Pożegnanie z wyścigiem szczurów

02 lutego 2022

Autorstwa Si Fan, Korea Południowa

Kilka lat temu zajmowałam się podlewaniem nowych wyznawców. To był prawdziwy zaszczyt. Ale było to również bardzo ważne zadanie, więc chciałam włożyć więcej wysiłku w prawdę, żeby dobrze podlewać nowych wyznawców, żeby szybko weszli na ścieżkę prawdy. W każdej wolnej chwili czytałam słowa Boga, żeby wyposażyć się w prawdę, a w czasie zgromadzeń uważnie słuchałam pytań i problemów nowych wyznawców i szukałam rozwiązań w słowach Boga. Prosiłam o pomoc innych, kiedy sama nie mogłam znaleźć rozwiązania. Z czasem bracia i siostry zwracali się do mnie o pomoc z problemami. Zauważyłam, że podziwiają mnie, choć byłam nowa w podlewaniu. Cieszyłam się i spełniałam swoje obowiązki z większym entuzjazmem.

Trochę później przywódca przypisał do mnie siostrę Cheng. Okazało się, że siostra bardzo odpowiedzialnie podchodzi do swoich obowiązków i doskonale znajduje problemy w naszej pracy. Jej interpretacje na zgromadzeniach były jasne i uporządkowane i potrafiła rozwiązywać problemy. Wszyscy ją lubili i zwracali się do niej po radę, gdy mieli problemy. Zaczęłam się martwić: „Siostra Cheng jest nowa, a inni mają już o niej takie wysokie mniemanie. Kiedy potrzebują pomocy, czy zaczną zwracać się do niej, a nie do mnie? Pomyślą, że nie mogę się jej równać? Nie, muszę ciężej pracować, żeby wszyscy widzieli, że nie gram drugich skrzypiec i wciąż umiem radzić sobie z problemami. Tylko tak zachowam miejsce w sercu wspólnoty”. Zaczęłam aktywnie pytać braci i siostry o ich stan i trudności. Przed każdym zgromadzeniem szukałam słów Boga i robiłam notatki. W czasie zgromadzeń skupiałam się na tym, żeby moje interpretacje były lepsze od siostry Cheng, żeby wszyscy myśleli, że jestem bardziej kompetentna. Ku mojemu zaskoczeniu pewnego dnia przywódca powiedział, że siostra Cheng zostanie liderką grupy. Byłam w szoku. Pomyślałam: „Przesłyszałam się? Siostra Cheng będzie liderką grupy? Czemu tak się stało? Dłużej od niej wypełniam obowiązki. Co pomyślą inni, gdy się dowiedzą? Uznają, że jest ode mnie lepsza? Zupełnie stracę twarz”. Czułam się niesprawiedliwie potraktowana i nie mogłam tego zaakceptować. Byłam w bardzo mrocznym, bolesnym miejscu. Nie powinnam była tak myśleć, skupiać się na sławie i statusie, ale nie mogłam się opanować. Próbowałam się pocieszać, że przecież nic się nie stało, i powinnam dobrze spełniać swoje obowiązki i się tyle nie przejmować. Ale w tamtym czasie nie szukałam prawdy i nie analizowałam swoich zachowań.

Pewnego dnia dowiedziałam się, że rodzina siostry Zhang uwierzyła w plotki i kłamstwa KPCh i próbowała powtrzymać ją od wierzenia. Zatrzymywali ją i nie chodziła na zgromadzenia. Zadzowniłam do niej, w nadziei, że jej pomogę, ale odparła, że jest w kontakcie z siostrą Cheng, z którą szuka i interpretuje prawdę. Przyjęłam to ze smutkiem. Siostra Zhang zawsze przychodziła do mnie ze swoimi problemami, ale teraz pobiegła prosto do siostry Cheng. Sądziła, że ja nie jestem dość dobra? Czy wszyscy o mnie zapomną? Bardzo mnie to zniechęciło. Siostra Cheng odbierała mi autorytet i zaczęłam się do niej uprzedzać. Przestałam chętnie odpisywać na jej wiadomość, a czasami ograniczałam się do krótkiego: „Jasne”. Pewnego razu, w czasie zgromadzenia online, siostra Cheng odpowiedziała na pytanie innej siostry. Nie byłam w stanie niczego zrozumieć, bo martwiłam się tylko tym, że jej wypowiedź skupi na sobie całą uwagę. Chciałam koniecznie coś powiedzieć, żeby inni zobaczyli, że poważnie traktuję swoje obowiązki i że umiem rozwiązywać problemy. Kiedy siostra Cheng skończyła, siostra, która zadała pytanie, powiedziała, że jej odpowiedź nie odniosła się do jej konkretnego problemu. Byłam zachwycona, że siostra Cheng ma trudności. Myślałam: „Sporo się nagadałaś, ale nie rozwiązałaś problemu. Nie trafiłaś w sedno. Wyszłaś na błazna i wszyscy to widzą. Muszę wykorzystać okazję i się popisać, żeby wszyscy zobaczyli, że moja interpretacja jest lepsza”. Od razu zaczęłam mówić. Kiedy skończyłam, jasne było, że zupełnie nie zrozumiałam pytania i moja odpowiedź była nie na temat. Siostra nawet mnie uprzedziła. Czułam się jak idiotka i chciałam zapaść się pod ziemię. Musiałam opuścić zgromadzenie, bo wypadło mi coś pilnego. Później zobaczyłam, że zgromadzenie nadal trwa, a w mojej głowie pojawiła się złośliwa myśl: „Jeśli dalej będziesz tak gadać, ciekawe jak długo to potrwa. Jeśli ja nie mogę wziąć udział, nikt nie może, bo masz za dużo czasu na popisywanie się”. Bez zastanowienia wysłałam następującą wiadomość: „Zgromadzenie dobiegło końca, nie ma po co przeciągać. Inne problemy omówimy później”. Po kilku minutach wszyscy się wylogowali. Siedziałam przed komputerem bardzo niespokojna. Wstydziłam się swojej interpretacji i było mi źle z tym, że cieszyłam się z niepowodzenia siostry Cheng. Co ja wyprawiałam? Nie próbowałam współpracować z nią, by dobrze spełniać obowiązki, ale kierowana zazdrością, otwarcie i skrycie próbowałam ją podkopać. Czy spełniałam jeszcze moje obowiązki? Nie mogłam się uspokoić.

Rozmyślałam nad sobą, nad tym, co jest ze mną nie tak. Ciągłe porównywanie się we wszystkim z siostrą Cheng to wyczerpujący, bolesny sposób na życie. Nie osiągałam oświecenia przez słowa Boga, mechanicznie odmawiałam modlitwy, a zgromadzenia były oschłe i nudne, pozbawione światłości. Moje serce wypełniała ciemność. Przepełniona bólem modliłam się: „Boże, żyję dla sławy i statusu, zawsze rywalizując, porównując się do innych, pragnąc uwielbienia. Wiem, że źle postępuję, ale nie umiem się wyzwolić. Boże, pokieruj mną, bym poznała siebie”.

Pewnego dnia na zgromadzeniu zobaczyłam te słowa Boga: „Gdy osoby w rodzaju antychrystów wypełniają obowiązek, nieważne, jaki jest to obowiązek, i niezależnie od grupy, do której należą, przejawiają określoną formę postępowania: zawsze ograniczają ludzi i sprawują nad nimi kontrolę. Zawsze chcą przewodzić i mieć ostatnie słowo. Zawsze chcą być widziani, być w blasku jupiterów. Chcą coraz bardziej przyciągać wzrok i uwagę innych. Ilekroć antychryści dołączają do grupy, niezależnie od jej liczebności, od tego, kim są jej członkowie i jaki jest ich zawód czy tożsamość, antychryści po pierwsze sprawdzają, kto umie przemawiać, kto robi dobre wrażenie, kto ma wysokie kwalifikacje i kto się najbardziej wyróżnia. Zastanawiają się, kogo mogą pokonać, a kogo nie, kto ich przewyższa, a kto stoi niżej od nich. To są pierwsze rzeczy, które szacują. Po szybkiej ocenie sytuacji biorą się do dzieła, pomijając tych, którzy stoją niżej od nich i których mogą zignorować. W pierwszej kolejności interesują ich te osoby, które uważają za wyżej postawione od siebie, które mają prestiż i status oraz talenty i zdolności. Mierzą swoją wartość, porównując się z nimi. Jeśli ci ludzie cieszą się szacunkiem wśród braci i sióstr, wierzą w Boga już od długiego czasu lub mają dobrą pozycję, to stają się obiektem zawiści antychrystów. Są dla nich konkurencją. Antychryści w myślach porównują się z tymi, którzy są szanowani, mają status i przemawiają tak, że bracia i siostry za nimi podążają. Patrzą na to, co te osoby potrafią dokonać i w czym osiągnęły mistrzostwo. Przyglądając się i obserwując, antychryści zdają sobie sprawę, że są to eksperci w określonym zawodzie i wszyscy mają o nich wysokie mniemanie: czy to z uwagi na wieloletnią przynależność do Kościoła, czy też z innego powodu. Gdy już antychryści wywęszą taką »ofiarę«, takiego konkurenta, i odkryją powód jego powodzenia, przygotowują plan działania. Identyfikują obszar, w którym nie dorównują swojemu oponentowi, i tam właśnie zaczynają działać. Jeśli w danym zawodzie nie są tak dobrzy jak ich oponent, zaczną się uczyć, wyszukując różnego rodzaju informacje i pokornie prosząc innych o instrukcje. Będą się angażować we wszystkie zadania związane z tym zawodem, stopniowo zdobywając doświadczenie i rozwijając swoją moc. Gdy uznają, że są już w stanie stawić czoła konkurentowi, zaczynają regularnie wygłaszać swoje »oświecone poglądy«. Często umyślnie zaprzeczają konkurentowi i umniejszają jego wartość, aby wyszedł na głupca i doznał uszczerbku na reputacji. W ten sposób są w stanie pokazać, że wyróżniają się spośród innych i są inteligentniejsi od oponenta. Czy przeciętna osoba potrafi takie rzeczy rozpoznać? W tym całym procesie jedynie antychryści wiedzą, co robią – oni i Bóg. Zwykli ludzie dostrzegają tylko ich pasję, dążenia, cierpienia, poświęcenia, i ich pozornie dobre postępowanie. Jednak prawda kryje się głęboko w ich sercach. Jaki jest ich główny cel? Zyskać status. Nie zdają sobie z tego sprawy, ale cel, który napędza całą ich pracę, wszystkie wysiłki i usprawiedliwia ponoszone koszty, tkwi głęboko w ich sercach i jest to coś, o czym nigdy nie są w stanie zapomnieć i z czego nie potrafią zrezygnować: jest to status(„Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część trzecia)” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Słowa Boga trafiły w sedno i czułam się strasznie. Czułam też, że Bóg dokładnie widzi moje myśli i uczucia. Odkąd przyjęłam zadanie podlewania, traktowałam je jako szansę, żeby się popisać. Chciałam rozwiązywać problemy innych dla podziwu i akceptacji. Kiedy przywódca przypisał siostrę Cheng do mnie, nie zastanawiałam się nad tym, jak dobrze wspólnie spełnić nasze obowiązki, ale nad rywalizacją i porównywaniem siebie do niej. Miałam obsesję na punkcie tego, do kogo bracia i siostry zwracali się o pomoc, która z nas cieszyła się większą popularnością. Kiedy zobaczyłam, jak wszyscy podziwiają siostrę Cheng, poczułam się zagrożona i odrzucona, więc zaczęłam postrzegać ją jako konkurentkę. Chciałam ją pokonać, wyprzedzić we wszystkim, co mówiłam i robiłam, i z całych sił starałam się przekonać innych, że jestem lepsza. Opanowały mnie ambicja i pragnienie, a nawet cieszyłam się z jej niepowodzenia. Pozornie spełniałam obowiązki, ale nawet przez chwilę nie myślałam, jak zrobić to dobrze, jak dobrze wykorzystać zgromadzenia albo jak pomóc braciom i siostrom z ich problemami. Wszystko robiłam tylko dla reputacji i statusu. Czyż to nie usposobienie antychrysta? Antychryści stawiają status i przywileje ponad wszystko. Zazdroszczą, walczą i porównują się z każdym, kto jest od nich lepszy. Dla własnego statusu nie cofną się przed niczym, żeby zdeptać, poniżyć i oczernić kogokolwiek, żeby wynieść siebie samych i się popisać. We wszystkim, co robiłam, czy moje motywy nie były takie same jak antychrysta? Kierowanie się takim celem to obieranie ścieżki antychrysta i opieranie się Bogu. Gdy to pojęłam, ogarnął mnie żal i wiedziałam, że muszę się zmienić. Musiałam szukać prawdy i oddać się autorefleksji, żeby pokonać moje zepsute usposobienie.

Zastanawiałam się i szukałam prawdy, a także się modliłam, prosząc Boga o pokierowanie, żebym zrozumiała przyczynę i mogła się skruszyć. Pewnego dnia przeczytałam fragment słów Bożych. Bóg Wszechmogący mówi: „W obozie szatana, czy to w małym biurze, czy w dużej organizacji, pośród mas lub na szczeblu rządowym, w jakiej atmosferze działają ludzie? Jakimi kierują się zasadami i wytycznymi? Każdy stanowi własne prawo, każdy idzie własną drogą. Bronią własnych interesów i radzą sobie sami. Ktokolwiek jest u władzy ma ostatnie słowo. Nie zastanawiają się nad dobrem innych, ale robią, co chcą, dążąc do sławy, fortuny i statusu. Jeśli nie rozumiecie prawdy ani nie praktykujecie jej, to czy w sytuacji, w której nie dostajecie słów Boga, bylibyście od nich inni? Zdecydowanie nie – bylibyście dokładnie tacy sami jak oni. Walczylibyście w ten sam sposób, w jaki walczą niewierzący. Zmagalibyście się w ten sam sposób, w jaki wysilają się niewierzący. Od rana do nocy pochłaniałyby was zazdrość i spory, spiski i intrygi. Jakie jest źródło tego problemu? Jest tak, ponieważ ludzie są kontrolowani przez swoje zepsute usposobienia. Panowanie zepsutych usposobień to panowanie szatana. Zepsuta ludzkość trwa w szatańskim usposobieniu – bez wyjątku. Zatem nie powinieneś myśleć, że jesteś zbyt dobry lub zbyt łagodny i uczciwy, by zaangażować się w walkę o władzę i zyski. Jeśli nie rozumiesz prawdy i nie kieruje tobą Bóg, na pewno nie stanowisz wyjątku i w żaden sposób – ani z uwagi na swoją szczerość czy życzliwość, ani z uwagi na swoją młodość – nie unikniesz walki i dążenia do reputacji i statusu. Walka, dążenie, zmaganie się – to wszystko zachowania typowe dla złej natury szatana. Każdy, bez wyjątku, za wszelką cenę walczy, zabiega i rywalizuje o sławę, fortunę i status. W swych wysiłkach, by osiągnąć ten cel, ludzie ujawniają swoje zepsute usposobienia. Więc dopóki nie zrozumiesz i nie przyjmiesz prawdy, a także nie nauczysz się działać według zasad, te zepsute usposobienia zdominują twoje myśli i podyktują twoje działania. Nie możesz przed tym uciec. Jednak, spełniając obowiązek w domu Boga, jesteś raczej posłuszny i odporny, masz trochę powagi i jakieś poczucie odpowiedzialności albo umiesz odsunąć zainteresowanie własnym statusem i często jesteś w stanie oprzeć się walce, jesteś zdolny do łagodności i pokojowej współpracy, umiesz szukać i czekać. Jak można osiągnąć takie nastawienie? Jest to związane z ustaleniami i poleceniami Boga. Bez nich ludzie nie rozumieją tych rzeczy. Już dzieci uczy się, że: »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«. Wielu rodziców uczy swoje dzieci: »Musisz walczyć, by być numerem jeden. Jeśli nie zawalczysz o pierwsze miejsce, jesteś bezwartościowym tchórzem, wszyscy będą tobą pogardzać i cię prześladować!«. Z wiekiem dzieci same zaczynają tak myśleć, bez pomocy rodziców. Gdziekolwiek się pojawią, chcą walczyć. Wierzą, że bez walki wyjdą na głupców. W grupie ludzi czują się bezwartościowi, jeśli nie są wiarygodni i nie mają choć trochę prestiżu. Dlatego poza wyobraźnią, pojęciami i wiedzą, człowiek posiada tylko zepsute usposobienie. Ludzkość, której istotą jest zepsute usposobienie, urzeczywistnia wizerunek szatana. Każde działanie i czyn skupia się wokół usposobienia i myśli szatana. Nikt nie może przed tym uciec(„Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Po przeczytaniu słów Boga zrozumiałam, czemu nie mogłam się powstrzymać przed pogonią za sławą i zyskiem: byłam przesiąknięta i zepsuta szatańskimi perspektywami i truciznami, których uczy się w domu i szkole: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”, „Człowiek zawsze dąży ku górze, woda płynie w dół” i „Bez pracy nie ma kołaczy”. W każdej grupie chciałam zdobyć podziw i cieszyłam się z admiracji i akceptacji. Myślałam, że tylko takie życie jest godne i wartościowe. Podporządkowując się, czułam się bezwartościowa, chciałam się schować. Pełniąc obowiązki w domu Boga, kierowałam się szatańskimi ideami, pragnąc zdobyć podziw. Ale w spełnianiu obowiązków z braćmi i siostrami chodzi o wzajemne wsparcie i uzupełnianie swoich niedoskonałości, żeby skutecznie pracować. Powinniśmy być dla siebie pomocnikami, a nawet partnerami. Ale ja traktowałam siostrę Cheng jak wroga, miałam obsesję, żeby ją prześcignąć. A kiedy nie mogłam, uciekałam się do podstępów, żeby zakłócić jej wypowiedzi na zgromadzeniach. Robienie takich nieludzkich rzeczy ujawniło moje złowrogie, złośliwe usposobienie. Wierzyłam, że wspinanie się po szczeblach i bycie podziwianą to jedyny sposób na godne życie. Żyjąc według tych szatańskich idei, moje ambicje rosły, a perspektywy zawężały się, aż moje zachowanie było niesmaczne i szczególnie obrzydliwe dla Boga. Gdzie w tym godność? Wreszcie dojrzałam, jak bardzo byłam zepsuta przez trucizny szatana. Nie rozróżniałam pozytywnych od negatywnych rzeczy i straciłam sumienie i rozum. Antychryści, którzy zostali wydaleni z kościoła, w ogólnie nie szukali prawdy, a tylko sławy i statusu, a na końcu zostali obnażeni i wyeliminowani. Gonienie za tymi rzeczami było ścieżką oporu wobec Boga, ścieżką zniszczenia. Widziałam straszne konsekwencje takiego stylu życia i gdyby nie słowa Boga, które mnie obnażyły, nigdy bym nie poznała siebie i kto wie, jakie zło bym uczyniła?

Pewnego ranka przeczytałam inny fragment: „Tym, czego Bóg wymaga od ludzi, nie jest umiejętność wykonania pewnej liczby zadań czy doprowadzenia do końca jakichś wielkich przedsięwzięć; nie potrzebuje też, aby byli w takich przedsięwzięciach pionierami. Bóg chce natomiast, aby byli w stanie robić to, co potrafią, w sposób trzeźwy i praktyczny oraz żyli zgodnie z Jego słowami. Dla Boga nie musisz być wielki czy czcigodny; nie potrzebuje On również, abyś czynił cuda, ani nie chce widzieć w tobie żadnych miłych niespodzianek. Takie rzeczy nie są Mu potrzebne. Wszystko, czego Bogu potrzeba, to abyś słuchał Jego słów, a wysłuchawszy – brał je sobie do serca i zważał na nie, praktykując w sposób trzeźwy i rozsądny, aby mogły one stać się tym, co urzeczywistniasz; aby mogły stać się twoim życiem. W ten sposób Bóg będzie zadowolony. Ciągle starasz się osiągnąć wielkość, rozmaite godności i pozycję; zawsze szukasz wywyższenia. Jak czuje się Bóg, kiedy to widzi? Jest to dla Niego wstrętne i nie chce na to patrzeć. Im bardziej zabiegasz o rzeczy takie, jak wielkość, pozycja i bycie lepszym od innych, wybitnym, niezwykłym i godnym uwagi, tym bardziej odrażający jesteś w oczach Boga. Jeśli się nad sobą nie zastanowisz i nie okażesz skruchy, Bóg wzgardzi tobą i cię porzuci. Nie bądź osobą, którą Bóg uważa za odrażającą, lecz kimś, kogo Bóg kocha. Jak zatem zdobyć miłość Bożą? Przez przyjmowanie prawdy w praktyczny sposób, przyjmowanie pozycji istoty stworzonej, mocne oparcie na słowie Bożym, aby być uczciwym człowiekiem i wykonywać swoje obowiązki, oraz przez urzeczywistnianie podobieństwa do prawdziwego człowieka. To wystarczy. Strzeż się ambicji i hołubienia próżnych marzeń, nie szukaj sławy, zysków i statusu ani wyróżnienia się z tłumu. Ponadto nie staraj się być wielkim człowiekiem, nadludzką istotą, która przewyższa innych ludzi i domaga się czci. To są pragnienia zepsutej ludzkości, to jest ścieżka szatana; Bóg nie zbawia takich istot stworzonych. Jeśli niektórzy ludzie wciąż dążą do sławy, zysków oraz statusu i nie chcą okazać skruchy, to nie ma dla nich lekarstwa i czeka ich tylko jeden wynik: zostaną wyeliminowani(„Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”).

Dzięki tym słowom zrozumiałam, że Bóg nie prosi ludzi, żeby byli sławni ani wspaniali, ani żeby osiągali niezwykłe rzeczy. Bóg chce tylko, żebyśmy praktykowali Jego słowa i spełniali obowiązki stworzonych istot. Tylko tacy ludzie są warci godności w oczach Boga, tylko oni mu się podobają. Ale ja nie pragnęłam spełniać obowiązków stworzonej istoty. Chciałam, żeby ludzie mnie podziwiali i akceptowali, chciałam zdobyć posłuch – dokładne przeciwieństwo tego, co oczekuje Bóg. Nasze serca powinny być świątyniami dla Boga, gdzie go czcimy i wynosimy. W razie problemów powinniśmy modlić się i ufać Bogu, żyć według Jego słów. Ale ja chciałam zająć miejsce w sercach ludzi, żeby to mnie podziwiali. Walczyłam o miejsce Boga, obrażając Jego usposobienie. Brakowało mi prawdy. Nie rozumiałam i nie umiałam rozwiązać wielu problemów, potrafiłam tylko recytować doktrynę. Uważałam się za wspaniałą osobę i miałam o sobie wysokie mniemanie. Bezwstydnie szukałam poklasku i poszanowania i walczyłam o nie, gdy ich nie dostawałam. Nie znałam siebie i byłam bezwstydna! Bóg jest Panem stworzenia i jest całkowicie najwyższy. On sam stał się ciałem i, wyrażając prawdę, zstąpił na ziemię, by ocalić ludzkość. Dokonał wspaniałego dzieła, ale się nie popisuje ani nie mówi o sobie Bóg. Jest ukryty i pokorny. Istota Boga jest taka miła. Przez tę myśl byłam jeszcze bardziej zawstydzona i rozgoryczona. Postanowiłam porzucić cielesność i praktykować prawdę. Stanęłam przed Bogiem w modlitwie: „Boże, moje dzikie ambicje są poza kontrolą. Zawsze walczę, porównuję się z innymi, chcę być podziwiana. To nie jest dobra ścieżka i napełnia Cię odrazą. Nie chcę już dłużej tak żyć. Chcę kierować się Twoimi słowami i dobrze spełniać swoje obowiązki. Proszę, pokieruj mną”. Następnie udałam się do siostry Cheng i powiedziałam o moim stanie i zepsuciu. Rozmawiałyśmy o znaczeniu harmonijnej współpracy. W tamtym momencie czułam się pewnie i spokojnie.

Bywało, że znowu ogarniała mnie chęć rywalizacji z siostrą Cheng, ale wtedy szybko odmawiałam modlitwę, porzucałam cielesność i kierowałam się słowami Boga. Pewnego razu, gdy siostra Cheng miała poprowadzić zgromadzenie, zobaczyłam, że nie ma czasu się przygotować, więc znalazłam słowa Boga, by pomóc innym. Pomyślałam: „To ja znalazłam te fragmenty. Jeśli zgromadzenie się uda, czy wszyscy pomyślą, że to siostra Cheng wykonała całą pracę? Pomyślą, że bierze na siebie więcej niż ja? Może ja powinnam poprowadzić zgromadzanie”. Ale gdy zastanawiałam się, co powiedzieć, zrozumiałam, że znowu zabiegam o sławę i zysk. Przyszły mi na myśl te słowa Boga: „Musisz nauczyć się odpuszczać i odkładać te rzeczy na bok, rekomendować innych i pozwalać im się wyróżniać. Nie walcz ani nie spiesz się, by skorzystać z chwili, kiedy tylko napotkasz okazję, by się wyróżnić lub zyskać sławę. Musisz nauczyć się rezygnować, ale nie możesz odkładać na później wykonywania swoich obowiązków. Bądź osobą, która skromnie pracuje w ukryciu i która nie popisuje się przed innymi podczas lojalnego wykonywania swoich obowiązków. Im bardziej będziesz rezygnować z prestiżu, pozycji i własnych interesów, tym staniesz się spokojniejszy, tym więcej miejsca otwierać się będzie w twoim sercu i tym bardziej poprawiać się będzie twój stan. Im bardziej zaś będziesz walczyć i rywalizować, w tym większym mroku będziesz się pogrążać. Jeśli w to nie wierzysz, sam się przekonaj! Jeśli będziesz chciał odmienić ten mroczny stan i sprawić, by takie rzeczy nie miały nad tobą władzy, to musisz najpierw odłożyć je na bok i z nich zrezygnować(„Oddaj szczere serce Bogu, by pozyskać prawdę” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Słowa Boga wskazały mi ścieżkę praktykowania. Musimy nauczyć się odpuszczać, przestać się popysywać i dać iinym szansę na zajęcia centrum uwagi. Nie możemy się popisać i nie jesteśmy podziwiani, ale czujemy wolność. Nie poddajemy się zepsuciu i zyskujemy poparcie Boga. To najwyższa nagroda. Wysłałam jej więc następującą wiadomość: „Poprowadź jutro zgromadzenie, pomogę ci z interpretacjami”. Następnego dnia w czasie zgromadzenia nie zastanawiałam się nad tym, jak jestem postrzegana, ale jak zinterpretować słowa Boga, by pomóc innym z ich problemami. Omawiałam wszystko z siostrą Cheng, każda z nas dodawała coś od siebie. Wszyscy powiedzieli potem, że zgromadzenie bardzo im pomogło. Podziękowałam za to Bogu i czułam radość z praktykowania prawdy.

Wstecz: Bolesne wybory

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Czym zaowocował szczery donos

Autorstwa Zhao Ming, ChinyW kwietniu 2011 roku musiałam zająć miejsce przywódczyni Yao Lan w kościele w innej części kraju. W czasie...

Połącz się z nami w Messengerze