8. Jak rozpoznać filozofie, rozmaite herezje i błędne przekonania pochodzące od szatana

Słowa Boga Wszechmogącego dni ostatecznych

Sam Bóg jest prawdą i posiada pełnię prawdy. Bóg jest źródłem prawdy. Każda pozytywna rzecz i każda prawda pochodzą od Boga. Może On wydawać osąd o słuszności lub nieprawości wszystkich rzeczy i wszystkich wydarzeń; może sądzić to, co się wydarzyło, to, co dzieje się teraz, a także przyszłe sprawy, których człowiek jeszcze nie poznał. Bóg jest jedynym Sędzią, który może wydawać osąd o słuszności lub nieprawości wszystkich rzeczy, a to oznacza, że słuszność lub nieprawość każdej rzeczy może być osądzona tylko przez Boga. On zna kryteria dotyczące wszystkich rzeczy. Może wyrażać prawdy w każdym miejscu i o każdej porze. Bóg jest ucieleśnieniem prawdy, co oznacza, że On sam posiadł jej istotę. Nawet gdyby człowiek rozumiał wiele prawd i został udoskonalony przez Boga, czy miałby wówczas cokolwiek wspólnego z ucieleśnieniem prawdy? Nie, w żadnym razie. Człowiek po udoskonaleniu będzie mieć dokładny osąd i metody praktyki odnośnie do aktualnego dzieła Bożego i różnych standardów, których Bóg od niego wymaga, i w pełni zrozumie Boże intencje. Potrafi rozróżniać między tym, co pochodzi od Boga, a tym, co pochodzi od człowieka, między tym, co jest dobre, a tym, co złe. Są jednak rzeczy, których człowiek nie jest w stanie osiągnąć ani zrozumieć, rzeczy, o których może wiedzieć tylko wtedy, gdy Bóg mu o nich powie. Człowiek mógłby znać lub przewidzieć rzeczy jeszcze nieznane, rzeczy, o których Bóg jeszcze mu nie powiedział? W żadnym wypadku. Co więcej, nawet gdyby człowiek uzyskał prawdę od Boga i posiadał prawdorzeczywistość, znał istotę wielu prawd i miał zdolność odróżniania dobra od zła, czy miałby zdolność kontrolowania wszystkich rzeczy i rządzenia nimi? Nie miałby. Na tym polega różnica między Bogiem a człowiekiem. Stworzone istoty mogą uzyskać prawdę tylko ze źródła prawdy. Czy mogą uzyskać prawdę od człowieka? Czy człowiek jest prawdą? Czy człowiek może zaopatrywać w prawdę? Nie może, i na tym właśnie polega różnica. Możesz tylko otrzymywać prawdę, a nie zaopatrywać w nią. Czy można cię nazwać kimś, kto posiada prawdę? Czy można cię nazwać ucieleśnieniem prawdy? W żadnym razie. Na czym dokładnie polega istota ucieleśnienia prawdy? Jest to źródło, które zaopatruje w prawdę, źródło zarządzania i władzy nad wszystkimi rzeczami, a także jedyne kryterium i jedyny standard, według których sądzone są wszystkie rzeczy i wszystkie zdarzenia. Tym właśnie jest ucieleśnienie prawdy.

(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów)

Przez wyrażanie prawdy Bóg wyraża swoje usposobienie i istotę; Jego wyrażanie prawdy nie opiera się na różnych pozytywnych rzeczach i stwierdzeniach, w które ludzie wierzą i które są podsumowywane przez ludzkość. Słowa Boga są słowami Boga; słowa Boga są prawdą. Są jedynym fundamentem i prawem, na mocy których ludzkość istnieje, a wszystkie tak zwane pewniki, które zrodziły się w człowieku, są błędne, absurdalne i potępione przez Boga. Nie spotykają się z Jego aprobatą, a tym bardziej nie są źródłem ani podstawą Jego wypowiedzi. Bóg wyraża swoje usposobienie i swoją istotę przez swoje słowa. Wszystkie słowa wyrażone przez Boga są prawdą, ponieważ Jego istota jest istotą Boga i jest On rzeczywistością wszystkich pozytywnych rzeczy. Bez względu na to, jak zepsuta ludzkość pozycjonuje lub definiuje słowa Boga, ani jak je postrzega czy rozumie, Boże słowa są prawdą na wieczność i jest to fakt, który nigdy się nie zmienia. Bez względu na to, ile słów Boga zostało wypowiedzianych i bez względu na to, jak bardzo ta zepsuta, nikczemna ludzkość potępia je i odrzuca, pozostaje fakt, który jest na zawsze niezmienny: słowa Boga zawsze będą prawdą, a człowiek nigdy nie może tego zmienić. W końcu człowiek musi przyznać, że słowa Boga są prawdą, a ceniona przez ludzkość tradycyjna kultura i wiedza naukowa nigdy nie mogą stać się zjawiskami pozytywnymi i nigdy nie mogą stać się prawdą. Jest to coś absolutnie pewnego. Tradycyjna kultura ludzkości i jej strategie przetrwania nie staną się prawdą za sprawą zmian lub upływu czasu, a słowa Boga nie staną się słowami człowieka z powodu ich potępienia lub zapomnienia przez ludzkość. Prawda jest prawdą zawsze; ta istota nigdy się nie zmieni. Jaki fakt tu istnieje? Otóż te utarte powiedzenia podsumowane przez ludzkość mają swoje źródło w szatanie i w ludzkich wyobrażeniach i pojęciach, albo też wywodzą się z ludzkiej impulsywności i skażonych skłonności człowieka, i nie mają nic wspólnego z pozytywnymi rzeczami. Z drugiej strony słowa Boga są wyrazem istoty i tożsamości Boga. Z jakiego powodu wypowiadam te słowa? Dlaczego mówię, że są prawdą? Powodem jest to, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi prawami, regułami, korzeniami, esencjami, rzeczywistościami i tajemnicami wszystkich rzeczy. Są one uchwycone w Jego dłoni. Dlatego tylko Bóg zna reguły, realia, fakty i tajemnice wszystkich rzeczy. Bóg zna pochodzenie wszystkich rzeczy i wie, jakie dokładnie jest źródło wszystkiego. Tylko definicje wszystkich rzeczy przedstawione w słowach Bożych są tymi najtrafniejszymi i jedynie słowa Boga stanowią standardy i zasady dotyczące życia istot ludzkich oraz są prawdami i kryteriami, według których istoty ludzkie mogą żyć, gdy tymczasem szatańskie prawa i teorie, na których człowiek opiera się w życiu, odkąd został zdeprawowany przez szatana, są sprzeczne z faktem, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi rzeczami, a zarazem z faktem, że sprawuje ją nad wszelkimi prawami i regułami dotyczącymi owych rzeczy. Wszystkie szatańskie teorie człowieka rodzą się z jego pojęć i wyobrażeń, a ich źródłem jest szatan. Jakiego rodzaju rolę odgrywa szatan? Przede wszystkim przedstawia on siebie samego jako prawdę; następnie zaburza, niszczy i depcze wszelkie prawa i reguły wszystkich rzeczy, które Bóg stworzył. Dlatego też to, co pochodzi od szatana, aż nazbyt dobrze pasuje do jego istoty i przepełnione jest szatańskimi nikczemnymi zamiarami, fałszem i udawaniem oraz niezmienną ambicją szatana. Nie ma znaczenia, czy zepsuci ludzie są w stanie rozeznać się co do tych filozofii i teorii pochodzących od szatana, ani jak wielu z nich zachwala i promuje te rzeczy oraz za nimi podąża, nie jest też ważne, przez ile lat i wieków zepsuta ludzkość podziwiała je, czciła i głosiła – i tak nie staną się one prawdą. Ponieważ ich istotą, początkiem i źródłem jest szatan, wróg Boga i wróg prawdy, rzeczy te nigdy nie staną się prawdą – zawsze będą czymś negatywnym. Gdy nie ma prawdy, do której dałoby się je porównać, mogą uchodzić za rzeczy dobre i pozytywne, lecz gdy wykorzysta się prawdę, by je obnażyć i szczegółowo przeanalizować, okazuje się, że nie są niezawodne, nie wytrzymują analizy i szybko zostają potępione i odrzucone. Prawda wyrażona przez Boga dokładnie odpowiada potrzebom zwykłego człowieczeństwa ludzkości stworzonej przez Boga, gdy tymczasem rzeczy, które wpaja ludziom szatan, są dokładną odwrotnością tychże potrzeb. Rzeczy te czynią zwykłego człowieka anormalnym, skrajnym, ograniczonym, aroganckim, głupim, niegodziwym, nieustępliwym, nikczemnym, a nawet nieznośnie wyniosłym. W pewnym momencie staje się to tak poważne, że ludzie popadają w obłęd i wręcz nie wiedzą, kim są. Nie chcą być zwykłymi czy pospolitymi ludźmi, upierają się natomiast przy tym, by być nadludźmi, osobami o specjalnych mocach, czy też istotami ludzkimi wysokiego szczebla – wszystko to wypaczyło człowieczeństwo ludzi i ich instynkt. Prawda sprawia, że są oni w stanie w bardziej instynktowny sposób egzystować zgodnie z regułami i prawami zwykłego człowieczeństwa oraz ze wszystkimi przepisami ustanowionymi przez Boga, podczas gdy te tak zwane utarte przysłowia i zwodnicze powiedzenia dosłownie powodują, iż człowiek zwraca się przeciwko ludzkiemu instynktowi i uchyla się od praw ustanowionych i sformułowanych przez Boga, wręcz do tego stopnia, że zbacza z drogi zwykłego człowieczeństwa i popełnia ekstremalne czyny, których zwykli ludzie nie powinni się dopuszczać i o których nie powinni myśleć. Te szatańskie prawa nie tylko wypaczają człowieczeństwo ludzi, lecz także sprawiają, że tracą oni swoje zwykłe człowieczeństwo i właściwy mu instynkt.

(Punkt dziewiąty (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów)

Od czasu wynalezienia przez ludzkość nauk społecznych, umysł człowieka zajęły nauka i wiedza. Nauka i wiedza stały się następnie narzędziami do rządzenia ludzkością i zabrakło przestrzeni oraz sprzyjających warunków na oddawanie czci Bogu. Pozycja Boga obniżyła się w sercu człowieka jeszcze bardziej. Gdy nie ma Boga w sercu człowieka, jego wewnętrzny świat jest mroczny, pusty i pozbawiony nadziei. Następnie na pierwszy plan wysunęło się wielu socjologów, historyków i polityków, snujących teorie z dziedziny nauk społecznych, teorię ewolucji człowieka i inne teorie, które zaprzeczają prawdzie, że Bóg stworzył człowieka i którymi wypełniają oni serce i umysł ludzkości. W ten sposób ubyło tych, którzy wierzą, że Bóg jest stwórcą wszystkiego, a wzrosła liczba tych, którzy wierzą w teorię ewolucji. Coraz więcej osób traktuje zapisy o Bożym dziele i słowa Boga ze Starego Testamentu jako mity i legendy. W swych sercach ludzie stali się obojętni na Bożą godność i wielkość oraz na Jego istnienie a także dogmat o tym, że Bóg posiada suwerenną władzę nad całym światem. Przetrwanie ludzkości, losy państw i narodów nie są już dla nich ważne, a człowiek żyje w próżnym świecie skoncentrowanym jedynie na jedzeniu, piciu i poszukiwaniu przyjemności… Niewielu ludzi podejmuje się poszukiwania miejsc, w których Bóg dokonuje dzisiaj swego dzieła, lub próbuje dowiedzieć się, w jaki sposób kieruje On człowiekiem i planuje jego przeznaczenie. Tym samym, bez wiedzy człowieka, ludzka cywilizacja staje się coraz mniej zdolna do dostosowania się do oczekiwań człowieka i jest nawet sporo ludzi, którzy są świadomi, że żyjąc w takim świecie, są mniej szczęśliwi niż ci, którzy już odeszli. Nawet mieszkańcy krajów o niegdyś wysokim stopniu rozwoju cywilizacyjnego wyrażają żal z tego powodu. Ponieważ bez Bożego przewodnictwa, nawet jeśli rządzący i socjologowie łamią sobie głowy, aby zachować ludzką cywilizację, wszystko jest na próżno. Żadna osoba nie może wypełnić pustki w ludzkich sercach, ponieważ nie ma takiej osoby, która mogłaby się stać życiem człowieka, i żadna teoria socjologiczna nie uwolni człowieka od udręk pustki. Nauka, wiedza, wolność, demokracja, przyjemność i wygoda przynoszą człowiekowi tylko tymczasowe pocieszenie. Nawet posiadając te wszystkie rzeczy, człowiek wciąż nieuchronnie grzeszy i narzeka na niesprawiedliwość społeczną. Posiadanie tych rzeczy nie jest w stanie powstrzymać ludzkiego pragnienia i chęci odkrywania. Dzieje się tak, ponieważ człowiek został stworzony przez Boga, a jego pozbawione sensu poświęcenia i poszukiwania mogą tylko coraz częściej sprowadzać na niego cierpienia i sprawiać, że będzie on trwał w stanie ciągłego niepokoju, nie wiedząc, jak stawić czoło przyszłości ludzkości czy drodze, która się przed nim rozpościera – do tego stopnia, że zaczyna się on nawet obawiać nauki i wiedzy, a jeszcze bardziej uczucia wewnętrznej pustki. Na tym świecie, bez względu na to, czy żyjesz w wolnym państwie, czy w kraju, gdzie nie przestrzega się praw człowieka, nie możesz w żaden sposób uciec przed losem przeznaczonym ludzkości. Czy to jako władca, czy ten, który władzy podlega, jesteś zupełnie niezdolny do ucieczki przed pragnieniem odkrywania losu, tajemnic i przeznaczenia ludzkości, tym bardziej zaś nie jesteś w stanie uciec przed dezorientującym uczuciem pustki. Tego rodzaju zjawiska, jako że są wspólne dla całej ludzkości, nazywane są przez socjologów zjawiskami społecznymi, jednakże żaden wielki człowiek nie przedstawił jeszcze rozwiązania tych problemów. Ostatecznie człowiek jest tylko człowiekiem, a status i życie Boga nie mogą być zastąpione przez żadnego człowieka. Tym, czego potrzebuje ludzkość, nie jest jedynie sprawiedliwe społeczeństwo, w którym każdy jest syty, równy i wolny; ludzkość potrzebuje Bożego zbawienia i zaopatrzenia w życie przez Boga. Ludzkie potrzeby, pragnienie odkrywania i pustka serc mogą zostać zaspokojone i przezwyciężone dopiero, gdy człowiek dostąpi Bożego zbawienia i zaopatrzenia w życie. Jeśli ludzie w danym kraju lub naród niezdolni są do przyjęcia Bożego zbawienia i nadzoru, wówczas taki kraj lub naród będzie zmierzał ku upadkowi, ku ciemności, i w rezultacie zostanie przez Boga unicestwiony.

(Dodatek 2: Bóg kieruje losem całej ludzkości, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło)

Znajomość pradawnej kultury ukradkiem usunęła człowieka sprzed oblicza Boga i przeniosła go do króla diabłów i jego potomstwa. Czteroksiąg i Pięcioksiąga konfucjański przeniosły myślenie i pojęcia człowieka w kolejny wiek buntu, sprawiając, że jeszcze mocniej niż dotąd wielbił tych, którzy spisali Księgę Dokumentów, przez co ludzkie pojęcia o Bogu stały się jeszcze bardziej absurdalne. Bez wiedzy człowieka król diabłów bezdusznie wyrzucił Boga z ludzkiego serca, po czym zajął je z tryumfalną pieśnią na ustach. Od tego czasu człowiek posiada szpetną duszę oraz twarz króla diabłów. Nienawiść do Boga przepełniła mu pierś, a zawzięta złość króla diabłów rozprzestrzeniała się w człowieku dzień po dniu, aż pochłonęła go całego. Człowiek nie miał już ani odrobiny wolności i nie był w stanie wyrwać się z sideł króla diabłów. Nie miał innego wyjścia, jak tylko dać się schwytać na miejscu, aby poddać mu się i paść na twarz na znak uległości w jego obecności. Dawno temu, kiedy ludzkie serce i dusza były jeszcze w powijakach, król diabłów zasiał w nich niszczące ziarno ateizmu, ucząc człowieka błędnych przekonań, takich jak: „zgłębiaj naukę i technologię, realizuj Cztery Modernizacje”, oraz „na świecie nie ma żadnego Boga”. Co więcej, król diabłów wykrzykuje przy każdej okazji: „Polegajmy na naszej ciężkiej pracy, budując piękną ojczyznę”, żądając od każdego bez wyjątku, by już od dzieciństwa gotów był pełnić wierną służbę na rzecz swego kraju. Człowiek został nieświadomie przywiedziony przed oblicze króla diabłów, a ten bez wahania przypisał sobie wszystkie zasługi (to znaczy zasługi należne Bogu za to, że dzierży w swym ręku całą ludzkość). Ani przez chwilę nie miał poczucia wstydu. Poza tym, bezczelnie pochwycił lud Boży i zaciągnął go z powrotem do swego domu, gdzie sam wskoczył jak mysz na stół i kazał człowiekowi wielbić siebie jako Boga. Taki z niego desperat! Wykrzykuje przy tym takie skandaliczne i szokujące rzeczy: „Na świecie nie ma kogoś takiego jak Bóg. Wiatr powstaje z przemian dokonujących się zgodnie z prawami natury; deszcz przychodzi wtedy, gdy para wodna, napotkawszy niską temperaturę, gęstnieje, tworząc krople, które spadają na ziemię; trzęsienie ziemi jest drżeniem powierzchni ziemi spowodowanym zmianami geologicznymi; susza spowodowana jest suchością powietrza, którego przyczyną jest rozpad nukleonów na powierzchni słońca. Są to zjawiska naturalne. Gdzie w tym wszystkim jest zrządzenie Boże?”. Są także i tacy, którzy wykrzykują nawet takie oto deklaracje, które nigdy nie powinny zostać wypowiedziane: „Człowiek w zamierzchłej przeszłości wyewoluował od małpy, a dzisiejszy świat rozwinął się z całego szeregu pierwotnych społeczeństw, których dzieje rozpoczęły się mniej więcej eon temu. To, czy dany kraj rozwija się, czy upada, leży wyłącznie w rękach jego ludu”. W dalszej perspektywie król diabłów każe człowiekowi powiesić siebie na ścianie lub umieścić na stole, by tam oddawano mu hołd i składano mu ofiary. Choć wykrzykuje: „Nie ma Boga”, sam zarazem ustanawia siebie Bogiem, bezceremonialnie wypychając Boga poza granice ziemi, samemu zajmując Jego miejsce i pełniąc rolę króla diabłów. Zupełnie postradał rozum! (…)

Z góry na dół i od początku do końca szatan przeszkadza w dziele Bożym i sprzeciwia się Bogu swym postępowaniem. Cała ta gadanina o „pradawnym dziedzictwie kulturowym”, cennej „znajomości starożytnej kultury”, „naukach taoizmu i konfucjanizmu” oraz „konfucjańskich klasykach i rytuałach feudalnych” zaprowadziła człowieka do piekła. Nigdzie nie widać zaawansowanej współczesnej wiedzy i technologii ani rozwiniętego przemysłu, rolnictwa i biznesu. Zamiast tego król diabłów podkreśla jedynie znaczenie feudalnych rytuałów rozpropagowanych przez pradawne „małpy”, by celowo zakłócić, zwalczać i zniweczyć dzieło Boże. Nie tylko nęka wciąż człowieka aż po dziś dzień, ale chce wręcz połknąć1 go w całości. Przekazywanie moralnych i etycznych nauk feudalizmu oraz wiedzy o starożytnej kulturze dawno już skaziło ludzkość, przemieniając jej przedstawicieli w małe lub wielkie diabły. Niewielu jest takich, którzy chętnie przyjęliby Boga i z radością powitali Jego przyjście. Na obliczu całej ludzkości widnieją mordercze zamiary, a w każdym zakątku świata powietrze przepełnione jest tchnieniem śmierci. Ludzie starają się wyrzucić Boga z tej krainy; z nożami i mieczami w ręku stają w bitewnym szyku, by Go „unicestwić”.

(Dzieło i wejście (7), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło)

Przypisy:

1. Słowo „połknąć” odnosi się do występnego zachowania króla diabłów, który porywa ludzi w całości.

a. Czteroksiąg i Pięcioksiąg konfucjański stanowią wykładnię konfucjanizmu w Chinach.


Mówię teraz o ludzkich poglądach na wiedzę i o tym, jak ja się na nią zapatruję, co nie ma związku z aktualnym poziomem twojej wiedzy czy też tym, jak wysokie są twoje stopnie naukowe i kwalifikacje akademickie. Czy wiecie, co Bóg myśli o wiedzy? Ktoś mógłby powiedzieć, że Bóg pragnie dla ludzkości rozwoju nauki oraz tego, by pojmowała ona więcej wiedzy naukowej, ponieważ nie chce, by człowiek był zbyt zacofany, niedouczony i nierozumny. Zgadza się, lecz Bóg wykorzystuje te rzeczy do świadczenia usług i nie pochwala ich. Niezależnie od tego, jak wspaniałe są one w oczach człowieka, to nie są ani prawdą, ani substytutem prawdy, dlatego więc Bóg wyraża prawdę, by zmienić ludzi i ich skłonności. Choć słowa Boga mogą czasami dotykać kwestii zapatrywań lub sposobów postrzegania wiedzy, takich jak konfucjanizm czy nauki społeczne, to są one jedynie reprezentatywne dla owych poglądów. Czytając słowa Boga między wierszami, powinniśmy dostrzec, że brzydzi Go ludzka wiedza. Ludzka wiedza zawiera nie tylko podstawowe zdania i proste doktryny, lecz także pewne myśli i poglądy, jak również ludzkie niedorzeczności, uprzedzenia i szatańskie trucizny. Pewnego rodzaju wiedza może nawet prowadzić ludzi na manowce i deprawować – jest to trucizna i nowotwór szatana – a gdy człowiek przyjmie ją i zrozumie, z szatańskiej trucizny wyrośnie guz w jego sercu. Jeżeli nie zostanie on uzdrowiony słowami Boga i uleczony prawdą, ów nowotwór rozprzestrzeni się po całym jego ciele, nieuchronnie prowadząc do śmierci. Zatem im więcej wiedzy nabywają ludzie, im więcej pojmują, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że uwierzą oni w istnienie Boga. Zamiast tego wyprą się Go i sprzeciwią Mu się, ponieważ wiedza jest czymś, co mogą zobaczyć i dotknąć, a ponadto w większości dotyczy spraw związanych z ich życiem. Ludzie mogą się kształcić i zdobywać dużą wiedzę w szkole, lecz pozostają ślepi na źródło wiedzy i jego związek ze sferą duchową. Większa część wiedzy, którą ludzie zdobywają i przyswajają, jest sprzeczna z prawdą słów Boga, a szczególnie dotyczy to materializmu filozoficznego i ewolucji, które stanowią herezje i mity ateizmu. Bez wątpienia pełno jest mitów przeciwstawiających się Bogu. Co zyskasz, czytając książki historyczne, dzieła znanych autorów bądź biografie wielkich ludzi, albo zgłębiając wybrane aspekty nauki czy technologii? Dla przykładu: jeśli studiujesz fizykę, to opanujesz pewne fizyczne reguły, zasady Newtona czy inne doktryny, lecz gdy już się ich nauczysz i weźmiesz je sobie do serca, zawładną one twoim umysłem i zdominują twoje myślenie. Kiedy później będziesz czytać Boże słowa, zastanowisz się: „Jak to możliwe, że Bóg nie wspomina o grawitacji? Dlaczego nie rozprawia o przestrzeni kosmicznej? Dlaczego nie wspomina o tym, czy księżyc ma atmosferę albo ile tlenu jest na Ziemi? Bóg powinien wyjawić te sprawy, ponieważ są one czymś, co naprawdę musi zostać ujawnione i opowiedziane ludzkości”. Jeśli w twoim sercu kryją się tego typu myśli, to uznasz prawdę oraz Boże słowa za drugorzędne, stawiając na pierwszym miejscu całą swoją wiedzę i teorie. Tak właśnie będziesz traktować słowo Boga. W każdym razie ów intelektualizm podsunie ludziom błędne wyobrażenia i sprawi, że oddalą się oni od Boga. Nie ma znaczenia, czy w to wierzycie, czy nie, albo czy jesteście w stanie to dzisiaj przyjąć – nadejdzie dzień, w którym to przyznacie. Czy naprawdę zdajecie sobie sprawę, w jaki sposób wiedza może doprowadzić ludzi do zniszczenia, do piekła? Są wśród was osoby wysoce wykształcone, o ogromnej wiedzy, które mogą nie chcieć tego zaakceptować. Nie szydzę z was ani nie jestem sarkastyczny – po prostu stwierdzam fakt. Nie proszę was też o zaakceptowanie tego tu i teraz, lecz o to, byście stopniowo dochodzili do zrozumienia owego aspektu. Wiedza sprawia, że używasz swojego umysłu i intelektu do analizowania wszystkiego, co robi Bóg, i do radzenia sobie z tym. Stanie się to dla ciebie przeszkodą i utrudnieniem w poznawaniu Boga i doświadczaniu Jego dzieła; doprowadzi do tego, że oddalisz się od Niego i stawisz Mu opór. Jednakże teraz posiadasz wiedzę – co zatem czynisz? Musisz odróżnić praktyczną wiedzę od tej, która pochodzi od szatana i stanowi herezję i błędne rozumowanie. Jeżeli przyjmujesz jedynie ateistyczną, absurdalną wiedzę, może ona zakłócić twoją wiarę w Boga, zaburzyć twoją normalną relację z Nim i akceptację prawdy, a także zablokować twoje wejście w życie. Musisz to wiedzieć, ponieważ jest to słuszne.

(Ścieżka praktyki prowadząca do zmiany usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)

Wiedza, doświadczenie czy lekcje – żadna z tych rzeczy nie jest prawdą; nie mają one z nią absolutnie nic wspólnego. Są wręcz z nią sprzeczne i są potępiane przez Boga. Weźmy na przykład wiedzę: czy historia liczy się jako forma wiedzy? (Tak). W jaki sposób powstała wiedza historyczna i książki dotyczące historii ludzkości, historii pewnych krajów lub grup etnicznych, historii współczesnej, starożytnej, a nawet pewnych nieoficjalnych historii? (Wszystkie zostały napisane przez ludzi). Czy rzeczy napisane przez ludzi są zgodne z prawdziwą historią? Czyż ludzkie idee i poglądy nie są sprzeczne z zasadami, sposobami i środkami Bożych działań? Czy słowa wypowiedziane przez człowieka mają jakikolwiek związek z prawdziwą historią? (Nie). Absolutnie żadnego. Dlatego niezależnie od tego, jak dokładne są zapisy zawarte w książkach historycznych, są one jedynie wiedzą. Niezależnie od tego, jak elokwentni są historycy, którzy je napisali, jak logicznie i jasno opowiadają te historie, do jakiego wniosku dojdziesz po ich wysłuchaniu? (Będziemy znać opisane w nich wydarzenia). Tak, zdobędziecie wiedzę o tych wydarzeniach. Lecz czy autorzy opowiadają te historie tylko w celu poinformowania was o tych wydarzeniach? Mają pewną ideę, którą chcą was indoktrynować. Na czym skupia się ich indoktrynacja? To właśnie musimy szczegółowo przeanalizować. Podam przykład, abyście mogli zrozumieć, czym ludzie ci chcą indoktrynować innych. Po zapoznaniu się z historią od czasów starożytnych do współczesności, ludzie ostatecznie ukuli pewne powiedzenie; na podstawie historii ludzkości zaobserwowali prawidłowość, którą dobrze wyraża zdanie: „Zwycięzcy zakładają koronę, a przegrani nie dostają nic”. Czy to jest wiedza? (Tak). Pochodzi ona z faktów historycznych. Czy treść tej maksymy ma cokolwiek wspólnego ze sposobami i środkami, za pomocą których Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim? (Nie). W rzeczywistości jest wręcz odwrotnie; powiedzenie to zaprzecza im, jest z nimi sprzeczne. I tak oto zostałeś nim zindoktrynowany, a jeśli nie rozumiesz prawdy lub jesteś niewierzący, to do jakich wniosków mógłbyś dojść po jego usłyszeniu? Jak byś postrzegał to powiedzenie? Po pierwsze, ci historycy lub książki historyczne wymieniają wszystkie wydarzenia tego rodzaju, wykorzystując akurat tyle dowodów i wydarzeń historycznych, aby uzasadnić prawdziwość tego powiedzenia. Na początku mogłeś nauczyć się go z książki i mieć jedynie świadomość jego istnienia. Możesz rozumieć je tylko na jednym poziomie lub do pewnego stopnia, dopóki nie dowiesz się o wszystkich tych wydarzeniach. Lecz kiedy usłyszysz fakty historyczne, twoje uznanie dla treści tej maksymy pogłębi się. Absolutnie nie powiesz wtedy: „Nie zawsze tak jest”. Zamiast tego stwierdzisz: „Tak właśnie się rzeczy mają; patrząc na historię od czasów starożytnych do współczesności, ludzkość rozwijała się w ten sposób – zwycięzcy zakładali koronę, a przegrani nie dostawali nic!”. Kiedy postrzegasz to w taki właśnie sposób, jakie poglądy i postawy będziesz mieć wobec swojego postępowania, swojej kariery i swojego codziennego życia, a także wobec otaczających cię ludzi, wydarzeń i spraw? Czy takie postrzeganie zmieni twoje nastawienie? (Tak). Zdecydowanie. W jaki sposób? Czy wyznaczy ono nowy kierunek twojemu życiu i zmieni twoje metody postępowania w kontekście funkcjonowania w świecie? Być może wcześniej wierzyłeś, że „harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota” i że „dobrzy ludzie wiodą spokojne życie”. Teraz pomyślisz: Skoro „»zwycięzcy zakładają koronę, a przegrani nie dostają nic«, to jeśli chcę zostać urzędnikiem, będę musiał dokładnie przemyśleć kwestię tej a tej osoby. Nie jest ona po mojej stronie, więc nie mogę jej awansować – nawet jeśli na to zasługuje”. Gdy będziesz myśleć o tej kwestii w ten sposób, twoje nastawienie zmieni się – i to szybko. Jak dojdzie do tej zmiany? Stanie się tak, ponieważ zaakceptujesz ideę i punkt widzenia wyrażone w powiedzeniu „zwycięzcy przywdziewają koronę, a przegrani nie dostają nic”. Usłyszenie dużej ilości faktów tylko jeszcze bardziej utwierdzi cię w przekonaniu o poprawności tego poglądu w prawdziwym ludzkim życiu. Będziesz głęboko wierzył, że powinieneś zastosować ten punkt widzenia do własnych działań i zachowań, aby realizować swoje życiowe cele i perspektywy na przyszłość. Czy w takiej sytuacji ta idea i ten punkt widzenia nie zmienią cię? (Zmienią). Gdy będą cię zmieniać, będą cię również deprawować. Taka jest kolej rzeczy. Taka wiedza zmienia cię i deprawuje. Jeśli więc przyjrzymy się sednu tej sprawy, zobaczymy, że niezależnie od tego, jak dokładnie owe historie są wyłożone, ostatecznie sprowadzają się do tego jednego powiedzenia, a ty jesteś tą ideą indoktrynowany. Czy ta wiedza jest ucieleśnieniem prawdy, czy też może logiki szatana? (Logiki szatana). Zgadza się. Czy wyjaśniłem to wystarczająco dokładnie? (Tak). Teraz wszystko jest jasne. Jeśli nie wierzysz w Boga, to nie zrozumiesz tego, choćbyś przeżył dwa żywoty – im dłużej będziesz żył, tym bardziej będziesz czuł, że jesteś głupi, i myślał, że nie jesteś wystarczająco bezwzględny – że powinieneś być bardziej bezwzględny, przebiegły i złowrogi, że powinieneś stać się gorszym, bardziej podłym człowiekiem. Pomyślisz sobie: „Jeśli on jest w stanie zabijać, to ja muszę wzniecać pożary. Jeśli on zabije jedną osobę, to ja muszę zabić dziesięć. Jeśli on zabija bez pozostawiania śladów, to ja będę krzywdził ludzi bez ich wiedzy – sprawię nawet, że ich potomkowie będą mi dziękować przez trzy kolejne pokolenia!”. Jest to wpływ, jaki filozofia, wiedza, doświadczenie i lekcje szatana wywarły na ludzkość. W rzeczywistości jest to po prostu znęcanie się nad innymi i zepsucie. Dlatego bez względu na to, jaki rodzaj wiedzy jest głoszony lub propagowany na tym świecie, będzie on indoktrynował cię jakąś ideą lub danym punktem widzenia. Jeśli nie potrafisz tego dostrzec, zostaniesz nimi zatruty. Podsumowując, jedna rzecz nie pozostawia wątpliwości: nie ma znaczenia, czy ta wiedza pochodzi od zwykłych ludzi, czy z oficjalnych źródeł, czy jest czczona przez mniejszość, czy przez większość – nic z tego nie ma żadnego związku z prawdą. Prawda jest rzeczywistością wszystkich rzeczy pozytywnych. Jej poprawność nie zależy od liczby osób, które ją uznają. Rzeczywistość rzeczy pozytywnych sama w sobie jest prawdą. Nikt nie może tego zmienić ani temu zaprzeczyć. Prawda na zawsze pozostanie prawdą.

(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów)

Wszyscy ci, którzy pochodzą od diabła, żyją dla siebie. Ich poglądy na życie i maksymy pochodzą głównie ze słów szatana, takich jak „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”, „Człowiek umiera dla bogactwa tak jak ptaki dla pożywienia” i innych tego rodzaju fałszów. Wszystkie te wypowiedziane przez tych królów diabłów, wielkich ludzi i filozofów, stały się samym życiem człowieka. W szczególności większość słów Konfucjusza, który jest reklamowany przez Chińczyków jako „mędrzec”, stały się życiem człowieka. Istnieją również słynne przysłowia buddyzmu i taoizmu oraz często cytowane klasyczne powiedzenia różnych znanych postaci. Wszystkie one stanowią podsumowanie rozmaitych filozofii szatana oraz jego natury. Są także najlepszymi przykładami i objaśnieniami natury szatana. Wszystkie te trucizny, które zostały wprowadzone do serca człowieka, pochodzą od szatana i ani jedna z nich nie pochodzi od Boga. Takie diabelskie słowa stoją również w bezpośredniej sprzeczności ze słowem Bożym. Jest absolutnie jasne, że rzeczywistość wszystkich pozytywnych rzeczy pochodzi od Boga, a wszystkie negatywne rzeczy, które zatruwają człowieka, pochodzą od szatana. W związku z tym, patrząc na poglądy na życie i wartości danej osoby, możesz określić jej naturę i to, do kogo ta osoba należy. Szatan deprawuje ludzi poprzez edukację, wpływ rządów państwowych oraz znanych postaci i wielkich ludzi. Ich diabelskie słowa stały się życiem i naturą człowieka. „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego” – oto dobrze znane szatańskie przysłowie, które zostało zaszczepione w duszach wszystkich ludzi i które stało się życiem człowieka. Istnieją też inne, podobne powiedzenia wypływające z tych filozofii funkcjonowania w świecie. Szatan wykorzystuje tradycyjną kulturę każdego narodu, aby kształcić, wprowadzać w błąd i psuć ludzi, sprawiając, że ludzkość wpada w bezgraniczną otchłań zniszczenia i zostaje przez nią pochłonięta, a na koniec ludzie zostają zniszczeni przez Boga, ponieważ służą szatanowi i sprzeciwiają się Bogu. Niektórzy ludzie od dziesięcioleci służą jako państwowi urzędnicy w społeczeństwie. Wyobraź sobie, że zadajesz im następujące pytanie: „Tak dobrze wam idzie w tym, co robicie. Jakie słynne powiedzenia stanowią wasze życiowe maksymy?”. Być może odpowiedzą: „Na pewno rozumiem to, że »Urzędnicy nie utrudniają życia tym, którzy przynoszą im prezenty, a ci, którzy nie używają pochlebstw, nie osiągają niczego«”. Oto szatańska filozofia, na której opiera się ich kariera. Czyż te słowa nie reprezentują natury takich ludzi? Brak skrupułów i używanie wszelkich środków, by zdobyć pozycję, stało się ich naturą; przynależność do aparatu urzędniczego, sukces i kariera są ich celami. Nadal istnieje wiele trucizn szatańskich w ludzkim życiu, postępowaniu i zachowaniu. Na przykład wszystkie ich filozofie funkcjonowania w świecie, wszystkie ich życiowe maksymy i sposoby robienia różnych rzeczy są wypełnione truciznami wielkiego czerwonego smoka, a te pochodzą od szatana. A zatem wszystkie rzeczy, które przepływają przez kości i krew ludzi, pochodzą od szatana. Każdy człowiek, który osiąga sukces w świecie, ma swoje drogi i tajemnice sukcesu. Czy owe tajemnice nie przedstawiają doskonale jego natury? Ludzie ci dokonali w świecie wielkich rzeczy, a nikt nie może przejrzeć machinacji i intryg leżących za ich działaniami. Pokazuje to, że ich natura jest niezwykle podstępna i nikczemna. Ludzkość została głęboko skażona przez szatana. Szatańska trucizna płynie w krwi każdej osoby i można powiedzieć, że natura człowieka jest zepsuta, niegodziwa, wroga i przeciwna Bogu, przepełniona filozofiami oraz truciznami szatana i zanurzona w nich. Cała stała się naturoistotą szatana. Dlatego ludzie opierają się Bogu i sprzeciwiają się Mu.

(Jak poznać naturę człowieka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)

„Pieniądz rządzi światem” to filozofia szatana. Dominuje ona wśród całej ludzkości, w każdym ludzkim społeczeństwie; można by powiedzieć, że jest to trend. Jest tak dlatego, że została ona mocno wpojona w serca wszystkich bez wyjątku ludzi, którzy na samym początku nie akceptowali tego powiedzenia, ale później dali na nie swoje ciche przyzwolenie, gdy zetknęli się z realiami życia i zaczęli czuć, że słowa te są rzeczywiście prawdziwe. Czyż nie jest to proces deprawowania człowieka przez szatana? Być może nie wszyscy ludzie tak samo rozumieją to powiedzenie, ale każdy interpretuje je na swój sposób i uznaje je w oparciu o rzeczy, które się wokół niego wydarzyły, i o własne osobiste doświadczenia. Czyż tak nie jest? Niezależnie od tego, jak wiele ktoś ma doświadczenia z tym powiedzeniem, jaki negatywny wpływ może ono mieć na czyjeś serce? W usposobieniu ludzi na tym świecie, w tym w każdym z was z osobna, ujawnia się pewna rzecz. Co to takiego? To uwielbienie dla pieniędzy. Czy trudno je usunąć z czyjegoś serca? Bardzo trudno! Wygląda na to, że skażenie człowieka przez szatana sięga naprawdę bardzo głęboko! Szatan wykorzystuje pieniądze, by kusić ludzi i deprawować ich, wpajając im cześć dla pieniędzy i uwielbienie przedmiotów materialnych. A jak owo czczenie pieniędzy objawia się w ludziach? Czy uważasz, że bez pieniędzy nie mógłbyś przeżyć w tym świecie, że przeżycie bez nich choćby dnia byłoby niemożliwe? Status ludzi zależy od tego, ile mają pieniędzy, tak samo, jak szacunek, który budzą. Plecy biednych ludzi uginają się ze wstydu, podczas gdy bogaci cieszą się wysokim statusem. Stoją dumni i wyprostowani, mówiąc głośno i żyjąc arogancko. Co owo powiedzenie i ów trend przynoszą ludziom? Czyż nie jest prawdą, że wiele osób poświęciłoby wszystko, aby zdobyć pieniądze? Czyż wiele osób nie rezygnuje ze swojej godności i uczciwości w pogoni za większymi pieniędzmi? Czyż wiele osób w imię pieniędzy nie traci możliwości wykonywania swoich obowiązków i podążania za Bogiem? Czyż utrata szansy zyskania prawdy i bycia zbawionym nie jest dla ludzi największą stratą? Czyż szatan nie jest niegodziwcem, że używa tej metody i tego powiedzenia, aby do tego stopnia deprawować człowieka? Czyż nie jest to nikczemny podstęp? W miarę jak przechodzisz od sprzeciwiania się temu popularnemu powiedzeniu do ostatecznego zaakceptowania go jako prawdy, twoje serce całkowicie wpada w objęcia szatana, a zatem nieświadomie zaczynasz żyć zgodnie z tym powiedzeniem. W jakim stopniu ono na ciebie wpłynęło? Mógłbyś znać prawdziwą drogę i mógłbyś znać prawdę, ale nie jesteś w stanie do niej dążyć. Możesz dobrze wiedzieć, że słowa Boga są prawdą, ale nie chcesz zapłacić ceny ani cierpieć, aby zdobyć prawdę. Zamiast tego wolałbyś raczej poświęcić swoją przyszłość i przeznaczenie, aby do samego końca sprzeciwiać się Bogu. Bez względu na to, co Bóg mówi, bez względu na to, co Bóg robi, bez względu na to, czy rozumiesz, jak głęboka i wielka jest miłość Boga do ciebie, nadal uparcie obstawałbyś przy swoim i płacił cenę za to powiedzenie. Oznacza to, że to powiedzenie już wprowadziło cię w błąd i kontroluje twoje myśli, już rządzi twoim zachowaniem, a ty wolisz pozwolić, by rządziło twoim losem, niż odłożyć na bok dążenie do bogactwa. Czy to, że ludzie mogą tak postępować, że mogą być kontrolowani i manipulowani przez słowa szatana, nie oznacza, że zostali sprowadzeni na manowce i zdeprawowani przez szatana? Czy filozofia i sposób myślenia szatana oraz jego usposobienie nie zakorzeniły się w twoim sercu? Gdy ślepo dążysz do bogactwa, a porzucasz dążenie do prawdy, czyż szatan nie osiągnął celu, jakim było sprowadzenie cię na manowce? Tak właśnie jest. Czy czujesz więc, że jesteś sprowadzony na manowce i deprawowany przez szatana? Nie czujesz. Jeśli nie widzisz, że szatan stoi tuż przed tobą, lub nie czujesz, że to szatan działa z ukrycia, to czy byłbyś w stanie dostrzec jego niegodziwość? Czy mógłbyś wiedzieć, jak szatan deprawuje ludzi? Szatan deprawuje człowieka zawsze i wszędzie. Szatan uniemożliwia człowiekowi obronę przed tym skażeniem i czyni człowieka bezradnym wobec niego. Szatan sprawia, że akceptujesz jego myśli, jego punkty widzenia i nikczemne rzeczy, które od niego pochodzą, w sytuacjach, kiedy jesteś nieświadomy i nie masz pojęcia o tym, co się z tobą dzieje. Ludzie akceptują te rzeczy i nie protestują przeciw nim. Cenią je i trzymają się nich jak skarbu, pozwalają im manipulować i bawić się sobą; w ten sposób ludzie żyją pod władzą szatana i nieświadomie są posłuszni szatanowi, a skażenie człowieka przez szatana staje się coraz głębsze.

(Sam Bóg, Jedyny V, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga)

Teraz istnieją ludzie, którzy uważają, że powiedzenie „Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz” za praktyczne i prawidłowe. Czy tacy ludzie mają rozeznanie? Czy rozumieją prawdę? Czy myśli i poglądy tych ludzi są problematyczne? Jeśli ktoś wewnątrz Kościoła propaguje to powiedzenie, ma ku temu motyw: próbuje zwieść innych. Próbuje wykorzystać powiedzenie „Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz”, aby rozwiać obawy czy wątpliwości innych ludzi wobec nich. W domyśle oznacza to, że chce, by inni wierzyli, że jest w stanie wykonać swoją pracę, że jest kimś, kogo można użyć. Czy to nie jest jego intencją i celem? Musi być. Myśli sobie: „Nigdy mi nie ufacie i zawsze we mnie wątpicie. W pewnym momencie pewnie doszukacie się we mnie jakiegoś drobnego problemu i mnie zwolnicie. Jak mam pracować, skoro ciągle o tym myślę?”. Więc szerzy ten pogląd, tak aby dom Boży zaufał mu bez cienia wątpliwości i pozwolił mu swobodnie pracować i, tym samym, osiągać swój cel. Jeśli ktoś szczerze podąża za prawdą, powinien odpowiednio traktować nadzór domu Bożego nad jego pracą, gdy go spostrzeże, wiedząc, że ma on na celu ochronę jego własnego dobra, a co ważniejsze, że jest też odpowiedzialny za dzieło domu Bożego. Choć może przejawić swoje zepsucie, może modlić się do Boga, by prosić go o nadzór i ochronę, lub przysięgać Bogu, że przyjmie Jego karę, jeśli wyrządzi zło. Czy to by go nie uspokoiło? Po co rozsiewać błędne przekonanie, aby zwodzić ludzi i osiągnąć własny cel? Niektórzy przywódcy i pracownicy zawsze przyjmują postawę oporu przed nadzorem wybrańców Boga lub wysiłkami Zwierzchnictwa i pracowników, aby dowiedzieć się czegoś na temat ich pracy. Co sobie myślą? „Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz”. Czemu zawsze mnie nadzorujecie? Czemu mnie używacie, jeśli mi nie ufacie? Jeśli zapytasz ich o ich pracę lub jej postęp, a następnie o ich osobisty stan, przyjmą jeszcze bardziej obronne nastawienie: „Powierzono mi to zadanie; należy do moich kompetencji. Dlaczego ingerujecie w moją pracę?”. Choć nie odważą się powiedzieć tego wprost, będą insynuować: „Powiedzenie mówi: »Nie wątp w tych, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz«. Dlaczego jesteś tak pełen zwątpienia?”. Nawet cię potępią i przykleją ci etykietę. A jeśli nie rozumiesz prawdy i nie posiadasz rozeznania? Po usłyszeniu ich insynuacji powiedziałbyś: „Jestem pełen zwątpienia? Więc muszę się mylić. Jestem podstępny! Masz rację: nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz”. Czy nie wprowadzono cię w błąd? Czy powiedzenie „Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz” jest zgodne z prawdą? Nie, to nonsens! Ci nikczemni ludzie są podstępni i fałszywi; prezentują to powiedzenie jako prawdę, aby zwieźć nierozgarniętych ludzi. Osoba mająca zamęt w głowie, usłyszawszy to, naprawdę zostaje sprowadzona na manowce, i staje się zagubiona, myśląc: „Ma rację, źle potraktowałem tę osobę. Sam to powiedział: »Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz«. Jak mogłem w niego zwątpić? Tak nie da się pracować. Muszę zachęcić go, nie wtrącając się w jego pracę. Skoro go używam, muszę mu zaufać i pozwolić pracować swobodnie, nie ograniczając go. Muszę dać mu przestrzeń do działania. Jest zdolny do wykonania tego zadania. A nawet jeśli nie jest, to i tak Duch Święty wciąż działa!”. Co to za logika? Czy coś z tego jest zgodne z prawdą? (Nie). Wszystkie te słowa brzmią prawdziwie. „Nie możemy ograniczać innych”. „Ludzie nie mogą nic zrobić; to Duch Święty wszystko robi. Duch Święty wszystko nadzoruje. Nie musimy wątpić, ponieważ to Bóg stoi na czele”. Ale co to za słowa? Czy ludzie, którzy je wymawiają, nie mają zamętu w głowie? Nie mogą przejrzeć nawet tego i wystarczy jedno zdanie, by ich zwieść. Można bezpiecznie powiedzieć, że większość ludzi uważa zdanie „Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz” za prawdę; ta „prawda” zwodzi ich i więzi. Są przez nią niepokojeni i pozostają pod jej wpływem, kiedy wybierają kogoś lub używają; pozwalają nawet, by dyktowała ich działania. W rezultacie wielu przywódców i pracowników ciągle napotyka trudności i czuje obawy przy nadzorowaniu pracy kościoła oraz awansowaniu i używaniu ludzi. Ostatecznie wszystko, co mogą zrobić, to pocieszyć się słowami „Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz”. Ilekroć sprawdzają pracę lub pytają o nią, myślą: „»Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz«. Powinienem ufać moim braciom i siostrom, a poza tym przecież Duch Święty wszystkich bada, więc nie powinienem przez cały czas wątpić w innych i ich nadzorować”. Pozostają pod wpływem tego zdania, prawda? Jakie są konsekwencje wpływu tego powiedzenia? Przede wszystkim jeśli ktoś podpisuje się pod stwierdzeniem „Nie wątp w ludzi, których zatrudniasz, i nie zatrudniaj ludzi, w których wątpisz”, to czy będzie sprawdzał pracę innych i nią kierował? Czy będzie nadzorował i na bieżąco monitorował cudzą pracę? Jeśli taki człowiek ufa wszystkim, którym zleca zadania, nigdy nie sprawdza, jak pracują ani nie udziela im wskazówek, i nigdy ich nie nadzoruje, to czy lojalnie wypełnia swój obowiązek? Czy może kompetentnie realizować dzieło kościoła i wypełnić posłannictwo Boże? Czy jest lojalny względem zadania, które Bóg mu wyznaczył? Po drugie, nie jest to po prostu porażka w przestrzeganiu słowa Bożego i wykonywaniu twoich obowiązków, lecz przyjmowanie szatańskich planów i filozofii życiowych za prawdę oraz podążanie za nimi i ich praktykowanie. Jesteś posłuszny szatanowi i żyjesz według szatańskiej filozofii, czyż nie? Czynienie tego oznacza, że nie jesteś osobą podporządkowaną Bogu, a tym bardziej osobą, która przestrzega Bożych słów. Jesteś skończonym łajdakiem. Odłożenie Bożych słów na bok, a zamiast nich przyjęcie szatańskiego powiedzenia i praktykowanie go jako prawdy jest zdradą prawdy i Boga! Pracujesz w domu Bożym, ale zasady twojego postępowania to szatańska logika i filozofia życiowa, – jakim więc jesteś człowiekiem? Jesteś kimś, kto zdradza Boga i przynosi Bogu ogromny wstyd. Jaka jest istota tego aktu? Otwarte potępienie Boga i otwarte zaprzeczenie prawdzie. Czyż nie taka jest tego istota? (Taka). Mało, że nie podążasz za wolą Bożą, to jeszcze pozwalasz, by jedno z diabelskich powiedzonek szatana i szatańskie filozofie życiowe szerzyły się w kościele. Czyniąc tak, stajesz się wspólnikiem szatana i pomagasz mu w wykonywaniu jego działań w kościele, tym samym zakłócając i przerywając pracę kościoła. Istota tego problemu jest bardzo poważna, nieprawdaż?

