91. Dąż do prawdy niezależnie od wieku
Przez ostatnie lata zmagałem się z wysokim ciśnieniem i złym stanem zdrowia, spędzałem dużo czasu, odpoczywając w domu i wykonywałem obowiązki, którym byłem w stanie podołać. W lipcu 2022 roku nasz kierownik odpowiedzialny za podlewanie dowiedział się, że kiedyś podlewałem nowych wierzących i przydzielił mnie do tego zadania. Byłem bardzo podekscytowany możliwością ponownego wykonywania tego obowiązku i chciałem jak najlepiej się z niego wywiązać. Ogromnie się ucieszyłem, widząc, że dwaj kierownicy mają około trzydzieści lat, duży potencjał i szybko uczą się zasad, a siostra Xin Xin jest energiczna i pojętna. Choć miałem sześćdziesiąt lat, nadal mogłem wykonywać swoje obowiązki razem z młodymi braćmi i siostrami. Poczułem się dzięki temu młodziej. Jeździłem rowerem na zgromadzenia, które organizowałem dla nowych wierzących, a po drodze zawsze nuciłem hymny. Bardzo entuzjastycznie podchodziłem do swoich obowiązków. Po jakimś czasie poczułem, że rozwinąłem się zarówno pod względem zrozumienia zasad, jak i postępów w życiu. Coraz bardziej lubiłem swoje obowiązki.
Jednak w wyniku mojego podekscytowania pojawiło się kilka nowych problemów. Miałem naprawdę wysokie ciśnienie, byłem słabego zdrowia, a po całym dniu pracy czułem się naprawdę wyczerpany. Miałem ochotę jedynie na to, żeby się położyć i odpocząć. Tymczasem Xin Xin oraz pozostali bracia i siostry byli w stanie po zgromadzeniach kontynuować podsumowywanie uchybień w swoich obowiązkach i robić ustalenia na kolejny dzień. Chciałem robić więcej, jak moi młodsi współpracownicy, ale wkrótce po kolacji czułem się senny i zaczynałem drzemać, więc kładłem się wcześnie spać. Któregoś razu przez trzy dni z rzędu źle spałem i moje ciało po prostu nie było w stanie tego znieść. Wiedziałem, że nie mogę właściwie wykonywać swoich obowiązków, więc poprosiłem Xin Xin, żeby poprowadziła za mnie zgromadzenie. Potem czułem się przygnębiony. Nie byłem nawet w stanie wykonywać swoich zwykłych obowiązków i musiałem prosić innych o pomoc. Istniało duże prawdopodobieństwo, że wkrótce zostanę zwolniony. Czasami, gdy nasz kierownik omawiał zasady podlewania nowych wierzących i dobre ścieżki praktyki, Xin Xin i pozostali w mig je pojmowali, potrafili zastosować zasady w różnych sytuacjach i praktycznie wykorzystać je w swoich obowiązkach, podczas gdy ja musiałem się długo nad nimi zastanawiać, a czasem kierownik musiał je ze mną dodatkowo omawiać. W tamtym czasie ciągle czułem się nieswojo i miałem problemy ze snem. Martwiłem się, że ze względu na mój podeszły wiek, zły stan zdrowia, wolne przyswajanie różnych rzeczy i zapominalstwo, gdyby nadszedł dzień, w którym nie mógłbym już wykonywać swoich obowiązków, byłby to koniec mojej drogi jako wierzącego. Czy wówczas nadal byłbym w stanie osiągnąć zbawienie? Nieustannie czułem się przygnębiony i nie mogłem skupić się na swoich obowiązkach. Radziłem sobie dużo gorzej niż Xin Xin. Nie lubiłem czuć się staro. Sam o sobie mówiłem, że jestem stary i bezużyteczny i zawsze martwiłem się, że zostanę przeniesiony. Zazdrościłem tym wszystkim młodym ludziom i myślałem, jak wspaniale byłoby, gdybym mógł cofnąć czas o dwadzieścia lat i odzyskać młodzieńczy wigor! Mógłbym wtedy do końca ponosić koszty na rzecz Boga. Czy nie miałbym wówczas szansy na wejście do królestwa Bożego? Kiedy o tym myślałem, nie mogłem przestać martwić się o swoje przeznaczenie.
Któregoś dnia odwiedził mnie przywódca i powiedział: „Ze względu na twój podeszły wiek i wysokie ciśnienie przydzielamy cię do spraw ogólnych, abyś nie musiał ciągle gdzieś biegać”. Trudno było mi przyjąć to do wiadomości. Bardzo lubiłem zajmować się podlewaniem i nigdy nie myślałem, żeby z tego zrezygnować, a teraz nagle zostałem przydzielony do innych obowiązków. Robiłem się coraz starszy i wkrótce prawdopodobnie nie będę już w stanie podlewać. Miałem wrażenie, jakby ktoś wylał mi na głowę kubeł zimnej wody, gasząc entuzjazm w moim sercu. Moi bracia i siostry czytali mi słowa Boże i omawiali intencję Boga wobec mnie, ale ja ich nie słuchałem. Czułem się sparaliżowany i ledwo mogłem usiedzieć. Tej nocy wierciłem się w łóżku i przewracałem z boku na bok. Myślałem o tym, jak energiczni i pełni wigoru są młodzi bracia i siostry, jak szybko pojmują prawdę i zasady i uważają się za godnych, aby ich rozwijać. Ci młodzi ludzie mieli przed sobą całą przyszłość. Tymczasem ja byłem stary, moje zdrowie nie pozwalało mi ponosić kosztów na rzecz Boga, wolno przychodziło mi zrozumienie pewnych rzeczy i nie byłem aż tak godny, aby mnie rozwijać. Bóg z pewnością nie patrzył łaskawie na takie starsze osoby jak ja i nie było jasne, czy będę miał dobre przeznaczenie. Gdybym tylko był dwadzieścia lat młodszy i mógł całkowicie się poświęcić, aby ponosić koszty na rzecz Boga! Im więcej o tym myślałem, tym gorzej się czułem. Byłem naprawdę przygnębiony. Miałem wrażenie, jakby piersi przygniatał mi ciężki głaz. Przez ucisk w piersi ledwo mogłem oddychać. Tak bardzo przejąłem się zmianą obowiązków, że przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka.
