we wszystkich sprawach się do prawdozasad stosowali. Innymi słowy, powinni oni robić tyle, ile mogą. Wystarczy, że nie próbują umyślnie doprowadzać do niepokojów, nie wygłaszają pokrętnych argumentów ani w lekkomyślny sposób nie dopuszczają się nieprawości, gdy chodzi o kluczowe sprawy dotyczące zasad. Wymagania wobec takich osób nie są wysokie. Czy to jest zrozumiałe? (Tak).
Omówiliśmy już kilka przejawów istoty ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami. Są oczywiście też takie przejawy, o których nie mówiliśmy zbyt szczegółowo. Gdybyśmy mieli o nich powiedzieć coś bardziej konkretnego, niektórzy mogliby tego nie zdzierżyć, więc mówiliśmy ogólnikowo, pewne sprawy pomijając milczeniem. Bez względu na to, kim byłeś w poprzednim wcieleniu, teraz masz w końcu ludzką tożsamość. Skoro masz ludzką tożsamość, to twój wizerunek i twoja godność leżą ci na sercu, więc pozwolimy ci odrobinę tej godności zachować – nie będziemy się szczegółowo rozwodzić na temat tego aspektu. Nasze dotychczasowe omówienie przedstawia zasadniczy obraz sytuacji – spójrz na siebie przez ten pryzmat. Powiedzmy, że to, co przejawiasz, pokrywa się z przejawami występującymi u ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, i w głębi serca jesteś pełen niepokoju – czujesz, że skoro taka jest twoja tożsamość, to z jednej strony, spadła twoja wartość, a z drugiej – twoja prawość doznała uszczerbku i twoja godność została podważona. Nie wiesz, jak ułożyć swoją relację z Bogiem, i nagle masz poczucie, że twój status runął w dół, że jesteś gorszy od innych, że już nie masz w sobie nic czcigodnego, że twój charakter nie jest już szlachetny i że nie przedstawiasz sobą zaszczytnej wartości; nagle czujesz w głębi serca, że nie pozostała ci już żadna nadzieja, nie masz żadnego wsparcia, a twoje przyszłe przeznaczenie stoi pod znakiem zapytania. Czy to byłyby dobre przejawy? (Nie). Czy zatem nie powinno się tego zmienić? (Powinno się). Skoro te przejawy i tego rodzaju pojmowanie nie są czymś dobrym, co należy zrobić? Musimy znaleźć jakiś sposób, by sprawić, że tacy ludzie poczują się trochę lepiej. Nie chodzi o to, żeby ich uspokoić albo zamydlić im oczy – trzeba sprawić, że będą tę sprawę traktować prawidłowo i będą starać się praktykować zgodnie z prawdozasadami. Co zatem powinni zrobić? Jak ludzie, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, powinni pojmować tę kwestię? Przede wszystkim, z perspektywy Boga wygląda to tak, że bez względu na to, kim ktoś był w poprzednim wcieleniu, wynikało to z Bożego zarządzenia – ludzie nie mają na to żadnego wpływu. Powiedzmy, że jesteś jednym z tych ludzi. Gdybyś mógł wybrać, to czy w swoim nowym wcieleniu wolałbyś być zwierzęciem, czy człowiekiem? (Człowiekiem). A dlaczego? (Bo tylko ludzie mają tę sposobność, aby usłyszeć, co mówi Bóg, i zrozumieć Jego słowa). A gdybyście w swoim nowym wcieleniu byli zwierzętami? (Nie mielibyśmy żadnej sposobności, by usłyszeć słowa Boga). To oznacza, że nigdy nie dostalibyście szansy, by usłyszeć głos Boga. Skoro więc wiesz, że czymś dobrym jest, gdy ktoś, kto w poprzednim wcieleniu był zwierzęciem, odradza się jako człowiek, to tym bardziej powinieneś dziękować Bogu, zamiast się na Niego skarżyć. Powinieneś dziękować Bogu za to, że dał ci możliwość bycia istotą ludzką – możliwość, która, co więcej, zdarza się raz na tysiąc lat. Przecież Bóg stał się ciałem, by zbawić ludzi, i choć większość z nich nie zyskała tej łaski zbawienia, tobie się to udało – masz to szczęście, że słyszysz głos Boga i to, jak wyraża On prawdę. To jest twoje błogosławieństwo. Jest to coś, czego – jako stworzona forma życia – nie byłbyś w stanie uzyskać nawet w ciągu kilku żywotów lub wielu er, choćbyś o to błagał. Bóg w tym wieku wybrał właśnie ciebie, pozwalając ci w nowym wcieleniu odrodzić się jako człowiek, żyć w domu Bożym i wraz z innymi ludźmi wykonywać obowiązki istoty stworzonej, przekształcając twoją tożsamość ze zwierzęcej w ludzką i pozwalając ci wykonywać obowiązki istoty ludzkiej. Jaki to wielki zaszczyt i przywilej! Jest to coś, o czym wiele stworzonych form życia może jedynie marzyć, ale czego nigdy nie zyska – ty to zyskałeś i dziś możesz się tym cieszyć. Ta sposobność jest niezwykle rzadka; dla każdej stworzonej formy życia wydarza się raz na tysiąc lat. Dlatego nie powinieneś popadać w przygnębienie i narzekać, nie powinieneś się martwić i myśleć, że masz status niższy od innych, a wręcz przeciwnie – powinieneś uważać się za szczęściarza. Powinieneś dziękować Bogu – dziękować Bogu za tę sposobność, którą ci dał, za to, że cię wywyższył, albowiem uczynił On coś wielkiego: zaprawdę okazał łaskę i miłosierdzie istotom stworzonym. Po przyjęciu tej łaski od Boga powinieneś być wdzięczny za to, że zmienił On twoją tożsamość i klasę, do której należysz. Ale nie możesz Mu po prostu podziękować i na tym koniec – dodatkowo musisz zastanowić się nad tym, jak tę sposobność wykorzystać. Bez względu na to, jaka była twoja pierwotna tożsamość, teraz, gdy możesz wykonywać obowiązki jako istota ludzka, masz dobrą sposobność, by jako istota stworzona zmienić swoją tożsamość i klasę, do której przynależysz. Jak zatem można dokonać tej zmiany? Pierwszym kluczowym warunkiem jest dobre wykonywanie obowiązków. Jeśli z powodu różnych ograniczeń wynikających z twoich wrodzonych uwarunkowań jesteś zdolny jedynie do harówki i pracy fizycznej, brudnej, męczącej roboty, i jeśli biorąc pod uwagę twoją tożsamość i wartość, obowiązki, jakie możesz wykonywać, zawsze pozostaną w tym zakresie, bez możliwości złagodzenia czy poprawy, to co powinieneś zrobić? Do jakieś zasady powinieneś się zastosować? Jeśli bez względu na przejawy, jakim się przyglądamy – czy chodzi o twoją inteligencję, twój charakter, twoje wrodzone uwarunkowania – twoja wartość pośród ludzi już zawsze taka będzie, zawsze będziesz bezwartościowym, głupim, otępiałym, nierozgarniętym człowiekiem z zamętem w głowie i wypaczonym pojmowaniem, a twoja wartość nigdy nie wzrośnie, to jak powinieneś traktować swoje obowiązki? To ma pierwszorzędne znaczenie. Przypuśćmy, że twoja wartość nigdy nie wzrośnie i zawsze będziesz pośród ludzi kimś pozbawionym godności. W oczach Boga miejsce, jakie zajmujesz, pozostanie na wieki takie samo – taki właśnie jesteś. Klasa, do której należysz, może mieć oczywiste cechy charakterystyczne widoczne na zewnątrz i nigdy nie przemienisz się ze zwierzęcia w prawdziwego człowieka. Nie ma dla ciebie nadziei na dostąpienie zbawienia, bo nie potrafisz zrozumieć prawdy i nawet nie posiadasz ludzkiej inteligencji. Nie rozumiesz prawd wizji, a w domu Bożym nie wiesz, jak głosić ewangelię, i nie nadajesz się do żadnych obowiązków wymagających umiejętności zawodowych – zawsze będziesz skazany na wykonywanie brudnej, męczącej roboty i nie masz możliwości, żeby swoją sytuację zmienić. Przypuśćmy, że taki właśnie jesteś – co byś wtedy zrobił? Czy przestałbyś wierzyć w Boga? Czy spisałbyś się na straty? Czy są ludzie, którzy w takiej sytuacji wręcz odebraliby sobie życie? Może powiedzieliby: „Ja już nie chcę dłużej żyć. Jestem i tak w ślepym zaułku, bez wyjścia – jaki sens ma takie życie?”. Jeśli bez względu na to, jak wielkie wysiłki podejmujesz, jak bardzo sumienny jesteś, jak bardzo się starasz i jak wielką cenę płacisz, twoja wartość nigdy się nie zmieni i w domu Bożym zawsze będzie jedynie kimś, kto haruje w pocie czoła, kimś prymitywnym, pozbawionym godności, na kogo wszyscy patrzą z góry, to jaki sposób praktykowania powinieneś wybrać, gdy chodzi o to, jak traktujesz swoje obowiązki, posłannictwo wyznaczone przez Boga i różne wymagania stawiane przez Stwórcę? To właśnie jest sedno sprawy. Z punktu widzenia zasady i teorii twoja wartość i tożsamość są czymś stałym i niezmiennym, ale w rzeczywistości obecnie pośród ludzi i w oczach Boga twoją prawdziwą tożsamością jest tożsamość ludzka. Dlaczego mówię, że jest ludzka? Ponieważ obowiązki, które potrafisz wykonywać, to, co przejawiasz każdego dnia, i rozmaite instynktowne zdolności wynikające z twoich wrodzonych uwarunkowań mieszczą się w podstawowym zakresie tego, co jest normalne dla istoty ludzkiej – posiadasz te podstawowe uwarunkowania bycia człowiekiem. Jak w związku z tym powinieneś traktować swoje obowiązki? Zwierzęta nie rozumieją prawdozasad, nie wiedzą, jak dobrze wykonywać swoje obowiązki, jak trwać przy nich ani jak wykonywać je z oddaniem i niezłomnie świadczyć usługi aż do końca – zwierzęta tych spraw nie rozumieją. Ale teraz ty, jako człowiek, rozumiesz je i znasz, więc powinieneś dążyć do ich realizacji. Ponieważ jesteś w stanie to osiągnąć, Bóg postawi ci wymagania, opierając się na tej zasadzie. Jeśli jednak, powodowany niezadowoleniem ze swojej tożsamości i poczuciem, że Bóg jest niesprawiedliwy, zniechęcisz się i będziesz na Niego narzekał, czując, że twoje życie jest upokarzające i pozbawione godności, a następnie porzucisz swoje obowiązki i nie będziesz chciał robić nawet tego, do czego jesteś zdolny, to będzie z twojej strony totalny bunt. W oczach Boga staniesz się kimś, kto nie spełnia kryteriów jako istota stworzona; będziesz aberracją. Co zatem powinieneś zrobić? Bez względu na to, czy twoja wartość jest duża, czy mała, i niezależnie od twojego pochodzenia bądź problemów z twoimi wrodzonymi uwarunkowaniami, rób to, do czego jesteś zdolny, najlepiej, jak potrafisz, i z całych sił staraj się robić to dobrze. Jeśli mimo swoich najlepszych starań nie zdołasz zachować zgodności z prawdozasadami, to Bóg zastosuje standard minimalny, którego spełnienia wymaga od wszelkiego rodzaju ludzi: jeśli tylko dajesz z siebie wszystko, pokazujesz swoją szczerość i ofiarowujesz swoją lojalność, to standard ten spełniasz. Bóg nie wymaga stu procent od każdego człowieka – wystarczy sześćdziesiąt procent. Czego chce Bóg? Odpowiedniego nastawienia – jeśli pragniesz wykonywać obowiązki istoty stworzonej, robić dobrze to, co powinieneś robić i co powinieneś osiągnąć, niczego potem nie żałując, to takie nastawienie jest przez Boga akceptowane. On pochwali takie nastawienie i będzie cię chronił, byś mógł dotrzeć do końca ścieżki. Niektórzy mówią: „Co się stanie, gdy dojdę do końca ścieżki?”. Teraz ci tego nie powiem – powiem ci później. Gdy dotrzesz do końca ścieżki, będziesz wiedział. Krótko mówiąc, w tym momencie najważniejsze jest to, jak podchodzisz do tej kwestii, jak traktujesz obowiązki, które powierzył ci Bóg, i jak wypełniasz obowiązki, które powierzył ci Bóg. Bez względu na to, jakie są to obowiązki, jeśli tylko jest to coś, co powierzył ci dom Boży, musisz dać z siebie wszystko. Gdy dostrzeżesz swoje własne problemy, powinieneś robić, co w twojej mocy, by wystrzegać się głoszenia pokrętnych argumentów oraz nie robić i nie mówić niczego, co obraża Boga; zamiast tego powinieneś robić to, co przynosi pożytek ludziom i domowi Bożemu, oraz mówić to, co przynosi pożytek ludziom i domowi Bożemu. Niektórzy z was mówią: „W tym momencie wciąż nie jestem do tego zdolny”. W takim razie daj sobie czas – nie bądź niecierpliwy. Jeśli nie potrafisz zrobić tego dziś, zrób to jutro. Jeśli nie potrafisz zrobić tego w tym roku, spróbuj w przyszłym. Po prostu daj sobie czas. Jeśli jednak w momencie, gdy ogłoszone zostaną wyniki ludzi, ty wciąż jeszcze tego nie osiągniesz, to wtedy sam będziesz musiał ponieść konsekwencje. Nikt nie odpowie za twoje zachowanie w twoim imieniu. Rozumiecie? (Tak). Z tą sprawą można sobie łatwo poradzić – wszystko zależy od racjonalności danej osoby i od tego, czy jest ona w stanie zrozumieć te słowa. Jeśli jesteś w stanie je zrozumieć, to wszystko pójdzie dość gładko. Nawet jeśli kilka osób mówi, że ma z tym pewne trudności, to dopóki usilnie dążą w tym kierunku, w końcu osiągną jakieś rezultaty. Jeśli nie kroczysz tą ścieżką, być może uda ci się przetrwać, ale co do wyniku, jaki cię ostatecznie czeka, trudno cokolwiek powiedzieć; nikt nie może ci niczego zagwarantować i nikt nie udzieli ci w tej sprawie żadnych zapewnień.
Jak się czujecie po wysłuchaniu dzisiejszego omówienia? Prawdopodobnie targają wami różne emocje, zgadza się? To jest jeden z tych tematów, o którym ludzie najmniej chętnie słuchają, odkąd uwierzyli w Boga, czyż nie? Czy nie jest to nawet bardziej niepokojące i trudniejsze do zaakceptowania niż temat dotyczący bycia posługującym? Czy trudno to zaakceptować? Wy tak naprawdę jesteście w stanie to zaakceptować, zgadza się? (Tak). Jeśli ludzie mają pewność co do tożsamości Boga i znają swoje miejsce, to te słowa i tego rodzaju problem nie powinny przysparzać im trudności, nie licząc być może kilku osób. Jednak większość ludzi po wysłuchaniu tego omówienia raczej nie będzie zagłębiać się w to, jaka rzeczywiście jest ich wartość i ich tożsamość. Nawet jeśli w tym, co przejawiają, przypominają ludzi, którzy w poprzednim wcieleniu byli zwierzętami, to będą w stanie prawidłowo do tego podejść i po jakimś czasie poczują się dobrze, zgadza się? (Tak). W tym miejscu zakończymy zatem nasze dzisiejsze omówienie. Do zobaczenia!
20 stycznia 2024 r.