Teraz już wiem, jak nieść świadectwo o Bogu

02 lutego 2022

Autorstwa Xu Lu, Chiny

W kwietniu 2021 roku wspólnie z siostrą Chen głosiłam ewangelię. Miałam już w tym doświadczenie, więc wkrótce zaczęłam osiągać lepsze wyniki od niej. Popisywałam się przed nią tym, jak sobie radzę, jak odpawiadam na potencjalne pytania nawróconych. Byłam bardzo konkretna, zrobiłam na niej ogromne wrażenie. Raz niektórzy bracia i siostry nie przyszli na zgromadzenie. Porozmawiałam z nimi i zaczęli znów przychodzić. Wiedziałam, że to Bóg ich prowadzi, porusza ich serca, ale jednocześnie klepałam się z uznaniem po ramieniu. Musiałam się pochwalić przed siostrą Chen, mówiąc: „Polegałam na Bogu, omawiając kilka słów, a oni chcieli dołączyć do zgromadzeń”. Powiedziała z podziwem: „Dzięki Bogu! Tak dobrze ci idzie rozwiązywanie problemów przez omówienia”. Ujęły mnie te jej słowa. Pewnego razu, gdy nie umiała odpowiedzieć na pytanie osoby, którą nauczała, była strasznie przybita. Zapytałam, co tej osobie powiedziała, a ona mi to podsumowała. Pomyślałam, że brakuje jej doświadczenia. To były łatwe pytania i ja szybko bym się z nimi uporała. Musiałam ją nauczyć, pokazać, jak ja głoszę ewangelię. Powiedziałam jej, jak to robić skuteczniej. Słuchała mnie z upodobaniem, przyznała, że ma wiele braków, i poprosiła mnie o pomoc. Powiedziałam, że musimy polegać na Bogu, ale w głębi serca byłam bardzo z siebie zadowolona. Czułam, że doskonale sobie radzę.

Na zgromadzeniu przywódczyni zapytała, czego się ostatnio nauczyliśmy. Siostra Chen powiedziała, że zrozumiała swoje braki, że na wiele pytań wciąż nie umiała odpowiedzieć. Powiedziała też, że ja szybciej znajduję słowa Boże do omówień. Przywódczyni uśmiechnęła się do mnie. Wiedziałam, że dużo ostatnio osiągnąłem, i bardzo chciałam pokazać przywódczyni, ile wiem i że potrafię odpowiadać na pytania. Wtrąciłam się do rozmowy, mówiąc: „Naprawdę trudno jest znaleźć odpowiedź na ich pytania”. A przywódczyni na to: „Jakie pytania?”. Próbowałam na poczekaniu coś wymyślić, przywołać pytania, które pozwoliłyby mi zabłysnąć. Wybrałam te najtrudniejsze, by przywódczyni myślałam, że umiem na nie odpowiedzieć. że taka mądra jestem. Mówiłam dalej, gestykulując radośnie, wspominając, jak odpowiadałam na pytania ludzi i jak ich w końcu przekonywałam. Przesadzałam, jeśli chodzi o trudności, przed którymi stawałam, tak jakby inni nigdy nie potrafili tych problemów rozwiązać, tylko ja. Chciałam, by przywódzyni myślała, że mam rzeczywistość prawdy, że byłam najlepsza wśród tych, co głosili ewangelię. Przywódczyni i inni zebrani chwalili mnie, a ja się tym napawałam. Po zapytaniu o nasze głoszenie ewangelii przywódczyni omówiła z nami zasady. Po kilku jej słowach pomyślałam, że mam istotne doświadczenie, którym powinnam się podzielić. Później nie miałabym już okazji, żeby o tym opowiedzieć. Chciałam być w centrum uwagi i powiedziałam: „Jest w tym o wiele więcej”. Podsumowałam moje doświadczenie i powiedziałam, jak udało mi się nawrócić ludzi. Wszyscy kiwali głowami, a ja się rozkręcałam. Bracia i siostry wtrącali swoje własne opinie, ale ja tego nie słuchałam. Czułam, jak gdyby nie mieli nic ważnego do powiedzenia. Nie przestawałam trajkotać, nie dopuszczają innych do głosu. Chciałam powiedzieć wszystko o swoim doświadczeniu, by przywódczyni dostrzegła, że mam talenty i poszukuję zasad, że jestem uzdolniona. Gdy tak mówiła, dotarło do mnie, że chyba się popisuję. Próbowałam się opanować, zmienić ton głosu, wspomnieć coś o moim zepsuciu i błędach. Ale myślałam sobie, że te praktyczne metody trzeba omówić dla większego dobra, to było moje osobiste doświadczenie. Nie powinien mnie powstrzymywać lęk przed popisywaniem się. Dlatego perorowałam dalej. Przywódczyni skinęła głową i wyglądało na to, że inni też wyrażają aprobatę. Byłam wniebowzięta. Na tym zgromadzeniu do mnie należała scena, wszyscy mnie słuchali. Na zgromadzeniach rzadko mówiłam, że zdarza mi się mieć negatywne nastawienie, że poniosłam też porażki. To by mi nadszarpnęło wizerunek, więc mówiłam tylko o sukcesach. Wszyscy uznali, że świetnie sobie radzę, głosząc ewangelię, a niektórzy pełniący ten obowiązek zaczęli na mnie polegać. Prosili, bym pomówiła z ludźmi, tkwiącymi w potrzasku swych pojęć. Obrosłam w piórka i podobało mi się, że mnie podziwiają.

Gdy czułam się z siebie zadowolona, dosięgła mnie Boża dyscyplina. Wciąż trafiałam na przeszkody i niczego nie mogłam zrobić. Myślałam, że mam tendencję, żeby się popisywać na zgromadzeniach, a teraz stałam w miejscu. Czy Bóg mną wzgardził i skrył się przede mną? Zwierzyłam się siostrze Chen z tego, jak się czuję, a ona powiedziała: „Odkąd cię poznałam, zauważyłam, że się lubisz przechwalać. Gadałaś przez cały czas, gdy na zgromadzeniu była przywódczyni. Przerwałaś jej, zanim skończyła mówić, a ja nie zdołałam nawet zadać pytania. Czułam się gorsza, znając twoje doświadczenie w głoszeniu ewangelii”. Poczułam się okropnie, słysząc to. Nigdy nie sądziłam, że moje popisy sprawią, że ona się tak poczuje. Czy nie czyniłam zła? Stanęłam przed Bogiem, żeby się nad sobą zastanowić, i przypomniały mi się te słowa Boga: „Wszyscy ci, którzy się staczają, wywyższają samych siebie i o sobie samych niosą świadectwo. W kółko tylko przechwalają się i puszą, choć wcale nie przyjęli Boga do swojego serca. Czy doświadczyliście tego, o czym mówię? Wielu ludzi nieustannie niesie świadectwo o sobie samych: »Cierpiałem w taki a taki sposób, wykonałem takie a takie dzieło; Bóg potraktował mnie w taki a taki sposób; kazał mi postąpić tak i tak; Bóg ma o mnie bardzo wysokie mniemanie; a teraz jestem podobny temu i temu«. Rozmyślnie przemawiają przy tym określonym tonem i przybierają pewne pozy. Ostatecznie kończy się na tym, że niektórzy zaczynają myśleć, że tacy ludzie sami są Bogiem. Kiedy zaś już dotrą oni do tego punktu, będzie to oznaczało, że Duch Święty już dawno ich opuścił. A chociaż na razie ignoruje się ich i nie zostali jeszcze wykluczeni, ich los jest już przesądzony i mogą jedynie oczekiwać zasłużonej kary(„Ludzie mają zbyt dużo wymagań wobec Boga” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Słowa Boga mnie poruszyły. Napotykałam wiele przeszkód i nie czułam przewodnictwa Bożego. To dlatego, że wstrętna byłam Bogu przez swoje przechwałki. Sprawiedliwe usposobienie Boga nie toleruje wykroczeń człowieka. Opanował mnie strach. Gdybym poszła dalej tą drogą, Bóg by mnie porzucił ze wstrętem. Musiałam szukać prawdy, aby rozwiązać ten problem.

Przeczytałam fragment słów Bożych obnażających antychrystów. „Wywyższanie się i niesienie świadectwa o sobie samych, afiszowanie się ze swoją wielkością i wspaniałością – oto, do czego zdolny jest skażony rodzaj ludzki. W taki właśnie sposób ludzie instynktownie reagują, gdy rządzi nimi ich szatańska natura, i jest to cecha wspólna całej skażonej ludzkości. Jak zatem ludzie zazwyczaj wywyższają się i niosą świadectwo o sobie samych? W jaki sposób osiągają ten cel? Jeden ze sposobów to świadczenie o tym, jak dużo wycierpieli, jak wiele wykonali pracy i jak ogromne ponieśli koszty dla Boga. Mówią o tych rzeczach jak o swego rodzaju osobistym kapitale, to znaczy wykorzystują je jak kapitał, dzięki któremu mogą się wywyższyć, który zapewnia im wyższą, trwalszą i pewniejszą pozycję w ludzkich umysłach, tak aby więcej osób darzyło ich szacunkiem, ceniło i podziwiało, a nawet czciło, ubóstwiało i podążało za nimi. Taki jest ostateczny skutek ich działań. Czy wszystko, co robią, by skutek ten osiągnąć – całe to wywyższanie się i niesienie świadectwa o sobie – jest rozsądne? Z pewnością nie. Wszystkie te rzeczy przekraczają granice racjonalnego zachowania. Ludzie ci nie mają wstydu: bez zażenowania niosą świadectwo o tym, co uczynili dla Boga i jak wiele dla Niego wycierpieli. Obnoszą się wręcz ze swymi darami, talentami, doświadczeniem i niezwykłymi umiejętnościami, albo sprytnymi technikami postępowania i środkami, jakich używają, aby manipulować ludźmi. Ich metodą na to, by się wywyższać i nieść o sobie świadectwo, jest afiszowanie się ze swoją wielkością, przy jednoczesnym lekceważeniu innych. Maskują się ponadto i kamuflują, ukrywając przed ludźmi swe słabości, wady i braki, tak aby ci widzieli wciąż jedynie ich wspaniałość. Nie mają nawet śmiałości powiedzieć innym, że odczuwają zniechęcenie; brak im odwagi, aby się przed nimi otworzyć i porozmawiać we wspólnocie, a jeśli zrobią coś złego, ze wszystkich sił starają się to ukryć i zataić. Nigdy zaś nie wspominają o szkodach, jakie poczynili domowi Bożemu podczas wypełniania swego obowiązku. Kiedy jednak wnieśli jakąś pomniejszą zasługę lub osiągnęli drobny sukces, niezwłocznie zaczynają się z tym afiszować. Nie mogą się wprost doczekać, by obwieścić całemu światu, jacy są zdolni, jak wspaniały mają charakter, jacy są wyjątkowi i o ile lepsi od zwykłych ludzi. Czyż nie jest to jeden ze sposobów wywyższania się i niesienia świadectwa o sobie samych?(„Wywyższają siebie i świadczą o sobie” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Czy się nie popisywałam i wywyższałam, jak opisał to Bóg? Nie niosłam świadectwa o Bogu, tylko się popisywałam, żeby ludzie mnie podziwiali. Używałam doświadczenia w głoszeniu ewangelii jak kapitału, myśląc, że jestem mądra, robiłam z siebie przedstawienie. Gdy osiągałam sukcesy, chwaliłam się przed siostrą tym, jak umiałam rozwiązywać problemy, a gdy widziałam, że jej nie idzie, mówiłam o swoim doświadczeniu. Wciąż się przed nią popisywałam, obnosząc swoje zdolności. Niby jej pomagałam, ale tak naprawdę chciałam tylko afiszować się z własną osobą. Chciałam, żeby myślałam, że jestem od niej lepsza, a ona w rezultacie ograniczała samą siebie i czuła się przygnębiona. Polegała na mnie, a powinna polegać na Bogu. Gdy przywódczyni przyszła na zgromadzenie, popisywałam się, mówiąc o trudnych problemach, które rozwiązałam, żeby zwrócić jej uwagę na moje wybitne umiejętności, czułam, że je faktycznie posiadam i potrafię rozwiązywać problemy. Gdy przywódczyni omawiała zasady, nie zaczekałam, aż skończy, tylko jej przerwałam, mówiąc o tym, jak głosiłam ewangelię według zasad, próbując zyskać uznanie dla moich zdolności w oczach innych. Zasługiwałam na pogardę i byłam podstępna. Ciągle przerywałam ludziom i popisywałam się, nie pozwalając innym dojść do głosu, wszyscy byli moją publicznością, nie dawałam im szansy, żeby mogli znaleźć odpowiedź na pytania. Nie umiałam wyciszyć się, żeby zgłębić słowa Boga i wysłuchać innych, a chodziło mi tylko o to, żeby zyskać podziw wśród ludzi. Niewiele wynosiłam ze zgromadzeń. Miałam dużo wad i wiele porażek na swoim koncie, ale bałam się, żeby mój wizerunek nie ucierpiał, więc zamiast o swoich wadach mówiłam tylko o sukcesach. Inne osoby głoszące ewangelię podziwiali mnie i na mnie polegali. Wystawiałam się na widok i się nie bałam, a wręcz się tym napawałam. Swoim zachowaniem nie próbowałam zadowolić Boga, lecz oszukiwałam i usidlałam ludzi.

Przeczytałam ten fragment słów Bożych, który pomógł mi pojąć swoją naturę i istotę. „Niektórzy ludzie szczególnie ubóstwiają Pawła. Lubią wychodzić z domu, wygłaszać przemowy i pracować, lubią uczestniczyć w zgromadzeniach i prawić kazania i lubią, gdy ludzie ich słuchają, czczą i kręcą się wokół nich. Lubią mieć status w oczach innych i są wdzięczni, kiedy inni cenią wizerunek, który oni prezentują. Przeanalizujmy ich naturę na podstawie tych zachowań: czym ona jest? Jeśli rzeczywiście zachowują się w ten sposób, to wystarczy nam to do wykazania, że są aroganccy i zarozumiali. W ogóle nie czczą Boga; dążą do uzyskania wysokiego statusu i chcą mieć władzę nad innymi, zajmować ich i sprawić, by myśleli o statusie. Jest to klasyczny wizerunek szatana. Na pierwszy plan w ich naturze wybija się arogancja i zarozumiałość, brak chęci, by czcić Boga i pragnienie podziwu ze strony innych. Takie zachowania dają wam dokładny wgląd w ich naturę(„Jak poznać naturę człowieka” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Uświadomiło mi to, że ciągłe przechwałki oznaczają, że panuje nade mną arogancka natura. Uwielbiałam być podziwiana i wspierana od dziecka, więc było to coś, do czego zawsze dążyłam. Nie przestałam nawet wtedy, gdy stałam się wierząca, przechwalałam się, kiedy tylko miałam okazję. Napawałam się tym, byłam wniebowzięta, gdy inni mnie podziwiali. Głoszenie ewangelii było moim obowiązkiem, a sukcesy zawdzięczałam przewodnictwu Boga. Ale kontrolowała mnie arogancja, używałam talentów i doświadczenia jak kapitału. Czułam się niezastąpiona i lekceważyłam wszystkich innych. Chwytałam każdą okazję, by chwalić się przed braćmi i siostrami tym, jak skutecznie głoszę ewangelię, lecz spuszczałam zasłonę milczenia na swoje wady i porażki. Dlatego bracia i siostry zaczęli polegać na mnie, a nie na Bogu, Bóg nie miał dla siebie miejsca w ich sercach. Bogu należne jest święte miejsce w ludzkich sercach, a ja robiłam z ludzi swych podwładnych, tak by tylko dla mnie mieli miejsce w sercach. Czy nie rywalizowałam z Bogiem? Pomyślałam o Pawle, których był tak arogancki w Wieku Łaski. Nigdy nie wywyższał Pana Jezusa Chrystusa w swych listach, nie niósł świadectwa o tym, co Pan Jezus uczynił dla ludzkości. Chełpił się tylko swoimi talentami i charakterem, usidlał innych, by go podziwiali i za nim podążali. Mówił o sobie, że nie stoi niżej od innych apostołów, a nawet że żyje jak Chrystus, co poważnie obraziło usposobienie Boga. Pawetł wywyższał się, sprawiając, że inni mu schlebiali, do tego stopnia, że przez 2000 lat uznawali jego słowa za równoważne słowom Boga, za podstawę wiary i zasady, które należy praktykować. Dla nich słowa Pawła stoją nawet wyżej niż słowa Boga. Paweł stał się głównym antychrystem i Bóg go ukarał. Zrozumiałam, że jestem jak Paweł. Nie wywyższałam Boga, tylko się popisywałam i usidlałam ludzkie serca. Czy to jest wypełnianie obowiązku? Realizowałam po prostu swoje własne przedsięwzięcie, opierałam się Bogu i walczyłam z Nim o należne Mu miejsce. To bardzo obraźliwe wobec Boga. Poczułam wtedy strach i dostrzegłam zagrożenie. Stanęłam przed Bogiem w modlitwie: „Boże, nie chcę Ci się sprzeciwiać swym zepsutym usposobieniem. Zdyscyplinuj mnie, jeśli znów będę się popisywać i pomóż mi lepiej siebie samą zrozumieć”.

Przeczytałam fragment słów Bożych, który mnie zawstydził. „Nie myśl, że rozumiesz już wszystko. Mówię ci, że wszystko to, co widziałeś i czego doświadczyłeś, jest niewystarczające, abyś zrozumiał choćby jedną tysięczną Mojego planu zarządzania. Dlaczego więc postępujesz tak arogancko? Ta odrobina talentu i to minimum wiedzy, jakie posiadasz, są niewystarczające, by Jezus mógł ich użyć choćby przez sekundę swojego dzieła! Jakie doświadczenie faktycznie posiadasz? To, co zobaczyłeś, i wszystko, co usłyszałeś w swoim życiu oraz co sobie wyobraziłeś, to nawet mniej niż dzieło, które Ja wykonuję w jednej chwili! Lepiej, abyś nie czepiał się drobiazgów i nie szukał dziury w całym. Możesz być nie wiem jak arogancki, ale jesteś niczym więcej jak tylko stworzeniem, które nawet nie może równać się z mrówką! Wszystko, co masz w brzuchu, to i tak mniej, niż to, co w swoim ma mrówka. Nie myśl, że masz prawo popisywać się i przechwalać tylko dlatego, że zyskałeś trochę doświadczenia i przywilejów. Czyż twoje doświadczenie i przywileje nie są efektem słów, które Ja do ciebie wypowiedziałem? Czy uważasz, że otrzymałeś je w zamian za własną pracę i wysiłek? Dziś widzisz, że Ja stałem się ciałem i tylko z tego tytułu obecny jest w tobie nadmiar koncepcji i bezlik pojęć. Gdyby nie Moje wcielenie, to nawet gdybyś posiadał niezwykłe talenty, nie miałbyś tylu koncepcji – i czyż to nie z nich wywodzą się twe pojęcia?(Dwa wcielenia dopełniają znaczenia wcielenia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Nie miałam rzeczywistości prawdy, znałam tylko doktrynę. Zdobyłam doświadczenie i pracowałam, lecz lekcyważyłam wszystkich, również Boga. Kradłam Jego chwałę. Byłam bezrozumnie arogancka. Głosząc ewangelię, byłam bardzo świadoma tego, że to Bóg realizuje swoje dzieło. Czasem ktoś zadawał pytanie, na które nie znałam odpowiedzi, więc modliłam się do Boga. Gdy Duch Święty mnie oświecił, wiedziałam już, co odpowiedzieć. Czasem nie mówiłam dużo, tylko odczytywałam słowa Boga, a ludzie od razu rozpoznawali w nich głos Boga i gotowi byli poznać Jego dzieło w dniach ostatecznych. Było w tym przewodnictwo Bożych słów, to Bóg poruszał ludzkie serca. Raz głosiłam ewangelię bratu jednej siostry z kościoła. Wcześniej sporo osób już z nim rozmawiało, ale blokowały go jego pojęcia i nie zgłębił tego. Nie czułam się zbyt pewnie, ale przygotowałam się w oparciu o dotychczasowe doświadczenia. Gdy mówiłam mu o tym, co już przemyślałam, on nie tylko był obojętny, ale odwoływał się do kolejnych pojęć. Nie wiedziałam, jak do niego mówić, więc pomodliłam się do Boga, prosząc, by mnie prowadził. Później ten człowiek obejrzał film ze świadectwem, był poruszony, naprawdę chciał pozna nowe dzieło Boga. Byłam zaskoczona. W niewiele ponad 30 minut wszystko zmieniło się o 180 stopni. Wiedziałam, że to nie moja zasługa, ale że to Bóg go poruszył. Gdy pełniąc obowiązki kierowałam się złymi pobudkami, to nieważne, jak piękna była moja mowa, nikt nie chciał przyjąć ewangelii. Doświadczenie pokazało mi, w pełnieniu obowiązków nasze talenty i charakter tylko pomagają, nie są kluczowe. Owce Boga słyszą Jego głos. Ci, których On wybrał, słyszą Jego głos w Jego słowach. Chcą zbadać prawdziwą drogę. Jeśli kogoś Bóg nie wybrał, nie da się go przekonać piękną gadką. Nawet jeśli ktoś jest beztalenciem, ale serce ma na właściwym miejscu i polega na Bogu, to może zyskać Jego przewodnictwo, a wtedy sukces jest gwarantowany. Wszystko, co udaje mi się osiągnąć, pełniąc obowiązki, wynika z oświecenia przez Ducha Świętego i Boże słowa. W przeciwnym razie mogę mówić bez końca, a nie zyskam nowych wierzących. Mój wkład jest tak niewielki, a ja się tym chełpię wszem i wobec, kradnąc Bogu chwałę. To bez sensu. Czułam, że byłam ślepa. Sobie przypisywałam chwałę za najmniejsze osiągnięcie, był to pretekst, żeby się chełpić. Byłam bezwstydna. Czułam wstręt do samej siebie, gdy wspominałam te przechwałki. Byłam błaźnicą, robiłam z siebie przedstawienie. Gdyby Bóg nie postawił mnie w trudnych sytuacjach, gdyby siostra mnie nie skrytykowała, dalej byłabym otępiała, nie poznałabym siebie. Z tą myślą pomodliłam się do Boga, chciałam odpokutować, przestać się wywyższać.

Świadomie starałam się wywyższać Boga i nieść o Nim świadectwo. Znalazłam fragment słów Bożych. „Kiedy niesiecie o Bogu świadectwo, powinniście przede wszystkim mówić więcej o tym, jak Bóg sądzi i karci ludzi, jakim próbom ich poddaje, aby ich oczyszczać i zmieniać ludzi usposobienie. Powinniście także mówić o tym, ile znieśliście, ile ujawniono w was buntu i zepsucia, jak wiele znieśliście oraz jak w końcu zostaliście podbici przez Boga; mów o tym, ile posiadacie prawdziwej wiedzy na temat Bożego dzieła, jak powinniście nieść o Nim świadectwo i jak powinniście się Mu odpłacić za Jego miłość. Włóżcie w swoje słowa treść i ujmujcie ją w prosty sposób. Nie mówcie o pustych teoriach. Mówcie w sposób przyziemny, mówcie z serca. Tak powinno wyglądać wasze doświadczenie. Nie uzbrajajcie się w pozornie głębokie, puste teorie, by się popisywać. Wygląda to dość arogancko i nierozsądnie. Powinniście mówić więcej o realnych rzeczach z własnego, rzeczywistego doświadczenia, które są prawdziwe i z serca – to właśnie przynosi najwięcej korzyści innym i to jest najbardziej odpowiednie dla ich oczu(„Jedynie dążąc do prawdy, można uzyskać zmianę usposobienia” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Słowa Boże pokazały mi, że wywyższanie Boga oznacza niesienie świadectwo o Jego dziele, Jego usposobieniu, to mówienie o naszym zepsuciu i buntowniczości, o tym, jak poznaliśmy samych siebie przez sąd Jego słów. Potem inni mogą znaleźć rozeznanie i dostrzec sprawiedliwość Boga i Jego miłość do nas. A ja tylko mówiłam o moich sukcesach w głoszeniu ewangelii, a prawie wcale o moim zepsuciu i oporze wobec Boga. Nie niosłam świadectwa o Bogu, musiałam ujawnić, jaka jestem, obnażyć własną chełpliwość i zarozumialstwo, otwarcie powiedzieć o swoich trudnościach i niedociągnięciach, i o tym, jak Duch mnie prowadził. Musiałam to wszystko opowiedzieć, aby inni ujrzeli, jaka jestem i w jaki sposób Bóg działa. Wtedy będą mieć wiarę i polegać będą na Bogu w pełnieniu obowiązków. Gdy się tak otworzyłam, wszyscy pojęli, że nie mają Boga w swych sercach. Chcieli się zmienić i polegać na Bogu, pełniąc obowiązki.

Obejrzałam film z czytaniem słów Boga. Bóg Wszechmogący mówi: „Jak rozumiesz usposobienie Boga, to, co On ma i czym jest? Jak rozumiesz Jego autorytet, Jego wszechmoc i mądrość? Czy ktoś wie, od ilu lat Bóg działa wśród całej ludzkości i pośród wszystkich rzeczy? Nikt nie wie, od ilu dokładnie lat Bóg działa i zarządza całą ludzkością; nie informuje On ludzi o takich sprawach. Ale gdyby szatan zajmował się tym przez jakiś czas, czy by to rozgłaszał? Z pewnością tak. Szatan lubi się popisywać, aby tym sposobem zwieść więcej ludzi, by więcej ludzi przypisywało mu zasługi. Dlaczego Bóg nie rozgłasza swojego przedsięwzięcia? W istocie Boga tkwią skromność i ukrytość. Co jest przeciwieństwem skromności i ukrytości? Arogancja, bezczelność i ambicja. (…) Antychryści nie różnią się od szatana: chwalą się przed wszystkimi każdą drobnostką, jaką robią. Kiedy się ich słucha, wydaje się, że świadczą o Bogu – ale jeśli posłuchać uważniej, okazuje się, że nie świadczą o Bogu, lecz popisują się, chwalą się. Motywacją i istotą tego, co mówią, jest rywalizacja z Bogiem o wybrańców oraz o status. Bóg jest skromny i ukryty, a szatan się afiszuje. Czy jest jakaś różnica? Czy szatana można nazwać pokornym? (Nie). Sądząc po jego nikczemnej naturze i istocie, jest bezwartościowym śmieciem; byłoby niezwykłe, gdyby szatan się nie afiszował. Jak można nazwać szatana »skromnym«? »Skromność« odnosi się do Boga. Tożsamość, istota i usposobienie Boga są wzniosłe i czcigodne, ale On nigdy się nie popisuje. Bóg jest skromny i ukryty, nie pozwala ludziom zobaczyć, czego dokonał, ale kiedy tak działa niespostrzeżenie, ludzkość jest nieustannie zaopatrywana, pielęgnowana i prowadzona – a to wszystko za sprawą Boga. Czy to ukrytość i skromność sprawiają, że Bóg nigdy tych rzeczy nie ujawnia, nigdy o nich nie wspomina? Bóg jest skromny właśnie dlatego, że jest w stanie robić te rzeczy, ale nigdy o nich nie wspomina, nie ujawnia ich ani nie rozmawia o nich z ludźmi. Jakie masz prawo mówić o skromności, skoro nie jesteś zdolny do takich rzeczy? Nie zrobiłeś żadnej z nich, ale uparcie przypisujesz sobie zasługi – to się nazywa bezwstydność. Prowadząc ludzkość, Bóg wykonuje wielkie dzieło i panuje nad całym wszechświatem. Jego autorytet i władza są olbrzymie, nigdy jednak nie powiedział: »Moje możliwości są niezwykłe«. Pozostaje ukryty pośród wszystkich rzeczy, przewodzi wszystkim, odżywia i zaopatruje całą ludzkość, pozwalając jej trwać z pokolenia na pokolenie. Weźmy na przykład powietrze i światło słońca lub wszystkie widzialne, materialne rzeczy niezbędne do ludzkiej egzystencji – wszystkie nieustannie napływają. Nie ma żadnych wątpliwości, że Bóg zaopatruje człowieka. A gdyby szatan zrobił coś dobrego, czy uczyniłby to bez rozgłosu i pozostał niedocenionym bohaterem? Nigdy. Podobnie w kościele są antychryści, którzy wcześniej podejmowali się niebezpiecznej pracy albo wykonywali kiedyś pracę szkodliwą dla ich własnych interesów, może nawet trafili do więzienia; są też tacy, którzy kiedyś w jakimś aspekcie przyczynili się dzieła domu Bożego. Nigdy o tym nie zapominają, myślą, że zasługują na dożywotnie uznanie i że jest to ich kapitał na całe życie – to tylko pokazuje, jak mali są ludzie! Ludzie są mali, a szatan jest bezwstydny(„Oni są źli, podstępni i kłamliwi (Część druga)” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Zawstydziła mnie pokora i skrytość Boga. Bóg jest najwyższy, lecz stał się ciałem i przyszedł na ziemię. Wyraża prawdy, by zbawić ludzi. Nieważne, jak wielkie jest Jego dzieło i jakie mnóstwo prawd wyraził, On nigdy się nie chwali. W milczeniu czuwa nad ludzkością. Istota Boga jest tak łaskawa. Ja jestem drobinką, nicością, a chciałam podziwu, rywalizowałam z Bogiem. Przechwalałam się drobnostkami, by nie umknęły innym. To Bóg wykonuje dzieło, ja tylko troszkę pomagam. Bezwstydnie kradłam Bogu chwałę, nieustannie popisując się swymi talentami i charakterem. Chciałam omotać ludzi, odwieść ich od Boga. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej było mi wstyd. To było wstrętne Bogu. Nie chciałam być taką osobą ani chwili dłużej.

Później na zgromadzeniach przestałam nawijać o swoich sukcesach, lecz wywyższałam Boga, o Nim niosłam świadectwo, mówiąc więcej o własnym zepsuciu i buntowniczości, które skutkowały moimi porażkami, mówiąc o tym, jak Bóg mnie zdyscyplinował i prowadził, bym poznała zasady i praktykę. Wyznałam też, jakie było moje pobudki, by inni ujrzeli sprawiedliwość Boga, przyznałam, że jestem zepsuta, aby inni wyciągnęli naukę z moich porażek. Czasami mnie korci, żeby się popisywać, ale gdy to zauważam, modlę się i wyrzekam się samej siebie. Czuję się dużo lepiej, praktykując w ten sposób. Doświadczyłam tego, że Boży sąd i karcenie niosą memu życie wiele dobra. Skosztowałam też Bożej miłości i zbawienia. Bogu niech będą dzięki!

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Powiązane treści

Wieczna agonia

Bóg Wszechmogący mówi: „Wszystkie dusze zepsute przez szatana pozostają niewolnikami w jego domenie. Tylko wierzący w Chrystusa zostali...

Walka duchowa

Autorstwa Yang Zhi, Stany Zjednoczone Bóg Wszechmogący mówi: „Od momentu, gdy ludzie zaczęli wierzyć w Boga, wielokrotnie kierowali się...

Satysfakcjonujący donos

Autorstwa Ding Li, Stany Zjednoczone Było to latem kilka lat temu. Siostra Zhou, przywódczyni, wyznaczyła brata Li na diakona podlewania,...

Połącz się z nami w Messengerze