Moje doświadczenie głoszenia ewangelii w szkole

23 lipca 2023

Autorstwa Jonah, Mjanma

Urodziłem się w zwyczajnej rodzinie w północnej Mjanmie. W grudniu 2018 roku przyjąłem dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Będąc jeszcze na studiach, brałem udział w zgromadzeniach. Obroniłem dyplom w 2021 roku i dostałem posadę nauczyciela w odległym górskim regionie. Byłem nie tylko nauczycielem, ale także zołnierzem. Musiałem zawsze okazywać posłuszeństwo przełożonym. W przeciwnym razie przeniesiono by mnie do lasów na najniebezpieczniejszym odcinku linii frontu. Pamiętałem słowa przełożonych i przykładałem się do pracy nauczycielskiej. Za moje dobre zachowanie dyrektor szkoły powierzył mi nadzór nad klubem uczniowskim. Choć co dzień miałem dużo pracy, w środku czułem pustkę. Połączenie internetowe w tym regionie było bardzo kiepskie, więc nie mogłem brać udziału w zgromadzeniach. Zjawiłem się tam na początku pandemii, miasta i drogi były pozamykane, przez co straciłem kontakt z innymi na cały semestr. Choć nie miałem kontaktu z innymi, modliłem się i czytałem słowa Boga. Raz trafiłem na fragment, który bardzo mnie zmotywował. Bóg Wszechmogący mówi: „Czy zdajesz sobie sprawę z brzemienia na twoich barkach, powierzonego ci zadania i odpowiedzialności? Gdzie jest twoje poczucie historycznego znaczenia misji? W jaki sposób będziesz służył jako dobry mistrz w przyszłym wieku? Czy masz silne poczucie bycia mistrzem? Jak objaśnisz mistrza wszystkich rzeczy? Czy to naprawdę jest mistrz wszystkich żyjących istot i wszystkich fizycznych rzeczy na świecie? Jakie masz plany związane z postępem kolejnego etapu dzieła? Ilu ludzi czeka na to, abyś został ich pasterzem? Czy twoje zadanie jest ciężkie? (…) Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym, jak zasmucone i niespokojne jest Boże serce? Jak może On znieść spoglądanie na niewinną ludzkość, którą stworzył własnymi rękami, cierpiącą takie męki? Przecież ludzkość to nieszczęśnicy, którzy zostali zatruci. Choć przetrwali do dziś, to kto by pomyślał, że od dawna są zatruci przez złego? Czy zapomniałeś, że jesteś jedną z ofiar? Czy, z miłości do Boga, nie jesteś gotów dążyć do uratowania tych, którzy przeżyli? Czy nie jesteś gotów poświęcić całej swej energii, aby odpłacić się Bogu, który kocha ludzkość tak, jak własne ciało i krew? Jak rozumiesz bycie narzędziem Boga i przeżycie niezwykłego życia? Czy naprawdę masz determinację i pewność siebie, aby wieść sensowne życie pobożnego sługi Bożego?(Jak powinieneś uczestniczyć w swojej przyszłej misji? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zrozumiałem, jak usilnie Bóg pragnie zbawić ludzkość. Ma nadzieję, że większa liczba wierzących dostąpi zbawienia. To jest Jego największe pragnienie. Jako wierzący miałem obowiązek szerzyć ewangelię Boga. To powinność istoty stworzonej. Wierzyłem już od prawie trzech lat, jadłem i piłem słowa Boga i pojąłem niektóre prawdy. Choć nie było mi dane uczestniczyć w zgromadzeniach przez pracę i słaby Internet, to mogłem głosić ewangelię. Mogłem więcej ludzi przywieść do Boga, by przyjęli Jego zbawienie w dniach ostatecznych. Katastrofy były coraz dotkliwsze, pandemia szalała, ale tak wielu nie usłyszało jeszcze głosu Boga i nie otrzymało Jego zbawienia, co napełnia Boga smutkiem i żalem. Sumienie nakazywało mi, żebym głosił ewangelię, przywiódł do Boga ludzi o dobrym człowieczeństwie, wypełnił swoją powinność i zadowolił Boga. Ale moja postawa i zrozumienie prawdy były ograniczone, nie umiałem głosić ewangelii, choć bardzo chciałem to czynić. Pomodliłem się więc: „Boże! Moja postawa jest słaba i nie umiem głosić ewangelii. Pomóż mi przywieść do ciebie tych, co mają prawdziwą wiarę. Wiem, że głoszenie ewangelii nie jest łatwe, ale z Twoim przewodnictwem uda mi się ich do Ciebie przywieść”.

Postanowiłem podzielić się ewangelią ze współpracownikami i uczniami, ale byłem w rozterce. Bo przełożeni powiedzieli mi, że jestem nauczycielem i żołnierzem, więc nie mogę robić niczego, co nie wiąże się z uczeniem. Gdybym wpadł, wysłano by mnie na linię frontu, gdzie często wybuchają konflikty i atakują terroryści, śmierć czaiła się tam wszędzie. Ponoć poprzedni dyrektor szkoły był chrześcijaninem i został przeniesiony do innej szkoły za to, że głosił kazania uczniom, zdegradowano go i był zwykłym nauczycielem, a gdyby znów złamał zasady, trafiłby na linię frontu. To wszystko sprawiło, że zacząłem się bać. Pomyślałem: „Dyrektor po przeniesieniu mógł nadal uczyć, ale ja jestem zwykłym nauczycielem. Jeśli mnie nakryją na głoszeniu ewangelii, trafię na front, bez drugiej szansy na dalsze uczenie w szkole. Z utratą pracy mogę się pogodzić, ale na linii frontu śmierć może mnie spotkać w każdej chwili i to jest główny problem”. Te myśli sprawiły, że bałem się głosić ewangelię w szkole. Ale przecież dzieło Boga zbliżało się do końca, katastrofy rozprzestrzeniały się i gdybym swoich uczniów, współpracowników i znajomych nie przyprowadził do Boga, kiedyś by padli ofiarą katastrof, zostali ukarani stracili szansę na zbawienie. Bóg usilnie chce, by szerzyła się ewangelia o królestwie, chce zbawić tych, którzy mogą być zbawieni, a ja martwiłem się o swoją przyszłość i swój los, bałem się głosić ewangelię dni ostatecznych. Zawodziłem Boga! Byłem w rozterce. Kilka fragmentów słów Boga natchnęło mnie wiarą. Bóg Wszechmogący mówi: „Nie powinieneś obawiać się tego czy tamtego; bez względu na to, ilu trudom i niebezpieczeństwom miałbyś stawić czoła, potrafisz zachować spokój przed Moim obliczem, niczym nie niepokojony, tak aby Moja wola mogła się wypełnić w niezakłócony sposób. Jest to twój obowiązek. (…) Musisz wszystko znieść. Musisz wyrzec się dla Mnie wszystkiego, co posiadasz, zrobić wszystko, co w twojej mocy, aby za Mną podążać, i być gotowym ponieść wszelkie koszty. Nadszedł czas, żebym poddał cię próbie – czy okażesz Mi swoją wierność? Czy będziesz wiernie podążał za Mną aż do końca drogi? Nie obawiaj się; z Moją pomocą, któż mógłby stanąć ci na tej drodze? Zapamiętaj to sobie! Nie zapominaj! Wszystko, co się dzieje, wynika z Moich dobrych intencji i Ja nad wszystkim czuwam. Czy potrafisz kierować się Moim słowem we wszystkim, co mówisz i robisz? Kiedy spadną na ciebie próby ognia, czy uklękniesz i Mnie zawołasz? Czy też skulisz się, niezdolny do tego, by ruszyć naprzód?(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 10, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Co powinieneś robić jako stworzenie Boże? Powinieneś wypełniać swoje obowiązki, wykonywać swoją powinność, wkładając w to całe swoje serce, umysł i siłę. Co do reszty, czyli przyszłości, losu i przeznaczenia ludzkości, nie są to rzeczy, o których możesz decydować, są one w rękach Boga – wszystko to dyktuje i organizuje Stwórca i nie ma to nic wspólnego z żadnym stworzeniem Bożym. (…) Musisz przyjąć do wiadomości jeden fakt: jakakolwiek jest ta obietnica, dobra czy zwyczajna, przyjemna czy nieciekawa, wszystko zostało podyktowane, ustalone i postanowione przez Stwórcę. Tylko podążanie we właściwym kierunku, ścieżką wskazaną przez Stwórcę, jest obowiązkiem i powinnością stworzenia Bożego. Jeśli chodzi o to, co ostatecznie zyskasz i jaki otrzymasz udział w Bożych obietnicach, zależy to od twojego dążenia, od ścieżki, jaką obierzesz, i od dyktatów Stwórcy(Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet poświęcają je dla osobistej chwały (Część dziewiąta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga mówiły mi, żebym się nie bał i że wszystko jest w rękach Boga. To, czy będę dalej uczył, czy wyślą mnie na front, nie zależało od nikogo poza Bogiem. Nie zależało od dyrektora czy dowódców. Musiałem mieć wiarę w Boga. Z Nim u swojego boku nie musiałem się niczego bać, bez względu na to, jak trudno było głosić ewangelię. Zawsze bałem się, że gdy mnie nakryją na głoszeniu ewangelii, wyślą mnie na front i będę w niebezpieczeństwie, więc nie głosiłem ewangelii. Nie miałem wiary w Boga. Poniższe słowo poruszyły mnie najbardziej: „Powinieneś wypełniać swoje obowiązki, wykonywać swoją powinność, wkładając w to całe swoje serce, umysł i siłę. Co do reszty, czyli przyszłości, losu i przeznaczenia ludzkości, nie są to rzeczy, o których możesz decydować, są one w rękach Boga – wszystko to dyktuje i organizuje Stwórca i nie ma to nic wspólnego z żadnym stworzeniem Bożym”. Czułem się zmotywowany. Jako istota stworzona, powinienem z całego serca wypełniać swoją powinność. To, co będzie z moją pracą, to, czy wyślą mnie na front i czy będzie grozić mi śmierć, wszystko to dyktowała wola Pana stworzenia. Bałem się, że przełożeni wyślą mnie na linię frontu, jeśli nakryją mnie na głoszeniu ewangelii, bo nie pojmowałem wszechmocnej suwerenności Boga, jak gdyby o moim losie mogli decydować przełożeni. Byłem głupcem. Katastrofy i pandemia szaleją coraz bardziej, nie ma czasu do stracenia. Miałem szczęście, że przyjąłem dzieło Boga w dniach ostatecznych, ale nie dzieliłem się nim z innymi. Miałem dług u ludzi i buntowałem się przeciw Bogu, sumienie nie dawało mi spokoju. Gdy to do mnie dotarło, zyskałem wiarę. Postanowiłem zapomnieć o swoich lękach i pełnić swoją powinność, czyli głosić ewangelię i świadczyć o Bogu.

Zastanawiałem sie potem: „Czemu aż tak boję się wysłania na front, że nie śmiem wypełniać obowiązków? Co tak naprawdę mnie ogranicza?”. Przeczytałem te słowa Boga: „Najsmutniejszą kwestią dotyczącą wiary człowieka w Boga jest to, że człowiek dokonuje swojego własnego zarządzania w Bożym dziele, nie dbając jednak o zarządzanie Boga. Największa porażka człowieka polega na tym, w jaki sposób, jednocześnie dążąc do posłuszeństwa Bogu i oddawania Mu czci, człowiek buduje swój własny, idealny cel i kalkuluje, jak otrzymać największe błogosławieństwo oraz osiągnąć ten najlepszy rezultat. Nawet jeśli ktoś rozumie, jak bardzo jest żałosny, odrażający i żenujący, ilu potrafi bez wahania porzucić swoje ideały oraz nadzieje? A kto jest w stanie powstrzymać swoje działania i przestać myśleć tylko o sobie? Bóg potrzebuje tych, którzy będą z Nim blisko współpracować, aby wypełniać Jego zarządzanie. Potrzebuje tych, którzy poddadzą Mu się, poświęcając cały swój umysł i ciało dziełu Jego zarządzania. On nie potrzebuje ludzi, którzy każdego dnia wyciągają ręce, żebrząc od Niego, a tym bardziej nie potrzebuje tych, którzy niewiele dają, a następnie oczekują nagrody. Bóg gardzi tymi, którzy wnoszą śmiesznie mało, po czym spoczywają na laurach. Nie znosi tych zimnych ludzi, którzy nie uznają dzieła Bożego zarządzania, a chcą jedynie rozprawiać o pójściu do nieba i uzyskiwaniu błogosławieństw. Bóg odczuwa jeszcze większą odrazę do tych, którzy wykorzystują okazje, jakie im nastręcza Jego dzieło zbawienia ludzkości. Wynika to z faktu, że ci ludzie nigdy nie troszczyli się o to, co Bóg pragnie osiągnąć i uzyskać poprzez dzieło swojego zarządzania. Dbają jedynie o to, w jaki sposób mogą skorzystać z możliwości, jakie daje im Boże dzieło, aby dostąpić błogosławieństw. Nie obchodzi ich serce Boga, gdyż są totalnie pochłonięci własnymi perspektywami i własnym losem. Ci, którzy nie uznają dzieła Bożego zarządzania i nie wykazują najmniejszego zainteresowania tym, w jaki sposób Bóg zbawia ludzkość, oraz Jego wolą, czynią tylko to, co zadowala ich samych w sposób oderwany od dzieła Bożego zarządzania. Ich zachowanie nie jest pamiętane ani akceptowane przez Boga, tym bardziej nie spogląda On na nie przychylnie(Dodatek 3: Człowiek może dostąpić zbawienia jedynie pod Bożym zarządzaniem, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Rozważając słowa Boga, zrozumiałem, że boję się głosić ewangelię przede wszystkim z obawy o swój los. Bałem się, że przełożeni wyślą mnie na linię frontu, jeśli nakryją mnie na głoszeniu ewangelii, a gdyby tak się stało, nie mógłbym brać udziału w zgromadzeniach ani czytać słów Boga, przez całe dnie patrolowałbym lasy z karabinem w dłoni. Ten region jest nękany przez terroryzm i konflikty zbrojne, gdyby mi się noga powinęła, pewnie bym zginął i na zawsze stracił szansę na zbawienie. Zrozumiałem, że wierzę w Boga, by zyskać błogosławieństwa, a nie po to, by dążyć do prawdy i czynić powinność istoty stworzonej. Moja wiara i moje obowiązki służyły moim interesom. Byłem gotów podjąć się tylko tych działań, które zyskałyby mi błogosławieństwa. To było jak relacja między szefem a pracownikiem, transakcja zorientowana na zysk, bez miłości do Boga. Byłem samolubny i podły. Wierzyłem w Boga, ale nie byłem gotów znieść choćby odrobiny cierpienia czy trudu. Myślałem, że wystarczy czytać słowa Boga i wychwalać Go śpiewem i tańcem, ale taka wiara nie sprawiłaby, że bym doświadczył i zrozumiał słowa Boga, rozpoznał swe zepsute usposobienie i dostąpił zbawienia. Bóg wymaga, by wierzący mieli wzgląd na Jego wolę, miłowali Go i o Nim świadczyli. W każdych okolicznościach musimy dążyć do prawdy, poddawać się Bogu, bać się Go i unikać zła, dopiero wtedy możemy dostąpić zbawienia. Ta pogoń za błogosławieństwem nie była zgodna z wolą Boga ani z Jego wymaganiami. Jako osoba wierząca, powinienem miłować Boga i być Mu posłusznym, z poświęceniem świadczyć o Jego dziele w dniach ostatecznych. Tylko to ma wartość i znaczenie. Pomodliłem się więc do Boga, żebym przestał myśleć o swojej przyszłości. Musiałem świadczyć o Bożym dziele zbawienia w dniach ostatecznych.

Zacząłem od moich współpracowników, ale opierali się i nie chcieli uwierzyć w Boga, więc zwróciłem się do uczniów. Co dzień po zajęciach czytałem im słowa Boga, na przykład „Bóg jest źródłem ludzkiego życia” i „Bóg kieruje losem całej ludzkości”, mówiłem im o trzech etapach dzieła Boga. Słuchali z przejęciem. Dzięki przewodnictwu Boga nawróciłem ponad 50 osób w ciągu miesiąca. Moja wiara umocniła się. Widziałem, że uczniowie chętnie biorą udział w zgromadzeniach i mają dobre zrozumienie, więc świadczyłem o Bogu z większym przekonaniem. Nie byłem już taki spięty i przestraszony, bo wiedziałem, że Bóg jest ze mną, i pojmowałem, co miał na myśli, mówiąc: „Musisz mieć wiarę w to, że wszystko jest w rękach Boga i że ludzie jedynie z Nim współpracują. Jeśli twe serce będzie szczere, Bóg to dostrzeże i otworzy przed tobą wszystkie ścieżki, sprawiając, że wszelkie trudności przestaną być trudne. Taką właśnie wiarę musisz mieć. Dlatego wypełniając swój obowiązek, nie musisz się o nic martwić, jeśli tylko starasz się ze wszystkich sił i wkładasz w to całe swe serce. Bóg nie będzie ci robił trudności ani zmuszał cię, byś robił coś, do czego nie jesteś zdolny(W wierze w Boga niezwykle ważne jest praktykowanie i doświadczanie Jego słów, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg mówi nam, że jeśli tylko szczerze z Nim współpracujemy, On otworzy przed nami drogę. Nie musiałem się tak martwić. Wystarczyło, żebym dawał z siebie wszystko i polegał na Bogu. To, o co Bóg mnie prosi, jest w moim zasięgu i nie wykracza poza limity mojej postawy.

Gdy coraz więcej uczniów zaczęło przyjmować dzieło Boga w dniach ostatecznych, siły szatana zainterweniowały. Uczniowie należeli do mniejszości etnicznej wyznającej buddyzm, od zawsze byli buddystami. Kilku powiedziało mi, ich rodzice zabronili im wierzyć. Jedna z uczennic wyznała, że jej rodzice wyrzucą ją z domu i wyrzekną się jej, jeśli dowiedzą się, że wierzy w Boga. Kilkoro uczniów nie wiedziało, co robić. Wtedy martwiłem się, że są zniechęceni i słabi z powodu reakcji swoich rodzin, że nie są w stanie wytrwać i być może porzucą wiarę. Niepokoiłem się i nie miałem pojęcia, co zrobić. Dzieło Boga wkrótce się skończy. Jeśli porzucą wiarę, utracą zbawienie. Jak się z tego wytłumaczę przed Bogiem? Modliłem się i prosiłem Boga o przewodnictwo. Przeczytałem te Jego słowa: „Gdy Bóg dokonuje swego dzieła, troszczy się o człowieka i spogląda na niego, gdy sprzyja mu i go pochwala, szatan depcze mu po piętach, próbując oszukać danego człowieka i wyrządzić mu krzywdę. Jeżeli Bóg chce pozyskać tego człowieka, szatan zrobi wszystko, co w jego mocy, aby przeszkodzić Bogu, posługując się różnymi niegodziwymi wybiegami, aby kusić, zakłócać i niszczyć dzieło Boga, a wszystko po to, by osiągnąć swój ukryty cel. Jaki jest ten cel? Szatan nie chce, aby Bóg kogokolwiek pozyskał; chce wziąć w posiadanie tych, których Bóg chce pozyskać, chce ich kontrolować, przejąć władzę nad nimi, chce, aby go czcili i wraz z nim popełniali złe uczynki oraz opierali się Bogu. Czyż nie jest to zbrodniczy motyw szatana? (…) Tocząc wojnę z Bogiem i wlekąc się za Nim, szatan chce zniszczyć każde dzieło, które Bóg chce wykonać, zająć i kontrolować tych, których Bóg chce pozyskać, aby całkowicie zgładzić tych, których Bóg chce pozyskać. Jeżeli nie zostaną zgładzeni, przechodzą oni w posiadanie szatana i są przez niego wykorzystywani – taki jest jego cel(Sam Bóg, Jedyny IV, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Rozważając słowa Boga, zrozumiałem, że gdy Bóg działa, by zbawić ludzi, szatan idzie za Nim, deprawuje i krzywdzi ludzi, wtracą się i szkodzi dziełu Bożemu. Wynika to ze złej istoty szatana. Niesiemy świadectwo o Bogu, by zbawić ludzi, ale szatan znieść tego nie może. Wciąż nam przeszkadza i nas dręczy, usiłując zniszczyć dzieło Boże, odciągnąć nas od Boga i sprawić, byśmy Boga zdradzili, utracili zbawienie i z szatanem trafili do piekła. Musiałem przejrzeć sztuczki szatana i strzec się jego pułapek. Z tą myślą czytałem słowa Boga z braćmi i siostrami, by mogli pojąć prawdę i przejrzeć na wylot sztuczki szatana. Mówiłem im tak: „Czy wiecie, czemu napotkamy tak wiele przeszkód od momentu, gdy uwierzymy w Boga? Bo zawsze żyliśmy pod władzą szatana, ale teraz, gdy wierzymy w Boga, przyjmujemy od Niego zbawienie i słuchamy Jego słów, nie oddajemy już czci szatanowi. Szatan nie chce, aby Bóg nas zbawił, więc wykorzystuje ludzi z naszego otoczenia, by nas dręczyć, byśmy przestali wierzyć w prawdziwego Boga, by mieć nas znów w swojej władzy, krzywdzić nas i sprawić, że utracimy naszą szansę na Boże zbawienie. Nie możemy na to pozwolić”. Potem omówiłem z nimi prawdy o różnicy między prawdziwym Bogiem a fałszywymi bożkami, o tym, skąd wziął się buddyzm i że jest tylko jeden prawdziwy Bóg. Po moim omówieniu jeden z braci powiedział: „Rozumiem teraz, że gdy wierzymy w Boga i przyjmujemy Jego dzieło, napotykamy przeszkody, bo nie czcimy szatana, i szatan robi wszystko, by odciągnąć nas od wiary w Boga i od właściwej ścieżki. Musimy mieć rozeznanie i nie wpaść w pułapki szatana”. Jedna z sióstr powiedziała: „Widzę teraz różnicę między prawdziwym Bogiem a fałszywymi bożkami. Tylko prawdziwy Bóg mógł stworzyć niebo, ziemię, ludzkość i świat. On stworzył wszystko i nad wszystkim ma władzę. Daje nam obficie nasz chleb powszedni. Fałszywe bożki nie stworzą nawet robaka, a co dopiero niebo i ziemię, nie powinniśmy w nich wierzyć”. Te słowa braci i sióstr głęboko mnie poruszyły. W tej duchowej walce z szatanem pojęli prawdę słów Bożych i przejrzeli na wylot sztuczki szatana. Nikt się nie potknął i byli jeszcze silniej przekonani, by iść za Bogiem. Wszystko to dzięki słowom Boga. Moja wiara w Boga również się umocniła.

Raz dyrektor straszliwie się zezłościł. Powiedział: „Słuchaj, Jonah. To już trzeci raz, kiedy muszę cię tu wzywać. Nie chcę powtarzać tego, co już wiesz. Celebryta się z ciebie zrobił. Na wiele mil dokoła ludzie wiedzą, że głosisz w szkole ewangelię! Mamy być nauczycielami i przekazywać uczniom wiedzę, więc czemu ty wpajasz im wiarę w Boga? Mieszkańcy wioski są buddystami. Musimy uszanować ich zwyczaje i nauczać ich własnej wiary. To, co robisz, ma duży wpływ na naszą szkołę. Czy chcesz zniszczyć nam reputację? Czy chcesz, żeby gardzili tobą uczniowie i ich rodziny? Postępujesz nieprofesjonalnie i nieetycznie! Nie jesteś godzien, aby być nauczycielem! Jeśli się nie ockniesz, pod koniec semestru zostaniesz przeniesiony!”. Czułem urazę i wiedziałem, że te słowa pochodzą od diabła szatana. Chciał, by ludzie podążali za diabłem, i nie pozwalał im czcić Boga. Wiara w Boga jest czymś najsłuszniejszym, lecz dla szatana to zło. Widziałem, że te diabły wypaczają fakty i nie odróżniają dobra od zła. Byłem rozstrzęsiony. Nie wiedziałem, co będzie dalej, i podświadomie znów martwiłem się o swoją przyszłość. Co się stanie, jeśli faktycznie mnie przeniosą? Czy trafię na linię frontu? Jak mam stawić czoła tej straszliwej perspektywie? Jak mam wierzyć w Boga? Czy będę mógł być zbawiony?… Przez te myśli napłynęły mi do oczu łzy. Nie odczuwałem senności, siedziałem przy stole całą noc, modląc się do Boga: „Boże, czemu nie potrafię opanować strachu?”. Myślałem o słowach Boga na temat szatańskich metod deprawowania ludzi. Bóg mówi: „Pierwszą z nich jest kontrola i przymus. Oznacza to, że szatan zrobi wszystko, co możliwe, aby przejąć kontrolę nad twoim sercem. Co oznacza »przymus«? Oznacza wykorzystanie taktyk opartych na przemocy, byś był mu posłuszny i myślał o konsekwencjach braku podporządkowania. Boisz się i nie ośmielasz się mu przeciwstawić, więc potem się mu podporządkowujesz(Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Rozważając słowa Boga, lepiej pojąłem, jak szpetne oblicze ma szatan. On wiedział, że boję się wysłania na front, gdzie cały czas groziłaby mi śmierć. Lęk przed śmiercią był moją największą skazą i słabością. Szatan wykorzystywał dyrektora, by mnie dręczyć groźbą przeniesienia, chciał, żebym mu uległ i zrezygnował z pełnienia obowiązków i świadczenia o Bogu. Mogło się wydawać, że dyrektor chce tylko mojego dobra, ale w istocie zmuszał mnie, bym przestał głosić ewangelię, żeby uratować swoją reputację. Nie pozwalał mi głosić Bożej ewangelii zbawienia, tylko chciał, żebym stanął po stronie szatana. To było prawdziwe oblicze dyrektora. Zyskałem rozeznanie i wiedziałem, że to sztuczki szatana. Kiedy głosiłem ewangelię, coś mnie ograniczało, a tym czymś był mój lęk przed śmiercią. Bałem się, że gdy mnie wyślą na front, żeby bronić granicy, groziła mi będzie śmierć w każdej chwili, bałem się, że po śmierci nie będę już miał szansy, by wierzyć w Boga i dostąpić zbawienia, więc się zniechęciłem i wycofałem.

Wyznałem wszystko Bogu w modlitwie i prosiłem, by mi pomógł pokonać lęk przed śmiercią. Potem przeczytałem fragment słów Boga. „Jak umarli ci uczniowie Pana Jezusa? Wśród uczniów byli tacy, którzy zostali ukamienowani, włóczeni końmi, ukrzyżowani głową w dół, rozerwani przez pięć koni – doświadczyli każdego rodzaju śmierci. Dlaczego ich zgładzono? Czy zostali zgodnie z prawem straceni za swoje zbrodnie? Nie. Zostali potępieni, pobici, zbesztani i skazani na śmierć, ponieważ głosili ewangelię Pańską, ale ludzie ich odrzucili – oto dlaczego zginęli śmiercią męczeńską. (…) Bez względu na to, jaka była bezpośrednia przyczyna ich śmierci i odejścia, czy jak do tego doszło – nie oznacza to, że Bóg właśnie tak określił ostateczny wynik życia tych istot stworzonych. Musisz to jasno zrozumieć. Było zupełnie odwrotnie: użyli właśnie tych środków, by potępić ten świat i dać świadectwo o czynach Boga. Te istoty stworzone wykorzystały swoje życie, które jest najcenniejsze – wykorzystały ostatnie chwile swojego życia, aby świadczyć o czynach Boga, świadczyć o wielkiej mocy Boga oraz oznajmić szatanowi i światu, że czyny Boże są słuszne, że Pan Jezus jest Bogiem, że On jest Panem i ciałem wcielonego Boga; aż do ostatniej chwili życia nigdy nie zaparli się imienia Pana Jezusa. Czy nie była to forma osądu tego świata? Wykorzystali swoje życie, aby ogłosić światu i potwierdzić przed ludźmi, że Pan Jezus jest Panem, że Pan Jezus jest Chrystusem, że jest ciałem wcielonego Boga, że dzieło odkupienia, którego On dokonał dla całej ludzkości, pozwala ludzkości żyć dalej – ten fakt jest niezmienny na zawsze. W jakim stopniu ci, którzy zostali umęczeni za szerzenie ewangelii Pana Jezusa, wypełnili swój obowiązek? Czy w najwyższym stopniu? Jak się przejawił ten najwyższy stopień? (Ofiarowali swoje życie). Zgadza się, zapłacili cenę swojego życia. Rodzina, bogactwo i rzeczy materialne należące do tego życia są rzeczami zewnętrznymi; jedyną rzeczą wewnętrznie związaną z człowiekiem jest samo życie. Dla każdego żyjącego człowieka życie jest rzeczą najcenniejszą, najbardziej wartościową i tak się złożyło, że ci ludzie mogli ofiarować to, co mieli najcenniejszego – własne życie – jako potwierdzenie i świadectwo miłości Boga do człowieka. Aż do śmierci nie wyparli się imienia Boga, nie wyparli się dzieła Bożego i wykorzystali ostatnią chwilę swojego życia, aby zaświadczyć o istnieniu tego faktu – czy to nie jest najwyższa forma świadectwa? To najlepszy sposób wypełnienia swojego obowiązku; na tym polega wypełnienie odpowiedzialności. Nie uchylili się od odpowiedzialności, kiedy szatan im groził i ich terroryzował, a nawet gdy zmusił ich, by zapłacili cenę życia. Tym właśnie jest wypełnienie swojego obowiązku w najwyższym stopniu. Co chcę przez to powiedzieć? Czy chcę powiedzieć, że macie użyć tego samego sposobu, aby świadczyć o Bogu i głosić ewangelię? Niekoniecznie musicie tak zrobić, ale powinniście zrozumieć, że jest to wasza odpowiedzialność, że jeśli Bóg będzie tego od was potrzebował, macie to uznać za swoją moralną powinność. W dzisiejszych czasach ludzie noszą w sobie lęk i niepokój, ale czemu służą te uczucia? Po co masz się martwić, skoro Bóg tego od ciebie nie wymaga? Jeśli Bóg będzie tego od ciebie potrzebował, nie powinieneś uchylać się od tej powinności ani jej odrzucać. Powinieneś aktywnie współpracować i przyjąć to bez obaw. Bez względu na to, jak ktoś umiera, nie powinien umierać przed obliczem szatana ani w jego rękach. Jeśli ktoś ma umrzeć, powinien umrzeć w rękach Boga. Ludzie przyszli od Boga i do Boga wracają – takie przekonanie i taką postawę powinna mieć istota stworzona. To jest ostateczna prawda, którą należy zrozumieć, głosząc ewangelię i wypełniając swój obowiązek – trzeba zapłacić cenę życia, aby głosić i świadczyć o ewangelii Boga wcielonego, który wykonuje swoje dzieło i zbawia ludzkość. Jeśli masz takie aspiracje, jeśli możesz nieść świadectwo w taki sposób, to wspaniale. A jeżeli wciąż nie masz takich aspiracji, powinieneś przynajmniej właściwie wypełnić swoją odpowiedzialność i obowiązek, który masz przed sobą, a resztę pozostawić Bogu. Być może później, w miarę jak będą mijać miesiące i lata, ty staniesz się dojrzalszy i bardziej doświadczony, a twoje zrozumienie prawdy się pogłębi, zdasz sobie sprawę, że masz obowiązek i powinność poświęcić swoje życie aż do samego końca dziełu ewangelii Bożej(Szerzenie ewangelii jest powinnością, do której wszyscy wierzący są moralnie zobowiązani, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pokazały mi, że w Wieku Łaski uczniowie Pana Jezusa byli potępiani i prześladowani za głoszenie ewangelii, ale bez względu na to, w jaki sposób spotkała ich śmierć, nie była ona ich ostatecznym przeznaczeniem. Życie i śmierć ciała nie mają nic wspólnego z dobrym lub złym przeznaczeniem osoby. Prześladowania, które spadły na uczniów Pana Jezusa, mogą się wydawać czym złym, ale w istocie ich męczeństwo było wypełnieniem Bożej misji i Bóg to upamiętnia. W obliczu złych sił szatana nieśli świadectwo o dziele Boga, nie bacząc na swoje życie i bezpieczeństwo. To sprawiło, że ich świadectwo zwyciężyło szatana. Życie jest czymś dla człowieka najcenniejszym, a oni złożyli je w ofierze, by nieść świadectwo o Bogu i by świat Jego dzieło poznał. To jest największe świadectwo. Myśląc o słowach Boga, czułem się upokorzony i zawstydzony. Gdy dyrektor zagrosił mi przeniesieniem, przeraziłem się. Bałem się, że wyślą mnie na front, że gdy umrę, to będzie mój koniec i nie będę mógł być zbawiony. Za bardzo ceniłem swoje życie i nie niosłem świadectwa. Blado wypadałem w zestawieniu z apostołami. Myślałem o tym, skąd pochodzi moje życie, że dostałem je od Boga. Bóg decyduje, kiedy umieramy, i nikt nie jest w stanie tego zmienić choćby o minutę. Jeśli Bóg kogoś chroni i nie pozwoli mu umrzeć, to ten ktoś nie umrze nawet w miejscu najniebezpieczniejszym. Ludzie nie mają władzy nad tym, kiedy umierają, ani nad swoim ostatecznym wynikiem. To jest w rękach Boga. Pan Jezus powiedział: „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z mojego powodu, znajdzie je(Mt 16:25). Gdy świadczymy o Bogu, musimy stawić czoła prześladowaniom i przeciwnościom. Tak samo jak uczniowie Pana Jezusa, niektórzy mogą ponieść śmierć za głoszenie ewangelii i świadczenie o Bogu, ale ich dusze są w Jego rękach. Choć ich ciała są martwe, nie znaczy to, że nie mają oni ostatecznego przeznaczenia. Wszystko jest w rękach Boga, to On o wszystkim decyduje. Gdybym przestał głosić ewangelię, bo chciałem żyć i bałem się śmierci, to nawet gdybym nie trafił na front i nie zginął, w oczach Boga byłbym już tylko żywym trupem, którego należy odrzucić. Powinienem zaryzykować wszystko, nawet swoje życie, byle tylko iść za Bogiem i głosić ewangelię. Gdyby mnie wysłano na front, powinienem podporządkować się Bogu. Mogłem głosić ewangelię żołnierzom na froncie, by ich przyprowadzić do Boga. Gdybym któregoś dnia poniósł śmierć za głoszenie ewangelii i świadczenie o Bogu, Bóg by na to pozwolił i chciałem się temu poddać. Myśląc o tym wszystkim, przyrzekłem Bogu, że będę dalej głosił ewangelię i świadczył o Nim, że nie dam się nikomu ograniczać.

Potem codziennie modliłem się i głosiłem ewangelię, omawiałem wraz z innymi słowa Boga. Pomagałem im w odrabianiu lekcji i zaplanowałem zgromadzenia w czasie wakacji. Wszyscy stali się o wiele bardziej aktywni. Ci bracia i siostry uzyskali naprawdę niezłe stopnie na egzaminach, ze średnią z każdego przedmiotu od 76 do 98. Wszyscy zdali. To było zadziwiające! Dyrektor zauważył dobre oceny moje klasy i powiedział: „Twoja klasy ma najlepsze oceny w całej szkole, więc postanowiliśmy, że zostaniesz na kolejny semestr. Życzę ci wszystkiego najlepszego”. Bardzo się ucieszyłem, bo w ogóle sie tego nie spodziewaałem. Przypomniał mi się werset z biblijnej Księgi Przysłów: „Serce króla jest w rękach Jahwe jak rzeki wód: zwraca je, gdziekolwiek zechce” (Prz 21:1). Wszystko jest w rękach Boga, On ma władzę nad naszym losem. Jeśli tylko wierzę w Boga i szczerze z Nim współpracuję, On otworzy dla mnie drogę. Cały czas głoszę ewangelię w kampusie, prowadząc zgromadzenia dla braci i sióstr, i całkiem sporo osób przyjęło dzieło Boga w dniach ostatecznych. Patrząc wstecz na te dni głoszenia ewangelii, wiem, że dużo zyskałem i Bóg mnie cały czas prowadził.

Dalej: Historia Angel

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze