Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (26)
Punkt czternasty: Niezwłocznie rozpoznawaj i usuwaj lub wydalaj wszelkiego rodzaju złych ludzi i antychrystów (Część piąta)
Postawa, jaką przywódcy i pracownicy powinni mieć wobec dzieła oczyszczania kościoła
W tym roku nieprzerwanie omawialiśmy obowiązki przywódców i pracowników, a także przejawy różnego rodzaju powiązanych z tym ludzi. Tematy rozmów stawały się coraz bardziej szczegółowe i konkretne, obejmując różne problemy wszelkiego rodzaju ludzi, a omówienia konkretnych przejawów tych ludzi oraz kategorii, na które powinny być podzielone, były bardzo jasne i konkretne. Im bardziej konkretnie i jasno omawiane są te szczegółowe problemy, tym więcej pomocy i pozytywnych wskazówek powinno to zapewnić na potrzeby wejścia w życie przez wybrańców Boga oraz tym większą wskazówką i pomocą jest to dla przywódców i pracowników kościoła w ich pracy oraz w wykonywaniu obowiązków. Jednak bez względu na to, w jaki sposób temat ten jest omawiany oraz jak szczegółowe jest takie omówienie, niektórzy przywódcy i pracownicy wciąż nie mają jasności co do tego, jak radzić sobie z różnymi rodzajami ludzi i problemów w kościele. Problemy związane z wszelkiego rodzaju ludźmi są tak jasno omawiane, a jednak niektórzy przywódcy i pracownicy kościoła wciąż nie wiedzą, jak rozpoznawać różne rodzaje ludzi i jak do nich podchodzić. Nadal nie potrafią postępować zgodnie z prawdozasadami ani używać prawdy do radzenia sobie z różnymi rodzajami ludzi i problemów w kościele. Dlaczego tak się dzieje? Takim ludziom brakuje prawdorzeczywistości. Dzięki omówieniu tego, co przejawiają wszelkiego rodzaju ludzie, człowiek powinien zyskać podstawowe rozeznanie w temacie i nauczyć się podejmować rozsądne ustalenia dotyczące tych osób w kościele, które wykonują swoje obowiązki, oraz tych, które tego nie robią, tych, które dążą do prawdy, oraz tych, które tego nie robią, tych, które są posłuszne i podporządkowane, oraz tych, które powodują zakłócenia i niepokoje. Patrząc jednak na sytuację wszelkiego rodzaju ludzi w kościele, widzimy, że jedynie ci, którzy są ewidentnie źli, zostali z niego usunięci; wielu niedowiarków nie zostało wydalonych. W pracy oczyszczania kościoła jego przywódcy i pracownicy powinni współpracować z dziełem Bożym, aby jak najszybciej usunąć złych ludzi i niedowiarków, zamiast podchodzić do tej kwestii biernie, starając się zadowalać innych lub myśląc, że samo usunięcie z kościoła tylko ewidentnie złych ludzi wystarczy i znaczy, że wszystko zostało zrobione i jest w porządku. Przywódcy i pracownicy powinni aktywnie kontrolować pracę każdego zespołu, weryfikować sytuację jego członków, sprawdzając, czy są tam jacyś niedowiarkowie, którzy jedynie uzupełniają braki kadrowe, czy też tacy, którzy szerzą zniechęcenie i rozpowszechniają pojęcia, aby zaburzać pracę kościoła. Gdy takie osoby zostaną wykryte, natychmiast powinny zostać pieczołowicie zdemaskowane i usunięte z kościoła. To jest praca, którą powinni wykonywać przywódcy i pracownicy. Nie powinni oni być bierni ani czekać na rozkazy czy ponaglenia do działania ze strony Zwierzchnictwa. Nie powinni też podejmować jakichś drobnych działań dopiero wtedy, gdy wszyscy bracia i siostry ich do tego wzywają. Przywódcy i pracownicy powinni w swojej pracy zważać na intencje Boga i być wobec Niego lojalni. Najlepsze, co mogą zrobić, to zapobiegliwie rozpoznawać i rozwiązywać problemy. Nie mogą pozostawać bierni, zwłaszcza gdy mają te obecne słowa i omówienia, które mogą być podstawą ich działań. Powinni wykazać się inicjatywą i gruntownie rozwiązywać rzeczywiste problemy i trudności poprzez omawianie prawdy oraz wykonywać swoją pracę dokładnie tak, jak powinni. Powinni na bieżąco i zapobiegliwie monitorować postępy prac; nie mogą ciągle tylko czekać na rozkazy i ponaglenia ze strony Zwierzchnictwa, zanim niechętnie podejmą działania. Jeśli przywódcy i pracownicy stale są zniechęceni i bierni oraz nie wykonują rzeczywistej pracy, to nie są godni tego, by służyć jako przywódcy i pracownicy i powinni zostać zwolnieni i przeniesieni na inne stanowiska. Obecnie jest wielu przywódców i pracowników, którzy w swojej pracy są bardzo bierni. Popracują tylko trochę po tym, jak Zwierzchnictwo wyda im polecenia i ich przyciśnie; w przeciwnym razie obijają się i odkładają wszystko na później. Praca w niektórych kościołach jest dość chaotyczna, niektórzy wykonujący tam obowiązki są niesamowicie opieszali i niedbali i nie osiągają żadnych rzeczywistych rezultatów. Problemy te już są bardzo poważne i okropne w swojej naturze, ale przywódcy i pracownicy tych kościołów nadal zachowują się jak urzędnicy i udzielni władcy. Nie tylko nie są w stanie wykonać żadnej rzeczywistej pracy, ale też nie potrafią rozpoznać ani rozwiązać problemów. To paraliżuje pracę kościoła i staje ona w miejscu. Gdziekolwiek w pracy kościoła panuje straszny bałagan bez śladu porządku, z pewnością sprawuje w nim władzę fałszywy przywódca lub antychryst. W każdym kościele, w którym władzę sprawuje fałszywy przywódca, praca kościoła jest w rozsypce i panuje chaos – co do tego nie ma wątpliwości. Na przykład, widziałem na własne oczy i usłyszałem na własne uszy o wielu problemach w amerykańskich kościołach. Większość z tych problemów została rozwiązana od razu. W przypadku innych o ich rozwiązanie poprosiłem przywódców amerykańskich kościołów. Jednak większość pracy przywódców i pracowników jest wykonywana w sposób niezwykle bierny. Praca monitorowana jest zbyt rzadko, a skuteczność tych działań jest zbyt mała. Większość z ich codziennych zadań jest wykonywana dopiero po wydaniu stosownych rozkazów przez Zwierzchnictwo czy też po ponagleniach z jego strony. Po tym, jak Zwierzchnictwo zorganizuje pracę, przywódcy i pracownicy przez jakiś czas będą się nią zajmować, ale kiedy ta część pracy zostanie wykonana, nie będą wiedzieli, co robić dalej, ponieważ nie rozumieją swoich obowiązków. Nigdy nie mają jasności co do pracy, która wchodzi w zakres ich obowiązków i którą powinni wykonać. Z ich perspektywy nie ma żadnej pracy, którą należałoby wykonać. Co się dzieje, gdy ludzie uważają, że nie ma pracy, którą należy wykonać? (Nie dźwigają brzemienia). Mówiąc precyzyjnie, nie dźwigają brzemienia; są też bardzo leniwi i łakną wygody, a ponadto kiedy tylko mogą, robią sobie tyle przerw, ile to możliwe, i starają się unikać jakichkolwiek dodatkowych zadań. Ci leniwi ludzie często myślą: „Dlaczego miałbym się tak przejmować? Przez takie przejmowanie się tylko szybciej się zestarzeję. Jakie korzyści odniosę z tego, że będę tak się przejmował, starał i przemęczał? Co się stanie, jeśli się wypalę i zachoruję? Nie mam pieniędzy na leczenie. A kto się mną zaopiekuje na starość?”. Ci leniwi ludzie są po prostu bierni i zacofani. Nie mają ani krzty prawdy i niczego nie widzą wyraźnie. To ewidentnie banda otumanionych osób, prawda? Wszyscy mają mętlik w głowie, są nieświadomi prawdy i nie interesują się nią, więc jak mogą zostać zbawieni? Czemu ludzie są zawsze niezdyscyplinowani i leniwi, jakby byli żywymi trupami? Wiąże się to z kwestią ich natury. W naturze ludzkiej tkwi pewien rodzaj lenistwa. Bez względu na to, jakie zadanie ludzie wykonują, zawsze potrzebują kogoś, kto będzie ich nadzorował i ponaglał. Czasami ludzie dbają o ciało, pragną fizycznych wygód i zawsze cos ukrywają – ci ludzie są pełni diabelskich intencji i podstępnych intryg; naprawdę w ogóle nie są dobrymi osobami. Zawsze robią mniej, niż mogą, bez względu na to, jaki ważny obowiązek wykonują. Takie postępowanie jest nieodpowiedzialne i nielojalne. To, co dziś mówię, ma przypomnieć wam, abyście nie byli bierni w pracy. Musicie być w stanie zrobić wszystko, co powiem. Gdybym poszedł do różnych kościołów i dowiedział się lub zobaczył, że wykonaliście dużo pracy, że pracowaliście bardzo wydajnie i że praca postępuje niezwykle szybko oraz że osiągnęła satysfakcjonujący poziom, a każdy dał z siebie wszystko, byłbym całkiem zadowolony. Gdybym natomiast poszedł i zobaczył, że postępy pracy we wszystkich aspektach są powolne, dowodząc, że nie wykonaliście dobrze swoich obowiązków i nie nadążacie z normalnym tempem szerzenia ewangelii, to jak myślicie, w jakim byłbym wtedy nastroju? Czy nadal byłbym szczęśliwy, że was widzę? (Nie). Nie byłbym. To praca została powierzona wam, a Ja powiedziałem już wszystko, co należało na ten temat powiedzieć. Konkretne zasady praktyki i ścieżka również zostały wam przekazane. A jednak nie działacie, nie pracujecie, tylko czekacie, aż Ja osobiście będę was nadzorował i ponaglał, przycinał was lub nawet wam rozkazywał. Na czym polega problem? Czy nie należy tego szczegółowo przeanalizować? Kiedy nie wykonujecie pracy, która ewidentnie powinna być wykonana, i nie jesteście w stanie wziąć jej na swoje barki – czy mogę być do was dobrze nastawiony? (Nie). Dlaczego nie? (Jesteśmy zbyt nieodpowiedzialni w wykonywaniu naszych obowiązków). Ponieważ nie wykonujecie swoich obowiązków, wkładając w to całe swoje serce i wszystkie swoje siły, lecz robicie to niedbale. Osoba, która lojalnie podchodzi do swoich obowiązków, powinna przynajmniej wytężyć wszystkie swoje siły, lecz wy nie jesteście w stanie osiągnąć nawet tego – wypadacie o wiele za słabo! Nie chodzi o to, że brak wam potencjału, lecz o to, że wasze nastawienie jest niewłaściwe i jesteście nieodpowiedzialni. Macie w sercach jakieś absurdalne rzeczy, które uniemożliwiają wam wykonywanie waszych obowiązków. Co więcej, sposób myślenia skłaniający was do zadowalania innych przeszkadza wam w wykonywaniu pracy oczyszczania kościoła. Czy wiecie, jakie znaczenie ma ta praca? Dlaczego Bóg chce oczyścić kościół? Jakie są konsekwencje jego niewykonania tej pracy? Nikt z was nie ma jasności co do tych kwestii i nie szukacie prawdy, co dowodzi, że nie liczycie się z Bożymi intencjami. Jesteście gotowi wykonywać tylko część zwykłej, typowej pracy związanej z waszym stanowiskiem i stronicie od specjalnych zadań, zwłaszcza tych, które mogą sprawić, że kogoś urazicie. Wszyscy wolicie przekazać je komuś innemu. Czyż nie tak właśnie myślicie? Czy nie jest to problem, którym należy się zająć? Zawsze mówicie: „Mój potencjał jest kiepski, moje zrozumienie prawdy jest ograniczone i nie mam wystarczającego doświadczenia w pracy. Nigdy nie byłem przywódcą kościoła ani nie zajmowałem się jego oczyszczaniem”. Czy nie jest to szukanie wymówek? Praca oczyszczania kościoła została tak jasno omówiona. Oczyszczanie z antychrystów, złych ludzi i niedowiarków to taka prosta sprawa. Czy tych kilka zasad jest naprawdę tak trudnych do zrozumienia? Jeśli tak proste problemy zostały wyjaśnione tak dokładnie, a ludzie nadal ich nie rozumieją, to co to oznacza? Wskazuje to, że albo ich potencjał jest zbyt marny, aby zrozumieć ludzki język, albo są po prostu łajdakami, którzy nie koncentrują się na właściwych zadaniach. Wśród przywódców i pracowników kościoła z pewnością są tacy o małym potencjale i z pewnością są także pochlebcy, którzy nie angażują się w rzeczywistą pracę. Na pewno są też łajdacy, którzy zaniedbują właściwe zadania i lekkomyślnie popełniają występki – wszystkie te sytuacje mają miejsce. Po pierwsze, ci łajdacy, którzy zaniedbują właściwe zadania, muszą zostać usunięci z kościoła. Posłużyć należy się każdym, kto potrafi wykonywać rzeczywistą pracę, pochlebcy obsadzeni w roli przywódców zdecydowanie powinni zostać zwolnieni, a ludzie o małym potencjale, którzy rozumieją ludzki język i potrafią wykonać trochę rzeczywistej pracy, powinni pozostać na swoich stanowiskach. Takie problemy powinno się rozwiązywać w ten właśnie sposób. Jeśli po tym, jak Bóg omówił jakiś temat, ty wyraźnie widzisz problemy w pracy kościoła, które przywódcy i pracownicy powinni rozwiązać, powinieneś się nimi niezwłocznie zająć. Powinieneś być w stanie przejąć inicjatywę bez konieczności czekania, aż Zwierzchnictwo osobiście przydzieli zadania lub wyda polecenia. Bez względu na to, jakie problemy się pojawią, powinny one zostać rozwiązane, zanim wpłyną na pracę. Jeszcze zanim Zwierzchnictwo zacznie badać dane problemy, ty już powinieneś zgłosić, w jaki sposób je rozumiesz i jakie proponujesz rozwiązania, a także to, jakie są zasady radzenia sobie z nimi oraz jakie rezultaty udało się osiągnąć. Jakież to byłoby wspaniałe! Czy w takiej sytuacji Zwierzchnictwo nadal mogłoby być z ciebie niezadowolone? Jeśli jako przywódca lub pracownik ciągle nie dostrzegasz pracy leżącej w zakresie twoich własnych obowiązków lub też mimo że masz pewną świadomość lub pomysły, to ciągle zwlekasz i nie podejmujesz działania, zawsze czekając, aż Zwierzchnictwo zorganizuje ci zadania, to czy nie jest to zaniedbywanie odpowiedzialności? (Owszem). To poważne zaniedbywanie odpowiedzialności! Postradałeś postawę i odpowiedzialność, jakie wiążą się z rolą przywódcy lub pracownika, jeśli chodzi o to, jak powinno się podchodzić do obowiązków. W swojej pracy przywódcy i pracownicy kościoła powinni ściśle podążać za wymaganiami Zwierzchnictwa. Cokolwiek ono przekazało, to właśnie powinieneś wdrożyć natychmiast, zabierając się do tego, gdy tylko to zrozumiesz. Rozwiązywanie problemów za pomocą prawdy jest najważniejszym obowiązkiem przywódców i pracowników i nie powinieneś biernie czekać, aż Zwierzchnictwo zorganizuje ci pracę, zanim cokolwiek zrobisz. Jeśli zawsze biernie czekasz, to nie nadajesz się na przywódcę lub pracownika i nie jesteś w stanie wziąć na siebie tej pracy, a w takiej sytuacji wzięcie na siebie odpowiedzialności i rezygnacja ze stanowiska byłyby jedynym rozsądnym rozwiązaniem.
Przejawy i wyniki trzech rodzajów ludzi wierzących w Boga
I. Wyrobnicy
Łącznie mamy piętnaście obowiązków przywódców i pracowników i omówiliśmy je do trzynastego włącznie. Problemy w kościele, które przywódcy i pracownicy muszą umieć rozwiązać, a także kwestie dotyczące wszelkiego rodzaju ludzi, którzy są z tymi problemami związani, zostały omówione w około osiemdziesięciu czy dziewięćdziesięciu procentach. Są to zadania, które przywódcy i pracownicy muszą wykonywać, oraz problemy, które muszą rozwiązywać. Wiąże się to z wieloma kwestiami. Z jednej strony dotyczy to odpowiedzialności, jaka spoczywa na przywódcach i pracownikach, z drugiej zaś – rozmaitych kwestii związanych z różnymi rodzajami ludzi w kościele. Chociaż tematem naszego omówienia w tym okresie są obowiązki przywódców i pracowników oraz demaskowanie fałszywych przywódców, to sporo rozmawialiśmy również o problemach związanych z różnymi rodzajami ludzi – a także o stanach i istocie tych ludzi – mających związek z tym tematem. Oczywiście ta konkretna treść w różny sposób wpływa na wszystkie typy ludzi, którzy podążają za Bogiem w kościele. Wśród nich jest jeden, który nawet po wysłuchaniu całego tego omówienia nadal zachowuje postawę: „Mam dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzę w Boga, jestem gotów wyrzec się różnych rzeczy w imię mojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonywać swój obowiązek”. Takie osoby nie dbają o rozmaite stany, w jakich znajdują się różnego rodzaju ludzie, o prawdę związaną z tymi stanami ani o prawdozasady, które powinni oni zrozumieć, a które były omawiane w tym okresie. Czyż nie jest to konkretny typ osoby? Czy nie jest on bardzo reprezentatywny? (Owszem). Ten typ osoby zawsze ma jakiś swój punkt widzenia. Co się przede wszystkim na niego składa? Trzy przekonania, o których właśnie wspomniałem: po pierwsze, wierzą oni, że ich człowieczeństwo nie jest złe, a wręcz, że jest dobre; po drugie, uważają, że naprawdę wierzą w Boga, co oznacza, że naprawdę wierzą w istnienie Boga i w Jego suwerenną władzę nad wszystkim, uważając, że ludzki los jest w Jego rękach, że podlega suwerennej władzy Boga, co jest dość szeroką interpretacją słów „naprawdę wierzyć w Boga”; i po trzecie, uważają, że są w stanie wyrzec się różnych rzeczy w imię swojej wiary w Boga, znosić trudności i płacić cenę, aby wykonywać swoje obowiązki. Można powiedzieć, że te trzy przekonania są najbardziej podstawowymi i pierwotnymi elementami, których ci ludzie trzymają się w swojej wierze w Boga. Oczywiście przekonania te można również uznać za ich kartę przetargową w wierze w Boga, a także cele, do których dążą, oraz ich motywację i kierunek działania. Wierzą, że posiadanie tych trzech przekonań kwalifikuje ich do spełnienia trzech podstawowych warunków zbawienia, czyniąc ich ludźmi kochanymi i akceptowanymi przez Boga. Jest to poważny błąd. Posiadanie tych trzech przekonań wskazuje jedynie, że mają odrobinę człowieczeństwa. Czy samo posiadanie odrobiny człowieczeństwa jest wystarczające, aby zasłużyć na Bożą aprobatę? Absolutnie nie. Bóg aprobuje tych, którzy się Go boją i wystrzegają się zła. Te trzy przekonania nie spełniają standardu prawdorzeczywistości – są jedynie trzema standardami bycia wyrobnikiem. Teraz omówię szczegóły tych trzech przekonań, abyście mogli je dobrze zrozumieć. Pierwsze z nich dotyczy posiadania dobrego człowieczeństwa. Ludzie ci wierzą, że nieczynienie zła, niepowodowanie zakłóceń i niepokojów oraz nieszkodzenie interesom domu Bożego jest wystarczające i że poprzez to są w stanie zaspokoić Boże intencje i działać zgodnie z zasadami. Drugim przekonaniem jest „prawdziwa wiara w Boga”. Dla nich to, co nazywają „prawdziwą wiarą w Boga”, oznacza, że nigdy nie wątpią w istnienie Boga ani w fakt Jego suwerennej władzy nad wszystkim, wierząc, że ludzkie przeznaczenie jest w rękach Boga, co ich zdaniem pozwoli im podążać za Nim do samego końca. Wierzą, że jeśli tylko będą prawdziwie wierzyć w Boga, to zasłużą na Jego aprobatę. Dlatego bez względu na to, jak Bóg ich prowadzi lub jak działa, i niezależnie od problemów, jakie napotykają, mówią: „Po prostu kochaj Boga, podążaj za Nim i podporządkuj się Mu”. Ich metoda rozwiązywania problemów jest zbyt uproszczona – czy tak uogólnienia mogą rozwiązać jakikolwiek problem? Trzecie przekonanie wiąże się z ich zdolnością do wyrzekania się różnych rzeczy w imię wiary w Boga oraz zdolnością do znoszenia trudności i płacenia ceny w celu wykonywania obowiązków. Jak wprowadzają to w życie? Ponieważ naprawdę wierzą w Boga, kiedy pojawia się potrzeba w pracy kościoła lub kiedy czują naglące intencje Boga, potrafią porzucić swoją rodzinę, małżeństwo i karierę, odłożyć na bok swoje świeckie perspektywy, podążać za Bogiem i wykonywać swoje obowiązki z niesłabnącą determinacją, nigdy niczego nie żałując. Są w stanie znosić trudności i płacić cenę, wykonując każdy obowiązek, jaki dom Boży im powierzy, nawet jeśli oznacza to niedosypianie czy niedojadanie. Bez względu na to, jak trudne są warunki ich życia, a nawet funkcjonując w niesprzyjającym otoczeniu, nadal potrafią wytrwale wykonywać swoje obowiązki. Poza tymi trzema przekonaniami praktykowanie wszystkich innych aspektów związanych z prawdą wydaje się nie mieć z nimi nic wspólnego. Robią to, co wydaje im się dobre lub słuszne. Jeśli chodzi o różne zasady praktyki, o których Bóg powiedział człowiekowi, a także o stany, przejawy i istotę różnych skażonych skłonności ludzi, które Bóg obnażył, uważają oni, że dobrze jest wiedzieć niewiele lub nie wiedzieć zgoła nic. Nie czują potrzeby konkretnego i skrupulatnego poszukiwania różnych zasad, aby zbadać własne zepsucie i nadrobić braki, nie mają też potrzeby częstego uczęszczania na zgromadzenia, aby słuchać, jak inni dzielą się swoimi świadectwami opartymi na doświadczeniu, i dostąpić dzięki temu przemiany. Uważają, że tak praktykowana wiara w Boga jest zbyt kłopotliwa i zwyczajnie niepotrzebna. Podążają za Bogiem i wykonują swoje obowiązki przy powierzchownym zrozumieniu wiary w Boga i zmiany usposobienia, żywiąc różne pojęcia i wyobrażenia na temat dzieła Bożego. Czy ten typ człowieka nie jest dość reprezentatywny? (Jest). Stawia sobie najbardziej podstawowe wymagania i ma najbardziej podstawowe podejście do wiary w Boga. Poza tym lekceważy prawdę, Boży osąd i demaskowanie, przycinanie, a także różne zepsute skłonności ludzi i różne stany, przejawy itd. Nigdy nie rozważa tych kwestii ani się nad nimi nie zastanawia. Oznacza to, że takie osoby uważają, że mają dobre człowieczeństwo, są dobrymi ludźmi i prawdziwie wierzą w Boga; i chociaż przyznają, że ludzie mają zepsute skłonności, lekceważą konkretne, zdemaskowane przez Boga, stany i przejawy tych różnych skażonych skłonności, nie wkładając żadnego wysiłku w zbadanie tych kwestii. Czy nie jest to specyficzny typ człowieka? Czy przekonania i konkretne przejawy tego typu osób w ich wierze w Boga nie są dość reprezentatywne? (Są). Biorąc pod uwagę ich poglądy na wiarę w Boga, ich rozumienie bycia zbawionym oraz ich stosunek do słów Bożych, które obnażają różne ludzkie zepsute skłonności, do jakiej kategorii należy zaliczyć tych ludzi? (Do tych, którzy w kwestii wiary mają mętlik w głowie i nie dążą do prawdy). Są to jedynie pozory. Jak naprawdę należałoby zaklasyfikować tych ludzi? Czy jest ich w kościele dużo? (Tak). Ilekroć omawiane są konkretne problemy i odnoszące się do nich prawdy, ogarnia ich senność, zasypiają lub stają się zdezorientowani, nie wykazując żadnego zainteresowania. Jeśli zostanie im przydzielona jakaś praca lub jakieś zadanie, zakasują rękawy i biorą się do roboty, nie bojąc się trudności czy zmęczenia. Myślą, że byłoby wspaniale, gdyby wiara w Boga sprowadzała się do wykonywania tego rodzaju pracy – wtedy byliby zmotywowani. Kiedy przychodzi czas, by znosić trudy, płacić cenę i wkładać wysiłek w pracę, okazują prawdziwą gorliwość. Lecz czy ta autentyczna gorliwość i entuzjazm to to samo co bycie lojalnym? Czy jest to przejaw, jaki powinien towarzyszyć zrozumieniu prawdozasad? (Nie). Czy dzięki Mojemu omówieniu tego tematu potraficie ocenić, do której kategorii należy zaklasyfikować tych ludzi? (Są to wyrobnicy). Dokładnie tak. Ludzie ci są wyrobnikami, a wyrobnicy wierzą w Boga właśnie w taki sposób.
Zaczęliśmy od omówienia naturoistoty i różnych przejawów bycia antychrystem, a także różnych przejawów charakterystycznych dla tych, którzy mają jego usposobienie, lecz w rzeczywistości nie są antychrystami. Teraz rozmawiamy o tym, co przejawiają różne rodzaje ludzi, których dotyczą obowiązki przywódców i pracowników. Chociaż omawiane tematy dotyczyły antychrystów i fałszywych przywódców, konkretne problemy i przejawy poruszane w każdym punkcie odnoszą się do skażonych skłonności zepsutej ludzkości, a także różnych stanów i przejawów powstałych pod wpływem tych skłonności. Chociaż fałszywi przywódcy i antychryści stanowią jedynie mniejszość, to ich skłonności, a także różne stany i przejawy obecne są w każdym człowieku w różnym stopniu. Teraz, gdy problemy te zostały omówione tak szczegółowo, ci, którzy dążą do prawdy, będą mieli lepsze rozeznanie w kwestii ścieżki i kierunku oraz jaśniejsze cele w dążeniu do prawdy, praktykowaniu jej, zrozumieniu prawdozasad i wejściu w prawdorzeczywistość. Jest to dla nich coś dobrego i powód do radości. Innymi słowy, jest to dla nich nowy kamień milowy w ich wierze w Boga. Nie kierują się już w życiu regulaminami, rytuałami religijnymi, słowami, doktrynami i sloganami. Zamiast tego mają bardziej konkretne wskazówki i cele praktyki oraz oczywiście bardziej konkretne zasady, których należy przestrzegać. Jak praktykować w pewnych okolicznościach i jakie są związane z tym prawdozasady lub jakie stany i jakie rodzaje zepsucia przejawiają ludzie i jak należy je traktować, a także jak szukać prawdy, aby się ich wyzbyć – w większości o tym mówią dwa główne tematy omówienia dotyczącego antychrystów i fałszywych przywódców. Jeśli chodzi o tych, którzy dążą do prawdy, to w im bardziej konkretny sposób ta prawda jest omawiana, tym bardziej wyraźną mają oni ścieżkę praktyki. Im bardziej konkretnie prawda jest omawiana, tym większa jasność i czystość ogarnia ludzkie serca, tym lepiej mogą oni poznać i zrozumieć samych siebie i tym bardziej są świadomi tego, w co powinni wejść w następnej kolejności i jakie problemy muszą rozwiązać. Jeśli chodzi o typ ludzi, o którym wspomnieliśmy przed chwilą, nazywając ich wyrobnikami, po tym, jak obszernie omówiliśmy różne stany spowodowane przez ludzkie skażone skłonności i różne związane z zepsuciem problemy, które należy rozwiązać, ten typ nadal pozostaje niewzruszony. Co to właściwie znaczy „pozostawać niewzruszonym”? Oznacza to, że tacy ludzie nadal nie mają jasności i nie są w stanie pojąć dążenia do prawdy i ścieżki zbawienia, o których mówi Bóg. Mówiąc nieco poważniej, po omówieniu tak wielu istotnych przejawów i problemów, oni nadal myślą: „Mam dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzę w Boga, jestem gotów wyrzec się różnych rzeczy w imię mojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonywać swój obowiązek – to w zupełności wystarczy”. W obliczu różnych sytuacji nie badają oni siebie ani nie odnoszą do siebie słów Bożych, lecz próbują rozwiązywać problemy, opierając się wyłącznie na własnej ludzkiej dobroci lub tej odrobinie sumienia i rozumu, którą posiadają. Oczywiście, niektórzy ludzie polegają na swojej powściągliwości i cierpliwości, znosząc różne sytuacje jedna za drugą, podczas gdy inni polegają na filozofiach funkcjonowania w świecie, co sprawia, że poważne problemy wydają się być błahe, a następnie, że te błahe wydają się w ogóle nie być problemami. Cel, do którego dążą, jest następujący: „Wystarczy mi, jeśli do dnia, w którym dzieło Boże dobiegnie końca, nadal będę w kościele, wykonując swoje obowiązki, i nie zostanę z niego usunięty. To, czy mam prawdziwe zrozumienie samego siebie, czy wyzbyłem się zepsutych skłonności, czy jestem prawdziwie podporządkowany Bogu i czy jestem osobą, która boi się Go i wystrzega się zła – to są drobne problemy, o których nawet nie warto wspominać. Robisz z igły widły, omawiając prawdę tak szczegółowo, bez końca poruszając nawet najmniejsze problemy, zawsze zmuszając nas do rozeznawania się w temacie. Po prostu nie chcę słuchać tych omówień prawdy, w ogóle mnie to nie interesuje. Jak cudownie byłoby, gdybyśmy wraz z nadejściem dnia Bożego mogli od razu wejść do królestwa!”. Chociaż prawdą jest, że cierpliwość każdego człowieka ma swoje granice, to cierpliwość takich ludzi ich nie ma. Dlaczego? Dzieje się tak, ponieważ uważają oni, że mają dobre człowieczeństwo, że naprawdę wierzą w Boga, że potrafią wyrzec się różnych rzeczy w imię swojej wiary w Boga oraz gotowi są zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonywać swój obowiązek. W obliczu jakiejkolwiek sytuacji mają własne rozwiązania i ostatecznie wciąż są w stanie niezłomnie wykonywać swoje obowiązki i wytrwać. Jednak bez względu na to, jak wytrwale wykonują swoje obowiązki lub dzięki jakim środkom są w stanie wytrwać do końca, i niezależnie od ich motywacji jedno jest pewne: nie są prawdziwie podporządkowani Bogu i nigdy nie rozumieją własnych zepsutych skłonności. Ściślej mówiąc, ludzie ci nie przyznają się do zepsucia ani nie uznają różnych stanów i problemów, które wynikają z obnażonych przez Boga zepsutych skłonności ludzi. Nawet jeśli od czasu do czasu odnoszą do samych siebie te stany i problemy, to traktują to na chłodno, mówiąc: „Każdy jest tak samo zepsuty. Wszyscy mamy naturoistotę diabła i szatana. Wszyscy jesteśmy wrogami Boga. Jest to fakt, którego nikt nie może zmienić. Jednak o ile ktoś wytrwa w wykonywaniu swoich obowiązków, o tyle Bóg z pewnością go zaaprobuje, a ci, którzy wytrwają do samego końca, będą zwycięzcami”. Sądząc po ich poglądach, są dość energiczni w swojej wierze w Boga, lecz kiedy przychodzi do dzielenia się swoimi świadectwami opartymi na doświadczeniu, milkną, nie potrafiąc wydusić z siebie ani słowa. Kiedy nadchodzi czas, by omawiać prawdę podczas zgromadzenia, ogarnia ich senność i nie są w stanie przyjąć tej wiedzy. Jeśli zapytasz ich: „Jak codziennie doświadczasz słów Bożych w ramach swoich obowiązków?”, odpowiedzą: „Robię wszystko, co kościół mi powierza. Czy to wymaga jakiegokolwiek doświadczania?”. Wydaje się, że tego nie rozumieją. Jeśli potem zapytasz ich: „Czy przejawiasz jakieś zepsucie? Jak rozumiesz siebie?”, odpowiadają: „Po prostu podporządkowuję się Bogu i kocham Go; jaki może być z tym problem?”. Ich sposób myślenia jest bardzo prosty. Oto ich punkt widzenia: „Wiara w Boga powinna być właśnie taka. Po co zawracać sobie głowę tyloma błahymi sprawami? Za bardzo wszystko komplikujecie!”. Dlatego wykonują oni swoje obowiązki i zadania, nigdy nie szukając prawdozasad, lecz kierując się dobrymi intencjami i entuzjazmem. Ściślej mówiąc, przyświeca im sumienie i rozum i myślą oni: „Już sporo wycierpiałem i zapłaciłem wysoką cenę; już praktykowałem prawdę i w dużym stopniu zadowoliłem Boga; nie wymagaj ode mnie więcej. Jest mi dobrze tak, jak jest, jestem dobrym człowiekiem i naprawdę wierzę w Boga”. Oczywiście są chwile, kiedy tacy ludzie nie mogą się powstrzymać i muszą się wyładować – wtedy ujawnia się ich prawdziwe oblicze. Mogą wypowiadać wiele słów i doktryn, lecz brakuje im rzeczywistej postawy; innymi słowy – nie mają życia. Do czego konkretnie odnosi się brak życia? (Do tego, że nie mają prawdy). Jak dochodzi do tego, że nie mają prawdy? (Nie kochają prawdy ani do niej nie dążą). Nie chodzi nawet o to, czy ją kochają, czy nie; ściślej mówiąc – nie akceptują jej. Niektórzy mogą powiedzieć: „Jak możesz mówić, że oni nie akceptują prawdy? Znoszą tak wiele trudności i płacą tak wielką cenę, wykonując swoje obowiązki, ciężko pracując każdego dnia od świtu do zmierzchu; jak możesz mówić, że nie mają prawdy?”. Czy jest to dla nich krzywdzące? Jeśli jednak spojrzysz na tych ludzi, to czy poza ich cierpieniem i płaceniem ceny wszystko, co robią, mieści się w zakresie prawdozasad? Czy szukają zasad we wszystkim, co robią? Czy przychodzą przed oblicze Boga z bogobojnym sercem i postępują zgodnie ze słowami Bożymi i zasadami wymaganymi przez dom Boży? Nie; wszystko to są ludzkie działania i ludzka powściągliwość. Jaki jest główny widoczny u nich przejaw braku akceptacji prawdy? To, że zanim coś zrobią, nigdy aktywnie nie szukają prawdy ani poważnie się nie zastanawiają nad tym, jakie są prawdozasady, aby następnie ściśle praktykować zgodnie ze słowami Bożymi. Czy mają takie przemyślenia i takie nastawienie? Jaki jest ich stosunek do różnych przejawów zepsutego usposobienia ludzkości, obnażonych przez Boga? Czy akceptują te słowa? Czy przyznają, że są one faktem? Czy przyznają, że te konkretne przejawy są świadectwem zepsucia? Mogą przytakiwać lub pozornie to przyznać, lecz w głębi serca nie akceptują tego i to ignorują. Co oznacza tutaj ignorowanie? Konkretnie oznacza ono brak akceptacji, brak wyraźnego nastawienia, brak oczywistego oporu lub sprzeciwu, a zamiast tego przyjęcie postawy chłodnego traktowania tych słów wypowiedzianych przez Boga. Określenie „chłodne traktowanie” jest nieco abstrakcyjne; konkretnie chodzi o to, że osoby takie myślą: „Mówisz, że ludzie są aroganccy i podstępni, ale kto taki nie jest? Kto nie ma w sobie odrobiny przebiegłości? Kto nie wykazuje się czasem arogancją lub wyniosłością? Co w tym strasznego? Wystarczy, jeśli jesteś w stanie znosić trudności i płacić cenę”. Czy takie nastawienie i ten konkretny przejaw nie świadczą o braku akceptacji? (Owszem). To jest nieakceptowanie prawdy. Ich stosunek do osądzających i demaskujących słów Boga pełny jest lekceważenia i braku akceptacji. Jeśli więc chodzi o oceny i upomnienia, które dają im bracia i siostry, a nawet wskazówki i pomoc, których udzielają w kwestii ich zepsutych skłonności, czy oni potrafią przyjąć te rzeczy? (Nie). Powiedz Mi zatem, co konkretnie przejawiają? Dlaczego nie są w stanie zaakceptować tych rzeczy? Gdzie są dowody stojące za tym, co mówisz? Na przykład, kiedy mówisz im: „Nie możesz wykonywać swoich obowiązków po łebkach; to jest niedbalstwo”, to co z tego, co przejawiają, dowodzi, że nie akceptują oni prawdy? (Odpowiedzieliby: „Już włożyłem w to swoje serce. Już się nacierpiałem i zapłaciłem cenę. Jak możesz mówić, że jestem niedbały?”). W ten sposób się usprawiedliwiają. Czy czasami szukają wymówek? Nawet jeśli w głębi serca przyznają owym słowom rację, nadal myślą: „Byłem niedbały – no i co z tego? Kto nie ma czasem gorszego dnia? Kto nie doświadcza normalnych emocji? Ale nie mogę przyznać się do bycia niedbałym; muszę znaleźć wymówkę i to ukryć. Nie mogę stracić twarzy”. Znajdują więc wiele powodów i wymówek, by w sofistyczny sposób się bronić, nie przyznając się do tego, że byli niedbali, ani do własnych problemów w tym zakresie, ani też nie przyjmując wskazówek od innych ludzi. Jest to szczególny przejaw braku akceptacji prawdy. Gdy nie stoją w obliczu rzeczywistych sytuacji, uważają się za „dobrych ludzi, którzy naprawdę wierzą w Boga”, natomiast znajdując się w takich sytuacjach, choć nie mogą się już zasłaniać w podobny sposób, wciąż znajdują wystarczające powody, by się usprawiedliwiać i bronić, bagatelizować sprawę, zakończyć ją, a następnie nadal postrzegać siebie jako „dobrych ludzi posiadających dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzących w Boga, gotowych wyrzec się różnych rzeczy w imię swojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonywać swój obowiązek”. Ściślej mówiąc – ludzi tych charakteryzują przejawy oraz istota wyrobników. Grupa ta stanowi znaczną część kościoła. Niezależnie od tego, jak duża jest to część, jeśli ostatecznie takie osoby potrafią naprawdę cierpieć i płacić cenę oraz wytrwać do samego końca, nie popełniając żadnych poważnych występków, nie naruszając Bożych dekretów administracyjnych ani nie obrażając usposobienia Boga, to są lojalnymi wyrobnikami, którzy mogą pozostać w kościele. Jest to znaczące błogosławieństwo! Nie dążą do prawdy, nie potrafią podążać za wolą Boga, nieść o Nim świadectwa ani działać jako świadkowie Bożych słów i Bożego dzieła – otrzymanie tego błogosławieństwa to już całkiem sporo. Czego można oczekiwać, nie dążąc do prawdy? Bycie lojalnym wyrobnikiem nie jest złe. Niektórzy pytają: „Czy jest możliwe, by takie osoby stały się członkami ludu Bożego?”. Owszem. Jedyna droga do tego polega na tym, że, jeśli osoby te, będąc w stanie znosić wyrzeczenia i cierpienie, będą również potrafiły zaakceptować prawdę, uznać własne zepsucie i właściwie stawić mu czoła, a następnie szukać prawdy, aby się go wyzbyć, nie kierując się ludzką dobrocią ani powściągliwością, wytrwałością czy samozaparciem, ale za to praktykując zgodnie z prawdozasadami, tak aby w końcu ich usposobienie mogło ulec pewnym zmianom – wówczas takie osoby mają pewną szansę stać się członkami ludu Bożego. Jeśli jednak ich czyny i zachowanie nie wiążą się ze zmianą usposobienia, z przyjęciem prawdy i dostąpieniem zbawieniem, to ich szansa na stanie się członkami ludu Bożego jest zerowa – to jest fakt. Jaka jest zasada traktowania lojalnych wyrobników? Należy dołożyć wszelkich starań, aby pomóc tym ludziom odzyskać jasność umysłu. Co to ma na celu? Ano to, żeby zapobiec pielęgnowaniu przez nich mrzonek. Niektórzy mogą zapytać: „Do czego odnosi się »pielęgnowanie mrzonek«?”. Chodzi o to, że ludzie uważają, iż „mają dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzą w Boga, są gotowi wyrzec się różnych rzeczy w imię swojej wiary w Boga, zapłacić cenę oraz znieść trudności”, a następnie oczekują, że zostaną przez Boga zbawieni, co jest z gruntu niemożliwe. Należy im wyjaśnić, że błędne i głupie jest trwanie w przekonaniu, że „skoro mają dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzą w Boga oraz są gotowi wyrzec się różnych rzeczy i zapłacić cenę, to mogą dostąpić zbawienia”. Należy im wytłumaczyć, że posiadanie tych cech nie oznacza, że ktoś odrzucił swoje zepsute usposobienie, że drobny przejaw dobrego zachowania nie oznacza, że ktoś może zostać zbawiony, a tym bardziej, że zyskał prawdę, oraz że ich poglądy są absurdalne, niedorzeczne, niespójne i całkowicie niezgodne z prawdą wyrażoną przez Boga. Tym ludziom, którzy uparcie trzymają się pojęć religijnych, należy pomóc, czytając z nimi słowa Boże i omawiając z nimi prawdę. Jeśli nadal nie są w stanie jej zaakceptować i bez względu na to, w jaki sposób ją z nimi omawiasz, pozostają nieoświeceni i nie wykazują chęci poszukiwania, to nie ma potrzeby ich do tego zmuszać. Mogą jedynie służyć jako wyrobnicy aż do samego końca.
II. Lud Boży
Po omówieniu tego, jak przejawia się bycie lojalnym wyrobnikiem, porozmawiajmy o tym, co przejawia inny typ ludzi. Po wysłuchaniu tego, jak Bóg w różny sposób obnaża i osądza skażone skłonności wszelkiego rodzaju ludzi, osoby te, dla porównania, myślą więcej o rozmaitych własnych przejawach skażonego usposobienia z przeszłości oraz o różnych postawach wobec Boga i prawdy, które powstają pod dominacją ich skażonego usposobienia – zaczynają zastanawiać się nad różnymi rzeczami, które przejawiają, i poznawać je, patrzą na siebie przez pryzmat słów Bożych, badają swoje nastawienie do obowiązków i różne rodzaje zepsucia, które przejawiają, wykonując te obowiązki oraz w stosunku do różnych osób, wydarzeń i spraw, które napotykają w życiu wskutek Bożych rozporządzeń. Badają i poznają siebie w każdym szczególe, próbując zaakceptować to, jak Bóg ich osądza, demaskuje i dyscyplinuje. W czym takie osoby są lepsze od wyrobników? Potrafią z zaangażowaniem i pozytywnie przyjmować prawdę, słowa Boże i każde zepsute usposobienie obnażone przez Boga. Chociaż czasami mogą być zniechęcone, unikające, a nawet mogą rozważać poddanie się, bez względu na wszystko nadal mają motywację do zaakceptowania prawdy. Czym jest owa motywacja? Bierze się ona z następującego przekonania: „Słowa Boże mogą zmieniać ludzi. Tak długo, jak ktoś akceptuje prawdę, wszystkie te problemy i zepsute skłonności mogą zostać skorygowane, a człowiek może zostać zbawiony. Jeśli chcę dostąpić zbawienia, muszę współpracować z dziełem Bożym i zaakceptować prawdę”. Na przykład, po usłyszeniu prawdy o byciu uczciwą osobą niektórzy zaczynają zastanawiać się nad sobą i wyraźniej dostrzegają fałsz i oszustwa, których się dopuszczają, a także swoją nikczemność i przebiegłość. Przypominają sobie pozostające w ich sercach i wrażeniach swoje wcześniejsze kłamstwa i oszukaństwa, które odtwarzają w swoich umysłach niczym sceny z filmu i które sprawiają, że czują się coraz bardziej zawstydzeni, zbolali i smutni. Po tej nieprzerwanej introspekcji i zastanawianiu się nad sobą czują się jak przestępcy, natychmiast całkowicie opadają z sił i nie są w stanie wstać. Czują, że nie są dobrymi, lecz złymi ludźmi, i myślą, że mieli szczęście, iż nie sprzeciwili się bezpośrednio Bogu – a przecież tak mało brakowało! Następnie zaczynają się przebudzać. Nie chcąc ponieść takiej porażki jako istoty ludzkie, podejmują postanowienie: „Muszę zacząć od nowa i być uczciwą osobą, w przeciwnym razie nie zostanę zbawiony przez Boga. Aby zostać zbawionym, muszę być uczciwą osobą. Absolutnie nie mogę się teraz poddać!”. Bez względu na to, czy ludzie ci zaakceptują prawdę wcześniej, czy później, i niezależnie od tego, czy ich pojmowanie słów Bożych jest głębokie, czy płytkie, ich postawa wobec tych słów nie jest pogardliwa, a tym bardziej nie jest niechętna czy oporna. Zamiast tego aktywnie uznają i akceptują słowa Boże, a potem zawsze są gotowi wprowadzać je w życie. Kiedy podejmują jakieś działania lub wykonują swoje obowiązki, robią wszystko, co w ich mocy, by szukać zasad w słowach Boga, a następnie świadomie postępują zgodnie z tymi zasadami. Nawet jeśli czasami nie potrafią znaleźć konkretnych zasad lub odpowiedniego kierunku, ich intencją jest dobre wykonywanie obowiązków, robienie tego zgodnie z Bożymi intencjami i w zgodzie z prawdozasadami. Człowieczeństwo tych ludzi jest generalnie takie samo jak wyrobników – nie ma podziału na lepszych i gorszych, szlachetnych i tych o niskim statusie. Oczywiście, wielu spośród tego typu ludzi postrzega siebie jako „mających dobre człowieczeństwo, prawdziwie wierzących w Boga i gotowych do wyrzeczenia się różnych rzeczy w imię wiary w Boga oraz do zapłacenia ceny i znoszenia trudności, aby wykonywać swój obowiązek”. Jaka jest jednak różnica pomiędzy tymi ludźmi a wyrobnikami? Gdy słyszą słowa Boże osądzające i demaskujące ludzi, ich postawa nie polega na ignorowaniu czy unikaniu ich, lecz na aktywnej i szczerej akceptacji. Nawet jeśli po usłyszeniu tych słów czują się przybici i przygnębieni, a nawet wyrażają gniew wobec przejawionego przez siebie zepsucia, ostatecznie nadal są w stanie właściwie do tych słów podejść, aktywnie je zaakceptować, aktywnie praktykować i wejść w nie. Czyż i to nie jest pewien typ osoby? (Tak). Czy tacy ludzie nie są do pewnego stopnia reprezentatywni? (Owszem). Czy jest wiele takich osób? (Nie). Chociaż obecnie jest ich niewiele, jest nadzieja, że ich liczba wzrośnie. Zatem do jakiej kategorii należy zaklasyfikować tych ludzi? Czy te konkretne przejawy mogą wskazywać, że takie osoby kochają prawdę i są w stanie ją zaakceptować? (Tak). Tak właśnie jest. Chociaż niektórzy ludzie o słabej zdolności pojmowania akceptują prawdę wolniej, w głębi serca przyjmują ją i są nastawieni na aktywne w nią wkraczanie. Ilekroć ktoś omawia nowe światło lub ścieżki praktyki, które są zgodne z prawdozasadami, ich oczy błyszczą, w ich sercach budzi się jasność, a oni sami czują radość, myśląc: „Wreszcie ktoś omówił to światło. To jest to, czego mi brakuje”. Zawsze są w stanie zrozumieć, czego im brakuje, zyskać światło i oświecenie, których pilnie potrzebują i których im brakuje, oraz znaleźć potrzebne im prawdozasady w omówieniach braci i sióstr dotyczących prawdziwego zrozumienia opartego na doświadczeniu. Czy opierając się na tych konkretnych przejawach można stwierdzić, że ich serca tęsknią za prawdą? (Owszem). Jeśli powiemy, że ci ludzie kochają prawdę, takie stwierdzenie nie jest do końca obiektywne ani trafne. Jednak na podstawie konkretnych rzeczy, które przejawiają, widać, że ludzie ci tęsknią za prawdą. Skąd bierze się ta tęsknota? Ma swoje źródło w ich nadziei na wyzbycie się zepsutych skłonności oraz rozwiązanie różnych problemów i trudności, które napotykają w swoim wkraczaniu w życie, a także w nadziei na poczynienie postępów w prawdzie, na zagłębienie się w nią, a wreszcie w nadziei na to, że będą w stanie naprawdę postępować zgodnie z zasadami, praktykować zgodnie ze ścieżką i lepiej rozpoznawać istotę swojego skażonego usposobienia na podstawie przejawianych przez siebie skażonych skłonności, oraz że będą wiedzieli, jak się ich wyzbyć i je odrzucić. Mimo że ci ludzie często kierują się w życiu skażonymi skłonnościami, takimi jak rywalizacja o status, upieranie się przy swoim, zadufanie w sobie, arogancja, fałszywość, a nawet nieprzejednanie, to dzięki ciągłemu jedzeniu i piciu słów Bożych oraz dzięki doświadczaniu Bożego dzieła te oczywiste problemy będą stopniowo zgłębiane i identyfikowane. Wówczas ludzie ci będą w stanie rozpoznać, że są to problemy, przejawy zepsutego usposobienia, niezgodne z prawdą i znienawidzone przez Boga. Uświadomiwszy sobie swoje skażone skłonności, jeszcze bardziej pragną się ich wyzbyć i odrzucić je. Jest to jedno ze źródeł ich tęsknoty za prawdą. Innymi słowy, mają pilną potrzebę wyzbycia się skażonych skłonności oraz silne pragnienie ich odrzucenia. Jednocześnie, po odkryciu różnych stanów, problemów i trudności, jakie są przejawami ich skażonych skłonności, są bardziej chętni do zrozumienia, jakie dokładnie są słowa i wymagania Boga w odniesieniu do tych problemów oraz które prawdy lub słowa Boże mogą je rozwiązać. Oto konkretne przejawy i źródła ich tęsknoty za prawdą. Czy jest to obiektywne stwierdzenie? (Owszem). Nie można powiedzieć, że ci ludzie kochają prawdę. Gdyby ją kochali, to byliby bardzo zaangażowani, a różne rzeczy, które przejawiają, byłyby bardziej pozytywne. Jednak na podstawie tego, co ludzie ci przejawiają, i ich rzeczywistej postawy można stwierdzić, że nie osiągnęli oni miłości do prawdy, a jedynie tęsknią za nią. To stwierdzenie jest już dość obiektywne. Tak więc, patrząc na różne przejawy tych ludzi, do jakiej kategorii należy ich zaklasyfikować? Ściśle mówiąc, należą oni do kategorii ludu Bożego. To stwierdzenie ma solidną podstawę. Jaką? Ich zepsute skłonności są takie same jak u innych ludzi. Jeśli chodzi o ich człowieczeństwo, nie można powiedzieć, że jest ono dobre ani że są oni doskonali w oczach Boga. Większość z nich charakteryzuje się przeciętnym człowieczeństwem. Co oznacza tutaj słowo „przeciętne”? Oznacza posiadanie w pewnym stopniu sumienia i rozumu. Lecz to nie jest najważniejszy aspekt. Co jest najważniejsze? To, że po usłyszeniu słów Bożych i Bożych wymagań oraz po usłyszeniu o obnażonych przez słowa Boże zepsutych skłonnościach wszystkich rodzajów ludzi nie pozostają oni na to obojętni, lecz są tym poruszeni i podejmują działanie. Co oznacza podjęcie działania? Oznacza to, że po usłyszeniu tych słów Bożych oraz tych prawd, nie chcą już dłużej kierować się w życiu skażonymi skłonnościami, jak dotychczas. Zamiast tego starają się zmienić swoje różne myśli, punkty widzenia, sposoby funkcjonowania oraz swój styl życia, których się wcześniej trzymali. Jednocześnie aktywnie poszukują prawdy podczas wykonywania swoich obowiązków i w różnych okolicznościach zaaranżowanych przez Boga, używając słów Bożych jako podstawy i zasad praktyki, zamiast postępować lekkomyślnie i samowolnie. Biorąc pod uwagę ich człowieczeństwo, potencjał, postawy i poglądy na temat słów Bożych, dzieła Bożego i Bożych wymagań, ludzie ci są właśnie tymi, których Bóg zamierza zbawić. Mają oni większą niż wyrobnicy nadzieję na odrzucenie skażonego usposobienia i na dostąpienie zbawienia. Tylko ci, którzy akceptują prawdę i są w stanie odrzucić swoje zepsute usposobienie, aby zostać zbawionymi, są uważani za lud Boży. Czyż ta definicja nie jest całkiem trafna? (Owszem). Jest ona jak najbardziej odpowiednia. Aby dostąpić zbawienia, nie wystarczy włożyć odrobiny wysiłku i zapłacić pewnej ceny, aby móc pozostać, i wtedy wszystko jest załatwione. Jaki jest status tych, którzy mogą być zbawieni? Jest to status, w którym poprzez przyjmowanie i doświadczanie Bożych słów i dzieła ludzie wyzbywają się skażonych skłonności. W ramach tego procesu poznają Boga, rozumieją swoje zepsute skłonności i mają rzeczywiste oraz konkretne doświadczenie słów Bożych, dzięki czemu są w stanie świadczyć o Bogu – są w stanie nieść świadectwo o Bogu. O jakich aspektach Boga dają świadectwo? Niosą świadectwo o Bożych intencjach, Bożym usposobieniu, o tym, co Bóg ma i czym jest, o Bożej tożsamości i o tym, że Bóg jest Stwórcą. To właśnie może przejawiać się w człowieku po dostąpieniu przez niego zbawienia. Dlaczego ludzie mogą osiągnąć te rezultaty po otrzymaniu zbawienia? Nie dlatego, że uważają się za „posiadających dobre człowieczeństwo, prawdziwie wierzących w Boga i gotowych wyrzec się różnych rzeczy w imię wiary w Boga oraz do zapłacenia ceny i znoszenia trudności, aby wykonywać swój obowiązek”. Jedynym powodem – i najważniejsza kwestią – jest to, że potrafią przyjąć słowa Boże jako swoje życie, są w stanie praktykować prawdę, aby odrzucić swoje zepsute skłonności, odłożyć na bok swój pierwotny, stary sposób życia i zapatrywania na życie oraz przyjąć słowa Boże jako swoje nowe życie. Używają słów Boga jako fundamentu postępowania, wykonywania wszelkich czynności, podążania za Bogiem, podporządkowania się Mu i zadowalania Go. To jest rezultat, który można osiągnąć u takich ludzi. Co jest najważniejsze, jeśli chcemy dostąpić zbawienia? (Zdolność do zaakceptowania prawdy). Dokładnie tak. Zdolność do zaakceptowania prawdy jest kluczowa.
Niektórzy mówią: „Jeśli będę ponosił koszty na rzecz Boga aż do samego końca, to czy Bóg będzie mi bardzo błogosławił?”. Jeśli nie akceptujesz prawdy, lecz mimo wszystko potrafisz do samego końca wytrwale podążać za Bogiem i pracować, a w międzyczasie nie popełniasz większych występków i nie obrażasz Bożego usposobienia, to w takich okolicznościach Bóg uzna cię za lojalnego wyrobnika, który będzie mógł pozostać. Niektórzy pytają: „Jakiego rodzaju błogosławieństwem jest samo pozostanie?”. Nie jest to wcale małe błogosławieństwo! Jeśli istnieje szansa i możliwość, możesz zobaczyć rzeczywistą osobę Boga, a to zależy od tego, co Bóg uczyni w następnym wieku. Jeśli istnieje możliwość pozostania i życia przez kilka kolejnych dziesięcioleci, to takie błogosławieństwo jest dość znaczące. Jak można je otrzymać? Otrzymuje się je poprzez lojalną pracę i wierność następującemu przekonaniu: „Mam dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzę w Boga, jestem gotów wyrzec się różnych rzeczy, zapłacić cenę oraz znieść trudności, aby wykonywać swój obowiązek”. Czy wyrobnicy nie powinni być w takiej sytuacji zadowoleni? (Owszem). Powinni być zadowoleni z otrzymania tego błogosławieństwa. Nie akceptujesz nawet słów Bożych, lecz ponieważ Bóg widzi twoją lojalność i zdolność do pracy do samego końca i to, że w tym okresie nie dezerterujesz, nie obrażasz Bożego usposobienia ani nie naruszasz Jego dekretów administracyjnych, a przy tym nie popełniasz poważnych występków, obdarza cię On tym błogosławieństwem i łaską – od czasu stworzenia ludzkości jest to największy dar, jaki Bóg daje skażonym ludziom, którzy tylko lojalnie pracowali, lecz nie dostąpili zbawienia. Włożyłeś jedynie nieco wysiłku i nawet nie akceptujesz słów Bożych – możliwość otrzymania tak wielkiego błogosławieństwa jest już czymś całkiem dobrym; jest to ogromna łaska Boża. Inną kategorią jest lud Boży, o którym właśnie mówiliśmy. Błogosławieństwa otrzymywane przez lud Boży są zdecydowanie większe niż te otrzymywane przez wyrobników. Czym więc jest błogosławieństwo ludu Bożego? Oczywiście nie jest to tak proste, jak możliwość pozostania lub ujrzenia rzeczywistej osoby Boga. Błogosławieństw jest znacznie więcej, lecz nie będziemy ich tutaj omawiać. Mówienie o nich nie jest realistyczne, a poza tym, nawet jeśli wam powiem, nie zrozumiecie ich ani nie dostąpicie ich w tej chwili. Lud Boży to ci, których Bóg zamierza zbawić, i spośród całej ludzkości to oni otrzymują największe błogosławieństwa; nie jest to żadną przesadą. Dlaczego? Ponieważ w dziele Bożym, w dziele trwającego sześć tysięcy lat Bożego planu zarządzania służącego zbawieniu ludzkości, lud Boży, będąc w stanie przyjąć słowa Boże i traktować je jako prawdę oraz jako zasady swojego istnienia, a także czyniąc te słowa swoim życiem, odrzucił skażone usposobienie szatana i urzeczywistniał słowa Boże, niosąc mocne i donośne świadectwo o Bogu. Lud Boży jest w stanie wykorzystać to, co urzeczywistnia, swoje życie, by wymierzyć cios szatanowi i upokorzyć go, jest w stanie nieść świadectwo o Bogu pośród ludzkości, przynosząc Mu w ten sposób chwałę. Dlatego lud Boży to ci, których Bóg zamierza zbawić, i ci, którzy otrzymują zbawienie. Niektórzy mówią: „Skoro ci ludzie mogą uczynić słowa Boże swoim życiem, urzeczywistniać te słowa i nieść świadectwo o Bogu, to czy to czyni ich umiłowanymi synami Boga, tymi, z których Bóg czerpie radość?”. Za dużo myślisz; wystarczy należeć do ludu Bożego. Jeśli Bóg nazywa cię swoim synem, swoim dzieckiem lub swoim ukochanym synem, to jest to Jego sprawa, lecz tobie w żadnych okolicznościach nie wolno twierdzić, że jesteś umiłowanym synem Bożym, synem Bożym lub ulubieńcem Boga. Nie wysuwaj takich twierdzeń na swój temat i nie uważaj się za takiego; jesteś istotą stworzoną – to jest właściwe. Nawet jeśli pewnego dnia zostaniesz powołany w szeregi ludu Bożego lub już wkroczyłeś na ścieżkę zbawienia, to nadal jesteś tylko istotą stworzoną. Jeśli myślisz w ten sposób, dowodzi to, że ścieżka, na której się znajdujesz, jest właściwa. Jeśli zawsze starasz się być umiłowanym synem Boga, być przez Niego kochanym i budzić w Nim radość, to ścieżka, którą podążasz, jest niewłaściwa – prowadzi ona donikąd i nie powinieneś myśleć w taki życzeniowy sposób. Niezależnie od tego, czy Bóg kiedykolwiek wypowiedział takie słowa lub dał ludziom taką obietnicę, nie powinieneś postrzegać siebie w ten sposób; to nie jest to, co powinieneś próbować osiągnąć. Bycie członkiem ludu Bożego jest już wystarczająco dobre; lud Boży już spełnia standardy jako istoty stworzone – szkoda tylko, że ty jeszcze nie jesteś w tym gronie. Nie dąż więc do tych niejasnych, iluzorycznych, pustych rzeczy. Możliwość dążenia do bycia zbawionym jest już w pewnym stopniu wkroczeniem na ścieżkę zbawienia. Podstawową cechą charakterystyczną ludu Bożego jest to, że jest on w stanie zaakceptować prawdę i okazuje jej miłość. W procesie doświadczania dzieła Bożego i dążenia do zbawienia skażone skłonności ludu Bożego, jego stare myśli oraz różne negatywne stany i przejawy związane z jego zepsutymi skłonnościami mogą zostać w różnym stopniu skorygowane, odrzucone i przemienione. Wtedy lud Boży będzie mógł urzeczywistnić Boże wymagania bycia uczciwą osobą, osobą rozumiejącą prawdozasady, osobą lojalną i podporządkowaną oraz taką, która boi się Boga i wystrzega się zła. Jeśli chodzi o to, jak być jedną z Bożych osób, która spełnia kryteria i standardy, nie będziemy się tutaj nad tym rozwodzić, nie jest to bowiem tematem naszego dzisiejszego omówienia.
III. Pracownicy najemni
Oprócz wyrobników i ludu Bożego istnieje jeszcze jedna kategoria osób, które są najbardziej godne politowania spośród wybrańców Boga. Po wysłuchaniu różnych prawd wyrażonych przez Boga i różnych Jego słów demaskujących ludzkość ich zachowanie, to, co urzeczywistniają, oraz ich dążenia nie wykazują żadnej zmiany. Bez względu na to, w jaki sposób omawiasz z nimi prawdę, oni pozostają obojętni: „Nie chcę się zmieniać. Będę żył tak, jak chcę, i nikt nie może mnie kontrolować. Rób, co chcesz, nie obchodzi mnie to! Nie jestem teraz w dobrym nastroju, więc nie powinniście mnie prowokować. Jeśli to zrobicie, nie będę wobec was uprzejmy!”. Nie postrzegają siebie zgodnie z poniższym nastawieniem lub punktem widzenia: „Mam dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzę w Boga, jestem gotów wyrzec się różnych rzeczy w imię mojej wiary w Boga i zapłacić cenę”, lecz wśród braci i sióstr wykazują bardziej zdecydowaną postawę. Jaka to jest postawa? Da się ją wyrazić następująco: „Będę postępował tak, jak zechcę, i będę robił, co mi się podoba. Nikt nie powinien nakłaniać mnie do zaakceptowania prawdy ani próbować mnie zmieniać. Każdy, kto próbuje nakłonić mnie do zaakceptowania prawdy, tylko prosi się o kłopoty, a jeśli ktoś spróbuje mnie przyciąć, będę z nim walczył z całych sił!”. Nie interesuje ich żadne zdanie wypowiedziane przez Boga ani dokonywane przez Niego dzieło. Oczywiście, jeśli chodzi o zepsute skłonności ludzi i zasady postępowania, a także postawę, jaką powinni oni mieć wobec Boga, i zasady, których należy przestrzegać w interakcjach międzyludzkich – o których bracia i siostry wspominają podczas zgromadzeń lub podczas wykonywania swoich obowiązków – oni wszystko to traktują z pogardą. Niektóre osoby wykonują swój obowiązek, lecz całkowicie przy tym ignorują zasady wymagane przez dom Boży, robiąc wszystko tak, jak to sobie zaplanowały. Zaraz po tym, jak skończysz z nimi omawiać zasady, zgadzają się z tobą, lecz potem odwracają się na pięcie i zaczynają postępować lekkomyślnie i samowolnie, ukazując demoniczny aspekt swojej osobowości. Są też osoby, które z pozoru wyglądają jak przyzwoici ludzie, lecz kiedy z nimi rozmawiasz czy gawędzisz, okazuje się, że ich poglądy są niewłaściwe, podobnie jak ich ton, a co ważniejsze, również ich usposobienie, co uniemożliwia rozmowę z nimi. Kiedy pytasz ich: „Czy na świecie istnieje Bóg?”, oni odpowiadają: „Nie wiem”. Gdy mówisz: „Należy to zrobić w ten sposób, taka jest intencja Boga”, oni odpowiadają: „Czy ty mnie nie lubisz? Czy chcesz przysporzyć mi kłopotów? Czy próbujesz mnie wydalić z kościoła?”. Mówisz: „Zachowując się w ten sposób, rozpowszechniasz pojęcia i dajesz upust zniechęceniu, co może spowodować, że niektórzy nowi wierzący się potkną. Musimy przestrzegać reguł domu Bożego i mieć jasność co do zasad, których należy przestrzegać w interakcjach i relacjach między ludźmi. Jeśli to, co mówimy i robimy, nie wpływa na innych budująco ani im nie pomaga, to przynajmniej nie powinno mieć na nich negatywnego wpływu. To jest rozum, którym powinien charakteryzować się ktoś posiadający zwykłe człowieczeństwo”. Oni na to odpowiadają: „Za kogo ty się uważasz, żeby mówić do mnie o zwykłym człowieczeństwie i pouczać mnie o zasadach? Co jest złego w tym, że daję upust zniechęceniu? Każdy nowy wierzący, który się potknie, to jeden nowy wierzący mniej – mi to pasuje, bo irytuje mnie spotykanie się z nimi!”. Rozmawianie z nimi o regułach jest daremne, podobnie jak dyskutowanie z nimi o człowieczeństwie. A co z omawianiem prawdy i słów Bożych? Nie słuchają oni również omawiania słów Bożych. Nikt nie ośmiela się ich krytykować ani niepokoić czy prowokować. Czy w kościele są tacy ludzie? (Są). Wśród tych, którzy zostali z niego usunięci, rzeczywiście są takie osoby. Czy ludzie ci są wyrobnikami, ludem Bożym, czy kimś innym? (Są to ludzie, którzy zostali wyeliminowani). Dlaczego tak się stało? (Zostali wyeliminowani za nieakceptowanie prawdy i za niechęć do niej). To jest właśnie istota całego problemu. Dlaczego więc nie akceptują oni prawdy? Dlaczego czują do niej niechęć? Jaka jest tego główna przyczyna? (Tacy ludzie mają istotę niedowiarków). Zgadza się, mają oni istotę niedowiarków. W kościele jest sporo niedowiarków, lecz czy wszyscy oni tacy są? (Nie). Czy te osoby – pozbawione nawet najbardziej podstawowej ludzkiej moralności i wychowania – są eliminowane tylko dlatego, że są niedowiarkami? Dlaczego są eliminowane? U podstaw leży ich problem z człowieczeństwem. Mają oni złe i złośliwe człowieczeństwo. Ściśle mówiąc, brakuje im go. Skoro brak im człowieczeństwa, to czym oni w ogóle są? Są ludźmi o diabelskiej naturze. Jak tacy ludzie mają się do zwierząt? Myślę, że są oni nawet od nich gorsi. Niektóre zwierzęta potrafią być posłuszne i unikać popełniania złych uczynków. Na przykład, psy potrafią być całkiem dobre – niektóre są naprawdę wspaniałymi zwierzętami domowymi i wyjątkowo dobrze dogadują się z ludźmi! Są szczególnie posłuszne i rozsądne, rozumieją wszystko, co mówią do nich ludzie, i nadają się do trzymania w domu. Takie psy są znacznie lepsze niż nieposłuszni ludzie. Jest wielu ludzi, którzy są gorsi nawet od dobrych psów. Czy w takim razie nadal są ludźmi? Nie, nie są nimi – są nieludzcy. Wielu ludzi nie rozumie ludzkiego języka i nie można się z nimi porozumieć. Nie akceptują prawdy bez względu na to, jak się ją z nimi omawia, narzekają, gdy są przycinani, a kiedy zostają wyeliminowani, wpadają w istną furię, nie wykazując żadnej zmiany bez względu na to, ile lat wierzyli w Boga. Czy takim ludziom można pozwolić pozostać w domu Bożym? (Nie). Nie można im na to pozwolić. Do jakiej kategorii należy zaklasyfikować takie osoby? Po pierwsze, czy powinny one być zaliczane do wybrańców Boga? (Nie). Skoro nie należą do wybrańców Boga, to do jakiej kategorii powinny zostać zaliczone? Jak należy interpretować fakt, że nie należą one do grona wybrańców Bożych? Oznacza to, że z perspektywy człowieczeństwa, które okazują i urzeczywistniają, nie jest to prosta kwestia bycia niedowiarkami; ich istota nie jest ludzka. Jest wielu niedowiarków – czy wszyscy są tak źli i złośliwi jak te osoby? Nie. Nawet wśród niewierzących nie wszyscy są tacy źli; niektórzy ludzie posiadają najbardziej podstawowe standardy moralne. Co zatem z tymi osobami? Brakuje im nawet najbardziej podstawowej moralności i wychowania, jakie mają nawet niewierzący. Ściśle mówiąc, to, co przejawiają i urzeczywistniają, nie spełnia standardów ludzkiej moralności. Istotą takich ludzi jest diabelskość. Czy zatem, biorąc pod uwagę ich istotę, Bóg ich zbawia? (Nie). Bóg ich nie zbawia. A dlaczego? Ponieważ ich człowieczeństwo jest złe, złośliwe i ma demoniczną naturę, a zatem czują oni niechęć do prawdy i opierają się jej. Mówiąc w ten sposób, w gruncie rzeczy wywyższamy ich; wyrażając się dokładniej, osoby te czują niechęć do rzeczy pozytywnych i ich nienawidzą, nie wznosząc się nawet do poziomu niechęci do prawdy i braku jej akceptacji. Czują niechęć do nawet najbardziej podstawowych pozytywnych rzeczy, nienawidzą ich i opierają się im; zasady, których powinna przestrzegać osoba o zwykłym człowieczeństwie, i wychowanie, które powinna mieć – to wszystko są rzeczy, którymi się brzydzą. Czy potrafią zaakceptować prawdę? (Nie są do tego zdolni). Racja, nie są do tego zdolni; nie są nawet wyrobnikami. Niektórzy mówią: „Skoro nie są oni nawet wyrobnikami, to za kogo są uważani w domu Bożym? Jak się do niego dostali?”. Gdybyśmy mieli to wyjaśnić i umieścić te osoby w jakiejś kategorii, to wyrażając się precyzyjnie, nazwalibyśmy te osoby pracownikami najemnymi lub tymczasowymi, sprowadzonymi do kościoła i wybranymi spośród niewierzących. Czy znaczenie tego jest jasne? To jest ich kategoria, a także rola, jaką odgrywają w domu Bożym. Nie są nawet wyrobnikami; nie uważam ich za wyrobników, nie są oni godni tego miana! Wyrobnicy posiadają takie cechy, jak dobre człowieczeństwo, prawdziwa wiara w Boga, gotowość do zapłacenia ceny i zdolność do znoszenia trudności, i urzeczywistniają je. Takim ludziom natomiast brakuje nawet tych cech, więc klasyfikowanie ich jako pracowników najemnych już jest okazywaniem im najwyższej życzliwości i jest nadzwyczaj uprzejme. Co to znaczy być pracownikiem najemnym lub tymczasowym? Oznacza to, że ze względu na szczególne potrzeby w określonych okresach dom Boży rekrutuje pewne osoby, które nie mają znaczenia w kontekście zbawienia, do wykonania pewnych zadań. Po ich wykonaniu wychodzi na jaw prawdziwe oblicze tych osób. Wybrańcy Boga wystarczająco się już nacierpieli, wchodząc z nimi w interakcje, i mają ich już serdecznie dosyć – zyskali także wystarczające rozeznanie co do nich. W takich okolicznościach osoby te powinny zostać usunięte z kościoła; jest to najbardziej odpowiedni czas na takie działania. Czy przed chwilą zostało jasno wyjaśnione, skąd biorą się te osoby? (Tak). Są to pracownicy najemni niezwiązani ze zbawieniem, którzy są sprowadzani do kościoła w specjalnych okresach jego pracy. Po pewnym czasie wykonywania dorywczych prac i świadczenia usług osoby te popełniają lekkomyślne występki w domu Bożym, powodując tym liczne zakłócenia i niepokoje. Odgrywają rolę czarnych charakterów. W pełni odzwierciedlają prawdziwe oblicze szatana i diabłów, zaburzają pracę kościoła i niszczą porządek życia kościoła. Mówiąc konkretniej, można powiedzieć, że osoby te znacząco szkodzą interesom domu Bożego, na przykład niszcząc znaczną część jego wyposażenia, maszyny, cenne przedmioty i tak dalej. Można rzec, że działania i zachowanie tych osób wywołały powszechny gniew. Oczywiście pozwoliły one również większej liczbie ludzi wyciągnąć jakąś naukę i zyskać rozeznanie, dowiedzieć się, czym jest diabeł i co oznacza brak człowieczeństwa, a także wyraźnie dostrzec prawdziwe oblicze niedowiarków. Pozwoliły ludziom zobaczyć w jasny i bardziej konkretny sposób, jakie są myśli i poglądy niedowiarków, jakie są ich cele, do czego w głębi serca dążą, jakie mają nastawienie do Boga i prawdy oraz do swoich obowiązków i do rzeczy pozytywnych, a nawet do pewnych przepisów ustanowionych przez dom Boży i tak dalej. Kiedy staje się to jasne, sposób, w jaki te osoby urzeczywistniają swoje człowieczeństwo, istota ich człowieczeństwa i to, do czego dążą, zostają całkowicie zdemaskowane. Trzymanie takich osób w kościele wydaje się wtedy bezcelowe; wyrządzi to wielką krzywdę wybrańcom Boga i nie przyniesie im żadnej korzyści. Nadszedł czas, by takie osoby opuściły kościół. Jeśli więc powiemy, że dom Boży dał im wystarczająco dużo czasu i możliwości, by zaakceptowali prawdę i oddawali cześć Bogu, to czy takie stwierdzenie jest słuszne? (Nie). Jak zatem należy to wyrazić? Dom Boży dał im wystarczająco możliwości i wystarczająco dużo czasu, aby się nawrócili, ale ostateczny rezultat ujawnia następujący fakt: diabeł na zawsze pozostanie diabłem i nigdy nie może się zmienić. Takie są fakty. Czy można sprawić, by wielki czerwony smok uznał status i tożsamość Boga? Czy można sprawić, by ci ludzie o demonicznej naturze zmienili się i przestrzegali pewnych reguł? (Nie). Nie mogą tego osiągnąć. Dawanie im szans nie służy temu, by zaakceptowali oni prawdę, uznali dzieło dokonane przez Boga lub postępowali zgodnie z prawdozasadami, lecz temu, by dać im szansę na zmianę na lepsze. Gdyby pojawił się choćby niewielki znak, że to się stało, zmienić mógłby się także ich ostateczny wynik. Jednak ci ludzie nie wiedzą, co jest dla nich dobre; ich demoniczna natura na zawsze taka pozostanie. Bez względu na to, ile czasu lub możliwości zostanie im podarowane, to, co urzeczywistniają, oraz ich istota się nie zmienią – to jest fakt. Dlatego ostatecznym sposobem radzenia sobie z takimi ludźmi jest zwolnienie ich z obowiązków, zmuszenie ich do opuszczenia kościoła i upewnienie się, że nie mają już żadnych więzi ani relacji z domem Bożym. Czy są osoby, które niechętnie patrzą na ich odejście i litują się nad nimi, mówiąc: „Ci ludzie są jeszcze dość młodzi; z czasem mogliby stać się znakomici. Mają tak duży potencjał, są tak utalentowani i zdolni – jak wspaniale byłoby, gdyby potrafili zaakceptować prawdę! Jeśli dom Boży będzie dla nich bardziej serdeczny i tolerancyjny oraz da im więcej szans na okazanie skruchy, kto wie, może za kilka lat sprawy potoczą się inaczej”? Jacy ludzie myślą w ten sposób? (Ludzie mający zamęt w głowie i zdezorientowani). Zgadza się. Wszyscy oni są ogłupiałymi i zdezorientowanymi ludźmi – zwykłymi łajdakami! Bóg nie zbawia takich ludzi, a dom Boży nie pozwala im pozostać w kościele – nad czym tu się litować? Bóg mówi, że nie zbawi takich ludzi, lecz ty sugerujesz, by dać im szansę na okazanie skruchy. Czy ty potrafisz zbawić ludzi? Czy nie jest to działanie wbrew Bogu? Czy próbujesz sprawić, by inni myśleli, że jesteś bardziej kochający niż On? Czy posiadasz prawdorzeczywistość? Czy potrafisz przejrzeć istotę człowieka? Kto może zbawić ludzi, Bóg czy ty? Ośmielanie się występować przeciwko Bogu – czyż nie jest to wyraz wielkiej arogancji, zadufania w sobie i braku rozumu? Czyż nie jest to wielki bunt? Albo reinkarnacja szatana i złych duchów, zawsze rozkoszujących się występowaniem przeciwko Bogu? Wspomniani przed chwilą niedowiarkowie są gorsi niż zwierzęta. Nieważne, w jaki sposób ktoś rozmawia z nimi o prawdzie, na nic się to nie zda; nawet przycinanie ich jest daremne. Można powiedzieć, że mają naturę szatana i nigdy się nie zmienią. Jeśli ktoś chce dać tym szatańskim typom szansę na okazanie skruchy, to niech sam dba o takich ludzi; zobaczymy, czy naprawdę ma w sobie tyle miłości. Ci niedowiarkowie, którzy w ogóle nie akceptują prawdy, są najgorszymi ludźmi w kościele. Wszyscy oni są jak zwierzęta, pozbawieni rozumu i niezdolni do otrzymania zbawienia. Czy to w przeszłości, czy obecnie, sposób, w jaki traktuje ich kościół, jest jak najbardziej słuszny. Kościół okazał im ogromną cierpliwość i tolerancję oraz dał im wystarczająco dużo możliwości. Lecz do tej pory oni w ogóle się nie zmienili, a ich postępowanie stało się nawet gorsze. Na początku, kiedy tacy ludzie zaczynają wierzyć w Boga ze swoimi pojęciami, wyobrażeniami i pragnieniem uzyskania błogosławieństw, są w stanie zachować nieco powściągliwości, wykonując swoje obowiązki z pewnym entuzjazmem i gorliwością. Jednak ostatecznie, gdy widzą, że „wiara w Boga oznacza dążenie do prawdy, poznanie dzieła Bożego i podporządkowanie się Bogu, i to wszystko”, ich stosunek do Boga i prawdy, a także ich prawdziwe oblicze zostają całkowicie obnażone. Co takiego zostaje zdemaskowane? Nie tylko to, że brak im człowieczeństwa, sumienia i rozumu, lecz także to, że są skrajnie bezwzględni, niegodziwi i brutalni. Gardzą Bogiem i prawdą, a nawet traktują wymagania i zasady domu Bożego – i Boże dekrety administracyjne – z wrogością i buntem. Te ich przejawy spotęgowały obrzydzenie i wstręt, jakie wybrańcy Boga odczuwają wobec nich, a także przyspieszyły tempo, w jakim dom Boży ich usuwa, ostatecznie szybko decydując o tym, czy pozostaną, czy odejdą, decydując o ich wynikach i przeznaczeniu. Zasłużyli sobie na swoje wyniki i przeznaczenie, nie wzięły się one z powodu czyichś namów bądź czyjegoś podżegania, ani z tego, że ktoś ich do czegoś zmusił lub skusił, a na pewno nie z jakichkolwiek obiektywnych okoliczności. Swoje wyniki i przeznaczenie sprowadzili na siebie sami, zostały one spowodowane ich własnymi wyborami i zdeterminowane przez ich naturoistotę oraz ścieżki, które obrali. Wyniki i przeznaczenie tych ludzi zostały ustalone; kiedy zostają usunięci z szeregów tych, którzy wykonują swoje obowiązki, nie są już nawet wyrobnikami. Można sobie wyobrazić, jakie będzie ich przeznaczenie – nie warto o tym wspominać, ponieważ na to nie zasługują.
Jeśli chodzi o rodzaj ludzi, którzy są demaskowani i eliminowani, przejawy ich różnych złych uczynków, a także złośliwe słowa i wypowiedzi, które wychodzą z ich ust w codziennym życiu, są widoczne gołym okiem. A jednak niektórzy przywódcy i pracownicy kościoła nie są w stanie rozeznać się co do tego, jacy ci źli ludzie naprawdę są, ani przejrzeć ich naturoistoty. Ci przywódcy i pracownicy wydają się być nieświadomi tego, że są to źli ludzie i niedowiarkowie, więc nie mają planów usunięcia ich z kościoła ani odpowiedniego rozprawienia się z nimi. Jest to z ich strony poważne zaniedbanie odpowiedzialności jako przywódcy bądź pracownika. Tacy przywódcy i pracownicy patrzą i widzą, jak ci ludzie o demonicznej naturze nie przestrzegają żadnych reguł domu Bożego, jak biegają w amoku i bezmyślnie zaburzają oraz sabotują pracę kościoła i porządek życia kościoła; co więcej, nawet pobłażają tym ludziom, gdy ci postępują zuchwale i lekkomyślnie, zachowują się bezprawnie i szkodzą interesom domu Bożego pod pozorem wykonywania swoich obowiązków. Szkodzenie interesom domu Bożego obejmuje wiele rzeczy: niszczenie maszyn i różnego wyposażenia domu Bożego, niszczenie różnych urządzeń i materiałów biurowych, a nawet trwonienie datków pieniężnych wedle własnego uznania, a także wiele innych. Poważniejsze jest to, że bezmyślnie szerzą różne herezje i niedorzeczności, powodując takie niepokoje, że wybrańcy Boga nie są w stanie w spokoju wykonywać swoich obowiązków, a osoby, które są słabe i zniechęcone, wręcz je porzucają i całkiem tracą wiarę w podążanie za Bogiem. Tacy źli ludzie robią wszystkie te niewłaściwe rzeczy, popełniają wszystkie te złe uczynki, które zaburzają i zakłócają pracę kościoła, oraz wyrządzają krzywdę braciom i siostrom, a jednak przywódcy i pracownicy kościoła przymykają na to oko – są na to wszystko głusi. Niektórzy z nich mówią nawet: „Nie wiedziałem, nikt mi nigdy nie powiedział!”. Ta banda bestii i diabłów siała spustoszenie, rozpętując chaos w kościele, lecz przywódcy i pracownicy są kompletnie niedoinformowani i nieświadomi! Czyż nie są oni łajdakami? Gdzie mają serca? Co oni w ogóle robią? Czy nie zajmują się tylko czczą gadaniną? Czy nie zaniedbują swoich właściwych zadań? Każdy dzień pracy takich fałszywych przywódców to jeden dzień więcej dla wszelkiego rodzaju złych ludzi, którzy lekkomyślnie przeszkadzają kościołowi i krzywdzą wybrańców Boga. Dlatego, że fałszywi przywódcy nie wypełniają swoich obowiązków, ta banda bestii całymi dniami bawi się dla zabicia czasu, nie wykonując żadnych obowiązków ani nie przestrzegając żadnych reguł, żyjąc na rachunek domu Bożego, do woli ciesząc się różnymi korzyściami materialnymi i dobrami, jakie ma on do zaoferowania dom Boży – a nawet celowo zaburzają pracę kościoła, uszkadzając maszyny i wyposażenie domu Bożego. Tak właśnie postępują, a mimo to nadal oczekują, że będą wieść spokojne życie i robić, co im się podoba, w domu Bożym, w którym nikt nie może im przeszkadzać ani ich prowokować. Jest to bardzo poważny problem, a jednak przywódcy i pracownicy kościoła odsuwają go na bok, nie rozwiązując go nawet wtedy, gdy inni im o nim donoszą – czyż nie są to śmieci, które nie wykonują żadnej rzeczywistej pracy? Czy nie jest to poważne zaniedbanie odpowiedzialności? (Owszem). Niektórzy mówią: „Nie rozwiązałem problemu, ponieważ byłem zajęty inną pracą. Po prostu nie mogłem się za to zabrać!”. Czy te słowa mają jakikolwiek sens? Czym jesteś zajęty, skoro nie rozwiązujesz tak poważnego problemu? Czy sprawy, którymi się zajmujesz, mają jakąś wartość? Czy jesteś w stanie ustalić priorytety w swojej pracy? Czy rozwiązywanie problemów nie powinno mieć pierwszeństwa niezależnie od tego, jak bardzo jesteś zajęty inną pracą? Szybkie zrozumienie i radzenie sobie z różnymi rodzajami ludzi, którzy zakłócają i zaburzają pracę kościoła, jest obowiązkiem jego przywódców i pracowników. Jeśli odkładasz na bok rzeczywiste problemy i zajmujesz się innymi sprawami, to czy wykonujesz rzeczywistą pracę? Jeśli wykryjesz jakiś problem lub ktoś ci go zgłosi, powinieneś odłożyć na bok swoje bieżące zadanie i natychmiast udać się na miejsce, by sprawdzić, co jest źródłem tego problemu. Jeśli jest to jakiś zły człowiek, która zakłóca i zaburza pracę kościoła, powinieneś najpierw go usunąć. Potem rozwiązywanie innych problemów będzie już łatwe. Jeśli wykrywasz problem i nie rozwiązujesz go, twierdząc, że jesteś zbyt zajęty, to czy w rzeczywistości nie jesteś jak pies, który goni własny ogon? Czym niby jesteś tak zajęty? Czy jest to rzeczywista praca? Czy możesz to dokładnie wyjaśnić? Czy twoje powody i wymówki mają sens? Dlaczego traktujesz rozwiązywanie problemów jako coś nieistotnego? Czemu nie rozwiązujesz ich na czas? Dlaczego znajdujesz sobie wymówki i wykręcasz się od różnych rzeczy, mówiąc, że jesteś zbyt zajęty, by się nimi zająć? Czy to nie jest oznaka braku odpowiedzialności? Kiedy jest się przywódcą w kościele, wówczas nienadawanie priorytetu rozwiązywaniu problemów, zajmowanie się różnymi błahymi sprawami, niedostrzeganie istnienia krytycznych problemów, niezdolność do rozróżnienia ważności i pilności w pracy i uchwycenia kluczowych punktów są przejawami wyjątkowo marnego potencjału, a osoba, która tak postępuje, ma mętlik w głowie. Bez względu na to, od ilu lat jesteś przywódcą, nie potrafisz dobrze wykonywać pracy kościoła. Powinieneś wziąć za to odpowiedzialność i odejść ze stanowiska. Jeśli przywódca kościoła ma zbyt kiepski potencjał, wszelkie szkolenia są bezużyteczne; z pewnością nie będzie w stanie wykonać żadnej pracy – jest fałszywym przywódcą, którego należy zwolnić i zmienić mu zakres obowiązków. Jakie są konsekwencje działań fałszywych przywódców? Obiektywnie rzecz biorąc, wszystko, co robią, przynosi kościołowi straty na wielu płaszczyznach. Po pierwsze, podstawowa praca kościoła nie jest wykonywana dobrze, co bezpośrednio wpływa na skuteczność różnych elementów jego pracy. Jednocześnie fałszywi przywódcy przeszkadzają wybrańcom Bożym w ich wejściu w życie. Co najważniejsze, odbija się to też na szerzeniu ewangelii królestwa. Wszystkie te konsekwencje są bezpośrednio związane z tym, że fałszywi przywódcy nie wykonują rzeczywistej pracy. Ściślej mówiąc, wszystkie one są spowodowane tym, że nie angażują się oni w rzeczywistą pracę. Gdyby inni przywódcy i pracownicy mogli aktywnie zaangażować się w rzeczywistą pracę, przyspieszając tempo i skracając czas rozwiązywania problemów, czy różnych strat domu Bożego spowodowanych przez fałszywych przywódców nie dałoby się nieco zmniejszyć? Można by je przynajmniej ograniczyć. Nawet jeśli dom Boży nie wymaga od ciebie, byś zajmował się problemami natychmiast po ich pojawieniu się, to przynajmniej powinieneś zająć się nimi od razu po ich zgłoszeniu: wypytać o sytuację braci i siostry, a także przeprowadzić dyskusję i rozmowę z innymi przywódcami oraz pracownikami na temat tego, jak rozwiązać dany problem. Jeśli problem jest poważny i nie wiesz, jak go rozwiązać, powinieneś niezwłocznie zgłosić go wyżej i tam poszukać rozwiązania. Tak powinni postępować wszyscy przywódcy i pracownicy. Obecny szkopuł polega jednak na tym, że owi przywódcy i pracownicy nie zgłaszają problemu wyżej nawet wtedy, gdy nie potrafią go rozwiązać. Bardzo boją się zgłaszać problemy wyżej w obawie przed zdradzeniem własnej niekompetencji, zbyt marnego potencjału i niezdolności do wykonywania rzeczywistej pracy; obawiają się, że zostaną zwolnieni. Mimo to nie podejmują jednak inicjatywy, by pracować; są tępi, odrętwiali i powolni w działaniu. Nie mając pomysłu na rozwiązanie problemów, po prostu starają się obok nich prześlizgnąć, co prowadzi do spiętrzenia się zbyt wielu nierozwiązanych problemów, a tym samym stwarza złym ludziom wiele możliwości. Widząc, że fałszywi przywódcy są do niczego, źli ludzie oraz ci, którzy mają ambicje, wykorzystują wówczas okazję do popełniania złych czynów bez żadnych skrupułów, pogrążając kościół w chaosie i nieporządku i paraliżując wszystkie aspekty jego pracy. Chociaż główną odpowiedzialność powinni ponieść fałszywi przywódcy, inni przywódcy i pracownicy również nie wypełnili swoich obowiązków. Czyż nie jest to poważne zaniedbanie przez nich ich odpowiedzialności? W rzeczywistości większość problemów pojawiających się w kościele jest bezpośrednio związana z niepokojami powodowanymi przez złych ludzi i niedowiarków. Jeśli przywódcy i pracownicy nie potrafią niezwłocznie zidentyfikować źródła problemów, nie umieją znaleźć głównych winowajców, powodujących problemy, i zawsze szukają przyczyn gdzie indziej, to zasadniczo nie będą w stanie rozwiązać takich problemów, a te będą się nadal pojawiać w przyszłości. Najbardziej skutecznym sposobem radzenia sobie z problemami jest złapanie i pociągnięcie do bezpośredniej odpowiedzialności wichrzycieli lub tych, którzy tworzą te problemy za kulisami. Gwarantuje to przynajmniej, że niedowiarkowie i źli ludzie nie ośmielą się dalej siać zamęt w kościele, powodując zakłócenia oraz niepokoje. Czy nie to powinni osiągnąć przywódcy i pracownicy? (To). Można z całą pewnością powiedzieć, że głównym powodem, dla którego problemy kościoła narastają i nie są na czas rozwiązywane, jest nieodpowiedzialność jego przywódców i pracowników lub to, że fałszywym przywódcom brakuje prawdorzeczywistości i nie potrafią wykonywać rzeczywistej pracy. Jeśli przywódcy i pracownicy nie umieją rozwiązywać różnych problemów pojawiających się w kościele, to z pewnością nie mogą wykonywać pracy wymaganej na ich stanowisku. Istnieje kilka sytuacji i powodów, które należy tutaj dobrze zrozumieć: jeśli przywódcy i pracownicy są niedoświadczonymi nowicjuszami, należy im cierpliwie pomagać, prowadzić ich do rozwiązywania problemów, a w trakcie ich rozwiązywania powinni oni uczyć się pewnych rzeczy i pojmować prawdozasady. W ten sposób stopniowo nauczą się rozwiązywać problemy. Jeśli przywódcy i pracownicy nie są właściwymi ludźmi, kompletnie odmawiają przyjęcia prawdy, a zamiast tego przy rozwiązywaniu problemów kierują się poglądami oraz metodami niewierzących, to nie jest to zgodne z prawdozasadami. Tacy ludzie nie nadają się na przywódców i pracowników kościoła i powinni zostać niezwłocznie zwolnieni oraz wyeliminowani. Następnie należy ponownie przeprowadzić wybory, aby wyłonić odpowiednich przywódców i pracowników. Tylko takie podejście może całkowicie rozwiązać problem. Bycie przywódcą kościoła nie jest łatwym zadaniem i jest nieuniknione, że z niektórymi problemami nie można sobie poradzić. Jeśli jednak ktoś posiada rozum, to w obliczu problemów, których nie może rozwiązać, nie powinien ich ukrywać, tuszować ani ignorować. Zamiast tego należy skonsultować się z kilkoma osobami, które rozumieją prawdę, aby wspólnie znaleźć wyjście, dzięki czemu uda się rozwiązać od siedemdziesięciu do osiemdziesięciu procent problemów, przynajmniej tymczasowo zapobiegając pojawianiu się tych poważnych. Jest to realna ścieżka. Jeśli problemów naprawdę nie da się rozwiązać, to należy szukać rozwiązań u Zwierzchnictwa – jest to mądry wybór. Jeśli z obawy przed utratą twarzy lub przed tym, że Zwierzchnictwo przytnie cię za twoją niekompetencję, ukrywasz problemy i nie zgłaszasz ich, jest to wyraz kompletnie pasywnej postawy. Jeśli będziesz się zachować jak odrętwiały, tępy głupiec, kompletnie nie wiedząc, co zrobić, to wszystko opóźnisz. Takie sytuacje łatwo stwarzają okazje dla złych ludzi i antychrystów, pozwalając im wykorzystać ten chaos do podjęcia działania. Dlaczego mówi się, że wykorzystują chaos do podjęcia działania? Ponieważ czekają właśnie na taką okazję. Kiedy przywódcy i pracownicy nie są w stanie poradzić sobie z jakimikolwiek problemami, a wybrańcy Boga odczuwają niepokój i lęk i stracili już do nich zaufanie, źli ludzie i antychryści szukają sposobu, aby tę sytuację wykorzystać. Sądzą, że kościołowi brakuje przywództwa i odpowiedniego zarządzania. Chcą skorzystać z okazji, by popisać się swoimi umiejętnościami i sprawić, by wybrańcy Boga patrzyli na nich z podziwem, wspierali ich i uwierzyli, że w porównaniu z przywódcami i pracownikami mają większy potencjał, są w stanie lepiej rozwiązywać problemy i wyprowadzić kościół na prostą oraz potrafią skuteczniej odwrócić bieg spraw pośród chaosu. Czyż nie tego właśnie najbardziej pragną źli ludzie i antychryści? W tym czasie, gdy przywódcy i pracownicy są bezsilni, a źli ludzie i antychryści biorą sprawy we własne ręce i rozwiązują problemy, a nawet wyprowadzają kościół na prostą, komu uwierzą wybrańcy Boga? Oczywiście złym ludziom i siłom antychrystów. Co to pokazuje? Ano to, że przywódcy i pracownicy są do niczego i niczego nie osiągają, zawodząc w krytycznych momentach. Czy tacy ludzie nadal zasługują na to, by być przywódcami i pracownikami? Chociaż antychrystom brakuje prawdorzeczywistości i nie są w stanie wykonywać rzeczywistej pracy, wszyscy oni posiadają jakieś talenty i mają stosunkowo więcej sprytu w sprawach zewnętrznych, co właśnie stanowi ich przewagę i jest sposobem, w jaki mogą zwodzić ludzi. Gdyby jednak stali się przywódcami i pracownikami, czy naprawdę potrafiliby posługiwać się prawdą do rozwiązywania problemów wybrańców Boga? Czy naprawdę mogliby poprowadzić ich do jedzenia i picia słów Bożych, zrozumienia prawdy i wejścia w prawdorzeczywistość? Nie ma mowy. Chociaż mają pewne talenty i są elokwentni, to brakuje im jakiejkolwiek prawdorzeczywistości. Czy zatem nadają się na przywódców i pracowników kościoła? Kompletnie się nie nadają! Jest to coś, co wybrańcy Boga powinni przejrzeć na wylot; nigdy nie wolno im dać się zwieść ani nabrać złym ludziom i antychrystom. Niedowiarkowie, źli ludzie i antychryści w ogóle nie dążą do prawdy i nie mają nawet odrobiny prawdorzeczywistości. Powiedzcie Mi więc, czy potrafią powiedzieć coś świadczącego o posiadaniu sumienia i rozumu, na przykład: „Mimo że kościół nie ma teraz nikogo na swoim czele, musimy działać z własnej inicjatywy. Reguły domu Bożego nie mogą być łamane, a zasady wymagane przez dom Boży nie mogą być zmieniane. Powinniśmy robić to, co do nas należy; każdy powinien trzymać się obowiązków, które powinien wykonywać, wypełniać swoje zobowiązania i nie zaburzać porządku”? Czy byliby w stanie powiedzieć coś takiego? (Nie). Oczywiście, że nie! Jakie działania podejmą ci niedowiarkowie i źli ludzie? Bez kontroli i nadzoru nawet nie wykonują swoich obowiązków, oddając się jedzeniu, piciu, zabawie i rozrywce, angażując się w próżne rozmowy, żartując sobie, a nawet flirtując. Niektórzy spędzają całą noc na oglądaniu filmów z niewierzącego świata, a następnie zasłaniają się wymówką, że siedzieli do późna, wykonując swoje obowiązki, aby się obijać i ucinać sobie drzemki. Są to działania złych ludzi, tych, którzy należą do kategorii diabłów. Czy popełniając te złe uczynki, czują się winni? Czy nagle zacznie ich gryźć sumienie i podejmą inicjatywę, by wypełnić jakieś ludzkie zobowiązania i zrobić coś pożytecznego dla domu Bożego, kościoła oraz braci i sióstr? Nie ma takiej możliwości. Kiedy ktoś ma ich na oku, niechętnie wykonują jakąś pracę, która sprawia, że wypadają dobrze, tylko po to, by jakoś przez to przebrnąć i zasłużyć na posiłek. Jest to jedyna rzecz, jaką potrafią zrobić; poza tym ludzie ci nie mają ani jednej cechy, która mogłaby zrekompensować ich wady. Czy zatem przebywanie tych ludzi w domu Bożym ma jakikolwiek sens? Nie ma żadnego. Są oni zbędni i muszą zostać usunięci z kościoła.
Jak ocenić, czy ktoś kocha prawdę? Podam wam przykład, abyście zrozumieli. Niektórzy ludzie wykonują jakiś zawód, a im więcej się uczą, im bardziej rozwijają swoją wiedzę i im więcej rozumieją, tym bardziej chcą się weń angażować i tym mniej są chętni go porzucić. Jakiego rodzaju jest to przejaw? Czy to oznacza, że naprawdę lubią ten zawód? (Tak). Bez względu na to, ile trudności znoszą, niezależnie od ceny, jaką płacą, czy od tego, ile wysiłku w to wkładają, kontynuują uprawianie tego zawodu bez jakiegokolwiek żalu, całkowicie niezrażeni. To jest prawdziwe uczucie, głębokie, szczere zamiłowanie. Załóżmy, że jest ktoś, kto twierdzi, że lubi pewną pracę, lecz nie chce znosić trudności ani płacić ceny podczas procesu uczenia się umiejętności zawodowych, a kiedy w pracy pojawia się wiele problemów, nie szuka rozwiązań, obawiając się kłopotów, a nawet często czuje, że wykonywanie tego zawodu jest dla niego kłopotem lub ciężarem. Jednak zmiana zawodu nie jest łatwa, a biorąc pod uwagę korzyści materialne, jakie ten zawód może przynieść, osoba ta niechętnie go uprawia, lecz nigdy nie będzie się w nim wyróżniała. Czy więc naprawdę go lubi? (Nie). Oczywiście, że nie. Jest jeszcze inny typ osoby, która werbalnie wyraża zamiłowanie do określonego zawodu i wykonuje go, lecz nigdy nie znosi trudów ani nie płaci ceny, aby dobrze opanować umiejętności zawodowe. Może nawet zacząć czuć wstręt lub odrazę do tego zawodu podczas procesu opanowywania go, stając się coraz bardziej niechętna do nauki. Kiedy jej wstręt osiągnie pewien poziom, zmienia ścieżkę kariery, a później nie chce wspominać żadnego procesu, żadnych historii ani niczego innego z czasów, gdy ten zawód wykonywała. Czy tacy ludzie naprawdę lubią swój zawód? (Nie). Nie lubią go. Mogą z łatwością dać sobie z nim spokój i odczuwać zniesmaczenie, a nawet go zmienić, co dowodzi, że tak naprawdę go nie lubią. Powodem, dla którego są w stanie porzucić swój zawód, jest to, że po zainwestowaniu dużej ilości czasu, energii i kosztów nie pozwolił on im żyć w dostatku, którego pragnęli, ani cieszyć się dobrym statusem materialnym. Stają się niechętni i w głębi serca przeklinają ten zawód, a nawet zabraniają innym wspominania o nim, sami również o nim nie mówią, a wręcz wstydzą się, że wcześniej go wykonywali i uważali go za swoja aspirację i za najwyższy cel do osiągnięcia w życiu. Biorąc pod uwagę stopień ich możliwej niechęci do tego zawodu, czy początkowy przejaw ich zamiłowania do niego był prawdziwy? (Nie). Istnieje tylko jeden typ osoby, która naprawdę lubi swój zawód – niezależnie od tego, czy zapewnia jej on dobry status materialny lub znaczne korzyści, i bez względu na to, ile trudności napotka lub ile cierpienia zniesie, potrafi wytrwać w nim bez zniechęcenia aż do samego końca. To jest prawdziwe zamiłowanie. To samo dotyczy tego, czy ktoś kocha prawdę. Jeśli rzeczywiście kochasz rzeczy pozytywne, przechodząc od kochania rzeczy pozytywnych do kochania prawdy, to bez względu na to, jakie sytuacje napotkasz, będziesz wytrwale szukać i dążyć do prawdy, nie zmieniając swojego życiowego celu. Jeśli potrafisz od niechcenia porzucić wiarę w Boga i ścieżkę zbawienia, to nie jest to prawdziwa miłość do prawdy. Jeśli chodzi zaś o tych, którzy nie dążą do prawdy, lecz też się nie poddają, to jest tylko jeden powód takiej ich wytrwałości: uważają, że tak długo, jak istnieje promyk nadziei na dobry wynik, dobre przeznaczenie oraz dobrą przyszłość, warto podjąć ryzyko i wytrwać do końca. Wierzą, że ta wytrwałość jest konieczna; tak się składa, że jest coraz więcej katastrof, a oni nie mają dokąd pójść, więc równie dobrze mogą tu zostać i spróbować szczęścia. Czy tacy ludzie mają w sercu choć odrobinę miłości do prawdy? (Nie). Nie mają. Kiedy po raz pierwszy zaczynają wierzyć w Boga, także oni mówią o nienawiści do świata, do szatana, do rzeczy negatywnych, a także o miłości do rzeczy pozytywnych i tęsknocie za światłem. Lecz jak się zachowują, gdy wchodzą do domu Bożego, do kościoła? Jaka jest ich postawa, gdy odkrywają, że są wyrobnikami i gdy uświadamiają sobie, że ich działania, zachowania oraz natura nie podobają się Bogu? Jakiego rodzaju zachowania wtedy przejawiają? Można powiedzieć, że kiedy mają wrażenie, czują lub myślą, że nie są już uprzywilejowani w domu Bożym, że mają zostać wyeliminowani, niektórzy decydują się odejść. Inni, choć niechętnie, pozostają w kościele, wpadają w rozpacz i ostatecznie są zmuszeni do odejścia. Tacy ludzie w ogóle nie kochają prawdy; kiedy ich pragnienie błogosławieństw legnie w gruzach, mogą zdradzić Boga i odwrócić się od Niego. Te różne przejawy ukazują postawy różnych ludzi wobec prawdy.
IV. Różne wyniki tych trzech rodzajów ludzi
Przed chwilą rozmawialiśmy o cechach charakterystycznych trzech rodzajów ludzi: wyrobników, pracowników najemnych i ludu Bożego. Z ich charakterystyki jasno wynika, że ich ostateczne wyniki nie są zdeterminowane przez obiektywne okoliczności lub warunki, lecz przez ich własne dążenia oraz ich naturoistotę. Oczywiście, obiektywnie rzecz biorąc, to Bóg decyduje o losach ludzi, lecz dokonuje tego, biorąc pod uwagę, czy ludzie kochają prawdę i czy są w stanie ją zaakceptować. Wyrobnicy również wyznają miłość do prawdy i rzeczy pozytywnych, lecz pod koniec, gdy dzieło Boże dobiegnie kresu, ich pojęcia i wyobrażenia o Bogu, ich ekstrawaganckie żądania wobec Niego oraz to, że Go zdradzają, pozostają niezmienione. Dzieje się tak dlatego, że w okresie dzieła Bożego, w ramach procesu podążania za Bogiem i wykonywania swoich obowiązków, nigdy nie wyzbywają się oni zepsutych skłonności. Podstawową przyczyną tego, że nie robią nic ze swoimi skażonymi skłonnościami, jest to, że zasadniczo nie akceptują prawdy. Chociaż odczuwają pragnienie podporządkowania się Bogu, to tak naprawdę przejawiają jedynie zdolność do wyrzeczeń i gotowość do zapłacenia ceny, nigdy nie szukając prawdozasad ani drogi podporządkowania się Bogu. Ostatecznym rezultatem jest to, że pomimo wielu wysiłków, nie mają najmniejszej wiedzy o Bogu. Wciąż są w stanie – w obecności innych ludzi i szatana – zdradzić Boga i wyrażać swoje pojęcia oraz wyobrażenia o Nim, a także swoje nierozsądne żądania wobec Niego. Kiedy dzieło Boże dobiega końca, nadal uważają się za „posiadających dobre człowieczeństwo, naprawdę wierzących w Boga, gotowych do wyrzeczeń i znoszenia trudności oraz z pewnością zdolnych do dostąpienia zbawienia” i z tego powodu czują się spokojni. W rzeczywistości cały czas kroczyli ścieżką wyrobnika, w ogóle nie dążąc do prawdy; dlatego na zawsze zachowują tożsamość wyrobnika. Jeśli chodzi o inną kategorię ludzi, pracowników najemnych, to nie będziemy o nich mówić. Kolejną kategorią jest lud Boży, o którym właśnie wspomnieliśmy. Ludzie należący do ludu Bożego w trakcie podążania za Bogiem, podobnie jak wyrobnicy, ponoszą na Jego rzecz koszty, poświęcają swój czas i energię, a nawet swoją młodość, doświadczają wielu cierpień i płacą wysoką cenę. Czyli robią to samo co wyrobnicy. Czym się zatem od nich różnią? Tym, że kiedy Boże dzieło dobiegnie końca, ich liczne pojęcia, wyobrażenia i ekstrawaganckie żądania wobec Boga zostaną skorygowane. Przejawy, stany i objawy zepsucia, które w związku z ich skażonymi skłonnościami w oczywisty sposób stanowią opór wobec Bogu, zostaną odrzucone. Te, które nie zostały jeszcze skorygowane, znikną, gdy stopniowo zrozumieją oni prawdę poprzez zdobywanie doświadczenia. Chociaż ich zepsute skłonności nie zostaną całkowicie odrzucone, to ich usposobienie życiowe ulegnie pewnym zmianom. Przez większość czasu będą w stanie praktykować zgodnie z prawdozasadami, które zrozumieją, a przejawy ich skażonych skłonności znacznie się zmniejszą. Chociaż nie jest tak, że nie będą ich przejawiać w żadnym otoczeniu, ludzie ci spełnią jeden fundamentalny wymóg: Boży wymóg bycia uczciwymi – zasadniczo będą uczciwymi ludźmi. Co więcej, gdy ludzie ci przejawią zepsute skłonności, popełnią występki lub będą żywić pojęcia i buntować się przeciwko Bogu, to niezależnie od otoczenia, w którym do tego dojdzie, będą mieli skruszoną postawę. Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia, która jest w zasadzie najważniejsza: niezależnie od tego, jakie konkretne działania podejmuje Bóg i jak postępuje w dziele osądzania w dniach ostatecznych, cokolwiek zamierza uczynić w przyszłości, jakkolwiek ułoży On los ludzkości i jak ona sama będzie żyć w zaaranżowanym przez Niego otoczeniu, wszyscy ludzie będą posiadać posłuszne serce i postawę podporządkowania się, wolną od osobistych wyborów oraz własnych planów i zamysłów. Dzięki tym różnym aktywnym i pozytywnym przejawom staną się takimi osobami, które spełniają wymagania Boga, takimi, które podąża drogą Boga, czyli boją się Boga i wystrzegają się zła. Chociaż w czasie, gdy spadną na nich Boże próby, nadal daleko im będzie do prawdziwego standardu – „bój się Boga i unikaj zła, i bądź doskonałym człowiekiem” – jak powiedział Bóg, to będą w stanie szukać i podporządkować się, co jest wystarczające. Nie będą narzekać; będą tylko czekać i podporządkują się. Chociaż wasza obecna sytuacja może być jeszcze daleka od takiego rezultatu, a niektórym może wydawać się bardzo odległa i wręcz nieosiągalna, to jeśli potraficie zaakceptować prawdę i traktować słowa Boga jako swoją zasadę i fundament istnienia, uwierzcie, że pewnego dnia ty bądź wy wszyscy będziecie bliżej stania się prawdziwym ludem Bożym, umiłowanym przez Boga – uwierzcie, że ten dzień jest w zasięgu wzroku. Niezależnie od tego, czy jest on obecnie przepowiedziany, czy jest w zasięgu wzroku, ostateczny rezultat nie jest w obu przypadkach fantazją, lecz faktem, który wkrótce się urzeczywistni i wypełni. To, w kim, w których ludziach dokładnie ten fakt się wypełni, zależy od tego, jak w rzeczywistości dążycie do prawdy. Innymi słowy, ostateczny wynik da ci odpowiedź, czy naprawdę kochasz prawdę w takim stopniu, że możesz do niej dążyć i ją praktykować, czy też masz tylko odrobinę miłości do niej, lecz nie umiesz jej w pełni zaakceptować i praktykować. W porządku, na tym zakończymy nasze omówienie tego tematu.
Kryteria i podstawy rozpoznawania wszelkiego rodzaju złych ludzi
II. Na podstawie człowieczeństwa
Kontynuujemy teraz nasze omówienie czternastego obowiązku przywódców i pracowników: „Niezwłocznie rozpoznawaj i usuwaj lub wydalaj wszelkiego rodzaju złych ludzi i antychrystów”. Kryteria rozpoznawania wszelkiego rodzaju złych ludzi są podzielone na trzy główne kategorie. Wcześniej rozmawialiśmy o tym, jaki cel przyświeca takim osobom w wierze w Boga, a następnie przeszliśmy do ich człowieczeństwa. Jeśli o nie chodzi, to sklasyfikowaliśmy również wiele różnych przejawów. O jakich przejawach już rozmawialiśmy? Przeczytajcie je. (Drugi punkt dotyczący rozpoznawania wszelkiego rodzaju złych ludzi odnosi się do ich człowieczeństwa. Po pierwsze, zamiłowanie do przeinaczania faktów i do fałszu; po drugie, zamiłowanie do czerpania korzyści; po trzecie, bycie rozwiązłym i brak wstrzemięźliwości; po czwarte, posiadanie skłonności do mszczenia się; i po piąte, nieumiejętność trzymania języka za zębami). Omówiliśmy wszystko aż do piątego punktu, mówiącego o nieumiejętności trzymania języka za zębami. Niezależnie od tego, czy rozmawiamy o konkretnych przejawach człowieczeństwa, czy o innych rzeczach, jak już powiedziałem, będzie to miało różny wpływ na różne typy ludzi. Ci, którzy dążą do prawdy, po wysłuchaniu skupią się na introspekcji; ocenią samych siebie w świetle Mojego omówienia i gorliwie oraz pozytywnie wkroczą w życie. Jednak ci, którzy nie dążą do prawdy, na przykład wyrobnicy, jedynie tego wysłuchają i na tym się skończy. Nie biorą oni sobie tego do serca ani nie wkładają serca w słuchanie. Czasami mogą nawet zasnąć podczas słuchania kazań. Nie są w stanie sobie ich przyswoić, a nawet myślą: „Jaki jest pożytek ze słuchania o tych błahych sprawach? To strata czasu – jeszcze nawet nie skończyłem pracy, którą mam do zrobienia!”. Zawsze zajmują się pracą, która wymaga od nich harówki. Są wobec niej szczególnie entuzjastyczni i jej oddani, okazując lojalność, lecz po prostu nie potrafią wykrzesać z siebie energii na sprawy związane z prawdą. To wyraźnie pokazuje, że tacy ludzie nie są nią zainteresowani; zadowalają się jedynie harówką. Jest jeszcze inna grupa ludzi, którzy zachowują tę samą postawę niezależnie od tego, w jaki sposób dom Boży omawia prawdę: „Jestem po prostu oporny i wrogo nastawiony. Nawet jeśli wskażesz na moje problemy i obnażysz to, co przejawiam i ujawniam oraz jakie mam skłonności, to i tak nie zwrócę na to uwagi ani nie potraktuję tego poważnie. Co z tego, że inni wiedzą, iż jestem demaskowany?”. Po prostu bezwstydnie dalej się opierają i przeciwstawiają, a tego nie da się naprawić. Niezależnie od tego przejawy różnych typów ludzi są możliwe do rozróżnienia. Prawda – czy to dla tych, którzy do niej dążą, czy dla tych, którzy są gotowi harować, ale jej nie kochają, czy też dla tych, których ona odpycha i którzy czują do niej niechęć – działa jak obosieczny miecz, jak kamień probierczy. Może dać obraz nastawienia ludzi do prawdy, a także ścieżki, którą kroczą.
F. Ludzie nierozsądni i umyślnie powodujący problemy, przy czym nikt nie odważy się ich sprowokować
Poprzednio omówiliśmy, jak rozpoznać pięć przejawów charakteryzujących różnych złych ludzi. Dziś przejdziemy do omówienia szóstego. Jest on również przejawem pewnego typu złej osoby, czy może raczej takiej osoby, której ludzie nie lubią nawet wtedy, gdy nie uważają tego typu człowieka za zły. Dlaczego? Ano dlatego, że brakuje mu sumienia i rozumu oraz zwykłego człowieczeństwa, a interakcje z nim są szczególnie kłopotliwe i trudne, wywołując w innych odrazę. Co konkretnie przejawiają ci ludzie? Są nierozsądni i umyślnie powodują problemy, a nikt nie ma odwagi ich sprowokować. Czy w kościele są tacy ludzie? Chociaż nie jest ich wielu, to z pewnością jacyś są. A jakie konkretnie przejawy ich charakteryzują? W typowych okolicznościach tacy ludzie mogą normalnie wykonywać swoje obowiązki i wchodzić w interakcje z innymi; nie dostrzeżesz u nich zaciekłego usposobienia. Gdy jednak ich działania są sprzeczne z prawdozasadami i osoby te zostaną przycięte, wybuchną gniewem, całkowicie odrzucając prawdę, jednocześnie wymyślając dla siebie pokrętne wymówki. Nagle zdajesz sobie sprawę, że są oni niczym jeż pokryty kolcami, jak tygrys, którego nie można dotknąć. Myślisz: „Tak długo utrzymywałem kontakty z tym człowiekiem, myśląc, że posiada dobre człowieczeństwo i zrozumienie oraz że przyjemnie się z nim rozmawia, i wierząc, że potrafi zaakceptować prawdę. Nie spodziewałem się, że będzie to ktoś nierozsądny i umyślnie powodujący problemy. W przyszłości muszę być ostrożniejszy w interakcjach z nim, zminimalizować kontakt do samych koniecznych sytuacji i zachować dystans, aby go nie prowokować”. Czy spotkaliście się z ludźmi, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy? Ogólnie rzecz biorąc, ci, którzy ich rozumieją, wiedzą, jak onieśmielający są to ludzie, i rozmawiają z nimi z zachowaniem szczególnej uprzejmości i ostrożności. W szczególności, kiedy z nimi rozmawiasz, absolutnie nie możesz ich zranić, bo spowoduje to niekończące się kłopoty z nimi. Niektórzy mówią: „Kim właściwie są ci gburowaci ludzie? Jeszcze ich nie spotkaliśmy”. W takim razie naprawdę musimy o tym porozmawiać. Na przykład, gdy bracia i siostry omawiają swoje doświadczenia, niektórzy z nich wspominają o tym, że znajdują się w skażonym stanie lub mają osobiste trudności, i nieuniknione jest wtedy, że inni będą im współczuć, mając podobne doświadczenia lub uczucia. Jest to całkiem normalne. Po wysłuchaniu tego ktoś może pomyśleć: „Ja też miałem takie doświadczenia, więc wspólnie to omówmy. Chcę usłyszeć, jak ty przez to przeszedłeś. Jeśli w twoim omówieniu jest światło i dotyczy ono problemu, który ja również mam, to zaakceptuję je i będę praktykować zgodnie z twoimi doświadczeniami i ścieżką, aby zobaczyć, jakie będą tego rezultaty”. Jest tylko jeden typ osoby, która słysząc, jak inni omawiają swoją samowiedzę, obnażając własne zepsucie oraz szpetność, uważa, że jest to pośrednio demaskowanie i osądzanie jej samej, i nie może powstrzymać się od uderzenia pięścią w stół, a następnie wybucha gniewem: „A kto nie nosi w sobie zepsucia? Kto żyje w próżni? Ja to widzę tak, że wasze zepsucie jest jeszcze gorsze niż moje! Jakie wy wszyscy macie kwalifikacje, by mnie atakować i demaskować? Moim zdaniem chcecie mi tylko utrudnić życie i mnie wykluczyć! Czy nie jest tak tylko dlatego, że pochodzę ze wsi i nie potrafię wypowiadać tak miłych słów, aby się wam wszystkim przypodobać? Czy to nie dlatego, że nie jestem tak dobrze wykształcony jak wy? Nawet Bóg nie patrzy na mnie z góry, a więc jakim prawem wy to robicie!”. Inni mówią: „To normalne omówienie, ono nie jest wymierzone w ciebie. Czyż wszyscy nie mają takich samych skażonych skłonności? Kiedy ktoś omawia jakiś temat i wspomina o stanie zepsucia, w jakim się znajduje, nieuniknione jest, że inni doświadczają podobnych stanów. Jeśli czujesz, że doświadczasz podobnego stanu, to również możesz omówić swoje doświadczenia”. Na co człowiek ten odpowiada: „Czyżby? Mógłbym tolerować takie omówienie z ust jednej osoby, lecz dlaczego wy dwaj lub trzej zmówiliście się, aby mnie dręczyć? Myślicie, że łatwo można mną pomiatać?”. Czy jego słowa nie stają się coraz bardziej oburzające, im więcej mówi? (Tak). Czy tacy ludzie mają powód, by wypowiadać takie słowa? (Nie). Jeśli naprawdę myślisz, że temat omówień przedstawianych przez innych jest wymierzony w ciebie, możesz podjąć dyskusję lub to omówić; bezpośrednio zapytaj, czy jest to skierowane przeciwko tobie, zamiast wyciągać swoje wiejskie pochodzenie czy niższy poziom wykształcenia lub zarzucać ludziom, że patrzą na ciebie z góry. Jaki jest pożytek z mówienia takich rzeczy? Czy nie jest to ględzenie o tym, co słuszne, a co nie? Czyż nie tak postępuje ktoś, kto jest nierozsądny i umyślnie powoduje problemy? (Owszem). Czy nie uważacie, że tacy ludzie są okropni? (Tak uważamy). Po tym, jak ktoś zrobi taką scenę, wszyscy wiedzą, kim jest, a podczas omówień na kolejnych zgromadzeniach zawsze muszą wypowiadać się ostrożnie i obserwować jej reakcje. Jeśli jej wyraz twarzy staje się ponury, inni będą się wahać, czy zabrać głos, i podczas rozmów na zgromadzeniach wszyscy czują się stłamszeni. Czyż nie jest to ograniczenie i przeszkoda wynikające z jej nierozsądnego i umyślnie powodującego problemy zachowania? (Tak). Z tymi, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy, nie da się dyskutować; takie osoby nie zaakceptują prawdy i nie mogą dostąpić zbawienia.
Ten typ osoby, która jest nierozsądna i umyślnie powoduje problemy, przejawia jeszcze jedną cechę. Niektórzy ludzie podczas zgromadzeń zawsze mówią: „Nie mogę już dłużej postępować niedbale. Muszę skupić się na praktykowaniu prawdy i dążyć do doskonałości. Naturalnie dążę do perfekcji. Cokolwiek robię, muszę robić to dobrze”. Tak mówią, ale w rzeczywistości nadal postępują niedbale, gdy wykonują swoje obowiązki, a tym, którymi się zajmują, można wiele zarzucić i są ci ludzie dalecy od osiągnięcia efektu w postaci niesienia świadectwa o Bogu. Kiedy przywódcy kościoła wskazują na problemy w wykonywaniu przez nich obowiązków i przycinają ich, ci natychmiast wpadają w złość, mówiąc: „Wiedziałem. Wszyscy osądzacie mnie za moimi plecami, mówiąc, że moje umiejętności zawodowe są słabe. Czyż po prostu nie jest tak, że wszyscy patrzycie na mnie z góry? To był tylko mały błąd, nic więcej. Czy to konieczne, aby mnie tak przycinać? Zresztą, kto nie popełnia błędów? Mówisz, że postępuję niedbale – lecz czy ty wcześniej również nie byłeś niedbały w swojej pracy? Czy masz prawo mnie krytykować? Kto z was bez mojego wkładu dałby radę wziąć na swoje barki tę pracę?”. Co myślicie o takich ludziach? Cokolwiek robią, nie pozwalają innym wskazywać na swoje niedociągnięcia lub oferować sugestii; nie akceptują nawet uzasadnionego przycinania. Ktokolwiek się odzywa, występują przeciwko niemu i sprzeciwiają się mu, wypowiadając nierozsądne słowa, a nawet mówiąc, że patrzy się na nich z góry lub dręczy za to, że są samotni i bezsilni, lub inne tym podobne rzeczy. Czy nie jest to bycie krnąbrnym i nierozsądnym oraz umyślne powodowanie problemów? Niektórzy po tym, jak zostaną przycięci, wręcz porzucają swoje obowiązki: „Nie będę już wykonywać tej pracy. Jeśli możecie to sami zrobić, to proszę uprzejmie. Potem zobaczę, czy nadal jesteście w stanie wykonywać tę pracę beze mnie!”. Bracia i siostry próbują ich przekonać, lecz oni nie słuchają. Nawet gdy przywódcy i pracownicy kościoła omawiają z nimi prawdę, ci odmawiają jej przyjęcia; zaczynają zadzierać nosa i porzucają swoje obowiązki. Podczas zgromadzeń dąsają się, nie czytają słów Bożych ani nie uczestniczą w omówieniach, zawsze przychodzą jako ostatni i wychodzą jako pierwsi. Kiedy wychodzą, tupią i trzaskają drzwiami, a większość ludzi nie ma pojęcia, jak z nimi postępować. Kiedy coś się takim ludziom przytrafia, wyrzucają z siebie niedorzeczne argumenty i bzdury; stają się krnąbrni, a nawet rzucają przedmiotami, pozostając całkowicie głusi na głos rozumu. To, co przejawiają niektórzy z nich, jest jeszcze poważniejsze – jeśli bracia i siostry nie witają się z nimi, ci stają się niezadowoleni i podczas zgromadzeń wykorzystują okazję, by biadolić: „Wiem, że wszyscy patrzycie na mnie z góry. Podczas zgromadzeń wszyscy skupiacie się tylko na tym, by rozmawiać o słowach bożych i omawiać własne zrozumienie oparte na doświadczeniu. Nikt się mną nie przejmuje, nikt się do mnie nie uśmiecha i nikt mnie nie odprowadza, gdy wychodzę. Co z was za wierzący? Wam naprawdę brakuje człowieczeństwa!”. Mają w kościele tego typu napady złości. Wpadają w złość nawet z powodu błahych spraw, dając upust wszystkim swoim nagromadzonym żalom. Jasne jest, że przejawiają zepsute usposobienie, ale ani nie zastanawiają się nad sobą, ani nie znają samych siebie i nie mają pragnienia, by dążyć do zmiany lub do prawdy. Zamiast tego doszukują się problemów w innych, znajdując sobie różne wymówki, aby zrównoważyć własny stan psychiczny – a kiedy to robią, szukają okazji, by dać upust swoim żalom. Co ważniejsze, ich celem jest sprawienie, by więcej osób ich zauważyło i bało się ich, aby zyskać prestiż i uwagę wśród ludzi. Tacy ludzie to wielkie utrapienie! Cokolwiek powiedzą, nikt nie odważy się powiedzieć „nie” ani lekkomyślnie ich ocenić, czy też otworzyć się i z nimi porozmawiać. Nawet jeśli zaobserwuje się u nich pewne wady i skażone skłonności, nikt nie odważy się na nie wskazać. Podczas zgromadzeń, gdy wszyscy omawiają swoje osobiste doświadczenia i zrozumienie słów Bożych, starannie unikają „gniazda szerszeni”, jakim jest ta osoba, bojąc się ją sprowokować i spowodować kłopoty. Niektórzy ludzie wyładowują się podczas zgromadzeń po tym, jak poczują się źle traktowani lub spotykają się z jakąś nieprzyjemnością w domu lub w pracy. Bracia i siostry ewidentnie stają się wówczas tymi, na których ci ludzie się wyładowują. Kiedy są zdenerwowani, wyrzucają z siebie niedorzeczne argumenty, płaczą i wpadają w złość. Kto ośmieliłby się wtedy omawiać z nimi prawdę? Jeśli ktoś z nimi rozmawia, a jakieś słowo ich dotknie, grożą samobójstwem. To będzie jeszcze bardziej kłopotliwe. Z takimi ludźmi normalne omówienie nie ma szansy zadziałać; normalna konwersacja nic nie da. Bycie zbyt ciepłym lub zbyt chłodnym również nie odniesie skutku, podobnie jak unikanie ich czy zbytnie zbliżanie się do nich. Jeśli bracia i siostry nie wyrażają szczęścia odpowiadającego ich szczęściu, to też nie okaże się skuteczne; jeśli natomiast ludzie ci napotkają jakąś trudność, a bracia i siostry nie mogą dorównać im w cierpieniu, to też nie zadziała. Nic na nich nie działa. Cokolwiek się zrobi, może ich to zirytować i rozwścieczyć. Bez względu na to, jak są traktowani, nigdy nie są zadowoleni. Nawet Moje kazania i omówienia na temat stanu niektórych ludzi mogą ich sprowokować. W jaki sposób? Myślą oni: „Czy ty mnie przypadkiem nie demaskujesz? Nie miałeś ze mną żadnej styczności, a ja nie powiedziałem ci nic o tym, co robiłem prywatnie. Skąd mógłbyś to wiedzieć? Na pewno ktoś na mnie doniósł. Muszę się dowiedzieć, kto się z tobą kontaktował, kto na mnie doniósł, kto zgłosił, że coś ze mną jest nie tak – nie odpuszczę!”. Ten typ osoby, nierozsądnej i umyślnie powodującej problemy, może mieć pokrętne myśli na każdy temat i nie jest w stanie traktować niczego we właściwy sposób. Jest kompletnie głucha na głos rozumu! Racjonalność jest poza jej zasięgiem, a tym bardziej nie jest ta osoba w stanie zaakceptować prawdy. Jej pozostawanie w kościele nie przynosi żadnych korzyści, a jedynie szkody. Jest tylko obciążeniem, ciężarem, który powinien zostać szybko zrzucony; taka osoba powinna zostać natychmiast usunięta z kościoła!
W Chinach wiara w Boga skutkuje uciskiem i prześladowaniami ze strony wielkiego czerwonego smoka, a wielu ludzi jest ściganych i nie może wrócić do domu. Jednak niektórzy ludzie, gdy są prześladowani i nie mogą wrócić do domu, wierzą, że zdobyli w ten sposób zasługi lub kwalifikacje. Mieszkają z rodzinami goszczącymi i nie tylko, że ludzie im usługują, ale jeśli coś pójdzie nieco wbrew ich życzeniom lub zaczną tęsknić za domem, zaczynają robić sceny, a inni muszą się do nich przymilać i ich tolerować. Czy tacy ludzie nie są nierozsądni i umyślnie nie powodują problemów? Bardzo wielu ludzi jest prześladowanych, a rodzin goszczących nie ma zbyt wiele. Bracia i siostry, z czystej miłości, goszczą tych, którzy nie mogą wrócić do domu. Dzięki nim nie lądują oni na ulicy; pozwalają im oni mieszkać w swoich domach. Czyż nie jest to Boża łaska? Jednak niektórzy nie tylko nie doceniają tej Bożej łaski, ale także nie dostrzegają miłości braci i sióstr. Zamiast tego czują się pokrzywdzeni, a nawet narzekają i zachowują się krnąbrnie. Warunki życia w domach braci i sióstr są w rzeczywistości nieco lepsze niż w ich własnym domu. Zwłaszcza jeśli chodzi o wiarę w Boga i wykonywanie obowiązków, przebywanie w domach braci i sióstr jest nawet lepsze niż przebywanie we własnym domu, a obecność braci i sióstr, z którymi można harmonijnie współpracować, jest zawsze o wiele lepsza niż bycie samemu. Nawet jeśli warunki życia w niektórych regionach są nieco gorsze, to nadal mieszczą się w ramach przeciętnego standardu życia. Najważniejsze jest to, że osoby te mogą mieszkać razem z braćmi i siostrami, często gromadzić się, jeść i pić słowa Boże, zrozumieć więcej prawd i wiedzieć, jakie są cele ich dążeń. Tak więc ci, którzy dążą do prawdy, są w stanie zapłacić tę cenę i przejść przez to cierpienie. Większość ludzi ma do tego właściwe podejście; są oni w stanie przyjąć to od Boga, wiedząc, że to cierpienie jest tego warte i że jest to coś, czego powinni doświadczyć. Potrafią podejść do tego we właściwy sposób. Lecz niektórzy nierozsądni ludzie, umyślnie powodujący problemy, którzy są krnąbrni, po prostu nie potrafią pojąć rzeczy w ten sposób. Ledwo tolerują brak możliwości powrotu do domu przez tydzień, po dwóch stają się kapryśni, a po miesiącu lub dwóch stają się krnąbrni i mówią: „Dlaczego wasza rodzina może żyć szczęśliwa razem, a ja nie mogę wrócić do swojej? Dlaczego odbiera mi się wolność, podczas gdy wy wszyscy możecie przychodzić i wychodzić, kiedy tylko chcecie?”. Inni odpowiadają na to: „Czy nie jest to spowodowane prześladowaniami ze strony wielkiego czerwonego smoka? Czy nie jest słuszne, że znosimy takie cierpienia jako ci, którzy podążają za Bogiem? Co jest takiego strasznego w tej odrobinie cierpienia? Biorąc pod uwagę okoliczności, czego tu się czepiać? Jeśli inni mogą to cierpienie znosić, to dlaczego ty nie możesz?”. Ci, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy, wcale nie chcą cierpieć. Gdyby zostali złapani i wsadzeni do więzienia, z pewnością staliby się judaszami. Tak naprawdę ile cierpienia powoduje mieszkanie u rodziny goszczącej? Po pierwsze, masz zapewnione wyżywienie; po drugie, nikt nie robi ci trudności; i po trzecie, nikt się nad tobą nie znęca. Chodzi tylko o to, że nie możesz wrócić do domu i być z rodziną – i właśnie ta odrobina cierpienia jest po prostu nie do przyjęcia dla ludzi nierozsądnych i umyślnie powodujących problemy. Kiedy inni omawiają z nimi prawdę, ci odmawiają jej przyjęcia, a zamiast tego mówią takie rzeczy: „Nie pouczaj mnie o tych wielkich doktrynach. Rozumiem nie mniej niż ty; wiem to wszystko! Powiedz mi tylko, kiedy będę mógł wrócić do domu? Kiedy wielki czerwony smok przestanie obserwować moje mieszkanie? Kiedy będę mógł wrócić do domu bez ryzyka aresztowania przez wielkiego czerwonego smoka? Jeśli nie wiem, kiedy będę mógł wrócić do domu, to równie dobrze mogę wcale nie żyć!”. Znowu robią scenę i w miarę jak się rozkręcają, kładą się na ziemi, machając nogami – a im bardziej machają, tym bardziej się złoszczą, wybuchają w sposób niekontrolowany, płacząc i zawodząc. Inni mówią im: „Bądź ciszej. Jeśli będziesz się tak zachowywać, a sąsiedzi usłyszą, że mieszkają tu obcy, to przecież wszystko się wyda, nieprawdaż?”. Odpowiadają na to: „Nie obchodzi mnie to, chcę tylko zrobić scenę! Wy wszyscy możecie iść do domu, a ja nie. To niesprawiedliwe! Zrobię taką scenę, że wy też nie będziecie mogli wrócić do domu, dokładnie tak, jak ja!”. Ich niekontrolowany wybuch trwa, a ich złośliwość sięga zenitu; nikt nie jest w stanie przemówić im do rozsądku, nikt nie jest w stanie ich przekonać. Kiedy ich nastrój nieco się poprawia, uspokajają się i przestają robić sceny. Ale kto wie – lada dzień mogą znów stracić panowanie nad sobą i powtórzy się ta sama scena: po prostu będą musieli wyjść na spacer i poczuć się wolni, a w mieszkaniu będą mówić podniesionym głosem; będą nieustannie spiskować, aby wrócić do swojego domu. Bracia i siostry ostrzegają ich: „Powrót do domu jest teraz zbyt ryzykowny; policja pilnuje tego miejsca i obserwuje je”. Odpowiadają: „Nie obchodzi mnie to, chcę wrócić! Jeśli mnie złapią, to mnie złapią! Co w tym strasznego? W najgorszym razie po prostu stanę się judaszem!”. Czy to nie szaleństwo? (Owszem). Otwarcie mówią, że skłonni są zostać judaszami. Kto w takiej sytuacji odważyłby się ich ugościć? Czy ktokolwiek chce gościć judasza? (Nie). Czy taka osoba wierzy w Boga? Bracia i siostry przyjmują ich u siebie jako wierzących w Boga. Jeśli brakuje im nieco człowieczeństwa, można to tolerować; podobnie jak można tolerować brak dążenia do prawdy. Ale takie osoby są w stanie zaszkodzić braciom i siostrom, zdradzając kościół i stając się judaszami, a tym samym uniemożliwić wielu ludziom powrót do domu lub normalne wykonywanie obowiązków – kto mógłby sobie pozwolić na wzięcie na siebie winy za takie konsekwencje? Czy odważyłbyś się przyjąć u siebie w domu takiego wroga? Czy goszczenie ich nie jest po prostu proszeniem się o kłopoty?
Ludzie, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy, w swoich działaniach myślą tylko o własnych interesach i robiąc to, na co tylko mają ochotę. Ich słowa to nic więcej jak tylko niedorzeczne argumenty i herezje, a oni sami są głusi na głos rozumu. Wylewa się z nich niegodziwe usposobienie. Nikt nie ośmiela się z nimi zadawać i nikt nie chce rozmawiać z takimi ludźmi o prawdzie z obawy, by nie sprowadzić na siebie nieszczęścia. Inni ludzie czują się jak na szpilkach, mówiąc im, co myślą, ze strachu, że jeżeli powiedzą choć jedno słowo, które tamtym się nie spodoba lub nie będzie zgodne z ich życzeniem, tamci to wykorzystają i wysuną oburzające oskarżenia. Czyż tacy ludzie nie są źli? Czyż nie są to żywe demony? Wszyscy ci, którzy mają okrutne usposobienie i niezdrowy rozum, to żywe demony. A kiedy ktoś wchodzi w interakcję z żywym demonem, przez chwilę nieuwagi może sprowadzić na siebie nieszczęście. Czy nie przysparzałoby to wielkich kłopotów, gdyby takie żywe demony były obecne w kościele? (Owszem). Kiedy już minie im furia i dadzą upust swojej złości, takie demony mogą przez chwilę mówić jak ludzie i przepraszać, ale potem się nie zmienią. Kto wie, kiedy nastrój im się zepsuje i znów dostaną szału, wypluwając z siebie niedorzeczne argumenty. Przedmiot ich szału i złości za każdym razem jest inny, podobnie jak źródło i kontekst ich wybuchów. Wszystko może ich sprowokować. Oznacza to, że wszystko może wywołać ich niezadowolenie i sprawić, że zareagują szałem i niepohamowanym zachowaniem. Jakie to okropne! Jakie uciążliwe! Ci obłąkani źli ludzie w każdej chwili mogą stracić rozum; nikt nie wie, do czego są zdolni. Żywię wobec takich ludzi największą nienawiść. Wszystkich ich powinno się usunąć – wszyscy muszą zostać wyrzuceni. Nie chcę się z nimi zadawać. Ich myśli są bezładne, a usposobienie mają brutalne, są przepełnieni niedorzecznymi argumentami i diabelskimi słowami, a kiedy coś im się przytrafia, rozładowują swoją złość w impulsywny sposób. Niektórzy z nich płaczą, kiedy dają upust swoim emocjom, inni krzyczą, a jeszcze inni tupią nogami; są nawet tacy, którzy potrząsają głowami i wymachują rękami. To po prostu zwierzęta, nie ludzie. Niektórzy kucharze rzucają garnkami i naczyniami, kiedy stracą panowanie nad sobą; inni, którzy zajmują się hodowlą świń i psów, kopią i biją te zwierzęta, kiedy wpadną w szał, wyładowując na nich swoją złość. Nieważne, co by się działo, te osoby zawsze reagują złością; nie uspokajają się, żeby zastanowić się nad sobą, ani nie przyjmują tego od Boga. Nie modlą się, nie szukają prawdy ani rozmowy z innymi. Kiedy nie mają wyjścia, jakoś wytrzymują, lecz kiedy nie chcą już dłużej tego znosić, wpadają w szał, wyrzucając z siebie niedorzeczne argumenty, oskarżając i potępiając innych. Często mówią na przykład: „Wiem, że wszyscy jesteście wykształceni i patrzycie na mnie z góry”; „Wiem, że wasze rodziny są zamożne, a mną gardzicie, bo jestem biedny”; lub „Wiem, że gardzicie mną, ponieważ brakuje mi podstaw w wierze i nie dążę do prawdy”. Mimo że ewidentnie są świadomi swoich licznych problemów, nigdy nie szukają prawdy, aby je rozwiązać, ani nie dyskutują o poznaniu siebie podczas rozmów z innymi. Kiedy wspomina się o ich własnych problemach, odpierają krytykę i w odpowiedzi wymyślają fałszywe oskarżenia, spychając wszystkie problemy i odpowiedzialność na innych, a nawet narzekają, że powodem ich zachowania jest to, że inni źle ich traktują. Zachowują się tak, jakby ich napady złości i bezsensowne sprawianie problemów były spowodowane przez innych, jakby to wszyscy inni byli winni, a oni po prostu nie mieli innego wyjścia, jak tylko postępować w ten sposób, a przy tym wierzą, że słusznie się bronią. Ilekroć są niezadowoleni, dają upust swojemu rozgoryczeniu i wykrzykują bzdury, upierając się przy swoich niedorzecznych argumentach, jakby wszyscy inni się mylili, jakby tylko oni byli dobrymi ludźmi, a wszyscy inni złoczyńcami. Bez względu na to, w jak wielki wpadają szał lub ile wyrzucają z siebie niedorzecznych argumentów, ludzie ci domagają się, by mówiono o nich dobrze. Nawet gdy robią coś złego, nie dopuszczają do tego, by inni ich demaskowali lub krytykowali. Jeśli wytkniesz takiej osobie choć najmniejszy problem, wciągnie cię w niekończące się dysputy i od tej chwili możesz zapomnieć o życiu z nią na pokojowej stopie. Jaki to rodzaj człowieka? To ktoś nierozsądny, kto umyślnie powoduje problemy, a ci, którzy postępują w ten sposób, są złymi ludźmi.
Ludzie, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy, może i nie dopuszczają się zazwyczaj żadnych poważnych, zdradzieckich czy złych czynów, lecz w momencie, gdy w grę wchodzą ich interesy, reputacja albo godność osobista, natychmiast wybuchają gniewem, dostają napadów złości, postępują w niekontrolowany sposób, a nawet grożą samobójstwem. Powiedz Mi: jeśli na łonie rodziny miałby pojawić się człowiek tak absurdalny, nierozsądny i prymitywny, to czy nie ucierpiałaby na tym cała rodzina? Istny chaos ogarnąłby wówczas cały dom, pełno byłoby w nim krzyków i wrzasków, sprawiających, że życie stałoby się nie do zniesienia. W niektórych kościołach są tacy ludzie; choć może nie być tego widać, gdy wszystko odbywa się normalnie, to nigdy nie wiadomo, kiedy wybuchną i się zdemaskują. Do głównych zewnętrznych przejawów występujących u takich osób należą między innymi napady złości, wygłaszanie niedorzecznych argumentów i publiczne przeklinanie. Nawet jeżeli takie zachowania zdarzają się tylko raz w miesiącu lub raz na pół roku, powodują one ogromną udrękę i trudności, w mniejszym lub większym stopniu zakłócając kościelne życie większości ludzi. Jeżeli rzeczywiście potwierdzi się, że dana osoba należy do tej kategorii, to trzeba niezwłocznie się nią zająć i usunąć ją z kościoła. Być może niektórzy powiedzą: „Te osoby nie czynią zła. Nie można uznać ich za złych ludzi; powinniśmy być wobec nich tolerancyjni i cierpliwi”. Powiedz Mi: czy byłoby to w porządku, gdyby w stosunku do takich ludzi nie podejmowano żadnych działań? (Nie, nie byłoby to w porządku). Dlaczego nie? (Ponieważ ich czyny przysparzają większości ludzi poważnych kłopotów i utrapień, a także zaburzają życie kościoła). Na podstawie tego wyniku jasno widać, że ci, którzy zaburzają życie kościoła, nie powinni w nim pozostawać, nawet wtedy, gdy nie są złymi ludźmi czy antychrystami. Jest tak dlatego, że tacy ludzie nie miłują prawdy, lecz czują do niej niechęć, i bez względu na to, od ilu lat wierzą w Boga i ilu kazań wysłuchali, prawdy nie przyjmą. Gdy robią coś złego i zostają przycięci, dostają napadu złości i wygadują bzdury. Choćby nawet ktoś omówił z nimi prawdę, nie przyjmują jej. Nikt nie jest w stanie przemówić im do rozumu. Nawet gdy omawiam z nimi prawdę, na zewnątrz mogą zachować milczenie, lecz w środku jej nie przyjmują. W obliczu rzeczywistych sytuacji postępują tak jak wcześniej. Moich słów nie słuchają, zatem wasze rady będą dla nich jeszcze mniej akceptowalne. Choć ludzie ci może i nie dopuścili się aktów wielkiego zła, to jednak w najmniejszym stopniu nie przyjmują prawdy. Przyglądając się ich naturoistocie, widać, że nie tylko brak im sumienia i rozumu, lecz także są nierozsądni, umyślnie powodują problemy i pozostają głusi na głos rozumu. Czy tacy ludzie mogą dostąpić Bożego zbawienia? Nie ma mowy! Ci, którzy w ogóle nie przyjmują prawdy, są niedowiarkami, sługami szatana. Gdy sprawy nie idą po ich myśli, dostają napadów złości, ciągle wyrzucają z siebie niedorzeczne argumenty i nie słuchają prawdy, bez względu na to, w jaki sposób się ją z nimi omawia. Tacy ludzie są nierozsądni i umyślnie powodują problemy, to diabły do szpiku kości i złe duchy – są oni gorsi od dzikich zwierząt! Stanowią przypadki zaburzeń psychicznych o niezdrowym rozumie i nigdy nie potrafią prawdziwie okazać skruchy. Im dłużej przebywają w kościele, tym więcej mają wyobrażeń o Bogu, tym liczniejsze nierozsądne żądania stawiają domowi Bożemu i tym bardziej zaburzają i psują życie kościoła. To zakłóca wejście w życie przez wybrańców Boga i normalne postępy pracy kościoła. Szkody wyrządzane przez nich pracy kościoła są nie mniejsze niż te, za które odpowiadają źli ludzie – należy usuwać ich z kościoła już na wczesnym etapie. Niektórzy mówią: „Czy nie są oni po prostu nieco krnąbrni? Skoro nie dochodzą do punktu, w którym staliby się źli, czy nie lepiej byłoby traktować ich z miłością? Jeżeli ich przy sobie zatrzymamy, być może uda im się zmienić i dostąpić zbawienia”. Mówię ci, że to niemożliwe! Tu nie ma żadnego „być może” – ci ludzie bezwzględnie nie mogą zostać zbawieni. Powodem jest to, iż nie są w stanie zrozumieć prawdy, a tym bardziej jej przyjąć; brak im sumienia i rozumu, ich procesy myślowe nie przebiegają normalnie, nie mają oni nawet elementarnego zdrowego rozsądku, niezbędnego do właściwego postępowania. To ludzie o niezdrowym rozumie, a takich Bóg absolutnie nie zbawia. Nawet ci, którzy mają nieco bardziej normalny sposób myślenia i większy potencjał, nie mogą być zbawieni, jeśli w ogóle nie akceptują prawdy, co więc dopiero mówić o tych, którzy są niespełna rozumu. Czy traktowanie takich ludzi z miłością i pokładanie w nich nadziei nie jest wyrazem zbytniej głupoty i ignorancji? Mówię wam teraz: oczyszczenie kościoła z tych, którzy są nierozsądni, umyślnie powodują problemy oraz pozostają głusi na głos rozumu, jest absolutnie słuszne. W sposób zasadniczy kładzie to kres ich nękaniu kościoła i wybrańców Bożych. Jest to odpowiedzialność spoczywająca na przywódcach i pracownikach. Jeśli w którymkolwiek kościele są tacy nierozsądni ludzie, wybrańcy Boży powinni zgłaszać takie przypadki, a gdy przywódcy i pracownicy otrzymają takie zgłoszenia, powinni się niezwłocznie tymi ludźmi zająć. Jest to zasada postępowania z szóstym typem ludzi – tymi, którzy są nierozsądni i umyślnie powodują problemy.
G. Konsekwentne zachowywanie się w sposób rozwiązły
Siódmym typem ludzi są ci, którzy zachowują się w sposób rozwiązły – jest to często wspominana grupa. Chociaż przejawy ich człowieczeństwa nie są tak złe – nie są niczym takim jak sianie niezgody lub popełnianie złych uczynków i wywoływanie niepokojów – ludzie ci mają wspólną cechę, którą jest to, że w ich relacjach z płcią przeciwną zawsze pojawiają się problemy i dochodzi do incydentów. Do takich problemów z ich udziałem dochodzi zawsze, bez względu na to, czy mają ku temu okazje, czy nie, bo jeśli ich nie mają, to tworzą je sobie sami, aby takie „historie” i tak się wydarzyły. Bez względu na okoliczności, na to, kim jest druga osoba lub jak bardzo jest od nich oddalona, takie incydenty z ich udziałem od czasu do czasu się zdarzają. Jakiego rodzaju są to incydenty? Umawiają się z kimś na randki, zawsze chcą się do kogoś zbliżyć, coś do kogoś czują lub ktoś wpada im w oko i tym podobne. Nie żyją ani nie wykonują swoich obowiązków normalnie, stale będąc pod wpływem swoich pożądliwych pragnień. Oznacza to, że w zwykłych sytuacjach, w których normalni ludzie nie angażowaliby się w takie sprawy, oni często to robią. Nie potrzebują żadnych specjalnych okoliczności ani nikogo, kto stwarzałby dla nich okazje; do takich incydentów po prostu dochodzi w sposób naturalny. Gdy już się to stanie, to niezależnie od konsekwencji jakaś grupa ludzi lub konkretna osoba zawsze musi za to zapłacić. Jaką cenę płaci? Odbija się to na wykonywaniu przez nią obowiązków; praca kościoła jest opóźniona i utrudniona; niektórzy młodzi ludzie są rozstrojeni i ulegają pokusom, tracąc zainteresowanie wiarą w Boga i wykonywaniem swoich obowiązków; a niektórzy nawet tracą swoje obowiązki lub je porzucają. Ludzie, którzy zachowują się w sposób rozwiązły, powodują zbyt dużo problemów. Na każdym kroku otaczają ich przedstawiciele płci przeciwnej, zbliżając się do nich, flirtując z nimi, a nawet żartobliwe się z nimi przekomarzając. Chociaż mogą nie pojawić się żadne poważne problemy istotnej natury, ludzie ci poważnie zaburzają normalny stan wybrańców Boga, gdy ci wykonują swoje obowiązki. Dokądkolwiek się udają, takie osoby powodują problemy i przeszkadzają innym ludziom oraz zakłócają pracę i życie kościoła. Dochodzi wręcz do tego, że przy każdej sposobności uwodzą przedstawicieli płci przeciwnej, których uważają za atrakcyjnych, i nawiązują z nimi relacje. Jest to niezmiernie uciążliwe. Kiedy już się w kimś zakochają, osoba ta jest skazana na nieszczęście, niezdolna już normalnie wierzyć w Boga ani wykonywać swoich obowiązków. Konsekwencje tego są niewyobrażalne. Taka osoba nie może się obejść bez kontaktu lub spotkania ze swoim uwodzicielem, a dopóki jest zajęta wykonywaniem swoich obowiązków, nie może zawrzeć małżeństwa ani się ustatkować i relacja z uwodzicielem nie może zostać zerwana. Czym to się kończy? Osoba ta strasznie cierpi – jakiż to jest dla niej ból! Jeśli wytrwa, dopóki nie zostanie ukarana podczas katastrof, to jest to dla niej absolutny koniec, jej nadzieja na zbawienie zostaje zaprzepaszczona. Niektórzy popełniają takie wykroczenie raz i nie okazują skruchy, gdy są przycinani, tylko robią to po raz drugi, a nawet trzeci, wchodząc w trzy lub cztery relacje w ciągu dwóch czy trzech lat, co zaburza życie kościoła i przeszkadza wybrańcom Boga, którzy zaczynają nimi gardzić. Pozostawia to na nich skazę, której żałują do końca życia.
Niektórzy ludzie, ponieważ są dość atrakcyjni, mają pewną dozę elegancji, określone dary i talenty lub podjęli się jakiejś ważnej pracy, zawsze otoczeni są przedstawicielami płci przeciwnej, którzy zlatują się do nich jak muchy do miodu. Niektórzy podają im posiłki, inni ścielą im łóżka, robią pranie, kupują im suplementy czy kosmetyki, dają im drobne upominki i tak dalej. Oni przyjmują to wszystko, wiedząc w głębi serca, że takie zachowanie ze strony innych jest niewłaściwe, ale nigdy go nie odrzucają, uwodząc kilku przedstawicieli płci przeciwnej jednocześnie. Te osoby rywalizują ze sobą o szansę, by im służyć, konkurują ze sobą i budzi się w nich zazdrość, podczas gdy ów rozwiązły człowiek cieszy się tym, uważając, że jest bardzo czarujący. W rzeczywistości sprawy dotyczące mężczyzn i kobiet są jak najbardziej jasne dla dorosłych, a nawet niektórzy nieletni je rozumieją; nie rozumieją ich jedynie głupcy, niepełnosprawni intelektualnie lub chorzy psychicznie. Dlaczego więc ci ludzie tak zaciekle rywalizują, aby służyć osobie płci przeciwnej i zadowalać ją? Chodzi o chęć uwiedzenia, prawda? Nie ma potrzeby tego wyjaśniać; każdy wie, co się tutaj dzieje. Jest to coś, czego ludzie są świadomi, coś, co jest oczywiście nieodpowiednie, ale ta osoba się temu nie sprzeciwia, po cichu na to przyzwalając – jak to się nazywa? Nazywa się to flirtem. Wiedzą, że chodzi o sytuację, w której mężczyźni i kobiety się uwodzą, ale ze względu na dreszczyk emocji związany z zaspokajaniem pożądliwych pragnień cielesnych nie chcą położyć temu kresu. Czują, że daje im to coś w rodzaju przyjemności, która jest nawet lepsza niż jedzenie najbardziej wykwintnej potrawy na świecie, więc nie stawiają oporu. Kiedy dana osoba nie stawia oporu, uwodziciele są jeszcze szczęśliwsi, myśląc, że to właśnie oni się jej podobają, ciesząc się w głębi duszy całą tą sytuacją. Z kolei osoba ta myśli, że dopóki nie została nawiązana żadna istotna relacja, nie liczy się to jako coś poważnego, że rozwiązłość wśród niewierzących jest znacznie gorsza, a to jest co najwyżej uważane za uwodzenie, podobne do normalnego randkowania. Ale czy randki tak właśnie powinny wyglądać? Dzisiaj z jedną osobą, jutro z inną, raz za razem lekkomyślnie angażowanie się w randkowanie z kimkolwiek i uwodzenie kogokolwiek. Dokądkolwiek tacy rozwiąźli ludzie się udadzą, priorytetowo traktują dawanie upustu swoim pożądliwym pragnieniom, popisywanie się i uwodzenie. Im więcej osób uwodzą, tym czują się szczęśliwsi. Co się w końcu dzieje? Będąc świadkami wielokrotnych prób takiego popisywania się, niektórzy bracia i siostry zyskują rozeznanie co do ich zachowania i wspólnie piszą list do przywódców wyższego szczebla. Dochodzenie weryfikuje ich zarzuty, a rozwiązła osoba zostaje usunięta z kościoła. Widzicie, co się dzieje? Czy jej ścieżka wiary w Boga nie kończy się na tym? Jej wynik zostaje ujawniony. Jej działania i zachowanie, które ludzie uważają za niedopuszczalne, są dla Boga jeszcze bardziej odrażające. Zachowanie takich osób ma się nijak do właściwych relacji międzyludzkich ani nie odzwierciedla normalnych ludzkich potrzeb. Ich postępowanie można opisać tylko jednym słowem: „rozwiązłość”. Do czego odnosi się rozwiązłość? Oznacza ona, że lekkomyślnie wchodzi się w relacje z płcią przeciwną, nieodpowiedzialnie i do woli uwodzi się innych oraz kusi się i nagabuje przedstawicieli płci przeciwnej. To jest igranie z pożądaniem i to bez liczenia się z kosztami i konsekwencjami. Jeśli w końcu ktoś złapie przynętę i zaangażuje się z nimi w romantyczny flirt, ci odmawiają przyznania się do tego, mówiąc: „Ja tylko żartowałem. Ty wziąłeś to na poważnie? Tak naprawdę nie miałem tego na myśli, wyolbrzymiasz to”. Czyż nie jest to diabeł kuszący ludzi? Po skuszeniu jednej osoby, szuka następnego celu, uwodząc kolejnych ludzi. Jakże ktoś taki jest okropny i niegodziwy! Najpierw kogoś uwiedzie, a potem się do tego nie przyznaje. Jeśli ktoś zostanie wprowadzony w błąd przez taką osobę i się w to zaangażuje, czyż nie jest to obrzydliwe? (Jest). Czy ludzie, którzy lekkomyślnie uwodzą innych nie są okropni? (Są). Dom Boży na samym początku stwierdził, że jeśli dana osoba osiągnie wiek uprawniający ją do zawarcia małżeństwa i jest dorosła, dom Boży nie sprzeciwia się jej normalnemu randkowaniu ani małżeństwu i wspólnemu życiu w związku w normalny sposób, a także zezwala jej na to i daje jej wolność, by to zrobiła. Istnieje jednak kilka warunków: niedozwolone jest zachowywanie się w sposób rozwiązły, a także lekkomyślne uwodzenie i flirtowanie oraz swobodne nagabywanie płci przeciwnej. Dom Boży nie ogranicza randkowania, ale nie pozwala na lekkomyślne uwodzenie. Co oznacza lekkomyślne uwodzenie? Oznacza to, że ktoś nagabuje dowolną osobę płci przeciwnej, a następnie wypiera się tego. Ludzie, których takie osoby nagabują, nie są ich prawdziwymi miłościami; osoby te nie zamierzają angażować się w długotrwałe związki ani brać z nimi ślubu, lecz chcą jedynie uwieść drugą osobę, bawić się nią, czerpać przyjemność jej kosztem, szukać dreszczyku emocji, wiązać się z kilkoma partnerami, zachowywać się jak lubieżnik – to się nazywa rozwiązłością. W kościele jest ona niedozwolona, a jeśli do takich zachowań dojdzie, osoby w nie zaangażowane powinny być traktowane zgodnie z zasadami usuwania ludzi z kościoła. Oczywiście takie okoliczności i sytuacje nie mogą mieć miejsca w zespołach ewangelizacyjnych i nie mogą dotyczyć ludzi, którzy głoszą ewangelię, niezależnie od tego, czy należą do kościołów pełnoetatowych, czy zwykłych. Jeśli ktoś wykorzystuje głoszenie ewangelii jako pretekst do tego, by lekkomyślnie uwodzić innych, wybierając do współpracy wyłącznie osoby płci przeciwnej lub głosząc ewangelię wyłącznie osobom płci przeciwnej, wykorzystując w ten sposób okazję do angażowania się w niewłaściwe relacje, zakłóca to i zaburza Bożą pracę ewangelizacyjną. Przywódcy i pracownicy muszą niezwłocznie usuwać takich ludzi z kościoła.
Aby znaleźć przedstawicieli płci przeciwnej i móc zachowywać się w sposób rozwiązły, niektórzy ludzie kompletnie nie zwracają uwagi na wiek innych i nie mają żadnych ograniczeń w tym zakresie. Po prostu kompletnie bezwstydnie próbują uwieść tak wiele osób, ile im się uda. Niektórzy nie tylko zaspokajają swoje pożądliwe pragnienia cielesne, uwodząc przedstawicieli płci przeciwnej, ale wręcz żądają, aby druga strona ponosiła koszty ich utrzymania, kupowała im różne rzeczy i tak dalej. Jeśli zauważycie takie osoby lub ktoś zgłosi takie zdarzenia, należy się nimi natychmiast zająć. Jedynym rozwiązaniem jest usunięcie tych ludzi z kościoła, usunięcie ich na stałe. Jest tak dlatego, że w przypadku osób, które mają takie problemy, absolutnie nie jest to coś jedynie przejściowego. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy są w związkach małżeńskich, a mimo to nadal obierają sobie za cel płeć przeciwną pod pretekstem głoszenia ewangelii. Szukają każdego rodzaju ludzi, bogatych lub biednych, a jeśli znajdą kogoś, kto im się spodoba, mogą nawet z nim uciec i przestać głosić ewangelię – po prostu nie wierzą już w Boga. Jeśli tacy ludzie zostaną wcześnie wykryci, powinni zostać szybko i na dobre usunięci z szeregów tych, którzy głoszą ewangelię, bez dawania im kolejnej szansy i bez potrzeby dalszej ich obserwacji. Czy to rozumiecie? Niektórzy mówią „Są ludzie, którzy mają ciężkie życie. Jeśli uwiodą osobę płci przeciwnej, by założyć rodzinę, a ta osoba będzie wierzyć w Boga i wspierać ich, czy nie będzie to sytuacja korzystna dla obu stron?”. Mówię ci, takich ludzi należy usuwać z kościoła tak szybko, jak to możliwe; nie chodzi im wcale o życie rodzinne, ale o zachowywanie się w sposób rozwiązły. Dlaczego jestem tego taki pewien? Gdyby nie byli typem ludzi, który zachowuje się w sposób rozwiązły, to po uwierzeniu w Boga z całą pewnością zaprzestaliby takich zachowań i uznaliby je za odrażające, zwłaszcza jeśli są w związku małżeńskim. Rozwiązłość i niegodziwość to tendencje i trendy obecne teraz na całym świecie; ludzie oddają się swoim żądzom i rywalizują o to, kto może uwieść więcej przedstawicieli płci przeciwnej bez potrzeby zachowania jakiejkolwiek powściągliwości, ponieważ obecne społeczeństwo i ludzkość nie potępiają ani nie wyśmiewają takich działań. Tak więc ludzie myślą, że jeśli mogą zarobić pieniądze, zachowując się w sposób rozwiązły i sprzedając swoje ciało, jest to oznaką ich umiejętności lub zdolności. Uważają to za powód do dumy. Jednak po uwierzeniu w Boga ich poglądy na te sprawy całkowicie się zmieniają. Odnajdują właściwy sposób podchodzenia do pożądliwych pragnień cielesnych, który przede wszystkim wymaga powściągliwości. Jak można zachować powściągliwość? Ludzie muszą znać wstyd i mieć poczucie wstydu. To właśnie nazywa się zwykłym człowieczeństwem. Każdy ma pożądliwe pragnienia, ale ludzie muszą umieć się powstrzymywać i mieć poczucie wstydu. Nawet jeśli mają tego rodzaju myśli, powinni się pohamować, ponieważ wierzą w Boga oraz mają sumienie i rozum. Absolutnie nie wolno im podążać tam, dokąd ciągną ich niewłaściwe myśli zrodzone w ich umysłach, a tym bardziej się tym myślom folgować. Powinni szukać prawdy, aby rozwiązać te problemy. Nawet jeśli są nowymi wierzącymi, którzy nie rozumieją prawdy, ich miarą i tak powinny być najbardziej podstawowe standardy ludzkiej moralności. Jeśli brakuje ci nawet tego poziomu powściągliwości, to brakuje ci zwykłego człowieczeństwa oraz jego sumienia i rozumu. Wszystkie gatunki zwierząt przestrzegają pewnego porządku i zasad w tym względzie, nie postępując lekkomyślnie; ludzie powinni być jeszcze mniej skłonni do lekkomyślnego działania i jeszcze bardziej powściągliwi. Jeśli brakuje ci nawet tego poziomu powściągliwości i samokontroli, to jak możesz mieć nadzieję na poszukiwanie i praktykowanie prawdy? Jeśli nie potrafisz opanować nawet własnej niegodziwej żądzy, jak możesz wyzbyć się zepsutych skłonności? Problem twojej natury, która sprzeciwia się Bogu i zdradza Go, byłby jeszcze bardziej niemożliwy do rozwiązania, prawda? (Tak). Jeśli nie potrafisz poradzić sobie nawet z pożądliwymi pragnieniami cielesnymi, to jak możesz mieć nadzieję, że uporasz się ze swoimi skażonymi skłonnościami? Nawet o tym nie myśl. Nie będziesz w stanie tego osiągnąć.
Niektórzy ludzie zawsze szukają okazji do umawiania się na randki podczas głoszenia ewangelii i takie incydenty zdarzają się stosunkowo często. Ci, którzy notorycznie angażują się w romantyczne relacje, zaniedbując swoje właściwe zadania, zostali usunięci z kościoła i już się nimi zajęto, podczas gdy tym, którzy dopuszczają się występków od czasu do czasu, udzielane są ostrzeżenia. Gdy te osoby o niegodziwym usposobieniu znajdą się w sprzyjających okolicznościach i spotkają kogoś, kogo uznają za dobry materiał na kochanka bądź kochankę, ulegają pokusie. Ich intencja otrzymania błogosławieństw poprzez wiarę w Boga znika więc w odmętach ich niegodziwej żądzy. Gdy tylko wchodzą w relację romantyczną, zaniedbują wszystko inne, porzucając nawet intencję bycia błogosławionym, i dążą jedynie do szczęścia cielesnego. Po jednym lub dwóch wykroczeniach mogą czuć niewielkie wyrzuty sumienia i być nieco zaniepokojeni, ale po trzech lub czterech razach przeradza się to w rozwiązłość. Gdy się ona pojawi, nie czują już wyrzutów sumienia ani niepokoju, ponieważ ta warstwa wstydu, która jest dolną granicą ich człowieczeństwa, została już naruszona. Nie uważają już rozwiązłości za powód do wstydu i dlatego nadal się tak zachowują. Ci, którzy nadal dopuszczają się rozwiązłości, są w szczególny sposób folgują swoim pożądliwym pragnieniom, nie wykazując żadnej powściągliwości. Takie osoby nie mają prawa przebywać w kościele i muszą zostać z niego usunięte; nie pobłażaj im ani nie usprawiedliwiaj ich. Domowi Bożemu nie brakuje ludzi do głoszenia ewangelii; nie potrzebuje takich lubieżników do zapełniania miejsc, gdyż byłoby to wielką hańbą dla imienia Bożego. Jeśli więc ktoś zgłosi ci obecność takich osób w zespole głoszącym ewangelię lub jeśli sam je zauważysz, powinieneś wiedzieć, co z tym zrobić. Jeśli problem ten mają nowi wierzący, powinniście najpierw omówić z nimi dotyczącą go prawdę, informując ich, jakie są zasady i postawa kościoła wobec tych, którzy dopuszczają się aktów rozwiązłości. Powinni oni przynajmniej otrzymać wstępne ostrzeżenie, aby zapobiec pogłębianiu się problemu i nie pozwolić, by ci ludzie wykorzystywali głoszenie ewangelii jako okazję do dopuszczania się takich zachowań, a ostatecznie obwinili osoby odpowiedzialne lub przywódców i pracowników za to, że wcześniej nie omówili z nimi odpowiednich prawdozasad. Dlatego zanim dojdzie do takich incydentów, zanim niektórzy ludzie dowiedzą się, jaki jest stosunek domu Bożego do takich osób i spraw i kiedy ludzie nie mają jasności co do tych problemów, przywódcy i pracownicy kościoła muszą wyraźnie i jasno przedstawić im te zasady, aby ludzie ci wiedzieli, pod jakiego rodzaju zachowania podpadają te sprawy i jaka jest ich natura oraz jaki jest stosunek domu Bożego do takich spraw i osób. Jeśli po dokładnym omówieniu tych zasad osoby takie nadal trzymają się własnej ścieżki i upierają się przy swoim sposobie postępowania, mimo że poznały już owe zasady, należy się nimi zająć i usunąć je – muszą zostać wydalone z kościoła. Jeśli takie osoby pojawiają się w kościele, często powodując incydenty poprzez to, że uwodzą innych lub raz za razem nagabują członków płci przeciwnej, to z pewnością mają problemy. Nawet jeśli nie wystąpiły żadne poważne problemy, przywódcy i pracownicy kościoła powinni takie osoby ostrzec i odpowiednio się nimi zająć lub usunąć je z miejsc, w których ludzie wykonują swoje obowiązki; w poważnych przypadkach należy je od razu usunąć z kościoła. Na tym zakończymy nasze omówienie siódmego aspektu przejawów człowieczeństwa ludzi.
18 grudnia 2021 r.