Musisz być uczciwym, żeby dostąpić zbawienia

18 lipca 2022

Autorstwa Aiguang, Francja

W sierpniu 2021 przybyłam do francuskiego kościoła, by podlewać nowych wiernych. Po jakimś czasie odkryłam, że pewna nowa wierna ma aroganckie usposobienie, upiera się przy swoich pomysłach i nie współpracuje dobrze z braćmi i siostrami. Kiedy ktoś wytknął jej jakiś problem, nie chciała tego przyjąć, kłóciła się o wszystko, osądzała i potępiała ludzi za ich plecami, przez co czuli się przez nią gnębieni, i co źle wpływało na pracę domu Boga. Zgodnie z zasadami nie nadawała się do pełnienia swoich obowiązków, i powinnam to z nią omówić, a następnie ją zwolnić. Ale wtedy sama miałam kłopoty. Po raz pierwszy byłam przywódczynią, nigdy z nikim nie omawiałam tego tematu, więc nie wiedziałem, jak to robić, a nie chciałam pytać przełożonej z obawy, że pomyśli iż się nie nadaję, zobaczy moje uchybienia i nie będzie mnie cenić ani kultywować. Myślałam też, że słabo mówię po francusku, więc jeśli nie zrozumiem, co mówi nowa wierna, albo nie zdołam czegoś jasno wytłumaczyć, to będzie miała złe wyobrażenia i odejdzie, a ja będę za to odpowiedzialna. Dyskutowałam ze sobą i w końcu przekazałam to zadanie bratu Claude, przywódcy kościoła nowych wiernych. Znalazłam nawet uzasadnienie, że dla brata Claude to będzie ćwiczenie, jak samodzielnie rozwiązywać problemy. Jednak później, ponieważ brat Claude nie mówił jasno podczas omówień, nowa zrezygnowała i porzuciła wiarę. Z tego powodu brat Claude wpadł w depresję. Mówił, że jest zbyt głupi, żeby omawiać. Jednak wtedy nie powiedziałam mu prawdy, żeby przeanalizować problem. Omówiłam z nim jego błędy, jakby nic się nie stało. Nie wyjawiłam prawdziwej sytuacji i pozwoliłam mu myśleć, że umiem rozwiązywać problemy.

Kilka dni później, na spotkaniu, przywódczyni powiedziała, że niektórzy podlewający wykonują swoją pracę nieodpowiedzialnie. Nie rozwiązują problemów osobiście, tylko każą to robić przywódcom nowych wiernych, zostawiając problemy nierozwiązane, przez co nowi opuszczają grupę. Gdy usłyszałam, jak tak otwarcie obnaża mój problem, poczułam wstyd. Byłam bardzo zakłopotana. Pomyślałam, „Są tutaj wszyscy przełożeni i podlewający ze wszystkich kościołów. Co sobie o mnie pomyślą? Pewnie uznają, że nie można na mnie polegać”. Kiedy przywódczyni skończyła, poprosiła, by inni się wypowiedzieli. Pomyślałam, „Przywódczyni mówiła tak bezpośrednio, a ja jestem winna. Jeśli teraz tego nie omówię, czy nie będzie to oznaczać, że nie akceptuję przycinania i rozprawiania się ze mną? To z pewnością zrobi na przywódczyni złe wrażenie”. Chcąc naprawić swój wizerunek, omówiłam to jako pierwsza smutnym głosem, „Bardzo żałuję, że pozwoliłam, by to się stało. Teraz widzę, że jestem bardzo nieodpowiedzialna”. Pokazawszy, że „znam” siebie, zaczęłam się tłumaczyć mówiąc, „Już na początku zapłaciłam wysoką cenę, żeby poznać trudności nowej wiernej, i troskliwie omówiłam z nią słowa Boże, ale ponieważ nie mam doświadczenia w pracy, i z powodu bariery językowej, poprosiłam przywódcę nowych wiernych, by się tym zajął. Nie wzięłam pod uwagę konsekwencji swoich działań, przez co nowa wierna zrezygnowała”. Po rozmowie pewna siostra przesłała mi ostrą wiadomość, „Ton twojej wypowiedzi był zbyt przymilny, jakby celowo. Czułam się niezręcznie. Jakbyś wiedziała, że postąpiłaś źle, ale nie chciałaś, byśmy cię upominali”. Gdy przeczytałam wiadomość, zaczerwieniłam się z upokorzenia. Poczułam się złapana na gorącym uczynku. To było bardzo krępujące. Później słowa tej siostry już na zawsze pozostały w moim sercu. Ostro wytknęła mi moje problemy, a za tym musiała się kryć wola Boża. Powinnam się nad tym zastanowić i to zrozumieć. W czasie autorefleksji odkryłam, że zawsze, kiedy zrobiłam coś źle i się ze mną rozprawiano, chętnie przyznawałam się, że mam problem i przedstawiałam faktyczne trudności smutnym tonem osoby pokrzywdzonej. Chciałam zyskać sympatię i zrozumienie, by wszyscy mi wybaczyli i nie uważali za winną, oraz żeby myśleli, że potrafię przyjąć przycinanie i rozprawianie się ze mną, dzięki czemu robiłam dobre wrażenie. Po przemyśleniu tego pojęłam, że w moich słowach było wiele kłamstw. Zaczęłam więc szukać słów Bożych na ten temat.

Pewnego dnia przypomniałam sobie dialog w Biblii między Bogiem a szatanem. „I Jahwe rzekł do szatana: Skąd przybywasz? Wtedy szatan odpowiedział Jahwe i rzekł: z krążenia po ziemi i z przechadzania się po niej” (Hi 1:7). Potem przeczytałam Bożą analizę tego, jak szatan mówi, „Słowa szatana mają to do siebie, iż sprawiają, że drapiesz się po głowie, nie mogąc dostrzec źródła jego słów. Czasem szatan ma motywy i mówi rozmyślnie, czasem jednak, pod wpływem jego natury, takie słowa pojawiają się spontanicznie i wychodzą prosto z jego ust. Szatan nie zastanawia się długo nad takimi słowami, lecz wypowiada je bez zastanowienia. Kiedy Bóg zapytał, skąd się wziął, szatan odpowiedział kilkoma dwuznacznymi słowami. Czujesz się bardzo zdezorientowany, bo nigdy nie wiesz dokładnie, skąd szatan przybył. Czy jest wśród was ktoś, kto mówi podobnie? Jaki to sposób mówienia? (Jest niejednoznaczny i nie daje pewnej odpowiedzi). Jakich słów powinniśmy użyć, aby opisać taki sposób mówienia? Odwraca on uwagę i wprowadza w błąd, prawda? Przypuśćmy, że ktoś nie chce ujawnić innym, co zrobił wczoraj. Mówisz do niego: »Widziałem cię wczoraj. Dokąd szedłeś?«. On nie odpowiada ci bezpośrednio na pytanie, gdzie poszedł, tylko mówi: »Ależ to był dzień. Okropnie męczący!«. Czy odpowiedział na twoje pytanie? Tak, ale nie taką odpowiedź chciałeś usłyszeć. Jest to »genialna« sztuczka zawarta w ludzkiej mowie. Nigdy nie odkryjesz, co ktoś taki ma na myśli ani nie dostrzeżesz źródła bądź intencji kryjącej się w jego słowach. Nie wiesz, czego stara się uniknąć, ponieważ w swym sercu ten człowiek ma własną opowieść – to jest podstępne. Czy niektórzy z was również mówią w taki sposób? (Tak). Jaki zatem macie w tym cel? Czy czasem chodzi o ochronę waszych interesów, czasami o utrzymanie dumy, pozycji i wizerunku, zachowanie tajemnic życia prywatnego? Niezależnie od celu, jest on nierozerwalnie związany z waszymi interesami, powiązany z nimi. Czyż nie taka jest ludzka natura? Wszyscy, którzy mają taką naturę, są blisko związani z szatanem, jeśli nie spokrewnieni. Możemy tak to ująć, prawda? Ogólnie rzecz biorąc, jest to przejaw wywołujący odrazę i wstręt(Sam Bóg, Jedyny IV, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). W przeszłości, gdy czytałam Bożą analizę o tym, że szatan mówi w sposób pokrętny i kłamliwy, myślałam, że ktoś, kto używa tych metod, jest osobą sprytną i podstępną. Ale gdy przeczytałam je powtórnie pojęłam, że ja też posiadam te cechy. Kiedy przywódczyni obnażyła mnie przed braćmi i siostrami, otwarcie to przyjęłam i przyznałam, że to było nieodpowiedzialne, lecz tak naprawdę tego nie zaakceptowałam i czułam się skrzywdzona. Wypełniałam swoje obowiązki krótko, więc sądziłam, że moje problemy można wybaczyć. Czemu obnażyła mnie tak bezpośrednio na spotkaniu, odzierając mnie z całej godności? Po tym wszyscy uznali, że jestem niegodna zaufania i nieodpowiedzialna. Czułam się poszkodowana i uznałam, że jeśli nie złożę oświadczenia w tym środowisku, wszyscy pomyślą, że nie przyjąłem przycięcia i rozprawienia się ze mną i że nie rozumiem własnych problemów, a wtedy ich zdanie o mnie będzie jeszcze gorsze. Chcąc naprawić swój wizerunek, skwapliwie przyznałam się do błędu i mówiłam celowo przymilnym, jękliwym głosem, by przekazać innym, że wiem, iż postąpiłam źle i czuję żal i smutek, oraz że mam nadzieję, że już mnie nie będą obwiniać. Chciałam powiedzieć, że mogę naprawić swoje błędy i przyjąć prawdę. Na zewnątrz, niby znałam siebie, ale w rzeczywistości stosowałam sztuczki, by zamknąć innym usta. Nie chciałam, by przywódczyni mówiła o moich problemach czy obciążała mnie odpowiedzialnością. Takie były moje prawdziwe intencje. Myśląc o tym zrozumiałam, że mam tak złą i podstępną naturę jak szatan. Wszystkie moje słowa były pełne intryg, żeby oszukać innych. Wypełniałam obowiązki niesolidnie i przywódczyni mi to wytknęła. Nie dość, że nie okazałam skruchy, to jeszcze, chcąc zachować twarz i status, udawałam, że znam siebie, żeby wszyscy myśleli, że akceptuję prawdę. Byłam naprawdę chytra i kłamliwa. Otwartość i znajomość siebie powinny być oznaką praktykowania prawdy, ale moje przyznanie się do winy zawierało kłamstwa i podstęp. Na zewnątrz mówiłam o tym, że znam siebie, lecz w rzeczywistości broniłam się i unikałam odpowiedzialności. Byłam taka podstępna!

Pewnego dnia znalazłam inny fragment słów Bożych, który obnaża złe usposobienie ludzi. Bóg mówi: „Oszustwo często widać na pierwszy rzut oka. Kiedy ktoś ciągle owija wszystko w bawełnę albo mówi w sposób bardzo cwany i przebiegły, jest to przejaw oszustwa. A jaka jest główna cecha zła? Ze złem mamy do czynienia wtedy, gdy to, co ludzie mówią, jest szczególnie miłe dla ucha, od początku do końca wydaje się słuszne, absolutnie bez zarzutu i dobre bez względu na to, z której strony na to spojrzeć; wtedy, gdy ludzie robią różne rzeczy i osiągają swe cele bez stosowania żadnych oczywistych technik. Są niezwykle skryci, kiedy coś robią, osiągają swe cele nie pokazując niczego po sobie, nie zdradzając się w żaden sposób. W ten właśnie sposób antychryści zwodzą ludzi, a takie rzeczy i takich ludzi bardzo trudno jest zidentyfikować. Niektórzy często wypowiadają właściwe słowa, używają ładnie brzmiących wyrażeń oraz posługują się pewnymi doktrynami, argumentami i metodami, które zgodne są z odczuciami innych, aby zamydlić im oczy. Udają w ten sposób, że do czegoś zmierzają, podczas gdy tak naprawdę podążają w innym kierunku, by osiągnąć swe sekretne cele. To jest zło. Ludzie zazwyczaj sądzą, że takie zachowania są przejawem oszustwa, bowiem słabiej znają zło i rzadziej je też analizują. W gruncie rzeczy zło trudniej rozpoznać niż oszustwo, gdyż jest bardziej ukryte, a metody i techniki, jakimi się posługuje, są bardziej wyrafinowane. Jeśli ktoś ma oszukańcze usposobienie, wystarczą zazwyczaj dwa lub trzy dni, by inni spostrzegli, że to oszust lub by jego czyny i słowa ujawniły oszukańcze usposobienie. Kiedy jednak mówi się, że ktoś jest zły, nie jest to coś, co da się dostrzec w kilka dni. Jeśli bowiem w tak krótkim czasie nie wydarzy się nic ważnego ani niezwykłego, to słuchając jedynie słów takiej osoby, bardzo trudno byłoby rozpoznać, kim tak naprawdę jest. Ludzie tacy mówią i robią, co należy, i potrafią wypluwać z siebie okrągłe doktryny jedną po drugiej. Po kilku dniach w towarzystwie takiej osoby jesteś zdania, że to dobry człowiek, ktoś, kto potrafi rezygnować z różnych rzeczy i ponosić koszty dla Boga, rozumie sprawy związane z duchowością, ma serce miłujące Boga oraz postępuje rozsądnie i w zgodzie z sumieniem. Kiedy jednak zacznie robić różne rzeczy, odkryjesz, że w jego słowach i czynach jest aż nazbyt wiele nieczystości, lub że ma aż nazbyt dużo pokrętnych myśli, szybko zdasz sobie sprawę, że nie jest uczciwy, że jest oszustem, i że jest zły. W rozmowach z ludźmi często dobiera odpowiednie słowa, słowa pasujące do prawdy, zgodne z ludzkimi odczuciami i ładnie brzmiące. Z jednej strony robi to po to, by wyrobić sobie pozycję, a z drugiej – by oszukać innych, a przez to zyskać status i prestiż pośród ludzi. Takie osoby są kłamliwe, a kiedy już mają władzę i status, są w stanie oszukać i skrzywdzić wielu ludzi. Osoby o złym usposobieniu są niewiarygodnie wprost niebezpieczne(„Zwodzą, kontrolują i wikłają innych oraz stanowią dla nich zagrożenie” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Słowa Boże ujawniają, że główną cechą ludzi o złym usposobieniu jest skrytość. Chcąc ukryć swoje intencje przed innymi, używają właściwych słów i metod niby zgodnych z zasadami. Tak osiągają swoje ukryte cele. Myślałam o tym, co zrobiłam, i pojęłam, że stosowałam te same sztuczki: Nie potrafiłam rozwiązać problemu nowej wiernej, więc ukryłam swoją prawdziwą postawę przez przełożoną, i przekazałam sprawę przywódcy nowej, a nawet znalazłam górnolotną wymówkę: że to ćwiczenie dla brata Claude'a, aby nauczył się samodzielnie rozwiązywać problemy. W końcu on jednak sobie nie poradził, a ja pomagałam mu podsumować jego błędy. Nie dość, że nie ujawniłam swojego prawdziwego stanu, to jeszcze chciałam zrobić na nim dobre wrażenie, żeby myślał, że świetnie sobie radzę z tym sprawami. Kiedy przywódczyni mnie zdemaskowała, ja, chcąc przywrócić swój dobry wizerunek w sercach ludzi, chętnie przyznałam się do błędów, by zamknąć ludziom usta, a nawet mówiłam skamlącym głosem, by zdobyć sympatię i zrozumienie, i żeby myśleli, że umiem przyjąć prawdę, znam siebie i okazuję skruchę. W ten sposób nie będą obciążać mnie odpowiedzialnością. Dzięki słowom Bożym zastanowiłam się nad swoimi słowami i czynami i zrozumiałam, że jestem okropna. Używałam słów będących w zgodzie z uczuciami ludzi i prawdą, by ukryć swoje podłe intencje i przez to oszukać, zmylić i całkowicie wywieść w pole, po to, by ratować siebie. Dopiero wtedy zrozumiałam, że jestem złym, kłamliwym i skrytym człowiekiem. Gdy pojęłam, że słowa Boże ujawniają, że ludzie są źli, nigdy nie stosowałam słów Bożych wobec siebie myśląc, że ja taka nie jestem. To otoczenie mnie zdemaskowało, a po przemyśleniu słów Bożych wreszcie zyskałam wiedzę o swoim zepsutym usposobieniu.

Później kontynuowałam autorefleksję. Pojęłam, że w wielu sytuacjach ujawniałam złe usposobienie. Przypomniałam sobie, że niedawno przełożona poprosiła mnie, bym przekazała pewną sprawę siostrze Wang. Gdy to usłyszałam, byłam zawiedziona. Sama prowadziłam tę sprawę przez ponad dwa lata i myślałam, że nikt nie może mnie zastąpić. Nie przypuszczałam, że zostanie przekazana komuś innemu. Chciałam spytać przełożoną, czy nie mogę dalej prowadzić tej sprawy, ale bałam się, że pomyśli, iż jestem zbyt ambitna i nierozsądna, więc nic nie powiedziałam. Pozornie posłuchałam, ale kiedy przekazywałam sprawę, wykorzystałam obecność przełożonej i siostry Wang i niby mimochodem wspomniałam o kilku kluczowych szczegółach tej pracy. Chciałam pokazać, że doświadczenia i wiedzy, które nabyłam w czasie pracy, nie da się zdobyć w kilka tygodni. Liczyłam, że przełożona pozwoli mi kontynuować tę pracę. Rzeczywiście, przy przekazywaniu zadania przełożona poprosiła mnie, bym trochę dłużej wspierała siostrę Wang w nowej pracy. Byłam bardzo szczęśliwa. Choć już nie odpowiadałam za tę pracę, to, co powiedziałam, spełniło swoje zadanie. Później, kiedy siostra Wang miała problemy i trudności w pracy, przyszła do mnie, żebym wszystko oceniła i osądziła, i poprosiła, bym sprawdziła każde zadanie. W ten sposób po cichu odzyskałam władzę. Teraz, gdy myślę o tamtym zachowaniu, oczywiście nie chciałam, by ona zajęła moje miejsce, ale żeby przełożona nie pomyślała, że jestem arogancka i nierozsądna, wykorzystałam moment przekazania obowiązków, by pokazać swój kapitał. Nieświadomie zyskałam poparcie przełożonej. Słusznie zdobyłam i utrzymałam władzę i „sprytnie” ukryłam swoje intencje. Byłam wyćwiczona w pokrętnych chwytach i podstępach. Im dłużej myślałam o swoim zachowaniu, tym bardziej się bałam. Nie mogłam uwierzyć, że jestem taką osobą.

Później przeczytałam dwa fragmenty słów Bożych, obnażające złe usposobienie antychrystów, dzięki czemu poznałam siebie. Bóg Wszechmogący mówi: „Zło antychrystów ma jedną główną cechę – podzielę się z wami sekretem, jak je rozpoznać. Oto na czym polega sekret: przede wszystkim, czy to w mowie, czy w działaniach, pozostają dla ciebie nieczytelni; nie potrafisz ich przeniknąć. Rozmawiając z tobą, zawsze mają rozbiegany wzrok, a ty nie potrafisz powiedzieć, jaką intrygę knują. Czasami sprawiają, iż masz poczucie, że są »lojalni« lub jak najbardziej »szczerzy«, lecz wcale tak nie jest, nigdy nie możesz ich przejrzeć. W twoim sercu pojawia się dziwne uczucie, wrażenie, że ich myśli mają w sobie głęboką subtelność, nieprzeniknioną głębię. Wydają się dziwni i tajemniczy(„Oni są źli, podstępni i kłamliwi (Część druga)” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). „»Dziwny i tajemniczy« – słowo »dziwny« znaczy tu tyle, co anormalny, a słowo »tajemniczy« oznacza podstępny i przebiegły. Razem zaś te dwa słowa mówią nam, że ktoś jest podstępny, przebiegły i anormalny w zachowaniu. Przymiotnik »anormalny« odnosi się do czegoś tak głęboko skrywanego, że zwykli ludzie nie są w stanie się zorientować ani zrozumieć, co ten człowiek myśli lub robi. Oznacza to, że sposób postępowania i impuls pobudzający takich ludzi do działania lub motywy, które stoją za ich poczynaniami, pozostają dla innych niezrozumiałe. Czasami tacy ludzie zachowują się wręcz jak złodziej w środku nocy. Istnieje pewne wyrażenie, które trafnie podsumowuje praktyczne przejawy oraz stan, w którym człowiek zachowuje się w sposób »dziwny i tajemniczy«. Mówi się, że takiemu zachowaniu »brak przejrzystości«, co oznacza, że czyjeś postępowanie sytuuje się poza zasięgiem zaufania i wiedzy innych ludzi. Cecha ta widoczna jest w poczynaniach antychrystów: zaczynasz odczuwać lęk, gdy sobie uświadamiasz lub wyczuwasz, że ich intencje przy robieniu czegoś nie są wcale takie proste i oczywiste, a gdy w niedługim czasie nie potrafisz przejrzeć ich motywu czy zamiaru, czy też z jakiegoś innego względu, podświadomie wyczuwasz, że ich zachowanie jest dosyć dziwne i tajemnicze. Dlaczego wywołuje ono w tobie takie właśnie odczucia? Ponieważ nikt nie jest w stanie dotrzeć do sedna ich działań lub wypowiedzi – po części właśnie w tym tkwi przyczyna. Ponadto, bez względu na to, co czynią, bardzo trudno jest ci określić, na podstawie ich wypowiedzi lub sposobu i metod działania, co dokładnie zamierzają zrobić. W swej mowie często udają jedno, podczas gdy chodzi im o coś zupełnie przeciwnego, i z rzadka tylko wypowiadają słowo prawdy, co w końcu prowadzi do tego, że bierzesz słowa prawdy w ich ustach za fałsz, a słowa pełne fałszu uważasz za prawdziwe. Nie wiesz, które części ich wypowiedzi są fałszywe, a które prawdziwe, i często masz poczucie, że cię oszukują i manipulują tobą. Skąd bierze się takie poczucie? Wywołuje je ów ciągły brak przejrzystości w działaniach tego rodzaju osób. Nie jesteś w stanie zobaczyć jasno i wyraźnie, co ktoś taki robi i czym się zajmuje, więc siłą rzeczy zaczynasz być wobec niego nieufny, aż w końcu dostrzegasz, że jego usposobienie jest podstępne, złowrogie i złe(„Zachowują się dziwnie i tajemniczo, są samowolni i mają dyktatorskie zapędy, nigdy nie omawiają niczego z innymi, lecz zmuszają innych, by ich słuchali” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Słowa Boże ujawniają, że usposobienie antychrystów jest bardzo złe. W tym, co mówią i robią zawsze jest jakiś ukryty cel, co sprawia, że są nieprzystępni. Chcąc osiągnąć swój cel, często stosują iluzje i sprytne metody, by oszukać i zwieść ludzi. Wszystkich ogłupiają, by nikt nie wiedział, czy mówią prawdę czy kłamią. Postępowałem tak przebiegle, jak antychryst. W moich słowach i czynach zawsze były ukryte intencje. Kiedy miałam trudności w pracy, kombinowałam, jak je ominąć, i robiłam wszystko, by przełożona nie obnażyła mojej prawdziwej postawy. Kiedy przywódczyni wyjawiła problemy w mojej pracy, skupiłam się tylko na tym, żeby ludzie myśleli, że przyjmuję prawdę, a jednocześnie próbowałam zrzucić z siebie odpowiedzialność. Kiedy chciałam odzyskać władzę i utrzymać pozycję, robiłam wszystko, by nie zdradzić swoich prawdziwych ambicji, i żeby przełożona pozwoliła mi zachować pracę i mieć ostatnie zdanie. Kiedy coś zagrażało mojej reputacji, myślałam tylko o tym, jak się ukryć i zmylić innych. Zwłaszcza przed przywódcami i przełożonymi ostrożnie wypowiadałam każde słowo, żeby osiągnąć swój cel i ukryć swoje prawdziwe myśli. Bóg mówi, że ludzie, którzy postępują tak podstępnie, robią to, co robi antychryst! Myśląc o tym czułam niepokój. Bóg wymaga, byśmy byli uczciwi i mówili to, co myślimy, włącznie z naszym zepsuciem i tym, czego nie rozumiemy lub nie umiemy zrobić. A ja myślałam tylko, jak się ukryć, żeby ludzie mnie szanowali. Chciałam zachować swój status. Wszystko, co robiłam, było wyrachowane, podstępne i chytre. Miałam kłamliwe i zepsute usposobienie szatana. Gdy to zrozumiałam, w głowie pojawiały mi się kolejne sceny. Wspomniałam swoje dzieciństwo. Mama uczyła mnie, „Szybkie konie nie potrzebują bata, głośne bębny nie potrzebują ciężkich pałek”, więc zawsze dożyłam, by być „szybkim koniem” i „głośnym bębnem”, oraz „posłusznym” i dobrze wychowanym dzieckiem. Kiedy zrobiłam coś złego, od razu się przyznawałam, bez przypominania. Rodzice rzadko na mnie krzyczeli czy dyscyplinowali mnie, więc wiedziałam, że mogę uniknąć wielu cierpień dzięki sprytowi i przyznawaniu się do błędów. Na przykład, kiedy oblałam egzamin, chcąc, by rodzice mnie nie ukarali, zanim zdążyli się odezwać, zaczynałam płakać, i próbowałam wyglądać żałośnie i beznadziejnie, bo wiedziałam, że nie będą mogli znieść mojego płaczu. Bali się, że nie wytrzymam większej presji, więc już mnie nie obwiniali. Zamiast tego pocieszali mnie. Zawsze, kiedy płakałam i budziłam litość, unikałam gniewu rodziców. Mój szacunek dla siebie pozostawał nienaruszony, a ja unikałam odpowiedzialności. Gdy zaczęłam wierzyć w Boga, dalej taka byłam. Kiedy nie wykonałam dobrze zadania i musiałam ponieść odpowiedzialność, stosowałam sztuczki, udawałam pokrzywdzoną i kłóciłam się, by ukryć swoje lekkomyślne i nieodpowiedzialne zachowanie w pracy, tak, by nikt mnie nie przycinał i nie rozprawiał się ze mną. Pojęłam, że życie według tych szatańskich filozofii uczyniło mnie coraz bardziej podstępną i kłamliwą. Zawsze patrzyłam, w którą stronę wieje wiatr, nauczyłam się wielu podstępnych sztuczek i stałam się żywym szatanem. Najgorsze było to, że sztuczki i oszustwa wydawały mi się całkiem naturalne. Gdyby bracia i siostry mnie nie zdemaskowali, nie miałabym o tym bladego pojęcia ani nie czułabym wstydu. Przypomniałam sobie słowa Boże, „Bóg chce ludzi, którzy są szczerzy. Jeśli potrafisz kłamać i zwodzić, to jesteś oszustem i krętaczem, złowrogą osobą, a nie uczciwym człowiekiem. A jeśli nie jesteś osobą uczciwą, to nie ma szans na to, że Bóg cię zbawi i nie ma możliwości, że zostaniesz zbawiony(„Najbardziej fundamentalna praktyka bycia uczciwą osobą” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). „Jeśli twoje słowa są pełne wymówek i bezwartościowych usprawiedliwień, wówczas powiadam, że jesteś kimś, kto zupełnie nie ma ochoty wcielać prawdy w życie. Jeśli masz wiele tajemnic, którymi nie chcesz się podzielić, i jeśli nie jesteś skory do wyjawienia innym swoich sekretów – inaczej mówiąc, swych problemów – aby szukać drogi ku światłu, to powiadam ci, że jesteś kimś, komu nie będzie łatwo zyskać zbawienia i wyłonić się z ciemności(Trzy przestrogi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Boga wynika, że Bóg nie znosi kłamliwych ludzi. Mają oni zbyt wiele ciemnych aspektów w swoich sercach. Ich słowa i czyny oszukują i zmylają, a oni nigdy nie praktykują słów Bożych. Nieważne, ile lat wierzą w Boga, ich zepsute usposobienie nigdy się nie zmieni, a oni nigdy nie dostąpią zbawienia. Kiedy to odkryłam, zrozumiałam, że jestem w niebezpieczeństwie! Pomodliłam się do Boga mówiąc, że pragnę okazać skruchę, i prosząc Go, by mnie poprowadził i pomógł mi się zmienić.

Pewnego dnia przeczytałam słowa Boże, „Bądź osobą uczciwą; módl się do Boga, by uwolnił twoje serce od oszustwa. Przez cały czas oczyszczaj się poprzez modlitwę, odmawiając ją, pozwól się poruszyć Duchowi Świętemu, a twoje usposobienie stopniowo się zmieni(O praktyce modlitwy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Należy szukać prawdy, aby rozwiązać każdy pojawiający się problem, bez względu na to, jaki on jest, i w żadnym wypadku nie należy się ukrywać ani zakładać fałszywej maski wobec innych. Twoje wady, twoje braki, twoje przewiny, twoje zepsute usposobienie – ujawniaj je wszystkie zupełnie otwarcie i rozmawiaj o nich we wspólnocie. Nie trzymaj ich w sobie. Nauka otwierania się jest pierwszym krokiem do wkroczenia w życie, a także pierwszą przeszkodą, najtrudniejszą do pokonania. Gdy już ją przezwyciężysz, wkroczenie w prawdę będzie łatwe. Co oznacza poczynienie tego kroku? Oznacza, że otwierasz swoje serce i pokazujesz wszystko, co masz, dobre i złe, pozytywne i negatywne; obnażasz się przed innymi i przed Bogiem; niczego nie ukrywasz przed Bogiem, niczego nie chowasz, niczego nie maskujesz, jesteś wolny od sztuczek i zwodzenia, i tak samo jesteś uczciwy i otwarty wobec innych ludzi. Tym sposobem żyjesz w świetle i nie tylko Bóg będzie mógł cię zlustrować, ale również inni ludzie będą mogli zobaczyć, że twoje postępowanie jest zgodne z zasadami i w znacznym stopniu przejrzyste. Nie musisz używać żadnych metod, aby chronić swoją reputację, wizerunek i status, nie potrzebujesz też ukrywać ani maskować swoich błędów. Nie musisz się angażować w te bezsensowne wysiłki. Jeśli potrafisz to wszystko odpuścić, staniesz się bardzo zrelaksowany, będziesz żył bez kajdan i cierpienia, całkowicie w świetle. Nauczenie się, jak być otwartym podczas omawiania, to pierwszy krok do wkroczenia w życie. Dalej musisz się nauczyć analizować swoje myśli i działania, aby zobaczyć, które są złe i które nie podobają się Bogu, oraz musisz je od razu zmienić i skorygować. Jaki jest cel ich korygowania? Chodzi o to, by zaakceptować i przyjąć prawdę, a jednocześnie odrzucić w sobie to, co należy do szatana, i zastąpić to prawdą. Wcześniej robiłeś wszystko zgodnie ze swoim przebiegłym usposobieniem, które jest zakłamane i zwodnicze; wydawało ci się, że niczego nie osiągniesz bez kłamstw. Teraz, gdy rozumiesz prawdę i pogardzasz szatańskimi sposobami działania, już tak nie postępujesz, lecz działasz w duchu uczciwości, czystości i posłuszeństwa. Jeśli niczego nie ukrywasz ani nie udajesz, nie kryjesz się za maską czy fasadą, jeśli obnażasz swoje wnętrze przed braćmi i siostrami, nie skrywasz swych najgłębszych idei i myśli, lecz pozwalasz, by inni dostrzegli twoją szczerą postawę, wówczas prawda stopniowo się w tobie zakorzeni, rozkwitnie i wyda owoce, krok po kroku będzie przynosić efekty. Jeżeli twoje serce staje się coraz uczciwsze i coraz bardziej nakierowane na Boga, i jeśli przy wykonywaniu obowiązku dbasz o interesy domu Bożego, a gdy je zaniedbasz, dręczy cię sumienie, to dowodzi to, że prawda na ciebie wpłynęła i stała się twoim życiem(„Tylko ci, którzy praktykują prawdę, są bogobojni” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Słowa Boga dotknęły moje serce. Boże wymagania są bardzo proste. Mamy mówić i działać czysto i uczciwie. żeby w naszych sercach nie było kłamstwa i fałszu, żebyśmy mieli szczere serca wobec Boga i byśmy byli szczerzy wobec innych. Jeśli zrobiliśmy coś złego i skłamaliśmy, musimy się przyznać i zastanowić nad sobą, a potem szczerze przyjąć prawdę. Tylko tak nasze szatańskie usposobienie może stopniowo się zmienić. Kiedy ktoś przycina braci i siostry i się z nimi rozprawia, to choć czują wstyd, mogą to przyjąć i posłuchać. Potem mogą szukać prawdy, zastanowić się nad sobą i znaleźć przyczynę swojego błędu. Z biegiem czasu poczynią postępy, będą lepiej wypełnić obowiązki i otrzymają Boże przewodnictwo i błogosławieństwa. A ja, by zachować wizerunek i status, stosowałam sposoby, aby zrzucić z siebie odpowiedzialność i uniknąć przycinania, rozprawiania się ze mną i osądzania. Myślałam, że postępuję sprytnie. I co mi z tego przyszło? Po latach wiary w Boga moje życiowe usposobienie się nie zmieniło. Wciąż byłam podstępna, kłamliwa, zła i samolubna. Wypełniałam obowiązki nie znając zasad ani nie umiejąc rozwiązywać problemów. W końcu pojęłam, że stosując sztuczki, by uniknąć odpowiedzialności oraz przycinania i rozprawiania się ze mną, w rzeczywistości odrzucałam Boże zbawienie i traciłam szansę na zyskanie prawdy. I zawsze, kiedy stosowałam sztuczki, by uniknąć odpowiedzialności, kombinowałam, co powiedzieć i jakich użyć wymówek. Raz mogło mi się udać, lecz następnym razem, kiedy zagrożone były moja reputacja i mój wizerunek, musiałam wymyślić inny sposób oszukiwania ludzi. Codzienne życie w stanie oszustwa i nieuczciwości było bardzo męczące, a Bóg tego nie znosi, więc w końcu mogłam stracić szansę na zdobycie prawdy i na zbawienie. To wcale nie było sprytne. To było ignoranckie i głupie. Gdy to zrozumiałam, bardzo chciałam zmienić swoje kłamliwe i złe usposobienie i stać się uczciwą osobą.

Później zrozumiałam, że brat Claude wciąż nie wie o moich podłych motywach, kiedy poprosiłam go, żeby przejął nową wierną. Jeśli mu się nie przyznam, nie będzie miał wiedzy o mnie i wciąż będzie mnie podziwiał, dalej będzie w złym stanie i w poczuciu, że nie umiał wykonać zadania. Poszłam więc do brata Claude'a powiedziałam mu, jakie motywy mną kierowały, gdy kazałam przejąć nową wierną, i opowiedziałam, czego się dowiedziałam w tej sprawie. Powiedziałam też, że w większości to moja wina i że byłam samolubna i podła. Chcąc chronić twarz i interesy, oszukałam go i zrzuciłam na niego odpowiedzialność. Wtedy on powiedział mi o swojej autorefleksji, wiedzy i o tym, co zyskał w tej sprawie. Po jego omówieniu poczułam wielką ulgę. Doświadczyłam tego, że tylko praktykując prawdę i będąc uczciwą osobą możemy poczuć spokój i bezpieczeństwo.

Potem przełożona zwołała spotkanie, by przedyskutować uchybienia w naszej pracy. Moja efektywność bardzo spadła w tamtym miesiącu. Wiedziałam, że na tym roboczym spotkaniu Bóg będzie oceniał każde moje słowo i uczynek, by sprawdzić jak się zachowuję, czy wrócę do dawnych sztuczek, żeby chronić wizerunek i status, oraz ukrywać swoje błędy i problemy, czy otwarcie powiem o mich i będę uczciwą osobą. Postanowiłam praktykować prawdę nawet, jeśli zniszczy ona mój wizerunek. Opowiedziałam więc o tym, jak odwalałam robotę i stosowałam sztuczki. Obiecałam, że podsumuję swoje uchybienia i problemy, zmienię podejście do obowiązków i spróbuję być bardziej efektywna. Po tym omówieniu poczułam wielką ulgę i miałam wolę i motywację, by dobrze wypełniać obowiązki. Kiedy skończyłam, bracia i siostry nie wzgardzili mną. Przeciwnie, dyskutowali o ścieżkach praktyki, byśmy dobrze wypełniali nasze obowiązki. Bardzo dużo skorzystałam z ich omówienia i poznałam sposoby zmiany swoich przyzwyczajeń. Potem praktykowałam zgodnie z tą ścieżką i powoli stawałam się coraz wydajniejsza w pracy. Widząc to, byłam bardzo wdzięczna Bogu.

Dzięki temu doświadczeniu czułam, niezależnie od tego, jakie błędy popełniamy, czy jakie przejawiamy zepsucie, to jeśli możemy otworzyć nasze serca i poszukać prawdy, nie tylko nikt nami nie pogardzi, ale również będziemy mogli zastanowić się nad sobą i lepiej wypełniać obowiązki. Czułam również, że tylko ci, którzy praktykują prawdę i są uczciwi, mają charakter i godność, i tylko oni prawdziwie czują ulgę i spokój.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Moja córka na progu śmierci: modliłam się do Boga i byłam świadkiem cudu

Że niezależnie od tego, co nas może spotkać, powinniśmy zawsze szczerze polegać na Bogu i zwracać się do Niego, zajmować miejsce przypisane nam jako bytom stworzonym, podporządkowywać się zwierzchnictwu i planom Stwórcy, zrezygnować z naszych zamiarów i pragnień, a także nie stawiać Bogu nierozsądnych wymagań.

Połącz się z nami w Messengerze