Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (17)
Punkt dwunasty: Szybko i precyzyjnie identyfikuj wszelkiego rodzaju ludzi, wydarzenia i sprawy, które zakłócają i zaburzają dzieło Boże oraz normalny porządek kościoła; powstrzymuj i ograniczaj ich działanie, a także koryguj bieg rzeczy; ponadto omawiaj prawdę, aby wybrańcy Boży mogli zyskać większe rozeznanie dzięki takim sytuacjom i wyciągać z nich naukę (Część piąta)
Ludzie, wydarzenia i sprawy, które zakłócają i zaburzają życie kościoła
IX. Szerzenie negatywizmu
Dziś kontynuujemy naszą rozmowę na temat dwunastego obowiązku przywódców i pracowników: „Szybko i precyzyjnie identyfikuj wszelkiego rodzaju ludzi, wydarzenia i sprawy, które zakłócają i zaburzają dzieło Boże oraz normalny porządek kościoła; powstrzymuj i ograniczaj ich działanie, a także koryguj bieg rzeczy; ponadto omawiaj prawdę, aby wybrańcy Boży mogli zyskać większe rozeznanie dzięki takim sytuacjom i wyciągać z nich naukę”. Jeśli chodzi o różne zakłócenia i zaburzenia, które pojawiają się w życiu kościoła, ostatnim razem rozmawialiśmy o ósmym problemie – szerzeniu pojęć – a dziś omówimy sobie dziewiąty – szerzeniu negatywizmu. Szerzenie negatywizmu również jest czymś, co często pojawia się w codziennym życiu. Działania lub wypowiedzi wynikające z szerzenia negatywizmu również powinny być ograniczane i powstrzymywane, gdy pojawiają się w życiu kościoła, ponieważ szerzenie negatywizmu nie jest dla nikogo budujące. Niekorzystnie wpływa ono na innych ludzi, przeszkadzając im i przynosząc im straty. Dlatego szerzenie negatywizmu jest czymś niekorzystnym, podobnym w swej naturze do innych zachowań, działań i wypowiedzi, które zaburzają życie kościoła; może ono również przeszkadzać innym i mieć na nich negatywny wpływ. Nie da się wpływać na innych budująco ani przynosić im jakichkolwiek korzyści, jeśli szerzy się przy tym negatywizm. Ma to jedynie szkodliwe skutki i może również wpływać na normalne wykonywanie przez ludzi ich obowiązków. Dlatego też, gdy w kościele dochodzi do szerzenia negatywizmu, należy je powstrzymać i ograniczyć, a nie pobłażać mu lub je popierać.
A. Czym jest szerzenie negatywizmu
Najpierw przyjrzyjmy się temu, jak należy rozumieć i rozpoznawać szerzenie negatywizmu. Jak powinniśmy rozpoznać szerzenie negatywizmu? Które spośród ludzkich uwag i przejawów stanowią szerzenie negatywizmu? Po pierwsze, negatywność, której ludzie dają upust, nie jest czymś pozytywnym, ale jest czymś niepożądanym, co sprzeciwia się prawdzie i jest wytworem skażonego ludzkiego usposobienia. Posiadanie skażonego usposobienia prowadzi do tego, że ma się trudności w praktykowaniu prawdy i podporządkowywaniu się Bogu, a z uwagi na te właśnie trudności, w ludziach przejawiają się negatywne myśli i inne negatywne rzeczy. Powstają one w związku z tym, że usiłują oni praktykować prawdę. Są to myśli i poglądy, które wywierają na ludzi wpływ i przeszkadzają im, kiedy ci próbują praktykować prawdę, i są to rzeczy na wskroś negatywne. Bez względu na to, jak bardzo te negatywne myśli i poglądy zgodne są z pojęciami człowieka i jak rozsądnie brzmią, nie biorą się one ze zrozumienia słów Bożych, a tym bardziej nie są opartą na doświadczeniu wiedzą na temat słów Bożych. Zamiast tego wytwarzane są przez ludzki umysł i w ogóle nie są zgodne z prawdą. Dlatego też stanowią zjawiska negatywne i szkodliwe. Intencją ludzi, którzy szerzą negatywizm, jest znalezienie wielu obiektywnych przyczyn swoich niepowodzeń w praktykowaniu prawdy, aby w ten sposób wzbudzić współczucie innych i zyskać ich zrozumienie. Te negatywne wypowiedzi w różnym stopniu wpływają na ludzką inicjatywę przy praktykowaniu prawdy i podkopują ją, a nawet są w stanie powstrzymać wiele osób przed praktykowaniem prawdy. Takie konsekwencje i szkodliwy wpływ sprawiają, że tego rodzaju negatywne zjawiska tym bardziej zasługują na scharakteryzowanie ich jako niepożądanych, przeciwnych Bogu i z gruntu wrogich prawdzie. Niektórzy ludzie nie potrafią przejrzeć istoty negatywizmu i uważają, że częste okazywanie negatywnej postawy jest czymś normalnym i że nie ma większego wpływu na dążenie ludzi do prawdy. Ten tok rozumowania jest jednak niesłuszny. W rzeczywistości bowiem zniechęcenie ma bardzo duży wpływ, a jeśli staje się dla jakiejś osoby nie do zniesienia, łatwo może doprowadzić do zdrady. Negatywizm wywołać może bowiem nawet tak straszliwy skutek. Jak zatem należy rozpoznać i rozumieć szerzenie negatywizmu? Mówiąc najprościej, szerzenie negatywizmu to wprowadzanie ludzi w błąd i powstrzymywanie ich przed praktykowaniem prawdy; stosowanie tzw. „miękkich” taktyk, normalnych z pozoru metod, aby ich zwodzić i zbijać z tropu. Czy przynosi im to szkodę? W istocie jest to dla nich wielce szkodliwe. Tak więc szerzenie negatywizmu jest czymś niepożądanym i Bóg je potępia. Taka jest najprostsza interpretacja szerzenia negatywizmu. Co zatem jest tym negatywnym komponentem w szerzeniu negatywizmu? Jakie rzeczy są negatywne i mogą mieć szkodliwy wpływ na ludzi oraz zaburzać życie kościoła i szkodzić mu? Co obejmuje negatywność? Jeśli ludzie będą czysto pojmować słowa Boże, to czy w słowach, którymi się posługują podczas omówień, będzie pobrzmiewał negatywizm? Jeśli ludzie okazywać będą postawę prawdziwego podporządkowania się okolicznościom, jakie przygotował dla nich Bóg, to czy w ich świadomości tychże okoliczności będzie się zawierał negatywizm? A kiedy będą dzielić się ze wszystkimi swoją wiedzą opartą na doświadczeniu, czy będzie to zawierało jakieś elementy negatywnej postawy? Z pewnością nie. W odniesieniu do wszystkiego, co dzieje się w kościele lub dookoła nich, jeśli są oni w stanie przyjąć to od Boga, mają właściwe podejście i wykazują się postawą poszukiwania i podporządkowania, to czy ich wiedza, zrozumienie i doświadczenie tego, co się dzieje, będą zawierały jakikolwiek negatywizm? (Nie). Absolutnie nie. W takim razie, czym właściwie jest ten negatywizm? Jak możemy go zrozumieć? Czyż negatywizm nie zawiera w sobie rzeczy o następującym charakterze: ludzkiego nieposłuszeństwa, niezadowolenia, skarg i urazy? Bardziej poważne przypadki negatywizmu to opór, sprzeciw, a nawet gardłowanie. Wygłaszanie uwag, które zawierają takie elementy, można określić jako szerzenie negatywizmu. Sądząc więc po tych przejawach, czy kiedy dana osoba szerzy negatywizm, to w głębi serca wykazuje się jakimkolwiek podporządkowaniem wobec Boga? Z pewnością nie. Czy jest jakkolwiek gotowa, aby zbuntować się przeciwko cielesności i popracować nad swoim negatywizmem? Nie – jest w niej jedynie opór, bunt i sprzeciw. Jeśli serca ludzi są wypełnione tymi rzeczami – jeśli zostały one przez nie opanowane – to spowoduje to ich opór, bunt i sprzeciw wobec Boga. A jeśli tak się stanie, to czy nadal będą oni w stanie praktykować prawdę i podporządkować się Bogu? Nie. Jedynie oddalą się od Niego i staną się bardziej negatywni, a nawet mogą zwątpić w Boga, zaprzeczyć Mu i Go zdradzić. Czyż nie jest to niebezpieczne? Każdy, kto często jest zniechęcony, jest także zdolny do szerzenia negatywizmu, a to z kolei oznacza sprzeciwianie się Bogu i zaprzeczanie Mu. Jako tacy, ludzie, którzy często szerzą negatywizm, mogą zdradzić Boga i opuścić Go w każdej chwili i w dowolnym miejscu.
Sądząc po znaczeniu słowa „negatywizm”, kiedy dana osoba znajduje się w takim stanie, jej samopoczucie bardzo się obniża i popada w zły nastrój. Jej emocje pełne są negatywnych elementów, nie jest zorientowana na robienie postępów i dążenie naprzód, nie wychodzi z inicjatywą pozytywnej współpracy i poszukiwania prawdy, co więcej, nie wykazuje chęci podporządkowania się, ale jest skrajnie przygnębiona. Na co wskazuje jej przygnębienie? Czy odzwierciedla ono pozytywne aspekty człowieczeństwa? Czy świadczy o tym, że posiada ona sumienie i rozum? Czy świadczy o tym, że żyje z godnością, żyje w ramach godności człowieczeństwa? (Nie). Jeśli nie świadczy o tych pozytywnych rzeczach, to o czym świadczy? Czy może to odzwierciedlać brak prawdziwej wiary w Boga, a także brak determinacji i postanowienia, by dążyć do prawdy i proaktywnie czynić postępy? Czy może obrazować silne niezadowolenie z obecnej sytuacji i napotkanych trudności, problemy z ich zrozumieniem i niechęć do zaakceptowania obecnych faktów? Czy może pokazywać, że serce tej osoby przepełnia bunt, chęć przeciwstawienia się, ucieczki i zmiany obecnej sytuacji? (Tak). Takie stany przejawiają ludzie, gdy podchodzą do swojej obecnej sytuacji ze zniechęceniem. Krótko mówiąc, kiedy ludzie są negatywnie nastawieni, to ich niezadowolenie z obecnej sytuacji i tego, co Bóg dla nich ustalił, nie jest równoznaczne z czymś tak prostym jak żywienie błędnych mniemań, brak zrozumienia, nieuświadamianie sobie czegoś czy niemożność przeżywania doświadczeń. Brak pojmowania może być kwestią potencjału bądź czasu i są to normalne przejawy człowieczeństwa. Niezdolność do doświadczania rzeczy również może być spowodowana pewnymi obiektywnymi przyczynami, ale tych rzeczy nie uznaje się za coś negatywnego, niepożądanego. Są przecież ludzie niezdolni do doświadczania rzeczy, ale w obliczu spraw, których nie rozumieją lub nie dostrzegają, albo też tych, których nie są w stanie sobie uświadomić czy doświadczyć, będą się modlić do Boga i szukać Jego intencji, czekać na Boże oświecenie i iluminację oraz aktywnie podejmować kroki, by omawiać te sprawy z innymi i szukać u nich rozwiązań. Jednak niektórzy ludzie są inni: nie mają tych ścieżek praktyki w odniesieniu do tych kwestii ani nie mają takiego nastawienia. Zamiast czekać, poszukiwać lub znajdować ludzi, z którymi mogliby to omówić, wyrabiają sobie w sercach błędne mniemania, czując, że wydarzenia i okoliczności, jakie napotykają, nie odpowiadają ich pragnieniom, preferencjom lub wyobrażeniom, więc buntują się, są niezadowoleni, stawiają opór, skarżą się, sprzeciwiają się, gardłują przeciwko Bogu i robią inne tego typu niepożądane rzeczy. Zrobiwszy je, nie myślą o nich zbyt wiele, nie przychodzą przed Boże oblicze w modlitwie, nie zastanawiają się nad sobą, żeby poznać własny stan i własne skażenie. Nie czytają słów Boga w poszukiwaniu Jego intencji, nie posługują się też Jego słowami, by rozwiązywać problemy, a tym bardziej nie poszukują rozwiązań u innych i nie rozmawiają z nimi. Upierają się przy tym, że ich przekonania są właściwe i słuszne, pielęgnując w sercach bunt i niezadowolenie, schwytani w pułapkę negatywnych, niepożądanych nastrojów. Gdy tkwią w więzach tych nastrojów, mogą być w stanie je stłumić i opierać się im przez dzień czy dwa, ale kiedy to trwa przez dłuższy czas, w ich umysłach wykluwa się wiele rzeczy takich jak ludzkie pojęcia i wyobrażenia, ludzka etyka, moralność, kultura i wiedza, ludzkie tradycje i tak dalej. Przez pryzmat tych rzeczy oceniają, kalkulują i pojmują problemy, z którymi się borykają, całkowicie usidleni przez szatana, doprowadzając w ten sposób do powstania różnych stanów niezadowolenia i buntu. Z tych zepsutych stanów wyłaniają się następnie różne błędne idee i punkty widzenia, nad którymi w głębi serca tracą kontrolę, szukają więc potem okazji, by dać temu upust. Kiedy ich serca przepełnia negatywne nastawienie, czy mówią: „Jestem pełen tego, co negatywne, nie powinienem odzywać się lekkomyślnie, żeby nikogo nie skrzywdzić. Jeśli poczuję, że muszę to z siebie wyrzucić, i nie będę się mógł powstrzymać, będę mówił do ściany lub do czegoś, co nie rozumie ludzkiej mowy”? Czy mają w sobie tyle dobra, by tak postąpić? (Nie). A co robią? Szukają okazji, by znaleźć publiczność dla swoich negatywnych poglądów, uwag i nastrojów, wykorzystując sytuację do wyładowania różnych negatywnych nastrojów, takich jak niezadowolenie, bunt i uraza, jakie noszą w sercach. Uważają, że życie kościelne to najlepszy czas i dobra okazja, by dać upust swojemu negatywnemu nastawieniu, niezadowoleniu i buntowi, ponieważ w życiu kościelnym jest wielu słuchaczy, a ich słowa mogą sprawić, że inni również popadną w negatywne nastawienie, co wpłynie niekorzystnie na pracę kościoła. Oczywiście ci, którzy szerzą negatywizmu, nie mogą się powstrzymać nawet za kulisami; zawsze wylewa się z nich negatywna mowa. Kiedy mają niewielu słuchaczy, trudno im o ekscytację, ale kiedy zbierają się wszyscy, dodaje im to energii. Sądząc po nastrojach, stanach i innych elementach tych, którzy szerzą negatywizm, ich celem nie jest pomoc ludziom w zrozumieniu prawdy, dostrzeżeniu tego, co jest prawdziwe, skorygowaniu błędnych mniemań i rozwianiu wątpliwości dotyczących Boga, poznaniu siebie, rozpoznaniu własnej skażonej istoty lub rozwiązaniu problemu buntu i zepsucia, tak aby nie sprzeciwiali się Bogu i nie opierali się Mu, ale raczej Mu się podporządkowali. Ich cele są zasadniczo dwojakie: z jednej strony szerzą negatywizm, aby dać upust swoim nastrojom; z drugiej strony starają się zniechęcić więcej ludzi i wciągnąć ich w pułapkę opierania się Bogu i głośnego sprzeciwu wobec Niego. Dlatego szerzenie negatywizmu należy w życiu kościoła bezwzględnie powstrzymać.
B. Różne stany i przejawy ludzi, którzy szerzą negatywizm
1. Szerzenie negatywizmu przy odczuwaniu niezadowolenia z powodu zwolnienia
Zasadniczo, takie właśnie są przejawy negatywizmu i związane z nim emocje. Po tym, jak je omówiłem, ludzie powinni przyjrzeć się samym sobie w ich kontekście i zobaczyć, które z ich zachowań, uwag i metod, jakie stosują w prawdziwym życiu, są szerzeniem negatywizmu oraz jakie sytuacje powodują, że popadają oni w negatywizm, co następnie prowadzi do tego, że szerzą negatywizmu. Powiedzcie Mi, jakie są typowe sytuacje, w których ludzie stają się negatywni? Jakie są typowe formy, które ten ich negatywizm przybiera? (Kiedy ktoś zostaje zwolniony lub kiedy jest przycinany, może pojawić się w jego sercu pewien negatywizm). Zwolnienie to jeden scenariusz, a przycinanie to drugi. Dlaczego zostanie zwolnionym prowadzi do pojawienia się negatywizmu? (Niektórzy ludzie po tym, jak zostaną zwolnieni, nie mają samoświadomości i myślą, że to ich status doprowadził do ich upadku. Mówią wtedy: „Im wyżej się wspinasz, tym dotkliwszy jest potem upadek”, wyrażając w ten sposób swoje negatywne poglądy. Nie mają czystego pojmowania tego, że zostali zwolnieni; w głębi serca są nieposłuszni). Mają w sobie nieposłuszeństwo i niezadowolenie, które są negatywnymi emocjami. Czy narzekają? (Tak. Uważają, że znosili trudy i płacili cenę, zawsze ciężko pracowali, nie otrzymując w zamian nic dobrego, a mimo to zostali zwolnieni. Mówią więc: „Ciężko jest być przywódcą. Ktokolwiek nim zostaje, ma pecha. W końcu wszyscy zostają zwolnieni”). Rozpowszechnianie takich uwag to szerzenie negatywizmu. Jeśli są po prostu nieposłuszni i niezadowoleni, ale nie rozpowszechniają tego dookoła, to nie jest to jeszcze szerzenie negatywizmu. Jeśli z ich nieposłuszeństwa i niezadowolenia stopniowo wyłania się skłonność do narzekania, a oni nie uznają tego, że mają niewystarczający potencjał i po prostu nie byli w stanie odpowiednio wykonać swojej pracy, a następnie zaczynają przedstawiać swoją pokrętną logikę, tworząc między innym różnego rodzaju stwierdzenia, punkty widzenia, wymówki, powody, wyjaśnienia, usprawiedliwienia, to wtedy robienie tego typu uwag jest równoznaczne z szerzeniem negatywizmu. Niektórzy fałszywi przywódcy, zwolnieni, bo nie wykonywali prawdziwej pracy, pielęgnują w swoich sercach nieposłuszeństwo i niezadowolenie, w ogóle się nie podporządkowując. Zawsze myślą: „Zobaczmy, kto będzie w stanie zająć moje miejsce jako przywódca. Inni wcale nie są lepsi ode mnie – jeśli ja nie potrafię wykonać pracy, to oni też nie!”. Co sprawia, że są tak nieposłuszni? Uważają, że ich potencjał wcale nie jest niski i wykonali mnóstwo pracy, więc dlaczego zostali zwolnieni? Tak myślą fałszywi przywódcy. Nie zastanawiają się nad sobą, żeby zyskać samowiedzę i przekonać się, czy rzeczywiście wykonali jakąś prawdziwą pracę, ile rzeczywistych problemów rozwiązali lub czy faktem jest, że sparaliżowali pracę kościoła. Rzadko zastanawiają się nad takimi rzeczami. Uważają, że nie chodzi o to, że brakuje im prawdorzeczywistości i nie są w stanie dostrzec pewnych rzeczy. Są przekonani, że wykonawszy tak dużo pracy, nie powinni być określani jako fałszywi przywódcy. Taki jest główny powód ich nieposłuszeństwa i niezadowolenia. Zawsze myślą tak: „Wykonywałem swoje obowiązki przez wiele lat, wstając wcześnie i zostając do późna każdego dnia – i dla kogo? Po tym, jak uwierzyłem w Boga, zostawiłem swoją rodzinę, zrezygnowałem z kariery, a nawet ryzykowałem, że zostanę aresztowany i uwięziony – wszystko po to, aby wykonywać swoje obowiązki. Ileż trudności zniosłem! A teraz mówią, że nie wykonałem prawdziwej pracy i tak po prostu mnie zwalniają – to strasznie niesprawiedliwe! Nawet jeśli nic nie osiągnąłem, to znosiłem rozmaite trudności, a jeśli nie trudności, to chociaż zmęczenie! Z moim potencjałem i zdolnością do płacenia ceny w mojej pracy – jeśli uważają, że nawet ja nie spełniam standardów, i zostaję z tego powodu zwolniony, to myślę, że praktycznie nie ma przywódców, którzy je spełniają!”. Czy wypowiadając te słowa taki człowiek szerzy negatywizm? Czy pada choć jedno zdanie, które wyraża jego podporządkowanie? Czy jest tam choć odrobina chęci poszukiwania prawdy? Czy jest tam jakakolwiek autorefleksja? Na przykład: „Mówią, że moja praca nie spełnia standardów, więc w czym dokładnie mam braki? Jakiej rzeczywistej pracy nie wykonałem? Jakie przejawy bycia fałszywym przywódcą można u mnie zaobserwować?”. Czy zastanowił się nad sobą w ten sposób? (Nie). Jaka jest więc natura słów, które wypowiada? Czy narzeka? Czy usprawiedliwia się? Po co to robi? Czy nie po to, by zyskać współczucie i zrozumienie innych? Czy nie chce, by więcej ludzi stanęło w jego obronie i ubolewało nad niesprawiedliwością, jakiej doznał? (Owszem). Przeciwko komu podnosi wrzawę? Czyż nie kłóci się z Bogiem i głośno się Mu nie sprzeciwia? (Tak). To, co mówi jest narzekaniem na Boga i sprzeciwem wobec Niego. Jego serce pełne jest skarg, oporu i buntu. Na tym się jednak nie kończy, bo szerząc negatywizm, dąży do tego, aby więcej ludzi go rozumiało, sympatyzowało z nim i popadało w taki sam negatywizm, wykształcając żal, opór i bunt przeciwko Bogu oraz gardłując przeciw Niemu – dokładnie tak, jak on. Czyż nie szerzy on negatywizmu właśnie po to, aby osiągnąć ten cel? Jego celem jest po prostu poinformowanie większej liczby ludzi, jak rzekomo się rzeczy mają, i sprawienie, by uwierzyli, że to on jest w tej sytuacji pokrzywdzony, że to, co zrobił, było słuszne, że nie powinien był zostać zwolniony i że jego zwolnienie było błędem. Chce, aby więcej ludzi stanęło w jego obronie. Ma nadzieję odzyskać dzięki temu twarz, status i reputację. Wszyscy fałszywi przywódcy i antychryści, po tym jak zostali zwolnieni, szerzą w ten sposób negatywizm, aby zdobyć sympatię innych. Żaden z nich nie jest w stanie zastanowić się nad sobą i zyskać samowiedzy, przyznać się do błędów ani okazać prawdziwej skruchy czy żalu. Fakt ten dowodzi, że wszyscy fałszywi przywódcy i antychryści to ludzie, którzy nie kochają prawdy i kompletnie jej nie akceptują. Tak więc, po tym, jak zostali ujawnieni i wyeliminowani, nie potrafią zyskać samowiedzy przy pomocy prawdy i słów Bożych. Nie zdarzyło się jeszcze, by okazali oni skruchę bądź posiadali prawdziwą samowiedzę, ani też nikt nie widział, aby okazali prawdziwą skruchę. Wydaje się, że nigdy nie zyskują samowiedzy ani nie przyznają się do popełnionych błędów. Biorąc ten fakt pod uwagę, zwalnianie fałszywych przywódców i antychrystów jest całkowicie uzasadnione i w ogóle nie jest niesprawiedliwe. W związku z ich całkowitym brakiem autorefleksji i samowiedzy, a także z tym, że są pozbawieni jakiejkolwiek skruchy, oczywiste jest, że w olbrzymim stopniu mają usposobienie antychrysta i że wcale nie kochają prawdy.
Niektórzy fałszywi przywódcy, po tym, jak zostaną zwolnieni, w ogóle nie przyznają się do swoich błędów, nie szukają prawdy, ani też nie zastanawiają się nad sobą i nie zyskują samowiedzy. Nie mają za grosz serca ani postawy podporządkowania. Zamiast tego źle rozumieją Boga i narzekają, że traktuje On ich niesprawiedliwie, i łamią sobie głowy, by znaleźć dla siebie jakieś wymówki i powody, żeby się usprawiedliwić i obronić. Niektórzy nawet mówią: „Wcześniej nigdy nie chciałem być przywódcą, ponieważ wiedziałem, że to trudna praca. Jeśli dobrze sobie radzisz, to nie jesteś odpowiednio nagradzany, a jeśli sobie nie radzisz, to zostajesz zwolniony i owiany złą sławą, odrzucony przez braci i siostry i kompletnie tracisz twarz. Jak ktoś po czymś takim mógłby pokazać się ludziom na oczy? Teraz, gdy zostałem zwolniony, jestem jeszcze bardziej przekonany, że bycie przywódcą lub pracownikiem nie jest łatwym zadaniem – to żmudna i niewdzięczna praca!”. Co oznacza stwierdzenie „bycie przywódcą lub pracownikiem to żmudna i niewdzięczna praca”? Czy świadczy ono jakiejkolwiek intencji poszukiwania prawdy? Czy nie jest tak, że człowiek ten zaczął nienawidzić faktu, że dom Boży uczynił go przywódcą lub pracownikiem, a teraz używa on tego rodzaju stwierdzeń, by wprowadzać innych w błąd? (Zgadza się). Jakie konsekwencje może przynieść takie stwierdzenie? Słowa te będą zaburzały i wpływały na umysły, sposób myślenia, zrozumienie i pojmowanie tej sprawy przez większości ludzi. Jest to wpływ, jaki ma na ludzi szerzenie negatywizmu. Na przykład, jeśli nie jesteś przywódcą i usłyszysz coś takiego, to wystraszysz się i pomyślisz tak: „To prawda! Nie mogę zostać wybrany na przywódcę. Jeśli zostanę, to będę musiał szybko znaleźć jakieś powody i wymówki, aby odmówić. Powiem, że nie mam odpowiedniego potencjału i nie mogę wykonywać tej pracy”. Ci, którzy już są przywódcami, również mogą poczuć się dotknięci tym stwierdzeniem, myśląc: „Jakie to przerażające! Czy w przyszłości czeka mnie również taki sam wynik jak ich? Jeśli tak się mają potoczyć sprawy, to ja absolutnie nie chcę być przywódcą”. Czy te negatywne i niekorzystne emocje oraz stwierdzenie przeszkadzają ludziom? Oczywiście, że tak. Bez względu na to, czy dana osoba ma duży, czy mały potencjał, kiedy słyszy takie słowa, mimowolnie najpierw bierze je do siebie i zajmują one najważniejszą pozycję w ich umyśle, w różnym stopniu na nią wpływając. Jakie są tego konsekwencje? Większość ludzi nie będzie w takiej sytuacji w stanie prawidłowo podejść do kwestii bycia przywódcą i bycia zwolnionym z tego stanowiska oraz nie będzie wykazywała postawy podporządkowania. Zamiast tego w sercu zawsze będzie źle rozumieć i wystrzegać się Boga, pojawią się u niej negatywne emocje związane z tą kwestią i będzie szczególnie wrażliwa oraz wystraszona na każde jej wspomnienie. Gdy ludzie przejawiają tego typu zachowania, czyż nie oznacza to, że ulegli pokusie szatana i zostali przez niego zwiedzeni? Oczywiste jest, że zostali wprowadzeni w błąd i zaniepokojeni przez ludzi szerzących negatywizm. Ponieważ to, co uzewnętrzniają osoby szerzące negatywizm, ma swoje korzenie w zepsutym usposobieniu ludzi i w samym szatanie – i ponieważ nie stanowi to zrozumienia prawdy ani wglądu opartego na doświadczeniu uzyskanym dzięki podporządkowaniu się temu, co Bóg aranżuje – to ci, którzy te rzeczy słyszą, są tym w różnym stopniu zaniepokojeni. Negatywność, której ludzie dają upust, powoduje u wszystkich pewne niekorzystne i niepokojące skutki. Ci, którzy aktywnie poszukują prawdy, będą w takiej sytuacji mniej poszkodowani. Inni, nie stawiając żadnego oporu, nie mogą nie być tym zaniepokojeni i głęboko zranieni, nawet jeśli wiedzą, że słowa te są błędne. Bez względu na to, co mówi Bóg, w jaki sposób omawia On tę kwestię lub jakie ma wymagania, ludzie to wszystko ignorują i zamiast tego maja w pamięci tylko słowa tych, którzy szerzą negatywizm, zawsze przestrzegając się, aby nie tracić czujności, tak jakby owe negatywne wypowiedzi były ich parasolem ochronnym i swego rodzaju tarczą. Niezależnie od tego, co mówi Bóg, oni nie potrafią porzucić swojej powściągliwości i błędnych wyobrażeń. Ludzie, którzy nie wkroczyli w prawdę ani w słowa Boże i którzy nie rozumieją prawdorzeczywistości, nie mają żadnego rozeznania w tych negatywnych stwierdzeniach ani żadnej na nie odporności. W końcu zostają przez nie ograniczeni i mają związane ręce, co powoduje, że nie są już w stanie zaakceptować słów Bożych. Czy nie przyniosło im to szkody? Do jakiego stopnia zostali tym skrzywdzeni? Nie potrafią przyjąć ani zrozumieć słów Bożych, zamiast tego uważając słowa negatywne, słowa niezadowolenia, nieposłuszeństwa i skargi wyrażane przez ludzi za coś pozytywnego – za swoje motto, które należy mieć w sercu – i korzystając z nich jak z życiowych drogowskazów, aby sprzeciwiać się Bogu i przeciwstawiać się Jego słowom. Czy nie wpadli oni w sidła szatana? (Zgadza się). Ludzie ci mimowolnie wpadają w sidła szatana i zostają przez niego schwytani. Ich negatywne wypowiedzi na temat sprawy tak banalnej, jak zwolnienie ze stanowiska, mają jednak ogromny wpływ na innych. Dzieje się tak głównie dlatego, że ci, którzy akceptują te negatywne wypowiedzi, już wcześniej mieli całą masę własnych pojęć i wyobrażeń – a nawet mylnych wniosków i pewnej dozy powściągliwości – na temat bycia przywódcą. Chociaż owe mylne wnioski i powściągliwość nie były w ich umysłach w pełni ukształtowane, to po usłyszeniu tych negatywnych wypowiedzi są bardziej przekonani, że są one słuszne. Uważają, że mają teraz jeszcze więcej powodów, by wierzyć, iż bycie przywódcą niesie ze sobą wiele nieszczęść, lecz niewiele dobrych rzeczy, i że absolutnie nie powinni zostać przywódcami ani pracownikami, aby uniknąć odrzucenia i zwolnienia za popełnianie błędów. Czyż nie zostali oni kompletnie zwiedzeni przez tych, którzy szerzą negatywizm, i nie pozostają całkowicie pod ich wpływem? Już same negatywne stwierdzenia wypowiadane przez osobę, która została zwolniona, a także jej nieposłuszeństwo i poczucie niezadowolenia, mogą mieć znaczący wpływ na innych ludzi i znacząco działać na ich niekorzyść. Jak myślicie – czy to, że negatywne emocje, którym ludzie dają upust, są pełne atmosfery śmierci, stanowi poważny problem? (Tak, to poważna sprawa). Co czyni ją tak poważną? To, że idealnie trafia to w głęboko zakorzenioną w ludziach nieufność i ich mylne wyobrażenia na temat Boga, jednocześnie odzwierciedlając ludzkie stany niezrozumienia Boga i wątpienia w Niego, a także w ich wewnętrzne nastawienie do Niego. Dlatego stwierdzenia rozpowszechniane przez tych, którzy szerzą negatywizm, uderzają bezpośrednio w czułe punkty ludzi, a ci w pełni je akceptują, do reszty wpadając w sidła szatana i nie mogąc się z nich uwolnić. Czy to dobrze, czy źle? (Źle). Jakie są tego konsekwencje? (Powoduje to, że ludzie zdradzają Boga). (Sprawia to, że ludzie wystrzegają się Boga i źle Go rozumieją, oddalają się od Niego w swoich sercach, negatywnie podchodzą do swoich obowiązków i boją się przyjmować ważne zadania. Zadowalają się wykonując jedynie zwykłe obowiązki i w ten sposób tracą wiele okazji do bycia udoskonalonymi). Czy tacy ludzie mogą być zbawieni? (Nie).
Dwa tysiące lat temu Paweł przedstawił wiele poglądów i napisał wiele listów. W listach tych zawarł jednak wiele niedorzeczności. Ponieważ ludziom brakuje rozeznania, ci, którzy w ciągu ostatnich dwu tysięcy lat czytali Biblię, w przeważającej mierze przyjmowali myśli i poglądy Pawła, odkładając na bok słowa Pana Jezusa i nie przyjmując prawd pochodzących od Boga. Czy ci, którzy akceptują myśli i poglądy Pawła, mogą przyjść przed oblicze Boga? Czy mogą przyjąć Jego słowa? (Nie). Jeśli nie potrafią zaakceptować słów Bożych, to czy mogą traktować Boga jako Boga? (Nie). Kiedy Bóg przychodzi i staje przed nimi, to czy potrafią Go rozpoznać? Czy umieją zaakceptować Go jako swojego Boga i Pana? (Nie). Dlaczego nie? Niedorzeczne myśli i poglądy Pawła wypełniły serca ludzi, tworząc wszelkiego rodzaju teorie i powiedzenia. Kiedy ludzie używają ich do oceny Boga, Jego dzieła, słów, usposobienia i Jego postawy wobec ludzi, nie są już zepsutymi ludźmi zwykłego, prostego typu, lecz stają w opozycji do Boga, sprawdzając Go i analizując, i stają się wrogo do Niego nastawieni. Czy Bóg może zbawić takich ludzi? (Nie). Jeśli ich nie zbawi, to czy nadal będą mieli możliwość otrzymania zbawienia? Boża predestynacja i selekcja dały ludziom na to szansę, lecz jeśli potem wybiorą oni ścieżkę, która podąża za Pawłem, to czy ta szansa na zbawienie nadal istnieje? Niektórzy mówią: „Zostałem predestynowany i wybrany przez Boga, więc jestem już bezpieczny. Na pewno zostanę zbawiony”. Czy te słowa mają sens? Co to właściwie znaczy być predestynowanym i wybranym przez Boga? Oznacza to, że stałeś się kandydatem do otrzymania zbawienia, lecz to, czy faktycznie go dostąpisz, zależy od jakości twojego dążenia i od tego, czy wybrałeś właściwą ścieżkę. Czy wszyscy kandydaci zostaną ostatecznie wybrani i zbawieni? Nie. Podobnie, jeśli ludzie akceptują uczucia, takie jak nieposłuszeństwo, niezadowolenie i żal, lub uwagi, myśli i poglądy wyrażane przez tych, którzy szerzą negatywizm, a ich serca są wypełnione tymi niekorzystnymi rzeczami i przez nie opanowane, nie oznacza to, że oni tylko trochę się z nimi zgadzają – znaczy to, że w pełni je akceptują i chcą żyć według nich. Kiedy kierują się w życiu tymi negatywnymi rzeczami, jaka staje się ich relacja z Bogiem? Staje się relacją antagonistyczną. Nie jest to relacja pomiędzy Stwórcą a istotami stworzonymi ani relacja między Bogiem a zepsutą ludzkością, a już na pewno nie relacja między Bogiem a tymi, którzy otrzymują zbawienie. Zamiast tego staje się relacją między Bogiem a szatanem, między Bogiem a Jego wrogami. Tak więc to, czy ludzie mogą otrzymać zbawienie, staje pod znakiem zapytania. Negatywne wypowiedzi tych, którzy zostali zwolnieni, są pełne skarg, mylnych wyobrażeń, usprawiedliwień i obrony. Takie osoby mówią nawet rzeczy, które wprowadzają innych w błąd i przeciągają ich na swoją stronę. Po usłyszeniu tego typu wypowiedzi w ludziach pojawia się niezrozumienie i nieufność wobec Boga, a nawet dystansują się oni od Niego i odrzucają Go w swoich sercach. Dlatego też, gdy tacy ludzie szerzą negatywizm, należy natychmiast nałożyć na nich ograniczenia i ich powstrzymać. Ich niezdolność do zaakceptowania sytuacji, których doświadczają od Boga, poszukiwania prawdy oraz podporządkowania się Mu jest ich własną sprawą i nie należy pozwalać im wpływać na innych. Jeśli nie są w stanie tego zaakceptować, niech stopniowo to przetrawią i rozwiążą. Jeśli jednak szerzą negatywizm, wpływają tym na innych i zaburzają ich normalne wejście w życie, to należy ich szybko powstrzymać i ograniczyć. Jeśli nie można tego zrobić, a oni nadal szerzą negatywizm, aby wprowadzać innych w błąd i przeciągać ich na swoją stronę, to należy ich natychmiast usunąć z kościoła. Nie należy pozwalać im na dalsze zaburzanie kościelnego życia.
2. Szerzenie negatywizmu przy odmowie zaakceptowania przycinania
Jest jeszcze jedna sytuacja, w której ludzie są skłonni do szerzenia negatywizmu: kiedy stają w obliczu przycinania i nie potrafią zaakceptować niektórych jego słów, będą żywić w sercu uczucia nieposłuszeństwa, niezadowolenia i żalu, a czasem nawet czuć się pokrzywdzeni. Uważają, że doszło do niesprawiedliwości: „Dlaczego nie pozwala mi się na wytłumaczenie się lub wyjaśnienie? Dlaczego jestem nieustannie przycinany?”. Jakim rodzajom negatywności ludzie ci zazwyczaj dają upust? Szukają też powodów, by się usprawiedliwiać i bronić. Zamiast analizować, naprawiać lub rekompensować swoje błędy, argumentują na swoją korzyść, mówiąc takie rzeczy, jak dlaczego nie zrobili czegoś dobrze, jakie były tego przyczyny, jakie były obiektywne czynniki i warunki oraz że nie zrobili tego celowo. Używają tego rodzaju wymówek, aby usprawiedliwić się i bronić, aby osiągnąć swój cel, jakim jest niezgoda na przycinanie. Osoby te nie przyznają, że przycinanie jest słuszne, i analizują zdarzenie przycinania z wieloma innymi osobami, próbując jasno wszystkim wyjaśnić całą sprawę. Szerzą nawet takie idee: „Takie przycinanie zniechęci ludzi do wykonywania ich obowiązków. Nikt nie będzie już chciał tego robić. Ludzie nie będą wiedzieli, jak postępować, i nie będą mieli ścieżki praktyki”. Są nawet tacy, którzy na pozór rozmawiają o tym, jak akceptują bycie przycinanymi, lecz w rzeczywistości wykorzystują tę rozmowę do usprawiedliwiania się i obrony, sprawiając, że więcej ludzi zaczyna wierzyć, iż w swoim traktowaniu ludzi dom Boży w ogóle nie bierze pod uwagę ich uczuć ludzi i że nawet mały błąd może skutkować przycięciem. Ci, którzy mają skłonność do szerzenia negatywizmu, nigdy nie zastanawiają się nad sobą. Nawet w obliczu przycinania nie zastanawiają się nad naturą swoich błędów ani nad tym, co je spowodowało. Nie analizują tych kwestii, a zamiast tego konsekwentnie spierają się, usprawiedliwiają się i bronią. Niektórzy mówią nawet: „Zanim zostałem przycięty, czułem, że jest jakaś ścieżka, którą mogę podążać. Jednak po tym, jak zostałem przycięty, stałem się zdezorientowany. Nie wiem już, jak praktykować ani jak wierzyć w Boga, i nie widzę dalszej drogi”. Mówią też innym: „Musisz być bardzo ostrożny, aby nie zostać przyciętym – to boli tak, jakby ktoś zdzierał z ciebie skórę. Nie podążaj moją starą ścieżką. Spójrz, co się ze mną stało po tym, jak zostałem przycięty. Utknąłem, nie mogę iść ani do przodu, ani do tyłu. Nic, co robię, nie jest właściwe!”. Czy te słowa są słuszne? Czy jest z nimi jakiś problem? (Tak. Oni zwyczajnie się usprawiedliwiają i spierają się, mówiąc, że nie zrobili nic złego). Jakie przesłanie kryje się za tym usprawiedliwianiem się i za tą argumentacją? (Mówią, że dom Boży nie ma racji, jeśli chodzi o przycinanie ludzi). Niektórzy mówią: „Zanim zostałem przycięty, czułem, że mam ścieżkę, którą powinienem podążać, lecz po przycięciu nie wiem już, co robić”. Dlaczego nie wiedzą, co robić, po tym, jak zostali przycięci? Jaki jest tego powód? (W obliczu przycinania nie akceptują prawdy ani nie próbują zyskać samowiedzy. Trzymają się pewnych utartych pojęć i w ogóle nie szukają prawdy, aby je skorygować. To pozostawia ich bez ścieżki. Zamiast znaleźć przyczynę w sobie, twierdzą coś przeciwnego, że to przycinanie sprawiło, iż zgubili drogę). Czyż nie jest to odbijanie oskarżeń w druga stronę? To tak, jakby powiedzieć: „To, co robiłem, było zgodne z zasadami, a twoje przycinanie mnie jasno pokazuje, że nie pozwalasz mi postępować zgodnie z zasadami. Jak więc mam praktykować w przyszłości?”. To właśnie mają na myśli ludzie, którzy mówią takie rzeczy. Czy akceptują bycie przycinanymi? Czy akceptują fakt, że popełnili błędy? (Nie). Czy to stwierdzenie nie oznacza w rzeczywistości, że wiedzą, jak lekkomyślnie popełniać występki, lecz kiedy są przycinani i proszeni o działanie zgodnie z zasadami, to nie wiedzą, co mają robić, i stają się zdezorientowani? (Owszem). Jak więc postępowali wcześniej? Kiedy ktoś staje w obliczu przycinania, to czy nie dzieje się tak dlatego, że wcześniej nie postępował zgodnie z zasadami? (Zgadza się). Lekkomyślnie popełnia występki, nie szuka prawdy i nie postępuje zgodnie z zasadami lub regułami domu Bożego, więc jest przycinany. Celem przycinania jest umożliwienie ludziom poszukiwania prawdy i postępowania zgodnie z zasadami, aby zapobiec ponownemu lekkomyślnemu popełnianiu występków. Jednak w obliczu przycinania ludzie ci mówią, że nie wiedzą już, jak postępować ani jak praktykować – czy te słowa zawierają jakikolwiek element samowiedzy? (Nie). Oni nie mają najmniejszego zamiaru zyskiwać samowiedzy ani szukać prawdy. Zamiast tego sugerują: „Kiedyś bardzo dobrze wykonywałem swoje obowiązki, ale odkąd mnie przyciąłeś, wywołałeś chaos w moich myślach i zaburzyłeś moje podejście do obowiązków. Teraz nie myślę w sposób normalny, nie jestem tak zdecydowany ani odważny jak wcześniej, a to wszystko przez to, że zostałem przycięty. Odkąd zostałem przycięty, moje serce jest głęboko zranione. Muszę więc powiedzieć innym, by byli bardzo ostrożni podczas wykonywania swoich obowiązków. Nie wolno im ujawniać swoich wad ani się mylić; jeśli popełnią błąd, to zostaną przycięci, a wtedy staną się bojaźliwi i stracą zapał, który niegdyś mieli. Ich śmiały duch zostanie znacznie przytępiony, a młodzieńcza odwaga i pragnienie dawania z siebie wszystkiego znikną, sprawiając, że staną się potulni i słabymi, będą bać się własnego cienia i mieć poczucie, że nic, co robią, nie jest właściwe. Nie będą już czuć obecności Boga w swoich sercach, zamiast tego czując się od Niego coraz bardziej oddaleni. Nawet modlitwa i wołanie do Boga pozostaną bez odpowiedzi. Poczują, że nie mają tej samej witalności, żywiołowości i uroku, a nawet zaczną sami na siebie patrzeć nieprzychylnym wzrokiem”. Czy to są słowa płynące z głębi serca, wypowiedziane przez kogoś posiadającego doświadczenie? Czy są one szczere? Czy mogą wpłynąć na ludzi budująco lub przynieść im jakieś korzyści? Czy nie jest to po prostu przekręcanie faktów? (Tak, te słowa są dość absurdalne). Mówią: „Nie podążajcie moimi śladami i moją starą ścieżką! Widzicie, że teraz całkiem dobrze się zachowuję, lecz w rzeczywistości byłem po tym przycinaniu po prostu przestraszony i nie czułem takiej wolności i swobody jak wcześniej”. Jaki wpływ mają powyższe słowa na słuchaczy? (Sprawiają, że ludzie bardziej wystrzegają się Boga, przez co działają oni ostrożnie z obawy przed przycięciem). Mają one tego rodzaju negatywne konsekwencje. Po ich usłyszeniu ludzie pomyślą: „Nawet mi nie mów! Jedno małe niedopatrzenie i zostajesz przycięty – nic nie możesz zrobić, by temu zapobiec! Dlaczego wykonywanie obowiązków w domu Bożym musi być takie trudne? Ciągłe mówienie o prawdozasadach – to naprawdę wymagające! Czy nie można zwyczajnie prowadzić prostego, stabilnego życia? Nie jest to ani wygórowane wymaganie ani żadne ekstrawaganckie pragnienie, ale dlaczego tak trudno to osiągnąć? Mam wielką nadzieję, że nie zostanę przycięty. Jestem bardzo bojaźliwą osobą. Wystarczy, że ludzie gapią się na mnie i głośno mówią, a moje serce zaczyna walić. Jeśli naprawdę stanę w obliczu przycinania, a jego słowa będą tak surowe, tak szczegółowo analizujące fakty, to jak ja sobie z tym poradzę? Czy nie przyprawiłoby mnie to o koszmary? Wszyscy mówią, że przycinanie jest dobre, ale ja tego nie rozumiem. Czy ta osoba, która go doświadczyła, nie była nim przerażona? Gdybym został przycięty, też bym się bał”. Czy nie jest to wpływ słów tych, którzy szerzą negatywizm? Czy ten wpływ jest afirmatywny i pozytywny, czy też może negatywny i niekorzystny? (Jest on negatywny i niekorzystny). Te negatywne wypowiedzi mogą wyrządzić ogromną krzywdę tym, którzy chcą dążyć do prawdy! Powiedzcie Mi więc, czy ci, którzy często szerzą negatywizm i szerzą śmierć, są sługami szatana? Czy są to ludzie, którzy zaburzają pracę kościoła? (Tak).
Niektórzy działają zgodnie z własnymi ideami i wbrew zasadom. Po tym, jak zostali przycięci, uważają, że spotkało ich to pomimo tego, że tak ciężko pracowali i zapłacili cenę, więc ich serca przepełnia nieposłuszeństwo i nie akceptują oni tego, że są demaskowani i analizowani. Uważają, że Bóg jest niesprawiedliwy, a dom Boży jest wobec nich nie fair, ponieważ tak użyteczna osoba z takim talentem jak oni, która znosi tak wiele cierpienia i płaci tak wysoką cenę, nie jest przez dom Boży chwalona, a nawet zostaje przycięta. Z ich nieposłuszeństwa rodzą się pretensje i szerzą oni swój negatywizm: „Ja to widzę tak, że nie ma nic trudniejszego niż wiara w boga. Naprawdę trudno jest otrzymać trochę błogosławieństw i cieszyć się odrobiną łaski. Zapłaciłem tak wysoką cenę, ale zostałem przycięty za zrobienie jednej rzeczy źle. Jeśli ktoś taki jak ja nie jest w stanie sprostać temu zadaniu, to jak sprosta mu ktokolwiek inny? Czyż Bóg nie jest sprawiedliwy? Dlaczego nie widzę jego sprawiedliwości? Jak to możliwe, że boża sprawiedliwość jest tak niezgodna z ludzkimi wyobrażeniami?”. Nie analizują tego, co zrobili wbrew zasadom lub jakie skażone skłonności przejawili. Nie tylko brakuje im choćby odrobiny poczucia winy czy podporządkowania – wręcz otwarcie osądzają i stawiają opór. Po usłyszeniu takiej ich wypowiedzi większość ludzi zaczyna z nimi sympatyzować i ulega ich wpływom: „Jest dokładnie tak, prawda? Wierzył w Boga przez dwadzieścia lat, a i tak został w taki sposób przycięty. Jeśli ktoś, kto wierzy od dwudziestu lat, niekoniecznie musi być zbawiony, to ludzie tacy jak my mają jeszcze mniejszą szansę”. Czyż tacy ludzie nie zostali w jakimś sensie zatruci? Kiedy ktoś daje upust negatywności, trucizna zostaje zasiana w sercach ludzi niczym ziarno, zakorzeniające się, kiełkujące, kwitnące i przynoszące owoce w ich umysłach. Zanim ludzie się zorientują, są już zatruci i rodzą się w nich opór wobec Boga i skargi na Niego. Gdy ludzie ci zostaną przycięci, stają się nieposłuszni Bogu i niezadowoleni z tego, jak dom Boży się z nimi obchodzi. Zamiast przyjąć postawę skruchy i przyznania się do winy, kłócą się, usprawiedliwiają i bronią. Rozgłaszają wszędzie, jak wiele trudów znosili, jaką pracę wykonywali i jakie obowiązki spełniali przez wiele lat swojej wiary, i że zamiast otrzymać teraz za to nagrody, zostali przycięci. Nie tylko nie dostrzegają przez przycinanie własnego zepsucia i popełnionych przez siebie błędów, lecz także szerzą ideę, że sposób, w jaki dom Boży ich potraktował, jest niesprawiedliwy i nierozsądny, że nie powinni być tak traktowani, a jeśli tak się stało, to znaczy, że Bóg nie jest sprawiedliwy. Powodem, dla którego dają upust tej negatywności, jest to, że nie są w stanie zaakceptować przycinania ani faktu, że popełnili jakieś błędy, a tym bardziej nie akceptują ani nie uznają faktu, że wyrządzili szkodę wejściu w życie przez braci i siostry oraz pracy kościoła. Uważają, że postępowali właściwie i że to dom Boży niesłusznie ich przyciął. Szerząc negatywizm, chcą powiedzieć ludziom, że dom Boży niesprawiedliwie traktuje ludzi: gdy ktoś popełni błąd, dom Boży użyje tego błędu jako amunicji przeciwko niemu, wykorzystując tę kwestię i przycinając go bezlitośnie, aż do momentu, w którym stanie się on uległy i pomyśli, że nie wniósł żadnego wkładu, że nie ma już nikogo, kto by go ubóstwiał, nie docenia siebie i nie ma już odwagi prosić Boga o nagrody – tylko wtedy dom Boży osiągnie swój cel. Tacy ludzie dają upust negatywności po to, by więcej osób stanęło w ich obronie, zrozumiało „prawdziwy stan rzeczy” i zobaczyło, jak dużo cierpienia znieśli przez tak wiele lat wiary w Boga, jak znaczący był ich wkład oraz jak bardzo są oni wykwalifikowani i jak wiele mają doświadczenia jako wierzący. W ten sposób chcą skłonić innych, by stanęli po ich stronie we wspólnym sprzeciwie wobec zasad domu Bożego i przycinania, któremu ten go poddał. Czyż nie ma to charakteru przeciągania ludzi na swoją stronę? (Tak). Szerzą negatywizm po to, aby przeciągnąć ludzi na swoją stronę i wprowadzić ich w błąd, i zaburzają pracę kościoła, aby dać upust swojej niechęci. Niezależnie od tego, jaki wpływ ma ostatecznie na ludzi to ich dawanie upustu negatywności, efektem i konsekwencją tego jest to, że ludzie są wprowadzani w błąd, niepokojeni oraz krzywdzeni. Nie wpływa to na nikogo budująco. Jest to negatywny efekt.
Kiedy ludzie stają w obliczu przycinania, są to podstawowe rodzaje negatywności, którym dają upust. Nie potrafią zaakceptować bycia przycinanymi i w głębi serca są niezadowoleni oraz nieposłuszni, niezdolni do przyjęcia tego od Boga. Ich pierwszą reakcją nie jest poszukiwanie prawdy dotyczącej przycinania i zastanowienie się nad sobą, poznanie i przeanalizowanie siebie, aby zobaczyć, co dokładnie zrobili źle, czy ich działania były zgodne z zasadami, dlaczego dom Boży ich przyciął i czy potraktowanie ich w ten sposób było spowodowane jakąś osobistą urazą, czy też było sprawiedliwe i rozsądne. Ich pierwszym odruchem nie jest poszukiwanie tych rzeczy – zamiast tego jest nim poleganie na swoich kwalifikacjach, zniesionych trudnościach i kosztach, jakie ponieśli, celem przeciwstawienia się przycinaniu. W rezultacie, wszystko, co pojawia się w ich sercach, jest z pewnością negatywne i niekorzystne, nie ma tam nic afirmatywnego lub pozytywnego. Tak więc, kiedy omawiają swoje uczucia i zrozumienie po tym, jak zostali przycięci, z pewnością szerzą negatywizm i szerzą pojęcia. Obie te negatywne rzeczy powinny być natychmiast powstrzymane i ograniczone i nie należy im pobłażać ani ich ignorować. Będą one przeszkadzać, zaburzać i szkodzić wejściu w życie wszystkich wokół i nie mogą odgrywać pozytywnej, afirmatywnej roli, a tym bardziej nie mogą inspirować ludzi do lojalności wobec Boga ani do lojalnego wykonywania swoich obowiązków. Dlatego też, gdy tacy ludzie szerzą negatywizm, zaburzają tym życie kościoła i powinni być ograniczani.
3. Szerzenie negatywizmu, gdy czyjaś reputacja, status i interesy doznają uszczerbku
Oprócz szerzenia negatywizmu po zwolnieniu ze stanowiska lub przycięciu, w jakich jeszcze sytuacjach ludzie szerzą negatywizm? (Kiedy ucierpią ich interesy i czują oni, że ponieśli jakąś stratę). (Niektórzy wykonywali swoje obowiązki przez wiele lat, lecz kiedy zachorowali lub ich rodziny dotknęło jakieś nieszczęście, mówią: „Co zyskałem, wierząc w Boga przez tyle lat?”). Częstym „powiedzonkiem” ludzi o negatywnym nastawieniu jest „Co na tym zyskałem?”. Jakie są inne przykłady tego typu sytuacji? (Niektórzy ludzie nie tylko nie osiągają wyników w swoich obowiązkach, ale też często popełniają błędy, więc mówią: „Dlaczego Bóg oświeca innych, a mnie nie? Dlaczego obdarzył ich tak dobrym potencjałem, podczas gdy mój potencjał jest tak marny?”. Zamiast zastanowić się nad własnymi problemami, przerzucają odpowiedzialność na Boga, mówiąc, że to On ich nie oświecił ani nie poprowadził, a potem już tylko narzekają na Niego). Twierdzą, że Bóg jest niesprawiedliwy, pytając, dlaczego oświeca i obdarza łaską innych, ale nie ich, gderając o tym, dlaczego nie osiągają rezultatów w swoich obowiązkach – zwyczajnie narzekają. Podane przez was przykłady są dobre. Czy macie jeszcze jakieś? (Niektórzy ludzie stają się pełni urazy, gdy ich obowiązki są przekazywane komuś innemu, kwestionując, dlaczego tak się stało, i podejrzewając, że przywódcy i pracownicy mają ich na celowniku i świadomie robią trudności). Czy uważają, że dom Boży patrzy na nich z góry? (Tak). Niektórzy ludzie, którzy nie wykonują właściwej pracy, są zwalniani i eliminowani, czują więc, że ich reputacja i status zostały przez to nadszarpnięte. Aby okazać swoje niezadowolenie, narzekają do innych na osobności: „Wierzę w boga od niedawna, moja zdolność pojmowania nie jest dobra i mam marny potencjał. Nie dorównuję innym. Jeśli mówią, że nie jestem zdolny, to na pewno nie jestem!”. Na pozór przyznają się do swoich niedociągnięć, lecz w rzeczywistości próbują odzyskać utracone korzyści, nieustannie narzekając i mówiąc rzeczy, które mają na celu zdobycie sympatii innych i sprawienie, by uznali oni, że dom Boży jest niesprawiedliwy. Gdy tylko ich interesy cierpią, stają się niechętni i cały czas mają nadzieję na odzyskanie strat i otrzymanie rekompensaty. Jeśli tak się nie dzieje, tracą wiarę w Boga i nie wiedzą już nawet, jak w Niego wierzyć, mówiąc: „Kiedyś myślałem, że wiara w boga jest wspaniała i że bycie przywódcą lub pracownikiem kościoła z pewnością przyniesie wielkie błogosławieństwa. Nigdy nie spodziewałem się, że zostanę zwolniony, wyeliminowany i odrzucony przez innych. Pomyśleć, że coś takiego może się zdarzyć w domu bożym! Nie każdy, kto wierzy w boga, jest dobrym człowiekiem i nie wszystko, co robi dom boży, reprezentuje boga lub sprawiedliwość”. Jaka jest natura takich stwierdzeń? Słowa tych ludzi, zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio, stanowią atak. Ludzie ci wyrażają za ich pomocą swój osąd i opór. Z pozoru słowa te wydają się być wymierzone w określonego przywódcę lub kościół, ale tak naprawdę w ich sercach skierowane są przeciwko samemu Bogu, Jego słowom oraz dekretom administracyjnym i regułom obowiązującym w Jego domu. Ludzie ci ewidentnie dają upust swojej niechęci. Dlaczego to robią? Ich zdaniem ponieśli stratę. W głębi serca mają poczucie niesprawiedliwości i odczuwają niezadowolenie, zabiegają o różne rzeczy i chcą otrzymać rekompensatę. Podczas gdy negatywność, której takie osoby dają upust, nie stanowi znaczącego zagrożenia dla większości, te odrażające słowa są jak natrętne muchy lub pluskwy, które w jakimś stopniu niepokoją ludzkie umysły. Większość ludzi czuje odrazę i niechęć, gdy słyszy takie słowa, ale nieuchronnie znajdą się osoby tego samego pokroju co tacy ludzie, osoby o takich samych skłonnościach i upodobaniach oraz o takiej samej istocie, które są ulepione z tej samej zgniłej gliny co ci ludzie i na które ludzie ci wpływają i które niepokoją. To nieuniknione. Co więcej, niektórzy ludzie o słabej postawie, którym brakuje rozeznania, mogą być zaniepokojeni tymi negatywnymi uwagami i mogą one mieć wpływ na ich wiarę w Boga. Ludzie ci już wcześniej nie wiedzą, jaki jest cel wiary w Boga, i nie mają jasności co do prawd wizji, a ich zdolność pojmowania prawdy również pozostawia wiele do życzenia. Kiedy słyszą tego typu negatywne stwierdzenia, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że mimowolnie przyjmą je jako prawdziwe, a tym samym ulegną ich wpływowi. Takie słowa są trucizną. Mogą się one łatwo zakorzenić w ludzkich sercach. Gdy ktoś już weźmie do siebie te negatywne uwagi, to gdy dom Boży prosi go o wykonanie jakiegoś obowiązku, człowiek ten reaguje na to obojętnością. Kiedy dom Boży prosi go o współpracę przy jakimś zadaniu, nie jest zbyt entuzjastycznie nastawiony. Podejmuje się go tylko wtedy, gdy ma na to ochotę, w przeciwnym razie tego nie robi, przy czym zawsze podaje różnego rodzaju wymówki i powody takiego postępowania. Zanim usłyszał te negatywne uwagi, w jego wierze w Boga można było dostrzec pewną dozę szczerości i miał coś w rodzaju pozytywnej, proaktywnej postawy podczas wykonywania swoich obowiązków. Jednak po ich usłyszeniu stał się obojętny i chłodny w stosunku do swoich braci i sióstr. Zachowuje wobec nich ostrożność. Kiedy kościół zleca mu wykonanie jakiegoś obowiązku, stale uchyla się od niego i wielokrotnie przekłada go na później, wykazując się niesamowitą biernością. Wcześniej punktualnie uczęszczał na zgromadzenia, jednak po usłyszeniu tych uwag pojawia się na nich sporadycznie – przychodzi tylko, gdy jest w dobrym nastroju, a nie przychodzi, kiedy nie jest. Jeśli w jego domu wydarzy się coś nieprzyjemnego, martwi się, że może dojść do jakiejś katastrofy, więc uczestniczy w większej liczbie zgromadzeń i czyta więcej słów Bożych. Jeśli jest podekscytowany, szczęśliwy i poruszony po ich przeczytaniu, składa nawet jakąś ofiarę pieniężną. Gdy jednak w jego domu na powrót zapanuje spokój, ponownie przestaje uczęszczać na zgromadzenia. Kiedy bracia i siostry próbują z nim porozmawiać w nadziei, że go jakoś wesprą, ten znajduje wymówki, by odmówić, a kiedy przychodzą do jego domu, to nie otwiera im drzwi, nawet jeśli widać, że tam jest. O co tutaj chodzi? Taki ktoś jest pod wpływem negatywnych uwag – został przez nie zatruty i uważa, że osoby wierzące w Boga są niewiarygodne. Na początku bardzo im ufał, a kiedy czytał słowa Boże, myślał: „To są słowa Boże, ci ludzie są moimi braćmi i siostrami, to jest dom Boży – jakie to wspaniałe!”. Lecz po tym, gdy usłyszał negatywne uwagi rozpowszechniane przez pewnych ludzi, zmienił się. Czyż nie wywarły one na niego wpływu? Czy jego wejście życie na tym nie ucierpiało? (Owszem). Kto na niego tak wpłynął? Zrobili to ludzie, którzy szerzą negatywizm – ci, którzy wygłaszali te uwagi. Jeśli ktoś nie położył jeszcze solidnych fundamentów na prawdziwej drodze lub nie zjadł i nie wypił słów Bożych do tego stopnia, żeby zrozumieć prawdę, to łatwo może ulec wpływowi negatywnych rzeczy. A w szczególności ci, którzy nie mają zdolności pojmowania prawdy, a jedynie obserwują trendy i sytuację oraz patrzą na zjawiska pojawiające się na powierzchni – tacy jeszcze łatwiej ulegają negatywnym słowom. Zwłaszcza gdy słyszą, jak ludzie głoszą niedorzeczności w stylu: „Dom boży niekoniecznie jest sprawiedliwy i nie wszystko, co robi, jest pozytywne”, ich ostrożność i nieufność się pogłębia. Stwierdzenie, które jest zgodne z prawdą, nie zawsze jest łatwe do zaakceptowania, z kolei stwierdzenie negatywne, stwierdzenie absurdalne, stwierdzenie, które tej prawdzie zaprzecza – takie może zbyt łatwo zakorzenić się w sercach ludzi, a później nie jest łatwo je usunąć. Ludziom tak trudno jest zaakceptować prawdę, a jednocześnie tak łatwo jest im zaakceptować niedorzeczności!
Niektórzy ludzie o złym człowieczeństwie przywiązują wielką wagę do własnego prestiżu, do sławy, cielesnych przyjemności oraz osobistego majątku i interesów. Kiedy ich reputacja, status i bezpośrednie interesy ponoszą straty, nie przyjmują tego od Boga ani nie akceptują środowiska, które Bóg dla nich przygotował, i nie są w stanie porzucić tych rzeczy ani przestać zważać na swoje osobiste zyski i straty. Zamiast tego wykorzystują różne okazje, by dać upust swojemu niezadowoleniu i nieposłuszeństwu oraz swoim negatywnym emocjom, w wyniku czego niektórzy ludzie bardzo cierpią. Dlatego też, gdy tacy ludzie szerzą negatywizm, przywódcy kościoła muszą najpierw szybko zrozumieć zaistniałą sytuację i w odpowiednim czasie powstrzymać takie osoby oraz nałożyć na nie ograniczenia. Oczywiście powinni oni również w sposób proaktywny demaskować takich ludzi oraz rozmawiać z braćmi i siostrami o tym, jak ich rozpoznać i dlaczego właściwie mówią oni te negatywne i absurdalne rzeczy, jak również o tym, jak traktować i rozpoznawać te słowa, aby nie dać się zwieść i poważnie zranić. Konieczne jest, aby umieć rozpoznać i przeanalizować takich ludzi, a tym samym unikać ich i odrzucać i nie być już przez nich wprowadzanym w błąd. Jest to praca, którą powinni wykonywać przywódcy kościoła. Oczywiście, jeśli zwykli bracia i siostry odkryją takich ludzi i rozpoznają ich istotę człowieczeństwa, to również powinni trzymać się od nich z daleka. Jeśli nie masz wystarczającej zdolności do stawiania oporu lub odpowiedniej postawy, by ich wspierać, pomagać im i ich zmieniać, i czujesz, że nie możesz wytrzymać ich negatywnych uwag oraz słów wyrażających niezadowolenie i nieposłuszeństwo, to najlepszym wyjściem jest trzymanie się od tych ludzi z daleka. Jeśli natomiast czujesz, że jesteś bardzo silny, masz pewną postawę, zdolność rozeznania i pozostajesz niewzruszony bez względu na to, co ktoś mówi, że bez względu na to, jak poważnie ktoś daje upust negatywności, nie zmieni to twojej wiary w Boga, że potrafisz rozpoznać takich ludzi i ich zdemaskować oraz powstrzymać, gdy szerzą negatywizm – wtedy nie musisz ich unikać ani się ich wystrzegać. Lecz jeśli czujesz, że nie masz takiej postawy, to najlepszym sposobem i zasadą radzenia sobie z takimi ludźmi jest trzymanie się od nich z daleka. Czy jest to łatwe do osiągnięcia? (Tak). Niektórzy ludzie mówią: „Czy mogę ich tolerować, znosić i wybaczać im?”. To również jest w porządku i nie jest niczym złym, jednak nie jest to ani najważniejsza, ani najlepsza praktyka. Powiedzmy, że znosisz, tolerujesz i pobłażasz im, a ostatecznie zostajesz przez nich wprowadzony w błąd i przeciągnięty na ich stronę. Przypuśćmy też, że bez względu na to, jak dom Boży cię wspiera i zaopatruje, ty tego nie czujesz; albo że kiedy czytasz słowa Boże, często jesteś pod wpływem ich idei i uwag, a gdy tylko pomyślisz o czymś, co powiedzieli, wpływa to na twój umysł i nie jesteś w stanie dalej czytać. A kiedy bracia i siostry omawiają swoje zrozumienie prawdy – zwłaszcza gdy rozmawiają o rozróżnianiu uwag czynionych przez takie osoby – ty znów jesteś pod wpływem ich słów, co powoduje, że twój umysł pogrążony jest w chaosie. Jeśli tak jest, to powinieneś trzymać się z dala od takich ludzi. Twoja tolerancja i wytrwałość będą w takiej sytuacji nieskuteczne i nie są najlepszym sposobem obrony przed nimi. Powiedzmy, że twoja tolerancja i wytrwałość nie są jedynie zewnętrzną maską, lecz faktycznie masz wystarczającą postawę, aby stawić czoła takim ludziom. Bez względu na to, co mówią, nawet jeśli się nie odezwiesz, w głębi serca i tak umiesz ich rozpoznać; jesteś w stanie okazać im pobłażliwość i zignorować ich, ale wszelkie wypowiadane przez nich niekorzystne i negatywne słowa lub słowa wyrażające niezrozumienie Boga i skargi na Niego w najmniejszym stopniu nie wpłyną ani na twoją wiarę w Boga, ani na twoją lojalność w wykonywaniu obowiązków i podporządkowanie się Bogu. W takim przypadku możesz ich tolerować i znosić. Jaka jest zasada praktykowania tolerancji i wytrwałości? Nie wolno pozwalać na to, aby dać się skrzywdzić. Ignoruj ich, pozwól im mówić, co chcą – w końcu tacy ludzie są po prostu nierozsądnymi wichrzycielami i są do tego uparci jak osły. Bez względu na to, w jaki sposób będziesz z nimi rozmawiać o prawdzie, oni jej nie zaakceptują. Należą bowiem do kategorii diabłów i szatanów, a rozmowy z nimi są bezcelowe. Dlatego też, zanim dom Boży usunie ich ze swoich szeregów i rozprawi się z nimi, to o ile masz wystarczająco dobrą postawę, by ich tolerować i znosić bez szkody dla siebie, o tyle właśnie to będzie najlepsze. Czy zazwyczaj postępujecie według zasady tolerancji i wytrwałości? Znosicie wszelkiego rodzaju ludzi, lecz czasami nie jesteście wystarczająco ostrożni i dajecie im się nieco zwieść; potem zdajecie sobie z tego sprawę, czujecie się dłużni Bogu, modlicie się przez kilka dni i zmieniacie swój stan na lepsze, tym samym zbliżając się do Boga. Przez większość czasu wyraźnie widzisz, że tacy ludzie nie są dobrzy i że należą do kategorii diabłów. Chociaż możesz normalnie wchodzić z nimi w interakcje, to w duszy czujesz się od nich zdystansowany i uważasz ich za odpychających. Bez względu na to, co mówią lub jakie negatywne uwagi i poglądy wyrażają, po prostu je ignorujesz i myślisz: „Mów, co chcesz. Widzę kim jesteś. Po prostu nie zadaję się z ludźmi takimi jak ty”. Czy jest to zasada, którą kierujecie się przez większość czasu, gdy macie do czynienia z takimi sytuacjami? Osiągnięcie takiego stanu rzeczy również nie jest złe; nie jest to łatwe i wymaga zrozumienia pewnych prawd i posiadania określonej postawy. Jeśli twoja postawa nie jest nawet na takim poziomie, to nie będziesz w stanie wytrwać i nie będziesz dobrze wykonywać swoich obowiązków.
4. Szerzenie negatywizmu, gdy pragnienie zdobycia błogosławieństw zostaje zniweczone
Szerzenie negatywizmu ma jeszcze jeden przejaw. Niektórzy mówią: „Wierzyłem w Boga przez tyle lat i co na tym zyskałem?”. Kiedy tacy ludzie okazują negatywną postawę, mówią głównie: „Co na tym zyskałem?” – co oznacza, że nic nie zyskali. Uważają, że szczególnie trudno jest uzyskać jakieś korzyści lub błogosławieństwa od domu Bożego lub od Boga, wierząc w Niego, i że ludzie muszą ofiarować ogromną miłość i mieć niesamowitą wytrzymałość, a nie być spragnieni szybkich rezultatów. Jeśli chodzi o słowa Boże, które demaskują ludzi, przycinają ich, uszlachetniają i oczyszczają ich z zepsucia, to wierzą oni, że jest to jedynie płytka, górnolotna retoryka, której nie można absolutnie ufać. Uważają, że jeśli będą praktykować zgodnie ze słowami Bożymi, to faktycznie poniosą wielką stratę. Sądzą, że uzyskanie jakichś korzyści oraz realizacja ich aspiracji i pragnień zawsze jest najważniejsza, a to, czy praktykują prawdę, czy nie, wcale nie jest kluczowe – wierzą, że wystarczy, iż nie popełniają zła, a nie zostaną wyeliminowani przez kościół. Jak czuje się większość ludzi po usłyszeniu tego typu negatywnych słów? Czy w duszy aprobują je i zgadzają się z nimi, czy też może czują względem nich pewną pogardę i uważają tych ludzi za samolubnych, nikczemnych, niegodziwych oraz plugawych, a także potrafią ich rozpoznać, zdemaskować i ograniczyć ich działania, powstrzymując ich przed dalszym szerzeniem negatywizmu i śmierci? Czy większość ludzi odczuwa wstręt do takich negatywnych słów i je potępia, czy też może zostać przez nie wprowadzona w błąd i sama popaść w zniechęcenie? Niektórzy ludzie, słysząc je i widząc, że w istocie nic nie otrzymali, myślą: „To faktycznie prawda! Ja też nic nie zyskałem. W domu Bożym dostaję tylko trzy posiłki dziennie, cały czas jestem zapracowany, a poza tym tak naprawdę nic nie zyskałem”. Czy wy też macie takie myśli? Czy czujecie się w ten sam sposób? Ci, którzy rozumieją prawdę, powiedzą: „Jak to nic nie zyskałeś? Zyskaliśmy od Boga tak wiele! Zrozumieliśmy tak wiele prawd!”. Lecz niektórzy mogą się z nimi nie zgodzić, mówiąc: „Nie wydaje się zbyt trafne mówienie, że zyskaliśmy »tak wiele«. Otrzymaliśmy tylko odrobinę łaski, kilka okazji do wykonywania naszych obowiązków, zrozumieliśmy kilka doktryn dotyczących tego, jak postępować, poznaliśmy wielu braci i sióstr z różnych miejsc i znacznie poszerzyliśmy nasze horyzonty. Czyli owszem, zyskaliśmy, ale tylko trochę”. Do której z tych kategorii należycie? Są ludzie należący do wszystkich tych kategorii, prawda? (Tak). Omówimy to teraz z dwóch punktów widzenia. Po pierwsze, porozmawiajmy o tym, co dzieje się z ludźmi, którzy zawsze wierzą w Boga po to, aby zdobyć łaski – czy wierzą oni w Boga po to, aby dążyć do zdobycia prawdy osiągnąć celu dostąpienia zbawienia? (Nie, wierzą po to, by uzyskać błogosławieństwa). Czy w takim razie Bóg dał im niewiele łaski, ochrony, dobroci, oświecenia i iluminacji? (Bóg dał im dużo tych rzeczy). Można powiedzieć, że każda osoba, która wierzy w Boga, otrzymała Bożą ochronę. Czy jest ona czymś konkretnym? Czy istnieją jakieś jej przykłady wzięte z życia? Jakie rodzaje ochrony otrzymali ludzie? (Stosunkowo oczywistym jej rodzajem jest to, że po uwierzeniu w Boga nie jesteśmy już pod wpływem nikczemnych trendów tego świata. Nie popadamy w dekadencję ani nie dążymy do takich niegodziwych rzeczy, jak chodzenie do nocnych klubów, palenie, picie itd. Przynajmniej nie angażujemy się w takie rzeczy i uważam, że jesteśmy pod tym względem otoczeni niezłą ochroną). Jest to bardzo namacalny aspekt, który ludzie mogą zobaczyć i którego mogą osobiście doświadczyć. Nieuleganie wpływom i niebycie wprowadzanym w błąd przez nikczemne trendy tego świata, życie jak człowiek i w ramach zwykłego człowieczeństwa na podobieństwo istoty ludzkiej – to praktyczny przykład i dowód Bożej ochrony. Czy jest ich więcej? (Niebycie niepokojonym przez złe duchy i możliwość życia pod Bożą ochroną). To kolejny praktyczny przykład. Czy większość ludzi miała takie doświadczenie? Czy potraficie zrozumieć jego znaczenie? Niektórzy mówią: „Niewierzący też nie są niepokojeni przez złe duchy. Ilu z nich przeszkadzają złe duchy?”. Czy to stwierdzenie jest słuszne? Czy uważacie, że jest ono zgodne z faktami? (Sporo moich kolegów z klasy było niepokojonych przez złe duchy. Niektórzy doświadczają paraliżu sennego, a inni słyszą głosy. Nie wierzą w Boga i nie wiedzą, co się z nimi dzieje. Wszędzie szukają pomocy, lecz nie mogą się z tego wyleczyć, żyjąc w strachu i lęku – to okrutnie męczące. Ponieważ jednak ja wierzę w Boga od dzieciństwa, to nigdy nie byłem niepokojony ani nie cierpiałem w ten sposób. Przez większość czasu odczuwam w sercu względną stabilność i spokój). Prawdziwi wierzący w Boga nie mają takich obaw. Nie martwimy się o to, że dotknie nas zaburzenie konwersyjne, że będziemy niepokojeni lub zostaniemy opętani przez złe duchy. Nie boimy się, ponieważ mamy Boga. Ponadto w prawdziwym życiu niewierzący nieustannie mówią o czytaniu z twarzy, feng shui i przepowiadaniu przyszłości – na Zachodzie istnieje nawet coś takiego, jak astrologia. Część ludzi oddaje cześć słynnym buddyjskim posągom, złym duchom i bożkom, a część nie, lecz niezależnie od tego, czy to robią, czy nie, wszyscy oni są pod wpływem tych rzeczy i są przez do pewnego stopnia ograniczeni. Na przykład, przed wyjściem z domu muszą zrobić sobie małą wróżbę, aby sprawdzić, który kierunek jest pomyślny, a który nie. Otwierając sklep, muszą określić, jakie ustawienie lady przyniesie im sukces finansowy, a jakie nie, jakie rzeczy umieścić w sklepie i które bożki czcić, aby przyciągnąć bogactwo, a także gdzie umieścić pewne przedmioty, aby nie zakłócać feng shui. Gdy zamierzają się przeprowadzić, muszą określić, jaki czas będzie na to pomyślny czas, aby zapewnić rodzinie dobrobyt w przyszłości i uniknąć nieszczęśliwych wypadków, a także określić, który moment będzie niepomyślny. Nawet studenci pozostają pod wpływem tych wierzeń, gdy przystępują do egzaminów wstępnych. W dniu egzaminu unikają wypowiadania słów sugerujących porażkę i zamiast tego muszą wypowiadać frazy takie jak „jestem najlepszy” i „odniosę sukces”. Każdy aspekt życia – począwszy od dzieci uczęszczających do szkoły, skończywszy na rodzicach prowadzących normalne codzienne życie, zarabiających pieniądze, przeprowadzających się, szukających pracy, a także na późniejszym zawieraniu małżeństw przez ich dzieci, i tak dalej – wszystko to jest pod wpływem tak zwanego feng shui, losu i szczęścia i tym podobnych. Tak więc, kiedy ludzie są pod wpływem tych rzeczy, to co ich właściwie ogranicza? Złe duchy. Wszystkie te rzeczy są kontrolowane przez złe duchy. Dlaczego więc ludzie je czczą? Dlaczego są pod wpływem tych rzeczy? Dlaczego jeśli chodzi o tak prostą sprawę, jak przeprowadzka, ludzie muszą zawsze zastanawiać się nad tym, który czas jest pomyślny, a który niepomyślny na jej realizację, co najpomyślniej będzie przetransportować najpierw, a czego najlepiej nie przewozić? Dlaczego zawsze muszą rozważać podobne kwestie? Muszą je rozważać, ponieważ jeśli tego nie zrobią, złe duchy będą działać, dręcząc ich i torturując. Jakie możecie wyciągnąć wnioski na tej podstawie? Cała ludzkość żyje pod kontrolą złych istot. Kim one są? Większymi są szatan i diabły, a mniejszymi złe duchy obecne w różnych miejscach, te, które kontrolują różne rasy ludzi. Każdy aspekt ludzkiego życia jest ograniczany i kontrolowany przez te złe duchy. Nawet podczas budowy domu, a konkretnie podczas montowania belki głównej, ludzie wieszają czerwone tkaniny i odpalają petardy, aby przyniosło im to szczęście, a wszyscy budowlańcy noszą czerwone ubrania, aby przyniosło im to pomyślność finansową i aby uniknąć wypadków. Istnieją związane z wszystkimi tymi rzeczami pewne szczególne wymagania i powiedzenia, a także tabu, a oni muszą unikać tabu i przestrzegać tych powiedzeń. Na przykład, niektórzy ludzie często napotykają trudności i różne sprawy nie toczą się u nich gładko – tracą pracę, ich żony ich opuszczają, a oni zostają w domu z niczym. Nie są nawet w stanie spłacić kredytu hipotecznego i wydaje się, że nic nie idzie po ich myśli. Nie zrobili nic złego, więc dlaczego przytrafiają im się takie rzeczy? Nie mając innych opcji, uciekają się do oddawania czci fałszywym bogom i złym duchom lub pilnie szukają kogoś, kto sprawdzi ich feng shui, aby przynieść im szczęście, a po tym, jak to zrobią, sprawy stopniowo zaczynają się układać. Wcześniej tak naprawdę nie wierzyli w te rzeczy, lecz teraz, gdy pojawiają się problemy, szczerze czczą fałszywych bogów i złe duchy, a zanim cokolwiek zrobią, muszą skonsultować się z wróżką czy wróżbitą. Czy życie w ten sposób nie jest męczące? (Owszem). Jest okrutnie wyczerpujące! Mimo najszczerszych chęci tacy ludzie nie potrafią żyć swobodnie i w spokoju ani wyzwolić się od ograniczeń tych powiedzeń i reguł. Jeśli je złamią, to złe duchy zaczynają działać i ich niepokoić, a oni są siłą przez nie ujarzmiani i muszą codziennie oddawać im cześć, aby ich życie przebiegało gładko. Jednak ci, którzy wierzą w Boga, nie są ograniczeni tymi feudalnymi przesądami ani działaniem złych duchów. Mogą się przeprowadzić i chodzić, dokądkolwiek chcą, bez konieczności unikania jakichkolwiek tabu. W Chinach kontynentalnych Komunistyczna Partia Chin zawsze uciska i prześladuje za przekonania religijne. Jeśli osoba wierząca nie może już dłużej mieszkać w danym miejscu i musi się szybko przeprowadzić, to czy musi wybrać na to pomyślny dzień lub godzinę albo coś czcić? Nie. Modli się do Boga, a On ją chroni. Wszystko jest w Jego rękach, a ona nie jest ograniczona przez te przesądy. Za każdym razem, gdy chce coś zjeść lub wyjść z domu, czy musi konsultować to z almanachem lub sprawdzać, czy nie narusza to jakiegoś tabu? Nie, modli się do Boga i wszystko jest w Jego rękach. Kiedy ludzie żyją pod Bożym panowaniem i suwerenną władzą, ciesząc się Bożą ochroną i przewodnictwem, to złe duchy i plugawe demony, zarówno wielkie, jak i małe, trzymają się z dala. Nie ośmielają się one działać na tych, którzy wierzą w Boga. Czyż nie są oni dzięki temu chronieni? Czy nie żyją swobodnie i spokojnie? (Owszem). Czy ta łaska jest wielka? (Tak). Bez względu na to, czy już zyskałeś prawdę, czy jeszcze nie, tak długo, jak jesteś osobą, która szczerze wierzy w Boga, jesteś kimś przeznaczonym i wybranym przez Niego, a kiedy przychodzisz przed Jego oblicze, On chroni cię w ten właśnie sposób, pozwalając ci cieszyć się taką łaską. Jakaż ona jest ogromna! Twoje osobiste bezpieczeństwo jest zapewnione, a wszystkie twoje ruchy są zabezpieczone, Bóg bierze odpowiedzialność za nie i chroni je, więc nie musisz się martwić. Przez większość czasu ludzie nawet nie modlą się ani nie myślą świadomie: „Pomodlę się do Boga i poproszę Go, by mnie chronił. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i nic złego się nie stanie”. Nie musisz się nawet modlić. Tak długo, jak masz w sercu proste przekonanie: „Wierzę w Boga, wszystko jest w Jego rękach”, Bóg będzie działał. Ludzie cieszą się tak ogromną łaską od Boga – czy mało zyskują? (Zyskują całkiem sporo). Bóg jest jednym jedynym Najwyższym Władcą na świecie. Twoje życie i wszystko, co posiadasz, jest w Jego rękach – w rękach tego Suwerena – a ty masz w sercu spokój, harmonię i stabilność i nie musisz się absolutnie o nic martwić. Bez względu na to, jak dużą wiedzę posiadasz o Bogu lub jak wiele prawd rozumiesz, możesz być tego absolutnie pewien w swoim sercu. Wszystko jest w rękach Boga. Jeśli wierzący w Boga mają dla Niego miejsce w swoich sercach i rozumieją prawdę, to złe duchy nie ośmielą się im przeszkadzać, szkodzić ani nawet zbliżać się do nich. W konsekwencji nie muszą oni angażować się we wcześniej wspomniane niepotrzebne czynności. To tak ogromna łaska – jak możesz nadal twierdzić, że nic nie zyskałeś dzięki wierze w Boga? Czyż nie brakuje ci sumienia? Odkładając na bok resztę, już samo twierdzenie, że nic nie zyskałeś, dowodzi całkowitego braku sumienia, czy raczej tego, że jest ono na wskroś złe. Nic dodać, nic ująć.
Bóg dobrowolnie daje ludziom prawdę i życie, przekazując im swoje słowa i nie prosząc o nic w zamian. Chociaż ludzie mogą czuć, że ich postawa jest wciąż niedojrzała, że nie zrozumieli zbyt wiele prawdy albo że nie potrafią jasno wyrazić tej jej odrobiny, którą rozumieją, to właśnie te rzeczy, które Bóg im dał, ta czułość i miłość – jakaż to ogromna łaska! Bóg dał ludziom najcenniejsze rzeczy – ludzie otrzymali od Niego najbardziej wartościowe rzeczy na świecie. Niezależnie od tego, czy to czujesz, czy nie, Bóg już dał je człowiekowi. Na co ludzie wciąż narzekają? Czy są w ogóle godni otrzymania tych rzeczy? Ci, którzy zostali wybrani przez Boga, są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Zostałeś wyselekcjonowany, wybrany przez Boga i jesteś jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Jak możesz więc mówić, że nic nie zyskałeś? Stałeś się jednym z najszczęśliwszych ludzi, ponieważ Bóg cię wybrał, a zatem złe duchy i paskudne demony nie odważą się do ciebie zbliżyć. Niektórzy pytają: „Czy to oznacza, że mój status i moja tożsamość stały się szlachetne?”. Czy można tak powiedzieć? Nie, ponieważ wszystko to jest zasługą Bożej miłości i Bożych działań. Ludzie zyskali tak wiele! Tylko w tym życiu ludzie zyskali tak wiele. W jaki sposób w ogóle kwalifikują się oni do otrzymania tego wszystkiego? Niektórzy wierzący w Boga w ogóle nie dążą do prawdy i wciąż powtarzają: „Co zyskałem po tak wielu latach wiary w Boga?”. Czy nie potrafisz sam tego ocenić? W głębi serca wiesz, czy rozumiesz prawdę, o ile mniej zła popełniłeś, a tym bardziej to, jak wielką łaską się cieszyłeś. Jeśli miałbyś w głębi serca jasność co do tych kwestii, nie mówiłbyś rzeczy, w których wybrzmiewa tak kompletny brak sumienia. Niektórzy mówią też: „Dom Boży zapewnia mi również pożywienie, ubranie i schronienie”. Czyż nie jest to mało znaczące w porównaniu z Bożą łaską i ochroną? Czy w ogóle warto o tym wspominać? Jednak ci, którzy mają sumienie, uważają, że choć nie warto o tym wspominać, to i tak jest to część Bożej łaski. Jest ona niezmierzona. Bóg dał ludziom tak wiele! Jeśli chodzi o rzeczy materialne, to, patrząc na to ze swojej Bożej perspektywy, Bóg nawet ich nie liczy.
Jednym z aspektów Bożego działania jest ochrona ludzi, a kolejnym jest prowadzenie ich na ścieżkę zbawienia, aby mogli go dostąpić. Ludzie cieszą się tymi ciepłymi uczuciami Boga i Jego miłością do nich. Obdarzył ich On tak ogromną łaską! Jest jeszcze coś, co jest najważniejsze: prawda, którą Bóg obdarzył ludzi, a mianowicie słowa, których nikt w historii ludzkości, w żadnym wieku, nigdy nie słyszał ani nie otrzymał. Bez względu na to, ile razy Bóg stworzył ludzkość, nigdy nie wykonał tego dzieła ani nie wypowiedział tych słów. Wszystkie tajemnice związane z ludzkością, to, co ludzie mogą znieść, pojąć i zrozumieć – Bóg powiedział wam to wszystko. Czy owe tajemnice, te prawdy, można zmierzyć jakąkolwiek miarą? Nie. Ludzie nie dadzą rady wyczerpać swojej radości jeszcze przez wiele żywotów. Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że te słowa Boże są fundamentem ludzkiej egzystencji i mogą istnieć przez wieczność. Jeśli faktycznie masz to szczęście przetrwać i żyć wiecznie, to te słowa i prawdy otrzymane od Boga mogą ci służyć przez wieczność. Co oznacza wieczność? Oznacza to, że nie jest się ograniczonym czasem ani granicami. Jeśli zinterpretujemy ten termin dosłownie, oznacza on brak końca – życie wieczne, tak jak sam Bóg. Owe słowa i prawdy od Boga mogą istnieć do tego czasu. „Ten czas” jest pojęciem i definicją czasu wyrażoną z pomocą ludzkich pojęć, lecz tak naprawdę oznacza nieskończoność. Powiedzcie Mi, czy wartość tych słów od Boga jest wielka, czy nie? Jest ona niewiarygodnie wielka! Jeśli nie podążasz za nimi, to jest to twoja strata – wykazujesz się głupotą. Lecz jeśli podążysz za nimi, słowa te będą miały dla ciebie wartość, która zdecydowanie wykracza poza twój obecny żywot, rozciągając się na wieczność. Zawsze będą dla ciebie skuteczne i użyteczne i zawsze będą miały wartość i znaczenie, zaopatrując cię przez całą wieczność. Jeśli zrozumiesz te słowa, zdobędziesz je i będziesz według nich żył, to będziesz mógł żyć wiecznie. Mówiąc prościej, będziesz żył wiecznie bez konieczności spotkania ze śmiercią. Czyż nie jest to coś, o czym ludzie marzą? Miną niezliczone wieki, niezliczeni ludzie umrą, ale ty nadal pozostaniesz przy życiu. Za pomocą jakich środków pozostaniesz przy życiu? Dzięki słowom Bożym i prawdzie będziesz miał odpowiednie kwalifikacje, by w ten sposób żyć nieprzerwanie. Co zamierzasz zrobić z tym wiecznym życiem? Masz posłannictwo wyznaczone przez Boga, Boże przywództwo i masz też misję. Jaka to misja? Bóg chce, abyś poprzez urzeczywistnianie Jego słów wysławiał Go i był świadectwem o Nim. Taka jest wartość Bożych słów. Wartość i znaczenie prawdy i słów, które ludzie słyszą, z którymi się stykają i których doświadczają w tym wieku, będą istnieć przez wieczność. Dlaczego? Słowa Boże nie są teologią, teorią, sloganem czy rodzajem wiedzy, lecz słowami życia. Jeśli tylko przyswoisz sobie te słowa, będziesz według nich żył i oprzesz na nich swoje przetrwanie, Bóg pozwoli ci żyć i nie pozwoli ci umrzeć. To znaczy, nie zniszczy cię ani nie odbierze ci życia – pozwoli ci żyć dalej. Czyż nie jest to wielkie błogosławieństwo? (Tak, jest wielkie). Poprzez te słowa Bóg daje ci przedsmak tego błogosławieństwa w tym życiu i chce abyś otrzymał je w świecie, który ma nadejść. Taka jest Boża obietnica. Biorąc pod uwagę tę ogromną obietnicę, jaką Bóg złożył ludzkości, czy ludzie otrzymali wiele? (Tak). Bóg złożył ludzkości tak wielką obietnicę, czyniąc ją znaną wszystkim. Powiedział ci o niej, pozwalając ci przyjść i po prostu ją otrzymać. Nie musisz poświęcać swojego życia ani oddawać całego swojego majątku; musisz tylko słuchać słów Bożych i postępować zgodnie z wymaganiami oraz pragnieniami Boga, a możesz otrzymać od Niego tę obietnicę. Czyż Bóg nie dał ludzkości bardzo wiele? Znajdujesz się obecnie na drodze do otrzymania tej obietnicy: choć jeszcze jej w pełni nie dostałeś, to czy można powiedzieć, że otrzymałeś niewiele? Patrząc na obietnicę, którą Bóg złożył ludzkości, to ludzie otrzymali całkiem sporo. Zyskali znaczną korzyść; nic natomiast nie stracili, nie ponieśli żadnych strat. Zainwestowali jedynie trochę czasu, a ich ciało zniosło trochę trudu. Być może poświęcili szczęście rodzinne, osobiste cielesne upodobania i pragnienia, zrezygnowali z realizacji niektórych aspiracji, zainteresowań i życzeń itp. Jednak w porównaniu ze zrozumieniem prawdy, osiągnięciem zbawienia i otrzymaniem Bożej obietnicy, wszystkie te osobiste perspektywy, cele i aspiracje nie są nawet warte wzmianki, ponieważ mogą jedynie zaprowadzić cię do piekła, a Bóg nie da ci za nie swojej obietnicy. I odwrotnie, kiedy ludzie inwestują ograniczoną ilość czasu, koszty, jakie chcą i są w stanie ponieść, ostatecznie dochodzą do zrozumienia prawdy i pojmują pewne tajemnice, zasady postępowania, istotę i źródła wszystkich wydarzeń i spraw itp., których to rzeczy ludzkość nie rozumiała od czasu stworzenia wszystkiego przez Boga. Co ważniejsze, zdobywają pewną wiedzę o Bogu i są w stanie się Go bać. Czy uzyskawszy to wszystko, nie warto zapłacić takiej ceny? Jakie pretensje mają ludzie? Dlaczego mówią, że nic nie zyskują, wierząc w Boga? Czyż ich sumienie nie uległo kompletnej degeneracji? Zyskałeś tak wiele, a wciąż jesteś niezadowolony. Czego jeszcze chcesz? Czy byłbyś zadowolony, gdybyś został prezydentem lub miliarderem? Gdyby Bóg dał ci te rzeczy, to wtedy nie należałbyś już do Niego. Bóg nie chce pozyskać takich ludzi.
Niektórzy zawsze mówią, że nic nie zyskali dzięki wierze w Boga, co tylko pokazuje, że brakuje im sumienia i zdolności pojmowania prawdy, nie dążą do niej i mają wyjątkowo słaby charakter. Tacy ludzie nie pojmują w czysty sposób między innymi tego, co Bóg czyni, czego wymaga od ludzi i czym ich obdarzył. W końcu, gdy dzieje się coś, co wprawia ich w lekkie niezadowolenie, natychmiast wybuchają ogromnym gniewem, który trzymali w środku: „Co zyskałem dzięki wierze w Boga? Moje ciało tyle wycierpiało. Wykonywałem wszelkie obowiązki, jakie przydzielił mi kościół. Bez względu na to, jak było ciężko i męcząco, ja nigdy nie narzekałem; niezależnie od tego, jak wielkie napotykałem trudności, nigdy nic nie mówiłem. Nigdy nie stawiałem żadnych wymagań domowi Bożemu. Co zyskałem dzięki tej mojej wielkiej miłości i lojalności? Jeśli nawet ja nic na tym nie zyskałem, to inni mają jeszcze mniejszą szansę na zyskanie czegokolwiek!”. Implikacja jest zatem następująca: „Wy nie ofiarowaliście tyle, co ja, nie zapłaciliście takiej ceny, jaką ja zapłaciłem; jeśli nawet ja nic nie zyskałem, to co wy możecie zyskać? Wszyscy musicie zachować ostrożność. Nie bądźcie głupi!”. Czyż takim ludziom nie brakuje sumienia? Osoba go pozbawiona zawsze wypowiada głupie słowa i jest uparta jak osioł. Nie jest w stanie pojąć ani jednej spośród wielu prawd wypowiedzianych przez Boga, ani też spośród wielu czystych i pozytywnych rzeczy i stwierdzeń, zamiast tego uparcie trzymając się własnego punktu widzenia: „Znoszę trudy i płacę cenę w imię Boga, więc On musi mnie błogosławić i pozwolić mi zyskać więcej niż inni. Jeśli tak się nie stanie, to wybuchnę, eksploduję i będę ciskać przekleństwami! Czegokolwiek zechcę, Bóg musi mi to dać, a jeśli tego nie zrobi, to znaczy, że jest niesprawiedliwy, i powiem wtedy, że nic nie zyskałem – to jest przecież czysta prawda!”. Czyż nie brakuje mu człowieczeństwa? Słowa kogoś, komu brakuje człowieczeństwa, z pewnością nie mogą być wiarygodne, a już z pewnością nie mogą być z prawdą – to ostatnie stanowi za duże wymaganie wobec nich. Słowa, które się wypowiada, muszą być uzasadnionymi prośbami i stwierdzeniami, a nie pokrętnymi argumentami; muszą być uzasadnione, bez względu na to, kto ich słucha lub kto je ocenia. Jednak słowa i czyny ludzi o słabym człowieczeństwie nie mogą być uzasadnione. Kiedy mają oni napady szału i dają upust swoim żalom, niektórzy myślą: „Dlaczego mówią, że nic nie zyskali? Czy to możliwe, że dom Boży w jakiś sposób ich skrzywdził? Czy chodzi o to, że niektóre działania domu Bożego nie są zgodne z zasadami i nie mogą zostać ujawnione? Ta osoba wydaje się być całkiem zdolna do znoszenia trudności i płacenia ceny, ale dziś wybuchła z taką gwałtownością, mówiąc, że nic nie zyskała; wydaje się, że naprawdę tak jest. Czy nie jest to prowokowanie dobrze się zachowującej osoby, żeby wybuchła gniewem? Lepiej więc będę ostrożny; nie powinienem znosić takich trudów ani płacić takiej ceny, jak dotychczas, gdy wykonywałem swoje obowiązki!”. W ten sposób niektórzy nierozgarnięci ludzie, którym brakuje rozeznania, ulegają wpływom takich osób i słów.
W przypadku osób, które często szerzą negatywizm, to jeśli naprawdę mają one jakieś poglądy lub pomysły, które chcą wyrazić, pozwól im najpierw zabrać głos i je ujawnić. Gdy to zrobią, wszyscy zrozumieją: „Uważają, że cena, jaką zapłacili, nie jest adekwatna do tego, co w zamian za to zyskali. Czują, że nie odnieśli żadnych korzyści, a wręcz ponieśli straty, więc ogarnęła ich niechęć. Narzekają na Boga, mając nadzieję na targowanie się z Nim, domagając się łaski i korzyści!”. Czy przeciętny człowiek jest w stanie rozpoznać taką osobę, gdy tylko usłyszy jej słowa? Gdy wszyscy będą już w stanie rozeznać się co do niej, powiedz jej: „Czy skończyłeś już mówić? Jeśli nie masz nic więcej do powiedzenia, to lepiej zamknij się, bo zrobisz z siebie głupca. Jeśli twoja niegodziwa natura zostanie ujawniona przed wszystkimi i nie zostanie natychmiast poskromiona, wywoła to publiczne oburzenie. Kiedy wszyscy cię zdemaskują i odrzucą, będzie za późno na żale”. Ostrzeżcie ją w ten sposób, a dzięki temu ograniczycie jej działania. Możecie też jej powiedzieć: „Jeśli czujesz, że coś straciłeś, to nie musisz wierzyć w Boga. Uważasz, że nic nie zyskałeś, lecz na jaką właściwie korzyść liczysz? Jeśli jest nią zbicie fortuny i stanie się bogatym lub piastowanie wysokiego urzędu, to przykro mi, ale nie są to rzeczy, które można uzyskać tylko dlatego, że się tego chce; są to sprawy zarządzone przez Boga. Pojawienie się Boga i Jego dzieło zbawienia człowieka nie polegają na dawaniu ludziom powyższych rzeczy. Idź tam, gdzie możesz je zdobyć; dom Boży to nie świat i nie może zadowolić diabłów i szatanów. Lepiej nie żądaj takich rzeczy od domu Bożego ani od braci i sióstr; jeśli ośmielisz się prosić Boga o te rzeczy, obrazisz Jego usposobienie i sprowokujesz Jego gniew. Stanie się tak dlatego, że Bóg udzielił ludziom wiele łask i obdarzył ich jeszcze większą liczbą prawd, które mają stać się ich życiem. To, że nie uważasz zdobycia prawdy za coś cennego, jest wyrazem twojej głupoty i ignorancji”. Wszyscy robią takiej osobie wyrzuty i przycinają ją w ten sposób. Co sądzicie o takiej praktyce? Możecie też powiedzieć: „Dom Boży nie jest ci nic winien. Koszty, jakie ponosiłeś na rzecz Boga, i obowiązki, jakie wykonywałeś, były dobrowolne. Czy wiesz, jak wiele łaski otrzymałeś od Boga, odkąd zacząłeś w Niego wierzyć i wykonywać te obowiązki? Jeśli w ogóle posiadasz sumienie, to nie powinieneś mówić Bogu, że nic nie zyskałeś, tylko powinieneś przyjść przed Jego oblicze i przyznać się do własnych problemów. Jeśli naprawdę wierzysz, że Bóg jest prawdą, że prawdą jest wszystko, co czyni, i że prawdą są też Jego słowa, to nie powinieneś tak mówić ani narzekać. Twoja obecna postawa nie jest postawą, jaką powinien mieć ktoś, kto wierzy w Boga ani ktoś poszukujący prawdy. Próbujesz się zbuntować i przedstawić w nowej formie swoje stare problemy z Bogiem! Próbujesz rozstać się z Nim, ostatecznie wyrównać z Nim rachunki! Ale Bóg nie jest ci nic winien, podobnie jak dom Boży. Jeśli zamierzasz wyrównać rachunki z domem Bożym, to pospiesz się i go opuść. Nie nękaj go, bo inaczej sprowokujesz gniew Boga, a On cię powali na łopatki. To nie byłaby dobra konsekwencja. Jeśli masz choć odrobinę sumienia lub rozumu, to powinieneś się uspokoić, pomodlić i poszukać, aby zobaczyć, czy w perspektywie stojącej za tym, jakie są twoje dążenia w ramach wiary w Boga, jest coś złego i czy ścieżka, którą podążasz, jest tą, której Bóg od ciebie wymaga. Masz tak wiele nierozsądnych żądań wobec Boga i tak wielką do Niego urazę; to wskazuje, że coś poszło nie tak z twoim dążeniem. Ta głęboka uraza, którą żywisz, nie pojawiła się w tobie w ciągu jednego czy dwóch dni, lecz narastała przez długi czas. A może już odkąd zacząłeś wierzyć w Boga, przychodziłeś do Niego z niewłaściwym punktem widzenia i cokolwiek On powiedział, byłeś odrętwiały, w wyniku czego nie odczuwasz żadnych wyrzutów sumienia ani długu wobec Niego. Może to właśnie doprowadziło do tego, że sprawy wyglądają tak, jak teraz. Lepiej szybko wszystko wyznaj i okaż skruchę; jest jeszcze na to czas. Jeśli tego nie zrobisz i nadal będziesz czynić zło oraz szerzył negatywizm, to staniesz się diabłem i antychrystem. Kiedy dom Boży cię usunie, nie będziesz miał już żadnej szansy na zbawienie – to, co jest potępione przez dom Boży, jest również potępione przez Boga. Udzielamy ci tego ostrzeżenia, biorąc pod uwagę twoją zdolność do znoszenia trudności i płacenia ceny, jaką się wykazywałeś przez wiele lat swojej wiary w Boga. Dajemy ci szansę. Jeśli będziesz upierać się przy swoim i nie posłuchasz rad, a dom Boży postanowi cię usunąć, przestaniesz być bratem lub siostrą. Nie będziesz miał żadnej nadziei na zbawienie. Kiedy nadejdzie czas, naprawdę nic nie zyskasz. Będziesz wtedy żałować. Teraz najważniejsze jest, abyś zmienił swoje myśli, punkt widzenia i kierunek swoich dążeń. Nie koncentruj się już cały czas na szukaniu tego, by coś zyskać. Słuchaj słów Bożych; zobacz, jak wiele z tego, co obnaża On na temat zepsutych skłonności ludzi, możesz przemyśleć i rozpoznać w sobie. Czy rozwiązałeś już problemy, które potrafisz w sobie zidentyfikować – te, które jesteś w stanie wyraźnie zobaczyć? Czy rozpoznałeś swój bunt przeciwko Bogu? Czy uporałeś się z nim? Największym problemem, z jakim się teraz borykasz, jest ciągła chęć rozliczenia się z Bogiem – na czym dokładnie polega ten problem? Czyż nie należy go rozwiązać? Wierzysz w Boga zawsze z jakimś zamiarem, z myślą o jakiejś transakcji; zawsze niecierpliwie pragniesz zdobyć błogosławieństwa, mając nadzieję, że wymienisz wysiłek, włożone koszty i cierpienia ciała na błogosławieństwa królestwa niebieskiego – czy nie jest to logika typowa dla bandyty? Dlaczego nie przyjrzysz się temu, jakich ludzi Bóg obdarza błogosławieństwami, jakie są Boże wymagania wobec ludzi, co im On powiedział i co muszą oni osiągnąć, aby otrzymać Boże obietnice? Jeśli naprawdę wierzysz w Boga i rzeczywiście chcesz być zbawiony, to nie staraj się zawsze zyskać korzyści od Boga. Musisz przyjrzeć się temu, ile z Jego słów wprowadziłeś w życie oraz czy jesteś osobą, która podąża za Jego słowami. Podążanie za słowami Bożymi oznacza praktykowanie i życie zgodnie z wymaganiami Boga i z prawdozasadami, a nie tylko trochę fizycznego cierpienia i ponoszenie jakichś niewielkich kosztów. Twoje zepsute usposobienie pozostaje nierozwiązanym problemem, a wszystkie koszty, które ponosisz, oraz wszystkie trudności, jakie znosisz, mają jakiś ukryty cel. Bóg tego nie pochwala i nie chce takich kosztów. Jeśli nalegasz na rozliczanie się z Nim oraz na to, by się z Nim kłócić i rywalizować, to obrażasz Jego usposobienie, a On pozwoli ci iść swoją drogą, aż do samego piekła, gdzie zostaniesz ukarany. Taka jest zapłata za czynienie zła. Cieszyłeś się wieloma błogosławieństwami i łaskami od Boga, a On obdarzył cię specjalnym traktowaniem w kwestiach materialnych. Otrzymałeś już to, co powinieneś otrzymać – czego więcej chcesz od Boga?”. Gdybyś omawiał te słowa z osobą posiadającą choć odrobinę sumienia i rozumu, to czy jej nastrój narzekactwa nie uległby lekkiej poprawie? Czy są to wyrażające czyste pojmowanie słowa, które są zgodne z prawdą? (Tak). Jeśli ktoś ma człowieczeństwo i rozum, jest w stanie je zrozumieć i zaakceptować. Tylko ludzie pozbawieni człowieczeństwa, ci, którzy nie mają sumienia i rozumu, pomyślą, że słowa te są jakaś formą oszustwa, że są górnolotną retoryką, że nie warto w nie wierzyć i że nie są tak namacalnie korzystne jak widzialna łaska lub materialne błogosławieństwa. Tak więc cokolwiek powiesz, zanim zobaczą te namacalne korzyści, będzie całkowicie bezcelowe, ponieważ oni tego nie zaakceptują. Mogą nie sprzeciwiać się temu w sposób otwarty, lecz za twoimi plecami, w głębi serca, będą się nadal opierać, od czasu do czasu szerzą negatywizm, podkreślając swój własny wkład, wyliczając trudności, które znosili, a także to, jak traktuje ich dom Boży i jak oni to znoszą – zawsze pielęgnują te rzeczy w swoich sercach. Cokolwiek im się przydarzy, dopóki nie otrzymają tego, czego pragną, ich bestialstwo wiedzie prym, a oni wybuchają wściekłością, manifestując haniebne zachowanie i szerząc negatywizm. Czy nadal powinieneś próbować przekonać taką osobę? Jeśli po zwykłej namowie nadal pokazuje ten sam charakter, powracają jej stare problemy, a jej diabelskość znów się rozpala, to co należy zrobić? Należy na nią nałożyć ograniczenia. Nie zostawiaj jej nawet szansy na okazanie skruchy. Jest niczym spróchniałe drewno – jest głupim, upartym łajdakiem. W jakim sensie? W takim, że nie akceptuje czystej drogi ani rzeczy pozytywnych. Zamiast tego przyjmuje pokrętne argumenty, herezje i niedorzeczności, trzymając się własnych poglądów mówiących o uzyskaniu wymiernych korzyści, wykorzystywania okazji i nieponoszenia strat. Bez względu na to, w jaki sposób dom Boży omawia prawdę, tacy ludzie zawsze mówią: „To wszystko są ładnie brzmiące słowa. Kto nie umie wypowiedzieć kilku miłych rzeczy? Gdybyś poniósł stratę, to już byś tak nie mówił”. Uparcie trzymają się takich poglądów, a kiedy wydarzy się coś nieprzyjemnego lub poniosą jakąś stratę, uważają, że nic nie zyskali na tym, że wierzyli w Boga, i ponownie szerzą negatywizm. Czy nadal należy dawać im szansę? Nie, koniec z tym. Jeśli nie wykonują dobrze swoich obowiązków, jedynie przeszkadzając innym, to natychmiast ich powstrzymaj i nałóż na nich ograniczenia. Nie pozwól im swobodnie się wypowiadać. Jeśli nadal będą szerzyć negatywne nastawienie i przeszkadzać innym, to nie okazuj im więcej uprzejmości. Natychmiast ich usuń z kościoła. Czy to nie będzie brak serdeczności? (Nie). Prawda została im zaserwowana na srebrnym talerzyku, lecz oni nie potrafią jej przyjąć bez względu na to, jak jest z nimi omawiana – na co to wskazuje? Z pozoru taka osoba wydaje się być niedowiarkiem, lecz w istocie jest diabłem. Przyszła do domu Bożego, aby prosić o łaskę i błogosławieństwa od Boga oraz uzyskać korzyści, i nie spocznie, dopóki ich nie dostanie. Jeśli po pewnym czasie wiary nie uzyska żadnych korzyści, to jej szatańskie skłonności wybuchną z pełna siłą. Będzie wyrzucać z siebie niezadowolenie z Boga, popełniać zło i powodować niepokoje. To jest istny diabeł. Odrobina cierpienia i koszty, jakie poniosła, zasadniczo nie są praktykowaniem słów Bożych. Chodzi jej wyłącznie o dobicie targu, o uzyskanie korzyści i błogosławieństw dla siebie. Kiedy coś spotyka tych, którzy zawsze chcą coś zyskać na tym, że wierzą w Boga, i popadają oni w zniechęcenie i słabość, zawsze mówią: „Nic nie zyskałem na tym, że wierzyłem w Boga”. Następnie poddają się i zaczynają działać lekkomyślnie, szukają odwetu i często szerzą negatywizm, by okazać swoje niezadowolenie. Omówiliśmy już, jak należy traktować takich ludzi: należy postępować z nimi zgodnie z zasadami. Jeśli są w stanie zaakceptować prawdę i zagwarantować, że nie będą powodować więcej niepokojów w przyszłości, to można dać im kolejną szansę na pozostanie w kościele. Jeśli zawsze zaburzają pracę i życie kościoła oraz szkodzą im, to należy ich z kościoła usunąć. Ma to na celu ochronę jego pracy i zapewnienie, że wybrańcy Boga będą mogli bez przeszkód prowadzić życie kościelne. Ta decyzja została podjęta, a ta metoda przyjęta na podstawie tej zasady. Jest to właściwe.
Kto jeszcze w życiu kościelnym ma skłonność do szerzenia negatywizmu? Niektórzy ludzie wykonują swoje obowiązki nie osiągając rezultatów i zawsze popełniając błędy. Nie zastanawiają się nad sobą, ale zawsze uważają, że Bóg nie jest prawy ani sprawiedliwy, że zawsze traktuje On łaskawie wszystkich oprócz nich, że patrzy na nich z góry, nigdy ich nie oświecając, i że to właśnie dlatego nigdy nie osiągają żadnych wymiernych rezultatów z wykonywania swoich obowiązków i nigdy nie są w stanie osiągnąć celu, jakim jest wyróżnienie się i bycie szanowanym. W głębi serca zaczynają gromadzić skargi na Boga, a gdy to robią, rodzi się w nich zazdrość, obrzydzenie i nienawiść do tych, którzy lojalnie wykonują swoje obowiązki. Jakim rodzajem człowieczeństwa wykazują się tacy ludzie? Czyż nie są oni małostkowi? A poza tym, czy nie jest tak, że nie rozumieją, jak dążyć do prawdy w swojej wierze w Boga? Nie pojmują, czym ta wiara w ogóle jest. Myślą, że wiara w Boga i wykonywanie obowiązków są jak egzamin na studia, gdzie zawsze trzeba porównywać wyniki i rankingi. Przywiązują więc do tych rzeczy wielką wagę. Czy nie w takim znajdują się stanie? Przede wszystkim, z perspektywy pojmowania prawdy, czy tacy ludzie mają duchowe zrozumienie? Nie mają i nie rozumieją też, czym jest wiara w Boga czy dążenie do prawdy. Po pierwsze, przywiązują wielką wagę do swojego miejsca w rankingu; po drugie, zawsze stosują metodę punktacji, aby ocenić, jak dobrze inni wykonują swoje obowiązki i jak robią to oni sami, zupełnie jakby oceniali uczniów w szkole, mierząc wiarę ludzi w Boga i wykonywanie przez nich obowiązków za pomocą tej skali. Czy nie jest to niewłaściwe? Ponadto, czy to, że wykonują swoje obowiązki w taki wymagający wysiłku sposób, również nie jest czymś niewłaściwym? Czy nie wykonują swoich obowiązków z wysiłkiem, jaki zwykle towarzyszy nauce i zdawaniu egzaminów? (Owszem). Dlaczego tak mówimy? Czy tacy ludzie rozumieją, jak szukać zasad, gdy wierzy się w Boga i wykonuje swoje obowiązki? Czy w ogóle są w stanie poszukiwać tych zasad? Po pierwsze, nie wiedzą, jak szukać zasad. Jak ludzie powinni czytać słowa Boże, jak omawiać prawdę i właściwie wykonywać swoje obowiązki – nie rozumieją oni tych spraw ani nie interesują się nimi. Wiedzą jedynie, że muszą znaleźć zasady i postępować zgodnie z nimi, lecz brakuje im zrozumienia tego, co zasady te w ogóle określają, jak inni postępują zgodnie z nimi oraz czego wymaga Bóg. Zwyczajnie tego nie pojmują. Po drugie, czy są w stanie ocenić wykonanie jakiegoś obowiązku na podstawie Bożych standardów oceniania, czy ludzie wykonują swoje obowiązki w sposób spełniający kryteria, oraz zasad, których wymaga On od ludzi w ich wykonywaniu? Czy potrafią zrozumieć te kwestie na podstawie słów Bożych i omówień braci i sióstr? Należy zacząć od tego, że nie rozumieją oni słów Bożych ani spraw związanych z wykonywaniem obowiązków. Gdy zaczynają wierzyć w Boga i je wykonywać, zastanawiają się: „Kiedy byłem w szkole, odkryłem pewną regułę: dopóki jesteś gotów ciężko pracować i więcej się uczyć, to możesz zdobywać dużo punktów. Zrobię więc to samo z moją wiarą w boga. Będę czytać więcej słów bożych i więcej się modlić. Podczas gdy inni będą rozmawiać lub jeść, ja będę uczył się hymnów i zapamiętywał słowa boże. Dzięki takiemu wysiłkowi i w świetle mojej ciężkiej pracy, pilności i pracowitości bóg z pewnością mnie pobłogosławi, a wykonywanie przeze mnie obowiązków z pewnością będzie wtedy owocne. Na pewno dobrze wypadnę na tle innych, będę ceniony i zostanę awansowany”. Jednak pomimo tego nadal nie potrafią zrealizować swoich pragnień: „Dlaczego wciąż wykonuję swoje obowiązki gorzej niż inni? Jak w takiej sytuacji mam kiedykolwiek zostać awansowany lub wykorzystany do ważnych zadań? Czy to nie oznacza, że nie ma dla mnie nadziei? Urodziłem się z pragnieniem rywalizacji, nie chcąc pozostawać w tyle za innymi. Taki byłem w szkole i taki nadal jestem teraz, wierząc w boga. Jestem zdeterminowany, by prześcignąć każdego, kto jest ode mnie lepszy. Nie spocznę, dopóki tego nie zrobię!”. Ludzie ci wierzą, że stosując właściwą metodę i odpowiednie podejście – po prostu wykorzystując swój wysiłek włożony w naukę do czytania większej liczby słów Bożych i uczenia się większej liczby hymnów, nie angażując się w próżne rozmowy, nie skupiając się na wyglądzie, śpiąc mniej i mniej się bawiąc, ujarzmiając swoje ciało i nie oddając się cielesnym wygodom – będą w stanie otrzymać Boże błogosławieństwa i z pewnością osiągną oczekiwane rezultaty w wykonywaniu swoich obowiązków. Jednak sprawy zawsze przybierają inny obrót niż się spodziewali: „Dlaczego wciąż popełniam błędy w wykonywaniu moich obowiązków i dlaczego dalej nie potrafię robić tego tak dobrze jak inni? Oni robią wszystko szybko i dobrze, a przywódca zawsze ich chwali i darzy szacunkiem. Zniosłem już tyle cierpienia i trudności. Dlaczego wciąż nie osiągam wymiernych rezultatów?”. Zastanawiając się nad tym, w końcu dokonują ważnego odkrycia: „Okazuje się, że bóg nie jest sprawiedliwy. Tak długo w niego wierzyłem, a dopiero teraz to widzę! Bóg jest łaskawy dla każdego, dla kogo zechce. Dlaczego więc nie chce być łaskawy dla mnie? Czy dlatego, że jestem głupi, że pochlebstwa i elokwencja mnie przerastają, że nie jestem wystarczająco bystry? A może dlatego, że wyglądam zbyt zwyczajnie i nie jestem dość wykształcony? Bóg mnie w ten sposób obnaża, prawda? Przeczytałem tak wiele słów bożych – dlaczego bóg nie jest dla mnie łaskawy, tylko mnie obnaża?”. Gdy o tym myślą, ogarnia ich zniechęcenie: „Nie chcę już dłużej wykonywać swoich obowiązków. Nie zostałem pobłogosławiony przez Boga podczas wykonywania moich obowiązków i przeczytałem więcej słów bożych, a on mnie i tak nie oświecił. Słowa boże mówią, że bóg jest łaskawy dla każdego, dla kogo zechce, i okazuje miłosierdzie każdemu, komu zechce. Nie jestem kimś, komu bóg okazuje miłosierdzie lub łaskę. Dlaczego więc miałbym cierpieć te męki?”. Im dłużej myślą, tym bardziej stają się zniechęceni i tym gorzej widzą drogę przed sobą. Czują się przytłoczeni swoimi żalami i nie chcą dłużej wykonywać swoich obowiązków, a kiedy to robią, jedynie zachowują pozory. Bez względu na to, jak inni omawiają z nimi zasady, nie dociera to do nich. Nie wywołuje to w nich żadnej reakcji. Kiedy są w takim stanie, to czy mają jakieś wejście w życie? Czy są lojalni w wykonywaniu swoich obowiązków? Już nie, a niewielki wysiłek, który kiedyś podejmowali i pracowitość, jaką się wykazywali, również całkiem zniknęły. Co więc pozostało w ich sercach? „Po prostu będę robić plany na bieżąco i przyjmować rzeczy takimi, jakie są. Bóg może mnie zdemaskować i wyeliminować lada dzień, rezygnując ze mnie. Kiedy nadejdzie dzień, w którym nie będzie mi wolno wykonywać moich obowiązków, to ich nie wykonam. Wiem, że nie jestem wystarczająco dobry. Może bóg jeszcze mnie nie wyeliminował, ale wiem, że mnie nie lubi. To jedynie kwestia czasu, kiedy zostanę wyeliminowany”. Takie myśli i poglądy rodzą się w ich sercach, a kiedy wchodzą w interakcje z innymi, wymykają im się czasem takie uwagi: „Wierzcie dalej szczerze. Wasza wiara i wykonywanie przez was obowiązków z pewnością zostaną pobłogosławione przez boga. Dla mnie nie ma już nadziei. Jestem u kresu mojej drogi. Bez względu na to, jak pilny i pracowity jestem, to wszystko na nic. Jeśli bóg kogoś nie lubi, to żaden włożony przez niego wysiłek na nic się nie zda. Wykonuję swój obowiązek, wkładając w to tyle wysiłku, ile jestem w stanie; jeśli nie mam w co włożyć wysiłku, to nic nie można na to poradzić. Czy bóg może zmusić ludzi do robienia tego, co ich przerasta? Nie może on zmusić ryby do życia na lądzie!”. Co właściwie chcą przez to powiedzieć? Wniosek jest następujący: „Taki już jestem. Bez względu na to, jak bóg mnie potraktuje, takie będzie moje nastawienie”. Powiedzcie Mi, dlaczego ktoś z takim nastawieniem i takimi intencjami nadal chciałby otrzymywać Boże błogosławieństwa? Czy taki stan i taka postawa mogą wpływać na innych? Mogą one łatwo wywierać na innych ludzi negatywny i szkodliwy wpływ, prowadząc ich do zniechęcenia i słabości. Czy nie jest to wprowadzanie innych w błąd i szkodzenie im? Ludzie o takim stopniu negatywizmu należą do kategorii diabłów, nieprawdaż? Diabły nigdy nie kochają prawdy.
Niektórzy ludzie nie szerzą negatywizmu poprzez długie przemowy. Po prostu wypowiadają kilka zdań: „Wszyscy jesteście lepsi ode mnie. Wszyscy jesteście ogromnie pobłogosławieni. Ja z kolei jestem beznadziejny. Bez względu na to, jak bardzo się staram, na nic się to nie zdaje. Nie mam nadziei na otrzymanie Bożych błogosławieństw”. Chociaż słowa te są proste i nie wydają się być problematyczne, bo brzmią tak, jakby badali i analizowali samych siebie i akceptowali fakty, takie jak ich własny niewystarczający potencjał czy ich niedociągnięcia, to w rzeczywistości dają oni upust pewnej niewidzialnej negatywności. Ze słów tych przebijają sarkazm i kpina, a także opór, lecz oczywiście przede wszystkim wyrażają one niezadowolenie z Boga, a także nastrój negatywizmu i przygnębienia. Tych negatywnych słów może nie być wiele, lecz taki nastrój, niczym choroba zakaźna, może wpływać na innych. Chociaż nie mówią wprost: „Nie chcę już wykonywać swoich obowiązków, nie mam nadziei na zbawienie, a wy wszyscy też jesteście w niebezpieczeństwie”, to wysyłają sygnał, który skłania innych do myślenia, że skoro ta osoba, pomimo swoich wysiłków, nie ma nadziei na zbawienie, to ci, którzy nawet nie próbują, mają jeszcze mniejsze szanse. Wysyłając ten sygnał, mówią wszystkim: „Nadzieja jest ważna. Jeśli Bóg nie da ci nadziei i cię nie pobłogosławi, to bez względu na to, ile wysiłku w coś włożysz, wszystko to pójdzie na marne”. Po tym, jak sygnał ten dociera do większości ludzi, wiara w Boga w głębi ich serc mimowolnie słabnie, a lojalność i szczerość, które powinni okazywać podczas wykonywania swoich obowiązków, są znacznie zmniejszone. Chociaż tamte osoby dają w ten sposób upust negatywności bez wyraźnego zamiaru wprowadzenia w innych błąd lub przeciągnięcia ich na swoją stronę, to ten negatywny nastrój szybko udziela się innym, sprawiając, że przeżywają oni kryzys i czują, że ich wysiłki łatwo idą na marne. Nastrój ten sprawia, że ludzie kierują się wyłącznie tymi uczuciami, wykorzystując je do spekulowania na temat Boga oraz analizując i badając Jego postawę oraz szczerość wobec ludzi w oparciu o powierzchowne pozory. Kiedy ten negatywny nastrój udziela się innym, mimowolnie oddalają się oni od Boga, źle rozumieją i wątpią w to, co Bóg powiedział, nie wierząc już w Jego słowa. Jednocześnie nie podchodzą już do swoich obowiązków ze szczerością – nie chcą już ponosić kosztów ani być jakkolwiek lojalni. Taki jest wpływ tych negatywnych uwag na ludzi. Jaka jest jego konsekwencja? Po usłyszeniu takich słów ludzie nie są podbudowani, a tym bardziej nie osiągają samowiedzy, nie odkrywają swoich wad ani nie stają się zdolni do praktykowania prawdy i wykonywania swoich obowiązków zgodnie z zasadami – nie uzyskują żadnego z tych pozytywnych rezultatów. Zamiast tego stają się oni bardziej zniechęceni, myślą o porzuceniu dążenia do prawdy i nie mają już determinacji, by wykonywać swoje obowiązki. Dlaczego stracili wiarę? (Czują, że nie mają nadziei na zbawienie). Dokładnie. Przyjąłeś to przesłanie i sądzisz, że nie ma dla ciebie nadziei na zbawienie, więc nie chcesz podejmować wysiłku, by wykonywać swoje obowiązki. Takie zachowanie pokazuje, że nie dążysz szczerze do prawdy, lecz zawsze, opierając się na swoich uczuciach, nastrojach i przypuszczeniach, oceniasz, czy Bóg jest z ciebie zadowolony, czy jest nadzieja na to, byś został zbawiony i czy pochwala On twoje wykonywanie obowiązków. Kiedy ludzie oceniają powyższe rzeczy na podstawie własnych przypuszczeń, to nie mają szczególnej motywacji do praktykowania prawdy. Dlaczego? Czy ludzie są w stanie trafnie osądzić Boga, kiedy czynią to na podstawie własnych przypuszczeń? Czy mogą snuć trafne domysły na temat każdej Jego myśli i idei? (Nie). Umysły ludzi są pełne zwodniczości, transakcji, filozofii funkcjonowania w świecie, logiki szatana i tak dalej. Jakie są konsekwencje snucia przez nich domysłów na temat Boga na podstawie tych rzeczy? Prowadzi to do zwątpienia w Boga, oddalenia się od Niego, a nawet całkowitej utraty wiary w Niego. Kiedy człowiek całkowicie traci wiarę w Boga, w jego sercu nieuchronnie pojawia się wielka niewiadoma co do tego, czy Bóg w ogóle istnieje. W tym momencie jego czas jako wierzącego dobiega końca – taki ktoś całkowicie przepadł. Ponadto, czy w ogóle jest właściwe, żeby ludzie snuli domysły na temat Boga? Czy taka właśnie powinna być postawa istoty stworzonej wobec Stwórcy? Oczywiście, że nie. Ludzie nie powinni snuć domysłów na temat Boga ani spekulować na temat Jego myśli lub Jego opinii o ludziach. To już samo w sobie jest złe – ludzie przyjęli błędną perspektywę i niewłaściwe stanowisko.
Ludzie nie powinni snuć domysłów o Bogu, spekulować na Jego temat, wątpić w Niego ani być wobec Niego podejrzliwi. Nie powinni Go osądzać na podstawie ludzkich myśli i poglądów, filozofii funkcjonowania w świecie lub wiedzy akademickiej. Jak zatem ludzie powinni traktować Boga? Po pierwsze, powinni wierzyć, że jest On prawdą. Jego wymagania wobec ludzi, Jego intencje wobec nich, Jego miłość i nienawiść do nich, a także Jego ustalenia, myśli i idee dotyczące różnych rodzajów ludzi i tak dalej, nie wymagają twoich spekulacji – sprawy te zostały konkretnie wyjaśnione, a ich znaczenie jasno wyłożone w słowach Bożych. Musisz jedynie wierzyć, poszukiwać, a następnie praktykować zgodnie ze słowami Bożymi – oto, jakie to proste. Bóg nie prosi cię, byś osądzał, co zamierza z tobą zrobić lub jak cię postrzega, w oparciu o twoje odczucia. Myślisz więc, że nie ma dla ciebie nadziei na zbawienie – czy to jest twoje odczucie, czy fakt? Czy tak mówią słowa Boże? (Nie). W takim razie, co mówią? Bóg mówi ludziom, jak szukać prawdy celem znalezienia rozwiązań i jak odszukać drogę do jej praktykowania, gdy napotykają jakikolwiek problem lub przejawiają skażone skłonności. Potwierdza to jedną rzecz: prawdą jest, że Bóg chce zbawić ludzi i uleczyć ich skażone skłonności; Bóg cię nie zwodzi i nie jest to czcza gadanina. Myślisz, że nie masz nadziei na zbawienie, lecz jest to jedynie twój chwilowy nastrój, uczucie, które pojawiło się w określonym otoczeniu. Twoje uczucia nie reprezentują pragnień ani intencji Boga, a tym bardziej Jego myśli – nie reprezentują też prawdy. Dlatego też, jeśli w życiu kierujesz się tym uczuciem, jeśli na jego podstawie snujesz domysły na temat Boga, zastępując nim Boże pragnienia, to jesteś w wielkim błędzie i wpadłeś w pułapkę szatana. Co należy zrobić w takiej sytuacji? Nie wolno polegać na swoich uczuciach. Niektórzy mówią: „Jeśli nie powinniśmy polegać na swoich uczuciach, to na czym mamy polegać?”. Poleganie na czymkolwiek, co należy do ciebie, jest bez sensu. Ludzkie uczucia nie reprezentują prawdy. Kto wie, w jaki sposób narodziło się twoje uczucie, skąd tak naprawdę się wzięło – jeśli pojawiło się w wyniku wprowadzenia cię w błąd przez szatana, to jest to dość kłopotliwe. W każdym razie, bez względu na to, skąd wzięło się to uczucie, nie reprezentuje ono prawdy. Im intensywniejsze są czyjeś uczucia i intuicje, tym bardziej musi on szukać prawdy, przyjść przed oblicze Boga i zastanowić się nad sobą. Ludzkie uczucia oraz fakty i prawda to dwie różne rzeczy. Czy uczucia mogą zaopatrzyć cię w prawdę? Czy mogą sprowadzić cię na ścieżkę praktyki? Nie. Jedynie słowa Boga i prawda, mogą dać ci ścieżkę praktyki, umożliwić ci pozytywną zmianę i wskazać ci nowy kierunek. Dlatego tym, co powinieneś praktykować, nie jest poszukiwanie własnych uczuć – twoje uczucia nie są ważne. Powinieneś natomiast przychodzić przed oblicze Boga, by szukać prawdy i by zrozumieć intencje Boga poprzez Jego słowa. Im bardziej polegasz na uczuciach, tym bardziej czujesz, że nie ma wyjścia, tym głębiej popadasz w negatywizm i tym silniej wierzysz, że Bóg jest niesprawiedliwy, że cię nie pobłogosławił. Jeśli natomiast odłożysz swoje uczucia na bok, aby szukać prawdozasad – zobaczyć, które działania w toku wykonywania twoich obowiązków je naruszyły, które działania zostały wykonane zgodnie z twoją własną wolą i są całkowicie niezwiązane z prawdozasadami – to w toku takiego poszukiwania odkryjesz, że w zbyt dużym stopniu kierujesz się twoją własną wolą i masz zbyt wiele wyobrażeń. Wystarczy odrobina sumienności, byś odkrył wiele problemów: „Jestem zbyt buntowniczy, zbyt samowolny i zbyt arogancki! Nie chodzi o to, że nie mam nadziei na zbawienie; moje uczucia są nieprecyzyjne. Chodzi o to, że nie traktowałem poważnie słów Bożych i nie praktykowałem zgodnie z prawdozasadami. Zawsze narzekam, że Bóg mi nie błogosławi, nie prowadzi mnie i jest stronniczy, lecz tak naprawdę nie dostrzegłem, że ja sam jestem niedbały, samowolny i lekkomyślny w wykonywaniu swoich obowiązków – to moja wina. Teraz zdałem sobie sprawę, że Bóg nie okazuje stronniczości. Kiedy ludzie nie szukają prawdy lub nie przychodzą przed oblicze Boga, to On już wykazuje się wobec nich dobrocią, nie odbierając im prawa do wykonywania obowiązków – jest to duża pobłażliwość z Jego strony w tym względzie. Mimo to ja wciąż byłem pełen pretensji, a nawet rywalizowałem i kłóciłem się z Bogiem. Wcześniej myślałem, że jestem całkiem dobry, lecz teraz widzę, że to nieprawda. Cokolwiek robiłem, nie opierało się to na zasadach. To, że Bóg mnie nie zdyscyplinował, było Jego łaską – rozpoznał On moją niedojrzałą postawę!”. Dzięki takim poszukiwaniom zrozumiesz niektóre prawdy i będziesz w stanie podjąć inicjatywę, by aktywnie praktykować zgodnie z prawdozasadami. Stopniowo poczujesz, że kierujesz się pewnymi zasadami w swoim postępowaniu i tym, jak wykonujesz swoje obowiązki. Czy nie uspokoi to wtedy twojego sumienia? „Wcześniej czułem, że nie mam nadziei na zbawienie, dlaczego teraz to uczucie, ta świadomość, stają się coraz słabsze? Jak to się stało, że mój stan się zmienił? Wcześniej myślałem, że nie ma dla mnie nadziei; czy to nie był jedynie negatywizm i opór, czy nie była to walka z Bogiem? Byłem zbyt zbuntowany!”. Po tym, jak się podporządkujesz, w toku wykonywania swoich obowiązków mimowolnie zaczniesz rozumieć pewne zasady i nie będziesz już porównywać się z innymi. Skupisz się tylko na tym, jak uniknąć niedbałości oraz jak wykonywać swoje obowiązki zgodnie z zasadami. Nieświadomie przestaniesz czuć, że nie możesz zostać zbawiony i nie będziesz już uwięziony w tym negatywnym stanie. Będziesz wykonywać swoje obowiązki zgodnie z zasadami i poczujesz, że twoja relacja z Bogiem stała się normalna. Kiedy to poczujesz, pomyślisz: „Bóg mnie nie opuścił; czuję Jego obecność, a kiedy szukam Go, wykonując swoje obowiązki, czuję Jego prowadzenie i błogosławieństwa. W końcu czuję, że Bóg błogosławi nie tylko innych, ale także mnie, i że nie okazuje On stronniczości. Wygląda na to, że wciąż mam nadzieję na zbawienie. Okazuje się, że ścieżka, którą wcześniej kroczyłem, była błędna. Zawsze mechanicznie wykonywałem swoje obowiązki i popełniałem lekkomyślne występki, a nawet myślałem, że jestem w porządku, żyjąc w swoim własnym małym świecie i podziwiając sam siebie. Teraz widzę, że to był wielki błąd! Żyłem całkowicie w stanie głośnego sprzeciwiania się Bogu i opierania się Mu – nic dziwnego, że nie otrzymałem Bożego oświecenia. Jak mógłbym je otrzymać, jeśli nie postępowałem zgodnie z zasadami?”. Widzisz, te dwa zupełnie różne sposoby praktykowania, dwa kompletnie odmienne sposoby radzenia sobie z własnymi ideami, ostatecznie prowadzą do różnych rezultatów.
Ludzie nie mogą kierować się swoimi uczuciami w wierze w Boga. Uczucia ludzi to tylko przelotne nastroje – czy mają one coś wspólnego z ich wynikami? Albo z faktami? (Nie). Kiedy ludzie oddalają się od Boga, kiedy są w takim nastroju, że źle rozumieją Boga albo stawiają opór, walczą z Bogiem i głośno Mu się sprzeciwiają, wtedy zupełnie porzucili opiekę i ochronę Boga i nie mają już dla Boga miejsca w swoich sercach. Kiedy ludzie żyją w takim stanie, mimowolnie żyją swoimi własnymi uczuciami. Byle drobna myśl może tak wyprowadzić ich z równowagi, że nie mogą jeść ani spać, rzucona od niechcenia uwaga może pogrążyć ich w domysłach i oszołomieniu, a nawet jeden zły sen może wywołać u nich zniechęcenie i sprawić, że będą źle rozumieć Boga. Gdy wytworzy się takie błędne koło, ludzie stwierdzają, że to już dla nich koniec, że stracili nadzieję na zbawienie, że Bóg ich opuścił i że ich nie zbawi. Im bardziej myślą i czują w ten sposób, tym bardziej pogrążają się w zniechęceniu. Prawdziwym powodem, dla którego ludzie mają takie uczucia, jest to, że nie szukają prawdy ani nie praktykują zgodnie z prawdozasadami. Nie szukają prawdy i jej nie praktykują, gdy coś im się przydarza, i zawsze idą własną drogą i żyją wśród własnego małostkowego sprytu. Spędzają każdy dzień na porównywaniu się z innymi i konkurowaniu z nimi, zazdroszcząc każdemu i nienawidząc każdego, kto ich zdaniem jest lepszy od nich, szydząc i kpiąc z każdego, kto ich zdaniem jest niżej niż oni, żyjąc w usposobieniu szatana, nie postępując według prawdozasad i odrzucając jakiekolwiek rady. Prowadzi to w końcu do tego, że pojawiają się u nich wszelkiego rodzaju urojenia, spekulacje i osądy, nieustannie też utrzymują oni w sobie stan niepokoju. Czy na to zasługują? Tak gorzki owoc mogli zrodzić tylko oni sami – i naprawdę na to zasługują. Z czego to wszystko wynika? Z tego, że ludzie nie szukają prawdy, są zbyt aroganccy i zadufani w sobie, cały czas postępują według własnych pomysłów, ciągle się popisują i porównują z innymi, zawsze starają się wyróżnić i stale stawiają Bogu nieuzasadnione wymagania i tak dalej – to wszystko powoduje, że ludzie stopniowo oddalają się od Boga i raz za razem opierają się Mu oraz naruszają prawdę. Ostatecznie pogrążają się w ciemności i zniechęceniu. W takich chwilach ludzie nie mają prawdziwego zrozumienia własnego buntu i sprzeciwu, a tym bardziej niemożliwe jest, aby podchodzili do tych rzeczy z właściwą postawą. Zamiast tego narzekają na Boga, błędnie Go rozumieją i spekulują na Jego temat. Kiedy tak się dzieje, ludzie w końcu zdają sobie sprawę, że ich skażenie sięga bardzo głęboko i że są zbyt problematyczni, więc decydują, że należą do rodzaju, który sprzeciwia się Bogu, i nie pozostaje im nic innego, jak pogrążyć się w negatywności, nie mogąc się z niej wyrwać. Mają takie przekonanie: „Bóg odrzuca mnie ze wzgardą, Bóg mnie nie chce. Jestem zbyt zbuntowany, zasłużyłem sobie na to, Bóg na pewno mnie już nie zbawi”. Oni są przekonani, że to wszystko są fakty. Uznają domysły w swych sercach za fakty. Bez względu na to, kto omawia z nimi prawdę, na nic się to nie zda – nie przyjmują tego. Myślą: „Bóg mi nie pobłogosławi, nie zbawi mnie, więc jaki jest sens w Niego wierzyć?”. Kiedy droga ich wiary w Boga doszła do tego punktu, czy ludzie nadal są zdolni do wiary? Nie. Dlaczego nie mogą dalej wierzyć? W grę wchodzi tu pewien fakt. Kiedy negatywność ludzi osiąga pewien punkt, w którym ich serca są wypełnione oporem i skargami, i chcą oni raz na zawsze zerwać relację z Bogiem, wtedy nie jest to już coś tak prostego jak to, że nie boją się Boga, nie są Mu podporządkowani, nie kochają prawdy i nie akceptują prawdy. A czym to jest zamiast tego? W swoich sercach czynnie zdecydowali o porzuceniu wiary w Boga. Uważają, że to wstyd biernie czekać, aż zostanie się wyeliminowanym, że bardziej godne jest samemu zrezygnować, więc przejmują inicjatywę i żeby zaprzepaścić swoje szanse, sami wszystko kończą. Potępiają wiarę w Boga jako złą, potępiają prawdę jako niezdolną do zmiany człowieka, a Boga potępiają jako niesprawiedliwego, narzekając, że ich nie zbawił: „Jestem bardzo pilny, zniosłem wiele więcej trudności niż inni i zapłaciłem o wiele wyższą cenę niż pozostali, szczerze wykonuję swoje obowiązki, a mimo to Bóg mi nie błogosławił. Teraz wyraźnie widzę, że Bóg mnie nie lubi, że Bóg traktuje ludzi nierówno”. Mają czelność przekształcić swoje wątpliwości dotyczące Boga w potępianie Boga i bluźnienie przeciw Niemu. Kiedy ten fakt się dokona, czy mogą oni dalej podążać drogą wiary w Boga? Skoro buntują się przeciwko Bogu i sprzeciwiają się Mu, w ogóle nie przyjmując prawdy czy też nie zastanawiając się nad sobą, są skończeni. Czy nie jest więc nierozsądne, że ktoś z własnej inicjatywy porzuca Boga, a potem narzeka, że Bóg mu nie błogosławi ani nie okazuje mu łaski? Każdy wybiera własną ścieżkę i kroczy nią sam; nikt nie może tego zrobić za niego. To ty wybrałeś ślepy zaułek, to ty porzuciłeś Boga i odrzuciłeś Go. Przez cały czas Bóg nigdy nie powiedział, że cię nie chce, że z ciebie zrezygnował lub że nie chce cię zbawić – to ty Go ograniczyłeś na podstawie swoich domysłów. Gdybyś naprawdę wierzył w Boga, i gdybyś wierzył w Niego nawet wtedy, gdyby On cię nie chciał, i nadal wierzyłbyś w Boga i czytał Jego słowa, akceptował prawdę i normalnie wykonywał swoje obowiązki, nawet gdyby On cię nienawidził, to kto mógłby cię ograniczyć lub powstrzymać? Czy nie chodzi tutaj o twoje własne wybory i dążenia? Tobie samemu brakuje wiary, a mimo to narzekasz na Boga – jest to nierozsądne. Nie dbasz o relację z Bogiem i upierasz się, by ją zniszczyć. Kiedy już dojdzie do rozłamu, to czy można ją naprawić? Rozbite lustro trudno jest posklejać, a nawet jeśli uda się to zrobić, to pęknięcia nadal będą widoczne. Gdy związek się rozpadł, nigdy nie można go przywrócić do pierwotnego stanu. Tak więc, bez względu na to, na jakie otoczenie ludzie trafią w trakcie swojej wiary w Boga, powinni oni nauczyć się podporządkowywać i szukać prawdy – tylko wtedy będą mogli wytrwać. Jeśli chcesz podążać za Bogiem aż do końca swojej drogi, to kluczowe jest dążenie do prawdy. Niezależnie od tego, czy wykonujesz swoje obowiązki, czy robisz cokolwiek innego, zrozumienie prawdozasad oraz ich praktykowanie i wdrażanie jest niezbędne, ponieważ to właśnie poprzez proces rozumienia prawdy i praktykowania zgodnie z prawdozasadami poznajesz Boga, rozumiesz Go i pojmujesz, rozumiesz Boże intencje i osiągasz zgodność z Nim, pojmując i akceptując istotę Boga. Jeśli nie wprowadzisz prawdozasad w życie i będziesz jedynie postępował oraz wykonywał swoje obowiązki zgodnie z własną wolą, to nigdy nie wejdziesz w kontakt z prawdą. Co to właściwie znaczy? Oznacza to, że nigdy nie wejdziesz w kontakt z Bożym podejściem do wszystkiego, z Jego wymaganiami czy Jego myślami; a jeszcze mniej prawdopodobne jest, że wejdziesz w kontakt z Bożym usposobieniem i istotą objawionymi w Jego dziele. Jeśli nie uda ci się wejść w kontakt z tymi faktami dzieła Bożego, to twoje pojmowanie Boga na zawsze ograniczy się do ludzkich wyobrażeń i pojęć. Pozostanie ono w ich sferze i nigdy nie będzie zgodne z istotą i prawdziwym usposobieniem Boga. W takiej sytuacji nie będziesz w stanie osiągnąć stanu, w którym pojmujesz Boga w sposób autentyczny.
W trakcie wykonywania swoich obowiązków ludzie często doświadczają stanów zniechęcenia i buntu. Jeśli potrafią poszukiwać prawdy i wykorzystywać prawdozasady, aby zająć się tymi kwestiami i rozwiązać te problemy, to ich negatywne emocje nie zamienią się następnie w skargi, opór, bunt, głośny sprzeciw, a nawet bluźnierstwo. Jeśli jednak zajmują się tymi problemami, polegając wyłącznie na własnym małostkowym sprycie, ludzkiej powściągliwości, wysiłku, pracowitości, dyscyplinowaniu swoich ciał i innych tego rodzaju podejściach, to prędzej czy później te ludzkie wyobrażenia, osądy i przypuszczenia staną się skargami, buntem, oporem, głośnym sprzeciwem, a nawet bluźnierstwem przeciwko Bogu. Kiedy ludzie wpadną w sidła takich negatywnych emocji, prawdopodobnie pojawi się w nich nieposłuszeństwo i niezadowolenie i narzekania na Boga, a także inne tego rodzaju uczucia lub myśli. Gdy z czasem myśli te piętrzą się i narastają w umysłach ludzi, a oni nadal nie szukają prawdy ani jej nie wykorzystują, by je skorygować, to ich nieposłuszeństwo, niezadowolenie i narzekania przeradzają się w bunt. Zaczynają zachowywać się w sposób buntowniczy, między innymi niedbale wykonują swoje obowiązki lub celowo zaburzają i sabotują pracę kościoła, aby wyrazić tym swoje nieposłuszeństwo i niezadowolenie, a tym samym osiągnąć swój cel, jakim jest przeciwstawienie się Bogu. Niektórzy ludzie szkodzą i przeszkadzają innym w wykonywaniu ich obowiązków. Myśl stojąca za takim ich postępowaniem jest następująca: „Jeśli ja nie mogę wykonać swojego obowiązku lub jeśli bóg nie błogosławi mi w jego wykonywaniu, to zrobię tak, że nikt z was nie będzie dobrze wykonał swoich obowiązków!”. Następnie takie osoby zaczynają wywoływać niepokoje. Niektórzy ludzie robią to za pomocą słów, podczas gdy inni używają do tego celu pewnych działań. Jakie rzeczy mogą robić ci, którzy przeszkadzają innym swoimi działaniami? Na przykład mogą celowo usuwać pliki z czyjegoś komputera, aby wpłynąć na wyniki pełnienia obowiązków przez tę osobę, lub mogą celowo przeszkadzać w spotkaniach online. To diabły i szatany przeszkadzające ludziom. Ludzie nie potrafią tego zrozumieć: „Jak ktoś w takim wieku może robić tak ohydne rzeczy? W końcu nie jest już nastolatkiem – jak może nadal robić takie wyskoki?”. W rzeczywistości ludzie po trzydziestce, czterdziestce, pięćdziesiątce czy sześćdziesiątce również mogą robić takie rzeczy. Te różne zachowania są wprost nie do pojęcia. To nie są działania człowieka mającego sumienie i rozum, lecz działania diabłów i szatanów. Widząc, że inni nie są dotknięci jego postępowaniem, a jego cele nie zostały osiągnięte, taki człowiek szerzy negatywizm i powoduje niepokoje w czasie, gdy obok jest wielu ludzi lub podczas zgromadzeń. Kiedy zaczyna wylewać swoje niezadowolenie poprzez działania, trudno jest utrzymać sytuację pod kontrolą. Bardzo trudno jest go wtedy powstrzymać, a jeśli sytuacja dalej się rozwija, to może tylko eskalować, stając się coraz poważniejsza w swej naturze. Taki ktoś nie tylko powoduje niepokoje tym, jak postępuje, lecz także ucieka się do różnych środków i metod, stosując agresywny i osądzający język, aby przeszkadzać innym w wykonywaniu ich obowiązków. Niezależnie od tego, czy osiąga swoje cele, w głębi serca sprzeciwia się wtedy Bogu. Nie czyta słów Bożych, nie uczy się hymnów i odmawia czytania jakichkolwiek książek związanych ze słowami Bożymi lub prawdą. Co robi w domu? Czyta powieści, ogląda seriale, uczy się gotowania, technik makijażu i stylizacji włosów… Podczas zgromadzeń nie omawia swojego rozumienia słów Bożych ani tego, jak rozwiązać problem skażonych skłonności i przejawów zepsucia. Kiedy inni ludzie coś omawiają, ów człowiek celowo wcina się w taką rozmowę przerywając temu, kto akurat zabiera głos, i specjalnie zmienia temat, zawsze mówiąc rzeczy, które wszystko podważają i przeszkadzają innym. Dlaczego postępuje w ten sposób? Przyczyna leży w jego przekonaniu, że nie ma nadziei na zbawienie, co powoduje, że poddaje się i zaczyna postępować lekkomyślnie. Szuka sobie kilku towarzyszy, zanim zostanie usunięty lub wydalony z kościoła – jeśli on nie może być błogosławiony, to zrobi tak, że inni także nie będą. Dlaczego myśli w ten sposób? Uważa, że Bóg, w którego wierzy, nie jest taki, jak ten człowiek Go sobie początkowo wyobrażał; że nie kocha On ludzi tak bardzo, jak sądził, ani nie jest On tak sprawiedliwy, jak myślał; a z pewnością nie traktuje On ludzi z tak autentyczną czułością, jak to sobie wyobrażał. Bóg kocha innych ludzi, ale nie jego. Zbawia On innych ludzi, lecz nie jego. Teraz, gdy nie widzi dla siebie nadziei i czuje, że nie może zostać zbawiony, poddaje się i zaczyna postępować lekkomyślnie. Lecz to nie wszystko. Taki ktoś chce również, aby inni zobaczyli, że skoro nie ma dla niego nadziei, to nie ma jej również dla nich, i jest usatysfakcjonowany dopiero wtedy, gdy sprawi, że wszyscy porzucą wiarę w Boga i się z niej wycofają. Oto jego cel: „Jeśli ja nie mogę otrzymać błogosławieństw królestwa niebieskiego, to wy też lepiej nawet nie marzcie o ich otrzymaniu!”. Jak wielkim łajdakiem jest taka osoba? Czyż nie jest diabłem? To diabeł zmierzający do piekła, który zabrania innym wierzyć w Boga i wejść do królestwa niebieskiego – idzie prosto w ślepy zaułek! Nikt, kto ma odrobinę sumienia i serca, które boi się Boga, nie powinien postępować w ten sposób. Jeśli taki ktoś faktycznie popełni wielkie zło i zostanie zdemaskowany, przez co poczuje, że nie ma już dla niego nadziei, to nadal będzie dążył do tego, by pomóc innym odnieść sukces, pozwalając im szczerze wierzyć w Boga i nie podążać za jego przykładem. Może powiedzieć: „Jestem zbyt słaby, moje cielesne pragnienia są silne i jestem zbyt zauroczony światem. To moja własna wina – zasłużyłem na to! Wy natomiast nadal bądźcie gorliwymi wierzącymi; nie ulegajcie mojemu wpływowi. Podczas zgromadzeń będę bacznie wszystko obserwował i jeśli policja wielkiego, czerwonego smoka wkroczy do wioski, to zaalarmuję was”. Każdy charakteryzujący się choćby odrobiną człowieczeństwa powinien zrobić przynajmniej tyle i nie powinien przeszkadzać innym w dążeniu do prawdy. Jednak ludzie pozbawieni człowieczeństwa, gdy sprawy nie idą po ich myśli lub gdy widzą, że bracia i siostry patrzą na nich z góry i dystansują się od nich, czują, że Bóg ich zdemaskował i wyeliminował, że nie ma już dla nich nadziei na zbawienie. Kiedy mają takie idee i myśli, poddają się i zaczynają działać lekkomyślnie, bez skrupułów szerząc negatywizm i zaburzając życie kościoła. Jakiego typu ludzie robią takie rzeczy? Czyż nie są to diabły? (Zgadza się). Czy należy okazywać uprzejmość ludziom, którzy są diabłami? (Nie). Jak więc należy sobie poradzić z tego typu sytuacją? Należy komuś takiemu powiedzieć: „Przychodzisz na zgromadzenia, ale ani nie czytasz słów Bożych, ani nie akceptujesz prawdy. Po co więc tu jesteś? Aby przeszkadzać, prawda? Myślisz, że nie ma dla ciebie nadziei na zbawienie. W rzeczywistości my też nie czujemy, że mamy wielką nadzieję na zbawienie, ale przynajmniej się staramy. Wierzymy, że Bóg nie jest stronniczy, że jest godny zaufania, że jeśli chodzi o zbawianie ludzi, to Jego serce jest szczere i że się nie zmienia. Tak długo, jak istnieje odrobina nadziei, nie poddamy się. Nie będziemy ciągle negatywnie nastawieni i nie będziemy wyciągać błędnych wniosków na temat Boga, tak jak ty. Jeśli myślisz, że możesz nam przeszkodzić lub nas powstrzymać, to chyba śnisz! Jeśli upierasz się przy swoim, nadal wierząc w ten sposób, i złośliwie chcesz nam przeszkadzać, to nie obwiniaj nas za to, że jesteśmy dla ciebie nieuprzejmi. Począwszy od dzisiaj, zostajesz usunięty z kościoła. Nie ma tu już dla ciebie miejsca. A teraz spadaj!”. Czy w ten sposób problem nie został rozwiązany? To proste, wystarczy kilka słów i takie osoby zostają usunięte z kościoła. To takie proste! Dlaczego warto postępować w ten sposób? Ponieważ naturoistota takich ludzi nie może się zmienić; nie zaakceptują oni prawdy. Uważają, że nie ma dla nich nadziei na zbawienie. Nie powiedział tego ani Bóg, ani bracia i siostry, a mimo to oni popełniają zło i przeszkadzają w ten sposób. Co zrobią, jeśli pewnego dnia naprawdę zostaną wydaleni z kościoła za popełnianie zła i zaburzanie jego pracy lub jeśli Bóg ich zdyscyplinuje, ponieważ nie dążą do prawdy? Czy staną się Jego wrogami? Czy będą szukać zemsty? To bardzo prawdopodobne! To dobrze, że tacy ludzie zostają zdemaskowani, zanim zdążą dopuścić się jakichkolwiek występków lub popełnić wielkie zło. To jest Boże dzieło – Bóg ich ujawnił. Usunięcie ich z kościoła jest właściwe, inni ludzie nie ponieśli jeszcze żadnej straty. Postępowanie w ten sposób jest reagowaniem w porę i jest na miejscu. Wszyscy zyskują na tym rozeznanie i udaje się rozprawić ze złymi ludźmi. Należycie odegrali swoją rolę jako przeciwwaga.
Powyżej przedstawiono w zasadzie wszystkie rodzaje stanów i przejawów, jakie występują u ludzi szerzących negatywizm. Kiedy ich pragnienie dążenia do zdobycia statusu, sławy i zysku nie zostało spełnione, kiedy Bóg robi rzeczy sprzeczne z ich pojęciami i wyobrażeniami – rzeczy, które dotyczą ich interesów – wpadają oni w sidła uczuć nieposłuszeństwa i niezadowolenia. A kiedy odczuwają te emocje, ich umysły zaczynają produkować wymówki, preteksty, usprawiedliwienia, linie obrony i inne myśli wypełnione narzekaniami. Nie wychwalają wówczas Boga ani nie podporządkowują Mu się, a tym bardziej nie szukają prawdy, aby poznać siebie, a zamiast tego walczą z Bogiem przy pomocy swych pojęć, wyobrażeń, myśli i poglądów albo popędliwości. A w jaki sposób walczą z Bogiem? Szerzą swoje uczucia nieposłuszeństwa i niezadowolenia, posługując się nimi po to, by jasno przedstawić Bogu swoje myśli i poglądy, usiłując przy tym sprawić, aby Bóg działał zgodnie z ich wolą i żądaniami, zaspokajając ich pragnienia; tylko wtedy bowiem te ich uczucia da się załagodzić. W szczególności, Bóg wyraził wiele prawd, aby osądzić i skarcić ludzi, oczyścić ich skażone usposobienia i ocalić ich przed wpływem szatana, a kto wie, jak wiele ludzkich marzeń o byciu błogosławionym zostało przez owe prawdy zniweczonych. W proch rozsypały się mrzonki o byciu pochwyconym wprost do królestwa niebieskiego, na co niektórzy ludzie liczyli we śnie i na jawie. Ludzie ci chcą zrobić wszystko, co w ich mocy, aby odwrócić bieg rzeczy. Są jednak bezsilni i mogą jedynie paść ofiarą katastrof ze swoim poczuciem zniechęcenia i urazy. Są nieposłuszni wobec tego wszystkiego, co przygotował Bóg, ponieważ to, co Bóg czyni, sprzeczne jest z ich pojęciami, interesami i myśleniem. Zwłaszcza gdy kościół dokonuje dzieła oczyszczania i eliminuje wielu ludzi, ludzie ci myślą, że Bóg ich nie zbawia, że nimi wzgardził oraz że traktuje się ich niesprawiedliwie, a więc zjednoczą się w sprzeciwie wobec Boga; zaprzeczą, że Bóg jest prawdą, zaprzeczą Jego tożsamości i istocie oraz sprawiedliwemu usposobieniu. Rzecz jasna, zaprzeczą również temu, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi rzeczami. A w jaki sposób zaprzeczają temu wszystkiemu? Poprzez sprzeciw i opór. Implikacja jest tutaj następująca: „To, co bóg czyni, jest sprzeczne z moimi pojęciami, dlatego się nie podporządkowuję, nie wierzę, że jesteś prawdą. Będę ci się głośno sprzeciwiał i rozpowszechniał te przekonania w kościele i wśród ludzi. Będę mówił, co tylko mi się podoba, i nie obchodzi mnie, jakie będą tego konsekwencje. Mam wolność słowa, a ty nie możesz mnie uciszyć – będę mówił, co chcę. Co możesz mi zrobić?”. Czy ludzie ci, kiedy tak upierają się, by wygłaszać te swoje błędne przekonania i poglądy, mówią o tym, co sami zrozumieli? Czy omawiają prawdę? Absolutnie nie. Szerzą jedynie negatywizm; wygłaszają herezje i niedorzeczności. Nie starają się rozpoznać swego własnego skażenia ani obnażyć go; nie demaskują rzeczy, których się dopuścili, a które są sprzeczne z prawdą; nie ujawniają też popełnionych przez siebie błędów. Zamiast tego robią wszystko, co w ich mocy, aby zracjonalizować swe błędy i ich bronić, by udowodnić, że mają rację. Jednocześnie zaś wyciągają absurdalne wnioski i wygłaszają szkodliwe i wypaczone poglądy, a także pokręcone argumenty i herezje. Wprowadza to w błąd i niepokoi Bożych wybrańców w kościele; niektórzy ludzie mogą nawet pogrążyć się w stanie zniechęcenia i dezorientacji. Wszystko to są niekorzystne skutki i zaburzenia powodowane przez ludzi szerzących negatywizm. Dlatego na tych, którzy szerzą negatywizm, powinno się nakładać ograniczenia, jeśli chodzi o to, co robią i mówią – nie należy im pobłażać ani pozwalać im na takie zachowania. Kościół powinien mieć do dyspozycji odpowiednie metody i zasady postępowania z takimi ludźmi. Po pierwsze, bracia i siostry powinni umieć rozpoznać takich ludzi i ich negatywne uwagi. Po drugie, gdy wybrańcy Boga dokonają stosownego rozeznania, kościół powinien niezwłocznie usunąć lub wydalić takie osoby zgodnie z prawdozasadami, aby zapobiec wpływowi, jaki ludzie ci mogą mieć na większą liczbę osób, oraz niepokojom, jakie mogą w nich wywołać. Na tym zakończymy naszą rozmowę na temat różnych aspektów szerzenia negatywizmu.
C. Zasady i ścieżki pozbywania się negatywnej postawy
Ludzie posiadają szatańską naturę; kierując się w życiu szatańskim usposobieniem, trudno jest uniknąć popadania w negatywne stany. Zwłaszcza gdy ktoś nie rozumie prawdy, negatywne nastawienie staje się powszechnym zjawiskiem. Każdy ma chwile, w których popada w negatywny stan; niektórym zdarza się to częściej, innym rzadziej, niektórym na dłuższy czas, a innym na krótszy. Postawy ludzi bywają różne, podobnie jak ich negatywne stany. Osoby posiadające lepszą postawę doświadczają lekko negatywnego nastawienia tylko w obliczu prób, podczas gdy osoby o słabszej postawie, wciąż nierozumiejące prawdy, nie są w stanie dostrzec, kiedy inni szerzą pewne pojęcia lub wypowiadają absurdy. Może to ich zaniepokoić i na nich wpłynąć, przez co staną się negatywnie nastawieni. Każdy pojawiający się problem, nawet błahe sprawy, o których nie warto wspominać, mogą prowadzić do negatywnego nastawienia. Jak należy rozwiązać problem częstego popadania w negatywne nastawienie? Jeśli ludzie nie wiedzą, jak szukać prawdy, jak jeść i pić słowa Boże lub modlić się do Boga, staje się to bardzo problematyczne; mogą polegać jedynie na wsparciu i pomocy braci i sióstr. Jeśli nikt nie jest w stanie takiej osobie pomóc lub jeśli nie przyjmuje ona pomocy, jej nastawienie może być tak negatywne, że nie będzie ona w stanie go porzucić, a nawet może przestać wierzyć. Słuchajcie, to jest bardzo niebezpieczne dla kogoś, kto zawsze ma swoje wyobrażenia i łatwo popada w negatywny stan. Bez względu na to, jak omawia się prawdę z takimi ludźmi, oni jej nie akceptują, zawsze upierając się, że ich własne pojęcia i wyobrażenia są poprawne; są to ludzie stwarzający wielkie problemy. Bez względu na to, jak bardzo negatywne jest twoje nastawienie, powinieneś w głębi serca zrozumieć, że posiadanie pojęć nie oznacza, że są one zgodne z prawdą, oznacza natomiast, że jest jakiś problem z twoim pojmowaniem. Jeśli masz choć trochę rozumu, nie powinieneś rozpowszechniać tych pojęć; jest to minimum, którego ludzie powinni przestrzegać. Jeśli masz choć odrobinę bogobojne serce i potrafisz przyznać, że jesteś wyznawcą Boga, powinieneś szukać prawdy, aby skorygować swoje pojęcia, podporządkować się prawdzie i unikać powodowania zakłóceń i wywoływania niepokojów. Jeśli nie możesz tego zrobić i upierasz się przy rozpowszechnianiu pojęć, to znaczy, że straciłeś rozum; jesteś nienormalny, opętany przez demony, nie panujesz nad sobą; kontrolowany przez demony wypowiadasz się i rozpowszechniasz te pojęcia bez względu na wszystko – nic nie da się na to poradzić, to dzieło złych duchów. Jeśli masz trochę sumienia i rozumu, powinieneś być w stanie to zrobić: nie szerzyć pojęć i nie przeszkadzać braciom i siostrom. Nawet jeśli masz negatywne nastawienie, nie powinieneś robić rzeczy, które krzywdzą braci i siostry, powinieneś po prostu dobrze wykonywać swój obowiązek, robić, co do ciebie należy, i upewnić się, że nie masz powodów do wyrzutów sumienia. To jest minimalny standard postępowania. Nawet jeśli czasem twoje nastawienie jest negatywne, ale nie zrobiłeś niczego, by przekroczyć granice, Bóg nie będzie robił ci za to awantury. Jeśli posiadasz sumienie i rozum, jesteś w stanie modlić się do Boga, polegać na Nim i szukać prawdy, to ostatecznie dojdziesz do zrozumienia prawdy i zmienisz się na lepsze. Co powinieneś zrobić, jeśli spotyka cię coś poważnego, na przykład zostajesz zwolniony lub wyeliminowany, ponieważ jako przywódca nie wykonywałeś rzeczywistej pracy, i czujesz, że nie ma dla ciebie nadziei na zbawienie, popadasz więc w negatywne nastawienie – na tyle negatywne, że nie możesz się z tego otrząsnąć, czujesz, że jesteś potępiony i przeklęty, wyrabiasz sobie błędne wyobrażenia i zaczynasz skarżyć się na Boga? Bardzo łatwo sobie z tym poradzić – znajdź ludzi, którzy rozumieją prawdę, rozmawiaj z nimi i szukaj rozwiązań, dziel się z nimi, tym, co masz w sercu, a co jeszcze ważniejsze, przychodź przed Boże oblicze i szczerze przedstaw w modlitwie ten negatywizm i te słabości, jak również niektóre z tych kwestii, których nie rozumiesz i z którymi nie potrafisz sobie poradzić. Przedstaw je po kolei, rozmawiaj z Bogiem i niczego nie ukrywaj. Jeśli są jakieś sprawy, których nie możesz zdradzić innym, tym bardziej musisz przyjść przed Boże oblicze, by się modlić. Niektórzy pytają: „Czy mówienie do Boga nie prowadzi do potępienia?”. A czy nie sprzeciwiłeś się już wielokrotnie Bogu i nie zasłużyłeś na Jego potępienie? Po co zadręczasz się tą jedną, dodatkową rzeczą? Czy myślisz, że jeśli czegoś nie powiesz, Bóg nie będzie o tym wiedział? On wie o wszystkim, co myślisz. Powinieneś szczerze rozmawiać z Bogiem, otworzyć przed Nim swoje serce i zgodnie z prawdą przedstawiać swoje problemy i stany. Możesz mówić Bogu o swojej słabości, swoim buncie, a nawet przedstawić Mu swoje skargi; nawet jeśli chcesz to z siebie wyrzucić, w porządku, Bóg tego nie potępi. Dlaczego tego nie zrobi? Bóg zna postawę człowieka; zna twoja postawę nawet, jeśli z Nim nie rozmawiasz. Rozmawiając z Bogiem z jednej strony zyskujesz szansę, by się przed Nim odkryć i otworzyć, z drugiej strony pokazuje to też, że przyjmujesz wobec Niego postawę podporządkowania, a przynajmniej pozwalasz Bogu zobaczyć, że twoje serce nie jest dla Niego zamknięte – po prostu jesteś słaby, nie masz wystarczającej postawy, aby przezwyciężyć ten problem, to wszystko. Nie masz zamiaru stawiać oporu, przejawiasz chęć podporządkowania się, tylko twoja postawa jest zbyt niedojrzała i nie jesteś w stanie udźwignąć tego problemu. Kiedy w pełni otwierasz swoje serce przed Bogiem i jesteś w stanie szczerze z Nim rozmawiać, chociaż w twoich wypowiedziach mogą pobrzmiewać słabość i skargi, a zwłaszcza negatywne nastawienie i nieprzyjazne słowa, jest w tym jedna właściwa rzecz: przyznajesz, że posiadasz zepsute usposobienie i że jesteś istotą stworzoną, nie zaprzeczasz tożsamości Boga jako Stwórcy ani nie zaprzeczasz, że relacja między tobą a Bogiem jest relacją między istotą stworzoną a Stwórcą. Powierzasz Bogu rzeczy, które najtrudniej jest ci przezwyciężyć, rzeczy, które najbardziej cię osłabiają, i mówisz Bogu o wszystkich swoich najskrytszych uczuciach – to pokazuje twoje nastawienie. Niektórzy ludzie mówią: „Raz pomodliłem się do Boga i nie rozwiązało to problemu mojego negatywnego nastawienia. Nadal nie mogę go przezwyciężyć”. Nieważne, po prostu musisz gorliwie szukać prawdy. Bez względu na to, jak dużo rozumiesz, Bóg będzie cię stopniowo wzmacniał i nie będziesz już tak słaby jak na początku. Bez względu na to, jak słaby jesteś, jak negatywna jest twoja postawa, jak bardzo narzekasz i ile masz w sobie niepożądanych emocji, rozmawiaj z Bogiem, nie traktuj Go jak kogoś z zewnątrz. Możesz coś ukrywać przed kimkolwiek innym, ale nie ukrywaj niczego przed Bogiem, ponieważ On jest twoim jedynym oparciem, a także twoim jedynym zbawieniem. Te problemy można rozwiązać tylko przychodząc przed Boże oblicze; poleganie na ludziach jest bezużyteczne. Zatem ci, którzy doświadczając negatywnego nastawienia i słabości przychodzą przed oblicze Boga i polegają na Nim, są najmądrzejsi. Tylko głupi i uparci ludzie, im bardziej stają w obliczu ważnych i krytycznych wydarzeń i potrzebują otworzyć swoje serca przed Bogiem, tym bardziej oddalają się od Niego i unikają Go, knując intrygi w swoich umysłach. Jaki jest rezultat tych wszystkich intryg? Ich negatywne nastawienie i narzekanie przeradzają się w sprzeciw, a sprzeciw przeradza się w opór wobec Boga i gardłowanie przeciw Niemu. Ludzie ci zupełnie nie są zdolni do pogodzenia się z Bogiem, a ich relacja z Nim zostaje całkowicie zerwana. Kiedy jednak doświadczasz takiego negatywnego nastawienia i takiej słabości, to jeśli zdecydujesz się nadal przychodzić przed oblicze Boga, by szukać prawdy, i postanowisz podporządkować się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom, a także przyjmiesz prawdziwie posłuszną postawę, to Bóg, widząc, że nadal szczerze chcesz Mu się podporządkować, nawet gdy jesteś negatywnie nastawiony i słaby, będzie wiedział, jak tobą pokierować, by wyprowadzić cię z twojego negatywnego stanu i twojej słabości. Po takich doświadczeniach wzbudzisz w sobie prawdziwą wiarę w Boga i będziesz czuł, że bez względu na to, jakie trudności napotkasz, jeśli tylko będziesz szukał Boga i czekał na Niego, On przygotuje dla ciebie drogę wyjścia, choć nawet nie będziesz o tym wiedział, i nieświadomy niczego zobaczysz, że sytuacja się zmieniła, a ty nie jesteś już słaby, tylko silny, a twoja wiara w Boga wzmocniła się. Kiedy zastanowisz się nad tymi wydarzeniami, poczujesz, jak dziecinna była wówczas twoja słabość. W rzeczywistości ludzie są właśnie tacy dziecinni i bez Bożego wsparcia nigdy nie wyrośliby ze swojej dziecinności i ignorancji. Tylko kiedy podczas doświadczania tych rzeczy stopniowo akceptujesz suwerenną władzę Boga i podporządkowujesz się jej, pozytywnie i aktywnie stawiając czoła tym faktom, szukając zasad i Bożych intencji, nie unikając już Boga, nie oddalając się od Niego, ani nie buntując się przeciwko Niemu, ale stając się coraz bardziej podporządkowany, coraz mniej buntowniczy, coraz bliższy Bogu i coraz bardziej zdolny do tego, by się Mu podporządkować – tylko dzięki takiemu doświadczaniu będziesz się stopniowo rozwijać i dojrzewać życiowo, i w pełni osiągniesz postawę człowieka dorosłego.
Jak należy traktować negatywne stany i jak sobie z nimi radzić? Negatywnego nastawienia nie należy się obawiać; kluczem jest posiadanie rozumu. Czyż nie jest łatwo postępować głupio, gdy jest się ciągle negatywnie nastawionym? Kiedy ktoś jest negatywnie nastawiony, tylko narzeka lub poddaje się rozpaczy oraz bezrozumnie mówi i działa – czy to nie wpływa na wykonywanie jego obowiązków? Jeśli ktoś poddaje się rozpaczy i w tym zniechęceniu obija się w swoich obowiązkach, to czyż tym samym nie zdradza Boga? Głęboki negatywizm jest jak choroba psychiczna, jest w pewnym sensie podobny do demonicznego opętania; to brak rozumu. To naprawdę bardzo niebezpieczne, gdy nie szuka się prawdy, by rozwiązywać problemy. Kiedy ludzie są negatywnie nastawieni, jeśli całkowicie brakuje im bogobojnego serca, łatwo stracą rozum – będą szerzyć swoje negatywne nastawienie, niezadowolenie i pojęcia, co jest celowym przeciwstawianiem się Bogu. Może to zbyt łatwo zakłócić i zaburzyć pracę kościoła, co jest konsekwencją zbyt straszną, by ją rozważać. Tacy ludzie mogą zostać z pogardą odrzuceni przez Boga. Jeśli jednak osoba znajdująca się w negatywnym stanie jest w stanie poszukiwać prawdy, zachowuje bogobojne serce, nie wypowiada się negatywnie ani nie szerzy swojego negatywizmu i własnych wyobrażeń, a także zachowuje wiarę w Boga i postawę podporządkowania wobec Niego, taka osoba może z łatwością porzucić negatywne nastawienie. Każdy ma chwile negatywnego nastawienia; po prostu różnią się one intensywnością, czasem trwania i przyczynami. Niektórzy ludzie na ogół nie są negatywnie nastawieni, ale może im się to przydarzyć w obliczu porażki lub niepowodzenia. Inni mogą popaść w negatywizm z powodu jakichś błahych spraw, nawet jeśli chodzi tylko o wypowiedziane przez kogoś słowa, które godzą w ich dumę. Niektórzy natomiast nastawiają się negatywnie z powodu tylko trochę niekorzystnych okoliczności. Czy tacy ludzie rozumieją, jak żyć? Czy posiadają wnikliwość? Czy mają szerokie horyzonty i są wielkoduszni, jak na normalnego człowieka przystało? Nie. Dopóki ktoś żyje ze skażonym usposobieniem, bez względu na okoliczności będzie często popadał w pewne negatywne stany. Oczywiście, jeśli dana osoba rozumie prawdę i jest przenikliwa, jej negatywne stany będą coraz rzadsze i będą stopniowo zanikać wraz ze wzrostem jej postawy, a ostatecznie znikną całkowicie. Ci, którzy nie kochają prawdy, którzy w ogóle jej nie akceptują, będą mieli coraz więcej negatywnych emocji, stanów oraz myśli i postaw, które będą stawały się tym poważniejszym problemem, im bardziej będą się nawarstwiać, a gdy rzeczy w końcu ich przytłoczą, ludzie ci nie będą w stanie się z nich otrząsnąć, co jest bardzo niebezpieczne. Dlatego też szybkie poradzenie sobie z negatywnym nastawieniem ma kluczowe znaczenie. Aby rozwiązać problem takiego nastawienia, należy proaktywnie poszukiwać prawdy. Czytanie i rozważanie słów Boga przy jednoczesnym trwaniu w stanie wyciszenia w Jego obecności doprowadzi do uzyskania oświecenia i iluminacji, a także pozwoli człowiekowi zrozumieć prawdę i przejrzeć istotę negatywnego nastawienia, a tym samym rozwiąże jego problem. Jeśli nadal trzymasz się swoich własnych pojęć i racjonalnych uzasadnień, to jesteś wyjątkowo głupi i umrzesz z powodu swojej głupoty i ignorancji. Mimo wszystko do rozwiązywania problemu negatywnego nastawienia powinno się podchodzić aktywnie, a nie biernie. Niektórzy ludzie uważają, że kiedy się ono pojawia, powinni je po prostu zignorować, bo kiedy znów poczują się szczęśliwi, ich negatywne nastawienie w naturalny sposób zamieni się w radość. To mrzonka, takie nastawienie nie zniknie automatycznie bez poszukiwania lub przyjęcia prawdy. Nawet jeśli o nim zapomnisz i niczego nie będziesz czuł, nie oznacza to, że podstawowa przyczyna twojego negatywnego nastawienia została usunięta. Gdy tylko pojawią się odpowiednie okoliczności, ponownie da o sobie znać, co jest częstym zjawiskiem. Jeśli ktoś jest mądry i ma rozum, to kiedy pojawia się negatywne nastawienie, powinien natychmiast szukać prawdy i zastosować metodę jej akceptacji, aby się z nim rozprawić. W ten sposób upora się z podstawową przyczyną takiego nastawienia. Wszyscy, którzy często przejawiają negatywne nastawienie, postępują tak, ponieważ nie potrafią przyjąć prawdy. Jeśli nie przyjmiesz prawdy, negatywne nastawienie przylgnie do ciebie jak diabeł; sprawi, że będziesz wiecznie zniechęcony, wywoła w tobie bunt, niezadowolenie i sprawi, że będziesz miał pretensje do Boga, aż w końcu wejdziesz z Nim w konflikt, sprzeciwisz się Mu i będziesz gardłował przeciwko Niemu – wtedy dotrzesz do końca, a twoje brzydkie oblicze zostanie obnażone. Ludzie zaczną cię demaskować, analizować i klasyfikować, i dopiero wtedy, w obliczu ponurej rzeczywistości, zaczniesz odczuwać wyrzuty sumienia. Upadniesz wtedy i zaczniesz bić się w piersi z rozpaczy. Czekaj tylko, aż spadnie na ciebie kara Boża! Negatywne nastawienie nie tylko osłabia ludzi, ale także powoduje, że narzekają na Boga, osądzają Go, zaprzeczają Mu, a nawet bezpośrednio sprzeciwiają się Mu i gardłują przeciw Niemu. Toteż, jeśli człowiek nie rozprawi się z problemem swojego negatywnego nastawienia na czas, to kiedy już wypowie on bluźniercze słowa i obrazi usposobienie Boga, konsekwencje będą bardzo poważne. Jeśli popadniesz w negatywne nastawienie i będziesz narzekać z powodu jakiegoś pojedynczego wydarzenia, jakiegoś zwrotu, jakiejś myśli lub jakiegoś punktu widzenia, oznacza to, że twoje zrozumienie tej sprawy jest zniekształcone i masz na jej temat własne pojęcia i wyobrażenia. Twoje spojrzenie na tę sprawę z pewnością nie jest zgodne z prawdą. W takiej sytuacji musisz szukać prawdy i w odpowiedni sposób się z tym zmierzyć, starając się szybko skorygować te błędne pojęcia i idee tak wcześnie, jak to możliwe, nie pozwalając, by krępowały cię one i sprowadziły na manowce, doprowadzając do buntu, niezadowolenia i żalu wobec Boga. Szybkie rozprawienie się z negatywnym nastawieniem jest kluczowe, a całkowite jego usunięcie jest również bardzo ważne. Oczywiście najlepszym sposobem na pozbycie się negatywnego nastawienia jest poszukiwanie prawdy, częstsze czytanie słów Boga i przychodzenie przed Jego oblicze w poszukiwaniu oświecenia. Może się zdarzyć, że przez jakiś czas nie będziesz w stanie odmienić swoich myśli i poglądów, ale przynajmniej powinieneś wiedzieć, że jesteś w błędzie, a twoje myśli są wypaczone. Dzięki temu te błędne myśli i poglądy przynajmniej nie wpłyną na twoją lojalność w wykonywaniu obowiązków, na twoją relację z Bogiem, a także nie powstrzymają cię przed przychodzeniem przed oblicze Boga, otwieraniem przed Nim swojego serca i modlitwą. Przynajmniej taki rezultat należy osiągnąć. Kiedy popadasz w negatywizm, jesteś buntowniczy i niezadowolony oraz masz pretensje do Boga, ale nie chcesz szukać prawdy, by znaleźć rozwiązanie tego problemu, uznając, że twoja relacja z Bogiem jest normalna, podczas gdy w rzeczywistości twoje serce jest daleko od Boga i nie chcesz już czytać Jego słów ani modlić się, czyż problem nie staje się poważny? Mówisz: „Bez względu na to, jak bardzo negatywnie jestem nastawiony, nie przeszkodziło mi to w wykonywaniu obowiązków i nie porzuciłem tego, za co jestem odpowiedzialny. Jestem lojalny!”. Czy te słowa są uzasadnione? Jeśli często jesteś negatywnie nastawiony, to nie jest to kwestia zepsutego usposobienia, wskazuje to na poważniejsze problemy, na to, że żywisz pewne wyobrażenia o Bogu, źle Go rozumiesz i stworzyłeś bariery między sobą a Bogiem. Jeśli nie szukasz prawdy, aby to zmienić, jest to bardzo niebezpieczne. Jak człowiek może zagwarantować, że do końca będzie lojalnie wykonywał swoje obowiązki i nie będzie w tym niedbały, jeśli często jest negatywnie nastawiony? Czy negatywne nastawienie może minąć lub zniknąć samoistnie, jeśli człowiek sam się z nim nie upora? Jeśli ktoś w porę nie szuka prawdy, aby znaleźć rozwiązanie, negatywne nastawienie będzie narastać i tylko będzie się pogarszać. Jego konsekwencje staną się jeszcze bardziej zgubne. Sytuacja zdecydowanie nie pójdzie w dobrym kierunku, a jedynie się pogorszy. Dlatego, gdy pojawia się negatywne nastawienie, musisz szybko szukać prawdy, aby temu zaradzić, bowiem tylko w ten sposób będziesz w stanie dobrze wykonywać swoje obowiązki. Uporanie się z negatywnym nastawieniem jest kluczowe, nie można z tym zwlekać!
26 czerwca 2021 r.