91. Czy dążenie do idealnego małżeństwa prowadzi do szczęścia?
Gdy po ośmiu latach pełnego miłości związku mój mąż i ja mieliśmy się zaręczyć, niespodziewanie zachorowałam i okazało się, że nie mogę mieć dzieci. Byłam załamana i straciłam chęć do życia. Gdy rodzina mojego męża dowiedziała się, że nie mogę urodzić mu dziecka, namawiała go, żeby się ze mną rozstał, ale on zignorował te namowy i postanowił się ze mną ożenić. Niezachwiana lojalność mojego męża na nowo rozpaliła we mnie nadzieję. Byłam mu bardzo wdzięczna, ale jednocześnie odczuwałam ogromny smutek, że nie mogę mieć dzieci, i cały czas miałam poczucie długu wobec mojego męża. W głębi serca mówiłam sobie, że muszę odpowiednio pielęgnować nasz z trudem wypracowany związek. Po ślubie utrzymywałam nasz dom w idealnym porządku, aby będąc w pracy mój mąż nie musiał się o nic martwić. Zarówno w błahych, jak i w istotnych sprawach starałam się stawiać go na pierwszym miejscu i robiłam wszystko, aby jego bliscy i znajomi go szanowali. Jakieś dwa lata po ślubie, nie chcąc, żebym czuła się winna z powodu swojej bezpłodności, mój mąż adoptował dziecko. Nasz dom jeszcze bardziej wypełnił się wówczas radością i śmiechem. Miałam też wrażenie, że jest w nim więcej ciepła.
W styczniu 2009 roku moja kuzynka podzieliła się ze mną ewangelią królestwa Boga Wszechmogącego. Słowa Boga Wszechmogącego miały ogromną władzę i moc i zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Potem często czytałam słowa Boże i omawiałam z braćmi i siostrami nasze ich zrozumienie. Zrozumiałam, że dzieło Boże w dniach ostatecznych ma na celu zbawienie ludzkości, że jest wielu ludzi skrzywdzonych przez szatana, którzy nie przyszli jeszcze przed oblicze Boga, i że naszą odpowiedzialnością i powinnością jest pokazanie im Boga, aby przyjęli Jego zbawienie. Chciałam mieć swój udział w dziele ewangelizacji. Dzięki łasce Boga, wkrótce podjęłam swój obowiązek w Kościele. Myślałam: „Byłoby wspaniale, gdybym mogła dać świadectwo ewangelii Boga mojemu mężowi i sprawić, żeby również zaczął wierzyć w Boga”. Gdy mój mąż mnie wysłuchał, powiedział z pogardą: „Na tym świecie nie ma absolutnie żadnego Boga” i dodał, że jest materialistą. Mój mąż widział, że jestem entuzjastycznie nastawiona do wiary w Boga i z ciekawości zaczął szukać informacji w Internecie. Zauważył, że w sieci jest mnóstwo negatywnej propagandy sfabrykowanej przez Komunistyczną Partię Chin (KPCh), w której oczernia się Kościół i bluźni przeciwko Bogu. Zapytał mnie nerwowo: „Wierzysz w Boga Wszechmogącego? Możesz zostać za to aresztowana! Wiara w Boga oznacza porzucenie rodziny i pracy. Nie daj się na to nabrać!”. Powiedział też, że w celu uzyskania informacji udał się do Biura Ochrony Bezpieczeństwa Narodowego, gdzie dowiedział się, że w przypadku rodzin, w których jest ktoś, kto wierzy w Boga Wszechmogącego, pozostali ich członkowie muszą na niego donieść, a jego dzieci nie mogą zostać urzędnikami państwowymi ani wstąpić do wojska. Konsekwencje poniosą też wszyscy pozostali członkowie rodziny. Powiedział, że jeśli będę nadal wierzyć w Boga, prędzej czy później zostanę aresztowana. Słysząc słowa mojego męża, byłam bardzo zaskoczona. KPCh namawiała nawet członków rodziny, aby donosili na wierzących w Boga. Co za niegodziwość! Szybko odpowiedziałam mojemu mężowi: „Nie wierz w plotki w Internecie. Wszystkie te informacje są fabrykowane przez KPCh. To, że wierzę w Boga, nie oznacza, że chcę porzucić rodzinę i pracę”. Jednak mój mąż mi nie uwierzył i nadal stał po stronie KPCh. Nie miałam wyboru. Wierzyłam w sekrecie za jego plecami.
Rok później mój mąż zorientował się, że nadal wierzę w Boga. Martwił się, że zostanę aresztowana i wciągnę w to naszą rodzinę, co odbiłoby się na jego reputacji. Pamiętam, że raz nawet padł na kolana i błagał mnie, żebym przestała wierzyć. Widząc mojego męża błagającego mnie na kolanach, byłam bardzo zaskoczona. Zazwyczaj zachowywał się jak męski szowinista, a teraz klęczał i mnie błagał. Przypomniałam sobie, że zazwyczaj bardzo troszczył się o naszą rodzinę i dobrze mnie traktował, i pomyślałam: „Czy jeśli go nie posłucham, nadal będzie mnie traktował tak jak wcześniej? Czy będziemy się o to często kłócić? Czy przyjdzie chwila, gdy przestaniemy się ze sobą dogadywać? Jeśli jednak go posłucham i zrezygnuję z wiary w Boga, stracę swoją szansę na dostąpienie zbawienia”. Gdy się nad tym zastanawiałam, poczułam pewną słabość i pomyślałam: „Może powinnam rzadziej wychodzić? Będę z nim spędzać w domu weekendy, żeby tak bardzo się nie martwił. Może dał się zwieść KPCh tylko chwilowo. Prawdy, które teraz rozumiem, są płytkie. Jeśli w przyszłości poświęcę czas na rozmowę z nim, na pewno zrozumie, że to tylko plotki rozsiewane przez KPCh”. Jednak jakiś czas później, chcąc, abym porzuciła swoją wiarę w Boga, mój mąż w tajemnicy wydrukował z Internetu negatywne propagandowe materiały KPCh i przyniósł je do domu, abym się z nimi zapoznała. Odmówiłam, ale przyciągnął mnie do siebie i zmusił do czytania. Nieświadomie się od niego odwróciłam, co ku mojemu zaskoczeniu strasznie go rozwścieczyło. Złapał mnie za kołnierz, popchnął w kąt i w szaleńczym gniewie mocno zacisnął ręce na mojej szyi. Miał groźny wyraz twarzy. Powiedział do mnie z wściekłością: „Dzisiaj poznasz prawdę! Musisz to w końcu zrozumieć!”. Dusił mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać. Po jakimś czasie w końcu zwolnił uścisk. Widząc, co zrobił mój mąż, byłam zaszokowana. Przez cały okres naszej znajomości nigdy nie podniósł na mnie ręki, a teraz stał się wobec mnie agresywny z powodu mojej wiary w Boga. Poczułam się strasznie skrzywdzona i zalałam się łzami. Pomyślałam sobie: „Co mam robić? Jeśli nadal będę wierzyć w Boga i wykonywać swój obowiązek, mój mąż na pewno nie będzie mnie traktował tak dobrze, jak kiedyś. Jak długo przetrwałaby wówczas nasza rodzina? Jeśli jednak porzucę swoją wiarę w Boga, stracę szansę na dostąpienie zbawienia. To, że Bóg stał się ciałem, aby wyrazić prawdy i zbawić ludzkość, to wyjątkowo rzadka okazja, której nie mogę przegapić”. Byłam rozdarta, cierpiałam i nie wiedziałam, co robić. Przyszłam przed oblicze Boga i się do Niego pomodliłam: „Boże! Moja postawa jest zbyt niedojrzała. Proszę, oświeć mnie i wskaż mi drogę, abym potrafiła wytrwać w tych okolicznościach”. Później przeczytałam następujący fragment słów Bożych: „Od chwili stworzenia świata zacząłem przeznaczać i wybierać tę grupę ludzi – mianowicie was żyjących dzisiaj. Wasz temperament, potencjał, wygląd, postawa, rodzina, w której się urodziliście; twoja praca i twoje małżeństwo, cały ty, nawet kolor twoich włosów i twojej skóry, a także czas twojego urodzenia – wszystko to zostało ułożone przez Moje ręce. Nawet rzeczy, które czynisz, i ludzie, których spotykasz każdego dnia – wszystko to zostało ułożone przez Moje ręce, nie mówiąc już o tym, że samo wprowadzenie cię dzisiaj w Moją obecność jest tak naprawdę Moim zrządzeniem. Nie wzburzaj się; powinieneś postępować ze spokojem” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 74, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa te uświadomiły mi, że los człowieka jest w rękach Boga. Jego praca, małżeństwo i rodzina zostały z góry ustalone przez Boga dawno temu. To, czy moja rodzina się rozpadnie, zależało od suwerennej władzy Boga i Jego ustaleń, a ja nie miałam żadnej kontroli nad tym, czy mój mąż się ze mną rozwiedzie, czy nie. Powinnam podporządkować się suwerennej władzy i ustaleniom Boga i właściwie wykonywać swój obowiązek jako istota stworzona. Gdy zrozumiałam intencje Boga, moje serce trochę się uspokoiło.
Później przeczytałam słowa Boże: „Musisz mieć w sobie Moją odwagę i musisz mieć zasady, gdy stawiasz czoła krewnym, którzy nie wierzą. Przez wzgląd na Mnie nie wolno ci też jednak ulegać żadnym ciemnym mocom. Polegaj na Mojej mądrości, aby kroczyć doskonałą drogą; nie pozwól, aby jakiekolwiek szatańskie knowania wzięły górę. Zrób wszystko, co w twojej mocy, by otworzyć przede Mną swoje serce, a Ja z pewnością cię pocieszę i obdarzę pokojem i radością” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 10, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zastanawiając się nad słowami Bożymi, zdałam sobie sprawę, że ze względu na swoje ciepłe uczucia prawie padłam ofiarą podstępnego spisku szatana. KPCh rozpowszechniała te plotki w Internecie, aby oczernić Kościół, wprowadzić w błąd naszych niewierzących bliskich i wykorzystać ich, aby nam przeszkadzać i nas prześladować, abyśmy wyrzekli się Boga i Go zdradzili. Na początku mój mąż mnie nie prześladował, ale gdy przeczytał te plotki w Internecie, robił wszystko, co w jego mocy, aby okazywać swój sprzeciw i mnie prześladować, stosując najróżniejsze techniki, aby nakłonić mnie do porzucenia mojej wiary w Boga, działając jako narzędzie szatana. Czy gdybym zrezygnowała z wiary w Boga i wykonywania swojego obowiązku z powodu prześladowania ze strony mojego męża, nie oznaczałoby to, że uległam podstępnemu spiskowi szatana? Słowa Boże mówią: „Musisz mieć zasady, gdy stawiasz czoła krewnym, którzy nie wierzą”. Jeśli chodzi o codzienne sprawy, mogłam słuchać się swojego męża, ale jeśli chodzi o moją wiarę w Boga, musiałam mieć swoje własne zdanie i zasady. Nie mogłam przestać wierzyć w Boga z powodu prześladowań ze strony męża. Musiałam podejść do tego mądrze. Zaczęłam więc wykonywać swój obowiązek wieczorami, mówiąc mężowi, że uczęszczam na jakieś zajęcia, a w ciągu dnia chodziłam normalnie do pracy. Przez jakiś czas wszystko toczyło się spokojnie, a mój mąż nie kłócił się ze mną o moją wiarę w Boga. Po jakimś czasie nabrał jednak podejrzeń. Zaczął potajemnie mnie śledzić i często przeglądał moją torebkę. Gdy znalazł książki ze słowami Bożymi i notatki z moich ćwiczeń duchowych, które schowałam w szafie, ze złością wskazał na mnie palcem i powiedział: „Jesteś uparta jak osioł! Spalę wszystkie te twoje książki. Zobaczymy, czy wtedy nadal będziesz wierzyć!”. Byłam przerażona i bałam się, że naprawdę je spali, więc kiedy nie było go w domu, potajemnie zabrałam je do domu siostry, aby były bezpieczne. Z powodu prześladowań ze strony mojego męża nie mogłam angażować się w ćwiczenia duchowe i czytać słów Bożych w domu, więc nie pozostało mi nic innego jak wynająć mieszkanie. Każdego dnia przed powrotem do domu czytałam w nim słowa Boże.
Ponieważ mój mąż dowiadywał się na temat wiary w Boga w Biurze Bezpieczeństwa, w maju 2012 roku ktoś z biura zaczął go obserwować. Zazwyczaj kontaktowano się z nim za pośrednictwem aplikacji WeChat pod pretekstem troski o niego. Zapytano go również, gdzie pracuję. W rezultacie przez ponad dwa miesiące byłam śledzona przez KPCh i w końcu zostałam aresztowana w trakcie zgromadzenia. Gdy zostałam zwolniona, bałam się, że jeśli znowu będą mnie śledzić, bracia i siostry mogą mieć problemy, więc na jakiś czas przestałam brać udział w zgromadzeniach i zazwyczaj po prostu czytałam słowa Boże w tajemnicy, gdy mojego męża nie było w domu. Pewnego dnia mój mąż odkrył, że wciąż wierzę w Boga, i zapytał mnie poważnym tonem: „Czy mogłabyś przestać wierzyć? Czy wiesz, jak wpłynie to na moją reputację, jeśli nie przestaniesz wierzyć i znów zostaniesz aresztowana? Czy wzięłaś pod uwagę moje uczucia albo przyszłość naszego dziecka? Czy naszej trójce źle się żyje? Jeśli jesteś nieszczęśliwa, możemy gdzieś wyjechać. Mogę ci też kupić niewielki samochód. Jeśli jest coś, czego pragniesz, dam ci to. Dlaczego upierasz się, żeby podążać tą ścieżką?”. Byłam wówczas słaba i gotowa ulec pokusie. Pomyślałam, że szczęśliwe życie z rodziną brzmi całkiem nieźle, i chciałam przystać na propozycję mojego męża. Jednak na myśl o tym, że miałabym nie wierzyć w Boga, zrobiło mi się strasznie smutno. Szybko pomodliłam się więc do Niego: „Boże! Chcę w Ciebie wierzyć i wykonywać swój obowiązek, ale nie chcę, żeby moja rodzina się rozpadła. Proszę, daj mi wiarę i determinację, abym potrafiła znieść to cierpienie i oprzeć się pokusie szatana”. Później pomyślałam o tych słowach Bożych: „Jeśli dążąc do umiłowania Boga, będziesz w stanie stanąć po stronie Boga, gdy On walczy z szatanem i nie wracać do szatana, to wtedy osiągniesz miłość do Boga i wytrwasz w swoim świadectwie” (Tylko umiłowanie Boga jest prawdziwą wiarą w Niego, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże dały mi wiarę i siłę. W obliczu tych okoliczności musiałam stanąć po stronie Boga i upokorzyć szatana. Mój mąż obawiał się, że jeśli zostanę ponownie aresztowana, odbije się to na jego reputacji i sprawi, że będzie się wstydził pokazać swoim bliskim i znajomym, więc wykorzystał materialne przyjemności, aby mnie zwieść i skłonić do zdradzenia Boga. Nie miałam odpowiedniego rozeznania i kusiło mnie to. Pragnęłam nawet zadowolić swojego męża i dążyć do cielesnego rodzinnego szczęścia. Moja postawa była godna pożałowania. Ponadto, zanim zostałam aresztowana, aby nakłonić mnie do porzucenia wiary w Boga, mój mąż robił wszystko, aby mnie śledzić i monitorować, przeszukiwał moją torebkę, a nawet chciał spalić moje książki ze słowami Bożymi. Mój mąż tak naprawdę nie był dla mnie dobry. Oferował mi te korzyści tylko po to, abym porzuciła swoją wiarę. Nie mogłam ulec podstępnemu spiskowi szatana. Powiedziałam więc mojemu mężowi: „Człowiek został stworzony przez Boga. Oddawanie Mu czci jest słuszne i właściwe”. Mój mąż odpowiedział z pogardą: „Pogląd, że człowiek został stworzony przez Boga, wziął się z Biblii, którą napisał sam człowiek, a mimo to w to wierzysz. Jesteś taka naiwna!”. Słysząc jego słowa, zdałam sobie sprawę, że nasze sprzeczne poglądy na temat wiary w Boga są nie do pogodzenia. Podążaliśmy dwiema różnymi ścieżkami i prędzej czy później nasze małżeństwo musiałoby się zakończyć. Jednak w głębi duszy strasznie cierpiałam i myślałam: „W trakcie naszego małżeństwa naprawdę wiele razem przeżyliśmy. Na początku niezachwiana lojalność mojego męża pomogła mi przejść przez najtrudniejszy okres w moim życiu. Jak mam dalej żyć bez tego małżeństwa?”. Wciąż czułam się w jakimś stopniu zobowiązana wobec mojego męża i dziecka. Jednak potem pomyślałam: „Bóg jest źródłem życia człowieka, a brak Boga oznacza brak życia. Gdybym posłuchała swojego męża i przestała wierzyć w Boga, nie jadła i nie piła słów Bożych, to wyrzekłabym się Bożego zbawienia i nadal żyła we władzy szatana. Czyż nie byłabym wówczas chodzącym trupem? Nie mogą porzucić mojej wiary w Boga”. Pomodliłam się więc do Boga i prosiłam Go, aby prowadził mnie ścieżką, która jest przede mną.
Potem przeczytałam fragment słów Bożych: „Zgubne wpływy, które zakorzeniły się w ludzkich sercach przez tysiące lat panowania »wzniosłego ducha nacjonalizmu«, w połączeniu z feudalnym sposobem myślenia, który krępuje i skuwa ludzi, nie pozostawiając im ani krztyny wolności, pozbawiając woli, by do czegoś dążyć lub przy czymś trwać, oraz pragnienia, by czynić postępy, przez co pozostają oni nastawieni negatywnie i zacofani, z głęboko zakorzenioną, niewolniczą mentalnością, i tak dalej – te obiektywne czynniki rzuciły trwały cień podłości i szpetoty na ideologiczną postawę ludzkości, jej ideały, moralność i usposobienie. Wydaje się, że ludzie żyją w mrocznym świecie lęku i zastraszenia, z którego żaden z nich nie próbuje się wyrwać. Nikt nawet nie myśli o tym, by przenieść się do świata idealnego; wydają się zadowoleni z losu, jaki przypadł im w udziale, i z tego, jak mijają ich dni. Rodzą i wychowują dzieci, trudzą się i walczą o byt, wykonują codzienne prace, marzą o spokoju i szczęściu na łonie rodziny, o miłości w małżeństwie, o kochających dzieciach, o radości u schyłku swych dni, gdy ich życie będzie dobiegać spokojnego końca… Przez dziesiątki, tysiące i dziesiątki tysięcy lat, aż do dziś, ludzie trwonili w ten sposób swój czas i nikomu nie udało się stworzyć sobie idealnego życia: wszyscy skupieni byli jedynie na wzajemnym mordowaniu się w tym mrocznym świecie, na wyścigu za sławą i korzyściami, na spiskowaniu przeciwko sobie. Kto szukał kiedykolwiek Bożych intencji? Czy ktoś kiedykolwiek baczył na Boże dzieło? Wszystkie elementy człowieczeństwa poddane wpływom ciemności już dawno stały się ludzką naturą, tak więc nie jest łatwo realizować Boże dzieło, a ludzie mają dzisiaj jeszcze mniej ochoty zwracać uwagę na to, co Bóg im powierzył” (Dzieło i wejście (3), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Na podstawie tego, co obnażyły słowa Boże, znalazłam główną przyczynę swojego bólu. Ponieważ byłam związana i ograniczona przez takie tradycyjne pojęcia jak „Kiedy mężczyzna i kobieta stają się małżeństwem, ich więź jest niezwykle głęboka”, „trzymajmy się za ręce i zestarzejmy się razem” czy „bycie dobrą żoną i kochającą matką”, wierzyłam, że szczęście oznacza miłość małżeńską, oddane dzieci i spokojne życie. Kiedy mój mąż nie chciał uwierzyć w Boga, a nawet mi się przeciwstawiał i mnie prześladował, nieustannie się ze mną o to kłócąc, bałam się, że nasza miłość się wypali i że stracimy nasze cudowne małżeństwo. Chciałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby je zachować. Jednak zanim zaczęłam wierzyć w Boga, mimo tego, że mój mąż był dla mnie dobry, nasza rodzina była zżyta, a nasze małżeństwo wydawało się zgodne, każdego dnia zajmowałam się jedynie błahymi codziennymi sprawami, przez co często czułam w swoim wnętrzu pustkę. W rzeczywistości nie było to prawdziwe szczęście. Nawet gdybym teraz ocaliła naszą rodzinę, a moje ciało zostało zaspokojone, to ponieważ mój mąż nie wierzył w Boga, podążając doczesną ścieżką, wydawaliśmy się zjednoczeni, ale w głębi serca byliśmy podzieleni. Nie mieliśmy wspólnego języka, nie mówiąc o wspólnym szczęściu. Patrząc na znajome rodziny, miałam wrażenie, że wiele z nich wydawało się na pozór szczęśliwych i zadowolonych, ale nie potrafiły się uwolnić od wewnętrznej pustki. Miałam na przykład koleżankę, która pomimo tego, że miała samochód, dom, piękną córkę, pozornie wygodne życie i udane małżeństwo, wcale nie była szczęśliwa i często martwiła się, że jej mąż wda się w romans w trakcie załatwiania różnych spraw poza domem. Aby zachować młody wygląd, poświęcała mnóstwo czasu na utrzymanie swojego zdrowia i urody, a nawet śledziła swojego męża. Często skarżyła mi się, że jej życie jest strasznie męczące. Uświadomiło mi to, że niezależnie od tego, jak bardzo ludzie cieszą się swoim materialnym życiem, nie jest ono w stanie wypełnić pustki w ich sercu, a rodzinna harmonia nie może zaspokoić ich potrzeb duchowych. Jeśli ludzie nie wierzą w Boga, bez względu na to, ile cielesnych przyjemności doświadczają, to wszystko jest tymczasowe. W obliczu wielkiego cierpienia ludzie ci nie będą mogli liczyć na opiekę Boga i wszyscy zostaną zniszczeni. Gdybym wybrała ścieżkę osoby niewierzącej, porzucając moją wiarę w Boga na rzecz dążenia do miłości małżeńskiej, rodzinnego szczęścia i zaspokojenia chwilowych cielesnych przyjemności, ostatecznie padłabym ofiarą katastrof i została ukarana. Człowiek został stworzony przez Boga. Tylko wtedy, gdy ktoś powróci do Stwórcy i weźmie nie siebie swój obowiązek, jego życie może mieć wartość i sens. Weźmy na przykład Piotra, który usłyszał wezwanie Pana Jezusa i porzucił wszystko, aby za Nim podążać. W końcu zyskał prawdziwe zrozumienie Boga i otrzymał Bożą doskonałość i błogosławieństwa. Jego życie było najcenniejsze i najbardziej znaczące. W przyszłości powinnam właściwie dążyć do prawdy i znaczącego życia. Jakiś czas później, w związku ze zwolnieniami w mojej firmie, przydzielono mi pracę sprzedawczyni, co oznaczało, że nie musiałam spędzać całego dnia w biurze i mogłam wykonywać swój obowiązek w ciągu dnia. Tak naprawdę w ten sposób Bóg pokazywał mi drogę.
W grudniu 2012 roku zostałam aresztowana, gdy szerzyłam ewangelię, i spędziłam piętnaście dni w więzieniu. Gdy wróciłam do domu, mój mąż powiedział przygnębionym głosem: „Wiesz, jesteś teraz notowana. Próbowałem wykorzystać swoje kontakty i poprosiłem kapitana Biura Ochrony, żeby nie wpisywał cię do kartoteki, ale powiedział: »Wierzący w Boga Wszechmogącego to poważne przypadki. To rozkaz władz centralnych; niczyje wstawiennictwo nic tu nie zmieni! Dzieci wierzących w przyszłości nie będą mogły pracować jako urzędnicy państwowi ani wstąpić do wojska«. Teraz wplątałaś w to całą rodzinę. Zastanów się nad tym, jak wpłynęło to na moją reputację”. Gdy to usłyszałam, byłam oburzona i pomyślałam: „Wiara w Boga nawet nie jest przestępstwem, więc dlaczego ma oznaczać kłopoty dla całej mojej rodziny? KPCh jest naprawdę wstrętna!”. Mój mąż mówił dalej: „Nie chcę dalej żyć ciągle w takim napięciu. Masz do wyboru dwie ścieżki: możesz porzucić swoją wiarę w Boga i nadal żyć ze mną albo się rozwiedziemy, pójdziemy własnymi drogami i nie będziemy się wtrącać w swoje sprawy. Wybór należy do ciebie”. Gdy usłyszałam, że mój mąż wspomina o rozwodzie, miałam wrażenie, że za chwilę pęknie mi serce. Pomyślałam: „Nasze dziecko jest jeszcze takie małe. Co się z nim stanie po rozwodzie?”. Co gorsza, ze względu na to, że dopiero zwolniono mnie z aresztu i stanowiłam zagrożenie dla bezpieczeństwa, nie mogłam w tamtym czasie kontaktować się w braćmi i siostrami. Czułam się wyjątkowo samotna i bezradna. Tęskniłam za dniami, które spędzałam z braćmi i siostrami. W tamtym czasie mój mąż codziennie wracał do domu bardzo późno i często był kompletnie pijany. Chociaż wciąż mieszkaliśmy pod jednym dachem, oddaliliśmy się od siebie, a ciepło, które dawniej panowało w naszym domu, dawno zniknęło. Byłam nieszczęśliwa, a moja nienawiść do KPCh tylko wzrosła. To sfabrykowane przez nią plotki sprowadziły nieszczęście na moją rodzinę. Przyszły mi na myśl dwa fragmenty słów Bożych: „Przodkowie starożytnych? Umiłowani przywódcy? Wszyscy oni sprzeciwiają się Bogu! Ich ingerencje sprawiły, że cała kraina pod niebem pogrążyła się w ciemności i chaosie! Wolność religijna? Uzasadnione prawa i interesy obywateli? Wszystko to sztuczki mające ukryć zło!” (Dzieło i wejście (8), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Czy naprawdę nienawidzicie wielkiego, czerwonego smoka? Czy naprawdę szczerze go nienawidzicie? Czemu pytałem was o to tak wiele razy? Czemu wciąż, raz za razem, zadaję wam to pytanie? Jaki obraz wielkiego, czerwonego smoka jest w waszych sercach? Czy naprawdę został on usunięty? Czy naprawdę nie uważacie go za waszego ojca? Wszyscy ludzie powinni dostrzegać Mój zamiar w Moich pytaniach. Nie zadaję ich po to, by wywołać złość ludu, ani po to, by wzbudzić bunt pośród ludzi, ani po to, by człowiek mógł odnaleźć swoje wyjście, ale po to, by pozwolić wszystkim ludziom wyzwolić się z niewoli wielkiego, czerwonego smoka” (Słowa Boże do całego wszechświata, rozdz. 28, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W świetle słów Bożych wyraźnie dostrzegłam, że KPCh jest diabłem, który nienawidzi Boga i Mu się opiera. Na sztandarach nosi hasło „wolności religijnej”, a jednocześnie aresztuje i prześladuje wierzących w Boga. Wykorzystuje wszelkiego rodzaju plotki, aby wprowadzać ludzi w błąd, sprawiając, że zaczynają wierzyć w jej diabelskie słowa i opierać się Bogu. Myślałam o tych wszystkich wierzących, którzy zostali aresztowani, byli prześladowani przez KPCh i zostali zmuszeni do porzucenia swoich domów, a także o tych wszystkich zgodnych rodzinach, które zostały zniszczone przez jej plotki i trucizny. Jednak KPCh wciąż obwinia ofiary, twierdząc, że wierzący w Boga sami porzucają swoje domy. Zawsze zrzuca winę na innych! Widząc wyraźnie nikczemną i ohydną istotę KPCh, stałam się jeszcze bardziej zdeterminowana, aby dążyć do prawdy i do końca podążać za Bogiem. Bez względu na to, jak bardzo KPCh mnie prześladowała, zamierzałam podążać za Bogiem.
Nocą stałam sama na balkonie, pogrążona w myślach o czasie, podczas którego wierzyłam w Boga. Cieszyłam się tak wielką łaską Bożą i tak wielkim podlewaniem i zaopatrzeniem płynącym z Bożych słów, które pomogły mi także zrozumieć pewne prawdy i zapewniły wsparcie mojemu sercu. Wiedziałam, że tylko wtedy, gdy będę wierzyć w Boga i za Nim podążać, moje życie będzie miało wartość. Jednak kiedy pomyślałam o rozpadzie mojego małżeństwa, na które tak ciężko pracowałam, w głębi serca wciąż trochę się wahałam. Pomodliłam się do Boga: „Boże, chcę za Tobą podążać, ale nie mogę porzucić mojej rodziny. Proszę, daj mi wiarę i siłę, abym potrafiła uwolnić się od tych cielesnych ograniczeń”. Później pomyślałam o tych słowach Bożych: „Życie człowieka jest dane przez Boga; …wszystko, co ma, jest dane przez Boga i to Bogu powinien dziękować” (Naprawdę zmienić można się tylko wtedy, gdy rozpozna się swoje błędne poglądy, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Zawsze traktowałam mojego męża jako swojego dobroczyńcę, wierząc, że to on dał mi odwagę, aby dalej żyć, i podarował mi piękne małżeństwo. Nawet gdy mnie prześladował i mi się sprzeciwiał, gdy zaczęłam wierzyć w Boga, nie nienawidziłam go. Gdy nie wykonywałam swojego obowiązku, próbowałam nawet znaleźć czas, żeby gotować dla niego coś dobrego, pragnąc w ten sposób spłacić mój dług wobec niego. Słowa Boże uświadomiły mi, że wszystko, co posiadam, zostało mi dane przez Boga i że moje małżeństwo wzięło się z suwerennej władzy Boga i zostało przez Niego z góry ustalone. Tym, któremu powinna dziękować, był Bóg! Gdy o tym myślałam, poczułam się o wiele bardziej zrelaksowana, a ciężar, który przez lata nosiłam w sercu, w końcu zniknął. Podziękowałam Bogu z głębi swojego serca!
Później przeczytałam więcej słów Boga i zyskałam nieco rozeznania co do istoty mojego męża. Bóg Wszechmogący mówi: „Każdy, kto nie uznaje Boga, jest wrogiem; to znaczy każdy, kto nie uznaje Boga wcielonego – bez względu na to, czy jest w tym strumieniu lub poza nim – jest antychrystem! Kimże jest szatan, kimże są demony i kimże są wrogowie Boga, jeśli nie stawiającymi opór, niewierzącymi w Boga? Czyż nie są to osoby, które sprzeciwiają się Bogu? Czyż nie są to ci, którzy twierdzą, że mają wiarę, ale brakuje im prawdy? Czyż nie są to ci, którzy jedynie pragną uzyskać błogosławieństwa, ale nie potrafią nieść świadectwa o Bogu? Nadal obracasz się dziś wśród tych demonów i traktujesz je z sumieniem i miłością, ale czy tym samym nie wykazujesz dobrych intencji wobec szatana? Czyż nie stoisz w jednym szeregu z demonami? Jeśli ludzie dotarli do tego punktu i nadal nie są w stanie odróżnić dobra od zła, a także, zaślepieni, wciąż pozostają kochający i litościwi, a przy tym nie żywią najmniejszego pragnienia poszukiwania intencji Bożych lub w ogóle nie są zdolni przyjąć Bożych intencji jako własnych, to ich koniec będzie tym bardziej nędzny. Każdy, kto nie wierzy w Boga w ciele, jest wrogiem Boga. Jeśli potrafisz kierować się sumieniem i miłością, gdy masz do czynienia z wrogiem, czy nie brakuje ci poczucia sprawiedliwości? Jeśli zgadzasz się z tymi, którymi gardzę i z którymi się nie zgadzam, i wciąż masz dla nich miłość i osobiste uczucia, czyż nie jesteś wówczas zbuntowany? Czyż nie stawiasz celowo oporu Bogu? Czy taka osoba rzeczywiście może posiadać prawdę? Jeśli ludzie mają sumienie dla wrogów, miłość do demonów i miłosierdzie wobec szatana, to czyż nie zakłócają celowo Bożego dzieła? (…) Wzorzec, według którego ludzie sądzą innych ludzi, opiera się na zachowaniu; ci, których zachowanie jest dobre, są prawi, a ci, których zachowanie jest obrzydliwe, są źli. Wzorzec, według którego Bóg osądza ludzi, opiera się na tym, czy ich istota jest Mu podporządkowana, czy nie; ten, kto jest podporządkowany Bogu, jest prawy, a kto nie jest podporządkowany Bogu, jest wrogiem i złym człowiekiem, niezależnie od tego, czy zachowanie jego jest dobre, czy złe, i niezależnie od tego, czy wypowiada się on poprawnie, czy nie” (Bóg i człowiek wejdą razem do odpoczynku, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Bóg obnażył to, że wszyscy, którzy Go nie uznają, są diabłami i szatanami. Jego wrogami. Bóg dostrzega istotę ludzi, podczas gdy ja zwracałam uwagę tylko na ich powierzchowny wygląd. Widziałam, że mój mąż zarówno w domu, jak i poza nim robił wszystko, jak należy, że był dobry dla swojej rodziny i znajomych, że zawsze był gotowy pomóc ludziom w potrzebie i że się ode mnie nie odwrócił nawet po tym, gdy okazało się, że nie mogę mieć dzieci. Myślałam więc, że jest wyjątkowo dobrym człowiekiem. Jednak gdy dowiedział się, że wierzę w Boga, ujawniła się jego zajadła natura. Jakby stał się zupełnie inną osobą. Aby skłonić mnie to porzucenia mojej wiary, stosował wszelkiego rodzaju środki, chcąc mnie zastraszyć i zwieść, a nawet groził mi rozwodem. Uzmysłowiłam sobie, że w swojej istocie mój mąż jest nienawidzącym prawdy i Boga diabłem. Zdałam sobie też sprawę, że w przeszłości był dla mnie dobry tylko dlatego, że byłam gotowa ponosić koszty dla naszej rodziny na nic nie narzekając i słuchałam wszystkiego, co mówił, co zaspokajało jego próżność męskiego szowinisty. Gdy zaczęłam wierzyć w Boga, zrozumiałam pewne prawdy, miałam kilka własnych przemyśleń i nie chciałam go posłuchać i zrezygnować z mojej wiary, zaczął mnie prześladować i mi się sprzeciwiać. Kiedy zostałam aresztowana, co wpłynęło na jego reputację i interesy, zagroził, że się ze mną rozwiedzie. Tak naprawdę wcale nie był dla mnie dobry, co pokazało mi, że prawdziwa miłość między ludźmi nie istnieje i że wszystko kręci się wokół interesów i transakcji. Pomyślałam o słowach Bożych: „Wierzący i niewierzący nie są ze sobą zgodni, lecz raczej przeciwstawiają się sobie nawzajem” (Bóg i człowiek wejdą razem do odpoczynku, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zdałam sobie sprawę, że na ścieżce wiary w Boga moim przeznaczeniem jest rozstanie z mężem. Nawet gdybyśmy zostali razem, nie bylibyśmy szczęśliwi. Miałoby to także wpływ na moją wiarę w Boga i wykonywanie obowiązku. Jeśli chodzi o moją wiarę w Boga, nie chciałam iść na kompromis. Jakiś czas później mój mąż zapytał mnie, czy podjęłam decyzję. Odpowiedziałam: „Wybieram wiarę w Boga”. Gdy mój mąż to usłyszał, potrząsnął głową i powiedział z rozpaczą w głosie: „Wyczerpałem wszystkie możliwości. Po prostu nie mogę się równać z twoim Bogiem. Życzę ci wszystkiego najlepszego”. W głębi serca podziękowałam Bogu. Potem szybko załatwiliśmy formalności związane z rozwodem. Gdy wyszłam z Biura Spraw Obywatelskich, odetchnęłam głęboko z ulgą. Od tego dnia mogłam wreszcie swobodnie wierzyć w Boga.
Doświadczenie to pomogło mi dostrzec moją prawdziwą postawę i uświadomiło mi, że tylko słowa Boże mogą zmienić i zbawić ludzi. Dziękuję Bogu, że zabrał mnie z dala od mojej rodziny, uwalniając mnie od mojego w nią uwikłania, abym mogła całym sercem ponosić koszty na Jego rzecz, dążyć do prawdy i właściwie wykonywać swój obowiązek jako istota stworzona.