Ból, jaki niosą ze sobą reputacja i status

02 lutego 2022

Autorstwa Fang Xiang, Chiny

W marcu 2020 roku awansowałam na liderkę zespołu i byłam odpowiedzialna za pracę przy podlewaniu w kilku grupach. Bardzo mnie to ucieszyło, ale też trochę zmartwiło. Nigdy wcześniej nie nadzorowałam żadnej pracy. Jeśli nie będę umiała rozwiązać problemów moich braci i sióstr i dobrze zarządzać pracą, co inni o mnie pomyślą? Gdybym nie potrafiła sobie z tym poradzić i zostałabym zwolniona, byłoby mi strasznie wstyd. Choć trochę się martwiłam, wiedziałam, że jest to mój obowiązek, i że powinnam przyjąć go od Boga i Mu się podporządkować, więc tak zrobiłam. Widząc, że jeszcze nie znam się na tej pracy, moja współpracownica przydzieliła mnie początkowo tylko do dwóch grup. Na myśl o zgromadzeniach z braćmi i siostrami bardzo się denerwowałam. Wcześniej byłam jedynie podlewającą, więc nikogo nie dziwiło, gdy moje omówienia były nieco powierzchowne albo gdy niewłaściwie wypełniałam swoje obowiązki. Teraz byłam jednak liderką zespołu i oczekiwano ode mnie, że będę omawiać prawdę tak, aby pomóc braciom i siostrom zrozumieć stan, w jakim się znajdują, a także rozwiązywać ich problemy i trudności związane z wykonywaniem obowiązków. Dopiero wówczas zostałabym zaaprobowana i uznana za kompetentną pracownicę. Gdybym nie potrafiła rozwiązać ich problemów, z pewnością patrzyliby na mnie z góry i mieliby o mnie gorsze zdanie. Myśląc o tym wszystkim, poczułam się mniej pewna siebie i rozważałam, czy nie lepiej wrócić do poprzedniego obowiązku. Przynajmniej moje niedociągnięcia nie zostałyby wówczas tak wyraźnie obnażone i mogłabym zachować twarz. Przez kilka następnych dni podobne myśli nie pozwalały mi się skupić. W czasie zgromadzeń nie mogłam uciszyć serca. Martwiłam się, że jeśli moje omówienia nie będą dobre, bracia i siostry będą patrzeć na mnie z góry. Im więcej się martwiłam, tym bardziej byłam zdenerwowana. Nie umiałam dostrzec źródła problemów moich braci i sióstr ani pomóc ich rozwiązać, więc bałam się chodzić na zgromadzenia. Byłam strasznie zmartwiona. Wielokrotnie modliłam się do Boga, prosząc, by mnie prowadził, abym lepiej zrozumiała swój stan.

Jakiś czas później natknęłam się na następujący fragment słów Bożych: „Wszystkie skażone istoty ludzkie cierpią z powodu powszechnego problemu: otóż kiedy nie mają wysokiego statusu, nie zadzierają nosa w relacjach i rozmowach z innymi ludźmi ani też nie przybierają pewnego szczególnego tonu czy stylu wysławiania się. Są po prostu zwyczajni i normalni i nie muszą udawać kogoś lepszego. Nie odczuwają wówczas żadnej psychicznej presji i potrafią otwarcie i prosto z serca rozmawiać we wspólnocie. Są przystępni i nietrudno wejść z nimi w relację, przez co inni mają poczucie, że to bardzo dobrzy ludzie. Jednak kiedy tylko osiągną pewien status, stają się napuszeni, ignorują zwykłych ludzi i stają się nieprzystępni; mają poczucie, że są szlachetniejsi i nie są ulepieni z tej samej gliny co zwykli ludzie. Patrzą na zwykłych ludzi z góry, wywyższają się w mowie i przestają otwarcie rozmawiać z innymi. Dlaczego nie potrafią już zdobyć się na otwartą rozmowę? Uważają, że mają teraz wyższą pozycję i są przywódcami. Myślą przy tym, że przywódcy muszą mieć określony wizerunek, być nieco bardziej wyniośli od zwykłych ludzi, mieć lepszą postawę i lepiej umieć przyjmować odpowiedzialność. Sądzą też, że w porównaniu ze zwykłymi ludźmi przywódcy muszą mieć więcej cierpliwości, bardziej cierpieć i ponosić więcej kosztów dla Boga oraz umieć się oprzeć każdej pokusie szatana. Nawet gdyby umarli ich rodzice lub inni członkowie rodziny, uważają, że muszą się kontrolować na tyle, by nie płakać, a przynajmniej robić to w ukryciu, nie na oczach innych, tak by nikt nie dostrzegł żadnych ich niedociągnięć, wad czy słabości. Uważają nawet, że przywódcy nie mogą pokazać po sobie zniechęcenia i że należy ukrywać wszelkie takie stany. Są przekonani, że tak właśnie powinien zachowywać się człowiek mający pewną pozycję. Jeśli do tego stopnia sami siebie stłumią, czy status nie stał się ich bogiem, ich panem? A w takim razie czy wciąż jeszcze mają normalne człowieczeństwo? Kiedy powstaną w nich takie wyobrażenia – kiedy już umieszczą się w tej przegródce i zaczną się zachowywać w taki sposób – czy nie oznacza to, że są rozkochani w statusie?(Jak się pozbyć pokus i niewoli statusu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga objawiły mi, że nie mogę swobodnie żyć, bo jestem związana i ograniczana przez status i reputację. Zanim zostałam liderką zespołu, zawsze dyskutowałam o pracy i rozmawiałam ze wszystkimi o problemach. Myślałam, że skoro wszyscy jesteśmy braćmi i siostrami, mamy podobną postawę, więc nie martwiłam się, co inni o mnie pomyślą. Byłam otwarta i wolna. Gdy tylko zostałam liderką zespołu, nagle uznałam jednak, że skoro mam wyższy status niż pozostali bracia i siostry, będę mogła dobrze wykonywać swoją pracę, tylko jeśli lepiej od nich będę rozumieć prawdę oraz będę wiedzieć, jak rozwiązywać ich problemy i trudności. Jeszcze przed zgromadzeniem martwiłam się, że jeśli nie będę potrafiła rozwiązać ich problemów, bracia i siostry będą patrzeć na mnie z góry. Żeby się nie skompromitować, przestałam uczęszczać na zgromadzenia. Byłam strasznie udręczona i zmartwiona. Postawiłam się na piedestale i nie mogłam zrezygnować ze statusu. Zastanawiając się nad tym, zrozumiałam, że za bardzo skupiam się na reputacji i statusie. Zawsze chciałam dobrze wypaść i gdy groziło mi, że moje słabości zostaną obnażone i stracę twarz, udawałam i przywdziewałam maskę. Przyjęłam swój awans jako symbol statusu, a nie obowiązek i odpowiedzialność. Za pomocą statusu chciałam się podbudować i zdobyć podziw braci i sióstr. Byłam taka prostacka i bezwstydna! W sercu modliłam się do Boga, mówiąc Mu, że chcę zbuntować się przeciwko tym złym intencjom i wyobrażeniom. Wtedy przypomniałam sobie następujący fragment słów Bożych: „Kiedy Bóg wymaga od ludzi, aby dobrze wypełniali swój obowiązek, nie prosi ich o ukończenie określonej liczby zadań, o wielkie osiągnięcia ani o podjęcie się jakichś wielkich przedsięwzięć. Bóg chce natomiast, aby byli w stanie robić to, co potrafią, w sposób trzeźwy i praktyczny oraz żyli zgodnie z Jego słowami. Dla Boga nie musisz być wielki czy szlachetny ani nie musisz czynić cudów, ani nie chce On widzieć w tobie żadnych miłych niespodzianek. Takie rzeczy nie są Mu potrzebne. Wszystko, czego Bogu potrzeba, to abyś nieprzerwanie praktykował według Jego słów. Kiedy słuchasz słów Boga, rób to, co z nich zrozumiałeś, wykonuj to, co pojąłeś, dobrze zapamiętaj, co usłyszałeś, a potem, gdy nadejdzie czas na praktykę, praktykuj zgodnie z Bożymi słowami. Pozwól im stać się twoim życiem, twoją rzeczywistością i tym, co urzeczywistniasz. W ten sposób Bóg będzie zadowolony. (…) Wykonywanie swoich obowiązków nie jest tak naprawdę trudne, nietrudno jest też robić to lojalnie i na dobrym poziomie. Nie musisz poświęcać swojego życia ani robić niczego wyjątkowego czy trudnego, a jedynie podążać za słowami Boga i wykonywać Jego polecenia szczerze i wytrwale, nie dodając własnych pomysłów ani nie realizując własnych projektów, lecz krocząc ścieżką dążenia do prawdy. Jeśli ludzie to potrafią, to będą zasadniczo nieco przypominać człowieka. Gdy będą prawdziwie posłuszni Bogu i staną się uczciwymi ludźmi, zdobędą podobieństwo do prawdziwej ludzkiej istoty(Właściwe wypełnianie obowiązków wymaga harmonijnej współpracy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Boga zrozumiałam, że wcale tak dużo od nas nie wymaga. Nie oczekuje określonej ilości pracy czy osiągnięć ani tego, żebyśmy byli wszechmocnymi nadludźmi. Chce jedynie, żebyśmy byli prawdziwymi istotami stworzonymi i realnie wykonywali nasze obowiązki zgodnie z Jego wymaganiami. Kiedy kościół wyznaczył mnie na liderkę zespołu, nie chciał, żebym goniła za reputacją i statusem, ale żebym wzięła na siebie odpowiedzialność. Wykonując swoje obowiązki, powinnam realnie dążyć do prawdy. Gdybym napotkała jakieś trudności, powinnam modlić się do Boga i ufać, że pomoże mi znaleźć rozwiązanie. Na zgromadzeniach z braćmi i siostrami powinnam omawiać tylko to, co rozumiem, a jeśli coś było dla mnie niejasne, powinnam być z nimi szczera i otwarta i wspólnie szukać rozwiązania. Tylko wtedy mogłabym zyskać Boże przewodnictwo. Gdy zrozumiałam intencję Boga, mogłam śmiało zająć się swoimi obowiązkami. W czasie zgromadzeń z braćmi i siostrami świadomie modliłam się do Boga, nie martwiłam się o wizerunek czy status i otwarcie rozmawiałam ze wszystkimi o moim zepsuciu. Rozmawiając o pracy, czułam oświecenie i przewodnictwo Ducha Świętego i byłam w stanie odkryć kilka problemów. Udało mi się nawet zastosować wskazówki w rzeczywistych sytuacjach i zasugerować rozwiązania. Wciąż byłam pełna wad i niedoskonałości, ale poprzez rozmowy z innymi poszłam naprzód. Zrozumiałam, że jeśli będę miała właściwą intencję, przyjmę właściwą postawę i będę wykonywać obowiązki szczerze i prostolinijnie, zgodnie z wymaganiami Boga, będzie mi łatwiej zyskać Jego przewodnictwo.

Trzy miesiące później przydzielono mi jeszcze kilka grup. Na samą myśl o omawianiu prawdy podczas zgromadzeń z tak dużą liczbą braci i sióstr, aby rozwiązać ich problemy, znowu byłam bardzo zdenerwowana. Każda grupa miała inną sytuację, a ja nigdy wcześniej nie poznałam należących do nich braci i sióstr i nie byłam zaznajomiona z ich sytuacją. Jeśli nie będę potrafiła rozwiązać ich problemów lub trudności, czy będą patrzeć na mnie z góry i powiedzą, że nie potrafię rozwiązywać rzeczywistych problemów i nie nadaję się na liderkę zespołu? Żeby zdobyć ich aprobatę, spędzałam jeszcze więcej czasu na czytaniu słów Boga, żeby wyposażyć się w prawdę, ale kiedy nadeszła pora zgromadzenia, byłam kłębkiem nerwów. Na początku spotkania byłam przerażona i miałam napięte wszystkie mięśnie twarzy. Nie chciałam, by ktokolwiek to zauważył, więc udawałam, że spokojnie sprawdzam słowa Boga w komputerze, ale w sercu rozpaczliwie modliłam się do Boga, błagając Go, by pomógł mi się uspokoić. Spytałam kilkoro braci i sióstr o ich stan i trudności, a po omówieniu zdałam sobie sprawę, że każdy zmaga się z innym problemem i że musiałabym omawiać je z każdym z nich na podstawie różnych fragmentów słów Boga. Wytrąciło mnie to z równowagi. Jeśli nie uda mi się znaleźć odpowiednich słów Boga, by rozwiązać każdy problem, będzie to bardzo nudne zgromadzenie. To dopiero byłby wstyd! Im bardziej się denerwowałam, tym większy miałam mętlik w głowie. Minęło dużo czasu, a ja wciąż nie znalazłam stosownego fragmentu słów Boga. W swoim omówieniu chciałam otwarcie przyznać się braciom i siostrom i wspólnie poszukać odpowiednich cytatów, ale martwiłam się, że się wygłupię, i że rozniesie się wieść, że ja, liderka zespołu, nie potrafię rozwiązywać wszystkich problemów i trudności. Myśląc o tym, po prostu nie byłam w stanie się otworzyć, więc ostatecznie wybrałam kilka przypadkowych fragmentów słów Boga i zmusiłam się, żeby podzielić się ich dosłownym znaczeniem, które nie miało tak naprawdę nic wspólnego ze stanem braci i sióstr. Atmosfera zrobiła się strasznie niezręczna. Zgromadzenie było porażką i na tym się zakończyło. Gdy wróciłam do domu, usłyszałam, jak moja współpracownica z podnieceniem omawia to, co wyniosła ze zgromadzenia innej grupy. Ja jednak byłam nadąsana i tak zdenerwowana, że ledwo mogłam oddychać. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej czułam, że nie nadaję się na liderkę zespołu i chciałam zrezygnować z wykonywania obowiązków. Zrozpaczona, w kółko modliłam się do Boga: „Dobry Boże! Jestem taka nieszczęśliwa. Zawsze martwię się o swój status i reputację. Nie wiem, jak wypełniać ten obowiązek i nie mam woli, by bardziej się starać. Prowadź mnie, żebym zrozumiała siebie i wyzwoliła się z tego stanu zniechęcenia”.

W swoich poszukiwaniach trafiłam na fragment słów Boga, które obnażają naturoistotę antychrystów. Byłam bardzo poruszona. Słowa Boga mówią: „Dla antychrystów status i reputacja są ich życiem. Bez względu na to, jak i w jakim środowisku żyją, jaką pracę wykonują, do czego dążą, jakie są ich cele, jaki jest kierunek ich życia, wszystko kręci się wokół zdobycia dobrej reputacji i wysokiego statusu. Ten cel się nie zmienia; nigdy nie potrafią odsunąć takich rzeczy na bok. To jest prawdziwe oblicze antychrystów i ich istota. Gdyby znaleźli się głęboko w górskiej dżungli, i tak nie porzuciliby pogoni za reputacją i statusem. Można umieścić ich w dowolnej grupie ludzi, a i tak będą potrafili myśleć wyłącznie o reputacji i statusie. Chociaż antychryści również wierzą w Boga, uważają, że dążenie do reputacji i statusu jest równoznaczne z wiarą w Boga i przydają mu taką samą wagę. To znaczy, że krocząc ścieżką wiary w Boga, dążą również do osiągnięcia własnej reputacji i własnego statusu. Można powiedzieć, że w swoich sercach antychryści wierzą, że dążenie do prawdy w wierze w Boga jest dążeniem do reputacji i statusu; dążenie do reputacji i statusu jest również dążeniem do prawdy, a zdobycie reputacji i statusu jest równoznaczne z zyskaniem prawdy i życia. Jeśli czują, że nie mają reputacji, zysków i statusu, że nikt ich nie szanuje, nie czci ani za nimi nie podąża, to są rozczarowani, dochodzą do wniosku, że nie ma sensu wierzyć w Boga, że nie ma w tym żadnej wartości, i mówią sobie: »Czy taka wiara w boga jest porażką? Czy jest beznadziejna?«. Często rozważają takie rzeczy w sercach, zastanawiają się, jak znaleźć dla siebie miejsce w domu Bożym, jak zdobyć wielkie uznanie w kościele, by ludzie słuchali ich słów i wspierali ich działania, by wszędzie za nimi podążali; by mogli mieć ostatnie słowo w kościele, a także sławę, zysk i status – w głębi serca często są skupieni na takich sprawach. Za tym tacy ludzie gonią(Punkt dziewiąty (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Porównałam to z moim stanem i zachowaniem i ujrzałam, jaka byłam opętana reputacją i statusem. Zawsze chciałam wyrobić sobie nazwisko i zdobyć uznanie. Gdy wykonywałam swoje obowiązki, interesowało mnie tylko zdobycie podziwu i budowanie własnego wizerunku. Pokazałam, że mam usposobienie antychrysta. W momencie, gdy awansowałam na liderkę zespołu, zaczęłam postrzegać siebie jako osobę mającą pewien status. Ustawiłam się na piedestale i przed każdym zgromadzeniem martwiłam się, że nie będę w stanie rozwiązać rzeczywistych problemów i stracę szacunek braci i sióstr oraz status liderki zespołu. Zajmując się problemami braci i sióstr, nie wiedziałam, których fragmentów słów Boga użyć, aby je rozwiązać, i nie byłam szczera ani otwarta, aby wspólnie poszukiwać i omawiać prawdę. Żeby ochronić swój status, udawałam, zmuszając się do wypowiadania słów i doktryn, żeby się nie ośmieszyć. Nie obchodziło mnie, czy faktycznie rozwiązuję trudności braci i sióstr. Wszystkie zgromadzenia były nieskuteczne. Nie rozmyślałam nad sobą, kiedy pojawiały się problemy, ale stałam się wręcz zniechęcona i chciałam zrezygnować, gdy straciłam twarz. Tak bardzo brakowało mi człowieczeństwa! Kiedy to zrozumiałam, poczułam żal i pomodliłam się w sercu do Boga. Byłam gotowa na okazanie skruchy i przemianę.

Jakiś czas później zobaczyłam też następujący fragment słów Boga: „Podsumowując, niezależnie od tego, jaki jest kierunek i cel twego dążenia, jeżeli nie zastanawiasz się nad swą pogonią za statusem i reputacją, i jeśli jest ci bardzo trudno odłożyć te rzeczy na bok, to będą one miały wpływ na twoje wkroczenie w życie. Dopóki status będzie zajmować miejsce w twoim sercu, będzie miał nad tobą pełną kontrolę i będzie wywierał wpływ na to, w jakim kierunku zmierza twoje życie i do jakich celów dążysz, a w takim wypadku będzie ci bardzo trudno wejść w prawdorzeczywistość, nie mówiąc już o osiągnięciu zmian w usposobieniu. To, czy uda ci się ostatecznie zyskać aprobatę Boga, to już oczywiście rozumie się samo przez się. Co więcej, jeśli nie jesteś w stanie odłożyć na bok pogoni za statusem, wpłynie to na twoją zdolność do wykonywania obowiązku w sposób spełniający kryteria, a wówczas będzie ci bardzo trudno stać się adekwatną istotą stworzoną. Dlaczego to mówię? Bóg niczemu nie jest bardziej niechętny niż ludzkiej pogoni za statusem, ponieważ dążenie do statusu jest szatańską skłonnością; jest to niewłaściwa ścieżka, zrodzona ze skażenia przez szatana, jest to coś, co Bóg potępia, i właśnie to, co Bóg osądza i oczyszcza. Bóg niczemu nie jest niechętny bardziej niż ludziom dążącym do statusu, a ty mimo to uparcie rywalizujesz o status, nieodzownie pielęgnujesz go i chronisz, ciągle starając się zagarnąć go dla siebie. A czyż wszystkie te działania, w samej swej naturze, nie są antagonistyczne wobec Boga? Bóg nie daje ludziom statusu; daje im prawdę, drogę i życie, aby ostateczniestali się spełniającymi kryteria istotami stworzonymi, małymi i nieznaczącymi – nie zaś kimś, kto ma status i prestiż i jest czczony przez tysiące ludzi. Dlatego też z jakiejkolwiek perspektywy się na to spojrzy, pogoń za statusem jest ślepym zaułkiem(Punkt dziewiąty (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Srogie słowa Boga bardzo mnie przestraszyły. Zrozumiałam, że nic tak nie napawa Boga odrazą jak ludzie goniący za statusem. Bez skruchy człowiek jest skazany na krzywdę i zniszczenie. Przez wiele lat wierzyłam w Boga, cieszyłam się Jego obfitymi łaskami, byłam podlewana i odżywiana przez Jego słowa. Bóg był dziś dla mnie łaskawy. Dał mi to brzemię i pozwolił mi poszukiwać więcej prawdozasad poprzez wykonywanie moich obowiązków, żebym mogłam zrozumieć prawdę i dostąpić wejścia w życie. Ja jednak nigdy nie zastanawiałam się, jak powinnam dążyć do prawdy, by odwdzięczyć się za miłość Boga. Myślałam tylko o swojej reputacji, zysku i statusie. Byłam całkowicie pozbawiona sumienia i rozumu! Żeby zbawić głęboko zdeprawowaną ludzkość, Bóg stał się ciałem i przyszedł na ten świat, cierpiąc niewiarygodne upokorzenie. Bóg jest najwyższy i wspaniały, ale nigdy się nie wywyższa. Po prostu po cichu wyraża prawdę, osądzając i oczyszczając nasze zepsute skłonności, żebyśmy mogli odrzucić nasze plugastwo i dostąpić Jego zbawienia. Ujrzałam, jak pokorny i cudowny jest Bóg. Jestem tylko maleńką istotą stworzoną, pełną plugastwa i zepsucia, a jednak wciąż próbowałam budować swój wizerunek, żeby ludzie mnie szanowali. Byłam niesłychanie arogancka, zadufana w sobie i bezwstydna. Pomyślałam o Pawle, który lubił głosić kazania i pracować, by zyskać uwielbienie i szacunek innych. Przez lata wiary nigdy nie próbował przemienić swojego usposobienia, goniąc tylko za statusem, nagrodami i koroną. Twierdził nawet, że dla niego życie to Chrystus i chciał zająć miejsce Boga w sercach ludzi. Paweł szedł ścieżką antychrysta, czyli sprzeciwu wobec Boga. Ostatecznie obraził Jego usposobienie i został przez Niego strącony do piekła, skazany na wieczną karę. Jeśli się nie zmienię, czeka mnie taki sam los. Gdy to zrozumiałam, pomodliłam się do Boga, by okazać skruchę, prosząc Go, żeby mnie prowadził, abym znalazła właściwą ścieżkę praktykowania.

Któregoś dnia przeczytałam fragment słów Boga, które mówią: „Odpuszczenie reputacji i statusu nie jest łatwe – to zależy od tego, czy ludzie dążą do prawdy. Jedynie poprzez zrozumienie prawdy człowiek może poznać samego siebie, wyraźnie dostrzec pustkę tkwiącą w dążeniu do sławy, zysku i statusu oraz jasno ujrzeć prawdę o skażeniu ludzkości. Dopiero gdy człowiek naprawdę pozna samego siebie, będzie w stanie porzucić status i reputację. Niełatwo jest odrzucić swoje zepsute usposobienie. Jeżeli dostrzegłeś, że nie posiadasz prawdy, defekty nie dają ci spokoju i przejawiasz zbyt wiele zepsucia, a mimo to nie wkładasz żadnego wysiłku w dążenie do prawdy, maskujesz się i popadasz w hipokryzję, doprowadzając ludzi do przekonania, że możesz zrobić wszystko, to wówczas narazisz się na niebezpieczeństwo – prędzej czy później nadejdzie chwila, gdy natrafisz na przeszkodę i upadniesz. Musisz przyznać, że nie posiadasz prawdy, i zdobyć się na odwagę, by spojrzeć w twarz rzeczywistości. Masz słabości, przejawiasz zepsucie i posiadasz całe mnóstwo wad. To jest normalne, ponieważ jesteś zwyczajną osobą, nie jesteś nadczłowiekiem ani nie jesteś wszechmocny i musisz mieć tego świadomość. Kiedy inni ludzie z ciebie szydzą lub cię ośmieszają, nie reaguj od razu antypatią, bo to, co mówią, jest nieprzyjemne, ani nie sprzeciwiaj się temu, wierząc, że jesteś uzdolniony i doskonały – nie taka powinna być twoja postawa wobec tego rodzaju słów. Jakie powinno być twoje nastawienie? Powinieneś powiedzieć sobie: »Mam wady, wszystko we mnie jest skażone i wadliwe, jestem po prostu zwykłym człowiekiem. Odkładając na bok ich szyderstwa i ośmieszanie – czy jest w tym jakakolwiek prawda? Jeżeli część z tego, co mówią, jest prawdą, to muszę to przyjąć od Boga«. Jeśli masz takie nastawienie, to jest to dowód na to, że jesteś w stanie odpowiednio uporać się ze statusem, z własną reputacją i z tym, co inni ludzie o tobie mówią. (…) Gdy towarzyszy ci ciągła myśl i pragnienie związane z konkurowaniem o status, musisz zdać sobie sprawę, do jakich złych rzeczy doprowadzi taki stan, jeśli mu się nie zaradzi. Szukaj więc prawdy, nie tracąc czasu, przezwycięż swoje pragnienie rywalizacji o status, póki jest ono w fazie kiełkowania, i zastąp je praktykowaniem prawdy. Kiedy będziesz praktykować prawdę, twoje pragnienie i ambicja związane z rywalizacją o status zmaleją i nie będziesz zaburzać pracy kościoła. W ten sposób Bóg zapamięta i pochwali twoje działania(Punkt dziewiąty (Część trzecia), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Czytając słowa Boga, zrozumiałam, że zostałam zdeprawowana przez szatana, więc to normalne, że mam wady i niedoskonałości. Bóg nigdy nie żądał, żebym była najlepszą pracownicą, miała wielki potencjał i postawę, ani stała się wybitną i doskonałą osobą. Chce tylko, żebym miała czyste, uczciwe serce, gorliwie dążyła do prawdy, kroczyła ścieżką bojaźni Bożej i unikała zła. Zrozumiałam także, że w domu Bożym nie rozróżnia się niskiego i wysokiego statusu, i że przywódcy kościoła, pracownicy i liderzy zespołów zajmują swoje stanowiska, ponieważ są niezbędni do wykonywania pracy, ale niezależnie od naszych zadań, wszyscy jesteśmy tylko istotami stworzonymi wykonującymi nasze obowiązki. Tylko dlatego, że byłam liderką zespołu nie oznaczało, że posiadłam prawdorzeczywistość, ale zawsze chciałam poznać przyczynę każdej sprawy i rozwiązać każdy problem. To było naprawdę nierealne i wynikało z mojej arogancji i niezrozumienia siebie. Wszyscy powinniśmy nawzajem się od siebie uczyć i razem poszukiwać prawdy, by rozwiązywać problemy i trudności, z jakimi stykamy się wykonując nasze obowiązki. Gdy czegoś nie rozumiałam, nie powinnam udawać, ale odważnie się przyznać do swoich niedoskonałości i poszukiwać razem z braćmi i siostrami. Tylko w ten sposób mogłabym jeszcze lepiej wykonywać swoje obowiązki.

Pewnego razu musiałam spotkać się i omówić sytuację z braćmi i siostrami, którzy byli zniechęceni. Początkowo trochę się denerwowałam. Bałam się, co o mnie pomyślą, jeśli moje omówienie nie będzie dobre i bardzo chciałam wcześniej się wyposażyć, znajdując odpowiednie fragmenty słów Boga. Uznałam, że w ten sposób łatwiej poradzę sobie z ich problemami na zgromadzeniu i zdobędę ich szacunek. Wtedy zdałam sobie sprawę, że wykonując swoje obowiązki, znowu kieruję się złą intencją. Chciałam rozwiązać wszystkie problemy braci i sióstr tylko po to, żeby zdobyć ich podziw i szacunek. Nadal pracowałam dla zdobycia reputacji i statusu. Pomodliłam się w sercu do Boga, prosząc Go, by pomógł mi zbuntować się przeciwko moim niewłaściwym intencjom. Przeczytałam fragment słów Boga, który mówił: „Aby Duch Święty działał w człowieku i przekształcał różne jego negatywne stany, człowiek ten musi aktywnie współpracować i poszukiwać, czasami cierpiąc, płacąc cenę, wyrzekając się różnych rzeczy i buntując się przeciwko cielesności, krok po kroku zmieniając kurs. Potrzeba dużo czasu, aby przyniosło to rezultaty i aby ten człowiek postawił stopę na właściwej ścieżce – ale Bogu zdemaskowanie kogoś zajmuje tylko kilka sekund. Jeśli nie wykonujesz dobrze swoich obowiązków, tylko cały czas starasz się wyróżniać i ciągle usiłujesz zabiegać o status, być lepszym od innych i błyszczeć, walcząc o swoją reputację i interesy, to czy, żyjąc w tym stanie, nie jesteś tylko robotnikiem? Jeśli chcesz, możesz wykonywać pracę, ale możliwe, że zostaniesz zdemaskowany, zanim twoja praca dobiegnie końca. Kiedy ludzie zostają zdemaskowani, nadchodzi dzień, w którym spotyka ich potępienie i eliminacja. Czy można odwrócić ten wynik? Nie jest to łatwe; może być tak, że Bóg już o nim zadecydował, a w takim przypadku te osoby będą w tarapatach(Wolność i wyzwolenie można zyskać tylko przez odrzucenie skażonego usposobienia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Rozważając słowa Boga zrozumiałam, że jeśli moją intencją jest wykorzystywanie zgromadzeń i omówień do tego, żeby się popisywać i zdobywać podziw, a nie rozwiązywać problemy braci i sióstr, to nadal podążam ścieżką sprzeciwu wobec Boga. Nawet w czasie zgromadzenia nie mogłabym liczyć na oświecenie czy przewodnictwo Boga, a zgromadzenie byłoby nieskuteczne. Kiedy to zrozumiałam, pomodliłam się w sercu do Boga i poprawiłam swoją intencję. Kiedy na zgromadzeniu przyszedł czas, aby podzielić się moimi przemyśleniami, omówiłam je z braćmi i siostrami na podstawie odpowiednich słów Boga. Już się nie ukrywałam i omawiałam tylko to, co rozumiałam, a bracia i siostry dzielili się tym, co oni rozumieli. Dzięki naszym omówieniom wspólnie znaleźliśmy ścieżkę praktykowania, a nasz stan się poprawił. Czułam się bardzo odprężona. Zrozumiałam, że porzucając dążenia do statusu i reputacji i wykonując obowiązki w zgodzie z braćmi i siostrami, zyskuję Boże przewodnictwo.

Dzięki osądzeniu i obnażeniu przez słowa Boga w tym okresie wreszcie siebie poznałam, a moja intencja i podejście do wykonywania obowiązków nieco się zmieniły. Teraz wyraźnie widzę, że dążenie do reputacji, statusu oraz szacunku i podziwu innych nie ma znaczenia ani wartości – przynosi jedynie krzywdę. Tylko skupienie się na praktykowaniu prawdy, dążenie do zmiany usposobienia i wykonywanie obowiązków w sposób spełniajacy standardy, by zadowolić Boga, to stosowne dążenia.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze