50. Co kryje się za odmową bycia przywódcą?

Autorstwa Christiny, Stany Zjednoczone

W styczniu 2022 roku zostałam wybrana na przywódczynię Kościoła, a moim głównym obowiązkiem był nadzór nad produkcją filmów. Targały mną wówczas sprzeczne emocje. Z jednej strony martwiłam się, że jeśli się podporządkuję, ale nie będę w stanie dobrze wykonywać swojej pracy ze względu na brak umiejętności technicznych, zostanę zdemaskowana i odwołana ze stanowiska. Z drugiej strony, gdybym odmówiła wykonania tego obowiązku, czułabym się winna. Modliłam się więc do Boga, prosząc Go, aby pomógł mi zrozumieć Jego intencję. Tego samego dnia przypadkiem spotkałam brata, który dowiedziawszy się o moim stanie, wyjaśnił mi to w następujący sposób: „Głównym powodem, dla którego nie chcesz służyć jako przywódczyni, jest myślenie o własnych perspektywach i przeznaczeniu. Martwisz się, że nie będziesz w stanie wykonywać rzeczywistej pracy, więc zostaniesz zdemaskowana i odwołana ze stanowiska. Błędnie też sądzisz, że bycie przywódczynią jest niebezpieczne, ponieważ przywódcy narażeni są na zdemaskowanie i wyeliminowanie. Wystrzegasz się Boga i źle Go rozumiesz. W rzeczywistości wielu przywódców zostaje zdemaskowanych i wyeliminowanych nie dlatego, że zostali przywódcami, ale dlatego, że nie dążyli do prawdy, nie podążali właściwą ścieżką, zawsze pragnęli statusu i w zawrotnym tempie popełniali złe uczynki”. Jego wyjaśnienie dokładnie opisywało mój sposób myślenia i pomogło mi dowiedzieć się więcej na temat swojego stanu. Po tej rozmowie poszukałam słów Boga dotyczących mojego stanu, aby je jeść i pić.

Pewnego dnia natknęłam się na dwa fragmenty słów Bożych: „Kiedy wprowadzona zostanie prosta zmiana w wypełnianym przez kogoś obowiązku, ludzie powinni zareagować na to posłuszeństwem, robić to, co każe im robić dom Boży i co są w stanie zrobić. Bez względu na to, co robią, powinni to robić najlepiej, jak potrafią, z całego serca i ze wszystkich sił. Co Bóg uczynił, nie jest błędne. Tak prostą prawdę mogą praktykować ludzie posiadający odrobinę sumienia i rozumu, ale wykracza to poza możliwości antychrystów. Jeśli chodzi o dostosowanie obowiązków, antychryści natychmiast zareagują argumentami, sofistyką i kontestacją, a w głębi duszy odmówią przyjęcia zmian. Co właściwie mają w sercach? Podejrzliwość i wątpliwości, a potem sondują innych przy użyciu najrozmaitszych metod. (…) Dlaczego tak komplikują proste rzeczy? Jest tylko jeden powód: antychryści nigdy nie są posłuszni zarządzeniom domu Bożego i zawsze ściśle łączą swój obowiązek, sławę, zysk i status z nadzieją na zyskanie błogosławieństw oraz na swoje przyszłe przeznaczenie, jak gdyby po utracie reputacji i statusu nie mieli już nadziei na zyskanie błogosławieństw i nagród, a to odczuwają jak utratę życia. Myślą tak: »Musze być ostrożny, nie mogę pozwolić sobie na niedbałość! Nie można polegać na nikim: na domu bożym na braciach i siostrach, na przywódcach i pracownikach ani nawet na bogu. Nie mogę ufać nikomu. Najbardziej można polegać na sobie samym, bowiem nikt bardziej nie zasługuje na zaufanie. Jeśli sam o siebie nie zadbasz, to kto zrobi to za ciebie? Kto weźmie pod uwagę twoją przyszłość? Kto weźmie pod uwagę to, czy otrzymasz błogosławieństwa? Muszę więc poczynić staranne plany i obliczenia mając siebie samego na względzie. Nie mogę sobie pozwolić na błędy ani na najmniejszą nawet niedbałość, bo w przeciwnym razie co zrobię, jeśli ktoś spróbuje mnie wykorzystać?«. Toteż mają się na baczności przed przywódcami i pracownikami domu Bożego, obawiając się, że ktoś rozezna się co do nich lub ich przejrzy, w konsekwencji czego zostaną zwolnieni i ich marzenie o błogosławieństwach pryśnie. Sądzą, że muszą utrzymać swoją reputację i status, żeby nie utracić nadziei na zyskanie błogosławieństw. W oczach antychrysta bycie pobłogosławionym jest czymś większym niż niebo, większym niż życie, ważniejszym niż dążenie do prawdy, zmiana usposobienia czy osobiste zbawienie, ważniejszym niż dobre wypełnianie obowiązków i bycie istotą stworzoną spełniającą standardy. Uważają, że bycie istotą stworzoną spełniającą standardy, należyte wykonywanie obowiązku i zbawienie to wszystko nieistotne sprawy, niemal niewarte wzmianki ani odniesienia się, gdy tymczasem zyskanie błogosławieństw jest jedyną rzeczą w całym ich życiu, o której nigdy nie potrafią zapomnieć. Cokolwiek im się przytrafia, czy jest to sprawa duża, czy mała, odnoszą to do bycia błogosławionym, traktują niewiarygodnie uważnie i ostrożnie oraz zawsze zostawiają sobie jakąś furtkę(Punkt dwunasty: Kiedy nie mogą zyskać pozycji ani nie mają nadziei na błogosławieństwa, chcą się wycofać, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Gdy jako istota stworzona ktoś przychodzi przed oblicze Stwórcy, powinien wykonywać swój obowiązek. Tak właśnie należy czynić i z tej odpowiedzialności powinien się wywiązać. Na podstawie tego, że istoty stworzone wykonują swoje obowiązki, Stwórca dokonuje jeszcze większego dzieła pośród rodzaju ludzkiego i wykonuje kolejny etap dzieła na ludziach. A jakie jest to dzieło? Bóg zaopatruje ludzkość w prawdę, pozwalając ludziom pozyskać od Niego prawdę przy wykonywaniu obowiązków, a tym samym odrzucić swoje skażone usposobienia i zostać oczyszczonym. W ten sposób ludzie zaczynają spełniać Boże intencje i wkraczają na właściwą ścieżkę życia, a na koniec potrafią bać się Boga i wystrzegać się zła, zyskać pełne zbawienie i uniknąć dalszych cierpień zsyłanych przez szatana. To właśnie jest skutek, jaki Bóg pragnie, aby ludzkość ostatecznie osiągnęła poprzez wykonywanie swoich obowiązków. (…) Jednak rzecz tak piękna i wspaniała została wypaczona przez rasę antychrystów i przekształcona w transakcję, w ramach której wypraszają oni korony i nagrody z ręki Boga. Transakcja taka sprawia, że coś niezwykle pięknego i sprawiedliwego staje się straszliwie szpetne i niegodziwe. Czyż nie to właśnie czynią antychryści? Czy zatem, sądząc na podstawie tego, antychryści są niegodziwi? Istotnie, są bardzo niegodziwi! Jest to przejaw ich niegodziwości(Punkt dziewiąty (Część siódma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boże obnażyły fakt, że antychryści wierzą w Boga tylko po to, aby uzyskać błogosławieństwa. Bez względu na sytuację, w jakiej się znajdują, zawsze postrzegają ją przez pryzmat swojego przeznaczenia i błogosławieństw. Nawet w obliczu czegoś tak zwykłego, jak zmiana zakresu obowiązków, nie potrafią tak po prostu się podporządkować, tylko wszystko analizują i zastanawiają się, jak ta decyzja wpłynie na ich perspektywy na przyszłość. Jeśli zmiana leży w ich interesie i pozwoli im zdobyć błogosławieństwa, akceptują ją, ale jeśli zagraża ich perspektywom i przeznaczeniu, znajdują sposób, aby jej uniknąć w obawie, że jeśli podejmą złą decyzję, zostaną zdemaskowani, wyeliminowani i bez szans na zdobycie błogosławieństw. Zdałam sobie sprawę, że naturoistota antychrystów jest naprawdę nikczemna i fałszywa! Zastanawiałam się nad tym, jak bardzo moje podejście do zmiany zakresu obowiązków przypominało podejście antychrysta. Kiedy dowiedziałam się, że zostałam wybrana na przywódczynię Kościoła, w pierwszej kolejności pomyślałam o swoich własnych perspektywach na przyszłość, wyniku i przeznaczeniu. Analizowałam obowiązek, aby przekonać się, czy przyniesie mi jakieś korzyści, i nawet jeszcze zanim zaczęłam pełnić funkcję przywódczyni, rozważyłam już wszelkie możliwe konsekwencje niewłaściwego wykonywania swojego obowiązku. Byłam pełna podejrzeń i nieufna wobec Boga; w ogóle Mu się nie podporządkowywałam. Wymyśliłam nawet kilka szumnie brzmiących wymówek, aby uniknąć swojego obowiązku. Mogłam na przykład powiedzieć, że nie mam potencjału, aby być przywódczynią i że opóźniałabym pracę. Pozornie mogłoby się wydawać, że nie pragnę statusu i postępuję całkiem rozsądnie, ale za tym wszystkim krył się niewypowiedziany motyw: bałam się wziąć na siebie obowiązki przywódczyni oraz ryzyko, że zostanę zdemaskowana i wyeliminowana, jeśli będę je niewłaściwie wykonywać. Dlatego chciałam wymigać się od obowiązku, aby zapewnić sobie perspektywy na przyszłość. Intencją Boga jest umożliwienie nam praktyki w wykonywaniu obowiązków, co ma pomóc nam pojąć prawdę, wkroczyć w rzeczywistość, odrzucić nasze zdeprawowane skłonności i dostąpić zbawienia. Kiedy podarowano mi taką wspaniałą szansę, nie tylko nie potrafiłam być wdzięczna za łaskę Boga, ale wręcz źle Go zrozumiałam i byłam w stosunku do Niego nieufna. Chciałam się wymigać i odrzucić powierzony mi obowiązek. Byłam taka samolubna i fałszywa!

Jakiś czas później szukałam kolejnych fragmentów słów Boga odnoszących się do mojego błędnego punktu widzenia. Znalazłam następujące fragmenty: „Powiedz Mi, czy jeśli zepsuci ludzie zdobywają status, to stają się antychrystami bez względu na to, kim są? Czy to bezwzględna zasada? (Jeżeli nie dążą do prawdy, to staną się antychrystami; jeśli jednak do niej dążą, to się nimi nie staną). To absolutna racja: jeśli ludzie nie podążają za prawdą, to z pewnością staną się antychrystami. A czy jest tak, że wszyscy, którzy podążają ścieżką antychrystów, czynią to z powodu statusu? Nie, dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że nie ma w nich umiłowania prawdy, bo nie są ludźmi prawymi. Ludzie, którzy nie podążają za prawdą, czy mają status, czy nie, wszyscy kroczą ścieżką antychrystów. Nieważne, ile kazań usłyszeli, tacy ludzie nie przyjmują prawdy, nie idą właściwą ścieżką, lecz zdeterminowani są wejść na fałszywą ścieżkę. Podobne jest to do sposobu, w jaki ludzie jedzą: niektórzy nie spożywają pokarmu, który jest odżywczy dla ciała i wspiera normalne istnienie, lecz upierają się przy jedzeniu rzeczy, które są dla nich szkodliwe, a tym samym strzelają sobie w stopę. Czy nie jest to ich własny wybór? Niektórzy wyeliminowani przywódcy i pracownicy szerzą pojęcia, mówiąc: »Nie bądź przywódcą, nie pozwalaj sobie na zdobycie statusu. Gdy ludzie zyskują jakikolwiek status, z miejsca są zagrożeni, a Bóg ich ujawni! Kiedy zaś zostaną ujawnieni, nie będą nawet nadawali się do tego, aby być zwykłymi wiernymi i nie będą otrzymywać zupełnie żadnych błogosławieństw«. Jak można wygadywać takie rzeczy? W najlepszym wypadku świadczy to o niezrozumieniu Boga; w najgorszym zaś jest to bluźnierstwo przeciw Niemu. Jeśli nie kroczysz właściwą ścieżką, jeśli nie poszukujesz prawdy ani nie podążasz drogą Boga, lecz zamiast tego upierasz się przy kroczeniu ścieżką antychrystów i w końcu trafiasz na ścieżkę Pawła, gdzie ostatecznie osiągasz taki sam wynik jak Paweł i spotyka cię taki sam koniec, jaki spotkał jego, ty zaś wciąż narzekasz na Boga i osądzasz Go jako niesprawiedliwego – to czy nie jesteś najprawdziwszym okazem antychrysta? Takie zachowanie jest przeklęte!(Jak się pozbyć pokus i niewoli statusu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Niektórzy sądzą: »Każdy, kto zostaje przywódcą, to bezmyślny ignorant i sam na siebie sprowadza zgubę, bo pełnienie tej funkcji nieuchronnie prowadzi do ujawnienia skażenia na oczach Boga. Czy ujawnialiby tyle samo skażenia, gdyby nie wykonywali tej pracy?«. Cóż za niedorzeczny pomysł! Czy jeśli nie będziesz pełnił funkcji przywódcy, to nie ujawnisz zepsucia? Czy niebycie przywódcą, nawet jeśli ujawnisz przy tym mniej skażenia, oznacza, że dostąpiłeś zbawienia? Według takiej argumentacji, czy wszyscy, którzy nie służą jako przywódcy, mogą przetrwać i być zbawieni? Czy to stwierdzenie nie jest kompletnie absurdalne? Ludzie służący jako przywódcy prowadzą Bożych wybrańców, by ci jedli i pili słowo Boga i doświadczali Jego dzieła. To wymaganie i ten standard są wysokie, jest więc nieuniknione, że przywódcy ujawnią nieco skażonych stanów, kiedy rozpoczną szkolenie. To jest normalna rzecz i Bóg tego nie potępia. Nie tylko nie potępia tego, ale jeszcze oświeca, iluminuje i prowadzi tych ludzi oraz nakłada na nich dodatkowy ciężar. O ile potrafią podporządkować się Bożemu prowadzeniu i Bożemu dziełu, będą robić w życiu szybsze postępy niż zwykli ludzie. Jeśli są ludźmi, którzy dążą do prawdy, mogą wkroczyć na ścieżkę bycia doskonalonymi przez Boga. Jest to coś, co Bóg najbardziej błogosławi. Niektórzy ludzie tego nie dostrzegają i zniekształcają fakty. Ludzie uważają, że nieważne, jak bardzo przywódca się zmieni, Boga to nie obejdzie. Będzie On patrzył tylko na to, ile skażenia przejawiają przywódcy i pracownicy i potępi ich tylko na tej podstawie. Jeśli zaś chodzi o tych, którzy nie są przywódcami ani pracownikami, to ponieważ przejawiają oni niedużo skażenia, Bóg ich nie potępi, nawet jeśli się nie zmienią. Czy to nie jest absurd? Czy to nie jest bluźnierstwo przeciwko Bogu? Jeśli stawiasz Bogu tak poważny opór w swoim sercu, czy możesz zostać zbawiony? Nie możesz. Bóg ustala wyniki ludzi przede wszystkim na podstawie tego, czy posiadają prawdę i prawdziwe świadectwo, a zależy to w głównej mierze od tego, czy są oni ludźmi, którzy dążą do prawdy. Jeśli dążą do prawdy i potrafią okazać prawdziwą skruchę po tym, jak zostaną osądzeni i skarceni za popełnione wykroczenie, to o ile nie wypowiadają słów ani nie robią rzeczy, które bluźnią Bogu, o tyle z pewnością będą w stanie dostąpić zbawienia. Według waszych wyobrażeń wszyscy zwykli wyznawcy, którzy podążają za Bogiem do końca, mogą dostąpić zbawienia, a wszyscy ci, którzy służą jako przywódcy, muszą zostać wyeliminowani. Gdyby poproszono was, abyście zostali przywódcami, uznalibyście, że nie w porządku byłoby się tego nie podjąć, sądzilibyście jednak przy tym, że służąc jako przywódcy, bezwiednie ujawnilibyście skażenie i byłoby to jak wysłanie siebie na szafot. Czy to wszystko nie wynika z waszego niezrozumienia Boga? Gdyby wyniki ludzi określane były na podstawie ujawnionego przez nich skażenia, nikt nie mógłby zostać zbawiony. Jaki sens miałoby wtedy wykonywanie przez Boga dzieła zbawienia? Gdyby tak rzeczywiście było, to gdzie podziałaby się sprawiedliwość Boga? Ludzkość nie byłaby w stanie zobaczyć Jego sprawiedliwego usposobienia. Dlatego wszyscy błędnie zrozumieliście intencje Boga, co dowodzi, że nie macie o Nim prawdziwej wiedzy(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych dowiedziałam się, że fałszywi przywódcy i antychryści nie są demaskowani i eliminowani dlatego, że pełnili funkcje przywódców, ale raczej dlatego, że po zdobyciu statusu nie szukali prawdy i nie podążali właściwą ścieżką. Ponadto zakłócali i zaburzali dzieło Kościoła, nie okazując skruchy bez względu na to, jak inni ich przycinali. To jest prawdziwy powód, dla którego byli demaskowani i eliminowani. Bóg nie potępia ludzi na podstawie pojedynczego przejawu zepsucia ani jednego błędu. Bierze pod uwagę ich naturoistotę i ścieżkę, którą podążają. Pomimo tego, że niejednokrotnie ujawniamy nasze zepsute usposobienie i popełniamy pewne występki, dopóki szukamy prawdy i naprawdę okazujemy skruchę, Bóg da nam kolejną szansę. Bóg eliminuje tylko antychrystów i złych ludzi, którzy czują niechęć do prawdy i jej nienawidzą i którzy nigdy nie okazują skruchy, bez względu na to, ile występków popełniają. Pomyślałam o fałszywych przywódcach i antychrystach, którzy w przeszłości zostali zdemaskowani i wyeliminowani przez Boga. Niektórzy z nich jedynie mówili o słowach i doktrynach bądź wydawali rozkazy, ale nie potrafili rozwiązywać rzeczywistych problemów i pożądali korzyści płynących z ich statusu. Ostatecznie zostali uznani za fałszywych przywódców i pozbawieni stanowiska. Inni traktowali swoją pracę jedynie jako sposób na zdobycie statusu i reputacji, rywalizowali z innymi o sławę, bezwzględnie uciskali i dręczyli ludzi, rażąco łamali ustalenia dotyczące pracy, realizowali swoje własne plany, zakładali „niezależne królestwo”, usidlali ludzi i całkowicie odmawiali okazania skruchy. Ostatecznie zostali zdemaskowani jako antychrystyczne demony i wydaleni. To tego typu ludzie są demaskowani i eliminowani. Gdy sobie to uświadomiłam, zrozumiałam, że ludzie nie są demaskowani i eliminowani na podstawie tego, jaki obowiązek wykonują, ale raczej na podstawie tego, czy dążą do prawdy i czy istota ich człowieczeństwa jest dobra czy zła. Jeśli ktoś nie dąży do prawdy, a jego człowieczeństwo jest nikłe, to nawet jeśli nie jest przywódcą, nie będzie dobrze wykonywał swoich obowiązków. Jeśli ciągle ociąga się w pracy, działa powierzchownie i nawet nie wykonuje pracy na odpowiednim poziomie, i tak zostanie ostatecznie wyeliminowany. Zdałam sobie sprawę, że Kościół podchodzi do ludzi i wyznacza im zadania w niezwykle zasadniczy sposób, że usposobienie Boga jest sprawiedliwe i że Kościołem rządzi prawda i sprawiedliwość. Ja jednak nie dostrzegałam tego faktu i miałam błędne przekonanie, że bycie przywódczynią oznaczałoby mój koniec. Moje poglądy były takie absurdalne!

Pewnego razu w trakcie ćwiczeń duchowych natknęłam się na następujący fragment słów Bożych: „Nie ma żadnej korelacji między obowiązkiem człowieka a tym, czy otrzyma on błogosławieństwa, czy też doświadczy nieszczęścia. Obowiązek to coś, co człowiek powinien wypełnić; jest to jego powołanie zesłane mu z nieba, a jego wykonywanie nie powinno zależeć od rekompensaty czy rozmaitych warunków bądź przyczyn. Tylko wtedy bowiem jest to wykonywanie swojego obowiązku. Otrzymanie błogosławieństw oznacza zostanie udoskonalonym i cieszenie się Bożymi błogosławieństwami, doświadczywszy sądu. Doświadczenie nieszczęścia oznacza, że usposobienie danej osoby nie ulega zmianie po tym, jak doświadczyła ona karcenia i sądu, nie doświadcza ona również doskonalenia, lecz otrzymuje karę. Jednakże bez względu na to, czy otrzymają błogosławieństwa, czy doświadczą nieszczęścia, istoty stworzone winny wypełniać swój obowiązek, robiąc to, co do nich należy i to, co są w stanie zrobić. Każda osoba, – osoba, która podąża za Bogiem – winna zrobić przynajmniej tyle. Nie powinieneś spełniać swojego obowiązku tylko dla otrzymania błogosławieństw i nie powinieneś odmawiać działania z obawy przed tym, że doświadczysz nieszczęścia. Pozwólcie, że coś wam powiem: wypełnianie swego obowiązku przez człowieka oznacza, że robi on to, co należy. Jeśli zaś nie jest w stanie swego obowiązku wypełnić, wówczas jest to jego buntowniczość. To przez proces wykonywania swego obowiązku człowiek stopniowo ulega zmianom, a w jego trakcie pokazuje swoją lojalność. Skoro tak, im bardziej jesteś zdolny wykonywać swój obowiązek, tym więcej prawdy otrzymujesz i tym bardziej realne staje się twoje wyrażanie. Ci, którzy tylko udają, że spełniają swój obowiązek i nie szukają prawdy, zostaną ostatecznie wyeliminowani, ponieważ tacy ludzie nie wykonują swojego obowiązku w praktykowaniu prawdy ani nie praktykują prawdy przy wykonywaniu swojego obowiązku. To są ci, którzy pozostają niezmienieni i doświadczą nieszczęścia. Nie tylko ich wyrażanie jest nieczyste, ale wszystko, co wyrażają, jest złe(Różnica pomiędzy służbą Boga wcielonego a obowiązkiem człowieka, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Gdy przeczytałam słowa Boga, moje myśli jeszcze bardziej się rozjaśniły. Nie ma związku pomiędzy wykonywanym obowiązkiem, a tym, czy ktoś jest błogosławiony czy przeklęty. Powinność wypełniania naszych obowiązków wynika z tego, że jesteśmy istotami stworzonymi. Jeśli ktoś nie jest w stanie wypełniać swojego obowiązku, nie może być nazywany istotą stworzoną. Tak jak słuszne i właściwe jest, aby dzieci okazywały synowską troskę swoim rodzicom, bez względu na to, czy ostatecznie przekażą im oni swój majątek czy nie, powinny wypełniać swoje obowiązki i zobowiązania. A jak ja podchodziłam do swojego obowiązku? Kiedy pomyślałam, że jako przywódczyni będę musiała wziąć na siebie większą odpowiedzialność, i że jeśli sobie z tym nie poradzę, moje perspektywy i przeznaczenie będą zagrożone, chciałam szukać wymówek, aby wymigać się od swojego obowiązku i go odrzucić. W ogóle nie traktowałam tego obowiązku jako odpowiedzialności czy zobowiązania, które powinnam zrealizować. Zamiast tego traktowałam obowiązki jako rodzaj transakcji i wybierałam je w oparciu o to, czy przyniosą mi błogosławieństwa czy przekleństwa. Nie miałam za grosz rozumu, jaki istota stworzona powinna mieć w stosunku do swojego obowiązku. Co więcej, błędnie wierzyłam, że nie będąc profesjonalistką i nie mając umiejętności technicznych z zakresu produkcji filmów, nie będę w stanie dobrze wykonywać swojej pracy. Jednak Bóg wyraźnie mówi: „W rzeczywistości, jeśli jesteś przywódcą, to po zorganizowaniu pracy, musisz śledzić jej postępy. Nawet jeśli nie jesteś zaznajomiony z tą dziedzina pracy i nie masz na jej temat żadnej wiedzy, możesz znaleźć sposób, by swoją pracę wykonać. Możesz znaleźć kogoś, kto naprawdę pojmuje i rozumie dany zawód, aby przeprowadził weryfikację i udzielił sugestii. Na podstawie jego sugestii możesz zidentyfikować odpowiednie zasady i w ten sposób będziesz mógł być z pracą na bieżąco(Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników (4), w: Słowo, t. 5, Zakres odpowiedzialności przywódców i pracowników). Słowa Boże bezpośrednio obaliły moje wyobrażenia: Bóg nigdy nie wymagał od nas opanowania wszystkich umiejętności technicznych w danej dziedzinie, abyśmy mogli być przywódcami. Nawet jeśli nie mamy zawodowego doświadczenia w danej dziedzinie, zawsze możemy znaleźć braci i siostry o większej wiedzy technicznej, z którymi będziemy mogli współpracować i w ten sposób poznawać zasady. Dzięki temu możemy wciąż wykonywać swoją pracę, a jeśli naprawdę nie potrafimy czegoś zrozumieć, możemy zwrócić się o pomoc do naszego zwierzchnika. Gdybym jednak włożyła w to całe serce i dała z siebie wszystko, ale moja postawa byłaby niewystarczająca, a mój potencjał zbyt mały, i nie nadawałabym się do tej pracy, mogłabym po prostu zrezygnować i wziąć na siebie inny obowiązek. Gdy zdałam sobie sprawę z intencji Boga, dużo lepiej wszystko zrozumiałam i odłożyłam na bok swoje zmartwienia i niepokoje.

Jakiś czas później natknęłam się na dwa kolejne fragmenty słów Bożych: „Kiedy Noe zrobił tak, jak Bóg polecił, nie wiedział, jakie były Boże zamiary. Nie wiedział, czego Bóg chce dokonać. Bóg dał mu jedynie nakaz, czyli polecił mu coś uczynić, nie udzielając wielu wyjaśnień, a Noe poszedł i to uczynił. Nie starał się w tajemnicy zrozumieć Bożych pragnień, nie opierał się Bogu ani nie okazywał nieszczerości. Po prostu poszedł i uczynił to w zgodzie ze swoim czystym i prostym sercem. Cokolwiek Bóg polecił Noemu uczynić, ten to uczynił, a podporządkowanie i słuchanie Bożych słów leżały u podstaw podjętego przez niego działania. Oto jak szczerze i prosto zajmował się tym, co Bóg mu powierzył. Jego istotą, istotą jego działań, były podporządkowanie, niezgadywanie, niestawianie oporu, a co więcej, niemyślenie o swoich własnych interesach oraz o swoich zyskach i stratach. Następnie, gdy Bóg powiedział, że zniszczy świat za pomocą potopu, Noe nie pytał, kiedy się to wydarzy ani co się stanie ze wszystkim, i z pewnością nie pytał też Boga, w jaki sposób zniszczy świat. Noe po prostu zrobił tak, jak Bóg polecił. Jakkolwiek i z czegokolwiek Bóg chciał, aby to zostało zrobione, zrobił on dokładnie tak, jak polecił Bóg, oraz podjął działanie niezwłocznie. Zrobił to zgodnie z instrukcjami Boga i z chęci zadowolenia Boga. Czy robił to, by uniknąć kataklizmu? Nie. Czy pytał Boga, jak wiele czasu minie, zanim świat zostanie zniszczony? Nie pytał. Czy pytał Boga bądź czy wiedział, jak wiele czasu zajmie mu budowa arki? Tego również nie wiedział. Po prostu podporządkował się, słuchał i stosownie do tego działał(Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg I, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „W czym przejawia się bycie osobą uczciwą? Po pierwsze, przejawia się ono w braku wątpliwości wobec Bożych słów. Poza tym najważniejszym przejawem bycia osobą uczciwą jest poszukiwanie i praktykowanie prawdy we wszystkich sprawach – to jest najbardziej istotne. Mówisz, że jesteś uczciwy, ale cały czas ignorujesz słowa Boga i robisz, co tylko chcesz. Czy jest to przejaw bycia osobą uczciwą? Mówisz: »Choć jestem słabego charakteru, to mam szczere serce«. A jednak kiedy przypada ci w udziale jakiś obowiązek, boisz się cierpienia i tego, że jeśli nie wypełnisz tego obowiązku dobrze, będziesz musiał ponieść odpowiedzialność. Dlatego wynajdujesz rozmaite wymówki, aby się od niego wymigać, lub sugerujesz, by zajął się nim ktoś inny. Czy jest to przejaw bycia osobą uczciwą? Oczywiście, że nie. Jak zatem winna zachować się osoba uczciwa? Powinna poddać się Bożym ustaleniom, lojalnie wykonywać powierzony jej obowiązek i starać się wypełnić intencje Boga. Przejawia się to na kilka sposobów. Jednym jest przyjęcie swojego obowiązku ze szczerym sercem, nie zważając na interesy własnego ciała, pracując z pełnym przekonaniem i nie knując dla własnej korzyści. To są przejawy uczciwości. Inny sposób to wkładanie całego serca i wszystkich sił w należyte wykonywanie obowiązku, robienie wszystkiego jak trzeba, wkładanie serca i miłości w wypełnianie obowiązku, by zadowolić Boga. Takie przejawy uczciwości powinny charakteryzować ludzi podczas wykonywania obowiązku(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Ze słów Bożych dowiedziałam się, że Noe nie słyszał wielu słów Boga i nigdy wcześniej nie budował arki, ale gdy Bóg zlecił mu to zadanie, w ogóle go nie analizował, nie zastanawiał się nad nim i nie próbował zgadywać, czego pragnie Bóg. Zamiast tego po prostu okazał Mu posłuszeństwo, podporządkował się i zrobił wszystko, co nakazał mu Bóg, nie zastanawiając się, jak wpłynie to na jego własne interesy. Prostolinijność i szczerość Noego wywarły na mnie ogromny wpływ, sprawiając, że poczułam się bardzo zażenowana i zawstydzona. Pomyślałam o tym, jak moi bracia i siostry wybrali mnie na swoją przywódczynię, ale gdy stanęłam w obliczu tak ważnego obowiązku, potrafiłam myśleć tylko o własnych interesach i rozważałam wszystkie możliwe konsekwencje, które mogły mnie spotkać, gdybym wzięła na siebie ten obowiązek. Zdałam sobie sprawę, jaka byłam fałszywa. Jeśli chodzi o moje człowieczeństwo, nie dorastałam Noemu do pięt. Jak przy takim nastawieniu mogłam właściwie wykonywać swój obowiązek? Natrafiłam na fragment słów Bożych, który mówi: „Jakiego rodzaju człowiek odważy się wziąć na siebie odpowiedzialność? Jakiego rodzaju człowiek ma odwagę nieść ciężkie brzemię? Ktoś, kto przejmuje inicjatywę i odważnie rusza naprzód w najbardziej decydującym momencie dla dzieła domu Bożego; kto nie boi się wziąć na swe barki ciężaru odpowiedzialności i znosić wielkich trudności, gdy widzi dzieło, które ma największą wagę i znaczenie. To właśnie jest ktoś lojalny wobec Boga, dobry żołnierz Chrystusa(Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga głęboko mnie poruszyły. Zdałam sobie sprawę, że muszę przestać myśleć o swoich perspektywach na przyszłość. Zostałam wybrana na przywódczynię, więc muszę rozważyć intencję Boga, mieć odwagę wziąć na siebie taką wielką odpowiedzialność i tak jak Noe podejść do mojego obowiązku ze szczerym i czystym sercem. Na początku nie wiedziałam od czego zacząć, jeśli chodzi o mój obowiązek, więc często modliłam się do Boga. Siostra, z którą współpracowałam, cierpliwie okazywała mi wsparcie, a inni bracia i siostry zachęcali mnie. Czasami, gdy napotykałam trudności, zwracałam się do braci i sióstr, którzy osiągali w swojej pracy dobre wyniki. Hojnie dzielili się oni ze mną zasadami, które rozumieli i skutecznymi metodami, z których korzystali. Byłam tym głęboko poruszona. Z czasem zaczęłam rozumieć pewne zasady i ścieżki praktyki, i stawałam się coraz bardziej skuteczna w wykonywaniu mojego obowiązku. Naprawdę czułam wsparcie Boga i byłam Mu wyjątkowo wdzięczna. Wciąż mam wiele braków i wiem, że niosę na barkach ogromną odpowiedzialność, ale już nie chcę od niej uciekać. Będę polegać na Bogu i dążyć do poprawy!

Wstecz: 49. Właściwa postawa wobec obowiązków

Dalej: 51. Koniec z wyścigiem szczurów

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

23. Wisząc na włosku

Autorstwa Zhang Hui, ChinyPo przyjęciu dzieła Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych przekazałem ewangelię bratu z mojego dawnego...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze