22. Dlaczego nie miałam śmiałości zwracać innym uwagi na ich problemy
Wcześniej, gdy miałam do czynienia z sąsiadami, zauważyłam, że jedna z sąsiadek jest bardzo bezpośrednia. Ilekroć widziała, że ktoś robi coś złego, wprost zwracała mu na to uwagę, w rezultacie często obrażając ludzi. Pozostali sąsiedzi mówili za jej plecami: „Jak ktoś, kto sprawia wrażenie tak inteligentnego, może robić takie głupie rzeczy?”. Z czasem doszło do tego, że gdy sąsiedzi rozmawiali, a ona do nich podchodziła, rozpierzchali się. Stopniowo zaczęła być izolowana. Zapadło mi to głęboko w pamięć i byłam przekonana, że w przyszłości w kontaktach z innymi nie powinnam być taka bezpośrednia, żeby ludzie nie żywili do mnie niechęci. Jak głoszą przysłowia: „Przemilczenie błędów dobrych przyjaciół prowadzi do długiej i dobrej przyjaźni” i „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków”. Gdy ktoś dostrzega problemy innych ludzi, wystarczy, że będzie ich świadomy w swoim sercu. Nie należy tych problemów im wytykać. W przeciwnym razie mogą stracić twarz i poczuć się urażeni. Dlatego ilekroć dostrzegałam problemy innych ludzi, nie mówiłam o nich wprost. Sąsiedzi lubili spędzać ze mną czas i chętnie o wszystkim ze mną rozmawiali. Chwalili mnie również za to, że jestem popularna i łatwo się ze mną dogadać. Po tym, jak zaczęłam wierzyć w Boga, podchodziłam do relacji z braćmi i siostrami w ten sam sposób. Gdy zauważyłam u nich problemy lub przejawy zepsucia, nie chciałam zwracać im na nie uwagi ani ich obnażać. Uważałam, że w przeciwnym razie wprawiłabym ich w zakłopotanie i po prostu wytykałabym im ich braki, czym mogłabym ich urazić. Dopiero gdy doświadczyłam pewnych rzeczy, zrozumiałam, że takie podejście oparte na funkcjonowaniu w świecie jest sprzeczne z prawdą.
W połowie września 2023 roku udałam się do jednego z kościołów, aby pełnić w nim funkcję przywódczyni. Niektórzy bracia i siostry zgłosili, że siostra Zhao Zhen, która głosiła ewangelię, ma aroganckie usposobienie. Rozmawiając z innymi ludźmi, nie zwracała uwagi na ich uczucia, przez co czuli się w jej obecności ograniczani. Bracia i siostry poprosili, żebym porozmawiała z Zhao Zhen i szczegółowo przeanalizowała jej problemy, pomagając jej samą siebie zrozumieć. Pomyślałam: „Muszę pomóc i przeanalizować jej problemy. W przeciwnym razie w słowach i czynach będzie nadal kierować się swoim aroganckim usposobieniem. Nie tylko bracia i siostry będą czuli się przez nią ograniczani, ale także ucierpi na tym praca”. Jednak potem się zreflektowałam: „Jestem nowa w tym kościele i nie znam Zhao Zhen. Czy nie wprawiłabym jej w zakłopotanie, gdybym od razu po przyjeździe ją obnażyła i przeanalizowała? Jak byśmy się w przyszłości dogadywały?”. Gdy to przemyślałam, wciąż nie wiedziałam, co mam zrobić, ale w końcu niechętnie udałam się na spotkanie z Zhao Zhen. Gdy ją zobaczyłam, poczułam się tak, jakby ktoś zakleił mi usta taśmą, i przez długą chwilę nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. Pomyślałam, że w przyszłości będę miała z nią często do czynienia. Czy nie ściągnę na siebie kłopotów, jeśli ją urażę? Postanowiłam poczekać z przeanalizowaniem i obnażeniem jej problemów i jedynie delikatnie ją upomniałam, żeby w przyszłości uważała na to, jak mówi, i nie okazywała na twarzy