1. Już nie stoję z boku, kiedy coś się dzieje
Byłem bardzo zajęty wykonywaniem swoich obowiązków i od dłuższego czasu mnie nie przycinano ani nie dyscyplinowano. Każdego dnia, poza regularnymi ćwiczeniami duchowymi, jedzeniem i piciem słów Boga oraz słuchaniem hymnów, po prostu wykonywałem swoje obowiązki. Ostatecznie niczego się nie uczyłem i nie wiedziałem też, jak to robić. Każdy dzień mijał mi w ten sposób, w zamęcie, i czułem pustkę w środku. Po pewnym czasie miałem wrażenie, że moje życie w ogóle się nie rozwinęło i że nie wkroczyłem w prawdę w żadnym aspekcie; wszystko pozostało na poziomie samych słów i doktryn, co bardzo mnie niepokoiło. Pewnego dnia przeczytałem słowa Boga: „Na czym zasadza się owa nadzieja na zbawienie? Opiera się ona na twojej zdolności dążenia do prawdy, rozważania prawdy i wkładania wysiłku w prawdę w obliczu każdej sprawy. Jedynie na tej podstawie można zrozumieć prawdę, praktykować prawdę i dostąpić zbawienia. Jeśli jednak zawsze pozostajesz biernym obserwatorem zachodzących wydarzeń – nie dokonując żadnych ocen ani niczego nie charakteryzując i nie wyrażając żadnych osobistych opinii – jeśli nie masz poglądów na żaden temat, a nawet jeżeli jakieś żywisz, to i tak ich nie wyrażasz i nie wiesz, czy są one słuszne, czy nie, a tylko trzymasz je pod kluczem w swoim umyśle i je rozważasz, to skończysz, nie uzyskawszy prawdy. Pomyśl o tym – to tak, jakbyś głodował, uczestnicząc w wielkiej uczcie. Czyż nie jesteś żałosny? W dziele Bożym, jeżeli wierzysz od dziesięciu lat i przez cały ten czas pozostawałeś biernym obserwatorem, albo jeśli wierzysz od dwudziestu lub trzydziestu lat i również przez cały ten okres byłeś jedynie pasywnym obserwatorem, to w końcu, gdy przyjdzie pora, aby określić twój wynik, Bóg przyzna twojemu dorobkowi dwa punkty. Będziesz więc głupcem za dwa grosze i własnoręcznie doszczętnie zrujnujesz swoją szansę na uzyskanie prawdy oraz swoją nadzieję na zbawienie. W ostatecznym rozrachunku zostaniesz zaszufladkowany jako głupiec za dwa grosze i dobrze ci tak, nieprawdaż? (Zgadza się). Na czym polega sekret niebycia głupcem za dwa grosze? (Sekret polega na tym, by nie być biernym obserwatorem). Nie bądź biernym obserwatorem. Wierzysz w Boga, zatem aby zyskać prawdę, musisz doświadczyć dzieła Bożego. Niektórzy mogą zapytać: »A zatem prosisz mnie, abym we wszystkim uczestniczył? Ale przecież ludzie mówią: „Nie komentuj tego, co cię nie dotyczy”«. Prośba o uczestniczenie oznacza wezwanie do poszukiwania prawdy i wyciągania nauki z tego, co napotykasz. Przykładowo: gdy stykasz się z określonym typem osoby, musisz zyskać rozeznanie na podstawie jej przejawów i czynów. Jeżeli narusza ona prawdę, musisz rozeznać się w tym, jakie to czyny naruszające prawdę popełniła. Jeżeli inni mówią, że to zły człowiek, musisz rozeznać się w tym, co takiego powiedział i uczynił oraz jakie przejawy niegodziwości, które każą scharakteryzować go jako złego człowieka, ma on na swoim koncie. Jeżeli inni mówią, że ta osoba nie broni interesów domu Bożego i na jego koszt pomaga ludziom z zewnątrz, to powinieneś zbadać, co dokładnie ten ktoś czyni. Zbadawszy zaś te kwestie, nie wystarczy po prostu tego wiedzieć. Musisz się również zastanowić: »Czy ja mógłbym coś takiego zrobić? Jeśli nikt by mnie nie upomniał, ja także byłbym zdolny do takich czynów, a czy wówczas nie uzyskałbym takiego samego wyniku jak ten człowiek? Czy nie byłoby to niebezpieczne? Na szczęście Bóg przygotował takie otoczenie, aby w porę mnie ostrzec, i stanowi to dla mnie największą ochronę!«. Zastanowiwszy się nad tym, zdajesz sobie sprawę z jednej rzeczy: nie możesz podążać ścieżką, którą podąża tego typu osoba, nie możesz być takim człowiekiem i musisz samego siebie przed tym przestrzec. Nie ma znaczenia, jakie rzeczy napotkasz – musisz wyciągnąć z nich naukę. Jeżeli są to kwestie, które nie do końca rozumiesz i które w głębi serca wydają ci się dziwne, powinieneś o nie pytać, dowiedzieć się czegoś na ich temat i poszukując prawdy, ustalić rzeczywisty stan rzeczy. Nie jest to ciekawość, lecz rzetelność. Bycie rzetelnym nie oznacza zachowywania pozorów ani podążania za stadem, lecz jest to postawa polegająca na braniu na siebie odpowiedzialności. Jedynie zyskując jasność co do zaistniałych problemów, a następnie poszukując prawdy, aby je rozwiązać, w przyszłości, w obliczu podobnych sytuacji będziesz mieć ścieżkę praktyki, zdolność właściwego praktykowania oraz poczucie spokoju i ulgi. Jesteś rzetelny, jeśli trzymasz się zasady, zgodnie z którą trzeba starać się zrozumieć prawdziwy stan faktyczny i na tej podstawie zyskać prawdę oraz dowiedzieć się, jak postrzegać ludzi i rzeczy, zamiast we wszystkich kwestiach podążać za innymi i płynąć z prądem. Jedynie będąc rzetelnym w swoich działaniach, można stopniowo zacząć praktykować prawdę i działać według zasad. Ludzie nierzetelni są skłonni podążać za innymi i płynąć z prądem, przez co istnieje prawdopodobieństwo, że naruszą prawdozasady” (Jak dążyć do prawdy (2), w: Słowo, t. 7, O dążeniu do prawdy). Słowa Boga wskazywały ludziom ścieżkę dążenia do prawdy, a polega to na tym, że napotykane każdego dnia osoby, wydarzenia i sprawy czegoś człowieka uczą. Niezależnie od tego, czy jest to coś, co widzimy, słyszymy lub czego doświadczamy osobiście, powinniśmy szukać w tym prawdy. Zwłaszcza gdy widzimy, że ktoś zakłóca i zaburza pracę kościoła, nie możemy po prostu słuchać z czystej ciekawości i na tym poprzestać. Zamiast tego powinniśmy aktywnie zrozumieć konkretne zachowanie tej osoby, szukać prawdy, aby zyskać rozeznanie, i wyciągnąć z tego naukę, zastanawiając się, jak możemy uniknąć popełniania tych samych błędów i nie zakłócać ani nie zaburzać pracy kościoła. Tylko w ten sposób możemy zrozumieć prawdę i czegoś się nauczyć. Myślałem o tym, jak Bóg wyraża tak wiele prawd i poprzez różne osoby, wydarzenia, sprawy i środowiska pozwala nam szkolić się we wkraczaniu w prawdorzeczywistość. Na przykład, pojawienie się w kościele złych ludzi, fałszywych przywódców i antychrystów ma na celu wyćwiczenie nas w postrzeganiu ludzi i wydarzeń zgodnie ze słowami Boga. Ale nie podchodziłem poważnie do ludzi, wydarzeń i spraw wokół mnie. Cokolwiek się wydarzało, po prostu słuchałem, a potem zapominałem o tym. Na co dzień podchodziłem do spraw powierzchownie, a moje życie się nie rozwijało. Gdybym szedł dalej tą drogą, moje życie poniosłoby wielką stratę. Rozmyślając nad tym, poczułem wewnętrzne światło i od tej pory chciałem zacząć praktykować prawdę zgodnie ze słowami Boga.
Tego samego dnia, niespodziewanie, zobaczyłem, że siostra Winnie nagle opuściła wszystkie grupy robocze. Pomyślałem: czyżby została zwolniona? Myśląc o tym, co Bóg nam przekazał, uświadomiłem sobie, że On chce, byśmy z zaciekawieniem traktowali to, co dzieje się wokół nas w życiu codziennym, angażowali się, szukali prawdy i wyciągali z tego naukę, a nie tylko biernie się przyglądali. Zapytałem więc braci i sióstr o powód jej zwolnienia. Dowiedziałem się, że jest arogancka i lubi pouczać innych. Od kiedy objęła rolę kierowniczki, ilekroć widziała, że efektywność braci i sióstr spadała, robiła im wykład, nie odróżniając dobra od zła. Niektórzy bracia i siostry czuli strach, gdy chciała sprawdzić, jak idzie im praca, i często na nią narzekali. Kiedy bracia i siostry coś jej sugerowali, ona tego nie przyjmowała i zamiast tego ostro ich łajała. Wszyscy czuli się przez nią ograniczani i jeden po drugim sygnalizowali jej zachowanie. Co więcej, jej praca nie dawała żadnych owoców, więc kościół zwolnił ją zgodnie z zasadami. Byłem zaskoczony, słysząc o jej wynikach. Nie spodziewałem się, że będzie aż tak arogancka, że będzie w stanie pouczać ludzi w sposób arbitralny, ograniczać ich i bezpośrednio wpływać na pracę ewangelizacyjną kościoła. Jej zwolnienie było sprawiedliwością Bożą. Uczyniono tak również w celu ochrony pracy kościoła oraz interesów braci i sióstr. Następnie zastanowiłem się nad sobą. Czy miałem ten sam problem z pouczaniem innych, co Winnie? Przypomniało mi się doświadczenie sprzed dwóch lat. W tamtym czasie praktykowałem jako przywódca. Kiedy bracia i siostry mieli trudności lub byli w złym stanie, przychodzili do mnie porozmawiać, a ja dzieliłem się z nimi swoimi doświadczeniami, odnosząc się do stanu, w jakim się znajdowali. Pomogło to braciom i siostrom w pewnym stopniu. Siostra Rita, która ze mną współpracowała, często prosiła mnie o radę, gdy napotykała problemy, których nie potrafiła zrozumieć. Zrodziło się we mnie poczucia, że posiadam prawdorzeczywistość i że mam lepszą niż inni zdolność postrzegania ludzi i spraw. Przez pewien czas Susanne i Tiffany nie współpracowały ze sobą harmonijnie. Susanne często zgłaszała problemy Tiffany, a Tiffany często mówiła coś złego o Susanne. Myślałem, że obie mają problemy i nie szukają prawdy ani nie zastanawiają się nad sobą. Pewnego razu Susanne znów zgłosiła, że Tiffany nie przestrzega zasad, wykonując swoje obowiązki. Nie rozumiejąc faktycznej sytuacji, założyłem, że Susanne po prostu znów się czepia, więc ostro ją pouczyłem: „Dlaczego nie zastanowisz się nad sobą? Zawsze bierzesz innych na celownik, czepiasz się ich błędów i nie odpuszczasz. Obie ciągle się nawzajem obwiniacie. Czy to nie są po prostu słowne utarczki? To zakłóca i zaburza życie kościoła!”. Później dowiedziałem się, że skarga Susanne jest uzasadniona, ale po moim „przycinaniu” ona już bała się zgłaszać jakiekolwiek naruszenie zasad przez Tiffany. Ostatecznie Tiffany postąpiła wbrew zasadom i naraziła pracę kościoła na znaczne straty. Widząc, że moje pozbawione zasad przycinanie wyrządza innym jedynie krzywdę i powoduje niepokoje, zrozumiałem, że zwolnienie Winnie jest również ostrzeżeniem i napomnieniem dla mnie. Wiedziałem, że moje zepsute usposobienie pod tym względem stanowi poważny problem, dlatego modliłem się w sercu, prosząc Boga, aby poprowadził mnie ku zrozumieniu prawdy i lepszemu poznaniu siebie, abym nie wyrządzał już krzywdy braciom i siostrom.
Pewnego dnia zauważyłem, że siostra Lorna opuściła się, jeśli chodzi o liczbę tworzonych projektów, i pomyślałem sobie, że jej wydajność jest już od jakiegoś czasu niska. Podzieliłem się z nią wcześniej kilkoma dobrymi metodami, ale jej wydajność wciąż nie ulegała znacznej poprawie. Odniosłem wrażenie, że ona po prostu wykonuje swój obowiązek, nie dźwigając brzemienia i nie starając się poprawić. Kiedy o tym pomyślałem, poczułem przypływ złości i chciałem rozmówić się z nią wprost na temat jej problemów. Jednak gdy już miałem ją skrytykować, przypomniałem sobie, że Winnie lubiła upominać ludzi bez powodu, sprawiając, że czuli się ograniczani podczas wykonywania obowiązków. Pomyślałem sobie: „A co jeśli Lorna nie zaniedbuje swoich obowiązków, tylko ma inne trudności? Czy nie czułaby się ograniczana, gdybym obwiniał ją, nie rozumiejąc, co się dzieje? Najpierw powinienem rozpytać się o to, jak wykonuje obowiązki”. Wtedy dowiedziałem się, że Lorna naprawdę chce dobrze wykonywać swoje obowiązki, ale z powodu swojego małego potencjału i braku zrozumienia zasad często miała zastoje w pracy z powodu jakichś detali. Nie potrafiła elastycznie stosować metod, których ją nauczyłem, co doprowadziło do jej niskiej efektywności. Następnie udzieliłem jej konkretnych wskazówek, biorąc pod uwagę jej trudności. Później jej wydajność wzrosła do pewnego poziomu. Pomyślałem sobie wtedy: „Na szczęście nie zacząłem od zrugania Lorny, bo zrobiłbym jej krzywdę”. Zacząłem więc szukać prawdy i zastanawiać się nad swoimi problemami.
Podczas moich ćwiczeń duchowych przeczytałem słowa Boga: „Czy potrafisz sprawić, by ludzie zrozumieli prawdę i wkroczyli w rzeczywistość, jeśli tylko głosisz słowa i doktryny, aby prawić im kazania i przycinać ich? Jeżeli prawda, o której im mówisz, nie jest praktyczna, jeśli są to tylko słowa i doktryny, to choćbyś nie wiadomo jak często ich przycinał i prawił im kazania, nic nie osiągniesz. Czy myślisz, że jeśli ludzie się ciebie boją, robią to, co im każesz, i nie ważą się sprzeciwić, to tym samym rozumieją prawdę i są poddani? To poważny błąd; wejście w życie nie jest tak proste. Niektórzy przywódcy zachowują się jak nowy menedżer, który próbuje wywrzeć wielkie wrażenie: usiłują narzucać swą nowo uzyskaną władzę wybrańcom Bożym i nakłonić wszystkich do podporządkowania, bo wydaje im się, że przez to ich praca stanie się łatwiejsza. Jeśli brakuje ci prawdorzeczywistości, to nie minie wiele czasu, nim twoja rzeczywista postawa zostanie obnażona, twoja prawdziwa twarz ujawniona, i możesz zostać wyeliminowany. Przy niektórych zadaniach administracyjnych można zaakceptować nieco przycinania i dyscyplinowania. Ale jeśli nie jesteś w stanie omawiać prawdy, to na koniec wciąż nie będziesz potrafił rozwiązać problemów i wpłynie to na efekty pracy. Jeżeli, bez względu na to, jakie problemy pojawiają się w kościele, ty tylko prawisz innym kazania i obwiniasz ich – jeśli potrafisz tylko działać, będąc w złym humorze – to objawia się twoje skażone usposobienie: pokazałeś paskudną twarz swojego zepsucia. Jeżeli zawsze ustawiasz się na piedestale i w taki sposób pouczasz innych, to w miarę upływu czasu ludzie nie będą w stanie uzyskać od ciebie zaopatrzenia w życie, nie będą zyskiwać niczego praktycznego, lecz zaczną czuć do ciebie nienawiść i obrzydzenie. Ponadto będą też tacy, którzy z powodu braku rozeznania znajdą się pod twoim wpływem i zaczną podobnie pouczać i przycinać innych. Podobnie jak ty, będą wpadać w złość i tracić cierpliwość. Nie tylko nie będziesz w stanie rozwiązywać problemów innych, ale do tego będziesz wzmacniał ich zepsute skłonności. A czy w ten sposób nie będziesz ich prowadził drogą wiodącą do wiecznego potępienia? Czy nie jest to czynienie zła? Przywódca powinien prowadzić, przede wszystkim omawiając prawdę i zaopatrując w życie. Jeśli wciąż będziesz stawiał siebie na piedestale i pouczał innych, czy będą oni mogli zrozumieć prawdę? Jeżeli będziesz tak pracował przez pewien czas, to gdy ludzie jasno zobaczą, kim jesteś, opuszczą cię. Czy możesz doprowadzić ich przed oblicze Boga, pracując w taki sposób? Z pewnością nie; możesz tylko zniweczyć pracę kościoła i sprawić, że wszyscy wybrańcy Boga poczują do ciebie odrazę i cię opuszczą” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Boga zrozumiałem, że wykonując swoją pracę, nie możemy po prostu bezmyślnie przycinać i pouczać ludzi; musimy brać pod uwagę rzeczywiste okoliczności i realną sytuację. Jeśli sprawa wiąże się z zakłócaniem i zaburzaniem pracy kościoła lub szkodzeniem interesom domu Bożego, wówczas dana osoba może zostać przycięta, zwolniona lub zostaną jej przydzielone inne obowiązki. Jeśli jednak brat lub siostra nie rozumieją prawdozasad, co prowadzi do pewnych odstępstw i problemów w wykonywaniu obowiązków, lub ich zepsute usposobienie sprawia, że wykonują swoje obowiązki nieefektywnie, wtedy musimy częściej omawiać z nimi prawdę oraz zapewnić im wskazówki i pomoc, żeby dostrzegli swoje problemy i odnaleźli ścieżkę praktyki. Jeśli zawsze będziemy się złościć i pouczać innych bez względu na sytuację czy okoliczności, nie tylko nie rozwiążemy ich rzeczywistych problemów i trudności, ale także ograniczymy ich i negatywnie wpłyniemy na pracę. Na przykład, gdy zobaczyłem, że Lorna nie wykonuje swojego obowiązku efektywniej i że od jakiegoś czasu nie zrobiła większych postępów, założyłem, że nie wkłada w to serca, i pod wpływem impulsu chciałem dać jej nauczkę. Ale w rzeczywistości ona również chciała dobrze wykonywać swój obowiązek; po prostu miała mniejszy potencjał i nie do końca rozumiała zasady, co sprawiało, że gorzej radziła sobie z pracą. Potrzebowała ode mnie większej pomocy. Gdybym przycinał i pouczał ludzi, nie biorąc pod uwagę ich sytuacji, potencjału i postawy, nie tylko nie mógłbym im pomóc, ale mógłbym ich ograniczyć, powodując, że staną się zniechęceni i przygnębieni oraz nie będą potrafili należycie wykonywać swojego obowiązku. Czy nie zakłóciłoby to pracy? Z czasem bracia i siostry pewnie rozeznaliby się co do mnie i by mnie odrzucili. Przypomniało mi to Winnie. Ilekroć widziała, że bracia i siostry robią coś, co nie jest zgodne z jej życzeniami, lub popełniają drobne błędy w swojej pracy, podkreślała swój status i robiła im wykłady, powodując, że czuli się ograniczani, więc bali się, gdy tylko słyszeli, że ona ma przyjść sprawdzić ich pracę. Przez swoje arbitralne przycinanie poważnie zakłóciła i zaburzyła pracę ewangelizacyjną, co doprowadziło do powszechnych skarg i licznych zarzutów pod jej adresem. Ostatecznie kościół zgodnie z zasadami zwolnił ją. To pokazało, że postępowanie niezgodne z prawdą i samowolne pouczanie innych mogą mieć bardzo poważne konsekwencje.
Zastanowiłem się znowu: Dlaczego mam tendencję do bezmyślnego pouczania innych? Jaka jest tego przyczyna? Zacząłem więc szukać powiązanych z tym słów Boga i natrafiłem na ten fragment: „Arogancja leży u korzeni zepsutego ludzkiego usposobienia. Im bardziej aroganccy są ludzie, tym bardziej są nierozumni, a im bardziej są nierozumni, tym bardziej skłonni sprzeciwiać się Bogu. Jak poważny jest to problem? Ludzie o aroganckim usposobieniu nie tylko uważają wszystkich wokół za gorszych od siebie, lecz także – co w tym najgorsze – traktują z góry nawet samego Boga i nie mają serc bojących się Boga. Choć może się wydawać, że niektórzy ludzie wierzą w Boga i za Nim podążają, to wcale nie traktują Go oni jak Boga. Przez cały czas są przekonani, że posiedli prawdę, i mają o sobie bardzo wysokie mniemanie. W tym właśnie tkwi istota i źródło aroganckiego usposobienia, a pochodzi ono od szatana. Dlatego też problem arogancji musi zostać rozwiązany. To, że ktoś czuje się lepszy od innych, jest jeszcze sprawą trywialną. Kluczową kwestią jest to, że aroganckie usposobienie człowieka nie pozwala mu podporządkować się Bogu, Jego suwerennej władzy i zarządzeniom. Osoba taka ciągle ma ochotę rywalizować z Bogiem o władzę i kontrolę nad innymi. Tego rodzaju osoba w ogóle nie ma serca bojącego się Boga, nie mówiąc już o tym, by miała Go kochać lub podporządkować się Mu. Ludzie, którzy są aroganccy i zarozumiali, a zwłaszcza ci, którzy są tak wyniośli i butni, że zupełnie postradali rozum, nie są w stanie podporządkować się Bogu w swej wierze w Niego, a nawet wywyższają się i niosą świadectwo o sobie samych. Tacy ludzie najbardziej sprzeciwiają się Bogu i zupełnie nie mają serc bojących się Boga. Jeśli ludzie pragną osiągnąć stan, w którym mają serca bojące się Boga, muszą najpierw rozwiązać problem swego aroganckiego usposobienia. Im bardziej gruntownie go rozwiążesz, tym będziesz posiadał serce bardziej bojące się Boga, i dopiero wtedy będziesz potrafił Mu się podporządkować, zyskać prawdę i poznać Boga. Tylko ci, którzy pozyskują prawdę, mają prawdziwe człowieczeństwo” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Boga uświadomiłem sobie, że moja skłonność do bezmyślnego pouczania ludzi wynika z mojego aroganckiego i próżnego usposobienia. Ta arogancja i próżność sprawiały, że nie potrafiłem racjonalnie analizować natury sytuacji, z którymi się spotykałem, nie do końca rozumiałem kontekst problemów oraz postrzegałem ludzi i wydarzenia na podstawie własnych doświadczeń i wyobrażeń, zbyt ufając własnemu osądowi, bezkrytycznie wydając werdykty na temat ludzi i pouczając ich. Rozmyślając o tym, jak wykonywałem obowiązki przywódcy, zobaczyłem, że ponieważ umiałem omawiać prawdę i rozwiązywać niektóre problemy, a siostry, z którymi współpracowałem, często zwracały się do mnie ze sprawami, których nie potrafiły przeniknąć, zacząłem czuć, że moja zdolność postrzegania ludzi i spraw jest lepsza niż u innych. Dlatego potraktowałem to jako swój kapitał i zacząłem stawać się arogancki. Na przykład, gdy Susanne zgłosiła, że Tiffany ma problemy z wykonywaniem swojego obowiązku, w normalnych okolicznościach najpierw powinienem był zrozumieć i zweryfikować sytuację, a następnie ommówić ją zgodnie z rzeczywistymi okolicznościami. Ja jednak oceniłem sytuację subiektywnie. Widząc, że te dwie osoby zazwyczaj nie współpracują ze sobą harmonijnie i nie potrafią zastanowić się nad sobą, gdy coś się dzieje, doszedłem do wniosku, że Susanne powodowana impulsywnością doniosła na Tiffany i że po prostu czepia się szczegółów, więc udzieliłem jej nagany, nie próbując nawet ustalić, kto miał rację, a kto nie. W rezultacie Susanne poczuła się ograniczana, a gdy później zauważyła, że Tiffany łamie zasady, wykonując swój obowiązek, nie odważyła się tego zgłosić, przez co interesy kościoła poniosły straty. Podobnie było z problemem Lorny. Również przeanalizowałem go na podstawie własnego doświadczenia, sądząc, że skoro już dałem jej wskazówki, a ona nie zrobiła postępów, to pewnie nie wkładała serca w swój obowiązek. Moje aroganckie usposobienie niemal doprowadziło mnie do tego, że ją zbeształem, przez co poczułaby się ograniczana i udręczona. Uświadomiło mi to, że moje aroganckie usposobienie wymyka się spod kontroli. Traktowałem ludzi na podstawie własnych wyobrażeń, przyjmując swoje standardy oceny za prawdozasady – moja arogancja pozbawiała mnie rozumu! Za każdym razem, gdy w przyszłości będę napotykał problemy, muszę podchodzić do nich z bogobojnym sercem, najpierw zwracać się do Boga, by szukać pomocy, i dogłębnie zrozumieć problemy braci i sióstr. Nie mogę wyciągać wniosków na ślepo ani bezmyślnie upominać ludzi, kierując się swoim aroganckim usposobieniem, bo inaczej może dojść do tego, że nie tylko skrzywdzę braci i siostry, ale też zakłócę i zaburzę pracę kościoła oraz obrażę usposobienie Boga. Następnie zacząłem szukać prawdy, aby uporać się z tym aspektem mojego zepsutego usposobienia.
Podczas moich poszukiwań przeczytałem słowa Boga: „Wybrańcy Boga powinni przynajmniej posiadać sumienie i rozum, a także wchodzić w interakcje z innymi ludźmi, spędzać z nimi czas i wspólnie pracować zgodnie z zasadami i standardami, których Bóg wymaga od ludzi. Takie podejście jest najlepsze i jest ono w stanie zadowolić Boga. Jakich więc prawdozasad wymaga Bóg? Tego, by ludzie byli wyrozumiali dla innych, gdy ci są słabi i zniechęceni, by brali pod uwagę ich ból i trudności, a następnie pytali o te rzeczy, by oferowali pomoc i wsparcie oraz czytali im słowa Boże, aby pomóc im rozwiązać ich problemy, umożliwiając im tym samym zrozumienie Bożych intencji i uwolnienie się od słabości, oraz przyprowadzając ich przed oblicze Boga. Czyż nie jest to sposób praktykowania zgodny z zasadami? Takie praktykowanie jest zgodne z prawdozasadami. Naturalnie, jeszcze bardziej zgodne z prawdozasadami są relacje tego rodzaju. Kiedy ludzie z premedytacją powodują zakłócenia i zaburzenia lub rozmyślnie wykonują swoje obowiązki w sposób niedbały, a ty widząc to, jesteś w stanie zwrócić im na to uwagę, upomnieć ich i pomóc im zgodnie z zasadami, to takie postępowanie jest zgodne z prawdozasadami. Jeśli natomiast przymykasz na to oko lub godzisz się na ich zachowanie i kryjesz ich, a nawet posuwasz się do tego, że mówisz miłe rzeczy, chwaląc ich i przyklaskując im, to takie sposoby interakcji z ludźmi, rozwiązywania różnych spraw i radzenia sobie z problemami są wyraźnie sprzeczne z prawdozasadami i nie mają podstaw w słowach Bożych. Tak więc te sposoby interakcji z ludźmi i radzenia sobie z problemami są ewidentnie niewłaściwe, a naprawdę nie jest łatwo to odkryć, jeśli nie przeanalizuje się ich i nie rozezna co do nich przez pryzmat słów Bożych” (Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (14), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Jak zatem Bóg traktuje każdego człowieka, bez wyjątku? Niektórzy ludzie wykazują się niedojrzałą postawą; albo są młodzi; albo wierzą w Boga dopiero od niedawna; albo nie są źli z naturoistoty, nie są nikczemni, tylko trochę nieświadomi lub brak im charakteru. Albo też są poddani zbyt wielu ograniczeniom i nie zrozumieli jeszcze prawdy, nie mają jeszcze wejścia w życie, więc jest im trudno powstrzymać się przed robieniem pewnych głupich rzeczy lub popełnianiem czynów wynikających z nieświadomości. Jednak Bóg nie skupia się na przemijającej głupocie ludzi; spogląda jedynie w ich serca. Jeśli są oni zdecydowani podążać za prawdą, to są właściwymi ludźmi, a gdy to właśnie jest ich celem, wówczas Bóg ich obserwuje, czeka na nich i daje im czas oraz możliwości, które pozwolą im tego dokonać. To nie jest tak, że Bóg spisze ich na straty z powodu jednego wykroczenia. To jest coś, czego ludzie często się dopuszczają; Bóg nigdy nie traktuje ludzi w ten sposób. Jeśli Bóg nie traktuje w ten sposób ludzi, to dlaczego ludzie traktują tak innych? Czy to nie ukazuje ich skażonego usposobienia? Na tym właśnie polega ich skażone usposobienie. Musisz przyjrzeć się temu, jak Bóg traktuje ludzi nieświadomych i nierozsądnych; jak traktuje tych, których postawa jest niedojrzała, jak traktuje zwyczajne przejawy skażonego usposobienia ludzkości oraz jak traktuje tych, którzy są nikczemni. Bóg traktuje różnych ludzi w odmienny sposób i posiada rozmaite metody zarządzania rozmaitymi stanami różnych ludzi. Musisz zrozumieć te prawdy. Kiedy już je pojmiesz, będziesz wiedział, jak doświadczać spraw i jak traktować ludzi zgodnie z zasadami” (By osiągnąć prawdę, należy uczyć się od pobliskich ludzi, wydarzeń i spraw, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Boga uświadomiłem sobie, że potencjał i postawa każdej osoby są inne oraz że odmienne są okoliczności i środowisko, w których różni ludzie znajdują się w danym momencie. Podobnie jak ich stany i trudności. Choć wszyscy mają problemy i popełniają odstępstwa, wykonując obowiązki, charakter tych problemów jest różny. Ci, którzy dopiero zaczynają wykonywać jakieś obowiązki, mogą mieć trudności z powodu braku umiejętności zawodowych i w takich przypadkach powinniśmy z miłością oferować im pomoc i omówienia, prowadząc ich do zrozumienia intencji Boga, aby mogli mieć ścieżkę praktyki w wykonywaniu swoich obowiązków. Inni, jeśli rozumieją prawdę, ale nie potrafią jej wcielić w życie, tylko stale są niedbali oraz zakłócają i zaburzają pracę kościoła, potrzebują przycięcia. Jeśli problem jest poważny, może być konieczne ich przeniesienie lub zwolnienie zgodnie z zasadami. W domu Bożym obowiązują zasady traktowania ludzi; zależą one od ich pochodzenia i nie można ich uogólniać. Ja jednak w tym, jak traktowałem braci i siostry, nie kierowałem się zasadami, arbitralnie wydając wyroki i upominając ich pod wpływem swojego aroganckiego usposobienia, co było całkowicie nierozsądne! Rozmyślałem o siostrze Susanne. Mimo że stała się uprzedzona wobec Tiffany, powinienem był najpierw sprawdzić, czy jej doniesienie o naruszeniu zasad przez Tiffany podczas wykonywania obowiązku miało potwierdzenie w faktach. Gdybym potraktował sytuację jedynie jako czepianie się, nie rozumiejąc jej, nie tylko nie pomogłoby to Susanne, ale także wyrządziłoby jej krzywdę i ograniczyło ją. Podobnie było z siostrą Lorną; choć niezbyt dobrze radziła sobie z obowiązkami, musiałem zrozumieć, czy było to spowodowane jej brakiem potencjału, czy też tym, że wykonuje obowiązki niedbale i bez zaangażowania. Najpierw muszę uzyskać pełne zrozumienie, a następnie postępować zgodnie z zasadami. Osądzanie na podstawie pozorów i wyciąganie pochopnych wniosków nie tylko nie pomaga innym, ale może także sprawić, że staną się jeszcze bardziej zniechęceni i bierni. Teraz, gdy rozumiem pewne zasady traktowania ludzi, muszę w przyszłości ćwiczyć się w tym, żeby traktować braci i siostry zgodnie ze słowami Boga.
Ostatnio, chociaż nie doświadczyłem żadnego przycinania, refleksja nad porażką Winnie uświadomiła mi moją własną skłonność do bezmyślnego karcenia innych. Zrozumiałem, że jest to spowodowane dominacją mojego aroganckiego usposobienia, a także nauczyłem się zasad traktowania braci i sióstr, coś dzięki temu zyskując. Teraz widzę, że szukanie prawdy i wyciąganie nauki z codziennych sytuacji są naprawdę ważne. Uświadomiłem sobie, że jeśli chcemy zrozumieć prawdę i rozwijać się w życiu, nie musimy koniecznie czekać na poważne przycinanie, próby i uszlachetnianie, aby coś zyskać. Kluczowe jest to, by zacząć od ludzi, wydarzeń i spraw wokół nas. Bez względu na to, czy chodzi o coś, co widzimy, słyszymy, czy czego doświadczamy osobiście, powinniśmy angażować się w to sercem, które szuka prawdy. Następnie powinniśmy szukać odpowiednich słów Boga i uczyć się tego, by w zgodzie z prawdą postrzegać ludzi i sprawy oraz zachowywać się i działać. W ten sposób nasze życie może się dalej rozwijać.