60. Jak się nauczyć podporządkowania w chorobie

Autorstwa Tong Yu, Chiny

Od dzieciństwa byłam słabego zdrowia i ciągle chorowałam, co sprawiło, że pragnęłam mieć zdrowe ciało. W marcu 2012 roku miałam szczęście przyjąć Boże dzieło dni ostatecznych. Kilka miesięcy później zauważyłam, że nie łapię już przeziębień i nie miewam gorączki tak często jak wcześniej. Nawet moje migreny i zwyrodnienie kręgosłupa szyjnego mniej mi dokuczały. Moje serce wypełniło się wdzięcznością wobec Boga i stałam się jeszcze bardziej zmotywowana do porzucenia różnych rzeczy i ponoszenia kosztów na rzecz Boga. W tamtym czasie byłam przywódczynią kościoła i aby dobrze wykonywać pracę kościoła, ignorowałam przeszkody i sprzeciw mojej rodziny, pracując niestrudzenie od świtu do zmierzchu, wykonując swój obowiązek.

Pewnego dnia w maju 2020 roku poczułam pewien dyskomfort w szyi. Kiedy obracałam nią na boki, była sztywna i wydawała „chrzęszczący” dźwięk. Kiedy dłużej siedziałam, zaczynało mi się kręcić w głowie, a moje prawe ramię zaczęło boleć i drętwieć, utrudniając chwytanie przedmiotów. Początkowo nie zwracałam na to większej uwagi, myśląc, że po tym, jak zaczęłam wierzyć w Boga, nie tylko usunął On moje poprzednie dolegliwości, ale także poprawił moją ogólną kondycję. Ponieważ teraz poświęcałam się obowiązkom w pełnym wymiarze godzin, wierzyłam, że Bóg będzie mnie chronił i nie pozwoli, by mój stan się pogorszył. Myślałam, że jeśli będę prawidłowo siedzieć i ćwiczyć, nie będzie to nic wielkiego. Nie spodziewałem się jednak, że dwa miesiące później zwyrodnienie kręgosłupa szyjnego nie tylko się nie poprawi, ale wręcz pogorszy. Często miałam bóle i zawroty głowy, moje oczy były suche i zmęczone, a prawe ramię bolesne i zdrętwiałe, przez co trudno mi było nawet używać pałeczek. Zaczęłam się martwić, że mój stan się pogorszy. Jeśli jedna strona mojego ciała miałaby zawieść i zostać sparaliżowana, jak mogłabym dalej wykonywać swój obowiązek? Czy to by nie oznaczało, że stracę szansę na otrzymanie Bożego zbawienia? Wtedy pomyślałam o siostrze, z którą kiedyś pracowałam, a która musiała przestać wykonywać swoje obowiązki i wrócić do domu na leczenie, ponieważ jej zwyrodnienie kręgosłupa szyjnego stało się poważne. Ale niedługo po tym, jak opuściłam dom, by wykonywać swoje obowiązki, zostałam zdradzona przez judasza. Jeśli mój stan zdrowia stanie się tak poważny, że nie będę w stanie wykonywać swoich obowiązków, co mam zrobić, skoro nie mogę wrócić do domu i nie mam odwagi udać się do szpitala na leczenie? Im więcej o tym myślałam, tym bardziej się denerwowałam i nie mogłam powstrzymać się od narzekania, myśląc: „W ciągu ostatnich kilku lat, odkąd wierzę w Boga, porzuciłam rodzinę i karierę, wykonując swój obowiązek, i doświadczyłam wielu trudności. Dlaczego Bóg nie czuwa nade mną i nie chroni mnie? Dlaczego znów pozwala mi cierpieć z powodu choroby?”. Pomyślałam: „Nawet jeśli nie mogę udać się do szpitala na leczenie, nie mogę po prostu siedzieć bezczynnie, pozwalając, by mój stan się pogarszał! Muszę znaleźć sposób, by leczyć się sama. W przeciwnym razie, gdy mój stan będzie się pogarszał, nie tylko będę bardziej cierpieć, ale też nie będę już mogła wykonywać swojego obowiązku. Co się wtedy stanie?”. Potem zaczęłam zastanawiać się nad różnymi sposobami leczenia mojej choroby. Oprócz wypróbowania takich metod jak bańki, masaż twarzy i termopunktura, szukałam również wszędzie środków na zwyrodnienie kręgosłupa szyjnego. W tym czasie mój umysł był całkowicie skupiony na tym, jak wyleczyć chorobę, i nie czułam już żadnego brzemienia związanego z moimi obowiązkami. Nie monitorowałam różnych zadań, a kiedy zadań było dużo i trzeba było siedzieć do późna w nocy, pozornie wykonywałam swoje obowiązki, ale w duchu czułam opór, obawiając się, że nadmierny wysiłek pogorszy mój stan.

W maju 2022 roku, pewnego ranka, gdy schodziłam na dół na śniadanie, nagle poczułam wyraźną ciężkość w prawej nodze i prawym ramieniu. Moja prawa noga była tak słaba, że ledwo mogłam ją podnieść i musiałam nią powłóczyć podczas chodzenia. W jednej chwili ogarnął mnie niepokój. Zastanawiałam się, czy naprawdę doznałam paraliżu jednej strony ciała. Bardzo się przestraszyłam i pomyślałam: „Jeśli dostanę paraliżu, naprawdę nie będę w stanie wykonywać swojego obowiązku i co wtedy stanie się z moimi nadziejami na zbawienie i wejście do królestwa niebieskiego? Czy wszystkie moje lata poświęcenia i wysiłku nie pójdą na marne?”. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej byłam zrozpaczona. Widząc wokół siebie braci i siostry w dobrym zdrowiu, czułam ogromną zawiść i zazdrość. Myślałam: „W ostatnich latach, odkąd uwierzyłam w Boga, porzuciłam różne rzeczy i ponosiłam koszty na rzecz Boga tak samo jak oni. Dlaczego Bóg dał im zdrowe ciało, a mnie nie?”. Im dłużej tak myślałam, tym bardziej byłam zmartwiona i zaniepokojona swoim stanem.

Pewnego dnia przeczytałam te słowa Boże: „To Bóg decyduje o tym, jaki ktoś będzie miał stan zdrowia w określonym wieku i czy zapadnie na poważną chorobę. Niewierzący nie wierzą w Boga i szukają kogoś, kto im wywróży przyszłość z linii dłoni, z daty urodzenia czy z twarzy i wierzą w to, co usłyszą. Ty wierzysz w Boga i często słuchasz kazań i omawiania prawdy, więc jeśli w to nie wierzysz, to jesteś niedowiarkiem. Jeśli rzeczywiście wierzysz, że wszystko jest w rękach Boga, to powinieneś również wierzyć, że wszystko to – poważne choroby, groźne choroby, drobne schorzenia i ogólny stan zdrowia – podlega władzy Boga i Jego zarządzeniom. Wystąpienie poważnej choroby i stan czyjegoś zdrowia w określonym wieku to nie jest coś, o czym decyduje przypadek – kto to zrozumie, ten ma właściwe i pozytywne zrozumienie tej kwestii. Czy to jest w zgodzie z prawdą? (Tak). Jest to w zgodzie z prawdą, to jest prawdą i należy to zaakceptować, twoje nastawienie i postrzeganie w tym zakresie powinno się zmienić. A jaki jest pozytywny efekt takiej przemiany? Czy nie uwalniasz się od uczuć udręki, niepokoju i strapienia? Przynajmniej w teorii uwalniasz się od związanych z chorobą negatywnych uczuć udręki, niepokoju i strapienia. Ponieważ twoje zrozumienie przemieniło twoje myśli i postrzeganie, wyzbywasz się negatywnych uczuć. (…) Teraz mówimy o chorobie; większość ludzi doświadcza jej w ciągu swojego życia. Bóg przesądza o tym, jaka choroba atakuje ciało człowieka, kiedy to się dzieje i w jakim wieku jest wtedy ten człowiek, oraz jak zmieni się stan jego zdrowia – sam człowiek nie ma tu nic do powiedzenia, o niczym nie decyduje; tak samo jak nie decyduje o tym, kiedy przychodzi na świat. Czy nie jest zatem głupotą dręczyć się, niepokoić i być strapionym czymś, na co nie ma się wpływu? (Tak). Ludzie powinni zajmować się tym, co leży w zakresie ich możliwości, a w sprawach będących poza ich zasięgiem powinni zaczekać na Boga. Powinni podporządkować się w milczeniu i prosić Boga, by ich chronił – takie nastawienie umysłu ludzie powinni kultywować. Gdy powali ich choroba i śmierć będzie blisko, powinni się podporządkować zamiast skarżyć się na Boga, buntować się przeciwko Niemu, atakować Go czy bluźnić. Ludzie, jako istoty stworzone, powinni doświadczać wszystkiego, co pochodzi od Boga, i doceniać to – nie powinni próbować samodzielnie o czymś decydować. Winno to być szczególne doświadczenie wzbogacające twoje życie, niekoniecznie jest to coś złego, prawda? Toteż jeśli chodzi o choroby, ludzie najpierw powinni naprostować swoje błędne myśli i mniemania dotyczące źródła choroby, a wtedy przestaną się zamartwiać; ponadto ludzie nie mają prawa kontrolować znanych bądź nieznanych rzeczy, ani też nie są w stanie ich kontrolować, bo wszystkie te rzeczy podlegają władzy Boga. Czekać i podporządkować się – takie nastawienie i zasadę praktykowania ludzie powinni przyjąć. Od zrozumienia do praktykowania, wszystko powinno przebiegać zgodnie z prawdozasadami – tym właśnie jest dążenie do prawdy(Jak dążyć do prawdy (4), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Słowa Boże uświadomiły mi, że to, czy moja choroba się pogorszy i czy doprowadzi do paraliżu, leży w rękach Boga, i że powinnam podporządkować się suwerennej władzy Boga i jego ustaleniom. To był mądry wybór. Nie rozumiałam jednak Bożej wszechmocy i suwerennej władzy. Poświęciłam wiele energii i uwagi na leczenie mojej choroby, cały czas martwiąc się i niepokojąc, a nawet nosiłam w sobie niezrozumienie i pretensje wobec Boga. Byłam naprawdę głupia! Powinnam przyjąć postawę podporządkowania w wyciąganiu wniosków z mojej choroby i szczerze zaufać Bogu. Ponadto, jeśli źle się poczuję, powinnam podjąć normalne leczenie i dbać o zdrowie oraz wykonywać swoje obowiązki najlepiej jak potrafię. Praktykowanie w ten sposób nie odbiegało od Bożych wymagań i było postawą, jaką powinnam przyjąć. Kiedy zdałam sobie z tego sprawę, mój niepokój nieco zelżał i byłam gotowa podporządkować się Bożym zarządzeniom i ustaleniom.

Od tego momentu pozwoliłam, by sprawy biegły swoim naturalnym torem i rozsądnie organizowałam swój czas na leczenie i dbanie o siebie. Czasami uspokajałam się i zastanawiałam: „Dlaczego narzekam, gdy moja choroba się pogarsza? Czym dokładnie jest zepsute usposobienie, które to dyktuje?”. Następnie przeczytałam te słowa Boże: „Kiedy ludzie zaczynają wierzyć w Boga, który z nich nie ma własnych celów, motywacji i ambicji? Nawet jeśli częściowo wierzą w istnienie Boga i dostrzegają istnienie Boga, ich wiara w Boga nadal zawiera te motywacje, a ich ostatecznym celem w wierze w Boga jest otrzymanie Jego błogosławieństw i tego, czego pragną. Ludzie w swych doświadczeniach życiowych często myślą sobie: »porzuciłem swoją rodzinę i karierę dla Boga, a co On mi dał? Muszę to podsumować i potwierdzić: czy otrzymałem ostatnio jakieś błogosławieństwa? W tym czasie dużo dałem z siebie, wysilałem się i wysilałem, i wiele wycierpiałem – czy Bóg dał mi w zamian jakieś obietnice? Czy pamiętał moje dobre uczynki? Jaki będzie mój koniec? Czy mogę otrzymać Boże błogosławieństwa?…«. Każdy człowiek stale dokonuje takich kalkulacji w swoim sercu i ludzie kierują do Boga żądania wynikające z tych motywacji, ambicji i transakcyjnej mentalności. To znaczy, że w swoim sercu człowiek nieustannie sprawdza Boga, nieustannie wymyśla plany dotyczące Boga i nieustannie spiera się z Bogiem o swój wynik, a także próbuje wydobyć od Boga oświadczenie, sprawdzając, czy Bóg może dać mu to, czego chce, czy nie. Człowiek jednocześnie podąża za Bogiem i nie traktuje Boga jak Boga. Człowiek zawsze starał się targować z Bogiem, nieustannie stawiając Mu wymagania, a nawet naciskając na Niego na każdym kroku, próbując wziąć kilometr po otrzymaniu centymetra. W tym samym czasie, gdy człowiek próbuje targować się z Bogiem, również spiera się z Nim, a są nawet ludzie, którzy, gdy spotykają ich próby lub znajdują się w pewnych sytuacjach, często stają się słabi, zniechęceni i leniwi w swojej pracy, i pełni skarg na Boga. Człowiek, od czasu, gdy po raz pierwszy zaczął wierzyć w Boga, uznał Boga za róg obfitości, szwajcarski scyzoryk, a samego siebie uznał za największego wierzyciela Boga, tak jakby próby uzyskania błogosławieństw i obietnic od Boga były jego nieodłącznym prawem oraz obowiązkiem, podczas gdy obowiązkiem Boga było chronić i dbać o człowieka, i zaopatrywać go. Takie jest podstawowe zrozumienie »wiary w Boga« wszystkich tych, co wierzą w Boga, i takie jest ich najgłębsze zrozumienie pojęcia wiary w Boga. Od naturoistoty człowieka po jego subiektywne dążenie nie ma nic, co odnosi się do bojaźni Bożej. Cel człowieka w wierze w Boga nie może mieć nic wspólnego z oddawaniem czci Bogu. To znaczy, że człowiek nigdy nie uważał ani nie rozumiał, że wiara w Boga wymaga bojaźni Bożej i oddawania czci Bogu. W świetle takich warunków istota człowieka jest oczywista. Jaka jest ta istota? Jest ona taka, że serce człowieka jest złośliwe, kryje w sobie zdradę i oszustwo, nie kocha uczciwości i sprawiedliwości i tego, co jest pozytywne, jest też nikczemne i chciwe. Serce człowieka nie może być bardziej zamknięte na Boga; człowiek w ogóle nie oddał go Bogu. Bóg nigdy nie widział prawdziwego serca człowieka ani nigdy nie był czczony przez człowieka(Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg II, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Po przeczytaniu tego, co obnażyły słowa Boże, zdałam sobie sprawę, że odkąd uwierzyłam w Boga, mój punkt widzenia dotyczący tego, do czego mam dążyć, a także kierunek, w którym podążałam, były od początku błędne. Niedługo po tym, jak zaczęłam wierzyć w Boga, zauważyłam, że moja choroba zelżała, więc zaczęłam traktować Boga jako swojego uzdrowiciela. Chciałam zyskać Boże błogosławieństwo i ochronę, rezygnując z różnych rzeczy, ponosząc koszty i płacąc cenę. W ten sposób nie musiałabym już cierpieć z powodu choroby. Kiedy moja choroba wróciła i ten stan się utrzymywał, a ja nie mogłam kontrolować ani złagodzić dolegliwości, skarżyłam się, wykorzystując moje poprzednie pozorne wysiłki i starania jako argument do negocjacji z Bogiem. Uważałam nawet, że wyleczenie mojej choroby jest najważniejsze, i podchodziłam do swoich obowiązków bez poczucia brzemienia. Kiedy widziałam, że praca nie przynosi żadnych rezultatów, nie byłam zaniepokojona ani wzburzona. Skupiałam się tylko na tym, jak się leczyć i dbać o swoje ciało. Widząc, że bracia i siostry wokół mnie byli całkowicie zdrowi, podczas gdy ja, wciąż młoda, żyłam w cierpieniu z powodu choroby, w głębi duszy narzekałam na Boga za to, że im błogosławi, ale nie czuwa nade mną ani mnie nie chroni. Mój stan był dokładnie tym, co obnażyły słowa Boże: „Kiedy udzielam ludziom Mojego gniewu i zabieram całą radość oraz pokój, które niegdyś posiadali, oni zaczynają wątpić. Kiedy udzielam ludziom cierpienia piekła i odbieram błogosławieństwa niebios, oni wpadają we wściekłość. Kiedy proszą Mnie, abym ich uleczył, a Ja nie zważam na nich i czuję do nich odrazę, odchodzą ode Mnie, aby zamiast tego szukać drogi złej medycyny oraz czarów. Kiedy odbieram wszystko, czego ludzie ode Mnie żądali, wówczas wszyscy znikają bez śladu. Stąd mówię, że ludzie mają wiarę we Mnie, ponieważ Moja łaska jest zbyt obfita i ponieważ jest zbyt wiele korzyści do zyskania(Co wiesz o wierze? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże głęboko przeszyły moje serce. Przez wiele lat deklarowałam, że chcę ponosić koszty na rzecz Boga, ale nigdy tak naprawdę nie czciłam Boga i nie podporządkowałam się Mu jako Bogu. Chciałam od Niego jedynie błogosławieństw, mając nadzieję, że mnie uzdrowi i uwolni od cierpienia choroby. Wyraźnie próbowałam wykorzystać Boga i zawrzeć z Nim układ, ale na zewnątrz dumnie wymachiwałam sztandarem poświęcania się dla Boga. Czyż nie jest to jawne oszustwo i opór wobec Boga? Byłam naprawdę nikczemna!

Następnie przeczytałam fragment słów Bożych i znalazłam sposób praktykowania. Bóg Wszechmogący mówi: „Kiedy ktoś nadmiernie troszczy się o swoje ciało fizyczne i dba o to, aby było dobrze odżywione, zdrowe i mocne, jaką ma to dla niego wartość? Jaki sens ma takie życie? Jaka jest wartość życia człowieka? Czy chodzi jedynie o oddawanie się cielesnym przyjemnościom, takim jak jedzenie, picie i rozrywka? (…) Kiedy ktoś przychodzi na ten świat, nie robi tego po to, by cieszyć się przyjemnościami ciała, ani też po to, by jeść, pić i bawić się. Nie należy żyć dla tych rzeczy; nie taka jest wartość ludzkiego życia i nie jest to właściwa ścieżka. Wartość życia ludzkiego i właściwa ścieżka, którą należy podążać, obejmują osiągnięcie czegoś wartościowego i wykonanie jednej lub kilku wartościowych prac. Nie nazywa się to karierą; nazywa się to właściwą ścieżką, i nazywa się to również właściwym zadaniem. Powiedzcie Mi, czy warto zapłacić tę cenę, aby ukończyć jakąś wartościową pracę, żyć sensownie i wartościowo oraz dążyć do prawdy i ją zdobyć? Jeśli rzeczywiście pragniesz dążyć do zrozumienia prawdy, wkroczyć na właściwą ścieżkę życia, dobrze wypełniać swoje obowiązki i wieść wartościowe i znaczące życie, to bez wahania włożysz w to całą swoją energię, poniesiesz wszelkie koszty i poświęcisz cały swój czas i wszystkie swoje dni. Jeśli w tym okresie lekko zachorujesz, nie będzie to miało znaczenia, nie zniszczy cię to. Czyż nie jest to o wiele lepsze niż życie w spokoju, wolności i bezczynności, pielęgnowanie ciała fizycznego do tego stopnia, że jest pokrzepione i zdrowe, a ostatecznie osiągnięcie długowieczności? (Jest). Która z tych dwóch opcji stanowi wartościowe życie? Która z nich przyniesie pocieszenie i brak żalu ludziom, gdy na samym końcu staną w obliczu śmierci? (Życie pełne znaczenia). Życie pełne znaczenia jest wtedy, gdy uzyskasz coś w swoim sercu i zostaniesz pocieszony. A co z tymi, którzy są dobrze odżywieni i aż do śmierci mają różową cerę? Nie dążą do sensownego życia, więc jak się czują, gdy umierają? (Jakby żyli na próżno). Te trzy słowa są bardzo wyraziste – żyć na próżno. Co oznacza »żyć na próżno«? (Marnować życie). Życie na próżno, marnowanie życia – jaka jest podstawa tych dwóch wyrażeń? (Pod koniec życia stwierdzają, że nic nie zyskali). Co w takim razie powinien osiągnąć człowiek? (Powinien zyskać prawdę lub dokonać w tym życiu rzeczy wartościowych i znaczących. Powinien dobrze wykonać to, co jest powinnością istoty stworzonej. Jeśli tego wszystkiego nie zrobi i będzie żyć wyłącznie dla swojego ciała fizycznego, będzie czuł, że przeżył życie na próżno i je zmarnował)” (Jak dążyć do prawdy (6), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Ze słów Bożych zrozumiałam, że właściwym poglądem na to, do czego należy dążyć w wierze w Boga, jest dążenie do zrozumienia prawdy i osiągnięcia podporządkowania się Bogu. Bez względu na sytuacje, które Bóg aranżuje, nawet w obliczu ciężkiej choroby i cierpienia, powinnam poddać się Bożym zarządzeniom i ustaleniom i wypełniać swój obowiązek jako istota stworzona. Takie dążenie jest cenne i znaczące, i zostanie zapamiętane przez Boga. Zawsze jednak dążyłam do cielesnego spokoju, życia bez chorób i nieszczęść, do życia w zdrowiu. Kiedy moja choroba stała się poważna, zaczęłam się spierać z Bogiem i narzekać, skupiając się wyłącznie na leczeniu i dbaniu o siebie, a nawet nie chciałam wykonywać swojego obowiązku. Takie dążenie było bezsensowne. Uświadomiłam sobie, że nawet gdybym naprawiła swoje zdrowie i prowadziła spokojne, zdrowe życie, jeśli nie wypełnię swojego obowiązku i odpowiedzialności istoty stworzonej oraz swojej misji, będzie to marnowanie życia, a moja egzystencja na tym świecie będzie daremna. Uświadomiwszy to sobie, poczułam otuchę. Niezależnie od tego, czy moja choroba się pogorszy i czy będę sparaliżowana, najważniejszą rzeczą jest wypełnianie moich obowiązków. Od tego momentu oddałam całe serce obowiązkom i monitorowałam różne zadania.

Pewnego dnia, gdy pisałam na komputerze, moje prawe ramię nagle stało się nieruchome i poczułam ostry ból, gdy podniosłam prawą rękę. Pisanie na klawiaturze stało się bardzo trudne. Znów zaczęłam się martwić, myśląc: „Jeśli nie mogę poruszać ramieniem, jak mam wykonywać swój obowiązek?”. Pomyślałam: „Odpocznę i może do jutra mi się poprawi”. Jednak następnego dnia stan mojego ramienia nie tylko się nie poprawił, ale stało się ono jeszcze bardziej bolesne. Zaczęły mnie również boleć głowa i szyja. Siedzenie, a nawet leżenie też były bolesne. Straciłam całą koncentrację na wykonywaniu swoich obowiązków. Później przeczytałam te słowa Boże: „Bez względu na to, czy jesteś chory lub cierpisz, o ile pozostało ci jeszcze choćby jedno tchnienie, o ile wciąż jesteś żywy i o ile jesteś w stanie mówić i chodzić, o tyle masz w sobie energię do wykonywania obowiązków i powinieneś właściwie postępować, wykonując obowiązki, oraz stać twardo na ziemi. Nie wolno ci porzucić powinności istoty stworzonej ani odpowiedzialności powierzonej ci przez Stwórcę. Dopóki żyjesz, powinieneś wykonywać swój obowiązek i dobrze go wypełniać(Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Po przeczytaniu słów Boga pomodliłam się do Niego, mówiąc, że niezależnie od tego, czy mój stan się poprawi, czy nie, nie chcę być już dłużej krępowana nim ani ograniczana. Chciałam tylko szukać Bożej intencji, podporządkować się Mu i trzymać się swoich obowiązków. Potem przestałam się martwić o to, kiedy moja choroba się poprawi i zamiast tego skupiłam się na swoich obowiązkach, wykorzystując wolny czas na ćwiczenia. Czwartego ranka nagle zauważyłam, że ból w prawym ramieniu zmniejszył się, a moja szyja nie była już sztywna. Chociaż całkowicie nie wyzdrowiałam, stopniowo dochodziłam do siebie.

Te powtarzające się ataki choroby całkowicie obnażyły moje błędne poglądy na temat tego, do czego powinnam dążyć w swojej wierze. Dopiero wtedy zaczęłam naprawdę rozumieć samą siebie. Dzięki Bożym słowom nauczyłam się również, jak właściwie leczyć chorobę i jak wypełniać swoje obowiązki w takich chwilach. Dziękuję Bogu za Jego zbawienie!

Wstecz: 59. Czy dobre stosunki oznaczają harmonijną współpracę?

Dalej: 63. Dąż do prawdy w podeszłym wieku

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

60. Bóg jest taki sprawiedliwy

Autorstwa Zhang Lin, JaponiaWe wrześniu 2012 roku przewodziłem pracy kościoła i spotkałem moją przywódczynię, Yan Zhuo. Prosiła ona braci i...

27. Ponownie połączony z Panem

Autorstwa Jiandinga, USAUrodziłem się w katolickiej rodzinie i już od najmłodszych lat matka uczyła mnie czytać Biblię. Działo się to w...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze