78. Zrzucenie maski przyniosło mi ogromną ulgę
W marcu 2021 roku byłam odpowiedzialna za produkcję materiałów wideo. Początkowo uważałam, że mam wiele braków. Jeśli czegoś nie rozumiałam, często pytałam przywódców lub pozostałych braci i siostry. Pewnego dnia przypadkiem ujrzałam list napisany do kogoś przez przywódców. Napisano w nim, że chociaż wykonuję ten obowiązek od niedawna, to mam pewien potencjał i czynię dość szybkie postępy w produkcji materiałów wideo, więc jestem odpowiednią kandydatką do szkolenia. W liście wspomniano również o problemach z innymi braćmi i siostrami. Byłam jedyną osobą, którą pochwalono. Mój nastrój w subtelny sposób się zmienił. Poczułam, że jestem lepsza od innych braci i sióstr, a co więcej – byłam przełożoną. Jeśli zatem w przyszłości pojawią się jakieś kwestie dotyczące technik produkcji wideo, będę musiała być w stanie je rozwiązać. Któregoś razu rozmawialiśmy o pracy. Jedna z sióstr zadała pytanie, lecz nie potrafiłam na nie odpowiedzieć. Pomyślałam sobie: „Jeśli powiem, że nie wiem, jak to zrobić, i że tego nie rozumiem, to czy nie zaczną patrzeć na mnie z góry? Czy nie stwierdzą, że nie jestem nikim wyjątkowym i że tak naprawdę nie jestem wcale lepsza od nich?”. Zapytałam więc innych braci i siostry, czy mają jakieś pomysły. Podczas gdy dzielili się swoimi opiniami, ja pospiesznie szukałam materiałów. Kiedy skończyli mówić, dodałam kilka rozwiązań, o których nie wspomnieli. Gdy tylko skończyłam, kilka sióstr stwierdziło: „Jeśli nie przedyskutowałybyśmy tego z tobą, naprawdę nie zrozumiałybyśmy tego aspektu. Zaraz po tym, jak omówiłaś to z nami, wszystko stało się o wiele jaśniejsze”. Później, gdy tylko ktoś miał jakiś problem lub trudności, chciał o tym ze mną porozmawiać. Byłam bardzo zadowolona. Pomyślałam sobie: „Wszyscy mnie teraz podziwiają. Bez wątpienia uważają, że jestem dobrą przełożoną. Muszę się dobrze spisywać. Nie mogę nawalić”.
Pewnego razu jeden z przywódców przesłał mi materiał wideo. Został on zrealizowany przez siostrę Xiao Ran i było z nim kilka problemów. Przywódcy martwili się, że umiejętności techniczne siostry Xiao Ran nie są wystarczające do tego, by zmontować ten materiał, dlatego poprosili mnie, bym zrobiła to razem z nią. Gdy zapoznałam się z problemami z tym wideo, wpadłam na kilka pomysłów zmian. Nie miałam jednak wystarczającego pojęcia o niektórych metodach i tak naprawdę nie wiedziałam, jak prawidłowo wykonać montaż. Zastanawiałam się: „Co pomyślą o mnie przywódcy, jeśli nie zmontuję dobrze tego materiału? Wcześniej mieli o mnie bardzo dobre zdanie. Jeśli montaż nie pójdzie jak należy, to czy przywódcy nie pomyślą, że brak mi kwalifikacji i nie jestem tak świetna, jak ich wyobrażenie o mnie? Tak się nie stanie. Nie mogę pozwolić na to, by przywódcy odnieśli takie wrażenie”. I wówczas pomyślałam sobie: „Przecież to siostra Xiao Ran zrealizowała ten materiał. Niech teraz ona sama go zmontuje. Jeśli nie zrobi tego dobrze – to jej problem. Jeśli później przywódcy o to zapytają, po prostu powiem, że miałam inną ważną pracę do wykonania”. Jednakże siostra Xiao Ran nie wiedziała, jak zmontować ten materiał wideo i poprosiła mnie o opinię. Zaczęłam się zastanawiać: „Jeśli powiem, że nie ogarniam technik związanych z tym materiałem, to co siostra Xiao Ran sobie o mnie pomyśli? Czy nie uzna, że jestem przełożoną, a nawet nie potrafię tego zrobić?”. Chcąc, by siostra nie dostrzegła, co chodzi mi po głowie, wspomniałam jedynie o moich pomysłach na montaż. Ledwo odniosłam się do obsługi konkretnych aspektów technicznych. Patrząc na zdezorientowaną minę siostry Xiao Ran, nie śmiałam pytać o nic więcej. Obawiałam się, że jeśli zadam więcej pytań, po czym ona zada mi kolejne, na które nie będę umiała odpowiedzieć, nie będę wiedziała, co zrobić. Powiedziałam jej tylko, by często modliła się do Boga i polegała na Nim. W późniejszym czasie siostra Xiao Ran nadal nie była w stanie zmontować tego materiału. Nic nie można było na to poradzić. Musiałam zwyczajnie zebrać się na odwagę i zmontować go razem z nią. Nie chcąc dopuścić do tego, by siostra Xiao Ran zorientowała się, że nie wiem, jak się to robi, potajemnie sprawdzałam podręczniki i przeglądałam samouczki. Byłam tak zapracowana, że niemal mdlałam, czułam, że głowa mi pęka, i w głębi serca byłam ogromnie zmęczona. Ostatecznie montaż tego materiału wideo przeciągnął się o prawie miesiąc, zanim został ukończony.
Potem przywódcy dali nam materiały do nauki na temat technik montażowych, byśmy mogły je przedyskutować i wspólnie się uczyć. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tego rodzaju nowymi technikami produkcji wideo i nie rozumiałam niektórych z tych otrzymanych materiałów. Nie chciałam jednak mówić o tym otwarcie braciom i siostrom ani dyskutować z nimi na ten temat. W rezultacie czytanie materiałów do nauki wymagało ode mnie coraz więcej wysiłku. Któregoś razu rozmawialiśmy o jednym z tych podręczników. Siostra Li Xin zapytała mnie, jakie metody, zasady i wymagania stosuje się przy pewnym rodzaju renderowania. W tamtym czasie nie miałam o tym pojęcia. Martwiłam się, co pomyśli o mnie Li Xin, jeśli nie będę w stanie nic powiedzieć, dlatego zrobiłam dobrą minę do złej gry i udzieliłam bardzo zdawkowej odpowiedzi. Patrząc na wyraz twarzy siostry Li Xin, ukazujący połowiczne zrozumienie, wiedziałam, że moja odpowiedź nie rozwiąże jej problemu, więc szybko zadałam inne pytanie, by odwrócić jej uwagę. Późnej Li Xin rozmawiała ze mną juz o innych sprawach. Chociaż miałam wówczas wyrzuty sumienia i wiedziałam, że takie postępowanie było niewłaściwe, to nie zastanawiałam się nad tym zbytnio i po prostu odpuściłam. Czasami, gdy pojawiały się trudności, chciałam zapytać o nie przywódców, lecz potem stwierdzałam: „Jeśli przywódcy uważają, że z moim potencjałem powinnam być w stanie sama rozwiązać ten problem, a ja napiszę list z zapytaniem, to co sobie o mnie pomyślą? Czy nie to, że mój potencjał nie jest wystarczający i nie robię żadnych postępów? I że nie różnię się od innych braci i sióstr?”. Myśląc w ten sposób, nie szukałam pomocy u przełożonych, gdy napotykałam trudności. Zamiast tego zastanawiałam się, jak samodzielnie rozwiązać problemy. Postęp w produkcji niektórych materiałów wideo bywał utrudniony, ponieważ nie potrafiłam wymyślić rozwiązania. Życie w takim stanie sprawiało, że czułam się ogromnie przygnębiona, jakby Bóg się mnie wyrzekł. Gdy czytałam słowa Boże, nie widziałam światła, a w głębi serca czułam się nieraz tak przygnębiona, że chciało mi się płakać. Pragnęłam otworzyć się przed moimi siostrami i omówić z nimi swój stan, lecz zaraz potem zmieniłam zdanie: „Wszystkie napotykają na mnóstwo trudności podczas wykonywania swoich obowiązków i wszystkie czują się nieco zniechęcone. Jeśli ja też okażę zniechęcenie, to czy ich nastawienie nie stanie się jeszcze bardziej negatywne? Przecież jestem przełożoną. Jestem szefową tego zespołu. Inne osoby mogą być zniechęcone, lecz ja – jako przełożona – muszę się trzymać bez względu na trudności, jakie napotykam”. Gdy tylko pomyślałam w ten sposób, słowa nie chciały przejść mi przez usta. Musiałam zmuszać się do wypowiadania kilku słów i doktryn, by je zachęcić, lecz nawet dla mnie brzmiało to bez przekonania. Moje serce było wówczas udręczone i czułam, że wykonywanie tego obowiązku jest zbyt trudne. Czasami podczas jazdy na rowerze wybuchałam płaczem, a czasami, gdy odwiedzałam braci i siostry w ich domach, chowałam się w łazience i płakałam. Kiedy skończyłam płakać, ocierałam łzy i spoglądałam w lustro. Gdy wychodziłam z łazienki, starałam się udawać, że nic się nie dzieje. W tamtym czasie bezustannie skrywałam swój stan i trudności, a w głębi serca byłam ogromnie przygnębiona. Nie wiedziałam, jakie skażone usposobienie, w którym żyję, mogło być tego przyczyną. Pewnego dnia w marcu 2022 roku przyszedł list od przywódców z zapytaniem o konkretny powód, przez który moje obowiązki od dawna nie przyniosły żadnych efektów. Czyżbym kroczyła niewłaściwą ścieżką? Dopiero wtedy zaczęłam zastanawiać się nad sobą. W myślach wielokrotnie odtwarzałam każdą scenę, która miała miejsce, odkąd zostałam przełożoną. W umyśle pojawiło mi się jedno słowo: maska.
Jakiś czas później przeczytałam te słowa Boże: „Z zepsutym usposobieniem ludzi wiąże się pewien powszechny problem, który jest obecny w człowieczeństwie każdej osoby, i jest to problem najpoważniejszy. Ta powszechna skaza jest najsłabszą, najbardziej zgubną częścią człowieczeństwa i ludziom najtrudniej jest odkryć ją w ich naturoistocie i zmienić. Cóż to za problem? Chodzi o to, że ludzie zawsze chcą być wyjątkowi, nadludzcy, doskonali. Sami ludzie są istotami stworzonymi. Czy istoty stworzone mogą osiągnąć wszechmoc? Czy mogą zdobyć się na doskonałość i nieskazitelność? Czy mogą osiągnąć biegłość we wszystkim, wszystko pojąć, wszystko przejrzeć i do wszystkiego być zdolnym? Nie mogą. Jednakże w ludziach tkwi zepsute usposobienie i śmiertelna słabość. Kiedy tylko zdobędą jakąś umiejętność lub wyuczą się jakiejś profesji, zaczynają czuć, że są niezwykle zdolni, że osiągnęli pozycję i wartość oraz że są profesjonalistami. Bez względu na to, jak są przeciętni, pragną zaprezentować się innym jako sławne lub wyjątkowe jednostki, zrobić z siebie lokalnych celebrytów i wywierać na ludziach wrażenie doskonałych i nieskazitelnych, pozbawionych choćby jednej wady; w oczach innych ludzi pragną stać się sławni, potężni, być jakimiś wielkimi postaciami i pragną stać się mocarni, zdolni do wszystkiego, jakby nie było dla nich nic niemożliwego. Sądzą, że jeśli poproszą innych o pomoc, będą się wydawać niekompetentni, słabi i nie w pełni wartościowi i że ludzie będą patrzeć na nich z góry. Z tego powodu zawsze starają się zachowywać pozory. Niektórzy ludzie, poproszeni o zrobienie czegoś, mówią, że umieją to zrobić, podczas gdy w rzeczywistości nie wiedzą jak. Potem w sekrecie sprawdzają to, próbując się nauczyć, ale po kilku dniach nauki nadal tego nie rozumieją, jak to zrobić. Zapytani, jak im idzie, odpowiadają: »Niedługo skończę!«. W sercach jednak myślą: »Do niczego jeszcze nie doszedłem, nie mam zielonego pojęcia, nie wiem, jak to zrobić. Nie mogę puścić pary z ust, muszę zachowywać pozory, nie mogę dopuścić do tego, by inni dostrzegli moje braki i moją ignorancję, nie mogę pozwolić, by patrzyli na mnie z góry!«. Co to jest za problem? To istne piekło, które wynika z próby zachowania twarzy za wszelką cenę. Cóż to jest za usposobienie? Arogancja takich ludzi nie zna granic, a oni sami zupełnie stracili rozum. Nie chcą być tacy sami jak wszyscy inni, nie chcą być zwykłymi, normalnymi ludźmi, tylko nadludźmi, wyjątkowymi jednostkami, szychami. To jest tak wielki problem! Jeśli zaś chodzi o słabości, niedociągnięcia, ignorancję, głupotę i brak zrozumienia w obrębie zwykłego człowieczeństwa, wszystko to skrzętnie osłaniają, nie pozwalając, by inni ludzie to zobaczyli, a potem dalej się maskują” (Pięć warunków, które należy spełnić, by wejść na właściwą ścieżkę wiary w Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg mówi, że ludzie są istotami stworzonymi i nie mogą osiągnąć wszechmocy. Nie jest też możliwe, by zdołali osiągnąć biegłość we wszystkim i wszystko zrozumieć. Ludziom brakuje jednak samowiedzy i myślą, że są niesamowici, gdy choć trochę się czegoś nauczą. Udają i ukrywają się pod maską wielkiej postaci, która potrafi zrobić wszystko. Nawet jeśli mają jakieś braki i niedociągnięcia, wkładają ogromny wysiłek w maskowanie się, tak by nikt tego nie zauważył. Jest to spowodowane ic aroganckimi skłonnościami. Przypomniałam sobie, że gdy tylko pzywódcy odrobonę mnie pochwalili, myślałam, że jestem lepsza od innych braci i sióstr. Co więcej, byłam przełożoną i uważałam, że powinnam być w stanie rozwiązać wszystkie problemy zgłaszane przez moich braci i siostry. Zaczęłam więc wkłądać maskę osoby, która wszystko rozumie. Bez względu na to, jakie miałam trudności lub braki, nie chciałam, by ludzie się o nich dowiedzieli. Przywódcy poprosili siostrę Xiao Ran i mnie o zmontowanie materiału wideo. Nie chciałam ujawniać swoich niedociągnięć i braków, dlatego zepchnęłam problemy na siostrę Xiao Ran. Gdy pytała mnie o zdanie, udawałam, że rozumiem, i oszukiwałam ją, udzielając zdawkowej odpowiedzi. Zabrałam się za montowanie z nią tego materiału dopiero wówczas, gdy nie miałam innego wyjścia. W rezultacie montaż ukończyłyśmy z miesięcznym opóźnieniem. Siostra Li Xin zadała mi trudne pytanie związane z umiejętnościami zawodowymi, którego ewidentnie nie rozumiałam. Obawiając się jednak, że siostra zacznie mną pogardzać, odpowiedziałam tylko kilkoma zdawkowymi słowami. Gdy później siostra zapytała ponownie, bałam się, że zostanę przyłapana, więc użyłam podstępu, by odwrócić jej uwagę. Kiedy nie rozumiałam czegoś, co wiązało się z moim obowiązkiem, nie pytałam o to swoich przełożonych. Ciągle uważałam, że gdybym to zrobiła, wyszłabym na osobę niekompetentną, dlatego udawałam, żeby przywódcy się nie dowiedzieli. Założyłam maskę, by wyglądać tak, jakbym wszystko rozumiała. Sprawiło to, że niektóre problemy pozostawały nierozwiązane przez długi czas, co bezpośrednio wpłynęło na postępy w produkcji materiałów wideo. Właściwie to dopiero zaczęłam wykonywać ten obowiązek. Choć poczyniłam postępy, to istniały pewne metody, z którymi nie miałam wcześniej styczności, dlatego całkowicie normalne było to, że niektórych rzeczy nie rozumiałam. Każdy, kto ma choć trochę rozumu, wie, że nie jest doskonały i że nie da się rozumieć wszystkiego, dlatego podczas wykonywania swoich obowiązków potrzebuje porad i pomocy innych, a gdy ma pytania, przejmuje inicjatywę i pyta innych ludzi – i jest to zupełnie normalne. Dla mnie jednak stało się to największą trudnością. Nie potrafiłam stawić czoła własnym brakom i niedociągnięciom i nie chciałam być zwyczajną osobą, któa posiada wady. Wolałam nieustannie udawać i być ideałem. Maskowałam się na każdym kroku. Uważałam wręcz, że proszenie innych o pomoc, gdy napotyka się trudności, jest wyrazem niekompetencji i daje innym okazję do pogardzania mną. Byłam po prostu zbyt arogancka i zbyt obłudna! Gdy moje refleksje osiągnęły ten punkt, zaczęłam siebie nienawidzić. Poczułam, że rzeczy, które robiłam, są naprawdę odrażające.
Nieco później zastanawiałam się również nad sobą. Dlaczego nieustannie się maskowałam i udawałam? Wówczas przeczytałam fragment słów Bożych, który rozjaśnił moje serce. Bóg Wszechmogący mówi: „Bez względu na kontekst i na to, jaki wykonują obowiązek, antychryści będą się starać sprawiać wrażenie, że nie są słabi, że zawsze są silni, pełni wiary i że nigdy nie popadają w negatywizm, żeby ludzie nigdy nie dostrzegli ich prawdziwej postawy ani rzeczywistego stosunku do Boga. Czy w głębi serca naprawdę wierzą, że nie ma nic, czego nie byliby w stanie zrobić? Czy szczerze wierzą, że nie ma w nich żadnej słabości, negatywizmu ani przejawów skażenia? W żadnym razie. Potrafią dobrze udawać, są wprawni w ukrywaniu różnych rzeczy. Lubią pokazywać ludziom swoją silną i wspaniałą stronę; nie chcą, by inni zobaczyli tę, która jest słaba i prawdziwa. Mają w tym oczywisty cel: po prostu chcą podtrzymać swoją próżność i dumę, chcą bronić miejsca zajmowanego w sercach ludzi. Sądzą, że gdyby otwarcie pokazali innym swoją negatywną i słabą stronę, gdyby ujawnili swoją buntowniczość i zepsucie, stanowiłoby to poważny uszczerbek dla ich statusu i reputacji – że nie byłoby to warte zachodu. Wolą więc umrzeć, niż przyznać się do tego, że zdarza się im być słabymi, zbuntowanymi i zniechęconymi. A gdy nadchodzi dzień, kiedy wszyscy widzą ich słabą i buntowniczą stronę, gdy widzą, że są oni zepsuci i wcale się nie zmienili, antychryści mimo to nadal będą udawać. Sądzą, że gdyby się przyznali do swojego skażonego usposobienia, do tego, że są zwykłą osobą, kimś nieistotnym, to straciliby miejsce w ludzkich sercach, utraciliby cześć i uwielbienie, jakimi wszyscy ich darzą, i w ten sposób ponieśliby zupełną porażkę. Toteż, cokolwiek się dzieje, oni nie otworzą się przed ludźmi; cokolwiek się dzieje, nie przekażą nikomu innemu swojej władzy i statusu; zamiast tego ze wszystkich sił starają się rywalizować i nigdy się nie poddadzą. (…) antychryści pozują na zagorzałych i zdeterminowanych, zdolnych do wyrzeczeń i poświęceń, na ludzi, którzy są nieskazitelni i nie mają żadnych wad ani problemów. Jeśli ktoś zwróci im uwagę na ich zepsucie lub braki, traktuje ich na równi, jak normalnych braci i siostry, otwiera się i rozmawia z nimi, to jak oni wtedy reagują? Robią wszystko co w ich mocy, żeby się zrehabilitować i usprawiedliwić, by dowieść, że mają rację, i żeby ostatecznie przekonać ludzi, że nie mają żadnych problemów, że są doskonałymi, uduchowionymi osobami. Czyż to nie jest oszustwo? Każdy, kto siebie uważa za nieskazitelnego i świętego, jest oszustem. Dlaczego powiadam, że wszyscy tacy ludzie są oszustami? Powiedzcie Mi, czy jest choćby jedna nieskazitelna osoba pośród całej zepsutej ludzkości? Czy jest ktoś zaiste święty? (Nie). Zdecydowanie nie. Jak ktokolwiek miałby osiągnąć nieskazitelność, skoro ludzie są tak głęboko skażeni przez szatana, a poza tym nie posiadają prawdy z natury, w sposób wrodzony? Jedynie Bóg jest święty; cała zepsuta ludzkość jest zbezczeszczona. Jeśli ktoś podszywałby się pod człowieka świętego, mówiąc, że jest nieskazitelny, kim byłby? Byłby diabłem, szatanem, archaniołem – byłby prawdziwym antychrystem. Tylko antychryst może utrzymywać, że jest nieskazitelną, świętą osobą” (Punkt dziewiąty (Część dziesiąta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Po przeczytaniu tych słów Bożych poczułam się tak, jakby ugodzono mnie nożem w serce. Antychryści uważają reputację i status za ważniejsze niż samo życie. Potrafią wyjątkowo dobrze się maskować i używać podstępu. Rzeźbią siebie na idealny obraz, bez słabości i niedociągnięć, bez przejawów zepsucia. Robią to, by osiągnąć swój cel, czyli sprawić, żeby inni ludzie czcili ich i podziwiali. Byłam taka sama jak antychryści, których Bóg zdemaskował. Szczególnie lubię pokazywać innym swoje silne i chwalebne strony, lubię być szanowana i podziwiana przez innych, lubię też mieć status w ich sercach. Nieważne, czy to przywódcy prosili mnie o zmontowanie materiału wideo, czy też moi bracia i siostry zadawali mi pytania, zawsze się maskowałam i udawałam, że rozumiem, nawet jeśli tak nie było. Oszukiwałam też i wprowadzałam w błąd moich braci i siostry. Dlaczego nie potrafiłam być szczera i uczciwa, gdy zadawali pytania, a ja czegoś nie rozumiałam? Czyż nie z obawy, że zobaczą moje braki, uwierzą, że jestem tak samo zwyczajna jak oni i przestaną mnie wychwalać i patrzeć na mnie z podziwem? Aby chronić swój wizerunek przełożonej, nie miałam odwagi zadawać pytań o rzeczy, których nie rozumiem, a które wiążą się z moim obowiązkiem. Obawiałam się, że przywódcy pomyślą, że nie jestem osobą o dobrym potencjale, jak wcześniej o mnie mówili, i zaczną mną pogardzać. Byłam już udręczona napotykanymi trudnościami i nie widziałam żadnej ścieżki naprzód w moich obowiązkach i wejściu w życie, lecz wolałam płakać w tajemnicy niż ujawnić przed innymi swoje zniechęcenie i słabości. Śmiertelnie bałam się, że bracia i siostry ujrzą moją prawdziwą postawę i mój faktyczny potencjał, przez co przestaną mnie podziwiać. Rzeczywiście byłam nazbyt obłudna i potrafiłam świetnie udawać! Wszyscy stworzeni ludzie mają wady i słabości. Nie potrafiłam jednak zaakceptować własnej niedoskonałości i starałam się ukryć wszystkie swoje braki i słabości. Nieustannie przywdziewałam maskę i sprawiałam wrażenie osoby wiecznie silnej i pełnej wiary. Moim celem było zdobycie statusu w sercach innych i sprawienie, by ludzie mnie wychwalali i patrzyli na mnie z podziwem. Przez cały dzień łamałam sobie głowę nad własną reputacją i własnym statusem, martwiąc się o korzyści i straty, lecz byłam apatyczna wzlędem pracy, która rzeczywiście dotyczyła moich głównych obowiązków. Nie byłam w stanie wykonać żadnej rzeczywistej pracy. Ponieważ obawiałam się, że stracę twarz, jeśli nie uda mi się odpowiednio zmontować tamtego materiału wideo, zwlekałam, nie mając odwagi się za to zabrać. To bezpośrednio wpłynęło na postępy w produkcji tego materiału. Moim głównym zadaniem jako przełożonej było rozwiązywanie różnych problemów, które pojawiały się podczas wykonywania wraz z moimi braćmi i siostrami naszych obowiązków oraz zapewnienie płynnego postępu produkcji wideo. Nie wypełniałam jednak swoich powinności i nieustannie przybierałam maskę. Zbyt mało było we mnie człowieczeństwa! Pomyślałam o tych słowach Bożych: „Czy istoty stworzone mogą osiągnąć wszechmoc? Czy mogą zdobyć się na doskonałość i nieskazitelność?” (Pięć warunków, które należy spełnić, by wejść na właściwą ścieżkę wiary w Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ludzie są mało znaczący. Po prostu nie mogą osiągnąć wszechmocy. Moje zachowanie było jednak po prostu próbą uczynienia z siebie kogoś wszechmocnego i doskonałego. Będąc osobą skażoną, całymi dniami myślałam o tym, jak stać się kimś wszechmocnym. Jakże nikczemna była moja natura!
Później przeczytałam te słowa Boże: „Jeśli masz w sercu jasność co do tego, jaką jesteś osobą, jaka jest twoja istota, jakie są twoje wady i jakie skażenie przejawiasz, powinieneś otwarcie omówić to z innymi, aby mogli zobaczyć twój prawdziwy stan, twoje myśli i opinie, by wiedzieli, na ile zdajesz sobie sprawę z tych rzeczy. Cokolwiek robisz, nie udawaj, nie stwarzaj pozorów, nie ukrywaj przed innymi własnego zepsucia i błędów, tak by nikt się o nich nie dowiedział. Tego rodzaju fałszywe zachowanie stanowi przeszkodę w twoim sercu i jest zepsutym usposobieniem, które może powstrzymywać ludzi przed skruchą i zmianą. Musisz się modlić do Boga, poddawać refleksji i analizie takie fałszywe rzeczy jak wygłaszane przez innych pochwały, zaszczyty, którymi cię obsypują i korony, jakimi cię obdarzają. Musisz dostrzegać, jakie szkody te rzeczy ci wyrządzają. Czyniąc to, poznasz własną miarę, osiągniesz samowiedzę i nie będziesz już widzieć w sobie nadczłowieka ani jakiejś wielkiej postaci. Z taką samoświadomością łatwo ci będzie zaakceptować prawdę, przyjąć i dopuścić do serca słowa Boga oraz to, o co Bóg prosi człowieka, zaakceptować zbawienie przez Stwórcę, wytrwać w byciu zwykłym człowiekiem, uczciwym i godnym zaufania, oraz ustanowić normalną relację między tobą – istotą stworzoną, a Bogiem – Stwórcą. Właśnie o to Bóg prosi ludzi i jest to dla nich w pełni możliwe do osiągnięcia. (…) Wszystko, co musicie zrobić, to praktykować metodę, którą przedstawiłem. Bądźcie zwykłymi ludźmi, nie maskujcie się, módlcie się do Boga i nauczcie się łatwo otwierać przed innymi oraz rozmawiać z nimi prosto z serca. Takie praktykowanie w naturalny sposób przyniesie owoce. Stopniowo nauczysz się być zwykłym człowiekiem, życie nie będzie już dla ciebie męczące, nie będziesz już cierpiał ani odczuwał bólu. Wszyscy ludzie są zwyczajni. Nie ma między nimi żadnej różnicy, z wyjątkiem tego, że mają odmienne indywidualne talenty i mogą się nieco różnić charakterem. Gdyby nie Boże zbawienie i ochrona, wszyscy czyniliby zło i zostaliby srogo ukarani. Jeżeli potrafisz przyznać, że jesteś zwykłym człowiekiem, jeśli potrafisz porzucić ludzkie wyobrażenia i puste iluzje, dążyć do bycia uczciwą osobą i spełniać szczere uczynki, jeśli jesteś w stanie sumiennie podporządkowywać się Bogu, to nie będziesz miał żadnych problemów i w pełni urzeczywistnisz ludzkie podobieństwo. To takie łatwe – dlaczego więc nie ma żadnej ścieżki?” (Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Musisz nauczyć się mówić: »Nie potrafię«, »To mnie przerasta«, »Nie jestem zdolny tego przeniknąć«, »Nie doświadczyłem tego«, »Nic nie wiem«, »Dlaczego jestem taki słaby? Dlaczego jestem do niczego?«, »Mam taki słaby charakter«, »Jestem taki odrętwiały i otępiały«, »Taki ze mnie ignorant, że minie kilka dni, zanim to zrozumiem i zdołam się tym zająć«, »Muszę to z kimś przedyskutować«. Musisz nauczyć się praktykować w ten sposób. Jest to zewnętrzna oznaka tego, że przyznajesz się do bycia zwykłą osobą i że pragniesz nią być” (Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu tych słów Bożych zaczęłam się zastanawiać. Gdy w przeszłości przywódcy mnie chwalili, to zasadniczo tylko dlatego, że dość aktywnie studiowałam wówczas umiejętności zawodowe, wyprodukowałam kilka materiałów wideo i wykazałam pewną poprawę. Byłam jak dziecko w pierwszej klasie szkoły podstawowej, które przez parę dni uważało na lekcjach, po czym zostało kilkakrotnie pochwalone przez nauczycieli, ale to absolutnie nie oznacza, że jest lepsze od swoich kolegów i koleżanek z klasy. Nie oznacza to również, że przyswoiło sobie całą wiedzę ze wszystkich książek. Otrzymywanie pochwał od przywódców nie oznaczało, że jestem ekspertem w technikach realizacji wideo i nie mam już żadnych problemów. Tak naprawdę wciąż byłam osobą początkującą, która tylko połowicznie rozumiała te metody. Nadal miałam wiele braków i niedociągnięć. Wciąż wiele musiałam się nauczyć i zrozumieć. Powinnam traktować siebie we właściwy sposób i mieć jasny obraz swojej prawdziwej postawy i prawdziwego poziomu. Gdybym z powodu słów pochwały ze strony kogoś innego zapomniała o tym, kim rzecyzwiście jestem, to ostatecznie skończyłabym jako osoba arogancka, pozbawiona wszelkiego rozumu. Wcześniej stale wydawało mi się, że skoro jestem przełożoną, to inni mogą być zniechęceni, lecz nie ja. Bez względu na to, jakie problemy się pojawiały, musiałam być nieugięta i nie pozwalać innym dostrzegać mojej słabości. W gruncie rzeczy było to traktowanie siebie jak nadczłowieka – nie było to wyrazem zwykłego człowieczeństwa. Choć byłam przełożoną, nie oznaczało to, że jestem lepsza od moich braci i sióstr. Chodziło jedynie o różnicę w obowiązków i powinności. Bez względu na to, czy chodzi o wejście w życie czy o umiejętności zawodowe – każdy ma braki i niedociągnięcia. To zupełnie normalne, że nie potrafię dostrzec lub zrozumieć niektórych problemów. Nie ma co robić z tego afery. Powinnam mieć uczciwe podejście, przyznawać się do swoich niedociągnięć i razem z braćmi i siostrami szukać materiałów do nauki. Powinnam pytać przełożonych o wszystko, czego nie rozumiemy, byśmy mogli rozwiązać problemy i nie dopuścić do tego, by utrudniały one pracę kościoła.
Podczas zgromadzenia otworzyłam się przed moimi braćmi i siostrami. Obnażyłam i szczegółowo przeanalizowałam swój ówczesny stan, kiedy to udawałam i zakładałam maskę. Opowiedziałam o swoich brakach i niedociągnięciach, by moi bracia i siostry mogli wyraźnie ujrzeć mój potencjał i moją postawę. Jednocześnie zmieniłam podejście do mojego obowiązku. Gdy nie miałam żadnych pomysłów podczas realizacji jakiegoś materiału wideo, już nie udawałam. Zamiast tego razem z braćmi i siostrami szukałam rozwiązania. Moi bracia i siostry coś powiedzieli, ja coś powiedziałam, i zanim się obejrzeliśmy, niektóre problemy od razu były rozwiązane. Kiedy zdjęłam swoją maskę, poczułam się swobodniej podczas wykonywania swoich obowiązków. Nie byłam już tak sfrustrowana ani udręczona. Pewnego razu jedna z sióstr zapytała mnie, jak zrealizować nowy format materiałów wideo. Ponieważ nie znałam zasad i wymagań dotyczących tych materiałów, nie miałam żadnego pomysłu na ich produkcję. Zaczęłam się zastanawiać: „Jeśli powiem, że nie wiem, to czy moja siostra nie pomyśli sobie, jak mogę być przełożoną, skoro nawet ten aspekt wiedzy zawodowej mnie przerasta? Czy moja siostra nie zacznie mną gardzić?”. W tym momencie przypomniałam sobie następujące słowa Boże: „Musisz nauczyć się mówić: »Nie potrafię«, »To mnie przerasta«, »Nie jestem zdolny tego przeniknąć«, »Nie doświadczyłem tego«. (…) Musisz nauczyć się praktykować w ten sposób. Jest to zewnętrzna oznaka tego, że przyznajesz się do bycia zwykłą osobą i że pragniesz nią być” (Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Gdy pomyślałam o swoim wcześniejszym bolesnym doświadczeniu polegającym na ciągłym zakładaniu maski, nie chciałam już dłużej tak żyć. Musiałam odmienić swoje niewłaściwe intencje oraz nastawienie do wykonywania mojego obowiązku i stać się zwyczajną osobą. Po wszystkim otworzyłam się przed moją siostrą, mówiąc: „Ja też tego nie rozumiem i nie mam jasności co do zasad produkcji tego rodzaju materiału wideo”. Później poszukałyśmy zasad i odpowiednich materiałów szkoleniowych w tym zakresie, byśmy mogły wspólnie się uczyć, a ja zyskałam większą klarowność w kwestii kierunku, w jakim ma zmierzać produkcja. W głębi serca poczułam się odprężona i wyzwolona. Po pewnym czasie przyszedł list od przywódców. Napisali w nim, że w kilku wyprodukowanych przez nas materiałach wideo widać postępy, i poprosili nas o dalszą dobrą pracę. Gdy zobaczyłam ten dodający otuchy list od przywódców, ogromnie się ucieszyłam i nawet nie zdając sobie z tego sprawy, zaczęłam ronić łzy. Z jednej strony czułam się zawstydzona, ponieważ stan, w jakim znajdowałam się wcześniej, czyli ciągłe maskowanie się i udawanie, opóźnił produkcję materiałów wideo. Z drugiej strony doświadczyłam świętości Boga. Gdy kierowałam się w życiu swoim skażonym usposobieniem, którego przez długi czas nie zmieniałam, Bóg mnie nie prowadził. Kiedy jednak zwróciłam się ku Bogu i byłam gotowa praktykować zgodnie z Jego słowami, ujrzałam Jego uśmiechnięte oblicze. Obecnie nieco rozumiem swoje skażone usposobienie, a stan, w jakim się wczesniej znajdowałam, czyli to, że udawałam i maskowałam się, uległ pewnej zmianie. Wszystkie te rezultaty osiągnęłam dzięki przewodnictwu słów Bożych.