niezadowolenia, ponieważ inni czują się przez to ograniczani. Gdy Zhao Zhen to usłyszała, stwierdziła: „Nie miałam nic złego na myśli. W przyszłości będę zwracać na to uwagę”. W drodze do domu myślałam o tym, że Zhao Zhen nie ma za grosz zrozumienia swojego zepsutego usposobienia, i poczułam w sercu wyrzuty sumienia. Potem jednak pomyślałam: „Zwróciłam jej uwagę na pewne problemy. Jeśli w przyszłości znów przejawi aroganckie usposobienie, wtedy z nią to omówię i ją obnażę”. Niedługo potem diakonka odpowiedzialna za podlewanie zgłosiła, że Wang Hong, liderka zespołu podlewającego, kilkakrotnie wykorzystała sytuację zagrożenia jako wymówkę, aby uniknąć wykonywania swoich obowiązków i uczestniczenia w zgromadzeniach, zaniedbując dwie grupy, za które była odpowiedzialna. Gdy rozeznałam się w sytuacji, okazało się, że Wang Hong jest zbyt zalękniona i podejrzliwa, i że ciągle powtarza, że ktoś ją śledzi. Pomimo wielokrotnych omówień nie zyskała żadnego zrozumienia, więc diakonka odpowiedzialna za podlewanie chciała, żebym z nią porozmawiała. Wiedziałam, że muszę znaleźć Wang Hong, aby jak najszybciej z nią porozmawiać i przeanalizować jej problemy, ale potem pomyślałam: „Wang Hong i ja jeszcze się nie spotkałyśmy. Jeśli od razu po przyjeździe obnażę jej problemy, czy nie uzna mnie za osobę bardzo nieczułą? A co, jeśli ją urażę? Jestem nowa w tym kościele. Jeśli od razu zacznę analizować problemy różnych osób i demaskować je, obrażając wszystkich dookoła, ludzie się ode mnie odwrócą i mnie odizolują. W przyszłości będzie mi trudno zajmować się pracą przywódczą. Lepiej poczekam, aż zapoznam się ze wszystkimi aspektami pracy tego kościoła”. Dlatego nie spotkałam się z Wang Hong, ale poprosiłam diakonkę odpowiedzialną za podlewanie, aby to ona z nią porozmawiała. Jej omówienie nie przyniosło jednak żadnych rezultatów. W ten sposób problem Wang Hong był wielokrotnie odkładany na później i skończyło się na tym, że przez ponad miesiąc nie uczestniczyła ona w żadnych zgromadzeniach ani nie wykonywała swoich obowiązków. Dwa miesiące później napisali do nas zwierzchnicy, pytając o rezultaty naszych obowiązków. W liście zacytowano fragment słów Bożych dotyczący odpowiedzialności przywódców i pracowników, który poruszył moje serce. Pomyślałam o tym, że gdy przybyłam do tego kościoła, a bracia i siostry zgłosili mi problem Zhao Zhen, przeprowadziłam z nią jedynie pobieżną rozmowę i nie przeanalizowałam natury ani konsekwencji kierowania się przez nią aroganckim usposobieniem. W rezultacie Zhao Zhen nie miała za grosz zrozumienia siebie, a jej aroganckie usposobienie w ogóle się nie zmieniło. Co więcej, Wang Hong cały czas była zalękniona, nie uczestniczyła w zgromadzeniach i nie wykonywała nawet swoich obowiązków. Mimo to z nią nie porozmawiałam i jej nie pomogłam. Gdybym będąc przywódczynią w kościele, zauważyła, że brat lub siostra ma problem, ale nie zwróciłabym na niego uwagi i nie udzieliłabym pomocy, nie wywiązując się w ten sposób ze swojej odpowiedzialności, czy nie oznaczałoby to, że nie wykonuję rzeczywistej pracy? Gdy o tym pomyślałam, poczułam się winna i zaniepokojona. Później odnalazłam Zhao Zhen, po czym obnażyłam i przeanalizowałam jej aroganckie usposobienie. Gdy mnie wysłuchała, zyskała pewne zrozumienie samej siebie i była gotowa się zmienić. Potem wraz z diakonką odpowiedzialną za podlewanie spotkałyśmy się z Wang Hong. Gdy omówiłyśmy z nią jej problemy i je przeanalizowałyśmy, cytując słowa Boże, zrozumiała swoje samolubne i godne pogardy zepsute usposobienie. Później zaczęła znów wykonywać swoje obowiązki. Gdy okazało się, że nikogo nie uraziłam, jak to sobie wyobrażałam, a wręcz obu siostrom pomogłam, żałowałam, że nie porozmawiałam z nimi wcześniej.
