4. Kiedy wydalono mojego wujka

Autorstwa Ye Qiu, Chiny

Mój wujek jest lekarzem tradycyjnej medycyny chińskiej. W wieku dziesięciu lat miałam wypadek, po którym wymiotowałam krwią, i to mój wujek uratował mnie w krytycznym momencie. Na zawsze zapamiętałam jego życzliwość, która ocaliła mi życie, i sądziłam, że kiedy dorosnę, muszę odpowiednio mu się odwdzięczyć. W 2008 roku mój tata zmarł z powodu choroby. Kiedy cała rodzina była pogrążona w głębokim smutku, wujek podzielił się z nami ewangelią Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. To nie tylko dało nam jakieś oparcie, ale również okazję, aby dążyć do prawdy i dostąpić zbawienia, przez co byłam mojemu wujkowi jeszcze bardziej wdzięczna. Po śmierci ojca mojej mamie było bardzo trudno opłacić edukację trójki dzieci. Wtedy wujek przyjął mnie do swojego domu, gdzie mogłam wierzyć w Boga i jednocześnie wspólnie z wujkiem studiować medycynę. Mieszkałam i stołowałam się u niego. Nie byłam mocnego zdrowia i wujek często przyrządzał dla mnie pożywne posiłki. Traktował mnie jak własną córkę, więc przepełniała mnie wdzięczność dla niego i byłam pewna, że gdyby miał w przyszłości jakiekolwiek trudności, to zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, żeby mu pomóc.

W 2011 roku kościół uznał, że mój wujek jest złym człowiekiem. Był arogancki, próżny, powodował niedorzeczne problemy i w ogóle nie akceptował prawdy. Znęcał się nad tymi, którzy dawali mu sugestie, i często osądzał, atakował i potępiał przywódców i pracowników. Prowokował konflikty między braćmi i siostrami a przywódcami, co powodowało poważne zakłócenia w życiu i pracy kościoła. Bracia i siostry czuli się tak przez niego stłamszeni, że bali się z nim stykać, a on nie chciał okazać skruchy pomimo wielokrotnych omówień. Kościół podjął decyzję, aby go wydalić. Wtedy przywódca zapytał, czy zgodzę się pod nią podpisać, a ja byłam rozdarta. Zachowanie mojego wujka było zupełnie oczywiste; nawet mnie jego ataki i pogarda doprowadzały do łez. Wahałam się jednak: „Jeśli się podpiszę, a on się dowie, to co sobie o mnie pomyśli? Uratował mi życie, kiedy byłam mała, podzielił się z nami ewangelią i uczył mnie medycyny. Okazuje mi dobroć w tak wielu aspektach, a jeśli podpiszę się pod tą decyzją, czy nie uzna, że jestem bezduszna i niewdzięczna?”. W tamtym jednak czasie przywódca przeczytał fragment słów Bożych, które naprawdę do mnie przemówiły. Bóg mówi: „Według jakiej zasady słowa Boże nakazują ludziom traktować innych? Kochajcie to, co Bóg kocha, i nienawidźcie, czego Bóg nienawidzi – oto zasada, której należy przestrzegać. Bóg kocha tych, którzy poszukują prawdy i są w stanie podążać za Jego wolą. Są to ludzie, których my również powinniśmy kochać. Ci, którzy nie są w stanie podążać za wolą Bożą, którzy nienawidzą Boga i buntują się przeciwko Niemu, to ludzie, których Bóg nienawidzi, i my także powinniśmy ich nienawidzić. O to Bóg prosi człowieka. (…) W Wieku Łaski Pan Jezus powiedział: »Któż jest moją matką i kto to są moi bracia?« »Kto bowiem wypełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie, ten jest moim bratem i siostrą, i matką«. Te słowa pojawiły się już w odległym Wieku Łaski, a teraz słowa Boga są jeszcze jaśniejsze: »Kochaj to, co Bóg kocha, i nienawidź tego, czego Bóg nienawidzi«. Słowa te trafiają prosto w sedno, lecz ludzie często nie są w stanie pojąć ich prawdziwego znaczenia(Naprawdę zmienić można się tylko wtedy, gdy rozpozna się swoje błędne poglądy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Czytając słowa Boże, poczułam się nieco winna. Mój wujek jawnie postępował jak zły człowiek, ale ja i tak nie chciałam się podpisać. Czyż nie tolerowałam jego ciągłych zakłóceń i zamętu, jakie wprowadzał w kościele? Nie powinnam kierować się uczuciem, ale raczej praktykować w zgodzie ze słowami Bożymi: „Kochajcie to, co Bóg kocha, i nienawidźcie, czego Bóg nienawidzi”. Wtedy złożyłam podpis.

W 2012 roku kościół wydał zawiadomienie o wydaleniu mojego wujka, a ja nie miałam odwagi spojrzeć mu w twarz. Później, kiedy dowiedział się o moim podpisie, zbeształ mnie za brak rozeznania i nazwał mnie kretynką! Kiedy to usłyszałam, zorientowałam się, że nie przemyślał ani nie zrozumiał swoich złych uczynków, ale nadal się zastanawiałam, czy byłam wobec niego zbyt bezduszna i niewdzięczna, składając swój podpis. Później w związku z pełnionymi obowiązkami opuściłam dom wujka. Chociaż nie musiałam już patrzeć mu w twarz, jego krytyczne słowa nadal tkwiły w moim umyśle. Później stało się coś, przez co jeszcze bardziej czułam, jak dużo zawdzięczam wujkowi, i w końcu zrobiłam coś, co sprzeciwiało się Bogu.

Pod koniec 2016 roku przebywałam poza domem, wykonując obowiązek a bracia i siostry wysłali mnie do szpitala z powodu ciężkiego zapalenia płuc i wysięku opłucnowego. Mój wujek szybko przybiegł do szpitala i opiekował się mną niestrudzenie, nie szczędząc pieniędzy ani wysiłku. Moje ciśnienie było niebezpiecznie niskie, a on leczył mnie akupresurą. Kiedy mnie wypisano, sporządził nawet tradycyjne chińskie lekarstwo, żebym szybko wyzdrowiała. Widząc całą jego życzliwość, którą okazywał mi, mimo że podpisałam się pod jego wydaleniem, czułam się jeszcze bardziej winna. Wtedy wujek powiedział mi, że przez ostatnie kilka lat nadal głosił ewangelię, choć wydalono go z kościoła, i że przyprowadził do Boga kilkoro ludzi. Komunistyczna Partia Chin aresztowała go nawet za głoszenie ewangelii; przeszukano jego dom, skonfiskowano majątek i zamknięto jego aptekę. Stracił ponad sto tysięcy juanów. Pomimo prześladowań ze strony wielkiego, czerwonego smoka nie zdradził, gdzie przechowywane są księgi ze słowami Boga. Kiedy jednak funkcjonariusz KPCh kazał mu zidentyfikować braci i siostry na zdjęciach, wskazał jedną siostrę, dodając, że jest przywódczynią. To ona doprowadziła do jego wydalenia przed kilkoma laty. Wyznawszy mi to, czynił mi wyrzuty, że nie mam sumienia, mówiąc, że widział we mnie córkę i troszczył się o mnie jak ojciec, a ja w zamian nie okazałam mu żadnych ludzkich uczuć, tylko zachowałam się jak bezduszne zwierzę. Kiedy słuchałam, jak o tym mówi, czułam się jego dłużniczką i współczułam mu. Mniej więcej w tym czasie usłyszałam przypadkiem, jak przywódcy wyższego szczebla mówią, że jeśli ci, których wydalono, okażą skruchę oraz nadal będą wierzyć w Boga i głosić ewangelię, to mogą być z powrotem przyjęci do kościoła. Od razu pomyślałam o wujku. Pomyślałam, że choć został wydalony, to i tak szerzył ewangelię przez ostatnie kilka lat. Kiedy KPCh aresztowała go i przesłuchiwała, nie wyparł się Boga. Czyż zatem nie mógłby zostać z powrotem przyjęty do kościoła? Nawet jeśli tylko głosił ewangelię i pracował, żeby zadośćuczynić za poprzednie złe uczynki, to by wystarczyło. Gdyby potem inni omawiali z nim więcej słów Bożych, czy nie mógłby stopniowo zacząć zastanawiać się nad wyrządzonym złem i zdobyć się na skruchę i zmianę? Gdyby dzięki mojemu wstawiennictwu przyjęto go z powrotem do kościoła, czyż nie zobaczyłby, że mam nieco sumienia i nie jestem taką niewdzięczną osobą? Kiedy przyszło mi to na myśl, poczułam, że oto stoi przede mną możliwość zadośćuczynienia i odwdzięczenia się za jego dobroć. Napisałam więc do przywódcy, opowiadając o dobrych uczynkach mojego wujka. Przemilczałam natomiast fakt, że zidentyfikował na policji przywódczynię kościoła, a także że narzekał i pouczał mnie. Potem przywódcy umówili go na spotkanie z ludźmi, którzy mieli sprawdzić, czy wujek spełnia kryteria ponownego przyjęcia do kościoła. Kilka dni później jedna siostra powiedziała mi: „Kiedy poszliśmy do twojego wujka i zapytaliśmy, czy zastanowił się nad sobą i próbował siebie poznać, zezłościł się i powiedział: »Wcale nie przyszliście badać faktów. Razem z przywódcami po prostu się nawzajem kryjecie. Wszyscy jesteście w zmowie«. Wyglądał, jakby chciał nas uderzyć i to twoja ciocia go powstrzymała i przekonywała, żeby przestał. Potem zaczął machać rękami i głośno wypominać to, co było, nieustępliwie wytykając innym wady, atakując i osądzając przywódców. Zobaczyliśmy, że nie ma on żadnego zrozumienia samego siebie i nie nadaje się do tego, aby zostać przyjętym z powrotem do kościoła”. Potem siostra rozmawiała ze mną również na temat tego, jak rozeznać się i przejrzeć istotę mojego wujka, i zapytała mnie, jak ja rozumiem tę sprawę. W obliczu zachowania mojego wujka nie miałam już nic do powiedzenia. Rzeczywiście nie kwalifikował się do tego, aby go przyjąć.

Później szukałam słów Bożych, które odnosiły się do moich problemów. Przeczytałam te słowa Boże: „Wszyscy, którzy zostali zepsuci przez szatana, posiadają zepsute usposobienie. Niektórzy mają jedynie zepsute usposobienie, lecz są także tacy, którzy nie dość, że mają zepsute, szatańskie usposobienie, to mają jeszcze straszliwie nikczemną naturę. Ich mowa i czyny nie tylko ujawniają ich zepsute, szatańskie usposobienie, ale, co gorsza, ludzie ci sami są prawdziwymi diabłami, szatanami. Ich zachowanie zaburza i zakłóca Boże dzieło, utrudnia braciom i siostrom wejście w życie oraz szkodzi normalnemu życiu kościoła. Prędzej czy później trzeba obmyć te wilki w owczej skórze; wobec tych sług szatana powinno się przyjąć bezwzględną postawę, postawę odrzucenia. Tylko w taki sposób można stanąć po stronie Boga, a ci, którzy tak nie czynią, tarzają się w bagnie wraz z szatanem(Ostrzeżenie dla tych, którzy nie praktykują prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Kimże jest szatan, kimże są demony i kimże są wrogowie Boga, jeśli nie stawiającymi opór, niewierzącymi w Boga? Czyż nie są to osoby, które sprzeciwiają się Bogu? Czyż nie są to ci, którzy twierdzą, że mają wiarę, ale brakuje im prawdy? Czyż nie są to ci, którzy jedynie pragną uzyskać błogosławieństwa, ale nie potrafią nieść świadectwa o Bogu? Nadal obracasz się dziś wśród tych demonów i traktujesz je z sumieniem i miłością, ale czy tym samym nie wykazujesz dobrych intencji wobec szatana? Czyż nie stoisz w jednym szeregu z demonami? Jeśli ludzie dotarli do tego punktu i nadal nie są w stanie odróżnić dobra od zła, a także, zaślepieni, wciąż pozostają kochający i litościwi, a przy tym nie żywią najmniejszego pragnienia poszukiwania intencji Bożych lub w ogóle nie są zdolni przyjąć Bożych intencji jako własnych, to ich koniec będzie tym bardziej nędzny. Każdy, kto nie wierzy w Boga w ciele, jest wrogiem Boga. Jeśli potrafisz kierować się sumieniem i miłością, gdy masz do czynienia z wrogiem, czy nie brakuje ci poczucia sprawiedliwości? Jeśli zgadzasz się z tymi, którymi gardzę i z którymi się nie zgadzam, i wciąż masz dla nich miłość i osobiste uczucia, czyż nie jesteś wówczas zbuntowany? Czyż nie stawiasz celowo oporu Bogu? Czy taka osoba rzeczywiście może posiadać prawdę? Jeśli ludzie mają sumienie dla wrogów, miłość do demonów i miłosierdzie wobec szatana, to czyż nie zakłócają celowo Bożego dzieła?(Bóg i człowiek wejdą razem do odpoczynku, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże sprawiły, że poczułam się głęboko osądzona. Mojego wujka wydalono już kilka lat temu. Gdyby miał choć trochę sumienia lub rozumu, to po zrobieniu tak wieleu rzeczy, które krzywdziły innych, zakłócały życie kościoła, wprowadzały w nim zamęt i sprzeciwiały się Bogu, gryzłoby go sumienie. Zastanowiłby się nad sobą, czułby żal i okazałby skruchę. Co więcej, bracia, siostry i ja rozmawialiśmy z nim i wskazaliśmy mu wtedy jego problemy, jednak on nadal w ogóle nie rozumiał samego siebie, a nawet nienawidził mnie za to, co było, a przywódczyni nienawidził jeszcze bardziej. Wierzył, że winę za jego wydalenie w całości ponoszą inni, chował urazę do przywódczyni, która go wydaliła, a nawet wskazał ją policji na zdjęciu. Potem nadal szerzył swoje uprzedzenia względem przywódczyni, potępiając ją jako fałszywą przywódczynię i antychrysta. Było jasne, że ma istotę złego człowieka, że jego natura jest niechętna prawdzie, że nienawidzi prawdy i nigdy się nie zmieni ani nie okaże skruchy. Wobec tak prawdziwie złego człowieka ja cały czas koniecznie chciałam okazać sumienie i odwdzięczyć się za jego dobroć, broniłam go nawet i mówiłam o nim dobrze, mając nadzieję, że zostanie przyjęty z powrotem do kościoła. Byłam naprawdę ślepa i głupia, nie potrafiłam odróżnić dobra od zła. Czyż nie starałam się zdobyć przychylności szatana, stając po stronie złych ludzi i sprzeciwiając się Bogu?

Potem przeczytałam fragment słów Bożych i zyskałam nieco zrozumienia sprawiedliwego usposobienia Boga. Wtedy jeszcze bardziej poczułam, że mojego wujka nie powinno się przyjmować z powrotem do kościoła. Bóg mówi: „Nie obchodzi Mnie, jak pełna zasług jest twoja ciężka praca, jak imponujące są twoje kwalifikacje, jak blisko podążasz za Mną, jak bardzo jesteś znany ani jak bardzo poprawiła się twoja postawa. Dopóki nie spełnisz Moich żądań, nigdy nie zasłużysz na Moją pochwałę. Jak najszybciej spiszcie na straty te wszystkie wasze pomysły i kalkulacje i zacznijcie poważnie traktować Moje żądania. W przeciwnym razie obrócę wszystkich ludzi w popiół, aby zakończyć Moje dzieło, i w najgorszym razie lata Mojego dzieła i cierpienia obrócą się wniwecz, bo nie mogę wprowadzić Moich wrogów i ludzi cuchnących złem i wyglądających wciąż, jak dawniej, na podobieństwo szatana, do Mojego królestwa ani w następny wiek(Występki zaprowadzą człowieka do piekła, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po przeczytaniu słów Bożych poczułam, jak święte, sprawiedliwe i nienaruszalne jest usposobienie Boga, a także zrozumiałam zasady, według których Bóg traktuje ludzi. Kiedy usłyszałam przywódców wyższego szczebla mówiących, że jeśli ci, którzy zostali wydaleni, nadal będą wierzyć w Boga, głosić ewangelię i okażą skruchę, to mogą zostać przyjęci z powrotem o kościoła, przypomniało mi się zachowanie wujka. Przecież po wydaleniu nadal głosił ewangelię i nie wyparł się Boga mimo aresztowania i prześladowania ze strony wielkiego, czerwonego smoka, dlatego myślałam, że mógłby zostać przyjęty mimo braku autorefleksji i zrozumienia. Po przeczytaniu słów Bożych zdałam sobie sprawę, że Bóg ma standardy oceny ludzi, a kościół również ma zasady przyjmowania członków. Zwłaszcza w przypadku ludzi, którzy w przeszłości zostali wydaleni za czynienie zła, ważnym jest, aby ocenić, czy prawdziwie zrozumieli oni swoje złe uczynki, okazali skruchę i zmienili się. Jeśli tego nie zrobii, to nie mogą nigdy zostać na powrót przyjęci do kościoła. Po wydaleniu wujek nadal głosił ewangelię, wykazując się dobrym zachowaniem, ale nie przemyślał ani nie zrozumiał swoich złych uczynków i skażonej natury. Bez względu na to, jak inni omawiali z nim sprawę, wskazując jego problemy, przycinając go i demaskując, on nie wyciągnął żadnych wniosków. Okazywał nawet wrogość wobec każdego, kto nakłaniał go do autorefleksji, szerzył uprzedzenia przeciw przywódcom, zwodził ludzi i zakłócał życie kościoła, wprowadzając zamęt. Człowiek w tak oczywisty sposób zła, taki diabeł, został wydalony wyłącznie przez Bożą sprawiedliwość. Jest tak, jak mówi Bóg: „Bo nie mogę wprowadzić Moich wrogów i ludzi cuchnących złem i wyglądających wciąż, jak dawniej, na podobieństwo szatana, do Mojego królestwa ani w następny wiek”. Ja jednak i tak wstawiałam się za wujkiem, i chciałam, aby przyjęto go z powrotem do kościoła. Czyż nie sprzeciwiałam się Bogu? Zdając sobie z tego sprawę, coraz bardziej czułam, że nie rozumiem prawdy i jestem niezwykle głupią ignorantką!

Później z racji tego, że nadal wracałam do zdrowia po chorobie, często kontaktowałam się z wujkiem. Jego zachowanie jeszcze się pogorszyło; osądzał nie tylko przywódców, ale również kogoś, kim posługiwał się Duch Święty, i arogancko się o tym człowieku wypowiadał. To sprawiło, że jeszcze wyraźniej zobaczyłam jego istotę nienawidzącą prawdy i wrogą wobec Boga. Czułam się również winna i miałam wyrzuty sumienia, że wcześniej się za nim wstawiałam. Ciągle nasuwało mi się pytanie: „Dlaczego stale chciałam się odwdzięczyć takiemu jawnie złemu człowiekowi za jego życzliwość?”. Nie udało mi się znaleźć powodu aż do momentu, kiedy przeczytałam później fragment słów Bożych i odnalazłam źródło problemu. Bóg Wszechmogący mówi: „Sentencje dotyczące moralnego postępowania, takie jak »Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć«, nie mówią ludziom, jakie dokładnie są ich obowiązki członków obrębie społeczeństwa i pośród rodzaju ludzkiego. Zamiast tego służą do ograniczania ludzi lub przemocowego stawiania im żądań, by postępowali i myśleli w określony sposób bez względu na to, czy tego chcą, czy nie, i niezależnie od okoliczności lub kontekstu, w jakich spotykają ich te akty życzliwości. Istnieje wiele takich przykładów, pochodzących z okresu starożytnych Chin. Jak choćby ten o głodującym, żebrzącym chłopcu, którego wzięła do siebie pewna rodzina, nakarmiła go, odziała, wyszkoliła w sztukach walki i nauczyła bardzo wiele. Ci ludzie zaczekali, aż chłopiec wyrośnie, a potem zaczęli go wykorzystywać jako źródło dochodu, posyłali go, by czynił zło, zabijał ludzi i robił rzeczy, których wcale nie chciał robić. Jeśli spojrzeć na jego historię z perspektywy pomocy i wsparcia, jakie otrzymał, jego ocalenie było czymś dobrym. Ale czy było to faktycznie dobre, czy złe, biorąc pod uwagę, do czego był zmuszany później? (Było to złe). Tylko że w ramach uwarunkowań tradycyjnej kultury, takich jak to, że »Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć«, ludzie nie są w stanie uczynić takiego rozróżnienia. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że chłopiec nie miał wyboru, musiał zostać zabójcą, czynić zło i krzywdzić ludzi – był zmuszany do czegoś, czego większość ludzi nie chciałaby robić. Ale czy fakt, że uczynił te złe rzeczy i zabijał na rozkaz swojego pana, nie wynikał tak naprawdę z tego, że chciał się odwdzięczyć za otrzymaną życzliwość? Zwłaszcza ze względu na uwarunkowania tradycyjnej kultury chińskiej, takie jak to, że »Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć«, ludzie mimowolnie ulegają wpływowi tych idei i dają się im kontrolować. Te idee z pewnością kształtują również działania podejmowane przez ludzi oraz kryjące się za nimi pobudki i motywy. Gdy chłopiec znalazł się w tej sytuacji, jaka była jego pierwsza myśl? »Ta rodzina mnie ocaliła, była dla mnie dobra. Nie mogę okazać się niewdzięcznikiem, muszę odwzajemnić życzliwość. Zawdzięczam tym ludziom życie, więc muszę im je poświęcić. Powinienem robić wszystko, co mi każą, nawet jeśli oznacza to złe uczynki i zabijanie ludzi. Nie mogę myśleć o tym, czy to jest dobre, czy złe, muszę po prostu odwdzięczyć się za życzliwość. Gdybym tak nie postąpił, czy zasługiwałbym na miano człowieka?«. W efekcie ilekroć rodzina chciała, żeby kogoś zamordował lub uczynił coś złego, on robił to bez wahania czy obiekcji. Czy zatem jego zachowanie, działania oraz ślepe posłuszeństwo nie były podyktowane zasadą i poglądem, że »Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć«? Czyż nie spełniał kryterium moralnego postępowania? (Tak). Co wam pokazuje ten przykład? Czy maksyma mówiąca, że »Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć«, jest dobra, czy nie? (Nie jest dobra, jest bezzasadna). W istocie osoba, która odwdzięcza się za życzliwość, kieruje się zasadą, że za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć. Jeśli ktoś wyświadcza ci przysługę, musisz się zrewanżować. Jeśli tego nie zrobisz, nie zasługujesz na miano człowieka i nie masz nic do powiedzenia, gdy zostaniesz za to potępiony. Jest takie powiedzenie: »Za życzliwie użyczoną kroplę wody należy odpłacić tryskającym źródłem«, ale w tym przypadku chłopca nie spotkał jakiś drobny akt życzliwości, ale otrzymał on życzliwość, która ocaliła mu życie, i tym bardziej musiał w zamian oddać własne. Nie wiedział, jakie są granice czy zasady odwdzięczania się za życzliwość. Wierzył, że zawdzięcza życie tej rodzinie, więc musiał w zamian poświęcić dla niej swoje i robić wszystko, czego od niego zażądała, włącznie z morderstwem i innymi złymi czynami. Takie odwdzięczanie się za życzliwość jest bezgraniczne i bezzasadne. Pełnił rolę wspólnika złoczyńców i tym samym zniszczył samego siebie. Czy dobrze uczynił, odwdzięczając się za życzliwość w taki sposób? Oczywiście, że nie. Było to głupie postępowanie(Co to znaczy dążyć do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Po przeczytaniu słów Bożych coś do mnie dotarło; zawsze czułam, że mam dług wdzięczności wobec wujka i że przeciw niemu zawiniłam, więc chciałam jakoś zadośćuczynić i się mu odwdzięczyć za jego życzliwość. Było tak głównie dlatego, że ograniczały mnie moralne przekonania mówiące: „Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć” oraz „Za życzliwie użyczoną kroplę wody należy odpłacić tryskającym źródłem”. Sądziłam, że jeśli ktoś podał mi pomocną dłoń, kiedy najbardziej tego potrzebowałam, lub uratował mi życie w kryzysowej sytuacji, to muszę na zawsze pamiętać o jego życzliwości i właściwie się za nią odwdzięczyć w przyszłości. Tylko postępując w ten sposób, pokazałabym, że mam sumienie i człowieczeństwo. Gdybym nie pamiętała o odwdzięczeniu się, to byłabym pozbawionym człowieczeństwa niewdzięcznikiem i zostałabym odrzucona jako godna pogardy. Weźmy na przykład moją mamę. Ma czworo rodzeństwa i w przeszłości borykali się z trudnościami finansowymi. Aby mój najstarszy wujek mógł studiować, jego młodszy brat i moja mama zrezygnowali z szansy na wyższe wykształcenie. Koniec końców mój najstarszy wujek znalazł stabilną pracę, a rodzina początkowo oczekiwała, że będzie wspierał swoje rodzeństwo. On jednak nie tylko im nie pomógł, ale zostawił na lodzie własną matkę. Wszyscy nasi krewni i przyjaciele nazywali go niewdzięcznikiem i został przez wszystkich odtrącony. Dorastając w takim otoczeniu, czułam, że muszę stać się w przyszłości osobą z sumieniem, kimś, kto potrafi odwdzięczyć się za życzliwość. To wpływ takiego myślenia sprawił, że kiedy przytrafiły mi się różne rzeczy, nie potrafiłam odróżnić dobra od zła ani rozeznać się co do osoby, której się odwdzięczałam, nie obchodziło mnie też, czy moje działanie jest zgodne z prawdozasadami. Jeśli tylko ktoś okazał mi życzliwość, czułam potrzebę, by mu się odwdzięczyć. Tak jak z moim wujkiem; kiedy poproszono mnie, żebym podpisała się pod decyzją o jego wydaleniu, to ponieważ uratował mi życie, głosił mi Bożą ewangelię dni ostatecznych i traktował mnie jak własne dziecko, bardzo trudno mi było się przemóc i złożyć podpis. Bałam się, że jeśli to zrobię, będę niewdzięcznicą bez sumienia. Chociaż w końcu podpisałam, sumienie nie dawało mi spokoju i czułam, że mam wobec wujka dług. Również kiedy zachorowałam, wykonując obowiązek poza domem, wujek pośpieszył z pomocą, nie szczędząc pieniędzy i wysiłków, żeby się mną zaopiekować, przez co czułam się jeszcze bardziej winna. Kiedy więc usłyszałam, jak przywódcy wyższego szczebla omawiają zasady przyjmowania ludzi, chciałam wykorzystać tę okazję, aby odwdzięczyć się wujkowi. Co z tego wynikło? Chociaż jasne było, że nie przemyślał on ani nie zrozumiał zła, które popełnił przez ostatnie parę lat, a nawet chował urazę z powodu swojego wydalenia i wskazał wielkiemu, czerwonemu smokowi przywódczynię, która go wydaliła, to ponieważ kierowałam się myśleniem, że „Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć”, mówiłam o nim dobrze przed przywódcami, kryłam go, przemilczając jego złe zachowanie, w nadziei, że zostanie przyjęty z powrotem do kościoła, a ja w ten sposób spłacę swój dług. Zdałam sobie sprawę, że tradycyjne przekonanie, że „Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć” ograniczało mnie, uniemożliwiając mi odróżnienie dobra od zła oraz tego, co słuszne, od tego, co niesłuszne. Sprawiło, że postępowałam bez żadnych zasad czy podstaw moralnych. Teraz nadszedł czas oczyszczenia kościoła i usunięcia złych ludzi, antychrystów i niedowiarków. Jeśli nadal skupiałam się na tym, żeby wykazać się sumieniem i odwdzięczyć się złym ludziom za życzliwość, chcąc, by zostali z powrotem przyjęci do kościoła, czyż nie byłam wspólniczką złych ludzi, wywołującą zakłócenia i siejącą zamęt? Jaka była różnica między naturą mojego zachowania a tym, co Bóg określił jako postępowanie żebraka, który popełnia morderstwo, żeby odwdzięczyć się za życzliwość? Zrozumiawszy to, jasno zobaczyłam zwodniczość i truciznę zawartą w tradycyjnym moralnym przekonaniu, że „Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć”. Jest to absolutnie mylące, błędne i deprawujące przekonanie.

Później przeczytałam więcej słów Bożych: „Należy zyskać rozeznanie co do tej obecnej w tradycyjnej kulturze maksymy, mówiącej, że »Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć«. Najważniejsze jest tu słowo »życzliwość« – jak należy je rozumieć? O jaki aspekt i rodzaj życzliwości tu chodzi? Jakie znaczenie kryje się za słowami, że »Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć«? Ludzie muszą znaleźć odpowiedzi na te pytania i w żadnym razie nie mogą być ograniczani przez ideę odwdzięczania się za otrzymaną życzliwość – dla każdego, kto dąży do prawdy, jest to absolutnie konieczne. Czym jest »życzliwość« w świetle ludzkich pojęć? Na podstawowym poziomie z życzliwością mamy do czynienia wtedy, gdy ktoś pomaga ci, gdy masz kłopoty. Na przykład, ktoś daje ci miskę ryżu, gdy głodujesz, albo ktoś daje ci butelkę wody, gdy umierasz z pragnienia, lub pomaga ci, gdy upadniesz i nie możesz wstać. To wszystko są akty życzliwości. Z wielkim aktem życzliwości mamy do czynienia, gdy ktoś pomaga ci w poważnej opresji – jest to życzliwość, która ratuje ci życie. Kiedy jesteś w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a ktoś pomaga ci uniknąć śmierci, to zasadniczo ratuje ci życie. Na takie między innymi sposoby ludzie rozumieją słowo »życzliwość«. Tego rodzaju życzliwość zdecydowanie przewyższa jakąkolwiek drobną, materialną przysługę – jest to wielka życzliwość, której nie sposób oszacować w kategoriach pieniędzy lub rzeczy materialnych. Ci, którzy jej dostąpili, czują wdzięczność, której nie da się wyrazić za pomocą kilku słów podziękowania. Czy to jednak słuszne, by ludzie mierzyli życzliwość taką miarą? (Nie jest to słuszne). Dlaczego mówisz, że nie jest słuszne? (Bo ta miara opiera się na standardach tradycyjnej kultury). To odpowiedź ugruntowana w teorii i doktrynie, a choć wydaje się słuszna, nie dociera do samego sedna zagadnienia. Jak więc można to wyjaśnić w kategoriach praktycznych? Dobrze się zastanów. Niedawno doszły mnie słuchy o nagraniu z Internetu, w którym człowiek przypadkowo gubi portfel. Mały pies go znajduje, chwyta pyskiem i biegnie za człowiekiem, a gdy ten to zauważa, bije psa za to, że zwierzę ukradło mu portfel. To absurd, czyż nie? Pies wykazuje się większą moralnością niż człowiek! Postępowanie psa było w zupełności zgodne ze standardami moralności ludzi. Gdyby tam był jakiś inny człowiek, zakrzyknąłby: »Wypadł ci portfel!«. Ponieważ jednak pies nie umie mówić, po prostu chwycił portfel i pobiegł za człowiekiem, który go zgubił. Jeśli więc pies potrafi zachować się w sposób zalecany przez tradycyjną kulturę, co nam to mówi o ludziach? Ludzie rodzą się z sumieniem i rozumem, więc tym bardziej zdolni są do takiego zachowania. O ile ktoś słyszy głos sumienia, może brać na siebie odpowiedzialność i obowiązki. Nie trzeba wkładać w to wielkiego wysiłku ani ponosić wielkich kosztów, wystarczy niewielki trud; to zwyczajnie kwestia bycia pomocnym, postępowania dla dobra innych. Ale czy takie działanie rzeczywiście jest z natury »życzliwością«? Czy wznosi się na poziom aktu życzliwości? (Nie). Ponieważ tak nie jest, czy trzeba mówić o odwdzięczeniu się? To byłoby zbędne(Co to znaczy dążyć do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). „Jeśli Bóg chce cię zbawić, to nieważne, kim się posługuje, by to osiągnąć, ty musisz w pierwszej kolejności podziękować Bogu i przyjąć to od Niego. Nie kieruj swojej wdzięczności wyłącznie do ludzi, nie mówiąc już o ofiarowaniu komuś swojego życia w odruchu wdzięczności. To jest poważny błąd. Kluczowe jest to, by twoje serce było wdzięczne Bogu i byś przyjął pomoc od Niego(Co to znaczy dążyć do prawdy (7), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Po przeczytaniu słów Bożych zyskałam nowe zrozumienie i definicję słowa „życzliwość”, zawartego w powiedzeniu: „Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć”. Kiedyś myślałam, że jeśli ktoś podał mi pomocną dłoń, a nawet uratował mi życie, kiedy stałam w obliczu trudności, niebezpieczeństw czy zagrożenia życia, to była to ogromna życzliwość, o której musiałam pamiętać i odwdzięczyć się za nią w przyszłości. Teraz dzięki słowom Boga zdałam sobie sprawę, że tego wszystkiego nie można nazwać życzliwością. To były po prostu ludzkie odruchy, coś, co mógłby zrobić każdy człowiek, który ma sumienie. Jeśli chodzi o mojego wujka, był on lekarzem, więc ratowanie mojego życia w chwili zagrożenia było czymś zupełnie normalnym i był to jego obowiązek. Co więcej, moje tchnienie życia pochodzi od Boga, a moje życie i moja śmierć podlegają Jego suwerennej władzy. To nie tak, że żyję, bo wujek mnie uratował. Kiedy po śmierci mojego ojca mama miała trudności z utrzymaniem kilkorga dzieci, wujek uczył mnie medycyny oraz pozwolił mi mieszkać i stołować się u siebie w domu, a widząc, że niedomagam, dobrze mnie karmił. Zaopiekował się mną również wiele lat później, kiedy znalazłam się w szpitalu. To wszystko podlegało suwerennej władzy Boga i Jego zarządzeniom, a ja powinnam przyjąć je od Boga. Ponadto mój wujek głosił nam Bożą ewangelię w dniach ostatecznych, co również podlegało najwyższej władzy Boga i Jego zrządzeniom. To Bogu powinnam dziękować! Kiedy to zrozumiałam, w końcu pozbyłam się poczucia winy, które miałam wobec mojego wujka.

Poprzez to doświadczenie jasno ujrzałam błąd zawarty w tradycyjnym przekonaniu moralnym, że „Za otrzymaną życzliwość należy się sowicie odwdzięczyć”, oraz dostrzegłam, jak pęta ono ludzi i ich krzywdzi. Gdyby nie to, nadal bezkrytycznie odwdzięczałabym się za życzliwość, bez zasad ani moralnych podstaw, a nawet nieświadomie sprzeciwiałabym się Bogu. To słowa Boże sprawiły, że zdałam sobie z tego sprawę. Bogu niech będą dzięki!

Wstecz: 3. Głoszenie ewangelii to mój obowiązek, który niezłomnie wykonuję

Dalej: 6. Decyzja nauczycielki z Kościoła Potrójnej Autonomii

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

60. Bóg jest taki sprawiedliwy

Autorstwa Zhang Lin, JaponiaWe wrześniu 2012 roku przewodziłem pracy kościoła i spotkałem moją przywódczynię, Yan Zhuo. Prosiła ona braci i...

72. Pokuta hipokryty

Autorstwa Xinrui, Korea PołudniowaBóg Wszechmogący mówi: „Służenie Bogu nie jest rzeczą prostą. Ci, których zepsute usposobienie pozostaje...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze