18. Kiedy moi rodzice zostali usunięci z kościoła

Autorstwa Ai Yi, Chiny

Pewnego dnia w październiku 2018 roku jedna z przywódczyń powiedziała mi: „Twoi rodzice zostali usunięci z kościoła”. Byłam oszołomiona – po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Owszem, moi rodzice robili różne rzeczy, które zaburzały życie kościoła, i wiedziałam o tym; lecz z pewnością nie było to nic na tyle złego, by mieli zostać usunięci? Usłyszawszy to, aż usiadłam, a w moim sercu zapanował straszny zamęt. Wcześniej moja starsza siostra została wyrzucona z kościoła za to, że była wspólniczką antychrysta i pomimo wielokrotnych z nią rozmów nie chciała okazać skruchy. Teraz moi rodzice również zostali usunięci, przez co zostałam jedyną wierzącą osobą w naszej rodzinie. W tamtej chwili poczułam się bardzo samotna. Minęły ponad dwie dekady, odkąd nasza rodzina dołączyła do grona ludzi wierzących, i przez cały ten czas znosiliśmy prześladowania ze strony Komunistycznej Partii Chin. Mój ojciec był dwukrotnie aresztowany za dzielenie się ewangelią i spędził pięć lat w więzieniu. Moja mama, moja siostra i ja żyłyśmy bez stałego adresu, przenosząc się z miejsca na miejsce, aby uniknąć aresztowania. Przeżyliśmy najrozmaitsze wzloty i upadki, a teraz dzieło Boże było prawie na ukończeniu. Jak to więc możliwe, że usunięto ich z kościoła? Mieli za sobą naprawdę ciężkie przejścia i wiele wycierpieli. Czy zatem wszystko to było na próżno? Na myśl o tym nie byłam w stanie powstrzymać łez. W głębi serca próbowałam spierać się z Bogiem: moi rodzice być może niczym szczególnym się nie wyróżniali, ale wiele wycierpieli. Zważywszy na ich wieloletnie poświęcenia, czy nie zasłużyli na jeszcze jedną szansę, by okazać skruchę? Nawet jeśli miałoby to oznaczać, że pozostaliby w kościele jako robotnicy! Im więcej myślałam o tym w ten sposób, tym bardziej wszystko to było dla mnie mroczne i bolesne. Straciłam nawet chęć do wykonywania swoich obowiązków. Siostra, z którą współpracowałam, poradziła mi: „Kiedy coś takiego się dzieje, musisz przyjąć to jako pochodzące z rąk Boga – nie możesz narzekać. Wszystko, co Bóg czyni, jest wszak sprawiedliwe”. Lecz chociaż wiedziałam wtedy, o co jej chodziło, po prostu nie potrafiłam zmienić własnego myślenia.

Kilka tygodni później przeczytałam dokumenty dotyczące usunięcia moich rodziców z kościoła. Stwierdzano w nich, że mój tata był szczególnie arogancki i zawsze przy zajmowaniu się sprawami ogólnymi robił wszystko po swojemu, zamiast wykonywać swoje obowiązki zgodnie z zasadami. Nie chciał przyjmować sugestii ze strony braci i sióstr, przez co kościół poniósł znaczne straty finansowe. Co więcej, nadal dostarczał księgi ze słowami Bożymi, mimo że był w pełni świadomy związanych z nim obaw dotyczących bezpieczeństwa. Jak gdyby nigdy nic, zlekceważył rady braci i sióstr i nadal robił swoje, w wyniku czego został aresztowany i uwięziony, a księgi skonfiskowano. Miało to niekorzystne konsekwencje dla kościoła. Ponadto mój ojciec fałszywie przedstawiał sprawy, gdy moja siostra została usunięta z kościoła, mówiąc, że stało się tak tylko dlatego, że przywódczyni się na nią uwzięła. Zrobił też wielką aferę z powodu skażenia, jakie miała ujawniać przywódczyni, grożąc, że ją zdyskredytuje i doprowadzi do jej upadku. Niektórzy z pozostałych członków kościoła, którzy dali się zwieść i wzięli jego stronę, zaczęli być stronniczy wobec tej przywódczyni, co utrudniało jej normalne wypełnianie obowiązków. Praca kościoła uległa poważnym zakłóceniom ze względu na działania i zachowanie mojego ojca, a on sam nie okazał absolutnie żadnej skruchy ani żalu za zło, które wyrządził. Skończyło się na tym, że został zakwalifikowany jako zły człowiek i usunięty z kościoła. Z kolei moja mama została usunięta – również zgodnie z zasadami – ponieważ nie przestawała protestować przeciwko wydaleniu mojej siostry. Ciągle narzekała na przywódczynię przy innych braciach i siostrach, wywołując wzajemną nieufność, i przekręcała fakty podczas zgromadzeń, ujmując się za kilkoma wyrzuconymi osobami i twierdząc, że to przywódczyni się na nie uwzięła. To również poważnie zakłóciło życie kościoła. Pomimo wielokrotnie podejmowanych przez braci i siostry wysiłków, żeby wszystko z nią omówić, matka stanowczo odmawiała przyjęcia prawdy. Nie postrzegała spraw zgodnie z prawdozasadami i stawała po stronie złych ludzi, podobnie jak oni zakłócając dzieło kościoła. Wobec całkowitego braku poczucia skruchy, została w końcu usunięta z kościoła. Biorąc pod uwagę wszystkie złe uczynki moich rodziców, wiedziałam, że w zasadzie ich wydalenie jest słuszne, ale kiedy myślałam o tym, że tak rzeczywiście się stanie, nie miałam pojęcia, jak sobie z tym poradzę. Było to bardzo przygnębiające. Po przeczytaniu materiałów na temat ich usunięcia czułam się odrętwiała i nie mogłam przestać płakać. Zaczęłam wykłócać się z Bogiem: „Boże, przecież Ty kochasz ludzkość. Moi rodzice są ludźmi wierzącymi od ponad dwudziestu lat i mają za sobą tyle trudów i doświadczeń. Czy nie należy im się choć odrobina uznania za wszystko, co poświęcili?”. Żyłam w poczuciu zniechęcenia i niezrozumienia. Gdy cała moja rodzina została usunięta z kościoła, a ja zostałam jedyną wierzącą osobą w domu, zastanawiałam się, jak mogę dalej podążać tą drogą. Przez ponad dwa lata trwałam w tym stanie zmieszania i dezorientacji, aż w końcu sama zostałam zwolniona za to, że nie osiągałam żadnych rezultatów w pełnieniu swego obowiązku. Czułam wielką boleść i modliłam się w kółko przez łzy: „Boże! Mam do Ciebie żal i nie potrafię Cię zrozumieć w związku z tym, że moi rodzice zostali usunięci z kościoła. Wiem, że jest to niebezpieczny stan, ale nie mam siły, aby się z niego otrząsnąć. Boże, proszę, prowadź mnie i ratuj”.

Potem, w czasie ćwiczeń duchowych, przeczytałam pewien fragment słów Bożych. Bóg Wszechmogący mówi: „Kiedy ludzie dowiadują się, że Bóg kocha rodzaj ludzki, definiują Go jako symbol miłości: sądzą, że bez względu na to, co ludzie robią i jak się zachowują, bez względu na to, jak traktują Boga i bez względu na to, jak bywają zbuntowani, to wszystko w gruncie rzeczy nie ma znaczenia, ponieważ Bóg ma miłość, a Jego miłość jest bezgraniczna i niezmierzona; Bóg ma miłość, więc może być tolerancyjny wobec ludzi; Bóg ma miłość, więc może być miłosierny wobec ludzi, miłosierny wobec ich niedojrzałości, miłosierny wobec ich ignorancji i miłosierny wobec ich buntowniczości. Czy tak naprawdę jest? Niektórzy ludzie raz czy nawet kilka razy doświadczyli cierpliwości Bożej i teraz będą traktować te doświadczenia jako kapitał w swoim własnym zrozumieniu Boga, wierząc, że Bóg zawsze będzie dla nich cierpliwy i miłosierny, a potem, w ciągu swojego życia, uznają Bożą cierpliwość za standard w tym, jak Bóg ich traktuje. Są też tacy, którzy raz doświadczyli Bożej tolerancji i już zawsze będą uważać, że Bóg jest tolerancyjny – w ich umysłach ta tolerancja jest nieskończona, bezwarunkowa, a nawet całkowicie pozbawiona zasad. Czy te przekonania są słuszne?(Jak poznać Boże usposobienie i efekty, jakie osiągnie Jego dzieło, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Bóg jest sprawiedliwy w swoim traktowaniu każdego człowieka i rzetelnie podchodzi do dzieła podboju i zbawienia ludzi. Na tym polega Jego zarządzanie. Traktuje każdą osobę poważnie, nie jak maskotkę do zabawy. Miłość Boga do ludzi nie polega na rozpieszczaniu i psuciu; podobnie Jego miłosierdzie i tolerancja wobec rodzaju ludzkiego nie są pobłażliwe ani bezmyślne. Wręcz przeciwnie, miłość Boga do ludzkości polega na pielęgnowaniu, współczuciu i szacunku dla życia; Jego miłosierdzie i tolerancja wyrażają Jego oczekiwania wobec ludzi i są tym, czego ludzkość potrzebuje, aby przetrwać. Bóg żyje i faktycznie istnieje; Jego stosunek do ludzkości jest oparty na zasadach, ale nie jest zbiorem dogmatycznych reguł i może się zmieniać. Jego intencje wobec ludzkości z czasem stopniowo się zmieniają i przekształcają, zależnie od powstających okoliczności i postawy poszczególnych osób. Dlatego powinieneś wiedzieć to w sercu z absolutną jasnością, że istota Boga jest niezmienna, a Jego usposobienie uwidacznia się w różnych czasach i w różnych kontekstach. Być może nie uważasz, że jest to poważna sprawa i używasz własnych, osobistych pojęć, aby wyobrazić sobie, jak Bóg powinien postępować. Zdarzają się jednak chwile, gdy coś zupełnie przeciwnego do twojego punktu widzenia okazuje się prawdą i wtedy okazuje się, że już rozzłościłeś Boga, mierząc Go własnymi pojęciami. To dlatego, że Bóg nie działa tak, jak myślisz, i nie będzie traktował tej sprawy tak, jak się tobie wydaje(Jak poznać Boże usposobienie i efekty, jakie osiągnie Jego dzieło, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że Bóg jest kochający, ale Jego miłość do człowieka zbudowana jest na określonych zasadach. Nie jest wcale ślepa i pozbawiona zasad, jak to bywa w przypadku miłości, którą darzą się ludzie. Bóg jest Bogiem sprawiedliwym i zajmuje określone stanowisko względem postępowania i czynów każdego człowieka. Dla tych, którzy miłują prawdę, lecz popełnili jakieś wykroczenie, Bóg ma miłość i miłosierdzie. Jeśli jednak chodzi o ludzi złych, tych, którzy czują niechęć do prawdy i zakłócają dzieło kościoła, potępia ich i eliminuje. To, że Bóg jest kochający, nie oznacza wcale, że gotów jest okazywać współczucie i wyrozumiałość złym ludziom i pozwala im zakłócać dzieło kościoła. Ja zaś źle rozumiałam usposobienie i istotę Boga i definiowałam Go według swych własnych pojęć i wyobrażeń. Zakładałam, że skoro Bóg kocha ludzi, to bez względu na to, jak wiele zła uczynimy, będzie dawał nam szanse na okazanie skruchy, pod warunkiem, że będziemy za Nim podążać i poświęcać się dla Niego. Właśnie dlatego nie byłam w stanie pogodzić się z usunięciem moich rodziców z kościoła, a nawet zaczęłam spierać się z Bogiem i sprzeciwiać się Mu. Gdy teraz wracam myślą do tamtych wydarzeń, widzę, że kościół dał moim rodzicom wiele szans, zanim ich usunął, i sprawy zaszły tak daleko tylko dlatego, że oboje nigdy nie okazali skruchy. Boże usposobienie jest sprawiedliwe i święte. Dopóki więc ludzie gotowi są żałować za swe wykroczenia i przejawy skażenia, dopóty Bóg jest niezwykle miłosierny i wyrozumiały. Ale ludzie tacy jak moi rodzice, którzy uczynili tyle zła, nie okazując przy tym ani krzty prawdziwej skruchy, i którzy tak naprawdę postępowali jedynie coraz gorzej, są w rzeczywistości złymi ludźmi i Bóg nie może ciągle okazywać im miłosierdzia i wyrozumiałości. W szczególności zaś nie może być dla nich pobłażliwy tylko dlatego, że od lat są ludźmi wierzącymi i wiele wycierpieli dla wiary.

Pewnego dnia przeczytałam inny fragment słów Bożych: „Ludzie mówią, że Bóg jest Bogiem sprawiedliwym i że dopóki człowiek podąża za Nim do samego końca, Bóg z pewnością będzie bezstronny wobec niego, ponieważ jest najsprawiedliwszy. Jeśli człowiek będzie podążał za Nim do samego końca, czy Bóg może go odtrącić? Jestem bezstronny wobec wszystkich ludzi i osądzam wszystkich ludzi Mym sprawiedliwym usposobieniem, lecz z wymaganiami, jakie stawiam człowiekowi, wiążą się odpowiednie warunki, zaś to, czego wymagam, musi zostać spełnione przez wszystkich ludzi, bez względu na to, kim są. Nie dbam o twoje kwalifikacje ani o to, jak długo je posiadasz; dbam jedynie o to, czy kroczysz Moją drogą i czy kochasz prawdę i pragniesz jej, czy też nie. Jeśli brak ci prawdy, a zamiast tego sprowadzasz hańbę na Moje imię i nie postępujesz zgodnie z Moją drogą, podążając nią tylko beztrosko i bez zaangażowania, to w owym czasie powalę cię i ukarzę za twe zło i co wówczas będziesz miał do powiedzenia? Czy będziesz mógł powiedzieć, że Bóg nie jest sprawiedliwy? Dziś zaś, jeśli przestrzegałeś słów, które wypowiedziałem, jesteś tego rodzaju osobą, jakie pochwalam. Mówisz, że zawsze cierpiałeś, podążając za Bogiem, że podążałeś za Nim podczas sztormów oraz dzieliłeś z Nim dobre i złe chwile, lecz nie urzeczywistniłeś słów wypowiedzianych przez Boga; pragniesz jedynie ganiać za Bogiem i każdego dnia ponosić dla Niego koszty i nigdy nawet nie pomyślałeś o tym, by urzeczywistniać życie pełne znaczenia. Mówisz też: »Tak czy inaczej wierzę, że Bóg jest sprawiedliwy: cierpiałem ze względu na Niego, uganiałem się za Nim, poświęciłem się dla Niego i pracowałem ciężko, mimo iż nie zyskałem uznania; On na pewno o mnie pamięta«. To prawda, że Bóg jest sprawiedliwy, lecz sprawiedliwość ta pozostaje nieskażona żadną nieczystością: nie ma w niej ani krzty ludzkiej woli, ani nie jest skażona cielesnością czy ludzkimi interesami. Wszyscy, którzy się buntują i znajdują się w opozycji, wszyscy, którzy nie podporządkowują się Jego drodze, zostaną ukarani; nikomu nie będzie wybaczone i nikt też nie zostanie oszczędzony!(Doświadczenia Piotra: jego znajomość karcenia i sądu, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Bożych dowiedziałam się, że Boża sprawiedliwość nie jest taka, jak myślałam. Sądziłam bowiem, że to, co otrzymujemy z powrotem, zależy od tego, ile zainwestowaliśmy. Bóg nie jest zobowiązany do okazywania szczególnej łaski tym, którzy biegają w kółko, ponosząc koszty, pracując i cierpiąc dla Niego. Dla Boga nie istnieje takie powiedzenie, jak: „W ciężkiej pracy, bez względu na to, co ona wnosi, jest zasługa”. Bóg nie decyduje o czyimś wyniku na podstawie tego, jak wiele ten ktoś wycierpiał dla pracy ani jaki ma jej staż. Nie zwraca również uwagi na to, jak wiele ten ktoś zdaje się poświęcać dla sprawy. Liczy się to, czy dana osoba dąży do prawdy i wprowadza ją w życie oraz czy następuje zmiana w jej usposobieniu życiowym. Jeśli ktoś nie praktykuje słów Bożych, nigdy nie zyska Bożej aprobaty, bez względu na jego staż pracy i jak wiele wycierpiałby dla dzieła. Zostanie wówczas sprawiedliwie ukarany przez Boga za zło, które czyni. Ja zaś oceniałam Bożą sprawiedliwość zgodnie z transakcyjnym sposobem myślenia. Uważałam, że skoro moi rodzice wiele poświęcili i wiele wycierpieli przez wszystkie te lata, kiedy wierzyli w Boga, winni mieć więcej szans na to, by okazać skruchę i pozostać w kościele, bez względu na to, ile zła wyrządzali, bo inaczej nie byłoby to wobec nich sprawiedliwe. Mój sposób myślenia był jednak całkowicie błędny. Pomyślałam o Pawle, który przemierzał całą Europę, aby głosić ewangelię Pana. Był wielokrotnie aresztowany i wiele wycierpiał, ale zawsze i wszędzie miał o sobie wysokie mniemanie i niósł świadectwo o samym sobie. W końcu stwierdził nawet, że żył jak Chrystus, a śmierć będzie dla niego tylko zyskiem. W rezultacie był czczony przez dwa tysiące lat. W ludzkich umysłach zajmował miejsce wyższe niż sam Pan Jezus, a ostatecznie został ukarany przez Boga za to, że Mu się sprzeciwiał. Zrozumiałam na tym przykładzie, że Bóg nie zwraca uwagi na to, jak wiele ludzie zdają się pracować i cierpieć. Bierze zaś proporcjonalną pomstę na tych, którzy czynią zło i, uparcie odmawiając okazania skruchy, obrażają Jego usposobienie. Moi rodzice, na przykład, pracowali, cierpieli i poświęcili wiele dla Boga, ale nigdy nie chcieli przyjąć prawdy. Wszystko, co robili, przyczyniało się jedynie do zakłócania pracy kościoła i zaburzania normalnego życia wspólnoty wiernych, przynosząc szkodę życiu braci i sióstr oraz narażając na szwank interesy kościoła. Usunięcie ich z kościoła było więc zgodne z zasadami i było przejawem Bożej sprawiedliwości. Ja jednak, nie rozumiejąc sprawiedliwego usposobienia Boga, trzymałam się transakcyjnej maksymy, że „w ciężkiej pracy, bez względu na to, co ona wnosi, jest zasługa”. Próbowałam spierać się i awanturować z Bogiem na ten temat, jednocześnie żyjąc cały czas w stanie zniechęcenia i okazując Mu opór. Jakże byłam krnąbrna i pełna buntu! Kiedy już zdałam sobie z tego sprawę, czułam się okropnie i, wielce skruszona, modliłam się ze łzami w oczach: „Boże! Przez wszystkie te lata wierzyłam w Ciebie, w ogóle Cię nie znając. Oceniałam Twą miłość i sprawiedliwość według swych własnych wyobrażeń i przypuszczeń, ciągle Ci się przeciwstawiając i próbując się z Tobą spierać. Boże, teraz już widzę, że usunięcie moich rodziców było przejawem Twojej sprawiedliwości”. Zmówiwszy tę modlitwę, poczułam w swym wnętrzu wielki spokój.

Później pomyślałam sobie, że to właśnie z powodu silnych uczuć do moich rodziców byłam tak zdenerwowana ich usunięciem z kościoła. Sprawiło to, że przyszły mi do głowy następujące słowa Boże: „Bóg stworzył ten świat i sprowadził nań człowieka, żywą istotę, którą obdarzył życiem. Później człowiek zyskał rodziców i krewnych i nie był już sam. Odkąd tylko ludzkie oko po raz pierwszy ujrzało ten materialny świat, przeznaczeniem człowieka było żyć w ramach Bożego porządku. Pochodzące od Boga tchnienie życia podtrzymuje każdą bez wyjątku żywą istotę przez cały czas jej wzrastania aż do osiągnięcia dorosłości. W czasie trwania tego procesu nikt nie ma jednak poczucia, że człowiek dorasta pod opieką Boga. Miast tego, ludzie sądzą, że wzrasta on pod czułą opieką swych rodziców, a jego dorastaniem kieruje jego własny życiowy instynkt. Dzieje się tak dlatego, że człowiek nie wie, kto obdarzył go życiem, ani skąd ono pochodzi; tym bardziej nie wie zaś, w jaki sposób życiowy instynkt czyni cuda. Wie jedynie, że jedzenie jest podstawą, dzięki której trwa jego życie; że wytrwałość jest źródłem jego istnienia i że przekonania tkwiące w jego umyśle stanowią kapitał, od którego zależy jego przetrwanie. Zupełnie nie pamięta zaś człowiek o Bożej łasce oraz zaopatrzeniu, i tak właśnie trwoni życie, jakim obdarzył go Bóg… Spośród tej ludzkości, o którą Bóg troszczy się dniem i nocą, ani jeden nie kwapi się, by oddać Mu cześć. Bóg, tak jak sobie zaplanował, nie przestaje pracować nad człowiekiem, wobec którego nie ma żadnych oczekiwań. Czyni tak w nadziei, że pewnego dnia człowiek przebudzi się ze swego snu i nagle zda sobie sprawę z wartości i znaczenia życia; z ceny, jaką Bóg zapłacił za wszystko, czym go obdarzył, oraz z żarliwej troskliwości, z jaką Bóg czeka, aby człowiek na powrót się ku Niemu zwrócił(Bóg jest źródłem ludzkiego życia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Ani jeden z niewierzących nie wierzy, że Bóg istnieje ani że stworzył niebo i ziemię oraz wszystkie rzeczy, ani że człowiek jest stworzony przez Boga. Są nawet tacy, którzy mówią: »To rodzice dali człowiekowi życie i ich powinno się czcić«. Skąd wzięła się taka myśl lub pogląd? Czy pochodzi od szatana? To tysiąclecia tradycyjnej kultury w ten sposób wykształciły człowieka, wprowadzając go w błąd i powodując, że zaprzecza Bożemu stworzeniu i zwierzchnictwu. Bez wprowadzania w błąd i kontroli przez szatana człowiek badałby dzieło Boga i czytał Jego słowa, i wiedziałby, że jest stworzony przez Boga, że jego życie jest dane przez Boga; wiedziałby, że wszystko, co ma, jest dane przez Boga i że to Bogu powinien dziękować. Jeśli ktoś zrobi dla nas coś dobrego, powinniśmy dziękować za to Bogu – w szczególności tyczy się to naszych rodziców, którzy nas urodzili i wychowali; wszystko to zostało zaplanowane przez Boga. Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim, a człowiek jest tylko służebnym narzędziem. Jeżeli ktoś potrafi odsunąć na bok swoich rodziców, swojego męża (lub żonę) i dzieci, aby ponosić koszty dla Boga, wtedy osoba ta będzie silniejsza i będzie miała większe poczucie sprawiedliwości przed Nim(Naprawdę zmienić można się tylko wtedy, gdy rozpozna się swoje błędne poglądy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych zrozumiałam, że Bóg jest źródłem ludzkiego życia, i wszystko, co posiadamy, jest nam dane przez Boga; że tylko dzięki Bożej opiece i ochronie dotarliśmy do miejsca, w którym się dziś znajdujemy, a ci, którzy są wobec nas łaskawi lub pomocni, czynią to na polecenie Boga. Powinniśmy więc przyjąć to jako pochodzące od Boga i być Mu wdzięczni za Jego miłość. Zdałam sobie sprawę, że zamiast postępować według Bożych słów, myślałam tylko o dobroci, jaką okazali mi rodzice. Nie rozumiałam, że za wszystkim, co robili, stały Boże zarządzenia i ustalenia, i że to Boża opieka, ochrona i przewodnictwo doprowadziły mnie do miejsca, gdzie się dziś znajduję. Ja natomiast nie dziękowałam Bogu za Jego opiekę i ochronę ani nie odwdzięczałam się za Jego miłość. Zamiast tego buntowałam się i byłam niepokorna wobec Boga. Im więcej się nad tym zastanawiałam, tym bardziej czułam, że okazałam się niegodziwa. Zawiodłam samego Boga!

Potem przeczytałam kolejny fragment słów Bożych: „Kimże jest szatan, kimże są demony i kimże są wrogowie Boga, jeśli nie stawiającymi opór, niewierzącymi w Boga? Czyż nie są to osoby, które sprzeciwiają się Bogu? Czyż nie są to ci, którzy twierdzą, że mają wiarę, ale brakuje im prawdy? Czyż nie są to ci, którzy jedynie pragną uzyskać błogosławieństwa, ale nie potrafią nieść świadectwa o Bogu? Nadal obracasz się dziś wśród tych demonów i traktujesz je z sumieniem i miłością, ale czy tym samym nie wykazujesz dobrych intencji wobec szatana? Czyż nie stoisz w jednym szeregu z demonami? Jeśli ludzie dotarli do tego punktu i nadal nie są w stanie odróżnić dobra od zła a także, zaślepieni, wciąż pozostają kochający i litościwi, a przy tym nie żywią najmniejszego pragnienia poszukiwania intencji Bożych lub w ogóle nie są zdolni przyjąć Bożych intencji jako własnych, to ich koniec będzie tym bardziej nędzny. Każdy, kto nie wierzy w Boga w ciele, jest wrogiem Boga. Jeśli potrafisz kierować się sumieniem i miłością, gdy masz do czynienia z wrogiem, czy nie brakuje ci poczucia sprawiedliwości? Jeśli zgadzasz się z tymi, którymi gardzę i z którymi się nie zgadzam, i wciąż masz dla nich miłość i osobiste uczucia, czyż nie jesteś wówczas zbuntowany? Czyż nie stawiasz celowo oporu Bogu? Czy taka osoba może posiadać prawdę? Jeśli ludzie mają sumienie dla wrogów, miłość do demonów i miłosierdzie wobec szatana, to czyż nie zakłócają celowo Bożego dzieła?(Bóg i człowiek wejdą razem do odpoczynku, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga ujawniały dokładnie ten stan, w którym się znajdowałam. Bóg wymaga od nas, abyśmy kochali to, co On kocha, i nienawidzili tego, czego On nienawidzi. Ci, którzy nienawidzą prawdy i sprzeciwiają się Bogu, są w swej istocie ludźmi złymi, którymi Bóg gardzi i których nienawidzi, więc my też winniśmy ich nienawidzić. Ja zaś nie potrafiłam rozeznawać istoty moich rodziców zgodnie ze słowami Boga. Bez względu na to, jak bardzo szkodzili dziełu kościoła, brałam ich stronę, spierając się z Bogiem i stawiając Mu opór. Straciłam nawet ochotę do wykonywania swych własnych obowiązków. Teraz jednak zrozumiałam, dlaczego Bóg powiedział: „Uczucie jest Jego wrogiem(Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, rozdz. 28, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Z uwagi na moje uczucia do rodziców, żywiłam w sobie miłość i miłosierdzie wobec złych ludzi. Miałam nawet nadzieję, że Bóg da im jeszcze jedną szansę, aby mogli okazać skruchę i pozostać w kościele. Jakże byłam niemądra! Źli ludzie nigdy nie okazują prawdziwej skruchy, bez względu na wszystko. Decyduje o tym ich istota. Dopuszczenie do tego, by moi rodzice pozostali w kościele, oznaczałoby przyzwolenie na dalsze czynienie przez nich zła i na zakłócanie dzieła kościoła. Byłoby to sprzeciwianie się Bogu, ramię w ramię ze złymi ludźmi!

Kolejny fragment słów Bożych, który przeczytałam nieco później, nieco mnie oświecił. Słowa Boga mówią: „Któregoś dnia, kiedy zrozumiesz nieco z prawdy, nie będziesz już myślał, że twoja matka jest najlepszą osobą ani że twoi rodzice są najlepszymi ludźmi. Zdasz sobie sprawę, że oni również należą do zepsutego rodzaju ludzkiego i że ich usposobienie jest tak samo skażone. Od innych odróżnia ich jedynie to, że są z tobą połączeni fizycznym pokrewieństwem krwi. Jeśli nie wierzą w Boga, to są tacy sami jak niewierzący. Nie będziesz już na nich patrzeć z perspektywy członka rodziny czy z perspektywy związku ciała, ale od strony prawdy. Jakie są główne aspekty, na które powinieneś zwrócić uwagę? Powinieneś przyjrzeć się ich poglądom na wiarę w Boga, ich poglądom na świat, ich poglądom na załatwianie spraw, a co najważniejsze, ich postawom wobec Boga. Jeśli trafnie ocenisz te aspekty, będziesz w stanie wyraźnie zobaczyć, czy są to dobrzy, czy źli ludzie. Pewnego dnia możesz zobaczyć wyraźnie, że są ludźmi o zepsutym usposobieniu, podobnie jak ty. Tym bardziej jasne może się stać, że nie są dobrymi ludźmi, którzy naprawdę cię kochają tak, jak sobie to wyobrażałeś, oraz że w ogóle nie są w stanie poprowadzić cię do prawdy ani wprowadzić na właściwą ścieżkę w życiu. Możesz jasno dostrzec, że to, co dla ciebie zrobili, nie przyniesie ci wielkich korzyści i w żaden sposób nie przysłuży ci się w obraniu przez ciebie właściwej drogi życiowej. Możesz również odkryć, że wiele ich praktyk i opinii jest sprzecznych z prawdą, że są z ciała, przez co nimi gardzisz i czujesz do nich obrzydzenie i niechęć. Jeśli dostrzeżesz te rzeczy, będziesz w stanie odpowiednio potraktować rodziców w swoim sercu. Nie będziesz już za nimi tęsknić, martwić się o nich i będziesz w stanie żyć oddzielnie od nich. Zakończyli już swoją misję jako rodzice, więc nie będziesz już uważać ich za najbliższych ci ludzi ani ich ubóstwiać, lecz zaczniesz ich traktować jak zwykłych ludzi. Całkowicie wyrwiesz się wówczas z więzów uczuć, prawdziwie odejdziesz od własnych afektów i uczuć rodzinnych(Tylko zmiana zepsutego usposobienia może doprowadzić do prawdziwej transformacji, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Była to dla mnie wielce poruszająca lektura. Z uwagi na moje silne uczucia do rodziców, miałam przed oczyma tylko to, jak dobrzy byli dla mnie, nie zaś ich stosunek do prawdy i Boga. Nie byłam w stanie wyraźnie dojrzeć ich istoty ani ścieżki, którą kroczyli, i dlatego nie poradziłam sobie we właściwy sposób z kwestią usunięcia ich z kościoła. Zatracona w uczuciach, usiłowałam sprzeczać się z Bogiem i przez ponad dwa lata byłam negatywnie nastawiona i pełna buntu. Moje życie bardzo na tym ucierpiało i popełniłam wiele wykroczeń. Jednak stopniowo, poprzez podlewanie i karmienie się słowami Bożymi, moje harde, buntownicze serce wreszcie się przebudziło, a moje błędne rozumienie Boga zostało wymazane. Teraz czuję się o wiele bardziej wolna i odzyskałam chęć do wykonywania swoich obowiązków. Bogu niech będą dzięki za Jego zbawienie!

Wstecz: 17. Co kryje się za poczuciem niższości?

Dalej: 19. Dlaczego nie śmiałam się otworzyć

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

70. Koniec z popisami

Autorstwa Mo Wen, HiszpaniaPamiętam, jak w 2018 r. ewangelizowałem w kościele, a później odpowiadałem za ten obowiązek. Dostrzegałem...

37. Bóg jest przy mnie

Autorstwa Guozi, USAUrodziłam się w rodzinie chrześcijańskiej i kiedy miałam rok, moja mama przyjęła nowe dzieło powracającego Pana Jezusa...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze