Jak dążyć do prawdy (21)

Temat, który od jakiegoś czasu omawiamy, jest dość szeroki. Jak dużo zdołaliście zapamiętać? Jak dużo rozumiecie? (Gdy Bóg kończy omówienie, co nieco zostaje nam w pamięci. Jeśli chodzi o niektóre aspekty, mamy niejakie rozeznanie, bo aktualnie doświadczamy podobnych okoliczności. Ale są też sytuacje, w których nigdy się nie znajdowaliśmy, i w tym zakresie niewiele jesteśmy w stanie zapamiętać). Gdy stajecie w obliczu pewnych okoliczności, czy przypominają się wam kwestie, które były omawiane? (Trochę tak. Gdy znajduję się w podobnych okolicznościach, przypominam sobie ten aspekt prawdy, o którym mówił Bóg, jakiś powiązany z tym fragment Jego słów, a następnie odnajduję te słowa, aby je jeść i pić, i wtedy mam poczucie kierunku). Czy udało ci się pojąć zasady? (Pod tym względem mam spore braki. Wciąż nie potrafię dobrze pojąć zasad; umiem jedynie odnieść słowa Boga do siebie i w jakimś stopniu je zrozumieć). Czy wiecie co to właściwie oznacza, że ktoś rozumie prawdę i jest zdolny ją przyjąć? Kiedy komuś brakuje zdolności przyjmowania prawdy, czy nie mówi się często, że „ta osoba nie rozumie prawdy” lub „ta osoba nie pojmuje tego aspektu prawdozasad”? Czy nie wyrażacie się często w taki sposób? (Tak). Gdy mówi się, że ktoś rozumie prawdę i zdolny jest ją przyjąć, do czego się to odnosi? Czy chodzi o zrozumienie doktryny dotyczącej prawdy? (Nie. Moja interpretacja jest taka, że jeśli ktoś po wysłuchaniu Bożego omówienia jest zdolny przyjąć prawdę, to znaczy, że potrafi odnieść ją do siebie i zyskać w ten sposób wiedzę o sobie, a następnie odnaleźć zasady praktykowania prawdy). Rozumienie prawdy i zdolność jej przyjmowania przede wszystkim oznacza, że ktoś jest w stanie pojąć prawdozasady. Chodzi o to, że gdy omawiana jest jakaś konkretna prawda – bez względu na szczegóły i treść omówienia, bez względu na to, ile kwestii lub stanów jest omawianych – zawarta jest w tym wszystkim prawdozasada. Jeśli jesteś w stanie uchwycić i zrozumieć tę prawdozasadę, to znaczy, że posiadasz zdolność przyjmowania prawdy. Do czego odnosi się ta zdolność przyjmowania prawdy? Ktoś, kto taką zdolność posiada, potrafi zrozumieć prawdozasady i gdy coś go spotyka, potrafi postrzegać ludzi i rzeczy oraz zachowywać się i działać w oparciu o prawdozasady. Tym właśnie jest zdolność przyjmowania prawdy. Niektórzy ludzie, bez względu na to, w jaki sposób prawda jest z nimi omawiana, ile przykładów się podaje, ile sytuacji się omawia i jak szczegółowe jest takie omówienie, i tak nie wiedzą, jaka prawda jest omawiana, oraz nie potrafią postrzegać ludzi i rzeczy ani zachowywać się i działać w oparciu o prawdozasady. Innymi słowy, nie są w stanie odnieść prawdy do siebie ani jej zastosować. Chociaż potrafią przez kilka godzin omawiać niektóre słowa i doktryny w sposób klarowny i logiczny, szkoda, że nie są w stanie zastosować słów Boga i prawdozasad w praktyce, posługując się nimi w celu rozwiązania problemów. Nie tak wygląda zrozumienie prawdozasad i posiadanie zdolności przyjmowania prawdy. Nieważne, o ilu doktrynach ci ludzie mówią, jest to bezużyteczne. Prawdozasady są określonymi kryteriami praktykowania dotyczącymi każdej kwestii i każdej kategorii rzeczy powiązanych z prawdą. Skoro są określonymi kryteriami praktykowania, z pewnością zawiera się w nich wola Boga. Są to standardy, których spełnienia Bóg wymaga od ciebie w określonych sytuacjach; wskazują one także konkretną ścieżkę praktykowania, którą powinieneś kroczyć. To są prawdozasady. Nie tylko wyrażają one wolę Boga, ale są również standardami, których spełnienia Bóg wymaga od ludzi. Przypuśćmy, że pojąłeś prawdozasady, a więc masz zdolność przyjmowania prawdy. Jeśli masz zdolność przyjmowania prawdy, to w obliczu różnych sytuacji będziesz praktykował zgodnie z prawdozasadami. Będziesz w stanie działać w harmonii z wolą Boga i spełnić Boże wymagania. Z drugiej strony, jeśli nie rozumiesz prawdozasad, czyli brakuje ci zdolności przyjmowania prawdy, to cokolwiek zrobisz, nie będzie się to opierać na prawdozasadach ani na słowach Boga. W takim przypadku twoim działaniom brakuje podstawy i kryteriów, czyli brakuje ci konkretnych standardów. Z tego powodu nie jesteś w stanie spełnić Bożych wymagań. Aby ocenić, czy ktoś jest w stanie wykonywać realną pracę, należy zapytać, czy ma zdolność przyjmowania prawdy. Jeśli tak, to potrafi rozwiązywać realne problemy. Jeśli nie, to nie ma znaczenia, ile doktryny wylewa się z jego ust, wszystko to jest daremne. Ktoś, kto znajduje upodobanie w omawianiu słów i doktryn, ale nie odnosi się do realnych problemów, jest podręcznikowym przykładem faryzeusza. Nieważne, ile niezliczonych fragmentów słów Boga potrafisz nauczyć się na pamięć, nie ma z tego żadnego pożytku. Faryzeusze potrafili na wyrywki recytować wersety Pisma i modlili się na rogach ulic, a wszystko to robili na pokaz, popisywali się przed ludźmi, ale do żadnych realnych problemów się nie odnosili. Tacy ludzie skupiają się na gromadzeniu wiedzy, doktryny, słów i sloganów, które są uduchowione, powszechnie uznawane i przyjmowane, głębokie i ezoteryczne, a następnie głoszą je wszem i wobec. Przejawiają nawet pozory dobrego zachowania, zwodząc ludzi, tak aby ich podziwiali i wielbili. Ale poza przestrzeganiem przepisów i recytowaniem słów i doktryn nie potrafią zabrać się za żadne realne problemy. Jeśli chodzi o wewnętrzny stan lub istotę ludzi oraz sposób traktowania tych kwestii, nie potrafią niczego zrozumieć ani pojąć jakiejkolwiek prawdy. Wypowiadają jedynie puste frazesy dotyczące niektórych słów i doktryn. Tak wygląda podręcznikowy przykład faryzeusza. Dlaczego faryzeusze umieją tylko omawiać słowa i doktryny, ale są bezradni w obliczu realnych problemów? Ponieważ nie rozumieją prawdy i nie są w stanie pojąć istoty problemu od początku do końca. Dlatego gdy trzeba odnieść się do problemów, z ich ust wypływa fałsz i głoszą oni niedorzeczne poglądy. Nie są w stanie nikogo przejrzeć ani dostrzec sedna problemu. W rezultacie nie umieją żadnego problemu rozwiązać. Nie są zdolni przyjąć prawdy choćby w najmniejszym stopniu. Bez względu na to, ile kazań wysłuchali i jak dużo doktryny omówili, nie rozumieją, czym jest prawdozasada, i nie pojmują woli Boga. Choć są biedni i żałośni, to wierzą, że rozumieją prawdę i czują się dumni ze swojego uduchowienia. Czy to nie jest żałosne? (Jest). To jest żałosne i przyprawia o mdłości. Tak wiele słów i doktryn są w stanie omawiać, a nawet przestrzegają niektórych reguł, ale w obliczu konkretnych problemów są całkowicie bezradni. Uciekają się jedynie do naśladowania wypowiedzi innych ludzi, mówiąc na przykład: „Coś się tutaj wydarzyło. Zobaczcie, jak zagmatwana, dziwaczna i nietypowa okazała się ta sytuacja. Ta osoba nie ma sumienia ani rozumu, jej człowieczeństwo jest złe i brak jej samoświadomości. Ilekroć coś się jej przytrafia, postępuje bezmyślnie”. Pytasz ich: „Biorąc pod uwagę to zachowanie, jak byś potraktował tę osobę? Jak byś się z nią rozprawił? Jakie zasady byś tutaj zastosował? Co jest istotą takiego zachowania? Czy ta osoba jest antychrystem? Czy podąża ścieżką antychrysta? Czy jest fałszywym przywódcą? Czy po prostu przejawia złe człowieczeństwo albo jej wiara jest słabo ugruntowana?”. Oni odpowiadają na to: „Trudno powiedzieć”. Nie mają pojęcia, jak się z tym uporać, i gdy stają w obliczu różnych sytuacji, dostrzegają jedynie powierzchowne zjawiska i uwarunkowania. Zwłaszcza jeśli chodzi o indywidualne zachowanie, przejawy, słowa i działania, są tylko w stanie je opisać lub wyliczyć, dokonać prostych i wstępnych ustaleń, ale nie potrafią zrozumieć istoty problemu. Nie wiedzą, jak takich ludzi traktować ani jak z nimi postępować, jak omawiać prawdę, żeby ci ludzie zastanowili się nad sobą, poznali samych siebie i odnieśli słowa Boga do siebie, jak pomóc im wkroczyć w życie oraz jak prawidłowo ich rozlokować pod względem administracji i personelu. Potrafią jedynie mówić o różnych sposobach zachowania i uwarunkowaniach tej czy innej kategorii ludzi. Kiedy pytasz któregoś z nich: „Czy podjąłeś działania w stosunku do tych osób?”, odpowiedź brzmi: „Jeszcze nie, wciąż ich obserwuję”. Taki jest rezultat. Czy to nie wskazuje na brak umiejętności rozwiązywania problemów? (Tak). A czy brak umiejętności rozwiązywania problemów nie wskazuje na niezdolność przyjmowania prawdy? (Tak). Skoro nie posiadają zdolności przyjmowania prawdy, to czy nie są również niezdolni zrozumieć prawdozasad? Powodem tego, że nie rozumieją prawdozasad, nie jest to, że za mało wysłuchali kazań; powodem jest to, że brak im zdolności przyjmowania prawdy – są tej właściwości pozbawieni. Dlaczego zatem umieją przemawiać w sposób tak elokwentny? Ponieważ dużo słyszeli i dużo doświadczyli oraz zapamiętali wszystkie te doktryny, jest czymś naturalnym, że potrafią rozprawiać na temat słów i doktryn. Zwłaszcza ci, którzy służyli jako przywódcy lub pracownicy przez kilka lat: wyrobili się dzięki regularnej praktyce, potrafią rozprawiać o różnych słowach i doktrynach, posiadają dar wymowy, a ich wypowiedzi przypominają dobrze przygotowane wykłady. To nie oznacza jednak, że wykazują się postawą lub posiadają rzeczywistość, a już na pewno nie oznacza to, że rozumieją prawdozasady. Musicie dobrze się w tym rozeznawać i nie dać się zwieść takim ludziom. Gdy widzicie, że ktoś potrafi mówić bez ustanku przez dzień lub dwa dni w trakcie zgromadzeń, nie powtarzając się przy tym, budzi się w was zaprawiony lękiem podziw; czy to nie wskazuje na brak rozeznania? Czy to nie pokazuje, że nie rozumiecie prawdy? (Tak). Pokazuje to, że nie rozumiecie prawdy. Gdybyś rozumiał prawdę, byłbyś w stanie rozeznać się co do tego, czy w słowach tej osoby zawarte są konkretne zasady praktykowania odnoszące się do określonych stanów lub problemów. Przypuśćmy, że słuchasz uważnie i stwierdzasz, że nie ma tam ani jednego zdania odnoszącego się do rzeczywistych stanów lub problemów ludzi, że to tylko stek sloganów, stek słów, stek doktryn pozbawionych zasad, konkretnych rozwiązań i ścieżek praktykowania, i nawet jeśli ta osoba wypowiada się przez dwa albo trzy dni, wszystko, co z jej ust wychodzi, to tylko pusta doktryna. Załóżmy, że gdy tego słuchasz, wydaje ci się to użyteczne i owocne, ale po zastanowieniu myślisz: „Jak mam rozwiązać ten problem? Nic nie zostało na ten temat powiedziane”. Jeśli zaczniesz się dopytywać, usłyszysz kolejny stek doktryn i dalej nie będziesz wiedział, co masz zrobić. Czy nie jesteś mamiony i oszukiwany? (Tak). Choć wciąż nie wiesz, jak masz postępować, i tak podziwiasz i szanujesz tę osobę: jesteś mamiony i oszukiwany. Czy nie zwodzą was często w taki sposób? (Tak). A zatem czy wy, jako przywódcy i pracownicy, nie zwodzicie w ten sposób innych? (Tak). Czy rozumiecie teraz nieco lepiej, co to znaczy mieć zdolność przyjmowania prawdy i czym są prawdozasady? (Rozumiem je teraz nieco lepiej). Czym są prawdozasady? (Prawdozasady to określone kryteria praktykowania w obliczu różnych sytuacji; wyrażają one wolę Boga i określają standardy i ścieżki, jakie należy wcielać w życie. Jeśli ktoś uchwyci prawdozasady, jest zdolny przyjąć prawdę). Zdolność przyjmowania prawdy pozwala pojąć prawdozasady. Taki istnieje związek między jednym a drugim. To nie jest tak, że gdy rozumiesz prawdozasady, to masz zdolność przyjmowania prawdy. Jest odwrotnie – gdy masz zdolność przyjmowania prawdy, to wtedy jesteś w stanie pojąć prawdozasady. Czy nie tak to działa? (Tak). Czy zatem większość z was ma zdolność przyjmowania prawdy? Czy rozumiecie prawdozasady zawarte w każdym temacie, jaki omawiam? Jeśli potraficie je zrozumieć, to znaczy, że posiadacie zdolność przyjmowania prawdy, a zatem wykazujecie się duchowym zrozumieniem. Jeżeli po wysłuchaniu omówienia pamiętacie tylko niektóre rzeczy, niektóre określone sposoby zachowania lub sposoby postępowania związane z niektórymi ludźmi lub kategoriami ludzi, ale nie rozumiecie, jakie prawdozasady są tutaj faktycznie omawiane, i stając w obliczu różnych sytuacji, nie wiecie, jak odnieść je do konkretnych faktów zawartych w omówieniu ani jak działać w oparciu o prawdozasady, to wtedy nie wykazujecie się duchowym zrozumieniem. To zaś oznacza, że brak wam zdolności przyjmowania prawdy. Bez względu na to, ilu kazań słuchacie, nie pojmujecie prawdozasad, a gdy coś się wydarza, czujecie się skołowani; potraficie dostrzec jedynie powierzchowne uwarunkowania, przejawy i tym podobne. Nie dostrzegacie istoty problemu i nie umiecie znaleźć ścieżek praktykowania ani sposobu uporania się z problemami. To wskazuje na brak zrozumienia prawdziwych zasad i niezdolność przyjmowania prawdy. Tacy ludzie nie wykazują się duchowym zrozumieniem. Dajcie sobie czas, żeby się nad tym zastanowić i zagłębić się w te kwestie, a to doprowadzi was do wniosków. Jeśli nigdy się nad tymi kwestiami nie zastanawiasz i jeśli masz mętlik w głowie, to oznacza, że brakuje ci autentycznego zrozumienia.

Kontynuujmy teraz omówienie tematów, którymi zajmowaliśmy się w ostatnim czasie. Na poprzednim zgromadzeniu omawialiśmy część czwartą tematu dotyczącego wyzbywania się przez ludzi dążeń, ideałów i pragnień – część związaną z karierą. Jeśli chodzi o treść zawartą w części „kariera”, wyróżniliśmy cztery punkty obejmujące prawidłowe pojmowanie kwestii kariery oraz ścieżki praktykowania i kryteria praktykowania, jakich Bóg wymaga od ludzi w odniesieniu do kariery. Jakie są te cztery punkty? (1. Nie podejmować działalności charytatywnej; 2. Zadowalać się jedzeniem i ubraniem; 3. Trzymać się z dala od różnych sił społecznych; 4. Trzymać się z dala od polityki). Omówiliśmy już dwa z tych czterech punktów. Punkt pierwszy mówi o tym, żeby nie angażować się w działalność charytatywną, a punkt drugi o tym, żeby zadowalać się jedzeniem i ubraniem. Czy sposób sformułowania tych czterech punktów nie wskazuje na konkretne zasady praktykowania w odniesieniu do wyrzekania się kariery? (Wskazuje). Te cztery konkretne zasady praktykowania stanowią standardy, których spełnienia Bóg wymaga od ludzkości, jeśli chodzi o wyrzekanie się kariery. Te standardy to, rzecz jasna, prawdozasady dotyczące wyrzekania się kariery i konkretne ścieżki praktykowania w tym zakresie; robiąc to, co należy, w ramach tego zakresu, spełniasz Boże wymagania, ale jeśli wykraczasz poza ten zakres, postępujesz wbrew zasadom, wbrew prawdzie i wbrew Bożym wymaganiom. Jeśli chodzi o temat karier, omówiliśmy dwie zasady praktykowania: pierwsza – nie angażować się w działalność charytatywną; druga – zadowalać się jedzeniem i ubraniem. Jeśli chodzi o punkt pierwszy, czyli niepodejmowanie działalności charytatywnej, podaliśmy kilka konkretnych przykładów i wzięliśmy pod uwagę szczególne sytuacje. Jakie kwestie w głównej mierze wiążą się z tym tematem? Chodzi o to, jak ludzie powinni postępować, decydując się na jakąś profesję lub karierę. Po pierwsze, nie należy angażować się w działania związane z dobroczynnością; wystarczy, że kariera zapewnia człowiekowi środki do życia. Jeśli odpowiedziałeś na ofertę pracy, a następnie zostałeś zatrudniony w organizacji charytatywnej, nie jest to równoznaczne z angażowaniem się w dobroczynność – to sytuacja szczególna. Możesz tam pracować i otrzymywać pensję, ale jesteś tylko zwykłym pracownikiem, wynagradzanym za swoją pracę. Bez względu na to, jaką działalność prowadzi organizacja charytatywna – czy będzie ona związana z fundacjami, opieką społeczną, adopcją sierot lub zwierząt, pomocą ludziom w obszarach zubożałych lub dotkniętych katastrofą, czy przyjmowaniem uchodźców – nie ma to z tobą nic wspólnego. Nie jesteś główną osobą odpowiedzialną i nie powinieneś poświęcać czasu i energii na cele charytatywne. Jest to zupełnie inna para kaloszy. Nie prowadzisz działalności charytatywnej, po prostu zatrudnia cię organizacja charytatywna. Czy nie ma tu różnicy pod względem natury? (Jest różnica). Jest różnica i w tej szczególnej sytuacji nie dochodzi do naruszenia zasady. Nieważne, czy jest to działalność charytatywna na małą, czy na dużą skalę, i nieważne, w jakim obszarze jest prowadzona – nie ma to z tobą nic wspólnego. Bóg nie wymaga, żebyś się tym zajmował. Nie naruszasz prawdy, gdy się tym nie zajmujesz, a nawet jeśli się tym zajmujesz, Bóg tego nie upamiętnia. Skoro twoim celem jest dążenie do prawdy i zbawienia, nie powinieneś poświęcać czasu i energii na sprawy niezwiązane ze zbawieniem, dążeniem do prawdy i podporządkowaniem się Bogu, bo działalność charytatywna nie ma żadnej wartości ani żadnego znaczenia. Dlaczego tak jest? Bez względu na to, kogo ocalisz lub komu pomożesz, niczego to nie może zmienić. Nie zmieni to czyjegoś przeznaczenia ani nie rozwiąże problemów związanych z czyimś przeznaczeniem; okazjonalnie pomagając ludziom, wcale ich nie zbawiasz. Koniec końców, takie działania są daremne i pozbawione wartości i znaczenia. Na przykład, niektórzy ludzie adoptują wilki: zaczynają od jednego albo dwóch, a potem liczba ta idzie w setki lub tysiące. Traktują to jako swoją karierę, inwestując wszystkie oszczędności, angażując całą rodzinę i poświęcając temu całą swoją energię w późniejszych latach. Idzie na to cała ich energia i całe ich życie się wokół tego kręci; ostatecznie, choć udało im się ocalić i ochronić wilki, to zmarnowali na to mnóstwo czasu i wiele lat życia. Nie mają czasu ani energii na dążenie do prawdy i wypełnianie obowiązków. Żadne przedsięwzięcie, nawet jeśli zyskuje społeczne uznanie i pochwały, nie jest równie ważne jak dążenie do zbawienia i prawdy oraz wykonywanie obowiązków, nie ma takiego znaczenia i takiej wartości. Jest jeszcze jedna istotna kwestia: jeśli wybrał cię Bóg i jesteś jednym z Jego wybrańców, nie ma mowy, żeby Bóg powierzył ci robienie kariery w działalności charytatywnej, dzięki której można zyskać uznanie w świecie lub społeczeństwie. Bóg z całą pewnością nie powierzy ci takich zadań. Jeśli należysz do wybrańców Bożych, jaką największą nadzieję ma względem ciebie Bóg? Byś wypełniał swoją powinność jako istota stworzona, byś mógł dążyć do prawdy i powrócić do Boga, byś mógł dostąpić zbawienia i zostać zachowany. To najlepiej i w największym stopniu wypełnia wolę Boga, nie zaś podejmowanie działań, które ludzie w tym świecie lub w społeczeństwie uznają za ważne, znaczące lub prestiżowe. Jeśli jesteś wybrańcem Boga, On powierza ci obowiązki, jakie powinieneś wykonywać, związane wyłącznie z dziełem Boga i z pracą kościoła. Wszystko, co wykracza poza pracę kościoła i Boże zarządzanie, to nie twoja sprawa. Czymkolwiek się zajmujesz, nawet jeśli uważasz to za coś dobrego i z chęcią to robisz, nie ma to żadnej wartości, nie jest warte upamiętnienia i Bóg tego nie upamiętnia. Nie ma żadnego znaczenia, czy twoje działania pozostawią po sobie ponadczasowe dziedzictwo, czy zostaną zapamiętane na zawsze, czy też będą chwalone przez ludzi współczesnych. Bez względu na to, ilu ludzi wyrazi swoje uznanie, nie znaczy to, że Bóg pochwala to, co robisz, albo że to upamiętnia. Nie znaczy to, że twoje działania mają wartość lub znaczenie. Opinie i oceny tego świata i tego społeczeństwa nie zbiegają się z tym, jak cię ocenia Bóg. Toteż jeśli chodzi o karierę, nie powinieneś marnować swojego ograniczonego czasu i swojej cennej energii na przedsięwzięcia pozbawione znaczenia. Zamiast tego poświęcaj czas i energię na obowiązki, jakie powierzył ci Bóg, oraz na dążenie do prawdy i zbawienia. To jedynie ma wartość i znaczenie. W ten sposób nadasz swojemu życiu wartość i znaczenie. Niektórzy ludzie adoptują tysiące psów i każdy ich dzień kręci się wokół opieki nad tymi psami. Ledwo znajdują czas na posiłki i sen, nie mówiąc już o praniu ubrań czy rozmawianiu z ludźmi. Zadania, których się podejmują, przekraczają ich możliwości. Wiodą wyczerpujące, żałosne życie. Czy to nie jest głupie? (Jest). Nie jesteś zbawcą, nie próbuj nim być. Głupia jest już sama myśl, że chcesz zbawić świat, zmienić świat lub własnymi siłami zmienić aktualny stan lub ten świat. Jeszcze głupsze są próby dokonania tego i ostatecznie doprowadzi cię to do strasznego stanu, będziesz wycieńczony, będziesz cierpiał nieopisaną udrękę i nie będziesz wiedział, czy się śmiać, czy płakać. Ludzie nie mają tyle energii, ani ich zdolności i możliwości nie są wystarczające, żeby zmienić cokolwiek. Znikomą energię i niewielki czas, które masz do dyspozycji, powinieneś poświęcić na wypełnianie powinności istoty stworzonej, a tym bardziej na dążenie do prawdy, aby dostąpić zbawienia i podporządkować się Bogu. Wszelkie inne działania są pozbawione znaczenia. Kariera z musu przynależy do fizycznego życia człowieka. Nie można powiedzieć, że ma znaczenie, jest po prostu konieczna dla fizycznego przetrwania. Aby przetrwać i żyć, musisz podjąć jakąś pracę; ta praca po prostu pozwala ci się utrzymać. Nieważne, czy wykonujesz ją w niższej bądź wyższej warstwie społecznej, jest to zwyczajnie sposób na pozyskanie środków do życia; nie ma tu mowy o jej szlachetności i ważności. Ponadto, bez względu na jej ważność, Bóg wymaga od ludzi tego: jeśli chcesz dążyć do prawdy i kroczyć ścieżką zbawienia, to standardem przy wyborze pracy mającej zapewnić środki do życia jest zadowalanie się jedzeniem i ubraniem. Nie zużywaj nadmiernej ilości czasu i energii na zabieganie o jedzenie, ubranie, schronienie i transport – wystarczy, że zaspokoisz swoje podstawowe potrzeby. Gdy masz pełny żołądek i ciało okryte ciepłym ubraniem, gdy masz zapewnione te podstawowe warunki przetrwania, powinieneś wypełniać powinność istoty stworzonej, poświęcać swoją cenną energię i czas na wykonywanie obowiązków, na to, co Bóg ci powierzył, oraz ofiarować swoje serce. Kluczowe jest to, żebyś podczas wykonywania obowiązków wkładał również wysiłek w prawdę, byś dążył do prawdy i kroczył ścieżką dążenia do prawdy, a nie tylko dryfował. Taka jest zasada. Bóg nie wymaga, żebyś wszystkie swoje siły angażował tylko w przetrwanie. On nie potrzebuje, żebyś wiódł wytworne życie i w ten sposób oddawał Mu chwałę, On nie wymaga, żebyś dokonywał wielkich czynów na tym świecie, żebyś czynił cuda, żebyś wnosił swój wkład na rzecz ludzkości, żebyś niósł pomoc wielkim rzeszom ludzi albo żebyś rozwiązywał problemy ludzi związane z zatrudnieniem. Nie ma potrzeby, żebyś zrobił wspaniałą karierę, żebyś stał się sławny na cały świat, a następnie wykorzystywał to, by wychwalać imię Boga, ogłaszając wszem i wobec: „Jestem chrześcijaninem, wierzę w Boga Wszechmogącego”. Bóg ma jedynie nadzieję, że będziesz zwykłą osobą i zwyczajną jednostką w tym świecie. Nie musisz dokonywać cudów; nie musisz przodować w różnych profesjach lub dziedzinach, nie musisz być sławny ani wybitny. Nie musisz być kimś, kogo ludzie szanują i podziwiają, nie musisz odnosić sukcesów ani zdobywać zaszczytów w różnych obszarach. Z pewnością nie ma potrzeby, żebyś wnosił jakikolwiek wkład w ramach różnych profesji na chwałę Boga. Bóg wymaga po prostu, żebyś dobrze żył, żebyś zaspokajał swoje podstawowe potrzeby, żebyś nie był głodny, żebyś miał ciepłe ubrania na zimę i odpowiednie ubrania na lato. Jeśli tylko twoje życie jest normalne i masz możliwość przetrwać, to wystarczy – tyle Bóg od ciebie wymaga. Bez względu na to, jakie masz zdolności, talenty i szczególne umiejętności, Bóg nie chce, żebyś ich używał dla sukcesu w świecie. Zamiast tego chce, byś je wykorzystywał, wypełniając swój obowiązek, czyniąc to, co Bóg ci powierza, dążąc do prawdy i ostatecznie po to, by dostąpić zbawienia. To jest rzecz najważniejsza i Bóg nie wymaga niczego ponad to. Jeśli żyjesz dobrze, Bóg nie powie, że jesteś kimś, kto oddaje Mu chwałę. Jeśli twoje życie jest zwyczajne i należysz do niższej warstwy społecznej, nie ubliża to w niczym Bogu. Jeśli twoja rodzina jest uboga, ale ty spełniasz Boży standard zadowalania się jedzeniem i ubraniem, również nie ubliża to Bogu w żaden sposób. Żyjesz i udaje ci się przetrwać, a celem twoich dążeń jest zadowalać się jedzeniem i ubraniem, zaspokajać podstawowe potrzeby i żyć zwyczajnie, móc pozwolić sobie na codzienne posiłki i mieć środki na codzienne wydatki – tyle wystarczy. Jeśli to cię zadowala, Bóg również jest zadowolony – tego właśnie Bóg chce od ludzi. Nie chce, żebyś stał się bogaty, sławny lub wysoko postawiony, ale nie pozwala ci też być żebrakiem. Żebracy nie pracują, cały dzień żebrzą o jedzenie, wyglądają żałośnie, zjadają resztki po innych ludziach, noszą łachmany, mają łaty na ubraniach, a czasem chodzą nawet w worku konopnym – jakość ich życia jest wyjątkowo podła. Bóg nie żąda od ciebie, żebyś żył jak żebrak. Jeśli chodzi o życie fizyczne, Bóg nie wymaga, byś oddawał Mu chwałę, ani nie wskazuje na określone sytuacje jako uwłaczające Mu. Bóg nie osądza nikogo na podstawie tego, czy ktoś ledwie wiąże koniec z końcem, czy pławi się w bogactwie. Bóg ocenia cię natomiast w oparciu o to, jak praktykujesz i czy spełniasz Boże wymagania, jeśli chodzi o dążenie do prawdy i zasady, których przestrzegania Bóg od ciebie wymaga. Czy uchwyciliście i zrozumieliście te dwie zasady praktykowania dotyczące kariery? Pierwsza zasada – nie angażować się w działalność charytatywną, druga zasada – zadowalać się jedzeniem i ubraniem. Obie te zasady bardzo łatwo zrozumieć.

W kościele znajdują się osoby, które wciąż są stanowczo przekonane, że działalność charytatywna to coś dobrego. Myślą: „Gdziekolwiek ktoś czegoś potrzebuje, powinniśmy pomóc. Ja osobiście przekazałem ubrania i pieniądze, a nawet zgłaszam się na ochotnika do pomocy w obszarach dotkniętych katastrofą”. Jak to oceniacie? Czy należy położyć temu koniec lub interweniować? (Nie należy interweniować). Są też tacy, którzy mówią: „Kiedy widzę kogoś żebrzącego, zwłaszcza głodne dzieci, współczuję im”. Od razu zabierają takich ludzi do siebie do domu, porządnie ich karmią, na odchodne dają ubrania i inne upominki, a potem nawet bywa, że znów się z nimi spotykają. Są skłonni robić takie dobre uczynki i zachowywać się w ten sposób, wierząc, że poprzez takie zachowanie stają się orędownikami sprawiedliwości, zostaną upamiętnieni przez Boga i będą najwspanialszymi ludźmi na świecie. Jeśli chodzi o takich ludzi, czy kościół ich powstrzymuje lub jakoś interweniuje? (Nie interweniuje). Dzielimy się z nimi odpowiednimi kazaniami, objaśniamy im wolę Boga i prawdozasady. Jeśli po tym, jak wszystko zrozumieją i zdobędą wiedzę, wciąż upierają się przy swoim i kierują się w swoich działaniach własną wolą, nie interweniujemy. Każda osoba musi wziąć odpowiedzialność za swoje słowa i czyny, ludzie są odpowiedzialni za swój ostateczny wynik i za to, jak Bóg ich ocenia. Nikt inny nie bierze za nich tej odpowiedzialności, nikt nie płaci za nich rachunku. Jeśli napotykamy na swojej drodze takich właśnie ludzi, którzy wszystko rozumieją, a i tak upierają się przy prowadzeniu działalności charytatywnej, nie korygujemy ich sposobu myślenia i postrzegania, nie interweniujemy w żaden sposób i z pewnością ich nie potępiamy. Znajdą się wciąż tacy ludzie, którzy po uwierzeniu w Boga gonią za rzeczami doczesnymi, bogactwami, stołkami w rządzie lub karierą. Czy stajemy im na drodze? (Nie). Omów z nimi odpowiednie prawdy, aby je zrozumieli, a kiedy skończysz omówienie, pozwól im samodzielnie zdecydować. To od nich zależy, jaki kierunek obiorą. Nie mieszamy się do tego, co wybierają, co chcą robić i w jaki sposób chcą to robić. Do nas należy omówienie z nimi woli Boga i prawdozasad – taka spoczywa na nas odpowiedzialność. Jeśli rozumieją, co się do nich mówi, możesz zapytać: „No dobrze, jaki zatem powinien być twój kolejny krok? Kiedy zaczniesz szerzyć ewangelię?”. Oni odpowiadają na to: „Chwileczkę, mam dostawę towarów do odebrania, mam interes do zrobienia, mam projekt, który muszę przejąć, coś, dzięki czemu zarobię mnóstwo pieniędzy, gdy już skończę. Do szerzenia ewangelii możemy wrócić później”. Ty mówisz na to: „Jak długo mam czekać?”. Oni zaś odpowiadają: „Dwa lata, może trzy”. Jeśli tak, to do widzenia. Nie musisz sobie takimi ludźmi głowy zawracać. Tak właśnie należy postąpić, czy nie jest to łatwe? (Jest łatwe). Tacy ludzie znają prawdziwą drogę, a mimo to umyślnie grzeszą. Tacy ludzie nie dostąpią ofiary za grzechy. Bóg nie powstrzymuje takich ludzi ani nie staje im na drodze; w danej chwili nawet ich w żaden sposób nie ocenia. Pozwala im swobodnie wybrać. Wy również musicie nauczyć się tej zasady. Bez względu na to, jak dużo ci ludzie są w stanie zrozumieć, naszą odpowiedzialnością jest klarownie podzielić się z nimi wolą Boga. Co potem wybiorą i jaki powinien być ich kolejny krok – to już ich sprawa, mają wolność wyboru. Nikt nie powinien się do tego mieszać i nie trzeba wyjaśnić wszystkich za i przeciw, żeby wywrzeć na nich presję. Czy to podejście jest właściwe? (Jest właściwe). Jeśli jest właściwe, to tak właśnie należy postępować. Nie działajcie wbrew zasadom i niczego nie wymuszajcie na ludziach wbrew ich woli. Oto są dwie pierwsze zasady dotyczące wyrzekania się kariery; stosunkowo łatwo i szybko można je zrozumieć.

Jeśli chodzi o temat wyrzekania się kariery, jaka jest trzecia zasada, której praktykowania Bóg wymaga od ludzi? Trzymać się z dala od różnych sił społecznych. Tej zasady już nie da się tak łatwo zrozumieć, prawda? (Tak). Choć jest trudniejsza do zrozumienia, to przecież pozostaje jedną z zasad. Ludzie powinni jej sumiennie przestrzegać, aby przetrwać w tym społeczeństwie. Jest to także postawa, podejście i sposób przetrwania, konieczne, aby móc przetrwać w tym społeczeństwie, i można powiedzieć, że jest to rodzaj mądrości służącej przetrwaniu w społeczeństwie. Trzymać się z dala od różnych sił społecznych – mogłoby się wydawać, że to kwestia, która nie dotyczy bezpośrednio każdej poszczególnej osoby, ale w rzeczywistości te różne siły społeczne kryją się wszędzie wokół nas. Są to siły nieuchwytne, byty niematerialne, ale wszechobecne. Gdy wybierasz jakiś zawód, nieważne, do jakiej klasy społecznej można go przypisać, spowija go znaczna siła powiązanej z nim pracy. Gdy wykonujesz jakiś zawód, prestiżowy bądź lichy, zawsze istnieją grupy ludzi pracujących w tej samej branży. Jeśli w ramach społeczeństwa grupy te mają na swoim koncie lata doświadczenia, kwalifikacje lub określone podstawy społeczne, to bez wątpienia tworzą niematerialną siłę. Na przykład, zawód nauczyciela nie jest uważany za prestiżowy, ale nie plasuje się też na samym dole rankingu. Ma lepsze notowania niż rolnictwo czy praca fizyczna, ale daleko mu do profesji najbardziej prestiżowych. Wykonując ten zawód, zajmujesz się zwykłą codzienną pracą, a przy okazji masz styczność z wieloma ludzi z branży. Otóż w branży tej obowiązuje określona hierarchia: im dłuższy staż pracy i większe doświadczenie, tym wyżej się człowiek plasuje. Ludzie na najwyższych szczeblach w tej branży mają pod swoją kontrolą personel, trendy, regulaminy, przepisy i kodeksy postępowania; formują oni siłę oddziałującą w obrębie branży. Na przykład, kto ma najwyższą pozycję w branży edukacyjnej? Czy jest to szef wszystkich szefów, który kontroluje branżę, a wraz z nią podlega mu twoja pensja i twoje środki na życie? W niektórych krajach istnieją związki nauczycieli; w Chinach funkcjonuje biuro ds. edukacji i Ministerstwo Edukacji. Te instytucje reprezentują siły oddziałujące na zawód nauczyciela w społeczeństwie. A jeśli chodzi o rolników, kto jest ich bezpośrednim przełożonym? Może to być nadzorca folwarku, wójt, sołtys, a nawet wprowadzane obecnie komitety ds. gospodarki rolnej. Czy nie są to właśnie siły oddziałujące w branży rolniczej? (Tak). Można powiedzieć, że obszary skupiające te różnorakie siły mają nad tobą kontrolę i wpływają na twoje myśli, twoje słowa i czyny, a nawet na twoją wiarę oraz ścieżkę, jaką kroczysz w życiu. Ich kontrola nie ogranicza się jedynie do twoich środków utrzymania; one kontrolują wszystko w twoim otoczeniu. Zwłaszcza w kraju wielkiego czerwonego smoka niewierzący nieustannie organizują seminaria ideologiczne, zdają sprawozdanie ze swoich myśli i badają je pod kątem obecności problemów takich jak elementy antypartyjne, antypaństwowe i antyludzkie. Bez względu na to, jaki zawód wykonujesz, bardziej tradycyjny, czy bardziej nowoczesny, zawsze będą istnieć jakieś siły oddziałujące w otaczającej się sferze zawodowej. Niektóre z tych sił to twoi bezpośredni przełożeni, odpowiedzialni za wypłacanie twojej pensji, twoich środków na życie. Inne siły mogą mieć charakter nienamacalny. Na przykład, powiedzmy, że jesteś zwyczajnym, niczym się nie wyróżniającym pracownikiem; w twojej sferze zawodowej będą oddziaływać różne siły. Niektórzy przymilają się do kierownika i próbują wkraść się w jego łaski, stale się wokół niego kręcą – to jest jeden rodzaj siły. Inną siłą jest grupa w bliskim otoczeniu prezesa, załatwiająca dla niego różne sprawy. Inna grupa ludzi może otaczać dyrektora działu marketingu. Wszystkie te różne siły istnieją. Jaki jest ich cel? W jaki sposób powstają? Gdy każda poszczególna osoba bierze to, czego chce, staje po tej lub innej stronie, podlizuje się tym, którzy mają władzę, by osiągnąć własne cele i przetrwać, wtedy to dochodzi do formowania się różnych sił. Niektóre siły obstają przy jakimś podejściu, natomiast inne siły popierają podejście zupełnie odmienne. Niektóre siły mogą skłaniać się do działania zgodnie z zasadami i regulaminem pracy, a inne siły mogą postępować w sposób nikczemny, lekceważąc przepisy prawa i etykę zawodową. Jakie decyzje powinieneś podejmować, żyjąc w środowisku, gdzie te różne siły współistnieją? Jak masz przetrwać? Czy powinieneś zbliżyć się do organizacji partyjnej, do kierownika albo prezesa? Czy powinieneś przymilać się do dyrektora lub szefa działu? Czy powinieneś budować dobre relacje z szefem biura lub dyrektorem fabryki? (Nic z tych rzeczy). Jednak aby przetrwać, ludzie często zapominają o swojej godności, swoich zasadach postępowania i granicach właściwego zachowania. W skomplikowanym krajobrazie tworzonym przez te siły ludzie mimowolnie opowiadają się po jednej ze stron, płyną z prądem i przyłączają się do różnych sił. Szukają takiej siły, która ich zaakceptuje i ochroni, albo szukają takiej siły, którą łatwiej im będzie zaakceptować i którą będą mogli kontrolować, wchodzą w krąg oddziaływania tej siły i stają się jej częścią. Czy to nie jest ludzki instynkt? (Tak). Czy nie jest to zdolność lub metoda przetrwania? (Tak). Bez względu na to, czy mamy do czynienia z wrodzonym instynktem, czy też umiejętnością dostosowania się do społeczeństwa i różnych grup, czy jest to zasada praktykowania, którą człowiek powinien stosować w swoim postępowaniu? (Nie). Niektórzy mogą powiedzieć: „Choć teraz mówisz, że nie należy tak robić, to gdy faktycznie znajdziesz się w takiej sytuacji, staniesz po jednej ze stron i będziesz szukał protekcji u każdej siły, która przyniesie ci korzyści i pozwoli przetrwać. W głębi serca będziesz czuł, że ludzie muszą polegać na tych siłach, aby przeżyć, że nie są w stanie żyć niezależnie, bo życie niezależne naraża ich na przemoc. Nie możesz cały czas być niezależny i zdystansowany; musisz nauczyć się uległości i trzymać się blisko różnych sił. Musisz być uważny, musisz nadskakiwać ludziom i stwarzać pozory, jakich wymaga sytuacja. Musisz iść z prądem, ćwiczyć się w pochlebstwie, obserwować trendy i wyrobić sobie intuicję. Musisz wiedzieć, co lubią i czego nie lubią twoi przełożeni, musisz znać ich temperament i osobowość, musisz dowiedzieć się czegoś o ich rodzinie, o tym, czego lubią słuchać, ile mają lat, kiedy obchodzą urodziny, jakie marki garniturów, butów i skórzanych toreb preferują, jakie są ich ulubione restauracje, marki aut, marki komputerów i telefonów, jakie oprogramowanie lubią mieć zainstalowane na komputerze, jaką rozrywkę wybierają w wolnym czasie, czyje towarzystwo lubią i na jakie tematy rozmawiają”. Aby móc przetrwać, będziesz mimowolnie i niejako naturalnie szukał ich towarzystwa, będziesz się z nimi integrował, będziesz przesadnie uczynny, będziesz robił i mówił rzeczy, do których czujesz niechęć, aby usatysfakcjonować twoich przełożonych i współpracowników, będziesz umiejętnie manewrował i kontrolował wszystko w miejscu pracy, aby zabezpieczyć sobie życie i przetrwanie. Nie obchodzi cię, czy twoje działania naruszają zasady etyki i kodeks postępowania, ani czy odzierają cię z godności. Ta właśnie obojętność wskazuje, że to początek twojego upadku, że nie można ci już pomóc. Wydawałoby się więc, że nie można ganić ludzi, którzy, nie mając innego wyboru, spoufalają się z różnymi siłami społecznymi przez wzgląd na swoje życie i przetrwanie. Jednakże zachowanie ludzi, ich decyzje i ścieżki, które obierają, wypaczają ich człowieczeństwo i charakter. Podczas gdy ludzie wchodzą w kontakt i integrują się z różnymi siłami, uczą się nieustannie stosować różne intrygi i strategie, by przypodobać się tym siłom i zadowolić je, by poprawić warunki swojego życia i przetrwania. Im bardziej się w to angażują, tym więcej energii i czasu potrzebują, by utrzymać aktualny stan rzeczy i nawiązane relacje. Toteż w ramach twojego ograniczonego czasu każde twoje słowo, każdy czyn i każdy dzień życia nie tylko pozbawione są znaczenia; są na wskroś przegniłe. Co to znaczy, że są przegniłe? Znaczy to, że każdy dzień deprawuje cię coraz bardziej, aż do momentu, kiedy nie przypominasz już ani człowieka, ani ducha. W takiej sytuacji brak ci spokoju serca, by stanąć przed Bogiem, a także, rzecz jasna, brak ci czasu na wykonywanie obowiązków. Nie jesteś w stanie całym swoim ciałem i umysłem angażować się w wykonywanie obowiązku, a jednocześnie nie jesteś w stanie ciałem i umysłem angażować się w dążenie do prawdy. Toteż nikłe są nadzieje na to, że dostąpisz zbawienia. Ponieważ postawiłeś na te różne siły społeczne, postanowiłeś się do nich zbliżyć, zintegrować z nimi i zaakceptować je, w konsekwencji tej decyzji musisz poświęcić swoje ciało i umysł na to, żeby utrzymać aktualny stan, marnotrawiąc tym sposobem swoje dni. Czujesz się fizycznie i mentalnie wycieńczony, jakbyś każdy dzień spędzał w maszynce do mięsa, ale z powodu podjętych decyzji musisz dalej tak żyć, dzień po dniu. W tym skomplikowanym środowisku różnych sił, gdy już się z nimi zintegrujesz, każde wypowiadane słowo i zawarte w nim trendy, jak również nadchodzące wydarzenia, zachowanie każdej osoby i jej najskrytsze myśli, a zwłaszcza myśli twoich bezpośrednich przełożonych, na najwyższym szczeblu tych sił – wszystko to są rzeczy, które musisz poddać ocenie i o których musisz się na czas dowiadywać. Nie możesz sobie pozwolić na nieuważność ani zaniedbanie, musisz mieć oczy dookoła głowy. Co oni myślą, jakie działania podejmują za kulisami, jakie mają plany i zamiary, co planują i jak kalkulują w odniesieniu do każdej osoby, jakie decyzje względem każdego podejmują i jakie mają względem każdego nastawienie – jeśli chcesz znać te rzeczy na wylot, musisz w głębi serca doskonale się rozeznawać w tym, jak przedstawia się stan rzeczy. Jeśli chcesz wniknąć głęboko w ten stan rzeczy, musisz całą swoją energię poświęcić, by taką wiedzę zdobyć. Musisz z tymi ludźmi biesiadować, gawędzić, rozmawiać przez telefon, szukać ich towarzystwa nie tylko w pracy, ale również w czasie świąt wolnych od pracy, uważnie obserwować ich poczynania. W efekcie, bez względu na to, jak wyglądają twoje dni, czy są pełne radości, czy przepojone bólem, nawet jeśli kiedyś czułeś chęć, by wykonywać obowiązek i dążyć do prawdy, czy byłbyś w stanie znaleźć czas, żeby się wyciszyć na tyle, aby móc wykonywać obowiązki całym ciałem i umysłem? (Nie ma mowy). W sytuacji, w jakiej się znajdujesz, twoja wiara w Boga i wykonywanie obowiązku byłyby tylko czymś w rodzaju hobby, któremu poświęcasz wolny czas. Bez względu na twoje wymagania i pragnienie wiary w Boga, w twoim obecnym stanie wiara w Boga i wykonywanie obowiązku znajdują się zapewne na szarym końcu listy twoich pragnień. Jeśli chodzi o dążenie do prawdy i dostąpienie zbawienia, być może nie śmiesz nawet o tym myśleć albo wręcz nie jesteś w stanie o tym myśleć – zgadza się? (Tak). Dlatego – a dotyczy to każdego z was – bez względu na to, w jakim środowisku pracy się znajdujesz, jeśli chcesz wejść w kontakt i zintegrować się z różnymi siłami albo jeśli już to zrobiłeś – nieważne, jakie są twoje powody czy wymówki – ostateczna konsekwencja może być tylko jedna, a mianowicie twoja nadzieja na zbawienie ulotni się jak kamfora. Bezpośrednia strata polega na tym, że brak ci czasu na czytanie słów Boga i wykonywanie obowiązku. Niemożliwe jest, byś wyciszył swoje serce przed Bogiem lub szczerze się do Niego modlił – nie jesteś w stanie nawet tego minimum osiągnąć. Ponieważ środowisko, w którym się znajdujesz, jest przesadnie skomplikowane z powodu ludzi i zdarzeń, to gdy już zasymilujesz się z różnymi siłami, można to porównać z wejściem w bagno – gdy już się w nie zapadniesz, nie jest łatwo się wydostać. Co to znaczy, ze nie jest łatwo się wydostać? Znaczy to, że gdy wkroczysz na terytorium różnych sił, nie będziesz w stanie się wyplątać z różnych spraw powiązanych z tymi siłami, z różnego rodzaju sporów, które się tam lęgną. Przez cały czas będziesz się czuł omotany przez różne osoby i zdarzenia, nie będziesz w stanie się im wyrwać, choćbyś próbował, bo stałeś się już ich częścią. Toteż każde zdarzenie, jakie ma miejsce w obrębie tych sił, jest z tobą powiązane i ciebie dotyczy, chyba że zachodzi pewna określona sytuacja. Polega ona na tym, że zachowujesz obojętność zarówno wobec korzyści, jak i niedogodności, a także wobec sporów, że patrzysz na wszystko z perspektywy niezaangażowanego obserwatora. W takim przypadku jest możliwe, że uda ci się trzymać z dala od tych różnych sporów i potencjalnych nieszczęść. Jednak gdy tylko zintegrujesz się z tymi siłami, wejdziesz w krąg ich oddziaływania i całym sercem zaczniesz uczestniczyć w każdym zdarzeniu, to bez wątpienia wpadniesz w pułapkę. Nie będziesz już w stanie grać tylko roli obserwatora; pozostanie ci jedynie rola uczestnika. A jako uczestnik staniesz się ofiarą tychże sił.

Niektórzy ludzie mówią: „Bez względu na to, w jakiej branży lub grupie się znajdujesz, nie ma większego znaczenia, czy jesteś popychadłem – kluczowe jest to, czy jesteś w stanie przetrwać. Jeśli nie dostosujesz się do organizacji i różnych sił, to nie mając nikogo, kto stanąłby po twojej stronie w społeczeństwie lub w obrębie różnych grup, nie poradzisz sobie”. Czy tak się rzeczywiście sprawy mają? (Nie). W różnych grupach społecznych celem łaszenia się do różnych sił jest „znalezienie cienia pod dużym drzewem”, znalezienie sił, które dadzą wsparcie. Tego ludzie żądają w pierwszej kolejności. Poza tym chcą też wykorzystać te siły, aby piąć się po szczeblach hierarchii i osiągnąć swój własny cel, czyli pozyskać korzyści lub zdobyć władzę. Jeśli wykonując swój zawód po prostu zapewniasz sobie środki do życia i zadowalasz się tym, że stać cię na jedzenie i ubranie, to nie musisz wchodzić w konszachty z żadnymi siłami. Jeśli to robisz, to znaczy, że nie wystarczy ci zaspokajanie podstawowych potrzeb (jedzenie i ubranie) – z pewnością kierują tobą inne pobudki, szukasz sławy bądź zysku. Czy jest ktoś, kto mówi: „Poza zarabianiem na życie chcę także się wykazać”? Czy to jest konieczne? (Nie jest). Gdy już zarobisz pieniądze na trzy posiłki dziennie i ubranie, to wystarczy – jaki sens ma wysilanie się dla poczucia dumy? Dla kogo się tak wysilasz? Dla kraju, dla przodków, dla rodziców, czy dla samego siebie? Powiedzcie Mi, co ma większe znaczenie? Wysilać się dla poczucia dumy czy zadowalać się jedzeniem i ubraniem? (Zadowalać się jedzeniem i ubraniem). Kto wysila się dla poczucia dumy, ten ma usposobienie popędliwe; duma leży u podłoża każdego jego działania. Jest to abstrakcyjne, puste pojęcie. Najbardziej pragmatycznym podejściem jest zarabianie na środki do życia. Powinieneś myśleć o tym w taki sposób: „Nie ma znaczenia, jaka jest sytuacja, kto stoi po czyjej stronie, kto wspina się na szczeble kierownicze lub urzędowe, to wszystko się nie liczy. Kto dostanie awans a kto zostanie zdegradowany, kto otrzyma podwyżkę, kto wszystkimi dostępnymi środkami zdobędzie wysokie stanowisko urzędowe – to wszystko jest nieistotne. Ja pracuję tylko po to, żeby mieć co do garnka włożyć. Z waszymi dążeniami nie mam nic wspólnego. Pracuję osiem godzin dziennie, dostaję godną pensję i jeśli jestem w stanie utrzymać siebie i swoją rodzinę, jestem zadowolony. O nic więcej nie proszę”. Rób, co do ciebie należy, i rób to dobrze, przyjmuj pensję i premie z czystym sumieniem – to wystarczy. Czy to jest właściwa postawa wobec przetrwania i wykonywanej pracy? (Tak). Czemu jest właściwa? (Bo taki człowiek przyjmuje postawę zgodną z tym, czego wymaga Bóg. Po pierwsze, nie wykonuje swojej pracy w sposób niedbały, tylko robi to dobrze. Po drugie, nie szuka ochrony u żadnych sił ani nie wkrada się w ich łaski; wystarcza mu zaspokajanie potrzeb zwykłego życia. Jest to zgodne ze słowami Boga). Oczywiście, jest to zgodne ze słowami Boga. Czy Bóg wymaga tego od ciebie, aby cię chronić? (Tak). Chronić przed czym? (Przed krzywdą ze strony szatana. Bo inaczej, gdy już uwikłamy się w takie spory, życie staje się bardzo bolesne, a ponadto nie mamy dość czasu na wiarę w Boga i wykonywanie obowiązków). To jest jeden aspekt. Jaki jest drugi zasadniczy aspekt? Gdy zaczniesz zadawać się z różnymi siłami, ostateczny skutek jest taki, że zrujnujesz sobie życie. Naprawdę nie warto! Po pierwsze, nie będziesz w stanie się ochronić. Po drugie, nie będziesz opowiadał się po stronie sprawiedliwości. Po trzecie, wejdziesz w zmowę z różnymi siłami, potęgując swoje grzechy. Toteż styczność z tymi siłami nie przynosi żadnych korzyści. Nawet jeśli dostaniesz podwyżkę lub awans dzięki łaszeniu się do różnych sił, w ilu ich kłamstwach będziesz musiał uczestniczyć? Ile złych uczynków będziesz musiał dokonać za kulisami? Ilu ludzi będziesz musiał ukarać za zamkniętymi drzwiami? Dlaczego w tym społeczeństwie wszyscy ludzie i różne branże potrzebują tych sił? Ponieważ temu społeczeństwu brakuje sprawiedliwości. Ludzie mogą się chronić tylko poprzez poleganie na działaniu różnych sił, tylko w ten sposób są w stanie zabezpieczyć swoją pozycję. Czy jest w tym sprawiedliwość? (Nie). Nie ma; wszystko opiera się na tych siłach. Ten, kto ma większą siłę, ma też ostatnie słowo, a ci, którzy mają siłę mniejszą lub nie mają jej wcale, zostają na lodzie. Nawet proces legislacyjny wygląda w ten sposób: jeśli masz znaczną siłę, prawa, które tworzysz, mogą zostać uchwalone i wdrożone. Jeśli nie masz dużej siły, żadne z praw i przepisów, które proponujesz, nie przejdą, nie staną się częścią systemu prawnego. Sprawdza się to w każdej grupie ludzi: jeśli masz istotną siłę, możesz walczyć o swoje interesy i je maksymalizować; jeśli nie masz siły, twoje interesy są zagrożone i mogą zostać przechwycone. Celem stojącym za tworzeniem różnych sił jest kontrolowanie sytuacji z wykorzystaniem tych sił, nawet przy zlekceważeniu opinii publicznej, przepisów prawa i moralności. Siły te mogą przekraczać prawo, moralność i człowieczeństwo – wszystko im wolno. Im większa czyjaś siła, tym większe jego wpływy i tym więcej ma taki ktoś okazji, by robić, jak mu się podoba, by dyktować warunki. Czy to jest sprawiedliwość? (Nie). Nie ma sprawiedliwości. Władza i siła reprezentują tożsamość takich ludzi i wskazują, jaki udział mogą mieć w korzyściach. Jeśli jesteś w grupie społecznej i chcesz tylko zapewnić sobie środki do życia, mieć na jedzenie i ubranie, jeśli nie gonisz za statusem lub reputacją i nie dążysz do zaspokojenia swoich pragnień, to wydaje się, że nie ma potrzeby, żebyś orbitował w kierunku różnych sił. Jeśli chcesz cały swój czas poświęcać na wykonywanie obowiązków, jeśli chcesz kroczyć ścieżką dążenia do prawdy i na koniec dostąpić zbawienia, ale jednocześnie chcesz przymilać się do różnych sił, to zachodzi tutaj sprzeczność. Nie ma tu efektu uzupełniania się, bo te dążenia są sobie diametralnie przeciwne, są nie do pogodzenia, jak woda i olej. Zbliżenie się do różnych sił w żaden sposób nie pomoże ci w twojej wierze w Boga ani w dążeniu do prawdy. Nie pomoże ci skuteczniej rozpoznać obrzydliwego oblicza szatana, nie zwiększy twoich wpływów ani nie umożliwi ci wiary w Boga bez odrzucenia przez świat i bez narażania się na prześladowania ze strony rządu. Niektórzy ludzie mieszkają w małej wiosce, ale w sercu noszą wielkie plany. Myślą: „Urodziłem się na wsi. Jestem rolnikiem. Choć źle mnie traktują, to jestem w stanie sobie jakoś radzić, sadząc zboże i warzywa, hodując kury, bydło i owce. Jeśli wierzę w Boga i dążę do prawdy, te warunki życia są całkiem dobre; mam wszystko, czego mi potrzeba, żeby przetrwać. Ale czemu nieustannie czuję, że czegoś mi brakuje, kiedy tak żyję i udaje mi się przetrwać w tym społeczeństwie i pośród tych ludzi?”. Czego brakuje? Tacy ludzie nie mają potężnego poplecznictwa. W jaki sposób ludzie wybierają dom? Wolą taki, za którym wznosi się wysoka góra. Ta góra jest dla nich wsparciem, sprawia, że czują się bezpiecznie. Gdyby za domem znajdowało się urwisko, nie czuliby się bezpiecznie, jak gdyby bali się, że w każdej chwili mogą runąć aż na sam dół. Podobnie wygląda sytuacja z mieszkańcem wioski: jeśli nie nawiąże relacji z kimś, kto ma reputację i status, jeśli nie będzie go często odwiedzał i nie wkradnie się w jego łaski, będzie się zawsze czuł osamotniony w swojej wiosce, będzie stale narażony na to, że inni będą nim pomiatać i że nie uda mu się związać końca z końcem. Dlatego taki człowiek stale przymila się do sołtysa. Czy to jest dobry pomysł? (Nie). Zwłaszcza gdy chodzi o wiarę w Boga, w niektórych krajach ludzie narażeni na prześladowania ze strony rządu mówią: „Jeśli podzielimy się ewangelią z sołtysem wioski i on nie uwierzy w Boga, ale jego matka, babka, żona i córka uwierzą, to czy nie zbliżymy się w ten sposób do sołtysa? Jeśli brat lub siostra z naszego kościoła ma wysoką pozycję w wiosce lub jest z rodziny sołtysa, czy kościół się tam nie ugruntuje? Czy nie zyska statusu? Czy nasi bracia i siostry wierzący w Boga nie będą mogli jeść i uprawiać ziemi w wiosce bez żadnego problemu? A to jeszcze nie wszystko. Gdy wielki czerwony smok lub Departament Pracy Zjednoczonego Frontu zacznie prowadzić dochodzenie, będziemy mieć swoich popleczników. Byłoby wspaniale!”. Stale chcesz być blisko jakiejś organizacji lub grupy sił, by mieć pewność, że nie znajdziesz się w niebezpiecznej sytuacji, by mieć pewność, że możesz wierzyć w Boga bezpiecznie i bez narażania się na prześladowania – jakież to wspaniałe! Jednocześnie obracając się wśród wpływowych ludzi, czujesz, że sam masz jakieś wpływy, prawda? To wspaniała myśl, ale czy sołtys w ogóle chce twojego towarzystwa? Czy jest on kimś, kogo mógłbyś wykorzystać? Czy pozwoli ci na taki wyzysk? Ty, osoba całkiem zwyczajna, chcesz nawiązać bliższe relacje z organizacją lub sołtysem i myślisz, że głoszenie ewangelii ot tak sobie załatwi sprawę? Czy nie musisz przynieść ze sobą upominków, i to nie byle jakich, i czy nie musisz wykonać jakichś ważnych zadań, aby móc zbliżyć się do sołtysa? Jakie macie doświadczenie? Czy łatwo jest zbliżyć się do sołtysa? Trudno byłoby zbliżyć się nawet do jego psa! A wręczenie upominku do rąk samego sołtysa nie zadziała; musiałbyś wpierw wkraść się w łaski jego żony, matki, ciotki albo babki, zaczynając od względnie łatwiejszych celów. Po co miałbyś nawiązać bliższe relacje z babką sołtysa? Sołtysa łączy z nią zażyłość, więc zaczynasz od niej i za jej pośrednictwem, osoby starszej w rodzinie, która może dobre słowo o tobie powiedzieć, stopniowo wchodzisz w krąg ludzi bliskich sołtysowi. Tak wygląda działanie okrężną drogą, czyż nie? Jeśli wręczysz upominek sołtysowi, on może zapytać: „A ty to kto?”. A ty odpowiesz: „Jestem taki a taki, z rodziny Li, ze wschodniej części wioski”. „Która to rodzina Li? Czemu ich nie znam?”. Jeśli sołtys cię nawet nie rozpozna, to czy łatwo będzie się do niego zbliżyć? (Nie będzie łatwo). Jaki upominek zwróci jego uwagę? Sztabki złota – a czy ty masz jakieś sztabki złota? Ogórki morskie – a czy on w ogóle ma na nie ochotę? Od razu pozna, czy twoje ogórki morskie są z importu, czy z rynku rodzimego; on ma zresztą pod dostatkiem takich rzeczy. Zaciskasz pasa i żyjesz oszczędnie, aby móc je kupić, sam nie ośmielasz się ich spróbować ani nawet dotknąć. Ofiarowujesz je sołtysowi, a on nie zaszczyca ich choćby jednym spojrzeniem. Dajesz mu w prezencie pasek do spodni, a on mówi: „To produkt krajowy, zgadza się?”. Ty mówisz: „Ze skóry bydlęcej”. A on na to: „Kto jeszcze dziś nosi takie paski? Nikt. Ludzie noszą paski ze skóry naturalnej, markowe, europejskie, albo takie z diamentami. Masz coś takiego?”. Odpowiadasz mu: „A jak one wyglądają? Nigdy takich nie widziałem”. On zaś na to mówi: „Jeśli ich nigdy nie widziałeś, to się nie fatyguj i nie przychodź do mnie. Czy próbujesz wcisnąć ten pasek żebrakowi?”. Czy wskórasz coś u takiej osoby i zdobędziesz jej sympatię? Myślisz, że masz chytry plan, że wszystko masz rozpracowane, ale sołtys gardzi twoimi upominkami. Gardzi nimi, a ty i tak usiłujesz się do niego przymilać. Czy to jest właściwe? Nawet jeśli bardzo spodobają mu się twoje upominki, czy jest czymś właściwym, żeby się do niego przymilać? (Nie jest to czymś właściwym). Tylko po to, żeby mieć co do garnka włożyć i żeby mieć potężnego poplecznika, jesteś gotów robić uwłaczające rzeczy. Czyż nie jest to hańbiące? (Tak). Przypochlebiasz się babce sołtysa, jego żonie i szwagierce, stosujesz różnego rodzaju nieporadne sposoby, dajesz prezenty i starasz się wejść w krąg tych ludzi. Inni mówią ci: „Te twoje prezenty na nic się nie zdadzą; to ty wpadłeś w oko sołtysowi”. Czy nadal będziesz próbował zaskarbić sobie jego względy? Żaden prezent, jaki mógłbyś ofiarować, się nie nadaje. Sołtys nawet na niego nie spojrzy, wzgardzi nim. A najgorsze jest to, że siebie samego musiałbyś przehandlować. Czy nadal próbowałbyś wkraść się jego łaski? (Nie). Czy będziesz dalej szukał takiego poplecznika? Jakim człowiekiem jest sołtys? Czy jest kimś, z kim łatwo można się skumać? (Nie). Nawet gdyby udało ci się nawiązać z nim relacje i zbliżyć do niego, to co potem? Czy jest on w stanie kontrolować twój los albo pomóc ci w dostąpieniu zbawienia? A kiedy nadejdzie czas, by stawić czoła prześladowaniom, gdy Bóg pozwoli na takie sytuacje i będzie je koordynował, czy będziesz w stanie ich uniknąć? Czy sołtys ma w tym względzie ostatnie słowo? (Nie). W wielkim planie zarządzanym przez Boga nie ma takiej siły, która miałaby ostatnie słowo, a już na pewno nie ma ostatniego słowa sołtys – nawet nie warto w tym kontekście mówić o jakiejkolwiek sile. Toteż, bytując w tym świecie, czy mieszkasz na wsi, w hrabstwie, w mieście, w dowolnym kraju, nieważne, w jakiej branży pracujesz i w jakim kraju, wszystkie te różne istniejące siły nie mają władzy nad twoim losem ani nie są w stanie twojego losu zmienić. Żadna poszczególna siła nie jest panem twojego losu, nie ma władzy nad twoim losem, ani nie kształtuje twojego przeznaczenia. Wręcz przeciwnie – gdy już zintegrujesz się z różnymi siłami istniejącymi w społeczeństwie, to wtedy właśnie spada na ciebie nieszczęście i katastrofa. Im bliżej jesteś tych sił, tym większe niebezpieczeństwo na ciebie czyha; im silniej się z nimi integrujesz, tym trudniej jest się od nich uwolnić. Te różne siły nie tylko nie przynoszą ci żadnych korzyści, ale gdy się z nimi integrujesz, one raz za razem wyniszczają cię i depczą po tobie, wypaczając twojego ducha i twój umysł, pozbawiając cię spokoju, do tego stopnia, że nie wierzysz już w istnienie uczciwości i sprawiedliwości na tym świecie. Te siły zniweczą twoje najpiękniejsze pragnienie, by dążyć do prawdy i do zbawienia. Toteż jeśli w celu przetrwania w tym społeczeństwie (bez względu na twoją klasę społeczną, środowisko, grupę i branżę, w której pracujesz) szukasz siły, na której mógłbyś polegać i która będzie twoim parasolem ochronnym, to jest to błędne i skrajne myślenie i podejście. Jeśli chcesz jedynie przetrwać, powinieneś trzymać się z dala od tych sił. Nawet jeśli te siły po prostu bronią przysługujących ci praw człowieka, to nie jest powód ani wymówka, żebyś się z nimi zadawał. Bez względu na stan, w jakim te siły trwają w społeczeństwie, bez względu na ich cele i kierunek, w jakim się rozwijają i działają, to ty, jako ktoś, kto wierzy w Boga i dąży do prawdy, nie powinieneś się do nich przyłączać ani nie powinieneś być orędownikiem w obrębie tych różnych sił. Zamiast tego zdystansuj się od nich, trzymaj się od nich z daleka, unikaj sporów, w które te siły są uwikłane, nie stosuj się do ich reguł gry, a także unikaj krzywdzących rzeczy i krzywdzących słów, których wykonywania i wypowiadania te siły wymagają od ludzi w ramach ich zawodu czy w zakresie tych sił. Nie powinieneś stać się ich częścią, a już na pewno nie powinieneś stać się ich wspólnikiem. Tego od ciebie wymaga Bóg w obrębie różnych branż i profesji, w których te różne siły istnieją: unikaj ich i trzymaj się od nich z daleka, byś nie stał się pionkiem, którego te siły poświęcą, byś nie stał się przedmiotem wyzysku przez te siły, a także byś nie stał się ich sługusem i orędownikiem.

Oczywiście w tym społeczeństwie, oprócz organizacji obywatelskich i bezpośrednich przełożonych w różnych branżach i profesjach, są jeszcze pewne nielegalne grupy społeczne, których ludzie powinni unikać – nie nawiązujcie żadnych kontaktów ani relacji z takimi ludźmi. Na przykład z tymi, którzy zajmują się lichwą. Niektórym ludziom brakuje kapitału na prowadzenie firmy i nie są w stanie uzyskać normalnego kredytu, ale mają możliwość zdobycia potrzebnych środków w formie lichwiarskich pożyczek, które są udzielane na wysoki procent i wiążą się ze znacznym ryzykiem. Niektórzy ludzie, aby dużo zarobić i uniknąć bankructwa swojej firmy, decydują się na ten krok: zaciągają lichwiarskie pożyczki. Czy osoby praktykujące lichwę są obywatelami przestrzegającymi prawa? (Nie). Prowadzą nielegalną działalność społeczną i należy ich zawsze unikać. Bez względu na to, w jakiej sytuacji życiowej aktualnie się znajdujesz, nigdy nie powinieneś brać pod rozwagę tej opcji, trzymaj się od niej z daleka i unikaj jej. Bez względu na to, jakie masz problemy z pozyskaniem środków na życie, nie myśl o tym i nie szukaj pomocy u lichwiarzy. Czy ta grupa ludzi nie przypomina organizacji partyjnej? Tak zwane praworządne społeczeństwo i świat przestępczy są do siebie pod pewnymi względami podobne. Nie myśl, że zapewnią ci środki utrzymania, wskazując jakąś drogę na skróty; to tylko pobożne życzenia. Gdy już zdecydujesz się na ten krok, gdy wkroczysz na tę drogę, czeka cię życie o wiele gorsze. Oczywiście jest jeszcze inny rodzaj tak zwanych społecznych organizacji, których nie chcemy wymieniać z nazwy i z którymi nie wolno ci szukać kontaktu, zwłaszcza gdy borykasz się ze szczególnie drażliwymi problemami, gdy stykasz się ze szczególnymi środowiskami lub gdy grozi ci poważne niebezpieczeństwo. Nie myśl o podjęciu skrajnych działań, aby się chronić, by odegnać zagrożenie i wyrwać się z trudności. W takich sytuacjach lepiej już dać za wygraną niż w jakikolwiek sposób mieć do czynienia z takimi ludźmi. Czemu miałbyś to zrobić? Czy można to nazwać uczciwością? Czy to jest uczciwość, jaką powinni wykazywać się chrześcijanie? (Nie jest). A zatem? (Nie należy z tymi ludźmi wchodzić w jakiekolwiek układy). Dlaczego? (Bo to prowadzi do gorszego życia i jeszcze większego niebezpieczeństwa). Czy chodzi tylko o to, by uniknąć niebezpieczeństwa w przyszłości? Dlaczego więc wpierw nie uwolnisz się od bezpośredniego zagrożenia? Dlaczego nie można zadawać się z tymi siłami? W Biblii, gdy Pan Jezus był kuszony, jak odpowiedział szatanowi? (Wtedy Jezus powiedział mu: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, swemu Bogu, będziesz oddawał pokłon i tylko Jemu będziesz służył” (Mt 4:10).). Ten, któremu ludzie powinni oddawać pokłon, to Bóg, i tylko Jemu ludzie powinni służyć. Jednocześnie Ten, dla którego ludzie powinni żyć, to tylko Bóg. Jeśli Bóg pozwala na to, by życie zostało ci odebrane, co powinieneś zrobić? (Podporządkować się). Powinieneś podporządkować się Bogu i wychwalać Go. Imię Boga należy wywyższać i ludzie powinni podporządkować się Bogu, nie dbając o własne życie. Jeśli jednak Bóg zdecydował, że będziesz żył, to kto jest w stanie odebrać ci życie? Nikt. Dlatego bez względu na to, co ci zagraża, nawet jeśli jest to śmierć, jeżeli jest siła, która potrafi ocalić cię od śmierci, nie jest to siła właściwa, ale taka, która należy do szatana. Co powinieneś powiedzieć? „Idź precz, szatanie! Wolę umrzeć niż się z tobą zadawać!”. Czy to nie jest kwestia zasady? (Tak). „Jest niemożliwe, żebym dzięki twoim siłom mógł przeżyć, ani nie umrę dlatego, że Bóg mnie porzucił. Wszystko jest w rękach Boga. Nie mogę w żadnym razie polegać na jakichkolwiek siłach ani iść na ustępstwa, żeby utrzymać się przy życiu”. To jest zasada, której ludzie powinni hołdować. Jeśli masz dylemat i ktoś mówi, że w społeczeństwie istnieje siła, która może cię ocalić, i jeśli ta siła faktycznie może zdołać cię ocalić, ale okryje cię hańbą, okryje hańbą chrześcijan, kościół i dom Boży; jeśli przyniesie ujmę domowi Bożemu, jak powinieneś zareagować? Zgodzić się czy odmówić? (Odmówić). Należy odmówić. Z zasady nie polegamy na żadnych siłach, aby przetrwać. Toteż bez względu na okoliczności i zagrożenia najważniejsze jest, oprócz podporządkowania się planom i zarządzeniom Boga, abyśmy nawet nie myśleli o tym, by podjąć skrajne działania w celu wyrwania się z trudnego położenia. Gdy ludzie wykonali już to, co do nich należy, i podjęli stosowne wysiłki, powinni całą resztę zostawić Bogu. Jeśli ktoś powie, że istnieje nielegalna organizacja społeczna, która jest w stanie cię ocalić, czy przytakniesz? (Nie). Dlaczego nie? Czy nie chcesz żyć? Czy nie chcesz szybko wyrwać się z tarapatów? Nawet próbując uwolnić się od zagrożenia i przeżyć, musisz stosować się do zasad postępowania. Musisz wiedzieć, co powinieneś i czego nie powinieneś czynić. Musisz mieć jasność w sercu i nie wolno ci porzucić zasad.

Jeśli chodzi o trzymanie się z daleka od różnych sił społecznych, to oprócz różnych sił, z którymi ludzie stykają się w życiu, istnieją również inne siły często pojawiające się w społeczeństwie: od nich również należy trzymać się z daleka. Czy w życiu, czy w pracy, unikaj jakichkolwiek powiązań i interakcji z nimi. Zajmuj się swoim życiem i swoją pracą, a jednocześnie nie daj się zastraszyć groźnym pozorom stwarzanym przez te siły. Odrzucając je i dystansując się od nich w swoim sercu, kieruj się mądrością, gdy wchodzisz z nimi w interakcje, i trzymaj się od nich z daleka. Tak właśnie powinieneś postępować. Miej jasność w swoim sercu, że wykonujesz tę pracę tylko po to, żeby mieć na następny posiłek i móc się utrzymać. Twój cel jest prosty – jedzenie i ubranie – nie staraj się walczyć z nimi, by coś uzyskać. Nawet jeśli oni coś ci mówią lub używają szorstkich słów; nawet jeśli mieszkasz w kraju, gdzie wierzący są prześladowani, gdzie chrześcijaństwo jest prześladowane, i niektórzy kpią z twojej wiary, wygłaszają sarkastyczne uwagi lub szerzą plotki, możesz to wytrzymać. Chroń siebie, zachowaj spokój przed Bogiem, często módl się do Niego, regularnie stawaj w Jego obecności i nie daj się zastraszyć ogromowi i zaciekłości tych sił. Ćwicz się w ich rozeznawaniu w głębi serca, ale pamiętaj, żeby trzymać się od nich z daleka. Miej baczenie na to, co mówisz, krocz ostrożnie, dbaj o pokojową koegzystencję i kieruj się mądrością, gdy spotykasz się z takimi siłami w swoim życiu. Czyż nie są to zasady praktykowania, które powinieneś stosować? (Tak). Oczywiście bez względu na to, chcesz trzymać się od tych sił z daleka, odrzucać je czy wręcz nimi pogardzać w głębi serca, musisz uważać na to, jakie wrażenie stwarzasz. Nie powinieneś pozwolić im tego wyczuć ani dostrzec. Miej jasność w sercu co do tego, że pracujesz tylko po to, by móc się utrzymać, i życie pośród nich traktujesz jako ostateczność. Po pierwsze, próbuj trzymać się od nich z daleka. Gdy zbiorowo angażują się w nielegalne działania, trzymaj się od nich z daleka i schodź im z drogi, nie powinieneś mieć nic wspólnego z ich przestępstwami. Jednocześnie chroń siebie, nie daj się wciągnąć w niezręczną sytuację, w której tamci wspólnymi siłami zaatakują cię lub wrobią w coś. Czy łatwo to osiągnąć? Niektórzy młodzi i naiwni ludzie mogą uznać to za coś trudnego, gdy pierwszy raz znajdą się w tym złożonym środowisku społecznym. Być może niektórym osobom brakuje pewnych cech lub zdolności adaptacyjnych, nie radzą sobie z relacjami międzyludzkimi, co pogarsza sytuację. Ale jedno jest oczywiste: wystarczy, żebyś posiłkując się swoimi umiejętnościami doprowadził do końca pracę, którą masz do zrobienia. Nie obrażaj nikogo; nie wymagaj zbyt wiele od kogoś, kto nie ma wiary, granic moralnych, sumienia ani rozumu. Z powodu jednego słowa lub incydentu nie wdawaj się w głoszenie wzniosłych zasad i nie mów o wierze w Boga, o tym, jak należy postępować, o sumieniu i naturze ludzkiej. Nie jest to konieczne; dobre rady zachowaj dla tych, którzy potrafią je zrozumieć. Nie wdawaj się w rozmowę z tymi, którzy nie są lepsi od zwierząt, a już na pewno nie rozprawiaj na temat prawdy. Jest to postępowanie głupie. Jeśli chodzi o tych, którzy reprezentują potężne siły, dystansuj się od nich i odrzucaj ich w głębi serca, a jednocześnie zachowuj pozory przyjaznego i ugodowego nastawienia. Staraj się jedynie zapewnić sobie środki do życia, jedzenie i ubranie, tyle wystarczy. W takim skomplikowanym środowisku życia, gdzie splatają się ze sobą różne siły, Bóg nie chce, żebyś brał w czymkolwiek udział, aby dowieść, że jesteś kimś, kto idzie za Bogiem, dąży do prawdy oraz jest dobrą i szczerą osobą. On chce, żebyś był niewinny jak gołąb i roztropny jak wąż, byś nieustannie wyciszał się przed Bogiem i przychodził przed Jego oblicze, byś modlił się i pozwolił Bogu cię chronić oraz byś osiągnął cel, jakim jest ochrona samego siebie. Jaki konkretny rezultat powinieneś osiągnąć? Chodzi o to, żebyś nie dał się oszukać nikczemnikom, byś nie dał się uwikłać różnym siłom, żebyś nie stał się ich chłopcem do bicia, pionkiem, którego poświęcą, ich kozłem ofiarnym lub obiektem ich żartów. Gdy dowiedzą się, że wierzysz w Boga, będą się z ciebie śmiać i powiedzą: „Patrzcie, oto człowiek religijny” albo „Widzicie tego świętoszka, jego Bóg jest taki a taki; on znów modli się do swojego Boga, mówi, że pieniądze, które zarabia, pochodzą od Boga”. Dlatego nie wdawaj się z nimi w rozmowy na temat wiary. Nie dawaj im żadnej przewagi. Nie musisz angażować swojej energii na kontakty i relacje z tymi ludźmi, na przekonywanie ich, że jesteś dobrym człowiekiem, ani na pozyskanie ich aprobaty. Nie potrzebujesz tego wszystkiego. Zajmuj się tym, co do ciebie należy, w sposób pryncypialny; jesteś zwykłym pracownikiem, takim jak wielu w branży. Bóg nie wymaga, żebyś głosił wśród nich słowo Boże ani żebyś omawiał z nimi prawdę. Masz się od nich zdystansować, chronić siebie, nie dać się złapać w ich pułapkę, nie ulegać pokusom, a zwłaszcza nie dać się wplątać w żadne spory, w chaos, który jest ich dziełem, w ich intrygi i zasadzki albo w różne skomplikowane sytuacje. Przez cały czas pamiętaj o celu, jaki ci przyświeca w wykonywaniu tej pracy: nie chodzi o awans, nie chodzi o to, żebyś dostał się na szczyt, wzbogacił się albo pokazał społeczeństwu, ile jesteś wart. Nie chodzi o to, żebyś zaimponował swoim liderom i przełożonym. Twoim celem jest zarobić na chleb powszedni, na środki do życia, abyś był w stanie przetrwać w tym świecie i w tym społeczeństwie, a także żebyś miał czas i dogodne warunki na wykonywanie swoich obowiązków, dążenie do prawdy i dostąpienie zbawienia. Toteż bez względu na to, gdzie pracujesz, nie staraj się o sposobności awansu, o szkolenia, studia za granicą, o dobrą opinię twoich przełożonych ani o to, by liderzy cię zauważyli. Nie potrzebujesz tego wszystkiego. Jeśli usiłujesz po prostu przetrwać i mieć za co żyć, to możesz z tych rzeczy zrezygnować. Musisz jedynie chronić siebie w ramach twojego środowiska zawodowego – to wystarczy. Bóg nie wymaga od ciebie wiele. Zasada, do której powinieneś się stosować, jest prosta: trzymaj się z dala od różnych sił, abyś nie trafił do maszynki na mięso i abyś nie stał się wrakiem człowieka w stosunkowo prostym środowisku, gdzie możesz zarobić na życie. To byłoby głupie z twojej strony. To jasne, że jesteś w stanie zapewnić sobie środki na życie za pomocą najprostszych metod pracy, a mimo to często masz chęć dołączyć do sporów, spróbować czegoś nowego lub angażować się w sprawy niezwiązane z twoją profesją i środkami do życia, przez co wikłasz się w różne złożone ludzkie sprawy, w skomplikowaną plątaninę i konflikty różnych sił społecznych. Nie możesz więc winić Boga za sytuacje, w jakich się znajdujesz; możesz winić tylko siebie i twój upadek jest twoim własnym dziełem. Często mówisz, że jesteś bardzo zajęty i że praca cię wykańcza, nie masz czasu na udział w zgromadzeniach i na wykonywanie swojego obowiązku. Jeśli znajdziesz się w takiej sytuacji, bez względu na przyczyny, jakie do tego doprowadziły, to wkrótce zostaniesz wyrzucony z domu Bożego. Rozwieje się twoja nadzieja na zbawienie. Taka była ścieżka, którą sam obrałeś, i taki będzie ostateczny rezultat twojej decyzji. Jeśli w swoim środowisku praktykujesz zgodnie z zasadami, które omawia Bóg, chronisz się skutecznie i możesz stanąć przed Bogiem z wyciszonym sercem, to nawet gdy szukasz równowagi między pracą a wypełnianiem obowiązku, będziesz wciąż miał szansę na zbawienie. Ale warunek wstępny jest taki, że musisz zdystansować się od różnych sił w społeczeństwie, wyciszyć swoje serce i jednocześnie – w ramach swoich możliwości i ograniczonych środków – wykonywać obowiązki i kroczyć ścieżką dążenia do prawdy. W ten sposób, bez względu na to, jak trudne jest twoje środowisko rodzinne i jak ograniczone są twoje indywidualne środki, będziesz szedł krok za krokiem ścieżką dążenia do prawdy dzięki ochronie, błogosławieństwom i przewodnictwu Boga. Wtedy też umocni się twoja nadzieja na zbawienie. Być może dzięki twoim osobistym dążeniom, wysiłkom i cenie, jaką zapłacisz, na koniec dostąpisz zbawienia. Niektórzy jednak poddają się w połowie drogi. Widzą, że to życie jest zbyt monotonne, że świat ich odizolował, że żyją pogrążeni w samotności, i czują, że nie mają czym się zająć, jeśli nie angażują się w różne spory, i że nie są w stanie odnaleźć ani dostrzec własnej wartości i własnej przyszłości. Dlatego porzucają zasady, których przestrzegania Bóg od nich wymaga, nie chcą być samotni, nie chcą milczeć, chcą natomiast stać się częścią różnych sił w społeczeństwie. Spierają się o każdy najdrobniejszy szczegół, wikłają się w konflikty, kłótnie i waśnie. Angażują się w różne spory i dzięki temu mają poczucie, że ich życie stało się spełnione, wartościowe i szczęśliwe – nie są już osamotnieni. Co takiego wybrali ci ludzie? Wybrali ścieżkę zaniedbywania obowiązków i rezygnacji z dążenia do prawdy. Tak to się kończy: gdy do tego dojdzie, nie ma już nadziei na zbawienie. Czy nie tak się sprawy mają? Całkiem sporo ludzi, usłyszawszy te słowa, nie uważa wcielenia ich w życie za przesadnie trudne wyzwanie. Jednak gdy już praktykują je przez jakiś czas, myślą: „Czy takie życie nie jest zbyt wyczerpujące? Ludzie często postrzegają mnie jako odmieńca, nie mam przyjaciół, nie mam swojej ferajny; ta samotność i ta izolacja to zbyt dużo, moje życie codzienne jest całkiem nijakie. To nie jest ani dobre, ani szczęśliwe życie”. Potem ci ludzie wracają do swojego poprzedniego życia i zostają wyrzuceni. Nie ma już dla nich nadziei na zbawienie. Nie potrafią znieść samotności, nie radzą sobie z tym, że są wyśmiewani i wykluczani, bo żyją zgodnie z wymaganiami Boga w tej grupie ludzi. Wolą zamiast tego żyć w otoczeniu różnych sił, które się wzajemnie zwalczają, asymilują się z różnymi siłami, wpadają w ich sidła, spierają się z nimi i walczą. Można powiedzieć, że tacy ludzie nie należą do wybrańców Boga. Nawet jeśli lubią słuchać tych kazań, to i tak wybierają integrację z różnymi siłami społecznymi zamiast trzymać się od nich z daleka. Nie trzeba chyba dodawać, że tacy ludzie z pewnością nie są tymi, którym przeznaczono zbawienie. Jeżeli jednak postanowisz trzymać się z daleka od różnych sił istniejących w społeczeństwie i jeżeli, zapewniając sobie środki utrzymania, będziesz równocześnie wypełniał powinność istoty stworzonej, to wówczas, w oparciu o tę twoją decyzję, będziesz przynajmniej miał nadzieję na zbawienie. W rezultacie spełnienia tych podstawowych warunków wstępnych będzie dla ciebie nadzieja na zbawienie.

Był kiedyś w kościele człowiek, który w jakiś sposób zaznajomił się z białą osobą, której ojciec zasiadał w parlamencie. Tak naprawdę urząd parlamentarzysty nie jest czymś niesamowitym, ale ten człowiek czuł, że to wielki zaszczyt znać osobiście syna członka parlamentu w innym kraju. Człowiek ten przekonany był, że ma status. Potem przyprowadził ze sobą tego syna parlamentarzysty i przedstawiał go każdemu, kto się napatoczył, mówiąc: „To jest syn członka parlamentu”. Zapytałem: „Syn członka paramentu? A na jakim szczeblu w parlamencie zasiada ten człowiek? Co może on dla ciebie zrobić?”. Tamten odparł: „Jego ojciec jest członkiem parlamentu!”. Powiedziałem na to: „Czy to, że jego ojciec jest członkiem parlamentu, ma cokolwiek wspólnego z tobą? Ty sam nie jesteś parlamentarzystą, więc po co to całe puszenie się?”. Ten człowiek był z siebie bardzo zadowolony. Tylko dlatego, że nawiązał znajomość z synem parlamentarzysty, zachowywał się wszędzie w sposób zarozumiały i ignorował znajomych napotykanych na ulicy. Ludzie pytali: „Czemu się z nami nie witasz?”. On odpowiadał: „Jestem w towarzystwie syna parlamentarzysty!”. Czy dasz wiarę, jaki był próżny? Czy to jest fałszywy wierzący? (Tak). Jak dom Boży ostatecznie postępuje z takimi ludźmi? (Wyrzuca ich). Takiego człowiek należy wykluczyć z kościoła, bo jest fałszywym wierzącym i oportunistą. Spoufala się z każdym, kto wydaje się mieć pozycję i siłę, a jeśli zauważa siłę wewnątrz domu Bożego, szuka z nią kontaktu. W efekcie, po jakimś czasie spędzonym w domu Bożym, uzmysławia sobie, że nie da się tu zarobić, więc znajduje sobie pracę jako dostawca jedzenia. Czuje jednak, że zasługuje na coś lepszego niż taka praca, więc wkrada się w łaski syna parlamentarzysty, myśląc, że teraz osiągnął status i nie musi już rozwozić jedzenia. Powiedzcie Mi, czy to nie jest głupie? Czy nie znajdziemy w kościele takich ludzi? (Tak). Niektórzy są z siebie dumni tylko dlatego, że znają kogoś posiadającego pozycję lub siłę. Myślą, że są wartościowi i inni niż cała reszta ludzi. Niektórzy zasiadają na jakimś mało znaczącym stanowisku urzędowym, z którym wiąże się jakaś niewielka siła, ale oni myślą, że różnią się od innych członków kościoła i że powinni mieć moc decyzyjną. Czy tacy ludzie to nie są fałszywi wierzący? (Tak). Są też tacy, którzy nie mają żadnych realnych wpływów, ale i tak stale się przechwalają: „Znam prezydenta!” albo „Znam przyjaciela kuzyna sekretarki prezydenta!”. Wchodzą w takie zagmatwane relacje i mają czelność mówić takie rzeczy. Czemu są aż tak gruboskórni? Ich historia jest tak zawiła, że nikt nie wie, o kim oni w ogóle mówią, albo po prostu ludzie tego gadania nie słuchają, bo nic ich to nie obchodzi. Tylko oni sami uznają to, o czym mówią, za coś najważniejszego i najbardziej imponującego. Niektórzy często mówią, że wśród swoich znajomych mają ministrów, dyrektorów czy wysokich urzędników. Niektórzy posuwają się nawet to stwierdzenia: „Znam ludzi po obu stronach, w praworządnym społeczeństwie i w światku przestępczym; kroczę obiema ścieżkami tak łatwo, jakby to była zwykła przechadzka”. Inni mówią na przykład: „Znam szwagierkę naczelnika powiatu”. A jeszcze inni utrzymują: „W kościele poznałem znajomą matki burmistrza”. Uważają, że mają się czym chwalić. Jaki pożytek z tego, że ktoś zna tych ludzi? Czy są oni w stanie w czymś ci pomóc? Nawet jeśli jesteś burmistrzem, dyrektorem lub gubernatorem albo ojcem czy matką gubernatora, czy twój status ma jakieś znaczenie w kościele? (Nie ma). Czy burmistrzowie i gubernatorzy nie należą do rasy ludzkiej? Czy mogą stać się ważniejsi niż Bóg? Czy nie jest odrażające, że ci fałszywi wierzący przykładają wagę do takich sił? (Jest to odrażające). Niektórzy nawet twierdzą, że znają komendanta policji, a inni mówią: „Kiedyś byłem dzielnicowym funkcjonariuszem policji i szefem lokalnego posterunku”. Jeszcze inni mówią: „Kiedyś byłem dyrektorem wspólnoty mieszkaniowej i nosiłem czerwoną opaskę”. Co czujecie, słysząc, jak oni mówią o tych tak zwanych siłach? Niektórzy fałszywi wierzący, ci, którzy nie dążą do prawdy i są wierzącymi tylko z nazwy, są tak głupi, że nie wiedzą, czy to, co ci ludzie mówią, jest prawdą, więc biorą to za dobra monetę i bardzo ich poważają. Ale co myślą w głębi serca ci, którzy dążą do prawdy? Jak oceniają tych ludzi? Od razu powiedzą, że ci ludzie są fałszywymi wierzącymi, że mówią tylko o różnych doczesnych siłach i sprawach i że przyszli do domu Bożego, by się popisywać. Nie ma co mówić o tym, że znają dalekich krewnych jakiegoś urzędnika czy celebryty; nawet jeśli oni sami są takimi krewnymi, w domu Bożym nie są nic warci, ich tytuły i pozycje nic nie znaczą, czym więc się popisują? Czy posiadają prawdę? Czy wykonują obowiązek zgodnie z zasadami? Są niczym, ale mają tupet, żeby się popisywać! Czy to nie jest bezwstydne? Czy nie przyprawia o mdłości? (Tak). Jak bardzo przyprawia to o mdłości? Chwalą się nawet tym, że mają kontakty po obu stronach prawa – czy ludzie, którzy się czymś takim przechwalają, nie są głupcami? (Są). Nie boją się, że wpadną w tarapaty. Czy ktoś, kto ma powiązania po obu stronach prawa, nie jest bandytą? Bandyci i lawiranci nie znajdą uznania w domu Bożym; należą do fałszywych wierzących i należy ich wyrzucić! A oni myślą, że mają się czym chwalić. Czy to nie świadczy o tępocie? Czy z tego można być dumnym? Oni się tym wręcz przechwalają! Niektórzy noszą na nadgarstkach grube bransolety ze złota i gdy się spiją, chwalą się nimi i mówią: „Moi przodkowie okradali grobowce i ich umiejętności były w mojej rodzinie przekazywane z pokolenia na pokolenie. Popatrzcie na tę wielką bransoletę, znalazłem ją we wspaniałym grobowcu pewnej nocy i zabrałem. I co powiecie? Imponujące, co?”. Niektórzy słyszą to i idą na policję. Taki człowiek zostaje aresztowany i nawet nie wie za co. Ludzie pytają go: „Czy ta złota bransoleta, którą nosisz, pochodzi z tej ery? To artefakt!”. Sam w głupi sposób obciąża się winą. Nie chwal się czymś, co nigdy się nie zdarzyło; uważaj, żeby policja się tobą nie zainteresowała, i nie pakuj się w kłopoty. Łatwo jest przyciągnąć kłopoty, chwaląc się takimi rzeczami; jeśli igrasz z ogniem, to się sparzysz, a na koniec doprowadzisz się do zatracenia – tylko siebie będziesz mógł za to winić. Nie wiesz nawet co powiedzieć, nie potrafisz się w tym połapać – czy to nie jest tępota? (Tak). Jeśli przechwalasz się, że jesteś w stanie zjeść dwadzieścia bułek za jednym razem, to w porządku; nie ma tu żadnego łamania zasad. Ludzie co najwyżej pomyślą, że jesteś idiotą i nie potraktują cię poważnie, ale przecież żadnego prawa nie łamiesz. Zasada trzymania się z dala od różnych sił społecznych wymaga przede wszystkim kierowania się roztropnością w każdym obszarze społeczeństwa i w każdej grupie ludzi. Jak Bóg to wyraził w Wieku Łaski: „Bądźcie więc roztropni jak węże i niewinni jak gołębice” (Mt 10:16). Chroń siebie; jeśli tylko jesteś w stanie zarobić na życie, to wystarczy. Nie podejmuj prób ani nie miej złudzeń, jeśli chodzi o wykorzystanie sił społecznych, aby zdobyć dla siebie pozycję w społeczeństwie, jeśli chodzi o związanie się z tymi siłami, wejście w ich krąg i zyskanie uznania tych sił. To są głupie pomysły i zdeprawowane myśli. Perspektywy ludzi należy skorygować. Bez względu na to, w jakim społecznym środowisku czy otoczeniu się znajdują, to jeśli kroczą drogą Boga, spotkają się z odrzuceniem ze strony społeczeństwa lub ludzkości. Ale jeśli tylko Bóg obdarza cię tchnieniem, znajdziesz sposób, by przetrwać. Musisz mieć w sobie taką ufność. Życie ludzi nie zależy od różnych sił, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, środki do życia, przyszłość i dobytek. Życie ludzi zależy od jednego słowa Boga, od Jego zarządzenia, przewodnictwa i ochrony – musisz mieć w sobie taką ufność. Aby zatem przetrwać w społeczeństwie, powinieneś przede wszystkim wybrać profesję, która pozwoli ci się utrzymać, zamiast polegać na jakichkolwiek siłach. Profesja zapewnia środki do życia: ta zasada oznacza, że ludzie, pod Bożym przewodnictwem i zarządzaniem, cieszą się wszystkim, co Bóg im dał, w tym rzeczami materialnymi i pieniędzmi, i nie polegają na jałmużnie czy środkach pochodzących od różnych sił społecznych, aby zapewnić sobie byt. Rzeczy materialne i pieniądze, których potrzebujesz na co dzień, by przetrwać, tak samo jak każdy oddech, który bierzesz, pochodzą od Boga, są dane przez Niego i nikt nie jest w stanie zabrać ci tego, co dał ci Bóg. Rzeczy materialne i wszystko, co zewnętrzne względem twojego ciała, jak twój oddech, nie są ci dane przez kogoś, kto ofiarowuje ci jałmużnę, i oczywiście nikt nie jest ci w stanie ich odebrać. Skoro Bóg cię nimi obdarzył, nikt ci ich nie pozbawi. Świadczy o tym doświadczenie, jakie stało się udziałem Hioba, taką ufność powinieneś mieć. Dzięki tej autentycznej ufności będziesz miał fundament i motywację, by stosować zasadę trzymania się z dala od różnych sił społecznych. Bazując na tym fundamencie, będziesz w stanie wyciszyć swoje ciało i swój umysł przed Bogiem, staniesz przed Nim i ofiarujesz Mu swoje ciało, swój umysł i swojego ducha, a także będziesz mógł wykonywać obowiązki, dążyć do prawdy i osiągnąć ten piękny rezultat, jakim jest zbawienie. Musisz posiadać tę wiedzę i rozumieć te prawdy. Toteż, choć „trzymanie się z dala od różnych sił społecznych” może wydawać się łatwe, to gdy stajesz w obliczu różnych wydarzeń, musisz podejmować decyzje w oparciu o różne zasady i realne sytuacje. Krótko mówiąc, ostatecznym celem nie jest po prostu zdystansowanie się i uwolnienie od tych sił, ale stosowanie metod i ścieżek praktykowania polegających na trzymaniu się z dala od różnych sił społecznych, aby osiągnąć spokój przed Bogiem, by ofiarować Mu swoje ciało i swój umysł, by stanąć przed Bogiem, wejść na ścieżkę dążenia do prawdy i na koniec zyskać nadzieję na zbawienie i spełnienie pragnień. By zatem dostąpić tego ostatecznego zbawienia, musisz stosować zasadę trzymania się z dala od różnych sił społecznych. Jest to ścieżka konieczna, jedna z kluczowych ścieżek wiodących do zbawienia. Czy nie jest tak? (Jest). Zasada trzymania się z dala od różnych sił społecznych została klarowanie omówiona. Czy jest coś, co w związku z tą zasadą jest wciąż dla was niejasne? Jeśli chodzi o określone sytuacje szczególne, czy wiecie, jak je należy traktować? Jeśli dołączenie do jakiejś siły jest tylko formalnością lub koniecznością w ramach danej profesji, czy to narusza zasadę trzymania się z dala od różnych sił społecznych? Jeśli to tylko konieczność lub formalność związana z wykonywanym zawodem, jest to akceptowalne. Siły, o których mówimy, nie mają z tym związku, z zewnętrznymi organizacjami czy grupami; my mówimy tutaj o siłach. Co to znaczy „siły”? Słowo to odnosi się do władz, siły w grupach, siły, z którą te władze i grupy działają lub sieją chaos w społeczeństwie, czy nie jest tak? (Jest). Jeśli rozumiecie już tę zasadę praktykowania, przejdźmy teraz do omówienia następnej.

Czwarta zasada brzmi: trzymać się z dala od polityki. Polityka to drażliwy temat. Trzydzieści lat temu dyskusja o niektórych przywódcach, regulacjach lub bieżących sprawach politycznych, nawet wewnątrz kościoła, spotkałaby się z krytyką ze strony sporej liczby osób. Wielu szukało wymówki, żeby wyjść, jak tylko poruszony został temat polityczny, bojąc się wypowiadać na takie tematy. Mówili: „Kto rozmawia o polityce, ten jest przeciwko partii i narodowi; jesteś kontrrewolucjonistą i trafisz do więzienia. Nie doniosę na ciebie tylko przez wzgląd na braci i siostry”. Wtedy ludzie byli bardzo wyczuleni, gdy w grę wchodziła polityka. Czy dziś jest tak samo? Jeśli polityka jest omawiana lub ujawniana wewnątrz kościoła, jeśli wielki czerwony smok i szatan są demaskowani albo tematy wyglądające na polityczne są poruszane, czy większość ludzi przyjmuje taką postawę? Czy nie zaszły pewne zmiany? (Tak). Kiedyś, gdy na zgromadzeniach mówiliśmy o tym, który demon sprzeciwia się Bogu lub prześladuje chrześcijan, niektórzy chrząkali, jakby coś im utkwiło w gardle, i wychodzili na zewnątrz, żeby odkaszlnąć. Po chwili nasłuchiwania stwierdzali: „Kontrrewolucyjna gadka się skończyła”, i wracali do środka. Ale widząc, że temat jest kontynuowany, znów zaczynali pokasływać i w końcu wychodzili. Zastanawiało mnie, o co chodzi z tym pokasływaniem. Mówiliśmy o tym, jak rozpoznać szatana i jak ujawnić jego istotę i ohydne oblicze. Czy to jest dyskusja polityczna? (Nie). Niektórzy głupi ludzie, ci tak zwani uduchowieni ludzie, którym brak duchowego zrozumienia, nie tolerowali takich tematów. Nie potrafili dokonać rozróżnienia między prawdą a politycznym zaangażowaniem, nie rozumieli, kogo Komunistyczna Partia nazywa „kontrrewolucjonistami”. Ci ludzie byli ignorantami, zindoktrynowanymi przez Komunistyczną Partię, bojącymi się, że oni sami zostaną uznani za kontrrewolucjonistów. Nie śmieli omawiać ani nawet wspominać tematu demaskowania wielkiego czerwonego smoka. Czy ktoś, kto demaskuje wielkiego czerwonego smoka, miesza się do polityki? Czy ktoś, kto wyrzeka się wielkiego czerwonego smoka, to kontrrewolucjonista? (Nie). Teraz macie śmiałość, żeby tak odpowiedzieć, ale gdybyście znajdowali się w Chinach kontynentalnych, tak samo byście odpowiedzieli? Czy ci, którzy idą za Bogiem, są przestępcami politycznymi, działającymi przeciwko partii i państwu? (Nie). Dlaczego mówicie „nie”? Kim jest przestępca polityczny? Czy angażowałeś się w politykę? (Nie). Jeśli nie, to jakim sposobem stałeś się przestępcą politycznym? (Taką łatkę przypina ludziom wielki czerwony smok). Jeśli uczestniczysz w kradzieży, jesteś złodziejem. Jeśli bierzesz udział w morderstwie, jesteś mordercą. Jeśli dokonujesz rabunku, jesteś grabieżcą. Na czym opierają się te zarzuty? Gdy angażujesz się w działalność przestępczą, stawiane są takie zarzuty, a ty jesteś w takim przypadku sprawcą przestępstwa. Jeśli jednak nie brałeś udziału w przestępstwie, to ono samo i ten zarzut nie mają z tobą nic wspólnego. Jeśli nie podążasz za szatanem lub partią, jeśli sprzeciwiasz się Komunistycznej Partii i wielkiemu czerwonemu smokowi, którego nienawidzisz, i jeśli podążasz za Bogiem, to czy angażujesz się w politykę? (Nie). Jeśli więc zostaniesz skazany jako kontrrewolucjonista lub przestępca polityczny, czy ten zarzut jest zasadny? (Nie jest). Nie jest zasadny, jest niedorzeczny. To tak jak z rolnikiem, który nie wykonuje żadnego zawodu, uprawia skrawek ziemi i zbiera plony, które następnie sprzedaje na targu. Ktoś z czerwoną odznaką zauważa go i pyta: „Hej ty, czy masz pozwolenie na pracę i zaświadczenie zdrowotne?”. Rolnik odpowiada: „Gdzie miałbym dostać pozwolenie na pracę? Nie mam żadnego zawodu, nikt mnie nie zatrudnia, więc po co mi pozwolenie na pracę?”. Rolnik nie zajmuje żadnego stanowiska ani nie wykonuje żadnej profesji, ale pytają go o pozwolenie na pracę, gdy chce coś sprzedać – czy to nie absurdalne? Gdy wierzysz w Boga i za Nim podążasz, wielki czerwony smok oskarża cię o działania polityczne. Który artykuł konstytucji narodowej pomogłeś sformułować? Który ruch polityczny pomogłeś zaplanować? Na jakim szczeblu rządowym pracujesz? Czy angażowałeś się w spory wewnątrz rządu na jakimkolwiek szczeblu? Czy brałeś udział w posiedzeniach kongresu lub zgromadzeniach państwowych? (Nic z tych rzeczy). Nie masz nawet dostępu do informacji, nie mówiąc już o angażowaniu się w politykę, ale i tak zostajesz skazany jako przestępca polityczny. Czy to nie jest zarzut sfingowany? Powiedzcie Mi, czy w tym kraju nie panuje absurd? (Panuje). Mimo to niektórzy są głupi i myślą: „O nie, zostać skazanym jako przestępca polityczny albo kontrrewolucjonista to wielka hańba dla wierzących w Boga!”. Czy to nie głupie? Są nawet ludzie, którzy zostali skazani na 15 lub 20 lat więzienia jako kontrrewolucjoniści lub przestępcy polityczni, bo wierzyli w Boga, i gdy wychodzą na wolność, mają poczucie, że okryli się hańbą. Myślą, że nie mogą się teraz nikomu pokazać, kolegom ze szkoły, przyjaciołom czy rodzinie. Zwłaszcza gdy ludzie wytykają ich palcami i szepczą za ich plecami, mają poczucie, że zrobili coś uwłaczającego. Czy to nie głupie? (Tak). Obecna epoka odrzuca cię i wielki czerwony smok cię prześladuje – czy racja jest po ich stronie? Jeśli cała ludzkość zacznie cię prześladować, czy to znaczy, że prawda nie jest już prawdą? Prawda zawsze pozostaje prawdą, bez względu na to, jak wielu ludzi powstaje przeciwko niej. Istota prawdy pozostaje niezmienna, tak samo jak zła istota szatana pozostaje niezmienna. Nawet jeśli nikt nie rozpoznaje ani nie akceptuje prawdy, prawda wciąż jest prawdą i ten fakt nigdy się nie zmieni. Gdyby cała ludzkość powstała przeciw Bogu i odrzuciła Jego słowa, pokazałoby to, że ludzkość nadal jest zła. Szatańska moc zła nie może stać się sprawiedliwością tylko dlatego, że ma za sobą wsparcie wielu ludzi i potężnych sił. Kłamstwo powtórzone dziesięć tysięcy razy staje się prawdą – to jest krętactwo i logika szatana, a nie prawda. Jeśli cały świat odrzuca wierzących, a wielki czerwony smok ich prześladuje i zniesławia, czy powinni się z tego powodu wstydzić? (Nie). Nie powinni. Gdy cierpisz prześladowanie dla sprawiedliwości, dowodzi to, że ten świat jest zaiste nikczemny, co potwierdza słowa Boga: cały świat znajduje się we władzy złego. Gdy jesteś prześladowany dla sprawiedliwości, to bez względu na to, jak słuszna jest twoja ścieżka i jak sprawiedliwe są twoje działania, nikt nie powstanie, aby ci przyklasnąć. Tymczasem szemrane interesy, jakie ludzie ubijają, zyskują poklask opinii publicznej pod warunkiem, że są prezentowane w odpowiednio pozytywnym świetle. To oni są złymi ludźmi, którzy raz po raz uciekają się do nieuczciwych chwytów i ciosów poniżej pasa.

Pociągnijmy dalej nasz aktualny temat, który dotyczy trzymania się z dala od polityki. Czym jest polityka? Musisz wiedzieć, czym jest polityka, aby zrozumieć, w jaki sposób się od niej dystansować. Czym jest polityka? Na poziomie podstawowym wiąże się ona z aspiracjami do objęcia urzędu lub kariery urzędnika państwowego. To jest jeden obszar polityki. Polityka oznacza zasiadanie na urzędzie lub robienie kariery urzędnika. W tym sensie kategoria polityki obejmuje urzędników zarówno wysokiego, jak i niskiego szczebla, szefów małych departamentów, szefów sekcji w biurach rządowych, sekretarzy oddziału partii i sekretarzy komitetu partii, dyrektorów, szefów biura, ministrów i naczelników na różnych poziomach. Co oznacza polityka? Mówiąc najprościej, jest to siła i władza, jest to symbol pewnego rodzaju władzy w społeczeństwie. Jest to jeden aspekt polityki. Co jeszcze podpada pod politykę? (Boże, czy w polityce nie chodzi też o to, by zdobyć, ustanowić i skonsolidować władzę polityczną w państwie?). Konflikty personalne i walka o władzę przynależą do polityki. Co jeszcze? Plany, strategie i metody używane w tej walce, a także wybory, kampanie i działania medialne związane z polityką i władzą również wchodzą w zakres aktywności politycznej. Takie jest najprostsze rozumienie polityki. Wchodzenie w kręgi organizacji i partii oraz walka o postęp – czy nie tak zwykli ludzie wyobrażają sobie politykę? Mówią o tym: „Mało znacząca osoba, która widzi szerszy obraz”. Choć ich pozycja jest niska, mają szeroką perspektywę. Szukają kontaktów z organizacją i z partią, dążąc do postępu. Zaczynają od wstąpienia do Ligi Młodzieży Komunistycznej, a potem zapisują się do Komunistycznej Partii. Stopniowo wchodzą w kręgi partyjne, kierują się instrukcjami partii, przyjmują jej wytyczne i orientację. Rygorystycznie trzymają się wytycznych wskazanych przez partię, wdrażając je i w pełni ucieleśniając typowe cechy członka partii. Mówią i działają na rzecz partii, chronią jej interesy, władzę, status i wizerunek w umysłach ludzi. Tworzą środki zabezpieczające partię od każdej strony. Czy to wszystko nie jest częścią polityki? (Jest). Ochraniasz organizację, a tą organizacją jest partia. Bez względu na to, jaka to partia bądź jaka organizacja utworzona przez partię, w momencie, gdy zaczynasz w tej aktywności uczestniczyć, angażujesz się w politykę. Czy ktokolwiek z was się zaangażował? (Nie). W takim razie nie ma powodu do obaw: nie jesteś przestępcą politycznym ani nie kwalifikujesz się do tego, by tak się określać. Przestępca polityczny musiałby przynajmniej pojechać za granicę i założyć organizację lub grupę na rzecz praw człowieka, brać udział w działaniach chroniących prawa człowieka, sprzeciwiać się władzy i decyzjom obecnego rządu oraz działaniom podejmowanym przez rząd. Ponadto musiałby tworzyć regulacje, systemy, zasady i przepisy, wraz z różnymi klauzulami, których członkowie organizacji musieliby przestrzegać. Musi to być zorganizowane i zdyscyplinowane, z liderami u góry i pracownikami na dole, tworzącymi kompletną i systematyczną strukturę organizacyjną na wszystkich szczeblach. Dopiero wtedy można taką grupę nazwać polityczną i tylko działania takiej grupy politycznej można uznać za uczestnictwo w polityce. Czy ktokolwiek z was w czymś takim uczestniczył? Jeśli nie, czy macie taki zamiar albo czy planujecie wstąpić do partii politycznej i zajmować przynajmniej takie stanowisko jak prawodawca lub doradca? Czy jest ktoś odpowiadający temu opisowi? Jeśli masz takie plany, to znaczy, że już zaangażowałeś się w politykę; nawet jeśli nie bierzesz w niej jeszcze czynnego udziału, to przecież masz taki zamiar. Jeśli jednak nie masz wcale takiego zamiaru, to dobrze. Jeśli jako obywatel idziesz zagłosować w wyborach, czy to się liczy jako zaangażowanie polityczne? Jeśli system danego kraju opiera się na wolności i demokracji i obywatele mają prawo głosu, czy głosowanie na tego czy innego kandydata oznacza uczestniczenie w polityce? (Nie). Nie oznacza, tak po prostu działa system w tym kraju, gdzie ludzie mają prawo głosu. Nie oznacza to uczestniczenia w polityce. Po prostu dajesz wyraz swojej osobistej preferencji, głosując na daną osobę, ale nie angażujesz się w jej walkę o władzę polityczną. Żadne działania polityczne nie mają z tobą nic wspólnego. Po prostu, jako obywatel swojego kraju, oddajesz głos na wybranego kandydata. Najzwyczajniej w świecie korzystasz z przysługujących ci praw obywatelskich i nie jest stanowi to formy działalności politycznej.

Jeśli chodzi o to, czym jest polityka, ten temat mamy już mniej więcej omówiony, więc powinno być już dość jasne, jak dystansować się od polityki. Jak to zrobić, żeby dystansować się od polityki? Po pierwsze, pomówmy o tym, jak dystansować się od polityki, a potem zastanowimy się, czemu należy tak czynić. Przed chwilą mówiliśmy o tym, czym jest polityka. Czym jest polityka? Przede wszystkim jest to uczestnictwo w walkach o władzę – jest to równoznaczne z uczestnictwem w polityce. Jesteśmy wszyscy zwykłymi ludźmi, więc nie mówmy o takich osobach jak prezydenci, prezesi partii i wysoko postawieni członkowie narodowych grup politycznych. Zamiast tego pomówmy o tym, do czego zwykli ludzie mogą się odnieść, na przykład o sekretarzu oddziału partii w agencji rządowej. Czy ta osoba jest figurą polityczną? Ktoś, kto zajmuje stanowisko partyjne w agencji rządowej, jest prominentną figurą polityczną. Jak zatem dystansować się od polityki? Co to znaczy „dystansować się”? (Nie wchodzić w interakcje z tymi figurami politycznymi). Nie wchodzić z nimi w interakcje? Ale przecież nie jesteś w stanie uniknąć kontaktów z nimi w miejscu pracy. Jeśli będziesz ich unikać, to mogą zacząć się ciebie czepiać, mówiąc: „Czemu ze mną nie rozmawiasz? Czemu się przede mną ukrywasz? Nie lubisz mnie, sekretarza oddziału partii? Jeśli masz na mój temat jakieś opinie, czy to nie znaczy, że z twoim procesem myślowym jest jakiś problem? Porozmawiajmy”. Będą chcieli pójść z tobą na „herbatkę”. Czy to będzie przyjemne spotkanie? Czy nie boisz się tego spotkania? Na przykład, sekretarz oddziału partii podchodzi do ciebie i pyta: „Hej, Xiao Zhang, jak długo tu pracujesz?”. Na co ty odpowiadasz: „Dość długo, jakieś pięć lat”. Sekretarz na to: „Wyglądasz mi na porządnego gościa. Czy wstąpiłeś do partii?”. Co odpowiesz? Jakiej odpowiedzi należy udzielić, żeby zdystansować się od polityki? (Wystarczy powiedzieć: „Nie spełniam w tym momencie kryteriów wymaganych od członków partii”). To roztropne. Czy to zdanie mówi prawdę? (Nie). Chodzi o to, żeby się jakoś wywinąć. Myślisz sobie: „Ty chytry lisie, ty stary diable, co ci do tego, czy jestem w partii, czy nie jestem? Chcesz, żebym wstąpił do partii. Jaki jest pożytek z tej twojej partii?”. Tak sobie myślisz, ale nie możesz tego temu staremu diabłu powiedzieć na głos. Musisz stworzyć pozory uprzejmości. Mówisz: „Ty jesteś w partii od dawna, nie rozumiesz, z czym się borykają młodzi ludzie, tacy jak ja. Mamy niewielkie doświadczenie i nasza praca nie daje jeszcze dobrych wyników, nie nadajemy się, żeby wstąpić do partii. Partia jest święta; nie możemy do niej wstąpić, nie mając ku temu podstaw. Myślałem o tym, żeby wstąpić do partii…”. Wystarczy odpowiedzieć w kilku słowach. Czy w głębi serca chcesz wstąpić do partii? (Nie). Nawet jeśli zaproponują ci preferencyjne warunki albo awans i stanowisko urzędnicze, to i tak cię to interesuje, zgadza się? Aby objąć jakiś urząd i robić karierę urzędniczą, konieczne jest dołączenie do organizacji, wstąpienie do partii lub nawiązanie bliższych relacji z partią. Zanim dostaniesz urząd lub awans, musisz spoufalić się z partią. Aby trzymać się z dala od polityki, należy w pierwszej kolejności zdystansować się od partii politycznych. Ktoś może zapytać: „Czy chodzi tylko o Komunistyczną Partię?”. Nie, chodzi o wszelkiego rodzaju partie. Co reprezentuje partia? Siłę polityczną. Grupa, która ma polityczny manifest, program i cel, to partia polityczna. Bez względu na to, jaki partia ma program, jej jedynym celem jest sformować siłę i użyć tej siły, by poszerzyć swoje wpływy i zdobyć władzę na arenie politycznej. Taka jest racja bytu każdej partii politycznej. Każda partia istnieje nie po to, by przynieść korzyść narodowi, ale po to, by rosnąć w siłę i zdobyć władzę. Innymi słowy, chodzi jej o posiadanie władzy i siły. Czy nie tak się sprawy mają? (Tak). Dlatego jeśli ktoś chce trzymać się z dala od polityki, to w pierwszej kolejności nie może formalnie dołączać do żadnej partii politycznej. Niektórzy mogą zapytać: „A co jeśli kiedyś byłem członkiem tej czy innej partii?”. To trochę skomplikowane. Jeśli chcesz odejść z partii, to najlepiej byłoby zerwać z nią wszelkie stosunki. Jeśli nie chcesz odejść z partii lub jest to kłopotliwe, to musisz się dobrze zastanowić nad tym, co powinieneś zrobić. W każdym razie, czy to formalnie, czy też w duchu, powinieneś trzymać się z dala od polityki, a to oznacza w pierwszej kolejności trzymanie się z dala od partii politycznych. Gdy już się od nich zdystansujesz, będziesz osobą niezależną. Nie będziesz ulegał wpływom żadnych sił politycznych ani nie będziesz działał na rzecz takich sił. Nie wstępować do żadnej partii – oto fundament praktyki, polegającej na trzymaniu się z dala od polityki. Ponadto jeśli chodzi o jakąkolwiek siłę polityczną, na przykład sekretarza oddziału partii, dyrektora czy kadrowego w biurze rządowym, zasada jest prosta: należy zachować dystans. Na przykład, jeśli sekretarz oddziału partii mówi ci: „Xiao Zhang, masz chwilę? Zjedzmy razem obiad po pracy. Jutro zaczyna się weekend, chodźmy pograć w koszykówkę”. Możesz odpowiedzieć: „A to pech, mój synek choruje. Wczoraj miał gorączkę. Nie miałem czasu zabrać go do lekarza, bo pracowałem. Jutro idę z nim do szpitala”. Przy innej okazji sekretarz mówi: „Xiao Zhang, od dawna nie rozmawialiśmy, Może utniemy sobie przyjacielską pogawędkę, co ty na to?”. Jaki jest jego cel? Chce zrobić z ciebie swojego następcę. Jeśli jeszcze się nie domyślasz, o co mu chodzi, musisz się nad tym dobrze zastanowić. Jeśli natomiast już na to wpadłeś, to nie czekaj na nic, tylko spróbuj się jak najszybciej wywinąć, mówiąc na przykład: „Wczoraj moja mama powiedziała, że nie czuje się zbyt dobrze i chce, żebym zabrał ją do szpitala. Czy to nie pechowy zbieg okoliczności?”. Wymigujesz się raz za razem i kiedy sekretarz to zauważy, pomyśli: „Za każdym razem, gdy go zapraszam na spotkanie, coś wyskakuje, za każdym razem, gdy próbuję się do niego zbliżyć, coś musi się wydarzyć; on nie umie docenić moich względów, więc znajdę sobie kogoś innego!”. Może sobie szukać kogo chce, najważniejsze, że to nie będziesz ty. Zazwyczaj traktujesz go po przyjacielsku, ale kiedy chce cię awansować, szukasz wymówek i unikasz go, tracisz zapał i on nie jest w stanie odgadnąć, co myślisz. W gruncie rzeczy doskonale zdajesz sobie sprawę, jakie masz podejście: „Nie będę się z tobą zadawał, diable! Mam Boga w sercu i Bóg mówi mi, żebym trzymał się z dala od polityki. Ty jesteś figurą polityczną i będę się od ciebie trzymał z daleka. Chcesz mnie awansować na stanowisko urzędowe i zrobić użytek z moich talentów dla własnych korzyści, ale ja nie dam ci do tego żadnej sposobności! Nawet gdybym miał tylko zamiatać podłogi i wynosić śmieci w tym biurze rządowym, nie zostanę urzędnikiem! Zarabiam tyle, żeby się utrzymać, nie będę wam służył!”. W rzeczywistości jednak musisz powiedzieć tak: „Wy, przywódcy, jesteście całym sercem oddani narodowi, zajmujecie się niezliczonymi sprawami, służycie ludowi i troszczycie się o zwykłych ludzi! A my, zwykli ludzie, mamy ograniczoną świadomość, dbamy tylko o własne brzuchy; nie gramy w tej samej lidze co wy, nie jesteśmy w stanie robić tego, co wy, przywódcy”. Odgrywasz przed nim rolę głupka, więc nie domyśla się, co tak naprawdę myślisz. Nawet jeśli masz talenty, to się z nimi nie obnosisz. Tylko w krytycznych momentach pokazujesz, że je masz, i on widzi, że jesteś faktycznie utalentowany. Zazwyczaj popełniasz kilka drobnych błędów, żeby on nie myślał, że jesteś aż tak uzdolniony, ale i tak bez ciebie sobie nie poradzi w pracy. To właśnie jest mądrość. Pogrywasz sobie z szatanem, wykorzystujesz go, by pełnił służbę, zarabiasz jego pieniądze, ale nie zbliżasz się do niego i gardzisz nim w głębi serca, zgadza się? To właśnie znaczy trzymać dystans. Czy to potraficie? (Tak). On mówi ci: „Xiao Zhang, chodźmy coś razem zjeść; na co masz dziś ochotę?”. Ty odpowiadasz: „Już dawno nie jadłem makaronu ze smażoną fasolką i bułeczek na parze; na takie jedzonko mam ochotę. Idę do domu na lunch, przynieść ci coś do zjedzenia?”. Odpowiadasz mu w ten sposób, a kiedy on to słyszy, mówi: „Jedzonko? Świnia by się tego nie tknęła, a co dopiero ludzie!”. Nie chce do jedzenia niczego, co mu proponujesz, i myśli sobie: „Jeśli chodzi o tego kolesia, sprawdza się przysłowie, mówiące, że kto rodzi się głupcem, tego wyleczyć się nie da. Kto dzisiaj jeszcze jada bułeczki na parze i makaron z fasolką? Urzędnicy jadają dużo lepiej!”. Ci urzędnicy chodzą do restauracji i wydają publiczne pieniądze, pławią się w chwale i splendorze bycia urzędnikiem i spożywają tylko sute posiłki: jedno takie danie kosztuje ponad tysiąc juanów. Jedzą małpie móżdżki i skórę z jeża. Te demony i diabły zjedzą wszystko, nie ma czegoś takiego, czego by nie zjedli albo nie wypili. Co myślisz sobie w głębi serca? „Nie będę miał żadnego udziału w twoich grzechach, będę trzymał się od ciebie z daleka, pomiocie diabelski, nikczemniku, który je ludzkie ciało i pije ludzką krew! Wolę makaron z fasolką i bułeczki na parze od twojego ekstrawaganckiego stylu życia. Nawet gdybym miał jeść suchą paszę, nie będę się z tobą zadawał; nie dam się złapać w pułapkę twojej nikczemności i twoich grzechów. To diabły jedzą ludzkie ciało i piją ludzką krew, nie ludzie. Jaki będzie ostateczny rezultat? Z całą pewnością trafisz do piekła i poniesiesz karę! Robię ustępstwa i idę na kompromis, zarabiam na życie pod twoją władzą, ale moim celem jest zapewnić sobie środki do życia, podążać za Bogiem i wykonywać obowiązek. Nie szukam awansu ani zaangażowania politycznego; Gardzę tobą z całego serca!”. Nieważne więc, w jaki sposób przełożony kusi cię obfitym posiłkiem, nie ulegasz. Jeśli w trakcie weekendu zaprosi cię na karaoke, gdzie będą cię otaczać piękne kobiety i będziesz pił wyborne wino, jeśli zaprosi cię do herbaciarni na relaks lub rozrywkę albo na drag show, to pójdziesz, czy nie pójdziesz? Jeśli zależy ci na bliskich kontaktach z organizacją lub partią, to będziesz musiał pójść. Ale w tym momencie mówisz: „Praktykuję słowa Boga, trzymam się z dala od polityki, nie będę w tym wszystkim uczestniczyć, nie będę miał udziału w ich grzechach”. Nazajutrz, gdy się zejdą, mówią o tym, jaka piękna jest pani taka a taka, że jest królową balu, że świetnie śpiewa, jakie pyszne jest wino francuskie z jakiegoś rocznika, gdzie jest najlepsza rozrywka, gdzie można skorzystać z gorących źródeł… Gdy oni tak rozmawiają, czy im zazdrościsz? Czy czujesz zawiść? Musisz założyć słuchawki, zatkać sobie uszy; nie słuchaj tych diabłów paplających bez sensu, trzymaj się od nich z daleka, zachowaj spokój w sercu, nie bierz udziału w grzechach grzeszników, trzymaj się z dala od ich plugawego życia i nie daj się wciągnąć w ich nikczemność. Twoim celem jest trzymać się z dala od polityki. Ci, którzy chcą piąć się wyżej, nawiązać bliskie relacje z organizacją i dostać awans: celem ich życia jest uczestnictwo w polityce, wejście do polityki, zdobycie pozycji w kręgach politycznych i prowadzenie życia nieodpowiedniego ani dla człowieka, ani dla diabła. Ty jesteś ich skrajnym przeciwieństwem. Musisz trzymać się z dala od takiego plugawego życia. Celem trzymania się z dala od takiego życia jest to, aby nie pragnąć dla siebie perspektyw w polityce ani nie dbać o nie. Twoją przyszłością jest dążenie do prawdy i dostąpienie zbawienia. Toteż powinieneś mieć w sercu jasność co do tego, że wszystko, co teraz robisz, ma znaczenie i wartość; robisz to przez wzgląd na dążenie do prawdy i dostąpienie zbawienia. Nie jest to poświęcenie pozbawione znaczenia i nie postępujesz wcale w sposób nietypowy. Co więcej, nie jesteś sam. Ostatecznym zatem celem trzymania się z dala od takiego grzesznego życia jest odseparowanie się od tych ludzi, zdystansowanie się od tego, co nazywają oni polityką. Taka jest druga zasada trzymania się z dala od polityki – zachować dystans.

Trzymanie się z dala od polityków to wymagane minimum, a ponadto chodzi o to, żeby w polityce nie uczestniczyć. Na przykład, jeśli istnieje możliwość awansu na szefa działu, dyrektora albo kierownika biura, wszyscy chcą się pokazać od najlepszej strony, podnoszą swoją wydajność, dają prezenty przełożonym, pociągają za sznurki, imają się różnych sposobów i środków, by pokazać przełożonym swoje talenty, zdolności i wartość, a nawet pozwalają by tę ich wartość wykorzystywano. Szafują pochlebstwami i podlizują się przełożonym oraz robią wszystko, co oni im każą, nawet jeśli czują wewnętrzne opory. Niektórzy ludzie oddają pieniądze, a inni oddają nawet swoje ciała, byle tylko zaangażować się w rozrywki polityczne. W ramach tych rozgrywek niektórzy nawiązują bliższe kontakty z liderami, inni obdarowują liderów mnóstwem pieniędzy i prezentami, inni oferują liderom swoje ciała, a ich ostatecznym celem jest awans lub protekcja ze strony liderów oraz aktywne uczestnictwo w polityce. Jako ktoś wierzący w Boga, jeśli wiesz, że te praktyki wiążą się z uczestnictwem w polityce, powinieneś trzymać się z daleka. Po pierwsze, nie dawaj prezentów i nie szukaj kontaktów, aby mieć widoki na przyszłość w polityce lub zdobyć stanowisko urzędowe. Nie ujawniaj swoich zalet liderom i nie stosuj skrajnych środków, aby cię zauważyli. Niech inni ze sobą rywalizują, ty się w to nie mieszaj. Ilekroć szef wręcza ci nominację, mów: „Tym razem się nie zdecyduję, nie mam kwalifikacji”. Wystarczy, że wymówisz się brakiem kwalifikacji i puścisz innych przodem; jest mnóstwo ludzi, którzy będą gotowi stanąć w szranki. Kiedy szef mówi: „Xiao Zhang, tym razem twoja kolej”, odpowiedz: „Nie mam jeszcze odpowiednich kwalifikacji, proszę mi wybaczyć. Nie nadaję się. Niech Xiao Li się tym zajmie, a jeśli on się nie nadaje, to może Xiao Wang. Niech oni się tym zajmą”. Szef powie: „Czy ty jesteś głupi? Jeśli oni się tego podejmą, ominą cię korzyści. Nie kupisz sobie domu, nie dostaniesz premii ani podwyżki”. Na to ty odpowiedz: „Jeśli nic nie zyskam, to nic nie zyskam. Mam dość pieniędzy na jedzenie i bieżące wydatki, więc proszę się nie obawiać, szefie. Jeśli mimo to się niepokoisz, to daj mi trochę większą premię pod koniec roku”. Nie bierz udziału w ich rozgrywkach. Jeśli ktoś chce angażować się w rywalizację, niech to robi. Ty nie uciekaj się do żadnych podchodów, nie trać energii i nie płać żadnej ceny. Nie wydawaj ani grosza, nic nie mów, nie rób niczego dodatkowego ani nie wysilaj się ponad miarę, żeby dostać awans. Nawet jeśli masz warunki i koneksje z odpowiednimi osobami, nie angażuj się. Na tym w istocie polega wyrzekanie się, trzymanie się z daleka. Ci ludzie oddani światu patrzą na ciebie zawsze z politowaniem i powtarzają w kółko: „Jesteś głupcem i prostakiem!”. Ty odpowiedz na to: „Możecie mówić o mnie, co tylko chcecie; nie mam zamiaru się angażować”. Ludzie pytają: „Dlaczego nie chcesz się angażować?”. Odpowiedz im tak: „Zarabiam tyle, ile mi potrzeba. Brakuje mi kwalifikacji. Wy wszyscy jesteście lepsi ode mnie, więc wy się angażujcie”. Czy jesteś w stanie powstrzymać się od zaangażowania? (Tak). Oczywiście, jeśli masz możliwość awansu na zastępcę szefa działu lub wicedyrektora, możesz odmówić, ale jeśli zaoferują ci stanowisko szefa biura lub gubernatora prowincji, to czy wtedy też nie ulegniesz? To może nie być takie łatwe: im wyższe stanowisko, tym większa pokusa, tym większa władza się z nim wiąże, tym silniejszy wabik, bo gdy masz większą władzę, to jesteś lepiej traktowany, twoje słowa wywierają większy wpływ i odczuwasz większe zadowolenie fizyczne. Pomyśl, taki burmistrz, gubernator czy prezydent ma swoją urzędową rezydencję. Wszystkie wydatki, w domu i poza domem, są pokrywane z budżetu państwa. Toteż im częściej obracasz się w towarzystwie ludzie z wyższej klasy, tym większą pokusę odczuwasz, a im więcej masz okazji, żeby się z nimi spotykać, tym trudniej przychodzi ci z tych okazji zrezygnować. Aby uniknąć pokus, pracujesz u podstaw, na najniższym szczeblu, i obchodzisz kręgi wyższej klasy szerokim łukiem. Powstrzymujesz się od wkroczenia w tę kręgi i na tym właśnie polega zachowanie dystansu. Nic z tego, co mówisz i robisz, nie wiąże się w żaden sposób z polityką; chodzi o to, żeby od tych spraw trzymać się z daleka. Jeśli ktoś zostaje wybrany na wysokie stanowisko urzędowe w ramach jakiegoś konkursu albo jeśli ktoś zdobywa potężną władzę, nie zazdrościsz im, nie czujesz się skrzywdzony i nie masz żalu, bo w kolejnej próbie bądź sytuacji zaaranżowanej przez Boga udało ci się zastosować zasadę trzymania się z dala od polityki, zasadę, której przestrzegania wymaga Bóg. Spełniłeś Boże wymaganie i w konfrontacji z szatanem odniosłeś zwycięstwo; w oczach Boga jesteś zwycięzcą i On cię aprobuje. Niektórzy ludzie mówią: „Skoro Bóg mnie aprobuje, to może sprawi, że moja pensja odrobinę się podwyższy?”. Nie, aprobata i uznanie, które jako zwycięzca zyskujesz w oczach Boga, oznaczają, że posunąłeś się o jeden krok bliżej do zbawienia oraz że Bóg patrzy na ciebie o wiele łaskawiej – to jest wielki zaszczyt. Czy łatwo jest trzymać się z dala spraw politycznych? Jeśli kogoś raduje rywalizacja, niech sobie rywalizuje. Jeśli ktoś lubi przemawiać na rzecz spraw politycznych, niech sobie przemawia. Jeśli ktoś uwielbia angażować się w takie sprawy, niech sobie to robi. W każdym razie ciebie te sprawy nie obchodzą i nie zawracasz sobie nimi głowy, bo nie szukasz awansu i nie wyznaczasz sobie celów związanych z karierą urzędniczą. To jest właśnie trzecia zasada trzymania się z dala od polityki – nie angażować się.

Czwarta zasada trzymania się z dala od polityki brzmi: nie stawać po żadnej stronie. „Stanąć po jakiejś stronie” to żargonowe wyrażenie używane w polityce i odnosi się ono do powszechnego zjawiska w polityce. Gdy uczestniczysz w życiu politycznym, musisz jasno określić swoje stanowisko, na przykład, czy popierasz Partię A, czy Partię B. Gdy tylko zaangażujesz się w politykę, musisz stanąć po jakiejś stronie. Jeśli się nie angażujesz, to nie musisz brać żadnej strony, możesz powiedzieć, że zachowujesz bezstronność. Jeśli zachowujesz neutralność i nie obchodzą cię ich spory ani powody tych sporów, to wtedy jesteś bezstronny. Nie jesteś stronnikiem ani Partii A, ani Partii B, nie opowiadasz się po żadnej ze stron. Mówisz: „Nie staję po żadnej stronie, wstrzymuję się od głosu. Mam dobre relacje zarówno z A, jak i z B, ale nie jestem z nimi blisko. Nie uczestniczę w ich walkach”. Ludzie nie wiedzą, co mają myśleć: czy trzymasz stronę Partii A, czy Partii B? Każdy próbuje przeciągnąć cię na swoją stronę, ale nikomu się to nie udaje. Ostatecznie dociera do nich, że nie trzymasz strony żadnej partii. W końcu twój bezpośredni przełożony mówi: „Ty mendo, czemu nie poparłeś mnie w tak krytycznym momencie?”. Odpowiadasz na to: „Szefie, nie śmiem aspirować do takiego zaszczytu, nie mam aż tak lotnego intelektu, nie jestem zbyt kompetentny; boję się, że cię rozczaruję, szefie, proszę, daruj mi. Jestem nikim, na ulicy schylam się, żeby podnieść zgubiony przez kogoś miedziak; jestem przeciętniakiem, nie mam odwagi, żeby stanąć po którejkolwiek ze stron. Oszczędź mnie i puść mi to płazem. Następnym razem na pewno stanę za tobą murem”. Tak naprawdę po prostu go zbywasz. Nie obraziłeś go i on nic nie może nic z tym zrobić. Ci ludzie mogą się kłócić i walczyć ze sobą, jak tylko chcą, ale z tobą nie ma to nic wspólnego, ty jesteś autsajderem. Dlaczego mówię, że jesteś autsajderem? Nie robisz kariery urzędniczej, nie chcesz się wybić, nie dążysz do tego, żeby okryć chwałą swoich przodów ani nie szukasz dla siebie perspektyw w życiu politycznym; twoim celem jest trzymać się z dala od kariery urzędniczej i od ludzi w polityce. Umyślnie zatem pozostajesz bezstronny, nie opowiadasz się ani za Partią A, ani za Partią B, i nie obchodzi co, kto po jakiej stronie staje. Ilekroć ktoś próbuje cię przekonywać, obracasz to w żart i udajesz Greka, mówiąc: „Nie wiem, kto ma rację, wszyscy jesteście moimi dobrymi przyjaciółmi, będę się cieszył bez względu na to, kto wygra”. Oni mówią: „Ale z ciebie straszna menda!”. Na co ty odpowiadasz: „Nie jestem mendą, jestem po prostu głupi; to wy jesteście ekspertami!”. Udajesz przed nimi, że masz mętlik w głowie. Czy to w porządku być bezstronnym? Nie bądź naiwny, nie daj się zmanipulować tym, którzy chcą cię wykorzystać. Na każdym szczeblu polityki woda jest mętna – nie widać dna. To nie jest krystalicznie czyste źródło w górach, to jest jedno wielkie bagno. Jeśli lider dobrze cię traktuje, spoufalasz się z nim i bierzesz jego stronę, ale nie wiesz, czy to się dla ciebie skończy dobrze, czy też źle. Nie masz pojęcia, co przyniesie mu przyszłość, czy wyląduje za kratkami, czy może wejdzie na sam szczyt. Ci ludzie są jak krokodyle na mokradłach, jedne większe, inne mniejsze. Jako osoba pozbawiona znaczenia, nie jesteś w stanie ustalić, czy każde słowo, jakie pada z ich ust, to prawda, czy może fałsz, kogo traktują dobrze, a kogo nie, i jaki jest cel ich codziennych działań – nie możesz tego wiedzieć. Toteż jeśli chcesz chronić siebie, najważniejszą i najprostszą zasadą jest bezstronność. Jeśli dobrze cię traktują, pokaż swój entuzjazm; jeśli nie, to nie trać zapału, ale nie stawaj po ich stronie. Gdy coś się dzieje, obróć to w żart i udawaj, że nie wiesz, o co chodzi; gdy cię o coś pytają, mów, że nie wiesz, że nie masz co do tego jasności albo że pierwszy raz coś takiego widzisz na oczy. Czy jesteś w stanie odpowiadać w taki sposób? (Tak, teraz jestem w stanie). Czy jest czymś właściwym, aby te zasady stosować w kościele? (Nie jest). Te sztuczki mają swoje zastosowanie tylko w miejscach, gdzie przebywają diabły, ale nie pośród braci i sióstr. To nazywamy roztropnością. W miejscach, gdzie są diabły, musisz być roztropny jak wąż; nie możesz być głupi, musisz być mądry. Ktokolwiek by cię przeciągał na ich stronę, nie daj się i zachować bezstronność. Ktokolwiek by wchodził z tobą w konflikt lub okazywał ci antypatię, nie sprzeciwiaj się i nie stawaj do walki. Niech myśli, że wcale nie jesteś przeciwko niemu. Na tym właśnie polega roztropność. Nie stawaj w szranki z jakimikolwiek siłami politycznymi, trzymaj się od nich z daleka, nie wchodź z nimi w konszachty ani nie okazuj im dobrej woli. Tym właśnie jest roztropność, na tym polega bezstronność. Czy nie jest tak? (Jest). Czy wiadomo teraz, jak należy postępować? (Tak). W krytycznych chwilach musisz udawać głuchoniemego, szaleńca i głupca, niech uważają cię za zupełnego ignoranta. Jeśli każą ci coś zrobić, zrób to, przyjmuj ich radę bez żadnych obiekcji i pokaż, że jesteś posłuszny. Posłuszny do jakiego stopnia? Posłuszny jak pochlebca, który stale słucha, nie odzywa się, kiedy go nie pytają, nie jest ciekawski, jeśli chodzi o najnowsze informacje na temat szefa czy innej osoby – bądź wyjątkowo posłuszny. Jednocześnie nigdy nie wyjawiaj, co tak naprawdę myślisz; gdy tylko ujawnisz swoje myśli i intencje, oni wymierzą ci karą i dadzą nauczkę. Jeśli nie stoisz po ich stronie, nie możesz dać tego po sobie poznać – nawet jeśli ich odrzucasz, oni nie mogą się tego dowiedzieć. Dlaczego powinieneś tak postępować? Bo w ich oczach jeśli nie jest ich przyjacielem, to znaczy, że jesteś ich przeciwnikiem. Gdy tylko uznają cię za swojego przeciwnika, będą dążyć do ukarania cię: będą traktować cię jak źdźbło w swoim oku, cierń w swoim boku, będą musieli cię w końcu ukarać. Dlatego w swojej roztropności musisz udawać głupca. Nie daj im poznać, jakie masz umiejętności; jeśli dajesz wyraz swoim myślom, poglądom, opiniom i postawom odnośnie do czegokolwiek, to jesteś głupi. Zrozumiano? (Tak). W obliczu szatana i diabłów, zwłaszcza gdy stykasz się z jakąś grupą na arenie politycznej, musisz podwoić ostrożność i chronić siebie, nie uważaj się za spryciarza i nie kombinuj, nie paraduj, nie próbuj pokazać na co cię stać – trzymaj się na uboczu i nie zwracaj na siebie uwagi. Jeśli chcesz przetrwać w tak skomplikowanym środowisku, a przy tym chcesz wierzyć w Boga, wykonywać swoje obowiązki, dążyć do prawdy i dostąpić zbawienia, to po pierwsze musisz chronić siebie. Jednym za sposobów skutecznego chronienia siebie jest powstrzymanie się od prowokowania różnych sił politycznych, tak aby nie stać się obiektem ich ataku i kary – w ten sposób możesz zapewnić sobie jakie takie bezpieczeństwo. Jeśli cały czas będziesz odmawiał słuchania ich, nie będziesz im posłuszny i będziesz zachowywał dystans, znielubią cię i będą chcieli cię ukarać. Z drugiej strony, jeśli zobaczą, że masz talent i zdolności przydatne w pracy, i jeśli uznają, że mogą cię w jakiś sposób wyzyskać i że nie zdradzisz ich tajemnic ani nie zniszczysz ich reputacji, to będą chcieli zostać twoimi protektorami i mentorami. Czy to dobrze, żeby byli twoimi mentorami? (Nie). Jeśli oni mają cię na oku i chcą być twoimi mentorami, to powiedzcie Mi, czy to nie jest równoznaczne z opętaniem przez złego ducha? (Tak). Jeśli mają cię na oku, to jesteś w tarapatach. Dlatego zanim zwrócą na ciebie uwagę, nie dopuść do tego, żebyś im się spodobał; musisz udawać, że jesteś głupi, jakbyś niczego nie potrafił zrobić wyjątkowo porządnie. Rób wszystko w sposób po prostu dostateczny, możliwy do przyjęcia. Być może ich to nie zadowoli, ale nie będą mieli się do czego przyczepić i nie znajdą powodów, by się ciebie pozbyć. Tyle wystarczy i to osiąga zamierzony efekt. Jeśli wyróżniasz się wysoką wydajnością, jeśli wszystko idzie gładko, a oni są wyjątkowo z ciebie zadowoleni i mają o tobie wysokie mniemanie, to niedobrze. Po pierwsze, zobaczą w tobie groźbę dla swojej politycznej trajektorii, a po drugie, mogą chcieć przyjąć rolę twoich mentorów – żadna z tych opcji nie jest dla ciebie dobra. Dlatego żeby jakoś znaleźć dla siebie miejsce w tym otoczeniu, poza unikaniem i trzymaniem się z dala od różnych sił, musisz zadbać o coś jeszcze istotniejszego, to znaczy musisz umiejętnie zajmować się relacjami i sprawami związanymi z tymi różnymi siłami i twoimi bezpośrednimi przełożonymi. Na przykład, jeśli za bardzo się popisujesz, jeśli za bardzo próbujesz się wykazać albo jeśli postępujesz nieroztropnie, możesz znaleźć się w impasie: nie będziesz w stanie pewnych rzeczy uniknąć albo będziesz musiał zrobić coś, czego nie chcesz. Co można na to poradzić? Ta sprawa nastręcza trudności. Musisz często modlić się do Boga, wyciszać się przed Nim, pozwalać Mu, żeby cię prowadził, obdarzał cię mądrością, podpowiadał ci słowa, jakich powinieneś użyć, i sposób, w jaki powinieneś postępować, a także by pomagał ci rozeznać się w sytuacji i uporać się z nią – wtedy będziesz mógł chronić siebie i zyskasz Bożą ochronę w tych tak zagmatwanych kręgach. Dopiero wtedy, gdy zyskasz Bożą ochronę i jesteś w stanie chronić siebie, masz podstawę ku temu, żeby zachować spokój przed Bogiem, jeść i pić słowa Boga, rozmyślać nad nimi i dążyć do prawdy. Czy pojmujesz to wszystko? (Tak, pojmuję). Na tym polega zasada zachowania bezstronności.

Jest jeszcze jedna zasada wynikająca z trzymania się z dala od polityki, a mianowicie: nie ujawniać swojej opinii. Bez względu na to, czy chodzi o poglądy polityczne, postawy i trendy albo intencje i cele liderów, ich wypowiedzi i myśli albo czy mają rację, czy się mylą, nie powinieneś ujawniać swojej opinii. Kiedy szef zadaje ci pytanie: „Czy zgadasz się z tym, co właśnie powiedziałem? Jaka jest twoja opinia?”, ty mówisz: „Co powiedziałeś? Z moimi uszami jest coś nie tak, nie słyszałem cię”. Szef wpada w złość i przestaje z robą rozmawiać. W głębi serca myślisz: „Świetnie, i tak nie chciałem niczego powiedzieć!”. Powinieneś udawać głuchoniemego, nie powinieneś obnosić się ze swoimi opiniami ani popisywać się bystrością, mówiąc: „Szefie, mam opinie, mam pomysły”. Jeśli za każdym razem otwarcie zajmujesz jakieś stanowisko, to jest głupie. Nie powinieneś się odzywać, gdy masz jakieś opinie dotycząc szefa, a jeśli masz jakąś opinię na temat współpracownika albo widzisz, że szef robi coś, nie tak jak trzeba, nie piśnij nawet słówka. Jeśli lider pyta cię zatem o te sprawy, to co mówisz? „Świetna robota, jesteś na zupełnie innym poziomie niż my, szeregowi pracownicy. Naprawdę masz rozeznanie!”. Powinieneś ich chwalić i zasypywać pochlebstwami, żeby wpadli w euforię, a gdy już będziesz widział, że osiągnąłeś swój cel, przestań ich chwalić, bo już niemal przyprawiłeś się o mdłości. Bez względu na to, co mówi twój szef – czy będzie dotyczyć to wytycznych, opinii, pracy przekazanej do wdrożenia z góry albo jego nastawienia do czegokolwiek – udawaj Greka i wypowiadaj jedynie kilka niejednoznacznych zdań. Słysząc cię, szef powie: „Ten człowiek zawsze miał mętlik w głowie, więc to normalne, że w tej sprawie też jest skołowany”. Dobrze, udało ci się zachować fałszywe pozory. Nieważne, co mówi szef, nigdy nie powinieneś ujawniać swojej opinii. Jeśli jesz posiłek w towarzystwie szefa i on chce, żebyś zajął stanowisko w jakiejś sprawie, powiedz: „A niech to, popatrz, ile ryżu zjadłem; mam wysoki poziom cukru i teraz mi się w głowie kręci, nie słyszałem zbyt dobrze, co właśnie powiedziałeś. Szefie, czy możemy o tym pomówić następnym razem?”. Nigdy nie stawiaj sprawy jasno. Jeśli szef wyśle kogoś, żeby dowiedział się, co sądzisz o nim, o komitecie partyjnym lub o polityce krajowej, czy powinieneś wyrażać jakiekolwiek opinie? (Nie). Publicznie powinieneś przyjmować postawę pozbawioną opinii i poglądów, ale co z twoją prawdziwą postawą? Nawet jeśli masz jakieś poglądy, nie ujawniaj ich – to się nazywa „przechytrzyć ducha”. Jest takie alegoryczne przysłowie: „Przynosząc sztuczne kwiaty na czyjś grób, możesz przechytrzyć ducha”. Zgadza się? Gdy stajesz przed kluczowymi problemami dobra i zła, to choć masz jakieś opinie i poglądy, nie powinieneś ich wyrażać. Dlaczego? Sprawy te nie są związane z wiarą w Boga ani z prawdą, są to sprawy świata diabłów i nie mają nic wspólnego z nami, wierzącymi. Nie ma znaczenia, jakie masz poglądy, liczy się to, że te sprawy nie mają z nami nic wspólnego; choć możemy przyjąć jakąś postawę, w rzeczywistości chodzi o zrozumienie i rozeznanie się w ich istocie; naszą postawą i naszą zasadą praktykowania jest trzymać się od nich z daleka i odrzucać je, a także odrzucać ich wpływ i kontrolę. Jeśli chodzi o postawy innych ludzi, nas one nie obchodzą; przynależą do świata diabłów i nie mają nic wspólnego z wierzącymi w Boga. Sprawy te nie wiążą się z dążeniem do prawdy ani ze zbawieniem, nie mówiąc już o postawie Boga względem ciebie; dlatego nie musisz mieć żadnej postawy ani nie musisz żadnej postawy wyrażać. Możesz obrócić to w żart i powiedzieć: „Szefie, moje myślenie jest powierzchowne i mam mętlik w głowie; studiowałem politykę przez długi czas, ale nigdy nie doświadczyłem rewolucji politycznej w moich myślach, więc jako zwyczajny człowiek nie jestem w stanie pojąć odgórnych decyzji politycznych ani tego, co masz na myśli. Proszę o wybaczenie”. Taka odpowiedź jest wystarczająca. Czy tak się przechytrza ducha? (Tak). Możesz także powiedzieć: „Oczy szefa są jasne, oczy innych ludzi są przejrzyste, tylko w moich oczach jawi się zamęt: niczego nie jestem w stanie dostrzec ani pojąć! Nie jestem członkiem partii, więc nie mam w sobie jej ducha. Nie potrafię tych spraw zrozumieć. Mów do nas, szefie, górujesz nad nami. Cokolwiek powiesz, my posłuchamy i zrobimy, co każesz. To mi wystarcza”. Czyż to nie jest proste? Czy w ten sposób znajduje zastosowanie zasada nieujawniania swojej opinii? (Tak, znajduje). Takie stwarzanie pozorów i skrywanie swoich opinii pozwalają ci chronić siebie. Czy szef wie, co masz na myśli? Nie wie. Uważa cię po prostu za idiotę, myśląc: „Ten człowiek nie szuka awansu. Przy tak sprzyjających warunkach większość ludzi już by awansowała na wyższe stanowisko, być może nawet na burmistrza. Ten człowiek mógłby zostać gubernatorem prowincji, ale nie chce awansu, zachowuje się, jakby mu brakowało piątej klepki i zachowuje dystans wobec organizacji – typowy głupek!”. Co pomyślisz sobie w głębi serca? „W twoich oczach jestem głupcem, ale w oczach Boga jestem niewinnym gołębiem. Większą mam wartość niż ty. Stary diable, piastujesz urząd i uczestniczysz w polityce, myślisz, że to czyni cię kimś lepszym. W moich oczach nie jesteś lepszy od szarańczy!”. Czy możecie to powiedzieć? (Nie możemy). Nie możecie. Uważajcie, bo ściany mają uszy; możecie zwierzyć się swojemu psu w domu, ale nic więcej. Jest bardzo niewielu ludzi na tym świecie, którym możesz zaufać i zwierzać się; dlatego w obliczu sytuacji zasadniczych, czy to w kręgach politycznych, czy w innych grupach społecznych, musisz nauczyć się nie ujawniać swojej opinii, zwłaszcza gdy chodzi o politykę, władzę lub opowiadanie się po czyjejś stronie. Nie wolno ci ujawniać swojej opinii. Jeśli to zrobisz, to będzie tak, jakbyś sam nadział się na rożen nad płonącym ogniem. Jak czuje się ktoś nadziany na rożen? Jeśli chcesz się dowiedzieć, wyraź głośno swoją opinię, a się przekonasz. Czyż nie tak właśnie jest? (Tak). Czy to możliwe, żeby nie ujawniać swojej opinii? To zależy, do czego dążysz w głębi serca. Jeśli z przekonaniem dążysz do zrobienia kariery jako urzędnik, to nie tylko będziesz miał swoje zdanie, ale będziesz je jasno artykułował, także w obecności szefa, i będziesz się piął po szczeblach kariery – w takim przypadku skończysz jako marna parodia człowieka. Nie trzymasz się z dala od polityki; uczestniczysz w niej. Jeśli uczestniczysz w polityce, to proszę bardzo, możesz się zabierać. Nie pozostawaj dłużej w domu Bożym. Jesteś fałszywym wierzącym, należysz do świata, do diabła, a nie do domu Bożego – nie jesteś wśród wybrańców Boga. Choć przebywasz w domu Bożym, wkradłeś się do niego, chciałeś dostać coś do zjedzenia, otrzymać błogosławieństwo – ktoś taki nie jest tu mile widziany. Z drugiej strony, jeśli masz doskonałe kwalifikacje personalne i otwierają się przed tobą liczne możliwości kariery w urzędzie, a ty mimo to potrafisz zachować dystans, nie angażować się, pozostać bezstronnym i nie zajmować żadnego stanowiska, to znaczy, że jesteś w stanie trzymać się z dala od polityki. Czy pamiętacie te zasady? Czy da się ich przestrzegać? (Tak, da się). W kręgach politycznych wszyscy, którzy chcą się wykazać i wyróżnić, a także ci, którzy chcą wyrażać swoje poglądy i opinie, powodowani silnym pragnieniem autoekspresji – wszyscy oni mają jeden cel: marzy im się stanowisko urzędnicze. Mówiąc oględnie, chcą uczestniczyć w polityce; ale tak naprawdę chcą zdobyć stołek, chcą władzy i chcą cieszyć się wygodnym życiem dzięki swojej pozycji. Chcą wykorzystać swoją pozycję, by realizować osobiste cele i zwiększyć swój prestiż. Czy nie tak się sprawy mają? (Tak). Niektórzy niczym dobrym się nie wyróżniają, mają swoje wady, a mimo to i tak chcą zostać urzędnikami i uczestniczyć w polityce. Podejmują więc wysiłki i pną się po drabinie kariery za wszelką cenę; podlizują się przełożonym i są pachołkami funkcjonariuszy rządowych. Na koniec osiągają swój cel i spełniają swoje marzenie: uczestniczą w polityce i robią karierę urzędniczą.

Jeśli chodzi o trzymanie się z dala od polityki, omówiliśmy pięć zasad. Pierwsza zasada – nie wstępować do żadnej partii. Rządzący w każdym kraju należą do jakiejś partii politycznej, nie mówiąc już o przywódcach w krajach autorytarnych, którzy również są członkami partii. Dlatego pierwsza zasada trzymania się z dala od polityki brzmi: nie wstępuj do żadnej partii. Czy właśnie tego nie powiedziałem? (Tak). A jaka jest druga zasada? (Zachować dystans). Zgadza się, zachować dystans wobec partii i kręgów politycznych. Jaka jest trzecia zasada? (Nie angażować się). Tak, nie angażować się w żadne ich działania, ruchy lub dyskusje ideologiczne, czyli nie uczestniczyć w nich. Jaka jest czwarta zasada? (Zachować bezstronność). Zachować bezstronność, nie stawać po żadnej ze stron, niech oni sami kłócą się o to, kto ma rację; ty masz zachować bezstronność. Jaka jest piąta zasada? (Nie ujawniać swojej opinii). Nie ujawniać swojej opinii. Ktoś powie: „Jeśli nie ujawniasz swojej opinii, to czy nie robisz problemów?”. Ty mówisz: „Nie mam opinii, jestem tylko zwyczajną osobą, słabo wykształconą, myślącą w sposób prosty – jakie opinie mogę mieć? Jestem przeciętnym obywatelem, daj mi spokój”. Nigdy nie masz żadnej opinii. Gdy wzywają cię, żebyś zajął jakieś stanowisko, udajesz, że przysypiasz, że chrapiesz, a gdy ludzie zobaczą, że nie obchodzi cię postęp, nie będą cię pytać o opinie, a właśnie o to chodziło, czyż nie? Ile łącznie mamy tu zasad? (Pięć). Stosując te pięć zasad, możesz trzymać się z dala od polityki i siły polityczne nie będą na ciebie wpływać ani cię ograniczać. Jeśli stykając się z kręgami politycznymi, tymi na górze bądź tymi na dole, będziesz wcielał w życie te pięć zasad, to będziesz w stanie trzymać się z dala od polityki. Ten temat dotyczy kariery zawodowej. Rzecz jasna, nawet jeśli nie wykonujesz żadnego zawodu, te zasady i tak obowiązują, w formie niezmienionej. Nawet jeśli jesteś bezrobotny, powinieneś praktykować te zasady trzymania się z dala od polityki – zasady się nie zmieniają. Dlaczego zatem należy trzymać się z dala od polityki? Czym jest polityka? Jest walką, grą o władzę. Polityka to zarazem konspiracja i strategia. Czym jeszcze jest polityka? Polityka to także ruchy lub działania prowokowane przez różne siły. Nie potraficie nawet wyjaśnić, czym jest polityka, a mimo to wielki czerwony smok oskarża ludzi w kościele o zaangażowanie polityczne. Czy nie jest to absurd? Czy nie jest im łatwo znaleźć przewinę, jeśli tylko chcą? (Tak). To jest bezsprzecznie fałszywe oskarżenie. Niektórzy głupcy i idioci, którzy nasłuchali się nonsensu od wielkiego czerwonego smoka, ulegają mu i nie śmią dążyć do rozeznania, jeśli chodzi o wielkiego czerwonego smoka lub szatana. Gdy pojawia się temat rozeznania w odniesieniu do wielkiego czerwonego smoka lub szatana, oni chowają się w rogu i nie śmią ust otworzyć; odchrząkują tylko albo udają, że są skołowani. Po co tak udają? Nie muszą udawać: nie pojmują, czym jest polityka, jak więc mieliby w polityce uczestniczyć? Czy tacy idioci są w stanie angażować się w politykę? Toteż dla większości zwykłych ludzi trzymanie się z dala od polityki jest czymś realnie osiągalnym. Zasadniczo położyliśmy nacisk na jeden aspekt: nie należy robić niczego głupiego, należy unikać mimowolnego i bezwiednego wciągnięcia do polityki, bo ostatecznie taki ktoś staje się kozłem ofiarnym lub zostaje poświęcony, nie rozumiejąc w ogóle, co się stało. Omawiamy więc te zasady również po to, by dotarło do ciebie, że twoja inteligencja nie wystarczy, żeby pojąć prawdziwą istotę polityki. Ponadto, praktykując te zasady, będziesz w stanie lepiej chronić siebie i nie dasz się wykorzystać w jakiejkolwiek sytuacji albo wtedy, gdy pewnych rzeczy nie będziesz świadomy. Po prostu stosując te zasady, możesz zapewnić sobie względne bezpieczeństwo wewnątrz każdej grupy. Toteż zasady te stanowią nie tylko twój amulet ochronny, ale są to również zasady, których przestrzegania nakazuje ci Bóg, jeśli chodzi o obszary życia związane z polityką. Stosując te zasady, możesz czerpać korzyści, jakie przynosi prawda, i można również powiedzieć, że pozostajesz pod Bożą ochroną. Jeśli masz poczucie, że Boża ochrona jest czymś mętnym i pustym, że jej nie dostrzegasz ani nie czujesz, to możesz postanowić, że będziesz praktykował te pięć zasad. W ten sposób możesz prawdziwie doświadczyć Bożej ochrony, która jest ochroną bardziej realną. Polega ona na tym, że nie tylko posługujesz się słowami Boga, by chronić siebie, ale chronisz siebie poprzez praktykowanie słów Boga i przestrzeganie prawdozasad, które Bóg ci objawił. W każdym razie ostateczny cel zostaje osiągnięty i jesteś w stanie, poprzez trzymanie się z dala od polityki ochronić się przed złymi grupami ludzi, uniknąć różnych pokus i kryzysów, a także wyciszyć swoje ciało i swój umysł przed Bogiem, osiągnąć stan wyciszenia, spokoju i bezpieczeństwa, tak abyś mógł dążyć do prawdy. Jeśli jednak jesteś głupcem i nie wiesz, jak przestrzegać zasad, których naucza Bóg, oraz próbujesz się wyróżnić i wykazać na łapu-capu, często postępując nieroztropnie i wikłając się w różne dysputy i konflikty związane z polityką i różnymi grupami; jeśli często wpadasz w pułapki i ulegasz pokusom, jeśli tego rodzaju sprawy zakłócają i zaburzają twoje życie codzienne i jeśli cały swój czas poświęcasz na te zmagania związane ze sporami i zakłóceniami, to można powiedzieć, że twoje serce nigdy nie stanie przed Bogiem i że nigdy się przed Nim prawdziwie nie wyciszysz. Jeśli nie jesteś w stanie choćby w małym stopniu tego osiągnąć, to nie ma nadziei, żebyś pojął słowa Boga, żebyś pogłębił swoje rozumienie prawdy, żebyś praktykował prawdę i wkroczył na ścieżkę dążenia do prawdy, aby dostąpić zbawienia. Jeśli dasz się usidlić tym rzeczom, to będzie równoznaczne z usidleniem przez diabła. Jeśli nie masz zasad, którymi mógłbyś się kierować, to ostatecznie te rzeczy cię całkowicie pochłoną. Twoje życie codzienne, twoje serce i twoje życie zostaną uwikłane w te spory i zmagania. Będziesz myślał tylko o tym, jak się tych rzeczy pozbyć, jak walczyć i spierać się z tymi ludźmi, jak dowieść swojej niewinności i zażądać sprawiedliwości. W efekcie im bardziej dajesz się wciągnąć w te sprawy, tym bardziej pragniesz szybko dowieść swojej niewinności, zażądać sprawiedliwości i dostać wyjaśnienie, tym większy chaos i zamęt zapanuje w twoim sercu. Im bardziej skomplikowane jest twoje środowisko zewnętrzne, tym bardziej zagmatwa się twoje wewnętrzne jestestwo, a im większy chaos panuje w środowisku zewnętrznym, tym bardziej spotęguje się twój chaos wewnętrzny. Tym sposobem będziesz skończony, staniesz się więźniem szatana, całkowicie pod jego kontrolą. Jeśli wciąż będziesz chciał dążyć do prawdy i dostąpić zbawienia, okaże się to niemożliwe! Będziesz zupełnie bezwartościowy, poza możliwością odkupienia. Wtedy powiesz: „Żałuję tego wszystkiego. Krąg polityczny szatana to jedno wielkie bagno! Gdybym to wiedział, posłuchałbym słów Boga”. Mówiłem ci to już dawno temu, ale Mi nie uwierzyłeś. Upierałeś się, żeby uzyskać od nich wyjaśnienie, dobre słowo, słowo pochwały i uznania z ich ust. Nie chciałeś stosować się do zasad i kryteriów, które przekazał ci Bóg, więc zasługujesz na to, by powlekli cię ze sobą, aż umrzesz. Na końcu szatan zostanie unicestwiony, a ty wraz z nim, stając się jego ofiarą pogrzebową. Zasługujesz na to! Kto kazał ci iść za szatanem? Kto kazał ci szukać wyjaśnienia u szatana? Kto kazał ci być takim głupcem? Bóg obdarzył cię mądrością, ale ty się nią nie kierowałeś. Dał ci zasady, ale tych ich nie przestrzegałeś. Upierałeś się, żeby iść własną drogą, żeby walczyć z tymi ludźmi, polegając na własnym umyśle, własnych talentach i zaletach. Czy potrafisz pokonać diabła? Zresztą, walka z diabłem nie jest czymś, co powierzył ci Bóg. Bóg powierzył ci podążanie Jego drogą, a nie walkę z diabłem. Twoja walka z nim nie ma żadnej wartości. Bóg jej nie zapamięta. Nawet jeśli pokonasz diabła, nie dostąpisz zbawienia? Czy to jest teraz jasne? Toteż w obszarze i kręgu polityki należy pamiętać o zasadach, jakie ludzie powinni stosować. Być może ci z was, którzy obecnie wykonują obowiązki w pełnym wymiarze czasu, odbiorą te słowa jako nierealistyczne i mało was dotyczące. Ale przynajmniej pozwalają one dowiedzieć się, czym jest polityka, jak należy traktować politykę, jak postrzegać tych, którzy obracają się w kręgach politycznych lub robią karierę w polityce, i jak pomagać im w uporaniu się z problemami, jeśli są osobami wierzącymi w Boga. To są podstawy, które należy znać. Gdy już w pełni zrozumiesz i zaakceptujesz te zasady, będziesz w stanie pomóc tym ludziom, a gdy spotkasz ich na swojej drodze, będziesz w stanie rozwiązać ich problemy, posługując się odpowiednimi zasadami. Dobrze, w tym miejscu zakończymy nasze omówienie tematu trzymania się z dala od polityki. Do zobaczenia!

18 czerwca 2023 r.

Wstecz: Jak dążyć do prawdy (20)

Koniec wszelkich rzeczy jest blisko. Czy chcecie wiedzieć, jak Pan wynagrodzi dobro i ukarze zło i ustali wynik człowieka, kiedy On powróci? Zapraszamy do kontaktu z nami, aby pomóc Ci znaleźć odpowiedź.

Ustawienia

  • Tekst
  • Motywy

Jednolite kolory

Motywy

Czcionka

Rozmiar czcionki

Odstęp pomiędzy wierszami

Odstęp pomiędzy wierszami

Szerokość strony

Spis treści

Szukaj

  • Wyszukaj w tym tekście
  • Wyszukaj w tej książce

Połącz się z nami w Messengerze