Tak się złożyło, że następnego dnia odbywało się zgromadzenie podlewających. Gdy zobaczyłem, jak kierownik Zhao Liang przejeżdża na rowerze obok domu, w którym przebywałem, poczułem, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Gdybym nie został przydzielony do innych obowiązków, jechałbym z nim, ale ta szansa już przepadła. Dlaczego muszę być stary i chory? Gdy o tym wszystkim myślałem, czułem się pusty w środku i nie wiedziałem, co mam dalej robić. Siedziałem bezczynnie na stołku i wpatrywałem się w niebo za oknem. Myślałem, że jako wierzący mam kiepskie perspektywy i nie mam szansy na wejście do królestwa Bożego. Im więcej o tym myślałem, tym gorzej się czułem. Po twarzy zaczęły mi płynąć łzy. Pomodliłem się więc do Boga: „Boże! Nie potrafię prawdziwie się podporządkować i przyjąć tej zmiany obowiązków. Wiem, że w ten sposób się przeciwko Tobie buntuję i wzbudzam w Tobie wstręt. Proszę, poprowadź mnie, abym poznał siebie i Ci się podporządkował”. Później Zhao Liang zobaczył, że jestem w złym stanie i przeczytał mi następujący fragment słów Bożych. Bóg Wszechmogący mówi: „Powinieneś uczyć się posłuszeństwa, gdy ktoś zmienia ci obowiązek. Po przejściu szkolenia w zakresie nowego obowiązku, gdy już będzie osiągać wyniki, wykonując go, odkryjesz, że bardziej nadajesz się do tego obowiązku, i zrozumiesz, że gdy wybierałeś dla siebie obowiązek, kierując się własnymi preferencjami, popełniałeś błąd. Czy to nie rozwiązuje problemu? Co najważniejsze, dom Boży powierza ludziom określone obowiązki nie na podstawie ich preferencji, ale kierując się potrzebami w zakresie pracy i tym, czy ktoś, wykonując dany obowiązek, będzie w stanie osiągać wyniki. Czy waszym zdaniem dom Boży powinien powierzać ludziom obowiązki na podstawie ich indywidualnych inklinacji? Czy powinien za cel stawiać sobie uwzględnienie ich osobistych preferencji? (Nie). Co jest zgodne z zasadami domu Bożego, jeśli chodzi o posługiwanie się ludźmi? Co jest zgodne z prawdozasadami? Wybór dokonywany z uwzględnieniem potrzeb związanych z pracą w domu Bożym i wyników osiąganych przez ludzi w ramach wykonywania obowiązków. Masz jakieś upodobania i zainteresowania, odczuwasz jakąś chęć, żeby wykonywać swoje obowiązki, ale czy twoje chęci, zainteresowania i upodobania powinny być ważniejsze od pracy domu Bożego? Jeśli zawzięcie upierasz się i mówisz: »Muszę wykonywać tę pracę; jeśli nie pozwolą mi jej wykonywać, to nie chcę już dłużej żyć, nie chcę wykonywać swojego obowiązku. Jeśli nie pozwolą mi wykonywać tej pracy, nie będę miał zapału, żeby robić cokolwiek innego, ani nie będę dawał z siebie wszystkiego«, czy nie świadczy to o twoim problemie z nastawieniem do wykonywania obowiązku? Czy nie świadczy to o całkowitym braku sumienia i rozumu? Powodowany swoimi osobistymi chęciami, zainteresowaniami i upodobaniami, nie wahasz się zakłócać i opóźniać pracy kościoła. Czy to jest w zgodzie z prawdą? Jak należy traktować coś, co nie jest w zgodzie z prawdą? Niektórzy mówią: »Należy poświęcić swoją indywidualność na rzecz kolektywu«. Czy to jest słuszne? Czy to jest prawda? (Nie). Jakiego rodzaju jest to stwierdzenie? (To jest błędne szatańskie rozumowanie). Jest to stwierdzenie niedorzeczne, wprowadzające w błąd i zawoalowane. Jeśli stosujesz maksymę »Należy poświęcić swoją indywidualność na rzecz kolektywu« w kontekście wykonywania swoich obowiązków, to sprzeciwiasz się Bogu i bluźnisz przeciwko Niemu. Dlaczego jest to bluźnierstwo przeciwko Bogu? Ponieważ narzucasz Mu swoją własną wolę, a to jest bluźnierstwo! Usiłujesz wymienić poświęcenie swojej indywidualności na Boże doskonalenie i błogosławieństwa; twoją intencją jest dobicie targu z Bogiem. Bóg nie potrzebuje, żebyś coś z samego siebie poświęcał; On żąda, żeby ludzie praktykowali prawdę i buntowali się przeciwko cielesności. Jeśli nie potrafisz praktykować prawdy, to buntujesz się przeciwko Bogu i się Mu sprzeciwiasz. Kiepsko wykonywałeś swój obowiązek, ponieważ miałeś niewłaściwe intencje i błędne postrzeganie, a to, co mówiłeś, stało w całkowitej sprzeczności z prawdą. Jednak dom Boży nie pozbawił cię prawa do wykonywania obowiązku; powierzono ci po prostu nowy obowiązek, ponieważ do poprzedniego się nie nadawałeś, a do tego się nadajesz. To całkiem normalne i łatwe do zrozumienia. Powinieneś prawidłowo do tego podchodzić” (Punkt dwunasty: Kiedy nie mogą zyskać pozycji ani nie mają nadziei na błogosławieństwa, chcą się wycofać, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Następnie Zhao Liang tak omówił przeczytany fragment: „Kiedy dom Boży przydziela ludzi do innych obowiązków, nie pozbawia ich w ten sposób szansy na ich wykonywanie i osiągnięcie zbawienia, ale dokonuje po prostu rozsądnych ustaleń w oparciu o potrzeby kościoła. Źle się czujesz, jesteś w podeszłym wieku i masz wysokie ciśnienie. Gdyby podczas wykonywania obowiązków lub w drodze na zgromadzenia coś ci się stało, byłoby to złe nie tylko dla kościoła, ale także dla ciebie. Najlepiej będzie, jeśli wrócisz do lokalnego kościoła i będziesz tam wykonywał swoje obowiązki. Najpierw się podporządkujmy, przyjmijmy to od Boga i wyciągnijmy z tego lekcję”. Gdy wysłuchałem omówienia Zhao Lianga, było mi wstyd. Chociaż od tak dawna wierzyłem w Boga, nadal nie byłem ani trochę podporządkowany. Lubiłem wykonywać swoje obowiązki związane z podlewaniem i byłem tak samo entuzjastycznie nastawiony jak młodzi ludzie, ale biorąc pod uwagę, że miałem ponad sześćdziesiąt lat i byłem schorowany, po prostu nie miałem tyle energii ani zdolności zapamiętywania i uczenia się nowych rzeczy, co oni. Gdybym nadal zajmował się podlewaniem nowych wierzących, odbiłoby się to negatywnie na wynikach. Kościół przydzielił mi bardziej odpowiednie obowiązki w oparciu o wyniki mojej pracy i problemy zdrowotne. Musiałem zachować się rozsądnie, przyjąć to i się podporządkować. Pomodliłem się więc do Boga, mówiąc, że jestem gotowy podporządkować się Jego ustaleniom, i że dołożę wszelkich starań, aby współpracować w ramach moich nowych obowiązków.
Później zacząłem się zastanawiać: Dlaczego się nie podporządkowałem, gdy przydzielono mi inne obowiązki? Dlaczego popadłem w takie przygnębienie? W swoich poszukiwaniach natknąłem się na następujący fragment słów Bożych: „Są wśród braci i sióstr ludzie starsi, w wieku od 60 do 80 lub 90 lat, którzy ze względu na swój zaawansowany wiek również doświadczają trudności. Pomimo dojrzałego wieku ich myślenie niekoniecznie jest prawidłowe i racjonalne, a ich mniemania i opinie niekoniecznie pozostają w zgodzie z prawdą. Ci starsi ludzie mają problemy tak samo jak inni i stale się zamartwiają: »Nie cieszę się już tak dobrym zdrowiem jak kiedyś i podlegam ograniczeniom, jeśli chodzi o obowiązki, jakie jestem w stanie wykonywać. Jeśli wykonuję tylko te drobne obowiązki, to czy Bóg mnie zapamięta? Czasem choruję i ktoś musi się mną opiekować. Jeśli nie ma takiej osoby, nie jestem w stanie wykonywać obowiązków, więc co mam począć? Jestem w podeszłym wieku i nie zapamiętuję Bożych słów, gdy je czytam, a także trudno mi zrozumieć prawdę. Gdy omawiam prawdę, moje słowa są zagmatwane i nielogiczne, nie mam doświadczeń, którymi warto byłoby się podzielić. Mam już swój wiek i brak mi energii, wzrok mi się pogorszył i siły mam nadwątlone. Wszystko jest dla mnie trudne. Nie jestem w stanie wypełniać obowiązków, a do tego łatwo zapominam i opacznie rozumiem różne rzeczy. Czasem mam mętlik w głowie, przez co przysparzam problemów kościołowi oraz braciom i siostrom. Chcę dostąpić zbawienia i dążyć do prawdy, ale to bardzo trudne. Co na to poradzę?«. Gdy myślą o tych sprawach, zaczynają się zadręczać: »Czemu zacząłem wierzyć w Boga dopiero w tym wieku? Czemu nie mam teraz dwudziestu albo trzydziestu lat, a choćby nawet czterdziestu lub pięćdziesięciu lat? Czemu poznałem dzieło Boga w tak podeszłym wieku? Nie przypadł mi w udziale zły los; w każdym razie dane mi było poznać dzieło Boga. Mój los jest dobry i Bóg okazał mi łaskawość! Jedna tylko rzecz psuje mi radość – jestem już za stary. Pamięć mi szwankuje, zdrowie mam nie najlepsze, ale w sercu odczuwam wewnętrzną siłę. Chodzi tylko o to, że moje ciało odmawia mi posłuszeństwa, na zgromadzeniach szybko robię się śpiący. Czasem zamykam oczy, by się pomodlić, i zasypiam, moje myśli błądzą, gdy czytam słowa Boga, dopada mnie senność i odpływam, a słowa Boga nie docierają do mnie. Co mam począć? Czy doświadczając takich praktycznych trudności jestem w stanie dążyć do prawdy i zrozumieć prawdę? Jeśli nie, jeżeli nie potrafię praktykować zgodnie z prawdozasadami, to czy moja wiara nie okaże się daremna? Czy nie dostąpię zbawienia? Co mam począć? Tak bardzo się martwię! W moim wieku nic już nie jest ważne. Teraz, gdy wierzę w Boga, nic mnie już nie martwi ani nie budzi mojego niepokoju, moje dzieci są dorosłe i nie muszę się już nimi zajmować, największym pragnieniem mojego życia jest to, aby w tym czasie, jaki mi jeszcze pozostał, dążyć do prawdy, wypełniać powinność istoty stworzonej i ostatecznie dostąpić zbawienia. Ale biorąc pod uwagę moją obecną sytuację, słaby wzrok i skołowany umysł, kiepskie zdrowie, niezdolność do dobrego wypełniania obowiązków, a także fakt, że powoduję czasem problemy, choć staram się, jak tylko mogę, to wydaje się, że nie będzie mi łatwo dostąpić zbawienia«. Rozpamiętują to wszystko raz po raz, opanowuje ich niepokój i myślą: »Wygląda na to, że dobre rzeczy przydarzają się tylko młodym ludziom, a nie starym. Wygląda na to, że nie będzie mi już dane cieszyć się dobrymi rzeczami«. Im więcej o tym myślą, tym bardziej się dręczą i niepokoją. Nie tylko zamartwiają się o siebie, ale czują się także skrzywdzeni. Jeśli płaczą, czują, że nie warto nad tym wylewać łez, a jeśli nie płaczą, ten ból i uraza stale im towarzyszą. Co zatem powinni uczynić? Są zwłaszcza tacy ludzie w podeszłym wieku, którzy chcą cały swój czas poświęcać dla Boga i na wykonywanie swoich obowiązków, ale pod względem fizycznym są w słabej kondycji. Niektórzy mają nadciśnienie, inni – wysoki poziom cukru we krwi, jeszcze inni doświadczają problemów gastrycznych i nie mają na tyle siły fizycznej, by dobrze wypełniać obowiązki, więc się zadręczają. Patrzą na młodych, którzy jedzą, piją, biegają i skaczą, i budzi się w nich zazdrość. Im częściej widzą takich młodych ludzi, tym większą udrękę odczuwają i myślą: »Chcę dobrze wykonywać obowiązki, dążyć do prawdy i ją zrozumieć, a także chcę praktykować prawdę, czemu więc jest to takie trudne? Jestem stary i bezużyteczny! Czy Bóg nie chce starych ludzi? Czy starzy ludzie są faktycznie bezużyteczni? Czy nie jesteśmy w stanie dostąpić zbawienia?«. Jest im smutno i nie są w stanie czuć szczęścia, jakkolwiek by o tym wszystkim myśleli. Nie chcą przegapić tak cudownego czasu i tak wspaniałej okazji, ale nie są w stanie się poświęcić i wykonywać obowiązków całym sercem i całą duszą, jak to robią młodzi. Ci starsi ludzie pogrążają się w udręce, niepokoju i zmartwieniu z powodu swojego wieku. Ilekroć napotykają jakąś trudność, niepowodzenie lub przeszkodę, obwiniają swój wiek, a nawet nie lubią samych siebie i czują do siebie nienawiść. Ale tak czy owak to wszystko na próżno, nie ma rozwiązania, są w sytuacji bez wyjścia. Czy jednak faktycznie są w sytuacji bez wyjścia? Czy istnieje jakieś rozwiązanie? (Starsi ludzie powinni wykonywać obowiązki w miarę swoich możliwości). Jest to akceptowalne, żeby starsi ludzie wykonywali obowiązki w miarę swoich możliwości, czyż nie? Czy starsi ludzie nie są w stanie dążyć do prawdy z powodu swojego wieku? Czy nie potrafią zrozumieć prawdy? (Potrafią). Czy starsi ludzie są w stanie pojmować prawdę? Mogą pojąć jej część, a przecież nawet młodzi ludzie nie są w stanie pojąć całości prawdy. Starsi ludzie są błędnie przekonani, że mają zmącony umysł i że szwankuje im pamięć, a przez to nie są zdolni zrozumieć prawdy. Czy mają słuszność? (Nie). Choć młodzi ludzie mają znacznie więcej energii i są fizycznie silniejsi od starszych, to ich zdolności rozumienia, pojmowania i poznawania są takie same jak u ludzi starszych. Czy starsi ludzie nie byli kiedyś młodzi? Nie urodzili się przecież starzy, a młodzi ludzie też się kiedyś zestarzeją. Starsi ludzie nie powinni myśleć, że ponieważ są starzy, fizycznie słabi, schorowani i mają kiepską pamięć, to różnią się od młodych ludzi. Tak naprawdę nie ma żadnej różnicy. Co mam na myśli, mówiąc, że nie ma żadnej różnicy? Bez względu na to, czy ludzie są starzy, czy młodzi, jego zepsute usposobienie jest takie samo, ich postawy i opinie dotyczące różnych spraw są takie same, ich perspektywy i postrzeganie różnego rodzaju spraw też są takie same. Dlatego starsi ludzie nie powinni sądzić, że ponieważ są w podeszłym wieku, mają mniej wygórowane pragnienia niż młodzi i są stabilni, to nie mają szaleńczych ambicji i w mniejszym stopniu przejawiają zepsute usposobienie – jest to błędne wyobrażenie. Młodzi ludzie mogą walczyć o pozycję, czy zatem starsi ludzie nie mogą czynić podobnie? Młodzi ludzie mogą postępować wbrew zasadom i samowolnie, czy zatem to samo nie dotyczy starszych? (Tak, dotyczy). Młodzi ludzie bywają aroganccy, czy zatem niemożliwe jest, żeby starsi ludzie też byli aroganccy? Jednak gdy starsi ludzie przejawiają arogancję, to z powodu swojego zaawansowanego wieku nie są tak agresywni i ich arogancja nie jest aż tak butna. Młodzi ludzie przejawiają arogancję w sposób bardziej ewidentny ze względu na swoje elastyczne kończyny i umysły, a arogancja ludzi starszych jest mniej oczywista, bo mają oni sztywne kończyny i umysły. Jednak w obu grupach istota arogancji i zepsutego usposobienia jest identyczna. Bez względu na to, od jak dawna starsza osoba wierzy w Boga i od ilu lat wykonuje obowiązki, to jeśli nie dąży do prawdy, jej zepsute usposobienie się nie zmieni” (Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Bóg wyraził myśli każdej starszej osoby. Starsi ludzie także chcą cały czas ponosić koszty na rzecz Boga, ale ich ciała tego nie wytrzymują. Nie mają energii ani pamięci, żeby uczyć się jak młodzi ludzie, więc mogą wykonywać tylko te obowiązki, którym są w stanie podołać. Martwią się jednak, że robią za mało i że Bóg nie będzie o tym pamiętał. A ponieważ są w podeszłym wieku, mają słaby wzrok i nie są w stanie pojąć zbyt wiele z prawdy, wpadają w przygnębienie. Czują także lęk i niepokój o swoją przyszłość i przeznaczenie. Byłem dokładnie w takim stanie, jaki obnażył Bóg. Widziałem, że większość ludzi, których rozwija się w domu Bożym, to osoby młode, z potencjałem, pełne energii i pojętne, podczas gdy ja byłem dużo starszy i chociaż miałem motywację, aby dobrze wykonywać swoje obowiązki, moja energia i pamięć nie dorównywały młodym ludziom. Po całym dniu spędzonym na wykonywaniu obowiązków młodzi ludzie wciąż byli pełni energii i mogli zastanawiać się nad problemami oraz odchyleniami w swojej pracy, a także nad swoją ścieżką praktyki, podczas gdy ja musiałem wcześnie chodzić spać. Czasami, gdy moje ciało nie było w stanie wytrzymać obciążenia pracą, musiałem prosić innych, aby zastąpili mnie w pracy przy podlewaniu nowych wierzących. Kiedy kierownicy omawiali przydatne zasady i metody, młodsze osoby od razu je pojmowały i stosowały w swoich obowiązkach, natomiast ja potrzebowałem znacznie więcej czasu, aby je przyswoić. W porównaniu z młodszymi braćmi i siostrami wykonywanie obowiązków było dla mnie znacznie większym wysiłkiem. Byłem niezadowolony z tej sytuacji i obwiniałem się za to, że jestem stary i że jeśli chodzi o moje obowiązki, nie mogę zbyt wiele zrobić. Nawet gdy dążyłem do prawdy, niewiele z niej rozumiałem i Bóg z pewnością był ze mnie niezadowolony. Źle rozumiałem Boga i nie mogłem przestać się martwić o moje przeznaczenie. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że choć starzy i młodzi ludzie mogą mieć zupełnie inną pamięć i zasoby energii, niczym się nie różnią, jeśli chodzi o ich zepsute skłonności. Zarówno młodzi, jak i starzy ludzie są aroganccy. Zarówno młodzi, jak i starzy ludzie są samolubni. Gdy znajdziemy się w sytuacji zaaranżowanej przez Boga, która nam się nie podoba, wszyscy ujawniamy nasze buntownicze skłonności. Nie jesteśmy w stanie podporządkować się suwerennej władzy Boga i Jego ustaleniom. Zawsze dbamy przede wszystkim o siebie i nasze własne interesy, ujawniając nasze samolubne, nikczemne i zepsute skłonności. Zarówno starzy, jak i młodzi ludzie zostali głęboko zdeprawowani przez szatana. Wszyscy musimy się często nad sobą zastanawiać, przyjmować sąd i karcenie słów Boga oraz poszukiwać prawdy, aby pozbyć się naszego zepsucia. Myślałem, że kryteriami, którymi kieruje się Bóg, decydując, czy zasługuję na pochwałę, są mój wiek i ilość pracy, jaką wkładam w wykonywanie swoich obowiązków. Myślałem, że Bóg po prostu nie lubi starszych ludzi i że mam nikłe szanse na zbawienie. Moje poglądy i wyobrażenia były takie wypaczone! Wiedziałem, że muszę podporządkować się suwerennej władzy Boga i Jego ustaleniom, jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki, a także skupić się na autorefleksji i poznaniu samego siebie oraz dążeniu do przemiany usposobienia w moich obowiązkach, ponieważ jest to zgodne z Bożą intencją. Gdy sobie to uświadomiłem, wszystko stało się dla mnie jasne.
Któregoś dnia w trakcie ćwiczeń duchowych natknąłem się na następujący fragment słów Bożych, który wywarł na mnie głęboki wpływ i pomógł mi lepiej zrozumieć Bożą intencję. Bóg Wszechmogący mówi: „Czy starsi ludzie stanowią jakąś specjalną grupę w domu Bożym oraz jeśli chodzi o prawdę? Nie stanowią. Wiek nie ma znaczenia, gdy chodzi o prawdę, a także o zepsute skłonności, stopień zepsucia, kwalifikowanie się do dążenia do prawdy, możliwość dostąpienia zbawienia oraz prawdopodobieństwo dostąpienia zbawienia. Czy nie jest tak? (Jest tak). Omawiamy prawdę od wielu lat, ale nigdy nie mówiliśmy o różnych rodzajach prawd zależnych od wieku ludzi. Prawda nigdy nie była omawiana ani zepsute skłonności nie były nigdy ujawniane osobno dla ludzi młodych bądź dla ludzi starszych; nigdy też nie zostało powiedziane, że z powodu podeszłego wieku, skostniałego myślenia i niezdolności do akceptowania nowych rzeczy zepsute skłonności u ludzi starszych w naturalny sposób osłabiają się i zmieniają – nic takiego nie zostało nigdy powiedziane. Żadna prawda nie była omawiana z podziałem na grupy wiekowe lub z wykluczeniem starszych osób. Starsi ludzie nie stanowią żadnej specjalnej grupy w kościele, w domu Bożym czy przed Bogiem, są taką samą grupą jak wszystkie inne grupy wiekowe. Nie ma nic szczególnego w ludziach starszych, po prostu mają więcej lat niż inni, przyszli na ten świat kilka lat wcześniej niż inni, włosy mają nieco bardziej posiwiałe, a ich ciała zestarzały się wcześniej; poza tymi kwestiami nie istnieje żadna różnica” (Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Dzięki słowom Boga zrozumiałem, że w domu Bożym starsi ludzie nie są grupą, którą należy wyróżniać. Są to po prostu nieco bardziej zmęczone życiem osoby w zaawansowanym wieku. Być może nie mają już energii i wigoru młodych ludzi i mogą być schorowane, ale w obliczu prawdy wiek nie ma żadnego znaczenia. Wyrażając swoje słowa i dokonując dzieła osądzania w dniach ostatecznych, Bóg nie czyni rozróżnienia pomiędzy młodymi i starymi. Starsi czy młodsi, wszyscy zostali głęboko zdeprawowani przez szatana i wszyscy potrzebują Bożego zbawienia. To, czy ktoś może zostać zbawiony, czy nie, nie zależy od jego wieku ani od wykonywanych przez niego obowiązków. Najważniejsze jest to, czy podąża ścieżką dążenia do prawdy. Decyduje o tym sprawiedliwe usposobienie Boga. W świecie niewierzących starsi pracownicy są często w niełasce. Ludzie uważają, że wolno się uczą, są słabi i nie mogą wnieść żadnej wartości, dlatego większość szefów woli młodych pracowników, a nieprzychylnie odnosi się do starszych osób. Ograniczałem Boga zgodnie z wyobrażeniami niewierzących, myśląc, że skoro młodzi bracia i siostry mogą wykonywać wiele obowiązków i tak wiele wnosić, mają największą szansę na zbawienie, podczas gdy starsi ludzie wykonują nieistotne obowiązki i niewiele osiągają, w związku z czym nie mogą liczyć na przychylność Boga i mają niewielkie szanse, aby zostać przez Niego zbawieni. Nie rozumiałem sprawiedliwego usposobienia Boga i oceniałem Go na podstawie swoich własnych pojęć i wyobrażeń. To było bluźnierstwo wobec Boga! Zrozumiałem także, że domem Bożym rządzi prawda, i że Bóg ocenia czyny każdego człowieka na jej podstawie. Pomyślałem o siostrze, którą kiedyś znałem. Choć była młoda, inteligentna i służyła jako przywódczyni, naruszała ustalenia dotyczące pracy, zakłócała i zaburzała pracę kościoła, a także mściła się i tłamsiła tych, którzy dawali jej sugestie. Ostatecznie została uznana za złą osobę i wydalona z kościoła. Z drugiej strony, znałem też dużo starszą siostrę, która nie była wykształcona i miała przeciętny potencjał, ale sumiennie przykładała się do swoich obowiązków. Miała prawdziwą wiarę w Boga i lojalnie wykonywała swoje obowiązki. Starsi braci i siostry może i nie są tak bardzo wytrzymali i mają nie najlepszą pamięć, ale starają się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki, a także koncentrować się na autorefleksji i poznawaniu siebie oraz dążeniu do przemiany usposobienia w swoich obowiązkach. Oni także mogą zyskać uznanie Boga i otrzymać szansę na zbawienie. Zdałem sobie również sprawę, że starzenie się jest naturalnym i nieodwracalnym procesem z góry przesądzonym przez Boga, więc powinienem mu się podporządkować i po prostu wykonywać obowiązki, jakim jestem w stanie podołać, biorąc pod uwagę mój wiek. Czy gdybym miał właściwe podejście i w swoich nowych obowiązkach skupił się na dążeniu do prawdy, nie mógłbym także zyskać Bożego oświecenia i przewodnictwa? Czy nie mógłbym poznać swojego zepsucia i niedociągnięć? Czy nie mógłbym nadal dążyć do prawdy? Bóg nie pozbawił mnie prawa do wykonywania obowiązków i osiągnięcia zbawienia, a tym bardziej nie traktował mnie inaczej ze względu na mój wiek. Ja jednak byłem niewdzięczny wobec Niego, a nawet błędnie myślałem, że Bóg nie lubi starszych ludzi, przeciwstawiając się Jego ustaleniom i rozporządzeniom. Byłem całkowicie nierozsądny! Kiedy sobie to wszystko uświadomiłem, poczułem ogromne wyrzuty sumienia. Nie mogłem dalej buntować się przeciwko Bogu i źle Go rozumieć. Musiałem odłożyć na bok swoje lęki i zmartwienia, i dobrze współpracować w moich nowych obowiązkach, aby nie opóźniać pracy kościoła.
