13. W obliczu represji po dokonaniu szczerego zgłoszenia
Gdy byłam liderką grupy podlewającej, nadzór nad moją pracą sprawowała Marilyn, przywódczyni kościoła. Mając z nią do czynienia, odkryłam, że Marilyn bardzo dużo gada, ale niczego nie robi, jeśli chodzi o wdrażanie pracy. Wykrzykiwała puste hasła zamiast skupić się na osiąganiu wyników i nie potrafiła rozwiązywać realnych problemów. Nie pomagała nam w podsumowywaniu i naprawianiu problemów i niedociągnięć w ramach naszych obowiązków, nie omawiała słów Boga i powiązanych zasad ani nie wskazywała ścieżki praktykowania. Dostawaliśmy od niej tylko wykłady i połajanki. Gdy bracia i siostry oferowali jej sugestie, zazwyczaj ich nie przyjmowała. Jej zachowanie kazało mi podejrzewać, że być może jest fałszywą przywódczynią, więc chciałam skontaktować się z jej przełożoną, Jessicą, żeby o tym porozmawiać. Ale pomyślałam wtedy: „Jessica często spotyka się Marilyn i dużo razem pracują. Jessica musi dostrzegać problemy Marilyn, tak samo jak ja. Poza tym Marilyn odpowiada za pracę kilku grup i nadzoruje kilkunastu liderów grupy. Czy oni też nie widzą jej problemów? Skoro nikt spośród nich niczego nie zgłosił, to czemu ja miałabym się odzywać? Co jeśli się mylę i Jessica uzna, że jestem uprzedzona do Marilyn i doszukuję się u niej wad? Może nie powinnam się wychylać, żeby nie wpaść w kłopoty”. Ale potem pomyślałam o tym, jak kiedyś skrzywdzili mnie fałszywi przywódcy i antychryści. Wtedy też tego szybko nie zgłosiłam i oni wprowadzili zamęt w pracy kilku kościołów, na czym ucierpiało życie braci i sióstr. Gdybym nie zgłosiła natychmiast problemów Marilyn, to nie zapewniłabym ochrony interesom kościoła. Gdy to do mnie dotarło, poczułam się nieswojo i pomyślałam, że powinnam porozmawiać z pozostałymi braćmi i siostrami, żeby dowiedzieć się, co sądzą. Udałam się do brata Jordana. Jak się okazało, on też zauważył, że Marilyn nie potrafi rozwiązywać konkretnych problemów, że nie monitoruje przebiegu pracy ani się o nią nie dopytuje, a jeśli chodzi o umiejętności zawodowe, nie prowadzi braci i sióstr do wkroczenia w zasady ani w żaden sposób im w tym nie pomaga. Brat Jordan powiedział również, że Marilyn postępuje w sposób despotyczny i zdezorganizowany, gdy przydziela pracę, i że nie jest w stanie szeregować zadań pod względem ich ważności. Wydajność i efektywność pracy bardzo spadły z tego powodu i doszło do poważnych opóźnień. Gdy inni ją przestrzegali, ona nic sobie z tego nie robiła. Na zgromadzeniach rzadko mówiła o tym, jak kierowała się refleksją, zyskiwała wiedzę o samej sobie i praktykowała słowa Boga w obliczu problemów. Wygłaszała tylko słowa i doktryny, z jej ust padały miło brzmiące frazy, ale nie wykonywała żadnej konkretnej pracy. Gdy dowiedziałam się od Jordana, że dostrzega on te same problemy co ja, byłam już całkiem pewna, że Marilyn to fałszywa przywódczyni, która nie wykonuje realnej pracy. Gdyby pozostała na stanowisku, bardzo zaszkodziłoby to pracy kościoła. Dotarło do mnie, że problemy Marilyn są poważne i że muszę je natychmiast zgłosić Jessice. Ale w tej samej chwili przypomniałam sobie, że przecież Marilyn bezpośrednio nadzoruje moją pracę, więc gdyby po moim zgłoszeniu jej nie zwolniono i gdyby dowiedziała się, że to ja dokonałam zgłoszenia, mogłaby zacząć utrudniać mi życie, a nawet mnie zwolnić. To byłoby wielkie upokorzenie, gdyby usunięto mnie ze stanowiska, które dopiero co objęłam. Mówi się, że „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony”, więc uznałam, że nie powinnam jako pierwsza zgłaszać problemów Marilyn. Postanowiłam, że porozmawiam z Jordanem i skłonię go, żeby to on dokonał zgłoszenia, które ja później poprę. W ten sposób nie narażałabym siebie. Ale gdy już miałam go o to poprosić, słowa utknęły mi w gardle. Pomyślałam, że może po prostu poczekam na rozwój wypadków. Ale przecież Bóg patrzy w głąb ludzkich serc i umysłów, więc czułam się nieswojo, zachowując milczenie. Czułam się winna i czułam, że źle robię, więc pomodliłam się do Boga, prosząc o oświecenie, tak abym mogła zrozumieć siebie poprzez tę sytuację.
Potem przeczytałam fragment słów Bożych, które rzuciły światło na mój stan. Bóg mówi: „Większość ludzi pragnie podążać za prawdą i ją praktykować, ale najczęściej mają jedynie postanowienie i chęć, by to zrobić – prawda nie stała się ich życiem. W efekcie, gdy takie osoby stykają się z siłami zła bądź złymi ludźmi, którzy czynią zło, albo z fałszywymi przywódcami i antychrystami, którzy w swoich działaniach naruszają zasady, zakłócając tym dzieło kościoła Bożego i krzywdząc Bożych wybrańców – tracą odwagę, by się przeciwstawić i zabrać głos. Co to znaczy, że nie masz odwagi? Czy to znaczy, że nie masz śmiałości bądź nie umiesz się wysłowić? A może twoje zrozumienie jest niepełne i dlatego nie masz odwagi, by zabrać głos? Ani jedno, ani drugie; wynika to przede wszystkim z tego, że ograniczają cię twoje skażone skłonności. Jedną ze skażonych skłonności, jakie ujawniasz, jest fałszywe usposobienie; kiedy coś ci się przydarza, myślisz przede wszystkim o własnych interesach, a pierwszą rzeczą, nad jaką się zastanawiasz, są konsekwencje i czy to będzie dla ciebie korzystne. Czy to nie jest fałszywe usposobienie? Inną cechą jest samolubne i nikczemne usposobienie. Myślisz: »Co szkoda dla interesów domu Bożego ma wspólnego ze mną? Nie jestem przywódcą, więc dlaczego miałoby mnie to obchodzić? To nie ma ze mną nic wspólnego. To nie moja odpowiedzialność«. Takie myśli i słowa nie powstają w twojej świadomości, lecz są wytworem podświadomości – to zepsute usposobienie, które ujawnia się, gdy ludzie napotykają problem. Takie skażone skłonności rządzą twoim sposobem myślenia, krępują ci ręce i nogi oraz kontrolują to, co mówisz. (…) Nie masz żadnej władzy nad tym, co mówisz i robisz. Nawet gdybyś chciał, nie potrafiłbyś powiedzieć prawdy ani tego, co rzeczywiście myślisz; nawet gdybyś chciał, nie mógłbyś praktykować prawdy; nawet gdybyś chciał, nie byłbyś w stanie wypełnić swoich powinności. Wszystko, co mówisz, robisz i praktykujesz, jest kłamstwem, a ty jesteś po prostu niedbały. Jesteś w pełni spętany i kontrolowany przez swoje szatańskie usposobienie. Być może pragniesz przyjąć prawdę i wprowadzać ją w życie, ale to nie zależy od ciebie. Kiedy kontroluje cię szatańskie usposobienie, mówisz i robisz to, co każe ci robić twoje szatańskie usposobienie. Jesteś tylko marionetką w skażonym ciele; stałeś się narzędziem szatana. (…) Nigdy jej nie szukasz, o praktykowaniu nie wspominając. Ciągle się tylko modlisz, podejmujesz postanowienia, masz jakieś aspiracje i składasz przyrzeczenia w swoim sercu. A z jakim skutkiem? Nadal jesteś tylko pochlebcą, niechętnie mówisz o swoich problemach, nie przejmujesz się złymi ludźmi, gdy ich dostrzegasz, nie reagujesz, kiedy ktoś wyrządza zło czy wywołuje zamęt, i trzymasz się z boku, gdy sprawa cię bezpośrednio nie dotyczy. Myślisz: »Nie rozmawiam o rzeczach, które mnie nie dotyczą. Bez wyjątku lekceważę wszystko to, co nie szkodzi moim interesom, próżności czy wizerunkowi. Muszę zachować szczególną ostrożność, bo ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony. Nie zamierzam zrobić nic głupiego!«. Twoje skażone usposobienie pełne niegodziwości, fałszu, nieprzejednania i awersji do prawdy ma nad tobą całkowitą i nieustanną kontrolę. Owo usposobienie ciąży ci bardziej niż złota opaska zaciśnięta na głowie Małpiego Królaa. Życie kontrolowane przez skażone usposobienie jest takie wyczerpujące i straszne!” (Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga obnażyły moje samolubne i podstępne zepsute usposobienie. Widziałam, że Marilyn wykonuje swoje obowiązki w sposób skrajnie nieodpowiedzialny. Nie umiała rozwiązywać problemów, wykonywać konkretnej pracy ani przyjmować prawdy. Podczas wypełniania obowiązków postępowała despotycznie i wszystko musiało się odbywać tak, jak ona chciała. Wszystko to potwierdzało, że jest fałszywą przywódczynią. Gdyby miała dalej pełnić te obowiązki, zakłóciłoby to poważnie pracę kościoła i opóźniło wejście w życie przez braci i siostry. W głębi serca wiedziałam, że należy to zgłosić bez żadnej zwłoki, ale bałam się, że jeśli ją urażę, to ona sprawi, że będę tego żałować, albo mnie zwolni. Aby chronić własne interesy, wolałam pozwolić, żeby ucierpiała praca kościoła, niż dokonać zgłoszenia. Byłam podstępna i chciałam, żeby ktoś inny zaryzykował, a ja mogłabym swój głos dołączyć później. W ten sposób to nie ja narażałabym się na ewentualne kłopoty, nie musiałabym podejmować ryzyka. Kierowałam się w życiu takimi szatańskimi zasadami jak: „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego” oraz „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony”. Myślałam tylko o tym, jak zapewnić ochronę własnym interesom, a nie interesom kościoła, nie miałam względu na to, jak ucierpieć może życie braci i sióstr. Byłam taka samolubna i kłamliwa! Zawsze uważałam, że mam poczucie sprawiedliwości i że potrafię strzec interesów kościoła, ale to doświadczenie uzmysłowiło mi, że jestem osobą fałszywą i samolubną, która, niczym chorągiewka na dachu, obraca się tak, jak wiatr zawieje. Żyłam pod dyktando szatańskich filozofii i nie zgłosiłam, że jest w kościele fałszywa przywódczyni. Stałam po stronie szatana i krzywdziłam wybrańców Bożych. Byłam wspólniczką fałszywej przywódczyni. Nie mogłam tak dalej tchórzyć, musiałam zgłosić problemy, które dostrzegłam.
Gdy już postanowiłam, że dokonam zgłoszenia, przywódca poprosił nas o pisemną ocenę Marilyn i jej współpracownicy. Ucieszyłam się, bo to chyba oznaczało, że przywódca zauważył problemy Marilyn. Bardzo szczegółowo opisałam jej zachowanie. Jakie było moje zaskoczenie, gdy to jej partnerka została zwolniona, a Marilyn pozostała na stanowisku przywódczyni. Kilka dni później podczas zgromadzenia Marilyn powiedziała, łkając: „Nie wykonuję konkretnej pracy, jestem fałszywą przywódczynią i brak mi człowieczeństwa. Nie rozwiązuję problemów braci i sióstr, a nawet zachowuję się jak ciemiężca. Teraz nikt nie śmie dawać mi sugestii. Byłam nieodpowiedzialną przywódczynią i zawiodłam Boga. Uczyniłam tyle zła i nie ma we mnie człowieczeństwa. Kościół dał mi szansę dalszego wypełniania obowiązków, więc muszę okazać skruchę. Jeśli ktoś z was zauważy, że mam jakiś problem, niech mi o tym powie, a ja to chętnie przyjmę”. Płakała przy tym tak rzewnie i wydawało się, że mówi szczerze. Zastanawiałam się: „Czyżbym się myliła? Ona nie jest jednak tak zupełnie niezdolna do przyjęcia prawdy. Nie powinnam była aż tak wiele od niej oczekiwać. Jeśli chce okazać skruchę, to powinna być w stanie dobrze pracować. Zresztą nieważne; skoro nie została zwolniona, to powinnam starać się z nią współpracować”. Dlatego wysłałam jej wiadomość o takiej treści: „Nie rozumieliśmy twoich zmagań. Od teraz współpracujmy i dobrze wypełniajmy nasze obowiązki”. W odpowiedzi poprosiła, żebym nadal dawała jej sugestie i pomagała jej w przyszłości. Ucieszyłam się, myśląc, że jeśli będzie potrafiła przyjąć prawdę i poprawić się, to może być dobrą przywódczynią.
Zaskoczyło mnie, gdy potem Marilyn w ogóle nie wprowadziła żadnych zmian. Nadal robiła wokół siebie dużo szumu, ale nie rozwiązywała realnych problemów podczas zgromadzeń. W tamtym czasie pojawiły się kłopoty w sprawach ogólnych kościoła, ale ona na zgromadzeniach mówiła tylko o kwestiach zewnętrznych. Nie omawiała tego, jak szukać prawdy w tego rodzaju okolicznościach. Wszyscy przez to chodzili jak na szpilkach, nikt nie czuł się komfortowo, pełniąc obowiązki, a to poważnie zakłóciło życie kościoła. Widząc to wszystko, podzieliłam się z Marilyn moimi obserwacjami. Zaskoczyła mnie, odpowiadając: „To ty masz jakiś problem. Wszyscy inni robią to, co mówię, z wyjątkiem ciebie. To ty powodujesz zakłócenia!”. Jej słowa mnie przygnębiły i zniechęciły. Nie wiedziałam, jak mam dalej wypełniać obowiązki, byłam mocno zestresowana. Mogłam ignorować Marilyn i znosić jej połajanki albo mogłam robić to, co mówi, ale byłoby to ze szkodą dla braci i sióstr. Byłam bezsilna, czułam, że się duszę. Pomyślałam, żeby zgłosić Jessice problemy Marilyn, ale wtedy przypomniałam sobie, jak powiedziałam o Marilyn zwierzchnikom. W ogóle się nią nie zajęli, tylko zwolnili tę drugą przywódczynię, która wykonywała jakąś realną pracę. Gdybym znowu zgłosiła problemy Marilyn, czy powiedzieliby, że sieję zamęt? Czy uznaliby, że to ja mam problem? A co gdyby oskarżyli mnie o coś i zwolnili? Będąc w tym stanie, pogrążałam się w mroku i miałam ciężar na sercu. Nie czułam obecności Boga.
Niedługo potem dom Boży wydał zarządzenie dotyczące pracy. Mówiło ono, że jeśli w kościele zostaną zaobserwowani fałszywi przywódcy i pracownicy nie wykonujący realnej pracy, ludzie źli lub antychryści, należy ich zdemaskować i dokonać zgłoszenia, aby chronić interesy kościoła. Jest to odpowiedzialność spoczywająca na wszystkich wybrańcach Bożych. Jeśli przywódca lub pracownik stosuje represje lub kary wobec osoby, która dokonała zgłoszenia w jego sprawie, to jest on antychrystem. Ponadto każdy przywódca i pracownik musi podpisać zobowiązanie, że nie będzie stosować represji wobec osób dokonujących zgłoszenia w ich sprawie. Czytając to zarządzenie, ucieszyłam się, a jednocześnie miałam poczucie winy. Cieszyło mnie to, że Bóg wie, jak słaba jest nasza postawa, i zachęca nas, byśmy demaskowali fałszywych przywódców i antychrystów. Czułam się też winna, bo wiedziałam, że są w kościele fałszywi przywódcy i pracownicy, ale nie miałam odwagi tego zgłosić z obawy przed represjami i złym traktowaniem. Wolałam pozwolić, by ucierpiała praca kościoła. Nie byłam godna tego, by należeć do wybrańców Bożych. Rozmówiłam się więc z innymi liderami grup o problemach Marilyn i przyznali mi rację. Wspólnie omówiliśmy zasady rozpoznawania fałszywych przywódców i pracowników i ostatecznie doszliśmy do wniosku, że Marilyn rzeczywiście jest fałszywą przywódczynią i że jest coś nie w porządku ze zwierzchnikami, którzy ją osłaniają. Postanowiliśmy wspólnie napisać zgłoszenie w tej sprawie. Gdy sporządziłam sprawozdanie, pozostali powiedzieli mi, żebym je wysłała i nie czekała z tym na nich. Zaczęłam się znów martwić, że jeśli Marilyn dowie się o zgłoszeniu, może zacząć utrudniać mi życie. Pomodliłam się do Boga, prosząc, by mnie oświecił i prowadził w mojej refleksji nad samą sobą. Potem przeczytałam ten fragment słów Bożych: „Wszyscy mówicie, że zważacie na Boże brzemię i będziecie bronić świadectwa kościoła, lecz któż spośród was naprawdę miał wzgląd na Boże brzemię? Zapytaj samego siebie: czy jesteś kimś, kto miał wzgląd na Boże brzemię? Czy potrafisz praktykować sprawiedliwość dla Boga? Czy umiesz stanąć w Mej obronie i opowiedzieć się za Mną? Czy jesteś w stanie niezłomnie wcielać prawdę w życie? Czy masz dość odwagi, aby walczyć ze wszystkimi uczynkami szatana? Czy umiałbyś odłożyć na bok swe uczucia i zdemaskować szatana ze względu na Moją prawdę? Czy jesteś w stanie pozwolić, by spełniły się w tobie Moje intencje? Czy ofiarowałeś Mi swoje serce w najważniejszym momencie? Czy jesteś kimś, kto podąża za Moją wolą?” (Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 13, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). W obliczu pytań Boga zaniemówiłam. Zawsze mówiłam o tym, żeby mieć wzgląd na intencje Boga i chronić pracę kościoła, ale widząc, że Marilyn nie wykonuje realnej pracy, że zwodzi ludzi doktrynami, że postępuje jak dyktator i samowolnie wypełnia obowiązki, co poważnie szkodzi życiu kościoła, byłam przesadnie ostrożna i niezdecydowana. Nie zgłosiłam tego, bo chciałam chronić siebie i nie miałam odwagi stanąć do walki z siłami ciemności. W ogóle nie chroniłam pracy kościoła. Nie miałam w sobie ani krzty sumienia czy rozumu. Jak miałabym spojrzeć Bogu w twarz? Każde Boże słowo budziło moje serce z otępienia i postanowiłam, że nie będę już dłużej chronić siebie. Musiałam zdemaskować Marilyn i dokonać zgłoszenia, nawet gdyby to oznaczało, że stanę się ofiarą represji. Wysłałam zgłoszenie.
Kilka dni później na spotkaniu współpracowników Marilyn znów zalała się łzami i zrobiła kolejne widowisko „skruchy”. Powiedziała: „Pracuję w dzień i w nocy, ale nie dostaję od nikogo wsparcia, a w dodatku ktoś dokonał zgłoszenia w mojej sprawie. Tak objawia się miłość Boga do mnie i wiem, że muszę się nad sobą zastanowić. Bracia i siostry pomagają mi, dokonując tego zgłoszenia, a ja podpisałam zobowiązanie, że nie będę poddawać represjom nikogo, kto dokonuje zgłoszenia w sprawie mojej osoby”. Potem przyszła spytać mnie, czy borykam się z czymś w pracy i w jakim znajduję się stanie. Nie wydawała się już taka obcesowa jak przedtem, nawet mnie czymś poczęstowała. Z początku brak mi było rozeznania i myślałam, że ona faktycznie okazała skruchę. Ale potem pomyślałam: „Nie mogę dać się zwieść kilku miłym słowom. Muszę poczekać i zobaczyć, co się stanie. Ostatnim razem też płakała i była »skruszona«, ale potem nic się nie zmieniło. Może jest dla mnie miła, bo wie, że to ja dokonałam zgłoszenia. Może chce, żebym powiedziała, że się zmieniła, gdy przywódca zajmie się moim zgłoszeniem. Ona mnie wprowadza w błąd; nie mogę wpaść w pułapkę szatana i dać się znów nabrać”. Gdy to do mnie dotarło, szybko pomodliłam się do Boga, prosząc, by czuwał nad moim sercem, bym nie dała się oszukać jej łzom, jak ostatnim razem. Bardzo mnie zaskoczyło, jak szybko Marilyn ponownie zrzuciła swoją maskę.
Kilka dni później omawialiśmy prawdy dotyczące rozeznawania się w tym, jacy są ludzie, i Marilyn skorzystała z tej okazji, żeby powiedzieć: „Nie możemy po prostu siedzieć cicho i poszerzać samowiedzę, musimy nauczyć się rozeznawać co do innych ludzi. Ostatnio kościół zachęcał nas do pisania zgłoszeń i w efekcie zdemaskowano złe osoby. Znalazły one zarzuty wobec przywódców i pracowników i wykorzystały je, by ich zaatakować. Musimy ujawnić, kim są te złe osoby i wszystkie te »małe robaki«, które za nimi podążają. Musimy pociągnąć do odpowiedzialności każdą złą osobę i każdego antychrysta”. Zezłościłam się, słysząc te słowa. Zrozumiałam, że cała ta jej samowiedza była fałszem. Ona w ogóle siebie nie znała, a wskazywała palcem ludzi, którzy napisali o niej w swoich zgłoszeniach. Przypomniało mi się kilka fragmentów słów Bożych: „Antychryst wolałby umrzeć niż okazać skruchę. Antychryści nie mają poczucia wstydu; poza tym są nikczemni, mają podłe usposobienie i w najwyższym stopniu czują niechęć do prawdy. Czy ktoś, kto czuje niechęć do prawdy, mógłby ją wprowadzić w życie albo okazać skruchę? To zupełnie niemożliwe. Absolutna niechęć antychrystów do prawdy oznacza, że nigdy nie okażą skruchy” (Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część pierwsza), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Powiedz Mi, czy antychryści akceptują to, że są przycinani? Czy przyznają, że mają zepsute usposobienie? (Nie, nie przyznają się do tego). Nie przyznają się do skażonego usposobienia, ale po przycięciu nadal udają, że znają samych siebie. Mówią, że są diabłem i szatanem, że są pozbawieni człowieczeństwa, że są marnego formatu i że nie są w stanie gruntownie niczego przemyśleć, nie nadają się do zadań wyznaczonych przez kościół i nie wykonują swoich obowiązków należycie. Następnie przyznają się przed większością ludzi do swojego zepsutego usposobienia, przyznają, że są diabłem, a na koniec mówią również, że oto Bóg ich uszlachetnia i zbawia. W ten sposób pokazują innym, jak zdolni są do przyjęcia przycinania i jak bardzo podporządkowują się prawdzie. Nie wspominają o tym, dlaczego są przycinani, ani o szkodach i stratach, jakie ich działania przyniosły pracy kościoła. Unikają tych kwestii i wypowiadają puste słowa, doktryny, mędrkują i wyjaśniają, aby wytworzyć mylne wrażenie, że otrzymane od domu Bożego przycinanie jest niezasłużone i niesłuszne, tak jakby doznali jakiejś wielkiej niesprawiedliwości. Po przycięciu w głębi serca pozostają nieugięci, w najmniejszym stopniu nie przyznając się do swoich różnych złych uczynków. Czym więc są te wszystkie słowa, które wypowiedzieli na temat przyznania się do swojego zepsutego usposobienia, gotowości do przyjęcia prawdy i zdolności do podporządkowania się przycinaniu? Czy to są ich prawdziwe uczucia? W żadnym razie. Wszystko to kłamstwa, udawanie i diabelskie słowa, którymi chcą zwodzić ludzi i omotać ich. Jaki jest cel zwodzenia ludzi? (Sprawić, aby ludzie ich czcili i podążali za nimi). Właśnie, chcą zwieść i omotać ludzi, aby ci podążali za nimi i słuchali ich oraz aby wszyscy mieli ich za prawych i dobrych ludzi. W ten sposób nikt ich nie przejrzy ani się im nie sprzeciwi. Wręcz przeciwnie – inni wierzą, że akceptują oni prawdę, przyjmują przycinanie i okazują skruchę. Dlaczego więc nie przyznają się do swoich złych uczynków lub do strat, jakie przynieśli pracy domu Bożego? Dlaczego nie ujawnią tych spraw podczas omówienia? (Gdyby to powiedzieli, ludzie poznaliby się na nich). Gdyby ludzie się na nich poznali, przejrzeli ich, zobaczyli ich człowieczeństwo i istotę ich usposobienia, porzuciliby ich. Czy wtedy nadal dawaliby się nabierać na ich sztuczki i zwodzić? Czy nadal darzyliby ich wielkim szacunkiem? Czy nadal wychwalaliby ich pod niebiosa? Czy nadal by ich czcili? Nie robiliby żadnej z tych rzeczy. Antychryści udają, że znają samych siebie, ale w rzeczywistości to wszystko mędrkowanie i tłumaczenie się, a wszystko po to, by zwodzić ludzi i sprawić, by stanęli w ich obronie – taki jest ich ukryty motyw. Unikają ważnych spraw i lekko mówią o poznaniu siebie i przyjęciu przycinania, aby wprowadzić ludzi w błąd i omotać ich, tak aby ludzie ich szanowali i czcili. Czyż nie jest to niegodziwa metoda? Niektórzy ludzie naprawdę dają się na to nabrać, a kiedy dadzą się zwieść antychrystom, mówią: »Ten człowiek tak świetnie przemawia – bardzo mnie to zainspirowało. Kilka razy płakałem!«. Ludzie ci bardzo ich wtedy czczą i szanują, ale oni ostatecznie okazują się antychrystami; jest to konsekwencja zwodzenia i omotania innych przez antychrystów” (Aneks piąty: Podsumowanie charakteru antychrystów i istoty ich usposobienia (Część druga), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Antychryści są niewiarygodnie aroganccy i zarozumiali z natury, nigdy nie akceptują prawdy. Czują do niej niechęć i jej nienawidzą. Bez względu na to, ile gorzkich porażek doświadczą, nie chcą okazać skruchy ani się zmienić. Znają się na tym, jak sprowadzać ludzi na manowce złudzeniami, są wyjątkowo przebiegli i podstępni. Gdy to zrozumiałam, zyskałam lepsze rozeznanie co do Marilyn. Gdy jej problemy zostały zgłoszone, płakała i mówiła o swojej samowiedzy, twierdząc, że te zgłoszenia to przejaw Bożej miłości i że zastanowi się nad sobą. Mówiła, że brak jej człowieczeństwa i że zawiodła Boga. Przyrzekła okazać skruchę i odpokutować. Prosiła nawet o sugestie i opinie. Ale wszystko to było fałszem, kłamstwem, które miało ludziom zamydlić oczy. Ona stwarzała tylko te pozory, żeby nas oszukać, żebyśmy wszyscy myśleli, że potrafi zaakceptować to, że ją przycinają i że potrafi podporządkować się prawdzie. Ale nigdy nie odniosła się do swojego zachowania, które wskazywało, że jest fałszywą przywódczynią, a mianowicie do tego, że nie wykonywała realnej pracy, że była despotyczna, wypełniając obowiązki i zaszkodziła pracy kościoła. Powiedziała zaledwie kilka słów o tym, że brak jej człowieczeństwa, i nigdy nie przeanalizowała tego, jak ten brak człowieczeństwa się przejawiał. Nigdy nie podzieliła się szczegółami na temat tego, jak zyskała wiedzę o własnym zepsutym usposobieniu, ani nie niosła świadectwa o sprawiedliwości Boga. Ludzie jej współczuli i ją podziwiali, myśląc, że ma postawę i że właściwie potraktuje tych, którzy dokonali zgłoszenia w jej sprawie. W jej omówieniu nie wyrażała się autentyczna samowiedza. Ona po prostu chciała omamić ludzi i dalej cieszyć się ich wsparciem, żeby nie stracić swojego stanowiska. Ale to była jedynie tymczasowa fasada. Gdy tylko nadarzyła się okazja, Marilyn zwróciła się przeciwko osobom, które dokonały zgłoszenia, zrzucając z siebie tę obłudną maskę pokutnicy. Posunęła się do tego, że nas publicznie potępiła i wzięła odwet. To w zupełności obnażyło jej prawdziwe oblicze, jej nienawiść do prawdy i jej nikczemną naturę. Była złą osobą, która ze swej naturoistoty nienawidziła prawdy i czuła do niej niechęć. Nie była jedynie fałszywą przywódczynią, miała istotę antychrysta.
Potem dowiedziałam się, że Marilyn i jej podwładni przygotowują materiały mające na celu usunięcie Jordana z kościoła. To właśnie Jordan dawał Marilyn częste sugestie. Gdy inna przywódczyni powiedziała, że Jordan nie spełnia kryteriów usunięcia, uznali ją za fałszywą przywódczynię i zwolnili. Znaleźli też pretekst, aby zwolnić dwóch innych liderów grupy, którzy wraz ze mną dokonali zgłoszenia w sprawie Marilyn. Ja tego losu uniknęłam tylko dlatego, że bracia i siostry zagłosowali za tym, żebym została. Wkrótce potem odbyły się coroczne wybory w kościele i ku mojemu zaskoczeniu na przywódców i pracowników wybrano ponownie ludzi, których dotyczyły zgłoszenia. Osoby z ich bliskiego otoczenia, w tym młodsza siostra Marilyn, otrzymali stanowiska przywódcze. Byłam skołowana i nie rozumiałam, jak sprawy mogły tak się potoczyć. To przecież z ich winy praca kościoła popadła w nieład, więc jak to możliwe, że zostali ponownie wybrani? Zaczęłam nawet podejrzewać, że kościół przypomina świat świecki, że chodzi wyłącznie o koneksje i władzę. Gdy tak pomyślałam, moje serce pogrążyło się w mroku i straciłam chęć do pełnienia obowiązków. Chciałam już tylko schować się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Zaczęłam nawet wątpić w sprawiedliwość Boga. Przestałam udzielać się w trakcie zgromadzeń i nie dzieliłam się swoimi opiniami. Miałam się na baczności przed wszystkimi i wykonywałam obowiązki jak automat. Czasami się zastanawiałam: „Może ja też powinnam zacząć im się podlizywać? Jeśli przeproszę, powiem, że się pomyliłam i załagodzę sprawę, być może puszczą w niepamięć moje zgłoszenie. Dzięki temu nie wyrzucą mnie przynajmniej z kościoła”.
Pewnego dnia usłyszałam czytanie słów Bożych: „Przyjemność sprawiają mi ci, którzy nie żywią wobec innych podejrzeń, i bardzo lubię także tych, którzy chętnie akceptują prawdę; tym dwóm rodzajom ludzi okazuję wielką troskę, gdyż w Moich oczach są oni uczciwymi ludźmi. Jeśli jesteś zwodniczy, twoje serce będzie cechować powściągliwość i podejrzliwość wobec wszystkich ludzi i wszystkich spraw. Z tego powodu twoja wiara we Mnie zbudowana jest na fundamencie podejrzliwości. Nigdy nie uznam takiej wiary. Nie mając prawdziwej wiary, będziesz jeszcze bardziej pozbawiony prawdziwej miłości. A jeśli jesteś w stanie wątpić w Boga i snuć na Jego temat dowolne domysły, to bez wątpienia jesteś najbardziej podstępnym z ludzi. Snujesz domysły na temat tego, czy Bóg może być podobny do człowieka: niewybaczalnie grzeszny, małostkowy, wyzuty z bezstronności i rozsądku, pozbawiony poczucia sprawiedliwości, oddany nikczemnym taktykom, zdradliwy i przebiegły, zamiłowany w złu i ciemności, i tak dalej. Czyż ludzie nie dlatego myślą w ten sposób, ponieważ nie mają najmniejszej wiedzy o Bogu? Taka wiara jest niczym innym jak grzechem! Są nawet tacy, którzy uważają, że to właśnie lizusi i pochlebcy Mi się podobają, a ci, którym brakuje tych umiejętności, będą niemile widziani i stracą swoje miejsce w domu Bożym. Czy tylko tego dowiedzieliście się przez te wszystkie lata? Czy to właśnie zyskaliście? A wasza wiedza o Mnie nie kończy się na tym niezrozumieniu; jeszcze gorsze jest wasze bluźnierstwo przeciwko Duchowi Bożemu i oczernianie Nieba. Dlatego powiadam, że taka wiara, jak wasza, spowoduje jedynie, że będziecie oddalać się ode Mnie i nasili się wasz opór w stosunku do Mnie. Przez wiele lat pracy widzieliście wiele prawd, ale czy wiecie, co słyszały Moje uszy? Ilu spośród was jest gotowych zaakceptować prawdę? Wszyscy wierzycie, że jesteście gotowi zapłacić cenę za prawdę, ale ilu z was rzeczywiście cierpiało za prawdę? W waszych sercach istnieje tylko, niesprawiedliwość i dlatego wierzycie, że każdy, kimkolwiek by nie był, jest podstępny i zły – do tego stopnia, że wierzycie nawet, iż Bóg wcielony mógłby, podobnie jak zwykły człowiek, nie posiadać dobrego serca ani życzliwej miłości. Co więcej, wierzycie, że szlachetny charakter i miłosierna, życzliwa natura cechują tylko Boga w niebie. Jesteście przekonani, że taki święty nie istnieje, i że tylko ciemność i zło panują na ziemi, podczas gdy Bóg jest ledwie czymś, w czym człowiek pokłada swoją tęsknotę za dobrem i pięknem, legendarną postacią wymyśloną przez człowieka. (…) Postrzegacie wszystkie czyny Chrystusa z punktu widzenia niesprawiedliwych i oceniacie całą Jego pracę, jak również Jego tożsamość i istotę, z perspektywy złych. Popełniliście poważny błąd i zrobiliście to, czego nigdy nie zrobili ci, którzy przyszli przed wami. Oznacza to, że służycie tylko wzniosłemu Bogu w niebie z koroną na głowie i nigdy nie obsługujecie Boga, którego postrzegacie jako tak mało znaczącego, że jest dla was niewidzialny. Czy to nie jest wasz grzech? Czy nie jest to klasyczny przykład waszego wykroczenia przeciwko usposobieniu Boga?” (Jak poznać Boga na ziemi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słysząc sąd Boży, poczułam wielki wstyd. Gdy działo się coś, co kłóciło się z moimi pojęciami, nie szukałam prawdy, a zamiast tego wątpiłam w sprawiedliwość Boga. Podejrzewałam, że ci, którzy dzierżą władzę, osłaniają się nawzajem i że ciemność rządzi w domu Bożym. Czy nie przypuszczałam, że Bóg miłuje zło i mrok, tak jak ludzie? To była niedorzeczna perspektywa! Bóg jest święty i sprawiedliwy, prawda i sprawiedliwość rządzą w Jego domu. Choć fałszywi przywódcy i antychryści mogą w kościele robić, co im się podoba, przez jakiś czas, zwodzić i kontrolować niektóre osoby, to nigdy nie ugruntują swojej pozycji na dobre – Bóg ich w końcu zdemaskuje i wyeliminuje. Bóg pozwala na to, by tacy ludzie pojawiali się w kościele, aby Jego wybrańcy mogli zyskać prawdziwe rozeznanie i ujrzeć w tych ludziach złe oblicze szatana sprzeciwiającego się Bogu, a następnie wyprzeć się ich oraz wyzwolić się od ich sprowadzania na manowce i kontroli. Taka jest mądrość Bożego dzieła. A tymczasem ja, widząc, że kościół kontrolują fałszywi przywódcy i antychryści, którzy stosują kary i represje wobec innych, byłam ostrożna i miałam się na baczności, bojąc się, że i mnie się dostanie. Byłam zbyt przerażona, by pomówić z braćmi i siostrami, bałam się, że powiem coś niewłaściwego, coś, co antychryści będą mogli wykorzystać przeciwko mnie, a wtedy zostanę zwolniona lub wyrzucona. By chronić siebie, myślałam nawet o zastosowaniu świeckiej filozofii funkcjonowania w świecie, polegającej na pochlebstwach i przymilaniu się. Byłam naprawdę tchórzliwa i nie miałam kręgosłupa moralnego. Zaprzeczałam sprawiedliwości Boga, nie chcąc uznać, że prawda i Chrystus rządzą w domu Bożym. Zwłaszcza te słowa Boga przeszyły moje serce: „A wasza wiedza o Mnie nie kończy się na tym niezrozumieniu; jeszcze gorsze jest wasze bluźnierstwo przeciwko Duchowi Bożemu i oczernianie Nieba. Dlatego powiadam, że taka wiara, jak wasza, spowoduje jedynie, że będziecie oddalać się ode Mnie i nasili się wasz opór w stosunku do Mnie”. Swoimi niedorzecznymi poglądami bluźniłam Bogu i oczerniałam Go. W swojej wierze tak naprawdę wcale nie rozumiałam Boga. Gdy ci fałszywi przywódcy i antychryści zastosowali wobec mnie represje, nie szukałam prawdy, by zyskać rozeznanie, ani nie postawiłam się tym złym siłom antychrystów. Zamiast tego wątpiłam w sprawiedliwość domu Bożego. Wyszło ze mnie zło! Fałszywi przywódcy i antychryści mogą pojawić się w kościele wyłącznie za przyzwoleniem Boga. On ich wykorzystuje, by dać nam praktyczną lekcję, byśmy mogli dążyć do prawdy i zyskać rozeznanie. Musiałam szukać prawdy i wyciągnąć naukę z tych okoliczności. Uświadomiwszy to sobie, uklękłam i pomodliłam się tymi słowami: „Boże, chcę okazać Ci skruchę. Proszę daj mi wiarę. Niezależnie od tego, z jakimi sytuacjami przyjdzie mi się zmierzyć, będę polegać na Tobie, aby sobie z nimi poradzić”. Po tej modlitwie poczułam ulgę.
Pewnego dnia młodsza siostra Marilyn poinformowała mnie, że jacyś bracia i siostry dokonali zgłoszenia w mojej sprawie i że muszę zostać tymczasowo odsunięta od obowiązków. Nie powiedziała mi, czego dotyczy zgłoszenie, tylko poleciła, żebym się nad sobą zastanowiła. Powiedziała też, że jeśli ktoś zapyta, czemu zostałam zwolniona, to mam nic nie mówić. Wszystko to stało się tak nagle i naprawdę mnie przytłoczyło. Nie mogłam w to uwierzyć i w głowie miałam zupełną pustkę. Poszłam do domu i siedziałam tam oszołomiona, poddając się gonitwie myśli. Czy wydalą mnie z kościoła? Gdy pozbywali się Jordana, najpierw odsunęli go od obowiązków pod pretekstem jego podeszłego wieku, a potem zebrali materiały mające uzasadnić jego wydalenie z kościoła. Nie miałam pojęcia, co zrobić, jeśli użyją takiej taktyki przeciwko mnie. Bardzo się bałam. Czasem przeważał optymizm i myślałam, że może ktoś faktycznie dokonał zgłoszenia i po zbadaniu sprawy pozwolą mi wrócić na zgromadzenia i do pełnienia obowiązków. Miotałam się tak między optymizmem a pesymizmem. Czułam, jakby za chwilę głowa miała mi pęknąć. Byłam nieszczęśliwa i serce przygniatał mi ogromny ciężar. Nie miałam pojęcia, jak sobie z tym poradzić, i znów zaczęłam wątpić w suwerenność Boga. Pomodliłam się, prosząc Boga, by czuwał nade mną, tak abym nie straciła wiary w Niego i nie wątpiła w Jego dzieło. Wiedziałam, że Bóg pozwala na to, co się dzieje, i że będzie to z korzyścią dla mojego życia. Chciałam się uspokoić i dążyć do prawdy. W tamtym czasie czytałam dużo słów Bożych mówiących o zrozumieniu suwerenności Boga i przechodzeniu przez próby. Dotarło do mnie, że Bóg pozwala, żeby to wszystko miało miejsce. Bez względu na to, jak brutalni są antychryści i źli ludzie, nie mogli niczego mi zrobić bez Bożego pozwolenia. Nie miałam pojęcia, co zamierzają ci fałszywi przywódcy i antychryści, ale powinnam nauczyć się cierpliwie czekać, a przynajmniej nie obwiniać Boga i nie pozwalać na to, by szatan uczynił mnie przedmiotem swych kpin. Nawet gdybym została wydalona z kościoła, nie mogłam porzucić swojej wiary, musiałam nadal wypełniać obowiązki poprzez głoszenie ewangelii. Gdy w ten sposób o tym myślałam, nie czułam się już taka słaba i przerażona.
Po kilku tygodniach młodsza siostra Marilyn poprosiła mnie o pisemną ocenę siostry Jenn, która wraz ze mną dokonała zgłoszenia dotyczącego Marilyn. Zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie gromadzą materiały mające uzasadnić wydalenie Jenn z kościoła, więc skrupulatnie przemyślałam wszystko, co się zdarzyło, i wszystko to, co zrobiła Marilyn i inni. Czułam, że lepiej się co do nich rozeznaję. Przeczytałam ten fragment słów Bożych: „Jaki jest główny cel antychrystów, gdy atakują i wykluczają kogoś, kto się z nimi nie zgadza? Dążą oni do stworzenia w kościele sytuacji, w której nikt nie wyraża opinii odmiennej od ich opinii, w której ich władza, ich status przywódcy i ich wszystkie słowa są absolutne. Każdy musi być im posłuszny i nawet jeśli ma inne zdanie, nie wolno mu go wyrażać, jego opinia musi pozostawać ukryta głęboko w sercu. Każdy, kto ośmieli się otwarcie przeciwstawić antychrystowi, staje się jego wrogiem. Antychryst na wszelkie możliwe sposoby będzie utrudniał mu życie i będzie starał się go pozbyć jak najszybciej. Jest to jeden ze sposobów, na jakie antychryści atakują i wykluczają oponentów, by chronić swój status i władzę. Myślą: »Masz prawo mieć inne zdanie, ale nie możesz przedstawiać go wszystkim dokoła, a tym bardziej podważać mojej władzy i statusu. Jeśli masz coś do powiedzenia, możesz mi to powiedzieć na osobności. Jeżeli mówisz to przy wszystkich i ja przez to tracę twarz, to sam się prosisz o kłopoty i będę musiał się tobą zająć!«. Co to jest za usposobienie? Antychryści nie pozwalają innym wypowiadać się swobodnie. Jeśli ktoś ma jakąś opinię – czy to na temat antychrysta, czy czegokolwiek innego – nie może jej po prostu kiedy bądź wypowiadać; musi chronić wizerunek antychrysta. W przeciwnym wypadku antychryst napiętnuje go jako wroga, zaatakuje i wykluczy. Co to jest za natura? To natura antychrysta. A dlaczego tak postępują? Nie pozwalają, by w kościele pojawiały się jakiekolwiek odmienne głosy, nie pozwalają, by ktokolwiek w kościele się im sprzeciwiał, nie pozwalają, by wybrańcy Boży otwarcie omawiali prawdę i mieli rozeznanie co do ludzi. Najbardziej boją się tego, że zostaną ujawnieni i poddani rozeznaniu; nieustannie próbują umacniać swoją władzę i status w ludzkich sercach i uważają, że musi on pozostać niewzruszony. Nie byliby w stanie tolerować niczego, co podważa ich godność, reputację, status czy wartość jako przywódcy albo co stanowi dla nich zagrożenie. Czy nie jest to przejaw złośliwej natury antychrystów? Nieusatysfakcjonowani władzą, którą już posiadają, wzmacniają ją i zabezpieczają, dążąc do wiecznej dominacji. Chcą kontrolować nie tylko zachowanie innych, ale także ich serca” (Punkt drugi: Atakują i wykluczają oponentów, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga pokazały mi, że aby ugruntować swoją władzę i pozycję w kościele, antychryści stosują represje i kary wobec tych, którzy się z nimi nie zgadzają lub dokonują zgłoszeń w ich sprawie. Czy Marilyn i jej klika nie byli dokładnie tacy jak antychryści, których opisuje Bóg? Gdy niektórzy z braci i sióstr ich przejrzeli i dokonali zgłoszenia, gang Marilyn znalazł coś, co można było przeciwko nim wykorzystać, i doprowadził do ich zwolnienia. Obserwowali bacznie tych, którzy mieli co do nich rozeznanie, oraz potępiali i wyrzucali każdego, kto się im opierał. Swoimi machinacjami zapewnili pozycje przywódców i pracowników kościoła swoim krewnym i ludziom, których cenili. Zjednoczyli się, tworząc swego rodzaju klikę. Sprawy miały się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy pisaliśmy nasze zgłoszenie – oni stali się prawdziwym gangiem antychrystów! Gdybym nie zgłosiła ich złych uczynków, nie tylko ucierpiałaby przez to praca kościoła, ale również bracia i siostry doznaliby krzywdy. Ale myśl, że miałabym znów dokonać zgłoszenia przeciwko nim, przerażała mnie. Pomyślałam: „Oni wszyscy są na stanowiskach przywódczych, a mnie zwolniono już i zawieszono mój udział w zgromadzeniach. Jeśli dokonam zgłoszenia, to czy inni mi uwierzą? Jeśli moje zgłoszenie trafi w ich ręce, jak to się stało poprzednim razem, to nic dobrego z tego nie przyjdzie; mogą mnie nawet wydalić z kościoła. To byłby mój koniec!”. Myśl o wydaleniu z kościoła przyprawiła mnie o dreszcz. Ale potem pomyślałam o tym, jak bardzo oni już zaszkodzili pracy kościoła i że nadal sieją zniszczenie, stosując represje i kary wobec braci i sióstr. Gdybym ze strachu nie napisała zgłoszenia i pozwoliła im dalej działać samowolnie, kto wie, ilu jeszcze braci i sióstr doznałoby krzywdy. To byłoby poważne wykroczenie przeciwko Bogu, który by mną z pewnością wzgardził i porzucił mnie. Przez te kilka dni nie mogłam jeść ani spać. Potem skontaktował się ze mną brat Max i zapytał, co dokładnie napisaliśmy w naszym zgłoszeniu i co aktualnie myślę o całej sytuacji. Odpowiedziałam: „Pożyjemy, zobaczymy”. A on na to: „Czy naprawdę sądzisz, że Marilyn zostawi cię w spokoju, jeśli teraz się jej nie postawisz i nie dokonasz zgłoszenia? To nie jest kwestia osobista, tu chodzi o pracę kościoła. Przemyśl to”. Po tej rozmowie jego słowa nie dawały mi spokoju. Czułam, że jestem w potrzasku, i nie miałam pojęcia, co robić. W jednej chwili chciałam walczyć i napisać to zgłoszenie, ale już za moment myślałam o swojej przyszłości i swoim losie, martwiłam się, że zostanę wyrzucona z kościoła i moje życie jako osoby wierzącej może dobiec końca. Byłam w potwornej rozterce. Wtedy to trafiłam na ten fragment słów Boga: „Dopóki ludzie nie doświadczą Bożego dzieła i nie zrozumieją prawdy, kontroluje ich i dominuje nad nimi ich szatańska natura. Co konkretnie obejmuje ta natura? Na przykład, dlaczego jesteś samolubny? Dlaczego chronisz swoją pozycję? Dlaczego masz takie silne uczucia? Dlaczego sprawiają ci przyjemność rzeczy, które są niesprawiedliwe? Dlaczego lubisz takie niegodziwości? Na czym opiera się twoje upodobanie do tych rzeczy? Skąd one pochodzą? Czemu tak radośnie je akceptujesz? Do tej pory zrozumieliście wszyscy, że dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że jest w człowieku trucizna szatana. Czym jest zatem trucizna szatana? Jak można to wyrazić? Na przykład jeśli zapytasz »Jak ludzie powinni żyć? Dla czego powinni żyć?«, odpowiedzą ci »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego«. To jedno powiedzenie wyraża samo sedno problemu. Filozofia i logika szatana stały się życiem ludzi. Niezależnie od tego, za czym ludzie podążają, czynią tak dla własnej korzyści – dlatego też żyją wyłącznie dla siebie. »Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego« – to jest życiowa filozofia człowieka, a zarazem definicja ludzkiej natury. Owe słowa stały się już naturą skażonej ludzkości i są prawdziwym portretem jej szatańskiej natury. Ta szatańska natura stała się już podstawą egzystencji skażonej ludzkości. Od kilku tysięcy lat aż po dzień dzisiejszy skażona ludzkość kieruje się w życiu ową trucizną szatana” (Jak obrać ścieżkę Piotra, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Po zastanowieniu doszłam do wniosku, że raz za razem chroniłam siebie i nie miałam odwagi dokonać zgłoszenia w sprawie Marilyn, bo kierowały mną szatańskie trucizny, takie jak: „Ptak, który wystawia głowę z gniazda, zostaje zastrzelony”, „Rozsądni ludzie potrafią się ochronić – po prostu starają się nie popełniać błędów”, „Pozostaw rzeczy własnemu biegowi, jeśli nie dotykają one nikogo osobiście” oraz „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”. Te szatańskie trucizny zapuściły w moim sercu głębokie korzenie; we wszystkim, co mówiłam i czyniłam myślałam tylko i wyłącznie o sobie, byłam straszliwie samolubna i kłamliwa. Zanim stałam się osobą wierzącą, zawsze wzbraniałam się przed urażeniem kogokolwiek, czy to w pracy, czy w życiu osobistym. Nawet po dołączeniu do kościoła dalej żyłam według tych szatańskich filozofii, chroniąc siebie na każdym kroku zamiast praktykować prawdę. Wiedziałam, że Marilyn i jej zausznicy tworzą gang antychrystów oraz że powinnam stanąć po stronie Boga i dokonać zgłoszenia. Mnie jednak obchodziła tylko moja przyszłość i mój los, nie dbałam o pracę kościoła ani o życie braci i sióstr. Czy takie coś można nazwać niesieniem świadectwa o Bogu? Ja czyniłam zło!
Potem zaczęłam się zastanawiać, czemu tak bardzo się ich boję. Czy oni mogli decydować o moim losie? Czy moja przyszłość i mój los nie były w całości w rękach Boga? Czyż nie byłam głupia, tak się bojąc złych sił antychrystów? Przypomniały mi się te słowa Boga: „Przejawienie się gniewu Boga jest symbolem tego, że wszelkie niegodziwe siły przestaną istnieć; symbolem tego, że wszystkie wrogie moce zostaną zniszczone. Na tym polega wyjątkowość sprawiedliwego usposobienia Boga oraz Jego gniewu. Kiedy godność oraz świętość Boga zostają wystawione na próbę, kiedy siły sprawiedliwości natrafiają na opór, a człowiek ich nie dostrzega, wtedy Bóg zsyła swój gniew. Z uwagi na istotę Boga wszystkie siły na ziemi, które walczą z Bogiem, sprzeciwiają się Mu i z Nim rywalizują, są niegodziwe, zepsute i niesprawiedliwe; pochodzą od szatana i do niego należą. Ponieważ Bóg jest sprawiedliwy, pełen światła i nieskalanie święty, wszystko, co niegodziwe, zepsute i należące do szatana zniknie w obliczu Jego gniewu” (Sam Bóg, Jedyny II, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Dom Boży w niczym nie przypomina świata świeckiego – w domu Bożym rządzi Bóg. On jest prawdą, On jest sprawiedliwy, On jest symbolem wszystkiego, co jasne, dobre i piękne. Żadne mroczne i złe siły szatana w postaci antychrystów i złych ludzi nie są w stanie przejąć tutaj władzy, zostaną oni wszyscy przeklęci i ukarani przez Boga. Nie było powodu, żebym się tak bała i martwiła. Fałszywi przywódcy i antychryści też są w rękach Boga. Nawet gdyby mnie wydalili z kościoła, byłoby to coś, czego musiałam doświadczyć. Wiedziałam, że nie mogę się ich już bać, że muszę praktykować prawdę, postawić im się i dokonać zgłoszenia. Skontaktowałam się z Jenn, żeby omówić wspólne napisanie zgłoszenia, i dowiedziałam się od niej, że Marilyn i jej klika gromadzą właśnie materiały, na podstawie których mają zamiar mnie wydalić. Wiedziałam już, że pewnie znajdą sposób, by do tego doprowadzić, ale słysząc to, doznałam takiego szoku, że oblał mnie zimny pot. Po rozmowie z Jenn przypomniał mi się ten fragment słów Bożych: „Jeśli jakiś kościół nie posiada nikogo, kto jest chętny, by praktykować prawdę, nikogo, kto potrafi trwać przy swoim świadectwie o Bogu, wówczas taki kościół powinien zostać całkowicie odizolowany, a jego kontakty z innymi kościołami muszą zostać zerwane. Nazywa się to »grzebaniem śmierci« i to właśnie znaczy wygnać szatana. Jeśli do jakiegoś kościoła przynależy kilku lokalnych zbirów, za którymi podążają »małe muchy«, którym kompletnie brak rozeznania, a ludzie w tym kościele – nawet poznawszy prawdę – wciąż nie są zdolni do odrzucenia udręki i manipulacji tych zbirów, wówczas wszyscy ci głupcy zostaną ostatecznie wyeliminowani. Choć te małe muchy mogły nie uczynić niczego strasznego, są jeszcze bardziej podstępne, jeszcze bardziej zręczne i wykrętne, i każdy, kto jest taki jak one, zostanie wyeliminowany. Nikt się nie uchowa! Ci, którzy należą do szatana, zostaną mu zwróceni, zaś ci, którzy należą do Boga, z pewnością wyruszą na poszukiwanie prawdy. Decyduje o tym ich natura. Niech zginą wszyscy, którzy podążają za szatanem! Takim ludziom nie zostanie okazana ani odrobina litości. Niech ci, którzy szukają prawdy, będą zaopatrzeni i niech czerpią przyjemność ze słowa Bożego ku zadowoleniu swych serc. Bóg jest sprawiedliwy, nie faworyzowałby nikogo. Jeśli jesteś diabłem, wówczas jesteś niezdolny do praktykowania prawdy, jeśli zaś jesteś kimś, kto poszukuje prawdy, wówczas pewnym jest, że nie zostaniesz zniewolony przez szatana. Nie ulega to żadnej wątpliwości” (Ostrzeżenie dla tych, którzy nie praktykują prawdy, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po przeczytaniu słów Bożych poczułam, że usposobienie Boga jest naprawdę święte i sprawiedliwe oraz że nie toleruje obrazy ze strony człowieka. Bóg nie pozwoliłby, żeby fałszywi przywódcy i antychryści zakłócali pracę kościoła i krzywdzili wybrańców Bożych. Bóg ma w nienawiści tych, którzy nie praktykują prawdy i nie wspierają pracy kościoła w sytuacji, gdy pojawiają się fałszywi przywódcy i antychryści. Jeśli tacy ludzie nie okażą skruchy, zostaną wyeliminowani i ukarani. Gdybym w konfrontacji z gangiem fałszywych przywódców i antychrystów pod przywództwem Marilyn nie praktykowała prawdy i nie postawiła się im, dokonując zgłoszenia, czy to by nie oznaczało, że staję po stronie szatana i pozwalam im zakłócać pracę kościoła? Stałabym się ich wspólniczką w czynieniu zła! Cieszyłam się prawdą, którą Bóg nas obdarzył, oraz jadłam i piłam wszystko to, co On mi dawał, ale gdy antychryści zapamiętale zakłócali pracę kościoła i ciemiężyli wybrańców Bożych, nie chroniłam wcale pracy kościoła. Stawałam po stronie wroga. Poważnie zdradzałam Boga, a to było coś, co On potępia. Jak mówi Bóg: „Niech zginą wszyscy, którzy podążają za szatanem!”. Dopiero wtedy tak naprawdę się przeraziłam. Gdybym nie okazała skruchy, to nawet gdyby mnie nie wydalono z kościoła, zostałabym potępiona i wyeliminowana wraz z fałszywymi przywódcami i antychrystami. Gdy to sobie uświadomiłam, stanęłam przed Bogiem w modlitwie. Powiedziałam: „Boże, chcę okazać Ci skruchę, wyzbyć się tchórzliwej ostrożności i przestać chronić siebie. Chcę praktykować prawdę i nie dać się ograniczać mrocznym siłom szatana. Chcę się im postawić i chronić pracę kościoła. Wiem, że muszę dokonać zgłoszenia w sprawie tych antychrystów, i napisać w nim wszystko, co wiem, nawet jeśli skończy się to moim wydaleniem z kościoła”. Potem jedna z sióstr pomogła mi przekazać zgłoszenie zwierzchnikowi. Przeprowadzono dochodzenie, w którym ustalono, że Marilyn i jej klika to antychryści. Zostali odsunięci od obowiązków. Oni jednak nie dali za wygraną i potajemnie zmówili się, by po raz ostatni spróbować przechylić szalę na swoją stronę. Usiłowali wprowadzić w błąd braci i siostry, tak by zatuszowali ich złe uczynki, a nawet szpiegowali siostrę, która doręczyła dotyczące ich zgłoszenie. Ostatecznie ten cały gang antychrystów został wydalony z kościoła, a bracia i siostry, którzy byli przez nich ciemiężeni i potępiani, mogli w końcu powrócić do normalnego życia w kościele i do pełnienia obowiązków.
Zmagając się z tą całą sytuacją, prawdziwie poczułam, że usposobienie Boga jest sprawiedliwe i nienaruszalne. Zrozumiałam, że w domu Bożym rządzą prawda, Bóg i sprawiedliwość. Bez względu na to, jak okrutny jest szatan i jak potężny się wydaje, pozostaje tylko narzędziem, którego Bóg używa, by doskonalić swoich wybrańców. Słowa Boże mówią: „Mówimy zawsze o tym, jak niegodziwy, okrutny i złośliwy jest szatan, że czuje niechęć do prawdy i nienawidzi jej, ale czy to dostrzegasz? Czy widzisz, co szatan robi w sferze duchowej? Jaki ma sposób mówienia i działania, jaki jest jego stosunek do prawdy i Boga, w czym tkwi jego niegodziwość – nie możesz zobaczyć żadnej z tych rzeczy. Więc bez względu na to, co mówimy; że szatan jest niegodziwy, że opiera się Bogu i że czuje niechęć do prawdy, w twoim umyśle jest to tylko stwierdzenie. Nie stoi za tym prawdziwy obraz. Są to zbyt puste i niepraktyczne słowa; nie mogą służyć jako praktyczne odniesienie. Ale kiedy ktoś zetknie się z antychrystem, trochę wyraźniej dostrzega niegodziwe, bezwzględne usposobienie szatana i jego istotę, która polega na odczuwaniu niechęci do prawdy, a jego zrozumienie szatana staje się nieco bardziej przenikliwe i praktyczne. Bez tych prawdziwych postaci i przykładów, które ludzie mogliby poczuć i zobaczyć, ich tak zwane rozumienie prawdy byłoby niewyraźne, puste i niepraktyczne. Ale kiedy wchodzą oni w prawdziwy kontakt z tymi antychrystami i złymi ludźmi, mogą zobaczyć, jak ci czynią zło i opierają się Bogu, i mogą zidentyfikować naturoistotę szatana. Widzą wtedy, że ci źli ludzie i antychryści to szatan wcielony – że są żywymi szatanami, żywymi diabłami. Kontakt z antychrystami i złymi ludźmi może mieć taki skutek. Kiedy szatan wciela się w złego człowieka lub antychrysta, możliwości jego materialnego ciała są ograniczone, a mimo to może on czynić tak wiele zła, powodować tak dużo kłopotów oraz być tak niegodziwy i podstępny w swoim postępowaniu i swoich czynach. Dlatego zło wyrządzane przez szatana w sferze duchowej musi być sto lub tysiąc razy większe niż suma zła wyrządzanego przez wszystkich złych ludzi i antychrystów, którzy żyją w ciele fizycznym. Zatem lekcje, które ludzie odbierają wchodząc z nimi w kontakt, są bardzo pomocne w rozwijaniu umiejętności rozpoznawania i dostrzegania oblicza szatana. Dzięki nim ludzie uczą się rozróżniać pomiędzy tym, co pozytywne, a co negatywne, tym czym Bóg gardzi, a co Mu się podoba, co jest prawdą, a co fałszem, co jest sprawiedliwością, a co niegodziwością, czego dokładnie Bóg nienawidzi, a co kocha, których ludzi odrzuca i eliminuje, a których pochwala i pozyskuje. Nie ma sensu usiłować zrozumieć tych kwestii wyłącznie w kategoriach doktryn. Trzeba doświadczyć wielu rzeczy, zwłaszcza bycia zwodzonym oraz niepokojonym przez złych ludzi i antychrystów. Dopiero gdy ktoś ma prawdziwe rozeznanie, może pojąć te liczne prawdy i dojść do głębszego i bardziej praktycznego zrozumienia tego, czego Bóg wymaga i co chce zyskać. Czyż nie prowadzi to do lepszego zrozumienia Bożych intencji? Czyż nie czyni cię to bardziej przekonanym, że Bóg jest prawdą i Tym, który jest najbardziej godny miłości? (Tak). Bóg każe ludziom wyciągać wnioski i rozwijać umiejętność rozeznania, w miarę jak doświadczają różnych rzeczy – szkoli ludzi, jednocześnie ujawniając różne ich typy. Kiedy niektórzy napotykają złą osobę lub antychrysta, nie mają odwagi ich zdemaskować, zidentyfikować, ani wejść z nimi w kontakt. Boją się i zwyczajnie starają się ich unikać, tak jakby zobaczyli jadowitego węża. Tacy ludzie są zbyt tchórzliwi, by wyciągnąć odpowiednie wnioski i nie rozwiną w sobie umiejętności rozeznania. Napotykając złe osoby lub antychrystów, nie zwracają uwagi na te lekcje ani na owo zdobywanie rozeznania, pozwalając, by ich impulsywność dyktowała im to, jak mają traktować tych ludzi, a kiedy nadejdzie czas, aby zdemaskować i zidentyfikować antychrysta, nie potrafią być pomocni ani zrobić nic praktycznego. Niektórzy widzą antychrysta czyniącego wiele zła i w głębi serca czują do niego niechęć, ale sądzą, że nic nie mogą z tym zrobić i że mają związane ręce. W konsekwencji stają się zabawką w rękach antychrysta, którą ten rozporządza wedle swojej woli, a oni to znoszą i godzą się z tym. Pozwalają mu działać lekkomyślnie i przeszkadzać w pracy kościoła, a sami nie donoszą na niego ani go nie demaskują. W swojej odpowiedzialności i swoim obowiązku zawiedli jako ludzie. Krótko mówiąc, kiedy źli ludzie i antychryści sieją spustoszenie i robią, co chcą, ujawnia to ludzi wszelkiego rodzaju i oczywiście służy również szkoleniu tych, którzy dążą do prawdy i mają poczucie sprawiedliwości, umożliwiając im rozwój umiejętności rozeznania i wglądu oraz nauczenie się czegoś i zrozumienie Bożych intencji. Które z Bożych zamiarów zaczynają dzięki temu rozumieć? Przekonują się, że Bóg nie zbawia antychrystów, ale po prostu wykorzystuje ich do świadczenia usług, a kiedy skończą to robić, Bóg ich ujawnia i eliminuje, a na końcu ich karze, ponieważ są złymi ludźmi i należą do szatana. Ci, których Bóg zbawia, to grupa ludzi, którzy pomimo swego zepsutego usposobienia kochają rzeczy pozytywne i uznają, że Bóg jest prawdą, oraz podporządkowują się Jego suwerennej władzy oraz zarządzeniom, a popełniwszy występek, są w stanie okazać prawdziwą skruchę. Tacy ludzie potrafią zaakceptować bycie przycinanymi, osądzanymi i karconymi, a tym bardziej potrafią właściwie podejść do tego, gdy inni ich demaskują lub wskazują na ich problemy. Ci, którzy bez względu na to, jak Bóg działa, potrafią to zaakceptować, podporządkować się temu i czegoś się z tego nauczyć – to właśnie jest grupa ludzi, którzy naprawdę podążają za Bogiem, doświadczają Jego dzieła i są przez Niego pozyskiwani” (Punkt dziewiąty (Część ósma), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Przez represje ze strony tych antychrystów mogłam wyraźnie dostrzec, jak bardzo są źli i okrutni z natury. Potępiają i wyrzucają każdego, kto zdoła ich przejrzeć lub kto ich nie słucha, dokonuje zgłoszenia w ich sprawie lub zagraża ich pozycji. Ponadto nie mają oni wcale sumienia ani rozumu. Bez względu na to, ile zła czynią lub ilu ludzi ciemiężą, i bez względu na to, ile razy ktoś ich przycina i demaskuje, niczego nie żałują ani nie czują skruchy. Dotarło do mnie, że w swojej istocie antychryści czują niechęć do prawdy i jej nienawidzą. Są wrogami Boga, demonami ponownie wcielonymi na ziemi. Osobiście doświadczyłam tego, że jeśli ktoś boi się ich władzy oraz nie ma odwagi ich zdemaskować, dokonując zgłoszenia, to kończy się to dla niego uciskiem, karą i krzywdą. Trzeba stanąć po stronie Boga i walczyć z nimi za pomocą Jego słów i prawdy. Trzeba się ich wyrzec, zgłosić ich występki i wygnać ich z kościoła. Tylko w ten sposób można wyzwolić się spod ich władzy i kontroli oraz zatriumfować nad szatanem. Wyłącznie dzięki słowom Bożym byłam w stanie tak wiele zyskać! Bogu niech będą dzięki!