29. Jakiego wyboru dokonałam w obliczu niebezpieczeństwa i przeciwności losu

Autorstwa Shen Yi, Chiny

Pod koniec kwietnia 2023 roku kilka kościołów w Dongcheng stanęło w obliczu szeroko zakrojonych prześladowań, w wyniku których aresztowano wielu przywódców i pracowników, a także braci i sióstr. Dostałam wówczas list od zwierzchników, w którym prosili mnie, abym zajęła się następstwami aresztowań. Gdy go przeczytałam, poczułam się jednocześnie zadowolona i zdenerwowana. Byłam szczęśliwa, bo w ten sposób Bóg mnie wywyższał. Chociaż wierzyłam w Niego od wielu lat, nie wykonywałam dobrze swoich obowiązków, a niedawno zostałam zwolniona za zakłócanie i zaburzanie pracy kościoła, popełniając występki. Bóg jednak nie potraktował mnie według występków, jakie popełniłam, tylko dał mi szansę wykonywania ważnych obowiązków. Byłam wdzięczna i gotowa współpracować. Jednak kiedy pomyślałam o tych wszystkich aresztowanych braciach i siostrach z tamtych kościołów, oblałam się zimnym potem. W ciągu ostatnich kilku lat policja KPCh wielokrotnie aresztowała braci i siostry w Dongcheng, a w całym mieście zamontowane były wysokiej rozdzielczości kamery. Miałam poczucie, że zajmowanie się teraz następstwami aresztowań byłoby jak wejście prosto na linię ognia. Co więcej, wymagało to przeniesienia zarówno datków, jak i książek ze słowami Bożymi, a ja nie miałam pojęcia, jakie tortury zastosowałaby policja, gdybym została aresztowana! Jeden z braci został pobity przez policję na śmierć tylko za to, że przewoził książki ze słowami Bożymi, i martwiłam się, że jeśli zostanę zatrzymana, mogę umrzeć. Zastanawiałam się: „Jeśli umrę, to czy nadal będę mogła zostać zbawiona?”. Pomyślałam jednak, że uchylanie się od obowiązków nie byłoby zgodne z Bożą intencją, więc pomodliłam się do Boga: „Boże! Dając mi możliwość wykonywania tak ważnych obowiązków, wywyższyłeś mnie, ale dręczy mnie niepokój i boję się, że zostanę aresztowana. Proszę, daj mi wiarę”. Po modlitwie moje serce trochę się uspokoiło. Pomyślałam o wielu aresztowanych braciach i siostrach oraz o pracy, którą w związku z tym należało się pilnie zająć. Dość dobrze znałam sytuację w kościele i nie mogłam być samolubna i podła i myśleć tylko o własnym bezpieczeństwie. Musiałam dać z siebie wszystko, modlić się do Boga i na Nim polegać, aby dobrze zająć się następstwami aresztowań.

Tego wieczora spotkałam się z jedną z sióstr, która powiedziała mi, że w trakcie akcji w Dongcheng aresztowano ponad stu braci i sióstr oraz że należy przenieść książki z ponad dziesięciu domów. Pomyślałam: „Tak wielu braci i sióstr zostało zatrzymanych. Nie uda się od razu wykonać pracy związanej z następstwami ich aresztowania. Muszę znaleźć braci i siostry do współpracy, ale nie wiem, kto został zatrzymany i kto jest pod obserwacją. Podczas gdy my robimy wszystko otwarcie, policja działa w ukryciu. Jej elektroniczne oczy obserwują, co się dzieje w całym mieście. Jeśli zbyt długo tu zostaniemy, nasze zatrzymanie będzie tylko kwestią czasu!”. Tej nocy leżałam w łóżku, nie mogąc zasnąć. W głowie miałam gonitwę myśli i próbowałam zdecydować, z którymi braćmi i siostrami mogłabym współpracować. Chciałam po prostu szybko zakończyć pracę związaną z następstwami aresztowań i wyjechać. Ponieważ wielu braci i sióstr było narażonych na ryzyko, napotkaliśmy wiele trudności, szukając domów, w których przechowywano książki, a praca postępowała bardzo wolno. Czułam się naprawdę przybita. Miałam wrażenie, że jeśli nic się nie zmieni, z pewnością prędzej czy później zostanę aresztowana, nie mówiąc już o fizycznym cierpieniu – gdybym nie mogła znieść tortur i zostałabym judaszem, straciłabym dobry wynik i dobre przeznaczenie. Myśląc o tym wszystkim, poczułam się naprawdę słaba i stwierdziłam, że te obowiązki są zbyt trudne. Porozmawiałam więc z Bogiem o moim stanie i poprosiłam Go, aby mnie poprowadził i pomógł mi się podporządkować. Przeczytałam następujące słowa Boże: „Jeśli brak ci autentycznej wiary, to nie przetrwasz próby czasu ani próby środowiska. Jeśli nie przetrwasz próby, przed którą stawia cię Bóg, nie przemówi On do ciebie ani ci się nie ukaże. Bóg chce się przekonać, czy wierzysz w Jego istnienie, czy je uznajesz i czy w sercu masz autentyczną wiarę. Tak właśnie Bóg bada najgłębsze zakamarki ludzkich serc. Czyż ludzie żyjący między niebem a ziemią nie są w rękach Boga? Wszyscy są w rękach Boga. Dokładnie tak właśnie jest. Nie ma znaczenia, czy jesteś na pustyni, czy na księżycu – jesteś w rękach Boga. Tak po prostu jest i już. Jeśli Bóg ci się nie ukazał, to jak możesz dostrzec Jego istnienie i suwerenną władzę? W jaki sposób prawda, że »Bóg istnieje i sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim« ma się zakorzenić w twoim sercu i nigdy nie zniknąć? W jaki sposób możesz uczynić to stwierdzenie swoim życiem, jego siłą napędową, a także ufnością i mocą, które pozwalają ci dalej żyć? (Poprzez modlitwę). To praktyczne rozwiązanie. To jest ścieżka praktyki. Kiedy przechodzisz najtrudniejszy czas w swoim życiu, kiedy najmniej jesteś w stanie wyczuć obecność Boga, kiedy jest ci najgorzej i kiedy czujesz się samotny, kiedy masz wrażenie, że oddaliłeś się od Boga – co przede wszystkim powinieneś zrobić? Wezwij Boga. Da ci to siłę. Pozwoli ci to poczuć Jego istnienie. Pozwoli ci to poczuć Jego suwerenną władzę. Kiedy zawezwiesz Boga, kiedy pomodlisz się do Niego i kiedy złożysz swoje życie w Jego ręce, poczujesz, że Bóg jest przy tobie i że cię nie opuścił. Kiedy poczujesz, że Bóg cię nie opuścił, kiedy naprawdę poczujesz, że jest przy tobie, czy twoje zaufanie wzrośnie? Jeśli będziesz miał prawdziwe zaufanie, to czy osłabnie ono i zaniknie wraz z upływem czasu? Absolutnie nie. Czy problem zaufania został już rozwiązany? Czy ludzie mogą osiągnąć prawdziwe zaufanie, po prostu nosząc pod pachą Biblię i gorliwie ucząc się na pamięć jej wersetów słowo w słowo? Ciągle musicie modlić się do Boga i polegać na Nim, aby rozwiązać ten problem. W jaki sposób Mojżesz przetrwał owe czterdzieści lat na pustyni? W tamtym czasie Biblia jeszcze nie istniała, a wokół niego było niewielu ludzi. Miał tylko owce. Mojżesza z pewnością prowadził Bóg. Chociaż w Biblii brak informacji na temat tego, w jaki sposób Bóg to czynił, czy Bóg ukazał się Mojżeszowi, czy do niego przemawiał ani czy pozwolił Mojżeszowi zrozumieć, dlaczego kazał mu przebywać na pustyni przez czterdzieści lat, nie ulega żadnej wątpliwości, że Mojżesz te czterdzieści lat przebywania na pustyni przetrwał. Nie da się temu faktowi zaprzeczyć. Jak udało mu się przetrwać samemu na pustyni przez czterdzieści lat, skoro wokół niego nie było nikogo, z kim mógłby podzielić się tym, co miał w sercu? Bez autentycznej wiary nikt nie mógłby tego dokonać. Byłby to prawdziwy cud! Bez względu na to, jak długo ludzie roztrząsaliby ten problem, i tak dojdą do wniosku, że coś takiego byłoby absolutnie niemożliwe, jest bowiem za bardzo niespójne z ludzkimi pojęciami i wyobrażeniami! Ale to nie jest jakaś legenda czy fantastyczna opowieść, lecz rzeczywisty, niezmienny i niezaprzeczalny fakt. Co ten fakt pokazuje ludziom? Otóż to, że jeśli masz autentyczną wiarę w Boga, to dopóki masz jeszcze choćby jedno tchnienie, Bóg cię nie opuści. To jeden z faktów związanych z istnieniem Boga. Jeśli masz takie prawdziwe zaufanie i takie autentyczne zrozumienie Boga, to twoje zaufanie jest na wystarczająco wysokim poziomie. Bez względu na to, w jakim środowisku się znajdziesz i jak długo będziesz w tym środowisku przebywał, twoje zaufanie nie osłabnie(Tylko szczere podporządkowanie pozwala mieć prawdziwe zaufanie, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Bóg mówi, że prawdziwa wiara potrafi wytrzymać próbę czasu i okoliczności. Przypomniałam sobie, że przed przybyciem do Dongcheng mówiłam, że będę polegać na Bogu, ale gdy zobaczyłam, jak straszna jest sytuacja i że praca nie postępuje do przodu, straciłam wiarę w Boga, bojąc się, że jeśli będę przebywać tu zbyt długo, zostanę aresztowana. Zawsze myślałam o własnym bezpieczeństwie. Przyszedł mi na myśl Mojżesz, który spędził czterdzieści lat na pustyni. Było to pustkowie, gdzie warunki życia były niezwykle trudne, ale Mojżesz przetrwał, bo polegał na Bogu. W ciągu tych czterdziestu lat naprawdę się przekonał, że wszystko, co dotyczy człowieka, jest w rękach Boga, a jego wiara i wytrwałość zostały udoskonalone. Sytuacja, w jakiej się znalazłam, także wydarzyła się za przyzwoleniem Boga i miała udoskonalić moją wiarę. Nie mogłam się już dłużej bać i chować głowy piasek. Musiałam naśladować Mojżesza i polegać na Bogu. Niezależnie od tego, czy zostałabym zatrzymana, czy nie, musiałam podporządkować się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom.

Później podjęliśmy ryzyko odnalezienia poprzedniej przywódczyni kościoła, Li Zhen, aby dowiedzieć się więcej na temat domów, w których przechowywane były książki. Po spotkaniu z Li Zhen dowiedziałam się, że policja zjawiła się w jej domu, że zrobiła nalot na kilka pobliskich domów braci i sióstr i że udała się do innego domu, w którym przechowywano książki, ale dzięki Bożej ochronie książki ze słowami Bożymi nie zostały przechwycone. Jednak po odjeździe policji niewierzący mąż siostry, której powierzono książki, kazał jej szybko zabrać je w inne miejsce i zaczął ją prześladować, mówiąc, że jeśli jeszcze raz zobaczy w ich domu kogoś wierzącego w Boga, wezwie policję. Stwierdziłam, że książki przechowywane w domu tej siostry trzeba szybko przenieść, ale potem pomyślałam: „Funkcjonariusze już u niej byli, a jej niewierzący mąż powiedział, że wezwie policję. Jeśli tam pójdę, czy nie znajdę się na linii ognia? Jeśli faktycznie zostanę zatrzymana, to czy policja nie zamęczy mnie na śmierć? Zresztą, nawet gdyby tak się nie stanie, to i tak dostałanę ciężki wyrok. Jednak książki ze słowami Bożymi trzeba szybko przenieść. Jeśli z powodu mojego strachu zostaną przechwycone przez wielkiego czerwonego smoka, popełnię występek”. Pomodliłam się w sercu do Boga, prosząc Go, aby dał mi wiarę. Pomyślałam o następujących słowach Bożych: „Nie powinieneś obawiać się tego czy tamtego; bez względu na to, ilu trudom i niebezpieczeństwom miałbyś stawić czoła, powinieneś zachować spokój przed Moim obliczem, niczym nie niepokojony, tak aby Moja wola mogła się wypełnić w niezakłócony sposób. Jest to twój obowiązek. (…) Musisz wszystko znieść. Musisz wyrzec się dla Mnie wszystkiego, podążać za Mną z całej swojej siły i być gotowym zapłacić każdą cenę. Nadszedł czas, żebym poddał cię próbie – czy okażesz Mi swoją wierność? Czy będziesz wiernie podążał za Mną aż do końca drogi? Nie obawiaj się; z Moją pomocą, któż mógłby stanąć ci na tej drodze? Zapamiętaj to sobie! Pamiętaj! We wszystkim są Moje dobre intencje i wszystko jest pod Moją kontrolą. Czy potrafisz kierować się Moim słowem we wszystkim, co mówisz i robisz? Kiedy spadną na ciebie próby ognia, czy uklękniesz i Mnie zawołasz? Czy też skulisz się, niezdolny do tego, by ruszyć naprzód?(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 10, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże dały mi wiarę i siłę. Mając wsparcie Boga, czego miałabym się lękać? Moje życie było w rękach Boga i to od Niego zależało, czy zostanę schwytana. Musiałam włożyć całe serce w swoje działania i zrobić to, co należy. Resztę musiałam zawierzyć Bogu. Gdy nie było w domu męża siostry, u której były książki, zaplanowaliśmy ich przeniesienie. Tego dnia, gdy jej mąż wyszedł, pospieszyliśmy do jej domu, ale ku naszemu zdziwieniu, zanim zdążyliśmy powiedzieć siostrze choćby kilka słów, jej mąż wrócił. Bardzo się zdenerwowałam, więc pomodliłam się w sercu do Boga, aby nas prowadził. Gdy przywitałam się z mężem tej siostry, ku mojemu zdziwieniu nie tylko na nas nie doniósł, ale także pomógł nam przenieść książki ze słowami Bożymi. W ten sposób udało nam się bezpiecznie wynieść je z pierwszego domu, gdzie były przechowywane. Dzięki temu doświadczeniu poczułam Boże przewodnictwo, a moja wiara w Boga nieco się umocniła.

Następnie udałam się do drugiego domu, w którym były przechowane książki, aby zorientować się w sytuacji. Policja zrobiła nalot także na ten dom, ale na szczęście nie zdołali znaleźć żadnych książek ze słowami Bożymi. Martwiliśmy się, że policja wróci i będzie chciała go ponownie przeszukać, dlatego chcieliśmy jak najszybciej przenieść książki. W okolicy było jednak kilka kamer monitoringu, a jedna z nich znajdowała się naprzeciwko drzwi. Co więcej, dom znajdował się na samym końcu alejki i nieważne, którą uliczką by się szło, kamery wszystko wyraźnie rejestrowały. Byłam naprawdę zdenerwowana i myślałam: „Wszędzie są kamery. Gdybyśmy poszli alejką prowadzącą do domu siostry, znaleźlibyśmy się w ślepym zaułku. Gdyby ktoś wszedł do środka, trudno byłoby mu uciec. Czy z książkami nie byłoby to jeszcze trudniejsze? Jeśli wielki czerwony smok nas nakryje, nie będziemy mieli jak uciec!”. W tamtym momencie zaczęłam sobie wyrzucać: „Dlaczego postanowiłam sprawdzić to miejsce? Wygląda na to, że teraz sama będę musiała zająć się przeniesieniem książek”. Byłam zmartwiona i przestraszona. Nie miałam serca dalej rozglądać się po okolicy ani odwagi zostać tam ani chwili dłużej, więc pospiesznie się oddaliłam. Gdy wróciłam do domu, zgodnie z prawdą powiedziałam przywódczyni, co widziałam, wyjaśniając, że w obecnej sytuacji przeniesienie książek jest niemożliwe. Jednak ku mojemu zdziwieniu przywódczyni powiedziała, że była w tym domu i stwierdziła: „Alejka przy domu siostry nie jest ślepą uliczką. Obok jest mała ścieżka, której kamery nie widzą”. Słysząc to, poczułam się zawstydzona. Okazało się, że dom siostry wcale nie znajdował się w ślepej uliczce. Pomyślałam: „Przecież sama sprawdziłam okolicę. Jak mogłam przeoczyć tę ścieżkę?”. Patrząc wstecz, zdałam sobie sprawę, że przestraszyłam się kamer, a ponieważ byłam zdenerwowana i się bałam, nie miałam serca wejść w alejkę, żeby ją dokładnie sprawdzić. Zdałam sobie sprawę, że w takim stanie nie będę mogła dobrze wykonać tej pracy, więc pomodliłam się do Boga: „Boże, kiedy zobaczyłam dookoła kamery, zdenerwowałam się i przestraszyłam, ciągle myśląc o tym, że zostanę aresztowana i będę cierpieć. Boże, proszę, oświeć mnie i poprowadź, abym poznała siebie i wyciągnęła z tego naukę”.

Potem szukałam słów Bożych, aby rozwiązać swoje problemy. Przeczytałam następujący fragment: „O czym, poza troską o własne bezpieczeństwo, myślą niektórzy antychryści? Mówią oni: »Obecne warunki nie są sprzyjające, więc mniej się pokazujmy i rzadziej głośmy ewangelię. Dzięki temu istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że nas schwytają i że dzieło kościoła zostanie zniszczone. Jeżeli nas nie złapią, nie staniemy się Judaszami, a wówczas mamy szansę na przetrwanie w przyszłości, prawda?«. Czyż nie brakuje antychrystów, którzy stosują takie wymówki, by wprowadzać w błąd braci i siostry? Niektórzy antychryści bardzo obawiają się śmierci i przez to wiodą podłą egzystencję (…). Takie osoby nie wierzą, że Bóg może ochronić człowieka, a już z całą pewnością nie sądzą, by poświęcenie się Bogu i ponoszenie kosztów na Jego rzecz było poświęceniem się prawdzie i czymś, co Bóg aprobuje. W głębi serca nie boją się Boga; boją się jedynie szatana i niegodziwych partii politycznych. Nie wierzą w istnienie Boga, w to, że wszystko jest w Jego rękach, i z całą pewnością nie dowierzają, iż Bóg zaaprobuje to, że ktoś ponosi wszelkie koszty na Jego rzecz, na rzecz podążania Jego drogą i wypełniania Jego posłannictwa. Nie potrafią tego dostrzec. W co więc wierzą? Sądzą, że jeżeli wpadną w sidła wielkiego, czerwonego smoka, czeka ich marny koniec: mogą zostać skazani, a nawet stracić życie. W głębi serca obchodzi ich jedynie własne bezpieczeństwo, a nie dzieło kościoła. Czyż nie są niedowiarkami? (Zgadza się). Co mówi Biblia? »Kto straci swoje życie z mego powodu, znajdzie je« (Mt 10:39). Czy oni wierzą w te słowa? (Nie wierzą w nie). Jeżeli zostaną poproszeni o spełnienie obowiązku wiążącego się z ryzykiem, będą chcieli się ukryć i nie dopuszczą do tego, by ktokolwiek ich zobaczył – zapragną być niewidzialni. Tak wielki jest ich strach. Nie wierzą, że Bóg jest podporą człowieka, że wszystko jest w Jego rękach, że jeśli coś naprawdę pójdzie nie tak lub jeśli zostaną schwytani, to znaczy, że Bóg na to pozwolił, a ludzkie serca winny być posłuszne. Oni nie mają takich serc, takiego zrozumienia i przygotowania. Czy naprawdę wierzą w Boga? (Nie, nie wierzą). Czyż istotą takiego zewnętrznego przejawu nie jest to, że są niedowiarkami? (Zgadza się). Tak właśnie jest. Ludzie tego pokroju są wyjątkowo bojaźliwi; straszliwie się lękają i obawiają fizycznego cierpienia, a także tego, że przydarzy im się coś złego. Czyni ich to lękliwymi niczym płochliwe ptaki i nie są oni w stanie dłużej wykonywać swojej pracy(Punkt dziewiąty (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Antychryści są skrajnie egoistyczni i niegodziwi. Nie mają prawdziwej wiary w Boga, a tym bardziej nie ma w nich lojalności wobec Niego; kiedy natrafiają na problem, chronią i zabezpieczają tylko siebie. Nic nie jest dla nich ważniejsze od własnego bezpieczeństwa. Dopóki żyją i unikają aresztowania, dopóty nie obchodzi ich, jak wielkie szkody ponosi dzieło kościoła. Tacy ludzie są skrajnie egoistyczni, w ogóle nie myślą o braciach i siostrach ani o dziele kościoła, myślą tylko o własnym bezpieczeństwie. To antychryści(Punkt dziewiąty (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg obnaża, że antychryści są samolubni, podli i pozbawieni lojalności wobec Boga, nie wierzą, że wszystko jest w rękach Boga, a w obliczu niebezpieczeństwa biorą pod uwagę tylko własne interesy, w ogóle nie zważając na interesy domu Bożego. Byłam dokładnie w takim samym stanie. Wiedziałam, że domy, w których przechowywane są książki, zostały już przeszukane przez policję i że muszę je jak najszybciej je przenieść, ale kiedy zobaczyłam kilka kamer monitorujących wszystko, co dzieje się wokół domu, przestraszyłam się, że zostanę złapana. Żyłam w przerażeniu i strachu. Nie miałam nawet serca, żeby sprawdzić okolicę. Żałowałam nawet, że postanowiłam zbadać sytuację. W obliczu faktów zdałam sobie sprawę, że martwię się tylko o własne bezpieczeństwo i w ogóle nie myślę o tym, jak bezpiecznie przenieść książki, jakby liczyło się tylko to, żebym nie została złapana. Byłam samolubna i godna pogardy aż do szpiku kości. Ponadto przejawiłam usposobienie antychrysta! Myślałam o tym, jak przez te wszystkie lata Bóg działał w Chinach. KPCh polowała na Chrystusa, prześladując chrześcijan i rabując datki dla Boga, a mimo to w tak strasznej sytuacji wielu braci i sióstr w ogóle nie brało pod uwagę własnego bezpieczeństwa. Nie przywiązywali wagi do własnego życia i śmierci i byli w stanie wywiązywać się ze swoich obowiązków, aby chronić pracę kościoła, zadowolić Boga i nieść o Nim donośne świadectwo. Ponownie się sobie przyjrzałam i doszłam do wniosku, że jestem zwykłym tchórzem, który jak ptak wpada w przerażenie na sam dźwięk cięciwy. Poczułam się strasznie zawstydzona. Z głębi serca siebie nienawidziłam i nie chciałam już żyć w tak samolubny i podły sposób. Byłam gotowa jak najszybciej przenieść książki ze słowami Bożymi.

Nazajutrz udaliśmy się do siostry, której powierzono książki, aby omówić ich przeniesienie. Ku naszemu zdziwieniu jej syn, który nie był wierzący, zaoferował nam swoją pomoc, a nawet zniósł książki z piętra do swojego samochodu, aby je przewieźć. W ten sposób książki z tego domu zostały bezpiecznie przeniesione. Dzięki temu głęboko doświadczyłam, że sam Bóg podtrzymuje swoje dzieło, i poczułam, że zaaranżował tę sytuację, aby oczyścić i zmienić moje zepsute usposobienie, pozwalając mi w praktyczny sposób doświadczyć Jego dzieła i zrozumieć Jego uczynki. Z głębi serca podziękowałam Bogu i Go wychwalałam!

Potem się zastanawiałam: „Ciągle się martwię, że zostanę złapana i pobita na śmierć. Jak mam rozwiązać ten problem?”. Przypomniałam sobie następujący fragment słów Bożych: „Jak umarli uczniowie Pana Jezusa? Wśród uczniów byli tacy, którzy zostali ukamienowani, włóczeni końmi, ukrzyżowani głową w dół, rozerwani przez pięć koni – doświadczyli każdego rodzaju śmierci. Dlaczego ich zgładzono? Czy zostali zgodnie z prawem straceni za swoje zbrodnie? Nie. Głosili ewangelię Pańską, ale ludzie ze świata jej nie przyjęli, a zamiast tego potępiali ich, bili, besztali a nawet zabijali – oto dlaczego zginęli śmiercią męczeńską. Nie mówmy o ostatecznym wyniku owych męczenników ani o tym, jak Bóg zdefiniował ich czyny, lecz zapytajmy: Czy kiedy nadszedł ich koniec, sposób, w jaki dokonali żywota, był zgodny z ludzkimi wyobrażeniami? (Nie). Z perspektywy ludzkich pojęć osoby te zapłaciły bardzo wysoką cenę za szerzenie dzieła Bożego, lecz ostatecznie zostały zabite przez szatana. Nie zgadza się to z ludzkimi pojęciami, ale właśnie to je spotkało. Bóg do tego dopuścił. Jakiej prawdy można szukać w tym fakcie? Czy to, że Bóg pozwolił im umrzeć w taki sposób, było Jego przekleństwem i potępieniem, czy też Jego planem i błogosławieństwem? Ani jednym, ani drugim. Czym zatem było? Myśl o ich śmierci przyprawia teraz ludzi o ból w sercu, ale tak właśnie było. Ci, którzy wierzyli w Boga, umierali w taki sposób – jak to wyjaśnić? Kiedy poruszamy ten temat, stawiacie się w ich sytuacji; czy czujecie wtedy w sercach smutek i ukryty ból? Myślicie: »Ci ludzie wypełnili swój obowiązek szerzenia ewangelii Bożej i powinni być uważani za dobrych, więc jak to się stało, że spotkał ich taki koniec, taki wynik?«. W gruncie rzeczy tak umarły i odeszły ich ciała; w ten sposób opuścili świat ludzi, ale to nie znaczy, że ich wynik również taki był. Bez względu na to, w jaki sposób umarli i odeszli, czy jak do tego doszło – nie oznacza to, że Bóg właśnie tak określił ostateczny wynik tych żywotów, tych istot stworzonych. Musisz to jasno zrozumieć. Było zupełnie odwrotnie: użyli właśnie tych środków, by potępić ten świat i dać świadectwo o czynach Boga. Te istoty stworzone wykorzystały to, co najcenniejsze – swoje życie, wykorzystały ostatnie chwile swojego życia, aby świadczyć o czynach Boga, świadczyć o wielkiej mocy Boga oraz oznajmić szatanowi i światu, że czyny Boże są słuszne, że Pan Jezus jest Bogiem, że On jest Panem i ciałem wcielonego Boga. Aż do ostatniej chwili życia nigdy nie zaparli się imienia Pana Jezusa. Czy nie była to forma osądu tego świata? Wykorzystali swoje życie, aby ogłosić światu i potwierdzić przed istotami ludzkimi, że Pan Jezus jest Panem, że Pan Jezus jest Chrystusem, że jest ciałem wcielonego Boga, że dzieło odkupienia całej ludzkości, którego On dokonał, pozwala tej ludzkości żyć dalej – ten fakt jest niezmienny na zawsze. W jakim stopniu ci, którzy zostali umęczeni za szerzenie ewangelii Pana Jezusa, wypełnili swój obowiązek? Czy w najwyższym stopniu?(Głoszenie ewangelii jest powinnością, którą wszyscy wierzący są zobowiązani wypełniać, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Gdy uczniowie Pana Jezusa krzewili ewangelię, byli prześladowani przez rzymskie władze i wspólnotę religijną, ale bez względu na to, jak siły szatana ich prześladowały, w dalszym ciągu krzewili dzieło Boże i dawali o nim świadectwo. Woleli poświęcić swoje życie niż ulec szatanowi. Niektórzy z nich zostali ukamienowani, niektórzy rozszarpani przez konie, a niektórzy ukrzyżowani. Swoim życiem nieśli donośne świadectwo o Bogu. Chociaż ich ciała umarły, ich dusze były w rękach Boga. Myśląc o ich świadectwie, byłam bardzo zawstydzona i głęboko poruszona. Bóg przybył, aby działać w dniach ostatecznych i wyraził wiele prawd, odkrywając przed nam wszystkie prawdy i tajemnice. Od wielu lat podążałam za Bogiem, ciesząc się podlewaniem i zaopatrywaniem przez Jego słowa, ale nie byłam w stanie dać o Nim świadectwa. W obliczu szaleńczych prześladowań ze strony wielkiego czerwonego smoka martwiłam się, że zostanę złapana i pobita na śmierć, zawsze biorąc pod uwagę własne fizyczne interesy i nie mając za grosz lojalności wobec Boga. Nie dorastałam tym wszystkim świętym z minionych wieków do pięt i byłam niegodna, aby podążać za Bogiem. Życie i śmierć każdego człowieka są w rękach Boga, a Bóg aprobuje tych, którzy poświęcają swoje życie, aby wypełnić wyznaczone przez Niego posłannictwo. Dzięki przewodnictwu słów Bożych przestałam czuć się ograniczana strachem przed aresztowaniem i doznałam wspaniałego poczucia wyzwolenia. Potem współpracowałam z braćmi i siostrami i wszystkie książki z kilkunastu domów zostały bezpiecznie przeniesione.

Na początku listopada otrzymałam list od przywódców z mojego okręgu. Informowali mnie, że policja aresztowała ponad trzydzieści osób z dwóch kościołów, a trzech przywódców kościoła zaginęło. Poprosili mnie, abym w tej sytuacji zajęła się następstwami aresztowań. Nie bardzo chciałam to zrobić, myśląc: „Dlaczego znów każecie mi się tym zajmować? Czy naprawdę nie ma nikogo innego?”. Jednak potem się uspokoiłam i to przemyślałam. Biorąc pod uwagę, że aresztowano tak wielu przywódców, pracowników, braci i sióstr, rzeczywiście trudno było znaleźć odpowiednich ludzi, a ponieważ dobrze znałam tamtejsze kościoły, byłam najbardziej odpowiednią osobą, aby się tym zająć. Nie mogłam już dłużej uchylać się od tych obowiązków. Jednak gdy faktycznie zaczęłam współpracować, nadal byłam przestraszona, więc pomodliłam się do Boga, prosząc Go, aby mnie prowadził. Pomyślałam o następujących słowach Bożych: „Bez względu na to, jak »potężny« jest szatan, niezależnie od tego, jaki jest on śmiały i ambitny, niezależnie od tego, jak wielka jest jego zdolność do czynienia szkód, niezależnie od tego, jak szeroki jest zakres technik, którymi deprawuje i kusi człowieka, niezależnie od tego, jak sprytne są sztuczki i schematy, którymi zastrasza człowieka, bez względu na to, jak zmienna jest forma, w jakiej istnieje, nigdy nie był w stanie stworzyć choć jednej żywej istoty, nigdy nie był w stanie ustanowić praw ani reguł dla istnienia wszystkich rzeczy i nigdy nie był w stanie rządzić ani kontrolować żadnej rzeczy, czy to ożywionej czy nieożywionej. W całym kosmosie i w obrębie firmamentu nie istnieje ani jedna osoba czy przedmiot, który się z niego zrodził lub istnieje z jego powodu; nie istnieje ani jedna osoba ani przedmiot, który jest przez niego zarządzany lub kontrolowany. Wręcz przeciwnie, nie tylko musi żyć pod zwierzchnictwem Boga, ale, co więcej, musi się podporządkować wszystkim Bożym nakazom i rozkazom. Bez Bożego pozwolenia trudno jest szatanowi dotknąć nawet kropli wody lub ziarenka piasku na ziemi; bez pozwolenia Boga szatan nie może nawet poruszyć mrówek na ziemi – nie mówiąc już o ludzkości, która została stworzona przez Boga. W oczach Boga szatan znaczy mniej od lilii w górach, od ptaków latających w powietrzu, od ryb w morzu i od larw na ziemi. Jego rolą pośród wszystkich rzeczy jest służenie wszystkim, służenie ludzkości oraz służenie dziełu Boga i Jego planowi zarządzania. Bez względu na to, jak złośliwa jest jego natura i jak zła jest jego istota, jedyna rzecz, którą może zrobić, to posłuszne przestrzeganie swojej funkcji: służenia Bogu i bycia kontrapunktem dla Boga. Taka jest istota i pozycja szatana. Jego natura nie ma związku z życiem, z władzą, z autorytetem; jest jedynie zabawką w rękach Boga, po prostu maszyną w służbie Bogu!(Sam Bóg, Jedyny I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Bóg powiedział, że szatan jest narzędziem w służbie Bożego dzieła i że bez względu na to, jak agresywnie się zachowuje i jak niegodziwa jest jego natura, bez pozwolenia Boga nie spadnie nam przez niego włos z głowy. Jeśli Bóg pozwoli na moje aresztowanie, powinnam podporządkować się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom i pójść w ślady uczniów Pana, oddając swoje życie. Ponieważ nie zostałam jednak aresztowana, powinnam właściwie zająć się następstwami zatrzymań. Myślałam o naszej długiej współpracy. Chociaż sytuacja była naprawdę poważna, udało nam się bezpiecznie przenieść część książek. Bóg prowadził nas krok po kroku, sprawował nad nami suwerenną władzę i nas chronił. Mając to na uwadze, byłam gotowa na Nim polegać, aby tej sytuacji doświadczyć.

Później dowiedziałam się, że dwóch aresztowanych przywódców stało się judaszami, wydając wszystkich braci i siostry z kościoła oraz zdradzając adresy domów, w których przechowywano książki. Policja skonfiskowała książki ze słowami Bożymi z trzech domów. W kolejnym domu ich nie znalazła, więc w nocy bracia i siostry przewieźli je w bezpieczne miejsce. Jednak od tamtej pory dom ten był pod obserwacją policji. Policja ostrzegła również, że zastawiła pułapkę na członków Kościoła Boga Wszechmogącego, aby się z nimi rozprawić. Był jeszcze jeden dom, w którym policja również nie znalazła książek ze słowami Bożymi, Je także trzeba było szybko przenieść. W obliczu tak niebezpiecznej sytuacji trochę się bałam i myślałam: „Miałam częsty kontakt z aresztowanymi i w każdej chwili mogę znaleźć się na celowniku policji. Czy zostanę aresztowana, gdy będę przenosić książki?”. Miałam ochotę się wycofać. Wiedziałam jednak, że mój stan jest niewłaściwy, więc nieustannie modliłam się do Boga. Pomyślałam o następujących słowach Bożych: „Wiara jest niczym kładka z jednego pnia: ci, którzy żałośnie czepiają się życia, będą mieć trudności z przejściem na drugą stronę, jednak ci, którzy gotowi są oddać życie, mogą przejść po niej pewnym krokiem i bez żadnych obaw. Jeśli człowiek żywi bojaźliwe i strachliwe myśli, to dlatego, że szatan go oszukuje, gdyż szatan boi się, że przejdziemy przez most wiary, by wkroczyć w Boga(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 6, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Niezależnie od tego, czego Bóg się od ciebie domaga, musisz po prostu dać z siebie wszystko i mam nadzieję, że w tych ostatnich dniach będziesz w stanie spełnić swoją lojalność wobec Boga przed Jego obliczem. Tak długo, jak możesz widzieć zadowolony uśmiech Boga siedzącego na swym tronie, nawet jeśli chwila ta jest wyznaczonym czasem twojej śmierci, powinieneś być w stanie śmiać się i uśmiechać, gdy zamykasz oczy. Póki żyjesz, musisz wykonać swój ostateczny obowiązek dla Boga. W przeszłości Piotr został dla Boga ukrzyżowany głową w dół; jednakże w tych ostatnich dniach to ty powinieneś zadowolić Boga i wyczerpać dla Niego całą swą energię. Co istota stworzona może zrobić dla Boga? Powinieneś więc zawczasu powierzyć się Bogu, aby rozporządzał tobą wedle swej woli. Dopóki Bóg jest szczęśliwy i zadowolony, pozwól Mu czynić z tobą, cokolwiek zechce. Jakie prawo mają ludzie, by wypowiadać słowa skargi?(Interpretacje tajemnic „Słowa Bożego dla całego wszechświata”, rozdz. 41, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże mnie zainspirowały. Chociaż nie dorastałam Piotrowi do pięt, musiałam pójść za jego przykładem i pozwolić Bogu, aby wszystkim rozporządzał według swej woli. Musiałam położyć swoje życie na szali i przenieść książki. Potem wraz z braćmi i siostrami bezpiecznie przenieśliśmy książki.

Dzięki temu doświadczeniu zyskałam prawdziwe zrozumienie Bożej władzy, wszechmocy i mądrości. Umocniłam także swoją wiarę w Boga. Jednocześnie poznałam swoją samolubną i podłą naturę. W komfortowych warunkach nie uświadomiłabym sobie tego i tak wiele bym nie zyskała.

Wstecz: 28. Co zyskałam dzięki prześladowaniu

Dalej: 30. Jak zmierzyłam się z rakiem kości

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

9. Inny rodzaj miłości

Autorstwa Chengxina, BrazyliaTraf chciał, że w 2011 roku miałem okazję przyjechać do Brazylii z Chin. Tuż po przyjeździe czułem się wręcz...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze