Punkt ósmy: Chcą, by ludzie podporządkowywali się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu (Część trzecia)
Suplement: Analiza tradycyjnej kultury Wschodu i Zachodu
Powiedzcie Mi, czym jest prawda? Czyż nie omawialiśmy już tego tematu? (Tak, omawialiśmy). Powiedzcie Mi zatem własnymi słowami, czym jest prawda. (Prawda to zasada i kryterium będące miarą wszystkich ludzi, zdarzeń i spraw). Dobrze. Ktoś jeszcze? Czy można to ująć inaczej? Nie zastanawiajcie się nad tym, których słów doktryny użyć ani który werset słów Bożych wybrać. Po prostu spróbujcie odpowiedzieć własnymi słowami, opierając się na własnym doświadczeniu i na tym, jak to rozumiecie. Nie muszą to być słowa szczególnie głębokie. Niektórzy mówią, że „słowa Boże są prawdą”. Choć to właściwe rozumowanie, to jeśli potrafimy wyrażać się tylko tymi słowami, nie rozumiejąc ich faktycznego znaczenia, wówczas stają się one dla nas jedynie doktryną. Pójdźmy zatem o krok dalej i zadajmy sobie pytanie – czym jest prawda? Czym są słowa Boże? Co stanowi istotę słów Bożych? Czy prawda to kryterium będące wytworem ludzkich myśli i rozważań? (Nie, to nie jest prawda). Czy prawda to suma ludzkich doświadczeń i zdobytej wiedzy, czy też może swego rodzaju kultura społeczna lub tradycyjna, powstała w określonym kontekście społecznym? (Nie, to nie jest prawda). Czy zatem prawda to zasady określane przez nas samych w odniesieniu do postaw i zachowania? (Nie, to nie jest prawda). A zatem czym ona tak naprawdę jest? Jak skonkretyzować te zasady, o których rozmawiamy, tak aby nadać im określone znaczenie i aby ludzie mogli rozpoznać prawdę, gdy tylko ją usłyszą? Jak ją wyrazić w sposób zwięzły i dokładny? (Wymagania Boga wobec człowieka, oto cała prawda). Wymagania Boga wobec człowieka, oto cała prawda. Choć to właściwe rozumowanie, to jak moglibyśmy to powiedzieć jeszcze precyzyjniej? (Prawda to rzeczywistość wszystkiego, co pozytywne). Słyszeliśmy to już niejednokrotnie. Często mówimy, że prawda to słowa Boga, Jego wymagania wobec człowieka i rzeczywistość wszystkiego, co pozytywne – a zatem co jeszcze? (Prawda to kryterium i ścieżka, które wskazują ludziom, jak powinni załatwiać różne sprawy i się zachowywać). Prawda to kryterium i ścieżka, które wskazują ludziom, jak powinni załatwiać różne sprawy i się zachowywać. To także właściwe rozumowanie. Zbierzmy teraz wszystkie te aspekty w jedną całość i spróbujmy określić prawdę jednym zwięzłym zdaniem. (Bóg jest prawdą). Bóg jest prawdą. Taka definicja jest nieco zbyt szeroka, zbyt ogólna. Musi być bardziej konkretna, tak aby, gdy człowiek ją usłyszy, postrzegał ją jako precyzyjną, nie pustą, lecz bardzo namacalną, praktyczną i brzmiącą właściwie. Spróbujcie jeszcze raz wszystko podsumować. W jaki sposób moglibyście określić prawdę bardziej precyzyjnie? (Zwierzchnictwo omówiło wcześniej prawdę jako kryterium ludzkiego postępowania i ludzkich uczynków oraz oddawania czci Bogu). Czyż nie jest to zwięźle powiedziane? (Tak, jest). Prawda to kryterium ludzkiego postępowania i ludzkich uczynków oraz oddawania czci Bogu. Dlaczego jednak mielibyśmy definiować prawdę jako kryterium? Jak mamy rozumieć to słowo – „kryterium”, w sensie dosłownym? (Jako precyzyjną zasadę). Jako precyzyjną zasadę lub regułę, albo też moglibyśmy powiedzieć, że jest to przepis. A zatem do czego odnosi się „kryterium”? (Do standardu). Odnosi się do standardu, do precyzyjnej reguły i zasady. Tym właśnie jest kryterium. Kryterium ludzkiego postępowania i ludzkich uczynków oraz oddawania czci Bogu – jeśli te definicje są właściwe, to do czego odnosi się właśnie to kryterium? Do czego odnosi się w tym kontekście? Jak zdefiniowaliśmy to wcześniej, chodzi o kryterium ludzkiego postępowania i ludzkich uczynków oraz oddawania czci Bogu. To jest prawda. Gdyby ktoś przeczytał to zdanie, czy mógłby pomyśleć: „Nasza tradycyjna kultura także jest prawdą”? Czy możemy to uwzględnić w kategorii prawdy? (Nie, nie możemy). Nie możemy. Czy ktoś mógłby powiedzieć, że „Mamy wniosek z badań akademickich, który stanowi prawdę”, lub „Nasz naród ma kulturę lub doświadczenie albo przestrzega dobrej zasady moralnej i one też stanowią prawdę”? Czy prawda może zostać określona w taki sposób? (Nie, nie może). Dlaczego nie możemy posłużyć się takimi stwierdzeniami, by określić prawdę? Dlaczego mówimy, że te kwestie nie mają nic wspólnego z prawdą? (Nie mają one nic wspólnego z oddawaniem czci Bogu). Właśnie. One odnoszą się do zachowania, ale nie do oddawania czci Bogu. Czego dotyczą te zachowania? Jakie obowiązują dla nich reguły i standardy? Dotyczą dobrego postępowania, które pochodzi od szatana. Nie ma ono związku z oddawaniem czci Bogu, lecz oznacza oddawanie czci szatanowi i stawanie w jego obranie. To zbiór maksym lub kultura zachowania, które zostały sformułowane na podstawie ludzkich wyobrażeń i pojęć oraz tego, co ludzie uważają za przestrzeganie zasad moralnych lub dobre zachowanie. Nie ma w nich prawdy, nie oddajesz nimi czci Bogu, one nie mają z tym nic wspólnego.
Chińczycy zebrali w całość tradycyjną kulturę, która jest odpowiednia jedynie dla Chińczyków i której ludzie Zachodu nie mogą zaakceptować. Ludzie Zachodu mają własnych bohaterów narodowych, narodowe poczucie uczciwości moralnej i kulturę narodową, ale gdyby przyszło im przenieść swoją kulturę na Wschód, to czy tamtejsi ludzie by ją zaakceptowali? (Nie, nie zaakceptowaliby jej). Oni także nie zostaliby zaakceptowani. A zatem, choć kultury te i tradycje są postrzegane przez ludzi jako bardzo wartościowe i szlachetne, to czy istnieje jakikolwiek związek między nimi a prawdą? (Nie, nie istnieje). Nie ma takiego związku. Na przykład, według pewnej tradycyjnej kultury Wschodu, sowy są zwierzętami, które przynoszą nieszczęście. Co mówią ludzie? „Nie bój się pohukiwania sowy, bój się jej śmiechu. Usłysz go, a na pewno wydarzą się złe rzeczy”. W tradycyjnej kulturze Wschodu sowy są postrzegane jako pechowe i złowróżbne. A więc czy ludzie Wschodu lubią te „pechowe” zwierzęta? (Nie, nie lubią ich). A na czym ta niechęć się opiera? Opiera się ona na tradycyjnej kulturze Wschodu i na tym, co jest przekazywane z pokolenia na pokolenie: „Usłyszenie nawoływania sowy zwiastuje śmierć w rodzinie”. Może to być prawo określone przez ludzi lub ludzkie wyobrażenie albo też zbieg okoliczności, który kiedyś nastąpił, i od tej pory ludzie w głębi serca wierzą, że sowy są złe. Myślą, że nikt nie powinien oddawać im czci ani traktować ich jako zwierząt przynoszących szczęście i że gdy się zobaczy sowę, należy ją szybko odgonić i nie witać jej z radością. Czy nie jest to swego rodzaju kultura? (Tak). Niezależnie od tego, czy taka kultura jest pozytywna, czy negatywna, jest to rodzaj ludowego dziedzictwa. Na razie nie rozmawiajmy o tym, czy jest to słuszne, czy nie, i po prostu powiedzmy sobie, że tego rodzaju kultura jest całkowicie popierana przez każdą osobę na Wschodzie, szczególnie w Chinach. Tam każdy w głębi serca wierzy, że sowy są złe i przynoszą nieszczęście, i gdy tylko ktoś jakąś zobaczy, stara się czym prędzej uniknąć spotkania z nią. Jednakże na Zachodzie niektórzy wierzą, że sowy to zwierzęta przynoszące szczęście, i wykorzystują posągi oraz obrazy sów jako dekoracje. Także mnóstwo haftowanych dzieł i totemów ma wzory sów i są one traktowane jako zwierzęta przynoszące szczęście. Ale co to w ogóle znaczy, być zwierzęciem przynoszącym szczęście? Oznacza to, że takie zwierzę może przynieść pomyślność i że ten, kto je usłyszy lub zobaczy, nie doświadczy nieszczęścia. Jest to pewnego rodzaju tradycyjna kultura popularna na Zachodzie. Nie będziemy rozsądzać, która z tych kultur jest słuszna, a która nie; nie będziemy tego oceniać. Jednakże przykład ten uzmysławia nam, że to samo zwierzę stworzone przez Boga podlega różnym poglądom i pojęciom na Wschodzie i Zachodzie, które dodatkowo są całkowicie rozbieżne. Ludzie Wschodu nie postrzegają spotkania sowy jako czegoś dobrego i niezależnie od tego, czy sowa się śmieje, czy pohukuje, nie jest postrzegana jako dobry zwiastun. Tymczasem ludzie Zachodu uważają, że niezależnie od tego, czy sowa pohukuje, czy się śmieje, przynosi szczęście, a nawet samo zauważenie jej może zapowiadać pomyślność – a więc są to zwierzęta zwiastujące szczęście. Te dwa punkty widzenia i podejścia do sów wywodzą się z tradycyjnej kultury: jednej, według której sowy są pechowe, i drugiej, która postrzega je jako przynoszące szczęście. Patrząc na to teraz, które z tych podejść jest zgodne z prawdą, a które nie? (Żadne z nich nie jest zgodne z prawdą). Na czym opieracie to stwierdzenie? (Żaden z tych poglądów nie pochodzi od Boga). Zgadza się. Gdy ludzie mówią, że sowy są zwierzętami, które przynoszą nieszczęście, na czym się opierają? Na tradycyjnej kulturze Wschodu. To, czy coś przynosi szczęście lub nieszczęście albo zwiastuje katastrofę, pecha bądź pomyślność, oceniane jest zgodnie z tradycyjną kulturą. Jest to sposób patrzenia na sprawy wywodzący się z wyobrażeń i pojęć, na podstawie których tego typu kultura powstaje. Ludzie Zachodu uważają, że sowa może przynieść pomyślność i oczywiście jest to nieco lepsze i bardziej postępowe podejście niż traktowanie i postrzeganie tych zwierząt jako pechowych. Dzięki temu ludzie czują, że jest to dobre zwierzę, a przynajmniej zachowują spokój i nie panikują, gdy je zobaczą, co jest lepsze niż przeświadczenie o byciu pechowcem. Lecz co możecie zyskać, rozumiejąc to w ten sposób? Czy sowy faktycznie mogą przynosić szczęście? (Nie, nie mogą). Czy gdybyście przyszli na świat w Chinach, sowy faktycznie mogłyby wpływać na wasz los? Też nie. Co zatem możemy z tego wywnioskować? Niezależnie od tego, czy będziecie wierzyć, że zwierzęta te przynoszą pecha, czy szczęście, jest to jedynie ludzkie przekonanie i wyobrażenie, a nie fakt. Czego to dowodzi? (Że kultura tradycyjna nie jest prawdą). Zgadza się, żadna kultura nie jest prawdą. Jak zatem traktować sowy zgodnie z prawdą? To ma związek z kryterium ludzkiego postępowania i ludzkich uczynków oraz oddawania czci Bogu. Czym będzie kryterium w tym przypadku? Z jakiej perspektywy powinniśmy patrzeć na tę istotę i jak ją traktować, gdy ukaże się naszym oczom, bez względu na to, czy pohukuje, czy się śmieje? Wiąże się to z kryterium. Czym jest to kryterium? (Prawdą). Kryterium to prawda. A jeśli chodzi o to, jak traktować sowę, na czym należy się opierać? (Na słowie Bożym). A co słowo Boże mówi o postępowaniu z takimi stworzeniami? Słowa Boga nie mówią konkretnie: „Musicie traktować sowy właściwie i nie możecie być stronniczy w tej kwestii. Nie możecie mówić, że sowy przynoszą pecha lub szczęście. Sowy należy traktować obiektywnie i sprawiedliwie”. Bóg tak nie powiedział. Zatem na jakiej podstawie należy opierać swoje poglądy na temat sów, tak aby były one zgodne z kryterium, zgodne z prawdą? (Na fakcie, że wszystko stworzył Bóg). Waszą podstawą powinien być fakt, że wszystko stworzył Bóg, oto jest prawda. W rękach Boga wszystko istnieje, bo ma swoją funkcję, misję i wartość. Co jeszcze? (Z perspektywy Boga wszystkie rzeczy są dobre). Zgadza się, wszystkie rzeczy stworzone przez Boga są dobre, ich istnienie ma swoją wartość i muszą one istnieć. To, co pochodzi od Boga i zostało przez Niego stworzone, nigdy nie będzie niepotrzebne. Ale co oznacza to sformułowanie: „nigdy nie będzie niepotrzebne”? Oznacza to, że nie będzie losowo przynosić ludziom nieszczęścia. Czy mała sowa naprawdę mogłaby losowo przynosić nieszczęście? Czy to nie uczyniłoby jej zbyt potężną? Co stoi wyżej w hierarchii: człowiek czy sowa? Ludzie są zarządcami wszystkich rzeczy, a dokładniej mówiąc, kontrolują losy sów i mogliby bez trudu wszystkie je wytępić. Sowy nie mają wpływu na los człowieka. Jak zatem traktować tę istotę w sposób zgodny z prawdą? Zgodnie ze słowami Bożymi. Wszystkie rzeczy, różne istoty oraz ludzi stworzył Bóg. Sowy to stworzenia, a więc powinniśmy podchodzić do nich tak, jak podchodzimy do wszystkich istot stworzonych. Po pierwsze, nie możemy bezmyślnie gwałcić praw warunkujących ich przetrwanie. Na przykład zwyczajem i cechą charakterystyczną sów jest spanie w ciągu dnia, a polowanie i aktywność w nocy. Jeśli natkniecie się na ranną sowę i łaskawie ją przygarniecie, jak należy ją traktować? (Zgodnie z jej zwyczajami). Zgadza się, należy przestrzegać praw, według których ona żyje. Nie powinniśmy zmuszać jej, by spała w nocy, karmiąc ją tabletkami nasennymi, jeśli nie śpi. Tak nie można. Jeśli w nocy zawsze hałasuje i zakłóca wasz odpoczynek, możecie przenieść ją gdzieś, gdzie nie będzie przeszkadzać, ale nie możecie naruszać praw, według których żyje, ani zaburzać jej sposobu przetrwania. Czy nie jest to właściwy sposób obchodzenia się z sową? (Tak). Takie powinno być wasze podejście do wszystkiego, co stworzył Bóg. Po pierwsze, należy mieć właściwe podejście. Cokolwiek robisz, to powinien być twój pierwszy krok. Po drugie, aby twoje działania były zgodne z prawdą, kiedy coś robisz lub załatwiasz jakieś sprawy, musisz wcielić to właściwe podejście w życie. Oto są kryteria. Kryteria to, mówiąc najprościej, precyzyjne reguły i prawa. Na przykład, gdy kot widzi mysz, chce ją złapać. Powiedzmy, że uważacie, że myszy także stworzył Bóg, i chcecie powstrzymać kota przed ich łapaniem – czy jest w tym coś złego? (Tak). Co myślicie o takiej postawie? (Narusza ona prawa). Jest to sprzeczne z prawami natury. Niektórzy ludzie, gdy widzą rybę w wodzie, zastanawiają się: „Wszyscy mówią, że ryba nie może żyć bez wody, ale ja zrobię, co tylko się da, by ją wyciągnąć i sprawić, żeby żyła na lądzie”. Wskutek tego ryba umiera na krótko po wyciągnięciu. Jak nazywamy taką sytuację? (To absurd). To jest absurdalne. Czy rozmawiając o sowach, udało wam się mniej więcej zrozumieć, czym są kryteria i na czym one się opierają? (Opierają się one na słowie Bożym). Zgadza się, opierają się na słowie Bożym. Jak więc powinniście potraktować sowę w przyszłości? Gdyby pewnego wieczoru sowa pohukiwała pod waszym oknem, jak powinniście się z nią obejść? Teraz przynajmniej wiemy, że ma prawo pohukiwać i powinniśmy to prawo uszanować. Jeśli jest zbyt hałaśliwa, możecie ją przegonić, ale nie musicie się martwić o to, czy następnego dnia spotka was nieszczęście. Nie ma potrzeby, by tak myśleć, ponieważ los, życie i śmierć człowieka są w rękach Boga i to On sprawuje nad nimi suwerenną władzę. Ludzie nie rozumieją prawdy, więc łatwo uprzedzają się do różnych rzeczy i mogą mieć swoje wyobrażenia i pojęcia, a nawet mogą stać się nieco przesądni. To prowadzi do tego, że mają niewłaściwe poglądy na wiele tematów i nie udaje im się działać w zgodzie z prawdozasadami lub nie są w stanie we wszystkim sprostać kryterium ludzkiego postępowania i ludzkich uczynków oraz oddawania czci Bogu. Co jest tego przyczyną? (Brak zrozumienia prawdy). Przyczyną tego jest brak zrozumienia prawdy.
Kiedy niektórzy ludzie Wschodu mają kontakt z ludźmi Zachodu, dostrzegają ich charakterystyczne cechy – wysokie grzbiety nosa, duże oczy, różne kolory włosów oraz elegancki wygląd – i nieświadomie zaczynają odczuwać wobec nich zazdrość lub podziw. W wyniku ciągłego kontaktu stopniowo przyjmują kulturę Zachodu. Dlaczego są w stanie ją zaakceptować? Z powodu zazdrości w ich sercach oraz pragnienia, by być jak tamci ludzie. Rozumieją, że wygląd jest ustalany przez Boga i nie można go zmienić, ale myślą też, że będą bardziej godni, jeśli będą naśladować zachodni styl życia, na przykład sposób odżywiania, ubierania się, korzystania z różnych rzeczy, a także sposób mówienia i myślenia oraz kulturę. Co sądzicie o takim pomyśle? Czy każdy ma takie myśli? (Tak, każdy). Niektórzy ludzie Wschodu lubią naśladować ludzi Zachodu, a zaczynają to robić od picia kawy. Uważają, że picie herbaty przez ludzi Wschodu jest zbyt proste, więc od ludzi Zachodu uczą się pić kawę. W szczególności niektórzy ludzie Wschodu zauważają, że wielu ludzi Zachodu codziennie rano spieszy się do pracy z kubkami kawy w rękach, i z czasem sami zaczynają tak postępować, czasami nawet gdy w rzeczywistości nie są zajęci. Nazywa się to naśladowaniem. Ludzie ze Wschodu właściwie nie mają takiego zwyczaju, ale uważają, że obyczaje ludzi Zachodu są dobre, wzniosłe i eleganckie. Wierzą, że jeśli nie mają takiego zwyczaju, to muszą go przejąć i naśladować. Sądzą, że jeśli uda im się to zrobić i żyć zgodnie z nim, z pewnością dołączą do grona ludzi Zachodu i staną się tacy jak oni. Jest to rodzaj oddawania czci ludziom Zachodu. Jeśli coś ci się naprawdę podoba, to jak najbardziej możesz się tego uczyć, ale jeśli tylko przyswajasz sobie zwyczaj jako fasadę, żeby imponować innym, to jest to naśladowanie. Jeśli ktoś nie rozumie prawdy, nie będzie miał żadnego kryterium względem niczego, co robi, i będzie jak mucha bez głowy, pozbawiony celu i kierunku. Gdy ludzie Wschodu widzą ludzi Zachodu, uczą się ich zachowań. Gdy zauważą, co jest modne na świecie, również starają się tego nauczyć. Tacy są niewierzący. Jednak jeśli ktoś, kto wierzy w Boga, robi to samo, to kim jest? (To niedowiarek). Właśnie. Czy takie osoby mają jakieś standardy lub zasady, do których się odnoszą, kiedy coś robią? (Nie, nie mają). Nie mają zasad. Dlaczego? Ponieważ wielbią światowe trendy i niegodziwość; nie podziwiają Boga, w głębi serca nie kochają prawdy i nie przyjmują jej ani nie szukają. Wszyscy tacy ludzie to niedowiarkowie. Ponieważ tego typu człowiek ma taką istotę, nawet jeśli w kościele czyta słowo Boże i słucha kazań, i tak nigdy nie znajdzie kryterium ludzkiego postępowania i ludzkich uczynków oraz oddawania czci Bogu. To oznacza, że nigdy nie będzie w stanie posiąść prawdy. Czyż tak nie jest? (Tak jest). Naśladowanie innych w piciu kawy może ujawnić preferencje danej osoby, drogę, którą podąża, oraz zasady, które kierują jej działaniami. Powiedzcie mi, czy picie herbaty jest prawdą? A może picie kawy jest prawdą? (Żadne z nich nie ma związku z prawdą). Zgadza się. Czym zatem jest prawda? Niektórzy mówią: „Wszystko, co pochodzi od Boga, jest prawdą. Słowa Boga, które mówią, że dobrze jest jeść rzeczy sezonowe, są prawdą”. To właściwe rozumowanie. Prawda to kryterium ludzkiego postępowania i ludzkich uczynków oraz oddawania czci Bogu. Co więc obejmuje kryterium postępowania? Odnosi się do każdego aspektu prawdy dotyczącej postępowania. A czym jest kryterium uczynków? Jest to sposób i metoda zajmowania się sprawami. Nie trzeba dodawać, że wszyscy znamy kryterium oddawania czci Bogu. Zakres tego kryterium obejmuje te kwestie, a wszystkie one odnoszą się do prawdy. Załóżmy, że ktoś powie: „Dlaczego nie lubisz herbaty?”, a ty odpowiesz: „Czy to, że nie lubię herbaty, jest sprzeczne z prawdą?”. Inna osoba powie: „Jesteście na Zachodzie, więc dlaczego nie nauczyliście się pić kawy? To takie bezguście nie pić kawy!”, a ty odpowiesz: „Czy próbujesz mnie potępić? Czy nie picie kawy to grzech? Czy „gust” jest prawdą? Ile wart jest gust?”. Jest całkowicie bezwartościowy, czyż nie tak? A szczególnie bezwartościowy jest brak zrozumienia prawdy! Co należy wynieść z tego przykładu? Należy pojąć, jakie poglądy powinno się mieć na temat ludzi, wydarzeń i spraw oraz jak postępować z nimi zgodnie z wymaganiami Boga, aby spełnić Jego standardy. Czego ludzie powinni się nauczyć z tego wszystkiego i czego powinni w tym szukać? Kryterium, którym powinni się kierować w odniesieniu do wszelkich spraw.
Czy myślicie, że kultura tradycyjna lub sentyment narodowy mogą być uznane za „kryterium”? (Nie). Na przykład: „Bycie człowiekiem oznacza, że musisz kochać swój kraj” – czy to jest kryterium? (Nie). „Bycie człowiekiem oznacza, że musisz okazywać szacunek i oddanie rodzicom” – czy to jest kryterium? (Nie). Niektórzy mówią także: „Kobiety muszą być cnotliwe” lub „Kobiety muszą przestrzegać wartości konfucjańskich”, ale czy to są kryteria? (Nie). „Mężczyzna może mieć tylko jedną żonę i musi być wierny” – czy to jest kryterium? Czy to kwalifikuje się jako prawda? (Nie, nie kwalifikuje się). To prawidłowe zachowanie i moralność, podstawowa i fundamentalna zasada człowieczeństwa, ale nie jest to prawda. Jest to zgodne z normami moralnymi i dotyczącymi zachowania zwykłego człowieka, ale czy można to uznać za kryterium? Do czego odnosi się kryterium? (Do prawdy). Kryterium odnosi się do prawdy, a wszystko, co nie stanowi prawdy, nie stanowi także kryterium. Czy rozumiecie? Czy wymagania wobec mężczyzn i kobiet w kulturze tradycyjnej, o których mówiłem, są wymaganiami stawianymi przez Boga? (Nie). Zatem czego Bóg wymaga od mężczyzn? Co mówi Biblia? (Aby pracowali w pocie czoła, by utrzymać swoje rodziny). To jest wymaganie Boga wobec mężczyzn i najbardziej podstawowa rzecz, którą mężczyzna powinien umieć robić. A jakie jest wymaganie Boga wobec kobiet? (Aby ich pragnienia były skierowane ku ich mężom). Ponieważ są to słowa Boga, jest to prawda i ludzie powinni jej przestrzegać. Cokolwiek pochodzi z tradycyjnej kultury ludzkiej lub z moralnych pism, bez względu na to, jak właściwe, nigdy nie jest prawdą. Dlaczego mówię, że nie jest to prawda? (Ponieważ nie są to słowa Boga). To, czego Bóg nie powiedział, z pewnością nie jest prawdą, podobnie jak to, co nie ma nic wspólnego z wymaganiami słowa Bożego. Według jakich standardów ludzie Wschodu określają kobiety? Uważają, że dobra kobieta musi być przede wszystkim łagodna i cnotliwa, kulturalna i wyrafinowana, urocza i drobna, a po ślubie musi troszczyć się o wszystkich w rodzinie, zarówno młodszych, jak i starszych, bez narzekania. Jest po prostu wycieraczką. To jest obraz kobiety stworzony przez ludzi Wschodu. To są standardy, które według nich powinna spełniać kobieta. Przyjrzyjmy się teraz, jakie standardy wobec kobiet mają ludzie Zachodu, czyli jakie postawy kształcą i co popierają poprzez swoje poglądy i idee. Ludzie Zachodu uważają, że kobieta powinna być niezależna, wolna i równa mężczyznom – zasadniczo są to prawa kobiet, za którymi opowiada się Zachód. Prawa te zawierają podstawową definicję i wymagania wobec kobiet, to znaczy, przedstawiają fundamentalną koncepcję stylu życia i wyglądu kobiety. Jaka to koncepcja? Według niej kobieta nie powinna być uległa, godna pożałowania i grzeczna przez cały czas ani nie powinna pełnić roli wycieraczki. Uważają, że to coś złego i że kobieta musi być silna i odważna. To są wymagane standardy wobec kobiet w oczach ludzi Zachodu. Uważają, że kobieta nie musi być jak marionetka, biernie znosząca codzienne trudności i czekająca na to, by ktoś ją ganił lub wydawał jej rozkazy. Uważają, że nie ma potrzeby, aby tak było. Ludzie Zachodu opowiadają się za tym, by kobiety podejmowały inicjatywę, były niezależne i odważne w swoich działaniach. Oczywiście nasze pojmowanie tego może nie być całkowicie zgodne z ich myśleniem, ale to zasadniczo główna różnica między kobietami Wschodu a Zachodu. Który z tych dwóch poglądów jest właściwy? (Żaden z nich nie jest właściwy). Tak naprawdę nie chodzi tu o to, co jest dobre, a co złe. W ramach wschodniego kontekstu społecznego, w takim środowisku, musisz żyć w dany sposób. Czy mogłabyś się zbuntować, gdybyś chciała? Jeśli zbuntujesz się przeciwko rodzinie, ryzykujesz śmiercią. Na Zachodzie możesz żyć jak kobieta Zachodu. Jednak bez względu na to, jak żyjesz, w jakim kontekście społecznym lub w jakim otoczeniu, który pogląd jest zgodny z prawdą? (Żaden z nich nie jest zgodny z prawdą). Żaden z tych poglądów nie jest zgodny z prawdą; oba ją naruszają. Dlaczego to mówię? Ludzie Wschodu oczekują, że kobiety zawsze będą grzeczne, będą ucieleśniały wartości konfucjańskie, będą cnotliwe i delikatne – w jakim celu? Aby łatwo można było je kontrolować. To krzywdząca ideologia, która wyrasta z tradycyjnej kultury Wschodu i w rzeczywistości szkodzi ludziom, ostatecznie sprawiając, że kobiety wiodą życie bez celu i własnych pomysłów. Te kobiety nie wiedzą, co powinny robić, jak to robić ani jakie działania są słuszne, a jakie błędne. Nawet poświęcając swoje życie rodzinie, wciąż czują, że nie zrobiły wystarczająco dużo. Czy jest to rodzaj krzywdy wyrządzanej kobietom? (Tak). Nie stawiają nawet oporu, gdy odbiera się im prawa, które powinny im przysługiwać. Dlaczego się nie sprzeciwiają? Mówią: „Sprzeciwianie się jest błędne, nie jest cnotliwe. Spójrz na tamtą osobę – radzi sobie o wiele lepiej ode mnie i cierpi znacznie bardziej, a mimo to nigdy się nie skarży”. Dlaczego mają taki sposób myślenia? (Są one pod wpływem tradycyjnego myślenia kulturowego). To kultura tradycyjna, która wrosła głęboko w ich umysły i sprawia im wielki ból. W jaki sposób są one w stanie znosić taką udrękę? Doskonale wiedzą, że sprawia im ona ból i wywołuje poczucie bezradności. Wiedzą, że to rani im serce. Jak więc mogą to znosić? Jaki jest tego obiektywny powód? Taki, że jest to ich tło społeczne, więc nie mogą się od niego uwolnić, a jedynie potulnie się z nim zgodzić. Tak też to subiektywnie odczuwają. Nie rozumieją prawdy ani tego, jak kobiety powinny żyć z godnością, jak żyć prawidłowo. Nikt im tego nie powiedział. Jakie według ich wiedzy jest kryterium postępowania i uczynków dotyczące kobiet? To kultura tradycyjna. Myślą, że to, co zostało przekazane przez pokolenia, jest słuszne, a jeśli ktoś to narusza, należy potępić jego sumienie. To jest ich „kryterium”. Ale czy to kryterium jest słuszne, czy też powinno zostać ujęte w cudzysłów? (Tak, powinno). To kryterium nie jest zgodne z prawdą. Bez względu na to, w jakim stopniu czyjeś zachowanie jest pochwalane lub uważane za korzystne pod wpływem takiego myślenia i z takiego punktu widzenia, czy jest to rzeczywiście kryterium? Nie, ponieważ jest to sprzeczne z prawdą i człowieczeństwem. Przez długi czas kobiety Wschodu musiały zajmować się całymi rodzinami i były odpowiedzialne za wszystkie drobne sprawy. Czy to jest sprawiedliwe? (Nie, nie jest). Jak więc mogą to tolerować? Ponieważ ogranicza je takie myślenie i taki punkt widzenia. Ich zdolność do znoszenia tego wskazuje, że w głębi duszy są na osiemdziesiąt procent przekonane, że jest to właściwe i że jeśli tylko wytrwają, to będą w stanie spełnić standardy kultury tradycyjnej. Dlatego właśnie dążą do tego celu, do osiągnięcia tych standardów. Gdyby w głębi duszy uważały, że jest to złe i nie powinny tego robić, że nie jest to zgodne, a wręcz sprzeczne z człowieczeństwem i prawdą, to czy nadal mogłyby tak postępować? (Nie, nie mogłyby). Musiałyby wymyślić sposób, aby uciec od ludzi z ich otoczenia i nie być ich niewolnikami. Ale większość kobiet nie odważyłaby się tego zrobić – co one myślą? Myślą, że mogłyby przeżyć bez swojej społeczności, ale spotkałyby się ze straszliwą stygmatyzacją, gdyby odeszły, i musiałyby zmierzyć się z pewnymi konsekwencjami. Po przemyśleniu wszystkiego dochodzą do wniosku, że gdyby to zrobiły, ich znajomi plotkowaliby o ich braku cnotliwości, społeczeństwo potępiłoby je w pewien sposób i miałoby o nich określoną opinię, co przyniosłoby poważne konsekwencje. W końcu, po przemyśleniu wszystkiego, dochodzą do wniosku, że „Lepiej po prostu to tolerować. W przeciwnym razie ciężar potępienia zmiażdżyłby mnie!”. Takie od pokoleń są kobiety Wschodu. Co muszą znosić w związku z tymi wszystkimi dobrymi uczynkami? Pozbawienie ich ludzkiej godności i ludzkich praw. Czy te myśli i poglądy są zgodne z prawdą? (Nie, nie są). Nie są zgodne z prawdą. Te kobiety zostały pozbawione godności i praw człowieka. Utraciły swoją integralność, przestrzeń do niezależnego życia i myślenia oraz prawo do mówienia i wyrażania własnych pragnień – wszystko robią dla ludzi w domu. Jaki mają w tym cel? Chcą spełnić standardy wymagane od kobiet przez kulturę tradycyjną oraz by inni ludzie je chwalili, nazywając je dobrymi żonami i dobrymi ludźmi. Czyż nie jest to rodzaj tortury? (Tak). Czy ten sposób myślenia jest właściwy, czy wypaczony? (Jest wypaczony). Czy jest zgodny z prawdą? (Nie, nie jest). Bóg stworzył wolną wolę dla ludzkości, a jakie myśli pochodzą z tej wolnej woli? Czy są one zgodne z człowieczeństwem? Muszą one być zgodne przynajmniej z człowieczeństwem. Oprócz tego, Bóg chciał, aby ludzie w trakcie swojego życia mieli trafne poglądy na temat wszystkich ludzi, wydarzeń i spraw oraz właściwie je rozumieli, a następnie, aby wybierali właściwą ścieżkę życia i czczenia Boga. Życie przeżywane w ten sposób jest dane przez Boga i należy się nim cieszyć. Jednak ludzie przez całe to życie są ograniczani, związani i zniekształcani przez te tak zwane kultury tradycyjne i moralne pisma. Kim więc stają się ostatecznie? Stają się marionetkami kultury tradycyjnej. Czyż nie jest to spowodowane tym, że ludzie nie rozumieją prawdy? (Tak, jest). Czy wybralibyście tę drogę w przyszłości? (Nie, ja bym jej nie wybrał). Więc co powinieneś zrobić? Załóżmy, że powiesz: „Będę z nimi walczyć” lub „Nie będę im dłużej służyć. Mam prawa człowieka i własną integralność”. Czy to jest w porządku? (Nie, nie jest). To nie jest w porządku. Jest to popadanie z jednej skrajności w drugą i nie jest to dawanie świadectwa o Bogu ani wychwalanie Go. Jak więc powinniście postępować? (Zgodnie z zasadami). Oczywiście, właściwe jest działanie zgodnie z zasadami. Powinniście traktować wszystkich zgodnie z zasadami: jak braci i siostry, jeśli wierzą w Boga, i jak niewierzących, jeśli nie wierzą. Nie ma potrzeby krzywdzenia siebie, wypaczania swojej integralności lub rezygnowania z godności i praw poprzez poświęcanie swojego życia dla innych. Nie zasługują na to. Jest tylko Jeden na tym świecie, dla którego warto poświęcić swoje życie. Kto to jest? (Bóg). Dlaczego? Ponieważ Bóg jest prawdą, a Jego słowa są kryterium istnienia, postępowania i uczynków człowieka. Dopóki macie Boga i Jego słowa, nie zboczycie z drogi i będziecie właściwie postępować i czynić. Jest to ostateczny efekt, jaki słowa Boga wywierają na kimś, kto został zbawiony.
„Czym jest prawda?” to zbyt obszerny temat. Podaliśmy tylko kilka przykładów, z których jeden dotyczył postępowania z sowami. Jakie były inne przykłady? (Ludzie Wschodu naśladujący ludzi Zachodu pijących kawę). (Standardy wymagane od kobiet na Wschodzie i Zachodzie). Są to najbardziej oczywiste przykłady. A zatem, pomiędzy poglądami ludzi Wschodu i ludzi Zachodu na różne sprawy, które z nich stanowią kryterium? (Żadne z nich). Żadne z nich nie obejmują prawdy, są to ludzkie poglądy i opinie. Dokładniej mówiąc, są to błędne punkty widzenia i fałszywe przekonania. Nie są to kryteria, lecz strategie, teorie i filozofie szatana, które krzywdzą ludzi. Czy po takim omówieniu rozumiecie tę kwestię nieco lepiej? (Tak, rozumiemy). Gdybym wam o tym nie opowiedział, być może pewnego dnia rozważylibyście naśladowanie ludzi Zachodu, zaczęlibyście pić kawę i jeść hamburgery, imitując ich. Czy jest to zgodne z zasadami? Nawet jeśli będziecie jeść zachodnią żywność każdego dnia, na nic się to nie zda. Jeśli nie będziecie dążyć do prawdy, w dalszym ciągu nie będziecie znać kryterium dotyczącego tego, jak postępować. Kluczowe jest to, czy potraficie dążyć do prawdy i działać zgodnie z zasadami – to przyniesie wam korzyści. Czy dzięki mojemu omówieniu tego tematu lepiej zrozumieliście prawdę i kryteria? (Tak, zrozumieliśmy). Czy w tradycyjnych ludzkich kulturach lub kryteriach moralnych jest prawda? (Nie, nie ma). Czy w pismach moralnych jest prawda? (Nie, nie ma). Czy teraz możecie być pewni, że słowa Boga są prawdą? (Tak, możemy). Po potwierdzeniu, że Jego słowa są prawdą, zastanówcie się: jak brzmią słowa Boga? Jakie są zasady, których wymagają Jego słowa? Jakie są kryteria, które Bóg przekazał ludziom? Jak dokładnie powinien postępować człowiek, aby pozostawać w zgodzie ze słowami Boga i jakie są prawidłowe zasady postępowania w tej kwestii? Tego musicie się dowiedzieć, ale na razie to wszystko w tym temacie.
Suplement:
Dzień z życia Xiaoji
Przejdźmy do kolejnego tematu. Czego powinien dotyczyć? Zapewne warto opowiedzieć jakąś historię. Opowieści również poruszają kwestię prawdy i kryteriów ludzkiego postępowania, uczynków oraz oddawania czci Bogu. Posłuchajcie, jak ta historia ma się do prawdy i kryteriów ludzkiego postępowania. Opowiada ona o dniu z życia Xiaoji. Naszym bohaterem jest Xiaojia, a mniej więcej w jakich ramach czasowych rozgrywa się ta historia? (Jednego dnia). Rozgrywa się ona w ciągu jednego dnia. Ktoś mógłby powiedzieć: „Czy warto w ogóle opowiadać o wydarzeniach z jednego dnia?”. Cóż, to zależy od tego, co ma się do powiedzenia. Jeżeli wszystko sprowadza się do plotek, do dobra i zła, to nie warto o tym opowiadać. Jeżeli jednak dana historia dotyczy prawdy, to nie ma znaczenia, że rozgrywa się w ciągu jednego dnia – nawet wydarzenia dziejące się podczas jednej minuty są warte opowiedzenia, czyż nie? (Zgadza się).
Xiaojia jest kimś, kto z pasją dąży do prawdy i z entuzjazmem spełnia swój obowiązek. Opowieść zaczyna się pewnego ranka, zaraz po tym, jak Xiaojia wstał z łóżka. Po lekturze słowa Bożego i praktykowaniu ćwiczeń duchowych udał się na śniadanie, gdzie nałożył sobie miskę owsianki i trochę warzyw. Po chwili zauważył jajka i pomyślał: „Powinienem wziąć ze dwa – dwa jajka dziennie wystarczą, by się pożywić”. Lecz gdy tylko po nie sięgnął, zawahał się: „Wziąć dwa czy jedno? Inni nie powinni zobaczyć, że biorę dwa jajka. To zbytnie łakomstwo, jeszcze pomyślą, że jestem żarłokiem. Lepiej wezmę tylko jedno”. I cofnął rękę, po czym wyciągnął ją ponownie i wziął jajko. Wówczas ktoś inny podszedł, by nałożyć sobie jajko, a wtedy serce Xiaojia podskoczyło. Pomyślał: „Właściwie najlepiej w ogóle nie jeść jajek. Mam owsiankę, warzywa i kilka bułeczek na parze – takie śniadanie w zupełności mi wystarczy. Nie powinienem być taki łakomy. I po co w ogóle chcieć jeść jajka? Byłoby okropnie, gdyby inni mnie zobaczyli. Przecież to byłby hedonizm!? Nie zjem ani jednego jajka”. Z tą myślą Xiaojia odłożył jajko i kilka minut później, skończywszy śniadanie, przystąpił do wykonywania swojego obowiązku. Zajął się bieżącymi zadaniami i kończył jedno za drugim. Czas szybko upływał i w mgnieniu oka wybiła godzina lunchu. Wszyscy poszli jeść, Xiaojia tymczasem spojrzał na zegarek i zobaczył, że jest 12:40. Pomyślał: „Chwileczkę. Nie powinienem pędzić na lunch, gdy wszyscy inni to robią. Jeżeli pójdę razem ze wszystkimi, to czyż nie będę taki sam jak oni i nie wyjdę na żarłoka? Zaczekam jeszcze trochę”. Xiaojia pracował więc dalej, lecz wkrótce zaczęło mu burczeć w żołądku. Złapał się za brzuch i z roztargnieniem wpatrywał w komputer, myśląc: „Umieram z głodu! Co jest dzisiaj na lunch? Może mięso? Cudownie byłoby zjeść trochę mięsa!”. Gdy tak myślał, dalej burczało mu w brzuchu i z wielkim trudem dotrwał do momentu, aż wszyscy wrócili z lunchu. Ktoś powiedział do niego: „Dlaczego nie poszedłeś na lunch? Pospiesz się, bo jedzenie stygnie”. Xiaojia odpowiedział: „Bez obaw. Jeszcze nie skończyłem pracy. Pójdę, gdy dokończę”. „Czy nie lepiej byłoby dokończyć po jedzeniu?” „Nie ma o czym mówić. Zaraz skończę”. Xiaojia przetrzymał więc głód i pracował dalej. Tak naprawdę był już bardzo głodny i wcale nie miał chęci do pracy, lecz mimo to wytrwał i dalej utrzymywał pozory. Po pewnym czasie ponownie spojrzał na zegarek, zobaczył, że jest 13:30 i pomyślał: „Wystarczy. Powinienem już iść na lunch”. I gdy już miał zamiar wstać i pójść coś zjeść, jedna z sióstr przyniosła mu tacę z jedzeniem i powiedziała: „Jest bardzo późno! Dlaczego nie poszedłeś na lunch? Nieważne, jak bardzo jesteś zajęty – musisz jeść. Jeżeli nie będziesz jadł regularnie, nabawisz się problemów żołądkowych”. Xiaojia odpowiedział: „Bez obaw, zjem, gdy skończę”. A ona na to: „Nie musisz nigdzie iść. Przyniosłam ci lunch, więc zjedz go szybko”. „Po co ten pośpiech? Nawet nie jestem jeszcze głodny”. Gdy tylko wypowiedział te słowa, jego żołądek wydał odgłos niczym uderzenie grzmotu. Xiaojia złapał się za brzuch, uśmiechnął się zmieszany i powiedział do siostry: „Następnym razem nie zawracaj sobie głowy przynoszeniem mi jedzenia”. „Ale jeżeli tego nie uczynię, jedzenie wystygnie i trzeba będzie je znów podgrzewać. Już raz było odgrzewane”. „Dobrze, w takim razie bardzo dziękuję!” – Xiaojia, z cieknącą ślinką, wziął swój posiłek od siostry. Zerknął na tacę i ucieszył się: były na niej dwie bułeczki na parze, warzywa, mięso i zupa. Gdy Xiaojia ujrzał bułeczki, w jego głowie pojawiła się nowa myśl i powiedział siostrze: „Nie mogę zjeść aż dwóch bułeczek. Ostatnio jestem bardzo zajęty, źle sypiam i nie mam apetytu. Dawanie mi aż dwóch bułeczek to marnotrawstwo. Zabierz jedną”. „Nie ma sprawy. Po prostu zostaw ją, jeżeli nie dasz rady jej zjeść” – odpowiedziała siostra, po czym wyszła. Xiaojia pomyślał: „Muszę się pospieszyć, umieram z głodu”. Rozglądając się, czy nikogo nie ma w pobliżu, nadal lekko zakłopotany, podniósł miskę do ust i ostrożnie upił łyk. Potem popatrzył na mięso, myśląc: „Wow! Duszoną wieprzowinę wyczuję na kilometr. Nie mogę jednak zjeść jej od razu, muszę zacząć od warzyw. Jeśli zaspokoję głód warzywami, zjem mniej mięsa, inaczej pożarłbym pół miski, a przecież byłoby to żenujące!”. Zastanowił się chwilę i tak właśnie uczynił. Przeżuł gotowane na parze bułeczki oraz warzywa i wypił zupę. Jedząc, poczuł, że ma ochotę na odrobinę mięsa, więc nałożył sobie kawałek duszonej wieprzowiny. Podniósł go do ust, zamknął oczy i powoli się nim delektował: „Pyszne! Mięso jest naprawdę wyśmienite, ale nie mogę zjeść go zbyt dużo. Wystarczy jeden kęs, a po nim zjem więcej warzyw i zupy”. Dalej jadł bułeczki, lecz jednocześnie wpatrywał się w mięso z myślą: „Może powinienem je zjeść? Jest takie dobre, że naprawdę szkoda byłoby je zostawić”. Znów zaczęła cieknąć mu ślinka i pomyślał: „Już wiem! Rozdrobnię bułeczki i będę je maczać w bulionie. Czyż to nie to samo, co jedzenie mięsa? Tym sposobem inni zobaczą, że nie jem mięsa, a tymczasem ja będę czuł jego smak. Wspaniały pomysł!”. Z tą myślą umoczył w bulionie kawałek bułeczki, po czym wyłowił ją i zjadł, stwierdzając, że jest pyszna i smakuje niemal dokładnie tak, jak mięso. Po chwili Xiaojia rozdrobnił całą bułeczkę, maczając ją w bulionie… W niecałe dziesięć minut zjadł wszystko, razem z zupą. Spożył tylko jedną bułeczkę, pohamowując się i powstrzymując chęć zjedzenia drugiej. Skończywszy wszystkie dania, tak jak to sobie zaplanował, Xiaojia był dość najedzony i pomyślał, że więcej mu nie trzeba. Wówczas zaczął się zastanawiać: „Właściwie nie wypada jeść tak szybko, jakbym umierał z głodu. Owszem, byłem dość głodny, ale ludzie nie powinni mnie takim widzieć. Muszę jeść powoli. Lecz co mam uczynić teraz, gdy już skończyłem posiłek? Cóż, mam pewien pomysł. Odeślę to, co zostało, za dziesięć minut”. Wpatrywał się w tarczę zegarka: „Pięć minut… dziesięć… piętnaście… No dobrze, jest 14:00. Doskonale, odeślę to!”. I zadowolony odesłał resztę duszonej wieprzowiny i bułeczkę.
Xiaojia wrócił do pracy po 14:00. Jego bracia i siostry udali się na popołudniową przerwę, a on sam nie miał nic do roboty, więc bardzo się nudził. Pomyślał: „Czy i ja nie powinienem się zdrzemnąć? Zawsze dobrze jest uciąć sobie drzemkę po jedzeniu. Ale jak to będzie o mnie świadczyło, jeżeli będę spał w tym samym czasie, co inni? Nie mogę spać. Muszę wytrzymać. Ale co zrobić, by nie zasnąć? Nie potrafiłbym spać na stojąco, ale jeśli będę cały czas stał, to mógłbym przestraszyć kogoś, kto nagle wszedłby do pomieszczenia. Nie, nie mogę stać. W takim razie po prostu usiądę przed komputerem. Ludzie będą myśleli, że pracuję, a ja tak naprawdę zrobię sobie przerwę. To świetne rozwiązanie”. Xiaojia usiadł więc w naturalnej pozycji przed komputerem, wpatrując się w niego pustym wzrokiem, lecz po pięciu minutach zasnął i zaczął chrapać, z głową na klawiaturze. Czterdzieści minut później Xiaojia nagle ocknął się z głębokiego snu i podskoczył: „Czy ja stoję? Jak to się stało, że zasnąłem?”. Spojrzał na zegarek, zobaczył, że robi się późno, i poszedł umyć twarz, póki nikogo nie było. Ujrzawszy swoją twarz w łazience, wykrzyknął: „O nie! Na całej twarzy mam odciśnięcia od klawiatury! Nie mogę się tak pokazać!”. Pospiesznie wyszorował twarz, trąc ją i poklepując, przez co spędził dłuższą chwilę w toalecie. Następnie spojrzał w lustro i widząc, że odciski po klawiaturze niemal zniknęły, ucieszył się w duchu: „Nikt ich nie zauważy, chyba że naprawdę będzie się wpatrywał”. Potem przeczesał włosy i poprawił kołnierzyk, nagle dostrzegając, że jest on nieco zatłuszczony, a po bliższym przyjrzeniu się swojej jasnej koszuli stwierdził, że również mankiety są przybrudzone. Pomyślał: „Od kilku dni nie prałem ani nie zmieniałem ubrań, lecz rezygnacja z prania niesie za sobą pewne korzyści. Odrobina brudu jeszcze nikomu nie zaszkodziła, nie przeszkadzają mi takie drobne zabrudzenia. A zresztą, czyż odrobina niechlujstwa nie nadaje mi bardziej uduchowionego wyglądu?”. Wywinął kołnierzyk i mankiety koszuli oraz podwinął rękawy marynarki, odsłaniając wszystkie brudne miejsca. Rozchmurzył się i spokojnym krokiem wyszedł z toalety, bardzo zadowolony z siebie. Po pewnym czasie większość ludzi wróciła na swoje miejsca i zajęła się pracą. Zobaczywszy ich, Xiaojia powiedział: „Nie drzemaliście zbyt długo! Możecie naprawdę cierpieć i zapłacić cenę! Ja w ogóle nie spałem, przymknąłem tylko na chwilę oczy, a potem obmyłem twarz wodą. Inaczej w ogóle nie miałbym energii”. Nikt mu nie odpowiedział. Nudziło mu się, więc i on zabrał się do pracy. Jako że zjadł na lunch tak dużo zupy, nieustannie czuł potrzebę skorzystania z toalety, lecz powstrzymywała go myśl: „Jeśli pójdę do łazienki, czyż ludzie nie uznają mnie za lenia? Nie chcę mieć złej reputacji, więc zostanę”. Wytrwał zatem, aż w końcu ktoś inny poszedł do toalety i Xiaojia dostrzegł w tym swoją szansę. Szybko ustawił się w kolejce, myśląc: „Wspaniale jest po prostu podążać za tłumem, bo wówczas nikt nic nie powie na mój temat”.
To było pracowite popołudnie. Xiaojia zrobił bardzo wiele, rozmawiając z różnymi ludźmi i zadając pytania rozmaitym osobom, poszukując zasobów i wykonując wszelkiego rodzaju zadania związane z jego obowiązkami. Po całej tej gonitwie w końcu przyszła pora na obiad. Tym razem Xiaojia przyszedł tylko odrobinę później niż inni, ale skończył jeść niemal o czasie. Poobiedni czas to dla Xiaoji najszczęśliwsza pora dnia: to bowiem jedyny moment, gdy może on bez wyrzutów sumienia i nie obawiając się krytyki ze strony innych, ze spokojnym sercem delektować się filiżanką ulubionej kawy. Z czego to wynika? Z tego, że zawsze miał on wystarczająco dużo całkowicie uzasadnionych w oczach innych ludzi powodów, dla których musiał napić się kawy. Dlatego była to jego ulubiona pora. Przyrządzając kawę, mruczał do siebie: „Ech, wygląda na to, że dziś znów zostanę po godzinach. Nie wiem nawet do której. Zobaczę, na jak długo kawa postawi mnie na nogi”. Z hukiem postawił świeżo zaparzoną kawę na stole, jakby chciał wszystkim powiedzieć: „No i co? Piję sobie kawę i co mi zrobicie?”. Spojrzał na ludzi wokół. Nikt na niego nie patrzył, mimo to on nonszalancko podniósł filiżankę i wziął łyk kawy, myśląc: „Mówi się, że kawa jest smaczna, i rzeczywiście tak jest. Każdego dnia smakuje inaczej, dostarczając innych doznań. Jest wspaniała!”. Z radością popijał swoją kawę, później zaś zaczął beznamiętnie rozglądać się za zadaniami na wieczór. Właściwie nie miał żadnych konkretnych celów do zrealizowania i czuł się wyczerpany po ciężkim dniu, lecz zmusił się do dalszej pracy. Nie mógł sobie pozwolić, żeby przysnąć i żeby inni dostrzegli jego zmęczenie czy też pobieżne, nieodpowiedzialne lub lekceważące podejście do własnej pracy i obowiązku. Wziął się w garść i usiadł przy komputerze, by kontynuować pracę, rzecz jasna pijąc kawę za kawą. Im więcej jej pił, tym bardziej się rozbudzał i tym mniej był senny. Xiaojia od czasu do czasu zerkał na zegarek: „Jest po 1:00, ale nie mogę położyć się spać, bowiem moim celem jest dotrwać do 3:00. Nawet o 2:50 nie będę mógł pójść spać, gdyż oznaczałoby to złamanie obietnicy i nie miałbym przed Bogiem żadnego wytłumaczenia. Istota stworzona powinna dotrzymywać takich obietnic, muszę więc wywiązać się z mojej. Powiedziałem, że położę się o 3:00 i tak zrobię, nawet jeśli będę musiał wypić mnóstwo kawy”. Xiaojia pił więc kolejne kawy i walczył ze zmęczeniem, mentalnie zmuszając się do pracy i kontrolując. O 3:00 Xiaojia miał wykonać ważne zadanie, sięgnął więc po telefon i wysłał wiadomość o następującej treści: „Siostro taka a taka, z tej strony Xiaojia. Piszę w ważnej sprawie: pragnę przypomnieć ci o spotkaniu grupy, które odbędzie się jutro rano o godzinie 10:00. Obecność jest obowiązkowa i nie wolno ci się spóźnić”. Podpisano: „Xiaojia”. Wysławszy wiadomość, poczuł ulgę, lecz jednocześnie pomyślał: „Co będzie, jeżeli ona jej nie odbierze? Czy wie, że wysłałem jej wiadomość? Nie mogę jeszcze położyć się spać. Muszę poczekać na odpowiedź”. Po upływie pół godziny odpowiedź wciąż nie nadeszła i Xiaojia pomyślał: „Może śpi? Dlaczego tak wcześnie się położyła? Jakie to marnotrawstwo czasu”. Czekał, aż o 3:50 siostra odpisała: „Pamiętam o jutrzejszym spotkaniu o 10:00. Mam nadzieję, że ty też o nim nie zapomniałeś i przyjdziesz punktualnie”. Xiaojia odczytał wiadomość i pomyślał: „Cóż to za osoba? Jak to możliwe, że chodzi spać później niż ja?”. Dłużej nie mógł już jednak wytrzymać. „Koniec z kawą! Jeżeli wypiję jeszcze odrobinę, w ogóle dziś nie zasnę. Muszę się położyć, bo wstaję o 5.30, a najpóźniej o 6:00. Nie mogę przyjść później niż inni bracia i siostry, ponieważ gdy tylko wstaną, muszą ujrzeć, jak się modlę, czytam słowa Boże i słucham kazań. Dlatego nie mogę zaspać. To przez tę wiadomość nie mogłem się wcześniej położyć. Nie ma to jednak znaczenia, bo inni wiedzą, że pracowałem do późna. Osiągnąłem swój cel, a jutro postaram się zasnąć przed 4:00”. Kiedy Xiaojia próbował o tym myśleć, czuł się do tego stopnia zamroczony, że po powrocie do pokoju nawet się nie rozebrał. Opadł na łóżko w półśnie, lecz wciąż usiłował zapamiętać, by rano nie jeść jajek, na obiad zjeść tylko jedną bułeczkę na parze, nie spożywać duszonej wieprzowiny, położyć się spać o 3:00, wysłać wiadomości… Xiaojia rozmyślał i rozmyślał, aż w końcu zastygł w bezruchu, zasypiając ze zmęczenia, z wyczerpania, pogrążony w marzeniach i złudzeniach. Tak wyglądał dzień z życia Xiaoji.
Powiedzcie Mi, o czym opowiada ta historia? Czy takie ciągłe udawactwo nie było męczące dla Xiaoji? (Było). Gdyby roboty wykonywały przez cały dzień te same czynności, nie zmęczyłyby się, ponieważ nie mają umysłu ani świadomości – dla ludzi jest to jednak wyczerpujące. Dlaczego Xiaojia tak żył, skoro go to wyczerpywało? Dlaczego tak postępował? Czy miał jakiś plan? (Tak, miał). Co było osią tego planu? (Popisywanie się przed innymi). Czy Xiaojia miał z tego jakąś korzyść? (Mógł wzbudzić w ludziach podziw). Rzeczywiście, mógł wzbudzić w ludziach podziw. Czy postawa Xiaoji z czymś wam się kojarzy? Jacy ludzie zachowują się w ten sposób? (Faryzeusze). Właśnie. Faryzeusze dobre zachowania, a także te zachowania i praktyki, które są zgodne z ludzkimi wyobrażeniami, prezentują przed innymi, by dobrze wypaść i zdobyć uwielbienie. Wykorzystują tę metodę, by osiągnąć swój cel, jakim jest wprowadzenie ludzi w błąd. Jaka jest zasadnicza natura owego udawactwa i wszelkiego rodzaju dobrych zachowań służących popisaniu się przed innymi? To pozory, oszustwo, wprowadzanie w błąd – czy coś jeszcze? (Fałszywe uduchowienie). Ile wydarzeń składających się na dzień Xiaoji wiązało się ze skłonnościami i ile z nich jest charakterystycznych dla ludzi zdolnych do fałszu? Jedzenie jajek, bułeczek na parze, duszonej wieprzowiny, a także picie kawy. Wszystko to są rzeczy zewnętrzne, lecz jaką istotę jesteś w stanie w nich dostrzec? Pozory i samokontrolę. Pozory czego? (Cierpienia). Czy ludzie postrzegają cierpienie jako coś dobrego, czy złego? (Jako coś dobrego). Cierpienie to dobre zachowanie, które wszyscy wysoko cenią. Czym ono jest w oczach ludzi? Praktykowaniem prawdy. Zatem Xiaojia nie zawahał się cierpieć i zapłacić ceny. Na czym polegało jego cierpienie? Na niejedzeniu smacznych potraw, pracy do późna, wczesnym wstawaniu i dyscyplinowaniu swojego ciała. Jaka jest natura tego rodzaju cierpień? One wszystkie są pozorne. Xiaojia wcale nie cierpiał dla prawdy czy sprawiedliwości, lecz po to, by zyskać szacunek, uwielbienie, dobrą reputację i prestiż. Czy cierpiał za prawdę? (Nie). Które z czynów Xiaoji były zgodne z prawdozasadami i czy przeciwstawił się on samemu sobie i odsunął na bok osobiste korzyści w imię prawdy? Czy cokolwiek z tego uczynił? (Nie). Jakiej natury było jego cierpienie? Czy było to wcielanie prawdy w życie? Czy był to zewnętrzny przejaw jego miłości do prawdy? (Nie). Więc cóż to było? (Hipokryzja). Były to: hipokryzja, niechęć do prawdy, oszustwo, pozory, fałsz i wprowadzanie w błąd; czyny i decyzje Xiaoji opierały się wyłącznie na jego własnych wyobrażeniach i pojęciach, koncentrowały się tylko wokół jego własnych korzyści i nie miały nic wspólnego z prawdą. Wcale nie poszukiwał on prawdy, a zatem i jego czyny jej nie stanowiły; nie tylko nie miały z nią nic wspólnego – były całkowicie sprzeczne ze zwykłymi ludzkimi potrzebami ukrytymi w głębi jego serca. Czy jedzenie jajek jest grzechem? (Nie, nie jest). Xiaojia jednak uważał to za oznakę łakomstwa. Jajka to pokarm, który Bóg stworzył dla człowieka. Jeżeli stać cię na to, by je jeść, to nie jest to łakomstwo; łakomy jesteś wtedy, gdy nie masz takiej możliwości i kradniesz oraz zjadasz jajka należące do innych. Jak Xiaojia zdefiniował tę kwestię? Uważał on, że jedzenie jajek to przejaw łakomstwa – tym bardziej, gdy widzą to inni. Jego zdaniem nie byłoby mowy o łakomstwie, gdyby mógł jeść jajka bez niczyjej wiedzy, za plecami innych. Jaką miarą mierzył on łakomstwo? Wszystko zależało od tego, czy inni je widzieli. Czy Xiaojia opierał się na słowach Boga? Nie, był to jego osobisty pogląd. Czy inni ludzie rzeczywiście mają jakieś przemyślenia lub poglądy na temat jedzenia jajek? (Nie, nie mają). To była czysta teoria zmyślona przez Xiaojię. Był on przekonany, że jedzenie jajek na śniadanie to oznaka łakomstwa, dogadzania sobie i troski o ciało. Czy zatem zgodnie z jego poglądem wszyscy ci, którzy jedzą jajka, dogadzają sobie i troszczą się o ciało? W domyśle oznaczało to: „Gdy jecie jajka, troszczycie się o ciało. Ja tego nie czynię, potrafię się pohamować i nie jem jajek. Możesz postawić mi jajka przed nosem, a ja i tak odłożę je z powrotem, nawet jeżeli już wziąłem je do ręki. Oto moja stanowczość i determinacja, oto jak bardzo kocham prawdę. Czy bylibyście zdolni to uczynić? Jeżeli nie, to znaczy, że nie kochacie prawdy”. Czym była dla Xiaoji owa koncepcja? Miarą dobra i zła. Czyż nie był to fałsz? (Tak). To był fałsz.
Innym zewnętrznym przejawem, jaki wystąpił u Xiaoji, było to, że gdy nadeszła pora lunchu, nie udał się na posiłek. Co zamiast tego uczynił? (Odłożył to na później). Stłumił głód i zwlekał z posiłkiem. Ale dlaczego? (By popisać się przed innymi). Odgrywał pewne przedstawienie przeznaczone dla ludzkich oczu. Co takiego chciał przez to ludziom pokazać i uzmysłowić? To, jak wielkie cierpienie potrafi znieść i jak bardzo w swojej pracy jest sumienny, lojalny, rzetelny i odpowiedzialny! Pragnął, by ludzie zobaczyli, jaki z niego nadczłowiek! Osiągnąłby wówczas swój cel; takiej oceny pragnął. Ile ona dla niego znaczyła? Była jego życiem, jego siłą napędową. Czy na tym polega miłowanie prawdy? (Nie). Co lubią czynić ludzie tego pokroju? Śmiało się popisują, knują, snują intrygi i oszukują innych, nakładając maskę i demonstrując, jak bardzo potrafią cierpieć, za co słyszą od ludzi komentarze w rodzaju: „Ty naprawdę potrafisz znosić cierpienie. Autentycznie kochasz Boga i lojalnie spełniasz swój obowiązek”. Ktoś taki bez wahania stosuje grę pozorów i sztuczki, chcąc ukryć fakty oraz oszukać Boga i innych ludzi, a wszystko po to, by usłyszeć dobre słowo czy przychylną ocenę. Jaki to rodzaj usposobienia? (Niegodziwość). To niegodziwe usposobienie. Ludzie tego pokroju dobrze udają, odgrywają przedstawienia i nabierają innych! Jaki to problem spokojnie pójść zjeść posiłek? Wszystkie żywe istoty jedzą. Czy grzechem jest jeść o czasie? Czy grzeszy ten, kto szuka czegoś do zjedzenia, gdy jest głodny? (Nie, to nie jest grzech). To fizyczna, uzasadniona potrzeba. Tacy ludzie uważają jednak wszystkie uzasadnione potrzeby za bezzasadne i potępiają je. Co oni propagują? Ciągłe dyscyplinowanie ciała, ukrywanie faktów i przywdziewanie maski. Wszystko po to, by pokazać innym, jak cierpią, jak powstrzymują się od wygód, płacą każdą cenę i poświęcają swojej pracy czas, energię i wszystko, co mają. Właśnie to pragną pokazać ludziom. Czy rzeczywiście to czynią? Nie. Oni tylko wprowadzają innych w błąd, stwarzając fałszywe pozory, co stanowi zewnętrzny przejaw ich niegodziwego usposobienia. Zadają sobie tyle trudu z powodu czegoś tak nieistotnego jak spożycie posiłku – cóż to za ludzie? Czy tak powinna postępować osoba o zwykłym człowieczeństwie? (Nie). Nie powinna tak postępować. To zbyt podstępne! Czy większość ludzi, usłyszawszy o kimś, kto tak bardzo się popisuje z powodu błahej sprawy, zaakceptowałaby to, czy też poczułaby się zgorszona? (Większość byłaby zgorszona). Czy sami bylibyście zdolni tak postępować? (Czasami). Aż do tego stopnia? (Nie). Trudno jest zapanować nad uczuciem głodu, a jednak niektórzy ludzie są w stanie wytrzymać tego rodzaju cierpienie. Gdybyś poprosił ich, by podporządkowali się słowom Boga, włożyli w nie wysiłek, postępowali według nakreślonych przez nie zasad i mówili szczerze, uznaliby to za zbyt forsowne i trudne. Takim ludziom łatwiej byłoby wstąpić do nieba, niż wyrzec się własnych interesów i dumy, a za to są gotowi, nie bacząc na konsekwencje, odrzucić słowa Boże, postępować zgodnie z własnymi wyobrażeniami i chronić własne cielesne korzyści. Czyż nie jest to zewnętrzny przejaw braku miłości do prawdy? (Jest). To jeden z aspektów.
Jakie inne zewnętrzne przejawy wystąpiły u Xiaoji? Był okropnie śpiący, lecz nie poszedł spać. Powiedz: czyż nie jest rozsądne, aby odczuwając senność, położyć się na chwilę do łóżka lub uciąć sobie krótką drzemkę, po której ma się więcej sił do pracy? (Tak, to rozsądne). To jest rozsądne. Czy ktokolwiek potępiłby Xiaojię za spanie? (Nie). Skoro nikt by go nie potępił, to dlaczego był tak przerażony? Czego się obawiał? (Że coś mu się wymsknie). Zgadza się, bał się, że coś mu się wymsknie. Wyobrażał sobie, że wszyscy darzą go wielkim szacunkiem, uważają za szczególnie odpornego na cierpienie i wyjątkowo pobożnego. Sądził, że gdyby jego prawdziwe oblicze zostało obnażone i wszyscy odkryliby, że wcale taki nie jest, cały jego dobry wizerunek runąłby w gruzach. Nie mógł znieść tej myśli, więc powstrzymywał się nawet od drzemki. Był dla siebie bardzo surowy. Jaki to typ człowieka? Czyż nie cierpi on na chorobę psychiczną? Ludzie tego pokroju często słuchają kazań, czytają Boże słowa i gromadzą się, by je omawiać, zatem jak to możliwe, że nie koncentrują się na prawdzie? Rozważanie prawdozasad przyniesie ci wiele pożytku. Przyjrzyj się słowom Boga: czy zawierają one jakiekolwiek stwierdzenia na temat ludzi ucinających sobie drzemkę? (Nie, nie zawierają). Bóg nie wypowiedział się w tej kwestii, nawet o niej nie wspomniał. Każdy, kto myśli w sposób właściwy zwykłemu człowieczeństwu, powinien wiedzieć, jak do tego podejść. Gdy odczuwa się senność, drzemka jest uzasadniona. To rozsądne, by odpocząć w środku upalnego, letniego dnia. W szczególności część osób starszych musi przespać się chwilę po obiedzie, gdyż ich ciała nie są już tak wydolne, ich poziom energii spada i tak dalej. Nie jest to związane z ich stylem życia, lecz z fizjologicznymi potrzebami. Bóg dał ci świadomość, przytomność oraz reakcje właściwe zwykłemu człowieczeństwu, abyś potrafił dostosować codzienną dietę, wysiłek i odpoczynek do swojej pracy i otoczenia – nie powinieneś się nadwyrężać. Przyjmijmy na przykład, że nie jadasz wystawnych posiłków, mawiając przy tym: „Bóg nie pozwala ludziom jeść smacznych potraw; gdyby nieustannie to czynili, staliby się łakomi”. Bóg nigdy czegoś takiego nie powiedział i nie stawia ludziom takich wymagań. Jednakże Xiaojia żywił właśnie takie przekonanie i przypuszczał, że Bóg najprawdopodobniej myśli tak samo. Uważał, że zbyt wczesne udanie się na spoczynek oznacza oddanie się wygodzie, to zaś nie podoba się Bogu. Czyż nie jest to brak zrozumienia prawdy? (Zgadza się). Jeżeli Xiaojia nie pojmował prawdy, to mógł jej poszukiwać, lecz nie uczynił tego i postąpił po prostu zgodnie z własną subiektywną wolą. Jak daleko się posunął? Wypijał trzy lub cztery filiżanki kawy dziennie, tylko po to, by móc wytrwać do późna. Niektórzy mówią: „W ciągu kilku ostatnich lat, spełniając swój obowiązek, wypijałem mnóstwo kawy po to, by być w stanie wykonywać pracę w domu Bożym”. Jeżeli ktoś zapyta taką osobę: „Kto kazał ci pić kawę? Czyż nie piłeś jej z własnej woli?”, to ona pomyśli sobie „Czy wiesz, dlaczego piję kawę? Wcale nie po to, by pracować do późna, lecz po to, by schudnąć. Nie wiedziałeś? Nie mogę ci o tym powiedzieć, bo wówczas zyskałbyś tę wiedzę. Czyż będę wyglądał szczupło, jeśli ty będziesz szczuplejszy ode mnie?”. Czyż to nie jest wyrachowanie? Jakie poglądy i koncepcje się za tym kryją? Czy jest w tym choć odrobina zrozumienia czy racjonalności właściwej zwykłemu człowieczeństwu? (Nie, nie ma). Nie, są w tym jedynie próby przechytrzenia innych, sztuczki i intrygi, udawanie, fałsz i wprowadzanie w błąd. To wszystko. Tacy ludzie są wyrachowani w każdej sytuacji. Za żadne skarby nie powiedzą nikomu, jakie mają poglądy i co tak naprawdę myślą, a tym bardziej nie pozwolą, by ktokolwiek się o tym dowiedział albo by dostrzegł to Bóg. Nie mają mentalności w rodzaju: „Cały się odsłaniam. Moje czyny są zgodne z moimi myślami, właśnie taki jestem”. Zdecydowanie nie mają takiej mentalności – jaką więc? Ukrywają się i udają, ile tylko mogą, obawiając się, iż inni nie postrzegają ich jako wystarczająco wspaniałych, pobożnych i uduchowionych.
Dlaczego Xiaojia pragnął pracować do późna? Wiele prac nie wymaga siedzenia po nocy, a większość ludzi po 22 odczuwa senność. Nawet gdyby pracowali dłużej, i tak nie byliby efektywni, ponieważ ludzka energia ma swoje ograniczenia. Xiaojia jednak zawsze się do tego zmuszał, nie dbając o efektywność, choć doskonale wiedział, że nie ma o niej mowy. Dlaczego przed snem wysłał jeszcze wiadomość? (Żeby inni to zauważyli). Dzięki temu ludzie wiedzieli, że położył się spać o 3 w nocy. Jeżeli nie śpisz przez całą noc, to czy w efekcie nie będziesz niewyspany? Czy sam nie będziesz sobie winny? Niektórzy ludzie siedzą do późna i wysyłają wiadomości o trzeciej. Jeżeli odbiorca wiadomości odpisze o czwartej, czekają z odpowiedzią aż do piątej, by pokazać, że kładą się spać jeszcze później. Zamęczają się w ten sposób i krzywdzą nawzajem, a w efekcie nie śpią przez całą noc. Czyż nie jest to para lekkomyślnych idiotów? Jakie to zachowanie? Głupie. Skąd ono się bierze? Jego źródłem jest skażone usposobienie. Na razie nie będziemy dociekać, jakiego typu skażone usposobienie jest źródłem takiego zachowania; ograniczymy się jedynie do stwierdzenia, że jest ono niedorzeczne. Ludzie tego pokroju mogliby odmienić owo niedorzeczne zachowanie i praktykowanie, decydując się na praktykę któregokolwiek ze słów Boga. Każde z Jego słów mogłoby umożliwić im spokojne i bezpieczne życie oraz uczynić je bardziej realistycznym i praktycznym. Dlaczego nie decydują się żyć zgodnie z Bożym słowem? Dlaczego tak się zadręczają? Czyż nie zbierają tego, co posiali? (Owszem). Nieważne, jak bardzo ktoś taki cierpi, cierpienie to zawsze będzie daremne; nie ma też znaczenia, ile cierpień wytrzyma – ostatecznie sam poniesie konsekwencje. Niektórzy mówią: „Przez wszystkie te lata wierzyłem w Boga, a od 20 lat sprawuję funkcję przywódcy. Zawsze przesiadywałem do późna i nie spałem, aż doprowadziłem się do wyczerpania nerwowego”. Ja odpowiadam: „Wyczerpanie nerwowe to najłagodniejsze, co mogło cię spotkać. Jeśli nadal będziesz się głupio zamęczać i zachowywać w ten sposób, ani się obejrzysz, a dopadnie cię psychoza”. Czy człowiek może zachować zdrowie, jeżeli nie śpi po nocach, jest ciągle podenerwowany, a jego ciało nie funkcjonuje normalnie? Sam to sobie zgotował! Załóżmy, że mówisz mu: „Takie postępowanie nie ma sensu. Uczyń, co w twojej mocy, by dobrze zorganizować sobie pracę w ciągu dnia i zwiększyć wydajność. Gdy wszyscy dyskutują o pracy, nie mów o głupotach i nie rozprawiaj zbyt długo o nieistotnych sprawach. Powinieneś uchwycić najważniejsze wątki, sedno oraz temat dyskusji, a po jej zakończeniu wszyscy powinni rozejść się do swoich zadań. Nie pleć bez ładu i składu i nie guzdraj się”. Ten człowiek i tak cię nie posłucha. Nie potrafi się wyrazić, ale nie umie opisać swoich oświadczeń skrótowo i po prostu plecie bzdury, marnując czas do pierwszej czy drugiej w nocy, nie śpiąc i nie pozwalając spać nikomu innemu. Czyż nie jest to zadręczanie i krzywdzenie innych? Ostatecznie ów człowiek myśli: „Boże, widziałeś to, prawda? O trzeciej w nocy wciąż byłem na nogach!”. Bóg to widział. A widział on nie tylko to, jak ów człowiek wyglądał na zewnątrz, lecz także wnętrze jego serca, i powiedział mu: „Twoje serce jest nieczyste. Nie śpisz całą noc, bezsensownie się zadręczając, Bóg bowiem wcale nie będzie o tym pamiętał. Gdy nadchodzi pora snu, nie kładziesz się do łóżka, lecz zmuszasz się, by nie zasnąć. Sam jesteś sobie winien!”. Gdy ludzie są senni, ich powieki w naturalny sposób opadają. To instynkt, a jeżeli stale postępujesz wbrew instynktom i prawom natury, to zasługujesz na cierpienie! Bóg nie każe ci znosić cierpienia, które jest bezcelowe lub bierze się z pogwałcenia praw natury, zasad lub prawdy. Jeżeli upierasz się przy tego rodzaju cierpieniach, to niech ci będzie. Niektórzy ludzie, słysząc, że ktoś inny nie kładzie się do trzeciej w nocy, myślą: „To zupełnie tak jak ja. Cóż, w takim razie od tej pory będę chodzić spać o wpół do czwartej”. Później zaś słyszą, że jest ktoś, kto nie śpi do wpół do czwartej, zamierzają więc wytrzymać do czwartej. Czyż nie są chorzy psychicznie? Mógłbyś rywalizować w każdej dowolnej sprawie, tymczasem postanowiłeś konkurować o to, kto najpóźniej położy się spać – to znaczy, że twoja psychika jest anormalna. Czy ludzie tego pokroju mają problem z pojmowaniem? (Tak). Nie są w stanie pojąć prawdy. Jeżeli dysponujesz czasem, to nie wkładaj wysiłku w takie rzeczy jak zewnętrzne zachowanie, udawanie czy fałsz; nie wysilaj dla nich swego umysłu i nie zaprzątaj sobie nimi głowy. W co zatem powinieneś włożyć wysiłki? Przypatrz się, w jaki sposób Boże słowa obnażają skażoną naturę i niegodziwe usposobienie ludzkości, oraz jak Bóg demaskuje ludzką niedbałość. Dołóż starań, by odnieść do samego siebie owe słowa Boga obnażające człowieka; zastanów się, ile z obnażonych przez Niego zewnętrznych przejawów posiadasz, a ile często zdarza ci się odgrywać lub ujawniać. Dokonywanie takich podsumowań jest czymś wspaniałym! Jakież to niegodziwe, gdy ktoś stale wkłada trud w takie rzeczy jak zjedzenie kilku jajek czy bułeczek albo zanurzenie czegoś w bulionie! Co to w ogóle jest? Wyrachowanie i niedostatek mądrości. Kim jest taki człowiek? (Idiotą). Dobrze powiedziane. Nie jest przesadą nazywanie idiotami ludzi, którzy obsesyjnie myślą o jedzeniu; nieustannie zastanawiają się nad tym, ile zjeść jajek, albo myślą o piciu kawy po to, by w nocy nie zasnąć. W jakich aspektach przejawia się ich głupota? Dlaczego nazywamy ich głupcami? (Bowiem ich cierpienie jest całkowicie bezwartościowe). Zdecydowanie jest ono bezwartościowe. Skąd pomysł, by postępować w tak dziecinny sposób? Sądzisz, że jeżeli przez całe życie nie będziesz jeść jajek, to zdołasz pojąć prawdę? Czyż takie postępowanie nie jest głupie? (Jest). Nie rób głupot. Jacy ludzie mają skłonność do robienia głupich rzeczy? (Tacy, którym brakuje duchowego zrozumienia). Czy osoby tego pokroju są zdolne pojąć prawdę? (Nie). Niektórzy mówią: „Ludzie ci mają dobry potencjał i potrafią umiejętnie głosić kazania”. Może i wprawnie wygłaszają kazania, dlaczego jednak zawsze, gdy nadchodzi czas, by przejść do czynów, postępują w tak dziecinny sposób? Dlaczego zachowują się tak niedojrzale i śmiesznie? O co tu chodzi? Mówią oni jedno, a czynią drugie. Mówią o rozumieniu doktryn, a odgrywają jedynie to, co naprawdę pojmują i są w stanie przyjąć. Czy w głębi duszy uznają doktryny, które głoszą? (Nie, nie uznają ich). Nie uznają ich za prawdę ani za kryteria, które powinni stosować w praktyce i których powinni przestrzegać. Rzeczywiście, tak naprawdę wierzą oni, że to schematy i pojęcia obecne w ich sercach, fałszywe koncepcje i praktyki oraz zachowania pochwalane przez innych stanowią kryteria i ścieżki praktykowania. Czy tacy ludzie nie zostaną spisani na straty, skoro uparcie nie schodzą ze złej drogi? Czy będą mieli jakąkolwiek szansę na zbawienie? Niewielka jest na to nadzieja.
Powiedz, czy rozsądne jest korzystanie z parasola lub noszenie słomkowego kapelusza, gdy słońce mocno grzeje? (Tak). Gdyby ludzie pracujący na słońcu nie nosili kapelusza, natychmiast ulegliby poparzeniu, a zatem zakładanie go jest całkowicie uzasadnione. Są tacy, którzy mają inne zdanie i mówią: „Mam nosić słomkowy kapelusz? Czyż to nie byłaby potwarz? Jakże mógłbym go nosić? Nie boję się cierpienia ani opalenizny. Właściwie to nawet zdrowe”. Nie ma sprawy, jeżeli rzeczywiście tak uważają, problem tkwi jednak w tym, iż niektórzy w głębi duszy mają inne myśli. Oto co myślą: „Spójrzcie tylko na siebie, włożyliście słomkowe kapelusze ze strachu przed opalenizną lub poparzeniem w upalny dzień. Ja nie będę czegoś takiego nosić! Dlaczego mam się bać opalenizny albo poparzeń słonecznych? Bogu się to podoba, dlatego nie obchodzi mnie, co myślą inni!”. Co sądzisz o ludziach, którzy wypowiadają takie słowa? Nie uważasz, że są nieco fałszywi, że udają? W rzeczywistości ich odmowa noszenia kapelusza jest umotywowana chęcią pokazania innym, że są zdolni do cierpienia i prawdziwie uduchowieni. Takie obłudne zachowanie jest obrzydliwe! Czy ludzie, którzy potrafią do tego stopnia udawać, są w stanie dobrze spełniać swoje obowiązki? Czy w imię owych obowiązków są zdolni cierpieć i płacić cenę? Czy gdy się opalą albo poparzą, nie będą się skarżyć i obwiniać Boga? Obłudni faryzeusze nigdy nie wcielają prawdy w życie, lecz tylko pozorują uduchowienie. Czy naprawdę byliby zdolni cierpieć i płacić cenę? Patrząc na istotę obłudników, można stwierdzić, iż nie ma w nich ani odrobiny miłości do prawdy, a tym bardziej nie są oni zdolni za nią cierpieć czy płacić cenę. Co więcej, nie ma znaczenia, jak wiele słów prawdy usłyszą, nigdy nie przysłuchują się im ani nie pojmują ich tak, jakby były prawdą, a zamiast tego uważają je za rodzaj duchowej teorii i jako taką głoszą. Tacy obłudnicy nie rozumieją, dlaczego ludzie wierzą w Boga, dlaczego On chce zaopatrzyć człowieka w prawdę, jak przebiega proces przyjmowania Bożego zbawienia, jakie jest jego znaczenie i co Bóg tak naprawdę rozumie pod pojęciem zbawienia. Nie pojmują żadnej z tych prawd. Jeżeli w kościele jest jakiś obłudnik, który nie kocha prawdy, a za to uwielbia fałsz, to w istocie jest on faryzeuszem. Ludzie tego pokroju w głębi serca przywiązują wagę do zachowania, pozorów oraz tego, jak oceniają ich inni, i bez względu na to, ile prawd usłyszą, nigdy nie wcielają ich w życie. Wszystko, co mówią, jest słuszne i potrafią wygłaszać najróżniejsze doktryny, lecz nie praktykują tego, co głoszą. Czy każdy, kto się z nimi zgadza, jest taki sam? (Owszem). Jak ktoś zwyczajnie myślący będzie postrzegać zewnętrzne przejawy takiego obłudnika? Pomyśli: „Czyż jego metoda praktykowania nie jest błędna? Dlaczego tak dziwnie się zachowuje? Gdy nadchodzi pora posiłku, powinien po prostu iść zjeść, dlaczego więc robi wokół tego tyle zamieszania?”. Stwierdzi, że człowiek ten jest dziwny, że pojmuje różne sprawy inaczej niż inni, w zniekształcony sposób, i dlatego nie pozwoli mu na siebie wpłynąć. Jeżeli jednak ktoś jest tego samego pokroju co ów obłudnik i przywiązuje szczególną wagę do zewnętrznych zachowań i ludzkich opinii, to będzie się do niego porównywał i będzie z nim rywalizował. Zupełnie tak, jak w historii Xiaoji, który wysłał wiadomość o trzeciej, a otrzymał odpowiedź o czwartej – odbiorca pomyślał bowiem: „Skoro ty piszesz do mnie o trzeciej, to ja odpowiem o czwartej”. Następnie zaś Xiaojia pomyślał: „Odpowiedziałeś mi o czwartej, ja zatem wyślę swoją wiadomość o piątej”. Z czasem taka rywalizacja prowadzi do tego, że każda z tych osób staje się obłudna. Jeżeli przywódca Kościoła jest osobą tego pokroju, a braciom i siostrom brakuje rozeznania, to są oni w niebezpieczeństwie, gdyż w każdej chwili mogą zostać wprowadzeni w błąd. Dlaczego o tym mówię? Osoba, która nie pojmuje prawdy, daje się łatwo wprowadzić w błąd pozornemu dobremu zachowaniu innych i łatwo ulega jego wpływowi. Jako że nie wie ona, co jest właściwe, w swych wyobrażeniach wierzy, że takie zachowanie rzeczywiście jest dobre. Jeżeli ktoś inny potrafi postępować w ten sposób, to staje się obiektem jej uwielbienia; uważa ona, że ktoś taki powinien być przywódcą, a Bóg powinien go doskonalić i kochać. W głębi swego serca zaaprobuje więc owo zachowanie i będzie je afirmować. Co się stanie, gdy będzie je afirmować? Podąży za owym człowiekiem. Jeżeli obie te osoby są przywódcami, to będą się ze sobą porównywać i będą rywalizować. Pewnego razu przywódcy i pracownicy kościołów z różnych krajów połączyli się na spotkaniu online. Gdy do niego dołączyłem i przez chwilę im się przysłuchiwałem, poczułem, że coś jest nie tak. Pomyślałem: „Co ci ludzie tutaj robią? Głoszą kazania?”. Gdy zrozumiałem, co się dzieje, zdałem sobie sprawę, że oni się modlą. Zastanawiałem się, dlaczego modlą się w taki sposób. Brzmiało to przerażająco, zupełnie jakby szczerzyli kły i wysuwali pazury. Samo to nie było jednak takie ważne, w czym więc tkwił zasadniczy problem? Wyglądało na to, że modlą się z otwartymi oczami, a nie przed obliczem Boga, i wcale nie wypowiadali tego, co mieli w sercach. Rywalizowali raczej o to, kto jest najbardziej elokwentny, kto potrafi wygłosić więcej doktryn, kto podaje więcej szczegółów i bardziej zagłębia się w temat. Brzmiało to jak rozgrywka na stadionie, a nie jak modlitwa do Boga. Czyż ci ludzie nie są skończeni? Nie spisano ich na straty? Jeżeli takie osoby służą jako przywódcy, to ileż cierpień muszą znosić ich podopieczni? Czy nie dzieje im się krzywda? Wszyscy ci ludzie modlili się zawzięcie przez co najmniej 20 minut i pomimo wymogów Zwierzchnictwa mówiących o tym, że zgromadzenia nie powinny być zdominowane przez jedną osobę i że omówienie powinno trwać od 5 do 10 minut, oni i tak bezwstydnie przeznaczyli bardzo wiele czasu na modlitwę. Po jakimś czasie w końcu zrozumiałem, dlaczego tak wiele zgromadzeń trwa od rana do nocy: ci tak zwani przywódcy modlą się bardzo długo, jeden po drugim, a ich podopieczni przez to cierpią. Owi fałszywi przywódcy przyszli tam po to, by toczyć spory słowne i mówić bez ładu i składu, a niektórzy z nich byli tak chaotyczni, że zapominali, czy już coś mówili, czy nie. Oni sami zaś uważali, że wszystko jest w porządku, o ile tylko mówią dłużej od innych. Byłem skonsternowany: przecież człowiek powinien modlić się do Boga z zamkniętymi oczami, nie zwracając uwagi na nic wokoło, dlaczego więc oni mieli otwarte oczy? Czyż to, że mieli otwarte oczy i widzieli, jak modlą się inni, nie zaprzątało ich umysłów? Przede wszystkim: czy można modlić się do Boga i mówić prosto z serca, gdy serce pełne jest takich myśli jak ta, w jaki sposób modlą się inni ludzie i jakich używają słów, a także pełne chęci przewyższenia ich? Czyż takie rozumowanie nie jest anormalne? Czy wszystko to nie są zewnętrzne przejawy fałszywej duchowości fałszywych przywódców i pracowników? Gromadzenie się, czytanie Bożych słów i omawianie prawdy służą wszystkim, lecz niektórzy zgłaszają: „Nie macie pojęcia, co się tam dzieje. Gdy owi przywódcy się zbiorą i wspólnie się modlą, wygląda to tak, jakby intonowali święte pisma; za każdym razem, gdy się gromadzimy, mówią o jednym i tym samym. Już nie mogę tego słuchać”. Jak takie spotkania mają pokrzepiać ludzi? Skoro fałszywi przywódcy i pracownicy stale tak postępują, to czy są zdolni działać w zgodzie z Bożymi intencjami? Wcale nie zależy im na omawianiu prawdy po to, by pomóc ludziom ją pojąć, ani po to, by rozwiązywać problemy; zamiast tego oddają się fałszywej religijnej duchowości. Czy w ten sposób nie zwodzą innych na manowce? W czym tkwi problem? Oni w ogóle nie pojmują intencji Boga ani Jego wymogów wobec ludzi; oddają się jedynie obrzędom religijnym i popisują. Co gorsza, posługują się modlitwą, by obnażać, atakować i potępiać innych, a niektórzy z nich wykorzystują ją, by się usprawiedliwiać. Ich modlitwy wydają się być przeznaczone dla uszu Boga, lecz w rzeczywistości są skierowane do człowieka. Ludzie ci nie mają zatem ani krzty bogobojnego serca; wszyscy oni są niedowiarkami, którzy zakłócają pracę domu Bożego. W modlitwach owych fałszywych przywódców ujawnia się ogromna szpetota. Część z nich modli się takimi słowami: „Boże, niektórzy ludzie źle mnie zrozumieli. Nie o to mi chodziło. Modlę się do ciebie i nie czuję przygnębienia, a inni niech myślą, co im się podoba”. Niektórzy wygłaszają doktryny, a jeszcze inni rywalizują o to, kto wysłucha większej liczby kazań, zapamięta najwięcej tekstów hymnów albo Bożych słów, kto spędzi najwięcej czasu na modlitwie, kto jest najbardziej elokwentny lub modli się w najbardziej zróżnicowany sposób i oddaje wielu różnym rodzajom modlitwy. Czy to jest modlitwa? (Nie). To co to takiego? To czynienie zła bez żadnych skrupułów! To igranie z prawdą i deptanie jej, hańbienie Boga i bluźnierstwo przeciwko Niemu! Te diabły i niedowiarki mają czelność na modlitwie powiedzieć wszystko – powiedz, czy oni naprawdę wierzą? Czy w ogóle są pobożni? (Nie są). Ludzie tego pokroju popadają w przygnębienie, gdy zostają pozbawieni statusu przywódcy, w ogóle nie zastanawiają się nad sobą, lecz stale się uskarżają: „Tak wiele wycierpiałem, pracując dla boga, a mimo to ludzie nadal twierdzili, że nie wykonałem żadnej konkretnej pracy, że byłem fałszywym przywódcą, i w końcu mnie zastąpili. Co więcej: jak wielu potrafi wygłaszać doktryny tak dogłębnie jak ja? Ilu może się wykazać takim miłosierdziem jak moje? Porzuciłem rodzinę i karierę, każdy dzień spędzałem w kościele, spotykając się z braćmi i siostrami i przemawiając przez trzy lub pięć dni pod rząd. Jak oni mogli mnie tak po prostu zastąpić?”. Ci ludzie nie ulegają i się skarżą. Są też tacy, którzy twierdzą: „Lepiej nie być przywódcą w domu bożym. Jeżeli zostaniesz wybrany na tę funkcję, będziesz miał kłopoty, a gdy zastąpią cię kimś innym, nie będziesz mógł być nawet zwykłym wierzącym”. Co to za słowa? Są to najbardziej absurdalne i niedorzeczne słowa, jakie można sobie wyobrazić; możemy je również nazwać wyrazem nieposłuszeństwa, niezadowolenia i bluźnierstwa przeciwko Bogu. Czyż nie takie jest ich znaczenie? (Zgadza się). Co one w sobie zawierają? Atak – słowa te nie stanowią zwykłego osądu! Owi ludzie nie przyznają, że zostali zastąpieni za to, iż byli poza wszelką kontrolą, czynili niedobre rzeczy i nie wykonywali żadnej rzeczywistej pracy, lecz skarżą się, że Bóg był wobec nich niesprawiedliwy, w swoich poczynaniach nie liczył się z ich dumą i nie pojmował ich uczuć ani zaangażowania emocjonalnego. Takie osoby mają mentalność niedowiarków i są całkowicie pozbawione prawdorzeczywistości!
Jak długo zwykle modlicie się podczas spotkań? Czy nie zajmuje to wszystkim zbyt wiele czasu? Czy zdarza się, że wasze modlitwy drażnią ludzi? Niektórzy spędzają wiele czasu na modlitwie i wszystkich nużą, a mimo to nadal uważają się za najbardziej uduchowionych i są przekonani, że to właśnie zyskali i osiągnęli dzięki wieloletniej wierze w Boga. Nie męczy ich nawet kilkugodzinna modlitwa, podczas której powtarzają tylko te same stare, nieistotne rzeczy, wypowiadając wszystkie słowa, doktryny i hasła, które znają, albo coś, co usłyszeli od innych lub sami wymyślili. Nie obchodzi ich, czy ludzie są tym znużeni ani czy im się to podoba – i tak to robią. Czy i wy modlicie się w ten sposób? Powiedzcie: czy lepiej jest modlić się krótko, czy długo? (Tu nie ma złych odpowiedzi). Zgadza się. Nie można orzec, że któryś ze sposobów jest dobry lub zły – powinieneś po prostu modlić się do Boga wedle potrzeb swego serca. Czasem modlitwa wymaga pewnego ceremoniału, a czasem nie; wszystko zależy od otoczenia i tego, co się zdarzyło. Jeżeli przypuszczasz, że twoja modlitwa może długo potrwać, to módl się do Boga w swoich sprawach na osobności. Nie czyń tego na spotkaniach i nie zajmuj wszystkim czasu. To się nazywa rozum. Niektórzy ludzie na to nie zważają przez wzgląd na swoją dumę i reputację. To ignorancja i brak rozumu. Czy ludzie pozbawieni rozumu nie mają wstydu? Oni nie zdają sobie nawet sprawy z tego, że wszyscy czują niechęć, gdy patrzą na ich modły. Czy ludzie, którzy są pozbawieni nawet tej odrobiny wnikliwości czy świadomości, są w stanie pojąć prawdę? Nie. Bóg wymaga od człowieka, by wcielał w życie prawdozasady; wszystkie one są zaś zawarte w Jego słowach, a wszystkie słowa, które Bóg omawia w odniesieniu do praktykowania prawdy, zawierają i stanowią zasady – ludzie muszą tylko uważnie się nad nimi zastanowić. Boże słowa zawierają bardzo wiele zasad dotyczących wcielania prawdy w życie; są tam zasady i ścieżki praktykowania we wszelkiego rodzaju sprawach, sytuacjach i okolicznościach, najważniejszą kwestią jest zaś to, czy posiadasz duchowe zrozumienie i zdolność pojmowania. Człowiek, który posiada ową zdolność, jest w stanie pojąć prawdę. Ten jednak, kto jej nie posiada, zrozumie jedynie regulaminy, choćby słowa Boga były nie wiadomo jak szczegółowe, to zaś nie jest równoznaczne z pojmowaniem prawdy. Z tego względu Bóg darowuje ci zasadę, abyś mógł dopasować ją do rozmaitych okoliczności. Wsłuchując się w Jego słowa i poznając Go na drodze różnych doświadczeń i rozmów, a także dzięki oświeceniu pochodzącemu od Ducha Świętego, zrozumiesz jeden aspekt zasad, według których On przemawia, oraz normy wymagane przez Niego w jednego rodzaju sprawie. Wówczas pojmiesz ów aspekt prawdy. Gdyby Bóg musiał tłumaczyć każdy szczegół i wskazywać ludziom, jak mają postępować w tej czy innej sprawie, to zasady, o których mówi, byłyby bezużyteczne. Gdyby zastosował tę metodę i po kolei przedstawiał ludzkości regulaminy dotyczące różnych kwestii, to co ostatecznie ludzie by na tym zyskali? Jedynie pewne praktyki i zachowania. Nigdy nie pojęliby intencji Boga ani Jego słów. A jeżeli ludzie nie rozumieją Bożych słów, to nigdy nie będą w stanie pojąć prawdy. Czy nie tak właśnie jest? (Zgadza się). Czy jesteście zdolni pojąć prawdę? Większość ludzi tego nie potrafi i tylko nieliczni, którzy mają duchowe zrozumienie i miłują prawdę, rzeczywiście mogą to osiągnąć. Jakie warunki wstępne muszą spełnić ci, którzy są do tego zdolni? Mogą to osiągnąć, jeśli mają duchowe zrozumienie i zdolność pojmowania, szczerze dążą oraz miłują prawdę i to, co pozytywne. Jeżeli zaś chodzi o pozostałych, tych, którzy nie są w stanie tego dokonać, to z jednej strony wynika to z problemów związanych z ich potencjałem bądź sposobem pojmowania, z drugiej zaś problemem jest czas. To tak jak z ludźmi w wieku dwudziestu kilku lat: jeśli prosisz ich, by osiągnęli to, co mógłby i powinien osiągnąć pięćdziesięciolatek, to czyż nie przymuszasz ich, by uczynili coś, co wykracza poza ich możliwości? (Zgadza się). Teraz zastanów się, z czym wiąże się zdolność danej osoby do pojmowania prawdy. (Z jej potencjałem). Ma to związek z jej potencjałem. Z czym jeszcze? (Z tym, czy dąży ona do prawdy). Ma to też pewien związek z jej dążeniami. Niektórzy ludzie rzeczywiście nadają się do tego pod względem zdolności pojmowania, szybkości umysłu i ilorazu inteligencji, i są zdolni pojąć prawdę, lecz jej nie kochają ani do niej nie dążą. W głębi swych serc nie czują nic do prawdy i nie podejmują żadnych wysiłków w tym względzie. Dla ludzi tego pokroju prawda zawsze będzie czymś mglistym i nierozpoznawalnym, i bez względu na to, przez ile lat będą wierzyć w Boga, na nic się to nie zda.
No cóż, skończyłem opowiadać Moje historie. Czy ich fabuła i treść może pomóc wam pojąć pewne prawdy? (Tak). Dlaczego je opowiadam? Czy byłoby to konieczne, gdyby owe historie były oderwane od życiowych sytuacji, ujawnianych przez ludzi skłonności oraz myśli, jakie żywią oni w prawdziwym życiu? (Nie). Nie byłoby to konieczne. Wszystkie omówione przez nas kwestie to powszechne zjawiska i stany, które ludzie często ujawniają w swoim życiu i które wiążą się z ludzkimi skłonnościami, poglądami i myślami. Jeżeli wysłuchawszy owych historii, nadal myślicie, że są to tylko nieco humorystyczne i średnio interesujące opowieści, nic więcej, i nie jesteście w stanie pojąć zawartych w nich prawd, to nie przyniosą wam one żadnego pożytku. Dzięki tym historiom musicie pojąć pewne prawdy – przynajmniej skoryguje to wasze zachowanie, a zwłaszcza wasze poglądy na pewne sprawy, i pozwoli wam odrzucić zniekształcone metody pojmowania i posiąść czyste zrozumienie tego rodzaju kwestii. Służy to nie tylko zmianie waszego zachowania, lecz także wykorzenieniu tych stanów, które zostały wywołane przez skażone skłonności. Pojmujecie to? Przejdźmy teraz do omówienia głównego tematu.
Analiza tego, w jaki sposób antychryści sprawiają, że inni podporządkowują się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu
IV. Analiza tego, jak antychryści udają, że są ucieleśnieniem prawdy, gdy tylko zdobędą trochę doświadczenia i wiedzy
Ostatnim razem omawialiśmy punkt ósmy przejawów bycia antychrystem, czyli to, w jaki sposób antychryści sprawiają, że inni podporządkowują się tylko im, a nie prawdzie lub Bogu. Punkt ten podzielony jest na cztery podtematy. Zakończyliśmy omawianie pierwszych trzech z nich, zatem jaki jest czwarty i ostatni? (Antychryści udają, że są ucieleśnieniem prawdy, gdy tylko zdobędą trochę doświadczenia i wiedzy oraz wyciągną naukę z kilku lekcji). Jest to czwarty podtemat punktu ósmego. Oczywiście wiąże się on również z aspektem przejawów omawianych w puncie ósmym – są one ze sobą powiązane. Jaki jest ów temat? To, że inni podporządkowują się tylko antychrystom, a nie prawdzie lub Bogu. Podzielmy teraz ten podtemat i omówmy go krok po kroku. Czym są, odpowiednio, doświadczenie, wiedza i lekcje? Jacy ludzie je posiadają czy je opanowali? Jakiego typu ludzie lubią się nimi posługiwać? Jakie osoby kładą nacisk na posiadanie tych przymiotów zamiast prawdy? Jacy ludzie wręcz je z prawdą utożsamiają? Po pierwsze, jedno jest pewne: bez względu na potencjał tych ludzi oraz stopień ich wnikliwości, pałają oni wielką miłością do wiedzy, a miłość ta przewyższa tę, którą darzą prawdorzeczywistość. Kierunkiem i celem, do którego dążą w swojej wierze w Boga, jest zdobycie tak zwanego doświadczenia i wiedzy. Chcą je wykorzystać, aby się w nie uzbroić i zaprezentować z atrakcyjnej strony, aby stać się bardziej gustownymi, stylowymi, obytymi oraz bardziej szanowanymi i czczonymi. Mając wiedzę i doświadczenie, uważają, że ich życie jest bardziej wartościowe i satysfakcjonujące, a oni bardziej pewni siebie. Ich zdaniem wierzą w Boga właśnie po to, aby wyposażyć się w tę wiedzę i poznać rozmaite maksymy, które odnoszą się do teologii i różnych aspektów zdrowego rozsądku, wiedzy i lekcji życiowych. Wierzą, że zdobywszy te rzeczy, będą mogli zająć miejsce w domu Bożym i wśród tej grupy ludzi. Dlatego to, o czym myślą, co czczą i za czym swoich głębi serca podążają każdego dnia, jest związane z wiedzą, doświadczeniem i tym podobnymi rzeczami.
Zacznijmy od przyjrzenia się, jakie są rodzaje wiedzy, doświadczenia i lekcji, a także które z nich można nazwać udawaniem, że jest się ucieleśnieniem prawdy. Po pierwsze, można z całą pewnością powiedzieć, że powyższe kwestie nie mają absolutnie nic wspólnego z prawdą, nie są z nią zgodne, a wręcz stoją z nią w sprzeczności. Mogą to być rzeczy, które są słuszne z perspektywy ludzkich wyobrażeń, takie, które są według nich pozytywne, piękne i dobre. Lecz w rzeczywistości, w oczach Boga, rzeczy te nie są związane z prawdą, a nawet zasadniczo są źródłem tego, że ludzie ją potępiają, będąc główną, źródłową przyczyną ich oporu wobec Boga oraz ich wyobrażeń o Nim. Doświadczenie, wiedza i lekcje – czy istnieje różnica wieku i płci pośród tych, którzy zdobywają te rzeczy? (Nie). Najprawdopodobniej nie ma żadnej. Niektórzy ludzie posiadają określone talenty. Czym są talenty? Na przykład, gdy ktoś słucha jakiejś teorii lub maksymy i rozumie rdzeń lub podstawowe elementy tej teorii, jego umysł reaguje bardzo szybko. Natychmiast wie, jak wyjaśnić taką teorię lub maksymę oraz jak wyrazić je własnymi słowami podczas rozmowy z innymi ludźmi. Po usłyszeniu czegokolwiek szybko jest to w stanie zapamiętać – nie oznacza to, że jest bardzo spostrzegawczy, ma jedynie doskonałą pamięć, która jest rodzajem wyjątkowego talentu. Czy są ludzie, którzy posiadają taki talent? (Tak). Są tacy ludzie, którzy po tym, jak coś im powiesz, potrafią natychmiast wykorzystać tę informację do wyciągnięcia wniosków na jakiś inny temat. Potrafią, po przedstawieniu im jakiegoś faktu o jednym aspekcie danego zagadnienia, zastosować go do innych obszarów. Bardzo dobrze potrafią wykorzystywać aktualnie omawiany temat do przedstawiania swoich własnych pomysłów. Są doskonali w kwestiach logicznych i językowych, takich jak sprawy dotyczące świata zewnętrznego czy teorie. Oznacza to, że potrafią znakomicie manipulować słowami i używać teorii, aby zainteresować innych ludzi i przekonać ich do czegoś. Niektórzy posiadają tego rodzaju talent. Są bardzo elokwentni, niezwykle szybko myślą i błyskawicznie reagują. Słysząc jakiś aspekt prawdy, wykorzystują tę swoją nieważną przecież inteligencję i swoje talenty, rozumiejąc ów aspekt jako rodzaj wiedzy i pewną naukę, a następnie wykorzystują tę naukę do rozmów z innymi i przy wykonywaniu tak zwanej pracy podlewania i prowadzenia ludzi. Jaki ma to wpływ na tychże ludzi? Czy wynika z tego coś dobrego? (Nie). Dlaczego? (Nie jest to praktyczne, a ludzie nie mają wyznaczonej ścieżki praktykowania, gdy słyszą te słowa). Po ich wysłuchaniu, myślą, że wszystko, co tamci powiedzieli, jest słuszne, że żadne słowo nie zawiera błędu ani nie jest sprzeczne z zasadami – że wszystko jest poprawne. Ale kiedy wprowadzają te słowa w życie, czują, że są one zwyczajnie puste, że ich praktykowanie jest pozbawione celu i kierunku i że nie mogą one być stosowane jako zasady praktyki. Czym więc są te słowa? (Doktrynami). Są one rodzajem doktryny, typem wiedzy. Takie przejawy bycia antychrystem są doskonale widoczne i dość znaczące. Antychryści traktują prawdę jako wiedzę, jako przedmiot akademicki, teorię. Rozumiejąc różne kwestie tylko połowicznie, zawsze żądają, by inni robili to czy tamto. Kiedy ludzie tego nie rozumieją i proszą ich o szczegółowe wyjaśnienie, antychryści nie potrafią niczego precyzyjnie wyjaśnić i zamiast tego odwracają kota ogonem: „Nie miłujesz prawdy. Gdybyś ją kochał, byłbyś w stanie zrozumieć to, co mówię, i miałbyś ścieżkę do praktykowania”. Słysząc to, ci, którzy mają zamęt w głowie i którym brak rozeznania, myślą: „Racja. Gdybym naprawdę kochał prawdę, byłbym w stanie zrozumieć jego słowa”. Ludzie, którzy nie mają rozeznania, uważają, że to, co mówi antychryst, jest słuszne – że sami faktycznie nie rozumieją prawdy. Biorą odpowiedzialność na siebie i w ten sposób zostają wprowadzani w błąd przez antychrysta, przez co tracą orientację.
Porozmawiajmy teraz o doświadczeniu. Doświadczenie to coś, co się gromadzi przez długi okres czasu, przechodząc przez różne sytuacje. Czy ludzie, którzy przepracowali dwa dni, mają jakiekolwiek doświadczenie? (Nie). W takim razie z pewnością mają je ci, którzy przepracowali dziesięć lub dwadzieścia lat. Niektórzy sądzą, że mają doświadczenie nabyte podczas wieloletniej pracy, że wiedzą wszystko, jeśli chodzi o to, co powinni zrobić, gdy znajdą się w jakiejś sytuacji, jak radzić sobie z pewnymi typami ludzi i o jakich rodzajach doktryn należy opowiadać różnym ludziom. W rezultacie, gdy pewnego dnia wydarzy się coś nowego, czego nie znają, przeglądają zapisy z ostatnich dwudziestu lat pracy, zastanawiają się nad nimi, a następnie bezkrytycznie stosują te stare maksymy i praktyki. Kiedy postępują w ten sposób, ci, którzy nie rozumieją prawdy, nadal myślą, że to, co ludzie ci robią, jest zgodne z prawdą, podczas gdy ci, którzy rozumieją prawdę, patrzą na to i mówią: „Ten człowiek działa na ślepo. W swojej pracy nie kieruje się żadnymi zasadami; polega wyłącznie na doświadczeniu i nie rozumie Bożych intencji ani nie wie, jak postępować w sposób, który chroni interesy domu Bożego i jest zgodny z panującymi w nim zasadami traktowania ludzi. Ślepo stosuje przepisy”. Tu pojawia się problem. Jeśli przeciętna osoba pracuje dopiero od niedawna, może nie mieć jeszcze na swoim koncie odpowiednich zasług, by powiedzieć: „Mam doświadczenie, nie boję się. Przepracowałem wiele lat. Kogo to ja nie widziałem i z jakimi to ja sprawami nie miałem do czynienia?”. A ci ludzie ośmielają się tak właśnie powiedzieć. Nawet jeśli miałeś do czynienia z wieloma sytuacjami i więcej niż kilkoma różnymi typami ludzi, to czy możesz zagwarantować, że postępujesz zgodnie z prawdozasadami w każdej sprawie i względem każdej osoby? W rzeczywistości nie jest to coś, co odważyłbyś się zagwarantować. Ale jeśli ktoś zgłasza jakieś zastrzeżenia tym, którzy uważają doświadczenie i rutynę za prawdę, mówią oni: „Pracuję już od tylu lat. Pracowałem, kiedy jeszcze chodziłeś w pieluchach, a ty nadal śmiesz się ze mną nie zgadzać? Lepiej idź do domu i się pomódl!”. Nikt nie ośmiela się powiedzieć im wprost słowa „nie”, przedstawić innych opinii lub wyrazić słowa sprzeciwu. Czym jest takie zachowanie? Jest to traktowanie doświadczenia jako prawdy i przekonanie, że jest się ucieleśnieniem prawdy. Są tacy, którzy mówią: „Nie uważam siebie za ucieleśnienie prawdy – kto ośmieliłby się nosić taki tytuł? Tylko bóg jest prawdą. Nigdy się tak nie zachowywałem ani nigdy tak o sobie nie myślałem”. Subiektywnie nie myślisz w ten sposób ani nie zamierzasz tak postępować. Jednak obiektywnie rzecz biorąc, twój sposób postępowania, twoje zachowanie i istota twoich działań ostatecznie charakteryzują cię jako osobę, która uważa się za ucieleśnienie prawdy. Dlaczego sprawiasz, że ludzie uważnie słuchają twoich sugestii? Jeśli nie uważasz się za Boga i jesteś zwykłym człowiekiem, to czy masz kwalifikacje, by nakłaniać innych do okazywania ci posłuszeństwa? (Nie, nie mam). Jest jedna okoliczność, w której ludzie mogą być ci posłuszni, a mianowicie, jeśli jesteś osobą, która rozumie prawdę. Ale z drugiej strony, nawet jeśli jesteś taką osobą, to wciąż pozostajesz zwykłym człowiekiem, a czy zwyczajny człowiek może być ucieleśnieniem prawdy? (Nie, nie może). Jeśli ktoś potrafi zrozumieć wszystkie słowa wypowiedziane przez Boga i wszystkie prawdy, których zrozumienia wymaga On od człowieka, to czy taka osoba może stać się ucieleśnieniem prawdy? (Nie, nie może). Są tacy, którzy mówią: „Może jest tak dlatego, że nie zostali jeszcze udoskonaleni. Piotr był doskonałym człowiekiem. Czy można go nazwać ucieleśnieniem prawdy?”. Bycie doskonałym nie czyni nikogo ucieleśnieniem prawdy – czy wiecie dlaczego? (Istnieje różnica co do istoty takiej osoby). Otóż to – jest to jeden z aspektów tej kwestii. Czy człowiek może stać się ucieleśnieniem prawdy – to jest kwestia, którą musimy omówić. Dlaczego mówi się, że człowiek nie może być ucieleśnieniem prawdy? Czy bycie ucieleśnieniem prawdy jest jedynie kwestią istoty? Niektórzy mówią: „Człowiek rodzi się jako istota stworzona, a Bóg w niebie jest z natury Stwórcą. Nie musimy się o to spierać – Bóg zawsze będzie ucieleśnieniem prawdy. W takim razie Chrystus jest ucieleśnieniem prawdy dlatego, że rozumie prawdę i posiada ją? Jeśli otrzymaliśmy wszystkie prawdy od Boga, to czy również możemy być nazywani ucieleśnieniem prawdy?”. Inni odpowiadają: „Nie możemy. Wcześniej myślałem, że kiedy ludzie zrozumieją więcej prawd, mogą stać się chrystusem i bogiem. Teraz wiem, że ta istota jest niezastąpiona i niezmienna”. Zrozumieli to już. Czy teraz rozumiecie tę kwestię jeszcze lepiej? Gdy skończymy nasze omówienie, powinniście ją już rozumieć. Kiedy mówimy o ucieleśnieniu prawdy, czym jest owo „ucieleśnienie”? Termin ten jest nieco abstrakcyjny, więc opiszmy go w najprostszych słowach. Sam Bóg jest prawdą i posiada pełnię prawdy. Bóg jest źródłem prawdy. Każda pozytywna rzecz i każda prawda pochodzą od Boga. Może On wydawać osąd o słuszności lub nieprawości wszystkich rzeczy i wszystkich wydarzeń; może sądzić to, co się wydarzyło, to, co dzieje się teraz, a także przyszłe sprawy, których człowiek jeszcze nie poznał. Bóg jest jedynym Sędzią, który może wydawać osąd o słuszności lub nieprawości wszystkich rzeczy, a to oznacza, że słuszność lub nieprawość każdej rzeczy może być osądzona tylko przez Boga. On zna kryteria dotyczące wszystkich rzeczy. Może wyrażać prawdy w każdym miejscu i o każdej porze. Bóg jest ucieleśnieniem prawdy, co oznacza, że On sam posiadł jej istotę. Nawet gdyby człowiek rozumiał wiele prawd i został udoskonalony przez Boga, czy miałby wówczas cokolwiek wspólnego z ucieleśnieniem prawdy? Nie, w żadnym razie. Człowiek po udoskonaleniu będzie mieć dokładny osąd i metody praktyki odnośnie do aktualnego dzieła Bożego i różnych standardów, których Bóg od niego wymaga, i w pełni zrozumie Boże intencje. Potrafi rozróżniać między tym, co pochodzi od Boga, a tym, co pochodzi od człowieka, między tym, co jest dobre, a tym, co złe. Są jednak rzeczy, których człowiek nie jest w stanie osiągnąć ani zrozumieć, rzeczy, o których może wiedzieć tylko wtedy, gdy Bóg mu o nich powie. Człowiek mógłby znać lub przewidzieć rzeczy jeszcze nieznane, rzeczy, o których Bóg jeszcze mu nie powiedział? W żadnym wypadku. Co więcej, nawet gdyby człowiek uzyskał prawdę od Boga i posiadał prawdorzeczywistość, znał istotę wielu prawd i miał zdolność odróżniania dobra od zła, czy miałby zdolność kontrolowania wszystkich rzeczy i rządzenia nimi? Nie miałby. Na tym polega różnica między Bogiem a człowiekiem. Stworzone istoty mogą uzyskać prawdę tylko ze źródła prawdy. Czy mogą uzyskać prawdę od człowieka? Czy człowiek jest prawdą? Czy człowiek może zaopatrywać w prawdę? Nie może, i na tym właśnie polega różnica. Możesz tylko otrzymywać prawdę, a nie zaopatrywać w nią. Czy można cię nazwać kimś, kto posiada prawdę? Czy można cię nazwać ucieleśnieniem prawdy? W żadnym razie. Na czym dokładnie polega istota ucieleśnienia prawdy? Jest to źródło, które zaopatruje w prawdę, źródło zarządzania i władzy nad wszystkimi rzeczami, a także jedyne kryterium i jedyny standard, według których sądzone są wszystkie rzeczy i wszystkie zdarzenia. Tym właśnie jest ucieleśnienie prawdy. Antychryści często tego nie akceptują. Wierzą, że wiedza jest siłą, a doświadczenie bronią, w którą ludzie mogą się wyposażyć, aby stać się potężnymi i że kiedy ma się doświadczenie, wiedzę i przeszło się przez te życiowe lekcje, można kontrolować i wpływać na wszystko – ludzkie myśli, losy, a nawet zachowanie. Niektórzy uważają też, że rzeczy te mogą być dla ludzi pouczające, zmieniać ich umysły i usposobienie. Jakiego rodzaju są to przemyślenia? (Są to przemyślenia antychrystów). Dokładnie tak. Dlaczego Bóg może sprawować suwerenną władzę nad losem ludzkości? Bóg jest rzeczywistością wszystkich rzeczy pozytywnych, podobnie jak Jego słowa. Jaka jest istota Boga? Jego istotą jest prawda i dlatego jest On w stanie sprawować suwerenną władzę nad losem ludzkości. Antychryści tego nie rozumieją ani nie uznają, a tym bardziej nie akceptują. Uważają za prawdę te rzeczy, które swój początek mają w ludziach, wiedzy i społeczeństwie, i które są cenione przez złą ludzkość. Próbują wykorzystać te rzeczy, aby zwodzić ludzi, kontrolować ich i zdobyć miejsce w kościele i wśród wybrańców Boga. Jaki przyświeca im cel, gdy wprowadzają ludzi w błąd? W jakim celu uczą się tych rzeczy i wyposażają się w nie? Jest nim to, żeby ludzie okazywali im posłuszeństwo i słuchali ich słów. A po co nakłaniają ludzi do słuchania ich słów? (Żeby tych ludzi kontrolować). Zgadza się, ich celem jest kontrolowanie ludzi. Oznacza to, że gdy antychryści wypowiadają pewne słowa, ludzie podporządkowują się im i są przez nich manipulowani, stając się narzędziami w ich rękach oraz ich niewolnikami. Ponieważ inni przyjmują ich punkt widzenia i akceptują ich tak zwane doświadczenie, wiedzę i lekcje, zaczynają im następnie oddawać cześć. Czyż oddawanie czci antychrystom nie jest tym samym, co słuchanie ich? (Owszem). Czy to, że ci ludzie ich słuchają, nie oznacza, że ludzi tych można łatwo zmanipulować? Czyż antychryści nie odnieśli sukcesu? (Odnieśli). Gdy ktoś ich słucha, czyż nie oznacza to, że tym samym odsunął się od Boga? (Owszem). Uszczęśliwia to antychrystów, taki jest bowiem ich cel. W rzeczywistości, w głębi serca niekoniecznie całkowicie wierzą oni, że są ucieleśnieniem prawdy i że wręcz są prawdą, ale tak właśnie myślą i dokładnie tak postępują. Dlaczego? Wierzą, że ich wiedza, doświadczenie i wszystko, co wynika z ich talentów, jest słuszne, i chcą wykorzystać te rzeczy do kontrolowania ludzi i złapania ich w swoje ręce. Jakaś część ich wiedzy, doświadczenia i lekcji to w oczywisty sposób diabelskie słowa, które mają oszukać ludzi. Część, choć już to nie jest oczywiste, wiąże się z tajnymi planami, przebiegłymi intrygami i spiskami, a ci, którzy nie potrafią ich przejrzeć, zostaną wprowadzeni w błąd. Jakie są konsekwencje bycia wprowadzonym w błąd? Ludzie oddalają się wtedy od Boga i przestają rozumieć prawdę, uznając, że są nią ludzka wiedza, doświadczenie i lekcje, oraz odkładając na bok słowa Boże. Zaczynają mieć wątpliwości co do słów Bożych, lecz bardzo zależy im na wiedzy i doświadczeniu, które tak sobie cenią, wkładając nawet wysiłek w ich praktykowanie i wdrażanie. Taki jest właśnie cel działań antychrystów. Gdyby nie mieli ambicji manipulowania ludźmi, kontrolowania ich i czynienia ich posłusznymi sobie, to czy wyposażaliby się w te rzeczy? Nie włożyliby w to żadnego wysiłku. Mają jasny i bardzo konkretny cel. Jaki? (Chcą kontrolować ludzi). Celem tym jest kontrolowanie ludzi. Niezależnie od tego, czy mają pod swoją kontrolą całą grupę ludzi, czy tylko jej część, czy byliby w stanie kontrolować kogokolwiek, nie posiadając teoretycznej podstawy? Muszą najpierw znaleźć zestaw przekonań i teorii, które są najbardziej zgodne z pojęciami i wyobrażeniami ludzi oraz najlepiej odpowiadają ich gustom, a następnie użyć wszelkich możliwych środków, aby je wśród nich rozpowszechnić. W praktyce oznacza to pranie mózgów, ingerowanie w psychikę tych ludzi, nieustanne ich indoktrynowanie i ciągłe zmuszanie do słuchania o wspomnianych przekonaniach i zapatrywaniach, zapoznawania się z nimi, a na końcu do ich przyjmowania. W gruncie rzeczy ludzie są bezwiednie indoktrynowani i poddawani praniu mózgów i nieświadomie przyjmują te poglądy. Ponieważ nie potrafią odróżniać dobra od zła, zanim zrozumieją prawdę, nie mają możliwości przeciwstawienia się tym procesom – nie mają jak się przed nimi bronić. Gdy akceptują te niedorzeczne poglądy, szybko stają się przez nie owładnięci. Co należy rozumieć przez „owładnięci”? Oznacza to, że po przyjęciu tych poglądów ludzie coraz bardziej utwierdzają się w przekonaniu, że są one słuszne i nieustannie używają ich, aby przekonywać siebie i innych. Zostali wprowadzeni w błąd i są kontrolowani. Właśnie w ten sposób szatan osiąga swój cel – zwodząc ludzi.
Ci, którzy nauczyli się pewnych specjalnych umiejętności zawodowych w świecie zewnętrznym, lub ci, którzy cieszą się pewnym statusem w społeczeństwie, mają takie samo przekonanie po przybyciu do domu Bożego, a przekonanie to sprawia, że obie te grupy ludzi przejawiają to samo. Cóż to za przekonanie? Otóż uważają się oni za elitę społeczeństwa. Czym jest elita? Są to ludzie, którzy wyróżniają się na tle pozostałych. Odebrali wyspecjalizowane wyższe wykształcenie, a ich talenty, potencjał i zdolności są o niebo lepsze niż u innych ludzi. Co to znaczy być o niebo lepszym od innych? Oznacza to, że na tle danej grupy ludzi wyróżniają się wyjątkowym sposobem myślenia, inteligencją i elokwencją oraz posiadają szczególną zdolność rozumienia pewnych rzeczy i umiejętności. Nazywa się to byciem o niebo lepszym od innych, a tacy ludzie są znani jako elity społeczeństwa. Każdy kraj dba o tego rodzaju osoby. W jakim celu? Aby kraj rozwijał się szybciej. Kiedy tacy ludzie poświęcają się piastowaniu różnych stanowisk, rozwój przyspiesza we wszystkich dziedzinach życia. Czy status takich ludzi w społeczeństwie jest wysoki czy niski? (Wysoki). Zdecydowanie nie jest przeciętny. Posiadają wyjątkowe talenty, zdobyli specjalistyczną wiedzę i otrzymali doskonałe wykształcenie. Ich potencjał, talenty i zdobyta wiedza są na wyższym poziomie niż u zwykłych ludzi. Jeśli taki ktoś przychodzi do kościoła, to jaką ma mentalność? Jaka jest jego pierwsza myśl? Po pierwsze, myśli sobie: „Osłabiony niedźwiedź i tak jest silniejszy od jelenia. Chociaż po uwierzeniu w boga nie dążę do realizowania się w świecie zewnętrznym ani nie cieszę się tam sławą, to biorąc pod uwagę doskonałe wykształcenie, które odebrałem, a także wiedzę, którą zdobyłem, i talenty, które posiadam, powinienem być wśród was liderem. Powinienem być ostoją i filarem domu bożego. Powinienem być tym, który przewodzi i prowadzi”. Czyż nie w ten właśnie sposób myśli taka osoba? Na czym opiera się takie myślenie? Gdyby taki człowiek był skromnym rolnikiem, to czy odważyłby się tak pomyśleć? (Nie). Dlaczego? (Bo nie miałby na swoim koncie odpowiednich zasług). Nie miałby zasług stanowiących kartę przetargową, by myśleć w ten sposób. Zatem jacy ludzie tak myślą? Są to ludzie posiadający pewną wiedzę, określone talenty, zdolności i tak zwany potencjał. Kiedy przychodzą do domu Bożego, myślą: „Nie dążę już do realizowania się w świecie zewnętrznym. Jest on zbyt przesiąknięty złem, więc zamiast tego przyjdę do domu bożego i tam będę dążył do realizacji swoich celów. Tam mogę przynajmniej zdobyć pozycję przywódcy lub pracownika”. Czy takie osoby mają dobre intencje? (Nie). Dlaczego nie? Rzeczy, których się nauczyli, i ich status społeczny okrutnie im szkodzą. Jeśli nie będą dążyć do prawdy, nigdy nie porzucą takiego myślenia o swojej pozycji w życiu. Zawsze będą czuć się o niebo lepsi od innych, lecz w rzeczywistości, z Bożego punktu widzenia, nie różnią się niczym od zwykłej istoty stworzonej. Zawsze będą stawiać się ponad innymi. Czyż nie jest to niebezpieczne? Jeśli spadną ze swojego wysokiego konia, to upadek ten będzie dla nich bardzo dotkliwy, a ich życie może być w niebezpieczeństwie! Dlaczego tacy ludzie czują, że powinni mieć wysoki status, że powinni być czczeni i otoczeni wianuszkiem ludzi, że inni powinni się z nimi konsultować we wszystkich sprawach i słuchać ich opinii, że we wszystkich sprawach powinni być brani pod uwagę i stawiani na pierwszym miejscu? Dlaczego tak często pojawia się słowo „powinni”? Ponieważ przywiązują oni wielką wagę do swojego statusu społecznego, swojej wiedzy i wyjątkowych rzeczy, których się nauczyli. Myślą: „Bez względu na to, jak dużo lub w jak wzniosły sposób mówi się o prawdzie, te moje przymioty i tak są cenne. Ba! Są nawet cenniejsze niż prawda i nie mogą być przez nią zastąpione. W społeczeństwie jestem szefem firmy. Zarządzam tysiącami ludzi. Wystarczy jedno skinienie ręką, a wszyscy mnie słuchają. Mam tak wielką władzę – pomyśl tylko, jaką pozycję i jaki status posiadam! Ilu spośród tych maluczkich ludzi w domu Bożym jest lepszych ode mnie? Kiedy się rozglądam, nie widzę zbyt wielu wyjątkowych ludzi. Gdybym miał nimi zarządzać, nie stanowiłoby to problemu – nie byłoby to nic wielkiego!”. Załóżmy, że powiesz komuś takiemu: „W porządku. Dobrze, że masz takie ambicje. Zaspokoję twoje pragnienie i zarekomenduję cię na przywódcę kościoła. Przyprowadzisz tych ludzi przed oblicze Boga, aby wiedzieli, jak czytać słowa Boże i wprowadzać prawdę w życie, a ty będziesz wspierać słabych, zniechęconych oraz tych, którzy nie wykonują swoich obowiązków”. Odpowie on na to: „To bardzo łatwe. Kiedy pracowałem w świecie biznesu, wykonywałem całą tę psychologiczną pracę. To jest coś, w czym jestem dobry”. Co się dzieje, gdy ponad trzydzieści osób w kościele trafia w jego ręce? W ciągu niecałych dwóch miesięcy ci, którzy byli słabi, stają się jeszcze słabsi, u tych, którzy byli zniechęceni, owo zniechęcenie się pogłębia, a ci, którzy szerzą ewangelię, nie są w stanie pozyskać żadnych ludzi. Ci, którzy nie wiedzą, jak czytać słowo Boże, stają się ospali, gdy tylko nadchodzi czas zgromadzenia, i nie chcą już nawet słuchać kazań Zwierzchnictwa. Ale ten na pytanie: „Jesteś chyba dość zdolny, prawda?”, odpowiada: „Tak, byłem wcześniej szefem. Moje zdolności są oczywiste!”. Niezależnie jakim szefem byłeś w świecie zewnętrznym, tutaj jest to bezużyteczne. Jeśli nie rozumiesz prawdy, to w pracy kościelnej jesteś zwykłym dyletantem. Jeśli pozwoli się takim ludziom przejąć kierownictwo nad pracą ewangelizacyjną, skoncentrują się oni jedynie na bezużytecznych i powierzchownych formalnościach i nie osiągną żadnych rezultatów, a dziesiątki ludzi w kościele nie będą dobrze podlewane. Co tu się dzieje? Tacy wykształceni ludzie byli kiedyś w społeczeństwie szefami i dyrektorami korporacji, więc dlaczego nie potrafią wykazać się swoimi umiejętnościami, gdy przychodzą do domu Bożego? (Duch Święty ich nie wspiera). To, że Duch Święty ich nie wspiera, to jedno, ale jaki jest główny powód? Nie rozumieją prawdy, więc jeśli chodzi o stany, w jakich znajdują się ludzie, o ich zepsute usposobienie, o Boże wymagania wobec człowieka, o słowa Boże, które demaskują człowieka, i o sposób, w jaki Bóg przemawia, brakuje im duchowego zrozumienia i nie potrafią dostrzec, o co właściwie w tym wszystkim chodzi – działają po omacku i niedbale. Ich zdaniem praca kościelna jest jak prowadzenie biznesu w świecie zewnętrznym i uważają, że tak długo, jak inspirują umysły ludzi i wzbudzają ich entuzjazm, wykonują dobrą robotę. Uważają, że z jednej strony powinni wykonywać pracę psychologiczną, a z drugiej dobrze wykorzystywać swoje sprawdzone sposoby radzenia sobie ze sprawami w świecie zewnętrznym, próbując wkupić się w łaski tych, którzy są wyżej postawieni od nich, i przekabacić tych, którzy są pod nimi. Wierzą, że jeśli tylko dopilnują, by ludzie dostali wynagrodzenie, ci będą ich słuchać i podążać za nimi – myślą, że to wszystko jest takie proste. Rzeczy w świecie zewnętrznym nie wiążą się z prawdą, natomiast w wierze w Boga wszystko, co się robi, wiąże się z prawdą i zmianą usposobienia. Czy stosowanie tutaj tych samych metod, co w świecie zewnętrznym, ma szansę zadziałać? (Nie). Takie podejście nie okaże się skuteczne. Jeśli chodzi o to, jak radzić sobie ze stanami, w jakich znajdują się ludzie, z ich słabościami i wyobrażeniami o Bogu, z tym, jak dobrze ich wspierać, jak sprawić, by poznali siebie, gdy przejawiają swoje zepsute usposobienie, oraz jak skłonić ludzi do szczerości – nie mają o tym wszystkim pojęcia, a nawet mówią bzdury i na ślepo narzucają reguły. Na przykład, jeśli ktoś powie coś, co jest typowe dla amatora i pozbawione duchowego zrozumienia, powiedzą, że ta osoba ma niski potencjał i nie dąży do prawdy. Po prostu na ślepo stosują przepisy, robiąc to w ten czy inny sposób, przez co w końcu inni, niepokojeni w ten sposób i pozbawieni motywacji, znajdują się w sytuacji bez wyjścia. Ci, którzy wykonują swoje obowiązki, nie mają już na to energii, podczas gdy u tych, którzy są zniechęceni, stan ten się jeszcze bardziej pogłębia. Niektórzy mówią, że jeśli taka osoba ma prowadzić ich kościół, to już lepiej czytać słowa Boże w domu. Co spowodowało taki stan rzeczy? Kiedy antychryst przewodzi kościołowi, sprawia, że ludzie tracą motywację, przez co nie chcą już wierzyć w Boga. Dlaczego nie chcą? Ponieważ początkowo w pewnym stopniu mieli jasną wizję, jednak działania antychrysta przeszkadzają im i dezorientują ich. Na początku w sercach tych ludzi nie było żadnych prawd – jedynie zrozumienie doktryn. Po tym, jak antychryst zaburzy ich spokój, stają się jeszcze bardziej zagubieni i nie są już w stanie pojąć dzieła Ducha Świętego. Istnienie samego Boga również staje się wtedy dla nich nieco niejasne. Jakich więc metod używają antychryści, by doprowadzić ludzi do tego stanu? Na przykład, czy stwierdzenie: „Człowiek został stworzony przez Boga” jest prawdą? (Tak). Musisz zrobić użytek ze swoich spostrzeżeń, ze zrozumienia i własnego doświadczenia, aby udowodnić to stwierdzenie, a dzięki temu bracia i siostry mocniej uwierzą, że jest ono prawdą i jest słuszne, i będą przekonani, że ludzkość faktycznie pochodzi od Boga, co zwiększy ich wiarę w Niego. Gdy dana osoba uwierzy w Boga, przyjmie dyscyplinę lub doświadczy pewnych trudności czy prześladowań, będzie miała w sercu prawdziwą siłę. To jest fakt. Ale co mówią antychryści? „Jest taki program telewizyjny, w którym mówią, że odkryto, że ludzie żyli w plemionach 100 milionów lat temu”. Kiedy popisują się swoją wiedzą i mówią o historii w ten sposób, każdy, kto ich słucha, jest zdezorientowany: „Czy nie jest powiedziane, że człowiek został stworzony przez Boga? Kiedy przedstawiasz to w ten sposób, już tak to nie brzmi. Czy człowiek pochodzi od małp?”. Spójrzcie, do czego antychryst doprowadza ludzi? Czy to im nie szkodzi? (Szkodzi). Kiedy tylko ma okazję, popisuje się swoją wiedzą i mówi o historii, filozofii oraz o tym, jak radzi sobie i zmawia się z urzędnikami państwowymi w świecie zewnętrznym, zwyczajnie się przechwalając. Kiedy popisuje się w ten sposób i słyszą to bracia i siostry, których wiara jest niewielka i którzy są słabi i mają niedojrzałą postawę, to gdzie zaczynają zerkać ich serca? (W kierunku świata zewnętrznego). Dokładnie tak. Do czego to się sprowadza? Ci ludzie, którzy zostali powierzeni antychrystom, przepadają. Antychryści ewidentnie są dyletantami. Nie tylko nie rozumieją spraw związanych z wkraczaniem w życie, ale także nie pojmują, na czym polega ich praca, nie mówiąc już o sprawach duchowych w życiu czy zmianach w usposobieniu. Nic z tego nie pojmują, a jednak wciąż udają, że rozumieją prawdę i chcą być pasterzami, by prowadzić wybrańców Boga. Czyż nie jest to absurdalne? Jeśli nie rozumiesz spraw duchowych w życiu, to co powinieneś zrobić, gdy zostaniesz wybrany na przywódcę? Powiesz: „Jestem dyletantem i nigdy nie prowadziłem kościoła. Muszę poszukać i zobaczyć, jakie są ustalenia dotyczące pracy w tym zakresie oraz znaleźć ludzi, którzy to rozumieją, aby omówić z nimi to, w jaki sposób praca powinna być wykonywana, lub też znaleźć braci i siostry, którzy rozumieją prawdę i koordynować cały ten proces z nimi”. Czy jest to właściwa postawa? (Owszem). Jednak niektórzy ludzie nie postępują w ten sposób. Pysznią się i mówią: „Chcesz, żebym koordynował działania z innymi – ale kto ma wyższe kwalifikacje ode mnie? Kto ma wyższy status społeczny niż ja? Cieszę się sporą sławą w społeczeństwie. Każdy, kto mnie spotka, musi okazać mi trochę szacunku”. W ten sposób antychryści przechwalają się i popisują swoimi zdolnościami. Kiedy prowadzą kościół w ten sposób, czy jest jeszcze nadzieja, że bracia i siostry wejdą w prawdorzeczywistość? (Nie). Nie ma. A mimo to antychryści nadal zmuszają innych, aby wszystko im zgłaszali. Te diabły poszły na chwilę na studia i zdobyły odrobinę wiedzy, a co za tym idzie, ośmielają się zadzierać nosa i oszukiwać w świeckim społeczeństwie oraz popełniać wszelkiego rodzaju złe uczynki. Mają pewne wypracowane środki przetrwania, więc chcą teraz przyjść do domu Bożego, aby coś osiągnąć. Aby uzyskać status i przynieść chwałę swoim przodkom, gotowi są nawet udawać, że są ucieleśnieniem prawdy, żeby wybrańcy Boga słuchali ich i podążali za nimi. Co oznacza dla nich „ucieleśnienie prawdy”? Oznacza, że: „Każde z moich przekonań, podejść i opinii wszyscy musicie uznawać za prawdę. Ustanowiłem dla ciebie regułę: wszystkie rachunki, nawet te na kwotę poniżej pięciu dolarów, muszą być mi zgłaszane”. Inni mówią: „Nie powinno być potrzeby zgłaszania takich kwot. My również mamy jakiś zakres władzy. Czy nie możemy po prostu działać zgodnie z zasadami?”. Co o tym myśli taki antychryst? „Jakim cudem to mogłoby być w porządku? To poważna sprawa. Jestem przywódcą. To do mnie należy ostatnie słowo!”. Choć tego nie mówi, tak właśnie w głębi serca myśli. W ten sposób kontroluje ludzi. Jest w stanie zrobić wszystko, co jest złe lub zwodzi innych. Kiedy ich oszukuje i krzywdzi, nawet nie mrugnie okiem, jego serce nie zabije przy tym szybciej, a on sam w ogóle nie będzie się z tym czuł nieswojo. Kiedy otrzymuje jakieś stanowisko w domu Bożym, ośmiela się je przyjąć. Gdy już je zajmie, nie chce z niego ustąpić i pragnie udawać ucieleśnienie prawdy, by skłonić innych do posłuszeństwa. Czy istnieją tacy ludzie? (Tak).
Są ludzie, którzy, choć wierzą w Boga, nie ponoszą dla Niego kosztów chętnie i z radością, zamiast tego wykonują swoje obowiązki z niechęcią. Myślą o pracy jedynie jako o sposobie na to, by otrzymać błogosławieństwa, ale nie chcą dążyć do prawdy. Wykonując swoje obowiązki, często zachowują się niedbale, nie są skrupulatni i zadowala ich osiągnięcie jakichkolwiek rezultatów, byle tylko nie zostali usunięci z kościoła. Jednak niezależnie od tego, czy ludzie naprawdę wierzą w Boga i ponoszą koszty na Jego rzecz, daje On im możliwość okazania skruchy. Bóg nie potępi cię, ponieważ nie rozumiesz prawdy lub działasz niedbale, wykonując swoje obowiązki. Będzie cię nieustannie sprawdzać, aby przekonać się, czy jesteś w stanie zaakceptować prawdę i czy rzeczywiście potrafisz okazać skruchę oraz obrać właściwą życiową ścieżkę. Wszystko zależy od tego, jak wybierzesz. Niektórzy ludzie nie rozumieli żadnych prawd, gdy zaczynali wykonywać swoje obowiązki, lecz ponieważ często słuchają kazań, gromadzą się i rozmawiają, stopniowo zaczynają ją rozumieć. Ich serca stają się coraz jaśniejsze i widzą, że brakuje im zbyt wiele, w ogóle nie mają prawdy ani nie kierują się żadnymi zasadami w ramach swoich obowiązków, wykonując jedynie pewną pracę zgodnie z własnymi preferencjami. Czują, że wykonywanie obowiązków w ten sposób nie jest zgodne z Bożymi intencjami, i w sercu zaczynają odczuwać wyrzuty sumienia. Zaczynają dążyć do prawdy i osiągają coraz lepsze wyniki w wykonywaniu swoich obowiązków. W ten sposób z jednej strony uzyskują wejście w życie, a z drugiej zaczynają stopniowo wykonywać obowiązki na odpowiednim poziomie. Są to ludzie, którzy wykonując swoje obowiązki, potrafią zaakceptować prawdę. W miarę jak ich zrozumienie prawdy staje się coraz lepsze, są w stanie wyraźnie dostrzec własne przejawy zepsucia. Potrafią modlić się do Boga i z głębi serca polegać na Nim, są gotowi odrzucić swoje zepsucie, wprowadzać prawdę w życie i obrać ścieżkę dążenia do niej. Jest to stopniowe wzrastanie w życiu podczas wykonywania obowiązków. Wszyscy ci, którzy podążają za Bogiem, rozumieją prawdę i wkraczają w prawdorzeczywistość w trakcie wykonywania swoich obowiązków. Jeśli ktoś nie kocha prawdy, to czy taka zmiana może w ogóle nastąpić? Zdecydowanie nie. Niektórzy ludzie są wyjątkowo aroganccy i zarozumiali. Kiedy przychodzą do domu Bożego, zwłaszcza po wykonaniu swojego obowiązku, staje się to oczywiste. Z rękami skrzyżowanymi na piersi lub opartymi na biodrach okazują bunt i niezadowolenie. Dlaczego są tak aroganccy? W głębi serca myślą tak: „Aby wierzyć w Boga i wykonywać swoje obowiązki, porzuciłem świat zewnętrzny, swoją rodzinę i pracę. Czy to nie jest wysoka cena? Zrezygnowałem dla boga z tak wielu rzeczy. Czy nie powinien mi tego jakoś zrekompensować? Ponadto, czy dom boży nie powinien traktować mnie przynajmniej tak samo, jak jestem traktowany w społeczeństwie z racji swojego statusu i swoich dochodów? Czy teraz, gdy wykonuję swoje obowiązki, bóg nie może okazać mi jakiejś szczególnej łaski? Jestem wyjątkowo utalentowany, o wiele bardziej niż zwykli ludzie. Powinienem mieć wysoki status w domu bożym. Jeśli inni mogą przewodzić, to ja też mogę. Mój status nie powinien być niższy niż innych i powinienem być traktowany lepiej niż zwykli ludzie. Co najważniejsze, czy bóg może mnie zapewnić, że otrzymam błogosławieństwa i będę cieszył się dobrym przeznaczeniem w przyszłości?”. Z myśli pojawiających się w ich sercach widzimy, że przyszli zawrzeć pewnego rodzaju umowę z Bogiem, a nie szczerze ponosić koszty na Jego rzecz. Myślą w ten sam sposób, co Paweł, chcąc wykonywać swoje obowiązki w zamian za Boże błogosławieństwa. Ale daleko im do rozumu Pawła. Dlaczego tak mówię? Ponieważ Paweł rzeczywiście dużo wycierpiał przez wiele lat głoszenia ewangelii, a owoce jego działań były o wiele lepsze niż w przypadku zwykłych ludzi. Przynajmniej przemierzył większą część Europy, zakładając na przy tym wiele kościołów na jej terenie. Pod tym względem zwykli antychryści nie mogą się równać z rozumem Pawła ani z tym, jak wiele pracował. Jednak osoba, o której właśnie wspomniałem, po wykonaniu swojego obowiązku staje się niesamowicie arogancka. Czyż nie jest to niedorzeczne? Jest całkowicie bezrozumna i niczym bandyta nie odpuści, gdy tylko nadarzy się okazja do otrzymania błogosławieństw. Tacy ludzie zawsze świadomie szukają okazji, by w domu Bożym znaleźć się w centrum uwagi, nawet jeśli chodzi tylko o zostanie liderem zespołu lub przełożonym. Krótko mówiąc, przychodząc do domu Bożego, nie chcą być zwykłymi wyznawcami. Bez względu na to, kto uznaje ich za zwykłe istoty stworzone, takie jak wszystkie inne żywe istoty, nigdy nie zaakceptują tego punktu widzenia – nigdy nie pozwolą się skrzywdzić w ten sposób. Wierzą, że powinni być traktowani w szczególny sposób i że Bóg powinien obdarzyć ich wyjątkową łaską i błogosławieństwami. Chcą również cieszyć się szczególnymi korzyściami płynącymi ze statusu, jaki mają w domu Bożym. Nie pozwalają, aby dom Boży wątpił w ich talenty, a tym bardziej nie pozwalają ludziom pytać o ich pracę – wszyscy muszą mieć do nich stuprocentowe zaufanie, ponieważ porzucili wszystko dla Boga i są Mu bezgranicznie lojalni. Czy nie jest to dość nierozsądne żądanie? Czy ten ktoś w ogóle posiada rozum? Ilu jest takich ludzi? Jaki to może być procent ludzi w kościele? Takie osoby zawsze myślą, że mają jakieś zdolności i talenty, więc chwalą się, jakie to są genialne. Ale co oznacza ten tak zwany „talent”? To, że potrafią się przechwalać, wygadują bzdury, zmieniają swój sposób mówienia w zależności od tego, do kogo aktualnie mówią, oraz że potrafią oszukiwać umiejętniej niż zwykli ludzie. Uważają, że jest to talent i umiejętność, którą chcą wykorzystać do przechwalania się i blefowania. Co oznacza prawdziwy talent? Oznacza posiadanie wyjątkowych umiejętności. Kiedy Bóg stworzył człowieka, dał różnym typom ludzi rozmaite predyspozycje. Niektórzy ludzie specjalizują się w literaturze, inni w medycynie, kolejni mają łatwość uczenia się, a inni prowadzenia badań naukowych i tak dalej. Umiejętności ludzi w konkretnych dziedzinach są im podarowane przez Boga i nie ma się czym tutaj chwalić. Bez względu na to, w czym ktoś się specjalizuje, nie oznacza to, że rozumie on prawdę, a już na pewno nie świadczy o tym, że posiada prawdorzeczywistość. Ludzie są biegli w pewnych dziedzinach i jeśli wierzą w Boga, to powinni wykorzystywać swoją specjalizację do wykonywania swoich obowiązków. Jest to dla Boga akceptowalne. Natomiast przechwalanie się jakąś specjalizacją lub chęć wykorzystania jej do zawierania umów z Bogiem jest czymś świadczącym o braku rozumu. Bóg nie patrzy przychylnie na takich ludzi. Niektórzy posiadają pewną umiejętność, więc kiedy przychodzą do domu Bożego, sądzą, że są lepsi od innych, chcą cieszyć się wyjątkowym traktowaniem i myślą, że są ustawieni do końca życia. Uważają tę umiejętność za rodzaj karty przetargowej – co za arogancja! Jak więc należy postrzegać te talenty i specjalizacje? Jeśli są użyteczne w domu Bożym, to stanowią jedynie narzędzia służące do wykonywania obowiązków. Nie mają nic wspólnego z prawdą. Bez względu na to, ile ich masz, twoje zdolności i talenty są tylko posiadanymi przez ludzi specjalizacjami i nie mają związku z prawdą. Posiadane przez ciebie talenty i specjalizacje nie oznaczają, że rozumiesz prawdę, a już na pewno nie świadczą o tym, że posiadasz prawdorzeczywistość. Jeśli używasz ich, aby wykonywać swoje obowiązki i robić to dobrze, to zostały one użyte we właściwym miejscu, a takie ich zastosowanie jest pochwalane przez Boga. Lecz jeśli używasz ich, aby się popisywać, dawać świadectwo o sobie i budować swoje niezależne królestwo, twoje grzechy będą wielkie i będzie to stanowiło poważną obrazę Boga i świadectwo buntu przeciw Niemu. Talenty są nam podarowane przez Boga. Jeśli nie potrafisz ich wykorzystać, by wykonywać swoje obowiązki i nieść świadectwo o Bogu, to będzie to świadczyło, że brak ci rozumu i skrupułów, i będziesz miał przy tym wielki dług u Boga – to oburzający akt buntu! Jednak bez względu na to, jak dobrze posługujesz się posiadanymi przez siebie talentami i specjalizacjami, nie oznacza to, że posiadasz prawdorzeczywistość. Praktykowanie prawdy i postępowanie w sposób zgodny z zasadami oznacza, że posiadasz prawdorzeczywistość. Zdolności i talenty zawsze pozostaną jedynie zdolnościami i talentami. Nie mają nic wspólnego z prawdą. Niezależnie od tego, ile ich posiadasz, czy też jak dobrą masz reputację lub jak wysoki masz status, nigdy nie będzie to oznaczać, że masz prawdorzeczywistość. Zdolności i talenty nigdy nie staną się prawdą. Nie mają z nią nic wspólnego. Lecz antychryści nie myślą w ten sposób i to właśnie te rzeczy bardzo sobie cenią. Na przykład, niektórzy ludzie mają talent aktorski. Po zagraniu głównej roli w filmie kręconym w domu Bożym zaczynają się pysznić. Nawet trzy osoby pomagające im w nałożeniu makijażu nie wystarczą, by zaspokoić ich potrzeby. Kiedyś byli zwykłymi ludźmi, lecz teraz, gdy wierzą w Boga, po wykonaniu swojego obowiązku jako aktorzy, zaczynają się pysznić. Czyż w ten sposób nie igrają ze śmiercią? Myślę, że dokładnie to robią! Nie wyróżniają się wyglądem, a ich umiejętności aktorskie są całkiem przeciętne. Po prostu nadają się do odgrywania pewnych postaci, więc dostają kolejną rolę – czyż to ich nie wynosi? Nawet wtedy, gdy dostają szansę wykonania swojego obowiązku, pysznią się. Grając jakąś rolę, rozkazują ludziom, by im usługiwali, przynosząc im herbatę, czy też nalewając im wodę, co złości wszystkich braci i siostry, którzy są tego świadkami. Powiedziałem: „Usuńcie ich!”. I tak kościół ich usunął. Czy ci ludzie nie powinni zostać wydaleni? Byli przekonani, że kościół nie może nagrywać filmów bez ich udziału, więc odważyli się pysznić. Nie spodziewali się takich konsekwencji. Kierowała nimi ich natura. Tacy ludzie cenią sobie wiedzę, talent, naukę i doświadczenie. Przywiązują zbyt dużą wagę do tych kwestii, ignorując najcenniejszą – prawdę. Nie zdają sobie sprawy, że to ona panuje w domu Bożym. Jeśli nie będą do niej dążyć, to bez względu na to, jak wielką wiedzą dysponują i jak ogromną elokwencją się wykazują, nie będą w stanie na dłużej zagościć w domu Bożym. Prędzej czy później zostaną zdemaskowani i wyeliminowani. Czy ludziom łatwo jest zrozumieć ten element doktryny? Ci, którzy wierzą w Boga od wielu lat, ale nie potrafią zrozumieć nawet tego, są po prostu nierozgarniętymi ludźmi bez żadnej wartości. Gdyby posiadali choć odrobinę rozsądku, to nie byliby tak aroganccy. Tacy ludzie są diabłami i szatanami zdradzającymi samych siebie. Bezpośrednio wskazałem na tę kwestię, abyście i wy mogli ją dokładnie zrozumieć, żebyście potrafili nieco rozeznać się w tym temacie oraz abyście mieli co do niego jasność. Gdybym nie wskazał jasno na tę kwestię, czy bylibyście w stanie spojrzeć na to w ten sposób? Czy potrafilibyście usunąć takich antychrystów z kościoła? Ludzie często nie widzą tego problemu, muszę więc być bardzo bezpośredni. Gdybym nie był, problem ten nie mógłby zostać rozwiązany. Polegając na jedynie kilku doktrynach, które rozumiecie, nie można rozwiązać żadnych problemów.
Antychryści zawsze myślą o sobie jako o osobach posiadających wyjątkowe talenty. Uważają, że są absolwentami uniwersytetów, którzy odebrali gruntowne wykształcenie i dysponują bogatą wiedzą. Bardzo tę swoją wiedzę cenią, podobnie jak duchowe teorie, których się uczą, wręcz traktując obie te rzeczy jak prawdę. Co więcej, często korzystają z tej wiedzy i doświadczenia, które uważają za poprawne, do pouczania, zwodzenia lub warunkowania otaczających ich osób. W szczególności często mówią o swojej „chwalebnej” przeszłości, której używają, aby przekonać do siebie innych ludzi oraz sprawić, by ich szanowali i czcili. A jaka właściwie jest ta ich „chwalebna” przeszłość? Niektórzy z nich powiedzą: „Byłem kiedyś wykładowcą na uniwersytecie. Wszyscy moi studenci byli magistrami lub doktorantami. Za każdym razem, gdy prowadziłem wykład, nie było ani jednego pustego krzesła; każdy ze studentów siedział w całkowitej ciszy, patrząc na mnie z uwielbieniem i podziwem w oczach. Nawet się nie stresowałem. Jakie to wszystko było wspaniałe i imponujące! Urodziłem się z takim talentem i taką pewnością siebie”. Inni powiedzą: „Nauczyłem się prowadzić samochód, gdy miałem 14 lat. Jeżdżę od ponad 40 lat, a moje umiejętności jazdy są na najwyższym poziomie”. Co chcą przez to powiedzieć? Mają na myśli: „Jesteście kierowcami dopiero od kilku dni. Co wy możecie wiedzieć? Doświadczony kierowca, taki jak ja, prowadzi samochód przez całe życie. Mam ogromne doświadczenie. W przyszłości powinieneś mnie pytać, jeśli czegoś nie rozumiesz. Musisz słuchać tego, co mówię”. Kiedy antychryści mają jakieś umiejętności, uważają się za ludzi niezwykłych, pozują na osoby tajemnicze, popisują się i dają świadectwo o sobie, sprawiając, że inni ich szanują i czczą. Kiedy ludzie tego typu posiadają jakąś mocną stronę lub talent, uważają się za lepszych od innych i aspirują do tego, by im przewodzić. Kiedy ludzie przychodzą do nich po odpowiedzi, antychryści pouczają ich z pozycji autorytetu, a jeśli ludzie ci nadal czegoś nie rozumieją, antychryści po prostu przypisują to temu, że są słabego formatu, chociaż w rzeczywistości to oni sami nie udzielili precyzyjnego wyjaśnienia. Na przykład, widząc, że ktoś nie jest w stanie naprawić zepsutej maszyny, antychryst powie: „Jak możesz nadal nie wiedzieć, jak to zrobić? Czyż nie powiedziałem ci już, jak się do tego zabrać? Wyjaśniłem to tak dokładnie, a ty wciąż tego nie rozumiesz. Naprawdę masz kiepski potencjał. Nie potrafisz się nauczyć, gdy pokazuję ci, jak to zrobić”. Kiedy jednak ten ktoś poprosi antychrysta o samodzielne naprawienie maszyny, będzie się on w nią wpatrywał przez dłuższy czas, również nie wiedząc, jak ją naprawić, a nawet ukryje przed tą osobą fakt, że tego nie wie. Po odesłaniu tej osoby antychryst potajemnie poszuka informacji i spróbuje dowiedzieć się, jak naprawić maszynę, jednak nadal nie będzie w stanie tego zrobić. Skończy się na tym, że rozbierze ją na części, zrobi kompletny bałagan i nie będzie w stanie złożyć jej z powrotem. Następnie, obawiając się, że zostanie to zauważone przez innych, ukryje dowody. Czy to wstyd nie umieć robić niektórych rzeczy? Czy jest ktoś, kto potrafi wszystko? Nie ma nic wstydliwego w tym, że nie umie się robić pewnych rzeczy. Nie zapominaj, że jesteś po prostu zwykłą osobą. Nikt cię nie szanuje ani nie czci. Zwykła osoba jest właśnie tym: zwykłą osobą. Jeśli nie wiesz, jak coś zrobić, po prostu przyznaj się do tego. Dlaczego miałbyś próbować stwarzać pozory? Ludzie poczują się zniesmaczeni, jeśli zawsze będziesz się udawać. Prędzej czy później czymś się zdradzisz, a wtedy stracisz całą swoją godność i uczciwość. Takie jest usposobienie antychrysta – zawsze myśli o sobie jako o specjaliście od wszystkiego, kimś, kto wszystko potrafi, kto jest zdolny do wszystkiego i kompetentny we wszystkich obszarach. Czy to przekonanie nie wpędzi go w kłopoty? Co by zrobił, gdyby miał uczciwe podejście? Powiedziałby: „Nie jestem biegły w tej umiejętności technicznej; mam w niej tylko niewielkie doświadczenie. Spróbowałem wszystkiego, co wiem i znam, ale nie rozumiem tych nowych problemów, które napotykamy. Dlatego też, jeśli chcemy dobrze wykonywać swoje obowiązki, musimy zdobyć trochę wiedzy zawodowej. Opanowanie jej pozwoli nam skutecznie je wykonywać. Bóg powierzył nam to zadanie, więc naszą powinnością jest wykonać je dobrze. Kierując się postawą odpowiedzialności za nasze obowiązki, powinniśmy zdobyć tę wiedzę zawodową”. To właśnie jest praktykowanie prawdy. Osoba o usposobieniu antychrysta nie postąpiłaby w taki sposób. Jeśli ktoś ma odrobinę rozumu, powie: „Wiem tylko tyle. Nie musicie mnie szanować, a ja nie muszę się pysznić – czy to nie ułatwi sprawy? To okropne nieszczęście musieć zawsze udawać. Jeśli jest coś, czego nie wiemy, możemy nauczyć się tego razem, a następnie harmonijnie współpracować, aby dobrze wykonywać nasze obowiązki. Musimy podchodzić do tego odpowiedzialnie”. Słysząc to, ludzie pomyśleliby: „Ta osoba jest lepsza od nas; kiedy napotyka jakiś problem, nie przecenia swoich możliwości, nie przerzuca też jego rozwiązania na innych ani nie uchyla się od odpowiedzialności. Raczej bierze go na siebie i podchodzi do niego z poważną i odpowiedzialną postawą. To dobra osoba, która poważnie i odpowiedzialnie podchodzi do swojej pracy i swoich obowiązków. Jest godna zaufania. Dom Boży słusznie powierzył jej to ważne zadanie. Bóg naprawdę sprawdza głębię ludzkich serc!”. Wykonując swoje obowiązki w ten sposób, osoba taka doskonali swoje umiejętności i zyskuje uznanie w oczach wszystkich. Jak do tego dochodzi? Po pierwsze, podchodzi do swoich obowiązków poważnie i odpowiedzialnie; po drugie, potrafi być uczciwa, a jej postawę charakteryzują praktyczność i skrupulatność; po trzecie, nie można wykluczyć, że ma przewodnictwo i oświecenie Ducha Świętego. Taka osoba ma Boże błogosławieństwo; to właśnie może osiągnąć ktoś, kto ma sumienie i rozum. Chociaż ma skażone skłonności, a także pewne braki i wady – i wielu rzeczy nie potrafi zrobić – wciąż jest na właściwej ścieżce praktyki. Nie udaje ani nie oszukuje; ma poważne i odpowiedzialne podejście do swoich obowiązków oraz tęskne i pobożne nastawienie do prawdy. Antychryści nigdy nie będą w stanie tak postępować, ponieważ ich sposób myślenia zawsze będzie różnił się od tego, jak myślą ci, którzy kochają prawdę i do niej dążą. Dlaczego antychryści myślą inaczej? Ponieważ tkwi w nich natura szatana; kierują się w życiu jego usposobieniem, aby osiągnąć swój cel, jakim jest przejęcie władzy. Zawsze starają się wykorzystywać różne środki, uciekając się do intryg i gierek, zwodząc ludzi na wszelkie możliwe sposoby, aby ci ich czcili i podążali za nimi. Znajdują więc wszelkiego rodzaju sposoby, by stwarzać pozory, oszukiwać, kłamać i zwodzić, aby zamydlić ludziom oczy i sprawić, by uwierzyli, że to oni mają rację we wszystkim, że są zdolni do wszystkiego i że potrafią wszystko, że są mądrzejsi od innych, że rozumieją więcej, że są lepsi we wszystkim i że górują ponad innymi pod każdym względem – a nawet że w każdej grupie są najlepszymi z najlepszych. Mają taką potrzebę, gdyż takie jest właśnie usposobienie antychrystów. Dlatego uczą się udawać kogoś, kim nie są, demonstrując każdą z tych praktyk i każdy z tych przejawów.
Zastanówcie się nad tym, jakie usposobienie posiadają ludzie, którzy lubią udawać kogoś, kim nie są. Kogo właściwie udają? Nie udają, że są diabłem czy jakąś inną negatywną postacią, lecz że są kimś wzniosłym, dobrym, pięknym i życzliwym, kimś, kogo ludzie szanują i podziwiają – udają, że mają te przymioty, które ludzie chwalą lub aprobują. Stwarzają pozory, jakoby wiedzieli i rozumieli wszystko. Udają, że posiadają prawdę, że są pozytywną postacią i że są prawdorzeczywistością. Czyż nie jest to dążenie do własnego zniszczenia? Czy antychryści posiadają tę rzeczywistość? Czy mają tę istotę? Nie. Właśnie dlatego, że ich nie mają, mówimy o tym, że udają. Czy zatem ktoś mógłby powiedzieć, że są ucieleśnieniem prawdy, ponieważ posiadają prawdorzeczywistość? Czy to stwierdzenie ma sens? (Nie). Nawet jeśli posiadasz pewne prawdorzeczywistości, w żadnym wypadku nie jesteś ucieleśnieniem prawdy. Dlatego każdy, kto udaje, że jest ucieleśnieniem prawdy, jest człowiekiem aroganckim i niedorzecznym! Ktoś, kto posiada tylko odrobinę prawdorzeczywistości, a mimo to ośmiela się udawać, że jest ucieleśnieniem prawdy, jest jak pojedyncza kropla wody twierdząca, że jest ogromnym, bezkresnym morzem. Czyż nie jest to szczyt arogancji? Czy nie świadczy to o bezczelnej bezwstydności? Aby ktoś mógł udawać, że jest ucieleśnieniem prawdy, musi mieć na swoim koncie pewne zasługi. A do czego odwołują się antychryści, by udawać ucieleśnienie prawdy? Do rzeczy, o których właśnie wspomniałem – wiedzy, doświadczenia i lekcji. Obejmuje to wyjątkowe predyspozycje i umiejętności, które ludzie nabywają poprzez naukę, a także naturalne talenty, z którymi się rodzą. Niektórzy ludzie mają dar mówienia językami, podczas gdy inni mają talent do elokwentnego głoszenia ewangelii. Inni nauczyli się lub opanowali pewne wyjątkowe umiejętności zawodowe. Na przykład, niektórzy ludzie są szczególnie wybitni w tańcu, muzyce, sztukach pięknych, językach lub literaturze, podczas gdy inni są biegli w polityce, co oznacza, że potrafią wyjątkowo dobrze manipulować ludźmi, że przodują w dyplomacji i tak dalej. Krótko mówiąc, obejmuje to ludzi posiadających wyjątkowe talenty ze wszystkich dziedzin życia. Ludzie posiadający takie talenty lub dary niekoniecznie muszą mieć określony status lub ustaloną karierę w społeczeństwie. Niektórzy mieszkają w małych miejscowościach, ale potrafią w sposób jasny i logiczny omawiać szeroki zakres zagadnień dotyczących tak przeszłości, jak i teraźniejszości, robiąc to w szczególnie elokwentny sposób. Jeśli ludzie z tymi wyjątkowymi talentami mają do tego usposobienie antychrysta, to gdy przyjdą do domu Bożego, nie będą zadowoleni z rzeczy takimi, jakimi one są; będą żywić pewne ambicje i pragnienia, które stopniowo będą się ujawniać.
Jeśli chodzi o kwestię antychrystów udających ucieleśnienie prawdy, gdy tylko zdobędą trochę doświadczenia i wiedzy oraz wyciągną naukę z kilku lekcji, to właśnie omówiliśmy zakres tej wiedzy, doświadczenia i lekcji. A co było głównym tematem naszej dyskusji? (Udawanie). Dokładnie tak. Sednem tematu są antychryści udający, że są ucieleśnieniem prawdy. Wiedza, doświadczenie czy lekcje – żadna z tych rzeczy nie jest prawdą; nie mają one z nią absolutnie nic wspólnego. Są wręcz z nią sprzeczne i są potępiane przez Boga. Weźmy na przykład wiedzę: czy historia liczy się jako forma wiedzy? (Tak). W jaki sposób powstała wiedza historyczna i książki dotyczące historii ludzkości, historii pewnych krajów lub grup etnicznych, historii współczesnej, starożytnej, a nawet pewnych nieoficjalnych historii? (Wszystkie zostały napisane przez ludzi). Czy rzeczy napisane przez ludzi są zgodne z prawdziwą historią? Czyż ludzkie idee i poglądy nie są sprzeczne z zasadami, sposobami i środkami Bożych działań? Czy słowa wypowiedziane przez człowieka mają jakikolwiek związek z prawdziwą historią? (Nie). Absolutnie żadnego. Dlatego niezależnie od tego, jak dokładne są zapisy zawarte w książkach historycznych, są one jedynie wiedzą. Niezależnie od tego, jak elokwentni są historycy, którzy je napisali, jak logicznie i jasno opowiadają te historie, do jakiego wniosku dojdziesz po ich wysłuchaniu? (Będziemy znać opisane w nich wydarzenia). Tak, zdobędziecie wiedzę o tych wydarzeniach. Lecz czy autorzy opowiadają te historie tylko w celu poinformowania was o tych wydarzeniach? Mają pewną ideę, którą chcą was indoktrynować. Na czym skupia się ich indoktrynacja? To właśnie musimy szczegółowo przeanalizować. Podam przykład, abyście mogli zrozumieć, czym ludzie ci chcą indoktrynować innych. Po zapoznaniu się z historią od czasów starożytnych do współczesności, ludzie ostatecznie ukuli pewne powiedzenie; na podstawie historii ludzkości zaobserwowali prawidłowość, którą dobrze wyraża zdanie: „Zwycięzcy zakładają koronę, a przegrani nie dostają nic”. Czy to jest wiedza? (Tak). Pochodzi ona z faktów historycznych. Czy treść tej maksymy ma cokolwiek wspólnego ze sposobami i środkami, za pomocą których Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim? (Nie). W rzeczywistości jest wręcz odwrotnie; powiedzenie to zaprzecza im, jest z nimi sprzeczne. I tak oto zostałeś nim zindoktrynowany, a jeśli nie rozumiesz prawdy lub jesteś niewierzący, to do jakich wniosków mógłbyś dojść po jego usłyszeniu? Jak byś postrzegał to powiedzenie? Po pierwsze, ci historycy lub książki historyczne wymieniają wszystkie wydarzenia tego rodzaju, wykorzystując akurat tyle dowodów i wydarzeń historycznych, aby uzasadnić prawdziwość tego powiedzenia. Na początku mogłeś nauczyć się go z książki i mieć jedynie świadomość jego istnienia. Możesz rozumieć je tylko na jednym poziomie lub do pewnego stopnia, dopóki nie dowiesz się o wszystkich tych wydarzeniach. Lecz kiedy usłyszysz fakty historyczne, twoje uznanie dla treści tej maksymy pogłębi się. Absolutnie nie powiesz wtedy: „Nie zawsze tak jest”. Zamiast tego stwierdzisz: „Tak właśnie się rzeczy mają; patrząc na historię od czasów starożytnych do współczesności, ludzkość rozwijała się w ten sposób – zwycięzcy zakładali koronę, a przegrani nie dostawali nic!”. Kiedy postrzegasz to w taki właśnie sposób, jakie poglądy i postawy będziesz mieć wobec swojego postępowania, swojej kariery i swojego codziennego życia, a także wobec otaczających cię ludzi, wydarzeń i spraw? Czy takie postrzeganie zmieni twoje nastawienie? (Tak). Zdecydowanie. W jaki sposób? Czy wyznaczy ono nowy kierunek twojemu życiu i zmieni twoje metody postępowania w kontekście funkcjonowania w świecie? Być może wcześniej wierzyłeś, że „harmonia to skarb, a wyrozumiałość – cnota” i że „dobrzy ludzie wiodą spokojne życie”. Teraz pomyślisz: Skoro „zwycięzcy zakładają koronę, a przegrani nie dostają nic”, to jeśli chcę zostać urzędnikiem, będę musiał dokładnie przemyśleć kwestię tej a tej osoby. Nie jest ona po mojej stronie, więc nie mogę jej awansować – nawet jeśli na to zasługuje”. Gdy będziesz myśleć o tej kwestii w ten sposób, twoje nastawienie zmieni się – i to szybko. Jak dojdzie do tej zmiany? Stanie się tak, ponieważ zaakceptujesz ideę i punkt widzenia wyrażone w powiedzeniu „zwycięzcy przywdziewają koronę, a przegrani nie dostają nic”. Usłyszenie dużej ilości faktów tylko jeszcze bardziej utwierdzi cię w przekonaniu o poprawności tego poglądu w prawdziwym ludzkim życiu. Będziesz głęboko wierzył, że powinieneś zastosować ten punkt widzenia do własnych działań i zachowań, aby realizować swoje życiowe cele i perspektywy na przyszłość. Czy w takiej sytuacji ta idea i ten punkt widzenia nie zmienią cię? (Zmienią). gdy będą cię zmieniać, będą cię również deprawować. Taka jest kolej rzeczy. Taka wiedza zmienia cię i deprawuje. Jeśli więc przyjrzymy się sednu tej sprawy, zobaczymy, że niezależnie od tego, jak dokładnie owe historie są wyłożone, ostatecznie sprowadzają się do tego jednego powiedzenia, a ty jesteś tą ideą indoktrynowany. Czy ta wiedza jest ucieleśnieniem prawdy, czy też może logiki szatana? (Logiki szatana). Zgadza się. Czy wyjaśniłem to wystarczająco dokładnie? (Tak). Teraz wszystko jest jasne. Jeśli nie wierzysz w Boga, to nie zrozumiesz tego, choćbyś przeżył dwa żywoty – im dłużej będziesz żył, tym bardziej będziesz czuł, że jesteś głupi, i myślał, że nie jesteś wystarczająco bezwzględny – że powinieneś być bardziej bezwzględny, przebiegły i złowrogi, że powinieneś stać się gorszym, bardziej podłym człowiekiem. Pomyślisz sobie: „Jeśli on jest w stanie zabijać, to ja muszę wzniecać pożary. Jeśli on zabije jedną osobę, to ja muszę zabić dziesięć. Jeśli on zabija bez pozostawiania śladów, to ja będę krzywdził ludzi bez ich wiedzy – sprawię nawet, że ich potomkowie będą mi dziękować przez trzy kolejne pokolenia!”. Jest to wpływ, jaki filozofia, wiedza, doświadczenie i lekcje Szatana wywarły na ludzkość. W rzeczywistości jest to po prostu znęcanie się nad innymi i zepsucie. Dlatego bez względu na to, jaki rodzaj wiedzy jest głoszony lub propagowany na tym świecie, będzie on indoktrynował cię jakąś ideą lub danym punktem widzenia. Jeśli nie potrafisz tego dostrzec, zostaniesz nimi zatruty. Podsumowując, jedna rzecz nie pozostawia wątpliwości: nie ma znaczenia, czy ta wiedza pochodzi od zwykłych ludzi, czy z oficjalnych źródeł, czy jest czczona przez mniejszość, czy przez większość – nic z tego nie ma żadnego związku z prawdą. Prawda jest rzeczywistością wszystkich rzeczy pozytywnych. Jej poprawność nie zależy od liczby osób, które ją uznają. Rzeczywistość rzeczy pozytywnych sama w sobie jest prawdą. Nikt nie może tego zmienić ani temu zaprzeczyć. Prawda na zawsze pozostanie prawdą.
Porozmawiajmy o tym, że Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi rzeczami. Odkąd zaczął On przewodzić ludzkości, prowadzi również swój zapis historycznych wydarzeń i ludzkich czynów. Jak Bóg postrzega historię ludzkości? Tym, co Bóg chce, aby ludzie widzieli, jest prawda, a oceny i wnioski, które ludzie formułują na temat czegokolwiek, prawdą nie są. Dlaczego jednak istoty ludzkie nie postrzegają historii przez pryzmat słów Bożych i prawdy? Ponieważ czują do niej niechęć, nienawidzą jej i nie akceptują jej nawet w najmniejszym stopniu. To dlatego są w stanie wymyślić tyle podejrzanych, niedorzecznych i absurdalnych teorii. Na przykład, Pan Jezus został poczęty przez Ducha Świętego. Jest to coś pozytywnego. Co jednak mówi o tym szatan? Nie uznaje on faktu poczęcia przez Ducha Świętego, a nawet bluźni, że Pan Jezus jest bękartem, że narodził się z człowieka. Szatan bierze najbrzydsze słowo ludzkości, określenie, które jest dla ludzi wyrazem lekceważenia i pogardy, i za jego pomocą opisuje narodziny Pana Jezusa. Czyż nie jest to wypaczenie faktów? (Owszem). Poczęcie przez Ducha Świętego jest dziełem Boga. A niezależnie od formy, jaką dzieło Boże przybiera, jedna rzecz jest w nim pewna: jest ono prawdą, niezmienną prawdą. Dlaczego więc szatan nie akceptuje tak oczywistego faktu, który został z góry postanowiony i poświadczony przez Boga? Czemu szatan ten fakt ignoruje, a nawet opisuje Pana Jezusa jako nieślubne dziecko, które narodziło się z człowieka? (Ponieważ nienawidzi on prawdy i rzeczy pozytywnych). Celowo dyskredytuje Boga! Szatan jest jak najbardziej świadomy tego faktu – widzi to doskonale w sferze duchowej. Dlaczego więc to robi? Jaka jest motywacja i intencja jego działań? Dlaczego propaguje takie stwierdzenie? Celowo oczernia i dyskredytuje Boga. Jaki cel mu przyświeca? Aby ludzie uwierzyli, że Jezus jest nieślubnym dzieckiem, uznali ten fakt za haniebny, a tym samym nie wierzyli w Niego. Szatan myśli: „Jeśli ludzie nie będą w ciebie wierzyć, to nie będziesz w stanie dokończyć swojego dzieła, czyż nie?”. W rzeczywistości prawda na zawsze pozostanie prawdą. Nawet gdyby cała ludzkość ją wtedy odrzuciła, to dwa tysiące lat później Pan Jezus ostatecznie ma wyznawców i ludzi, którzy wychwalają Go na całym świecie, symbol krzyża jest wszędzie dumnie eksponowany, a Szatan poniósł porażkę. Zatem czy stwierdzenie szatana osiągnęło swój cel? (Nie). Dlatego nie jest ono prawdą, nie ma sensu, a dyskredytowanie Boga nie ma najmniejszego sensu. Niezależnie od tego, czy to, co Bóg uczynił, pasuje do ludzkich pojęć i wyobrażeń, czy też jest sprzeczne z tradycyjną kulturą, powiedzeniami lub etyką i moralnością ludzkości, Bóg się tym nie przejmuje. Dlaczego nie? Z czym ma to związek? Skoro Bóg sprawuje suwerenną władzę nad wszystkim, to czy te diabelskie słowa szatana mogą zniszczyć Boże dzieło? Nie jesteście w stanie wyraźnie tego dostrzec, prawda? (Nie). Powiedzcie Mi, czyż wszystko ostatecznie nie jest w rękach Boga? (Jest). Czy diabelskie stwierdzenie szatana, jedynie tych kilka słów, może zniszczyć Boży plan zarządzania? Czy to w ogóle możliwe? (Nie). Szatan chce odnieść sukces, lecz czy jest w stanie to zrobić? Prawda na zawsze pozostanie prawdą. Na tym polega jej moc. Moc prawdy jest czymś, czego nikt – łącznie z szatanem – nie może zmienić. Nawet teraz szatan nadal propaguje to stwierdzenie. Czy to działa? Nie. Dzieło Wieku Łaski dobiegło końca; ewangelia Pana Jezusa rozprzestrzeniła się aż po krańce ziemi, a nowe dzieło osądzania w dniach ostatecznych trwa już od wielu lat. Szatan już dawno poniósł porażkę i został upokorzony. Czy zatem ma on teraz powód, by być zły i sfrustrowany? Nie, to nie miałoby sensu. Dlatego niezależnie od konkretnego poglądu, poziomu wiedzy czy liczby ludzi, wśród których jest on wyznawany i propagowany, wszystko to na nic się nie zda – nie da się go obronić. Dzieło Boże jest nie do powstrzymania – nawet szatan nie może go zatrzymać. Czy kilku nic nieznaczących ludzi naprawdę myśli, że może to zrobić? Mają jakieś urojenia! Wielu z was dorastało, słysząc te pogłoski i akceptując zwodnicze poglądy szatana. Wasze umysły były wypełnione takimi rzeczami, jak szatańska logika, filozofie, wiedza i nauka. I co się następnie stało? Kiedy dotarły do was słowa Boże, i tak usłyszeliście głos Boga i powróciliście przed Jego oblicze. Pogłoski i diabelskie słowa szatana okazały się bezużyteczne. W najmniejszym stopniu nie powstrzymały one Bożego dzieła. Wybrańcy Boga na całym świecie zaczęli przyjmować dzieło Boże w dniach ostatecznych. Każdego dnia jedzą i piją słowa Boże, słuchają kazań i rozmawiają. Wykonują swoje obowiązki dla Boga i niosą o Nim świadectwo. Szatan zastanawia się nad tym i mówi: „Dlaczego moje zwodnicze słowa nie działają? Zrobiłem tyle, żeby stłumić wybrańców boga, doprowadzić do ich aresztowania i znęcać się nad nimi – dlaczego moje działania nie odniosły żadnego skutku? Dlaczego zamiast tego liczba wierzących w boga rośnie?”. W głębi swojego serca wie wtedy, że Bóg jest naprawdę wszechmogący, po czym zostaje całkowicie upokorzony – stąd powiedzenie: „Szatan zawsze zostanie pokonany przez Boga”. Czy to jest fakt? (Owszem). Rzeczywiście, słowa Boże mogą osiągnąć wszystko! Szatan i wszyscy diabelscy królowie świadczą usługi dla Boga. Są oni narzędziami w Jego rękach i stanowią kontrast dla Jego dzieła. Czy te narzędzia służące do stworzenia kontrastu mają z nami cokolwiek wspólnego? (Nie). Nie, nie dotyczą nas. Musimy tylko skupić się na wierze w Boga, nie mamy z nimi nic wspólnego. Niezależnie od tego, czy są królami, czy bandytami, należą do szatana i zostaną zniszczeni. Musimy tylko całym swoim sercem podążać za Bogiem, na zawsze zdradzając szatana i krocząc przez życie tylko z Bogiem. To jest właściwa decyzja.
Podałem przykład wiedzy i doświadczenia, więc powinniście teraz nieco lepiej rozumieć te kwestie. Jaki jest cel omawiania tych spraw? Z jednej strony jest nim umożliwienie wam wykorzystania tych faktów i przykładów do rozpoznania antychrystów, a także zidentyfikowania tego aspektu usposobienia antychrystów w was samych. Z drugiej strony, czyż tego rodzaju dyskusja nie ma szansy powstrzymać niektórych ludzi przed lekkomyślnym postępowaniem? (Ma). W przeszłości pewne osoby były skłonne polegać na własnym doświadczeniu i staroświeckich sposobach wykonywania swoich obowiązków oraz trzymały się swoich utartych sposobów postępowania, więc zakłócały i zaburzały pracę domu Bożego, w konsekwencji czego rozprawiono się z nimi. Ponad wszystko ceniły swoje przestarzałe praktyki i własne doświadczenie, nigdy nie zastanawiając się nad najważniejszymi rzeczami: nad tym, co Bóg powiedział lub czego wymagał od ludzi, ani też nad tym, jak przestrzegać prawdozasad. Ludzie ci uparcie trzymali się tych swoich przestarzałych praktyk, uzasadniając to jakąś absurdalną logiką: „Zawsze robiliśmy to w ten sposób”, „Tam, skąd pochodzimy, zawsze robiło się to właśnie tak. Tak robili to nasi przodkowie”. Dlaczego zawsze podkreślali takie podejście? Dowodziło to, że nie akceptowali oni nowych rzeczy – nie przyjmowali prawdy. Nie potrafili dostrzec niepraktyczności, zacofania i śmieszności tych przestarzałych metod. Nie byli świadomi, że istnieją nowsze, bardziej zaawansowane, dokładniejsze i bardziej odpowiednie. Zawsze trzymali się swoich staromodnych metod, polegając jedynie na doświadczeniach z przeszłości, i myśleli, że są dość światli oraz że praktykują prawdę. Czyż nie jest to absurdalne? „Tam, skąd pochodzimy, zawsze robiło się to w ten sposób”, „Tak jak to zrobiłem wcześniej”, „Zawsze robiliśmy to dokładnie tak” – czy te stare metody, te archaizmy, mogą zastąpić prawdozasady? Czy robienie rzeczy w staroświecki sposób oznacza, że ktoś praktykuje prawdę? Ci ludzie niczego nie rozumieli ani nie potrafili niczego dostrzec. Czy nie są oni upartymi, starymi nudziarzami trzymającymi się utartych sposobów? Takim ludziom zbyt trudno jest zaakceptować prawdę! Powiedz Mi, niezależnie od tego, czy coś jest nowe, czy stare, jak do tego podchodzisz? Jak sobie z tym radzisz? Na jakiej podstawie to robisz? Jeśli wszyscy mają ograniczoną wiedzę na jakiś temat, to jak podejść do niego w sposób, który jest właściwy i zgodny z zasadami? Musisz najpierw zapytać kogoś, kto posiada względną wiedzę w tej dziedzinie. O ile znajdziesz kogoś kompetentnego, poznasz ścieżkę. Jeśli nie uda ci się znaleźć nikogo takiego, możesz w rozwiązać problem, szukając porady lub stosownych informacji w Internecie. Podczas poszukiwań nadal musisz modlić się do Boga i w Nim upatrywać rozwiązania; pozwól Bogu otworzyć przed tobą drogę naprzód. Jak się coś takiego nazywa? Nazywamy to zasadami praktyki. Niektórzy z was myślą sobie: „Jestem profesjonalistą w tej dziedzinie i mam bogate doświadczenie. Otrzymałem nawet jakieś nagrody, więc mam na swoim koncie pewne zasługi. Ponieważ to mnie została powierzona ta praca, to ja za nią odpowiadam. To ja podejmuję decyzje i to ode mnie wszystko zależy. Wszyscy powinni wykonywać moje polecenia i okazać mi posłuszeństwo. Nic, co mówią inni, nie ma znaczenia, a każdy, kto się ze mną nie zgadza, powinien się zamknąć!”. Czy takie podejście jest poprawne? Zdecydowanie nie. Twoja postawa i usposobienie, które ujawniasz, są problematyczne. W głębi serca uważasz, że przyjęcie tego zadania uprawnia cię do sprawowania władzy. Chcesz o wszystkim decydować i nikt nie ma tutaj nic do powiedzenia. Wygląda to tak, jakbyś nie potrzebował partnera do pracy ani żeby ktokolwiek wyrażał swoją opinię; wszystko idzie zgodnie z tym, co mówisz, i zależy od ciebie. Cóż to jest za usposobienie? Czy nie jest ono zbyt aroganckie i pozbawione rozumu? To jest usposobienie antychrysta. Może być tak, że masz nieco większy potencjał niż inni, może cię cechować odrobina wnikliwości i możesz mieć odrobinę doświadczenia w tej kwestii. Jest jednak jedna sprawa, co do której musisz mieć jasność: żaden z tych przymiotów, które posiadasz, nie jest prawdą. Jeśli uważasz, że masz nieco większy potencjał od innych, że jesteś dość wnikliwy, masz talent i posiadasz jakąś wiedzę, oraz jeśli uważasz te przymioty za prawdę, sądząc wręcz, że sam tą prawdą jesteś, a przy tym myślisz, że wszyscy muszą wykonywać twoje rozkazy i realizować to, co ustaliłeś, to czy nie jest to usposobienie antychrysta? Jeśli naprawdę postępujesz w ten sposób, to jesteś nikim innym, jak antychrystem. Co jest złego w tym, że traktujesz swoje talenty jako prawdę? Potencjał, wnikliwość, talenty i wiedza, które posiadasz, nie są złe. Co więc właściwie tutaj analizujemy? Twoje usposobienie – zepsute usposobienie, które skrywasz za tymi przymiotami; aroganckie i zadufane w sobie. Kiedy traktujesz swoje talenty jako prawdę, wierzysz, że posiadasz to drugie, ponieważ masz to pierwsze. Zastępujesz takimi talentami prawdę – jakie to usposobienie? Czyż nie jest to usposobienie antychrysta? Wszyscy antychryści traktują własne myśli, naukę, zdolności i talenty jako prawdę. Myślą, że posiadając te przymioty, posiadają tym samym prawdę. Dlatego żądają, aby inni okazywali im posłuszeństwo, wykonywali ich polecenia i podporządkowali się ich władzy. To właśnie w tym miejscu antychryści popełniają błąd. Czy naprawdę posiadasz prawdę? Nie masz prawdziwego zrozumienia Boga ani bogobojnego serca, a tym bardziej nie jesteś kimś, kto podporządkowuje się Bogu. Nie posiadasz ani krzty prawdy, a mimo to jesteś arogancki, zarozumiały i zadufany w sobie, myśląc, że ją posiadasz i że inni powinni być ci w związku z tym posłuszni oraz postępować zgodnie z twoimi rozkazami. Jesteś prawdziwym antychrystem.
Praca nad szerzeniem ewangelii obejmuje różne projekty, które wymagają od ludzi studiowania i nauki różnych umiejętności oraz profesji; jednak niektórzy ludzie nie rozumieją Bożej intencji i łatwo schodzą na manowce. Studiują jedynie wiedzę zawodową i poznają konkretne umiejętności, nie przyjmując ani odrobiny prawdy. Kim jest taka osoba? (Człowiekiem o usposobieniu antychrysta, który koncentruje się wyłącznie na talentach). Zgadza się. To jest właśnie typ osoby, który tutaj demaskujemy – taki ktoś ma usposobienie antychrysta, a w poważnych przypadkach wręcz sam nim jest. Chce wykorzystać tę okazję, aby nauczyć się różnych rzeczy, a następnie stać się najlepszym z najlepszych wśród wszystkich tych, którzy znają się na tym fachu lub posiadają daną umiejętność. Tacy ludzie pragną stać się najbardziej wyspecjalizowani i biegli w tej dziedzinie, tak aby inni polegali na nich we wszystkich sprawach i to ich słuchali, zamiast praktykować prawdę, podczas gdy oni przyjmą wiodącą rolę w tej grupie. W tym właśnie tkwi problem. Jakiego typu ludzie tak postępują? Ci, którzy starają się jedynie zdobywać wszelkiego rodzaju wiedzę, naukę i doświadczenie; którzy we wszystkim polegają na swoim potencjale, na swoich talentach i zdolnościach. Prędzej czy później wszyscy oni podążą taką ścieżką. Nie da się tego uniknąć. Jest to ścieżka Pawła. Niezależnie od tego, w jakim obszarze lub dziedzinie działasz, posiadanie nieco większej wiedzy, wyciągniętych wniosków lub bogatszego doświadczenia niż inni nie wystarczy, aby wykazać, że rozumiesz prawdę lub wkroczyłeś w prawdorzeczywistość, a już na pewno nie oznacza, że uzyskałeś prawdę. Czego zatem potrzeba, aby wykazać to w wystarczającym stopniu? Lepszego zrozumienia zasad wykonywania tego rodzaju obowiązków, a także znajomości standardów domu Bożego wymaganych do ich wykonywania w trakcie nauki tych umiejętności zawodowych. Są ludzie, których opór jest tym większy, im bardziej próbujesz nakłonić ich do nauki wiedzy zawodowej, i którzy uważają, że wykonywanie ich obowiązków jest niemożliwe, mówiąc nawet: „Wiara w Boga powinna polegać na odłączeniu się od świata niewierzących, więc dlaczego musimy uczyć się ich umiejętności i zdobywać ich wiedzę?”. Takie osoby wcale nie chcą się uczyć. To jest zwykłe lenistwo. Nie mają one odpowiedzialnego podejścia do swojej pracy, brakuje im lojalności i nie chcą wkładać w te sprawy żadnego wysiłku. Celem nabywania wiedzy zawodowej i związanych z nią umiejętności jest dobre wykonywanie swoich obowiązków. Jest cały ogrom wiedzy i zdrowego rozsądku, które musisz jeszcze posiąść. Jest to wymaganie i zadanie wyznaczone człowiekowi przez Boga. Dlatego nauka tych rzeczy nigdy nie pójdzie na marne – wszystko jest po to, by dobrze wykonywać swoje obowiązki. Niektórzy myślą, że po nabyciu takich umiejętności znajdą jakiś punkt zaczepienia w domu Bożym. Czy taki sposób myślenia nie oznacza kłopotów? Taki pogląd jest błędny. Czy jest ktokolwiek, kto jest w stanie kroczyć tą ścieżką? Im większą taka osoba dostaje władzę, zakres pracy oraz odpowiedzialność, tym większe stanowi to dla niej niebezpieczeństwo. Jak powstaje owo zagrożenie? Oczywiście bierze się z tego, że taka osoba ma skażone skłonności i posiada usposobienie antychrysta. Robiąc różne rzeczy, skupia się wyłącznie na tym, jak wykonać zadanie w sposób mechaniczny. Nie szuka zasad. W procesie wykonywania swoich obowiązków nie dochodzi do zrozumienia Bożych intencji ani do lepszego zrozumienia czy uchwycenia prawdozasad. Nie szuka zasad, nie bada ani nie analizuje zepsucia, które przejawia, czy też błędnych poglądów, które sobie wyrabia, lub niewłaściwych stanów, w które popada podczas wykonywania swoich obowiązków. Skupia się tylko na zewnętrznych praktykach, zwracając uwagę jedynie na opanowanie różnych rodzajów wiedzy niezbędnej do wykonywania jej obowiązków, na wyposażeniu się w tę wiedzę. Taki człowiek wierzy, że niezależnie od rodzaju pracy, jaką się wykonuje, wiedza jest najważniejsza – że stanie się silny i ugruntuje swoją pozycję w grupie, jeśli tylko będzie tę wiedzę posiadać. Uważa, że niezależnie od grupy, w której się znajduje, osoby z wysokim poziomem wiedzy i posiadające wysokie stopnie akademickie cieszą się wysokim statusem. Na przykład dyrektor szpitala jest zazwyczaj najlepszy we wszystkich aspektach tego zawodu i posiada największe umiejętności techniczne, a taka osoba uważa, że dokładnie tak samo jest w domu Bożym. Czy taki sposób rozumienia jest poprawny? Nie. Jest to sprzeczne z powiedzeniem „Prawda panuje w domu Bożym”. Tacy ludzie wierzą, że w domu Bożym panuje wiedza, że ktokolwiek ją posiada, mając przy tym doświadczenie oraz wystarczający staż i odpowiednie zasługi, ustawi się w domu Bożym i wszyscy muszą go słuchać. Czy ten punkt widzenia nie jest błędny? Niektórzy ludzie mogą nieświadomie myśleć i postępować w ten sposób; dążą do tego i być może pewnego dnia dojdą do ściany. Dlaczego? Czy osoba, która nie kocha prawdy i do niej nie dąży, tylko kompletnie ją ignoruje, może zrozumieć samą siebie? (Nie). A chociaż nie rozumie samej siebie, wyposażyła się w ogrom wiedzy, poniosła pewne koszty na rzecz domu Bożego i wniosła pewien wkład – co uczyniła z tych rzeczy? Zamieniła je w karty przetargowe. A czym one dla niej są? Jest to zapis jej praktykowania prawdy, dowód na to, że weszła w prawdorzeczywistość i zrozumiała prawdę. W to właśnie zamieniła wspomniane wcześniej rzeczy. W sercu każdego człowieka zrozumienie prawdy i wejście w prawdorzeczywistość jest uważane za coś dobrego i pozytywnego. Oczywiście, jest tak również w oczach tego rodzaju osób. Niefortunne jest jednak to, że mylą one wiedzę z prawdą. Jednak, mimo tej pomyłki, nadal wszystko jest według nich w porządku. To oznaka niebezpieczeństwa. Jaka osoba postępowałaby w ten sposób? Robiliby tak ludzie, którzy nie mają duchowego zrozumienia, nieświadomie wkraczając tym samym na złą ścieżkę. A kiedy już na nią wejdą, nie będziesz w stanie ich z niej zawrócić. Jeśli będziesz omawiać z nimi prawdę, wskazywać na stany, w jakich się znajdują, i demaskować je, nie zrozumieją tego, ani nie będą w stanie powiązać twoich słów ze sobą. Stanowi to poważny brak duchowego zrozumienia. Taka osoba traktuje swoją wiedzę, swoje doświadczenie i lekcje jako prawdę. A kiedy uzna te rzeczy za prawdę, w końcu pojawi się pewna sytuacja. Jest to nieuniknione. Przypuśćmy, że Bóg mówi jedno, a taka osoba mówi drugie – ich punkty widzenia z pewnością byłyby różne. Czyj punkt widzenia taka osoba uzna za właściwy? Będzie wierzyć, że to jej własny punkt widzenia jest poprawny. Czy będzie więc w stanie podporządkować się Bogu? (Nie). Co zrobi? Będzie trzymać się własnego punktu widzenia i zaprzeczać temu, co powiedział Bóg. Czy tym samym nie traktuje siebie jako ucieleśnienia prawdy? (Owszem). Taka osoba uważa, że niczym buddyści w końcu osiągnęła sukces w samodoskonaleniu; zaprzeczając Bogu, sprawia, że inni traktują ją jak Boga i myślą, że stała się ucieleśnieniem prawdy. Jakież to absurdalne! Powiedzmy, że ktoś jest szczególnie biegły w pewnej dziedzinie wiedzy lub w pewnym fachu. Będąc laikiem w tej dziedzinie, zadaję mu pytania związane z nią, lecz kiedy to robię, osoba ta zaczyna się popisywać. Kim jest taki ktoś? Powiedzcie Mi, czy postępuję niewłaściwie, zadając jej pytania? (Nie). Dlaczego więc to robię? Ponieważ jeśli nie rozumiem pewnych spraw związanych z pracą i poszczególnymi profesjami, to powinienem kogoś o nie zapytać. Co więcej, wiem, że osoba ta ma doświadczenie i rozumie ten temat. Jest absolutnie zasadne, żebym ją o to spytał. Czy Moja intencja i Moje podejście są właściwe? (Owszem). Raczej nie ma w nich nic złego, prawda? Jak zatem osoba ta powinna podejść do tej sprawy? Powinna powiedzieć Mi wszystko, co wie na ten temat. A jak powinna na to patrzeć później? Jakie jest właściwe spojrzenie na tę kwestię? Jakie jest niewłaściwe? Jak patrzyłaby na to normalna, racjonalna osoba? A jak ktoś o usposobieniu antychrysta? Niektórzy ludzie, słysząc, że czegoś nie rozumiem, mówią: „A, ty nie rozumiesz! Nie wiesz, jak ciężko było nam to zrobić! Nie masz żadnego pojęcia i tego nie rozumiesz!”. Mówiąc do Mnie, zaczynają się popisywać. A co to popisywanie się oznacza? Że jest jakiś problem. Ci ludzie są zazwyczaj tak szlachetni i pobożni, więc dlaczego nagle zaczynają się popisywać? (Uważają się za prawdę, ponieważ posiadają nieco wiedzy i mają trochę doświadczenia). Dokładnie tak. Wcześniej, gdy inni zadawali im jakieś pytanie, nie uważali tego za coś wielkiego. Lecz kiedy to Ja ich o coś pytam, myślą: „Czy ty aby nie jesteś prawdą? Czy nie powinieneś rozumieć wszystkiego? Jak mógłbyś nie rozumieć takiej sprawy? Jeśli jej nie rozumiesz, to jestem lepszy od ciebie”. Chcą się trochę pochełpić. Czyż nie tak właśnie myślą? (Zgadza się). Nie czują się w takiej sytuacji zaszczyceni, a zamiast tego wyziera z nich rodzaj szatańskiego usposobienia. Nagle czują, że jednak nie ma pomiędzy niebem a ziemią drugiej tak potężnej osoby! Czyż nie jest to błędny sposób postrzegania rzeczywistości? Czy ludzie ci nie są tępakami? (Zgadza się). Też tak myślę. Tylko dureń mógłby tak myśleć. Czy oni przypadkiem nie rozumieją ledwie fragmentu danej dziedziny? Jest wiele rzeczy, których ludzie nie wiedzą; powinni mieć nieco samoświadomości. Niektórzy wiedzą co nieco o tkaninach i potrafią określić rodzaj materiału po prostu go dotykając. Jeśli pochwalicie taka osobę, mówiąc: „Wygląda na to, że znasz się na tkaninach”, odpowie ona: „Zgadza się. Nie wiecie tego, ponieważ się o tym nie uczyliście. Ja sporo się na ten temat uczyłem i jestem większym ekspertem w tej dziedzinie niż wy. Nie patrzę na ciebie z góry, po prostu musisz się jeszcze dużo nauczyć”. Czyż nie jest to dość odpychające zachowanie? Są też ludzie, którzy trochę gotują i zaczynają popisywać się tym, ile potraw potrafią przyrządzić i czego to nie potrafią ugotować. Niektórzy pracowali przez jakiś czas jako bosonodzy lekarze na wsi. Kiedy ich brat lub siostra zapada na jakąś lekką chorobę i prosi ich o wykonanie masażu, akupunktury lub postawienie baniek, pytając, czy to może ich wyleczyć, odpowiadają: „Myślicie, że można to tak łatwo wyleczyć? Nic nie rozumiecie. Ci z nas, którzy zajmują się medycyną, wiedzą, że ludzkie ciało jest skomplikowane. Stworzenie człowieka przez boga kryje w sobie wiele tajemnic. Więc to, czy można zastosować akupunkturę albo postawić bańki, zależy od konkretnych okoliczności”. W rzeczywistości oni również wiedzą bardzo niewiele. Nie potrafią jasno wyjaśnić żadnego schorzenia ani leczyć wielu chorób. Jednak, aby zachować twarz, nadal zadzierają nosa, udają i zachowują się jak eksperci w swojej dziedzinie. To, co przejawiają te różne typy osób, pokazuje, że wszyscy zepsuci ludzie mają usposobienie szatana i antychrysta. Istnieją jednak jeszcze poważniejsze przypadki, w których ludzie nakładają maski i udają do samego końca. Niezależnie od tego, czy inni ich chwalą, głęboko w sobie noszą pewną mroczną myśl. Jaka to myśl? „Nigdy nie pozwolę nikomu zobaczyć mojej prawdziwej twarzy ani poznać moich prawdziwych umiejętności”. Na przykład, jeśli są jedynie bosonogimi lekarzami, zawsze starają się, aby inni myśleli, że są prawdziwymi i uznanymi lekarzami, nie chcąc, aby ktokolwiek kiedykolwiek dowiedział się, że tak nie jest, lub aby sprawdził, czy faktycznie potrafią leczyć jakieś choroby. Boją się, że inni ludzie ich przejrzą i poznają prawdę. A do jakiego stopnia są w stanie przedstawiać się w fałszywym świetle? Do takiego, że każdy, kto nawiązuje z nimi kontakt, myśli, że nigdy nie popełniają błędów i że są pozbawieni wszelkich niedoskonałości; że są biegli we wszystkim, czego się nauczyli, i potrafią zrobić wszystko, czego inni potrzebują. Jeśli ktoś zapyta ich, czy potrafią gotować, odpowiedzą, że tak. Zapytani, czy potrafią przygotować ucztę w stylu Manchu Han, choć tak naprawdę myślą sobie: „Nie potrafię tego zrobić”, odpowiedzą: „Tak!”. Kiedy jednak zostaną o to poproszeni, wymyślą jakąś wymówkę, by tego nie zrobić. Czy to nie jest oszustwo? Udają, że wiedzą i potrafią wszystko oraz że są zdolni do wszystkiego – czyż nie są durniami? Jednak bez względu na to, czy rzeczywiście są durniami, czy też mają odrobinę potencjału i pewne zdolności lub talenty, co jest jedną wspólną cechą wszystkich antychrystów? Ich pragnienie stwarzania pozorów, że wszystko rozumieją, oraz udawania, że są prawdą. Chociaż nie twierdzą bezpośrednio, że nią są, pragną udawać, że są rzeczywistością wszystkich rzeczy pozytywnych i że wszystko potrafią. Czyż nie sugeruje to, że są ucieleśnieniem prawdy? Wierzą, że są ucieleśnieniem prawdy, że wszystko, co mówią, jest poprawne i stanowi prawdę.
Niektórym ludziom Zwierzchnictwo zleca jakieś specjalne zadanie. Dowiedziawszy się o tym, ludzie ci myślą sobie: „To zadanie zostało mi powierzone przez Zwierzchnictwo, więc moja władza się zwiększyła. Teraz będę miał okazję zademonstrować wszystkim moje talenty i władzę. Sprawię, że ci niżej ode mnie w hierarchii zobaczą, jaki jestem potężny”. Podczas interakcji z braćmi i siostrami rozkazują im, mówiąc: „Idź i to zrób!”. Zapytani, jak ten ktoś ma to zrobić, mówią: „Zrobisz to czy nie? Jeśli nie, to już ja się z tobą porachuję! To jest rozkaz od Zwierzchnictwa. Czy możesz sobie pozwolić na to, żeby je obrazić, opóźniając wykonanie tego zadania? Kto może sobie pozwolić na poniesienie takiej odpowiedzialności, gdy Zwierzchnictwo domaga się wskazania osoby odpowiedzialnej?”. Bracia i siostry odpowiadają: „Po prostu chcemy najpierw to rozgryźć i poszukać zasad dotyczących tego, jak to zrobić, zamiast robić to jak popadnie i stosować dowolne podejście, które uznamy za stosowne. Wszystko musi być robione zgodnie z zasadami. Niezależnie od tego, jak pilna lub ważna jest dana sprawa, i bez względu na to, kto powierza jej wykonanie, niezmienną prawdą jest to, że należy przestrzegać zasad. To nasz obowiązek i musimy podchodzić do tego odpowiedzialnie. Poszukiwanie zasad jest tym, czego Bóg od nas wymaga. Szukamy i prosimy o wyjaśnienie, wykazując się odpowiedzialną postawą. Nie ma w tym nic złego. Musisz nam to zadanie wyjaśnić”. Antychryst jednak odpowiada: „O czym tu gadać? Czy to, co powiedziało Zwierzchnictwo, może być błędne? Pospieszcie się i załatwcie to!”. Na co bracia i siostry odpowiadają: „Skoro Zwierzchnictwo tak powiedziało, to z pewnością zrobimy to bez ociągania się. Jednak czy możesz nam jasno powiedzieć, jak należy to zrobić? Czy są jakieś konkretne reguły lub instrukcje?”. Antychryst odpowiada: „Róbcie, co uważacie za stosowne. Instrukcje Zwierzchnictwa nie były aż tak szczegółowe. Wymyślcie coś!”. Jaki typ człowieka mówi w taki sposób? Zapomnijmy na chwilę o jego motywacji lub pierwotnej przyczynie takiego postępowania; zamiast tego najpierw zbadajmy jego usposobienie. Czy jego podejście jest dobre? (Nie). Jak do niego doszedł? Czy jest ono normalne? (Nie). To nie jest normalne podejście. Czy problem leży w stanie psychicznym tego człowieka, czy też w jego usposobieniu? (W jego usposobieniu). Zgadza się, to jego usposobienie jest źródłem problemu. Istnieje zjawisko zwane „czekaniem na właściwy moment”. Oznacza to, że w przeszłości osoba ta nigdy nie miała odpowiedniej okazji do ugruntowania swojej władzy, lecz teraz, gdy taka okazja się nadarzyła, wykorzysta ją i użyje jej jako pretekstu do działania. Co to jest za usposobienie? Bez względu na to, jakie obowiązki otrzymujesz od Zwierzchnictwa, zasady twojego postępowania nie powinny ulec zmianie. Kiedy Zwierzchnictwo powierza ci jakąś pracę czy zadanie, to jest to jedynie posłannictwo, które otrzymujesz. Jest to również twój obowiązek. Czy jednak po otrzymaniu zlecenia od Zwierzchnictwa i podjęciu się pracy możesz twierdzić, że jesteś ambasadorem pełnomocnym i ekspertem od prawdy? Czy masz teraz uprawnienia do rozkazywania innym i robienia tego, co chcesz? Czy wolno ci po prostu podążać za własnymi upodobaniami, działając zgodnie z własnymi preferencjami i na swój własny sposób? Czy istnieje jakakolwiek różnica pomiędzy bezpośrednim powierzeniem ci czegoś przez Zwierzchnictwo a wykonywaniem swoich zwykłych obowiązków w normalny sposób? Nie ma żadnej; obie te rzeczy są twoimi obowiązkami. Skoro tak, to czy w jakikolwiek sposób zmieniły się zasady postępowania? Nie, nie uległy one absolutnie żadnej zmianie. Dlatego niezależnie od tego, kto zleca ci dany obowiązek, istota i natura tego obowiązku są takie same. Co przez to rozumiem? To, że musisz działać zgodnie z zasadami bez względu na to, jaki obowiązek aktualnie wykonujesz. Nie oznacza to, że tylko dlatego, że Zwierzchnictwo bezpośrednio wyznaczyło ci jakieś zadanie, możesz je wykonać jak ci się żywnie podoba, a wszystko, co uczynisz, będzie słuszne i uzasadnione. Nawet jeśli posiadasz jakieś zdolności, to czy wolno ci zboczyć ze ścieżki poszukiwania prawdozasad? Wciąż jesteś zepsutą istotą ludzką. Nie stałeś się bogiem; nie należysz do żadnej uprzywilejowanej grupy. Wciąż jesteś sobą i na zawsze pozostaniesz człowiekiem. Biblia opisuje wielu ludzi, którzy zostali osobiście wezwani przez Boga: Mojżesza, Noego, Abrahama, Hioba i wielu innych. Jest też wielu ludzi, którzy rozmawiali z Bogiem; żadna z tych osób nie uważała się jednak za wyjątkową postać lub członka jakiejś uprzywilejowanej grupy. Niektórzy z tych ludzi na własne oczy widzieli Boga pojawiającego się w płomieniach, inni na własne uszy słyszeli jakąś Bożą wypowiedź, kolejni słyszeli posłańców przekazujących słowa Boże, a jeszcze inni byli osobiście poddani Bożym próbom. Czy jednak był wśród nich ktoś, kogo Bóg postrzegał jako różniącego się od zwykłych ludzi? (Nie). Bóg nie patrzy na to w ten sposób. Ale jeśli ty tak to rozumiesz i zawsze postrzegasz siebie jako kogoś wyjątkowego, to jakie masz usposobienie? (Usposobienie antychrysta). Jest to rzeczywiście usposobienie antychrysta, co jest absolutnie przerażające! Nawet gdyby Bóg położył ręce na twojej głowie i dał ci moc czynienia cudów wspieranych boską mocą lub wykonywania pewnych zadań, zawsze pozostałbyś człowiekiem; nie mógłbyś stać się ucieleśnieniem prawdy. Cóż to właściwie znaczy? Oznacza to, że nigdy nie będziesz uprawniony do używania imienia Boga, aby działać wbrew prawdzie i postępować tak, jak ci się podoba – takie jest zachowanie archanioła. Czasami Bóg stosuje specjalne metody lub kanały komunikacji, aby powierzyć pewnym ludziom wykonanie czegoś wyjątkowego, jakiejś szczególnej pracy, lub aby przekazać im jakieś szczególne wydarzenia lub zadania. Dzieje się tak tylko i wyłącznie dlatego, że wierzy On, że ludzie ci są w stanie podjąć się takiej pracy, że potrafią ukończyć dzieło, które Bóg im powierzył, i że są godni Bożego zaufania. Nawet jeśli Bóg osobiście wyznaczył im posłannictwo, nawet jeśli słyszeli wypowiedzi z Jego ust lub rozmawiali z Nim, nie staną się niczym innym niż zwykła osoba; nie zostaną też wyniesieni z poziomu zwykłej istoty stworzonej do poziomu wyjątkowej czy wyższej istoty stworzonej. Tak się nigdy nie stanie. Dlatego pośród ludzkości, w domu Bożym, bez względu na to, jak wyjątkowe mogą być pewne rzeczy, takie jak czyjeś talenty, tożsamość, status, doświadczenie lub lekcje, nie da się ich przekształcić w ucieleśnienie prawdy. Jeśli ktoś bezmyślnie udaje, że nim jest, to bez wątpienia jest antychrystem. Chociaż niektórzy ludzie od czasu do czasu ujawniają takie usposobienie, wciąż są w stanie zaakceptować prawdę i okazać skruchę. Tacy ludzie mają usposobienie antychrysta i kroczą jego ścieżką, wciąż jednak jest nadzieja na ich zbawienie. Jeśli jednak ktoś konsekwentnie udaje, że jest ucieleśnieniem prawdy, nadal wierzy, że ma rację, i odmawia okazania skruchy, to jest prawdziwym antychrystem. Żaden antychryst nie zaakceptuje ani krzty prawdy. Nawet jeśli zostanie zdemaskowany i wyeliminowany, nadal nie potrafi poznać siebie ani okazać prawdziwej skruchy. Niektórzy przywódcy i pracownicy kościoła mają jedynie usposobienie antychrysta. Zasady, według których postępują, i ścieżki, które wybierają, są takie same, jak w przypadku antychrysta. Im również brakuje racjonalności i nie rozumieją prawdy, są nieświadomi natury i konsekwencji swoich działań oraz postępują lekkomyślnie. Jednak to, co ich odróżnia od samego antychrysta, to fakt, że niektórzy z nich wciąż potrafią zaakceptować część tego, co mówię. Moje słowa wciąż mogą stanowić dla nich bodziec do działania i ostrzeżenie. Chociaż mają usposobienie antychrysta, nadal umieją zaakceptować część prawdy, potrafią przyjąć pewną dozę przycinania, są w stanie okazać nieco skruchy i żałować za grzechy. To właśnie odróżnia ich od antychrystów. Są to ludzie, którzy mają jedynie usposobienie antychrysta. Istnieje podobieństwo między posiadaniem naturoistoty antychrysta a posiadaniem jego usposobienia. Są one w zasadzie tym samym, a wspólną cechą antychrysta i kogoś o jego usposobieniu jest to, że obaj mają usposobienie antychrysta. Jednak niektórzy z tych ludzi potrafią zaakceptować prawdę i okazać szczerą skruchę. Taka osoba nie jest antychrystem, lecz raczej kimś o jego usposobieniu. Taka jest właśnie różnica pomiędzy antychrystem a tymi, którzy mają usposobienie antychrysta. Każdy, kto nie jest w stanie zaakceptować nawet krzty prawdy i nie ma prawdziwych wyrzutów sumienia, jest autentycznym antychrystem. Ten, kto potrafi zaakceptować prawdę i ma prawdziwe wyrzuty sumienia, jest kimś o usposobieniu antychrysta i może zostać zbawiony. Powinniście być w stanie łatwo rozróżnić te dwa typy ludzi i nie wydawać ślepych osądów. Którym typem jesteście? Niektórzy ludzie mogą powiedzieć: „Dlaczego czuję, że jestem taki sam jak antychryst? Wydaje się, że nie ma żadnej różnicy”. To uczucie jest trafne, nie ma żadnej oczywistej różnicy. Jeśli jesteś w stanie zaakceptować prawdę i okazać autentyczną skruchę, to jest to jedyna różnica, będąca zarazem różnicą pod względem człowieczeństwa. Oznacza to, że antychryst jest złym człowiekiem. Z kolei ktoś o usposobieniu antychrysta nie jest złym człowiekiem – ma po prostu zepsute usposobienie. To jest jedyna różnica. Nie ma rozbieżności w ich zepsutym usposobieniu, obaj są tacy sami pod tym względem, jest to ich cecha wspólna. To, jak słowa Boże demaskują różne stany, w jakich znajduje się zepsuta ludzkość, jest bardzo dokładne i w najmniejszym stopniu nie odbiega od rzeczywistości. Kiedy wybrańcy Boga czytają Jego słowa, wszyscy czują to samo, dzielą to samo zrozumienie, a jedynie głębia ich doświadczeń może być inna. Każdy z nich rozpoznaje własną arogancję i brak rozumu. Wszyscy są w stanie uświadomić sobie, że mają zbyt wiele skażonych skłonności, że zepsucie ludzkości przez szatana jest zbyt głębokie i że Bogu nie jest łatwo ją zbawić. Choć tak wiele zostało już powiedziane, wciąż tyle jest jeszcze do powiedzenia. Wszyscy oni uznają, że ludzkość jest biedna i żałosna, a także ślepa i nieświadoma. Wszyscy mają świadomość, że to szatan zbyt głęboko zdeprawował ludzkość, że podstawowa przyczyna zepsucia i niegodziwości ludzkości leży w tym, że szatan zdeprawował ją i sprawuje nad nią kontrolę. Po zepsuciu przez szatana ludzkość została skażona jego trucizną, rozwijając w ten sposób usposobienie szatana i tracąc racjonalność, sumienie i rozum zwykłych istot ludzkich. Ludziom brakowało zdolności odróżniania dobra od zła. Gdyby Bóg nie ustanowił dla nich praw, ludzie nie wiedzieliby, czy uderzenie lub zabicie kogoś albo kradzież lub rozwiązłość są dobre czy złe. Wierzyliby, że ich działania są usprawiedliwione i że w taki właśnie sposób powinni postępować. Jednak po tym, jak Bóg ogłosił prawa i przykazania, ludzie uświadomili sobie, że robienie tych rzeczy jest grzechem; ich racjonalność stała się nieco bardziej normalna. Oczywiście był to tylko najbardziej powierzchowny poziom racjonalności, który w naturalny sposób stałby się głębszy, gdyby tylko zrozumieli prawdę. Jeśli ludzie będą w stanie jeszcze lepiej rozumieć różne prawdy, poznać siebie, znaleźć swoje właściwe miejsce i dokładnie zmierzyć zakres własnego potencjału, wnikliwości i zdolności do zrozumienia prawdy, a także jeśli będą w stanie wykorzystać prawdę jako standard i polegać na słowach Bożych, aby dowiedzieć się takich rzeczy, jak to, które z różnych postaw, wykazywanych przez zepsute istoty wobec Boga, są pozytywne, a które nie, i które są pojęciami i wyobrażeniami, a które są zgodne z prawdą, wówczas ich racjonalność stanie się jeszcze bardziej normalna. Dlatego tylko prawda może dać ludziom nowe życie. Jeśli jednak wyposażysz się w wiedzę, położysz nacisk na pewne praktyki i zawsze będziesz się popisywać, afiszować oraz obnosić się z tą odrobiną niejasnej, nic nieznaczącej wiedzy lub nauki, nie dążąc przy tym do prawdy, to czy będziesz w stanie uzyskać to nowe życie? Nie, to byłoby urojenie. Nie tylko go nie uzyskasz, ale wręcz stracisz szansę na zbawienie, a to już jest bardzo niebezpieczne!
Wszyscy wysłuchaliście wielu kazań na temat prawdy i teraz w mniejszym lub większym stopniu jesteście w stanie rozeznać się co do różnych typów ludzi. Chociaż potraficie rozpoznać złych i podłych ludzi, nadal nie potraficie rozpoznać fałszywych przywódców i antychrystów. Dom Boży stopniowo usuwa z kościoła wszystkich tych, którzy nie akceptują choćby krzty prawdy, wciąż zachowując się lekkomyślnie oraz zaburzając i zakłócając dzieło domu Bożego. To pokazuje, że dzieło Boże osiągnęło już ten etap, a wybrańcy Boga zaczynają się przebudzać. Kiedy w przeszłości miałem kontakt z pewnymi ludźmi, zawsze czułem, że coś mi w nich „śmierdzi”. Co to takiego było? Przypominało zapach przerażających bestii i dzikich zwierząt, które najeżały się i wyły, zanim ktoś choćby się do nich zbliżył. Ludzie również wykazują pewne zachowania podobne do zwierząt. Skąd się one biorą? Mają swoje źródło w zepsutym szatańskim usposobieniu, jakie posiadają ludzie. Co mam na myśli mówiąc, że coś mi „śmierdzi”? Chcę przez to powiedzieć, że gdy patrzysz w oczy takich osób, nie widzisz żadnej szczerości – zamiast niej spotykasz się z pustym, błądzącym spojrzeniem. Czują one, że nie są w stanie cię ocenić, więc ich wzrok błądzi, gdy na ciebie patrzą. Nie możesz też wykryć jakiejkolwiek szczerości w wypowiadanych przez nie słowach, ponieważ w głębi duszy są jej całkowicie pozbawione. Co mam na myśli mówiąc, że ludzie ci są pozbawieni szczerości? To, że bez względu na to, z kim wchodzą w interakcję, w ich wnętrzu znajduje się swego rodzaju mur obronny. Można go dostrzec w ich spojrzeniu, ich tonie głosu czy sposobie mówienia. W jakimś sensie „śmierdzą”, co daje poczucie, że chociaż słyszeli wiele kazań, nadal nie rozumieją prawdy ani nie weszli na ścieżkę zbawienia. Bez względu na to, w jaki sposób omawiasz z nimi prawdę lub demaskujesz zepsute usposobienie ludzkości i niezależnie od tego, z jaką szczerością ich traktujesz, troszczysz się o nich, prowadzisz ich lub im pomagasz, nigdy nie zasłużysz na szczerą postawę z ich strony. Zatem co takiego w nich tkwi? Najczęściej ostrożność i zwątpienie; ponadto istnieje w nich również swego rodzaju tendencja do samoobrony i pragnienie, by zawsze być cenionym przez innych. Dlatego ich słowa, spojrzenie, mimika – wszystko to ujawnia coś zupełnie nienaturalnego. To, co dostrzegasz w ich oczach i wyrazie twarzy, różni się od tego, co w głębi duszy myślą. Krótko mówiąc, niezależnie od tego, czy dana osoba jest nieśmiała, ostrożna, czy też boryka się z jakimiś trudnościami – jeśli nie potrafisz dostrzec jej szczerości, to czy nie stanowiłoby to sporego problemu? (Owszem). Rzeczywiście, stanowi to problem. Jak to zatem rozpoznać? Możemy to stwierdzić na podstawie zachowania takiej osoby lub sposobu, w jaki mówi. Nie mówi tego, co ma na myśli; raczej wybiera słowa, które uważa za odpowiednie, i rozmawia z tobą o rzeczach, które już poddała pod rozwagę. Jest to taktyka samoobrony niewierzących. Ilekroć coś ich spotyka, najpierw najeżają się jak jeż, pragnąc ochronić siebie. Ich prawda, ich zdolności i talenty, błędy, które popełnili, ich oszołomienie, a nawet ich oszustwo i hipokryzja – wszystko to kryją w głębi siebie, trzymając z dala od światła dziennego, z dala nawet od Mojego spojrzenia. Wkładają wiele wysiłku w to, by się ukryć i zamaskować, a także by się chronić. Skąd biorą się takie zachowania? Ludzkość nabyła je po tym, jak została zepsuta przez szatana. Na początku, po tym, jak Bóg stworzył Adama i Ewę, poprowadził ich do życia w Edenie; powiedział im, z których drzew mogą jeść owoce, a z których nie. Byli przed obliczem Boga nadzy i pozbawieni wstydu. Co o tym myśleli? Myśleli, że tak właśnie Bóg ich stworzył, że mieli wszystko, co Bóg im dał, i że nie musieli się przed Nim ukrywać – nigdy im coś takiego nie przyszło do głowy. Dlatego bez względu na to, jak wyglądali przed Bogiem, zawsze mieli otwarte serca. W ich oczach można było dostrzec szczerość; w głębi serca nie mieli żadnych murów obronnych mających ochronić ich przed Bogiem. Nie musieli się przed Nim chronić, ponieważ w głębi serca wiedzieli, że nie stanowi On dla nich żadnego zagrożenia; byli całkowicie bezpieczni. Bóg chciał ich tylko chronić, kochać i pielęgnować. Nigdy by ich nie skrzywdził. W głębi duszy była to ich najbardziej podstawowa i ugruntowana myśl. A kiedy zaczęło się to zmieniać? (Kiedy zjedli owoc z drzewa poznania dobra i zła). Jedzenie z drzewa poznania dobra i zła jest w gruncie rzeczy symboliczne. Oznaczało to, że począwszy od momentu, w którym szatan skusił Ewę po raz pierwszy, byli oni przez niego dalej stopniowo kuszeni, popełniając grzechy, robiąc złe rzeczy i krocząc złą ścieżką; wtedy trucizna szatana weszła do ich krwiobiegu. Wkrótce potem, przed przyjściem Boga, często ukrywali się przed Nim, nie chcąc, by ich znalazł. Dlaczego mieliby to robić? Czuli się oddaleni od Boga. Jak doszło do tego oddalenia? Stało się tak, ponieważ mieli w sobie jakiś nowy, inny element. Szatan dał im pewne myśli i poglądy; dał im rodzaj życia, powodując, że wątpili w Boga i wystrzegali się Go. Natychmiast zaczęli się zastanawiać, czy Bóg nie będzie się z nich śmiał, gdy zobaczy ich nagich. Skąd w ogóle wziął się ten pomysł? (Od szatana). Dlaczego nie myśleli w ten sposób, zanim nie skusił ich szatan? W tamtym czasie posiadali najbardziej pierwotne życie dane im przez Boga; nie bali się, że będzie się On z nich śmiał, ani nie mieli też takich podejrzeń. Jednak po tym, jak zostali skuszeni przez szatana, wszystko zaczęło się zmieniać. Najpierw pomyśleli: „Jesteśmy kompletnie nadzy. Czy Bóg nie będzie się z nas śmiał? Czy to oznacza, że nie mamy wstydu?”. W ich umysłach pojawił się szereg pytań. A kiedy już w ich głowach pojawiły się te myśli, nie widzieli innego wyjścia, niż ukryć się przed Bogiem. Z pewnością myśleli sobie: „Kiedy przyjdzie Bóg? Jeśli przyjdzie, to co powinienem zrobić? Muszę się szybko ukryć!”. Czuli potrzebę ciągłego ukrywania się. Czy jest to zepsute usposobienie? (Owszem). Jego pierwotną przyczyną jest kuszenie przez szatana. Czy wystrzegając się Boga i ukrywając się przed Nim, nadal ufaliby Mu w swoich sercach? Czy nadal polegaliby na Nim? (Nie). Co więc pozostało? (Ostrożność). Jedyne, co pozostało, to ostrożność i podejrzliwość, a także dystans, strach i wątpliwości – i wszystko to się w nich pojawiło. Myśleli nawet: „Czy Bóg nas skrzywdzi? Jesteśmy nadzy i nie mamy się czym bronić. Czy Bóg mógłby nas uderzyć? Czy mógłby nas zabić?”. Nie przyszło im do głowy, że swoje życie otrzymali od Boga i że On z pewnością nie zabiłby ich tak łatwo. Ich umysły były zamglone, a oni stali się zdezorientowani. Zepsucie ludzkości przez szatana trwa do dziś; stosunek ludzkości do Boga jest widoczny w oczach ludzi i nigdy się nie zmienił. Szczerość zniknęła, prawdziwa wiara, zaufanie i poleganie na Bogu również. Gdzie leży tego przyczyna? (W zepsuciu przez szatana). Zgadza się, powodem jest zepsucie przez szatana. Szatan okrutnie skrzywdził ludzkość! Chociaż ludzie mogą myśleć, że czasy przed zepsuciem ludzkości przez szatana były całkiem dobre, to w rzeczywistości wcale one takie nie były, jeśli porównać je z czasem po zbawieniu, zrozumieniu prawdy i poznaniu Boga. Gdybyście mogli dokonać wyboru, to który z tych scenariuszy byście wybrali? (Czasy po zbawieniu). W rzeczywistości nie jest właściwe, aby ludzie w ogóle wybierali którykolwiek z nich – ludzie nie mogą wybierać. Zostało to zarządzone przez Boga i taki jest los ludzkości. Przed zepsuciem przez szatana, chociaż pierwsi ludzie ufali Bogu i polegali na Nim, to nie rozumieli prawdy i nie wiedzieli, kim jest Bóg. Obecnie ludzie przynajmniej mają o tym jakieś pojęcie; wiedzą, że ludzkość pochodzi od Boga, że są istotami stworzonymi, a Bóg jest ich Stwórcą. Wiedzą, że kontroluje On wszystko. Jednak w tamtych czasach ludzie nie rozumieli tych rzeczy. Byli dość prości w tym sensie, że nie bali się, iż Bóg ich zobaczy lub będzie się z nich śmiał, i to do Niego zwracali się o wszystko. Ich przekonania były tak proste. Czy jednak wiedzieli, kim jest Bóg? Nie. Dlatego całe dzieło, którego dokonał, ma głęboką wartość i wielkie znaczenie dla ludzkości. Całe jest dobre. Kiedy mówimy o historii buntu ludzkości przeciwko Bogu, czy czujecie smutek? Niegdyś intymna relacja pomiędzy ludzkością a Bogiem uległa takiemu ochłodzeniu. Bóg szczerze kocha i chroni ludzkość, jednak ludzie w Niego wątpią; ukrywają się i oddalają od Boga, a nawet postrzegają Go jako wroga. To ogromnie smutne. Ale naszą nienawiść możemy skierować tylko w stronę szatana; to on tak straszliwie zdeprawował ludzkość. Choć zdeprawował ją do tego stopnia, Bóg ma swój sposób, by ją ocalić. Bez względu na to, jak bardzo szatan Mu w tym przeszkadza, nie wpłynie to na Boże dzieło zbawienia ludzkości. Na tym polegają wszechmoc i władza Boga.
Antychryści udają, że są ucieleśnieniem prawdy, gdy tylko zdobędą trochę doświadczenia i wiedzy oraz wyciągną naukę z kilku lekcji. Wydaje mi się, że omawialiśmy ten temat już wystarczająco długo. Jakie informacje wynieśliście z naszej rozmowy? Jakie prawdy zrozumieliście? (Nie powinniśmy cenić wiedzy). To jest jedna kwestia. Czy są jeszcze jakieś inne? (Ludzkość nigdy nie jest prawdą i nie powinna udawać, że jest Bogiem). Udawanie, że jest się prawdą samo w sobie nie jest czymś pozytywnym. Prawda nie jest czymś, co można udawać – jest ona istotą Boga. Bóg daje ci trochę prawdy – a zdobycie nawet jej odrobiny jest już wystarczająco dobre. Jednak niektórzy ludzie chcą stać się ucieleśnieniem prawdy. To niemożliwe. Takie żądania są całkowicie bezpodstawne. Co więcej, jeśli ludzie chcą być zbawieni poprzez wiarę w Boga, muszą nauczyć się postępować w sposób przyziemny i nie dążyć do doskonałości. Chociaż słowo „doskonałość” istnieje, to idea stworzonych istot ludzkich, które stałyby się doskonałe, jest niemożliwa do zrealizowania. Doskonałość można znaleźć jedynie w Bogu. Kto spośród istot ludzkich, które są pełne zepsucia, jest doskonały? Wszystko, co tworzy Bóg, jest nieskazitelne. To właśnie nazywamy „doskonałością”. Spójrzmy na ryby w morzu, ptaki na niebie, drób i zwierzęta, które wędrują po ziemi – wszystkie te istoty są doskonałe. Czy można znaleźć takie, które nie są dobre? Istnieje również coś takiego, jak łańcuch pokarmowy utworzony przez wszystkie żyjące istoty – jakże jest on doskonały! Zepsute istoty ludzkie mogą jedynie siać zniszczenie, czyniąc go niedoskonałym, wadliwym i wybrakowanym. Jakież to samolubne i nikczemne! Wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre. Liście na drzewach przybierają różne kształty; duże i małe zwierzęta są zbudowane na wszystkie możliwe sposoby, a każde z nich ma swoją własną funkcję. Bóg jest zbyt troskliwy wobec ludzkości, jednak ta, będąc zepsutą przez szatana, nie zadbała o wszystko w należyty sposób. Zamiast tego wszystko zrujnowała i tym samym zmarnowała realizowaną z pieczołowitością intencję Boga. Istoty ludzkie nie pielęgnowały tego, co je otacza, a raczej z werwą wszystko psuły, trwoniąc i całkowicie niszcząc wszystkie zasoby. Jaki jest tego rezultat? Jaki jest ostateczny wynik? Ludzkość musi teraz wypić piwo, którego nawarzyła! Środowisko jest zniszczone, łańcuch pokarmowy zakłócony, powietrze zanieczyszczone, a woda skażona. Nie ma już naturalnej żywności, nie ma nawet czystej wody do picia. Dlatego pojęcie „doskonałości” nie stosuje się do istot ludzkich skażonych przez szatana. Każdy człowiek, który pod sztandarem dążenia do prawdy twierdzi, że jest doskonały lub dąży do doskonałości, wysuwa twierdzenie, które nie ma sensu – jest to zwodnicze i wprowadzające w błąd kłamstwo. A mimo to takie zepsute istoty ludzkie chcą udawać, że są ucieleśnieniem prawdy! Zrobiły tyle złych rzeczy, a mimo to wciąż myślą, że mogą udawać ucieleśnienie prawdy! Czy nie oznacza to, że ich szatańska natura jest niezmienna? (Owszem). W ogóle nie posiadać prawdy, a jednak wciąż chcieć udawać ucieleśnienie prawdy – jakże bezwstydne są te szatańskie typy!
20 listopada 2019 r.