32. Wytrwałe wykonywanie obowiązków w obliczu przeciwności losu

Autorstwa Liu Xin, Chiny

W dniu 23 lipca 2023 roku, po tym, jak skończyłam podlewać kilku nowych wierzących i wróciłam do domu, przełożony Li Qing przyszedł do mnie w pośpiechu i powiedział: „Policja aresztowała wielu nowych wierzących z kościoła Shu Guang, a także przywódców kościoła i diakonów. Wielu braci i sióstr z dwóch pobliskich kościołów również dostało się w ręce policji. Teraz nowi wierzący pilnie potrzebują podlewania i wsparcia, w przeciwnym razie trudno będzie im wytrwać w tak strasznych warunkach. Ponieważ już wcześniej ich podlewałaś, chcemy, abyś wsparła tych nowych wierzących”. Słysząc słowa przełożonego, zrozumiałam, że ta praca jest bardzo ważna. Ale potem pomyślałam: „Wróciłam z kościoła Shu Guang dwa dni temu, a tak wielu braci i sióstr zostało aresztowanych następnego dnia. Poza tym, oni wszyscy mnie znają, więc jeśli teraz pójdę podlać nowych wierzących, narażę się na ogromne niebezpieczeństwo! Kamery monitoringu są wszędzie. Co jeśli ktoś mnie wyda, a policja użyje nagrań z monitoringu, by mnie schwytać? Aresztowano mnie już dwa razy, a jeśli znów do tego dojdzie, to policja z pewnością zamęczy mnie na śmierć, a wtedy moja szansa na zbawienie całkowicie przepadnie”. Poczułam się niepewnie. Pomyślałam więc, że mogę poprosić jedną z poprzednich podlewających, która została zwolniona, o wsparcie tych nowych wierzących. Ale tej siostrze brakowało poczucia brzemienia przy wykonywaniu obowiązków i nie rozwiązywała rzeczywistych problemów. Nie byłam pewna, czy mogę powierzyć jej to zadanie. Kiedy się tak martwiłam i wahałam, pomyślałam: „Czy policja nie jest również w rękach Boga? To, czy zostanę aresztowana, nie zależy od policji. Skoro jestem wystraszona, zanim jeszcze się tam udałam, w jaki sposób będę mogła nieść świadectwo?”. Modliłam się do Boga, aby mnie chronił i dał mi wiarę i siłę, a potem poszłam podlewać nowych wierzących.

Później dowiedziałam się, że znów aresztowano kilkoro z nich i że policja korzysta z nagrań, na których jestem ja i dwie inne siostry, aby nakłonić nowych wierzących do zidentyfikowania nas. Zaczęłam się bać jeszcze bardziej i pomyślałam: „Kilka lat temu zostałam aresztowana i wszyscy policjanci z Brygady Bezpieczeństwa Narodowego mnie znają. Jeśli znów wpadnę w ich ręce, na pewno mnie nie wypuszczą”. Myślałam o tym, jak niektórzy bracia i siostry zostali brutalnie pobici na śmierć przez policję, i o tym, że już raz byłam torturowana przez policję i otarłam się o śmierć. Zastanawiałam się: „Jeśli zostanę aresztowana i pobita na śmierć, czy moje lata wiary nie dobiegną końca?”. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej się martwiłam i nie mogłam spać w nocy. Chciałam tylko, by przełożony znalazł kogoś innego do podlewania nowych wierzących. Jednak większość przywódców kościoła, pracowników i podlewających została aresztowana przez policję, więc na razie nie było innych odpowiednich osób. Później, chociaż kontynuowałam podlewanie nowych wierzących, żyłam w strachu i trwodze, a na zgromadzeniach popadałam w rutynę. Za każdym razem, gdy czytałam słowa Boże, chciałam jak najszybciej odejść, obawiając się, że im dłużej trwa zgromadzenie, tym większe grozi nam niebezpieczeństwo. W tamtym czasie niektórzy nowi wierzący obawiali się aresztowania, a ich stan był zły. Rozmawiałam z nimi krótko, po czym pośpiesznie kończyłam zgromadzenia. Później myślałam o tym, że problemy nowych wierzących nie zostały rozwiązane, i czułam się winna, obawiając się, że mogą się zniechęcić, ulec słabości lub dać się zwieść bezpodstawnym pogłoskom rozpowszechnianym przez KPCh i że w końcu odejdą. Ale pomyślałam też o tym, że chociaż policja miała nagrania z monitoringu i moje zdjęcia, nie zauważyłam żadnych podejrzanych osób, które by mnie śledziły, więc dopóki dbałam o swoje bezpieczeństwo i chodziłam w przebraniu, nadal mogłam uczestniczyć w zgromadzeniach. Gdybym w tym krytycznym momencie myślała tylko o własnym bezpieczeństwie i zlekceważyła to, czy nowym wierzącym uda się wytrwać, czy nadal miałabym człowieczeństwo? Przeczytałam fragment słów Bożych, który mówi: „Nic, co dzieje się we wszechświecie, nie dokonuje się bez Mojej ostatecznej decyzji. Czy istnieje coś, co nie byłoby w Moich rękach?(Słowa Boże dla całego wszechświata, rozdz. 1, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To była prawda. Bóg jest wszechmogący i bez względu na to, jak zły i rozszalały jest wielki, czerwony smok, nie może przezwyciężyć suwerennej władzy Boga. Bez Bożego pozwolenia policja nie mogła mnie schwytać. Słowa Boże dały mi wiarę i siłę, więc kontynuowałam podlewanie nowych wierzących.

Później, ponieważ praca tego wymagała, udałam się do kościoła Xin Sheng, aby nadzorować podlewanie. Nie spodziewałam się jednak, że wkrótce po moim przybyciu przywódcy kościoła zostaną aresztowani przez policję. Widząc, że rozpoczęto łapankę również w tym kościele, byłam pełna obaw i strachu i nie chciałam iść podlewać nowych wierzących. Ale w tym kościele dopiero niedawno zaczęli się oni normalnie gromadzić, a przywódcy kościoła zostali aresztowani. Nie mogłam patrzeć, jak nowi wierzący pozostają bez podlewania, a ich życie na tym cierpi. Moje serce było w rozterce, więc uklękłam przed Bogiem i modliłam się: „Boże Wszechmogący! Wielu nowych wierzących potrzebuje podlewania i wsparcia, ale boję się aresztowania i nie mam odwagi do nich pójść. Proszę, daj mi wiarę i odwagę”. Po modlitwie obejrzałam świadectwo z doświadczenia, które głęboko mnie poruszyło. Chociaż ta siostra odczuwała słabość i zniechęcenie zarówno w obliczu prześladowań ze strony policji, jak i szalejącej epidemii, była w stanie polegać na Bogu, aby należycie uporać się z następstwami w ramach pracy kościoła, i bezpiecznie przeniosła księgi ze słowami Bożymi. Widząc tę siostrę, która nie porzuciła swoich obowiązków mimo prześladowań i przeciwności losu, poczułam się bardzo zawstydzona, zwłaszcza że zainspirowały mnie słowa Boże, które pojawiły się w filmie. Bóg Wszechmogący mówi: „Tym, czego pragnę, jest wasza lojalność i podporządkowanie w tej chwili, wasza miłość i świadectwo dawane teraz. Nawet jeśli w tym momencie nie wiecie, czym jest świadectwo lub czym jest miłość, powinniście przynieść Mi wszystko, co macie, i oddać Mi jedyne posiadane przez was skarby: waszą lojalność i podporządkowanie. Powinniście wiedzieć, że świadectwo o tym, iż pokonałem szatana tkwi w lojalności i podporządkowaniu człowieka, podobnie jak świadectwo o tym, że całkowicie podbiłem człowieka. Obowiązkiem waszej wiary we Mnie jest niesienie świadectwa o Mnie, bycie lojalnym względem Mnie i nikogo innego oraz podporządkowanie aż do końca. Zanim zacznę następny etap Mojego dzieła, jak będziecie nieść o Mnie świadectwo? Jak będziecie względem Mnie lojalni i podporządkowani? Czy poświęcicie całą swoją lojalność swej funkcji, czy po prostu się poddacie? Czy wolelibyście podporządkować się każdemu Mojemu planowi (nawet gdyby była to śmierć bądź zguba), czy uciec w połowie drogi, aby uniknąć Mego karcenia? Ja was karcę, abyście nieśli o Mnie świadectwo i byli Mi wierni oraz podporządkowani. Ponadto obecne karcenie jest po to, by rozwinąć następny etap Mojego dzieła i pozwolić, aby dzieło mogło rozwijać się bez przeszkód. Dlatego napominam was, abyście byli mądrzy i nie traktowali ani waszego życia, ani znaczenia waszego istnienia jako bezwartościowego piachu. Czy możecie dokładnie poznać, jakie będzie Moje dzieło? Czy wiecie, jak będę pracował w nadchodzących dniach i jak rozwinie się Moje dzieło? Powinniście poznać znaczenie waszego doświadczenia Mojego dzieła, a ponadto znaczenie waszej wiary we Mnie. (…) Dlatego wciąż wam powtarzam: powinniście oddać swoje życie dla Mojego dzieła, a ponadto powinniście poświęcić się dla Mojej chwały. Długo tęskniłem za tym, byście nieśli o Mnie świadectwo, a jeszcze dłużej tęskniłem za tym, byście szerzyli Moją ewangelię. Powinniście rozumieć, co jest w Moim sercu(Co wiesz o wierze? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Czytając słowa Boże, byłam głęboko poruszona, a szczególnie, gdy Bóg powiedział: „Czy wolelibyście podporządkować się każdemu Mojemu planowi (nawet gdyby była to śmierć bądź zguba), czy uciec w połowie drogi, aby uniknąć Mego karcenia?” Czułam, że brakuje mi sumienia, że jestem straszliwie samolubna i podła! Kiedy kościół cierpiał z powodu zaciekłych aresztowań i prześladowań ze strony KPCh, wyraźnie widziałam, że tym nowym wierzącym brakuje prawdy dotyczącej wizji i że z powodu tej okropnej sytuacji i czczych pogłosek szerzonych przez KPCh łatwo mogliby się zniechęcić, ulec słabości i dać się zwieść, a nawet porzucić wiarę. Musiałam wziąć na swoje barki pracę podlewania nowych wierzących, aby mogli zrozumieć prawdę i wytrwać w wierze. Ale ze strachu przed aresztowaniem chciałam wymigać się od podlewania nowych wierzących i uciec w tym krytycznym momencie, a po tym, jak dowiedziałam się, że policja ma moje zdjęcie, zaczęłam bać się jeszcze bardziej. Bałam się aresztowania i pobicia na śmierć przez policję, a także tego, że nie będę miała dobrego wyniku i przeznaczenia w przyszłości. Tak więc, choć doskonale wiedziałam, że nowi wierzący nie mają nikogo, kto mógłby ich wesprzeć, nadal nie chciałam iść ich podlewać. W końcu poszłam, ale swoje obowiązki wykonywałam niedbale i rutynowo, chcąc szybko zakończyć zgromadzenie i wyjść. Zastanawiając się nad swoim zachowaniem, zdałam sobie sprawę, że nie mam prawdziwej wiary i nie podporządkowuję się Bogu, że martwię się tylko o swoje bezpieczeństwo. Chciałam porzucić swoje obowiązki i uciec w połowie drogi, gdy tylko poczułam najmniejsze zagrożenie. Czy to można nazwać wiarą w Boga? Gdzie była moja lojalność i podporządkowanie się? Gdzie było moje świadectwo? To był przejaw zdrady względem Boga. Czułam się przygnębiona i winna, nienawidziłam siebie za swoje samolubstwo i swoją podłość oraz za brak jakiejkolwiek lojalności! Jednocześnie zrozumiałam, że w obliczu aresztowań i prześladowań muszę polegać na Bogu i wytrwać przy swoim świadectwie, zmusić swoje serce do uległości i podporządkować się suwerennej władzy Boga i Jego zarządzeniom. Nawet jeśli oznaczało to poświęcenie życia, musiałam dobrze wykonywać swój obowiązek. Gdy zdałam sobie z tego sprawę, poczułam przypływ siły i nie bałam się już aresztowania. Następnie szybko udałam się do nowych wierzących, omówiłam z nimi słowa Boże i pomogłam im zrozumieć Bożą wszechmoc i mądrość oraz zyskać wiarę, by doświadczyć i stawić czoła tej sytuacji.

Potem pomyślałam: „Dlaczego słysząc o aresztowaniach braci i sióstr, zawsze się boję i chcę się chronić? Jaka jest tego zasadnicza przyczyna?”. Poszukałam słów Bożych na ten temat i przeczytałam je. Bóg Wszechmogący mówi: „W Chinach kontynentalnych wiara w Boga oznacza życie w niebezpiecznym otoczeniu. Każdy, kto podąża za Bogiem, codziennie mierzy się z ryzykiem bycia aresztowanym, skazanym i poddanym okrutnym prześladowaniom ze strony wielkiego, czerwonego smoka. Antychryści nie są tu wyjątkiem. Wielki, czerwony smok w sojuszu ze światem religijnym bez ustanku dokłada wszelkich starań, by niszczyć i prześladować kościół i wybrańców Boga, wobec czego, choćby nawet w domu Bożym ktoś został uznany za antychrysta, to i tak rzecz jasna znalazłby się w takim samym otoczeniu i nie byłby wolny od groźby aresztowania. Z tego względu antychryści często muszą mierzyć się z problemem własnego bezpieczeństwa. To prowadzi nas do pytania: jak podchodzą oni do owego problemu? W odniesieniu do owej podgrupy interesów omawiamy przede wszystkim stosunek antychrystów do ich własnego bezpieczeństwa. A jaki to stosunek? (Czynią oni wszystko, co w ich mocy, by zapewnić sobie bezpieczeństwo). Antychryści czynią, co w ich mocy, by zapewnić sobie bezpieczeństwo. Oto co sobie myślą: »Absolutnie muszę zapewnić sobie bezpieczeństwo. Mogą złapać każdego, byle nie mnie«. (…) Jeśli dane miejsce jest bezpieczne, wówczas antychryści wybiorą to miejsce do pracy i wtedy rzeczywiście będą sprawiali wrażenie proaktywnych i pozytywnych, eksponując swoje wielkie »poczucie odpowiedzialności« i »lojalność«. Jeśli jednak jakaś praca pociąga za sobą ryzyko, grozi wypadkiem i można trafić w szpony wielkiego czerwonego smoka, antychryści szukają wymówek i odrzucają ją, znajdując okazję, by się jej nie podejmować. Gdy tylko pojawia się niebezpieczeństwo lub choćby jakaś jego oznaka, zastanawiają się, jak się z tego wyplątać i porzucić swoje obowiązki, w ogóle nie troszcząc się o braci i siostry. Zależy im tylko na wydostaniu się z niebezpieczeństwa. W sercu mogą być już na to przygotowani. Gdy tylko pojawia się niebezpieczeństwo, natychmiast porzucają pracę, którą wykonują, nie dbając o to, jak przebiega praca kościoła, jakie straty może ponieść dom Boży ani na jaki szwank narażone zostaje bezpieczeństwo braci i sióstr. Liczy się tylko ucieczka. Mają nawet »asa w rękawie«, plan ochrony siebie: gdy tylko pojawia się niebezpieczeństwo lub zostają aresztowani, mówią wszystko, co wiedzą, oczyszczając się z wszelkich zarzutów i zwalniając z wszelkiej odpowiedzialności, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo. To jest plan, który mają w gotowości. Ci ludzie nie chcą cierpieć prześladowań za wiarę w Boga; boją się aresztowania, tortur i tego, że zostaną skazani. Faktem jest, że w głębi swych serc już dawno ulegli szatanowi. Są przerażeni potęgą szatańskiego reżimu, a jeszcze bardziej boją się takich rzeczy jak tortury i brutalne przesłuchania. Dlatego z antychrystami jest tak, że jeśli wszystko idzie gładko i nie ma żadnego zagrożenia dla ich bezpieczeństwa ani żadnego związanego z tym problemu, a żadne ryzyko nie wchodzi w grę, to mogą ofiarować swoją gorliwość i »lojalność«, a nawet dobra materialne. Jednak w niesprzyjających okolicznościach, jeśli w każdej chwili mogą zostać aresztowani za wiarę w Boga i wykonywanie swojego obowiązku, jeśli z powodu wiary w Boga mogą stracić swoje oficjalne stanowisko lub mogą ich opuścić bliskie osoby, będą wyjątkowo ostrożni i nie będą ani głosić ewangelii i świadczyć przed Bogiem, ani wykonywać swojego obowiązku. Najmniejszy sygnał o zagrożeniu sprawia, że chowają się jak żółw w swojej skorupie; kiedy pojawiają się nawet niewielkie kłopoty, chcą natychmiast zwrócić do kościoła książki ze słowami Boga i wszystko, co ma związek z wiarą w Boga, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo i ocalić skórę. Czy takie osoby nie stanowią zagrożenia? Czy gdyby zostały aresztowane, nie stałyby się judaszami? Antychryści są tak niebezpieczni, że w każdej chwili mogą stać się judaszami; zawsze istnieje możliwość, że zdradzą Boga. Co więcej, antychryści są skrajnie samolubni i podli. Wynika to z naturoistoty antychrystów(Punkt dziewiąty (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg ujawnia, że natura antychrystów jest szczególnie samolubna i podła. Jeżeli jest bezpiecznie i nie ma zagrożenia w miejscach, gdzie wykonują swoje obowiązki, antychryści bardzo się angażują i wydają się bardzo odpowiedzialni, ale kiedy warunki stają się trudne, dbają tylko o ochronę siebie i w ogóle nie obchodzi ich praca kościoła ani bezpieczeństwo braci i sióstr. Tak właśnie się zachowywałam. Kiedy kościołowi nie groziły aresztowania, byłam bardzo energiczna i pełna zapału, a kiedy dużo się działo, chodziłam podlewać nowych wierzących, nie troszcząc się nawet o to, żeby coś zjeść. Jednak kiedy kościół stanął w obliczu aresztowań na dużą skalę, a przywódcy i podlewający zostali schwytani i to ja musiałam podlewać nowych wierzących, wycofałam się i ukryłam. Bałam się, że policja mnie złapie i zamęczy na śmierć, i że przez to dobry wynik i dobre przeznaczenie nie staną się moim udziałem. Dlatego nie chciałam podlewać nowych wierzących i choć doskonale wiedziałam, że osoba podlewająca, która została zwolniona, jest nieodpowiedzialna, nadal chciałam zepchnąć na nią pracę z nowymi wierzącymi i uciec w tym krytycznym momencie. Ponad wszystko ceniłam sobie własne bezpieczeństwo i nie obchodziło mnie, czy praca kościoła ucierpi, ani też to, czy nowi wierzący będą w stanie wytrwać. Zrozumiałam, że naprawdę brakuje mi człowieczeństwa i sumienia i że przejawiane przeze mnie usposobienie jest takie, jak u antychrysta – nad wyraz samolubne i podłe! Gdybym nie okazała skruchy, porzuciła swój obowiązek i w krytycznych momentach zachowywała się jak dezerter, ostatecznie zostałabym wyeliminowana.

Później przeczytałam fragment słów Bożych i zyskałam pewne zrozumienie lęku przed śmiercią, dzięki czemu wiedziałam już, jak do tego podejść. Bóg Wszechmogący mówi: „Jak umarli uczniowie Pana Jezusa? Wśród uczniów byli tacy, którzy zostali ukamienowani, włóczeni końmi, ukrzyżowani głową w dół, rozerwani przez pięć koni – doświadczyli każdego rodzaju śmierci. Dlaczego ich zgładzono? Czy zostali zgodnie z prawem straceni za swoje zbrodnie? Nie. Głosili ewangelię Pańską, ale ludzie ze świata jej nie przyjęli, a zamiast tego potępiali ich, bili, besztali a nawet zabijali – oto dlaczego zginęli śmiercią męczeńską. Nie mówmy o ostatecznym wyniku owych męczenników ani o tym, jak Bóg zdefiniował ich czyny, lecz zapytajmy: Czy kiedy nadszedł ich koniec, sposób, w jaki dokonali żywota, był zgodny z ludzkimi wyobrażeniami? (Nie). Z perspektywy ludzkich pojęć osoby te zapłaciły bardzo wysoką cenę za szerzenie dzieła Bożego, lecz ostatecznie zostały zabite przez szatana. Nie zgadza się to z ludzkimi pojęciami, ale właśnie to je spotkało. Bóg do tego dopuścił. (…) W gruncie rzeczy tak umarły i odeszły ich ciała; w ten sposób opuścili świat ludzi, ale to nie znaczy, że ich wynik również taki był. Bez względu na to, w jaki sposób umarli i odeszli, czy jak do tego doszło – nie oznacza to, że Bóg właśnie tak określił ostateczny wynik tych żywotów, tych istot stworzonych. Musisz to jasno zrozumieć. Było zupełnie odwrotnie: użyli właśnie tych środków, by potępić ten świat i dać świadectwo o czynach Boga. Te istoty stworzone wykorzystały to, co najcenniejsze – swoje życie, wykorzystały ostatnie chwile swojego życia, aby świadczyć o czynach Boga, świadczyć o wielkiej mocy Boga oraz oznajmić szatanowi i światu, że czyny Boże są słuszne, że Pan Jezus jest Bogiem, że On jest Panem i ciałem wcielonego Boga. Aż do ostatniej chwili życia nigdy nie zaparli się imienia Pana Jezusa. Czy nie była to forma osądu tego świata? Wykorzystali swoje życie, aby ogłosić światu i potwierdzić przed istotami ludzkimi, że Pan Jezus jest Panem, że Pan Jezus jest Chrystusem, że jest ciałem wcielonego Boga, że dzieło odkupienia całej ludzkości, którego On dokonał, pozwala tej ludzkości żyć dalej – ten fakt jest niezmienny na zawsze. W jakim stopniu ci, którzy zostali umęczeni za szerzenie ewangelii Pana Jezusa, wypełnili swój obowiązek? Czy w najwyższym stopniu? Jak się przejawił ten najwyższy stopień? (Ofiarowali swoje życie). Zgadza się, zapłacili cenę swojego życia. Rodzina, bogactwo i rzeczy materialne należące do tego życia są rzeczami zewnętrznymi; jedyną rzeczą związaną z wnętrzem człowieka jest samo życie. Dla każdego żyjącego człowieka życie jest rzeczą najcenniejszą, najbardziej wartościową i tak się złożyło, że ci ludzie mogli ofiarować to, co mieli najcenniejszego – własne życie – jako potwierdzenie i świadectwo miłości Boga do człowieka. Aż do śmierci nie wyparli się imienia Boga, nie wyparli się dzieła Bożego i wykorzystali ostatnie chwile swojego życia, aby nieść świadectwo o istnieniu tego faktu – czy to nie jest najwyższa forma świadectwa? To najlepszy sposób wypełnienia swojego obowiązku; na tym polega wypełnienie odpowiedzialności. Nie porzucili swojego obowiązku, kiedy szatan im groził i ich terroryzował, a nawet gdy na koniec zmusił ich, by zapłacili cenę życia. Tym właśnie jest wypełnienie swojego obowiązku w najwyższym stopniu(Głoszenie ewangelii jest powinnością, którą wszyscy wierzący są zobowiązani wypełniać, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozważając słowa Boże, byłam głęboko poruszona. Dostrzegłam, że na przestrzeni wieków święci, którzy głosili Bożą ewangelię, spotykali się z prześladowaniami ze strony ludzi u władzy. Niektórzy umarli, wleczeni przez konie, inni zostali ukamienowani, a jeszcze inni przybici do krzyża głową w dół, ale w obliczu groźby śmierci nie ograniczał ich wpływ ciemności i wytrwali w swoim obowiązku aż do śmierci, nie wypierając się imienia Boga ani Go nie zdradzając. Swoim życiem dawali piękne i doniosłe świadectwo o Bogu. Ich śmierć miała wartość i sens. Chociaż dla ludzkich oczu umarli fizycznie, byli prześladowani za sprawiedliwość, a Bóg chwali ich i pamięta o nich. Myślałam o tym, jak udało mi się przyjąć dzieło Boże w dniach ostatecznych i wykonywać swój obowiązek jako istota stworzona, i że była to Boża łaska. Jako istota stworzona, musiałam odwdzięczyć się Bogu za Jego miłość i dobrze wykonywać swój obowiązek. Gdyby Bóg pozwolił policji mnie aresztować, byłaby to dla mnie okazja, by dać o Nim świadectwo. Nawet gdyby skończyło się to moją śmiercią, stałoby się tak za Bożym przyzwoleniem. Musiałam wytrwać przy swoim świadectwie o Bogu, ponieważ to od Niego otrzymałam dar życia. Niezależnie od tego, czy żyję, czy umieram, powinnam pozwolić Bogu rozporządzać mną i powinnam podporządkować się Jego suwerennej władzy i zarządzeniom. Gdybym ceniła swoje życie ponad wszystko i chroniła siebie, a w krytycznych momentach nie wykonywała swojego obowiązku ani nie wspierała i nie podlewała nowych wierzących, wtedy dopuściłabym się występku przed obliczem Boga i byłoby już za późno na żal. Chociaż moje ciało by nie umarło, Bóg widziałby we mnie kogoś, kto utracił swoje świadectwo i zdradził Go, i żyłabym dalej jak chodzący trup. Gdy to zrozumiałam, moje serce nie było już skrępowane lękiem przed śmiercią.

Pewnego wieczoru przeczytałam kolejny fragment słów Bożych, który mówi: „Szatan nigdy nie ośmielił się przekroczyć autorytetu Boga, a ponadto zawsze uważnie słuchał i wykonywał nakazy oraz szczególne rozkazy Boga, nigdy nie ośmielając się im przeciwstawiać i, oczywiście, nie ośmielając się swobodnie zmieniać żadnego z Bożych rozkazów. Takie są ograniczenia, które Bóg ustanowił dla szatana, i dlatego szatan nigdy nie odważył się przekroczyć tych granic. Czyż nie jest to moc boskiego autorytetu? Czyż nie jest to świadectwo Bożej władzy? Szatan ma o wiele bardziej klarowne pojęcie o tym, jak zachowywać się wobec Boga i jak Go postrzegać, niż ludzkość, a więc w sferze duchowej szatan bardzo wyraźnie dostrzega status i autorytet Boga oraz głęboko docenia potęgę boskiego autorytetu i zasady stojące za jego sprawowaniem. W ogóle nie ma odwagi, aby je przeoczyć lub naruszyć w jakikolwiek sposób, czy też zrobić coś, co przekroczy autorytet Boga. Nie śmie wzbudzić gniewu Bożego w jakikolwiek sposób. Chociaż szatan jest zły i arogancki z natury, nigdy nie odważył się przekroczyć granic ani limitów wyznaczonych mu przez Boga. Przez miliony lat ściśle przestrzegał tych granic, przestrzegał każdego rozkazu danego mu przez Boga i nigdy nie odważył się ich przekroczyć. Chociaż szatan jest podły, jest też o wiele mądrzejszy od zepsutej ludzkości; zna tożsamość Stwórcy i zna własne granice. Patrząc na »uległe« działania szatana, można dostrzec, że autorytet i moc Boga są edyktami niebiańskimi, których szatan nie może przekroczyć oraz że to właśnie dzięki wyjątkowości i autorytetowi Boga wszystkie rzeczy zmieniają się, a także rozmnażają w uporządkowany sposób; że ludzkość może żyć i rozmnażać się w porządku ustanowionym przez Boga, którego żadna osoba ani przedmiot nie są zdolne zakłócić czy też zmienić tego prawa – ponieważ wszystkie pochodzą z rąk Stwórcy oraz z zarządzenia i autorytetu Stwórcy(Sam Bóg, Jedyny I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Na podstawie słów Bożych dostrzegłam autorytet i wielką moc Boga. Wszystkie rzeczy i wydarzenia są pod kontrolą Boga i bez względu na to, jak zaciekły jest wielki, czerwony smok, nie ośmieliłby się schwytać nas z własnej woli, bez Bożego pozwolenia, ponieważ nie może przekroczyć granic i limitów wyznaczonych przez Boga. To jest wyjątkowy autorytet Boga. Pomyślałam o tym, jak Mojżesz wyprowadził Izraelitów z Egiptu. Przed nimi było Morze Czerwone, a za nimi armia faraona. W ludzkiej wyobraźni ucieczka Izraelitów wydawała się niemożliwa, ale kiedy byli w tragicznym położeniu, Bóg sprawił, że Morze Czerwone rozstąpiło się, i zamienił je w suchy ląd, a Izraelici bezpiecznie przeszli na drugi brzeg, podczas gdy cała armia egipska utonęła. Ujrzałam autorytet Boga i Jego wielką moc. Zrozumiałam też, że to Bóg otworzył przed Izraelitami drogę ucieczki i że dla Niego nie ma nic trudnego. W obliczu prześladowań i przeciwności Bóg posługiwał się wielkim, czerwonym smokiem jako przedmiotem służebnym, aby udoskonalić moją wiarę. Bez względu na to, jak niebezpieczna była sytuacja, musiałam polegać na Bogu i dobrze wykonywać swój obowiązek.

Dwa miesiące później z powodu zdrady judasza sytuacja stawała się coraz gorsza i aresztowano prawie sto osób. Od tych, których potem wypuszczono, dowiedziałam się, że policja kilkakrotnie pytała o moje miejsce pobytu. Pomyślałam, że skoro wybrano mnie na przywódczynię kościoła, to gdybym rzeczywiście została aresztowana, policja z pewnością by mnie torturowała. Zastanawiałam się, co by było gdybym nie wytrzymała i umarła wskutek ciężkiego pobicia; czy moje lata wiary w Boga nie dobiegłyby końca? Kiedy o tym pomyślałam, zdałam sobie sprawę, że wciąż kurczowo trzymam się życia. Pomodliłam się więc do Boga, prosząc Go, by chronił moje serce. Przypomniałam sobie film „Moja historia, nasza historia” i szybko go włączyłam. Ujrzałam braci torturowanych przez policję za szerzenie słów Bożych, którzy woleli umrzeć niż pokłonić się szatanowi. Zwłaszcza pod koniec, kiedy mimo groźby śmierci nie podpisali „Trzech listów” i nie zdradzili Boga, dali mocne i donośne świadectwo. Byłam głęboko zainspirowana i postanowiłam, że jeśli pewnego dnia zostanę aresztowana przez policję, to wtedy, tak jak bracia i siostry z filmu, odmówię pójścia na kompromis z szatanem, nawet jeśli będzie to oznaczało śmierć, by nieść piękne świadectwo ku pokrzepieniu serca Bożego. Później omawiałam prawdę z nowymi wierzącymi, pomagając im przejrzeć na wylot knowania szatana. Po pewnym czasie niektórzy z nich byli już w stanie normalnie uczestniczyć w zgromadzeniach.

Doświadczenie aresztowań i prześladowań ze strony wielkiego, czerwonego smoka obnażyło moją prawdziwą postawę, a także moje samolubne, podłe szatańskie usposobienie. To pozwoliło mi lepiej zrozumieć siebie. Poza tym dotarło do mnie, że Bóg przyzwala na aresztowania i prześladowania oraz posługuje się nimi, by doskonalić naszą wiarę i miłość. Wiem, że w przyszłości czekają mnie jeszcze większe prześladowania i przeciwności, ale wierzę, że wszystko jest w rękach Boga. Bez względu na to, co się stanie, będę dobrze wykonywać swoje obowiązki jako istota stworzona i nieść świadectwo o Bogu.

Wstecz: 31. Refleksje na temat udawania

Dalej: 34. Czy bycie miłym stanowi dobre człowieczeństwo?

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

29. Skrucha oficera

Autorstwa Zhenxin, ChinyBóg Wszechmogący mówi: „Od stworzenia świata po dziś dzień, wszystko, co Bóg uczynił w swym dziele, wyraża miłość...

38. Uwalnianie się od statusu

Autorstwa Dong En, FrancjaW 2019 roku zostałam przywódczynią kościoła. Wszystko robiłam po swojemu, w swoim obowiązku byłam...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze