34. Czy bycie miłym stanowi dobre człowieczeństwo?
W sierpniu 2023 roku byłem w kościele odpowiedzialny za pracę z tekstami. Zwykle, gdy bracia i siostry napotykali trudności w swoim zawodzie lub pracy, cierpliwie im doradzałem i pomagałem. Po każdym omówieniu, widząc uśmiechy na twarzach wszystkich, byłem bardzo szczęśliwy i zadowolony. Czułem, że wszyscy odnoszą się do mnie z aprobatą. Po pewnym czasie zauważyłem, że siostrze Wang Ying, liderce zespołu, brakowało poczucia brzemienia przy wykonywaniu jej obowiązku i traktowała pracę niedbale. Kiedy wyniki pracy były słabe, nie podejmowała inicjatywy, by poprowadzić wszystkich do podsumowania problemów. W swoich codziennych obowiązkach wydawała tylko rozkazy i nakazywała innym wykonanie pracy. Nie była też sumienna w doborze kazań i często popełniała błędy w przypadku prostych kwestii. Kiedy siostra, z którą pracowała, zwróciła jej na to uwagę, przyznała jej rację, ale później nadal pracowała niedbale. Na początku, widząc, że jest młoda i wierzy w Boga od niedawna, pomagałem jej i prowadziłem ją. Ale po pewnym czasie zauważyłem, że niewiele się zmieniła. Wiedziałem, że muszę to z nią omówić i obnażyć jej problemy, by zdała sobie sprawę z ich powagi. Kiedy jednak nadszedł czas, by ją zdemaskować, miałem pewne obawy. Myślałem: „Jeśli będę mówił zbyt ostro, czy pomyśli, że jestem zimny i nieczuły i nie rozumiem jej słabości? A jeśli powie o mnie coś takiego innym braciom i siostrom, to czy nie pomyślą, że brak mi miłości i mam słabe człowieczeństwo? Kto będzie mnie wspierał w przyszłości? Może nie powinienem jej demaskować i przycinać. Zamiast tego powinienem cierpliwie jej pomagać”. Dlatego tylko krótko wspomniałem Wang Ying, w których obszarach jej praca była na niewystarczającym poziomie i wskazałem na niektóre z jej niedbałych zachowań podczas wykonywania obowiązków. Gdy Wang Ying to usłyszała, przyznała sie jedynie do braku poczucia brzemienia, ale nie wykazała się żadną refleksją ani zrozumieniem szkód, jakie jej niedbałe wykonywanie obowiązków przynosi pracy. Następnie natychmiast zaczęła rozmawiać na inny, interesujący ją temat, i rozpromieniła się, jakby nic się nie stało. Kiedy zobaczyłem jej reakcję, zrozumiałem, że moje omówienie nie odniosło skutku. Ale potem pomyślałam: „Zwróciłem jej uwagę, a ona powiedziała, że coś zmieni, więc po prostu będę ją dalej obserwował”. Później dowiedziałem się, że Wang Ying nadal nie ma poczucia brzemienia przy wykonywaniu swoich obowiązków. Byłem dość zaniepokojony, myśląc, że muszę w sposób stanowczy obnażyć jej problemy, w przeciwnym razie poważnie wpłynie to na pracę. Pewnego razu, gdy kierowałem jej pracą, stanowczo ją przyciąłem. Gdy zobaczyłem, jak spuszcza głowę, marszczy brwi i wygląda na zdenerwowaną, zastanawiałem się, czy moje uwagi nie były zbyt ostre. Pomyślałem: „Czy nie uzna, że jestem kompletnie nieczuły, a moje słowa są zbyt krzywdzące? Czy nadal będzie miała o mnie dobre zdanie w przyszłości?”. Dlatego szybko powiedziałem jej kilka słów pocieszenia i zachęty, mówiąc, że bycie przycinanym to coś dobrego i że nie powinna być negatywnie nastawiona, a jedynie wprowadzić zmiany w przyszłości. Potem jednak nadal nie miała poczucia brzemienia przy wykonywaniu swoich obowiązków, co poważnie opóźniło pracę. Ostatecznie nie miałem innego wyjścia, jak tylko ją zwolnić.
Gdy to się stało, przełożony zapytał mnie: „Zauważyłeś problemy Wang Ying już wcześniej. Dlaczego jej nie przyciąłeś i nie zdemaskowałeś? W ten sposób mogłaby szybciej zawrócić ze złej drogi, a gdybyś stwierdził, że nie okazała skruchy, mógłbyś zwolnić ją wcześniej. Jej ciągłe niedbałe podejście opóźniło tak wiele pracy!”. Po usłyszeniu słów przełożonego zacząłem się zastanawiać: „Od dawna zauważałem problemy Wang Ying i wielokrotnie jej o nich przypominałem, ale nigdy nie analizowałem natury jej problemów, poruszając je jedynie powierzchownie i nie zajmując się nimi we właściwy sposób. Wcześniej zachowywałem się podobnie. Dlaczego nie potrafię wskazać i obnażyć dostrzeżonych przeze mnie problemów innych ludzi, zawsze obawiając się, że jeśli będę zbyt surowy, to wyrobią sobie oni złe zdanie na mój temat? W czym dokładnie tkwi problem?”. Pomodliłem się do Boga, prosząc Go, by mnie oświecił, żebym mógł rozpoznać własne problemy.
Później przeczytałem fragment słów Bożych: „Kiedy niektórzy przywódcy kościoła widzą, że bracia lub siostry wykonują swoje obowiązki w sposób niedbały, nie ganią ich, choć powinni to robić. Kiedy widzi, że ewidentnie cierpią na tym interesy domu Bożego, nie przejmuje się tym ani nie docieka i nie uraża innych w najmniejszym stopniu. W rzeczywistości nie okazuje zrozumienia dla ludzkich słabości, gdyż jego intencją i celem jest zjednanie sobie ludzkich serc. W pełni świadomie myśli on: »Dopóki będę tak postępować i nikogo nie urażę, inni będą uważać, że jestem dobrym przywódcą. Będą mieli o mnie dobrą opinię i wysokie mniemanie. Będą mnie lubić i okazywać mi aprobatę«. Ten człowiek nie dba o to, jak wiele szkód przynosi to interesom domu Bożego, jak bardzo cierpi na tym wejście w życie wybrańców Bożych ani jak dalece zaburzone jest ich życie kościelne, po prostu trwa w swojej szatańskiej filozofii i nikogo nie uraża. W głębi serca on nigdy nie czuje wyrzutów sumienia. Kiedy widzi, że ktoś powoduje zakłócenia i wywołuje niepokoje, może co najwyżej zamienić z nim kilka słów na ten temat, bagatelizując sprawę i na tym poprzestać. Taki człowiek nie będzie omawiał prawdy ani wskazywał tej osobie istoty problemu, a tym bardziej analizował jej stanu i nigdy nie będzie omawiał Bożych intencji. Fałszywi przywódcy nigdy nie demaskują ani nie analizują zepsutych skłonności ludzi ani błędów, które oni często popełniają. Nie rozwiązuje żadnych rzeczywistych problemów, lecz zawsze pobłaża błędnym praktykom i przejawom zepsucia u innych i bez względu na to, jak zniechęceni lub słabi są ludzie, nie traktuje tego poważnie. On głosi jedynie pewne słowa i doktryny oraz wygłasza kilka słów napomnienia, aby uporać się z sytuacją w sposób powierzchowny, starając się utrzymać harmonię. W rezultacie, wybrańcy Boga nie wiedzą, jak zastanawiać się nad sobą i poznawać samych siebie, żadne przejawy ich skażonych skłonności nie są rozwiązywane i żyją oni wśród słów i doktryn, pojęć i wyobrażeń, bez jakiegokolwiek wejścia w życie. Wierzą nawet w swoich sercach: »Nasz przywódca ma dla naszych słabości nawet więcej zrozumienia niż Bóg. Nasza postawa jest zbyt słaba, byśmy mogli sprostać wymaganiom Boga. Wystarczy, jeśli będziemy spełniać wymagania naszego przywódcy; podporządkowując się przywódcy, podporządkowujemy się Bogu. Jeśli nadejdzie