Potem zacząłem się zastanawiać, dlaczego pomimo świadomości, że obowiązki człowieka nie mają nic wspólnego z błogosławieństwami i nieszczęściami, nie mogłem przestać się martwić o swoje przeznaczenie, gdy zostałem przydzielony do obowiązków, których nie chciałem wykonywać. Jakie było źródło mojego problemu? W trakcie zgromadzenia bracia i siostry przeczytali mi dwa fragmenty słów Boga, które pomogły mi zrozumieć, skąd wziął się mój problem. Bóg Wszechmogący mówi: „Wszyscy zepsuci ludzie żyją tylko dla siebie. Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego – to jest podsumowanie ludzkiej natury. Ludzie wierzą w Boga dla samych siebie; kiedy wyrzekają się czegoś i ponoszą koszty na rzecz Boga, czynią to, by uzyskać błogosławieństwa, a kiedy są wobec Niego lojalni, to dalej tylko po to, by otrzymać nagrodę. W sumie celem wszystkich ich działań jest zdobycie błogosławieństw, nagród i wejście do królestwa niebieskiego. W społeczeństwie ludzie pracują dla własnych korzyści, a w domu Bożym wykonują obowiązek, aby zdobyć błogosławieństwa. Rezygnuje się ze wszystkiego i jest się w stanie wytrzymać wiele cierpienia właśnie po to, aby uzyskać błogosławieństwa. Nie ma lepszego dowodu szatańskiej natury człowieka” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Przed podjęciem decyzji o wykonywaniu swojego obowiązku, w głębi serca antychryści są pełni oczekiwań co do swoich widoków na przyszłość, zdobycia błogosławieństw, pomyślnego przeznaczenia, a nawet korony, a wręcz mają totalną pewność, że osiągną te rzeczy. Z takimi intencjami i aspiracjami przychodzą do domu Bożego, aby wykonywać swoje obowiązki. Czy zatem takie wykonywanie przez nich obowiązków zawiera w sobie szczerość, prawdziwą wiarę i lojalność, których wymaga Bóg? W tym momencie nie sposób jeszcze tych rzeczy dostrzec, ponieważ każdy z antychrystów charakteryzuje się całkowicie interesownym sposobem myślenia, zanim zacznie wykonywać swój obowiązek. Każdy podejmuje decyzję o jego wykonaniu, kierując się własnym interesem, a także opierając się na warunku wstępnym, jaki stanowią wylewające się z nich ambicje i pragnienia. Jakie intencje przyświecają antychrystom przy wykonywaniu obowiązków? Chodzi o ubicie interesu, o dokonanie wymiany. Można powiedzieć, że zanim przystąpią oni do wykonywania obowiązków, stawiają takie warunki: »Jeżeli wykonam swój obowiązek, to muszę uzyskać błogosławieństwa i dobre przeznaczenie. Muszę uzyskać wszystkie błogosławieństwa i korzyści, które, jak powiedział Bóg, są przygotowane dla ludzkości. Jeśli nie uda mi się ich uzyskać, to nie wykonam tego obowiązku«. Z takimi intencjami, ambicjami i pragnieniami przychodzą oni do domu Bożego, aby wykonywać swoje obowiązki. Do pewnego stopnia wydają się być szczerzy i, rzecz jasna, nowi wierzący, którzy dopiero zaczynają wykonywać swoje obowiązki, mogą to również nazwać entuzjazmem. Ale poza pewną dozą entuzjazmu, nie ma w tym jednak autentycznej wiary ani lojalności. Nie można tego nazwać szczerością. Biorąc pod uwagę takie nastawienie antychrystów do wykonywania swoich obowiązków, widzimy, że jest ono całkowicie nastawione na ubicie transakcji i wypełnione pragnieniem korzyści, takich jak uzyskanie błogosławieństw, wejście do królestwa niebieskiego, otrzymanie korony i nagród” (Punkt dziewiąty (Część siódma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Dzięki objawieniu słów Boga zrozumiałem, że niczym nie różniłem się od antychrysta, i że wierzyłem oraz wykonywałem swoje obowiązki tylko po to, aby zyskać błogosławieństwa i wejść do królestwa Bożego. Zanim uwierzyłem w Boga, kierowałem się takimi szatańskimi truciznami jak: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego” czy „Za darmo nie kiwnij nawet palcem”. Uważałem, że dbanie o własne interesy jest słuszne i właściwe. Dopóki coś było dla mnie korzystne, robiłem to bez względu na to, jak bardzo cierpiałem i jaką cenę musiałem zapłacić. Po przyjęciu Bożego dzieła w dniach ostatecznych dowiedziałem się, że jeśli będę ponosił koszty na rzecz Boga i wykonywał swoje obowiązki, mogę zyskać życie wieczne i wejść do królestwa Bożego. Widząc, że tego wielkiego błogosławieństwa nie można kupić za pieniądze ani kosztowności, porzuciłem rodzinę i odszedłem z pracy, a następnie zacząłem podążać za Bogiem i wykonywać swoje obowiązki. Gdy dom Boży przydzielił mnie do podlewania, pomyślałem sobie: „Wykonując obowiązki związane z podlewaniem mogę czytać wiele słów Boga i mieć wiele okazji do omawiania prawdy, co oznacza dużą szansę na zyskanie prawdy i osiągnięcie zbawienia”. Miałem więc motywację, aby dobrze wykonywać swoje obowiązki w nadziei, że osiągnę zbawienie i wejdę do królestwa Bożego. Miałem takie samo podejście do obowiązków jak antychryst. Wykonywałem je tylko po to, żeby zyskać błogosławieństwa i targowałem się z Bogiem. Bóg musiał być mną zniesmaczony! Miałem dużą motywację do wykonywania swoich obowiązków, ale byłem schorowany i coraz starszy. Po prostu nie miałem energii, siły i pamięci, jakie posiadali młodzi ludzie, a nawet potrzebowałem pomocy innych w wykonywaniu obowiązków. Gdybym nadal zajmował się podlewaniem, spowolniłbym tylko pracę, co wpłynęłoby na wyniki. Gdybym miał choć odrobinę samoświadomości i rozumu, porzuciłbym pragnienie otrzymania błogosławieństw i ustąpił miejsca młodszym braciom i siostrom. Byłoby to z korzyścią dla pracy kościoła. Myślałem jednak tylko o tym, jak osiągnąć błogosławieństwa. Wykorzystywałem obowiązki, które przydzielił mi Bóg, aby zaspokoić swoje pragnienie błogosławieństw. Kiedy straciłem nadzieję na ich osiągnięcie w związku z moimi nowymi obowiązkami, nie podporządkowałem się, źle rozumiałem Boga, a nawet Go obwiniałem. Jak mógłbym zostać uznany za kogoś, kto naprawdę podporządkowuje się Bogu i w Niego wierzy? Zostałem głęboko zatruty tą szatańską trucizną, która mówi „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”. Bez względu na to, w jakiej sytuacji się znalazłem, najpierw zastanawiałem się, czy mogę na tym coś zyskać lub otrzymać błogosławieństwa, stawiając własne interesy ponad prawdę. W ogóle nie brałem pod uwagę pracy kościoła, myśląc wyłącznie o swoich własnych interesach. Fakt, że zostałem wybrany przez Boga, że przez te wszystkie lata wiary byłem podlewany i odżywiany przez Jego słowa, że zrozumiałem pewne prawdy, i że mogłem wykonywać obowiązek istoty stworzonej był ogromną łaską Bożą. A mimo to nie dziękowałem Bogu i nie myślałem o tym, jak odwdzięczyć się za Jego miłość. Gdy coś nie szło po mojej myśli, źle rozumiałem Boga i Go obwiniałem. Postępowałem zupełnie nierozsądnie! Na szczęście Bóg w porę mnie zdemaskował. W przeciwnym razie, gdybym w dalszym ciągu miał takie transakcyjne podejście do swoich obowiązków, nie tylko nie zyskałbym prawdy i nie dostąpiłbym zbawienia, ale Bóg by mną wzgardził i mnie wyeliminował. Gdy sobie to wszystko uświadomiłem, poczułem żal i wyrzuty sumienia, więc pomodliłem się do Boga, mówiąc: „Boże! Od wielu lat za Tobą podążam, ale w najmniejszym stopniu się Tobie nie podporządkowałem i źle rozumiałem Twoją intencję. Traktowałem obowiązek, który powinienem wykonywać jako istota stworzona, jak kartę przetargową, którą mogę wymienić na błogosławieństwa. Jak bardzo musiałeś tym gardzić! Boże! Jestem gotowy okazać Ci skruchę. Proszę, poprowadź mnie, abym żył zgodnie z Twoimi słowami”.
W trakcie ćwiczeń duchowych natknąłem się na następujący fragment słów Bożych, które wskazały mi ścieżkę praktyki. Bóg Wszechmogący mówi: „Póki żyją, starsi ludzie powinni wzmóc swoje dążenie do prawdy i dążenie do wejścia w życie, a także powinni harmonijnie współpracować z braćmi i siostrami w ramach wykonywanych obowiązków; tylko w ten sposób ich postawa może wzrastać. Starszym ludziom bezwzględnie nie wolno uważać się za wyższych rangą i nie wolno im pysznić się swoim podeszłym wiekiem. Młodzi ludzie przejawiają różne rodzaje zepsutego usposobienia i to samo dotyczy ciebie; młodzi ludzie robią różne głupie rzeczy i to samo dotyczy ciebie; młodzi ludzie wyrabiają sobie różne pojęcia i tak samo czynią starsi; młodzi się buntują i starsi tak samo; młodzi ujawniają usposobienie antychrysta i starsi tak samo; młodzi mają rozpasane ambicje i pragnienia, ale można je też zaobserwować u ludzi starszych, nie ma tu żadnej różnicy; młodzi mogą powodować zakłócenia i niepokoje, przez co zostają wykluczeni z kościoła, i to samo może przydarzyć się osobom starszym. Dlatego, poza możliwością wykonywania obowiązków najlepiej, jak potrafisz, jest wiele innych rzeczy, które możesz robić. Jeśli nie jesteś głupi, nie cierpisz na demencję, potrafisz pojąć prawdę i zatroszczyć się o siebie, to jest wiele rzeczy, za które powinieneś się zabrać. Tak samo jak młodzi ludzie możesz dążyć do prawdy, możesz poszukiwać prawdy, a także powinieneś często stawać przed Bogiem w modlitwie, poszukiwać prawdozasad, starać się patrzeć na ludzi i sprawy, a także zachowywać się i działać w pełni zgodnie ze słowami Boga, mając prawdę za swe kryterium. To jest ścieżka, którą powinieneś kroczyć, i nie powinieneś czuć udręki, niepokoju czy zmartwienia z powodu swojego podeszłego wieku, z powodu swoich wielu dolegliwości i z powodu starzejącego się ciała. Odczuwanie udręki, niepokoju i zmartwienia nie jest czymś dobrym – są to irracjonalne przejawy” (Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Słowa Boga pozwoliły mi zrozumieć, że bez względu na to, jakie obowiązki wyznacza mi kościół, Bożą intencją jest, abym je wykonując, szukał prawdy, wykorzystywał ją, aby pozbyć się zepsutego usposobienia, praktykował załatwianie spraw w trakcie wykonywania obowiązków zgodnie z zasadą i ostatecznie wkroczył na ścieżkę prowadzącą do zbawienia. Dziś nie tylko staram się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki, ale kiedy tylko mogę, zastanawiam się nad wszelkimi przejawami zepsucia i piszę artykuły o świadectwach opartych na doświadczeniu. Gdy spotykam się z braćmi i siostrami, rozmawiamy o pojęciach nowych wierzących i omawiamy je na tyle, na ile jestem w stanie je zrozumieć. Praktykując w ten sposób, czuję się bardzo spokojnie i swobodnie.
Najważniejsza nauka, jaką wyciągnąłem z tego doświadczenia, jest taka, że Bóg traktuje wszystkich sprawiedliwie. Ocenia wszystko na podstawie prawdy i nie dba o to, ile masz lat czy jakie obowiązki wykonujesz. Interesuje go tylko to, czy podążasz ścieżką dążenia do prawdy. O ile szukasz prawdy i podążasz właściwą ścieżką, masz szansę na dostąpienie zbawienia. Bóg w najmniejszym stopniu nie jest nieprzychylny wobec starszych ludzi. Ilekroć pomyślę o tym, jak źle rozumiałem Boga, mam poczucie, że bardzo wiele Mu zawdzięczam i łzy napływają mi do oczu. Pomimo mojego wieku wciąż mam szansę powitać Stwórcę. Miałem szczęście usłyszeć głos Boga, przyjąć osąd i karcenie Jego słów oraz ponosić w moich obowiązkach koszty na Jego rzecz. To takie wspaniałe błogosławieństwo! Bez względu na to, czy osiągnę błogosławieństwa i jaki będzie mój wynik, będę sumiennie dążył do prawdy i robił, co w mojej mocy, aby odwdzięczyć się za miłość Boga.