45. Wyzbycie się próżności przyniosło mi wyzwolenie
W czerwcu 2023 roku zostałam wybrana na przywódczynię kościoła. Byłam tym wówczas nieco zaskoczona i trochę zmartwiona, myśląc: „Moje zrozumienie prawdy jest nadal dość powierzchowne i brakuje mi wiedzy w tak wielu obszarach. A co, jeśli nie będę w stanie rozwiązać problemów braci i sióstr, nie wywiążę się ze swoich obowiązków i w końcu zostanę zwolniona? Co wtedy o mnie pomyślą? Jak mogłabym się im jeszcze kiedykolwiek pokazać?”. Myśląc o tym, chciałam odrzucić to stanowisko. Ale potem zdałam sobie sprawę, że ten obowiązek był Bożym wywyższeniem i szansą dla mnie na praktykowanie, więc go przyjęłam.
W tym czasie współpracowałam z siostrą Lin Hui. Lin Hui przydzieliła mnie do nadzorowania prac kościoła związanych z oczyszczaniem i podlewaniem. Pomyślałam sobie: „Siostry pracujące nad organizowaniem materiałów związanych z wydalaniem ludzi współpracowały ze mną już wcześniej. Kiedyś nadzorowały moją pracę i kierowały nią. Znają mnie dobrze i wiedzą, jaka jest moja prawdziwa postawa. Teraz ja mam nadzorować i monitorować ich pracę. Co jeśli nie będę w stanie zaradzić ich stanom lub rozwiązać problemów w ich pracy? Co sobie o mnie pomyślą? Czy stwierdzą, że nie potrafię wykonywać prawdziwej pracy? Co stanie się wtedy z moją reputacją?”. Te myśli bardzo mnie denerwowały i nie miałam odwagi przyjrzeć się stanom, w jakim znajdowały się siostry, lub zapytać, jak idzie im praca, więc spytałam tylko krótko o postępy w pracy, nie prosząc o inne szczegóły. Po jakichś dwudziestu dniach dowiedziałam się, że Li Xiang, która organizowała materiały związane z usuwaniem ludzi, była chora i wykonywała obowiązki bez poczucia brzemienia. Większość pracy przypadła Zhou Yu. Stan zdrowia Zhou Yu również nie był zbyt dobry, więc niektóre materiały nie zostały zorganizowane na czas. Chciałam znaleźć Li Xiang i omówić z nią jej stan, ale potem pomyślałam o tym, że nie rozumiem zasad dotyczących pracy przy oczyszczaniu tak dobrze jak one, i zastanawiałam się, czy nie będą patrzeć na mnie z góry, jeśli nie będę umiała odpowiedzieć na ich pytania związane z pracą. Nie podejmowałam więc z nimi rozmów.
Pewnego dnia w liście od przełożonych przeczytałam, że postępy naszego kościoła w organizowaniu materiałów związanych z usuwaniem ludzi były powolne i opóźniały pracę, i poproszono mnie o monitorowanie działań i rozwiązanie tej kwestii. Czytając ten list, poczułam się naprawdę winna, bo wiedziałam, że stan Li Xiang nie był dobry, ale ponieważ tak bardzo zależało mi na ochronie własnej dumy, nie porozmawiałam z nią, przez co stałam się odpowiedzialna za opóźnienia w pracy. Lin Hui również wysłała mi list, stwierdzając, że nie analizowaliśmy stanów braci i sióstr, że nie rozumiałyśmy, jak postępuje praca, i że kwestia ta była bezpośrednio związana z naszym zaniedbaniem nadzorowania lub monitorowania pracy. Powołała się również na słowa Boże, by wskazać, że moje podejście do obowiązków było niewłaściwe. Poczułam się głęboko zaniepokojona i zdałam sobie sprawę, że Bóg pragnie mnie obudzić, posługując się tym, że moja siostra mnie przycina. Musiałam natychmiast skorygować swoje podejście do obowiązków. Później odszukałam odpowiednie fragmenty słów Bożych dotyczące stanu Li Xiang i omówiłam je z nią. Przyjrzałam się także stanom innych sióstr oraz postępom w ich obowiązkach, a także zapewniłam im omówienie i możliwe rozwiązania ich trudności. Później dowiedziałam się, że stan Li Xiang nie poprawił się i pomyślałam: „Co wszyscy o mnie pomyślą, jeśli nie potrafię nawet zaradzić stanowi, w jakim znajduje się moja siostra? Czy pomyślą, że brakuje mi prawdorzeczywistości i że nie potrafię rozwiązywać problemów braci i sióstr? Byłabym totalnie zawstydzona!”. Mając to na uwadze, poczułam się nieco zniechęcona, ale nie szukałam prawdy, by temu zaradzić.
Któregoś razu napisałam list do pewnej siostry, omawiając niektóre problemy w pracy związanej ze szkoleniem ludzi. Gdy skończyłam pisać list, Lin Hui wprowadziła do niego wiele uzupełnień i poprawek, a ja pomyślałam: „Wciąż muszę zawracać innym głowę swoimi obowiązkami. Co pomyśleliby o mnie inni, gdyby o tym wiedzieli? Czy pomyśleliby, że jako przywódczyni jestem niezdolna, by cokolwiek zrobić? Kiedyś myślałam, że potrafię wykonywać pewne zadania i zdobywać aprobatę braci i sióstr, ale nigdy nie spodziewałam się, że po zostaniu przywódczynią zostanę tak dogłębnie zdemaskowana. Gdybym nie wzięła na siebie tego obowiązku, nie byłabym tak zawstydzona!”. Te myśli sprawiały, że stałam się negatywnie nastawiona i nie miałam motywacji do wykonywania swoich obowiązków. Nie chciałam już monitorować pracy, za którą byłam odpowiedzialna. Zdałam sobie sprawę, że jestem w złym stanie, więc modliłam się do Boga o wskazówki. Pewnego dnia przeczytałam fragment słów Bożych: „Zamiast poszukiwać prawdy, większość ludzi dąży do swoich błahych celów. Ich własne interesy, wizerunek, miejsce czy pozycja w umysłach innych są dla nich niezmiernie ważne. To jedyne rzeczy drogie ich sercom. Trzymają się ich kurczowo i traktują je jak własne życie. To, jak ich postrzega czy traktuje Bóg, ma dla nich drugorzędne znaczenie; na razie nie zwracają na to uwagi; na razie zważają tylko na to, czy są przywódcami grupy, czy inni ludzie patrzą na nich z podziwem i czy ich słowa mają wagę. Zajęcie takiego miejsca jest dla nich najistotniejszą sprawą. Gdy znajdą się w grupie, niemal wszyscy ludzie szukają takiej pozycji, tego rodzaju możliwości. Jeśli są bardzo utalentowani, naturalnie chcą zająć miejsce na szczycie; jeżeli posiadają umiarkowane zdolności, i tak pragną wyższej pozycji w grupie; a jeśli zajmują niską pozycję w grupie, mają przeciętny potencjał i zdolności, nadal będą chcieli, żeby inni patrzyli na nich z podziwem, a nie z góry. Wizerunek i godność osobista stanowią dla nich nieprzekraczalną granicę: muszą się trzymać tych rzeczy. Nawet jeśli nie ma w nich prawości i nie cieszą się ani Bożą aprobatą, ani uznaniem, w żadnym wypadku nie mogą stracić szacunku, statusu czy renomy wśród ludzi, o które walczyli – co jest szatańskim usposobieniem” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże obnażyły mój stan. Zawsze chciałam wyróżniać się z tłumu i martwiłam się, że ludzie będą patrzeć na mnie z góry i stracę status w oczach innych. Przywiązywałam większą wagę do dumy i statusu niż do własnego życia. Powróciłam myślami do czasów, gdy byłam przywódczynią. Wtedy zdawałam sobie sprawę, że Bóg dał mi szansę na szkolenie się, i że powinnam była skupić się na wytrwałym wykonywaniu swojej pracy, omawiając stany i trudności braci i sióstr oraz próbując im zaradzić. Jeśli chodzi o problemy, których nie byłam w stanie rozwiązać, mogłam omówić sprawy z moimi współpracowniczkami i szukać wskazówek u przełożonych. Nie myślałam jednak o tym, jak dobrze wykonywać swoje obowiązki. Przede wszystkim martwiłam się o swoją dumę i status. Ponieważ siostry, które organizowały materiały, współpracowały ze mną wcześniej i rozumiały zasady tego obowiązku lepiej niż ja, bałam się, że będą patrzeć na mnie z góry, jeśli nie będę w stanie rozwiązać ich problemów, więc nie odważyłam się monitorować ich pracy. Później dowiedziałam się, że stan Li Xiang był zły, co opóźniło pracę, ale nadal bagatelizowałam tę sprawę, bojąc się upokorzenia w przypadku, gdybym nie była w stanie rozwiązać tego problemu. Lin Hui przeczytała napisany przeze mnie list i wprowadziła uzupełnienia i poprawki do fragmentów zawierających niedociągnięcia. W rzeczywistości było to korzystne dla pracy, ale czułam, że brak umiejętności napisania poprawnego listu oznacza, że mnie przejrzała, przez co chciałam wrócić do swoich pierwotnych obowiązków. Byłam mocno ograniczona obawami o dumę i status, myśląc tylko o swojej reputacji i statusie, a nawet zaniedbując pracę, którą miałam wykonywać.
Później przeczytałam inny fragment słów Bożych: „Szatan używa sławy i zysku, aby kontrolować myśli człowieka, aż ludzie są w stanie myśleć tylko o tych dwóch rzeczach. Walczą o sławę i zysk, znoszą trudności dla sławy i zysku, cierpią upokorzenia ze względu na sławę i zysk, poświęcają wszystko, co mają, dla sławy i zysku, a także gotowi są wydać dowolny osąd i podjąć każdą decyzję przez wzgląd na sławę i zysk. W ten sposób szatan skuwa ludzi niewidzialnymi kajdanami, a ci, nosząc te kajdany, nie mają siły ani odwagi, aby je zrzucić. Dlatego wciąż nieświadomie je dźwigają, z wielkim trudem brnąc ciągle naprzód. Ze względu na tę właśnie sławę i zysk ludzkość unika Boga i zdradza Go, stając się coraz bardziej niegodziwa. W ten zatem sposób kolejne pokolenia giną pośród zabiegów o szatańską sławę i zysk. Czy patrząc teraz na działania szatana, nie dostrzegamy, że jego złowrogie pobudki są absolutnie obrzydliwe? Może dzisiaj jeszcze nie przejrzeliście złowrogich pobudek szatana, bo myślicie, że nie ma życia bez sławy i zysku. Sądzicie, że jeśli ludzie porzucą sławę i zysk, nie będą już widzieli drogi przed sobą, nie będą mogli widzieć swoich celów, ich przyszłość stanie się mroczna, ciemna i ponura. Jednak stopniowo, pewnego dnia wszyscy uznacie, że sława i zysk to ogromne kajdany, których szatan używa do niewolenia człowieka. Gdy nadejdzie ten dzień, będziesz z całych sił opierać się kontroli szatana i kajdanom, którymi szatan chce cię zniewolić. Kiedy nadejdzie czas, w którym zapragniesz odrzucić wszystkie rzeczy, które zaszczepił w tobie szatan, wtedy całkowicie zerwiesz z szatanem i prawdziwie znienawidzisz wszystko, co szatan tobie przyniósł. Tylko wtedy ludzkość będzie żywić prawdziwą miłość do Boga i tęsknić do Niego” (Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Ze słów Bożych zrozumiałam, że szatan kontroluje myśli ludzi, korzystając ze sławy i zysku, prowadząc ich na złą drogę, powodując, że żyją w kajdanach sławy i zysku, unikają Boga i zdradzają Go. Zastanawiając się nad sobą w świetle słów Bożych, zdałam sobie sprawę, że moim życiowym celem stała się pogoń za reputacją i statusem. Od dzieciństwa zawsze dążyłam do osiągnięcia reputacji i statusu bez względu na to, w jakiej grupie się znajdowałam, wierząc, że ich posiadanie zapewni mi szacunek ludzi. Uważałam, że sens ma jedynie życie w ten sposób. Nawet po odnalezieniu Boga nadal dążyłam do tych rzeczy, żyjąc według trucizn szatana, takich jak „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”, oraz „Lepiej być dużą rybą w małym stawie”. Po tym, jak zostałam wybrana na przywódczynię kościoła, martwiłam się, że jeśli nie wykonam dobrze swojego obowiązku, stracę swoją dumę i status, więc chciałam odmówić. Kiedy poszłam na zgromadzenie z siostrami, które organizowały materiały dotyczące oczyszczania kościoła, ponieważ wcześniej nadzorowały moją pracę, bałam się, że stracę twarz, jeśli nie uda mi się rozwiązać ich problemów, więc unikałam nadzorowania i monitorowania ich pracy, co skończyło się opóźnieniem prac związanych z oczyszczaniem. Kiedy współpracująca ze mną siostra poprawiła mój list i dodała do niego wiele uzupełnień, zamiast wyciągnąć z tego wnioski i zrozumieć zasady, poczułam się zdemaskowana i całkowicie upokorzona. Chciałam uciec od tego obowiązku. Dzięki temu, co ujawniły fakty, zobaczyłam, że jestem ściśle skrępowana truciznami szatana i niezdolna do właściwego wykonywania moich obowiązków jako istoty stworzonej, co zaszkodziło pracy i oznaczało, że dopuściłam się wykroczenia przeciwko Bogu. Życie według trucizn szatana doprowadziłoby mnie jedynie do buntu przeciwko Bogu, podążania ścieżką sprzeciwu wobec Boga. Zastanawiając się nad tym, czułam strach i wyrzuty sumienia oraz miałam poczucie winy, więc modliłam się do Boga: „Boże, nie chcę tak dalej postępować. Pragnę okazać skruchę. Proszę, prowadź mnie, bym znalazła ścieżkę praktyki”.
Potem przeczytałam więcej słów Bożych: „Powiedz Mi: jak być człowiekiem zwyczajnym i normalnym? W jaki sposób możesz, według Bożych słów, zająć właściwe miejsce istoty stworzonej – jak możesz nie próbować stać się nadczłowiekiem lub jakąś wielką postacią? Jak powinieneś praktykować, aby być zwyczajną i normalną osobą? Jak można to zrobić? Kto odpowie? (Przede wszystkim musimy przyznać, że jesteśmy zwykłymi, bardzo przeciętnymi ludźmi. Wielu rzeczy nie rozumiemy, nie pojmujemy i nie potrafimy przeniknąć. Musimy przyznać, że jesteśmy skażeni i pełni wad. Ponadto musimy mieć szczere serca i często przychodzić przed oblicze Boga po to, by poszukiwać). Po pierwsze, nie nadawaj sobie tytułu i nie pozwalaj mu się ograniczać, mówiąc: »Jestem przywódcą, jestem przełożonym zespołu, jestem osobą nadzorującą pracę, nikt nie zna się na tych sprawach lepiej niż ja, nikt nie ma większych umiejętności niż ja«. Nie daj się złapać w pułapkę samozwańczego tytułu. Jeśli tak się stanie, będziesz miał związane ręce i nogi; wpłynie to na wszystkie twoje słowa i uczynki. Wpłynie to także na twoje normalne myślenie i osąd. Musisz się uwolnić z ograniczeń statusu. Najpierw zniż się z tego oficjalnego tytułu i stanowiska i stań na miejscu zwykłego człowieka. Jeśli tak zrobisz, twoja mentalność stanie się poniekąd normalna. Musisz także przyznać i powiedzieć: »Nie wiem, jak to zrobić, i nie rozumiem tego – będę musiał poszukać wiedzy i się nauczyć« lub »Nigdy tego nie doświadczyłem, więc nie wiem, co robić«. Kiedy będziesz w stanie powiedzieć, co naprawdę myślisz, i mówić szczerze, będziesz miał normalny rozum. Inni poznają prawdziwego ciebie, a tym samym będą mieć normalny obraz ciebie, a ty nie będziesz musiał niczego udawać ani nie będzie na tobie ciążyła wielka presja, a więc będziesz mógł normalnie komunikować się z ludźmi. Takie życie jest wolne i łatwe” (Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Wcześniej myślałam, że skoro jestem przywódczynią, muszę wiedzieć i rozumieć wszystko oraz być lepsza od innych. Posiadając tytuł przywódczyni w swoich obowiązkach, byłam związana reputacją i statusem i nie byłam w stanie poczuć wyzwolenia, przez co wykonywałam swoje obowiązki w sposób zbyt zachowawczy. Choć wiele mi brakowało, wciąż udawałam i ukrywałam się, ponieważ bałam się, że jeśli nie uda mi się rozwiązać problemów, bracia i siostry będą patrzeć na mnie z góry. Prawda była taka, że bracia i siostry już wiedzieli o moich niedociągnięciach, więc nie było potrzeby, abym się maskowała. Chociaż brakowało mi zrozumienia zasad pracy związanej z oczyszczaniem kościoła, nadal mogłam współpracować z siostrami, nauczyć się odpowiednich prawdozasad i wyposażyć w nie, co również zrekompensowałoby moje braki. Nie mogłam dalej żyć dla dumy i statusu. Idąc naprzód, musiałam odłożyć na bok tytuł „przywódczyni” i w poprawny sposób stawić czoła moim niedociągnięciom i brakom. Kiedy czegoś nie rozumiałam, powinnam odłożyć na bok swoją dumę i status, otwarcie rozmawiać z braćmi i siostrami, a także uczyć się od innych, aby nadrobić swoje braki i dobrze wykonywać swój obowiązek.
Później rozpoznałam w sobie kolejny błędny punkt widzenia. Uważałam, że skoro jestem przywódczynią, to na pewno muszę umieć rozwiązywać problemy braci i sióstr, W odpowiedzi na ten pogląd przeczytałam fragment słów Bożych: „Kiedy ktoś zostaje wybrany przez braci i siostry na przywódcę lub awansowany przez dom Boży do wykonania określonej pracy czy pewnego obowiązku, nie znaczy to, że taka osoba otrzymuje wyjątkowy status lub stanowisko ani że rozumie liczniejsze i głębsze prawdy niż pozostali, a tym bardziej nie znaczy to, że ta osoba jest w stanie podporządkować się Bogu i że Go nie zdradzi. Oczywiście nie znaczy to również, że zna ona Boga i że ma w sobie bojaźń Bożą. W istocie tacy ludzie nie osiągnęli żadnej z powyższych rzeczy. Awansowanie i kształcenie rozumiane są tu w zwykłym znaczeniu tych słów i nie są równoznaczne z tym, że ci ludzie zostali z góry przeznaczeni i zaaprobowani przez Boga. Awans i kształcenie tych ludzi oznacza po prostu, że zostali awansowani i czeka ich szkolenie, a ostateczny efekt tego procesu zależy od tego, czy taka osoba dąży do prawdy i czy jest w stanie wybrać ścieżkę podążania za prawdą. Kiedy więc ktoś w kościele zostaje awansowany i jest szkolony do roli przywódcy, jest on jedynie awansowany i przygotowywany w podstawowym znaczeniu tego słowa; nie oznacza to, że jest już spełniającym standardy i kompetentnym przywódcą, że jest zdolny do podjęcia roli przywódczej i może wykonywać prawdziwą pracę – tak nie jest. (…) Jaki jest zatem cel i znaczenie awansowania i pielęgnowania jakiejś osoby? Rzecz w tym, że ten ktoś zostaje awansowany, jako jednostka, by praktykować i aby być specjalnie podlewany i szkolony, dzięki czemu będzie w stanie zrozumieć prawdozasady, a także zasady, środki i metody robienia różnych rzeczy i rozwiązywania rozmaitych problemów. Nauczy się też, jak sobie radzić i jak postępować w różnych warunkach i z różnymi typami ludzi, jakich napotyka, zgodnie z intencjami Boga i w sposób, który chroni interesy domu Bożego. Czy, oceniając na podstawie tych punktów, utalentowani ludzie awansowani i szkoleni przez dom Boży są wystarczająco zdolni do podjęcia pracy i należytego wykonywania swoich obowiązków w okresie awansu i szkolenia lub jeszcze wcześniej? Oczywiście nie. Dlatego jest nieuniknione, że podczas okresu szkolenia ci ludzie doświadczą przycinania, osądzania i karcenia, zostaną obnażeni, a nawet zwolnieni; to jest normalne, to jest szkolenie i przysposobienie” (Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (5), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Ze słów Bożych dowiedziałam się, że w domu Bożym szkolenie osoby do pełnienia funkcji przywódczej nie oznacza, że posiada ona prawdorzeczywistość, że potrafi współpracować i rozwiązać każdy problem lub że jest lepsza od innych, ale raczej, że daje się jej więcej okazji do praktykowania. To normalne, że wykazujemy braki w wykonywaniu obowiązku, a ludzie muszą bardziej polegać na Bogu w sprawach, których nie rozumieją, współpracować z braćmi i siostrami, postępować zgodnie z zasadami i wymaganiami domu Bożego, a także skupiać się na poszukiwaniu prawdy w sytuacjach przygotowanych przez Boga. W ten sposób ludzie mogą szybciej rozwijać się duchowo. Chociaż wykonywałam obowiązek przywódczyni, nie oznaczało to, że rozumiałam wszystko, ale poprzez praktykę mogłam stopniowo pojąć różne prawdozasady. Była w tym miłość Boga! Źle zrozumiałam Boga, myśląc, że On demaskuje mnie poprzez tę sytuację, i naprawdę zniweczyłam Jego żmudny wysiłek. Nie mogłam już dłużej źle rozumieć Boga, musiałam odłożyć na bok swoją dumę i status, szczerze dążyć do prawdy i prosić braci i siostry o omówienie, gdy czegoś nie rozumiem.
Później przywódcy poprosili nas, abyśmy podzielili się z braćmi i siostrami dobrymi sposobami podlewania nowych wiernych. Zastanawiałam się, jak jasno opisać te metody. Po zakończeniu pisania chciałam pokazać to, co napisałam Lin Hui, aby sprawdzić, czy jest to odpowiednie, ale kiedy pomyślałam o moich słabych umiejętnościach wyrażania się, miałam obawy: „Jeśli to nie będzie dobre, co pomyśli o mnie Lin Hui? Czy będzie patrzeć na mnie z góry?”. Wahałam się więc, czy pokazać jej to, co napisałam. Zdałam sobie jednak sprawę, że jeśli to, co napisałam, będzie niejasne, nie przyniesie to większych korzyści braciom i siostrom, i że jeśli poproszę Lin Hui o uzupełnienia i poprawki, wynik będzie lepszy. Pomodliłam się więc w ciszy do Boga. Poprosiłam Go, by poprowadził mnie tak, bym nie była ograniczona przez dumę i status. Przypomniałam sobie ten fragment słów Bożych: „Nie udawaj niczego ani nie stwarzaj pozorów. Najpierw otwarcie wyjaw, co masz w sercu, swoje prawdziwe myśli, by wszyscy mogli je poznać i zrozumieć. W rezultacie twoje obawy oraz podejrzliwość i bariery między tobą a innymi zostaną całkowicie wyeliminowane” (Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Musiałam odłożyć dumę na bok i otwarcie przyznać się do swoich wad. Prawda była taka, że Lin Hui znała mnie dokładnie taką, jaką byłam, a jej doskonałe zdolności wyrażania się mogłyby świetnie uzupełnić moje braki, pomogłyby uniknąć nieprawidłowości i przyniosłyby korzyści naszej pracy. Pokazałam więc Lin Hui list, który napisałam, a ona wskazała mi kilka niedociągnięć. Stwierdziłam, że to, co powiedziała, było bardzo pomocne, i szczerze podziękowałam za to Bogu.
Teraz zdaję sobie sprawę, że dążenie do reputacji i statusu naprawdę szkodzi ludziom, ponieważ nie tylko powstrzymuje mnie przed poczuciem wyzwolenia, ale także szkodzi pracy. Tylko praktykując zgodnie ze słowami Bożymi i porzucając dumę i status, mogę żyć w poczuciu wyzwolenia i spokoju. Jednocześnie czuję też, że przyznanie się do własnego zepsucia i niedociągnięć nie jest powodem do wstydu, a otwarcie się przed braćmi i siostrami na temat naszego prawdziwego stanu może pozwolić nam uzyskać ich pomoc. Czuję, że naprawdę wiele na tym zyskałam.