Dlaczego nie potrafiłam ze spokojem przyjąć swoich obowiązków

30 września 2025

Autorstwa Mo Ran, Chiny

29 listopada 2023 roku zostałam wybrana na kierowniczkę pracy z tekstami. Kiedy usłyszałam tę wiadomość, poczułam się naprawdę zaniepokojona. Nie mogłam nic na to poradzić, bo w głowie wciąż przewijały mi się wspomnienia z czasów, gdy byłam kierowniczką. Kiedy w pracy pojawiały się uchybienia i problemy, siostra, z którą współpracowałam, aktywnie szukała przyczyn i znajdowała sposoby na uporanie się z nimi, ale ja nigdy nie potrafiłam sobie z tym należycie poradzić. Ilekroć pojawiały się problemy, zrzucałam to na karb mojego słabego potencjału i braku zdolności do pracy, ale nigdy nie analizowałam uchybień i braków w pojawiających się problemach, a tym bardziej nie wkładałam wysiłku w namysł nad tym, jak je naprawić i rozwiązać. Zawsze czułam, że to upokarzające, gdy miałam tak dużo problemów z wykonywaniem obowiązków, i pogrążałam się w zniechęceniu, ciągle chcąc uchylić się jakoś od swoich obowiązków. Jeśli przywódcy również wskazywali na moje problemy, stawałam się jeszcze bardziej zniechęcona. Ponieważ od dawna żyłam w stanie zniechęcenia i bierności, wiele problemów w pracy nie mogło zostać rozwiązanych na czas, a ja nie niosłam rzeczywistej pomocy braciom i siostrom. Przywódcy wielokrotnie omawiali ze mną mój stan, ale ja wciąż nie potrafiłam go zmienić, co w końcu poważnie wpłynęło na pracę i zostałam zwolniona. Mimo że zostałam zwolniona, poczułam ulgę. Ale teraz znowu chcieli, żebym została kierowniczką. Czy to by nie oznaczało, że moje życie znów będzie naznaczone cierpieniem i upokorzeniem? Naprawdę nie chciałam znowu być kierowniczką! Poza tym czułam, że po prostu nie mam potencjału, by być kierowniczką. Widziałam, że wielu przywódców, pracowników i kierowników to ludzie o dużym potencjale, solidnych zdolnościach do pracy i wysokiej wydajności, podczas gdy ja czułam, że jestem osobą o małym potencjale i niskiej wydajności i po prostu nie nadaję się na kierowniczkę. W tym czasie, pełniąc obowiązek członkini zespołu, osiągałam pewne rezultaty i mogłam zachować odrobinę dumy, ale bycie kierowniczką oznaczało wzięcie na siebie dużego obciążenia pracą i konieczność uwzględnienia wszystkich aspektów. Przy moich przeciętnych zdolnościach czułam, że bez względu na to, jak bardzo bym się starała, i tak nie będę w stanie dobrze tego robić, a na koniec znowu zostanę zwolniona. To byłaby kolejna druzgocąca porażka i jak wtedy patrzyliby na mnie bracia i siostry? Czy powiedzieliby, że jestem całkowicie bezużyteczna? Ilekroć miałam takie myśli, chciałam odmówić przyjęcia tych obowiązków, ale czułam też, że odmawiając, zawiodłabym Boga. Zwłaszcza że w tamtym czasie była tylko jedna kierowniczka pracy z tekstami, a obciążenie pracą było tak duże, że jedna osoba po prostu nie mogła sobie z tym wszystkim poradzić, i przywódczyni powiedziała, że praca już na tym ucierpiała. Ponieważ przez wiele lat szkoliłam się w obowiązkach związanych z pracą z tekstami i byłam już wcześniej kierowniczką, byłam poniekąd zaznajomiona z różnymi aspektami tej pracy, więc gdybym nie przyjęła tych obowiązków, naprawdę nie byłabym godna nazywać się członkinią domu Bożego. Ale gdybym się zgodziła, a potem nie potrafiłabym udźwignąć tej pracy, czy to nie byłby druzgocący cios dla mojego poczucia dumy i statusu? Myślenie o tym sprawiało, że czułam się szczególnie przybita i zbolała, jakbym była między młotem a kowadłem. Przedstawiłam swój stan Bogu w modlitwie: „Boże, dzisiaj przypadły mi w udziale te obowiązki kierowniczki i wiem, że w ten sposób mnie wywyższasz i obdarzasz łaską, ale wciąż czuję, że brakuje mi potencjału, by nią być, i bardzo się boję, że gdy znowu nią zostanę, napotkam wszelkiego rodzaju problemy i znowu ugrzęznę w pułapce statusu i dumy, nie mogąc się z tego wyplątać. Boże, proszę Cię, daj mi wiarę i determinację, by się podporządkować”.

