74. O tym, jak zostałam zdemaskowana
Któregoś dnia w grudniu 2021 roku pewna siostra zdradziła mi, że siostra Arianna, która została przeniesiona z naszego do innego kościoła, powiedziała, że niedbale wykonuję obowiązki i w swojej pracy ewangelizacyjnej nie dość szybko rozwiązuję pojawiające się problemy, co obniża wydajność i efektywność zespołu. Powiedziała, że zachowuję się jak fałszywa przywódczyni. Tamta siostra kazała mi się nad sobą zastanowić. Byłam zła. Myślałam: „Ostatnio nie monitorowałam wszystkich szczegółów, ale miałam ku temu dobry powód. Jeśli masz mi coś do powiedzenia, powiedz mi to prosto w twarz. Czy obgadując mnie za plecami, nie próbujesz wywołać kłopotów? Co bracia i siostry o mnie pomyślą? Skoro mówiłaś o mnie w ten sposób, nie odpuszczę ci tak łatwo. Też obnażę twoje błędy, żeby wszyscy zobaczyli, że to nie ja mam problem, tylko ty”. Powiedziałam więc tamtej siostrze: „Arianna zawsze patrzyła na mnie z góry i mnie krytykowała. Wszyscy wiedzą, że jest nieprzyjemną osobą. Nigdy nie potrafiła współpracować z innymi i ciągle się czepiała. Teraz uwzięła się na mnie, choć nic jej nie zrobiłam. Może mści się na mnie dlatego, że przeniosłam ją do innego kościoła i straciła tytuł przywódczyni”. Nawet po tym, jak to powiedziałam, i tak czułam, że Arianna zrobiła coś, co było dla mnie bardzo krępujące. Obnażyła mnie przed wszystkimi tymi ludźmi. Jeśli jej uwierzyli, jak będę wyglądała w ich oczach? Czy pomyślą, że jestem fałszywą przywódczynią? Gdyby zgłoszono to przywódcom wyższego szczebla, mogłabym nawet stracić stanowisko. Coraz bardziej się tym martwiłam i znienawidziłam Ariannę. Czy nie było oczywiste, że się mnie czepia? Uznałam, że jeśli jest niemiła, to nie może obwiniać mnie o bycie nie fair, więc postanowiłam, że póki jestem przywódczynią, nie dostanie awansu. Obnażę jej zachowanie, by wszyscy zdobyli rozeznanie, i wyrzucę ją z kościoła, jeśli się dowiem, że osądza ludzi za ich plecami. Nie czułam się dobrze z tymi myślami i zastanawiałam się, czy takie jej potraktowanie jest zgodne z wolą Boga. Bóg pozwolił, by to się stało, a ja nie szukałam prawdy ani nie rozmyślałam nad sobą, ale skoncentrowałam się wyłącznie na niej, chciałam wytknąć jej błędy, obnażyć ją, a nawet się zemścić. Wiedziałam, że to nie było przyjmowanie prawdy.
Tamtej nocy dużo o tym myślałam. W sercu wciąż nie umiałam zaakceptować tego, co Arianna o mnie powiedziała, ale gdyby się temu bliżej przyjrzeć, to czy byłam dobrą, kompetentną przywódczynią? Przywódca powinien dobrze rozumieć każdy aspekt swojej pracy i rozwiązywać problemy, gdy tylko się pojawią. Odpowiadałam za ewangelizację, więc kiedy zespół miał kłopoty, powinnam natychmiast udzielić mu praktycznej pomocy i przewodnictwa. Ale ja tego nie robiłam. Czy fałszywy przywódca to nie ktoś, kto nie wykonuje praktycznej pracy? Arianna miała rację. Nie była złym człowiekiem. Miała pewne zdolności i mocne strony i osiągała wyniki w pracy. Gdybym z przyczyn osobistych zabroniła jej pełnić obowiązki albo ją wyrzuciła, nie tylko bym ją skrzywdziła, ale też zakłóciłabym pracę kościoła. Nie mogłam zrobić czegoś, co wzbudzi w Bogu odrazę. Na tę myśl byłam gotowa trochę zmienić swoje nastawienie do Arianny. Myślałam też o tym, jakiej praktycznej pracy nie wykonywałam. Wiedziałam, że muszę zacząć wprowadzać zmiany w dziedzinach, o których wspomniała, i porozmawiać z braćmi i siostrami o ich problemach. Zrobiwszy to, poczułam się lepiej.
Wtedy myślałam, że wszystko minęło, ale kilka dni później dowiedziałam się, że Arianna na czterdziestoosobowym spotkaniu wspomniała, że jestem fałszywą przywódczynią. Gdy to usłyszałam, złość ponownie we mnie wezbrała. Pomyślałam, że Arianna, obnażając mnie przed tyloma osobami, zszargała moje dobre imię. Jak mam chodzić z podniesionym czołem, jeśli ona nie przestanie tego robić? Mogą mnie nawet zwolnić za bycie fałszywą przywódczynią. Chciałam jej pokazać, że nie jestem potulną owieczką! Jeśli chce obnażać mnie przed ludźmi i psuć moją reputację, to ja dowiem się, co ona zrobiła źle, zbiorę dowody i znajdę okazję, by ją wyrzucić. Przez kilka kolejnych dni cały czas byłam spięta. Myślałam, jak ocalić dumę i godność, jak się na niej zemścić. Powiedziałam przywódczyni jej nowego kościoła, że Arianna nie ma dobrego człowieczeństwa i zawsze była krytyczna wobec przywódców i współpracowników, więc powinna mieć ją na oku i natychmiast ją zwolnić, kiedy zacznie sprawiać kłopoty. Kiedy to powiedziałam, poczułam się winna i zakłopotana. Pomyślałam: „Co ja wyprawiam? Przecież postępuję według zasady »oko za oko«, przecież atakuję i wykluczam drugą osobę. Czego Bóg chce mnie poprzez to nauczyć?”. Dopiero wtedy wreszcie zaczęłam modlić się do Boga i szukać odpowiedzi.
Szukając odpowiedzi, myślałam o słowach Boga obnażających antychrystów, którzy wykluczali każdego, z kim się nie zgadzali. Bóg Wszechmogący mówi: „Jaki jest główny cel antychrystów, gdy atakują i wykluczają kogoś, kto się z nimi nie zgadza? Dążą oni do stworzenia w kościele sytuacji, w której nikt nie wyraża opinii odmiennej od ich opinii, w której ich władza, ich status przywódcy i ich wszystkie słowa są absolutne. Każdy musi być im posłuszny i nawet jeśli ma inne zdanie, nie wolno mu go wyrażać, jego opinia musi pozostawać ukryta głęboko w sercu. Każdy, kto ośmieli się otwarcie przeciwstawić antychrystowi, staje się jego wrogiem. Antychryst na wszelkie możliwe sposoby będzie utrudniał mu życie i będzie starał się go pozbyć jak najszybciej. Jest to jeden ze sposobów, na jakie antychryści atakują i wykluczają oponentów, by chronić swój status i władzę. Myślą: »Masz prawo mieć inne zdanie, ale nie możesz przedstawiać go wszystkim dokoła, a tym bardziej podważać mojej władzy i statusu. Jeśli masz coś do powiedzenia, możesz mi to powiedzieć na osobności. Jeżeli mówisz to przy wszystkich i ja przez to tracę twarz, to sam się prosisz o kłopoty i będę musiał się tobą zająć!«. Co to jest za usposobienie? Antychryści nie pozwalają innym wypowiadać się swobodnie. Jeśli ktoś ma jakąś opinię – czy to na temat antychrysta, czy czegokolwiek innego – nie może jej po prostu kiedy bądź wypowiadać; musi chronić wizerunek antychrysta. W przeciwnym wypadku antychryst napiętnuje go jako wroga, zaatakuje i wykluczy. Co to jest za natura? To natura antychrysta. A dlaczego tak postępują? Nie pozwalają, by w kościele pojawiały się jakiekolwiek odmienne głosy, nie pozwalają, by ktokolwiek w kościele się im sprzeciwiał, nie pozwalają, by wybrańcy Boży otwarcie omawiali prawdę i mieli rozeznanie co do ludzi. Najbardziej boją się tego, że zostaną ujawnieni i poddani rozeznaniu; nieustannie próbują umacniać swoją władzę i status w ludzkich sercach i uważają, że musi on pozostać niewzruszony. Nie byliby w stanie tolerować niczego, co podważa ich godność, reputację, status czy wartość jako przywódcy albo co stanowi dla nich zagrożenie. Czy nie jest to przejaw złośliwej natury antychrystów? Nieusatysfakcjonowani władzą, którą już posiadają, wzmacniają ją i zabezpieczają, dążąc do wiecznej dominacji. Chcą kontrolować nie tylko zachowanie innych, ale także ich serca. Te metody używane przez antychrystów mają na celu wyłącznie ochronę ich władzy i statusu, oraz wynika wyłącznie z pragnienia utrzymania się przy władzy. (…) Jest to szczególnie prawdziwe, gdy w obecności oponenta antychryst usłyszy, że oponent coś o nim powiedział lub skrytykował go za plecami. W takim przypadku załatwi sprawę niezwłocznie, nawet jeśli to oznacza, że nie będzie spał przez całą noc i nie będzie jadł przez cały dzień. Jak to się dzieje, że antychryści zdobywają się na taki wysiłek? Czują, że ich status został zakwestionowany i jest zagrożony, więc jeśli nie podejmą takich działań, ich władza i status znajdą się w niebezpieczeństwie – a gdy zostaną ujawnione ich złe uczynki i skandaliczne postępowanie, to nie tylko nie uda im się utrzymać statusu i władzy, ale zostaną też usunięci lub wydaleni z kościoła. Dlatego z desperacką niecierpliwością próbują wymyślić sposoby na wyciszenie sprawy i zlikwidowanie wszystkich ukrytych niebezpieczeństw. Tylko tak mogą utrzymać swój status. Status jest bowiem dla antychrystów tchnieniem życia. Gdy tylko usłyszą, że ktoś zamierza ich zdemaskować lub zgłosić, z przerażenia tracą rozum, boją się, że lada dzień stracą swój status i nigdy więcej nie będą się cieszyć jego oznakami ani związanymi z nim korzyściami. Obawiają się, że nikt już nie będzie liczył się z ich zdaniem ani za nimi podążał, że nikt już nie będzie zabiegał o ich łaski ani wykonywał ich rozkazów. Ale najtrudniejsze do zniesienia jest dla nich to, że nie tylko stracą status i władzę, ale że mogą nawet zostać odsunięci lub wyrzuceni. Gdyby tak się stało, w jednej chwili utraciliby wszelkie korzyści i poczucie uprzywilejowania, jakie dały im status i władza, jak również wszystkie błogosławieństwa i nagrody, jakie zdobyli dzięki wierze w Boga. Ta perspektywa jest dla nich najtrudniejsza do zniesienia” (Punkt drugi: Atakują i wykluczają oponentów, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). „Dla antychrysta dysydent jest zagrożeniem dla jego statusu i władzy. Jeśli ktokolwiek zagraża ich pozycji i władzy, antychryści nie cofną się przed niczym, by się »zająć« taką osobą, kimkolwiek ona jest. Jeśli mimo wszystko nie uda im się przywołać kogoś takiego do porządku ani zrekrutować, antychryści doprowadzą do jego upadku lub usunięcia. Na koniec antychryści osiągną swój cel – zdobędą absolutną władzę i będą robić cokolwiek zechcą. Jest to jedna z metod zwykle używanych przez antychrystów, by utrzymać status i władzę – atakują i wykluczają dysydentów” (Punkt drugi: Atakują i wykluczają oponentów, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga są naprawdę przejmujące i zaczęłam się bać. Nie sądziłam, że będę w stanie atakować i wykluczać drugą osobę dla ochrony własnego imienia i statusu, ani że to, co czynię, to zło antychrysta. Gdy usłyszałam, że Arianna powiedziała ludziom, iż nie wykonuję praktycznej pracy, nie zastanawiałam się nad tym, czy to może być prawda, tylko uznałam, że się czepia i osądza mnie za moimi plecami. To zraniło moją dumę, więc zaczęłam jej nie lubić i czułam do niej urazę, a nawet chciałam ją zaatakować. Potem dowiedziałam się, że obnażyła mnie na większym spotkaniu i znienawidziłam ją jeszcze bardziej. Chciałam ocalić dumę i pozycję, więc zrobiłam aferę z jej dawnych przewinień, żeby wszyscy myśleli, że nie ma człowieczeństwa i ją odrzucili. Zachęcałam nawet jej przełożoną, żeby miała oko na jej zachowanie, bo miałam nadzieje, że dzięki temu Arianna zostanie zwolniona. Dobrze wiedziałam, że ma talenty i zdolności, dobrze wypełnia swoje obowiązki i powinna dalej pracować na rzecz kościoła. Wiedziałam też, że Arianna ujawniła moje rzeczywiste problemy, ale tak nadszarpnęło to moją reputację i mój status, że zaczęłam traktować ją jak dysydenta, jak wroga, jak zagrożenie dla mojej władzy i pozycji. Pragnęłam ją zaatakować, żeby się zemścić. Naprawdę miałam złą naturę! Potem pomyślałam o antychrystach wyrzuconych z kościoła. Gdy tylko ktoś zagrażał ich statusowi, atakowali, chcąc z kościoła uczynić swoje królestwo i rządzić wszystkim. W końcu zostali wyrzuceni za wyrządzenie zbyt wielkiego zła. Moje zachowanie niczym się nie różniło od zachowania tamtych antychrystów.
Dalej zastanawiałam się nad sobą, próbując zrozumieć, dlaczego wybierałam ścieżkę antychrysta i robiłam takie złe rzeczy, mimo że wierzyłam od tylu lat. Potem na spotkaniu czytaliśmy „Ci, którzy są posłuszni Bogu ze szczerego serca, z pewnością zostaną przez Niego pozyskani”. Jeden fragment trafiał w samo sedno mojego problemu. Bóg Wszechmogący mówi: „Ponieważ wierzysz w Boga, musisz pokładać wiarę we wszystkich Jego słowach i wszystkich Jego dziełach. To oznacza, że ponieważ wierzysz w Boga, musisz Mu się podporządkować. Jeśli nie jesteś w stanie tego zrobić, to nie ma znaczenia, czy wierzysz w Boga, czy nie. Jeżeli wierzysz w Boga od wielu lat, ale nigdy nie podporządkowałeś się Mu i nie przyjmujesz Jego słów w całości, tylko wymagasz, by Bóg podporządkował się tobie i działał według twoich pojęć, to jesteś największym buntownikiem ze wszystkich, jesteś niedowiarkiem. Jak tacy ludzie mogą być w stanie podporządkować się dziełu i słowom Boga, które nie przystają do pojęć człowieka? Największymi buntownikami ze wszystkich są ci, którzy celowo przeciwstawiają się Bogu i opierają się Mu. Są oni wrogami Boga i antychrystami. Zawsze przyjmują wrogą postawę wobec nowego dzieła Boga; nigdy nie wykazują nawet najmniejszej chęci, by się podporządkować, nigdy się dobrowolnie nie podporządkowali ani nie ukorzyli. Wywyższają się nad innych i nigdy nie podporządkowują się nikomu. Przed Bogiem uważają się za najlepszych w głoszeniu słowa i najzręczniejszych w urabianiu innych. Nigdy nie odrzucają skarbów znajdujących się w ich posiadaniu, lecz traktują je jak pamiątki rodowe, które należy czcić i głosić o nich innym, oraz wykorzystują je do kazań wygłaszanych wielbiącym ich głupcom. W Kościele rzeczywiście jest pewna liczba takich osób. Można powiedzieć, że są to »niepokonani bohaterowie«, którzy z pokolenia na pokolenie przebywają w domu Boga. Głoszenie słowa (doktryny) traktują jako swój najwyższy obowiązek. Rok za rokiem, pokolenie za pokoleniem, z wigorem wykonują swój »święty i nienaruszalny« obowiązek. Nikt nie odważy się ich tknąć, ani jedna osoba nie odważa się ich otwarcie skrytykować. Stali się »królami« w domu Boga, z wieku na wiek panosząc się i tyranizując innych. Ta sfora demonów dąży do zwarcia szeregów i zburzenia Mojego dzieła. Jak mógłbym pozwolić tym żywym diabłom istnieć przed Moim obliczem? Nawet ci w połowie podporządkowani nie dotrwają do końca, a co dopiero ci tyrani bez krzty podporządkowania się w sercach! Niełatwo jest człowiekowi pozyskać dzieło Boże. Nawet przy najusilniejszych staraniach ludzie mogą pozyskać jedynie jego cząstkę, co ostatecznie pozwoli im zostać udoskonalonymi. Co wówczas z dziećmi archanioła, które dążą do zniszczenia dzieła Boga? Czy nie mają jeszcze mniej nadziei na bycie pozyskanym przez Boga?” (Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga przeszyły moje serce i zrozumiałam Jego sprawiedliwe, majestatyczne usposobienie. Wyjątkowo przestraszyły mnie zwłaszcza te słowa: „nigdy nie podporządkowują się nikomu”, „Nikt nie odważy się ich tknąć” i „Stali się »królami« w domu Boga, z wieku na wiek panosząc się i tyranizując innych. Ta sfora demonów dąży do zwarcia szeregów i zburzenia Mojego dzieła. Jak mógłbym pozwolić tym żywym diabłom istnieć przed Moim obliczem?”. Kiedy dowiedziałam się, że Arianna obnażyła mnie jako fałszywą przywódczynię, odpowiedziałam wrogością, niezadowoleniem, urazą i oporem. Ze złości brutalnie ją zaatakowałam. Mimo że byłam przywódczynią kościoła, nie przyjmowałam prawdy i brakowało mi uległości. Kiedy siostra ujawniła moje problemy, kiedy ucierpiała moja duma, a pozycja była zagrożona, wszelkimi sposobami chciałam ją powstrzymać i zemścić się na niej. Próbowałam nawet doprowadzić do pozbawienia jej obowiązków i wydalenia z kościoła. Moja złośliwa mentalność nie pozwalała mi spocząć, póki całkiem jej nie zniszczę. Chciałam w kościele być „królem”, którego nikt nie śmie ruszyć. Czym się różniłam od tych demonów, dyktatorów z Komunistycznej Partii Chin? Ich motto brzmi: „Niech powodzi się tym, którzy zgadzają się ze mną, a niech zginą ci, którzy mi się sprzeciwiają”. Chcąc utrzymać rządy i umocnić władzę, KPCh ciemięży, zwalcza i całkowicie niszczy każdego, kto się z nią nie zgadza lub odważy się ujawnić zło, które Partia wyrządza. Tak postąpiła wobec demonstrantów na placu Tienanmen, tak postępuje z mniejszościami etnicznymi, a szczególnie z wierzącymi: aresztuje nas, ciemięży i prześladuje. Z rąk Partii zginęło tylu niewinnych ludzi! Od małego byłam wychowywana i indoktrynowana przez te komunistyczne demony. Zakorzeniła się we mnie głęboko cała masa szatańskich trucizn, takich jak: „Ja rządzę wszechświatem”, „Niech powodzi się tym, którzy zgadzają się ze mną, a niech zginą ci, którzy mi się sprzeciwiają”, „Jeśli jesteś niemiły, nie wiń mnie za niesprawiedliwość” czy „Posmakuj własnego lekarstwa”. Te szatańskie trucizny stały się moim sposobem na przetrwanie, czyniąc mnie bardziej arogancką i wredną. Żyłam według tych zasad, więc byłam w stanie wyrządzać zło, dręcząc i raniąc innych. Pomyślałam też o tym, że Bóg omówił tyle prawd dotyczących rozpoznawania fałszywych przywódców i antychrystów. Teraz wszyscy poznają prawdę i budzą się, a niektórzy obnażają i zgłaszają fałszywych przywódców. Jest to praktykowanie prawdy i ochrona pracy kościoła – rzecz pożądana. Nieważne, jakim człowiekiem jest osoba, która mnie obnaża, czy się mnie czepia, czy powie mi to prosto w twarz, czy za moimi plecami, ale jeśli to, co mówi, jest prawdą, powinnam przyjąć to od Boga, podporządkować się i wyciągnąć wnioski. To jest właśnie przyjęcie prawdy i poddanie się Bogu. Ale ja nie tylko nie chciałam się podporządkować, ale wręcz atakowałam osobę, która mnie obnażyła. To nie była sprawa osobista, tylko odrzucanie prawdy i opieranie się Bogu. Gdy to do mnie dotarło, znienawidziłam samą siebie i poczułam lęk. Szybko zwróciłam się do Boga z modlitwą: „Boże, myliłam się. Kiedy Arianna mnie obnażyła, nie zastanowiłam się nad sobą i nie wyciągnęłam wniosków, tylko ją zaatakowałam. Widzę, że mam naprawdę złą naturę. Boże, chcę okazać skruchę przed Tobą”.
Zastanowiłam się nad sobą w świetle tego, co powiedziała o moich problemach Arianna, i zaczęłam uważnie monitorować szczegóły pracy. Odkryłam, że rzeczywiście jest w niej wiele problemów. Na przykład nowi członkowie grupy szerzącej ewangelię nie znali prawd na temat wizji, więc nie byli w stanie radzić sobie z pojęciami religijnymi i trudnościami ludzi, którym głosili ewangelię. Inni nie rozumieli zasad głoszenia ewangelii, więc nawracali niewłaściwych ludzi. Niektórzy nowi wierni nie pojmowali prawdy nawet po pewnym czasie podlewania, a inni nie byli zainteresowani prawdą i odchodzili. Traciliśmy w ten sposób wiele zasobów. Wspomniałam o tych problemach na spotkaniu i omówiłam zasady, żeby wszystko wyjaśnić. Bracia i siostry zaczęli czynić plany, by zaopatrzyć się w prawdy na temat wizji, a kiedy czegoś nie rozumieli albo nie potrafili jasno omówić, omawialiśmy to wspólnie. Wkrótce lepiej zrozumieli prawdy na temat wizji i grupa zaczęła odnosić więcej sukcesów. Zrozumiałam, że to Bóg pozwolił Ariannie obnażyć mnie jako fałszywą liderkę i wskazać, że nie wykonuję praktycznej pracy, żebym zastanowiła się nad sobą i zaczęła dobrze pracować. Bóg mnie chronił.
Później pomyślałam o jeszcze jednym fragmencie słów Boga: „Bóg działa w każdej jednej osobie i bez względu na to, jaka jest Jego metoda, jaki rodzaj ludzi, wydarzeń i spraw wykorzystuje do swojej służby, czy jaki ton mają Jego słowa, ma tylko jeden końcowy cel: zbawienie ciebie. A jak On cię zbawia? Zmieniając cię. Jak zatem mógłbyś nie cierpieć ani trochę? Będziesz musiał cierpieć. Takie cierpienie może się odbywać na różne sposoby. Po pierwsze, ludzie muszą cierpieć, kiedy przyjmują osąd i karcenie słowami Boga. Kiedy słowa Boże są zbyt ostre i dobitne, a ludzie błędnie interpretują Boga – a nawet mają pojęcia – to też może być bolesne. Czasami Bóg stwarza wokół ludzi środowisko, które ma ujawnić ich zepsucie, zmusić do refleksji i poznania siebie, i wtedy też trochę cierpią. Czasami, gdy ludzie są bezpośrednio przycinani i demaskowani, muszą cierpieć. To jest tak, jakby mieli operację – jeśli nie ma cierpienia, nie ma efektu. Jeśli za każdym razem, kiedy Bóg cię przycina, oraz za każdym razem, kiedy zostajesz zdemaskowany przez jakąś sytuację, porusza tym twoje uczucia i dodaje ci skrzydeł, to za sprawą tego procesu wkroczysz w prawdorzeczywistość i uzyskasz postawę. (…) Jeśli Bóg aranżuje dla ciebie pewne okoliczności, ludzi, wydarzenia i sprawy, jeśli przycina cię oraz jeśli wyciągasz z tego wnioski, jeśli nauczyłeś się stawać przed Bogiem, nauczyłeś się szukać prawdy i bezwiednie doznałeś oświecenia i iluminacji oraz osiągnąłeś prawdę, jeśli doświadczyłeś zmiany tych okoliczności, zdobyłeś nagrody i uczyniłeś postępy, jeśli zaczynasz przejawiać jakiekolwiek zrozumienie Bożych intencji i przestajesz narzekać, wówczas wszystko to będzie znaczyć, że wytrwałeś w obliczu prób stawianych przez te okoliczności i przetrwałeś test. W ten sposób przejdziesz przez tę ciężką próbę. Jak Bóg odniesie się do tych, którzy przetrwają próbę? Bóg powie, że mają szczere serce i że potrafią wytrzymać tego rodzaju cierpienie oraz że w głębi duszy kochają prawdę oraz pragną ją pozyskać. A jeśli Bóg tak cię ocenia, czy nie jesteś kimś, kto ma właściwą postawę? Czy w takim razie nie masz życia? A jak osiąga się to życie? Czy jest dane przez Boga? Bóg zaopatruje cię na różne sposoby i wykorzystuje rozmaitych ludzi, różne wydarzenia i sprawy, aby cię szkolić. To tak, jakby Bóg osobiście dawał ci jedzenie i picie, jakby osobiście dostarczał ci pożywienie, byś najadł się do syta i byś mógł się nim cieszyć; tylko wtedy możesz wzrastać i mocno trwać. Tak należy doświadczać tych spraw i tak je rozumieć; w ten sposób należy poddawać się wszystkiemu, co pochodzi od Boga” (By osiągnąć prawdę, należy uczyć się od pobliskich ludzi, wydarzeń i spraw, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych).
Dzięki tym wydarzeniom zrozumiałam, że Bóg pozwolił, by Arianna obnażyła problemy w mojej pracy. Trudno mi było to przyjąć, ale było to korzystne dla mojego wejścia w życie. Takie obnażenie mnie i przycięcie pomogło mi ujrzeć w sobie wszystkie cechy fałszywej przywódczyni i zachęciło mnie do szukania prawdy i do tego, by się zmienić. Przede wszystkim jednak ujrzałam własną arogancką i nikczemną naturę, to, że byłam zdolna gnębić i wykluczać kogoś, by chronić własne imię i status. Dzięki temu wyraźnie dostrzegłam prawdę o moim skażeniu. Znienawidziłam siebie do szpiku kości i byłam w stanie podążać za prawdą i odrzucić zepsucie. To była szczególna łaska Boga, Jego miłość do mnie i zbawienie. Jestem tak bardzo wdzięczna Bogu!