Jak dążyć do prawdy (10)
Dzisiaj będziemy kontynuować omawianie tych samych tematów, o których rozmawialiśmy na naszym ostatnim zgromadzeniu. Czego ono dotyczyło? (Ostatnim razem Bóg omawiał przede wszystkim dwa zagadnienia. Najpierw Bóg omówił stawiane przez ludzi pytanie: „Czy gdyby ludzkość nie dążyła do realizacji swoich ideałów i pragnień, świat rozwinąłby się do swojej obecnej postaci?”. Następnie Bóg omówił pewne błędne perspektywy i poglądy, jakie ludzie mają na małżeństwo, a później właściwą koncepcję i definicję małżeństwa). Ostatnim razem omawiałem bardzo obszerne zagadnienie – małżeństwo. Małżeństwo to szeroki temat, który dotyczy całej ludzkości i jest wszechobecny w historii rozwoju człowieka. Zagadnienie to dotyczy codziennego życia ludzi i jest ważne dla każdego. Poprzednio rozmawialiśmy o pewnych treściach związanych z tym tematem, głównie o źródłach i formie małżeństwa, jak również o Bożych zaleceniach i zarządzeniach dla obojga małżonków i o powinnościach i zobowiązaniach, jakie powinni oni wziąć na siebie. Na czym głównie opierały się te treści? (Na zapisie biblijnym). Omówienie to opierało się na słowach i wersetach zapisanych w Biblii, opisujących to, jak po stworzeniu ludzi, Bóg ustanowił dla nich małżeństwo, prawda? (Tak). Czy dzięki naszemu ostatniemu omówieniu i lekturze niektórych zapisanych w Biblii wypowiedzi i czynów Boga dotyczących małżeństwa posiadacie obecnie trafną definicję małżeństwa? Niektórzy mówią tak: „Jesteśmy młodzi, nie mamy żadnej koncepcji małżeństwa ani żadnego doświadczenia. Trudno jest nam zdefiniować małżeństwo”. Czy naprawdę jest to takie trudne? (Nie). Nie jest to trudne. Jak zatem powinniśmy zdefiniować małżeństwo? Czyż w oparciu o wypowiedzi i czyny Boga dotyczące ludzkiego małżeństwa nie powinniście posiadać trafnej jego definicji? (Powinniśmy). Jeśli chodzi o małżeństwo, to bez względu na to, czy jesteś w związku małżeńskim, czy nie, musisz dokładnie zrozumieć słowa mojego bieżącego omówienia. To jest aspekt prawdy, który powinieneś zrozumieć. Chodzi tu o to, że bez względu na to, czy masz jakieś doświadczenia z małżeństwem, czy w ogóle jesteś nim zainteresowany i czy w przeszłości czyniłeś jakiekolwiek plany czy kalkulacje z nim związane, to o ile sprawa ta wiąże się z twoim dążeniem do prawdy, o tyle powinieneś ją poznać. Jest to zarazem kwestia, co do której powinieneś mieć jasność, ponieważ dotyczy ona prawdy, ludzkich idei i poglądów, ludzkiego dążenia do prawdy oraz twoich zasad i twojej ścieżki praktyki na twej własnej drodze dążenia do prawdy. Tak więc niezależnie od tego, czy wcześniej zaznałeś życia małżeńskiego, czy jesteś zainteresowany małżeństwem lub jaka jest twoja własna sytuacja małżeńska, jeśli chcesz dążyć do prawdy i osiągnąć zbawienie, to musisz mieć dokładną wiedzę oraz właściwe idee i poglądy na temat małżeństwa, tak samo jak w przypadku wszelkich innych spraw, które wiążą się z prawdą. Nie powinieneś odczuwać w swoim sercu oporu wobec małżeństwa, ani też patrzeć na nie przez różowe okulary i kultywować na jego temat własnych pojęć. Nie powinieneś też podchodzić do niego na podstawie własnego pochodzenia i okoliczności, w jakich się znajdujesz, ani też dokonywać jakichkolwiek wyborów z nim związanych. Wszystko to są niewłaściwe poglądy. Małżeństwo, jak każda inna sprawa, wiąże się z ludzkimi zapatrywaniami, stanowiskami i punktami widzenia. Jeśli chcesz mieć prawidłowe, zgodne z prawdą idee, punkty widzenia, perspektywy i stanowiska w kwestii małżeństwa, to musisz posiadać dokładną wiedzę o nim i trafną jego definicję, a wszystko to jest związane z prawdą. Jeśli więc chodzi o małżeństwo, to powinieneś mieć poprawną wiedzę i rozumieć prawdę, której Bóg oczekuje od ludzi w tej sprawie. Tylko rozumiejąc prawdę, możesz mieć właściwe idee i zapatrywania na temat małżeństwa, gdy je zawierasz lub gdy w twoim życiu dzieją się rzeczy w jakiś sposób z nim związane; tylko wtedy możesz patrzeć na nie z trafnej perspektywy i właściwego punktu widzenia, i rzecz jasna posiadać odpowiednią ścieżkę rozwiązywania problemów z nim związanych. Niektórzy ludzie mówią tak: „Ja tam nigdy nie zawrę związku małżeńskiego”. Może i nie zawrzesz, ale niechybnie będziesz miał pewne idee i zapatrywania dotyczące małżeństwa, wielkie bądź małe, słuszne bądź błędne. Ponadto w swoim życiu napotkasz pewne osoby bądź rzeczy, które stwarzają problemy powiązane z kwestią małżeństwa. Jak zatem będziesz patrzył na te problemy i je rozwiązywał? Co musisz zrobić, aby posiadać właściwe idee, poglądy, stanowiska i zasady praktyki, gdy pojawiają się te problemy związane z małżeństwem? Jak masz postępować, by pozostawać w zgodzie z Bożymi intencjami? Jest to coś, co powinieneś zrozumieć, coś, do czego powinieneś dążyć w dalszym życiu. Co mam przez to na myśli? Chodzi mi o to, że są pewni ludzie, którzy mogą myśleć, iż małżeństwo nie ma z nimi nic wspólnego, więc słuchają nieuważnie. Czy to dobry punkt widzenia? (Nie). Nie. Bez względu na temat, jaki omawiam, o ile wiąże się on z prawdą, z dążeniem do niej oraz z podstawami i kryteriami patrzenia na ludzi i sprawy, a także zachowywania się i działania, o tyle powinieneś zaakceptować to, co mówię, i szczerze, uważnie tego wysłuchać. Nie są to bowiem rzeczy zdroworozsądkowe ani nie jest to wiedza, a tym bardziej nie jest to profesjonalna znajomość tematu – jest to prawda.
Powróćmy do omawiania tematu małżeństwa. Jaka powinna być definicja małżeństwa? Opierając się na zarządzeniach i ustaleniach Boga w odniesieniu do małżeństwa, a także na omawianych przeze Mnie ostatnim razem Jego napomnieniach i instrukcjach dla obojga małżonków, wasza koncepcja i definicja małżeństwa nie może być niejasna; powinna raczej być precyzyjna i jednoznaczna. Małżeństwo ma być zjednoczeniem jednego mężczyzny i jednej kobiety zgodnie z zarządzeniami i ustaleniami Boga. Tak wygląda skład małżeństwa, które ma swoje warunki wstępne. Zgodnie z zarządzeniami i ustaleniami Bożymi związek jednego mężczyzny i jednej kobiety stanowi małżeństwo. Czyż tak nie jest? (Jest). Czyż taka definicja małżeństwa nie jest trafna pod względem teoretycznym? (Jest). Dlaczego tak mówicie? Jak możecie być pewni, że jest trafna? Ponieważ opiera się na zapisach biblijnych i zawiera wskazówki, których można przestrzegać. Zapis biblijny jasno tłumaczy pochodzenie małżeństwa. To jest definicja małżeństwa. Bazując na fundamencie tej jasnej definicji małżeństwa, przyjrzyjmy się temu, jakie obowiązki przyjmuje na siebie każde z małżonków. Czy biblijne fragmenty, które czytaliśmy na ostatnim zgromadzeniu, nie formułują ich jasno? (Formułują). Najprostszym ze wszystkich obowiązków, jakie podejmują małżonkowie, jest towarzyszenie i pomaganie sobie nawzajem. Jakie zatem polecenie dał Bóg kobiecie? (Bóg powiedział do kobiety: „Pomnożę po wielokroć twoje cierpienie i twoje poczęcia, w udręce będziesz wydawać dzieci na świat i twoje pragnienie będzie się kierować ku twojemu mężowi, zaś on będzie miał władzę nad tobą” (Rdz 3:16)). Tak zostało to powiedziane w języku biblijnym. Używając naszych współczesnych słów, można powiedzieć, że Bóg wyznaczył kobiecie jej obowiązek. Cóż to za obowiązek? Rodzić dzieci, wychowywać je, a także dbać o swojego męża i podziwiać go. Takie polecenie wydał Bóg kobiecie. A co polecił mężczyźnie? Jako głowa rodziny mężczyzna musi dźwigać ciężar życia rodzinnego i w pocie czoła utrzymywać rodzinę. Musi także wziąć na siebie ciężar zarządzania członkami rodziny, swoją kobietą i własnym życiem. Taki jest Boży podział obowiązków pomiędzy kobiety i mężczyzn. Powinniście jasno i precyzyjnie rozumieć obowiązki kobiet i mężczyzn. Jest to definicja i forma małżeństwa, jak również odpowiedzialność, jaką oboje małżonków powinno wziąć na siebie, i powinności, jakie powinni wypełniać. Jest to samo małżeństwo i jego rzeczywista treść. Czy w tej omawianej przez nas treści związanej z małżeństwem zawierają się jakieś elementy negatywne? (Nie). Nie ma w niej niczego negatywnego. Wszystko to jest w najwyższym stopniu czyste, zgodne z prawdą i z faktami, oraz ma podstawę w słowach Boga. Opierając się na fundamencie zapisów biblijnych, kwestia małżeństwa staje się dla współczesnych ludzi bardzo konkretna i jasna; nie musimy stawiać zbyt wielu warunków wstępnych ani używać zbyt wielu słów, aby mówić o źródłach małżeństwa. Nie jest to konieczne. Definicja małżeństwa jest jasna, podobnie jak jasne i konkretne są obowiązki, jakie oboje małżonków powinno wziąć na siebie, oraz powinności, jakie powinni oni wypełniać. Gdy ktoś ma już jasność i pewność co do tych rzeczy, jak wpływa to na jego dążenie do prawdy? Jakie znaczenie kryje się za zrozumieniem definicji i składu małżeństwa oraz obowiązków obojga małżonków? To znaczy, jakie rezultaty przynosi ludziom omawianie tych treści i jakie skutki ono powoduje? Mówiąc kolokwialnie, co wam daje słuchanie tych treści? (Pozwala nam mieć poprawne i zgodne z prawdą zapatrywania odnośnie do spraw związanych z małżeństwem, czy nas bezpośrednio dotyczą, czy też gdy tylko je obserwujemy; dzięki temu nie wpłyną na nas ani nie sprowadzą nas na manowce nikczemne trendy lub idee zaszczepione przez szatana). To jest jeden pozytywny skutek. Czy omawianie definicji i formy małżeństwa oraz obowiązków małżonków pozwala ludziom wypracować poprawne idee i poglądy na jego temat? (Tak). Czy korzyści i pozytywne skutki posiadania poprawnych idei i poglądów pozwalają danej osobie na wyrobienie w swojej świadomości właściwego spojrzenia na małżeństwo? Czy ktoś, kto ma właściwy pogląd na małżeństwo oraz poprawne idee i poglądy, posiada zarazem pewną odporność na przeciwstawne, negatywne idee i poglądy, które składają się na niegodziwe trendy? (Tak, posiada). Do czego odnosi się owa „odporność”? Chodzi o to, że przynajmniej masz rozeznanie co do pewnych dotyczących małżeństwa niegodziwych idei i poglądów, które pochodzą ze świata i ze społeczeństwa. Gdy zyskasz to rozeznanie, nie będziesz już patrzył na małżeństwo w oparciu o idee i poglądy pochodzące z niegodziwych światowych trendów, ani też nie będziesz tych idei i poglądów przyjmował. A jaką korzyść osiągniesz dzięki temu, że ich nie przyjmiesz? Ano taką, że te idee i poglądy nie będą kontrolować twoich punktów widzenia i działań w kontekście małżeństwa, nie będą cię deprawować ani zaszczepiać w tobie owych nikczemnych przekonań; w ten sposób nie będziesz patrzeć na małżeństwo, podążając za niegodziwymi trendami świata, ani nie dasz się im ponieść, będziesz więc w stanie wytrwać w swoim świadectwie w kwestii małżeństwa. Czyż zatem w pewnym sensie nie zrezygnujesz z niektórych spośród tych szatańskich, światowych idei, poglądów i punktów widzenia dotyczących małżeństwa? (Zrezygnuję). Gdy ludzie posiadają trafną definicję małżeństwa, są w stanie wyzbyć się niektórych swoich dążeń, ideałów i pragnień związanych z małżeństwem, ale czy wystarczy na tym poprzestać? Czy są w stanie wyzbyć się wszystkich swoich dążeń, ideałów i pragnień związanych z małżeństwem? To nie wystarczy. Ludzie mają tylko trafną definicję i koncepcję małżeństwa, co stanowi ledwie wstępne, podstawowe pojęcie, zaczątek wiedzy w ich umyśle. Jednakże różne idee, poglądy i tematy, które świat i społeczeństwo rozpowszechniają w związku z małżeństwem, w dalszym ciągu będą miały wpływ na twoje idee i poglądy oraz na twoją perspektywę – a nawet na twoje działania – dotyczące małżeństwa. Zatem ludzie aż do chwili obecnej, mimo że posiadają trafną definicję małżeństwa, nadal nie są w stanie całkowicie i w pełni wyzbyć się swoich dążeń, ideałów i pragnień z nim związanych. Czyż zatem nie powinniśmy teraz porozmawiać o różnych dążeniach, ideałach i pragnieniach, jakie rodzą się w ludziach w związku z małżeństwem? (Tak, powinniśmy).
Na tym zakończę to omówienie poświęcone definicji małżeństwa. Teraz porozmawiamy o tym, jak wyzbyć się rozmaitych dążeń, ideałów i pragnień, jakie rodzą się w ludziach w związku z małżeństwem. Najpierw omówmy różne ludzkie fantazje z nim związane. Kiedy mówię o fantazjach, mam na myśli obrazy, które ludzie tworzą w swoich głowach. Te obrazy jeszcze się nie ziściły; są po prostu wyobrażeniami wywołanymi przez codzienne życie ludzi i okoliczności, jakie ludzie ci napotykają. Te wyobrażenia przekładają się na obrazy i iluzje w głowach ludzi, a nawet stają się ich dążeniami, ideałami i pragnieniami związanymi z małżeństwem. Aby więc pozbyć się tych dążeń, ideałów i pragnień związanych z małżeństwem, powinieneś najpierw wyzbyć się rozmaitych fantazji, które niegdyś zaszczepiono w twoim umyśle i w głębi twojego serca. To pierwsza rzecz, jaką musisz zrobić, żeby pozbyć się dążeń, ideałów i pragnień związanych z małżeństwem – musisz wyzbyć się rozmaitych swoich fantazji na jego temat. Porozmawiajmy więc najpierw o tym, jakie fantazje ludzie mają na temat małżeństwa. Różne opinie na temat małżeństwa, wyrażane przez starożytnych ludzi setki czy tysiące lat temu, są zbyt odległe od teraźniejszości, więc nie będziemy się nimi zajmować. Zamiast tego porozmawiamy o tym, jakie są aktualne, popularne, modne i mainstreamowe opinie współczesnych ludzi na temat małżeństwa i działania z nim związane; te przekonania wpływają na was, powodując, że w głębi waszych serc i umysłów nieustannie rodzą się rozmaite fantazje na temat małżeństwa. Najpierw pewne opinie na temat małżeństwa zyskują popularność w społeczeństwie, a następnie autorzy dzieł literackich przedstawiają te idee i poglądy w swojej twórczości; gdy ich dzieła zostają zaadaptowane jako programy telewizyjne i filmy kinowe, jeszcze żywiej objaśniają różne opinie ludzi na temat małżeństwa, ich rozmaite dążenia, ideały i pragnienia z nim związane. Przekonania te są wam nieustannie wpajane – mniej lub bardziej, w sposób widoczny lub niezauważalny. Zanim wyrobicie w sobie trafne pojęcie małżeństwa, te społeczne opinie i przekazy na jego temat wytwarzają w was przedsądy i są przez was akceptowane; następnie zaczynacie fantazjować o tym, jak będzie wyglądało wasze własne małżeństwo i jaki będzie wasz współmałżonek. Czy przekazy te trafiają do ciebie za pośrednictwem programów telewizyjnych, filmów i powieści, czy też kręgów społecznych, w których się obracasz, i otaczających cię osób, to – niezależnie od ich źródła – wszystkie one pochodzą od ludzi, ze społeczeństwa i ze świata, lub też, mówiąc precyzyjnie, wszystkie one wywodzą się i powstają z nikczemnych trendów. Mówiąc jeszcze bardziej precyzyjnie, wszystkie one oczywiście pochodzą od szatana. Czyż tak nie jest? (Jest). W tym procesie, niezależnie od tego, jakie idee i poglądy na temat małżeństwa przyjęliście, faktem jest, że akceptując je, nieustannie fantazjujecie o małżeństwie w swoich myślach. Wszystkie te fantazje krążą wokół jednej rzeczy. Czy wiecie, co nią jest? (Miłość romantyczna). Obecnie w społeczeństwie najbardziej popularne czy mainstreamowe przesłanie krąży wokół mówienia o małżeństwie w kategoriach miłości romantycznej; szczęście małżeństwa zależy od istnienia miłości romantycznej oraz od tego, czy mąż i żona są w sobie zakochani. Te opinie społeczeństwa na temat małżeństwa – te rzeczy, które przenikają ludzkie myśli i najgłębsze zakamarki ich dusz – dotyczą przede wszystkim miłości romantycznej. Wpaja się ludziom te opinie, sprawiając, że tworzą oni sobie rozmaite fantazje na temat małżeństwa. Na przykład, ludzie fantazjują o tym, kim będzie ktoś, kogo pokochają, jakim będzie człowiekiem i jakie sami mają oczekiwania wobec potencjalnego małżonka. Chodzi zwłaszcza o to, że ze społeczeństwa płyną różnorodne komunikaty, które mówią, że z pewnością muszą kochać tego kogoś i że ten ktoś musi tę miłość odwzajemniać, że tylko to jest prawdziwą miłością romantyczną, że tylko prawdziwa miłość romantyczna może prowadzić do małżeństwa, że tylko małżeństwo oparte na takiej miłości jest dobre i szczęśliwe, a małżeństwo pozbawione miłości romantycznej jest niemoralne. Zanim więc znajdą kogoś, kogo pokochają, wszyscy nastawiają się na znalezienie miłości romantycznej, zawczasu przygotowują się do małżeństwa, by być gotowi na dzień, w którym spotkają osobę, którą pokochają, i wtedy beztrosko oddać się swojej miłości i urzeczywistnić ją. Jest tak? (Jest). W przeszłości ludzie nie mówili o miłości romantycznej ani o tak zwanej wolności małżeńskiej. Nie mówili też, że miłość jest niewinna, że jest czymś najważniejszym. Niegdyś ludzie krępowali się mówić o małżeństwie, miłości i romantyczności. Zwłaszcza gdy dotyczyło to płci przeciwnej, ludzie czuli się zawstydzeni, rumienili się, a ich serca biły mocniej i mieli trudności z mówieniem. Dziś postawy ludzi się zmieniły. Gdy widzą, jak inni ze spokojem i pewnością siebie rozmawiają o romantyczności i małżeństwie, też chcą być tacy: swobodnie i otwarcie rozmawiać o tych sprawach bez rumieńców na twarzy i przyśpieszonego bicia serca. Co więcej, chcą móc otwarcie wyznać swoje uczucia, gdy spotkają osobę, o którą pragną zabiegać, pragną móc otworzyć przed nią swoje serce; fantazjują nawet o wszelkiego rodzaju scenach, w których podrywają tę osobę lub są przez nią podrywani, a co więcej, fantazjują o tym, jaką osobą będzie ten ktoś, kogo pokochają i o kogo będą zabiegać. Kobiety fantazjują, że będą zabiegać o księcia z bajki, mierzącego co najmniej 180 centymetrów wzrostu, dowcipnego, wygadanego, wytwornego, wykształconego, pochodzącego z dobrej rodziny, a jeszcze lepiej, posiadającego samochód i dom, pozycję społeczną, określony majątek i tak dalej. Jeśli chodzi o mężczyzn, to fantazjują oni, że ich małżonka będzie pięknością o jasnej cerze, superkobietą, która potrafi lśnić tak podczas spotkań towarzyskich, jak i w kuchni. Fantazjują nawet o tym, że ich małżonka będzie kobietą piękną i bogatą, a najlepiej, gdyby pochodziła z jakiejś znamienitej rodziny. Wtedy ludzie powiedzą, że są jak Romeo i Julia, że są doskonałą parą dobraną w korcu maku, parą, której wszyscy zazdroszczą, która nigdy się nie kłóci ani nie złości, która o nic się nie sprzecza i kocha się wielką miłością – jak pary w filmach przysięgające sobie, że będą się kochać tak długo, aż morza wyschną, a skały obrócą się w popiół, że razem się zestarzeją, że nigdy się nie znielubią i nie będą siebie unikać, że nigdy się nie porzucą i że nigdy się nie rozstaną. Kobiety fantazjują, że pewnego dnia staną na ślubnym kobiercu z ukochanym, a potem za błogosławieństwem księdza wymienią się obrączkami, przysięgami, złożą uroczyste ślubowanie miłości, zobowiązując się do wspólnego życia i do tego, że nie rozstaną się i nie zostawią siebie bez względu na chorobę i ubóstwo. Mężczyźni również mają taką fantazję, że pewnego dnia wejdą do kościoła z ukochaną kobietą, a potem przy błogosławieństwie księdza wymienią się obrączkami i obietnicami, przysięgając, że nawet gdy ich małżonka stanie się stara i brzydka, nie opuszczą jej ani nie porzucą, i że będą z nią tworzyć najbardziej udane, najwspanialsze małżeństwo, a ją samą uczynią najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Mężczyźni i kobiety tak właśnie sobie fantazjują, pragną takich rzeczy i w swoim prawdziwym życiu nieustannie uczą się rozmaitych dążeń, ideałów i pragnień związanych z małżeństwem. Jednocześnie bez przerwy odgrywają te fantazje w głębi swego serca, mając nadzieję, że pewnego dnia spełnią się one w ich prawdziwym życiu, przestając być swego rodzaju ideałem czy pragnieniem, ale stając się czymś realnym. Pod wpływem współczesnego życia i warunkowania przez rozmaite przekazy i informacje pochodzące ze społeczeństwa, każda kobieta marzy o tym, by założyć białą suknię ślubną i stać się najpiękniejszą panną młodą na świecie, najszczęśliwszą kobietą na całej kuli ziemskiej. Ma także nadzieję nosić swój własny pierścionek z brylantem, z pewnością większym niż jeden karat, no i oczywiście najczystszym. Nie może mieć żadnych rys, a jej ukochany musi go wsunąć jej na palec. To fantazja małżeńska kobiety. Z jednej strony kobiety mają pewne fantazje dotyczące samej formy ceremonii małżeńskiej, z drugiej, fantazjują też na temat życia małżeńskiego, mając nadzieję, że ich ukochany mężczyzna nie zawiedzie ich oczekiwań, że jako mąż będzie je kochał tak samo mocno jak wtedy, gdy się zakochali, że nie pokocha żadnej innej kobiety, że da im szczęśliwe życie, że wywiąże się ze swego zobowiązania i dopóki morza nie wyschną, a skały nie obrócą się w pył, pozostaną razem w tym życiu i w następnym. Kobiety mają też najróżniejsze fantazje i wymagania dotyczące człowieka, w którym się zakochują. Musi on być przynajmniej księciem z bajki, jeśli nie na białym koniu, to chociaż na czarnym. Z pewnością takiego poziomu cech książęcych oczekuje kobieta od swojego idealnego mężczyzny – jakie byłoby to romantyczne i wspaniałe, jak szczęśliwe stałoby się wtedy jej życie. Podłożem tych kultywowanych przez ludzi fantazji na temat małżeństwa jest społeczeństwo, różne jego grupy czy rozmaite przekazy, przeróżne książki, dzieła literacki i filmy; dodajmy do tego te nieco burżuazyjne elementy w sercach ludzi, które są zgodne z ich własnymi preferencjami, i tak powstają fantazje o wszelkiego rodzaju osobach, w których można się zakochać, o wszystkich rodzajach kochanków, o wszelakich formach małżeństw i rodzajach życia małżeńskiego. Krótko mówiąc, wszystkie te różne co do treści fantazje ludzi opierają się na tym, jak społeczeństwo rozumie małżeństwo, jak je interpretuje i jakie głosi na jego temat opinie. Tak jest w przypadku kobiet i tak jest w przypadku mężczyzn. Rozmaite dążenia mężczyzn związane z małżeństwem nie ustępują pod tym względem dążeniom kobiet. Mężczyzna również pragnie znaleźć dziewczynę, która mu się podoba, która jest cnotliwa, łagodna, dobra i rozważna, która traktuje go z troską i uczuciem, która jest od niego zależna niczym małe zwierzątko, która jest mu bezgranicznie oddana, która nie gardzi żadną z jego wad i słabości, a nawet wszystkie je by zaakceptowała, która, gdy on sam poczuje się zniechęcony lub sfrustrowany i gdy poniesie jakąś porażkę, pośpieszy mu z pomocą i go wesprze, a potem powie do niego: „Kochanie, to nie ma znaczenia. Jestem tutaj. Razem przejdziemy przez wszystko. Nie bój się. Cokolwiek się stanie, ja zawsze będę przy tobie”. Kobiety mają najróżniejsze wymagania wobec mężczyzn i tak samo mężczyźni mają najróżniejsze wymagania wobec kobiet, więc i mężczyźni, i kobiety szukają w tłumie swojej drugiej połówki, a podstawą tych poszukiwań są ich różne fantazje dotyczące małżeństwa. Oczywiście mężczyzna częściej będzie fantazjować na temat mocnej pozycji społecznej, zrobienia kariery, zdobycia jakiegoś majątku, zgromadzenia pewnego kapitału, a dopiero potem może szukać swojej lepszej połowy, która byłaby mu równa pod względem statusu, tożsamości, gustów i preferencji. O ile tylko mu się podoba i spełnia jego wymagania, o tyle będzie w stanie zrobić dla niej wszystko, przejdzie nawet dla niej po rozżarzonych węglach. Mówiąc bardziej realistycznie, chodzi o to, że będzie jej kupował jakieś ładne rzeczy, zaspokajał jej potrzeby materialne, kupi jej samochód, dom, pierścionek z brylantem, dizajnerską torebkę i markowe ubrania. Jeśli ma odpowiednie środki finansowe, to kupi jej też jacht i prywatny samolot. Zabierze swoją ukochaną w romantyczny rejs we dwoje lub pokaże jej świat, odwiedzi z nią najsłynniejsze na świecie góry, kraje i atrakcje turystyczne. Jakież cudowne byłoby takie życie. Kobiety ponoszą najróżniejsze koszty dla realizacji swoich małżeńskich fantazji i w ten sam sposób mężczyźni z wytężeniem pracują nad realizacją swoich rozmaitych fantazji małżeńskich. Niezależnie od tego, jaka jest twoja fantazja na temat małżeństwa, jeśli pochodzi ona ze świata, ze zrozumienia i opinii, jakie na temat małżeństwa ma skażona ludzkość, lub z informacji o małżeństwie, które wpaja ci świat i skażona ludzkość, to te idee i poglądy w jakiejś mierze i do pewnego stopnia wpłyną na twoje życie i twoją wiarę, a także na twoje spojrzenie na życie i na ścieżkę, którą przez nie kroczysz. Dzieje się tak dlatego, że małżeństwo jest czymś, czego żadna osoba dorosła nie jest w stanie uniknąć, a zarazem tematem, który nieuchronnie będzie się pojawiał w rozmowach. Nawet jeśli zdecydujesz się przez całe życie być sam, nie wchodząc w związek małżeński, to i tak będziesz snuć fantazje na jego temat. Możesz zdecydować się na pozostanie singlem, ale od chwili, gdy pojawiły się w twojej głowie najbardziej podstawowe pojęcia i przemyślenia na temat małżeństwa, zacząłeś snuć w związku z nim najróżniejsze fantazje. Fantazje te nie tylko zajmują twoje myśli, ale także uobecniają się w twoim codziennym życiu i wpływają na twoje idee, poglądy i wybory, gdy zajmujesz się najróżniejszymi sprawami. Mówiąc prościej, jeśli kobieta ma pewien standard dotyczący tego, w kim się zakochuje, to niezależnie od dojrzałości i zasadności tego standardu, użyje go do rozważenia dobra i zła człowieczeństwa i charakteru osób płci przeciwnej, a także tego, czy mężczyźni ci są tymi, z którymi chciałaby spędzać czas. Standard ten jest nierozerwalnie związany ze standardem, którym kieruje się przy wyborze małżonka. Załóżmy na przykład, że mężczyzna, który jej się podoba, ma wyraziste rysy, dużą, symetryczną twarz i gładką cerę; wysławia się elegancko, trochę jak mól książkowy, i jest dość uprzejmy. Z jej spojrzenia na miłość wynika, że dobrze się czuje z takimi mężczyznami i bardziej się ku nim skłania. Zatem kobieta taka z pewnością będzie miała o nim dobre zdanie niezależnie od tego, czy się w nim zakocha, czy nie. Chodzi Mi o to, że gdy spotka takiego kogoś, to rzeczy takie jak to, czy jego człowieczeństwo jest dobre, czy złe, jaki jest jego charakter i czy mężczyzna ten jest zdradziecki bądź zły, będą miały dla niej drugorzędne znaczenie; nie takiego standardu używa do oceny przedstawicieli płci przeciwnej. A jakiego używa? Ano takiego, za pomocą którego wybiera sobie męża. Jeśli ktoś spełnia standardy, jakie stosuje ona przy wyborze męża, to nawet jeśli nie wybierze danej osoby na swojego męża, i tak będzie ona dla niej kimś, z kim chciałaby spędzać czas. Czego ilustracją jest ten problem? Spojrzenie danej osoby na miłość – a dokładniej, na standardy danej osoby dotyczące partnera w miłości lub małżeństwie – w dużym stopniu wpływa na jej pogląd na wszystkich przedstawicieli płci przeciwnej. Gdy taka osoba spotyka mężczyznę, który spełnia standardy stosowane przez nią przy wyborze męża, uważa, że wszystko w nim jest przyjemne dla oka, jego głosu dobrze się słucha, a na jego słowa i czyny aż miło popatrzeć. Nawet jeśli nie jest on tym, w kim zamierza się zakochać i kogo usiłowała będzie zdobyć, i tak uważa, że jest miły dla oka. I tu właśnie pojawia się problem. Bez względu na to, co mówi, nie rozróżniasz, czy ma rację, czy nie; wszystko, co się z nim wiąże, uważasz za dobre i prawe, i jesteś zdania, że wszystko, co robi, robi dobrze. Wychodząc od tych dobrych odczuć na jego temat, stopniowo zaczynasz go podziwiać i czcić. Skąd biorą się ten podziw i ta cześć? Ich źródłem jest standard, którego używasz, wybierając partnera do miłości i małżeństwa. Na pewnym poziomie standard ten wprowadza cię w błąd co do tego, jak postrzegasz innych ludzi; mówiąc bardziej precyzyjnie, rozmywa on kryteria i racje, które powinnaś stosować wobec osób płci przeciwnej. Jego wygląd zewnętrzny odpowiada twoim standardom estetycznym, więc nie ma dla ciebie znaczenia to, jaki ma on charakter, czy jego działania są zgodne z zasadami, czy posiada prawdozasady, czy dąży do prawdy, czy ma autentyczną wiarę i potrafi podporządkować się Bogu – to wszystko staje się dla ciebie bardzo nieprzejrzyste i jest prawdopodobne, że twoją ocenę tej osoby uwarunkują emocje. Ponieważ masz dobre odczucia na jego temat i ponieważ na poziomie emocjonalnym mężczyzna ten spełnia twoje standardy, postrzegasz wszystko, co robi, jako dobre, a wręcz świetne; chronisz go i czcisz do tego stopnia, że gdy uczyni coś złego, nie dostrzegasz tego, nie ujawniasz go ani nie odrzucasz. Jaki jest tego powód? Taki, że w grze są uczucia, które zawładnęły twoim sercem. Czy łatwo ci jest postępować zgodnie z zasadami, kiedy zaczynają się odzywać twoje uczucia? Uczucia mają przewagę, więc nie masz żadnych zasad. Tak więc konsekwencje wynikające z tej sprawy są bardzo poważne. Mimo że nie jest on osobą, w której jesteś zakochana, ani tym bardziej kimś, za kogo chcesz wyjść za mąż, wciąż zaspokaja on twoje potrzeby estetyczne i emocjonalne. To z kolei stanowi warunkowanie sprawiające, że nieuchronnie znajdujesz się pod wpływem swoich uczuć i pod ich kontrolą, dlatego bardzo trudno jest ci patrzeć na tę osobę, radzić sobie z problemami, które się u niej pojawiają, i radzić sobie z własnymi problemami w oparciu o słowa Boga. Gdy tylko uczucia stają się w tobie dominującą siłą i zaczynają tobą rządzić, niezwykle trudno jest ci wyzwolić się z krępujących cię emocjonalnych kajdan, wejść w rzeczywistość praktykowania prawdy. Co chcę przez to wszystko powiedzieć? Otóż to, że każdy ma swoje różne fantazje na temat małżeństwa. Jest tak dlatego, że nie żyjesz w próżni ani na innej planecie, no i oczywiście nie jesteś osobą niepełnoletnią, a tym bardziej upośledzoną umysłowo czy po prostu idiotką. Jesteś dorosła i masz idee właściwe dla dorosłych. Jednocześnie mimowolnie zaakceptowałaś rozmaite pochodzące ze społeczeństwa opinie na temat małżeństwa, wziąwszy sobie do serca dotyczące go informacje pochodzące z rzeczywistości społecznej i od niegodziwej ludzkości. Zaakceptowawszy te przekonania, mimowolnie fantazjujesz na temat swojego partnera romantycznego. Co oznacza „fantazjowanie”? Oznacza żywienie nierealistycznych, pustych myśli. W oparciu o to, co właśnie omówiliśmy i ujawniliśmy, możemy powiedzieć, że jego głównym przedmiotem są rozmaite dotyczące małżeństwa opinie pochodzące ze społeczeństwa i od niegodziwej ludzkości. Ponieważ nie masz prawidłowego, zgodnego z prawdą poglądu na małżeństwo, nieuchronnie jesteś determinowana, wyniszczana i psuta przez różne opinie na temat małżeństwa, które pochodzą ze społeczeństwa i od niegodziwej ludzkości, ale nie wiesz o tym i nie jesteś tego świadoma. Nie czujesz, że jest to wyniszczenie, zepsucie. Nieświadomie ulegasz temu wpływowi i mimowolnie zaczynasz myśleć, że wszystkie te opinie są całkiem zasadne i rozsądne, więc traktujesz je jako coś oczywistego, myśląc, że wszystko to są idee, które powinni mieć ludzie dorośli. Całkiem naturalnie przekształcisz to wszystko we właściwe sobie wymagania i właściwe sobie potrzeby – właściwe idee, które powinien mieć dorosły. Zatem od chwili, gdy te przekazy zaczną do ciebie docierać, twoje fantazje na temat małżeństwa będą coraz bardziej przybierać na sile i się pogłębiać. Jednocześnie twoje poczucie wstydu związane z małżeństwem będzie stale zanikać, lub też, można powiedzieć, będziesz odczuwać coraz większą niechęć do aktywnego odrzucania tych fantazji na temat małżeństwa. Ujmując rzecz inaczej, twoje fantazje na temat partnera romantycznego lub rozmaite wyobrażane sobie przez ciebie sceny i sprawy związane z małżeństwem będą się stawały coraz bardziej mimowolne i śmiałe. Czyż tak nie jest? (Jest). Im bardziej ludzie akceptują dotyczące małżeństwa informacje i opinie pochodzące ze społeczeństwa i od niegodziwej ludzkości, w tym bardziej śmiały i niepohamowany sposób wyobrażają sobie własne małżeństwo, szukają partnera romantycznego i usiłują go zdobyć. Równocześnie mają nadzieję, że ich kochanek przypominał będzie postaci z romansów, seriali telewizyjnych czy komedii romantycznych – że będzie ich bezwarunkowo kochał, aż morza wyschną, a skały obrócą się w proch, że będzie im wierny aż do śmierci. Jeśli chodzi o nich samych, to również kochają swojego partnera głęboką miłością, tak jak portretują to seriale telewizyjne i romanse – aż morza wyschną, a skały obrócą się w proch, będą mu wierni aż do śmierci. Krótko mówiąc, fantazje te są oderwane od rzeczywistych potrzeb człowieczeństwa i życia. Są też oczywiście oderwane od samej istoty człowieczeństwa; są kompletnie niezgodne z prawdziwym życiem. Podobnie jak w przypadku innych rzeczy, o których ludzie myślą, że są dobre, tak i one są tylko przyjemnymi myślami rodzącymi się w ludzkiej wyobraźni. Widząc, że myśli te są niezgodne z Bożą definicją małżeństwa i zarządzeniami Boga na jego temat, ludzie powinni wyzbyć się tych idei i poglądów, które są całkowicie nie do pogodzenia z faktami i do których realizacji w ogóle nie powinni dążyć.
W jaki sposób ludzie mają się wyzbyć tych nierealistycznych fantazji na temat małżeństwa? Powinni skorygować swoje myśli i poglądy na temat romantyczności i małżeństwa. Po pierwsze, ludzie powinni się wyzbyć swojego tak zwanego poglądu na miłość, wyzbyć się iluzorycznych maksym i powiedzeń, które mówią, że miłość może trwać tak długo, aż morza wyschną, a skały obrócą się w popiół, że miłość może być niezachwiana aż do śmierci czy że miłość może trwać w tym życiu i następnym. Ludzie nie mogą wiedzieć, czy będą odczuwali tę miłość do końca swoich dni, a tym bardziej w swoim przyszłym życiu czy do chwili, gdy morza wyschną, a skały obrócą się w pył. Ile lat potrzeba, by morza wyschły, a skały obróciły się w pył? Czyż ludzie nie musieliby być jakimiś potworami, żeby żyć tak długo? Wystarczy, jeśli dobrze przeżyje się to życie, świadomie i z poczuciem jasności. Wystarczy, jeśli dobrze odegracie swoją rolę w małżeństwie, będziecie robić to, co kobieta czy mężczyzna powinni robić, wykonywać obowiązki właściwe dla kobiety i mężczyzny, wypełniać powinności, jakie macie względem siebie, będziecie wspierać się nawzajem, pomagać sobie i przeżyjecie ze sobą całe życie. Na tym polega doskonałe i właściwe małżeństwo, a wszystkie inne rzeczy, ta tak zwana miłość, te tak zwane uroczyste przysięgi miłości, ta miłość, która trwa w tym i kolejnym życiu – wszystko to jest bezużyteczne i nie ma nic wspólnego z tym, co zarządził Bóg, ani z Bożymi nakazami i napomnieniami dla mężczyzn i kobiet. Dzieje się tak dlatego, że bez względu na przesłanki danego małżeństwa lub konkretne warunki życia męża lub żony – tego, czy są biedni, czy bogaci, jakie mają uzdolnienia, jaki status społeczny i jakie pochodzenie społeczne, lub też czy są idealne dopasowani, stanowią doskonałą parę; bez względu na to, czy małżeństwo narodziło się z miłości od pierwszego wejrzenia, czy zostało zaaranżowane przez rodziców, czy doszło do niego przypadkowo, czy też powstało ono z miłości wynikłej z długiego związku – bez względu na to, o jakim rodzaju małżeństwa mówimy, jeśli dwoje ludzi bierze ślub i zawiera małżeństwo, to muszą oni zejść na ziemię, z powrotem do prawdziwego życia codziennych potrzeb. Nikt nie może uciec od prawdziwego życia i każde małżeństwo – takie w którym panuje miłość, i takie, w którym miłości nie ma – musi w końcu powrócić do codzienności. Na przykład, trzeba opłacić rachunki i żona narzeka: „Ojej, opłaty znowu poszły w górę. W ogóle rosną ceny wszystkiego, tylko nie pensje. Jak ludzie mają żyć, skoro wszystko tak drożeje?”. Ale mimo narzekania i tak musi korzystać z wody i prądu, nie ma wyboru. Opłaca więc rachunki, a potem musi oszczędzać na jedzeniu i innych wydatkach, usiłując zrekompensować to, co wydała na rosnące rachunki. Widząc, że na rynku są przecenione warzywa, mąż mówi: „Fasola jest dzisiaj w promocji. Kup więcej, kup tyle, żeby starczyło na dwa tygodnie”. Żona na to: „Ale ile dokładnie? Jeśli kupimy za dużo, nie przejemy tego i się zepsuje. Jeśli kupimy tak dużo, to nawet nie zmieści się do zamrażarki!”. Mąż odpowiada: „Jeśli się nie zmieści, to zjemy więcej. Możemy jeść fasolę dwa razy dziennie. Przestań się tak przejmować kupowaniem drogiej żywności!”. Mąż dostaje pensję i mówi: „Po raz kolejny w tym miesiącu dostałem premię. Jeśli dostanę dużą premię na koniec roku, to będziemy mogli pojechać na wakacje. Wszyscy latają na Malediwy albo na Bali. Zabiorę cię tam na wakacje, żebyś się dobrze bawiła”. Drzewa wokół ich domu wyjątkowo dobrze owocują, więc mąż i żona rozmawiają: „W zeszłym roku owoce były marne, a w tym są ogromne, więc możemy część sprzedać i zarobić trochę pieniędzy. Jakby się udało, to może wyremontowalibyśmy nasz dom? Moglibyśmy zainstalować większe aluminiowe okna i wstawić nowe, duże żelazne drzwi”. Gdy nadchodzi mroźna zima, żona mówi: „Noszę tę bawełnianą kurtkę od siedmiu czy ośmiu lat i jest już cała powycierana. Jak dostaniesz pensję, możesz wydać trochę mniej i odłożyć pieniądze, żebym mogła sobie kupić porządną zimową kurtkę. Kurtka puchowa kosztuje co najmniej trzysta czy czterysta juanów, a może nawet pięćset czy sześćset”. „W porządku”, mówi mąż. „Odłożę trochę pieniędzy i kupię ci dobrą kurtkę z kaczego puchu”. Żona na to: „Chcesz mi kupić kurtkę puchową, a sam takiej nie masz. Kup sobie też”. Mąż odpowiada: „Jak mi wystarczy pieniędzy, to sobie kupię. Jak nie, to przechodzę w starej kolejny rok”. Inny mąż mówi do swojej żony: „Słyszałem, że nieopodal otworzono dużą restaurację z owocami morza. Pójdziemy?”. Żona mówi: „Chodźmy. Mamy pieniądze, stać nas”. Idą zjeść owoce morza i wracają do domu zachwyceni i uszczęśliwieni. Żona myśli: „Jakież komfortowe jest teraz moje życie. Poślubiłam właściwego faceta. Mogę jeść świeże owoce morza. Naszych sąsiadów na to nie stać. Mam wspaniałe życie!”. Czyż nie tak wygląda życie małżeńskie? (Tak). Małżonkowie spędzają je na kalkulacjach i kłótniach. Każdego dnia pracują od świtu do zmierzchu. Żeby zdążyć do pracy na ósmą, muszą wstać o piątej. Gdy słyszą dźwięk budzika, myślą tak: „O matko, tak mi się nie chce wstawać, ale nie mam wyboru. Muszę wstać i zarobić na nasze utrzymanie”, no i z trudem zwlekają się z łóżka. „Na szczęście dziś się nie spóźniłem, więc nie obetną mi premii”. Kończą pracę, wracają do domu i mówią: „Ale to był ciężki, trudny dzień! Kiedy będę mógł odpocząć?”. Muszą ciężko pracować, żeby zarobić na utrzymanie i mieć co jeść; muszą żyć w ten sposób, żeby jakoś im się powodziło, żeby wiedli ustabilizowane życie małżeńskie. Spędzają tak życie, aż się starzeją, osiągają podeszły wiek. Stara żona mówi: „O matko, mężu, zobacz, mam siwe włosy! Mam kurze łapki wokół oczu i obwisłą skórę na policzkach. Czy już jestem stara? Czy przestanę ci się podobać i zaczniesz się rozglądać za innymi kobietami?”. Mąż odpowiada: „Nie ma mowy, głuptasko. Spędziłem z tobą całe życie, a ty w ogóle mnie nie znasz. Naprawdę myślisz, że jestem takim facetem?”. Żona nieustannie zamartwia się, że gdy się zestarzeje, to przestanie się mężowi podobać, i boi się, że nie będzie już jej chciał. Coraz częściej zrzędzi, a jej mąż coraz rzadziej się odzywa. Coraz mniej ze sobą rozmawiają, a w telewizji każde ogląda swoje programy, nie zwracając na siebie uwagi. Pewnego dnia żona mówi: „Mężu, nakłóciliśmy się w tym życiu. Ciężko mi było żyć z tobą przez te wszystkie lata. Nie chcę spędzić następnego życia z mężczyzną takim jak ty. Kiedy skończymy obiad, nigdy nie zaoferujesz się z pomocą przy zmywaniu, tylko siedzisz bezczynnie. Przez całe życie nie zrobiłeś nic, żeby naprawić te swoje wady. Kiedy zmieniasz ubrania, nigdy nie pierzesz starych. Muszę sama je wyprać i odłożyć do szafy. Kto by ci pomagał, gdybym umarła?”. Mąż mówi: „Naprawdę myślisz, że bez ciebie nie dałbym sobie rady? Ugania się za mną tyle młodych kobiet, że wprost nie mogę się od nich opędzić”. Żona odpowiada: „Gadka szmatka! Zobacz, jak niechlujnie wyglądasz. Nie mógłbyś być z nikim oprócz mnie”. Mąż odpowiada: „Możesz być zła, ale cała masa ludzi mnie lubi. To tylko ty patrzysz na mnie z góry i nie traktujesz mnie poważnie”. Co to w ogóle jest za małżeństwo? Żona mówi: „Och, chociaż nie mam się z czego cieszyć i nie mam żadnych przyjemnych wspomnień z życia z tobą, to teraz, kiedy jestem stara, pomyślałam sobie, że jeśli od ciebie odejdę, to będę się czuć, jakby mi czegoś brakowało. Jeśli odejdziesz przede mną, będę smutna. Nie będę miała nawet na kogo narzekać. Nie chcę być sama. Muszę odejść przed tobą, żebyś musiał żyć sam, bez nikogo, kto prałby twoje ubrania i dla ciebie gotował, bez nikogo, kto zajmowałby się twoim codziennym życiem, żebyś ciągle miał w pamięci moją dobroć. Czy nie mówiłeś, że ugania się za tobą wiele młodych kobiet? Kiedy umrę, będziesz mógł od razu wybrać sobie jedną z nich”. Mąż odpowiada: „Spokojnie, już ja dopilnuję, że odejdziesz przede mną. Kiedy odejdziesz, z pewnością znajdę sobie lepszą partnerkę”. Co jednak myśli w głębi swojego serca? Coś takiego: „Odejdziesz pierwsza, a kiedy cię już nie będzie, będę musiał jakoś znieść samotność. Wolałbym sam znosić te trudności i cierpienia, niż żebyś ty cierpiała”. Stara żona jednak ciągle narzeka na męża, że to i tamto robi źle, że ma taką czy inną wadę, i mimo że mąż nie zmienia się na lepsze, dalej żyją w ten sposób i z biegiem czasu żona się do tego przyzwyczaja. W końcu kobieta godzi się z tym wszystkim, mężczyzna jakoś to wytrzymuje, i tak trwają razem przez całe życie. Takie jest życie małżeńskie.
Chociaż w małżeństwie wiele rzeczy może się małżonkom nie podobać, często się kłócą, doświadczają chorób, biedy, trudności finansowych, a nawet przeżywają niezwykle radosne, smutne czy takie bądź inne wydarzenia, to jednak wspólnie pokonują najróżniejsze przeszkody i za nic na świecie nie mogliby opuścić swojego partnera, nie mogliby go porzucić do chwili, gdy zamkną oczy po raz ostatni. Co to znaczy być partnerem? Być współmałżonkiem. Mężczyzna przez całe życie wypełnia swoje powinności wobec kobiety, a kobieta przez całe życie wypełnia swoje powinności wobec mężczyzny; kobieta dotrzymuje mężczyźnie towarzystwa w życiu, a mężczyzna dotrzymuje towarzystwa kobiecie. Żadne z nich nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, które czyni to w większym stopniu; żadne z nich nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, które wniosło większy wkład, które popełniło więcej błędów lub które ma więcej wad; żadne z nich nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, które jest główną ostoją czy głównym żywicielem rodziny; żadne z nich nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, kto jest głową rodziny czy kto rządzi, a kto tylko pomaga; żadne z nich nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, które nie jest w stanie zostawić drugiego, czy mężczyzna nie jest w stanie zostawić kobiety, czy też kobieta nie jest w stanie zostawić mężczyzny; wreszcie, żadne z nich nie potrafi jednoznacznie stwierdzić, które ma rację, gdy się kłócą: to jest właśnie życie, normalne życie, jakie mężczyzna i kobieta wiodą w ramach małżeństwa. Jest to najbardziej normalna i powszechna sytuacja życiowa, w jakiej znajdują się ludzie. Takie właśnie jest życie, nierozerwalnie związane z wszelkimi wadami i uprzedzeniami człowieczeństwa, a zwłaszcza z wszelkimi potrzebami człowieczeństwa, jak również oczywiście ze wszystkimi słusznymi lub błędnymi, racjonalnymi lub irracjonalnymi wyborami, jakie podejmowane są w ramach człowieczeństwa, gdy panują nad nami nasze sumienie i nasz rozum. Takie jest właśnie życie, najzwyklejsze życie. Nie ma tu miejsca na dobro i zło – jest to po prostu relatywnie właściwa i konwencjonalna sytuacja życiowa i takiż faktyczny stan rzeczy. Cóż zatem ów faktyczny stan rzeczy i owa sytuacja życiowa w ramach małżeństwa mówią ludziom? Otóż mówią, że ludzie powinni wyzbyć się wszystkich swoich nierealistycznych fantazji na temat małżeństwa, wyzbyć się wszystkich idei, które nie mają nic wspólnego z poprawną definicją małżeństwa i Bożymi nakazami i ustaleniami w tym zakresie. Tych wszystkich rzeczy ludzie powinni się wyzbyć, ponieważ w ogóle nie łączy się to z życiem zwykłego człowieczeństwa ani zobowiązaniami i powinnościami, jakie normalny człowiek wypełnia w życiu. Ludzie powinni więc wyzbyć się tych rozmaitych definicji małżeństwa i maksym na jego temat pochodzących ze społeczeństwa i od niegodziwej ludzkości, zwłaszcza tych dotyczących tak zwanej miłości, która nie ma absolutnie nic wspólnego z prawdziwym życiem małżeńskim. Małżeństwo nie jest zobowiązaniem na całe życie ani uroczystym przysięganiem miłości na całe życie, a tym bardziej nie jest trwającym całe życie wypełnianiem ślubowań. Jest natomiast prawdziwym życiem mężczyzny i kobiety pozostających ze sobą w związku, jest tym, czego potrzebują w prawdziwym życiu, oraz tym, poprzez co się w tym życiu wyrażają. Niektórzy ludzie pytają: „Jeśli omawiasz temat małżeństwa i nie mówisz o miłości, nie mówisz o uroczystym przysięganiu miłości ani o miłości, która będzie trwać, aż morza wyschną i skały obrócą się w pył, ani też o ślubowaniach, które składają sobie małżonkowie, to o czym właściwie mówisz?”. Mówię o człowieczeństwie, o odpowiedzialności, o robieniu tego, co mężczyzna i kobieta robić powinni zgodnie z nakazami i wskazaniami Boga, o wypełnianiu obowiązków i powinności, jakie mężczyzna i kobieta powinni wypełniać, i o odpowiedzialności, jaką mężczyzna i kobieta powinni brać na siebie – w ten sposób wypełnisz swoje powinności, swoje obowiązki i swoją misję. W każdym razie, jaki jest wymagający naszego omówienia właściwy sposób praktyki w związku z pozbywaniem się rozmaitych fantazji na temat małżeństwa? Polega on na tym, że nie wolno ci opierać swoich myśli i działań na różnych ideach pochodzących od niegodziwej ludzkości i z niegodziwych trendów, musisz natomiast opierać je na słowach Boga. Bez względu na to, co i jak Bóg mówi o małżeństwie, musisz opierać swoje myśli i działania na Jego słowach. Ta zasada jest właściwa, prawda? (Tak). Czy generalnie mamy już za sobą omówienie tematu pozbywania się rozmaitych fantazji na temat małżeństwa? Czy jest to teraz dla was zasadniczo jasne? (Tak, teraz to rozumiemy).
Właśnie omawialiśmy wyzbywanie się różnych fantazji na temat małżeństwa i niektórzy powiedzieli: „Jeśli nie chcę być sama i planuję się z kimś umówić, znaleźć kogoś, za kogo mogłabym wyjść za mąż, to jak powinnam praktykować słowa Boga, aby móc wyzbyć się różnych fantazji na temat małżeństwa? Jak mam praktykować tę zasadę?”. Czyż nie wiąże się to z zasadami dotyczącymi wyboru współmałżonka, z zasadami dotyczącymi wyboru partnera, którego poślubimy? Jakie zasady dotyczące wyboru współmałżonka wpaja wam świat? Książe z bajki, piękność o jasnej cerze, przystojny i bogaty mężczyzna, piękna i zamożna kobieta, najlepiej, gdyby byli drugim pokoleniem jakiejś zamożnej rodziny. Poślubiając kogoś takiego, odejmujesz sobie z życia 20 lat walk i zmagań. Mężczyznę musi być stać na pierścionek z brylantem, suknię ślubną i zorganizowanie dla ciebie wytwornego wesela. Musi mieć ambicje zawodowe, musi posiadać niezły majątek albo być w stanie się go dorobić. Czy nie takie myśli i poglądy wpaja ci świat? (Takie). Inni z kolei mówią: „Mój partner musi być kimś, kogo kocham”. Ktoś inny mówi: „Ktoś, kogo kochasz, wcale nie musi kochać ciebie. Miłość musi być obustronna; ktoś, kogo kochasz, musi też kochać ciebie. Jeśli cię kocha, to nigdy dobrowolnie cię nie porzuci, nie zostawi. A jeśli kochasz kogoś, kto cię nie kocha, to któregoś dnia po prostu cię zostawi”. Czy to właściwe poglądy? (Nie). Powiedzcie Mi zatem, jakiej zasady powinniście przestrzegać, gdy wybieracie małżonka, tak by zasada ta opierała się na słowach Boga i miała prawdę za swe kryterium? Omówcie ten temat zgodnie z poprawnymi myślami i poglądami, jakie teraz posiadacie. (Gdybym chciała znaleźć partnera, to musiałby to przynajmniej być ktoś, kto wierzy w Boga, potrafi dążyć do prawdy, ma takie same cele życiowe jak ja i kroczy tą samą co ja ścieżką). Ktoś, kto dzieli twoje aspiracje, podąża tą samą co ty ścieżką i wierzy w Boga – wymieniłaś pewne konkretne kryteria wyboru małżonka. Kto jeszcze chciałby zabrać głos? (Musimy też patrzeć na to, czy ta osoba posiada człowieczeństwo i czy jest w stanie wypełnić swoje powinności i obowiązki w ramach małżeństwa. Jest coś jeszcze: nie jest tak, że ktoś na pewno znajdzie małżonka tylko dlatego, że teraz tego chce. Zależy to od ustaleń Boga i należy się im podporządkować i czekać). Istnieje konkretna praktyka, ale istnieje również konkretna podstawa myślowa i teoretyczna. Musicie się podporządkować i czekać, powierzyć tę sprawę Bogu i pozwolić Mu ją dla was zaaranżować, a równocześnie musicie podchodzić do niej zgodnie z zasadami. Kto jeszcze chciałby coś powiedzieć? (Boże, jestem takiego samego zdania jak moje przedmówczynie, czyli że trzeba znaleźć sobie kogoś, kto podziela nasze aspiracje i kroczy tą samą ścieżką, kto posiada człowieczeństwo i potrafi wziąć na siebie odpowiedzialność. Należy wyzbyć się wpajanych przez szatana złych poglądów na temat małżeństwa, całym sercem pełnić obowiązki, podporządkować się suwerennej władzy Boga i czekać na to, co Bóg zaaranżuje). Gdyby nie było go stać na pierścionek z brylantem, czy i tak byś go poślubiła? (Gdyby posiadał człowieczeństwo, to przyjęłabym jego oświadczyny nawet wtedy, gdyby nie było go stać na zakup pierścionka z brylantem). Powiedzmy, że ma on trochę pieniędzy i stać go na to, żeby kupić ci pierścionek z jednokaratowym brylantem, ale zamiast tego kupuje ci pierścionek z brylantem trzy razy mniejszym – czy w takiej sytuacji byłabyś gotowa za niego wyjść? (Nie wymagałbym od niego kupna drogiego pierścionka). To dobrze, że nie wymagałabyś od niego czegoś takiego. Jeśli zaoszczędzicie pieniądze, możecie je później wydać na coś innego – to się nazywa myślenie długofalowe. Jeszcze zanim znalazłaś partnera, masz mentalność nastawioną na dobre życie – jest to bardzo praktyczne! Ktoś jeszcze? (Boże, moim zdaniem przede wszystkim muszę wyzbyć się tych światowych kryteriów wyboru małżonka. Muszę więc przestać fantazjować o znalezieniu księcia z bajki, kogoś przystojnego bądź zamożnego czy romantycznego. Kiedy już wyzbędę się tych oczekiwań, powinnam podchodzić do małżeństwa we właściwy sposób, a potem podporządkować się i czekać na czas ustalony przez Boga. Mimo że taki mężczyzna może się pojawić, to musi być kimś, kto podziela moje aspiracje i kroczy tą samą co ja ścieżką. Nie wolno mi opierać się na moich światowych przekonaniach i oczekiwać, że ten mężczyzna będzie wobec mnie troskliwy. Najważniejsze jest to, by potrafił dążyć do prawdy i miał wzgląd na intencje Boga). Jeśli dąży do prawdy, ma wzgląd na intencje Boga i wyjedzie, by pełnić swój obowiązek, a ty będziesz musiała sama dźwigać brzemię życia rodzinnego i skończy się gaz w butli, więc trzeba będzie wnieść nową na górę – co zrobisz w takiej sytuacji? (Wniosę ją sama). A jeśli nie dasz rady, to możesz wynająć kogoś do pomocy. (Albo poproszę jakiegoś brata lub jakąś siostrę o pomoc). Tak, to są różne sposoby poradzenia sobie z taką sytuacją. Czy byłabyś zła, gdyby wyjechał na rok lub dwa lata, albo nawet na trzy czy pięć? „Przecież żyję jak wdowa. Po co wychodziłam za niego za mąż? Muszę teraz żyć tak jak przed ślubem, zupełnie sama. Muszę samodzielnie się wszystkim zajmować. Och, cóż to za pech, że go poślubiłam!”. Czy myślałabyś w taki sposób? (Nie, nie powinnam tak myśleć, ponieważ on wypełniałby obowiązki i działał w słusznej sprawie. Nie powinnam z tego powodu popadać w taki zły nastrój). To wspaniałe myśli, ale czy byłabyś w stanie przezwyciężyć to wszystko w prawdziwym życiu? Gdyby ten mężczyzna, którego znalazłaś, był wyjątkowo uczciwy, zazwyczaj powściągliwy w mowie i sposobie bycia, gdyby nie był romantyczny i nigdy nie kupował ci dobrych ubrań, nigdy nie dawał ci kwiatów, a zwłaszcza gdyby nigdy nie powiedział: „Kocham cię” lub czegoś w tym rodzaju, tak że w głębi serca nie miałabyś pojęcia, czy cię kocha, czy nie, a mimo to byłby naprawdę dobrym człowiekiem, który byłby dla ciebie bardzo troskliwy i opiekował się tobą w życiu, tyle że po prostu nie mówiłby takich rzeczy i nie robił nic romantycznego, i który nawet nie próbowałaby udobruchać cię czy uspokoić, gdy wpadłabyś w zły nastrój – czy w głębi serca żywiłabyś do niego urazę? (Prawdopodobnie tak, gdybym nie wierzyła w Boga i nie rozumiała prawdy, ale po wysłuchaniu Bożego omówienia wiem, że to, czy powiedziałby te rzeczy i wykonał te wszystkie romantyczne gesty, czy też nie, nie miałoby żadnego znaczenia. To są poglądy ludzi ze świata, a osoby posiadające zwykłe człowieczeństwo nie powinny zaprzątać sobie głowy takimi sprawami. Powinnam wyzbyć się takich oczekiwań, a wtedy bym nie narzekała). Nie powinnaś narzekać, prawda? (Tak). Obecnie nie znajdujesz się w tej sytuacji i nie wiesz, co byś czuła w takich okolicznościach ani jak gwałtownie zmieniałyby się twoje nastroje. Jednak w tej chwili, przynajmniej w teorii, wszyscy wiecie, że skoro wierzycie w Boga, nie powinniście mieć takich wygórowanych oczekiwań co do swojego partnera ani nie powinniście narzekać na swojego partnera, gdy mają miejsce niechciane przez was rzeczy. Teraz macie takie idee, ale czy jesteście w stanie je zrealizować? Czy łatwo tego dokonać? (Musimy zbuntować się przeciwko naszym upodobaniom i światowym poglądom; wtedy będzie nam względnie łatwo zrezygnować z tych rzeczy). Powiem ci, jak powinno się postąpić w takiej sytuacji. Wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety stają przed takimi problemami, mają takie myśli i ulegają takim nastrojom w swoim życiu małżeńskim. Wszyscy będą odczuwali te potrzeby. Najważniejszym, co powinnaś zrozumieć, jest to, że jeśli partner, którego wybierasz, jest zarazem wybrankiem twojego serca – pomijając fakt, że zostało to zaaranżowane przez Boga – wybierasz go dla siebie i jesteś z niego w pełni zadowolona, podziela on twoje aspiracje, kroczy tą samą ścieżką co ty, potrafi wypełniać obowiązki w domu Bożym, a wszystko co robi, jest sprawiedliwe, wówczas powinnaś przyjąć racjonalne podejście i pozwolić mu na to, pozwolić, by zignorował twoje uczucia, pozwolić, by zignorował nawet twoje istnienie – w teorii jest to coś, co powinnaś osiągnąć. Co więcej, jeśli jakaś szczególna sytuacja czy jakieś konkretne wydarzenie wywoła w tobie taką potrzebę czy taki nastrój, to musisz przyjść przed oblicze Boga w modlitwie. Czy będziesz w stanie całkowicie wyzbyć się tych oczekiwań, kiedy się już pomodlisz? W żadnym razie. Ludzie żyją przecież w ramach wyznaczanych przez ich zwykłe człowieczeństwo, posiadają umysł, a ten ich umysł będzie sprawiać, że będą ulegać rozmaitym nastrojom. Nie będziemy teraz dyskutować o tym, czy te nastroje są czymś właściwym, czy też nie. Obecnie najbardziej praktyczny problem polega na tym, że trudno jest ci się od nich uwolnić. Nawet jeśli uda ci się to raz, w jakiejś obiektywnej sytuacji mogą pojawić się ponownie. Cóż zatem powinnaś zrobić? Nie musisz się nimi przejmować, bo w teorii oraz w kategoriach formy i racjonalności już zrezygnowałaś z tego dążenia czy tej potrzeby. Chodzi po prostu o to, że z racji swojego człowieczeństwa ludzie w różnym wieku będą odczuwać te potrzeby i doświadczać tych stanów w różnym stopniu, w mniejszym bądź większym zakresie. Masz jasność co do tych rzeczywistych sytuacji i pomodliłaś się do Boga, tym razem pozbywasz się tego nastroju, albo też nastrój, w jakim się znajdujesz, nie jest niczym poważnym, więc nie poświęcasz mu większej uwagi. Jednakże i tak doświadczysz tego nastroju ponownie. Na czym więc polega twoja konkretna praktyka? Czy na tym, że nie zwracasz na niego uwagi i nie traktujesz go poważnie, mówiąc: „Och, ten aspekt mojego usposobienia wciąż się nie zmienił”. To nie jest żaden rodzaj usposobienia; to po prostu chwilowy nastrój, który nie ma nic wspólnego z twoimi skłonnościami. Nie może też być tak, że robisz z igły widły, mówiąc: „Och, czemu wciąż jestem taka? Czyż nie dążę do prawdy? Jak ja mogę się zachowywać w taki sposób? To jest okropne!”. Nie ma potrzeby, by robić z igły widły. To tylko wyraz nastroju związanego z rozmaitymi emocjami twojego zwykłego człowieczeństwa. Nie zwracaj na to uwagi. Taka jest postawa wobec radzenia sobie z nastrojami. Poza tym o ile nie wpływa to na porządek i regularność twojego normalnego życia, na twoje życie duchowe i na wykonywanie przez ciebie obowiązku, o tyle nie ma w tym nic złego. Na przykład, ponieważ twój mąż (lub żona) jest zajęty wypełnianiem obowiązku, to od dawna go nie widziałaś i nie macie czasu, żeby ze sobą porozmawiać. Pewnego dnia nagle zauważasz jakąś siostrę rozmawiającą ze swoim mężem i w twoim sercu rodzi się pewien nastrój. Myślisz wtedy: „Ona może pełnić swój obowiązek razem z mężem. Są tacy szczęśliwi i radośni. Dlaczego mój mąż jest taki nieczuły? Dlaczego mnie nie pyta: »Jak się trzymasz? Czy czujesz się dobrze?«. Dlaczego się o mnie nie troszczy? Dlaczego nie otacza mnie czułą opieką i nie kocha?”. Ulegasz temu nastrojowi, ale po chwili myślisz: „Och, nie ma sensu się tak chmurzyć”. Wiesz, że takie uczucia to nic dobrego, ale i tak jesteś trochę zła i wciąż spierasz się sama ze sobą: „Nie będę się nim przejmować, po prostu poczekam, aż sam wykaże inicjatywę i zacznie zwracać na mnie uwagę. Jeśli tego nie zrobi, to się na niego pogniewam. Jesteśmy małżeństwem od tylu lat, od tak dawna się nie widzieliśmy, a on ciągle mi nie mówi, że mu mnie brakuje. Tęskni za mną, czy nie? On się mną nie przejmuje, to i ja nie będę się nim przejmować!”. Spierasz się tak sama ze sobą i poddajesz temu nastrojowi. Na krótką chwilę wzbiera w tobie gniew i zły nastrój. Dopóki jednak możesz normalnie spać i jeść, czytać słowa Boże, uczestniczyć w zgromadzeniach, normalnie pełnić obowiązki i bezproblemowo funkcjonować z braćmi i siostrami, dopóty nie musisz się martwić takimi nastrojami i możesz w głębi duszy myśleć sobie cokolwiek chcesz. Cokolwiek byś nie myślała, to o ile zachowujesz przy tym zdrowy rozsądek i normalnie wykonujesz swoje obowiązki, o tyle nie stanowi to problemu. Nie musisz na siłę tłumić tego nastroju, nie musisz na siłę modlić się do Boga i prosić Go, aby cię zdyscyplinował lub skarcił, ani też nie musisz czuć się grzesznicą. Nie ma potrzeby, byś robiła z igły widły, bo ten nastrój niebawem przejdzie. Jeśli naprawdę tak bardzo tęsknisz za swoim mężem, to możesz do niego zadzwonić i zapytać, co u niego, możecie otworzyć przed sobą swoje serca i porozmawiać, a wtedy te chwilowe nastroje i nieporozumienia z pewnością miną. Właściwie to mąż nie jest ci do niczego potrzebny. Czasem tylko pojawi się u ciebie chwilowe uczucie i będziesz chciała usłyszeć jego głos, przez chwilę możesz poczuć się samotna lub niezadowolona, albo też możesz czuć się nieszczęśliwa, a potem do niego zadzwonisz i usłyszysz, jak mówi. Przekonujesz się wtedy, że u niego wszystko w porządku, że kocha cię tak mocno jak wcześniej i że o tobie myśli. Nie odzywał się, bo po prostu jest zajęty pracą, lub też dlatego, że mężczyźni często zapominają o takich rzeczach, a on jest zaabsorbowany swoim obowiązkiem i nie zauważył, że minęło tak dużo czasu – tylko dlatego się z tobą nie skontaktował. Czyż nie jest czymś dobrym, że jest zajęty i normalnie wykonuje swój obowiązek? Czyż nie tego właśnie pragnęłaś? Gdyby popełnił, spowodował zaburzenia i zakłócenia oraz został wydalony, czyż wtedy nie martwiłabyś się o niego? Wszystko jest teraz u niego w porządku, wszystko jest tak, jak było wcześniej – czyż to nie uspokaja twojego umysłu? Czego więcej chcesz? Czyż nie tak właśnie jest? (Tak). Jak to mówią niewierzący, wykonanie telefonu i powiedzenie paru słów łagodzi wewnętrzne poczucie samotności i tęsknoty – czyż problem nie zostaje w ten sposób rozwiązany? Czy to jest trudne? Porozmawiać z mężem przez telefon i wzajemne okazać sobie troskę – powiedz Mi, czy Bóg potępia coś takiego? (Nie). Jesteście mężem i żoną w ramach prawa i dzwonienie do niego, rozmowa z nim i wzajemne zwierzanie się sobie z tęsknoty jest w porządku, jest normalnym ludzkim uczuciem i czymś, co powinniście zrobić w ramach wyznaczonych przez wasze człowieczeństwo. Co więcej, Bóg ustanowił małżeństwo dla ludzi między innymi po to, by towarzyszyli sobie nawzajem, pocieszali się i wspierali. Jeśli mąż nie wypełnia swoich powinności, to czy nie możesz mu w tym pomóc? To bardzo prosta kwestia, z którą niezwykle łatwo się uporać. Czyż praktykowanie w ten sposób nie rozwiązuje problemu? Czy konieczne jest, aby w sercu pojawiały się najprzeróżniejsze nastroje? Nie, nie jest. Łatwo jest wcielić to w życie.
Powróćmy teraz do pytania, które właśnie postawiłem: „W jaki sposób ludzie mają wyzbyć się rozmaitych fantazji na temat małżeństwa?”. W odpowiedzi na to pytanie podaliście kilka propozycji. Jeśli ludzie chcą wyzbyć się różnych fantazji na temat małżeństwa, to najpierw muszą mieć wiarę i podporządkować się Bożym ustaleniom i zarządzeniom. Nie powinniście żywić żadnych subiektywnych czy nierealistycznych fantazji na temat małżeństwa, na temat tego, kim jest wasz partner, czy tego, jakim jest człowiekiem; wasza postawa powinna opierać się na podporządkowaniu się Bogu, powinniście podporządkować się Bożym ustaleniom i zarządzeniom oraz ufać, że Bóg przygotuje dla was kogoś najbardziej odpowiedniego. Czyż posiadanie takiej opartej na podporządkowaniu postawy nie jest konieczne? (Jest). Po drugie, musicie wyzbyć się tych kryteriów wyboru partnera wpojonych wam przez niegodziwe trendy społeczne, a następnie ustanowić kryteria właściwe – wasz partner musi być przynajmniej kimś, kto tak jak wy wierzy w Boga i kroczy tą samą co wy ścieżką – tak to wygląda w ogólnej perspektywie. Ponadto wasz partner musi być w stanie wypełniać małżeńskie powinności mężczyzny lub kobiety; musi być w stanie wypełniać odpowiedzialność partnera. Jak możecie ocenić ten aspekt? Musicie patrzeć na jakość człowieczeństwa tej osoby, na to, czy ma ona poczucie odpowiedzialności i sumienie. A jak ocenić, czy ktoś ma sumienie i człowieczeństwo? Jeśli nie utrzymujesz z nim kontaktów, to nie masz możliwości dowiedzenia się, jakie jest jego człowieczeństwo, a nawet jeśli się z nim zadajesz, ale tylko przez krótki czas, to i tak może nie udać ci się odkryć, kim jest naprawdę. Jak zatem ocenić, czy ktoś posiada człowieczeństwo? Musisz spojrzeć na to, czy bierze on odpowiedzialność za swój obowiązek, za zadanie wyznaczone przez Boga i za pracę domu Bożego; musisz też zwrócić uwagę na to, czy potrafi chronić interesy domu Bożego i czy wypełnia swój obowiązek z oddaniem – jest to najlepszy sposób na ocenienie jakości czyjegoś człowieczeństwa. Załóżmy, że charakter tej osoby jest nadzwyczaj prawy i w pracy przydzielanej jej przez dom Boży wykazuje się ona niezwykłym zaangażowaniem, wielką odpowiedzialnością i powagą – jest bardzo rzetelna, kompetentna, unika niedbałości i niestaranności, a przy tym dąży do prawdy oraz uważnie i sumiennie słucha wszystkiego, co mówi Bóg. Gdy już staje się to dla niej jasne, gdy już to rozumie, natychmiast wciela to w życie; choć taka osoba może nie posiadać szczególnego potencjału, to przynajmniej nie podchodzi niedbale do obowiązków i do pracy kościoła oraz potrafi uczciwie wziąć na siebie odpowiedzialność. Jeśli sumiennie i odpowiedzialnie podchodzi do obowiązku, to z pewnością uczciwie przeżyje z tobą swoje życie i do samego jego końca będzie brała za ciebie odpowiedzialność – charakter takiej osoby pozwala jej zwycięsko wychodzić z różnych prób. Nawet jeśli zachorujesz, zestarzejesz się i zbrzydniesz, albo jeśli masz jakieś wady i słabości, ta osoba zawsze będzie cię traktować we właściwy sposób i wytrzyma z tobą. Cały czas będzie robić, co w jej mocy, aby zabezpieczyć ciebie i twoją rodzinę oraz cię chronić, dać ci w życiu poczucie stałości i spokoju ducha. Jest to w życiu małżeńskim największe szczęście dla mężczyzny i kobiety. Osoba ta niekoniecznie będzie w stanie zapewnić ci bogate, luksusowe czy romantyczne życie i niekoniecznie będzie w stanie zaoferować ci coś wyjątkowego, jeśli chodzi o uczucia czy jakieś inne podobne aspekty, ale przynajmniej sprawi, że będziesz czuć się komfortowo i że dzięki niej będziesz wiodła stabilne życie, pozbawione niebezpieczeństw i uczucia niepokoju. Kiedy będziesz patrzeć na tę osobę, będziesz w stanie wyobrazić sobie, jak wyglądało będzie jej życie za 20 czy 30 lat, a nawet w późnej starości. Taki ktoś powinien być wzorem dla twojego kryterium wyboru partnera. Oczywiście takie kryterium jest nieco wygórowane i niełatwo dzisiaj znaleźć kogoś takiego, prawda? Aby ocenić, jaki ktoś ma charakter i czy będzie w stanie wywiązać się z małżeńskiej odpowiedzialności, musisz spojrzeć na jego postawę wobec obowiązku – to jeden aspekt. Inny aspekt polega na tym, że musisz zwrócić uwagę na to, czy osoba ta ma bogobojne serce. Jeśli tak, to przynajmniej nie zrobi ona niczego nieludzkiego, niemoralnego czy nieetycznego, tak więc z pewnością będzie cię dobrze traktować. Jeśli zaś nie ma bogobojnego serca i jest bezczelna, samowolna lub jej człowieczeństwo jest nikczemne, kłamliwe i aroganckie; jeśli nie ma Boga w sercu i uważa się za lepszą od innych; jeśli do pracy, obowiązków, a nawet zadań wyznaczonych przez Boga i wszelkich ważniejszych spraw domu Bożego, podchodzi kierując się własną wolą, jeśli postępuje lekkomyślnie i nigdy nie zachowuje ostrożności, jeśli nie szuka zasad, a zwłaszcza jeśli beztrosko i niczego się nie bojąc bierze sobie i przywłaszcza datki składane na rzecz kościoła, to absolutnie nie możesz szukać kogoś takiego. Nie ma on bogobojnego serca, więc jest zdolny do wszystkiego. W tej chwili taki mężczyzna może ci szeptać czułe słówka i przysięgać swoją dozgonną miłość, ale kiedy nadejdzie dzień, gdy nie będzie szczęśliwy, gdy nie będziesz już w stanie zaspokoić jego potrzeb i przestaniesz być jego oczkiem w głowie, wtedy powie, że cię nie kocha i że już nic do ciebie nie czuje, a potem po prostu wstanie i zostawi cię, kiedy tylko będzie miał na to ochotę. Nawet jeśli nie będziecie jeszcze rozwiedzeni, on i tak zacznie rozglądać się za jakąś inną – wszystko to jest możliwe. Może cię porzucić w każdej chwili i jest zdolny do wszystkiego. Tacy mężczyźni są bardzo niebezpieczni i nie warto, byś powierzała im całe swoje życie. Jeśli takiego mężczyznę wybierzesz jako swojego kochanka, ukochanego czy partnera, to wpakujesz się w kłopoty. Nawet jeśli jest wysoki, bogaty i przystojny oraz niesamowicie utalentowany, nawet jeśli dba i troszczy się o ciebie, i na pierwszy rzut oka wyjątkowo nadaje się na chłopaka czy męża, to o ile nie ma bogobojnego serca, o tyle nie może zostać wybranym przez ciebie partnerem. Jeśli jesteś nim zauroczona, zaczniesz się z nim umawiać, a następnie wyjdziesz za niego, to stanie się on na całe życie twoim koszmarem i przyczyną twojego nieszczęścia. Mówisz: „Nie boję się, dążę do prawdy”. Wpadłaś w ręce diabła, a on nienawidzi Boga, przeciwstawia się Mu i na przeróżne sposoby pragnie zachwiać twoją wiarą w Niego – czy jesteś w stanie to przezwyciężyć? Ta odrobina postawy i wiary, którą posiadasz, okaże się zbyt słaba w obliczu tortur, jakim on cię poddaje, i po kilku dniach jesteś tak udręczona, że błagasz o litość i nie jesteś w stanie dalej wierzyć w Boga. Tracisz zaufanie do Boga, a twoim umysłem targają nieustanne spory. Jest tak, jakbyś została wrzucona do maszynki do mięsa i porozrywana na drobne kawałeczki. Tracisz podobieństwo do człowieka i pogrążasz się w bagnie, aż w końcu zostajesz skazana na ten sam los, co ten diabeł, za którego wyszłaś za mąż. I tak właśnie skończy się twoje życie.
Właśnie omówiliśmy dwa kryteria oceny tego, czy ktoś jest w stanie wypełniać swoje małżeńskie powinności. Czy pamiętacie, jakie to kryteria? (Tak). Oba odnoszą się do jakości człowieczeństwa danej osoby. Pierwsze każe nam patrzeć na to, czy wykonuje ona swój obowiązek sumiennie i odpowiedzialnie oraz czy potrafi chronić pracę kościoła i interesy domu Bożego. Możesz nie być w stanie trafnie kogoś ocenić, kierując się wyłącznie obserwacją; być może będzie on w stanie wykonywać swój obowiązek i chronić pracę kościoła, żeby uzyskać status lub gdy go już posiada, ale tego, jak będzie się zachowywać, gdy status utraci, jeszcze wyraźnie nie widziałaś. W tej chwili nie jesteś w stanie wydać na jego temat trafnego osądu. Jeśli jednak zobaczysz, jak ten ktoś, utraciwszy status, robi sceny, przeklina Boga i bluźni przeciw Niemu, mówiąc, że Bóg nie jest sprawiedliwy, to wtedy właśnie zyskasz co do niego rozeznanie i pomyślisz sobie: „Ten facet w ogóle nie ma bogobojnego serca. Jak dobrze, że zdążył pokazać swoją prawdziwą twarz. Gdyby tego nie zrobił, wybrałabym go sobie na męża”. Widzisz, kluczowe znaczenie ma także drugie kryterium wyboru partnera – to, czy posiada on bogobojne serce. Jeśli oceniasz ludzi przy pomocy tego kryterium, uratuje cię to od małżeństwa, które byłoby koszmarem. Czy te dwa kryteria wyboru partnera są ważne? (Są). Czy je rozumiecie? (Tak). Widzicie, niektóre kobiety uwielbiają pieniądze. Kiedy zaczynają spotykać się z mężczyzną, robią wrażenie bardzo łagodnych i rozsądnych, a mężczyzna myśli: „Ta kobieta jest urocza! Jest jak małe zwierzątko, które cały dzień się we mnie wtula i nie może się ode mnie odkleić. To dokładnie taka kobieta, o jakiej mężczyzna marzy i jaką próbuje zdobyć. Mężczyzna potrzebuje takiej kobiety, kobiety, która mówi w łagodny sposób, która jest zależna od swojego mężczyzny i która naprawdę potrafi sprawić, że czuje się on potrzebny. Z taką kobietą u swego boku będę wiódł bardzo szczęśliwe życie!”. Biorą więc ślub, ale po jakimś czasie on zauważa, że żona wprawdzie wierzy w Boga, ale nieszczególnie stara się dążyć do prawdy. Ilekroć mąż wspomina o wykonywaniu przez nią obowiązku, ona odpowiada, że nie ma czasu, zawsze znajduje jakieś wymówki, mówi, że jest zmęczona, i nie chce cierpieć. W domu nie gotuje i nie sprząta, tylko całymi dniami ogląda telewizję; gdy widzi, że ktoś nosi torebkę od projektanta albo że czyjaś rodzina mieszka w luksusowej rezydencji i kupiła sobie drogi samochód, podkreśla, jak obrotny musi być mężczyzna będący głową tej rodziny; zazwyczaj wydaje ponad stan, a ilekroć idzie do jubilera albo do jakiegoś ekskluzywnego butiku, zawsze czyni to z myślą o wydaniu pieniędzy i kupieniu sobie ładnych rzeczy. Nie rozumiesz tego i myślisz: „Kiedyś była taka urocza. Jak mogła stać się taką kobietą?”. Widzisz? Zmieniła się, prawda? Kiedy się spotykaliście, umiała wypełniać swój obowiązek i nieco cierpieć, ale to wszystko było tylko na pokaz. Teraz, kiedy jesteście małżeństwem, nie musi już tego robić. Widzi, że nie jesteś w stanie zaspokoić jej potrzeb materialnych, więc zaczyna cię obwiniać: „Dlaczego nie zarabiasz więcej pieniędzy? Jaki jest pożytek z wiary w Boga i wykonywania obowiązku? Czy wiarą w Boga nakarmisz rodzinę? Czy wiara w Boga uczyni cię bogatym?”. Mówi nawet takie rzeczy, które równie dobrze mogłyby paść z ust niewierzącego – czy ta kobieta naprawdę wierzy w Boga? (Nie). Nigdy nie chce wypełniać swojego obowiązku, za nic ma wiarę w Boga i dążenie do prawdy czy do osiągniecia zbawienia, aż w końcu wypowiada nawet skrajnie buntownicze słowa i w ogóle nie ma bogobojnego serca. O czym więc ta kobieta myśli przez cały czas? (O jedzeniu, ciuchach i przyjemnościach). Myśli tylko o pieniądzach i przyjemnościach fizycznych, to wszystko. Kocha pieniądze i światowy blichtr. Co zrobisz, jeśli się z nią ożenisz, a ona będzie utrudniać ci wiarę w Boga i namawiać cię, byś porzucił obowiązek i zaczął gonić za ziemskimi sprawami? Ciągle chcesz dążyć do prawdy i dostąpić zbawienia, ale nie będzie to możliwe, jeśli posłuchasz żony. Jeśli z kolei jej nie posłuchasz, to będzie ci robić awantury, a potem się z tobą rozwiedzie. A kiedy się rozwiedziecie, zostaniesz sam, bez partnerki – czy będziesz w stanie sobie z tym poradzić? Jeśli nigdy nie miałbyś partnerki, to pewnie byś dał radę, ale teraz sytuacja jest inna: byliście razem przez wiele lat i przyzwyczaiłeś się do waszego wspólnego życia. Nagle jesteś rozwiedziony i nie masz już partnerki – czy jesteś w stanie sobie z tym poradzić? Nie jest to łatwe, prawda? Bez względu na to, czy chodzi o twoje potrzeby życiowe, potrzeby emocjonalne, czy o twój wewnętrzny świat duchowy, nie jest łatwo się z tym uporać. Tryb twojego życia zmienił się, nie jest już taki sam jak poprzednio, a twój wcześniejszy schemat, rytm i sposób życia całkowicie pogrążył się w chaosie. Jakie miałeś małżeństwo? Co ci ono przyniosło? Szczęście czy nieszczęście? (Nieszczęście). Przyniosło ci nieszczęście. Jeśli więc nie wiesz, jak oceniać ludzi, i robisz to nie opierając się na właściwych zasadach i na słowach Boga, to powinieneś uczynić wszystko, co w twojej mocy, aby nie chodzić na przypadkowe randki, nie rozważać i nie planować żadnego randkowania czy małżeństwa. A to dlatego, że w dzisiejszych czasach powab niegodziwych trendów tego świata jest zbyt silny i każdy człowiek staje w życiu przed wieloma różnego rodzaju pokusami; nikt nie jest w stanie ich przezwyciężyć i nawet jeśli dążysz do prawdy, nadal będzie ci trudno je pokonać. Jeśli będziesz dążył do prawdy i posiądziesz jej zrozumienie oraz zyskasz ją, to będziesz w stanie te pokusy przezwyciężyć. Jednak zanim zrozumiesz i zyskasz prawdę, pokusa zawsze będzie dla ciebie nie do odparcia i zawsze stanowić będzie dla ciebie niebezpieczeństwo. Co więcej, wasz kluczowy problem polega na tym, że nie wiecie, jak oceniać ludzi, i nie potraficie wyraźnie dostrzec ich istoty – jest to kwestia najważniejsza. Co jedynie potraficie ocenić? Mężczyźni potrafią jedynie ocenić, czy kobieta jest ładna, czy skończyła studia, czy pochodzi z bogatej rodziny, czy potrafi się ładnie ubrać, czy umie być romantyczna i jest w stanie okazywać uczucia. Jeśli chodzi o bardziej konkretne szczegóły, to mężczyźni umieją przewidzieć, czy kobieta będzie dobrą żoną i matką, czy w przyszłości będzie dobrze wychowywać dzieci i czy potrafi prowadzić dom. Co najwyżej tyle są w stanie ocenić mężczyźni. A co kobiety potrafią powiedzieć o mężczyznach? Potrafią ocenić, czy mężczyzna umie być romantyczny, czy jest utalentowany, czy zarabia na życie, czy jego przeznaczeniem jest być bogatym, czy biednym i czy zna jakieś sztuczki ułatwiające mu funkcjonowanie w świecie. Na innym poziomie kobiety są w stanie ocenić, czy mężczyzna jest w stanie cierpieć, czy potrafi dobrze zarządzać rodziną, czy będąc z nim będzie mogła dobrze zjeść i ładnie się ubrać, jakie jest jego pochodzenie rodzinne, czy jego rodzina jest zamożna, czy mają dom, samochód i własną firmę, czy są biznesmenami, czy może rolnikami i robotnikami, jaka jest obecna sytuacja ekonomiczna jego rodziny i czy jego rodzice odłożyli dla niego pieniądze na ślub. Co najwyżej tyle są w stanie wiedzieć kobiety. Czy jesteście zaś w stanie dostrzec wyraźnie istotę człowieczeństwa potencjalnego małżonka lub to, jakich wyborów dokona on odnośnie do ścieżki wiary w Boga? (Nie). Mówiąc bardziej precyzyjnie, czy ta osoba jest w stanie pójść ścieżką antychrysta? Czy jest zła? Oceniając po całości przejawów i wyrazów jakości jej człowieczeństwa, czy jest ona kimś, kto dąży do prawdy, czy raczej kimś, kto czuje do niej niechęć? Czy potrafi kroczyć ścieżką dążenia do prawdy? Czy jest w stanie dostąpić zbawienia? A jeśli ją poślubisz, czy oboje będziecie w stanie wejść do królestwa jako mąż i żona? Nie jesteś w stanie dostrzec tego wyraźnie, prawda? Niektórzy mówią tak: „Dlaczego mamy dostrzegać to wyraźnie? W świecie jest tyle małżeństw. Tworzący je ludzie też tego nie potrafią, a przecież jakoś sobie radzą w życiu, czyż nie?”. Wielu ludzi nie dostrzega wyraźnie, czym jest małżeństwo. Jeśli spotkasz dobrego, przyzwoitego człowieka, z którym możesz spędzić życie bez wielkich zmartwień, wzlotów i upadków i wolne od wielkiego cierpienia, wtedy można to uznać za dobre życie i za dobre małżeństwo. Jednak niektórzy nie dostrzegają wnętrza innych ludzi i koncentrują się wyłącznie na tym, jak wygląda druga osoba i jaki ma status. Łatwo ich urobić ładnymi słówkami i dopiero kiedy wezmą ślub, odkrywają, że ich partner jest złym człowiekiem, diabłem, i że każdy spędzony z taką osobą dzień jest jak rok. Kobiety w takim związku często ronią łzy, ale mężczyźni też są oszukiwani i bywają ofiarami, więc po kilku latach kończy się to rozwodem. Niektóre małżeństwa rozwodzą się, gdy ich dzieci mają trzy czy cztery lata lub gdy są nastolatkami, a inne zdążą doczekać się wnuków, zanim uznają, że nie mogą już dłużej żyć razem, więc się rozwodzą. Co tacy ludzie mówią na koniec? „Małżeństwo to grób” i „Małżeństwo to śmierć”. Czy do takiego rezultatu doprowadził błąd kobiety, czy mężczyzny? Oboje popełnili błędy i żadne z nich nie postąpiło jak należy. Nie wiedzą, czym jest natura małżeństwa ani życia małżeńskiego. Istotą małżeństwa jest branie odpowiedzialności za siebie nawzajem, wspólne wkraczanie w prawdziwe życie i wzajemne dawanie sobie wsparcia. Zależy ona od zwykłegoa człowieczeństwa obojga małżonków, dzięki któremu mogą oni szczęśliwie i bez przygód dożyć starości i pozostać razem do końca. A jeśli chodzi o naturę życia małżeńskiego? Ona również zależy od zwykłegob człowieczeństwa obojga małżonków, dzięki której mogą oni wieść spokojne, stabilne i szczęśliwe życie. Małżonkowie muszą wziąć za siebie odpowiedzialność, bowiem tylko wtedy mogą ręka w rękę przejść przez starość i wspólnie dożyć końca swoich dni. To jednak nie to samo, co wejście do królestwa; parom małżeńskim nie jest łatwo wspólnie wejść do królestwa. Nawet jeśli nie będą mogli wejść do królestwa, to już sama możliwość wspólnego dożycia starości wymaga od nich przynajmniej posiadania sumienia i rozsądku, a także człowieczeństwa na odpowiednim poziomie. Czyż tak nie jest? (Jest). Czy takie omawianie sprawia, że macie więcej wiary w małżeństwo, czy mniej? Czy sprawia, że macie co do niego właściwą postawę i poprawny pogląd na jego temat? (Sprawia, że mamy właściwą postawę i poprawny pogląd). Takie omawianie nie ma nic wspólnego z tym, czy ma się więcej, czy mniej wiary w małżeństwo, prawda? Mówię o wyzbywaniu się rozmaitych fantazji na temat małżeństwa nie po to, byście rezygnowali z niego, odrzucali je, lecz po to, byście przyjęli do niego właściwe i racjonalne podejście. Mówiąc bardziej precyzyjnie, robię to po to, byście rozważyli tę sprawę, podeszli do niej i rozwiązali ją zgodnie ze słowami Boga. Nie chodzi Mi o to, żebyście całkowicie przestali myśleć o małżeństwie – niemyślenie to nie to samo, co wyzbycie się fałszywych przekonań. Ich prawdziwe wyzbycie się oznacza posiadanie właściwych i poprawnych myśli i poglądów. Czy dzięki temu omówieniu udało wam się już wyzbyć części waszych rozmaitych fantazji na temat małżeństwa? (Tak). Czy bardziej się teraz boicie małżeństwa, czy może bardziej go pragniecie? W gruncie rzeczy nie chodzi o żadną z tych dwóch rzeczy. Nie ma potrzeby tak bardzo bać się małżeństwa ani go pragnąć. Jeśli jesteś teraz sama i myślisz: „Chcę dążyć do prawdy i ponosić koszty dla Boga. Nie myślę teraz o małżeństwie i nie planuję wychodzić za mąż, więc niech małżeństwo będzie pustym miejscem w moim sercu, niezapisaną kartką”, to czy taki pogląd jest właściwy? (Nie, Bóg omawia z nami tę prawdę, ponieważ musimy się w nią wyposażyć, zrozumieć ją i wcielić w życie. Powinniśmy też postępować zgodnie z tym, co Bóg mówi, patrzeć na ludzi i sprawy, a także zachowywać się i działać w pełni zgodnie ze słowami Boga, mając prawdę za nasze kryterium. Czy bierzemy teraz pod uwagę małżeństwo, czy też nie, i tak musimy zrozumieć tę prawdę, bowiem tylko w ten sposób uda nam się uniknąć popełnienia błędu). Czy to rozumienie jest poprawne? (Tak).
Czy ktokolwiek ogłasza teraz: „Jesteśmy singlami, a ponieważ świat niewierzących mówi, że bycie singlem jest czymś szlachetnym, to czyż nie możemy powiedzieć, że w domu Bożym single są święci, a małżonkowie nieczyści?”. Czy ktokolwiek wygaduje takie rzeczy? Niektórzy małżonkowie zawsze źle rozumieją istotę małżeństwa. Uważają, że ich myśli po ślubie nie są tak proste bądź czyste jak były wcześniej, że ich myśli po ślubie się komplikują, a zwłaszcza że po ślubie utrzymuje się kontakty seksualne z płcią przeciwną, więc ludzie nie są już święci. Toteż po przyjęciu dzieła Bożego stanowczo ogłaszają swojej partnerce: „Przyjąłem dzieło Boga, więc od dzisiaj muszę zachować czystość. Nie mogę już z tobą sypiać. Będziesz spała sama, a ja będę spać w drugim pokoju”. Od tej chwili śpią oddzielnie, ale dalej mieszkają razem. Do czego dążą tacy ludzie? Dążą do osiągnięcia swego rodzaju świętości ciała. Czyż nie jest to błędne rozumienie małżeństwa? (Jest). Czy łatwo takie błędne rozumienie skorygować? Są tacy małżonkowie, którzy uważają, że po nawiązaniu kontaktów seksualnych z płcią odmienną utracili świętość. Kryje się za tym przekonanie, że jeśli przestaną utrzymywać takie kontakty, jeśli porzucą małżeństwo i się rozwiodą, to staną się święci. Czy gdyby tak można było zostać świętym, to nie oznaczałoby, że ludzie stanu wolnego są jeszcze bardziej święci? Przy tak wypaczonym rozumieniu tego zagadnienia wybory i działania podejmowane przez ludzi powodują, że ich partnerzy czują się zaskoczeni i wpadają w złość. Niektórzy ich niewierzący współmałżonkowie źle rozumieją wiarę i uprzedzają się do niej, a część z nich nawet wypowiada bluźnierstwa na temat Boga. Powiedzcie Mi, czy to, co robią ci ludzie dążąc do „świętości”, jest słuszne? (Nie, nie jest). Dlaczego? Przede wszystkim z ich myśleniem wiąże się pewien problem. Jaki to problem? (Źle rozumieją słowa Boga). Po pierwsze, ich poglądy na małżeństwo są wypaczone; po drugie, wypaczone jest również to, jak definiują i rozumieją świętość i nieczystość. Uważają, że nieutrzymywanie stosunków seksualnych z płcią przeciwną czyni kogoś świętym. Czym zatem jest nieczystość? Czym jest świętość? Czy świętość równa się nieposiadaniu skażonych skłonności? Gdy ktoś zyskuje prawdę, a jego usposobienie się zmienia, nie ma już wówczas skażonych skłonności. Czy ktoś, kto nie miał stosunków seksualnych z płcią przeciwną, nie ma skażonych skłonności? Czy skażone skłonności pojawiają się tylko w stosunkach z płcią przeciwną? (Nie). Jest jasne, że takie rozumienie jest błędne. Gdy weźmiesz ślub i uprawiasz seks z płcią przeciwną, twoje skażone skłonności nie nasilają się, tylko są takie same jak poprzednio. Jeśli nie jesteś w związku małżeńskim i nigdy nie miałeś kontaktów seksualnych z płcią przeciwną, to czy masz jakieś skażone skłonności? Masz ich wiele. Toteż czy chodzi o mężczyznę, czy o kobietę, tego, czy taka osoba posiada skażone skłonności, nie mierzy się na podstawie jej statusu małżeńskiego, na podstawie tego, czy jest po ślubie i czy miała kontakty seksualne z płcią przeciwną. Dlaczego ludzie, którzy myślą i postępują w ten sposób, mają to błędne wyobrażenie na temat małżeństwa? Dlaczego zachowują się w ten sposób? Czyż nie jest to problem, który powinien zostać rozwiązany? (Jest). Czy potraficie go rozwiązać? Wystarczy, że ktoś wejdzie w kontakt z przedstawicielem płci przeciwnej i uprawia z nim seks, a od razu jest nieczysty i doszczętnie skażony – czy tak jest? (Nie). Gdyby tak było, to zarządzony przez Boga związek mężczyzny i kobiety byłby błędem. Jak zatem możemy rozwiązać ten problem? Co jest jego źródłem? Problem ten można rozwiązać dzięki analizie i zrozumieniu jego źródła. Czy i wy nie podzielacie tego poglądu? Czyż nie jest tak, że każdy, stanu wolnego czy nie, żywi taki pogląd na temat małżeństwa? (Jest tak). Wiem, że nie potraficie uciec od tego problemu. Co zatem jest źródłem tego poglądu? (Ludzie nie mają jasności co do tego, czym jest świętość i czym jest nieczystość). A jakie jest źródło tego, że ludzie nie wiedzą, czym jest świętość i czym jest nieczystość? (Ludzie nie są w stanie w pełni pojąć słów Boga ani zrozumieć prawdy). Jakich aspektów słów Boga nie są w stanie pojąć w pełni? (Małżeństwo jest czymś, czego ludzie powinni normalnie doświadczyć w swoim życiu, a zarazem jest czymś zarządzonym przez Boga, jednak ludzie wiążą zawarcie małżeństwa i utrzymywanie kontaktów seksualnych z płcią przeciwną z tym, czy są święci, czy nie, podczas gdy prawdziwa świętość oznacza, że nie ma się skażonych skłonności, a więc nie ma ona nic wspólnego z tym, czy jest się małżeństwem, czy też nie. Weźmy na przykład zakonnice w kościele katolickim. O ile nie przyjmą Bożego dzieła dni ostatecznych i nie zrozumieją prawdy, o tyle nawet jeśli spędzą całe życie w stanie wolnym, nadal nie można o nich powiedzieć, że są święte, ponieważ nie rozwiązały problemu swoich skażonych skłonności). Czy jest to wystarczające wyjaśnienie tej kwestii? Czy różnica między świętością a nieczystością opiera się na tym, czy jest się w związku małżeńskim? (Nie). Nie, nie opiera się, i istnieje na to masa dowodów. Na przykład osoby niepełnosprawne umysłowo, ludzie upośledzeni intelektualnie, chorzy psychicznie, katolickie zakonnice, mniszki buddyjskie i mnisi buddyjscy – wszyscy są stanu wolnego, ale czy są święci? (Nie). Ludzie upośledzeni umysłowo, idioci i osoby chore psychicznie nie posiadają normalnego rozsądku; nie mogą wstąpić w związek małżeński, żaden mężczyzna spośród nich nie znajduje żony, a żadna kobieta męża, a przecież nie są święci. Katolickie zakonnice, buddyjskie mniszki i buddyjscy mnisi oraz pewne inne szczególne grupy osób nie wchodzą w związki małżeńskie i też nie są święci. Co oznacza, że tacy ludzie „nie są święci”? Chodzi Mi o to, że są nieczyści. A co oznacza „nieczyści”? (Mają skażone skłonności). Tak, oznacza to, że mają skażone skłonności. Wszyscy ci nieżonaci i niezamężni ludzie mają skażone skłonności i nikt spośród nich nie jest święty. A co z ludźmi, żyjącymi w związku małżeńskim? Czy istnieje jakaś istotowa różnica między nimi a osobami stanu wolnego? (Nie). Jeśli chodzi o istotę, to nie ma między nimi żadnej różnicy. Co mam na myśli, kiedy mówię, że nie ma między nimi żadnej różnicy? (Wszyscy oni zostali zdeprawowani przez szatana i mają skażone skłonności). To prawda, wszyscy oni zostali zdeprawowani przez szatana i mają skażone skłonności. Nie są w stanie podporządkować się Bogu ani prawdzie i nie potrafią kroczyć ścieżką bojaźni Bożej i unikania zła. Bóg ich nie pochwala, nie są zbawieni i wszyscy są nieczyści. Toteż tego, czy ktoś jest święty, czy nieczysty, nie można oceniać na podstawie tego, czy wstąpił w związek małżeński, czy też nie. Dlaczego zatem ludzie mają takie błędne wyobrażenie na temat małżeństwa, sądząc, że osoby zawierające związek małżeński nie są święte, że są nieczyste? Na czym koncentruje się to nietrafne wyobrażenie? (Poglądy ludzi na małżeństwo są wypaczone). Czy chodzi o to, że ich przekonania na temat małżeństwa i życia małżeńskiego są wypaczone, czy też o to, że wypaczone są ich przekonania na jakieś inne tematy? Czy ktoś potrafi to dobrze wyjaśnić? Jak już powiedzieliśmy, każde małżeństwo wcześniej czy później powróci do prawdziwego życia. Czy zatem to małżeńskie życie jest źródłem tego, co ludzie uważają za nieczyste? (Nie). Nie ono jest źródłem tego, co ludzie uważają za nieczyste. Obecne w ludzkich myślach źródło tego, co uważają za nieczyste, tak naprawdę jest im znane w ich umysłach i w najgłębszych zakamarkach ich serc: to ich pożądanie seksualne. To tutaj tkwi przyczyna owego błędnego wyobrażenia. Definicja i wyróżnienie osoby jako świętej lub nieczystej na podstawie tego, czy jest ona w związku małżeńskim, czy jest stanu wolnego, jest nieprawdziwym, błędnym wyobrażeniem, a jego źródłem jest to, że ludzie w niedorzeczny i niepoprawny sposób rozumieją seksualne pragnienia swojego ciała. Dlaczego mówię, że rozumieją je w sposób niedorzeczny? Ludzie wierzą, że kiedy poczują pożądanie seksualne i wejdą w związek małżeński, wówczas będą uprawiać seks z płcią przeciwną, a kiedy już zaczną to robić, będą żyć tak zwanym życiem opartym na seksie, a wtedy będą nieczyści. Czyż nie w to właśnie wierzą? (Tak, właśnie w to).
Porozmawiajmy więc o tym, czym dokładnie jest pożądanie seksualne. Jeśli będziesz je rozumieć w sposób poprawny, właściwy i obiektywny, wówczas rozwiążesz ten problem i skorygujesz owo błędne wyobrażenie na temat nieczystości i świętości, nieprawdaż? Gdy ludzie zawierają związek małżeński, ich pożądanie seksualne zostaje zaspokojone. Dają oni wówczas upust swoim seksualnym i fizycznym pragnieniom, więc myślą: „Jako małżonkowie nie jesteśmy święci, jesteśmy nieczyści. Święci są ci młodzi mężczyźni i te młode kobiety stanu wolnego”. Jest to wyobrażenie w ewidentny sposób wypaczone, biorące się z niezrozumienia tego, czym dokładnie jest pożądanie seksualne. Spójrzmy na pierwszych ludzi: czy Adam odczuwał pożądanie seksualne? Ludzkość stworzona przez Boga posiada zdolność myślenia, język, percepcję zmysłową, a także wolną wolę i potrzeby emocjonalne. Co rozumiem przez „potrzeby emocjonalne”? To, że ludzie potrzebują drugiej osoby, by dotrzymywała im towarzystwa i była dla nich wsparciem, by mieli z kim porozmawiać, kim się opiekować, o kogo dbać i o kogo się troszczyć – to są właśnie potrzeby emocjonalne. Istnieje jeszcze inny aspekt: ludzie odczuwają pożądanie seksualne. Na jakiej podstawie to mówię? Otóż na takiej, że po stworzeniu Adama Bóg powiedział, że potrzebuje on partnerki, osoby zaspokajającej jego potrzeby życiowe i emocjonalne. Ale Bóg wspomniał też o innej potrzebie. Co powiedział? Księga Rodzaju, rozdział 2, werset 24: „Właśnie dlatego mężczyzna opuszcza swojego ojca i swoją matkę i łączy się ze swą żoną tak blisko, że stają się jednym ciałem”. Znaczenie tych słów jest bardzo jasne, nie musimy tego mówić dosadnie. Rozumiecie je, prawda? Jest oczywiste, że kiedy Bóg stworzył Adama, przodka ludzkości, Adam odczuwał tę potrzebę. Oczywiście jest to interpretacja obiektywna. Co ważniejsze, gdy Bóg stworzył Adama, ten posiadał ów organ zmysłowy i owe warunki i cechy fizjologiczne – taka była rzeczywista sytuacja Adama, praprzodka ludzkości stworzonego przez Boga, pierwszego cielesnego człowieka. Posiadał język, miał słuch, wzrok i smak, miał też narządy zmysłowe, potrzeby emocjonalne, pożądanie seksualne, potrzeby fizjologiczne, a także, jak właśnie powiedzieliśmy, wolną wolę. Wszystkie te rzeczy razem składają się na stworzoną przez Boga istotę ludzką. Czyż nie tak wygląda rzeczywista sytuacja? (Tak). Taka jest fizjologiczna struktura mężczyzn. A co z kobietami? Bóg stworzył dla kobiet inną strukturę fizjologiczną niż dla mężczyzn, ale oczywiście takie same jak u tamtych pożądanie seksualne. Na jakiej podstawie to mówię? W Księdze Rodzaju, rozdział 3, werset 16, Bóg mówi: „Pomnożę po wielokroć twoje cierpienie i twoje poczęcia, w udręce będziesz wydawać dzieci na świat”. Fragment ten wspomina o „rodzeniu dzieci”. Skąd one się biorą? Załóżmy, że istnieje kobieta, która nie odczuwa tego rodzaju potrzeb fizjologicznych, a mówiąc precyzyjniej, nie posiada potrzeb związanych z kobiecym pożądaniem seksualnym – czy byłaby w stanie zajść w ciążę? Jest oczywiste, że nie. Toteż na podstawie tych dwóch wersetów pochodzących od Boga, widzimy, że mężczyźni i kobiety, których On stworzył, mają różne struktury fizjologiczne, a mimo to posiadają wspólną cechę fizjologiczną, a mianowicie pożądanie seksualne. Znajduje to potwierdzenie w tych Bożych czynach i w przekazie zawartym między wierszami poleceń wydawanych ludziom. Stworzeni przez Boga ludzie posiadają struktury fizjologiczne oraz wynikające z nich potrzeby. Jak więc powinniśmy podchodzić teraz do tej sprawy? To, co nazywamy pożądaniem seksualnym, należy do ciała, podobnie jak ludzkie narządy. Na przykład, jesz śniadanie o szóstej rano, a do południa cały ten pokarm jest już mniej więcej strawiony i masz pusto w żołądku. Żołądek przekazuje tę informację do mózgu, a mózg mówi ci: „Masz pusto w żołądku, czas coś zjeść”. Czym jest to uczucie w żołądku? Masz poczucie nieprzyjemnej pustości i chcesz coś zjeść. A jak powstaje to uczucie pragnienia zjedzenia czegoś? Jest wynikiem funkcjonowania i metabolizmu całego układu nerwowego i narządów – to takie proste. Pożądanie seksualne jest takiej samej natury co jakikolwiek inny organ ciała; każdy z nich jest połączony z systemem nerwowym, który wysyła polecenia do różnych narządów twojego ciała. Na przykład, twój nos wyczuwa różne zapachy, a kiedy wyczuwa jakiś zapach nieprzyjemny, informacja o nim dostaje się do twojego układu nerwowego, a układ nerwowy mówi twojemu mózgowi: „Ten zapach jest obrzydliwy, to nie jest przyjemny zapach”. Przekazuje ci tę informację, a ty natychmiast zakrywasz nos i machasz przed nim dłońmi – taka oto sekwencja ruchów ma miejsce w następstwie otrzymania tej informacji. Widzisz, ta sekwencja ruchów i działań i ten rodzaj odczucia i świadomości zawiadywane są przez pewne narządy i przez system nerwowy w twoim ciele. Na przykład, słyszysz niewiarygodnie głośny, przeszywający uszy dźwięk i po tym, jak twoje uszy otrzymały tę informację, czujesz się rozdrażniony i aż cię odrzuca, więc zakrywasz uszy. Właściwie do twoich uszu dotarł jedynie dźwięk, będący pewną informacją, ale mózg rozróżnia, czy ten dźwięk jest dla ciebie korzystny, czy nie. Jeśli nie ma on na ciebie żadnego szczególnego wpływu, to po prostu go słyszysz i identyfikujesz, a potem się kończy, a ty nawet tego nie zauważasz. Jeśli natomiast dźwięk ma negatywny wpływ na twoje serce lub ciało, twój mózg to dostrzeże i każe ci zasłonić uszy lub szeroko otworzyć usta – nastąpi taka właśnie sekwencja działań i myśli. Ludzkie pożądanie seksualne ma dokładnie taki charakter – opiera się na odpowiednich organach, które mają różne osądy i interpretacje i znajdują się pod kontrolą odpowiednich nerwów. Ludzkie pożądanie seksualne naprawdę jest takie proste. Znajduje się ono na tym samym poziomie co wszystkie inne organy w ludzkim ciele, jest z nimi równorzędne, tyle że ma swoją specyfikę i właśnie dlatego ludzie zawsze kultywują najprzeróżniejsze idee, poglądy i przekonania na jego temat. Czyż dzięki temu omówieniu nie powinniście teraz właściwie rozumieć, czym jest pożądanie seksualne? (Powinniśmy). Nie jest ono niczym tajemniczym; zostało stworzone przez Boga i istnieje, od kiedy istnieją ludzie. Ponieważ zostało zarządzone i stworzone przez Boga, nie może stać się czymś negatywnym lub nieczystym tylko dlatego, że ludzie żywią na jego temat wiele błędnych wyobrażeń i pojęć. Jest czymś takim samym, jak każdy inny ludzki narząd zmysłowy; istnieje w ludzkim ciele i jest czymś zasadnym o tyle, o ile pojawia się we właściwym kontekście, czyli w małżeństwie zaaranżowanym i zarządzonym przez Boga. Jeśli jednak ludzie dają mu upust poza małżeństwem lub niewłaściwie je wykorzystują, to staje się ono czymś negatywnym. Oczywiście samo pożądanie seksualne nie jest czymś negatywnym, ale ludzie, którzy go nadużywają lub mają takie myśli, są negatywni. Na przykład trójkąty miłosne, rozwiązłość, kazirodztwo, jak również gwałt i przemoc seksualna i tak dalej – te związane z pożądaniem seksualnym zjawiska są czymś negatywnym i nie mają nic wspólnego z pierwotnym pożądaniem seksualnym ludzkiego ciała. Cielesne pożądanie seksualne jest takie samo jak narząd fizyczny: zostało stworzone przez Boga. Jednakże, z powodu niegodziwości i zepsucia, wśród ludzkości pojawiają się różnorakie niegodziwe zjawiska związane z pożądaniem seksualnym, a wtedy nie ma ono nic wspólnego z właściwym i normalnym pożądaniem seksualnym – natura tych spraw jest odmienna. Czyż tak nie jest? (Tak jest). Trójkąty miłosne, romanse pozamałżeńskie, a także kazirodztwo i przemoc seksualna – to wszystko są związane z pożądaniem seksualnym niegodziwe zjawiska, które występują wśród skażonej ludzkości. Nie mają one nic wspólnego z właściwym pożądaniem seksualnym i małżeństwem; są nieczyste, niewłaściwe i nie są czymś pozytywnym. Czy teraz widzicie to wyraźnie? (Tak).
Czy dzięki takiemu omówieniu potraficie teraz w pełni pojąć owe wypaczone wyobrażenia i działania małżonków oraz rozróżnić, co jest w nich słuszne, a co nie? (Tak). Co odpowiesz, gdy spotkasz kogoś nowego w wierze, kto powie ci tak: „Przyjęliśmy dzieło Boga więc czy jako małżeństwo musimy teraz mieszkać oddzielnie?”. (Powiem, że nie). Możesz go zapytać: „Czemu macie mieszkać oddzielnie? Czy się pokłóciliście? Czy jedno z was chrapie tak głośno, że drugie nie może spać? Jeśli tak, to macie problem i możecie mieszkać oddzielnie. Jeśli przyczyna jest inna, to nie ma ku temu potrzeby”. Ktoś inny mówi: „Och, mieszkaliśmy razem jako małżeństwo przez prawie czterdzieści lat. Zestarzeliśmy się, wszystkie nasze dzieci są dorosłe, więc czy powinniśmy spać w osobnych łóżkach? Nie powinniśmy już spać razem, nasze dzieci będą się z nas śmiać. Powinniśmy zachować prawość na stare lata”. Czy to rozsądne słowa? (Nie). Nie, nie są one rozsądne. Chcą zachować prawość na stare lata; co to jest ta „prawość”? A co robili, jak byli młodzi? Czy to nie jest tylko udawanie? Czy tacy ludzie nie są odrażający? (Są). Kiedy spotkacie takich ludzi, powiedzcie im: „Nie mówimy takich rzeczy, wierząc w Boga, a w domu Bożym nie ma takich wymagań ani reguł. Z czasem się tego nauczysz. Możesz żyć tak, jak chcesz; to jest twoja sprawa i nie ma ona nic wspólnego z wiarą w Boga czy dążeniem do prawdy, ani też z dostąpieniem zbawienia. Nie musisz pytać o te rzeczy ani nie musisz nic dla nich poświęcać”. Czyż to nie rozwiązuje sprawy? (Rozwiązuje). Problem pożądania seksualnego w małżeństwie zostaje w ten sposób rozwiązany – najważniejsza przeszkoda zostaje pokonana. Czy po takim omówieniu macie co do tego jasność? Czy ciągle uważacie, że pożądanie seksualne jest czymś tajemniczym? (Nie). Czy dalej sądzicie, że pożądanie seksualne jest nieczyste czy nieprzyzwoite? (Nie). Jeśli chodzi o pożądanie seksualne, to nie jest ono ani nieczyste, ani nieprzyzwoite – jest ono czymś właściwym. Jeśli jednak ludzie zaczynają się nim bawić, wtedy przestaje być przyzwoite i staje się czymś zupełnie innym. W każdym razie, czyż po takim omówieniu rozmaite realistyczne i nierealistyczne fantazje ludzi na temat małżeństwa nie zostały skorygowane? (Zostały). Po omówieniu definicji i koncepcji małżeństwa, zasadniczo udało wam się w pewnym stopniu wyzbyć z waszych umysłów wypaczonych i zniekształconych dążeń, ideałów i pragnień dotyczących małżeństwa. Te, które pozostały, wymagają tego, byście stopniowo zdawali sobie sprawę z ich obecności w was i krok po kroku doświadczali ich i poznawali je w waszej osobistej praktyce w prawdziwym życiu. Kluczowe jest oczywiście to, by ludzie poprawnie rozumieli samo małżeństwo i patrzyli na nie z właściwej perspektywy – jest to bardzo ważne. Czy planujesz małżeństwo w przyszłości, czy też nie, twoja postawa wobec małżeństwa i perspektywa patrzenia na nie będą wpływały na twoje dążenie do prawdy, więc musisz uważnie czytać poświęcone temu słowa Boga i na koniec osiągnąć poprawne zrozumienie małżeństwa i właściwą perspektywę patrzenia na nie – powinny one przynajmniej być zgodne z prawdą. Czyż wasza wiedza na ten temat się nie poszerzy, kiedy skończymy jego omawianie? (Poszerzy się). Nie będziecie już tak dziecinni i zaściankowi, prawda? Gdy w przyszłości będziesz rozmawiał o tej sprawie z ludźmi, zauważą, że choć wyglądasz młodo, to rozumiesz to zagadnienie, więc spytają: „Od jak dawna jesteś żonaty?”. Odpowiesz: „Jeszcze nie jestem żonaty”. Powiedzą: „To jakim cudem tak dobrze rozumiesz małżeństwo, w sposób bardziej dojrzały niż ludzie znacznie od ciebie starsi?”. Odpowiesz na to: „Rozumiem prawdę, a te prawdy, które rozumiem, mają swoją podstawę. Jeśli mi nie wierzysz, wyciągnę swoją Biblię i pokażę ci opis tego, jak Bóg stworzył Adama, a wtedy się przekonasz, czy to, co mówię, ma sens, czy też nie”. W końcu trafisz im do serca i ich przekonasz, a to dlatego, że wszystko, co mówisz, wypływa z twojego czystego rozumienia, czystego pojmowania, i nie jest zanieczyszczone ani żadnymi ludzkimi wyobrażeniami czy pojęciami, ani żadnymi wypaczonymi ludzkimi poglądami – wszystko, co mówisz, jest zgodne z prawdą i ze słowami Boga.
Teraz, kiedy skończyliśmy omawiać wypaczone wyobrażenia i praktyki małżonków, porozmawiajmy o czymś innym, czyli o tym, że „dążenie do szczęścia małżeńskiego nie jest twoją misją”. Wyzbywanie się przez ludzi rozmaitych fantazji na temat małżeństwa oznacza po prostu, że zyskują oni pewne właściwe zrozumienie i idee, które są stosunkowo zgodne z prawdą w kontekście pojęcia i definicji małżeństwa; nie oznacza ono jednak, że są w stanie całkowicie wyzbyć się swoich dążeń, ideałów i pragnień związanych z małżeństwem. Jeśli chodzi o tych, którzy zawarli małżeństwo, to w jaki sposób utrzymują oni swoje szczęście małżeńskie? Można powiedzieć, że wielu ludzi nie potrafi właściwie podchodzić do szczęścia małżeńskiego ani nie rozumie należycie relacji między szczęściem małżeńskim a misją człowieka. Czy i również to nie jest problemem? (Jest). Małżonkowie zawsze uważają małżeństwo za bardzo ważne wydarzenie w życiu, kładą na nie szczególnie duży nacisk. Dlatego też uzależniają od życia małżeńskiego i swoich partnerów całe swoje szczęście, wierząc, że dążenie do szczęścia małżeńskiego jest jedynym celem, do którego należy dążyć w tym życiu. To właśnie dlatego wiele osób wkłada wiele wysiłku, ponosi duże koszty i dokonuje wielkich poświęceń w imię szczęścia małżeńskiego. Na przykład, ludzie są w stanie zrobić wiele rzeczy, żeby po ślubie dalej być atrakcyjnym dla partnera i żeby ich małżeństwo i miłość pozostały „świeże”. Pewna kobieta mówi: „Przez żołądek do serca”, więc uczy się od starszych członków rodziny, jak dobrze gotować, jak przyrządzać wyśmienite potrawy i piec przepyszne ciasta, przygotowywać różne dania, które smakują jej mężowi. Stara się zapewnić mu smaczne i pożywne jedzenie. Kiedy jej mąż jest głodny, myśli o jej doskonałej kuchni, potem myśli o domu, potem myśli o niej, a potem pędzi do domu. Dzięki temu żona nie przesiaduje w domu sama, tylko często ma przy sobie męża, więc myśli, że opanowanie sztuki kulinarnej, żeby przygotowywać przepyszne potrawy i trafić do serca męża przez żołądek, jest niezwykle ważne. Ponieważ jest to jeden ze sposobów na utrzymanie szczęścia małżeńskiego i cena, jaką kobieta powinna zapłacić, jak również odpowiedzialność, jaką powinna wziąć na siebie przez wzgląd na swoje szczęście małżeńskie, ciężko pracuje, aby w ten sposób utrzymać swoje małżeństwo. Są też kobiety, które nie czują się pewnie co do swojego małżeństwa i często korzystają z różnych sposobów, aby zadowolić, przyciągnąć i zachęcić swoich mężów. Taka kobieta będzie na przykład często pytać męża, czy pamięta on, kiedy mieli pierwszą randkę, kiedy się poznali, na kiedy przypada rocznica ich ślubu i o inne tego rodzaju daty. Jeśli mąż pamięta, to ma ona poczucie, że ją kocha, że jest obecna w jego sercu. Jeśli zaś nie pamięta, to żona denerwuje się i narzeka: „Nie pamiętasz nawet tak ważnej daty. Czy już mnie nie kochasz?”. Widzisz, w nieustannych próbach przyciągnięcia uczuć i uwagi swojego partnera oraz utrzymania szczęścia małżeńskiego, zarówno mężczyźni, jak i kobiety korzystają z rozmaitych metod świeckiego świata, by zachęcić współmałżonka, i robią masę bezsensownych i dziecinnych rzeczy. Są też takie kobiety, które są w stanie zapłacić każdą cenę za zabiegi narażające na szwank ich własne zdrowie. Na przykład, niektóre kobiety po trzydziestce, widząc, że ich cera nie jest już tak gładka i jasna, a twarze nie są już tak promienne i piękne, decydują się na lifting lub zastrzyki z kwasu hialuronowego. Inne kobiety, aby wyglądać piękniej, operują sobie powieki i tatuują brwi oraz często ubierają się w szczególnie piękny i seksowny sposób, aby podobać się swoim mężom, a nawet uczą się różnych romantycznych gestów, które inni czynią przez wzgląd na ich małżeńskie szczęście. Na przykład, gdy nadchodzi jakiś specjalny dzień, taka kobieta może przygotować wystawną kolację przy świecach i z czerwonym winem. Potem gasi światło, a kiedy jej mąż wraca do domu, każe mu zamknąć oczy i pyta: „Jaki dzisiaj jest dzień?”. Mąż przez dłuższy czas próbuje zgadnąć, ale mu się nie udaje. Żona zapala świece, mąż otwiera oczy i okazuje się, że dzisiaj są jego urodziny, więc mówi: „Och, jak cudownie! Bardzo cię kocham! Zapomniałem o swoich urodzinach, a ty o nich pamiętałaś! Jesteś taka kochana!”. Kobieta czuje się wtedy szczęśliwa i zadowolona. Tych kilka słów od jej męża jest w stanie sprawić, że czuje się zadowolona i spokojna. Zarówno mężczyźni, jak i kobiety łamią sobie głowę, obmyślając sposoby, dzięki którym mogą utrzymać swoje małżeńskie szczęście. Żona dokonuje różnych wielkich zmian i ponosi liczne wyrzeczenia, poświęcając wiele czasu i wysiłku, a mąż robi dokładnie to samo, z całych sił pracując i zarabiając pieniądze, napychając swój portfel, przynosząc do domu coraz więcej pieniędzy, zapewniając swojej żonie coraz lepsze życie. Aby zabezpieczyć to małżeńskie szczęście, musi też podpatrywać, co robią inni, i kupować żonie róże, prezenty na urodziny i Boże Narodzenie, czekoladki w Walentynki i tak dalej, łamiąc sobie głowę nad różnymi sposobami uszczęśliwienia swojej małżonki, starając się z całych sił robić te wszystkie bezsensowne rzeczy. A potem któregoś dnia traci pracę i nie ma odwagi powiedzieć o tym żonie ze strachu, że się z nim rozwiedzie lub że ich życie nie będzie już tak szczęśliwe jak wcześniej. Każdego dnia udaje więc, że wychodzi do pracy i wraca do domu od razu po jej skończeniu, a w rzeczywistości cały czas szuka nowej posady. Co robi, gdy przychodzi dzień wypłaty, a on nie ma żadnych pieniędzy? Pożycza, gdzie może, żeby żona była zadowolona, i mówi: „Patrz, dostałem w tym miesiącu dwa tysiące juanów premii. Kup sobie coś fajnego”. Żona nie wie, jaka jest sytuacja, i faktycznie kupuje sobie jakieś luksusowe towary. Mąż zamartwia się i nie ma pojęcia, co zrobić. Jego niepokój rośnie. Tak mężczyźni, jak i kobiety podejmować będą wiele działań, poświęcać wiele czasu i wkładać masę wysiłku, by podtrzymać swoje szczęście małżeńskie. Posuną się nawet do tego, że będą postępować wbrew własnym przekonaniom. Pomimo marnowania tak dużej ilości czasu i wysiłku, zaangażowane w tę sytuację osoby nadal nie mają pojęcia, jak prawidłowo stawić czoła takim rzeczom i jak sobie z nimi radzić, a nawet łamią sobie głowę, obserwując innych, ucząc się od nich i konsultując się z nimi, byle utrzymać swoje szczęście małżeńskie. Są nawet tacy, którzy po uwierzeniu w Boga przyjmują obowiązek i zadanie wyznaczone im przez dom Boży, ale z troski o zadowolenie i szczęście małżeńskie nie wypełniają tego obowiązku należycie. Pierwotnie mieli się udać w jakieś odległe miejsce, by głosić ewangelię, wracać do domu raz na tydzień lub nawet rzadziej, a może nawet w ogóle opuścić dom i pełnić obowiązek na pełen etat, a wszystko to w zależności od tego, jaki mają potencjał i jakie warunki, ale boją się, że ich współmałżonek będzie niezadowolony, że ich małżeństwo nie będzie szczęśliwe albo że w ogóle się rozpadnie, więc dbają o szczęście małżeńskie kosztem dużej ilości czasu, który powinni poświęcać na wypełnianie swojego obowiązku. Zwłaszcza gdy słyszą, jak ich partner narzeka, sprawia wrażenie niezadowolonego czy wręcz zrzędzi, z jeszcze większą troską podchodzą do utrzymania swojego małżeństwa. Robią, co w ich mocy, żeby zadowolić współmałżonka i ciężko pracują, żeby ich małżeństwo było szczęśliwe i się nie rozpadło. Jeszcze poważniejsze jest rzecz jasna to, że ludzie nie odpowiadają na wezwanie domu Bożego i odmawiają wykonywania swoich obowiązków przez wzgląd na swoje szczęście małżeńskie. Kiedy ktoś taki powinien wyjechać z domu, by pełnić swój obowiązek, a nie może rozstać się ze małżonką albo jej rodzice sprzeciwiają się jego wierze w Boga i temu, że ma rzucić pracę i wyjechać z domu, by pełnić obowiązek, to idzie na kompromis i porzuca obowiązek, wybierając utrzymanie szczęścia małżeńskiego i trwałości małżeństwa. Dla owego szczęścia małżeńskiego i owej trwałości małżeństwa, by zapobiec jego końcowi i rozpadowi, wybiera wypełnianie tylko zobowiązań i powinności małżeńskich i porzucenie misji istoty stworzonej. Nie zdajesz sobie sprawy, że bez względu na twoją rolę w rodzinie czy w społeczeństwie – czy jest to rola żony, męża, dziecka, rodzica, pracownika, czy jakakolwiek inna – i niezależnie od tego, czy twoja rola w życiu małżeńskim jest ważna, czy też nie, w oczach Boga masz tylko jedną tożsamość, a mianowicie tożsamość istoty stworzonej. W oczach Boga nie masz żadnej innej tożsamości. Toteż kiedy dom Boży cię wzywa, jest to czas, w którym powinieneś wypełnić swoją misję. Oznacza to, że powinieneś wykonać misję, którą jako istocie stworzonej daje ci i powierza Bóg, nie tylko wtedy, gdy spełnione zostaną warunki gwarantujące szczęście małżeńskie i trwałość twojego małżeństwa, ale masz ją wykonać bezwarunkowo; bez względu na okoliczności jesteś zobowiązany stawiać na pierwszym miejscu misję powierzoną ci przez Boga, natomiast misja i powinności związane z twoim małżeństwem mają drugorzędny charakter. Misja, którą powierzył ci Bóg i którą powinieneś wypełnić jako istota stworzona, powinna zawsze mieć najwyższy priorytet niezależnie od warunków i okoliczności. Zatem bez względu na to, jak silne jest twoje pragnienie podtrzymania szczęścia małżeńskiego, jak wygląda twoja sytuacja małżeńska i jak wielkie koszty ponosi dla waszego małżeństwa twój współmałżonek, żadna z tych rzeczy nie może być powodem, dla którego odmawiasz podjęcia się misji powierzanej ci przez Boga. Chodzi o to, że bez względu na to, jak szczęśliwe i trwałe jest twoje małżeństwo, twoja tożsamość jako istoty stworzonej się nie zmienia, a w takim razie misja, którą powierza ci Bóg, jest czymś, co jesteś zobowiązany wypełnić w pierwszej kolejności, i nie podlega to negocjacjom. Kiedy więc Bóg powierza ci misję, kiedy masz do wykonania obowiązek i misję istoty stworzonej, powinieneś wyzbyć się pragnienia posiadania szczęśliwego małżeństwa, porzucić dążenie do podtrzymania idealnego małżeństwa, uczynić swoim najważniejszym priorytetem Boga i misję powierzoną ci przez dom Boży, a także nie postępować w głupi sposób. Utrzymanie szczęścia małżeńskiego jest po prostu odpowiedzialnością, jaka na tobie spoczywa w ramach małżeństwa, jeśli jesteś mężem bądź żoną; nie jest to powinność ani misja istoty stworzonej wobec Stwórcy, toteż nie powinieneś porzucać misji powierzonej ci przez Stwórcę, aby zachować swoje szczęście małżeńskie, ani też nie powinieneś robić żadnych głupich, infantylnych, dziecinnych rzeczy, które nie mają nic wspólnego ze zobowiązaniami wynikającymi z bycia żoną lub mężem. Musisz jedynie wypełniać swoje powinności i obowiązki jako żona lub mąż zgodnie ze słowami i wymaganiami Boga – czyli zgodnie z jego najwcześniejszymi wskazaniami. Powinieneś przynajmniej wypełniać powinności żony lub męża z sumieniem i rozumem charakteryzującym zwykłe człowieczeństwo – to wystarczy. A jeśli chodzi o tak zwane „Przez żołądek do serca”, o bycie romantycznym, o ciągłe świętowanie najprzeróżniejszych rocznic, o świat składający się z wyłącznie dwojga ludzi, o te wszystkie „trzymajmy się za ręce i zestarzejmy się razem”, „zawsze będę cię kochał tak mocno, jak kocham cię dzisiaj” i o inne podobne nonsensy – nie są to powinności normalnego mężczyzny i normalnej kobiety. Mówiąc bardziej precyzyjnie, rzeczy te nie stanowią powinności i obowiązków, jakie w ramach małżeństwa powinien wypełniać ktoś, kto dąży do prawdy. Takie sposoby życia i cele życiowe nie są czymś, w co powinien angażować się człowiek, który dąży do prawdy, toteż w pierwszej kolejności powinniście wyrzucić z głębi waszego umysłu te ckliwe, głupie, dziecinne, powierzchowne, przyprawiające o mdłości, obrzydliwe powiedzenia, poglądy i praktyki. Nie pozwól, by twoje małżeństwo się zepsuło, i nie dopuść do tego, aby pogoń za szczęściem małżeńskim związała ci ręce, stopy, myśli i kroki, czyniąc cię osobą zdziecinniałą, głupią, wulgarną, a nawet niegodziwą. Ta ziemska pogoń za szczęściem małżeńskim nie leży w zakresie powinności i obowiązków, jakie powinien wypełniać ktoś posiadający zwykłe człowieczeństwo, wyewoluowała ona bowiem wyłącznie z tego niegodziwego świata i ze skażonej ludzkości i ma szkodliwy wpływ na ludzkie człowieczeństwo i myśli. Sprawi ona, że twój umysł się zdegeneruje, że twoje człowieczeństwo się wypaczy i że twoje myśli staną się niegodziwe, złożone i chaotyczne do granic możliwości. Na przykład, niektóre kobiety widzą, jak pewni mężczyźni zachowują się w sposób romantyczny, dają żonom róże na rocznicę ślubu, zabierają żony na zakupy, obejmują je, wręczają im wyjątkowe prezenty, kiedy żony są złe czy nieszczęśliwe, albo nawet robią im różne niespodzianki, żeby je uszczęśliwić, i tak dalej. Kiedy w głębi duszy zaakceptujesz te powiedzenia i praktyki, też będziesz chciała, żeby twój partner zachowywał się w ten sposób, też będziesz chciała takiego życia i takiego traktowania, i w ten sposób twój rozum się zdegeneruje, takie powiedzenia, idee i praktyki zaburzą go i wypaczą. Jeśli twój partner nie kupuje ci róż, nie próbuje cię uszczęśliwić ani nie wykonuje w stosunku do ciebie żadnych romantycznych gestów, to odczuwasz złość, urazę i niezadowolenie – targają tobą rozmaite uczucia. Kiedy twoje życie jest wypełnione tymi rzeczami, wówczas zaburzone zostają powinności, które masz wypełnić jako kobieta, oraz obowiązek i zadania, które powinnaś wykonywać w domu Bożym jako istota stworzona. Będziesz żyła w stanie niezadowolenia, a twoje normalne, rutynowe życie zostanie wypaczone przez te uczucia niezadowolenia i związane z nimi przemyślenia. Twoja pogoń za tymi rzeczami wywrze niekorzystny wpływ na logiczne myślenie twojego zwykłego człowieczeństwa, na twój normalny osąd i rzecz jasna na powinności i obowiązki, jakie powinnaś wypełniać jako normalna osoba. Jeśli będziesz gonić za rzeczami świata doczesnego i szczęściem małżeńskim, to nieuchronnie się „zsekularyzujesz”. Jeśli dążysz jedynie do szczęścia małżeńskiego, to z pewnością ciągle będziesz potrzebowała, by twój małżonek mówił „Kocham cię”, a jeśli nigdy tego nie robi, pomyślisz sobie: „Och, moje małżeństwo jest takie nieudane. Mój mąż jest tępy jak but, jak jakiś kretyn. Co najwyżej przynosi trochę pieniędzy, czasem odrobinę się stara i coś zrobi w domu. Podczas posiłków mówi »Jedzmy«, a kiedy kładziemy się spać, mówi tylko: »Czas do łóżka, śpij dobrze, dobranoc«. Dlaczego nigdy nie powie »Kocham cię«? Dlaczego nigdy nie powie niczego romantycznego?”. Czy możesz być normalną osobą, jeśli twoje serce wypełnione jest takimi rzeczami? Czyż nie znajdujesz się cały czas w nienormalnym, emocjonalnym stanie? (Znajduję się). Niektórzy ludzie kompletnie nie mają rozeznania co do tych niegodziwych trendów pochodzących ze świata; w ogóle nie są na nie uodpornieni. Taka kobieta uważa takie zachowanie, to zjawisko mówienia romantycznych rzeczy, za oznakę szczęścia małżeńskiego, a potem chce do niego dążyć, naśladować je i osiągnąć, a gdy jej się to nie udaje, złości się i często pyta męża: „Powiedz, kochasz mnie, czy nie?”. Pyta o to męża tyle razy, że w końcu wpada on w złość, robi się czerwony na twarzy i wydusza z siebie: „Kocham cię, najdroższa”. A ona na to: „Och, powiedz to jeszcze raz”. Mąż powstrzymuje się tak bardzo, że jego twarz i szyja są całe czerwone, i zamyślony duka: „Kochanie, kocham cię”. Widzicie, ten przyzwoity człowiek mówi coś tak obrzydliwego, ale nie mówi tego prosto z serca, więc odczuwa dyskomfort. Kiedy żona słyszy te słowa, przepełnia ją radość i mówi: „To będzie musiało wystarczyć!”. A co na to jej mąż? Mówi: „Spójrz na siebie. Jesteś zadowolona? Sama się prosisz o kłopoty”. Powiedzcie Mi, czy kiedy kobieta i mężczyzna wiodą takie życie małżeńskie, to jest to szczęście? (Nie). Czy jesteście szczęśliwi, kiedy słyszycie słowa „Kocham cię”? Czy to wyjaśnia szczęście małżeńskie? Czy to jest takie proste? (Nie jest). Niektóre kobiety zawsze pytają swoich mężów: „Czy myślisz, że wyglądam staro?”. Mąż jest uczciwym człowiekiem, więc odpowiada szczerze: „Tak, trochę. Każdy wygląda staro po czterdziestce”. A ona na to: „Och, czy ty mnie nie kochasz? Dlaczego nie powiesz, że wyglądam młodo? Nie podoba ci się, jak się starzeję? Chcesz sobie znaleźć kochankę?”. Jej mąż mówi: „Weź już przestań! Nawet nie mogę ci nic szczerze powiedzieć. Co jest z tobą? Po prostu byłem szczery. Przecież każdy się starzeje! Czy chcesz być jakimś potworem?”. Takie kobiety są irracjonalne. Jak nazywamy osoby, które dążą do tego rodzaju tak zwanego szczęścia małżeńskiego? Mówiąc wulgarnie, nazywamy je hołotą. A jeśli nie chcemy być wulgarni? Mówimy, że są chore psychicznie. Co rozumiem przez „chore psychicznie”? Otóż to, że ich myślenie nie spełnia standardów zwykłego człowieczeństwa. Mając czterdzieści czy pięćdziesiąt lat zbliżają się do starości i nadal nie potrafią jasno zobaczyć, czym jest życie i czym jest małżeństwo. Zawsze uwielbiają robić rzeczy bezsensowne i przyprawiające o mdłości. Wierzą, że na tym polega szczęście małżeńskie, że to jest ich wolność i ich prawo, i że do tego mają dążyć, tak żyć i tak podchodzić do małżeństwa. Czyż nie jest to postępowanie niewłaściwe? (Jest). Czy jest wiele osób, które postępują niewłaściwie? (Tak). Jest ich wiele w świecie niewierzących, ale jak jest w domu Bożym? Czy jest ich wiele? Romantyczne gesty, prezenty, objęcia, niespodzianki, słowa „kocham cię” i tak dalej, wszystko to są oznaki szczęścia małżeńskiego, do którego dążą, wszystko to są cele ich dążenia do osiągnięcia szczęścia w małżeństwie. Tacy są ludzie, którzy nie wierzą w Boga, ale wielu spośród tych, którzy wierzą w Boga, również nieuchronnie stawia sobie takie cele i ma takie poglądy. Jest więc wielu, którzy wierzą w Boga od dziesięciu lat lub nawet dłużej, którzy wysłuchali wielu kazań i zrozumieli pewne prawdy, ale którzy dla utrzymania szczęścia małżeńskiego, towarzyszenia współmałżonkowi i dotrzymania obietnic małżeńskich i zrealizowania celu, jakim jest szczęście małżeńskie, do którego ślubowali dążyć, nigdy nie wypełnili swoich powinności i obowiązków wobec Stwórcy. Zamiast tego cały czas siedzą w swoim mieszkaniu i nie wyściubią z niego nosa bez względu na to, jak dużo jest pracy w domu Bożym, nie zostawią też swojego współmałżonka, aby wypełnić swój obowiązek, uważają natomiast dążenie do szczęścia małżeńskiego i jego utrzymanie za swój życiowy cel, o którego realizację walczą, nie szczędząc żadnych wysiłków. Czy postępując w ten sposób, dążą do prawdy? Oczywiście, że nie. W swoich umysłach, w najgłębszych zakamarkach swoich serc, a nawet w swoich działaniach nie wyzbyli się oni jeszcze pragnienia dążenia do szczęścia małżeńskiego ani idei, poglądu czy spojrzenia na życie, które wyrażają się w powiedzeniu, że „dążenie do szczęścia małżeńskiego jest życiową misją człowieka”, toteż są oni całkowicie niezdolni do tego, aby zyskać prawdę. Jesteście jeszcze młodzi i przed ślubem. Wy też nie będziecie w stanie zyskać prawdy, jeśli wejdziecie w związek małżeński z takimi oczekiwaniami jak opisane powyżej. Kiedy zdobędziesz szczęście małżeńskie, wówczas nie będziesz w stanie zyskać prawdy. Ponieważ uważasz dążenie do szczęścia małżeńskiego za swoją życiową misję, nieuchronnie zrezygnujesz z szansy na wypełnianie swojej misji wobec Stwórcy. Jeśli zrezygnujesz z tej szansy i z tego prawa wypełnienia przed obliczem Stwórcy misji istoty stworzonej, to zarazem wyrzekniesz się dążenia do prawdy i rzecz jasna wyrzekniesz się również zbawienia – wybór należy do ciebie.
Omawiamy wyzbywanie się pragnienia dążenia do szczęścia małżeńskiego nie po to, byś zrezygnowała z małżeństwa jako formalności, ani nie po to, by zachęcić cię do wzięcia rozwodu, ale po to, byś po prostu przestała dążyć do szczęścia małżeńskiego. Najpierw powinniście wyzbyć się tych poglądów, które odgrywają dominującą rolę w waszym dążeniu do szczęścia małżeńskiego, a następnie zrezygnować z praktyki dążenia do szczęścia małżeńskiego i poświęcać większość swojego czasu i swojej energii na wypełnianie obowiązku istoty stworzonej i dążenie do prawdy. Jeśli chodzi o małżeństwo, to o ile nie wchodzi ono w konflikt i nie kłóci się z twoim dążeniem do prawdy, o tyle powinności, jakie masz wypełniać, misja, jaką masz realizować, i rola, jaką masz odgrywać w ramach małżeństwa, pozostaną bez zmian. Proszenie cię o rezygnację z dążenia do szczęścia małżeńskiego nie jest równoznaczne z proszeniem cię o porzucenie małżeństwa czy wzięcie rozwodu, ale oznacza raczej to, że powinnaś wypełniać swoją misję jako istota stworzona i prawidłowo wykonywać obowiązek, który powinnaś wykonywać, zakładając, że wypełniasz te powinności, które powinnaś wypełniać w małżeństwie. Rzecz jasna jeśli twoje dążenie do szczęścia małżeńskiego wpływa na wykonywanie przez ciebie obowiązku istoty stworzonej, przeszkadza w tym, czy nawet to niweczy, to powinnaś zrezygnować nie tylko z twojego dążenia do szczęścia małżeńskiego, ale również z samego małżeństwa. Co ostatecznie ma na celu omawianie tych kwestii i jakie kryje się za tym omówieniem znaczenie? Chodzi o to, by szczęście małżeńskie nie utrudniało ci kroków, nie wiązało rąk, nie przesłaniało ci oczu, nie zniekształcało twojej wizji i nie niepokoiło ani nie zajmowało twojego umysłu; chodzi o to, by dążenie do szczęścia małżeńskiego nie było wszystkim na twojej ścieżce życiowej i w twoim życiu, oraz abyś we właściwy sposób podchodziła do powinności i obowiązków, które powinnaś wypełniać w małżeństwie, i byś odnośnie do tych powinności i obowiązków dokonywała właściwych wyborów. Lepszym sposobem praktyki jest poświęcanie większej ilości czasu i energii na obowiązki, które powinnaś wykonać, oraz na realizację misji, którą Bóg ci powierzył. Nigdy nie wolno ci zapominać, że jesteś istotą stworzoną, że to Bóg poprowadził cię przez życie aż do tej chwili, że to On dał ci małżeństwo, On dał ci twoją rodzinę, i że to On powierzył ci obowiązki, które powinnaś wypełniać w ramach małżeństwa, nie jest bowiem tak, iż to ty sama wybierasz małżeństwo, nie jest tak, że ni stąd ni zowąd bierzesz ślub, ani też nie jest tak, że jesteś w stanie utrzymać szczęście małżeńskie opierając się wyłącznie na własnych talentach i własnej sile. Czy wyjaśniłem to jasno? (Tak). Czy rozumiecie, co powinniście robić? Czy teraz wyraźnie widzicie ścieżkę? (Tak). Jeśli nie ma konfliktu ani sprzeczności między powinnościami i zobowiązaniami, które powinnaś wypełniać w małżeństwie, a twoim obowiązkiem i twoją misją jako istoty stworzonej, to w takiej sytuacji powinnaś wypełniać swoje powinności w ramach małżeństwa w jakikolwiek możliwy sposób, powinnaś wypełniać je dobrze, powinnaś brać na siebie odpowiedzialność, której wzięcia się od ciebie wymaga, i nie próbować się od niej wymigać. Musisz brać odpowiedzialność za swojego partnera, za jego życie, za jego uczucia i za wszystko, co się z twoim partnerem wiąże. Jeśli jednak zachodzi konflikt między powinnościami i odpowiedzialnością, jaką bierzesz na siebie w ramach małżeństwa, a twoją misją i twoim obowiązkiem jako istoty stworzonej, to zrezygnować musisz nie ze swojego obowiązku czy ze swojej misji, ale z powinności wypełnianych w ramach małżeństwa. Tego oczekuje od ciebie Bóg i takie jest wyznaczone ci przez Niego zadanie. Jest to oczywiście coś, czego Bóg wymaga od każdego mężczyzny i każdej kobiety. Tylko wtedy, gdy jesteście do tego zdolni, będziecie dążyć do prawdy i podążać za Bogiem. Jeśli nie jesteście do tego zdolni i nie potraficie praktykować w ten sposób, to jesteście wierzącymi tylko z nazwy, nie podążacie szczerze za Bogiem i nie jesteście ludźmi, którzy dążą do prawdy. Macie teraz okazję i możliwość wyjazdu z Chin, by pełnić swój obowiązek, i niektórzy mówią: „Jeśli wyjadę z Chin, żeby wykonywać swój obowiązek, będę musiał zostawić żonę w domu. Czy mamy się już nigdy więcej nie spotkać? Czy nie będziemy musieli mieszkać oddzielnie? Przecież wtedy nie będziemy już małżeństwem”. Inni myślą sobie tak: „Och, jak mój partner da sobie radę beze mnie? Czy nasze małżeństwo nie rozpadnie się, jeśli wyjadę? Czy to nie będzie koniec nas? Co zrobię w przyszłości?”. Czy powinnaś myśleć o przyszłości? O czym powinnaś myśleć w pierwszej kolejności? Jeśli chcesz być kimś, kto dąży do prawdy, to w pierwszej kolejności powinnaś myśleć o tym, jak wyzbyć się tego, czego Bóg każe ci się wyzbyć, i jak zrealizować to, co Bóg każe ci zrealizować. Jeśli w przyszłości twoje małżeństwo się rozpadnie i nie będziesz mieć partnera u boku, i tak będziesz mogła doczekać późnej starości i żyć tak samo dobrze. Jeśli jednak zrezygnujesz z tej możliwości, to będzie to równoznaczne z porzuceniem twoich obowiązków i misji, którą Bóg ci powierzył. Dla Boga nie byłabyś wówczas kimś, kto dąży do prawdy, kimś, kto autentycznie pragnie Boga, kimś, kto próbuje osiągnąć zbawienie. Jeśli rzeczywiście chcecie zrezygnować z tej szansy, z tego prawa do dostąpienia zbawienia i do realizacji swojej misji, a zamiast tego wybieracie małżeństwo, wybieracie trwanie w związku jako mąż i żona, wybieracie bycie ze swoim współmałżonkiem i zadowalanie go, wybieracie trwałość waszego małżeństwa, to na koniec coś zyskacie, ale też coś stracicie. Wiesz, co stracisz, prawda? Małżeństwo nie jest wszystkim, wszystkim nie jest też szczęście małżeńskie – małżeństwo nie może zadecydować o twoim losie, o twojej przyszłości, a tym bardziej o twoim przeznaczeniu. Zatem to od samych ludzi zależy, jakich wyborów powinni dokonać i czy powinni porzucić pogoń za szczęściem małżeńskim i pełnić obowiązek istoty stworzonej. Czy to omówienie tezy, że „dążenie do szczęścia małżeńskiego nie jest twoją misją”, było wystarczająco jasne? (Tak). Czy pozostały jakieś kwestie, które wydają wam się trudne i których po wysłuchaniu Mojego omówienia wciąż nie umiecie praktykować? (Nie). Czy teraz, po wysłuchaniu tego omówienia, macie większą jasność, czy czujecie, że macie odpowiednią ścieżkę praktyki i właściwy cel, do którego praktyka ta ma was zaprowadzić? Czy wiecie teraz, jak powinniście praktykować? (Wiemy). A zatem zakończmy na tym nasze omówienie. Do widzenia!
14 stycznia 2023 r.
Przypisy:
a. Tekst oryginalny nie zawiera słowa „zwykłego”.
b. Tekst oryginalny nie zawiera słowa „zwykłego”.