Punkt dziewiąty: Wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet zdradzają je, wymieniając na osobistą chwałę (Część pierwsza)
Suplement: Czym jest prawda
Dzisiaj będziemy kontynuować omawianie treści poruszonych poprzednim razem. Jaki temat ostatnio omawialiśmy? (Powiedzenie „Spanie na chruście i lizanie goryczy” nie stanowi prawdy). Czy kiedyś sądziliście, że stanowi ono prawdę? Ludzie kiedyś podświadomie sądzili, że to jest prawda, a przynajmniej, że jest to coś całkiem pozytywnego, inspirującego, co potencjalnie może zachęcić człowieka do proaktywności i spoglądania w górę. Biorąc pod uwagę ten poziom znaczenia, ludzie uważali, że jest to dość bliskie prawdzie i rzeczom pozytywnym. Stąd też wielu z nich podświadomie wierzyło, że powiedzenie „Spanie na chruście i lizanie goryczy” jest stosunkowo pozytywne, a przynajmniej, że ma bardziej pozytywne niż negatywne konotacje i odgrywa pewną rolę we wspieraniu ludzkiego życia i zachowania. Jednakże omówiwszy je, zauważyliśmy, że nie jest to nic w tym rodzaju i że wiążą się z tym poważne problemy. Czy szukaliście wyrażeń, które byłyby podobne lub powiązane z tym wyrażeniem lub które pełniłyby podobną rolę i które ludzie podświadomie uważaliby za dość pozytywne lub dość dobre, i czy następnie szczegółowo je analizowaliście? (Nie). Powiedz Mi: czy stosowne jest tutaj wyrażenie „Wyciąganie wielu wniosków z jednego przypadku”? (Tak). Należy powiedzieć, że w kwestii poszukiwania i praktykowania prawdy to wyrażenie ma praktyczne zastosowania. Ostatnim razem omówiliśmy „Spanie na chruście i lizanie goryczy”. Jakie są inne wyrażenia podobnego typu? Jakie inne wyrażenia mają mniej więcej takie samo znaczenie albo mogą odgrywać taką samą rolę? Nie ma nic złego w tym, że zgodnie z Moją drogą szczegółowo analizujecie wyrażenia takie jak „Spanie na chruście i lizanie goryczy”, wspólnie je omawiając i uzyskując nowe sposoby rozumienia. Gdy będziecie potrafili dostrzec ich niedorzeczność, odrzucicie tego typu wyrażenia, a następnie wkroczycie na drogę praktykowania prawdy i podążania za prawdą, opierając się w pełni na słowach Bożych.
Powróćmy do tematu, który poprzednio dwukrotnie omawialiśmy. Jaki to był temat? (Czym jest prawda). Zgadza się: Czym jest prawda. A zatem, czym dokładnie jest prawda? (Prawda jest kryterium ludzkiego postępowania i uczynków oraz oddawania czci Bogu). Wygląda na to, że zapamiętaliście to zdanie pod kątem teorii i definicji. Czy zatem po naszych dwóch poprzednich omówieniach w głębi waszych serc zachodzi teraz jakaś różnica w waszej definicji, wiedzy i w waszym pojmowaniu prawdy w porównaniu z tym, co było wcześniej? (Tak, zachodzi). Na czym dokładnie polega ta różnica? Choć na krótką metę możecie nie mieć wiedzy płynącej z prawdziwego doświadczenia, posiadacie przynajmniej pewną wiedzę percepcyjną. Opowiedzcie Mi o tym na podstawie własnego doświadczenia, wiedzy i zrozumienia. (Wcześniej wiedziałem, że ilekroć coś mi się przydarza, muszę praktykować zgodnie z prawdą słów Bożych, lecz nigdy nie potrafiłem wcielić tego w życie. To jest tak, że zwykle mam skłonność do przejawiania popędliwości i choć ze słów Boga wiem, że to jest złe, i znam wymagania Boże wobec ludzi, to nadal to czynię i nigdy dotąd nie udało mi się odnaleźć pierwotnej przyczyny. Dopiero wysłuchawszy ostatniego Bożego omówienia, zdałem sobie sprawę, że ludzie często przejawiają zepsucie, ponieważ są kontrolowani przez szatańskie myśli, ja zaś przejawiam popędliwość, gdyż jest we mnie szatańska logika, która mówi: „Nie zaatakujemy, dopóki sami nie zostaniemy zaatakowani; jeśli zostaniemy zaatakowani, z pewnością przystąpimy do kontrataku”. Myślę, że to powiedzenie jest słuszne, a to, że postępuję w ten sposób, jest formą samoobrony. Pod wpływem owego szatańskiego sposobu myślenia i poglądu nie jestem w stanie praktykować prawdy. Lecz w rzeczywistości, choć owe szatańskie rzeczy na pozór wydają się słuszne, tak naprawdę niesione przez nie znaczenia są zaprzeczeniem wymagań zawartych w słowach Bożych; są one błędne. Tylko słowa Boże stanowią prawdę i tylko działanie zgodne z owymi słowami jest w pełni właściwe). Bardzo dobrze. Kto może jeszcze coś dodać? (Ja chciałbym coś dodać. Wcześniej również wiedziałem, że muszę poszukiwać prawdy i praktykować ją za każdym razem, gdy coś mi się przydarza, lecz nadal byłem nieco zdezorientowany w kwestii tego, jak mam praktykować. Wysłuchawszy Bożego omówienia, czuję, że prawda jest czymś bardzo realistycznym i dotyczy każdego aspektu życia. Weźmy kilka przykładów wspomnianych przez Boga. Także Chińczycy, gdy przyjeżdżają do krajów zachodnich, uczą się pić kawę. Problem nie polega na tym, jak ktoś postępuje, lecz leży w ludzkich myślach i poglądach, to zaś ma związek z prawdą. Co więcej, podążając za Bożą analizą pewnych powszechnych powiedzeń i idiomów, które ludzie uważają za właściwe, doszedłem do wniosku, że powinienem zastanowić się nad moimi własnymi zachowaniami i praktykami, które wydają się być słuszne, a także nad intencjami, myślami i poglądami, jakie stoją za owymi zachowaniami, i nad tym, co dokładnie urzeczywistniam, zdając się na takie rzeczy. Teraz już bardziej konkretnie odczuwam, w jaki sposób należy poszukiwać prawdy i ją praktykować za każdym razem, gdy coś mi się przydarza, nie jest to już dla mnie takie abstrakcyjne). Wydaje się, że dzięki tym dwóm omówieniom większość ludzi zyskała podstawowe zrozumienie tego, czym jest prawda, a także niektórych powiązanych z nią tematów, oraz że w głębi serca zaczęli oni już zastanawiać się nad tym, czy ich postępowanie i czyny odnoszą się do prawdy, a także nad tym, jakie dokładnie rzeczy, spośród tych, których przestrzegają i które słyszą w swojej wierze w Boga, są prawdą, a jakie nią nie są, i nad tym, czy rzeczy, które uważają za słuszne, w istocie są prawdą oraz jaki mają z nią związek. Zastanowiwszy się nad tym, ludzie mogą następnie określić, co konkretnie jest prawdą, a także dokładnie wskazać, które rzeczy są prawdą, a które nią nie są. Po tylu latach słuchania kazań oraz jedzenia i picia słów Bożych, większość ludzi zyskała pewne rzeczy i wyraźnie dostrzega jeden fakt: słowa Boga w istocie są prawdą, prawdą są Jego wymagania i wszystko, co od Niego pochodzi. Ludzie, którzy prawdziwie wierzą w Boga, już w głębi serca uznali i przyjęli ten fakt, lecz w realnym życiu mogą często nieświadomie mówić rzeczy, które nie mają nic wspólnego z prawdą lub stoją z nią w sprzeczności. Niektórzy mogą nawet dalej uważać za prawdę to, co zdaniem ludzi jest słuszne i dobre, zwłaszcza zaś nie rozeznawać się co do zwodniczych błędów i diabelskich słów pochodzących od szatana, które nie tylko już dawno zaakceptowali w swoich sercach, ale nawet traktują jako rzeczy pozytywne. Przykładowo, liczne szatańskie filozofie, takie jak „Oko za oko, ząb za ząb”, „Odpłacać komuś pięknym za nadobne”, „Rozsądni ludzie potrafią się ochronić – po prostu starają się nie popełniać błędów” czy „Nie zaatakujemy, dopóki sami nie zostaniemy zaatakowani” i tak dalej, uznawane są przez ludzi za prawdę i dewizy życiowe, a to, że je oni wyznają, napawa ich wręcz szczególnym samozadowoleniem, i dopiero przeczytawszy słowa Boże, uświadamiają sobie, że owe rzeczy pochodzące od szatana w istocie nie są prawdą, lecz raczej zwodniczymi herezjami i niedorzecznościami, które sprowadzają ludzi na manowce. Skąd biorą się te rzeczy? Niektóre są efektem edukacji szkolnej, są zaczerpnięte z podręczników, inne to rezultat edukacji rodzinnej, jeszcze inne zaś wynikają z uwarunkowań społecznych. Krótko mówiąc, wszystkie one wywodzą się z tradycyjnej kultury i są wynikiem szatańskiej edukacji. Czy rzeczy te mają cokolwiek wspólnego z prawdą? Nie mają z nią zupełnie nic wspólnego. A jednak ludzie nie potrafią rozeznać się co do tego, czym one są, i nadal uważają je za prawdę. Czy ten problem nie stał się zbyt poważny? Jakie są konsekwencje uznawania owych pochodzących od szatana rzeczy za prawdę? Czy stosując się do nich, ludzie są w stanie odrzucić swoje skażone skłonności? Czy stosując się do nich, ludziom udaje się urzeczywistniać zwykłe człowieczeństwo? Czy są wtedy w stanie żyć zgodnie z sumieniem i rozumem? Czy mogą wówczas sprostać standardom sumienia i rozumu? Czy mogą zyskać Bożą aprobatę? Nie są w stanie uczynić żadnej z tych rzeczy – czy w takim razie to, do czego się stosują, jest prawdą? Czy może to posłużyć jako ludzkie życie? Jakie konsekwencje niesie ze sobą to, iż ludzie postrzegają owe negatywne rzeczy – takie jak te, które uważają za właściwe i dobre filozofie funkcjonowania w świecie, jak strategie przetrwania, prawa przetrwania, a nawet kultura tradycyjna – jako prawdę i stosują się do nich? Ludzkość stosuje się do tych rzeczy od tysięcy lat. Czy ludzkość się jakkolwiek zmieniła? Czy obecna sytuacja ludzkości uległa jakiejkolwiek zmianie? Czy zepsuta ludzka rasa nie staje się coraz bardziej niegodziwa i nie stawia coraz większego oporu Bogu? Bóg, za każdym razem, gdy czyni swoje dzieło, wyraża wiele prawd, a ludzie mogą ujrzeć, iż prawdy te mają autorytet i moc – jak więc to się dzieje, że wciąż są oni w stanie wypierać się Boga i stawiać Mu opór? Dlaczego nadal nie są zdolni Go przyjąć i się Mu podporządkować? To wystarczy, by ukazać, że ludzkość została zbyt głęboko skażona przez szatana, że skażona ludzkość pełna jest szatańskich skłonności, że czuje niechęć do prawdy, nienawidzi jej i w ogóle jej nie przyjmuje. Źródłem tego problemu jest to, że istoty ludzkie przyjęły zbyt wiele szatańskich filozofii i zbyt wiele szatańskiej wiedzy. W głębi serca ludzie zostali nasyceni wszelkiego rodzaju szatańskimi myślami i poglądami, a tym samym rozwinęli w sobie usposobienie polegające na niechęci i nienawiści do prawdy. Na przykładzie bardzo wielu ludzi wierzących w Boga widzimy, że choć przyznają oni, iż słowa Boże mają autorytet i moc, to nie przyjmują prawdy. To oznacza, że gdy ludzie jedzą i piją słowa Boże, to choć z ich ust płynie stwierdzenie: „Słowa Boga są prawdą, nie ma niczego ponad prawdę, prawda jest w naszych sercach, a dążenie do niej uważamy za cel istnienia”, to w realnym życiu nadal kierują się oni powszechnie znanymi szatańskimi powiedzeniami i szatańskimi filozofiami, odsuwają na bok słowa Boże i prawdę, a stosują się do takich rzeczy, jak ludzka wiedza teologiczna i doktryna duchowa, i praktykują je, tak jakby rzeczy te były prawdą. Czy to jest rzeczywisty stan większości ludzi wierzących w Boga? (Tak). Jeżeli nadal będziecie w taki sposób się do tego stosować, nie przeanalizujecie i nie zrozumiecie, kierując się słowami Bożymi, owych głęboko zakorzenionych rzeczy wywodzących się z szatańskiej kultury tradycyjnej, jeżeli nie będziecie w stanie rozeznać się co do ich u źródła, dogłębnie ich zrozumieć ani też ich porzucić, to jaki będzie rezultat? Jest jeden pewny rezultat, a mianowicie to, że ludzie przez długie lata wierzą w Boga, a mimo to nie wiedzą, czym jest prawda ani jaką obrać ścieżkę, ostatecznie zaś wszyscy mają na językach zestaw duchowych doktryn i teorii teologicznych, a wszystko, co mówią, ładnie brzmi i stanowi doktrynę odpowiadającą prawdzie. Jednak w rzeczywistości, jeżeli chodzi o to, co ci ludzie praktykują i urzeczywistniają, to są oni archetypami obłudnych faryzeuszy. Jakie to ma konsekwencje? Bez wątpienia są oni potępieni i przeklęci przez Boga. Ci, którzy wierzą w Boga, ale nie przyjmują prawdy, są faryzeuszami i nigdy nie zyskają Bożej aprobaty.
Na przykład, w kwestii kształcenia dzieci niektórzy ojcowie, gdy widzą, że ich pociechy są nieposłuszne i że nie wykonują swoich obowiązków, mówią: „Starożytni mieli rację, twierdząc: »Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc«”. Tacy ojcowie nie podchodzą do tej sprawy, kierując się słowami Boga. W sercach, zamiast słów Boga, mają jedynie słowa ludzi. Zatem czy posiadają prawdorzeczywistość? Nie, nie posiadają jej. Choć wierzą w Boga i rozumieją niektóre prawdy, choć powinni wiedzieć, że muszą posługiwać się prawdą w wychowywaniu swoich dzieci, tak by wypełnić ojcowską powinność, nie praktykują w ten sposób. Gdy widzą, że ich dzieci podążają złą ścieżką, wzdychają i mówią: „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc”. Co to za wyrażenie? Komu przypisuje się to powszechnie znane powiedzenie? (Jest to znane powiedzenie szatana). Czy Bóg kiedykolwiek posłużył się tym wyrażeniem? (Nie). Skąd więc bierze się to wyrażenie? (Od szatana). Pochodzi ono od szatana, pochodzi z tego świata. Ludzie tak bardzo „podążają” za prawdą, tak bardzo ją „miłują” i tak bardzo „wywyższają” – dlaczego więc, gdy coś takiego im się przydarza, z ich ust padają tego rodzaju szatańskie wyrażenia? Uważają oni wręcz, że sprawiedliwie i wzniośle jest coś takiego powiedzieć. Mówią: „Spójrz, ile czci i szacunku żywię dla prawdy i dla Boga. Przychodzi mi to całkiem naturalnie, gdy mówię: »Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc« – jakaż to wielka prawda! Czy mógłbym użyć takiego wyrażenia, gdybym nie wierzył w Boga?”. Czy nie jest to przedstawianie tego jako prawdy? (Zgadza się). Czy zatem to wyrażenie stanowi prawdę? (Nie). Jakiego rodzaju wyrażeniem jest więc zdanie: „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc”? W jakim sensie jest to błędne? To wyrażenie mówi, że jeżeli dzieci są nieposłuszne lub niedojrzałe, to ojciec ponosi za to odpowiedzialność, oznacza to bowiem, że rodzice dobrze ich nie wychowali. Lecz czy rzeczywiście tak jest? (Nie). Niektórzy rodzice zachowują się właściwie, a mimo to ich synowie są chuliganami, a córki prostytutkami. Mężczyzna pełniący rolę ojca wpada w wielką złość i mówi: „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc. Rozpieściłem ich!”. Czy słusznie jest coś takiego powiedzieć, czy nie? (To jest niesłuszne). W jakim sensie jest to niesłuszne? Jeżeli potrafisz zrozumieć, co jest nie tak z tym wyrażeniem, oznacza to, że pojmujesz prawdę i rozumiesz, na czym polega kryjący się w owym wyrażeniu problem. Jeżeli nie rozumiesz prawdy w związku z tą sprawą, to nie jesteś w stanie jednoznacznie jej wyjaśnić. Teraz, kiedy wysłuchaliście wyjaśnienia dotyczącego prawdy i jej definicji, możecie poczuć i powiedzieć: „To wyrażenie jest błędne” albo „To jest świeckie wyrażenie. My, którzy wierzymy w Boga, nie mówimy takich rzeczy”. Zmieniłeś tylko sposób, w jaki o tym mówisz. Nie oznacza to, że rozumiesz prawdę – w istocie nie wiesz, co jest nie tak z wyrażeniem „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc”. Co zgodnego z prawdą powinieneś powiedzieć w obliczu takich spraw? Jak, według prawdozasad, powinieneś postąpić? Porozmawiajmy najpierw o tym, jak właściwie rozumieć i wyjaśniać takie sprawy. Co Bóg mówi na ten temat? Czy słowa Boże zawierają jakieś konkretne informacje o tych sprawach? Bóg wyraził tak wiele prawd, a wszystko po to, by ludzie je przyjęli i uczynili swoim życiem. Czy zatem wychowując swoje dzieci, ludzie nie powinni podczas nauczania posługiwać się słowami Boga? Jego słowa są skierowane do całej ludzkości. Każdy powinien przyjąć słowa Boże, niezależnie od tego, czy jest dorosłym czy dzieckiem, mężczyzną czy kobietą, starcem czy młodzieńcem. Jedynie one są prawdą i mogą stać się ludzkim życiem. Tylko słowa Boże mogą zaprowadzić ludzi na właściwą życiową ścieżkę. Ludzie wierzący w Boga powinni być w stanie dogłębnie zrozumieć tę kwestię. Jak wytłumaczysz wyrażenie „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc”? (To, jaką ścieżkę obierze dana osoba, zależy od jej naturoistoty. Co więcej, kara, jakiej zostanie ona poddana, czy też błogosławieństwa, jakie otrzyma w tym życiu, są powiązane z jej poprzednim życiem. Dlatego twierdzenie, że „Jeśli dzieci nie podążają właściwą ścieżką, to dlatego, że nie zostały dobrze wychowane przez rodziców” nie wytrzymuje krytyki i zupełnie neguje fakt, iż Bóg sprawuje suwerenną władzę nad przeznaczeniem ludzkości). Czy zgodnie z tym, co mówisz, dzieci, które nie podążają właściwą ścieżką, mają coś wspólnego z suwerenną władzą Boga? Bóg umożliwia ludziom dokonywanie własnych wyborów i obranie właściwej ścieżki. Oni jednakże mają szatańską naturę; każdy człowiek dokonuje własnych wyborów i wybiera taką ścieżkę, jaka mu się podoba, żaden też nie jest skłonny podporządkować się suwerennej władzy Boga. Jeżeli to, co mówisz, jest zgodne z prawdą, powinieneś to jasno wytłumaczyć, tak aby przekonać o tym ludzi.
Następnie omówimy wyrażenie „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc”. Przede wszystkim należy wyjaśnić, że błędem jest mówienie: „To, że dzieciom nie udaje się obrać właściwej ścieżki, ma związek z ich rodzicami”. Nie ma znaczenia, o kogo chodzi: jeżeli jest to określony rodzaj człowieka, to będzie on podążał określoną ścieżką. Czy to nie jest pewne? (Jest). Ścieżka, którą obiera dana osoba, determinuje to, kim ona jest. Obrana przez nią ścieżka oraz to, jakiego typu osobą się ona stanie, zależy od niej samej. Rzeczy te są z góry przesądzone, wrodzone i związane z naturą danej osoby. Jaki jest więc pożytek z edukacji rodzicielskiej? Czy może ona sprawować kontrolę nad naturą danej osoby? (Nie). Edukacja rodzicielska nie może sprawować kontroli nad ludzką naturą ani rozwiązać problemu wiążącego się z wyborem ścieżki, jaką obiera dana osoba. Jaki jest jedyny rodzaj edukacji, którą mogą zapewnić rodzice? Rzeczy mające jakiś związek z rodzicami to pewne proste zachowania w codziennym życiu ich dzieci, pewne dość powierzchowne myśli i reguły postępowania. Zanim ich dzieci osiągną dorosłość, rodzice powinni wypełnić należne im zobowiązanie, jakim jest wychowanie dzieci tak, by podążały właściwą ścieżką, pilnie się uczyły i dążyły do tego, by gdy już dorosną, móc wznieść się ponad resztę, nie zaś czynić zło bądź stać złymi ludźmi. Rodzice powinni również kontrolować zachowanie swoich dzieci, uczyć je uprzejmości i kłaniania się starszym, ilekroć ich spotykają, a także innych rzeczy związanych z zachowaniem – to jest powinność, której wypełnienie spoczywa na rodzicach. Troska o życie dziecka i wychowywanie go zgodnie z podstawowymi regułami zachowania – oto, z czym jest równoznaczny wpływ rodziców. Jeżeli chodzi o osobowość dziecka, to rodzice nie mogą go niczego nauczyć. Niektórzy rodzice są wyluzowani i robią wszystko bez pośpiechu, gdy tymczasem ich dzieci są bardzo niecierpliwe i nie mogą usiedzieć na miejscu nawet przez krótką chwilę. Odchodzą one na swoje i zaczynają zarabiać na życie, gdy mają 14 lub 15 lat, w każdej sprawie podejmują własne decyzje, nie potrzebują rodziców i są bardzo niezależne. Czy to rodzice je tego nauczyli? Nie. Stąd też osobowość, usposobienie, a nawet istota danego człowieka, jak również ścieżka, którą obierze on w przyszłości, nie mają absolutnie nic wspólnego z jego rodzicami. Są tacy, którzy to podważają, mówiąc: „Jak może to nie mieć z nimi nic wspólnego? Niektórzy ludzie pochodzą z uczonych rodzin bądź z rodzin, które od pokoleń specjalizują się w konkretnym zawodzie. Przykładowo: pierwsze pokolenie studiuje malarstwo, kolejne pokolenie również studiuje malarstwo i tak dalej. Potwierdza to słuszność wyrażenia »Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc«”. Czy mówienie takich rzeczy jest właściwe czy niewłaściwe? (Niewłaściwe). Posłużenie się takim przykładem do zilustrowania tego problemu jest niewłaściwe i nieścisłe, gdyż są to dwie różne sprawy. Wpływ rodziny o wielopokoleniowym doświadczeniu ogranicza się do umiejętności związanych wyłącznie z jednym aspektem i może się zdarzyć, że takie warunki rodzinne sprawią, iż wszyscy będą się uczyć tego samego. Na pozór dziecko także wybiera to samo, lecz u źródeł tego wyboru leżą odgórne ustalenia Boże. W jaki sposób ów człowiek po reinkarnacji pojawia się w tej rodzinie? Czy i nad tym Bóg nie sprawuje suwerennej władzy? Rodzice są odpowiedzialni jedynie za wychowywanie swoich dzieci aż do osiągnięcia przez nie dorosłości. Dzieci pozostają pod wpływem rodziców jedynie, gdy chodzi o ich zewnętrzne zachowania i nawyki życiowe. Lecz gdy dorosną, cele, do których dążą w życiu, oraz ich przeznaczenie nie mają zupełnie nic wspólnego z ich rodzicami. Niektórzy rodzice są po prostu zwykłymi rolnikami, którzy żyją stosownie do swojej pozycji, a mimo to ich dzieci mogą zostać urzędnikami i dokonywać wielkich rzeczy. Istnieją też takie przypadki, gdy rodzice są kompetentnymi prawnikami i lekarzami, a mimo to ich dzieci to nicponie, które nigdzie nie mogą znaleźć pracy. Czy to rodzice nauczyli je, by były właśnie takie? Czy jeżeli ojciec jest prawnikiem, to istnieje prawdopodobieństwo, że będzie on skąpił na edukację swoich dzieci i ograniczał swój wpływ na nie? Oczywiście, że nie. Żaden ojciec nie mówi: „Miałem bardzo dostatnie życie. Mam nadzieję, że w przyszłości moje dzieci nie będą prowadziły tak dostatniego życia jak ja – to byłoby zbyt męczące. Wystarczające będzie dla nich wypasanie krów”. Z pewnością wychowuje on swoje dzieci tak, by się od niego uczyły i w przyszłości były takie jak on. Co się z nimi stanie, gdy zakończy się proces wychowywania? Dzieci staną się tym, czym mają się stać, a ich przeznaczenie wypełni się w taki sposób, w jaki miało się wypełnić, i nikt nie może tego zmienić. Jaki fakt można tutaj dostrzec? Ścieżka, którą obiera dziecko, nie ma nic wspólnego z jego rodzicami. Niektórzy rodzice wierzą w Boga i wychowują swoje dzieci tak, by i one wierzyły, lecz niezależnie od tego, co im mówią, dzieci i tak nie wierzą, a rodzice nie mogą na to nic poradzić. Niektórzy rodzice nie wierzą w Boga, tymczasem ich dzieci w Niego wierzą. Gdy tylko dzieci zaczynają wierzyć w Boga, podążają za Nim, ponoszą koszty na Jego rzecz, są w stanie przyjąć prawdę oraz zyskać Bożą aprobatę, i w ten oto sposób ich przeznaczenie ulega przemianie. Czy jest to rezultat edukacji rodzicielskiej? W żadnym razie: ma to związek z predestynacją i wyborem Boga. Istnieje pewien problem z wyrażeniem „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc”. Choć powinnością rodziców jest wychowywanie dzieci, to przeznaczenie dziecka nie jest zdeterminowane przez nich, lecz przez jego własną naturę. Czy wychowanie może rozwiązać problem związany z naturą dziecka? W żadnej mierze. Ścieżka, jaką człowiek obiera w życiu, nie jest zdeterminowana przez jego rodziców, lecz z góry ustalona przez Boga. Mówi się, że „Los człowieka jest wyznaczony przez Niebo” i powiedzenie to znajduje odzwierciedlenie w ludzkim doświadczeniu. Dopóki dana osoba nie osiągnie dorosłości, dopóty nie jesteś w stanie określić, jaką obierze ona ścieżkę. Gdy już stanie się dorosła, zacznie myśleć i zastanawiać się nad różnymi problemami, wybierze też to, czym chce się zajmować w obrębie szerszej społeczności. Niektórzy ludzie mówią, że chcą być wyższymi urzędnikami, inni – prawnikami, a jeszcze inni – pisarzami. Każdy dokonuje własnych wyborów i ma własne pomysły. Nikt nie mówi: „Poczekam, aż wychowają mnie rodzice. Stanę się tym, na kogo wychowają mnie rodzice”. Nikt nie jest aż tak głupi. Gdy ludzie osiągają dorosłość, ich pomysły zaczynają kiełkować i stopniowo dojrzewać; w ten oto sposób ścieżka i cele, jakie mają oni przed sobą, stają się coraz wyraźniejsze. W tym czasie powoli staje się jasne i klarowne, z jakim typem osoby mamy do czynienia i do jakiej grupy ona należy. Od tego momentu osobowość każdego człowieka staje się coraz bardziej dookreślona, podobnie jak jego usposobienie, a także ścieżka, którą podąża, jego życiowy kierunek i grupa, do której należy. Na czym to wszystko się zasadza? Ostatecznie jest to z góry ustalone przez Boga i nie ma nic wspólnego z rodzicami tych ludzi. Czy teraz widać to wyraźnie? Zatem jakie rzeczy mają cokolwiek wspólnego z rodzicami? W niewielkim stopniu wiążą się z rodzicami wygląd, wzrost, geny i niektóre choroby genetyczne człowieka. Dlaczego mówię „w niewielkim stopniu”? Ponieważ wcale nie dotyczy to 100% przypadków. W niektórych rodzinach każde pokolenie jest dotknięte chorobą, po czym rodzi się jedno dziecko, które na nią nie cierpi. Jak to możliwe? Są tacy, którzy twierdzą: „To dlatego, że to dziecko ma dobrą osobowość”. To jest opinia ludzi, lecz co naprawdę jest źródłową przyczyną? (Odgórne ustalenia Boże). Właśnie o to chodzi. Czy zatem wyrażenie „Błędem ojca jest, gdy karmi, niczego nie ucząc” jest słuszne czy błędne? (Jest błędne). Teraz jest to jasne, prawda? To nie wystarczy, jeżeli nie ma się rozeznania. Bez prawdy nie da się zyskać jasnego oglądu żadnej sprawy.
W codziennym życiu każdy człowiek nosi w swoim umyśle całkiem sporo takich zwodniczych poglądów pochodzących od szatana. Pozostają one zdeponowane i zmagazynowane wewnątrz, a wychodzą na jaw, gdy tylko coś się wydarzy. Niektórzy ludzie mówią: „Dobry mężczyzna nie walczy z kobietami. Popatrz, jaki jestem szlachetny. Jestem męskim, krzepkim mężczyzną, podczas gdy ty jesteś chorobliwie nieśmiała, nie będę więc z tobą walczyć”. Jak tacy ludzie traktują to wyrażenie? (Jako prawdę). Traktują je jako prawdę i jako zasadę praktykowania prawdy. Są też tacy ludzie, i jest ich wielu, którzy widząc kogoś o naprawdę pięknych rysach twarzy, kto wygląda niczym porządny dżentelmen, lecz jest podstępny i stale się maskuje, a w kontaktach z innymi jest szczególnie fałszywy i zdradziecki, nie potrafią go rozgryźć i mówią: „Wierzę w Boga jedynie po to, by postępować jak osoba prawa i życzliwa, przyjazna, nie zaś wroga innym. Jak mówi powiedzenie: »Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem«. Niektóre ze słów Bożych również mają takie znaczenie”. Co sądzisz o tym, co mówią ci ludzie? „Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem”. Widzisz, gdy tylko coś się ludziom przydarza, naraz wszystkie te utarte powiedzenia, przysłowia i idiomy, które w nich drzemią, wypływają na wierzch, i ujawniają się, a nie ma tam ani słowa prawdy. W końcu ci ludzie mówią wręcz: „Dziękuję Ci Boże za to, że mnie oświeciłeś”. Czy powiedzenie „Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem” jest słuszne, czy błędne? (Jest błędne). Wszyscy wiemy, że jest ono błędne, ale co jest z nim nie tak? Z fałszywymi dżentelmenami jest ten problem, że są fałszywi. Nikt nie chce być fałszywym dżentelmenem – ludzie chcą być szczerymi łotrami. Co takiego ludzie pochwalają w szczerych łotrach? Zyskują oni ludzką aprobatę tylko dlatego, że są szczerzy, mimo iż są złoczyńcami. Kim zatem chcielibyście być: szczerym łotrem czy fałszywym dżentelmenem? (Ani jednym, ani drugim). Dlaczego nie chcecie być żadnym z tych dwóch typów ludzi? (Żaden z nich nie pozostaje w zgodzie z prawdą, słowa Boże nic o tym nie mówią). Czy potrafisz wskazać stosowną podstawę dla twierdzenia, że Bóg nie kazał ludziom być fałszywymi dżentelmenami ani szczerymi łotrami? (Bóg chce, aby ludzie byli uczciwi). Bóg chce, aby ludzie byli uczciwi. Jaka jest zatem różnica między uczciwymi ludźmi a szczerymi łotrami? Słowo „łotry” nie jest dobre, lecz są oni całkiem szczerzy. Dlaczego szczere łotry nie są dobre? Czy możesz to przejrzyście wytłumaczyć? Na jakiej podstawie zasadza się twierdzenie, że ani szczere łotry, ani fałszywi dżentelmeni nie są dobrymi ludźmi? Czym są łotry? Jakie słowo jest z nimi zwykle kojarzone? (Podły). Zgadza się. W jaki sposób termin „podły” został opisany i zdefiniowany w słowach Bożych? Czy ów termin jest w nich zdefiniowany jako dobre czy złe słowo? (Jako złe słowo). Jako złe słowo, potępione przez Boga. Ludzie, którzy podle postępują i mają podłe poglądy, to łotry. Jak inaczej definiuje się usposobienie i istotę łotra? Samolubny, czyż nie? (Tak). Tego typu osoba jest samolubna i podła. Nawet jeżeli to, co przejawia, jest szczere i stanowi jej prawdziwy temperament, to nadal w dużej mierze pozostaje ona łotrem. Fałszywy dżentelmen jest podstępny i niegodziwy, zawsze się maskuje i stwarza fałszywe wrażenie, ukazując ludziom swoją jasną, błyszczącą i przyjazną twarz. Trzyma on swoje prawdziwe usposobienie, opinie i poglądy w sekrecie, tak aby nikt nie był w stanie ich dostrzec ani pojąć. Jakie usposobienie mają tacy ludzie? (Podstępne i niegodziwe). To są po prostu niegodziwi ludzie. Dlatego też ani dżentelmeni, ani łotry nie są dobrymi ludźmi. Jeden jest zły wewnątrz, a drugi na zewnątrz. Ich skłonności są w gruncie rzeczy takie same: i jeden, i drugi jest skrajnie niegodziwy, samolubny i podstępny. Czy te dwa typy skrajnie niegodziwych i podstępnych osób starają się być uczciwymi ludźmi? (Nie). Dlatego nie ma znaczenia, którym z tych dwóch typów ludzi się staniesz – i tak nie będziesz dobrym i uczciwym człowiekiem, jakiego domaga się Bóg. Jesteś osobą, do której Bóg czuje odrazę, nie jesteś takim człowiekiem, jakiego domaga się Bóg. Powiedz mi więc, czy wyrażenie „Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem” stanowi prawdę? (Nie). Jeśli spojrzeć na to z tego punktu widzenia, wyrażenie to nie jest prawdą. Wielu ludzi, w celu atakowania i potępiania fałszywych dżentelmenów, tak by samym móc uchodzić za dobrych ludzi, mówi: „Lepiej być szczerym łotrem niż fałszywym dżentelmenem”, tak jakby „łotrostwo” owych łotrów czyniło ich wyjątkowo sprawiedliwymi i szczerymi, jakby byli jakąś siłą sprawiedliwości. Jakże ty, jako łotr, możesz twierdzić, że jesteś sprawiedliwy? To ty zasługujesz na potępienie.
