Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (8)

Punkt ósmy: Niezwłocznie zgłaszaj nieporozumienia i trudności napotkane w pracy i szukaj sposobów na to, żeby się z nimi uporać (Część druga)

Ostatnim razem omawialiśmy punkt ósmy „Obowiązków przywódców i pracowników”, który brzmi tak: „Niezwłocznie zgłaszaj nieporozumienia i trudności napotkane w pracy i szukaj sposobów na to, żeby się z nimi uporać”. Choć to zaledwie jedna linijka tekstu, i punkt ten zasadniczo wymaga od przywódców i pracowników tylko jednej rzeczy, jeśli chodzi o ich obowiązki – i to rzeczy bardzo prostej – poświęciliśmy całe zgromadzenie na omówienie tego właśnie tematu. O jakich konkretnie aspektach tego zagadnienia rozmawialiśmy więc ostatnim razem? Jakie są najważniejsze obowiązki przywódców i pracowników, których ono dotyczy? (Przywódcy i pracownicy powinni się gromadzić i rozmawiać ze sobą, gdy napotykają nieporozumienia i trudności, i niezwłocznie szukać sposobów ich rozwiązania oraz zgłaszać je Zwierzchnictwu, jeśli nie są w stanie jasno zrozumieć tych problemów w drodze omówienia). Najważniejsze obowiązki przywódców i pracowników, których dotyczy ten punkt, to uczestniczenie w pracy i całkowite angażowanie się w różne elementy rzeczywistej pracy, tak aby można było wykryć rozmaite problemy, jakie się w niej napotyka, i w porę je rozwiązać. Jeśli wypróbowano już różne metody, a problemy wciąż nie mogą zostać całkowicie rozwiązane i nadal istnieją, urastając do rangi nieporozumień i trudności, to wówczas przywódcy i pracownicy nie powinni dopuszczać do tego, by takie nieporozumienia i trudności się nawarstwiały ani też odkładać ich na bok i ignorować, a zamiast tego muszą niezwłocznie myśleć nad tym, jak je rozwikłać. Najlepszym na to sposobem jest oczywiście rozmowa i wspólne poszukiwanie rozwiązania z braćmi i siostrami, a także z przywódcami i pracownikami różnych szczebli, aby być w stanie problemy te rozwikłać. Jeśli jednak nie sposób ich rozwiązać, przywódcy i pracownicy nie powinni usiłować doprowadzić do tego, by poważne kwestie zdały się błahostkami, a następnie sprawić, by się wydawało, że te błahostki w ogóle nie stanowią problemu, ani też po prostu odsuwać problemów na bok i ich ignorować. Zamiast tego muszą niezwłocznie zgłaszać je Zwierzchnictwu i domagać się od Zwierzchnictwa odpowiednich rozwiązań, tak aby można było problemy te rozwikłać. W ten sposób praca będzie postępowała płynnie, bez trudności i przeszkód.

Przywódcy i pracownicy powinni niezwłocznie zgłaszać i rozwiązywać napotykane w pracy nieporozumienia i trudności

I. Definicja określenia „niezwłocznie”

W punkcie ósmym „Obowiązków przywódców i pracowników” mowa jest o niezwłocznym zgłaszaniu napotykanych w pracy nieporozumień i trudności – jest to bardzo ważne. Jeśli jakiś problem zostanie odkryty danego dnia, lecz jego rozwiązanie opóźni się o osiem czy dziesięć dni, lub nawet o sześć miesięcy bądź cały rok, to czy można tu mówić o „niezwłocznym” rozwikłaniu takiego problemu? (Nie, nie można). Co zatem znaczy „niezwłocznie”? (Znaczy to, że problemem takim należy zająć się od razu, natychmiast i bez żadnej zwłoki). Czy nie jest to nieco wymagające? Jeśli posłużyć się słownictwem odnoszącym się do czasu, aby to wyjaśnić, „niezwłoczne” rozwiązanie problemu oznacza zajęcie się nim natychmiast, od razu i w tej chwili. Jeśli jednak spojrzeć na dosłowne znaczenie tych słów, ludziom nie jest łatwo się na to zdobyć i wymóg ten jest nierealistyczny. Jak zatem powinniśmy zdefiniować słowo „niezwłocznie”, aby zrobić to w sposób ścisły i dokładny? Jeśli problem nie jest szczególnie poważny, ale i tak stanowi przeszkodę w pracy, i jeśli można go rozwiązać w ciągu kilku godzin, to powinien zostać rozwiązany w ciągu kilku godzin – czy można uznać to za niezwłoczne rozwikłanie problemu? (Tak). Załóżmy, że problem jest nieco skomplikowany i złożony, i można go rozwikłać w ciągu dwóch lub trzech dni, ale ludzie podejmują wysiłek, aby poszukiwać prawdy, wyszukują więcej informacji i starają się rozwiązać go w ciągu jednego dnia – czyż nie byłoby to z większą korzyścią dla pracy? Powiedzmy, że jest jakiś problem, którego sedna nie sposób dostrzec już teraz i wymaga to dalszych dociekań i badań, co zajmuje trochę czasu. Rozwiązanie tego konkretnego problemu zajmie jednak najwyżej trzy dni. Jeśli potrwa to dłużej niż trzy dni, pojawią się podejrzenia, że celowo zwleka się z jego rozwikłaniem, a to oznacza, że marnuje się czas. Problem ten powinien więc zostać zgłoszony, rozpatrzony i rozwiązany w ciągu trzech dni. To właśnie oznacza określenie „niezwłocznie”. Jeśli rozwiązanie problemu wymaga komunikowania się i badania, a także gromadzenia informacji kolejno na poszczególnych szczeblach, i tak dalej – jeśli związane z tym rozmaite procesy są bardzo złożone – i tak jego rozwikłanie nie powinno przeciągać się przez cały miesiąc. Powiedzmy, że dany problem może zostać rozwiązany w ciągu tygodnia, jeśli przywódcy i pracownicy się pospieszą, będą pracować szybciej oraz wybiorą kilka odpowiednich do tego osób i nimi się posłużą, to wówczas w takiej sytuacji „niezwłocznie” oznacza rozwikłanie problemu w ciągu jednego tygodnia. Poświęcenie na jego rozwiązanie okresu dłuższego niż tydzień jest wtedy niewłaściwe – nie można wówczas mówić o „niezwłocznym” rozwiązaniu. Taki właśnie jest limit czasowy dla rozpatrywania takich stosunkowo złożonych spraw. Co stanowi jego podstawę? Ustala się go na podstawie wagi i poziomu trudności danego problemu. Jednakże większość spraw, takich jak problemy związane z umiejętnościami zawodowymi lub kwestie wiążące się z tym, że zasady nie są dla ludzi dostatecznie jasne, można rozwiązać za pomocą kilku zdań – w jakim czasie powinno się więc zawrzeć rozwiązywanie takich problemów, aby można je było uznać za „niezwłoczne”? Jeśli określimy, co oznacza słowo „niezwłocznie”, w oparciu o wagę danej kwestii i poziom jej trudności, to większość spraw da się rozwiązać w mniej niż pół dnia, a rozwikłanie niewielkiej ich części wymaga co najwyżej tygodnia. Jeśli pojawi się przy tym jakiś nowy problem, to już inna sprawa. Jeśli więc definiujemy określenie „niezwłocznie” jako „natychmiast, od razu i w tej chwili”, to wydaje się to nieco rygorystycznym wymogiem wobec ludzi, sądząc po dosłownym znaczeniu tych słów. Patrząc jednak na limit czasowy, większość spraw można rozwiązać w ciągu pół dnia lub najwyżej jednego dnia, jeśli ludzie niezwłocznie je zgłoszą i poszukają jakiegoś sposobu, aby je rozwikłać. Czy można to uznać za coś trudnego, patrząc przez pryzmat poświęconego czasu? (Nie). A ponieważ nie jest to nic trudnego w kategoriach czasowych, niezwłoczne zgłaszanie napotykanych w pracy nieporozumień i trudności oraz poszukiwanie sposobów na to, żeby się z nimi uporać, powinno być wymogiem łatwym do spełnienia dla przywódców i pracowników, a te nieporozumienia i trudności nie powinny być stale obecne i pozostawać nierozwiązane, tym bardziej zaś nie powinno się dopuszczać do tego, by takie związane z pracą problemy nawarstwiały się przez dłuższy czas. Teraz już wszyscy powinniście rozumieć co, w kategoriach czasowych, oznacza słowo „niezwłocznie” – jest to kwestia tego, w jaki sposób przywódcy i pracownicy mają szacować ramy czasowe przy radzeniu sobie z napotykanymi w pracy nieporozumieniami i trudnościami. Krótko mówiąc, najściślejszą definicją „niezwłocznego” zgłaszania oraz rozwiązywania nieporozumień i trudności jest podejmowanie działania tak szybko, jak to możliwe (oznacza to, że jeśli jakiś problem może zostać zgłoszony, rozpatrzony i rozwiązany w ciągu pół dnia, to tak właśnie powinno się stać, a jeżeli może być rozwikłany w ciągu jednego dnia, to tak właśnie powinno być) oraz dążenie do tego, aby nie powodować żadnych opóźnień i nie dopuścić, by dany problem miał wpływ na pracę. Jest to coś, za co odpowiedzialni są przywódcy i pracownicy. W przypadku napotkania i wykrycia problemów w pracy, przywódcy i pracownicy powinni niezwłocznie je omówić i rozwiązać. Jeśli nie są w stanie ich rozwikłać, powinni je zgłosić i jak najszybciej dowiedzieć się od Zwierzchnictwa, jak je rozwiązać, zamiast odsuwać je na bok, ignorować i nie traktować ich poważnie. Gdy pojawiają się problemy, powinni niezwłocznie je rozwiązywać, zamiast się ociągać, czekać lub zdawać się na innych – przywódcy i pracownicy nie powinni przejawiać takich postaw.

II. Konsekwencje zaniechania niezwłocznego rozwiązywania problemów

Naczelną zasadą dotyczącą rozwiązywania problemów jest to, że musi to być robione niezwłocznie. Dlaczego musi to być robione niezwłocznie? Jeśli pojawi się wiele problemów, których następnie nie uda się niezwłocznie rozwikłać, to z jednej strony ludzie na dobre popadną w stan konsternacji i dezorientacji i nie będą wiedzieli, jak postępować; z drugiej zaś, jeżeli będą kontynuować działania w oparciu o niewłaściwą metodę, i będą musieli później poprawić i wykonać od nowa zrealizowaną już pracę, to jakie będą wówczas tego konsekwencje? Duża ilość zaangażowanej w daną pracę siły roboczej, zasobów finansowych i środków materialnych pójdzie na marne i zostanie zużyta – a to jest strata. Jeśli w pracy pojawiają się problemy, a przywódcy i pracownicy są ślepi i niezdolni do tego, by w porę je wykryć i rozwiązać, wiele osób będzie pracować nadal w oparciu o niewłaściwe metody. Kiedy zaś ludzie odkryją wreszcie te problemy i będą chcieli je rozwikłać i skorygować, okaże się, że spowodowały one już straty w pracy kościoła. Czy cała zaangażowana w nią siła robocza, zasoby finansowe i środki materialne nie pójdą wtedy na marne? Czy istnieje jakiś związek między powstawaniem tego rodzaju strat a tym, że przywódcy i pracownicy nie rozwiązują problemów w porę? (Tak). Jeśli przywódcy i pracownicy będą potrafili na bieżąco śledzić postępy w pracy, nadzorować ją i kontrolować oraz udzielać odpowiednich wskazówek, to z całą pewnością będą też w stanie niezwłocznie wykrywać i rozwiązywać problemy. Jeżeli jednak przywódcy i pracownicy są niedbali i nie śledzą postępów w pracy, nie nadzorują jej ani nie kontrolują i nie udzielają wskazówek, jeśli są bardzo bierni w tym względzie i czekają, aż pojawi się tak wiele problemów, że sprawy całkowicie wymkną się spod kontroli, zanim przyjdzie im do głowy, by je rozwikłać albo zgłosić Zwierzchnictwu i poprosić je o zasugerowanie odpowiednich rozwiązań, to czy tacy przywódcy i pracownicy wypełnili swoje obowiązki? (Nie). Jest to poważne zaniedbanie obowiązków; nie dość bowiem, że tacy przywódcy i pracownicy nie uporali się z tymi problemami, to jeszcze, zamiast tego, przysporzyli domowi Bożemu strat w zakresie siły roboczej i zasobów materialnych, a także dopuścili do powstania poważnej przeszkody dla pracy kościoła. Z powodu uchylenia się od odpowiedzialności przez takich przywódców i pracowników, przez ich niedbalstwo, odrętwienie i tępotę, a także dlatego, że nie potrafią niezwłocznie wykryć i rozwikłać wielu problemów, które pojawiają się w pracy, a nawet nie są w stanie w porę zgłosić ich Zwierzchnictwu i poprosić je o zasugerowanie jakichś rozwiązań, wiele zadań musi zostać wykonanych od nowa, a kiedy już zostaną zrealizowane od nowa, pojawiają się kolejne problemy z uwagi na to, że ludzie nie są w stanie odnaleźć odpowiednich zasad. W miarę rozwoju sytuacji, termin zakończenia prac straszliwie się opóźnia: zadanie, którego wykonanie powinno zająć miesiąc, ciągnie się przez trzy miesiące, a takie, które powinno zająć trzy miesiące, ciągnie się przez osiem lub dziewięć miesięcy. Ma to bezpośredni związek z tym, że przywódcy i pracownicy nie wykonują konkretnej pracy. Ponieważ przywódcy i pracownicy nie biorą odpowiedzialności za swoją pracę – to znaczy, nie są w stanie niezwłocznie wykryć i skorygować problemów, kiedy te się pojawiają – rozmaite zadania ciągle nie przynoszą oczekiwanych rezultatów i stoją wciąż w miejscu. A kto jest bezpośrednio odpowiedzialny za ten problem? (Przywódcy i pracownicy). Dlatego bardzo ważne jest, aby przywódcy i pracownicy wykonywali konkretną pracę, jak również to, aby podczas jej wykonywania odkrywali problemy. Czasami przywódcy i pracownicy wykrywają problemy, lecz nie wiedzą, jak się z nimi uporać, a mimo to są w stanie niezwłocznie zgłosić je Zwierzchnictwu i poprosić je o zasugerowanie odpowiednich rozwiązań, aby móc je rozwikłać, co jest jeszcze ważniejsze. Wielu przywódców i pracowników myśli sobie tak: „Mamy własne metody pracy. Wystarczy, że Zwierzchnictwo poda nam odpowiednie zasady, a całą resztę rzeczywistej pracy wykonamy już sami. Jeśli napotkamy jakieś trudności, wystarczy, że będziemy się wspólnie modlić i je omawiać na naszym szczeblu”. Jeśli zaś chodzi o siłę do rozwiązywania problemów lub o to, czy stosowane przez nich rozwiązania są rzetelne bądź skuteczne, tacy ludzie zazwyczaj w ogóle się tym nie przejmują ani nie zadają sobie takich pytań. Jest to tego rodzaju nieodpowiedzialna postawa, jaką przyjmują podczas pracy, co w ostatecznym rozrachunku oznacza, że wszystkie dziedziny pracy w danym kościele nie są w stanie czynić postępów i we wszystkich istnieją poważne problemy, które nie są rozwiązywane. Takie właśnie są skutki tego, że przywódcy i pracownicy mają nazbyt marny potencjał, lub tego, że nie biorą na siebie odpowiedzialności i nie wykonują konkretnej pracy.

Szczegółowa analiza kilku rodzajów fałszywych przywódców w oparciu o punkt ósmy „Obowiązków przywódców i pracowników”

I. Fałszywi przywódcy, którzy są rzekomo uduchowieni

Ostatnim razem rozmawialiśmy o tym, czym są nieporozumienia i trudności, a także zdefiniowaliśmy pewne problemy, które muszą być niezwłocznie zgłaszane i dla których należy niezwłocznie szukać rozwiązań. Zasadniczo istnieją dwa główne rodzaje takich kwestii. Jednym z nich są takie problemy w pracy, co do których ludzie nie mają pewności lub nie potrafią dostrzec ich sedna. Jeśli chodzi o takie problemy, ludziom bardzo trudno jest zrozumieć odpowiednie zasady. Choć mogą pojmować zasady w kategoriach doktrynalnych, to jednak nie wiedzą, jak je praktykować lub stosować. Takie problemy wiążą się z nieporozumieniami. Drugi rodzaj to rzeczywiste trudności i problemy, których ludzie nie umieją rozwiązać. Tego rodzaju kwestie są nieco poważniejsze w porównaniu z nieporozumieniami i są to problemy, które przywódcy i pracownicy również powinni zgłaszać i szukać sposobów ich rozwiązania. Ostatnim razem mówiliśmy głównie o tym, że obowiązkiem przywódców i pracowników jest zgłaszanie napotykanych w pracy problemów i poszukiwanie sposobów ich rozwiązywania, a także rozmawialiśmy, z pozytywnej perspektywy, o pewnych rzeczach, które przywódcy i pracownicy powinni robić i na które powinni zwracać uwagę. Dzisiaj natomiast szczegółowo przeanalizujemy to, jakie przejawy cechują fałszywych przywódców w odniesieniu do punktu ósmego i zbadamy, czy wykonują oni pracę, którą powinni wykonywać przywódcy oraz czy wypełniają obowiązki, które przywódcy powinni wypełniać. Jeśli chodzi o rozwiązywanie napotykanych w pracy problemów, fałszywi przywódcy z pewnością nie są kompetentni w tym względzie; nie wykonują tego aspektu pracy i nie wypełniają tego obowiązku. Istnieje pewien typ fałszywego przywódcy, który podczas pracy żywi pewne przekonanie i myśli sobie tak: „Gdy pracuję, nie zajmuję się tymi kwestiami formalnymi, ani nie zwracam uwagi na żadną z tego rodzaju rzeczy jak wiedza, nauka, umiejętności czy dogmaty. Staram się po prostu zadbać o to, abym na zgromadzeniach omawiał zawartą w słowach Bożych prawdę w sposób jasny, i to wystarcza. Co tydzień organizuję dwa spotkania dla małych grup, co dwa tygodnie jedno zebranie dla przywódców i pracowników, a raz w miesiącu – walne zgromadzenie dla wszystkich braci i sióstr. Wystarczy, że będę dobrze organizował wszystkie te różnorakie zgromadzenia”. To właśnie jest punkt wyjścia i metoda wykonywania pracy takich przywódców. Tego typu przywódca i pracownik wciąż tylko szkoli się w wygłaszaniu kazań i wkłada mnóstwo wysiłku w to, by wyposażyć się w odpowiednie słowa i doktryny: przed każdym zgromadzeniem sporządza szkice kazań, pracuje nad treścią, gromadzi przykłady i prawdy, które ma omawiać, a także przygotowuje jakieś plany mające pomóc ludziom pozbyć się pewnych stanów i problemów. Myśli, że jako przywódca lub pracownik musi jedynie dobrze głosić ewangelię, a wówczas będzie można uznać, że wypełnił swoje obowiązki. Uważa, że nie musi przejmować się innymi sprawami, takimi jak to, czy ewangelia głoszona jest w odpowiedni sposób, jak przydziela się ludzi do różnych zadań w kościele lub czy osoby wykonujące rozmaite zadania wymagające pewnych umiejętności zawodowych są kompetentne i spełniają odpowiednie standardy – jest zdania, że wystarczy, aby tymi sprawami zajmowały się osoby nadzorujące. Stąd też bez względu na to, dokąd tego typu przywódca lub pracownik się udaje, skupia się na organizowaniu zgromadzeń oraz głoszeniu kazań, i niezależnie od tego, jakiego rodzaju zgromadzenie właśnie się odbywa, zawsze będzie na nim wygłaszać kazanie. Na pozór wydaje się przewodzić ludziom w czytaniu słów Bożych i nauce śpiewania hymnów, a od czasu do czasu mówi o pracy. Taki ktoś zna problemy, które często się omawia, jak na przykład to, do których spośród słów Bożych należy się odwoływać, by zestawiać z nimi problemy napotykane przez różnego rodzaju osoby, albo to, dlaczego ludzie odczuwają słabość i jakie pojawiły się w nich stany, oraz to, o których spośród prawd zawartych w słowach Bożych należy rozmawiać, aby pozbyć się tych stanów i słabości. Podsumowując, kazania i omówienia takiego człowieka dotyczą wielu aspektów prawdy oraz praktyki; niektóre odnoszą się do przycinania, inne do prób i uszlachetniania, kolejne do modlitewnego czytania słów Bożych, jeszcze inne do tego, jak doświadczać sądu oraz karcenia, i tak dalej – ktoś taki jest w stanie powiedzieć co nieco o różnych aspektach prawdy. Kiedy spotyka się z nowymi wierzącymi, głosi kazania dla nowych wyznawców, a kiedy natrafia na ludzi, którzy wierzą w Boga od wielu lat, potrafi wygłaszać kazania na temat wkraczania w życie. Jeśli jednak chodzi o pracę związaną z jakimikolwiek umiejętnościami zawodowymi, nigdy się o nią nie dopytuje ani nie studiuje tego, co się z nią wiąże, a tym bardziej na bieżąco nie śledzi żadnego z jej elementów, nie uczestniczy w nim ani weń się nie zagłębia celem rozwiązywania problemów. Jego zdaniem wykonuje on swoją pracę głosząc kazania, czytając słowa Boże i ucząc się hymnów, i to właśnie należy do obowiązków przywódców i pracowników; jeśli nie liczyć tych rzeczy, wszelka inna praca pozbawiona jest znaczenia, jest sprawą innych ludzi i nie ma z nim nic wspólnego, a dopóki tylko taki przywódca potrafi dobrze wygłaszać kazania, może spać spokojnie. Co to znaczy, że może „spać spokojnie”? Oznacza to, że jego praca kończy się w tej samej chwili, kiedy zgromadzenie dobiega końca, a kiedy przychodzi pora na odpoczynek, może sobie odpocząć. Bez względu na to, jakie problemy pojawiają się w pracy kościoła, on je ignoruje, a kiedy ludzie go szukają, aby je rozwiązał, bardzo trudno jest im go znaleźć. Niezależnie od tego, jak wiele jest pilnej pracy, on musi uciąć sobie popołudniową drzemkę i zażywa przyjemności, podczas gdy inni potrafią znosić cierpienia i ponosić koszty. Taki przywódca myśli sobie tak: „Skończyłem nauczać, zgromadzenie dobiegło końca i powiedziałem wam wszystko, co miałem powiedzieć. Cóż jeszcze miałbym dodać? Moja praca została wykonana. Reszta należy do was. Przekazałem wam słowa Boże, więc postępujcie po prostu zgodnie z zawartymi w nich zasadami. Jeśli chodzi o jakiekolwiek problemy, które się pojawiają, to jest to wasza sprawa i nie ma to nic wspólnego ze mną. Powinniście sami udać się przed oblicze Boga i się modlić, gromadzić i rozmawiać ze sobą we wspólnocie, aby rozwikływać te utrudnienia. Nie przychodźcie z tym do mnie i mnie nie szukajcie”. Kiedy zgromadzenie się kończy, nigdy nie nakłania nikogo do zadawania pytań, nigdy nie chce rozwiązywać problemów i w ogóle nigdy nie jest w stanie wykryć żadnego problemu. Po zakończeniu zgromadzenia uznaje, że wykonał już swoją pracę, więc śpi, je i odpoczywa o stałych porach. Czyż tacy ludzie nie są fałszywymi przywódcami, którzy nie wykonują żadnej konkretnej pracy? (Owszem, są).

Czasem bywa i tak, że jakiś przywódca lub pracownik piastuje swoje stanowisko od pół roku, a jeśli nie liczyć tych, którzy znajdują się bliżej niego i często go widują, większość braci i sióstr nie jest w stanie się z nim spotkać. Bracia i siostry często tylko słyszą, jak wygłasza kazania w trybie online, lecz gdy pojawia się jakiś problem, taki przywódca lub pracownik wcale go nie rozwiązuje. Niektórzy bracia i siostry napotykają przy pełnieniu swoich obowiązków takie trudności, których nie potrafią rozwikłać, i robią się tak niespokojni, że nie mogą usiedzieć na miejscu, lecz kiedy zaczynają szukać swojego przywódcy, nie są w stanie go znaleźć. Czy tego rodzaju przywódca może dobrze wykonywać swoją pracę? Bracia i siostry nie mają pojęcia, co sprawia, że ich przywódca codziennie jest tak bardzo zajęty. Nagromadziło się mnóstwo problemów i trudności, a oni nie wiedzą, kiedy pojawi się ich przywódca, aby je rozwiązać. Wszyscy czekają więc z niecierpliwością, by przyszedł im z pomocą, lecz bez względu na to, ile trwa to oczekiwanie, przywódca ten nigdy się nie zjawia. Tacy przywódcy i pracownicy są naprawdę nieuchwytni i świetnie wychodzi im takie ukrywanie się! Bardzo dobrze wygłaszają kazania, a po ich wygłoszeniu ładnie się ubierają i nie wykonują żadnej pracy, zaszywając się gdzieś, gdzie mogą zażywać rozmaitych wygód. Pomimo tego wszystkiego, wciąż uważają, że bardzo dobrze wywiązują się ze swoich zadań i pracują jak należy. Myślą, że wcale nie zaniedbują się w pracy, że wygłosili swoje kazania, zorganizowali zebrania, powiedzieli wszystko, co powinni powiedzieć i wyjaśnili wszystko, co powinni wyjaśnić. Nigdy nie chcą nawiązywać głębszego kontaktu z braćmi i siostrami, by na bieżąco śledzić ich pracę i w niej uczestniczyć, pomagać im poprzez przeprowadzanie weryfikacji i wspierać ich w niezwłocznym radzeniu sobie z problemami i ich rozwiązywaniu. A jeśli natkną się na problem, którego nie są w stanie rozwiązać, nie potrafią również zgłosić go Zwierzchnictwu i poprosić je o zasugerowanie odpowiednich rozwiązań. Nie zastanawiają się również nad tego rodzaju sprawami: „Czy bracia i siostry potrafią przestrzegać zasad, usłyszawszy je w trakcie omówienia? A kiedy znów napotkają w pracy trudności i nieporozumienia, czy będą w stanie trzymać się prawdy i załatwiać sprawy zgodnie z zasadami? A ponadto, kto odgrywa pozytywną rolę w pracy? Które osoby odgrywają negatywną rolę? I czy są jacyś ludzie, którzy wywołują zakłócenia i niepokoje, albo tacy, którzy wszystko psują, lub jacyś niepoczytalni ludzie, którzy zawsze wyskakują z jakimiś kiepskimi pomysłami? Jak przebiegała praca w ostatnim czasie?”. Oni generalnie nie zajmują się takimi kwestiami ani nie pytają o nie. Tacy ludzie wydają się na pozór wykonywać swoją pracę – wygłaszają kazania, organizują zgromadzenia, przygotowują szkice i konspekty kazań, a nawet piszą sprawozdania. Niektórzy przywódcy często piszą także kazania na temat swoich doświadczeń życiowych; nie wychodzą ze swoich pokojów i piszą przez trzy albo pięć dni z rzędu, a nawet potrzebują kogoś, kto będzie im nalewał wodę i przynosił jedzenie, a przez cały ten czas nikt inny nie może się z nimi widywać. Jeśli im powiesz, że tak naprawdę nie wykonują żadnej konkretnej pracy, czują się pokrzywdzeni: „Jak to nie wykonuję żadnej konkretnej pracy? Żyję wraz z braćmi i siostrami i ciągle organizuję zgromadzenia i wygłaszam kazania. Głoszę je, aż zupełnie zaschnie mi w gardle, a czasami nawet nie śpię do późna”. Na pozór wydaje się, że są naprawdę zajęci i wcale nie próżnują – wygłaszają mnóstwo kazań i wkładają wiele wysiłku w ich głoszenie i pisanie, regularnie przekazują wiadomości i listy oraz przekazują zasady, których przestrzegania wymaga Zwierzchnictwo, a także cierpliwie i z zapałem omawiają i podkreślają odpowiednie treści podczas zgromadzeń. Rzeczywiście bardzo dużo mówią, ale nigdy nie uczestniczą w konkretnej pracy, nigdy na bieżąco jej nie śledzą i nigdy nie stawiają czoła żadnym problemom wraz z braćmi i siostrami. Jeśli ich spytasz, jak przebiega realizacja tego czy innego zadania lub jak wyglądają rezultaty pracy, nie wiedzą i muszą najpierw pójść i kogoś spytać. Jeśli ich spytasz, czy problemy z ostatniego razu zostały rozwiązane, powiedzą, że zorganizowali zgromadzenie i omówili odnośne zasady. Przypuśćmy, że ich wówczas zapytasz: „Czy bracia i siostry rzeczywiście wszystko zrozumieli z twojego omówienia prawdozasad? Czy wciąż jest możliwe, że pobłądzą? Kto spośród nich lepiej pojmuje zasady, kto jest bardziej biegły, jeśli chodzi o umiejętności zawodowe, a kto ma większy potencjał i warto go kształcić?”. Nie znają odpowiedzi na żadne z tych pytań; nie mają pojęcia o żadnej z tych spraw. Za każdym razem, gdy pytasz ich o bieżący stan pracy, mówią: „Dopiero co omówiłem zasady i właśnie zakończyłem zgromadzenie, na którym ich przycinałem. Bracia i siostry wyrazili swoje zaangażowanie i są zdecydowani dobrze wykonać tę pracę”. Ale jeśli chodzi o to, jak dalej postępuje praca, nie mają o tym pojęcia. Czy można uznać, że jako przywódcy i pracownicy spełniają odpowiednie standardy? (Nie). Praca tego typu przywódców i pracowników polega jedynie na czytaniu słów Bożych i głoszeniu ludziom pewnych słów i doktryn, lecz nie przywiązują oni w ogóle wagi do rozwiązywania rzeczywistych problemów, a tym bardziej boją się zgłaszać je Zwierzchnictwu i prosić je o sugestie dotyczące odpowiednich rozwiązań: bardzo się obawiają, że Zwierzchnictwo się dowie, jaka jest ich faktyczna sytuacja. Jaka jest natura takich działań? Jakiego rodzaju są to ludzie, jeśli chodzi o ich istotę? Mówiąc ściśle, tacy ludzie są typowymi faryzeuszami. Przejawy cechujące faryzeuszy są następujące: angażują się oni w działania na pozór pełne godności, mówią i zachowują się w sposób wytworny, dla wszystkich swoich słów i czynów znajdują oparcie w Biblii, a kiedy spotykają się z ludźmi i z nimi rozmawiają, recytują zaczerpnięte z niej słowa i potrafią przytoczyć z pamięci bardzo wiele biblijnych wersetów. Fałszywi przywódcy są dokładnie tacy sami jak faryzeusze – patrząc z zewnątrz, nie można im niczego zarzucić i wydają się niezwykle wprost uduchowieni. Na podstawie tego, co mówią, na podstawie ich działań i zachowania, nie sposób stwierdzić, że coś jest z nimi nie w porządku, a jednak nie są w stanie rozwikłać wielu spośród problemów związanych z pracą kościoła. Co zatem oznacza to ich „uduchowienie”? Mówiąc ściśle, jest to pozorne uduchowienie. Tacy na pozór uduchowieni ludzie każdego dnia sprawiają wrażenie bardzo zajętych, krążąc pomiędzy większymi i mniejszymi grupami wiernych, głosząc słowa Boże wszędzie tam, dokąd się udadzą. Na pozór sprawiają wrażenie, jakby miłowali słowa Boże bardziej niż ktokolwiek inny, jakby wkładali w ich szerzenie więcej wysiłku niż ktokolwiek inny, i jakby mieli większą wiedzę na ich temat niż ktokolwiek inny oraz potrafią podać z pamięci numer strony, na której znajduje się każdy istotny fragment słów Bożych. Jeśli ktoś napotyka problem, podają mu numer strony odpowiedniego fragmentu słów Bożych i każą mu go sobie przeczytać. Patrząc z zewnątrz, ma się wrażenie, że we wszystkich sprawach przyjmują słowa Boże za swoje kryterium, że dają o nich świadectwo, kiedy coś im się przytrafia, i wydaje się, że wszystko jest z takimi ludźmi w porządku. Ale kiedy przyjrzysz się bliżej ich pracy, to czy są w stanie wykrywać i rozwiązywać problemy, kiedy tak głoszą te słowa i doktryny? Jeżeli, dzięki omawianiu prawdy, znajdują związany z jakimś zadaniem problem, który nie został wcześniej wykryty, i rozwiązują problemy, których inni nie byli w stanie rozwikłać, dowodzi to, że rozumieją słowa Boże i jasno omawiają prawdę. Jednakże tacy rzekomo uduchowieni ludzie stanowią dokładne przeciwieństwo tego rodzaju osób. Zachowują oni słowa Boże w swej pamięci i głoszą je wszem i wobec, a ich umysły i serca są wypełnione słowami Bożymi. Jednakże bez względu na to, czy w pracy pojawi się duży, czy mały problem, nie potrafią go wykryć ani dostrzec. Gdy zgromadzenia zbliżają się ku końcowi, najbardziej obawiają się tego, że ktoś poruszy jakiś rzeczywisty problem i poprosi ich, aby go rozwiązali, dlatego też wychodzą natychmiast po zakończeniu zgromadzenia, myśląc sobie tak: „Jeśli ktoś zada mi pytanie, a ja nie będę w stanie na nie odpowiedzieć, będzie to bardzo niezręczne i krępujące!”. Taka właśnie jest ich rzeczywista postawa i prawdziwy stan.

Zastanówcie się, którzy przywódcy i pracownicy w waszym otoczeniu dobrze omawiają prawdę celem rozwiązywania problemów i przy wykonywaniu swoich obowiązków potrafią integrować się z braćmi i siostrami oraz wraz z nimi wykonywać pracę – ci właśnie przywódcy i pracownicy są w stanie wypełniać swoje obowiązki. Zastanówcie się, którzy przywódcy i pracownicy w waszym otoczeniu dobrze sobie radzą z wykrywaniem i rozwiązywaniem problemów, a także skupiają się przede wszystkim na wykonywaniu konkretnej pracy i osiągają w niej najlepsze wyniki – ci właśnie przywódcy i pracownicy to osoby lojalne, które są bardzo odpowiedzialne i sumienne. I odwrotnie – jeśli jakiś przywódca celuje w głoszeniu słów i doktryn, głosi ewangelię w sposób logiczny i uporządkowany, zachowując centralny temat i przekazując konkretną treść, świadomie konstruując swoją naukę, i ludzie są zafascynowani jego kazaniami, lecz on ciągle unika braci i sióstr, wiecznie obawiając się, że będą zadawać pytania, i boi się rozwiązywać problemy i radzić sobie z nimi wraz z braćmi i siostrami, to taki ktoś jest osobą pozornie uduchowioną i fałszywym przywódcą. Jakiego rodzaju ludźmi są przywódcy i przełożeni w waszym otoczeniu? Czy zazwyczaj – oprócz tego, że uczestniczą w zgromadzeniach i wygłaszają kazania – na bieżąco śledzą pracę i w niej uczestniczą, potrafią często wykrywać i rozwiązywać problemy w pracy, czy też po prostu znikają, pojawiwszy się jedynie na zgromadzeniu? Tacy pozornie uduchowieni fałszywi przywódcy ciągle się obawiają, że nie będą mieli czego nauczać i nie będą mieć nic do powiedzenia, gdy spotkają się z braćmi i siostrami, więc w swoich pokojach ćwiczą się w zapamiętywaniu słów Bożych i wygłaszaniu kazań. Sądzą, że wygłaszanie kazań to coś, czego można się nauczyć i co można osiągnąć poprzez naukę pamięciową, tak jak w przypadku zdobywania wiedzy lub uczęszczania na uniwersytet, i że muszą ucieleśniać ducha niestrudzonego i żmudnego studiowania. Czyż wyobrażenie, jakie żywią na ten temat ci fałszywi przywódcy, nie jest wypaczone? (Owszem, jest wypaczone). Ludzie tego pokroju głoszą pewne doktryny z wyżyn swojego stanowiska i zajmują się jakimiś nieistotnymi sprawami, a potem jeszcze myślą, że robią to, co powinien robić przywódca. Nigdy nie odwiedzają miejsca, gdzie odbywa się praca, aby nią pokierować lub rozwiązywać problemy, a zamiast tego często przesiadują w swoich pokojach, „zaszywając się gdzieś w odosobnieniu, aby skupić się na samodoskonaleniu”, wyposażając się w słowa Boże – czy to konieczne? W jakich okolicznościach przywódcy i pracownicy mogą na pewien czas odłożyć na bok pracę kościoła oraz troskę o braci i siostry i zająć się wyposażaniem się w prawdę? Kiedy praca nie jest pilna; gdy wszystkie problemy, które powinny być rozwiązane, zostały już rozwiązane, a wszystkie sprawy wymagające uwagi oraz zasady, które powinny być wyjaśnione, zostały już wyjaśnione, a bracia i siostry nie mają żadnych pytań ani trudności, i nikt nie powoduje zakłóceń ani niepokojów, i praca może przebiegać płynnie i nie ma już żadnych innych przeszkód, wówczas przywódcy i pracownicy mogą czytać słowa Boże i wyposażać się w prawdę – tylko wtedy rzeczywiście wykonują swoją pracę. Fałszywi przywódcy nie pracują jednak w ten sposób; ciągle skupiają się na tym, by sprawić, aby sami znaleźli się w centrum uwagi i, chcąc popisać się przed innymi, wykonują po prostu jakąś bardzo rzucającą się w oczy pracę. Jeśli są w stanie odnaleźć nieco nowego światła podczas czytania słów Bożych lub słuchania kazania, mają poczucie, że coś zyskali, że posiedli prawdorzeczywistość, a wówczas co prędzej szukają okazji do wygłoszenia kazania do innych ludzi. Nauczają doktryn w sposób systematyczny, logiczny i uporządkowany, zachowując centralny temat i przekazując odpowiednią treść, z większą mocą i głębią niż to bywa w przypadku przemówień celebrytów lub akademickich wykładów, i są z tego bardzo zadowoleni. A jednak zastanawiają się w duchu: „O czym będę mówił następnym razem, gdy przestanę już głosić to kazanie? Nie mam nic innego do powiedzenia”. Tak więc co prędzej znikają i znów „zaszywają się gdzieś w odosobnieniu, aby skupić się na samodoskonaleniu”, poszukując doktryn o głębokim znaczeniu. Nigdy nie widuje się ich tam, gdzie przebiega praca kościoła, a gdy ludzie mają trudności i czekają, aż ci fałszywi przywódcy je rozwiążą, nie sposób nigdzie tych przywódców znaleźć. Czy tacy przywódcy nie czują się niepewnie i nie są pełni niepokoju? Nie potrafią rozwiązać rzeczywistych problemów, a mimo to wciąż chcą głosić wzniosłe kazania, aby się popisywać. Ci ludzie zupełnie nie mają wstydu!

Wszyscy fałszywi przywódcy głoszą słowa i doktryny, ale tylko z pozoru kierują się duchowością. Nie wykonują rzeczywistej pracy i nie rozumieją prawdy, choć wierzą w Boga od lat – można wręcz powiedzieć, że brak im duchowego zrozumienia. Sądzą, że bycie przywódcą kościoła oznacza, że muszą tylko wygłaszać pewne słowa i doktryny, wykrzykiwać jakieś hasła i powierzchownie objaśniać słowa Boże, a wówczas ludzie pojmą prawdę. Nie wiedzą, co to znaczy pracować, na czym dokładnie polega odpowiedzialność przywódców i pracowników, dlaczego właściwie dom Boży powierza komuś rolę przywódcy lub pracownika ani jakie dokładnie problemy ma to rozwiązywać. Wobec tego bez względu na to, w jaki sposób dom Boży omawia kwestię tego, że przywódcy i pracownicy muszą na bieżąco śledzić, kontrolować i nadzorować pracę oraz szybko dostrzegać i rozwiązywać napotykane w pracy problemy, oni kompletnie tego nie rozumieją i nie przyjmują do wiadomości. Nie umieją spełnić wymagań domu Bożego wobec przywódców i pracowników, nie rozumieją problemów dotyczących umiejętności zawodowych, wiążących się z wykonywaniem obowiązków, nie znają zasad wybierania przywódców itd. Nawet jeśli mają świadomość takich problemów, nie są w stanie im zaradzić. Takie fałszywe przywództwo uniemożliwia zatem pokonywanie różnorakich trudności, z jakimi kościół zmaga się w swojej pracy. Mowa tu nie tylko o związanych z umiejętnościami zawodowymi kłopotach, z jakimi wybrańcy Boga mają do czynienia podczas wykonywania swoich obowiązków, lecz także o ich problemach z wejściem w życie, które pozostają nierozwiązane przez nazbyt długi czas. Nierzadko się zdarza, że przywódcy, pracownicy lub osoby nadzorujące pewne zadania nie są w stanie wykonywać rzeczywistej pracy, ale nie są niezwłocznie zwalniani lub przenoszeni, i tak dalej. Problemy nie są szybko rozwiązywane, co negatywnie odbija się na skuteczności różnorakich działań podejmowanych przez kościół – wydajność pracy ulega stopniowemu pogorszeniu. Rolę przywódców i pracowników powierza się tym, którzy są dość utalentowani i mają dar wymowy, natomiast ludzie, którzy kochają prawdę, nie obawiają się ciężkiej pracy i wykonują ją bez uskarżania się na swój los, nie mogą liczyć na awans ani szanse rozwoju i są traktowani jak robotnicy, a różnego rodzaju personel techniczny, posiadający pewne atuty, nie jest sensownie przydzielany do odpowiednich zadań. Ponadto nikt nie dba o życie niektórych osób, które uczciwie wykonują swoje obowiązki, w wyniku czego one się zniechęcają i ogarnia ich słabość. Co więcej, bez względu na to, jak wielkiego zła dopuszczą się antychryści i źli ludzie, fałszywi przywódcy tego nie dostrzegają. Jeśli ktoś zdemaskuje złego człowieka lub antychrysta, fałszywy przywódca gotów jest nawet mu powiedzieć, że trzeba tę osobę potraktować z miłością i dać jej możliwość okazania skruchy. Postępując w ten sposób, tacy przywódcy pozwalają złym ludziom i antychrystom czynić zło i wywoływać niepokoje w kościele, co prowadzi do tego, że usuwanie bądź wydalanie tych złych ludzi, niedowiarków i antychrystów znacznie się opóźnia i mogą oni nadal czynić zło w kościele i zaburzać jego pracę. Fałszywi przywódcy nie są w stanie poradzić sobie z żadnym z tych problemów ani go rozwiązać; nie potrafią traktować ludzi sprawiedliwie ani w rozsądny sposób organizować pracy, a zamiast tego działają nierozważnie i wykonują tylko jakąś zupełnie niepotrzebną pracę, w rezultacie czego dzieło kościoła pogrąża się przez nich w chaosie. Bez względu na to, w jaki sposób dom Boży omawia prawdę lub jak usilnie podkreśla, jakich zasad należy przestrzegać podczas realizacji dzieła kościoła – że należy trzymać w ryzach tych spośród różnego rodzaju złoczyńców i niedowiarków, którzy powinni być trzymani w ryzach, oraz usuwać tych spośród nich, którzy powinni zostać usunięci, a także awansować i kształcić osoby mające odpowiedni potencjał i zdolność pojmowania oraz ludzi, którzy potrafią dążyć do prawdy, którzy powinni być awansowani i kształceni – i chociaż te sprawy omawiane są niezliczoną ilość razy, fałszywi przywódcy ich nie pojmują ani nie rozumieją i tylko wciąż trzymają się swoich uduchowionych rzekomo poglądów i „pełnych troski i oddania” metod. Fałszywi przywódcy wierzą, że pod ich szczerym i cierpliwym kierownictwem wszelkiego rodzaju ludzie wypełniają swoje role w sposób uporządkowany, bez śladu chaosu, a każdy ma ogromne pokłady wiary, jest skłonny wykonywać swoje obowiązki, zupełnie nie boi się iść do więzienia i stawić czoła niebezpieczeństwu, oraz że jest zdeterminowany, by znosić cierpienie, i nie zamierza zostać judaszem. Sądzą, iż to, że w życiu kościoła panuje dobra atmosfera, oznacza, że wykonują dobrą robotę. Niezależnie od tego, czy w kościele zdarzają się przypadki, że źli ludzie wywołują niepokoje bądź też niedowiarkowie szerzą herezje i błędne przekonania, fałszywi przywódcy nie uznają tych rzeczy za problemy i nie czują potrzeby ich rozwiązywania. Są zaś jeszcze bardziej zaślepieni, gdy osoba, której powierzyli jakąś pracę, postępuje lekkomyślnie i samowolnie, zaburzając dzieło ewangelizacji. Mówią sobie wówczas: „Wyjaśniłem dotyczące tej pracy zasady, które powinienem wyjaśnić, i wielokrotnie mówiłem tej osobie, co ma robić. Jeśli pojawiają się jakieś problemy, ja nie mam z tym nic wspólnego”. Nie wiedzą jednakże, czy jest to odpowiednia osoba do tej pracy, nie przejmują się tym i nie wiedzą, czy to, co powiedzieli, wyjaśniając zasady i mówiąc tej osobie, co ma robić, może osiągnąć pozytywne rezultaty lub jakie konsekwencje przyniesie. Ilekroć fałszywi przywódcy organizują zgromadzenie, wypowiadają niekończący się potok słów i doktryn, lecz okazuje się, że nie są w stanie rozwiązać żadnego problemu. A mimo to nadal sądzą, że robią dobrą robotę, wciąż czują się zadowoleni z siebie i myślą, że są niesamowici. W rzeczywistości słowa i doktryny, które głoszą, mogą jedynie zbić z tropu tych zdezorientowanych, ogłupiałych i naiwnych ludzi, którzy są nieświadomi i mają nikły potencjał. Wysłuchawszy ich słów, tacy ludzie mają namącone w głowach i wierzą, że to, co mówili fałszywi przywódcy, jest ze wszech miar słuszne; że nic z tego, co powiedzieli, nie jest błędem. Fałszywi przywódcy są w stanie przekonać jedynie tych zdezorientowanych ludzi i z zasady nie potrafią rozwiązywać rzeczywistych problemów. Rzecz jasna, tym bardziej nie umieją radzić sobie z problemami związanymi z zawodowymi umiejętnościami i profesjonalną wiedzą – jeśli chodzi o te sprawy, nie są w stanie zupełnie nic zdziałać. Weźmy na przykład pracę z tekstami, którą wykonuje się w domu Bożym. To właśnie tego rodzaju zadania przyprawiają fałszywych przywódców o największy ból głowy. Nie potrafią bowiem trafnie rozpoznać, które osoby mają duchowe zrozumienie oraz odpowiedni potencjał i nadają się do wykonywania pracy z tekstami. Uważają, że każdy, kto nosi okulary i ma solidne wykształcenie, posiada odpowiedni potencjał i duchowe zrozumienie, więc postanawiają, że to właśnie te osoby zajmą się tymi zadaniami, mówiąc im przy tym: „Wy wszyscy macie talent do wykonywania pracy z tekstami. Ja się na tym nie znam, więc cała odpowiedzialność spoczywa na waszych barkach. Dom Boży nie wymaga od was niczego więcej, jak tylko tego, abyście odpowiednio wykorzystali swoje mocne strony, nie ociągali się przy pracy i dali z siebie wszystko, czego się nauczyliście. Musicie umieć być wdzięczni i dziękować Bogu za to, że was wywyższył”. Wypowiedziawszy tych kilka niezgrabnych i powierzchownych słów, fałszywi przywódcy mają poczucie, że praca została rozdysponowana i że zrobili już wszystko, co do nich należało. Nie wiedzą, czy ci, których wyznaczyli do tego zadania, nadają się do tego, czy nie, ani też nie wiedzą, jakie braki mają ci ludzie, jeśli chodzi o ich profesjonalną wiedzę, czy w jaki sposób mają je nadrobić. Nie wiedzą również, jak postrzegać ludzi i ich rozeznać, nie rozumieją profesjonalnych zagadnień ani nie pojmują wiedzy związanej z pisaniem – zupełnie się na tych sprawach nie znają. Mówią, że się na nich nie znają lub ich nie rozumieją, lecz w głębi serca myślą sobie tak: „Czyż nie jesteście tylko odrobinę lepiej wykształceni i bardziej kompetentni ode mnie? Mimo iż nie mogę udzielać wam wskazówek przy tej pracy, jestem bardziej od was uduchowiony, jestem lepszy w głoszeniu kazań i lepiej od was rozumiem słowa Boże. To ja wam przewodzę, to ja jestem waszym zwierzchnikiem. To ja muszę wami kierować, a wy musicie robić, co wam każę”. Fałszywi przywódcy uważają się za lepszych, lecz nie potrafią wysunąć żadnych wartościowych sugestii dotyczących jakiejkolwiek pracy wymagającej pewnych umiejętności zawodowych, ani nie są też w stanie udzielić żadnych wskazówek. Potrafią co najwyżej dobrze rozdysponować personel; nie są w stanie wykonywać żadnej pracy, która jest potem realizowana. Nie starają się zdobyć profesjonalnej wiedzy i nie śledzą na bieżąco postępów w pracy. Wszyscy tacy przywódcy są fałszywie uduchowieni; potrafią jedynie głosić pewne słowa i doktryny, a mimo to myślą, że rozumieją prawdę i nieustannie popisują się przed Bożymi wybrańcami. Na każdym zgromadzeniu głoszą kazania przez kilka godzin, a mimo to okazuje się, że nie potrafią rozwiązać absolutnie żadnych problemów. Są kompletnymi ignorantami, jeśli chodzi o kwestie związane z profesjonalną wiedzą wchodzącą w zakres pełnionych przez ludzi obowiązków. To oczywiste, że są laikami, a jednak udają ludzi uduchowionych, kierujących pracą profesjonalistów – jakże mogą w ten sposób dobrze wykonywać swoją pracę? Już samo to, że fałszywi przywódcy nie starają się zdobyć profesjonalnej wiedzy i nie są w stanie wykonywać żadnej konkretnej pracy, dostatecznie oburza ludzi, a jakby tego było mało, przywódcy ci udają uduchowionych i popisują się swoją uduchowioną gadaniną, co świadczy o kompletnym braku rozumu! Ich zachowanie nie różni się niczym od postępowania faryzeuszy. U tych ostatnich brak rozumu najbardziej widoczny był w tym, że Bóg ich nienawidził, a oni zupełnie nie zdawali sobie z tego sprawy i wciąż uważali się za zupełnie dobrych i wielce uduchowionych ludzi. Fałszywym przywódcom właśnie tak bardzo brakuje samoświadomości: najwyraźniej nie potrafią wykonać żadnej konkretnej pracy, a mimo to udają uduchowionych, stając się obłudnymi faryzeuszami. To właśnie oni są tymi dokładnie ludźmi, których Bóg odrzuca z pogardą i eliminuje.

Co stanowi najważniejszą cechę fałszywych przywódców, którzy podają się za ludzi uduchowionych? To, że są dobrzy w głoszeniu kazań. Te „kazania” nie są jednak prawdziwymi kazaniami. Nie są to kazania, które omawiają prawdę, ani nie są to kazania, w których zawarta jest prawdorzeczywistość. Są to raczej nauki złożone z pewnych słów i doktryn; są to fałszywie uduchowione kazania, kazania faryzeuszy. Fałszywi przywódcy są bardzo dobrzy w mozolnym opracowywaniu wyrazów i fraz zawartych w słowach Bożych, przywiązują szczególną wagę do głoszenia pewnych słów i doktryn, lecz nigdy nie szukają w Bożych słowach prawdy i nigdy nie zastanawiają się nad tym, jak powinni wkraczać w prawdorzeczywistość. Zadowala ich już samo to, że potrafią głosić te słowa i doktryny; a gdy już wygłoszą taką doktrynę w sposób jasny i logiczny, myślą, że to wystarczy i że posiedli prawdorzeczywistość, że mogą stanąć przed innymi i się szarogęsić, a także pouczać ludzi z wysokości swego stanowiska. Na pozór to, co mówią i robią, zdaje się mieć związek z prawdą, i nie wydaje się, by powodowali zakłócenia czy niepokoje, ani też nie wydają się wspierać błędnych wypowiedzi albo nakłaniać do jakichś opacznych praktyk. Jest z nimi jednak jeden problem, który polega na tym, że nie są w stanie wziąć na swoje barki żadnej konkretnej pracy, ani choćby w najmniejszym stopniu wywiązać się ze swojej odpowiedzialności, co w ostatecznym rozrachunku prowadzi do tego, że nie potrafią wykryć żadnych problemów w pracy. Ich metoda pracy przypomina to, jak ślepiec po omacku wyszukuje sobie drogę: zawsze kierują się swoimi uczuciami i wyobrażeniami, by na oślep stosować przepisy w rozmaitych sprawach, zupełnie niezdolni do tego, by wyraźnie dostrzec sedno problemów, a mimo to wciąż wygadują bzdury na temat takich kwestii – w ogóle nie potrafią rozwiązać rzeczywistych problemów. Gdyby fałszywy przywódca rzeczywiście rozumiał prawdę, to w sposób naturalny byłby w stanie wykrywać problemy i poszukiwać prawdy w celu ich rozwikłania. Ale tacy przywódcy najwyraźniej nie pojmują prawdy, a mimo to udają uduchowionych, uważając się za zdolnych do realizowania zadań kościoła, ośmielając się bez skrupułów czerpać korzyści ze swojego statusu. Czyż nie jest to odrażające? Myślą, że posiedli jedną prawdziwą umiejętność – że potrafią głosić ewangelię. Jednakże zupełnie nie potrafią wykonywać konkretnej pracy. Wszystkie te słowa i doktryny, które fałszywi przywódcy znają i głoszą, nie mogą im dopomóc w należytym wykonywaniu ich pracy; nie mogą im również pomóc w wykrywaniu związanych z pracą problemów, a tym bardziej nie mogą pomóc im rozwiązać wszystkich problemów, z którymi mają do czynienia. Przepracowawszy zaś pewien czas, nie są w stanie mówić o żadnym świadectwie pochodzącym z własnego doświadczenia. Czy tego rodzaju przywódca bądź pracownik spełnia odpowiednie standardy? Jest najzupełniej oczywiste, że nie. A jak należy postępować z fałszywymi przywódcami, którzy nie spełniają standardów? Nie dość, że należy ich zwalniać i eliminować, to jeszcze, jeśli nie okażą skruchy, nie mogą zostać ponownie wybrani na przywódcę lub pracownika podczas wyborów. Jeśli ktoś wybiera fałszywego przywódcę lub fałszywego pracownika, który został już wyeliminowany, świadomie zaburza pracę kościoła oraz przynosi jej szkody. Pokazuje to również, że tak głosująca osoba jest czcicielem i uczniem tego fałszywego przywódcy, a nie kimś, kto szczerze wierzy w Boga. Czy zdarzyło wam się kiedyś wybrać rzekomo uduchowionego fałszywego przywódcę? (Tak). Przypuszczam, że wybraliście ich całkiem sporo. Myślicie, że każdy, kto wierzy w Boga od bardzo wielu lat, przeczytał wiele słów Bożych, wysłuchał wielu kazań, ma bogate doświadczenie, jeśli chodzi o głoszenie ewangelii i pracę, jest w stanie nauczać godzinami bez przerwy, z pewnością jest w stanie wykonywać tę pracę. A potem, wybrawszy go na przywódcę, odkrywacie pewien poważny problem: bracia i siostry w ogóle go nie widują i nigdy nie są w stanie go znaleźć, gdy pojawia się jakiś problem. Nikt nie wie, gdzie ów przywódca się ukrywa, a on gdzieś się zaszywa i nikomu nie pozwala sobie przeszkadzać. Jest to pewien problem. Człowiek ten zawsze bawi się w chowanego w krytycznych dla pracy chwilach, a bracia i siostry nigdy nie mogą go znaleźć, gdy potrzeba, aby rozwiązał jakiś problem – czy zatem przywódca ten nie zaniedbuje swoich obowiązków? Dlaczego niektórzy ludzie, kiedy zostają przywódcami, nie mają odwagi stanąć twarzą w twarz z braćmi i siostrami? Dlaczego nigdzie nie można ich znaleźć? Czym dokładnie są tak bardzo zajęci? Dlaczego nie rozwiązują rzeczywistych problemów? Niezależnie od tego, czym są tak bardzo zajęci, jednego można być pewnym: jeśli przez pewien czas w ogóle nie wykonują konkretnej pracy, są fałszywymi przywódcami i powinni zostać szybko zwolnieni, a na ich miejsce należy wybrać kogoś innego. Czy zatem w przyszłości bylibyście gotowi wybrać tego rodzaju fałszywego przywódcę? (Nie). Dlaczego nie? Jak sądzicie, jakie są konsekwencje tego, że się wybierze ślepca na swego przewodnika? Ten człowiek jest ślepy, czy zatem może poprowadzić innych na właściwą ścieżkę? Jest dokładnie tak, jak mówią słowa Boże w Biblii: „To są ślepi przewodnicy ślepych, a jeśli ślepy prowadzi ślepego, obaj w dół wpadną” (Mt 15:14). Człowiek niewidomy idzie przed siebie, nie mając konkretnego kierunku ani celu; jakże może prowadzić innych? Jeśli ktoś wybiera niewidomego na swojego przewodnika, jest jeszcze bardziej zaślepiony. Pośród niewierzących funkcjonuje takie oto powiedzenie: „pytać ślepego o drogę”. Wybieranie fałszywego lidera na przywódcę kościoła jest właśnie jak pytanie ślepego o drogę. Jest to niedorzeczność, nieprawdaż? Wszyscy ci, którzy oddają swój głos na fałszywego przywódcę, są ślepcami wybierającymi ślepców i ani jeden spośród nich nie rozumie prawdy.

Niektórzy ludzie, wybierając fałszywie uduchowioną osobę na przywódcę, czują się bardzo zadowoleni, myśląc sobie tak: „Mamy teraz wspaniałego przywódcę. Nasz przywódca jest naprawdę dobry w głoszeniu kazań. Wygłasza je w sposób bardzo logiczny i uporządkowany, a jego kazania są bardzo sensowne”. Niektórzy ludzie, którym brak rozeznania, wzruszają się do łez, czują ogromne przywiązanie do tego przywódcy i nie chcą nawet iść i zająć się swymi obowiązkami. Gdy słuchają jego omówień, zupełnie jasno wszystko rozumieją, lecz gdy podczas wykonywania swoich obowiązków odkrywają problemy, nie wiedzą, jak je rozwikłać i czują się zakłopotani, myśląc sobie tak: „Gdy słucham omówień tego przywódcy, wydaje mi się, że wszystko rozumiem, więc jak to możliwe, że nie jestem w stanie rozwiązać trudności, które napotykam w mojej pracy?”. W czym tkwi tutaj problem? Wszystko, co głosi tego rodzaju fałszywy przywódca, to tylko słowa i doktryny, puste frazesy, slogany i brednie. To, czego naucza, nie rozwiązuje twoich rzeczywistych problemów; udało mu się ciebie oszukać. Karmi cię złudzeniami, wypowiadając kilka sloganów, abyś błędnie uwierzył, że problemy zostały rozwikłane, podczas gdy w rzeczywistości przywódca ten nie omawia wcale prawdozasad odnoszących się do twoich dylematów. W jaki sposób takie omówienie mogłoby rozwiązywać jakiekolwiek problemy? Doktryny, które taki przywódca głosi, nie mają nic wspólnego z rzeczywistymi utrudnieniami; unika on po prostu przechodzenia do sedna wszystkich kwestii i mówi o pewnych teoriach w sposób pozbawiony treści. Głosi jedynie słowa, doktryny i teorie z dziedziny duchowości. Nie ma pojęcia, czym jest prawdorzeczywistość, a kiedy pojawiają się problemy, jest zupełnie zbity z tropu. Wygłaszane przez niego kazania nie są w stanie rozwiązać rzeczywistych problemów, są tylko swego rodzaju teoriami, pewnym rodzajem wiedzy i doktryny. Tego typu fałszywy przywódca głosi słowa Boże i prawdę tak, jakby były one tylko pewnym rodzajem słów, doktryn i sloganów. Unika wszelkich rzeczywistych problemów i głosi jedynie słowa, które są puste i niepraktyczne. A jak się to wszystko kończy? Bez względu na to, jak długo taki przywódca będzie głosić ewangelię, nawet w najlepszym wypadku jego kazania będą miały taki skutek, że będą zachęcać i napominać ludzi, sprawiając, że będą oni mieli nieco więcej entuzjazmu i dając im zastrzyk energii, ale nie będą mogły rozwiązać żadnego innego problemu. Prawda nie jest bynajmniej oderwana od rzeczywistości, lecz jest z powiązana z nią i z wszelkiego rodzaju problemami, które faktycznie istnieją. Czy zatem będziecie teraz w stanie rozpoznać pozornie uduchowionych fałszywych przywódcach, gdy ich napotkacie? Jeżeli nie, to kiedy będziecie chcieli zagłosować na kogoś w wyborach na przywódcę, najpierw poproście go, by rozwiązał kilka problemów. Jeśli rozwiąże je zgodnie z zasadami i jeżeli osiągnie całkiem dobre rezultaty i rozwikła problemy odwołując się do prawdorzeczywistości, to wówczas możecie na niego głosować. Jeśli jednak unika sedna problemów i nie chce mówić o ich istocie i o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja, a przy tym potrafi jedynie głosić doktryny w pozbawiony znaczenia sposób, wykrzykiwać slogany i trzymać się przepisów, to wówczas nie można głosować na tę osobę. Dlaczego nie można na nią głosować? (Ponieważ nie potrafi rozwiązywać rzeczywistych problemów). A jakiego rodzaju człowiek nie potrafi rozwiązywać rzeczywistych problemów? Ktoś, kto umie jedynie głosić słowa i doktryny – ktoś taki jest obłudnym, fałszywie uduchowionym faryzeuszem. Nie posiada potencjału niezbędnego do zrozumienia prawdy, zupełnie nie posiada umiejętności rozwiązywania problemów i nie potrafi rozwikływać żadnych trudności, więc jeśli wybierzesz go na przywódcę, to z pewnością okaże się fałszywym przywódcą. Ktoś taki nie jest w stanie wykonywać pracy przywódcy ani wypełniać jego obowiązków. Czyż zatem nie wyrządziłbyś mu krzywdy, gdybyś na niego zagłosował? Niektórzy mówią: „W jaki sposób miałoby go to skrzywdzić? Głosując na niego, mamy dobre intencje. On zaś ma pewien potencjał, a jeśli go wybierzemy, to czy nie będziemy mieli kogoś, kto jest w stanie wziąć odpowiedzialność za pracę?”. Oczywiście, dobrze jest mieć kogoś, kto weźmie na siebie odpowiedzialność, lecz tego typu człowiek nie jest w stanie tego zrobić. Potrafi jedynie mówić o pewnych teoriach w pozbawiony znaczenia sposób, nie bierze pod uwagę rzeczywistej sytuacji i w ogóle nie jest w stanie pomóc, jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów; czy zatem, głosując na niego, nie dajesz mu okazji do tego, by czynił zło? Czy nie zmuszasz go do tego, by podążał ścieżką fałszywego przywódcy? Właśnie dlatego nie wolno wybierać takich ludzi na przywódców.

Czy potraficie rozpoznać, kto spośród otaczających was ludzi – tych, z którymi często się stykacie i których dość dobrze znacie – umie jedynie mówić o doktrynach w pozbawiony znaczenia sposób i nie jest w stanie rozwiązać rzeczywistych problemów? Kto zawsze głosi wzniosłe teorie oraz proponuje nowatorskie i znakomite plany, o których nikt nigdy wcześniej nie słyszał, ale gdy go zapytać, jak wdrażać i stosować w praktyce te konkretne plany działania i szczegóły, to traci rezon i nie jest w stanie wykrztusić z siebie ani słowa? To, co mówi, jest natomiast zupełnie pozbawione treści i kompletnie nierealistyczne, nie ma nic wspólnego z rzeczywistą sytuacją, czy rzeczywistym środowiskiem, ani z tym, co ludzie faktycznie są w stanie osiągnąć, z ludzkimi postawami i poziomem umiejętności zawodowych i zupełnie do tych rzeczy nie przystaje. Tym bardziej zaś to, co mówi, nie jest zgodne z wymaganiami domu Bożego. Ktoś taki wygaduje po prostu bzdury, oddaje się fantazjowaniu i pod wpływem impulsu mówi wszystko, co tylko przyjdzie mu do głowy. Uważa, że nie musi brać odpowiedzialności za wszystko, co mówi, i to nawet wtedy, kiedy się chełpi i przechwala. Z takim właśnie nastawieniem wyraża swoje poglądy i przedstawia swoje pomysły – czy tacy ludzie nie są fałszywie uduchowieni? (Owszem). Niektórzy spośród nich sądzą, że i tak nikt nie traktuje poważnie takich przechwałek, puszenia się, albo górnolotnych pomysłów, a oni mają przynamniej szansę pokazać, jak bardzo są uzdolnieni. Myślą, że jeśli zrobią coś źle, nie muszą brać za to odpowiedzialności, a jeśli zrobią coś dobrze, to wszyscy będą wysoko ich sobie cenić, więc mówią, co tylko chcą i udają, że wszystko przychodzi im bez trudu. Mają mnóstwo pomysłów, ale z żadnym z nich nie łączy się jakiś konkretny plan praktyki i nie sposób go wdrożyć we właściwy sposób. Nie traktują też poważnie żadnego z poglądów, jakie przedstawiają, niezależnie od tego, czy jest on słuszny, czy wypaczony. Dziś mówią jedno, a jutro co innego, a choć wszystkie poglądy, teorie i podstawy, o których mówią, są bardzo wzniosłe, to wszystkie są puste i niepraktyczne. Od czasu do czasu wspomną o jakimś planie, który nie jest płytki ani wypaczony, ale kiedy się ich zapyta, jak konkretnie plan ten ma być realizowany, nie potrafią odpowiedzieć. Kiedy wykrzykują slogany, wypowiadają górnolotne słowa i wyrażają swoje poglądy, są bardzo entuzjastyczni i proaktywni. Ale kiedy przychodzi do wykonywania konkretnej pracy i wdrażania konkretnych planów, to znikają bez śladu, zaszywają się gdzieś i nie mają już żadnych poglądów. Czy tacy ludzie mogą być przywódcami? (Nie). Jakie więc będą konsekwencje tego, że takie osoby zostaną przywódcami? Czy nie będą szkodzić sobie i innym? Będą powodować opóźnienia w pracy kościoła, a ponadto będą wyrządzać wielką krzywdę samym sobie. Doktryny, które głoszą, mają swoje ograniczenia, a kiedy już tacy przywódcy przestaną ich nauczać, nie będą mieli nic więcej do powiedzenia, więc ciągle będą musieli się ukrywać i „zamykać w odosobnieniu, aby skupić się na samodoskonaleniu”. Czy to nie utrudni im życia? Gdy tylko staną się przywódcami, poczują się tak, jakby trzy wielkie góry zwaliły im się na głowy: każdego dnia będą wyczerpani, nie przestając przy tym odczuwać ogromnej presji – po cóż mają cierpieć w ten sposób? Nie mają odpowiedniego potencjału, aby być przywódcą, a kiedy napotykają problemy, po prostu na ślepo stosują przepisy zgodnie z własnymi wyobrażeniami i nie są w stanie rozwiązać prawdziwych problemów – tacy ludzie nie mogą być przywódcami. Nie są zdolni do wykonywania rzeczywistej pracy, będą więc fałszywymi przywódcami, a mimo to i tak będą myśleć, że są świetni, nawet wtedy, gdy będą powodować opóźnienia we wkraczaniu w życie braci i sióstr. Gdybyście potrafili odkryć i zrozumieć charakter i potencjał tych fałszywie uduchowionych ludzi, czy nadal zagłosowalibyście na nich w wyborach na przywódców? Jeśli ty sam jesteś tego rodzaju osobą i ktoś chciałby na ciebie zagłosować, co byś zrobił? (Wykazałbym się pewną dozą samoświadomości i stwierdziłbym, że nie nadaję się na przywódcę). A jeśli po wygłoszeniu takiej deklaracji wszyscy nadal uważają, że się nadajesz i upierają się na ciebie głosować, to co powinieneś zrobić? Powiedz im tak: „Nie potrafię wykonywać zadań przywódcy, nie mogę wziąć tej pracy na swoje barki. Na pozór wydaje się, że mam pewien potencjał, a czasami miewam jakieś dobre pomysły i wnoszę nieco światła, ale przeważnie głoszę po prostu pewne słowa i doktryny. Naprawdę nie mogę być przywódcą ani pracownikiem. Wcale nie jestem lepszy od was. Róbcie, co chcecie, tylko proszę, nie głosujcie na mnie. Nawet jeśli zdobędę najwięcej głosów, i tak nie będę mógł zostać przywódcą. Nie chcę nikogo skrzywdzić! Pełniłem już funkcję przywódcy i za każdym razem ponosiłem porażkę i byłem zwalniany. Zawsze działo się tak dlatego, że miałem marny potencjał, brakowało mi zdolności do pracy i nie byłem w stanie wykonywać konkretnej pracy. Potrafiłem jedynie głosić pewne słowa i doktryny, a poza tym nie byłem w stanie dobrze wywiązywać się ze swoich zadań ani wypełniać choćby jednego ze zobowiązań, jakie powinni wypełniać przywódcy. Byłem fałszywym przywódcą”. To właśnie jest przejaw posiadania samoświadomości; to coś więcej, niż tylko powiedzenie kilku słów o tym, że nie nadajesz się na przywódcę i pozostawienie tego bez komentarza. Niektórzy ludzie myślą sobie tak: „Wykonuję swój obowiązek w tej grupie przez tak wiele lat i tak czy inaczej powinienem być uważany za jedną z osób z najdłuższym stażem. Nawet jeśli nigdy nie wniosłem żadnego wkładu, to przecież ciężko pracowałem, więc dlaczego nikt nie odkrył dotąd moich atutów? Ja również nadaję się na przywódcę. Często przedstawiam przemyślenia, pomysły i sugestie, które są dosyć wartościowe i można zastosować je w praktyce. Niezależnie od tego, czy przywódcy je przyjmują, czy nie, tak czy inaczej jestem kimś, kto ma swoje zdanie, swoje pomysły i poglądy. Dlaczego nikt nie zagłosuje na mnie?”. Jeśli tak właśnie myślisz, możesz ocenić sam siebie w następujący sposób: czy te przemyślenia, pomysły i sugestie są jedynie pewnymi wypowiedziami, czy też naprawdę można je zastosować w praktyce? Czy jesteś w stanie wykryć i rozwiązać wszelkiego rodzaju trudności napotykane w pracy? Czy twoje przemyślenia i pomysły są użyteczne? Czy jesteś w stanie wziąć na swoje barki to zadanie? Jeżeli twoje przemyślenia i poglądy pozostają na poziomie słów i doktryn, jeśli nie mają po prostu żadnego praktycznego zastosowania i, co ważniejsze, zupełnie nie są zgodne z dotyczącymi pracy zasadami domu Bożego, to jaki dokładnie jest twój potencjał? Czy, kiedy zostaniesz wybrany na przywódcę, będziesz w stanie wypełniać obowiązki przywódców i pracowników? Czy to, że chcesz być przywódcą, to kwestia ambicji, czy poczucia odpowiedzialności za dzieło kościoła? Jeśli rzeczywiście posiadasz zdolność do pracy i masz umiejętność rozwiązywania problemów, a kiedy widzisz, że niektórzy przywódcy i pracownicy bardzo marnie wywiązują się ze swoich zadań i nie są w stanie rozwikłać żadnych problemów, budzi to w tobie niepokój i podsuwasz im pewne sugestie, lecz oni nie słuchają, i nie potrafią rozwiązać problemów, a mimo to nie zgłaszają ich Zwierzchnictwu, a ty martwisz się i niepokoisz o dzieło domu Bożego, a kiedy widzisz, jak fałszywi przywódcy powodują opóźnienia w pracy kościoła, jesteś tak bardzo podenerwowany, że wręcz nie możesz tego znieść, dowodzi to, że masz poczucie odpowiedzialności. Jeżeli jednak pragniesz, by wszyscy cię chwalili, chcesz znaleźć sobie większe grono odbiorców i sprawić, by więcej ludzi słuchało, jak głosisz ewangelię i perorujesz, tylko dlatego, że masz pewne pomysły, i jeżeli chcesz wyróżnić się z tłumu, to nie chodzi tu o poczucie odpowiedzialności – w grę wchodzi tutaj twoja ambicja. Ambitni ludzie potrafią jedynie głosić pewne słowa i doktryny, a wszelkie pomysły, które miewają, również są tylko pustymi słowami i doktrynami. Kiedy tacy ludzie zostają przywódcami, w sposób nieunikniony stają się fałszywymi przywódcami, a jeśli są złymi ludźmi, to stają się antychrystami. Jeśli twoje idee pozostają na poziomie pustosłowia, to gdy zostaniesz przywódcą, nieuchronnie staniesz się taki sam jak każdy rzekomo uduchowiony fałszywy przywódca. Zawsze będziesz się „zamykać w odosobnieniu, aby skupić się na samodoskonaleniu”, w przeciwnym bowiem razie będziesz miał poczucie, że dopadł cię kryzys i nie będziesz miał czego nauczać. Jeśli jesteś dokładnie taki sam jak oni i, kiedy nauczasz z wyżyn swego stanowiska, nie jesteś w stanie wykryć żadnych problemów występujących w pracy i, siłą rzeczy, nie jesteś również w stanie rozwiązać żadnych problemów, to z pewnością będziesz fałszywym przywódcą. A co ostatecznie spotyka fałszywych przywódców? Zostają zwolnieni ze swoich stanowisk, ponieważ nie są w stanie wykonywać konkretnej pracy – są skazani na podążanie tą właśnie ścieżką.

Jest wielu ludzi, którzy w głębi serca ciągle czują się oburzeni i gotowi są wykonać taki ruch: ilekroć tylko przychodzi pora wybrać przywódcę lub przełożonego, zawsze chcą, by to ich wybrano. Niektórzy uważają, że najwięcej lat wierzą w Boga, znieśli najwięcej trudów, najdłużej, i w sposób najbardziej lojalny, wykonują swoje obowiązki, więc najlepiej nadają się na przywódcę i chcą, aby ich wybrano. Co będziesz w stanie zdziałać, jeśli ludzie cię wybiorą? Czy uda cię się uniknąć miana fałszywego przywódcy? Czy będziesz potrafił wypełniać obowiązki przywódców i pracowników? Są to wszystko pewne konkretne problemy, lecz nikt nie zastanawia się nad takimi sprawami. Niektórzy spośród wspomnianych ludzi mają nawet wystarczający potencjał. Potrafią poszukiwać prawdy, gdy przy pełnieniu ich obowiązków pojawiają się problemy, a kiedy rozumieją prawdę i są w stanie załatwiać sprawy zgodnie z zasadami, mogą spełniać odpowiednie standardy. Pod warunkiem, że ludzie ci rozumieją prawdę, miłują ją i potrafią do niej dążyć, a ponadto reprezentują sobą stosunkowo dobre człowieczeństwo, nie będą mieli żadnych problemów z tym, by zostać spełniającymi odpowiednie standardy przywódcami i pracownikami – nie będzie to dla nich bardzo trudne. Niektórzy ludzie ciągle narzekają, że praca, którą wykonują, jest trudna, nie są skłonni podejmować wysiłku ani ponosić kosztów, jeśli chodzi o prawdę, i szemrają, kiedy się ich przycina. Czy tacy ludzie mogą być spełniającymi odpowiednie standardy przywódcami i pracownikami? Ich intencje i nastawienie są kompletnie niewłaściwe; nie są oni ludźmi, którzy dążą do prawdy i bez względu na to, czego Bóg od nich wymaga, wciąż okazują negatywne nastawienie. Tacy ludzie nie zasługują na to, by być przywódcami i pracownikami. Nie noszą w sercach ani za grosz poczucia odpowiedzialności i bez względu na to, jak jasno czy wyraźnie formułowane są ustalenia dotyczące pracy w domu Bożym, i tak nie mają ochoty ciężko pracować, aby dobrze wykonać swoje zadania. Tymczasem w rzeczywistości nie jest trudno dobrze je wykonywać. Dlaczego nie jest to trudne? Po pierwsze, dom Boży posiada szczegółowe ustalenia dotyczące wszystkich dziedzin pracy kościoła, a Zwierzchnictwo ustanowiło konkretne wymogi dotyczące pracy, więc nie wymaga się od was wprowadzania innowacji w jakichkolwiek zadaniach ani tego, abyście samodzielnie je realizowali. Zwierzchnictwo wyznaczyło wam zakres i kierunek działań, przekazało wam zasady oraz niezbędne standardy. Podczas wykonywania waszej pracy nie męczycie się więc na próżno ani nie brak wam odpowiedniego kierunku. Po drugie, w przypadku każdego z zadań – bez względu na to, kto jest osobą nadzorującą i niezależnie od tego, czy praca wykonywana jest za granicą, czy w kraju – najważniejszą rzeczą jest to, że brat Zwierzchnik szczegółowo śledzi przebieg pracy, kieruje nią, nadzoruje, kontroluje i przeprowadza jej weryfikację, a także często zasięga informacji na jej temat. Jak bardzo szczegółowe są te jego działania? Brat Zwierzchnik osobiście angażuje się i śledzi postępy w pracy nad każdym scenariuszem, każdym filmem i programem, każdym hymnem, i tak dalej. Także i Ja angażuję się w niektóre prace, przekazując wam pewien ogólny kierunek i ramy. Po trzecie, w przypadku każdego aspektu pracy obejmującego prawdozasady, Zwierzchnictwo również często je z wami omawia i kieruje waszą pracą. Zwierzchnictwo was także przycina, przeprowadza weryfikację waszych działań i w każdej chwili gotowe jest skorygować wszelkie wasze wypaczenia. Po czwarte, jeśli chodzi o najważniejsze zadania kadrowe i administracyjne, Zwierzchnictwo pomaga wam w sposób bezpośredni, osobiście przeprowadzając weryfikację i podejmując decyzje. Faktem jest, że bez względu na to, jaką pracę podejmujecie, nie wykonujecie jej samodzielnie: wszystko jest ustalane, prowadzone, kierowane i weryfikowane przez Zwierzchnictwo. Czym wy się zatem zajmujecie? Korzystacie po prostu z gotowych rozwiązań – jakież to dla was błogosławieństwo! Nie musicie się o nic martwić; musicie po prostu z całych sił brać się do pracy. To właśnie jest zadanie, które przypada wam w udziale. Czy kiedykolwiek przyszło wam zapłacić jakąś dodatkową cenę? (Nie). To Zwierzchnictwo wykonało wszystkie te wielkie i ważne zadania; dlatego wszelka praca, którą wy wykonujecie, jest bardzo łatwa i nie nastręcza żadnych poważniejszych trudności. Jeżeli w takich okolicznościach ludzie wciąż nie wykonują swojej pracy jak należy, to jest to niewybaczalne, i dowodzi, że po prostu nie wkładają serca i wysiłku w swoją pracę lub w wywiązywanie się ze swoich powinności. Niektórzy mówią: „Któż nie popełnia żadnych pomyłek podczas pracy? Czyż ludzie nie mogą mieć żadnych własnych problemów?”. Nie wymaga się od was, abyście osiągali w swej pracy doskonałe wyniki; musicie jedynie uzyskać pozytywną ocenę, a wówczas zostanie uznane, że wypełniliście obowiązki przywódców i pracowników. Czy bardzo trudno jest spełnić ten wymóg? (Nie). Łatwo jest uzyskać pozytywną ocenę w oparciu o instrukcje i weryfikację ze strony Zwierzchnictwa; wszystko zależy tylko od tego, czy ludzie szczerze dążą do prawdy. Jeśli nie podejmują żadnego wysiłku, jeśli chodzi o prawdę, i wciąż chcą być niedbali, i jeśli wystarcza im to, że przy pracy zachowują po prostu pewne pozory, nie robiąc nic złego i nie powodując żadnych niepokojów ani zakłóceń, i nic nie niepokoi ich sumienia, to nie mogą uzyskać pozytywnej oceny. Większość przywódców i pracowników ma przy pracy takie właśnie podejście: coś tam robią, ale nie chcą się przemęczać; wystarcza im, że są przeciętni, a jeśli chodzi o owoce ich pracy, to są zdania, iż to sprawa Boga i że nie ma to z nimi nic wspólnego. Czy taka postawa jest do przyjęcia? Jeśli masz takie podejście, to zakres pracy, którą jesteś w stanie wykonać, jest bardzo ograniczony i nie dajesz z siebie wszystkiego, co wskazuje, że albo nie jesteś zdolny do wykonywania rzeczywistej pracy, albo nie wykonujesz konkretnej pracy, więc powinieneś zostać sklasyfikowany jako fałszywy przywódca – jest to wówczas najzupełniej właściwe i nie ma w tym nic z niesprawiedliwości. Niektórzy ludzie zawsze mówią: „Masz wobec nas zbyt wysokie wymagania. Jeśli nie wykonujemy tej pracy, to jesteśmy fałszywymi przywódcami, a jeśli nie spełniamy tamtego wymogu, to również jesteśmy fałszywymi przywódcami. Za kogo nas bierzesz? Nie jesteśmy robotami, nie jesteśmy doskonali. Jesteśmy normalnymi ludźmi, zwykłymi śmiertelnikami. Mówisz nam, że mamy być zwykłymi, normalnymi ludźmi, więc dlaczego masz tak wysokie wymagania wobec nas jako przywódców?”. W rzeczywistości Moje wymagania wobec was nie są wysokie. Proszę cię jedynie, abyś wypełniał obowiązki, które powinna wypełniać istota ludzka. Jest to coś, co powinieneś, i co musisz czynić, i jest to coś, na co potrafisz się zdobyć jako przywódca i pracownik. Jeżeli jednak nie pracujesz ciężko, aby dążyć do prawdy, ciągle boisz się znosić trudy i zawsze usilnie pragniesz wygody, to bez względu na twoje argumenty i wymówki, jesteś skazany na bycie fałszywym przywódcą. To tak jak z rzeczami, które powinni przyswoić sobie ludzie reprezentujący sobą zwykłe człowieczeństwo, i o które dorośli powinni zadbać sami, jak na przykład, o której godzinie dorosły człowiek powinien wstawać rano, ile posiłków powinien spożywać, ile godzin dziennie powinien pracować oraz kiedy powinien robić pranie – musisz sam zająć się tymi sprawami i nie ma potrzeby, abyś pytał o nie kogokolwiek innego. Jeśli o wszystko pytasz innych ludzi, a sam niczego nie rozumiesz, czyż nie oznacza to, że brak ci inteligencji i jesteś ciamajdą? Czy nie znaczy to, że nie potrafisz sam o siebie zadbać? Czy tacy ludzie mogą być przywódcami? Czyż nie są fałszywymi przywódcami? Ludzi tego pokroju należy zwalniać. Tacy ludzie wciąż pragną trzymać się swojego stanowiska i nie chcą ustąpić, i ciągle chcą być przywódcami! Niektórzy fałszywi przywódcy, kiedy już zostaną zwolnieni, czują się pokrzywdzeni i nie przestają płakać z tego powodu. Płaczą tak długo, że aż mają podpuchnięte oczy. A dlaczego płaczą? Nie wiedzą, kim tak naprawdę są. Kiedy mówię, że Moje wymagania wobec ludzi nie są wysokie, chcę przez to powiedzieć, że to, o co się ciebie prosi, jest zarazem tym, co jesteś w stanie osiągnąć; utorowano ci już drogę i wyznaczono cel, a stosowne decyzje już zapadły, ty zaś musisz tylko podjąć odpowiednie działanie. To tak jak z jedzeniem: przygotowano już dla ciebie ziarna, warzywa, najrozmaitsze przyprawy, garnki i kuchenki, a ty musisz jedynie nauczyć się gotować; jest to coś, na co dorosły człowiek powinien się zdobyć i co powinien osiągnąć. Jeżeli nie potrafisz tego osiągnąć, to jesteś ciamajdą i nie sposób uznać, że twoja inteligencja mieści się w zakresie inteligencji normalnych osób dorosłych. Niektórzy przywódcy nie są zdolni do wykonywania tej konkretnej pracy, więc muszą zostać zwolnieni. Jak zatem możemy ustalić i stwierdzić, czy ktoś jest zdolny do wykonywania tego rodzaju pracy? Jeśli posiadasz inteligencję i potencjał dorosłego człowieka, a także cechuje cię sumienność i poczucie odpowiedzialności, które powinna posiadać osoba dorosła, to powinieneś być w stanie wykonywać tego rodzaju pracę. Jeśli tego nie potrafisz albo nie wywiązujesz się ze swoich powinności, to jesteś fałszywym przywódcą. Oto w jaki sposób się to ustala, a jest to metoda właściwa i dokładna. Nie jest to potępianie ani osądzanie człowieka, czy zatem można to uznać za surową ocenę? Wszystkie fakty zostały już przedstawione i nie ma w tym ani krzty surowości.

II. Fałszywi przywódcy o marnym potencjale

Rozmawialiśmy właśnie o przejawach, jakie cechują pewien typ fałszywego przywódcy w odniesieniu do niezwłocznego zgłaszania nieporozumień i trudności napotkanych w pracy i szukania sposobów na to, żeby się z nimi uporać, a także o powodach, dla których tacy ludzie nie są w stanie wypełniać obowiązków przywódców i pracowników. Osoby tego pokroju są fałszywie uduchowione; ponieważ nie potrafią wykryć nieporozumień i trudności w pracy, nie są w stanie wywiązać się ze swoich powinności. Tak właśnie to wygląda w przypadku jednego typu fałszywych przywódców. Jest też inny typ: reprezentujący go ludzie są tacy sami, jak ci fałszywie uduchowieni – oni również nie potrafią wykryć związanych z pracą problemów, i dlatego nie są też w stanie niezwłocznie zgłosić ich Zwierzchnictwu i poprosić o zasugerowanie odpowiednich rozwiązań. Tacy ludzie są również strasznie zajęci pracą; całymi dniami czymś się zajmują, nie próżnując ani chwili. Są mianowicie zajęci wygłaszaniem kazań, odwiedzaniem braci i sióstr w różnych miejscach, organizowaniem pracy, a nawet kupowaniem najrozmaitszych rzeczy potrzebnych w pracy kościoła. Jeśli ktoś zachoruje, pomagają mu znaleźć lekarza; jeśli ktoś ma problemy w domu, pomagają mu, organizując pomoc finansową; jeśli ktoś jest w kiepskim stanie, podejmują się go wesprzeć i samorzutnie pomagają mu rozwiązać jego problemy. Krótko mówiąc, zawsze są zajęci jakimiś sprawami natury ogólnej. Nie obchodzi ich natomiast prawdziwa praca kościoła, dzieło ewangelizacji i problemy związane z życiem kościoła. Każdego dnia zamęczają się, biegając wkoło, i są nieustannie zajęci załatwianiem i rozwiązywaniem spraw kościoła oraz prywatnych spraw braci i sióstr. Myślą, że jako przywódcy powinni wykonywać te właśnie zadania, lecz w ogóle nie uświadamiają sobie, co stanowi sedno pracy przywódcy, i bez względu na to, jak ciężko pracują, i tak nie są w stanie wykryć rzeczywistych i krytycznych problemów, które istnieją w kościele. Tak więc, gdy w życiu kościoła pojawiają się niepokoje i przeszkody, a Boży wybrańcy napotykają trudności we wkraczaniu w życie, przywódcy ci nie są w stanie niezwłocznie problemów tych rozwiązać. Choć każdego dnia strasznie zajęci są pracą i nie próżnują ani chwili, co w ogóle mogą osiągnąć, będąc tak zapracowani? Jest wiele problemów związanych z pracą kościoła, lecz oni nie są w stanie ich wykryć. Jeśli spojrzeć z zewnątrz, wydaje się, że są pilni i sumienni oraz nie próżnują, a jednak problemy w pracy pojawiają się jeden za drugim, a oni wciąż zajęci są łataniem przysłowiowych dziur, rozwiązywaniem najrozmaitszych „złożonych i trudnych kwestii” i radzeniem sobie z wszelkiego rodzaju złymi ludźmi oraz powodującymi niepokoje i zakłócenia osobami, które pojawiają się w kościele. Są straszliwie zajęci tego rodzaju pracą, ale nie są w stanie rozeznać się co do nawet najbardziej podstawowych problemów. Nie potrafią wyraźnie rozpoznać, co znamionuje dobre, a co złe człowieczeństwo, jak objawia się dobry, a jak marny potencjał, co oznacza posiadanie prawdziwego talentu i wiedzy, a czym jest posiadanie pewnych darów. Nie umieją również zrozumieć, jakie rodzaje ludzi dom Boży kształci, a jakie eliminuje, kto dąży do prawdy, a kto nie, kto chętnie wykonuje swoje obowiązki, a kto ich nie wykonuje, które osoby mogą zostać udoskonalone, stając się wybrańcami Bożymi, a które są robotnikami, i tak dalej. Jako kluczowe cele procesu kształcenia traktują tych, którzy umieją się przechwalać i wygłaszać puste teorie, lecz nie potrafią wykonywać konkretnej pracy. Im właśnie umożliwiają pełnienie obowiązku i powierzają ważne zadania, odkładając jednocześnie na później awansowanie i kształcenie tych, którzy mają umiejętność klarownego pojmowania spraw, odpowiedni potencjał i zdolność rozumienia prawdy, tylko dlatego, że ci ostatni zbyt krótko jeszcze wierzą w Boga lub ujawnili aroganckie usposobienie. Tego rodzaju problemy często pojawiają się w kościele, co ma wpływ na postępy w jego pracy. Są to prawdziwe problemy, a jednak ten typ przywódcy nie potrafi ich dostrzec ani zrozumieć, a nawet zupełnie nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia. Kiedy źli ludzie powodują zakłócenia i niepokoje, taki przywódca daje im szansę na poddanie się obserwacji i zastanowienie się nad sobą; natomiast gdy inne osoby, niebędące złymi ludźmi – ponieważ są młode, nieświadome i w swym działaniu nie kierują się zasadami – popełniają czasami drobne błędy – błędy, które nie są kwestią zasad – przywódca tego typu traktuje te pomyłki jako niewybaczalne grzechy i odsyła tych ludzi do domu. Tego typu fałszywy przywódca jest codziennie straszliwie zajęty pracą i wydaje się, że wkłada w nią mnóstwo wysiłku i poświęca dużo swojego czasu, ale bez względu na to, jak ciężko pracuje, nikt nie zyskuje przez to prawdziwego zaopatrzenia w życie. Niezależnie od tego, jakie Boży wybrańcy mają problemy i trudności, tego rodzaju fałszywi przywódcy nie potrafią tych kwestii rozwikłać poprzez omawianie prawdy, i potrafią jedynie napominać ich z sercem pełnym troski oraz głosić słowa i doktryny, mające dodać im otuchy. Dlatego pod przywództwem takich ludzi Boży wybrańcy nie otrzymują żadnego zaopatrzenia w życie, tylko wierzą w Boga i wykonują swoje obowiązki na bazie własnego entuzjazmu, lecz nie mogą się zdobyć na wkroczenie w życie – jak długo mogą w tym wytrwać? W rezultacie niektórzy ludzie są często zniechęceni i słabi i ciągle wyczekują nadejścia dnia Pańskiego, a wizje stają się dla nich coraz bardziej niejasne, i kiedy napotykają problemy, zaczynają żywić błędne pojęcia na temat Boga i opacznie Go rozumieć, a niektórzy nawet zaczynają w Niego wątpić i mieć się przed Nim na baczności. Fałszywi przywódcy, stając w obliczu takich problemów, zupełnie nie potrafią ich rozwikłać i starają się jedynie ich unikać. Nigdy nie czytają słów Bożych ani nie modlą się do Boga wraz z Bożymi wybrańcami, by poszukiwać prawdy i rozwiązywać problemy – nigdy nie wykonują tej pracy. Każdego dnia zajmują się tylko jakimiś kwestiami natury ogólnej i pewnymi sprawami zewnętrznymi – sprawami, które nie mają nic wspólnego z wkraczaniem w życie ani z prawdą. Sądzą, że dopóki tylko są czymś zajęci, oznacza to, że wypełniają swój obowiązek i wywiązują się ze swych powinności i że nie mogą być fałszywymi przywódcami. W rzeczywistości jednak to, że są tak strasznie zajęci tymi sprawami natury ogólnej, wcale nie pomaga braciom i siostrom czynić postępów w życiu, a tym bardziej nie umożliwia Bożym wybrańcom wejścia w prawdorzeczywistość. Powiedzcie Mi, czy nie ma tu pewnego problemu z potencjałem fałszywych przywódców tego typu? Nie potrafią oni dojrzeć sedna żadnej sprawy i myślą, że dopóki będą bardzo zajęci pracą, wszystkie problemy same po prostu znikną i w sposób pośredni zostaną rozwiązane. Czyż ci ludzie nie są kompletnie ogłupiali? Czyż ich potencjał nie jest nader marny? Nie potrafią przejrzeć żadnej sprawy, nie potrafią wykonać żadnej konkretnej pracy, a to czyni ich najprawdziwszymi fałszywymi przywódcami i fałszywymi pracownikami. Jest to właśnie ta kwestia, co do której najłatwiej się rozeznać.

Fałszywi przywódcy i fałszywi pracownicy są teraz obecni w kościołach na całym świecie. Polegają jedynie na swoim entuzjazmie do pracy i w ogóle nie pojmują prawdy. Nie wiedzą, na czym polega praca przywódcy lub pracownika, ani nie są w stanie omawiać prawdy celem rozwiązywania problemów – spędzają po prostu całe dnie bezrefleksyjnie zajmując się jakimiś sprawami natury ogólnej. Powiedzmy, na przykład, że kościół potrzebuje zakupić jakiś przedmiot. Nie jest to znowu takie wielkie zadanie: wystarczy zarządzić, by ktoś, kto jest obeznany w danej dziedzinie, poszedł go kupić. Jednakże fałszywy przywódca bał się, że wydana zostanie zbyt duża kwota, więc kazał komuś odwiedzić kilka miejsc, aby nabyć najtańszy produkt. W rezultacie osoba ta zakupiła tani produkt, który zepsuł się po zaledwie kilku dniach użytkowania, i musiała iść kupić kolejny. Nie tylko nie zaoszczędziła pieniędzy, lecz wręcz przeciwnie – skończyło się na tym, że wydała więcej. Czy taki sposób realizacji tego zadania jest zgodny z zasadami? Podczas dokonywania zakupów nie trzeba wcale kupować produktów znanej marki, ale należy przynajmniej kupić taki przedmiot, który jest odpowiedniej jakości i będzie użyteczny. Fałszywi przywódcy bardzo martwią się sprawami natury ogólnej i nie ma w tym nic złego. Nie traktują jednak poważnie najważniejszego dzieła domu Bożego, a to wielki błąd; w ten sposób bowiem nie wykonują zasadniczej części swojej pracy. Wszystkie zadania, takie jak dzieło ewangelizacji, praca przy produkcji filmowej, praca z tekstami, praca przy materiałach filmowych ze świadectwami pochodzącymi z doświadczenia oraz praca polegająca na korektach personalnych wśród przywódców i pracowników, mają kluczowe znaczenie, a mimo to fałszywi przywódcy nie sądzą, aby były ważne i odsuwają je na bok, ignorując je. Brak im odpowiedniego potencjału i nie wiedzą, jak wykonywać tę pracę, ale też nie próbują się tego nauczyć, zamiast tego myśląc sobie tak: „Wszystko jest w porządku, o ile jest ktoś, kto za to zadanie odpowiada. Przecież ja z pewnością nie jestem tam potrzebny? Ja zajmuję się ważnymi zadaniami, a to tylko pewne drobne sprawy, którymi nie muszę zawracać sobie głowy. Skoro przekazałem im już zasady, moja praca jest skończona”. Na pozór fałszywi przywódcy wydają się bardzo zajęci, ale kiedy przyjrzeć się rzeczom, którymi się zajmują, żadna z nich nie stanowi kluczowego elementu dzieła kościoła, żadna z nich nie jest tego rodzaju pracą, która zapewnia ludziom byt, albo obejmuje odwoływanie się do prawdy w celu rozwiązywania problemów. Rzeczy, którymi się zajmują, nie mają absolutnie żadnej wartości, a ci fałszywi przywódcy po prostu bezrefleksyjnie starają się znaleźć sobie zajęcie. Nie wiedzą, jaką pracę powinni wykonywać przywódcy i pracownicy, aby było to zgodne z Bożymi intencjami; polegają jedynie na własnym entuzjazmie, by zajmować się pewnymi zadaniami, które lubią wypełniać. Zasięgają szczegółowych informacji na temat błahych spraw, niezwiązanych z dziełem kościoła, takich jak to, jakie ubrania noszą bracia i siostry, jakie mają fryzury, w jaki sposób utrzymują kontakty z innymi oraz jak się wysławiają i jak się zachowują. Myślą, że w ten sposób sprawiają wrażenie przystępnych i sympatycznych, i że rozwiązywanie problemów w codziennym życiu ludzi to coś, czym przywódca powinien się zajmować, i coś, co powinno wchodzić w zakres zwykłego człowieczeństwa. A mimo to nie traktują poważnie mającej kluczowe znaczenie pracy związanej z dziełem ewangelizacji, z produkcją filmową, z hymnami, pracy z tekstami, pracy administracyjnej, pracy przy podlewaniu nowych wyznawców i zakładaniu kościołów, pracy związanej z awansowaniem i kształceniem ludzi, i tak dalej. Nie uczestniczą w żadnym z tych zadań i nie śledzą ich przebiegu, jakby nie mieli z daną dziedziną pracy nic wspólnego. Tacy fałszywi przywódcy nie rozwiązują licznych problemów, które nawarstwiają się w kościele, nie zwalniają fałszywych przywódców, których powinni zwalniać, nie radzą sobie ze złymi ludźmi, którzy dopuszczają się zła i panoszą się w kościele, czyniąc złe rzeczy, i nie hamują ich zapędów oraz nie omawiają prawdy, aby rozwiązać kwestię tego, że niektórzy ludzie nie panują nad sobą, są niedbali i niezdyscyplinowani, i ociągają się z wypełnianiem swoich obowiązków. Na czym polega ten problem? Nie poszukują oni prawdy, aby rozwiązać te faktyczne problemy – czy zatem są ludźmi, którzy wykonują rzeczywistą pracę? W głębi serca mają poczucie, że te nieistotne i oderwane od tematu zadania, które wykonują, są ważne i mają kluczowe znaczenie. Przez cały dzień zajmują się tymi nic nieznaczącymi sprawami, wierząc, że wypełniają swoje zobowiązania i są lojalni, ale nie wykonują ani jednego istotnego zadania spośród tych, które powierzył im Bóg – czyż tacy ludzie nie są fałszywymi przywódcami? Są odpowiednikami kierowników urzędów niższego szczebla w społeczeństwie, są po prostu wszędobylskimi i wścibskimi ludźmi z sąsiedztwa – czy zatem wciąż jeszcze są przywódcami i pracownikami domu Bożego? Są to najprawdziwsi fałszywi przywódcy i fałszywi pracownicy. Z jakiego powodu określa się takich ludzi tym mianem? (Ponieważ mają bardzo marny potencjał, nie umieją wykonywać rzeczywistej pracy, i potrafią jedynie załatwiać jakieś błahe sprawy). To właśnie jest konkretny tego powód. Potencjał tych ludzi jest nazbyt niski; bez względu na to, jak wielu kazań wysłuchają, ile przeczytają ustaleń dotyczących pracy, jak długo pełnią swoje obowiązki w domu Bożym lub przez ile lat są przywódcami, nigdy nie wiedzą, co zrobią, i czy to, co robią, jest dobre, czy złe, ani czy wypełniają zobowiązania, które powinni wypełniać. W ich mniemaniu miano i tytuł przywódcy i pracownika znaczą tyle, że wszystko jest w porządku, dopóki jest się zajętym. Niczym osioł obracający kamień młyński, męczą się tak długo, aż nie są już w stanie się ruszyć i uważają to za wypełnianie swoich obowiązków. Niezależnie od tego, w którym kierunku się obracają, i bez względu na to, czy energia, którą w to wkładają, jest właściwej natury, czy nie, ich zdaniem wypełniają swoje zobowiązania. Jest wiele problemów, których sedna nie są w stanie dostrzec i nie próbują ich rozwiązywać ani zgłaszać Zwierzchnictwu i prosić je o wskazanie odpowiednich rozwiązań. Niezależnie od tego, od jak wielu lat pracują lub są w kontakcie z ludźmi, nie wiedzą nawet tego, czy przejawy danej osoby są przejawami nowego wyznawcy, którego wiara nie jest jeszcze odpowiednio ugruntowana i który nie rozumie prawdy, czy też przejawami niedowiarka, a także i tego, jak powinni te dwa rodzaje ludzi rozróżniać bądź charakteryzować. Kiedy są dwie osoby, które znajdują się w stanie zniechęcenia, tacy przywódcy nie wiedzą, którą z nich warto kształcić, a którą nie; kiedy dwie osoby trochę niedbale wykonują swoje obowiązki, nie są w stanie stwierdzić, która z nich dąży do prawdy, a która jest tylko robotnikiem; która z nich jest w stanie wejść w prawdorzeczywistość, a która nie posiadła ani krzty prawdorzeczywistości. Nie wiedzą, które osoby mogą potencjalnie pójść ścieżką antychrysta, gdy zostaną przywódcami, nawet jeśli utrzymują z nimi kontakty od lat. Bez względu na to, w ile bezsensownych projektów się angażują, ile wykonują bezużytecznych zadań lub ile jest wokół nich problemów, nie są tego świadomi i nie zdają sobie sprawy, że to rzeczywiście są problemy. Ponieważ tacy ludzie mają marny potencjał oraz zamęt w głowie i niezdolni są do wykonywania pracy, bardzo trudno jest im wypełniać obowiązki przywódcy lub pracownika. Poza tym, że potrafią wykonywać proste prace natury ogólnej, tacy przywódcy i pracownicy nie są w stanie zrobić niczego, co wiąże się z zasadniczym dziełem kościoła, i nie są w stanie dostrzec ani rozwiązać żadnych rzeczywistych problemów w pracy. Czy tego rodzaju przywódca, mający taki właśnie potencjał, może być wart tego, by go kształcić? Nie wie nawet tego, czym są nieporozumienia i trudności, a jeszcze dalej mu do radzenia sobie z nimi zgodnie z zasadami. Nawet jeżeli trudności napotykane w pracy kościoła są bardzo powszechnymi problemami, i tak nie potrafi ich scharakteryzować czy sklasyfikować, ani nie wie, jak omawiać prawdę, aby je rozwikłać – wszyscy fałszywi przywódcy reprezentujący ten typ kompletnie nie potrafią rozwiązywać problemów, które często pojawiają się w kościele, ani sobie z nimi radzić. Ich największym problemem nie jest to, że nie są skłonni ponosić kosztów lub że obawiają się tego, iż będą wciąż zajęci i zmęczeni, lecz raczej to, że mają marny potencjał oraz mętny umysł i nie są w stanie wykonywać tych naprawdę ważnych zadań i rzeczywistej pracy kościoła. Zamiast tego wypełniają po prostu jakieś zadania natury ogólnej albo lubią zajmować się jakimiś nieistotnymi sprawami, a potem chcą odgrywać rolę przywódców i pracowników – czyż nie są to zupełnie ogłupiali ludzie, mający nazbyt wielkie ambicje i pragnienia? Wszyscy przywódcy o nikłym potencjale niezdolni są do wykonywania zadań stanowiących sedno dzieła kościoła, czyli pracy związanej z prawdozasadami lub złożonej pracy wymagającej wiedzy fachowej, takiej jak dzieło szerzenia ewangelii, dzieło podlewania nowych wyznawców w kościele, produkcja filmowa, praca z tekstami i zarządzanie personelem, obejmujące przywódców i pracowników różnych szczebli. A czemu nie są w stanie wykonywać tej pracy? Dlatego, że ich potencjał jest nazbyt słaby i nie potrafią zrozumieć odnośnych zasad; wszyscy tacy przywódcy nie radzą sobie z całą tego rodzaju pracą i nie są w stanie się nauczyć, jak ją wykonywać. Powiedzmy, na przykład, że taki przywódca dostaje pięć osób i każe mu się przydzielić im odpowiednią pracę na podstawie poziomu ich wykształcenia, potencjału, charakteru i innych atutów. Czy łatwo jest wykonać to zadanie? Czy jego realizacja wiąże się z potencjałem przywódców i pracowników? (Tak). Przywódcy i pracownicy o przeciętnym potencjale stosunkowo trafnie przydzielą tym pięciu ludziom pracę, poświęciwszy nieco czasu na obserwację, przebywanie z nimi i poznawanie ich. Natomiast przywódcy i pracownicy o nikłym potencjale uznają, że pięć osób to nazbyt wiele; gdy ludzi jest zbyt wielu, tacy przywódcy i pracownicy zaczynają się gubić i nie wiedzą, jak przydzielić im pracę, a nawet jeśli już to zrobią, w głębi serca nie będą wiedzieć, czy robią to we właściwy sposób, czy nie. Dotyczy to aspektu zarządzania kadrami. Jeśli zaś chodzi, na przykład, o załatwianie rozmaitych spraw, to jeśli muszą jednocześnie poradzić sobie z dwiema lub trzema sprawami i je rozwikłać, nie będą wiedzieli, jak rozpoznać i ocenić relację pomiędzy tymi sprawami, ani nie będą w stanie oszacować, który problem powinni rozwikłać w pierwszej kolejności, a który może zostać rozwiązany później, tak aby nie spowodowało to żadnych opóźnień. Oznacza to, że nie wiedzą, jak oszacować zalety i wady poszczególnych rozwiązań, nie wiedzą, jak uszeregować zadania pod względem pilności i znaczenia oraz nie wiedzą, jak rozwiązywać problemy. Jednakże, ponieważ są przywódcami i pracownikami, to nawet jeśli czegoś nie rozumieją, muszą udawać, że rozumieją, i nawet jeśli czegoś nie pojmują, muszą udawać, że jest inaczej i nie mają innego wyjścia, jak tylko trwać na swoim stanowisku i głosić pewne doktryny, aby jakoś przez to przebrnąć, oraz powiedzieć kilka przyjemnie brzmiących słów i pospiesznie zakończyć zgromadzenie. Mają całkowitą jasność co do tego, czy to, co mówią, jest trafne, czy nie; czy zgodne jest z zasadami, czy też nie, czy może rozwiązać ludzkie problemy, czy nie, ale chcą po prostu jakoś przez to przebrnąć. Bardzo dobrze wiedzą, że robiąc to, co robią, nie będą w stanie rozwikłać problemów, lecz mimo to nie zgłaszają ich Zwierzchnictwu, co kończy się tym, że powodują opóźnienia w pracy i są zwalniani. Powiedzcie Mi, czy ci ludzie nie są głupcami? Kiedy niektórzy przywódcy i pracownicy zgłaszają problemy, opowiadają o wszystkich dawnych, nieistotnych wydarzeniach, które miały miejsce aż do dnia dzisiejszego, a kiedy już tyle się nagadają, ty i tak musisz im pomóc przeanalizować i ocenić, o jakie problemy chodzi. Nie rozumieją nawet, jak poruszyć daną kwestię i mogą mówić godzinami, nie wyjaśniając przy tym w dostatecznie klarowny sposób, wokół czego dana sprawa się obraca i co jest jej sednem. Wszystko, co mówią, odnosi się jedynie do pewnych powierzchownych spraw i jest po prostu stekiem bzdur! Czyż w tym przypadku nie jest tak, że ich potencjał jest straszliwie marny, a im samym brakuje piątej klepki? Czy ludzie o odpowiednim potencjale mają ochotę wysłuchiwać takich rzeczy? Osoba, z którą rozmawiają, chce tylko wiedzieć, jaka jest obecna sytuacja i jakie przejawy charakteryzują człowieka, którego dotyczy zgłoszenie, oraz jaki stan wprawia ich w zmieszanie i jakiego stanu nie potrafią przezwyciężyć. A mimo to ci ludzie zawsze mówią o tym, jaką pracę dana osoba wykonywała w przeszłości, a nie mówią o jej obecnej sytuacji ani o tym, jakich sami doświadczają nieporozumień i problemów. Mówią całe mnóstwo rzeczy, ale nikt nie jest w stanie stwierdzić, o co dokładnie im chodzi. Nawet jeśli chcą zadać jakieś pytanie, nie wiedzą, od czego zacząć, nie wiedzą, jak je sformułować, tak aby odniosło oczekiwany skutek i aby ludzie mogli ich zrozumieć – nie posiadają nawet umiejętności panowania nad własnym językiem. Czyż nie jest to jeden z przejawów posiadania wyjątkowo marnego potencjału? Niektórzy fałszywi przywódcy mają słaby potencjał, a kiedy zgłaszają jakąś sprawę, mówią mnóstwo bezsensownych i niezrozumiałych rzeczy, a potem myślą sobie tak: „Przekazałem Ci dostatecznie duży zasób informacji, nieprawdaż? Powiedziałem Ci wręcz wszystko, co dotyczyło tej sprawy w przeszłości i co jej dotyczy obecnie, więc czy rzeczywiście nie jesteś teraz w stanie wydedukować, jakie pytanie chcę zadać?”. Bez względu na to, o co ich zapytasz lub jak starasz się ich na coś naprowadzić, nie wiedzą, co powiedzieć i nigdy nie potrafią wykrztusić z siebie, co stanowi sedno sprawy. Nie chodzi o to, że brakuje im słów, aby wyrazić to, co mają na myśli, lub że ich poziom wykształcenia jest za niski, lecz raczej o to, że mają marny potencjał i są nierozumni, więc nie wiedzą, jak te rzeczy wyrazić; ich umysły są zmącone, a oni nie są w stanie wyrażać się dostatecznie jasno, aby inni mogli ich zrozumieć. Mają pewne poczucie odpowiedzialności, a wraz z upływem czasu zyskują niejaką świadomość niektórych kwestii, ale nie wiedzą, jak je wyrazić, nie są w stanie pojąć, co stanowi ich sedno, a tym bardziej nie potrafią ich przedstawić w skrótowej formie. Czy ludzie mający tak nikły potencjał są w ogóle w stanie pracować? Czy mogą wypełniać obowiązki przywódców i pracowników? Nie, nie mogą. Nawet jeśli dajesz im czas i możliwości oraz pozwalasz im zgłaszać i opisywać problemy, nie potrafią tego zrobić, więc czy mimo to jesteś w stanie się z takimi ludźmi dogadać? Czy nadal można się nimi posługiwać? (Nie). Dlaczego nie można korzystać z ich usług? Nie potrafią nawet jasno się wysłowić i nie mają choćby najbardziej podstawowego instynktu istoty ludzkiej, pozwalającego jej używać języka do wyrażania własnych przemyśleń, idei i postaw, więc jaką pracę są w stanie wykonywać? Choć mogą mieć trochę siły, szczery entuzjazm, odrobinę poczucia odpowiedzialności i dosyć prawe serce, ich potencjał jest zbyt marny, nie są w stanie niczego się nauczyć, choćbyś nie wiem jak ich uczył, a nawet jeśli zaczniesz ich uczyć, jak należy się wysławiać, nie będą w stanie tego pojąć, przez co tylko się zdenerwujesz i rozgniewasz. Kiedy się wypowiadają, robią to w sposób tak chaotyczny, że jesteś zupełnie zdezorientowany; niczego nie potrafią wyrazić dostatecznie jasno, a to, co mówią, to po prostu stek bzdur. Najbardziej żałosne jest w nich to, że nie rozumieją ludzkiego języka, a mimo to i tak działają na oślep oraz ciągle myślą, że są zdolni i przejawiają opór, kiedy ich przycinasz. Jak mogą dobrze wykonywać pracę przywódcy? Kiedy przywódca lub pracownik ma tak marny potencjał, że w ogóle nie potrafi się wysławiać, to czy mimo to może być kompetentny w pracy? (Nie). A co oznacza ten brak kompetencji w pracy? Oznacza to, że ktoś taki nie jest w stanie niezwłocznie wykryć napotkanych w pracy trudności i problemów. Oczywiście oznacza to również, że bez względu na to, jakie problemy pojawiają się w pracy, nigdy nie potrafi niezwłocznie ich rozwiązać, ani nie jest w stanie niezwłocznie zgłosić ich Zwierzchnictwu i prosić je o wskazanie odpowiednich rozwiązań – jest to dla niego zbyt trudne i nie potrafi tego zrobić. Jeśli chodzi o ludzi takich jak ci, którzy mają marny potencjał, ta praca jest dla nich niezwykle trudna; to tak, jakby kazać rybie żyć na lądzie lub zmuszać świnię do nauki latania – wykonywanie tej pracy jest dla nich bardzo męczące.

Niektórzy mówią: „Szkoda mi tych ludzi. Uwijają się jak w ukropie, wykonując najrozmaitsze zadania, a na koniec zyskują miano fałszywych przywódców ze względu na swój marny potencjał. Czy to w takim razie oznacza, że wszystko, co wycierpieli, poszło na marne? Czyż nie jest to niesprawiedliwe traktowanie ludzi?”. Zwalnianie fałszywych przywódców oznacza branie odpowiedzialności za Bożych wybrańców i za dzieło kościoła, więc jak może to być niesprawiedliwe traktowanie ludzi? Jeśli będziesz się upierał, aby pozwolić fałszywym przywódcom nadal pełnić ich przywódcze role, to czyż nie będzie to równoznaczne z wyrządzaniem krzywdy Bożym wybrańcom? Czy chcesz powiedzieć, że krzywdzenie Bożych wybrańców nie jest niesprawiedliwym traktowaniem ludzi? Zwalniając fałszywego przywódcę, dom Boży nie potępia go ani nie zsyła do piekielnej czeluści, lecz daje mu szansę na osiągnięcie zbawienia. Czy może on osiągnąć zbawienie, jeśli nadal będzie fałszywym przywódcą? Jaki będzie jego ostateczny wynik? Dlaczego nie rozważasz tej kwestii z takiego punktu widzenia? Ponadto, jaki jest cel wiary w Boga? Przecież z pewnością bycie przywódcą to nie jedyna droga naprzód? Czy nie ma innych obowiązków do wypełniania, jeśli nie jest się przywódcą? Czyż nie ma żadnej ścieżki, mogącej zapewnić przetrwanie tym, którzy nie są przywódcami i mają nikły potencjał? (Nie, to nie jest prawda). Jaka jest zatem ścieżka praktyki? Tym, co teraz gruntownie analizujemy, są przejawy, jakie charakteryzują tego typu fałszywych przywódców o marnym potencjale i związane z nimi problemy; nie potępiamy ich ani nie przeklinamy, tylko poddajemy ich po prostu analizie. Celem tej analizy jest zaś sprawienie, by tego typu osoba dokładnie poznała samą siebie i zyskała orientację, poznała własną miarę i dokładnie zrozumiała, kim są przywódcy i pracownicy, jaką pracę powinni wykonywać, a następnie odniosła te rzeczy do samej siebie, by się przekonać, czy nadaje się na przywódcę lub pracownika. Jeśli twój potencjał naprawdę jest bardzo marny – tak marny, że nie potrafisz się wyrażać za pośrednictwem języka, nie umiesz wyrażać swoich myśli i poglądów albo nie jesteś w stanie wykrywać problemów, to nie nadajesz się do bycia przywódcą lub pracownikiem, nie masz odpowiednich kompetencji, by pełnić obowiązki przywódcy lub pracownika i nie jesteś w stanie wykonywać tego rodzaju przywódczej pracy. A skoro masz tak słaby potencjał, sam musisz być tego świadom. Niektórzy mówią: „Mam marny potencjał, no i co z tego? Reprezentuję sobą dobre człowieczeństwo, więc powinienem być przywódcą”. Czy taka właśnie jest zasada? Inni mówią: „Oprócz tego, że posiadam dobre człowieczeństwo, jestem również gotów znosić cierpienie i ponosić koszty, potrafię głosić kazania, moja wiara ma solidne podstawy i byłem więziony za wiarę w Boga. Czyż wszystkie te rzeczy nie liczą się jako kapitał do tego, by zostać przywódcą lub pracownikiem?”. Czy to prawda, że trzeba mieć odpowiedni kapitał, aby być przywódcą lub pracownikiem? (Nie). Tym, o czym teraz rozmawiamy, są obowiązki przywódców i pracowników, a w ramach tego tematu mówimy o kwestii potencjału. Jeśli twój potencjał jest nikły, i nie jesteś w stanie wypełniać tych obowiązków, to powinieneś wykazać się samoświadomością, myśląc w następujący sposób: „Nie mam odpowiedniego potencjału i nie mogę być przywódcą ani pracownikiem. Bez względu na to, jaki mam kapitał, na nic to się nie zda”. Mówisz, że posiadasz dobre człowieczeństwo, że można na tobie polegać, że jesteś zdecydowany znosić cierpienie i jesteś skłonny ponosić koszty – czy zatem dom Boży potraktował cię niesprawiedliwie? Dom Boży posługuje się ludźmi w taki sposób, aby można było jak najlepiej wykorzystać atuty każdego człowieka, starannie dopasowując poszczególne role tak, by odpowiadały danej osobie, i czyni to w sposób, który jest jak najbardziej właściwy. Jeśli posiadasz dobre człowieczeństwo, lecz twój potencjał jest marny, powinieneś dobrze wykonywać swój obowiązek, z całego serca i ze wszystkich sił; nie jest wcale tak, że musisz być przywódcą lub pracownikiem, aby zyskać Bożą aprobatę. Nawet jeśli jesteś skłonny się trudzić, lecz nie jesteś w stanie trudzić się w ten sposób, w jaki musi to robić przywódca, i nie posiadasz takiego potencjału, jaki powinieneś mieć, aby być przywódcą, i nie spełniasz tego wymogu, to co możesz wówczas zrobić? Do niczego się nie zmuszaj ani nie utrudniaj sobie życia; jeśli potrafisz unieść 25 kilogramów, to noś 25 kilogramów. Nie próbuj się popisywać, usiłując przekraczać granice własnych możliwości, mówiąc: „25 kilogramów to za mało. Pragnę nosić jeszcze większe ciężary. Chcę dźwignąć pięćdziesiąt kilogramów. Jestem gotów to zrobić, nawet gdybym miał umrzeć z wysiłku!”. Nie dasz rady być przywódcą ani pracownikiem, lecz jeśli nadal będziesz przekraczać granice swoich możliwości, aby się popisać, to nawet jeśli ty sam się nie zmęczysz, spowodujesz opóźnienia w pracy kościoła, wywrzesz negatywny wpływ na postępy i wydajność pracy oraz spowolnisz postępy, jakie w swym życiu czyni wielu ludzi – nie możesz sobie pozwolić na to, by wziąć na swoje barki taką odpowiedzialność. Ponieważ nie posiadasz odpowiedniego potencjału, to jeśli masz samoświadomość, powinieneś sam zaproponować, że zrezygnujesz ze swego stanowiska i wysunąć kandydaturę kogoś o odpowiednim potencjale, kto miłuje prawdę i jest bardziej odpowiedzialny niż ty. Byłoby to najbardziej rozsądne posunięcie i jedynie postępując w ten sposób okazałbyś się kimś, kto rzeczywiście reprezentuje sobą dobre człowieczeństwo i ma rozum, oraz kimś, kto rzeczywiście rozumie i praktykuje prawdę. Jeżeli zrezygnujesz ze swojego stanowiska, ponieważ nie jesteś w stanie wykonywać pracy przywódcy, a następnie wybierzesz obowiązek, który ci odpowiada i zaoferujesz Bogu swoją lojalność, aby móc zyskać Jego aprobatę, to jesteś wyjątkowo inteligentną osobą. Zawsze myślisz sobie tak: „Chociaż jestem człowiekiem o nikłym potencjale, posiadam dobre człowieczeństwo, jestem gotów się trudzić, znosić cierpienie i ponosić koszty, jestem zdecydowany i we wszystkim, co robię, jestem bardziej elastyczny niż wy wszyscy, mam szerokie horyzonty i nie boję się przycinania ani poddawania próbom. Mimo że mój potencjał jest dosyć słaby, wciąż jeszcze mogę zostać przywódcą”. Samo posiadanie marnego potencjału nie jest problemem. Celem tego, co mówimy, nie jest potępianie ciebie, a jedynie sklasyfikowanie twojej osoby i uświadomienie ci, co dokładnie możesz robić i do jakiego rodzaju obowiązków się nadajesz. Kwestią, o której teraz rozmawiamy, jest jednak to, że twój potencjał jest zbyt nikły i nie możesz być przywódcą ani pracownikiem. Nawet jeśli zostałeś wybrany na przywódcę lub pracownika, nie jesteś w stanie dobrze wykonywać tej pracy, i możesz jedynie wszystko zepsuć. Jeśli więc reprezentujesz sobą dobre człowieczeństwo, jeżeli masz sumienie i rozum, i jesteś gotów się trudzić oraz ponosić koszty, to znajdzie się praca, do której się nadajesz, i obowiązek, który powinieneś wykonywać, a dom Boży poczyni w twojej sprawie stosowne ustalenia. To, że nie pozwolono ci być przywódcą, jest decyzją podjętą w oparciu o przepisy i zasady domu Bożego. Jednakże, z uwagi na to, że jesteś człowiekiem o nikłym potencjale, dom Boży absolutnie nie odmówi ci prawa do pełnienia jakiegoś obowiązku ani prawa do tego, by wierzyć w Boga i za Nim podążać. Czyż nie jest to właściwe rozwiązanie? (Owszem). Czy zatem konieczne jest, abyśmy omawiali tę kwestię bardziej szczegółowo? Niektórzy ludzie o nikłym potencjale słyszą to i myślą sobie tak: „Nie omawiaj już dłużej tego tematu. Czuję się nazbyt zawstydzony, aby spojrzeć komukolwiek w oczy. Wiem, że mam marny potencjał, i nie będę już przywódcą ani pracownikiem kościoła. Będę tylko liderem zespołu lub osobą nadzorującą, albo będę wykonywać jakieś drobne, dorywcze prace, będę gotować lub sprzątać. Przyjmę każde zadanie. Będę bez narzekania znosił trudy związane z moim stanowiskiem, podporządkuję się ustaleniom domu Bożego i Bożym rozporządzeniom. To, że mam nikły potencjał, to łaska Boża, i kryją się w tym Boże intencje. A wszystko, co Bóg czyni, jest słuszne”. Jeśli potrafisz spojrzeć na sprawy w ten sposób, to dobrze i oznacza to, że masz trochę samoświadomości. Nie będę się długo rozwodził nad tą kwestią. Podsumowując, jeśli chodzi o tych ludzi, którzy mają marny potencjał, gruntownie analizujemy po prostu ten problem i ujawniamy prawdę o faktach, tak aby więcej ludzi miało właściwe nastawienie i zapatrywania w odniesieniu do takich osób, a także aby ludzie ci sami mieli właściwe nastawienie i zapatrywania w odniesieniu do kwestii ich własnego słabego potencjału, by móc następnie obrać odpowiedni kierunek, znaleźć stanowisko i obowiązek, który im odpowiada, pozwalając, aby ich wytrwałość w ponoszeniu kosztów i determinacja w znoszeniu cierpienia mogły zostać w rozsądny sposób zastosowane i odpowiednio wykorzystane. Nie ma to wpływu na twoje pojmowanie i praktykowanie prawdy, ani na twój wizerunek w domu Bożym.

III. Fałszywi przywódcy, którzy są leniwi i pławią się w komforcie

Omówiliśmy właśnie dwa rodzaje fałszywych przywódców. Jest jednak jeszcze jeden typ fałszywego przywódcy, o którym często rozmawialiśmy podczas dyskusji na temat „Obowiązków przywódców i pracowników”. Tego typu przywódcy mają pewien potencjał, nie można odmówić im inteligencji, a w pracy mają swoje sposoby i metody oraz plany rozwiązywania problemów, a kiedy otrzymują jakieś zadanie, potrafią je zrealizować mniej więcej zgodnie z oczekiwanymi standardami. Są w stanie odkryć wszelkie problemy, jakie pojawiają się w pracy, a także rozwiązać niektóre z nich; kiedy słyszą o problemach, zgłaszanych przez niektórych ludzi lub obserwują zachowanie, przejawy, wypowiedzi i działania pewnych osób, w ich sercach pojawia się jakaś reakcja, mają na ten temat własne zdanie i przyjmują wobec tego pewną postawę. Oczywiście, jeśli ci ludzie dążą do prawdy i mają poczucie obowiązku, to wszystkie te problemy mogą zostać rozwiązane. Jednakże, wbrew oczekiwaniom, problemy w pracy, za którą odpowiedzialni są tego rodzaju przywódcy, o których dzisiaj rozmawiamy, pozostają nierozwiązane. Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że ludzie ci nie wykonują konkretnej pracy. Uwielbiają wygodę i nienawidzą ciężkiej pracy, podejmują tylko pewne powierzchowne wysiłki, lubią leniuchować i cieszyć się korzyściami płynącymi ze statusu, lubią rozstawiać ludzi po kątach i po prostu tylko na chwilę otwierają usta, wysuwają kilka sugestii, i uważają, że już zrobili, co do nich należało. Nie biorą sobie do serca żadnej z dziedzin rzeczywistej pracy kościoła ani żadnego z kluczowych elementów pracy, którą Bóg im powierza – nie mają takiego poczucia odpowiedzialności i nawet jeśli dom Boży wielokrotnie podkreśla znaczenie tych rzeczy, i tak nie biorą ich sobie do serca. Nie chcą, na przykład, ingerować w pracę domu Bożego związaną z produkcją filmową lub z tekstami, pytać o nią ani sprawdzać, jak postępuje realizacja tego rodzaju zadań i jakie osiąga się wyniki. Zasięgają informacji na ten temat jedynie w sposób pośredni, a kiedy już wiedzą, że ludzie są zajęci tą pracą i ją wykonują, więcej się o to nie troszczą. Nawet jeżeli doskonale wiedzą, że w pracy występują problemy, i tak nie chcą rozmawiać na ich temat i ich rozwiązywać, ani też nie dowiadują się ani nie sprawdzają, jak ludzie wypełniają swoje obowiązki. Dlaczego o to nie pytają i nie badają tych spraw? Uważają, że jeśli zaczną w nie wnikać, pojawi się całe mnóstwo problemów oczekujących na rozwiązanie przez przywódców, a to będzie dla nich za bardzo męczące. Ich życie stanie się nazbyt wyczerpujące, jeśli będą musieli ciągle rozwiązywać problemy! Jeśli będą się zanadto martwić, jedzenie przestanie im smakować, nie będą mogli dobrze się wysypiać i będą odczuwali fizyczne zmęczenie, a wówczas życie stanie się udręką. Stąd też gdy widzą jakiś problem, jeśli tylko mogą, usiłują go unikać i ignorować. Jaki problem mają tego typu ludzie osobami? (Są nazbyt leniwi). Powiedzcie Mi, kto ma poważny problem: ludzie leniwi czy ludzie o słabym charakterze? (Leniwi). Dlaczego ludzie leniwi mają poważny problem? (Ludzie o słabym charakterze nie mogą być przywódcami ani pracownikami, ale mogą być do pewnego stopnia efektywni, gdy wypełniają obowiązek, który mieści się w zakresie ich umiejętności. Jednakże ludzie leniwi nie zdziałają nic; nawet jeśli mają charakter, nie ma to żadnego wpływu). Ludzie leniwi nic nie zdziałają. Aby to podsumować w dwóch słowach, są ludźmi bezużytecznymi, przejawiają umiarkowany stopień niepełnosprawności. Bez względu na to, jak dobry charakter mają leniwi ludzie, są jak ozdoby w oknie; choć mają solidny potencjał, na nic im się on nie przydaje. Są za bardzo leniwi, wiedzą, co powinni zrobić, ale tego nie robią, a nawet jeśli dostrzegają problem, nie szukają prawdy, by go rozwiązać; i choć wiedzą, jakie trudności powinni znosić, by praca była skuteczna, nie mają ochoty znosić trudów, które są wszak tego warte. Nie mogą więc zyskać żadnych prawd i nie są w stanie wykonywać żadnej konkretnej pracy. Nie chcą znosić trudów, które ludzie powinni znosić; potrafią tylko pławić się w komforcie, cieszyć się chwilami radości i wolnym czasem, oraz wieść swobodne i zrelaksowane życie. Czyż nie są bezużyteczni? Ludzie, którzy nie potrafią znosić trudności, nie zasługują na to, by żyć. Ci, którzy ciągle chcą wieść życie pasożytów, to ludzie bez sumienia i rozumu; są to zwierzęta, i nie nadają się nawet do wykonywania pracy fizycznej. Ponieważ tacy ludzie nie potrafią znosić trudów, to nawet jeśli wykonują taką pracę, nie są w stanie dobrze jej wykonać, a jeśli chcą zyskać prawdę, to szansa na to jest jeszcze mniejsza. Ktoś, kto nie potrafi cierpieć i nie kocha prawdy, jest człowiekiem bezużytecznym; nie nadaje się nawet do wykonywania pracy fizycznej. To zwierzę bez odrobiny człowieczeństwa. Takich ludzi należy koniecznie eliminować; jedynie takie postępowanie zgodne jest z Bożymi intencjami.

Pewne osoby odpowiadają za prace na roli i są szczególnie sumienne; mają w swojej głowie gotowy plan i wiedzą, jakie prace należy wykonywać w poszczególnych porach roku. Kiedy przychodzi czas orki, udają się na każde z pól i starannie mu się przyglądają. Zestawiają sobie to, co zaplanowały uprawiać na każdej działce, z jej faktycznym stanem i sprawdzają, czy ich plan jest odpowiedni i czy pasuje do rzeczywistej sytuacji. Ponadto sprawdzają, czy gleba w danym roku jest wilgotna, czy sucha, jaki nawóz jest potrzebny i co można już sadzić. Kiedy już się temu wszystkiemu przyjrzą i odpowiednio zorientują w sytuacji, natychmiast pytają o to, czy wyhodowano sadzonki i ile ich przygotowano, a następnie udają się do szklarni, aby i tam zajrzeć i sprawdzić, czy osoba hodująca sadzonki jest godna zaufania, czy też zmarnuje szczepy. Jeśli jedna osoba to za mało, by odpowiednio zadbać o sadzonki, przydzielają jeszcze kogoś do tej pracy, a wówczas te dwie osoby nadzorują się nawzajem. Czy jednak leniwi ludzie tak postąpią? Nie. Jeśli nikt nie będzie ich nadzorował i ponaglał, to z pewnością z własnej inicjatywy nie odwiedzą miejsca, gdzie realizowane są dane zadania. Jeśli dom Boży nie zapyta ich o postępy w jakiejś dziedzinie pracy, to z pewnością sami nie podejmą inicjatywy, aby sprawdzić, jak rzeczywiście wygląda realizacja danego zadania. Jeśli chodzi o ludzi, którzy mają marny potencjał, to bez względu na to, co robią, zawsze robią to sami, ale nie są w stanie odróżnić tego, co pilne i ważne, od tego, z czym się tak bardzo nie spieszy i co nie ma aż takiego znaczenia i działają po prostu na oślep. Ludzie leniwi natomiast są wystarczająco sprytni i bez względu na to, co robią, lubią tylko poruszać ustami i nakazywać innym, by wykonali dane zadanie. Nigdy nie robią niczego sami, ani też nie potrafią wykonać rzeczywistej pracy. Myślą sobie tak: „Wystarczy, że zadzwonię lub wyślę wiadomość z kilkoma pytaniami, a już zrobiłem swoje i sprawa załatwiona. W ten sposób oszczędzę sobie tylu kłopotów! Spójrzcie tylko, jak wielki mam potencjał, by być przywódcą. Wystarczy, że powiem kilka słów, i zadanie jest wykonane. Czyż w ten sposób i ja nie wywiązuję się ze swoich zobowiązań? Na pewno nie zaniedbuję się w swoich obowiązkach. Jeśli Zwierzchnictwo pyta mnie o te sprawy, potrafię udzielić bardzo płynnej odpowiedzi i klarownych wyjaśnień. Po cóż więc udawać się na miejsce pracy i wszystkiemu się przyglądać? Musiałbym znosić trudy i cierpienia, a skóra pociemniałaby mi od przebywania na słońcu. Nie ma najmniejszej potrzeby dopełniać tego rodzaju formalności. Jeśli mogę oszczędzić sobie kłopotów, to tak właśnie zrobię. Nie ma potrzeby utrudniać sobie życia”. Czy ktoś taki nie jest wystarczająco „sprytny”? Kiedy tego typu przywódca pracuje, potrafi niezwykle zręcznie wynajdywać sobie drogę na skróty i iść po linii najmniejszego oporu, aby osiągać swe cele, a także ma na to swoje metody i sposoby. Sam zaś niczego nie robi ani w niczym nie uczestniczy. Po prostu dzwoni, by zadawać pytania, zachowując pozory, a kiedy tylko odłoży słuchawkę, kładzie się spać lub idzie na masaż i zaczyna rozkoszować się cielesnymi wygodami. Tego typu człowiek rzeczywiście wie, jak „odwalać robotę”, doskonale wie, jak wynajdywać sobie okazje do tego, by poleniuchować, i naprawdę wie, jak zachowywać pozory i oszukiwać ludzi! Co z tego, że ktoś taki ma pewien potencjał? Tacy ludzie niczym nie różnią się od urzędników w kraju KPCh, którzy po przyjściu do pracy piją tylko herbatę i czytają gazetę, a zanim jeszcze skończą szychtę w danym dniu, już zaczynają myśleć o tym, co będą dzisiaj jeść i dokąd pójdą, żeby się zabawić – życie naprawdę ich rozpieszcza. To właśnie jest zasada, której trzyma się również w pracy ten typ fałszywego przywódcy; nie musi on znosić żadnych trudów ani mierzyć się z fizycznym wyczerpaniem, a mimo to i tak zachowuje się jak urzędnik i cieszy się korzyściami wynikającymi ze statusu, a większość braci i sióstr nie jest w stanie dostrzec, że stanowi to pewien problem. Tak właśnie działają tego rodzaju fałszywi przywódcy, którzy nie wykonują żadnej konkretnej pracy i nie udają się w miejsce pracy, aby śledzić i kontrolować realizację poszczególnych zadań. Czy zatem są w stanie wykryć związane z pracą problemy? (Nie). Pozornie uduchowieni fałszywi przywódcy i fałszywi przywódcy o marnym potencjale są ślepi, choć mają szeroko otwarte oczy, i nie potrafią dostrzec problemów. Jak zatem przedstawia się sytuacja w przypadku tego rodzaju bezwartościowego przywódcy? Mówi ona tak: „Nie biorę udziału w faktycznej pracy i nie odwiedzam miejsca pracy, by integrować się z wykonującymi ją osobami, więc jeśli pojawią się jakieś problemy, nie będzie można stwierdzić, że jestem ślepy, mimo że mam szeroko otwarte oczy. Nie byłem na miejscu i nie widziałem tych problemów, więc cóż to ma wspólnego ze mną, jeśli pojawią się jakieś komplikacje? Powinieneś pójść i poszukać ludzi, którzy są w to zaangażowani”. Czyż tacy przywódcy nie są naprawdę przebiegli? Sądzą, że jedyną rzeczą, którą muszą zrobić, jest wydanie stosownych poleceń i odpowiednie rozdysponowanie poszczególnych osób, i to wszystko, a wówczas już wypełnili swoje obowiązki i mogą bezczelnie cieszyć się wolnym czasem i zażywać rozrywki. Bez względu na to, jakie problemy istnieją na niższych szczeblach, nie zasięgają żadnej informacji w tej sprawie i spieszą rozwiązać jakiś problem tylko wtedy, gdy ktoś zgłosi go Zwierzchnictwu. Każdego dnia koncentrują się jedynie na tym, by czerpać korzyści ze statusu, przechadzając się niespiesznie wszędzie wokoło i udając, że śledzą postępy w pracy, lecz tak naprawdę nigdy nie udają się tam, gdzie rzeczywiście jest jakiś problem, i nigdy nie dokonują inspekcji prac o kluczowym znaczeniu – czy nie tak samo jest w przypadku funkcjonariuszy KPCh, którzy zawsze podejmują jedynie pewne powierzchowne wysiłki i wykonują tylko tego rodzaju pracę, która korzystnie wpływa na ich wizerunek? Tacy przywódcy składają solenne obietnice, że wykonają powierzoną im pracę, lecz nie śledzą na bieżąco jej przebiegu ani jej nie nadzorują, a nawet jeśli już udadzą się na miejsce, to tylko po to, by dopełnić pewnych formalności. Sami absolutnie nie będą wykonywać żądnej pracy ani rozwiązywać problemów. Myślą sobie tak: „Nie ma potrzeby, bym cierpiał i ponosił koszty, aby robić te rzeczy. Wystarczy, że na miejscu jest ktoś, kto się nimi zajmuje. I tak nie zarabiam żadnych pieniędzy, więc jeśli o mnie chodzi, wystarczy, że jakoś przez to przebrnę”. Czy ktoś taki może dobrze wykonywać swoją pracę, mając takie nastawienie? W swojej głowie uknuł już mały spisek, myśląc sobie tak: „Będę pracować tylko na tyle, na ile mnie karmią i każdego dnia będę jedynie zachowywał pozory”. Nigdy jednak nie wykonuje konkretnej pracy i nigdy nie widuje się go tam, gdzie ona przebiega. Gdzie zatem przebywa? Dobrze się bawi w jakimś pięknym i bezpiecznym miejscu, gdzie może solidnie zjeść, wypić i dobrze się wyspać, żyjąc jak prawdziwy książę – regularnie bierze prysznic, regularnie korzysta z masaży i regularnie zmienia ubrania – nie musząc przy tym znosić żadnego cierpienia. Ani przez chwilę nie zastanawia się nad tym, jaką konkretną pracę może wykonać, jakie rzeczywiste problemy może rozwiązać, jaki wkład wniósł w dzieło domu Bożego i co sprawia, że ma prawo cieszyć się tymi wszystkimi przyjemnościami – nigdy nie rozważa żadnej z tych kwestii. Cóż to są za ludzie? Ci bezczelni łajdacy nie mają za grosz samoświadomości ani wstydu i nie zasługują na to, by być przywódcami i pracownikami kościoła.

Fałszywi przywódcy nigdy nie wykonują rzeczywistej pracy. Zachowują się tak, jakby rola, którą pełnią, była jakimś oficjalnym stanowiskiem, czerpiąc korzyści ze swojego statusu, a obowiązek, który powinni wykonywać, oraz pracę, która należy do przywódcy, traktują jako obciążenie i niedogodność. W ich sercach wzbiera opór wobec pracy kościoła: jeśli poprosi się ich, by nadzorowali pracę i zdiagnozowali zaistniałe problemy, które powinny być monitorowane i rozwiązane, reagują niechęcią. To jest praca, która należy do przywódców i pracowników, to jest ich zadanie. Jeśli jej nie wykonujesz i nie masz ochoty tego robić, to dlaczego mimo to chcesz być przywódcą lub pracownikiem? Czy wykonujesz swój obowiązek, aby zważać na Boże intencje, czy po to, by pełnić urząd i cieszyć się korzyściami statusu? Jeśli zostałeś przywódcą tylko dlatego, by móc zajmować oficjalne stanowisko, to czyż nie jest to trochę bezwstydne? Ludzie tego pokroju mają najpodlejszy rodzaj charakteru, a nie mają ani krzty godności ani wstydu. Jeśli chcesz cieszyć się wygodami ciała, to pędź z powrotem do świata i rywalizuj o nie, zdobywaj je przemocą i zagarniaj dla siebie, ile tylko zdołasz, a nikt nie będzie ci w tym przeszkadzał. Dom Boży jest miejscem, w którym wybrańcy Boga wykonują swoje obowiązki i wielbią Go; jest to miejsce, w którym ludzie mogą dążyć do prawdy i dostąpić zbawienia. Nie jest to miejsce do oddawania się wygodom ciała, a tym bardziej miejsce, w którym pozwala się ludziom żyć niczym książętom. Fałszywy przywódca nie zna wstydu; jest bezwstydny i brakuje mu rozumu. Bez względu na to, jaką konkretną pracę mu przydzielono, nie traktuje jej poważnie i stara się o niej nie myśleć; chociaż jego werbalne odpowiedzi brzmią dobrze, to nic nie robi. Czyż nie jest to niemoralne? Fałszywi przywódcy nie tylko nie wykonują prawdziwej pracy, ale także chcą mieć wyłączną władzę – władzę nad finansami, personelem i wszystkimi innymi sprawami, a także sprawić, by ludzie codziennie składali im raporty. Akurat jeśli chodzi o te rzeczy, to są niezwykle sumienni. Kiedy nadchodzi czas, aby sporządzić dla Zwierzchnictwa raport z wykonanych zadań, przypisują sobie efekty całej pracy wykonanej przez braci i siostry, tak że Zwierzchnictwo błędnie wierzy, że to oni wykonali wielką pracę, podczas gdy w rzeczywistości wszystko to zostało zrobione przez innych. To, ilu ludzi zostało pozyskanych dzięki głoszeniu ewangelii, którzy z nich zostali awansowani i są szkoleni, a którzy zostali zwolnieni ze swoich stanowisk lub usunięci i tak dalej – żadne z tych konkretnych zadań nie zostało wykonane przez nich, a mimo to mają czelność je zgłaszać. Czyż ci ludzie nie są bezwstydni? Czyż nie dopuszczają się oszustwa? Tacy ludzie są niezwykle podstępni i fałszywi! Myślą, że są sprytni – padają jednak ofiarą własnych cwanych sztuczek i w końcu sami się demaskują i eliminują. Bez względu na to, jaką pracę niektórzy ludzie wykonują czy jakie obowiązki pełnią, są w nich niekompetentni, nie potrafią wziąć ich na siebie; nie są w stanie wypełnić żadnej powinności ani zobowiązania, jakie człowiek powinien wypełniać. Czy to nie są śmieci? Czy można ich jeszcze nazwać człowiekiem? Czy oprócz półgłówków, osób umysłowo niepełnosprawnych i z dysfunkcjami fizycznymi istnieje ktoś jeszcze, kto nie jest zobowiązany wykonywać obowiązku i przyjmować odpowiedzialności? Ale taka osoba wiecznie coś knuje, obija się i nie chce wypełniać swoich obowiązków; oznacza to, że nie jest właściwą istotą ludzką. Bóg dał takim ludziom możliwość bycia istotami ludzkimi, dał im potencjał i talenty, oni jednak nie potrafią z tego skorzystać przy wykonywaniu obowiązku. Nie robią nic, ale na każdym kroku chcą czerpać przyjemność. Czy taką osobę można nazwać istotą ludzką? Bez względu na to, jakie zadanie się im powierzy – ważne czy zwyczajne, trudne czy proste – zawsze wykonają je niestarannie, zawsze będą niewiarygodni i będą się obijać. Kiedy pojawiają się problemy, próbują zrzucić odpowiedzialność za nie na innych, nie biorąc na siebie odpowiedzialności, i pragną dalej wieść życie pasożyta. Czy nie są bezużytecznymi śmieciami? Kto w społeczeństwie nie musi polegać na sobie, aby zarobić na życie? Kiedy człowiek staje się dorosły, powinien sam się utrzymywać. Rodzice wypełnili już swój obowiązek i nawet gdyby nadal chcieli takiego kogoś wspierać, ten nie czułby się z tym dobrze. Powinien zdać sobie sprawę z tego, że jego rodzice zrealizowali już swoją misję wychowania dzieci i że sam jest dorosły i sprawny fizycznie, więc powinienem być w stanie prowadzić niezależne życie. Czy nie jest to minimum rozumu, jakie powinien przejawiać dorosły człowiek? Jeśli ktoś rzeczywiście ma rozum, nie mógłby ciągle żerować na rodzicach, bo obawiałby się, że inni go wyśmieją i straci twarz. Czy więc ktoś, kto kocha wygodę i nienawidzi pracy, posiada rozum? (Nie). Ci ludzie zawsze pragną czegoś za nic. Nigdy nie chcą brać wywiązywać się z żadnej odpowiedzialności, życząc sobie, by słodycze po prostu spadały z nieba i wpadały wprost do ich ust. Zawsze chcą otrzymywać trzy posiłki dziennie, mieć kogoś, kto im usługuje, i cieszyć się dobrym jedzeniem i piciem bez wykonywania najmniejszej pracy. Czy to nie jest sposób myślenia pasożyta? A czy ludzie, którzy są pasożytami, mają sumienie i rozum? Czy mają uczciwość i godność? Absolutnie nie. Wszyscy są darmozjadami i nieudacznikami, zwierzętami pozbawionymi sumienia i rozumu. Nikt z nich nie nadaje się do pozostania w domu Bożym.

Załóżmy, że kościół przydzieli ci jakieś zadanie, a ty powiesz: „Nieważne, czy to zadanie pozwoli mi znaleźć się w centrum uwagi, czy nie; skoro mi je zlecono, to wykonam je dobrze i przyjmę tę odpowiedzialność. Jeśli zostanie mi powierzony obowiązek gościny, dam z siebie wszystko, by wykonać go dobrze; będę dbać o braci i siostry jak należy i zrobię, co w mojej mocy, żeby zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Jeżeli zostanę przydzielony do głoszenia ewangelii, zaopatrzę się w prawdę, będę głosić ewangelię dobrze i z miłością i wypełnię swój obowiązek. Jeśli zostanie ustalone, że mam się nauczyć języka obcego, będę się do tego przykładał z całego serca, pracował sumiennie i postaram się go opanować najszybciej, jak tylko się da, w ciągu roku lub dwóch, żeby móc nieść świadectwo o Bogu osobom z innych krajów. Jeżeli poproszą mnie o pisanie artykułów ze świadectwami, będę się w tym skrupulatnie szkolić, postrzegać wszystko zgodnie z prawdozasadami i poznawać arkana języka. Nawet jeśli nie zdołam ubierać myśli w piękne słowa, to przynajmniej będę w stanie jasno przekazywać swoje świadectwo doświadczenia, zrozumiale omawiać prawdę i nieść prawdziwe świadectwo o Bogu, by moje artykuły były budujące dla czytelników i przynosiły im korzyści. Bez względu na to, do jakiej pracy przydzieli mnie kościół, będę w nią wkładać całe swoje serce i starać się ze wszystkich sił. Jeśli zaś czegoś nie zrozumiem albo pojawi się problem, będę modlić się do Boga, szukać prawdy, rozwiązywać problemy zgodnie z prawdozasadami i dobrze wykonać zadanie. Bez względu na to, jakie będę pełnić obowiązki, dam z siebie absolutnie wszystko, by wykonywać je dobrze i zadowalać Boga. Bez względu na to, co mogę osiągnąć, zrobię, co w mojej mocy, by unieść każdą spoczywającą na mnie odpowiedzialność. Z całą pewnością nie mogę czynić niczego wbrew sumieniu i rozumowi, pracować niestarannie, kombinować i się obijać ani zbierać owoców pracy innych. Nie zrobię niczego, co nie spełnia standardów sumienia”. Są to minimalne wymagania względem zachowania, a osobę, która wykonuje swoje obowiązki w opisany powyżej sposób, można uznać za obdarzoną sumieniem i rozsądkiem. Gdy wykonujesz obowiązek, musisz w każdym razie mieć czyste sumienie, musisz przynajmniej zasłużyć na swoje trzy posiłki dziennie i nie być darmozjadem. Na tym polega poczucie odpowiedzialności. Nie jest istotne, czy masz dobry, czy kiepski charakter, czy rozumiesz prawdę, czy nie, ważne jest to, by mieć właściwe nastawienie: „Skoro powierzono mi to zadanie, muszę poważnie do niego podejść i uznać, że to moja sprawa. Muszę włożyć w nie całe serce i wszystkie siły, by wykonać je dobrze. Nie mogę zagwarantować, że podołam mu perfekcyjnie, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, by wykonać je dobrze, i z pewnością nie będę działać po łebkach. Jeżeli napotkam problem w pracy, wezmę za niego odpowiedzialność i dołożę starań, by wynieść naukę z tej sytuacji oraz wykonać swój obowiązek, jak należy”. Takie podejście jest właściwe. Czy masz takie nastawienie? Niektórzy mówią: „Niekoniecznie muszę dobrze wykonać pracę, którą mi powierzono. Zrobię po prostu to, co umiem, a efekt końcowy będzie, jaki będzie. Nie muszę się tak wysilać ani zadręczać obawami, jeśli zrobię coś złego, i nie muszę się aż tak stresować. Jaki sens ma zamęczanie się? Przecież zawsze pracuję i na nikim nie pasożytuję”. Takie podejście do swojego obowiązku jest nieodpowiedzialne. „Jeśli mam ochotę pracować, to trochę popracuję. Zrobię po prostu, co umiem, a efekt końcowy będzie, jaki będzie. Nie ma potrzeby tak poważnie do tego podchodzić.” Tacy ludzie nie podchodzą odpowiedzialnie do swojego obowiązku i brak im poczucia odpowiedzialności. Jakim typem człowieka jesteście? Jeśli należycie do pierwszego rodzaju, to macie rozum i człowieczeństwo. Jeśli jesteście drugim typem, wówczas nie różnicie się niczym od fałszywych przywódców, których właśnie opisałem. Zwyczajnie marnujesz swój czas: „Uniknę zmęczenia i trudności i jeszcze więcej będę się dobrze bawić. Nawet jeśli któregoś dnia zostanę zwolniony, to niczego nie stracę. Przynajmniej skorzystam przez kilka dni z dobrodziejstw statusu, więc nie będzie to dla mnie strata. Tak właśnie postąpię, jeśli zostanę wybrany na przywódcę”. Co sądzicie o nastawieniu tego rodzaju osoby? Tacy ludzie są niedowiarkami, którzy nawet w najmniejszym stopniu nie podążają za prawdą. Jeśli naprawdę masz poczucie odpowiedzialności, oznacza to, że posiadasz sumienie i rozum. Bez względu na to, czy zadanie jest duże, czy małe, bez względu na to, kto ci je wyznacza – czy powierza ci je dom Boży, przywódca kościoła czy pracownik – powinieneś mieć następujące podejście: „Skoro ten obowiązek został mi powierzony, jest to wyraz wyniesienia mnie przez Boga i Jego łaski. Powinienem wykonać go jak należy, zgodnie z prawdozasadami. Choć mam przeciętny potencjał, jestem gotów wziąć na siebie tę odpowiedzialność i dołożyć wszelkich starań, by wykonać go należycie. Jeśli pójdzie mi słabo, powinienem wziąć za to odpowiedzialność, a jeśli pójdzie mi dobrze, nie będzie to moja zasługa. To właśnie powinienem zrobić”. Dlaczego twierdzę, że kwestią zasad jest to, jak ktoś traktuje swój obowiązek? Jeśli naprawdę masz poczucie odpowiedzialności i jesteś osobą odpowiedzialną, wówczas będziesz w stanie wziąć na swoje barki pracę kościoła i wypełnić obowiązek, którego się od ciebie oczekuje. Jeśli nazbyt lekceważąco podchodzisz do swojego obowiązku, to twój pogląd na wiarę w Boga jest błędny, a twoje podejście do Boga i swojego obowiązku jest problematyczne. Twoje spojrzenie na pełnienie swych obowiązków jest takie, że chcesz wypełniać je w sposób zdawkowy i po prostu jakoś przez nie przebrnąć, a niezależnie od tego, czy chodzi o coś, co chcesz robić, czy nie, o coś, w czym jesteś dobry, albo nie, zawsze podchodzisz do tego z nastawieniem, że masz po prostu jakoś przez to przebrnąć, więc nie nadajesz się na przywódcę lub pracownika i nie zasługujesz na to, by uczestniczyć w dziele kościoła. Co więcej, mówiąc zupełnie bez ogródek, ludzie tacy jak ty są wałkoniami, ich przeznaczeniem jest nie osiągnąć niczego i są po prostu bezużyteczni. Jacy ludzie są bezużyteczni? Ludzie mający zamęt w głowie; tacy, którzy marnują swój czas. Takie osoby nie biorą odpowiedzialności za nic, co robią, ani nie biorą tego poważnie; wszystko psują. Bez względu na to, jak omawiasz prawdę, kompletnie nie zważają na twoje słowa. Myślą sobie: „Jeśli zechcę, jakoś przez to przebrnę. Mów sobie, co tylko chcesz! Tak czy inaczej, w tej chwili wypełniam swój obowiązek i mam co jeść – to mi wystarczy. Przynajmniej nie muszę być żebrakiem. Jeśli któregoś dnia zabraknie mi chleba, wtedy o tym pomyślę. Zawsze znajdzie się jakieś wyjście. Mówisz, że brak mi sumienia i rozumu i że jestem nierozgarnięty – i co z tego? Nie łamię prawa. Co najwyżej trochę brakuje mi po prostu potencjału, ale to dla mnie żadna strata. Skoro mam co jeść, to jest w porządku”. Co myślisz o takim spojrzeniu na świat? Uważam, że przeznaczeniem wszystkich takich ogłupiałych ludzi, którzy marnują swój czas, jest bycie wyeliminowanymi, i nie ma mowy, by taka osoba dostąpiła zbawienia. Wszyscy ci, co od lat wierzą w Boga, lecz nigdy nie przyjęli ani krzty prawdy i nie mają świadectwa płynącego z doświadczenia, zostaną wyeliminowani. Nie przetrwa żaden. Miernoty i obiboki to zwykłe pasożyty, którym pisane jest wyeliminowanie. Jeżeli przywódcy i pracownicy są jedynie pasożytami, należy czym prędzej ich zwolnić i wyeliminować. Tacy ogłupiali ludzie chcą być przywódcami oraz pracownikami, lecz nie są tego godni! Tak naprawdę nie wykonują żadnej konkretnej pracy, a mimo to chcą być przywódcami. Zupełnie brak im wstydu.

Kiedy niektórzy przywódcy i pracownicy zostają zwolnieni ze swoich stanowisk, mówią: „Wspaniale jest nie być przywódcą ani pracownikiem. Nie muszę się tak bardzo martwić ani tak bardzo się trudzić. Cudownie jest być zwykłym bratem lub siostrą. Dlaczego miałoby mnie to martwić? Nie po to mam swój potencjał, żeby się męczyć”. Ktoś inny mówi im: „Co będziesz teraz robił, skoro nie jesteś już przywódcą ani pracownikiem?”. Oni zaś odpowiadają: „Mogę robić cokolwiek, byle nie było to zbyt męczące i nie wymagało mnóstwa wysiłku – fajne byłoby coś, co wiąże się jedynie z chodzeniem i rozglądaniem się, albo siedzeniem i gadaniem albo patrzeniem w ekran komputera, i nie wymaga bardzo wielu godzin fizycznego cierpienia”. A cóż to za słowa? Jeśli odkryjecie, że przywódca albo pracownik, którego wybraliście, jest właśnie kimś takim, co będziecie czuć w głębi serca? Czyż nie będziecie bardzo żałować swojego wyboru? (Owszem). Czy będziesz miał zatem jakieś przemyślenia na ten temat? Powiesz sobie tak: „Początkowo widziałem, że masz pewien potencjał i chciałem cię awansować i kształcić oraz dać ci szansę, abyś mógł zrozumieć jeszcze więcej prawd. Nigdy sobie nie wyobrażałem, że jesteś takim zerem. Żałuję, że uważałem cię wtedy za człowieka. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że jednak nim nie jesteś. Jesteś gorszy nawet od świni czy psa – jesteś śmieciem. Nie zasługujesz na to, by chodzić w ludzkiej skórze, i nie jesteś godzien być człowiekiem!”. Czy te słowa brzmią nieprzyjemnie? (Nie). Nie brzmią nieprzyjemnie dla was, ale czy nie brzmią bardzo nieprzyjemnie dla tego rodzaju śmieci? (Owszem). Czy takie śmiecie mają serce? (Nie). Czy zatem są w stanie stwierdzić, czy ktoś mówi o nich dobrze, czy źle? Kiedy ludzie bez serca napotykają jakikolwiek problem, nie zmieniają swojego podejścia do życia, którym jest marnotrawienie swoich dni. Uważają, że wszystko jest w porządku, dopóki oni sami na tym zyskują, odnoszą korzyści i czują się komfortowo. Nie obchodzi ich więc, co mówią inni. Ich słynne powiedzonko brzmi: „Bez względu na to, co mówisz, bez względu na to, jak mnie postrzegasz lub oceniasz, albo jak mnie klasyfikujesz bądź traktujesz, nic mnie to nie obchodzi!”. Czyż ci ludzie nie są po prostu śmieciami? Bez względu na to, co mówisz, niczego nie odczuwają i nie biorą sobie tego do serca. Dlaczego nie biorą sobie tego do serca? Są jedynie próżniakami i nie mają serca. Ludzie, którzy są pozbawieni serca, nie mają za grosz godności ani uczciwości, nie obchodzi ich to, co mówisz, i bez względu na to, jak surowo do nich przemawiasz, nic ich w sercu nie zakłuje. Tylko ci, którzy mają godność, uczciwość i rozum, słysząc takie słowa, odczuwać będą w sercu przeszywający ból. Tacy ludzie powiedzą: „Prowadziłem się podle, i ten sposób postępowania sprawiał, że ludzie patrzyli na mnie z góry i utraciłem swoją godność, więc nie będę się już tak zachowywać. Chcę odzyskać swoją godność i sprawić, by ludzie nie patrzyli już na mnie z góry. Będę się starał odzyskać honor i zrobię wszystko, by żyć godnie i zadowolić Boga”. Są wrażliwi, jeśli chodzi o słowa, które ranią ich godność i trafiają w ich czuły punkt, w szczególnie bolesne miejsce – są to ludzie mający serce. Kiedy ci, którzy mają swoją wrażliwość i posiadają godność, słyszą słuszne stwierdzenia na swój temat i dostrzegają to, co pozytywne, oraz rozróżniają dobro od zła, są zdeterminowani, by się zmienić, ponieważ mają godność i nie chcą, by inni patrzyli na nich z góry. Natomiast próżniacy i ludzie bezużyteczni nie mają godności, więc bez względu na to, co im powiesz, bez względu na to, jak dalece słuszne, trafne lub zgodne z prawdą są twoje wypowiedzi lub jak bardzo są pozytywne, nie robią na tych ludziach żadnego wrażenia i nie poruszają ich w najmniejszym stopniu. Człowiek, któremu całkowicie brak godności, jest zupełnie niewrażliwy, jeśli chodzi o jakiekolwiek pozytywne rzeczy, jakiekolwiek opinie lub próby demaskowania, ani też nie ma właściwego nastawienia do tego, jakiego rodzaju drogę życia wybrać. Właśnie dlatego, bez względu na to, co mu powiesz, bez względu na to, jak będziesz go demaskował lub charakteryzował, pod żadnym pozorem nie zechce tego zaakceptować i zupełnie go to nie obchodzi. Czy zatem nauczanie takich ludzi prawdy i głoszenie im kazań ma jakikolwiek sens? Czy warto ich przycinać? Czy jest sens ich osądzać i karcić? Nie! Tacy ludzie są po prostu bezużyteczni. Z trudem brną przez dni swojego żywota, a ich miejsce jest pośród zwierząt – mówiąc ściślej, na pewno nie są ludźmi. Nie zasługują na to, by słuchać słów Bożych. Jeśli tacy nicponie i pasożyty staną się przywódcami kościoła, czy będą w stanie wykryć obecne w nim problemy? Czy będą potrafili je rozwiązać? Z pewnością nie. Jeśli Boży wybrańcy podniosą jakąś kwestię, czy będą umieli ją rozwikłać? Zapewne także nie. Są niezdolni do rozwiązania żadnego problemu, jak więc mogą wykonywać pracę przywódcy? Byłoby to nie do pomyślenia! Jako przywódcy i pracownicy, ludzie muszą przynajmniej być w stanie rozwiązywać problemy, które obecne są w pracy kościoła, oraz problemy związane z wkraczaniem w życie przez Bożych wybrańców. Jeśli przez pewien czas będą się szkolić i zdobędą pewne doświadczenie, a także będą potrafili omawiać pewne prawdy i mówić o jakichś świadectwach płynących z doświadczenia, to stopniowo będą w stanie zyskać kompetencje niezbędne w pracy przywódcy. Jeśli jednak nie są zdolni wykrywać lub rozwiązywać jakichkolwiek problemów, to nie ma możliwości, aby byli w stanie wykonywać pracę przywódcy; w takim wypadku są fałszywymi przywódcami i powinni zostać zwolnieni, a na ich miejsce powinno się wybrać nowych przywódców.

Ci, którzy pełnią służbę przywódców, muszą rozumieć przynajmniej odrobinę prawdy i mieć trochę praktycznych doświadczeń. Jeśli nie mają żadnych doświadczeń, to z pewnością w ogóle nie pojmują prawdy. Niektórzy spośród tych, którzy pełnią służbę jako przywódcy, są dobrzy w głoszeniu słów oraz doktryn, i potrafią zyskać aprobatę i pochwałę ze strony większości ludzi. Chociaż z pozoru fałszywi przywódcy umieją odpowiadać na pytania, nie są w stanie omawiać prawdozasad. Głoszą jedynie puste teorie, w których w ogóle nie ma elementu praktycznego. Kiedy ludzie słuchają ich nauk, mają poczucie, że są one zgodne z ich własnymi upodobaniami, a ci, którym brak rozeznania, bardzo to sobie chwalą. Później jednak nadal nie mają żadnej ścieżki praktyki i nie potrafią odnaleźć zasad praktyki. Czy można zatem uznać, że takie nauczanie rozwiązało jakiekolwiek problemy? Czy słowa takich przywódców nie są jedynie powierzchowne? Czy to, że usiłują w ten sposób rozwiązywać problemy, naprawdę można uznać za wykonywanie rzeczywistej pracy? Fałszywi przywódcy nie wykonują prawdziwej pracy, ale wiedzą, jak się zachowywać jak urzędnik. Jaka jest pierwsza rzecz, którą taki człowiek robi, gdy zostanie przywódcą? Stara się wkupić w łaski ludzi. Przyjmuje podejście „Nowi urzędnicy pragną zrobić wrażenie”: najpierw robi kilka rzeczy, zabiegając o względy ludzi, załatwia kilka spraw, które ułatwiają wszystkim codzienne życie. Na początku stara się wywrzeć dobre wrażenie, pokazać wszystkim, że żyje w harmonii z tłumem, aby wszyscy go chwalili i mówili: „Ten przywódca jest dla nas jak ojciec”. Następnie zaś oficjalnie przejmuje ster. Czuje, że ma szerokie poparcie, i zapewnił sobie odpowiednią pozycję; wówczas zaś zaczyna korzystać z przywilejów, jakie daje mu status, jakby mu się słusznie należały. Jego dewizy to: „W życiu ch0dzi tylko o to, by dobrze zjeść i ładnie się ubrać”, „Życie jest krótkie, więc korzystaj z niego, póki możesz” i „Nie troszcz się dzisiaj o dzień jutrzejszy”. Czerpie przyjemność z każdego kolejnego dnia, stara się bawić, póki może, i nie myśli o przyszłości, a tym bardziej nie zastanawia się, jaką odpowiedzialność powinien ponosić przywódca i jakie obowiązki powinien wykonywać. Wygłasza kilka słów i doktryn oraz rutynowo wykonuje niektóre zadania dla zachowania pozorów, ale nie wykonuje żadnej konkretnej pracy. Nie wydobywa na światło dzienne realnych problemów w kościele i nie rozwiązuje ich do końca, więc jaki sens ma podejmowanie przez niego takich powierzchownych zadań? Czy nie jest to oszustwo? Czy takiemu fałszywemu przywódcy można powierzyć ważne zadania? Czy spełnia on kryteria i jest zgodny z zasadami domu Bożego dotyczącymi wyboru przywódców i pracowników? (Nie). Tacy ludzie zupełnie nie mają sumienia ani rozumu, są pozbawieni jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności, a mimo to chcą zajmować jakieś oficjalne stanowisko, być przywódcą w kościele – jak to się dzieje, że są tak bezwstydni? Niektórzy ludzie są obdarzeni poczuciem odpowiedzialności, lecz mają słaby charakter, a wtedy nie mogą być przywódcami – nie wspominając już o bezużytecznych osobach, które w ogóle nie mają poczucia odpowiedzialności i jeszcze mniej się nadają na przywódców. Jak bardzo leniwi są tacy żarłoczni i zgnuśniali fałszywi przywódcy? Nawet wtedy, gdy zauważają jakiś problem, i zdają sobie sprawę, że jest to problem, nie biorą go na poważnie, zupełnie go ignorując. Są zupełnie nieodpowiedzialni! Choć są dobrymi mówcami i może się wydawać, że mają odrobinę charakteru, nie potrafią rozwiązać różnych trudności związanych z pracą kościoła, co prowadzi do zastoju prac; problemy się nawarstwiają, lecz ci przywódcy się nimi nie zajmują i obstają jedynie przy rutynowym wykonywaniu kilku błahych zadań. Jaki jest tego ostateczny skutek? Czy nie taki, że narobią bałaganu w pracy kościoła, że ją spartaczą? Czy nie spowodują chaosu i braku jedności w kościele? Taki jest nieunikniony rezultat. Czy w tej sytuacji fałszywi przywódcy złożą raport Zwierzchnictwu? Na pewno nie. A jeśli ktoś w kościele będzie chciał zgłosić Zwierzchnictwu problemy fałszywych przywódców, to czy oni się na to zgodzą? Z całą pewnością stłamszą tę osobę i jej to uniemożliwią, nie pozwolą nikomu zgłosić problemu Zwierzchnictwu i będą ograniczać, tłamsić i izolować każdego, kto to zrobi. Powiedzcie Mi, czyż ci fałszywi przywódcy nie są na wskroś nikczemni? Bez względu na to, jak bardzo zaszkodzili już dziełu kościoła, to jeszcze nie chcą dopuścić do tego, aby Zwierzchnictwo się o tym dowiedziało, a tym bardziej nie chcą pozwolić, aby rozwiązało dany problem. Zależy im jedynie na tym, by czerpać korzyści ze swojego statusu oraz stać na straży własnej próżności i dumy – tacy ludzie są do cna nikczemni i bezwstydni! Czyż nie są najzupełniej pozbawieni sumienia i człowieczeństwa? Kiedy Zwierzchnictwo zapytuje o pracę, stwierdzają stanowczo, że nie ma żadnych problemów, mijając się z prawdą i nabierając Zwierzchnictwo – a postępując tak, czyż nie oszukują Zwierzchnictwa i nie ukrywają pewnych rzeczy przed tymi, którzy im podlegają? Tymczasem problemy z pracą kościoła nawarstwiają się i piętrzą, a ci fałszywi przywódcy sami nie są w stanie ich rozwiązać, lecz nie zgłaszają ich też Zwierzchnictwu. Nawet w takich okolicznościach zachowują się tak, jakby wszystko było w porządku; tak jak zawsze pławią się w komforcie, całymi dniami siedzą i nic nie robią ani niczym się nie martwią. A kiedy problemy zostają ujawnione i Zwierzchnictwo zaczyna badać daną sprawę, oni wciąż twierdzą: „Ustaliłem, kto ma wykonać tę pracę. Wypełniłem więc swoje powinności. Jeśli ta praca nie jest wykonywana w należyty sposób, jest to wina innych ludzi. Cóż to ma wspólnego ze mną?”. Tymi kilkoma słowami zrzucają z siebie całą odpowiedzialność. To tak, jakby nie ponosili w ogóle żadnej odpowiedzialności za całą tę sprawę. Nie tylko nie zastanawiają się nad sobą, lecz także czują się usprawiedliwieni i zupełnie spokojni, mówiąc sobie tak: „Ja w każdym razie nie zaniedbywałem się w pełnieniu swoich obowiązków; nie jestem darmozjadem. Jeśli Zwierzchnictwo mnie nie zwolni, nadal będę pełnił funkcję przywódcy. Jeśli bowiem sam złożę rezygnację, czyż nie zdradzę w ten sposób Boga? Czy nie okażę nielojalności względem swojego obowiązku?”. Jeśli zaczniesz ich przycinać, będą w stanie wymyślić wiele argumentów, by odeprzeć twoje zarzuty. Nie powiedzą, że są odpowiedzialni za daną sprawę, nie powiedzą, jaki jest zakres ich powinności i nie będą się zastanawiać, jaki charakter ma to, że nie rozwiązują problemów i nie wykonują rzeczywistej pracy. Czyż tacy ludzie nie zasługują na nienawiść? Sprawiają, że dzieło kościoła staje w miejscu, i krzywdzą Bożych wybrańców przez tak długi czas, bez choćby śladu wyrzutów sumienia w swoich sercach – czy oni w ogóle jeszcze są ludźmi? Czy wciąż mają choć odrobinę sumienia lub rozumu? Niektórzy mówią: „Takich ludzi nie powinno się wybierać na przywódców”. Teoretycznie tak właśnie jest; jednak wśród pochodzących z wyboru przywódców i pracowników naprawdę jest trochę takich ludzi; to fakt. A wszystko to dlatego, że Bożym wybrańcom brak rozeznania, a także przez to, że większość lubi osoby, które starają się przypodobać innym, w efekcie czego wybiera niektórych fałszywych przywódców i fałszywych pracowników. Dlatego przed wyborami w kościele należy koniecznie więcej rozmawiać o zasadach dotyczących wybierania przywódców i pracowników, a także o zasadach odnoszących się do rozpoznawania fałszywych przywódców i fałszywych pracowników; dzięki temu z pewnością więcej osób odda swój głos zgodnie z tymi zasadami. Tylko bowiem w ten sposób wybory w kościele mogą przynieść dobre rezultaty.

Powiedzcie Mi, czy tacy nikczemni i bezwstydni próżniacy mogą należycie realizować dzieło kościoła jako przywódcy i pracownicy? Czy są w stanie rozwiązać istniejące w kościele problemy albo trudności napotykane przez Bożych wybrańców? (Nie). Co zatem powinniście zrobić, gdy spotkacie takich fałszywych przywódców? Załóżmy, że ktoś powie: „Mamy marny potencjał i brak nam rozeznania, więc nic nie możemy zrobić, gdy napotkamy fałszywego przywódcę”. Czy to prawda? Wszak z pewnością nie wszyscy w kościele są pozbawionymi rozeznania ludźmi o nikłym potencjale? Musi być przynajmniej kilka osób, które w miarę rozumieją prawdę. Jeśli więc ktoś odkryje fałszywego przywódcę, który nie jest w stanie wykonywać rzeczywistej pracy ani rozwiązywać żadnych problemów, powinien porozmawiać z tymi, którzy rozumieją prawdę i poprosić ich, by posłużyli się swoją zdolnością rozeznania i wydali osąd. Czy takie postępowanie jest właściwe? (Tak). Dlaczego jest właściwe? Jakie będą tego konsekwencje, jeśli przywódca kościoła nie będzie w stanie wykonywać konkretnej pracy? Kto na tym ucierpi? Czy nie będą to Boży wybrańcy w tym kościele? Jeśli fałszywy przywódca będzie kontrolował kościół przez trzy albo pięć lat, to jak wiele osób na tym ucierpi jeśli chodzi o ich rozumienie prawdy i wkraczanie w rzeczywistość? U ilu osób opóźni się osiągnięcie Bożego zbawienia? Aż strach pomyśleć o takich konsekwencjach. Tak więc, gdy okazuje się, że jakiś fałszywy przywódca nie wykonuje rzeczywistej pracy i jest niezdolny do rozwiązywania jakichkolwiek problemów, jest to wielce poważna sprawa dla każdego z Bożych wybrańców i powinni oni natychmiast zdemaskować takiego fałszywego przywódcę i na niego donieść, aby uniknąć opóźnień w pracy. Osobami, które są poszkodowane w wyniku tego, że kościelni przywódcy nie wykonują rzeczywistej pracy, są wszak sami Boży wybrańcy. Jeśli żaden z nich nie zdemaskuje takiego przywódcy ani na niego nie doniesie, i wszyscy są do tego biernie nastawieni, to dla takiego kościoła nie ma już nadziei. Przypuśćmy, że w swoich sercach ciągle żywicie myśli o tym, by nie brać na siebie odpowiedzialności. Na przykład: „Tak czy inaczej, to ty jesteś przywódcą. Nie jesteś w stanie wykonywać rzeczywistej pracy, a mimo to nie zgłaszasz problemów Zwierzchnictwu – jeśli opóźni to pracę kościoła, Zwierzchnictwo to ciebie pociągnie do odpowiedzialności. Cóż to ma wspólnego z nami? Po co mamy się tym martwić? To nie my za to odpowiadamy. Ta odpowiedzialność spoczywa na twoich barkach”. Jeśli w waszych sercach ciągle żywicie takie pojęcia, czy nie spowoduje to opóźnień w różnych sprawach? Czy nie wpłynie na wasze dążenie do prawdy, wkraczanie w rzeczywistość i osiągnięcie Bożego zbawienia? Jeżeli nikt w kościele nie weźmie na siebie odpowiedzialności, to wówczas trudno powiedzieć, czy ten kościół jest w stanie nieść świadectwo o Bogu i otrzymywać Boże błogosławieństwa, a jeszcze trudniej stwierdzić, ilu ludzi osiągnie w nim zbawienie. Jeśli wszyscy w tym kościele myślą w taki właśnie sposób i mają takie poglądy, to dla tego kościoła nie ma już absolutnie żadnej nadziei. Czyż ekipy filmowe nie mają właśnie teraz takiego problemu? Niektórzy z waszych przywódców nie radzą sobie z problemami ani ich nie zgłaszają – są fałszywymi przywódcami. Czy potraficie to dostrzec? Ci przywódcy nie rozwiązują za was problemów – nie odkryliście dotąd, że stanowi to problem? Czy naprawdę jesteście zadowoleni z takiego obrotu sprawy? „Nasz przywódca nie zamierza zgłosić tego problemu i nie sposób tego problemu rozwiązać, więc to dobry moment, abyśmy sobie trochę odpoczęli. To wspaniale! Co więcej, Zwierzchnictwo nie dopytywało ostatnio osobiście o tę kwestię, więc nie ma też potrzeby, abyśmy to my zgłaszali ten problem. Dlaczego nie mielibyśmy spróbować zapewnić sobie trochę wolnego czasu? Czy naprawdę musimy nakręcić ten film tak szybko i zdążyć z tym na czas? Robimy całkiem solidne postępy! Cóż z tego, że jeszcze nie skończyliśmy? Zostaniemy za to potępieni?”. Czy takie właśnie jest wasze nastawienie? Czy sądzicie, że skoro harmonogram pracy w domu Bożym nie jest aż tak napięty, to możecie w nieskończoność przeciągać realizację swojego zadania i że dopóki tylko Zwierzchnictwo nie pyta o daną sprawę ani jej nie bada, nie musicie się martwić ani odczuwać presji i możecie tak po prostu rozwiązywać wszystkie te kwestie, które jesteście w stanie rozwikłać, i zaniedbywać te, z którymi sobie nie radzicie? Czy to właśnie jest wasz punkt widzenia? (Nie). To dlaczego nie zgłaszacie problemów, kiedy się z nimi zmagacie? Czy chodzi o to, że ci fałszywi przywódcy mają was pod kontrolą, czy o to, że niepostrzeżenie podali wam jakiś ogłupiający czarodziejski eliksir, który sprawił, że zaczęliście majaczyć i nie jesteście w stanie normalnie mówić? W czym tkwi tutaj problem? Czy, kiedy w kościele pojawiają się problemy, w ogóle o tym wiecie? Jeśli mówicie, że nie wiecie, to jest to kłamstwo; jeżeli o nich wiecie, a mimo to ich nie zgłaszacie, to jesteście opieszali i dopuszczacie się poważnego zaniedbania swoich zobowiązań oraz wykazujecie się całkowitym brakiem lojalności wobec swoich obowiązków. W zewnętrznym świecie, nawet jeśli pracujesz po to, by zarabiać pieniądze, musisz być wart tych swoich skromnych zarobków. Nie wspominając już o tym, że spożywasz dziś jadło na koszt domu Bożego; dążysz do zbawienia, wykonując swój obowiązek, a czyniąc to, torujesz sobie drogę i przygotowujesz się do wypełnienia swojego przeznaczenia. Nie robisz tego dla domu Bożego ani dla żadnego człowieka, a tym bardziej nie dla Mnie – robisz to dla siebie. Ujmując to w mile brzmiących słowach, ludzie wykonują swój obowiązek, by osiągnąć zbawienie; mówiąc jednak nieco bardziej precyzyjnie, robią to dla siebie, po to, aby zyskać błogosławieństwa i mieć dobre przeznaczenie. Musisz jasno zrozumieć tę kwestię; nie bądź głupcem. Nie wykonujesz swojego obowiązku dla innych ludzi ani dla swoich rodziców i nie robisz tego, aby przysporzyć chwały swoim przodkom lub przynieść zaszczyt swojemu rodowemu nazwisku – robisz to dla siebie. Bóg cię stworzył, a stwarzając świat, z góry postanowił, że urodzisz się w dniach ostatecznych. Sprowadził cię do swojego domu, pozwolił ci usłyszeć Jego głos, pozwolił ci każdego dnia jeść i pić Jego słowa i otrzymywać zaopatrzenie w życie, a także dał ci szansę, abyś mógł wypełniać swój obowiązek w domu Bożym. Dla ciebie, jako dla istoty stworzonej, jest to najlepsza okazja ku temu, by dostąpić zbawienia, a zarazem twoja jedyna szansa. Jeśli podczas wykonywania swojego obowiązku szansę tę zaprzepaścisz, to niezależnie od tego, czy otrzymasz karę, czy też będziesz płakać i zgrzytać zębami, gdy w ostatecznym rozrachunku padniesz ofiarą katastrof, wszystko to będzie twoja sprawka, i będziesz miał za swoje! Będzie to wyłącznie twoja wina. Inni ludzie nie muszą brać na swoje barki twoich obowiązków i nie ma też potrzeby, abyś ty brał na swoje barki obowiązki innych. Tylko ty możesz wziąć odpowiedzialność za to, jaką ścieżką podążasz i za wszystko, co dzisiaj robisz, i tylko ty możesz ponieść ostateczne tego konsekwencje. Ja mogę jedynie sprawić, abyście zrozumieli rzeczy, które powinienem powiedzieć i wam przekazać, oraz utorować wam drogę, abyście mogli wkroczyć na ścieżkę zbawienia. Wszystko jasno wytłumaczyłem, więc to od was zależy, jak konkretnie będziecie postępować. Ja nie zajmuję się waszymi sprawami; Ja wypełniam tylko pracę, która Mi przypada, i nie wykonuję żadnej pracy ponad to. Czyż nie jest faktem, że wykonujesz swój obowiązek ze względu na swoje własne przeznaczenie? Jeśli mówisz: „Jest tyle problemów, ale mój przywódca ich nie zgłasza, więc ja też tego nie zrobię”, to czy nie jest to głupie? Czy nie jest to przejaw wyrachowania? Co masz obowiązek zrobić, gdy widzisz jakiś problem? Twoim obowiązkiem jest zwołać wszystkich, abyście się wspólnie wyciszyli, by poszukiwać rozwiązania i omówić ten problem, sprawdzić, w jakim obszarze się pojawił i znaleźć jego pierwotną przyczynę. Jeżeli po chwili dyskusji ta pierwotna przyczyna zostanie znaleziona, lecz nie będziecie w stanie sami rozwiązać problemu, powinniście natychmiast zgłosić go Zwierzchnictwu. Kto powinien to zrobić? Powinieneś sam wystąpić z inicjatywą i powiedzieć: „Ja to zrobię. Jeśli to nie zadziała, możemy wybrać kilku przedstawicieli i razem zgłosić ten problem”. Niektórzy powiedzą: „Czyż nie mamy od tego przywódcy?”. Ty zaś odpowiesz: „Żaden z niego przywódca! W ogóle nie wypełnia obowiązków istoty ludzkiej. Jest tylko zwierzęciem w ludzkiej skórze i powinien zostać zwolniony i wyrzucony na bruk! On nie zamierza zgłosić tego problemu, więc powinniśmy to zrobić sami – to nasz obowiązek. Tylko wtedy, gdy wypełnimy nasze obowiązki, Bóg będzie traktował nas jak istoty ludzkie. Jeżeli doskonale wiemy, jakie są nasze powinności, ale ich nie wypełniamy, nie zasługujemy na to, by być ludźmi i nie ma możliwości, aby Bóg nas za takowych uważał”. Jeżeli Bóg nie uważa cię za człowieka, to co to oznacza? Za kogo w takim razie Bóg cię uważa? Oznacza to, że Bóg uważa cię za świnię albo psa. A czy wówczas Bóg i tak by cię zbawił? Nie ma mowy. Jeśli więc ostatecznie nie będziesz miał dobrego przeznaczenia, czy nie będzie tak, że sam do tego doprowadziłeś? I czy nie okaże się, że na darmo pełniłeś swój obowiązek? To od ciebie zależy wybór twojej ścieżki i od ciebie zależy, czy będziesz nią podążał. Bez względu na to, jaką ścieżkę wybierzesz lub jakie będą ostateczne tego konsekwencje, to ty ponosisz za to odpowiedzialność; nikt nie weźmie odpowiedzialności za ścieżkę, którą kroczysz, i wynikające z tego konsekwencje.

Jeśli, jako przywódcy i pracownicy ignorujecie problemy pojawiające się podczas wykonywania obowiązków, a nawet szukacie różnych pretekstów i wymówek, aby uniknąć odpowiedzialności, a także nie rozwiązujecie problemów, które jesteście w stanie rozwiązać, a problemów, których rozwiązać nie potraficie, nie zgłaszacie Zwierzchnictwu, tak jakby nie miały one z wami nic wspólnego, to czyż nie jest to zaniedbanie obowiązków? Czy traktowanie dzieła kościoła w ten właśnie sposób jest przejawem sprytu, czy głupoty? (Jest to głupie postępowanie). Czy tacy przywódcy i działacze nie są nierzetelni? Czyż nie są zupełnie pozbawieni poczucia odpowiedzialności? Gdy napotykają problemy, ignorują je – czyż nie są bezmyślni? Czyż nie są podstępni? Ludzie podstępni są właśnie najgłupsi ze wszystkich. Musisz być uczciwą osobą, musisz mieć poczucie odpowiedzialności, gdy stajesz przed problemami, i musisz wypróbować każdy możliwy sposób i szukać prawdy, aby je rozwiązać. Absolutnie nie wolno ci być człowiekiem podstępnym. Gdybyś ciągle tylko uchylał się od odpowiedzialności i umywał ręce, gdy pojawiają się problemy, zostałbyś potępiony za takie zachowanie nawet wśród niewierzących, nie mówiąc już o domu Bożym! Takie zachowanie z pewnością zostanie potępione i przeklęte przez Boga, a wybrańcy Boży nienawidzą takiego zachowania i je odrzucają. Bóg lubi uczciwych ludzi i nienawidzi ludzi podstępnych i śliskich. Jeśli jesteś człowiekiem podstępnym i postępujesz w śliski sposób, czyż Bóg cię nie znienawidzi? Czy dom Boży tak po prostu puści ci to płazem? Prędzej czy później zostaniesz pociągnięty do odpowiedzialności. Bóg lubi uczciwych ludzi i nie lubi ludzi podstępnych. Każdy powinien to jasno zrozumieć, pozbyć się zamętu w głowie i przestać robić głupie rzeczy. Chwilę ignorancji można wybaczyć, ale gdy ktoś w ogóle odmawia przyjęcia prawdy, to jest zbyt uparty. Uczciwi ludzie potrafią przyjąć odpowiedzialność. Nie biorą pod uwagę własnych zysków i strat; po prostu chronią dzieło i interesy domu Bożego. Ich dobre i szczere serca są jak misy z czystą wodą, w której na pierwszy rzut oka widać dno. Ich działania również są przejrzyste. Podstępna osoba zawsze postępuje w śliski sposób, zawsze ucieka się do oszustwa, ukrywa i zataja różne rzeczy i zamyka się niezwykle szczelnie. Nikt nie jest w stanie przejrzeć osoby takiego typu. Ludzie nie mogą przejrzeć twoich wewnętrznych myśli, ale Bóg bada najgłębsze zakamarki twojego serca. Kiedy Bóg widzi, że nie jesteś uczciwym człowiekiem, i że jesteś nierzetelny – że nigdy nie przyjmujesz prawdy, zawsze usiłujesz Go oszukać i nigdy nie oddajesz Mu swojego serca – wtedy cię nie lubi, tylko nienawidzi cię i porzuca. Cóż to za typ ludzi, którzy brylują pośród niewierzących i którzy są elokwentni i błyskotliwi? Czy to jest dla was jasne? Jaka jest ich istota? Można powiedzieć, że wszyscy oni są niezwykle enigmatyczni, są skrajnie fałszywi i podstępni, są prawdziwymi diabłami i szatanami. Czy Bóg mógłby zbawić takich ludzi jak oni? Bóg nikogo nie nienawidzi bardziej niż diabłów – ludzi fałszywych i podstępnych – i z pewnością nie zbawi takich ludzi. Absolutnie tacy nie bądźcie. Ci, którzy są zawsze uważni i czujni, gdy mówią, są ugrzecznieni i sprytni i zawsze odgrywają rolę dostosowaną do sytuacji, gdy zajmują się różnymi sprawami – powiadam ci, Bóg nienawidzi takich ludzi, takich ludzi nie da się zbawić. Jeśli chodzi o wszystkich, którzy podpadają pod kategorię ludzi fałszywych i podstępnych, to bez względu na to, jak ładnie brzmią ich słowa, wciąż są to zwodnicze, diabelskie słowa. Im ładniej brzmią ich słowa, tym bardziej ludzie ci są diabłami i szatanami. To są właśnie tacy ludzie, których Bóg nienawidzi najbardziej. Jest to absolutnie poprawne. Co powiecie na to: czy ludzie fałszywi, ludzie, którzy często kłamią i gładcy w mowie mogą otrzymać dzieło Ducha Świętego? Czy mogą otrzymać iluminację i oświecenie Ducha Świętego? Absolutnie nie. Jaki jest stosunek Boga do ludzi fałszywych i podstępnych? On odrzuca ich z pogardą, odsuwa na bok i nie zwraca na nich uwagi, zalicza ich do tego samego rodzaju co zwierzęta. W oczach Boga tacy ludzie noszą jedynie ludzką skórę, a w swej istocie są diabłami i szatanami, są chodzącymi trupami i Bóg absolutnie ich nie zbawi. W jakim więc stanie znajdują się ci ludzie dzisiaj? W ich sercach zalega mrok, brakuje im prawdziwej wiary i bez względu na to, co im się przytrafia, nigdy nie doznają oświecenia czy iluminacji. W obliczu katastrof i udręki modlą się do Boga, ale Boga nie ma przy nich i nie mają niczego, na czym mogliby polegać w swoich sercach. Aby uzyskać błogosławieństwa, próbują odstawić jak najlepszy spektakl, i nic na to nie mogą poradzić, bo są pozbawieni sumienia i rozumu. Nawet gdyby chcieli, nie potrafiliby być dobrymi ludźmi; nawet gdyby chcieli przestać robić złe rzeczy, nie byliby w stanie się kontrolować, muszą je robić. Czy mogliby być w stanie poznać siebie, kiedy zostaną odesłani i wyeliminowani? Chociaż będą wiedzieć, że na to zasłużyli, nie przyznają tego nikomu, i nawet jeśli może się wydawać, że w pewnym niewielkim stopniu potrafią wykonać jakiś obowiązek, i tak będą postępować w śliski sposób, a ich praca nie przyniesie żadnych widocznych rezultatów. Jak zatem sądzicie: czy ci ludzie są w stanie okazać szczerą skruchę? W żadnym razie. Jest tak dlatego, że nie mają sumienia ani rozumu, nie miłują prawdy. Bóg nie zbawia tego typu podstępnych i złych ludzi. Jaką nadzieją dla takich ludzi jest wiara w Boga? Ich wiara już jest odarta ze znaczenia i z pewnością nic na niej nie zyskają. Jeśli w swojej wierze w Boga ludzie nie podążają za prawdą, to bez względu na to, od ilu lat wierzą, nie przyniesie to żadnego skutku; nawet jeśli będą wierzyć do samego końca, nie zyskają nic. Jeśli ludzie mają zyskać Boga, muszą zyskać prawdę. Dopiero gdy zrozumieją prawdę, gdy będą ją praktykować i gdy wkroczą w prawdorzeczywistość, pozyskają prawdę i dostąpią Bożego zbawienia; dopiero wtedy zdobędą Boże uznanie i błogosławieństwa; i tylko to jest zyskaniem Boga. Jeśli ludzie chcą zyskać prawdę, to pierwszym krokiem, jaki powinni podjąć, jest nauczenie się wypełniania swoich obowiązków; to znaczy, że ludzie powinni dobrze wykonywać swoje obowiązki – to jest najbardziej podstawowa rzecz. Ludziom absolutnie nie wolno uczyć się od fałszywych przywódców, by głosili tylko słowa i doktryny, nie wykonywali konkretnej pracy, nie brali odpowiedzialności za to, co robią, a wszystko robili niedbale i w końcu zostali wyeliminowani. Wykonywanie swojego obowiązku nie jest jakąś drobnostką; prawdziwe oblicze ludzi najbardziej ujawnia się właśnie przy wykonywaniu obowiązków, a Bóg decyduje o ich wyniku na podstawie tego, jak się zazwyczaj z tego wywiązują. Co to oznacza, gdy ktoś nie wykonuje swoich obowiązków jak należy? Oznacza to, że nie przyjmuje prawdy lub nie okazuje prawdziwej skruchy i zostaje wyeliminowany przez Boga. A co to oznacza, gdy fałszywi przywódcy i fałszywi pracownicy zostają zwolnieni? Taka właśnie jest postawa domu Bożego wobec ludzi tego pokroju i reprezentuje to również, rzecz jasna, postawę Boga wobec takich ludzi. Jaka jest więc postawa Boga wobec tym podobnych bezużytecznych ludzi? Bóg ich odtrąca, potępia i eliminuje. Czy zatem nadal chcecie pławić się w korzyściach płynących ze statusu i być fałszywymi przywódcami?

Jaka jest najbardziej bolesna i przygnębiająca rzecz, która może się przydarzyć ludziom po tym, jak uwierzyli w Boga? Najstraszliwszą rzeczą jest ni mniej, ni więcej, tylko dowiedzieć się, że zostało się usuniętym lub wydalonym oraz że zostało się zdemaskowanym i wyeliminowanym przez Boga – to właśnie jest najbardziej bolesna i najbardziej przykra rzecz i nikt nie chce, aby mu się to przytrafiło, kiedy już uwierzył w Boga. Jak więc ludzie mogą tego uniknąć? Muszą przynajmniej postępować zgodnie ze swoim sumieniem, to znaczy najpierw muszą nauczyć się wypełniać swoje obowiązki, pod żadnym pozorem nie wolno im być niedbałymi i nie wolno im opóźniać realizacji tego, co powierzył im Bóg. Ponieważ jesteś osobą, powinieneś zastanowić się, jakie są obowiązki osoby. Nie trzeba tu wspominać o obowiązkach, które najbardziej sobie cenią niewierzący, takich jak bycie dobrym synem bądź córką, troszczenie się o rodziców i dbanie o dobre imię swojej rodziny. Wszystkie te rzeczy są puste i pozbawione prawdziwego znaczenia. Jakie jest minimum odpowiedzialności, którym osoba powinna się wykazać przy wykonywaniu obowiązków? Najbardziej realistyczną kwestią jest to, jak dobrze wykonujesz teraz swoje obowiązki. Bycie zawsze usatysfakcjonowanym z pracy po łebkach nie jest wywiązywaniem się ze swojego zobowiązania i nie jest nim również umiejętność wypowiadania słów i doktryn. Tylko praktykowanie prawdy i postępowanie zgodnie z zasadą jest wypełnianiem swojego zobowiązania. A prawdziwie wypełnisz swoją powinność tylko wtedy, gdy twoje praktykowanie prawdy będzie skuteczne i przyniesie pożytek ludziom. Bez względu na to, jaki obowiązek wykonujesz, naprawdę wypełniasz swoją odpowiedzialność tylko wtedy, gdy we wszystkim wytrwale działasz zgodnie z prawdozasadami. Postępować zgodne z ludzkim sposobem działania to znaczy być niedbałym; tylko trzymanie się prawdozasad jest właściwym wykonywaniem obowiązków i wypełnianiem odpowiedzialności. A kiedy wypełniasz swój obowiązek, czyż nie jest to przejawem lojalności? To jest przejaw lojalnego wypełniania twojego obowiązku. Tylko wtedy, gdy masz takie poczucie odpowiedzialności, tę determinację i pragnienie oraz ten przejaw bycia lojalnym względem swojego obowiązku, Bóg spojrzy na ciebie łaskawie i cię pochwali. Jeśli nie będziesz miał nawet tego poczucia odpowiedzialności, Bóg potraktuje cię jako próżniaka oraz głupca i wzgardzi tobą. Z ludzkiego punktu widzenia oznacza to lekceważenie, niepoważne traktowanie i patrzenie na ciebie z góry. To tak, jakbyś był z kimś w kontakcie przez pewien czas i widział, jak mówi o jakichś fantazyjnych, nierealnych sprawach i peroruje o pozbawionych sensu rzeczach, i zauważał, że lubi się przechwalać i zmyślać, oraz że nie jest wiarygodny – czy szanowałbyś kogoś takiego? Czy odważyłbyś się powierzyć mu jakiekolwiek zadanie? Być może z tego czy innego powodu spowodowałby opóźnienie w realizacji zadania, które mu powierzyłeś, więc nie miałbyś odwagi zlecić niczego ludziom tego pokroju. Nienawidziłbyś go z głębi serca i żałowałbyś, że kiedykolwiek się z nim zadawałeś. Czułbyś, że miałeś szczęście, że nie powierzyłeś mu żadnego zadania i myślałbyś, że gdybyś to zrobił, żałowałbyś tego do końca życia. Powiedzmy, że nawiązujesz z kimś relację i, poprzez rozmowę oraz kontakt z tą osobą, orientujesz się, że nie tylko reprezentuje ona sobą dobre człowieczeństwo, lecz także ma poczucie odpowiedzialności, a kiedy powierzasz jej jakieś zadanie – nawet jeśli po prostu wspominasz o tym niemal przypadkiem – zapamiętuje to sobie i wymyśla sposoby na to, by dobrze wypełnić to zadanie, aby cię zadowolić, a jeśli nie zdoła dobrze wykonać zadania, które jej powierzyłeś, będzie potem czuć się zakłopotana, kiedy cię zobaczy – to właśnie jest ktoś, kto ma poczucie odpowiedzialności. Jeśli tylko coś się im powie lub przydzieli im jakieś zadanie – niezależnie od tego, czy zrobi to przywódca, pracownik, czy Zwierzchnictwo – ludzie z poczuciem odpowiedzialności zawsze będą myśleć sobie tak: „Cóż, skoro mają o mnie tak wysokie mniemanie, muszę dobrze załatwić tę sprawę i nie mogę ich zawieść”. Czy nie czułbyś się swobodnie, powierzając jakieś zadanie takim ludziom, mającym sumienie i rozum? Ludźmi, którym możesz powierzyć jakieś zadanie, bez wątpienia są osoby, na które spoglądasz życzliwym okiem i którym ufasz. Zwłaszcza jeżeli wypełniły już dla ciebie kilka zadań i wykonały je wszystkie bardzo sumiennie, w pełni zgodnie z twoimi wymaganiami, będziesz myślał, że są to osoby godne zaufania. W głębi serca będziesz naprawdę takie osoby podziwiać i wysoko je sobie cenić. Inni ludzie chętnie zadają się z tego typu osobami, nie mówiąc już o Bogu. Czy myślicie, że Bóg byłby skłonny powierzyć dzieło kościoła i obowiązek, do wypełniania którego zobowiązany jest człowiek, komuś, kto nie jest godzien zaufania? (Nie, nie zrobiłby tego). Kiedy Bóg przydziela komuś jakieś zadanie wchodzące w skład pracy kościoła, czego od niego oczekuje? Po pierwsze, Bóg ma nadzieję, że ten ktoś jest sumienny i odpowiedzialny, że potraktuje to zadanie jak jakąś wielką sprawę, i stosownie do tego będzie się nim zajmował oraz wykona je jak należy. Po drugie, Bóg ma nadzieję, że jest to ktoś, kto jest godzien zaufania; że bez względu na to, ile czasu upłynie i niezależnie od tego, jak zmieni się otoczenie, człowiek ten nie zachwieje się w swym poczuciu odpowiedzialności, a jego prawość wytrzyma próbę. Jeśli jest to osoba godna zaufania, Bóg będzie już spokojny i nie będzie dłużej nadzorował ani na bieżąco śledził tej sprawy. Nie będzie tego robił, ponieważ w głębi serca ufa tej osobie i jest pewien, że wykona ona powierzone jej zadanie bez żadnych problemów. Czyż nie na to właśnie liczy Bóg, kiedy powierza komuś jakieś zadanie? (Tak, na to). A zatem gdy rozumiesz już Bożą intencję, w głębi serca powinieneś wiedzieć, jak postępować, aby spełnić Boże wymagania, jak znaleźć łaskę w oczach Boga i zyskać Jego zaufanie. Jeśli potrafisz wyraźnie dostrzec to, co przejawiasz, swoje zachowanie i postawę, z jaką podchodzisz do swojego obowiązku, jeżeli masz samoświadomość i wiesz, jakim człowiekiem jesteś, to czyż nie jest to z twojej strony nierozsądne, by się domagać, aby Bóg spoglądał na ciebie przychylnym okiem, okazywał ci łaskę lub obdarzał cię specjalnym traktowaniem? (Owszem, to nierozsądne). Nawet ty sam nie masz o sobie najlepszego zdania, nawet ty sam spoglądasz na siebie z niechęcią, a mimo to żądasz, aby Bóg patrzył na ciebie łaskawie – to nie ma sensu. Wobec tego, jeśli chcesz, aby Bóg spojrzał na ciebie przychylnie, powinieneś przynajmniej stać się człowiekiem godnym zaufania w oczach innych ludzi. Jeżeli chcesz, by inni ci ufali, patrzyli na ciebie przychylnie, mieli o tobie wysokie mniemanie, to musisz przynajmniej być człowiekiem godnym, mieć poczucie odpowiedzialności, być wiernym danemu słowu i godnym zaufania. Musisz ponadto stać się pilny, odpowiedzialny i lojalny przed Bogiem – wtedy, zasadniczo rzecz ujmując, spełnisz Boże wymagania wobec ciebie. Wówczas zaś będzie nadzieja, że zyskasz Bożą aprobatę, czyż nie? (Tak, będzie). Czy trudno jest się na to zdobyć? (Nie). Nawet ludzie chcą znaleźć godną zaufania osobę, której mogliby powierzać zadania i z którą mogliby utrzymywać relacje, więc czy to ze strony Boga przesada, że każe ludziom dobrze wykonywać swoje obowiązki, i że stawia im ten niewielki wymóg? (Nie, to nie jest przesada). To wcale nie jest przesada. Nie ma to bynajmniej na celu utrudniania ludziom życia, lecz jest jak najbardziej właściwe. Chodzi jednak o to, że ludzie nie mają do tego serca, nie zastanawiają się nad tym, co myśli Bóg ani nie doceniają Bożych intencji. Potrafią jedynie nieustannie stawiać Bogu wymagania, mówiąc: „Musisz mnie pobłogosławić! Musisz okazać mi łaskę! Musisz mnie prowadzić!”. A zatem co takiego robisz? Czy naprawdę potrafisz wypełniać swój obowiązek zgodnie ze swoim sumieniem i rozumem? Czy naprawdę potrafisz być sumienny, odpowiedzialny i lojalny? Jest to absolutne minimum, warunek, który bezwzględnie musisz spełnić, aby Bóg spojrzał na ciebie łaskawie. Czyż nie jest to właśnie ten kierunek, w którym ludzie powinni dążyć, ciężko się przy tym trudząc? Skoro wierzysz w Boga, musisz dążyć do prawdy i do spełnienia Bożych wymagań – to jest kierunek, w którym ludzie powinni z całych sił zmierzać. Ludzie muszą ciężko pracować, aby podążać we właściwym kierunku. Wówczas ich dążenie do tego, by zadowolić Boga, nie będzie już jałowe.

Czy fałszywi przywódcy mają w swoich sercach jakieś wyobrażenie o tym, że chcą zadowolić Boga poprzez swoją wiarę w Niego? Czy mają odpowiednią postawę? Oczywiście, że nie. Mają jedynie tego rodzaju nastawienie, że chcą jakoś przebrnąć przez świat, i tak samo traktują Boga, w sposób niewiarygodnie wprost lekceważący i pogardliwy. Tego rodzaju postawa poważnie upokarza Boga i jest bluźnierstwem przeciwko Niemu, i Bóg jej nienawidzi. Bóg dał im życie i wszystko, co człowiek posiada, a mimo to ich postawa wobec wszystkiego, czym Bóg ich obdarzył, wobec ustaleń, które Bóg czyni w związku z ich życiem, wobec Bożego posłannictwa i dzieła oraz wobec ich własnych obowiązków, jest postawą pogardy i lekceważenia. Co oznacza tutaj „lekceważenie”? Oznacza chęć przebrnięcia poprzez dni swojego życia i nietraktowanie niczego poważnie. Bóg najbardziej nienawidzi takiej ich postawy i dlatego pod żadnym pozorem takich ludzi nie zbawi. Co takiego powinniście tutaj zrozumieć? To, że nie wolno wam być tego rodzaju człowiekiem. Niezależnie od tego, czy jesteś przywódcą, czy nie, czy masz ambicję i pragnienie zostania przywódcą, czy nie, musisz najpierw nauczyć się, jak się prowadzić i pod żadnym pozorem nie możesz być próżniakiem, obibokiem ani szumowiną. W swoim postępowaniu musisz okazywać uczciwą postawę, godność i poczucie odpowiedzialności – to właśnie jest absolutne minimum. Tylko w oparciu o takie podstawy ludzie mogą spełnić Boże wymagania i wypełnić Boże posłannictwo. Jeśli nie posiadasz nawet tak skromnych podstaw, to w ogóle nie ma o czym mówić.

3 kwietnia 2021 r.

Wstecz: Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (7)

Dalej: Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (9)

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze