21. Niełatwo jest wyzbyć się próżności

Autorstwa Hailey, Japonia

W lipcu 2020 roku przełożona poleciła mi przejąć pracę siostry Iris i zająć się produkcją filmów. Bardzo się ucieszyłam, ale wiedziałam, że napotkam problemy i trudności w nowych obowiązkach, więc muszę się uczyć i pytać, gdy czegoś nie rozumiem. Gdy Iris przekazywała mi swoje zadania, powiedziała, że jej nowe obowiązki są bardzo wymagające, więc chce mnie szybko wdrożyć. Wiedziałam, że nie poczeka, aż opanuję nowe zadania. Zamartwiałam się: „Nie znam się na tej pracy. Czy dam radę tak wszystko od razu przejąć?”. Iris zapytała, czy mam jakieś trudności. Chciałam podzielić się z nią swoimi obawami, ale pomyślałam: „Dopiero ją poznałam, a pierwsze wrażenie jest ważne. Ona się spieszy do nowych obowiązków, nie mogę jej zatrzymywać. Jeśli spytam o trudności i będę stawiać żądania już na początku, co ona sobie o mnie pomyśli? Czy nie pomyśli, że zastępuje ją osoba, która nic nie rozumie i nie nadaje się do tej pracy?”. Wbrew sobie powiedziałam więc: „Nie mam żadnych pytań”. By dowieść swego charakteru i zdolności, poczyniłam też kilka sugestii co do technicznych procesów, które mi przedstawiła. Wiedziałam wtedy, że z premedytacją tuszuję swoje braki. Gdyby błędnie uznała, że mam charakter i nie trzeba mnie długo przyuczać, czy to, że nie byłam obeznana w temacie, nie spowodowałoby opóźnień w pracy? Ale pomyślałam, że przecież już nie cofnę słów, które wypowiedziałam. Mogę ją zawsze poprosić o pomoc w przyszłości.

Nazajutrz Iris powiedziała, że będę współpracować z siostrą Josie. Josie zaczęła pracować przy filmach miesiąc wcześniej i szybko się uczyła, a teraz jest w stanie wypełniać obowiązki samodzielnie. Gdy później omawiałam pracę z Josie, umiejętnie wyjaśniła mi cykl produkcji, omówiła podział pracy, kooperację i tak dalej. Wyglądało, że dobrze wie, co robi. Nie byłam tak kompetentna jak ona, ale by Iris nie dostrzegła przepaści między mną a Josie, stałam się w jej obecności ostrożna, bo bałam się, że ujawnię swoje braki. Gdy nie umiałam rozwiązać problemów, szukałam jak największej liczby informacji i próbowałam sama się z tym uporać, zamiast jej zapytać. Choć ciężko pracowałam, robiłam nikłe postępy. Gdy przywódca przyjechał przyjrzeć się naszej pracy, wielu szczegółów nie pojmowałam. To Josie odpowiedziała na niemal wszystkie jego pytania. Przygnębiało mnie to i czułam się bezużyteczna. Minął może jakiś tydzień, a ponieważ wciąż nie umiałam pracować samodzielnie, Iris musiała zostać i nie mogła zacząć nowych obowiązków. To mnie jeszcze bardziej upokorzyło. Czułam się słaba, lecz nie chciałam otworzyć się przed Iris z obawy, że gdyby się dowiedziała, jak łatwo się smucę tym, że wolno się uczę, pomyślałaby, że mam niedojrzałą postawę, kiepski charakter i jestem niekompetentna. W tamtym czasie nie chciałam, by ktoś dostrzegł mój okropny stan. Chciałam jak najszybciej się wdrożyć i zacząć pracować, by Iris w końcu mogła odejść, tak bym nie musiała codziennie się przed nią upokarzać. Ale uczyłam się bardzo powoli, w ogóle nie czułam przewodnictwa Bożego. Cierpiąc, stanęłam przed Bogiem w modlitwie i poprosiłam, by pomógł mi poznać samą siebie.

Pewnego razu przeczytałam słowa Boga: „Cóż to jest za usposobienie, gdy ludzie wiecznie stwarzają pozory, wciąż się wybielają, zawsze się wywyższają, by inni mieli o nich dobre zdanie i nie dostrzegali ich wad oraz niedociągnięć i gdy zawsze starają się pokazać innym ze swojej najlepszej strony? Jest to arogancja, fałsz, hipokryzja, jest to usposobienie szatana, jest to coś niegodziwego(Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Sami ludzie są istotami stworzonymi. Czy istoty stworzone mogą osiągnąć wszechmoc? Czy mogą zdobyć się na doskonałość i nieskazitelność? Czy mogą osiągnąć biegłość we wszystkim, wszystko pojąć, wszystko przejrzeć i do wszystkiego być zdolnym? Nie mogą. Jednakże w ludziach tkwi zepsute usposobienie i śmiertelna słabość. Kiedy tylko zdobędą jakąś umiejętność lub wyuczą się jakiejś profesji, zaczynają czuć, że są niezwykle zdolni, że osiągnęli pozycję i wartość oraz że są profesjonalistami. Bez względu na to, jak są przeciętni, pragną zaprezentować się innym jako sławne lub wyjątkowe jednostki, zrobić z siebie lokalnych celebrytów i wywierać na ludziach wrażenie doskonałych i nieskazitelnych, pozbawionych choćby jednej wady; w oczach innych ludzi pragną stać się sławni, potężni, być jakimiś wielkimi postaciami, i pragną stać się mocarni, zdolni do wszystkiego, jakby nie było dla nich nic niemożliwego. Sądzą, że jeśli poproszą innych o pomoc, będą się wydawać niekompetentni, słabi i nie w pełni wartościowi, i że ludzie będą patrzeć na nich z góry. Z tego powodu zawsze starają się zachowywać pozory. Niektórzy ludzie, poproszeni o zrobienie czegoś, mówią, że umieją to zrobić, podczas gdy w rzeczywistości nie wiedzą jak. Potem w sekrecie sprawdzają to, próbując się nauczyć, ale po kilku dniach nauki nadal tego nie rozumieją, jak to zrobić. Zapytani, jak im idzie, odpowiadają: »Niedługo skończę!«. W sercach jednak myślą: »Do niczego jeszcze nie doszedłem, nie mam zielonego pojęcia, nie wiem, jak to zrobić. Nie mogę puścić pary z ust, muszę zachowywać pozory, nie mogę dopuścić do tego, by inni dostrzegli moje braki i moją ignorancję, nie mogę pozwolić, by patrzyli na mnie z góry!«. Co to jest za problem? To istne piekło, które wynika z próby zachowania twarzy za wszelką cenę. Cóż to jest za usposobienie? Arogancja takich ludzi nie zna granic, a oni sami zupełnie stracili rozum. Nie chcą być tacy sami jak wszyscy inni, nie chcą być zwykłymi, normalnymi ludźmi, tylko nadludźmi, wyjątkowymi jednostkami, szychami. To jest tak wielki problem! Jeśli zaś chodzi o słabości, niedociągnięcia, ignorancję, głupotę i brak zrozumienia w obrębie zwykłego człowieczeństwa, wszystko to skrzętnie osłaniają, nie pozwalając, by inni ludzie to zobaczyli, a potem dalej się maskują(Pięć warunków, które należy spełnić, by wejść na właściwą ścieżkę wiary w Boga, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boże ujawniły mój stan co do joty. Gdy przejęłam pracę, myślałam tylko o tym, jak szybko ją opanować, by wszyscy widzieli, że mam dobry charakter i potrafię pracować. Wiedziałam, że Iris spieszy się do nowych obowiązków. Było oczywiste, że nie dam rady przyswoić tylu technicznych niuansów w tak krótkim czasie, ale słowa takie jak „nie zapamiętam tyle na raz, przyucz mnie jeszcze przez kilka dni” grzęzły mi w gardle. Udawałam i czyniłam jakieś sugestie, by dowieść siostrze, że się znam na rzeczy. Nie chciałam, by Iris widziała, że jestem gorsza od Josie, więc maskowałam się jeszcze bardziej. Byłam ostrożna w obecności Iris, bo bałam się mimowolnie ujawnić swoje braki. Ponieważ był to moment, by przejąć pracę, przywódca oraz bracia i siostry przyglądali się, jak sobie radzę, i bałam się, że gdyby mój charakter i prawdziwa postawa się ujawniły, ludzie by mną wzgardzili. Gdyby przywódca dostrzegł, że mam słaby charakter i nie nadaję się do pracy nad filmami, a potem mnie zwolnił, to byłoby bardzo upokarzające. Dlatego nie zadawałam pytań, gdy miałam trudności. Zawsze się maskowałam i stwarzałam pozory, więc jak mogłam czynić postępy? Gdy ktoś wdraża się w nowe obowiązki, to normalne, że wielu rzeczy nie zna i nie rozumie. Poza tym brak mi było umiejętności zawodowych, więc musiałam zadawać pytania, ale byłam na to zbyt arogancka. Chciałam dowieść, że sama sobie poradzę z pracą, więc udawałam, że wszystko rozumiem, i maskowałam się, a to utrudniało mi opanowanie konkretnych umiejętności, opóźniło przekazanie obowiązków i wstrzymywało odejście Iris. W gruncie rzeczy postępowałam w sposób szkodliwy. Opóźniałam naszą pracę i w ogóle nie czułam się winna, martwiłam się tylko, że inni dostrzegą moje faktyczne braki, że będą na mnie patrzeć z góry. Nie miałam za grosz rozumu.

Znalazłam ścieżkę praktykowania w słowach Boga. Bóg Wszechmogący mówi: „Należy szukać prawdy, aby rozwiązać każdy pojawiający się problem, bez względu na to, jaki on jest, i w żadnym wypadku nie należy się ukrywać ani zakładać fałszywej maski wobec innych. Twoje wady, twoje braki, twoje przewiny, twoje zepsute skłonności – ujawniaj je wszystkie zupełnie otwarcie i rozmawiaj o nich we wspólnocie. Nie trzymaj ich w sobie. Nauka otwierania się jest pierwszym krokiem do wejścia w życie, a także pierwszą przeszkodą, najtrudniejszą do pokonania. Gdy już ją przezwyciężysz, wkroczenie w prawdę będzie łatwe. Co oznacza poczynienie tego kroku? Oznacza, że otwierasz swoje serce i pokazujesz wszystko, co masz, dobre i złe, pozytywne i negatywne; obnażasz się przed innymi i przed Bogiem; niczego nie ukrywasz przed Bogiem, niczego nie chowasz, niczego nie maskujesz, jesteś wolny od sztuczek i zwodzenia, i tak samo jesteś uczciwy i otwarty wobec innych ludzi. Tym sposobem żyjesz w świetle i nie tylko Bóg będzie mógł cię zlustrować, ale również inni ludzie będą mogli zobaczyć, że twoje postępowanie jest zgodne z zasadami i w znacznym stopniu przejrzyste. Nie musisz używać żadnych metod, aby chronić swoją reputację, wizerunek i status, nie potrzebujesz też ukrywać ani maskować swoich błędów. Nie musisz się angażować w te bezsensowne wysiłki. Jeśli potrafisz to wszystko odpuścić, staniesz się bardzo zrelaksowany, będziesz żył bez ograniczania i bez cierpienia, całkowicie w świetle. Nauczenie się, jak być otwartym podczas omawiania, to pierwszy krok do wejścia w życie. Dalej musisz się nauczyć szczegółowo analizować swoje myśli i działania, aby zobaczyć, które są złe i które nie podobają się Bogu, oraz musisz je od razu zmienić i skorygować. Jaki jest cel ich korygowania? Chodzi o to, by zaakceptować i przyjąć prawdę, a jednocześnie pozbyć się tego, co należy do szatana, i zastąpić to prawdą. Wcześniej robiłeś wszystko zgodnie ze swoim fałszywym usposobieniem, które jest kłamliwe i podstępne; wydawało ci się, że niczego nie osiągniesz bez kłamstw. Teraz, gdy rozumiesz prawdę i nienawidzisz szatańskich sposobów działania, już tak nie postępujesz, lecz działasz w duchu uczciwości, czystości i podporządkowania. Jeśli niczego nie ukrywasz ani nie udajesz, nie stwarzasz pozorów i nie tuszujesz spraw, jeśli obnażasz swoje wnętrze przed braćmi i siostrami, nie skrywasz swych najgłębszych idei i myśli, lecz pozwalasz, by inni dostrzegli twoją szczerą postawę, wówczas prawda stopniowo się w tobie zakorzeni, rozkwitnie i wyda owoce, krok po kroku będzie przynosić efekty. Jeżeli twoje serce staje się coraz uczciwsze i coraz bardziej nakierowane na Boga, i jeśli przy wykonywaniu obowiązku dbasz o interesy domu Bożego, a gdy je zaniedbasz, dręczy cię sumienie, to dowodzi to, że prawda na ciebie wpłynęła i stała się twoim życiem(Część trzecia, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Gdy przeczytałam słowa Boga, dotarło do mnie, że jeśli ktoś ma braki lub zepsute usposobienie, a przy tym maskuje się, by stwarzać pozory, jest to podstępne i oszukańcze i wypływa z szatańskiej natury. Tak postępując, człowiek nigdy nie wejdzie w prawdę. Powinnam otwarcie mówić tak o swych zaletach, jak i o słabościach, powinnam być uczciwa wobec innych i wobec Boga. W ten sposób moje serce stawałoby się coraz bardziej szczere, mogłabym żyć w obecności Boga. Moje problemy z czasem by się rozwiązały i nie obrałabym błędnej ścieżki pogoni za sławą i statusem. Gdy znalazłam ścieżkę praktykowania, otworzyłam się przed Iris i porozmawiałam z nią o moim stanie. Zdziwiło mnie, gdy odpowiedziała, że zdała sobie sprawę, iż też nie wypełniała swoich obowiązków. Myślała tylko o objęciu nowych zadań, więc nie przekazała mi pracy, jak należy. Powiedziała, że odejdzie dopiero wtedy, gdy już się wdrożę. Bardzo mnie to poruszyło. Doświadczyłam tego, że mówiąc innym otwarcie o swoich brakach i słabościach, można uzyskać od nich pomoc i wsparcie, można z nimi współpracować, pełniąc obowiązki, a przede wszystkim można przyjąć szczerą i posłuszną postawę. Na tym polega życie w Bożej obecności i odpowiedzialność za wykonywany obowiązek, które mogą zyskać Bożą aprobatę. Później szczerze powiedziałam siostrze o tym, jak sobie radzę z pracą, a ona pomogła mi w bardzo konkretny sposób, dzięki czemu dużo się nauczyłam. Zrozumiałam też, czemu tak trudno było mi wypełniać obowiązki. Chciałam od razu zapoznać się z całą pracą i ją opanować, by dowieść, że potrafię ją wykonywać, przez co nie umiałam stopniować ważności zadań i nie czyniłam postępów. Później porządkowałam zadania pod względem znaczenia i pilności, więc moja praca była lepiej ukierunkowana i zorganizowana i szybko zapoznałam się z jej tajnikami. To doświadczenie pozwoliło mi poznać słodycz praktykowania prawdy. Dostrzegłam, jak ważne w obowiązkach są właściwe intencje i szczera postawa. Tylko tak mogę zyskać przewodnictwo i błogosławieństwa Boże. Gdy później napotykałam nowe problemy, razem z braćmi i siostrami poszukiwaliśmy rozwiązań. Gdy już praktykowałam w ten sposób przez jakiś czas, myślałam, że moja żądza reputacji i statusu osłabła, że udało mi się nieco wejść w praktykę otwierania się przed innymi i bycia uczciwą osobą. Ale wkrótce musiałam odrzucić ten obraz siebie.

Miesiąc później wciąż sobie nie radziłam, a pracy przy produkcji filmów było mniej, więc przywódca polecił mi wrócić do podlewania nowych wiernych. Czułam się upokorzona i wstydziłam się spojrzeć w twarz braciom i siostrom, z którymi wcześniej podlewałam nowych wierzących. Chciałam uciec i głosić ewangelię, ale nie było rady, musiałam wrócić do podlewania. Czułam, jakby uszło ze mnie powietrze, nie byłam w stanie się ruszyć. Jedna z sióstr dostrzegła, w jakim jestem stanie, przesłała mi fragment słów Bożych poświęconych posłuszeństwu i chciała porozmawiać. Natychmiast obudziło to moją czujność: „Czy ona dostrzegła mój zły stan? Czy aby nie będzie patrzyć na mnie z góry, gdy dowie się, że odesłano mnie z poprzedniej grupy? Gdyby wiedziała, że popadłam w zniechęcenie, bo zależy mi na wizerunku, czy nie pomyślałaby, że wierzę w Boga od lat, a nie zyskałam prawdorzeczywistości? Czy nie uznałaby, że jestem kimś, kto nie dąży do prawdy?”. Usprawiedliwiłam się więc grzecznym tonem: „Do pracy przy filmach potrzeba teraz mniej ludzi, więc i tak wcześniej czy później by mnie przeniesiono. Siostrę Melanie też przeniesiono z powrotem”. Wspomniałam o Melanie, bo pierwotnie nadzorowała podlewanie, więc jeśli wróciła, to normalne, że ja też wracam. Gdy ta siostra to usłyszała, o nic już nie pytała. Powiedziałam sobie, że w tym momencie nie mogę okazać słabości. Musiałam być silna i wypełniać obowiązki, tak by wszyscy widzieli, że godzę się z przeniesieniem, że się podporządkowuję. Próbowałam się maskować, udawać silną, ale czułam się nieszczęśliwa i przygnębiona. Myślałam o tym, jak odrzuciłam pomoc siostry, i żałowałam tego. „Z życzliwości zaoferowała mi pomoc, czemu więc odmówiłam, by chronić swój wizerunek? Czemu się przed nią nie otworzyłam?”.

Później przesłany przez siostrę fragment słów Boga dał mi nieco wglądu w mój stan. Bóg Wszechmogący mówi: „Zepsute istoty ludzkie potrafią się dobrze maskować. Niezależnie od tego, co robią albo jakiemu zepsuciu dają wyraz, zawsze muszą się maskować. Jeśli coś idzie nie tak lub jeśli robią coś złego, chcą zrzucić winę na innych. Chcą zbierać pochwały za dobre rzeczy, a winą za złe rzeczy obarczać innych. Czy nie spotykamy się często z takim maskowaniem w prawdziwym życiu? Zbyt często. Popełnianie błędów czy maskowanie się: która z tych rzeczy ma związek z usposobieniem? Maskowanie się to kwestia usposobienia; wiąże się z aroganckim usposobieniem, niegodziwością i fałszem; jest to coś, co napawa Boga szczególnym obrzydzeniem. Tak naprawdę, gdy się maskujesz, wszyscy dobrze rozumieją, co się dzieje, ale ty myślisz, że inni tego nie widzą, i robisz, co tylko możesz, żeby się wykłócać i usprawiedliwiać, próbując zachować twarz i przekonać wszystkich, że nie zrobiłeś nic złego. Czy to nie głupota? Co inni o czymś takim myślą? Jak się czują? Budzi w nich to niesmak i obrzydzenie. Jeśli popełniwszy błąd jesteś w stanie prawidłowo to potraktować, potrafisz wszystkim wokół pozwolić, by o tym mówili, by tę sytuację komentowali i zyskiwali rozeznanie, jeśli jesteś w stanie się otworzyć i dokonać szczegółowej analizy błędu, jaką opinię inni sobie wyrobią? Powiedzą, że jesteś szczerą osobą, bo masz serce otwarte dla Boga. W twoich działaniach i twoim postępowaniu będą w stanie dostrzec twoje serce. Jeśli jednak będziesz próbował się maskować i oszukać wszystkich wokół, ludzie będą mieć cię za nic, powiedzą, żeś jest głupiec i ktoś nieroztropny. Jeśli nie próbujesz stwarzać pozorów ani usprawiedliwiać się, jeśli potrafisz przyznać się do błędów, wszyscy powiedzą, że jesteś uczciwy i mądry. A co czyni cię mądrym? Każdy człowiek popełnia błędy, każdy ma jakieś wady i braki i w gruncie rzeczy wszyscy mają takie samo zepsute usposobienie. Nie myśl, że jesteś szlachetniejszy, doskonalszy i lepszy niż inni; to zupełnie niedorzeczne. Kiedy skażone usposobienie ludzi oraz istota i prawdziwe oblicze ludzkiego zepsucia staną się dla ciebie jasne, nie będziesz starał się tuszować swoich błędów ani nie będziesz stawiał pod ścianą innych, gdy popełnią błąd, lecz zmierzysz się z jednym i drugim we właściwy sposób. Tylko wtedy zyskasz wnikliwość i nie będziesz robił głupstw, a tym samym staniesz się człowiekiem mądrym. Ci, którzy nie są mądrzy, są głupimi ludźmi i wiecznie rozpamiętują swoje drobne potknięcia, podstępnie działając za kulisami. Kto na to patrzy, odczuwa wstręt. W gruncie rzeczy to, co robisz, jest od razu oczywiste dla innych ludzi, ty jednak wciąż bezczelnie udajesz. W oczach innych wygląda to jak występ klauna. Czy to nie jest głupie? To naprawdę głupie. Głupi ludzie nie mają żadnej mądrości. Bez względu na to, ile kazań usłyszą, i tak nie rozumieją prawdy ani nie widzą niczego takim, jakie jest naprawdę. Nigdy nie przestają się wywyższać, myśląc, że różnią się od wszystkich ludzi, że są bardziej szanowani; to arogancja i zarozumialstwo, to głupota(Zasady, jakimi należy się kierować w zachowaniu, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Byłam głupcem, o którym mówią słowa Boga, odgrywałam przed ludźmi przedstawienie, jak klaun. Podczas tamtych dni z powodu przeniesienia myślałam, że straciłam sławę i status, zaczęłam źle wszystko rozumieć i popadłam w zniechęcenie. Siostra chciała mi pomóc, ale nie otworzyłam się, by szukać z nią prawdy i rozwiązać swoje problemy i trudności. Zamiast tego instynktownie miałam się na baczności. Podejrzewałam, że ona widzi moje zniechęcenie i nieposłuszeństwo, więc głowiłam się nad tym, jak ukryć swoją słabość i ułatwić sobie życie. Byłam taką oszustką! Choć oszukałam moją siostrę i ochroniłam swój wizerunek, nie uzyskałam od niej wsparcia i pomocy. Nie mogłam na czas wyzbyć się negatywnego stanu, żyłam w mroku i bólu. Czy to nie głupie? Sama sobie byłam winna i zasługiwałam, by cierpieć! Przez wszystkie lata mojej wiary w Boga moje zepsute usposobienie się nie zmieniło, a gdy tylko chodziło o mój wizerunek lub status, zawsze mimowolnie się maskowałam i udawałam przed innymi. Nigdy nie zwierzałam się braciom i siostrom. Każdego dnia żyłam w mroku, jak więzień w niewoli szatana. Byłam nieszczęśliwa i słaba, nie potrafiłam uciec. Byłam doprawdy żałosna! Wciąż modliłam się do Boga: „Boże, zawsze się maskuję, bo chcę być podziwiana, a moje życie jest cierpieniem. Pomóż mi i poprowadź mnie, bym zrozumiała i znienawidziła siebie, bym okazała autentyczną skruchę i się zmieniła”.

Pewnego dnia przeczytałam słowa Boże ujawniające antychrystów. Bóg Wszechmogący mówi: „Bez względu na kontekst i na to, jaki pełnią obowiązek, antychryści będą się starać sprawiać wrażenie, że nie są słabi, że zawsze są silni, pewni siebie i nigdy nie popadają w przygnębienie. Antychryści nigdy nie ujawniają swojej prawdziwej postawy ani rzeczywistego stosunku wobec Boga. Czy w głębi serca naprawdę wierzą, że nie ma nic, czego nie byliby w stanie zrobić? Czy szczerze wierzą, że nie ma w nich żadnej słabości, negatywizmu ani przejawów skażenia? W żadnym razie. Potrafią dobrze udawać, są wprawni w ukrywaniu różnych rzeczy. Lubią pokazywać ludziom swoją silną i honorową stronę; nie chcą, by inni zobaczyli tę, która jest słaba i prawdziwa. Mają w tym oczywisty cel: po prostu chcą zachować twarz i bronić miejsca zajmowanego w sercach ludzi. Sądzą, że gdyby otwarcie pokazali innym swoją negatywną i słabą stronę, gdyby ujawnili swoją buntowniczość i zepsucie, stanowiłoby to poważny uszczerbek dla ich statusu i reputacji – że nie byłoby to warte zachodu. Dlatego wolą zachowywać swoje słabości, buntowniczość i negatywność wyłącznie dla siebie. A gdy nadchodzi dzień, kiedy wszyscy widzą ich słabą i buntowniczą stronę, gdy widzą, że są oni zepsuci i wcale się nie zmienili, antychryści mimo to nadal będą udawać. Sądzą, że gdyby się przyznali do swojego skażonego usposobienia, do tego, że są zwykłą osobą, kimś małym i nieistotnym, to straciliby miejsce w ludzkich sercach, utraciliby cześć i uwielbienie, jakimi wszyscy ich darzą, i w ten sposób ponieśliby zupełną porażkę. Toteż, cokolwiek się dzieje, oni się nie otworzą po prostu przed ludźmi; cokolwiek się dzieje, nie przekażą nikomu innemu swojej władzy i statusu; zamiast tego ze wszystkich sił starają się rywalizować i nigdy się nie poddadzą. (…) Nigdy nie ujawniają swoich słabości braciom i siostrom, nigdy nie przyznają się do własnych braków i wad; zamiast tego robią, co w ich mocy, aby je ukryć. Ludzie pytają ich: »Wierzysz w Boga od tylu lat; czy kiedykolwiek miałeś jakieś wątpliwości co do Niego?«. Odpowiadają: »Nie«. Słyszą pytanie: »Czy kiedykolwiek żałowałeś, że wszystko poświęciłeś dla Boga?«. Odpowiadają: »Nie«. »Czy chorowałeś albo byłeś nieszczęśliwy, czy tęskniłeś za domem?«. Odpowiadają: »Nigdy«. Jak widać, antychryści pozują na zagorzałych i zdeterminowanych, zdolnych do wyrzeczeń i poświęceń, na ludzi, którzy są nieskazitelni i nie mają żadnych wad ani problemów. Jeśli ktoś zwróci im uwagę na ich zepsucie lub braki, traktuje ich na równi, jak normalnych braci i siostry, otwiera się i rozmawia z nimi, to jak oni wtedy reagują? Robią wszystko co w ich mocy, żeby się zrehabilitować i usprawiedliwić, by dowieść, że mają rację, i żeby ostatecznie przekonać ludzi, że nie mają żadnych problemów, że są doskonałymi, uduchowionymi osobami. Czy to nie tylko fałszywe pozory? Każdy, kto siebie uważa za nieskazitelnego i świętego, jest szalbierzem. Dlaczego powiadam, że wszyscy tacy ludzie są szalbierzami? Powiedzcie Mi, czy jest choćby jedna nieskazitelna osoba pośród całej zepsutej ludzkości? Czy jest ktoś zaiste święty? (Nie). Oczywiście, że nie. Jak ktokolwiek miałby osiągnąć nieskazitelność, skoro ludzie są tak głęboko skażeni przez szatana, a poza tym nie posiadają prawdy z natury, w sposób wrodzony? Jedynie Bóg jest święty; cała zepsuta ludzkość jest zbezczeszczona. Jeśli ktoś podawałby się za świętego, mówiąc, że jest nieskazitelny, kim byłby? Byłby diabłem, szatanem, archaniołem – byłby prawdziwym antychrystem. Tylko antychryst może utrzymywać, że jest nieskazitelną, świętą osobą(Punkt dziewiąty (Część dziesiąta), w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Gdy przeczytałam słowa Boże, bardzo się zaniepokoiłam. By zachować swoją pozycję i swój wizerunek, antychryści używają masek i fałszu. Zwodzą i oszukują ludzi, stwarzając pozory doskonałych i uduchowionych osób, które nigdy nie czują słabości ani nie ujawniają zepsucia. Robią to, by wyrobić sobie pozycję pośród innych, by ludzie ich podziwiali. W swoim postępowaniu dostrzegłam lustrzane odbicie antychrysta. Zawsze się maskowałam i udawałam, gdy coś mówiłam lub robiłam. Gdy zajmowałam się filmami, nie zwierzałam się z problemów i nie szukałam porady, wolałam opóźnić pracę, byle tylko ochronić status i wizerunek. Gdy mnie przeniesiono, bałam się, że siostra odkryje, iż mnie zwolniono, i będzie patrzyć na mnie z góry, więc wymówkami ukryłam fakty, by inni myśleli, że wróciłam, bo wymagała tego praca. Postępowałam podle! Myślałam też o tym, że niezależnie od trudności i zniechęcenia rzadko się otwierałam, bojąc się pogardy ze strony innych, a nawet jeśli się otwierałam, to tylko powierzchownie. Najczęściej mówiłam o swej pozytywnej praktyce, by ludzie myśleli, że mam postawę i potrafię praktykować prawdę, gdy już ją pojmę. Bardzo ciężko pracowałam, by zachować swój status i wizerunek, a wszystko, co robiłam i mówiłam, było udawane i nieszczere. Gdy stawałam w obliczu trudności i niepowodzeń, usiłowałam wykazać się lepszą postawą od innych, by ludzie mnie podziwiali. Pomyślałam o antychrystach wydalonych z kościoła. Wielu z nich często recytowało słowa i doktryny, wykrzykiwało slogany i udawało pobożnych ludzi dążących do prawdy, jak gdyby nigdy nie skaził ich szatan. Choć przez jakiś czas ludzie ich czcili i podziwiali, oni sami w naturze mieli pogardę i nienawiść wobec prawdy i ostatecznie ich złe uczynki sprawiły, że zostali ujawnieni i wyrzuceni przez Boga. Bóg nie toleruje obrazy swego usposobienia. Bóg potępia takich obłudników, w żadnym razie nie zbawia tego rodzaju ludzi. Gdybym odrzuciła prawdę, ale się maskowała, kierowana szatańskim usposobieniem, nie tylko zaszkodziłabym swojemu życiu, ale zostałabym potępiona i wyrzucona przez Boga! Zdałam sobie sprawę, że jestem w niebezpiecznym stanie. Nie chciałam już być obłudna. Chciałam tylko okazać skruchę i się zmienić.

W kolejnych dniach w skupieniu szukałam fragmentów słowa Bożego dotyczących bycia szczerą osobą. W jednym z nich przeczytałam: „Niezależnie od tego, co ci się przytrafi, jeśli chcesz mówić prawdę i być uczciwym człowiekiem, musisz być w stanie odrzucić swoją dumę i próżność. Gdy czegoś nie rozumiesz, mów, że nie rozumiesz; kiedy coś jest dla ciebie niejasne, powiedz, że jest niejasne. Nie bój się, że inni będą patrzeć na ciebie z góry lub mieć o tobie gorsze mniemanie. Konsekwentne przemawiając od serca i mówiąc prawdę w ten właśnie sposób, odnajdziesz w swoim sercu radość, spokój oraz poczucie wolności i swobody, a próżność i duma nie będzie cię już ograniczać. Bez względu na to, z kim się zadajesz, jeżeli potrafisz wyrażać to, co naprawdę myślisz, otworzyć swoje serce przed innymi i nie udawać, że wiesz to, czego nie wiesz, to jest to postawa pełna uczciwości. Czasami ludzie mogą patrzeć na ciebie z góry i mówić, że jesteś naiwny, ponieważ zawsze mówisz prawdę. Co zatem powinieneś zrobić w takiej sytuacji? Powinieneś powiedzieć sobie tak: »Nawet jeśli wszyscy będą mówić, że jestem naiwny, postanawiam być człowiekiem uczciwym, a nie zakłamanym i podstępnym. Będę mówił wszystko zgodnie z prawdą i z faktami. A choć przed obliczem Boga jestem brudny, skażony i pozbawiony wszelkiej wartości, i tak będę mówił prawdę, niczego nie udając i nie ukrywając«. Jeśli będziesz mówił w ten sposób, twoje serce będzie biło mocno i spokojnie. Aby być uczciwym człowiekiem, musisz porzucić swą próżność i dumę; by zaś mówić prawdę i wyrażać swe autentyczne uczucia, nie powinieneś bać się wyśmiewania i pogardy ze strony innych ludzi. Nawet jeśli inni traktują cię jak głupca, nie powinieneś się z nimi kłócić ani się przed tym bronić. Jeżeli potrafisz w ten sposób wprowadzać prawdę w życie, możesz stać się uczciwym człowiekiem(Jedynie uczciwy może prawdziwie żyć na podobieństwo człowieka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowo Boże wskazało mi ścieżkę praktykowania. Nieważne, jakie okazujemy słabości czy zepsucie, nieważne, czy są rzeczy, których nie rozumiemy, i nieważne, co myślą inni, tylko otwierając się, szukając prawdy i dążąc do bycia szczerymi, możemy stopniowo wyzwalać się z niewoli naszych skażonych skłonności i żyć w wolności, z poczuciem ulgi. Poprzysięgłam sobie, że gotowa jestem praktykować zgodnie ze słowem Bożym i dążyć do bycia prostą, szczerą osobą. Gdy wróciłam do pracy przy podlewaniu, przestałam się maskować. Na zgromadzeniach otworzyłam się przed braćmi i siostrami, opowiadając o swoim minionym stanie. Choć obnażyłam szpetny fakt, że dbałam o swój wizerunek i status, to przynajmniej inni poznali prawdę o stanie, w jakim się znajdowałam. Poczułam, jak spada mi ogromnie ciężki kamień z serca. W końcu mi ulżyło i byłam spokojna. Bracia i siostry wcale nie patrzyli na mnie z góry, a z mojego doświadczenia potrafili wynieść naukę dla siebie. Przywódca porozmawiał ze mną i wsparł mnie, gdy poznał mój stan, a to uświadomiło mi, jak niebezpieczne są skutki pogoni za sławą i statusem.

Dzięki temu doświadczeniu zrozumiałam, że uczciwość zamiast udawania reprezentuje postawę szczerej skruchy przed Bogiem. Tylko gdy praktykujemy prawdę i jesteśmy szczerzy, nasza droga może stać się szersza i jaśniejsza.

Wstecz: 20. Już nigdy nie będę się skarżyć na swój los

Dalej: 22. Dlaczego boję się zgłaszać problemy?

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

52. Żegnaj, ugodowcu!

Autorstwa Li Fei, HiszpaniaJeśli chodzi o ludzi ugodowych, to zanim uwierzyłam w Boga, sądziłam, że są wspaniali. Mają łagodne...

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Wprowadź szukaną frazę w okienku wyszukiwania.

Połącz się z nami w Messengerze
Spis treści
Ustawienia
Książki
Szukaj
Filmy