Potem się nad sobą zastanawiałam: „Pod wpływem jakiego zepsutego usposobienia nie miałam odwagi obnażać i analizować problemów braci i sióstr?”. Pomodliłam się do Boga: „Boże, gdy zauważam problemy braci i sióstr, jako przywódczyni powinnam omawiać z nimi prawdę, zwracać im na nie uwagę i im pomagać. Bałam się jednak ich urazić, więc nie miałam śmiałości z nimi rozmawiać i obnażać ich problemów. Wiem, że było to niezgodne z Twoimi intencjami. Proszę, oświeć mnie i poprowadź, abym zrozumiała siebie i wyciągnęła z tego naukę”. Poszukując, przeczytałam następujące słowa Boże: „W filozofiach funkcjonowania w świecie istnieje zasada, która brzmi: »Przemilczenie błędów dobrych przyjaciół prowadzi do długiej i dobrej przyjaźni«. Oznacza to, że aby zachować tę dobrą przyjaźń, trzeba przemilczeć problemy przyjaciela, nawet jeśli widzi się je wyraźnie. Tacy ludzie przestrzegają zasad mówiących o tym, by nie uderzać prosto w twarz ani nie wydobywać na światło dzienne czyichś braków. Oni się oszukują, ukrywają się przed sobą i wdają się w intrygi. Chociaż doskonale wiedzą, jakiego rodzaju osobą jest ich przyjaciel, nie mówią tego wprost, lecz stosują sprytne metody, aby zachować tę relację. Dlaczego ktoś miałby chcieć podtrzymywać takie relacje? Chodzi o to, by nie robić sobie wrogów w społeczeństwie, w swojej grupie, bo oznaczałoby to częste wystawianie się na niebezpieczne sytuacje. Mając świadomość, że ktoś stanie się twoim wrogiem i cię skrzywdzi, gdy wydobędziesz na światło dzienne jego braki lub go zranisz, i nie chcąc znaleźć się w takiej sytuacji, stosujesz następującą zasadę filozofii funkcjonowania w świecie: »Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków«. Jeśli zatem dwie osoby są w takiej relacji, czy liczy się ona jako prawdziwa przyjaźń? (Nie). Oni nie są prawdziwymi przyjaciółmi, a tym bardziej swoimi powiernikami. Więc co to właściwie za relacja? Czy nie jest to fundamentalna relacja społeczna? (Tak). W takich relacjach społecznych ludzie nie mogą podejmować szczerych dyskusji, nie nawiązują głębokich relacji, ani nie rozmawiają o tym, o czym chcieliby mówić. Nie mogą powiedzieć głośno, co leży im na sercu, nie mówią też o problemach, które widzą u innych, ani nie używają słów, które mogłyby przynieść korzyść drugiej osobie. Zamiast tego dobierają miłe słowa, aby nie wypaść z niczyich łask. Nie mają odwagi mówić prawdy ani przestrzegać zasad, i tym samym uniemożliwiają innym wykształcenie wobec nich wrogich myśli. Czyż człowiekowi nie żyje się względnie łatwo i spokojnie, kiedy nikt nie stanowi dla niego zagrożenia? Czyż nie taki jest cel ludzi, gdy promują powiedzenie: »Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków«? (Jest właśnie taki). Ewidentnie jest to oszukańczy i fałszywy sposób przetrwania, zawierający element rezerwy; sposób istnienia, którego celem jest dążenie do samoobrony. Żyjąc w ten sposób, ludzie nie mają powierników, bliskich przyjaciół, z którymi mogą rozmawiać, o czym tylko zapragną. Między ludźmi istnieje jedynie obopólna rezerwa, wykorzystywanie się nawzajem i wzajemne intrygi, przy czym każdy człowiek czerpie z relacji to tylko, czego sam potrzebuje. Czy tak nie jest? Celem powiedzenia: »Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków« zasadniczo jest powstrzymanie się od obrażania innych i stwarzania sobie wrogów oraz chronienie siebie poprzez niewyrządzanie nikomu krzywdy. Jest to technika i metoda, którą człowiek obiera, aby uchronić się przed zranieniem” (Co to znaczy dążyć do prawdy (8), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Obnażające słowa Boże uświadomiły mi, że jeśli ktoś żyje według filozofii funkcjonowania w świecie, która mówi: „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków”, z czasem staje się coraz bardziej podstępny i zdradliwy. Nie jest w stanie nikomu powiedzieć, co naprawdę myśli, nie ma odwagi się odezwać, nawet jeśli to, co ma do powiedzenia, jest dla drugiej osoby korzystane, i nie jest w stanie udzielić nikomu prawdziwej pomocy. Tak postępują osoby niewierzące. Przez wszystkie te lata kierowałam się szatańską filozofią funkcjonowania w świecie. Traktowałam zasadę: „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków” jako sposób na przetrwanie. Byłam przekonana, że jeśli dostrzegam u kogoś problemy lub braki, wystarczy, że taktownie o tym wspomnę, i że nie powinnam ich obnażać ani analizować, bo w przeciwnym razie mogłabym kogoś urazić, zrobić sobie z kogoś wroga i wyrządzić krzywdę samej sobie. Gdy zauważyłam u któregoś z sąsiadów jakieś niedociągnięcia, nigdy o tym nie wspominałam, nie chcąc nikogo urazić i w rezultacie zostać odizolowana. Gdy uwierzyłam w Boga, nadal patrzyłam na świat z tej perspektywy. Będąc przywódczynią kościoła, gdy widzę, że bracia i siostry przejawiają zepsucie, powinnam im pomóc z miłości i zwrócić im uwagę na problemy. Jest to odpowiedzialność, z której powinnam się wywiązać, ja jednak w ogóle nie wykonywałam rzeczywistej pracy. Gdy bracia i siostry zgłosili problem Zhao Zhen, doskonale wiedziałam, że gdybym nie omówiła go z nią i nie przeanalizowała, pomagając jej samą siebie zrozumieć i się zmienić, ograniczyłaby jeszcze więcej braci i sióstr, co wpłynęłoby na pracę. Obawiałam się jednak, że ją urażę i że w przyszłości trudno będzie nam się dogadać, co utrudniłoby mi wykonywanie pracy przywódczej. Dlatego tylko pobieżnie o tym wspomniałam. W rezultacie Zhao Zhen nie miała żadnego zrozumienia swojego aroganckiego usposobienia i w ogóle się nie zmieniła. Tak samo było z Wang Hong. Choć wyraźnie widziałam, że jest zalękniona i przestraszona, nie uczestniczy w zgromadzeniach i nie wykonuje swoich obowiązków, co opóźniło pracę, myślałam, że jeśli obnażę i przeanalizuję jej problemy podczas naszego pierwszego spotkania, uzna mnie za osobę nieczułą. Co bym zrobiła, gdybym ją uraziła? Dlatego nie chciałam obnażać jej problemów ani zwracać jej na nie uwagi, a nawet podstępnie zrzuciłam to na diakonkę odpowiedzialną za podlewanie, aby to ona zajęła się sprawą. Wykorzystywałam szatańskie filozofie, aby podtrzymywać relacje z innymi. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszyscy dobrze się ze sobą dogadują, ale tak naprawdę skrzywdziłam braci i siostry i opóźniłam pracę. Gdybym wcześniej potrafiła praktykować prawdę i obnażyła oraz przeanalizowała problemy Zhao Zhen i Wang Hong, szybciej by same siebie zrozumiały i można by było uniknąć szkód wyrządzonych pracy kościoła oraz ich wejściu w życie. Zrozumiałam, że w stwierdzeniu „Jeśli zadajesz cios, nie uderzaj prosto w twarz; jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków” nie ma niczego pozytywnego. Jest to podstępny i nikczemny sposób funkcjonowania w świecie. Jest on całkowicie sprzeczny z prawdą. Gdybym nadal kierowała się szatańskimi filozofiami, w każdej chwili mogłabym zrobić coś, co zaszkodziłoby mnie i innym, zakłócając i zaburzając pracę kościoła oraz wzbudzając w Bogy wstręt i odrazę. Ostatecznie zostałabym zdemaskowana i wyeliminowana.
Później przeczytałam więcej słów Bożych: „Czy słowo »wytykać« w powiedzeniu »jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków« oznacza coś dobrego, czy może złego? Czy znaczenie słowa »wytykać« na pewnej płaszczyźnie odnosi się do tego, jak ludzie są ujawniani lub demaskowani poprzez słowa Boga? (Nie). W Moim rozumieniu, słowo »wytykać«, tak jak funkcjonuje ono w ludzkim języku, wcale tego nie oznacza. Istotę jego znaczenia stanowi dosyć złośliwa forma obnażania; znaczy ono tyle, co ujawnić ludzkie problemy i niedoskonałości, albo rzeczy czy sposoby zachowania, o których inni nie wiedzą, albo jakiejś zakulisowej intrygi, idei lub poglądów. Takie jest znaczenie słowa »wytykać« w wyrażeniu »jeśli rzucasz innym wyzwanie, nie wytykaj im braków«. Jeśli dwoje ludzi dobrze się dogaduje i są oni dla siebie nawzajem powiernikami, jeśli nie ma między nimi barier i każdy z nich liczy, że może być użyteczny i pomocny dla tego drugiego, to najlepiej byłoby dla nich, żeby usiedli razem i szczerze i otwarcie wyjaśnili sobie swe problemy. Takie coś jest właściwe i nie ma to nic wspólnego z wytykaniem tej drugiej osobie braków. Jeśli zauważysz czyjeś problemy, ale zdajesz sobie sprawę, że ta osoba nie potrafi jeszcze przyjąć od ciebie porady, to po prostu nic nie mów, aby uniknąć kłótni lub konfliktu. Jeśli chcesz jej pomóc, zapytaj ją najpierw o opinię, na przykład w taki sposób: »Widzę, że doskwiera ci pewien problem, i chcę ci coś poradzić. Nie wiem, czy będziesz w stanie tę radę przyjąć. Jeśli tak, to powiem ci, co mam do powiedzenia. Jeśli nie, zachowam to na razie dla siebie i nie powiem ani słowa«. Jeśli ta osoba odpowie: »Ufam ci. Cokolwiek masz do powiedzenia, nie będzie to przekroczeniem granic. Mogę to zaakceptować«, to oznacza, że udzielono ci pozwolenia i że możesz powiedzieć tej osobie po kolei o jej problemach. Ona zaś nie tylko w pełni zaakceptuje to, co powiesz, lecz także wyniesie z tego korzyść i będziecie w stanie utrzymać normalną relację. Czy nie na tym właśnie polega traktowanie się nawzajem ze szczerością? (Tak). To jest prawidłowa metoda interakcji z innymi; nie jest to wytykanie innym ich braków” (Co to znaczy dążyć do prawdy (8), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, jaka jest różnica między wytykaniem innym braków, a właściwym zwracaniem na nie uwagi i pomaganiem. Wytykanie innym wad jest złośliwym atakiem, świadomym czepianiem się cudzych braków, spraw prywatnych, a nawet najbardziej wrażliwych kwestii, aby obnażyć niedociągnięcia tych ludzi. To celowe zawstydzaniew innych, które jedynie ich krzywdzi. Natomiast w domu Bożym, gdy widzimy, że bracia i siostry przejawiają zepsute skłonności lub postępują wbrew zasadom, obnażamy, analizujemy i wskazujemy ich problemy zgodnie ze słowami Bożymi, pomagając im zrozumieć ich zepsute usposobienie. Jest to korzystne dla ich wejścia w życie. Tego rodzaju analizowanie i obnażanie nie stanowią wytykania palcami, ale są raczej wynikającą z miłości formą pomocy. Jesli choodzi o problem Zhao Zhen, gdy obnażyłam i przeanalizowałam jej aroganckie usposobienie w świetle słów Bożych, to pomagałam jej przemyśleć i poznać jej problemy, aby mogła się zmienić, osiągnąć wejście w życie i harmonijnie współpracować z braćmi i siostrami, aby właściwie wykonywać swoje obowiązki. To było dla niej korzystne. Co więcej, gdy omówiłam i przeanalizowałam z Wang Hong jej problem, którym był egoizm i zachowawczość, chciałam pomóc jej zrozumieć jej samolubną i godną pogardy naturoistotę, żeby mogła okazać skruchę, zmienić się i wykonywać swoje obowiązki. To również pomagało Wang Hong. Tego rodzaju obnażanie i analizowanie są zgodne z prawdozasadami i są czymś pozytywnym. Nie mają na celu wytykania innym problemów. Aby określić różnicę między wytykaniem a właściwym udzielaniem wskazówek i pomocą, trzeba przede wszystkim spojrzeć na intencję i punkt wyjścia. Poza tym zawsze się obawiałam, że obnażanie i analizowanie problemów innych ludzi może ich obrazić i sprawić, że zaczną mnie traktować jak wroga, co utrudniłoby moją pracę przywódczą. Dlatego na każdym kroku dbałam o swoje relacje z innymi. W rzeczywistości dom Boży różni się od społeczeństwa. W domu Bożym rządzi prawda. Aby właściwie wykonywać swoje obowiązki, należy postępować zgodnie z prawdozasadami. Nie jest tak, że żeby dobrze pracować, wystarczy utrzymywać dobre relacje z innymi. Zdałam sobie sprawę, że moje poglądy były zbyt zniekształcone i nie miały nic wspólnego z prawdą.
Poszukiwałam dalej: „Jakiego rodzaju zepsute usposobienie sprawiło, że nie miałam odwagi obnażać problemów innych ludzi?”. Przeczytałam następujące słowa Boże: „W skład człowieczeństwa powinno wchodzić zarówno sumienie, jak i rozum. Są to najbardziej fundamentalne i najważniejsze składniki. Jakiego rodzaju osobą jest ktoś, kto nie ma sumienia i komu brakuje rozumu, jaki charakteryzuje zwykłe człowieczeństwo? Mówiąc ogólnie, jest to ktoś, komu brakuje człowieczeństwa, czyje człowieczeństwo jest bardzo kiepskiej jakości. Zagłębiając się w szczegóły, jakie przejawy utraconego człowieczeństwa taka osoba ukazuje? Spróbujcie przeanalizować, jakie cechy charakteru można znaleźć u takich ludzi i jak konkretnie się one przejawiają. (Są egoistyczni i podli). Egoistyczni i podli ludzie są powierzchowni w swoich działaniach i zdystansowani od rzeczy, które nie dotyczą ich osobiście. Nie biorą pod uwagę interesów domu Bożego ani nie uwzględniają intencji Boga. Nie biorą na siebie ciężaru wykonywania swoich obowiązków czy dawania świadectwa o Bogu i nie mają poczucia odpowiedzialności. (…) Czy taka osoba ma sumienie i rozum? (Nie). Czy osoba bez sumienia i rozumu, która zachowuje się w taki sposób, odczuwa wyrzuty sumienia? Tacy ludzie nie mają wyrzutów sumienia; sumienie takiej osoby nie służy niczemu. Nigdy nie odczuwali wyrzutów sumienia, więc czy mogą poczuć naganę bądź dyscyplinowanie ze strony Ducha Świętego? Nie, nie mogą” (Oddając serce Bogu, można pozyskać prawdę, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże przeniknęły głęboko do mojego serca. Poczułam się winna i zawstydzona z powodu tego, co zrobiłam. Bóg mówi, że ludzie posiadający sumienie i człowieczeństwo dźwigają w trakcie wykonywania swoich obowiązków brzemię i mają poczucie odpowiedzialności, na każdym kroku mając wzgląd na interesy domu Bożego oraz obnażając i analizując ludzi, którzy zakłócają i zaburzają pracę kościoła. Natomiast ludzie pozbawieni człowieczeństwa w pierwszej kolejności myślą o tym, żeby nikogo nie urazić i nie narobić sobie wrogów. Chronią tylko własne interesy i zachowują się jak pochlebcy, w ogóle nie chroniąc interesów domu Bożego. Gdy się nad sobą zastanowiłam, zrozumiałam, że byłam właśnie taką samolubną i godną pogardy osobą o miernym człowieczeństwie, którą obnażył Bóg. Doskonale wiedziałam, że bracia i siostry są ograniczani przez Zhao Zhen i że wpłynęło to już na pracę kościoła oraz ich wejście w życie, a mimo to nie zwracałam na to uwagi. Ponadto Wang Hong wykorzystała ryzyko dla swojego bezpieczeństwa jako pretekst do porzucenia swoich obowiązków. Jako przywódczyni kościoła powinnam była jak najszybciej omówić z siostrami ich problemy i je przeanalizować, aby zrozumiały szkody i konsekwencje dalszego postępowania w ten sposób, w odpowiednim czasie odmieniły swój stan i właściwie wykonywały swoje obowiązki. Bałam się jednak, że jeśli je urażę, będą miały do mnie pretensje i zaczną mnie izolować, dlatego z nimi tego nie omówiłam. Na każdym kroku chroniłam swoje własne interesy i myślałam tylko o tym, żeby utrzymać dobre relacje z ludźmi i zrobić na nich dobre wrażenie. W ogóle nie brałam pod uwagę interesów kościoła ani tego, czy życie braci i sióstr na tym nie ucierpi. Byłam całkowicie samolubna i godna pogardy. Nie miałam za grosz poczucia sprawiedliwości! W ogóle nie wykonywałam swoich obowiązków. Czyniłam zło i opierałam się Bogu! Gdybym nie okazała skruchy i się nie zmieniła, ostatecznie wzbudziłabym w Bogu wstręt i została wyeliminowana. Gdy to zrozumiałam, żałowałam tego, co zrobiłam. Czułam się zobowiązana wobec Boga i miałam poczucie, że zawiodłam braci i siostry. Pomodliłam się do Boga: „Boże, jestem gotowa okazać skruchę oraz stać się osobą posiadającą człowieczeństwo i poczucie sprawiedliwości. W przyszłości chcę mieć wzgląd na Twoje intencje i chronić interesy kościoła”.
Dzięki modlitwie i poszukiwaniom znalazłam w słowach Bożych ścieżkę praktyki. Bóg Wszechmogący mówi: „Jeśli chcesz ustanowić normalną relację z Bogiem, twoje serce musi być do zwrócone do Niego. Bazując na tym fundamencie, stworzysz też normalne relacje z innymi ludźmi. Jeśli nie masz normalnej relacji z Bogiem, to bez względu na to, co robisz, aby utrzymywać relacje z innymi, jak bardzo nad tym pracujesz i jak wiele energii w to wkładasz, wszystko to będzie stanowić część ludzkiej filozofii życiowej. Będziesz chronił swą pozycję wśród ludzi i dążył do tego, by cię chwalili, działając w ludzkich kategoriach i przez pryzmat ludzkich filozofii, zamiast ustanowić normalne relacje z innymi według Bożego słowa. Jeśli nie będziesz się skupiać na stosunkach z ludźmi, lecz utrzymasz normalną relację z Bogiem, jeśli będziesz skłonny oddać Mu swoje serce i nauczyć się Mu podporządkowywać, to twoje relacje z ludźmi w naturalny sposób staną się normalne. Nie będą wówczas oparte na sferze cielesności, lecz na fundamencie Bożej miłości. Nie będziesz miał niemal żadnych cielesnych kontaktów z innymi ludźmi, ale na poziomie duchowym zaistnieje między wami poczucie wspólnoty, wzajemna miłość i pociecha oraz zaopatrywanie siebie nawzajem. Wszystko to opiera się na fundamencie pragnienia, by zadowolić Boga – takie relacje nie są utrzymywane na podstawie ludzkich filozofii życiowych, lecz kształtują się naturalnie, gdy niesie się brzemię dla Boga. Nie wymagają one od ciebie sztucznego, ludzkiego wysiłku; wystarczy, że będziesz praktykować zgodnie z zasadami Bożego słowa” (Nawiązanie normalnej relacji z Bogiem jest bardzo ważne, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Bożych zrozumiałam, że w naszych relacjach z braćmi i siostrami powinniśmy traktować innych zgodnie z prawdozasadami. Gdy odkryjemy, że bracia lub siostry mają zepsute usposobienie, powinniśmy to z nimi omówić i pomóc im z miłości, aby mogli się nad sobą zastanowić, samych siebie zrozumieć i osiągnąć pewne wejście w życie. Nie powinniśmy polegać na filozofiach funkcjonowania w świecie, aby utrzymać relacje z innymi. Czasami inni ludzie nie potrafią zrozumieć własnych problemów, dlatego należy je obnażyć i przeanalizować. O ile są to bracia i siostry, którzy dążą do prawdy, o tyle będą w stanie potraktować to we właściwy sposób i dokonać zmian. Jednak ci, którzy nie dążą do prawdy, będą w takiej sytuacji się wykłócać i opierać. W ten sposób zostają ujawnieni, a my zyskujemy co do nich pewne rozeznanie. Jakiś czas później zauważyłam, że podczas wykonywania swoich obowiązków diakonka odpowiedzialna za podlewanie nie dźwiga brzemienia. Ociąga się z wdrażaniem pracy, a nawet szuka wymówek, mówiąc, że ma mały potencjał i nie rozumie prawdy. Chciałam zwrócić uwagę na jej problemy, aby w trakcie wykonywania obowiązków dźwigała większe brzemię, ale potem pomyślałam: „Jeśli wprost obnażę i wskażę jej problemy i w ten sposób ją urażę, jak będziemy w przyszłości współpracować?”. Gdy o tym pomyślałam, nieco sie zawahałam. Później pomyślałam o słowach Bożych, które wcześniej czytałam, i zdałam sobie sprawę, że znów próbuję podtrzymywać relacje z innymi, kierując się szatańskimi filozofiami funkcjonowania w świecie. Bez względu na to, jak dobre mam relacje z innymi, nie jest to praktykowanie prawdy i Bóg tego nie aprobuje. Pomodliłam się do Boga, aby pomógł mi zdecydowanie zbuntować się przeciwko mojej cielesności i praktykować prawdę. Tym razem musiałam praktykować prawdę i postępować zgodnie z prawdozasadami. Dlatego zwróciłam diakonce odpowiedzialnej za podlewanie uwagę na jej problemy, które polegały na niedbałym wykonywaniu obowiązków, i omówiłam z nią naturę oraz konsekwencje bycia niedbałym. Po moim omówieniu diakonka zrozumiała swój problem i była gotowa się przeciwko sobie zbuntować oraz praktykować prawdę. Doświadczyłam, że traktowanie ludzi zgodnie z prawdozasadami zapewnia uczucie spokoju. Bogu niech będą dzięki!