Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (27)

Dzisiaj będziemy kontynuować omawianie tematu obowiązków przywódców i pracowników kościoła. Poprzednio omówiliśmy je aż do czternastego i wciąż pozostało kilka podtematów w ramach tego obowiązku, które nie zostały jeszcze omówione. Zanim do nich przejdziemy, najpierw przypomnijmy, ile jest obowiązków przywódców i pracowników. (Jest ich piętnaście). Przeczytajcie teraz je wszystkie.

(Obowiązki przywódców i pracowników:

1. Prowadź ludzi, aby jedli i pili słowa Boga i rozumieli je, a także wkroczyli w rzeczywistość Bożych słów.

2. Bądź zaznajomiony ze stanami każdego rodzaju ludzi i rozwiązuj różne trudności związane z wejściem w życie, jakie napotykają w swojej codziennej egzystencji.

3. Omawiaj prawdozasady, które należy rozumieć, aby właściwie wykonać każdy obowiązek.

4. Należy na bieżąco śledzić sytuację przełożonych wykonujących różne prace oraz personelu odpowiedzialnego za różne ważne zadania i w razie potrzeby szybko zmienić zakres ich obowiązków lub zwolnić ich, aby zapobiec stratom spowodowanym przez korzystanie z nieodpowiednich osób lub te straty ograniczyć oraz zagwarantować skuteczność i sprawny przebieg pracy.

5. Utrzymuj aktualne pojmowanie i zrozumienie stanu i postępu każdego elementu pracy oraz bądź w stanie szybko rozwiązywać problemy, korygować odchylenia i usuwać braki, aby praca postępowała płynnie.

6. Awansuj i kształć wszelkiego rodzaju wykwalifikowane i utalentowane osoby, aby wszyscy, którzy dążą do prawdy, mieli możliwość szkolenia się i wejścia w prawdorzeczywistość tak szybko, jak to możliwe.

7. Rozważnie przydzielaj różne typy ludzi do zadań i posługuj się nimi, uwzględniając ich człowieczeństwo i mocne strony, tak aby każdym posłużono się w najlepszy możliwy sposób.

8. Niezwłocznie zgłaszaj nieporozumienia i trudności pojawiające się w pracy i szukaj sposobów na to, żeby się z nimi uporać.

9. Precyzyjnie komunikuj, wydawaj i wprowadzaj w życie ustalenia dotyczące pracy w domu Bożym zgodnie z jego wymaganiami, a także nadzoruj i weryfikuj ich wdrażanie oraz udzielaj wskazówek w tym zakresie, jak również bezzwłocznie podejmuj stosowne działania, by je wdrażać.

10. Należycie zabezpieczaj różne materialne zasoby domu Bożego (książki, wyposażenie, zboże itd.) i odpowiednio nimi rozporządzaj, a także przeprowadzaj regularne przeglądy, konserwacje i naprawy, aby zminimalizować szkody i marnotrawstwo; zapobiegaj również przejęciu tych zasobów przez złych ludzi.

11. Wybieraj osoby godne zaufania, których człowieczeństwo spełnia standardy, zwłaszcza do systematycznego rejestrowania, podliczania i zabezpieczania ofiar pieniężnych; regularnie kontroluj i sprawdzaj wpływy oraz wydatki, aby szybko wychwytywać przypadki rozrzutności lub marnotrawstwa, a także nieuzasadnione wydatki; połóż kres takim działaniom i żądaj rozsądnej rekompensaty; ponadto wszelkimi sposobami nie dopuszczaj do tego, by ofiary wpadły w ręce złych ludzi i zostały przez nich przejęte.

12. Szybko i precyzyjnie identyfikuj ludzi, wydarzenia i sprawy, które zakłócają i zaburzają dzieło Boże oraz normalny porządek kościoła; powstrzymuj takie osoby i ich działania, a także wprowadzaj zmiany na lepsze; ponadto omawiaj prawdę, aby wybrańcy Boży mogli zyskać większe rozeznanie dzięki takim sytuacjom i wyciągać z nich naukę.

13. Chroń wybrańców Bożych tak, aby antychryści nie mogli ich niepokoić, wprowadzać w błąd, kontrolować ani krzywdzić. Stwarzaj im odpowiednie warunki, aby umieli rozpoznawać i całym sercem wyrzekać się antychrystów.

14. Niezwłocznie rozpoznawaj i usuwaj lub wydalaj wszelkiego rodzaju złych ludzi i antychrystów.

15. Chroń ważny personel wszelkiego rodzaju, osłaniając go przed wpływami świata zewnętrznego i dbając o jego bezpieczeństwo, aby upewnić się, że różne istotne zadania mogą przebiegać zgodnie z planem).

Czy wszyscy wyraźnie usłyszeli wszystkie te piętnaście obowiązków? (Tak). Czternasty obowiązek przywódców i pracowników brzmi: „Niezwłocznie rozpoznawaj i usuwaj lub wydalaj wszelkiego rodzaju złych ludzi i antychrystów”. Jak zatem można rozpoznać owe różne rodzaje złych ludzi? Pierwsze kryterium opiera się na celu ich wiary w Boga. Na ile punktów podzieliliśmy ludzkie cele wiary w Boga? Na dziewięć: pierwszy punkt to zaspokojenie pragnienia zostania urzędnikiem; drugim jest znalezienie partnera płci przeciwnej; trzecim jest uniknięcie katastrof; czwarty punkt to angażowanie się w oportunizm; piątym jest życie na koszt kościoła; szóstym jest poszukiwanie schronienia; siódmy punkt to znalezienie poplecznika; ósmym jest realizacja celów politycznych; i dziewiątym – monitorowanie kościoła. Jest to rozpoznawanie istoty różnych rodzajów ludzi na podstawie ich intencji i celów w wierze w Boga. Drugie kryterium rozpoznawania różnych rodzajów ludzi, którzy muszą zostać usunięci z kościoła lub z niego wydaleni, opiera się na przejawach ich istoty człowieczeństwa w różnych aspektach. Ile przejawów obejmuje to kryterium? Pierwszy – zamiłowanie do przeinaczania faktów i do kłamstw; drugi – zamiłowanie do wykorzystywania innych; trzeci – bycie rozwiązłym i brak powściągliwości; czwarty – skłonność do mszczenia się; piąty – niezdolność do trzymania języka za zębami; szósty – bycie człowiekiem nierozsądnym i umyślne powodującym problemy, którego nikt nie ma odwagi sprowokować; siódmy – konsekwentne dopuszczanie się rozwiązłości; ósmy – bycie zdolnym do dopuszczenia się zdrady w dowolnym momencie; dziewiąty – bycie zdolnym do odejścia z kościoła w każdej chwili; dziesiąty – chwiejność; jedenasty – bycie tchórzliwym i podejrzliwym; dwunasty – proszenie się o kłopoty; trzynasty – posiadanie skomplikowanej historii. W sumie jest trzynaście przejawów. Czternasty obowiązek przywódców i pracowników brzmi: „Niezwłocznie rozpoznawaj i usuwaj lub wydalaj wszelkiego rodzaju złych ludzi i antychrystów”. Problemy związane z pierwszym kryterium – celem czyjejś wiary w Boga – zostały już omówione. Omówiliśmy już także pierwsze siedem problemów związanych z człowieczeństwem takich ludzi, co stanowi drugie kryterium. Dzisiaj zaczniemy omawiać ósmy przejaw ich człowieczeństwa: „Bycie zdolnym do dopuszczenia się zdrady w dowolnym momencie”.

Punkt czternasty: Niezwłocznie rozpoznawaj i usuwaj lub wydalaj wszelkiego rodzaju złych ludzi i antychrystów (Część szósta)

Kryteria i podstawy rozpoznawania wszelkiego rodzaju złych ludzi

II. Na podstawie człowieczeństwa

H. Bycie zdolnym do dopuszczenia się zdrady w każdej chwili

Potraficie rozpoznać ten typ ludzi, którzy w oczywisty sposób przejawiają zdolność do zdradzenia kościoła w dowolnym momencie, prawda? Czyż problem z takimi osobami nie jest bardzo poważny? (Owszem). Niektórzy ludzie zdradzają kościół, ponieważ są tchórzliwi, podczas gdy inni robią to z powodu swojego złego człowieczeństwa lub innych problemów. Bez względu na przyczynę, fakt, że ludzie tego rodzaju są w stanie w każdej chwili sprzedać braci i siostry oraz Boga, pokazuje, że kompletnie nie można na nich polegać. Jeśli zdobędą jakieś ważne informacje na temat kościoła lub dane osobowe braci i sióstr – takie jak miejsce ich zamieszkania, kim są przywódcy kościoła, w jakie dzieło kościół jest zaangażowany lub kto wykonuje jakie ważne prace i obowiązki – mogą ujawnić te informacje, gdy pojawi się niebezpieczeństwo lub w pewnych szczególnych okolicznościach, zdradzając kościół oraz braci i siostry. Jednym z powodów, dla których mogą to zrobić, jest ochrona samych siebie i zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Z drugiej strony mogą celowo postępować w ten sposób, nie traktując tych informacji poważnie i w każdej chwili będąc w stanie je ujawnić i dopuścić się zdrady w zamian za otrzymanie osobistych korzyści. Na przykład, niektórzy ludzie zostają aresztowani przez wielkiego czerwonego smoka, a podczas przesłuchania ten grozi im, kusi ich, a nawet stosuje tortury, aby wymusić na nich zeznania, przekonując ich, że jeśli zaczną mówić, to zostaną uwolnieni – ci więc zdradzają wszystkie informacje, które mają o braciach i siostrach oraz kościele, w zamian za odzyskanie wolności. Ludzie tego rodzaju są podręcznikowymi przykładami judaszy. Powiedzcie Mi, jak należy postępować z ludźmi, którzy są podręcznikowymi przykładami judaszy i jak ich traktować? (Ludzie tego typu powinni być natychmiast wydalani z kościoła, a także przeklęci). Zazwyczaj tacy podręcznikowi judasze – czy to celowo, czy nieumyślnie – wypytują o pewne sytuacje dotyczące kościoła lub zdobywają informacje na ich temat, a następnie je zapamiętują. Później, gdy przytrafią im się jakieś nieprzyjemne okoliczności i zostaną aresztowani, ujawniają te informacje. Z pozoru może się wydawać, że ich dopytywanie o te szczegóły i dowiadywanie się o nich nie mają na celu ujawnienia informacji wielkiemu czerwonemu smokowi, lecz kiedy zostają oni aresztowani, nie mogą się powstrzymać. W rezultacie ich zeznania powodują pewne negatywne konsekwencje dla kościoła. Tak więc ich niezobowiązujące wypytywanie o te szczegóły i dowiadywanie się o nich nie mają charakteru zwykłej pogawędki lub rozmowy o niczym – robią to świadomie i celowo. Przygotowuje to sytuację, w której później stają się judaszami. Czy problem ludzi, którzy lekkomyślnie zdradzają informacje dotyczące innych, można rozwiązać za pomocą takich metod jak omawianie z nimi prawdy lub udzielanie im ostrzeżeń? (Nie). Dlaczego? (Ponieważ ludziom tego typu brakuje sumienia i rozumu; nie zaakceptują oni prawdy, a omawianie jej z nimi jest bez sensu). Jak należy zatem postępować z tego rodzaju złymi ludźmi, którzy beztrosko krzywdzą innych? Jest tylko jedno rozwiązanie, a mianowicie usunięcie ich z kościoła, ponieważ to, co zrobili, nie tylko szkodzi braciom i siostrom, lecz także zaburza pracę kościoła. Tego rodzaju zachowanie można scharakteryzować jako sprzedawanie braci i sióstr oraz zdradzanie kościoła, więc tacy ludzie muszą zostać z niego usunięci lub wydaleni. Chociaż osób tego typu nie można scharakteryzować jako antychrystów, istnieją wystarczające podstawy, by określić ich jako złych ludzi, którzy zakłócają i zaburzają pracę kościoła. Dlatego usuwanie ich jest jak najbardziej zgodne z zasadami. Ci ludzie nie są zainteresowani prawdą; po prostu lubią wszędzie wypytywać o szczegóły dotyczące przywódców i pracowników, a także o dokładne dane na temat niektórych braci i sióstr. Wierzą w Boga od kilku lat i nie rozumieją jeszcze wielu prawd – a jednak zgromadzili całkiem sporo informacji o rodzinach przywódców i pracowników kościoła oraz o braciach i siostrach. Bez względu na to, o którym bracie czy której siostrze jest mowa, oni znają na ich temat fakty, co innym wydaje się dość szokujące. Chociaż nie są przywódcami ani pracownikami, zawsze chętnie dopytują o pewne wewnętrzne sprawy kościoła, takie jak praca administracyjna, szefowie różnych oddziałów czy rozmaite stanowiska związane ze sprawami zewnętrznymi. Często pytają, kto, kiedy i w jakie miejsce się udał, by wykonywać swoje obowiązki, kto został awansowany, a kto zwolniony i jak przebiegają pewne aspekty pracy kościoła. Po uzyskaniu tych informacji wszędzie je rozpowszechniają. Jeszcze bardziej odrażające jest to, że niektórzy nawet zapisują informacje, które zebrali w toku takiego dopytywania. Czy to nie świadczy o jakichś ukrytych motywach? (Owszem). Kiedy zapisują sprawy dotyczące ich samych w kraju wielkiego czerwonego smoka, wiedzą, że należy używać kodu lub tajnego języka, lecz kiedy notują informacje dotyczące innych, nie stosują żadnej mądrej metody, lecz zwyczajnie zapisują prawdziwe imiona, wygląd, wiek, numery telefonów i inne szczegóły dotyczące braci i sióstr. Czy nie jest tak, że zamierzają dopuścić się zdrady? Mają złe intencje i rzeczywiście zamierzają to zrobić. Gdy wydarzy się coś niebezpiecznego i policja skonfiskuje zapisane przez nich informacje, to wystarczy, że im zagrozi oraz ich zastraszy, nie uciekając się nawet do tortur, a oni natychmiast przyznają się do wszystkiego ze szczegółami, absolutnie niczego nie ukrywając. Będą sobie nawet łamać głowy, by sobie przypomnieć to, co zapomnieli, a gdy tylko coś im się przypomni, natychmiast powiedzą o tym policji. Poprowadzą nawet policję do domów braci i sióstr, do domów przywódców i pracowników oraz do miejsc zakwaterowania osób wykonujących ważne obowiązki, aby doszło do ich aresztowania. Czy nie uważacie, że ludzie tego typu są wyjątkowo nikczemni? (Owszem). Zanim zdradzą innych, ich zachowanie nie wydaje się typowe dla złej osoby, a tym bardziej dla antychrysta – mogą to być jedynie przejawy zwykłego ludzkiego zepsucia – lecz kiedy zostają aresztowani, są w stanie natychmiast sprzedać kogokolwiek z braci i sióstr. Już choćby ten jeden przejaw czyni ich jeszcze bardziej nikczemnymi niż źli ludzie i antychryści. Nie chodzi o to, że mimowolnie ujawniają jakieś nieistotne informacje pod silnym przymusem, w wyniku tortur czy prześladowań, ponieważ ich ciało jest zbyt słabe i nie mogą już tego dłużej znieść. Oni po prostu czynnie i bezmyślnie ujawniają wszystkie posiadane przez siebie informacje, nie zważając na bezpieczeństwo braci i sióstr, a tym bardziej na pracę kościoła. To wyjątkowo nikczemne zachowanie! Jest to jeden z przejawów typu ludzi, którzy są judaszami.

Jest jeszcze inny typ ludzi, którzy przy najmniejszym pretekście starają się donieść na kościół oraz na braci i siostry. Na przykład, gdy doświadczą klęsk żywiołowych, zachorują lub zostaną okradzeni, narzekają na Boga, a także skarżą się, że bracia i siostry nie okazują im serdeczności i nie pomagają im rozwiązać ich problemów. To sprawia, że chcą zdradzić kościół oraz braci i siostry. Niektórzy popełniają lekkomyślne występki i są przycinani, a bracia i siostry się od nich odsuwają; z tego powodu powstaje w nich przekonanie, że w domu Bożym brakuje miłości, więc wyrzucają z siebie takie słowa: „Wszyscy mnie nie lubicie, prawda? Patrzycie na mnie z góry, czyż nie? Czy naprawdę mogę jeszcze zyskać błogosławieństwa dzięki wierze w boga? Jeśli nie otrzymam błogosławieństw, doniosę na was wszystkich!”. Jest to najbardziej „typowe” powiedzenie takich ludzi. Dlaczego mówię, że to stwierdzenie – „Jeśli nie otrzymam błogosławieństw, doniosę na was wszystkich” – jest dla nich „typowe”? Dlatego, że stwierdzenie to reprezentuje ich człowieczeństwo. Nie wypowiadają tego zdania tylko po to, by dać upust swojej nienawiści po napotkaniu wielu budzących niezadowolenie sytuacji lub z powodu głęboko zakorzenionej urazy, ani też nie jest to wybuch, do którego dochodzi pod wpływem chwili. Jest to raczej coś, co wypełnia ich serca i może ujawnić się w każdym momencie. Jest to coś, co od dawna mają w sercach i co może w każdej chwili wybuchnąć. To reprezentuje ich człowieczeństwo. Ich człowieczeństwo jest upadłe – jeśli ktoś ich sprowokuje lub zrani, są w stanie w dowolnym momencie go zdradzić. Jeśli podczas wykonywania swoich obowiązków naruszają ustalenia lub zasady pracy, a przywódcy i pracownicy lub bracia i siostry nieco ich przycinają, wówczas wzbiera w nich uraza, złość i niezadowolenie, a następnie mówią coś takiego: „Doniosę na was wszystkich! Wiem, gdzie mieszkasz, znam twoje imię i nazwisko!”. Jeśli nie udobruchasz tego typu ludzi, to naprawdę mogą cię zdradzić. Nie próbują nikogo zastraszyć ani nie mówią tego pod wpływem chwili; jeśli ktoś naprawdę ich obrazi lub zdenerwuje, są jak najbardziej zdolni zdradzić tę osobę. Niektórzy mówią: „Dlaczego mamy się ich bać?”. Nie chodzi o to, że się ich boimy. Nie obawialibyśmy się ich zdrady, gdybyśmy żyli w demokratycznym i wolnym kraju. Jeśli jednak naprawdę dopuszczą się oni zdrady w kraju wielkiego czerwonego smoka, może to spowodować kłopoty dla braci i sióstr i wpłynąć na pracę kościoła. Jeżeli bracia i siostry naprawdę zostaną aresztowani, wielki czerwony smok rozdmucha całą tę sprawę. Gdy tylko znajdzie lukę, będzie aresztować ludzi w nieskończoność. W takiej sytuacji życie kościelne wielu osób zostanie zakłócone, podobnie jak ich normalne wykonywanie obowiązków. Czy nie są to dość poważne konsekwencje? Musicie wziąć to pod uwagę! Osoby tego typu zawsze dostają napadu złości w kontaktach z innymi ludźmi. Jeśli ktoś powie coś, co popsuje im humor lub obnaży ich problemy i zezłości ich, denerwują się na tę osobę i mogą nawet nie odzywać się do niej przez kilka dni, a kiedy pójdziesz ich poszukać i poprosisz, by wykonywali swoje obowiązki, zignorują tę prośbę. Z tego typu ludźmi nie da się dogadać. Czyż nie są to ludzie źli? W grupie osób często słyszy się, że źli ludzie mówią takie rzeczy jak: „Jeśli ktoś mi podpadnie, to mu tego nie daruję! Wiem dokładnie, gdzie mieszkacie, znam nawet kolor zasłon w waszych oknach. Jestem w pełni świadomy tego, gdzie się gromadzicie i gdzie mieszkają wasi przywódcy oraz pracownicy!”. Czy powiedzielibyście, że ludzie tego typu są niebezpieczni? (Owszem). Są podręcznikowym przykładem judaszy. Nawet gdy nie dzieje się nic niezwykłego, oni nadal mogą zrobić wszystko, by dopuścić się zdrady. A jeśli dojdzie do jakiegoś nieszczęścia, będą pierwszymi, którzy wyskoczą przed szereg i staną się judaszami. Dlatego też, jeśli ludzie tego typu zostaną odkryci w kościele, powinni zostać z niego usunięci lub wydaleni tak szybko, jak to możliwe. Jakie inne przejawy charakteryzują ludzi tego typu? Na przykład, podczas zgromadzeń nie ma potrzeby wymiany uprzejmości, ponieważ bracia i siostry widują się regularnie. Kiedy nadchodzi czas, rozpoczynają zgromadzenie, czytając słowa Boże i rozmawiając o prawdzie. Lecz ci, którzy wpadają w napady złości, irytują się, gdy widzą, że nikt nie zwraca na nich uwagi ani się z nimi nie wita. Wyrzucają z siebie takie słowa: „Czy wy wszyscy patrzycie na mnie z góry? Hm! Nikt z was mnie nie wita – cóż, w porządku; już ja mam sposób, by sobie z wami poradzić. Wiem, gdzie mieszkają przywódcy kościoła, wiem, gdzie i którzy z was wykonują swoje obowiązki i jaką pracą się zajmują, wiem, kto gości przywódców i pracowników, kto zabezpiecza ofiary pieniężne, kto zajmuje się drukowaniem książek i kto jest odpowiedzialny za ich transport. Doniosę na was wszystkich! Wszystko, co dotyczy kościoła, zgłoszę na policję!”. Jeśli ludzie traktują ich z najwyższym szacunkiem, to wszystko jest w porządku. Lecz gdy tylko ktoś ich sprowokuje, powstaje problem – będą szukać okazji do zemsty i zdrady. Za każdym razem, gdy spotykają się z czymś, co popsuje im humor lub wprawi ich w niezadowolenie, grożą braciom i siostrom oraz przywódcom kościoła. Czy zgodzicie się, że tacy ludzie są przerażający i niebezpieczni? (Są niebezpieczni). Ludzie tego typu są judaszami, którzy w dowolnym momencie są w stanie dopuścić się zdrady – są niebezpieczni.

Jest jeszcze jeden przejaw charakteryzujący ludzi, którzy w dowolnym momencie są w stanie dopuścić się zdrady. Na przykład, w kraju wielkiego czerwonego smoka liczba kościołów założonych w różnych prowincjach i miastach, liczba osób należących do każdego kościoła, to, kim są przywódcy i w jaką pracę kościół jest zaangażowany – te rzeczy muszą pozostawać w ścisłej tajemnicy. Strzec się trzeba nawet przed niewierzącymi członkami rodziny i krewnymi; tych informacji nigdy nie wolno ujawniać, aby zapobiec problemom kościoła w przyszłości. Jednak te niebezpieczne osoby, które mają ukryte motywy, zawsze próbują dopytywać o takie rzeczy. Jeśli bracia i siostry odmawiają udzielenia im takich informacji, ci myślą: „Dlaczego wy wszyscy wiecie te rzeczy, a tylko ja o niczym nie wiem? Dlaczego mi nie powiecie? Traktujecie mnie jak kogoś z zewnątrz, a nie jak jednego z braci i sióstr? Dobrze, w takim razie doniosę na was!”. Jak widzisz, w każdej sytuacji są w stanie donieść na kościół oraz na braci i siostry. Nikt ich nie obraził, lecz nawet najmniejsze niezadowolenie sprawia, że mają ochotę donieść na kościół. Na przykład, gdy braciom i siostrom rozdawane są książki ze słowem Bożym, wszyscy z niecierpliwością zaczynają sprawdzać, ile rozdziałów się w nich znajduje, ile mają stron i jaka jest jakość druku. Wszyscy są szczęśliwi i podekscytowani, trzymając taką książkę w rękach. Ludzie, którzy są judaszami, myślą natomiast: „Gdzie wydrukowano tę książkę? Ile kosztuje wydrukowanie jednego egzemplarza? Kto jest odpowiedzialny za druk? Kto zajmuje się transportem po wydrukowaniu? Jak te książki zostały dostarczone do naszego kościoła? Gdzie są przechowywane? Kto jest odpowiedzialny za ich zabezpieczenie?”. Te tematy są z natury drażliwe. Ogólnie rzecz biorąc, ci, którzy są racjonalni i ci, którzy mają człowieczeństwo, nie będą pytać o takie rzeczy, lecz niebezpieczne osoby, które są w stanie dopuścić się zdrady, chętnie o nie wypytują. Jak więc myślisz – czy powinieneś, czy nie powinieneś udzielić im odpowiedzi, jeśli ciągle zadają te pytania? (Nie powinniśmy im nic mówić). Jeśli im powiesz, będą w stanie ujawnić te informacje i dopuścić się zdrady. A jeśli tego nie zrobisz, to będą miały coś do powiedzenia: „Jak to możliwe, że o tym nie wiem? Dom boży nie jest sprawiedliwy! Jestem częścią domu bożego, mam prawo być informowany o wszystkim! Traktujecie mnie jak osobę z zewnątrz. W porządku, doniosę na was!”. Po raz kolejny chcą donieść na kościół. Czyż nie są złymi ludźmi? Gdyby naprawdę donieśli na kościół policji, jakie konsekwencje by to przyniosło? Czy gdyby bracia i siostry zostali aresztowani, nie groziłoby im śmiertelne niebezpieczeństwo? Co więcej, aresztowania spowodowałyby wiele trudności dla braci i sióstr oraz dla pracy kościoła. Wpłynęłoby to również w różnym stopniu na wejście w życie przez wybrańców Boga – ci, którzy nie wiedzą, jak szukać prawdy, mogliby popaść w zniechęcenie, a nawet całkowicie przestać uczestniczyć w zgromadzeniach. Ci ludzie w ogóle nie biorą tego pod uwagę. Czy zatem mają oni w ogóle sumienie i rozum? Bez względu na to, co robi kościół, oni zawsze chcą o tym wiedzieć pierwsi. Są szczęśliwi tylko wtedy, gdy wiedzą o wszystkim, co dzieje się w kościele. Jeśli jest choćby jedna rzecz, o której im nie powiedziano, nie potrafią tego odpuścić i chcą iść i donieść na kościół, co może spowodować ogromne kłopoty. Jakimi łajdakami są tacy ludzie! To diabły! Kiedy diabeł cały czas interesuje się czymś w kościele, to z pewnością pojawią się kłopoty. Na przykład, jeśli w kościele są jacyś bracia i siostry, którzy są zamożni i składają duże ofiary pieniężne, diabeł nigdy nie przestaje o tym myśleć i pyta ich: „Ile ofiarowałeś?”. Tamci odpowiadają: „Dlaczego miałbym ci to powiedzieć? Niech twoja lewa ręka nie wie, co czyni prawa. Nie mogę ci powiedzieć – to poufne!”. Diabeł odpowiada: „Nawet to jest poufne? Nie ufasz mi. Nie traktujesz mnie jak jednego z braci i sióstr!”. W głębi serca czuje urazę do drugiej strony i myśli tak: „Hm, myślisz, że jesteś taki wspaniały z tymi swoimi wielkimi ofiarami! Nie chcesz mi powiedzieć, ile ofiarowałeś. Wiem, że twoja rodzina prowadzi biznes. Jeśli mnie sprowokujesz, to doniosę na ciebie za wiarę w boga i twój interes upadnie! Wtedy nie będziesz w stanie ofiarować złamanego centa!”. Jak widzisz, znowu chce donosić na ludzi. Ilekroć pojawi się jakaś drobna rzecz, o której im nie powiedziano, chcą donieść na kościół oraz na braci i siostry. Miejsca zamieszkania niektórych ludzi wykonujących ważne obowiązki są znane jedynie kilku osobom. Nie chodzi o celowe ukrywanie czegokolwiek przed kimkolwiek ani o robienie czegoś podejrzanego za plecami innych, ale o to, że w otoczeniu jest zbyt wiele zagrożeń i ze względów bezpieczeństwa takie ustalenia są konieczne. Kiedy ten zdrajca, ten judasz, słyszy, że pewna rodzina gości podróżujących braci i siostry, myśli, że jest to coś, co warto zgłosić – może policja nawet go za to wynagrodzi! Czai się za drzwiami, podsłuchuje, a gdy coś usłyszy, wpada w złość: „Rozmawiacie o sprawach kościelnych za moimi plecami, nie mówiąc mi o tym. Boicie się, że was zdradzę, więc wystrzegacie się mnie i ukrywacie przede mną różne rzeczy, nie traktując mnie jako części domu bożego. W porządku, doniosę na was!”. Po raz kolejny widzisz, że taka osoba chce donosić na innych. Czy powiedziałbyś, że stanowi ona duży problem? (Owszem). Wierzy, że wszystkie sytuacje dotyczące braci i sióstr lub kościoła powinny być znane każdemu i że każdy ma prawo być o nich poinformowany – a zwłaszcza ona sama. Jeśli jest choćby jedna rzecz, o której nie została poinformowana, grozi, że doniesie na innych. Ta groźba nieustannie służy im do szantażowania braci i sióstr oraz przywódców kościoła i zawsze wykorzystują ją do osiągnięcia własnych celów. Tacy ludzie są w kościele wielkim, ukrytym niebezpieczeństwem, są niczym tykająca bomba zegarowa. W każdej chwili mogą przynieść szkodę i katastrofę braciom i siostrom oraz pracy kościoła. Kiedy takie osoby zostaną odkryte, powinny zostać usunięte z kościoła – nie wolno im pobłażać.

W kościele są też ludzie, którzy są judaszami i zawsze próbują dowiedzieć się, ile pieniędzy ma dom Boży i kto w kościele składa największe ofiary. Inni mówią im: „Nie możemy wam o tym powiedzieć. Wiedza o tym na nic wam się nie zda, a poza tym nie jest to coś, o co powinniście pytać”. Usłyszawszy to, stają się wrogo nastawieni i mówią: „Wszyscy się mnie wystrzegacie, patrzycie na mnie z góry, nie traktujecie mnie jak jednego z braci i sióstr, lecz jak kogoś z zewnątrz. Wiem, w czyim domu przechowywane są pieniądze kościoła. Doniosę na was i pozwolę policji skonfiskować wszystko – wtedy dowiem się, ile jest pieniędzy!”. Ilekroć coś się dzieje, chcą wydać innych lub donieść na nich; tylko jeśli chodzi o niepokoje spowodowane przez fałszywych przywódców, antychrystów i złych ludzi w kościele, nigdy niczego nie zgłaszają. Nawet gdy widzą, jak fałszywi przywódcy i antychryści kradną lub przejmują ofiary pieniężne, nigdy tego nie ujawniają, nie zgłaszają ani nie informują o tym domu Bożego. Takie sprawy ich nie interesują. Lecz jeśli jakiś brat lub siostra ich prowokuje, obraża lub okazuje im brak szacunku, pójdą na nich donieść. Albo jeśli któreś ustalenie dotyczące pracy w domu Bożym nie jest zgodne z ich wyobrażeniami, przez co czują się zakłopotani lub znajdują się w trudnej sytuacji, zaczynają myśleć: „Doniosę na ciebie! Sprawię, że stracisz stanowisko przywódcy kościoła, upewnię się, że praca kościoła się nie powiedzie, i sprawię, że kościół się rozpadnie!”. Widzicie? Chcą donieść na przywódcę kościoła nawet z takiego powodu. W niektórych kościołach wybiera się kilka osób, które nadają się do wykonywania obowiązków za granicą – pozwalają na to ich okoliczności rodzinne i osobiste, spełniają oni wymagania domu Bożego, a bracia i siostry również się na to zgadzają. Kiedy widzą to ci ludzie, którzy są judaszami, myślą: „Mnie nigdy nie spotykają takie dobre rzeczy. Powinienem na was donieść! Powiem policji, że pewni ludzie z naszego kościoła wyjeżdżają za granicę, aby wykonywać swoje obowiązki. Upewnię się, że nie będziecie mogli opuścić kraju. Każę wielkiemu czerwonemu smokowi was aresztować lub sprawię, że rząd obejmie was nadzorem, abyście nie mogli nawet wrócić do domu!”. Czują się usatysfakcjonowani, jeśli tylko bracia i siostry nie mogą wyjechać za granicę. Jak myślicie – czy natura działań takich ludzi nie jest gorsza niż tych, którzy od czasu do czasu powodują zakłócenia i wywołują niepokoje? (Owszem). Tego rodzaju osoby stanowią duży problem. Nie mają bogobojnego serca i w ogóle nie boją się Boga. Bez względu na sytuację czy przyczynę, jeśli jakieś sprawy nie idą po ich myśli, chcą donieść na kościół i zdradzić braci i siostry – są diabłami! Gdy kościół odkryje takich ludzi, należy ich jak najszybciej z niego usunąć lub wydalić, aby zapobiec kłopotom w przyszłości. Jeśli obecna sytuacja na to nie pozwala lub warunki nie są jeszcze odpowiednie, to należy ich ściśle monitorować, nadzorować i mieć się przed nimi na baczności. Gdy warunki na to pozwalają, absolutnie nie wolno tolerować takich niebezpiecznych osób – należy je usunąć lub wydalić z kościoła tak szybko, jak to możliwe. Nie czekaj z podjęciem działania, aż zdradzą kościół i pojawią się tego konsekwencje. Gdy to zrobią i doprowadzi to do realnych konsekwencji, straty będą znaczne. Kto wie, ilu braci i sióstr nie będzie mogło wrócić do domu, a nawet zostanie aresztowanych czy uwięzionych. Wielu braci i sióstr może nie być już w stanie wykonywać swoich obowiązków ani prowadzić życia kościelnego. Konsekwencje będą niewyobrażalne. Jeśli więc jako przywódcy i pracownicy kościoła odkryjecie w nim ludzi, którzy są judaszami, musicie odpowiednio szybko ich z niego usunąć lub wydalić. Jeśli jako jeden z braci lub jedna z sióstr odkryjesz takie osoby, musisz jak najszybciej zgłosić je przywódcom i pracownikom kościoła. Ta sprawa dotyczy twojego własnego bezpieczeństwa, a także bezpieczeństwa pozostałych braci i sióstr w kościele. Nie wolno ci myśleć: „Tak naprawdę nie dopuścili się jeszcze żadnej zdrady, więc to nic wielkiego; po prostu mówią tak pod wpływem chwilowego gniewu”. Każdy czasem wpada w gniew – niektórzy ludzie, gdy są rozgniewani, mogą co najwyżej powiedzieć kilka ostrych słów, wpaść w drobny napad złości lub być negatywnie nastawieni przez kilka dni, lecz dopóki mają bogobojne serce, w głębi serca boją się Boga i mają sumienie oraz rozum, a w swoim postępowaniu respektują podstawowe granice, przenigdy nie zrobiliby niczego, co skrzywdzi innych. Inaczej jest jednak w przypadku tych, którzy są naturalnymi judaszami. W mgnieniu oka potrafią donieść na kościół oraz braci i siostry, zawsze chętni wykorzystać siły szatana, by zagrozić braciom i siostrom oraz kościołowi, aby osiągnąć swoje cele. Ci ludzie są sprzymierzeni z demonami – w swoim postępowaniu nie mają podstawowych granic. Dlatego zarówno przywódcy kościoła, jak i bracia i siostry muszą być szczególnie czujni wobec tych, którzy w każdej chwili mogą donieść na kościół. Jeśli ktokolwiek odkryje takich ludzi, którzy są nierozsądni, umyślnie powodują problemy i z którymi nie da się dyskutować, to powinien natychmiast zgłosić ich przywódcom i pracownikom kościoła, a następnie obserwować ich i nadzorować. Jeśli przywódcy kościoła odkryją takie osoby, powinni jak najszybciej opracować plan postępowania i rozwiązania tej sytuacji. Muszą chronić braci i siostry oraz życie kościelne i pracę kościoła przed zniszczeniem i niepokojami ze strony takich osób. Gdy tacy ludzie mówią, że doniosą na kościół lub braci i siostry, nie zakładaj, iż są to jedynie słowa wypowiedziane w chwili gniewu – nie trać czujności. W rzeczywistości fakt, że często mówią oni takie rzeczy, dowodzi, że ta myśl już zakiełkowała w ich umysłach. Jeśli myślą o tym, to są w stanie taką myśl zrealizować. Czasami po tym, jak powiedzą „Doniosę na ciebie”, mogą tego nie zrobić, ale kto wie, kiedy faktycznie to zrobią. Gdy tak się stanie, konsekwencje będą niewyobrażalne. Jeśli więc zawsze traktujesz ich słowa „Doniosę naciebie” tylko jako coś wypowiedzianego w gniewie, to jesteś ignorantem i głupcem. Nie udało ci się dostrzec w tych słowach treści ich człowieczeństwa, a to jest błąd. Mogą powiedzieć „doniosę na ciebie”, aby grozić innym, gdy tylko najdzie ich na to ochota – to absolutnie nie jest zwykła gniewna uwaga; pokazuje to, że mają naturę judasza i brak im podstawowych granic w postępowaniu. Jakim łajdakiem jest ktoś, kto nie ma podstawowych granic w swoim postępowaniu? Jest to ktoś pozbawiony sumienia i racjonalności. Nie mając sumienia, takie osoby są w stanie popełnić każdy zły czyn, a ponieważ brakuje im racjonalności, są w stanie przekraczać granice racjonalności, robiąc wszelkiego rodzaju głupie rzeczy. Możliwe, że kiedy już złożą donos na kościół i zobaczą, jak bracia i siostry zostają aresztowani, a praca kościoła zniszczona, będą w stanie uronić łzę i wyrazić jakiś żal. Lecz ci nierozsądni i umyślnie powodujący problemy ludzie postępują bez cienia racjonalności; gdy w przyszłości znajda się w podobnej sytuacji, ponownie doniosą na kościół. Czy nie wskazuje to na problem z ich naturą? To jest właśnie ich naturoistota. Niektórzy przywódcy kościoła nadal wierzą, że słowa tych osób to tylko coś wypowiedzianego w chwili gniewu i że ich natura wcale nie jest zła. Uważają, że nie jest to naturalny przejaw ich człowieczeństwa ani coś, co to człowieczeństwo reprezentuje. Czy ten punkt widzenia jest błędny? (Tak). Nawet jeśli zwykle nie zachowują się oni w sposób, który demonstruje ich nikczemny charakter, to fakt, iż często mówią, że będą donosić na braci i siostry, i że najdrobniejsza rzecz, która im się nie spodoba, może sprawić, że zaczną rozważać złożenie donosu, jest wystarczającym dowodem na to, że ich charakter jest podły i nikczemny oraz że nie są oni godni zaufania. Tacy ludzie nie posiadają sumienia ani rozumu. Postępują tak, jak im się podoba, robią, co chcą, kierując się własnymi interesami i preferencjami, a sumienie w niczym ich nie ogranicza. Tacy ludzie powinni być usuwani z kościoła i nie ma potrzeby okazywania im pobłażliwości, ponieważ nie są dziećmi. Są dorośli i powinni znać konsekwencje donoszenia na kościół oraz na braci i siostry. Są w pełni świadomi, że jest to najbardziej bezwzględne posunięcie, a także najskuteczniejsze. Postrzegają to jako swój atut, ostateczny sposób zemsty na braciach i siostrach oraz na kościele. Powiedzcie Mi, czy tacy ludzie nie są diabłami? (Są). Dlaczego więc mielibyśmy okazywać pobłażliwość diabłom? Czy zanim przyznasz, że są judaszami, musisz zobaczyć, że jawnie wskazują wielkiemu czerwonemu smokowi braci i siostry oraz rodziny udzielające gościny? Zanim dostrzeżesz te fakty i odpowiednio scharakteryzujesz takie osoby, będzie już za późno. W rzeczywistości ich naturoistota zostaje już zdemaskowana w momencie, gdy napotykając jakiś problem, zaczynają krzyczeć o donoszeniu na kościół. Nie czekaj z rozeznaniem się co do nich i z usunięciem ich z kościoła, aż podejmą działania – wtedy będzie za późno. Jeśli nikt – czy to przywódca kościoła, czy brat lub siostra – nie słyszał, jak mówią o donoszeniu na braci i siostry, i nikt ich dobrze nie zna, a gdy zostaną przez kogoś sprowokowani lub obrażeni, donoszą na niego, tak że bracia i siostry nie mają innego wyjścia, jak tylko się ukryć, by uniknąć niebezpieczeństwa, a niektóre z osób wykonujących swoje obowiązki muszą szybko się przenieść, to przy takim scenariuszu nie można winić braci i sióstr za to, że są głupi i nie potrafili ich przejrzeć. Lecz jeśli często mówią, że będą donosić na braci i siostry, a ludzie nadal nie traktują tych słów poważnie, to jest to naprawdę głupie. Po usłyszeniu tak wielu prawd nadal nie potrafią rozpoznawać ludzi – czyż nie są nierozgarnięci? (Są). Jeśli chodzi o tych, którzy w każdej chwili mogą stać się judaszami, nie myślcie, że ich zdrada wynika z tego, że rozumieją niewiele prawdy albo z tego, że wierzą w Boga od niedawna, bądź też z jakiegoś innego powodu. Żadna z tych rzeczy nie jest prawdziwą przyczyną. U podstaw ich zdrady leży nikczemny charakter – mają oni istotę złych ludzi. Rozpoznanie i scharakteryzowanie ich w ten sposób, a następnie usunięcie lub wydalenie z kościoła jako złych ludzi jest jak najbardziej słuszne. Takie postępowanie chroni zarówno braci i siostry, jak i pracę kościoła przed szkodami. Jest to odpowiedzialność przywódców i pracowników kościoła. Dlatego muszą się oni od razu mieć się na baczności przed takimi ludźmi i nadzorować ich, a następnie powinni porozmawiać z braćmi i siostrami, aby każdy umiał ich rozpoznać. Muszą starać się usunąć takich ludzi z kościoła, zanim ich intrygi się powiodą, aby zapobiec kłopotom braci i sióstr lub kościoła. To jest rozeznanie i zasady działania, którymi przywódcy i pracownicy powinni się kierować, gdy mają do czynienia z takimi ludźmi, i jest to sposób, w jaki powinni w takich sytuacjach postępować. Czy to jest jasne? (Owszem). Oczywiście najlepiej jest postępować z takimi ludźmi w mądry sposób, upewniając się, że ich usunięcie nie przyniesie kościołowi kłopotów w przyszłości. Jeśli poradzenie sobie z jednym ukrytym zagrożeniem prowadzi później do powstania kolejnych, to znaczy, że odpowiedzialny za to przywódca kościoła jest rażąco niekompetentny i daleko odbiega od standardu; nie wie, jak prawidłowo wykonać tę pracę i brakuje mu mądrości. Z drugiej strony, jeśli przywódca kościoła potrafi poradzić sobie z ukrytym zagrożeniem w taki sposób, że unika negatywnych konsekwencji, przynosi korzyści pracy kościoła, a także pomaga braciom i siostrom wyrabiać sobie rozeznanie, to naprawdę wie, jak wykonywać swoją pracę. Tylko taki przywódca lub pracownik kościoła spełnia standardy.

Jeśli przywódca lub pracownik napotyka ludzi zdolnych do zdradzenia kościoła, lecz nie jest w stanie ich rozpoznać lub wyczuć, jaki rodzaj człowieczeństwa mają czy jakie kłopoty mogą sprawić kościołowi oraz braciom i siostrom i w głębi serca ma wątpliwości co do wszystkich tych rzeczy; jeżeli nie wie, jak powinien traktować takich ludzi czy jak z nimi postąpić, jak wykonać tę pracę, a nawet że jest to praca, którą przywódcy i pracownicy muszą wykonać; lub nawet jeśli to wie, ale nie chcąc urazić takich ludzi, po prostu przymyka oko na tę sprawę i nie usuwa ich ani nie wydala z kościoła – to jakiego rodzaju jest to przywódca lub pracownik? (Fałszywy). Jako przywódca lub pracownik nie spełnia on standardów. Po pierwsze, naiwnie stara się pomagać wszystkim, okazując im miłość i cierpliwość oraz traktując wszystkich jak braci i siostry. Jest to ktoś nierozgarnięty, fałszywy przywódca lub pracownik. Ponadto, gdy odkrywa w kościele ludzi, którzy są judaszami, nie robi nic, by szybko zająć się tym problemem lub go rozwiązać. Zamiast tego przymyka na niego oko, udając, że niczego nie widzi. W duchu myśli: „Dopóki mój własny status nie jest zagrożony, to wszystko jest w porządku. Nie obchodzi mnie praca kościoła, bezpieczeństwo braci i sióstr ani interesy domu bożego. Dopóki zajmuję to stanowisko i codziennie mogę doświadczać przyjemności, to mam wszystko, czego potrzebuję”. Nie wykonuje żadnej rzeczywistej pracy, a kiedy widzi problemy, nie rozwiązuje ich; po prostu cieszy się korzyściami płynącymi ze swojego statusu. Czy jest to fałszywy przywódca? (Tak). Powiedzmy na przykład, że osoba, która w każdej chwili jest w stanie dopuścić się zdrady, od dłuższego czasu zachowuje się w kościele jak tyran, nieustannie grożąc, że doniesie na kościół oraz na braci i siostry. Niektórzy fałszywi przywódcy widzą to, lecz nic z tym nie robią. Nawet gdy ktoś zgłasza tego człowieka, a przywódcy wyższego szczebla załatwiają sprawę w taki sposób, że usuwają go z kościoła, fałszywi przywódcy nadal nie traktują tego poważnie ani nic sobie z tego nie robią. Myślą: „Niech donosi, na kogo chce. Dopóki nie donosi na mnie ani nie szkodzi mojej roli przywódcy kościoła, wszystko jest w porządku”. Czy taki przywódca lub pracownik jest fałszywym przywódcą lub pracownikiem? (Tak). Zajmuje swoje stanowisko tylko po to, by cieszyć się korzyściami z niego. Nie wykonuje żadnej prawdziwej pracy, a gdy zauważa kogoś, kto w każdej chwili jest w stanie zdradzić braci i siostry, nie usuwa go ani nie wydala z kościoła – jest to fałszywy przywódca i powinien on zostać natychmiast zwolniony ze swojego stanowiska. Niektórzy fałszywi przywódcy po tym, jak zostaną zwolnieni, dalej stawiają opór. Mówią: „Jakim prawem mnie zwolniliście? Tylko dlatego, że nie usunąłem z kościoła tej osoby? Czy problem nie zostałby rozwiązany, gdybyście sami ją usunęli? Poza tym ona tylko powiedziała, że doniesie na braci i siostry, lecz tak naprawdę tego nie zrobiła. I nie przysporzyła kościołowi żadnych kłopotów. Po co się nią zajmować?”. Czują się wręcz pokrzywdzeni. Nie wykonują żadnej rzeczywistej pracy; cieszą się jedynie korzyściami płynącymi ze swojego statusu, a kiedy taki oczywisty judasz pojawia się w kościele, nie radzą sobie z nim ani go nie usuwają. Niektórzy bracia i siostry żyją w ciągłym strachu, mówiąc: „Jest wśród nas judasz, który cały czas grozi, że doniesie na braci i siostry – to takie niebezpieczne! Kiedy zostanie on w końcu usunięty z kościoła?”. Kilkakrotnie mówią o tym przywódcy kościoła, lecz ten się tym nie zajmuje, tylko powtarza: „To nic takiego. To tylko prywatny spór, nie dotyczy to pracy kościoła ani bezpieczeństwa braci i sióstr”. Nie zajmuje się on tą sprawą. Jaką jedynie pracę wykonuje? Po pierwsze, pracę przydzieloną mu przez przywódców wyższego szczebla, którą musi wykonać i co do której nie ma wyboru. Po drugie, pracę, której niewykonanie wpłynęłoby na jego status lub zagroziło mu, a wówczas niechętnie wykonuje pewne zadania, które pozwalają mu dobrze wypaść. Lecz jeśli nie wpłynie to na jego status, unika pracy, kiedy tylko może. Czy taki ktoś to fałszywy przywódca? (Owszem). Kiedy naprawdę staje w obliczu określonej sytuacji lub aresztowania, ucieka jako pierwszy, dbając tylko o własne bezpieczeństwo, nie troszcząc się o to, czy bracia i siostry są bezpieczni, i nie chroniąc pracy kościoła ani interesów domu Bożego. Cokolwiek robi, wszystko to ma na celu zachowanie własnego statusu. Dopóki Zwierzchnictwo go nie zwolni i dopóki w następnych wyborach bracia i siostry nadal na niego głosują, a on pozostaje przywódcą, będzie niechętnie wykonywać trochę pracy. Jeśli coś, co zrobi, może wpłynąć na postrzeganie go przez Zwierzchnictwo i potencjalnie doprowadzić do jego zwolnienia lub jeśli jego postępowanie i to, co przejawia, mogą spowodować, że bracia i siostry wyrobią sobie o nim złe zdanie i nie wybiorą go ponownie, spróbuje uratować swój wizerunek, wykonując przynajmniej jakieś minimum pracy, która jest tuż przed jego nosem. W ten sposób może się rozliczać wobec przełożonych i podwładnych – nie jest w stanie rozliczyć się jedynie wobec Boga. Wszystko, co robi, to tylko pozory. Dopóki przywódcy wyższego szczebla go nie zwalniają, a bracia i siostry nadal go wspierają, dopóty czuje się usatysfakcjonowany. Podczas swojej kadencji jako przywódca kościoła nie popełnia większego zła i z pozoru zawsze wydaje się być zapracowany, lecz tak naprawdę nie wykonuje żadnej rzeczywistej pracy. Zwłaszcza gdy widzi złych ludzi przeszkadzających kościołowi, nic z tym nie robi. Boi się ich urazić, więc usiłuje ich udobruchać i negocjować z nimi, gdy tylko jest to możliwe, starając się jedynie utrzymać harmonię. Nie chce nikogo urazić; nawet jeśli tacy ludzie przeszkadzają w pracy kościoła lub zagrażają bezpieczeństwu braci i sióstr, on nic z tym nie robi. Taki ktoś to fałszywy przywódca w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu.

W przypadku fałszywych przywódców, którzy nie wykonują rzeczywistej pracy, należy postąpić tak, że jeśli bracia i siostry wielokrotnie przypominają im o tym, prosząc o rozwiązanie problemów, a oni nadal nie wykonują rzeczywistej pracy, nie rozwiązują rzeczywistych problemów i nie naprawiają błędów, to powinniście zgłosić to wyżej. Jeśli przywódcy i pracownicy wyższego szczebla nie zajmą się tą sprawą, to powinniście pomyśleć o wszelkich możliwych sposobach zwolnienia tych fałszywych przywódców. Powtarzałem te słowa przez wiele lat, lecz większość ludzi na niższych szczeblach to istni niewolnicy, którzy wolą ponieść osobistą stratę i znosić krzywdę, niż urazić innych. Bez względu na okoliczności, zawsze wybierają złoty środek i zachowują się jak pochlebcy, nigdy nikogo nie obrażając. Jaki jest koszt nieobrażania ludzi? Poświęca się przez to pracę i interesy domu Bożego, doprowadzając do tego, że są one naruszane, a bracia i siostry są niepokojeni. Jeśli nie rozprawimy się ze złymi ludźmi, ucierpi na tym wiele osób, które wykonują swoje obowiązki. Czy nie jest to równoznaczne z tym, że ucierpi też dzieło domu Bożego? (Owszem). Kiedy dzieło domu Bożego jest zagrożone, nikt nie czuje się tym zaniepokojony ani zmartwiony, dlatego mówię, że większość ludzi poświęca dzieło i interesy domu Bożego, aby zachować harmonię i żyć w zgodzie z innymi. Tacy ludzie unikają obrażania przywódców oraz braci i sióstr – nikogo nie obrażają. Wszyscy zachowują się jak pochlebcy. Ich sposób myślenia jest następujący: „Ty jesteś dobry, ja jestem dobry, wszyscy jesteśmy dobrzy – w końcu bez przerwy się spotykamy”. Jaki jest tego rezultat? Pozwala to złym ludziom wykorzystywać sytuację; raz po raz zachowują się jak tyrani, robiąc, co im się podoba. Jeśli zatem przywódcy kościoła nie są godni zaufania i nie usuwają złych ludzi, to bracia i siostry muszą pomyśleć o wszelkich możliwych sposobach, aby się chronić; muszą unikać złych ludzi, trzymać się od nich z dala i izolować ich, kiedy ich widzą. Niektórzy mówią: „Jeśli ich odizolujemy, a oni się zdenerwują, to czy ponownie na nas nie doniosą?”. Gdyby naprawdę na ciebie donieśli, to czy byś się bał? (Nie. To ujawniłoby, że są złymi ludźmi). Jeśli doniosą na ciebie ponownie, to tylko jeszcze dobitniej dowiedzie, że są urodzonymi judaszami i diabłami. Nie wolno ci się ich bać. Jeśli przywódcy i pracownicy są ślepi i niezdolni do przejrzenia rzeczy, mają zamęt w głowie i są bezużyteczni lub jeżeli są niezdecydowani, nigdy nikogo nie obrażają, a jedynie pławią się w korzyściach płynących ze swojego statusu, nie wykonując rzeczywistej pracy, to bracia i siostry nie powinni już pokładać w nich żadnej nadziei. Muszą się zjednoczyć, aby rozprawić się ze złymi ludźmi i pozbyć się judaszy zgodnie z zasadami. Być może trzeba będzie zmienić miejsce zgromadzeń lub zastosować jakąś mądrą metodę, żeby usunąć ich z kościoła i uniknąć niepokojenia z ich strony. Zapewnienie normalnego funkcjonowania życia kościelnego i normalnego postępu całokształtu pracy kościoła jest rzeczą najważniejszą. Jeśli przywódca kościoła wykonuje rzeczywistą pracę, ma wystarczający potencjał, a jego człowieczeństwo również jest na całkiem dobrym poziomie, to tak długo, jak wykonuje swoje zadania zgodnie z ustaleniami dotyczącymi pracy, wszyscy powinni być mu posłuszni. Jeśli nie wykonuje rzeczywistej pracy, to nie powinno się z nim współpracować ani na nim polegać. Problemy powinny być wówczas rozwiązywane zgodnie ze słowami Bożymi i prawdozasadami. Jeśli trzeba zwolnić przywódcę, to należy to zrobić; jeśli konieczne są ponowne wybory, to należy je przeprowadzić. Jeśli fałszywy przywódca nie chroni interesów domu Bożego, nie zabezpiecza otoczenia, w którym bracia i siostry wykonują swoje obowiązki, i nie dba o ich bezpieczeństwo, to nie spełnia on standardów; jest niekompetentny, jest kompletnym śmieciem, który nie spełnia żadnej prawdziwej funkcji – bracia i siostry nie powinni go słuchać ani być przez niego ograniczani. Wszyscy przywódcy i pracownicy, którzy nie są w stanie usunąć z kościoła judaszy, gdy zajdzie taka potrzeba, są fałszywymi przywódcami i fałszywymi pracownikami; z takimi osobami należy postępować w sposób opisany powyżej. Jeśli nie rozprawimy się z nimi szybko, wszyscy bracia i siostry zostaną zdradzeni przez judaszy, a kościół przestanie istnieć. Na tym zakończymy nasze omówienie poświęcone ósmemu przejawowi, który brzmi: „Bycie zdolnym do dopuszczenia się zdrady w dowolnym momencie”.

I. Bycie zdolnym do odejścia z kościoła w każdej chwili

Dziewiątym przejawem jest „Bycie zdolnym do odejścia z kościoła w każdej chwili”. Tego rodzaju osoba, która jest w stanie opuścić dom Boży w dowolnym momencie, nie jest po prostu kimś, kto odchodzi tylko w wyniku jakiejś szczególnej sytuacji lub wielkiej katastrofy wykraczającej poza to, co przeciętny człowiek może znieść, co przekracza jego granice. Chodzi o kogoś, kto jest zdolny do odejścia z kościoła w każdej chwili – nawet jakaś drobna sprawa może go skłonić do odejścia; nawet jakaś drobna sprawa może spowodować, że nie będzie już chciał wykonywać swoich obowiązków ani wierzyć w Boga i będzie chciał opuścić dom Boży. Takie osoby również są bardzo uciążliwe. Z pozoru mogą wydawać się nieco lepsze od ludzi, którzy są judaszami, lecz są zdolni opuścić dom Boży w dowolnym czasie i miejscu. Nie ma pewności, czy są w stanie zdradzić braci i siostry. Czy uważacie, że tego rodzaju osoby są godne zaufania? (Nie). Zatem czy w swoim postępowaniu kierują się zasadami? Czy w swojej wierze w Boga mają jakiś fundament? (Nie). Czy wykazują jakiekolwiek oznaki prawdziwej wiary? (Nie). Więc jakie to są osoby? (Niedowiarkowie). Wierzą w Boga i wykonują swoje obowiązki, traktując to wszystko jak żart. Są jak ktoś, kto idzie kupić sos sojowy, ale nie zajmuje się tym, co ma do zrobienia, tylko na widok ulicznych akrobatów lub artystów występujących na żywo daje się porwać podekscytowaniu i kompletnie zapomina o kupnie sosu sojowego, co ostatecznie opóźnia pewne sprawy. Ludzie tego pokroju nie są konsekwentni i nie umieją przy niczym wytrwać; robią wszystko na pół gwizdka i są niczym trzcina na wietrze. Ich wiara w Boga również opiera się na zainteresowaniu – uważają, że jest ona całkiem fajna, lecz w pewnym momencie, gdy stracą zainteresowanie nią, natychmiast i bez żadnych oporów odchodzą. Niektórzy od razu zakładają własne firmy, inni podążają ścieżką kariery urzędniczej, niektórzy angażują się w romantyczne związki i przygotowują się do małżeństwa, a inni, którzy chcą się szybko wzbogacić, idą prosto do kasyna. Mówi się, że po tym, jak nie widzieliśmy kogoś trzy dni, należy spojrzeć na niego świeżym okiem. Jeśli chodzi o kogoś, kto w dowolnym momencie jest w stanie opuścić dom Boży, to kiedy spotkasz go po tym, jak nie widziałeś go tylko przez jeden dzień, wydaje się zupełnie innym człowiekiem. Wczoraj nadal był przyzwoicie i stosownie ubrany, zdawał się być dobrze wychowany i wyglądał porządnie. Nawet modlił się do Boga ze łzami spływającymi po twarzy, mówiąc, że chce poświęcić swoją młodość i przelać krew za Boga, umrzeć za Niego, być lojalnym aż do śmierci i wejść do królestwa. Wykrzykiwał tak wzniosłe hasła, lecz wkrótce potem poszedł do kasyna. Wczoraj z radością wykonywał swój obowiązek, a podczas zgromadzenia czytał słowa Boże z promienną twarzą i kipiąc entuzjazmem, poruszony aż do łez. Jak to się więc stało, że dziś pobiegł do kasyna? Grał do późna w nocy, nie chcąc wracać do domu, dobrze się bawiąc i kipiąc energią. Wczoraj uczestniczył w zgromadzeniach, lecz dziś uciekł do kasyna – więc który przejaw jest jego prawdziwym „ja”? (Ten drugi). Jeśli ktoś nie rozumie prawdy, to naprawdę nie może dostrzec, kim naprawdę jest ta osoba. Oba te przejawy, zarówno pierwszy, jak i drugi, w rzeczywistości występują u tego samego człowieka – więc jak to jest, że wydaje się, jakby były przejawiane przez dwie różne osoby? Większość ludzi nie potrafi przejrzeć kogoś takiego. Widzisz, że człowiek ten jako wierzący w Boga często uczestniczy w zgromadzeniach, nie popełnia zła i jest w stanie znosić trudności oraz płacić cenę za wykonywanie swoich obowiązków. Kiedy siedzi przed komputerem, jest skupiony i pilny, ciężko pracuje i wkłada w to całe swoje serce. Można by pomyśleć, że jako ktoś, kto wierzy w Boga, nie powinien grać w madżonga, prawda? A jednak nie widziałeś go tylko jeden dzień, a on już z poleciał do sali gry w madżonga lub do kasyna, aby uprawiać hazard. Trzeba też dodać, że doskonale sobie radzi w madżonga – w ogóle nie wygląda na osobę wierzącą w Boga! Kompletnie cię zaskoczył – czy jest kimś, kto wierzy w Boga, czy niewierzącym, który gra w madżonga? Jak może tak szybko zmieniać swoje oblicze? Kiedy wierzy w Boga, to czy ma Go w swoim sercu? (Nie). Taki ktoś wierzy w Boga jedynie po to, aby się zabawić i zabić czas, aby zobaczyć, na czym polega wiara w Boga i czy może ona uczynić jego życie szczęśliwym. Jeśli nie jest szczęśliwy, może odejść w każdej chwili. Nigdy nie planował przecież wierzyć przez całe swoje życie, a już na pewno nigdy nie planował całe życie wykonywać swoich obowiązków i podążać za Bogiem. Co więc planował? Z jego punktu widzenia, jeśli naprawdę ma wierzyć w Boga, to przynajmniej nie może to utrudniać mu dobrej zabawy, nie może wiązać się z wykonywaniem żadnej pracy i powinno nadal gwarantować mu szczęśliwe życie. Jeśli musi codziennie czytać słowa Boże i rozmawiać o prawdzie, to nie będzie tym zainteresowany ani szczęśliwy. Gdy go to zmęczy, odejdzie z kościoła i wróci do świata świeckiego. Myśli sobie: „Życie nie jest łatwe, więc ludzie nie powinni się nad sobą znęcać. Musimy być panami własnego losu i nie znęcać się nad własnym ciałem. Musimy zapewniać sobie szczęście każdego dnia – to jedyny sposób, by żyć swobodnie. Wiara w boga nie powinna się wiązać z taką nieugiętością. Spójrz, jaki jestem wyluzowany – gdziekolwiek jest szczęście, tam idę. Jeśli nie będę szczęśliwy, odejdę. Dlaczego miałbym żyć wśród niewygód? Możliwość odejścia w każdej chwili to moje najważniejsze kredo w kwestii tego, jak postępuję, będąc »wyznawcą wolnym duchem« – takie życie jest bardzo wygodne i beztroskie!”. Jakie piosenki często śpiewają ludzie tego pokroju? „Nie pytaj mnie, skąd pochodzę, moje rodzinne miasto jest daleko”. Jeśli nie tę, to jaką inną? „Dlaczego nie żyć swobodnie choćby raz?”. Kiedy czują, że jest nudno lub nie jest już fajnie, szybko wyjeżdżają, myśląc: „Po co trzymać się jednego miejsca, skoro świat ma tyle do zaoferowania?”. Jakie jest inne popularne powiedzenie, którego używają? „Po co rezygnować z całego lasu dla jednego drzewa?”. Jak myślicie – czy tego typu ludzie mają prawdziwą wiarę? (Nie, są oni niedowiarkami). Jeśli chodzi o niedowiarków, skoro mówimy, że wszystkie ich problemy są związane z człowieczeństwem, to co dokładnie jest nie tak z ich człowieczeństwem? Czy myślicie, że tego typu osoby kiedykolwiek zastanawiały się nad tym, jak ludzie powinni się zachowywać, jaką ścieżką powinni podążać lub jakie spojrzenie na życie powinni mieć i jakie wartości powinni w życiu wyznawać? (Nie). Więc na czym polega problem z człowieczeństwem tego rodzaju osób? (Brakuje im sumienia i rozumu charakteryzujących zwykłe człowieczeństwo; nie rozważają takich kwestii). To pewne. Mówiąc jeszcze dokładniej, taka osoba nie ma duszy; jest po prostu chodzącym trupem. Nie ma żadnych własnych wymagań dotyczących tego, jak się zachowywać lub jaką ścieżką podążać, ani nie zastanawia się nad takimi rzeczami. Powodem, dla którego się nad tym nie zastanawia, jest to, że chociaż na zewnątrz wygląda jak człowiek, w rzeczywistości ma istotę chodzącego trupa, pustej skorupy. Taka osoba w kwestiach ludzkiego życia i przetrwania przyjmuje postawę zwykłego dryfowania po morzu życia. Mówiąc konkretnie, „dryfowanie po morzu życia” oznacza po prostu błądzenie i czekanie na śmierć, nieuczenie się i pozostawanie ignorantem, spędzanie dni na jedzeniu, piciu i zabawie. Tacy ludzie idą tam, gdzie jest szczęście, i robią wszystko, co sprawia, że czują się szczęśliwi i radośni, i co zapewnia im komfort fizyczny. Będą jednak unikać i trzymać się z dala od wszystkiego, co powoduje cielesne cierpienie lub sprawia im wewnętrzny ból; po prostu nie chcą, aby ich ciało znosiło trudności. Są jednak ludzie, którzy doświadczają życia na drodze znoszenia trudności. Albo też przechodzą przez różne rzeczy i doświadczają ich w taki sposób, że ich życie nie jest puste i mogą coś z niego zyskać. W końcu dochodzą do wniosku, jaką ścieżką powinni podążać i jaką osobą powinni być. Dzięki swoim doświadczeniom życiowym wiele zyskują. Po pierwsze, są w stanie przejrzeć pewnych ludzi; ponadto są w stanie ustalić, jakie zasady i metody człowiek powinien stosować wobec różnych ludzi, wydarzeń i spraw oraz jak powinien przeżyć swoje życie. Niezależnie od tego, czy ich ostateczne wnioski są zgodne z prawdą, czy też są z nią sprzeczne, przynajmniej się nad tym zastanowili. Z drugiej strony, ci, którzy są w stanie opuścić dom Boży w dowolnym momencie, nie są zainteresowani dążeniem do prawdy ani wykonywaniem swojego obowiązku w ramach wiary w Boga. Zawsze szukają okazji, by zaspokoić swoje pożądliwe pragnienia i upodobania, i nigdy nie chcą pilnie uczyć się profesjonalnych umiejętności potrzebnych do wykonywania obowiązków, wcale nie chcą ich dobrze wykonywać ani urzeczywistniać sensownego życia. Chcą po prostu być jak niewierzący – szczęśliwi i radośni każdego dnia. Toteż dokądkolwiek pójdą, szukają zabawy i rozrywki, aby zaspokoić swoje zainteresowania i ciekawość. Jeśli ciągle muszą wykonywać jeden obowiązek, tracą zainteresowanie nim i nie mają już motywacji, by go dalej wypełniać. W przypadku takich ludzi, ich podejście do życia polega po prostu na tym, żeby jakoś sobie radzić. Z pozoru wydaje się, że żyją w bardzo swobodny i zrelaksowany sposób, nie przejmując się niczym w kontaktach z innymi. Na co dzień wydają się radośni i beztroscy, zdolni do dostosowania się do każdych okoliczności, gdziekolwiek pójdą. Niektórzy nawet wydają się niewzruszeni i nieskrępowani zwyczajami świata zewnętrznego lub konwencjami rządzącymi stosunkami między ludźmi, sprawiając wrażenie, że są niezwykli i wyrastają ponad tłum. W rzeczywistości jednak ich istota to istota chodzących trupów pozbawionych duszy. Ci, którzy wierzą w Boga, lecz w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła, nie są konsekwentni w niczym, co robią – potrafią się zdobyć jedynie na chwilowy entuzjazm. Natomiast ludzie posiadający sumienie i rozum są inni. Bez względu na to, jaki obowiązek wykonują, poważnie podchodzą do tego, by się go nauczyć i starają się wykonywać go dobrze. Są w stanie coś osiągnąć i stworzyć jakąś wartość. Po pierwsze, są w stanie zyskać uznanie otaczających ich ludzi, a jednocześnie mogą czuć się pewni siebie, widząc, że są w stanie coś zrobić i są ludźmi użytecznymi, a nie bezwartościowymi. Jest to minimum, jakie może osiągnąć osoba posiadająca sumienie i rozum na poziomie zwykłego człowieczeństwa. Lecz jeśli chodzi o tych, którzy sobie dryfują przez życie, to oni nigdy nie myślą o tych rzeczach. Dokądkolwiek pójdą, po prostu jedzą, piją i dobrze się bawią. Z zewnątrz może się wydawać, że żyją bardzo swobodnie i lekko, lecz w rzeczywistości tacy ludzie nie mają żadnych przemyśleń. Niczego, co robią, nie traktują poważnie; zawsze są powierzchowni i motywowani krótkotrwałym entuzjazmem, nigdy niczego nie osiągając. Chcą jakoś przebrnąć przez całe życie i dokądkolwiek pójdą, zabierają ze sobą to samo nastawienie – nawet ich wiara w Boga nie jest tu wyjątkiem. Możesz zauważyć, że w pewnym okresie wydaje się, iż poważnie podchodzą do swoich obowiązków i są w stanie znosić trudności oraz płacić cenę, lecz bez względu na to, kto zwraca im uwagę na ich problemy lub mówi im, jak postępować, oni nigdy nie traktują tego poważnie i kompletnie nie akceptują prawdy. Po prostu robią wszystko tak, jak chcą – dopóki są szczęśliwi, jest to dla nich w porządku. A jeśli nie są szczęśliwi, to idą się bawić, nie słuchając niczyich rad. W głębi serca myślą: „I tak nigdy nie planowałem wierzyć w boga na dłuższą metę”. Jeśli ktoś ich przycina, są w stanie natychmiast odejść. Jest to jeden z przejawów charakteryzujących ludzi, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła.

Istnieje jeszcze inny przejaw charakteryzujący ludzi, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła. Niektórzy ludzie – bez względu na to, przez ile lat wierzyli w Boga, niezależnie od tego, czy wydają się mieć w tej wierze jakiś fundament, czy też nie, a także bez względu na to, jakie obowiązki wykonywali wcześniej – gdy napotkają szczególne okoliczności, które dotyczą ich osobistych interesów, mogą po prostu wstać i zniknąć. Pozostali w każdej chwili mogą stracić z nimi kontakt i przestać spotykać ich w kościele, nie mając pojęcia, co się z nimi dzieje. Niektórzy, gdy spotkają osobę płci przeciwnej, która próbuje ich uwieść, przestają wykonywać swoje obowiązki i idą na randkę, a kontakt z nimi się urywa. Są też tacy, których dzieci osiągnęły wiek odpowiedni do zawarcia małżeństwa, a oni zajmują się jego organizacją, nie wykonując już swoich obowiązków i nie uczestnicząc w zgromadzeniach. Bez względu na to, kto ich szuka, jest odprawiany od drzwi. Niektórzy ludzie, gdy ich rodzice bądź współmałżonek są chorzy i hospitalizowani lub gdy w ich domu wydarzy się coś ważnego lub zajdzie jakaś niespodziewana katastrofa, jeśli są prawdziwymi wierzącymi w Boga, wyjaśniają sytuację, mówiąc: „Ostatnio mam w domu pewne sprawy, którymi muszę się zająć, więc nie mogę uczestniczyć w zgromadzeniach. Muszę poprosić o urlop, a jeśli możecie znaleźć kogoś odpowiedniego na moje miejsce, to proszę, aby bez zwłoki tymczasowo przejął on moje obowiązki”. Przynajmniej dają oni jakieś wyjaśnienie i powiadamiają innych o zaistniałej sytuacji. Lecz ci, którzy są w stanie w każdej chwili odejść z kościoła, bez słowa zrywają z nim kontakt i bez względu na to, jak bracia i siostry próbują się z nimi skontaktować, nie są w stanie tego zrobić. Nie chodzi o to, że nie istnieją sposoby kontaktu z nimi – można byłoby do nich dotrzeć na każdy sposób – jednak oni po prostu nie chcą się kontaktować z braćmi i siostrami ani odpowiadać na próby kontaktu z ich strony. Mówią: „Dlaczego miałbym się z tobą kontaktować? Wykonuję swoje obowiązki dobrowolnie; nie otrzymuję za to żadnej zapłaty. Jeśli zechcę odejść, to odejdę! Jeśli coś dzieje się w moim domu, to jest to moja prywatna sprawa. Nie mam obowiązku cię o tym informować, a ty nie masz prawa o tym wiedzieć!”. Niektórzy ludzie wyjeżdżają na miesiąc lub dwa, a następnie wracają i bez cienia zażenowania zachowują się tak, jakby nic się nie stało. Inni odchodzą na dwa lub trzy lata i są w tym czasie całkowicie nieosiągalni. Ludzie w kościele, nie znając sytuacji, myślą, że skoro dana osoba wierzyła w Boga przez wiele lat, to niemożliwe jest, by tak po prostu odeszła. Zakładają, że musiało wydarzyć się coś nieoczekiwanego i martwią się, czy nie została aresztowana przez KPCh. W rzeczywistości osoba ta nie chce już wierzyć w Boga i zwyczajnie odeszła z kościoła bez powiadomienia braci i sióstr. Niektórzy ludzie wyjeżdżają na jakieś dziesięć dni, a potem wracają; nie oznacza to, że przestali wierzyć. Niektórzy odchodzą, a potem nie ma ich przez dwa lub trzy lata – czy powiedzielibyście, że przestali oni wierzyć? (Tak). Rzeczywiście przestali wierzyć i powinni zostać skreśleni. To nie jest zwykłe odejście z kościoła – oni przestali wierzyć. Z ludzkiego punktu widzenia nazywa się to utratą wiary. Jak postrzega to Bóg? Z Jego perspektywy nazywa się to zaprzeczaniem Mu, niepodążaniem za Nim i odrzucaniem Go. Jednak ich perspektywa jest następująca: „Nie odrzuciłem boga; nadal w sercu w niego wierzę!”. Widzicie? Po prostu to lekceważą. Są też tacy, którzy przestają uczestniczyć w zgromadzeniach i wykonywać swoje obowiązki tylko dlatego, że są w złym nastroju lub są niezadowoleni, ponieważ uważają, że wykonywanie obowiązków jest zbyt trudne i męczące, lub dlatego, że zostali nieco przycięci. Odchodzą, nawet nie wyjaśniając niczego na temat pracy, którą mieli wykonać, i mówią: „Nie kontaktujcie się ze mną. Nie jestem szczęśliwy i nie chcę już dłużej wierzyć!”. Ich niezadowolenie może trwać nawet rok. Mają charakterek, trzeba przyznać – nie potrafią się z tego otrząsnąć przez rok lub nawet dłużej! Niektórzy ludzie podejmują się pracy w charakterze przywódców i pracowników w kościele, lecz nie tylko nie wykonują tej pracy dobrze, lecz także lekkomyślnie popełniają występki, zakłócając i zaburzając pracę kościoła. Później bracia i siostry nie wybierają ich ponownie, a także zyskują co do nich rozeznanie i demaskują ich podczas rozmowy. Ci zaczynają więc myśleć: „Czy to sesja krytyki, której jestem przedmiotem? Po prostu nie wykonałem dobrze swojej pracy, czy to naprawdę taki wielki problem? Dlaczego o mnie rozmawiają i tak mnie obnażają? W całym moim życiu nigdy nie spotkała mnie taka przykrość! Zanim uwierzyłem w boga, zawsze to ja ganiłem innych; nikt nigdy nie ganił mnie. Kiedy wcześniej musiałem znosić takie trudności? Wszyscy się mnie czepiacie i sprawiacie, że czuję się upokorzony. Nie będę już wierzyć!”. Tak po prostu przestają wierzyć. Nie tylko młodzi ludzie tak mówią – niektórzy wierzą w Boga od ośmiu lub dziesięciu lat i są po czterdziestce lub po pięćdziesiątce, a mimo to potrafią mówić takie rzeczy, gdy są nieszczęśliwi. Czy tacy ludzie mają w swoim sercu miejsce dla Boga? Czy uważają wiarę w Niego za najważniejszą rzecz w swoim życiu? To normalne, że ludzie czują się nieco zniechęceni i słabi, gdy są przycinani lub gdy spotykają ich katastrofy lub niepowodzenia, jednak te rzeczy nie powinny prowadzić do utraty wiary w Boga. Tacy ludzie nie są szczerze wierzącymi w Boga. Szczerze wierzący w Boga potrafią trwać w swojej wierze nawet wtedy, gdy są aresztowani i prześladowani – tylko tacy ludzie mają świadectwo. Niektórzy ludzie, padając ofiarą jakiejś niezbyt poważnej klęski żywiołowej, gdy bracia i siostry albo o niej nie wiedzą, albo dowiadują się o niej z opóźnieniem i nie pomagają im na czas, zaczynają myśleć: „Borykam się z trudnościami i nikt nie zwraca na mnie uwagi. Wynika z tego, że wszyscy patrzą na mnie z góry! Wiara w boga jest bez sensu. Nie będę już wierzyć!”. Z powodu tak błahej sprawy są w stanie przestać wierzyć w Boga. Jest to jeden z przejawów charakteryzujących ludzi, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła.

Jest jeszcze inna sytuacja dotycząca tych, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła. KPCh, aby przeciągnąć takie osoby na swoją stronę, oferuje im dobrą pracę, mówiąc: „Nic nie zarabiasz, wierząc w boga. Jakie niby mógłbyś mieć perspektywy? Znaleźliśmy ci posadę w zagranicznej firmie z wysoką miesięczną pensją, dobrymi profitami i ubezpieczeniem pracowniczym. Wiara w boga nie jest przyszłościowa; lepiej pracować, zarabiać pieniądze i prowadzić dobre życie”. W końcu takie osoby opuszczają kościół i idą do pracy. Ktoś mówi: „Jeszcze wczoraj ta osoba wykonywała swoje obowiązki w kościele. Dlaczego dzisiaj spakowała swoje rzeczy i odeszła?”. Idzie pracować i zarabiać pieniądze; nie wierzy już w Boga. Odchodzi bez słowa i od tego momentu podąża inną drogą niż bracia i siostry, stając się kimś na innej ścieżce. Chce dążyć do sławy i zysku, wznieść się ponad innych i wyróżnić z tłumu; nie wierzy już w Boga. Są też ludzie, którzy głosząc ewangelię, spotykają kogoś, kto im się spodoba, wiążą się z nim i odchodzą, by spędzić razem życie. Nie tylko przestają wykonywać swoje obowiązki, lecz nawet wierzyć w Boga. Ich rodzice nadal są nieświadomi sytuacji, myśląc, że ci wykonują swoje obowiązki w domu Bożym. W rzeczywistości dawno temu z niego zniknęli – kto wie, może nawet mają już dzieci. Wykonywanie obowiązków jest tak ważne, a jednak ludzie potrafią porzucić nawet tak kluczową pracę jak głoszenie ewangelii. Kiedy spotykają kogoś, kto im się podoba, lub kogoś, komu oni się podobają, kilka prostych uwodzicielskich i kuszących słów wypowiedzianych przez tę osobę wystarczy, by odeszli. Są niezmiernie frywolni i lekkomyślni, zdolni do opuszczenia Boga i zdradzenia Go w dowolnym czasie i miejscu. Bez względu na to, ile lat tacy ludzie wierzyli w Boga i ilu kazań wysłuchali, wciąż nie rozumieją ani odrobiny prawdy. Wiara w Boga jest dla nich po prostu nieważna, a wykonywanie swoich obowiązków również nie ma znaczenia – czują, że nie mają innego wyboru, jak tylko robić te rzeczy po to, by uzyskać błogosławieństwa. Gdy tylko pojawia się jakaś sprawa osobista lub rodzinna, są w stanie po prostu odejść. Gdy stają w obliczu jakiejś klęski żywiołowej, potrafią po prostu przestać wierzyć. Wszystko może zakłócić ich wiarę w Boga; każda sprawa może sprawić, że się zniechęcą i porzucą swój obowiązek. Jakim są typem ludzi? To pytanie faktycznie warte jest głębszej refleksji!

Jakiego rodzaju ludźmi są ci, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła? Jeden typ to ludzie bezmyślni, bezrefleksyjni i nierozgarnięci, którzy bez względu na to, ile lat już wierzą w Boga, nie mają pojęcia, dlaczego to robią. Nie mają pojęcia, na czym polega wiara w Boga. Innym typem są niedowiarkowie, którzy w ogóle nie wierzą w istnienie Boga i nie rozumieją znaczenia ani wartości wiary w Niego. Słuchanie kazań i czytanie słów Bożych jest dla nich jak studiowanie teologii lub zdobywanie wiedzy w jakiejś profesjonalnej dziedzinie – kiedy już je zrozumieją i potrafią o nich mówić, uważają, że zadanie zostało wykonane. Nigdy nie wprowadzają ich w życie. Słowa Boże są dla nich jedynie rodzajem teorii, sloganu, i nigdy nie staną się ich życiem. Tak więc dla tych ludzi wszystko, co wiąże się z wiarą w Boga, jest mało interesujące. Takie rzeczy, jak wykonywanie obowiązków, dążenie do prawdy, praktykowanie słów Bożych, gromadzenie się z braćmi i siostrami, wspólne życie kościelne itp. nie mają dla nich żadnego znaczenia i żadna z nich nie przynosi im takiego szczęścia i ekscytacji jak jedzenie, picie i zabawa. Z drugiej strony, autentycznie wierzący w Boga czują, że przebywanie razem z braćmi i siostrami po to, by rozmawiać o prawdzie lub prowadzić życie kościelne, zawsze może przynieść im jakieś korzyści i zyski. Chociaż czasami stają w obliczu niebezpieczeństwa i prześladowań lub podejmują ryzyko, głosząc ewangelię, i znoszą pewne trudności, wykonując swoje obowiązki, bez względu na wszystko zdobywają zrozumienie prawdy, a poprzez znoszenie trudności i płacenie ceny osiągają rezultat w postaci poznania Boga, a owe trudności i zapłacona cena powodują przemianę ich życiowego usposobienia. Po rozważeniu i ocenieniu tego wszystkiego czują, że wiara w Boga jest dobra, a możliwość zrozumienia prawdy jest niezwykle cenna. Ich serca mocno się przywiązują do kościoła i nigdy nie myślą oni o porzuceniu życia kościelnego. Jeśli widzą, że kilka osób jest wysyłanych do grup B, izolowanych lub usuwanych przez kościół za przeszkadzanie w jego pracy, ci, którzy szczerze wierzą w Boga, odczuwają w sercu pewien niepokój. Myślą: „Muszę sumiennie wykonywać swoje obowiązki. Absolutnie nie mogę zostać usunięty z kościoła. Bycie usuniętym jest równoznaczne z byciem ukaranym, co oznacza pójście do piekła! Jaki byłby wtedy sens życia?”. Większość ludzi boi się odejść z kościoła; czują, że gdy go opuszczą i odejdą od Boga, nie będą w stanie dalej żyć i wszystko się skończy. Lecz ci, którzy są w stanie w każdej chwili odejść z kościoła, postrzegają odejście z niego jako coś całkiem normalnego, tak jak rzucenie pracy, żeby znaleźć inną. Nigdy nie czują się przygnębieni ani nie odczuwają wewnętrznego bólu. Jak myślicie – czy ci, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła, mają jakiekolwiek sumienie lub rozum? Tacy ludzie są naprawdę niewiarygodni! Wykonywanie obowiązków przez niektórych ludzi nie spełnia standardów, ludzie ci zawsze lekkomyślnie popełniają występki, powodując zakłócenia i zaburzenia w pracy kościoła. Wtedy kościół każe im zaprzestać wykonywania ich obowiązków i wysyła ich do zwykłego kościoła. Co się wtedy dzieje? Już następnego dnia zachowują się jak zupełnie inne osoby, rozpoczynając całkowicie nowe życie. Niektórzy zaczynają umawiać się na randki i biorą ślub, niektórzy zaczynają szukać pracy, inni idą na studia, a jeszcze inni spotykają się ze starymi przyjaciółmi, budują siatkę znajomości i szukają okazji do wzbogacenia się. Ci ludzie szybko wtapiają się w rozległy świat, znikając w morzu ludzkości – właśnie tak szybko się to dzieje. Niektórzy bracia i siostry, po wysłaniu do zwykłego kościoła z powodu słabych wyników w wykonywaniu obowiązków, przechodzą przez okres udręki, lecz są w stanie zastanowić się nad sobą i rozpoznać własne problemy, wykazując pewną gotowość do zmiany na lepsze. Jednak ci, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła, gdy tylko napotkają jakieś trudności, nie chcą już dłużej wykonywać swoich obowiązków i następnego dnia opuszczają kościół, powracając do życia osoby niewierzącej. W ogóle nie odczuwają bólu, a nawet myślą: „Co jest takiego dobrego w wierze w boga? Jesteś nieustannie wyśmiewany i oczerniany przez innych, a nawet możesz zostać aresztowany i uwięziony. Jeśli wielki czerwony smok mnie uśmierci, to czy moje życie nie pójdzie wtedy na marne? Znosiłem tyle trudów, wierząc w boga przez te wszystkie lata, lecz co na tym zyskałem? Gdybym nie wierzył w boga, zostałbym urzędnikiem, zarabiał pieniądze i wiódł prestiżowe życie! Czuję wręcz żal, że wierzyłem w boga do tej pory – gdybym wiedział, że tak to będzie wyglądać, to już dawno bym odszedł! Jaki jest pożytek ze zrozumienia prawdy? Czy można się nim najeść lub opłacić rachunki?”. Widzicie? Nie tylko nie żałują, lecz nawet czują się szczęśliwi, że mogli odejść z kościoła. Czyż nie ujawnia się w ten sposób ich prawdziwe oblicze niedowiarków? (Tak).

Niektórzy ludzie są notorycznie niedbali i popełniają lekkomyślne wykroczenia w ramach wykonywania swoich obowiązków. Kiedy po tym, jak zostali usunięci przez kościół, widzą braci i siostry, patrzą na nich jak na wrogów. Nawet gdy ci uprzejmie próbują z nimi rozmawiać, oni ignorują ich i patrzą na nich z nienawiścią, mówiąc: „To wy usunęliście mnie z kościoła. Spójrzcie na mnie teraz! Mam się lepiej niż wy! Teraz noszę się w złocie i srebrze – jestem kimś! Żyję sobie wygodnie, a spójrzcie, jacy wynędzniali i wyczerpani jesteście wy, wierząc w boga! Wszyscy nieustannie dążycie do zyskania prawdy, lecz nie sądzę, żebyście byli mądrzejsi ode mnie! Co jest takiego dobrego w zyskaniu prawdy? Czy można się nią najeść lub płacić jak pieniędzmi? Nawet nie dążąc do niej, wciąż żyję sobie całkiem dobrze, prawda? Całe szczęście, że mnie usunęliście – powinienem wam za to podziękować!”. Z ich słów jasno wynika, że są niedowiarkami, a wykonywanie obowiązków ich obnażyło. Czy niewierzący, który tylko mówi, że wierzy w Boga, może chętnie wykonywać swój obowiązek? Wykonywanie obowiązku oznacza wypełnianie powinności i zobowiązań bez otrzymywania wynagrodzenia, bez zarabiania pieniędzy. Ludzie ci postrzegają to jako stratę, więc nie chcą wykonywać obowiązku. W ten sposób ujawnia się ich prawdziwe oblicze niedowiarków; jest to sposób, w jaki Boże dzieło demaskuje i eliminuje niedowiarków. Niektórzy ludzie zawsze mają powierzchowne podejście do wykonywanych przez siebie obowiązków, po prostu żyjąc bez celu, z dnia na dzień. Gdy tylko nadarzy się okazja do zarobienia pieniędzy lub zdobycia awansu w świecie zewnętrznym, opuszczają kościół w dowolnym momencie – zawsze mieli taki zamiar. Jeśli zostaną przeniesieni do zwykłego kościoła, to ponieważ są notorycznie niedbali i popełniają lekkomyślne wykroczenia podczas wykonywania swoich obowiązków, nie tylko nie zastanowią się nad sobą, lecz pomyślą wręcz: „To, że usunąłeś mnie z pełnoetatowego kościoła jest twoją stratą i moim zyskiem”. Czują się całkiem zadowoleni z siebie. Czyż tacy ludzie nie są niedowiarkami? Powiedzcie Mi, czy w przypadku tych niedowiarków, którzy zostali usunięci z kościoła, ponieważ poważnie zakłócili i zaburzyli jego pracę poprzez swoje lekkomyślne wykroczenia, usunięcie ich przez dom Boży jest zgodne z zasadami? (Tak). Jest to jak najbardziej zgodne z zasadami; w najmniejszym stopniu nie krzywdzi to tych ludzi. Ich postawa wobec Boga oraz wobec wykonywania swoich obowiązków jest taka, że w każdej chwili są w stanie je porzucić i zdradzić. Jest to wystarczający dowód na to, że w głębi serca w ogóle nie interesują ich rzeczy pozytywne. Wierzyli w Boga przez tak wiele lat i wysłuchali tak wielu kazań, a jednak żadna z prawd wiary w Boga ani świadectwa wybrańców Boga oparte na doświadczeniu nie są w stanie zawładnąć ich sercami. Żadna z tych rzeczy ich nie interesuje, nie porusza ani nie sprawia, że czują się przywiązani. Jest to istota ich człowieczeństwa, która polega na tym, że nie interesują ich żadne rzeczy pozytywne. Czym więc są zainteresowani? Jedzeniem, piciem i zabawą, przyjemnościami cielesnymi, złymi trendami i filozofiami szatana. Są szczególnie zainteresowani wszystkim, co w społeczeństwie negatywne; tylko prawda i słowa Boże ich nie interesują. Dlatego są w stanie opuścić dom Boży w dowolnym momencie. Zupełnie nie interesuje ich częste czytanie słów Bożych ani częste omawianie prawdy podczas zgromadzeń domu Bożego. Szczególnie brzydzą się wykonywaniem obowiązków, a nawet uważają, że wszyscy, którzy to robią, są głupcami. Jaki to rodzaj mentalności i człowieczeństwa? Nie interesują się prawdą ani Bożym zbawieniem ludzi i nie czują zupełnie żadnego przywiązania do życia kościoła. Chociaż otwarcie nie osądzają ani nie potępiają słów Bożych, to przez kilka lat słuchania kazań nie zrozumieli nawet odrobiny prawdy – to wyraźnie wskazuje na problem. Nie ma nikogo, kto nie lubi jednocześnie rzeczy pozytywnych i negatywnych. Jeśli nie lubisz rzeczy pozytywnych, będziesz szczególnie zainteresowany rzeczami negatywnymi. Jeśli jesteś szczególnie zainteresowany rzeczami negatywnymi, to na pewno nie będziesz zainteresowany rzeczami pozytywnymi. Osoba takiego typu nie jest w ogóle zainteresowana rzeczami pozytywnymi, więc w domu Bożym nie ma niczego, do czego czułaby się przywiązana, niczego, co by lubiła lub za czym tęskniła. Najbardziej interesują ją złe trendy tego świata, pieniądze, sława i zyski, stanowiska urzędnicze, bogacenie się oraz różne popularne herezje i niedorzeczności. Jej serce jest nastawione na świat, a nie na dom Boży, dlatego jest w stanie z niego odejść w każdej chwili. Opuszczenie domu Bożego i życia kościelnego nie wywołuje w niej żalu, poczucia udręki ani bólu, a raczej całkowitą ulgę. Myśli sobie: „Nareszcie nie muszę już codziennie słuchać kazań ani rozmów o prawdzie i nie muszę już być ograniczany przez te rzeczy. Teraz mogę śmiało dążyć do sławy i zysku, do pieniędzy, do pięknych kobiet i do realizacji osobistych perspektyw. Wreszcie mogę śmiało kłamać i oszukiwać innych, knuć spiski i intrygi oraz bez jakichkolwiek obaw stosować wszelkiego rodzaju niegodziwe metody. Zadając się z ludźmi, mogę używać wszelkich środków!”. Słuchanie kazań i omawianie prawdy w domu Bożym jest dla takich osób bolesne, a opuszczenie domu Bożego odczuwają jako ulgę. Oznacza to, że te pozytywne rzeczy nie są tym, czego potrzebuje ich serce. One potrzebują tego wszystkiego, co mają do zaoferowania świat doczesny i społeczeństwo. Jasno z tego wynika, że powód, dla którego opuściły kościół, jest bezpośrednio związany z ich własnymi dążeniami i preferencjami.

Jaka jest naturoistota ludzi, którzy w każdej chwili są w stanie opuścić dom Boży? Czy teraz już to wiecie? (Tak. Ten typ ludzi to niedowiarkowie. Większość z nich to wcielone bestie, wszyscy są ogłupiałymi jednostkami bez mózgu i przemyśleń). Zgadza się. Oni nie rozumieją spraw wiary. Nie pojmują, o co tak naprawdę chodzi w ludzkim życiu, jaką ścieżkę powinni obrać, robienie jakich rzeczy jest najbardziej znaczące, jakich zasad praktyki należy przestrzegać, jeśli chodzi o własne postępowanie, i tak dalej; nie chcą też szukać prawdy, aby się tego dowiedzieć. A do czego z upodobaniem dążą? Przez cały dzień ich umysły krążą wokół tego, co mogą zrobić, aby uzyskać korzyści i cieszyć się życiem lepszym od innych. Niektórzy ludzie zaczynają wierzyć w Boga, gdy są zatrudnieni w świecie świeckim, ale gdy tylko awansują na stanowisko kierownika lub menadżera albo zostają szefem, przestają wierzyć. Kiedy bracia i siostry kontaktują się z nimi, ci mówią: „Teraz jestem kimś, cieszę się statusem i reputacją oraz pozycją społeczną. Wiara w boga ramię w ramię z wami jest dla mnie zbyt upokarzająca. Wszyscy powinniście trzymać się ode mnie z daleka i więcej mnie nie szukać! Jeśli chcecie, możecie mnie skreślić lub wydalić z kościoła. W każdym razie rozdział mojego życia zatytułowany »wiara w boga« dobiegł końca i nie chcę mieć już z wami nic wspólnego!”. Widzicie, co mówią? Co to za typ ludzi? Czy nadal próbowalibyście się z nimi kontaktować? (Nie). Powiedzieli to bez ogródek, a jednak niektórzy przywódcy kościoła nadal czują żal z powodu ich odejścia, wielokrotnie się z nimi kontaktują i przekonują: „Masz tak duży potencjał, a nawet byłeś przywódcą i pracownikiem w kościele. Zostałeś zwolniony tylko dlatego, że nie dążyłeś do prawdy. Jeśli będziesz pilnie do niej dążyć, to na pewno zostaniesz zbawiony, a w przyszłości z pewnością staniesz się filarem i ostoją domu Bożego!”. Im częściej przywódcy mówią takie rzeczy, tym bardziej odpycha to te osoby. Niektórzy przywódcy kościoła mają zamęt w głowie i brak im rozeznania; ten ktoś w świecie zewnętrznym dostał awans, a mimo to przywódcy wciąż mu zazdroszczą i chcą nawiązać z nim kontakt – czy nie świadczy to o ich braku szacunku do siebie? Ludzie, którzy rozumieją prawdę, widzą tę sprawę jasno: awans w społeczeństwie nie jest dobrym znakiem; to nie jest właściwa ścieżka, którą należy podążać! Niektórzy ludzie przestają wierzyć w Boga, gdy tylko zdobędą jakiś status w społeczeństwie – to jedynie ich obnaża i dowodzi, że nie są ludźmi szczerze wierzącymi w Boga lub kochającymi prawdę. Gdyby szczerze wierzyli, to nawet gdyby awansowali i mieli obiecującą przyszłość w społeczeństwie, i tak nie opuściliby Boga. A skoro Go zdradzili, czy jest jakaś potrzeba, by kościół szukał z nimi kontaktu i pracował nad nimi? Nie ma takiej potrzeby, ponieważ ludzie ci zostali już obnażeni jako niedowiarkowie. To oni tracą szansę, nie wierząc w Boga – po prostu nie otrzymują błogosławieństwa. Są tylko nędznymi istotami; jeśli nadal upierasz się, by nakłonić ich do wiary w Boga, czyż nie jest to głupie? Im bardziej próbujesz ich w ten sposób przekonać, tym bardziej patrzą na ciebie z góry. Uważają, że wszyscy, którzy wierzą w Boga, to ludzie o niskim statusie społecznym, którym brakuje potencjału. Dlatego są wyjątkowo aroganccy i zadufani w sobie i patrzą na wszystkich z pogardą. Jeśli ktoś okazuje im zainteresowanie lub troszczy się o nich, postrzegają to jako próbę zdobycia ich przychylności. Co to za mentalność? To niezdolność do właściwego spojrzenia na braci i siostry. Czy taki ktoś szczerze wierzy w Boga? Kiedy spotykasz tego typu osobę, powinieneś ją odrzucić. W chwili, gdy powie: „Jestem teraz starszym inspektorem. Nie przychodźcie do mnie więcej. Jeśli będziecie dalej się ze mną kontaktować, to zwrócę się przeciwko wam! A zwłaszcza nie przychodźcie do mojej firmy i nie wprawiajcie mnie w zakłopotanie – nie chcę mieć nic wspólnego z ludźmi, którzy wierzą w boga!” – gdy tylko wypowie te słowa, powinniście natychmiast odejść, skreślić ją i nigdy więcej się z nią nie kontaktować. Taka osoba boi się, że wykorzystamy jej sukces, dlatego musimy mieć trochę samoświadomości. Prosperuje ona i wspina się po szczeblach drabiny społecznej – jest spoza naszej ligi. My jesteśmy zwykłymi ludźmi na samym dnie społeczeństwa. Nie powinniśmy próbować nawiązywać z nią kontaktu – nie poniżajmy się tak! Są też osoby nieco starsze, których dzieci kupują luksusowe domy w mieście. Ci, po wprowadzeniu się do nich, znikają z radaru braci i sióstr, mówiąc: „Nie przychodźcie do mnie więcej. Wszyscy jesteście ze wsi. Jeśli do mnie przyjdziecie, to ludzie pomyślą, że ja też jestem ze wsi i że mam wiejskich krewnych. Jakież to byłoby żenujące! Wiecie, kim jest mój syn? To bogacz i człowiek powszechnie znany! Jeśli będziecie się ze mną kontaktować, czy nie będzie to upokarzające dla mojego syna? Więc nie przychodźcie do mnie więcej!”. Gdy tylko wypowiedzą te słowa, po prostu odpowiedzcie im: „Skoro takie jest twoje nastawienie, to rozumiemy. W takim razie życzymy ci szczęścia i radości!”. Jeśli w takiej chwili powiesz choćby jedno słowo więcej, to wyjdziesz na kogoś głupiego i pośledniego. Natychmiastowe odejście jest tutaj właściwym rozwiązaniem. Nigdy nie próbujcie na siłę przekonywać niedowiarków – to po prostu głupie. Rozumiecie to? (Tak). Jak głupi potrafią być niektórzy ludzie? Mówią: „Syn tej osoby jest bogatym człowiekiem, krezusem cieszącym się statusem w społeczeństwie. Jest nawet powiązany z urzędnikami państwowymi. Jeśli przekonamy tę osobę, by nadal wierzyła w Boga, to jej rodzina mogłaby nawet gościć braci i siostry!”. Jak brzmi ten pomysł? Jeśli myślisz o tym z perspektywy troski o pracę kościoła, o braci i siostry oraz o bezpieczeństwo, to jest on jak najbardziej w porządku. Jednak musisz sprawdzić, czy taki ktoś szczerze wierzy w Boga. Jeśli nie chce w Niego wierzyć i nie ma ochoty utrzymywać kontaktu z braćmi i siostrami, a mimo to chcesz go przekonać do wiary w Boga, czy to nie jest głupie? Nie rób rzeczy, które świadczą o braku szacunku do siebie. Wierząc w Boga, korzystamy z Bożej ochrony i Bożego przewodnictwa. Bez względu na to, w jakim otoczeniu żyjemy, wszystko podlega Bożej suwerennej władzy i Bożym ustaleniom. Niezależnie jakie cierpienia znosimy, powinniśmy żyć z godnością. Niektórzy ludzie nawet zazdroszczą tej osobie, która opuściła dom Boży, mówiąc, że ma ona głowę na karku – czy taki punkt widzenia jest słuszny? Jak powinniśmy to postrzegać? Gdy ten ktoś przeprowadził się do dużego domu, przestał wierzyć w Boga. W społeczeństwie cieszy się statusem i pozycją, a w głębi serca patrzy na braci i siostry z góry, postrzegając ich jako ludzi z samych nizin społecznych, niegodnych tego, by utrzymywać z nimi relacje. Powinniśmy więc mieć samoświadomość i nie próbować nawiązywać kontaktu z takimi ludźmi ani się do nich nie przymilać, prawda? (Tak).

Jeśli chodzi o tych, którzy są w stanie opuścić dom Boży w dowolnym momencie, niezależnie od tego, czy są niedowiarkami, czy tylko próżniakami, czy wierzą w Boga, aby uzyskać błogosławieństwa, czy też aby uniknąć nieszczęść – bez względu na sytuację – o ile są oni w każdej chwili w stanie odejść z domu Bożego, a po odejściu krzywo patrzą na braci i siostry, którzy próbują pozostać z nimi w kontakcie, a jeszcze bardziej na pomoc i wsparcie z ich strony, okazując wrogość każdemu, kto rozmawia z nimi o prawdzie, o tyle nie ma potrzeby zawracania sobie głowy takimi ludźmi. Jeśli tego typu niedowiarkowie zostaną odkryci, to powinni zostać odpowiednio szybko zdemaskowani i usunięci z kościoła. Niektóre osoby być może nie kochają prawdy, lecz lubią być dobrymi ludźmi i przebywać razem z braćmi i siostrami; wprawia ich to w radosny nastrój, a ponadto unikają złego traktowania. W głębi serca wiedzą, że wierzą w prawdziwego Boga i są gotowe pilnie pracować. Jeśli naprawdę mają taką postawę, to czy uważacie, że powinny mieć możliwość dalszego wykonywania swoich obowiązków? (Tak). Jeśli są chętne do pracy i nie powodują zakłóceń ani nie wywołują niepokojów, to mogą nadal wykonywać pracę. Jeśli jednak pewnego dnia tracą ochotę do pracy i chcą opuścić dom Boży, mówiąc: „Idę spróbować swoich sił w świecie zewnętrznym. Nie zamierzam dłużej wierzyć z wami w boga. Nie jest tu fajnie, a czasami, gdy niedbale wykonam swoje obowiązki, jestem przycinany. Naprawdę ciężko się tu żyje; chcę odejść” – czy taką osobę należy przekonywać do pozostania w kościele? (Nie). Możemy zadać jej tylko jedno pytanie: „Czy dobrze to przemyślałeś?”. Jeśli odpowie: „Długo się nad tym zastanawiałem”, możesz powiedzieć: „W takim razie życzymy ci jak najlepiej. Trzymaj się i do widzenia!”. Czy takie podejście jest w porządku? (Tak). Jak myślicie, jakiego rodzaju jest to człowiek? Takiego, który uważa, że wyrasta ponad przeciętność i gardzi światem oraz jego porządkiem oraz często recytuje powiedzenia sławnych ludzi, takie jak: „Lekko potrząsam rękawem, nie zabierając nawet kawałka chmury”. Myśli, że jest nieskazitelny i nie pasuje do tego świata i chce znaleźć odrobinę pociechy w wierze w Boga. Zawsze postrzega siebie jako kogoś niezwykłego, lecz w rzeczywistości jest najbardziej przyziemny ze wszystkich ludzi i żyje tylko po to, by jeść, pić i dobrze się bawić. Nie ma prawdziwych myśli ani prawdziwych dążeń. Postrzega siebie jako kogoś wzniosłego, tak jakby nikt nie był w stanie zrozumieć jego przemyśleń lub nadążyć za jego tokiem myślenia. Uważa, że ma szersze horyzonty umysłowe niż przeciętny człowiek i mówi takie rzeczy jak: „Wy wszyscy jesteście zwykłymi ludźmi, ale tylko spójrzcie na mnie – ja jestem inny. Jeśli zapytasz mnie, skąd pochodzę, powiem ci, że moje rodzinne miasto jest daleko stąd”. Czy taka osoba powiedziała ci, skąd pochodzi? Czy wiesz, gdzie jest to tak zwane „dalekie” miejsce? Osoby, które w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła, to dokładnie tego typu ludzie. Czują, że żadne miejsce ich nie zadowala i zawsze myślą o jakichś nierealnych, niejasnych i iluzorycznych sprawach. Nie koncentrują się na rzeczywistości i nie rozumieją, na czym polega ludzkie życie ani jaką ścieżkę ludzie powinni obrać. Nie rozumieją tych rzeczy – są po prostu dziwakami. Jeśli osoba tego typu podjęła decyzję o opuszczeniu kościoła i mówi, że dobrze to przemyślała, to nie ma potrzeby jej przekonywać, do pozostania. Nie mów ani słowa więcej – po prostu ją skreśl i tyle. Tak właśnie powinno się postępować z osobami tego pokroju; jest to zgodne z zasadami traktowania ludzi. Na tym zakończymy naszą rozmowę na temat tych, którzy w każdej chwili są w stanie odejść z kościoła.

J. Chwiejność

Dziesiątym przejawem jest „chwiejność”. Jakie konkretne przejawy charakteryzują ludzi, którzy są chwiejni? Po pierwsze, największymi wątpliwościami tych ludzi dotyczącymi wiary w Boga są: „Czy bóg rzeczywiście istnieje? Czy istnieje sfera duchowa? Czy istnieje piekło? Czy słowa wypowiedziane przez boga są prawdą? Ludzie mówią, że ta osoba jest wcielonym bogiem, lecz ja nie widziałem w niej niczego, co by sprawiało wrażenie wcielonego boga! Gdzie więc dokładnie jest duch boży? Czy bóg naprawdę istnieje, czy nie?”. Nigdy nie potrafią jasno odpowiedzieć na te pytania. Widzą, że jest wielu ludzi wierzących w Boga, i myślą: „Bóg musi istnieć. Prawdopodobnie istnieje. Mam nadzieję, że istnieje. Wiara w boga i tak nie przyniosła mi żadnych strat; nikt mnie źle nie traktował. Słyszałem, że wykonywanie obowiązków może przynieść błogosławieństwa i dobre przeznaczenie, a także sprawi, że w przyszłości nie umrę. Więc chyba po prostu będę za tym podążać i wierzyć”. Po tym, jak już wierzą przez pewien czas, widzą, że niektórzy ludzie doświadczają prób i przeciwności losu, i zaczynają się zastanawiać: „Czy wiara w boga nie powinna przynosić błogosławieństw? Niektórzy ludzie poważnie zachorowali i zmarli, inni zostali aresztowani i prześladowania przez wielkiego czerwonego smoka doprowadziły do ich śmierci, a jeszcze inni zachorowali lub ich rodziny spotkały nieszczęścia, podczas gdy oni wykonywali obowiązki. Dlaczego bóg ich nie ochronił? Czy więc bóg naprawdę istnieje, czy nie? Jeśli istnieje, to te rzeczy nie powinny się były wydarzyć!”. Niektórzy ludzie powodowani dobrymi intencjami omawiali z nimi prawdę, mówiąc: „Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi rzeczami, a losy ludzi są rozporządzane Jego ręką. Ludzie powinni przyjąć te rzeczy od Boga i poddać się Bożym rozporządzeniom. Wszystko, co Bóg czyni, jest dobre”. Na co te chwiejne jednostki odpowiadają: „Nie widzę w tym nic dobrego! To, że spotykają nas katastrofy – czy to jest dobre? Zapadnięcie na jakąś poważną albo nieuleczalną chorobę – czy to jest dobre? Bycie martwym jest jeszcze gorsze. Czy bóg istnieje, czy nie? Nie wiem”. Zawsze mają pełno wątpliwości co do Boga. Kiedy widzą, że wielu ludzi wykonuje obowiązki, dzieło domu Bożego coraz bardziej się rozwija, a kościół z każdym dniem rozkwita, sądzą, że Bóg musi istnieć. Zwłaszcza gdy słyszą, jak bracia i siostry składają świadectwo o znakach i cudach, które Bóg pokazał, oraz o łasce, którą od Niego otrzymali, chwiejne osoby są jeszcze mocniej przekonane, że: „Bóg zdecydowanie istnieje! Chociaż ludzie nie mogą zobaczyć ducha bożego, usłyszeli słowa wypowiadane przez wcielonego boga, a ja słyszałem również, jak wielu ludzi omawiało jego słowa i doświadczało ich. Tak więc bóg zdecydowanie musi istnieć!”. Kiedy kościół rozkwita, wszystko idzie w nim gładko, prosperuje, a jego dzieło coraz bardziej się rozprzestrzenia, a zwłaszcza kiedy bracia i siostry doświadczają pewnych wyjątkowych okoliczności i szczególnych sytuacji oraz widzą w tych rzeczach Bożą ochronę, suwerenną władzę i przywództwo, tacy ludzie wierzą, że Bóg istnieje i że jest On naprawdę dobry. Jednak po pewnym czasie mogą doświadczyć jakichś frustracji czy trudnych chwil, niektórych mogą spotkać niepowodzenia i porażki albo też dom Boży może wyeliminować część ludzi; te rzeczy, a szczególnie ta ostatnia, są mocno sprzeczne z ich wyobrażeniami i wykraczają poza ich oczekiwania. Uważają tak: „Jeśli bóg istnieje, to jak mogło dojść do tego wszystkiego? To nie powinno się wydarzyć! To normalne, że takie rzeczy dzieją się wśród niewierzących, lecz jak może do nich dochodzić również w domu bożym? Jeśli bóg istnieje, to powinien rozstrzygnąć te sprawy i zapobiec takim zdarzeniom, ponieważ jest wszechmocny, ma władzę i moc! Czy bóg naprawdę istnieje, czy nie? Ludzie nie są w stanie zobaczyć ducha bożego. Jeśli chodzi o słowa wypowiedziane przez wcielonego boga, wszyscy ludzie mówią, że są one prawdą, że są drogą i że mogą stać się ludzkim życiem. Lecz dlaczego ja nie czuję, że one są prawdą? Tak długo słuchałem kazań, lecz moje życie nie uległo żadnej przemianie! Tak wiele wycierpiałem – co na tym zyskałem?”. Zaczynają wątpić w Boga, a ich entuzjazm do wykonywania obowiązków maleje i stygnie. Myślą wtedy o opuszczeniu domu Bożego, by pójść do pracy i zarabiać pieniądze na przyzwoite życie – te wyraźne myśli zaczynają się pojawiać w ich umysłach. Myślą sobie: „Jeśli bóg, w którego wierzę, nie jest prawdziwym bogiem, to poniosłem olbrzymie straty przez to, że nie pracowałem i nie zarabiałem pieniędzy przez te wszystkie lata, gdy wierzyłem w boga! Nie. Taki sposób myślenia jest niewłaściwy. Nadal muszę wierzyć w odpowiedni sposób. Słyszałem, jak ludzie mówili, że czytanie większej ilości słów Bożych pozwoli zrozumieć prawdę, rozwiązać wszystkie problemy i przestać być słabym. Lecz ja przeczytałem słowa Boże i nadal nie zrozumiałem prawdy. Dlaczego wciąż jestem zniechęcony? Dlaczego przez cały czas czuję, że nie mam energii, by wykonywać swoje obowiązki? Bóg we mnie nie działa! Doświadczam tylu trudności, lecz bóg nie otworzył przede mną drogi wyjścia z nich. Czy więc on naprawdę istnieje, czy nie? Jeśli to jest prawdziwa droga, bóg powinien błogosławić ludzi, którzy wykonują swoje obowiązki spokojnie, sprawnie i normalnie. Dlaczego więc nadal głoszeniu ewangelii i wykonywaniu obowiązków towarzyszą tak wielkie trudności? Chociaż wiem, że świat religijny pozostał w tyle, a wiara w boga wszechmogącego oznacza wkroczenie w Wiek Królestwa, to dlaczego nie widziałem, jak działa duch święty?”. Co to są za ludzie? To ludzie pozbawieni duchowego zrozumienia. Czytają słowa Boże, lecz nie rozumieją prawdy. Bez względu na to, jak często się ją z nimi omawia, oni nie są w stanie pojąć jej znaczenia. Zawsze postrzegają wszystko przez pryzmat swoich pojęć i wyobrażeń. Nieustannie żywią masę wątpliwości co do Boga. Jak taka osoba może zrozumieć prawdę? Niektórzy ludzie widzą, że głoszenie ewangelii jest dość trudne, więc myślą: „Gdyby to była prawdziwa droga, duch święty działałby bardzo intensywnie. Dokądkolwiek bracia i siostry udaliby się głosić ewangelię, odbywałoby się to gładko i bez przeszkód. Co więcej, urzędnicy państwowi również zaczęliby wierzyć i dawać na wszystko zielone światło. To faktycznie byłoby działanie prawdziwego boga. Lecz patrząc na stan faktyczny, to wcale tak nie jest. Nie tylko prezydenci i urzędnicy w różnych krajach na całym świecie nie wierzą w boga, lecz także nie popierają wiary w niego. W niektórych krajach rządy wręcz prześladują wierzących i utrudniają ludziom wiarę w boga. Czy więc bóg, w którego wierzymy, faktycznie jest prawdziwym bogiem? Nie wiem, trudno powiedzieć”. W sercu zawsze mają masę wątpliwości. Za każdym razem, gdy słyszą jakieś wiadomości, „wstrząsa” to całym ich światem, a wpływ tego nie jest ani ogromny, ani niezauważalny, co powoduje, że osoby te zaczynają się chwiać. Niektórzy mówią: „Czy ciągle są chwiejne dlatego, że wierzą w Boga od niedawna?”. Nie – niektórzy z tych ludzi wierzą od trzech, pięciu, a nawet ponad dziesięciu lat. Czy to jest krótko? Gdyby ktoś wierzył przez trzy lub pięć lat podczas dzieła Wieku Łaski, nie byłoby to uważane za długi czas, ponieważ nie słyszał Bożych wypowiedzi i słów w dniach ostatecznych; zrozumiał tylko nieco wiedzy biblijnej i duchowych teorii z Biblii i z kazań. To o wiele za mało, by coś zyskać. Inaczej jest, gdy ktoś przyjmuje dzieło obecnego etapu – jeśli wykonuje swoje obowiązki i podąża za Bogiem przez trzy lata, to, czego doświadcza, co rozumie i co zyskuje, przewyższa to, co ktoś mógłby zyskać, wierząc w Pana przez dwadzieścia lub trzydzieści lat, a nawet przez całe życie, w Wieku Łaski. Lecz owi ludzie, którzy są chwiejni, nawet gdy wierzą już przez trzy, pięć, a nawet więcej niż dziesięć lat, nadal nie potrafią określić, czy ten etap dzieła jest wykonywany przez Boga, czy nie, a nawet mają wątpliwości co do samego istnienia Boga. Czy powiedziałbyś, że tacy ludzie powodują dużo problemów? Czy posiadają zdolność pojmowania prawdy? (Nie). Czy mają sposób myślenia typowy dla zwykłego człowieczeństwa? (Nie). Nie są w stanie pojąć prawdy. Niezależnie od tego, jaka sytuacja ma miejsce w kościele, zawsze może ona spowodować, że się zachwieją – niepewność w ich sercach nieustannie „wstrząsa” całym ich światem. Jeśli antychryści wywołują niepokoje w kościele i niektórzy ludzie zostają wprowadzeni w błąd lub jeśli ktoś, kogo ubóstwiają, robi coś, czego się nie spodziewali – na przykład kradnie ofiary pieniężne lub zachowuje się w sposób rozwiązły – i zostaje usunięty z kościoła, powoduje to, że w sercu zaczynają się chwiać i wątpić w Boga: „Czyż nie jest to strumień dzieła bożego? Jak więc w kościele może dochodzić do takiego bezprawia? Jak bóg mógł pozwolić na pojawienie się w nim antychrystów i złych ludzi? Czy to faktycznie jest prawdziwa droga?”. Wszystko, co dzieje się w kościele, a co jest sprzeczne z ich wyobrażeniami, wywołuje w nich wątpliwości i zaczynają kwestionować, czy jest to prawdziwa droga, czy jest to dzieło Boże i czy Bóg naprawdę istnieje. Po prostu nie szukają prawdy, aby spojrzeć na tę sprawę we właściwy sposób. Już sam ten fakt wystarczająco mocno dowodzi, że od początku do końca zasadniczo nigdy nie wierzyli, że ten etap dzieła jest wykonywany przez Boga. Nigdy nie wiedzieli, czym jest prawda ani dlaczego Bóg ją wyraża. Bóg wypowiedział tak wiele słów i wykonał tak dużo pracy – wszystko to jest Jego dziełem. Tak wielu ludzi to zweryfikowało i nabrało co do tego pewności, lecz oni nie chcą spojrzeć na sprawy przez pryzmat tych faktów. Zawsze wykorzystują ludzkie punkty widzenia i ludzkie myślenie do wydawania osądów – za mocno ufają samym sobie. Kiedy w pracy kościoła bądź w jego życiu pojawiają się jakieś luki lub odstępstwa, lub też gdy kościół jest uciskany i prześladowany przez rząd, ci znowu zaczynają wszystko kwestionować: „Czy to faktycznie jest prawdziwa droga?”. Kiedy w kościele pojawiają się antychryści i fałszywi przywódcy, znowu zaczynają wszystko podważać. Mówią: „Spójrz na tych pastorów i starszych w kościołach religijnych – oni naprawdę kochają pana, a w ich kościołach nie ma żadnych incydentów związanych z antychrystami. To jest prawdziwa droga. Jeśli to, co wy tutaj macie, jest prawdziwą drogą, to dlaczego wciąż dochodzi tu do takich rzeczy?”. Takich oto porównań dokonują. A jakich porównań dokonują inni kretyni? Mówią: „Spójrz na tych ludzi wierzących w boga w Kościele Potrójnej Autonomii – oni mają zgodę państwa, a państwo nawet wydaje im certyfikaty i przyznaje im ziemię pod budowę kościołów. Wszystko jest legalne i zgodne z prawem. Czy wy macie publiczny kościół? Czy wasze kościoły są zarejestrowane? Państwo nawet przydziela pastorów do kościołów Potrójnej Autonomii, a ci pastorzy mają licencje. Czy wasi przywódcy i pracownicy kościoła mają licencje? Państwo nie pozwala wam wierzyć w boga; aresztuje was i prześladuje. Nie macie nawet stałego miejsca na zgromadzenia; zawsze spotykacie się w tajemnicy. Czy to faktycznie jest prawdziwa droga? Gdyby to była prawdziwa droga, to dlaczego mielibyście się zawsze spotykać i wykonywać swoje obowiązki w takiej tajemnicy?”. Nie potrafią przejrzeć nawet tej sprawy. Każda sytuacja może sprawić, że się zachwieją i zaczną wątpić w Boga. Powiedzcie Mi, czy taka osoba może wytrwać w swojej postawie? (Nie). Chociaż otwarcie nie opuściła kościoła, to w głębi serca stoi na krawędzi niebezpieczeństwa. Nigdy nie może mieć pewności co do dzieła Bożego i prawd wyrażonych przez Boga i zawsze w połowie wierzy, a w połowie wątpi, co uniemożliwia jej posiadanie prawdziwej wiary. Nie potrafi dostrzec, że wszystkie te prześladowania, ucisk i aresztowania, które miały miejsce przez te wszystkie lata trwania dzieła Bożego, odbywały się pod suwerenną władzą Boga i wszystkie podlegały Bożym rozporządzeniom oraz ustaleniom. Dlatego też ma swoje wyobrażenia i jest w stanie kwestionować to, czy Bóg może mieć suwerenną władzę nad wszystkim. Zawsze wierzy, że całe dzieło domu Bożego jest wykonywane przez ludzi, nie będąc w stanie dostrzec w tym nawet najmniejszego znaku Bożych czynów. Czyż ktoś taki nie jest niedowiarkiem? Jeśli taka osoba wierzy dopiero od sześciu miesięcy lub roku i nie pojęła dobrze różnych prawd, to zrozumiałe jest, że ma wątpliwości i waha się, gdy widzi rzeczy, które są sprzeczne z jej wyobrażeniami. Lecz niektórzy ludzie wierzą w Boga od kilku lat, wysłuchali wielu kazań i omawiano z nimi prawdę, gdy napotykali jakieś trudności. W tym czasie rozumieli to, co słyszeli, jako doktrynę. Później jednak, gdy ponownie stają w obliczu trudności, nadal kwestionują Boga i Jego dzieło. Pokazuje to, że tacy ludzie nie mają zdolności pojmowania prawdy, brakuje im sposobu myślenia typowego dla zwykłego człowieczeństwa i nie spełniają oni standardu bycia człowiekiem.

Jak należy postępować z ludźmi, którzy są chwiejni? Jeśli chodzi o człowieczeństwo, to takie osoby nie są złymi ludźmi, lecz rzeczywiście sprawiają kłopoty, ponieważ brakuje im zdolności pojmowania prawdy i nie myślą w sposób typowy dla zwykłego człowieczeństwa. Co najważniejsze, nie potrafią nawet potwierdzić wielu prawd, które Bóg wyraził, ani nie wiedzą, czy te słowa są prawdą oraz czy są Bożym wyrażeniem i dziełem. Sądząc po ich zdolności pojmowania, jakimi są ludźmi? Słusznie jest powiedzieć, że są niedowiarkami, a także, że mają zamęt w głowie. Chociaż ludzie tego rodzaju nie popełnili żadnego oczywistego zła i nie klasyfikujemy ich jako ludzi złych, to czyż nie są oni do niczego, skoro mają aż taki zamęt w głowie i mogą robić wiele rzeczy, które powodują zakłócenia i wywołują niepokoje? (Owszem). Bez względu na to, jak długo wierzą w Boga i ilu kazań wysłuchali, nigdy nie mogą zrozumieć prawdy. Nie potrafią nawet potwierdzić istnienia Boga ani Jego suwerennej władzy. Jakiego rodzaju potencjał to reprezentuje? Tacy ludzie nie mają absolutnie żadnej zdolności pojmowania prawdy. Są to ludzie o bardzo małym potencjale; można też powiedzieć, że nie mają go wcale – są bezmózgimi wałkoniami. Powiedzcie Mi, jakie obowiązki mogą wykonywać wałkonie? (Żadnych). Nie mogą wykonywać żadnych obowiązków – zawsze mają wątpliwości i są chwiejni. Jak więc należy traktować takich ludzi i co z nimi zrobić? Najwłaściwszym sposobem postępowania z nimi jest niepozwalanie im na wykonywanie żadnych obowiązków. Nawet jeśli poproszą o to, by jakieś wykonywać, to nie należy się na to zgodzić. Dlaczego? Ponieważ gdy tacy ludzie zaczną je wykonywać, zwłaszcza gdy zniosą trudności i zapłacą pewną cenę, prędzej czy później będą chcieli wyrównać rachunki z domem Bożym. Jeśli zostaną aresztowani lub staną w obliczu jakiejś klęski żywiołowej lub katastrof spowodowanych przez człowieka, będą żałować, że ponosili koszty dla Boga; będą gorzko narzekać i rozpowszechniać takie uwagi: „Tak wiele wycierpiałem w imię dzieła kościoła i wykonywania moich obowiązków. O wiele mniej jadłem, spałem i zarabiałem. Gdybym nie wykonywał obowiązków, mógłbym ulokować zarobione pieniądze w banku i zarobiłbym na tym odsetki! Podjąłem tak wielkie ryzyko – ile warta jest każda godzina jego trwania? Ile wynosi wynagrodzenie za moją pracę?”. Będą próbowali rozliczać się finansowo z domem Bożym, a nawet grozić, że jeśli ten nie wypłaci im wynagrodzenia, doniosą na niego. Czy pozwolenie takim ludziom na wykonywanie obowiązków nie przyniesie niekończących się kłopotów? Zajmowanie się tak mało znaczącymi osobami doprowadzi do uwikłania, z którego nie da się wymanewrować. Bez względu na to, ile spraw załatwiają na rzecz kościoła, w sercu prowadzą małą księgę, w której dokładnie zapisują każdy rachunek. Cokolwiek robią na rzecz kościoła, nigdy nie robią tego chętnie, a z powodu tej niechęci chcą wyrównać rachunki. Dlaczego? Dlatego, że w głębi serca nie uznają istnienia Boga ani w nie nie wierzą. Nie uznają, że słowa Boże są prawdą ani że dzieło Boże może zbawić ludzi. Jakiej by więc potrzebowali nagrody, by poczuć się usatysfakcjonowani tym, że zapłacili niewielką cenę, znieśli odrobinę cierpienia, wykonali pewien obowiązek i poświęcili pewne ludzkie i materialne zasoby dla tak zwanego boga, którego wyobrażenie mają w swoich umysłach? Czy gdyby nie otrzymali w zamian nic, byliby usatysfakcjonowani? Jeśli pewnego dnia zdadzą sobie sprawę, że zostali wyeliminowani, ponieważ nie dążyli do prawdy, jakie będą tego konsekwencje? Pomyślą, że dom Boży ich oszukał, że oszukali ich jego przywódcy i pracownicy, że byli trzymani w niewiedzy i padli ofiarą przekrętu. Następnie będą robili zarzuty domowi Bożemu i zażądają, by im to wynagrodzono, przeciągając tę sprawę w nieskończoność. Czy myślisz, że dom Boży chciałby być uwikłany w relację z taką osobą? Absolutnie nie zrobi on czegoś tak głupiego! Wybrańcy Boga wykonują swoje obowiązki, aby wypełnić odpowiedzialność istot stworzonych – to ich własny wybór, coś, co chcą robić. Dom Boży nigdy nikogo do niczego nie zmusza. Lecz kiedy swoje obowiązki zaczynają wykonywać niedowiarkowie, to tylko kwestia czasu, zanim pojawią się kłopoty. Kiedy są w złym nastroju, z pewnością zaczną narzekać i marudzić, mówiąc do innych: „Wszyscy używaliście pięknych słów i oszukaliście mnie, mówiąc, że wiara w boga pozwoli mi zyskać prawdę i życie wieczne. Lecz nikt z was nie wspomniał, że w kościele będą antychryści wprowadzający ludzi w błąd czy źli ludzie zakłócający i zaburzający pracę kościoła lub że kościół będzie usuwał lub wydalał ludzi. Nigdy mi nie powiedzieliście, że w kościele wydarzy się coś takiego!”. Mogą nawet odwrócić kota ogonem i oskarżyć cię, mówiąc: „Nigdy mi dokładnie nie wyjaśniłeś tych rzeczy. Po prostu podążałem za wami, wierząc w boga i wykonując swoje obowiązki. W rezultacie nie mam teraz żadnych perspektyw w świecie zewnętrznym; uniemożliwiliście mi zarobienie dużych pieniędzy. Musicie zrekompensować mi moje straty!”. Czy nie uważasz, że to obrzydliwe, gdy zaczynają się z tobą rozliczać? Czy chciałbyś być uwikłany w relację z nimi? (Nie). Kto byłby w stanie wyjaśnić cokolwiek takim ludziom? Oni nie akceptują prawdy, nie widzą istnienia Boga i nie wyczuwają Jego istnienia poprzez swoje doświadczenia. Powiedzcie Mi, kto mógłby wbić im ten fakt do głowy? Nikt. Nie mają zdolności do zaakceptowania prawdy, więc proszenie ich o dążenie do niej byłoby utrudnianiem im życia i postawiłoby ich w trudnej sytuacji – po prostu nie da się tego zrobić. Wierzą w Boga tylko po to, by otrzymywać błogosławieństwa. Jeśli tylko wykonują nawet najmniejszy obowiązek, domagają się nagrody. Jeśli nie dostaną tego, czego chcą, zaczynają rzucać obelgami: „Zostałem oszukany i wprowadzony w błąd! Wszyscy jesteście oszustami!”. Powiedzcie Mi, czy chcielibyście znosić takie wyzwiska? (Nie). Kto ich oszukał? Czyż to nie oni sami mają ambicje oraz pragnienia i chcą otrzymać błogosławieństwa? Czyż nie uwierzyli w Boga właśnie po to, by je otrzymać? Teraz ich nie otrzymali, lecz czy nie dlatego, że nie dążą do prawdy? Czyż nie jest to ich własny problem? Nawet nie wierzą w Boga, a mimo to chcą otrzymać od Niego błogosławieństwa – dlaczego otrzymanie błogosławieństw miałoby być takie łatwe? Czy te rzeczy nie zostały im dokładnie wyjaśnione na długo przed tym, jak zaczęli wykonywać swoje obowiązki? (Owszem). Lecz czy można z nimi dyskutować? Nie – oni po prostu powiedzą, że ich oszukałeś. Powiedzcie Mi, niezależnie od tego, jak długo bracia i siostry wierzą w Boga, kto z nich nie wykonuje obowiązków w domu Bożym dobrowolnie? Chociaż zdarzają się rzadkie przypadki, w których dzieci nie wierzą w Boga i są wciągane w wiarę i wykonywanie obowiązków przez swoich rodziców lub krewnych, to jest ich przecież bardzo niewiele. Nawet jeśli twoi rodzice cię w to wciągną, to dla twojego własnego dobra – powinieneś to zrozumieć. Lecz to twoja rodzina cię w to wciąga – bracia i siostry z domu Bożego nie wciągają cię ani nie zmuszają. Wiara w Boga i wykonywanie obowiązków są całkowicie dobrowolne. W tej chwili każdy, kto chce odejść, może to zrobić; drzwi domu Bożego są zawsze otwarte. Gdy już jednak odejdziesz, powrót nie będzie taki łatwy. Ci, którzy wykonują obowiązki w domu Bożym w pełnym wymiarze godzin, są starannie wybierani – nie przyjmuje się byle kogo. Istnieją wymagane standardy i zasady, a tylko ci, którzy mają wystarczające kwalifikacje, mogą pozostać w kościele pełnoetatowym. Ludzie, którzy są chwiejni, myślą: „Nie wyjaśniłeś mi dokładnie tak ważnej sprawy. W tamtym czasie wykonywałem obowiązki tylko dlatego, że byłem zdezorientowany”. Co nie zostało dokładnie wyjaśnione? Bracia i siostry wspólnie rozmawiają o prawdzie każdego dnia podczas wykonywania obowiązków – jeśli ci ludzie tego nie zrozumieli, to dlatego, że są nierozgarnięci i ślepi. Nie mogą winić za to nikogo oprócz siebie. Lecz nie będą o tym z tobą dyskutować; po prostu uważają, że ponieśli ogromną stratę i chcą wyrównać rachunki oraz wykłócać się z domem Bożym. Czyż tacy ludzie nie są nierozsądni i wyjątkowo obrzydliwi? Gdy już więc poznacie ich prawdziwe oblicze i wyraźnie zobaczycie, że są oni ogłupiali, całkowicie bezużyteczni, nie potrafią wykonywać żadnych obowiązków i nieustannie koncentrują się na otrzymywaniu błogosławieństw; jeśli zobaczycie, że ich serca pochłonięte są myślami o zdobywaniu błogosławieństw, a wiedzą tylko tyle, że wykonywanie obowiązków może przynieść błogosławieństwa, zbawienie, wejście do królestwa i nieśmiertelność; jeśli zobaczycie, że znają tylko te kilka zwrotów, nie rozumiejąc niczego innego – nie wiedząc, czym jest prawda, jak ją praktykować ani jak podporządkować się Bogu – wówczas nawet jeśli chcą oni wykonywać obowiązek lub proszą o możliwość jego wykonywania, to czy można im to zlecić? (Nie).

Ludzie, którzy są chwiejni, w rzeczywistości mają wątpliwości i zawsze wszystko bacznie obserwują nawet wtedy, gdy są cali i zdrowi. Gdy są prześladowani lub zostają aresztowani, zaczynają się chwiać. To pokazuje, że ich zwykła wiara w Boga nie jest wiarą prawdziwą. Demaskuje ich pojawienie się odpowiednich okoliczności. Dowodzi to, że nigdy nie mieli pewności co do dzieła Bożego, zawsze wszystko kwestionując i wszystkiemu bacznie się przyglądając. Dlaczego zatem nie odeszli z kościoła? Myślą: „Wierzyłem w boga przez tyle lat i wycierpiałem tyle trudności. Jeśli teraz odejdę, nie osiągnąwszy żadnych korzyści, to czy to wszystko nie pójdzie na marne? Czy w ten sposób całe to cierpienie nie zostałoby spisane na straty?”. Tak właśnie myślą. Możesz uważać, że mają pewność, iż posiadają wiarę oraz rozumieją prawdę, lecz w rzeczywistości tak nie jest. Wciąż mają wątpliwości i cały czas bacznie się przyglądają. W głębi serca chcą tylko się przekonać, czy dzieło domu Bożego naprawdę kwitnie, czy każdy element pracy przynosi owoce i czy ma duży wpływ na świat. W szczególności chcą wiedzieć następujące rzeczy: jak przebiega szerzenie ewangelii przez kościoły w różnych krajach? Jaką ma ono skalę i wpływ? Czy ten strumień cieszy się uznaniem na arenie międzynarodowej? Czy jacyś sławni ludzie lub wpływowe osobistości zaakceptowały ten etap dzieła? Czy Kościół Boga Wszechmogącego został uznany lub zatwierdzony przez Organizację Narodów Zjednoczonych? Czy ma poparcie rządów różnych krajów? Czy braciom i siostrom w różnych krajach zatwierdzono wnioski o azyl polityczny? Są to rzeczy, o które tacy ludzie zawsze się martwią, i jest to wyraźny przejaw ich chwiejności. Kiedy widzą, że dom Boży zyskał moc, a dzieło ewangelii się rozprzestrzeniło, czują się szczęśliwi, że nie opuścili domu Bożego, i przestają wątpić w Boga. Lecz gdy tylko widzą, że dzieło domu Bożego jest zaburzane, utrudniane lub niszczone i że wpływa to również na wykonywanie obowiązków przez braci i siostry, a kościół jest wykluczany i negowany przez świat, zaczynają myśleć o opuszczeniu domu Bożego. Zawsze zadają sobie takie pytania: „Czy bóg naprawdę sprawuje suwerenną władzę nad tym wszystkim? Dlaczego nie widzę bożej wszechmocy? Czy słowa boże rzeczywiście są prawdą? Czy faktycznie mogą oczyścić i zbawić ludzi?”. Nigdy nie są w stanie przejrzeć tych spraw i wciąż je kwestionują, ponieważ nie mają duchowego zrozumienia i nie potrafią pojąć słów Bożych. Bez względu na to, ilu kazań wysłuchają, nie potrafią dojść do żadnych wniosków. W rezultacie ciągle zasięgają języka, chcieliby mieć uszy, które słyszą dźwięki z bardzo daleka, i oczy, które widzą na odległość tysiąca mil, bo dzięki temu mogliby dowiadywać się i zdobywać informacje o tym, co dzieje się daleko. Wtedy mogliby odpowiednio wcześnie zdecydować, czy powinni zostać, czy odejść. Czy tacy ludzie nie są głupi? (Są). Czy nie prowadzą oni wyczerpującego stylu życia? (Prowadzą). Nie myślą w sposób typowy dla zwykłego człowieczeństwa ani nie rozumieją prawdy. Im więcej rzeczy się wokół nich dzieje, tym bardziej są zdezorientowani i chaotyczni. Nie wiedzą, jak rozpoznać te sprawy ani jak je scharakteryzować; z pewnością nie wiedzą też, jak odróżnić w tych kwestiach to, co słuszne, od tego, co niesłuszne, lub jak wyciągnąć z nich lekcje, a następnie znaleźć zasady praktyki w słowie Bożym. Nie wiedzą, jak to wszystko zrobić. Co więc robią? Na przykład, kiedy antychryści i źli ludzie pojawiają się w kościele i zwodzą ludzi, oni zaczynają się zastanawiać: „No to kto ma rację, a kto się myli? Czy ta droga faktycznie jest prawdziwa? Czy zostanę pobłogosławiony, jeśli będę wierzył do samego końca? Wykonuję swoje obowiązki już od kilku lat – czy całe to cierpienie było tego warte? Czy nadal powinienem wykonywać swoje obowiązki?”. Rozważają wszystko z perspektywy własnych interesów i nie potrafią zrozumieć żadnych ludzi, wydarzeń i spraw, które mają przed sobą, przez co wydają się być bardzo niezdarni. Brakuje im odpowiednich przekonań i poglądów – chcą stać z boku, obserwując, jak sprawy się potoczą. Patrząc na nich, czujesz, że są zarówno żałośni, jak i śmieszni. Kiedy nic się nie dzieje, zachowują się całkiem normalnie, lecz gdy tylko wydarzy się coś ważnego, nie wiedzą, z jakiej perspektywy powinni spojrzeć na tę sprawę, a rzeczy, które mówią, odzwierciedlają przekonania i poglądy niewierzących. Gdy wszystko się skończy, nie widać, by coś na tym zyskali. Czy tacy ludzie nie są bardzo głupi? (Są). Dokładnie tak zachowują się głupi ludzie. Jakie są więc zasady postępowania z tego typu osobami? Sądząc po tym, co przejawiają, nie można ich uznać za ludzi szczególnie zdradzieckich i niegodziwych. Mają jednak pewną fatalną wadę, która polega na tym, że nie mają żadnych przekonań ani duszy oraz nie potrafią niczego przejrzeć. Cokolwiek dzieje się wokół nich, oni są zagubieni, nie wiedzą, komu ufać, na kim polegać, jak postrzegać problem lub od czego zacząć jego rozwiązywanie – są po prostu w stanie paniki. Kiedy panika ustąpi, mogą zacząć żywić wątpliwości lub się chwilowo uspokoić, lecz ich notoryczna chwiejność pozostaje niezmienna. Z tego, co przejawiają, wynika, że skoro nie można ich zaklasyfikować jako złych ludzi, to jeśli obecnie są w stanie wykonywać jakieś obowiązki i chętnie pracują, to można im pozwolić na dalsze wykonywanie tych obowiązków. Jest to jednak oparte na założeniu, że ich obowiązki przynoszą choćby minimalne rezultaty. Jeśli wykonują je, w ogóle nie akceptując prawdy, i zawsze są niedbali, to powinni zostać odesłani do domu. Jeśli jednak są gotowi naprawić swoje błędy, to powinni mieć możliwość pozostania w domu Bożym i dalszego wykonywania swoich obowiązków. Powinni być przydzielani do wszelkich obowiązków, do których się nadają. Jeśli nie są w stanie wykonywać żadnych obowiązków i są po prostu bezużyteczni, to powinni zostać wysłani w miejsce, które im pasuje. W tym przypadku nie może to już zależeć od tego, czy są gotowi i chętni do pracy. Czyż ten sposób załatwienia tej sprawy nie jest dość prosty? (Jest).

Czy potraficie rozpoznać ludzi, którzy są chwiejni? Czy w waszym otoczeniu są tacy ludzie? Niektórzy zostali już wcześniej usunięci z kościoła. Przypuśćmy, że jedna z takich osób mówi: „Zmieniłem się na lepsze. Już nie jestem chwiejny. Kiedyś ciągle chwiałem się w poglądach, jeśli chodzi o prawdziwą drogę, ponieważ kiedy dom boży dopiero zaczynał swoją pracę za granicą, sytuacja była naprawdę trudna. W tamtym czasie braciom i siostrom w kościele bardzo trudno było głosić ewangelię, a za granicą było niewielu ludzi, którzy przyjęli prawdziwą drogę. Co więcej, wydawało się, że nie ma żadnych perspektyw na szerzenie dzieła ewangelii. Dlatego zawsze wątpiłem w dzieło boże. Teraz, gdy widzę, że dzieło ewangelii domu bożego rozprzestrzenia się, różne elementy pracy poprawiają się i przynoszą rezultaty, a kościoły w różnych krajach coraz bardziej rozkwitają, nie mam już wątpliwości ani nie jestem niezdecydowany. Proszę, pozwólcie mi wykonywać mój obowiązek. Nie każcie mi dołączać do szeregów tych, którzy zostali usunięci lub wydaleni z kościoła!”. Czy byłoby w porządku dać takiej osobie szansę? (Nie). Dlaczego? (Jej słowa są fałszywe. Chce tylko ponownie przyłączyć się do kościoła, ponieważ widzi, że dzieło domu Bożego zmierza w dobrym kierunku i rozprzestrzenia się oraz że zyskało na sile. Lecz gdy tylko wydarzy się coś sprzecznego z jej wyobrażeniami, znów stanie się chwiejna). Czy przejrzeliście tę sprawę? (Tak). Niektórzy ludzie rodzą się chwiejni. Dzisiaj wiatr wieje w jedną stronę, a oni podążają w tym kierunku; jutro wieje w inną stronę, a oni za nim – nawet gdy nie ma wiatru, oni i tak się chwieją. Tacy ludzie nie posiadają zdolności myślenia, jaką powinien mieć normalny człowiek, więc nie spełniają standardu bycia człowiekiem. Czy to stwierdzenie jest słuszne? (Tak). Jeśli ktoś ma zdolność myślenia normalnego człowieka i posiada zdolność pojmowania, którą powinni mieć ludzie, zobaczy, że Bóg wyraził tak wiele prawd, i będzie w stanie potwierdzić, że jest to dzieło Boga. Co więcej, jest tak wielu ludzi wierzących w Boga – każdego dnia widzą oni dzieło Boże i dzieło Ducha Świętego, a także wspaniałe czyny Boga; ich wiara rośnie w siłę i wykonują obowiązki ze wzmożoną energią. Czy są to rzeczy, które da się osiągnąć pracą człowieka? Ci, którzy nie posiadają ludzkiej zdolności myślenia, bez względu na to, jak jasno wyjaśniasz im te sprawy, nie mogą potwierdzić, że jest to dzieło Boże. Brakuje im zdolności do dokonania takiego osądu. Bez względu na to, jak wielkie dzieło Bóg teraz wykonuje, jak często przemawia, jak wielu ludzi za Nim podąża, jak wielu z nich jest przekonanych, że jest to dzieło Boże lub że los ludzkości podlega suwerennej władzy Boga i Bożym ustaleniom oraz że Bóg jest Stwórcą – nic z tego nie ma dla nich znaczenia. Co więc jest dla nich najważniejsze? Muszą osobiście zobaczyć, jak ukazuje im się Bóg z nieba, jak otwiera On usta i przemawia, jak osobiście stwarza niebiosa, ziemię i wszystkie rzeczy oraz osobiście dokonuje znaków i cudów, a kiedy przemawia, Jego słowa muszą brzmieć jak grzmot. Dopiero wtedy w Niego uwierzą. Są tacy jak Tomasz – bez względu na to, ile słów wypowiedział Pan Jezus, ile prawdy wyraził lub ile znaków i cudów dokonał podczas swojego pobytu na ziemi, nic z tego nie było dla Tomasza ważne. Ważne było to, czy zmartwychwstanie Pana Jezusa po śmierci było prawdziwe, czy nie. Jak to potwierdził? Zażądał od Pana Jezusa: „Wyciągnij ręce i pokaż mi ślady po gwoździach. Jeśli naprawdę jesteś zmartwychwstałym panem Jezusem, na twoich rękach będą ślady gwoździ, a wtedy uznam cię za pana Jezusa. Jeśli nie znajdę śladów gwoździ na twoich rękach, to nie uznam cię za pana Jezusa ani za boga”. Czy nie był on kretynem? (Był). Ludzie tacy jak on wierzą tylko w fakty, które mogą zobaczyć na własne oczy, oraz we własne wyobrażenia i rozumowanie. Nawet jeśli słyszą słowa Boże, doświadczają dzieła Bożego i widzą jego wzrost, rozwój i rozkwit, nadal nie wierzą, że jest to dzieło Boga. Nie widzą wielkiej mocy Boga, nie widzą Bożej władzy i nie potrafią dostrzec mocy słów Bożych ani rezultatów, jakie mogą one osiągnąć w ludziach. Nie widzą ani nie dostrzegają żadnej z tych rzeczy. Mają nadzieję tylko na jedno: „Musisz przemówić z niebios gromkim głosem, oświadczając, że jesteś stwórcą. Musisz także czynić znaki i cuda oraz osobiście stworzyć niebiosa, ziemię i wszystkie rzeczy, aby pokazać swoją wielką moc. Wtedy uwierzę, że jesteś bogiem i uznam cię za niego”. Czy Bóg ceni takie uznanie? Czy ceni taką wiarę? (Nie). Czy potrzebuje On twojego uznania, aby być Bogiem? Czy potrzebuje twojej aprobaty? Bóg wyraził tak wiele prawd, tak wielu ludzi zaakceptowało dzieło Boże i jest tak wiele świadectw opartych na doświadczeniu – świadectw, które przewyższają te z jakiegokolwiek poprzedniego pokolenia – a mimo to ty wciąż nie umiesz potwierdzić, czy to ukazanie się i dzieło Boga. Nie wierzysz ani nie uznajesz faktów, których Bóg już dokonał, ani też spełnienia Bożych obietnic. Czym więc jesteś? Nie jesteś nawet człowiekiem – jesteś kretynem! A mimo to wciąż chcesz otrzymać błogosławieństwa od Boga – marna szansa! Chyba śnisz! Wątpisz w Boga i zaprzeczasz Mu na każdym kroku, zawsze gotów śmiać się z nieszczęścia domu Bożego. Nigdy nie uznałeś istnienia Boga ani w nie nie uwierzyłeś, ani też nigdy nie uznałeś Jego słów i dzieła, nie uwierzyłeś w nie ani ich nie przyjąłeś. Dlatego Boże obietnice nie mają z tobą absolutnie nic wspólnego i nic nie zyskasz. Niektórzy ludzie mówią: „Ale oni nadal wykonują swoje obowiązki. Dlaczego mieliby nic nie zyskać?”. W takim razie musimy mieć jasność co do tego, w jakim celu wykonują swoje obowiązki, dla kogo je wykonują i jakimi zasadami się przy tym kierują. Jeśli nie akceptujesz słów Bożych, to nawet jeśli wykonujesz swoje obowiązki, po prostu pracujesz – nie jest to prawdziwe podporządkowanie. Bóg nie uznaje tego, co robisz, za wykonywanie twoich obowiązków. W Jego oczach jesteś niczym więcej niż martwą osobą bez ducha. Martwa osoba wciąż ma nadzieję na błogosławieństwa, tylko że czy nie jest to myślenie życzeniowe? To, że w ogóle udaje ci się wykonywać jakieś obowiązki, wynika z tego, że kieruje tobą zamiar uzyskania błogosławieństw. Nieustannie wątpisz, zawsze w duszy osądzając i potępiając Boga oraz zaprzeczając Mu, a także osądzając Jego słowa i dzieło i zaprzeczając im. To czyni cię kimś, kto jest wrogiem Boga. Czy osoba, która jest wrogiem Boga, może spełniać standardy istoty stworzonej? (Nie). Na każdym kroku stawiasz się w roli wroga Boga, potajemnie obserwując Jego i Jego dzieło z ukrycia, potajemnie krzycząc przeciwko Niemu w swoim sercu, osądzając i potępiając Go, a także osądzając i potępiając Jego słowa i dzieło. Jeśli to nie jest bycie wrogiem Boga, to co nim jest? Jest to jawne stawianie się w roli wroga Boga. Nie jesteś wrogiem Boga w niewierzącym świecie – robisz to w domu Bożym. To jest jeszcze bardziej niewybaczalne!

Ludzie, którzy są chwiejni, niezależnie od tego, czy patrzymy na istotę ich człowieczeństwa, czy na to, co przejawiają, nie akceptują prawdy ani słów i dzieła Boga. Obchodzi ich jedynie to, czy mogą otrzymać błogosławieństwa. Nigdy nie mają pewności co do Boga ani Jego dzieła, zawsze obserwują wszystko zza kulis, ciągle są niezdecydowani i wątpią. Podążają za Bogiem, obserwując, idąc i zatrzymując się, zatrzymując się i znów ruszając. Tacy ludzie powodują sporo problemów! Zwłaszcza teraz, gdy kościół często usuwa ludzi, takie osoby zawsze są jak na szpilkach, myśląc: „Ciągle jestem chwiejny. Pewnego dnia ktoś może to zauważyć i zostanę usunięty z kościoła. Nie mogę pozwolić, by moje wątpliwości co do Boga wyszły na jaw. Nie mogę nikomu o tym wspomnieć”. Tak więc potajemnie obserwują wszystko zza kulis i nie obawiają się, że zostaną zdemaskowani przez Boga, ponieważ nie wierzą w Jego istnienie, a tym bardziej w Jego nadzór. Ludzie ci często słuchają, jak bracia i siostry opowiadają o tym, jak Bóg ich prowadził, jak ich dyscyplinował, jak demaskował ludzi, jak ich zbawiał, jak obdarzał ich łaską i błogosławieństwami, jak w procesie podążania za Bogiem doświadczali Jego dzieła, co czuli, widzieli, doceniali itd. Kiedy słyszą, jak bracia i siostry rozmawiają o zrozumieniu, jakie wynieśli z tych doświadczeń, myślą sobie: „Czy te doświadczenia, o których mówicie, to tylko wasza wyobraźnia? Czy są to tylko ludzkie odczucia? Dlaczego ja nie doświadczyłem tych rzeczy? Zwłaszcza ci, którzy piszą artykuły ze świadectwami opartymi na doświadczeniu – nie znam ich i nie widziałem, jak osiągnęli te rzeczy poprzez te doświadczenia. To, czy faktycznie posiadają prawdorzeczywistość, jest wciąż niepewne!”. Niektórzy kretyni wciąż obserwują i kwestionują dzieło domu Bożego, nie potrafiąc dostrzec, jakie prawdorzeczywistości kryją się w artykułach zawierających oparte na doświadczeniu świadectwa napisane przez wybrańców Boga, próbując znaleźć sobie wymówki i powód własnej chwiejności oraz braku wiary. Myślą, że skoro oni są chwiejni, to inni też muszą tacy być. Jeśli ktoś nigdy się nie chwieje ani nie ma wątpliwości, a jego omówienia prawdy są zazwyczaj dość praktyczne i bez względu na to, jakie problemy napotyka, potrafi szukać prawdy, aby je rozwiązać, to ci głupcy mają w swoich sercach poczucie niższości i czują dyskomfort. Kiedy czują się niekomfortowo, to jak znajdują ulgę? Szukają kogoś, kto jest taki jak oni, próbując znaleźć pokrewną duszę. Kiedy widzą, że ktoś jest zniechęcony i słaby, chcą wybadać teren i wspominają o własnych przemyśleniach: „Mnie też czasami ogarnia zniechęcenie. Kiedy tak się dzieje, wiem, że nie powinienem się tak czuć, ale czasami wątpię, czy bóg naprawdę istnieje”. Jeśli ten ktoś nie zareaguje i zobaczą, że jest on jedynie zniechęcony i słaby, ale nie ma wątpliwości co do Boga, powiedzą coś innego, co jest nieszczere, aby pójść sprawdzić następną osobę: „Co się ze mną dzieje, jak myślisz? Wierzę w boga, lecz dlaczego zawsze mam co do niego wątpliwości? Czy to nie jest wyraz buntu? Nie powinno tak być!”. Mówią to wyłącznie po to, by zjednać sobie tę drugą osobę i ją wybadać. Mają wielką nadzieję, że inni ludzie kwestionują Boga tak samo jak oni – to by ich uszczęśliwiło! Jeśli dowiedzą się, że ktoś inny również zawsze wątpi w Boga i nieustannie żywi na Jego temat własne wyobrażenia, czują się szczęśliwi, bo znaleźli pokrewną duszę. Podzielając ten sam obłudny sposób myślenia, często zwierzają się wówczas sobie nawzajem. Im więcej rozmawiają, tym bardziej oddalają się od Boga. Im więcej rozmawiają, tym mniej chcą wykonywać swoje obowiązki i czytać słowa Boże, a nawet mają ochotę w ogóle przestać uczestniczyć w życiu kościoła. Stopniowo obaj wyruszają w świat do pracy, trzymając się siebie jak nierozłączni partnerzy, gdy objęci odchodzą z kościoła. Kiedy odchodzą, nie zabierają ze sobą nawet jednej książki ze słowami Bożymi. Ktoś pyta ich: „Czy przestaliście wierzyć w Boga?”, a oni odpowiadają: „Nie, nadal w niego wierzymy”. Nadal uparcie się tego trzymają. Ktoś ich pyta: „To dlaczego nie zabraliście ze sobą żadnych książek ze słowami Bożymi?”, a oni odpowiadają: „Są zbyt ciężkie i nie mamy ich gdzie schować”. Wszystko, co mówią, ma na celu zbycie drugiej osoby. W rzeczywistości po prostu przygotowują się do powrotu do świata, znalezienia pracy i życia własnym życiem. Mówię wam prawdę: ludzie tego rodzaju są niedowiarkami i taki będzie ich ostateczny wynik – tacy są naprawdę. Ich wiara w Boga nie potrwa długo. Gdy tylko znajdą kogoś, kto przypadnie im do gustu, kogoś, z kim mogą podzielić się swoimi najskrytszymi myślami, dochodzą do takiego wniosku: „Wreszcie znalazłem kogoś, kto mnie wspiera, kogoś, na kim mogę polegać. Chodźmy stąd! Wiara w boga jest taka nudna. Na tym świecie i tak nie ma boga. Zbyt trudno jest traktować coś, co nie istnieje, jako prawdziwe. Ostatnie lata były takie ciężkie!”. Tacy ludzie sami odchodzą i przestają wierzyć, a nawet mówią braciom i siostrom, by się z nimi nie kontaktowali: „Idziemy do pracy. Nie dzwońcie do nas więcej, bo zawiadomimy policję!”. Ci dwaj durnie, para głupich osłów, odchodzą, tak po prostu. I dobrze im tak – oszczędza to domowi Bożemu kłopotów związanych z ich wyrzuceniem lub usunięciem. Powiedzcie Mi, czy istnieje jakakolwiek potrzeba omawiania z tego rodzaju ludźmi prawdy, aby ich wspierać i im pomagać? Czy jest jakaś potrzeba, by próbować z nimi dyskutować i ich przekonywać? (Nie). Jeśli próbujecie ich przekonać, to wykazujecie się wielką głupotą. Ludzie tego typu są niedowiarkami aż do szpiku kości – są chodzącymi trupami i bezmózgimi głupcami. Jeśli próbujesz ich przekonać, to ty też jesteś głupi. Powinieneś szybko pożegnać się z ludźmi tego rodzaju – i nie ma potrzeby ich później szukać. Wyraźnie dali do zrozumienia, że nie wierzą już w Boga, a jeśli zadzwonisz do nich ponownie, zgłoszą cię na policję. Jeśli nadal próbujesz się z nimi skontaktować, to czy nie prosisz się o kłopoty? Jeśli naprawdę zadzwonią na policję i oskarżą cię o nękanie, czy to przysporzy ci dobrej reputacji, jeśli wieść się rozniesie? (Nie). Absolutnie nie wolno robić czegoś tak głupiego! Pozwól im zająć się sobą i odejść po cichu – to znacznie lepsze podejście! Każda osoba podąża własną ścieżką; ścieżka każdej osoby zależy od tego, kim ta osoba jest. Tacy ludzie nie są błogosławieni, ich życie jest po prostu zgniłe i bezwartościowe. Tak wielkie błogosławieństwo przekracza granice tego, co mogą odziedziczyć lub czym mogą się cieszyć – po prostu nie mają tego szczęścia, by je otrzymać. Przyjęcie zaopatrzenia słów Bożych i zaakceptowanie prawdy jako życia jest największym błogosławieństwem w całym wszechświecie i wśród całej ludzkości. Każdy, kto potrafi przyjąć prawdę, jest osobą błogosławioną, a każdy, kto nie potrafi tego zrobić, po prostu nie ma tego błogosławieństwa. Pewnego dnia ci, którzy przyjęli prawdę, przetrwają wielkie katastrofy i będą wielce błogosławieni, podczas gdy ci, którzy jej nie przyjęli, padną ofiarą klęsk i katastrof, a wtedy będzie już za późno na żal. Nawet jeśli teraz uznajesz, że słowa Boże są prawdą i że dzieło Boże jest wykonywane przez samego Boga, to jeżeli nie będziesz dążyć do prawdy, nie przyjmiesz jej i nie wejdziesz w nią, wówczas i tak nie uzyskasz takiego błogosławieństwa! Czy myślisz, że to błogosławieństwo można tak łatwo zdobyć? Jest to błogosławieństwo, które nie istniało nigdy od zarania dziejów i nigdy już nie będzie istnieć – jak mógłbyś je tak łatwo zdobyć? Bóg obiecał je ludzkości, lecz nie jest to coś, co mogą zdobyć zwykli ludzie. Błogosławieństwo to jest przeznaczone dla wybrańców Boga i niemożliwe jest, by jakiś głupi osioł, chodzący trup, szumowina czy łajdak zostali wybrani. Bóg przeprowadza trzy etapy dzieła zbawienia ludzkości, a na koniec stworzy grupę zwycięzców, umożliwiając tym ludziom stanie się panami wszystkich rzeczy i nową ludzkością. Jakże wielkie jest to błogosławieństwo dla ludzkości! Od ilu lat trwa ten etap dzieła osądzania w dniach ostatecznych? (Od ponad trzydziestu). Wystarczy spojrzeć na te ponad trzydzieści lat, żeby zobaczyć, jak wielką cenę zapłacił Bóg i jak wiele pracy wykonał, więc jasne jest, jak niewiarygodnie wartościowa i szlachetna będzie ludzkość, którą Bóg ostatecznie pozyska, i jak cenna i niezwykle ważna jest w Bożych oczach! Jakież więc macie szczęście; to dla was wielkie błogosławieństwo! Dlatego też jeśli chodzi o pewnych ludzi, którzy w tym momencie wciąż są chwiejni, to naprawdę nie są oni błogosławieni! Nawet gdyby nie byli niezdecydowani i podążali z całkowitym oddaniem, to jeśli nie dążyliby do prawdy, i tak nie otrzymaliby tego błogosławieństwa. Tak więc ci, którzy ostatecznie je otrzymają, nie są zwykłymi ludźmi – są tymi, których Bóg rygorystycznie i wielokrotnie sprawdzał i starannie wybierał; są tymi, którzy ostatecznie mogą zostać przez Niego pozyskani.

Głównymi przejawami charakteryzującymi tych, którzy są chwiejni, są właśnie te problemy. Niezależnie od tego, jaki może być ich ostateczny wynik, w każdej sytuacji, gdy w kościele zostaną zidentyfikowane takie osoby, powinny one być traktowane zgodnie z zasadami. Nie należy ich traktować jak braci czy siostry. Jeśli mają pozytywne uczucia wobec wiary w Boga lub są w stanie podjąć pewien wysiłek i są gotowe wykonać pewną pracę, są co najwyżej przyjaciółmi kościoła i nie można ich uważać za brata lub siostrę. Jeśli więc nawet przyjmą nowe imię, takie jak „Uległość” lub „Szczerość”, ty nadal nie powinieneś nazywać ich bratem lub siostrą – wystarczy zwracać się do nich, używając ich nowych imion. Dlaczego? Ponieważ tacy ludzie nie zasługują na miano braci lub sióstr. Czy teraz rozumiecie? (Tak). Zatem znacie teraz zasady postępowania z tego rodzaju ludźmi, prawda? (Tak). To wszystko na dzisiaj. Do zobaczenia!

29 czerwca 2024 r.

Wstecz: Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (26)

Dalej: Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (28)

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze