96. Refleksje nad zwlekaniem ze zwolnieniem fałszywego przywódcy
W sierpniu 2021 roku wybrano mnie na diakonkę odpowiedzialną za podlewanie. W tamtym czasie nie tylko podlewałam nowych wierzących, ale też szerzyłam ewangelię. Ponieważ nie miałam doświadczenia z ewangelią, nie osiągałam zbyt dobrych wyników w pracy ewangelizacyjnej. Pewnego dnia przywódczyni wyznaczyła mi do pomocy siostrę Janine, która miała nadzorować ewangelizację. Siostra Janine szybko zrozumiała problemy z ewangelizacją, zgromadziła braci i siostry, aby to omówić i przedyskutować, a potem podzieliła się doświadczeniami i skutecznymi metodami. Stopniowo bracia i siostry zaczęli z większym zapałem wykonywać pracę ewangelizacyjną i opanowali część zasad pracy. Wkrótce ponad 20 osób z naszej wioski przyjęło dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. W innych miejscach również było coraz więcej wierzących. Założyliśmy nowy kościół. Myślałam o tym, że Janine wierzy od bardzo dawna, ma duży potencjał i dobrze wykonuje swoją pracę. Odkąd się pojawiła, widać postępy w ewangelizacji. Podziwiałam ją. Widziałam w niej zdolną pracownicę, dążącą do prawdy. Zrobiłam na niej dobre wrażenie. Mówiła, że jestem odpowiedzialna i obowiązkowa, że mam duży potencjał i świetnie radzę sobie w pracy z ludźmi. Zaskoczyły mnie to słowa. Okazało się, że ma o mnie bardzo dobre zdanie i wyglądało na to, że zajmuję w jej sercu ważne miejsce. Byłam taka szczęśliwa. Jakiś czas później zostałam wybrana przywódczynią, ale nadal współpracowałam z Janine.
W czerwcu 2022 roku zostałam kaznodziejką, a Janine wybrano na przywódczynię. Miałam pieczę nad jej pracą. Janine nie robiła jednak żadnych postępów w pracy ewangelizacyjnej, a ja nie wiedziałam dlaczego. Nie skupiała się na nowych wierzących, nie spotykała z ewangelizatorami, nie omawiała i nie rozwiązywała stanów ani trudności, z jakimi inni się zmagali. Martwiły mnie te problemy, więc wysłałam jej wiadomość, żeby zapytać, jak idzie praca, ale nie odpisała, choć ją odczytała. Pomyślałam: „Jesteś przywódczynią. Jak możesz tak nieodpowiedzialnie traktować pracę kościoła?”. Byłam wściekła. Bardzo chciałam ją przyciąć i ujawnić jej problemy, ale pomyślałam o tym, jak zgodnie kiedyś współpracowałyśmy, jakie dobre zdanie o mnie miała i jak powiedziała, że jestem dobrą przywódczynią. Czy gdy ją przytnę, przestanie tak o mnie myśleć? Czułam, że lepiej milczeć, aby chronić naszą relację. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Przesłałam jej listę obowiązków przywódców i pracowników oraz powiadomiłam o zakresie jej obowiązków i pracy, którą ma wykonywać, by obudzić w niej poczucie odpowiedzialności. Uznałam, że postawiłam sprawę jasno, że będzie wiedzieć, jak postępować, i że jej praca ewangelizacyjna zacznie robić postępy. Jednak po jakimś czasie jej praca nadal nie przynosiła rezultatów. Bardzo mnie to zdenerwowało. Wcześniej taka nie była, więc co się stało? Bardzo chciałam ją przyciąć i zwrócić jej uwagę, że zachowuje się nieodpowiedzialnie i nie wykonuje rzeczywistej pracy, aby wkrótce zmieniła podejście do swojego obowiązku. Pomyślałam jednak: „Zawsze uważała mnie za dobrą przywódczynię i często mówiła o tym, jak odpowiedzialnie podchodzę do pracy kościoła i jaka jestem cierpliwa i współczująca. Jeśli obnażę jej problem, przestanie dobrze o mnie myśleć”. Dlatego powiedziałam jej kilka słów pocieszenia i zachęciłam, żeby znalazła więcej czasu na zgromadzenia i monitorowanie pracy kościoła. Gdy Janine to usłyszała, powiedziała, że musi zmienić swoje podejście do obowiązku i że chce go odtąd dobrze wykonywać. Z radością pomyślałam: „Janine będzie już teraz dobrze wykonywać swój obowiązek. Pod jej czujnym okiem ewangelizatorzy z pewnością zaczną osiągać lepsze wyniki”. Wkrótce od jednej ze współpracujących ze mną sióstr usłyszałam: „Janine nie monitoruje pracy i nie rozwija ludzi. Jest przywódczynią tylko z nazwy i nie wykonuje rzeczywistej pracy. To fałszywa przywódczyni. Należy ją zwolnić i zastąpić kimś innym. Będzie to z pożytkiem dla pracy kościoła”. Inna siostra powiedziała mi, że nie wykonując rzeczywistej pracy, Janine opóźniła już pracę kościoła i powinna szybko zostać zwolniona. Ja jednak wciąż myślałam, że jest zdolna i ma duży potencjał, że przechodzi akurat trudny okres z powodu prześladowań ze strony rodziny, i że jeśli odmieni swój stan, ewangelizacja ruszy z kopyta. Zwlekałam więc z jej zwolnieniem. Wyniki pracy Janine dalej się pogarszały, a inni co rusz zgłaszali, że nie zmieniła swego postępowania, wypowiadała piękne słówka, ale nic nie robiła. Relacje braci i sióstr bardzo mnie zasmuciły i czułam, że nie potrafię jej do końca zrozumieć. Modliłam się, prosząc Boga, aby dał mi rozeznanie.
Potem przeczytałam następujące słowa Boga: „W jaki sposób należy ocenić, czy dany przywódca wywiązuje się z odpowiedzialności spoczywającej na przywódcach i pracownikach, czy też jest fałszywym przywódcą? Na najbardziej podstawowym poziomie należy spojrzeć na to, czy są oni zdolni do wykonywania rzeczywistej pracy oraz czy mają odpowiedni potencjał. Następnie należy sprawdzić, czy są w stanie udźwignąć ciężar dobrego wykonywania tej pracy. Zignorować należy to, jak dobrze brzmią rzeczy, które mówią, oraz jak dobrze wydają się oni rozumieć doktryny, a także to, jak są utalentowani i uzdolnieni, gdy zajmują się sprawami zewnętrznymi – te rzeczy nie są istotne. Najistotniejsze jest to, czy taki ktoś potrafi właściwie realizować najbardziej fundamentalny element pracy kościoła, czy umie rozwiązywać problemy za pomocą prawdy i czy potrafi wprowadzić ludzi w prawdorzeczywistość. Ta praca jest najbardziej fundamentalna i niezbędna. Jeśli taka osoba nie jest w stanie wykonywać tych elementów rzeczywistej pracy, to bez względu na to, jak dobry jest jej potencjał, jak jest utalentowana, jak wiele jest w stanie znieść trudności i jaką potrafi zapłacić cenę, i tak jest fałszywym przywódcą. Niektórzy ludzie mówią: »Zapomnij, że nie wykonała żadnej rzeczywistej pracy. Ma dobry potencjał i jest zdolna. Jeśli trochę potrenuje, na pewno będzie w stanie wykonywać rzeczywistą pracę. Co więcej, nie zrobiła nic złego, nie popełniła żadnego zła ani też nie spowodowała zakłóceń czy zaburzeń – jak możesz mówić, że jest fałszywym przywódcą?«. W jaki sposób możemy to wyjaśnić? Nie ma znaczenia, jak bardzo jesteś utalentowany, jaki potencjał i ile wykształcenia posiadasz, ile sloganów potrafisz wykrzyczeć lub ile słów i doktryn jest w twoim zasięgu. Niezależnie od tego, jak bardzo jesteś zajęty lub wyczerpany w ciągu dnia, jak daleko podróżowałeś, ile kościołów odwiedziłeś lub ile ryzyka podejmujesz i cierpienia znosisz – żadna z tych rzeczy nie ma znaczenia. Liczy się to, czy wykonujesz swoją pracę zgodnie z dotyczącymi jej ustaleniami, czy dokładnie je wdrażasz, czy w ramach twojego przywództwa bierzesz udział w każdej konkretnej pracy, za którą jesteś odpowiedzialny, ile rzeczywistych problemów faktycznie rozwiązałeś, ile osób zrozumiało prawdozasady dzięki twojemu przywództwu i przewodnictwu oraz jak bardzo praca kościoła posunęła się naprzód i rozwinęła – liczy się to, czy osiągnąłeś te wyniki. Niezależnie od konkretnej pracy, w której wykonywanie jesteś zaangażowany, ważne jest to, czy konsekwentnie ją monitorujesz i nią kierujesz, a nie tylko stawiasz się na piedestale, wyłącznie wydając rozkazy. Poza tym znaczenie ma również to, czy podczas wykonywania swoich obowiązków wkraczasz w życie, czy potrafisz radzić sobie ze sprawami zgodnie z zasadami, czy posiadasz świadectwo wprowadzania prawdy w życie oraz, wreszcie, czy potrafisz radzić sobie z rzeczywistymi problemami, z którymi borykają się wybrańcy Boga, i problemy te rozwiązywać. Te oraz inne im podobne kwestie są kryteriami pozwalającymi ocenić to, czy przywódca lub pracownik wywiązał się ze swojej odpowiedzialności” (Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (9), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga uświadomiły mi, że nie mogę oceniać, czy przywódca jest kompetentny, czy też jest fałszywym przywódcą, kierując się tylko tym, czy dobrze przemawia, jaki ma potencjał i zdolności oraz ile ma dobrych uczynków na koncie. Najważniejsze, co trzeba sprawdzić, to czy wykonuje rzeczywistą pracę, czy jest odpowiedzialny i czy potrafi wypełniać obowiązek przywódcy. Janine miała pewien potencjał i zdolności do pracy, ale poza tym, że wypowiadała przyjemnie brzmiące słowa, tak naprawdę nic nie robiła i nie wykonywała rzeczywistej pracy. Nie wykonywała pracy, którą powinien wykonywać przywódca. Nie wyglądało na to, żeby robiła coś złego, ale jako przywódczyni jedynie wysyłała wiadomości i powtarzała puste slogany. Nigdy nie zagłębiała się w szczegóły ani nie monitorowała pracy kościoła. Nie wspierała nowych wierzących, którzy zaczynali wykonywać swoje obowiązki. Gdy inni mieli trudności i problemy w ewangelizacji, nie omawiała ich, aby je rozwiązać, i często zaniedbywała swój obowiązek. W tym okresie wielokrotnie upominałam ją, aby zmieniła swoje podejście obowiązku, i choć obiecywała, że się zmieni, zachowywała się tak samo. Ewangelizacja utknęła, a inne projekty nie przynosiły rezultatów. Janine nie zastanawiała się nad sobą, ale zbywała braci i siostry, wymyślając różne wymówki. Jej stosunek do obowiązków i różne zachowania dowodziły niezbicie, że jest fałszywą przywódczynią, która nie wykonuje rzeczywistej pracy, co obnażył Bóg, i że powinna była zostać wcześniej zwolniona. Ja jednak nie postrzegałam spraw ani nie potrafiłam rozpoznawać ludzi na podstawie słów Bożych. Widziałam tylko intelekt, potencjał i zdolności Janine. Czułam, że umie pracować, ale nie patrzyłam na to, czy wykonuje rzeczywistą pracę i jakie ma wyniki. Wciąż wiązałam z nią nadzieje. Liczyłam, że uda jej się rozkręcić pracę kościoła, więc dawałam jej kolejne szanse. Jaka ja byłam głupia! Współpracująca ze mną siostra poinformowała mnie o sytuacji z Janine i zasugerowała, żeby ją zwolnić, ale ja się uparłam, chciałam dać jej szansę i dalej ją wspierać, więc zwlekałam z jej zwolnieniem, co poważnie wpłynęło na pracę kościoła. Nie sprawowałam właściwego nadzoru, co odbiło się na pracy kościoła. Czy tak również nie postępuje fałszywy przywódca? Modliłam się, prosząc Boga, aby pomógł mi poznać moje własne zepsucie.
Pewnego dnia przeczytałam następujące słowa Boga: „Kiedy niektórzy przywódcy kościoła widzą, że bracia lub siostry wykonują swoje obowiązki w sposób niedbały, nie ganią ich, choć powinni to robić. Kiedy widzi, że ewidentnie cierpią na tym interesy domu Bożego, nie przejmuje się tym ani nie docieka i nie uraża innych w najmniejszym stopniu. W rzeczywistości nie okazuje zrozumienia dla ludzkich słabości, gdyż jego intencją i celem jest zjednanie sobie ludzkich serc. W pełni świadomie myśli on: »Dopóki będę tak postępować i nikogo nie urażę, inni będą uważać, że jestem dobrym przywódcą. Będą mieli o mnie dobrą opinię i wysokie mniemanie. Będą mnie lubić i okazywać mi aprobatę«. Ten człowiek nie dba o to, jak wiele szkód przynosi to interesom domu Bożego, jak bardzo cierpi na tym wejście w życie wybrańców Bożych ani jak dalece zaburzone jest ich życie kościelne, po prostu trwa w swojej szatańskiej filozofii i nikogo nie uraża. W głębi serca on nigdy nie czuje wyrzutów sumienia. Kiedy widzi, że ktoś powoduje zakłócenia i wywołuje niepokoje, może co najwyżej zamienić z nim kilka słów na ten temat, bagatelizując sprawę, i na tym poprzestać. Taki człowiek nie będzie omawiał prawdy ani wskazywał tej osobie istoty problemu, a tym bardziej analizował jej stanu i nigdy nie będzie omawiał Bożych intencji. Fałszywi przywódcy nigdy nie demaskują ani nie analizują zepsutych skłonności ludzi ani błędów, które oni często popełniają. Nie rozwiązuje żadnych rzeczywistych problemów, lecz zawsze pobłaża błędnym praktykom i przejawom zepsucia u innych i bez względu na to, jak zniechęceni lub słabi są ludzie, nie traktuje tego poważnie. On głosi jedynie pewne słowa i doktryny oraz wygłasza kilka słów napomnienia, aby uporać się z sytuacją w sposób powierzchowny, starając się utrzymać harmonię. W rezultacie, wybrańcy Boga nie wiedzą, jak zastanawiać się nad sobą i poznawać samych siebie, żadne przejawy ich skażonych skłonności nie są rozwiązywane i żyją oni wśród słów i doktryn, pojęć i wyobrażeń, bez jakiegokolwiek wejścia w życie. Wierzą nawet w swoich sercach: »Nasz przywódca ma dla naszych słabości nawet więcej zrozumienia niż Bóg. Nasza postawa jest zbyt słaba, byśmy mogli sprostać wymaganiom Boga. Wystarczy, jeśli będziemy spełniać wymagania naszego przywódcy; podporządkowując się przywódcy, podporządkowujemy się Bogu. Jeśli nadejdzie dzień, kiedy Zwierzchnictwo go zwolni, nie będziemy siedzieć cicho; aby zatrzymać naszego przywódcę i nie dopuścić do jego zwolnienia, będziemy negocjować ze Zwierzchnictwem i zmusimy ich, by przystali na nasze żądania. W ten sposób oddamy sprawiedliwość naszemu przywódcy«. Kiedy ludzie mają w sercach takie myśli, kiedy zbudowali taką relację ze swoim przywódcą, a w ich sercach zrodził się ten rodzaj zależności, zazdrości oraz czci wobec przywódcy, wiara w ich przywódcę jeszcze bardziej wzrasta i zawsze chcą bardziej słuchać jego słów niż poszukiwać prawdy w słowach Bożych. Taki przywódca niemal zajął w sercach ludzi miejsce Boga. Jeśli przywódca chętnie zgadza się na utrzymanie takiej więzi z wybrańcami Boga, jeśli w głębi serca czerpie z niej radość i wierzy, że wybrańcy Boży powinni go tak traktować, to w niczym nie różni się od Pawła i wstąpił już na ścieżkę antychrysta, a Boży wybrańcy zostali już zwiedzeni przez tego antychrysta i całkowicie brakuje im rozeznania” (Punkt pierwszy: Usiłują zjednać sobie ludzkie serca, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga obnażyły podłe intencje, jakimi się kierowałam, wykonując mój obowiązek. Widziałam, że Janine nie wykonuje rzeczywistej pracy, ale jej nie obnażyłam, szczegółowo nie przeanalizowałam jej problemu i szybko jej nie zwolniłam. Po prostu jej pobłażałam i dawałam kolejne szanse na wyrażenie skruchy. Robiłam to jednak nie dlatego, że przejmowałam się jej słabością, chciałam jej pomóc i ją wspierać, ale po to, żeby Janine dalej uważała mnie za dobrą przywódczynię i zyskać jej szacunek. Wcześniej wspólnie wykonywałyśmy nasze obowiązki, a Janine zawsze miała o mnie dobre zdanie. Często głośno mówiła o tym, jak odpowiedzialnie podchodzę do pracy kościoła i jaką dobrą przywódczynią jestem. Gdybym obnażyła jej problemy i ją przycięła, zniszczyłoby to naszą relację. Bardzo bym straciła w jej oczach. Aby Janine nie przestała mnie uważać za dobrą przywódczynię, nie obnażyłam jej problemów, nie przycięłam jej i szczegółowo nie przeanalizowałam jej postępowania, co uświadomiłoby jej problemy i pozwoliło szybko zmienić podejście. Zamiast tego usłyszała ode mnie słowa pocieszenia i rady. Zachęcałam ją, aby chodziła na więcej zgromadzeń i monitorowała pracę, przemilczając całą resztę. Współpracująca ze mną siostra kilka razy namawiała mnie, abym zwolniła Janine zgodnie z zasadami, ale ja bałam się, że ją tym urażę i że przestanie mieć o mnie dobre zdanie, więc zwlekałam z jej zwolnieniem. Bóg obnaża, że antychryści działają i przemawiają ze względu na swoją reputację i status, a gdy widzą, jak inni naruszają zasady, wykonując swoje obowiązki, nie zwracają im na to uwagi i ich nie przycinają. Robią tak po to, aby mieć miejsce w sercach ludzi, zyskać ich szacunek i gromadzić ich wokół siebie. Właśnie tak postępowałam. Aby chronić swój wizerunek, lekceważyłam pracę kościoła, a gdy odkryłam fałszywą przywódczynię, która nie wykonywała rzeczywistej pracy, nie zdemaskowałam jej, nie przycięłam ani nie zwolniłam. Robiłam to, żeby zająć miejsce w sercach ludzi i żeby wszyscy myśleli, że jestem cierpliwą, współczującą i dobrą przywódczynią. Sposób, w jaki wykonywałam swój obowiązek, nie pomagał ani nie rozwijał braci i sióstr; nie sprawiał też, że rozumieli prawdę i nie stawiał ich przed obliczem Boga. To mnie podziwiali i wielbili. W ten sposób ich zwodziłam i przeciągałam na swoją stronę, podążając ścieżką antychrysta. Myślałam o wszystkich antychrystach w kościele, którzy zostali zdemaskowani i wyeliminowani. Gdybym nie okazała skruchy i się nie zmieniła, również zostałabym wydalona i wyeliminowana. Gdy to zrozumiałam, pomodliłam się do Boga, prosząc Go, aby mnie poprowadził i pomógł mi samą siebie zrozumieć.
Potem przeczytałam następujący fragment słów Boga: „Gdy coś ci się przytrafia, żyjesz zgodnie z filozofiami funkcjonowania w świecie, zamiast praktykować prawdę. Zawsze się boisz urazić innych, lecz nie Boga. Jesteś gotów poświęcić nawet interesy domu Bożego, by chronić swoje relacje z ludźmi. Jakie są konsekwencje takiego postępowania? Całkiem skutecznie ochronisz swoje stosunki interpersonalne, ale obrazisz Boga, a On odrzuci cię z pogardą i rozgniewa się na ciebie. Biorąc wszystko pod uwagę, co jest lepsze? Jeśli nie potrafisz tego stwierdzić, to jesteś kompletnie otumaniony. To dowodzi, że nie rozumiesz prawdy ani odrobinę. Jeżeli nic się nie zmieni i nie zbudzisz się z tego snu, zaiste będziesz w ogromnym niebezpieczeństwie, a jeśli w ostateczności nie zdołasz posiąść prawdy, to ty poniesiesz stratę. Jeśli nie poszukasz prawdy w tej materii, jeśli zawiedziesz, czy będziesz w stanie szukać prawdy w przyszłości? Jeśli wciąż nie będzie ci się udawać, to przestanie być to tylko kwestia poniesienia straty – ostatecznie zostaniesz wyeliminowany. Jeśli masz typowe motywacje i spojrzenie na życie »pochlebcy«, wówczas we wszystkich sprawach nie będziesz w stanie praktykować prawdy i przestrzegać zasad, i zawsze będziesz doznawał porażek i upadał. Jeśli nie obudzisz się i nigdy nie będziesz szukał prawdy, to jesteś niedowiarkiem, nigdy nie zyskasz prawdy i życia. Co zatem powinieneś robić? Kiedy spotykają cię takie rzeczy, musisz wołać do Boga w modlitwie, błagając Go o zbawienie i prosząc, by dał ci więcej wiary i siły, pozwalając ci przestrzegać zasad, czynić to, co czynić należy, rozwiązywać rozmaite sprawy zgodnie z zasadami, wytrwać w pozycji, którą powinieneś zająć, chronić interesy domu Bożego i nie dopuścić do tego, by dzieło domu Bożego spotkała jakaś krzywda. Jeśli będziesz w stanie zbuntować się przeciwko własnym interesom, dumie i spojrzeniu na życie typowemu dla »pochlebcy«, jeśli będziesz robił to, co powinieneś, ze szczerego serca, które nie jest przy tym rozdarte, to wówczas pokonasz szatana i pozyskasz ten aspekt prawdy. Jeśli wciąż uparcie żyjesz zgodnie z filozofią szatana, chroniąc swoje relacje z innymi, nigdy nie praktykując prawdy i nie odważając się przestrzegać zasad, to czy będziesz w stanie praktykować prawdę w innych sprawach? Nie będziesz miał wiary ani siły. Jeśli nigdy nie jesteś w stanie szukać ani przyjąć prawdy, to czy taka wiara w Boga pozwoli ci zyskać prawdę? (Nie). A jeśli nie możesz zyskać prawdy, czy możesz być zbawiony? Nie możesz. Jeśli zawsze kierujesz się filozofią szatana, całkowicie pozbawioną prawdorzeczywistości, to nigdy nie możesz dostąpić zbawienia. Powinno być dla ciebie jasne, że zdobycie prawdy jest koniecznym warunkiem zbawienia. Jak zatem możesz zyskać prawdę? Jeśli potrafisz praktykować prawdę, jeśli potrafisz się nią kierować, a ona staje się podstawą twojego życia, wtedy zyskasz prawdę i będziesz miał życie, a więc będziesz jednym z tych, którzy są zbawieni” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pozwoliły mi zrozumieć, że zawsze chroniłam swój status, wizerunek i relacje, zaniedbując pracę kościoła, głównie dlatego, że za bardzo ulegałam chęci, aby nikogo nie urazić i wszystkim dogodzić. Kierowały mną szatańskie filozofie, takie jak „Przemilczenie błędów dobrych przyjaciół prowadzi do długiej i dobrej przyjaźni” czy „Żyj w zgodzie z tymi, których nie możesz unikać”. Myślałam, że aby inni mnie lubili i podziwiali, muszę być łagodna i miła, nie mogę zwracać się do nikogo ostrym tonem, widząc problemy u innych, zwyczajnie przymykać oko i nie być zbyt surowa, a wtedy wszyscy będą mnie lubić. Postępowałam więc tak, aby wszystkich zadowolić, a widząc, że Janine nie wykonuje rzeczywistej pracy, nie obnażyłam jej, nie przycięłam i nie zwolniłam. Chroniłam swój status i wizerunek. Ponieważ nie obnażyłam problemów Janine i od razu jej nie zwolniłam, praca kościoła została opóźniona. Przedłożyłam swoją reputację, status i relację nad obowiązek i żeby chronić swój wizerunek i status, w ogóle nie brałam pod uwagę pracy kościoła. Byłam naprawdę samolubna i podła. Żyjąc tak, by nikogo nie urazić, stawałam się coraz bardziej zakłamana i podstępna; brakowało mi człowieczeństwa. Słowa Boże mówią: „Ci, którzy kroczą drogą środka, są najbardziej podstępni ze wszystkich ludzi. Nikogo nie obrażają, są uprzejmi i zręczni, potrafią doskonale odnaleźć się w każdej sytuacji i nikt nie jest w stanie dostrzec ich wad. Są niczym żywe szatany!” (Jedynie przez praktykowanie prawdy można zrzucić okowy zepsutego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg nienawidzi tych, którzy chcą wszystkich zadowolić. Nie można zyskać prawdy ani dostąpić zbawienia, dążąc do tego, aby wszystkim dogodzić. Ta myśl wzbudziła we mnie strach. Wiedziałam, że popełniłam występek przeciwko Bogu, i że jeśli nie zmienię tego stanu i nie okażę prawdziwej skruchy, Bóg mnie w końcu porzuci i wyeliminuje. Słowa Boga wskazały mi też ścieżkę praktykowania: gdy będę chciała chronić swoją reputację i status, powinnam modlić się do Boga i prosić Go o siłę, abym mogła praktykować prawdę, postępować zgodnie z zasadami i uczyć się wykonywać swój obowiązek ze szczerym sercem. Sprzyja to nie tylko wejściu braci i sióstr w życie, ale wspiera także pracę kościoła. Modliłam się do Boga, żebym potrafiła praktykować prawdę, przestrzegać zasad i chronić interesy kościoła.
Potem przeczytałam więcej słów Boga: „Należy na bieżąco śledzić sytuację przełożonych wykonujących różne prace oraz personelu odpowiedzialnego za różne ważne zadania i w razie potrzeby szybko zmienić zakres ich obowiązków lub zwolnić ich, aby zapobiec stratom spowodowanym przez korzystanie z nieodpowiednich osób lub te straty ograniczyć oraz zagwarantować skuteczność i sprawny przebieg pracy” (Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (1), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). „Przywódcy i pracownicy muszą mieć jasne rozeznanie, jeśli chodzi o kierowników wykonujących różne prace i personel odpowiedzialny za różne ważne zadania. W zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników wchodzi pojmowanie sytuacji kierowników wykonujących różne prace i personelu odpowiedzialnego za różne ważne zadania. A kto należy do tego personelu? Zasadniczo są to przywódcy kościoła, a następnie kierownicy zespołów i liderzy różnych grup. Czy nie jest czymś kluczowym i niezwykle istotnym, aby mieć rozeznanie i pojmować takie sytuacje jak to, czy kierownicy wykonujący różne prace i personel odpowiedzialny za różne ważne zadania posiadają prawdorzeczywistość, w swoich działaniach kierują się zasadami i są w stanie dobrze wykonywać pracę kościoła? Jeśli przywódcy i pracownicy dokładnie pojmują sytuację głównych kierowników różnych prac i wprowadzają odpowiednie zmiany w personelu, to znaczy, że przeprowadzają odpowiednią weryfikację każdego elementu pracy i wywiązują się ze swoich obowiązków. Jeśli odpowiednie zmiany w personelu nie zostaną wprowadzone i pojawi się jakiś problem, w poważnym stopniu zakłóci to pracę kościoła. Jeśli członkowie personelu mają dobre człowieczeństwo, są ugruntowani w swojej wierze w Boga i odpowiedzialni w załatwianiu spraw oraz potrafią szukać prawdy, aby rozwiązywać problemy, to powierzenie im odpowiedzialności za pracę zaoszczędzi wielu kłopotów, a co najważniejsze, zapewni, że praca będzie przebiegała bez zakłóceń. Jeśli jednak na kierownikach poszczególnych zespołów nie można polegać, jeśli mają kiepskie człowieczeństwo, nie zachowują się dobrze i nie wprowadzają prawdy w życie, a ponadto mogą wywoływać zakłócenia i niepokoje, odbije się to na pracy, za którą są odpowiedzialni, oraz na wejściu w życie prowadzonych przez nich braci i sióstr. Oczywiście ten wpływ może być duży albo mały. Jeśli kierownicy po prostu zaniedbują swoje obowiązki i nie zajmują się tym, co do nich należy, może to spowodować opóźnienia w pracy; postęp będzie nieco wolniejszy, a praca nieco mniej wydajna. Jeśli jednak są antychrystami, to problem będzie poważny: nie będzie chodzić o to, że praca jest trochę mało wydajna i niezbyt efektywna, ale o to, że będą zakłócać i niszczyć pracę kościoła, za którą są odpowiedzialni, powodując poważne szkody. Dlatego też śledzenie bieżącej sytuacji kierowników wykonujących różne prace i personelu odpowiedzialnego za różne ważne zadania oraz wprowadzanie zmian w zakresie obowiązków na czas, a także zwalnianie ludzi po odkryciu, że nie wykonują rzeczywistej pracy, to obowiązek, od którego przywódcy i pracownicy nie mogą się uchylać – to bardzo poważna i istotna praca. Jeśli przywódcy i pracownicy są w stanie szybko rozeznać się co do charakteru kierowników wykonujących różne prace i personelu odpowiedzialnego za różne ważne zadania, co do ich stosunku do prawdy i obowiązków, a także co do tego, w jakim są stanie oraz jak pracują w dowolnym okresie i na każdym etapie, jak również potrafią szybko wprowadzić zmiany lub postąpić z tymi ludźmi stosownie do okoliczności, to praca może przebiegać stabilnie. Jeśli natomiast ci ludzie dostają amoku, robiąc złe rzeczy, i nie wykonują rzeczywistej pracy w kościele, a przywódcy i pracownicy nie są w stanie szybko tego rozpoznać i wprowadzić zmian na czas, lecz czekają, aż poważne problemy się spiętrzą, a praca kościoła poniesie znaczne szkody i dopiero wtedy próbują od niechcenia zająć się problemami i wprowadzać zmiany, ratować i naprawiać sytuację, to tacy przywódcy i pracownicy są nic niewartymi śmieciami. Są to rzeczywiście fałszywi przywódcy, których należy zwolnić i wyeliminować” (Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (3), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boga pozwoliły mi zrozumieć, że przywódca ma obowiązek na bieżąco sprawdzać status kierowników różnych projektów i pracowników odpowiedzialnych za ważne zadania oraz od razu zwalniać lub przenosić ludzi, którzy się nie nadają, aby zapewnić pomyślny rozwój projektów kościoła. Jeśli dowie się, że kierownik, przywódca lub pracownik nie wykonuje rzeczywistej pracy, wpływając na pracę kościoła i ją opóźniając, musi od razu to z nim omówić, a jeśli osoba ta się nie zmieni i nie nadaje się nawet, aby pełnić służbę, szybko ją przenieść lub zwolnić. Skorzysta na tym praca kościoła. Trzeba zatrzymywać tych, którzy się nadają, i zwalniać tych, którzy się nie nadają, omawiać i pomagać tym, którzy tego potrzebują, przycinać tych, którzy na to zasługują, i wspierać, tych którzy dążą do prawdy. Janine przez cały czas była niedbała, nieobowiązkowa i nieodpowiedzialna. Przywódcy wiele razy z nią rozmawiali, ale ona nigdy się nie zmieniła. Miało to poważny wpływ na pracę kościoła. Faktycznie była fałszywą przywódczynią, która nie wykonywała rzeczywistej pracy, i którą należało jak najszybciej zwolnić i dać szansę osobie odpowiedzialnej z dobrym człowieczeństwem. Byłoby to z korzyścią dla pracy kościoła i umożliwiłoby postępy w pracy ewangelizacyjnej. Na tę myśl moje serce stało się całkowicie czyste i jasne; obiecałam Bogu: „Gdy znów napotkam taki problem, postąpię zgodnie z zasadami i wypełnię swoje obowiązki”. Poprosiłam też Boga, aby prowadził mnie w praktykowaniu prawdy.
Później porozmawiałam z Janine o jej problemach, obnażając, że jest fałszywą przywódczynią i nie wykonuje rzeczywistej pracy. Widziałam, że jest wściekła, i nie odważyłam się powiedzieć nic więcej. Pomyślałam: „Jeśli obnażę więcej jej problemów, będzie to koniec naszej relacji i stracę w jej oczach”. Wtedy uzmysłowiłam sobie, że znów ulegam swoim nawykom, więc pomodliłam się do Boga: „Boże, chcę praktykować prawdę, wypełniać mój obowiązek, omawiać to, co powinnam omawiać, i przestać troszczyć się o to, jak widzą mnie inni. Daj mi siłę, abym pokonała ograniczenia mojego zepsutego usposobienia”. Po modlitwie kontynuowałam omawiać z Janine, po kolei wyliczając jej problemy i obnażając, że nie wykonuje rzeczywistej pracy. Choć była niezadowolona, w końcu przyznała, że bez obnażenia i krytyki z mojej strony nie dostrzegłaby swoich problemów. Uznała głębię swojego zepsucia i powiedziała, że chce się zmienić, że zaakceptuje wszystko, co kościół postanowi w jej sprawie. Gdy to usłyszałam, podziękowałam Bogu. Praktykując wedle słów Boga, wcale nie zniszczyłam swoich relacji, odnazlałam spokój i poczułam ulgę. Po zwolnieniu Janine do nadzorowania pracy ewangelizacyjnej wybraliśmy jednego z braci. Traktował on swoje obowiązki poważnie i prowadził innych w szerzeniu ewangelii. Po pewnym czasie udało się nadać rozpęd ewangelizacji.
To doświadczenie uświadomiło mi, że kierowanie się w wykonywaniu obowiązku szatańskim usposobieniem nie tylko szkodzi nam samym, ale wpływa także na pracę kościoła. Tylko wykonywanie obowiązku zgodnie ze słowami Bożymi i prawdozasadami jest zgodne z intencjami Boga.