dzień, kiedy Zwierzchnictwo go zwolni, nie będziemy siedzieć cicho; aby zatrzymać naszego przywódcę i nie dopuścić do jego zwolnienia, będziemy negocjować ze Zwierzchnictwem i zmusimy ich, by przystali na nasze żądania. W ten sposób oddamy sprawiedliwość naszemu przywódcy«. Kiedy ludzie mają w sercach takie myśli, kiedy zbudowali taką relację ze swoim przywódcą, a w ich sercach zrodził się ten rodzaj zależności, zazdrości oraz czci wobec przywódcy, wiara w ich przywódcę jeszcze bardziej wzrasta i zawsze chcą bardziej słuchać jego słów niż poszukiwać prawdy w słowach Bożych. Taki przywódca niemal zajął w sercach ludzi miejsce Boga. Jeśli przywódca chętnie zgadza się na utrzymanie takiej więzi z wybrańcami Boga, jeśli w głębi serca czerpie z niej radość i wierzy, że wybrańcy Boży powinni go tak traktować, to w niczym nie różni się od Pawła i wstąpił już na ścieżkę antychrysta, a Boży wybrańcy zostali już zwiedzeni przez tego antychrysta i całkowicie brakuje im rozeznania. W rzeczywistości taki przywódca nie posiada prawdorzeczywistości i w ogóle nie niesie brzemienia odpowiedzialności za wejście w życie wybrańców Bożych. Potrafi jedynie głosić słowa i doktryny oraz utrzymywać relacje z innymi. Jest dobry w popisywaniu się za pomocą obłudnych metod, a jego mowa i czyny są zgodne z ludzkimi wyobrażeniami, przez co wprowadza ludzi w błąd. Ktoś taki nie potrafi omawiać prawdy ani poznać samego siebie, co uniemożliwia mu wprowadzanie innych w prawdorzeczywistość. Pracuje on tylko dla reputacji oraz statusu i wypowiada jedynie ładnie brzmiące słowa, które usidlają ludzi. Osiągnął już to, że ludzie oddają mu cześć i patrzą na niego z podziwem, wywarł też poważny wpływ na pracę kościoła i opóźnił ją tak samo, jak wejście w życie wybrańców Bożych. Czy taka osoba nie jest antychrystem?” (Punkt pierwszy: Usiłują zjednać sobie ludzkie serca, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg ujawnia, że fałszywi przywódcy, którzy zauważają problemy w obowiązkach braci i sióstr, ale ich nie demaskują ani nie przycinają, nie dbają o to, jak bardzo opóźnia się praca, ani o to, jak poważna jest natura tych problemów. Mówią tylko powierzchownie i nie omawiają prawdy, aby rozwiązać problemy. Co więcej, nieustannie są pobłażliwi i tolerancyjni, wywołując u innych wrażenie, że są naprawdę życzliwi, a wszystko to jest próbą sprawienia, by inni ich akceptowali i wspierali. Robią tak, by zdobyć serca ludzi i wprowadzić ich w błąd, co jest praktyką antychrystów. Prawdę mówiąc, taki właśnie byłem. Kiedy zauważyłem, że Wang Ying niedbale podchodzi do swoich obowiązków i nie wykonuje prawdziwej pracy, wiedziałem, że wykonywanie przez nią obowiązków w ten sposób poważnie opóźni pracę i że jeśli nie okaże skruchy, jedyną opcją będzie zwolnienie jej. Ale kiedy chciałem zwrócić uwagę na jej problemy, bałem się, że powie, iż nie podchodzę empatycznie do jej słabości, że jestem zimny i nieczuły i że brakuje mi miłości i człowieczeństwa. Chcąc zachować dobry wizerunek w jej oczach, nie mogłem się zmusić, by ją przyciąć i zdemaskować. Zamiast tego tylko od niechcenia przypominałem jej, by wkładała więcej serca w swoje obowiązki, ale nie zdemaskowałem natury i konsekwencji jej działań. Później, gdy zobaczyłem, że Wang Ying nadal niedbale podchodziła do swoich obowiązków, powiedziałem tylko kilka surowych słów, a kiedy zobaczyłem ją ze spuszczoną głową i przygnębioną, zacząłem się martwić, co sobie o mnie pomyśli, więc szybko dodałem kilka słów pocieszenia i zachęty. W rezultacie Wang Ying nie uznała swoich problemów za poważne i nie okazała skruchy ani w ogóle się nie zmieniła, a ostatecznie została zwolniona. W obliczu problemów braci i sióstr w ogóle nie zastanawiałem się nad tym, jak omawiać prawdę, by te problemy rozwiązać. Skupiałem się jedynie na utrzymaniu w ich oczach dobrego i pełnego miłości obrazu siebie, nieustannie się maskując. Teraz w końcu zrozumiałem, że ta tak zwana miłość była fałszywa. Starałem się tylko zachować swoją reputację i status, chcąc zyskać podziw innych. W roli przełożonego do moich obowiązków należało omawianie prawdy w celu rozwiązywania problemów braci i sióstr, pomaganie im w odpowiednim wykonywaniu ich obowiązków i ochrona pracy kościoła. Ale wszystko, co starałem się chronić, to moja pozycja w ich sercach, i w najmniejszym stopniu nie wywiązywałem się ze swoich obowiązków, nieustannie udając kochającą osobę. W ten sposób zwodziłem i usidlałem ludzi, krocząc ścieżką antychrysta. Mój sposób działania naprawdę szkodził braciom i siostrom. W ten sposób utrudniałem pracę kościoła i czyniłem zło! Zastanawiając się nad tym, poczułem się głęboko przygnębiony i winny. Byłem gotów okazać skruchę.
Później zastanawiałem się: „Myślałem, że posiadanie dobrego człowieczeństwa oznacza bycie wyrozumiałym, empatycznym i tolerancyjnym, podczas gdy przycinanie i ujawnianie problemów innych jest zimne, nieczułe, pozbawione miłości i człowieczeństwa. Czy ten mój pogląd jest prawidłowy? Czym dokładnie jest prawdziwie dobre człowieczeństwo?”. Przeczytałem fragment słów Bożych i poczułem większą jasność w sercu. Bóg Wszechmogący mówi: „Musi istnieć kryterium »posiadania dobrego człowieczeństwa«. Nie polega ono na podążaniu ścieżką umiarkowania. Nie jest to trzymanie się zasad, dbanie o to, by nikogo nie obrazić, zjednywanie sobie innych, bycie gładkim i miłym wobec wszystkich, tak by wszyscy dobrze o tobie mówili. To nie jest kryterium. Cóż zatem nim jest? To umiejętność podporządkowania się Bogu i prawdzie. To podchodzenie do swoich obowiązków oraz wszelkiego rodzaju ludzi, wydarzeń i rzeczy zgodnie z zasadami oraz z poczuciem odpowiedzialności. Wszyscy widzą to jasno; każdy dobrze to rozumie w swoim sercu. Ponadto Bóg bada serca ludzi i zna sytuację każdego z osobna; kimkolwiek są, nikt nie jest w stanie oszukać Boga. Niektórzy ludzie ciągle chełpią się swoim dobrym człowieczeństwem, tym, że nigdy nie mówią źle o innych ani nigdy nikomu nie zaszkodzili, i twierdzą, że nigdy nie pożądali cudzej własności. W sporach o interesy wolą nawet ponieść stratę niż kogoś wykorzystać, i wszyscy uważają ich za dobrych ludzi. Jednak gdy wykonują swoje obowiązki w domu Bożym, są przebiegli i śliscy, zawsze knując coś dla własnej korzyści. Nie myślą o interesach domu Bożego, nigdy nie traktują jako pilne tego, co Bóg traktuje jako pilne, nie myślą tak, jak Bóg, i nigdy nie potrafią odłożyć na bok własnych interesów, aby wykonywać swoje obowiązki. Nigdy nie porzucają własnych interesów. Nawet gdy widzą, jak źli ludzie czynią zło, nie demaskują ich; nie mają za grosz zasad. Cóż to jest za człowieczeństwo? To nie jest dobre człowieczeństwo. Nie zwracajcie uwagi na to, co mówią tacy ludzie. Musicie dostrzec, co urzeczywistniają, co ujawniają i jaka jest ich postawa, gdy wykonują swoje obowiązki, a także to, jaki jest ich stan wewnętrzny i co kochają. Jeśli uwielbienie własnej sławy i korzyści przewyższa u nich lojalność względem Boga, jeśli przeważa nad interesami domu Bożego albo nad szacunkiem dla Boga, to czy tacy ludzie mają w sobie człowieczeństwo? Nie są obdarzeni człowieczeństwem” (Oddając serce Bogu, można pozyskać prawdę, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych zrozumiałem, że o dobrym człowieczeństwie nie decyduje to, czy ktoś przemawia uprzejmie i łagodnie, czy surowo i bezpośrednio. Zamiast tego opiera się ono na tym, czy dana osoba podporządkowuje się Bogu i prawdzie oraz czy odpowiedzialnie wykonuje swoje obowiązki. Na przykład niektórzy przywódcy i pracownicy są w stanie przycinać braci i siostry za nieodpowiedzialne wykonywanie obowiązków i potrafią ujawnić naturę i konsekwencje działań tych braci i sióstr w świetle Bożych słów. Chociaż ludzie mogą czuć się zdenerwowani, słysząc te rzeczy, ci z nich, którzy dążą do prawdy mogą wykorzystać tę okazję do zastanowienia się nad sobą i poznania samych siebie, co przyniesie korzyści zarówno ich wejściu w życie, jak i wypełnianiu obowiązków. Niektórzy ludzie mogą wydawać się mili, ale kiedy widzą, że bracia i siostry postępują wbrew zasadom i przynoszą szkody pracy, w związku z czym potrzebują, by z nimi porozmawiano i ich obnażono, chronią się, wypowiadając tylko miłe słowa, tym samym postępując z innymi ludźmi w powierzchowny sposób. Nie zastanawiają się, jak autentycznie im pomóc lub jak zabezpieczyć interesy kościoła. Są naprawdę samolubni i przebiegli. Nie są to ludzie o dobrym człowieczeństwie. Zachowywałem się tak samo, myśląc tylko o ochronie własnej reputacji i statusu, a kiedy widziałem, że inni schodzą na złą drogę, nawet nie wyciągałem pomocnej dłoni. Myślałem, że mam dobre człowieczeństwo, ale poprzez to, co obnażyły słowa Boże i co objawiły fakty, zobaczyłem, że daleko mi do bycia osobą o dobrym człowieczeństwie. Gdy zdałem sobie z tego sprawę, poczułem się głęboko przygnębiony i zawstydzony, a łzy spływały mi po policzkach. Nienawidziłem siebie z głębi serca i nie chciałem dalej postępować w ten sposób.
Później przeczytałem fragment słów Bożych i znalazłem ścieżkę praktyki. Bóg Wszechmogący mówi: „Kiedy obcujesz z innymi, pierwszym, co zauważą, musi być twoje prawdziwe serce i szczerość. Jeśli w rozmowach, we wspólnej pracy i przy nawiązywaniu kontaktów z innymi czyjeś słowa są powierzchowne i górnolotne, ograniczają się do uprzejmości, pochlebstw, nieodpowiedzialnych wypowiedzi i wyobrażeń albo jeśli ktoś mówi coś tylko po to, by się przypodobać komuś innemu, wtedy ich słowom brakuje wiarygodności; zupełnie nie są szczerzy. W taki sposób obcują z innymi, bez względu na to, kim oni są. Taka osoba nie ma szczerego serca. To nie jest uczciwa osoba. Powiedzmy, że ktoś tkwi w przygnębieniu i zwraca się do ciebie szczerze: »Powiedz mi dokładnie, dlaczego jestem taki przygnębiony. Nie mogę tego zrozumieć!«. I przypuśćmy, że faktycznie rozumiesz jego problem w sercu, ale nie wyjawiasz mu tego, tylko mówisz: »To nic takiego. Wcale nie jesteś przygnębiony, ja też czasami tak się czuję«. Takie słowa bardzo podnoszą tego kogoś na duchu, ale twoja postawa nie jest szczera. Traktujesz go powierzchownie; powstrzymałeś się od szczerej rozmowy po to, żeby poczuł się bardziej pewnie i doznał pociechy. Tak naprawdę mu nie pomagasz i nie przedstawiasz jasno jego problemu, aby mógł pozbyć się przygnębienia. Nie zrobiłeś tego, co uczynić powinna uczciwa osoba. Tylko po to, żeby pocieszyć tę osobę, a także, żeby jej nie zrazić i uniknąć konfliktu, traktujesz ją powierzchownie – a nie na tym polega bycie uczciwym człowiekiem. Jak zatem powinieneś postąpić w tego typu sytuacji, aby być uczciwym człowiekiem? Musisz powiedzieć tej osobie, co dostrzegłeś i ustaliłeś: »Powiem ci, co widziałem i czego doświadczyłem. Sam zdecydujesz, czy moje słowa są słuszne, czy błędne. Jeśli są błędne, nie musisz ich przyjmować. Jeśli są słuszne, mam nadzieję, że je przyjmiesz. Jeśli powiem coś, czego trudno ci słuchać i co cię rani, mam nadzieję, że przyjmiesz to od Boga. Moim zamiarem i celem jest ci pomóc. Dokładnie widzę twój problem: ponieważ czujesz, że zostałeś upokorzony i nikt nie łechce twojego ego i wydaje ci się, że wszyscy patrzą na ciebie z góry, że cię atakują i że nigdy jeszcze nie zostałeś potraktowany tak niesprawiedliwie, nie możesz się z tym pogodzić i popadłeś w przygnębienie. Jak sądzisz – czy w tym tkwi problem?«. Po usłyszeniu tego poczują, że to jest ich faktyczny problem. Oto, co znajduje się w twoim sercu, ale jeśli nie jesteś uczciwy, nie powiesz tego. Powiesz: »Ja też często bywam przygnębiony«, a kiedy ta druga osoba usłyszy, że wszyscy bywają przygnębieni, pomyśli, że to normalne, że tak się czuje, i w efekcie nie wyjdzie ze stanu przygnębienia. Jeśli jesteś uczciwą osobą i pomożesz komuś dzięki uczciwej postawie oraz uczciwemu sercu, pomożesz mu zrozumieć prawdę i porzucić przygnębienie” (Jedynie uczciwy może prawdziwie żyć na podobieństwo człowieka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże mówią nam, że powinniśmy traktować naszych braci i siostry ze szczerym sercem, a kiedy odkryjemy, że coś jest z nimi nie tak, powinniśmy szczerze im pomagać i ich wspierać. Pomoc ta nie jest ograniczona formą ani regułami. Jeśli rzeczy takie jak omówienia i przypomnienia mogą być skuteczne, to powinniśmy z nich korzystać, ale jeśli natura problemów jest poważna, wtedy konieczne są przycinanie, demaskowanie i szczegółowa analiza. Powinniśmy użyć wszystkich sposobów omawiania, które mogą rozwiązać problemy lub przynieść rezultaty. Jeśli bierzemy pod uwagę tylko naszą własną dumę i wizerunek, unikamy demaskowania istoty problemów i jedynie wypowiadać łagodne, powierzchowne słowa, by traktować ludzi zdawkowo, to nie pomagamy im, ale szkodzimy. Właśnie tak jak wtedy, gdy odkryłem, że Wang Ying niedbale wykonywała swoje obowiązki. Mimo że przypominałem jej o tym i starałem się jej pomóc, nie traktowała poważnie tego, co mówiłem. W tym przypadku konieczne było przycięcie jej i przeanalizowanie natury i konsekwencji jej niedbałego zachowania w świetle słów Bożych, aby mogła uświadomić sobie powagę swoich problemów. Byłoby to korzystne dla jej wejścia w życie. Po zrozumieniu tych kwestii znalazłem ścieżkę praktyki, dzięki której mogłem pomagać innym, i zacząłem zgodnie z nią praktykować.
W październiku 2023 roku zauważyłem, że siostra Zhou Xin nieodpowiedzialnie podchodzi do swoich obowiązków. Zajmowała się pracą z tekstami od kilku lat, podczas gdy inni bracia i siostry dopiero zaczynali. Mimo to skupiała się tylko na własnych zadaniach i nie wykazywała poczucia brzemienia za całokształt pracy. Już wcześniej omawiałem z nią ten temat, ale nie udało mi się do niej dotrzeć. Rozważałem szczegółowe przeanalizowanie z nią natury jej działań, aby mogła się zmienić. Ale kiedy pomyślałem, by zwrócić uwagę na jej problemy, miałem pewne obawy: „Zhou Xin była w kiepskim stanie jakiś czas temu, więc jeśli miałbym wskazać i obnażyć jej problemy, czy pomyślałaby, że jestem nietaktowny i pozbawiony człowieczeństwa? Gdyby tak się stało, z pewnością wyrobiłaby sobie o mnie złe zdanie”. Kiedy przyszły mi do głowy te myśli, zawahałem się, zastanawiając się, czy powinienem powstrzymać się od obnażenia i przycięcia jej. Gdy tak rozmyślałem, nagle przypomniałem sobie, jak wcześniej zawiodłem w sprawie Wang Ying, i przyszedł mi na myśl fragment słów Bożych, który wcześniej przeczytałem: „Jeśli jesteś uczciwą osobą i pomożesz komuś dzięki uczciwej postawie oraz uczciwemu sercu, pomożesz mu zrozumieć prawdę i porzucić przygnębienie” (Jedynie uczciwy może prawdziwie żyć na podobieństwo człowieka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Nie mogłem nie zadać sobie pytania: „Czy powstrzymałem się od ujawnienia problemów Zhou Xin dla jej dobra?”. Prawdę mówiąc, nie. Bałem się, że Zhou Xin pomyśli, że jestem zbyt surowy i niewyrozumiały wobec jej słabości, więc moje wahanie było zakorzenione w pragnieniu utrzymania dobrego wrażenia w jej oczach. Pomyślałem też o tym, że siostra kierowała się w życiu samolubnym i podłym, zepsutym usposobieniem, że nieodpowiedzialnie wykonywała swoje obowiązki i że już opóźniła pracę. Tylko dzięki ujawnieniu tego problemu i uświadomieniu jej powagi jej niedociągnięć miała szansę się zmienić. Nawet jeśli mogłaby poczuć, że jej serce zostało zranione i chwilowo nie mogłaby tego zaakceptować, to i tak szczerze starałbym się jej pomóc i miałbym czyste sumienie. Później, podczas zgromadzenia, oparłem się na słowach Bożych, aby obnażyć naturę i konsekwencje jej skupiania się wyłącznie na własnej pracy i zaniedbywania całości pracy. Zauważyłem, że jest dość przygnębiona, ale po omówieniu powiedziała, że była w pewnym sensie świadoma swoich problemów, ale nie traktowała ich poważnie, a dzięki tej analizie w końcu zrozumiała, jak są one poważne. Zdała sobie sprawę, że nie przejmowała się tym, że praca została wstrzymana, ani też nie zwracała uwagi na rozwiązywanie tych problemów, mimo że wiedziała o ich istnieniu. Uświadomiła sobie również, że była obojętna i niezainteresowana, co opóźniało pracę, a także, że była naprawdę samolubna i nikczemna i musiała poważnie zastanowić się nad sobą oraz dokonać zmian. Byłem bardzo zadowolony, widząc, że siostra doszła do takiego zrozumienia, i poczułem, że w końcu choć raz komuś pomogłem.
Dzięki temu doświadczeniu zrozumiałem pewne zasady tego, jak mierzyć dobroć człowieczeństwa, i wyraźnie zrozumiałem, że mój brak szczerej pomocy innym, moja niechęć do wytykania problemów i chronienie tylko siebie, a nie podtrzymywanie pracy kościoła, były przejawem słabego człowieczeństwa. Jednocześnie nauczyłem się, co naprawdę oznacza pomaganie innym z miłością. Dziękuję Bogu!