(Aneks pierwszy: Czym jest prawda, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów)

Co więc oznacza nieugiętość? Mówimy o niej, jeśli ktoś ponosi porażkę, napotyka komplikacje bądź zbacza z właściwej ścieżki, jednak nie przyjmuje tego do wiadomości. Po prostu z uporem idzie naprzód. Ponosi porażkę, ale nie zniechęca się ani nie przyznaje się do swoich błędów. Nieważne, ile ludzi go zgani lub potępi, nie zawróci. Uparcie walczy, pracuje i podąża w swoim kierunku i ku swojemu celowi, nie zważając na koszty. Właśnie do takiego rodzaju mentalności się to odnosi. Czyż taki rodzaj mentalności nie jest całkiem skuteczny w inspirowaniu ludzi? W jakich sytuacjach zwykle używa się odniesień do „nieugiętości”? W każdym rodzaju sytuacji. Gdzie tylko istnieją zepsuci ludzie, istnieje to pojęcie, ta mentalność. Po co więc ludzie pokroju szatana stworzyli to pojęcie? Aby ludzie nigdy nie zrozumieli siebie samych, nie rozpoznali swoich pomyłek i nie zaakceptowali ich. Aby ludzie nie dostrzegali tylko swojej kruchej, słabej i nieudolnej strony, a dostrzegali tę stronę, która jest zdolna, potężna i niezłomna, aby nie lekceważyli samych siebie, ale uważali się za kompetentnych. Więc o ile tylko wydaje ci się, że coś potrafisz, tak też jest. O ile uważasz, że możesz odnosić sukcesy, nie poniesiesz porażki, a o ile myślisz, że możesz należeć do elity, tak będzie. O ile masz determinację i stanowczość, tę ambicję i pragnienie, to osiągniesz te wszystkie rzeczy. Ludzie nie są nieistotni – są potężni. Niewierzący używają takiego powiedzenia: „Chcieć to móc”. Niektórzy ludzie zakochują się w tym powiedzeniu, gdy tylko je usłyszą: „Wow, chcę dziesięciokaratowy diament – to znaczy, że mogę go zdobyć? Chcę Mercedesa Benza – to znaczy, że mogę go zdobyć?”. Czy zdobędziesz te wszystkie rzeczy, których zapragniesz? (Nie). To powiedzenie jest błędnym przekonaniem. Mówiąc wprost, arogancja ludzi, którzy wierzą w postawę polegającą na nieugiętości i ją uznają, nie zna granic. Którym ze słów Bożych bezpośrednio przeczy sposób myślenia takich ludzi? Bóg wymaga od ludzi, by zrozumieli samych siebie oraz postępowali praktycznie, twardo stąpając po ziemi. Ludzie mają skażone skłonności, mają swoje braki i usposobienie, które opiera się Bogu. Wśród ludzkości nie ma ludzi idealnych, nikt nie jest idealny, wszyscy są zwykłymi ludźmi. Do jakiego zachowania Bóg wezwał ludzi? (Do zachowywania się w ułożony sposób). Aby zachowywali się w ułożony sposób i trzymali się swojej roli jako istoty stworzone w sposób praktyczny. Czy Bóg kiedykolwiek wymagał od ludzi nieugiętości? (Nie). Nie. Co więc Bóg mówi o ludziach podążających złą ścieżką lub ujawniających zepsute usposobienie? (Mówi im, aby je uznać i zaakceptować). Uznaj to i zaakceptuj, następnie zrozum to, zmień się na lepsze i osiągnij praktykowanie prawdy. W przeciwieństwie do tego o nieugiętości mówimy, gdy ludzie nie rozumieją swoich problemów, nie rozumieją swoich błędów ani nie akceptują ich, w żadnym wypadku nie zmieniają się na lepsze ani nie pokutują, a już na pewno nie akceptują suwerennej władzy i ustaleń Boga. Nie tylko nie próbują dowiedzieć się, jakie dokładnie jest przeznaczenie ludzi czy jakie są rozporządzenia i ustalenia Boże – nie tylko nie zgłębiają tych rzeczy, ale zamiast tego biorą swój los we własne ręce, to oni chcą mieć ostatnie słowo. Co więcej, Bóg wymaga od ludzi, by zrozumieli samych siebie, by dokładnie postrzegali i oceniali samych siebie, oraz robili to, w czym są dobrzy, w praktyczny, ułożony sposób, wkładając w to całe serce, umysł i duszę, podczas gdy szatan sprawia, że ludzie w pełni wykorzystują swoje aroganckie usposobienie oraz popuszczają mu cugle. Sprawia, że ludzie chcą być nadludźmi, chcą być wspaniali, a nawet mieć supermoce – sprawia, że ludzie są tym, czym nie mogą być. Jaka jest więc filozofia szatana? Taka, że nawet jeśli się mylisz, to wcale się nie mylisz, i o ile masz mentalność polegającą na nieprzyznawaniu się do porażki oraz nieugiętości, prędzej czy później nadejdzie dzień, w którym dołączysz do elit i w którym ziszczą się twoje pragnienia i cele. A więc czy w pewnym sensie nieugiętość nie oznacza, że posuniesz się do wszystkiego, aby coś osiągnąć? Aby osiągnąć swoje cele, nie możesz przyznawać, że jesteś zdolny do porażki, nie możesz uważać, że jesteś osobą zwyczajną ani uważać, że jesteś w stanie podążać złą ścieżką. Ponadto musisz bez skrupułów używać wszelkich metod i intryg, aby urzeczywistnić swoje ambicje i pragnienia. Czy coś w nieugiętości sprawia, że ludzie podchodzą do swojego losu z postawą oczekiwania i podporządkowania się? (Nie). Nie. Ludzie nalegają, aby brać swój los całkowicie w swoje ręce – chcą kontrolować własne przeznaczenie. Nieważne, czy chodzi o to, w którą stronę pójdą, czy zostaną pobłogosławieni, czy jaki styl życia będą prowadzić – muszą mieć ostatnie słowo we wszystkim.

(Aneks pierwszy: Czym jest prawda, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów)

„Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych” – tak samo jak zalecenia: „Nie chowaj do kieszeni znalezionych pieniędzy” i „Czerp przyjemność z pomagania innym” – jest jednym z tych żądań, które tradycyjna kultura wysuwa w odniesieniu do ludzkiego postępowania moralnego. Z tego powodu jednak nie staje się to normą czy standardem do oceny ich człowieczeństwa, niezależnie od tego, czy ktoś potrafi zdobyć się na takie postępowanie moralne. Być może faktycznie jesteś w stanie być surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych i przestrzegasz szczególnie wysokich standardów. Być może jesteś nieskazitelny i może zawsze myślisz o innych oraz masz na nich wzgląd, nie jesteś samolubny i nie troszczysz się o własne interesy. Możesz wydawać się osobą wyjątkowo wielkoduszną i bezinteresowną, może masz silne poczucie odpowiedzialności społecznej i społecznej moralności. Twoja szlachetna osobowość i cechy charakteru mogą być widoczne dla osób ci bliskich, dla osób, które spotykasz i z którymi wchodzisz w interakcje. Być może twoje zachowanie nigdy nie daje innym powodu, by ci coś zarzucić lub cię skrytykować, a zamiast tego wzbudzasz jedynie podziw i słyszysz wiele pochwał. Ludzie mogą uważać cię za kogoś, kto faktycznie jest surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych. Jednak są to jedynie pozory. Czy twoje myśli i pragnienia w głębi twojego serca są zgodne z tym, jak się zachowujesz wśród ludzi, i z działaniami, które urzeczywistniasz? Odpowiedź brzmi: nie, nie są. Powodem, dla którego jesteś w stanie tak postępować, jest skryta pobudka. Co to jest dokładnie za pobudka? Czy byłbyś w stanie to znieść, gdyby owa pobudka wyszła na światło dzienne? Na pewno nie. Dowodzi to, że pobudka ta to coś, do czego nie sposób się przyznać; coś mrocznego i złego. Dlaczego zatem nie sposób przyznać się do tej pobudki i dlaczego jest ona zła? Dlatego, że człowieczeństwem ludzi władają i kierują ich skażone usposobienia. Wszystkie myśli rodzaju ludzkiego, bez względu na to, czy ludzie ubierają je w słowa, czy też uzewnętrzniają w inny sposób, są niezaprzeczalnie zdominowane, kontrolowane i zmanipulowane przez ich skażone usposobienie. W rezultacie wszystkie ich motywy i intencje są niewłaściwe i złe. Niezależnie od tego, czy ludzie potrafią być surowi wobec siebie, a wyrozumiali dla innych, i czy na pozór doskonale realizują tę zasadę moralną, czy nie, i tak w sposób nieunikniony zasada ta nie będzie miała żadnej władzy ani wpływu na ich człowieczeństwo. Co zatem włada człowieczeństwem ludzi? To ich skażone usposobienie, istota ich człowieczeństwa, która kryje się za zasadą moralną, jaką głosi maksyma „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych” – to właśnie jest ich prawdziwa natura. Prawdziwa natura człowieka jest istotą jego człowieczeństwa. A co składa się na istotę czyjegoś człowieczeństwa? Składają się na nią głównie preferencje danej osoby, jej dążenia, spojrzenie na życie i system wartości, a także jej stosunek do prawdy i Boga, i tak dalej. Tylko te rzeczy naprawdę odzwierciedlają istotę czyjegoś człowieczeństwa. Można z całą pewnością stwierdzić, że większość ludzi, którzy wymagają od siebie przestrzegania zasady moralnej, którą głosi maksyma „Bądź surowym wobec siebie, a wyrozumiały dla innych”, ma obsesję na punkcie statusu. Kierowani swoim zepsutym usposobieniem, nie potrafią się powstrzymać i gonią za prestiżem pośród ludzi, pozycją społeczną i statusem w oczach innych. Wszystko to wiąże się z ich pragnieniem statusu i dokonuje się pod przykrywką dobrego, moralnego postępowania. A skąd wzięły się te ich dążenia? Wynikają one wyłącznie z ich zepsutego usposobienia i przez nie właśnie są napędzane. Dlatego nie ma znaczenia, czy ktoś przestrzega zasady moralnej mówiącej, że należy być „surowym wobec siebie, a wyrozumiałym dla innych”, czy też nie, i czy robi to w sposób doskonały, gdyż absolutnie nie jest to w stanie zmienić istoty jego człowieczeństwa. Prowadzi to do wniosku, że nie może to też w żaden sposób zmienić jego spojrzenia na życie czy systemu wartości ani nie może kształtować jego postaw i perspektyw dotyczących ludzi, zdarzeń i rzeczy. Czyż nie tak właśnie jest? (Tak jest). Im bardziej ktoś jest w stanie być surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych, tym lepiej potrafi udawać, maskować się, wprowadzać innych w błąd swoim dobrym postępowaniem i miłymi słowami, tym bardziej taka osoba jest kłamliwa i niegodziwa ze swej natury. W im większym stopniu ktoś jest tego rodzaju osobą, tym głębsze staje się jego umiłowanie statusu i władzy i tym bardziej usilne staje się jego dążenie do tych rzeczy. Choćby na pozór jego postępowanie moralne zdawało się być nie wiem jak wzniosłe, godne pochwały oraz właściwe, i jak by nie było miłe dla oka, w każdej chwili na jaw może wyjść niewypowiedziane dążenie tkwiące w głębi jego serca, jak również jego naturoistota, a nawet jego ambicje. Stąd też, niezależnie od tego, jak dobre jest postępowanie moralne takich ludzi, nie jest ono w stanie zamaskować wrodzonej istoty ich człowieczeństwa, ich ambicji i pragnień. Nie może ukryć ich ohydnej naturoistoty, która nie miłuje tego, co pozytywne, która czuje niechęć do prawdy i jej nienawidzi. Jak pokazują te fakty, maksyma „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych” jest nie tylko niedorzeczna – demaskuje też tych ambitnych ludzi, którzy usiłują wykorzystywać takie maksymy i sposoby zachowania jako przykrywkę dla swoich ambicji i pragnień, do których nie mogą się przyznać. Możecie to sobie porównać z niektórymi spośród antychrystów i złych ludzi w kościele. Aby ugruntować swój status i władzę w kościele oraz zyskać lepszą opinię pośród pozostałych jego członków, są oni w stanie cierpieć i płacić cenę przy wykonywaniu swoich obowiązków; mogą nawet wyrzec się pracy i rodziny oraz sprzedać wszystko, co mają, aby ponosić koszty dla Boga. W niektórych przypadkach cena, jaką płacą, i cierpienie, jakiego doświadczają, ponosząc koszty dla Boga, przekraczają granice tego, co przeciętny człowiek może znieść; tacy ludzie są w stanie ucieleśniać ducha skrajnego samozaparcia, aby podtrzymać swój status. Jednak bez względu na to, jak bardzo cierpią lub jaką cenę płacą, żaden z nich nie stoi na straży Bożego świadectwa czy interesów domu Bożego ani nie praktykuje zgodnie ze słowami Boga. Celem, do którego dążą, jest jedynie osiągnięcie statusu, władzy i Bożych nagród. Nic z tego, co robią, nie ma najmniejszego związku z prawdą. Niezależnie od tego, jak surowi są wobec siebie i jak wyrozumiali dla innych, jaki będzie ich ostateczny wynik? Co Bóg o nich pomyśli? Czy zdecyduje o ich losie na podstawie tych na pozór dobrych zachowań, jakie urzeczywistniają? Z pewnością nie. To ludzie postrzegają i osądzają innych na podstawie tych zachowań i zewnętrznych przejawów; a ponieważ nie potrafią przejrzeć ich istoty, w końcu zostają przez nich oszukani. Bóg jednak nigdy nie daje się zwieść człowiekowi i z pewnością nie pochwali ani nie zapamięta sobie moralnego postępowania ludzi, dlatego że potrafili być surowi wobec siebie i wyrozumiali dla innych. Zamiast tego potępi ich za ich ambicje i za to, jakie obierali ścieżki w pogoni za statusem. Dlatego ci, którzy dążą do prawdy, winni mieć rozeznanie względem tego kryterium oceniania ludzi. Powinni całkowicie wyprzeć się tego niedorzecznego standardu oceny i go odrzucić oraz rozróżniać ludzi zgodnie ze słowami Bożymi i prawdozasadami. Powinni przy tym zwracać uwagę przede wszystkim na to, czy dana osoba miłuje to, co pozytywne, czy jest w stanie przyjąć prawdę, i czy potrafi poddać się zwierzchniej władzy Boga i Jego ustaleniom; a także na to, jaką drogę wybiera i jaką ścieżką kroczy, i na podstawie tych właśnie rzeczy decydować, jaką jest osobą i jakie reprezentuje sobą człowieczeństwo. Zbyt łatwo bowiem pojawiają się wypaczenia i błędy, gdy ludzie osądzają innych na podstawie standardu, który wyraża maksyma „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych”. Jeśli pomylisz się co do danej osoby i będziesz błędnie ją postrzegać w oparciu o pochodzące od człowieka zasady i powiedzenia, wówczas będziesz naruszał prawdę i sprzeciwiał się Bogu w tej kwestii. Dlaczego tak jest? Powodem jest to, że podstawa twych poglądów na temat ludzi będzie wówczas niewłaściwa i niezgodna ze słowami Bożymi i prawdą – może nawet stać w opozycji do nich i być z nimi sprzeczna. Bóg nie ocenia bowiem człowieczeństwa ludzi w oparciu o tę dotyczącą moralnego postępowania maksymę: „Bądź surowy wobec siebie, a wyrozumiały dla innych”, więc jeśli ty nadal upierasz się osądzać czyjąś moralność i ustalać, jakim ten ktoś jest człowiekiem, zgodnie z tym właśnie kryterium, to gruntownie naruszyłeś prawdozasady i z pewnością popełnisz błędy oraz spowodujesz pewne pomyłki i wypaczenia. Czyż nie jest tak, jak mówię? (Owszem).

(Co to znaczy dążyć do prawdy (6), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

W filozofiach funkcjonowania w świecie istnieje zasada, która brzmi: „Przemilczenie błędów dobrych przyjaciół prowadzi do długiej i dobrej przyjaźni”. Oznacza to, że aby zachować przyjacielską relację, trzeba przemilczeć problemy przyjaciela, nawet jeśli widzi się je wyraźnie – że powinno się przestrzegać zasad mówiących o tym, by nie uderzać prosto w twarz ani nie wydobywać na światło dzienne czyichś braków. Przyjaciele mają się oszukiwać, ukrywać się przed sobą, wdawać się w intrygi; i chociaż doskonale wiedzą, jakiego rodzaju osobą jest ich przyjaciel, nie mówią tego wprost, lecz stosują sprytne metody, aby zachować przyjacielską relację. Dlaczego ktoś miałby chcieć podtrzymywać takie relacje? Chodzi o to, by nie robić sobie wrogów w społeczeństwie, w swojej grupie, bo oznaczałoby to częste wystawianie się na niebezpieczne sytuacje. Mając świadomość, że ktoś stanie się twoim wrogiem i cię skrzywdzi, gdy wydobędziesz na światło dzienne jego braki lub go zranisz, i nie chcąc znaleźć się w takiej sytuacji, stosujesz następującą zasadę filozofii funkcjonowania w świecie: „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków”. Jeśli zatem dwie osoby są w takiej relacji, czy liczy się ona jako prawdziwa przyjaźń? (Nie). Oni nie są prawdziwymi przyjaciółmi, a tym bardziej swoimi powiernikami. Więc co to właściwie za relacja? Czy nie jest to fundamentalna relacja społeczna? (Tak). W takich relacjach społecznych ludzie nie mogą ujawniać swoich uczuć, nie prowadzą głębokich rozmów, ani nie rozmawiają o tym, o czym chcieliby mówić. Nie mogą powiedzieć głośno, co leży im na sercu, nie mówią też o problemach, które widzą u innych, ani nie używają słów, które mogłyby przynieść korzyść drugiej osobie. Zamiast tego dobierają miłe słowa, aby nie wypaść z niczyich łask. Nie mają odwagi mówić prawdy ani przestrzegać zasad, gdyż mogłoby to wzbudzić u innych wrogość wobec nich. Czyż człowiekowi nie żyje się względnie łatwo i spokojnie, kiedy nikt mu nie zagraża? Czyż nie taki jest cel ludzi, gdy promują powiedzenie: „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków”? (Jest właśnie taki). Ewidentnie jest to przebiegły, oszukańczy sposób istnienia, zawierający element postawy obronnej; sposób istnienia, którego celem jest dążenie do przetrwania. Ludzie żyjący w ten sposób nie mają powierników, bliskich przyjaciół, z którymi mogą rozmawiać, o czym tylko zapragną. Przyjmują wobec siebie postawę obronną, wykorzystują się wzajemnie i usiłują się wymanewrować, każdy bierze od drugiego to, czego potrzebuje. Czy tak nie jest? Celem powiedzenia: „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków” zasadniczo jest powstrzymanie się od obrażania innych i stwarzania sobie wrogów oraz chronienie siebie poprzez niewyrządzanie nikomu krzywdy. Jest to technika i metoda, którą człowiek obiera, aby uchronić się przed zranieniem. Patrząc na te kilka aspektów jej istoty, czy możemy powiedzieć, że dotyczący moralnego postępowania wymóg, jaki stawia się człowiekowi – „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków” – ma szlachetną naturę? Czy ma pozytywny charakter? (Nie). Czego zatem uczy ludzi? Tego, że nie wolno nikogo obrażać ani ranić, w przeciwnym razie na koniec ty sam zostaniesz zraniony; a także, że nikomu nie powinieneś ufać. Jeśli zranisz jednego ze swoich dobrych przyjaciół, przyjaźń niespostrzeżenie zacznie się zmieniać. Z dobrego, bliskiego przyjaciela osoba ta przedzierzgnie się w kogoś obcego lub wręcz w twojego wroga. Jakie problemy może rozwiązać uczenie ludzi, by postępowali w ten sposób? Nawet jeśli postępując w ten sposób nie robisz sobie wrogów, a nawet sprawisz, że kilka osób przestanie cię wrogo traktować, to czy dzięki temu ludzie będą cię podziwiać i aprobować i czy już zawsze będziesz ich przyjacielem? Czy spełnia to całkowicie normę dotyczącą moralnego postępowania? W najlepszym wypadku nie jest to nic więcej, jak tylko pewna filozofia funkcjonowania w świecie. Czy stosowanie się do tej maksymy i takiej praktyki można uznać za dobre postępowanie moralne? Wcale nie. W ten właśnie sposób niektórzy rodzice wychowują swoje dzieci. Jeśli ich dziecko zostanie pobite, przebywając gdzieś poza domem, mówią mu: „Mięczak z ciebie. Dlaczego się nie broniłeś? Jeśli ktoś cię uderzy, weź i go kopnij!”. Czy to jest właściwy sposób postępowania? (Nie). Jak się to nazywa? Nazywa się to podżeganiem do przemocy. Co ma na celu takie podżeganie do przemocy? Unikanie strat własnych i wykorzystywanie innych. Jeśli ktoś cię uderzy, będziesz odczuwał ból najwyżej przez kilka dni; jeśli ty go potem kopniesz, czy nie będzie to miało poważniejszych konsekwencji? I kto będzie temu winien? (Rodzice, z uwagi na podżeganie do przemocy). Czy zatem maksyma „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków” nie ma nieco podobnej natury? Czy dobrze jest wchodzić w interakcje z ludźmi zgodnie z nią? (Nie). Nie, nie jest to dobre. Patrząc na to pod tym kątem, czy nie jest to sposób na podburzanie ludzi do przemocy? (Owszem). Czy uczy to ludzi, aby zachowywali się mądrze w kontaktach z innymi, potrafili rozróżniać ludzi, postrzegać innych i rozmaite sprawy we właściwym świetle i mądrze kształtować relacje z drugimi? Czy uczy cię tego, że jeśli spotkasz dobrych ludzi, ludzi reprezentujących sobą dobre człowieczeństwo, powinieneś podchodzić do nich ze szczerością, udzielać im pomocy, jeśli tylko jesteś w stanie, a jeżeli nie możesz pomóc, powinieneś być wyrozumiały i traktować ich we właściwy sposób, nauczyć się tolerować ich braki, znosić to, że źle cię rozumieją i błędnie osądzają, oraz uczyć się czerpać korzyści z ich atutów i pozytywnych cech? Czy tego właśnie uczy ludzi ta maksyma? (Nie). Co zatem ostatecznie wynika z tego, czego uczy ludzi to powiedzenie? Czy ludzie stają się dzięki niemu uczciwsi, czy bardziej kłamliwi? Powoduje ono, że ludzie stają się bardziej kłamliwi; ludzkie serca coraz bardziej oddalają się od siebie, dystans między ludźmi się zwiększa, a relacje komplikują; jest równoznaczne z pogorszeniem relacji społecznych. Szczera komunikacja pomiędzy ludźmi zanika i rodzi się nastawienie, które każe ludziom mieć się nawzajem przed sobą na baczności. Czy w takiej sytuacji relacje międzyludzkie mogą mimo wszystko być normalne? Czy klimat społeczny się poprawi? (Nie). Dlatego powiedzenie „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków”, jest oczywiście błędne. Nakłanianie ludzi, by postępowali w ten sposób, nie sprawi, że będą urzeczywistniać normalne człowieczeństwo; co więcej, nie sprawi, że będą uczciwi, prawi i szczerzy. Nie ulega wątpliwości, że nie może to przynieść żadnych pozytywnych skutków.

Powiedzenie „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków” odnosi się do dwóch czynności. Jedną z nich jest zadawanie ciosów, drugą zaś – rzucanie komuś wyzwania. Czy w normalnych kontaktach międzyludzkich uderzenie kogoś jest czymś dobrym, czy złym? (Złym). Czy zadanie ciosu drugiemu jest przejawem zwykłego człowieczeństwa w kontaktach z innymi i zachowaniem godnym zwykłego człowieczeństwa? (Nie). Bicie ludzi bezwzględnie jest czymś złym, niezależnie od tego, czy uderza się ich w twarz, czy w inne miejsce. A zatem maksyma „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz” jest z natury zła. Zgodnie z tym powiedzeniem, rzekomo nie jest dobrze uderzyć kogoś w twarz, lecz można zadać cios w inne miejsce, ponieważ wskutek uderzenia twarz staje się czerwona, spuchnięta i pokiereszowana. To zaś sprawia, że uderzona osoba wygląda źle i niezbyt reprezentacyjnie. Pokazuje to również, że traktujesz ludzi w sposób bardzo grubiański, prostacki i niezbyt szlachetny. Czy zatem zadawanie ciosów w inne miejsca jest szlachetne? Nie – takie postępowanie także nie jest szlachetne. W rzeczywistości, kluczową kwestią w odniesieniu do tego powiedzenia nie jest to, gdzie kogoś uderzyć, ale samo wyrażenie „zadać cios”. Jeżeli w kontaktach z ludźmi czyjaś metoda stawiania czoła problemom i radzenia sobie z nimi polega zawsze na zadawaniu ciosów innym, to sama metoda jest zła. Wynika ona z nadmiernej gwałtowności i impulsywności; jej podstawy nie stanowi sumienie i rozsądek cechujący jego człowieczeństwo, ani tym bardziej nie jest ona praktykowaniem prawdy czy przestrzeganiem prawdozasad. Niektórzy ludzie nie naruszają godności innych w ich obecności – są ostrożni w słowach i powstrzymują się od uderzania ich w twarz, ale ciągle robią im świństwa za plecami, otwarcie niby to podając im rękę nad blatem, lecz jednocześnie kopiąc ich po kostkach pod stołem; mówią im dobre rzeczy prosto w oczy, lecz spiskują przeciwko nim, gdy ci tylko się odwrócą, szukają na nich haków i czekają na okazję, aby się zemścić, wrabiają ich i knują przeciwko nim spiski, rozsiewają plotki lub wywołują konflikty i posługują się innymi osobami, aby im zaszkodzić. Czy zatem takie podstępne metody są lepsze niż uderzenie kogoś w twarz? Czy nie są nawet bardziej dotkliwe niż otwarcie zadany cios? Czy nie są jeszcze bardziej zdradzieckie, nikczemne i wyzute z człowieczeństwa? (Owszem, są). A zatem stwierdzenie „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz” jest z natury pozbawione sensu. Taki pogląd sam w sobie jest błędny, skłania do stwarzania fałszywych pozorów. Taka metoda postępowania przesiąknięta jest hipokryzją, co czyni ją tym bardziej odrażającą, obrzydliwą i wstrętną. Mamy teraz jasność co do tego, że samo zadawanie ciosów innym ludziom wynika z gwałtowności. Na jakiej podstawie zadajesz komuś cios? Czy zezwalają na to odpowiednie przepisy, czy też jest to dane ci przez Boga prawo? Ani jedno, ani drugie. Dlaczego więc w ogóle miałbyś zadawać ciosy innym ludziom? Jeżeli jesteś w stanie normalnie się z kimś dogadywać, możesz używać właściwych sposobów w kontaktach i obcowaniu z ludźmi. Jeżeli nie jesteś w stanie się z tym kimś dogadać, każdy z was może pójść własną drogą, i nie musicie uciekać się do impulsywnych zachowań czy wymiany ciosów. Tak właśnie winni zachowywać się ludzie, pozostając w zgodzie z sumieniem i rozumem, jakie cechują człowieczeństwo. Kiedy tylko zachowasz się nazbyt impulsywnie, to nawet jeśli nie uderzysz tego drugiego w twarz, tylko w inne miejsce, robi się z tego poważny problem. Nie jest to bowiem normalny sposób utrzymywania relacji międzyludzkich. Tak zachowują się wrogowie; nie jest to normalna metoda podtrzymywania kontaktów pomiędzy ludźmi. Takie zachowanie nie mieści się w granicach człowieczeństwa. Czy słowo „wytykać” w powiedzeniu „jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków” oznacza coś dobrego, czy może złego? Czy znaczenie słowa „wytykać” na pewnej płaszczyźnie odnosi się do tego, jak ludzie są ujawniani lub demaskowani poprzez słowa Boga? (Nie). W Moim rozumieniu, słowo „wytykać”, tak jak funkcjonuje ono w ludzkim języku, wcale tego nie oznacza. Istotę jego znaczenia stanowi dosyć złośliwa forma obnażania; znaczy ono tyle, co ujawnić ludzkie problemy i niedoskonałości, albo rzeczy czy sposoby zachowania, o których inni nie wiedzą, albo jakiejś zakulisowej intrygi, idei lub poglądów. Takie jest znaczenie słowa „wytykać” w wyrażeniu „jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków”. Jeśli dwoje ludzi dobrze się dogaduje i są oni dla siebie nawzajem powiernikami, jeśli nie ma między nimi barier i każdy z nich liczy, że może być użyteczny i pomocny dla tego drugiego, to najlepiej byłoby dla nich, żeby usiedli razem i szczerze i otwarcie wyjaśnili sobie swe problemy. Takie coś jest właściwe i nie ma to nic wspólnego z wytykaniem tej drugiej osobie braków. Jeśli zauważysz czyjeś problemy, ale zdajesz sobie sprawę, że ta osoba nie potrafi jeszcze przyjąć od ciebie porady, to po prostu nic nie mów, aby uniknąć kłótni lub konfliktu. Jeśli chcesz jej pomóc, zapytaj ją najpierw o opinię, na przykład w taki sposób: „Widzę, że doskwiera ci pewien problem, i chcę ci coś poradzić. Nie wiem, czy będziesz w stanie tę radę przyjąć. Jeśli tak, to powiem ci, co mam do powiedzenia. Jeśli nie, zachowam to na razie dla siebie i nie powiem ani słowa”. Jeśli ta osoba odpowie: „Ufam ci. Cokolwiek masz do powiedzenia, nie będzie to przekroczeniem granic. Mogę to zaakceptować”, to oznacza, że udzielono ci pozwolenia i że możesz powiedzieć tej osobie po kolei o jej problemach. Ona zaś nie tylko w pełni zaakceptuje to, co powiesz, lecz także wyniesie z tego korzyść i będziecie w stanie utrzymać normalną relację. Czy nie na tym właśnie polega traktowanie się nawzajem ze szczerością? (Tak). To jest prawidłowa metoda interakcji z innymi; nie jest to wytykanie innym ich braków. Co to właściwie znaczy „nie wytykać innym ich braków”, jak w powiedzeniu, o którym rozmawiamy? Znaczy to przemilczeć ich wady, nie mówić o ich najskrytszych problemach, nie obnażać istoty ich problemów ani nie ujawniać jej w sposób krzykliwy. Oznacza to po prostu poczynienie kilku powierzchownych uwag, mówienie tego, co powtarzają wszyscy, kilku słów, które tej osobie nie powiedzą niczego nowego oraz nie ujawniają błędów, które popełniła ona wcześniej, nie dotykają drażliwych kwestii. Jaką korzyść może odnieść ta osoba, jeśli postępujesz w ten sposób? Być może jej nie obrazisz i nie zrobiłeś sobie z niej wroga, ale jednocześnie w żaden sposób jej się nie przysłużyłeś i nie pomogłeś. Dlatego też samo wyrażenie „nie wytykaj innym ich braków” jest wymijające i stanowi formę oszustwa, która nie zezwala na szczerość w tym, jak ludzie traktują się nawzajem. Można powiedzieć, że takie postępowanie skrywa w sobie złe intencje; nie jest to prawidłowy sposób interakcji z innymi. Niewierzący uznają nawet, że szlachetne i postępujące zgodnie z nakazami moralności osoby, „rzucając innym wyzwanie”, nie powinny „wytykać im ich braków”. Jest to bez wątpienia nieuczciwy sposób interakcji z innymi, a ludzie stosują go, by chronić siebie; w ogóle nie jest to prawidłowy tryb interakcji.

(Co to znaczy dążyć do prawdy (8), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

Dotyczące moralnego postępowania powiedzenie „Stracenie człowieka jest bezcelowe; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe”, do którego odwołuje się tradycyjna kultura chińska, jest pewną doktryną, mającą oświecać ludzi i powściągać ich działania. Jest ono jednak w stanie zażegnywać jedynie drobne spory i błahe konflikty, ale nie ma absolutnie żadnego wpływu na osoby, które żywią głęboką nienawiść. Czy ludzie, którzy stawiają ten wymóg, rzeczywiście rozumieją człowieczeństwo? Można by stwierdzić, że ci, którzy to postulują, doskonale zdają sobie sprawę z tego, jaki jest zakres wytrzymałości ludzkiego sumienia i rozsądku. Chodzi tylko o to, że wysuwając tę teorię, będą wyglądali na wyrafinowanych i wielce szlachetnych oraz zasłużą sobie na ludzką aprobatę i pochlebstwa. W rzeczywistości bowiem bardzo dobrze wiedzą, że jeśli ktoś urazi godność drugiego człowieka lub narazi na szwank jego poczucie własnej wartości, zaszkodzi jego interesom, czy nawet wywrze negatywny wpływ na jego perspektywy na przyszłość i na całe życie, to wówczas, patrząc z punktu widzenia ludzkiej natury, pokrzywdzony musi wziąć odwet. Choćby miał nie wiem jak dojrzałe sumienie i ile nie miałby rozsądku, nie będzie tego biernie znosił. Jego pomsta może co najwyżej różnić się pod względem stopnia zaciekłości i zastosowanych metod. (…)

Dlaczego ludzie potrafią wyzbyć się nienawiści? Jakie są tego główne powody? Z jednej strony znajdują się oni pod wpływem tego oto powiedzenia na temat moralnego postępowania: „Stracenie człowieka jest bezcelowe; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe”. Z drugiej strony niepokoi ich myśl o tym, że jeśli będą żywić drobne urazy, nieustannie nienawidzić ludzi i nie będą wyrozumiali wobec innych, to nie zdołają znaleźć sobie miejsca w społeczeństwie, zostaną potępieni przez opinię publiczną i wyśmiani przez ludzi. Zmuszeni są więc, chcąc nie chcąc, powściągnąć swój gniew. Z jednej strony, jeśli przyjrzeć się ludzkiemu instynktowi, ludzie żyjący w tym świecie nie są w stanie znieść całego tego ucisku, bezsensownej krzywdy i niesprawiedliwego traktowania. Mówiąc inaczej, zdolność znoszenia tych rzeczy przekracza granice ich człowieczeństwa. Dlatego też niesprawiedliwe i nieludzkie jest stawianie komukolwiek wymogu, o którym mówi maksyma: „Stracenie człowieka jest bezcelowe; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe”. Z drugiej strony, oczywiste jest, że takie idee i poglądy również zaburzają i wypaczają opinie i zapatrywania ludzi w tych sprawach, przez co nie są oni w stanie traktować takich spraw we właściwy sposób, a zamiast tego uważają powiedzenia takie jak „Stracenie człowieka jest bezcelowe; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe” za słuszne i pozytywne. Kiedy ludzie spotykają się z niesprawiedliwym traktowaniem, to – chcąc uniknąć potępienia ze strony opinii publicznej – nie mają innego wyboru, jak tylko przełknąć zniewagi i w milczeniu znosić nierówne traktowanie, którego doznali, i czekać na stosowną okazję do zemsty. Mimo że na głos wypowiadają ładnie brzmiące słówka, takie jak „»Stracenie człowieka jest bezcelowe; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe«. Nic nie szkodzi, nie ma sensu się mścić; było – minęło”, ludzki instynkt nie pozwala im nigdy zapomnieć o krzywdzie, jaką wyrządził im dany incydent. Oznacza to, że krzywda, jakiej doznali na ciele i umyśle, nigdy nie może zostać wymazana ani zatrzeć się w pamięci. Kiedy ludzie mówią: „Zapomnijmy o nienawiści, ta sprawa jest już skończona raz na zawsze; było, minęło”, to jest to tylko fasada pozorów, stworzona wyłącznie z ograniczeń i wpływów idei i poglądów, takich jak te, które wyraża maksyma: „Stracenie człowieka jest bezcelowe; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe”. Ludzie są, rzecz jasna, ograniczani przez takie idee i poglądy także i dlatego, że myślą, iż jeżeli nie uda im się wprowadzić ich w życie, jeśli nie będą mieli dość odwagi i zabraknie im szczodrobliwości, aby okazywać pobłażliwość, jeśli to tylko możliwe, spotkają się w społeczeństwie lub w swej społeczności z potępieniem i jeszcze większą dyskryminacją. Jakie są zaś konsekwencje bycia dyskryminowanym? Takie, że kiedy zadajesz się z innymi i załatwiasz swoje sprawy, ludzie będą mówić: „Ten facet jest mściwy i małostkowy. Bądźcie ostrożni, kiedy macie z nim do czynienia!”. W praktyce staje się to dodatkową przeszkodą w załatwianiu codziennych spraw w swojej społeczności. Dlaczego powstaje ta dodatkowa przeszkoda? Dlatego, że społeczeństwo jako całość pozostaje pod wpływem idei i poglądów, takich jak „Stracenie człowieka jest bezcelowe; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe”. Takie myślenie spotyka się z szacunkiem ogółu społeczeństwa, które jest przez nie ograniczane i kontrolowane oraz pozostaje pod jego wpływem. Jeśli więc nie potrafisz wcielić go w życie, trudno ci będzie znaleźć swoje miejsce w społeczeństwie i przetrwać w swej społeczności. Dlatego niektórzy nie mają innego wyjścia, jak tylko podporządkować się takim społecznym obyczajom i stosować się do maksym i poglądów takich jak: „Stracenie człowieka jest bezcelowe; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe”, wiodąc przy tym godny pożałowania żywot. Czy wobec tego ci tak zwani moraliści nie mieli określonych celów i intencji, wysuwając tego rodzaju powiedzenia o ideach i poglądach moralnych? Czy chodziło im o to, aby ludziom żyło się swobodniej, a ludzkie ciało, umysł i duch mogły zaznać więcej wolności? A może o to, by ludzie mogli wieść szczęśliwsze życie? Oczywiście, że nie. Te powiedzenia o moralnym postępowaniu w ogóle nie służą potrzebom zwykłego człowieczeństwa, a już na pewno nie były wysuwane po to, by sprawić, aby ludzie urzeczywistniali zwykłe człowieczeństwo. Służą one wyłącznie ambicji klasy rządzącej, pragnącej kontrolować ludzi i umacniać swoją władzę. Oddają więc usługi klasie rządzącej i zostały przedstawione po to, aby grupa ta mogła podtrzymywać określony porządek społeczny i obyczaje społeczne, posługując się takimi maksymami do tego, aby ograniczać każdego człowieka, każdą rodzinę, każdą jednostkę, społeczność, grupę i całe społeczeństwo, składające się ze wszystkich tych różnorodnych grup. To właśnie w takich społeczeństwach wskutek indoktrynacji moralnej wyłaniają się i nabierają kształtu takie właśnie idee i poglądy społeczne. Taki sposób kształtowania się moralności społecznej i społecznych obyczajów wcale nie sprzyja przetrwaniu rasy ludzkiej ani postępowi i wyrafinowaniu ludzkiej myśli; tym bardziej zaś nie sprzyja rozwojowi ludzkości. Wręcz przeciwnie: z uwagi na pojawianie się tych idei i poglądów moralnych, ludzka myśl zostaje ograniczona do pewnego zakresu, który łatwo jest kontrolować. Któż zatem ostatecznie na tym korzysta? Czy jest to rasa ludzka, czy klasa rządząca? (Klasa rządząca). Zgadza się, w ostatecznym rozrachunku to klasa rządząca czerpie z tego korzyści. Gdy podstawę ludzkiego myślenia i postępowania moralnego stanowią takie napomnienia dotyczące moralności, ludźmi łatwiej jest rządzić i manipulować. Większe są wówczas szanse, że będą posłusznymi obywatelami we wszystkim, co robią, kierującymi się maksymami i napomnieniami moralnymi, a systemy społeczne, społeczna moralność i obyczaje społeczne oraz opinia publiczna łatwiej mogą utrzymać ich w ryzach. W ten sposób, przynajmniej do pewnego stopnia, ludzie podporządkowani tym samym systemom społecznym, środowisku moralnemu i obyczajom społecznym wyznają zasadniczo jednakowe idee i poglądy oraz mają wyznaczone jednakowe granice zachowania, ponieważ ich idee i poglądy zostały odpowiednio spreparowane i ujednolicone przez tak zwanych moralistów, myślicieli i działaczy oświatowych. Co oznacza tutaj słowo „jednakowy”? Znaczy ono tyle, że wszyscy ci, którzy podlegają klasie rządzącej – a także ich myśli i zwykłe człowieczeństwo – zostali objęci i ograniczeni tymi maksymami pochodzącymi z „moralnych napomnień”. Wyznaczono więc granice ludzkim myślom, a jednocześnie nałożono ograniczenia na człowiecze umysły i języki. Wszyscy zmuszeni są zaakceptować te idee i poglądy moralne tradycyjnej kultury i posługiwać się nimi, z jednej strony, do osądzania i wyznaczania granic własnego zachowania, z drugiej zaś – do osądzania innych i całego społeczeństwa. Rzecz jasna, ludzie są jednocześnie kontrolowani również przez opinię publiczną, której uwaga koncentruje się na tych właśnie maksymach wywodzących się z prawd moralnych. Jeśli więc myślisz, że twój sposób postępowania jest sprzeczny z powiedzeniem „Stracenie człowieka jest bezcelowe; bądź pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe”, odczuwasz wielkie zdenerwowanie i jesteś niespokojny, a wkrótce dociera do ciebie, co następuje: „Jeśli nie będę potrafił być pobłażliwy, jeśli to tylko możliwe, jeżeli będę tak małoduszny i małostkowy jak jakiś zaślepiony mieszkaniec krainy Liliputów, i nie będę umiał wyzbyć się nienawiści nawet w najbłahszej ze spraw, lecz będę nosił ją w sobie przez cały czas, to czyż nie zostanę wyśmiany? Czy będę dyskryminowany przez przyjaciół i kolegów z pracy?”. Musisz więc udawać, że jesteś niezwykle wielkoduszny. Jeśli ludzie przejawiają takie zachowania, czy oznacza to, że opinia publiczna ma nad nimi władzę? (Owszem). Obiektywnie rzecz biorąc, twoje serce jest aż do głębi zniewolone i skute niewidzialnymi okowami; to znaczy, opinia publiczna i groźba potępienia ze strony całego społeczeństwa są dla ciebie niczym niewidzialne okowy.

(Co to znaczy dążyć do prawdy (9), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

Drugim dnem porzekadła „Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe” jest przekonanie, że należy innym dawać i zapewniać jedynie to, co sami lubimy i co nam samym się podoba. Ale co lubią zepsuci ludzie? Co sprawia im przyjemność? To, co zepsute i niedorzeczne, jakieś ekstrawaganckie żądze. Jeśli będziesz dawać i zapewniać ludziom coś tak niedobrego, to przecież cała ludzkość będzie pogrążać się w coraz większym i większym zepsuciu. Coraz mniej będzie wokoło tego, co dobre. Czyż nie takie są fakty? Faktem pozostaje, że ludzkość jest na wskroś zepsuta. Zdeprawowani ludzie lubią gonić za sławą, korzyściami, statusem i przyjemnościami ciała. Chcą być celebrytami i potężnymi nadludźmi. Pragną życia w komforcie, a do ciężkiej pracy czują niechęć. Życzą sobie mieć wszystko podane na tacy. Bardzo niewielu spośród nich kocha prawdę i to, co dobre. Co się stanie, jeśli ludzie będą częstować innych swoim zepsuciem i swoimi upodobaniami? Nietrudno to sobie wyobrazić – ludzkość będzie coraz bardziej i bardziej pogrążać się w zepsuciu. Orędownicy prawidła „Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe” oczekują, że ludzie będą dawać i zapewniać innym swoje zepsucie, upodobania i ekstrawaganckie żądze i tym samym skłonią ich do zabiegania o zło, komfort, pieniądze i awanse. Czy taką ścieżką należy kroczyć w życiu? Widać jak na dłoni, że „Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe” to bardzo problematyczne powiedzonko. Nie sposób nie zauważyć jego wad i mankamentów i nie warto ich nawet analizować ani próbować się w nich rozeznać. Wystarczy pobieżnie omieść wzrokiem to porzekadło, by natychmiast zauważyć, jak jest wadliwe i niedorzeczne. Niestety wielu spośród was daje się mu przekonać zbyt łatwo i zbyt chętnie akceptuje je bez zastanowienia. Zapewne w kontaktach z innymi często posługujesz się tym powiedzeniem, by przestrzec siebie i upomnieć rozmówcę. Sądzisz przy tym, że masz wyjątkowo szlachetny charakter i zachowujesz się bardzo rozsądnie. Nie zdajesz sobie jednak sprawy z faktu, że te słowa zdradzają, jaką kierujesz się zasadą i jakie masz nastawienie do różnych spraw. Jednocześnie wprowadzasz innych w błąd, zwodząc ich, by przyjęli twoją postawę wobec ludzi i okoliczności. Nie opowiadasz się po żadnej ze stron i zawsze idziesz na kompromis. Mówisz: „Nieważne, z jakim problemem mamy do czynienia, nie trzeba poważnie do niego podchodzić. Po co utrudniać życie sobie i innym? Jeśli komplikujesz sprawy innych, to i swoje. A gdy jesteśmy mili dla innych, to i dla siebie. A jeśli wobec innych jesteśmy surowi, to i wobec siebie. Po co stawiać siebie w trudnym położeniu? Nierobienie innym tego, co tobie niemiłe, to najlepsze, co możesz dla siebie zrobić. Pozwala to najbardziej liczyć się z uczuciami innych”. Taka postawa oznacza oczywiście brak jakiejkolwiek skrupulatności. Nie zajmujesz właściwego stanowiska w żadnej sprawie, na żaden temat nie masz konkretnego zdania, na wszystko patrzysz otępiałym wzrokiem. Jesteś osobą niestaranną i na wszystko przymykasz oko. Gdy wreszcie staniesz przed Bogiem, by się usprawiedliwić, to będzie jeden wielki bałagan. Dlaczego? Ponieważ zawsze powtarzasz, by nie robić drugiemu, co tobie niemiłe. Daje ci to wielką pociechę i zadowolenie, ale niestety wpędzi cię też w wielkie kłopoty, gdyż przez nie w wielu sprawach nie zdołasz zająć jasno sprecyzowanego stanowiska. Bez dwóch zdań w pewnych sytuacjach nie uda ci się też dobrze pojąć, czego wymaga od ciebie Bóg, spełnienia jakich standardów oczekuje oraz jaki wynik powinieneś osiągnąć. A to dlatego, że niczego nie robisz starannie. To wynik twojego niemądrego podejścia i twego głupiego poglądu. Czy nierobienie drugiemu, co tobie niemiłe, jest przejawem tolerancyjnej postawy, jaką powinniśmy mieć wobec ludzi i spraw? Zdecydowanie nie. To tylko teoria, która z pozoru wydaje się właściwa, szlachetna i dobra, ale w rzeczywistości zupełnie taka nie jest. A już z pewnością nie jest to prawdozasada, jakiej ludzie powinni przestrzegać. Bóg nie żąda od ludzi, by nie robili drugiemu, co im samym niemiłe, a zamiast tego wymaga, by kierowali się jasnymi zasadami w różnych sytuacjach, w jakich się znajdą. Jeżeli coś jest właściwe i zgodne z prawdą zawartą w słowach Bożych, to tego się trzymaj. Ale to nie jedyna twoja powinność, oprócz tego musisz też upominać i przekonywać innych, omawiać z nimi tę kwestię, by dobrze zrozumieli prawdozasady oraz intencje Boga. To twój obowiązek i odpowiadasz za to. Bóg nie oczekuje, że pójdziesz na kompromis, a tym bardziej nie chce widzieć, że chełpisz się swoim wielkim sercem. Musisz stosować się do przestróg Boga, do nauk, które ci przekazał, i do tego, o czym mówią Jego słowa – do wymagań, kryteriów i prawdozasad, których ludzie powinni się trzymać. Nie wcielaj ich w życie raz, trzymaj się ich już zawsze i musisz też praktykować te prawdozasady dając przykład innym, a także przekonywać, nadzorować, wspierać i prowadzić ludzi, by ich przestrzegali i stosowali je w praktyce tak samo jak ty. Bóg żąda od ciebie właśnie tego, i to właśnie jest zadaniem, które ci powierza. Nie możesz stawiać wymagań jedynie samemu sobie, ignorując innych. Bóg wymaga od ciebie prawidłowej postawy wobec różnych spraw, trzymania się odpowiednich kryteriów i dobrej znajomości kryteriów opisanych w słowach Bożych, a także nauczenia się, jakie dokładnie mamy prawdozasady. Nawet jeśli nie jesteś w stanie temu podołać, nie chcesz, nie podoba ci się to albo trzymasz się swoich wyobrażeń lub stawiasz opór, musisz traktować to jak swój obowiązek – to twoja odpowiedzialność. Musisz omawiać z ludźmi, co dobrego pochodzi od Boga, co jest słuszne i właściwe, i na tej podstawie pomagać im, wpływać na nich, kierować nimi, by to wszystko było dla nich korzystne i pouczające oraz by mogli wkroczyć na odpowiednią ścieżkę w życiu. To twoja odpowiedzialność i nie możesz uparcie trzymać się nakazu „Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”, którą to ideę zasiał w twoim umyśle szatan. W oczach Boga to jedynie filozofia funkcjonowania w świecie, pewien sposób myślenia, zawierający w sobie podstępy szatana; nie jest to bynajmniej właściwa ścieżka ani nic dobrego. Bóg chce tylko zobaczyć, że jesteś osobą prawą i dobrze rozumiesz, co należy, a czego nie należy robić. Nie życzy sobie widzieć, że próbujesz przypodobać się innym i nie opowiadasz się po żadnej ze stron. Nie powołał cię do wyrażania umiarkowanych poglądów. Gdy idzie o prawdozasady, masz mówić to, co musi zostać powiedziane, i rozumieć to, co należy rozumieć. Gdy ktoś czegoś nie pojmuje, ale ty tak, a do tego możesz dać mu wskazówki oraz zaoferować pomoc, to jest to obowiązek, który bezwzględnie musisz wypełnić. Nie możesz stać z boku i biernie się przyglądać ani tym bardziej trzymać się tych filozofii, którymi szatan mami twój umysł, takich jak „Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe”. Czy to rozumiesz? (Tak). To, co jest słuszne i pozytywne, pozostaje takie, nawet jeśli ci się to nie podoba, nie chcesz tego robić, nie jesteś w stanie tego uczynić i się na to zdobyć, opierasz się temu lub tworzysz sobie wbrew temu własne pojęcia. Istota słów Bożych i prawdy nie zmieni się tylko dlatego, że rodzaj ludzki ma skażone usposobienie i żywi pewne emocje, uczucia, pragnienia i wyobrażenia. Istota słów Bożych i prawdy nigdy, przenigdy nie ulegnie zmianie. Gdy tylko poznasz, zrozumiesz, doświadczysz i pozyskasz słowa Boże i prawdę, twoim obowiązkiem jest dzielenie się z innymi swoimi świadectwami opartymi na doświadczeniu. Pozwoli to jeszcze większej liczbie ludzi pojąć intencje Boże, zrozumieć i pozyskać prawdę, zrozumieć Boże wymagania i standardy oraz zyskać zrozumienie prawdozasad. Czyniąc to zaś, ludzie ci zyskają ścieżkę praktyki, gdy będą napotykać problemy w swym codziennym życiu, i nie dadzą się wytrącić z równowagi ani zniewolić rozmaitym ideom i poglądom szatana. Dotyczące moralnego postępowania powiedzenie: „Nie rób drugiemu, co tobie niemiłe” tak naprawdę i w rzeczywistości jest chytrą sztuczką szatana, mającą mu pozwolić zapanować nad ludzkimi umysłami. Jeśli zawsze hołdujesz takiemu przekonaniu, to kierujesz się w życiu szatańskimi filozofiami, jesteś osobą kompletnie zdominowaną przez swoje szatańskie usposobienie.

(Co to znaczy dążyć do prawdy (10), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

Niezależnie od tego, w jakiej epoce lub grupie etnicznej używane jest to powiedzenie o postępowaniu moralnym – „Przyjaciela zasłoniłbym własną piersią” – to trzyma się ono całkiem dobrze. Oznacza to, że jest stosunkowo zgodne z sumieniem i rozumem cechującymi człowieczeństwo. Mówiąc zaś nieco ściślej, powiedzenie to jest w zgodzie z pojęciem „braterstwa”, którego ludzie trzymają się w swym sumieniu. Ci, którzy cenią sobie braterstwo, byliby skłonni zasłonić przyjaciela własną piersią. Bez względu na to, w jak trudnej i niebezpiecznej sytuacji przyjaciel ten się znajduje, zrobiliby krok naprzód i zasłonili go swoim ciałem. Coś takiego czyni się w duchu poświęcania własnych interesów dla dobra innych. Tym, co wpaja ludziom to powiedzenie dotyczące moralnego postępowania – „Przyjaciela zasłoniłbym własną piersią” – jest przede wszystkim przekonanie, że należy doceniać tego rodzaju braterstwo. Standardem, którego spełnienia domaga się ono od ludzkości, jest to, że człowiek ma braterstwo cenić. To właśnie stanowi istotę tego powiedzenia. (…)

Co jest złego w ideach i zapatrywaniach takich jak to, które wyraża powiedzenie „Przyjaciela zasłoniłbym własną piersią”? To pytanie jest w rzeczywistości dosyć proste i nietrudno na nie odpowiedzieć. Nikt spośród ludzi żyjących na tym świecie nie wyłania się ze skalnych szczelin. Każdy człowiek ma rodziców, wielu ludzi ma własne dzieci, każdy ma jakichś krewnych; w świecie ludzi nikt nie istnieje w oderwaniu od innych. Co mam przez to na myśli? Otóż to, że żyjesz w tym ludzkim świecie i masz swe własne obowiązki do spełnienia. Po pierwsze, musisz wspierać swoich rodziców, a po drugie, musisz wychowywać swoje dzieci. To właśnie są twoje rodzinne obowiązki. Także i w społeczeństwie masz do wypełnienia pewne powinności i zobowiązania. Musisz odgrywać w nim jakąś rolę – na przykład być robotnikiem, rolnikiem, przedsiębiorcą, uczniem lub intelektualistą. Poczynając zatem od rodziny, a kończąc na społeczeństwie, jest wiele powinności i zobowiązań, które powinieneś wypełniać. Oznacza to, że oprócz zapewnienia sobie jedzenia, ubrania, mieszkania i środków transportu, masz jeszcze wiele innych spraw, którymi musisz się zająć, a także wiele rzeczy, które powinieneś zrobić i wiele zobowiązań do wypełnienia. Pomijając już kwestię właściwej ścieżki wiary w Boga, którą ludzie mają kroczyć, jako jednostka masz więc wiele obowiązków rodzinnych i zobowiązań społecznych do wypełnienia. Nie żyjesz wszak w oderwaniu od innych. Spoczywająca na twoich barkach odpowiedzialność nie polega tylko na tym, że masz zawierać nowe znajomości i dobrze się bawić, albo na znalezieniu kogoś, z kim możesz porozmawiać i kto może ci pomóc. Większość twoich zobowiązań – i to tych najważniejszych – dotyczy twojej rodziny i społeczeństwa. Tylko wtedy, gdy dobrze wypełnisz swoje powinności rodzinne i społeczne, twoje życie uważane będzie za pełne i nieskazitelne. Z jakich powinności powinieneś zatem wywiązywać się w rodzinie? Jako dziecko powinieneś wspierać swych rodziców i okazywać im szacunek i oddanie. Ilekroć są chorzy lub mają jakieś trudności, powinieneś zrobić dla nich wszystko, co w twojej mocy. Jako rodzic zaś musisz się trudzić i wysilać, ciężko pracować i znosić trudności, aby utrzymać całą rodzinę, a także wziąć na siebie nie lada odpowiedzialność bycia rodzicem: obowiązek wykształcenia i wychowania swych dzieci w taki sposób, by podążały właściwą ścieżką i pojęły właściwe zasady zachowania. Masz zatem w rodzinie wiele obowiązków do spełnienia. Musisz wspierać swoich rodziców i wziąć na siebie odpowiedzialność za wychowanie dzieci. Wiąże się z tym wiele rzeczy, które należy zrobić. A jakie są twoje zobowiązania wobec społeczeństwa? Musisz przestrzegać praw i przepisów, musisz mieć właściwe zasady postępowania z innymi, musisz dawać z siebie wszystko w pracy i odpowiednio pokierować swoją karierą zawodową. Na wszystkie te rzeczy musisz poświęcać osiemdziesiąt lub dziewięćdziesiąt procent swojego czasu i energii. Oznacza to, że bez względu na to, jaką rolę odgrywasz w swojej rodzinie lub w społeczeństwie, bez względu na to, jaką podążasz ścieżką, i niezależnie od tego, jakie są twoje dążenia i pragnienia, każdy ma do spełnienia pewne powinności i zobowiązania, które są dla niego osobiście bardzo ważne i które pochłaniają niemal cały jego czas i energię. Patrząc więc z perspektywy powinności rodzinnych i społecznych, na czym polega twoja wartość jako człowieka i wartość twojego życia, skoro przychodzisz na ten świat? Wartość ta tkwi w wypełnianiu powinności i zadań powierzonych ci przez Niebiosa. Twoje życie nie jest tylko twoją własnością, ani też, rzecz jasna, nie należy tylko do innych. Twoje życie istnieje ze względu na te właśnie zadania i powinności oraz obowiązki, zobowiązania i misje, które powinieneś wypełnić na tym ludzkim świecie. Twoje życie nie jest własnością twoich rodziców, nie należy do twojej żony (męża) ani, rzecz jasna, nie należy do twoich dzieci. Tym bardziej zaś nie jest własnością twych potomków. Do kogo więc należy twoje życie? Mówiąc z perspektywy człowieka z tego świata, twoje życie przynależy do obowiązków i zadań powierzonych ci przez Boga. Ale z perspektywy osoby wierzącej, twoje życie należeć powinno do Boga, ponieważ to On zawczasu wszystko planuje i ma władzę nad wszystkim, co ciebie dotyczy. Dlatego też, jako człowiek żyjący na tym świecie, nie powinieneś samowolnie przyobiecywać swojego życia innym i nie powinieneś samowolnie poświęcać swojego życia dla nikogo w imię idei braterstwa. Oznacza to, że nie powinieneś traktować własnego życia zbyt lekko. Twoje życie pozbawione jest wszelkiej wartości dla kogokolwiek innego, a zwłaszcza dla szatana, tego społeczeństwa i tej skażonej rasy ludzkiej; lecz dla twych rodziców i krewnych twoje życie ma przeogromne znaczenie, ponieważ istnieje nierozerwalny związek pomiędzy wypełnianiem przez ciebie twoich rodzinnych powinności a przetrwaniem twych bliskich. Oczywiście jeszcze ważniejsze jest to, że istnieje nierozerwalny związek między twoim życiem a faktem, że to Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi rzeczami i nad całą ludzkością. Twoje życie jest niezbędne pośród tych wielu istnień, nad którymi Bóg sprawuje suwerenną władzę. Być może nie cenisz swojego życia aż tak wysoko i być może nie powinieneś go tak wysoko cenić, ale pozostaje faktem, że twoje życie jest bardzo ważne dla twoich rodziców i krewnych, z którymi łączą cię bliskie więzi i nierozerwalny związek. Dlaczego tak mówię? Ponieważ masz wobec nich pewne zobowiązania, a oni mają zobowiązania wobec ciebie; ty masz ponadto pewne zobowiązania wobec społeczeństwa, odnoszące się do twej w nim roli. Rola każdego człowieka i każda żywa istota są nieodzowne dla Boga i wszystkie one stanowią nieodzowne składniki Jego suwerennej władzy nad ludzkością, tym światem, tą ziemią i całym wszechświatem. W oczach Boga każde życie znaczy jeszcze mniej niż ziarnko piasku, i nawet bardziej godne jest pogardy niż mrówka; niemniej jednak, ponieważ każdy człowiek jest życiem – żyjącym i oddychającym bytem – dlatego też, nawet jeśli dana osoba nie odgrywa kluczowej roli w ramach suwerennej władzy Boga, to i ona również jest niezbędna. Tak więc, patrząc na to z perspektywy tych kwestii, jeśli ktoś byłby skłonny zasłonić przyjaciela własną piersią, i nie tylko myśli o tym, aby tak uczynić, lecz także jest gotów to zrobić w każdej chwili, oddając własne życie, nie zważając na swe zobowiązania rodzinne czy społeczne, a nawet na powierzone mu przez Boga zadania i obowiązki, to czy nie jest to niewłaściwe i złe? (Owszem). To jest zdradziecka postawa! Najcenniejszą rzeczą, którą Bóg obdarza człowieka, jest właśnie to tchnienie zwane życiem. Jeśli od niechcenia obiecujesz swoje życie przyjacielowi, któremu, jak sądzisz, możesz je powierzyć, to czy nie jest to zdrada wobec Boga? Czy nie jest to brak szacunku dla życia? Czy nie jest to akt buntu przeciwko Bogu? Czy jest to akt zdrady Boga? (Owszem). Jest to wyraźne zaniechanie obowiązków, które powinieneś wypełniać w swojej rodzinie i społeczeństwie, oraz uchylanie się od zadań, które powierzył ci Bóg. Jest to iście zdradzieckie postępowanie. Najważniejsze rzeczy w życiu człowieka to nic innego jak tylko obowiązki, które należy na tym świecie podjąć – zobowiązania rodzinne i społeczne oraz zadania, które powierzył ci Bóg. Najważniejsze są te właśnie zadania i obowiązki. Jeśli stracisz swe życie, od niechcenia oddając je za kogoś innego w porywie przemijającego poczucia braterstwa i kierowany popędliwością, to czy twoje obowiązki nadal istnieją? Jak możesz wtedy mówić o wypełnianiu swych zadań? Najwyraźniej nie cenisz sobie życia – najcenniejszej rzeczy, jaką obdarzył cię Bóg – a zamiast tego od niechcenia obiecujesz je innym, oddajesz je za innych, zupełnie przy tym lekceważąc lub całkowicie porzucając swoje zobowiązania wobec rodziny i społeczeństwa, co jest niemoralne i nieuczciwe. Co zatem próbuję wam powiedzieć? Nie oddawajcie swego życia tak od niechcenia ani nie obiecujcie go innym. Niektórzy powiedzą: „Czy mogę przyobiecać je moim rodzicom? A co z obiecywaniem go mojemu ukochanemu? Czy to w porządku?”. To nie jest w porządku. Dlaczego to nie jest w porządku? To Bóg obdarza cię życiem i pozwala, by trwało, abyś mógł wywiązywać się ze swoich zobowiązań wobec rodziny i społeczeństwa oraz wypełniać zadania powierzone ci przez Niego. Nie możesz więc traktować swego własnego życia jak żartu, od niechcenia obiecując je innym, oddając je w cudze ręce, poświęcając dla innych i dedykując je im. Jeśli ktoś traci życie, czy nadal może wypełniać swoje zadania oraz zobowiązania rodzinne i społeczne? Czy da się to dalej robić? (Nie). A kiedy wygasają czyjeś zobowiązania rodzinne i społeczne, to czy nadal istnieją społeczne role, które ten ktoś pełnił? (Nie). Czy zadania danej osoby dalej istnieją, gdy przestają istnieć role społeczne, które pełniła? Nie, nie istnieją. Kiedy wygasają zadania i role społeczne danej osoby, czy nadal istnieje to, nad czym Bóg sprawuje suwerenną władzę? Tym, nad czym Bóg sprawuje suwerenną władzę, są żywe istoty, istoty ludzkie mające w sobie życie; kiedy więc ich zobowiązania społeczne i życie wygasają, a wszystkie ich role społeczne obracają się wniwecz, to czyż nie jest to próba sprawienia, by i cała ludzkość, nad którą Bóg sprawuje suwerenną władzę, a wraz z nią Boży plan zarządzania, obróciły się wniwecz? Jeśli tak postępujesz, to czy nie jest to akt zdrady? (Owszem). To istotnie jest zdrada. Twoje życie istnieje tylko ze względu na twe zadania i obowiązki, a jego wartość tylko w nich znajduje swe odzwierciedlenie. Oprócz tego zasłanianie przyjaciela własną piersią nie należy do twoich zadań i obowiązków. Jako osoba obdarzona życiem przez Boga, powinieneś wypełniać powierzone ci przez Niego zadania i obowiązki. Tymczasem zasłanianie przyjaciela własną piersią nie jest obowiązkiem ani zadaniem, które powierzył ci Bóg. Jest to raczej coś, co czynisz z poczucia braterstwa, przejaw twojego własnego myślenia życzeniowego, twojego nieodpowiedzialnego myślenia o życiu; jest to również, rzecz jasna, pewien sposób myślenia, który szatan wpaja ludziom, aby obrzucać pogardą i deptać ich życie.

(Co to znaczy dążyć do prawdy (10), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

W tym społeczeństwie zasady postępowania ludzi w kontakcie ze światem, ich sposoby życia i egzystencji, a nawet ich podejście i pojęcia dotyczące religii i wiary, a także rozmaite pojęcia i poglądy na temat ludzi i rzeczy – wszystko to jest w nieuchronny sposób uwarunkowane przez rodzinę. Zanim ludzie zrozumieją prawdę, rodzina wywiera ogromny wpływ na ich myśli, poglądy i podejście do różnych spraw, niezależnie od tego, ile ludzie ci mają lat, jakiej są płci, jaki zawód wykonują i jaka jest ich ogólna postawa wobec wszystkiego, skrajna czy racjonalna – krótko mówiąc, na wszelkie sprawy. To znaczy rozmaite uwarunkowania, jakie powstają w człowieku pod wpływem rodziny, w dużej mierze determinują jego stosunek do różnych spraw i sposób radzenia sobie z nimi, jak również jego poglądy na istnienie, a nawet mają wpływ na wiarę. Ponieważ uwarunkowania rodzinne i wpływ rodziny są tak istotne, to jest nieuniknione, że rodzina jest źródłem ludzkich sposobów i zasad radzenia sobie z różnymi sprawami, a także poglądów na egzystencję i wiarę. A ponieważ dom rodzinny nie jest miejscem, w którym rodzi się prawda, ani nie jest jej źródłem, praktycznie tylko jedna motywująca siła lub cel popycha twoją rodzinę do warunkowania cię według tych wszystkich idei, poglądów i sposobów istnienia – jest to mianowicie działanie w twoim najlepszym interesie. Krótko mówiąc, celem tych wszystkich rzeczy, które leżą w twoim najlepszym interesie, bez względu na to, od kogo pochodzą – czy od rodziców, dziadków, czy od twoich przodków – jest to, byś był zdolny bronić swoich interesów w społeczeństwie i pośród innych ludzi, byś nie dał się zastraszyć i byś mógł żyć między ludźmi w swobodniejszy, bardziej dyplomatyczny sposób, aby tym samym jak najlepiej chronić własne interesy. Warunkowanie, jakiemu jesteś poddawany w rodzinie, ma na celu ochronę ciebie, niedopuszczenie do tego, byś był zastraszany lub cierpiał jakieś upokorzenia, a także uczynienie z ciebie osoby, która nieco wyrasta ponad innych, nawet gdyby miało to oznaczać zastraszanie lub krzywdzenie innych, o ile sam nie doznasz przy tym krzywdy. Są to jedne z najważniejszych uwarunkowań, jakie wpaja ci rodzina, a także istota i główny cel kryjący się za wszystkimi wpajanymi ci ideami i uwarunkowaniami. Czy tak nie jest? (Jest). Jeśli zastanowisz się nad celem i istotą wszystkich uwarunkowań wpojonych ci przez rodzinę, czy jest wśród nich coś, co zgadzałoby się z prawdą? Nawet jeśli te rzeczy są zgodne z etyką lub uzasadnionymi prawami i interesami ludzkości, to czy mają jakiś związek z prawdą? Czy są prawdą? (Nie). Można z całą pewnością stwierdzić, że zdecydowanie nie są one prawdą. Nieważne, za jak bardzo pozytywne i uzasadnione, humanitarne i etyczne uważane są te rzeczy, do których uwarunkowała cię rodzina, nie są one prawdą ani nie mogą reprezentować prawdy i oczywiście nie mogą też prawdy zastąpić. Dlatego, gdy chodzi o rodzinę, jest to kolejny jej aspekt, który ludzie powinni porzucić. Co to konkretnie za aspekt? To skutki warunkowania przez rodzinę – to drugi aspekt dotyczący rodziny, którego należy się wyzbyć. Skoro omawiamy skutki warunkowania przez rodzinę, porozmawiajmy najpierw o tym, czym właściwie są skutki warunkowania. Jeśli rozróżnimy je zgodnie z ludzką koncepcją dobra i zła, niektóre z nich okażą się stosunkowo poprawne, pozytywne i całkiem do przyjęcia, można je jawnie wyłożyć na stół, podczas gdy inne są dość samolubne, nikczemne, podłe, względnie negatywne i nic poza tym. W każdym razie te skutki warunkowania przez rodzinę są jak warstwa odzieży ochronnej, która w całości chroni cielesne interesy danej osoby, pozwala jej zachować godność pośród innych i zapobiega zastraszaniu jej. Czy tak nie jest? (Jest). Porozmawiajmy zatem o tym, jakie są skutki warunkowania w rodzinie. Na przykład kiedy starsi członkowie rodziny powtarzają ci „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”, chcą przez to sprawić, byś przywiązywał wagę do posiadania dobrej reputacji, prowadzenia dumnego życia i wystrzegania się rzeczy, które mogłyby okryć cię wstydem. Czy zatem to powiedzenie prowadzi ludzi w pozytywny, czy w negatywny sposób? Czy może doprowadzić cię do prawdy? Czy może pomóc ci zrozumieć prawdę? (Nie, nie może). Z całą pewnością możesz powiedzieć, że nie! Zastanówcie się, Bóg mówi, że ludzie powinni postępować uczciwie. Kiedy dopuściłeś się wykroczenia, zrobiłeś coś złego lub coś, co buntuje się przeciwko Bogu i sprzeciwia się prawdzie, musisz przyznać się do błędu, zyskać zrozumienie siebie i dalej analizować siebie, aby osiągnąć prawdziwą skruchę, a potem postępować zgodnie ze słowami Boga. Jeśli więc ludzie mają postępować uczciwie, czyż nie kłóci się to z powiedzeniem „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”? (Tak). Dlaczego się kłóci? Powiedzenie „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność” ma na celu sprawić, by ludzie przywiązywali znaczenie do prezentowania swojej jasnej, barwnej strony i by czynili rzeczy, dzięki którym będą wyglądać dobrze – zamiast robić rzeczy złe, haniebne bądź eksponować swoją brzydką stronę – aby nie musieli żyć bez dumy i godności. Ze względu na własną reputację, dumę i honor nie można paplać o sobie wszystkiego, a tym bardziej opowiadać innym o swojej mrocznej stronie i wstydliwych sprawach, bo trzeba zachować w życiu dumę i godność. Aby mieć godność, trzeba mieć dobrą reputację, a żeby mieć dobrą reputację, trzeba udawać i się upiększać. Czy nie kłóci się to z postępowaniem uczciwego człowieka? (Kłóci się). Kiedy postępujesz jak człowiek uczciwy, to, co robisz, kompletnie przeciwstawia się powiedzeniu „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”. Jeśli chcesz postępować jak człowiek uczciwy, nie przywiązuj wagi do godności; ludzka godność nie jest warta złamanego grosza. W obliczu prawdy należy się obnażyć, a nie udawać i tworzyć fałszywy obraz. Należy odkryć przed Bogiem swoje prawdziwe myśli, popełnione błędy, sprawy naruszające zasady prawdy i tak dalej, a także ujawnić te rzeczy przed swoimi braćmi i siostrami. Nie chodzi o życie dla własnej reputacji, ale raczej o to, by żyć, postępując jak uczciwy człowiek, żyć po to, by dążyć do prawdy, by być prawdziwą istotą stworzoną i żyć po to, aby zadowolić Boga i dostąpić zbawienia. Ale jeśli nie rozumiesz tej prawdy ani intencji Boga, zwykle będziesz zdominowany przez przekonania, którymi uwarunkowała cię rodzina. Toteż kiedy zrobisz coś złego, ukrywasz to i udajesz, myśląc: „Nie mogę o tym wspominać i nie pozwolę nikomu, kto o tym wie, żeby cokolwiek powiedział. Jeśli ktoś się z czymś wyrwie, nie puszczę tego płazem. Moja reputacja jest najważniejsza. Życie niczemu nie służy, jeśli nie żyje się dla reputacji, bo ona jest najważniejsza ze wszystkiego. Jeśli ktoś traci reputację, traci całą swoją godność. Więc nie można mówić całej prawdy, trzeba ją ukrywać, trzeba udawać, inaczej stracisz reputację i godność i twoje życie stanie się bezwartościowe. Jeśli nikt cię nie szanuje, to jesteś tylko nic nie wartym, tanim śmieciem”. Czy praktykując w ten sposób, można postępować jak uczciwy człowiek? Czy można się całkowicie otworzyć i przeanalizować siebie? (Nie, nie można). Oczywiście, zachowując się tak, przestrzegasz maksymy „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”, bo do jej przestrzegania uwarunkowała cię rodzina. Jeśli jednak odrzucisz to powiedzenie, aby dążyć do prawdy i ją praktykować, przestanie ono na ciebie wpływać i przestanie być twoim mottem czy zasadą w działaniu; twój sposób działania będzie zupełnym przeciwieństwem maksymy „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność”. Nie będziesz żyć dla swojej reputacji ani dla swojej godności, lecz po to, by dążyć do prawdy i postępować jak uczciwy człowiek, by starać się zadowolić Boga i żyć jak prawdziwa istota stworzona. Jeśli będziesz się trzymał tej zasady, to wyzbędziesz się skutków warunkowania przez rodzinę.

(Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

Rodzina warunkuje ludzi nie tylko jednym czy dwoma powiedzeniami, ale całą masą znanych cytatów i aforyzmów. Na przykład, czy starsi i rodzice w twojej rodzinie często powtarzają powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”? (Tak). Mówią ci: „Należy żyć dla swojej reputacji. Ludzie przez całe życie starają się tylko o to, by wyrobić sobie dobrą renomę i wywrzeć dobre wrażenie. Dokądkolwiek pójdziesz, jak najhojniej obdarzaj innych pozdrowieniami, uprzejmościami i komplementami i wypowiadaj wiele miłych słów. Nikogo nie obrażaj, lecz rób dobre uczynki i okazuj życzliwość”. Ten konkretny skutek warunkowania przez rodzinę ma pewien wpływ na zachowanie i zasady postępowania ludzi, a jego nieuniknioną konsekwencją jest to, że przywiązują oni wielką wagę do sławy i zysków. To znaczy, że przywiązują wielką wagę do własnej reputacji, prestiżu, wrażenia, jakie wywierają na innych, a także cudzej oceny wszystkiego, co robią i wszystkich wyrażanych przez siebie opinii. Przywiązując wielką wagę do sławy i zysków, chcąc nie chcąc niewiele zważasz na to, czy twoje wykonywanie obowiązku jest zgodne z prawdą i zasadami, czy zadowalasz Boga i czy wykonujesz swój obowiązek właściwie. Uznajesz te sprawy za mniej ważne i nadajesz im niższy priorytet, podczas gdy powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”, według którego uwarunkowała cię rodzina, staje się dla ciebie niezwykle ważne. Sprawia, że przykładasz wielką uwagę do tego, jak każdy szczegół twojej osoby odbierany jest przez innych ludzi. W szczególności niektórzy ludzie zwracają wielką uwagę na to, co inni naprawdę o nich myślą, do tego stopnia, że podsłuchują przez ściany, przez przymknięte drzwi, a nawet ukradkiem zerkają na to, co inni ludzie o nich piszą. Gdy tylko usłyszą gdzieś swoje imię, myślą: „Muszę szybko posłuchać, co o mnie mówią i czy mają o mnie dobre zdanie. Ojej, powiedzieli, że jestem leniwy i że lubię dobrze zjeść. W takim razie muszę się zmienić, na przyszłość nie mogę być leniwy, muszę być sumienny i pracowity”. Przez jakiś czas sumienność, a potem myślą: „Nasłuchiwałem, czy wszyscy mówią, że jestem leniwy, ale wydaje się, że ostatnio nikt tak nie mówi”. Wciąż jednak czują się nieswojo, więc od niechcenia poruszają ten temat w rozmowach z ludźmi dokoła nich, mówiąc na przykład: „Jestem trochę leniwy”. Ktoś inny odpowiada: „Nie jesteś leniwy, jesteś teraz o wiele bardziej pracowity niż kiedyś”. Od razu czują się uspokojeni, uszczęśliwieni i pocieszeni. „Coś takiego, wszyscy zmienili zdanie na mój temat. Wygląda na to, że wszyscy zauważyli poprawę mojego zachowania”. Wszystko, co robisz, nie ma na celu praktykowania prawdy ani zadowolenia Boga, lecz wynika wyłącznie z troski o własną reputację. Czym w ten sposób faktycznie stało się wszystko, co robisz? Faktycznie stało się aktem religijnym. A co się stało z twoją istotą? Zmieniłeś się w archetypowego faryzeusza. Co się stało z twoją ścieżką? Zmieniła się w ścieżkę antychrystów. Tak to określa Bóg. Zatem istota wszystkiego, co robisz, została skażona, nie jest już taka sama; nie praktykujesz prawdy ani do niej nie dążysz, lecz gonisz za sławą i zyskiem. Ostatecznie w oczach Boga wykonujesz swój obowiązek – w jednym słowie – niewystarczająco. Dlaczego? Bo jesteś oddany jedynie własnej reputacji, a nie temu, co Bóg ci powierzył, ani swojemu obowiązkowi istoty stworzonej. Co czujesz w sercu, gdy Bóg tak to definiuje? Że twoja wiara w Boga przez te wszystkie lata była na marne? Czy to zatem oznacza, że w ogóle nie dążyłeś do prawdy? Nie dążyłeś do prawdy, lecz zwracałeś szczególną uwagę na własną reputację, a źródłem tego stanu rzeczy są skutki warunkowania pochodzącego z rodziny. Jakim przede wszystkim powiedzeniem byłeś warunkowany? Powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci” zakorzeniło się głęboko w twoim sercu i stało się twoim mottem. Od najmłodszych lat byłeś przez nie warunkowany i pozostawałeś pod jego wpływem; nawet teraz, gdy jesteś już dorosły, często powtarzasz to powiedzenie, aby wywrzeć wpływ na następne pokolenie twojej rodziny i na ludzi wokół ciebie. Oczywiście jeszcze poważniejszą sprawą jest to, że przyjąłeś tę maksymę za swoją metodę i zasadę postępowania i radzenia sobie z różnymi sprawami, a nawet uznałeś ją za swój cel i kierunek, w którym zmierzasz w życiu. Twój cel i kierunek są błędne, więc ostateczny wynik z pewnością będzie negatywny, ponieważ istotą wszystkiego, co robisz, jest wyłącznie troska o własną reputację, i robisz to wyłącznie po to, aby wprowadzić w życie powiedzenie „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. Nie dążysz do prawdy, choć sam o tym nie wiesz. Uważasz, że nie ma nic złego w tym powiedzeniu, bo czy ludzie nie powinni żyć dla swojej reputacji? Jak głosi popularna maksyma: „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. To powiedzenie wydaje się bardzo pozytywne i uzasadnione, więc nieświadomie akceptujesz skutek warunkowania nim i postrzegasz je jako pozytywne. A kiedy raz uznasz to powiedzenie za pozytywne, nieświadomie będziesz się nim kierować i wprowadzać je w życie. Jednocześnie nieświadomie i mylnie interpretujesz je jako prawdę i jako kryterium prawdy. Uważając je za kryterium prawdy, nie słuchasz już tego, co mówi Bóg, i nie możesz tego zrozumieć. Ślepo wprowadzasz w życie motto „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci” i postępujesz zgodnie z nim, dzięki czemu na koniec zdobywasz dobrą reputację. Zyskałeś to, co chciałeś zyskać, ale tym samym pogwałciłeś i porzuciłeś prawdę oraz straciłeś szansę na zbawienie. A ponieważ chodzi o ostateczny wynik, powinieneś z tego zrezygnować i porzucić ideę, że „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”, zgodnie z którą uwarunkowała cię rodzina. Nie jest to coś, czego powinieneś się trzymać, ani nie jest to powiedzenie czy idea, którą powinieneś urzeczywistniać kosztem wysiłków trwających całe życie. Ta idea i ten pogląd, który został ci wpojony i według którego zostałeś uwarunkowany, jest błędny, toteż powinieneś go porzucić. Powinieneś go porzucić nie tylko dlatego, że nie jest on prawdą, ale także dlatego, że ta idea zwiedzie cię na manowce i ostatecznie doprowadzi do zagłady, więc konsekwencje są bardzo poważne. Dla ciebie nie jest to tylko zwykłe powiedzenie; to jest rak – środek i metoda psucia ludzi. Ponieważ pośród słów Boga, pośród wszystkich Jego wymagań wobec ludzi nigdy nie znalazło się wymaganie, aby ludzie zabiegali o dobrą opinię, prestiż, robienie dobrego wrażenia na innych, zdobycie ich aprobaty czy uznania; Bóg też nigdy nie kazał ludziom żyć dla sławy lub po to, aby pozostawić po sobie dobrą opinię. Bóg pragnie jedynie, aby ludzie dobrze wykonywali swój obowiązek, podporządkowywali się Jemu i prawdzie. Dlatego też, jeśli chodzi o ciebie, to powiedzenie jest rodzajem warunkowania przez twoją rodzinę i powinieneś je porzucić.

(Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

Istnieje jeszcze inny skutek warunkowania przez rodzinę. Na przykład gdy rodzice lub starsi chcą cię podnieść na duchu, często mówią: „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt”. Mówią tak, bo chcą, abyś nauczył się znosić cierpienie i nie obawiał się go, cokolwiek robisz, abyś nauczył się pilności i wytrwałości, bo tylko ci, którzy znoszą cierpienie, stawiają odpór trudnościom, ciężko pracują i mają ducha walki, mogą dotrzeć na szczyt. Co to znaczy „dotrzeć na szczyt”? Na szczycie nie jest się zastraszanym, pogardzanym ani dyskryminowanym; posiada się wysoki prestiż i status wśród ludzi, prawo do wypowiadania się i bycia wysłuchanym oraz uprawnienia do podejmowania decyzji; bycie na szczycie oznacza możliwość prowadzenia lepszego i wyższej jakości życia wśród innych, a także to, że ludzie cię podziwiają, szanują i ci zazdroszczą. Zasadniczo oznacza to, że należysz do wyższej klasy pośród całej rasy ludzkiej. Co oznacza przynależność do „wyższej klasy”? Ano to, że wielu ludzi stoi niżej niż ty i nie musisz znosić złego traktowania z ich strony – na tym właśnie polega „dotarcie na szczyt”. Aby dotrzeć na szczyt, musisz „wiele wycierpieć”, a to znaczy, że musisz być zdolny znieść cierpienie, którego inni nie są w stanie znieść. Zatem zanim dotrzesz na szczyt, musisz najpierw znieść ze strony innych ludzi pogardliwe spojrzenia, szyderstwa, sarkazm, oszczerstwa, a także brak zrozumienia, a nawet pogardę i temu podobne. Oprócz cierpień fizycznych musisz również znosić sarkazm i kpiny ze strony opinii publicznej. Tylko jeśli nauczysz się być taką osobą, będziesz mógł wyróżnić się wśród ludzi i znaleźć dla siebie niszę w społeczeństwie. To powiedzenie ma na celu skłonienie ludzi, by stawali się przywódcami, a nie podwładnymi, bo życie podwładnego jest bardzo trudne – musi znosić złe traktowanie, czuje się bezużyteczny, nie ma godności ani twarzy. To również jest skutek warunkowania, jakiemu poddaje cię rodzina, starając się działać w twoim najlepszym interesie. Twoja rodzina robi to, abyś nie musiał znosić złego traktowania ze strony innych, abyś cieszył się rozgłosem i autorytetem, dobrze się odżywiał i czerpał przyjemność z życia, a także po to, by nikt nie odważył się cię dręczyć, gdziekolwiek pójdziesz – to ty będziesz mógł się zachowywać jak tyran i rządzić wszystkimi, a oni będą się przed tobą kłaniać i płaszczyć. W pewnym sensie, starając się wybić ponad innych, robisz to dla własnej korzyści, a w innym również po to, by podnieść status społeczny rodziny i przynieść zaszczyt swoim przodkom, tak aby twoi rodzice i inni członkowie rodziny również mogli odnieść korzyść z pokrewieństwa z tobą i uniknąć złego traktowania. Jeśli wiele wycierpiałeś, dotarłeś do szczytu i zostałeś urzędnikiem wysokiego szczebla, masz ładny samochód, luksusowy dom i świtę ludzi, którzy krzątają się wokół ciebie, twoja rodzina również odniesie korzyści z pokrewieństwa z tobą. Twoi bliscy też będą mogli jeździć ładnymi samochodami, dobrze się odżywiać i żyć na wysokim poziomie. Jeśli zechcesz, będziesz mógł jeść najdroższe przysmaki, chodzić, dokąd tylko zapragniesz, wszyscy będą na twoje zawołanie, a ty będziesz mógł robić, co ci się tylko spodoba, oraz prowadzić samowolne i aroganckie życie, bez konieczności trzymania się w cieniu czy życia z podkulonym ogonem. Będziesz mógł robić, co zechcesz, żyć ponad prawem, śmiało i lekkomyślnie – oto, jaki cel przyświeca twojej rodzinie, gdy warunkuje cię w ten sposób, aby nie spotkała cię krzywda i byś dotarł na szczyt. Mówiąc wprost, ich celem jest uczynienie z ciebie człowieka, który przewodzi innym, kieruje innymi i rozkazuje im, a także kogoś, kto potrafi tylko znęcać się nad innymi, a sam nigdy nie zaznaje podobnego traktowania; kogoś, kto dociera na szczyt i nie musi podążać za innymi. Czyż tak nie jest? (Jest). (…) Czego więc Bóg wymaga w tym względzie? Czy Bóg wymaga, aby ludzie docierali na szczyt i nie byli przeciętni, przyziemni, zwyczajni i niepozorni, lecz wielcy, sławni i wzniośli? Czy tego właśnie wymaga Bóg od ludzi? (Nie). Jest zupełnie jasne, że powiedzenie, według którego warunkowała cię rodzina – „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt” – nie prowadzi w pozytywnym kierunku i naturalnie nie ma też żadnego związku z prawdą. Cele, jakie przyświecały twojej rodzinie, gdy zmuszała cię do znoszenia cierpienia, nie były niewinne; kryła się za nimi intryga, a zatem były nikczemne i podstępne. Bóg każe ludziom znosić cierpienie, ponieważ mają skażone skłonności. Jeśli chcą się z nich oczyścić, muszą przejść przez cierpienie – jest to obiektywny fakt. Ponadto Bóg wymaga od ludzi, aby wytrwali w cierpieniu: tak powinna postępować istota stworzona, jest to też coś, co normalna osoba powinna wziąć na siebie i postawa, jaką powinna przyjąć. Bóg jednak nie wymaga od ciebie, abyś dotarł na szczyt. Wymaga jedynie, byś był zwyczajną, normalną osobą, która rozumie prawdę, słucha Jego słów, Jemu się podporządkowuje i to wszystko. Bóg nigdy nie żąda, abyś Go zaskakiwał lub robił coś monumentalnego, ani też nie potrzebuje, byś został celebrytą czy wielkim człowiekiem. On potrzebuje tylko, żebyś był zwyczajną, normalną i prawdziwą osobą i bez względu na to, ile cierpienia możesz znieść i czy w ogóle potrafisz je znosić, jeśli na koniec jesteś zdolny bać się Boga i wystrzegać się zła, to jesteś najlepszym człowiekiem, jakim możesz być. Bóg nie chce, abyś dotarł na szczyt, ale żebyś był prawdziwą istotą stworzoną, osobą, która może wypełniać obowiązek istoty stworzonej. Taka osoba to ktoś niepozorny i zwyczajny, ktoś o normalnym człowieczeństwie, sumieniu i rozumie, a nie ktoś wzniosły lub wielki w oczach niewierzących czy zepsutych ludzi. Omawialiśmy już szeroko ten temat, więc nie będziemy się nad tym dłużej rozwodzić. Jest jasne, że powiedzenie „Musisz wiele wycierpieć, aby dotrzeć na szczyt” to coś, co powinieneś odrzucić. Co dokładnie powinieneś odrzucić? Chodzi o kierunek dążeń, do którego uwarunkowała cię rodzina. Powtórzmy: powinieneś zmienić kierunek swoich dążeń. Nie rób niczego tylko po to, by dotrzeć na szczyt, wyróżnić się z tłumu i stać się człowiekiem godnym uwagi lub podziwianym przez innych. Aby być prawdziwą istotą stworzoną, powinieneś porzucić te intencje, cele i motywy i robić wszystko w przyziemny sposób. Co mam na myśli, mówiąc „w przyziemny sposób”? Najbardziej podstawową zasadą jest robienie wszystkiego zgodnie ze sposobami i zasadami, których Bóg nauczył ludzi. Załóżmy, że to, co robisz, nikomu nie imponuje, na nikim nie robi wrażenia, a nawet nikt tego nie chwali ani nie ceni. Jeśli jednak jest to coś, co należy zrobić, to powinieneś się tego trzymać i działać wytrwale, traktując to jak obowiązek, który powinna wypełnić istota stworzona. Tak postępując, staniesz się w oczach Boga akceptowalną istotą stworzoną – to takie proste. Tym, co musisz zmienić, są twoje dążenia w kwestii zachowania oraz poglądy na życie.

(Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

Rodzina warunkuje cię i wpływa na ciebie również na inne sposoby, na przykład poprzez powiedzenie „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota”. Członkowie rodziny często ci powtarzają: „Bądź miły i nie kłóć się z ludźmi ani nie przysparzaj sobie wrogów, bo jeśli narobisz sobie zbyt wielu wrogów, to nie będziesz w stanie znaleźć punktu oparcia w społeczeństwie, a jeśli zbyt wielu ludzi będzie cię nienawidzić i będzie chciało cię dopaść, to nie będziesz w społeczeństwie bezpieczny. Zawsze będziesz w niebezpieczeństwie, a twoje przetrwanie, status, rodzina, bezpieczeństwo osobiste, a nawet perspektywy awansu zawodowego będą zagrożone i torpedowane przez złych ludzi. Musisz się więc nauczyć, że »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota«. Bądź miły dla wszystkich, nie psuj dobrych relacji, nie mów nic, czego nie będziesz mógł później cofnąć, unikaj ranienia cudzej dumy i nie wyciągaj na wierzch niczyich wad. Nie mów lub przestań mówić rzeczy, których ludzie nie chcą słuchać. Po prostu praw komplementy, bo nigdy nie zaszkodzi kogoś skomplementować. Musisz się nauczyć okazywać wyrozumiałość i iść na kompromisy zarówno w ważnych, jak i w drobnych sprawach, bo »Kompromis sprawi, że konflikt będzie dużo łatwiejszy do rozwiązania«”. Zastanów się nad tym: twoja rodzina zaszczepia w tobie jednocześnie dwie idee, dwa poglądy. Z jednej strony mówią, że powinieneś być miły dla innych; z drugiej strony chcą, byś był wyrozumiały, nie wyrywał się z niczym niepotrzebnie, a jeśli masz ochotę coś powiedzieć, powinieneś trzymać buzię na kłódkę, aż wrócisz do domu, i dopiero wtedy powiedzieć to rodzinie. Albo jeszcze lepiej, nie mówić nawet rodzinie, bo ściany mają uszy – jeśli tajemnica kiedykolwiek wyjdzie na jaw, to nie będzie dla ciebie dobrze. Aby zdobyć punkt oparcia i przetrwać w społeczeństwie, ludzie muszą nauczyć się jednej rzeczy, a mianowicie jak siedzieć okrakiem na płocie. Mówiąc potocznie, musisz być cwany i przebiegły. Nie możesz tak po prostu mówić, co myślisz. Jeśli śmiało powiesz, co myślisz, nikt nie uzna tego za mądrość, tylko za głupotę. Niektórzy ludzie to postrzeleńcy, którzy mówią, co chcą. Wyobraź sobie faceta, który tak robi i w rezultacie obraża swojego szefa. Szef uprzykrza mu wtedy życie, anuluje premię i wciąż szuka powodów do kłótni. W końcu ten człowiek nie wytrzymuje już w swojej pracy, ale jeśli ją rzuci, nie będzie miał za co żyć. Jeśli jednak nie zrezygnuje, to musi jakoś wytrzymać w pracy, której nie jest już w stanie znieść. Jak się na to mówi, kiedy człowiek znajdzie się między młotem a kowadłem? Jest w kropce, w impasie. Potem dostaje mu się od rodziny. Słyszy: „Zasłużyłeś sobie na takie traktowanie, trzeba było pamiętać, że »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota«! Masz za swoje, za to, że kłapałeś gębą jak postrzeleniec! Mówiliśmy ci, żebyś był taktowny i dobrze się zastanawiał, co mówisz, ale tobie się nie chciało, musiałeś mówić wprost. Myślałeś, że z szefem można bezkarnie zadzierać? Myślałeś, że tak łatwo jest przetrwać w społeczeństwie? Zawsze twierdzisz, że po prostu jesteś bezpośredni. Cóż, teraz będziesz musiał ponieść bolesne konsekwencje. Niech to będzie dla ciebie nauczką! Na przyszłość zapamiętaj sobie powiedzenie »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota«!”. Po otrzymaniu takiej lekcji ten człowiek dobrze ją zapamiętuje i myśli: „Moi rodzice naprawdę dobrze mnie uczyli. To cenne życiowe doświadczenie, prawdziwy klejnot mądrości, nie mogę go zignorować. Ignoruję starszych na własne ryzyko, więc na przyszłość będę o tym pamiętać”. Kiedy ten człowiek zaczyna wierzyć w Boga i dołącza do domu Bożego, wciąż pamięta powiedzenie „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota”, dlatego pozdrawia swoich braci i siostry, ilekroć ich widzi, i ze wszystkich sił stara się im przypochlebić. Przywódca mówi: „Jestem przywódcą już od dosyć dawna, ale nie mam wystarczającego doświadczenia w pracy”, a on przerywa mu komplementem: „Doskonale sobie radzisz. Gdybyś nas nie prowadził, nie mielibyśmy się do kogo zwrócić”. Ktoś inny mówi: „Poznałem siebie i zrozumiałem, że jestem bardzo kłamliwy”. On zaś odpowiada: „Nie jesteś kłamliwy, jesteś bardzo uczciwy, to ja jestem kłamliwy”. Ktoś inny rzuca mu nieprzyjemną uwagę, a on sobie myśli: „Nie muszę się przejmować takimi nieprzyjemnymi uwagami, jestem w stanie znieść znacznie gorsze rzeczy. Jakkolwiek paskudne będą twoje uwagi, ja będę po prostu udawał, że ich nie słyszałem. Będę cię nadal komplementował i starał się ze wszystkich sił zdobyć twoją przychylność, bo nigdy nie zaszkodzi powiedzieć ci komplement”. Ilekroć ktoś prosi go o wyrażenie opinii lub otwarcie się podczas omówienia, on nie mówi szczerze i przed wszystkimi utrzymuje pogodną i wesołą fasadę. Ktoś go pyta: „Dlaczego zawsze jesteś taki wesoły i pogodny? Czy naprawdę jesteś takim uśmiechniętym tygrysem?”, a on myśli: „Od lat jestem uśmiechniętym tygrysem i przez cały ten czas nigdy nie zostałem wykorzystany, więc stało się to moją nadrzędną zasadą w radzeniu sobie ze światem”. Czy taki człowiek nie jest jak śliski kamień? (Jest). Niektórzy ludzie żyją w ten sposób przez wiele lat i nadal tak się zachowują po przyjściu do domu Bożego. Ani jedno ich słowo nie jest szczere, nigdy nie mówią od serca i nie mówią o tym, jak rozumieją sami siebie. Nawet gdy jakiś brat czy siostra obnażą przed nimi swoje serce, oni nie wypowiadają się szczerze i nikt nie jest w stanie odgadnąć, co naprawdę dzieje się w ich głowach. Nigdy nie ujawniają, co myślą ani jakie mają poglądy, ze wszystkimi utrzymują bardzo dobre relacje, a ty nie wiesz, jakich ludzi, jaki rodzaj osobowości naprawdę lubią ani co naprawdę myślą o innych. Jeśli ktoś ich zapyta, jaką osobą jest X, odpowiedzą: „Wierzy od ponad dziesięciu lat, jest zupełnie w porządku”. O kogokolwiek ich zapytasz, odpowiedzą, że ta osoba jest w porządku lub całkiem dobra. Jeśli ktoś ich zapyta: „Czy odkryłeś w tym człowieku jakieś wady lub braki?” odpowiedzą: „Jak dotąd nie, ale na przyszłość będę się uważniej przyglądać”, a w głębi duszy pomyślą: „Chcesz, żebym go obraził, ale ja tego z całą pewnością nie zrobię. Jeśli powiem ci prawdę, a on się o tym dowie, czy nie stanie się moim wrogiem? Rodzina od dawna mi powtarzała, żebym nie robił sobie wrogów, a ja zapamiętałem ich słowa. Czy sądzisz, że jestem głupi? Czy myślisz, że mógłbym zapomnieć o naukach i warunkowaniu, które otrzymałem od mojej rodziny, tylko dlatego, że ty omówiłeś ze mną dwa zdania prawdy? Nic z tego! Te powiedzenia: »Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota« i »Kompromis sprawi, że konflikt będzie dużo łatwiejszy do rozwiązania« jeszcze nigdy mnie nie zawiodły, są moimi mottami życiowymi. Nie wspominam o niczyich wadach, a jeśli ktoś mnie prowokuje, okazuję mu wyrozumiałość. Nie widziałeś tego znaku wypisanego na moim czole? To chiński znak oznaczający »wyrozumiałość«, który składa się z piktogramu noża nad znakiem serca. Gdy ktoś mówi coś nieprzyjemnego, okazuję mu wyrozumiałość. Jeśli ktokolwiek mnie przycina, również okazuję mu wyrozumiałość. Moim celem jest utrzymywać relacje na takim poziomie, żeby żyć dobrze ze wszystkimi. Nie trzymaj się zasad, nie bądź taki głupi, nie bądź nieelastyczny, musisz nauczyć się ustępować zależnie od okoliczności! Jak myślisz, dlaczego żółwie żyją tak długo? Dlatego, że w trudnych sytuacjach chowają się w swojej skorupie, prawda? W ten sposób mogą się chronić i żyją setki lat. Oto jak można żyć długo i radzić sobie ze światem”. Nigdy nie usłyszycie od takiej osoby nic prawdziwego ani szczerego, nigdy nie ujawni ona swojego prawdziwego punktu widzenia ani powodów swojego postępowania. Tacy ludzie jedynie myślą o tych rzeczach i rozważają je w głębi serca, ale nikt więcej o nich nie wie. Taka osoba na zewnątrz jest miła dla wszystkich, wydaje się, że jest życzliwa i nikogo nie rani ani nie krzywdzi, ale tak naprawdę siedzi okrakiem na płocie i jest jak śliski kamień. Tacy ludzie zwykle są lubiani przez niektóre osoby w kościele, bo nigdy nie popełniają poważnych błędów, nigdy się nie odsłaniają, a z oceny przywódców kościoła oraz braci i sióstr wynika, że ze wszystkimi dobrze się dogadują. Mają letnie podejście do swoich obowiązków, robią tylko to, o co się ich poprosi. Są wyjątkowo posłuszni i dobrze wychowani, nigdy nie ranią innych w rozmowie ani podczas załatwiania spraw i nigdy nikogo nie wykorzystują. Nigdy nie mówią źle o innych i nie osądzają ludzi za ich plecami. Nikt jednak nie wie, czy szczerze wykonują swój obowiązek, nikt nie wie, co myślą o innych i jakie mają o nich zdanie. Po gruntownym zastanowieniu można nawet dojść do wniosku, że taka osoba w istocie jest trochę dziwna, trudno ją przeniknąć i zatrzymanie jej w kościele może doprowadzić do kłopotów. Co należy zrobić? To trudne pytanie, prawda? Kiedy tacy ludzie wykonują swoje obowiązki, widać, że robią, co do nich należy, ale w ogóle nie przejmują się zasadami przekazanymi im przez dom Boży. Robią wszystko, jak im się podoba, działają mechanicznie i na tym poprzestają, starając się jedynie unikać poważnych błędów. W związku z tym trudno im coś zarzucić albo znaleźć w nich jakieś wady. Robią wszystko bezbłędnie, ale co sobie właściwie myślą? Czy chcą pełnić swój obowiązek? Gdyby nie było kościelnych dekretów administracyjnych ani nadzoru ze strony przywódcy kościoła oraz braci i sióstr, to czy taka osoba nie zadawałaby się ze złymi ludźmi? Czy nie mogłaby czynić niewłaściwych rzeczy i dopuszczać się zła razem z nimi? Jest to wysoce prawdopodobne. Ci ludzie są do tego zdolni, chociaż jeszcze tego nie zrobili. Tego rodzaju osoby są najbardziej kłopotliwe, są jak przysłowiowy śliski kamień lub przebiegły stary lis. Do nikogo nie żywią urazy. Co sobie myślą, gdy ktoś zrani ich jakimś słowem lub ujawni jakąś zepsutą skłonność, naruszając ich godność? „Okażę wyrozumiałość, nie będę mieć ci tego za złe, ale nadejdzie dzień, kiedy zrobisz z siebie głupca!”. Kiedy do tego dojdzie albo kiedy ktoś porządnie rozprawi się z tym człowiekiem, w duchu się z niego śmieją. Często naśmiewają się z innych ludzi, z przywódców i z domu Bożego, ale nigdy nie żartują z siebie. Po prostu sami nie znają swoich problemów i wad. Tacy ludzie bardzo uważają, aby nie ujawnić niczego, co mogłoby zranić innych lub co umożliwiłoby innym przejrzenie ich, chociaż w głębi duszy mają takie myśli. Natomiast jeśli chodzi o słowa, które mogą sprowadzić na manowce lub zwieść innych, wyrażają je swobodnie i nie kryją ich przed nikim. Tacy ludzie są najbardziej podstępni i najtrudniej sobie z nimi poradzić. Jaką zatem postawę dom Boży przyjmuje wobec takich osób? Używa ich, jeśli można ich użyć, i usuwa, jeśli nie ma z nich pożytku – taka jest zasada. Dlaczego? Powodem jest to, że przeznaczeniem takich ludzi nie jest dążyć do prawdy. To niedowiarkowie, którzy naśmiewają się z domu Bożego, braci, sióstr i przywódców, gdy coś idzie nie tak. Jaką rolę pełnią? Czy nie jest to rola szatana i diabłów? (Jest). Kiedy wykazują cierpliwość wobec braci i sióstr, nie jest to ani prawdziwa tolerancja, ani prawdziwa miłość. Robią to, by się chronić i nie przyciągać do siebie wrogów ani nie stwarzać dla siebie zagrożeń. Nie dlatego tolerują braci i siostry, by ich chronić, ani nie czynią tego z miłości, a tym bardziej nie dlatego, że dążą do prawdy i praktykują zgodnie z prawdozasadami. Ich podejście skupia się wyłącznie na dryfowaniu i sprowadzaniu innych na manowce. Tacy ludzie siedzą okrakiem na płocie i są jak śliskie kamienie. Nie lubią prawdy i nie podążają za nią, tylko po prostu płyną z prądem. Jest jasne, że warunkowanie, jakie otrzymali w rodzinie, w ogromnym stopniu wpływa na sposób ich zachowania i radzenia sobie z różnymi sprawami. Oczywiście należy zauważyć, że tych metod i zasad funkcjonowania w świecie nie da się oddzielić od istoty ich człowieczeństwa. Do tego skutki warunkowania przez rodzinę sprawiają, że ich działania są jeszcze bardziej wyraziste i konkretne, a przez to tym pełniej ujawnia się ich naturoistota. Dlatego też, jeśli w konfrontacji z kardynalnymi kwestiami dobra i zła oraz w sprawach, które mają znaczenie dla interesów domu Bożego, tacy ludzie będą w stanie dokonać odpowiednich wyborów, i porzucić pielęgnowane w sercach filozofie funkcjonowania w świecie, takie jak „Harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota”, by strzec interesów domu Bożego, ograniczyć liczbę swoich wykroczeń i złagodzić wagę swych złych uczynków przed obliczem Boga – jaką korzyść mogą z tego odnieść? W każdym razie, gdy w przyszłości Bóg będzie wyznaczał wynik każdej osoby, zmniejszy to ich karę i złagodzi Bożą chłostę. Praktykując w taki sposób, ci ludzie nie mają nic do stracenia, a wiele do zyskania, prawda? Jeśli zmusi się ich, by całkowicie odrzucili swoje filozofie funkcjonowania w świecie, nie będzie to dla nich łatwe, ponieważ dotyczy to istoty ich człowieczeństwa, a ludzie, którzy są jak śliskie kamienie i siedzą okrakiem na płocie, w ogóle nie przyjmują prawdy. Dla nich porzucenie szatańskich przekonań, do przyjęcia których uwarunkowała ich rodzina, nie jest łatwe ani proste, ponieważ – nawet pomijając skutki warunkowania przez rodzinę – oni sami obsesyjnie wierzą w szatańskie filozofie i podoba im się takie podejście do działania w świecie, które jest podejściem bardzo indywidualnym i subiektywnym. Ale jeśli tacy ludzie są mądrzy – jeśli porzucą niektóre ze swych praktyk, aby odpowiednio bronić interesów domu Bożego, o ile tylko ich własne interesy nie zostaną przy tym zagrożone ani naruszone – w gruncie rzeczy wyjdzie im to na korzyść, bo przynajmniej może zmniejszyć ich winę, złagodzić chłostę, jaką otrzymają od Boga, a nawet odwrócić sytuację w taki sposób, że zamiast ich wychłostać, Bóg ich nagrodzi i zapamięta. Jakież to byłoby cudowne! Czy to nie byłoby dobre? (Tak).

(Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

W jaki jeszcze inny sposób uwarunkowała cię rodzina? Na przykład rodzice często ci powtarzają: „Jeśli chlapiesz jęzorem i gadasz bezmyślnie, prędzej czy później ściągniesz na siebie kłopoty! Musisz pamiętać, że »Kto dużo mówi, ten często błądzi«! Co to znaczy? To znaczy, że jeśli będziesz gadał za dużo, na pewno chlapniesz coś głupiego. W żadnej sytuacji nie wypowiadaj się pochopnie – zanim cokolwiek powiesz, najpierw sprawdź, co mówią inni. Jeśli będziesz się zgadzał z większością, nic złego cię nie spotka. Ale jeśli ciągle będziesz się starał wyróżniać, wciąż będziesz się wypowiadał impulsywnie i ujawniał swój punkt widzenia, nie wiedząc, co myśli twój szef, przełożony i wszyscy dokoła, a potem się okaże, że twój szef lub przełożony nie myśli tak jak ty, to dadzą ci w kość. Czy może z tego wyniknąć coś dobrego? Głupie dziecko, na przyszłość musisz uważać. Kto dużo mówi, ten często błądzi. Pamiętaj o tym i nie wypowiadaj się impulsywnie! Usta służą do jedzenia i oddychania, do schlebiania przełożonym i zadowalania innych, a nie do mówienia prawdy. Musisz mądrze dobierać słowa, stosować różne sztuczki i wybiegi oraz używać mózgu. Zanim słowa wyjdą z twoich ust, ugryź się w język i powtarzaj je wielokrotnie w głowie, czekając na odpowiedni moment, by je wypowiedzieć. To, co rzeczywiście powiesz, powinno również zależeć od sytuacji. Jeśli zaczniesz dzielić się swoją opinią i zauważysz, że ludzie nie odnoszą się do tego życzliwie lub nie reagują przychylnie, zamilknij i zanim powiesz coś więcej, zastanów się, jak to wyrazić, żeby wszyscy byli zadowoleni. Tak postępuje mądre dziecko. Jeśli tak zrobisz, unikniesz kłopotów i wszyscy będą cię lubić. A jeśli wszyscy będą cię lubić, czy to nie będzie dla ciebie korzystne? Czy nie przyniesie ci to większych możliwości w przyszłości?”. Twoja rodzina cię warunkuje, mówiąc ci nie tylko jak zyskać dobrą opinię, jak wejść na szczyt i zdobyć stabilną pozycję wśród innych, ale także jak zwodzić ludzi pozorami i nie mówić prawdy, a zwłaszcza nie wyjawiać wszystkiego, co ci chodzi po głowie. Niektórym ludziom przyszło żałować tego, że powiedzieli prawdę. Przypominają sobie wtedy powiedzenie, które przytaczała im rodzina, „Kto dużo mówi, ten często błądzi”, i wyciągają z niego naukę. Potem coraz chętniej wprowadzają to powiedzenie w życie i zmieniają je w swoje motto. Innych nie spotkały żadne przykrości, ale szczerze zaakceptowali ten aspekt warunkowania przez rodzinę i przy każdej okazji postępują zgodnie z tym powiedzeniem. Im częściej wprowadzają je w życie, tym mocniej są przekonani, że „Moi rodzice i dziadkowie są dla mnie bardzo dobrzy, wszyscy są wobec mnie szczerzy i chcą dla mnie jak najlepiej. Mam doprawdy wielkie szczęście, że przekazali mi powiedzenie »Kto dużo mówi, ten często błądzi«, w przeciwnym razie co i rusz przychodziłoby mi żałować niewyparzonego języka, wielu ludzi uprzykrzałoby mi życie, patrzyło na mnie pogardliwie, wyśmiewało mnie i wykpiwało. To powiedzenie jest bardzo przydatne i przynosi same korzyści!”. Stosowanie tego powiedzenia w praktyce przynosi im wiele wymiernych korzyści. Oczywiście stając przed obliczem Boga również sądzą, że to powiedzenie jest niezmiernie pożyteczne i korzystne. Ilekroć jakiś brat czy siostra otwarcie omawiają swój stan, zepsucie czy też wiedzę pochodzącą z doświadczenia, oni także mają ochotę omawiać, być człowiekiem prostolinijnym i otwartym, chcą szczerze pomówić o tym, co myślą lub wiedzą w głębi duszy, aby choć na krótki czas ulżyć swoim umysłom, które przez wiele lat pozostawały w stanie stłumienia, lub zyskać nieco poczucia wolności i odprężenia. Ale gdy tylko przypomną sobie słowa, które wtłaczali im rodzice – „»Kto dużo mówi, ten często błądzi«. Nie odzywaj się impulsywnie, więcej słuchaj niż mów i naucz się słuchać innych” – od razu gryzą się w język. Kiedy wszyscy inni skończą już mówić, oni milczą i tylko myślą sobie: „Doskonale, bardzo dobrze, że tym razem się nie odezwałem, bo gdybym powiedział to, co chciałem, wszyscy mogliby wyrobić sobie o mnie zdanie i mógłbym coś na tym stracić. Wspaniale jest nic nie mówić, może dzięki temu wszyscy pomyślą, że jestem uczciwy i niezbyt kłamliwy, tylko po prostu małomówny z natury, a więc nie jestem intrygantem ani człowiekiem zepsutym, a zwłaszcza takim, który ma jakieś pojęcia o Bogu, lecz prostym i otwartym. Nie jest źle, gdy ludzie tak o mnie myślą, więc dlaczego miałbym cokolwiek mówić? Naprawdę widzę pewne efekty tego, że trzymam się powiedzenia »Kto dużo mówi, ten często błądzi«, więc nadal będę tak postępować”. Trzymanie się tego powiedzenia daje im uczucie satysfakcji, więc zachowują milczenie raz, drugi, i tak to trwa, aż w końcu któregoś dnia zbiera się w nich zbyt wiele słów i chcą się otworzyć przed braćmi i siostrami, ale czują się tak, jakby usta mieli zapieczętowane, zupełnie zakneblowane, i nie są w stanie wydobyć z siebie ani jednego zdania. Ponieważ nie mogą nic powiedzieć braciom i siostrom, zamiast tego postanawiają porozmawiać z Bogiem, zatem klękają przed Nim i mówią: „Boże, chciałbym Ci coś powiedzieć. Jestem…”. Ale chociaż dobrze to przemyśleli, nie wiedzą, jak to powiedzieć, nie potrafią tego wyrazić, zupełnie jakby zmienili się w niemowy. Nie potrafią znaleźć właściwych słów ani nawet złożyć zdania. Po wielu latach duszenia w sobie uczuć czują się kompletnie stłamszeni, czują, że ich życie jest mroczne i brudne, a kiedy postanawiają wyjawić przed Bogiem to, co mają w sercach, i zrzucić z siebie ciężar uczuć, brak im słów i nie wiedzą, od czego zacząć ani jak to powiedzieć. Czy to nie są nieszczęśnicy? (Tak). Dlaczego więc nie mają nic do powiedzenia Bogu? Tylko się przedstawiają. Chcą powiedzieć Bogu, co im leży na sercu, ale brakuje im słów i na koniec potrafią wydobyć z siebie tylko: „Boże, proszę, daj mi słowa, które powinienem wypowiedzieć!”. A Bóg mówi na to: „Jest bardzo wiele rzeczy, które powinieneś powiedzieć, ale nie chcesz ich powiedzieć i nie mówisz, kiedy masz szansę to zrobić, więc odbieram ci wszystko, czym cię obdarzyłem. Nie dam ci tego, bo na to nie zasłużyłeś”. Dopiero wtedy widzą, jak wiele stracili przez te ostatnie lata. Chociaż mają wrażenie, że wiedli bardzo godne życie, zamknęli się w sobie i prezentowali swój doskonały obraz, to kiedy widzą, że ich bracia i siostry przez cały ten czas wiele zyskiwali, kiedy widzą, jak bracia i siostry opowiadają o swoich doświadczeniach bez żadnych zahamowań, otwarcie mówią o swoim zepsuciu, wówczas uświadamiają sobie, że sami nie potrafią powiedzieć ani jednego zdania, że nie mają pojęcia, jak to zrobić. Wierzą w Boga od bardzo wielu lat, chcą rozmawiać o poznaniu siebie, przedyskutować swoje doświadczenie Bożych słów, a także otrzymać od Boga nieco oświecenia, trochę światła, i coś zyskać. Ale niestety, ponieważ zbyt często trzymali się zasady „Kto dużo mówi, ten często błądzi”, która więzi ich i kontroluje, ponieważ przez wiele lat kierowali się w życiu tym powiedzeniem, nie dostali od Boga żadnego oświecenia, żadnej iluminacji, nadal są ubodzy, żałośni i jeśli chodzi o wejście w życie, mają puste ręce. Opanowali do perfekcji praktykowanie tego powiedzenia i stojącej za nim idei i byli im posłuszni co do joty, ale chociaż przez wiele lat wierzyli w Boga, nie zyskali żadnej prawdy i nadal są biedni i ślepi. Bóg dał im usta, lecz oni w ogóle nie są zdolni omawiać prawdy, jak również mówić o swoich uczuciach i wiedzy, a tym bardziej nie potrafią się komunikować z braćmi i siostrami. Jeszcze bardziej żałosne jest to, że nie potrafią nawet rozmawiać z Bogiem, utracili tę zdolność. Czyż to nie są nieszczęśnicy? (Tak). To ludzie nieszczęśni i godni pożałowania. Czy nie czujesz niechęci do mówienia? Czy nie obawiasz się nieustannie, że kto dużo mówi, ten często błądzi? Jeśli tak, to w ogóle nie powinieneś się odzywać. Ukrywasz swoje najgłębsze myśli i to, co dał ci Bóg, tłumisz to, zamykasz i pilnujesz, żeby się nie wymknęło. Przez cały czas boisz się utraty twarzy, boisz się, że będziesz się czuł zagrożony, obawiasz się, że inni cię przejrzą i nie będą już uważać cię za idealnego, uczciwego i dobrego człowieka, więc zamykasz się w sobie i nie zdradzasz swoich prawdziwych myśli. I co się dzieje na koniec? Stajesz się osobą niemą w każdym tego słowa znaczeniu. Kto ci zrobił taką krzywdę? U źródeł leży warunkowanie cię przez rodzinę, to ono cię skrzywdziło. Ale z twojej osobistej perspektywy dzieje się tak również dlatego, że lubisz żyć według szatańskich filozofii, więc wolisz wierzyć, że warunkowanie cię przez rodzinę było słuszne i nie uważasz, że wymogi, jakie stawia ci Bóg, są pozytywne. Zdecydowałeś się uznawać skutki warunkowania cię przez rodzinę za pozytywne, a słowa Boga, Jego wymogi, Jego zaopatrzenie, pomoc i nauczanie za rzeczy negatywne, których trzeba się wystrzegać. Zatem niezależnie od tego, jak hojnie Bóg obdarzył cię na początku, na koniec Bóg odbierze ci wszystko i nie da nic, bo nie jesteś tego godzien, ponieważ przez te wszystkie lata wystrzegałeś się tych rzeczy i odmawiałeś ich przyjęcia. Zanim więc do tego dojdzie, powinieneś odrzucić skutki warunkowania, jakiemu w tym aspekcie poddała cię rodzina, i nie przyjmować błędnego poglądu, że „Kto dużo mówi, ten często błądzi”. To powiedzenie sprawia, że stajesz się bardziej zamknięty w sobie, podstępny i obłudny. Jest to całkowicie sprzeczne z Bożym wymaganiem uczciwości od ludzi oraz z Jego żądaniem, by byli szczerzy i otwarci. Jako osoba wierząca w Boga i podążająca za Nim powinieneś być bezwzględnie zdeterminowany w dążeniu do prawdy. A kiedy jesteś bezwzględnie zdeterminowany w dążeniu do prawdy, to powinieneś być równie bezwzględnie zdeterminowany, aby odrzucić skutki warunkowania cię przez rodzinę, które uważasz za dobre – nie powinieneś mieć żadnych wątpliwości. Bez względu na to, jakie są skutki warunkowania, któremu poddała cię rodzina, bez względu na to, jak dobre czy korzystne są one dla ciebie i jak bardzo cię chronią, pochodzą one od ludzi i szatana, więc powinieneś je odrzucić. Choć słowa Boga i Jego wymogi wobec ludzi mogą być sprzeczne ze skutkami warunkowania w rodzinie lub nawet mogą szkodzić twoim interesom i odbierać ci prawa, nawet jeśli uważasz, że owe słowa i wymagania cię nie chronią, lecz są obliczone na to, by cię wystawić na cel i zrobić z ciebie głupca, to i tak powinieneś je uważać za pozytywne, ponieważ pochodzą od Boga, są prawdą i należy je przyjąć. Jeśli to, do czego uwarunkowała cię rodzina, wpływa na twoje myślenie i zachowanie, na twoje poglądy na istnienie oraz na ścieżkę, którą podążasz, to powinieneś to odrzucić, przestać się kurczowo tego trzymać. Powinieneś zastąpić to odpowiednimi prawdami od Boga, a czyniąc tak, powinieneś także nieustająco rozeznawać i rozpoznawać nieodłączne problemy i istotę tych twoich przekonań, które są wynikiem warunkowania przez rodzinę, a następnie działać i praktykować podążając za słowami Boga ściślej, bardziej praktycznie i prawdziwiej. Przyjęcie idei, poglądów na temat ludzi i spraw oraz zasad praktykowania pochodzących od Boga jest obowiązkiem istoty stworzonej i tym, co istota stworzona powinna czynić, a także przekonaniem i poglądem, który istota stworzona powinna posiadać.

(Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

Istnieją jeszcze inne skutki warunkowania przez rodzinę. Na przykład członkowie twojej rodziny wciąż ci powtarzają: „Nie wyróżniaj się za bardzo z tłumu, musisz zapanować nad sobą i zachować odrobinę powściągliwości w słowach i czynach. Dotyczy to także twoich talentów, zdolności, inteligencji i tak dalej. Nie bądź tym, który się wyróżnia. Jak to mówią, »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony« i »Wystająca krokiew gnije pierwsza«. Jeśli chcesz się chronić i zachować na dłuższą metę stabilną pozycję w grupie, do której należysz, nie bądź jak ptak, który wystawia głowę, powinieneś okazać powściągliwość i nie dążyć do tego, by wznieść się ponad wszystkich innych. Pomyśl o piorunochronie, w który podczas burzy piorun uderza najpierw, ponieważ trafia w najwyższy punkt; najwyższe drzewo jako pierwsze przyjmuje na siebie siłę wichury i zostaje powalone; podczas mrozów najwyższa góra zamarza jako pierwsza. Podobnie jest z ludźmi – jeśli ciągle wyróżniasz się spomiędzy innych i ściągasz na siebie uwagę, to gdy spostrzeże cię Partia, poważnie zastanowi się nad tym, by cię ukarać. Nie bądź jak ptak, który wystawia głowę, nie lataj samotnie. Powinieneś pozostać w stadzie. W innym razie, jeśli znajdziesz się w sercu jakiegoś protestu społecznego, to ty zostaniesz ukarany pierwszy, bo będziesz jak ptak, który wystawił głowę. Nie bądź przywódcą ani przełożonym grupy w kościele, bo w razie jakichkolwiek strat czy problemów przy pracy w domu Bożym jako przywódca lub przełożony pierwszy poniesiesz odpowiedzialność. Nie bądź więc ptakiem, który wystawia głowę, bo ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony. Musisz się nauczyć pochylać głowę i kulić się jak żółw”. Pamiętasz te słowa rodziców i kiedy nadchodzi czas wyboru przywódcy, odrzucasz to stanowisko, mówiąc: „Och, nie mogę się tym zająć! Mam rodzinę i dzieci, zanadto mnie to absorbuje. Nie mogę być przywódcą. Wy lepiej się do tego nadajecie, nie wybierajcie mnie”. A jeśli mimo to wybrano cię na przywódcę, i tak nie chcesz nim być. „Niestety muszę zrezygnować” – mówisz. „Niech któryś z was zostanie przywódcą, oddaję wam tę możliwość. Ustępuję i pozwalam wam obsadzić to stanowisko”. W głębi duszy myślisz sobie tak: „Ha! Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony. Im wyżej się wspinasz, tym bardziej bolesny jest upadek, a człowiek na szczycie jest samotny. Pozwolę, byś ty został przywódcą, a kiedy już zostaniesz wybrany, któregoś dnia wystawisz się na pośmiewisko. Nie chcę być przywódcą, nie chcę wspinać się na kolejne szczeble, bo dzięki temu nie spadnę z wysoka. Pomyślcie tylko, czyż X nie został zwolniony ze stanowiska przywódcy? Po zwolnieniu wydalono go – nie miał nawet szansy pozostać w kościele jako zwykły wierzący. To doskonała ilustracja powiedzeń »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony« i »Wystająca krokiew gnije pierwsza«. Czy nie mam racji? Czy nie został ukarany? Ludzie muszą się nauczyć chronić siebie, przecież po to mają mózgi! Jeśli masz w głowie mózg, musisz go używać, aby się chronić. Niektórzy nie widzą tego jasno, ale właśnie tak jest w społeczeństwie i w każdej grupie ludzi – »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony«. Wystawiając głowę, będziesz bardzo dobrze postrzegany aż do chwili, gdy ktoś do ciebie strzeli. Wtedy zdasz sobie sprawę, że ludzie, którzy stawiają się na linii ognia, prędzej czy później dostają za swoje”. Są to szczere nauki twoich rodziców i rodziny, a także głos doświadczenia, mądrość wydestylowana z ich życia, którą bez oporów sączą ci do ucha. Co mam na myśli, mówiąc „sączą do ucha”? Chodzi mi o to, że któregoś dnia twoja matka szepnie ci do ucha: „Coś ci powiem: jeśli czegokolwiek nauczyłam się w tym życiu, to tego, że »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony«. To znaczy, że jeśli ktoś zbytnio się wyróżnia lub ściąga na siebie zbyt wiele uwagi, najprawdopodobniej zostanie za to ukarany. Zobacz, jak powściągliwy i prostoduszny jest teraz twój tato. To dlatego, że został ukarany podczas jednej z fal represji. Twój tato ma talent literacki, potrafi pisać i wygłaszać przemówienia, ma zdolności przywódcze, ale za bardzo wyróżniał się z tłumu i został ukarany. Jak to się stało, że od tamtej pory twój tato już nigdy nie wspomina o tym, że chciałby być urzędnikiem państwowym i znaczącą osobistością? To właśnie dlatego. Mówię ci to prosto z serca i mówię prawdę. Musisz słuchać i dobrze to zapamiętać. Nie zapominaj o tym; musisz o tym pamiętać, gdziekolwiek się znajdziesz. To najlepsza rada, jaką mogę ci dać jako matka”. Pamiętasz jej słowa i zawsze, gdy przypominasz sobie powiedzenie „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony”, myślisz o swoim ojcu, a ilekroć o nim myślisz, przychodzi ci na myśl to powiedzenie. Twój ojciec był kiedyś ptakiem, który wystawił głowę i został zastrzelony, a malujące się na jego twarzy przygnębienie wywarło głęboki wpływ na twój sposób myślenia. Zatem za każdym razem, gdy przychodzi ci ochota nadstawić karku i wyrazić swoje zdanie, gdy chcesz szczerze wypełniać swój obowiązek w domu Bożym, znów słyszysz płynącą z serca radę swojej matki: „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony”. Toteż po raz kolejny wycofujesz się, myśląc: „Nie mogę się wykazać żadnymi talentami ani wyjątkowymi zdolnościami, muszę się powstrzymać i je stłumić. A co się tyczy Bożego napomnienia, aby ludzie wkładali całe swoje serca, umysły i wszystkie siły w pełnienie obowiązku, muszę praktykować te słowa z umiarem i nie wyróżniać się wkładaniem nadmiernego wysiłku. Jeśli będę się wyróżniał nadmiernymi staraniami i wystawię głowę, przodując w pracy kościoła, to co będzie, jeśli w pracy domu Bożego coś pójdzie nie tak i zostanę pociągnięty do odpowiedzialności? Jak mam ponieść tę odpowiedzialność? Czy zostanę wyrzucony? Czy stanę się kozłem ofiarnym, ptakiem, który wystawił głowę? Trudno przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja w domu Bożym. Zatem cokolwiek zrobię, w każdym razie muszę sobie zostawić wyjście awaryjne, bezwzględnie muszę się nauczyć chronić siebie i przygotować na każdą ewentualność, zanim coś powiem czy zrobię. To najmądrzejszy sposób postępowania, bo jak mówi moja mama, »Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony«”. To powiedzenie głęboko zakorzeniło się w twoim sercu i wywiera ogromny wpływ na twoje codzienne życie. Co ważniejsze, oczywiście wpływa ono również na twoje podejście do wykonywania obowiązków. Czy nie pojawiają się tu poważne problemy? Dlatego zawsze, gdy pełniąc obowiązek, masz ochotę poświęcić się z całego serca i użyć wszystkich swoich sił, to powiedzenie – „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony” – za każdym razem każe ci się zatrzymać i na koniec zawsze decydujesz się pozostawić sobie jakieś wyjście awaryjne i pole manewru, a swoje obowiązki wykonujesz jedynie w sposób umiarkowany, pozostawiając sobie drogę odwrotu. Czy nie mam racji? Czy warunkowanie przez rodzinę na tym obszarze maksymalnie chroni cię przed tym, że ktoś cię obnaży i rozprawi się z tobą? To twoje kolejne motto życiowe, prawda? (Tak).

(Jak dążyć do prawdy (12), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

Warunkowanie przez rodzinę najprawdopodobniej obejmuje o wiele więcej reguł gry dotyczących postępowania i funkcjonowania w świecie. Rodzice często mówią na przykład: „Nigdy nie chciej skrzywdzić innych, lecz zawsze strzeż się przed krzywdą, jaką oni mogą wyrządzić tobie; jesteś zbyt naiwny i łatwowierny”. Rodzice często powtarzają takie słowa. Nawet starsi członkowie rodziny często suszą ci głowę, mówiąc: „Bądź dobrym człowiekiem, nie wyrządzaj krzywdy innym, lecz zawsze wystrzegaj się krzywdy, jaką inni mogą wyrządzić tobie. Wszyscy ludzie są źli. Ktoś może mówić ci miłe rzeczy, ale nie wiesz, co tak naprawdę myśli. Serca ludzi ukryte są pod ich skórą. Rysując tygrysa, przedstawiasz jego skórę, ale nie jego kości; znając kogoś, znasz jego twarz, ale nie serce”. Czy jest jakaś słuszność w tych wyrażeniach? Rozumiejąc je dosłownie, wszystko z nimi jest w porządku. Nie wiadomo, co dana osoba naprawdę myśli w głębi duszy, czy jej serce jest niegodziwe, czy życzliwe. Nie sposób wejrzeć w duszę człowieka. Na pierwszy rzut oka znaczenie tych wyrażeń jest poprawne, ale stanowią one jedynie swego rodzaju doktrynę. Jaka jest zasada funkcjonowania w świecie, którą ludzie ostatecznie wywodzą z tych dwóch wyrażeń? Otóż taka: „Nigdy nie chciej skrzywdzić innych, lecz zawsze strzeż się przed krzywdą, jaką oni mogą wyrządzić tobie”. Tak mówi starsze pokolenie. Rodzice i dziadkowie często to powtarzają i ciągle udzielają ci takiej porady: „Zachowaj ostrożność, nie bądź naiwny i nie ujawniaj wszystkiego, co masz w sercu. Naucz się mieć się na baczności i być czujnym. Nie odsłaniaj się nawet przed dobrymi przyjaciółmi, nawet im nie pokazuj swojego prawdziwego ja. Nie ryzykuj dla nich swojego życia”. Czy to napomnienie ze strony twoich dziadków jest słuszne? (Nie, uczy ludzi oszukiwania). Teoretycznie cel jest dobry: ochronić cię, zapobiec temu, byś znalazł się w niebezpiecznych sytuacjach, obronić cię przed krzywdą i oszustwem ze strony innych, zabezpieczyć twoje fizyczne interesy, zagwarantować osobiste bezpieczeństwo i uratować twoje życie. Ma cię to trzymać z dala od kłopotów, procesów sądowych i pokus, a także pozwolić przeżywać każdy dzień w spokoju, szczęściu i bez zakłóceń. Główny cel, jaki przyświeca twoim rodzicom i dziadkom, to po prostu chronienie ciebie. To wszakże, jak to robią, zasady, których każą ci przestrzegać, i przekonania, jakie ci wpajają – to wszystko nie jest właściwe. Mimo że ich główny cel jest bez zarzutu, przekonania, jakie ci wpajają, sprawią, że bezwiednie popadniesz w skrajności. Staną się one zasadami i podstawami tego, jak funkcjonujesz w świecie. Kiedy wchodzisz w interakcję z kolegami ze szkoły czy z pracy, z przełożonymi, z jakąkolwiek osobą w społeczeństwie, z ludźmi ze wszystkich środowisk, te mające cię chronić przekonania wpojone ci przez rodziców bez udziału świadomości stają się twoim fundamentalnym talizmanem i najbardziej podstawową zasadą, którą stosujesz w każdej relacji z innymi ludźmi. Cóż to za zasada? Oto ona: nie wyrządzę ci krzywdy, ale cały czas będę miał się przed tobą na baczności, abyś mnie nie wykorzystał i nie oszukał, abym nie wpadł w jakieś kłopoty lub miał problemy z prawem, aby nie ucierpiał na tym majątek mojej rodziny, aby członków mojej rodziny nie spotkała śmierć i abym nie skończył w więzieniu. Żyjąc pod kontrolą takich przekonań i poglądów, żyjąc w tej grupie społecznej z takim nastawieniem do funkcjonowania w świecie, możesz jedynie popaść w jeszcze większe przygnębienie, być jeszcze bardziej wyczerpany, zmęczony zarówno psychicznie, jak i fizycznie. W rezultacie budzi się w tobie opór i niechęć do tego świata i ludzkości, jeszcze bardziej nimi gardzisz. Gardząc innymi, coraz gorzej myślisz też o samym sobie, mając wrażenie, że nie żyjesz w sposób, jaki przystoi człowiekowi, lecz raczej wiedziesz życie pełne zmęczenia i przygnębienia. Aby inni cię nie skrzywdzili, musisz stale mieć się na baczności, robiąc i mówiąc pewne rzeczy wbrew sobie. Aby chronić swoje interesy i osobiste bezpieczeństwo, zakładasz maskę fałszu w każdym aspekcie swojego życia, przedstawiasz się w fałszywym świetle i nie masz odwagi powiedzieć choćby słowa prawdy. W takich warunkach zapewniających przetrwanie twoje wewnętrzne ja nie może znaleźć ujścia ani zaznać wolności. Często potrzebujesz kogoś, kto nie będzie stanowił zagrożenia dla ciebie ani dla twoich interesów, kogoś, z kim będziesz mógł podzielić się najbardziej intymnymi przemyśleniami i przy kim będziesz w stanie dać upust swoim frustracjom, nie ponosząc żadnej odpowiedzialności za swoje słowa, nie stając się obiektem drwin, żartów czy kpin i nie ponosząc żadnych konsekwencji. W sytuacji, gdy przekonanie czy pogląd, wedle którego „Nigdy nie chciej skrzywdzić innych, lecz zawsze strzeż się przed krzywdą, jaką oni mogą wyrządzić tobie” jest twoją zasadą funkcjonowania w świecie, twoje wewnętrzne ja przepełniają lęk i niepewność. Naturalnie, czujesz się przygnębiony, nie możesz znaleźć ujścia dla swoich emocji i potrzebujesz kogoś, kto by cię pocieszył, kogoś, komu mógłbyś się zwierzyć. Toteż, biorąc pod uwagę te aspekty, choć zasada funkcjonowania w świecie, której nauczyli cię twoi rodzice, czyli „Nigdy nie chciej skrzywdzić innych, lecz zawsze strzeż się przed krzywdą, jaką oni mogą wyrządzić tobie”, może cię skutecznie chronić, jest kijem, który ma dwa końce. Wprawdzie w pewnym stopniu chroni ona twoje interesy fizyczne i zapewnia osobiste bezpieczeństwo, ale zarazem sprawia, że jesteś przygnębiony i nieszczęśliwy, nie możesz znaleźć ujścia dla swoich emocji, a nawet rozczarowujesz się co do tego świata i ludzkości. Jednocześnie w głębi duszy zaczynasz mieć dość tego, że urodziłeś się w czasach tak złych, w grupie takich złych ludzi. Nie rozumiesz, dlaczego ludzie muszą żyć, dlaczego życie jest tak wyczerpujące, dlaczego zawsze i wszędzie trzeba zakładać maskę i przedstawiać się w fałszywym świetle oraz dlaczego ciągle musisz się mieć na baczności przed innymi z troski o swoje interesy. Chciałbyś mówić prawdę, ale boisz się konsekwencji. Chcesz być prawdziwym człowiekiem, wypowiadać się szczerze i postępować uczciwie, unikać bycia podłym człowiekiem lub popełniania w tajemnicy niegodziwych i haniebnych czynów, żyjąc wyłącznie w ciemności, ale nie jesteś w stanie. Dlaczego nie możesz żyć w sposób prawy? Kiedy zastanawiasz się nad swoimi przeszłymi postępkami, odczuwasz lekką pogardę. Nienawidzisz tego złego trendu i tego złego świata i brzydzisz się nimi, a jednocześnie czujesz przemożny wstręt do siebie i gardzisz osobą, którą się stałeś. Nic jednak nie możesz zrobić. Chociaż twoi rodzice poprzez swoje słowa i czyny przekazali ci ten talizman, cały czas masz wrażenie, że w twoim życiu brakuje szczęścia i poczucia bezpieczeństwa. Kiedy odczuwasz ten brak szczęścia, bezpieczeństwa, prawości i godności, jesteś zarówno wdzięczny swoim rodzicom za to, że dali ci ten talizman, jak i masz żal, że włożyli ci na ręce kajdany. Nie rozumiesz, dlaczego rodzice kazali ci postępować w ten sposób, dlaczego musisz się zachowywać tak, żeby zdobyć pozycję w społeczeństwie, żeby dostosować się do tej grupy społecznej i żeby się chronić. Choć jest to talizman, są to zarazem kajdany, które sprawiają, że w swoim sercu odczuwasz równocześnie miłość i nienawiść. Cóż jednak możesz zrobić? Nie znasz właściwej drogi życiowej, nikt nie mówi ci, jak żyć ani jak radzić sobie z tym, co ci się przydarza, i nikt nie mówi ci, czy to, co robisz, jest dobre, czy złe, ani w jaki sposób powinieneś podążać ścieżką, którą masz przed sobą. Zostają ci jedynie zamęt, wahanie, ból i niepokój. Oto są konsekwencje filozofii funkcjonowania w świecie, którą wpoili ci rodzice i rodzina: twoje najprostsze pragnienie, żeby być zwykłym człowiekiem, czyli być w stanie postępować w sposób prawy, bez uciekania się do owych nieuczciwych środków radzenia sobie ze światem, nie może się ziścić. Możesz jedynie egzystować w poniżający sposób, zawierać kompromisy i żyć dla reputacji, wykazywać się szczególną zaciekłością, aby chronić się przed innymi ludźmi, udawać silnego, wysokiego, potężnego, wpływowego i niezwykłego, żeby nikt cię nie nękał. Możesz żyć tylko w ten sposób, wbrew samemu sobie, przez co czujesz do siebie obrzydzenie, ale nie masz wyboru. Ponieważ nie masz ani umiejętności, ani ścieżki ucieczki od tych sposobów i strategii funkcjonowania w świecie, możesz tylko dać się manipulować tym przekonaniom, które warunkowali twoi rodzice i twoja rodzina. Ludzie są oszukiwani i kontrolowani przez przekonania wpojone im przez rodziców i rodzinę w trakcie tego nieświadomego procesu, ponieważ nie rozumieją prawdy ani tego, jak powinni żyć, więc mogą jedynie zdać się na los. Nawet jeśli mają jeszcze resztki sumienia lub choćby odrobinę chęci, by żyć na podobieństwo człowieka, dogadywać się z innymi i rywalizować z nimi w sposób sprawiedliwy, to bez względu na to, jakie mogliby mieć pragnienia, nie potrafią uciec od tego, że rozmaite przekonania oraz poglądy pochodzące od ich rodziny warunkują ich i kontrolują, i w końcu powracają właśnie do tego przekonania czy poglądu, jaki wpoiła im rodzina: „Nigdy nie chciej skrzywdzić innych, lecz zawsze strzeż się przed krzywdą, jaką oni mogą wyrządzić tobie”, ponieważ nie mają żadnej innej ścieżki, którą mogliby wybrać – nie mają wyboru. Wszystko to wynika z tego, że ludzie nie rozumieją prawdy i nie udaje się im jej posiąść.

(Jak dążyć do prawdy (14), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy)

Dlaczego owe kultury tradycyjne nie stanowią prawdy? Wszystko sprowadza się do tego, iż są to idee powstałe po tym, jak ludzkość została skażona przez szatana. One nie pochodzą od Boga. Zostały zafałszowane pewnymi ludzkimi wyobrażeniami i pojęciami, a co więcej, stanowią konsekwencje skażenia ludzkości przez szatana. Szatan wykorzystuje idee, poglądy i wszelkiego rodzaju powiedzenia i argumenty zepsutej ludzkości po to, by kontrolować i deprawować ludzkie myślenie. Gdyby, chcąc sprowadzić ludzi na manowce, posłużył się czymś, co byłoby w oczywisty sposób absurdalne, niedorzeczne i błędne, wówczas mieliby oni rozeznanie, potrafiliby odróżnić dobro od zła i wykorzystaliby to rozeznanie, by zaprzeczyć tym rzeczom i je potępić. Zatem takie nauki nie wytrzymują analizy. A jednak gdy szatan, chcąc kształtować ludzi, wpływać na nich i coś im zaszczepiać, wykorzystuje do tego pewne idee i teorie, które są zgodne z ludzkimi pojęciami i wyobrażeniami i które, jak sądzi szatan, wypowiedziane na głos wytrzymają analizę, ludzkość łatwo daje się zwieść, a powiedzenia te są przez nią z łatwością przyjmowane i rozpowszechniane, przez co trwają z pokolenia na pokolenie, aż po dziś dzień. Weźmy na przykład niektóre historie o chińskich bohaterach, takie jak patriotyczne opowieści o takich postaciach jak Yue Fei, generałowie z rodziny Yang czy Wen Tianxiang. Jak to się stało, że te idee dotrwały do naszych czasów? Jeżeli przyjrzymy się temu, biorąc pod uwagę aspekt ludzki, to w każdych czasach można znaleźć pewien typ człowieka czy pewien typ władcy, który nieustannie posługuje się owymi przykładami i wykorzystuje idee i ducha owych postaci do tego, by nauczać kolejne pokolenia, tak aby pokolenie po pokoleniu zgodnie i potulnie akceptowało jego rządy, a on sam mógł z łatwością panować nad kolejnymi pokoleniami ludzi i umocnić swoją władzę. Mówiąc o psim oddaniu, którym wykazywali się Yue Fei i generałowie z rodziny Yang, a także o patriotycznym duchu takich ludzi jak Wen Tianxiang i Qu Yuan, edukują oni swoich poddanych i przekazują im jedną zasadę, a mianowicie, że należy zachowywać się lojalnie – oto, czym powinna się odznaczać osoba o szlachetnym charakterze moralnym. Do jakiego stopnia należy być lojalnym? Do tego stopnia, że: „Kiedy cesarz rozkaże swym urzędnikom oddać życie, nie mają innego wyboru, jak tylko umrzeć”. Inne powiedzenie, któremu hołdują ci ludzie, to: „Lojalny poddany nie może służyć dwóm królom”. Czczą oni również tych, którzy kochają swój kraj. A kochać swój kraj, to kochać co? Albo kogo? Ziemię? Ludzi, którzy ją zamieszkują? I co to jest kraj? (To władcy). Władcy są reprezentantami kraju. Rozzłoszczą się, jeśli powiesz im: „Miłość, jaką żywię do mojego kraju, jest tak naprawdę miłością do mojego rodzinnego miasta i do moich rodziców. Nie kocham was, władców!”. Jeśli powiesz: „Miłość, którą żywię do mojego kraju, to miłość do władców płynąca z najskrytszych głębin mojego serca”, to wówczas to przyjmą i zaaprobują taką miłość. Jeżeli jednak dasz im do zrozumienia i jasno powiesz, że to nie ich kochasz, to oni tego nie zaaprobują. Kogo, na przestrzeni wieków, reprezentują władcy? (Szatana). Reprezentują oni szatana, są członkami jego gangu, diabłami. Nie ma takiej możliwości, by byli w stanie nauczyć ludzi oddawania czci Bogu, Stwórcy. Nie są do tego zdolni. Zamiast tego mówią ludziom, że władca jest synem nieba. Co to znaczy „syn nieba”? Oznacza to, że Niebo powierza komuś władzę, po czym człowiek ten nazywany jest „synem nieba” i ma moc panowania nad wszystkimi ludźmi pod nieboskłonem. Czy to tę ideę władcy wpajają ludziom? (Tak). Gdy jakiś człowiek staje się synem nieba, to Niebo o tym decyduje, i wola Nieba jest po jego stronie, dlatego ludzie powinni bezwarunkowo zaakceptować jego rządy, bez względu na ich formę. Wpajają oni ludziom tę oto ideę, która sprawia, że akceptujesz tego człowieka jako syna nieba na podstawie tego, iż uznajesz istnienie Nieba. W jakim celu skłaniają cię, byś zaakceptował tego człowieka jako syna nieba? Nie chodzi o to, byś przyznał, że istnieje Niebo, że istnieje jakiś Bóg lub jakiś Stwórca, lecz o to, byś zaakceptował sam fakt, iż człowiek ten jest synem nieba, i ponieważ nim jest i powstał za sprawą istnienia woli Nieba, to jego rządy powinny zostać przyjęte przez ludzi – oto jakiego typu idee oni wpajają. Za wszystkimi tymi ideami, które rozwijały się od początku ludzkości aż do dziś – i nie ma znaczenia, czy analizujemy wyrażenia i idiomy zawierające aluzje, czy też ludowe przysłowia lub potoczne powiedzenia całkowicie aluzji pozbawione – kryją się szatańskie więzy i zwodzenie ludzkości, a także skażona, niedorzeczna ludzka definicja tychże idei. Jaki wpływ w późniejszych okresach ma na ludzkość ta niedorzeczna definicja? Dobry, pozytywny czy negatywny? (Negatywny). Ów wpływ jest zasadniczo negatywny. Weźmy na przykład powiedzenia: „Spanie na chruście i lizanie goryczy”, „Ukrywaj swoje światło i zbieraj siły w ciemności”, „Znoś upokorzenia i dźwigaj ciężkie brzemię” oraz „Nigdy nie mów »umieraj«”, a także „Udawaj jedno, robiąc drugie” – jaki wpływ będą miały te powiedzenia na ludzkość w późniejszych okresach? Otóż taki, że gdy tylko ludzie przyjmują owe idee pochodzące z kultury tradycyjnej, każde kolejne pokolenie coraz bardziej oddala się od Boga, od Bożego stworzenia i zbawienia ludzkości, a także od Jego dzieła w postaci planu zarządzania. Gdy tylko ludzie przyjmą owe błędne poglądy zaczerpnięte z kultury tradycyjnej, zaczynają coraz bardziej odczuwać, iż ludzkie przeznaczenie powinno znajdować się w ich własnych rękach, że szczęście należy samodzielnie wykreować i że wszelkie możliwości są zarezerwowane dla tych, którzy są na nie przygotowani, to zaś prowadzi ludzkość do coraz większego negowania Boga, zaprzeczania Jego suwerennej władzy i życia pod władzą szatana. Jeśli porównać to, o czym lubią rozmawiać ludzie w dzisiejszych czasach, z tym, o czym lubili rozmawiać dwa tysiące lat temu, znaczenie myśli stojących za owymi kwestiami jest w gruncie rzeczy takie samo. Po prostu w dzisiejszych czasach ludzie mówią o tym konkretniej i bardziej otwarcie. Nie tylko zaprzeczają istnieniu i suwerennej władzy Boga, lecz także w coraz poważniejszym stopniu sprzeciwiają się Bogu i Go potępiają.

(Punkt dziewiąty (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów)

Jaka jest zasadnicza różnica między słowami Boga i słowami człowieka oraz między prawdą a doktryną? Słowa Boże sprawiają, że ludzie rozwijają swój rozsądek i sumienie, działają zgodnie z zasadami, a to, co urzeczywistniają, w coraz większym stopniu zawiera w sobie rzeczywistość rzeczy pozytywnych. Słowa człowieka natomiast, choć wydają się idealnie pasować do ludzkich gustów i wyobrażeń, nie są prawdą – są naszpikowane pułapkami, pełno w nich pokus, herezji i błędnych przekonań. Jeśli zatem ludzie postępują zgodnie z tymi słowami, wtedy to, co urzeczywistniają, będzie coraz dalsze od Boga i od Bożych standardów. Co gorsza, sposób, w jaki ludzie żyją, będzie coraz bardziej zły i charakterystyczny dla szatana. Kiedy ludzie żyją i działają całkowicie według herezji i błędnych ludzkich przekonań, kiedy całkowicie przyjmą te argumenty, żyją jak szatan. A czy życie jak szatan nie oznacza, że są szatanami? (Tak). Tak więc „udało im się” stać się żywymi szatanami. Niektórzy ludzie mówią: „Nie wierzę w to. Chcę po prostu być prostolinijną osobą – kimś lubianym. Chcę, by większość ludzi uważała mnie za dobrego człowieka, a potem zobaczę, czy bóg się mną zachwyci, czy nie”. Jeśli nie wierzysz w to, co mówi Bóg, idź, sprawdź i przekonaj się, czy słowa Boże są prawdą, czy też pojęcia człowieka są prawdą. Jest to zasadnicza różnica między słowami Boga a słowami człowieka. To zasadnicza różnica między prawdą a herezjami i błędnymi przekonaniami. Choćby nie wiadomo jak herezje i błędne przekonania człowieka pasowały do ludzkich gustów, nigdy nie mogą stać się ich życiem; natomiast bez względu na to, jak nieupiększone wydają się słowa Boga, jak potoczne, jak sprzeczne z ludzkimi pojęciami, ich istotą jest prawda. Jeśli zaś to, co ludzie robią i urzeczywistniają, zgodne jest z zasadami słów Boga, w końcowym rozrachunku pewnego dnia staną się prawdziwie wykwalifikowanymi istotami stworzonymi i będą w stanie bać się Boga i unikać zła. I na odwrót, jeśli ludzie nie praktykują zgodnie ze słowami Boga i nie działają zgodnie z Jego wymaganiami, nie mogą stać się wykwalifikowanymi istotami stworzonymi. Ich czyny i ścieżka, którą kroczą, zostaną odrzucone przez Boga z pogardą; to jest fakt.

(Punkt dziesiąty: Gardzą prawdą, bezczelnie lekceważą zasady i ignorują ustalenia domu Bożego (Część piąta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów)

Wielu ludzi werbalnie wierzy w Boga i chwali Go, ale w głębi serca nie kochają słów, które wypowiada. Nie są zainteresowani prawdą. Niezmiennie wierzą, że normalni ludzie żyją zgodnie z filozofią szatana lub różnymi światowymi teoriami i że w ten sposób można się chronić i żyć wartościowo na tym świecie. Czy są to ludzie, którzy wierzą w Boga i podążają za Nim? Nie. Słowa wielkich i znanych ludzi brzmią szczególnie roztropnie i mogą łatwo wprowadzić innych w błąd. Możesz trzymać się ich słów jako prawd lub mott, których należy przestrzegać. Jeśli jednak, w odniesieniu do słów Boga, do zwykłego wymogu, jaki ma On wobec ludzi, takiego jak bycie uczciwą osobą lub posłuszne i skrupulatne utrzymywanie swojego miejsca, wypełnianie swojego obowiązku istoty stworzonej i posiadanie statecznego i uczciwego sposobu bycia, nie potrafisz wcielić tych słów w życie i nie uważasz ich za prawdy, to nie jesteś naśladowcą Boga. Twierdzisz, że praktykujesz prawdę, ale jeśli Bóg zapyta cię: „Czy »prawdy«, które praktykujesz, są słowami Boga? Czy zasady, których przestrzegasz, są oparte na Bożych słowach?” – jak byś się z tego wytłumaczył? Jeśli twoją podstawą nie są słowa Boga, są nią słowa szatana. Żyjesz zgodnie ze słowami szatana, a mimo to twierdzisz, że praktykujesz prawdę i zadowalasz Boga. Czy nie jest to bluźnierstwo przeciwko Bogu? Na przykład Bóg poucza ludzi, by byli uczciwi, ale niektórzy ludzie nie zastanawiają się nad tym, co tak naprawdę pociąga za sobą bycie uczciwą osobą, jak praktykować bycie uczciwym, jakie rzeczy, którymi żyją i które ujawniają, są nieuczciwe, a jakie rzeczy, którymi żyją i które ujawniają, są uczciwe. Zamiast zastanawiać się nad istotą prawdy zawartej w słowach Boga, zwracają się ku książkom niewierzących. Myślą: „Powiedzenia niewierzących też są całkiem dobre – one również uczą ludzi, jak być dobrymi! Na przykład: »Dobrzy wiodą spokojne życie«, »Prostolinijni zawsze zwyciężają«, »Przebaczanie innym nie jest głupie, przynosi później korzyści«. Te stwierdzenia również są słuszne i zgodne z prawdą!”. Trzymają się więc tych słów. Jakimi ludźmi mogą być, trzymając się tych porzekadeł ludzi niewierzących? Czy mogą żyć w prawdorzeczywistości? (Nie mogą). Czy nie ma wielu takich ludzi? Zdobywają pewną wiedzę; przeczytali kilka książek i kilka słynnych dzieł; zyskali pewną perspektywę i usłyszeli kilka słynnych powiedzeń i przysłów ludowych, a następnie przyjmują je za prawdę, działając i wykonując swoje obowiązki zgodnie z tymi słowami, stosując je w swoim życiu jako wierzący w Boga i myśląc, że spełniają pragnienia Bożego serca. Czyż nie jest to zastępowanie prawdy fałszem? Czy nie jest to oszukiwanie? Dla Boga jest to bluźnierstwo! Te rzeczy przejawiają się w każdym człowieku, w niemałej liczbie. Czy ktoś, kto traktuje miłe słowa i doktryny przyjęte wśród ludzi jako prawdy, których należy przestrzegać, odkładając słowa Boga na bok i lekceważąc je, nie przyswajając ich sobie bez względu na to, ile razy są czytane, lub nie uznaje słów Boga za prawdę, jest wierzącym w Boga? Czy jest on naśladowcą Boga? (Nie). Tacy ludzie wierzą w religię; nadal podążają za szatanem! Wierzą, że słowa wypowiedziane przez szatana są filozoficzne, że są bardzo głębokie i klasyczne. Uważają je za słynne powiedzenia zawierające najwyższą prawdę. Bez względu na to, z czego rezygnują, nie mogą porzucić tych słów. Porzucenie tych słów byłoby jak utrata fundamentu ich życia, pozostawiłoby pustkę w ich sercu. Jakimi są ludźmi? Są naśladowcami szatana i dlatego przyjmują jego słynne powiedzenia za prawdę. Czy potrafisz przeanalizować i rozpoznać różne stany, w których się znajdujesz, będąc w różnych kontekstach? Na przykład, niektórzy ludzie wierzą w Boga i często czytają Jego słowa, ale kiedy coś ich spotyka, zawsze mówią: „Moja matka mówiła”, „Mój dziadek mówił”, „Taka a taka sławna osoba kiedyś powiedziała” lub „Taka książka mówi”. Nigdy nie mówią: „Słowo Boże tak mówi”, „Boże wymagania wobec nas są takie”, „Bóg mówi tak”. Nigdy nie wypowiadają tych słów. Czy podążają za Bogiem? (Nie podążają). Czy ludziom łatwo przychodzi rozpoznanie tych stanów? Nie, ale istnienie tych stanów przynosi ludziom wielką szkodę. Być może wierzysz w Boga od trzech, pięciu, ośmiu lub dziesięciu lat, ale nadal nie wiesz, jak podporządkować się Bogu lub jak praktykować Boże słowa. Cokolwiek ci się przydarza, wciąż traktujesz szatańskie słowa jako swój fundament; nadal szukasz fundamentu w tradycyjnej kulturze. Czy to jest wiara w Boga? Czy nie podążasz za szatanem? Żyjesz według szatańskich słów i skłonności, więc czy nie sprzeciwiasz się Bogu? Skoro nie praktykujesz ani nie żyjesz według Słowa Bożego, nie podążasz Bożymi śladami, nie potrafisz słuchać tego, co mówi Bóg i nie potrafisz się podporządkować bez względu na to, co Bóg rozporządzi lub czego od ciebie wymaga, to nie podążasz za Bogiem. Nadal podążasz za szatanem. Gdzie jest szatan? Szatan jest w sercach ludzi. Filozofie, logika i zasady oraz różne diabelskie słowa szatana już dawno zakorzeniły się w sercach ludzi. To jest najpoważniejszy problem. Jeśli nie potrafisz rozwiązać tego problemu w swojej wierze w Boga, to nie będziesz mógł zostać przez Boga zbawiony. Dlatego musisz często porównywać wszystko, co robisz, swoje myśli i poglądy, a także podstawy, na których się opierasz w działaniu z Bożymi słowami, i analizować to wszystko w swoich myślach. Musisz wiedzieć, które z istniejących w tobie rzeczy to filozofie życiowe i popularne maksymy tradycyjnej kultury, jak również które czerpiesz z wiedzy intelektualnej. Musisz wiedzieć, które z nich zawsze uważasz za słuszne i zgodne z prawdą, których przestrzegasz tak, jakby były prawdą, a którym pozwalasz zająć miejsce prawdy. Musisz dogłębnie te rzeczy przeanalizować. W szczególności jeśli uważasz te rzeczy, w które wierzysz za słuszne i cenne, traktujesz jako prawdę, nie jest łatwo je przejrzeć, jeśli jednak to zrobisz, przełamiesz poważną przeszkodę. Te rzeczy są przeszkodą w zrozumieniu słów Boga, praktykowaniu prawdy i podporządkowaniu się Bogu. Jeśli spędzasz całe dnie zdezorientowany i nie zastanawiasz się nad tymi rzeczami lub nie koncentrujesz się na rozwiązywaniu tych problemów, to są one źródłem twojego złego samopoczucia, trucizną w twoim sercu. Jeżeli te przekonania nie zostaną usunięte, nie będziesz w stanie prawdziwie podążać za Bogiem, nie będziesz w stanie praktykować prawdy lub podporządkować się Bogu i nie będziesz w stanie osiągnąć zbawienia.

(Nie można zostać zbawionym przez wiarę w religię i udział w ceremoniach religijnych, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)

Czy w każdej zaistniałej sytuacji polegasz na szatańskich filozofiach i używasz ludzkich sposobów rozwiązania danego problemu, czy też szukasz prawdy i rozwiązujesz go zgodnie ze słowami Boga, a może przyjmujesz pośrednie, kompromisowe podejście? Twój wybór najlepiej pokazuje, czy jesteś człowiekiem, który kocha prawdę i do niej dąży. Jeśli zawsze decydujesz się rozwiązywać problemy, opierając się na szatańskich filozofiach i stosując ludzkie sposoby, to w konsekwencji nie będziesz mógł zyskać prawdy ani oświecenia, iluminacji i przewodnictwa Ducha Świętego. Co więcej, zrodzą się w tobie pojęcia i błędne wyobrażenia na temat Boga, przez co On ostatecznie tobą wzgardzi i cię wyeliminuje. Ale jeśli potrafisz we wszystkim szukać prawdy i rozwiązywać problemy zgodnie ze słowami Boga, wówczas będziesz w stanie osiągnąć oświecenie, iluminację i zdobyć przewodnictwo Ducha Świętego. Będziesz coraz jaśniej rozumiał prawdę i coraz lepiej poznawał Boga; dzięki temu będziesz w stanie prawdziwie Mu się podporządkować i Go kochać. Po pewnym czasie takiego praktykowania i doświadczania twoje zepsute skłonności będą się coraz bardziej obmywać i coraz rzadziej będziesz się buntował przeciwko Bogu, aż w końcu osiągniesz całkowitą zgodność z Nim. Jeśli zawsze wybierasz kompromisowe podejście złotego środka, to w rzeczywistości przy rozwiązywaniu problemów nadal polegasz na szatańskich filozofiach. Takie życie nigdy nie zapewni ci aprobaty Boga, doprowadzisz jedynie do tego, że zostaniesz ujawniony i wyeliminowany. Jeśli wybrałeś niewłaściwą drogę wiary w Boga – drogę religii – to musisz szybko zmienić kurs, cofnąć się znad krawędzi i wkroczyć na właściwą ścieżkę. Wtedy jeszcze może być dla ciebie nadzieja na osiągnięcie zbawienia. Jeśli chcesz wejść na właściwą drogę wiary w Boga, musisz jej szukać i próbować ją odkryć samodzielnie. Ktoś, kto ma duchowe zrozumienie, po pewnym czasie doświadczania odnajdzie właściwą ścieżkę.

(Tylko przez dążenie do prawdy można wyeliminować własne pojęcia i błędne sposoby rozumienia Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych)

Powiązane świadectwa pochodzące z doświadczenia

Czy powinniśmy kierować się tradycyjnymi cnotami?

Nie wątp w tych, którymi się posługujesz: czy to jest słuszne?

Rozważania na temat nierobienia drugiemu co tobie niemiłe

Wstecz: 7. Jak rozpoznać naturoistotę skażonych ludzi

Dalej: 9. Jak podchodzić do bycia przycinanym

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze