Obowiązki nie mają rangi

29 września 2023

Autorstwa Karen, Filipiny

Zanim uwierzyłam w Boga Wszechmogącego, byłam przyzwyczajona do pochwał. Zawsze chciałam być w centrum uwagi i lubiłam, gdy ludzie mieli o mnie dobre zdanie. W 2020 przyjęłam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Chodziłam na spotkania, karmiłam się słowami Boga i podczas spotkań zawsze pierwsza omawiałam, jak je rozumiem. Bracia i siostry zawsze chwalili to, co mówię, przez co czułam się wspaniale. Myślałam, że mam dobry charakter i lepsze zrozumienie, niż inni. Potem zostałam liderką grupy. Byłam zachwycona – to mnie wybrano na liderkę spośród tak wielu ludzi. To znaczyło, że mam dobry charakter i jestem inna. Wtedy zaczęłam prowadzić spotkania. Bracia i siostry pilnie mnie słuchali i podziwiali. Podczas spotkań rozmawiałam z nimi, pytałam o ich stan i problemy i wysyłałam im adekwatne słowa Boga. Widząc, że ktoś się nie odzywa lub nie przychodzi na spotkania, zachęcałam go na osobności. Miałam bliskie relacje z braćmi i siostrami i zawsze byli szczęśliwi, gdy z nimi rozmawiałam. Myślałam, że nadaję się do podlewania nowych wiernych i mogłabym nawet zostać diakonisą. Chciałam mieć wyższą pozycję, żeby móc sprawdzać pracę liderów innych grup i zdobyć podziw i pochwały jeszcze większej grupy ludzi. Byłam bardzo zdziwiona, kiedy przywódczyni powiedziała, że bardziej nadaję się do głoszenia ewangelii i chce, żebym na tym się skupiła. Wtedy nie byłam tym zachwycona. Myślałam: „Znam pracę podlewania na wylot. Dlaczego nie pozwolisz mi dalej podlewać, ale zmuszasz do głoszenia ewangelii? W podlewaniu mogę wykorzystać swoje talenty, ale głosząc ewangelię, będę musiała zacząć od początku. To wymaga tylko zachęcania ludzi szukających prawdziwej drogi, by słuchali kazań. Każdy może pełnić tak prosty obowiązek. Jak mam się w tym wyróżniać? Poza tym teraz jestem liderką, a po przeniesieniu będę szeregowym pracownikiem. Kto mnie będzie podziwiał?”. Byłam przygnębiona i nie chciałam głosić ewangelii. Nie mogłam się podporządkować. Wtedy tego nie wiedziałam. Miałam zamieszanie. Spytałam przywódczynię: „Dlaczego muszę głosić ewangelię i nie mogę nadal podlewać nowych wiernych? Poradzę sobie z dwoma obowiązkami. Zorganizuję to i dam radę”. Odpowiedziała: „Jesteś rozmowna i masz talent do głoszenia ewangelii. Bardziej się nadajesz do tego”. Słysząc to, mogłam jedynie próbować to przyjąć, ale nadal czułam, że nie zdobędę podziwu, głosząc ewangelię. Byłam smutna i rozżalona. Długo pracowałam przy podlewaniu, byłam w tym skuteczna, a inni mieli o mnie dobre zdanie. Po przeniesieniu do głoszenia ewangelii, stracę to. A jeśli nie będę w tym skuteczna, co pomyśli o mnie przywódczyni? Czułam się przygnębiona i nie miałam motywacji do głoszenia. Zapraszając ludzi do słuchania kazań, robiłam to mechanicznie, nie wkładając w to serca. Większość czasu rozmawiałam z braćmi i siostrami i żartowałam w nadziei, że odsunę od siebie negatywne uczucia. Często się zastanawiałam, kiedy będę mogła wrócić do podlewania. Po miesiącu głoszenia ewangelii nie miałam żadnych rezultatów. Wtedy pomodliłam się do Boga: „Drogi Boże, nie potrafię się podporządkować i wciąż chcę wrócić do podlewania. Proszę, pomóż mi zrozumieć Twoje intencje, żebym mogła się podporządkować”.

Potem przeczytałam fragment słów Boga. „Jaką postawę powinieneś mieć wobec swojego obowiązku, którą można uznać za właściwą i zgodną z wolą Boga? Po pierwsze, nie powinieneś analizować, czyje to jest zarządzenie i na którym szczeblu przywództwa ten obowiązek został ci przydzielony – powinieneś przyjąć go od Boga. Nie powinieneś tego analizować, tylko przyjąć to od Boga. Taki jest warunek. Ponadto bez względu na to, na czym polega twój obowiązek, nie rób rozróżnienia między wzniosłymi i przyziemnymi zadaniami. Przypuśćmy, że powiesz sobie: »Choć zadanie to zostało mi wyznaczone przez Boga i stanowi część dzieła domu Bożego, to jeśli będę je wykonywał, ludzie mogą zacząć mną gardzić. Inni dostają szansę wykonywać dzieło, które pozwala im się wyróżnić. Przydzielono mi zadanie, które nie pozwala mi się wyróżnić, lecz zmusza mnie do wysiłku, którego nikt nawet nie dostrzeże, to nie fair! Nie będę wykonywać tego obowiązku. Moim obowiązkiem musi być coś, co pozwoli mi zabłysnąć i wyrobić sobie nazwisko. A nawet jeśli nie zdołam dzięki niemu wyrobić sobie nazwiska ani się wyróżnić, to i tak muszę na nim skorzystać i czuć się swobodnie podczas jego wykonywania«. Czy takie podejście w ogóle jest do przyjęcia? Bycie wybrednym nie oznacza przyjmowania tego, co pochodzi od Boga. Oznacza natomiast dokonywanie wyborów zgodnie z własnymi preferencjami. To nie jest akceptowanie swego obowiązku, a raczej odmowa jego przyjęcia, przejaw twojej buntowniczości. Tego rodzaju wybredność nacechowana jest bowiem twoimi osobistymi preferencjami i pragnieniami. Kiedy zwracasz uwagę na własne korzyści, reputację i tak dalej, twoje podejście do swego obowiązku nie jest bynajmniej uległe(Czym jest odpowiednie wykonywanie obowiązków? w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Przemyślałam swoje postępowanie. Kierowałam się swoimi preferencjami. W pracy podlewania wykorzystywałam swoje zdolności, byłam liderką grupy, zarządzałam ludźmi, miałam rezultaty w podlewaniu nowych wierzących i wszyscy mnie szanowali i chwalili, więc byłam szczęśliwa. Nawet mając dużo pracy, nigdy się nie skarżyłam. Ale kiedy przydzielono mnie do głoszenia, czułam, że każdy może zachęcać ludzi do słuchania kazań. Utraciłam pozycję liderki grupy i nikt mnie już nie podziwiał. Byłam nieszczęśliwa, narzekałam i próbowałam się kłócić z Bogiem. Choć zgodziłam się głosić ewangelię, nie miałam motywacji. Wolałam rozmawiać z innymi, zamiast myśleć, jak lepiej pełnić obowiązek. Dlatego nie miałam się czym wykazać po miesiącu głoszenia. Najważniejsza była dla mnie reputacja i status. Jeśli obowiązek mi je dawał, podporządkowywałam się. Ale jeśli go nie lubiłam, nie budował mojego statusu, byłam przygnębiona i skarżyłam się Bogu. Nie podporządkowywałam się. Byłam posłuszna Bogu, kiedy obowiązek stawiał mnie w świetle reflektorów. Mój stosunek do obowiązku nie był szczery. Gdybym nadal zabiegała o status, nawet, jeśli bym dużo pracowała i dobrze pełniła obowiązek, zdobyła podziw braci i sióstr, nie miałoby to wartości, jeśli Bogu nie podobałoby się to, co robię. Kiedy to zrozumiałam, byłam gotowa zmienić podejście do obowiązku. Przestanę się martwić, co inni o mnie myślą i skupię się na pracy.

Potem rzuciłam się w wir głoszenia ewangelii. Niedługo pewni ludzie badający prawdziwą drogę przyjęli Boże dzieło. Przywóczyni pochwaliła mnie i byłam bardzo szczęśliwa. Nie głosiłam ewangelii długo, ale już szło mi lepiej od innych. Przywóczyni nawet mnie pochwaliła. Miałam niezły potencjał! Uznałam, że głoszenie ewangelii nie jest takie złe. Może wykażę się w tym zdolnościami i zyskam większy podziw. Jeszcze bardziej przyłożyłam się do głoszenia ewangelii i osiągałam coraz lepsze rezultaty. W marcu 2021 zostałam przywódczynią kościoła. W zachwycie dziękowałam Bogu. Pełniąc ten obowiązek, będę prowadzić wszystkich wiernych i nadzorować wszystkie projekty. To była wielka szansa, żeby się wyróżnić. Musiałam dać z siebie wszystko. Pracowałam sumiennie. Zawsze pytałam wszystkich o trudności, jakie napotykają w pełnieniu obowiązków. Widząc, że ktoś nie nadąża z pracą, dawałam praktyczne wskazówki. Sprawdzałam każdy projekt i szkoliłam wierzących mających dobry charakter. Dbając o braci i siostry, czułam się jak starsza siostra. Polegali na mnie i byli gotowi mówić otwarcie o swoich problemach. Pewna siostra pochwaliła mnie, że szybko znalazłam słowa Boga odpowiadające na jej problemy. Ich szacunek i podziw uszczęśliwiły mnie i pracowałam jeszcze ciężej.

Miesiąc później coraz więcej osób przyjmowało Boże dzieło w dniach ostatecznych i kościół się podzielił. Ale tym razem zostałam diakonisą, a nie przywódczynią. Byłam rozczarowana. Jako przywódczyni zyskałabym większy szacunek. Byłabym w tym dobra, dlaczego mnie nie wybrano? Kiedy nowy przywódca zlecił mi pracę, nie chciałam jej wykonać. Czułam się okropnie i trudno mi było się podporządkować. Potem przypomniałam sobie Boże słowa: „Kiedy wypełniasz swój obowiązek, absolutnie nie możesz kierować się swoimi własnymi preferencjami, robiąc, co ci się żywnie podoba, wszystko, czego czynienie daje ci szczęście czy też sprawi, że dobrze wypadniesz. To jest działanie według własnej woli. Jeżeli przy pełnieniu obowiązku będziesz polegał na osobistych upodobaniach, sądząc, że tego właśnie wymaga Bóg i że w ten sposób Go uszczęśliwisz, jeśli będziesz siłą narzucał Bogu swoje preferencje i wprowadzał je w życie, jakby były prawdą, przestrzegając ich, jakby stanowiły zasady prawdy, czy nie popełnisz błędu? Nie będzie to wypełnianie obowiązku i wykonywanie obowiązku w taki sposób nie zostanie zapamiętane przez Boga(Tylko poszukując zasad prawdy można dobrze wykonywać swój obowiązek, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki temu fragmentowi słów Boga zrozumiałam, że to był dla mnie sprawdzian, czy będę praktykować prawdę i poddam się Mu. Gdybym nie poddała się Bogu, bo nie odpowiada mi obowiązek, nie pochwaliłby mnie. Muszę się poddać, nawet gdy trudno mi to zaakceptować. Dwa miesiące później znów przeniesiono mnie, bym w innym kościele głosiła ewangelię. Liderka przydzieliła mi dużo zadań i często pytała mnie o zdanie, gdy omawialiśmy pracę. Powiedziała, że nadaję się do tego obowiązku. Pomyślałam: „Liderka przydzieliła mi tak dużo pracy, bo mi ufa. Nie mogę jej zawieść. Muszę dowieść, że mam dobry charakter i kompetencje”. Uświadomiłam sobie, że znów zabiegam o reputację i status. Byłam przygnębiona. Nie rozumiałam, dlaczego zawsze tak postępuję. Co było źródłem mojego skażonego usposobienia? Modliłam się o to do Boga. Potem znalazłam fragment słów Boga. „Niektórzy ludzie szczególnie ubóstwiają Pawła. Lubią wychodzić z domu, wygłaszać przemowy i pracować, lubią uczestniczyć w zgromadzeniach i prawić kazania i lubią, gdy ludzie ich słuchają, czczą i kręcą się wokół nich. Lubią mieć status w oczach innych i są wdzięczni, kiedy inni cenią wizerunek, który oni prezentują. Przeanalizujmy ich naturę na podstawie tych zachowań: czym ona jest? Jeśli rzeczywiście zachowują się w ten sposób, to wystarczy nam to do wykazania, że są aroganccy i zarozumiali. W ogóle nie czczą Boga; dążą do uzyskania wysokiego statusu i chcą mieć władzę nad innymi, zajmować ich i mieć status w ich sercach. Jest to klasyczny wizerunek szatana. Na pierwszy plan w ich naturze wybija się arogancja i zarozumiałość, brak chęci, by czcić Boga i pragnienie podziwu ze strony innych. Takie zachowania dają wam dokładny wgląd w ich naturę(Jak poznać naturę człowieka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Troska antychrystów o własny status i prestiż wykracza poza troskę przejawianą przez normalnych ludzi i jest częścią ich usposobienia i istoty; nie jest to chwilowe zainteresowanie ani przejściowy wpływ otoczenia, lecz część ich życia, coś, co mają we krwi, a zatem ich istota. To znaczy, że we wszystkim, co antychryst robi, najważniejszy jest jego osobisty status i prestiż, nic poza tym. Dla antychrysta status i prestiż są całym jego życiem i życiowym celem. Cokolwiek robi, pierwsze pytanie brzmi: »Jak to wpłynie na mój status? A na mój prestiż? Czy zrobienie tego podniesie mój prestiż? Czy mój status w oczach innych ludzi wzrośnie?«. To jest pierwsza rzecz, o jakiej myśli, co wystarczająco dowodzi, że ma usposobienie i istotę antychrysta; inaczej nie zastanawiałby się nad tymi problemami. Można powiedzieć, że dla antychrystów status i prestiż nie są jakimś dodatkowym wymogiem ani czymś nieistotnym, bez czego mogliby się obejść. Są częścią natury antychrystów, są w ich kościach, we krwi – są czymś wrodzonym. Antychrystom nie jest obojętne, czy posiadają status i prestiż – nie taka jest ich postawa. Jaka więc ona jest? Status i prestiż są ściśle związane z ich codziennym życiem, ich codziennym stanem, tym, do czego na co dzień dążą. I tak dla antychrystów status i prestiż są ich życiem. Bez względu na to, jak i w jakim środowisku żyją, jaką pracę wykonują, o co zabiegają, jakie są ich cele, jaki jest kierunek ich życia, wszystko kręci się wokół zdobycia dobrej reputacji i wysokiej pozycji. Ten cel się nie zmienia; nigdy nie potrafią odsunąć takich rzeczy na bok. To jest prawdziwe oblicze antychrystów i ich istota(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga pokazały mi, że antychryści cenią reputację i status bardziej niż zwykli ludzie. To nieodłączny aspekt ich natury. Cokolwiek robią, przede wszystkim troszczą się o reputację i status i o to, czy inni ich szanują i podziwiają. Chcą zdobyć miejsce w ludzkich sercach, by ich kontrolować i nad nimi panować. Robią to ze względu na swoją naturę antychrystów. Myślałam, jak byłam żądna reputacji i statusu. Zanim uwierzyłam w Boga, zabiegałam o podziw innych ludzi, chciałam zdobyć ich serca. Kiedy uwierzyłam, nadal szukałam ludzkiego szacunku i podziwu, tak jak wcześniej. Lubiłam prowadzić spotkania, omawiać prawdy i być dobrze postrzeganą. Dobra opinia sprawiała mi przyjemność. Kiedy z liderki zdegradowano mnie do diakonisy, byłam zgaszona. Czułam, że straciłam reputację i status i martwiłam się, że inni będą źle o mnie myśleć. Kiedy przydzielono mnie od innego kościoła, bym głosiła ewangelię, znów chciałam się wykazać, by zdobyć szacunek. Moje dążenia nie różniły się od dążeń Pawła. Lubił publiczne wystąpienia. Lubił, gdy otaczała go publiczność, okazująca szacunek i podziw. Chciał zdobyć miejsce w ludzkich sercach i w końcu nazwał siebie Chrystusem. Był z natury arogancki. Pełniąc swoje obowiązki, myślałam tylko o zdobyciu szacunku i podziwu ludzi. Chciałam zdobyć ludzkie serca. Byłam szalenie arogancka! Wierzyłam w Boga, ale nie miałam w sercu bojaźni Bożej. Pełniłam obowiązek dla sławy i statusu, nie dla Boga. Już postawiłam stopę na ścieżce antychrysta. Byłam w niebezpieczeństwie! Zrozumiałam, że Bóg mnie chronił, nie pozwalając, bym została liderką. Ta sytuacja mnie obnażyła, pokazując jak arogancka jestem i jak niebezpieczna jest moja sytuacja. Byłam przerażona i zasmucona z powodu moich niewłaściwych starań. Pomodliłam się: „Boże Wszechmogący, źle wybrałam, zabiegając o reputację i status. Czuję się strasznie. Dziękuję, że mnie obnażyłeś swoimi słowami. Nie będę już zabiegać o reputację i poddam się wszystkim Twoim ustaleniom. Nie ważne co kto o mnie myśli, będę pełnić obowiązek jak najlepiej”.

Potem natknęłam się na inny fragment słów Boga. „Jako stworzenie Boże człowiek powinien starać się spełniać obowiązek Bożego stworzenia i kochać Boga bez dokonywania innych wyborów, gdyż Bóg jest godny miłości człowieka. Ci, którzy starają się kochać Boga, nie powinni poszukiwać żadnych osobistych korzyści i zabiegać o to, czego osobiście pragną. Jest to najpoprawniejszy sposób dążenia. Jeżeli prawda jest tym, czego szukasz, jeśli to, co wprowadzasz w życie, jest prawdą i jeśli to, co zdobywasz, jest zmianą twojego usposobienia, wówczas ścieżka, którą kroczysz, jest właściwa. Jeżeli to, czego szukasz, to błogosławieństwo ciała, a to, co wprowadzasz w życie, jest prawdą zgodną z twoimi pojęciami i jeżeli nie następuje zmiana twojego usposobienia, a ty w ogóle nie jesteś posłuszny Bogu wcielonemu i nadal żyjesz w niejasnym stanie, wówczas to, czego szukasz, z pewnością zaprowadzi cię do piekła, bo ścieżka, którą idziesz, jest ścieżką porażki. To, czy zostaniesz udoskonalony, czy odrzucony, zależy od twojego własnego dążenia i należy powiedzieć, że sukces i porażka zależą od ścieżki, którą idzie człowiek(Sukces i porażka zależą od ścieżki, którą idzie człowiek, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ten fragment słów Boga bardzo mi pomógł. Zrozumiałam, że powinnam szukać prawdy i przemiany usposobienia. To jest właściwa ścieżka. Zabieganie o reputację i status prowadzi do upadku. Wcześniej zawsze o nie zabiegałam. Podlewając nowych wierzących, zyskiwałam podziw i pochwały i awansowałam na liderkę. W oczach innych mój status wzrósł, ale stawałam się coraz bardziej arogancka. Miałam o sobie wysokie mniemanie, a moje usposobienie się nie zmieniło. Gdybym nadal w tym trwała, w końcu zostałabym odrzucona. Byłam jak Paweł, który zyskał wielu ludzi, głosząc ewangelię. Wiele z jego listów znajduje się w Biblii, jest uwielbiany i podziwiany w religijnym świecie. Ale Paweł nie rozumiał siebie, nigdy nie przemienił swojego skażonego usposobienia i został wrzucony do piekła. Zrozumiałam, że najważniejszym aspektem wiary jest dążenie do prawdy. Wybierając inną ścieżkę, będę tego żałować.

Potem, oglądając nagranie ze świadectwem, zobaczyłam ten fragment słów Boga. „Jeśli we wszystkim, co czynisz, chcesz poświęcić się wypełnianiu Bożej woli, wówczas nie możesz po prostu wykonywać jednego obowiązku, lecz musisz akceptować każde zadanie, które powierza ci Bóg. Nawet jeśli nie odpowiada to twoim gustom czy zainteresowaniom, nie sprawia ci przyjemności, nie robiłeś tego nigdy wcześniej albo jest to trudne, mimo wszystko musisz to zaakceptować i się temu podporządkować. Nie tylko musisz to zaakceptować, lecz musisz aktywnie współpracować, zdobyć o tym wiedzę, doświadczyć tego i uzyskać wejście. Nawet jeśli cierpisz trudności, jesteś poniżany i wykluczany, nadal musisz wykazać się poświęceniem. Tylko praktykując w taki sposób osiągniesz oddanie i wypełnisz wolę Boga we wszystkim. Musisz to uznać za swój obowiązek, a nie za swój osobisty interes. Jak ludzie powinni rozumieć swoje obowiązki? Jako coś, co Stwórca – Bóg – powierza im do zrobienia; stąd pochodzi ludzki obowiązek. Zadanie, które powierza ci Bóg, jest twoim obowiązkiem; nakazane jest przez Niebiosa i uznane na ziemi, byś wykonywał swój obowiązek zgodnie z życzeniem Boga(Jedynie będąc uczciwym można żyć jak prawdziwa istota ludzka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Musiałam pamiętać, że obowiązki, to Boże zadania dla ludzi. Nieważne czy ludzie dobrze o mnie myślą, muszę poświęcić życie pełnieniu obowiązku, a nie zdobywaniu podziwu innych. Dawniej nie sądziłam, że obowiązek pochodzi od Boga i szłam za swoimi preferencjami. Dzieliłam obowiązki na ważne i nieważne. Entuzjastycznie podchodziłam do obowiązków, w których mogłam się wykazać, a tych, w których nie mogłam, nie akceptowałam, mając wobec nich negatywną postawę. Zrozumiałam, że nie mogę podchodzić do obowiązków, kierując się preferencjami. Zarówno obowiązki, w których jestem na widoku, jak i te niewidoczne są elementem pracy kościoła i nie różnią się rangą. W Bożych oczach są takie same. Kościół przydziela nam różne obowiązki w oparciu o uzdolnienia, żebyśmy wszyscy mogli wykorzystać nasze zalety. To przynosi korzyść pracy kościoła i pomaga nam wejść w życie. Powinnam się poddać Bożym ustaleniom i pełnić obowiązek. Pomodliłam się: „Boże, nie chcę dłużej opierać się na swoich upodobaniach. Nawet jeśli nie będę się wyróżniać, chcę dać z siebie wszystko, by zadowolić Boga”.

Pewnego dnia miałam nadzieję, że lider pozwoli mi poprowadzić spotkanie, ale przychodząc na miejsce, zobaczyłam, że robi to inna siostra. Pomyślałam: „Byłam jej liderką, a teraz ona prowadzi moją grupę. Dawniej zawsze prowadziłam spotkania, teraz tego nie robię, nie mogę się wyróżniać. Czy siostry i bracia będą gorzej o mnie myśleć?”. Czułam się zawstydzona. Chciałam zignorować wiadomości tej grupy i iść na inne spotkanie. Wtedy zrozumiałam, że mam złą postawę. Przyszłam do Boga w modlitwie i prosiłam, by pomógł mi pozbyć się próżności. Po modlitwie poczułam spokój. Powinnam skupić się na pełnieniu obowiązku i przestać się martwić o to, czy się wyróżniam. Nie byłam już taka przybita. Później opowiedziałam wszystkim, że doświadczyłam, jak słowa Boga mnie zmieniły. Czułam się szczęśliwa i wolna. Nadal jestem zwykłym pracownikiem ewangelii, ale już nie dbam o to, jaką rangę ma mój obowiązek. Choć nie jestem liderką grupy, diakonisą ani przywódczynią, chętnie pełnię swój obowiązek. Dzięki Bogu. Słowa Boga mnie zmieniły.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Po śmierci syna

Autorstwa Wang Li, Chiny Pewnego dnia w 2014 roku, zadzwoniła moja córka i powiedziała, że mojego syna podczas wędkowania poraził prąd. Nie...

Połącz się z nami w Messengerze