22. Po tym, jak zostałam zdradzona przez judasza
W kwietniu 2023 roku wykonywałam w kościele obowiązki kaznodziejki. Kilka kościołów, za które w tamtym czasie odpowiadałam, stanęło w obliczu aresztowań dokonywanych przez KPCh. Zatrzymanych zostało wielu przywódców i pracowników, więc razem z moim współpracownikiem, bratem Wangiem Hui, szybko skontaktowaliśmy się z braćmi i siostrami, aby przenieść książki ze słowami Bożymi. Gdy uporaliśmy się z następstwami całej sytuacji, niespodziewanie dotarła do nas wiadomość o aresztowaniu dwóch kolejnych kierowników. Ze względu na zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa, zaczęliśmy przenosić się z miejsca na miejsce. W tamtym czasie aresztowano braci i siostry ze wszystkich kościołów, w związku z czym różne elementy ich pracy nie postępowały jak zwykle. Aresztowani bracia i siostry byli torturowani przez policję. Jedna z sióstr nie mogła wytrzymać tortur i zabiła się, wyskakując z budynku. Słysząc wszystkie te informacje, byłam bardzo zdenerwowana i często martwiłam się o własne położenie: „Jestem poszukiwana. Jeśli zostanę zatrzymana, a policja zorientuje się, że jestem przywódczynią, z pewnością będzie mnie jeszcze brutalniej torturować. Jeśli zostanę zamęczona na śmierć, to czy nie stracę szansy na zbawienie?”. Gdy o tym myślałam, każdego dnia czułam, jak ściska mi się serce. Podwójna presja związana z zagrożeniem dla mojego bezpieczeństwa i moją pracą sprawiła, że w tamtym czasie czułam się wyczerpana na ciele i umyśle.
We wrześniu dowiedziałam się, że aresztowano moją współpracownicę, siostrę Wen Xi. Przez wiele lat wykonywałyśmy razem obowiązki. Wen Xi nie tylko bardzo dobrze znała Wanga Hui i mnie, ale także dużo wiedziała na temat kościoła, w tym braci, sióstr i rodzin udzielających gościny. Kiedy byliśmy tak zajęci radzeniem sobie z następstwami aresztowań, że aż kręciło nam się w głowach, otrzymaliśmy kolejną wiadomość od braci i sióstr, którzy przekazali nam, że Wen Xi zdradziła Wanga Hui i mnie. Policja miała już nasze portrety pamięciowe i szukała nas, żeby nas aresztować. Bracia i siostry przypomnieli nam, żebyśmy byli ostrożni i mieli się na baczności. Gdy się o tym dowiedziałam, od razu wpadłam w panikę. Kiedy wielki, czerwony smok aresztuje wierzących, posuwa się nawet do zadania im śmierci, nie oszczędzając nawet siedemdziesięcio-i osiemdziesięciolatków. Teraz, gdy policja wiedziała, że Wang Hui i ja jesteśmy przywódcami w kościele, tak łatwo nam nie odpuści. Wielki, czerwony smok ma kamery monitoringu na wszystkich ulicach i alejkach. Czy dzięki nim nas znajdą? Zawsze byłam dość słaba. Czy jeśli zostanę aresztowana, wytrzymam tortury? Gdybym została zamęczona na śmierć, nie ujrzałabym piękna królestwa. Pomyślałam o kilkorgu współpracownikach, którzy zostali wcześniej aresztowani. Wszystkich skazano na ponad dziesięć lat, a ja byłam przywódczynią nawet dłużej niż oni. Gdybym została aresztowana, na pewno dostałabym jeszcze dłuższy wyrok. Miałam już ponad sześćdziesiąt lat. Gdybym została skazana na ponad dziesięć lat, możliwe, że do końca życia nie wyszłabym z więzienia. Czasami myślałam: „Lepiej by było, gdybym nie wykonywała obowiązków przywódczyni. Wtedy nawet po trafieniu do aresztu nie czekałby mnie taki surowy wyrok”. W tamtym czasie byłam codziennie poddenerwowana. Nie mogłam się uspokoić nawet wtedy, gdy wykonywałam swoje obowiązki. Zwłaszcza, gdy dowiedziałam się, że KPCh często wykorzystuje drony, aby obserwować wierzących, szukać ich i zatrzymywać, zaczęłam zwracać szczególną uwagę na to, co się dzieje na zewnątrz. Czasami, gdy docierały do mnie dziwne dźwięki, podbiegałam do okna, żeby sprawdzić, czy to nie dron, a gdy słyszałam kroki na klatce schodowej lub gdy zarządca budynku pukał do moich drzwi, serce zaczynało mi walić jak oszalałe. Bałam się, że to policja przyszła nas aresztować. W tamtym czasie nie wkładałam serca w obowiązki, a gdy kontrolowałam pracę, nie zwracałam uwagi na szczegóły. Odbiło się to na różnych zadaniach. Praca z tekstami, za którą przede wszystkim odpowiadałam, również przynosiła gorsze rezultaty. Chociaż byłam trochę zdenerwowana, pisałam jedynie listy z zapytaniami. Nigdy nie starałam się zrozumieć, gdzie występuje problem i na czym polega ani jak go rozwiązać. Któregoś dnia otrzymałam list z doniesieniem, że przywódca Kościoła Chengnan nie wykonuje rzeczywistej pracy i nie rozwiązuje rzeczywistych problemów. Informacje o wynikach przywódcy nieco mnie zaskoczyły. Od zawsze śledziłam pracę Kościoła Chengnan, ale nie zdawałam sobie sprawy, że jego przywódca nie wykonuje rzeczywistej pracy. Dopiero w tamtym momencie stanęłam przed obliczem Boga, żeby się pomodlić i zastanowić. Uświadomiłam sobie, że ze względu na bezpośrednie zagrożenie od pół roku ciągle przenoszę się z miejsca na miejsce, nieustannie się obawiając, że gdyby policja mnie aresztowała i zatłukła na śmierć, nie zostałabym zbawiona i nie weszłabym do królestwa niebieskiego. Ciągle się martwiłam i denerwowałam, przez co rzadko byłam w stanie skupić się na szczegółach swoich obowiązków. A teraz w Kościele Chengnan pojawiło się tyle nierozwiązanych problemów, a wyniki pracy z tekstami ciągle spadały. A wszystko przez to, że się bałam, byłam przerażona i nie wykonywałam rzeczywistej pracy. Gdy o tym myślałam, byłam zrozpaczona, więc stanęłam przed Bogiem w modlitwie: „Dobry Boże, przez cały ten czas żyłam w lęku i strachu. Pomimo tak wielu problemów związanych z moimi obowiązkami byłam odrętwiała i nieświadoma. Dobry Boże, poprowadź mnie, abym szukała prawdy, wyrwała się z tego niewłaściwego stanu i zaczęła wkładać serce w obowiązki”.
Później zobaczyłam następujący fragment słów Bożych: „Bez względu na to, jak »potężny« jest szatan, niezależnie od tego, jaki jest on śmiały i ambitny, niezależnie od tego, jak wielka jest jego zdolność do czynienia szkód, niezależnie od tego, jak szeroki jest zakres technik, którymi deprawuje i kusi człowieka, niezależnie od tego, jak sprytne są sztuczki i schematy, którymi zastrasza człowieka, bez względu na to, jak zmienna jest forma, w jakiej istnieje, nigdy nie był w stanie stworzyć choć jednej żywej istoty, nigdy nie był w stanie ustanowić praw ani reguł dla istnienia wszystkich rzeczy i nigdy nie był w stanie rządzić ani kontrolować żadnej rzeczy, czy to ożywionej czy nieożywionej. W całym kosmosie i w obrębie firmamentu nie istnieje ani jedna osoba czy przedmiot, który się z niego zrodził lub istnieje z jego powodu; nie istnieje ani jedna osoba ani przedmiot, który jest przez niego zarządzany lub kontrolowany. Wręcz przeciwnie, nie tylko musi żyć pod zwierzchnictwem Boga, ale, co więcej, musi się podporządkować wszystkim Bożym nakazom i rozkazom. Bez Bożego pozwolenia trudno jest szatanowi dotknąć nawet kropli wody lub ziarenka piasku na ziemi; bez pozwolenia Boga szatan nie może nawet poruszyć mrówek na ziemi – nie mówiąc już o ludzkości, która została stworzona przez Boga. W oczach Boga szatan znaczy mniej od lilii w górach, od ptaków latających w powietrzu, od ryb w morzu i od larw na ziemi. Jego rolą pośród wszystkich rzeczy jest służenie wszystkim, służenie ludzkości oraz służenie dziełu Boga i Jego planowi zarządzania. Bez względu na to, jak złośliwa jest jego natura i jak zła jest jego istota, jedyna rzecz, którą może zrobić, to posłuszne przestrzeganie swojej funkcji: służenia Bogu i bycia kontrapunktem dla Boga. Taka jest istota i pozycja szatana. Jego natura nie ma związku z życiem, z władzą, z autorytetem; jest jedynie zabawką w rękach Boga, po prostu maszyną w służbie Bogu!” (Sam Bóg, Jedyny I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Ze słów Bożych zrozumiałam, że Bóg sprawuje nad wszystkim suwerenną władzę, a szatan jest jedynie pionkiem w Jego rękach. Bez względu na to, jak bardzo jest niepohamowany i zuchwały, bez pozwolenia Boga nie odważy się dotknąć nawet kropli wody ani ziarenka piasku na ziemi. Gdy sobie to uświadomiłam, uwierzyłam, że to, czy zostanę aresztowana, czy nie, jest w rękach Boga. Bez Jego przyzwolenia wielki, czerwony smok nie mógł mnie aresztować niezależnie od tego, jak wyrafinowane metody inwigilacji stosował. Wróciłam myślami do 2018 roku, kiedy to kilka razy zostałam zdradzona przez judaszy. Policja poprosiła wówczas znanego artystę, aby naszkicował mój portret pamięciowy, który miał zostać wykorzystany w liście gończym. Jednak do dziś nie zostałam aresztowana. Co więcej, Wang Hui i ja byliśmy w bezpośrednim niebezpieczeństwie i w tamtym okresie często przenosiliśmy się z miejsca na miejsce. Kilka razy o mały włos nie zostaliśmy aresztowani, ale dzięki Bożej ochronie udało nam się uciec. Pomyślałam wtedy o tym, jak Daniel nie przestał czcić Boga, za co został wrzucony do jaskini lwów. Wierzył, że jego życie jest w rękach Boga i że bez Bożego przyzwolenia lwy go nie ruszą. Wiara w Boga zapewniła Danielowi ochronę i nawet gdy trafił do jaskini pełnej wygłodniałych lwów, nie spadł mu włos z głowy. Co więcej, trzech przyjaciół Daniela miało prawdziwą wiarę w Boga. Woleli umrzeć niż czcić bożki lub zdradzić Boga. Wrzucono ich więc do rozpalonego pieca, ale wyszli z tego bez szwanku. Powinnam wziąć z nich przykład i wierzyć w Boga. Gdy o tym pomyślałam, nie byłam już taka zmartwiona i przestraszona. Pomodliłam się do Boga, aby uspokoić swoje serce i móc poświęcić się obowiązkom.
Któregoś dnia jedna z sióstr pokazała mi film ze świadectwem opartym na doświadczeniu. Zacytowano w nim dwa fragmenty słów Bożych, które naprawdę mnie poruszyły. Bóg Wszechmogący mówi: „Antychryści wierzą w Boga, by otrzymać błogosławieństwa. Nigdy nie troszczą się o nic, co jest związane z domem Bożym czy Bożymi interesami. Wszystko, co czynią, musi obracać się wokół ich własnych interesów. Jeżeli dzieło domu Bożego nie obejmuje ich własnych interesów, po prostu nie dbają o nie i nie wnikają w nie. Ależ z nich egoiści!” (Punkt dziewiąty (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „O czym, poza troską o własne bezpieczeństwo, myślą niektórzy antychryści? Mówią oni: »Obecne warunki nie są sprzyjające, więc mniej się pokazujmy i rzadziej głośmy ewangelię. Dzięki temu istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że nas schwytają i że dzieło kościoła zostanie zniszczone. Jeżeli nas nie złapią, nie staniemy się Judaszami, a wówczas mamy szansę na przetrwanie w przyszłości, prawda?«. Czyż nie brakuje antychrystów, którzy stosują takie wymówki, by wprowadzać w błąd braci i siostry? (…) Pełniąc funkcję przywódcy, pławią się jedynie w swoich cielesnych potrzebach i nie angażują się w rzeczywistą pracę. Nie licząc prowadzenia korespondencji z innymi kościołami, nic więcej nie robią. Ich strach jest tak wielki, że ukrywają się w jakimś miejscu i z nikim się nie spotykają; trzymają się z dala, a bracia i siostry nie wiedzą nawet, kto jest ich przywódcą. Czyż błędem jest więc twierdzenie, że są oni przywódcami jedynie nominalnie? (Nie). Sprawując tę funkcję, nie angażują się w żadną faktyczną pracę; dbają jedynie o to, by się ukryć. Gdy zapytać ich »Jak to jest być przywódcą?«, odpowiedzą »Jestem niezwykle zajęty i ze względów bezpieczeństwa muszę wciąż się przeprowadzać. Te warunki są tak destabilizujące, że nie mogę skoncentrować się na mojej pracy«. Stale czują się tak, jakby śledziło ich wiele par oczu, i nie wiedzą, gdzie mogliby się bezpiecznie ukryć. Oprócz przebieranek i ukrywania się w różnych miejscach, by nie pozostawać zbyt długo w tej samej okolicy, na co dzień nie wykonują oni żadnej rzeczywistej pracy. Czy istnieją tacy przywódcy? (Tak). Jakimi zasadami się kierują? Takie osoby mówią: »Przebiegły królik ma trzy nory. Potrzebuje ich, by się ukryć i tym samym uchronić przed atakami drapieżników. Czy dopuszczalna jest sytuacja, w której na człowieka czyha niebezpieczeństwo i musi on uciekać, lecz nie ma gdzie się ukryć? Musimy uczyć się od królików! Zwierzęta stworzone przez Boga mają ową zdolność przetrwania, którą ludzie powinni od nich przejąć«. Objąwszy funkcję przywódcy, ludzie ci przyswoili sobie ową doktrynę, a wręcz uwierzyli, że pojęli prawdę. W istocie jednak są śmiertelnie przerażeni. Gdy tylko usłyszą o jakimś przywódcy, na którego doniesiono policji, gdyż mieszkał w niebezpiecznej okolicy, albo o innym przywódcy namierzonym przez szpiegów wielkiego czerwonego smoka przez to, że zbyt często opuszczał dom, by spełnić swój obowiązek, i kontaktował się ze zbyt wieloma ludźmi, i gdy dowiedzą się, że ci ludzie zostali aresztowani i skazani, natychmiast zaczynają się bać. Myślą: »Tylko nie to! Czy teraz i mnie aresztują? Niech to będzie dla mnie nauczka. Nie powinienem być zbyt aktywny. Jeśli mogę uniknąć wykonywania jakiejś pracy w kościele, to jej nie wykonam. Jeśli mogę uniknąć odsłaniania twarzy, to jej nie odsłonię. Ograniczę moją pracę do minimum, będę unikał wychodzenia z domu i kontaktów z innymi ludźmi oraz zadbam o to, by nikt nie dowiedział się, że jestem przywódcą. Któż w dzisiejszych czasach może sobie pozwolić na to, by przejmować się innymi? Już samo utrzymanie się przy życiu jest wyzwaniem!«. Taki człowiek od momentu objęcia funkcji przywódcy nie wykonuje żadnej pracy, a jedynie przenosi bagaże i się ukrywa. Żyje jak na szpilkach, w ciągłym strachu, że zostanie złapany i skazany. Powiedzmy na przykład, że usłyszy, jak ktoś mówi: »Jeżeli cię schwytają, zabiją cię! Gdybyś nie był przywódcą, a jedynie zwykłym wierzącym, być może wyszedłbyś na wolność po zapłaceniu niewielkiej grzywny, lecz los przywódców jest niepewny. To bardzo niebezpieczne! Byli tacy przywódcy i pracownicy, którzy, gdy ich schwytano, odmówili udzielenia jakichkolwiek informacji i zostali śmiertelnie pobici przez policję«. Wiadomość o tym, że ktoś został pobity na śmierć, potęguje jego strach i człowiek ten jeszcze bardziej boi się pracować. Codziennie myśli tylko o tym, jak nie dać się złapać, jak ukryć swoją twarz, jak nie zostać wyśledzonym i uniknąć kontaktu z braćmi i siostrami. Łamie sobie głowę, rozmyślając o tych sprawach, i zupełnie zapomina o swoich obowiązkach. Czy taki człowiek jest lojalny? Czy ludzie tego pokroju są w stanie podołać jakiejkolwiek pracy? (Nie)” (Punkt dziewiąty (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Bóg obnażył, że antychryści wierzą w Niego po to, aby zyskać błogosławieństwa. Uważają, że ich własne interesy i bezpieczeństwo są najważniejsze. Gdy tylko znajdą się w sytuacji zagrożenia, uciekają i się chowają, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo, a czasami nawet porzucają i zaniedbują swoje obowiązki. Gdy zobaczyłam, jak Bóg obnażył te przejawy bycia antychrystem, pomyślałam o swoim stanie w tamtym okresie. Na początku, kiedy okoliczności nie stanowiły takiego zagrożenia, potrafiłam nadal aktywnie przewodzić braciom i siostrom w głoszeniu ewangelii, a moja praca również przynosiła pewne rezultaty. Gdy jednak kościół stanął w obliczu szeroko zakrojonych aresztowań i zostałam zdradzona przez judasza, martwiłam się, że jeśli zostanę schwytana i zamęczona na śmierć, nie będę mogła liczyć na dobry wynik ani dobre przeznaczenie. Aby siebie chronić, całymi dniami zastanawiałam się, jak zapewnić sobie bezpieczeństwo, zaniedbując sprawdzanie pracy. Praca z tekstami przez kilka miesięcy nie przynosiła żadnych rezultatów, a ja nie starałam się dowiedzieć, skąd się biorą problemy ani jak je rozwiązać. Co więcej, nie przykładałam się do nadzorowania pracy Kościoła Chengnan. Nie zdawałam sobie sprawy, że fałszywy przywódca nie wykonuje rzeczywistej pracy i w porę go nie zwolniłam. Przeszkodziło to w wykonywaniu różnych elementów pracy kościoła. Z obawy przed aresztowaniem i surowym wyrokiem zaczęłam nawet żałować, że jestem przywódczynią. Gdy o tym wszystkim myślałam, w końcu zdałam sobie sprawę, że przez wszystkie lata wykonywania obowiązków, znoszenia trudności i ponoszenia kosztów moim celem było zdobycie błogosławieństw i korzyści. Teraz, gdy wiele kościołów stanęło w obliczu aresztowań, praca kościoła potrzebowała ludzi do współpracy. Dotyczyło to w szczególności Kościoła Chengnan, za który byłam odpowiedzialna. Było w nim wielu nowych członków, którzy nie mieli jeszcze solidnych podstaw na prawdziwej drodze. Ze względu na groźbę prześladowań i aresztowań ze strony wielkiego, czerwonego smoka, byli przestraszeni i bali się gromadzić. Pilnie potrzebowali wsparcia i podlewania. Niektórzy przywódcy kościoła i pracownicy zostali aresztowani, więc nie było nikogo do współpracy. Należało także szybko przeprowadzić nowe wybory. Jako kaznodziejka powinnam wziąć na siebie odpowiedzialność i uwzględnić Boże intencje. Jak mówi Bóg: „Bliscy Bogu mogą służyć Mu bezpośrednio, ponieważ powierzono im wielkie Boże zadanie i Boże brzemię, potrafią uczynić serce Boga własnym i przyjąć Boże brzemię jako własne, nie zważają przy tym zyski czy straty związane ze swoimi perspektywami na przyszłość, nawet gdy ich perspektywy są takie, że nie będą mieli niczego i nie mogą niczego zyskać, zawsze będą wierzyć w Boga i mieć miłujące Go serce. Zatem ten rodzaj człowieka jest bliski Bogu” (Jak służyć zgodnie z intencjami Boga, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Bożych zrozumiałam, że ci, którzy są naprawdę lojalni wobec Boga, nie biorą pod uwagę swojego bezpieczeństwa i perspektyw. Zamiast tego wszystko to, co Bóg uważa za pilne, oni też uważają za pilne, a im bardziej niebezpieczne okoliczności, tym usilniej starają się dobrze wykonywać swoje obowiązki, wspierać słabszych braci i siostry oraz właściwie strzec pracy kościoła. Jednak kiedy ja znalazłam się w niebezpiecznej sytuacji, która miała wpływ na moje życie, wynik i przeznaczenie, porzuciłam swoje obowiązki, a nawet żałowałam, że jestem przywódczynią. Chociaż na pierwszy rzut oka się nie poddałam, w moim sercu i umyśle nie było już miejsca na obowiązki. Choć w pracy pojawiło się wiele błędów, ja ich nie zauważyłam. Nie wykonywałam rzeczywistej pracy! Bóg mnie wywyższył, abym wykonywała obowiązki przywódczyni, w nadziei, że wezmę na siebie odpowiedzialność i będę właściwie wykonywać pracę w kościele, a także po to, aby przy tej okazji przekazać mi różne aspekty prawdy. Aby siebie chronić, ja jednak nie tylko nie wykonywałam lojalnie swoich obowiązków, ale wręcz zaszkodziłam pracy. Czy była w tym chociażby odrobina sumienia? Dawniej byłam przekonana, że skoro wierzę w Boga od tylu lat, wyrzekłam się rodziny, porzuciłam cielesne przyjemności, znosiłam trudności i płaciłam cenę w związku z obowiązkami, to mogę zostać uznana za osobę, która prawdziwie wierzy w Boga i dąży do prawdy. Jednak w zaistniałej sytuacji wyraźnie zobaczyłam swoją prawdziwą postawę. Stanęłam przed Bogiem w modlitwie: „Dobry Boże, gdy dowiedziałam się, że zostałam zdradzona przez judasza, kierowałam się instynktem samozachowawczym. Zaniedbywałam swoje obowiązki i utrudniałam pracę. Czuję się bardzo winna i mam wyrzuty sumienia. Dobry Boże, wiem, że jestem samolubna i podła. Nie chcę już dłużej żyć w tym stanie. Od teraz chcę dostosować swój stan i dobrze wykonywać swoją pracę. Proszę, poprowadź mnie”. Po modlitwie moje serce trochę się uspokoiło. Szybko pomówiłam z Wangiem Hui o tym, jak rozwiązać problemy w naszej pracy. Najpierw zweryfikowaliśmy zgłoszenie z Kościoła Chengnan, po czym zwolniliśmy fałszywego przywódcę zgodnie z zasadami. Jeśli chodzi o pracę z tekstami, odkryłam, że nie przynosi ona dobrych rezultatów, ponieważ pracownicy są niezdyscyplinowani, nie dźwigają brzemienia, wykonując swoje obowiązki, i harmonijnie ze sobą nie współpracują. Później omówiłam ten problem z kierownikiem i go rozwiązałam. Po okresie nadzoru i monitorowania wyniki pracy z tekstami zaczęły się poprawiać. Widząc to, nie mogłam przestać myśleć, że gdybym wcześniej bardziej sumiennie wykonywała swoje obowiązki, praca nie byłaby aż tak bardzo opóźniona, więc jeszcze bardziej się obwiniałam i miałam jeszcze większe wyrzuty sumienia. Sama przed sobą postanowiłam, że w przyszłości będę właściwie wykonywać obowiązki.
Któregoś dnia w lutym 2024 roku otrzymałam wiadomość od braci i sióstr, którzy informowali mnie, że Wen Xi znowu została aresztowana i ujawniła pewne szczegóły na mój temat, a wielki, czerwony smok ponownie naszkicował mój portret pamięciowy. Kilka dni później usłyszałam, że siostra Yang Shuo, która była ostatnio naszym kierowcą, została aresztowana przez policję. Te dwie wiadomości sprawiły, że stałam się kłębkiem nerwów. Typową taktyką wielkiego, czerwonego smoka jest śledzenie i sprawdzanie danej osoby przez pewien czas przed jej aresztowaniem. Dopiero gdy cel zostanie potwierdzony, dochodzi do zatrzymania. Nie tak dawno Yang Shuo dwa razy nas podwoziła. Jeśli przed aresztowaniem policja ją śledziła, to czy znała także nasze ostatnie ruchy? Teraz, gdy Yang Shuo została zatrzymana, a Wen Xi ujawniła pewne szczegóły na mój temat, to gdybym została aresztowana, policja z pewnością by mnie torturowała. Gdybym została pobita na śmierć, czy moja nadzieja na zbawienie ległaby w gruzach? Im więcej o tym myślałam, tym bardziej się martwiłam, więc pomodliłam się do Boga. Poprosiłam Go o przewodnictwo, abym, stawiając czoła tej sytuacji, wytrwała przy swoim świadectwie. Po modlitwie moje serce trochę się uspokoiło. Przypomniałam sobie słowa Boże, które w tamtym czasie czytałam, i odszukałam je, aby do nich wrócić. Bóg Wszechmogący mówi: „Jak umarli uczniowie Pana Jezusa? Wśród uczniów byli tacy, którzy zostali ukamienowani, włóczeni końmi, ukrzyżowani głową w dół, rozerwani przez pięć koni – doświadczyli każdego rodzaju śmierci. Dlaczego ich zgładzono? Czy zostali zgodnie z prawem straceni za swoje zbrodnie? Nie. Głosili ewangelię Pańską, ale ludzie ze świata jej nie przyjęli, a zamiast tego potępiali ich, bili, besztali a nawet zabijali – oto dlaczego zginęli śmiercią męczeńską. (…) W gruncie rzeczy tak umarły i odeszły ich ciała; w ten sposób opuścili świat ludzi, ale to nie znaczy, że ich wynik również taki był. Bez względu na to, w jaki sposób umarli i odeszli, czy jak do tego doszło – nie oznacza to, że Bóg właśnie tak określił ostateczny wynik tych żywotów, tych istot stworzonych. Musisz to jasno zrozumieć. Było zupełnie odwrotnie: użyli właśnie tych środków, by potępić ten świat i dać świadectwo o czynach Boga. Te istoty stworzone wykorzystały to, co najcenniejsze – swoje życie, wykorzystały ostatnie chwile swojego życia, aby świadczyć o czynach Boga, świadczyć o wielkiej mocy Boga oraz oznajmić szatanowi i światu, że czyny Boże są słuszne, że Pan Jezus jest Bogiem, że On jest Panem i ciałem wcielonego Boga. Aż do ostatniej chwili życia nigdy nie zaparli się imienia Pana Jezusa. Czy nie była to forma osądu tego świata? Wykorzystali swoje życie, aby ogłosić światu i potwierdzić przed istotami ludzkimi, że Pan Jezus jest Panem, że Pan Jezus jest Chrystusem, że jest ciałem wcielonego Boga, że dzieło odkupienia całej ludzkości, którego On dokonał, pozwala tej ludzkości żyć dalej – ten fakt jest niezmienny na zawsze. W jakim stopniu ci, którzy zostali umęczeni za szerzenie ewangelii Pana Jezusa, wypełnili swój obowiązek? Czy w najwyższym stopniu? Jak się przejawił ten najwyższy stopień? (Ofiarowali swoje życie). Zgadza się, zapłacili cenę swojego życia. Rodzina, bogactwo i rzeczy materialne należące do tego życia są rzeczami zewnętrznymi; jedyną rzeczą związaną z wnętrzem człowieka jest samo życie. Dla każdego żyjącego człowieka życie jest rzeczą najcenniejszą, najbardziej wartościową i tak się złożyło, że ci ludzie mogli ofiarować to, co mieli najcenniejszego – własne życie – jako potwierdzenie i świadectwo miłości Boga do człowieka. Aż do śmierci nie wyparli się imienia Boga, nie wyparli się dzieła Bożego i wykorzystali ostatnie chwile swojego życia, aby nieść świadectwo o istnieniu tego faktu – czy to nie jest najwyższa forma świadectwa? To najlepszy sposób wypełnienia swojego obowiązku; na tym polega wypełnienie odpowiedzialności. Nie porzucili swojego obowiązku, kiedy szatan im groził i ich terroryzował, a nawet gdy na koniec zmusił ich, by zapłacili cenę życia. Tym właśnie jest wypełnienie swojego obowiązku w najwyższym stopniu. Co chcę przez to powiedzieć? Czy chcę powiedzieć, że macie użyć tego samego sposobu, aby świadczyć o Bogu i głosić Jego ewangelię? Niekoniecznie musicie tak zrobić, ale powinniście zrozumieć, że jest to wasza odpowiedzialność, że jeśli Bóg będzie tego od was potrzebował, macie to uznać za coś, co nakazuje wam honor. W dzisiejszych czasach ludzie noszą w sobie lęk i niepokój, ale czemu służą te uczucia? Po co masz się martwić, skoro Bóg tego od ciebie nie wymaga? Jeśli Bóg będzie tego od ciebie potrzebował, nie powinieneś uchylać się od tej powinności ani jej odrzucać. Powinieneś aktywnie współpracować i przyjąć to bez obaw. Bez względu na to, jak ktoś umiera, nie powinien umierać przed obliczem szatana ani w jego rękach. Jeśli ktoś ma umrzeć, powinien umrzeć w rękach Boga. Ludzie przyszli od Boga i do Boga wracają – takie przekonanie i taką postawę powinna mieć istota stworzona” (Głoszenie ewangelii jest powinnością, którą wszyscy wierzący są zobowiązani wypełniać, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po przeczytaniu słów Bożych poczułam ulgę. Uczniowie Pana Jezusa byli prześladowani za krzewienie Bożej ewangelii. Niektórzy z nich zostali rozerwani przez pięć koni, niektórzy ukamienowani, niektórzy ścięci, a niektórzy ukrzyżowani głową w dół. Nigdy nie porzucili jednak głoszenia ewangelii z powodu prześladowań i aż do śmierci nie wyrzekli się imienia Boga. Wykorzystali swoje życie, aby nieść donośne świadectwo o Bogu. Chociaż dla ludzi ich ciała były martwe, ich dusze powróciły przed oblicze Stwórcy. Pomyślałam o następujących słowach Pana Jezusa: „Kto znajdzie swoje życie, straci je, a kto straci swoje życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 10:39). Słowa Pana Jezusa są bardzo jasne. Jeśli stracisz życie z powodu wiary w Boga lub wykonywania swoich obowiązków, to chociaż twoje umiera, w Bogu twoja dusza zostanie zbawiona i zyskasz prawdziwe życie. Jako istota stworzona, powinnam bezwarunkowo podporządkować się okolicznościom zaaranżowanym przez Boga. Jeśli Bóg pozwoli na to, abym została aresztowana przez wielkiego, czerwonego smoka, powinnam odrzucić swoje życie, aby trwać przy świadectwie o Bogu i wywiązać się ze swojej odpowiedzialności istoty stworzonej. Nawet gdyby wielki, czerwony smok miał mnie torturować, byłoby to świadectwo ośmieszające szatana. Byłoby to coś cennego i znaczącego. Gdybym dalej postępowała jak dawniej, wiodąc haniebną egzystencję i myśląc wyłącznie o ocaleniu własnej skóry, to nawet gdybym ochroniła swoją cielesność, nie wywiązałabym się z odpowiedzialności istoty stworzonej i nie dałabym świadectwa o Bogu. W ten sposób naprawdę straciłabym szansę na zbawienie. Gdy to zrozumiałam, przestałam się bać i denerwować. Póki co nie zostałam aresztowana przez wielkiego, czerwonego smoka i mogłam nadal wykonywać swoje obowiązki, więc powinnam je wykonywać, i to właściwie. W szczególności z powodu aresztowań w ostatnich dniach praca niektórych kościołów nie wróciła w pełni na odpowiednie tory. Niektórzy bracia i siostry nadal byli słabi i zniechęceni, a wielki, czerwony smok wciąż zawzięcie aresztował wierzących. Powinnam zrobić, co w mojej mocy i omawiać Boże intencje z braćmi i siostrami, aby wszyscy mogli polegać na Bogu, dobrze wykonywać swoje obowiązki i wytrwać przy swoim świadectwie. Gdy o tym pomyślałam, poczułam się oświecona. Potem modliłam się do Boga i wkładałam całe serce w swoje obowiązki. Jeśli chodzi o problemy w pracy kościoła, omawiałam je z Wangiem Hui, aby znaleźć rozwiązania. Napisałam też listy z omówieniem do poszczególnych kościołów, których praca nie przynosiła dobrych rezultatów. Po jakimś czasie różne elementy pracy uległy poprawie, a ja poczułam się bardzo spełniona. Bogu niech będą dzięki!