Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (26)
Punkt czternasty: Niezwłocznie rozpoznawaj i usuwaj lub wydalaj wszelkiego rodzaju złych ludzi i antychrystów (Część piąta)
Postawa, jaką przywódcy i pracownicy powinni mieć wobec dzieła oczyszczania kościoła
W tym roku stale rozmawialiśmy o obowiązkach przywódców i pracowników, a także o przejawach różnego rodzaju zaangażowanych w nie ludzi. Tematy rozmów stawały się coraz bardziej szczegółowe i konkretne, obejmując różne problemy wszelkiego rodzaju ludzi, a omówienia konkretnych przejawów tych ludzi oraz kategorii, na które powinni być podzieleni, były bardzo jasne i szczegółowe. Im bardziej szczegółowo i jasno omawiane są te konkretne problemy, tym więcej pomocy i pozytywnych wskazówek powinno to zapewnić wejściu w życie przez wybrańców Boga oraz tym większym wsparciem i pomocą jest to dla przywódców i pracowników kościoła w pracy oraz w wykonywaniu swoich obowiązków. Jednak bez względu na to, w jaki sposób temat ten jest omawiany oraz jak szczegółowa jest taka rozmowa, niektórzy przywódcy i pracownicy wciąż nie mają jasności co do tego, jak radzić sobie z różnymi rodzajami ludzi i problemów w kościele. Problemy związane z wszelkiego rodzaju ludźmi są tak jasno omawiane, a jednak niektórzy przywódcy i pracownicy kościoła wciąż nie wiedzą, jak rozpoznawać różne rodzaje ludzi i jak do nich podchodzić. Nadal nie potrafią postępować zgodnie z prawdozasadami ani używać prawdy do radzenia sobie z różnymi rodzajami ludzi i problemów w kościele. Dlaczego tak się dzieje? Takim ludziom brakuje prawdorzeczywistości. Poprzez rozmowy na temat tego, co przejawiają wszelkiego rodzaju ludzie, człowiek powinien zyskać podstawowe rozeznanie w temacie i nauczyć się podejmować rozsądne decyzje dotyczące tych osób w kościele, które wykonują swoje obowiązki, oraz tych, które tego nie robią, tych, które dążą do prawdy, oraz tych, które tego nie robią, tych, które są posłuszne i podporządkowane, oraz tych, które powodują zakłócenia i niepokoje. Patrząc jednak na sytuację wszystkich rodzajów ludzi w kościele, widzimy, że jedynie ci, którzy są ewidentnie źli, zostali z niego usunięci; wielu niedowiarków nie zostało z niego wydalonych. W dziele oczyszczania kościoła jego przywódcy i pracownicy powinni współpracować z dziełem Bożym, aby jak najszybciej usunąć złych ludzi i niedowiarków, a nie podchodzić do tej kwestii biernie, zachowując się jak pochlebcy lub myśląc, że samo usunięcie z kościoła tylko ewidentnie złych ludzi wystarczy i znaczy, że wszystko zostało zrobione i jest w porządku. Przywódcy i pracownicy powinni aktywnie kontrolować pracę każdego zespołu, weryfikować sytuację jego członków, sprawdzając, czy są tam jacyś niedowiarkowie, którzy jedynie uzupełniają braki kadrowe, czy też tacy, którzy szerzą negatywizm i rozpowszechniają pojęcia, aby zaburzać pracę kościoła. Gdy takie osoby zostaną odkryte, natychmiast powinny zostać pieczołowicie zdemaskowane i usunięte z kościoła. To jest praca, którą powinni wykonywać przywódcy i pracownicy. Nie powinni oni być bierni ani czekać na rozkazy czy ponaglenia do działania ze strony Zwierzchnictwa. Nie powinni też podejmować jakichś drobnych działań dopiero wtedy, gdy wszyscy bracia i siostry ich do tego wzywają. Przywódcy i pracownicy powinni w swojej pracy zważać na intencje Boga i być wobec Niego lojalni. Najlepsze, co mogą zrobić, to proaktywnie rozpoznawać i rozwiązywać problemy. Nie mogą pozostawać bierni, zwłaszcza gdy mają te bieżące słowa i omówienia, które mogą być ich podstawą. Powinni wykazać się inicjatywą i gruntownie rozwiązywać rzeczywiste problemy i trudności poprzez omawianie prawdy oraz wykonywać swoją pracę dokładnie tak, jak powinni. Powinni na bieżąco i proaktywnie monitorować postępy prac; nie mogą zawsze czekać na rozkazy i ponaglenia ze strony Zwierzchnictwa, zanim niechętnie podejmą działania. Jeśli przywódcy i pracownicy ciągle są zniechęceni i bierni oraz nie wykonują rzeczywistej pracy, to nie są godni tego, by służyć jako przywódcy i pracownicy, i powinni zostać zwolnieni i przeniesieni na inne stanowiska. Obecnie jest wielu przywódców i pracowników, którzy w swojej pracy są bardzo bierni. Popracują tylko trochę po tym, jak Zwierzchnictwo wyda im polecenia i ich przyciśnie; w przeciwnym razie obijają się i odkładają wszystko na później. Praca w niektórych kościołach jest dość chaotyczna, niektórzy wykonujący tam obowiązki są niesamowicie opieszali i niedbali i nie osiągają żadnych realnych wyników. Problemy te już są bardzo poważne i okropne w swojej naturze, ale przywódcy i pracownicy tych kościołów nadal zachowują się jak urzędnicy i udzielni władcy. Nie tylko nie są w stanie wykonać żadnej rzeczywistej pracy, ale też nie potrafią rozpoznać ani rozwiązać problemów. To paraliżuje pracę kościoła i staje ona w miejscu. Gdziekolwiek w pracy kościoła panuje straszny bałagan bez śladu porządku, z pewnością sprawuje w nim władzę fałszywy przywódca lub antychryst. W każdym kościele, w którym władzę sprawuje fałszywy przywódca, praca kościoła będzie w rozsypce i panował będzie chaos – co do tego nie ma wątpliwości. Na przykład widziałem na własne oczy i usłyszałem na własne uszy o wielu problemach w amerykańskich kościołach. Większość z tych problemów została rozwiązana od razu. W przypadku innych, o ich rozwiązanie poprosiłem przywódców amerykańskich kościołów. Jednak większość pracy przywódców i pracowników jest wykonywana w sposób niezwykle bierny. Praca monitorowana jest zbyt rzadko, a skuteczność tych działań jest zbyt mała. Większość z ich codziennych zadań jest wykonywana dopiero po wydaniu stosownych rozkazów czy też po ponagleniach ze strony Zwierzchnictwa. Po tym, jak zorganizuje ono pracę, przywódcy i pracownicy przez jakiś czas będą się nią zajmować, ale kiedy ta część pracy zostanie wykonana, nie będą wiedzieli, co robić dalej, ponieważ nie rozumieją swoich obowiązków. Nigdy nie mają jasności co do pracy, która wchodzi w zakres ich obowiązków i którą powinni wykonać. W ich oczach nie ma pracy, którą należy wykonać. Co się dzieje, gdy ludzie uważają, że nie ma pracy, którą należy wykonać? (Nie dźwigają ciężaru). Mówiąc precyzyjnie, nie dźwigają ciężaru; są też bardzo leniwi i łakną wygody, kiedy tylko mogą, robią sobie tyle przerw, ile to możliwe, i starają się unikać jakichkolwiek dodatkowych zadań. Ci leniwi ludzie często myślą: „Dlaczego miałbym się tak zamartwiać? Przez takie zamartwianie tylko szybciej się zestarzeję. Jakie korzyści odniosę z tego, że będę tak się zamartwiał, starał i przemęczał? Co się stanie, jeśli się wypalę i zachoruję? Nie mam pieniędzy na leczenie. A kto się mną zaopiekuje na starość?”. Ci leniwi ludzie są po prostu bierni i zacofani. Nie mają ani krzty prawdy i niczego nie widzą wyraźnie. To ewidentnie banda otumanionych osób, prawda? Wszyscy mają mętlik w głowie, są nieświadomi prawdy i nie interesują się nią, więc jak mogą zostać zbawieni? Czemu ludzie są zawsze niezdyscyplinowani i leniwi, jakby byli żywymi trupami? Wiąże się to z kwestią ich natury. W naturze ludzkiej tkwi pewien rodzaj lenistwa. Bez względu na to, jakie zadanie ludzie wykonują, zawsze potrzebują kogoś, kto będzie ich nadzorował i ponaglał. Czasami ludzie dbają o ciało, pragną fizycznych wygód i zawsze coś ukrywają – ci ludzie są pełni diabelskich intencji i podstępnych intryg; naprawdę w ogóle nie są dobrymi osobami. Zawsze robią mniej niż mogą, bez względu na to, jaki ważny obowiązek wykonują. Takie postępowanie jest nieodpowiedzialne i nielojalne. Powiedziałem te rzeczy dzisiaj, aby przypomnieć wam, abyście nie byli bierni w pracy. Musicie być w stanie zrobić wszystko, co powiem. Gdybym poszedł do różnych kościołów i dowiedział się lub zobaczył, że wykonaliście dużo pracy, że pracowaliście bardzo wydajnie i że praca postępuje niezwykle szybko oraz że osiągnęła satysfakcjonujący poziom, a każdy dał z siebie wszystko, byłbym całkiem zadowolony. Gdybym natomiast poszedł i zobaczył, że postęp pracy we wszystkich aspektach jest powolny, dowodząc, że nie wykonaliście dobrze swoich obowiązków i nie nadążacie z normalnym tempem szerzenia ewangelii, to jak myślicie, w jakim byłby wtedy nastroju? Czy nadal byłbym szczęśliwy, że was widzę? (Nie). Nie byłbym. To dzieło zostało powierzone wam, a Ja powiedziałem już wszystko, co należało na ten temat powiedzieć. Szczegółowe zasady praktyki i ścieżka również zostały wam przekazane. A jednak nie działacie, nie pracujecie, tylko czekacie, aż Ja osobiście będę was nadzorował i ponaglał, przycinał was lub nawet wam rozkazywał. Na czym polega problem? Czy nie należy tego przeanalizować? Kiedy nie wykonujecie pracy, która oczywiście powinna być wykonana, i nie jesteście w stanie wziąć jej na swoje barki – czy mogę być do was dobrze nastawiony? (Nie). Dlaczego nie? (Jesteśmy zbyt nieodpowiedzialni w wykonywaniu naszych obowiązków). Ponieważ nie wykonujecie swoich obowiązków wkładając w to całe swoje serce i wszystkie swoje siły, lecz robicie to niedbale. Osoba, która lojalnie podchodzi do swoich obowiązków, powinna przynajmniej wytężyć wszystkie swoje siły, lecz wy nie jesteście w stanie osiągnąć nawet tego – wypadacie o wiele za słabo! Nie chodzi o to, że brak wam potencjału, lecz o to, że wasze nastawienie jest niewłaściwe i jesteście nieodpowiedzialni. Macie w sercach jakieś absurdalne rzeczy, które uniemożliwiają wam wykonywanie waszych obowiązków. Co więcej, sposób myślenia polegający na byciu pochlebcą przeszkadza wam w wykonywaniu dzieła oczyszczania kościoła. Czy wiecie, jakie znaczenie ma to dzieło? Dlaczego Bóg chce oczyścić kościół? Jakie są konsekwencje jego nieoczyszczenia? Wszyscy macie wątpliwości co do tych kwestii i nie szukacie prawdy, co dowodzi, że nie liczycie się z Bożymi intencjami. Jesteście gotowi wykonywać tylko część zwykłej, typowej pracy związanej z waszym stanowiskiem i stronicie od specjalnych zadań, zwłaszcza tych, które mogą urazić innych. Wszyscy wolicie przekazać je komuś innemu. Czyż nie tak właśnie myślicie? Czy nie jest to problem, którym należy się zająć? Zawsze mówicie: „Mój potencjał jest słaby, moje zrozumienie prawdy jest ograniczone i nie mam wystarczającego doświadczenia zawodowego. Nigdy nie byłem przywódcą kościoła ani nie prowadziłem prac związanych z jego oczyszczaniem”. Czy nie jest to szukanie wymówek? Dzieło oczyszczania kościoła zostało tak jasno omówione. Oczyszczanie z antychrystów, złych ludzi i niedowiarków to taka prosta sprawa. Czy tych kilka zasad jest naprawdę tak trudnych do zrozumienia? Jeśli tak proste problemy zostały wyjaśnione tak dokładnie, a ludzie nadal ich nie rozumieją, to co to oznacza? Wskazuje to, że albo ich potencjał jest zbyt słaby, aby zrozumieć ludzki język, albo są po prostu łajdakami, którzy nie koncentrują się na właściwych zadaniach. Wśród przywódców i pracowników kościoła z pewnością są tacy o słabym potencjale i z pewnością są także pochlebcy, którzy nie angażują się w prawdziwą pracę. Na pewno są też łajdacy, którzy zaniedbują właściwe zadania i lekkomyślnie popełniają występki – wszystkie te sytuacje mają miejsce. Po pierwsze, ci łajdacy, którzy zaniedbują właściwe zadania, muszą zostać usunięci z kościoła. Posłużyć należy się każdym, kto potrafi wykonywać prawdziwą pracę, pochlebcy obsadzeni w roli przywódcy, zdecydowanie powinni zostać zwolnieni, a ludzie o słabym potencjale, którzy rozumieją ludzki język i potrafią wykonać trochę prawdziwej pracy, powinni pozostać na swoich stanowiskach. Takie problemy powinno się rozwiązywać w ten właśnie sposób. Jeśli po tym, jak Bóg omówił jakiś temat, ty wyraźnie widzisz problemy w pracy kościoła, które przywódcy i pracownicy powinni rozwiązać, powinieneś się nimi niezwłocznie zająć. Powinieneś być w stanie przejąć inicjatywę bez konieczności czekania, aż Zwierzchnictwo osobiście przydzieli zadania lub wyda polecenia. Bez względu na to, jakie problemy się pojawią, powinny one zostać rozwiązane, zanim wpłyną na pracę. Jeszcze zanim Zwierzchnictwo zacznie badać dane problemy, ty już powinieneś zgłosić, w jaki sposób je rozumiesz i jak proponujesz je rozwiązać, to, jakie są zasady radzenia sobie z nimi, a także jakie przyniosło ono wyniki. Jakież to byłoby wspaniałe! Czy w takiej sytuacji Zwierzchnictwo nadal mogłoby być z ciebie niezadowolone? Jeśli jako przywódca lub pracownik ciągle nie dostrzegasz pracy leżącej w zakresie twoich własnych obowiązków, lub też mimo że masz pewną świadomość lub pomysły, to ciągle zwlekasz i nie podejmujesz działania, zawsze czekając, aż Zwierzchnictwo zorganizuje ci zadania, to czy nie jest to zaniedbanie obowiązków? (Owszem). To poważne zaniedbanie obowiązku! Straciłeś postawę i odpowiedzialność, jakie wiążą się z rolą przywódcy lub pracownika, jeśli chodzi o to, jak powinno się podchodzić do obowiązków. W swojej pracy przywódcy i pracownicy kościoła powinni ściśle podążać za wymaganiami Zwierzchnictwa. Cokolwiek ono przekazało, to właśnie powinieneś wdrożyć natychmiast, gdy tylko to zrozumiesz. Rozwiązywanie problemów zgodnie z prawdą jest najważniejszym obowiązkiem przywódców i pracowników i nie powinieneś biernie czekać, aż Zwierzchnictwo zorganizuje ci pracę, zanim cokolwiek zrobisz. Jeśli zawsze biernie czekasz, to nie nadajesz się na przywódcę lub pracownika i nie jesteś w stanie wziąć na siebie tej pracy, a w takiej sytuacji przyjęcie odpowiedzialności i rezygnacja ze stanowiska byłyby jedynym rozsądnym rozwiązaniem.
