Brak bojaźni Bożej to niebezpieczna ścieżka
Autorstwa Xiaomo, Hiszpania W zeszłym roku wzięłam odpowiedzialność za podlewanie w kościele nowo nawróconych. Raz na spotkaniu brat Wang,...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
Kiedy wyszłam za mąż, byłam dość zajęta swoimi obowiązkami, myślałam więc, że gdybym zaszła w ciążę i urodziła dziecko, musiałabym podporządkować mu cały plan dnia i nie miałabym czasu ani energii, by wykonywać swoje obowiązki i ponosić koszty dla Boga, zdecydowałam więc, że na razie nie będę mieć dzieci, a priorytetem będą dla mnie moje obowiązki. Kilka lat później moi rodzice zachorowali i byłam zajęta opieką nad nimi do czasu, gdy oboje zmarli. Po ich śmierci nagle dopadł mnie niepokój, którego nigdy przedtem nie odczuwałam. Myślałam o tym, że rodzice mogli liczyć na to, że się nimi zajmę, kiedy zachorowali, zastanawiałam się jednak, kto zaopiekuje się mną na starość lub w chorobie, jeśli nie będę miała dzieci. Ta myśl pojawiała się jednak tylko czasami i nie przeszkadzała mi w wykonywaniu obowiązków, dlatego nie zwracałam na nią zbytniej uwagi.
Po pewnym czasie dostałam nagle tak silnych bólów miesiączkowych, że aż wymiotowałam. Od lat cierpiałam na bóle miesiączkowe, nigdy jednak nie były aż tak dotkliwe. Pojechałam do szpitala na badania i zdiagnozowano u mnie adenomiozę oraz mięśniaki macicy, które osiągnęły już wielkość pięciu centymetrów. Lekarka poinformowała mnie, że choroba, na którą cierpię, jest trudna do wyleczenia, że bóle miesiączkowe będą z czasem się nasilać, do tego stopnia, że mogą nawet doprowadzić mnie do myśli samobójczych, a ostatecznie konieczne będzie usunięcie macicy. Kiedy lekarka dowiedziała się, że nie mam dzieci, zaczęła namawiać mnie, żebym szybko zdecydowała się na dziecko, i dodała, że kiedy nie będę już chciała mieć więcej dzieci, będzie można usunąć mi macicę. W tamtej chwili nie poświęciłam tym słowom zbytniej uwagi i uznałam, że lekarka z pewnością przesadza. Po powrocie do domu zaczęłam szukać informacji na temat swojej choroby w Internecie i umówiłam się na kosztowną wizytę u specjalisty w Pekinie. Nie spodziewałam się, że moja choroba okaże się poważna, dowiedziałam się jednak, że jest rzeczywiście trudna do wyleczenia. Miałam do wyboru regularnie przyjmować hormony, żeby zapobiec szybkiemu nasileniu objawów, lub zdecydować się na usunięcie macicy. Przez kilka kolejnych dni mój stan pogarszał się coraz bardziej. Czułam niewytłumaczalny lęk i smutek, myśląc przy tym: „Choroba z pewnością się nasili, a z czasem ból będzie coraz większy. Jeśli poddam się zabiegowi usunięcia macicy, nie będę mogła mieć dzieci, choć jestem ledwo po trzydziestce. Teraz jednak muszę zajmować się swoimi obowiązkami, codziennie mam tak wiele do zrobienia. Jak mam znaleźć czas i energię na urodzenie i wychowanie dziecka? Zresztą Pan Jezus powiedział: »A biada brzemiennym i karmiącym w tych dniach!« (Mt 24:19). Boże dzieło zbawienia ludzkości dobiega końca i nastąpiły już także wielkie katastrofy. Co by było, gdybym z powodu dziecka zmarnowała szansę, by podążać za prawdą i dostąpić zbawienia? Teraz jednak nie mam dziecka, a gdy usuną mi macicę, już nigdy nie będę mogła rodzić dzieci. Kto wówczas zajmie się mną na starość?”. Żyłam w stresie i w poczuciu lęku, martwiłam się, że mój stan się pogorszy i że usuną mi macicę. Dopadła mnie depresja i straciłam motywację do wykonywania swoich obowiązków. Moje serce cierpiało straszliwą udrękę. Modliłam się do Boga i prosiłam Go, by pomógł mi stawić czoła trudnościom. Jak mogłam praktykować w sposób zgodny z Jego intencją?
Później przeczytałam słowa Boże: „Powiedzcie Mi, czy nie jest to już z góry przesądzone, kiedy ktoś zachoruje, jaki będzie jego stan zdrowia w określonym wieku i czy zapadnie na jakąś groźną, poważną chorobę? Że jest to przesądzone, bez wątpienia. Nie będziemy teraz mówić o tym, jak Bóg determinuje twój los; wygląd, rysy twarzy, typ sylwetki i data urodzenia człowieka są wszystkim znane. Ci niewierzący wróżbici, astrologowie, czytający w gwiazdach i w ludzkich dłoniach, są w stanie powiedzieć ludziom na podstawie linii ich dłoni, twarzy i daty urodzenia, kiedy spotka ich katastrofa bądź nieszczęście – te rzeczy zostały już z góry ustalone. (…) to Bóg decyduje o tym, jaki ktoś będzie miał stan zdrowia w określonym wieku i czy zapadnie na poważną chorobę. Niewierzący nie wierzą w Boga i szukają kogoś, kto im wywróży przyszłość z linii dłoni, z daty urodzenia czy z twarzy i wierzą w to, co usłyszą. Ty wierzysz w Boga i często słuchasz kazań i omawiania prawdy, więc jeśli w to nie wierzysz, to jesteś niedowiarkiem. Jeśli rzeczywiście wierzysz, że wszystko jest w rękach Boga, to powinieneś również wierzyć, że wszystkie te sprawy – czy to poważne i groźne choroby, drobne schorzenia czy kondycja fizyczna – podlegają suwerennej władzy Boga i Jego zarządzeniom i że wystąpienie poważnej choroby i stan czyjegoś zdrowia w określonym wieku to nie jest coś, o czym decyduje przypadek. To właśnie jest właściwe i pozytywne pojmowanie” (Jak dążyć do prawdy (4), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Słowa Boże uświadomiły mi, że narodziny, starość, choroby i śmierć są nam przeznaczone przez Boga. To, ilu cierpień człowiek doświadczy w swoim życiu, jakie choroby i trudności napotka i ilu zazna błogosławieństw, jest z góry przesądzone przez Boga i nie ma od tego ucieczki. Ciągle martwiłam się, czy mój stan się pogorszy, czy ból stanie się tak nieznośny, że będę musiała poddać się histerektomii i jakie cierpienie stanie się moim udziałem, jeśli w przyszłości nie będę miała dzieci. W istocie mój niepokój był jednak niepotrzebny. Gdybym rzeczywiście musiała usunąć macicę i nie miała dzieci, byłby to po prostu mój los. Mój niepokój i strach nie mogły tego zmienić. Moje zdrowie i moja przyszłość były w rękach Boga. Powinnam przyjąć to spokojnie i podporządkować się suwerennej władzy Boga i Jego zarządzeniom. Co więcej, moja choroba nie zagrażała życiu, nie powinnam więc całymi dniami zamartwiać się i bać z jej powodu. Najważniejszą rzeczą było dążyć do prawdy, odnaleźć intencję Boga w tej sytuacji i nauczyć się podporządkowywać Jego suwerennej władzy i zarządzeniom. Na myśl o tym mój niepokój zelżał. Czasami jednak wciąż się zastanawiałam: „Co będzie, jeśli nie będę mogła urodzić dzieci i nie będę ich miała? Co zrobię, gdy się zestarzeję albo zachoruję? Czy powinnam urodzić dziecko teraz? Czy posiadanie dziecka wpłynie na moje dążenie do prawdy i na moje zbawienie?”.
Któregoś dnia przeczytałam te słowa Boże: „Jeśli chodzi o małżeństwo, powinieneś wyzbyć się obciążeń, których masz się wyzbyć. Możesz wybrać życie w pojedynkę, możesz zawrzeć związek małżeński i możesz mieć dużo dzieci – to kwestia twojego wolnego wyboru. Z jednej strony, jeśli zdecydujesz się na małżeństwo, nie oznacza to wcale, że tym samym odwdzięczasz się swoim rodzicom za ich życzliwość albo że spełniłeś swoją powinność wobec nich; oczywiście wybór życia w pojedynkę nie znaczy, że buntujesz się przeciwko rodzicom. Z drugiej strony, zawierając związek małżeński i zakładając dużą rodzinę, nie buntujesz się przeciwko Bogu ani Mu się nie przeciwstawiasz. Nie zostaniesz za to potępiony. Ale też wybór życia w pojedynkę nie będzie też powodem, dla którego Bóg na koniec obdarzy cię zbawieniem. Krótko mówiąc, Bóg nie decyduje o twoim zbawieniu na podstawie tego, czy żyjesz samotnie, żyjesz w małżeństwie lub masz liczne dzieci. Boga nie interesuje twój stan cywilny; On patrzy jedynie na to, czy dążysz do prawdy, jaką masz postawę względem wypełniania obowiązków, jak wiele prawdy zaakceptowałeś i wcieliłeś w życie, w jakim stopniu się jej podporządkowałeś oraz czy postępujesz zgodnie z prawdozasadami. Aby ustalić, czy zostaniesz zbawiony, Bóg odsunie na bok kwestię twojego stanu cywilnego i przyjrzy się twojej ścieżce życiowej, zasadom, wedle których żyjesz, i regułom przetrwania, które wybrałeś. (…) Jeśli chodzi o to, ile dzieci będziesz mieć po zawarciu małżeństwa, przesądził o tym Bóg, ale możesz również dokonać samodzielnego wyboru na podstawie twoich aktualnych dążeń i okoliczności. Bóg nie będzie ci narzucał reguł. Przypuśćmy, że jesteś milionerem, multimilionerem lub miliarderem i mówisz: »Dla mnie ósemka lub dziesiątka dzieci to nie problem. Wychowywanie dużej liczby dzieci nie przeszkodzi mi w wypełnianiu obowiązków«. Jeśli nie boisz się, że to będzie zbyt duży kłopot, możesz mieć tyle dzieci; Bóg cię nie potępi. Bóg nie zmieni swojej postawy względem twojego zbawienia na podstawie tego, jak traktujesz małżeństwo. Tak się sprawy mają. Czy to jasne? (Tak)” (Jak dążyć do prawdy (16), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam nagle, że małżeństwo i posiadanie dzieci to wolny wybór, dany ludziom przez Boga. Bóg nie potępia ludzi za to, że wchodzą w związki małżeńskie i mają dzieci. Bóg ocenia, czy dana osoba może zostać zbawiona, głównie na podstawie jej stosunku do wykonywanych obowiązków i bierze przy tym pod uwagę, czy dąży ona do prawdy i się jej podporządkowuje. Nawet gdy ktoś nie zawarł związku małżeńskiego i nie ma dzieci, to jeśli nie będzie dążyć do prawdy i nie wyzbędzie się zepsutego usposobienia, ostatecznie nie zostanie zbawiony. W rzeczywistości Bóg nie patrzy na nasze zewnętrzne poświęcenia czy działania. Każdy z nas może wybrać, czy chce mieć dzieci, czy żyć samotnie, i bez względu na podjętą przez człowieka decyzję Bóg go nie potępi. To nasza wolność i nasze prawo. Jednak dokonując tego wyboru, musimy uwzględnić naszą sytuację. Jeśli małżeństwo i posiadanie dzieci miałoby wpłynąć na to, czy dążymy prawdy i wykonujemy swoje obowiązki, powinniśmy odłożyć inne sprawy na bok i postawić obowiązek na pierwszym miejscu. Dotarliśmy do decydującego momentu w Bożym dziele zbawienia ludzkości i tylko dobrze wykonując swoje obowiązki i dążąc do prawdy, mogłam mieć szansę na zbawienie. Gdybym więc urodziła dziecko tylko po to, żeby miał się kto mną zaopiekować w przyszłości, i gdybym poświęciła całą swoją energię na jego wychowanie, to trudniej by mi było dążyć do prawdy i wykonywać obowiązki. Posiadanie dzieci to nasz wolny wybór i prawo dane nam przez Boga, musiałam jednak zdecydować, co jest ważniejsze, a w tej chwili najważniejsze jest dążenie do prawdy i jej zyskanie. Kiedy o tym pomyślałam, w głębi serca poczułam się wolna i zrozumiałam, jak podejść do kwestii małżeństwa i posiadania dzieci.
Kiedy poczułam, że jestem w stanie się podporządkować, któregoś dnia nagle skontaktowała się ze mną moja krewna z informacją, że znalazła miejsce, w którym można skorzystać z darmowych zabiegów poprawiających kondycję fizyczną, i zapytała, czy chciałabym tam pójść. Tak się złożyło, że nie byłam wówczas aż tak zajęta obowiązkami, zdecydowałam więc, że skorzystam z tej oferty. Kilka miesięcy później mój stan niespodziewanie się poprawił. Poszłam do szpitala na badania kontrolne i okazało się, że mięśniaki zmniejszyły się do trzech centymetrów. Nie spodziewałam się, że moje zdrowie się poprawi po zabiegach, na które nie wydałam ani grosza. Dziękowałam Bogu z całego serca. Kiedy chodziłam na zabiegi, widziałam, że korzystają z nich na ogół osoby starsze, kobiety i mężczyźni, i pytałam ich, czy mają dzieci, które się nimi opiekują. Niektórzy mówili, że nie tylko nie mogą liczyć na pomoc dzieci, ale też sami muszą wspierać je finansowo, oddając im część emerytury. Zdarzało się, że dobiegając siedemdziesiątki, wciąż musieli opiekować się wnukami, odprowadzać je do szkoły i przyprowadzać po lekcjach do domu. Bali się, że jeśli zachorują, ich dzieci będą mieć do nich pretensje, dlatego często przychodzili na zabiegi. Nagle zdałam sobie sprawę, że posiadanie dzieci nie musi oznaczać, że ktoś się tobą zajmie, a w rzeczywistości zdarza się, że zamiast tego na starość trzeba opiekować się własnymi dziećmi i wnukami. Poruszyło mnie to do głębi serca.
Któregoś dnia przeczytałam kolejny fragment słów Bożych: „Dlaczego rodzice wychowują swoje dzieci? Nie robisz tego po to, by zaopiekowały się tobą na starość i odprawiły ci pochówek, ale po to, by wypełnić powinność i obowiązek, jakie Bóg ci powierzył. Z jednej strony, wychowywanie dzieci to ludzki instynkt, a z drugiej – ludzka odpowiedzialność. Sprawiłeś, że twoje dzieci przyszły na świat, kierowany instynktem i odpowiedzialnością, a nie po to, by przygotować się na starość i mieć opiekę na stare lata. Czy ten punkt widzenia jest słuszny? (Tak). Czy ludzie bezdzietni są skazani na nieszczęśliwą starość? Niekoniecznie, zgadza się? Ludzie bezdzietni mogą dożyć starości, niektórzy w dobrym zdrowiu, oraz mogą cieszyć się jesienią życia i w spokoju odejść z tego świata. Czy ludzie posiadający dzieci mają zapewnione szczęście i zdrowie na stare lata? (Niekoniecznie). Wynika z tego, że zdrowie, szczęście, sytuacja życiowa, jakość życia i stan fizyczny rodziców w podeszłym wieku nie mają żadnego bezpośredniego związku z tym, czy ich dzieci są im oddane, czy nie, lecz wiążą się z tym, co Bóg z góry zarządził i jaką sytuację życiową dla nich przygotował. Dzieci nie są zobowiązane do brania odpowiedzialności za sytuację życiową swoich rodziców w jesieni ich życia. Czyż tak nie jest? (Jest). (…) Powinieneś w miarę swoich możliwości brać za siebie odpowiedzialność i dźwigać obciążenia związane z własnym życiem i przetrwaniem, a nie obarczać tym innych ludzi, zwłaszcza swoich dzieci. Powinieneś aktywnie i prawidłowo stawiać czoło życiu bez pomocy i obecności twoich dzieci u twego boku i nawet jeśli dystans oddziela cię od twoich dzieci, powinieneś i tak być w stanie samodzielnie stawić czoło wszystkiemu, co przynosi ci życie” (Jak dążyć do prawdy (19), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). „Jak silna jest więź między rodzicami a dziećmi, jak dużo rodzice mogą otrzymać w zamian od swoich dzieci i czy mogą liczyć na to, że dzieci zaopiekują się nimi na stare lata – mówiąc prosto, o tym wszystkim decyduje Boża predestynacja i Bóg to wszystko z góry ustanawia. To nie jest tak, że cały przebieg zdarzeń odbywa się dokładnie w sposób, w jaki ludzie by sobie tego życzyli. Jasne jest, że każdy ma w głowie jakieś przyjemne wyobrażenia i chce mieć jakiś pożytek ze swoich dzieci. Ale czemu nigdy się nie zastanowiłeś, czy jest ci to pisane? Kluczowe jest to, jak długo będzie trwała więź, łącząca cię z twoimi dziećmi. Czy każda twoja praca w tym życiu będzie mieć jakiś związek z twoimi dziećmi i czy będą one uczestniczyć w istotnych wydarzeniach twojego życia – takie sprawy zależą od tego, co Bóg z góry zarządził. Jeśli Bóg niczego takiego z góry nie zarządził, to możesz robić wszystko, co w twojej mocy, a i tak na nic się to nie zda. Gdy już wychowałeś swoje dzieci i weszły one w dorosłość, twoja odpowiedzialność się kończy, a twoje dzieci w sposób naturalny odejdą wtedy, kiedy powinny odejść. Jest to coś, co ludzie powinni przeniknąć. Jeśli nie potrafisz tej kwestii przeniknąć, zawsze będziesz mieć osobiste pragnienia i osobiste żądania oraz będziesz przyjmować rozmaite sposoby myślenia i zapatrywania, by osiągnąć swoje cele. Jak to się skończy? Przebudzisz się na łożu śmierci i uświadomisz sobie, że w swoim życiu narobiłeś mnóstwo głupstw, że kierowałeś się wyłącznie pojęciami i wyobrażeniami oraz że byłeś zbyt wielkim głupcem i ignorantem; to po prostu rozmija się z rzeczywistą sytuacją i z tym, co Bóg z góry zarządził” (Jak dążyć do prawdy (19), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Słowa Boże pozwoliły mi zrozumieć, że posiadanie dzieci to ludzki instynkt, a zarazem odpowiedzialność, i że człowiek nie powinien oczekiwać, że dzieci zaopiekują się nim na starość. To, co nas czeka na stare lata, czy będzie to cierpienie, czy zdrowie i szczęście, nie zależy od tego, czy mamy dzieci, ale jest z góry przesądzone przez Boga. Każdy z nas musi wziąć odpowiedzialność za swoją starość na tyle, na ile jest w stanie, stawić czoła wyzwaniom życia samodzielnie, a nie polegać w tej kwestii na swoich dzieciach. Zaczęłam się nad sobą zastanawiać i zdałam sobie sprawę, że martwi mnie to, że nie będę mogła mieć dzieci, jeśli mój stan się pogorszy i będę musiała poddać się usunięciu macicy. Martwiłam się też, kto się mną zajmie, gdy się zestarzeję lub zachoruję. Żyłam więc w stanie lęku i niepokoju. Tkwiłam w okowach tradycyjnego podejścia, które głosi: „Wychowaj dzieci, żeby miał cię kto wesprzeć na starość”, co oznaczało, że chciałam mieć dzieci, żeby zabezpieczyć się na starość, bo liczyłam na to, że się o mnie zatroszczą, gdy się zestarzeję. Skupiałam się wyłącznie na własnych korzyściach i próbowałam stawiać związane z nimi żądania. Był to absolutnie egoistyczny punkt widzenia. Zresztą to, co nas czeka na starość, zostało już postanowione przez Boga i nie ma to nic wspólnego z posiadaniem dzieci. Niektórzy starsi ludzie są zdrowi i mają emeryturę, a ich dzieci są zadłużone, a więc rodzice nie tylko nie potrzebują, żeby dzieci opiekowały się nimi, ale także sami je wspierają. Inni starzeją się i chorują, ale ich dzieci nie mają dość człowieczeństwa, żeby się nimi zajmować, więc gdy rodzice zachorują, są zdani na opiekę innych krewnych. Uświadomiłam sobie, że posiadanie dzieci nie jest gwarancją bezpieczeństwa. Bóg już góry przesądził o tym, jak będzie wyglądać nasza starość i czy nasze dzieci będą wówczas przy nas i się nami zaopiekują. Myślałam o tym, że mój mąż pracuje daleko od domu, a ja wykonuję swoje obowiązki i choć nie ma przy mnie nikogo, kto mógłby otoczyć mnie troską, to nauczyłam się polegać na Bogu w czasie choroby i smutku. To słowa Boże przeprowadziły mnie przez ten trudny czas. Moje zdrowie bardzo się poprawiło. Było to efektem łaski i miłosierdzia Boga. Nawet, jeśli w przyszłości nie będę miała dzieci, zawsze mogę wieść dobre życie, polegając na Bogu. Ja jednak zamartwiałam się, co zrobię, jeśli nie będę mieć dzieci, które zapewnią mi opiekę na starość, żyłam więc w stanie niepokoju i lęku i nie potrafiłam nawet zmotywować się do wykonywania obowiązków. Czy to nie ja sama sprowadzałam na siebie to cierpienie, nie ufając w suwerenną władzę Boga? Wierzyłam w Niego, ale nie polegałam na Nim i nie pojmowałam Jego suwerennej władzy. Żyłam zgodnie z szatańską kulturą tradycyjną. Czy moje przekonania różniły się czymś od światopoglądu niedowiarków? Kiedy zrozumiałam to wszystko, poczułam ulgę. Nie powinnam zamartwiać się o przyszłość, ale oddać się ufnie w ręce Boga. Nieważne, jaka będzie moja starość, podporządkuję się suwerennej władzy Boga i Jego zarządzeniom. Wykonywanie obowiązków, by zadowolić Boga, i dążenie do zbawienia to rzeczy najważniejsze, a zarazem najbardziej realne.
Później przeczytałam jeszcze jeden fragment słów Bożych: „Jeśli spędzasz swoje najlepsze lata na myśleniu o znalezieniu dobrej pracy lub szukaniu partnera i masz nadzieję cieszyć się życiem cielesnym, zarazem wierząc w Boga, jeśli chcesz robić jedno i drugie jednocześnie, to po kilku latach może znajdziesz partnera, zawrzesz małżeństwo, będziesz mieć dzieci, zbudujesz dom i zrobisz karierę, ale przez te wszystkie lata nic nie zyskasz na swojej wierze w Boga, nie zyskasz żadnej prawdy, będziesz czuł pustkę w sercu i twoje najlepsze lata przeminą. Kiedy w wieku czterdziestu lat spojrzysz wstecz, okaże się, że masz rodzinę, masz dzieci i nie jesteś sam, ale musisz utrzymać rodzinę. To są kajdany, których nie potrafisz zerwać. Jeśli zechcesz wypełnić swój obowiązek, będziesz musiał to zrobić, przykuty kajdanami do swojej rodziny. Nawet mając największe serce nie możesz zajmować się jednym i drugim – nie będziesz w stanie całym sercem podążać za Bogiem i dobrze wykonywać swojego obowiązku. Wielu ludzi porzuca rodzinę i sprawy doczesne, ale po kilku latach wiary w Boga wciąż gonią tylko za sławą, zyskiem i statusem. Nie zdobyli prawdy i nie mają nawet żadnego prawdziwego świadectwa z doświadczenia. Po prostu marnują czas. Wykonując teraz swoje obowiązki, nie rozumieją nawet drobnej części prawdy, a kiedy coś im się przydarza, nie wiedzą, jak tego doświadczać – więc zaczynają pochlipywać, przytłoczeni wielkimi wyrzutami sumienia. Gdy przypominają sobie początki, to, jak wszyscy młodzi ludzie żyli razem w kościele, wypełniali swoje obowiązki, śpiewali hymny i wspólnie chwalili Boga, myślą, że to były dobre czasy i że bardzo chcieliby do nich wrócić! Niestety, na tym świecie nie ma lekarstwa na żal. Nikt nie może cofnąć czasu, nawet gdyby chciał. Nie ma sposobu, aby wrócić do początku i przeżyć życie od nowa. Kiedy okazja minie, już więcej się nie powtórzy. Życie człowieka trwa tylko kilkadziesiąt lat; jeśli przegapisz najlepszy czas na poszukiwanie prawdy, twoje żale na nic się nie zdadzą. (…) Teraz zdążyliście na wielką chwilę – Bóg dokonuje dzieła sądu w dniach ostatecznych. To jedyna okazja, by ludzie mogli zostać zbawieni i udoskonaleni przez Boga. Wszyscy wykonujecie obowiązki w tym kluczowym momencie szerzenia Bożej ewangelii królestwa. Bóg doprawdy wyjątkowo was wywyższył. Bez względu na to, co studiowałeś, z jakiego obszaru wiedzę posiadasz czy jakie masz talenty bądź doświadczenie, w każdym przypadku Bóg okazuje ci łaskę, pozwalając ci wykorzystać tę wiedzę do wykonywania obowiązku w Jego domu. To rzadka okazja” (Płacenie ceny, by zyskać prawdę, ma wielkie znaczenie, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Zbawienie ludzkości przez Boga w dniach ostaecznych to ostatnia szansa. Nie będzie drugiej ani trzeciej. Zwłaszcza teraz nadszedł moment decydujący, w którym Bóg wyraża prawdę, by zbawić i udoskonalić ludzi. Fakt, że dane mi było przyjąć dzieło Boże w dniach ostatecznych w tak dobrym momencie mojego życia, że jestem w stanie poświęcić się całkowicie swoim obowiązkom, bez jakichkolwiek obciążeń i uwikłań, a także to, że jestem w stanie dążyć do prawdy i do zmiany usposobienia, wykonując swoje obowiązki, to prawdziwa łaska Boża. Powinnam poświęcić swój czas i energię przede wszystkim na głoszenie ewangelii oraz dążenie do prawdy i zbawienia. Gdybym miała dziecko, to zważywszy, że moi rodzice już nie żyją, a moi teściowie i mąż nie wierzą w Boga, nikt nie pomógłby mi w opiece nad dzieckiem i musiałabym zajmować się nim sama. Dziecko zaprzątałoby stale moje myśli, nakładając na mnie ciężar i uwikłania. Miałabym bardzo mało czasu i energii na dążenie do prawdy i wykonywanie moich obowiązków. Gdybym poświęciła najlepszy okres życia i całą swoją energię na wychowanie dzieci, przegapiłabym tę idealną okazję, by być przez Boga doskonaloną. Ostatecznie nie zyskałabym prawdy ani nie wypełniła swoich obowiązków, przez co straciłabym szansę na zbawienie, a wówczas byłoby za późno na żal.
Potem przeczytałam kolejny fragment słów Bożych, który poruszył do głębi moje serce. Bóg Wszechmogący mówi: „Niewierzący nie rozumieją, jaka jest najbardziej wartościowa rzecz, którą człowiek może zrobić w życiu, ale wy coś o tym wiecie, nieprawdaż? (Tak). Przyjęcie Bożego posłannictwa i wypełnienie swojej misji – oto najważniejsze sprawy. Obowiązki, które właśnie pełnicie, są cenne! Może na razie nie widzisz rezultatów i na razie nie uzyskujesz dzięki obowiązkom wspaniałych efektów, ale niebawem przyniosą one owoce. Na dłuższą metę, jeśli dobrze robisz to, co do ciebie należy, twoich zasług dla ludzkości nie da się zmierzyć za pomocą pieniędzy. Takie prawdziwe świadectwa są cenniejsze i bardziej wartościowe niż cokolwiek innego i przetrwają całą wieczność. To dobre uczynki wszystkich, którzy podążają za Bogiem, i to one są czymś, co warto pamiętać. Poza wiarą w Boga, dążeniem do prawdy i dobrym wypełnianiem obowiązku istoty stworzonej, wszystko inne w życiu człowieka jest puste i niegodne zapamiętania. Nawet jeśli dokonasz czegoś, co poruszy całą ziemię, nawet jeśli polecisz w kosmos i wylądujesz na Księżycu, nawet jeśli twoje osiągnięcia naukowe okażą się w jakiś sposób korzystne lub pomocne dla ludzkości, to wszystko będzie daremne i przeminie. A co jako jedyne z pewnością nie przeminie? (Słowo Boże). Tylko słowo Boga, świadectwa o Bogu, wszelkie świadectwa i dzieła, które zaświadczają o Stwórcy, oraz dobre uczynki ludzi nie przemijają. Te rzeczy przetrwają na wieki i są niezwykle cenne. Dlatego odrzućcie wszelkie ograniczenia, przeprowadźcie to wielkie przedsięwzięcie i nie pozwólcie się ograniczać jakimkolwiek ludziom, wydarzeniom czy sprawom. Szczerze ponoście koszty dla Boga oraz przelejcie całą swoją energię i krew serdeczną w wykonywanie obowiązków. Temu Bóg błogosławi najbardziej i to jest warte każdego cierpienia” (Tylko należyte wypełnianie obowiązku istoty stworzonej nadaje wartość życiu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych zrozumiałam, że wykonywanie obowiązku istoty stworzonej, wydatkowanie swoich sił na szerzenie ewangelii królestwa i przyprowadzanie ludzi przed oblicze Boga to działania najszlachetniejsze, które zasługują w największym stopniu na Jego aprobatę. Możliwość wykonywania pracy z tekstami, wybieranie większej liczby dobrych artykułów o świadectwach z doświadczenia, by głosić dzieło, jakiego Bóg dokonuje w ludziach, i sprawianie, by jak najwięcej ludzi poznało Boga i wróciło przed Jego oblicze, to niesienie świadectwa o Boga, coś, co On aprobuje, i coś, co warte jest każdego bólu i cierpienia, jakie znoszę. Boże dzieło zbawienia ludzkości niebawem się zakończy, a wielkie katastrofy już się rozpoczęły. Nie wiedziałam przecież, co się wydarzy jutro i kiedy uderzy nieszczęście, a mimo to planowałam przyszłość i myślałam o posiadaniu dzieci, które zajęłyby się mną na starość. Mój niepokój i niepewność co do przyszłości są niepotrzebne. Teraz mogę poświęcić się w pełni swoim obowiązkom, wolna od obciążeń i uwikłań. Mogę też dążyć do prawdy i do zmiany usposobienia, wykonując swoje obowiązki. To wszystko sprawiła łaska Boża. Powinnam się cieszyć, że mam możliwość dążyć do prawdy i zbawienia, i poświęcić całą swoją energię i cały swój czas na wykonywanie obowiązków i niesienie świadectwa o Bogu. Jeśli zdołam zrozumieć choć część prawdy i będę mogła dostąpić zbawienia, będzie to znaczyć, że nie żyłam na próżno. Zrozumienie tych spraw pozwoliło mi uwolnić się od niepokoju i zmartwień, a zarazem uwierzyłam jeszcze mocniej, że celem mojego życia powinno być dobre wykonywanie obowiązków. Bogu niech będą dzięki!
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Xiaomo, Hiszpania W zeszłym roku wzięłam odpowiedzialność za podlewanie w kościele nowo nawróconych. Raz na spotkaniu brat Wang,...
Autorstwa Su Shan, Japonia Raz, gdy odwiedziła nas Liu Ping, przywódczyni wyższego szczebla, dostrzegła, że jedna z naszych przywódczyń...
Autorstwa Cheng Nuo, ChinyW kwietniu 2023 roku byłam odpowiedzialna w kościele za pracę ewangelizacyjną. Po pewnym czasie przywódca spotkał...
Autorstwa Wu Fan, ChinyW czerwcu 2022 roku dowiedziałem się, że policja aresztowała ponad trzydzieścioro braci i sióstr, w tym kilku...