Później z ciężkim sercem poszłam na zgromadzenie. Przywódczyni, dowiedziawszy się o moim stanie, znalazła dla mnie fragment słów Bożych: „Iż z jednej strony celem Boga w przygotowywaniu różnego rodzaju otoczenia dla ludzi jest umożliwienie im doświadczania rozmaitych rzeczy na wiele sposobów; przyswajania dzięki nim różnych lekcji; wkraczania w odmienną prawdorzeczywistość zawartą w słowie Bożym; wzbogacanie ludzkich doznań i pomaganie ludziom w zyskiwaniu bardziej wszechstronnego i wieloaspektowego zrozumienia Boga, samych siebie, swego otoczenia i ludzkości. Z drugiej zaś strony, przygotowując ludziom specjalne warunki i dając im pewne szczególne lekcje, Bóg pragnie, by utrzymywali oni z Nim normalną relację. Dzięki temu ludzie częściej stają przed Jego obliczem, zamiast żyć w bezbożnym stanie, mówiąc, że wierzą w Boga, lecz postępując w sposób, który nie ma nic wspólnego ani z Nim, ani z prawdą, co z kolei prowadzi do kłopotów. Dlatego w warunkach przygotowanych przez Boga niechętni i bierni ludzie są w istocie przyprowadzani przed Jego oblicze przez Niego samego. To pokazuje mozolne intencje Boga. Im bardziej brakuje ci zrozumienia jakiejś sprawy, tym bardziej bogobojne i pobożne powinno być twoje serce i tym częściej powinieneś stawać przed obliczem Boga, by poszukiwać Jego intencji oraz prawdy. Kiedy nie rozumiesz różnych rzeczy, potrzebujesz Bożego oświecenia i przewodnictwa. Kiedy natrafiasz na rzeczy, których nie rozumiesz, musisz poprosić Boga, by więcej nad tobą pracował. Oto są mozolne intencje Boga. Im częściej stajesz przed Jego obliczem, tym bardziej twoje serce zbliży się do Boga. Czyż nie jest prawdą, że im bliższe Bogu jest twoje serce, tym pełniej Bóg w nim zamieszka? Im więcej Boga jest w sercu człowieka, tym lepsze staną się jego dążenia, ścieżka, którą przemierza, oraz stan jego serca(Docenianie słów Boga jest fundamentem wiary w Niego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże są bardzo jasne. Bez względu na to, w jakich sytuacjach Bóg nas stawia, chce, byśmy dzięki temu czegoś się nauczyli i zyskali prawdę. Kiedy poprzednio byłam kierowniczką, często pogrążałam się w zniechęceniu, bo w mojej pracy pojawiało się wiele uchybień i braków, a moja próżność nie była zaspokojona. Nigdy nie szukałam prawdy, by wyzbyć się zepsutego usposobienia. Przejmowałam się tylko tym, co pomyślą o mnie bracia i siostry i czy będą na mnie patrzeć z góry. Ciągle chciałam uchylić się od obowiązków, stawałam się zniechęcona i zaniedbywałam je, nie wykonując żadnej rzeczywistej pracy. W rezultacie praca została opóźniona, a moje życie w ogóle nie wzrastało. Wszystko to było skutkiem tego, że przez długi czas nie szukałam prawdy. Zanim zostałam kierowniczką, myślałam, że pod każdym względem dobrze sobie radzę, i tak naprawdę wcale nie znałam samej siebie. Odkąd zaczęłam wykonywać obowiązki kierowniczki, wyszło na jaw dużo moich problemów i uchybień, przez co byłam często przycinana. Wszystko to zmusiło mnie do refleksji nad moim zepsuciem i moimi brakami oraz do stanięcia przed Bogiem w poszukiwaniu prawdy. Gdybym potrafiła stawić czoła swoim brakom i niedociągnięciom, więcej modlić się do Boga i szukać prawdozasad, mogłabym się czegoś nauczyć pod każdym względem. To była łaska Boża. Ale ja nie potrafiłam być wdzięczna, zawsze chciałam uchylić się od obowiązków i byłam nieodpowiedzialna. Nawet po zwolnieniu w ogóle nie miałam poczucia winy ani wyrzutów sumienia. Tak naprawdę to mi ulżyło. Naprawdę zawiodłam Boga! Tymczasem On nie czuł do mnie niechęci, a zamiast tego dał mi kolejną szansę na szkolenie się, chcąc, bym bardziej wyposażyła się w prawdę i szybciej wzrastała w życiu. Ale ja byłam otępiała i nierozgarnięta i nie rozumiałam intencji Boga. Martwiłam się, że moje braki znowu zostaną obnażone i inni będą na mnie patrzeć z góry, dlatego nie chciałam wykonywać obowiązków kierowniczki. Nie miałam względu na dobre intencje Boga, przez co Go zawiodłam. Gdy sobie to uświadomiłam, poczułam się winna i zobowiązana wobec Boga.

Zrozumiałam nieco lepiej intencję Boga i przyjęłam obowiązki kierowniczki. Ale wciąż nie potrafiłam uwolnić się od niepokoju i obaw. Bałam się, że nie będę dobrze wykonywać swoich obowiązków, stracę twarz pod każdym względem i w końcu zostanę zwolniona, jak ostatnim razem. Pewnego dnia przeczytałam słowa Boże: „Nie jest istotne, czy masz dobry, czy kiepski potencjał, czy rozumiesz prawdę, czy nie, ważne jest to, by mieć właściwe nastawienie: »Skoro powierzono mi to zadanie, muszę poważnie do niego podejść i uznać, że to moja sprawa. Muszę włożyć w nie całe serce i wszystkie siły, by wykonać je dobrze. Nie mogę zagwarantować, że podołam mu perfekcyjnie, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, by wykonać je dobrze, i z pewnością nie będę działać po łebkach. Jeżeli napotkam problem w pracy, wezmę za niego odpowiedzialność i dołożę starań, by wynieść naukę z tej sytuacji oraz wykonać swój obowiązek, jak należy«. Takie podejście jest właściwe(Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (8), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Po przeczytaniu tego fragmentu słów Bożych poczułam głębokie wzruszenie. Wymagania Boga wobec mnie nie są wysokie. On nie wymaga ode mnie podejmowania żadnego wielkiego dzieła przerastającego mój potencjał i moje zdolności, a prosi jedynie, bym miała szczere serce i dokładała wszelkich starań, aby dobrze wypełniać swoje obowiązki. To wystarczy, by zadowolić Boga. Chociaż wciąż nie śmiałam zagwarantować, że podołam obowiązkom kierowniczki, musiałam przynajmniej starać się robić, co w mojej mocy, by dobrze je wypełniać. To było w moim zasięgu. Zdałam sobie sprawę, że wcześniej nie udawało mi się dobrze wykonywać swoich obowiązków nie dlatego, że brakowało mi potencjału, ale dlatego, że ciągle żyłam pogrążona w stanie, w którym wydawałam werdykt na samą siebie, nieustannie chcąc się wycofać. Nie dźwigałam brzemienia obowiązków, a gdy pojawiały się problemy, nie stawałam natychmiast przed Bogiem, by się zastanowić, i nie analizowałam, dlaczego wystąpiły te uchybienia i problemy, ani nie rozważałam, jak szukać prawdy, by je rozwiązać. Całymi dniami myślałam tylko o tym, żeby moja duma i mój status nie ucierpiały. Jak z takim nastawieniem miałabym dobrze wypełniać swoje obowiązki? Uświadomiwszy to sobie, zrozumiałam, że moja próżność, duma i troska o status są moimi największymi przeszkodami w wykonywaniu obowiązków. Zaczęłam więc się zastanawiać: „Dlaczego, ilekroć w grę wchodzi duma i status, mimowolnie pogrążam się w niewłaściwym stanie?”.

Później przeczytałam słowa Boże: „Hołubienie przez antychrystów własnej reputacji i statusu wykracza poza troskę przejawianą przez normalnych ludzi i jest częścią istoty ich usposobienia; nie jest to chwilowe zainteresowanie ani przejściowy wpływ otoczenia, lecz część ich życia, coś, co mają we krwi, a zatem ich istota. To znaczy, że we wszystkim, co robią antychryści, najważniejsze są ich reputacja i status, nic poza tym. Dla antychrystów reputacja i status są całym życiem i życiowym celem. Cokolwiek robią, pierwsze pytanie brzmi: »Jak to wpłynie na mój status? A na moją reputację? Czy zrobienie tego poprawi moją reputację? Czy mój status w oczach innych ludzi wzrośnie?«. To jest pierwsza rzecz, o jakiej myślą, co wystarczająco dowodzi, że mają usposobienie i istotę antychrystów; właśnie dlatego tak na to patrzą. Można powiedzieć, że dla antychrystów reputacja i status nie są jakimś dodatkowym wymogiem ani tym bardziej rzeczami im obcymi, bez których mogliby się obejść. Są częścią natury antychrystów, są w ich kościach, we krwi – są czymś wrodzonym. Antychrystom nie jest obojętne, czy posiadają reputację i status – nie taka jest ich postawa. Jaka więc ona jest? Reputacja i status są ściśle związane z ich codziennym życiem, ich codziennym stanem, tym, do czego na co dzień dążą. I tak dla antychrystów status i reputacja są ich życiem. Bez względu na to, jak i w jakim środowisku żyją, jaką pracę wykonują, do czego dążą, jakie są ich cele, jaki jest kierunek ich życia, wszystko kręci się wokół zdobycia dobrej reputacji i wysokiego statusu. Ten cel się nie zmienia; nigdy nie potrafią odsunąć takich rzeczy na bok. To jest prawdziwe oblicze antychrystów i ich istota. Gdyby znaleźli się głęboko w górskiej dżungli, i tak nie porzuciliby pogoni za reputacją i statusem. Można umieścić ich w dowolnej grupie ludzi, a i tak będą potrafili myśleć wyłącznie o reputacji i statusie. Chociaż antychryści również wierzą w Boga, uważają, że dążenie do reputacji i statusu jest równoznaczne z wiarą w Boga i stawiają te dwie rzeczy na równi. To znaczy, że krocząc ścieżką wiary w Boga, dążą również do osiągnięcia własnej reputacji i własnego statusu. Można powiedzieć, że dla serc antychrystów, dążenie do prawdy w wierze w Boga jest dążeniem do reputacji i statusu, a dążenie do reputacji i statusu jest również dążeniem do prawdy, natomiast zdobycie reputacji i statusu jest równoznaczne z zyskaniem prawdy i życia(Punkt dziewiąty (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Ze słów Bożych zrozumiałam, że dla antychrystów reputacja i status są całym światem i celem, do którego dążą przez całe życie. Bez względu na to, co robią lub mówią, liczy się dla nich tylko ich własna reputacja i status. Taka jest istota antychrysta. Kiedy spojrzałam wstecz, zrozumiałam, że od młodości miałam silne pragnienie reputacji i statusu i zawsze żyłam według szatańskich trucizn, takich jak „Jak drzewom potrzebna jest kora, tak ludziom potrzebna jest godność” i „Człowiek zostawia po sobie ślad, gdziekolwiek jest, tak jak gęś wydaje krzyk, dokądkolwiek leci”. Głęboko przejmowałam się tym, jak postrzegają mnie inni. Kiedy byłam w czwartej klasie, nauczycielka wybrała mnie do udziału w olimpiadzie matematycznej. Nie uzyskałam jednak równie dobrego wyniku co inni uczniowie i poczułam się bardzo upokorzona. Po tym wydarzeniu znalazłam sobie wymówkę, żeby rzucić szkołę. Moja nauczycielka widziała, że moje oceny wcale nie są takie złe, i uważała, że szkoda by było, gdybym przerwała naukę, więc specjalnie przyszła do mojego domu, żeby mnie przekonać. Dopiero wtedy wróciłam do szkoły. Pewnego razu w siódmej klasie źle odpowiedziałam na pytanie nauczycielki i cała klasa wybuchnęła śmiechem. Poczułam się całkowicie upokorzona i już nigdy nie wróciłam do szkoły. Po odnalezieniu Boga wciąż byłam taka sama. Ponieważ moje pragnienie reputacji i statusu nie zostało zaspokojone, pogrążyłam się w zniechęceniu i chciałam porzucić swoje obowiązki. Kiedy wcześniej byłam kierowniczką, wiele moich braków zostało obnażonych i czułam się naprawdę upokorzona, więc ciągle chciałam uchylać się od obowiązków i nie wkładałam żadnego wysiłku w rozwiązywanie problemów, które można było rozwiązać. Zaniedbywałam obowiązki i byłam zniechęcona, a w końcu opóźniłam pracę kościoła i zostałam zwolniona. Tym razem nie chciałam być kierowniczką również dlatego, że bałam się, iż nie będę w stanie wykonywać rzeczywistej pracy i znowu zostanę zwolniona, i obawiałam się, że moja duma dozna kolejnego ciosu. Ciągle usiłowałam wymigać się od tych obowiązków, żeby nie dać innym powodu do pogardzania mną. Nieustannie zaprzątałam sobie głowę swoją reputacją i swoim statusem, nie poświęcając ani jednej myśli pracy kościoła. Byłam naprawdę samolubna, podła i pozbawiona człowieczeństwa! Osoba, która posiada człowieczeństwo, nie dba o to, czy obowiązki, których ma się podjąć, przyniosą jej prestiż, ani o trudności, z jakimi może się mierzyć. Dopóki jest to coś, czego wymaga praca kościoła, będzie polegać na Bogu i robić wszystko, co w jej mocy, by wnieść swój wkład. Ale ja zawsze zamartwiałam się o swoją reputację i swój status, a gdy tylko trafiały mi się jakieś niepowodzenia i porażki przy wykonywaniu obowiązków, wpadałam w stan przygnębienia. Stale czułam opór przed podjęciem się obowiązów i chciałam się od nich wymigać. Czy w ten sposób nie sprzeciwiałam się Bogu? Zrozumiałam, że pogoń za statusem i sławą doprowadzi mnie jedynie do tego, że sprzeciwię się Bogu i obrażę Jego usposobienie, i że w ten sposób kroczę ścieżką antychrysta. Gdybym dalej goniła za reputacją i statusem, nigdy nie wykonywałabym dobrze swoich obowiązków, a Bóg by mną wzgardził i mnie wyeliminował. Uświadomiwszy sobie to wszystko, pomodliłam się do Boga: „Boże, moje serce jest zbyt pochłonięte statusem i sławą. Nie chcę się już dłużej przeciwko Tobie buntować. Bez względu na mój potencjał jestem gotowa zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby dobrze wypełniać swoje obowiązki, by Twoje serce mogło zaznać pokrzepienia”.

W swoich poszukiwaniach odkryłam, że od zawsze żywiłam błędne zapatrywanie. Myślałam, że aby być kierowniczką, trzeba mieć duży potencjał i pracować wydajnie; w przeciwnym razie nie ma się kwalifikacji, by nią być. Ale nigdy nie zadałam sobie pytania, czy to moje zapatrywanie jest rzeczywiście słuszne. Później przeczytałam słowa Boże: „Jeśli spojrzeć na to z perspektywy całokształtu pracy domu Bożego, to oczywiście gdyby było więcej ludzi o dużym potencjale, praca ta rzeczywiście byłaby łatwiejsza. W grę wchodzi tu jednak pewne założenie: w domu Bożym to Bóg dokonuje swojego własnego dzieła, a ludzie nie odgrywają decydującej roli. Dlatego też to, czy ludzie mają duży, przeciętny, czy kiepski potencjał, nie decyduje o rezultatach dzieła Bożego. Ostateczne rezultaty, które mają zostać uzyskane, osiągane są przez Boga. To Bóg wszystkim kieruje; wszystko jest dziełem Ducha Świętego(Jak dążyć do prawdy (7), w: Słowo, t. 7, O dążeniu do prawdy). „Niezależnie od tego, czy masz wysoki, czy niski potencjał i jak duży jest twój talent, jeśli nie pozbędziesz się swoich skażonych skłonności, to nie będzie miało znaczenia, jakie zajmiesz stanowisko – nie będziesz nadawać się do tego, by się tobą posłużyć. I odwrotnie: jeżeli twój potencjał i zdolności są ograniczone, ale rozumiesz rozmaite prawdozasady, w tym prawdozasady, które powinieneś zrozumieć i pojąć w ramach swojej pracy, a także pozbyłeś się swoich skażonych skłonności, to będziesz nadawać się do tego, by się tobą posłużyć(Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 7, O dążeniu do prawdy). „Zdolność do dobrego wykonywania obowiązków nie zależy wyłącznie od potencjału danej osoby, lecz głównie od jej podejścia do swoich obowiązków, charakteru, od tego, czy jej człowieczeństwo jest dobre, czy złe, i od tego, czy potrafi przyjąć prawdę. To są kwestie podstawowe. To, czy wkładasz serce w swoje obowiązki, czy dajesz z siebie wszystko i działasz z żarliwością, czy poważnie i sumiennie podchodzisz do wykonywania swoich obowiązków, czy jesteś gorliwy i ciężko pracujesz – to na to patrzy Bóg, a sprawdza On każdego(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże uświadomiły mi, że moje zapatrywanie w ogóle nie jest zgodne z prawdą, że wszelka praca w domu Bożym jest wykonywana przez Samego Boga i że potencjał człowieka nie decyduje o wszystkim. To, czy potrafimy dobrze wykonywać nasze obowiązki, zależy głównie od naszego nastawienia do nich, od tego, czy mamy sumienne i odpowiedzialne serce i czy potrafimy działać zgodnie z prawdozasadami. Jeśli ktoś ma talenty i potencjał, ale nie bierze na siebie brzemienia i nie ma poczucia odpowiedzialności za swoje obowiązki, a gdy bracia i siostry wskazują na jego problemy, nie przyjmuje tego do wiadomości, nie zastanawia się nad nimi ani ich nie analizuje, to nawet mając talenty i potencjał, nie może dobrze wykonywać swoich obowiązków, a Bóg nie będzie mu błogosławił ani go prowadził. Z drugiej strony, jeśli ktoś ma przeciętny potencjał, ale właściwe nastawienie w sercu, i wykonuje swoje obowiązki sumiennie i odpowiedzialnie, a gdy bracia i siostry wskazują na jego uchybienia i braki, potrafi je przyjąć i się poprawić, to wciąż może osiągać pewne rezultaty, wykonując swoje obowiązki. Pomyślałam o siostrze, którą kiedyś znałam. Jej potencjał był przeciętny, ale po wyborze na przywódczynię wzięła na siebie brzemię obowiązków, wykonywała swoją pracę sumiennie i pragmatycznie, osiągała stosunkowo dobre rezultaty, a później awansowała i powierzono jej poważniejsze zadania. Była też siostra, która wcześniej ze mną współpracowała; miała duży potencjał, ale gdy przywódczyni zwróciła jej uwagę na problemy i uchybienia w jej pracy, nie tylko nie przyjęła tego do wiadomości, ale wykłócała się i nie chciała się podporządkować. W rezultacie utraciła dzieło Ducha Świętego, nie była w stanie przeniknąć żadnych problemów, nie osiągała żadnych rezultatów, wykonując swoje obowiązki, i ostatecznie została zwolniona. Na podstawie tych faktów zrozumiałam, że to, czy ktoś potrafi dobrze wykonywać swoje obowiązki, nie jest ostatecznie zdeterminowane przez jego potencjał, a kluczowe jest to, czy potrafi przyjąć prawdę i jakie ma nastawienie do swoich obowiązków.

Później przeczytałam więcej słów Bożych: „Potencjał, dary i talenty otrzymane przez ciebie od Boga, są wystarczające – tylko że ty nie jesteś usatysfakcjonowany, nie wykonujesz swoich obowiązków z oddaniem, nigdy nie znasz swojego miejsca, stale chcesz perorować na temat górnolotnie brzmiących idei i się popisywać, a kończy się to tym, że swoje obowiązki wykonujesz bez żadnego ładu i składu. Nie wykorzystałeś potencjału, darów i talentów, którymi obdarzył cię Bóg, nie starałeś się ze wszystkich sił i nie osiągnąłeś żadnych rezultatów. Choć być może jesteś bardzo zabiegany, Bóg mówi, że błazen z ciebie, że nie jesteś kimś, kto zna swoje miejsce i skupia się na odpowiednich zadaniach. Bóg takich ludzi nie lubi. Dlatego też, bez względu na to, jakie masz plany i cele, jeśli ostatecznie nie zaczniesz wykonywać swoich obowiązków zgodnie z zasadami wymaganymi przez Boga całym swoim sercem, całym swoim umysłem i ze wszystkich swoich sił, opierając się na przyrodzonym potencjale, darach, talentach, zdolnościach i innych uwarunkowaniach, którymi Bóg cię obdarzył, wówczas nie będzie On pamiętał tego, co zrobiłeś, ty zaś nie będziesz wykonywał swoich obowiązków, lecz raczej będziesz czynił zło(Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 7, O dążeniu do prawdy). „Przede wszystkim, w pełni wykorzystaj przyrodzone i już istniejące talenty, zdolności i mocne strony, które dał ci Bóg, a także umiejętności techniczne czy zawodowe, które jesteś w stanie zdobyć i osiągnąć, i daj z siebie wszystko. Jeżeli udało ci się zadowolić Boga we wszystkich tych kwestiach i czujesz, że możesz osiągnąć jeszcze wyższy poziom, to rzuć okiem na to, jakie umiejętności techniczne czy zawodowe jesteś w stanie poprawić i w odniesieniu do których z nich możesz dokonać przełomu w ramach tego, co umożliwia ci twój potencjał. Możesz nadal uczyć się i doskonalić w zależności od tego, co jesteś w stanie osiągnąć przy swoim potencjale. (…) jeżeli potrafisz wkładać w wykonywanie swoich obowiązków całe swoje serce, całą swoją siłę i cały swój umysł, najlepiej jak potrafisz, a twoje serce jest szczere, to przed obliczem Boga jesteś cenny niczym złoto. Jeżeli wykonując swój obowiązek, nie jesteś w stanie zapłacić ceny i brak ci lojalności, to nawet jeżeli twoje wrodzone uwarunkowania są lepsze od uwarunkowań przeciętnego człowieka, przed obliczem Boga nie jesteś cenny, nie jesteś wart złamanego grosza(Jak dążyć do prawdy (3), w: Słowo, t. 7, O dążeniu do prawdy). Słowa Boże uświadomiły mi, że potencjał człowieka nie ma znaczenia, bo dopóki wkłada on wszystkie siły i cały umysł w wykonywanie swoich obowiązków oraz ma szczere serce, będzie w oczach Boga cenniejszy niż złoto. Potencjał, który dał mi Bóg, był w rzeczywistości wystarczający, potrafiłam też pojąć pewne zasady dotyczące pracy z tekstami i zazwyczaj, gdy nadzorowałam pracę, wiedziałam, co robić. Problem polegał na tym, że po prostu nigdy nie potrafiłam właściwie podejść do własnych braków, zawsze porównywałam się z ludźmi o większym potencjale i bardziej utalentowanymi niż ja i nigdy nie skupiałam serca na tym, jak dobrze wykonywać swoje obowiązki. Teraz, gdy znowu zostałam kierowniczką, postanowiłam docenić tę szansę i włożyć w swoją pracę całe serce i cały umysł. Nie mogłam już dłużej podchodzić do niej ze zniechęceniem.

Gdy moje nastawienie się zmieniło, to wracając do swoich obowiązków, pomodliłam się do Boga, aby zapewnił mi spokój serca w Jego obecności. Uważnie przeglądając kazania, potrafiłam wykryć pewne problemy i mogłam odnieść korzyści, ucząc się umiejętności zawodowych razem z braćmi i siostrami. Kiedy w pracy pojawiały się uchybienia i problemy, obnażając wiele moich braków, wciąż czułam wstyd i ogarniało mnie zniechęcenie, a nawet myślałam o wycofaniu się, i w takich chwilach myślałam o swoich przeszłych porażkach. Wcześniej zawsze fiksowałam się na poczuciu dumy i na swoim statusie, a gdy pojawiały się problemy, nie analizowałam aktywnie uchybień i braków, zawsze czując zniechęcenie i wycofując się, w rezultacie czego utraciłam dzieło Ducha Świętego. Nie chciałam znowu popaść w stan przygnębienia, więc modliłam się do Boga, prosząc Go, aby pomógł mi otrząsnąć się z tego zniechęcenia. Jednocześnie otworzyłam się na temat swojego stanu przed przywódczyniami oraz braćmi i siostrami, a oni wszyscy omawiali to ze mną i dodawali mi otuchy. Przywódczynie również mi pomagały i wspierały mnie, wskazując na problemy w sposobie wykonywania przeze mnie obowiązków. Zastanawiałam się, co spowodowało te problemy, i odkryłam, że niektóre brały się z mojego niedbalstwa, a inne wynikały z tego, że nie pojmowałam zasad, więc przeanalizowałam i naprawiłam te problemy. Czasami, gdy miałam zbyt wiele spraw do załatwienia, przywódczynie pisały do mnie i pomagały mi uczyć się ustalać priorytety, a dzięki takiej rozsądnej organizacji czasu byłam w stanie normalnie wykonywać swoje obowiązki. Po pewnym czasie rezultaty w pracy z tekstami nieco się poprawiły. Teraz jestem kierowniczką od ponad pół roku i chociaż mam wiele niedociągnięć i braków, a w pracy wciąż jest wiele problemów, to dzięki temu doświadczeniu naprawdę czuję, że praca w domu Bożym jest podtrzymywana przez Ducha Świętego. Kiedy odkładam na bok osobiste interesy i sumiennie pracuję, mogę otrzymać dzieło i przewodnictwo od Ducha Świętego, a także osiągać rezultaty podczas wykonywania obowiązków. Bogu niech będą dzięki!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Pozbywając się ostrożności

Autorstwa Zhuanyi, Korea Południowa Jakiś czas temu projektowaliśmy grafiki do produkcji filmowej. Mój współpracownik, brat Simon, przesłał...

Połącz się z nami w Messengerze