Przejawy i wyniki trzech rodzajów ludzi wierzących w Boga
I. Wyrobnicy
Łącznie mamy piętnaście obowiązków przywódców i pracowników i omówiliśmy je do trzynastego włącznie. Problemy w kościele, które przywódcy i pracownicy muszą umieć rozwiązać, a także trudności wszelkiego rodzaju ludzi, którzy są z tymi problemami związani, zostały omówione w około osiemdziesięciu czy dziewięćdziesięciu procentach. Są to zadania, które przywódcy i pracownicy muszą wykonać, oraz problemy, które muszą rozwiązać. Wiąże się to z wieloma kwestiami. Z jednej strony dotyczy to odpowiedzialności, jaką powinni wypełniać przywódcy i pracownicy, z drugiej zaś, rozmaitych kwestii związanych z różnymi rodzajami ludzi w kościele. Chociaż tematem naszej rozmowy w tym okresie są obowiązki przywódców i pracowników oraz demaskowanie fałszywych przywódców, to sporo rozmawialiśmy również o problemach związanych z różnymi rodzajami ludzi – a także o stanach i istocie tych ludzi – mających związek z tym tematem. Oczywiście ta konkretna treść w różny sposób wpływa na wszystkie typy ludzi, którzy podążają za Bogiem w kościele. Wśród nich jest jeden, który nawet po wysłuchaniu całego tego omówienia nadal zachowuje postawę: „Mam dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzę w Boga, jestem gotów wyrzec się różnych rzeczy w imię mojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonać swój obowiązek”. Takie osoby nie dbają o rozmaite stany, w jakich znajdują się różnego rodzaju ludzie, o prawdę związaną z tymi stanami ani o prawdozasady, które powinni oni zrozumieć, a które były omawiane w tym okresie. Czyż nie jest to konkretny typ osoby? Czy nie jest on bardzo reprezentatywny? (Owszem). Ten typ osoby zawsze ma jakiś swój punkt widzenia. Z czego przede wszystkim się on składa? Z trzech przekonań, o których właśnie wspomniałem: po pierwsze, wierzą oni, że ich człowieczeństwo nie jest złe, a nawet, że jest dobre; po drugie, uważają, że naprawdę wierzą w Boga, co oznacza, że naprawdę wierzą w istnienie Boga i w Jego suwerenną władzę nad wszystkim, uważając, że ludzki los jest przez Niego kontrolowany, że podlega on Bożej suwerennej władzy, co jest dość szeroką interpretacją zdania „naprawdę wierzę w Boga”; i po trzecie, uważają, że są w stanie wyrzec się różnych rzeczy w imię swojej wiary w Boga, znosić trudności i płacić cenę aby wykonywać swoje obowiązki. Można powiedzieć, że te trzy przekonania są najbardziej podstawowymi i pierwotnymi elementami, których ci ludzie trzymają się w swojej wierze w Boga. Oczywiście przekonania te można również uznać za ich kartę przetargową w wierze w Boga, a także cele, do których dążą, oraz ich motywację i kierunek działania. Wierzą, że posiadanie tych trzech przekonań kwalifikuje ich do spełnienia trzech podstawowych warunków zbawienia, czyniąc ich ludźmi kochanymi i akceptowanymi przez Boga. Jest to poważny błąd. Posiadanie tych trzech przekonań wskazuje jedynie, że mają odrobinę człowieczeństwa. Czy samo posiadanie odrobiny człowieczeństwa jest wystarczające, aby zasłużyć na Bożą aprobatę? Absolutnie nie. Bóg akceptuje tych, którzy się Go boją i wystrzegają się zła. Te trzy przekonania nie spełniają standardu prawdorzeczywistości – są jedynie trzema standardami bycia wyrobnikami. Teraz omówię szczegóły tych trzech przekonań, abyście mogli je dobrze zrozumieć. Pierwszym przekonaniem jest posiadanie dobrego człowieczeństwa. Ludzie ci wierzą, że nieczynienie zła, niepowodowanie zakłóceń i niepokojów oraz nieszkodzenie interesom domu Bożego jest wystarczające i że poprzez to są w stanie zaspokoić Boże intencje i działać zgodnie z zasadami. Drugim przekonaniem jest „prawdziwa wiara w Boga”. Dla nich to, co nazywają „prawdziwą wiarą w Boga”, oznacza, że nigdy nie wątpią w istnienie Boga ani w fakt Jego suwerennej władzy nad wszystkim, wierząc, że ludzkie przeznaczenie jest w rękach Boga, co ich zdaniem pozwoli im podążać za Nim do samego końca. Wierzą, że tak długo, jak naprawdę wierzą w Boga, zasłużą na Jego aprobatę. Dlatego bez względu na to, jak Bóg ich prowadzi lub jak działa, niezależnie od problemów, jakie napotykają, mówią: „Po prostu kochaj Boga, podążaj za Nim i podporządkuj się Mu”. Ich metoda rozwiązywania problemów jest zbyt uproszczona – czy tak uogólnione słowa mogą rozwiązać jakikolwiek problem? Trzecim przekonaniem jest ich zdolność do wyrzekania się różnych rzeczy w imię wiary w Boga oraz zdolność do znoszenia trudności i płacenia ceny w celu wykonywania swoich obowiązków. Jak wprowadzają to przekonanie w życie? Ponieważ naprawdę wierzą w Boga, kiedy pojawia się potrzeba w pracy kościoła lub kiedy czują naglące intencje Boga, potrafią porzucić swoją rodzinę, małżeństwo i karierę, odłożyć na bok swoje światowe perspektywy, podążać za Bogiem i wykonywać swoje obowiązki z niesłabnącą determinacją, nigdy niczego nie żałując. Są w stanie znosić trudności i płacić cenę wykonując każdy obowiązek, jaki dom Boży dla nich przygotuje, nawet jeśli oznacza to niedosypianie czy niedojadanie. Bez względu na to, jak trudne są ich warunki życia, a nawet funkcjonując w niesprzyjającym otoczeniu, nadal potrafią wytrwale wykonywać swoje obowiązki. Poza tymi trzema przekonaniami, praktykowanie wszystkich innych aspektów związanych z prawdą wydaje się nie mieć z nimi nic wspólnego. Robią to, co wydaje im się dobre lub słuszne. Jeśli chodzi o różne zasady praktyki, o których Bóg powiedział człowiekowi, a także o stany, przejawy i istotę różnych skażonych skłonności ludzi, które Bóg obnażył, uważają, że dobrze jest wiedzieć niewiele lub nie wiedzieć nic. Nie czują potrzeby szczególnego i skrupulatnego poszukiwania różnych zasad, aby zbadać własne zepsucie i nadrobić braki, nie mają też potrzeby częstego uczęszczania na zgromadzenia, aby słuchać, jak inni dzielą się swoimi świadectwami opartymi na doświadczeniu, i dostąpić dzięki temu przemiany. Uważają, że tak praktykowana wiara w Boga jest zbyt kłopotliwa i zwyczajnie niepotrzebna. Podążają za Bogiem i wykonują swoje obowiązki przy powierzchownym zrozumieniu wiary w Boga i zmiany usposobienia, żywiąc różne pojęcia i wyobrażenia na temat dzieła Bożego. Czy ten typ osoby nie jest dość reprezentatywny? (Jest). Stawia sobie najbardziej podstawowe wymagania i ma najbardziej podstawowe podejście do wiary w Boga. Poza tym lekceważy prawdę, Boży osąd i obnażenie, bycie przycinanym, a także różne zepsute skłonności ludzi i różne stany, przejawy itd. Nigdy nie rozważa tych kwestii ani się nad nimi nie zastanawia. Oznacza to, że takie osoby uważają, że mają dobre człowieczeństwo, są dobrymi ludźmi i prawdziwie wierzą w Boga; i chociaż przyznają, że ludzie mają zepsute skłonności, lekceważą konkretne stany i przejawy tych różnych skażonych skłonności ujawnione przez Boga, nie wkładając żadnego wysiłku w zbadanie tych kwestii. Czyż nie jest to specyficzny typ człowieka? Czy poglądy i konkretne przejawy tego typu osób w ich wierze w Boga nie są dość reprezentatywne? (Są). Biorąc pod uwagę ich poglądy na wiarę w Boga, ich rozumienie bycia zbawionym oraz ich stosunek do słów Bożych, które obnażają różne ludzkie zepsute skłonności, do jakiej kategorii należy zaliczyć tych ludzi? (Do tych, którzy w kwestii wiary mają mętlik w głowie, którzy nie dążą do prawdy). Są to jedynie pozory. Jak naprawdę należałoby zaklasyfikować tych ludzi? Czy jest ich w kościele dużo? (Tak). Ilekroć omawiane są konkretne problemy i odnoszące się do nich prawdy, ogarnia ich senność, zasypiają lub stają się zdezorientowani, nie wykazując żadnego zainteresowania. Jeśli zostanie im przydzielona jakaś praca lub jakieś zadanie, zakasują rękawy i biorą się do roboty, nie bojąc się trudności czy zmęczenia. Myślą, że byłoby wspaniale, gdyby wiara w Boga była jak wykonywanie tego rodzaju pracy – wtedy byliby zmotywowani. Kiedy przychodzi czas, by znosić trudy, płacić cenę i wkładać wysiłek w pracę, okazują prawdziwą gorliwość. Lecz czy ta autentyczna gorliwość i entuzjazm to to samo, co bycie lojalnym? Czy jest to przejaw, jaki powinien towarzyszyć zrozumieniu prawdozasad? (Nie). Czy dzięki Mojemu omówieniu tego tematu potraficie ocenić, do której kategorii należy zaklasyfikować tych ludzi? (Są to wyrobnicy). Dokładnie tak. Ludzie ci są wyrobnikami, a wyrobnicy wierzą w Boga właśnie w taki sposób.
Zaczęliśmy od omówienia natury, istoty i różnych przejawów bycia antychrystem, a także różnych przejawów tych, którzy mają jego usposobienie, lecz w rzeczywistości nim nie są. Teraz rozmawiamy o tym, co przejawiają różne rodzaje ludzi, których dotyczą obowiązki przywódców i pracowników. Chociaż omawiane tematy dotyczyły antychrystów i fałszywych przywódców, konkretne problemy i przejawy poruszane w każdym punkcie odnoszą się do skażonych skłonności zepsutej ludzkości, a także różnych stanów i przejawów powstałych pod wpływem tych skłonności. Chociaż fałszywi przywódcy i antychryści stanowią tutaj jedynie mniejszość, to ich skłonności, a także różne stany i przejawy obecne są w każdym człowieku w różnym stopniu. Teraz, gdy problemy te zostały omówione tak szczegółowo, ci, którzy dążą do prawdy, będą mieli lepsze rozeznanie w kwestii ścieżki i kierunku oraz jaśniejsze cele w dążeniu do prawdy, praktykowaniu jej, zrozumieniu prawdozasad i wejściu w prawdorzeczywistość. Jest to dla nich coś dobrego i powód do radości. Innymi słowy, jest to dla nich nowy kamień milowy w ich wierze w Boga. Nie kierują się już w życiu regulaminami, rytuałami religijnymi, słowami, doktrynami i sloganami. Zamiast tego mają bardziej konkretne wskazówki i cele praktyki oraz oczywiście bardziej szczegółowe zasady, których należy przestrzegać. Jak praktykować w pewnych okolicznościach i jakie są związane z tym prawdozasady lub jakie stany i jakie rodzaje zepsucia przejawiają ludzie i jak należy je traktować, a także jak szukać prawdy, aby je skorygować – w większości o tym mówią dwa główne tematy rozmowy dotyczące antychrystów i fałszywych przywódców. Dla tych, którzy dążą do prawdy, w im bardziej konkretny sposób ta prawda jest omawiana, tym bardziej wyraźną mają ścieżkę praktyki. Im bardziej konkretnie jest ona omawiana, tym większa jasność i czystość ogarnia ludzkie serca, tym lepiej mogą oni poznać i zrozumieć samych siebie i tym bardziej są świadomi tego, w co powinni wejść w następnej kolejności i jakie problemy muszą rozwiązać. Jeśli chodzi o typ ludzi, o którym wspomnieliśmy przed chwilą, nazywając ich wyrobnikami, po tym, jak obszernie omówiliśmy różne stany spowodowane przez ludzkie skażone skłonności i różne związane z zepsuciem problemy, które należy rozwiązać, ten typ nadal pozostaje niewzruszony. Co to właściwie znaczy pozostać niewzruszonym? Oznacza to, że tacy ludzie nadal maja wątpliwości i nie są w stanie pojąć konceptu dążenia do prawdy i ścieżki zbawienia, o których mówi Bóg. Mówiąc nieco poważniej, po omówieniu tak wielu istotnych przejawów i problemów, oni nadal myślą: „Mam dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzę w Boga, jestem gotów wyrzec się różnych rzeczy w imię mojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonać swój obowiązek – to w zupełności wystarczy”. W obliczu różnych sytuacji nie badają oni siebie ani nie odnoszą siebie do słów Bożych, lecz próbują rozwiązywać problemy, opierając się wyłącznie na własnej ludzkiej dobroci lub tej odrobienie sumienia i rozumu, którą posiadają. Oczywiście, niektórzy ludzie polegają na swojej powściągliwości i cierpliwości, znosząc różne sytuacje jedna za drugą, podczas gdy inni polegają na filozofiach funkcjonowania w świecie, sprawiając, że poważne problemy wydają się być błahe, a następnie, że te ostatnie wydają się w ogóle nie być problemami. Celem, do którego dążą, jest: „Wystarczy mi, jeśli do dnia, w którym dzieło Boże dobiegnie końca, nadal będę w kościele, wykonując swoje obowiązki, i nie zostanę z niego usunięty. To, czy mam prawdziwe zrozumienie samego siebie, czy moje zepsute skłonności zostały skorygowane, czy jestem prawdziwie podporządkowany Bogu i czy jestem osobą, która boi się Go i wystrzega się zła – to są drobne problemy, o których nawet nie warto wspominać. Robisz z igły widły, omawiając prawdę tak szczegółowo, bez końca poruszając w rozmowie nawet najmniejsze problemy, zawsze zmuszając nas do rozeznawania się w temacie. Po prostu nie chcę słuchać tych omówień prawdy, w ogóle mnie to nie interesuje. Kiedy nadejdzie dzień Boży, jak cudownie byłoby, gdybyśmy mogli od razu wejść do królestwa!”. Chociaż prawdą jest, że cierpliwość każdego człowieka ma swoje granice, to cierpliwość takich ludzi ich nie ma. Dlaczego? Dzieje się tak, ponieważ uważają oni, że mają dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzą w Boga, potrafią wyrzec się różnych rzeczy w imię swojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonać swój obowiązek. W obliczu jakiejkolwiek sytuacji mają własne rozwiązania i ostatecznie wciąż są w stanie niezłomnie wykonywać swoje obowiązki i w nich wytrwać. Jednak bez względu na to, jak wytrwale wykonują swoje obowiązki lub dzięki jakim środkom są w stanie wytrwać do końca, niezależnie od ich motywacji, jedno jest pewne: nie są prawdziwie podporządkowani Bogu i nigdy nie zrozumieją własnych zepsutych skłonności. Ściślej mówiąc, ludzie ci nie przyznają się do zepsucia ani nie uznają różnych stanów i problemów, które wynikają z obnażonych przez Boga zepsutych skłonności ludzi. Nawet jeśli od czasu do czasu odnoszą samych siebie do tych stanów i problemów, to traktują to na chłodno, mówiąc: „Każdy jest tak samo zepsuty. Wszyscy mamy naturoistotę diabła i szatana. Wszyscy jesteśmy wrogami Boga. Jest to fakt, którego nikt nie może zmienić. Jednak o ile ktoś wytrwa w wykonywaniu swoich obowiązków, o tyle Bóg z pewnością to zaakceptuje, a ci, którzy wytrwają do samego końca, będą zwycięzcami”. Sądząc po ich poglądach, są dość energiczni w swojej wierze w Boga, lecz kiedy przychodzi do dzielenia się swoimi świadectwami opartymi na doświadczeniu, milkną, nie potrafiąc wydusić z siebie ani słowa. Kiedy nadchodzi czas, by omawiać prawdę podczas zgromadzenia, ogarnia ich senność i nie są w stanie przyjąć tej wiedzy. Jeśli zapytasz ich: „Jak codziennie doświadczasz słów Bożych w ramach swoich obowiązków?”, odpowiedzą: „Robię wszystko, co kościół dla mnie przygotuje. Czy to wymaga jakiegokolwiek doświadczania?”. Wydaje się, że tego nie rozumieją. Jeśli potem zapytasz ich: „Czy przejawiasz wtedy jakieś zepsucie? Jak rozumiesz siebie?”, odpowiadają: „Po prostu podporządkowuję się Bogu i kocham Go; jaki może być z tym problem?”. Ich sposób myślenia jest bardzo prosty. Oto ich punkt widzenia: „Wiara w Boga powinna być właśnie taka. Po co zawracać sobie głowę tyloma błahymi sprawami? Za bardzo wszystko komplikujecie!”. Dlatego wykonują oni swoje obowiązki i zadania, nigdy nie szukając prawdozasad, lecz kierując się dobrymi intencjami i entuzjazmem. Ściślej mówiąc, przyświeca im sumienie i rozum, i myślą: „Już sporo wycierpiałem i zapłaciłem wysoką cenę; już praktykowałem prawdę i w dużym stopniu zadowoliłem Boga; nie wymagaj ode mnie więcej. Jest mi dobrze tak, jak jest, jestem dobrym człowiekiem i naprawdę wierzę w Boga”. Oczywiście są chwile, kiedy tacy ludzie nie mogą się powstrzymać i muszą się wyładować – wtedy ujawnia się ich prawdziwe oblicze. Mogą wypowiadać wiele słów i doktryn, lecz brakuje im prawdziwej postawy; innymi słowy – nie mają życia. Do czego konkretnie odnosi się brak życia? (Do tego, że nie mają prawdy). Jak dochodzi do tego, że nie mają prawdy? (Nie kochają prawdy ani do niej nie dążą). Nie chodzi nawet o to, czy ją kochają, czy nie; ściślej mówiąc – nie akceptują jej. Niektórzy mogą powiedzieć: „Jak możesz mówić, że oni nie akceptują prawdy? Znoszą tak wiele trudności i płacą tak wielką cenę za wykonywanie swoich obowiązków, ciężko pracując każdego dnia od świtu do zmierzchu; jak możesz mówić, że nie mają prawdy?”. Czy mówienie tego nie jest dla nich krzywdzące? Jeśli jednak spojrzysz na tych ludzi, to czy poza ich cierpieniem i płaceniem ceny wszystko, co robią, mieści się w zakresie prawdozasad? Czy szukają zasad we wszystkim, co robią? Czy przychodzą przed oblicze Boga z bogobojnym sercem i postępują zgodnie ze słowami Bożymi i zasadami wymaganymi przez dom Boży? Nie; wszystko to są ludzkie działania i ludzka powściągliwość. Jaki jest główny widoczny u nich przejaw braku akceptacji prawdy? To, że zanim coś zrobią, nigdy aktywnie nie szukają prawdy ani poważnie się nie zastanawiają nad tym, jakie są prawdozasady, aby następnie ściśle praktykować zgodnie ze słowami Bożymi. Czy mają takie przemyślenia i taką postawę? Jaki jest ich stosunek do różnych przejawów zepsutego usposobienia ludzkości obnażonych przez Boga? Czy akceptują te słowa? Czy przyznają, że są one faktem? Czy przyznają, że te konkretne przejawy są objawieniem zepsucia? Mogą przytakiwać lub głośno to przyznać, lecz w głębi serca nie akceptują tego i to ignorują. Co oznacza tutaj ignorowanie? Oznacza brak akceptacji, brak wyraźnego nastawienia, brak oczywistego oporu lub sprzeciwu, a zamiast tego przyjęcie postawy chłodnego traktowania tych słów wypowiedzianych przez Boga. Powiedzenie „chłodne traktowanie” jest nieco abstrakcyjne; konkretnie chodzi o to, że osoby takie myślą: „Mówisz, że ludzie są aroganccy i podstępni, ale kto nie jest? Kto nie ma w sobie odrobiny przebiegłości? Kto nie wykazuje się czasem arogancją lub wyniosłością? Co w tym wielkiego? Wystarczy, jeśli jesteś w stanie znosić trudności i płacić cenę”. Czy nie jest to postawa i szczególny przejaw braku akceptacji? (Owszem). To jest nieakceptowanie prawdy. Ich postawa wobec osądzających i demaskujących słów Boga pełna jest lekceważenia i braku akceptacji. Jeśli więc chodzi o oceny i upomnienia, które dają im bracia i siostry, a nawet wskazówki i pomoc, których udzielają w kwestii ich zepsutych usposobień, czy oni potrafią przyjąć te rzeczy? (Nie). Powiedz Mi zatem, co konkretnie przejawiają? Dlaczego nie są w stanie zaakceptować tych rzeczy? Gdzie są dowody stojące za tym, co mówisz? Na przykład, kiedy mówisz im: „Nie możesz wykonywać swoich obowiązków w tak niedbały sposób; to jest powierzchowne”, to co z tego, co przejawiają, dowodzi, że nie akceptują oni prawdy? (Odpowiedzieliby: „Już włożyłem w to swoje serce. Już się nacierpiałem i zapłaciłem cenę. Jak możesz mówić, że jestem niedbały?”). W ten sposób się usprawiedliwiają. Czy czasami szukają wymówek? Nawet jeśli w głębi serca przyznają owym słowom rację, nadal myślą: „Byłem niedbały – no i co z tego? Kto nie ma czasem gorszego dnia? Kto nie doświadcza normalnych emocji? Ale nie mogę przyznać się do bycia niedbałym; muszę znaleźć wymówkę i to ukryć. Nie mogę stracić twarzy”. Znajdują więc wiele powodów i wymówek, by w wyrafinowany sposób się bronić, nie przyznając się do tego, że byli niedbali, ani do własnych problemów w tym zakresie, ani też nie przyjmując wskazówek od innych ludzi. Jest to szczególny przejaw braku akceptacji prawdy. Gdy nie stoją w obliczu rzeczywistych sytuacji, uważają się za „dobrych ludzi, którzy naprawdę wierzą w Boga”, natomiast znajdując się w takich sytuacjach, choć nie mogą się już zasłaniać w podobny sposób, wciąż znajdują wystarczające powody, by się usprawiedliwiać i bronić, bagatelizować sprawę, zakończyć ją, a następnie nadal postrzegać siebie jako „dobrych ludzi posiadających dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzących w Boga, gotowych wyrzec się różnych rzeczy w imię swojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonać swój obowiązek”. Ściślej mówiąc – ludzi tych charakteryzują przejawy oraz istota wyrobników. Grupa ta stanowi znaczną część kościoła. Niezależnie od tego, jak duża jest to część, jeśli ostatecznie takie osoby potrafią naprawdę cierpieć i płacić cenę oraz wytrwać do samego końca, nie popełniając żadnych poważnych występków, nie naruszając Bożych dekretów administracyjnych ani nie obrażając usposobienia Boga, to są lojalnymi wyrobnikami, którzy mogą pozostać w kościele. Jest to znaczące błogosławieństwo! Nie dążą do prawdy, nie potrafią podążać za wolą Boga, nieść o Nim świadectwa ani działać jako świadkowie Bożych słów i dzieła – otrzymanie tego błogosławieństwa to całkiem dużo. Czego można oczekiwać, nie dążąc do prawdy? Bycie lojalnym wyrobnikiem nie jest złe. Niektórzy pytają: „Czy jest możliwe, by takie osoby stały się ludem Bożym?”. Owszem. Jedyna drogą do tego polega na tym, że, jeśli osoby te, będąc w stanie znosić wyrzeczenia i cierpienie, będą również potrafiły zaakceptować prawdę, uznać własne zepsucie i właściwie stawić mu czoła, a następnie szukać prawdy, aby je skorygować, nie kierując się ludzką dobrocią ani powściągliwość, wytrwałością czy samozaparciem, ale za to praktykując zgodnie z prawdozasadami, tak aby w końcu ich usposobienie mogło ulec pewnym zmianom – wówczas takie osoby mają pewną szansę stać się ludem Bożym. Jeśli jednak ich czyny i zachowanie nie wiążą się ze zmianą usposobienia, z przyjęciem prawdy i zbawieniem, to ich szansa na stanie się ludem Bożym jest zerowa – to jest fakt. Jaka jest zasada traktowania lojalnych wyrobników? Należy dołożyć wszelkich starań, aby pomóc tym ludziom odzyskać jasność umysłu. Co to ma na celu? Ano to, żeby zapobiec pielęgnowaniu przez nich mrzonek. Niektórzy mogą zapytać: „Do czego odnosi się »pielęgnowanie mrzonek«?”. Chodzi o to, że ludzie uważają, iż „mają dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzą w Boga, są gotowi wyrzec się różnych rzeczy w imię swojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonać swój obowiązek”, a następnie oczekują, że zostaną przez Boga zbawieni, co jest z grunty niemożliwe. Należy im wyjaśnić, że utrzymywanie poglądu, iż „mają dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzą w Boga, są gotowi wyrzec się różnych rzeczy w imię swojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonać swój obowiązek” jest z założenia błędne i głupie. Należy im wytłumaczyć, że posiadanie tych cech nie oznacza, że ktoś odrzucił swoje zepsute usposobienie – a drobny przejaw dobrego zachowania nie oznacza, że ktoś może zostać zbawiony, a tym bardziej, że uzyskał prawdę – oraz że ich poglądy są absurdalne, niedorzeczne, niespójne i całkowicie niezgodne z prawdą wyrażoną przez Boga. Tym ludziom, którzy uparcie trzymają się pojęć religijnych, należy pomóc, czytając z nimi słowa Boże i omawiając z nimi prawdę. Jeśli nadal nie są w stanie jej zaakceptować i bez względu na to, w jaki sposób ją przedstawiasz nimi omawiasz, pozostają nieoświeceni i nie wykazują chęci poszukiwania, to nie ma potrzeby ich do tego zmuszać. Mogą jedynie służyć jako wyrobnicy, aż do samego końca.
II. Lud Boży
Po omówieniu przejawów lojalnych wyrobników, porozmawiajmy o przejawach innego rodzaju ludzi. Po wysłuchaniu różnych Bożych obnażeń i sądów na temat skażonego usposobienia wszelkiego rodzaju ludzi, osoby te, dla porównania, myślą więcej o rozmaitych własnych przejawach skażonego usposobienia, które ujawniły w przeszłości oraz różnych postawach wobec Boga i prawdy, które powstają pod panowaniem ich skażonego usposobienia – zaczynają zastanawiać się i poznawać swoje różne przejawy, porównują siebie ze słowami Bożymi, badają swoją postawę wobec obowiązków i różne zepsucia, które ujawniają, wykonując te obowiązki i wobec różnych ludzi, w świetle wydarzeń i rzeczy zaaranżowanych przez Boga. Badają i poznają siebie w każdym szczególe, próbując zaakceptować Boży sąd, zdemaskowanie i dyscyplinę. W czym takie osoby są lepsze od wyrobników? Potrafią proaktywnie i pozytywnie przyjmować prawdę, Boże słowa i każde zepsute usposobienie obnażone przez Boga. Chociaż czasami mogą być negatywnie nastawione, unikające, a nawet rozważać poddanie się, bez względu na wszystko, nadal mają motywację do zaakceptowania prawdy. Czym jest owa motywacja? Bierze się ona z przekonania: „Słowa Boże mogą zmieniać ludzi. Tak długo, jak ktoś akceptuje prawdę, wszystkie te problemy i zepsute usposobienia mogą zostać skorygowane, a człowiek może zostać zbawiony. Jeśli chcę być zbawiony, muszę współpracować z Bożym dziełem i zaakceptować prawdę”. Na przykład, po usłyszeniu prawdy o byciu uczciwą osobą, niektórzy zaczynają zastanawiać się nad sobą i wyraźniej dostrzegają fałsz i oszustwa, których się dopuszczają, a także swoje nikczemne i podstępne aspekty. Przypominają sobie swoje dotychczasowe kłamstwa i sposoby oszukiwania, które pozostają w ich sercach lub sytuacje, które odtwarzają w swoich umysłach niczym sceny z filmu, które sprawiają, że czują się coraz bardziej zawstydzeni, zbolali i smutni. Po ciągłym badaniu siebie i autorefleksji czują się jak przestępcy, natychmiast całkowicie opadają z sił i nie są w stanie wstać. Czują, że nie są dobrymi ludźmi, lecz złymi, i myślą, że to szczęście, że nie sprzeciwili się bezpośrednio Bogu, że cudem uniknęli nieszczęścia! Następnie następuje ich otrzeźwienie. Nie chcąc ponieść takiej porażki jako osoba, podejmują postanowienie: „Muszę zacząć od nowa i być uczciwą osobą, w przeciwnym razie Bóg mnie nie zbawi. Aby zostać zbawionym, muszę być uczciwą osobą. Absolutnie nie mogę się teraz poddać!”. Bez względu na to, czy ludzie ci zaakceptują prawdę wcześniej czy później i niezależnie, czy ich zrozumienie słów Bożych jest głębokie czy płytkie, ich postawa wobec tych słów nie jest pogardliwa, a tym bardziej nie jest niechętna czy oporna. Zamiast tego aktywnie uznają i akceptują słowa Boże, a następnie są zawsze gotowi wprowadzić je w życie. Kiedy działają lub wykonują swoje obowiązki, robią wszystko, co w ich mocy, by szukać zasad w słowach Boga, a następnie świadomie postępować zgodnie z tymi zasadami. Nawet jeśli czasami nie potrafią znaleźć konkretnych zasad lub znaleźć odpowiedniego kierunku, ich intencją jest dobre wykonywanie swoich obowiązków, robienie tego zgodnie z Bożymi intencjami i w zgodzie z prawdozasadami. Człowieczeństwo tych ludzi i wyrobników jest w większości takie samo – nie ma podziału na lepszych i gorszych, szlachetnych i tych o niskim statusie. Oczywiście, wielu spośród tego typu ludzi postrzega siebie jako „posiadających dobre człowieczeństwo, prawdziwie wierzących w Boga i gotowych do wyrzeczeń jako wierzący w Boga oraz do zapłacenia ceny i znoszenia trudności, aby wypełnić swój obowiązek”. Jaka jest jednak różnica pomiędzy tymi ludźmi a wyrobnikami? Gdy słyszą Boże słowa o sądzie i obnażeniu ludzi, ich postawa nie polega na ignorowaniu czy unikaniu ich, lecz na aktywnej i szczerej akceptacji. Nawet jeśli po usłyszeniu tych słów czują się przygnębieni i zniechęceni, a nawet wyrażają gniew wobec własnego ujawnionego zepsucia, ostatecznie nadal są w stanie stawić im czoła, aktywnie je zaakceptować, aktywnie praktykować i wejść w nie. Czy nie jest to również dość konkretny typ osoby? (Tak). Czy tacy ludzie nie są do pewnego stopnia reprezentatywni? (Owszem). Czy jest wiele takich osób? (Nie). Chociaż obecnie jest ich niewiele, jest nadzieja, że ich liczba wzrośnie. Zatem do jakiej kategorii należy zaklasyfikować tych ludzi? Czy te konkretne przejawy mogą wskazywać, że takie osoby kochają prawdę i są w stanie ją zaakceptować? (Owszem). Tak właśnie jest. Chociaż niektórzy ludzie o słabych zdolnościach pojmowania akceptują prawdę wolniej, w głębi serca przyjmują ją i mają nastawienie, by aktywnie w nią wchodzić. Ilekroć ktoś omawia nowe światło lub ścieżki praktyki, które są zgodne z prawdozasadami, jego oczy błyszczą, jego serce staje się ożywione, a on czuje radość, myśląc: „Wreszcie ktoś omówił to światło. To jest to, czego mi brakuje”. Zawsze są w stanie zrozumieć to, czego im brakuje, zdobyć światło i oświecenie, którego pilnie potrzebują i którego im brakuje, oraz znaleźć prawdozasady, których potrzebują, dzięki prawdziwemu zrozumieniu opartemu na doświadczeniu omawianemu przez ich braci i siostry. Opierając się na tych konkretnych przejawach, czy można stwierdzić, że ich serca tęsknią za prawdą? (Owszem). Jeśli powiemy, że ci ludzie kochają prawdę, to stwierdzenie to nie jest zbyt obiektywne ani dokładne. Jednak w oparciu o ich konkretne przejawy, widać, że ludzie ci tęsknią za prawdą. Skąd bierze się ta tęsknota? Ma swoje źródło w ich nadziei na skorygowanie swojego zepsutego usposobienia oraz różnych problemów i trudności, które napotykają w swoim życiu, oraz w ich nadziei na poczynienie postępów w prawdzie, na zagłębienie się w nią, a wreszcie w nadziei na to, że będą w stanie naprawdę postępować zgodnie z zasadami, praktykować zgodnie ze ścieżką, lepiej rozpoznawać istotę swojego skażonego usposobienia na podstawie jego przejawów, oraz że będą wiedzieli jak je skorygować i odrzucić. Nawet jeśli ludzie ci często żyją w skażonym usposobieniu, takim jak rywalizacja o status, upieranie się przy swoim i bycie zadufanym w sobie, aroganckim, podstępnym, a nawet nieprzejednanym, to dzięki ciągłemu jedzeniu i piciu słów Bożych oraz dzięki doświadczaniu Bożego dzieła, te oczywiste problemy będą stopniowo badane i identyfikowane. Wtedy będą w stanie rozpoznać te problemy i przejawy zepsutego usposobienia, niezgodne z prawdą i znienawidzone przez Boga. Uświadomiwszy sobie swoje skażone usposobienie, jeszcze bardziej pragną je skorygować i odrzucić. Jest to jedno ze źródeł ich tęsknoty za prawdą. Innymi słowy, mają pilną potrzebę skorygowania swoich skażonych usposobień oraz ich odrzucenia. Jednocześnie, po odkryciu różnych stanów, problemów i trudności ujawnionych przez ich skażone usposobienie, są bardziej chętni do zrozumienia, jakie są dokładne słowa i wymagania Boga w odniesieniu do tych problemów oraz które prawdy lub słowa Boże mogą je skorygować. Oto konkretne przejawy i źródła ich tęsknoty za prawdą. Czy jest to obiektywne stwierdzenie? (Owszem). Nie można powiedzieć, że ci ludzie kochają prawdę. Gdyby ją kochali, to byliby bardzo proaktywni, a różne ich przejawy byłyby bardziej pozytywne. Jednak w oparciu o przejawy tych ludzi i ich rzeczywistą postawę, nie osiągnęli oni miłości do prawdy, a jedynie tęsknią za nią. To stwierdzenie jest już dość obiektywne. Tak więc, patrząc na różne ich przejawy, do jakiej kategorii należy ich zaklasyfikować? Ściślej mówiąc, ludzie ci należą do kategorii ludu Bożego. To stwierdzenie ma solidną podstawę. Jaką? Ich zepsute usposobienie jest takie samo jak innych ludzi. Jeśli chodzi o człowieczeństwo, nie można powiedzieć, że jest ono dobre, ani że są oni doskonali w oczach Boga. Większość z nich ma przeciętne człowieczeństwo. Co oznacza tutaj słowo „przeciętne”? Oznacza posiadanie pewnego poziomu sumienia i rozumu. Lecz to nie jest najważniejszy aspekt. Co jest najważniejsze? To, że po usłyszeniu Bożych słów i Bożych wymagań oraz po usłyszeniu o zepsutym usposobieniu wszelkiego rodzaju ludzi obnażonym przez Boże słowa, nie pozostają oni na to obojętni, lecz są tym poruszeni i podejmują działanie. Co oznacza podjęcie działania? Oznacza to, że po usłyszeniu tych słów Bożych oraz tych prawd, nie chcą już dłużej żyć w zepsutym usposobieniu tak, jak dotychczas. Zamiast tego starają się zmienić różne myśli, punkty widzenia, sposoby funkcjonowania oraz swój styl życia, których się wcześniej trzymali. Jednocześnie aktywnie poszukują prawdy w wypełnianiu swoich obowiązków i w różnych okolicznościach zaaranżowanych przez Boga, używając Bożych słów jako podstawy i zasad praktyki, zamiast postępować lekkomyślnie i samowolnie. Biorąc pod uwagę ich człowieczeństwo, potencjał, postawy i poglądy na temat Bożych słów, Bożego dzieła i Bożych wymagań, ludzie ci są właśnie tymi, których Bóg zamierza zbawić. Mają oni większą nadzieję na odrzucenie skażonego usposobienia i na osiągnięcie zbawienia niż wyrobnicy. Tylko ci, którzy akceptują prawdę i są w stanie odrzucić swoje zepsute usposobienie, aby zostać zbawionymi, są uważani za lud Boży. Czy ta definicja nie jest całkiem trafna? (Owszem). Jest ona jak najbardziej odpowiednia. Bycie zbawionym nie polega tylko na włożeniu odrobiny wysiłku i zapłaceniu pewnej ceny, aby móc przetrwać i wtedy wszystko jest załatwione. Jaki jest status tych, którzy mogą być zbawieni? Jest to status, w którym poprzez przyjmowanie i doświadczanie Bożych słów i dzieła, ich skażone usposobienie zostaje skorygowane. W tym procesie poznają Boga, rozumieją swoje zepsute usposobienie i przejawiają rzeczywiste oraz konkretne zaangażowanie w słowa Boże oraz doświadczają ich, dzięki czemu są w stanie nieść świadectwo o Bogu. O jakich aspektach Boga dają świadectwo? Niosą świadectwo o Bożych intencjach, Bożym usposobieniu, o tym, co Bóg ma i czym jest, o Bożej tożsamości i o tym, że Bóg jest Stwórcą. To właśnie może przejawiać się w człowieku po osiągnięciu przez niego zbawienia. Dlaczego ludzie mogą osiągnąć te rezultaty po otrzymaniu zbawienia? Nie dlatego, że uważają się za „posiadających dobre człowieczeństwo, prawdziwie wierzących w Boga i gotowych do wyrzeczeń jako wierzący w Boga oraz do zapłacenia ceny i znoszenia trudności, aby wypełnić swój obowiązek”. Jedynym powodem – i najważniejsza kwestią – jest to, że potrafią przyjąć słowa Boże jako swoje życie, są w stanie praktykować prawdę, aby odrzucić swoje zepsute usposobienie, odłożyć na bok swój pierwotny, stary sposób życia i poglądy na nie oraz przyjąć słowa Boże jako swoje nowe życie. Używają słów Boga jako fundamentu postępowania, wykonywania wszelkich czynności, podążania za Bogiem, podporządkowania się Mu i zadowalania Go. To jest rezultat, który można osiągnąć u takich ludzi. Co jest najważniejsze jeśli chcemy osiągnąć zbawienie? (Zdolność do zaakceptowania prawdy). Dokładnie tak. Zdolność do zaakceptowania prawdy jest kluczowa.
Niektórzy mówią: „Jeśli będę ponosił koszty na rzecz Boga aż do samego końca, to czy Bóg będzie mi bardzo błogosławił?”. Jeśli nie akceptujesz prawdy, lecz mimo wszystko potrafisz wytrwale podążać za Bogiem i pracować do samego końca, a w międzyczasie nie popełniasz większych występków i nie obrażasz Bożego usposobienia, to w takich okolicznościach Bóg uzna cię za lojalnego wyrobnika, który przetrwa. Niektórzy pytają: „Jakiego rodzaju błogosławieństwem jest przetrwanie?”. Nie jest to wcale małe błogosławieństwo! Jeśli istnieje szansa i możliwość, możesz zobaczyć prawdziwą osobę Boga, a to zależy od tego, co Bóg uczyni w następnym wieku. Jeśli istnieje możliwość przetrwania i życia przez kilka kolejnych dziesięcioleci, to takie błogosławieństwo jest dość znaczące. Jak można je osiągnąć? Osiąga się je poprzez lojalną pracę, trzymając się poglądu: „Mam dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzę w Boga, jestem gotów zrzec się różnych rzeczy w imię mojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wypełnić swój obowiązek”. Czy wyrobnicy nie powinni być w takiej sytuacji zadowoleni? (Owszem). Powinni być zadowoleni z osiągnięcia tego błogosławieństwa. Nie akceptują nawet słów Bożych, lecz ponieważ Bóg widzi ich lojalność i zdolność do pracy do końca, bez dezercji w tym okresie, bez obrażania Bożego usposobienia lub naruszania Jego dekretów administracyjnych, bez popełniania poważnych występków, obdarza On ich tym błogosławieństwem i łaską – od czasu stworzenia ludzkości jest to największy dar, jaki Bóg daje zepsutym ludziom, którzy tylko lojalnie pracowali, lecz nie osiągnęli zbawienia. Włożyli jedynie nieco wysiłku i nawet nie akceptują słów Bożych – możliwość otrzymania tak wielkiego błogosławieństwa jest już czymś naprawdę wspaniałym; jest to ogromna łaska Boża. Inną kategorią jest lud Boży, o którym właśnie mówiliśmy. Błogosławieństwa otrzymywane przez lud Boży są zdecydowanie większe niż te otrzymywane przez wyrobników. Czym więc jest błogosławieństwo ludu Bożego? Oczywiście nie jest to tak proste, jak możliwość przetrwania lub zobaczenia prawdziwej osoby Boga. Takich błogosławieństw jest znacznie więcej, lecz nie będziemy ich tutaj omawiać. Mówienie o nich nie jest realistyczne, a poza tym, nawet jeśli wam powiem, nie zrozumiecie ich ani nie osiągniecie ich w tej chwili. Lud Boży jest tymi, których Bóg zamierza zbawić, i spośród całej ludzkości otrzymuje największe błogosławieństwa; nie jest to żadną przesadą. Dlaczego? Ponieważ w Bożym dziele, w dziele trwającego sześć tysięcy lat Bożego planu zarządzania zbawieniem ludzkości, lud Boży, będąc w stanie przyjąć słowa Boże i traktować je jako prawdę oraz jako zasady swojego istnienia, a także czyniąc te słowa swoim życiem, odrzucił skażone usposobienie szatana i urzeczywistniał słowa Boga, niosąc mocne i donośne świadectwo o Bogu. Jest w stanie wykorzystać to, co urzeczywistnia, swoje życie, by wymierzyć cios szatanowi i zawstydzić go, jest w stanie nieść świadectwo o Bogu wśród ludzkości, przynosząc Mu w ten sposób chwałę. Dlatego lud Boży jest tymi, których Bóg zamierza zbawić, i tymi, którzy otrzymują zbawienie. Niektórzy mówią: „Skoro ci ludzie mogą uczynić słowa Boże swoim życiem, żyć tymi słowami i nieść świadectwo o Bogu, to czy to czyni ich umiłowanymi synami Boga, tymi, z których Bóg czerpie radość?”. Za dużo myślisz; wystarczy być członkiem ludu Bożego. Jeśli Bóg nazywa cię swoim synem, swoim dzieckiem lub swoim ukochanym synem, to jest to Jego sprawa, lecz tobie nigdy nie wolno twierdzić, że jesteś umiłowanym synem Bożym, synem Bożym lub ulubieńcem Boga. Nie wysuwaj takich twierdzeń na swój temat i nie uważaj się za takiego; jesteś istotą stworzoną – to jest prawda. Nawet jeśli pewnego dnia zostaniesz powołany w szeregi ludu Bożego lub już wkroczyłeś na ścieżkę zbawienia, to nadal jesteś tylko istotą stworzoną. Jeśli myślisz w ten sposób, dowodzi to, że ścieżka, na której się znajdujesz, jest właściwa. Jeśli zawsze starasz się być umiłowanym synem Boga, być przez Niego kochanym, przynosić Mu radość, to ścieżka, którą podążasz, jest niewłaściwa – prowadzi ona donikąd i nie powinieneś myśleć tak życzeniowo. Niezależnie od tego, czy Bóg kiedykolwiek wypowiedział takie słowa lub dał ludziom taką obietnicę, nie powinieneś postrzegać siebie w ten sposób; to nie jest to, co powinieneś próbować osiągnąć. Bycie członkiem ludu Bożego jest już wystarczająco dobre; lud Boży już spełnia standardy jako istoty stworzone – szkoda tylko, że ty jeszcze nie jesteś w jego szeregach. Nie dąż więc do tych niejasnych, iluzorycznych, pustych rzeczy. Możliwość dążenia do bycia zbawionym jest już w pewnym stopniu wkroczeniem na ścieżkę zbawienia. Podstawową cechą charakterystyczną ludu Bożego jest to, że jest on w stanie zaakceptować prawdę i wykazuje do niej miłość. W procesie doświadczania Bożego dzieła i dążenia do zbawienia jego skażone usposobienie, stare myśli oraz różne negatywne stany i przejawy związane z jego zepsutym usposobieniem mogą zostać w różnym stopniu skorygowane, odrzucone i zmienione. Wtedy będzie mógł spełnić Boże wymagania bycia uczciwą osobą rozumiejącą prawdozasady, osobą lojalną i podporządkowaną oraz taką, która lęka się Boga i wystrzega się zła. Jeśli chodzi o to, jak być wzorcową osobą Bożą, nie będziemy się tutaj nad tym rozwodzić; nie jest to tematem naszej dzisiejszej rozmowy.
III. Pracownicy najemni
Oprócz wyrobników i ludu Bożego istnieje jeszcze jedna kategoria osób, które są najbardziej żałosne spośród wybrańców Boga. Po wysłuchaniu różnych prawd wyrażonych przez Boga i różnych słów Jego objawienia ludzkości, ich zachowanie, to, co urzeczywistniają, oraz ich dążenia nie wykazują żadnej zmiany. Bez względu na to, w jaki sposób rozmawiasz z nimi o prawdzie, oni pozostają obojętni: „Nie chcę się zmieniać. Będę żył tak, jak chcę i nikt nie może mnie kontrolować. Rób, co chcesz, nie obchodzi mnie to! Nie jestem teraz w dobrym nastroju, więc nie powinniście mnie prowokować. Jeśli to zrobicie, nie będę wobec was uprzejmy!”. Nie postrzegają siebie z określonym nastawieniem lub punktem widzenia: „Mam dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzę w Boga, jestem gotów zrzec się różnych rzeczy w imię mojej wiary w Boga, zapłacić cenę”, lecz wykazują bardziej zdecydowaną postawę wśród braci i sióstr. Jaka to jest postawa? Jest ona następująca: „Będę postępował tak, jak zechcę i będę robił, co mi się podoba. Nikt nie powinien nakłaniać mnie do zaakceptowania prawdy ani próbować mnie zmieniać. Każdy, kto próbuje nakłonić mnie do zaakceptowania prawdy, tylko prosi się o kłopoty, a jeśli ktoś spróbuje mnie przyciąć, będę z nim walczył z całych sił!”. Nie interesuje ich żadne zdanie wypowiedziane przez Boga ani Jego dzieło. Oczywiście, jeśli chodzi o zepsute usposobienie ludzi i zasady postępowania, a także postawę, jaką powinni oni mieć wobec Boga i zasady, których należy przestrzegać w interakcjach międzyludzkich – o których bracia i siostry wspominają podczas zgromadzeń lub podczas wykonywania swoich obowiązków – oni wszystko to traktują z pogardą. Niektóre osoby wykonują swój obowiązek, lecz całkowicie przy tym ignorują zasady wymagane przez dom Boży, robiąc wszystko tak, jak to sobie zaplanowały. Zaraz po tym, jak skończysz z nimi omawiać zasady, zgadzają się z tobą, lecz potem odwracają się i zaczynają postępować lekkomyślnie i samowolnie, ukazując demoniczny aspekt swojej osobowości. Są też osoby, które na zewnątrz wyglądają jak przyzwoici ludzie, lecz kiedy z nimi rozmawiasz, okazuje się, że ich poglądy są niewłaściwe, podobnie jak ich ton, a co ważniejsze, ich usposobienie, co uniemożliwia rozmowę z nimi. Kiedy pytasz ich: „Czy na świecie istnieje Bóg?”, oni odpowiadają: „Nie wiem”. Gdy mówisz: „Należy to zrobić w ten sposób, taka jest intencja Boga”. Oni odpowiadają: „Czy ty mnie nie lubisz? Czy chcesz przysporzyć mi kłopotów? Czy próbujesz mnie wydalić z kościoła?”. Mówisz: „Zachowując się w ten sposób, rozpowszechniasz pojęcia i okazujesz negatywną postawę, co może spowodować problemy u niektórych nowych wierzących. Musimy przestrzegać zasad domu Bożego i mieć jasność co do zasad, których należy przestrzegać w interakcjach i relacjach między ludźmi. Jeśli to, co mówimy i robimy, nie buduje ani nie pomaga innym, to przynajmniej nie powinno mieć na nich negatywnego wpływu. To jest rozum, który powinien mieć ktoś posiadający zwykłe człowieczeństwo”. Oni na to odpowiadają: „Za kogo ty się uważasz mówiąc do mnie o zwykłym człowieczeństwie i pouczając mnie o zasadach? Co jest złego w tym, że okazuję negatywną postawę? Każdy nowy wierzący, który się potknie, to jeden nowy wierzący mniej – oszczędza mi to nerwy bo nie muszę się z nimi spotykać!”. Rozmawianie z nimi o regułach jest daremne, podobnie jak dyskutowanie z nimi o człowieczeństwie. A co z omawianiem prawdy i Bożych słów? Nie słuchają oni również omawiania słów Bożych. Nikt nie ośmiela się ich krytykować, ani ich niepokoić czy prowokować. Czy w kościele są tacy ludzie? (Owszem). Wśród tych, którzy zostali z niego usunięci, rzeczywiście są takie osoby. Czy ludzie ci są wyrobnikami, ludem Bożym, czy kim? (Są to ludzie, którzy zostali wyeliminowani). Dlaczego tak się stało? (Zostali wyeliminowani za nieakceptowanie prawdy i za niechęć do niej). To jest właśnie istota całego problemu. Dlaczego więc nie akceptują oni prawdy? Dlaczego są jej niechętni? Jaka jest tego główna przyczyna? (Tacy ludzie mają istotę niedowiarków). Zgadza się, mają oni istotę niedowiarków. W kościele jest sporo niedowiarków, lecz czy wszyscy oni tacy są? (Nie). Czy te osoby – pozbawione nawet najbardziej podstawowej ludzkiej moralności i wychowania – są eliminowane tylko dlatego, że są niedowiarkami? Dlaczego są eliminowane? U podstaw leży ich problem z człowieczeństwem. Mają oni złe i złośliwe człowieczeństwo. Ściślej mówiąc, brakuje im go. Skoro brak im człowieczeństwa, to czym oni w ogóle są? Są ludźmi o diabelskiej naturze. Jak tacy ludzie mają się do bestii? Myślę, że są oni nawet od nich gorsi. Niektóre bestie potrafią być posłuszne i unikać popełniania złych uczynków. Na przykład, psy potrafią być całkiem dobre – niektóre są naprawdę wspaniałymi zwierzętami domowymi i wyjątkowo dobrze dogadują się z ludźmi! Są szczególnie posłuszne i rozsądne, rozumieją wszystko, co mówią do nich ludzie i nadają się do trzymania w domu. Takie psy są znacznie lepsze niż nieposłuszni ludzie. Jest wielu ludzi, którzy są gorsi nawet od dobrych psów. Czy w takim razie nadal są ludźmi? Nie, nie są nimi – są nieludzcy. Wielu ludzi nie rozumie ludzkiego języka i nie można się z nimi porozumieć. Nie akceptują prawdy bez względu na to, jak się z nimi o niej rozmawia, narzekają, gdy są przycinani, a kiedy zostają wyeliminowani, wpadają w furię, nie wykazując żadnej zmiany bez względu na to, ile lat wierzyli. Czy takim ludziom można pozwolić pozostać w domu Bożym? (Nie). Nie można im na to pozwolić. Do jakiej kategorii należy zaklasyfikować takie osoby? Po pierwsze, czy powinny one być zaliczane do wybrańców Boga? (Nie). Skoro nie należą do wybrańców Boga, to do jakiej kategorii powinny zostać zaliczone? Jak należy interpretować fakt, że nie należą one do grona Bożych wybrańców? Oznacza to, że z perspektywy człowieczeństwa, które okazują i urzeczywistniają, nie jest to jedynie kwestia bycia niedowiarkami; ich istota nie jest ludzka. Jest wielu niedowiarków – czy wszyscy są tak źli i złośliwi jak te osoby? Nawet wśród niewierzących nie wszyscy są tacy źli; niektórzy ludzie posiadają najbardziej podstawowe standardy moralne. Co zatem z tymi osobami? Brakuje im nawet najbardziej podstawowej moralności i wychowania, jakie mają nawet niewierzący. Ściślej mówiąc ich przejawy oraz to, co urzeczywistniają nie spełnia standardów ludzkiej moralności. Tacy ludzie mają diabelską istotę. Czy zatem z perspektywy ich istoty Bóg ich zbawia? (Nie). Bóg ich nie zbawia. A dlaczego? Ponieważ ich człowieczeństwo jest złe, złośliwe i ma demoniczną naturę, a zatem są oni niechętni prawdzie i opierają się jej. W rzeczywistości, mówiąc w ten sposób, wywyższamy ich; mówiąc dokładniej, osoby te są niechętne pozytywnym rzeczom i ich nienawidzą, nie wznosząc się nawet do poziomu niechęci do prawdy i braku jej akceptacji. Są niechętni, nienawidzą i opierają się nawet najbardziej podstawowym pozytywnym rzeczom; zasady, których powinna przestrzegać osoba o zwykłym człowieczeństwie i wychowanie, które powinna mieć, to wszystko są rzeczy, którymi się brzydzą. Czy potrafią zaakceptować prawdę? (Nie są do tego zdolni). Racja, nie są do tego zdolni; nie są nawet wyrobnikami. Niektórzy mówią: „Skoro nie są oni nawet wyrobnikami, to za kogo są uważani w domu Bożym? Jak się do niego dostali?”. Gdybyśmy mieli to wyjaśnić i umieścić te osoby w jakiejś kategorii, mówiąc precyzyjnie, osoby te są jak pracownicy najemni lub tymczasowi sprowadzeni do kościoła i wybrani spośród niewierzących. Czy znaczenie tego jest jasne? To jest ich kategoria, a także rola, jaką odgrywają w domu Bożym. Nie są nawet wyrobnikami; nie uważam ich za wyrobników, nie są oni tego godni! Wyrobnicy posiadają takie cechy, jak dobre człowieczeństwo, prawdziwa wiara w Boga, gotowość do zapłacenia ceny i zdolność do znoszenia trudności, i urzeczywistniają je. Takim ludziom natomiast brakuje choćby tych cech, więc klasyfikowanie ich jako pracowników najemnych już jest okazywaniem im najwyższej życzliwości i jest nadzwyczaj uprzejme. Co to znaczy być pracownikiem najemnym lub tymczasowym? Oznacza to, że ze względu na szczególne potrzeby w określonych okresach, dom Boży rekrutuje pewne osoby, które nie mają znaczenia dla zbawienia, do wykonania pewnych zadań. Po ich wykonaniu ujawnia się prawdziwe oblicze tych osób. Wybrańcy Boga wystarczająco się już nacierpieli, wchodząc z nimi w interakcje i mają ich już serdecznie dosyć – zyskali także wystarczające rozeznanie co do nich. W takich okolicznościach osoby te powinny zostać usunięte z kościoła; jest to najbardziej odpowiedni czas na takie działania. Czy przed chwilą zostało jasno wyjaśnione, skąd biorą się te osoby? (Owszem). Są to pracownicy najemni niezwiązani ze zbawieniem, którzy są sprowadzani do kościoła w specjalnych okresach jego pracy. Po wykonywaniu dorywczych prac i świadczeniu usług przez pewien czas, osoby te popełniają lekkomyślne występki w domu Bożym, powodując tym liczne zakłócenia i niepokoje. Odgrywają rolę negatywnych postaci. W pełni odzwierciedlają prawdziwe oblicze szatana i diabłów, zaburzają pracę kościoła i niszczą porządek życia kościelnego. Mówiąc konkretniej, można powiedzieć, że osoby te znacząco szkodzą interesom domu Bożego, na przykład niszcząc znaczną część jego wyposażenia, maszyny, cenne przedmioty i tak dalej. Można rzec, że działania i zachowania tych osób wywołały powszechny gniew. Oczywiście umożliwiły one również większej liczbie ludzi wyciągnięcie wniosków i zdobycie rozeznania, nauczenie się, czym jest diabeł i co oznacza brak człowieczeństwa, a także wyraźne dostrzeżenie prawdziwych twarzy niedowiarków. Pozwoliły ludziom zobaczyć, w jasny i bardziej konkretny sposób, jakie są myśli i poglądy niedowiarków, jakie są ich cele, do czego w głębi serca dążą, jakie mają nastawienie do Boga i prawdy oraz do swoich obowiązków i do pozytywnych rzeczy, a nawet do pewnych przepisów ustanowionych przez dom Boży i tak dalej. Kiedy sposób, w jaki te osoby urzeczywistniają swoje człowieczeństwo jest tak dobitny, istota ich człowieczeństwa i to, do czego dążą, zostają całkowicie zdemaskowane. Trzymanie takich osób w kościele wydaje się wtedy bezcelowe; wyrządzi to wielką krzywdę wybrańcom Boga i nie przyniesie im żadnej korzyści. Nadszedł czas, by takie osoby opuściły kościół. Jeśli więc powiemy, że dom Boży dał im wystarczająco dużo czasu i możliwości, by zaakceptowali prawdę i oddawali cześć Bogu, to czy takie stwierdzenie jest poprawne? (Nie). Jak zatem należy to wyrazić? Dom Boży dał im wiele możliwości i wystarczająco dużo czasu, aby się nawrócili, ale ostateczny rezultat ujawnia fakt: diabeł na zawsze pozostanie diabłem i nigdy nie może się zmienić. To jest fakt. Czy można sprawić, by wielki, czerwony smok uznał status i tożsamość Boga? Czy można sprawić, by ci ludzie o demonicznej naturze zmienili się i przestrzegali pewnych zasad? (Nie). Nie mogą tego osiągnąć. Dawanie im szans nie jest po to, by zaakceptowali oni prawdę, uznali dzieło wykonane przez Boga lub postępowali zgodnie z prawdozasadami, lecz po to, by dać im szansę na nawrócenie się. Gdyby pojawił się choćby niewielki znak, że się nawrócili, ich ostateczny wynik mógłby się zmienić. Jednak ci ludzie nie wiedzą, co jest dla nich dobre; ich demoniczna natura na zawsze taka pozostanie. Bez względu na to, ile czasu lub możliwości zostanie im podarowane, to, co urzeczywistniają oraz ich istota się nie zmieni – to jest fakt. Dlatego ostatecznym sposobem radzenia sobie z takimi ludźmi jest zwolnienie ich z obowiązków, zmuszenie ich do opuszczenia kościoła i upewnienie się, że nie mają już żadnych więzi ani relacji z domem Bożym. Czy są osoby, które niechętnie patrzą na ich odejście i litują się nad nimi, mówiąc: „Ci ludzie są jeszcze dość młodzi; z czasem staną się doskonali. Mają tak duży potencjał, są tak utalentowani i zdolni – jak wspaniale byłoby, gdyby potrafili zaakceptować prawdę! Jeśli dom Boży będzie dla nich bardziej serdeczny i tolerancyjny oraz da im więcej szans na pokutę, kto wie, może za kilka lat sprawy potoczą się inaczej”? Jacy ludzie myślą w ten sposób? (Ludzie mający zamęt w głowie i zdezorientowani). Zgadza się. Wszyscy oni są ogłupiałymi i zdezorientowanymi ludźmi – zwykłymi łajdakami! Bóg nie zbawia takich ludzi, a dom Boży nie pozwala im pozostać w kościele – nad czym tu się litować? Bóg mówi, że nie zbawi takich ludzi, lecz ty sugerujesz, by dać im szansę na pokutę. Czy ty potrafisz zbawić ludzi? Czy nie jest to działanie wbrew Bogu? Czy próbujesz sprawić, by inni myśleli, że jesteś bardziej kochający niż On? Czy posiadasz prawdorzeczywistość? Czy potrafisz przejrzeć istotę człowieka? Kto może zbawić ludzi, Bóg czy ty? Ośmielanie się występować przeciwko Bogu – czyż nie jest to wyraz wielkiej arogancji, zadufania w sobie i braku rozumu? Czyż nie jest to wielki bunt? Albo reinkarnacja szatana i złych duchów, zawsze rozkoszujących się występowaniem przeciwko Bogu? Wspomniani przed chwilą niedowiarkowie są gorsi niż bestie. Nieważne, w jaki sposób ktoś rozmawia z nimi o prawdzie, na nic się to nie zda; nawet przycinanie ich jest daremne. Można powiedzieć, że mają naturę szatana i nigdy się nie zmienią. Jeśli ktoś chce dać tym szatańskim typom szansę na pokutę, to niech sam dba o takich ludzi; zobaczymy, czy naprawdę ma w sobie tyle serdeczności. Niedowiarkowie, którzy w ogóle nie akceptują prawdy, są najgorszymi ludźmi w kościele. Wszyscy oni są jak bestie, bez rozumu i niezdolne do otrzymania zbawienia. Czy to w przeszłości, czy obecnie, sposób w jaki potraktował ich kościół był jak najbardziej słuszny. Okazał im on ogromną cierpliwość i tolerancję oraz dał im wystarczająco dużo możliwości. Lecz do tej pory oni w ogóle się nie zmienili, a ich postępowanie stało się nawet gorsze. Na początku, kiedy tacy ludzie zaczynają wierzyć w Boga ze swoimi pojęciami, wyobrażeniami i pragnieniem uzyskania błogosławieństw, są w stanie być nieco powściągliwi, wykonując swoje obowiązki z pewnym entuzjazmem i gorliwością. Jednak ostatecznie, gdy widzą, że „wiara w Boga oznacza dążenie do prawdy, poznanie Bożego dzieła i podporządkowanie się Bogu, i to wszystko”, ich stosunek do Boga i prawdy, a także ich prawdziwe oblicze, zostają całkowicie obnażone. Co zostaje ujawnione? Nie tylko to, że brak im człowieczeństwa, sumienia i rozumu, lecz że są także skrajnie złośliwi, niegodziwi i brutalni. Gardzą Bogiem i prawdą, a nawet traktują wymagania i zasady domu Bożego – i Boże dekrety administracyjne – z wrogością i pogardą. Te ich przejawy spotęgowały obrzydzenie i wstręt, jaki wybrańcy Boga odczuwają wobec nich, a także przyspieszyły tempo, w jakim dom Boży ich usunie, ostatecznie szybko decydując o tym, czy pozostaną, czy odejdą, decydując o ich wynikach i przeznaczeniu. Zasłużyli sobie na swoje wyniki i przeznaczenie, nie wzięły się one z powodu czyjegoś podżegania, ani dlatego, że ktoś ich do czegoś zmusił lub skusił, a na pewno nie z jakichkolwiek okoliczności. Swoje wyniki i przeznaczenie sprowadzili na siebie sami, zostały one spowodowane ich własnymi wyborami i zdeterminowane przez ich naturoistotę oraz ścieżki, które obrali. Wyniki i przeznaczenie tych ludzi zostały ustalone; kiedy zostaną usunięci z szeregów tych, którzy wykonują swoje obowiązki, nie są już nawet wyrobnikami. Można sobie wyobrazić, jakie będzie ich przeznaczenie – nie warto o tym wspominać, ponieważ na to nie zasługują.
Jeśli chodzi o rodzaj ludzi, którzy są ujawniani i eliminowani, przejawy ich różnych złych uczynków, a także złośliwe słowa i wypowiedzi, które ujawniają w swoim codziennym życiu, są oczywiste. A jednak niektórzy przywódcy i pracownicy kościoła nie są w stanie rozpoznać złych ludzi i zobaczyć ich takimi, jakimi naprawdę są, ani dostrzec ich istoty. Ci przywódcy i pracownicy wydają się być nieświadomi tego, że są to źli ludzie i niedowiarkowie, a więc nie mają planów usunięcia ich z kościoła ani odpowiedniego zajęcia się nimi. Jest to poważne zaniedbanie obowiązków ze strony takiego przywódcy lub pracownika. Patrzą i widzą, jak ci ludzie o demonicznej naturze nie przestrzegają żadnych zasad domu Bożego, jak biegają w amoku i bezmyślnie zaburzają oraz sabotują pracę kościoła i porządek życia kościelnego; nawet pobłażają tym ludziom, gdy postępują zuchwale i lekkomyślnie, zachowują się bezprawnie i szkodzą interesom domu Bożego pod pozorem wykonywania swoich obowiązków. Szkodzenie interesom domu Bożego obejmuje wiele rzeczy: niszczenie maszyn i różnych urządzeń domu Bożego, niszczenie różnych urządzeń i materiałów biurowych, a nawet trwonienie ofiar pieniężnych wedle własnego uznania, a także wiele innych. Poważniejsze jest to, że bezmyślnie sieją różne herezje i niedorzeczności, powodując takie niepokoje, że wybrańcy Boga nie są w stanie w spokoju wykonywać swoich obowiązków, a ludzie, którzy są słabi i zniechęceni, porzucają swoje obowiązki i całkiem tracą wiarę w Boga. Tacy źli ludzie robią wszystkie te złe rzeczy, popełniają wszystkie te złe uczynki, które zaburzają i zakłócają pracę kościoła oraz przynoszą szkodę braciom i siostrom, a jednak przywódcy i pracownicy kościoła przymykają na to oko – są na to wszystko głusi. Niektórzy z nich mówią nawet: „Nie wiedziałem, nikt mi nigdy nie powiedział!”. Ta banda bestii i diabłów siała spustoszenie, rozpętując chaos w kościele, lecz przywódcy i pracownicy są niedoinformowani i kompletnie tego nieświadomi! Czyż nie są oni szumowinami? Gdzie są ich oczy? Co oni w ogóle robią? Czy nie zajmują się tylko czczą gadaniną? Czy nie zaniedbują swoich właściwych zadań? Każdy dzień, w którym tacy fałszywi przywódcy pracują, to jeden dzień więcej dla wszelkiego rodzaju złych ludzi, którzy lekkomyślnie przeszkadzają kościołowi i szkodzą wybrańcom Boga. Dlatego, że fałszywi przywódcy nie wypełniają swoich obowiązków, ta banda bestii bawi się bezczynnie przez cały dzień, nie wykonując żadnych obowiązków ani nie przestrzegając żadnych zasad, czerpiąc korzyści z domu Bożego, do woli ciesząc się jego różnymi korzyściami materialnymi i dobrobytem – nawet celowo zaburzają pracę kościoła, uszkadzając maszyny i sprzęt domu Bożego. Tak właśnie postępują, a mimo to nadal oczekują, że będą wieść spokojne życie i robić, co im się podoba w domu Bożym, w którym nikt nie może im przeszkadzać ani ich prowokować. Jest to bardzo poważny problem, a jednak przywódcy i pracownicy kościoła odsuwają go na bok, nie rozwiązując go nawet wtedy, gdy inni im o nim donoszą – czyż nie są to śmieci, które nie wykonują żadnej prawdziwej pracy? Czy nie jest to poważne zaniedbanie obowiązków? (Owszem). „Nie rozwiązałem problemu, ponieważ byłem zajęty inną pracą. Po prostu nie mogłem się za to zabrać!”. Czy te słowa maja jakikolwiek sens? Czym jesteś zajęty, skoro nie rozwiązałeś tak poważnego problemu? Czy sprawy, którymi się zajmujesz, mają jakąś wartość? Czy jesteś w stanie ustalić priorytety w swojej pracy? Czy rozwiązywanie problemów nie powinno mieć pierwszeństwa, niezależnie od tego, jak bardzo jesteś zajęty inną pracą? Szybkie zrozumienie i radzenie sobie z różnymi rodzajami ludzi, którzy zakłócają i przeszkadzają w pracy kościoła, jest obowiązkiem jego przywódców i pracowników. Jeśli odkładasz na bok prawdziwe problemy i zajmujesz się innymi sprawami, to czy wykonujesz prawdziwą pracę? Jeśli odkryjesz jakiś problem lub ktoś ci go zgłosi, powinieneś odłożyć na bok swoje aktualne zadanie i natychmiast udać się na miejsce, by sprawdzić, co jest jego źródłem. Jeśli jest to jakaś zła osoba, która przeszkadza i zakłóca pracę kościoła, powinieneś najpierw ją z niego usunąć. Potem rozwiązywanie innych problemów będzie już łatwe. Jeśli odkryjesz problem i nie rozwiążesz go, twierdząc, że jesteś zbyt zajęty, to czy w rzeczywistości nie jesteś jak pies, który goni własny ogon? Czym niby jesteś tak zajęty? Czy jest to prawdziwa praca? Czy możesz to dokładnie wyjaśnić? Czy twoje powody i wymówki mają sens? Dlaczego traktujesz rozwiązywanie problemów jako coś nieistotnego? Czemu nie rozwiązujesz ich na czas? Dlaczego znajdujesz sobie wymówki i wykręcasz się od robienia rzeczy, mówiąc, że jesteś zbyt zajęty, by się nimi zająć? Czy to nie jest oznaka braku odpowiedzialności? Jako przywódca w kościele, nienadawanie priorytetu rozwiązywaniu problemów, zajmowanie się różnymi błahymi sprawami, niedostrzeganie istnienia krytycznych problemów, niezdolność do rozróżnienia ważności i pilności w pracy i uchwycenia kluczowych punktów – są to przejawy wyjątkowo słabego formatu, a taka osoba jest nierozgarnięta. Bez względu na to, od ilu lat jest przywódcą, nie jest w stanie dobrze wykonywać pracy kościoła. Powinna wziąć za to odpowiedzialność i zejść ze stanowiska. Jeśli przywódca kościoła ma zbyt słaby format, wszelkie szkolenia są bezużyteczne; z pewnością nie będzie w stanie wykonać żadnej pracy – jest fałszywym przywódcą, którego należy zwolnić i przenieść na inne stanowisko. Jakie są konsekwencje działania fałszywych przywódców? Obiektywnie rzecz biorąc, wszystko, co robią, przynosi kościołowi straty na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, podstawowa praca kościoła nie jest wykonywana dobrze, co bezpośrednio wpływa na skuteczność różnych elementów jego pracy. Jednocześnie szkodzi i wpływa na wejście w życie wybrańców Boga. Co najważniejsze, wpływa też na szerzenie ewangelii królestwa. Wszystkie te konsekwencje są bezpośrednio związane z tym, że fałszywi przywódcy nie wykonują prawdziwej pracy. Ściślej mówiąc, wszystkie one są spowodowane tym, że nie angażują się oni w prawdziwą pracę. Gdyby inni przywódcy i pracownicy mogli aktywnie zaangażować się w prawdziwą pracę, przyspieszając tempo i skracając czas rozwiązywania problemów, czy różne straty wyrządzone domowi Bożemu przez fałszywych przywódców nie zostałyby nieco złagodzone? Można by je przynajmniej zmniejszyć. Nawet jeśli dom Boży nie wymaga od ciebie, byś zajmował się problemami natychmiast po ich pojawieniu się, to powinieneś zająć się nimi przynajmniej od razu po ich zgłoszeniu: Wypytać o sytuację braci i siostry, a także przeprowadzić dyskusję i rozmowę z innymi przywódcami oraz pracownikami na temat tego, jak rozwiązać dany problem. Jeśli problem jest poważny i nie wiesz, jak go rozwiązać, powinieneś niezwłocznie zgłosić go wyżej i tam poszukać rozwiązania. Do tego powinni dążyć wszyscy przywódcy i pracownicy. Obecny problem polega jednak na tym, że nawet jeśli nie potrafią oni rozwiązać jakiegoś problemu, nie zgłaszają go wyżej. Bardzo boją się zgłaszać problemy wyżej w obawie przed zdradzeniem własnej niekompetencji, zbyt słabego potencjału i niezdolności do wykonywania prawdziwej pracy; obawiają się, że zostaną zwolnieni. Mimo to, nie podejmują inicjatywy do pracy; są tępi, odrętwiali i powolni w działaniu. Nie mając pomysłu na rozwiązanie problemów, po prostu starają się obok nich prześlizgnąć, co prowadzi do spiętrzenia się zbyt wielu nierozwiązanych problemów, a tym samym daje złym ludziom możliwości do popisu. W tym czasie, widząc, że fałszywi przywódcy są do niczego, źli ludzie oraz ci, którzy mają ambicje, wykorzystują okazję do bezmyślnego popełniania złych czynów, pogrążając kościół w chaosie i nieporządku, paraliżując wszystkie aspekty jego pracy. Chociaż fałszywi przywódcy powinni ponosić główną odpowiedzialność, inni przywódcy i pracownicy również nie wypełnili swoich obowiązków. Czyż nie jest to poważne zaniedbanie przez nich swoich obowiązków? W rzeczywistości większość problemów pojawiających się w kościele jest bezpośrednio związana z niepokojami powodowanymi przez złych ludzi i niedowiarków. Jeśli przywódcy i pracownicy nie potrafią szybko zidentyfikować źródła problemów, nie umieją znaleźć głównych winowajców, powodujących problemy, i zawsze szukają przyczyn gdzie indziej, to zasadniczo nie będą w stanie rozwiązać takich problemów, a one będą się nadal pojawiać w przyszłości. Najbardziej skutecznym sposobem radzenia sobie z problemami jest jeśli wichrzyciele lub ci, którzy tworzą te problemy za kulisami, zostaną złapani i pociągnięci do bezpośredniej odpowiedzialności. Gwarantuje to przynajmniej, że niedowiarkowie i źli ludzie nie ośmielą się dalej szaleć w kościele, powodując zakłócenia oraz niepokoje. Czy nie to powinni osiągnąć przywódcy i pracownicy? (Tak). Można z całą pewnością powiedzieć, że głównym powodem, dla którego problemy kościoła narastają i nie są rozwiązywane w odpowiednim czasie, jest nieodpowiedzialność jego przywódców i pracowników, lub to, że fałszywym przywódcom brakuje prawdorzeczywistości i nie potrafią wykonywać prawdziwej pracy. Jeśli przywódcy i pracownicy nie umieją rozwiązywać różnych problemów pojawiających się w kościele, to z pewnością nie mogą wykonywać pracy wymaganej na ich stanowisku. Istnieje kilka sytuacji i powodów, które należy tutaj dobrze zrozumieć: Jeśli przywódcy i pracownicy są nowicjuszami bez doświadczenia, należy im cierpliwie pomagać, prowadzić ich do rozwiązywania problemów, a w trakcie ich rozwiązywania powinni oni uczyć się pewnych rzeczy i pojmować prawdozasady. W ten sposób stopniowo nauczą się rozwiązywać problemy. Jeśli przywódcy i pracownicy nie są właściwymi ludźmi, kompletnie odmawiają przyjęcia prawdy i zamiast tego używają punktów widzenia oraz metod niewierzących do rozwiązywania problemów, to nie jest to zgodne z prawdozasadami. Tacy ludzie nie nadają się na przywódców i pracowników kościoła i powinni zostać z niego odpowiednio szybko zwolnieni oraz wyeliminowani. Następnie należy ponownie przeprowadzić wybory, aby wybrać odpowiednich przywódców i pracowników. Tylko takie podejście może całkowicie rozwiązać problem. Bycie przywódcą kościoła nie jest łatwym zadaniem i jest nieuniknione, że z niektórymi problemami nie można sobie poradzić. Jeśli jednak ktoś posiada rozum, to w obliczu problemów, których nie może rozwiązać, nie powinien ich ukrywać ani ignorować. Zamiast tego należy skonsultować się z kilkoma osobami, które rozumieją prawdę, aby wspólnie znaleźć rozwiązanie, które może rozwiązać od siedemdziesięciu do osiemdziesięciu procent problemów, przynajmniej tymczasowo zapobiegając pojawianiu się tych poważnych. Jest to realna ścieżka. Jeśli problemy naprawdę nie mogą być rozwiązane, to należy szukać rozwiązań u Zwierzchnictwa – jest to mądry wybór. Jeśli z obawy przed utratą twarzy lub przed tym, że Zwierzchnictwo przytnie cię za twoją niekompetencję, ukrywasz i nie zgłaszasz problemów, jest to wyraz kompletnie pasywnej postawy. Jeśli zachowujesz się jak odrętwiały, tępy głupiec, nie wiedząc, co robić, wszystko opóźniasz. Takie sytuacje łatwo stwarzają okazje dla złych ludzi i antychrystów, pozwalając im wykorzystać ten chaos do działania. Dlaczego mówi się, że wykorzystują chaos do podjęcia działania? Ponieważ czekają właśnie na taką okazję. Kiedy przywódcy i pracownicy nie są w stanie poradzić sobie z jakimikolwiek problemami, a wybrańcy Boga odczuwają niepokój i lęk i stracili już do nich zaufanie, źli ludzie i antychryści pragną wykorzystać tę sytuację. Sądzą, że kościołowi brakuje przywództwa i odpowiedniego zarządzania. Chcą skorzystać z okazji, by popisać się swoimi umiejętnościami i sprawić, by wybrańcy Boga patrzyli na nich z podziwem, wspierali ich i wierzyli, że w porównaniu z przywódcami i pracownikami mają większy potencjał, są bardziej zdolni do rozwiązywania problemów i wyprowadzania kościoła na prostą oraz potrafią skuteczniej nawigować pośród chaosu. Czyż nie tego właśnie najbardziej pragną źli ludzie i antychryści? W tym czasie, gdy przywódcy i pracownicy są bezsilni, a źli ludzie i antychryści biorą sprawy we własne ręce i rozwiązują problemy, a nawet wyprowadzają kościół na prostą, komu uwierzą wybrańcy Boga? Oczywiście złym ludziom i siłom antychrystów. Co to oznacza? Pokazuje to, że przywódcy i pracownicy są do niczego i niczego nie osiągają, zawodząc w kluczowych momentach. Czy tacy ludzie nadal są godni bycia przywódcami i pracownikami? Chociaż antychrystom brakuje prawdorzeczywistości i nie są w stanie wykonywać prawdziwej pracy, wszyscy oni posiadają jakieś talenty i są stosunkowo bardziej bystrzy w sprawach zewnętrznych, co właśnie stanowi ich przewagę i jest sposobem, w jaki mogą zwodzić ludzi. Gdyby jednak stali się przywódcami i pracownikami, czy naprawdę potrafiliby wykorzystać prawdę do rozwiązania problemów wybrańców Boga? Czy naprawdę mogliby poprowadzić ich do jedzenia i picia Bożych słów, zrozumienia prawdy i wejścia w prawdorzeczywistość? Absolutnie nie. Chociaż mają pewne talenty i są elokwentni, to brakuje im jakiejkolwiek prawdorzeczywistości. Czy zatem nadają się na przywódców i pracowników kościoła? Kompletnie nie! Jest to coś, co wybrańcy Boga powinni dostrzec; nigdy nie wolno im dać się zwieść ani nabrać złym ludziom i antychrystom. Niedowiarkowie, źli ludzie i antychryści w ogóle nie dążą do prawdy i nie mają nawet odrobiny prawdorzeczywistości. Powiedzcie Mi więc, czy potrafią powiedzieć coś z sumieniem i rozumem, na przykład: „Nawet jeśli kościół nie ma teraz nikogo na swoim czele, musimy działać z własnej inicjatywy. Przepisy domu Bożego nie mogą być łamane, a zasady wymagane przez dom Boży nie mogą być zmieniane. Powinniśmy robić to, co do nas należy; każdy powinien trzymać się obowiązków, które powinien wykonywać, wypełniać je i nie zaburzać porządku”? Czy byliby w stanie powiedzieć coś takiego? (Nie). Absolutnie nie! Jakie działania podejmą niedowiarkowie i źli ludzie? Bez nadzoru nie wykonują nawet swoich obowiązków, oddając się jedzeniu, piciu, zabawie i rozrywce, angażując się w próżne rozmowy, żartowanie, a nawet flirtowanie. Niektórzy spędzają całą noc na oglądaniu filmów o świecie niewierzących, a następnie wykorzystują wymówkę, że siedzieli do późna, wykonując swoje obowiązki, aby się obijać i ucinać sobie drzemki. Są to działania złych ludzi, tych, którzy należą do kategorii diabłów. Czy popełniając te złe uczynki, czują się winni? Czy nagle zacznie ich gryźć sumienie i podejmą inicjatywę, by wypełnić jakieś ludzkie obowiązki i zrobić coś pożytecznego dla domu Bożego, kościoła oraz braci i sióstr? Absolutnie nie. Kiedy ktoś na nich patrzy, niechętnie wykonują jakąś pracę, która sprawia, że wypadają dobrze, tylko po to, by przez to przebrnąć i zasłużyć na posiłek. Jest to jedyna rzecz, jaką potrafią zrobić; poza tym ludzie ci nie mają ani jednej cechy, która mogłaby przynieść im odkupienie. Czy jest więc jakiś sens w przebywaniu tych ludzi w domu Bożym? Nie ma żadnego. Są oni zbędni i muszą zostać usunięci z kościoła.
Jak ocenić, czy ktoś kocha prawdę? Podam wam przykład, abyście zrozumieli. Niektórzy ludzie wykonują jakiś zawód, a im więcej się uczą, im bardziej rozwijają swoją wiedzę, im więcej rozumieją, tym bardziej chcą się w to angażować i tym mniej chętnie porzucają ten zawód. Jakiego rodzaju jest to przejaw? Czy to oznacza, że naprawdę go lubią? (Tak). Bez względu na to, ile trudności znoszą, niezależnie od ceny, czy od tego ile wysiłku w to wkładają, kontynuują uprawianie tego zawodu bez jakiegokolwiek żalu, całkowicie niezrażeni. To jest prawdziwe uczucie, głęboka, szczera sympatia. Załóżmy, że jest ktoś, kto twierdzi, że lubi pewną pracę, lecz nie chce znosić trudności lub płacić ceny podczas procesu uczenia się umiejętności zawodowych, a kiedy w pracy pojawia się wiele problemów, nie szuka rozwiązań, obawiając się kłopotów, a nawet często czuje, że wykonywanie tego zawodu jest dla niego kłopotem lub ciężarem. Jednak zmiana zawodu nie jest łatwa, a biorąc pod uwagę korzyści materialne, jakie ten zawód może przynieść, osoba ta niechętnie się w niego angażuje, lecz nigdy nie będzie się w nim wyróżniała. Czy więc naprawdę go lubi? (Nie). Oczywiście, że nie. Jest jeszcze inny typ osoby, która werbalnie wyraża zamiłowanie do określonego zawodu i wykonuje go, lecz nigdy nie znosi trudów ani nie płaci ceny za dobre opanowanie umiejętności zawodowych. Może nawet rozwinąć wstręt lub odrazę do tego zawodu podczas procesu uczenia się go, stając się coraz bardziej niechętna do nauki. Kiedy jej wstręt osiągnie pewien poziom, zmienia zawód, a później nie chce wspominać żadnego procesu, historii ani niczego innego z czasów, gdy go wykonywała. Czy tacy ludzie naprawdę lubią swój zawód? (Nie). Nie lubią go. Mogą z niego z łatwością zrezygnować i odczuwać zniesmaczenie, a nawet zmienić karierę, co dowodzi, że tak naprawdę go nie lubią. Powodem, dla którego są w stanie porzucić swój zawód, jest to, że po zainwestowaniu dużej ilości czasu, energii i kosztów, nie pozwolił on im żyć w dostatku, którego pragnęli, ani cieszyć się dobrym statusem materialnym. Stają się niechętni i w głębi serca przeklinają ten zawód, nawet zabraniając innym wspominania o nim, sami również o nim nie mówiąc, a nawet wstydząc się, że wcześniej go wykonywali i uważali go za idealny i za najwyższy cel do osiągnięcia w życiu. Biorąc pod uwagę stopień, w jakim mogą oni być niechętni temu zawodowi, czy ich początkowy przejaw zamiłowania do niego był prawdziwy? (Nie). Istnieje tylko jeden typ osoby, która naprawdę lubi swój zawód – niezależnie od tego, czy zapewnia jej on dobry status materialny lub znaczne korzyści, i bez względu na to, ile trudności napotka lub ile cierpienia zniesie, potrafi wytrwać w nim bez zniechęcenia, aż do samego końca. To jest prawdziwe zamiłowanie. To samo dotyczy tego, czy ktoś kocha prawdę. Jeśli naprawdę kochasz pozytywne rzeczy, przechodząc od kochania pozytywnych rzeczy do kochania prawdy, to bez względu na to, jakie sytuacje napotkasz, będziesz wytrwale szukać i dążyć do prawdy, bez zmiany celu swojego życia. Jeśli potrafisz od niechcenia porzucić wiarę w Boga i ścieżkę do zbawienia, to nie jest to prawdziwa miłość do prawdy. Jeśli chodzi zaś o tych, którzy nie dążą do prawdy, lecz też się nie poddają, to jest tylko jeden powód takiej ich wytrwałości: Uważają, że tak długo, jak istnieje promyk nadziei na dobry wynik i cel oraz dobrą przyszłość, warto podjąć ryzyko i wytrwać do końca. Wierzą, że ta wytrwałość jest konieczna; tak się składa, że jest coraz więcej katastrof, a oni nie mają dokąd pójść, więc równie dobrze mogą tu zostać i spróbować szczęścia. Czy tacy ludzie mają w sercu choć odrobinę miłości do prawdy? (Nie). Nie mają. Kiedy po raz pierwszy zaczynają wierzyć w Boga, ludzie ci mówią również o nienawiści do świata, do szatana, do negatywnych rzeczy, a także o miłości do pozytywnych rzeczy i tęsknocie za światłem. Lecz jak się zachowują, gdy wchodzą do domu Bożego, do kościoła? Jaka jest ich postawa, gdy odkrywają, że są wyrobnikami; gdy uświadamiają sobie, że ich działania, zachowania oraz natura nie podobają się Bogu? Jakiego rodzaju zachowania wtedy przejawiają? Można powiedzieć, że kiedy maja wrażenie, czują lub myślą, że nie są już faworyzowani w domu Bożym, że mają zostać wyeliminowani, niektórzy decydują się odejść. Inni, choć niechętnie, pozostają w kościele, wpadają w rozpacz i ostatecznie są zmuszeni do odejścia. Tacy ludzie w ogóle nie kochają prawdy; kiedy ich pragnienie błogosławieństw zostanie stracone, mogą zdradzić Boga i odwrócić się od Niego. Te różne przejawy ukazują postawy różnych ludzi wobec prawdy.
IV. Różne wyniki tych trzech rodzajów ludzi
Przed chwilą rozmawialiśmy o cechach charakterystycznych trzech rodzajów ludzi: wyrobników, pracowników najemnych i ludu Bożego. Z ich charakterystyki jasno wynika, że ich ostateczne wyniki nie są zdeterminowane przez otoczenie lub warunki, lecz przez ich własne dążenia oraz ich naturoistotę. Oczywiście, obiektywnie rzecz biorąc, to Bóg określa losy ludzi, lecz dokonuje On tych ustaleń w oparciu o to, czy ludzie kochają prawdę i czy są w stanie ją zaakceptować. Wyrobnicy również wyznają miłość do prawdy i pozytywnych rzeczy, lecz pod koniec, gdy dzieło Boże dobiegnie końca, ich pojęcia i wyobrażenia o Bogu, ich ekstrawaganckie żądania wobec Niego oraz ich zdrada Go pozostają niezmienione. Dzieje się tak dlatego, że w okresie Bożego dzieła, w procesie podążania za Bogiem i wykonywania swoich obowiązków, nigdy nie skorygują oni swoich zepsutych skłonności. Podstawową przyczyną tego, że nie zajmują się swoim skażonym usposobieniem, jest to, że zasadniczo nie akceptują prawdy. Chociaż mają pragnienie podporządkowania się Bogu, to tak naprawdę przejawiają jedynie zdolność do wyrzeczeń i gotowość do zapłacenia ceny, nigdy nie szukając prawdozasad ani drogi podporządkowania się Bogu. Ostatecznym rezultatem jest to, że pomimo wielu wysiłków, nie mają najmniejszej wiedzy o Bogu. Wciąż są Go w stanie zdradzić i wyrażać – przed innymi ludźmi i szatanem – swoje pojęcia oraz wyobrażenia o Nim, a także swoje nierozsądne żądania wobec Niego. Kiedy dzieło Boże dobiega końca, nadal uważają się za „posiadających dobre człowieczeństwo, prawdziwie wierzących w Boga, gotowych do wyrzeczeń i znoszenia trudności oraz z pewnością zdolnych do osiągnięcia zbawienia” i z tego powodu czują się spokojni. W rzeczywistości zawsze kroczyli ścieżką wyrobnika, w ogóle nie dążąc do prawdy; dlatego zawsze zachowują tożsamość wyrobnika. Jeśli chodzi o inną kategorię ludzi, pracowników najemnych, to nie będziemy o nich mówić. Kolejną kategorią jest lud Boży, o którym właśnie wspomnieliśmy. W trakcie podążania za Bogiem, podobnie jak wyrobnicy, ponoszą na Jego rzecz koszty, poświęcają swój czas i energię, a nawet swoją młodość, przechodzą wiele cierpień i płacą wysoką cenę. Czyli robią to samo, co wyrobnicy. Czym się zatem od nich różnią? Tym, że kiedy Boże dzieło dobiegnie końca, ich liczne pojęcia, wyobrażenia i ekstrawaganckie żądania wobec Boga zostaną spełnione. Przejawy, stany i objawienia zepsucia, które w oczywisty sposób opierają się Bogu w ich zepsutym usposobieniu, zostaną odrzucone. Te, które nie zostały jeszcze skorygowane, znikną, gdy stopniowo zrozumieją oni prawdę poprzez zdobywanie doświadczenia. Chociaż ich zepsute usposobienie nie zostanie całkowicie odrzucone, to ich usposobienie życiowe ulegnie pewnym zmianom. Przez większość czasu będą w stanie praktykować zgodnie z prawdozasadami, które zrozumieją, a przejawy ich skażonych skłonności znacznie się zmniejszą. Chociaż nie jest tak, że nie będą ich ujawniać w żadnym otoczeniu, ludzie ci spełnią jeden podstawowy wymóg: Spełnią Boży wymóg bycia uczciwymi – zasadniczo będą uczciwymi ludźmi. Co więcej, gdy ludzie ci ujawnią zepsute usposobienie, popełnią występki lub będą pielęgnować pojęcia i buntować się przeciwko Bogu, niezależnie od otoczenia, w którym to zrobią, będą skruszeni. I jest jeszcze jedna kwestia, która jest w zasadzie najważniejsza: niezależnie od tego, jakie konkretne działania podejmuje Bóg i jak postępuje w dziele sądu dni ostatecznych, cokolwiek zamierza uczynić w przyszłości, jak ułoży los ludzkości i jak ona sama będzie żyć w zaaranżowanym przez Niego otoczeniu, wszyscy ludzie będą posiadać uległe serce i postawę podporządkowania, wolną od osobistych wyborów oraz własnych planów i zamysłów. Dzięki tym różnym proaktywnym i pozytywnym przejawom, będą taką osobą, jakiej Bóg wymaga, taką, która podąża Bożą drogą, czyli boi się Boga i wystrzega się zła. Chociaż nadal będą daleko od prawdziwego standardu – „bój się Boga i unikaj zła, i bądź doskonałym człowiekiem” – jak powiedział Bóg, kiedy przyjdą na nich Boże próby, będą w stanie szukać i podporządkować się, co jest wystarczające. Nie będą narzekać; będą tylko czekać i podporządkują się. Chociaż wasza obecna sytuacja może być jeszcze daleka od takiego rezultatu, a dla niektórych może wydawać się bardzo odległa i wręcz nieosiągalna, jeśli potraficie zaakceptować prawdę i traktować słowa Boga jako swoją zasadę i fundament istnienia, to uwierzcie, że pewnego dnia wszyscy nie będziecie już daleko od stania się prawdziwym ludem Bożym, który On kocha – uwierzcie, że ten dzień jest w zasięgu wzroku. Niezależnie od tego, czy jest on obecnie przepowiedziany, czy jest w zasięgu wzroku, ostateczny rezultat nie jest w obu przypadkach fantazją, lecz faktem, który wkrótce zostanie zrealizowany i wypełniony. To, w kim dokładnie ten fakt się spełni, w jakich ludziach się to stanie, zależy od tego, jak faktycznie dążycie do prawdy. Innymi słowy, niezależnie od tego, czy naprawdę kochasz prawdę w stopniu, w jakim możesz ją realizować i praktykować, czy też masz tylko odrobinę miłości do niej, lecz nie umiesz jej w pełni zaakceptować i praktykować, ostateczny wynik da ci odpowiedź. W porządku, na tym zakończymy naszą rozmowę na ten temat.
Normy i podstawy dla rozpoznawania wszelkiego rodzaju złych ludzi
II. Oparte o ich człowieczeństwo
Kontynuujemy rozmowę na temat czternastego obowiązku przywódców i pracowników: „Niezwłocznie rozpoznawaj i usuwaj lub wydalaj wszelkiego rodzaju złych ludzi i antychrystów”. Standardy rozpoznawania wszelkiego rodzaju złych ludzi są podzielone na trzy główne kategorie. Wcześniej rozmawialiśmy o tym, jaki takie osoby mają cel wiary w Boga, a następnie przeszliśmy do ich człowieczeństwa. Jeśli o nie chodzi, to sklasyfikowaliśmy również wiele różnych jego przejawów. O jakich przejawach już rozmawialiśmy? Przeczytajcie je. (Drugi punkt dotyczący rozpoznawania wszelkiego rodzaju złych ludzi dotyczy ich człowieczeństwa. 1. Zamiłowanie do przeinaczania faktów i kłamstw; 2. Zamiłowanie do wykorzystywania innych; 3. Bycie rozwiązłym i brak powściągliwości; 4. Posiadanie skłonności do mszczenia się; 5. Bycie niezdolnym do trzymania języka za zębami). Omówiliśmy wszystko aż do piątego punktu, mówiącego o byciu niezdolnym do trzymania języka za zębami. Niezależnie od tego, czy rozmawiamy o konkretnych przejawach człowieczeństwa, czy o innych rzeczach, jak już powiedziałem, będzie to miało różny wpływ na różne typy ludzi. Ci, którzy dążą do prawdy, po wysłuchaniu skupią się na badaniu samych siebie; ocenią samych siebie zestawiając wszystko z moim omówieniem i będą mieli proaktywne oraz pozytywne wejście w nią. Jednak ci, którzy nie dążą do prawdy, tacy jak wyrobnicy, jedynie tego wysłuchają i to wszystko. Nie biorą oni sobie tego do serca ani nie wkładają serca w słuchanie. Czasami mogą nawet zasnąć podczas słuchania kazań. Nie są w stanie sobie ich przyswoić, a nawet myślą: „Jaki jest pożytek ze słuchania tych błahych spraw? To strata czasu – jeszcze nawet nie skończyłem pracy, którą mam do zrobienia!”. Zawsze zajmują się pracą, która wymaga od nich poniesienia dużego trudu. Są wobec niej szczególnie entuzjastyczni i jej oddani, okazując lojalność, lecz po prostu nie potrafią zebrać się do spraw związanych z prawdą. To wyraźnie pokazuje, że tacy ludzie nie są nią zainteresowani; zadowalają się jedynie harówką. Jest jeszcze inna grupa ludzi, którzy zachowują tę samą postawę niezależnie od tego, w jaki sposób dom Boży omawia prawdę: „Jestem po prostu oporny i antagonistyczny. Nawet jeśli wskażecie na moje problemy i obnażycie moje przejawy, objawienia i usposobienie, to i tak nie zwrócę na to uwagi ani nie potraktuję tego poważnie. Co z tego, że inni wiedzą, że jestem zdemaskowany?”. Po prostu bezwstydnie się dalej przeciwstawiają, co jest czymś, czego nie da się naprawić. Niezależnie od tego, przejawy różnych typów ludzi są możliwe do rozróżnienia. Prawda – czy to dla tych, którzy do niej dążą, czy tych, którzy są gotowi harować, ale jej nie kochają, czy też dla tych, którzy są jej niechętni i których ona zniechęca – działa jak miecz obosieczny, jak fundament. Może zmierzyć nastawienie ludzi do prawdy, a także ścieżkę, którą kroczą.
F. Ludzie nierozsądni i umyślnie powodujący problemy, przy czym nikt nie odważy się ich sprowokować.
Poprzednio omawialiśmy pięć przejawów różnych złych ludzi. Dziś kontynuujemy omawianie szóstego. Jest on również przejawem typu złej osoby, a w zasadzie, nawet jeśli ludzie nie uważają tego typu za zły, to nadal go nie lubią. Dlaczego? Dzieje się tak dlatego, że brakuje mu sumienia i rozumu, zwykłego człowieczeństwa, a interakcje z nim są szczególnie kłopotliwe i trudne, wywołując odrazę innych. Jakie są konkretne przejawy tych ludzi? Jest nimi bycie nierozsądnym i umyślne powodowanie problemów, przy czym nikt takich osób nie ma odwagi sprowokować. Czy w kościele są tacy ludzie? Chociaż nie jest ich wielu, to z pewnością jacyś są. A jakie są ich konkretne przejawy? W typowych okolicznościach tacy ludzie mogą normalnie wykonywać swoje obowiązki i wchodzić w interakcje z innymi; nie zobaczysz u nich złośliwego usposobienia. Jednakże, gdy ich działania są sprzeczne z prawdozasadami i osoby te zostaną przycięte, wybuchną gniewem, całkowicie odrzucając prawdę, jednocześnie wymyślając dla siebie wyrafinowane wymówki. Nagle zdajesz sobie sprawę, że są oni niczym jeż pokryty kolcami, jak tygrys, którego nie można dotknąć. Myślisz: „Tak długo współpracowałem z tą osobą, myśląc, że jest dobrym i wyrozumiałym człowiekiem, że przyjemnie się z nią rozmawia, wierząc, że potrafi ona zaakceptować prawdę. Nie spodziewałem się, że będzie to ktoś nierozsądny i umyślnie powodujący problemy. Muszę być bardziej ostrożny w kontaktach z nim w przyszłości, minimalizować kontakt, chyba że jest to konieczne, i zachować dystans, aby go nie prowokować”. Czy spotkaliście się z ludźmi, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy? Ogólnie rzecz biorąc, ci, którzy ich rozumieją, wiedzą, jak potężni są i rozmawiają z nimi z zachowaniem szczególnej uprzejmości i ostrożności. W szczególności, kiedy z nimi rozmawiasz, absolutnie nie możesz ich zranić, bo spowoduje to niekończące się kłopoty z nimi. Niektórzy mówią: „Kim właściwie są ci gburowaci ludzie? Jeszcze ich nie spotkaliśmy”. W takim razie naprawdę musimy o tym porozmawiać. Na przykład, gdy bracia i siostry omawiają swoje doświadczenia, gdy niektórzy wspominają o swoich zepsutych stanach lub osobistych trudnościach, nieuniknione jest, że inni będą im współczuć, mając podobne doświadczenia lub uczucia. Jest to całkiem normalne. Po wysłuchaniu tego ktoś może pomyśleć: „Ja też miałem takie doświadczenia, więc porozmawiajmy razem na ten temat. Chcę usłyszeć, jak ty przez to przeszedłeś. Jeśli twoje omówienie ma światło i dotyczy problemu, który ja również mam, to zaakceptuję je i będę praktykować zgodnie z twoimi doświadczeniami i ścieżką, aby zobaczyć, jakie będą tego rezultaty”. Jest tylko jeden typ osoby, która słysząc, jak inni rozmawiają o poznaniu siebie, obnażając własne zepsucie oraz brzydotę, uważa, że jest to pośrednio obnażanie i osądzanie jej samej, i nie może powstrzymać się od uderzenia pięścią w stół, a następnie wybucha gniewem: „Kto nie ma zepsucia? Kto żyje w próżni? Uważam, że wasze zepsucie jest jeszcze gorsze niż moje! Jakie wy wszyscy macie kwalifikacje, by mnie atakować i demaskować? Moim zdaniem chcecie mi tylko utrudnić życie i mnie wykluczyć! Czy nie jest tak tylko dlatego, że pochodzę ze wsi i nie potrafię mówić tak miłych słów, aby wam wszystkim schlebiać? Czy to nie dlatego, że moje wykształcenie nie jest tak dobre, jak wasze? Nawet Bóg nie patrzy na mnie z góry, a więc jakim prawem wy to robicie!”. Inni mówią: „To jest normalna rozmowa niewymierzona w ciebie. Czyż zepsute usposobienie wszystkich nie jest takie samo? Kiedy ktoś rozmawia na jakiś temat i wspomina o swoim zepsutym stanie, nieuniknione jest, że inni doświadczają podobnych. Jeśli czujesz, że doświadczasz podobnego stanu, to również możesz porozmawiać o swoich doświadczeniach”. Na co osoba taka odpowiada: „Czyżby? Mógłbym tolerować taką rozmowę jednej osoby, lecz dlaczego wy dwaj lub trzej znęcacie się nade mną? Myślicie, że łatwo można mną pomiatać?”. Czy jej słowa nie stają się coraz bardziej oburzające, im więcej mówi? (Tak). Czy tacy ludzie mają powód, by wypowiadać takie słowa? (Nie). Jeśli naprawdę myślisz, że temat rozmowy innych jest wymierzony w ciebie, możesz podjąć dyskusję lub o tym porozmawiać; bezpośrednio zapytaj, czy jest to skierowane przeciwko ciebie, zamiast wyciągać na wierzch swoje wiejskie pochodzenie, niższy poziom wykształcenia lub zarzucać ludziom, że patrzą na ciebie z góry. Jaki jest pożytek z mówienia takich rzeczy? Czy nie jest to ględzenie o dobru i złu? Czy nie jest to wyraz bycia nierozsądnym i umyślnie powodującym problemy? (Tak). Czy nie uważacie, że tacy ludzie są okropni? (Tak). Po tym, jak osoba ta zrobi taką scenę, wszyscy wiedzą, kim jest, a podczas rozmów na kolejnych zgromadzeniach zawsze muszą mówić ostrożnie i obserwować jej reakcje. Jeśli jej wyraz twarzy staje się ponury, inni mają opór przed mówieniem i wszyscy czują się stłamszeni podczas rozmów na zgromadzeniach. Czyż nie jest to ograniczenie i niepokój spowodowany jego nierozsądnym i umyślnie powodującym problemy zachowaniem? (Tak). Z tymi, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy, nie da się dyskutować; takie osoby nie zaakceptują prawdy i nie mogą być zbawione.
Ten typ osoby, która jest nierozsądna i umyślnie powoduje problemy, ma jeszcze jeden przejaw. Niektórzy ludzie zawsze mówią podczas zgromadzeń: „Nie mogę już dłużej zachowywać się niedbale. Muszę skupić się na praktykowaniu prawdy i dążyć do doskonałości. Naturalnie do niej dążę. Cokolwiek robię, muszę robić to dobrze”. Tak mówią, ale w rzeczywistości nadal zachowują się niedbale, gdy wykonują swoje obowiązki, a tym, które zrealizują, można wiele zarzucić i dalekie są od osiągnięcia efektu niesienia świadectwa o Bogu. Kiedy przywódcy kościoła wskazują na problemy w wykonywaniu przez nich obowiązków i przycinają ich, ci natychmiast wpadają w złość, mówiąc: „Wiedziałem. Wszyscy osądzacie mnie za moimi plecami, mówiąc, że moje umiejętności zawodowe są słabe. Czy nie jest tak, że wszyscy patrzycie na mnie z góry? To był tylko mały błąd. Czy to konieczne, aby mnie tak przycinać? Poza tym, kto nie popełnia błędów? Mówisz, że zachowuję się niedbale – lecz czy ty też nie byłeś niedbały w swojej pracy? Czy masz prawo mnie krytykować? Bez mojego wkładu, kto z was mógłby wziąć na swoje barki tę pracę?”. Co myślicie o takich ludziach? Cokolwiek robią, nie pozwalają innym wskazywać na swoje niedociągnięcia lub oferować im sugestii; nie akceptują nawet uzasadnionego przycinania. Ktokolwiek się odezwie, występują przeciwko niemu i sprzeciwiają się mu, wypowiadając nierozsądne słowa, mówiąc nawet, że patrzy na nich z góry lub że są zastraszani, ponieważ są samotni i bezsilni, lub inne tym podobne rzeczy. Czy nie jest to bycie niesfornym, nierozsądnym i umyślne powodowanie problemów? Są nawet ludzie, którzy po tym, jak zostaną przycięci porzucają swoje obowiązki: „Nie będę już wykonywać tej pracy. Jeśli możecie to sami zrobić, to proszę uprzejmie. Potem zobaczę, czy nadal jesteście w stanie wykonywać tę pracę beze mnie!”. Bracia i siostry próbują ich przekonać, lecz oni nie słuchają. Nawet gdy przywódcy i pracownicy kościoła omawiają z nimi prawdę, ci odmawiają jej przyjęcia; zaczynają stwarzać pozory i porzucają swoje obowiązki. Podczas zgromadzeń dąsają się, nie czytają słów Bożych ani nie rozmawiają, zawsze przychodzą jako ostatni i wychodzą jako pierwsi. Kiedy wychodzą, tupią i trzaskają drzwiami, a większość ludzi nie wie, jak z nimi postępować. Kiedy coś się takim ludziom przytrafia, wyrzucają z siebie niedorzeczne argumenty i bzdury; stają się niesforni, a nawet rzucają przedmiotami, pozostając całkowicie odporni na jakiekolwiek argumenty. Niektórzy mają nawet poważniejsze przejawy: Jeśli bracia i siostry nie witają się z nimi, ci stają się niezadowoleni i wykorzystują okazję podczas zgromadzeń, by biadolić: „Wiem, że wszyscy patrzycie na mnie z góry. Podczas zgromadzeń wszyscy skupiacie się tylko na tym, by rozmawiać o słowach Bożych i omawiać własne zrozumienie oparte na doświadczeniu. Nikt się o mnie nie troszczy, nikt się do mnie nie uśmiecha i nikt mnie nie odprowadza, gdy wychodzę. Co z was za wierzący? Wam naprawdę brakuje człowieczeństwa!” Wpadają w tego typu napady złości w kościele. Wpadają w złość nawet z powodu błahych spraw, dając upust wszystkim swoim nagromadzonym żalom. Jasne jest, że ujawniają swoje zepsute usposobienie, ale ani nie zastanawiają się nad sobą, ani nie znają samych siebie i nie mają pragnienia, by dążyć do zmiany lub do prawdy. Zamiast tego doszukują się problemów w innych, znajdując sobie różne wymówki, aby zrównoważyć własny stan psychiczny – a kiedy to robią, szukają okazji, by dać upust swoim żalom. Co ważniejsze, ich celem jest sprawienie, by więcej osób ich zauważyło i bało się ich, aby zyskać prestiż i uwagę wśród ludzi. Tacy ludzie powodują mnóstwo problemów! Cokolwiek powiedzą, nikt nie odważy się powiedzieć „nie” ani lekkomyślnie ich ocenić, czy też otworzyć i z nimi porozmawiać. Nawet jeśli zaobserwuje się u nich pewne wady i zepsute usposobienie, nikt nie odważy się na nie wskazać. Podczas zgromadzeń, gdy wszyscy dzielą się swoimi osobistymi doświadczeniami i zrozumieniem słów Bożych, starannie unikają „gniazda szerszeni”, jakim jest dana osoba, bojąc się ją sprowokować i spowodować kłopoty. Niektórzy ludzie wyładowują się podczas zgromadzeń po tym, jak poczują się źle traktowani lub spotykają się z nieprzyjemnościami w domu lub w pracy. Jasne jest, że bracia i siostry stają się ujściem dla ich emocji oraz ich workiem treningowym. Kiedy są zdenerwowani, wyrzucają z siebie niedorzeczne argumenty, płaczą i wpadają w złość. Kto ośmieliłby się wtedy rozmawiać z nimi o prawdzie? Jeśli ktoś z nimi rozmawia, a jakieś słowo ich dotknie, grożą samobójstwem. To będzie jeszcze bardziej kłopotliwe. Z takimi ludźmi normalna rozmowa nie ma szansy zadziałać. Bycie zbyt ciepłym lub zbyt chłodnym również nie odniesie skutku, podobnie jak unikanie ich czy zbytnie zbliżanie się do nich. Jeśli bracia i siostry nie wyrażają szczęścia odpowiadającego ich szczęściu, to też nie okaże się skuteczne; podobnie kiedy ludzie ci napotkają jakąś trudność, jeśli bracia i siostry nie mogą dorównać ich cierpieniu, to też nie zadziała. Nic na nich nie działa. Cokolwiek się zrobi, może ich to zirytować i rozwścieczyć. Bez względu na to, jak są traktowani, nigdy nie są zadowoleni. Nawet Moje kazania i rozmowa na temat stanu niektórych ludzi mogą ich sprowokować. W jaki sposób? Myślą: „Czy to mnie przypadkiem nie demaskuje? Nawet nie miałeś ze mną kontaktu, a ja nie powiedziałem Ci nic o tym, co robiłem w życiu prywatnym. Skąd mógłbyś to wiedzieć? Na pewno ktoś na mnie doniósł. Muszę się dowiedzieć, kto się z tobą kontaktował i kto na mnie doniósł – nie odpuszczę!”. Ten typ osoby, która jest nierozsądna i umyślnie powoduje problemy, może mieć pokręcone myśli na każdy temat i nie jest w stanie traktować niczego we właściwy sposób. Nie ma z nią żadnej dyskusji! Racjonalność jest poza jej zasięgiem, a tym bardziej nie jest w stanie zaakceptować prawdy. Pozostawanie w kościele jest dla niej szkodliwe, a nie korzystne. Jest tylko obciążeniem, ciężarem, który powinien być szybko zrzucony; powinna być natychmiast usunięta z kościoła!
W Chinach wiara w Boga skutkuje uciskiem i prześladowaniami ze strony wielkiego, czerwonego smoka, a wielu ludzi jest prześladowanych i nie może wrócić do domu. Jednak niektórzy ludzie, gdy są prześladowani i nie mogą wrócić do domu, wierzą, że zdobyli w ten sposób zasługi lub kwalifikacje. Mieszkają z rodzinami goszczącymi, a ludzie nie tylko na nich czekają – jeśli coś pójdzie nieco wbrew ich życzeniom lub zaczną tęsknić za domem, zaczynają robić sceny, a inni muszą ich namawiać i tolerować. Czy tacy ludzie nie są nierozsądni i umyślnie nie powodują problemów? Bardzo wielu jest ludzi prześladowanych, a z kolei rodzin goszczących nie ma zbyt wiele. Bracia i siostry, z czystej serdeczności, goszczą tych, którzy nie mogą wrócić do domu. Dzięki nim nie lądują oni na ulicy; pozwalają im oni mieszkać w swoich domach. Czyż nie jest to Boża łaska? Jednak niektórzy nie tylko nie doceniają tej Bożej łaski, ale także nie dostrzegają serdeczności braci i sióstr. Zamiast tego czują się pokrzywdzeni, a nawet narzekają i są niesforni. Warunki życia w domach braci i sióstr są w rzeczywistości nieco lepsze niż w ich własnym domu. Zwłaszcza jeśli chodzi o wiarę w Boga i wypełnianie swoich obowiązków, przebywanie w domach braci i sióstr jest nawet lepsze niż przebywanie we własnym domu, a posiadanie braci i sióstr, z którymi można harmonijnie współpracować, jest zawsze o wiele lepsze niż samotność. Nawet jeśli warunki życia w niektórych regionach są nieco gorsze, to nadal reprezentują one przeciętny standard życia. Najważniejsze jest to, że osoby te są w stanie żyć z braćmi i siostrami, często gromadzić się, jeść i pić słowa Boże, rozumieć więcej prawd i wiedzieć, jakie są cele ich dążenia. Tak więc ci, którzy dążą do prawdy, są w stanie zapłacić tę cenę i przejść przez to cierpienie. Większość ludzi ma do tego właściwe podejście; są w stanie przyjąć to od Boga, wiedząc, że to cierpienie jest tego warte i że jest to coś, co muszą znieść. Potrafią na to właściwie spojrzeć. Lecz niektórzy nierozsądni i umyślnie powodujący problemy ludzie, którzy są niesforni, po prostu nie potrafią pojąć rzeczy w ten sposób. Ledwo tolerują brak możliwości powrotu do domu przez tydzień, po dwóch stają się kapryśni, a po miesiącu lub dwóch stają się niesforni, mówiąc: „Dlaczego wasza rodzina może żyć szczęśliwa razem, a ja nie mogę wrócić do swojej? Dlaczego nie jestem wolny, podczas gdy wy wszyscy możecie chodzić, gdzie wam się podoba?”. Inni odpowiadają na to: „Czy nie jest to spowodowane prześladowaniami ze strony wielkiego, czerwonego smoka? Czy nie jest słuszne, że znosimy takie cierpienia jako wyznawcy Boga? Co jest takiego strasznego w tym cierpieniu? Biorąc pod uwagę okoliczności, czego tu się czepiać? Jeśli inni mogą znosić to cierpienie, to dlaczego ty nie możesz?”. Ci, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy, wcale nie chcą cierpieć. Gdyby zostali złapani i wsadzeni do więzienia, z pewnością staliby się Judaszami. Tak naprawdę ile cierpienia jest w życiu z rodziną goszczącą? Po pierwsze, zapewnione jest wyżywienie; po drugie, nikt nie sprawia ci trudności; i po trzecie, nikt się nad tobą nie znęca. Chodzi tylko o to, że nie możesz wrócić do domu i być z rodziną – i właśnie ta odrobina cierpienia jest po prostu nie do przyjęcia dla ludzi nierozsądnych i umyślnie powodujących problemy. Kiedy inni rozmawiają z nimi o prawdzie, ci odmawiają jej przyjęcia, ale mówią takie rzeczy, jak: „Nie pouczaj mnie o tych wielkich doktrynach. Rozumiem nie mniej niż ty; wiem to wszystko! Powiedz mi tylko, kiedy mogę wrócić do domu? Kiedy wielki, czerwony smok przestanie obserwować mój dom? Kiedy będę mógł wrócić do domu bez ryzyka aresztowania przez wielkiego, czerwonego smoka? Jeśli nie wiem, kiedy będę mógł wrócić do domu, to równie dobrze mogę wcale nie żyć!”. Znowu robią scenę, i w miarę jak ją rozkręcają, kładą się na ziemi, kopiąc nogami – a im bardziej kopią, tym bardziej się złoszczą, wybuchają w sposób niekontrolowany, płacząc i zawodząc. Inni mówią im: „Mów ciszej. Jeśli będziesz się tak zachowywać, a sąsiedzi usłyszą, że mieszkają tu obcy, to nas zdemaskuje, prawda?”. Odpowiadają na to: „Nie obchodzi mnie to, chcę tylko zrobić scenę! Wy wszyscy możecie iść do domu, a ja nie. To niesprawiedliwe! Zrobię taką scenę, że wy też nie będziecie mogli wrócić do domu, dokładnie tak, jak ja!”. Ich niesforny wybuch trwa, a ich złość sięga zenitu; nikt nie jest w stanie przemówić im do rozsądku, nikt nie jest w stanie ich przekonać. Kiedy ich nastrój nieco się poprawi, uspokajają się i przestają robić sceny. Ale kto wie – każdego dnia mogą znów stać się niesforni i je zrobić: Będą musieli po prostu wyjść na spacer i poczuć się wolni, a w domu będą głośno mówić; będą nieustannie spiskować, aby wrócić do swojego domu. Bracia i siostry ostrzegają ich: „Powrót do domu jest teraz zbyt ryzykowny; policja pilnuje tego miejsca i obserwuje je”. Odpowiadają: „Nie obchodzi mnie to, chcę wrócić! Jeśli mnie złapią, to mnie złapią! Co w tym wielkiego? W najgorszym razie stanę się po prostu Judaszem!”. Czy to nie szaleństwo? (Tak). Otwarcie mówią, że skłonni są zostać Judaszami. Kto w takiej sytuacji odważyłby się ich ugościć? Czy ktoś chce gościć Judasza? (Nie). Czy taka osoba wierzy w Boga? Bracia i siostry przyjmują ich u siebie jako wierzących w Boga. Jeśli brakuje im nieco człowieczeństwa, można to tolerować; podobnie jak można tolerować brak dążenia do prawdy. Ale takie osoby są w stanie zaszkodzić braciom i siostrom, zdradzając kościół i stając się Judaszem, a tym samym uniemożliwiając wielu ludziom powrót do swoich domów lub normalne wykonywanie obowiązków – kto mógłby sobie pozwolić na wzięcie na siebie winy za takie konsekwencje? Czy odważylibyście się przyjąć u siebie w domu takiego wroga? Czy goszczenie ich nie jest po prostu zapraszaniem kłopotów?
Nierozsądni, nieustannie dokuczliwi ludzie, działając, myślą tylko o własnych interesach. Robią co chcą, a ich wypowiedzi pełne są niedorzecznych herezji. Są obojętni na rozum i przesiąknięci złym usposobieniem. Nikt nie ośmiela się z nimi zadawać i nikt nie chce rozmawiać z takimi ludźmi o prawdzie z obawy, by nie sprowadzić na siebie nieszczęścia. Ludzie czują nerwowość, mówiąc im, co myślą, ze strachu, że jeżeli powiedzą choć jedno słowo, które im się nie podoba lub nie jest zgodne z ich życzeniem, oni to wykorzystają i wysuną oburzające oskarżenia. Czyż tacy ludzie nie są źli? Czyż nie są to żywe demony? Wszyscy ci, którzy mają złe usposobienie i niezdrowy rozum, to żywe demony. A kiedy ktoś wchodzi w interakcję z żywym demonem, przez chwilę nieuwagi może sprowadzić na siebie nieszczęście. Czy nie przysparzałoby to kłopotów, gdyby takie żywe demony były obecne w kościele? (Tak). Kiedy już minie im furia i dadzą upust swojej złości, takie demony mogą przez chwilę mówić jak ludzie i przepraszać, ale potem się nie zmienią. Kto wie, kiedy nastrój im się skwasi i znów dostaną szału, wypluwając niedorzeczne herezje. Obiekt ich gniewu i złości za każdym razem jest inny, podobnie jak źródło i tło tych wybuchów. Wszystko może ich sprowokować. Wszystko może wywołać ich niezadowolenie i sprawić, że zareagują w niegrzeczny i nieuzasadniony sposób. Jakie to straszne i uciążliwe! Ci źli ludzie zachowują się tak, jakby byli chorzy psychicznie. W każdej chwili mogą stracić rozum i nikt nie wie, do czego są zdolni. Żywię wobec takich ludzi największą nienawiść. Wszystkich ich powinno się uprzątnąć – wszyscy muszą zostać wyrzuceni. Nie chcę się z nimi zadawać. Ich myśli są bezładne, a temperament mają brutalny, są przepełnieni niedorzecznymi herezjami i bełkotem, a kiedy coś im się przytrafia, rozładowują swoją złość w niepohamowany sposób. Niektórzy z nich płaczą, złoszcząc się, inni krzyczą, a jeszcze inni tupią nogami; są nawet tacy, którzy potrząsają głowami i wymachują rękami. To po prostu dzikie zwierzeta, nie ludzie. Niektórzy kucharze rzucają garnkami i naczyniami, kiedy się zdenerwują, inni, którzy zajmują się hodowlą świń i psów, kopią i biją te zwierzęta, kiedy wpadną w szał, wyładowując na nich swoją złość. Nieważne, co by się działo, te osoby zawsze reagują na to złością; nie uspokajają się, żeby zastanowić się nad sobą ani nie przyjmują niczego od Boga. Nie modlą się, nie szukają prawdy, ani społeczności z innymi. Kiedy nie mają wyjścia, jakoś się trzymają; kiedy nie chcą już znosić presji, wpadają w szał, wyrzucając z siebie niedorzeczne argumenty, oskarżając i potępiając innych. Często mówią takie rzeczy, jak: „Wiem, że wszyscy jesteście wykształceni i patrzycie na mnie z góry”; „Wiem, że wasze rodziny są zamożne, a mną gardzicie za to, że jestem biedny”; lub: „Wiem, że gardzicie mną, ponieważ brakuje mi solidnych podstaw w wierze i nie dążę do prawdy”. Pomimo że ewidentnie są świadomi swoich licznych problemów, nigdy nie szukają prawdy, aby je rozwiązać, ani nie dyskutują o poznaniu siebie podczas społeczności z innymi. Kiedy wspomina się o ich własnych problemach, odsuwają i przerzucają winę, spychając wszystkie problemy i odpowiedzialność na innych, a nawet narzekają, że powodem ich zachowania jest to, że inni źle ich traktują. Zachowują się tak, jakby ich napady złości i bezsensowne prowokacje były spowodowane przez innych, jakby to wszyscy inni byli winni, a oni po prostu nie mieli innego wyjścia, jak tylko postępować w ten sposób – wierzą, że słusznie się bronią. Za każdym razem, gdy są niezadowoleni, dają upust swojemu rozgoryczeniu i wykrzykują bzdury, upierając się przy swoich niedorzecznych argumentach, tak jakby wszyscy inni się mylili; przedstawiają innych jako złoczyńców, a siebie jako jedyną dobrą osobę. Bez względu na to, jak bardzo wpadają w szał lub wyrzucają z siebie niedorzeczne argumenty, domagają się, by mówiono o nich dobrze. Nawet gdy robią coś złego, nie dopuszczają do tego, by inni ich obnażali lub krytykowali. Jeśli wytkniesz takiej osobie choć najmniejszy problem, wciągnie cię w niekończące się dysputy i od tej chwili możesz zapomnieć o życiu z nią na pokojowej stopie. Jaki to rodzaj człowieka? To ktoś nieracjonalny, kto z premedytacją wywołuje problemy, a tych, którzy w ten sposób postępują, uważa się za złych ludzi.
Ludzie niedorzecznie problematyczni może i nie dopuszczają się zazwyczaj żadnych poważnych, zdradzieckich czy złych czynów, lecz w momencie, gdy w grę wchodzą ich interesy, reputacja albo godność osobista, natychmiast wybuchają gniewem, dostają napadów złości, zachowują się barbarzyńsko, a nawet grożą samookaleczeniem. Powiedz Mi: czy jeśli na łonie rodziny miałby pojawić się człowiek tak absurdalny i barbarzyński, to czy nie ucierpiałaby na tym cała rodzina? Paskudna, ponura atmosfera, przepełniona płaczem i skowytem, ogarnęłaby wówczas cały dom, sprawiając, że życie stałoby się nie do zniesienia. W niektórych kościołach są tacy ludzie; choć może nie być tego widać, gdy wszystko odbywa się normalnie, to nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchną i się ujawnią. Do głównych zewnętrznych przejawów występujących u takich osób należą między innymi napady złości, wygłaszanie niedorzecznych argumentów i publiczne przeklinanie. Nawet jeżeli takie zachowania zdarzają się tylko raz w miesiącu lub raz na pół roku, powodują one ogromną udrękę i trudności, w mniejszym lub większym stopniu zakłócając kościelne życie większości ludzi. Jeżeli rzeczywiście potwierdzi się, że dana osoba należy do tej kategorii, to trzeba niezwłocznie się nią zająć i usunąć ją z kościoła. Być może niektórzy powiedzą: „Te osoby nie czynią zła jako takiego. Nie można uznać ich za złych ludzi; należy je tolerować i znosić”. Powiedz Mi: czy niezajmowanie się takimi ludźmi byłoby w porządku? (Nie, nie byłoby w porządku). Dlaczego nie? (Ponieważ ich czyny przysparzają większości ludzi poważnych kłopotów i utrapień, a także zaburzają życie kościoła). Z konkluzji tej jasno wynika, że ci, którzy zaburzają życie kościoła nie powinni w nim pozostawać, nawet wtedy, gdy nie są złymi ludźmi czy antychrystami. Tacy ludzie nie przyjmą prawdy bez względu na to, od ilu lat wierzą w Boga i ilu kazań wysłuchali, bowiem wcale jej nie miłują, lecz są wobec niej wrodzy. Gdy zrobią coś złego i zostaną przycięci, dostają napadu złości i wygadują bzdury. Choćby nawet ktoś omówił z nimi prawdę – nie przyjmują jej. Nikt nie jest w stanie przemówić im do rozumu. Nawet gdy omawiam z nimi prawdę, na zewnątrz mogą zachować milczenie, lecz w środku jej nie przyjmują. W obliczu realnej sytuacji postępują tak jak wcześniej. Moich słów nie słuchają, zatem wasze rady będą dla nich jeszcze mniej akceptowalne. Choć ludzie ci może i nie dopuścili się aktów wielkiego zła, to jednak w najmniejszym stopniu nie przyjmują prawdy. Przyglądając się ich naturoistocie, widać, że nie tylko brak im sumienia i rozumu, lecz także mogą przysparzać niepotrzebnych kłopotów i postępować nierozsądnie. Czy tacy ludzie mogą dostąpić Bożego zbawienia? Absolutnie nie! Ci, którzy w ogóle nie przyjmują prawdy, są fałszywymi wierzącymi, sługusami szatana. Gdy sprawy nie idą po ich myśli, dostają napadów złości, ciągle wyrzucają z siebie absurdalne argumenty i nie słuchają prawdy, bez względu na to, w jaki sposób się ją z nimi omawia. Tacy ludzie to nierozumni awanturnicy, prawdziwe diabły i złe duchy – są oni gorsi od dzikich zwierząt! Stanowią przypadki zaburzeń psychicznych o niezdrowych umysłach i nigdy nie potrafią prawdziwie okazać skruchy. Im dłużej przebywają w kościele, tym więcej mają wyobrażeń o Bogu, tym liczniejsze nierozsądne żądania stawiają domowi Bożemu i tym bardziej zaburzają i niszczą kościelne życie. To zaburza wejście w życie wybrańców Boga i normalny rozwój dzieła kościoła. Szkody wyrządzane przez nich dziełu kościoła są nie mniejsze niż te, za które odpowiadają źli ludzie – należy usuwać ich z kościoła już na wczesnym etapie. Niektórzy mówią: „Czy nie są oni po prostu nieco nieokrzesani? Skoro nie dochodzą do punktu, w którym staliby się źli, czy nie lepiej byłoby traktować ich z miłością? Jeżeli ich przy sobie zatrzymamy, być może uda im się zmienić i dostąpić zbawienia”. Mówię ci, że to niemożliwe! Tu nie ma żadnego „być może” – ci ludzie absolutnie nie mogą zostać zbawieni. Powodem jest to, iż nie są w stanie pojąć prawdy, a tym bardziej jej przyjąć; brak im sumienia i rozumu, ich procesy myślowe nie przebiegają normalnie, nie mają nawet elementarnego zdrowego rozsądku, niezbędnego do bycia człowiekiem. To ludzie o niezdrowych umysłach, a takich Bóg absolutnie nie zbawia. Nawet ci, którzy mają nieco bardziej normalny sposób myślenia i maja lepszy format, jeśli w ogóle nie akceptują prawdy, nie mogą być zbawieni, nie mówiąc już o tych, którzy nie mają zdrowego rozsądku. Czy traktowanie takich ludzi z serdecznością i pokładanie w nich nadziei nie jest nazbyt głupie i ignoranckie? Mówię wam teraz: Oczyszczenie kościoła z tych, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy oraz z którymi nie da się dyskutować, jest absolutnie słuszne. Zasadniczo kończy to ich nękanie kościoła i wybrańców Boga. Jest to odpowiedzialność jego przywódców i pracowników. Jeśli w jakimkolwiek kościele są tacy nierozsądni ludzie, wybrańcy Boga powinni ich zgłaszać, a gdy przywódcy i pracownicy otrzymają takie zgłoszenia, powinni się niezwłocznie tymi ludźmi zająć. Jest to zasada postępowania z szóstym rodzajem ludzi – tymi, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy.
G. Konsekwentne zachowywanie się w sposób rozwiązły
Siódmym typem ludzi są ci, którzy zachowują się w sposób rozwiązły – jest to często wspominana grupa. Chociaż przejawy jej człowieczeństwa nie są tak złe – nic takiego jak sianie niezgody lub popełnianie złych uczynków czy powodowanie niepokojów – ludzie ci mają wspólną cechę, którą jest to, że w ich relacjach z płcią przeciwną zawsze pojawiają się problemy i incydenty. Bez względu na pojawianie się okazji, takie problemy zawsze maja w ich przypadku miejsce, a jeśli nie ma żadnej stosownej okazji, sami ją tworzą, aby takie „historie” i tak się wydarzyły. Bez względu na okoliczności, to, kim jest druga osoba lub jak bardzo jest od nich daleko, takie incydenty z ich udziałem zdarzają się od czasu do czasu. Jakiego rodzaju są to incydenty? Umawiają się z kimś na randki, zawsze chcą się do kogoś zbliżyć, coś do kogoś czują lub mają kogoś na oku. Nie żyją ani nie wykonują swoich obowiązków normalnie, stale będąc pod wpływem swoich pożądliwych pragnień. Oznacza to, że w zwykłych sytuacjach, w których normalni ludzie nie angażowaliby się w takie sprawy, oni często to robią. Nie potrzebują żadnych specjalnych okoliczności ani nikogo, kto stwarzałby dla nich okazje; takie incydenty zdarzają się po prostu naturalnie. Po wystąpieniu takich incydentów, niezależnie od konsekwencji, jakaś grupa ludzi lub konkretna osoba zawsze musi za to zapłacić. Jaką cenę płaci? Odbija się to na wykonywaniu jej obowiązków; praca kościoła jest opóźniona i utrudniona; niektórzy młodzi ludzie są zaniepokojeni i ulegają pokusom, tracąc zainteresowanie wiarą w Boga i wypełnianiem swoich obowiązków; a niektórzy nawet tracą swoje obowiązki lub je porzucają. Ludzie, którzy zachowują się w sposób rozwiązły, powodują zbyt dużo problemów. Na każdym kroku otaczają ich przedstawiciele płci przeciwnej, zbliżając się do nich, flirtując z nimi, a nawet angażując się w żartobliwe przekomarzanie. Chociaż nie pojawiają się żadne poważne problemy natury usposobienia, poważnie zaburza to normalny stan wybrańców Boga, którzy wykonują swoje obowiązki. Wszędzie, gdzie się udają, takie osoby powodują problemy i niepokoją innych, przeszkadzając pracy i kościołowi. Przy każdej sposobności uwodzą przedstawicieli płci przeciwnej, których uważają za atrakcyjnych i nawiązują z nimi relacje. Jest to niezmiernie uciążliwe. Kiedy już się w kimś zakochają, osoba ta jest skazana na nieszczęście, niezdolna już normalnie wierzyć w Boga ani wykonywać swoich obowiązków. Konsekwencje tego są niewyobrażalne. Osoba ta nie może się obejść bez kontaktu lub spotkania ze swoim uwodzicielem i chociaż jest zajęta wykonywaniem swoich obowiązków, nie jest w stanie wejść w związek małżeński ani się ustatkować, a relacja z uwodzicielem pozostaje nierozerwalna. Czym to się kończy? Osoba ta strasznie cierpi – jakiż to jest dla niej ból! Jeśli wytrwa, dopóki nie zostanie ukarana, to jest to dla niej absolutny koniec, jej nadzieja na zbawienie zostaje zaprzepaszczona. Niektórzy popełniają takie wykroczenie raz i nie okazują skruchy, gdy są przycinani, lecz jeśli zrobią to po raz drugi, a nawet trzeci – wchodząc w trzy lub cztery relacje w ciągu dwóch lub trzech lat, co przeszkadza wybrańcom Boga i zaburza życie kościoła – to ci zaczynają nimi gardzić. Pozostawia to skazę na ich charakterze, której żałują do końca życia.
Niektórzy ludzie, ponieważ są dość atrakcyjni, mają pewną dozę elegancji, pewne dary i talenty lub podjęli się jakiejś ważnej pracy, zawsze otoczeni są wianuszkiem adoratorów płci przeciwnej. Niektórzy podają im posiłki, inni ścielą im łóżka, robią pranie, kupują im suplementy czy kosmetyki, dają im drobne prezenty i tak dalej. Oni przyjmują to wszystko, wiedząc w głębi serca, że takie zachowanie ze strony innych jest niewłaściwe, ale nigdy go nie odrzucają, uwodząc kilku przedstawicieli płci przeciwnej jednocześnie. Przedstawiciele ci rywalizują ze sobą o szansę, by im służyć, konkurując ze sobą i zazdroszcząc sobie nawzajem, podczas gdy rozwiązła osoba cieszy się tym, uważając, że jest bardzo czarująca. W rzeczywistości sprawy dotyczące mężczyzn i kobiet są jak najbardziej jasne dla dorosłych, a nawet niektórzy nieletni je rozumieją; nie rozumieją ich jedynie głupcy, niepełnosprawni intelektualnie lub chorzy psychicznie. Dlaczego więc ci ludzie tak zaciekle rywalizują, aby służyć i zadowolić osobę płci przeciwnej? Chodzi o chęć uwiedzenia, prawda? Nie ma potrzeby tego wyjaśniać; każdy wie, co się tutaj dzieje. Jest to coś, czego ludzie są świadomi, coś, co jest oczywiście nieodpowiednie, ale taka osoba tego nie odmawia, po cichu na to przyzwalając – jak to się nazywa? Nazywa się to flirtem. Wiedzą, że chodzi o uwodzenie między mężczyznami i kobietami, ale ze względu na dreszczyk emocji związany z zaspokajaniem pożądliwych pragnień cielesnych, nie chcą tego sobie odmówić. Czują, że to uczucie jakie się z tym wiąże jest rodzajem przyjemności, która jest nawet lepsza niż jakiekolwiek pyszne jedzenie na świecie, więc nie odmawiają. Kiedy dana osoba nie odmawia, uwodziciele są jeszcze szczęśliwsi, myśląc, że to właśnie oni się jej podobają, ciesząc się w głębi duszy całą tą sytuacją. Z kolei osoba ta myśli, że tak długo, jak nie doszło do stworzenia żadnej istotnej relacji, nie liczy się to jako nic poważnego, że rozwiązłość wśród niewierzących jest znacznie gorsza i że jest to co najwyżej uważane za uwodzenie, podobne do normalnego randkowania. Ale czy randki tak właśnie powinny wyglądać? Dzisiaj z jedną osobą, jutro z inną, lekkomyślnie angażując się w randkowanie i uwodzenie kogokolwiek. Gdziekolwiek się udadzą, tacy rozwiąźli ludzie priorytetowo traktują dawanie upustu swoim pożądliwym pragnieniom, popisywanie się i uwodzenie. Im więcej osób uwodzą, tym czują się szczęśliwsi. Co się w końcu dzieje? Po takim wielokrotnym popisywaniu się, niektórzy bracia i siostry rozpoznają swoje zachowanie i wspólnie piszą list do przywódców wyższego szczebla. Dochodzenie weryfikuje ich zarzuty, a rozwiązła osoba zostaje usunięta z kościoła. Widzicie co się dzieje? Czy jej ścieżka wiary w Boga nie kończy się na tym? Jej wynik zostaje ujawniony. Jej działania i zachowanie, które ludzie uważają za niedopuszczalne, są jeszcze bardziej odrażające dla Boga. Zachowanie takich ludzi nie reprezentuje właściwych relacji międzyludzkich ani nie odzwierciedla normalnych ludzkich potrzeb. Ich postępowanie można opisać tylko jednym słowem: „rozwiązłość”. Do czego się ona odnosi? Oznacza ona lekkomyślne angażowanie się w relacje z płcią przeciwną, nieodpowiedzialne uwodzenie innych wedle woli oraz kuszenie i nękanie przedstawicieli płci przeciwnej. To igranie z pożądaniem i robienie tego bez liczenia się z kosztami i konsekwencjami. Jeśli w końcu ktoś złapie przynętę i zaangażuje się w romantyczny flirt z nimi, ci odmawiają przyznania się do tego, mówiąc: „Ja tylko żartowałem. Ty wziąłeś to na poważnie? Tak naprawdę nie miałem tego na myśli, nadinterpretowałeś to”. Czyż nie jest to diabeł kuszący ludzi? Po skuszeniu jednej osoby, szuka następnego celu, uwodząc innych. Jakże ktoś taki jest okropny i niegodziwy! Po uwiedzeniu kogoś, odmawia przyznania się do tego. Jeśli ktoś zostanie wprowadzony w błąd przez taką osobę i uwikła się w relację z nią, czyż nie jest to obrzydliwe? (Tak). Czy ludzie, którzy lekkomyślnie uwodzą innych nie są okropni? (Tak). Dom Boży na samym początku stwierdził, że jeśli dana osoba osiągnie wiek uprawniający ją do zawarcia małżeństwa i jest dorosła, dom Boży nie sprzeciwia się jej normalnemu randkowaniu ani małżeństwu i wspólnemu życiu w normalny sposób, a także zezwala jej na to i daje jej wolność do zrobienia tego. Istnieje jednak kilka warunków: Niedozwolone jest zachowywanie się w sposób rozwiązły, a także lekkomyślne uwodzenie i flirtowanie oraz beztroskie nękanie płci przeciwnej. Dom Boży nie ogranicza randkowania, ale nie pozwala na lekkomyślne uwodzenie. Co oznacza lekkomyślne uwodzenie? Oznacza to nękanie dowolnej osoby płci przeciwnej, a następnie nieprzyznawanie się do tego. Ludzie, których tacy ludzie nękają, nie są ich prawdziwymi miłościami; nie zamierzają angażować się w długotrwałe związki ani brać z nimi ślubu, lecz chcą jedynie uwodzić, bawić się drugą osobą, czerpać przyjemność jej kosztem, szukać dreszczyku emocji, wiązać się z kilkoma partnerami, zachowywać się jak lubieżnik – to się nazywa rozwiązłość. W kościele jest ona niedozwolona, a jeśli do niej dojdzie, osoby w nią zaangażowane powinny być traktowane zgodnie z zasadami usuwania ludzi z kościoła. Oczywiście w zespołach ewangelizacyjnych takie okoliczności i sytuacje nie mogą mieć miejsca i dotyczyć ludzi, którzy głoszą ewangelię, niezależnie od tego, czy pochodzą z kościołów pełnoetatowych, czy zwykłych. Jeśli ktoś wykorzystuje pozory głoszenia ewangelii, by lekkomyślnie uwodzić innych, wybierając do współpracy wyłącznie osoby płci przeciwnej lub głosząc ewangelię wyłącznie osobom płci przeciwnej, wykorzystując w ten sposób okazję do angażowania się w niewłaściwe relacje, zakłóca to i zaburza Boże dzieło ewangelii. Przywódcy i pracownicy muszą niezwłocznie usuwać takich ludzi z kościoła.
Aby znaleźć przedstawicieli płci przeciwnej i móc zachowywać się w sposób rozwiązły, niektórzy ludzie kompletnie nie zwracają uwagi na wiek innych i nie mają żadnych ograniczeń w tym zakresie. Po prostu próbują uwieść tak wiele osób, ile im się uda, bez cienia wstydu. Niektórzy nie tylko zaspokajają swoje pożądliwe pragnienia cielesne, uwodząc przedstawicieli płci przeciwnej – żądają nawet, aby druga strona ponosiła koszty ich utrzymania, kupowała im rzeczy i tak dalej. Jeśli odkryjecie takie osoby lub ktoś zgłosi takie zdarzenia, należy się nimi natychmiast zająć. Jedynym rozwiązaniem jest pozbycie się tych ludzi z kościoła na stałe. Jest tak dlatego, że w przypadku osób, które mają takie problemy, absolutnie nie jest to coś jedynie chwilowego. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy są w związkach małżeńskich – pomimo posiadania współmałżonka w domu, nadal uwodzą płeć przeciwną pod pretekstem głoszenia ewangelii. Szukają każdego rodzaju ludzi, bogatych lub biednych, a jeśli znajdą kogoś, kto im się spodoba, mogą nawet uciec z nim, nie głosząc już ewangelii – po prostu nie wierząc już w Boga. Jeśli tacy ludzie zostaną wcześnie odkryci, powinni zostać szybko i trwale usunięci z szeregów tych, którzy głoszą ewangelię, bez dawania im kolejnej szansy i bez potrzeby dalszej ich obserwacji. Czy to rozumiecie? Niektórzy mówią „Dla niektórych życie jest trudne. Jeśli uwiodą osobę płci przeciwnej, by założyć rodzinę, a ta druga osoba będzie wierzyć w Boga i wspierać ich, czy nie będzie to sytuacja korzystna dla obu stron?”. Mówię ci, takich ludzi należy usuwać z kościoła tak wcześnie, jak to możliwe; nie chodzi im wcale o życie rodzinne, ale o zachowywanie się w sposób rozwiązły. Dlaczego jestem tego taki pewien? Gdyby nie byli typem ludzi, który zachowuje się w sposób rozwiązły, to po uwierzeniu w Boga absolutnie nie kontynuowaliby takich zachowań i uznaliby je za odrażające, zwłaszcza jeśli są w związkach małżeńskich. Tendencje i trendy na całym świecie są obecnie rozwiązłe i niegodziwe; ludzie oddają się swoim żądzom i rywalizują o to, kto może uwieść więcej przedstawicieli płci przeciwnej bez potrzeby zachowania jakiejkolwiek powściągliwości, ponieważ obecne społeczeństwo i ludzkość nie potępiają ani nie wyśmiewają takich działań. Tak więc ludzie myślą, że jeśli mogą zarobić pieniądze, zachowują się w sposób rozwiązły i sprzedając swoje ciało, jest to oznaką ich umiejętności lub zdolności. Uważają to za powód do dumy. Jednak po uwierzeniu w Boga ich poglądy na te sprawy całkowicie się zmieniają. Odnajdują właściwy sposób podchodzenia do pożądliwych pragnień cielesnych, który przede wszystkim wymaga powściągliwości. Jak można zachować umiar? Ludzie muszą znać i mieć poczucie wstydu. To właśnie nazywa się zwykłym człowieczeństwem. Każdy ma pożądliwe pragnienia, ale ludzie muszą umieć się powstrzymywać i mieć poczucie wstydu. Nawet jeśli mają tego rodzaju myśli, powinni się powstrzymywać, ponieważ wierzą w Boga, mają sumienie i rozum. Absolutnie nie wolno im podążać za niewłaściwymi myślami w swoich umysłach, a tym bardziej im pobłażać. Powinni szukać prawdy, aby rozwiązać te problemy. Nawet jeśli są świeżymi wierzącymi, którzy nie rozumieją prawdy, powinni nadal mierzyć się z najbardziej podstawowymi standardami ludzkiej moralności. Jeśli brakuje ci nawet tego poziomu powściągliwości, to brakuje ci zwykłego człowieczeństwa oraz jego sumienia i rozumu. Wszystkie gatunki zwierząt przestrzegają pewnego porządku i zasad w tym względzie, nie działając lekkomyślnie; ludzie powinni być jeszcze mniej skłonni do lekkomyślnego działania i mieć jeszcze większą powściągliwość. Jeśli brakuje ci nawet tego poziomu powściągliwości i samokontroli, jak możesz mieć nadzieję na poszukiwanie i praktykowanie prawdy? Jeśli nie potrafisz opanować nawet własnej niegodziwej żądzy, jak możesz opanować swoje zepsute usposobienie? Twoja natura opierania się Bogu i zdradzania Go byłaby jeszcze bardziej niemożliwa do rozwiązania, prawda? (Tak). Jeśli nie potrafisz poradzić sobie nawet z pożądliwymi pragnieniami cielesnymi, to jak możesz mieć nadzieję, że poradzisz sobie ze swoim skażonym usposobieniem? Nawet o tym nie myśl. Nie będziesz w stanie tego osiągnąć.
Niektórzy ludzie zawsze szukają okazji do umawiania się na randki podczas głoszenia ewangelii, a takie incydenty zdarzają się stosunkowo często. Ci, którzy zwykle angażują się w romantyczne relacje, zaniedbując swoje właściwe zadania, zostali usunięci z kościoła i już się nimi zajęto, podczas gdy tym, którzy od czasu do czasu dopuszczają się występków, udzielane są ostrzeżenia. Gdy osoby o niegodziwym usposobieniu napotkają odpowiednie okoliczności i spotkają kogoś, kogo uważają za materiał na kochanka, ulegają pokusie. Ich intencja otrzymania błogosławieństw poprzez wiarę w Boga znika więc w odmętach ich niegodziwej żądzy. Gdy tylko wchodzą w relację romantyczną, zaniedbują wszystko inne, nawet porzucając zamiar bycia błogosławionym, i dążą jedynie do szczęścia cielesnego. Po jednym lub dwóch wykroczeniach mogą czuć niewielkie wyrzuty sumienia i być nieco przygnębieni, ale po trzech lub czterech razach przeradza się to w rozwiązłość. Gdy już się ona pojawi, nie czują już wyrzutów sumienia ani niepokoju, ponieważ ta warstwa wstydu, która jest dolną granicą ich człowieczeństwa, została już naruszona. Nie uważają już rozwiązłości za wstydliwą i dlatego nadal się tak zachowują. Ci, którzy nadal zachowują się w sposób rozwiązły, są szczególnie pobłażliwi w swoich pożądliwych pragnieniach, nie wykazując żadnej powściągliwości. Takie osoby nie mają prawa przebywać w kościele i muszą zostać z niego usunięte; nie pobłażaj im ani nie usprawiedliwiaj ich. Domowi Bożemu nie brakuje ludzi do głoszenia ewangelii; nie potrzebuje takich lubieżników do zapełniania miejsc, ponieważ poważnie hańbi to imię Boże. Dlatego też, jeśli ktoś ci doniesie lub jeśli osobiście odkryjesz takie osoby w zespole głoszącym ewangelię, powinieneś wiedzieć, co z tym zrobić. Jeśli niektórzy nowi wierzący mają ten problem, powinieneś najpierw omówić z nimi prawdę dotyczącą tego problemu, informując ich, jakie są zasady i postawa kościoła wobec tych, którzy dopuszczają się aktów rozwiązłości. Powinni oni przynajmniej otrzymać wstępne ostrzeżenie, aby zapobiec pogłębianiu się problemu i wykorzystaniu głoszenia ewangelii jako okazji do angażowania się w takie zachowania, ostatecznie obwiniając osoby odpowiedzialne lub przywódców i pracowników za to, że wcześniej nie omówili z nimi odpowiednich prawdozasad. Dlatego zanim dojdzie do takich incydentów, zanim niektórzy ludzie zdadzą sobie sprawę z postawy domu Bożego wobec takich osób i spraw, kiedy ludzie nie mają jasności co do tych problemów, przywódcy i pracownicy kościoła muszą wyraźnie i jasno przedstawić im te zasady, aby wiedzieli, do jakiego rodzaju zachowania i jakiego charakteru zaliczamy te sprawy oraz jaka jest postawa domu Bożego wobec takich spraw i osób. Po dokładnym omówieniu tych zasad, jeśli pomimo ich znajomości takie osoby nadal trzymają się własnej ścieżki i upierają się przy swoim sposobie postępowania, należy się nimi zająć i pozbyć się ich – muszą zostać usunięte z kościoła. Jeśli takie osoby pojawiają się w kościele, często powodując incydenty poprzez uwodzenie innych lub częste nękanie członków płci przeciwnej, to z pewnością mają problemy. Nawet jeśli nie wystąpiły żadne poważne problemy, przywódcy i pracownicy kościoła powinni ostrzec takie osoby i zająć się nimi lub usunąć je z miejsc, w których ludzie wykonują swoje obowiązki; w poważnych przypadkach należy je od razu usunąć z kościoła. Na tym zakończymy naszą rozmowę na temat siódmego aspektu przejawów człowieczeństwa ludzi.
18 grudnia 2021 r.