Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (5)
Podczas ostatniego zgromadzenia omawialiśmy punkt piąty „Obowiązków przywódców i pracowników”. W trakcie omawiania tego punktu, szczegółowo przeanalizowaliśmy niektóre przejawy i działania fałszywych przywódców i na tym zakończyliśmy nasze omówienie. Teraz zajmiemy się punktami szóstym i siódmym „Obowiązków przywódców i pracowników”. Czego konkretnie dotyczy treść tych punktów? (Punkt szósty: Awansuj i kształć wszelkiego rodzaju wykwalifikowane i utalentowane osoby, aby wszyscy, którzy dążą do prawdy, mieli możliwość szkolenia się i wejścia w prawdorzeczywistość tak szybko, jak to możliwe. Punkt siódmy: Rozważnie przydzielaj różne typy ludzi do zadań i posługuj się nimi, uwzględniając ich człowieczeństwo i mocne strony, tak aby każdym posłużono się w najlepszy możliwy sposób.) Przeanalizujmy zatem różne działania i przejawy charakteryzujące fałszywych przywódców w odniesieniu do tych dwóch punktów. Punkty te należą do tej samej kategorii, która dotyczy awansowania, kształcenia i wykorzystywania przez kościół wszelkiego rodzaju osób. Zacznijmy od omówienia zasad, jakimi kieruje się kościół przy awansowaniu i kształceniu różnego rodzaju zdolnych i utalentowanych ludzi. Czyż dzięki temu nie będziecie później w stanie zrozumieć niektórych spośród zasad, których przywódcy i pracownicy powinni przestrzegać podczas wykonywania takich zadań? Możecie sobie pomyśleć: „Jako przywódcy i pracownicy często stykamy się z tymi kwestiami, jesteśmy już zaznajomieni z takimi zadaniami i mamy pewne doświadczenie w tym zakresie, więc nawet gdybyś nie powiedział już nic więcej na ten temat, mamy w tej sprawie jasność i nie musisz specjalnie dalej tego omawiać”. Czy zatem nie trzeba omawiać tego zagadnienia? (Potrzebujemy Twojego omówienia. Wciąż nie pojmujemy zasad w tym względzie i nadal zdarzają się czasem utalentowani ludzie, których ciągle nie umiemy rozpoznać). Większość przywódców i pracowników nadal zupełnie nie ma pojęcia, jak wykonywać to zadanie, i wciąż porusza się po omacku, nie mogąc pojąć dokładnych zasad, więc musimy jeszcze porozmawiać o pewnych szczegółach tego rodzaju zadań.
Punkt szósty: Awansuj i kształć wszelkiego rodzaju wykwalifikowane i utalentowane osoby, aby wszyscy, którzy dążą do prawdy, mieli możliwość szkolenia się i wejścia w prawdorzeczywistość tak szybko, jak to możliwe
Dlaczego ważne jest, by dom Boży awansował i kształcił wszelkiego rodzaju utalentowane osoby
Dlaczego dom Boży awansuje i kształci wszelkiego rodzaju utalentowane osoby? Czy ludzi posiadających najrozmaitsze uzdolnienia awansuje się i kształci tutaj po to, by zajmowali się nauką, edukacją i literaturą? Wszyscy Boży wybrańcy powinni już wiedzieć, że kiedy dom Boży awansuje i kształci różnego rodzaju utalentowane osoby, nie czyni tego po to, by wytworzyć jakiś zaawansowany technologicznie produkt i dokonać cudu lub prowadzić badania nad dziejami rozwoju człowieka, a tym bardziej nie w celu tworzenia jakichkolwiek planów dotyczących przyszłości rodzaju ludzkiego. Dlaczego więc dom Boży awansuje i kształci wszelkiego rodzaju uzdolnione osoby? Wiecie, czy nie? (Aby szerzyć ewangelię królestwa). Aby szerzyć ewangelię królestwa – to jeden powód. O co jeszcze chodzi? (O to, by każdy, kto dąży do prawdy, mógł mieć możliwość szkolenia się). Dokładnie, ta odpowiedź jest bardzo sensowna i trafia w sedno zagadnienia. Chodzi o to, aby jeszcze więcej ludzi, którzy dążą do prawdy, miało możliwość się szkolić i jak najszybciej wkroczyć w prawdorzeczywistość. Obie odpowiedzi, których przed chwilą udzieliliście, są prawidłowe i precyzyjne. Awansowanie i kształcenie przez dom Boży wszelkiego rodzaju utalentowanych osób odnosi się z jednej strony do szerzenia ewangelii królestwa i do dzieła Bożego, z drugiej zaś do indywidualnych ludzkich dążeń i wkraczania w życie. Są to dwa nadrzędne aspekty tej kwestii. Mówiąc ściśle, jakie znaczenie ma to, że dom Boży awansuje i kształci wszelkiego rodzaju utalentowane osoby? Jaką konkretnie pracę wykonują w kościele ci właśnie ludzie, którzy są awansowani i kształceni? Czy, kiedy dom Boży awansuje kogoś i kształci na lidera zespołu, przełożonego, przywódcę kościoła lub pracownika, ktoś taki staje się urzędnikiem? (Nie). Dom Boży awansuje i kształci ludzi, aby mogli być odpowiedzialni za konkretne projekty lub zadania w ramach różnych dziedzin pracy kościoła, takich jak dzieło ewangelizacji, opracowywanie tekstów, praca przy produkcji materiałów filmowych, podlewanie wiernych, a także pewne sprawy ogólne i tak dalej. Jak więc wykonują oni te konkretne zadania? Biorąc na siebie różne dziedziny pracy kościoła zgodnie z Bożymi wymaganiami, zawartymi w Bożych słowach prawdozasadami i dotyczącymi pracy ustaleniami domu Bożego, wykonując tym samym swoje obowiązki w zgodzie z Bożymi wymaganiami i postępując zgodnie z prawdozasadami. Zważywszy na to, że ludzie ci są awansowani i kształceni po to, by podjąć konkretne zadania, to nie samo posiadanie oficjalnego tytułu lub statusu pozwala im dobrze wykonywać swoją pracę. Muszą raczej posiadać pewien potencjał, aby wziąć odpowiedzialność za określoną pracę, to znaczy wziąć na swoje barki zadanie, które powierzył im Bóg lub, innymi słowy, obowiązek i zobowiązanie, które niosą z sobą taką odpowiedzialność. Takie właśnie jest konkretne znaczenie i definicja awansowania i kształcenia różnego rodzaju utalentowanych osób, o którym mowa w punkcie szóstym „Obowiązków przywódców i pracowników”. Stąd też, awansując i kształcąc ludzi, dom Boży ma na celu rozwijanie wszelkiego rodzaju utalentowanych osób, tak aby poszczególne zadania wchodzące w skład rozmaitych dziedzin pracy kościoła wykonywały one dobrze i zgodnie z Bożymi wymaganiami oraz dotyczącymi pracy ustaleniami domu Bożego; ma to na celu umożliwienie tym ludziom podjęcia się różnych konkretnych zadań kościoła. Jednocześnie zaś dom Boży kształci i szkoli tych ludzi w taki sposób, by nauczyli się rozważać słowa Boże, omawiać prawdę i działać zgodnie z zasadami, wiodąc ich ku praktykowaniu prawdy i życiu według słów Bożych oraz wkraczaniu w prawdorzeczywistość, i umożliwiając im zyskanie prawdziwych doświadczeń oraz świadectw, dzięki czemu sami będą mogli potem prowadzić, podlewać i zaopatrywać innych oraz dobrze wykonywać różne zadania wchodzące w skład dzieła kościoła, a jednocześnie Boży wybrańcy będą mogli poddać się Bogu, świadczyć o Nim i wypełniać obowiązek szerzenia ewangelii. Metoda praktyki związana z awansowaniem i kształceniem wszelkiego rodzaju utalentowanych osób polega, z jednej strony, na przewodzeniu im w praktykowaniu i doświadczaniu słów Bożych, osiąganiu samopoznania, odrzucaniu skażonych skłonności i wkraczaniu w prawdorzeczywistość; z drugiej zaś strony przywódcy i pracownicy wykorzystywać mają własne rzeczywiste doświadczenie lojalności i uległości, aby prowadzić i kształcić ludzi w wypełnianiu ich obowiązków i dawaniu głośnego świadectwa o Bogu. To właśnie są dwie główne ścieżki praktyki odnoszące się do kształcenia różnego rodzaju utalentowanych osób. Na tym właśnie polega konkretna praca związana z awansowaniem i kształceniem różnego rodzaju uzdolnionych ludzi, i w tym również tkwi prawdziwe znaczenie awansowania i kształcenia takich osób.
Wymagane kryteria dla różnego rodzaju utalentowanych osób, które dom Boży awansuje i kształci
I. Wymagane kryteria dla przywódców i pracowników oraz osób nadzorujących poszczególne dziedziny pracy kościoła
Do kogo odnosi się wyrażenie „różnego rodzaju utalentowani ludzie awansowani i kształceni przez kościół”? Jakie osoby obejmuje to określenie? Chodzi po pierwsze o tego rodzaju ludzi, którzy mogą być nadzorcami różnych dziedzin pracy kościoła. Jakie są zatem wymagane kryteria dla osób nadzorujących różne dziedziny pracy? Istnieją trzy najważniejsze kryteria. Po pierwsze, tacy ludzie muszą posiadać zdolność pojmowania prawdy. Tylko ci, którzy potrafią zrozumieć prawdę bez wypaczeń i wyciągać właściwe wnioski, są ludźmi odpowiedniego formatu. Ludzie o dobrym potencjale muszą przynajmniej posiadać duchowe zrozumienie i potrafić samodzielnie jeść i pić słowa Boże. Jedząc zaś i pijąc Boże słowa, muszą być w stanie samodzielnie przyjąć osąd, karcenie i przycinanie zawarte w słowach Bożych oraz poszukiwać prawdy, aby wyzbyć się własnych pojęć i wyobrażeń oraz zafałszowań wynikających z ich własnej woli, a także swoich skażonych skłonności. Jeżeli spełniają to kryterium, oznacza to, że wiedzą, jak doświadczać dzieła Bożego, co jest z kolei przejawem posiadania odpowiedniego potencjału. Po drugie, muszą być w stanie wziąć na swe barki brzemię pracy kościoła. Ludzie, którzy naprawdę dźwigają to brzemię, mają w sobie nie tylko entuzjazm, lecz także prawdziwe życiowe doświadczenie, rozumieją niektóre prawdy i potrafią dostrzec pewne problemy. Widzą, że z pracą kościoła i Bożymi wybrańcami jest wiele problemów i trudności, które należy rozwiązać. Widzą to na własne oczy i martwią się o to w swoich sercach – to właśnie znaczy nieść brzemię związane z pracą kościoła. Jeśli ktoś ma jedynie odpowiedni potencjał i jest w stanie zrozumieć prawdę, lecz jest leniwy, usilnie pragnie cielesnych wygód, nie chce wykonywać konkretnej pracy i robi cokolwiek dopiero wtedy, gdy Zwierzchnictwo wyznacza mu ostateczny termin, a on nie może już się wymigać od wykonania danego zadania, to jest to osoba, która wcale nie bierze na swoje barki ciężaru odpowiedzialności za pracę kościoła. Ludzie, którzy nie niosą tego brzemienia, to ci, którzy nie dążą do prawdy, nie mają za grosz poczucia sprawiedliwości, a także nicponie, którzy całymi dniami tylko się obżerają, nie zaprzątając sobie głowy żadnymi poważnymi sprawami. Po trzecie, osoby, które mają być awansowane i kształcone przez kościół, muszą posiadać zdolność do pracy. Co to znaczy „mieć zdolność do pracy”? Mówiąc najprościej, znaczy to, że potrafią nie tylko przydzielać ludziom zadania i wydawać im polecenia, lecz także identyfikować i rozwiązywać problemy – to właśnie znaczy posiadać zdolność do pracy. Ponadto osoby te potrzebują również umiejętności organizacyjnych. Osoby posiadające takie umiejętności potrafią bardzo dobrze łączyć ludzi w zespoły, organizować i porządkować pracę oraz rozwiązywać problemy, a robiąc to wszystko, umieją gruntownie przekonać ludzi do swoich racji i sprawić, by byli im posłuszni – to właśnie znaczy mieć umiejętności organizacyjne. Ci, którzy naprawdę posiadają zdolność do pracy, są w stanie wykonywać konkretne zadania wyznaczone przez dom Boży, i mogą to robić szybko i zdecydowanie, bez niedbałości, a ponadto potrafią dobrze wykonywać rozmaite prace. To właśnie są zatem trzy kryteria, jakie dom Boży stosuje w odniesieniu do kształcenia przywódców i pracowników. Jeśli ktoś spełnia te trzy kryteria, oznacza to, że jest niezwykłą i rzadko spotykaną utalentowaną osobą i powinien być od razu awansowany, kształcony i szkolony, a po pewnym okresie praktyki może podjąć pracę. O każdego, kto ma odpowiedni potencjał, dźwiga na swych barkach brzemię odpowiedzialności i posiada zdolność do pracy, nie trzeba się ciągle martwić, ani go nadzorować, czy też zachęcać do pracy. Tacy ludzie wykazują aktywną postawę, wiedzą, kiedy powinno się przeprowadzić pewne prace, które zadania należy jedynie kontrolować i nadzorować, a których wykonywanie trzeba dokładnie sprawdzać lub starannie obserwować. Świetnie zdają sobie sprawę z wszystkich tych rzeczy. Takie osoby są dosyć solidne i można na nich polegać w pracy, więc nie wystąpią u nich żadne poważniejsze problemy. Nawet jeśli jakieś problemy się pojawią, będą to trywialne kwestie, które nie wpłyną na całokształt, a Bóg nie będzie musiał martwić się o wykonywaną przez tych ludzi pracę. Tylko ci, którzy naprawdę potrafią wykonywać swoją pracę w pełni samodzielnie, faktycznie posiadają zdolność do pracy. Natomiast ci, którzy tego nie umieją i potrzebują, by inni ciągle się o nich martwili, mieli na nich oko, nadzorowali ich, a nawet trzymali za rękę i pouczali, co mają robić, są ludźmi o wyjątkowo marnym potencjale. Rezultaty pracy wykonywanej przez ludzi o przeciętnym potencjale również są zdecydowanie przeciętne, a osoby takie potrzebują, by inni mieli na nie oko i nadzorowali je, zanim same będą w stanie cokolwiek zrobić. Dla odmiany, ludzie o dużym potencjale są w stanie działać samodzielnie po okresie szkolenia, a ilekroć Zwierzchnictwo daje im wskazówki dotyczące jakiegoś zadania i omawia z nimi pewne zasady, potrafią je zrozumieć, wykonać zgodnie z nimi daną pracę i zasadniczo podążać we właściwym kierunku bez większych uchybień lub usterek, a także osiągać spodziewane rezultaty – to właśnie znaczy mieć zdolność do pracy. Na przykład, dom Boży wzywa do oczyszczenia kościoła oraz zidentyfikowania i wydalenia antychrystów i złych ludzi, a tego rodzaju osoby, które posiadają zdolność do pracy, zasadniczo nie schodzą z drogi obowiązku podczas wykonywania tego zadania. Kiedy już jakiś antychryst się pojawi, potrzeba mniej więcej pół roku, aby został zdemaskowany i usunięty. W tym czasie ci, którzy posiadają zdolność do pracy, są w stanie go zidentyfikować, omawiać prawdę, by szczegółowo przeanalizować przejawy zdradzające antychrysta, i pomóc braciom oraz siostrom zyskać co do niego rozeznanie i nie dać się zwieść, umożliwiając im w ten sposób wspólne wystąpienie w celu zdemaskowania i wydalenia antychrysta. Kiedy antychryści lub źli ludzie pojawiają się w polu działania osób, które posiadają zdolność do pracy, większość braci i sióstr zasadniczo nie daje się zwieść antychrystowi ani nie znajduje się pod jego wpływem. Tylko kilka nierozgarniętych osób i ludzie bardzo kiepskiego formatu dają się wprowadzić w błąd i jest to zjawisko normalne. Takie właśnie rezultaty są w stanie osiągnąć w swojej pracy ludzie, którzy mają odpowiedni potencjał i posiadają zdolność do pracy -– tacy ludzie posiedli prawdorzeczywistość i są odpowiednimi przywódcami i pracownikami.
Pierwszy spośród różnych typów utalentowanych ludzi, o których przed chwilą wspomniałem, stanowili ci, którzy nadają się na osoby nadzorujące różne dziedziny pracy kościoła. Pierwszym ze stawianych im wymagań jest posiadanie zdolności i potencjału pozwalającego im zrozumieć prawdę. To właśnie jest minimalny wymóg. Drugim wymogiem jest to, by umieli dźwigać brzemię odpowiedzialności – jest to niezbędne. Niektórzy pojmują prawdę szybciej niż zwykli ludzie, mają duchowe zrozumienie, mają odpowiedni potencjał, posiadają zdolność do pracy, a po pewnym okresie praktyki jak najbardziej są w stanie działać samodzielnie. Jest z nimi jednak pewien poważny problem: w ogóle nie biorą na swe barki ciężaru odpowiedzialności. Lubią dobrze zjeść, napić się, dobrze się zabawić i wałęsać się bez celu. Są wielce zainteresowani takimi sprawami, ale jeśli poprosić ich o wykonanie jakiejś konkretnej pracy, która wymaga od nich znoszenia trudów i ponoszenia kosztów oraz tego, by nieco powściągnęli swoje zachowanie, nagle robią się apatyczni i twierdzą, że cierpią na jakąś dolegliwość albo coś ich trapi, i że czują się niezdrowi na całym ciele. Nie potrafią się opanować i są niezdyscyplinowani, niedbali, uparci i rozwiąźli. Jedzą, śpią i bawią się, kiedy chcą, a pracę wykonują tylko wtedy, gdy przyjdzie im na to ochota. A jeśli praca jest choć trochę ciężka albo męcząca, tracą zainteresowanie i nie chcą już wypełniać swoich obowiązków. Czy na tym polega dźwiganie ciężaru odpowiedzialności? (Nie). Ci, którzy są leniwi i usilnie pragną cielesnych wygód, nie są ludźmi, których należy awansować i kształcić. Są również tacy, których potencjał jest więcej niż odpowiedni do danej pracy, lecz niestety po prostu nie są w stanie dźwigać tego brzemienia, nie lubią brać na siebie odpowiedzialności, nie lubią się trudzić ani martwić. Są zupełnie ślepi, jeżeli chodzi o pracę, którą trzeba wykonać, a nawet jeśli są w stanie ją dostrzec, nie chcą się nią zająć. Czy tego typu osoby są kandydatami do awansu i dalszego kształcenia? W żadnym wypadku: ludzie muszą dźwigać brzemię odpowiedzialności, aby mogli być awansowani i kształceni. Dźwiganie tego brzemienia można również określić mianem posiadania poczucia odpowiedzialności. Posiadanie tego poczucia ma więcej wspólnego z czyimś człowieczeństwem; umiejętność dźwigania brzemienia odnosi się do jednego ze standardów, którymi dom Boży posługuje się przy ocenie ludzi. Ci, którzy dźwigają brzemię, a przy tym posiadają dwa inne atrybuty – potencjał i umiejętność pojmowania prawdy oraz zdolność do pracy – są tego typu ludźmi, którzy mogą być awansowani i kształceni, i właśnie tego rodzaju osoby mogą sprawować nadzór nad różnymi dziedzinami pracy kościoła. Takie właśnie są kryteria dotyczące awansowania i kształcenia ludzi mających stać się różnego rodzaju przełożonymi, a ci, którzy kryteria te spełniają, są kandydatami do awansu i kształcenia.
II. Wymagane kryteria dla utalentowanych osób różnych profesji posiadających szczególne uzdolnienia lub dary
Oprócz tego typu osób, które nadają się na nadzorców różnych dziedzin pracy kościoła, innym typem ludzi, którzy mogą być awansowani i kształceni, są ci, którzy posiadają szczególne uzdolnienia czy dary lub opanowali pewne umiejętności zawodowe. Spełnienia jakiego kryterium wymaga zatem dom Boży, aby kształcić takich ludzi na liderów zespołów? Najpierw należy przyjrzeć się ich człowieczeństwu – wystarczy, jeśli relatywnie miłują to, co pozytywne, i nie są złymi ludźmi. Niektórzy mogą spytać: „Dlaczego nie wymaga się od nich, aby byli ludźmi, którzy dążą do prawdy?”. Dlatego, że liderzy zespołów nie są przywódcami kościoła ani pracownikami, ani też nie są podlewającymi, a domaganie się od nich spełniania kryterium dążenia do prawdy byłoby zbyt surowym wymogiem, pozostającym w dodatku poza zasięgiem większości z nich. Nie wymaga się tego od ludzi, którzy wykonują pewne prace natury ogólnej lub konkretne zadania o charakterze zawodowym. Gdyby było inaczej, tylko nieliczni nadawaliby się do takich zadań, więc standardy muszą zostać obniżone. O ile tylko ludzie znają swój fach i są w stanie wykonać swoją pracę, nie popełniając przy tym zła ani nie wywołując żadnych niepokojów, to wystarczy. Jeśli chodzi o tych, którzy posiadają specjalistyczną wiedzę i umiejętności w pewnych zawodach i mają swoje mocne strony, to jeśli mają w domu Bożym wykonywać pracę wymagającą pewnych umiejętności i związaną z ich profesją, to jeśli tylko są stosunkowo uczciwi i prostolinijni pod względem charakteru oraz nie są źli, nie przejawiają wypaczonego pojmowania spraw, są w stanie znosić trudy i są gotowi ponosić koszty, to wystarczy. A zatem pierwszym wymogiem, aby móc kształcić takich ludzi na liderów zespołów, jest to, że muszą oni przejawiać względne umiłowanie tego, co pozytywne, a ponadto muszą być w stanie znosić trudy i ponosić koszty. Co jeszcze wchodzi tutaj w grę? (Muszą mieć prawy charakter, nie mogą być źli i nie mogą przejawiać wypaczonego pojmowania spraw). Ich charakter musi być stosunkowo prawy, absolutnie nie mogą być ludźmi złymi ani nie mogą przejawiać wypaczonego pojmowania spraw. Niektórzy mogą zapytać: „Czy zatem można uznać, że mają dużą zdolność pojmowania prawdy? Czy, kiedy już usłyszą prawdę, mogą otworzyć im się oczy na prawdorzeczywistość, oni zaś będą mogli w nią wkroczyć?”. Nie ma potrzeby tego wszystkiego się od nich domagać; wystarczy wymagać, aby tacy ludzie nie przejawiali wypaczonego pojmowania spraw. Kiedy bowiem osoby, które nie przejawiają takiego pojmowania, wykonują swoją pracę, jedną z korzyści jest to, że raczej nie będą powodować zakłóceń ani robić niczego niedorzecznego. Na przykład dom Boży wielokrotnie już omawiał zasady odnoszące się do koloru kostiumów aktorów, które powinny być godne i przyzwoite, a przy tym barwne, a nie szare i mdłe. A jednak wciąż są tacy, którzy po prostu nie potrafią zrozumieć tego, co im się mówi, nie rozumieją tego, co słyszą, nie są w stanie tego pojąć i nie są w stanie zidentyfikować zasad zawartych w tych wymaganiach domu Bożego, i ostatecznie wybierają kostiumy, które całe są szare - czyż nie jest to przejaw wypaczonego pojmowania spraw? (Owszem). To właśnie znaczy mieć wypaczone pojmowanie spraw. A co w głównej mierze oznacza względne umiłowanie tego, co pozytywne? (To, że jest się w stanie zaakceptować prawdę). Zgadza się. Znaczy to, że jest się w stanie akceptować słowa i rzeczy, które są zgodne z prawdą, oraz posiada się zdolność akceptowania i podporządkowywania się słowom Bożym i wszystkim aspektom prawdy. Niezależnie od tego, czy tacy ludzie potrafią wprowadzić te rzeczy w życie, w głębi duszy nie mogą przynajmniej przejawiać wobec nich oporu ani nie mogą być nimi zniesmaczeni. Takie osoby są dobrymi ludźmi; mówiąc potocznie, można stwierdzić, że są ludźmi przyzwoitymi. Co charakteryzuje przyzwoitych ludzi? Czują oni obrzydzenie, wstręt i odrazę do złych uczynków, które lubią popełniać niewierzący, a także do złych trendów, za którymi niewierzący podążają. Na przykład trendy panujące w świecie niewierzących wspierają siły zła, a wiele kobiet dąży do tego, by poślubić bogatego mężczyznę lub zostać czyjąś kochanką. Czyż nie jest to niegodziwe? Ludzie miłujący prawdę uważają takie rzeczy za szczególnie odrażające i niektórzy z nich mówią: „Nawet gdybym nie mógł znaleźć kogoś, kogo mógłbym poślubić, nawet gdybym umierał w nędzy, nigdy nie postąpiłbym tak jak jedna z tych osób”. Innymi słowy, okazują pogardę i lekceważenie względem takich jednostek. Jedną z cech przyzwoitych ludzi jest to, że uważają złe trendy za wstrętne i odrażające oraz gardzą tymi, którzy dali im się usidlić. Ludzie ci są stosunkowo uczciwi; gdy mowa jest o wierze w Boga i byciu dobrym człowiekiem, kroczeniu właściwą ścieżką, okazywaniu bojaźni Bożej i wystrzeganiu się zła, unikaniu złych trendów i wszelkich złych zachowań występujących na świecie, w głębi duszy czują, że jest to coś dobrego. Niezależnie od tego, czy są w stanie dojść do osiągnięcia wszystkich tych rzeczy, czy też nie, i bez względu na to, jak wielkie mają aspiracje, by wierzyć w Boga i kroczyć właściwą ścieżką, koniec końców w głębi duszy pragną żyć w świetle i przebywać w miejscu, gdzie rządzi sprawiedliwość. Takie prawe i uczciwe osoby stanowią ten typ ludzi, którzy miłują to, co pozytywne. Ci, którzy mają być awansowani i kształceni przez dom Boży, muszą przynajmniej posiadać cechy znamionujące prawe człowieczeństwo i umiłowanie tego, co pozytywne. Jest to również pierwsze kryterium, którego spełnienia wymaga się przy awansowaniu tego typu utalentowanych ludzi, którzy posiadają profesjonalne umiejętności i atuty. Drugim kryterium jest to, że tacy ludzie muszą być w stanie znosić trudy i ponosić koszty. Oznacza to, że jeśli chodzi o sprawy lub pracę, którymi się pasjonują, są w stanie odłożyć na bok własne pragnienia, porzucić cielesne przyjemności lub wygodny styl życia, a nawet zrezygnować z własnych perspektyw na przyszłość. Ponadto odrobina trudności lub to, że czują się trochę zmęczeni, to dla nich nic wielkiego; dopóki tylko robią coś sensownego i coś, co uważają za słuszne, chętnie rezygnują z cielesnych przyjemności i wygód (lub mają przynajmniej aspiracje i pragnienie, aby tak postąpić). Niektórzy ludzie mówią: „Czasami ktoś taki nadal usilnie pragnie cielesnych wygód: czasem chce dłużej pospać lub zjeść coś dobrego, a czasami chce wyjść z domu i się powłóczyć albo poleniuchować, ale przeważnie jest w stanie znosić trudy i ponosić koszty. Po prostu czasami jego nastrój sprawia, że do głowy przychodzą mu takie myśli. Czy uznano by to za problem?”. Nie. Domaganie się od kogoś takiego, by zupełnie zrezygnował z cielesnych przyjemności (z wyjątkiem pewnych szczególnych okoliczności), byłoby nazbyt wygórowanym żądaniem. Na ogół, kiedy dajesz takim ludziom jakąś pracę do wykonania, bez względu na to, czy jest to wielkie czy drobne zadanie, i niezależnie od tego, czy jest to coś, co lubią robić, czy nie, i bez względu na to, jak trudna jest to praca, jak wielkie trudy muszą znosić lub jak wielkie muszą ponosić koszty, o ile tylko im ją przydzielisz, można mieć pewność, że wykonają ją najlepiej, jak potrafią, a ty nawet nie będziesz musiał ich pilnować ani nadzorować. Takie osoby są w stanie znosić trudy i ponosić koszty, a to kolejny przejaw cechujący przyzwoitych ludzi. Co to znaczy być w stanie znosić trudy i ponosić koszty? To znaczy być dokładnym, niezwykle oddanym i uważnym, a także gotowym znieść wszelkie trudności i zapłacić każdą cenę, aby zrobić wszystko jak należy. Jeśli chodzi o wywiązywanie się ze swych zadań, tacy ludzie dotrzymują obietnic i można na nich polegać, inaczej niż w przypadku tych, którzy są żarłoczni i próżni, uwielbiają odpoczywać i nienawidzą pracować, a własny zysk stawiają na pierwszym miejscu. Ci ostatni nie dotrzymują swoich obietnic, ciągle tylko mówią fałszywe słowa, by oszukać innych i im się przypochlebić, i nie wahają się kłamać oraz składać fałszywych przysiąg, aby osiągnąć swoje cele – Bóg takich ludzi nie zbawi. Bóg lubi ludzi uczciwych. Jedynie uczciwi dotrzymują słowa i lojalnie wykonują swoje obowiązki, a tylko ci, którzy są w stanie znosić trudy i ponosić koszty, by wypełnić Boże posłannictwo, mogą zostać przez Boga zbawieni. Zdolność do znoszenia trudów i ponoszenia kosztów jest drugą cechą i przejawem, który człowiek powinien posiadać, aby być awansowanym i kształconym przez dom Boży. Trzecim kryterium jest posiadanie właściwego, a nie wypaczonego rozumienia spraw. To znaczy, że po wysłuchaniu słów Bożych ktoś taki wie przynajmniej, do czego słowa te się odnoszą, potrafi zrozumieć to, co mówi Bóg, a w jego sposobie pojmowania nie ma żadnych wypaczeń ani niedorzeczności. Na przykład, jeśli będziesz mówił o kolorze niebieskim, ktoś taki nie będzie omyłkowo brał go za czarny, a jeśli wspomnisz coś o szarości, nie będzie omyłkowo brał jej za purpurę. To jest absolutne minimum. Nawet jeśli czasami pojmowanie spraw u takich ludzi będzie wypaczone, lecz gdy inni zwrócą im na to uwagę, osoby takie będą w stanie to zaakceptować, a jeśli zobaczą, że ktoś inny rozumie coś w sposób jaśniejszy i bardziej klarowny niż one same, bez trudu potrafią to zaakceptować – oznacza to, że ten typ człowieka ma jasne rozumienie spraw. Po czwarte kandydaci do awansu i kształcenia absolutnie nie mogą być złymi ludźmi. Czy łatwo zrozumieć, o co tutaj chodzi? To, że mają nie być złymi ludźmi znaczy tyle, że takie osoby muszą koniecznie zrobić przynajmniej jedno, a mianowicie: kiedy nie zdołały osiągnąć tego, o co prosił je dom Boży, lub naruszyły zasady i zrobiły coś złego, muszą być w stanie zaakceptować przycinanie i poddać się mu bez oporu, nie szerząc przy tym negatywnego nastawienia lub błędnych pojęć. Ponadto, bez względu na to, w jakiej są grupie, muszą być w stanie dogadywać się z większością ludzi i nawiązywać z nimi harmonijne kontakty. Nawet wtedy, gdy ktoś takie osoby zrani, mówiąc coś niemiłego, muszą potrafić to znieść, nie zachowując tego w pamięci, a jeśli ktoś je prześladuje, nie mogą odpłacać złem za zło, lecz zamiast tego muszą po prostu przyjąć pewne mądre sposoby postępowania, aby kogoś takiego unikać i trzymać się od niego z daleka. Chociaż takim osobom daleko do bycia uczciwymi ludźmi, to przynajmniej są stosunkowo prostolinijne i nie popełniają zła, a jeśli ktoś je urazi, to się na nim nie mszczą, nie dręczą go ani nie tłamszą. Co więcej, tacy ludzie nie próbują ustanawiać własnych niezależnych królestw, działać w opozycji do domu Bożego, ani szerzyć błędnych pojęć o Bogu; nie usiłują Go osądzać ani robić niczego, co mogłoby wywoływać niepokoje lub zakłócenia. Cztery omówione powyżej punkty stanowią podstawowe kryteria dotyczące awansowania i kształcenia utalentowanych ludzi, którzy mają swoje mocne strony i posiadają pewne umiejętności zawodowe. O ile tylko spełniają oni te cztery kryteria, zasadniczo są w stanie wziąć na swoje barki pewne obowiązki i we właściwy sposób wykonywać pewne zadania.
Niektórzy mogą spytać: „Jak to się dzieje, że kryteria, które utalentowani ludzie powinni spełniać, aby dostąpić awansu i by ich kształcono, nie obejmują rozumienia prawdy, posiadania prawdorzeczywistości oraz zdolności do okazywania bojaźni Bożej i unikania zła? Jak to się dzieje, że nie obejmują zdolności do poznawania Boga, do podporządkowywania się Mu, okazywania lojalności wobec Niego i bycia istotą stworzoną spełniającą odnośne standardy? Czy te sprawy rzeczywiście zostały pominięte?”. Powiedzcie Mi zatem: jeżeli ktoś rozumie prawdę i wkroczył w prawdorzeczywistość, jest w stanie podporządkować się Bogu, jest wobec Niego lojalny i ma bogobojne serce, a co więcej, zna Boga, nie będzie Mu się opierał oraz jest istotą stworzoną spełniającą wszelkie odnośne standardy, to czy trzeba go nadal rozwijać i kształcić? Jeśli naprawdę wszystko to osiągnął, to czy odpowiedni rezultat kształcenia nie został już uzyskany? (Owszem). Stąd też wymagania wobec utalentowanych ludzi, którzy mają być awansowani i kształceni, nie obejmują tych właśnie kryteriów. Ponieważ kandydaci do awansu i kształcenia wywodzą się spośród istot ludzkich, które nie rozumieją prawdy i pełne są skażonych skłonności, nie jest możliwe, aby owi kandydaci, którzy są awansowani i kształceni, posiadali już prawdorzeczywistość albo umieli w pełni podporządkować się Bogu – nie mówiąc już o tym, aby byli wobec Niego bezwarunkowo lojalni – a z pewnością jeszcze dalej jest im do poznania Boga i posiadania bogobojnego serca. Wymagania, o których właśnie wspomnieliśmy, stanowią kryteria, które powinni spełniać w pierwszej kolejności wszyscy utalentowani ludzie, aby mogli być awansowani i kształceni – to one są najbardziej rozsądne i konkretne. Niektórzy fałszywi przywódcy mówią: „Nie mamy tu żadnych uzdolnionych ludzi, których można by awansować i kształcić. Jeden nie rozumie prawdy, drugi robi różne rzeczy, nie mając w sercu bojaźni Bożej, następny nie potrafi zaakceptować tego, że się go przycina, a kolejny nie ma za grosz lojalności wobec Boga...” i tak dalej, wyliczając cały szereg ludzkich wad i niedociągnięć. Co mają na myśli ci fałszywi przywódcy, wygadując takie rzeczy? Sugerują oni w ten sposób, jakoby ci ludzie nie mogli być awansowani i kształceni, ponieważ nie rozumieją prawdy, nie doświadczają dzieła Bożego, nie posiedli jeszcze prawdorzeczywistości, i tak dalej, podczas gdy oni sami mogli objąć swe przywódcze stanowiska, ponieważ mają już pewne praktyczne doświadczenie i posiadają prawdorzeczywistość. Czyż nie to mają na myśli ci fałszywi przywódcy? W ich oczach nikt nie jest tak dobry jak oni sami i nikt oprócz nich nie nadaje się na przywódcę. Tak właśnie przejawia się aroganckie usposobienie fałszywych przywódców: jeśli chodzi o awansowanie i kształcenie ludzi przez dom Boży, mają oni mnóstwo błędnych pojęć i wyobrażeń.
III. Wymagane kryteria dla personelu pracującego przy sprawach natury ogólnej
Wspomniałem przed chwilą o dwóch rodzajach ludzi, na których kształceniu skupia się dom Boży. Pierwszy z nich stanowią osoby, które mogą być przywódcami i pracownikami, a drugi to ludzie, którzy są w stanie podejmować różne zadania wymagające pewnych profesjonalnych umiejętności. Jest też jeszcze jeden typ osób. O takich ludziach nie można powiedzieć, że posiadają jakieś szczególne atuty lub umiejętności zawodowe; ich fach nie wiąże się z żadną zaawansowaną technologią, co znaczy, że wykonują oni w kościele pewne prace natury ogólnej i zajmują się pewnymi sprawami niezwiązanymi bezpośrednio z tym, co stanowi istotę dzieła kościoła. Są to tego rodzaju ludzie, którzy wykonują pracę związaną ze sprawami ogólnymi. Jakie są zatem główne wymagania domu Bożego wobec takich osób? Najważniejszym wymogiem jest to, aby były w stanie bronić interesów domu Bożego, nie pomagały osobom postronnym jego kosztem i nie zaprzedawały interesów domu Bożego w celu przypodobania się szatanowi. To wszystko. Niezależnie od tego, czy mają dar wymowy, należą do śmietanki towarzyskiej, czy też są ludźmi szczególnie utalentowanymi, załatwiając rozmaite sprawy dla domu Bożego osoby takie powinny być w stanie bronić jego interesów. Co zatem wchodzi w zakres interesów domu Bożego? Pieniądze, rozmaite materiały, reputacja domu Bożego i kościoła oraz bezpieczeństwo braci i sióstr – każdy z tych aspektów jest bardzo ważny. Każdy, kto jest w stanie bronić interesów domu Bożego, posiada zwykłe człowieczeństwo, jest wystarczająco prawy i uczciwy oraz jest kimś, kto skłonny jest praktykować prawdę. Niektórzy ludzie nie mają za grosz rozeznania i mówią: „Jest tu ktoś, kto reprezentuje sobą złe człowieczeństwo, ale potrafi strzec dzieła domu Bożego”. Czy to możliwe? (Nie, to niemożliwe). Jakże źli ludzie mogliby strzec dzieła domu Bożego? Tacy ludzie potrafią strzec tylko własnych interesów. Jeśli zatem ktoś naprawdę jest w stanie bronić interesów domu Bożego, z pewnością ma dobry charakter i porządne człowieczeństwo; nie może być tutaj mowy o pomyłce. Jeżeli ktoś, robiąc różne rzeczy dla domu Bożego, pomaga osobom postronnym jego kosztem i sprzeniewierza się jego interesom, powodując nie tylko wielkie straty natury ekonomicznej i materialnej, lecz także wyrządzając ogromne szkody reputacji domu Bożego i kościoła, to czy ktoś taki jest dobrym człowiekiem? Tacy ludzie z całą pewnością nie są dobrzy. Nie dbają o to, jak wielkie straty materialne i finansowe ponosi dom Boży; tym, co jest dla nich najważniejsze, jest zapewnienie korzyści samym sobie i zjednywanie sobie niewierzących. Nie dość, że wysyłają tym ostatnim prezenty, to jeszcze nieustannie idą na ustępstwa podczas negocjacji z nimi – nie przychodzi im do głowy, by zawalczyć o interesy domu Bożego. A mimo to okłamują dom Boży, opowiadając o tym, jak to wypełnili swoje zadanie i ustrzegli interesów domu Bożego, podczas gdy w rzeczywistości dzieło kościoła już poniosło straty, a dom Boży został w znacznym stopniu wykorzystany przez niewierzących. Jeżeli ktoś, załatwiając zewnętrzne sprawy na rzecz domu Bożego, jest w stanie – w każdej dziedzinie – bronić interesów domu Bożego, to czy jest on dobrym człowiekiem? (Tak). A zatem jeśli tego typu osoba nie jest w stanie wykonywać żadnej innej pracy w domu Bożym i nadaje się tylko do tego rodzaju zadań przy sprawach natury ogólnej, to czy dom Boży powinien ją awansować? (Tak). Oprócz tego, że ktoś taki posiada zdolność do pracy i jest w stanie wykonywać swoją pracę zgodnie z zasadami, których przestrzegania wymaga dom Boży, potrafi również bronić interesów domu Bożego, więc spełnia odnośne standardy i właśnie tacy ludzie powinni być awansowani. Z drugiej strony zaś są ci, którzy ciągle szkodzą interesom domu Bożego, którzy nieustannie stanowią potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa braci i sióstr oraz nieprzerwanie wywołują negatywne skutki i konsekwencje dla reputacji domu Bożego i kościoła – takich ludzi nie należy awansować ani kształcić. Jeśli są awansowani i korzysta się z ich usług, należy ich szybko zwolnić. Są też ludzie, którzy zawsze popadają w kłopoty podczas wykonywania swoich zadań, ulegając, na przykład, wypadkom podczas jazdy samochodem, partacząc załatwiane przez siebie sprawy, albo wywołując konflikty, które skutkują ciągłymi skargami, a jeśli pojawiają się jakieś usterki i niedociągnięcia, nie wiedzą, jak je naprawić. Takie osoby to ludzie ograniczeni umysłowo, a ponadto przynoszący pecha i marnotrawiący siły i środki. Jeśli ktoś taki zostanie liderem zespołu, kierownikiem, przywódcą lub pracownikiem, musi nie tylko zostać szybko zwolniony, lecz także usunięty z kościoła, a to dlatego, że gwarantuje kłopoty i przynosi pecha. Dopóki w kościele będzie jedna lub dwie osoby tego pokroju, kościół ten nie będzie mógł zaznać spokoju. Tacy ludzie wydają się mieć w sobie złe duchy lub roznosić zarazę. Każdego, kto się z nimi zetknie, spotka jakieś nieszczęście, więc tego rodzaju osoby powinny być bezzwłocznie usuwane. Nawet w rysach twarzy takich osób jest coś na wskroś niewłaściwego; pełno w nich przebiegłości lub diabelskich cech albo są to twarze wręcz odrażająco brzydkie, i każdy, kto nawiąże kontakt z tymi ludźmi, będzie miał takie poczucie, jakby lada chwila miało stać się coś złego. Tego typu osoby muszą być zwalniane i usuwane, i dopiero wtedy sprawy mogą zacząć się układać dla kościoła pomyślnie. Awansowanie i kształcenie różnych ludzi w kościele wymaga przestrzegania zasad oraz odpowiedniego rozeznania, aby móc działać zgodnie z tymi zasadami. Pośród różnych typów ludzi, których się awansuje i kształci, są ci, którzy służą jako przywódcy i pracownicy kościoła, ci, którzy są w kościele odpowiedzialni za różne profesje, a także ci, którzy załatwiają dla kościoła sprawy natury ogólnej. Różne kryteria, które powinny spełniać te odmienne typy uzdolnionych ludzi, także zostały już jasno omówione. Gdy będziecie mieli jasność co do zasad wybierania przywódców i pracowników oraz awansowania i kształcenia osób utalentowanych, wówczas całe dzieło kościoła wejdzie na właściwe tory.
Niektórzy mogą spytać: „Dlaczego ludzie, którzy są awansowani i kształceni przez dom Boży, nazywani są utalentowanymi?”. Utalentowani ludzie, o których tutaj mowa, to kandydaci do kształcenia i awansu. Istnieją różne wymagania wobec osób mogących wykonywać różne obowiązki, a ponieważ osoby te są dopiero w trakcie awansowania i kształcenia, wystarczy, aby ci tak zwani utalentowani ludzie spełniali kryteria, o których właśnie wspomnieliśmy. Nierozsądnie byłoby oczekiwać, że ludzie ci będą już teraz posiadać prawdorzeczywistość, będą ulegli i lojalni wobec Boga, a także bogobojni. Tak więc osoby utalentowane, o których tutaj mowa, to po prostu takie jednostki, które są względnie uczciwe i posiadają niektóre spośród tych cech, jakie powinni mieć ludzie reprezentujący sobą zwykłe człowieczeństwo, oraz potencjał niezbędny do zrozumienia prawdy – uznaje się, że tacy właśnie ludzie nadają się tego, by ich awansować i szkolić. Nie oznacza to, że pojęli już prawdę i wkroczyli w prawdorzeczywistość, ani też, że osiągnęli już bezwarunkowe poddanie się Bogu, zaakceptowawszy Jego osąd i karcenie, i tym podobnie. Określenie „utalentowani ludzie” nie odnosi się, rzecz jasna, do osób, które uczęszczały na uniwersytet lub zrobiły doktorat, ani do ludzi pochodzących z uprzywilejowanych rodzin lub mających wysoki status społeczny, ani też do osób mających jakieś szczególne zdolności czy dary – termin ten do nich się nie odnosi. Ponieważ mają dopiero być awansowani i kształceni, niektórzy spośród ludzi mających wykonywać zadania w różnych profesjach mogli nigdy wcześniej nie zajmować się danym zawodem ani się go nie uczyć, ale o ile tylko spełniają tych kilka kryteriów odnoszących się do awansowania i kształcenia oraz są chętni do nauki określonego zawodu i dobrze im to idzie, to wówczas dom Boży może ich awansować i kształcić. Co chcę przez to powiedzieć? Nie chodzi mi o to, że dana osoba może być awansowana i kształcona tylko wtedy, gdy w naturalny sposób wyróżnia się w jakiejś konkretnej profesji. Chodzi raczej o to, że jeśli ktoś taki ma chęć do nauki i posiada odpowiednie ku temu warunki, lub nawet jeśli ma tylko pewne podstawy w danym zawodzie, może być awansowany i kształcony – tak właśnie brzmi odnośna zasada. Na tym kończy się nasze omówienie dotyczące kryteriów, które powinny zostać spełnione przez różnego rodzaju utalentowanych ludzi, których dom Boży pragnie awansować i kształcić.
Cele, jakie przyświecają domowi Bożemu przy awansowaniu i kształceniu wszelkiego rodzaju utalentowanych osób
W następnej kolejności będziemy rozmawiać o tym, dlaczego dom Boży awansuje i kształci wszelkiego rodzaju utalentowane osoby. Niektórzy nie do końca to rozumieją i myślą sobie tak: „Czy nie wystarczyłoby po prostu, aby dom Boży od razu awansował różnych uzdolnionych ludzi i korzystał z ich usług? Dlaczego musi ich kształcić i szkolić przez pewien czas?”. Rozumiecie, dlaczego tak jest, czy nie? Porozmawiajmy najpierw o tego rodzaju ludziach, którzy zostają przywódcami i pracownikami. Dlaczego dom Boży awansuje i kształci tych, którzy mają zdolność pojmowania, dźwigają brzemię odpowiedzialności za kościół i posiadają zdolność do pracy? Jest tak dlatego, że chociaż tacy ludzie nadają się do swej roli pod względem potencjału i spełniania kryteriów, nie mają jeszcze rzeczywistego doświadczenia i nie rozumieją prawdy, a tym bardziej nie wiedzą, jak ją praktykować i jak postępować zgodnie z zasadami. Przez pewien czas muszą więc być szkoleni i otrzymywać odpowiednie wskazówki, a dopiero gdy opanują zasady dotyczące wykonywania swoich obowiązków i zdobędą rzeczywiste doświadczenie, można formalnie korzystać z ich usług. Gdyby tacy ludzie – tak jak bracia i siostry w kościele – jedli i pili słowa Boże, słuchali kazań, żyli życiem kościoła i szkolili się w wypełnianiu jakiegoś obowiązku, a przy tym byli awansowani i kształceni dopiero wtedy, gdy w ich życiu nastąpił rozwój, wówczas ich postępy byłyby nazbyt powolne. Ile lat musiałoby wtedy upłynąć, zanim nadawaliby się do tego, by Bóg się nimi posłużył? Czy nie miałoby to wpływu na dzieło kościoła? Stąd też, o ile tylko ktoś posiada zdolność pojmowania prawdy, wykazuje zdolność do pracy i ma poczucie obowiązku, powinien być awansowany i kształcony. Należy prosić go, by szkolił się w wykonywaniu obowiązków przywódcy lub pracownika, i powinno mu się także przydzielić jakiś obowiązek. Z jednej strony pozwoli mu to w pełni wykorzystać swoje mocne strony; z drugiej zaś, gdy napotka jakąś szczególną sytuację, należy koniecznie omówić z nim prawdę, aby rozwikłać związane z tym trudności. Czasami ktoś taki musi również być przycinany, a jeśli to konieczne, także dyscyplinowany, i musi przejść liczne próby, a także być uszlachetniany oraz znosić wiele cierpienia. Jedynie przechodząc tego rodzaju praktyczne szkolenie tacy ludzie mogą zrobić rzeczywiste postępy i krok po kroku zrozumieć prawdę oraz opanować zasady, by potem jak najszybciej podjąć pracę przywódców i pracowników. Kształcenie i szkolenie przywódców i pracowników w ten właśnie sposób przyniesie lepsze rezultaty i będzie szybsze, co jest korzystne dla dzieła domu Bożego i jeszcze bardziej sprzyja wkraczaniu w życie przez Bożych wybrańców, ponieważ przywódcy i pracownicy mający praktyczne doświadczenie są w stanie bezpośrednio ich podlewać oraz zaopatrywać. Kiedy dom Boży awansuje i kształci ludzi na przywódców, otrzymują oni większe brzemię, by ich wyszkolić, tak aby nauczyli się polegać na Bogu i dążyć do prawdy; tylko wtedy ich postawa będzie wzrastać tak szybko jak to tylko możliwe. Im większe brzemię składa się na ich barki, tym większa presja na nich spoczywa i tym bardziej zmuszeni są poszukiwać prawdy i polegać na Bogu. W końcu będą w stanie prawidłowo wykonywać swoją pracę i postępować zgodnie z wolą Bożą, a tym samym postawią stopę na właściwej drodze do tego, by zostać zbawionym i udoskonalonym – taki bowiem efekt osiąga się, gdy dom Boży awansuje i kształci ludzi. Gdyby ci ludzie nie wykonywali tych konkretnych zadań, nie dowiedzieliby się, czego im brakuje, jak postępować zgodnie z zasadami i co to znaczy posiadać prawdorzeczywistość. Zatem wykonywanie konkretnej pracy pomaga im odkryć swoje braki, a także pozwala im zrozumieć, że abstrahując od ich darów, są oni pozbawieni prawdorzeczywistości. Pomaga to im też odczuć, jak bardzo są zubożali duchowo i żałośni, uświadamiając im zarazem, że jeśli nie będą polegać na Bogu i poszukiwać prawdy, to nie będą zdolni do żadnej pracy. Pozwala im to prawdziwie poznać siebie i uzmysławia im, że jeżeli nie będą dążyć do prawdy i zmiany usposobienia, to nie będą się nadawać do tego, aby Bóg się nimi posługiwał. Wszystkie te efekty muszą zostać osiągnięte, gdy kształci się i szkoli przyszłych przywódców i działaczy. Jedynie dzięki zrozumieniu tych aspektów ludzie są w stanie dążyć do prawdy, twardo stąpając po ziemi, skromnie się prowadzić, nie przechwalać się już podczas wykonywania swojej pracy, konsekwentnie wywyższać Boga i świadczyć o Nim przy pełnieniu swojego obowiązku, oraz wchodzić w prawdorzeczywistość krok po kroku. Kiedy ktoś jest awansowany i kształcony na przywódcę, ma okazję się nauczyć, jak rozróżniać stany różnych ludzi, wyszkolić się w poszukiwaniu prawdy celem rozwiązywania ich trudności, a także we wspieraniu i zaopatrywaniu różnych rodzajów ludzi oraz prowadzeniu ich ku prawdorzeczywistości. Jednocześnie zaś musi szkolić się także w rozwiązywaniu różnych problemów i trudności napotykanych podczas pracy, a także uczyć się, jak rozpoznawać różne typy antychrystów, złych ludzi i niedowiarków i jak sobie z nimi radzić oraz jak dokonywać dzieła oczyszczania kościoła. W ten sposób, w porównaniu z innymi, takie osoby mogą zetknąć się z większą liczbą ludzi oraz doświadczyć większej liczby spraw, wydarzeń i przygotowanych przez Boga środowisk, jeść i pić coraz więcej słów Bożych i wkraczać wciąż w coraz więcej aspektów prawdorzeczywistości. Czyż nie jest to wyśmienita okazja, aby się doszkolić? Im więcej zaś sposobności do szkolenia, tym obfitsze są doświadczenia tych ludzi, tym wyraźniejsze ich spostrzeżenia i tym szybciej będą oni wzrastać. Jeżeli ktoś jednak nie wykonuje pracy przywódcy, to będzie napotykać i przeżywać wyłącznie osobistą egzystencję i osobiste doświadczenia, mając rozeznanie jedynie w osobistych skażonych skłonnościach i rozmaitych osobistych stanach – przy czym wszystko to dotyczy tylko tej osoby. Gdy zaś ludzie zostają przywódcami, napotykają więcej osób, zdarzeń i środowisk, co zachęca ich do częstego przychodzenia przed oblicze Boga, aby poszukiwać prawdozasad. Ci ludzie, wydarzenia i rzeczy stanowią dla nich niewidzialne brzemię i w sposób naturalny stwarzają im także bardzo korzystne warunki do wkroczenia w prawdorzeczywistość, co jest czymś dobrym. Toteż ktoś, kto posiada odpowiedni charakter, niesie na swoich barkach brzemię odpowiedzialności i jest kompetentny w swej pracy, będzie wkraczać w życie powoli jako zwykły wierzący, a występując w roli przywódcy czy pracownika – o wiele szybciej. Czy dobrze jest dla ludzi, by wkraczali w prawdorzeczywistość szybko, czy powoli? (Szybko). Dlatego też, jeśli chodzi o jednostki, które mają odpowiedni potencjał, dźwigają brzemię odpowiedzialności i posiadają zdolność do pracy, dom Boży robi wyjątek, awansując takie osoby, chyba że nie są one ludźmi dążącymi do prawdy i zabiegającymi o nią, w którym to przypadku dom Boży nie będzie ich do niczego przymuszał. O ile tylko ktoś ma podstawę w postaci wiary w Boga, spełnia kryteria odnoszące się do bycia przywódcą lub pracownikiem i jest gotowy dążyć do prawdy i pełnić służbę dla Boga, to wówczas nie ulega wątpliwości, że dom Boży będzie go awansował i kształcił, da mu możliwość szkolenia się w zakresie bycia przywódcą lub pracownikiem i pozwoli mu się nauczyć, jak realizować dzieło kościoła, jak rozróżniać ludzi, jak radzić sobie z najrozmaitszymi problemami w kościele i jak wykonywać różne zadania zgodnie z dotyczącymi pracy ustaleniami domu Bożego. Jeśli w okresie szkolenia takie osoby są w stanie przyjąć prawdę i zaakceptować bycie przycinanym, umieją poddać się Bożym rozporządzeniom i planom, potrafią poszukiwać prawdy, by rozwiązywać różne problemy, i uczą się, jak traktować wszelkiego rodzaju ludzi oraz rozróżniać i radzić sobie z wszelkiego rodzaju ludźmi zgodnie ze słowami Boga, to wówczas mogą spróbować opanować odpowiednie prawdozasady, zrozumieć prawdę i wkroczyć w rzeczywistość – są to rzeczy, których zwykli wierzący nie mogą doświadczyć ani zyskać. Czy zatem, patrząc na to z tej perspektywy, to dobrze, czy źle dla domu Bożego, że kogoś awansuje i kształci? Czy jest to dla tych osób korzystne, czy też jest to pewna niedogodność, którą się im narzuca? Jest to dla nich korzystne. Oczywiście niektórzy, kiedy ledwie co zostali awansowani, nie wiedzą, jakie zadania powinni wypełniać ani jak je wykonywać, i są nieco zdezorientowani. To normalne: czy urodził się kiedyś taki człowiek, który od razu był w stanie robić wszystko? Gdybyś umiał wszystko robić, z pewnością byłbyś najbardziej aroganckim i zarozumiałym z ludzi i nie ugiąłbyś się przed nikim – w takim razie, czy nadal byłbyś w stanie zaakceptować prawdę? Gdybyś umiał wszystko robić, czy mimo to zdawałbyś się na Boga i oglądał się na Niego? Czy nadal poszukiwałbyś prawdy, aby rozwiązywać problemy związane z twoim własnym skażeniem? Na pewno nie. Wręcz przeciwnie, byłbyś arogancki i zarozumiały, kroczyłbyś ścieżką antychrystów, walczyłbyś o władzę i status, nie ustępując nikomu, zwodziłbyś i usidlał ludzi, zakłócając i zaburzając pracę kościoła – czy w takim wypadku dom Boży mógłby się nadal tobą posługiwać? Jeśli zdajesz sobie sprawę, że masz wiele niedociągnięć, powinieneś nauczyć się podporządkowywać i być posłusznym oraz dobrze wykonywać różne zadania zgodnie z wymaganiami domu Bożego. Pozwoli ci to stopniowo dojść do punktu, w którym będziesz potrafił wykonywać swoje obowiązki w sposób zgodny z odpowiednimi standardami. Ale większość ludzi nie potrafi zdobyć się na coś tak prostego jak posłuszeństwo i poddanie się; nie powinni więc winić domu Bożego za to, że ich nie awansuje i nie kształci, ponieważ nie są w stanie okazywać posłuszeństwa. Jeśli nawet coś takiego jak posłuszeństwo cię przerasta, to czy dom Boży odważy się ciebie awansować i kształcić? (Nie). A dlaczego nie? Korzystanie z twoich usług byłoby nazbyt ryzykowne, zanadto kłopotliwe i przysparzałoby zbyt wielu zmartwień! Gdyby bowiem dom Boży kiedykolwiek się tobą posłużył, mógłbyś przejąć kontrolę nad ludźmi i sprowadzić ich na ścieżkę niegodziwości – właśnie dlatego jest to tak ryzykowne. Gdyby skorzystano z twoich usług, mógłbyś lekkomyślnie popełnić złe uczynki i pogrążyć dzieło kościoła w kompletnym chaosie, a wówczas dom Boży musiałby cię zwolnić i posprzątać za ciebie cały ten bałagan – dlatego jest to nazbyt kłopotliwe. A gdyby się tobą posłużono, nie wiedziałbyś, jak wykonać którekolwiek z zadań i nie miałbyś nic do pokazania, jeśli chodzi o rezultaty swojej pracy; przy wszystkich wykonywanych przez ciebie zadaniach Zwierzchnictwo musiałoby cię ponaglać, nadzorować i pilnie obserwować, musząc przy tym interweniować we wszystkich sprawach – po cóż zatem mianoby korzystać z twoich usług? Zbyt wiele jest z tobą zachodu! Kimś takim absolutnie nie sposób się posłużyć. Nawet gdyby tego rodzaju osoby były kształcone, na nic by się to zdało, a jedynie spowodowałoby wiele kłopotów i wywarło negatywny wpływ na szkolenie innych. Czyż szkody nie byłyby zatem większe od zysków? (Owszem).
Niektórzy ludzie, ponieważ nigdy nie są awansowani przez dom Boży, który nigdy nie korzysta z ich usług, nabijają sobie głowę niedorzecznościami i mówią: „Dlaczego Zwierzchnictwo w ogóle mnie nie zauważa? Czemu dom Boży nigdy mnie nie awansuje ani nie kształci? To niesprawiedliwe!” No cóż, powinni się najpierw zastanowić, czy potrafią być posłuszni i czy umieją podporządkować się zarządzeniom domu Bożego. Po drugie, powinni rozważyć, czy spełniają trzy kryteria, jakie stawia dom Boży w odniesieniu do awansowania i kształcenia ludzi na przywódców i pracowników – a mianowicie, czy są w stanie rozumieć prawdę oraz dźwigać ciężar odpowiedzialności i czy mają zdolność do pracy. Jeżeli spełniają te kryteria, to prędzej czy później będą mieli okazję być awansowani oraz kształceni i będą mogli się przydać domowi Bożemu. Aby jednak dom Boży mógł ich awansować, są pewne rzeczy, których się od nich oczekuje. O jakie rzeczy chodzi? Wymaga się od nich mianowicie, by działali zgodnie z zasadami i wymogami domu Bożego; muszą robić to, czego się od nich wymaga, i to w sposób, jakiego się od nich wymaga. W ten sposób kształci się ich do tego, by przede wszystkim nauczyli się działać w sposób oparty na zasadach, nauczyli się poszukiwać prawdy i podporządkowywać się jej oraz nauczyli się harmonijnie współpracować z innymi. W okresie kształcenia dom Boży będzie ich czasami przycinał; czasem będzie ich surowo ganił; czasami będzie zapytywał o postępy w ich pracy; czasem będzie ich szczegółowo wypytywał, jak im idzie praca, i będzie dokładnie sprawdzał, jak ona przebiega; czasami też będzie sprawdzał, jaki jest ich punkt widzenia na daną sprawę. Wszystkie te działania i próby nie mają utrudnić im życia, a jedynie sprawić, by zrozumieli, jakie są intencje Boga w tych sprawach oraz jaką postawę i zasady powinni sobie przyswoić. Dom Boży czyni to, aby ich wyszkolić i skłonić do praktyki. A jaki jest cel i sens szkolenia ludzi? Jest nim umożliwienie im zrozumienia prawdy. Celem zrozumienia prawdy jest zaś to, by ludzie byli w stanie podporządkować się jej i działać zgodnie z zasadami, trzymać się swojego miejsca i lojalnie wypełniać swoje obowiązki, a w trakcie ich wykonywania wkraczać w różne aspekty prawdorzeczywistości i osiągać zmiany w swoim usposobieniu. W ten właśnie sposób dom Boży szkoli przywódców i pracowników. O ile tylko przywódcy i pracownicy sami pojmują prawdę, jest nadzieja, że będą w stanie prowadzić Bożych wybrańców ku jej zrozumieniu. Ludzie, których ci przywódcy i pracownicy prowadzą, mogą bowiem mieć nadzieję pojąć tyleż właśnie prawd, ile rozumieją owi przywódcy i pracownicy. Kiedy przywódcy i pracownicy pojmują prawdozasady w swojej pracy, ci, którym przewodzą, również mogą zasady te zrozumieć i wkroczyć w prawdorzeczywistość w swojej pracy. Dlatego też przywódcy i pracownicy, którzy przechodzą szkolenie, muszą mieć większy potencjał niż inni ludzie. Mają oni możliwość jako pierwsi zrozumieć prawdozasady i jako pierwsi wkroczyć w prawdorzeczywistość, a następnie poprowadzić więcej osób ku wejściu w prawdorzeczywistość i zrozumieniu prawdozasad. Co sądzicie o takim podejściu? (Jest to dobre podejście). Tacy ludzie nie muszą być dobrze wykształceni czy bardzo elokwentni, ani nie muszą znać się zbyt dobrze na nowoczesnej technologii lub bieżących sprawach i polityce. Nie muszą też być szczególnie biegli w jakiejś profesji. Są jednak w stanie zrozumieć prawdę, a usłyszawszy słowa Boże, potrafią je praktykować i doświadczać ich, umieją odnaleźć stosowne prawdozasady i są w stanie poprowadzić więcej osób ku wkraczaniu w rzeczywistość Bożych słów i przestrzegania prawdozasad. To właśnie ich mamy na myśli, gdy mówimy o utalentowanych ludziach, którzy są awansowani i kształceni, by mogli służyć jako przywódcy. Czy to abstrakcyjne podejście? (Nie). Niektórzy mogą spytać: „Mówisz o utalentowanych ludziach; czy zatem należą oni do społecznej elity? Czy muszą mieć za sobą prowadzenie jakiegoś przedsiębiorstwa, bycie kimś w rodzaju dyrektora generalnego lub przedsiębiorcy w ramach społeczeństwa? Czy są to mężowie stanu z zapleczem politycznym, zdolni ludzie biznesu albo utalentowane osoby z kręgów artystycznych i literackich? Czy są to ludzie posiadający jakieś niezwykłe dary i uzdolnienia?”. Ludzie, o których w domu Bożym mówi się, iż są utalentowani, to zupełnie inne osoby niż te, które nazywa się tak w zewnętrznym świecie. Cóż bowiem znaczy określenie „utalentowani ludzie”, o którym tutaj mówimy? Znaczy ono tyle, że ludzie ci mają zdolność rozumienia prawdy i posiadają umiejętność wprowadzania innych w prawdorzeczywistość, a także wiedzą, jak rozróżniać poszczególne typy ludzi i jak rozwiązywać różne trudności oraz jak pokonywać rozmaite stany, w jakich ludzie się znajdują, a także przejawiają właściwe poglądy i postawy, gdy napotykają problemy, oraz przyjmują takie poglądy i postawy, jakie wykazywać powinni ludzie wierzący w Boga i podążający za Nim. Określenie to nie odnosi się natomiast do ludzi, którzy nie mają za grosz duchowego zrozumienia, ani do hipokrytów, ani też do ludzi, którzy mówią górnolotne rzeczy i szafują retoryką. Odnosi się raczej do ludzi, którzy posiedli prawdorzeczywistość. To właśnie oznacza określenie „utalentowani ludzie”. Czy to tylko puste słowa? (Nie). Czyż kryteria, których spełnienia dom Boży wymaga od tego rodzaju uzdolnionych ludzi, których awansuje i kształci na przywódców i pracowników, nie są bardzo rozsądne? (Owszem, są). Są niezwykle wprost rozsądne! Od takich kandydatów nie wymaga się wyższego wykształcenia uniwersyteckiego, ale muszą oni przynajmniej posiadać odpowiedni potencjał, pozwalający im zrozumieć prawdę. Niektórzy mogą spytać: „Jeśli nie wymaga się od nich wyższego wykształcenia uniwersyteckiego, to czy w takim razie mogą być analfabetami?”. Nie mając pewnego stopnia wykształcenia, nie mogliby czytać słów Bożych. Muszą więc rozumieć pismo, ale nie potrzebują wyższego wykształcenia uniwersyteckiego. Pośród tych, którzy są awansowani w domu Bożym, są absolwenci szkół średnich i uniwersytetów oraz osoby mające stopień doktora, więc nie ma tutaj ograniczeń, jeśli chodzi o poziom wykształcenia. Co więcej, nie ma również żadnych ograniczeń odnoszących się do statusu społecznego. Od rolników i intelektualistów po ludzi biznesu i gospodynie domowe – każdy jest tu mile widziany. Poza tym, że nie ma żadnych ograniczeń co do poziomu wykształcenia i statusu społecznego, wymaga się spełnienia zaledwie tych kilku kryteriów, o których mówiłem. Czy to rozsądne? (Tak). Niezwykle rozsądne! Czy teraz rozumiecie już trochę lepiej, co mam na myśli, mówiąc o „utalentowanych ludziach, których dom Boży awansuje i kształci”? (Tak). Ludzie, którzy spełniają tych kilka kryteriów: są w stanie pojąć prawdę, dźwigają brzemię odpowiedzialności i mają zdolność do pracy, są odpowiednimi kandydatami do awansowania i kształcenia przez dom Boży. Jeśli spełniają te wymogi, znaczy to, że się nadają. Jeśli zaś chodzi o inne rzeczy, takie jak wykształcenie, pochodzenie, status społeczny, wygląd i tak dalej, to odnośne wymagania nie są aż tak wysokie. W końcu chodzi tutaj o awansowanie i kształcenie ludzi na przywódców i pracowników.
Omówiliśmy przed chwilą kilka kryteriów, które powinni spełniać utalentowani ludzie z pewnymi umiejętnościami lub znajomością jakiegoś zawodu, aby mogli być awansowani i kształceni, a mianowicie: powinni kochać to, co pozytywne i być w stanie przyjąć prawdę; nie przejawiać wypaczonego pojmowania spraw, być w stanie lojalnie wykonywać swoje obowiązki, bez szemrania znosić trudy i ponosić koszty, a przynajmniej nie czynić zła – tych kilka kryteriów ma kluczowe znaczenie, jeśli chodzi o takich ludzi. Jaki jest więc cel awansowania i kształcenia tych osób? Także i w ich przypadku chodzi o to, by, ilekroć napotkają trudności podczas pełnienia swoich obowiązków i wykonywania konkretnej pracy, ludzie ci potrafili poszukiwać prawdy celem rozwiązania tych problemów i umieli postępować zgodnie z zasadami. Chociaż sami nie są tego świadomi, podczas praktykowania wkraczania w życie są szkoleni i odpowiednio kierowani, i praktykują także rezygnowanie z własnych intencji, korygowanie swoich błędnych i niedorzecznych poglądów cechujących ludzi tego świata, porzucanie niektórych dziecinnych myśli oraz wyzbywanie się uprzedzeń, błędnych pojęć i wyobrażeń dotyczących wiary w Boga i tym podobnych rzeczy. Oczywiście, bez względu na wszystko, ten proces praktykowania ma umożliwić ludziom stopniowe zrozumienie prawdy, nauczenie się podporządkowania i wkraczania w różne aspekty prawdorzeczywistości. Ucząc się zaś, stopniowo opanowują oni prawdozasady, dowiadują się, co to znaczy wierzyć w Boga, co to znaczy praktykować prawdę i co to znaczy wypełniać swój obowiązek, a wreszcie krok po kroku zaczynają pojmować, co mają robić, aby wypełniać swój obowiązek w sposób zgodny ze standardami, a także jak mają robić różne rzeczy tak, jak powinien robić je człowiek wierzący, i tak dalej – wszystko to są właśnie rzeczy, w które ludzie stopniowo wkraczają, kiedy zostają awansowani i gdy są kształceni. To właśnie stopniowe wkraczanie w różne aspekty życia stanowi proces kształcenia, który w rzeczywistości jest procesem praktykowania przez ludzi wkraczania w prawdorzeczywistość. Jeśli jednak nie zostałeś awansowany i nie byłeś odpowiednio kształcony, i zachowujesz się po prostu jak zwykły wierzący, który uczęszcza na zgromadzenia, czyta słowa Boże, rozmawia o prawdzie albo uczy się hymnów, to wierząc w Boga w ten właśnie sposób, tak naprawdę nie wypełniasz swojej powinności jako istota stworzona, więc daleko ci do spełniania swojego obowiązku w sposób zgodny ze standardami. Nie jest dla ciebie jasne nawet to, jakich zasad powinieneś się trzymać, wypełniając swój obowiązek, i potrafisz jedynie wypowiadać pewne doktryny i slogany; dlatego nie wszedłeś jeszcze w prawdorzeczywistość, a twoje wkraczanie w życie jest powolne. W podobny sposób także i awansowanie oraz kształcenie tych osób, które zajmują się zadaniami o charakterze profesjonalnym, ma na celu sprawienie, by ludzie ci szybciej wkraczali w prawdorzeczywistość oraz zyskali lepsze i ściślejsze zrozumienie prawdozasad. Ci, którzy potrafią pojąć prawdozasady i wejść w prawdorzeczywistość, to właśnie ci utalentowani ludzie, którzy są awansowani i kształceni przez dom Boży. Kogo mamy na myśli poprzez ten rodzaj utalentowanych ludzi? Chodzi o tych, którzy – na podstawie swego umiłowania tego, co pozytywne, zdolności do znoszenia trudów i ponoszenia kosztów oraz faktu, że ich pojmowanie spraw nie jest wypaczone i że nie są złymi ludźmi – doszli do zrozumienia prawdozasad i weszli w prawdorzeczywistość, a także są w stanie podporządkować się Bogu i zarządzeniom domu Bożego oraz, przynajmniej w pewnym stopniu, mają bogobojne serce. Chodzi o drugi rodzaj utalentowanych ludzi, o którym tutaj mówię. Stawiane im wymagania także są rozsądne i wystarczająco konkretne, a przy tym wcale nie abstrakcyjne. Czy więc od tego rodzaju uzdolnionych ludzi wymaga się, by należeli do śmietanki towarzyskiej, mieli obycie w społeczeństwie, posiadali określone wykształcenie uniwersyteckie i pewien status społeczny? (Nie). Dom Boży nigdy nie wymaga od ludzi posiadania określonego statusu społecznego, renomy, wykształcenia uniwersyteckiego, czy wysokiego poziomu wiedzy – te rzeczy nigdy nie są wymagane. Awansując i kształcąc ludzi, dom Boży nie zwraca uwagi na ich wygląd, to znaczy na to, jacy są brzydcy lub jak bardzo są atrakcyjni. Oprócz tego, że nie awansuje się tego rodzaju ludzi, którzy wyglądają jak niewierzący lub mają odrażający wygląd albo zdają się niegodziwi z wyglądu, pozostałymi kryteriami są te, o których właśnie wspomniałem – a są one jak najbardziej rozsądne. Kiedy niewierzący kogoś awansują, w pierwszej kolejności zwracają uwagę na jego wygląd: mężczyźni mają być przystojni jak urzędnicy, a kobiety – piękne jak dobre wróżki. Ponadto porównują również uniwersyteckie wykształcenie poszczególnych osób, ich status społeczny, pochodzenie i spryt. Jeśli masz wyższe wykształcenie uniwersyteckie, lecz zupełnie brak ci sprytu, to też nie wystarczy: nigdy nie awansujesz i nikt nie będzie miał o tobie wysokiego mniemania. Jeśli masz wyższe wykształcenie uniwersyteckie i prawdziwy talent, ale nie jesteś szczególnie przystojny, będąc człowiekiem niskiego wzrostu, i nie wiesz, jak się przypochlebić swoim zwierzchnikom i jak się do nich zbliżyć, to przez całe swe życie nigdy nie zostaniesz awansowany ani nie będziesz poddany kształceniu, i nikt nie zdoła cię odkryć. Stąd też niewierzący mają pewne powiedzenie, które brzmi: „Jest wiele rączych koni, lecz niewielu potrafi się na nich poznać”. Czy powiedzenie to sprawdza się w domu Bożym? (Nie). Czy sprawdza się zatem powiedzenie „Prawdziwe złoto musi w końcu zabłysnąć”? Czy jest ono trafne? (Nie). Często mówią tak ludzie, którzy są cyniczni i nikomu nie ulegają. Ciągle błyszczeć – oto jedna z ludzkich ambicji. Różnego rodzaju utalentowane osoby, awansowane i kształcone przez dom Boży, to nie złoto, tylko zwykli ludzie. Awansowanie i kształcenie, o których mówimy, to tylko pewne wyrażenia: w rzeczywistości chodzi tutaj o bycie wywyższonym przez Boga. Czyż ty, jako istota stworzona, jesteś złotem przed obliczem Stwórcy? Jesteś tylko prochem; nie jesteś nawet miedzią ani żelazem. Dlaczego mówię, że jesteś prochem, a nie złotem? W ludziach nie ma nic godnego pochwały. Niektórzy mogą spytać: „Czy w tym, co mówisz, nie ma sprzeczności? Czy nie powiedziałeś przed chwilą, że ktoś może zostać awansowany, jeśli spełnia kryterium w postaci umiłowania tego, co pozytywne?”. Czy, będąc człowiekiem, nie powinieneś kochać pozytywnych rzeczy? Jeśli miłujesz kilka spośród nich, czy czyni cię to złotem? Czy sprawia, że błyszczysz? Jeśli kochasz kilka pozytywnych rzeczy, czy znaczy to, że posiadłeś prawdę? Tylko dzięki posiadaniu prawdy można błyszczeć. Jeśli jej nie posiadasz, jak można mówić, że błyszczysz? Fakty są zaś takie, że istota stworzona nie rozumie żadnych prawd. To, że ktoś posiada odrobinę człowieczeństwa oraz pewną zdolność i potencjał rozumienia prawdy, nie oznacza, że w naturalny sposób jest w posiadaniu prawdy. Ludzie nie są w posiadaniu prawdy, a nawet jeśli reprezentują sobą prawe lub dobre człowieczeństwo, to rzeczy te nie są prawdą, a jedynie cechami, które powinno posiadać zwykłe człowieczeństwo. Dlatego nie mówcie Mi tutaj o błyszczeniu. Kiedy więc człowiek może odrobinę zabłysnąć? Gdy potrafi wypowiedzieć słowa Hioba: „Jahwe dał, i Jahwe zabrał; błogosławione niech będzie imię Jahwe” (Hi 1:21); wtedy dopiero można powiedzieć, że trochę błyszczy i żyje w świetle. Dopiero wtedy, gdy potrafisz posłużyć się prawdorzeczywistością, którą posiadasz, i prawdą, którą pojmujesz, do tego, by zaopatrywać, wspierać i prowadzić innych, dzięki czemu mogą zostać przyprowadzeni przed oblicze Boga i wprowadzeni w prawdorzeczywistość, podporządkować się Bogu i wielbić Go, możesz choć trochę zabłysnąć.
Różnego rodzaju utalentowane osoby kształcone przez dom Boży nie są obdarzone nadprzyrodzonymi zdolnościami: są po prostu zwykłymi, skażonymi ludźmi. O ile tylko są w stanie przyjąć prawdę, być posłuszne i się podporządkować, oraz posiadają pewien potencjał, to wówczas dom Boży robi wyjątek, awansując je i kształcąc. Gdy mówię o tym, że robi się wyjątek, aby awansować i kształcić ludzi, chodzi o to, że zostajesz wywyższony przez Boga i o to, że daje ci się możliwość, abyś przyszedł przed oblicze Boga i przyjął Boże przewodnictwo oraz zaakceptował to, że Bóg będzie cię kształcił i szkolił, tak abyś w tym okresie mógł wkroczyć w prawdorzeczywistość tak szybko, jak to możliwe i był w stanie właściwie pojąć prawdozasady, wypełniać swój obowiązek w sposób zgodny z odpowiednimi standardami i żyć na podobieństwo człowieka. To właśnie oznacza w domu Bożym określenie „utalentowani ludzie”. Tacy ludzie nie są bynajmniej wielcy i imponujący: po prostu rozumieją prawdę oraz posiadają prawdorzeczywistość i potrafią wypełniać swój obowiązek w sposób sumienny i odpowiedzialny; są do pewnego stopnia szczerzy i są w stanie ponieść pewne koszty, i nie postępują lekkomyślnie w oparciu o własne błędne pojęcia i wyobrażenia. Czy to właściwe, że dom Boży robi wyjątek, awansując i kształcąc ludzi, którzy są w stanie spełnić te kryteria, oraz odpowiednio ich szkoląc? Czy jest to dla nich korzystne? Jest to dla ludzi niezwykle korzystne! Podobnie jak inni wierzący, ludzie, którzy są awansowani i kształceni, wierzą w Boga, czytają słowa Boże, słuchają kazań i wypełniają swoje obowiązki, lecz w porównaniu z innymi wierzącymi będą wzrastać szybciej i zyskają więcej. Wolelibyście zyskać więcej, czy tylko trochę? (Więcej). Większość ludzi ma takie pragnienie, co oznacza, że miłują oni to, co pozytywne. Czasami rozmawiam z niektórymi zespołami o wkraczaniu w życie i całkiem sporo ludzi przychodzi posłuchać Mojego omówienia, co pokazuje, że większość ludzi bardzo pragnie prawdy i chce zrozumieć jej jak najwięcej, a także chce wejść w prawdorzeczywistość. Na początku rozmawiałem z kilkoma osobami, które były naprawdę otępiałe. Mówiłem do nich przez długi czas, ale one w ogóle nie reagowały: na ich twarzach nie pojawiał się nawet cień uśmiechu. Kiedy miałem już z nimi kontakt przez rok czy dwa, mimika większości z tych ludzi stała się bardziej naturalna i zaczęli odpowiadać na moje pytania, a z czasem te ich odpowiedzi padały nieco szybciej. To znaczy, że z ludzi martwych przedzierzgnęli się w żywych, oraz że duch się w nich przebudził. W jaki sposób udało się to osiągnąć? Jeśli ludzie nie rozumieją prawdy, to bez względu na to, jak bardzo kochają to, co pozytywne, lub jak bardzo są inteligentni albo bystrzy, i tak są wciąż martwi. Niektórzy ludzie na początku są głupi i otępiali, nikt na świecie nie ma o nich wysokiego mniemania, nie są też zbyt dobrze wykształceni ani nie mają rozległej wiedzy. Kiedy jednak zaczynają wierzyć w Boga, są w stanie pojąć wiele prawd i zrozumieć wiele rzeczy jasno i wyraźnie, a następnie żyć na podobieństwo istot ludzkich, a tym samym stać się żywymi ludźmi. Co oznacza określenie „żywi ludzie”? Nie chodzi o to, czy twoje fizycznie istniejące ciało jest żywe czy martwe, ani o to, czy jest w stanie się poruszać lub oddychać, ale o to, czy twój duch jest świadomy i wyczulony na Boże słowa i prawdę. Żywi ludzie reagują bowiem na prawdę i słowa Boże. Wysłuchawszy słów Boga, mają tego świadomość, i mają też jakąś ścieżkę, plan oraz cel. Martwi ludzie nie wykazują takich przejawów. Jeśli więc dom Boży kogoś awansuje i kształci, osoba ta zyska więcej od innych. Jak zatem ludzie, którzy nie spełniają tych kryteriów i nie są awansowani ani kształceni, mogą zyskać dostatecznie dużo? Jak mogą szybko wejść w prawdorzeczywistość? Muszą nauczyć się doświadczać słów Bożych i je praktykować, dojść do zrozumienia wielu prawd, a także być w stanie posługiwać się prawdą do tego, by rozróżniać ludzi i rozwiązywać problemy – wtedy będą mogli wejść w prawdorzeczywistość.
Niektórzy mówią: „Biorąc pod uwagę, że dom Boży awansuje i kształci wszelkiego rodzaju utalentowanych ludzi i pozwala im wejść w prawdorzeczywistość tak szybko, jak to możliwe, czy nie oznacza to, że ludzie, którzy nie są uzdolnieni, nie mogą wejść w prawdorzeczywistość?”. Czy taki wniosek jest poprawny? (Nie, jest błędny). Czy zatem omówienie tego tematu sprawiło, że jedni stali się podekscytowani, a inni przygnębieni i rozczarowani? Należy spojrzeć na to w ten sposób: ci, którzy zostali awansowani i poddani kształceniu, nie powinni popadać w dumę. Nie masz się czym chwalić: to przejaw Bożej łaski i błogosławieństwo. Kiedy Bóg daje ci więcej, prosi cię również, abyś i ty dał więcej z siebie. Jeśli dom Boży czyni wyjątek, awansując cię i kształcąc, znaczy to, że musisz zapłacić wyższą cenę. Jeśli będziesz w stanie znieść ten trud, to oczywiście więcej zyskasz. Jeżeli powiesz: „Nie mam ochoty znosić tego trudu”, to nie zyskasz prawdy ani Bożego błogosławieństwa. Niektórzy mówią: „Chcę zyskać te rzeczy, ale nie sądzę, abym był w stanie to zrobić, ponieważ dom Boży nie zrobi wyjątku, awansując mnie i kształcąc. Nie spełniam odnośnych kryteriów”. To nic, że nie spełniasz kryteriów. O ile tylko będziesz dążyć do prawdy i usilnie o nią zabiegać, Bóg nie potraktuje cię niesprawiedliwie. Ci, którzy są awansowani i kształceni, są po prostu w stanie wcześniej wejść w prawdorzeczywistość ze względu na swój potencjał i różne inne swoje uwarunkowania. Jednakże fakt, że zrobią to wcześniej, nie oznacza, że są jedynymi, którzy mogą wejść w prawdorzeczywistość. Znaczy to jedynie, że mogą zyskać trochę więcej wcześniej niż inni i trochę wcześniej niż inni wejść w prawdorzeczywistość. Ci, którzy nie zostali awansowani, pozostaną nieco w tyle, lecz nie oznacza to, że nie mogą wejść w prawdorzeczywistość. To, czy ktoś może to uczynić, czy nie, zależy od jego dążeń. Ci, którzy są awansowani i kształceni, są w stanie szybciej pojąć prawdozasady i szybciej wejść w prawdorzeczywistość w czasie procesu kształcenia, co jest korzystne dla dzieła domu Bożego. Stąd też jest rzeczą słuszną awansować i kształcić osoby, które okazują się mieć odpowiedni potencjał i miłować prawdę. Jeżeli ktoś potrafi odnaleźć takich ludzi, awansować ich i kształcić, nie zazdroszcząc im ani ich nie poniżając, a zamiast tego oferując im opiekę, znaczy to, że ma wzgląd na Boże intencje. I odwrotnie: jeśli niektóre osoby, zazdroszcząc takim ludziom i martwiąc się, że są oni lepsi od nich i je przewyższają, zaczynają ich wykluczać i poniżać, jest to bezspornie zły czyn, a przy tym coś, co często robią antychryści. Tylko źli ludzie i antychryści są bowiem w stanie atakować i wykluczać takich braci i siostry.
Jak należy rozumieć i jaką przyjąć postawę w odniesieniu do awansowania i kształcenia ludzi przez dom Boży
Przed chwilą rozmawialiśmy o tym, jakie cele przyświecają domowi Bożemu przy awansowaniu i kształceniu wszelkiego rodzaju utalentowanych ludzi. Bez względu na to, jakiego rodzaju pracę wykonują ci, którzy zostali wybrani do awansu i kształcenia – czy jest to praca specjalistycznej natury, czy zwykła, czy też chodzi o ogólne sprawy kościoła – wszystko to, krótko mówiąc, ma na celu umożliwienie im zrozumienia prawdozasad i wejścia w prawdorzeczywistość, tak aby mogli, tak szybko, jak to możliwe, wykonywać swoje obowiązki w sposób zgodny ze standardami, aby wypełnić Boże intencje – tego właśnie Bóg wymaga od ludzi i oczywiście jest to również potrzebne dziełu kościoła. Czy teraz już rozumiecie, jakie znaczenie ma awansowanie i kształcenie przez dom Boży wszelkiego rodzaju utalentowanych ludzi? Czy są w tej kwestii jeszcze jakieś niejasności? (Nie). Niektórzy mówią: „Teraz, kiedy ta osoba została awansowana na przywódcę i ma status, nie jest już zwyczajną osobą”. Czy, mówiąc tak, mają słuszność czy się mylą? (Mylą się). Inni mogą powiedzieć: „Ci, którzy zostają przywódcami, posiadają status, ale na szczycie człowiek jest samotny. Im wyżej wejdziesz, tym boleśniejszy będzie twój upadek!”. Czy, mówiąc tak, mają słuszność czy się mylą? Oczywiście się mylą. Do jakich ludzi odnosi się to powiedzenie? Odnosi się ono do ludzi z ambicjami i pragnieniami; odnosi się do antychrystów. Kiedy ci, którzy dążą do prawdy, zostają przywódcami, nie znaczy to, że wspinają się wysoko – to Bóg czyni wyjątek, wywyższając ich, i to właśnie Boże błogosławieństwo nakłada na nich to brzemię i pozwala im wykonywać pracę przywódcy. „Im wyżej wejdziesz, tym boleśniejszy będzie twój upadek!” to wniosek wyciągnięty przez niewierzących i powiedzenie to opisuje konsekwencje dążeń niewierzących do zrobienia kariery w świecie urzędniczym. Ci niedowiarkowie nie mają za grosz rozeznania i stosują to powiedzenie do pozytywnych ludzi, co jest poważnym błędem. Inni mogą powiedzieć: „Urodził się na wsi, a teraz został przywódcą kościoła – wysoko wzleciał ten feniks z tak skromnego gniazda”. Czy, mówiąc tak, mają słuszność czy się mylą? Są to diabelskie słowa niewierzących i nie można ich odnosić do Bożych wybrańców. W domu Bożym Bóg błogosławi tych, którzy dążą do prawdy, tych, którzy są uczciwi, tych, którzy są życzliwi i tych, którzy strzegą dzieła domu Bożego. Kiedy ludzie ci zrozumieją prawdę i zyskają odpowiednią postawę, prędzej czy później zostaną awansowani, by się kształcić i praktykować, aby zastąpić tych, którzy są fałszywymi przywódcami i antychrystami. W domu Bożym pozytywne osoby, które przeszły wiele prób i testów i które konsekwentnie strzegły dzieła domu Bożego, spotykają się z Bożą aprobatą, i niewłaściwe byłoby używanie w odniesieniu do nich tych diabelskich słów niewierzących. Dlatego też ci, którzy zawsze używają diabelskich słów niewierzących, aby opisywać to, co dzieje się w domu Bożym i wyrażać własne poglądy, są ludźmi, którzy nie rozumieją prawdy i mają niedorzeczne zapatrywania na różne sprawy. Ich poglądy na różne sprawy w ogóle się nie zmieniły i nadal pozostają zapatrywaniami niewierzących, oni zaś wierzą w Boga od kilku lat, a mimo to nie zyskali ani krzty prawdy i wciąż nie potrafią postrzegać spraw zgodnie ze słowami Bożymi – a zatem ludzie ci są niedowiarkami i niewierzącymi. Gdy ktoś zostaje awansowany i ma służyć jako przywódca lub pracownik albo jest szkolony do nadzorowania jakiejś technicznej pracy, wtedy nie jest to niczym innym jak brzemieniem powierzonym mu przez dom Boży. Jest to zlecenie, odpowiedzialność, a także – oczywiście – szczególny obowiązek i wyjątkowa szansa; jest to nadzwyczajne wyniesienie, przy czym osoba taka nie cechuje się niczym chwalebnym. Kiedy ktoś jest promowany i kształcony przez dom Boży, nie oznacza to, że ma on w nim specjalną pozycję czy status, aby mógł cieszyć się szczególnym traktowaniem i przychylnością. Oznacza to natomiast, że gdy ktoś został wyjątkowo wywyższony w domu Bożym, otrzymuje doskonałe warunki do tego, by się w nim kształcić i ćwiczyć w wykonywaniu jakiejś istotnej kościelnej pracy. Jednocześnie dom Boży będzie miał wyższe wymagania wobec takiego człowieka, a to jest bardzo korzystne dla jego wejścia w życie. Kiedy ktoś jest promowany i kształcony w domu Bożym, oznacza to, że będzie poddany surowym wymaganiom i ścisłemu nadzorowi. Dom Boży będzie ściśle kontrolował i nadzorował pracę, którą ten ktoś wykonuje, a także będzie rozumiał i zwracał uwagę na jego wejście w życie. Czy z tego punktu widzenia ludzie promowani i kształceni przez Dom Boży cieszą się specjalnym traktowaniem, specjalnym statusem i specjalną pozycją? Absolutnie nie, a tym bardziej nie cieszą się jakimś szczególnym poważaniem. Jeśli ludzie, którzy zostali awansowani i byli kształceni, czują, że wykonując swój obowiązek w miarę efektywnie, zgromadzili jakiś kapitał, więc popadają w stagnację i przestają dążyć do prawdy, to znajdą się w niebezpieczeństwie, kiedy spotkają ich próby i zgryzoty. Jeśli ludzie mają zbyt słabą postawę, to zapewne nie będą w stanie wytrwać. Niektórzy mówią: „Jeśli ktoś jest promowany i kształcony jako lider, to cieszy się pewnym poważaniem. Nawet jeśli nie jest jednym z synów pierworodnych, to przynajmniej ma nadzieję na stanie się członkiem ludu Bożego. Ja nigdy nie byłem awansowany ani kształcony, więc nie mam nadziei na stanie się członkiem ludu Bożego?”. Takie myślenie jest błędne. Aby stać się członkiem ludu Bożego, musisz mieć doświadczenie życiowe i musisz być kimś, kto podporządkowuje się Bogu. Nieważne, czy jesteś przywódcą, pracownikiem czy zwykłym uczniem – każdy, kto posiada prawdorzeczywistość, jest członkiem ludu Bożego. Nawet jeśli jesteś przywódcą lub pracownikiem, ale brakuje ci prawdorzeczywistości, to nadal jesteś wyrobnikiem. W rzeczywistości nie ma nic wyjątkowego w ludziach, którzy są awansowani i kształceni. Jedyną rzeczą, która różni ich od innych, jest to, że mają bardziej sprzyjające środowisko, większe możliwości i lepsze warunki do wykonywania określonej pracy związanej z prawdozasadami. Nawet jeśli większość pracy, którą wykonują, wiąże się z jakąś konkretną profesją, to jeśli nie ma prawdozasad, które by pracę tę regulowały i trzymały w ryzach, to obowiązek, który wypełniają, nie będzie zgodny z zasadami, a oni będą jedynie daremnie się mozolić i na pewno nie zyskają Bożej aprobaty. Jakie są wymagania domu Bożego wobec różnych utalentowanych ludzi, którzy są awansowani i kształceni? Aby mogli być awansowani i kształceni przez dom Boży, muszą oni przynajmniej być ludźmi posiadającymi sumienie i rozum; ludźmi, którzy potrafią przyjąć prawdę; ludźmi, którzy lojalnie wykonują swoje obowiązki i takimi, którzy potrafią podporządkować się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom, a kiedy czeka ich przycinanie, muszą przynajmniej być w stanie to zaakceptować i się temu podporządkować. Rezultatem, jaki mają osiągnąć osoby poddawane kształceniu i szkoleniu w domu Bożym, nie jest to, by mogły zostać urzędnikami czy szefami, albo wszystkim przewodzić, i nie chodzi też o to, by miały kształtować ludzkie myślenie, ani tym bardziej, rzecz jasna, o to, by posiadły lepsze umiejętności zawodowe lub wyższy poziom wykształcenia, albo zyskały lepszą reputację, bądź mogły być wymieniane jednym tchem wraz z jednostkami słynącymi na cały świat ze swoich umiejętności zawodowych lub dokonań w dziedzinie polityki. Rezultatem, jaki ma zostać osiągnięty, jest raczej to, by osoby te zrozumiały prawdę, urzeczywistniały słowa Boże i stały się ludźmi, którzy boją się Boga i unikają zła. Podczas szkolenia są one w stanie zrozumieć prawdę i pojąć prawdozasady, a także dowiedzieć się, czym dokładnie jest wiara w Boga i jak za Nim podążać – jest to niezwykle korzystne dla tych, którzy dążą do prawdy, by osiągnąć doskonałość. To właśnie jest rezultat i standard, który dom Boży pragnie osiągnąć, awansując i kształcąc wszelkiego rodzaju utalentowanych ludzi, a zarazem jest to najobfitsze żniwo, jakie są w stanie zebrać ci, którzy są awansowani i zatrudniani przez dom Boży.
Niektórzy ludzie stosunkowo odpowiedzialnie wykonują swoje obowiązki i zyskują aprobatę wybrańców Boga, w związku z czym kościół przygotowuje ich do przyjęcia funkcji liderów i pracowników. Jednakże, kiedy osiągną pewien status, zaczynają czuć, że wyróżniają się z tłumu, i myślą wówczas: „Dlaczego Dom Boży mnie wybrał? Czyż nie dlatego, że jestem lepszy od pozostałych?”. Brzmi to jak wypowiedź, która mogłaby paść z ust dziecka, nieprawdaż? Jest niedojrzała, niedorzeczna i naiwna. Prawda jest taka, że nie jesteś ani odrobinę lepszy od innych ludzi. Spełniasz jedynie kryteria, by być szkolonym przez Dom Boży. To, czy będziesz w stanie udźwignąć tę odpowiedzialność, dobrze wykonać ten obowiązek i nie zawieść zaufania, jakim cię obdarzono, to zupełnie inna kwestia. Kiedy ktoś zostaje wybrany przez braci i siostry na przywódcę lub wyznaczony przez dom Boży do wykonania określonej pracy czy pewnego obowiązku, nie znaczy to, że taka osoba otrzymuje wyjątkowy status lub stanowisko ani że rozumie liczniejsze i głębsze prawdy niż pozostali, a tym bardziej nie znaczy to, że ta osoba jest w stanie podporządkować się Bogu i że Go nie zdradzi. Oczywiście nie znaczy to również, że zna ona Boga i że ma w sobie bojaźń Bożą. W istocie tacy ludzie nie osiągnęli żadnej z powyższych rzeczy. Awans i przygotowywanie rozumiane są tu w zwykłym znaczeniu tych słów i nie są równoznaczne z tym, że ci ludzie zostali z góry przeznaczeni i zaaprobowani przez Boga. Awans i pielęgnowanie tych ludzi oznacza po prostu, że zostali awansowani i czeka ich przygotowywanie, a ostateczny efekt tego procesu zależy od tego, czy taka osoba dąży do prawdy i czy jest w stanie wybrać ścieżkę podążania za prawdą. Kiedy więc ktoś w kościele zostaje awansowany i jest szkolony do roli przywódcy, jest on jedynie awansowany i przygotowywany w podstawowym znaczeniu tego słowa; nie oznacza to, że jest już spełniającym standardy i kompetentnym przywódcą, że jest zdolny do podjęcia roli przywódczej i może wykonywać prawdziwą pracę – tak nie jest. Większość ludzi nie potrafi dostrzec tych rzeczy i opierając się wyłącznie na własnych wyobrażeniach, podziwia tych, którzy zostali awansowani. To błąd. Bez względu na to, od jak wielu lat ci ludzie wierzą w Boga, czy ci, którzy są promowani, naprawdę posiadają prawdorzeczywistość? Niekoniecznie. Czy są w stanie wdrażać ustalenia dotyczące pracy domu Bożego? Niekoniecznie. Czy mają poczucie odpowiedzialności? Czy są lojalni? Czy są w stanie się podporządkować? Czy potrafią szukać prawdy, gdy napotkają problem? Wszystko to jest niewiadomą. Czy ci ludzie mają serca bojące się Boga? I jaką siłę mają ich serca bojące się Boga? Czy są w stanie uniknąć postępowania według własnej woli? Czy potrafią szukać Boga? Czy wykonując pracę przywódczą, są w stanie często stawać przed Bogiem, by poszukiwać Jego intencji? Czy potrafią poprowadzić innych do prawdorzeczywistości? Z całą pewnością nie są w stanie tego wszystkiego uczynić. Nie zostali jeszcze przeszkoleni i nie mieli wystarczająco doświadczeń, więc nie są do tego zdolni. Dlatego promowanie i szkolenie kogoś nie oznacza, że ta osoba rozumie już prawdę ani że jest już zdolna wykonywać swoje obowiązki w sposób spełniający standardy. Jaki jest zatem cel i znaczenie awansowania i pielęgnowania jakiejś osoby? Rzecz w tym, że ten ktoś zostaje awansowany, jako jednostka, by praktykować i aby być specjalnie podlewany i szkolony, dzięki czemu będzie w stanie zrozumieć prawdozasady, a także zasady, środki i metody robienia różnych rzeczy i rozwiązywania rozmaitych problemów. Nauczy się też, jak sobie radzić i jak postępować w różnych warunkach i z różnymi typami ludzi, jakich napotyka, zgodnie z intencjami Boga i w sposób, który chroni interesy domu Bożego. Czy, oceniając na podstawie tych punktów, utalentowani ludzie awansowani i szkoleni przez dom Boży są wystarczająco zdolni do podjęcia pracy i należytego wykonywania swoich obowiązków w okresie awansu i szkolenia lub jeszcze wcześniej? Oczywiście nie. Dlatego jest nieuniknione, że podczas okresu szkolenia ci ludzie doświadczą przycinania, osądzania i karcenia, zostaną obnażeni, a nawet zwolnieni; to jest normalne, to jest szkolenie i przysposobienie. Nie należy mieć żadnych wysokich oczekiwań ani stawiać nierealistycznych żądań tym, którzy są promowani i szkoleni; byłoby to nierozsądne i niesprawiedliwe wobec nich. Możecie nadzorować ich pracę, a jeśli zauważycie w niej problemy lub zjawiska naruszające zasady, możecie poruszyć tę kwestię i poszukiwać prawdy, aby rozwiązać takie sprawy. Nie powinniście zaś osądzać tych ludzi, potępiać, atakować ani wykluczać, ponieważ są oni jedynie w okresie szkolenia i nie powinno się ich postrzegać jak ludzi, którzy zostali udoskonaleni, a tym bardziej jako ludzi bez winy czy posiadających prawdorzeczywistość. Podobnie jak wy, są oni tylko w okresie szkolenia. Różnica polega na tym, że oni podejmują większą pracę i mają więcej obowiązków niż zwykli ludzie. Ich odpowiedzialnością i powinnością jest wykonywanie większej pracy; muszą zapłacić większą cenę, znieść więcej trudów, włożyć więcej wysiłku umysłowego, rozwiązać więcej problemów, tolerować więcej krytyki ze strony ludzi i, rzecz jasna, podejmować większy wysiłek, a także – w porównaniu do zwykłych osób wykonujących swoje obowiązki - trochę mniej spać, cieszyć się trochę mniejszą liczbą dobrych rzeczy i trochę mniej plotkować. Na tym polega ich wyjątkowość; poza tym są tacy sami jak wszyscy inni. Po co to mówię? Aby wszyscy się dowiedzieli, że muszą właściwie podchodzić do różnego rodzaju utalentowanych osób promowanych i szkolonych w domu Bożym, że nie należy takim osobom stawiać surowych wymagań oraz że, oczywiście, nie należy też mieć na ich temat nierealistycznych opinii. Głupotą jest również nadmiernie ich podziwiać. Stawianie im zbyt surowych wymagań jest nieludzkie i nierealistyczne. Jaki jest zatem najrozsądniejszy sposób ich traktowania? Należy odnosić się do ich jak do zwykłych ludzi, a kiedy pojawi się potrzeba, aby zwrócić się do kogoś z jakimś problemem, któremu należy się przyjrzeć, trzeba z nimi porozmawiać, wzajemnie ucząc się od siebie i uzupełniając się. Ponadto obowiązkiem wszystkich jest nadzorowanie przywódców i pracowników, by sprawdzać, czy wykonują realną pracę, czy potrafią wykorzystywać prawdę do rozwiązywania problemów; to są standardy i zasady pozwalające ustalić, czy przywódca lub pracownik spełnia kryteria. Jeśli są oni w stanie radzić sobie z ogólnymi problemami i je rozwiązywać, to są kompetentni. Ale jeśli nie potrafią naprawić zwyczajnych problemów, to nie nadają się na przywódców ani pracowników i należy ich szybko usunąć ze stanowiska. Trzeba wybrać kogoś innego i nie dopuścić do opóźnień w dziele domu Bożego. Opóźnianie dzieła domu Bożego szkodzi wam samym i innym, nie służy nikomu.
Niektórzy ludzie są awansowani i przygotowywani przez Kościół, zyskując tym samym dobrą okazję, by się szkolić. Jest to coś dobrego. Można powiedzieć, że zostali wywyższeni i obdarzeni łaską przez Boga. Jak zatem mają wykonywać swój obowiązek? Pierwszą zasadą, której powinni przestrzegać, jest zrozumienie prawdy – kiedy jej nie rozumieją prawdy, muszą jej poszukiwać, a jeśli po samodzielnych poszukiwaniach nadal jej nie rozumieją, mogą znaleźć kogoś, kto rozumie prawdę, aby z nim rozmawiać i wspólnie poszukiwać, dzięki czemu uda się rozwiązać problem szybko i na czas. Jeśli koncentrujesz się tylko na tym, by więcej czasu spędzać na samotnej lekturze słów Boga albo na przemyśliwaniu tych słów po to, aby zrozumieć prawdę i rozwiązać problem, trwa to zbyt długo; jak mówi przysłowie: „Długotrwała terapia nie nadaje się do leczenia nagłych przypadków”. Gdy chcesz czynić szybkie postępy, jeśli chodzi o prawdę, to musisz nauczyć się harmonijnie współpracować z innymi, zadawać więcej pytań i więcej poszukiwać. Tylko wtedy będziesz szybko wzrastać w życiu i będziesz w stanie migiem rozwiązywać problemy, bez żadnych opóźnień ani w jednym, ani w drugim. Ponieważ dopiero co cię awansowano i jesteś na okresie próbnym oraz nie pojmujesz prawdy lub nie posiadasz prawdorzeczywistości, ponieważ wciąż brakuje ci tej postawy, nie myśl, że ten awans oznacza, iż posiadłeś prawdorzeczywistość; tak nie jest. Stało się to tylko dlatego, że umiesz nieść brzemię pracy i posiadasz charakter przywódcy; dlatego wybrano cię, aby cię awansować i szkolić. Taki rozum powinieneś mieć. Jeśli po tym, jak cię awansowano i zająłeś pozycję przywódcy lub pracownika, zaczniesz potwierdzać swój status i wierzyć, że jesteś kimś, kto dąży do prawdy, oraz że posiadasz prawdorzeczywistość – i jeśli niezależnie od problemów braci i sióstr, udajesz, że rozumiesz i że jesteś uduchowioną osobą, to jest to głupota i postępowanie na wzór obłudnych faryzeuszy. Musisz mówić i postępować zgodnie z prawdą. Gdy czegoś nie rozumiesz, możesz zapytać innych lub poszukać odpowiedzi u Zwierzchnictwa i porozmawiać nim – nie ma w tym żadnego wstydu. Nawet jeśli nie zadajesz pytań, Zwierzchnictwo i tak będzie znało twoją prawdziwą postawę i będzie wiedziało, że nie ma w tobie prawdorzeczywistości. Poszukiwanie i omawianie to czynności, jakie powinieneś wykonywać; to jest rozum, jaki powinien cechować zwykłe człowieczeństwo, i zasada, której powinni przestrzegać przywódcy i pracownicy. Nie trzeba się tego wstydzić. Jeśli myślisz, że jako przywódcy nie przystoi ci nie rozumieć zasad lub ciągle zadawać pytania innym ludziom lub Zwierzchnictwu, i jeśli boisz się, że inni będą patrzeć na ciebie z góry, a w rezultacie takiego myślenia zaczynasz udawać, że wszystko rozumiesz, że wszystko wiesz, że posiadasz zdolność do pracy, że możesz wykonywać dowolną pracę w kościele, że nie potrzebujesz nikogo, kto by cię napominał i rozmawiał z tobą, ani nikogo, kto by cię wspierał i zaopatrywał, to jest niebezpieczne, a ty jesteś za bardzo arogancki oraz zarozumiały, i zanadto brak ci rozumu. Nie znasz nawet własnej miary – czy nie czyni cię to osobą nierozgarniętą? Tacy ludzie de facto nie spełniają kryteriów awansu i szkolenia w domu Bożym i prędzej czy później zostaną zwolnieni i wyeliminowani. Tak więc każdy przywódca lub pracownik, który właśnie został awansowany, powinien mieć jasność, że nie posiada prawdorzeczywistości – powinien mieć tę samoświadomość. Jesteś teraz przywódcą lub pracownikiem nie dlatego, że zostałeś wyznaczony przez Boga, ale dlatego, że zostałeś awansowany na to stanowisko przez innych przywódców i pracowników lub powołany w wyborach przez wybrańców Boga. Nie oznacza to, że masz prawdorzeczywistość i prawdziwą postawę. Gdy to zrozumiesz, będziesz miał trochę rozumu, który muszą posiadać przywódcy i pracownicy. Czy teraz już to rozumiecie? (Tak). A zatem jak, mówiąc ściśle, winniście wykonywać pracę? W jaki sposób powinniście wprowadzać w życie zgodną współpracę? Jak macie poszukiwać prawdy, by rozwiązywać problemy, ilekroć je napotkacie? Te rzeczy trzeba koniecznie zrozumieć. Jeśli ujawnią się skażone skłonności, poszukujcie prawdy i wyzbywajcie się ich tak szybko, jak to możliwe. Jeśli w porę się ich nie wyzbywacie i zaczynają wpływać na waszą pracę, jest to problem. Jeśli nie jesteście zaznajomieni z jakąś profesją, powinniście niezwłocznie się jej nauczyć. Ponieważ niektóre obowiązki wymagają znajomości danego zawodu, to jeśli będziecie tylko rozumieć prawdę, nie dysponując żadną profesjonalną wiedzą z określonej dziedziny, będzie to również miało negatywny wpływ na wyniki waszej pracy. Musicie pojąć i zrozumieć przynajmniej podstawy profesjonalnej wiedzy, abyście byli w stanie efektywnie kierować pracą ludzi i ją monitorować. Jeśli zaś jesteście tylko biegli w danym zawodzie, ale nie rozumiecie prawdy, to w waszej pracy również będą pojawiać się niedociągnięcia, więc aby należycie wykonywać swoje obowiązki, będziecie musieli dążyć do prawdy i współpracować z ludźmi, którzy ją rozumieją. To, że biegle opanowałeś jakieś zawodowe umiejętności lub pewną dziedzinę wiedzy, nie oznacza jeszcze, że potrafisz robić różne rzeczy zgodnie z zasadami; dlatego niezwykle ważne jest, aby starać się rozmawiać z ludźmi, którzy rozumieją prawdę – to właśnie jest zasada, której powinniście przestrzegać. Czegokolwiek jednak byś nie robił, absolutnie nie wolno ci udawać. Jesteś w okresie szkolenia i przygotowywania, masz skażone usposobienie i kompletnie nie rozumiesz prawdy. Powiedz Mi, czy Bóg wie o tych rzeczach? (Tak). Czy w takim razie nie wyglądałbyś nieco głupio, gdybyś udawał? Czy chcecie być głupimi ludźmi? (Nie, nie chcemy.) Jeśli nie chcecie być głupimi ludźmi, to jakimi ludźmi powinniście być? Bądźcie ludźmi obdarzonymi rozumem, takimi, którzy pokornie szukają prawdy i potrafią ją przyjąć. Nie udawajcie, nie bądźcie obłudnymi faryzeuszami. To, co znasz, to tylko wiedza zawodowa, a nie prawdozasady. Musisz znaleźć sposób, aby odpowiednio wykorzystać swoje zawodowe mocne strony oraz zrobić użytek ze zdobytej wiedzy i posiadanego wykształcenia w oparciu o zrozumienie prawdozasad. Czy to nie jest zasada? Czy nie jest to ścieżka praktyki? Gdy nauczysz się to robić, zyskasz ścieżkę, którą możesz podążać, i będziesz w stanie wejść w prawdorzeczywistość. Cokolwiek robisz, nie bądź uparty ani nie udawaj. To nie jest racjonalny sposób robienia rzeczy. Jest to raczej najgłupszy z nich. Ludzie, którzy kierują się w życiu swoim zepsutym usposobieniem, są najgłupszymi z ludzi. Tylko ci, którzy szukają prawdy i postępują zgodnie z prawdozasadami, są najmądrzejszymi ludźmi.
Czy dzięki temu omówieniu prawidłowo rozumiecie już teraz kwestię awansowania i kształcenia wszelkiego rodzaju utalentowanych ludzi przez dom Boży i macie na ten temat właściwy pogląd? (Tak). Skoro macie już teraz właściwy pogląd na ten temat, czy możecie przyjąć właściwe podejście wobec takich ludzi? Musicie przyjąć właściwe podejście do ich atutów, a także do wad i niedociągnięć jakie wykazują pod względem swojego człowieczeństwa, wykonywanej pracy, znajomości zawodu i różnych innych aspektów – do wszystkich tych rzeczy należy podejść we właściwy sposób. Ponadto, niezależnie od tego, czy zostaniecie awansowani i kształceni na przywódców i pracowników, albo czy jesteście jednostkami utalentowanymi w różnych zawodach, wszyscy jesteście zwyczajni, wszyscy zostaliście skażeni przez szatana i ani jeden z was nie pojmuje prawdy. A zatem żaden z was nie powinien zakładać maski ani się ukrywać, a zamiast tego powinniście się uczyć otwierać w szczerej rozmowie. Jeśli czegoś nie rozumiesz, to przyznaj, że tak właśnie jest. Jeżeli nie wiesz, jak coś zrobić, to się do tego przyznaj. Nie ważne, jakie pojawią się problemy czy trudności, wszyscy powinni omawiać razem prawdę, by znaleźć wyjście z sytuacji. W obliczu prawdy każdy jest jak dziecko; każdy jest ubogi i godzien pożałowania oraz ma ewidentne braki. W obliczu prawdy ludzie muszą być ulegli, mieć serce pełne tęsknoty i pokory oraz poszukiwać prawdy i ją przyjąć, a następnie praktykować i zdobyć się na podporządkowanie się Bogu. Postępując w ten sposób, będą mogli wejść w rzeczywistość prawdy słów Bożych przy wypełnianiu swoich obowiązków i w swym codziennym życiu. Każdy jest równy wobec prawdy. Ci, którzy awansowali i są pielęgnowani, nie są o wiele lepsi od innych. Każdy zaczął doświadczać dzieła Bożego mniej więcej w tym samym czasie. Ci, którzy nie zostali awansowani i nie są pielęgnowani, powinni także dążyć do prawdy, wykonując swoje obowiązki. Nikt nie może pozbawiać innych prawa do dążenia do prawdy. Niektórzy chętniej dążą do prawdy i mają dość dobry charakter, więc się ich awansuje i pielęgnuje. Wynika to z potrzeb dzieła domu Bożego. Dlaczego zatem dom Boży stosuje takie zasady przy awansowaniu ludzi i korzystaniu z nich? Ponieważ ludzie mają różny potencjał i różne charaktery, każdy człowiek wybiera inną ścieżkę, a to prowadzi do różnych wyników ludzkiej wiary w Boga. Ci, którzy dążą do prawdy, są zbawieni i stają się ludem królestwa, zaś ci, którzy w ogóle nie przyjmują prawdy i nie są lojalni w pełnieniu swojego obowiązku, zostają wyeliminowani. Dom Boży pielęgnuje i korzysta z ludzi w oparciu o to, czy dążą do prawdy i czy są lojalni przy pełnieniu swojego obowiązku. Czy istnieje hierarchizacja rozmaitych ludzi w domu Bożym? Na razie nie ma żadnej hierarchii, jeśli chodzi o stanowiska, wartość, status czy znaczenie rozmaitych osób. Przynajmniej w tym okresie, kiedy Bóg działa, by ich zbawić i prowadzić ludzi, nie ma różnicy między ranami, stanowiskami, wartością czy statusem różnych ludzi. Różnice wynikają jedynie z podziału pracy i obowiązków do wykonania. To oczywiste, że w tym okresie niektórzy ludzie, w drodze wyjątku, są awansowani i kształceni do tego, by wykonywać pewne szczególne zadania, natomiast inni nie dostają takich możliwości z rozmaitych powodów, takich jak problemy z charakterem czy środowiskiem rodzinnym. Lecz czy Bóg nie zbawi tych, którzy nie dostali takich możliwości? Tak nie jest. Czy ich wartość i pozycja są niższe niż innych? Nie. Wobec prawdy każdy jest równy, każdy ma możliwość dążenia do niej i jej zyskiwania, a Bóg każdego traktuje sprawiedliwie i rozsądnie. W którym momencie pojawiają się zauważalne różnice pod względem stanowiska, wartości i statusu poszczególnych osób? Wtedy, gdy ludzie dochodzą do kresu swojej drogi, a dzieło Boże dobiega końca, i formułowane są wreszcie wnioski na temat postaw i poglądów, jakie każdy człowiek przejawiał w procesie dążenia do zbawienia i podczas wykonywania swoich obowiązków, a także na temat różnych przejawów i postaw każdego człowieka wobec Boga – to znaczy wtedy, gdy zapiski w Bożej księdze będą już kompletne. Rozbieżności te pojawią się właśnie w tym czasie, ponieważ wynik i przeznaczenie poszczególnych ludzi będą różne, pojawią się także różnice w ich wartości, pozycji i statusie. Dopiero wtedy wszystkie te rzeczy będzie można dojrzeć i w pewnym przybliżeniu ustalić, podczas gdy teraz wszyscy są tacy sami. Czy to zrozumieliście? Czy czekacie z niecierpliwością na ten dzień? Czy wyczekujecie go z utęsknieniem, a jednocześnie obawiacie się jego nadejścia? Czekacie na to, że w tym dniu w końcu ukaże się wasz wynik i że wreszcie dotrwacie do tego dnia, pomimo wszelkich trudności; tym zaś, czego się obawiacie, jest to, że może się okazać, że nie podążaliście właściwą ścieżką tak jak należy, że upadaliście po drodze i ponieśliście porażkę, i że wasz ostateczny wynik będzie niezadowalający, gorszy niż sobie wyobrażacie i oczekujecie: jakże byłoby to smutne, jakże bolesne i rozczarowujące! Nie wybiegaj myślami tak daleko w przyszłość, to nierozsądne. Najpierw spójrz na to, co masz przed oczami, krocz jak należy ścieżką, która ścieli ci się pod stopami, dobrze wykonuj swoją bieżącą pracę i wypełniaj zobowiązania i obowiązki, które powierzył ci Bóg. To właśnie ma największe znaczenie i właśnie to jest najważniejsze. Pojmij prawdę i zasady wykonywania swojego obowiązku, które należy zrozumieć właśnie teraz, i rozmawiaj o nich, dopóki nie staną się dla ciebie najzupełniej jasne – tak, abyś miał je przepracowane w swoim umyśle i wiedział jasno i dokładnie, jakie zasady obowiązują we wszystkim, co robisz. Upewnij się też, że nie naruszasz zasad, nie odbiegasz od nich, nie powodujesz zakłóceń lub niepokojów, ani nie robisz niczego, co szkodzi interesom domu Bożego – wszystkie te kwestie są tym, w co powinniście już teraz wkroczyć. Nie ma potrzeby, abyśmy rozmawiali o czymś, co znajduje się w odległej przyszłości, i nie ma też potrzeby, abyście o to pytali lub o tym myśleli. Nie ma sensu wybiegać myślami tak daleko w przyszłość – nie o tym powinieneś teraz myśleć. Niektórzy mogą spytać: „Dlaczego nie powinniśmy o tym myśleć? Stan katastrofy zrobił się już tak poważny, więc czy nie nastała pora, abyśmy pomyśleli o takich rzeczach?”. Czy rzeczywiście już pora na to? Czy fakt, że katastrofa jest tak wielka, wpływa na twoje wkraczanie w prawdę? (Nie, nie wpływa). Stan katastrofy zrobił się wielce poważny, lecz kiedyż to Ja organizuję zgromadzenia albo głoszę kazania odnoszące się specjalnie do katastrofy? Nigdy nie skupiam się na kwestii katastrofy, zawsze mówię tylko o prawdzie, abyście mogli pojąć prawdę oraz Boże intencje i abyście zrozumieli, jak dobrze wypełniać swoje obowiązki i jak wejść w prawdorzeczywistość. W dzisiejszych czasach niektórzy ludzie nawet nie rozumieją, czym jest prawdorzeczywistość, a czym są doktryny. Codziennie wypluwają z siebie po prostu garść tych samych słów i doktryn oraz mnóstwo pustosłowia, a mimo to mają poczucie, że weszli w prawdorzeczywistość. Ja martwię się o nich, lecz oni nie martwią się o siebie samych. Wciąż rozmyślają o tych rzeczach, które mają nadejść w odległej przyszłości – a myślenie o nich nie jest rozsądne.
Celem awansowania i kształcenia wszelkiego rodzaju utalentowanych osób nie jest przemienienie ich w bardzo aktywne jednostki ani snucie planów, że w przyszłości staną się pewnego rodzaju ostoją, lecz danie niektórym ludziom – którzy, relatywnie rzecz ujmując, usilniej dążą do prawdy i spełniają kryteria dotyczące awansowania i kształcenia – możliwości szkolenia się w odpowiednich środowiskach i w bardziej sprzyjających warunkach. Najważniejszą rzeczą jest to, aby byli w stanie zrozumieć słowa Boże, pojąć prawdę i wejść w prawdorzeczywistość. Czyż nie to właśnie ludzie powinni osiągnąć poprzez swą wiarę w Boga? Czyż nie to właśnie ludzie powinni zyskać poprzez swą wiarę w Boga? Aby zaś wejść w prawdorzeczywistość, do czego powinniście teraz przede wszystkim dążyć? Czy macie już jakieś plany lub kroki, zmierzające do tego, aby to uczynić? Podpowiem wam pewną sztuczkę, która jest prosta, łatwa i szybka. Mówiąc najprościej, wkraczanie w prawdorzeczywistość jest faktycznie praktykowaniem prawdy. Aby praktykować prawdę, trzeba najpierw rozprawić się ze swoimi skażonymi skłonnościami. Jaki jest punkt wyjścia do tego, by jak najszybciej wyzbyć się swoich skażonych skłonności? W waszym przypadku najprostszy, najszybszy i najbardziej nieskomplikowany sposób polega na tym, by najpierw rozwiązać problem bycia niedbałym przy wykonywaniu swoich obowiązków, krok po kroku wyzbywając się swoich skażonych skłonności. Jak dużo czasu może wam to zająć? Czy macie jakiś plan? Większość ludzi nie ma żadnego planu: po prostu opracowuje go wciąż w myślach, nie wiedząc, kiedy oficjalnie zacząć go realizować. Chociaż wiedzą, że są niedbali, po prostu nie zabierają się za rozwikłanie tego problemu i nie mają żadnego konkretnego rozwiązania. Bycie leniwym przy wykonywaniu swojego obowiązku, brak skrupulatności, brak odpowiedzialności i lekceważenie swoich powinności – są to wszystko przejawy bycia niedbałym. Pierwszym krokiem jest rozwiązanie problemu bycia niedbałym. Drugim krokiem jest rozwiązanie problemu działania zgodnie ze swą własną wolą. Jeśli chodzi o inne kwestie, takie jak wypowiadanie czasami oszukańczych słów albo przejawianie podstępnych lub aroganckich skłonności, to na razie się nimi nie przejmujcie. Czyż nie jest rozsądniej i skuteczniej zająć się najpierw własną niedbałością i samowolnym postępowaniem? Czyż te dwa problemy nie są najłatwiejsze do wykrycia? Czy nie jest łatwo je rozwiązać? (Owszem). Czy jesteś świadom tego, kiedy bywasz niedbały? Czy zdajesz sobie sprawę, kiedy myślisz o tym, by poleniuchować? Czy zdajesz sobie sprawę, kiedy myślisz o stosowaniu jakichś sztuczek lub pobłażaniu sobie czy też dogadzaniu sobie za sprawą jakiegoś oszukańczego działania? (Tak). Jeśli rzeczywiście zdajesz sobie z tego sprawę, to łatwo będzie rozwikłać ten problem. Zacznij od rozwiązywania tych problemów, które jesteś w stanie z łatwością wykryć i z których w swym wnętrzu zdajesz sobie sprawę. Niedbałość przy wykonywaniu swojego obowiązku jest bardzo widocznym i powszechnym problemem, lecz jest też problemem uporczywym i naprawdę trudnym do rozwiązania. Wykonując obowiązek, trzeba nauczyć się sumienności, skrupulatności, pieczołowitości i odpowiedzialności oraz twardo stąpać po ziemi, to znaczy stawiać jedną stopę przed drugą. Człowiek musi wytężyć wszystkie siły, by dobrze wypełniać swój obowiązek, dopóki nie będzie zadowolony ze sposobu, w jaki go wypełnił. Jeśli ktoś nie rozumie prawdy, powinien szukać zasad i postępować zgodnie z nimi oraz z wymaganiami Boga; powinien z własnej woli włożyć w to więcej wysiłku, dobrze wypełnić swój obowiązek i nigdy nie wykonywać go w sposób niedbały. Tylko praktykując w ten sposób, można poczuć spokój w sercu i nie mieć wyrzutów sumienia. Czy łatwo rozwiązać problem niedbalstwa? O ile masz sumienie i rozum, o tyle możesz go rozwiązać. Najpierw musisz modlić się do Boga: „Boże, podejmuję swój obowiązek. Jeśli będę niedbały, proszę Cię, abyś mnie zdyscyplinował i upomniał w moim sercu. Proszę też, abyś mnie prowadził, abym dobrze wykonywał swoje obowiązki i nie był niedbały”. Praktykuj w ten sposób każdego dnia i przekonaj się, jak długo potrwa, nim problem twojego niedbalstwa zostanie rozwiązany, związane z nim stany zaczną rzadziej się pojawiać, mniej będzie zafałszowań w twojej pracy, a jej wymierne rezultaty się poprawią i wzrośnie twoja efektywność przy wykonywaniu twego obowiązku. Wypełnianie swoich obowiązków bez niedbałości — czy jest to coś, co możesz osiągnąć, zdając się tylko na siebie? Czy, kiedy czujesz, że zaczynasz być niedbały, jesteś w stanie nad tym zapanować? (Nie jest to łatwe). Jest to zatem trudne. Jeśli naprawdę trudno wam nad tym zapanować, to macie przed sobą duży problem! A co potraficie zrobić, nie będąc przy tym niedbali? Niektórzy ludzie przywiązują szczególną wagę do tego, co jedzą; jeśli posiłek im nie odpowiada, będą mieć zły humor przez cały dzień. Niektóre kobiety uwielbiają ładnie się ubierać i robić makijaż; ani jeden kosmyk włosów nie umknie ich uwadze. Niektórzy ludzie umieją robić interesy; starannie przeliczają każdą złotówkę. Jeśli waszemu postępowaniu towarzyszy tego rodzaju sumienna postawa, możecie uniknąć bycia niedbałym. Najpierw rozwiążcie problem polegający na tym, że jesteście niedbali, a następnie rozwiążcie problem polegający na tym, że działacie samowolnie. Działanie zgodnie z własną wolą jest często występującym problemem, a przy tym kolejnym, który ludziom łatwo jest u siebie wykryć. Przy odrobinie autorefleksji można zdać sobie sprawę, że postępuje się samowolnie, co nie jest zgodne z prawdozasadami. Problemy, które ludzie są w stanie rozpoznać, są łatwe do rozwiązania. Zajmijcie się najpierw rozwiązaniem tych dwóch problemów; po pierwsze problemu niedbałości, a po drugie działania zgodnie z własną wolą. Dążcie do tego, aby w przeciągu roku lub dwóch lat osiągnąć pewne rezultaty – tak, aby we wszystkim, co robicie, nie być niedbałymi ani nie działać samowolnie czy pod wpływem waszej własnej woli. Gdy te dwa problemy zostaną rozwiązane, nie będziecie dalecy od wypełniania swoich obowiązków w sposób zgodny ze standardami. A jeśli jednak nie zdołacie tych dwóch problemów rozwiązać, to wciąż jesteście dalecy od podporządkowania się Bogu i od uwzględniania Jego intencji – nawet nie prześlizgnęliście się jeszcze po powierzchni tej kwestii.
Rozmawialiśmy przed chwilą o kryteriach i celach awansowania i kształcenia różnego rodzaju wykwalifikowanych i utalentowanych osób, a także o tym, jak należy rozumieć i jaki mieć pogląd na kwestię awansowania i kształcenia przez dom Boży różnego rodzaju uzdolnionych ludzi. Kolejnym aspektem całej sprawy jest postawa i podejście, jakie należy przyjąć wobec różnego rodzaju utalentowanych ludzi, którzy są awansowani i kształceni. Są to niektóre spośród kwestii, które należy omówić w ramach punktu szóstego. A zatem w następnej kolejności, mając szczególnie na względzie punkt szósty, obnażmy i gruntownie przeanalizujmy, w jaki sposób fałszywi przywódcy wykonują zadanie polegające na awansowaniu i kształceniu różnego rodzaju utalentowanych ludzi. To właśnie będzie głównym tematem naszego omówienia.
Postawy oraz przejawy fałszywych przywódców względem awansowania i kształcenia wszelkiego rodzaju utalentowanych osób
Fałszywi przywódcy nie rozumieją prawdy i jej nie poszukują. Stąd też, jeśli chodzi o ważne zadanie polegające na awansowaniu i kształceniu w domu Bożym wszelkiego rodzaju wykwalifikowanych i utalentowanych osób, to i tę pracę potrafią spartaczyć i narobić w tej dziedzinie straszliwego bałaganu, nie spełniając po prostu wymagań domu Bożego. Ponieważ nie rozumieją kryteriów odnoszących się do awansowania i kształcenia różnego rodzaju wykwalifikowanych i uzdolnionych osób – nie mówiąc już o Bożych intencjach – a także nie pojmują, jakie znaczenie ma awansowanie i kształcenie takich ludzi, bardzo trudno jest im wykonywać to zadanie w sposób zgodny ze standardami oraz zasadami. Różne rodzaje „utalentowanych” osób, które fałszywi przywódcy kształcą podczas wykonywania swojej pracy, stanowią bez wątpienia różnorodną i pstrą mieszaninę. Zamiast bowiem awansować i kształcić osoby rzeczywiście wykwalifikowane lub uzdolnione, fałszywi przywódcy promują ludzi, którzy absolutnie nie powinni być awansowani i kształceni, by służyć jako przywódcy lub pracownicy, i umożliwiają tym ludziom życie na koszt kościoła i trwonienie ofiar składanych dla Boga. Wszyscy fałszywi przywódcy postępują w ten sposób, sprawiając, że niektóre osoby, które dążą do prawdy i mają poczucie sprawiedliwości, są deptane, a nie awansowane, i nie korzysta się z ich usług. Zamiast nich zaś ci, którzy do niczego się nie nadają, stają się rzekomo „utalentowanymi” ludźmi w oczach fałszywych przywódców i są przez nich awansowani i kształceni. Jakie zatem przejawy cechują fałszywych przywódców podczas wykonywania tego zadania? Załóżmy na przykład, że ze względu na wymogi swego dzieła, dom Boży musi znaleźć ludzi, którzy zajmą się zewnętrznymi sprawami. Jakich więc ludzi dom Boży powinien szukać? Przed chwilą wymieniłem kilka kryteriów, a mianowicie: posiadanie zdolności do pracy, umiejętność wykonywania swoich obowiązków zgodnie z zasadami, których przestrzegania wymaga dom Boży, oraz zdolność do obrony interesów domu Bożego. Czy fałszywy przywódca zna te zasady? Oczywiście, że nie; jak więc znajduje ludzi, mających zajmować się zewnętrznymi sprawami? Myśli sobie tak: „Kto mógłby zająć się zewnętrznymi sprawami? Jest jedna siostra, która jest bystra i szybko reaguje, ma dar wymowy i wie, jak radzić sobie z ludźmi. Kiedy mówi, strzela oczyma z wyrachowaniem, a przeciętny człowiek nie jest w stanie jej rozgryźć. Nie do końca nadawałaby się na przywódcę kościoła, ale byłaby świetna, jeśli chodzi o załatwianie zewnętrznych spraw, więc to właśnie ją wybiorę. Problem tylko w tym, że zważywszy na dosyć niski poziom jej wykształcenia, obawiam się, że niewierzący będą patrzeć na nią z góry, więc znajdę jej współpracowniczkę, absolwentkę uniwersytetu, która była przewodniczącą zrzeszenia studentów. Jest ona bardzo mądra, ale ma stosunkowo niewielkie doświadczenie społeczne i w porównaniu z tą pierwszą siostrą niewiele widziała świata, więc będzie mogła uczyć się od swojej współpracowniczki. Z tych dwóch osób jedna ma niski poziom wykształcenia, a druga jest bardzo dobrze wykształcona; jedna ma bogate doświadczenie społeczne, a druga nie ma żadnego – razem tworzą pasujący do siebie świetny duet, nieprawdaż?”. Jedna jest elokwentna, komunikatywna i bystra oraz niezwykle towarzyska: ilekroć ma kontakt z niewierzącymi, nie są w stanie stwierdzić, że jest osobą wierzącą. Druga jest bardzo dobrze wykształcona i ma wysoki status społeczny; ilekroć ma kontakt z niewierzącymi, ci nie patrzą na nią z góry. Co sądzicie o zasadach, zgodnie z którymi ten fałszywy przywódca wybiera te dwie osoby? Fałszywy przywódca sądzi, że o ile tylko ktoś ma dar wymowy i bystry umysł, a także potrafi szybko reagować w każdej sytuacji, może załatwiać dla domu Bożego sprawy o charakterze ogólnym. Czy to odpowiedni sposób wybierania ludzi? (Nie). Dlaczego nie jest on odpowiedni? (Tacy ludzie są często dosyć sprytni; choć są w stanie stosować filozofie funkcjonowania w świecie, zadając się z innymi, i wiedzą, jak postępować z ludźmi, niekoniecznie muszą być w stanie strzec interesów domu Bożego). Racja. Najważniejszą rzeczą jest to, że niezależnie od tego, jakie sprawy dana osoba załatwia na rzecz domu Bożego, musi przynajmniej być uczciwa i musi umieć stać na straży jego interesów. Czy zaś to, że ktoś ma dar wymowy i potrafi człowieka zagadać na śmierć, oznacza, że będzie umiał bronić interesów domu Bożego? Czy to, że ktoś jest bystry, elokwentny i komunikatywny, oznacza, że potrafi bronić interesów domu Bożego? (Nie). Nawet jeśli złoży jakąś przysięgę, na nic się to nie zda, i równie bezcelowe jest, abyś stawiał mu jakieś wymagania – ktoś taki musi mieć odpowiedni charakter. Lecz ten fałszywy przywódca nie bada takich rzeczy, i patrzy tylko na to, kto ma doświadczenie społeczne, kto jest sprytny, bystry, elokwentny i komunikatywny , kto wie, jak się zachować stosownie do sytuacji, i kto jest niczym kameleon i lubi brylować w towarzystwie. Uważa bowiem, że tacy ludzie mogą zajmować się ogólnymi sprawami w domu Bożym. Czyż nie jest to błąd? Jest to błąd polegający na nieprzestrzeganiu zasad i standardów dotyczących wyboru odpowiednich osób. Faktem jest, że tego rodzaju osoba jest nadzwyczaj złotousta: niezależnie od tego, z kim ma do czynienia, wszystko, co mówi, jest kłamstwem i nie jest w stanie się zmienić, bez względu na to, ile złoży odnośnych przysiąg. Robiąc różne rzeczy, pilnuje jedynie własnych interesów; zwłaszcza zaś w obliczu niebezpieczeństwa, chroni przede wszystkim siebie i ani przez chwilę nie bierze pod uwagę interesów domu Bożego. O ile tylko ma dobre relacje z niewierzącymi, zupełnie jej to wystarcza; co się zaś tyczy tego, czy interesy domu Bożego doznają uszczerbku, czy nie, to doprawdy zupełnie jej to nie obchodzi. Nie bierze też pod uwagę kwestii takich jak bezpieczeństwo braci i sióstr, ani nie dba o to, czy imię Boże jest hańbione; troszczy się tylko o siebie. Fałszywy przywódca nie jest w stanie przejrzeć tego rodzaju osób i myśli, że tacy ludzie najlepiej nadają się do tego, by zajmować się zewnętrznymi sprawami na rzecz domu Bożego. Czyż to nie głupie? Ta osoba zaprzedaje interesy domu Bożego, lecz fałszywy przywódca nawet o tym nie wie, i mimo to przydziela jej ważne zadania i polega na niej we wszystkim. Czyż nie jest to szczyt głupoty? Czy ludzie, którzy są elokwentni, komunikatywni i bystrzy są zarazem tymi, którzy mają uczciwe zamiary? Jeśli nie miałeś z nimi do czynienia lub bacznie ich nie obserwowałeś, nie będziesz tego wiedział. Kiedy masz z nimi do czynienia i załatwiasz z nimi różne sprawy, zwróć po prostu uwagę, czy to, co mówią, jest zgodne z tym, co czynią. Jest pewien sposób, aby to sprawdzić. Powiedzmy, na przykład, że przenosisz jakieś rzeczy. Kiedy ktoś taki zobaczy, co robisz, nie pomoże ci. Dopiero gdy skończysz, przyjdzie i powie: „Jak ci się udało samemu wykonać tyle żmudnej roboty? Pomógłbym ci, gdybyś mnie tylko poprosił, bez względu na to, jak bardzo byłem zajęty. Wyglądasz na zmęczonego. Później ci coś ugotuję, nie musisz dzisiaj pichcić”. To powiedziawszy, ktoś taki znika. Jesteś całkowicie wyczerpany, a mimo to i tak musisz coś ugotować. A kiedy już skończyłeś, ten ktoś przychodzi się najeść, i jeszcze przy tym mówi: „Dlaczego mnie nie zawołałeś, kiedy zabierałeś się za gotowanie? Jesteś zupełnie wyczerpany, a mimo to przyrządzasz dla mnie posiłek – kto to widział? Ale skoro już go przygotowałeś, to go po prostu zjem. Następnym razem to ja gotuję, a na przyszłość daj mi znać, gdy będziesz miał jakąś pracę do wykonania”. Ta jedna sytuacja wystarczy, aby przejrzeć kogoś takiego na wylot. Taki człowiek jest bystry, wygadany i dobrze wie, co powiedzieć. Wie również, jak się zachować w zależności od sytuacji, i zawsze tylko wypowiada słodkie słówka, nigdy nie wykonując przy tym żadnej konkretnej pracy. Czy na takich ludziach można polegać? Jeśli poprosisz ich, by zajęli się ogólnymi sprawami domu Bożego, czy będą w stanie strzec jego interesów? Czy potrafią dbać o reputację kościoła i bezpieczeństwo braci i sióstr? (Nie). Czy majątek domu Bożego i wszystkie jego interesy stanowią dla nich najwyższy priorytet? Nic z tych rzeczy. Oczy i umysły fałszywych przywódców pozostają jednak ślepe na takie problemy, które są tak łatwe do wykrycia: oni po prostu ich nie dostrzegają. Zamiast tego wypowiadają jedynie puste słowa i doktryny: kogo Bóg kocha, a kogo nie, kto miłuje prawdę, a kto jej nie miłuje, co to znaczy posiadać odpowiednie podstawy w swej wierze w Boga, a komu brakuje takich podstaw, jakiego rodzaju ludzie są lojalni przy wypełnianiu swoich obowiązków, a jacy nie są lojalni – mówią o wszystkich tych rzeczach w sposób rozsądny oraz logiczny, i wydaje się, że naprawdę je rozumieją, ale to wszystko czcza gadanina i puste doktryny. Ilekroć prosi się ich o to, by się w kimś rozeznali?????, ich oczy i umysły są ślepe; nie mają po prostu pojęcia, jak daną osobę rozczytać. Bez względu na to, jak długo mają do czynienia z tego rodzaju osobami, i tak wciąż nie potrafią ich przejrzeć, a nawet przydzielają im ważne zadania.
Już sam fakt, że fałszywi przywódcy posługują się niewłaściwymi ludźmi, jest czymś wstrętnym, lecz do tych karygodnych uczynków przywódcy ci dokładają jeszcze bardziej obrzydliwe rzeczy. Załóżmy, na przykład, że jakiś fałszywy przywódca posłużył się niewłaściwą osobą. Osoba ta w ogóle nie nadaje się na przełożonego i nie spełnia kryteriów domu Bożego dotyczących awansowania i kształcenia. Mimo to ten fałszywy przywódca upierał się przy tym, by korzystać z jej usług i w ogóle nie sprawdza, jak przebiega jej praca, będąc przekonanym, że, jak mówi powiedzenie: „Nie należy wątpić w tych, których się wykorzystuje, ani wykorzystywać tych, w których się wątpi. Skoro cię wybrałem i awansowałem, będziesz w stanie dobrze wykonywać tę pracę, więc po prostu rób to, co uważasz za stosowne. Niezależnie od tego, co zrobisz, ja będę cię wspierać, i nie ma sensu, by ktokolwiek się temu sprzeciwiał!”. Przywódca ten posłużył się niewłaściwą osobą, a mimo to pozwala, by ten jego błąd trwał do samego końca – oto jak bardzo w siebie wierzy. Wszyscy fałszywi przywódcy są ślepi. Nie potrafią dostrzec żadnych problemów, nie umieją stwierdzić, którzy ludzie są źli lub którzy są niedowiarkami, i niezależnie od tego, kto przeszkadza w pracy kościoła i ją zakłóca, w ogóle nie są tego świadomi, a nawet przydzielają ważne zadania ludziom mającym zamęt w głowie. Fałszywi przywódcy pokładają wielkie zaufanie w każdym, kogo awansują, i beztrosko powierzają mu ważną pracę. W rezultacie ludzie ci rujnują dzieło kościoła, wywierając poważny wpływ na szerzenie się ewangelii i szkodząc interesom domu Bożego. Fałszywi przywódcy zaś mimo to udają, że nic o tym nie wiedzą. Zwierzchnictwo zapytuje ich: „Jak sobie radzi w swojej pracy ten człowiek, którego awansowałeś? Czy nadaje się do jej wykonywania? Czy strzeże dzieła kościoła i broni interesów domu Bożego? Czy w krytycznych chwilach będzie dbać o samego siebie, czy też będzie strzegł dzieła kościoła?”. Fałszywi przywódcy odpowiadają zaś: „Złożył przysięgę, że będzie strzec dzieła kościoła. Poza tym wierzy w Boga od dwudziestu lat. Jak mógłby chronić samego siebie i zaprzedać interesy domu Bożego? Pewnie będzie ich bronić”. Zwierzchnictwo odpowiada: „Czy rzeczywiście jest tak, jak mówisz? Czy sprawdzałeś, jak przebiega jego praca?”. Fałszywi przywódcy zaś na to: „Nie sprawdzałem, ale powiedziałem mu, żeby nie dbał o własne interesy i dodałem, że musi strzec dzieła kościoła, a on mi obiecał, że tak właśnie będzie robić”. Jakiż był pożytek z tego, że ten ktoś złożył fałszywemu przywódcy taką obietnicę? Ten człowiek nie jest nawet w stanie wypełnić przysięgi złożonej przed Bogiem. Czy fałszywi przywódcy sądzą, że tylko dlatego, iż ktoś złożył im jakąś obietnicę, mogą być go pewni? Czy na pewno będzie w stanie zrobić to, co im przyobiecał? Skoro fałszywi przywódcy nie sprawdzili, jak przebiega jego praca, skąd mają wiedzieć, czy jest on kimś, kto stoi na straży interesów domu Bożego? Jak to możliwe, że są aż tak pewni siebie? Czyż tacy fałszywi przywódcy nie są łajdakami? Już samo posługiwanie się niewłaściwą osobą było wielkim błędem, ale potem pogarszają jeszcze sprawy, nigdy nie przyglądając się pracy tej osoby, ani nie dopytując o nią i nie dokonując inspekcji jej wydajności; nie nadzorują takiej osoby ani jej nie obserwują. Jedyne, co robią, to po prostu tolerują lekkomyślne postępowanie kogoś takiego i popełnianie przez niego złe uczynki. Tak właśnie pracują fałszywi przywódcy. Gdy brakuje ludzi do wykonania jakiegoś zadania, fałszywi przywódcy niefrasobliwie wyznaczają kogoś, kto będzie za to odpowiedzialny i na tym koniec; nigdy nie przeprowadzają inspekcji pracy tej osoby, ani nie udają się na miejsce, aby z nią porozmawiać, poobserwować ją trochę i dowiedzieć się o niej czegoś więcej. W niektórych miejscach warunki nie sprzyjają spotkaniom z daną osobą i spędzaniu z nią czasu, niemniej owi przywódcy muszą rozpytać się o jej pracę i pośrednio dociekać, co i jak robiła: mogą zapytać o to braci i siostry lub kogoś, kto jest z tą osobą blisko związany. Czyż nie jest to wykonalne? Ale fałszywi przywódcy nie zadają sobie trudu, żeby się rozpytać w tej sprawie – do tego stopnia są pewni siebie. W ramach swojej pracy po prostu organizują zgromadzenia i głoszą doktryny, a kiedy spotkania się kończą i poczynione zostaną ustalenia dotyczące pracy, na tym poprzestają; nie kontynuują działań następczych, ani nie sprawdzają, czy wybrana przez nich osoba jest w stanie wykonywać rzeczywistą pracę. Na początku nie rozumieli tej osoby, ale widząc jej potencjał, powierzchowne przejawy i entuzjazm, uznali, że nadaje się do tej pracy i zrobili z niej użytek. Nie ma w tym nic złego, bo nikt nie wie, czy ludzie się sprawdzą. Ale kiedy już ich awansowali, czy ci przywódcy nie powinni sprawdzić, czy te osoby wykonują rzeczywistą pracę, a także jak pracują, czy nie są niedbali, cwani i czy się nie obijają? Dokładnie to powinni robić owi przywódcy, ale niczego takiego nie robią, nie biorą na siebie żadnej odpowiedzialności. Są to fałszywi przywódcy i powinno się ich zwolnić i wyeliminować.
Fałszywi przywódcy popełniają poważny błąd, a mianowicie, kiedy już kogoś awansują, wyjaśniają mu, na czym ma polegać jego praca, a następnie wygłaszają trochę doktryn, wypowiadają kilka słów zachęty i na tym poprzestają, nigdy nie sprawdzając, jak przebiega jego praca ani nie angażując się w konkretne zadania. Gdyby przyznali, że mają kiepski potencjał i nie znają się na ludziach, mogliby zacząć nadzorować pracę takich osób i dowiedzieć się, jak postępuje realizacja poszczególnych zadań, a wówczas mogliby w pełni zapanować nad sytuacją. Jednakże fałszywi przywódcy w ogóle nie sprawdzają ani się nie dowiadują, jak przebiega praca. Weźmy na przykład drukowanie książek, które stanowi bardzo konkretne zadanie. Taki fałszywy przywódca wyznaczył osobę, która ma być za nie odpowiedzialna, ale nawet raz na pół roku nie sprawdził, jak ten ktoś sobie radzi. W rezultacie po sześciu miesiącach okazuje się, że wszystkie wydrukowane książki są wybrakowane. Toż to zupełny chaos! Tacy właśnie są fałszywi przywódcy – nie wykonują absolutnie żadnej konkretnej pracy. Co powinieneś zrobić, jeśli planujesz wydrukować książkę? Musisz najpierw przydzielić odpowiednią osobę mającą kierować tym projektem, a następnie nadzorować i sprawdzać, jak dobrze wywiązuje się ona ze swego zadania i czy go nie spartaczy. Musisz wszystko nadzorować i śledzić postępy w pracy, a także niezwłocznie rozwiązywać problemy, jeśli tylko jakieś odkryjesz – tylko w ten sposób można mieć pewność, że nie pojawią się żadne problemy. Fałszywi przywódcy jednak tego nie robią. Myślą, że ich obowiązki polegają jedynie na zarzucaniu ludzi doktrynami i sprawianiu, by je zrozumieli, i że o ile tylko ludzie je pojmą, wszystkie problemy dadzą się łatwo rozwiązać. Dlatego też przywiązują wagę jedynie do wygłaszania doktryn i wykrzykiwania sloganów, i nie angażują się w konkretne zadania. Jeśli chodzi o fałszywych przywódców, to uważają oni, że angażowanie się w konkretne zadania to nie ich sprawa, i że powinni się tym zajmować ich podwładni. Cóż zatem robią oni sami? Usiłują komenderować całą sytuacją z wyżyn swego stanowiska i stają się nieudolnymi urzędnikami. Bez względu na to, o jaką pracę chodzi, nie są przy jej wykonywaniu obecni ani w nią zaangażowani. Kiedy już przekażą ludziom odnośne zasady, to jeśli ktoś zapyta ich o jakieś szczegółowe kwestie lub konkretne ścieżki praktyki, zazwyczaj mówią: „Decyzje co do szczegółów tej pracy należą do ciebie. Ja się na tym nie znam”. Stąd też potem nie wiedzą, w jaki sposób ich podwładni wykonują swoją pracę. Jeśli zaś chodzi o to, czy taki kierownik jest kompetentny i nadaje się do danej pracy, lub jakie cechuje go człowieczeństwo, albo czy jest osobą, która dąży do prawdy, bądź czy jest odpowiedzialny przy wykonywaniu swoich obowiązków, czy też jest niedbały lub traci nad sobą panowanie, robiąc różne złe rzeczy, albo czy są opóźnienia w pracy, i tak dalej - fałszywi przywódcy nic o tym wszystkim nie wiedzą, po prostu kręcą się wokół wszystkich tych spraw jak niewierzący urzędnicy od papierkowej roboty, nie wykonujący żadnej faktycznej pracy. Nie wiedzą nawet o tym, że w kościołach, w których pracują, niektórzy kierownicy doprowadzili do tego, że praca zupełnie stanęła w bezruchu, lub że niektóre osoby nadzorujące ustanawiają własne niezależne królestwa albo nie wywiązują się ze swoich obowiązków, a zamiast tego spędzają całe dnie na jedzeniu, piciu i dobrej zabawie. Fałszywi przywódcy skłoni są nawet przymykać oczy na to, że niektórzy kierownicy są ludźmi wyjątkowo kiepskiego formatu, wykazują opaczne pojmowanie spraw i w ogóle nie są w stanie wykonywać swojej pracy. Tacy fałszywi przywódcy to tylko wydmuszki; są przywódcami tylko z nazwy i nie wykonują ani odrobiny tej pracy, jaką wykonywać powinien przywódca. Na pozór wydaje się, że zachowują się bez zarzutu. Przydzielają osoby nadzorujące w każdej dziedzinie pracy, od czasu do czasu zwołują tych ludzi na zgromadzenie, a resztę czasu spędzają w jednym miejscu, zajmując się ćwiczeniami duchowymi, modląc się, czytając słowa Boże, słuchając kazań, ucząc się hymnów i pisząc własne kazania. Są i tacy fałszywi przywódcy, którzy przez cały tydzień w ogóle nie wychodzą ze swojego pokoju. Są też fałszywi przywódcy, którzy wciąż tylko organizują zgromadzenia w trybie online, nigdy nie odwiedzając miejsc, w których przebiega praca, aby móc się przekonać, jak wygląda sytuacja. Bracia i siostry nie widują ich osobiście przez długi czas i nie mają pojęcia, jakie są ich doświadczenia życiowe albo ich postawa. Podczas zgromadzeń fałszywi przywódcy zajmują się tylko pewnymi ogólnymi sprawami; lecz jeśli chodzi o to, co konkretnie robią poszczególne osoby nadzorujące, i czy ludzie, których awansowali i kształcili, nadają się do danej pracy, lub jaką wykazują postawę przy wykonywaniu swoich obowiązków, albo czy są uważni i dokładni w swej pracy, czy też są zniechęceni i niedbali, lub też czy ludzie ci podążają właściwą ścieżką, bądź czy są właściwymi osobami na tym miejscu, fałszywi przywódcy nie dbają ani nie pytają o żadną z tych spraw, a nawet nie chcą nic o tym wiedzieć. Czyż nie jest to problem poważnej natury? (Owszem).
Dom Boży potrzebuje pewnej liczby utalentowanych ludzi, którzy mają rozeznanie w określonych dziedzinach i zawodach oraz posiadają pewne umiejętności, i będzie ludzi tych kształcił, by zgłębiali te profesje, tak aby mogli pełnić jakiś obowiązek w domu Bożym. Jak sądzicie, jakiego rodzaju kandydatów do kształcenia wynajdują zaś fałszywi przywódcy? Gromadzą wszystkich młodych ludzi, którzy studiowali na uniwersytecie i, idąc za przykładem swych rodziców, uwierzyli w Boga, i zwracają uwagę na to, kto z nich jest elokwentny i kto lubi być w centrum uwagi, i mówią im: „Dom Boży chce was kształcić; to właśnie wy jesteście jego armią rezerwową i świeżymi siłami”. Następnie przydzielają te osoby do pełnienia różnych obowiązków. Tymczasem ludzie ci tak naprawdę nigdy nie wypełniali żadnego obowiązku, brak im różnego rodzaju doświadczenia i w ogóle nie rozumieją prawdy. Ale fałszywi przywódcy faworyzują ich i lubią, więc zaczynają ich kształcić. Przydzielają tych ludzi do wykonywania rozmaitych obowiązków na podstawie tego, czego są w stanie się nauczyć dzięki posiadanej obecnie wiedzy. Jednych kieruje się więc do pracy nad tekstem, innych do produkcji filmowej, jeszcze innych do nagrywania materiałów wideo, a kolejni mają być aktorami. Fałszywym przywódcom wystarcza w zupełności, by ludzie ci mieli jakiś obowiązek do wypełnienia. Fałszywi przywódcy nie dociekają, czy ci ludzie miłują prawdę albo czy potrafią ją przyjąć, ani nie wnikają w to, do czego ludzie ci dążą lub jakie są ich cele. A czym się to kończy? Niektóre z tych osób zostają wyeliminowane. Dzieje się tak dlatego, że są one rozwiązłe i nie panują nad sobą, podążają za światowymi trendami, całymi dniami tylko się stroją i flirtują z innymi, w ogóle nie pojmują zasad ani nie potrafią się zachować – jest aż nazbyt oczywiste, że są niedowiarkami i niewierzącymi. Wykonując swoje obowiązki, nie przykładają się do pracy i robią wszystko niedbale, lecz fałszywi przywódcy w ogóle tego nie dostrzegają. Czyż fałszywi przywódcy nie są zupełnie zaślepieni w tym ich przymykaniu oka na różne sprawy? (Są). Co powoduje tę ich „ślepotę”? Czyż nie to, że nie mniej zaślepione są ich umysły? „Ślepota” przejawiająca się udawaniem, że nie dostrzega się tego, co złe, oraz zaślepienie umysłu to dwie charakterystyczne cechy fałszywych przywódców. Chociaż ich oczy są szeroko otwarte, fałszywi przywódcy nie potrafią niczego zrozumieć ani nikogo przejrzeć – to zaś oznacza, że są „ślepi” na oboje oczu. W swoich umysłach nie mają za grosz rozeznania ani wyrobionych poglądów na temat kogokolwiek lub czegokolwiek i bez względu na to, co widzą, zupełnie nie posiadają zdolności odróżniania dobra od zła. Nie mają też żadnych konkretnych postaw, opinii ani definicji – jest to poważny przypadek „ślepoty” umysłu. Wszyscy fałszywi przywódcy to ludzie, którzy od lat wierzą w Boga i często słuchają kazań, dlaczego więc nie potrafią rozpoznać tych niedowiarków? Jest to kolejny dowód na to, że fałszywi przywódcy są bardzo słabego charakteru, że nie są zdolni do zrozumienia prawdy i bez względu na to, ile prawd usłyszą, nie odnosi to żadnego skutku, jako że ich wciąż nie pojmują. Są „ślepi” na oboje oczu i zaślepieni w swym umyśle, i zupełnie nie potrafią rozeznawać się w ludziach. Jak mogliby się nadawać na przywódców lub pracowników w kościele? Wierzą, że ci, którzy potrafią pięknie przemawiać, są ludźmi utalentowanymi, a ci, którzy potrafią śpiewać i tańczyć również zaliczają się do osób uzdolnionych; kiedy widzą ludzi noszących okulary lub ludzi, którzy ukończyli studia, uważają ich za osoby utalentowane; a kiedy widzą ludzi o statusie społecznym, ludzi bogatych, którzy wiedzą, jak robić interesy i angażować się w oszukańcze praktyki i ludzi, którzy wykonują jakąś ważną pracę w społeczeństwie, fałszywi przywódcy uważają ich za utalentowane jednostki. Wierzą, że dom Boży powinien kształcić ludzi tego pokroju. Nie zwracają uwagi na charakter tych ludzi ani na to, czy ich wiara w Boga ma odpowiednią podstawę, a tym bardziej nie patrzą na postawę, jaką ludzie ci przyjmują wobec Boga i prawdy. Patrzą jedynie na ich status społeczny i pochodzenie. Czyż nie jest niedorzeczne, że fałszywi przywódcy w ten właśnie sposób postrzegają ludzi i różne sprawy? Fałszywi przywódcy postrzegają ludzi i rzeczy w ten sam sposób, co niewierzący – jest to takie samo spojrzenie na rzeczy, jakie mają niewierzący. To wystarczy, aby udowodnić, że fałszywi przywódcy nie są ludźmi kochającymi i rozumiejącymi prawdę, i że brakuje im jakiegokolwiek rozeznania. Czyż nie są oni niezwykle płytcy? Są też naprawdę zaślepieni – i to bardzo!
Spotkałem kiedyś fałszywego przywódcę, który chętnie się odzywał i śmiał, gdy z nim rozmawiałem, ale kiedy tylko pytałem go o pracę, zaczynał z odrętwieniem patrzeć przed siebie niewidzącym wzrokiem i nie reagował na nic, co do niego mówiłem. Ten człowiek miał zbyt mizerny potencjał, aby w ogóle korzystać z jego usług. Nic dziwnego, że nie rozumiał nic z tego, co mu mówiłem i nie potrafił tego wykonać. Bez względu na to, o czym z nim rozmawiałem, wciąż tylko powtarzał: „Parę dni temu zorganizowałem zgromadzenie i sprawdziłem postępy w pracy”. Rzekłem więc: „Czy zatem nie masz innych zadań poza organizowaniem zgromadzeń? W kościele jest tyle rzeczy do zrobienia – czemu nie znajdziesz sobie innego zajęcia?”. On zaś na to: „Czy bycie przywódcą bądź pracownikiem nie polega jedynie na organizowaniu zgromadzeń? Nie ma nic innego do roboty poza organizowaniem zgromadzeń; zresztą na niczym innym się nie znam!”. Dowodzi to, że człowiek ten skazany był na zostanie fałszywym przywódcą już w momencie objęcia swojego stanowiska, i że nie jest w stanie wykonywać żadnej faktycznej pracy, ponieważ ma bardzo kiepski potencjał! Taki właśnie potencjał prowadzi do „ślepoty” oczu i umysłu. Co to znaczy, że ktoś jest „ślepy”? Oznacza to, że bez względu na to, co widzi, nie jest w stanie dostrzec konkretnych problemów, a zatem jego oczy zupełnie nie spełniają swojej funkcji. Co zaś oznacza „ślepota” umysłu? „Ślepota” umysłu oznacza, że bez względu na to, co się wydarzy, cierpiący na nią człowiek nie jest świadomy i nie rozumie, w czym tkwi problem, i nie jest w stanie dostrzec, gdzie leży istota problemu – to właśnie znaczy mieć zaślepiony umysł. Jeśli ktoś jest „ślepy” na umyśle, to już po nim. Fałszywi przywódcy są właśnie w ten sposób „ślepi” na oboje oczu i „ślepi” na umyśle. Czy bylibyście skłonni stwierdzić, że fałszywi przywódcy czują się podenerwowani, gdy słyszą te słowa? Myślą sobie tak: „Mam całkiem duże oczy, ale On mówi, że jestem zupełnie «ślepy». W moim umyśle roi się od dobrych intencji, lecz On powiada, że mam zaślepiony umysł – z pewnością Jego opinia nie jest szczególnie trafna, prawda? Dlaczego nie nazwie mnie po prostu fałszywym przywódcą? Po co jeszcze dodawać, że jestem «ślepy» na oboje oczu i mam zaślepiony umysł?”. Gdybym nie ujął tego w taki sposób, to czy – sądząc na podstawie potencjału tych fałszywych przywódców – mogliby sobie uświadomić, że są ludźmi kiepskiego formatu? (Nie, nie mogliby). Czyż stwierdzenie, że ci fałszywi przywódcy są „ślepi” na oboje oczu i mają zaślepione umysły, nie jest doskonałym wyjaśnieniem całej sprawy? Powiedzmy, na przykład, że jakiś antychryst ustanawia w kościele swoje własne niezależne królestwo. Fałszywy przywódca mówi jednak tak: „To bardzo zdolny człowiek. Kiedyś był wykładowcą na uniwersytecie i wyraża się w sposób klarowny, metodyczny, uporządkowany i elokwentny. Co więcej, nie ma tremy, bez względu na to, jak liczna jest publiczność”. Jest jasne jak słońce, że osoba, o której ten przywódca mówi, to faryzeusz, który ustanawia własne niezależne królestwo, a mimo to przywódca ten wciąż go chwali. Czyż nie jest to przejaw „ślepoty”? (Tak). Jeśli ktoś fałszuje, śpiewając, a ty nie potrafisz tego wychwycić, to czy można to uznać za przejaw „ślepoty”? (Nie). To raczej pewien profesjonalny problem, a nie kwestia czyjegoś potencjału. Ale fałszywi przywódcy, wysłuchawszy tak wielu prawd, nie potrafią nawet prawidłowo rozpoznać antychrysta i nie są w stanie rozróżnić, czy dana osoba reprezentuje sobą kiepskie, czy dobre człowieczeństwo, ani czy ktoś jest odpowiednim kandydatem do awansowania i kształcenia przez dom Boży, albo czy ktoś jest niedowiarkiem, czy też szczerze wierzy w Boga, i nie potrafią stwierdzić, czy ktoś jest lojalny przy wypełnianiu swoich obowiązków – co zatem zyskali, słuchając kazań przez wszystkie te lata? Nie przyswoili sobie żadnych prawd, co oznacza, że są ślepymi głupcami; oto, do jakiego stopnia ślepi są fałszywi przywódcy. Uważają, że najważniejszym zadaniem przywódcy jest umiejętność głoszenia kazań, i to przez dwie lub trzy godziny, i że o ile tylko potrafią wypowiadać słowa i doktryny, wykrzykiwać slogany i poruszyć ludzi, są przywódcami spełniającymi odpowiednie standardy, są w stanie udźwignąć tę odpowiedzialność, posiedli prawdorzeczywistość, a Bóg jest z nich zadowolony. Cóż to jest za myślenie? Ponieważ fałszywi przywódcy nie rozumieją prawdy i są ludźmi zbyt małego formatu, a przy tym są „ślepi” na oboje oczu oraz mają zaślepione umysły, kompletnie nie potrafią rozróżniać różnych typów ludzi ani nie są w stanie ich przejrzeć. Czy umieją zatem w rozsądny sposób posługiwać się różnymi rodzajami ludzi? (Nie). Mają tylko jedną strategię: ci, którzy byli niegdyś nauczycielami, przydzielani są do głoszenia kazań; ci, którzy zajmowali się handlem zagranicznym, przydzielani są do załatwiania spraw natury ogólnej; ci, którzy potrafią mówić po angielsku, mają zostać tłumaczami, a każdy, kto jest elokwentny i odporny na krytykę, przydzielany jest do głoszenia ewangelii. Tym, którzy są nieśmiali, każe się spisywać w domu świadectwa płynące z doświadczenia; ci zaś, którzy są odważni i uwielbiają występować na scenie, są wyznaczani na aktorów, a ci, którzy chcą zostać urzędnikami, są mianowani przywódcami lub kierownikami. Oto w jaki sposób fałszywi przywódcy posługują się ludźmi, nie kierując się przy tym żadnymi zasadami.
W ramach pracy, za którą odpowiadają fałszywi przywódcy, często można znaleźć osoby, które szczerze dążą do prawdy oraz spełniają kryteria awansowania i kształcenia, a które są tłamszone. Niektórzy z tych ludzi głoszą ewangelię, a inni są wyznaczani do pełnienia obowiązków udzielania gościny. Faktem jest, że wszyscy oni odznaczają się potencjałem, rozumieją pewne prawdy i są godni tego, by kształcić ich na przywódców i pracowników, po prostu nie lubią się afiszować ani być w centrum uwagi. A jednak fałszywi przywódcy w ogóle nie zwracają uwagi na takich ludzi. Nie nawiązują z nimi kontaktu, nie pytają o nich i nigdy nie kształcą utalentowanych ludzi dla domu Bożego. Skupiają się jedynie na usidlaniu tych, którzy im schlebiają, aby zaspokajać własne samolubne pragnienia. W rezultacie ci, którzy szczerze dążą do prawdy, nie awansują i nie są kształceni, podczas gdy ci, którzy lubią być w centrum uwagi, którzy są elokwentni, którzy wiedzą, jak przypodobać się ludziom, i czują pociąg do sławy, zysku i statusu, zawsze awansują, a nawet ci, którzy byli urzędnikami, prezesami firm lub którzy studiowali zarządzanie korporacjami w społeczeństwie, otrzymują ważne stanowiska. Niezależnie od tego, czy ludzie ci są prawdziwie wierzący, czy nie, czy są tymi, którzy dążą do prawdy, czy nie, to właśnie oni awansują i są angażowani do prac, za które odpowiadają fałszywi przywódcy. Czy w ten sposób posługujemy się ludźmi zgodnie z zasadami? Czyż fałszywi przywódcy nie awansują tylko takich ludzi dokładnie tak, jak wygląda to w społeczeństwie niewierzących? W czasie, w którym fałszywi przywódcy działają, ci, którzy rzeczywiście potrafią coś zrobić, wykonując swoje obowiązki, którzy mają poczucie sprawiedliwości i którzy kochają prawdę i to, co pozytywne, nie awansują ani się ich nie kształci – trudno jest im uzyskać możliwości rozwoju. Zamiast tego to właśnie ci, którzy są elokwentni, uwielbiają się popisywać i wiedzą, jak przypodobać się innym, a także ci, którzy lubią sławę, zyski i status, trafiają na ważne stanowiska. Ludzie tacy wydają się być dość inteligentni, ale w rzeczywistości nie mają zdolności pojmowania, charakteryzują się bardzo niewielkim potencjałem i kiepskim człowieczeństwem, nie biorą na barki prawdziwego ciężaru swoich obowiązków i nie są w ogóle godni tego, by ich kształcić. Jednak to właśnie oni zajmują stanowiska przywódców i pracowników w kościele. Efekt jest taki, że znaczna część prac kościoła nie może zostać podjęta sprawnie i niezwłocznie bądź postępy są powolne, a wdrażanie ustaleń dotyczących pracy w domu Bożym trwa zbyt długo. Oto jak fakt, że fałszywi przywódcy posługują się ludźmi w sposób niewłaściwy, odbija się na pracy kościoła.
Większość fałszywych przywódców ma niewielki potencjał. Choć wydają się elokwentni, zupełnie nie potrafią pojąć prawdy, i to do tego stopnia, że nie mają duchowego zrozumienia. Cechuje ich ślepota oczu i umysłu, nie potrafią rozeznać się w żadnej sprawie i w ogóle nie rozumieją prawdy, co samo w sobie stanowi fatalny problem. Mają jeszcze inny, poważniejszy kłopot – tylko dlatego, że zrozumieli i opanowali kilka słów i doktryn oraz potrafią wykrzyczeć parę sloganów, uważają, że posiadają prawdorzeczywistość. Bez względu zatem na to, jaką wykonują pracę i kim zdecydują się przy tym posłużyć, nie szukają prawdozasad, nie omawiają spraw z innymi, a tym bardziej nie przestrzegają ustaleń odnośnie do pracy ani zasad domu Bożego. Są tak pewni siebie, że zawsze wierzą w słuszność swoich pomysłów i robią, co chcą. W rezultacie są zagubieni, gdy napotykają jakąś trudność lub wyjątkową okoliczność. Ponadto często mylnie sądzą, że dzięki wieloletniej pracy w domu Bożym mają dostateczne doświadczenie w służbie jako przywódcy i wiedzą, jak sprawić, żeby praca kościoła była realizowana i szła naprzód. Wydaje się, że rozumieją różne sprawy, ale tak naprawdę nie mają najmniejszego pojęcia, jak wykonać jakiekolwiek zadanie. Pracują w kościele według swojego widzimisię, kierując się własnymi pojęciami i wyobrażeniami, swoim doświadczeniem i swoimi regułami oraz trzymając się swojej rutyny. Powoduje to bałagan i chaos w różnych pracach kościoła i nie przynosi żadnych realnych rezultatów. Jeśli w zespole jest kilka osób, które rozumieją prawdę i potrafią wykonać trochę rzeczywistej pracy, fałszywi przywódcy są w stanie utrzymać normalny tryb pracy tego zespołu. Nie ma to jednak nic wspólnego z nimi samymi. Powodem, dla którego pracę da się wykonać porządnie, jest to, że w zespole jest kilkoro dobrych ludzi, którzy rzeczywiście potrafią pracować i sprawić, by wszystko przebiegało, jak należy. Nie oznacza to jednak, że fałszywy przywódca wykonał realną pracę. Nic się nie da zrobić, jeśli u steru nie stoi przynajmniej kilku takich dobrych ludzi. Fałszywi przywódcy zwyczajnie nie potrafią wywiązać się ze swojego zadania i nie spełniają żadnej roli. Dlaczego fałszywy przywódca miałby powodować bałagan w pracy kościoła? Pierwszym powodem jest to, że fałszywi przywódcy nie rozumieją prawdy i nie potrafią jej omawiać, aby rozwiązywać problemy, ani też nie szukają sposobów na ich rozwiązanie, co powoduje ich piętrzenie się i zastój w pracy kościoła. Po drugie, fałszywi przywódcy są ślepi i nie dostrzegają talentów u ludzi. Nie wyznaczają odpowiednich kierowników zespołów, co powoduje wstrzymanie niektórych prac, ponieważ nie ma nikogo, kto mógłby się nimi należycie zająć. Po trzecie, działanie fałszywych przywódców za bardzo przypomina postępowanie urzędników. Nie nadzorują oni zadań ani nimi nie kierują, a jeśli pojawia się jakieś słabe ogniwo, nie angażują się ani nie udzielają wskazówek dotyczących specyfiki pracy. Powiedzmy na przykład, że do pewnego zadania przydzielono między innymi kilku nowych wyznawców, którzy nie mają solidnych podstaw. Nie rozumieją oni prawdy, nie są zbyt zaznajomieni z tym obszarem pracy i nie do końca pojęli zasady pracy. Fałszywy przywódca w swojej ślepocie nie dostrzega tych problemów. Uważa, że wystarczy, by ktoś wykonywał tę pracę; nie ma znaczenia, czy jest ona wykonywana dobrze czy źle. Nie wie, że jeśli w pracy kościoła jest jakieś słabe ogniwo, to on powinien podejmować stosowne działania, nadzorować wszystko i udzielać wskazówek oraz że powinien osobiście uczestniczyć w rozwiązywaniu problemów i wspierać osoby wykonujące obowiązki do momentu, aż zrozumieją oni prawdę, nauczą się postępować zgodnie z zasadami i skierują na właściwą drogę. Dopiero wtedy może on przestać się tak bardzo martwić. Fałszywi przywódcy nie działają w ten sposób. Kiedy widzą, że znalazł się ktoś, kto ma wykonać pracę, więcej się nią nie przejmują. Nie dopytują o nic bez względu na to, jak idzie praca. Gdy pojawia się jakieś słabe ogniwo albo okazuje się, że kierownik ma niewielki potencjał, oni sami nie udzielają wskazówek ani nie uczestniczą w pracy. A jeśli kierownik jest w stanie wziąć na swe barki odpowiedzialność za dane zadanie, fałszywi przywódcy tym bardziej unikają osobistego doglądania sytuacji i udzielania wskazówek. Po prostu się nie przejmują i nawet jeśli ktoś zgłosi problem, oni nie pytają o szczegóły, bo uważają, że nie ma takiej potrzeby. Oni nie wykonują żadnej konkretnej pracy tego rodzaju. Podsumowując, fałszywi przywódcy to degeneraci, którzy nie wykonują ani odrobiny realnej pracy. Wierzą, że w przypadku każdego zadania, o ile ktoś jest za nie odpowiedzialny i wszystkie ręce są na pokładzie, gotowe podjąć się pracy, o tyle wszystko jest załatwione. Myślą, że muszą tylko co jakiś czas organizować zgromadzenia i zadać parę pytań, jeśli pojawi się problem. Pracując w ten sposób, fałszywi przywódcy ciągle uważają, że wykonują dobrą robotę i są całkiem z siebie zadowoleni. Myślą tak: „Nie ma żadnych problemów z realizowanymi zadaniami. Wszystkie stanowiska są obsadzone i kierownicy też są na swoim miejscu. Jestem świetny w tej robocie, taki utalentowany!”. Czy to nie jest bezwstydne? Ich oczy i umysły są tak ślepe, że nie widzą oni zadań do wykonania i nie potrafią dostrzec żadnych problemów. W niektórych obszarach praca utknęła w martwym punkcie, ale oni i tak są zadowoleni. Myślą sobie: „Bracia i siostry to osoby młode, świeża krew. Są jak dynamit, kiedy wykonują swoje obowiązki, na pewno dobrze sobie poradzą z pracą”. A tak naprawdę ci młodzi ludzie są nowicjuszami i nie mają żadnych fachowych umiejętności. Muszą się uczyć na bieżąco. Można śmiało powiedzieć, że jeszcze nie wiedzą, jak pracować. Niektórzy z nich być może co nieco rozumieją, ale nie są ekspertami i nie pojmują zasad, a kiedy już wykonają jakieś zadanie, wymaga ono wielokrotnych poprawek, a często trzeba je nawet zrobić od nowa. Są też młodzi ludzie, którzy nie zostali przeszkoleni ani przycięci. Takie osoby to leniwe szumowiny, które są żądne wygód – nie przyjmują nawet odrobiny prawdy, a jeśli muszą trochę pocierpieć, nieustannie narzekają. Większość z nich to niedbali i łaknący wygód degeneraci. Z tego rodzaju młodymi ludźmi bezwzględnie musicie często omawiać prawdę, a tym bardziej ich przycinać. Tacy młodzi ludzie muszą mieć kogoś, kto nimi pokieruje i będzie ich obserwował. Jakiś przywódca lub pracownik musi wziąć osobistą odpowiedzialność za ich pracę i sam sprawować nad nimi nadzór oraz dawać im wskazówki. Tylko wtedy ich praca może przynieść trochę owoców. Jeśli przywódca lub pracownik opusza miejsce pracy i nie zajmuje się nią ani o nią nie pyta, ludzie ci rozbiegają się w nieładzie, a wykonywane przez nich obowiązki nie dają żadnych rezultatów. Jednak fałszywi przywódcy tego nie widzą. Postrzegają wszystkich jako braci i siostry, jako ludzi posłusznych i podporządkowanych, więc są bardzo pewni co do nich i powierzają im zadania, a potem wcale już o nich nie myślą. To najlepszy dowód na ich ślepotę oczu i umysłu. Fałszywi przywódcy kompletnie nie rozumieją prawdy, niczego nie dostrzegają wyraźnie i nie są w stanie wykryć żadnych problemów, a mimo to myślą, że dobrze sobie radzą. O czym myślą całymi dniami? O tym, jak zachowywać się jak urzędnik i czerpać korzyści płynące ze statusu. Fałszywi przywódcy, podobnie jak ludzie nierozważni, absolutnie nie zważają na intencje Boga. Nie wykonują żadnej realnej pracy, a mimo to czekają, aż dom Boży ich pochwali i awansuje. Zaprawdę, nie mają wstydu!
Fałszywi przywódcy są kompletnie nieudolni w wykonywaniu swoich zadań i nie ma w nich nic godnego pochwały. Nie są w stanie pojąć zasad nawet w szerszym kontekście, nie mówiąc już o tych związanych z konkretną, szczegółową pracą. Niektórzy ludzie mają, na przykład, solidne umiejętności zawodowe, ale reprezentują sobą wyjątkowo mizerne człowieczeństwo, podczas gdy z innymi nie ma problemu pod względem człowieczeństwa, lecz mają za to marny potencjał i nikłe umiejętności zawodowe. Jeśli chodzi o to, w jaki sposób powinno się ludźmi tymi posługiwać i jak należy przydzielać im zadania w rozsądny sposób, to fałszywi przywódcy mają jeszcze słabsze pojęcie o tych bardziej konkretnych i szczegółowych sprawach. Ilekroć więc ich spytać, czy znaleźli kogoś o dość dobrym potencjale, kogo można by kształcić, odpowiadają, że jeszcze nie. Fałszywi przywódcy są zupełnie ślepi – jak mogliby kogoś znaleźć? Jeśli ich spytasz, jaka jest siostra taka a taka, powiedzą, że usilnie pragnie cielesnych wygód; spytaj ich, jaki jest brat taki a taki, a powiedzą, że często bywa zniechęcony; zapytaj o kogoś innego, a powiedzą ci, że ten człowiek wierzy w Boga dopiero od niedawna i brak mu w wierze odpowiedniej podstawy. W ich oczach nikt nie jest w stanie sprostać wymaganiom. Zwracają uwagę jedynie na wady, niedociągnięcia i wykroczenia innych ludzi; nie są w stanie przyjrzeć się raczej temu, czy dana osoba jest odpowiednia w świetle zasad domu Bożego dotyczących awansowania i kształcenia, ani temu, czy jest dobrym kandydatem do awansowania i kształcenia. Nie potrafią stwierdzić, kto naprawdę nadaje się do awansu i kształcenia, ale z wielkim entuzjazmem co rychlej promują tych, którzy nie spełniają wymagań domu Bożego i nie dostosowują się do jego zasad. Awansują więc wszystkie zamożne kobiety, majętnych mężczyzn oraz synów i córki bogatych rodzin z kościoła, a także tych, którzy w zewnętrznym świecie pełnili rolę urzędników; tych, którzy są elokwentni, i tych, którzy wiedzą, jak oszukiwać i wyłudzać różne rzeczy – a w każdym razie awansują każdego, kto jest znany i rozpoznawany w zewnętrznym świecie i każdego, kto uwielbia być w centrum uwagi. Sądzą, że tacy właśnie ludzie są jedynymi utalentowanymi jednostkami, i nie dostrzegają ani nie awansują ani jednej osoby, która naprawdę posiada zdolność rozumienia i potrafi przyjąć prawdę. Fałszywemu przywódcy łatwiej byłoby znaleźć się na księżycu, niż zapewnić domowi Bożemu jedną rzeczywiście wykwalifikowaną i utalentowaną osobę. Powiedzmy na przykład, że dom Boży potrzebuje obecnie utalentowanych osób do pracy z tekstem. W kościele, którym kieruje fałszywy przywódca, jest taka właśnie osoba, lecz przywódca ten nie wysuwa jej kandydatury. Kiedy go pytają, dlaczego nie awansował ani nie kształcił tego człowieka, fałszywy przywódca odpowiada: „Ten człowiek dwukrotnie dopuścił się cudzołóstwa w czasie studiów, ale nie zrobił tego ponownie od czasu zawarcia małżeństwa. Nie wiedziałem, czy należy go awansować, czy nie”. Cóż to za odpowiedź? Czy ten fałszywy przywódca może zagwarantować, że bogaci i wpływowi ludzie, których awansuje, nigdy nie popełnili cudzołóstwa? Czyż tacy ludzie nie robią tego jeszcze częściej? Jak to możliwe, że ten przywódca tego nie rozumie? Fałszywi przywódcy są fałszywie uduchowieni; udają, że znają pewne zasady i znajdują wymówki, by usprawiedliwić to, że nie awansują tych, którzy powinni być awansowani i kształceni. W ich oczach wszyscy są gorsi od nich samych. A jak się to kończy? Czy ta „elita” i „utalentowani ludzie” awansowani przez fałszywych przywódców, wytrwają przy swoim obowiązku? Nie twierdzimy tutaj, że osoby te na pewno nie są dobrymi ludźmi. Tym, co przede wszystkim zamierzamy zdemaskować, jest fakt, iż zasadą, którą fałszywi przywódcy posługują się przy traktowaniu poszczególnych osób, jest stosowanie jako ich miary ludzkich pojęć, zamiast prawdy, oraz że ich zasadą dotyczącą awansowania i kształcenia ludzi jest kierowanie się własnymi pojęciami, wyobrażeniami i preferencjami oraz dokładnie takim samym światopoglądem, jaki wyznają niewierzący, zamiast stosowania standardów wymaganych przez dom Boży. Dlaczego fałszywi przywódcy mogą tak postępować? Jako że nie rozumieją prawdy ani Bożych intencji, są w stanie awansować tych, którzy po prostu nie spełniają wymagań domu Bożego, koncentrować się na kształceniu takich właśnie jednostek i pozwalać im zajmować ważne stanowiska w domu Bożym. Taką właśnie pracę wykonują fałszywi przywódcy. Przyjrzyj się takim przywódcom w twoim otoczeniu; czyż nie tak właśnie działają i nie w taki właśnie sposób traktują ludzi?
Istnieje pewien pogląd, który często ujawnia się u fałszywych przywódców: uważają oni mianowicie, że wszyscy ci, którzy posiadają wiedzę, mają status, a także ci, którzy służyli jako urzędnicy w świecie zewnętrznym, są ludźmi utalentowanymi, i że tacy ludzie powinni być kształceni i wykorzystywani przez dom Boży, po tym, jak zaczną wierzyć w Boga. Naprawdę szanują i czczą tych ludzi – traktują ich nawet jak swoich krewnych i członków rodziny. Kiedy przedstawiają tych ludzi innym, często mówią o tym, jak w świecie zewnętrznym byli oni szefami jakiejś firmy, albo liderami jakiegoś resortu rządowego , czy też redaktorami jakiejś gazety, że byli dyrektorami w Biurze Bezpieczeństwa Publicznego, albo też mówią o tym, jak bardzo są zamożni. Fałszywi przywódcy szczególnie wysoko cenią takie osoby. Co zatem powiecie: czy fałszywi przywódcy mają odpowiedni charakter? Czyż nie jest tak, że są fałszywie uduchowieni i nie potrafią przejrzeć rzeczy na wylot? Fałszywi przywódcy uważają, że skoro ci ludzie, byli utalentowanymi jednostkami w społeczeństwie, dom Boży powinien ich kształcić i powierzyć im ważną rolę do odegrania, kiedy tu przybędą. Czy taki pogląd jest słuszny? Czy jest on zgodny z prawdozasadami? Jeśli ci ludzie w ogóle nie miłują prawdy i są pozbawieni sumienia i rozsądku, to czy dom Boży może ich kształcić i powierzać im ważną rolę? Nie nadają się do tego, by ich kształcić. To, że uchodzili za utalentowane jednostki pośród niewierzących, nie oznacza od razu, że są uzdolnionymi ludźmi w domu Bożym, ale ci fałszywi przywódcy sami uwielbiają być urzędnikami i darzą szczególną czcią tych, którzy pełnili urzędnicze funkcje. Ilekroć widzą ludzi, którzy w świecie zewnętrznym byli urzędnikami lub mieli wysoki status, kłaniają się im i się przed nimi płaszczą, i zachowują się wobec nich w sposób wielce uniżony, jak niewolnicy względem swego pana. Rozpaczliwie pragną móc nazywać ich swoim ojcem lub matką, starszą siostrą bądź starszym bratem, a także bardzo chcą awansować te osoby na przywódców lub pracowników w kościele. Powiedzcie Mi, czy tacy właśnie ludzie dążą do prawdy? Czy to, że w świecie zewnętrznym mają jakiś status i cieszą się pewną renomą, znaczy, że nadają się do tego, by pełnić rolę przywódców bądź pracowników w domu Bożym? Jeśli nie rozumieją prawdy i pełni są aroganckich i próżnych skłonności, to czy są godni tego, by być przywódcami lub pracownikami w domu Bożym? Czy awansowanie ludzi jedynie na podstawie ich statusu i renomy, przy jednoczesnym ignorowaniu kwestii charakteru, zgodne jest z zasadami? Czy fałszywi przywódcy wiedzą, jakiego rodzaju ludzi Bóg lubi, i jakiego rodzaju osobami się posługuje i jakie awansuje? W ustaleniach dotyczących pracy w domu Bożym wielokrotnie podkreśla się, że ludzie mają być awansowani i kształceni zgodnie z trzema standardami: po pierwsze, muszą posiadać człowieczeństwo, sumienie i rozum; po drugie, muszą być kimś, kto miłuje prawdę i jest w stanie ją przyjąć, a po trzecie, muszą mieć pewien potencjał i posiadać zdolność do pracy. Tylko ci, którzy spełniają te trzy standardy, mogą być awansowani i kształceni i nadają się na kandydatów, a z czasem na przywódców bądź pracowników. Samo posiadanie potencjału i talentu nie wystarczy. To charakter ma kluczowe znaczenie, a w drugiej kolejności ważne jest to, by taki kandydat był w stanie przyjąć prawdę –właśnie te dwa wymogi są najważniejsze. Jeśli awansuje się złych ludzi, którzy wcale nie miłują prawdy, konsekwencje będą katastrofalne, więc absolutnie nie wolno awansować tych, którym brakuje człowieczeństwa. Fałszywi przywódcy ignorują jednak wymagania domu Bożego. Wybierając ludzi, by się nimi posłużyć, zawsze koncentrują się na tym, czy dana osoba ma status w społeczeństwie, jakie jest jej pochodzenie i stanowisko, czy osiągnęła wysoki poziom wykształcenia i jak wielką renomą cieszy się w społeczeństwie – to właśnie są aspekty, na których skupiają się fałszywi przywódcy przy awansowaniu i kształceniu ludzi. Czy jest to zgodne z zasadami przewidzianymi przez dom Boży? Czy jest to zgodne z prawdą słów Bożych? Kim są ci ludzie, którzy mają wysoki status w społeczeństwie? Można stwierdzić, że są to bez wyjątku osoby, które wszelkimi sposobami walczą o władzę i status, i że należą do kategorii szatanów. Jeśli sprawują władzę w domu Bożym, to czy ów dom nadal będzie Bożym kościołem? Jaki zatem cel przyświeca fałszywym przywódcom przy awansowaniu na liderów osób należących do kategorii szatanów? Czy takie postępowanie zgodne jest z zasadami domu Bożego dotyczącymi kształcenia ludzi i posługiwania się nimi? Czy nie jest to rażące zaburzanie pracy kościoła i narażanie na szwank jego dzieła? Bezzasadne awansowanie i kształcenie ludzi przez fałszywych przywódców jest tym, co powoduje największe zakłócenia i niepokoje w pracy kościoła i stanowi jeden ze sposobów sprzeciwiania się Bogu.
Fałszywi przywódcy mają wyjątkowo kiepski potencjał i zupełnie nie są w stanie pojąć prawdy. Bez względu na to, ilu kazań wysłuchają lub jak wiele przeczytają Bożych słów, i tak nie rozumieją prawdy, lub nie pojmują jej w pełni, i bez względu na to, przez ile lat wygłaszają doktryny, sami nie rozumieją tego, co mówią; są to wszystko jedynie puste nonsensowne frazesy i nie sposób się w tym połapać! Tacy przywódcy potrafią zapamiętać trochę doktryn i ich nauczać, więc myślą, że posiedli prawdorzeczywistość, ale nic z tego, co czynią, nie ma związku z prawdą – oni sami zaś są klasycznymi faryzeuszami. Na pozór wydaje się, że często głoszą ludziom ewangelię i prawią ładnie brzmiące słówka, jak gdyby rozumieli prawdę, ale to, co robią, jest z nią sprzeczne i wobec niej przeciwstawne. Twierdzą również, że służą Bogu i wykonują dzieło kościoła, podczas gdy w rzeczywistości wszystko, co robią, jest z gruntu wrogie Bogu. Fałszywi przywódcy nigdy nie awansują utalentowanych osób, które są przydatne domowi Bożemu, ignorując i nie dostrzegając względnie uczciwych ludzi, którzy szczerze dążą do prawdy. Zamiast tego awansują i kształcą tych, którzy prawią pochlebstwa, tych, którzy są wykrętni i podstępni, oraz tych, którzy mają ambicje i usilne pragnienie, by podjąć pracę w kościele. Rezultat tego wszystkiego jest taki, że gdy tacy ludzie pracują już przez pewien czas, w różnych dziedzinach pracy kościoła następuje stopniowy zastój i praktycznie rzecz biorąc zostają one sparaliżowane, a tym samym dzieło kościoła popada w ruinę z winy tych fałszywych przywódców. Czyż ludzie tacy jak oni nie są odrażający? Czy należy ich zwolnić? Ależ oni muszą zostać zwolnieni! Każdy dzień zwłoki odbija się na dziele kościoła przez cały kolejny dzień. Niektórzy fałszywi przywódcy, mimo iż wiedzą, że nie są w stanie wykonywać faktycznej pracy, nie chcą dobrowolnie zrezygnować, przez cały czas mają obsesję na punkcie korzyści wynikających ze statusu i gotowi są posunąć się nawet do tego, by zaszkodzić dziełu kościoła. Czy ci ludzie mają choć odrobinę rozumu? Fałszywi przywódcy nie mają nawet za grosz zdolności pojmowania, ani krzty prawdziwego talentu oraz rzeczywistej wiedzy, i nie są ludźmi, którzy dążą do prawdy, a ponadto pożądają korzyści wynikających ze statusu – nie mają w tym wstydu, więc absolutnie nie wolno ich awansować ani kształcić. Jeśli uważasz, że masz bardzo kiepski potencjał i że w ogóle nie posiadasz umiejętności odróżniania dobra od zła oraz zupełnie nie masz zdolności pojmowania prawdy, to rób co chcesz, tylko nie folguj swoim ambicjom i pragnieniom i nie zastanawiaj się nad tym, jak by tu objąć jakieś oficjalne stanowisko w kościele, albo zostać przywódcą kościoła (bycie przywódcą nie jest zresztą takie łatwe). Jeśli nie jesteś osobą uczciwą i w ogóle nie miłujesz prawdy, to gdy tylko zostaniesz przywódcą, staniesz się albo antychrystem, albo fałszywym przywódcą. Zarówno antychryści, jak i fałszywi przywódcy są to zaś ludzie pozbawieni sumienia i rozumu, a przy tym zdolni czynić zło i przeszkadzać w pracy kościoła. A choć można zgodnie z prawdą stwierdzić, że ci pierwsi są diabłami i szatanami, to i ci drudzy również nie są ludźmi dobrymi; są co najmniej bezczelnymi ludźmi pozbawionymi wstydu, sumienia i rozumu. Czy być fałszywym przywódcą i zostać zwolnionym to powód do chluby? To raczej wstyd, plama na honorze i nie ma w tym absolutnie nic chlubnego. Jeśli masz poczucie ciężaru wobec pracy Kościoła i chcesz się w nią zaangażować, to dobrze; musisz jednak zastanowić się, czy rozumiesz prawdę, czy jesteś w stanie ją omawiać, by rozwiązywać problemy, czy potrafisz prawdziwie podporządkować się dziełu Bożemu i właściwie wykonywać pracę kościelną, zgodnie z ustaleniami dotyczącymi pracy. Jeśli spełniasz te kryteria, możesz ubiegać się o stanowisko przywódcy lub pracownika. Chcę przez to powiedzieć, że ludzie muszą przynajmniej mieć samoświadomość. Najpierw sprawdź, czy potrafisz rozróżniać ludzi, czy rozumiesz prawdę i czy potrafisz postępować zgodnie z zasadami. Jeśli spełniasz te wymagania, nadajesz się na przywódcę lub pracownika. Jeśli nie jesteś w stanie dokonać samooceny, możesz zapytać o ocenę osoby z twojego otoczenia, które cię znają lub są z tobą blisko. Jeśli wszyscy oni powiedzą, że nie masz wystarczającego potencjału, by być przywódcą, i że wystarczy już samo dobre wykonywanie twojej obecnej pracy, to powinieneś szybko poznać samego siebie. Skoro masz kiepski potencjał, nie poświęcaj całego czasu na marzenie o przywództwie – po prostu rób to, co potrafisz, właściwie wykonuj swoje obowiązki, mocno stąpając po ziemi, tak byś mógł mieć spokój umysłu. To też jest dobre. Jeśli natomiast nadajesz się do bycia przywódcą, jeśli naprawdę masz taki potencjał i talent, jeśli posiadasz umiejętności zawodowe i masz poczucie ciężaru, wtedy jesteś właśnie taką utalentowaną osobą, jakiej brakuje w domu Bożym, i z pewnością awansujesz i będziesz szkolony; ale we wszystkim obowiązuje czas Boga. To pragnienie – pragnienie awansu – to nie ambicja, ale musisz mieć potencjał i spełniać kryteria, by być przywódcą. Jeśli masz niski potencjał, a mimo to poświęcasz cały swój czas na pragnienie bycia przywódcą, podjęcia się jakiegoś ważnego zadania, bycia odpowiedzialnym za całokształt pracy czy zrobienia czegoś, co pozwoli ci się wyróżnić, to mówię ci: to jest ambicja. Ambicja może doprowadzić od nieszczęścia i powinieneś się jej wystrzegać. Wszyscy ludzie pragną czynić postępy i chcą dążyć do prawdy, co nie jest problemem. Niektórzy z nich mają odpowiedni potencjał, spełniają kryteria bycia przywódcami i są w stanie dążyć do prawdy, co jest dobrą rzeczą. Inni nie mają odpowiedniego potencjału, więc powinni pozostać przy swoich obowiązkach, żeby właściwie, zgodnie z zasadami i zgodnie z wymaganiami domu Bożego wykonali obowiązek, który mają przed sobą; jest to w ich przypadku lepsze, bezpieczniejsze, bardziej realistyczne.
Ci, którzy zostają wybrani na przywódców i pracowników lub są awansowani i kształceni, nie powinni popadać w nawyk myślenia życzeniowego, mając następujące poczucie: „Bracia i siostry wybrali mnie spośród tak wielu ludzi, dom Boży mnie awansował, więc jednak rzeczywiście mam jakiś talent i jestem lepszy od zwykłych ludzi; prawdziwe złoto musi w końcu zabłysnąć”. Czy dobrze jest myśleć w ten sposób? Czyż nie jest to przejaw skażonego usposobienia? (Owszem). Bycie awansowanym i kształconym to dobra rzecz i wyśmienita okazja do rozwoju, lecz to, czy będziesz potrafił we właściwy sposób podążać tą ścieżką, zależy od twojego podejścia do tej sposobności i tego, czy umiesz należycie ją docenić. Bóg dał ci tę szansę, ale to jeszcze nie znaczy, że rzeczywiście jesteś choć trochę lepszy od kogokolwiek innego. Być może masz nieco większy potencjał niż inni lub posiadasz pewne talenty, ale trudno stwierdzić, na ile wkraczasz w życie i czy posiadasz prawdorzeczywistość, ponieważ wszyscy ludzie mają te same skażone skłonności, a ty też należysz wszak do skażonej rasy ludzkiej. Jeśli potrafisz zdać sobie z tego sprawę, będziesz w stanie we właściwy sposób podchodzić do tego, że dom Boży awansuje cię i kształci. Nie powinieneś uważać się za osobę utalentowaną, ani też myśleć, że posiadłeś prawdorzeczywistość. Po prostu masz pewien potencjał i jesteś też w stanie dążyć do prawdy, więc dano ci możliwość szkolenia się. Jest to swego rodzaju okres próbny i nie ma jeszcze pewności, czy rzeczywiście jesteś kimś, kto szczerze dąży do prawdy, ani czy jesteś godzien tego, by cię kształcić. Trudno powiedzieć, czy będziesz w stanie się nie zachwiać, kiedy w tymże okresie zostaniesz poddany gruntownej próbie. Może się zdarzyć, że zostaniesz zatrudniony, aby dalej podlegać kształceniu, ale może stać się i tak, że zostaniesz wyeliminowany – wszystko zależy od tego, na ile wysiłku się zdobędziesz. Na tym właśnie polega awansowanie ludzi na przywódców i pracowników i powinieneś to zrozumieć. Z tego, że ty sam uważasz się za utalentowaną osobę, absolutnie nic nie wynika. Jeśli dom Boży cię nie awansuje i nie kształci, jesteś nikim. Jeśli nie dążysz do prawdy i nie chcesz, by dom Boży się tobą posługiwał, to niczego nie osiągniesz. Jeśli potem powiesz: „Dom Boży nie chce się mną posługiwać, więc go opuszczę i wrócę do świata zewnętrznego”, to cóż – wróć na łono społeczeństwa i spróbuj swoich sił; zobacz, kto będzie cię awansował i przekonaj się, co jesteś w stanie osiągnąć. Chcę przez to powiedzieć, że musicie we właściwy sposób rozumieć to, że dom Boży was awansuje i kształci, i w takiż sposób do tego podchodzić. Ci, którzy mają kiepski lub dość przeciętny potencjał i nie są w stanie spełnić standardów wymaganych do awansu i kształcenia w domu Bożym, muszą jedynie ulegle i wytrwale spełniać swój obowiązek. Dopóki wykonują swój obowiązek całym swoim sercem i całym swoim umysłem, Bóg nie potraktuje ich niesprawiedliwie. Dlatego nie walczcie między sobą o sprawy związane z awansem i kształceniem, ale też nie odrzucajcie ani awansu ani kształcenia. Pozwólcie po prostu, by wszystko toczyło się swoim naturalnym torem; znaczy to, że z jednej strony musicie być posłuszni ustaleniom domu Bożego, z drugiej zaś musicie mieć serce skłonne poddać się Bogu – to jest właściwa droga. Czy łatwo jest tak postępować? (Tak). Czy jest jakikolwiek pożytek z tego, że osoba o marnym potencjale zostaje przywódcą? Kiedy w ostatecznym rozrachunku ktoś taki zostanie sklasyfikowany jako fałszywy przywódca i wyeliminowany, jak się będzie z tym czuł? Czy będzie to tym, czego pragnął? (Nie). Przylgnie do niego łatka „fałszywego przywódcy” i dokądkolwiek się uda, ludzie będą mówili, że ten oto człowiek okazał się kiedyś takim właśnie przywódcą. Czy to dla niego coś dobrego, czy nie? Nie jest to nic dobrego i nie jest to żaden powód do chluby. Ludzie muszą mieć właściwe zrozumienie i nastawienie do awansu i szkolenia; w tych sprawach muszą poszukiwać prawdy, a nie podążać za własną wolą czy żywić ambicje i pragnienia. Jeśli czujesz, że masz wysoki potencjał, ale dom Boży nigdy cię nie awansował ani nie zamierza cię szkolić, to nie frustruj się i nie narzekaj, tylko skup się na dążeniu do prawdy i nie ustawaj; kiedy będziesz miał pewną postawę i będziesz w stanie wykonać prawdziwą pracę, wybrańcy Boga naturalnie wybiorą cię na przywódcę. A jeśli czujesz, że masz niski potencjał i nie masz szans na awans lub bycie szkolonym, i że zrealizowanie twoich ambicji jest niemożliwe, to czyż nie jest to coś dobrego? To będzie cię chronić! Skoro masz niski potencjał i napotykasz grupę ślepych i nierozgarniętych ludzi, którzy wybierają cię na przywódcę, to czyż nie chodzisz po rozżarzonych węglach? Jesteś niezdolny do wykonania jakiejkolwiek pracy, a twoje oczy i twój umysł są ślepe. Wszystko, co robisz, powoduje zakłócenia; każdy twój ruch jest czynieniem zła. Lepiej, żebyś dobrze wykonywał pracę w ramach obecnego obowiązku; przynajmniej nie przyniesiesz sobie wstydu, a jest to lepsze niż bycie fałszywym przywódcą i przedmiotem zakulisowej krytyki. Jako człowiek musisz mieć samego siebie, musisz mieć trochę samoświadomości; jeśli tak będzie, będziesz w stanie uniknąć obrania złej drogi i popełnienia poważnych błędów.
Pragniecie być fałszywymi przywódcami, czy zwykłymi wierzącymi? (Zwykłymi wierzącymi). Jeśli bracia i siostry cię wybiorą, spróbuj swoich sił: może ich ogląd twej osoby jest bliższy prawdzie niż twoje odczucia na własny temat. Jeśli bracia i siostry sądzą, że sobie poradzisz, powinieneś dać z siebie wszystko. Jeśli naprawdę starasz się ze wszystkich sił, lecz mimo to ponosisz porażkę w swej pracy, a twoje serce trawi tak wielki niepokój, że nie jesteś w stanie jeść ani spać, i po prostu nie wiesz, jak wypełniać swoją rolę, zrezygnuj z bycia przywódcą czy pracownikiem – zbyt wiele cię to kosztuje. Jeśli będziesz trwać nadal na swoim stanowisku, możesz stać się fałszywym przywódcą, więc powinieneś niezwłocznie złożyć rezygnację na piśmie, oświadczając w niej: „Ponieważ mam kiepski potencjał i jestem niezdolny do wykonywania faktycznej pracy, jeśli nadal będę pełnić swoją funkcję, z pewnością już niebawem stanę się fałszywym przywódcą, więc składam wniosek o rezygnację i dobrowolnie zrzekam się swego stanowiska”. To najroztropniejszy sposób postępowania i najwłaściwsza rzecz, jaką można zrobić! Tak jest rozsądnie i znacznie lepiej niż zajmować wciąż swoje stanowisko i być fałszywym przywódcą. Jeśli doskonale zdajesz sobie sprawę, że masz kiepski potencjał i jesteś niezdolny do pełnienia przywódczej funkcji, lecz po prostu nie potrafisz znieść myśli, że miałbyś wyrzec się swojego statusu i powtarzasz sobie: „Dlaczego nie jestem w stanie pełnić tej funkcji? Kto może mi w tym choć trochę pomóc? Jakże byłoby wspaniale, gdybym mógł zachować swój status przywódcy, a ktoś inny opracowywałby za mnie wszystkie plany i posunięcia! W tej chwili nie ma nikogo odpowiedniego na moje miejsce, więc nie mam innego wyjścia jak tylko nadal być przywódcą i rozkoszować się tym każdego dnia, dopóki pozostaję na tym stanowisku. Nawet jeśli nie jestem w stanie wykonywać związanej z tym pracy, to jednak nadal jestem przywódcą, a lepiej być przywódcą niż zwykłym bratem czy siostrą. Jeśli dom Boży mnie nie zwolni i nie zostanę usunięty przez braci i siostry, to sam nie zrezygnuję”. Czy takie myślenie jest właściwe? (Nie). Dlaczego? (To nierozsądne: jeśli jestem niezdolny do wykonywania faktycznej pracy, a mimo to nie zrezygnuję, wywoła to jedynie opóźnienia w pracy kościoła). Takie postępowanie wywołuje opóźnienia w pracy kościoła – przynosi szkody innym i samemu przywódcy. Czy wiesz, co to znaczy być przywódcą? Znaczy to, że masz bezpośredni wpływ na wkraczanie w życie wielu ludzi, a to, jak pełnisz swoją rolę, ma bezpośredni związek z tym, jak podążają oni ścieżką, która się przed nimi ściele. Jeśli dobrze nimi pokierujesz i sprowadzisz ich na właściwą ścieżkę, będą w stanie zacząć nią podążać. Jeśli źle ich poprowadzisz i zabrną w ślepy zaułek, a przy tym staną się faryzeuszami takimi jak ty, to ciężki zaiste będzie twój grzech! A kiedy już popełnisz ten ciężki grzech, czy na tym wszystko się skończy? Bóg to sobie zanotuje! Dobrze wiesz, że masz kiepski potencjał, że jesteś fałszywym przywódcą i człowiekiem niezdolnym do wykonywania faktycznej pracy, a jednak nie przyznajesz się do swoich wad i nie składasz rezygnacji, tylko cynicznie trzymasz się swojego stanowiska i nie chcesz go oddać nikomu innemu. Jest to grzech i Bóg zapisze go sobie w rejestr. A czy w przyszłości to, że Bóg prowadzi taki rejestr, będzie dla ciebie czymś dobrym czy złym? Znajdziesz się w tarapatach! Powiem ci szczerą prawdę: Bóg prowadzi rejestr takich rzeczy w odniesieniu do każdego bez wyjątku człowieka, a każde takie przewinienie jest w nim wyraźnie odnotowywane. Gdyby coś tak poważnego miało wydarzyć się na twojej drodze do zbawienia, miałoby to przeogromny wpływ na twój los! Cokolwiek więc robisz, nie idź tą ścieżką i nie bądź osobą tego pokroju.
Pokrótce omówiliśmy niektóre praktyki i przejawy charakterystyczne dla fałszywych przywódców w zakresie promowania i szkolenia utalentowanych osób różnego typu . Podsumowując, ktoś, kto jest fałszywym przywódcą, nie wykonuje rzeczywistej pracy i nie potrafi jej wykonywać. Ma słaby potencjał, jego oczy i umysł są zaślepione, nie jest w stanie dostrzec problemów ani nie potrafi przejrzeć na wylot ludzi różnego pokroju, więc nie jest zdolny do tego, by na swoje barki wziąć ważne zadanie promowania i szkolenia utalentowanych osób różnego typu. W związku z tym fałszywy przywódca nie jest w stanie dobrze wykonywać pracy kościoła i przysporzy wielu trudności wybrańcom Bożym, jeśli chodzi o ich wejście w życie. Gdy weźmie się pod uwagę te czynniki, jasne jest, że fałszywi przywódcy nie nadają się na przywódców kościoła. Są też inni fałszywi przywódcy, którzy nie zajmują się żadną konkretną pracą w kościele ani nie mają styczności z kierownikami nadzorującymi konkretną pracę, więc nie wiedzą, które utalentowane osoby są zdolne do wykonywania jakiej pracy, które nadają się do jakiej pracy ani czy pracują one w sposób zgodny z zasadami. Dlatego też nie są oni w stanie promować i szkolić ludzi posiadających talenty. Jak zatem mogliby oni dobrze wykonywać pracę kościoła? Główną przyczyną tego, że fałszywi przywódcy nie potrafią wykonywać rzeczywistej pracy, jest ich słaby potencjał; w niczym nie mają oni rozeznania i nie wiedzą, czym jest rzeczywista praca. Często prowadzi to do stagnacji bądź paraliżu pracy kościoła, a wynika to bezpośrednio z faktu, że fałszywi przywódcy nie wykonują rzeczywistej pracy. W ciągu kilku ostatnich lat dom Boży raz po raz podkreślał, że źli ludzie i niedowiarkowie muszą zostać usunięci oraz że fałszywych przywódców i fałszywych pracowników należy zwalniać. Dlaczego powinno się usunąć różnych złych ludzi i niedowiarków? Ponieważ po latach wiary w Boga ci ludzie wciąż nawet w najmniejszym stopniu nie akceptują prawdy i doszli do momentu, w którym nie ma już dla nich nadziei na zbawienie. A czemu należy zwalniać wszystkich fałszywych przywódców i fałszywych pracowników? Bo nie wykonują rzeczywistej pracy oraz nie promują ani nie szkolą tych, którzy dążą do prawdy, a zamiast tego podejmują działania pozbawione sensu. To powoduje, że praca kościoła pogrąża się w chaosie i paraliżu, zaistniałe problemy pozostają nierozwiązane, a wejście w życie przez wybrańców Bożych zostaje spowolnione. Gdyby wszyscy ci fałszywi przywódcy i fałszywi pracownicy zostali zwolnieni oraz gdyby wszyscy ci źli ludzie i niedowiarkowie zostali usunięci, praca kościoła w sposób naturalny szłaby gładko, życie kościoła w sposób naturalny lepiej by wzrastało, a wybrańcy Boży mogliby normalnie jeść i pić słowa Boga oraz wykonywać swoje obowiązki, a także wkroczyć na właściwą ścieżkę wiary w Boga. Taki właśnie stan rzeczy Bóg chciałby oglądać.
27 lutego 2021 r.