W umyśle każdego człowieka istnieje dość sporo wyrażeń i rzeczy tego typu, dlatego też wiele osób wyznaje tego rodzaju poglądy. Czy są to kultura tradycyjna, ludowe przysłowia, rodzinne maksymy, reguły obowiązujące w rodzinie, czy też system prawny danego kraju – ludzie często posługują się tym wszystkim, co przez długi czas było szeroko rozpowszechniane w społeczeństwie, a wręcz długo głoszone i promowane w społeczeństwie i wśród ludzkości jako coś pozytywnego, po to by kształcić kolejne pokolenia. W głębi serca ludzie uważają niektóre wyrażenia za zasady praktyki i ludzkiej egzystencji. Niektóre z tych wyrażeń zawierają w sobie punkt widzenia, z jakim ludzie tylko się zgadzają, lecz jaki niekoniecznie chcą wcielić w życie. Niezależnie od tego, czy chcesz wcielić go w życie, czy też nie, w głębi serca faktycznie przyjmujesz te wyrażenia jako zasady praktyki w swoim postępowaniu. Krótko mówiąc, rzeczy te stanowią wielką przeszkodę dla wiary ludzi w Boga i dla ich dążenia do prawdy. Zamiast przynosić ludziom korzyści, wyrządzają tylko szkody. Dla przykładu, temat często poruszany przez współczesnych ludzi brzmi: „Życie jest cenne, a miłość jeszcze bardziej, ale dla wolności poświęciłbym i życie, i miłość”. Wyrażenie to jest dobrze znane, popierane i czczone na Wschodzie i na Zachodzie przez ludzi o wzniosłych ideałach, którzy dążą do wolności i chcą wyrugować tradycyjny system feudalny. Jaki jest główny cel, do którego dążą ci ludzie? Czy jest nim życie? A może miłość? (Nie, to wolność). Zgadza się, chodzi o wolność. Czy zatem to wyrażenie stanowi prawdę? Sens tego wyrażenia jest taki, że dążąc do wolności, można odrzucić życie, a także zrezygnować z miłości – to znaczy, że można porzucić również ukochaną osobę – po to, by biec w kierunku owej pięknej wolności. Jak owa wolność jawi się ludziom świeckim? Jak wytłumaczyć to coś, co oni uważają za wolność? Przełamywanie tradycji jest rodzajem wolności, podobnie jak przełamywanie starych zwyczajów i monarchii feudalnej. Co jeszcze? (To, że nie jest się kontrolowanym przez jakiś reżim polityczny). Jeszcze to, że nie podlega się kontroli ze strony władzy czy polityki. To, do czego dążą ci ludzie, jest właśnie tym rodzajem wolności. Czy więc wolność, o której mówią, jest prawdziwą wolnością? (Nie). Czy jest podobna do wolności, o której mówią ludzie wierzący w Boga? (Nie). Niektórzy ludzie wierzący w Boga również mogą żywić w swoich sercach taki pogląd: „Wiara w Boga jest wspaniała, uwalnia cię i wyzwala. Nie musisz podążać za żadnymi zwyczajami czy tradycyjnymi formalnościami, nie musisz martwić się o organizowanie ślubów i pogrzebów, czy uczestniczenie w nich; porzucasz wszelkie ziemskie sprawy. Jesteś naprawdę wolny!”. Czy tak właśnie jest? (Nie). Czym więc dokładnie jest wolność? Czy teraz jesteście wolni? (Odrobinę). Jak więc uzyskaliście tę odrobinę wolności? Co ona oznacza? (Zrozumienie prawdy i przełamanie mrocznego wpływu szatana). Przełamawszy mroczny wpływ szatana, odczuwacie pewne oswobodzenie i do pewnego stopnia czujecie się wolni. Jednakże gdybym tego szczegółowo nie przeanalizował, myślelibyście, że jesteście naprawdę wolni, podczas gdy w istocie tak nie jest. Prawdziwa wolność nie jest tym rodzajem wolności i oswobodzenia ciała, rozumianym w kategoriach przestrzennych i materialnych, za jaki ludzie ją uważają. Chodzi raczej o to, że gdy człowiek zrozumie prawdę, będzie miał słuszne poglądy na temat rozmaitych ludzi, wydarzeń i spraw, a także na temat świata, i będzie w stanie dążyć ku słusznym celom i życiowym kierunkom, zaś gdy nie będzie podlegał ograniczeniom wynikającym z wpływu szatana, z szatańskich idei i poglądów, jego serce zostanie oswobodzone – to jest prawdziwa wolność.
Pewien młody człowiek, niewierzący, sądzi, że podoba mu się wolność, swobodne fruwanie niczym ptak i nieskrępowane życie, gardzi więc owymi parszywymi regułami i powiedzeniami uznawanymi przez jego rodzinę. Często mówi swoim przyjaciołom: „Choć urodziłem się w bardzo tradycyjnej, dużej rodzinie, kultywującej mnóstwo reguł i tradycji, która aż do dziś posiada świątynię przodków z umieszczonymi w jej wnętrzu tabliczkami pamiątkowymi poświęconymi każdemu kolejnemu pokoleniu, to ja sam przełamałem te tradycje i nie pozostaję pod wpływem owych rodzinnych reguł, konwenansów i powszechnych zwyczajów. Czy nie widzisz, że jestem bardzo nietradycyjną osobą?”. Przyjaciele tego człowieka mówią: „Zauważyliśmy, że jesteś bardzo nietradycyjny”. Po czym to poznali? Ma kolczyk w języku i w nosie, cztery lub pięć kolczyków w uszach, kolczyk w pępku, a na ramieniu tatuaż przedstawiający węża. Chińczycy uznają węże za złowróżbne, lecz on uparł się, by wytatuować sobie jednego na ciele, i ludzie boją się, gdy go widzą. Czyż to nie jest nietradycyjne? (Zgadza się). Człowiek ten jest bardzo nietradycyjny, a co więcej, wypowiada się dość awangardowo. Każdy, kto go widzi, mówi: „Ten facet jest niesamowity! Jest naprawdę nietradycyjny!”. Człowiek ten uważa, że nie jest w stanie wyrazić swojej nietradycyjności po prostu w taki sposób, lecz musi uczynić ją nieco bardziej namacalną i sprawić, by ludzie byli w stanie dostrzec oznaki tego, jak bardzo jest nietradycyjny. Widzi on, że na ogół inni mają dziewczyny o żółtej skórze, Chinki, i celowo znajduje sobie białą cudzoziemkę, aby jeszcze bardziej utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że jest naprawdę nietradycyjny. Później zaś naśladuje swoją dziewczynę w każdej sytuacji, robiąc wszystko to, co ona powie, w taki sposób, w jaki ona chce. Gdy zbliżają się jego urodziny, dziewczyna kupuje mu prezent-niespodziankę, zapakowany w duże pudełko, a on z radością zaczyna go rozpakowywać. Oderwawszy wszystkie warstwy opakowania, znajduje w środku zielony kapelusz. Każdy Chińczyk rozumie aluzję związaną z zielonymi kapeluszami, prawda? Jest to z pewnością coś bardzo tradycyjnego. Na ten widok mężczyzna wpada w złość i pyta: „Co to za prezent? Dla kogo to kupiłaś?”. Dziewczyna myślała, że go uszczęśliwi – dlaczego tak go to złości? Nie rozumie tego, nie potrafi znaleźć przyczyny, więc mówi: „Niełatwo było znaleźć taki kapelusz. Zaręczam, że będziesz w nim dobrze wyglądać”. On pyta: „Wiesz, co symbolizuje ten kapelusz?”. Na co dziewczyna odpowiada: „Czy nie jest to zwykły kapelusz? Zielone kapelusze po prostu są ładne”. I nalega, by go założył. On zaś za żadne skarby nie będzie go nosił. Czy ludzie na Zachodzie znają aluzję dotyczącą zielonych kapeluszy? (Nie znają). Czy zatem ta sprawa nie powinna zostać jasno wytłumaczona i naświetlona? Nikt z was nie potrafi na to odpowiedzieć – dlaczego nie macie odwagi jasno tego wytłumaczyć? To chyba nic wielkiego? Jesteście dokładnie tacy jak ten człowiek: w waszej pogoni za prawdą i wolnością obnosicie się z tym, że jesteście nietradycyjni, porzucacie tradycję i odrzucacie pojęcia związane z szatańską kulturą tradycyjną, a mimo to sprawa owego zielonego kapelusza głęboko was pochłania. Dziewczyna tego młodego mężczyzny prosi go, by założył kapelusz, lecz on nie chce tego zrobić, choćby nie wiem co, aż w końcu mówi: „Nalegasz, bym go nosił. Jeżeli założę ten kapelusz, będę musiał cierpieć upokorzenie ze strony innych!”. To jest sedno sprawy; to tu leży problem: w tradycji. Tradycja ta nie odnosi się do tego, jakiego koloru czy rodzaju jest dana rzecz, lecz do jej symboliki i poglądów, które wywołuje ona w ludziach. Co dokładnie symbolizuje ów przedmiot – zielony kapelusz? Co on oznacza? Ludzie określają kapelusze w tym kolorze jako złe i dlatego ich nie przyjmują. Dlaczego ich nie przyjmują? Dlaczego nie mogą przyjąć takiej rzeczy? Ponieważ kieruje nimi tradycyjny sposób myślenia. Samo to tradycyjne myślenie nie jest prawdą; jest niczym materialna rzecz, jednak za sprawą owego społeczeństwa, owej ludzkiej rasy, przemieniło się ono niepostrzeżenie w coś negatywnego. Przykładowo: ludzie uczynili z bieli symbol świętości, z czerni symbol ciemności i niegodziwości, z czerwieni zaś symbol świętowania, krwiożerczości i namiętności. W przeszłości Chińczycy zakładali do ślubu czerwone ubrania, wierząc, że to odświętny kolor. Ludzie na Zachodzie zaś biorą ślub w białych strojach, które są piękne, czyste i symbolizują świętość. Te dwie kultury inaczej pojmują małżeństwo. W jednej z nich jest ono oznaczone kolorem czerwonym, a w drugiej kolorem białym. Oba te kolory symbolizują błogosławiący stosunek do małżeństwa. Rozmaite grupy etniczne i rasy używają tych samych rzeczy do różnych celów i w ten sposób powstaje ich tło kulturowe. Gdy już się ono wyłoni, wraz z nim tworzą się tradycje kulturowe. W ten oto sposób poszczególne społeczeństwa i rasy rozwijają różne zwyczaje, które z kolei wpływają na ludzi należących do danej rasy. Właśnie w ten sposób Chińczycy pozostają pod wpływem aluzji związanej z zielonymi kapeluszami. Jaki jest efekt tego, że zostało im to wpojone? Mężczyźni nie mogą nosić zielonych kapeluszy i nie noszą ich też kobiety. Czy widujesz jakieś kobiety, które by je nosiły? W rzeczywistości ta tradycja kulturowa dotyczy wyłącznie mężczyzn, co oznacza, że złym znakiem jest noszenie przez nich zielonych kapeluszy, a z kobietami nie ma to nic wspólnego. Jednakże, gdy już taka tradycja kulturowa zaistnieje, to niezależnie od kontekstu rodzi ona pewnego typu dyskryminację wobec tej rzeczy w każdej osobie należącej do owej rasy. Po tym, jak dochodzi do takiej dyskryminacji, ów przedmiot automatycznie przekształca się z czegoś bardzo niewinnego i materialnego w coś negatywnego. W rzeczywistości jest on niewinny i nie ma żadnych pozytywnych ani negatywnych cech. Jest to po prostu materialna rzecz, kolor, przedmiot o określonym kształcie. Jaka jednak w ostatecznym rezultacie staje się ta rzecz w wyniku tego, że kultura tradycyjna w taki sposób ją zinterpretowała i na nią wpłynęła? (Negatywna). Staje się ona czymś negatywnym. Gdy zaś staje się negatywna, ludzie nie potrafią właściwie się z nią obchodzić ani jej używać. Zastanów się: na chińskim rynku dostępne są kapelusze w różnych kolorach, takich jak czerwony, różowy, żółty i tak dalej, lecz nie ma wśród nich zielonych egzemplarzy. Takie tradycyjne myślenie ogranicza ludzi i na nich wpływa. Oto jaki efekt wywiera na ludziach jedna konkretna sprawa związana z kulturą tradycyjną.
Mimo tego, że część ludzi podróżuje za granicę i styka się z różnymi kulturami, tradycjami, regułami i materialnymi rzeczami, takimi jak podstawowe potrzeby życiowe, w Europie i innych krajach azjatyckich, a także zapoznaje się z niektórymi prawami i powszechną wiedzą w innych państwach, trudno jest im wyzbyć się tradycji własnego kraju. Choć opuściłeś swoją ojczyznę i zaakceptowałeś codzienne aspekty życia w innym kraju, a nawet jego prawa i ustrój, nie wiesz, o czym myślisz każdego dnia ani jak radzisz sobie z problemami, gdy coś ci się przydarza, ani też jaki przyjmujesz punkt widzenia i jaką perspektywę. Niektórzy myślą: „Jestem na Zachodzie, czy więc jestem człowiekiem Zachodu?” albo „Jestem w Japonii, czy więc jestem Japończykiem?”. Czy tak rzeczywiście jest? (Nie). Japończycy mówią: „Uwielbiamy jeść sushi i makaron udon. Czy to nie czyni nas szlachetnymi?”. Południowi Koreańczycy mówią: „Lubimy jeść ryż i kimchi. Czy nasz wielki południowokoreański naród nie jest szlachetny? Wy, Chińczycy, mówicie, że wasza kultura jest starożytna, o tysiące lat starsza od naszej, lecz czy okazujecie oddanie starszym ludziom tak samo jak my? Czy jesteście tradycjonalistami w równym stopniu, jak my? Czy macie tyle samo reguł? Dziś już o tym nie mówicie, zostaliście w tyle; to my jesteśmy prawdziwymi tradycjonalistami i to nasza kultura jest prawdziwa!”. Ludzie ci myślą, że ich kultura tradycyjna jest wzniosła, a następnie rywalizują o uznanie wielu rzeczy za światowe dziedzictwo. Po co cała ta rywalizacja? Każdy kraj, każda rasa, a nawet każda mała grupa etniczna wierzy, że rzeczy, reguły, tradycje, zwyczaje i konwenanse przekazane im przez ich przodków są dobre i pozytywne i że mogą być przez rasę ludzką rozpowszechniane. Czy ta idea i ten pogląd nie implikują, że są to prawdy, dobre i pozytywne rzeczy, które powinny być przekazywane dalej przez rasę ludzką? Czy zatem owe przekazywane z pokolenia na pokolenie rzeczy stoją w sprzeczności z wolnością? Dopiero co podałem przykład młodego mężczyzny, który wyrwał się z rodzinnych kajdan, jest cały upstrzony kolczykami i pierścionkami, ma tatuaże na całym ciele, a do tego spotyka się z zagraniczną dziewczyną. Jeżeli chodzi o wygląd zewnętrzny i ciało, najwyraźniej nie przestrzega reguł obowiązujących w rodzinie i odrzucił tradycję. W kwestii formalności, zachowania, a nawet w kategoriach jego subiektywnej woli odrzucił on takie rzeczy jak rodzina, tradycja i zwyczaje. Jednakże prezent urodzinowy go demaskuje, obalając i piętnując jego wiarę w to, iż jest „bardzo nietradycyjny”. Zatem czy ten człowiek rzeczywiście jest tradycjonalistą, czy też nie? (Jest tradycjonalistą). Bycie tradycjonalistą jest czymś dobrym czy złym? (Czymś złym). Właśnie dlatego, niezależnie od tego, czy uważasz się za tradycjonalistę, czy za osobę nietradycyjną, i niezależnie od twojej rasy – czy jest to tak zwana rasa szlachetna, czy zwykła – twoje najskrytsze myśli są ograniczone. Nie ma znaczenia, jak bardzo dążysz do wolności i ją czcisz; nie ma znaczenia, jak wielka jest twoja determinacja, pragnienie i ambicja, by uwolnić się od sił tradycji i od tradycyjnych rodzinnych konwenansów; nie liczy się też to, jak inspirujące i potężne są twoje rzeczywiste działania – jeżeli nie rozumiesz prawdy, to możesz jedynie pogrążyć się w zawiłościach nauk i niedorzeczności wpajanych ci przez szatana, nie będąc w stanie się od nich wyzwolić. Na niektórych ludzi ma wpływ kultura tradycyjna, na innych ideologiczna edukacja, na jeszcze innych pozycja i status albo pewnego rodzaju system ideologiczny. Weźmy choćby ludzi zaangażowanych w politykę, takich jak banda orędowników komunizmu. Zaczęli oni jako grupa proletariuszy, przyjęli manifest komunistyczny i różne teorie, zerwali z tradycją, z monarchią feudalną i z pewnymi starymi zwyczajami, następnie zaś przyjęli marksizm-leninizm i komunizm. Czy przyjąwszy to wszystko byli wolni, czy też przez cały ten czas byli ograniczeni? (Przez cały ten czas byli ograniczeni). Myśleli, że zamieniając starą rzecz na nową, zyskają wolność. Czy ta idea nie jest błędna? (Jest). Jest błędna. Ludzie mogą zwrócić się od starej rzeczy ku jakiejkolwiek nowej rzeczy, lecz dopóki nie jest ona prawdą, dopóty na zawsze pozostaną uwięzieni w sieci szatana – to nie jest prawdziwa wolność. Niektórzy ludzie poświęcają się komunizmowi albo jakiejś sprawie, inni składają przysięgę, jeszcze inni oddają się pewnej teorii albo trzymają się powiedzeń, takich jak: „Przyjaciela zasłoniłbym własną piersią”, „Lojalny poddany nie może służyć dwóm królom” albo „Gdy naród jest w tarapatach, każdy ma obowiązek czynić to, co do niego należy”. Czy powiedzenia te są częścią kultury tradycyjnej? (Tak). Z pozoru mogą się one wydawać bardzo pozytywne, odpowiednie, wyjątkowo wzniosłe i szlachetne z punktu widzenia ludzkości, ale w rzeczywistości, przyjmując inną perspektywę i wykorzystując inne narzędzia, pętają one ludzkie dusze, ograniczają ludzi i uniemożliwiają im osiągnięcie prawdziwej wolności. Jednakże dopóki ludzie nie zrozumieją prawdy, dopóty mogą czuć się zagubieni i przyjmować jako swój sposób istnienia owe rzeczy uważane przez ludzkość za stosunkowo pozytywne. Z tego względu te tak zwane kultury tradycyjne – owe rzeczy istniejące na świecie, które człowiek uważa za całkiem dobre – są w naturalny sposób akceptowane przez ludzi. Przyjąwszy je, ludzie czują, że żyją, mając kapitał, pewność siebie i motywację. Przykładowo: niektóre osoby zaakceptowały ukierunkowanie tego społeczeństwa i tej rasy ludzkiej w stosunku do wiedzy i kwalifikacji. Co to za ukierunkowanie? (Wiedza może odmienić twój los). (Inne sprawy to błahostki, od nich wszystkich lepsze książki). W głębi serca ludzie zgadzają się z tymi rzeczami, przyjmują je i aprobują. Przyjmując je i aprobując, jednocześnie im dłużej zmagają się z przeciwnościami w tym społeczeństwie, tym wyżej cenią sobie owe rzeczy. Dlaczego tak jest? Wszyscy ludzie polegają w życiu na wiedzy. Bez niej i bez kwalifikacji czujesz, że nie jesteś w stanie znaleźć punktu zaczepienia w społeczeństwie. Inni będą się nad tobą znęcać i cię dyskryminować – dlatego desperacko gonisz za tymi rzeczami. Im wyższe masz kwalifikacje, tym wyższy jest twój status w społeczeństwie czy pośród ludzi z twojej rasy lub społeczności, tym lepsze i wspanialsze będą podziw ludzi wobec ciebie, to, jak jesteś traktowany, a także rozmaite inne kwestie. W pewnym sensie kwalifikacje człowieka zaczęły decydować o jego statusie społecznym.
Kiedyś grupa siedmiu czy ośmiu profesorów uniwersyteckich udała się do Pekinu, by tam kontynuować badania. W tamtym czasie usługi przewozu osób czy wynajem szofera mogły nie być jeszcze dostępne, więc po przybyciu do Pekinu profesorowie musieli skorzystać z autobusu. W istocie takich profesorów było w Pekinie na pęczki. Nie uważano ich za wyjątkowych, byli zwykłymi ludźmi. Oni sami jednak tego nie wiedzieli i na tym polega powaga problemu: cała ta sprawa z niego właśnie wynikła. Co takiego się wydarzyło? Owa grupa profesorów czekała na przystanku na autobus. Gdy tak czekali, gromadziło się tam coraz więcej ludzi, a w miarę jak tłum się powiększał, wszyscy stawali się nerwowi. Kiedy nadjechał autobus, ludzie wepchnęli się do niego, nie czekając, aż inni pasażerowie wysiądą, popychając się, przepychając i czyniąc wielki zamęt. Była to bardzo chaotyczna scena. Profesorowie zastanowili się nad tym i stwierdzili: „Wygląda na to, że nasi współobywatele w Pekinie nie mają lekko, gdy codziennie jeżdżą autobusem do pracy i z powrotem. Jako profesorowie uniwersyteccy powinniśmy mieć na uwadze warunki, w jakich żyją ludzie. Jako intelektualiści wysokiej klasy nie możemy wdawać się w rywalizację ze zwykłymi ludźmi. Musimy pokazać bezinteresownego ducha Lei Fenga, pozwalając, by ci ludzie jako pierwsi wsiedli do autobusu; nie wciskajmy się więc do niego”. Wszyscy się z tym zgodzili i postanowili poczekać na następny autobus. Okazało się jednak, że gdy ów nadjechał, na przystanku było tyle samo ludzi, co wcześniej, i po raz kolejny wpakowali się oni do niego w bezładnym tłumie. Profesorowie oniemieli. Patrzyli, jak autobus zapełnia się i odjeżdża, gdy tymczasem im po raz kolejny nie udało się do niego wcisnąć. Przedyskutowali to jeszcze raz i stwierdzili: „Nie spieszy nam się. W końcu jesteśmy intelektualistami wysokiej klasy, nie możemy walczyć ze zwykłymi ludźmi o wejście do autobusu. Nie spieszmy się, może na następny autobus nie będzie czekało już tak wiele osób”. Czekając na trzeci autobus, profesorowie zaczęli się trochę denerwować. Niektórzy z nich zacisnęli pięści i powiedzieli: „Jeżeli w tym autobusie będzie tyle samo ludzi, to czy powinniśmy się do niego wepchnąć? Jeśli tego nie zrobimy, to sądzę, że nie uda nam się wsiąść ani do piątego, ani nawet do szóstego autobusu, więc równie dobrze możemy wepchnąć się teraz!”. Inni odpowiedzieli: „Czy tacy intelektualiści wysokiej klasy mogą wciskać się do autobusów? To zaszkodziłoby naszemu wizerunkowi! Jakiż to będzie wstyd, gdy pewnego dnia ludzie dowiedzą się, że my, wysokiej klasy intelektualiści, wręcz wpychaliśmy się do autobusów!”. Zdania były podzielone. Podczas gdy oni dyskutowali, na przystanku znów zebrał się tłum oczekujących. W tym momencie profesorowie zrobili się bardzo nerwowi i przerwali dyskusję. Kiedy przyjechał autobus i gdy tylko otworzyły się drzwi, a nawet zanim wszyscy pasażerowie wysiedli, profesorowie, naśladując tłum z poprzedniego razu, z całych sił wepchnęli się do środka. Niektórzy z nich dali radę się przecisnąć, natomiast kilku wyrafinowanym intelektualistom, wytrawnym uczonym, to się nie udało, gdyż zabrakło im zapału i ducha walki. Zostawmy tę sprawę. Powiedzcie Mi: czy to nie jest fakt? (Jest). To tłoczenie się w autobusach jest aż nazbyt pospolite, zaś owi intelektualiści potrafili aż nazbyt dobrze stwarzać pozory! Powiedzcie Mi: w czym tkwił problem? Porozmawiajmy najpierw o owych intelektualistach, którzy zdobyli wyższe wykształcenie i zostali profesorami, nauczającymi i edukującymi ludzi, intelektualistami wysokiej klasy. Innymi słowy: wykształcenie, jakie otrzymali, i wiedza, jaką posiedli, wykraczały poza poziom osiągany przez przeciętnych ludzi, ich wiedza zaś była wystarczająca, by mogli być nauczycielami i wychowawcami, by edukować ludzi i przekazywać im wiedzę – stąd też określa się ich mianem wysokiej klasy intelektualistów. Czy występowały jakieś problemy z ideami i poglądami owych wysokiej klasy intelektualistów? Z pewnością tak. Na czym więc polegały ich problemy? Przeanalizujmy tę kwestię. Czy skoro uzyskali oni tak dużą wiedzę i tak wysoki poziom wykształcenia, to ich sposób myślenia był sztywny czy swobodny? (Sztywny). Skąd wiecie, że był sztywny? W czym tkwiły ich problemy? Po pierwsze, ogłosili się intelektualistami wysokiej klasy. Czy w tym twierdzeniu było coś złego? (Tak). W tym twierdzeniu tkwił problem. Następnie powiedzieli oni: „Kiedy my, intelektualiści wysokiej klasy, wsiadamy do autobusu, nie powinniśmy walczyć i przepychać się z innymi ludźmi, aby dostać się do środka”. Czy w tym zdaniu tkwił jakiś problem? (Tak). To był drugi problem. Trzeci problem pojawił się, gdy powiedzieli: „My, wysokiej klasy intelektualiści, możemy poczekać na następny autobus” – czy był z tym jakiś problem? (Tak). We wszystkich tych przypadkach wystąpił problem. Kontynuujcie i szczegółowo przeanalizujcie tę sprawę, biorąc pod uwagę owe trzy stwierdzenia, aby sprawdzić, na czym polegają problemy. Jeżeli uzyskacie dogłębne zrozumienie owych problemów, to po pierwsze, nie będziecie już ubóstwiać wysokiej klasy intelektualistów, a po drugie, nie będziecie już chcieli takowymi się stać.
Jakie było pierwsze stwierdzenie? Profesorowie ogłosili się wysokiej klasy intelektualistami. Czy w tym twierdzeniu tkwił jakiś problem? (Tak). W głoszeniu takich rzeczy na swój temat, czyli, w tym przypadku, w tytułowaniu się wysokiej klasy intelektualistą, nie ma nic złego. Czy jest więc jakiś problem z wyrażeniem „wysokiej klasy intelektualista”? Faktem jest, że profesorowie uniwersyteccy są w społeczeństwie intelektualistami wysokiej klasy. Skoro to jest fakt, to dlaczego w takim twierdzeniu tkwił problem? (Oni sądzili, że posiadanie wiedzy sytuuje ich wyżej od innych). Za tym poczuciem wyższości zdecydowanie kryło się pewne usposobienie. (Profesorowie myśleli, że ponieważ zdobyli większą wiedzę, są lepsi od innych. W rzeczywistości takie rzeczy nie są w stanie zmienić ludzkiego usposobienia). Po części jest to słuszne, lecz nie tłumaczy wszystkiego w sposób klarowny. Czy ktoś może coś dodać? (Boże, czyż nie byli oni próżni i zadufani w sobie?) Zgadza się, ale nie wyjaśniłeś w klarowny sposób istoty tej sprawy – wytłumacz to bardziej szczegółowo. (Zdobywszy pewną wiedzę, poczuli, że są bardziej dystyngowani i szlachetniejsi od innych, przez co nie potrafili uważać się za zwykłych ludzi. Dla zwyczajnych osób żyjących w tym społeczeństwie konieczność wpychania się do autobusów jest podyktowana ich realnymi warunkami życiowymi i jest czymś normalnym. Jednak gdy owi intelektualiści zaczęli postrzegać samych siebie jako bardzo dystyngowanych i szlachetnych, nie potrafili już zachowywać się jak zwyczajni ludzie i uważali, że działania podejmowane przez takich ludzi szkodziłyby ich tożsamości – dlatego uważam, że byli anormalni). Oni byli anormalni. Znaczenie tego, że tytułowali się wysokiej klasy intelektualistami, było czymś anormalnym. To znaczy, że w ich człowieczeństwie tkwiło coś pokrętnego. Czuli, że są bardziej dystyngowani i wartościowi niż inni. Na czym opierali to przekonanie? Na tym, że uzyskali tak wysokie wykształcenie i mieli głowy napęczniałe od wiedzy oraz że niezależnie od tego, kogo spotkali, nigdy nie brakowało im tematów i potrafili nauczać innych. Czym była dla nich wiedza? Uważali ją za kryterium ludzkiego zachowania, ludzkich działań oraz moralności. Wierzyli, że skoro posiadają wiedzę, to ich prawość, charakter i tożsamość są szlachetne, cenne i wartościowe, co sugeruje, że wysokiej klasy intelektualiści są świętymi. Czy tak nie jest? (Jest). Oto co oznaczało dla nich bycie ludźmi wysokiej klasy, gdy więc musieli wepchnąć się do autobusu, nie uczynili tego. Dlaczego nie? Co nimi kierowało? Jakim ograniczeniom i restrykcjom podlegali? Czuli, że wpychanie się do autobusu zaszkodziłoby ich tożsamości i wizerunkowi. Uważali, że to wiedza nadała im tożsamość i wizerunek, tytułowali się więc wysokiej klasy intelektualistami. Czy, biorąc pod uwagę tę analizę, to, co mówili, nie jest oburzające? Jest to dość oburzające. Jednakże oni chełpili się, mówiąc o sobie: „my, wysokiej klasy intelektualiści”. W rzeczywistości bowiem inni uważali ich za zwykłych intelektualistów, z ich zubożałym i pedantycznym stylem bycia, i wręcz patrzyli na nich z góry, oni sami zaś mieli się za wyjątkowo szlachetnych. Czy nie było to problematyczne? Sądzili, że są bardzo szlachetnymi ludźmi o dystyngowanej tożsamości, do tego stopnia, że chcieli tytułować się świętymi. Czy ów pogląd w jakikolwiek sposób ich ograniczał? Jakie było ich stanowisko w odniesieniu do wiedzy? Otóż uważali oni, że gdy tylko ludzie zdobędą wiedzę, stają się bardziej prawi, wybitniejsi i szlachetniejsi, i że należy im się szacunek. Dlatego pewne stosunkowo normalne ludzkie czyny, podejmowane przez zwykłych ludzi, były przez nich pogardzane i potępiane. Przykładowo: gdy intelektualiści kichają, spoglądają na otaczających ich ludzi i czym prędzej przepraszają, podczas gdy zwykli ludzie nic sobie z tego nie robią, jeśli zdarzy im się kichnąć. W rzeczywistości bekanie i kichanie to normalne życiowe odruchy, lecz owi intelektualiści postrzegają je jako wulgarne i nieokrzesane zachowania, gardzą więc nimi i patrzą na nie z wyższością, mówiąc: „Spójrzcie na tych źle wychowanych prostaków; sposób, w jaki kichają, siedzą i stoją, jest taki niestosowny, a gdy nadjeżdżają autobusy, oni tłumnie się do nich wpychają, nie mają pojęcia o tym, jak grzecznie ustąpić miejsca!”. W kwestii wiedzy ich stanowisko jest następujące: wiedza to symbol tożsamości, wiedza może odmienić ludzkie przeznaczenie, a także tożsamość i wartość człowieka.
Jakie było drugie stwierdzenie? (Twierdzili oni, że intelektualiści wysokiej klasy nie mogą się przepychać, żeby wsiąść do autobusu). Takie, że nie mogą oni się przepychać, żeby wsiąść do autobusu. Wpychanie się do autobusu to była tylko jedna mała rzecz, którą napotkali oni w swoim życiu. Co ona obrazuje? Otóż osoby te wierzyły, że mowa i zachowanie ludzi, którzy posiadają pewien zasób wiedzy, muszą być wyrafinowane i dopasowane do ich tożsamości. Przykładowo: tacy ludzie muszą stąpać delikatnie, a gdy stykają się z innymi, powinni dać im odczuć, iż są mili, przystępni i zasługują na szacunek, zaś ich mowa i zachowanie muszą być wyrafinowane. Nie mogą być tacy sami jak zwykli ludzie, muszą sprawić, by inni dostrzegli różnicę pomiędzy nimi a zwyczajnymi osobami – jedynie w ten sposób mogą pokazać, że mają wybitną tożsamość i różnią się od reszty. W głębi serca ci profesorowie byli przekonani, że zachowania takie jak wpychanie się do autobusu są właściwe ludziom z niższych warstw społecznych oraz tym, którzy nie uzyskali wysokiego wykształcenia, a także tym, którzy nie posiadają specjalistycznej wiedzy bądź tożsamości typowej dla intelektualistów wysokiej klasy. Co więc robili owi wysokiej klasy intelektualiści? Głoszenie doktryn z mównicy, przekazywanie wiedzy i rozwiewanie ludzkich wątpliwości – oto obowiązki tych ludzi, które odzwierciedlały ich tożsamość, wizerunek i profesję. Tylko to mogli oni czynić. Codzienne obowiązki i zwyczaje zwykłych ludzi nie powinny mieć z nimi nic wspólnego, należeli oni bowiem do klasy oderwanej od owych „wulgarnych, prostych gustów”. Jak określili oni codzienne obowiązki i zwyczaje zwykłych ludzi, a nawet zachowania takie jak tłoczenie się w autobusach? (Jako wulgarne). Zgadza się: jako wulgarne i nieokrzesane. Oto jaką definicję w głębi serca przypisywali oni zwyczajnym, przeciętnym ludziom, którzy byli na niższym szczeblu niż oni.
Porozmawiajmy o trzecim stwierdzeniu: „My, wysokiej klasy intelektualiści, możemy poczekać na następny autobus” – w jakim duchu zostało to powiedziane? Czy nie jest to stwierdzenie w duchu Konga Ronga, który zrezygnował z większych gruszek, tak jak zostało to opisane w kulturze tradycyjnej? Wpływ kultury tradycyjnej na intelektualistów jest szczególnie silny. Nie tylko przyjmują oni kulturę tradycyjną, lecz także akceptują w sercu wiele idei i poglądów pochodzących z owej kultury i traktują je jak coś pozytywnego, wręcz do tego stopnia, iż uznają niektóre znane powiedzenia za dewizy życiowe, a tym samym schodzą w życiu na złą ścieżkę. Kultura tradycyjna jest reprezentowana przez doktrynę konfucjańską. Obejmuje ona cały zbiór ideologicznych teorii, promuje przede wszystkim kulturę tradycyjną związaną z moralnością i na przestrzeni dziejów była czczona przez dynastie rządzące, które wielbiły Konfucjusza i Mencjusza jako świętych. Doktryna konfucjańska głosi, że człowiek powinien strzec wartości, takich jak życzliwość, sprawiedliwość, przyzwoitość, mądrość i rzetelność; przede wszystkim nauczyć się być spokojnym, opanowanym i wyrozumiałym, gdy coś mu się przydarza, zachować zimną krew i wszystko omawiać, nie bić się i nie walczyć o różne rzeczy, a także dowiedzieć się, jak być uprzejmie uczynnym i zasłużyć na szacunek ze strony innych – na tym właśnie polega zachowywanie się w sposób stosowny. Owi intelektualiści sytuują samych siebie na wyższej pozycji niż pospólstwo i postrzegają wszystkich ludzi jako obiekt swojej wyrozumiałości i pobłażliwości. „Efekty” wiedzy są całkiem niesamowite! Czyż ci ludzie w dużym stopniu nie przypominają fałszywych dżentelmenów? Ludzie, którzy zdobywają zbyt ogromną wiedzę, stają się fałszywymi dżentelmenami. Jeżeli tę grupę wyrafinowanych uczonych można opisać jednym wyrażeniem, to jest to: wyrafinowana naukowa elegancja. Jakimi zasadami kierują się owi wyrafinowani uczeni we wzajemnych relacjach? Jakie jest ich podejście do spraw doczesnych? Przykładowo: zwykła gawiedź zwraca się do mężczyzn noszących nazwisko Li słowami „Lao Li”a lub „Xiao Li”. Czy intelektualiści zwracaliby się do tych mężczyzn w ten sam sposób? (Nie). A jak by się do nich zwracali? (Panie Li). Gdyby spotkali kobietę, zwróciliby się do niej per pani taka a taka i wykazaliby się wyjątkowym szacunkiem i elegancją, niczym dżentelmeni. Są wyspecjalizowani w uczeniu się i naśladowaniu wyrafinowanej elegancji, jaką prezentują dżentelmeni. W jakim tonie i w jaki sposób rozmawiają oni ze sobą i dyskutują na różne tematy? Ich mimika jest wyjątkowo delikatna, wypowiadają się grzecznie i powściągliwie. Wyrażają jedynie własne poglądy i nawet jeżeli wiedzą, że cudze poglądy są błędne, nic nie mówią. Nikt tu nie rani niczyich uczuć, ich słowa są zaś niezwykle łagodne, jak baranki, gdyż nie chcą oni nikogo zranić ani zirytować, to zaś sprawia, że już od samego słuchania ich czuje się mdłości, niepokój lub złość. Faktem jest, że żaden człowiek nie ma jednoznacznych poglądów i nikt nikomu nie ulega. Ludzie tego rodzaju doskonale potrafią się maskować. Natrafiwszy nawet na najbardziej trywialną sprawę, będą się kamuflować i zasłaniać; nikt z nich nie udzieli jasnego wytłumaczenia. Jaką postawę chcą przyjąć i jaką twarz chcą pokazać wobec zwykłych ludzi? Otóż pragną oni, by zwykli ludzie widzieli w nich skromnych dżentelmenów. Dżentelmeni przewyższają innych i są obiektem ludzkiej czci. Ludzie sądzą, iż rozumieją oni więcej niż przeciętne osoby i że w porównaniu z innymi mają lepsze zrozumienie rzeczy, dlatego zwracają się do nich, gdy tylko mają jakiś problem. Dokładnie takiego rezultatu chcą owi intelektualiści; wszyscy oni mają nadzieję, że będą czczeni jako święci.
Patrząc na sprawę z trzech przeanalizowanych przez nas właśnie perspektyw: czy gdy już owi profesorowie zyskali miano „intelektualistów wysokiej klasy”, ich myślenie stało się swobodniejsze czy bardziej ograniczone? (Bardziej ograniczone). Musiało ono zostać ograniczone. Ograniczone przez co? (Przez wiedzę). Wiedza jest czymś, co przynależy do ich profesji. W gruncie rzeczy wiedza tak naprawdę ich nie ograniczała. A co ich ograniczało? Ich postawa wobec wiedzy, wpływ, jaki wywarła ona na ich myślenie, a także poglądy, które im zaszczepiła – w tym tkwi problem. Dlatego też im wyższy poziom wiedzy osiągali, tym silniej odczuwali, że ich tożsamość i status różnią się od reszty, że są szlachetni i wspaniali, jednocześnie zaś ich myślenie stawało się coraz bardziej ograniczone. Patrząc na to z tej perspektywy: czy ludzie, którzy zdobyli większą wiedzę, zyskali wolność, czy ją stracili? (Stracili wolność). Faktycznie stracili wolność. Wiedza wpływa na ludzkie myślenie i na status człowieka w społeczeństwie, a ów wpływ nie jest pozytywny. Nigdy nie jest tak, że im więcej wiedzy zdobędziesz, tym lepiej zrozumiesz zasady, kierunek i cele, jakie powinieneś obrać w odniesieniu do swojego zachowania. Wręcz przeciwnie: im bardziej gonisz za wiedzą i im gruntowniejszą wiedzę zdobywasz, tym bardziej odbiegasz od myśli i poglądów, jakie powinni mieć ludzie o zwykłym człowieczeństwie. To jest dokładnie tak, jak w przypadku owej grupy intelektualistów, którzy uzyskali mnóstwo wiedzy i wykształcenia, a którzy nie rozumieli nawet podstawowej zdroworozsądkowej kwestii. O jaki zdrowy rozsądek tu chodzi? Jeżeli wielu ludzi czeka na autobus, to trzeba się przepychać, by do niego wsiąść. Jeśli nie będziesz się przepychać, to nigdy nie wsiądziesz do autobusu – oni nie znali nawet tej najprostszej z reguł. Powiedzcie Mi: czy stali się mądrzy czy głupi? (Stali się głupi). W istocie, byli bandą głupców. Zwykli ludzie nie uzyskali tak zaawansowanej wiedzy ani tak wysokiego poziomu wykształcenia i nie mają takiego statusu, a jednak rozumieją tę kwestię i mówią: „Gdy wsiadasz do autobusu i wokół jest pełno ludzi, musisz wepchnąć się do środka, musisz włożyć w to dużo siły, bo jeżeli choć trochę odpuścisz, a twój mózg zareaguje odrobinę wolniej, możesz wylądować na samym końcu, za tłumem, zmuszony czekać na następny autobus”. Jest to podstawowa zdroworozsądkowa życiowa kwestia, dobrze znana zwykłym ludziom, której owi intelektualiści nie rozumieli, przez co raz za razem czekali na kolejny autobus. Co ich ograniczało? Silnie zobowiązywało ich twierdzenie: „jesteśmy wysokiej klasy intelektualistami”. Tak właśnie było. Nie wiedzieli oni, jak zmierzyć się i poradzić sobie z nawet tak prostym, życiowym problemem. Byli bandą głupców! Co takiego dała im wiedza? Sprawiła, że oderwali się od reszty ludności, nie wiedzieli, jak żyć ani jak radzić sobie z tym, co dzieje się w prawdziwym życiu. Aby poradzić sobie z jednym z najczęstszych problemów, jakie zwykli ludzie napotykają w realnym życiu, posłużyli się oni jakąś wzniosłą teorią i nie wiedzieli, jakie będą konsekwencje takiego podejścia do sprawy – być może do dziś tego nie rozumieją. Może uda im się przemyśleć tę kwestię dopiero, gdy osiągną podeszły wiek. W owym czasie nie będą już spoczywać na laurach i będą mieli serdecznie dość cieszenia się przez całe życie zaszczytną reputacją intelektualisty wysokiej klasy. Być może pewnego dnia przypomną sobie, jak żałośnie zachowali się wówczas w autobusie, i nagle zdadzą sobie sprawę, że nie są już tak szlachetni i wysoko sytuowani; raptem uświadomią sobie: „Czy moje uczone wyrafinowanie jest w stanie kogoś wyżywić? Czy i tak nie muszę spożywać trzech posiłków dziennie, jak zwykli ludzie? Niczym się od nich nie różnię. Czyż i ja na starość się nie garbię? Czy nie drżę ze strachu i nie boję się, gdy napotykam niebezpieczeństwo? A gdy dotyka mnie śmierć ukochanej osoby albo jakieś radosne wydarzenie, czyż i ja nie jestem smutny albo szczęśliwy, bo to przecież jest normalne? Czyż nie żyję tak, jak zwykli ludzie? Niczym się od nich nie różnię!”. Gdy już uzyskają tę wiedzę, będzie dla nich za późno. Oto rozmaite rodzaje brzydoty przejawianej przez ludzi, którzy akceptują kilka z owych tak zwanych pozytywnych powiedzonek i poglądów, podczas gdy nie rozumieją prawdy. Nie wiedząc, czy te poglądy i powiedzenia są słuszne, czy też nie, ludzie często uznają je za prawdy, których należy się trzymać i które trzeba stosować, a gdy już je stosują, zwykle ponoszą różnego rodzaju konsekwencje i mają też wówczas miejsce wszelkiego rodzaju niezręczności. Jakie konsekwencje ludzie w związku z tym ponoszą? Podczas gdy stale dążą do wolności, jednocześnie nieustannie wpadają z jednego wiru w drugi, z jednego rodzaju niewoli w inny. Czy tak nie jest? Stąd też, gdy nie rozumiesz prawdy – niezależnie od tego, czy trzymasz się jakiegoś poglądu, jakiejś kultury tradycyjnej, jakiejś reguły, jakiegoś systemu lub jakiejś teorii, i bez względu na to, czy rzeczy te uchodzą w społeczeństwie za stosunkowo przestarzałe, czy też za dość awangardowe i modne – nigdy nie zastąpią one prawdy, ponieważ nią nie są. Nie ma znaczenia, jak ściśle się ich trzymasz ani jak dobrze je stosujesz – w ostatecznym rozrachunku spowodują one jedynie, że oddalisz się od prawdy, zamiast ją uzyskać. Im gorliwiej będziesz je stosował, tym bardziej będziesz oddalał się od prawdy, zbaczał z drogi Bożej i z drogi prawdy. Z drugiej strony, jeżeli jesteś w stanie aktywnie podjąć inicjatywę, by porzucić te tak zwane rzeczy pozytywne, teorie i fałszywe prawdy, możesz stosunkowo szybko wkroczyć w prawdę. Tym sposobem ludzie w swoim codziennym życiu nie będą używać jako zasad praktyki tych tak zwanych kultur tradycyjnych i fałszywych prawd, zastępując nimi prawdę i słowa Boże, a owa niezręczność będzie stopniowo łagodzona i eliminowana.
Niektórzy ludzie sądzą, że zyskali prawdę, odrzucając kulturę tradycyjną rodziny i kraju, a przyjmując obcą, zagraniczną kulturę tradycyjną; niektóre osoby sądzą, że zyskały prawdę, odrzucając starą kulturę tradycyjną oraz dawne idee i poglądy, a przyjmując nieco bardziej postępowe i nowoczesne koncepcje. Przyglądając się temu teraz: czy ludzie ci mają rację, czy się mylą? (Mylą się). Oni wszyscy się mylą. Ludzie myślą, że wystarczy odrzucić to, co stare, by zyskać wolność. Co implikuje zyskanie wolności? To, że człowiek zyskał prawdę oraz rzeczywistą drogę życiową, jaką powinien posiadać. Ludzie sądzą, iż prawdziwą drogę uzyskuje się właśnie w ten sposób. Czy to rzeczywiście jest prawda? Czy to się zgadza? Nie. Niezależnie od tego, jak nowoczesną i postępową kulturę przyjmuje ludzkość, w ostatecznym rozrachunku wciąż jest to kultura tradycyjna, zaś jej istota nie ulega zmianie. Kultura tradycyjna, póki co, nadal pozostanie kulturą tradycyjną. Nie ma znaczenia, czy wytrzymuje ona próbę czasu, czy przechodzi weryfikację merytoryczną, czy też jest czczona przez ludzkość – w ostatecznym rozrachunku nadal pozostaje kulturą tradycyjną. Dlaczego owe kultury tradycyjne nie stanowią prawdy? Wszystko sprowadza się do tego, iż są to idee powstałe po tym, jak ludzkość została skażona przez szatana. One nie pochodzą od Boga. Zostały zafałszowane pewnymi ludzkimi wyobrażeniami i pojęciami, a co więcej, stanowią konsekwencje skażenia ludzkości przez szatana. Szatan wykorzystuje idee, poglądy i wszelkiego rodzaju powiedzenia i argumenty zepsutej ludzkości po to, by kontrolować i deprawować ludzkie myślenie. Gdyby, chcąc sprowadzić ludzi na manowce, posłużył się czymś, co byłoby w oczywisty sposób absurdalne, niedorzeczne i błędne, wówczas mieliby oni rozeznanie, potrafiliby odróżnić dobro od zła i wykorzystaliby to rozeznanie, by zaprzeczyć tym rzeczom i je potępić. Zatem takie nauki nie wytrzymują analizy. A jednak gdy szatan, chcąc kształtować ludzi, wpływać na nich i coś im zaszczepiać, wykorzystuje do tego pewne idee i teorie, które są zgodne z ludzkimi pojęciami i wyobrażeniami i które, jak sądzi szatan, wypowiedziane na głos wytrzymają analizę, ludzkość łatwo daje się zwieść, a powiedzenia te są przez nią z łatwością przyjmowane i rozpowszechniane, przez co trwają z pokolenia na pokolenie, aż po dziś dzień. Weźmy na przykład niektóre historie o chińskich bohaterach, takie jak patriotyczne opowieści o takich postaciach jak Yue Fei, generałowie z rodziny Yang czy Wen Tianxiang. Jak to się stało, że te idee dotrwały do naszych czasów? Jeżeli przyjrzymy się temu, biorąc pod uwagę aspekt ludzki, to w każdych czasach można znaleźć pewien typ człowieka czy pewien typ władcy, który nieustannie posługuje się owymi przykładami i wykorzystuje idee i ducha owych postaci do tego, by nauczać kolejne pokolenia, tak aby pokolenie po pokoleniu zgodnie i potulnie akceptowało jego rządy, a on sam mógł z łatwością panować nad kolejnymi pokoleniami ludzi i umocnić swoją władzę. Mówiąc o psim oddaniu, którym wykazywali się Yue Fei i generałowie z rodziny Yang, a także o patriotycznym duchu takich ludzi jak Wen Tianxiang i Qu Yuan, edukują oni swoich poddanych i przekazują im jedną zasadę, a mianowicie, że należy zachowywać się lojalnie – oto, czym powinna się odznaczać osoba o szlachetnym charakterze moralnym. Do jakiego stopnia należy być lojalnym? Do tego stopnia, że: „Kiedy cesarz rozkaże swym urzędnikom oddać życie, nie mają innego wyboru, jak tylko umrzeć”. Inne powiedzenie, któremu hołdują ci ludzie, to: „Lojalny poddany nie może służyć dwóm królom”. Czczą oni również tych, którzy kochają swój kraj. A kochać swój kraj, to kochać co? Albo kogo? Ziemię? Ludzi, którzy ją zamieszkują? I co to jest kraj? (To władcy). Władcy są reprezentantami kraju. Rozzłoszczą się, jeśli powiesz im: „Miłość, jaką żywię do mojego kraju, jest tak naprawdę miłością do mojego rodzinnego miasta i do moich rodziców. Nie kocham was, władców!”. Jeśli powiesz: „Miłość, którą żywię do mojego kraju, to miłość do władców płynąca z najskrytszych głębin mojego serca”, to wówczas to przyjmą i zaaprobują taką miłość. Jeżeli jednak dasz im do zrozumienia i jasno powiesz, że to nie ich kochasz, to oni tego nie zaaprobują. Kogo, na przestrzeni wieków, reprezentują władcy? (Szatana). Reprezentują oni szatana, są członkami jego gangu, diabłami. Nie ma takiej możliwości, by byli w stanie nauczyć ludzi oddawania czci Bogu, Stwórcy. Nie są do tego zdolni. Zamiast tego mówią ludziom, że władca jest synem nieba. Co to znaczy „syn nieba”? Oznacza to, że Niebo powierza komuś władzę, po czym człowiek ten nazywany jest „synem nieba” i ma moc panowania nad wszystkimi ludźmi pod nieboskłonem. Czy to tę ideę władcy wpajają ludziom? (Tak). Gdy jakiś człowiek staje się synem nieba, to Niebo o tym decyduje, i wola Nieba jest po jego stronie, dlatego ludzie powinni bezwarunkowo zaakceptować jego rządy, bez względu na ich formę. Wpajają oni ludziom tę oto ideę, która sprawia, że akceptujesz tego człowieka jako syna nieba na podstawie tego, iż uznajesz istnienie Nieba. W jakim celu skłaniają cię, byś zaakceptował tego człowieka jako syna nieba? Nie chodzi o to, byś przyznał, że istnieje Niebo, że istnieje jakiś Bóg lub jakiś Stwórca, lecz o to, byś zaakceptował sam fakt, iż człowiek ten jest synem nieba, i ponieważ nim jest i powstał za sprawą istnienia woli Nieba, to jego rządy powinny zostać przyjęte przez ludzi – oto jakiego typu idee oni wpajają. Za wszystkimi tymi ideami, które rozwijały się od początku ludzkości aż do dziś – i nie ma znaczenia, czy analizujemy wyrażenia i idiomy zawierające aluzje, czy też ludowe przysłowia lub potoczne powiedzenia całkowicie aluzji pozbawione – kryją się szatańskie więzy i zwodzenie ludzkości, a także skażona, niedorzeczna ludzka definicja tychże idei. Jaki wpływ w późniejszych okresach ma na ludzkość ta niedorzeczna definicja? Dobry, pozytywny czy negatywny? (Negatywny). Ów wpływ jest zasadniczo negatywny. Weźmy na przykład powiedzenia: „Spanie na chruście i lizanie goryczy”, „Ukrywaj swoje światło i zbieraj siły w ciemności”, „Znoś upokorzenia i dźwigaj ciężkie brzemię” oraz „Nigdy nie mów »umieraj«”, a także „Udawaj jedno, robiąc drugie” – jaki wpływ będą miały te powiedzenia na ludzkość w późniejszych okresach? Otóż taki, że gdy tylko ludzie przyjmują owe idee pochodzące z kultury tradycyjnej, każde kolejne pokolenie coraz bardziej oddala się od Boga, od Bożego stworzenia i zbawienia ludzkości, a także od Jego dzieła w postaci planu zarządzania. Gdy tylko ludzie przyjmą owe błędne poglądy zaczerpnięte z kultury tradycyjnej, zaczynają coraz bardziej odczuwać, iż ludzkie przeznaczenie powinno znajdować się w ich własnych rękach, że szczęście należy samodzielnie wykreować i że wszelkie możliwości są zarezerwowane dla tych, którzy są na nie przygotowani, to zaś prowadzi ludzkość do coraz większego negowania Boga, zaprzeczania Jego suwerennej władzy i życia pod władzą szatana. Jeśli porównać to, o czym lubią rozmawiać ludzie w dzisiejszych czasach, z tym, o czym lubili rozmawiać dwa tysiące lat temu, znaczenie myśli stojących za owymi kwestiami jest w gruncie rzeczy takie samo. Po prostu w dzisiejszych czasach ludzie mówią o tym konkretniej i bardziej otwarcie. Nie tylko zaprzeczają istnieniu i suwerennej władzy Boga, lecz także w coraz poważniejszym stopniu sprzeciwiają się Bogu i Go potępiają.
Przykładowo, ludzie w czasach starożytnych mówili: „Gdy naród jest w tarapatach, każdy ma obowiązek czynić to, co do niego należy”. Powiedzenie to przetrwało do dziś. Ludzie wysoko je cenią; zwłaszcza patrioci traktują je jako swoje motto. Teraz, gdy jesteście za granicą, i ktoś powie wam, że w Chinach miał miejsce jakiś incydent, to czy ma to coś wspólnego z wami? (Nie). Dlaczego twierdzicie, że nie ma to z wami nic wspólnego? Są tacy, którzy mówią: „Nienawidzę tego kraju. Obecnie u władzy są komuniści, zła partia polityczna. Partia Komunistyczna jest diabłem, szatanem, jest reżimem totalitarnym, z którym nie mam nic wspólnego. Ona nas prześladuje i nie pozwala nam wierzyć w Boga. Nienawidzę jej”. Załóżmy, iż pewnego dnia ten kraj znajdzie się na krawędzi zatracenia: być może w głębi serca niczego nie odczuwasz, lecz gdy usłyszysz, że prowincja, z której pochodzisz, została najechana i zajęta przez grupy cudzoziemców, poczujesz się tak, jakbyś stał się uchodźcą, włóczęgą pozbawionym domu, do którego mógłbyś się udać; będziesz zasmucony i poczujesz, że nie możesz powrócić do swoich korzeni, jak opadające liście. Powrót do korzeni, jak to czynią opadające liście – oto kolejna tradycyjna idea. Przypuśćmy, iż pewnego dnia nagle usłyszysz, że twoje rodzinne miasto – ziemia, gdzie się urodziłeś i wychowałeś – zostało najechane i zajęte przez grupy cudzoziemców; że okupują oni ścieżkę, którą codziennie chodziłeś do szkoły, i przywłaszczyli sobie twój dom i ziemię należącą do twojej rodziny. To, co kiedyś było twoje, zniknęło: owa niewielka połać ziemi wyryta głęboko w twoim umyśle, połać ziemi, z którą łączyła cię najściślejsza więź, a także wszyscy twoi krewni, którzy tam mieszkali – wszystko to zniknęło. Pomyślisz wówczas: „Jakże mogę mieć dom, skoro nie mam kraju? Teraz naprawdę stałem się uchodźcą, rzeczywiście jestem bezdomny, stałem się włóczęgą. Wygląda na to, że słuszne jest powiedzenie »Gdy naród jest w tarapatach, każdy ma obowiązek czynić to, co do niego należy«!”. Gdy przyjdzie ten moment, zmienisz się. Dlaczego zatem teraz nie uważasz, by to powiedzenie było słuszne? Ma to swoje podłoże i uzasadnienie, jako że kraj ten cię prześladuje i przysparza ci zbyt wiele udręki, nie akceptuje cię, ty zaś go nienawidzisz. W rzeczywistości to nie owej ziemi tak nienawidzisz. Tym, czego nienawidzisz, jest szatański reżim, który cię prześladuje. Nie uważasz, by był to twój kraj, toteż kiedy inni mówią: „Gdy naród jest w tarapatach, każdy ma obowiązek czynić to, co do niego należy”, ty odpowiadasz: „To nie ma ze mną nic wspólnego”. Lecz gdy pewnego dnia ziemia, gdzie się urodziłeś i wychowałeś, przestanie do ciebie należeć, i nie będziesz już miał rodzinnego miasta, poczujesz, że jesteś włóczęgą, człowiekiem bez narodowości, i że naprawdę straciłeś swój kraj. Poczujesz wówczas ukłucie w sercu. Z jakiego powodu poczujesz to ukłucie? Być może teraz nie odczuwasz tego jeszcze tak silnie, lecz pewnego dnia dotknie cię to do żywego. W jakich okolicznościach to się stanie? Przerażające nie jest to, że twój kraj umiera, a ty stajesz się członkiem podbitego narodu. Co więc jest przerażające? Będąc członkiem podbitego narodu, będąc zastraszanym, znieważanym, dyskryminowanym, deptanym i nie mając miejsca, w którym mógłbyś żyć w spokoju, pomyślisz: „To takie cenne mieć swój kraj. Ludzie pozbawieni kraju nie mają prawdziwego domu. Człowiek tworzy rodzinę na gruncie tego, iż posiada swój kraj, a zatem słusznie mówi powiedzenie: »Gdy naród jest w tarapatach, każdy ma obowiązek czynić to, co do niego należy«”. Czym jest ów „obowiązek” w zdaniu „każdy ma obowiązek czynić to, co do niego należy”? To obowiązek zapewnienia pokoju we własnym domu – umiejętność jego ochrony. Zastanów się: jak będziesz się czuł, dyskryminowany przez grupy cudzoziemców czy w obcym kraju, potrzebując miejsca, do którego mógłbyś przynależeć, i kraju, który stałby za tobą i podtrzymywałby twoją godność, wizerunek, tożsamość i status? Pomyślisz: „Jeśli człowiek w obcym kraju ma potężne wsparcie, musi to być wsparcie wspaniałej ojczyzny!”. Czy wówczas twoja mentalność będzie inna niż teraz? (Tak). Teraz po prostu ogarnia cię oburzenie i dlatego twierdzisz, że nie obchodzi cię nic, co dzieje się w twoim kraju. Jeżeli, gdy nadchodzi owa chwila, ty nadal jesteś w stanie mówić takie rzeczy, to na jakiego rodzaju postawę to wskazuje? Jest na tym świecie jeden fakt, który być może znają wszyscy, a mianowicie to, że bez wsparcia potężnej ojczyzny z pewnością będziesz dyskryminowany i prześladowany za granicą. Gdy nadejdzie moment, w którym rzeczywiście tego doświadczysz, o co przede wszystkim poprosisz? Niektórzy powiedzą: „Byłoby wspaniale, gdybym był Żydem albo Japończykiem. Nikt nie śmiałby mnie zastraszać. W każdym kraju, do którego bym się udał, ludzie wysoko by mnie cenili. Jak to się stało, że urodziłem się w Chinach? Ten kraj jest niedołężny, a Chińczycy są zastraszani, gdziekolwiek się udadzą”. O czym w pierwszej kolejności pomyślicie, gdy coś takiego się wydarzy? (Wierzymy w Boga i podporządkowujemy się Bożym rozporządzeniom i ustaleniom). Słusznie. Jednak jak wiele prawd musi zrozumieć dana osoba, jakie musi mieć za sobą doświadczenie i jak wiele posiadać zrozumienia opartego na doświadczeniu, aby być zdolną do wypowiedzenia takich słów i przekształcenia ich w swoją własną postawę? Kiedy coś takiego się dzieje, to jakiego rodzaju idee, zrozumienie i prawdziwe doświadczenie musisz posiadać, by nie być słabym i nie czuć zdenerwowania nawet wtedy, gdy ktoś na ciebie pluje i nazywa cię członkiem podbitego narodu? Jaką musisz mieć postawę, by nie czuć zdenerwowania i nie cierpieć z powodu tych ograniczeń? Czy obecnie macie taką postawę? (Nie). Teraz jej nie posiadacie, ale czy pewnego dnia będziecie ją mieć? W jakie prawdy musicie być wyposażeni? Jakie prawdy musicie zrozumieć? W dzisiejszych czasach, gdy tylko ktoś usłyszy, że członkowie jego rodziny w Chinach kontynentalnych zostali aresztowani za wiarę w Boga, to, co ów człowiek w głębi serca rozumie – a mianowicie, że wszystko jest w rękach Boga – staje się dla niego doktryną, a fakt, że członkowie jego rodziny zostali aresztowani, ogranicza go i nie wykazuje on chęci wykonywania swoich obowiązków. Gdy usłyszy, że jakiś jego krewny nie żyje, może od razu zemdleć. Jak byście się czuli, gdyby ta ziemia została zniszczona, a wszyscy jej mieszkańcy zginęli? Jak wielką wagę mają w głębi waszych serc tradycyjne wartości, takie jak kraj, dom, miasto rodzinne i ojczyzna, a także niektóre tradycyjne idee oraz kultura związana z owymi słowami? Czy nadal dominują one w twoim życiu nad wszystkimi twoimi działaniami, myślami i zachowaniami? Jeżeli twoje serce nadal zajmują wszystkie te tradycyjne rzeczy, z którymi jesteś związany, takie jak kraj, rasa, naród, rodzina, miasto rodzinne, ziemia i tak dalej – innymi słowy, jeśli rzeczy te wciąż mają w twoim sercu pewne zabarwienie właściwe kulturze tradycyjnej – to wówczas wszystkie kazania, których słuchasz, oraz prawdy, które rozumiesz, stanowią dla ciebie doktryny. Jeżeli wysłuchałeś tak wielu kazań, a nie potrafisz odrzucić nawet najbardziej podstawowych rzeczy, jakie ludzie powinni odrzucić i od których powinni się odseparować, i nie umiesz ich właściwie traktować, to jakie dokładnie problemy mogą być rozwiązane przez owe prawdy, które rozumiesz?
Wielu Chińczyków przybywających na Zachód chce wpoić lokalnym mieszkańcom swoją kulturę tradycyjną oraz to, co uważają za właściwe i dobre. Analogicznie, ludzie Zachodu nie dadzą się prześcignąć; wierzą oni, że ich kultury tradycyjne również sięgają daleko wstecz. Na przykład starożytny Rzym, starożytny Egipt i starożytna Grecja już zawierają w sobie wyraz „starożytny”, a kultury te liczą sobie ponad trzy tysiące lat. Biorąc pod uwagę tę liczbę, mamy tu do czynienia z pewnym dziedzictwem kulturowym, a wytwory owego dziedzictwa uważane są przez ludzkość za kwintesencję całego ludzkiego życia i sumę najbardziej fundamentalnych rzeczy, jakie zrodziły się z życia, egzystencji i zachowania ludzkości. Co jest najbardziej fundamentalną rzeczą przekazywaną sobie przez ludzkość? Kultura tradycyjna. Pokolenie za pokoleniem ludzie przekazywali sobie ową kulturę tradycyjną i każdy w głębi serca uważa ją za rzecz najlepszą. Nie ma znaczenia, czy człowiek jest w stanie się do niej stosować, czy też nie – ogólnie rzecz ujmując, ludzie wszelkich ras uważają, że stoi ona ponad wszystkim innym, i uznają ją za prawdę. W związku z tym każda rasa ludzka posiada pewne tradycyjne elementy, które wytrzymują analizę i które mają na ową rasę wyjątkowo silny wpływ, ona sama zaś wykorzystuje te rzeczy, by rywalizować i porównywać się z innymi, a wręcz próbować się nawzajem prześcignąć. Przykładowo, Chińczycy mawiają: „Nasz chiński trunek, baijiu, jest dobry, ma naprawdę wysoką zawartość alkoholu!”. Ludzie na Zachodzie odpowiadają: „Co takiego wspaniałego jest w tym waszym trunku? Jest w nim tyle alkoholu, że można się upić, a ponadto jest to bardzo szkodliwe dla wątroby. My, ludzie Zachodu, pijemy czerwone wino o niskiej zawartości alkoholu, które tak bardzo nie szkodzi wątrobie, a dodatkowo wspomaga krążenie krwi”. Chińczycy mówią: „Nasze baijiu również poprawia krążenie, i to bardzo skutecznie. Gdy tylko je wypijesz, uderzy ci do głowy i cała twoja twarz się zarumieni. To wasze czerwone wino nie jest wystarczająco mocne; nie upijesz się nim, choćbyś nie wiem ile wypił. Jak widzicie, mamy kulturę alkoholową związaną z piciem alkoholu i kulturę herbacianą związaną z piciem herbaty”. Ludzie Zachodu zaś odpowiadają: „My również mamy kulturę picia herbaty, kulturę picia kawy, kulturę picia alkoholu, a obecnie nawet kulturę fast foodów”. Gdy tak się ze sobą porównują, nikt nikomu nie ulega i nikt od nikogo niczego nie przyjmuje. Każda ze stron myśli, że to rzeczy należące do niej stanowią prawdę, gdy w istocie żadna z nich prawdą nie jest. Pomijając niewierzących, najbardziej godne pożałowania jest to, że nawet ludzie wierzący w Boga – a co gorsza ci, którzy akceptują ten etap dzieła od 20 czy 30 lat – nie zdają sobie sprawy, że te rzeczy wcale nie są prawdą. Są tacy, którzy pytają: „Czy można powiedzieć, że ma to związek z prawdą?”. Nie można nawet powiedzieć, że rzeczy te są powiązane. To nie jest prawda, nie ma to nic wspólnego z prawdą, nie łączy się z nią w żaden sposób, nie jest do niej podobne ani nie jest tym samym. Podobnie jak miedź pozostaje miedzią niezależnie od tego, jak starannie jest pokryta złotem czy wypolerowana, podczas gdy złoto, które nie jest wypolerowane, lśniące czy błyszczące, nadal jest złotem – i one nie są tym samym.
Niektórzy pytają: „Czy ludziom stosunkowo dobrze wyedukowanym i ukształtowanym przez kulturę tradycyjną łatwo jest przyjąć prawdę?”. Nie – są to dwie odrębne sprawy. Po prostu ich styl życia jest nieco inny, lecz postawa ludzi wobec przyjmowania prawdy, ich rozmaite myśli i poglądy, a także stopień zepsucia całej rasy ludzkiej są takie same. Gdy Bóg zaczął przemawiać na tym etapie swojego dzieła, etapie dni ostatecznych, odnosił się do Chińczyków i do nich kierował swoje słowa. Minęło trzydzieści lat, a gdy słowa te dotarły do różnych ras w innych częściach Azji, a także do miejsc takich jak Europa, Ameryka i tak dalej, to, przeczytawszy je, ludzie, bez względu na to, czy byli czarni, biali, brązowi czy żółci, mówili jednym głosem: „Te słowa odnoszą się do nas”. Słowa Boże obnażają skażone skłonności każdego człowieka. Niewiele osób mówi: „Wszystkie te słowa skierowane są do was, Chińczyków. Mówią one o skażonych skłonnościach Chińczyków, a my takich skłonności nie mamy”. Coś takiego powiedziałyby tylko nieliczne osoby niemające duchowego zrozumienia. W przeszłości mieszkańcy Korei Południowej żywili tego rodzaju błędne mniemanie. Sądzili oni, że żyją w demokratycznym i wolnym systemie społecznym i że znajdują się pod wpływem kultury chrześcijańskiej, a także liczącej tysiące lat kultury koreańskiej, dzięki czemu ich rasa jest wybitniejsza i szlachetniejsza niż chińska. Dlaczego tak myśleli? Ponieważ Chińczycy, przybywszy do Korei Południowej, uczynili miejsca, w których przebywali, niehigienicznymi i hałaśliwymi, zwiększyła się także liczba kradzieży i przestępstw, co miało niekorzystny wpływ na nastroje społeczne. Z tego względu bracia i siostry w Korei Południowej uważali, że: „Chińczycy są potomstwem wielkiego, czerwonego smoka i potomkami Moaba. My, mieszkańcy Korei Południowej, nie zostaliśmy zdeprawowani przez wielkiego, czerwonego smoka”. Co dawali do zrozumienia, mówiąc to? „Nie zostaliśmy zdeprawowani przez wielkiego, czerwonego smoka, więc nie jesteśmy tak zepsuci jak Chińczycy. Chińczycy są bardziej zepsuci niż my. Jesteśmy od nich lepsi”. Co mieli na myśli, mówiąc „lepsi”? (Tacy, którzy lepiej się zachowują). Z jednej strony chodzi o zachowanie. Z drugiej strony w głębi serca wierzyli oni, że kultura tradycyjna od zarania dziejów wytwarzana i akceptowana przez naród południowokoreański jest szlachetna, dużo szlachetniejsza niż kultura i tradycje narodu chińskiego, oraz że ludzie i rasy ukształtowane przez tego rodzaju kulturę tradycyjną są szlachetniejsze od tych, które ukształtowała chińska kultura tradycyjna. Dlatego też, gdy czytali słowa Boże i słyszeli, jak Bóg mówi: „Wy nędzne śmiecie”, uważali, że odnosi się On do Chińczyków. Chińscy bracia i siostry powiedzieli: „Owa forma »wy«, której używa Bóg, odnosi się do ludzkości”. Mieszkańcy Korei Południowej odpowiedzieli: „To nieprawda, Bóg mówi o »was«, a nie o nas. To, co sugeruje Bóg, nie dotyczy mieszkańców Korei Południowej”. Oto, co myśleli. Innymi słowy, nie ma znaczenia, pod jakim kątem spoglądali oni na sprawy, ich poglądy i punkty widzenia nie były perspektywą prawdy, nie mówiąc już o perspektywie obiektywnej i sprawiedliwej. Zamiast tego postrzegali oni różne rzeczy w kontekście rasy i kultury tradycyjnej. Toteż niezależnie od tego, w jaki sposób patrzyli na sprawy, uzyskiwane przez nich rezultaty były sprzeczne z prawdą. Bowiem bez względu na to, jak na nie patrzyli, zawsze wychodzili od stwierdzenia: „Wszystko, co dotyczy naszego wielkiego narodu południowokoreańskiego, jest słuszne, wszystko stanowi standard i wszystko jest właściwe”. Oni wszystko postrzegali i oceniali z niewłaściwej perspektywy, a ich punkt wyjścia był nieprawidłowy, czy więc obserwowane przez nich rezultaty były słuszne, czy niesłuszne? (Niesłuszne). Z pewnością były one niesłuszne. Wobec tego jaki standard powinien być miarą wszystkiego? (Prawda). Miarą powinna być prawda – to jest standard. Ich standard był błędny sam w sobie. Oceniali oni wszystkie rzeczy i wydarzenia z niewłaściwej perspektywy i przyjmowali niewłaściwy punkt widzenia, przez co oceniane rezultaty były zdecydowanie błędne, niesprawiedliwe, niewłaściwe, tym bardziej zaś nie były obiektywne. Dlatego trudno było im zaakceptować niektóre zagraniczne zjawiska, a na dodatek ich sposób myślenia był bardzo radykalny, zamknięty, ograniczony i skłonny do popędliwości. Skąd brała się ich popędliwość? Brała się ona stąd, że niezależnie od tego, co mówili, musieli wspomnieć o „naszym wielkim południowokoreańskim narodzie”, i upierali się przy słowie „wielki”. Co to znaczy „wielki”? Czy to słowo nie wskazuje na arogancję? Gdy podróżujesz po świecie lub oglądasz atlas, jak duża jest Korea Południowa? Gdyby rzeczywiście była ona większa niż inne kraje i naprawdę można by ją było nazwać wielką, to w porządku, nazywajmy ją „wielką”. Jednakże w porównaniu z innymi krajami na Ziemi, Korea Południowa wcale nie jest taka duża, dlaczego więc oni upierają się, by nazywać ją „wielką”? Ponadto, niezależnie od tego, czy dany kraj jest duży, czy mały, stworzone przezeń reguły i kultura tradycyjna nie pochodzą od Boga i zdecydowanie nie biorą się z prawdy. A to dlatego, że przed zaakceptowaniem przez człowieka prawdy i zbawienia Bożego wszystkie idee, które ów przyjmuje, pochodzą od szatana. Co takiego robią ludziom wszystkie te wytworzone przez szatana idee, poglądy i kultura tradycyjna? Sprowadzają ludzi na manowce, deprawują, pętają i ograniczają ich, w wyniku czego myśli skażonej ludzkości stają się zawężone i radykalne, a poglądy na różne sprawy jednostronne i stronnicze, wręcz niedorzeczne i absurdalne – takie są konsekwencje skażenia ludzkości przez szatana. Gdy więc ludzie z różnych krajów, a nawet ludzie niektórych ras słyszą słowa „Bóg stał się ciałem w Chinach”, to jaka jest ich pierwsza reakcja? Jedno słowo: niemożliwe! Gdzie ich zdaniem mogłoby się to stać? (W Izraelu). Zgadza się, w Izraelu. Ludzie uwielbiają przestrzegać reguł i trzymać się pojęć. Sądzą, że Izrael jest miejscem, w którym Bóg dokonał dzieła, więc powinien On ukazać się właśnie w Izraelu lub w jakimś potężnym imperium, które czczą, albo myślą, że Bóg powinien ukazać się w kraju, który zgodnie z ich pojęciami i wyobrażeniami był niegdyś starożytną cywilizacją. Chiny zdecydowanie nie są takim krajem i dlatego ludziom tym trudno jest przyjąć świadectwo mówiące, że Bóg stał się ciałem w Chinach, a już samo to wystarczy, by utracili szansę na zbawienie. Kto do tego doprowadził? (Oni sami). Ponieważ żywią takie wyobrażenie oraz stali się zbuntowani i nie poszukują prawdy, by w ogóle rozwiązać ten problem, wyrządzili sobie straszną krzywdę i zniweczyli tę jedną jedyną szansę na dostąpienie zbawienia.
Wiele pojęć i wyobrażeń, jakie żywią ludzie, gdy nie rozumieją prawdy, a wręcz niektóre czczone przez nich rzeczy są bardzo niedorzeczne i absurdalne. Pewna kobieta z Korei Południowej, która przebywa w Stanach Zjednoczonych i lubi ten kraj, nawiązuje kontakt z Amerykanami, a jeden z nich pyta ją: „Święto Wiosny już tuż-tuż. Co Chińczycy jadają podczas tego Święta?”. Ona mówi: „Nie jestem Chinką, pochodzę z Korei Południowej”. Amerykanin odpowiada: „Czyli mieszkańcy Korei Południowej nie obchodzą Święta Wiosny?”. A ona na to: „My, mieszkańcy Korei Południowej, nie obchodzimy Święta Wiosny”. Amerykanin mówi: „Myślałem, że mieszkańcy Korei Południowej obchodzą Święto Wiosny tak samo jak Chińczycy”. Ona zaś odpowiada bardzo opryskliwie: „Nie jesteśmy jak Chińczycy! Czy to właściwe, że uważasz, iż obchodzimy Święto Wiosny? To bardzo uwłacza naszej południowokoreańskiej godności!”. Czy mieszkańcy Korei Południowej rzeczywiście nie obchodzą Święta Wiosny? (Obchodzą). Tak naprawdę oni również obchodzą to święto. Dlaczego więc kobieta powiedziała, że go nie obchodzą? Przedyskutujmy tę sprawę. Czy obchodzenie Święta Wiosny jest właściwe, czy nie? Czy potraficie klarownie to wyjaśnić? Dla obcokrajowców obchodzenie Święta Wiosny samo w sobie nie jest niczym uwłaczającym. Jest to szczególny obrządek upamiętniający ważny dzień w życiu ludzkości. Dla ludzi żyjących w tym świecie kultury tradycyjnej obchodzenie Święta Wiosny nie jest czymś niewłaściwym ani uwłaczającym, dlaczego więc owa kobieta nie ma śmiałości przyznać się do celebrowania tego święta? Ponieważ gdy tylko to uczyni, przestanie być kobietą Zachodu i zostanie zaszufladkowana jako bardzo tradycyjna osoba z Azji Wschodniej, ona tymczasem nie chce, by ludzie myśleli o niej w ten sposób. Chce, by sądzili, iż nie kultywuje żadnych wschodnioazjatyckich tradycji, nie rozumie ich, a wręcz nic o nich nie wie. Chce również, by wiedzieli, że mówi ona płynnie po angielsku, farbuje włosy na blond, nosi niebieskie soczewki kontaktowe, ubiera się jak zachodnia kobieta i jest tak śmiała i swobodna, wyzwolona, niezależna i wnikliwa jak kobiety z Zachodu – tak właśnie chce być postrzegana. Dlatego też, ponieważ pozostaje ona pod wpływem takiego myślenia, za każdym razem, gdy coś jej się przydarzy, sposób, w jaki się zachowa będzie zgodny z tym tokiem rozumowania. Ilekroć ktoś pyta ją, czy mieszkańcy Korei Południowej obchodzą Święto Wiosny, odpowiada: „My, mieszkańcy Korei Południowej, nie obchodzimy Święta Wiosny”. A co by odrzekła, gdyby jakaś bliska jej osoba powiedziała: „Oczywiście, że obchodzimy Święto Wiosny, dlaczego mówisz, że jest inaczej?”. Odrzekłaby: „Jesteś głupi. Gdybym powiedziała, że obchodzimy Święto Wiosny, to czy ci ludzie nie dowiedzieliby się, że jestem tradycjonalistką z Korei Południowej?”. Ona chce, by ludzie myśleli, że urodziła się i wychowała w Stanach Zjednoczonych. Gdybyś zadał jej następujące pytanie: „Ty urodziłaś się tutaj, ale od ilu pokoleń twoja rodzina tu mieszka?”, odpowiedziałaby, że jej przodkowie dorastali w tym kraju. Sądzi ona, iż jest to symbol tożsamości i statusu, toteż posuwa się aż do takiego kłamstwa, nie obawiając się, że inni to odkryją. Co to za tok myślenia? Czy dla takiej sprawy warto kłamać? Czy jest ona warta ryzyka? Nie, nie jest. Nawet tak drobna sprawa może obnażyć myśli i poglądy człowieka. Jakiego rodzaju myśli i poglądy zostają obnażone? Niektóre Chinki są naprawdę ładne, lecz i tak upierają się, żeby farbować włosy na blond, robić trwałą ondulację, nosić soczewki o rozmaitych barwach, które zmieniają kolor ich oczu, i podawać się za cudzoziemki – naprawdę niezręcznie jest na to patrzeć. Dlaczego one się upierają, żeby takimi być? Czy ich pochodzenie zmieniło się po tym, jak zaczęły się tak ubierać? Nawet gdyby ich rodowód uległ zmianie i w następnym życiu po reinkarnacji byłyby osobami białymi bądź należącymi do rasy, którą wysoko cenią – co wtedy? Czy ta sprawa jest dla was klarowna? Dlaczego ktoś upiera się przy tym, by zachowywać się w określony sposób, prezentować określone usposobienie i udawać członka jakiegoś narodu czy jakiejś rasy, które czci? Czy kieruje tym jakiś ukryty tok myślenia? Jaki tok myślenia tym kieruje? To jest tak jak z tą kobietą z Korei Południowej; kiedy Amerykanie pytają ją, czy potrafi grać w ping-ponga, odpowiada: „A co to jest ping-pong? Tylko Chińczycy w to grają. My gramy w tenisa i w golfa”. Jakiego pokroju osoba może zachowywać się i mówić w ten sposób? Czy nie jest to trochę fałszywe? Wszystko, co ona robi, jest fałszywe, przez co jej życie jest takie męczące! Czy i wy zachowalibyście się w ten sposób? Niektórzy Chińczycy od dekad mieszkający na Zachodzie po powrocie do swoich rodzinnych miast nie potrafią już mówić po chińsku. Czy to coś złego? (Tak). Niektórzy mówią: „Nie możemy zapominać o naszych korzeniach. Również Bóg mówi, że ludzie nie powinni o nich zapominać. Bóg jest korzeniem ludzkości. Ludzie zostali stworzeni przez Boga i wszystko, co ich dotyczy, od Niego pochodzi, a zatem jako istoty stworzone muszą czcić Boga – oto, co oznacza nie zapominać o własnych korzeniach”. Czy tak nie jest? W każdej sytuacji należy szukać prawdy, lecz ludzie wcale jej nie szukają i kurczowo trzymają się kultury tradycyjnej. Dlaczego? Niektórzy mówią: „Nigdy nie zapominamy o naszych korzeniach. Wszędzie, gdzie się udajemy, przyznajemy, że jesteśmy Chińczykami, że nasz kraj jest biedny i zacofany. Nigdy, przenigdy nie zapomnimy o naszych korzeniach”. Czy to jest słuszne? Jednym z aspektów jest to, że wszystkie te problemy wynikają ze zbyt głębokiego wpływu, jaki te tak zwane kultury tradycyjne mają na ludzkość, i z nadmiernego nauczania tychże kultur. Kolejnym aspektem jest to, że nawet po tak wielu latach spędzonych na słuchaniu kazań ludzie nie zastanawiają się uważnie nad tym, czym jest prawda, i nie poszukują odpowiedzi na to pytanie. Zamiast tego często wykorzystują kulturę tradycyjną i różne dekadenckie rzeczy, które już posiadają, których już się nauczyli i które w związku z tym są w nich mocno zakorzenione, i przedstawiają je jako prawdy. To jest drugi aspekt. Po trzecie, wysłuchawszy kazań, ludzie nie doszukują się prawdy w słowach Bożych. Zamiast tego, aby ocenić słowa Boga, sięgają po tradycyjną perspektywę oraz wiedzę i nauki z zakresu ludzkich pojęć, które już znają. A zatem do tej pory, mimo że wysłuchali wielu kazań, te tak zwane zasady postępowania oraz zasady dotyczące wykonywania swoich obowiązków i służenia Bogu, które ludzie przekazują sobie z ust do ust, również często opierają się na pewnej wiedzy, na pewnych przysłowiach i utartych powiedzeniach, które oni uważają za słuszne. Przykładowo, jeżeli jacyś ludzie zrobią coś złego, a przywódcy Kościoła albo bracia i siostry ich przytną, to oni pomyślą sobie: „Ha, jak mówią przysłowia, »Stracenie człowieka jest bezcelowe« i »Nie podnoś ręki na uśmiechniętą twarz«. Zaakceptowałem tę moją drobną wadę cierpliwie i z uśmiechem na twarzy – dlaczego nadal mnie za to demaskujecie?”. Na pozór słuchają oni Boga i posłusznie Mu się podporządkowują, lecz tak naprawdę w głębi serca posługują się tradycyjnymi pojęciami, aby zaprzeczać i przeciwstawiać się przywódcom Kościoła albo braciom i siostrom. Jaki jest powód ich nieposłuszeństwa? Uważają oni, że powiedzenia „Stracenie człowieka jest bezcelowe” oraz „Nie podnoś ręki na uśmiechniętą twarz” są istnymi prawdami i że są słuszne oraz że złą rzeczą jest nieustanne przycinanie i demaskowanie ich bez żadnych sentymentów, a to nie jest prawdą.
Czy zyskaliście głębsze zrozumienie prawdy dzięki treściom, które właśnie omówiliśmy? (Tak). Niektórzy mogą rzec: „Teraz, gdy nam to powiedziałeś, nie wiemy, jakich zasad powinniśmy przestrzegać, praktykując. Jak mamy żyć pozbawieni owych kultur tradycyjnych, pojęć i wiedzy? Jak powinniśmy postępować? Jak mamy otworzyć usta i głosić słowa Boże bez tych rzeczy, które by nami kierowały? Czy wraz z owymi rzeczami nie zniknął fundament, dzięki któremu mogliśmy głosić słowa Boże? Zatem co innego nam pozostało?”. Cóż, odpowiadam im wtedy, że jeżeli naprawdę nie posiadają tych rzeczy, to łatwiej im będzie poszukiwać prawdy, zaakceptować ją i powrócić do Boga. Wcześniej, gdy otwierałeś usta, wydobywały się z nich jedynie szatańskie filozofie i wiedza związana z kulturą, na przykład: „Mądry człowiek poddaje się okolicznościom”, „Nie podnoś ręki na uśmiechniętą twarz”, „Stracenie człowieka jest bezcelowe” i tak dalej. Teraz zastanawiasz się i myślisz: „Nie mogę tego powiedzieć; wszystkie te powiedzenia są błędne, zostały odrzucone i potępione, co zatem powinienem rzec? Zacznij czytać słowa Boże potulnie i we właściwy sposób i odszukaj w nich fundament”. Ludzie wykonują swoje obowiązki i podążają za Bogiem, lecz za każdym razem, gdy otwierają usta, wydobywają się z nich jedynie przysłowia, powiedzenia oraz pewne rzeczy i poglądy zaczerpnięte z kultury tradycyjnej. Żaden człowiek, gdy coś mu się przydarza, nie jest w stanie bez reszty wywyższać Boga ani też dawać o Nim świadectwa i stwierdzać: „Bóg mówi to” czy też „Bóg mówi tamto”. Nikt tak nie mówi, nikt nie otwiera ust i nie recytuje słów Bożych. Nie jesteś w stanie wyrecytować słów Boga, ale potrafisz recytować owe utarte powiedzenia, zatem czym konkretnie wypełnione jest twoje serce? Wypełnia je wszystko to, co pochodzi od szatana. Niektórzy ludzie, gdy lider zespołu kontroluje ich pracę, mówią: „Co ty sprawdzasz? Jeśli wykorzystujesz człowieka, nie bądź wobec niego podejrzliwy – jeśli go podejrzewasz, nie wykorzystuj go. Skoro stale we mnie wątpisz, to dlaczego mnie wykorzystujesz? Po prostu znajdź kogoś innego, kto będzie to robił”. Sądzą oni, że taki sposób działania jest właściwy, i nie pozwalają innym, żeby ich nadzorowali i krytykowali. Istnieją też tacy ludzie, którzy wykonując swoje obowiązki, wiele wycierpieli, ponieważ jednak nie poszukiwali zasad i wywoływali zakłócenia i niepokoje w pracy kościoła, w końcu zostali zastąpieni, a na dodatek przycięci. Usłyszawszy kilka potępiających uwag, są buntowniczo nastawieni i myślą: „Jest takie powiedzenie: »Może i nie zapracowałem na żadne uznanie, lecz jednak podejmowałem próby i trudziłem się«. Popełniłem tylko ten mały błąd – jakie to ma znaczenie?”. Ponieważ w pierwszej kolejności nauczyli się oni tego utartego powiedzenia i dlatego jest ono w nich tak mocno zakorzenione, kieruje ich myślami i na nie wpływa, skłania ich to do tego, by je wykorzystywali – w tym otoczeniu i po tym, jak doszło do tej sytuacji – jako fundament sprzeciwu i braku podporządkowania się wobec sposobu, w jaki są traktowani przez dom Boży. Biorąc to pod uwagę, czy oni nadal są w stanie się podporządkować? Czy nadal łatwo jest im przyjąć prawdę? Nawet jeśli na pozór się podporządkowują, to dlatego, że nie mają alternatywy i jest to ich ostatnia deska ratunku. Choć na pozór nie stawiają oporu, to jednak on wciąż gości w ich sercach. Czy to jest rzeczywiste podporządkowanie się? (Nie). To jest pozorowanie, a nie prawdziwe podporządkowanie się. Nie ma w tym podporządkowania się, a jedynie racjonalizacja, zniechęcenie i sprzeciw. Skąd wzięły się racjonalizacja, zniechęcenie i sprzeciw? Zrodziły się one z powiedzenia: „Może i nie zapracowałem na żadne uznanie, lecz jednak podejmowałem próby i trudziłem się”. Jakiego rodzaju usposobienie zrodziło się w tych ludziach za sprawą owego powiedzenia? Nieposłuszeństwo, nieustępliwość, sprzeciw i racjonalizacja. Czy dzięki temu omówieniu zyskaliście głębsze zrozumienie prawdy? Gdy już przeanalizujesz owe negatywne rzeczy, rozeznasz się co do nich i wyrzucisz je ze swojego serca, będziesz mógł poszukiwać prawdy i ją praktykować, ilekroć coś ci się przydarzy, bowiem owe stare rzeczy zostały porzucone i nie mogą już powodować, byś polegał na nich przy wykonywaniu swoich obowiązków, służeniu Bogu i podążaniu za Nim. Rzeczy te nie stanowią już zasad twojego postępowania, nie są już tymi zasadami, których powinieneś przestrzegać podczas wykonywania swoich obowiązków i zostały już skrytykowane i potępione. Co stanie się w głębi twojego serca, gdy znów się nimi posłużysz? Czy nadal będziesz tak samo szczęśliwy? Czy nadal będziesz mieć pewność, że postępujesz słusznie? Z całą pewnością jest to mało prawdopodobne. Jeżeli te obecne w tobie rzeczy naprawdę zostaną usunięte, to wówczas w słowach Bożych powinieneś poszukiwać odpowiedzi na pytanie, jakie dokładnie są prawdziwe zasady i wymagania Boga. Niektórzy ludzie często mawiają: „Rób, co ci każe twój zwierzchnik, gdyż inaczej nawet największe twe wysiłki na nic się nie zdadzą”. Czy to powiedzenie jest słuszne, czy błędne? Zdecydowanie jest błędne. W jakim sensie jest ono błędne? Do kogo odnosi się słowo „zwierzchnik” w zdaniu „rób, co ci każe twój zwierzchnik”? Odnosi się ono do twojego pracodawcy, szefa, przełożonego. Słowo „zwierzchnik” jest już samo w sobie błędne. Bóg nie jest twoim pracodawcą, szefem ani kierownikiem. On jest twoim Bogiem. Kierownicy, szefowie i przełożeni – oni wszyscy należą do tego samego rodzaju i znajdują się na tym samym poziomie co ludzie. W gruncie rzeczy są do siebie podobni; wszyscy są zepsutymi istotami ludzkimi. Słuchasz ich, otrzymujesz od nich wypłatę i robisz wszystko, o co cię poproszą. Płacą ci oni za każdą wykonaną pracę i nic więcej. Jakie znaczenie ma wyrażenie „zdać się na coś” w zdaniu „gdyż inaczej nawet największe twe wysiłki na nic się nie zdadzą”? (To oznacza uznanie). Uznanie i wynagrodzenie. Siłą napędową twoich działań jest otrzymanie zapłaty. To nie wymaga lojalności ani posłuszeństwa, nie wymaga poszukiwania prawdy ani oddawania czci – nic takiego się z tym nie wiąże, to jest zwykła transakcja. Dokładnie to jest krytykowane i potępiane, gdy wierzysz w Boga, wykonujesz swoje obowiązki i dążysz do prawdy. Jeżeli uważasz za prawdę powiedzenie „Rób, co ci każe twój zwierzchnik, gdyż inaczej nawet największe twe wysiłki na nic się nie zdadzą”, to jest to poważny błąd. Niektóre osoby, gdy próbujesz przekonać je do zrozumienia prawdy, reagują powoli i ospale, i bez względu na to, ile słów Bożych zjedzą i wypiją, nie będą zdolne zrozumieć nawet jednej czy dwóch prawd, ani zapamiętać nawet jednego czy dwóch wyrażeń zawartych w owych słowach. Natomiast jeśli chodzi o slogany, przysłowia i utarte powiedzenia, często rozpowszechnione wśród ludności, oraz o owe rzeczy często wypowiadane przez zwykłych ludzi, to przyjmują je oni niezwykle szybko. Nie ma znaczenia, jak bardzo ktoś jest głupi – nawet taki człowiek niezwykle szybko przyjmuje te rzeczy. Jak to się dzieje? Nieważne jakiej jesteś rasy czy jaki masz kolor skóry, w ostatecznym rozrachunku wszyscy jesteście istotami ludzkimi, wszyscy należycie do tego samego rodzaju. Tylko Bóg jest innego rodzaju niż ludzie. Istoty ludzkie zawsze będą należały do tego samego rodzaju, co inne istoty ludzkie. Dlatego za każdym razem, gdy Bóg coś czyni, ogółowi ludzkości niełatwo jest to zaakceptować, tymczasem zawsze, gdy uczyni coś ktoś spośród ludzkości, niezależnie od tego, kim jest ten człowiek ani jak bardzo jest on pospolity, jeżeli tylko jest to zgodne z wyobrażeniami wszystkich innych ludzi, to oni szybko to zaakceptują, jako że ludzkie idee, poglądy, tok myślenia oraz poziomy i ścieżki zrozumienia są zasadniczo takie same, różnią się między sobą jedynie w niewielkim stopniu. Z tego względu, gdy tylko ktoś powie coś, co nosi znamiona pojęć i jest niezgodne z prawdą, część ludzi szybko to przyjmie – tak po prostu jest.
Czy teraz mniej więcej zrozumieliście, czym jest prawda i jakie rzeczy nią nie są, ale za nią uchodzą? Jakie inne rzeczy tego rodzaju skrywają wasze umysły? Jeszcze nie jesteście w stanie ich teraz spontanicznie wypowiedzieć, gdyż nie zaliczają się one do wiedzy, nie są czymś, do czego możecie zajrzeć, kartkując książki. Jest raczej tak, że za każdym razem, gdy coś wam się przydarza, nie możecie powstrzymać się przed wypowiedzeniem tych rzeczy na głos w niezwykle naturalny sposób, nad którym nie macie kontroli. Świadczy to o tym, że rzeczy te stały się waszym życiem i zakorzeniły się w was do szpiku kości. Nie potraficie ich sobie przypomnieć, gdy jesteście o to proszeni, ale i nie możecie się powstrzymać przed ich wypowiedzeniem, gdy prosi się was, byście ich nie wypowiadali. Ilekroć coś wam się przydarzy, te wypaczone poglądy wyjdą na jaw – to jest fakt. Dajcie sobie czas na doświadczanie. Odtąd powinniście zwracać uwagę na to, co często mówią ludzie i co uważają za właściwe. Wcześniej wspomnieliśmy o niektórych truciznach wielkiego, czerwonego smoka oraz o szatańskich filozofiach funkcjonowania w świecie. Co do tych rzeczy można się łatwo rozeznać, patrząc z perspektywy ich dosłownego znaczenia, to zaś oznacza, że ludzie potrafią się od razu zorientować, iż zdecydowanie nie są one prawdą, i jasno stwierdzić, iż są trucizną wielkiego, czerwonego smoka i kryją się za nimi przebiegłe intrygi. Łatwo jest się rozeznać co do tych rzeczy i sądzę, że mniej więcej potraficie rozebrać je na czynniki pierwsze, gdy jesteście proszeni o ich szczegółowe przeanalizowanie. Odrzuciliście owe rzeczy, które są w oczywisty sposób szatańskie, lecz w waszych sercach nadal tkwi wiele powiedzeń, takich jak „Znoś upokorzenia i dźwigaj ciężkie brzemię”, „Spanie na chruście i lizanie goryczy”, „Nie podnoś ręki na uśmiechniętą twarz”, a także „Słuszna sprawa zyskuje szerokie poparcie, podczas gdy ta niesłuszna – niewielkie” i „Dżentelmen nie jada znieważającej jałmużny”. Być może w głębi serca nadal powtarzacie sobie te powiedzenia i myślicie: „Jakież są cenne. Te powiedzenia zawierają wszelką przyzwoitą wiedzę na temat tego, jak powinienem zachowywać się w życiu”, a rzeczy te wciąż nie zostały wydobyte na światło dzienne. Gdy już zostaną one w pełni ujawnione, a ty rozeznasz się co do nich, to w przyszłości, gdy owe rzeczy związane z kulturą tradycyjną wyjdą na jaw, natychmiast zdasz sobie sprawę, że są one błędne i zdecydowanie nie są prawdą – nie ma znaczenia, czy będzie to naturalna reakcja, czy też odzwierciedlenie obiektywnych warunków. Wówczas poziom twojego poznania i rozpoznawania prawdy będzie wyższy niż obecnie. Co mam na myśli, mówiąc „wyższy niż obecnie”? Chcę przez to powiedzieć, że osiągniesz pewną postawę, będziesz mieć lepszą zdolność rozeznania, twoje doświadczenie oraz zrozumienie prawdy będą głębsze niż obecnie, a ty sam poczujesz, czym w rzeczywistości jest prawda. Możliwe, że teraz myślisz: „Wszelkie kultury tradycyjne, które pochodzą od szatana i które rozwinęły się na gruncie kultur wszystkich grup etnicznych tego świata, są błędne”. To jest ogólne stwierdzenie, lecz ty możesz jeszcze nie wiedzieć, które z tych kultur są błędne i na czym ten błąd polega. Dlatego musisz szczegółowo przeanalizować i zrozumieć każdą z nich po kolei, a następnie dotrzeć do tego punktu, w którym możesz je odrzucić, potępić, zupełnie się od nich odseparować i żyć nie wedle nich, lecz zgodnie ze słowami Bożymi. W tym momencie być może wiesz jedynie w kategoriach swojej subiektywnej woli, że te przysłowia, utarte powiedzenia, znane maksymy i często powtarzane słowa nie mają zupełnie nic wspólnego ze słowami Boga i nie są prawdą, lecz za każdym razem, gdy coś się dzieje, nadal nieświadomie używasz ich do tego, by potępiać innych, by się ograniczać i kierować swoim zachowaniem. Te rzeczy cię ograniczają i manipulują twoimi myślami i poglądami, to zaś może przysporzyć ci kłopotów i źle wpłynąć na twoje wejście w prawdę. Choć pewnego dnia te pochodzące od szatana rzeczy nadal mogą pojawiać się w twoim sercu, to jednak gdy będziesz w stanie się co do nich rozeznać, żyć, nie polegając na nich, i praktykować zgodnie z prawdozasadami, wówczas naprawdę zyskasz postawę. Czy posiadasz tę postawę już teraz? Jeszcze nie. Jeżeli istnieje jakieś powiedzenie, które wy wszyscy uznajecie za słuszne, a podobne stwierdzenia być może można znaleźć w słowach Bożych – choć nie są one wyrażone dokładnie w ten sam sposób – możecie błędnie sądzić, że również owo powiedzenie jest prawdą i że jest ono tym samym, co słowa Boże. Jeśli nadal nie potrafisz jasno postrzegać tych spraw i wciąż kurczowo trzymasz się słów ludzi, nie chcąc z nich zrezygnować, to owo powiedzenie wpłynie na twoje wejście w prawdę, ponieważ nie są to słowa Boże i nie może ono zastąpić prawdy.
Obecnie stale omawiam kwestię tego, czym jest prawda. To oznacza, że podchodzę do was poważnie. Abyście mogli zrozumieć prawdę, musimy zebrać rozmaite ludzkie idee i poglądy, dobre uczynki i dobre intencje, a także niektóre słuszne powiedzenia i zdroworozsądkowe praktyki, na których ludzie polegają w życiu, jak również niektóre idee i poglądy pochodzące z kultury tradycyjnej, i szczegółowo je wszystkie przeanalizować oraz rozeznać się co do nich, aby sprawdzić, czy rzeczywiście są zgodne z prawdą i czy mają z nią cokolwiek wspólnego. Jeżeli uważasz, że stanowią one prawdę, to na jakiej podstawie tak twierdzisz? Jeżeli klasyfikujesz je jako prawdę, opierając się na szatańskich teoriach i naukach, to należysz do szatana. Jeżeli rzeczy te nie są zgodne z prawdą, to pochodzą od szatana, a zatem musisz szczegółowo przeanalizować, jaka dokładnie jest ich istota. Człowiek powinien zwłaszcza prawidłowo rozumieć liczne, przekazywane ustnie z pokolenia na pokolenie, powiedzenia i poglądy zawarte w kulturze tradycyjnej, i właściwie do nich podchodzić. Jedynie w ten sposób ludzie mogą naprawdę zrozumieć i poznać, czym w istocie jest prawda, a także pojąć, czego dokładnie Bóg od nich wymaga i co w rzeczywistości oznacza zdanie „Wszystko, co mówi Bóg, jest prawdą”. Jednocześnie pozwala to również ludziom dowiedzieć się – zważywszy, że mają oni owe poglądy i powiedzenia, rzekomo zgodne z etyką moralną, człowieczeństwem i świeckimi konwencjami w obszarze relacji międzyludzkich oraz owe idee, poglądy i powiedzenia, na których polegają w życiu – dlaczego Bóg wciąż wyraża prawdy po to, aby ich zbawić, a ponadto, dlaczego mówi On, że tylko prawda może zbawić i odmienić człowieka. Najwyraźniej można w tym znaleźć jakieś prawdy. Przynajmniej jedno trzeba zauważyć: otóż idee, poglądy i powiedzenia, na których ludzie polegają w życiu, mają swoje źródło w zepsutej ludzkości, przez nią są podsumowywane, stanowią ludzkie pojęcia i wyobrażenia i nie mają zupełnie nic wspólnego z prawdą. Co więcej, rzeczy te są zasadniczo sprzeczne z prawdą i jej wrogie. Nie mogą one zastąpić prawdy, z pewnością nią nie są i nigdy nie będą. Z perspektywy Boga rzeczy te zdefiniowane są jako błędne i potępione i wcale nie są one prawdą. Boże działania oraz ta prawda, którą wyraża Bóg, nie mają z nimi absolutnie nic wspólnego. Oznacza to, że prawda, którą wyraża Bóg, nie ma najmniejszego związku ze świeckimi konwencjami zepsutej ludzkości w obszarze relacji międzyludzkich, kulturami tradycyjnymi ludzi, ich ideami, poglądami i dobrymi uczynkami, ani też z ich definicją moralności, godności i tego, co pozytywne. Przez wyrażanie prawdy Bóg wyraża swoje usposobienie i istotę; Jego wyrażanie prawdy nie opiera się na różnych pozytywnych rzeczach i stwierdzeniach, w które ludzie wierzą i które są podsumowywane przez ludzkość. Słowa Boga są słowami Boga; słowa Boga są prawdą. Są jedynym fundamentem i prawem, na mocy których ludzkość istnieje, a wszystkie tak zwane pewniki, które zrodziły się w człowieku, są błędne, absurdalne i potępione przez Boga. Nie spotykają się z Jego aprobatą, a tym bardziej nie są źródłem ani podstawą Jego wypowiedzi. Bóg wyraża swoje usposobienie i swoją istotę przez swoje słowa. Wszystkie słowa wyrażone przez Boga są prawdą, ponieważ Jego istota jest istotą Boga i jest On rzeczywistością wszystkich pozytywnych rzeczy. Bez względu na to, jak zepsuta ludzkość pozycjonuje lub definiuje słowa Boga, ani jak je postrzega czy rozumie, Boże słowa są prawdą na wieczność i jest to fakt, który nigdy się nie zmienia. Bez względu na to, ile słów Boga zostało wypowiedzianych i bez względu na to, jak bardzo ta zepsuta, nikczemna ludzkość potępia je i odrzuca, pozostaje fakt, który jest na zawsze niezmienny: słowa Boga zawsze będą prawdą, a człowiek nigdy nie może tego zmienić. W końcu człowiek musi przyznać, że słowa Boga są prawdą, a ceniona przez ludzkość tradycyjna kultura i wiedza naukowa nigdy nie mogą stać się zjawiskami pozytywnymi i nigdy nie mogą stać się prawdą. Jest to coś absolutnie pewnego. Tradycyjna kultura ludzkości i jej strategie przetrwania nie staną się prawdą za sprawą zmian lub upływu czasu, a słowa Boga nie staną się słowami człowieka z powodu ich potępienia lub zapomnienia przez ludzkość. Prawda jest prawdą zawsze; ta istota nigdy się nie zmieni. Jaki fakt tu istnieje? Otóż te utarte powiedzenia podsumowane przez ludzkość mają swoje źródło w szatanie i w ludzkich wyobrażeniach i pojęciach, albo też wywodzą się z ludzkiej impulsywności i skażonych skłonności człowieka, i nie mają nic wspólnego z pozytywnymi rzeczami. Z drugiej strony słowa Boga są wyrazem istoty i tożsamości Boga. Z jakiego powodu wypowiadam te słowa? Dlaczego mówię, że są prawdą? Powodem jest to, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi prawami, regułami, korzeniami, esencjami, rzeczywistościami i tajemnicami wszystkich rzeczy. Są one uchwycone w Jego dłoni. Dlatego tylko Bóg zna reguły, realia, fakty i tajemnice wszystkich rzeczy. Bóg zna pochodzenie wszystkich rzeczy i wie, jakie dokładnie jest źródło wszystkiego. Tylko definicje wszystkich rzeczy przedstawione w słowach Bożych są tymi najtrafniejszymi i jedynie słowa Boga stanowią standardy i zasady dotyczące życia istot ludzkich oraz są prawdami i kryteriami, według których istoty ludzkie mogą żyć, gdy tymczasem szatańskie prawa i teorie, na których człowiek opiera się w życiu, odkąd został zdeprawowany przez szatana, są sprzeczne z faktem, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi rzeczami, a zarazem z faktem, że sprawuje ją nad wszelkimi prawami i regułami dotyczącymi owych rzeczy. Wszystkie szatańskie teorie człowieka rodzą się z jego pojęć i wyobrażeń, a ich źródłem jest szatan. Jakiego rodzaju rolę odgrywa szatan? Przede wszystkim przedstawia on siebie samego jako prawdę; następnie zaburza, niszczy i depcze wszelkie prawa i reguły wszystkich rzeczy, które Bóg stworzył. Dlatego też to, co pochodzi od szatana, aż nazbyt dobrze pasuje do jego istoty i przepełnione jest szatańskimi nikczemnymi zamiarami, fałszem i udawaniem oraz niezmienną ambicją szatana. Nie ma znaczenia, czy zepsuci ludzie są w stanie rozeznać się co do tych filozofii i teorii pochodzących od szatana, ani jak wielu z nich zachwala i promuje te rzeczy oraz za nimi podąża, nie jest też ważne, przez ile lat i wieków zepsuta ludzkość podziwiała je, czciła i głosiła – i tak nie staną się one prawdą. Ponieważ ich istotą, początkiem i źródłem jest szatan, wróg Boga i wróg prawdy, rzeczy te nigdy nie staną się prawdą – zawsze będą czymś negatywnym. Gdy nie ma prawdy, do której dałoby się je porównać, mogą uchodzić za rzeczy dobre i pozytywne, lecz gdy wykorzysta się prawdę, by je obnażyć i szczegółowo przeanalizować, okazuje się, że nie są niezawodne, nie wytrzymują analizy i szybko zostają potępione i odrzucone. Prawda wyrażona przez Boga dokładnie odpowiada potrzebom zwykłego człowieczeństwa ludzkości stworzonej przez Boga, gdy tymczasem rzeczy, które wpaja ludziom szatan, są dokładną odwrotnością tychże potrzeb. Rzeczy te czynią zwykłego człowieka anormalnym, skrajnym, ograniczonym, aroganckim, głupim, niegodziwym, nieustępliwym, nikczemnym, a nawet nieznośnie wyniosłym. W pewnym momencie staje się to tak poważne, że ludzie popadają w obłęd i wręcz nie wiedzą, kim są. Nie chcą być zwykłymi czy pospolitymi ludźmi, upierają się natomiast przy tym, by być nadludźmi, osobami o specjalnych mocach, czy też istotami ludzkimi wysokiego szczebla – wszystko to wypaczyło człowieczeństwo ludzi i ich instynkt. Prawda sprawia, że są oni w stanie w bardziej instynktowny sposób egzystować zgodnie z regułami i prawami zwykłego człowieczeństwa oraz ze wszystkimi przepisami ustanowionymi przez Boga, podczas gdy te tak zwane utarte przysłowia i zwodnicze powiedzenia dosłownie powodują, iż człowiek zwraca się przeciwko ludzkiemu instynktowi i uchyla się od praw ustanowionych i sformułowanych przez Boga, wręcz do tego stopnia, że zbacza z drogi zwykłego człowieczeństwa i popełnia ekstremalne czyny, których zwykli ludzie nie powinni się dopuszczać i o których nie powinni myśleć. Te szatańskie prawa nie tylko wypaczają człowieczeństwo ludzi, lecz także sprawiają, że tracą oni swoje zwykłe człowieczeństwo i właściwy mu instynkt. Szatańskie prawa mówią na przykład: „Każdy jest kowalem swojego losu” i „Nasze szczęście jest w naszych rękach”. Jest to sprzeczne z suwerenną władzą Boga i człowieczym instynktem. Gdy ludzkie ciało i instynkt znajdą się na granicy lub w krytycznej dla losu człowieka chwili, ludzie, którzy polegają na owych prawach pochodzących od szatana, nie będą potrafili sobie poradzić. Większość z nich czuje, że presja wykroczyła poza granice ich wytrzymałości, poza to, co ich umysł jest w stanie znieść, i prowadzi do tego, że niektórzy zapadają na schizofrenię. Osoby, które obecnie przystępują do egzaminów wstępnych na studia, cierpią z powodu ogromnej presji, jaka się z tym wiąże. Ludzie różnią się od siebie zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym; niektórzy potrafią przystosować się do takiego systemu, a inni nie. W ostatecznym rozrachunku część osób popada w depresję, część zapada na schizofrenię, a niektórzy nawet skaczą z budynków i popełniają samobójstwo – zdarzają się najróżniejsze rzeczy. Czego to są konsekwencje? Wynikają one z tego, że szatan zwodzi ludzi, skłaniając ich do pogoni za sławą i zyskiem, a to jest dla nich szkodliwe. Gdy ludzie potrafią w naturalny sposób żyć zgodnie z regułami ustanowionymi przez Boga i zgodnie z drogą, jaką im On przeznaczył, a także czytać słowa Boże i żyć przed Jego obliczem, to czy popadną w obłęd? Czy wytrzymają tak wielką presję? Absolutnie nie. Bóg czyni swoje dzieło, aby ludzie zrozumieli prawdę, odrzucili skażone skłonności i podporządkowali się Jego suwerennej władzy i zarządzeniom. W ten sposób mogą oni żyć przed obliczem Boga bez żadnej presji, zyskując wolność i swobodę. Ludzkość została stworzona przez Boga i tylko Bóg zna człowieczy instynkt i wie o ludziach wszystko. Wykorzystuje On reguły, które sam sformułował po to, by przewodzić ludziom i zaspokajać ich potrzeby, gdy tymczasem szatan zupełnie tego nie czyni. On sprawia, że ludzie naruszają te reguły, i zmusza ich do tego, by byli nadludźmi, by byli asami. Czyż nie jest to nabieranie ludzi? Oni są tak naprawdę zwykli i przeciętni – jakże mogą być nadludźmi czy osobami o niezwykłych mocach? Czy to nie niszczy ludzi? Nie ma znaczenia, jak mocno walczysz, jak wielkie masz ambicje i pragnienia, i tak nie staniesz się nadczłowiekiem ani osobą obdarzoną niezwykłymi mocami. Nawet jeżeli zniszczysz się do tego stopnia, że utracisz wszelkie pozory człowieczeństwa, i tak nie będziesz w stanie stać się nadczłowiekiem ani osobą obdarzoną niezwykłymi mocami. Każdy rodzaj kariery, jaka jest ludziom pisana w życiu, został przesądzony przez Boga. Jeśli nie żyjesz zgodnie z prawami i regułami sformułowanymi przez Boga, wybierając zamiast nich zwodnicze, diabelskie słowa szatana i dążąc do bycia nadczłowiekiem bądź osobą obdarzoną niezwykłymi mocami, to będziesz zmuszony cierpieć męki i umrzeć. Innymi słowy, jeżeli godzisz się na to, by szatan cię niszczył, zdeptał i zdeprawował, to wówczas wszystko to, co znosisz, jest konsekwencją twoich własnych działań – zasługujesz na to i dzieje się to z twojej woli. Niektórzy ludzie podchodzą do egzaminu wstępnego na studia, oblewają go dwa lub trzy razy i w końcu, nie mogąc go zdać, wariują. Czy sami to na siebie sprowadzili? Dlaczego chcesz podejść do egzaminu wstępnego na studia? Czy nie po to, by wybić się ponad resztę i przynieść zaszczyt swoim przodkom? Jeżeli porzucisz te dwa cele – wybić się ponad resztę i przynieść zaszczyt przodkom – i nie będziesz gonił za tymi rzeczami, a zamiast tego obierzesz właściwy cel, to czy wówczas presja nie zniknie? Jeżeli przyjmiesz od szatana zepsucie oraz wszystkie te idee i poglądy, wówczas twoje ciało będzie musiało znosić wszelkiego rodzaju cierpienia i właśnie na taki ból zasługujesz! Doprowadziłeś do takich konsekwencji własnymi wyborami i czynami. Nie jest to z góry przesądzone przez Boga. Bóg nie każe ci tak żyć. Słowa Boże klarownie już wszystko opisały – to ty nie praktykujesz zgodnie z nimi. Istnieje granica tego, jak wiele mogą przetrzymać ciało, siła woli i cechy mentalne człowieka, lecz sami ludzie nie zdają sobie z tego sprawy i myślą w inny sposób, a wręcz twierdzą, że ich los jest w ich własnych rękach, choć ostatecznie nie udaje im się przejąć nad nim kontroli i zamiast tego umierają nędzną i tragiczną śmiercią. Na czym polega owo przejęcie kontroli nad własnym losem? Właśnie w taki sposób szatan wykorzystuje wszelkiego rodzaju niedorzeczne idee oraz herezje i niedorzeczności po to, by deprawować ludzi. Ludzie sami nie zdają sobie z tego sprawy, a wręcz czują się z tym dobrze i myślą: „Społeczeństwo nieustannie się rozwija, a my powinniśmy iść z duchem czasu i przyjmować całą tę pozytywną energię”. To są całkowicie diabelskie słowa. Jakże w demonicznym świecie niewierzących może istnieć jakakolwiek pozytywna energia? To wszystko jest energią negatywną, wszystko to jest rakiem i bombą zegarową. Jeżeli przyjmiesz te rzeczy, to będziesz musiał ponieść konsekwencje; będziesz torturowany i niszczony przez szatana. Oto, do czego prowadzi niepodążanie za prawdą. Skoro podążasz za szatanem, to jak może się to dobrze skończyć? Szatan zrobi wszystko, co w jego mocy, by cię zatruć i wpoić ci truciznę. Bóg cię zbawia – szatan cię krzywdzi. Bóg leczy twoje choroby – szatan zaszczepia w tobie truciznę, abyś zachorował. Im więcej trucizny od niego przyjmujesz, tym trudniej jest ci zaakceptować prawdę. Tak po prostu jest. Tu kończy się nasze omówienie tego, czym jest prawda. Następnym razem omówimy inny temat.
Antychryści wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet zdradzają je, wymieniając na osobistą chwałę. Analiza
I. Jakie są interesy Boga, a jakie ludzi
Tym razem omówimy punkt dziewiąty dotyczący rozmaitych zewnętrznych przejawów bycia antychrystem: to, że antychryści wypełniają obowiązki tylko po to, by się wyróżnić, zaspokoić swoje interesy i ambicje; nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet zdradzają je, wymieniając na osobistą chwałę. W naszym codziennym życiu często podkreślamy znaczenie interesu Boga i domu Bożego. Są jednak tacy ludzie, którzy często nie biorą pod uwagę interesu domu Bożego i zawsze na pierwszym miejscu stawiają swój własny. Są oni wyjątkowymi egoistami. Ponadto, zajmując się różnymi sprawami, takie osoby często dbają o własne interesy ze szkodą dla interesów domu Bożego, aż do tego stopnia, że kierują do domu Bożego zawoalowane prośby, aby zaspokoić własne pragnienia. Co jest tutaj kluczowym słowem? O czym w zasadzie mówimy? (O interesach). Co rozumiemy pod pojęciem „interesy”? Co ten termin obejmuje? Co jest uznawane za interesy ludzi? Co się w nich zawiera? Status, reputacja i rzeczy związane z interesami materialnymi. Kiedy, przykładowo, człowiek wprowadza innych w błąd, aby zyskać ich podziw i cześć, wówczas zabiega o własne interesy psychologiczne. Istnieją ponadto interesy materialne, które ludzie zaspokajają na przykład, wykorzystując innych, zagarniając dla siebie korzyści lub kradnąc własność należącą do domu Bożego. Antychryści zawsze poszukują jedynie zysku. Bez względu na to, czy zabiegają o interesy psychologiczne czy materialne, antychryści są chciwi i nienasyceni, i będą próbowali zagarnąć wszystko dla siebie. Człowieka najbardziej ujawniają kwestie dotyczące jego interesów. Interesy są ściśle związane z życiem każdego i dotyczą wszystkiego, z czym człowiek styka się każdego dnia. Na przykład kiedy coś mówisz, omawiasz jakąś sprawę, jakich interesów to dotyczy? Gdy dwoje ludzi dyskutuje na temat jakiegoś problemu, to chodzi o to, który z ich dwojga jest elokwentny, a który nie, który jest wysoko ceniony, a który lekceważony przez innych, a także o zróżnicowane konsekwencje ich odmiennych sposobów mówienia. Czyż nie jest to kwestia interesów? Zatem co robią ludzie, gdy przydarzają im się tego rodzaju problemy? Za wszelką cenę starają się popisać; łamią sobie głowę, chcąc uporządkować swoje słowa tak, aby klarownie wytłumaczyć tę kwestię, by słowa te zostały wyrażone w bardziej elegancki sposób i przyjemniej brzmiały, a także by posiadały pewną strukturę i wywarły na ludziach trwałe wrażenie. Takie podejście, czyli wykorzystywanie własnej elokwencji, zdolności intelektualnych i wiedzy w celu zdobycia ludzkiej przychylności oraz po to, by wywrzeć na innych głębokie wrażenie – to jest rodzaj interesu. Jakie inne aspekty wchodzą w zakres interesów, do realizacji których dążą ludzie? Zajmując się swoimi sprawami, nieustannie rozważają oni różne rzeczy, kalkulują, zastanawiają się i łamią sobie głowy nad tym, jakie działania leżą w ich interesie, a jakie nie; jakie działania mogą przysłużyć się ich interesom, a jakie przynajmniej owym interesom nie zaszkodzą; a także jakie działania przyniosą im największą chwałę i największe korzyści materialne oraz uczynią ich największymi beneficjentami. Ludzie walczą o te dwa interesy, ilekroć przydarzają im się problemy. Interesy, do realizacji których dążą, są skoncentrowane na tych dwóch aspektach, i na niczym więcej: z jednej strony na czerpaniu korzyści materialnych, a przynajmniej na tym, by nie stracić, a także na wykorzystywaniu innych; z drugiej strony, na poziomie psychologicznym chodzi o to, by ludzie patrzyli na nich z podziwem, oraz o to, by zdobyć ludzkie serca. Niekiedy dla zyskania władzy i statusu ludzie są zdolni nawet zrezygnować z korzyści materialnych, czyli ponieść niewielką stratę po to, by następnie zyskać większą przewagę nad innymi. Krótko mówiąc, wszystkie te kwestie związane z reputacją, statusem, chwałą i rzeczami materialnymi mieszczą się w kategorii ludzkich interesów; stanowią interesy, do realizacji których ludzie dążą.
Jaka jest natura ludzkich dążeń do realizacji tych interesów? Dlaczego ludzie dążą do tych rzeczy? Czy te dążenia są słuszne? Czy są rozsądne? Czy są zgodne z wymaganiami, jakie Bóg stawia ludziom? Czy jest to standard, którego Bóg domaga się od istot stworzonych? Czy wspomina On w swoich słowach: „Powinniście dążyć do realizacji własnych interesów i je maksymalizować. Nie poświęcajcie własnych interesów tylko dlatego, że wierzycie w Boga i wykonujecie jakiś obowiązek. Powinniście cenić swój status, swoją reputację i władzę, i za wszelką cenę je chronić. Jeżeli Bóg daje wam status, to powinniście go doceniać i uczynić z niego powód do chwały, a nie do wstydu. Oto jest zadanie wyznaczone wam przez Boga”. Czy Bóg kiedykolwiek tak powiedział? (Nie). Skoro słowa Boga nie zawierają żadnych podobnych treści, to czego w takim razie w głębi serca wymaga On od istot stworzonych? Jakiego traktowania interesów wymaga od ludzi Bóg? Z jednej strony chce, aby ludzie zrezygnowali ze swoich interesów – jest to ujęcie ogólne; z drugiej zaś daje im właściwe ścieżki praktyki w jeszcze większej liczbie aspektów, mówiąc im, jak mają postępować, by podążać ścieżką, którą powinni obrać; jak mają praktykować w sposób, w jaki powinna praktykować istota stworzona; jakie poglądy i postawy powinni przyjmować wobec rzeczy materialnych, sławy i zysku; oraz w jaki sposób powinni dokonywać wyborów. Nie trzeba dodawać, że choć słowa Boże nie mówią ludziom wprost, jak mają traktować swoje interesy, to między wierszami wyrażają one również precyzyjnie poglądy, jakie Bóg ma na temat interesów zepsutej ludzkości, i bardzo wyraźnie mówią, że ludzie powinni odłożyć na bok swoje własne przekonania, postępować zgodnie z prawdozasadami, zachowywać się stosownie do swojej pozycji istot stworzonych i trzymać się swojego miejsca. Czy w głębi serca Bóg celowo pozbawia ludzi ich interesów, wymagając od nich tego rodzaju postępowania? Absolutnie nie. Niektórzy mówią: „W kościele stale rozmawia się o interesach domu Bożego i kościoła, a dlaczego nikt nie mówi o naszych, ludzkich interesach? Kto o nie dba? Czy i nam nie powinny przysługiwać jakieś prawa człowieka? My także musimy zyskać jakieś drobne korzyści. Dlaczego nic a nic nie dostajemy? Dlaczego wszystkie interesy przynależą do boga? Czy bóg również nie jest samolubny?”. Mówienie takich rzeczy jest buntownicze i do cna zdradzieckie. Oczywiście jest ono niewłaściwe. Osoba posiadająca człowieczeństwo z pewnością nie może czegoś takiego powiedzieć – jedynie diabły ośmielają się wypowiadać wszelkiego rodzaju buntownicze słowa. Inni powiadają: „Bóg stale mówi ludziom, by nie zważali na swoje osobiste interesy. Zawsze powtarza, by nie knuć dla własnej korzyści. Ludzie pragną się wyróżnić, czyniąc lub osiągając coś, co skłoni wszystkich do oddawania im czci. Bóg mówi, że to ambicja. Ludzie chcą walczyć o własne interesy, smacznie jeść, cieszyć się życiem, pożądać wygód cielesnych i wieść godną egzystencję pośród ludzkości. Bóg mówi, że w ten sposób ludzie karmią jedynie własne interesy i że muszą odsunąć je na bok. Jak jednak mamy wieść lepsze życie, jeśli odłożymy na bok wszystkie te interesy?”. Jeżeli ludzie nie rozumieją Bożych intencji, to nigdy nie będą w stanie pogodzić się z wymaganiami Boga i zawsze będą spierać się z Nim w tych sprawach. To jest tak, jak w przypadku niektórych rodziców, którzy przez pół życia ciężko pracowali, by wychować swoje dzieci, i są tak zmęczeni, że dokuczają im wszelkiego rodzaju dolegliwości. Martwią się, że kiedyś ciało całkowicie ich zawiedzie, a wówczas dzieci nie będą miały nikogo, kto mógłby je wesprzeć, i dlatego kupują różne preparaty zdrowotne. Dzieci nie mają o niczym pojęcia i na widok tych preparatów mówią: „Od kilku lat nie kupiłem sobie żadnego nowego ubrania, jak to więc możliwe, że ciebie stać na preparaty zdrowotne? Powinieneś oszczędzać pieniądze na moje studia”. Czy taka uwaga rani uczucia rodziców? Oni nie czynią tego wszystkiego z myślą o własnym interesie ani po to, by czerpać przyjemność z komfortu cielesnego, ani też po to, by żyć nieco dłużej czy nieco bardziej wygodnie i w przyszłości sami mieć udział w szczęściu swoich dzieci. Nie robią tego z tych powodów. W takim razie po co to czynią? Dla dobra swoich dzieci. Dzieci tego nie rozumieją i wręcz obwiniają swoich rodziców – czyż to nie jest zdradzieckie? (Jest). Jeżeli dzieci nie rozumieją intencji swoich rodziców, mogą wejść z nimi w konflikt, wręcz do tego stopnia, że zaczną wywoływać kłótnie i zranią rodzicielskie uczucia. Czy więc rozumiecie serce Boga? Sprawa ta wiąże się ze zrozumieniem prawdy. Dlaczego ludzkie praktyki polegające na zaspokajaniu własnych interesów i ambicji są potępiane przez Boga? Czy chodzi o to, że Bóg jest samolubny? Czy o to, że mówi ludziom, by nie dążyli do realizacji osobistych interesów po to, by uczynić ich biednymi i żałosnymi? (Nie). Z pewnością nie o to chodzi. Bóg chce, by ludzie byli dobrzy, i przybywa, by czynić swoje dzieło zbawienia ludzi po to, żeby obdarzyć ludzkość błogosławieństwami i doprowadzić ją ku pięknemu przeznaczeniu. Wszystko, co czyni Bóg, służy temu, by ludzie zyskali prawdę i życie, tak aby zasługiwali na otrzymanie Bożej obietnicy i Bożych błogosławieństw. Jednakże ludzie zostali głęboko zepsuci przez szatana i mają skażone skłonności, przez co muszą wiele wycierpieć, by zyskać prawdę i życie. Jakie będą konsekwencje tego, że każdy dąży do uzyskania osobistych korzyści i chce prowadzić dobre życie, aby zaspokoić ekstrawaganckie pragnienia ciała, lecz nie wkłada wysiłku w podążanie za prawdą? Tacy ludzie nie będą w stanie uzyskać prawdy, nie będą mogli być oczyszczeni i zbawieni. Co ich czeka, jeśli nie zostaną zbawieni? Wszyscy z pewnością zginą w katastrofach. Czy to jest czas na oddawanie się przyjemnościom cielesnym? Nie. Każdy, kto nie uzyska prawdy, musi umrzeć. Dlatego też Bóg wymaga od ludzi, by zrezygnowali ze swoich cielesnych interesów i dążyli do prawdy. Ma to na celu dobro ludzi, ich życie i zbawienie. Gdy uzyskają oni prawdę i zostaną zbawieni, Boża obietnica i Boże błogosławieństwa będą mogły nadejść w każdej chwili. Błogosławieństwa, którymi Bóg obdarza ludzi, są kto wie ile setek czy tysięcy razy większe od przyjemności cielesnych, jakie ci sobie wyobrażają. Jak to możliwe, że ludzie ich nie widzą? Czy wszyscy są na nie ślepi? Dlaczego zatem Bóg zawsze wymaga od nich, by odłożyli na bok własne interesy i bronili interesów Boga i Jego domu? Kto potrafi wyjaśnić tę kwestię? (Bóg wymaga od ludzi, by zrezygnowali z osobistych interesów, jako że zostali zepsuci przez szatana, w związku z czym ich interesy nie są zbieżne z prawdą. Wymagając od ludzi, by bronili interesów domu Bożego, Bóg uczy ich, jak należy postępować. Dzieje się tak również dlatego, że całe dokonywane przez Boga dzieło ma na celu zbawienie ludzi, a jeżeli ktoś nie wie, jak bronić interesów domu Bożego, to nie jest godzien nazywać się człowiekiem). To, co mówisz, zawiera kilka praktycznych elementów. (Chciałbym coś dodać. Kiedyś miałem obsesję na punkcie sławy, zysku i statusu. Czułem, że mam pewne talenty i powinienem awansować na przełożonego. Jednakże za każdym razem, gdy nadchodził czas wyborów, przegrywałem je, a w głębi serca obwiniałem Boga – dlaczego nie spełnił On mojego jednego małego życzenia? Później, doświadczywszy różnych niepowodzeń, przeczytałem słowa Boże, zastanowiłem się nad sobą i uznałem, iż z powodu mojego dążenia do sławy, zysku i statusu często ogarniała mnie zazdrość i angażowałem się w spory, nie współdziałając w sposób harmonijny z moimi braćmi i siostrami. Nie tylko nie poczyniłem w życiu żadnych postępów, lecz także doprowadziłem do tego, że dzieło domu Bożego poniosło pewne straty. Uświadomiłem sobie, że podążanie za sławą, zyskiem i osobistymi interesami nie jest właściwą perspektywą życiową ani słusznym celem, do którego należy dążyć; jest to błędny pogląd, który szatan wpaja ludziom po to, by sprowadzić ich na manowce, dążenie takie jest zaś bardzo niebezpieczne. Bóg mówi ludziom, by nie dążyli do sławy, zysku i statusu, nie dlatego, że chce im przysporzyć kłopotów, ani dlatego, że pragnie być dla nich surowy, lecz dlatego, że jest to bardzo niebezpieczna ścieżka, a dążenia takie mogą doprowadzić jedynie do tego, że ostatecznie człowiek skończy z pustymi rękami). Jak sądzicie: jakie niebezpieczeństwo ma on na myśli, mówiąc o „pustych rękach” i „bardzo niebezpiecznej ścieżce”? Czy naprawdę jest to tylko i wyłącznie kwestia tego, że skończymy z pustymi rękami? Jakiego rodzaju jest to ścieżka? (To ścieżka prowadząca do zniszczenia). Owo dążenie stanowi ścieżkę oporu wobec Boga. Nie jest to podążanie za prawdą, lecz raczej pogoń za statusem i prestiżem. To kroczenie ścieżką antychrystów. Nie ma znaczenia, jak słuszne wydają ci się twoje pragnienia i aspiracje – Bóg nie tego chce, nie chodzi Mu o tego rodzaju dążenie. Bóg nie chce, byś podążał tą drogą. Jeżeli upierasz się, by trwać przy obranym przez siebie kursie, to twoim ostatecznym wynikiem będzie nie tylko to, że skończysz z pustymi rękami, lecz także to, że wkroczysz na ścieżkę oporu wobec Boga. Jakie niebezpieczeństwo się w tym kryje? Otóż będziesz stawiać opór Bogu, atakować Go i sprzeciwiać Mu się, a wyniknie z tego zniszczenie. Czy jest tu coś do dodania? (Boże, ja chciałbym coś dodać. Przed chwilą Bóg zapytał, dlaczego nie chce On, aby ludzie bronili swoich własnych interesów, i dlaczego mają raczej bronić interesów domu Bożego? W moim rozumieniu Bóg stworzył wszystko i wszystko od Niego pochodzi. Każda rzecz, którą stworzył Bóg, jest dla ludzi. Wszystko to, co czyni Bóg – łącznie z tym, że dwukrotnie stał się ciałem, by dokonać całego tego dzieła, a także z całą obecną pracą polegającą na ustanowieniu kościoła – tak naprawdę ma na celu zbawienie ludzi. Gdy tylko ludzie uwierzą w Boga, zaczną wieść życie kościelne i będą w stanie wykonywać swoje obowiązki, to będą mieli przed sobą ścieżkę zbawienia. Stąd też Bóg, prosząc nas, byśmy odłożyli na bok osobiste interesy, niczego nas nie pozbawia, gdyż z obrony interesów Boga i domu Bożego ostatecznie to my sami czerpiemy korzyści). Bardzo dobrze. Ogólne znaczenie tego, co omówiliście, jest zasadniczo poprawne. Niektórzy ludzie mówią o swoich osobistych doświadczeniach, inni zaś wypowiadają się na ten temat z perspektywy teoretycznej. Zasadniczo rozumiecie to mniej więcej w ten sposób, że interesy Boga są uzasadnione, a interesy ludzi – nie. Jedynie interesy Boga można nazywać interesami, podczas gdy interesy ludzi nie powinny w ogóle istnieć. Przede wszystkim „ludzkie interesy” – ów zwrot, owo wyrażenie, ów fakt – nie są czymś, czym ludzie powinni się radować. To interesy Boga są na pierwszym miejscu i należy ich bronić. Właśnie tak to rozumiecie. Oznacza to, że ludzie mają być odpowiedzialni za obronę interesów Boga i powinni właściwie je traktować, podczas gdy do ludzkich interesów trzeba podchodzić z pogardą i rezygnować z nich, gdyż nie są tak chwalebne. Z punktu widzenia człowieka – jako że zasadniczo ludzie mają skażone skłonności, wewnątrz zaś są przez owe skłonności zafałszowani – wszystkie ludzkie interesy, obojętnie jak na nie spojrzeć i niezależnie od tego, czy są uchwytne, czy niedostrzegalne, zaliczają się do kategorii nieuzasadnionych. Dlatego też nie ma znaczenia, czy ludzie są w stanie odłożyć je na bok, czy też nie – subiektywnie uświadomili oni sobie już, że ludzkie interesy należy odłożyć na bok i że to o Boże interesy trzeba walczyć i to ich należy bronić. W tej kwestii istnieje konsensus. Teraz, gdy osiągnęliśmy konsensus, omówmy, czym dokładnie są Boże interesy.
Czym dokładnie są Boże interesy? Czy można zrównać interesy Boga, interesy domu Bożego i interesy kościoła? Można powiedzieć, że „Bóg” to pewien tytuł, a także synonim Bożej istoty. A co z „domem Bożym” i z „kościołem”? „Dom Boży” ma dość szeroki zakres znaczeniowy, podczas gdy „kościół” jest czymś bardziej konkretnym. Czy można zrównać interesy Boga, interesy domu Bożego i interesy kościoła? (Nie, nie można). Niektórzy twierdzą, że nie można, lecz czy w rzeczywistości nie jest to możliwe? Czy zarządzenia administracyjne domu Bożego, kościoła oraz te ogłaszane przez Boga są tym samym? (Tak). Są one tym samym. Z tej perspektywy wszystkie te interesy można zrównać. Dom Boży powstaje wyłącznie przy udziale Boga i Jego wybrańców, kościół zaś – wyłącznie przy udziale owych wybrańców z domu Bożego. Kościół jest ściślej określoną „podległą jednostką” domu Bożego. „Dom Boży” jest szerszym pojęciem, podczas gdy „kościół” to termin bardziej konkretny. Czy można zrównać interesy Boga, interesy domu Bożego i interesy kościoła? Czy uważacie, że powinny one być zrównane? Nie wiecie? W takim razie najpierw spróbujmy je zrównać, aby je przeanalizować. Na przykład chwała Boga to Boży interes. Czy byłoby na miejscu powiedzieć, iż jest to chwała domu Bożego? (Nie). Nie byłoby to słuszne. „Dom Boży” to nazwa, która nie reprezentuje istoty Boga. Czy właściwe byłoby powiedzenie, że chwała Boża jest chwałą kościoła? (Nie). Rzecz jasna to również nie byłoby właściwe. Chwała kościoła jest chwałą wszystkich braci i sióstr. Zrównanie jej z chwałą Bożą byłoby oburzające. Ludzie nie są w stanie udźwignąć owej chwały, podobnie nie może jej udźwignąć dom Boży ani kościół. Patrząc z tej perspektywy: czy można zrównać interesy Boga, interesy domu Bożego i interesy kościoła? (Nie, nie można). Nie można. Spójrzmy na to z innej perspektywy: czy można zrównać część dzieła wykonywaną przez Boga, część dzieła wykonywaną przez dom Boży i tę wykonywaną przez kościół? Przykładowo: Bóg mówi ludziom, by głosili ewangelię i rozpowszechniali Jego słowa. Taka jest intencja Boga i zadanie, jakie wyznacza On ludziom. Gdy to zadanie zostaje wyznaczone domowi Bożemu, to czy dzieło to można zrównać z dziełem, jakie planuje wykonać Bóg? Zadanie wyznaczone przez Boga stanowi zarazem część Jego dzieła, a owa konkretna część może być zrównana z dziełem, które Bóg planuje wykonać. Gdy to zadanie zostaje następnie wyznaczone kościołowi, to czy można je zrównać z dziełem Bożym? (Tak). Tak, można. Pierwszy z tych dwóch przykładów odnosi się do czegoś, co należy do istoty Boga, a w takim przypadku nie można zrównywać Boga, domu Bożego i kościoła. Drugi przykład dotyczy dzieła czynionego przez Boga, wyznaczonego przez Niego zadania, a dokładniej wymagań Bożych wobec każdego człowieka – te rzeczy można ze sobą zrównać. Jeżeli chodzi o kwestie związane z Bożą chwałą, Bożą tożsamością, Bożą istotą i Bożym świadectwem, to czy można zrównać Boga, dom Boży i kościół? (Nie). Dom Boży i kościół nie mogą posiadać tego samego świadectwa i tej samej chwały, co Bóg, i nie można ich z Bogiem zrównać, lecz gdy jest to kwestia konkretnej pracy czy określonego zadania – wówczas można to uczynić. Wcześniej omawialiśmy interesy domu Bożego i kościoła, i dużo na ten temat rozmawialiśmy. Dziś skoncentrujemy się na omówieniu tego, czym dokładnie są Boże interesy i rzeczy nieznane ludziom; takie, o których ludzie nigdy nie myśleli, a które ściśle wiążą się z Bogiem i zaliczają się do Jego interesów. Nie ma znaczenia, czy będzie to nazwa, powiedzenie, czy też coś związanego z istotą i tożsamością Boga – jakie rzeczy należą do Jego interesów? (Chwała Boża). Chwała Boża z pewnością stanowi świadectwo, jakie Bóg uzyskuje od ludzi. Co jeszcze? Dzieło Boga, Boży plan zarządzania, Boże imię, Boże świadectwo, Boża tożsamość i Boży status – wszystko to są interesy Boga. Co jest dla Boga najcenniejszą rzeczą, którą pragnie chronić? Czy jest to Boże imię, Boża chwała, Boże świadectwo, czy też Boża tożsamość i Boży status? O co dokładnie chodzi? Najcenniejszą rzeczą, jaką Bóg pragnie chronić, jest Jego plan zarządzania mający na celu zbawienie ludzkości. Obliczony na 6000 lat Boży plan zarządzania to całe to dzieło, które Bóg planuje wykonać w ciągu 6000 lat. Dla Boga jest to rzecz najważniejsza. Można powiedzieć, że powinien to być Boży interes, który oczy stworzonych istot ludzkich są w stanie dostrzec. Na tym w zasadzie kończy się to, co w odniesieniu do tematu interesów Boga ludzie mogą w mniejszym lub większym stopniu zrozumieć, a zarazem to, co zrozumieć powinni. Przejdźmy teraz do interesów domu Bożego. W kwestii interesów domu Boga: czego, oprócz Jego imienia, chwały i świadectwa, powinni bronić ludzie, zgodnie z tym, co Bóg zlecił ludzkości? (Bożego planu zarządzania). Zgadza się: najważniejsze zadanie, jakie Bóg wyznacza ludzkości, stanowi największy interes domu Bożego. To na czym polega ten interes? Chodzi o to, by obliczony na 6000 lat Boży plan zarządzania został zrealizowany pośród ludzkości, to zaś, rzecz jasna, obejmuje wszelkiego rodzaju aspekty. Co więc się w tym zawiera? Ów plan obejmuje stworzenie i ustanowienie kościoła oraz wyłonienie przywódców i pracowników na wszystkich jego szczeblach, tak aby różne zadania kościelne oraz dzieło szerzenia ewangelii mogły przebiegać bez przeszkód – wszystko to dotyczy interesów kościoła. To są najważniejsze rzeczy leżące w interesie Boga, domu Bożego i kościoła, i często o nich mówimy. To, by dzieło Boże mogło się rozpowszechniać, Boży plan zarządzania mógł postępować bez przeszkód, Boża intencja i Boża wola mogły być wykonywane bez zakłóceń pośród ludzkości, a także by mogły być szerzone, rozpowszechniane i obwieszczane pośród ludzi, tak aby więcej ich przychodziło przed oblicze Boga – to stanowi cele i rdzeń całego dzieła Bożego. W związku z tym wszystko, co wiąże się z interesami domu Bożego i z interesami kościoła, z pewnością musi dotyczyć woli Bożej i Bożego planu zarządzania. W szczególności chodzi o to, czy w każdym wieku i na każdym etapie dzieło Boże jest w stanie postępować bez przeszkód i się rozprzestrzeniać, a także czy jest sprawnie realizowane i czy płynnie postępuje pośród ludzkości. Jeżeli to wszystko przebiega normalnie, to chronione będą interesy domu Bożego i kościoła, a także chwała Boża i Boże świadectwo. Jeśli zaś Boże dzieło w domu Bożym i w kościele jest blokowane i nie można go zrealizować bez przeszkód, a Boża intencja i dzieło planowane przez Boga są utrudniane, wówczas interesy domu Bożego i kościoła z pewnością doznają poważnego uszczerbku – rzeczy te są ze sobą powiązane. Innymi słowy, gdy interesy domu Bożego i kościoła doznają poważnego uszczerbku lub są blokowane, wówczas Boży plan zarządzania z pewnością zostanie w znacznym stopniu udaremniony, a i interesy Boga zostaną poważnie naruszone.
Zakończywszy omawianie tego, czym są interesy Boga, porozmawiajmy teraz o tym, czym są interesy ludzi. Dopiero co rozmawialiśmy odrobinę o ludzkich interesach, teraz zaś pomówmy o naturze tych interesów w kontekście ich definicji, a także określmy ową naturę. Dlaczego Bóg wymaga od ludzi, by odłożyli na bok swoje interesy? Czy ludzie nie mają tego prawa? Czy Bóg im go nie daje? Czy nie zasługują na takie prawa? Czy tak nie jest? Przyglądając się temu pod kątem owych kilku aspektów dotyczących ludzkich interesów, o których przed chwilą rozmawialiśmy, zadajmy sobie pytanie, po co ludzie dążą do realizacji owych interesów? (Dla siebie samych). „Dla siebie samych” – to uogólnienie. Kim są „oni sami”? (Szatanami). Jeżeli ludzie zrozumieją prawdę i będą potrafili zgodnie z nią żyć, a także gdy osiągną zmianę usposobienia, zostaną zbawieni i będą dążyć do tego, czego pragną, to czyż dążenie to nie będzie zgodne z Bogiem? Jednak zanim ludzie przejdą przemianę i zostaną zbawieni, jedynymi rzeczami, do których dążą, są sława i zysk, a także niezliczone aspekty związane z cielesnością; są one absolutnie wrogie prawdzie i z nią sprzeczne, stanowią jej całkowite pogwałcenie i przeciwieństwo. Jeśli ktoś mówi, że kocha prawdę i dąży do prawdy, ale w istocie celem, do którego dąży, jest wyróżnienie się, popisywanie się, zdobycie uznania innych i realizacja własnych interesów, a swój obowiązek wykonuje nie po to, by podporządkować się Bogu ani by Go zadowolić, lecz by zdobyć sławę, zysk i status, to dążenia takiego człowieka są nieprawe. A skoro tak, to czy w dziele kościoła ich działania są przeszkodą, czy też pomagają posuwać je naprzód? Są oczywiście przeszkodą; nie posuwają go do przodu. Niektórzy wymachują sztandarem czynienia dzieła kościoła, a jednocześnie dążą do zdobycia osobistej sławy, zysku i statusu, działają na własną rękę, tworzą własną grupkę, własne małe królestwo – czy taka osoba wykonuje swój obowiązek? Wszystko, co robią, zasadniczo zakłóca, zaburza i osłabia dzieło kościoła. Jakie są konsekwencje ich pogoni za sławą, zyskiem i statusem? Po pierwsze, ma to wpływ na sposób, w jaki wybrańcy Boży zwykle jedzą i piją słowo Boga i jak rozumieją prawdę, utrudnia ich wejście w życie, powstrzymuje ich przed wkroczeniem na właściwą drogę wiary w Boga i prowadzi na niewłaściwą ścieżkę – tym samym krzywdząc ich i niszcząc. A jaki jest w końcowym rozrachunku wpływ owej pogoni na dzieło kościoła? Jest to zaburzenie, upośledzenie i demontaż działania. Takie są konsekwencje spowodowane przez ludzkie dążenie do sławy, zysku i statusu. Kiedy przywódcy wykonują swoje obowiązki w ten sposób, czy nie można tego zdefiniować jako kroczenia ścieżką antychrysta? Gdy Bóg prosi, by ludzie odrzucili sławę, zysk i status, nie znaczy to, że pozbawia ich prawa wyboru; chodzi raczej o to, że dążąc do sławy, zysku i statusu, zaburzają i zakłócają oni dzieło kościoła oraz wejście w życie wybrańców Bożych i mogą nawet wpływać na to, że więcej ludzi będzie jadło i piło słowa Boga oraz rozumiało prawdę, a tym samym na osiągnięcie przez nich Bożego zbawienia. To bezsporny fakt. Kiedy ludzie gonią za własną sławą, zyskiem i statusem, jest pewne, że nie będą dążyć do prawdy ani wiernie wypełniać obowiązku. Będą działać i mówić tylko dla dobra własnej sławy, zysku i statusu, i cała wykonywana przez nich praca, bez najmniejszego wyjątku, będzie służyć tym celom. Takie zachowanie i postępowanie bez cienia wątpliwości oznacza kroczenie ścieżką antychrystów; jest to zaburzanie i zakłócanie dzieła Boga, a rozmaite konsekwencje takiego działania hamują szerzenie ewangelii królestwa oraz realizowanie woli Bożej w kościele. Można więc stwierdzić z zupełną pewnością, że ścieżka przemierzana przez tych, którzy dążą do sławy, zysku i statusu, jest ścieżką oporu wobec Boga. Jest to świadomy opór przeciwko Niemu, sprzeciwianie się Mu – jest to współpraca z szatanem w opieraniu się Bogu i przeciwstawianiu się Mu. Taka jest natura ludzkiej pogoni za sławą, zyskiem i statusem. Problem z ludźmi realizującymi własne interesy polega na tym, że cele, do których dążą, są celami szatana – są niegodziwe i nieprawe. Kiedy ludzie dążą do własnych celów, takich jak sława, zysk i status, nieświadomie stają się narzędziem szatana, stają się ujściem, poprzez które szatan działa, a ponadto stają się jego ucieleśnieniem. Odgrywają negatywną rolę w kościele; zakłócają i osłabiają dzieło kościoła, normalne życie kościoła oraz normalne dążenia wybrańców Bożych; mają szkodliwy i negatywny wpływ. Kiedy ktoś dąży do prawdy, potrafi zważać na intencje Boże i na Jego brzemię. Wykonując swój obowiązek, pod każdym względem podtrzymuje dzieło kościoła. Potrafi wywyższać Boga i świadczyć o Bogu, przynosi korzyści braciom i siostrom, wspiera ich i zaopatruje, a Bóg zyskuje chwałę i świadectwo, które okrywa wstydem szatana. W wyniku jego dążeń Bóg pozyskuje istotę stworzoną prawdziwie zdolną do bojaźni Bożej i wystrzegania się zła, zdolną do wielbienia Boga. W wyniku dążeń takiej osoby przeprowadzona zostaje wola Boża i dzieło Boże może się rozwijać. W oczach Boga takie dążenie jest pozytywne i uczciwe. Takie dążenie przynosi ogromne korzyści wybrańcom Boga, a także jest całkowicie korzystne dla pracy kościoła, pomaga posuwać sprawy naprzód i jest aprobowane przez Boga.
W następnej kolejności omówimy interesy Boga, interesy domu Bożego i interesy kościoła. Nie rozmawiajmy teraz o tym, czy pomiędzy tymi trzema grupami interesów można znaleźć jakieś punkty wspólne, czyli czy mówiąc o jednym interesie, można go zrównać z pozostałymi. Porozmawiajmy najpierw o Bożych interesach. Dopiero co wspomniałem, że interesy Boga obejmują Bożą chwałę, Boże świadectwo, Boże imię, a co najważniejsze, Boży plan zarządzania i rozpowszechnianie dzieła Bożego, które stanowią największe i najważniejsze rzeczy, jeśli chodzi o Boga. Nie wspominajmy na razie o Bożej chwale, Bożym imieniu i Bożym świadectwie, są to bowiem sprawy dość odległe od ludzi. Porozmawiajmy najpierw o dziele Boga. Jakie właściwie dzieło czyni Bóg? Jaka jest jego treść? Jaka jest jego natura? Co ono przynosi ludzkości? Jaki dokładnie jest jego wpływ na ludzkość? Najpierw pomówmy o tych rzeczach. Na czym więc dokładnie polega dzieło Boże? (Na zbawieniu ludzkości). Ten przedmiot dzieła nie może ulec zmianie, ten cel dzieła nie może się zmienić – jest nim zbawienie ludzkości, która znajduje się pod władzą szatana i została przez niego głęboko skażona. Dzieło to ma na celu zbawienie jednej grupy ludzi, którzy zostali skażeni przez szatana do tego stopnia, iż utracili wszelkie znamiona człowieczeństwa; grupy ludzi, których przepełnia skażone szatańskie usposobienie i skłonności do opierania się Bogu, po to, by nakłonić ich do zmiany i uczynić podobnymi do człowieka, oraz po to, by skłonić ich do zrozumienia prawdy, do tego, by zrozumieli i pojęli, co jest sprawiedliwe, a co nie, co jest pozytywne, a co negatywne, jak powinni postępować, aby żyć na podobieństwo prawdziwych ludzi, i jaką pozycję powinni zająć, by znaleźć się na tej, którą Bóg z góry im wyznaczył. Taka jest podstawowa treść dzieła Bożego i wy wszyscy na poziomie teoretycznym ją znacie. Jeżeli naprawdę rozumiecie intencję Boga, powinniście wiedzieć, czy Bóg osądza ludzi po to, by ich potępić i zniszczyć, czy też po to, by ich oczyścić i udoskonalić, oraz czy Bóg osądza i karci ludzi po to, by zepchnąć ich w otchłań ognia, czy też po to, by ich zbawić i doprowadzić do światła. Wszyscy widzimy, iż Bóg wyraża tak wiele prawd, obnaża rozmaite skażone ludzkie stany, koryguje ludzkie odstępstwa w wierze oraz wyobrażenia o niej, a także prowadzi ludzi ku zrozumieniu prawdy i życiu zgodnemu ze słowami Boga, życiu na podobieństwo prawdziwych istot ludzkich. Widzimy też, że pewne rezultaty zostały już osiągnięte pośród wybrańców Bożych. Bóg obnaża aroganckie skłonności ludzi i zapobiega temu, by stali się nadludźmi czy kimś wielkim, pozwalając im stać się prawdziwymi istotami stworzonymi i osobami posiadającymi sumienie i rozum; Bóg demaskuje obłudną istotę faryzeuszy, umożliwiając ludziom ujrzenie ich obłudnych twarzy i wprowadzając ludzi w prawdorzeczywistość słów Bożych; Bóg obnaża absurdalność tradycyjnej kultury, kajdany, jakie nakłada ona ludziom, i krzywdę, jaką im wyrządza, po to, by mogli oni wyrwać się z owych kajdan i byli zdolni przyjąć prawdę i żyć według słów Bożych… Wszystko to można podsumować w następujący sposób: Boże dzieło zbawienia ludzi polega na uwolnieniu ich od trendów niegodziwego świata i sprowadzeniu z powrotem do domu Bożego, a w następnej kolejności na wytrwałym nauczaniu ich i zaopatrywaniu w prawdę i życie, tak aby mogli zrozumieć i poznać prawdziwe zasady postępowania oraz to, jak powinni się zachowywać, by uciec przed krzywdą, jaką wyrządzają im niegodziwe szatańskie trendy oraz rozmaite szatańskie filozofie i trucizny. Od samego początku aż po dziś dzień Bóg wykonał wszelkiego rodzaju dzieła, począwszy od dzieła w Wieku Prawa, poprzez dzieło w Wieku Łaski, aż po dzieło osądzania, którego dokonuje On obecnie, w dniach ostatecznych. Teraz, kiedy już dobrze rozumiecie owe trzy etapy dzieła Bożego, odpowiedzcie: jaka dokładnie jest natura dzieła Boga w Jego obliczonym na 6000 lat planie zarządzania? Jak należy ją zdefiniować? (Jest to najsłuszniejsza sprawa pośród ludzkości). Zgadza się. Boże dzieło zarządzania i zbawiania ludzkości trwa od 6000 lat, i w ciągu tych 6000 lat Bóg niestrudzenie trwał, czekał i przemawiał, aż po dziś dzień przewodząc ludzkości. Bóg się nie poddał, a dzieło, które wykonuje, jest najsłuszniejszą ze spraw pośród ludzkości. Powiedzcie Mi, czy patrząc na to z perspektywy natury dzieła Bożego, interesy Boga są najsprawiedliwsze i najbardziej uzasadnione? (Tak). Co stanie się z ludzkością, gdy Boże interesy będą chronione? Przetrwa ona nadal w dobrej kondycji, będzie żyć na podobieństwo człowieka, zgodnie ze sformułowanymi przez Boga prawami wszystkich rzeczy, i będzie cieszyć się wszystkim, czym Bóg obdarzył ludzkość, istoty ludzkie zaś staną się w ten oto sposób prawdziwymi panami wszechrzeczy. Powinniście dostrzec, iż Boże dzieło zarządzania ostatecznie leży w najlepszym interesie ludzi. Czy zatem Boże dzieło zbawienia ludzkości nie jest pośród niej najsłuszniejszą sprawą? To jest niezaprzeczalne i nie ulega wątpliwości: jest to najsłuszniejsza sprawa. A zatem jeżeli ktoś we własnym interesie posunąłby się do tego, by zaszkodzić interesom domu Bożego, i do tego, by utrudniać rozpowszechnianie dzieła Boga, to z jaką osobą mielibyśmy do czynienia? Byłby to rzecz jasna niegodziwy łotr i diabeł. Bóg jedynie zaopatruje ludzkość, nie żądając niczego w zamian. Podczas gdy czyni dzieło przynoszące ludzkości najwyższą korzyść i podejmuje się najsłuszniejszej sprawy, ludzie nie tylko Go nie doceniają, nie dziękują Mu ani nie myślą o tym, by Mu się odpłacić, lecz wręcz przeciwnie: zakłócają, zaburzają i podkopują dzieło Boże oraz dążą do realizacji własnych osobistych interesów. Tacy ludzie są zupełnie pozbawieni sumienia i rozumu. Czy nadal zasługują na miano ludzi? To naprawdę są diabły i szatany! Jeżeli Bóg, pomimo tego wszystkiego, co robi, nadal nie jest w stanie poruszyć ludzi, to czy wciąż mają oni serca? Nie, nie mają. Nie mieć serca to nie mieć sumienia. Tacy ludzie nie mają poczucia sumienia. Gdy czyjemuś człowieczeństwu brakuje sumienia, ten ktoś przestaje być człowiekiem, a staje się zwierzęciem, diabłem i szatanem. To zupełnie oczywiste. Bóg jest gotów zapłacić każdą cenę, by ludzie mogli zostać zbawieni, i w tym celu niestrudzenie pracuje. Bez względu na to, jak ludzie błędnie rozumieją bądź wątpią – Bóg zawsze był cierpliwy i nie przestawał zaopatrywać ludzi, wciąż na nowo opowiadając im o rozmaitych aspektach prawdy, sprawiając, by stopniowo zaczynali rozumieć, skłaniając ich do refleksji i badania, a także umożliwiając im zrozumienie i pojęcie serca Bożego. Słysząc owe słowa Boże, ludzie wzruszają się i ronią kilka łez. Gdy zaś się odwracają, nie tylko nie zważają na intencje Boga, lecz także nadal dążą do realizacji własnych interesów i gonią za błogosławieństwami. Powiedz Mi: czy tacy ludzie mają sumienie i rozum? Czego najbardziej im brakuje? Najbardziej brakuje im właśnie sumienia i rozumu, najbardziej brakuje im człowieczeństwa. Bóg znosi wszelkiego rodzaju ból z najwyższą cierpliwością, po to, by czynić dzieło i zbawiać ludzi, lecz ci wciąż źle Go rozumieją, nieustannie występują przeciwko Niemu, chronią własne interesy, nie troszcząc się o interesy domu Bożego, i zawsze pragną wieść wspaniałe życie, lecz nie chcą się przyczynić do chwały Bożej – czy jest w tym wszystkim jakiekolwiek człowieczeństwo? Choć ludzie głośno obwieszczają świadectwo o Bogu, w głębi serca myślą: „Oto praca, którą wykonałem i która przyniosła rezultaty. Ja też dołożyłem starań i zapłaciłem cenę. Dlaczego by nie dawać świadectwa o mnie?”. Zawsze chcą mieć swój udział w chwale Boga i w Jego świadectwie. Czy ludzie są godni tych rzeczy? Słowo „chwała” nie należy do ludzi. Może ono przynależeć jedynie Bogu, Stwórcy, i nie ma nic wspólnego ze stworzonymi istotami ludzkimi. Nawet jeżeli ludzie dokładają starań i współdziałają, to i tak wciąż znajdują się pod przywództwem dzieła Ducha Świętego. Jeżeli brak dzieła Ducha Świętego, to co mogą uczynić ludzie? Słowo „świadectwo” również nie należy do ludzi. Nie ma znaczenia, czy chodzi o formę rzeczownikową „świadectwo”, czy czasownikową „dawać świadectwo” – żadne z tych określeń nie ma nic wspólnego ze stworzonymi istotami ludzkimi. Tylko Stwórca jest godzien tego, by dawać o Nim świadectwo; tylko On jest godzien świadectwa ludzi. Decydują o tym tożsamość, status i istota Boga, dzieje się tak również dlatego, że wszystko, co czyni Bóg, jest wynikiem Jego wysiłków, i Bóg na to zasługuje. Wszystko to, co mogą czynić ludzie, jest znacząco ograniczone i jest wynikiem oświecenia, przywództwa i przewodnictwa Ducha Świętego. Jeżeli zaś chodzi o ludzką naturę, to gdy tylko ludzie zrozumieją pewne prawdy i potrafią wykonać trochę pracy, stają się aroganccy. Żaden człowiek nie jest w stanie podporządkować się Bogu ani dawać o Nim świadectwa, jeśli nie towarzyszą mu sąd i karcenie pochodzące od Boga. W wyniku tego, co Bóg z góry zarządził, ludzie mogą posiadać pewne talenty czy wyjątkowe uzdolnienia, wyuczyć się jakiegoś zawodu czy zdobyć pewne umiejętności albo wykazać się odrobiną sprytu, przez co stają się nieznośnie aroganccy i nieustannie pragną, by Bóg dzielił się z nimi swoją chwałą i swoim świadectwem. Czyż to nie jest nierozsądne? Jest to skrajnie nierozsądne. To pokazuje, że zajmują oni niewłaściwą pozycję. Postrzegają samych siebie nie jako istoty ludzkie, lecz jako odrębną rasę, jako nadludzi. Osoby, które nie znają własnej tożsamości, istoty ani pozycji, jaką powinny zajmować, nie mają samoświadomości. Pokora ludzi nie jest czymś biorącym się z poniżenia – ludzie są pokorni i skromni od samego początku. To pokora Boga pochodzi z poniżenia. Mówienie, że ludzie są pokorni, jest wywyższaniem ich – w istocie są oni skromni. Ludzie stale chcą rywalizować o sławę, zysk i status oraz konkurować z Bogiem o Jego wybrańców. W ten sposób odgrywają rolę szatana i taka też jest szatańska natura. Oni naprawdę są potomkami szatana – niczym się od niego nie różnią. Zakładając, że Bóg daje ludziom odrobinę władzy i mocy, i że mogą oni pokazywać znaki i cuda oraz czynić różne niezwykłe rzeczy, przyjmijmy, iż robią to wszystko zgodnie z wymaganiami Boga i co do joty. Lecz czy mogą przewyższyć Boga? Nie, nigdy. Czy zdolności szatana, archanioła, nie przewyższają zdolności ludzi? On stale chce przewyższyć Boga, lecz z jakim skutkiem? Ostatecznie musi zstąpić do bezdennej otchłani. Bóg na zawsze pozostanie ucieleśnieniem sprawiedliwości, podczas gdy szatan, diabeł i archanioł już na zawsze będą ucieleśnieniem niegodziwości i reprezentantami jej sił. Bóg zawsze będzie sprawiedliwy i tego faktu nie da się zmienić. To wyjątkowe i niezwykłe oblicze Boga. Nawet jeżeli ludzie otrzymają od Boga wszystkie Jego prawdy, to są oni tylko maleńkimi istotami stworzonymi i nie mogą przewyższyć Boga. Taka jest różnica pomiędzy ludzkością a Bogiem. Ludzie mogą jedynie istnieć w uporządkowany sposób w ramach wszelkich reguł i praw sformułowanych przez Boga, i wyłącznie w tych ramach zarządzać wszystkim, co zostało przez Niego stworzone. Ludzie nie są w stanie stworzyć żadnych żywych rzeczy ani odmienić losu ludzkości – to jest fakt. Na co wskazuje ów fakt? Bez względu na to, jak wielkim autorytetem i jak wieloma zdolnościami Bóg obdarzy ludzkość, w ostatecznym rozrachunku żaden człowiek nie będzie w stanie przewyższyć władzy Bożej. Ludzie mogą istnieć jedynie pod zwierzchnictwem i władzą Boga, bez względu na to, przez jak wiele lat lub pokoleń istnieją, czy jak wielu ich jest. To fakt, który jest wiecznie niezmienny, fakt, który nigdy, przenigdy nie ulegnie zmianie!
Co czujecie, usłyszawszy to wszystko? Niektórzy ludzie mówią: „Niegdyś świadomie rozważałem te sprawy, lecz bezwiednie poczułem, że moje zdolności się rozwijały. Z wiekiem dojrzały również moje myśli i mogłem rozważać wiele kwestii bardziej całościowo, a słuchając kolejnych słów Boga, byłem w stanie zrozumieć niektóre z Jego intencji, przez co czułem, że jestem silny i nie potrzebuję, by sprawował On nade mną suwerenną władzę. Nieświadomie poczułem, że jestem uzdolniony i że zyskałem Boga”. Czy to dobre uczucie? (Nie). W jakim sensie jest ono niedobre? To nie jest dobry znak. Jaki więc byłby dobry znak? Ludzie, im dłużej żyją, tym więcej czują. „Istoty ludzkie są jak pył i gorsze są od mrówek. Nie ma znaczenia, jak silni czy dostojni są ludzie, jak wiele rozumieją z doktryny czy jak dojrzałe są ich myśli – nie są w stanie wykroczyć poza suwerenną władzę Boga”. Im dłużej ludzie żyją, tym bardziej odczuwają wielkość i wszechmoc Bożej władzy. Im dłużej żyją, tym mocniej odczuwają własną znikomość. Im dłużej żyją, tym silniej odczuwają nieprzeniknioność Boga. Taki stan umysłu jest normalny. Czy znajdujecie się obecnie w takim stanie? Jeszcze nie, prawda? Nadal często tkwicie w samym środku walki, balansując na krawędzi interesów, a czasem wręcz wysyłając drobne sygnały, mówiące: „Dlaczegóż to Bóg nie dzieli się ze mną odrobiną swoich interesów? Dlaczego nie prawi mi komplementów? Dlaczego nie sprawia, by otaczający mnie ludzie mieli o mnie wysokie mniemanie? Dlaczego Bóg nie każe ludziom składać świadectwa o mnie? Zapłaciłem cenę i ofiarowałem swój wkład. Jak Bóg mnie wynagrodzi?”. Nadal często pogrążasz się w takim myśleniu: kołtuńskim i zadufanym w sobie. Często nie wiesz, kim jesteś, i czujesz, że jesteś zdolny. Taka sytuacja jest anormalna. To nie jest życiowy postęp. A jak to się nazywa? Skażone skłonności, po raz kolejny dochodzące do głosu. Niektórzy ludzie, kiedy jeszcze nie wnieśli żadnego wkładu, są nieco skromniejsi i dyskretniejsi. Gdy już zrobią coś ważnego, wniosą jakiś wkład i poczują, iż posiadają kapitał, widząc wokół siebie innych, zastanawiają się: „Dlaczego nie poinformujecie o moim wkładzie? Wszyscy składacie świadectwo o Bożym imieniu i Bożej istocie, dlaczego więc nie mielibyście wygłosić prezentacji o mnie? Nawet jeżeli nie niesiecie świadectwa o mnie, możecie po prostu zrobić o mnie prezentację. Ja, siostra taka a taka, wierzę w Boga od 25 lat. Teraz mam 45 lat, wciąż jestem niezamężna i samotna, i po dziś dzień pobożnie i z entuzjazmem dążę do prawdy. Jako że jestem ostoją kościoła, wiele razy umieszczano mnie na liście osób ściganych przez komunistyczny rząd Chin, polowano na mnie i ukrywałam się w najróżniejszych miejscach, wędrując pomiędzy ponad dziesięcioma prowincjami, nim przeniosłam się za ocean. Po tym wszystkim nadal pełniłam służbę, będąc osobą odpowiedzialną za ważne dzieło domu Bożego, przedstawiając w owym czasie wiele konstruktywnych sugestii, pomysłów i koncepcji dotyczących różnych prac wykonywanych w domu Bożym, wnosząc tym samym trwały wkład w rozwój pracy kościoła i szerzenie ewangelii królestwa Bożego. Dlaczego nie zaprezentujecie mnie w ten sposób? Dlaczego Bóg nie stwarza mi warunków ani okazji do pokazania moich talentów, tak by wszyscy mogli się o mnie dowiedzieć i by wiedzieli, kim jestem? Dlaczego Bóg zawsze nas tłamsi? W domu Bożym nie jesteśmy wcale tacy wolni, zrelaksowani, wyzwoleni ani szczęśliwi!”. Ona wręcz pragnie być zrelaksowana, wyzwolona i szczęśliwa. Jak możemy sprawić, byś była zrelaksowana, wyzwolona i szczęśliwa? Umieszczając cię na szczycie hierarchii? Następnie zaś, umieściwszy cię na szczycie, wygłaszając następującą prezentację na twój temat: W świecie osoba ta była sławną lekarką, która zdobyła główną nagrodę dla słynnych lekarzy w kraju, po czym jej nazwisko znalazło się w „Encyklopedii światowej sławy lekarzy”. Ma ona na swoim koncie wiele publikacji, a wszedłszy do domu Bożego, nadal była jego ostoją i osobą uzdolnioną, teraz zaś została przywódczynią wyższego szczebla. Czy to jej nie uszczęśliwi? Pomyśli: „Jestem utalentowaną osobą. Już wcześniej byłam sławna i pozostałam sławna, przyszedłszy do domu Bożego. Jestem jak złoto, które świeci, gdziekolwiek je położysz, i którego blasku nikt nie jest w stanie przyćmić. Wszyscy mogą zobaczyć moje zdolności! Choć Bóg nie składa o mnie świadectwa, same te fakty donośnie o mnie zaświadczają”. Co sądzisz o tej opinii? Jeżeli nie jesteś w stanie na jeden dzień odpuścić dążenia do sławy i zysku, to znaczy, że nadal pętają cię sława, zysk i status, i nie możesz być prawdziwie zrelaksowany i szczęśliwy. Tak długo, jak jesteś spętany, ograniczony i zakuty w kajdany sławy i zysku, nie posuniesz się naprzód w swoim dążeniu do prawdy; możesz jedynie utknąć tam, gdzie jesteś. Niektórzy mogą zapytać: „Czy zejdę na złą drogę?”. Faktem jest, że dopóki nie posuwasz się naprzód, dopóty tkwisz w miejscu lub schodzisz na złą drogę. To pokazuje, że taka jest twoja naturoistota i, bez względu na to, przez ile lat będziesz wierzyć w Boga, nigdy nie poczynisz żadnych postępów, a wręcz do samego końca nadal będziesz zdolny czynić wiele zła. Można z całą pewnością stwierdzić, że zostaniesz zdemaskowany. Gdy tylko taki człowiek znajdzie się w odpowiednim otoczeniu i gdy zdobędzie status, jego ambicja zostanie obnażona. Czy tak naprawdę bez tego otoczenia i statusu nie miałby ambicji? Nadal by ją żywił. On po prostu jest kimś takim, ma taką istotę, a jego ambicji nie da się pohamować. Gdy już będzie miał odpowiednie warunki, wówczas znienacka „eksploduje” i w żaden sposób nie da się go powstrzymać; zacznie czynić zło, a jego paskudne diabelskie oblicze zostanie całkowicie obnażone. To jest przypadek bycia zdemaskowanym. Słowo „zdemaskować” powinieneś rozumieć w ten sposób: Bóg nie zamierzał cię demaskować, lecz chciał dać ci możliwość praktykowania. Ty jednak nie rozpoznałeś tego, co dobre, a wręcz zrobiłeś z siebie prawdziwe widowisko. Czy bycie zdemaskowanym ci nie służy? To jest twój własny wybór. Nie jest tak, że Bóg zamierzał celowo cię zdemaskować i wyeliminować. To twoje pobudki i ambicje cię zdemaskowały. Na kogo jeszcze mógłbyś zrzucić winę?
Czy mniej więcej w wystarczającym stopniu omówiliśmy prawdę odnoszącą się do interesów ludzi i interesów Boga? Czym są osobiste interesy ludzi? Są to rzeczy, do których ludzie dążą, jak sława, zysk i status, ambicja i pragnienie otrzymania błogosławieństw, a także ludzka próżność i duma, rodzina, krewni, interesy materialne i tak dalej. Istota ludzkich interesów jest samolubna i podła, niegodziwa i szatańska, jest sprzeczna z prawdą, a także zakłóca, zaburza i niszczy dzieło domu Bożego, gdy tymczasem interesy Boga to najsłuszniejsza sprawa, polegająca na zbawieniu ludzkości, reprezentująca Bożą miłość, Boże dzieło oraz Bożą świętość i sprawiedliwość. Dlatego też Bóg jest usprawiedliwiony, gdy broni swoich interesów. Broni On bowiem słusznej sprawy. Nie dzieje się tak dlatego, że Bóg jest samolubny i pragnie bronić własnej godności. Jest to sprawiedliwe i uzasadnione oraz przynosi niezmierzone korzyści ludzkości, którą Bóg zbawia. Jedynie wtedy, gdy Bóg broni swoich interesów, w rezultacie ludzkość może zostać zbawiona i uzyskać większe korzyści, prawdę, drogę i życie; jedynie wtedy ludzie mogą w końcu stać się prawdziwymi istotami stworzonymi i żyć zgodnie ze wszystkimi prawami i regułami ustanowionymi przez Boga, pośród wszystkich rzeczy, które Bóg dla nich stworzył, i dopiero wówczas ludzkość może osiągnąć radość i prawdziwie piękne życie. Czy to wszystko, co czyni Bóg, jest słuszną sprawą? Jest to w najwyższym stopniu słuszne! Owo dzieło i zarządzanie Boże, podobnie jak wszystkie prace w kościele, które wiążą się ze zbawieniem ludzkości przez Boga – takie jak szerzenie ewangelii, kręcenie filmów, spisywanie świadectw, nagrywanie wideo, tłumaczenie słów Bożych i utrzymywanie zwykłego porządku życia kościelnego – są ważne i ich wykonywanie musi być zagwarantowane. Pozostaje jeszcze aspekt dotyczący zagwarantowania życia wszystkim wybrańcom Bożym, którzy wykonują swoje obowiązki. Choć jest to najbardziej podstawowa, przypominająca usługi pomocnicze praca, która wydaje się nie mieć wiele wspólnego z głównym dziełem domu Bożego, to jest ona również bardzo ważna i należy tu o niej wspomnieć. Bóg zapewnia ludziom zwyczajne rzeczy, takie jak jedzenie, ubranie, mieszkanie i środki transportu – są to również najbardziej uzasadnione potrzeby fizyczne, jakie powinni posiadać ludzie o zwykłym człowieczeństwie. Bóg nie pozbawi ludzi tych potrzeb, lecz raczej musi On ich bronić. Jeżeli stale zaburzasz, zakłócasz i podkopujesz rzeczy, których Bóg pragnie bronić; jeśli nieustannie okazujesz pogardę względem takich rzeczy i masz na ich temat własne wyobrażenia i opinie, to odmawiasz Bogu i występujesz przeciwko Niemu. Jeżeli nie uważasz dzieła i interesów domu Bożego za ważne i stale pragniesz je podkopywać, ciągle chcesz siać zniszczenie albo czerpać z nich korzyści, oszukiwać lub defraudować, to czy Bóg się na ciebie rozgniewa? (Tak). Jakie są konsekwencje Bożego gniewu? (Zostaniemy ukarani). To jest pewne. Bóg absolutnie ci tego nie wybaczy! To, co robisz, jest bowiem burzeniem i niszczeniem dzieła kościoła, kłóci się więc z dziełem i interesami domu Bożego. To jest wielkie zło, to stawanie w szranki z Bogiem, coś, co bezpośrednio obraża Boże usposobienie. Jakże Bóg miałby się na ciebie nie rozgniewać? Jeżeli jacyś ludzie, z uwagi na swój mały format, nie są kompetentni w swojej pracy i nieumyślnie dopuszczają się rzeczy, które powodują zakłócenia i wywołują niepokoje, to jest to wybaczalne. Jednakże jeśli z racji własnych osobistych interesów ogarnia cię zazdrość i angażujesz się w waśnie oraz celowo robisz rzeczy, które zakłócają, zaburzają i niszczą dzieło domu Bożego, to uznaje się to za umyślne naruszenie i jest to kwestia obrażania Bożego usposobienia. Czy Bóg ci wybaczy? Bóg wykonuje dzieło wchodzące w ramy Jego trwającego 6000 lat planu zarządzania i wkłada w to cały swój skrupulatny wysiłek. Jeżeli ktoś sprzeciwia się Bogu, celowo szkodzi interesom domu Bożego i umyślnie podąża za swoimi osobistymi interesami oraz osobistym prestiżem i statusem kosztem szkód wyrządzonych interesom tego domu, a przy tym nie waha się niszczyć pracy kościoła, doprowadzając do tego, iż dzieło domu Bożego jest utrudniane i niszczone, a wręcz wyrządzając w nim ogromne szkody materialne i finansowe, to czy uważacie, że takim ludziom należy wybaczyć? (Nie, nie należy). Wszyscy mówicie, że nie można im wybaczyć, czy więc Bóg gniewa się na takich ludzi? Z pewnością. Bóg wykonał tak wspaniałą pracę, wyrażając prawdę i zbawiając ludzi, i włożył w to cały swój skrupulatny wysiłek. Bóg traktuje tę najsłuszniejszą sprawę bardzo poważnie; cały swój skrupulatny wysiłek poświęcił On owym ludziom, których chce zbawić, w nich też pokłada wszystkie swoje oczekiwania i to w nich zrealizuje wszystkie ostateczne rezultaty i chwałę, jakie pragnie uzyskać poprzez swój trwający 6000 lat plan zarządzania. Jeżeli ktoś staje w szranki z Bogiem, występuje przeciwko rezultatom tej sprawy, zaburza je lub niszczy, to czy Bóg mu wybaczy? (Nie). Czy to obraża usposobienie Boże? Jeśli stale powtarzasz, że idziesz za Bogiem, dążysz do zbawienia, przyjmujesz nadzór i przewodnictwo Boże oraz akceptujesz Boży sąd i karcenie oraz podporządkowujesz się im, lecz mimo że wypowiadasz te słowa, to zakłócasz, zaburzasz i niszczysz rozmaite prace kościoła, a wskutek twojego zakłócania, zaburzania i niszczenia, twojego zaniedbania czy zaniechania obowiązków, twoich samolubnych pragnień i działania we własnym interesie ucierpiały interesy domu Bożego, interesy kościoła i wiele innych aspektów, wręcz do tego stopnia, że dzieło domu Bożego zostało poważnie zaburzone i zniszczone – to jak Bóg powinien oszacować twój wynik w twojej księdze życia? Jak powinno się ciebie oznaczyć? Trzeba przyznać, że powinieneś zostać ukarany. To się nazywa zasłużona kara. Co teraz z tego rozumiecie? Jakie są ludzkie interesy? (Niegodziwe). Interesy ludzi to w rzeczywistości wszystkie ich ekstrawaganckie pragnienia. Mówiąc wprost: wszystko to są pokusy, wszystko to jest fałszywe i służy szatanowi jako przynęta do kuszenia ludzi. Dążenie do sławy, zysku, statusu i realizacji własnych interesów – to współdziałanie z szatanem przy czynieniu zła i stawianie oporu Bogu. Aby przeszkodzić w realizacji Bożego dzieła, szatan tworzy rozmaite sytuacje, mające kusić ludzi, niepokoić ich i wprowadzać w błąd, a także uniemożliwiać im podążanie za Bogiem i osłabiać zdolność podporządkowania Mu się. Ludzie współdziałają więc z szatanem i podążają za nim, celowo powstając, by zaburzać i niszczyć dzieło Boże. Nie ma znaczenia, jak często Bóg omawia prawdę, oni i tak się nie opamiętują. Nieważne, jak dotkliwie dom Boży ich przycina – oni i tak nie przyjmują prawdy. W ogóle nie podporządkowują się Bogu, zamiast tego upierając się, by działać po swojemu i czynić wszystko według własnego upodobania. W rezultacie zaburzają i niszczą dzieło kościoła, poważnie wpływają na postęp rozmaitych realizowanych w nim prac i ogromnie szkodzą wejściu w życie wybrańców Bożych. Ich grzech jest zbyt wielki i tacy ludzie z pewnością zostaną ukarani przez Boga.
Które prace wykonywane w kościele są obecnie waszym zdaniem najważniejsze i wiążą się z ekspansją Bożego planu zarządzania? (Szerzenie ewangelii). Praca ewangelizacyjna jest najważniejsza. Dzieło Boże jest dziełem z punktu widzenia Boga, lecz dla ludzi stanowi ono ich obowiązek. Oprócz pracy ewangelizacyjnej wykonuje się również zadania związane z produkcją wideo, tłumaczeniami, hymnami i różnego rodzaju pracą z tekstem. W dzisiejszych czasach większość ludzi, którzy wykonują swoje obowiązki w pełnym wymiarze godzin, jest zaangażowana w działania związane z tymi pracami. Powiedzcie Mi: bez której z tych prac można się obejść? Niektórzy powiedzą: „Muzyka to tylko parę nut, które moim zdaniem nie są ważne. Słowa Boże można równie dobrze głosić i rozpowszechniać bez tych wszystkich melodii i tak samo doprowadzi się ludzi przed oblicze Boga”. Czy mówienie czegoś takiego jest słuszne? (Nie, to nie jest słuszne). Dlaczego to jest niesłuszne? Czy owe rozmaite typy wideoprodukcji nadawałyby się do czegokolwiek bez muzyki? (Nie). Muzyka jest potrzebna nie tylko przy śpiewaniu hymnów w kościele, lecz także we wszystkich filmach, w teledyskach, podczas występów chórów i w przedstawieniach scenicznych, a także podczas recitali prezentujących słowa Boże itd. Choć na pierwszy rzut oka muzyka rzeczywiście jest tylko zbiorem nut, to gdy ludzie ją słyszą, głoszenie słów Bożych okazuje się skuteczniejsze i może ona odegrać rolę w posuwaniu naprzód procesu szerzenia ewangelii – jest zatem niezbędna. Nawet jeżeli będziecie po prostu prowadzili jakieś niezobowiązujące pogawędki z muzyką w tle, efekt będzie inny, czyż nie? Ten obowiązek jest zatem bardzo ważny. Niektórzy pytają: „Czy w takim razie nasza praca przy wideoprodukcji jest ważna?”. To wy mi powiedzcie: czy praca przy tworzeniu wideo jest ważna? (Tak). Na przykład duża część obrazów wyprodukowanych przy użyciu efektów specjalnych nie mogłaby zostać zastąpiona żadnym surowym materiałem wideo, ani też nie dałoby się czegoś takiego sfilmować – to jest sztuka nowoczesna. Są tacy, którzy mówią: „Dom Boży mówi wręcz o sztuce nowoczesnej. Czyż w takim razie nie idzie on z duchem czasu?”. W jaki sposób idzie z duchem czasu? Określa się to jako wykorzystywanie szatana do świadczenia usług. Nie jest to rzecz jasna wykorzystywanie w takim samym charakterze braci i sióstr. Chcę przez to powiedzieć, że jeżeli jesteś w stanie wyuczyć się pewnych technicznych i artystycznych profesji i wykorzystać ową wiedzę fachową w dziele szerzenia ewangelii i głoszenia słów Bożych, wówczas to, czego się nauczyłeś, jest użyteczne. Jeżeli jesteś w stanie się tego nauczyć, to jest to łaska Boża, a wówczas możesz wykonywać związane z tym obowiązki i zostaniesz pobłogosławiony. Czyż nie jest to dla ciebie błogosławieństwem? (Jest). Zatem nie ma znaczenia to, czego się nauczysz, lecz to, czy wykorzystasz tę umiejętność, wykonując swoje obowiązki. Inni mówią: „Pracujemy z tekstami, lecz nikt nigdy się nie dowiaduje o naszym istnieniu, nikt o nas nie wspomina, a wiele osób nawet nas nie dostrzega. Staliśmy się zbyteczni”. Nie jest to jasne spojrzenie na tę sprawę. Ludzie cię nie dostrzegają, lecz dostrzega cię Bóg, Bóg cię nadzoruje, prowadzi, Bóg ci błogosławi – dlaczego nie potrafisz tego poczuć? Czy to, że ludzie cię nie dostrzegają albo o tobie nie wspominają, ma jakieś znaczenie? W którą z prawd nie zostaliście zaopatrzeni? Przy których kazaniach i omówieniach zostaliście pominięci? Tak naprawdę techniczna strona pracy z tekstami nie jest zbyt zaawansowana, a jej fachowe aspekty nie muszą być aż tak podkreślane. Jedna rzecz jest jednak niezbędna. Musisz zrozumieć prawdę. Jeżeli nie zrozumiesz prawdy, nie będziesz w stanie nic napisać. Masz wiedzę na temat pisania, potrafisz ujednolicić i uporządkować język oraz nadać tekstowi strukturę i zawrzeć w nim pewne idee. Jednakże sama struktura nie czyni artykułu. Artykuł musi być nasycony treścią. Co dokładnie powinna zawierać treść artykułu i jak konkretnie powinna ona zostać napisana, aby osiągnąć rezultat w postaci dawania świadectwa o Bogu – oto w co powinniście wkroczyć. Jeżeli poprzestaniecie jedynie na tym założeniu, czyli na dawaniu świadectwa o słowach Boga i głoszeniu tego etapu dzieła Bożego, to wasza postawa nigdy nie stanie się dojrzalsza. Jeżeli oprócz dawania świadectwa o nowym dziele Bożym, przeciwstawiania się ludzkim wyobrażeniom i omawiania niektórych prawd dotyczących wizji potraficie także omawiać pewne prawdy związane z wejściem w życie i wykorzystywać różne fakty, opowieści i rozmaite dość drobiazgowo przedstawiane szczegóły, aby wyrazić wszelkie najróżniejsze stany tkwiące głęboko w ludzkich sercach, tak aby ludzie rozpoznali swoje zepsucie i zrozumieli, jakie są Boże wymagania wobec ludzkości i intencje Boga, a ponadto rozpoznali najistotniejsze kwestie – to, czym dokładnie jest prawda; jaką ścieżką powinni podążać ludzie; na czym polega błędność niewłaściwych ścieżek, które ludzie obecnie obierają; to, jakiego rodzaju ludźmi powinny być istoty ludzkie zgodnie z wymaganiami Boga oraz jaką ścieżką powinny wedle nich podążać – jeżeli jesteście w stanie krok po kroku zmierzać w tym kierunku, wówczas wykonywany przez was obowiązek będzie miał niezwykłą wartość. Lecz to jest ta trudność, to jest najtrudniejsza sprawa. Ludzkie wejście w życie nie następuje w ciągu jednego czy dwóch dni. W wielu sprawach musi minąć rok czy dwa odchwili, gdy ktoś o tych sprawach wspomni, do czasu, gdy ludzie zyskają ich świadomość. Dwa do trzech lat, a nawet od trzech do pięciu lat zajmuje przejście od niejasnej ku jasnej świadomości; potrzeba dwóch lub trzech lat od momentu, gdy świadomość danej osoby staje się jasna, do chwili, gdy uświadamia ona sobie naturę danej konkretnej sprawy, a następnie potrzeba kolejnych dwóch czy trzech lat, by zdać sobie sprawę z powagi owego problemu. Ludzie, którzy są odrętwiali i mają słaby potencjał, mogą dotrzeć jedynie do tego miejsca. Ci o większym potencjale i o przenikliwym duchu wiedzą, że powinni czynnie poszukiwać odpowiedzi na pytanie, czym jest prawda, a to zajmuje kolejne dwa lub trzy lata… Ani się obejrzą, a całe ich życie przemija. Oto jak powolne jest wejście w życie! Zrozumienie i zapamiętywanie prawdy przez ludzi przebiega w znacznie szybszym tempie niż jej doświadczanie i pojmowanie. Co przez to rozumiem? Chodzi Mi o to, że doświadczanie i pojmowanie są zawsze powolne, bowiem to jest życie, podczas gdy rozumienie i zapamiętywanie wymagają jedynie umysłu. Ludzie mający dobrą pamięć, dużą zdolność rozumienia, pewien potencjał i pewne wykształcenie są w stanie szybko sobie z tym poradzić. Lecz czy człowiek, gdy zrozumie, posiada wiedzę? Nie. Kiedy człowiek coś zrozumie, poprzestaje tylko i wyłącznie na tym, że wie, o co chodzi w danej sprawie, ale to wciąż nie wystarczy, gdy podejmuje się działanie. Dlaczego to nie wystarczy? Często doktryna, którą rozumiesz, nie może być zastosowana ani powiązana ze sprawami, które ci się przydarzają. W rezultacie dopiero po wielu niepowodzeniach, poniesieniu dość licznych porażek, kilkukrotnej zmianie kierunku i byciu wielokrotnie osądzanym, karconym i przycinanym, wreszcie zrozumiesz prawdę i będziesz w stanie praktykować słowa Boże i doświadczać ich w najrozmaitszych rzeczach, które ci się przydarzają. Do tego czasu upłynie tak wiele lat, że twoja twarz zapewne pokryje się zmarszczkami – czyż nie jest to bardzo powolny proces? Życie ludzkie rozwija się bardzo powoli, ponieważ prawda, jaką ludzie rozumieją, wiąże się z ludzką naturoistotą, ludzką egzystencją i rzeczami, którymi ludzie kierują się w życiu, a to pociąga za sobą przeobrażenie usposobienia człowieka, a także zmiany w jego życiu. Jak twoje życie miałoby tak łatwo zmienić się w inne życie? Po pierwsze, potrzeba do tego dzieła Bożego, a jednocześnie ludzie muszą w tym procesie czynnie współuczestniczyć; do tego dochodzą próby, jakie stawia przed tobą twoje zewnętrzne środowisko, a także twoje osobiste dążenia; ponadto musisz mieć dostateczny potencjał i wnikliwość, a wówczas Bóg obdarzy cię dodatkowym oświeceniem i przewodnictwem; co więcej, będzie On cię karcił, osądzał i przycinał, a twoi bracia i siostry będą cię krytykować, ty zaś mimo to musisz się wznosić w swoich dążeniach, aby te rzeczy, które należą do szatana, zostały wyeliminowane – jedynie wówczas to, co pozytywne i należące do prawdy, będzie mogło stopniowo w ciebie wnikać. Niektórzy mówią: „Gdy ludzie rozumieją prawdę, ich życie się zmienia”. Czy takie stwierdzenie jest słuszne, czy nie? (Jest ono niesłuszne). Dlaczego jest niesłuszne? Zrozumienie prawdy nie jest równoznaczne z jej posiadaniem, nie jest też ona twoim życiem, gdy już ją zrozumiesz. Gdy usłyszysz prawdę, pojmiesz ją i zrozumiesz to, co słyszysz – jak długo może ona być obecna w twoim sercu? Może się zdarzyć, że miesiąc później owe słowa, które uważałeś wówczas za najważniejsze, całkowicie znikną, a gdy ponownie je słyszysz, czujesz się tak, jakbyś nie słyszał ich nigdy wcześniej. Jeżeli jednak posiadasz taką postawę życiową, to nie musisz w kółko ich słuchać. Jeśli natomiast jej nie posiadasz, to musisz słuchać dalej, a jeżeli nie będziesz słuchać, wówczas to, co rozumiesz, będzie stopniowo słabnąć i zanikać, aż staniesz się taki sam jak niewierzący. Dlatego też trzeba stale słuchać słów Bożych i prawdy oraz je czytać. Jeżeli robi się to zbyt rzadko, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Wszyscy zdajecie sobie z tego sprawę, prawda? (Tak). Niekiedy, po tym jak przez dwa czy trzy dni nie śpiewasz hymnów ani nie modlisz się do Boga, czujesz pustkę w sercu i nie jesteś w stanie pojąć Boga, zastanawiasz się więc, dokąd pójść na spacer, by się zrelaksować. W rezultacie im więcej się relaksujesz, tym bardziej stajesz się niezdyscyplinowany, a gdy udajesz się do kościoła, by razem z braćmi i siostrami omawiać prawdę, czujesz, że jesteś do tego nienawykły, a gdy tylko wspomina się o pracy w kościele, czujesz się nieco niezręcznie. W ciągu dwóch czy trzech dni zmieniłeś się i stałeś się jakby inną osobą, aż czujesz, że już nawet nie rozpoznajesz samego siebie. Jak to możliwe? Nie myśl sobie, że skoro wysłuchałeś wielu kazań, to prawda stała się twoim życiem i ją osiągnąłeś. Nadal ci do tego daleko! Nie myśl, że tylko dlatego, iż napisałeś artykuł zawierający świadectwo, czy też miałeś tego rodzaju doświadczenie, to już jesteś zbawiony. Jeszcze do tego nie doszedłeś! To jest zaledwie mały fragment twojego długiego doświadczenia życiowego. Fragment ten może być jedynie przejściowym nastrojem, przelotnym uczuciem, krótkotrwałym pragnieniem lub chwilową ambicją, i niczym więcej. Gdy pewnego dnia będziesz słaby, spojrzysz wstecz i posłuchasz świadectw, które niegdyś dałeś, przysiąg, które niegdyś złożyłeś, oraz rozumienia, do którego kiedyś doszedłeś, poczujesz, że rzeczy te są ci obce. Powiesz wtedy: „Czy to byłem ja? Czy miałem tak wspaniałą postawę? Jak to możliwe, że tego nie wiem? To z pewnością nie byłem ja”. W tym momencie zdasz sobie sprawę z tego, że twoje życie nadal się nie zmieniło. A jeśli twoje życie się nie zmieniło, to na co to wskazuje? Ano na to, że twoje usposobienie nadal nie uległo przemianie. Jak będziesz się czuć, gdy odkryjesz, że – pomimo tego, że dałeś świadectwa i myślałeś wówczas, iż masz już wspaniałą postawę – nadal możesz popaść w takie zniechęcenie, jak teraz? Czy nie pomyślisz, że przekształcenie własnego usposobienia jest zbyt trudne? Prawda nie jest czymś, co można wpoić ludziom z dnia na dzień. Jeżeli ludzie naprawdę zyskają prawdę jako swoje życie, to będą błogosławieni, a ich życie będzie inne. Nie będą już, tak jak teraz, często przejawiać skażonych skłonności, lecz będą potrafili w pełni podporządkować się Bogu i lojalnie wykonywać swoje obowiązki. Ulegną całkowitej przemianie.
Jako że ludzkość jest tak bardzo zepsuta, przyjęcie prawdy nie jest łatwą sprawą, a ponieważ prawda jest tak cenna, Bogu jeszcze trudniej jest wpoić ją ludziom. Wartość i znaczenie prawdy oraz wszystkie jej wielorakie aspekty są dla ludzi bardzo cenne i znaczące. Ponieważ jednak zostali oni tak głęboko zdeprawowani przez szatana i mają w sobie tak wiele tego, co do niego należy, nie jest wcale łatwo wpoić im prawdę tak, by stała się ich życiem. Czy zatem oznacza to, że ludziom nie można wpoić prawdy? Nie. Można wpoić im prawdę, lecz muszą oni mieć poprawną postawę i słuszne poglądy oraz podążać właściwą ścieżką. To, że coś jest trudne do wykonania, nie oznacza, że nie można tego zrobić, tak jak w przypadku pierwszych dwóch etapów dzieła Bożego, kiedy to Bóg nie wykonał dzieła doskonalenia, nie wyraził tych prawd ani nie wypowiedział tych słów, lecz pewni ludzie i tak zostali udoskonaleni, a inni poznali Boga. W świetle tego faktu wpojenie ludziom prawdy jest osiągalne, nie jest niewykonalne – zależy jedynie od tego, czy ludzie do niej dążą. Jak zatem człowiek powinien dążyć do prawdy? Najprostszym sposobem jest codzienne czytanie słów Bożych, zapamiętywanie najważniejszych słów Boga, zastanawianie się nad jakimś fragmentem owych słów każdego dnia i ciągłe modlitewne ich czytanie oraz omawianie. Kiedy już modlitewnie przeczytasz o owych poglądach i powiedzeniach – a także o postawach wobec różnych ludzi, wydarzeń i spraw – których to słowa Boga mają cię nauczyć, tak abyś je zrozumiał i aby wkroczyły one do twojego serca, to ani się obejrzysz, a pozytywne myśli i poglądy oraz zasady praktyki urzeczywistnią się za każdym razem, gdy będą ci się przydarzać rozmaite rzeczy. Nie osiągnęliście jeszcze tego poziomu. Czytałeś o tym, co uczynił Hiob? Co robił Hiob, gdy jego dzieci się zabawiały? Przyszedł przed oblicze Boga, aby modlić się i składać ofiary w ich intencji. Nigdy nie oddalił się od Boga. Innymi słowy, unikaj wszystkiego, co mogłoby sprawić, że twoje serce oddali się od Boga; nie mów niczego, co mogłoby sprawić, że twoje serce oddali się od Boga; unikaj patrzenia na rzeczy, które mogłyby sprawić, że oddalisz się od Boga lub wyrobisz sobie pojęcia czy wątpliwości na Jego temat; nie nawiązuj kontaktu z ludźmi, przez których mógłbyś stać się kimś zniechęconym, zdegenerowanym i folgującym sobie albo kimś, kto posądza o coś Boga, przeciwstawia Mu się lub się od Niego oddala; trzymaj się z daleka od takich ludzi, zaś blisko wszystkich tych, którzy mogą cię podbudować, od których możesz uzyskać pomoc i zaopatrzenie; nie czyń też niczego, co mogłoby sprawić, że odrzucisz z pogardą prawdę, poczujesz do niej niechęć lub wstręt. Musisz mieć pewne rozumienie tych rzeczy w swoim umyśle. Nie brnij przez życie, myśląc tak: „Nie dbam o to, jak długo będę żył ani jak ułoży się moje życie – pozostawię wszystko naturze i Bożym rozporządzeniom”. Bóg ustanowił dla ciebie pewne otoczenie i dał ci wolną wolę wyboru, lecz jeśli nie będziesz współdziałać i jeżeli stale będziesz decydował się na nawiązywanie kontaktu z ludźmi, którzy lubią rzeczy doczesne, ciągle folgują ciału, nie poświęcają się swoim obowiązkom i są nieodpowiedzialni; jeżeli stale będziesz się zadawać z takimi ludźmi, to jaki będzie ostateczny rezultat i wynik? Gdy ludzie tego pokroju nie mają nic do roboty, rozmawiają o jedzeniu, piciu i zabawie, często snują różne opowieści i plotkują. Jeżeli napotykasz takie pokusy i nie trzymasz się od nich z daleka, a wręcz popadasz w obsesję na ich punkcie i rozmyślnie spędzasz czas z ludźmi tego pokroju, oznacza to, że jesteś w niebezpieczeństwie, bowiem pokusa czyha na ciebie ze wszystkich stron! Gdy mądrzy ludzie dostrzegą taką pokusę, trzymają się od niej z daleka. W swoich sercach mają jasność: „Nie mam takiej postawy, nie posłucham ich i w ogóle nie chcę zwracać na nich uwagi. Ci ludzie nie dążą do prawdy ani jej nie miłują. Będę trzymał się na uboczu i znajdę spokojne miejsce, by na osobności czytać słowa Boże, wyciszyć serce i przez chwilę się zastanowić, oraz by przyjść przed oblicze Boga”. Wszystkie te zasady i cele są następujące: po pierwsze, nie oddalaj się od słów Bożych, a po drugie, w swoim sercu nie oddalaj się od Boga. Tym sposobem możesz nieustannie żyć przed obliczem Boga na gruncie zrozumienia tego, czym jest prawda. Z jednej strony Bóg uchroni cię przed uleganiem pokusie. Z drugiej, potraktuje cię niezwykle łaskawie, pozwalając ci zrozumieć, co powinieneś czynić, by praktykować prawdę, i umożliwiając ci iluminację i oświecenie w kwestii rozmaitych prawd. Jeżeli chodzi o twoje obowiązki, to Bóg będzie ci przewodził tak, byś starał się nie popełniać błędów, zawsze robił wszystko dobrze i znał zasady. Czyż w ten sposób nie będziesz chroniony? Oczywiście nie jest to największy i ostateczny cel. Co więc nim jest? Jest nim to, byś mógł uczyć się czegoś od różnych ludzi i z różnych wydarzeń i spraw, rozumieć Boże intencje, poznawać Boże dzieło i praktykować zgodnie z zasadami wymaganymi przez Boga. Tym sposobem twoje życie i twoja postawa mogą się dalej rozwijać, zamiast trwać w zastoju. Jeżeli jesteś stale zajęty własnymi sprawami i podczas wykonywania swoich obowiązków oraz pozbywania się trudności związanych z wejściem w życie nie koncentrujesz się na praktykowaniu prawdy, to nie osiągniesz postępu w swoim życiu. Wejście w życie osiąga się poprzez wykonywanie swoich obowiązków. Jeśli człowiek odchodzi od wykonywania swoich obowiązków i od słów Bożych, to nie poczyni postępów w życiu. Niektórzy ludzie, gdy widzą, że inni beztrosko gawędzą, dołączają do nich i wtykają nos w nie swoje sprawy, stale są wścibscy i uwielbiają plotkować – Bóg nie lubi takich ludzi. Jakiego pokroju ludzie podobają się Bogu? Tacy, którzy potrafią wyciszyć swoje serca. A po co się wyciszać? By być niemyślącymi marionetkami? Nie. Po to, by modlić się w ciszy przed obliczem Boga, poszukiwać Bożych intencji, prosić Boga, by cię ochronił, by cię oświecił. Także po to, by dążyć do oświecenia i iluminacji w odniesieniu do jakiegoś aspektu prawdy, którego nie rozumiesz, żeby osiągnąć jego zrozumienie i jasność co do niego, czy też usiłować pozbyć się każdego aspektu swojej pracy, w którym występuje masa problemów, i uzyskać Boże przewodnictwo. Wiele jest zadań, których należy się podjąć, i rzeczy, które trzeba zrobić, gdy staje się w ciszy przed Bogiem. Nie chodzi o to, by w każdej wolnej chwili przychodzić przed oblicze Boga, odmeldowywać się i mówić: „Boże, jestem, mam Cię w sercu, bądź ze mną, nie pozwól mi ulec pokusie!”. Jeżeli robisz tak tylko z obowiązku i zachowujesz się wobec Boga bezceremonialnie, to nie jesteś prawdziwym wierzącym, a Bóg nie obdarzy takich ludzi prawdą. Co takiego ludzie muszą w pierwszej kolejności posiadać, aby Bóg obdarzył ich prawdą? Muszą mieć serce, które łaknie i pragnie sprawiedliwości, serce szczere. Jeżeli twoje serce jest szczere, to o czym to świadczy? O tym, że w istocie miłujesz prawdę. Jeżeli stale zachowujesz się bezceremonialnie wobec Boga i wcale nie jesteś szczery, jeżeli zawsze, w każdej sprawie, chcesz podejmować własne decyzje i przychodzić przed oblicze Boga, by się odmeldować, przywitać, a potem dyktować warunki i samemu wszystkim się zajmować, to choć Bóg wyznaczył ci realizację swojego dzieła, kończy się na tym, że nie masz nic wspólnego ani z Bogiem, ani z prawdą. Jak nazywa się coś takiego? Nazywa się to stawianiem oporu Bogu i zajmowaniem się własnymi interesami. Czy Bóg może cię wtedy oświecić? Nie. Czy wszyscy pojęliście ścieżkę dążenia do prawdy i jej zrozumienia? Musicie często przychodzić przed oblicze Boga, wyciszyć swoje serca, by poszukiwać prawdy i modlić się do Niego, musicie też nauczyć się tego, jak się wyciszać. Wyciszenie się nie oznacza, że masz pusty umysł, lecz to że nosisz w sercu prośby, myśli i brzemiona, że przychodzisz przed oblicze Boga ze szczerym i stęsknionym sercem, że tęsknisz za prawdą i intencjami Bożymi oraz dźwigasz brzemię obowiązku i pracy, które wykonujesz – to właśnie powinieneś w sobie mieć, gdy przychodzisz przed oblicze Boga i się wyciszasz.
Właśnie omówiłem to, że wszelkie dzieło kościoła jest bezpośrednio związane z pracą polegającą na szerzeniu ewangelii królestwa Bożego. W szczególności praca polegająca na szerzeniu ewangelii oraz wszelkie prace mające związek z różnymi profesjami są w istotny i nierozerwalny sposób związane z dziełem rozpowszechniania ewangelii. Dlatego wszystko to, co wiąże się z dziełem szerzenia ewangelii, wiąże się również z interesami Boga i domu Bożego. Jeżeli ludzie są zdolni w odpowiedni sposób zrozumieć dzieło szerzenia ewangelii, to powinni właściwie podchodzić do obowiązków, które wykonują, oraz do tych wykonywanych przez innych. Czyli konkretnie jak? Dokładaj wszelkich starań i wykonuj je zgodnie z Bożymi wymaganiami. Minimum jest to, byś nie angażował się w zachowania i praktyki, które celowo powodują szkody lub wywołują niepokoje, i nie rób umyślnie rzeczy, o których wiesz, że są złe. Jeżeli ktoś nalega na uczynienie czegoś, choć wie, że zakłóca to pracę kościoła i w niej przeszkadza, i nikt nie jest w stanie go od tego odwieść, to czyni zło, igra ze śmiercią i pokazuje swoje prawdziwe oblicze diabła. Pospiesz się i spraw, by bracia i siostry rozeznali się co do tego, kim jest ten ktoś, a następnie usuń owego złego człowieka z kościoła. Jeżeli złoczyńca działa w chwilowym przypływie szaleństwa i nie czyni zła umyślnie, to jak należy podejść do takiej sprawy? Czy taką osobę powinno się pouczyć i czy powinno się jej pomóc? A co, jeżeli się ją pouczy, a ona mimo to nie słucha? Bracia i siostry gromadzą się, by ją skrytykować. A co w sytuacji, gdy dana osoba jest wprawdzie kompetentna w swoim fachu, ale nie stara się wykonywać pracy jak najlepiej, a tymczasem nie ma nikogo, kto mógłby ją zastąpić, i wszyscy nadal chcą, by to właśnie ona ją wykonywała? Wszyscy się wówczas gromadzą, po to by przyciąć tę osobę i ją przestrzec: „Bóg cię wywyższył i polecił ci wykonywać ten obowiązek. Jeżeli nie będziesz się starał wykonywać go jak najlepiej, będziesz nadal wywoływał niepokoje oraz dawał za wygraną, to ewidentnie nie masz sumienia i nie nadajesz się do wykonywania swojego obowiązku”. Czy ten sposób jest dobry, czy zły? Jeżeli ktoś może zastąpić tego człowieka, to pozwólcie mu odejść. Czy odważylibyście się na to? Większość ludzi by się nie odważyła. Gdy przychodzi do obrony dzieła kościoła, wielu ludzi nie ma odwagi stanąć na straży sprawiedliwości. Czy nie jest to przypadek braku odwagi potrzebnej do tego, by trzymać się prawdy? Niektórzy chowają głowę w piasek i są obojętni, gdy widzą, że dzieło kościoła jest zakłócane czy zaburzane, tak jakby to nie miało z nimi nic wspólnego, a ich postawa polega na przymykaniu na to oczu. Lecz jeśli ktoś ich krytykuje, mówiąc, że nie powinni tacy być, gardzi nimi lub patrzy na nich z góry, irytują się i myślą sobie: „Za kogo ty się uważasz? Kim jesteś, by mnie krytykować? Kim jesteś, by patrzeć na mnie z góry? Musimy przedyskutować tę sprawę”. Przejmują się tą sprawą i odnoszą się do niej z całą powagą, nie mogą się powstrzymać, by czegoś nie powiedzieć i nie zadeklarować, jakie jest ich stanowisko. Gdy praca kościoła była hamowana, zaburzana i niszczona, nic nie czuli, a tylko przymykali na to oko. Jakiego pokroju są to ludzie? (Samolubni i nikczemni). Czy jest to tylko samolubstwo i nikczemność? Ten problem jest tak poważny, że nie da się go podsumować tylko jednym zdaniem. Można jedynie stwierdzić, że takie osoby nie mają człowieczeństwa i zdecydowanie nie są dobrymi ludźmi. W istocie tak właśnie postępują antychryści i, rzecz jasna, fałszywi przywódcy nie stanowią tu wyjątku. Antychryści nie mają pojęcia, jakie są interesy domu Bożego. Gdy praca kościoła jest hamowana, oni nie potrafią tego dostrzec. Niektórzy ludzie wywołują kompletny bałagan, zaburzając dzieło kościoła, lecz gdy antychryści to widzą, nie traktują tego poważnie. Bagatelizują to i delikatnie karcą sprawcę kilkoma prostymi uwagami, lakonicznie go upominając i nic więcej, w ich słowach nie ma choćby odrobiny oburzenia. Czy takie osoby mają poczucie sprawiedliwości? Jakiego pokroju są to ludzie? Oni kąsają rękę, która ich karmi, są zdrajcami! To szumowiny!
Przedstawiłem tylko ogólny zarys tego, czym są ludzkie interesy, jaka jest ich istota, dlaczego ludzie dążą do ich realizacji, jaka jest natura tych ludzkich dążeń, a także jaka jest natura interesów Bożych i jak są one definiowane. Interesy Boga stanowią najsłuszniejszą sprawę i powinny być traktowane jako takie. Obrona własnych interesów absolutnie nie jest samolubstwem ze strony Boga, ani też nie służy jedynie obronie Jego godności i chwały. Chce On raczej bronić postępu i rezultatów swojego dzieła oraz stawać w obronie słusznej sprawy. Jest to najsprawiedliwsze i najbardziej uzasadnione zachowanie oraz sposób działania, i jest to czyn Boży. Ludzkie istoty stworzone nie powinny żywić żadnych wyobrażeń na temat owego czynu Boga, a tym bardziej skrywać w sobie jakichkolwiek oskarżeń czy osądów. Czy możemy powiedzieć, że interesy Boże są ponad wszystkim? (Tak). Czy mówienie czegoś takiego jest samolubne? (Nie). Ludzie rozumieją ów aspekt prawdy i na tej podstawie stwierdzenie to jest wiarygodne. Nie jest ono umyślnie stronnicze, jest obiektywne i uzasadnione. „Nigdy nie zważają na interesy domu Bożego, a nawet zdradzają je, wymieniając na osobistą chwałę” – oto jest istota antychrystów. Ich postawa i podejście względem interesów są właśnie tej natury i nigdy nie biorą oni pod uwagę interesów domu Bożego. Co to znaczy „nigdy”? Ano to, że oni w ogóle nie myślą o interesach Boga, to pojęcie jest im kompletnie obce, i biorą pod uwagę jedynie swoje własne interesy – oto, co to oznacza. Pytanie tylko, jak bardzo jest to poważne. To zaprzedanie interesów domu Bożego, poświęcenie ich dla własnej chwały i osobistych korzyści. Ich interesy są najważniejsze i potrafią zastąpić interesy Boga. Będą oni walczyć o swoje interesy bez względu na to, jak bardzo są one niegodziwe, bezprawne czy negatywne, a chcąc je realizować i o nie walczyć, posuną się tak daleko, że poświęcą każdego, za wszelką cenę. Co to za zachowanie? (Zachowanie antychrystów). To zachowanie antychrystów – tak właśnie postępuje szatan. Szatan dominuje nad tą rasą ludzką, dominuje nad państwami i dominuje nad rasami, i posunąłby się nawet do tego, by poświęcić każdą liczbę istnień ludzkich w zamian za utrzymanie stabilności swojego panowania. Jakie ma on interesy? Władzę i dominującą pozycję. Jak zatem zyskuje dominującą pozycję i jak ją utrzymuje? (Za wszelką cenę). Za wszelką cenę. To oznacza, iż nie obchodzi go, czy jego praktyki i metody jawią się ogółowi jako legalne, czy jako bezprawne, oraz stosuje wszelkie sposoby, od mordowania i łamania ludzi, po miękkie i twarde taktyki, przymus i nakłanianie, i posunąłby się wręcz do tego, by poświęcić każde życie i każdą liczbę istnień ludzkich w zamian za utrzymanie swojej pozycji i władzy w swoich rękach – tak właśnie zachowuje się szatan. Również antychryści postępują w ten sposób.
Czy słowa dzisiejszego omówienia przypadły wam do gustu? (Słuchając dzisiejszego omówienia, wiele zyskałem, w szczególności bardzo poruszyła mnie szczegółowa analiza dotycząca wiedzy i intelektualistów. W przeszłości niezupełnie zgadzałem się z ideą, że intelektualistom brakuje duchowego zrozumienia, jednak w tym okresie, dzięki szczegółowej analizie, jakiej Bóg poddał wiedzę, stopniowo byłem w stanie dokonać porównań i dostrzec, że w wielu przypadkach sam nie jestem w stanie pojąć słów Bożych, że gdy je słyszę, nie rozumiem ich, a gdy spoglądam na ludzi i wydarzenia, patrzę na nie i analizuję je z punktu widzenia intelektualisty, co prowadzi do zniekształconego pojmowania – oto brak duchowego zrozumienia. Teraz jaśniej dostrzegam istotę intelektualistów). Rozmawiając dziś o intelektualistach, absolutnie nie biorę na cel żadnej konkretnej osoby, jednak jeśli potraficie odnieść Moje słowa do samych siebie, to jest to coś dobrego i istnieje nadzieja, że uda wam się zejść ze złej drogi i wkroczyć w prawdę. Powinieneś sumiennie dążyć do prawdy: począwszy od stanu, w którym nie rozumiesz czy nie pojmujesz prawdy, do powolnego osiągania punktu, w którym jesteś zdolny zrozumieć jedna po drugiej kilka prostych, odrębnych, mniej głębokich prawd, tak aby to, co zrozumiesz, było prawdą, a nie słowami i doktrynami. W ten sposób, krok po kroku, uzyskasz duchowe zrozumienie. Jeżeli dochodzisz do różnych rzeczy, koncentrując się na prawdzie i rzeczywistości, to stopniowo zrozumiesz prawdę; jeżeli nieustannie analizujesz rzeczy, koncentrując się na doktrynie, posługując się logiką i własnym umysłem, wówczas to, co zrozumiesz, będzie jedynie doktryną lub teorią, która nigdy nie stanie się prawdą, a ty nigdy nie wyjdziesz poza doktrynalne założenia. Czyż tak nie jest? (Jest). Niektórzy ludzie pytają: „Dlaczego nie potrafię zrozumieć niektórych z czytanych przeze mnie słów Bożych? Jak to się dzieje, że nie są one takie łatwe do zrozumienia i przyjęcia przez ludzi, gdy patrzy się na nie przez pryzmat zasad gramatycznych bądź struktury eseju?”. Jak wyjaśnicie ten problem? Czy jesteście w stanie to teraz zrozumieć? Wyjaśnię wam to. Bóg przemawia do ludzi, odkąd ludzkość zaczęła istnieć, a każde słowo i każdy ustęp z tego, co On mówi, jest po prostu językiem, nie zaś esejem. Czy przemawiając tutaj dzisiaj, wygłaszam esej, zdaję sprawozdanie, czy po prostu rozmawiam? (Rozmawiasz). Prowadzę z wami rozmowę, opowiadam prawdę i poruszam potrzebne wam tematy. Mówię – nie wygłaszam eseju. Dlatego musicie zrozumieć, czym jest esej, a czym jest mowa – te rzeczy różnią się między sobą. Tych kilka elementów niezbędnych w esejach to aspekty wiedzy wywodzącej się od ludzkości, a Bóg nie musi się ową wiedzą kierować, gdy przemawia. On musi tylko jasno i wyraźnie wypowiadać prawdy, o których chce mówić, i dopóki ludzie są w stanie zrozumieć prawdy, które słyszą, dopóty jest to wystarczające i nie trzeba nawet używać znaków interpunkcyjnych. To ludzie wymyślili sobie znaki interpunkcyjne i eseje, a także gramatykę i wszystkie elementy niezbędne w esejach. Wszystkie te rzeczy podpadają pod kategorię wiedzy i Bóg nie musi się do nich stosować. Ponadto, język pochodzi od Boga i jest to coś pozytywnego. Dlatego wszystko, co mówi Bóg, jest słuszne. Nie ma potrzeby, abyś weryfikował to pod kątem gramatyki, porównywał czy szczegółowo analizował owe kwestie gramatyczne. Musisz jedynie zrozumieć, jaka jest intencja Boga, jaka jest prawda, jakie są prawdozasady, których Bóg wymaga od ludzi, i jaka jest ścieżka praktyki, o której Bóg mówi ludziom, w danym fragmencie, w danym ustępie i w danym zdaniu, i to wystarczy. Właśnie taki rozum powinny posiadać istoty stworzone – ludzie. Słowa i czyny Boże nie muszą być dostosowane do wszystkich tych konwencji i ram stworzonych przez ludzi ani do owych reguł i czysto intelektualnych kwestii zawartych w wiedzy, których nie trzeba się trzymać. Bóg powiedział wiele rzeczy, a wszystko, co mówi, jest prawdą. Im częściej ludzie posiadający duchowe zrozumienie i ludzie posiadający doświadczenie czytają słowa Boże, tym mocniej odczuwają, że są one prawdą. To, jaką prawdę zawierają owe słowa, jest tym, co ludzie muszą rozgryźć, tym, czego muszą poszukiwać i doświadczyć. Bóg przemawia do ludzkości; pamiętaj, że tym, co Bóg czyni, jest mówienie, a „mówienie” określa się w języku potocznym jako pogawędkę lub rozmowę o różnych rzeczach. Jaka istota zawiera się w tym, co Bóg chce tutaj powiedzieć? To intencje Boże, prawda i wymagania Boga wobec ludzi – oto treść. Natura mówienia leży w prostej i klarownej rozmowie w duchu pogawędki, od serca i twarzą w twarz, prowadzonej niekiedy za pomocą języka potocznego czy gwary, a niekiedy przy użyciu wyrażeń książkowych. Chcąc napisać esej, w pierwszym akapicie musisz zadbać o wstęp, pośrodku zawrzeć rozwinięcie i objaśnienie danej kwestii, a następnie dojść do punktu kulminacyjnego i do zakończenia. By tekst mógł zostać uznany za esej, musi być napisany dokładnie według tego schematu, i dopiero wtedy nauczyciel przeczyta go i oceni jako przeciętny, dobry lub doskonały. Czy jesteś w stanie ocenić słowa Boże w taki sposób? Przypuśćmy, że powiedziałbyś: „Ta wypowiedź jest dobra, poprawna gramatycznie, sformułowana w boskim języku i w pełni zachowuje strukturę eseju; ta wypowiedź nie jest zbyt dobra, jest nieco chaotyczna, a jej struktura nie jest poprawna, niektóre słowa są niegramatyczne, a co do innych, to wydaje się wręcz, że zostały użyte w niewłaściwych miejscach”. Czy to właściwe, by czytać słowa Boże w ten sposób? (Nie). Czytanie ich w ten sposób byłoby ich zniekształcaniem; tak nigdy nie dojdziesz do prawdy. Musisz nauczyć się czytać między wierszami słów Bożych, po to by zobaczyć, czego Bóg od ciebie wymaga i jaka prawda zawiera się w Jego słowach – to mądre posunięcie. Nie wiesz nawet, jak spojrzeć na te sprawy, i przez cały dzień powtarzasz: „Jak to możliwe, że słowa Boże nie są nawet esejami? Powinny one być niczym przemowy, a Bóg winien przemawiać dopracowanym językiem”. Ja tak nie czynię. Byłoby to bardzo męczące; zmęczylibyście się słuchaniem i zmęczyłaby się również osoba mówiąca. Pomyśl o Bogu, który przemawiał w niebie; przemawiał do Hioba, do Piotra, do Mojżesza i Jonasza – czy Jego słowa nie były proste i klarowne? W ogóle nie dostrzegasz tego, jak niezwykłe, abstrakcyjne czy wspaniałe one są, ani tego, w jak precyzyjny sposób zostały dobrane. Spójrz: gdy szatan kusił Hioba, Bóg powiedział mu: „Czy zwróciłeś uwagę na mojego sługę Hioba, że nie ma nikogo podobnego do niego na ziemi, człowieka doskonałego i uczciwego, takiego, który boi się Boga, i unika zła?” (Hi 1:8) oraz „On jest w twojej ręce, ale zachowaj go przy życiu” (Hi 2:6). Słowa Boże były zarówno proste, jak i zwięzłe, i bardzo jasno wyjaśniały tę sprawę. Takie jest usposobienie Boga i taka jest Jego istota. Bóg nie posługuje się w sposób celowy tajemniczą, dwuznaczną mową, a Jego wielkość, nadzwyczajność, czcigodność, autorytet i władza nie są udawane. Dlaczego twierdzę, że nie są udawane? Gdy Bóg mówi do człowieka, to nie udaje, nie maskuje się przy pomocy wzniosłego wizerunku ani nie mówi rzeczy, których ludzie nie są w stanie zrozumieć – tak czyni szatan, a nie Bóg. Skoro Bóg coś mówi, to sprawi też, że to zrozumiesz. Jeżeli jesteś dzieckiem, On przemówi do ciebie słowami zrozumiałymi dla dzieci. Jeśli jesteś osobą w podeszłym wieku, przemówi do ciebie w języku ludzi starszych. Jeśli jesteś mężczyzną, zwróci się do ciebie w języku, do którego nawykli mężczyźni. Jeżeli jesteś skażoną istotą ludzką, to Bóg przemówi do ciebie w sposób zrozumiały dla ludzi skażonych i posługując się zrozumiałą dla nich strukturą językową. Bóg przemawia na wiele sposobów. Czasem żartuje, czasem wygłasza ironiczne uwagi, niekiedy jest sarkastyczny, niekiedy szczegółowo coś analizuje, raz jest surowszy, raz łagodniejszy, czasem sprawia, że czujesz się dotknięty, a innym razem pociesza cię po tym, jak cię przyciął… Całe to dzieło, które wykonuje Bóg, i prawdy, które wyraża, to nie są rzeczy stałe, lecz płynne. Bóg jest źródłem wody żywej, On jest źródłem prawdy. Wszystko, co mówi Bóg, jest dobre i zawiera w sobie prawdę, a to, w jaki sposób to mówi, nie ma żadnego znaczenia. Jeżeli ktoś stale ma wyobrażenia na temat sposobu mówienia Boga, struktury języka, jakim się On posługuje, i tak dalej, wciąż to bada i w to wątpi, nieustannie się tym przejmuje i myśli: „Bóg, w którego wierzę, tak naprawdę nie wydaje się być Bogiem – dlaczego taki jest? Nie chcę Go więc przyjmować; gdybym Go przyjął, byłoby to zbyt wstydliwe; równie dobrze mogę wierzyć w takiego a takiego”, to jakiego pokroju jest to osoba? (To niedowiarek). To jest niedowiarek. Jakiego pokroju ludźmi jest większość niedowiarków? Są to ludzie, którym brakuje duchowego zrozumienia. Gdy tacy ludzie czytają słowa Boże, to uważnie je badają, w rezultacie i tak nie będąc w stanie w pełni ich rozgryźć, przez co zastanawiają się: „Skoro to jest prawdziwa droga, to czy tak naprawdę możliwe jest uzyskanie błogosławieństw, wierząc w taki sposób? Tak wielu ludzi wierzy. Jeżeli nie uwierzę, to czy nie pójdę do piekła?”. Potajemnie knują oni nawet drobne intrygi. Nie zastanawiają się w ten sposób: „Mówią, że w słowach Bożych jest prawda, więc czym ona jest? Jak to możliwe, że jej nie widziałem? Muszę czytać i słuchać!”. Pewnego dnia w końcu „rozumieją to, co słyszą” i myślą: „Słowa te objawiają prawdziwą sytuację, objawiają prawdę. Jednakże użyty tu język jest zbyt zwyczajny i pospolity, jest bardzo przeciętny i może być pogardzany i dyskryminowany przez inteligencję, a także uważany za najzwyklejszą gadaninę, a w przypadku niektórych słów nawet za język przyziemny, przy czym pewne słowa, do użycia których nie zniżyliby się wysoko postawieni intelektualiści z branż związanych z wiedzą, faktycznie wydobywają się z ust Boga – jest to niepojęte i chyba nie powinno tak być?”. Jakie są konsekwencje owego ciągłego sprawdzania? Poczujesz, że jesteś lepszy od Boga i że Bóg powinien w ciebie wierzyć i cię wywyższać. Czy to nie jest problematyczne? Są to ludzie, którym brakuje duchowego zrozumienia. Ich postawa wobec Boga zawsze polega na stawianiu Mu oporu i sprawdzaniu Go. Podczas gdy sprawdzają Boga, jednocześnie Mu się przeciwstawiają, a gdy Mu się przeciwstawiają, myślą: „To lepiej, że nie jesteś bogiem, jesteś bowiem kimś tak nieistotnym, że nie przypominasz boga. Gdybyś był bogiem, nie czułbym się swobodnie. Jeżeli będę tobą pogardzał i sprawdzał cię, analizując cię do tego stopnia, że przestaniesz być bogiem i nikt nie będzie w ciebie wierzył, to będę szczęśliwy, a jeżeli będę poszukiwać wielkiego boga, w którego mógłbym wierzyć, to będę czuł spokój”. Tacy ludzie to niedowiarkowie. Większości niedowiarków brakuje duchowego zrozumienia. Nigdy nie zrozumieją oni ani nie uzyskają prawdy pochodzącej z owych najzwyklejszych wypowiedzi Boga. W kółko tylko je badają, ale nie dość, że nie uzyskują prawdy, to jeszcze obracają w ruinę istotną sprawę ich własnego zbawienia. Sami się w ten sposób demaskują i eliminują. Na tym zakończmy dzisiejsze omówienie. (Bogu niech będą dzięki!) Żegnajcie!
17 stycznia 2020 r.
Przypisy:
a. „Lao” i „xiao” to przedrostki w języku chińskim umieszczane przed nazwiskami, odzwierciedlające zażyłość lub swobodną relację pomiędzy rozmówcami.