Skrzywdziłam mojego syna swoimi wysokimi oczekiwaniami
Autorstwa Xiaoxiu, ChinyJako dziecko mieszkałam z pięciorgiem rodzeństwa. Ja byłam najstarsza. Ojciec przez wiele lat pracował z dala od...
Witamy wszystkich wyznawców, którzy wyczekują pojawienia się Boga!
Mam trzy starsze siostry. Zarówno one, jak i ich mężowie pracują w rządowych ministerstwach. Niektórzy są przewodniczącymi komitetów Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej, podczas gdy inni pełnią funkcje przywódcze lub zajmują najwyższe stanowiska w agencjach rządowych. Ludzie zazdroszczą im i szanują ich. Ludzie mówią mi: „Spójrz na swoje starsze siostry. Jedna jest lepsza od drugiej!”. Ilekroć słyszałam takie rzeczy, czułam w sercu smutek. Moje starsze siostry były wyjątkowe, ale mój mąż i ja należeliśmy tylko do szeroko rozumianej kadry kierowniczej w pewnej firmie, bez żadnej władzy ani wpływu. To sprawiało, że czułam się naprawdę zawstydzona i w obecności innych ludzi nie mogłam trzymać głowy wysoko. Zaczęłam się zastanawiać: „Nigdy do niczego nie dojdę w tym życiu. Muszę pokładać nadzieje w moim synu, licząc na to, że gdy dorośnie, na pewno znajdzie dobrą pracę. Nawet jeśli nie zostanie urzędnikiem państwowym, to przynajmniej musi dostać się do agencji rządowej lub instytucji publicznej. Gdyby mój syn był w stanie wyróżnić się z tłumu i znaleźć szanowaną pracę, mogłabym wygrzewać się w blasku jego chwały”. Mój syn ledwie rozpoczął naukę w szkole podstawowej, a ja już zaczęłam tworzyć w głowie plany dla niego. W tamtym czasie istniała prywatna szkoła, która oferowała lepszy poziom edukacji. Pociągnęłam za sznurki i wydałam mnóstwo pieniędzy, aby mój syn mógł do niej chodzić. Chciałam, żeby dobrze sobie radził z nauką i w przyszłości dostał się na uniwersytet. Niestety mój syn był sporym rozczarowaniem. Nie tylko nie przykładał się do nauki, ale też regularnie opuszczał lekcje. Zawsze był w konflikcie z nauczycielami, a później nawet nie chciał chodzić do szkoły. Zaczęłam się martwić, że jeśli nie będzie chodził do szkoły, to będzie skazany na życiową porażkę. Czy miałby później jakieś dobre perspektywy? Często mu powtarzałam: „Musisz się pilnie uczyć. W przyszłości, gdy dostaniesz się na dobry uniwersytet i znajdziesz świetną pracę, będziesz bardzo szanowany. Wszyscy twoi starsi kuzyni studiują na uniwersytetach. Jeśli nie będziesz się pilnie uczył, w przyszłości będziesz musiał wykonywać ciężką pracę fizyczną i przez całe twoje życie ludzie będą patrzeć na ciebie z góry”. Ale mój syn nie chciał słuchać i często ukrywał się przede mną. Po powrocie do domu ze szkoły brał coś do jedzenia i szedł do swojego pokoju, mówiąc, że musi odrobić pracę domową. Chciałam porozmawiać z nim o nauce, ale on nie zwracał na mnie uwagi. Pomyślałam sobie: „Jeśli ja, jako twoja matka, pozwolę ci się tak zachowywać i nie wezmę się za ciebie, czy będziesz w stanie odnieść sukces w przyszłości?”. Zapisałam swoje zmartwienia i obawy, udzielając mu szczerych oraz poważnych rad. Ale mój syn po prostu nie słuchał i dalej regularnie opuszczał lekcje. Zaczęłam się bać, że zejdzie na złą drogę w społeczeństwie, więc poprosiłam znajomego, by pomógł mu dostać się do wojska. Miałam nadzieję, że uda mu się dostać do szkoły wojskowej. Gdyby w przyszłości został oficerem, byłoby wspaniale. Dzięki temu, gdyby ktoś później zapytał: „Czym zajmuje się twój syn?”. Mogłabym powiedzieć z pewnością siebie: „Mój syn jest oficerem w wojsku”. Dlatego posłałam go do wojska, gdy miał piętnaście lat. Po zakończeniu trzyletniej służby, chciałam wykorzystać znajomości i wysłać go do szkoły wojskowej na dalsze szkolenie, ale on się nie zgodził i stanowczo chciał zostać zwolniony ze służby. Próbowałam go przekonać na wszelkie możliwe sposoby, strzępiąc sobie język na próżno, ale on i tak zdecydował się odejść z wojska. Po powrocie został przydzielony do wydziału kolejowego jako zwykły robotnik. Byłam bardzo niezadowolona, że zajął się taką pracą. Dzieci moich starszych sióstr wybrały karierę urzędników państwowych. Mają szanowaną i prestiżową pracę, zarabiają dużo pieniędzy, a gdziekolwiek się nie pojawią, ludzie darzą ich szacunkiem. A mój własny syn nie miał dobrego wykształcenia ani dobrej pracy. Jak mógł być takim rozczarowaniem? Czyż nie zrobiłam wszystkiego dla jego dobra? Jak mógł tego nie rozumieć? W tamtym czasie często płakałam w ukryciu i czułam się zbyt zawstydzona, by stanąć twarzą w twarz z ludźmi. Czy życie mojego syna naprawdę będzie tak przeciętne i żałosne jak moje? Gdyby ludzie, którzy mnie znają, dowiedzieli się o tym, to kto wie, co by o mnie powiedzieli i jak by się ze mnie naśmiewali za moimi plecami! Nie. Czułam, że tak dalej być nie może. Musiałam znaleźć sposób, by przenieść syna do dobrej pracy. Nie mogłam pozwolić, by przez całe życie był zwykłym robotnikiem! Zaczęłam szukać znajomości wszędzie. Moje starsze siostry również pomogły mi skontaktować się z kilkoma pracodawcami, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło z powodu braku wykształcenia mojego syna. W związku z pracą syna łamałam sobie głowę tak bardzo, że popadałam w rozpacz. Moja rodzina radziła mi, bym pozwoliła sprawom toczyć się swoim torem, ale ja nie chciałam się poddać. Potem zmusiłam męża, aby poprosił kogoś o znalezienie jakiegoś kontaktu, który pozwoliłby synowi na zmianę miejsca zatrudnienia. Kosztowało mnie to wiele zmartwień i pieniędzy, ale ostatecznie nadal nie udało mi się znaleźć dla niego nowej pracy. Ponieważ nie było dla syna żadnej porządnej pracy, nie pozwoliłam mu pracować przez trzy lata. Po prostu kazałam mu siedzieć w domu. Mój syn stawał się coraz bardziej zdeprawowany. Każdego dnia, jeśli akurat nie grał w gry, wychodził na miasto i jadł, pił i dobrze się bawił. W tamtych dniach myślałam jedynie o tym, jak zapewnić synowi szanowaną pracę. Z tego powodu nie byłam w stanie jeść ani dobrze spać, a moje życie było trudne i wyczerpujące. Właśnie wtedy, gdy tak bardzo się zamartwiałam i czułam, że nie mam wyjścia, przyszła do mnie ewangelia Boga Wszechmogącego. Po tym, jak przyjęłam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych, często chodziłam na zgromadzenia i wykonywałam obowiązki z braćmi i siostrami. Robiąc to, czułam się szczęśliwa i wyzwolona. Jednak kiedy miałam czas wolny, nie mogłam przestać martwić się o pracę syna.
Pewnego dnia przeczytałam te słowa Boże: „Kiedy ktoś opuszcza swoich rodziców i staje się niezależny, warunki społeczne, z jakimi się styka, oraz dostępny rodzaj pracy czy kariera są wyznaczone przez los i nie mają nic wspólnego z jego rodzicami. Niektórzy wybierają dobry kierunek w koledżu i udaje im się po uzyskaniu dyplomu znaleźć satysfakcjonującą pracę, a tym samym postawić pierwszy triumfalny krok w podróży swojego życia. Niektórzy uczą się i opanowują wiele różnych umiejętności, a jednak nigdy nie znajdą pracy, która im odpowiada, ani swojego miejsca, a tym bardziej nie zrobią kariery. Na początku życiowej wędrówki ich plany są na każdym kroku udaremniane, nękają ich kłopoty, ich perspektywy są ponure, a życie niepewne. Niektórzy pilnie przykładają się do nauki, ale o włos tracą każdą szansę na uzyskanie wyższego wykształcenia; wydają się skazani na niepowodzenie, a ich pierwsze aspiracje w podróży życia rozpływają się w powietrzu. Nie wiedząc, czy droga przed nimi jest gładka, czy wyboista, po raz pierwszy czują, jak pełne zmiennych czynników jest ludzkie przeznaczenie, więc patrzą na życie z oczekiwaniami i strachem. Niektórzy ludzie, mimo że nie są bardzo dobrze wykształceni, piszą książki i cieszą się pewną sławą; inni, choć są niemal analfabetami, zarabiają w biznesie i dzięki temu mogą się utrzymać… To, jaki ktoś wybierze zawód albo jak zarabia na życie: czyż ludzie mają jakąkolwiek kontrolę nad tym, czy dokonują w tych kwestiach dobrego, czy złego wyboru? Czy te obszary ich życia są zgodne z ich pragnieniami i decyzjami? Większość ludzi życzyłaby sobie następujących rzeczy: pracować mniej i zarabiać więcej, nie trudzić się w słońcu i deszczu, dobrze się ubierać, zadawać wszędzie szyku, górować nad innymi i przynosić zaszczyt swoim przodkom. Ludzie mają nadzieję osiągnąć stan idealny, lecz kiedy stawiają pierwsze kroki w podróży życia, stopniowo uświadamiają sobie, jak niedoskonałe jest ludzkie przeznaczenie i po raz pierwszy naprawdę pojmują fakt, że choć można czynić śmiałe plany na przyszłość i mieć zuchwałe marzenia, nikt nie ma ani zdolności ani mocy do realizacji własnych marzeń, nikt nie jest w stanie kontrolować własnej przyszłości. Zawsze będzie jakiś rozdźwięk między marzeniami a rzeczywistością, z którym trzeba się zmierzyć; nic nie jest takie, jak by się chciało, a w obliczu takiej rzeczywistości ludzie nie potrafią osiągnąć ani satysfakcji, ani zadowolenia. Niektórzy ludzie podejmą wszelkie wyobrażalne starania, włożą ogromny wysiłek i poniosą wielkie ofiary, aby zdobyć środki na utrzymanie i przyszłość, próbując zmienić swój los. Ale w ostatecznym rozrachunku, nawet jeśli zdołają zrealizować swoje marzenia i pragnienia dzięki własnej ciężkiej pracy, nigdy nie zmienią swojego losu, i bez względu na to, jak zawzięcie próbują, nigdy nie osiągną nic ponad to, co los im przeznaczył. Niezależnie od różnic pod względem zdolności, inteligencji i siły woli, wszyscy ludzie są równi wobec losu, który nie odróżnia wielkiego od małego, wysokiego od niskiego, wysoko postawionego od nędznego. Wykonywany zawód, sposób zarabiania na życie ani zgromadzone bogactwo nie są uzależnione od rodziców, talentów, wysiłku ani ambicji, tylko są predeterminowane przez Stwórcę” (Sam Bóg, Jedyny III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Przeczytałam ten fragment kilka razy. Im dłużej się w niego wczytywałam, tym bardziej czułam, że to, co mówi Bóg, jest absolutnie prawdziwe. Tak jak mówią słowa Boże, zawsze miałam własne pomysły i plany, licząc na to, że mój syn dostanie dobrą pracę, która będzie szanowana i prestiżowa. Jednak nic z tych rzeczy nie można osiągnąć dzięki planowaniu przez ludzi, ponieważ to Bóg sprawuje suwerenną władzę nad naszym przeznaczeniem i je organizuje. Nie możemy zrealizować naszych pragnień, polegając na własnych wysiłkach i zmaganiach. Zapłaciłam tak dużo, aby wysłać syna do prywatnej szkoły, gdy był mały. Wszystko po to, żeby ciężko się uczył, znalazł dobrą pracę i miał perspektywy na przyszłość. Ale on po prostu nie chciał mnie słuchać i często opuszczał lekcje. Gorliwie i szczerze próbowałam przemówić mu do rozsądku, ale nie tylko mnie nie słuchał, ale wręcz unikał. Później posłałam go do wojska, mając nadzieję, że w przyszłości dostanie się do szkoły wojskowej i zostanie oficerem. Jednak nadal mnie nie słuchał i nalegał na zwolnienie ze służby, w wyniku czego został zwykłym pracownikiem na kolei. Nie chciałam pozostawić spraw samym sobie, ponieważ praca syna była tak daleka od moich oczekiwań. Szukałam wszędzie, wykorzystując moje znajomości i próbując pociągać za sznurki. Byłam gotowa zapłacić każdą cenę, aby mój syn dostał idealną pracę. Ale po kilku latach udręki i po poświęceniu ogromnej ilości pieniędzy i starań, moje marzenia ostatecznie się nie spełniły. Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, że o tym, jakie prace będzie się wykonywać na przestrzeni życia, nie decydują pracowitość, ambicja czy pragnienia. Bóg już dawno ustalił, jakie prace dana osoba będzie wykonywać w tym życiu i jakie jest jej przeznaczenie. To nie ode mnie zależy, jaką pracę będzie miał mój syn i jakie będą jego perspektywy. Jest to z góry ustalone przez Boga. Bez względu na to, jak wiele planów snułam i jak bardzo prosiłam ludzi, by wykorzystali swoje znajomości, wszystko to na nic się zdało. Nie dość, że takie życie było wyczerpujące, to jeszcze wychowałam syna na utracjusza. Kiedy to zrozumiałam, pomodliłam się do Boga. Byłam gotowa powierzyć mojego syna Bogu i poddać się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom. Po modlitwie poczułam się o wiele bardziej spokojna.
Później dwóch współpracowników z firmy syna przyszło do mojego domu, aby dowiedzieć się, co się dzieje. Powiedzieli, że mój syn nie przychodzi do pracy od kilku lat i jeśli tak dalej pójdzie, zostanie automatycznie zwolniony. Kiedy to usłyszałam, znów poczułam wewnętrzny konflikt: „Czy mój syn będzie w przyszłości tylko zwykłym robotnikiem?”. Nadal nie chciałam się z tym pogodzić, więc zapytałam syna: „Jeśli teraz wrócisz do pracy, to w przyszłości będziesz tylko robotnikiem. Co chcesz robić?”. Nie spodziewałam się tego, ale mój syn zgodził się pójść do pracy. Pomyślałam wtedy o tych słowach Bożych: „Żadne inne obiektywne warunki nie mogą wpłynąć na misję człowieka, która jest predestynowana przez Stwórcę. Wszyscy ludzie dojrzewają w konkretnym środowisku, w którym wzrastają, a potem stopniowo, krok po kroku, wyruszają w życie własną drogą i wypełniają zaplanowane dla nich przez Stwórcę przeznaczenie. Naturalnie i mimowolnie wchodzą w rozległe morze ludzkości i zajmują własne miejsce w życiu, w którym zaczynają wypełniać swoje obowiązki istot stworzonych przez wzgląd na predestynację Stwórcy, przez wzgląd na Jego suwerenność” (Sam Bóg, Jedyny III, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Bóg już ustalił przeznaczenie mojego syna oraz to, jakie prace będzie wykonywał przez całe życie. Teraz mój syn dorósł i powinnam odpuścić. Skoro chciał iść do pracy, to powinnam mu na to pozwolić. Niedługo potem syn poszedł do swojego pracodawcy i rozpoczął pracę.
Kilka lat minęło w mgnieniu oka. Chociaż już byłam w stanie nieco odpuścić kwestię pracy mojego syna, podczas chińskiego Nowego Roku i innych świąt, kiedy cała rodzina się spotykała i słyszałam, jak moje starsze siostry opowiadały o sukcesach swoich synów, byłam przygnębiona. Zawsze czułam się gorsza od nich i nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. W moim sercu było uczucie, którego nie potrafię opisać. Modliłam się do Boga: „Dobry Boże, z Twoich słów zrozumiałam, że sprawujesz suwerenną władzę nad ludzkim przeznaczeniem. Ale dlaczego, kiedy słyszę, jak moje starsze siostry mówią o sukcesach swoich synów, czuję się smutna, jakbym była gorsza od nich? Dobry Boże, poprowadź mnie do zrozumienia moich problemów”.
Pewnego dnia podczas ćwiczeń duchowych przeczytałam te słowa Boże: „W rzeczywistości, bez względu na to, jak wzniosłe są ideały człowieka, bez względu na to, jak realistyczne i właściwe są jego pragnienia, wszystko, co człowiek chce osiągnąć, wszystko, czego człowiek szuka, jest nierozerwalnie związane z dwoma słowami. Te dwa słowa są niezwykle ważne dla życia każdego człowieka i są to rzeczy, które szatan chce wpajać człowiekowi. Co to za słowa? Są to »sława« i »zysk«. Szatan stosuje bardzo łagodną metodę, metodę, która jest bardzo zgodna z ludzkimi pojęciami i która nie jest szczególnie agresywna, po to by ludzie bezwiednie przyjmowali szatańskie sposoby i prawa przetrwania, rozwijali życiowe cele i kierunki i zaczynali przejawiać życiowe ambicje. Bez względu na to, jak górnolotnie mogą brzmieć słowa, których ludzie używają do mówienia o swoich życiowych aspiracjach, aspiracje te są nierozerwalnie związane ze »sławą« i »zyskiem«. Wszystko, o co jakakolwiek znakomita lub sławna osoba – a w gruncie rzeczy każdy człowiek – zabiega w życiu, wiąże się tylko z tymi dwoma słowami: »sławą« i »zyskiem«. Ludzie myślą, że kiedy już zdobędą sławę i pieniądze, zyskają kartę przetargową, z której będą mogli korzystać, by cieszyć się wysokim statusem i wielkim bogactwem oraz radować się życiem. Sądzą, że gdy tylko zdobędą sławę i zysk, otrzymają kartę przetargową, którą można wykorzystać, by gonić za przyjemnościami i oddawać się lubieżnym rozkoszom ciała. Właśnie przez wzgląd na sławę i zysk, których pragną, ludzie tak chętnie, choć nieświadomie, oddają szatanowi swoje ciała, serca, a nawet wszystko, co mają, włączając w to swoje widoki na przyszłość i swój los. Robią to bez zastrzeżeń i wręcz bez chwili wahania, już nigdy nie wiedząc, jak odzyskać wszystko to, co kiedyś posiadali. Czy ludzie mogą zachować jakąkolwiek kontrolę nad sobą, gdy już schronili się u szatana i tym sposobem stali się wobec niego lojalni? Z pewnością nie. Znajdują się oni całkowicie i w pełni pod kontrolą szatana. Całkowicie i zupełnie pogrążyli się w impasie i nie są w stanie się wyzwolić” (Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Dzięki słowom Bożym zrozumiałam, że byłam zdenerwowana, gdy widziałam, jak moje starsze siostry wychwalają sukcesy swoich synów, ponieważ przywiązywałam zbyt dużą wagę do sławy i zysku. Żyłam według błędnych myśli i poglądów wpajanych ludziom przez szatana, takich jak „Człowiek zawsze dąży ku górze, woda płynie w dół” oraz „Staraj się wyróżniać i osiągać sukcesy”. Wierzyłam, że jeśli zdobędę sławę i zyski, będę miała wszystko. Będę wzbudzała zazdrość i szacunek, gdziekolwiek się udam, i będę cieszyła się prestiżem. Myślałam, że będę w stanie stanąć dumnie przed innymi i mówić z pewnością siebie. Sądziłam, że tylko żyjąc w ten sposób będę miała godność. Kiedy zobaczyłam, że moje starsze siostry i ich mężowie byli szanowanymi osobistościami i byli poważani, gdziekolwiek się udali, byłam ogromnie zazdrosna i chciałam stać się taka jak oni. Chciałam być szanowana i cieszyć się zarówno sławą, jak i bogactwem. Kiedy nie udało mi się spełnić moich pragnień, pokładałam nadzieję w synu, licząc na to, że dostanie szanowaną pracę. Dzięki temu mogłabym chodzić z podniesioną głową i cieszyć się prestiżem. Aby to osiągnąć, byłam gotowa zapłacić każdą cenę, by wykształcić mojego syna. Jednak sprawy nie potoczyły się tak, jak sobie to wyobrażałam. Mój syn po prostu mnie nie słuchał i skończył jako zwykły robotnik. Kiedy zrozumiałam, że moje nadzieje spełzły na niczym, poczułam wielką udrękę. Ciągle wydawało mi się, że nie mogę stanąć z podniesioną głową przed innymi i każdego dnia żyłam w cierpieniu. Nie chciałam, by mój syn wiódł przeciętne, niczym niewyróżniające się życie. Nie szczędziłam pieniędzy i korzystałam z moich znajomości, by załatwić synowi nową pracę. W końcu wydałam dużo pieniędzy, ale nie udało mi się znaleźć dla niego nowej posady. Mój syn codziennie przesiadywał w domu, nie mając nic do roboty, i stał się bezużyteczny. Cierpiałam z powodu pogoni za sławą i zyskiem, dbając tylko o własną reputację i własne interesy. W ogóle nie brałam pod uwagę uczuć mojego syna i zmuszałam go do spełniania marzeń, których wcześniej ja sama nie byłam w stanie zrealizować. Pomijając utrudnianie życia mojemu synowi, ja również żyłam w skrajnej niedoli. Wszystkie te szatańskie myśli i poglądy tylko szkodzą ludziom. Są jak niewidzialne kajdany, które mocno mnie ograniczały, sprawiając, że byłam skłonna poświęcić dla nich czas i wysiłek, nawet gdy robią ze mnie idiotkę. Jaka ja byłam głupia! Kiedy to zrozumiałam, poczułam się tak, jakby węzeł, który przez wiele lat tkwił w moim sercu, nagle się rozplątał. Bez przewodnictwa Bożych słów zanurzyłabym się głęboko w bagnie pogoni za sławą i zyskiem, nie mogąc się z niego wydostać. Dziękowałam za przewodnictwo Bożych słów! Teraz już lepiej rozumiałam swoje błędne dążenia z przeszłości i w pewnym stopniu byłam w stanie dostrzec, w jakie sposoby szatan deprawuje ludzi. Nie chciałam dalej żyć według myśli i poglądów szatana i postanowiłam przestać ingerować w pracę mojego syna.
Potem przeczytałam fragment słów Bożych i dowiedziałam się, jak powinnam traktować jego pracę. Bóg Wszechmogący mówi: „Bóg z góry ustalił, że ktoś będzie zwykłym robotnikiem i że w tym życiu będzie w stanie zarobić na podstawowe potrzeby – jedzenie i ubranie – ale jego rodzice upierają się, żeby został celebrytą, bogaczem lub urzędnikiem wysokiego szczebla, planując i aranżując mu przyszłość, zanim wejdzie w dorosłość, ponosząc różne tak zwane koszty i próbując kontrolować jego życie i przyszłość. Czy to nie głupie? (Głupie). (…) żaden rodzic nie chce, żeby jego dzieci skończyły jako żebracy. Ale przecież nie muszą upierać się, żeby ich dzieci wspięły się na szczyty w świecie, żeby zostały urzędnikami wysokiego szczebla albo grubymi rybami w wyższych kręgach społecznych. Co jest dobrego w przynależności do wyższych warstw społecznych? Co jest dobrego w osiąganiu sukcesów w świecie? To są ruchome piaski, nie ma w tym nic dobrego. Czy jest czymś dobrym, że ktoś zostaje celebrytą, wielką postacią, supermenem albo kimś posiadającym pozycję i status? Najdogodniejsze jest życie zwykłej osoby. Co jest złego w nieco uboższym, trudniejszym i bardziej męczącym życiu, z trochę gorszym jedzeniem na talerzu i gorszym ubraniem w szafie? Jedno jest pewne: ponieważ nie masz styczności ze społecznymi trendami wyższych klas społeczeństwa, to przynajmniej nie będziesz tyle grzeszył i rzadziej będziesz sprzeciwiać się Bogu. Jako zwykła osoba, nie będziesz narażony na duże lub częste pokusy. Choć twoje życie będzie trochę cięższe, to przynajmniej nie będziesz zmęczony w duchu. Pomyśl o tym: będąc robotnikiem, musisz martwić się tylko o to, żeby zjeść trzy posiłki dziennie. Urzędnik nie ma tak łatwo. Musi walczyć o swoje i nigdy nie wie, kiedy jego stanowisko będzie zagrożone. Ale to nie koniec – ludzie, którym urzędnik się naraził, będą usiłowali wyrównać rachunki i urzędnika spotka kara z ich rąk. Życie celebrytów, znamienitych ludzi i bogaczy jest bardzo wyczerpujące. Bogacze stale się martwią, że kiedyś utracą swój majątek i że tego nie przeżyją. Celebryci stale obawiają się, że ich sława przeminie, i ciągle o tę sławę zabiegają, bojąc się bycia wyeliminowanym przez tę epokę i jej trendy. Ich życie jest takie męczące! Rodzice nigdy tego nie dostrzegają i stale popychają swoje dzieci w sam środek tej walki, posyłając je do jaskini lwa i na ruchome piaski” (Jak dążyć do prawdy (18), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Słowa Boże uświadomiły mi, że powinnam poddać się suwerennej władzy Boga i temu, co On z góry postanowił, jeśli chodzi o pracę syna. Nie ma nic złego w byciu robotnikiem. Człowiek jest w stanie się ubrać, wyżywić i prowadzić normalne życie. Czy nie jest to bardzo dobre? Ja jednak zawsze chciałam, aby mój syn wybrał ścieżkę urzędnika państwowego lub został oficerem w wojsku i wstąpił do departamentu rządowego. Zrozumiałam, że oddaję cześć władzy i statusowi, a to, co robiłam, spychało mojego syna w przepaść! Z pozoru agencje rządowe sprawiają wrażenie godnych szacunku. Wszyscy pracownicy noszą garnitury i skórzane buty.
Wszyscy wyglądają bardzo prestiżowo. Ale w rzeczywistości jest to najciemniejsze miejsce, jakie tylko istnieje. Weźmy na przykład synów moich starszych sióstr. Chociaż tam, gdzie pracują, pełnią funkcje kierownicze i mają dużą władzę i wpływy, nie wiodą szczęśliwego życia. Rozmawiają tylko o tym, jak wykorzystać koneksje, by chronić swój status. Martwią się, że pewnego dnia mogą stracić stanowiska i być dręczeni przez innych. Oni naprawdę żyją na ostrzu noża. Jeśli ktoś pracuje w agencji rządowej, prawdopodobnie zostanie wciągnięty w różnego rodzaju spory o władzę. Nie można od tego uciec, nawet jeśli się chce. Niektórzy oddają życie, by służyć szatanowi, stając się jego wspólnikami. Całkowicie znika sumienie, moralność, postępowanie zgodnie z własnymi przekonaniami i ludzka godność. Dopuszczają się wszelkich złych czynów i wyrządzają zło pod wieloma postaciami. Ostatecznie kończą jako ofiara dla szatana. Ale ja nie potrafiłam tego zrozumieć i nawet popchnęłam mojego syna w stronę agencji rządowych. Naprawdę byłam nierozsądna! Praca, którą Bóg wyznacza ludziom, jest wystarczająca do prowadzenia normalnego życia. Jak mówi Bóg: „Zadowalaj się tym, że starcza ci na jedzenie i ubranie” (Jak dążyć do prawdy (20), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Wierzyłam w Boga przez wiele lat, ale nigdy nie praktykowałam rzeczywistości Jego słów. Moje spojrzenie na różne sprawy nie zmieniło się zbytnio, a moje poglądy na to, do czego powinnam dążyć, były takie same jak ludzi ze świeckiego świata. Wielbiłam władzę i dążyłam do zdobycia sławy, zysku i statusu. Aby osiągnąć swój cel, popchnęłam nawet mojego syna w stronę przepaści i bagna. Gdybym wysłała syna na ścieżkę kariery politycznej, zostałby wciągnięty w konflikty i skończyłby jawnie i potajemnie walcząc z innymi. Przez cały czas musiałby mieć się na baczności przed tą lub osobą lub wystrzegać innej, stosując intrygi i podstępy. Kto wie, jakie rzeczy w końcu by robił! Czy popychając mojego syna w to miejsce, aby zaspokoić moją dumę i status, nie wyrządzałam mu krzywdy? Chociaż mój syn jest teraz zwykłym robotnikiem, trochę cierpi fizycznie i bywa zmęczony, jego życie nie jest tak męczące jak życie jego kuzynów. Nie został też wciągnięty w intrygi i przepychanki. Nie musi martwić się o utratę stanowiska, a jego życie jest spokojne i beztroskie. Jest też w stanie sam się utrzymać. Czyż to nie wspaniałe? Boże ustalenia są zawsze właściwe.
Później poszukiwałam na podstawie słów Bożych. Jako rodzice nie powinniśmy ciągle oczekiwać, że nasze dzieci będą wyróżniać się z tłumu. Jaki jest więc właściwy sposób traktowania naszych dzieci? Przeczytałam te słowa Boże: „Analizując istotę oczekiwań, jakie rodzice mają wobec swoich dzieci, dostrzegamy, że te oczekiwania są samolubne, że są sprzeczne z człowieczeństwem, a co więcej, że nie mają nic wspólnego z obowiązkami rodziców. Gdy rodzice narzucają swoim dzieciom różne oczekiwania i wymagania, nie wypełniają swoich obowiązków. Jakie są zatem ich »obowiązki«? Najbardziej podstawowe obowiązki, które rodzice powinni wypełniać, to nauczyć dzieci mówić, nauczyć je tego, żeby były życzliwe i żeby nie były złymi ludźmi, oraz prowadzić je w pozytywnym kierunku. To są fundamentalne obowiązki rodziców” (Jak dążyć do prawdy (18), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). „Rodzice powinni zwyczajnie wypełniać swoje obowiązki wobec dzieci, wychowywać je i wprowadzać w dorosłość. Nie muszą wychować dzieci na utalentowane osoby. Czy łatwo to osiągnąć? (Łatwo). To łatwe zadanie – nie musisz brać na siebie odpowiedzialności za przyszłość i życie swoich dzieci, nie musisz snuć dla nich planów ani przewidywać, jakimi ludźmi się staną, jakie życie będą mieć w przyszłości, do jakich kręgów społecznych wejdą, jaka będzie jakość ich życia w tym świecie i jaki status sobie wyrobią pośród ludzi. Nie musisz tego przewidywać ani kontrolować; musisz po prostu wypełniać obowiązki rodzicielskie. To takie proste” (Jak dążyć do prawdy (18), w: Słowo, t. 6, O dążeniu do prawdy). Na podstawie słów Bożych odnalazłam ścieżkę praktyki. Obowiązki rodziców wobec dzieci przed osiągnięciem przez nie dorosłości polegają na wychowaniu ich na dorosłych i pokierowaniu ich tak, by podążały właściwą ścieżką. Rodzice powinni dać spokój swoim dorosłym dzieciom i pozwolić im żyć własnym życiem. Kiedy dzieci potrzebują pomocy, rodzice mogą ich wesprzeć w zależności od ich aktualnej sytuacji. Teraz mój syn jest dorosły. Ma własne przemyślenia i dokonuje własnych wyborów. Nie powinnam ingerować w jego życie, by realizować własne pragnienia. Mogę natomiast udzielać mu sugestii i porad, gdy ma trudności, a także dawać mu pozytywne wskazówki. Ale to, co wybierze, zależy od niego. W przyszłości kwestie takie jak to, czy na zawsze pozostanie robotnikiem, z jakimi ludźmi i rzeczami będzie miał kontakt oraz jakie życie będzie prowadził, zostały już ustalone przez Boga. Nie mam nad tym kontroli. Jedyne, co mogę zrobić, to podporządkować się i wypełniać obowiązki rodzica. Teraz nie martwię się już i nie zadręczam pracą mojego syna. Nie ogranicza mnie już ona i nie wstydzę się z jej powodu. Potrafię wyciszyć swoje serce i poświęcić się obowiązkom. Dzięki takiemu życiu moje serce jest spokojne i odprężone.
Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.
Autorstwa Xiaoxiu, ChinyJako dziecko mieszkałam z pięciorgiem rodzeństwa. Ja byłam najstarsza. Ojciec przez wiele lat pracował z dala od...
Autorstwa Jinxin, ChinyMoi rodzice rozwiedli się, gdy byłam jeszcze mała. Razem ze starszą siostrą mieszkałyśmy z tatą, a nasze życie było...
Autorstwa Qin Yue, ChinySpędziłam dzieciństwo u boku matki, przy niej dorosłam i widziałam, jak bardzo się trudziła w trosce o pracę,...
Autorstwa Xincheng, ChinyKiedy byłam mała, moja mama była odpowiedzialna za to, co jedliśmy i w co się ubieraliśmy, a oprócz tego musiała...