Punkt siódmy: Oni są niegodziwi, podstępni i kłamliwi (Część druga)
Suplement: Wyjaśnianie istniejących wśród ludzi nieporozumień na temat zarządzania Kościołem w Kanadzie
Ostatnim razem, gdy się zebraliśmy, wydarzyło się coś niezwykłego. Co to było? (Rozwiązanie sprawy kanadyjskiego kościoła). To wydarzyło się miesiąc temu. Czy jest to wciąż świeże w waszej pamięci? (Tak). Czy ta sprawa bardzo mocno was poruszyła? (Tak). Kiedy pojawiają się problemy z niektórymi kościołami lub ludźmi, podejmuję decyzję w oparciu o okoliczności i postępuję zgodnie z zasadami; tak właśnie było, gdy rozpatrywałem sprawę kanadyjskiego kościoła. Powiedzcie mi zatem, dlaczego postąpiłem tak, jak postąpiłem, gdy w kanadyjskim kościele pojawił się antychryst i zwiódł ludzi? Co o tym sądzicie? Najwyraźniej przeraziło to niektórych. Dlaczego ich to przeraziło? Pewni ludzie mówią: „Ta sprawa została potraktowana w bardzo surowy sposób. Czy to było aż tak poważne? Jak można było postąpić w ten sposób? Czy było to zgodne z zasadami? Czy nie było to podyktowane chwilowym kaprysem? Jakie będą konsekwencje takiego postępowania? Czy to, co zrobili ci ludzie, było naprawdę aż tak poważne? W oparciu o pytania zadane tym ludziom, ich postawę, oświadczenia i informacje, które od nich usłyszano, wydaje się, że nie powinni zostać potraktowani tak surowo, prawda?”. Niektórzy tak właśnie myślą. Są też inni, którzy mówią: „Być może Bogu przyświecały pewne idee i miał swoje powody, by postąpić w ten sposób”. Jakie dokładnie są to idee? Czy istniał jakiś pierwotny zamiar lub powód, by załatwić sprawę w ten sposób? Czy potraktowanie owych ludzi w ten sposób było rozsądne? (Tak). Wszyscy mówicie, że było to rozsądne, zatem przedyskutujmy dziś tę sprawę i dokładnie przyjrzyjmy się, dlaczego takie rozwiązanie problemu było rozsądne, co dokładnie myślicie o tej sprawie, jaki wpływ będzie ona miała na was w przyszłości, czy wasze poglądy na ten temat są słuszne, czy nie, i czy w waszych poglądach jest coś błędnego lub wypaczonego. Jeśli zawsze się powstrzymujecie, gryziecie się w język i nie wyrażacie swoich opinii, zawsze jesteście wrogo nastawieni, to problemy nigdy nie zostaną rozwiązane w najlepszy sposób i dlatego musimy osiągnąć konsensus. Jakie są zasady osiągania konsensusu? Jeśli nie jesteście w stanie zaakceptować tego osądu, który wydałem, rodzą się w was różne pomysły i pojęcia na jego temat, czujecie wobec niego opór, a nawet pielęgnujecie w sobie nieporozumienia co do niego, a w głowach pojawiają się pytania lub złe pomysły, to co powinniśmy zrobić? Powinniśmy przedyskutować tę sprawę. Jeśli mamy sprzeczne opinie, to nie ma między nami konsensusu. Jak zatem możemy osiągnąć konsensus? Czy można szukać wspólnej płaszczyzny, jednocześnie zachowując różnice? Jeśli rozstrzygniemy wszelkie różnice w drodze kompromisu, jeśli ja trochę ustąpię, i wy trochę ustąpicie, czy będzie to w porządku? Oczywiście, że nie. To nie jest sposób na osiągnięcie zgodności. Jeśli więc chcemy osiągnąć konsensus i spójne zrozumienie, oraz decyzję w tej sprawie, jaki jest na to sposób? Wy musicie szukać prawdy, dążyć do niej i starać się ją zrozumieć, a Ja muszę wyjaśnić wszystkim całą historię tak, by była zrozumiała. Nikt nie powinien skrywać w sercu żadnych nieporozumień odnośnie do tej kwestii. W ten sposób osiągniemy spójny pogląd na tę sprawę, a potem będzie po wszystkim. Jeśli w przyszłości napotkam podobną sprawę, mogę postąpić w ten sam sposób, a być może nie postąpię tak samo, ale zamiast tego skorzystam z innego rozwiązania. Zatem, co powinniście zyskać dzięki tej sprawie? (Powinniśmy nauczyć się, jak szukać prawdy i zrozumieć, dlaczego Bóg postąpił w ten sposób). Wspomnieliście o dwóch aspektach, świetnie. Czy jest ich więcej? (Powinniśmy starać się zrozumieć zasady Bożych działań, aby uniknąć obrażania Bożego usposobienia. To jest dla nas ostrzeżenie). To jest kolejny aspekt.
Aby jasno wytłumaczyć sposób postępowania z kanadyjskim kościołem, musimy zacząć od początku. Od czego powinniśmy zacząć? Zaczniemy od tego, jak ludzie ci opuścili Chiny. Czy jest to już cofanie się zbyt daleko w przeszłość? Może wam się to wydawać zabawne, ale tak naprawdę to nie jest powód do śmiechu. Czy chodzi o wyrównanie starych porachunków? Nie. Kiedy usłyszycie, jak przedstawiam Moje powody, zrozumiecie, dlaczego od tego zaczynam. Pomijając to, czy każdy, kto wyjeżdża za granicę, przybywa z zadaniem, misją i odpowiedzialnością, zaczniemy od sprawy drugorzędnej – czy to przypadek, że każda z tych osób jest w stanie opuścić Chiny? (Nie). To nie dzieje się przez przypadek. Począwszy od tego, że jesteś zdecydowany i chętny opuścić Chiny, aby wypełnić swój obowiązek, aż po to, że przybywasz za granicę, powiedz Mi, podczas całego tego procesu, od kogo – poza twoją współpracą – zależy to, czy uda ci się bez przeszkód opuścić kraj? (Od Boga). Zgadza się. Nie zależy to od tego, jakie masz znajomości, ani od tego, ile masz pieniędzy, ani od tego, czy masz załatwione wszystkie formalności – wszyscy, którzy wyjeżdżają za granicę, powinni mieć wspólne zrozumienie i doświadczenie. Czego wszyscy oni doświadczają? Bóg suwerennie decyduje, czy ktoś może bez przeszkód opuścić Chiny; nie ma to nic wspólnego z tym, jak jest zdolny lub czy ma jakieś wielkie możliwości. To nie jest wyjazd z jednej prowincji kraju do drugiej; to jest opuszczenie ojczyzny, a to wymaga wielu skomplikowanych formalności. Zwłaszcza w obecnym wieku, w którym wielki czerwony smok wściekle uciska i prześladuje wierzących, uważnie monitorując każdego z nich, załatwienie formalności związanych z opuszczeniem Chin nie jest łatwe. Zatem to, że ci ludzie bez przeszkód wyjechali za granicę, odbyło się całkowicie dzięki Bożej suwerenności i dowodzi Bożej wszechmocy. O tym, kto może opuścić Chiny, czy formalności są załatwiane sprawnie, czy nie, i jak długo trwa ich załatwianie, decyduje Bóg, i to Jego ręka wszystko organizuje i aranżuje. I nie ma najmniejszego znaczenia, że w to nie wierzysz, ani że tego nie przyjmujesz do wiadomości – takie są fakty. Sprawa zostaje sfinalizowana dzięki współpracy ludzi i suwerenności Boga. Gdybyśmy podjęli decyzję, że opuścisz Chiny, kto by to umożliwił? (Bóg). Bóg by to zrobił. Ludzie nie mają się czym chwalić, ale zamiast tego powinni dziękować Bogu. Co więc powinieneś zrobić? (Wkładać wysiłek w wypełnianie naszych obowiązków). Powinieneś wkładać wysiłek w wypełnianie swojego obowiązku i skupić na tym swoje myśli. Patrząc całościowo, czy możemy jednoznacznie rozstrzygnąć i stwierdzić, że opuszczenie Chin w celu wypełnienia obowiązku jest wynikiem Bożych ustaleń i wskazówek, a nie twoich własnych zdolności? (Tak, możemy). Niektórzy mówią: „Jak to może nie zależeć od moich zdolności? Mimo że miałem Boże przewodnictwo, gdyby Bóg mnie nie pokierował, opuszczenie Chin i tak nie byłoby trudne, ponieważ ukończyłem studia i zdałem egzamin TEM8 z języka angielskiego, więc zdanie egzaminu TOEFL nie stanowiłoby problemu”. Bardzo niewiele osób jest w takiej sytuacji. Na przykład niektórzy są bogaci i mogą wyemigrować na podstawie wizy inwestorskiej, ale takich przypadków jest bardzo mało. Czy więc ci ludzie opuszczają Chiny pod zwierzchnictwem Boga i za Jego pozwoleniem? Tak, zdecydowanie. Nie będziemy zagłębiać się w poszczególne sytuacje; powiemy tylko o tych, którzy mogą opuścić Chiny, a później przyjeżdżają, by uczciwie wykonywać swój obowiązek. Nie wynika to wyłącznie z ich własnych intencji. Jednym z aspektów opuszczenia Chin jest to, że masz misję, podczas gdy innym aspektem jest to, że opuściłeś Chiny pod Bożym przewodnictwem. Patrząc na tę sprawę z takiej perspektywy, po co opuściłeś Chiny? (By wykonywać nasz obowiązek). Bez względu na to, ile czasu zajmie ci dopełnienie procedur na wczesnych etapach, jakie poniesiesz koszty lub jak suwerennie Bóg sprawuje władzę nad tą sprawą, skoro możesz opuścić Chiny i wypełniać swój obowiązek w domu Bożym, możemy z całą pewnością powiedzieć, że masz misję za granicą. Spoczywa na tobie odpowiedzialność i ciężkie brzemię, a cel twojego wyjazdu za granicę powinien być bardzo jasny. Po pierwsze, nie jesteś imigrantem, który wyjechał za granicę, aby cieszyć się życiem; po drugie, nie wyjechałeś za granicę w poszukiwaniu źródła utrzymania; po trzecie, nie wyjechałeś za granicę w poszukiwaniu innego stylu życia; i po czwarte, nie wyjechałeś za granicę, aby wieść dobre życie. Czyż nie jest tak? Nie wyjechałeś za granicę, aby uganiać się za światem; przyjechałeś z misją i Bożym zadaniem, aby wypełnić swój obowiązek. Patrząc na to z tej perspektywy, co powinno być twoim priorytetem, gdy wyjeżdżasz za granicę? (Wykonywanie obowiązku). Sprawą najwyższej wagi jest przybycie do domu Bożego i znalezienie swojego miejsca, a także wykonywanie obowiązku w sposób ugruntowany i kulturalny, zgodnie z ustaleniami domu Bożego. Czyż nie tak? (Tak, to prawda). Dokładnie. Poza tym nie wyjechałeś za granicę, ponieważ ktoś ci groził lub cię porwał – przyjechałeś tu dobrowolnie. Niezależnie od tego, jak na to spojrzysz, wyjechałeś za granicę, więc powinieneś wykonywać swój obowiązek. Tak jest, prawda? Czy to zbyt wygórowane żądanie wobec ludzi? (Nie). Nie jest to zbyt wygórowane żądanie. Nie jest ono nierozsądne. Bazując na tym, co właśnie powiedziałem, jak powinieneś traktować swój obowiązek i jak powinieneś go wypełniać, aby sprostać zadaniu powierzonemu ci przez Boga? Czy powinieneś myśleć o tych rzeczach? Po pierwsze, powinieneś uznać: „Nie jestem już zwykłym człowiekiem, teraz dźwigam na swoich barkach brzemię. Jakie brzemię? Jest to zadanie, brzemię, które dał mi Bóg. Bóg pokierował mną, abym udał się za granicę i powinienem podjąć się odpowiedzialności i zobowiązań, jakie istota stworzona powinna wypełniać szerząc Bożą ewangelię – to jest mój obowiązek. Po pierwsze, powinienem rozważyć, jaki obowiązek mogę wykonywać, a po drugie, powinienem zastanowić się, jak go dobrze wykonywać, aby nie zawieść Bożej suwerenności nade mną i Jego ustaleń dla mnie”. Czy nie tak powinieneś rozumować? Czy takie myślenie to przesada? Czy jest to fałsz? To nie jest fałsz; jest to coś, nad czym ktoś z racjonalnością, człowieczeństwem i sumieniem powinien się zastanowić. Jeśli pewni ludzie mówią: „Po wyjeździe za granicę odkryłem, że nie jest tak, jak myślałem, że będzie, i żałuję, że tu przyjechałem”, to czym są tacy ludzie? Nie mają oni w sobie człowieczeństwa i są wiarołomni. Jednak większość z tych, którzy przybywają za granicę, jest gotowa poświęcić się wykonywaniu swojego obowiązku. To by było na tyle. Połączmy teraz to, o czym mówimy, z kwestią kanadyjskiego kościoła. Ludzie w tym kościele nie są z tego zwolnieni. Czy to przypadek, że udali się do Kanady? To nie był przypadek, to było nieuniknione. Dlaczego mówię, że to było nieuniknione? Mówię tak, ponieważ Bóg już dawno ustalił, którzy ludzie mają udać się do którego kraju, a to, co „nieuniknione”, było suwerennie zarządzone przez Boga. Kiedy Bóg suwerennie decyduje o tym, że masz udać się do jakiegoś kraju, to tak się dzieje. Ludzie w kanadyjskim kościele również mieli misję i wyjechali za granicę dzięki Bożej suwerenności i Bożym ustaleniom. Bóg zaprowadził ich do Kanady i w oparciu o ich talenty, umiejętności zawodowe, mocne strony i tak dalej, kościół wyznaczył im różne stanowiska pracy i pozwolił wykonywać obowiązki. Od samego początku wykonywali swoje obowiązki dość sztywno. Mówiąc „sztywno”, nie mam na myśli tego, że byli powściągliwi i powolni, ale raczej to, że chociaż większość z nich przychodziła wykonywać swoje obowiązki, nie dążyli do prawdy. Dlaczego mówię, że nie dążyli do prawdy? Kiedy napotykali problemy, nie szukali prawdy ani zasad w swoich działaniach. Czasami, gdy Zwierzchnictwo poczyniło dla nich jakieś ustalenia lub kazało im coś zrobić, nie byli zbyt skłonni do współpracy – taką postawę wnosili do wypełniania swoich obowiązków. To niedbałe podejście do wypełniania obowiązków spowodowało, że były one w fatalnym stanie, zapanował totalny chaos. W życiu kościelnym tych ludzi ani w ich wejściu w życie nie było nic dobrego, źle wykonywali swoje obowiązki, w ich omówieniach prawdy brakowało realizmu, nie mieli też w ogóle rozeznania co do fałszywych przywódców i antychrystów – w ich działaniach nie było nic dobrego. Z biegiem czasu wyłonił się antychryst o imieniu Yan, a oni zjednoczyli się z nim. Co oznacza, że „się z nim zjednoczyli”? Ów antychryst był młodym, 26-letnim mężczyzną, który pracował w kościele od dwóch i pół roku. W tym czasie wzbudził zachwyt wielu sióstr, być może nawet dziesięciu. Niektóre z nich mu się podobały, inne nie, te ignorował, ale wszystkie go uwielbiały. Dwa i pół roku wcześniej ludzie w kanadyjskim kościele nie byli zbytnio zaangażowani w wykonywanie swoich obowiązków i znajdowali się w stanie pozbawionej życia apatii. Niezależnie od tego, jaką pracę przydzieliło im Zwierzchnictwo, podchodzili do niej w sposób niedbały i niechętny, a jej realizacja przychodziła z ogromnym trudem. Po tym, jak Zwierzchnictwo ich przycięło, zniechęcili się, pogrążyli się w złym nastroju, rzadko komunikowali się z Zwierzchnictwem, a ich stosunek do pracy również stał się bardzo niechętny. Po tym, jak antychryst o imieniu Yan został przywódcą, ich sytuacja pogarszała się z dnia na dzień, a większość z nich po prostu starała się jakoś przebrnąć przez kolejne dni. Dlaczego tak się stało, że doszli do tego etapu? Z czym to było związane? Obiektywnym powodem takiej sytuacji mogli być przywódcy. Ludzie ci byli pozbawieni dobrych przywódców, żaden z nich nie dążył do prawdy, a zamiast tego rozwijał relacje międzyludzkie i angażował się w nieuczciwe działania. A jaka była subiektywna przyczyna? Taka, że nikt z nich nie dążył do prawdy. Czy łatwo jest grupie ludzi, którzy nie dążą do prawdy, wykonywać swoje obowiązki lojalnie i zgodnie ze standardami? (Nie). Jednakże, czy łatwo jest grupie ludzi, którzy po prostu nie dążą do prawdy i niektórym niedowiarkom angażować się w nieuczciwe działania, działać niedbale i sprzeciwiać się Zwierzchnictwu? (Tak). I czy łatwo jest grupie takich ludzi stoczyć się na dno i stać się degeneratami przypominającymi niewierzących? Jest to bardzo łatwe i to była ścieżka, którą podążali. Pod pozorem wykonywania swoich obowiązków żywili się jedzeniem domu Bożego, mieszkali w należących do niego kwaterach, a dom Boży ich wspierał. Okradali dom Boży z jedzenia i picia, a mimo to oczekiwali, że wejdą do królestwa niebieskiego i otrzymają nagrody – w ten sposób żyli, używając podstępu. Kiedy antychryst zakłócał pracę kościoła, nikt z nich nie zgłosił żadnego problemu Zwierzchnictwu. Tylko jedna kobieta zgłosiła problem fałszywemu przywódcy, w wyniku czego sprawa nie została rozwiązana. Pozostali byli ślepi i choć widzieli jak wiele problemów powstaje w kościele, nie zgłaszali ich. Ustalenia dotyczące pracy w domu Bożym wyraźnie określają zasady zastępowania przywódców i pracowników, ale nikt nie zwracał na nie uwagi, wszyscy tylko brnęli przez kolejne dni razem z antychrystem. Osoby z najdłuższym stażem pośród tych niedowiarków wierzyły w Boga przez ponad 20 lat, a ci z najkrótszym stażem wierzyli przez co najmniej pięć lat, i nikt nie zgłosił tych problemów. Ale co było jeszcze gorsze? Było tam wiele liderek i zastępczyń liderek, które flirtowały z tym antychrystem i rywalizowały ze sobą o jego względy. Kiedy mężczyzna i kobieta zaczynają się spotykać, dorośli i osoby starsze mogą to bez problemu dostrzec na pierwszy rzut oka. Wszyscy ludzie są wyczuleni na kwestię relacji między mężczyznami i kobietami i widzą, co się dzieje, już po jednym spojrzeniu. Jednak nikt tego nie zgłosił, nikt nie przeciwstawił się temu, nikt nie czynił im wyrzutów ani ich nie ujawnił, nikt nie był w stanie ich rozeznać. Czy ktoś wystąpił i widząc, że są kliką, na której czele stoi antychryst, powiedział sobie: „Nie mogę za wami podążać. Muszę to zgłosić przełożonym i doprowadzić do waszego usunięcia, lub też zorganizować kilku braci i kilka sióstr z poczuciem sprawiedliwości, aby was usunąć”? Nie, nikt tego nie zrobił. Nikt tego nie zgłosił, aż do momentu ujawnienia tej sprawy. Czym byli ci ludzie? Czy prawdziwie wierzyli w Boga? Czy dążyli do prawdy? (Nie). Czy ci ludzie, którzy nie dążyli do prawdy, byli w stanie dobrze wykonywać swoje obowiązki, skoro tak wielka rzecz wydarzyła się tuż pod ich nosem, a oni nie byli tego świadomi? Jaki był ich stosunek do obowiązku? Najwyraźniej byli zwykłymi pasożytami, którzy dzień po dniu oddawali się lenistwu. Sądzili, że bez problemu mogą sobie dryfować bez celu w domu Bożym, że nikt nie powinien pisnąć słówka, jeśli zauważy problem, nikt nie powinien nikogo obrażać, a gdyby obrazili „szefa”, to byłoby to okropne, i ponieśliby straszne konsekwencje. Skoro boisz się obrazić ludzi i nie masz odwagi tego zrobić, to czy odważysz się obrazić Boga? Czy obrażając Boga, spodziewasz się dobrych konsekwencji? Jak Bóg z tobą postąpi? Czy nie będzie żadnych konsekwencji? (Owszem, będą). Będą konsekwencje. To, że bali się kogokolwiek obrazić, nie było oczywiście głównym czynnikiem. Głównym czynnikiem było to, że byli niegodziwymi ludźmi, którzy nie kochali prawdy. Oprócz tego, że nie dążyli do prawdy, robili też wiele głupich rzeczy. W kanadyjskim kościele nie było wielu ludzi, a jednak mieli oni wiele wybujałych ambicji. Ich obowiązki najwyraźniej nie przynosiły żadnych efektów, a mimo to nadal chcieli rozszerzać zakres swojej pracy i zajmowali się kupowaniem nieruchomości, ale w końcu na darmo wpłacili depozyt za nieruchomość. Teraz większość z tych osób została odizolowana. Powiedz mi, czym jest ta zgraja ludzi? Czy nie są bandą potworów i łajdaków? Najwyraźniej są niczym, a jednak tak roztrwonili ofiary. Nikt nie dbał o interesy domu Bożego, nikt nie miał poczucia sprawiedliwości – to po prostu banda demonów! To naprawdę irytujące!
W kanadyjskim kościele nie było wielu ludzi, zaledwie kilkuset. Nie wkładali wiele wysiłku w swoje obowiązki, zaniedbywali je i tworzyli kliki, wszyscy dzień po dniu brnęli bez celu. Czyż nie jest to irytujące? Byli nieefektywni w pracy i nie robili postępów, wszyscy knuli przeciwko sobie i nie współpracowali harmonijnie. Przywódcy angażowali się w podejrzane praktyki z innymi i nikt nie czuł, że sprawa jest pilna, nikt się nie złościł i nie smucił z tego powodu. Nikt nie modlił się w tej sprawie, nie szukał pomocy Zwierzchnictwa ani nie prosił o nią. Nikt tego nie zrobił i nikt nie wystąpił, by powiedzieć: „To nie w porządku, że wykonujemy nasze obowiązki w ten sposób. Ten obowiązek, który wykonujemy, jest zadaniem powierzonym nam przez Boga i nie możemy Go zawieść!”. Niczego im nie brakowało, mieli wystarczająco dużo ludzi i sprzętu. Czego im brakowało? Dobrych ludzi. Nikt nie odczuwał brzemienia, by zaangażować się w pracę kościoła, nikt nie był w stanie chronić dzieła domu Bożego, wystąpić i zabrać głos, ani omawiać prawdy o rozeznawaniu, tak by każdy mógł powstać, rozeznać i zdemaskować fałszywych przywódców i antychrystów; nikt tego nie robił. Czy to dlatego, że ci nikczemnicy byli ślepi i nie widzieli, co się dzieje, czy też dlatego, że byli małego formatu i czuli się zdezorientowani z powodu zaawansowanego wieku? (Żadne z powyższych). Nie było to żadne z powyższych. Więc jak naprawdę wyglądała sytuacja? Wszyscy byli razem z antychrystem, wszyscy chronili się nawzajem i płaszczyli się przed sobą, nikt nikogo nie zdemaskował, wszyscy po prostu tkwili w tym gnieździe demonów. Czy kiedykolwiek myśleli o swoich obowiązkach lub Bożym zadaniu? (Nie). Chcieli po prostu brnąć dalej bez celu w ten sposób, bez żadnych wyrzutów sumienia. Na czym polega ten fenomen, polegający na braku wyrzutów sumienia? Chodzi o to, że Duch Święty nie działał na nich, a Bóg ich opuścił. Istnieje jeszcze inne wyjaśnienie tego, że Bóg ich opuścił, a mianowicie to, że z powodu ich postawy wobec obowiązku, prawdy i Boga, a także z powodu ich myśli, Bóg miał ich dość i nie zasługiwali już na wypełnianie tego obowiązku. Dlatego nie było w nich widać śladu upomnienia czy dyscypliny, nie przebudziło się w nich sumienie, a tym bardziej nie otrzymali żadnego oświecenia czy iluminacji, żadnego przycinania, żadnego sądu czy karcenia. Te rzeczy nie miały dla nich znaczenia, wszyscy byli odrętwiali i niczym nie różnili się od diabłów. Od lat słuchali kazań w domu Bożym, słuchali też kazań na temat rozpoznawania antychrystów i kazań o tym, jak wykonywać swoje obowiązki zgodnie ze standardami, ale czy w tym czasie szukali prawdy i ją przyjmowali? Czy rozpoznawali antychrystów? Czy przeprowadzali jakieś debaty na temat różnych manifestacji antychrystów? Nie, nie zrobili tego. Gdyby rzeczywiście to zrobili, z pewnością znalazłaby się garstka ludzi, którzy powstaliby, zdemaskowali antychrysta i donieśli na niego, a sprawy nie potoczyłyby się tak źle, jak się potoczyły. Byli po prostu bandą zagubionych i bezużytecznych ludzi! Zgodnie z ich faktyczną sytuacją, zachowaniem i nadaną im klasyfikacją, zdegradowałem ich do grupy B na okres izolacji i refleksji. Czy potraktowanie tej sprawy w ten sposób było zbyt surowe? (Nie). Nie, to wcale nie było zbyt surowe. A jeśli nie było to zbyt surowe, to czy nie można tego uznać za całkowicie właściwe? Zrobiłem to, aby dać im szansę. Jaką szansę? Jeśli naprawdę mają jakieś człowieczeństwo i sumienie, jeśli są w stanie okazać skruchę i zmienić kurs, to będą mieli szansę powrotu do kościoła; jeśli nie mają nawet chęci okazania skruchy, to po prostu pozostaną odizolowani do końca życia, a nawet zostaną usunięci przez kościół. Tak właśnie jest. Nie zostali natychmiast usunięci, po to, by dać im szansę na pokutę. Mogą powiedzieć: „Zrobiliśmy tę złą rzecz, a Ty rozgniewałeś się i odizolowałeś nas. Więc nawet jeśli nie zasłużyliśmy na żadne nagrody, wykonując wcześniej nasze obowiązki, z pewnością swoje za to wycierpieliśmy. Dlaczego tego nie widzisz”, ale w rzeczywistości odizolowanie ich świadczy o wystarczającej pobłażliwości, a zgodnie z ich czynami i zachowaniem, powinni byli zostać usunięci. Spójrz na ich postawę – są w takim niebezpieczeństwie! Jak więc należy podejść do tej sprawy? Muszę podzielić moje podejście na dwa etapy: Pierwszym etapem jest odizolowanie ich, a drugim etapem jest potraktowanie ich tak, jak uznam za stosowne, w oparciu o ich sytuację podczas okresu izolacji i na podstawie zachowania każdego z nich, oraz podjęcie decyzji, czy zatrzymać ich w kościele, czy usunąć. Czy nie jest to przejaw wystarczającej pobłażliwości wobec nich?
Ci ludzie w kanadyjskim kościele zrobili tak wiele złych rzeczy, że odizolowanie ich stosownie do ich zachowania świadczyło o wielkiej pobłażliwości, więc dlaczego niektórzy nadal mają własne wyobrażenia na temat tego, jak ta sprawa została załatwiona? Są tacy, co mówią: „Być może postąpiłeś właściwie rozwiązując sprawę w ten sposób, ale nadal istnieje pewien problem. Ci ludzie w kanadyjskim kościele sami to na siebie sprowadzili i dostali to, na co zasłużyli, ale czy postępując w ten sposób, nie karzesz ich surowo, aby dać przykład innym?”. Czy jest to właściwe zrozumienie? (Nie). Słyszałem, jak pewni ludzie mówią: „Tak właśnie należy postąpić. Powinieneś ukarać ich surowo, aby dać przykład innym, uczynić z nich przestrogę i pokazać innym swoją siłę”. Czy nie jest to coś, co powiedziałby niewierzący? Właśnie takie podejście miałby człowiek niewierzący. Być może nie potraficie jeszcze dostrzec istoty tego problemu i dlatego wciąż jesteście w stanie wyrażać poglądy osoby niewierzącej. Czy nie sądzicie, że mówienie takich rzeczy jest nieco odrażające? Jeśli posługujecie się takimi słowami, aby wyjaśnić tę kwestię, to mówicie o nieistotnych sprawach, a nie tak się rzeczy mają. Jak więc opisalibyście sposób, w jaki załatwiłem tę sprawę? (Załatwiłeś to zgodnie z zasadami). Zgadza się, załatwiłem to zgodnie z zasadami; można tak to ująć w sposób praktyczny. Ktoś jeszcze? Czy nie sprowadzili tego na siebie sami? (Tak). A jak można to najprościej opisać? (Dostali to, na co zasłużyli). Zgadza się, biorąc pod uwagę ich zachowanie, otrzymali sprawiedliwą zapłatę i sami ją na siebie sprowadzili. Bóg działa zgodnie z prawdozasadami; odpłaca ludziom stosownie do ich zachowania. Co więcej, ludzie powinni ponosić konsekwencje swoich działań, a kiedy robią rzeczy, które są złe, powinni zostać ukarani – jest to właściwe. Bóg odpłaca ludziom stosownie do ich zachowania; ludziom w kanadyjskim kościele została wymierzona zasłużona kara i, używając współczesnego słownictwa, potraktowano ich zgodnie z zasadami. Powiedzcie Mi, które z tych rzeczy na ich temat, które ujawniłem, nie są faktami? Które z Moich analiz i definicji tych spraw, które z Moich klasyfikacji nie są faktami? Wszystkie one są faktami. Dlatego też kara jest wymierzana stosownie do tych przejawów i stosownie do ich działań i zachowań – co w tym złego? Tak więc, pokazywanie innym swojej siły, karanie ludzi surowo, aby dać przykład innym, i czynienie z ludzi przestrogi – czy natura tych działań jest taka sama jak sposób, w jaki postępowałem z kanadyjskim kościołem? (Nie). Dlaczego więc karać ludzi surowo, aby dać przykład innym? Jaka jest tego natura? Surowe karanie ludzi, aby dać przykład innym, pokazywanie innym swojej siły i czynienie z ludzi przestrogi – natura tych trzech działań jest zasadniczo taka sama. Jaka jest to natura? Jest to działanie władcy lub potężnej osoby, która w określonej sytuacji robi coś, co uważa za konieczne do ustanowienia swojego autorytetu i wykorzystuje to do zastraszania innych. Nazywa się to surowym karaniem ludzi, aby dać przykład innym. Jaki jest cel takiego działania? Sprawienie, by inni byli takiej osobie posłuszni, bali się jej i czuli się przez nią zastraszeni, by nie robili w jej obecności niczego porywczego ani tego, na co mają ochotę. Czy takie postępowanie byłoby zgodne z zasadami? (Nie). Dlaczego twierdzicie, że nie byłoby to zgodne z zasadami? Władca miałby swoją motywację do działania, a jego motywacją byłoby umocnienie reżimu i ochrona swojej władzy. Chciałby się o to awanturować i taka byłaby natura jego działania. Kwestia postępowania z kanadyjskim kościołem opierała się na prawdozasadach, a nie na szatańskich filozofiach ludzi niewierzących. Antychryst wprowadzał ludzi w błąd, zakłócał i zaburzał pracę kościoła, wywrócił kościół do góry nogami, a większość ludzi nadal wypowiadała się w jego obronie – natura ich działań jest doprawdy odrażająca! Lepiej byłoby dla nich, gdyby opuścili kościół i zaczęli żyć własnym życiem, zamiast w ten sposób pozorować działania. Przynajmniej wtedy zasoby domu Bożego nie zostałyby zmarnowane, a to byłoby dobre. Ale czy tak postąpili? Ich sumienie nie miało tej świadomości, a oni marnowali finansowe i materialne zasoby domu Bożego, nie wkładali wysiłku w wypełnianie swoich obowiązków, byli w zmowie z antychrystem i razem z nim czynili zło – natura tych czynów jest niezwykle poważna! Dom Boży postąpił z nimi w ten sposób, aby zmusić ich do refleksji i samopoznania, aby wiedzieli, że powinni zmienić kurs i okazać skruchę, co jest dla nich korzystne. Gdyby się z nimi nie rozprawiono, być może za rok wszyscy zdradziliby Boga i wrócili do świata. Na szczęście w porę ich odizolowano i zajęto się nimi, co zapobiegło czynieniu zła przez jeszcze większą liczbę ludzi oraz zapobiegło jeszcze większym stratom w pracy kościoła. Czy dzięki temu są oni zbawiani, czy eliminowani? (Są zbawiani). W istocie są zbawiani. Zrobiono to, aby im pomóc, aby ich ostrzec, aby bić na alarm, aby powiedzieć im, że nie powinni w ten sposób postępować, a jeśli nadal będą to robić, to pójdą na zatracenie, zginą i utracą wszelką nadzieję na osiągnięcie zbawienia. Jeśli są w stanie to zrozumieć, to wciąż jest dla nich nadzieja. Jeśli nawet tego nie potrafią pojąć i nadal czują się przygnębieni, ich stan się pogarsza i popadają w rozpacz, sprzeciwiając się Zwierzchnictwu i dając upust swoim pojęciom, będąc w negatywnym nastroju, to popadną w tarapaty. Czego im życzycie? (Aby okazali skruchę). Wszyscy chcielibyście, aby mieli się dobrze i okazali skruchę. A czego Ja bym chciał? Czy chciałbym, aby nie okazali skruchy, po to, bym mógł ich wszystkich usunąć, i żeby kościół miał się bez nich lepiej? Czy tego właśnie chcę? (Nie). Nie, nie tego chcę. Życzyłbym sobie, aby mieli się dobrze i okazali skruchę, aby po pokucie powrócili do domu Bożego i aby nie wykonywali już swoich obowiązków tak jak wcześniej. Jak brzmi ten werset? „Niech każdy odwróci się od swej złej drogi i od przemocy, która jest w jego ręku” (Jon 3:8). Co do nich, to jeśli uda im się osiągnąć ten efekt, to będzie to wspomnienie, którego nigdy nie zdołają wymazać, tak długo, jak żyją i będzie to dla nich niezwykłe doświadczenie oraz wspaniałe wydarzenie. To zależy od tego, do czego osobiście dążą.
Po tym, jak załatwiono sprawę antychrysta w kanadyjskim kościele, niektórzy ludzie pomyśleli: „Ci ludzie wykonywali swoje obowiązki przez wiele lat, a mimo to zostali odizolowani, ponieważ pojawił się antychryst i wywołał zamieszanie”. Przeżywają kryzys, myśląc: „Po raz pierwszy widzę, jak Bóg się gniewa i przeklina ludzi. Nie oszczędzono nawet współpracowników, wspólników i naśladowców antychrysta. Bóg naprawdę nie liczy się z niczyimi uczuciami! Zwykle mówi się, że Bóg kocha człowieka i lituje się nad nim, ale tym razem Jego gniew jest naprawdę nie do zniesienia”. W głębi serca zaczynają odczuwać niepokój. Powiedz mi, czy ludzie powinni tak myśleć? (Nie). Dlaczego nie? Jak powinni podchodzić do tej sprawy? Od ilu lat słuchacie kazań? Czy nie minęło co najmniej pięć lat? Czy nie powinniśmy być w stanie osiągnąć konsensusu w wielu kwestiach, szczególnie w tych, co do których zasady są stosunkowo jasne? (Powinniśmy). Czym jest „konsensus”? Jest to rodzaj milczącego porozumienia. Robię coś, nie mówiąc wam dlaczego, a wy doskonale to rozumiecie, jesteście w stanie to pojąć, zaakceptować i zrozumieć, patrząc na to z pozytywnej perspektywy – to właśnie oznacza mieć milczące porozumienie. Jak powstaje to milczące porozumienie? Powiedzmy, że wysłuchaliście wielu kazań, osiągnęliście pewien poziom zrozumienia prawdy i lepiej się poznaliśmy. Wyjaśniłem wam wiele rzeczy i przedstawiłem wam Moje poglądy, Moje idee, Moje zasady działania, a także rzeczy, które musicie zrozumieć i uczynić. Powiedziałem wam wszystkie te rzeczy, przedstawiłem Moje poglądy, a wy zaakceptowaliście je i podchodziliście do różnych kwestii, waszych obowiązków, wiary, życia i innych ludzi zgodnie z tymi poglądami. Czy to milczące porozumienie między nami nie będzie wtedy stale wzrastać? (Będzie). Czy zatem osiągnęliśmy tego rodzaju milczące porozumienie w odniesieniu do postępowania z kanadyjskim kościołem? Gdybym nie wyjaśnił tej sprawy tak, jak to robię teraz, do czego sprowadzałoby się nasze milczące porozumienie? Do „surowego karania ludzi, aby dać przykład innym” oraz „uczynienia z ludzi przestrogi”. Czy na tym polega nasze milczące porozumienie? (Nie). Ci ludzie słuchali kazań przez wiele lat, więc jak Moje działanie mogło wywołać taką reakcję z ich strony? Powiedzcie Mi, jak się czułem, słysząc, że wyrażają takie poglądy? Poczułem, jak tragiczne jest to, że ludzie mogą mówić takie rzeczy! Pytam cię, czy powinienem się tak czuć? (Tak). Dlaczego tak mówisz? Chodzi o to, że tego rodzaju stwierdzenie, tego rodzaju perspektywa, tego rodzaju zrozumienie i tego rodzaju pojmowanie nie powinny mieć miejsca ani się w ogóle pojawić. Teraz się pojawiły i przekroczyły Moje oczekiwania. Są one tak dalekie od Mojej oceny i oczekiwań, że ta sprawa wywołuje we mnie zażenowanie! Ktoś zapyta: „Czy to jest aż tak poważne? Czy nie robisz z igły wideł?”. Powiem wam, że to nie jest wielka sprawa, ale nie jest to też drobnostka. Od chwili, gdy zaczynasz wierzyć w Boga, gdy uznajesz, że jest On twoim Bogiem i twoim Panem, gdy chcesz jeść i pić Boże słowa, podążać za Nim, akceptować Jego rozporządzenia i ustalenia oraz podporządkowywać się wszystkiemu, o co Bóg cię prosi, od tego dnia nawiązujesz relację z Bogiem. Gdy już nawiążesz tę relację, między tobą a Bogiem pojawi się najważniejszy problem. Jaki to problem? Chodzi o to, że jeśli nie potrafisz zaakceptować tego, co Bóg robi i sposobów, w jakie się zachowuje, jeśli nie potrafisz zrozumieć tych kwestii ani podjąć inicjatywy, aby je zbadać i pojąć, to twoja relacja z Bogiem będzie ciągle w stanie kryzysu. A co oznacza ten stan kryzysu? Bez względu na to, ile Bożych słów zjesz i wypijesz, bez względu na to, jak planujesz podporządkować się Bogu, dopóki ten stan kryzysu trwa choćby jeden dzień, twoje pragnienie podążania za Bogiem i przyjęcia Bożego zbawienia może zostać zniweczone, może być niemożliwe do obrony i może stać się tylko fantazją. Dlaczego to mówię? Czy będziesz w stanie utrzymać normalną relację z Bogiem dopóki istnieje ten stan kryzysu i dopóki twoja relacja z Bogiem nie jest normalna? Jakiego rodzaju relację będziesz wówczas mieć z Bogiem? Czy będzie to relacja polegająca na zgodności? Będzie to relacja rodzinna czy relacja między współpracownikami? Jaki dokładnie będzie to rodzaj relacji? Dopóki twoja relacja z Bogiem jest w stanie kryzysu, dopóty w dowolnym czasie i miejscu będziesz zdolny do osądzania i błędnego rozumienia Bożych czynów i zachowań, a nawet będziesz zdolny do sprzeciwiania się i odmawiania przyjęcia rzeczy, które czyni Bóg. Czy nie znalazłbyś się wtedy w niebezpieczeństwie? Jak dochodzi do tego niebezpieczeństwa? Dochodzi do niego, ponieważ nie znasz Boga. Nie będziemy mówić o pozytywnej stronie tego, ale raczej o negatywnej. Na przykład zawsze postrzegasz Boga w określony sposób, myślisz, że jest królem na ziemi, najważniejszym urzędnikiem, osobą sprawującą najwyższą władzę i posiadającą największą moc na ziemi. W twoich oczach Bóg zawsze jest kimś zajmującym taką pozycję, a więc jaką perspektywę przyjmiesz na tej podstawie, patrząc na to, co Bóg czyni i mówi? Pozwólcie, że podam wam kilka przykładów, a wtedy zrozumiecie, jaką perspektywę mam na myśli. Jest takie powiedzenie na świecie: „Królowie i niedźwiedzie często kąsają swoich opiekunów”. Zatem czy są ludzie, którzy odnoszą to powiedzenie do swojej relacji z Bogiem? (Tak). Są tacy ludzie i wielu, patrząc na Boga, przyjmuje taką perspektywę. Jest też powiedzenie, o którym wspomnieliśmy wcześniej: „Uczynienie z ludzi przestrogi”. Czy to również nie przedstawia Boga jako króla na ziemi lub kogoś, kto ma wpływy i status? (Dokładnie tak). Ludzie mają takie zrozumienie na temat Boga, gdyż tak Go postrzegają, a ponieważ mają tego rodzaju relację z Bogiem, widzą Go w ten sposób, tak pojmują Jego tożsamość i status, to traktują Boga w taki sam sposób, w jaki traktowaliby kogoś posiadającego status w świecie – to jest naturalne. Jest też inne powiedzenie, które brzmi następująco: „Jak człowiek może tolerować kogoś, kto narusza jego strefę wpływów?”. Jest ono sposobem na opisanie królów tego świata i ludzi posiadających status i wpływy. Być może niektórzy z was znają takich ludzi lub z nimi wcześniej współpracowali i być może odnosicie to powiedzenie do Boga. Oznacza to, że kiedy Bóg coś czyni lub mówi, możesz powiązać te powiedzenia z Nim i postrzegać Boga w ten sposób. Jeśli postrzegasz Boga w ten sposób i masz takie spojrzenie na Niego, to jaka dokładnie będzie twoja relacja z Nim? Będzie ona buntownicza. Bez względu na to, jak bardzo podziwiasz boga i boisz się go w swoim umyśle, jak posłuszny potrafisz być i jak bardzo potrafisz mu się podporządkować, i bez względu na to, jakie jest twoje nastawienie do niego, twoja relacja z Bogiem nadal będzie buntownicza. Możecie myśleć, że kiedy mówię w ten sposób, Moje słowa brzmią nieco abstrakcyjnie, ale jeśli uważnie je rozważycie, czy nie przekonacie się, że tak właśnie rzeczy się mają? Po tym, jak rozprawiłem się z problemem antychrysta w kanadyjskim kościele, nie wyjaśniłem wam wszystkiego dokładnie i szczegółowo i nie podałem powodów, dla których rozprawiłem się z tymi ludźmi, przez co wiele osób zaczęło martwić się o swoje perspektywy i przeznaczenie. Skąd wzięła się ta obawa? Z niezrozumienia i nieznajomości Boga – to była główna przyczyna! Jeśli wasze rozumienie Boga jest zgodne z Jego istotą, na przykład, jeśli twoje rozumienie Bożej sprawiedliwości, władzy i mądrości jest zgodne z prawdą, to niezależnie od tego, co Bóg czyni, nawet jeśli nie rozumiesz powodów i nie rozumiesz Bożych intencji, czy będziesz błędnie rozumieć Boga? Nie, oczywiście, że nie. Kiedy rozprawiłem się z problemem kanadyjskiego kościoła, niektórzy ludzie mówili: „Celem tych działań było uczynienie z nich przestrogi i postraszenie nas”. Na czym polega ich problem? Czy to, co mówili, jest zgodne z prawdą? Czy świadczy to o właściwym zrozumieniu? (Nie). Dlaczego nie? Pozwólcie, że powiem wam coś niezwykle prostego: Ich zrozumienie tej sytuacji było niezgodne z tym, jak było naprawdę, fakty były inne, a oni źle to zrozumieli. Czy to nie jest proste stwierdzenie? (Jest). Dlaczego więc tak usilnie staracie się wyjaśnić tę kwestię? Nigdy tak nie myślałem i nigdy nie chciałem nikogo przestraszyć. Większość ludzi przez lata stale doskonaliła swoją skuteczność wykonywania obowiązków, więc czy teraz wykonują swój obowiązek zgodnie ze standardami? Nie, jeszcze nie, ale ci ludzie są w trakcie osiągania tych standardów, a jeśli zdarzają się jakieś drobne niedociągnięcia, to przymykam na nie oko. Podczas tego procesu niektórzy ludzie mogą powodować zaburzenia, niektórzy mogą zwlekać lub mogą pojawić się drobne problemy pośród pewnych osób, ale ogólnie rzecz biorąc, są całkiem dobrzy. Jest jednak jedna rzecz, o której nie powinniście zapominać: przyszliście wykonywać swój obowiązek. Bez względu na to, jak ciężko pracujecie, jak bardzo cierpicie lub jak mocno jesteście przycinani, powinniście dziękować Bogu. Bóg dał wam tę sposobność, abyście mogli doświadczyć wielu rozmaitych sytuacji i przeżyć wszelkiego rodzaju osobiste doświadczenia i spotkania. To dobra rzecz, a wszystko po to, byście mogli zrozumieć prawdę. Więc o co się martwicie? Przed kim macie się na baczności? Nie ma potrzeby tak postępować. Po prostu normalnie dąż do prawdy, znajdź swoje miejsce i dobrze wykonuj swój obowiązek i pracę, która przypadła ci w udziale, a to wystarczy. Nie wymagam od was zbyt wiele.
Od momentu, gdy antychryst pojawił się w kanadyjskim kościele i zaczął wywoływać niepokoje, aż do momentu, gdy ci ludzie osiągnęli etap, na którym znajdują się dzisiaj, jak długo ich znosiłem? Nie byłem całkowicie nieświadomy tego, co się z nimi dzieje, ale znosiłem to przez długi czas. Jak dużo znosiłem? Przez długi czas nie byli w stanie ukończyć swoich zadań, nie robili żadnych postępów w pracy i żaden z nich nie zajmował się przydzielonymi im sprawami; wszyscy byli samowolni i lekkomyślni, rozwiąźli i niepohamowani, i już dawno należało się nimi zająć. Jeśli wy również potraficie być samowolni, lekkomyślni i nie doglądacie spraw, za które jesteście odpowiedzialni, to nie czekajcie, aż się wami zajmę. Zamiast tego sami przejmijcie inicjatywę i odejdźcie; byłoby w tym więcej godności. Czy byłoby to właściwe zachowanie? Nie, to też nie byłoby właściwe. Nie myślcie stale o odejściu, musicie mieć jeden cel – zapuścić tu korzenie i dobrze wykonywać swój obowiązek. Niezależnie od tego, czy potraficie dobrze wykonywać swój obowiązek, czy nie, przynajmniej wkładajcie w to serce i dopilnujcie, by ostatecznie wykonać wszystkie zadania. Nie bądźcie dezerterami. Niektórzy mówią: „Mój potencjał jest marny, nie jestem zbyt dobrze wykształcony i brak mi talentu. Mam wady osobowości i obowiązek zawsze nastręcza mi trudności. Co zrobię, jeśli nie będę w stanie dobrze go wykonywać i zostanę zastąpiony?”. Czego się obawiasz? Czy możesz wykonać tę pracę samodzielnie? Podjąłeś się jedynie pewnej roli, nikt nie wymaga od ciebie, abyś wziął na siebie wszystko. Po prostu podejmij się rzeczy, które powinieneś zrobić, to wystarczy. Czy nie wypełnisz wtedy swoich powinności? To takie proste; dlaczego zawsze jesteś taki ostrożny? Boisz się, że roztrzaskają ci głowę spadające na nią liście i myślisz przede wszystkim o własnych planach awaryjnych – czy to nie jest bezużyteczne? Co to znaczy „bezużyteczne”? Oznacza to, że nie starasz się robić postępów, nie chcesz dać z siebie wszystkiego, zawsze próbujesz dostać darmowy talon na posiłki i cieszyć się dobrymi rzeczami – takie osoby są śmieciami. Pewni ludzie są zbyt małostkowi. Jak możemy ich opisać? (Są skrajnie małostkowi). Skrajnie małostkowa osoba jest nikczemna, a każda nikczemna osoba może mierzyć charakter dżentelmena według własnych nikczemnych standardów i uważać innych za równie samolubnych i podłych jak oni sami. Tacy ludzie są bezużyteczni i nawet jeśli wierzą w Boga, nie będzie im łatwo przyjąć prawdy. Co powoduje, że dana osoba ma zbyt mało wiary? Jest to spowodowane niezrozumieniem prawdy. Jeśli rozumiesz zbyt mało prawd, a twoje pojmowanie ich jest zbyt płytkie, w konsekwencji czego nie jesteś w stanie zrozumieć każdego dzieła, którego dokonuje Bóg, wszystkiego, co Bóg robi, i każdego wymagania, jakie Bóg ma wobec ciebie; jeśli nie możesz osiągnąć tego zrozumienia, wówczas pojawią się w tobie wszelkiego rodzaju podejrzenia, wyobrażenia, nieporozumienia i pojęcia dotyczące Boga. Jeśli twoje serce jest wypełnione tylko tymi rzeczami, czy możesz mieć prawdziwą wiarę w Boga? Nie macie prawdziwej wiary w Boga i dlatego zawsze czujecie się niespokojni i martwicie się tym, że nie wiecie, kiedy możecie zostać zastąpieni. Boicie się i myślicie: „Bóg w każdej chwili może tu przyjść, aby przeprowadzić inspekcję”. Odprężcie się. Dopóki dobrze wykonujecie pracę, którą powierza wam dom Boży, to nawet jeśli macie pewne braki w dążeniu do prawdy i wejściu w życie, przymknę na to oko. Jeśli chodzi o wasze uczestnictwo w zgromadzeniach i słuchanie kazań, wasze życie kościelne oraz jedzenie i picie słów Bożych, nie będę monitorował tych rzeczy i nie będę was niepokoił, jeśli chodzi o waszą pracę. Dlaczego nie będę was niepokoił? Jest kilka powodów. Jednym z nich jest to, że jesteście bardziej obeznani z różnymi umiejętnościami zawodowymi niż ja. W ciągu ostatnich kilku lat pracy powinniście udoskonalić swoje doświadczenie lub umiejętności zawodowe i opracować program swojej pracy. Powinniście podsumować pewne zasady i reguły, czy to w formie pisemnej czy ustnej. Nie wiem, jaki tryb pracy przyjmujecie i nie chcę zakłócać waszych planów i metod pracy. Możecie działać zgodnie z własnymi stylami i wzorcami, lub zasadami i regułami, oraz wykonywać pracę w sposób łatwy i wygodny, który sprawia, że wszyscy czują się wolni i wyzwoleni, co skutkuje wysokim poziomem wydajności. Oznacza to, że daję wam pełnię swobody w waszej pracy. Chociaż czasami chodzę po kościołach, trzymam się na uboczu, abyście Mnie nie widzieli – staram się jak mogę, abyście czuli się wolni i wyzwoleni. Dlaczego to robię? Nikt z was nie jest zbytnio obeznany z zawodowymi umiejętnościami; musicie stopniowo wczuwać się w to, co robicie, podczas procesu nauki. Niezależnie od tego, czy ludzie uczą się umiejętności zawodowych, czy wchodzą w prawdę, wszyscy we własnym tempie robią postępy i mają własny poziom wydajności. Nie można popychać ludzi do robienia rzeczy, które wykraczają poza ich możliwości. Muszą przejść przez proces, doświadczyć porażek, niepowodzeń lub wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów, a następnie stopniowo podsumować swoje postępy i opanować pewne zasady we wszystkich obszarach. Wtedy będą robić postępy. Wy macie swoje własne style pracy i swoje własne metody – byłoby niewłaściwe, gdybym wam w tym przeszkadzał. Dlatego bardzo rzadko przyłączam się do dyskusji dotyczących spraw związanych z waszą pracą. To jest powód, który ma związek z wami. Istnieje również główny powód, który ma związek ze Mną. Będę z wami szczery, wszystko, co jesteście w stanie dojrzeć i wymyślić, czy to w zakresie zawodowych umiejętności lub sztuki, czy tym bardziej gdy chodzi o prawdę, wygląda dla Mnie na bardzo płytkie. Czy bylibyście w stanie znieść, gdybym próbował zmusić was do czynienia szybszych postępów? Nie, nie bylibyście. Gdybym działał pośród was tak, jak tego pragnę, to Moje wymagania wobec was przewyższyłyby wasz prawdziwy poziom umiejętności zawodowych, jakie obecnie posiadacie, oraz waszą prawdziwą postawę, dotyczącą wejścia w życie. Nie chcę tego robić, ponieważ byłoby to dla Mnie bardzo męczące, a dla was bardzo uciążliwe. Zarówno wy jak i Ja znaleźlibyśmy się w niezręcznej sytuacji, a to nie byłoby dobre; nie tego pragnę. Takie są Moje przemyślenia na ten temat i tak się sprawy mają. Postąpiłem tak z dwóch powodów: jeden odnosi się do was, a drugi wynika z Moich przemyśleń na ten temat. Takie postępowanie jest odpowiednie dla waszego stopniowego rozwoju. Jeśli chodzi o wejście w życie, macie księgi ze słowami Bożymi, są wszelkiego rodzaju zgromadzenia i kazania, są też przywódcy i pracownicy, którzy was podlewają i wspierają; jest tak wiele rzeczy, z których możecie jeść, pić i czerpać zaopatrzenie. Innym aspektem jest to, że proces wzrostu życia ludzi przypomina ziarno zasiane w glebie, podlewane i nawożone, a następnie stopniowo kiełkujące i rosnące, aż w końcu przyniesie owoce. Jest to bardzo powolny proces. Oczywiście powolny proces, przez który przechodzisz, może być nawet wolniejszy niż wzrost nasiona od momentu kiełkowania do czasu wydania owocu. Dlaczego tak się dzieje? Istnieje wiele praktycznych i obiektywnych powodów, które tkwią w ludziach. Jednym z nich jest to, że ludzie mają zepsute usposobienie, ale nie będziemy o tym mówić. Innym jest to, że ludzie są obojętni i często stają się negatywni. Są leniwi, odrętwiali i powolni, jeśli chodzi o prawdę i pozytywne rzeczy. Co więcej, ludzie nie darzą miłością pozytywnych rzeczy. Dlatego, gdy próbują wkroczyć w prawdę i osiągnąć wejście w życie, mają pod górkę i płyną pod prąd. Dla ludzi płynięcie z prądem, życie na czyjś koszt, podążanie za świeckim światem i kierowanie się trendami to dryfowanie z prądem, co jest łatwe, a z subiektywnej perspektywy ludzie naprawdę chcą tak postępować. Jednak bardzo uciążliwe jest dla nich dążenie do prawdy, robienie tego, co sprawiedliwe i posiadanie poczucia sprawiedliwości, oraz umiejętność zajęcia się właściwymi zadaniami. Muszą buntować się przeciwko swoim subiektywnym pragnieniom, własnym uczuciom, własnym pojęciom, a także muszą buntować się przeciwko swojemu lenistwu i innym tego rodzaju niekorzystnym i negatywnym rzeczom. Kiedy stają w obliczu ludzi, partnerów w pracy lub środowisk, które nie są takie, jak sobie wyobrażali, a nawet gdy słyszą przykre lub nieprzyjemne rzeczy, muszą polegać na modlitwie, aby to przezwyciężyć, a więc w swojej wierze w Boga napotykają ogromny opór na ścieżce dążenia do prawdy. Jeśli są wyjątkowo zdeterminowani i dążą do prawdy z niebywałą energią, po roku lub dwóch latach doświadczeń zauważą pewien postęp. W innym przypadku, robiąc to, co im się żywnie podoba i pozwalając sprawom toczyć się naturalnym torem, ich postęp będzie bardzo powolny. Być może po pewnym czasie staną w obliczu szczególnego wydarzenia, które będzie miało dla nich niezwykłe znaczenie, wyciągną z niego wnioski, zostaną przycięci, a w głębi serca doświadczą ogromnego bólu i zostaną bardzo dotknięci, a dopiero potem będą w stanie dokonać pewnego zwrotu, który wyjdzie im na dobre, jeśli chodzi o ich wejście w życie. Czy ten zwrot ku lepszemu może umożliwić im osiągnięcie postępów? Nie, nie może. Ich postępy będą zależeć od tego, w jaki sposób będą poszukiwać prawdy w tym okresie. Jeśli są ludźmi, którzy potrafią jedynie szukać wymówek, którzy oddają się cielesnym wygodom i którzy tak naprawdę nie kochają prawdy, to wszystko, co wyniosą z tego wydarzenia, będzie jedynie powierzchowną lekcją i nie osiągną zrozumienia prawdy. Biorąc pod uwagę powolne tempo waszych życiowych postępów, utrzymuję ten sam dystans we współpracy z wami i przyjmuję tę samą metodę. Czy uważacie to za właściwe? (Tak). Jest to dla was bardzo korzystne; przynajmniej czujecie się zrelaksowani. Nie nałożę na was żadnych dodatkowych obciążeń, nie będę was obserwował ani pilnował przez cały dzień, nie pozwalając wam się zrelaksować przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, zmuszając was do wytrwałej i niestrudzonej pracy. Nie zamierzam tego robić, ale zamiast tego pozwolę, aby sprawy potoczyły się naturalnym biegiem. Czy to oznacza, że wolno wam się pogrążyć w pobłażaniu sobie? (Nie). Jak to możliwe, że bez obaw decyduję się was nie obserwować? Robię to, ponieważ bada was Duch Święty. Co więcej, jeśli ktoś dąży do prawdy, ma taką potrzebę i jest w głębi swojego serca gotów do niej dążyć, to nawet gdy się go nie obserwuje, on i tak będzie dążył do prawdy – jest przyzwoitym człowiekiem, który dba o dotyczące go sprawy. Jeśli nie jest on przyzwoitym człowiekiem, to nie będzie z niego żadnego pożytku, nawet jeśli się go obserwuje. Kiedy go obserwujesz, na pokaz zachowuje się w określony sposób, traktując cię powierzchownie, a kiedy nie obserwujesz go przez chwilę, po prostu zachowuje się tak, jak zwykle i wraca do tego, jaki był wcześniej. Dążenie do prawdy nie jest czymś, co ludzie mogą kontrolować. Dokładnie to rozumiem i dlatego przyjmuję ten sposób kontaktu i interakcji z wami. Takie postępowanie z Mojej strony jest jak najbardziej właściwe.
Czy sprawa kanadyjskiego kościoła nie została teraz jasno wyjaśniona? I czy zrozumieliście jakieś prawdy wynikające z tej sytuacji? Jeśli w przyszłości spotkacie się z taką sprawą ponownie, czy nadal będziecie twierdzić, że jest to przypadek surowego karania ludzi, aby dać przykład innym, oraz uczynienia z nich przestrogi dla innych? Zanim to się stało, czułeś, że nikt nie może naruszyć twojej relacji z Bogiem i że już jesteś z Nim zgodny. Kiedy jednak zetknąłeś się z tą sprawą, ta odrobina miernej postawy, którą posiadasz, została ujawniona. Jaka to postawa? Myślałeś, że jesteś w stanie znosić ciężkie brzemiona i cierpienia, że twoja determinacja i wiara są większe niż wcześniej i że wkrótce zostaniesz udoskonalony; to było błędne przekonanie, które nosiłeś w swoim sercu. A co myślisz teraz? Twoje myślenie było nieco na wyrost! Spójrz na Mnie: na zewnątrz wyglądam tak, można Mnie dotknąć i zobaczyć – czy Moją osobowość można uznać za otwartą i przejrzystą? Sądząc po Mojej osobowości, nie jestem kimś, kto chowa się za waszymi plecami, gdy pojawia się jakiś problem i nic wam nie mówi, potajemnie podejmując działania, następnie każąc wam zgadywać, jakie są Moje intencje. Nie jestem tego rodzaju osobą. Bez względu na to, jaki problem się pojawia, zawsze jasno wam go wyjaśniam, a mimo to jesteście w stanie podsumować taki zestaw teorii i powiedzieć: „To jest moje najwyższe zrozumienie Boga”. Co myślicie o takim zrozumieniu? Teraz wyciągnęliście z tego naukę, prawda? Czy nie można by rzec, że była to największa porażka w waszym zrozumieniu Boga? Słyszycie słowa, które wypowiadam i widzicie jak wyglądam, a jestem osobą z krwi i kości, którą można dotknąć i zobaczyć. Podjąłem takie działanie i nikt z was nie był w stanie tego pojąć, nie byliśmy też w stanie osiągnąć konsensusu – nie mieliśmy nawet odrobiny milczącego porozumienia. Jesteś bardzo daleko od Boga! Wciąż daleko ci do zrozumienia Go! To są prawdziwe słowa; to jest prawdziwa sytuacja. Nie myśl, że rozumiesz Boga tylko dlatego, że potrafisz wykonywać jakąś część swojego obowiązku, wierzysz w Niego od wielu lat i potrafisz mówić o pewnych doktrynach. Powiem ci, że twoje myślenie jest na wyrost! Nie myśl, że naprawdę coś wiesz. W rzeczywistości wciąż daleko ci do zrozumienia Boga; nie pojąłeś tego w najmniejszym stopniu. Ludzie mogą zostać ujawnieni w każdej sprawie, a niektórzy zostali ujawnieni w związku ze sprawą postępowania z kanadyjskim kościołem. Ludzie muszą nieustannie wzrastać i nieustannie dochodzić do zrozumienia siebie i Boga poprzez różne sytuacje i wydarzenia, aby nauczyć się czegoś o Bożych czynach i usposobieniu, zrozumieć swoją buntowniczość, dokładnie pojąć, jaka jest ich relacja z Bogiem, i wyraźnie zobaczyć, na jakim poziomie znajduje się ich zrozumienie i poznanie prawdy oraz zrozumienie Boga. Twoja prawdziwa postawa i prawdziwy stan zostaną zmierzone poprzez te rzeczy. Czy tym razem wyciągnęliście z tego jakąś naukę? Następnym razem nie próbujcie rozumieć tego w ten sposób. To takie bolesne, to wszystko jest takie niewiarygodne! Czy sądzicie, że warto było tak długo wyjaśniać tę sprawę? To nie powinno być konieczne. Dlaczego mówię, że to nie powinno być konieczne? Zgodnie ze słowami i doktrynami, które przyswoiliście, powinniście umieć poradzić sobie z przeszkodą, jaką nastręczał ten przypadek; rozważając go osobiście, oraz omawiając go ze wszystkimi, powinniście być w stanie zrozumieć go w stosunkowo czysty sposób, bez wyciągania skrajnych wniosków. Ale, jak się okazuje, pojawiły się skrajne wnioski i omówienie przeze Mnie pewnych szczegółów stało się konieczne. Czyż wasze serca nie rozjaśniły się teraz po wysłuchaniu tego omówienia? Nie powinniście teraz mieć żadnych dalszych pomysłów w odniesieniu do tej sprawy, prawda? Czy zatem uważacie, że sposób, w jaki potraktowałem tych ludzi, był przesadzony? (Nie). Zakończmy dyskusję na ten temat w tym miejscu, i zacznę omawiać główny temat.
Jak przejawia się niegodziwość, podstępność i fałsz antychrystów – analiza
Ostatnim razem rozmawialiśmy sobie o siódmym przejawie charakteryzującym antychrystów – o tym, że są niegodziwi, podstępni i fałszywi. O którym z tych aspektów głównie mówiliśmy? Rozmawialiśmy o tym, jak przejawia się niegodziwość antychrystów. Dlaczego mówimy, że są niegodziwi? Jakie szczególne skłonności, przejawy i cechy ich naturoistoty sprawiają, że można uznać ich za niegodziwych, podstępnych i fałszywych? Jakie ewidentne ich cechy dowodzą, że istotnie są niegodziwi i że niegodziwość ta odpowiada ich rzeczywistej sytuacji? Jakie są główne cechy ich naturoistoty, które dostarczają nam powodów do tego, aby stwierdzić, że tacy właśnie ludzie są niegodziwi? Podzielcie się swoimi przemyśleniami na ten temat. (Wielu antychrystów rozumie prawdę, lecz bezczelnie występuje przeciwko niej. Upierają się podążać własną ścieżką, choć doskonale wiedzą, co jest słuszne. Niegodziwość antychrystów przejawia się również w ich bezpodstawnej wrogości wobec tych, którzy szczerze dążą do prawdy i wobec pozytywnych jednostek). (Antychryści nie chcą, by innym dobrze się powodziło. Chcą jedynie sami cieszyć się dobrodziejstwami, jakie dom Boży zapewnia braciom i siostrom. Nie chcą, by bracia i siostry się nimi cieszyli, więc nie przekazują im tych dobrodziejstw). (Boże, Twoje poprzednie omówienie dotyczące tego, w jaki sposób antychryści wykorzystują Boga i prawdę jako narzędzia mające im pozwolić osiągnąć odpowiedni status, zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie. Uważam, że to właśnie jest szczególnie niegodziwe). Większość z was pamięta pewne rzeczy, to znaczy kilka spośród przykładów, które podałem podczas omawiania niegodziwej istoty antychrystów. Pamiętacie jednak tylko przykłady, lecz zapomnieliście treść Mojego omówienia i szczegółowej analizy niegodziwej istoty antychrystów. Jak wiele z prawd, które poruszyłem podczas omawiania i analizowania niegodziwej natury antychrystów jesteście więc w stanie zrozumieć? Skoro nie pamiętacie tych rzeczy, to czy nie oznacza to, że nie zrozumieliście wówczas żadnej z nich? Gdyby Moje omówienie wywarło na tobie silne wrażenie, czy nie byłbyś w stanie choć do pewnego stopnia tych rzeczy zapamiętać? Czyż rzeczy, które wam się przypominają, nie są zarazem tymi, które rozumiecie? A czy te, których nie jesteście sobie w stanie przypomnieć, nie są zarazem tymi, które jest wam bardzo trudno zrozumieć lub których po prostu nie możecie pojąć? Kiedy usłyszeliście wówczas te prawdy, uznaliście ich słuszność i zapamiętaliście je sobie jako pewne doktryny, co wymagało od was wielkiego wysiłku. Jednakże wystarczyło, że przespaliście jedną noc i już je zapomnieliście. Miesiąc później całkowicie wyparowały z waszej pamięci. Czy nie tak właśnie się dzieje? Aby przejrzeć istotę danej sprawy lub osoby, musisz zrozumieć prawdę. Jeśli wciąż kurczowo trzymasz się poglądów niewierzących i postrzegasz oraz rozpatrujesz sprawy w oparciu o ich twierdzenia, dowodzi to, że nie rozumiesz prawdy. Jeśli nic nie zyskałeś, spędziwszy kilka lat na słuchaniu kazań oraz omówień, i kiedy ludzie rozmawiają z tobą o prawdzie, nie jesteś w stanie jej zrozumieć, bez względu na to, jak ci ją objaśniają, wskazuje to, że brak ci umiejętności zrozumienia prawdy, a wtedy mówimy, że nie jesteś człowiekiem odpowiedniego formatu. Czyż tak nie jest? (Owszem). Jeśli chodzi o niegodziwość antychrystów, nikt z was nie wspomniał o najważniejszym stwierdzeniu. Dlaczego o nim nie wspomnieliście? Z jednej strony dlatego, że minęło dużo czasu i o nim zapomnieliście. Z drugiej zaś strony dlatego, że nie zdawaliście sobie sprawy ze znaczenia tego stwierdzenia. Nie wiedzieliście, że jest to kluczowe stwierdzenie, które demaskuje i obnaża niegodziwą istotę antychrystów. Co to zatem za stwierdzenie? Chodzi mianowicie o to, że niegodziwość antychrystów przejawia się przede wszystkim w ich wrogości i wstręcie do wszystkiego, co pozytywne i do wszystkiego, co wiąże się z prawdą. Dlaczego antychryści odczuwają wrogość i nienawiść do tych rzeczy? Czy wyrządziły im one jakąś krzywdę? Nie. Czy dotykają one ich interesów? Czasami być może tak, a czasami wcale nie. Dlaczego więc antychryści, bez żadnego powodu, odczuwają wrogość i nienawiść do tego, co pozytywne? (Taka jest ich natura). Taką właśnie mają naturę: czują wrogość i nienawiść do wszystkich pozytywnych rzeczy i do wszystkich prawd. To potwierdza, że antychryści mają niegodziwą naturę. Czy zatem to stwierdzenie jest ważne, czy nie? Nie pamiętacie tak ważnego stwierdzenia; pamiętacie jedynie rzeczy, które nie mają kluczowego znaczenia. Dlaczego zadałem wam te pytania? Abyście mogli przemówić i abym Ja mógł się przekonać, w jakim stopniu rozumiecie te sprawy, jak wiele z nich jesteście sobie w stanie przypomnieć w swoich sercach i jak wiele zdołaliście pojąć podczas owego omówienia. Jak należało się spodziewać, pamiętacie tylko kilka drobiazgów. Wszystko to, o czym mówiłem, traktujecie jak bezmyślną paplaninę. Nie przyszedłem tutaj, aby sobie z wami pogawędzić. Przyszedłem, aby wam powiedzieć, jak rozpoznawać różne typy ludzi. To stwierdzenie, które wyraziłem, jest najwyższą prawdozasadą służącą do rozpoznawania niegodziwej natury antychrystów. Jeśli nie potrafisz zastosować go w praktyce, nie będziesz w stanie odróżnić ani poznać niegodziwej natury antychrystów. Na przykład, kiedy mówi się, że ktoś jest antychrystem, niektórzy ludzie mogą stwierdzić: „On jest dla nas dobry, okazuje nam oddanie i nam pomaga. Czemu ktoś tak dobry miałby być nazwany antychrystem?”. Ludzie ci nie rozumieją, że choć na pozór może się wydawać, że antychryści są pełni miłości i oddania wobec innych, to jednak utrudniają i zakłócają dzieło Boże, a w szczególności sprzeciwiają się Bogu. To ich podstępne i przebiegłe oblicze jest czymś, czego większość ludzi nie potrafi dojrzeć. Ludzie w ogóle nie potrafią go dostrzec i z tego powodu opacznie rozumieją Boga, tworzą sobie mylne pojęcia na Jego temat, a nawet potępiają Go i narzekają na Niego z tego powodu. Tacy ludzie są po prostu łajdakami i nie mogą otrzymać Bożego zbawienia, a to dlatego, że widzą jedynie to, co powierzchowne, na przykład to, jak antychryści usidlają i mamią innych ludzi, zyskując sobie ich przychylność, a nie dostrzegają niegodziwej istoty antychrystów ani nie rozumieją metod, którymi antychryści się posługują, by przeciwstawiać się Bogu i zakładać swe własne królestwa. Dlaczego nie dostrzegają tych rzeczy? Dlatego, że nie rozumieją prawdy i nie mają rozeznania co do ludzi. Zawsze dają się zwieść pozorom i nie potrafią dojrzeć istoty ani konsekwencji problemu. Zawsze też, oceniając ludzi i wydając o nich osąd, posługują się tradycyjnymi ludzkimi pojęciami dotyczącymi moralności i zapatrywaniami rodem ze świata. W rezultacie są wprowadzani w błąd przez antychrystów i stają po ich stronie, a pomiędzy nimi a Bogiem powstają rozbieżności i konflikty. Czyja to wina? Skąd wzięło się to nieporozumienie? Jest to konsekwencja tego, że ludzie ci nie rozumieją prawdy, nie znają dzieła Bożego i zawsze postrzegają ludzi i sprawy w oparciu o własne pojęcia i wyobrażenia.
II. Szczegółowa analiza uwielbienia antychrystów dla tego, co negatywne
Będziemy dziś kontynuować omawianie siódmego przejawu charakteryzującego antychrystów: tego mianowicie, że są oni niegodziwi, podstępni i fałszywi. W ramach tego przejawu najważniejsza jest niegodziwość, ponieważ obejmuje ona zarówno podstępność, jak i fałsz. Niegodziwość ukazuje istotę antychrystów, podczas gdy podstępność i fałsz pełnią drugoplanową rolę. Ostatnim razem omówiliśmy i obnażyliśmy niegodziwą istotę antychrystów. Omówiliśmy pewne szerokie pojęcia i pewne dosyć konkretne treści, odnosząc się przy tym do kilku słów na temat demaskowania tego aspektu istoty antychrystów. Dzisiaj będziemy kontynuować naszą rozmowę na ten temat. Niektórzy mogą zapytać: „Czy pozostało jeszcze coś do omówienia, jeśli chodzi o tę kwestię?”. Owszem. Jest kilka szczegółów, które wciąż wymagają omówienia. Dziś będziemy omawiać ten temat w inny sposób i z innej perspektywy. O jakiej to głównej cesze i przejawie niegodziwej natury antychrystów rozmawialiśmy ostatnim razem? Ludzie tacy jak antychryści odczuwają wrogość i nienawiść do wszystkiego, co pozytywne i do prawdy. Ich wrogość i nienawiść do prawdy i rzeczy pozytywnych nie potrzebuje żadnego powodu, ani też nie powstaje w nich za czyjąś namową, a już z pewnością nie jest wynikiem opętania przez złego ducha. Zamiast tego antychryści po prostu z natury nie lubią takich rzeczy. Czują do nich wrogość i nienawiść; w całym swoim życiu i aż do szpiku kości czują wstręt, gdy napotykają rzeczy pozytywne. Jeśli niesiesz świadectwo o Bogu lub rozmawiasz z nimi o prawdzie, zrodzi się w nich nienawiść do ciebie, i mogą nawet mieć chęć cię zaatakować. Ostatnim razem omówiliśmy już sobie jednak ten aspekt odczuwania przez antychrystów wrogości i nienawiści do tego, co pozytywne, więc nie będziemy teraz omawiać go ponownie. W dzisiejszym omówieniu zbadamy inny aspekt tego zjawiska. O jaki więc aspekt chodzi? Powiedzieliśmy już, że antychryści odczuwają wrogość i nienawiść do tego, co pozytywne. Co zatem lubią? Dzisiaj szczegółowo przeanalizujemy niegodziwą naturę antychrystów pod tym właśnie kątem i z tej perspektywy. Czy jest to konieczne? (Tak). To konieczne. Czy sami bylibyście w stanie sobie to uświadomić? (Nie). Niechęć antychrystów do tego, co pozytywne i do prawdy, to kwestia ich niegodziwej natury. A zatem, w oparciu o to, rozważcie teraz starannie, co lubią antychryści i jakiego rodzaju rzeczy lubią robić, a także zastanówcie się nad ich środkami i metodami działania i nad tym, jakiego rodzaju ludzi lubią. Czyż nie jest to lepsza perspektywa i strona, z której można przyjrzeć się ich niegodziwej naturze? Zapewnia to bardziej szczegółowy i obiektywny jej ogląd. Po pierwsze więc, antychryści nie lubią tego, co pozytywne, co oznacza, że są do takich rzeczy wrogo nastawieni, lubią zaś rzeczy negatywne. Jakie możemy podać przykłady rzeczy negatywnych? Kłamstwa i oszustwa – czyż nie są to rzeczy negatywne? Tak, kłamstwa i oszustwa są negatywnymi rzeczami. Co jest pozytywnym przeciwieństwem kłamstw i oszustw? (Uczciwość). Zgadza się; jest nim uczciwość. Czy szatan lubi uczciwość? (Nie). Lubi oszustwa. Jaka jest pierwsza i najważniejsza rzecz, której Bóg wymaga od ludzi? Bóg mówi: „Jeśli chcesz we Mnie wierzyć i za Mną podążać, jakim człowiekiem powinieneś być przede wszystkim?”. (Człowiekiem uczciwym). Co jest zatem pierwszą rzeczą, której uczy ludzi szatan? Kłamstwo. Jaki jest pierwszy przejaw niegodziwej natury antychrysta? (Oszustwo). Tak, antychryści lubią oszustwa, lubią kłamstwa, uczciwość zaś ich mierzi i jej nienawidzą. Chociaż uczciwość jest czymś pozytywnym, oni jej nie lubią, a zamiast tego odczuwają do niej wstręt i nienawiść. Lubią natomiast oszustwa i kłamstwa. Jeśli ktoś często mówi im prawdę przed nosem, stwierdzając na przykład: „Lubisz kierować pracą z uprzywilejowanej pozycji, jaką daje ci status, a czasami bywasz leniwy”, to jak antychryści się z tym czują? (Nie akceptują tego). Nieakceptowanie tego to jedna z postaw, jakie przybierają, ale czy to wszystko? Jaki jest ich stosunek do osoby, która mówi im prawdę? Nie lubią jej i czują do niej wstręt. Niektórzy antychryści mówią do braci i sióstr: „Przewodzę wam już od jakiegoś czasu. Powiedzcie mi wszyscy, proszę, jakie macie o mnie zdanie”. Wszyscy zaś myślą sobie: „Skoro jesteś taki szczery, powiemy ci coś na ten temat”. Niektórzy mówią: „Jesteś dosyć solidny i sumienny we wszystkim, co robisz, i znosisz wiele cierpienia. Przykro nam na to patrzeć i martwimy się o ciebie. Dom Boży mógłby mieć więcej takich przywódców jak ty! Jeśli mielibyśmy wytknąć ci jakąś wadę, byłoby nią to, że jesteś aż nazbyt poważny i pracowity. Jeśli się przepracujesz i wypalisz, nie będziesz w stanie dalej pracować, a co się wtedy z nami stanie? Kto będzie nam wówczas przewodził?”. Kiedy antychryści to słyszą, czują się zadowoleni. Wiedzą, że to wszystko kłamstwa, że ci ludzie zabiegają tylko o ich przychylność, ale chętnie tego słuchają. W rzeczywistości zaś ci ludzie, mówiąc to, bawią się tylko tymi antychrystami jak głupcami, ale ci wolą udawać głupich niż otwarcie przyznać, że to kłamstwa. Antychryści uwielbiają ludzi, którzy w ten sposób im się podlizują. Takie osoby nie wytykają im wad, skażonych skłonności czy niedociągnięć. Zamiast tego potajemnie wychwalają ich i wywyższają. A chociaż jest oczywiste, że ich słowa to tylko kłamstwa i pochlebstwa, antychryści chętnie je przyjmują, uznając, że niosą im pociechę i zadowolenie. Dla antychrystów słuchanie takich słów jest lepsze niż delektowanie się najbardziej wyszukanymi przysmakami. Usłyszawszy je, czują się zadowoleni z siebie. Czego to dowodzi? Pokazuje to, że w antychrystach jest pewna skłonność, która każe im uwielbiać kłamstwa. Przypuśćmy, że ktoś im powie: „Jesteś strasznie arogancki i niesprawiedliwie traktujesz ludzi. Jesteś dobry dla tych, którzy cię wspierają, ale jeśli ktoś trzyma się od ciebie z daleka albo ci się nie podlizuje, lekceważysz go i ignorujesz”. Czyż nie są to słowa prawdy? (Owszem, są). Jak jednak czują się antychryści, gdy je usłyszą? Stają się nieszczęśliwi. Nie chcą tego słyszeć i nie są w stanie tego zaakceptować. Usiłują wynajdywać sobie odpowiednie wymówki i powody, aby wszystko wyjaśnić i załagodzić sprawy. Jeśli zaś chodzi o tych, którzy sami nieustannie schlebiają antychrystom, zawsze mają na podorędziu miłe słówka, aby potajemnie ich chwalić, a nawet ewidentnie ich oszukują swymi kłamliwymi słowami, to antychryści nigdy nie starają się ich rozgryźć. Zamiast tego posługują się nimi, robiąc z nich ważne figury. Umieszczają nawet takich wiecznych kłamców na ważnych stanowiskach, przeznaczając ich do wykonywania pewnych znaczących i wzniosłych obowiązków. Jednocześnie zaś sprawiają, że ci, którzy zawsze mówią szczerze i często zgłaszają rozmaite problemy, wykonują swój obowiązek na mniej eksponowanych stanowiskach, uniemożliwiając im przy tym dostęp do kierownictwa wyższego szczebla lub bycie rozpoznawanym przez większość ludzi bądź pozostawanie z nimi w bliskim kontakcie. Nie ma przy tym znaczenia, jak bardzo utalentowani są ci ludzie, ani jakie obowiązki są w stanie wykonywać w domu Bożym – antychryści wszystko to ignorują. Obchodzi ich jedynie, kto potrafi oszukiwać i kto może zapewnić im jakieś korzyści i takie właśnie osoby umieszczają na ważnych stanowiskach, zupełnie nie biorąc przy tym pod uwagę interesów domu Bożego.
Antychryści uwielbiają oszustwa i kłamstwa. Załóżmy na przykład, że kościoły, które nadzorują, nie przywiązują żadnej wagi do dzieła ewangelizacji i nie skupiają się na szkoleniu odpowiednich ludzi do szerzenia ewangelii, w wyniku czego praca ewangelizacyjna przynosi kiepskie rezultaty i niewiele osób udaje się pozyskać. Antychryści obawiają się jednak, że ludzie mogą donieść wyższym szczeblom o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja. Nienawidzą zaś każdego, kto mówi szczerze, a lubią tych, którzy potrafią kłamać, oszukiwać i zamiatać pod dywan wszelkie nieprzychylne dla nich informacje. Jakiego rodzaju wypowiedzi antychryści najbardziej lubią słuchać? „Każdy, kto głosi ewangelię w naszym kościele, jest w stanie złożyć świadectwo i każda z tych osób jest prawdziwym ekspertem w szerzeniu ewangelii”. Czyż te słowa nie mają oszukiwać ludzi? Antychryści jednak lubią słuchać właśnie takich rzeczy. Jak zaś reagują, kiedy to usłyszą? Mówią: „Wspaniale! Wyniki pracy ewangelizacyjnej naszego kościoła ciągle się poprawiają, są o wiele lepsze niż w innych kościołach. Ludzie szerzący ewangelię w naszym kościele są w tym mistrzami”. Antychryści i ci, którzy im schlebiają, chwalą się nawzajem w ten właśnie sposób, a ci pierwsi nie ujawniają przy tym, że słowa tych ostatnich to bezwstydne pochlebstwa. Antychryści działają w ten właśnie sposób: kiedy ich podwładni ich oszukują, chętnie się na to nabierają. Antychryści udają po prostu głupich. Jeśli zaś ktoś zna prawdziwą sytuację i powie: „To niezupełnie tak. Ustaliliśmy, że z dziesięciu osób, którym głosiliśmy ewangelię, dwie nie przyjmują prawdy i zrezygnowały już z jej badania. Z pozostałych zaś ośmiu tylko trzy szczerze wierzą w Boga. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy, aby choć one dołączyły do kościoła”. Jak reagują antychryści, gdy ktoś otwarcie stwierdzi, jak wygląda rzeczywista sytuacja? Myślą sobie: „Nie wiedziałem o tym!”. Kiedy ktoś mówi szczerze o tym, jak naprawdę mają się rzeczy, z których antychryści nie zdawali sobie sprawy, to czy ci ostatni zgadzają się z taką osobą, czy też nie? Czy są zadowoleni, czy nie? Są niezadowoleni. A dlaczego są niezadowoleni? Są przywódcami, a mimo to nie są świadomi sytuacji i zupełnie nie mają pojęcia o szczegółach i faktach dotyczących pracy kościoła – potrzebują wręcz, by wyjaśnił im to wszystko ktoś, kto rozumie, co tak naprawdę dzieje się w kościele. Kiedy zaś ktoś, kto rozumie sytuację i mówi szczerze, wyjaśnia im te sprawy, jak na początku czują się z tym antychryści? Mają poczucie, że zupełnie stracili twarz, a ich prestiż gwałtownie zmaleje. Biorąc pod uwagę niegodziwą naturę antychrystów, co wobec tego zrobią? Zrodzi się w nich nienawiść i pomyślą sobie: „Ty wstrętny gaduło! Gdybyś się nie odezwał, nikt nie zwróciłby na to uwagi. Dzięki tobie zaś wszyscy teraz o tym wiedzą i mogą zacząć darzyć podziwem ciebie zamiast mnie. Czy to nie sprawia, że wyglądam na nieudolnego przywódcę, jakbym nie wykonywał żadnej faktycznej pracy? Już ja sobie ciebie zapamiętam! Mówisz prawdę, rzucając mi wyzwanie i sprzeciwiając mi się na każdym kroku. Już ja zadbam o to, żebyś tego pożałował!”. Pomyślcie, jak antychryści postrzegają tych, którzy pracują sumiennie, którzy przemawiają uczciwie i lojalnie wykonują swoje obowiązki? Postrzegają ich jako swoich wrogów. Czy nie jest to zniekształcanie faktów? Nie dość, że nie zaczynają co prędzej z takimi ludźmi współdziałać, by naprawić swoje błędy związane z pracą, to jeszcze nadal zaniedbują swoje obowiązki. Żywią nawet nienawiść do tych, którzy mówią prawdę i są staranni oraz odpowiedzialni w swojej pracy. Mogą nawet próbować im dokuczać. Czyż nie tak zachowują się antychryści? (Owszem). Cóż to za usposobienie? To właśnie jest niegodziwość. W ten sposób obnażona zostaje niegodziwość antychrystów. Ilekroć pojawia się jakaś uczciwa osoba, ilekroć ktoś wypowiada się uczciwie i zgodnie z prawdą i ilekroć ktoś przestrzega zasad i stara się zgłębić prawdziwą naturę danej kwestii, antychryści czują do kogoś takiego odrazę i nienawidzą go, a ich niegodziwa natura gwałtownie w nich wybucha, objawiając się przy tym. Ilekroć zaś dochodzi do oszustwa i ilekroć ktoś kłamie, antychryści są zachwyceni i rozkoszują się tym do tego stopnia, że nawet są w stanie się zapomnieć. Czy ktoś z was czytał „Nowe szaty cesarza”? Zachowanie antychrystów jest w pewnym sensie podobne. W tej baśni cesarz paradował nago po ulicach, a tysiące ludzi wykrzykiwało: „Nowe szaty cesarza są naprawdę piękne! Cesarz wygląda w nich tak wspaniale! Jakże wielki jest cesarz! Nowe szaty cesarza są naprawdę czarodziejskie!”. Wszyscy kłamali. Czy cesarz o tym wiedział? Był zupełnie nagi – jak mógł nie być świadomy tego, że nie ma na sobie żadnych ubrań? To się nazywa głupota. Tak więc tym niegodziwym antychrystom, mimo że są tak podstępni i fałszywi, brakuje mądrości. Dlaczego mówię, że brak im mądrości? Dlatego, że są jak ten nagi cesarz, który nie potrafił rozeznać znaczenia słów, które miały go oszukać. Potrafił nawet paradować ulicami nago, eksponując swoją brzydotę. Czyż to nie jest głupota? Co takiego zatem ujawnia nierzadko niegodziwość antychrystów? Ujawnia ich głupotę.
Ponieważ antychryści mają niegodziwą naturę, kochają oszustwa i kłamstwa, lecz nie lubią uczciwości, i ponieważ nienawidzą prawdomówności, dlatego też w kościołach, w których antychryści sprawują rządy, ludzie uczciwi – albo tacy, którzy chcą być uczciwi – ci, którzy praktykują prawdę i nie chcą oszukiwać ani kłamać, często są dręczeni. Czyż tak nie jest? Im częściej mówisz prawdę, tym bardziej antychryst będzie cię dręczył, i im częściej mówisz prawdę, tym większą będzie czuł do ciebie niechęć. I odwrotnie: ci, którzy schlebiają antychrystom i ich oszukują, zyskują ich przychylność i są przez nich lubiani. Czyż antychryści nie są niegodziwi? Czy macie wokół siebie takich niegodziwców? Czy kiedykolwiek ich spotkaliście? Nie pozwalają ludziom mówić prawdy; każdemu, kto mówi prawdę, zamykają usta. Jeśli kiedykolwiek zdołasz nauczyć się kłamać i mówić to, co antychryst, stając się jego wspólnikiem, to nie będzie on już twoim wrogiem. Jeśli zaś wytrwasz w mówieniu prawdy i załatwianiu spraw zgodnie z prawdozasadami, prędzej czy później zacznie cię dręczyć. Czy ktoś z was był dręczony przez antychrysta? Tylko dlatego, że zdemaskowałeś złe uczynki fałszywych przywódców i antychrystów, byłeś dręczony, aż w końcu zostałeś udręczony do tego stopnia, że nie miałeś odwagi się odezwać, nawet jeśli miałeś na to ochotę. Czy kiedykolwiek tak się stało? Mówienie prawdy i zgłaszanie problemów doprowadziło do tego, że byłeś dręczony. Czy ktoś z was, pochodzących z rozmaitych kościołów, był dręczony za to, że donosił o problemach? Jeśli ktoś, kto kłamie i oszukuje kościół, jest przycinany, to czy jest również dręczony? (Nie). Na tym polega normalne dyscyplinowanie; to nie to samo, co dręczenie. Zdarza się tak dlatego, że zaniedbujesz swoje obowiązki, naruszasz zasady i działasz w złych zamiarach, kłamiąc i oszukując, co prowadzi do tego, że jesteś przycinany. Zatem w obecności Boga nigdy nie poniesiesz żadnych konsekwencji z uwagi na to, że będziesz mówił prawdę. Jednak w obecności szatana i antychrystów musisz być bardziej ostrożny. Odzwierciedla to powiedzenie: „Królowie i niedźwiedzie często kąsają swoich opiekunów”. Kiedy z nimi rozmawiasz, zawsze musisz brać pod uwagę ich nastrój, ocenić, czy są szczęśliwi, czy ich wyraz twarzy jest ponury czy radosny, a następnie zdecydować, co powiedzieć, aby było to po ich myśli. Na przykład, jeśli antychryst mówi: „Czy dzisiaj czasem nie ma padać?”, musisz odpowiedzieć: „Prognoza mówi, że będzie dziś padać”. W rzeczywistości, kiedy antychryst twierdzi, że dziś może padać deszcz, mówi to dlatego, że nie chce wychodzić z domu i wykonywać swojego obowiązku. Jeśli mu powiesz: „Prognoza mówi, że dziś będzie słonecznie”, będzie na ciebie zły. Będziesz musiał szybko dopowiedzieć: „Och, przejęzyczyłem się. Dzisiaj będzie padać”. Antychryst wtedy powie: „Przed chwilą mówiłeś, że nie będzie padać. Jak możesz teraz twierdzić, że będzie deszcz?”. Ty zaś będziesz musiał odpowiedzieć: „To, że teraz jest słonecznie, nie oznacza jeszcze, że taka pogoda się utrzyma. Jak mawiali starożytni, ‘Nawet w niebiosach zdarzają się niespodziewane burze’. Prognozy pogody nie zawsze się sprawdzają, ale twój osąd zawsze jest trafny!”. Kiedy antychryst to usłyszy, będzie zadowolony i pochwali cię za to, że jesteś taki rozsądny. Czy kiedykolwiek zachowujecie się w ten właśnie sposób? Zdarza wam się, prawda? Czy jesteście w stanie robić to, co często robią antychryści, nie pozwalając ludziom mówić prawdy i dręcząc każdego, kto to robi? Czyż każdy z was nie oglądał seriali o tym, co dzieje się w pałacach? Jakie są relacje między cesarzem a ministrami na jego dworze? Być może niełatwo opisać te relacje jednym zdaniem, ale w kontaktach między ludźmi na dworze występuje pewne specyficzne zjawisko, a mianowicie cesarz nie bierze niczyich słów za dobrą monetę. Analizuje i bada wszystko to, co mówią jego ministrowie, nigdy nie uznając tego za prawdę. To jest zasada, którą stosuje, słuchając wypowiedzi swoich ministrów. Jeśli zaś chodzi o ministrów, to muszą oni posiadać umiejętność dosłuchiwania się niewypowiedzianych sugestii. Na przykład, kiedy cesarz mówi: „Premier Wang o czymś dzisiaj wspomniał” i tym podobnie, i tak dalej, wszyscy tego słuchają i myślą sobie tak: „Cesarz, jak się zdaje, chce poprzeć premiera Wanga, ale najbardziej boi się tego, że ludzie zaczną tworzyć frakcje, dążyć do uzyskania prywatnych korzyści i będą się buntować, więc nie mogę otwarcie wspierać premiera Wanga. Muszę stanąć gdzieś pośrodku, nie sprzeciwiając mu się ani go nie popierając, tak aby cesarz nie mógł się zorientować, jakie są moje prawdziwe intencje. Nie zamierzam też jednak sprzeciwiać się woli cesarza”. Jak widzisz, w ich umysłach nawet pojedyncze stwierdzenie wiąże się z tak wieloma przemyśleniami, pełnymi tak licznych zwrotów i zakrętów, że ich myślenie jest jeszcze bardziej zawiłe niż drogą, którą podąża wąż. Podstawowe znaczenie tego, co mówią, pozostaje nieuchwytne, spowite w całun dwuznaczności. Potrzeba wielu lat doświadczenia, aby przeanalizować, które stwierdzenia są prawdziwe, a które fałszywe, a ich zamierzone znaczenie trzeba rozszyfrowywać na podstawie tego, jak zazwyczaj zachowują się i wysławiają ci, którzy je wypowiadają. Krótko mówiąc, w ich mowie nie ma ani jednego słowa prawdy, a wszystko, co mówią, to kłamstwa. Każdy dialog, niezależnie od tego, czy rozmawiają ze sobą ludzie niższej czy wyższej rangi, charakteryzuje też pewien specyficzny sposób mówienia. Wszyscy oni przemawiają z własnego punktu widzenia, ale to, co mówią – słowa, które słyszysz – nigdy nie ma dosłownego znaczenia, to po prostu kłamstwa. Skąd się biorą kłamstwa? Ponieważ w ludzkiej mowie i działaniach zawierają się pewne intencje, cele i motywacje, to kiedy ludzie mówią, ostrożnie dobierają słowa i zwracają uwagę na ich implikacje, owijają w bawełnę i mają własne metody wysławiania się. A gdy mają już określoną metodę, to czy ich mowa nadal jest zgodna z prawdą? Nie. Ich słowa zawierają wiele warstw znaczeniowych, połączenie prawdy i fałszu – niektóre są prawdziwe, a inne fałszywe, a jeszcze inne mają na celu oszukanie rozmówcy. Tak czy inaczej, nie są one prawdziwe. Rozważmy przykład z premierem Wangiem, o którym przed chwilą była mowa. Ktoś na dworze otwarcie sprzeciwia się premierowi Wangowi. Nie jest tak od razu oczywiste, czy ten jego sprzeciw jest autentyczny, czy udawany. Trzeba sięgnąć głębiej, aby się o tym przekonać. W następnej scenie widzimy więc, jak człowiek ten pije w sekretnym salonie w domu premiera Wanga. Okazuje się, że ci dwaj ze sobą współpracują. Jeśli obejrzysz tylko tę scenę, w której ten ktoś sprzeciwia się premierowi Wangowi, jak możesz się zorientować, że ze sobą współpracują? Dlaczego ten człowiek mu się sprzeciwił? Aby uniknąć podejrzeń i wykorzystać ów sprzeciw do tego, by cesarz przestał mieć się na baczności i nie zaczął podejrzewać, że ci dwaj są w zmowie. Czyż nie jest to pewna taktyka? (Owszem). Ci ludzie żyją w takich kręgach, w których nie mają odwagi powiedzieć ani jednego słowa prawdy. Jeśli jednak takie kłamanie dzień po dniu jest tak wyczerpujące, dlaczego stamtąd nie odejdą? Odwiedzają nawet grób swego zmarłego przeciwnika – o co w tym wszystkim chodzi? Uwielbiają po prostu walczyć z innymi; mają poczucie, że bez walki życie jest nudne. Sądzą, że jeśli nie ma walki, to życie jest pozbawione przygód. Mając głowę pełną wszystkich tych spisków i intryg, ale nie mając gdzie ich wykorzystać, potrzebują jakiegoś rywala, z którym mogliby walczyć, aby się przekonać, kto jest lepszy. Dopiero wtedy czują, że ich życie jest coś warte. Jeśli ich przeciwnik umrze, mają poczucie, że ich życie nie ma już sensu. Powiedzcie Mi, czy takich ludzi można nawrócić z drogi zła? (Nie, nie można). Taka właśnie jest ich natura. Antychryści mają tego rodzaju naturę: każdego dnia walczą z innymi, z przywódcami i działaczami. Walczą nawet z Bogiem, kłamiąc i oszukując każdego dnia, zaburzając i zakłócając dzieło domu Bożego. Ani przez chwilę nie potrafią usiedzieć spokojnie na miejscu. Nie potrafią też przyjąć prawdy, bez względu na to, w jaki sposób im się ją przedstawia. Podobnie jak wielki czerwony smok, nie spoczną, dopóki nie zostaną doszczętnie zniszczeni.
Antychryści nie lubią tych, którzy mówią prawdę; nie lubią ludzi uczciwych. Lubią zaś oszustwa i kłamstwa. Jaki jest zatem ich stosunek do Boga? Jaki jest, na przykład, ich stosunek do tego, że Bóg wymaga od ludzi, aby byli uczciwi? Po pierwsze, antychryści mają tę prawdę w pogardzie. To, że potrafią gardzić tym, co pozytywne, tak naprawdę wskazuje na ich własny problem i już samo dowodzi, że ich natura jest niegodziwa. Nie jest to jednak jeszcze pełen obraz. By wniknąć w tę kwestię nieco głębiej, jak antychryści rozumieją Boży wymóg, by ludzie byli uczciwi? Byliby gotowi stwierdzić: „Bycie uczciwym człowiekiem, rozmawianie z bogiem o wszystkim, mówienie mu wszystkiego i dzielenie się wszystkim otwarcie z braćmi i siostrami – czyż nie oznacza to dla mnie utraty godności? Oznacza to zupełny brak godności, brak poczucia własnej wartości, a już na pewno brak prywatności. Jest to coś strasznego! Cóż to za prawda?”. Czyż antychryści nie postrzegają tego w taki właśnie sposób? W głębi serca nie tylko pogardzają słowami Bożymi i Bożym wymogiem, aby ludzie byli uczciwi, lecz także mogą ów wymóg nawet potępiać. Jeśli są w stanie go potępiać, to czy mogą być uczciwymi ludźmi? Zdecydowanie nie – absolutnie nie mogą być uczciwi. Jak reagują antychryści, kiedy widzą, że ktoś przyznaje się do kłamstwa? Z całego serca wyszydzają i wyśmiewają takie zachowanie. Sądzą bowiem, że ludzie, którzy starają się być uczciwi, są nieskończenie głupi. Czyż nie jest to niegodziwe, że ludzi uczciwych nazywają głupcami? (Tak). To jest niegodziwe. Antychryści myślą sobie tak: „Któż w dzisiejszym społeczeństwie mówi prawdę? Bóg prosi, abyś był uczciwy, a ty rzeczywiście starasz się taki być, a nawet szczerze mówisz o takich sprawach. Naprawdę jesteś niewiarygodnie głupi!”. Pogarda, jaką w głębi serca odczuwają do uczciwych ludzi dowodzi, że potępiają oni tę prawdę i nienawidzą jej i że ani jej nie przyjmują, ani się jej nie podporządkowują. Czyż nie jest to przejaw niegodziwości antychrystów? Ta prawda ewidentnie jest czymś pozytywnym i stanowi jeden z aspektów urzeczywistniania normalnego człowieczeństwa, który ludzie winni sobie przyswoić, jeśli chodzi o swoje zachowanie, lecz antychryści ją potępiają. Jest to z ich strony niegodziwe. W kościele często zdarza się, że ludzie, którzy zgłaszają problemy lub opisują prawdziwy stan rzeczy Zwierzchnictwu, są „przycinani” przez niektórych przywódców – są przez nich dręczeni. Czasami, gdy Zwierzchnictwo pyta o sytuację w kościele, niektórzy przywódcy raportują jedynie o tym, co pozytywne, pomijając wszelkie negatywy. Kiedy zaś niektórzy ludzie, słysząc, że raporty tych przywódców nie mają oparcia w faktach, proszą ich, by powiedzieli prawdę, przywódcy ci odsuwają ich na bok i uniemożliwiają im mówienie prawdy. Niektórzy ludzie nie akceptują sposobu działania antychrystów. Myślą sobie przy tym tak: „Skoro nie chcesz mówić szczerze, nie będę traktować cię jak przywódcę. Powiem całą prawdę Zwierzchnictwu. Nie obawiam się przycinania z ich strony”. A zatem sumiennie donoszą Zwierzchnictwu o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja. Robiąc to zaś, zdejmują zasłonę tajemniczości z działalności danego kościoła. W jaki sposób? Dlatego, że ludzie ci ujawnili pewne fakty dotyczące antychrystów – ujawnili prawdziwy stan rzeczy. Czy antychryści się na to godzą? Czy mogą to tolerować? Pod żadnym pozorem nie darują ludziom, którzy donieśli o tej sprawie. Co zatem robią antychryści? Wkrótce potem zwołują spotkanie w tej kwestii, każą ludziom ją przedyskutować i obserwują ich reakcje. Większość, która łatwo ulega wpływom, rozważa sprawę i myśli sobie tak: „Ktoś doniósł o tym, jak wyglądają fakty i teraz ten przywódca znalazł się w niebezpieczeństwie. My zaś nie donosiliśmy o tym, co się działo – jeśli Zwierzchnictwo zdecyduje się go ukarać, to czy i my nie zostaniemy w to wplątani wraz z nim?”. Tak więc ludzie ci znajdują sposoby na to, by bronić przywódców, w rezultacie czego osoby, które doniosły o tym, jak naprawdę wygląda sytuacja, są izolowane. W ten sposób antychryści mogą robić, co im się żywnie podoba, ponieważ bez względu na to, jakich złych rzeczy się dopuszczają, nikt nie odważy się donieść Zwierzchnictwu o tym, jak wygląda sytuacja, oni zaś skutkiem tego osiągają swoje cele. Dlatego też dla niektórych ludzi donoszenie Zwierzchnictwu o tym, jak wygląda sytuacja, wiąże się z wieloma faktycznymi trudnościami. Ludzie ci znają fakty, lecz antychryści ciągle starają się ich uciszyć. Ze strachu i nieśmiałości ludzie ci idą na kompromis, robiąc to zaś, czyż nie stają się ofiarami przymusu ze strony antychrystów? Na koniec, gdy antychryści zostaną ujawnieni i zastąpieni, jak twoim zdaniem będą czuli się ludzie, którzy poszli na kompromis? Czy będą tego żałować? (Owszem). Będą odczuwać zarówno zadowolenie, jak i żal, myśląc sobie tak: „Gdybym wiedział, że tak to się skończy, nie poddawałbym się. Powinienem był nadal donosić na tego przywódcę i ujawniać jego problemy, dopóki nie zostałby zastąpiony”. Jednak większość ludzi nie jest w stanie tego zrobić; są zbyt tchórzliwi.
Antychryści lubią kłamstwa i oszustwa oraz nienawidzą uczciwości; to właśnie jest pierwszy oczywisty przejaw ich nikczemnej natury. Widzisz, niektórzy zawsze wysławiają się w taki sposób, który sprawia, że ludziom trudno jest zrozumieć, co mówią. Czasem ich zdania mają początek, lecz nie mają końca, a czasem mają koniec, ale pozbawione są początku. W ogóle nie jesteś w stanie stwierdzić, co chcą powiedzieć; nic z tego, co mówią, nie ma dla ciebie żadnego sensu, a jeśli poprosisz ich, by jasno wytłumaczyli, o co im chodzi, nie zechcą tego zrobić. W swoich wypowiedziach często używają zaimków. Na przykład, relacjonując coś, mówią: „Tamten facet… yyy… myślał sobie to i to, a potem ci bracia i siostry nie byli szczególnie…”. Mogliby tak mówić godzinami, a i tak nie wyraziliby się jasno, jąkając się i zacinając, nie kończąc zdań, rzucając jedynie jakieś pojedyncze słowa, niemające ze sobą żadnego związku, po których wysłuchaniu nie jesteś ani trochę mądrzejszy, a nawet czujesz się z lekka niespokojny. W istocie, wiele studiowali i są dobrze wykształceni – dlaczego więc nie są w stanie wypowiedzieć pełnego zdania? Jest to problem, który wynika z ich usposobienia. Są tak śliscy i wykrętni, że trzeba wielkiego wysiłku, aby mogli powiedzieć choć odrobinę prawdy. We wszystkich wypowiedziach antychrystów nie ma sedna; zawsze jest w nich jakiś początek, ale nie ma końca. Wyrzucają z siebie pół zdania, po czym połykają drugą połowę i zawsze badają grunt, ponieważ nie chcą, abyś zrozumiał, co mają na myśli: chcą, abyś tylko się tego domyślał. Jeśli powiedzą ci wprost, zorientujesz się, o co im chodzi i przejrzysz ich na wylot, nieprawdaż? Oni tego nie chcą. Czego zatem chcą? Chcą, żebyś sam się domyślał, i chętnie pozwolą ci wierzyć, że to, czego się domyślasz, jest prawdą – w takim przypadku oni tego nie powiedzieli, więc nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. A co ponadto zyskują, gdy mówisz im, co według ciebie mieli na myśli? Twoje przypuszczenia są dokładnie tym, co chcą usłyszeć, gdyż mówią im one o twoich przemyśleniach i poglądach w danej sprawie. Od tego momentu sami będą mówić w sposób wybiórczy, decydując, co mają powiedzieć, a co przemilczeć, i jak to wyrazić, by następnie wykonają kolejny krok zgodnie ze swoim planem. Każde zdanie kończy się pułapką, a kiedy będziesz ich słuchał, to – jeśli sam będziesz kończył za nich ich zdania – na dobre wpadniesz w tę pułapkę. Czy to ich męczy, że zawsze wyrażają się w ten właśnie sposób? Ich usposobienie jest niegodziwe – nie czują się tym zmęczeni. Jest to dla nich zupełnie naturalne. Dlaczego zaś chcą zastawiać wciąż na ciebie te pułapki? Ponieważ nie rozumieją jasno twoich poglądów i boją się, że to ty ich przejrzysz. Usiłując uniemożliwić ci zrozumienie ich samych, starają się jednocześnie przejrzeć i zrozumieć ciebie. Chcą wydobyć od ciebie twoje poglądy, przemyślenia i metody. Jeśli im się to uda, to znaczy, że ich pułapki zadziałały. Niektórzy ludzie grają na zwłokę, często mówiąc „hm” i „aha”; nie wyrażają konkretnego punktu widzenia. Inni stosują taktykę wymijającą, mówiąc „niby że” i „tak jakby…”, ukrywając to, co naprawdę myślą, i używając takich sformułowań zamiast tego, co rzeczywiście chcą powiedzieć. W każdym ich zdaniu znajduje się wiele bezużytecznych funktorów, przysłówków i czasowników posiłkowych. Gdybyś nagrał a potem spisał sobie ich słowa, przekonałbyś się, że żadne z nich nie ujawnia ich poglądów ani postawy w danej sprawie. Wszystkie ich słowa zawierają natomiast ukryte pułapki, pokusy i przynęty. Jakie jest to usposobienie? (Niegodziwe). Nawet bardzo niegodziwe! Czy w grę wchodzi tutaj oszustwo? Te pułapki, pokusy i przynęty, które stwarzają, nazywamy oszustwem. Jest to powszechna cecha ludzi mających niegodziwą istotę antychrystów. Jak zatem przejawia się ta wspólna im cecha? Przekazują oni dobre nowiny, ale nigdy te złe; wyrażają się wyłącznie w sposób miły dla ucha, mówią z wahaniem, częściowo ukrywając to, o co im naprawdę chodzi, wyrażają się niejasno i chaotycznie, a ich słowa niosą z sobą pokusy. Wszystkie te techniki to pułapki i wszystkie one są środkami, jakimi posługuje się oszustwo.
Większość antychrystów przejawia takie właśnie zachowania oraz mówi i postępuje w ten właśnie sposób. Czy bylibyście w stanie to dostrzec, gdybyście mieli z nimi kontakt przez dłuższy czas? Czy potrafilibyście ich przejrzeć? Najpierw musisz ustalić, czy są uczciwymi ludźmi. Bez względu na to, jak usilnie wymagają, aby inni byli uczciwi i mówili prawdę, musisz się przekonać, czy oni sami są uczciwymi ludźmi, czy starają się tacy być, i jaki jest ich punkt widzenia oraz podejście do uczciwych ludzi. Sprawdź, czy w głębi serca czują do nich odrazę i nienawiść oraz chcą ich dyskryminować, czy też gdzieś w głębi ducha sami chcą być uczciwymi ludźmi, lecz jest to dla nich trudne i okazuje się nie lada wyzwaniem, więc nie są w stanie się na to zdobyć. Musisz się zorientować, która z powyższych sytuacji ich dotyczy. Czy potrafiłbyś to rozpoznać? W krótkim okresie czasu możesz nie być w stanie tego zrobić, ponieważ jeśli ich podchwytliwe metody są sprytne, możesz nie zdołać ich przejrzeć. Jednak z biegiem czasu każdy będzie w stanie przejrzeć antychrystów; nie mogą ukrywać prawdy o sobie w nieskończoność. To tak, jak wielki czerwony smok często mawia, że „służy ludowi” i „pełni służbę publiczną na rzecz ludzi”. Któż jednak w dzisiejszych czasach wciąż jeszcze wierzy, że jest to partia ludu? Kto wierzy w to, że podejmuje ona decyzje w jego imię? Nikt już w to nie wierzy, nieprawdaż? Początkowo ludzie mieli optymistyczne oczekiwania, sądząc, że dzięki partii komunistycznej będą mogli odmienić swój los i stać się panami; że będzie ona służyć ludowi i pełnić służbę publiczną w ich interesie. Któż jednak nadal dziś wierzy w jej diabelskie słowa? Jak ludzie oceniają ją obecnie? Stała się wrogiem publicznym ludu. Jak to się stało, że z ugrupowania mającego pełnić służbę publiczną na rzecz ludu stała się jego wrogiem publicznym? Patrząc na jej działania i porównując je z jej słownymi deklaracjami, ludzie odkryli, że wszystkie rzeczy, które partia ta deklarowała, były tylko oszukańczymi kłamstwami, nieprawdami i słowami mającymi na celu wybielanie samej siebie. Partia wypowiadała jak najmilej brzmiące słówka, lecz robiła jak najgorsze rzeczy. Tacy właśnie są również antychryści. Mówią, na przykład, braciom i siostrom: „Powinniście lojalnie wykonywać swoje obowiązki – nie pozwólcie, aby to, co w was samych jest nieczyste, kładło się cieniem na ich pełnieniu”. Zastanówcie się jednak, czy oni sami postępują w ten sposób? Kiedy im coś takiego zasugerujesz, to gdy tylko ujawnisz choć część własnej opinii, nie zgodzą się z nią lub jej nie zaakceptują. Kiedy ich osobiste interesy kolidują z ich obowiązkami lub interesami domu Bożego, walczą o każdy najmniejszy zysk i nie chcą z niego zrezygnować. Zastanówcie się nad ich zachowaniem, a następnie porównajcie je z tym, co mówią. Co takiego dostrzegasz? Ich słowa brzmią przyjemnie, lecz wszystkie są fałszywe i mają na celu oszukiwanie ludzi. Kiedy zaś antychryści knują intrygi i walczą o swoje interesy, ich zachowanie, a także intencje, środki i metody ich działań, są autentyczne – wtedy nie udają. Na podstawie tych właśnie rzeczy można zyskać pewne rozeznanie co do antychrystów.
Antychryści uwielbiają kłamstwa i podstępy – co jeszcze lubią? Lubią taktyczne zagrywki, intrygi i spiski. Działają zgodnie z szatańską filozofią, nigdy nie poszukując prawdy, zdając się wyłącznie na kłamstwa i oszustwa oraz uciekając się do intryg i spisków. Bez względu na to, jak jasno przedstawiasz im prawdę, to nawet jeśli ci przytakną, i tak nie będą działać zgodnie z prawdozasadami. Zamiast tego będą wytężać swoje umysły i działać za pomocą intryg i spisków. Bez względu na to, jak jasno omawiasz prawdę, wydaje się, że nie są w stanie jej zrozumieć. Po prostu robią wszystko zgodnie z tym, na co mają ochotę; tak jak chcą to robić i w taki sposób, który leży w ich własnym interesie. Wysławiają się gładko, ukrywając swoje prawdziwe oblicze i prawdziwą naturę, okpiwając i oszukując innych, a kiedy ci się na to nabierają, antychryści czują się zadowoleni, gdyż ich ambicje i pragnienia zostały spełnione. Tak właśnie wyglądają metoda i podejście, konsekwentnie stosowane przez antychrystów. Jeśli zaś chodzi o tych uczciwych ludzi, którzy są prostolinijni w swej mowie, szczerze i otwarcie opowiadają o swym własnym zniechęceniu, słabości i stanach wyrażających skłonność do buntu, i którzy mówią prosto z serca, antychryści czują do nich w duchu odrazę i dyskryminują ich. Lubią zaś ludzi, którzy tak jak oni mówią w sposób nieuczciwy i oszukańczy oraz nie praktykują prawdy. Kiedy spotykają takich ludzi, w głębi serca czują się zachwyceni, jakby odnaleźli kogoś podobnego do siebie. Nie martwią się już o to, że inni będą lepsi od nich lub będą potrafili ich rozpoznać. Czyż nie jest to jeden z przejawów niegodziwej natury antychrystów? Czyż nie dowodzi to, że są oni niegodziwi? (Owszem, dowodzi). Dlaczego takie kwestie są w stanie dowieść, że antychryści są niegodziwi? Rzeczy pozytywne i prawda są tym, co powinna kochać każda rozumna istota stworzona, mająca sumienie. Jednakże jeśli chodzi o antychrystów, uważają oni te pozytywne rzeczy za wielkie utrapienie, za prawdziwy cierń w swym boku. Każdy, kto rzeczy tych się trzyma lub je praktykuje, staje się wrogiem antychrystów i postrzegają oni takie osoby z wrogością. Czyż wrogość ta nie przypomina w swej naturze wrogości szatana wobec Hioba? (Owszem). Jest to ta sama natura, to samo usposobienie co u szatana i ta sama istota. Natura antychrystów pochodzi od szatana i należą oni do tej samej kategorii co szatan. Stąd też antychryści są w zmowie z szatanem. Czy to stwierdzenie jest przesadzone? Wcale nie; jest najzupełniej słuszne. Dlaczego? Ponieważ antychryści nie kochają tego, co pozytywne. Lubią zaś oszukiwać, lubią kłamstwa, złudzenia, pozory i udawanie. Jeśli ktoś ujawni ich prawdziwe oblicze, czy są w stanie się z tym pogodzić i przyjąć to z radością? Nie tylko nie potrafiliby tego zaakceptować, ale zareagowaliby istnym gradem obelg. Ludzie, którzy mówią prawdę lub ujawniają ich prawdziwe oblicze, rozwścieczyliby ich, sprawiając, że antychryści wpadliby w szał. Może, na przykład, trafić się antychryst, który jest niezwykle wprost biegły w udawaniu. Wszyscy postrzegają go jako dobrego człowieka, osobę kochającą, zdolną współczuć innym, potrafiącą zrozumieć ich trudności i nierzadko gotową nieść pomoc i wsparcie tym, którzy są słabi i zniechęceni. Ilekroć inni mają jakiekolwiek trudności, człowiek ten jest w stanie mieć na to wzgląd i ich usprawiedliwiać. W ludzkich sercach ten antychryst jest zatem większy od Boga. Jeśli jednak chodzi o taką osobę, która pozuje na cnotliwą, to jeżeli zdemaskujesz jej oszustwo i obnażysz pozory, jeżeli powiesz jej całą prawdę, czy osoba ta będzie w stanie ją zaakceptować? Nie dość, że jej nie zaakceptuje, to jeszcze zacznie tworzyć więcej pozorów i tym usilniej oszukiwać. Powiedz Mi, czy gdybyś ujawnił oszustwo faryzeuszy, kiedy ci wystawali z pismem świętym na rogach ulic, aby się modlić i czytać pismo, tak aby inni to słyszeli, i gdybyś powiedział im, że robią to na pokaz, czy przyznaliby, że jest tak, jak mówisz? Czy przyjęliby te słowa z radością? Czy zaczęliby się nad nimi zastanawiać? Czy potrafiliby przyznać, że to, co robią, jest oszustwem i podstępem? Czy mogliby się nad sobą zastanowić, okazać skruchę i nigdy więcej nie postępować w ten sposób? W żadnym razie. Gdybyś zaś ciągnął dalej, mówiąc: „Twoje postępowanie wprowadza ludzi w błąd. Pójdziesz więc do piekła i zostaniesz ukarany”, to czy nie byłoby to mówienie im prawdy? (Owszem). To właśnie jest mówienie prawdy. Czy oni by ją przyjęli? Nie, natychmiast wpadliby w gniew i odrzekli: „Co takiego? Mówisz, że ja pójdę do piekła i zostanę ukarany? To ci dopiero! To ja wierzę w boga, a nie ty! Twoje słowa nic nie znaczą!”. Czy byłaby to już cała ich reakcja? Co zrobiliby potem? Kontynuowaliby swoją odpowiedź, mówiąc: „Podróżowałem tu i tam po świecie, głosiłem ewangelię tak wielu ludziom, co przyniosło tak wiele owoców, dźwigałem tak wiele krzyży i tak wiele wycierpiałem w więzieniu – a ty, dziecko, kiedy ja zacząłem wierzyć w pana, byłeś jeszcze w łonie matki!”. Ich natura zostaje tu obnażona, nieprawdaż? Czyż nie nauczają cierpliwości i wyrozumiałości? Czemuż więc nie potrafią być wyrozumiali w tej drobnej sprawie? Dlaczego nie są w stanie tego znieść? Ponieważ powiedziałeś im prawdę, odkryłeś ich prawdziwe „ja”, a oni nie mają przed sobą żadnego przeznaczenia. Czy mimo to są w stanie to znieść? Jeśli nie są antychrystami, jeśli są na ścieżce antychrystów, lecz potrafią przyjąć prawdę, a także przejawiają skłonność do oszukiwania, to co zrobią, gdy ujawnisz to ich oszustwo? Mogą nie zastanowić się nad sobą tak od razu, a stwierdzenie, że to zrobią, może brzmieć fałszywie i mało realistycznie. Jednak pierwszą reakcją większości normalnych ludzi na takie słowa jest odczuwanie dojmującego bólu w sercu. Co oznacza ten dojmujący ból? Oznacza on, że czują się dotknięci tym, co słyszą. Nie spodziewali się, że ktoś odważy się tak postąpić: powiedzieć im prawdę prosto w oczy i ich potępić. Te słowa są więc czymś, czego w ogóle się nie spodziewali i nigdy wcześniej nie słyszeli. Co więcej, mają poczucie wstydu i chcą zachować twarz. Gdy tak rozmyślają nad tym, że im powiedziałeś, iż wystawanie na rogach ulic, by modlić się i czytać pismo święte, wprowadza ludzi w błąd, to zastanowiwszy się nad sobą, odkrywają, że rzeczywiście robili to, aby pokazać ludziom, jak bardzo są oddani Panu, jak bardzo Go kochają i jak wiele cierpienia są w stanie znieść. Przekonują się, że to było oszustwo, i że to, co powiedziałeś, było prawdą. Odkrywają, że jeśli nadal będą tak postępować, nie będą mogli pokazać się innym na oczy. Mają poczucie wstydu, a dzięki temu właśnie poczuciu mogą być w stanie nieco się powstrzymać i zaprzestać swoich złych uczynków lub działań, które pozbawione są wstydu i doprowadziłyby do tego, że straciliby twarz. Co zaś oznacza to, że nie postępują już w dotychczasowy sposób? Sugeruje to, że odczuli odrobinę skruchy. Nie jest pewne, czy rzeczywiście się nawrócą, lecz istnieje przynajmniej możliwość, że okażą skruchę, a to już o wiele lepiej niż w przypadku antychrystów i faryzeuszy. Dlaczego wypadają lepiej? Ponieważ ludzie ci mają sumienie i poczucie wstydu, a demaskujące ich słowa innych ubodły ich i przyprawiły o ból serca. Choć mogą czuć się zawstydzeni i mieć poczucie, że ich godność została zraniona, są przynajmniej w stanie przyznać, że słowa te są słuszne. Nawet jeśli nie uda im się zachować twarzy, w głębi duszy już uznali te słowa i się im poddali, akceptując je. Czym zatem różnią się od nich antychryści? Dlaczego mówimy, że antychryści są niegodziwi? Niegodziwość antychrystów polega na tym, że kiedy słyszą coś, co jest słuszne, to nie dość, że nie są w stanie tego zaakceptować, to jeszcze – wręcz przeciwnie – pałają do tego nienawiścią. Ponadto uciekają się do swych własnych sposobów, szukając wymówek, usprawiedliwień i różnych obiektywnych czynników, aby się jakoś wytłumaczyć i obronić. Jaki cel chcą przez to osiągnąć? Chcą przemienić rzeczy negatywne w pozytywne, a pozytywne w negatywne – chcą odwrócić sytuację. Czyż nie jest to niegodziwe? Myślą sobie tak: „Bez względu na to, jak dalece masz słuszność, lub jak bardzo twoje słowa zgodne są z prawdą, czy zdołasz oprzeć się mojej elokwencji? Mimo iż wszystkie słowa, które wypowiadam, są ewidentnie fałszywe, oszukańcze i mylące, i tak będę wciąż zaprzeczać temu, co mówisz, i będę to potępiać”. Czyż nie jest to niegodziwe? Rzeczywiście, jest to niegodziwe. Czy myślisz, że kiedy antychryści widzą dobrych ludzi, w głębi serca nie uważają ich za uczciwych? Uważają ich za ludzi uczciwych i tych, którzy dążą do prawdy. Jak jednak antychryści określają uczciwość i dążenie do prawdy? Sądzą, że ludzie uczciwi są naiwni. Dążenie do prawdy ich mierzi, czują do niego wstręt i są wobec niego wrogo nastawieni. Sądzą, że jest ono fałszywe, że nikt nie mógłby być tak głupi, aby porzucić wszystko w pogoni za prawdą; aby być w stanie powiedzieć każdemu wszystko to, co mu leży na sercu i powierzyć wszystko Bogu. Nikt nie jest wszak aż tak naiwny. Antychryści czują więc, że wszystkie te działania są fałszywe i nie wierzą w autentyczność żadnego z nich. Czy zatem wierzą, że Bóg jest wszechmocny i sprawiedliwy? (Nie wierzą). Dlatego w swoich umysłach stawiają znaki zapytania przy wszystkich tych rzeczach. Co to sugeruje? Jak interpretujemy ten gąszcz znaków zapytania? Oni nie tylko w to wszystko wątpią czy wszystko to kwestionują; w końcu bowiem zaprzeczają też temu wszystkiemu i dążą do odwrócenia sytuacji. Co mam na myśli mówiąc o odwróceniu sytuacji? Antychryści myślą sobie tak: „Po co być aż tak sprawiedliwym? Jeśli kłamstwo powtarzane jest tysiąc razy, staje się prawdą. Jeśli zaś nikt nie mówi prawdy, to nie jest to prawda i nie ma z niej żadnego pożytku – to tylko kłamstwo!”. Czyż nie jest to przeinaczanie tego, co jest dobre, a co złe? Na tym właśnie polega niegodziwość szatana – na wypaczaniu faktów i przekręcaniu tego, co jest dobre, a co złe – i to właśnie jest to, co lubią antychryści. Wiodą oni prym w udawaniu i oszukiwaniu. To, w czym przodują, jest oczywiście nieodłączną częścią ich jestestwa, a to, co jest nieodłączną częścią ich jestestwa, jest dokładnie tym, co stanowi ich naturoistotę. Co więcej, jest to właśnie to, czego łakną i co kochają, a także zasada, która pozwala im przetrwać na tym świecie. Wierzą w słuszność porzekadeł takich jak: „Dobrzy umierają młodo, a źli dożywają sędziwego wieku”, „Każdy myśli tylko o sobie, a diabeł łapie ostatniego”, „Każdy jest kowalem swojego losu”, „Człowiek zatriumfuje nad naturą”, i tak dalej. Czy którekolwiek z tych stwierdzeń zgodne jest z człowieczeństwem albo prawami natury, które zwyczajni ludzie są w stanie pojąć? Ani jedno. Jak zatem antychryści mogą tak bardzo lubić te diabelskie powiedzonka szatana, a nawet traktować je jako swoje życiowe dewizy? Można jedynie stwierdzić, iż to dlatego, że mają na wskroś niegodziwą naturę.
Był pewien przywódca kościoła, z którym kiedyś, mniej więcej w ciągu roku, kilkakrotnie miałem styczność. Choć jednak mieliśmy okazję kilka razy się spotkać, nie rozmawialiśmy ze sobą zbyt wiele, ponieważ był on człowiekiem, który niechętnie zabierał głos. Co to znaczy, że „niechętnie zabierał głos”? Oznacza to, że zwykle mówił niewiele, nawet gdy zadawałeś mu jakieś pytania. Czy zatem tak samo zachowywał się w kontaktach z innymi ludźmi w kościele? Istniały tutaj dwie możliwości. Przy tych, którzy podzielali jego poglądy, miał mnóstwo do powiedzenia. Jednak przy tych, którzy mieli odmienne zdanie, stawał się ostrożny i mówił mniej swobodnie. Nieco później podliczyłem, że przy okazji Moich kontaktów z nim wypowiedział w sumie pięć „klasycznych” zdań. Ponieważ niewiele mówił, to kiedy już coś powiedział, stawało się to „klasycznym” zwrotem. Co to za człowiek? Czy można go nazwać „wybitną jednostką”? To zupełnie normalne, że kościelni przywódcy lub działacze kontaktują się ze Mną i omawiają różne sprawy, nieprawdaż? Jednak ten człowiek był wyjątkowy. Wypowiedział tylko pięć zdań, pięć niewiarygodnie wprost „klasycznych” zwrotów. Posłuchajcie więc, co takiego sprawia, że frazy te są tak „klasyczne”. Każda z nich ma mianowicie swój własny kontekst i krótką historię, która się za nią kryje. Zacznijmy od tego, skąd wzięło się pierwsze z tych jego zdań.
W kościele, którym kierował ten przywódca, był pewien zły człowiek, który dopuścił się kilku niecnych czynów i przeszkadzał w pracy kościoła. Wszyscy widzieli, że to zły człowiek, więc zaczęli o nim rozmawiać we wspólnocie i dyskutować na jego temat. Gdyby miał zostać wydalony i odesłany, należałoby ogłosić to w kościele, tak aby wszyscy wiedzieli, jakich złych uczynków się dopuścił i dlaczego został uznany za złego człowieka i odesłany. Podczas gdy ujawniano niektóre spośród niecnych uczynków, jakich dopuścił się ten człowiek, ów przywódca, który zwykle nie mówił zbyt wiele, zabrał głos i powiedział: „On chciał dobrze”. Jak zatem postrzegał tego człowieka, który dopuścił się złych czynów i zaburzał pracę kościoła? „Ten człowiek chciał dobrze”. Przywódca ten wierzył, że niecne uczynki, jakich dopuszcza się zły człowiek, są zgodne z prawdą, o ile tylko człowiek ten ma dobre intencje. Jego zdaniem, niezależnie od tego, jaki jest charakter działań takiego kogoś – czy są one dobre, czy też złe – i bez względu na ich konsekwencje, o ile tylko ktoś taki ma dobre zamiary, to nawet zakłócenia i niepokoje, które wywołuje, są zgodne z prawdą. „On chciał dobrze”. To właśnie był pierwszy zwrot, jakiego użył ten przywódca. Czy słyszeliście kiedyś, by ktoś tak mówił? Oto zły człowiek dopuszcza się ewidentnego zła, a mimo to ktoś stwierdza, że człowiek ten żywił przy tym dobre zamiary. Czy każdy potrafi poznać się na tym zwrocie? Sądzę, że niektórzy mogą zostać przezeń wprowadzeni w błąd, ponieważ większość ludzi myśli, że o ile tylko ktoś ma dobre intencje, nie powinno się go traktować surowo, i że jeśli ktoś zrobi coś złego, mając przy tym dobre zamiary, nie czyni umyślnie zła. Po tym, jak ludzie zostali w ten sposób podburzeni i wprowadzeni w błąd przez tego przywódcę, było całkiem możliwe, że niektórzy z nich przejdą na jego stronę i zaczną solidaryzować się z tym złym człowiekiem. Gdyby przywódca nie wprowadził ich w błąd, większość zrozumiałaby tę sprawę jak należy i uznała, że ten zły człowiek powinien zostać wydalony i odesłany za swe niecne uczynki. Jednak po tym, jak przywódca ich podburzył i wprowadził ich w błąd, niektórzy pomyśleli sobie tak: „Ten człowiek chciał dobrze; to ma sens. Czasami z nami też jest podobnie. Jeśli więc zrobimy coś złego, mając przy tym dobre zamiary, to czy i my również zostaniemy usunięci i odesłani?”. W rezultacie przeszli więc na stronę tego przywódcy. Dlaczego? Myśleli o swej własnej przyszłości. Czyż nie było im łatwo zgodzić się z opinią wypowiedzianą przez tego przywódcę? A jakie były konsekwencje tego, że się z nią zgodzili? Zaczęli mieć wątpliwości co do Boga, Jego sprawiedliwego usposobienia i zasad Bożego postępowania. Zaczęli mieć wątpliwości co do zasad, jakimi kieruje się dom Boży, podali je w wątpliwość, a następnie potępili. Żywili te wątpliwości w swoich sercach. Tymczasem tak naprawdę ten zły człowiek nie miał bynajmniej zostać odesłany dlatego, że dopuścił się jednego złego czynu. W domu Bożym nie odsyła się nikogo tylko dlatego, że zdarzyło mu się popełnić jakiś błąd, bez względu na to, czy ten ktoś wykonuje pracę fizyczną, pełni jakiś szczególny obowiązek, czy też obowiązek wymagający umiejętności technicznych. W domu Bożym całokształt zachowania każdego człowieka oceniany jest wspólnie przez przywódców kościoła oraz braci i siostry, a następnie człowiek ten jest stosownie do tego traktowany. Na przykład, jeśli ktoś jest zawsze leniwy, wtedy gdy powinien pracować, i wymyśla sobie rozmaite wymówki, aby wymigać się od pracy, to czy odesłanie go z uwagi na takie zachowanie jest właściwe? (Tak, jest właściwe). Racja, jest to właściwe rozwiązanie. A jeśli, na przykład, wyznaczono cię do sprzątania, a często jesz nasiona słonecznika, pijesz herbatę, czytasz gazetę i od niechcenia rozrzucasz wszędzie łupiny ze słonecznika, to czy nie zaniedbujesz w ten sposób swoich obowiązków? Nie dość bowiem, że nie sprzątasz, to jeszcze robisz bałagan, co oznacza, że rzeczywiście zaniedbujesz swoje obowiązki. Jeśli nie nadajesz się do wykonywania swojej pracy, odesłanie cię jest całkowicie zgodne z zasadami i nie powinieneś przeciwko temu protestować. Jednakże ten przywódca kościoła twierdził, że tamten zły człowiek miał dobre zamiary, co wprowadziło ludzi w błąd. Po tym, jak ich w ten sposób podburzył i wprowadził w błąd, niektórzy z nich poszli w jego ślady i doszli do zgody w tej kwestii. Jakie miejsce wyznaczyli jednak Bogu i prawdozasadom, postępując w ten sposób? Stali się przy tym niczym jedna wielka rodzina, mówiąc o „naszym kościele” i „naszym domu Bożym”. Jak brzmi zaś definicja „kościoła” i „domu Bożego”? Czy dom Boży może istnieć tam, gdzie nie ma Boga? (Nie). Jeśli gdzieś nie ma Boga, to czy może tam istnieć kościół, lub czy można tam kościół założyć? (Nie, nie można). Co więc oznaczało to, że mówili „nasz” kościół i „nasz” dom Boży? Znaczyło to, że odłączyli się od Boga. Ich kościół stał się kościołem tego ogłupiałego przywódcy. On stał się panem tego kościoła, a ci tak zwani bracia i siostry oraz nierozgarnięci ludzie utworzyli wraz z nim jeden wielki gang i odnosili się do niego tak, jakby byli jego krewnymi. Oddalili się od Boga, więc Bóg wziął na siebie rolę kogoś, kto jest poza „domem Bożym”. Takie właśnie były konsekwencje, które powstały po tym, jak ten przywódca użył tego pierwszego ze swych zwrotów w takich a nie innych okolicznościach. Wszyscy wielce go chwalili, myśląc sobie tak: „Przywódca naszego kościoła jest sprawiedliwy, ma na nas wzgląd, wybacza nam nasze słabości, a nawet wstawia się za nami. Kiedy popełniamy błędy, Bóg zawsze nas obnaża i przycina, ale nasz przywódca zawsze nas chroni, tak jak matka-kwoka chroni swe pisklęta. Przy nim nie spotka nas żadna krzywda”. Wszyscy byli mu wdzięczni. Takie właśnie były konsekwencje pierwszego ze zwrotów, jakich użył ten przywódca.
Przejdźmy teraz do drugiego zdania, jakiego użył ten przywódca. Otóż w kościele było trochę pracy dotyczącej zewnętrznych spraw; pracy, której większość ludzi nie była w stanie wykonać bądź była zbyt zajęta swoimi obowiązkami, aby się nią zająć. Było natomiast kilku ludzi, wierzących tylko z nazwy, lecz zarazem biegłych w załatwianiu tego rodzaju spraw, więc dom Boży przeznaczył trochę pieniędzy na to, aby właśnie ktoś taki zajął się tymi zadaniami. Czasami też dom Boży wydawał nieco więcej pieniędzy, aby ten ktoś załatwił większą liczbę spraw w jego imieniu. Powiedzcie Mi, czy wydanie przez dom Boży dodatkowych dwustu juanów na załatwianie tego rodzaju spraw było naruszeniem zasad? Był to jedyny sposób na to, by te sprawy załatwić i przynosił dobre rezultaty, więc tak właśnie je załatwiono. Dawanie takiej osobie dodatkowych dwustu juanów ułatwiało domowi Bożemu uporanie się z tymi sprawami, i wiele problemów zostało w ten sposób rozwiązanych. Czy warto było wydać te dodatkowe dwieście juanów? (Było warto). Bez wątpienia było warto. Załatwianie spraw w ten sposób było właściwe. Gdyby dom Boży dał te dwieście juanów komuś, kto nie poradziłby sobie z tymi zadaniami, byłoby to po prostu marnotrawstwo. Tymczasem przekazanie tych dwustu juanów wspomnianej osobie oznaczało, że te zadania można było wykonać jak należy. Czy zatem takie postępowanie było zgodne z zasadami domu Bożego? (Było zgodne z zasadami). Czy było więc zgodne z zasadami to, że nie omawiano tego z braćmi i siostrami ani ich o tym nie informowano? (Było to zgodne z zasadami). Czy Zwierzchnictwo ma prawo załatwiać sprawy w taki sposób? (Tak). Tak, z pewnością. Ale ten przywódca kościoła stwierdził: „Bracia i siostry powiedzieli, że temu człowiekowi dano kolejne dwieście juanów.... Pytam o to jedynie w ich imieniu. Bracia i siostry nie rozumieją tej zasady i chcemy się dowiedzieć, jak rozmawiać o tym aspekcie prawdy”. Nie powiedział jednak wszystkiego. To była druga typowa cecha jego wypowiedzi. Wypowiedź ta była, rzecz jasna, pytaniem, i znaczyła tyle, co: „Mówisz, że wszystko, co robisz, jest zgodne z zasadami, ale ta sprawa nie jest z nimi zgodna, a niektórzy bracia i siostry mają na ten temat własne zdanie i własne pojęcia, więc muszę cię o to zapytać w ich imieniu. Jak zatem wyjaśnisz tę sprawę? Podaj mi jakieś wytłumaczenie”. To jest pytanie, nieprawdaż? A teraz śmiało – przeanalizujcie, ile wiadomości było w nim zawartych – co sobie myślicie, słysząc coś takiego? Jak postrzegacie tę osobę w oparciu o tę kwestię? (Boże, w tym jego zwrocie był ton powątpiewania. On przesłuchiwał Boga. W rzeczywistości bowiem to on miał własne mylne pojęcia w tej kwestii. Nie mówił jednak tego, co sam naprawdę myślał, a zamiast tego powiedział, że to bracia i siostry nie potrafią zaakceptować decyzji Zwierzchnictwa, i że mają na jej temat własne zdanie. Gdy bracia i siostry mieli mylne pojęcia, on, jako przywódca kościoła, powinien był porozmawiać z nimi o prawdzie, aby rozwiązać ten problem. On jednak nie dość, że go nie rozwiązał, to jeszcze zaczął kwestionować Boga, mając takie pojęcia. Jego usposobienie jest fałszywe i niegodziwe). Wspomniane zostały tutaj dwie kwestie. Jedną z nich jest to, że kwestionował działania Zwierzchnictwa, drugą zaś fakt, że miał już w swej głowie ukształtowane pewne pojęcia, a mimo to powiedział: „Bracia i siostry nie rozumieją zasad, a chcą je poznać”. Czy z tym zdaniem wiąże się jakiś problem? Czy bracia i siostry byli dla niego aż tak ważni? Skoro uważał ich wkraczanie w życie za tak ważne, to kiedy wyrobili sobie tak ewidentnie mylne pojęcia, czemu nie pomógł im się ich pozbyć? Czy nie zaniedbywał czasem swojego obowiązku? Owszem, zaniedbywał go. Nie rozwiązał tego problemu, a nawet bezwstydnie przyniósł ze sobą mylne pojęcia braci i sióstr, aby kwestionować Zwierzchnictwo. Jaki był z niego zatem pożytek? Co sprawiało, że był w stanie kwestionować Zwierzchnictwo? Czyż i on nie żywił błędnych pojęć? Czyż nie miał własnych przemyśleń na temat decyzji Zwierzchnictwa? Czy on sam nie miał poczucia, że cała ta sprawa została załatwiona w niewłaściwy sposób? Tych dwustu juanów nie przeznaczono dla niego, więc czuł się tak, jakby został pominięty, nieprawdaż? Pomyślał sobie: „To ja powinienem był otrzymać te dodatkowe dwieście juanów, zasłużyliśmy na to. Tamten facet jest niedowiarkiem, nie powinien był dostać tych pieniędzy. My naprawdę wierzymy w boga i należymy do domu bożego, a on nie”. Czyż nie to miał na myśli? (Owszem). Właśnie o to mu chodziło. I nie powiedział tego wprost; bąkał coś pod nosem i mówił półzdaniami. A czy wy, po wysłuchaniu tej historii, rozumiecie to, czy nie? Jakie jest wasze zdanie w kwestii wydawania pieniędzy? Większość ludzi jest w stanie zrozumieć tę drobną sprawę. Zważywszy na ogrom dzieła domu Bożego, czy ten przywódca naprawdę musiał zwracać uwagę na to, że wydano dodatkowe dwieście juanów? Ponadto pieniądze te nie pochodziły z jego kieszeni, więc dlaczego tak się tym przejmował? Czy nie był po prostu zazdrosny, widząc, że inni potrafią być przydatni? Czy nie to miał na myśli? Czy jesteście w stanie zrozumieć to, co właśnie wam wyjaśniłem? Czy jest pośród was ktokolwiek, kto się z tym nie zgadza i gotów jest zakrzyknąć: „Nie! Wydawanie dodatkowych dwustu juanów bez naszej wiedzy – to okropne, że nawet nie mamy prawa o tym wiedzieć. Czy nie jest to trwonienie ofiar na rzecz domu Bożego?”. Czym zatem jest dom Boży? A czym są ofiary? Pozwólcie, że wam powiem: ofiary nie są własnością wszystkich, nie należą do braci i sióstr. Gdyby byli tu tylko bracia i siostry, a nie byłoby Boga, miejsce to nie nazywałoby się domem Bożym. Kiedy Bóg objawia się i działa, kiedy zwołuje ludzi przed swoje oblicze i ustanawia kościół – wtedy jest to dom Boży. Kiedy zaś bracia i siostry ofiarowują dziesięcinę, nie ofiarowują jej domowi Bożemu ani kościołowi, a już na pewno nie przekazują jej w ofierze żadnemu człowiekowi. To Bogu ofiarowują tę dziesięcinę. Mówiąc wprost, te pieniądze ofiarowane są Bogu; są Jego prywatną własnością. Co to znaczy, że są Jego prywatną własnością? Oznacza to, że Bóg może je rozdysponować tak, jak Mu się podoba, a ten przywódca nie miał prawa się do tego mieszać. Zadawanie pytań i chęć poszukiwania prawdy w związku z tą sprawą, były, powiadam wam, zupełnie niepotrzebne i były lekką przesadą. Był to z jego strony fałsz i obłuda! Tak wiele było wszak ważnych spraw, co do których ten przywódca nie poszukiwał prawdy, a mimo to zdecydował się jej szukać akurat w tej kwestii. Dlaczego nie załatwił sprawy tamtego złego człowieka? Dlaczego nie poszukiwał prawdy, mówiąc sobie: „Ten człowiek wykazał już kilka przejawów tego, że skłonny jest czynić zło. Wszyscy bracia i siostry czują do niego obrzydzenie. Czy nie powinienem zająć się tą sprawą?”. Ten przywódca nie zadał sobie tego pytania. Był zupełnie ślepy, jeśli chodzi o tego złego człowieka. Czyż nie jest to problem? Jaki był pierwszy zwrot, jakiego użył ten przywódca? (On chciał dobrze). „On chciał dobrze”. Spójrzcie, jaki „dobrotliwy” był ten człowiek! Co z niego za hipokryta! On sam był niegodziwy, lecz jego słowa pełne były życzliwości i moralizatorstwa. W jego słowach był miód, ale w jego sercu były sztylety i nie zachowywał się jak przystało na człowieka. Jakie było jego drugie zdanie? „Dom Boży dał komuś dodatkowe dwieście juanów za wykonanie pewnego zadania. W imieniu braci i sióstr chciałbym zapytać, jak winniśmy rozumieć i pojmować zasadę w odniesieniu do tej sprawy”. To Ja zrobiłem z tego pełne zdanie; on oczywiście nie powiedział tego w ten sposób. Mówił z wahaniem, przez co trudno było zrozumieć, co ma na myśli. Tak właśnie się wypowiadał. Był to drugi zwrot, jakiego użył ten przywódca.
Posłuchajcie teraz trzeciego zdania, jakie ten przywódca wypowiedział. Wszyscy pracowali wtedy razem przy kopaniu ziemi. Każdy miał za zadanie napełnić nią jeden kosz. Była tam zaś jedna osoba, która pracowała szybko i skończyła jako pierwsza, po czym siedziała sobie, popijając wodę, i odpoczywała, czekając, aż pozostali skończą. I właśnie wtedy coś poszło nie tak. Co takiego? Pojawił się trzeci problem tego przywódcy. Przyszedł on bowiem ponownie, aby zapytać o to Zwierzchnictwa, mówiąc: „Mamy tu kogoś, kto pracuje szybko i sprawnie się rusza, ale jedna rzecz jest z nim nie tak. Skończywszy pracę, siada sobie po prostu i nikomu nie pomaga, więc każdy zaczyna mieć na jego temat własne zdanie”. Brat Zwierzchnik zapytał więc: „Czy ten człowiek jest zazwyczaj leniwy przy pracy?”. Przywódca zaś odpowiedział: „Nie. Po prostu pracuje szybko, a po skończeniu pracy zwyczajnie siada sobie i czeka, nikomu nie pomagając, więc bracia i siostry mają o nim własne zdanie. Mówią, że brak mu współczucia”. Kiedy bracia i siostry o tym wspomnieli, zmartwiło to przywódcę. Pomyślał sobie: „O rany! Spójrzcie tylko, jaki ten człowiek jest okrutny! Moi bracia i siostry są zmęczeni, pracują powoli i nikt im nie pomaga”. Cała grupa była podenerwowana, więc i on poczuł się zdenerwowany. Jakież to „empatyczne” z jego strony! Przyniósł z sobą to „brzemię”, aby zameldować o tym Zwierzchnictwu. Jego pierwsze pytanie brzmiało: „Czy można kogoś takiego ukarać?”. Powiedzcie Mi, czy uważacie, że ktoś taki może zostać ukarany? (Nie). Jaka jest więc wasza reakcja na takie słowa? Czy macie w tej kwestii mieszane uczucia? Czy czujecie się podenerwowani? (Tak). Dom Boży zawsze głosił podczas omówień, że ludzie muszą zrozumieć prawdę i traktować innych sprawiedliwie, lecz ten przywódca nie potrafił zrobić nawet tej małej rzeczy. Sądził, że byłoby sprawiedliwie ukarać tego człowieka. Czyż nie jest to niegodziwe? (Zgadza się). Myślał sobie tak: „Moi bracia i siostry cierpią i donieśli mi, że temu człowiekowi brak współczucia. Jako przywódca, jak mogę pozyskać sobie tych ludzi, uspokoić ich, strzec i uchronić przed poczuciem, że zostali niesprawiedliwie potraktowani czy pokrzywdzeni?”. Jego pierwszą reakcją była chęć ukarania tego człowieka. Sądził, że jeśli go ukarze, uśmierzy gniew wszystkich braci i sióstr, a wszystko będzie sprawiedliwie i jak należy. Czyż nie tak właśnie chciał postąpić? (Owszem). Myślał sobie tak: „Wszyscy spożywamy tę samą strawę, mieszkamy w takich samych warunkach, i wszyscy jesteśmy tak samo traktowani. Co ci daje prawo tak szybko pracować? A jeśli już tak szybko pracujesz, to dlaczego nie pomożesz innym?”. Powiedzcie Mi, co czują ludzie, kiedy to słyszą? „Pracować szybko to grzech. Wygląda na to, że nie wolno nam nigdy szybko pracować – nie przyniesie nam to nic dobrego pod rządami tego przywódcy. Niedobrze jest szybko pracować, podobnie zresztą jak być pełnym inicjatywy. Można więc pracować wolno i jest to uzasadnione!”. Zwierzchnictwo zapytało więc tego przywódcę: „A co z tymi, którzy pracują wolno? Nagradzasz ich?” Przywódca był zakłopotany, ale nie stracił rezonu. Odparł: „Nie, nie mogę ich nagradzać. Jednakże ten człowiek, który tak szybko pracuje, powinien zostać ukarany. Wszyscy bracia i siostry mówią, że trzeba go ukarać”. Tak się właśnie wyraził. Powiedzcie Mi, czy to zdanie naprawdę wyraża myśli braci i sióstr, czy też myśli samego przywódcy? (Wyraża myśli samego przywódcy). Zostawmy teraz na chwilę braci i siostry – pośród nich są najrozmaitsi ludzie z zamętem w głowie: tacy, którzy nie miłują prawdy, tacy, którzy wysławiają się w oszukańczy sposób, tacy, którzy są samolubni i dbający o własne interesy, tacy, którzy wszczynają spory, tacy, którzy w swej mowie nie przestrzegają zasad, i tacy, którym brak moralnej podstawy przy wszelkich poczynaniach. Jakiegoż rodzaju osoby nie zdołalibyśmy pośród nich znaleźć? Jaka była więc jego powinność jako przywódcy kościoła? Czy jego powinnością było ująć się za tymi wpływowymi braćmi i siostrami, aby bronić tych niegodziwych tendencji i złych praktyk? (Nie). Co zatem było jego powinnością? Kiedy odkrył pośród braci i sióstr problemy w rodzaju przeinaczania i wypaczania faktów, jego obowiązkiem było rozwiązać je za pomocą prawdy – tak aby ludzie ci mogli zrozumieć, w czym tkwią problemy oraz pojąć pewne kwestie związane z własnym stanem – i skierować ich w ten sposób ku poznaniu samych siebie i zrozumieniu prawdy oraz poprowadzić przed oblicze Boga. Czyż nie to właśnie jest powinnością przywódcy kościoła? (Owszem). Czy zatem ten przywódca wypełnił swoją powinność? Nie dość, że jej nie wypełnił, to jeszcze wspierał te niegodziwe tendencje i złe praktyki, chroniąc je, podżegając do nich i przyzwalając na ich upowszechnianie się i szerzenie w kościele. Czyż nie jest to niegodziwe? (Owszem). Powiedzcie Mi, czy po tym, jak Zwierzchnictwo przycina i demaskuje osobę o tego rodzaju niegodziwym usposobieniu, będzie ona buntować się w swoim sercu? (Tak). Z pewnością będzie skora do buntu. Czy będzie więc traktować ludzi sprawiedliwie, zgodnie z zasadami przekazanymi jej przez Zwierzchnictwo? Z pewnością nie. Na podstawie słów, jakie wypowiedział ten przywódca, można wywnioskować, że był wielce przebiegły. Później zaś pomyślałem sobie: „Jeśli ci, którzy pracują szybko, będą karani, kto odważy się szybko pracować? Wszyscy staną się wolni jak żółwie, niezdolne wspiąć się na brzeg rzeki nawet po trzech dniach leniwego taplania się w wodzie”. Czyż nie tak właśnie będzie? Oprócz tego, że ten przywódca nie umiał traktować ludzi sprawiedliwie, jego najbardziej fatalną i najpoważniejszą wadą, mogącą najbardziej wprowadzać ludzi w błąd, było to, że bez względu na to, jakie złe rzeczy robili bracia i siostry czy też jakie błędne i niedorzeczne szerzyli poglądy, on nie tylko nie potrafił ich dostrzec i skorygować, lecz także pobłażał braciom i siostrom, chronił ich, a nawet próbował ich zadowolić. Czyż nie był on niebezpieczną jednostką? (Owszem, był). Był niezwykle niebezpieczny! Tak brzmiało więc trzecie zdanie wypowiedziane przez tego przywódcę.
Przejdźmy teraz do czwartego zdania. Często odwiedzałem kościół, za który przywódca ten był odpowiedzialny, a trzymano tam też kurczaki. Przed każdą moją wizytą ten przywódca zabijał kurczaka. Jednego dnia był kurczak duszony w klarownym bulionie; następnego dnia – kurczak duszony w czerwonym winie, a dzień później – wędzony. Pomyślałem, że jeśli będę tam przychodził codziennie, to stado kurczaków może zniknąć w ciągu kilku dni. Dlaczego tak było? Kiedy podawano kurczaka, czasami jadłem kawałek, a czasami nie, ale ci ludzie i tak go zjadali, i za każdym razem cały kurczak znikał. Później zacząłem się zastanawiać: jeśli przy okazji każdej mojej wizyty zjadano całego kurczaka, to bez względu na to, ile mieli tych kurczaków, nie wystarczyłyby im na długo, gdyby znikały w takim tempie. Powiedziałem więc temu przywódcy, że nie może już zabijać kurczaków. Czy nie tak właśnie należało postąpić? (Owszem). On tymczasem znalazł się w wielkim kłopocie. Zaczął od pytania: „Jeśli nie możemy zabijać kurczaków, to…”. Nie masz pojęcia, o co wtedy zapytał. Co zatem w końcu z siebie wykrztusił? „To co w takim razie zechcesz zjeść?”. Odparłem na to: „A czy to nie ma już nic innego do jedzenia oprócz kurczaków? Czyż ogródek nie jest pełen warzyw? Nie mam nic przeciwko zjedzeniu któregokolwiek z nich”. Jemu zaś chodziło o to, że jeśli nie będą mogli zabijać kurczaków, ja i tak będę musiał dostać jakieś mięso. Ależ był „uprzejmy i troskliwy”, czyż nie? A ja na to: „Jakie znowu mięso! Jeśli macie warzywa, nie będę jadł mięsa. Jeśli nie każę ci zabijać kurczaków, to ich nie zabijaj!”. Nie powinno być trudno to zrozumieć, prawda? (Tak). Ale w jego przypadku kwestia ta stała się nie lada dylematem. To, że nie mógł zabijać kurczaków, sprawiało, że czuł się naprawdę nieswojo. Zaczął zachowywać się bardzo dziwnie, jak człowiek opętany. Ponieważ nie mógł wtedy jeść kurczaków, następnym razem, gdy go odwiedziłem, zadał inne pytanie, co prowadzi nas do piątego wypowiedzianego przezeń zdania. Posłuchajcie tylko, jak jego kolejne pytania stawały się coraz bardziej śmiechu warte. Jakie było to pytanie? Powiedział: „Skoro nie możemy zabijać kurczaków, a hodujemy też króliki, to może chciałbyś zamiast kurczaków jeść króliki?”. To już Mnie naprawdę rozzłościło. Odparłem więc: „Te małe króliczki, które hodujemy, są takie słodkie, mają błyszczące, czerwone oczka i śnieżnobiałe futerko. Świetnie się bawią, goniąc po wybiegu. Dlaczego ciągle myślisz o jedzeniu mięsa? Nie potrafisz się bez niego obejść?”. Nie rozumiałem tego. W ich kuchni nigdy nie brakowało mięsa; wiecznie były tam udka z kurczaka i kotlety wieprzowe. Nie było wcale tak, by nie dostawał mięsa do jedzenia. Dlaczego więc ciągle dopytywał się o możliwość zabijania królików i jedzenia ich mięsa? W odpowiedzi powiedziałem mu więc wprost: „Nie wolno ci ich zabijać! Po co to całe zabijanie?”. Kiedy zobaczył, że odpowiadam mu w ten sposób, zaczął się bać, że zostanie przycięty i nie odważył się zadawać więcej pytań. Jakie zaś posiłki przygotowywał później? W czerwcu i lipcu w ogródku było mnóstwo najprzeróżniejszych rzeczy: pełno było w nim zielonych warzyw liściastych i warzyw owocowych. Pewnego dnia przywódca ten przygotował stół pełen różnych dań. Co takiego przygotował? Smażone kiełki fasoli mung, zupę z kiełków soi, tofu duszone z rybą, smażony zielony groszek i jajka, podsmażane grzyby uszaki – na stole nie było ani jednego zielonego warzywa liściastego. Rzuciłem więc tylko okiem na te wszystkie suche potrawy. Pora roku wręcz prosiła się o coś świeżego, lecz przygotowane przez tego przywódcę dania zupełnie do niej nie pasowały. Pomyślałem sobie: czy ten człowiek nie jest niegodziwy? W ogródku rosły najrozmaitsze warzywa. Dlaczego nie podał jakichś zielonych warzyw liściastych? W końcu stwierdziłem, że należy go szybko odesłać. Mając za kucharza kogoś jego pokroju, ludzie nigdy nie mieliby okazji spożywać sezonowych potraw. Zamiast tego zawsze jedliby dania pozasezonowe. Czy to normalne? To zdecydowanie nie jest normalne!
Dzięki zadawanym przez tego przywódcę pytaniom, i jego sposobowi przyrządzania potraw, zdołałem się zorientować że, po pierwsze, ma on kiepski charakter; po drugie – że ma niegodziwe i podstępne usposobienie; a po trzecie – że nie dąży do prawdy. Było jednak jeszcze coś nieoczekiwanego, a można by nawet rzec osobliwego. Otóż w przeszłości, ilekroć w tym kościele odbywały się wybory, to on otrzymywał najwięcej głosów, i w każdych kolejnych wyborach wciąż dostawał największą ich liczbę. Cóż tam takiego się działo, że ktoś taki jak on raz za razem otrzymywał najwięcej głosów? Czy nie było ku temu jakichś szczególnych powodów zarówno po jego stronie, jak i po stronie braci i sióstr, którzy na niego głosowali? (No tak). Były ku temu pewne powody po obu stronach. Jakie były najważniejsze spośród nich? Z jednej strony, większość braci i sióstr nie dążyła do prawdy ani jej nie rozumiała i nie znała się na ludziach. Z drugiej zaś strony, ten przywódca kościoła potrafił doskonale wprowadzać ludzi w błąd. Nie wiecie, co to był za człowiek, nie widzieliście, co wyprawiał, i nie wiecie, jaki był za zamkniętymi drzwiami. Ale nawet na podstawie tych tylko spraw, o których mówiłem, oraz owych pięciu zdań, które wypowiedział, za jakiego rodzaju osobę byście go uznali? Czy nadawał się na przywódcę kościoła? (Nie). Dlaczego więc bracia i siostry wciąż go wybierali? Dlatego, że miał swoje strategie i potrafił tych ludzi zmylić. Zdecydowanie nie był tak naiwny i przyziemny, jak się na pozór wydawało. Bez wątpienia miał swoje strategie. Nieco później stwierdziłem, że w tym kościele nie było nikogo, kto by się nadawał do roli przywódcy i że trzeba przysłać kogoś innego, aby objął tę funkcję. Niektórzy ludzie jednak tego nie rozumieli. Mieli poczucie, że nie był to przywódca wybrany przez braci i siostry. Jak możemy zdefiniować „braci i siostry”? Czy to bracia i siostry reprezentują prawdę? Czy tak się ich definiuje? (Nie). Kiedy bracia i siostry wspólnie wysuwają jakieś żądanie, tworzą regułę lub przedstawiają opinię bądź argument, czy wszystkie te rzeczy są w sposób nieodzowny zgodne z prawdą? Czy Bóg powinien najpierw wziąć pod uwagę ich problemy i zatroszczyć się o nich w pierwszej kolejności? Czy Bóg może tak postąpić? (Nie). Jak zatem należy ich potraktować? Jak należy scharakteryzować tych braci i siostry? Większość z nich chętnie wykonuje swoje obowiązki, trudzi się i pracuje, lecz nie dąży do prawdy. Brak im zdolności i odpowiedniego formatu, aby pojąć prawdę. Są naiwni, odrętwiali i tępi, nie znają się na ludziach i nie potrafią przejrzeć rozmaitych spraw, są samolubni i dbają o własne interesy. Chociaż mają trochę dobrych chęci i gotowi są zrezygnować z pewnych rzeczy, ponosić koszty dla Boga i trudzić się dla Niego, jaka jest ich największa wada? Nie rozumieją prawdy ani jej nie przyjmują. Trzymają się zasady „Ten, kto mnie karmi, jest moją matką, a ten, kto daje mi pieniądze, jest moim ojcem”. Każdy, kto tylko jest dla nich dobry lub zapewnia im korzyści, każdy, kto przemawia w ich imieniu i ich chroni, będzie tą właśnie osobą, którą będą wybierać. Gdyby takim ludziom pozwolono wybrać sobie przywódcę, czy byliby w stanie wybrać dobrego przywódcę? Nie. Czy mogliby poczynić jakiekolwiek postępy w swym wkraczaniu w życie? Gdyby Zwierzchnictwo pozwoliło im na taką samowolę i dało im nadal postępować tak nierozważnie, to czy nie byłoby to nieodpowiedzialne ze strony Zwierzchnictwa? (Owszem). Inaczej niż Zwierzchnictwo, ci ludzie mieli zamęt w głowie, i przywódca, którego wybrali, został usunięty i zastąpiony kimś innym. I choć ci ludzie nie chcieli zaakceptować tego nowego przywódcy, jeśli tylko był on w stanie wykonać jakąś konkretną pracę, był o wiele lepszy od tego fałszywego przywódcy, który prowadził ludzi na manowce. Chociaż ci bracia i siostry nie zrozumieli zarządzeń Zwierzchnictwa, nadejdzie dzień, kiedy pojmą niektóre prawdy i zrozumieją pewne rzeczy, a wtedy będą wiedzieć, kto był dobry, a kto zły. Działając w taki a nie inny sposób, Zwierzchnictwo brało na siebie pełną odpowiedzialność za tych ludzi. Czy było to właściwe posunięcie? (Owszem, właściwe). Mimo że tego nie zrozumieli, nie można było im pozwolić robić, co im się podoba, i wybierać na przywódcę kogo tylko chcieli. Czy zatem ludzie ci zechcą się zbuntować? Jeśli zechcą czynić zło, stać się wspólnikami szatana, zostaną doszczętnie zniszczeni. Tak więc Zwierzchnictwo zadecydowało za nich i wybrało innego przywódcę. Oni jednak tego nie zaakceptowali i upierali się, że ten, którego wybierali, był odpowiednim kandydatem na to stanowisko. Czyż nie jest to niegodziwe? Dlaczego zawsze sądzili, że ten człowiek był dobrym przywódcą? Dlaczego niby był taki dobry? Dlaczego tak im zależało, aby go zatrzymać? W tym właśnie tkwił problem: zostali wprowadzeni w błąd i skrzywdzeni przez tego fałszywego przywódcę, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Naprawdę byli zgrają głupców. Skończyłem już omawiać tę sprawę. Przykładami ludzi, takich jak ten fałszywy przywódca, posługujemy się jako typowymi przypadkami do szczegółowej analizy w ramach omawiania tego tematu, i takie postępowanie jest właściwe. W końcu tkwiąca w ich usposobieniu niegodziwość sama w sobie jest typowa.
Jeśli chodzi o nasze omówienie dotyczące niegodziwości w ramach siódmego z przejawów charakteryzujących antychrystów, to czy dzięki połączeniu tych konkretnych przykładów oraz ich analizie i porównaniu, temat ten stał się dla was bardziej zrozumiały? Nie wiadomo, czy ten człowiek, o którym przed chwilą mówiłem, będzie w stanie w przyszłości dążyć do prawdy. Na ten moment trudno to stwierdzić i powstrzymamy się na razie od wyciągania jakichkolwiek wniosków. Jedno jest jednak pewne: zarówno jego usposobienie jak i istota oraz natura były niegodziwe. Co zatem człowiek ten kochał? Czy kochał sprawiedliwość i prawość? Czy kochał różne prawdy wypowiedziane przez Boga? Czy uwielbiał być uczciwym człowiekiem, sprawiedliwie traktować innych, postępować zgodnie z zasadami i poszukiwać prawdy? Czy to właśnie kochał? Nie miłował żadnej z tych rzeczy – jest to na sto procent pewne. Poprzez te kilka zdań, które wypowiedział i kilka pytań, które zadał, ujawnione zostało, co tak naprawdę kochał w głębi swego serca i czym przesiąknięty był aż do szpiku kości. Nie było wśród tych rzeczy niczego, co pasowałoby do tego, co pozytywne. Kim byli ludzie, których lubił i skłonny był chronić? Chronił tych, którzy czynili zło i zaburzali pracę kościoła, którzy nie mieli za grosz lojalności i popełniali wiele złych czynów podczas wykonywania swoich obowiązków. Nie spoglądał na takich ludzi z gniewem czy nienawiścią, lecz nawet wstawiał się za nimi i ich bronił. Na co to wskazuje? Że on i ci ludzie należeli do tego samego rodzaju osób: mieli wspólne interesy i taką samą istotę. W naturalny sposób byli z sobą zgodni i byli do siebie podobni jak dwie krople zatęchłej wody. Jak czuł się ów przywódca, gdy niektórzy bracia i siostry żywili wciąż błędne pojęcia i opacznie rozumieli słowa Boga i Jego uczynki? Czy brał na swe barki brzemię odpowiedzialności, jeśli chodzi o rozwiązywanie tych problemów? (Nie). Nie brał na siebie tego ciężaru. Nie zajmował się tymi kwestiami ani nie zwracał uwagi na takie sprawy – przymykał na nie oko. Kiedy ktoś poniżał imię Boże lub zakłócał i zaburzał pracę domu Bożego, kiedy ktoś był nielojalny i niedbały przy wykonywaniu swojego obowiązku, albo szkodził interesom domu Bożego i wprowadzał niepokoje oraz siał spustoszenie podczas wykonywania swojego obowiązku, bądź dawał upust własnemu zniechęceniu i szerzył błędne pojęcia, czy ten przywódca był w stanie zidentyfikować którąkolwiek z tych rzeczy jako problem? Nie potrafił zidentyfikować tych rzeczy jako problemów. Myślał sobie tak: „To normalne, że takie rzeczy się dzieją. Któż nie ma przejawów skażenia?”. Cóż w ten sposób sugerował? Sugerował, że ci ludzie muszą postępować w ten właśnie sposób, ponieważ wtedy on sam nie wydawał się taki zły – mógł się pośród nich „ukryć” i być „chroniony”. Czyż nie jest to niegodziwe? Ci ludzie nieustannie wywoływali zakłócenia i niepokoje, a on nie zajmował się tymi sprawami. Sądząc po jego zachowaniu, powiedzcie Mi, czy miał poczucie sprawiedliwości? Czy miłował prawdę? Za jakiego rodzaju miejsce uważał on dom Boży? Nie chciał, aby dom Boży wypełniony był ludźmi uczciwymi i lojalnymi wobec Boga, ludźmi, którzy podążali Jego drogą i znali swoje miejsce, wykonując jednocześnie swe obowiązki. Nie chciał, aby wszyscy się otwierali i rozmawiali we wspólnocie o słowach Bożych, by okazywali posłuszeństwo Bogu i nieśli o Nim świadectwo. Nie chciał, aby wszyscy ludzie w domu Bożym byli właśnie tacy. Czego zatem chciał? Chciał, aby wszyscy nawiązywali kontakty służące ich własnym interesom, aby wzajemnie chronili swoje interesy, nie szkodząc jeden drugiemu ani nie ujawniając przysłowiowych trupów w niczyjej szafie. Chciał, aby wszyscy wzajemnie się chronili i osłaniali, ukrywając przed osobami z zewnątrz wszelkie złe rzeczy, których inni się dopuścili, i działając jak jeden wspólny front. Tego właśnie chciał. Mierziło go zaś, kiedy ktoś wyciągał na światło dzienne i upubliczniał czyjeś złe uczynki i rzeczywistą sytuację, mówiąc o tych rzeczach wprost i wszystkich o nich informując, i nienawidził takich działań. Podobało mu się zaś, gdy złe uczynki pozostawały ukryte i owiane tajemnicą, gdy kłamstwa nie wychodziły na jaw, a ilekroć ktoś oszukiwał albo szkodził interesom domu Bożego, nie traktowano go zgodnie z zasadami. Co stało się ze słowami Bożymi oraz dekretami administracyjnymi i roboczymi ustaleniami domu Bożego w kościele, który on nadzorował? Stały się one pustymi słowami i nie sposób było ich wprowadzić w życie. Dlaczego nie dało się ich wprowadzić w życie? Ponieważ on je zablokował; stał się murem, który je zasłonił. To właśnie jest to niegodziwe usposobienie, które antychryści ujawniają, zniekształcając fakty, stosując pewne taktyczne chwyty oraz knując rozmaite spiski i podstępy, aby okpić i oszukać innych, by osiągnąć swoje własne cele.
W kościołach, w których władzę sprawują antychryści, nie sposób realizować ustaleń domu Bożego dotyczących pracy. Jednocześnie w kościołach tych występuje pewne dziwne zjawisko, w ramach którego jedyną wykonywaną pracą jest praca niemająca nic wspólnego z tymi ustaleniami lub zupełnie z nimi sprzeczna. To zaś sprawia, że pośród braci i sióstr pojawiają się rozbieżne opinie i powstają kłótnie, oraz wprowadza chaos w kościele. Jak zatem postępują fałszywi przywódcy? Nie działają zgodnie z ustaleniami domu Bożego dotyczącymi pracy. Jest tak, jakby nie mieli nic do roboty i w ogóle nie reagują na te ustalenia. Ludzie pod rządami tych przywódców są zdezorientowani. Przypominają miotaną wiatrem hałdę piasku i nie ma nikogo, kto by wziął ich w karby. Każdy robi, co chce, i jak tylko chce. Fałszywi przywódcy nie wydają żadnych oświadczeń i nie biorą na siebie tej odpowiedzialności. Jednak antychryści działają jeszcze inaczej. Nie tylko nie wdrażają ustaleń domu Bożego dotyczących pracy, lecz także występują z własnymi oświadczeniami i wymyślają własne praktyki. Niektórzy biorą ustalenia Zwierzchnictwa dotyczące pracy i zmieniają je, przekształcając w swoje własne oświadczenia, które następnie wdrażają, podczas gdy inni w ogóle nie działają zgodnie z tymi ustaleniami i po prostu robią swoje. Ukrywają ustalenia Zwierzchnictwa dotyczące pracy i nie przekazują ich dalej, trzymając swych podwładnych w niepewności, podczas gdy sami robią, co im się żywnie podoba, wymyślając nawet własne teorie i oświadczenia, aby wprowadzić w błąd i oszukać tych, którzy im podlegają. Nie zwracajcie więc uwagi na to, z jak wielu rzeczy antychryści są w stanie na pozór zrezygnować lub jakie cierpienia są w stanie na pozór znieść. Odłóżcie na bok te ich powierzchowne działania oraz zachowania i przyjrzyjcie się istocie tego, co robią. Jakiego rodzaju relację mają z Bogiem? Sprzeciwiają się wszystkiemu, co Bóg powiedział i uczynił, wszystkiemu temu, czego zrozumienia Bóg wymaga od braci i sióstr, oraz wszystkiemu, czego wdrożenia na niższych szczeblach w kościele domaga się Bóg. Są przeciwni wszystkim tym rzeczom. Niektórzy mogliby spytać: „Czy niewdrażanie tych rzeczy jest tym samym, co sprzeciwianie się im?”. A dlaczego nie wdrażają tych rzeczy? Ponieważ się z nimi nie zgadzają. Skoro się z nimi nie zgadzają, to czy są wyżsi ponad dom Boży? Skoro nie zgadzają się z tymi rzeczami, czy sami mają lepszy plan? Nie, nie mają. Dlaczego więc ośmielają się nie wdrażać tych rzeczy tylko dlatego, że się z nimi nie zgadzają? Ponieważ chcą zdominować i kontrolować kościół. Sądzą, że gdyby wdrażali różne rzeczy w pełni zgodnie z wymaganiami i ustaleniami Zwierzchnictwa dotyczącymi pracy, ich zasługi mogłyby pozostać niezauważone, nie rzucałyby się w oczy i nie zostałyby przez nikogo dostrzeżone. Dla antychrystów byłaby to zaś istna katastrofa. Gdyby wszyscy nieśli świadectwo o Bogu i regularnie rozmawiali o prawdzie, gdyby wszyscy potrafili zrozumieć prawdę, załatwiać sprawy zgodnie z zasadami, gdyby wszyscy poszukiwali prawdy, modlili się i wzywali Boga, kiedy stają w obliczu problemów, co antychryści mieliby do roboty? Antychryści nie dążą do prawdy, więc nie pełniliby żadnej funkcji, byliby jedynie na ozdobę. Gdyby zaś byli jedynie na ozdobę i gdyby nikt nie zwracał już na nich uwagi, czy byliby w stanie to zaakceptować? Nie, nie zaakceptowaliby tego. Wymyślaliby różne sposoby na to, by uratować sytuację. Antychryści mają niegodziwe usposobienie i niegodziwą istotę – czy potrafią przewidzieć, że zostaną zdemaskowani, jeśli wszyscy bracia i siostry będą dążyć do prawdy? Antychryści są na wskroś źli i nie dążą do prawdy. Są niegodziwi, fałszywi, podstępni i nie miłują tego, co pozytywne. Gdyby wszyscy ludzie zrozumieli prawdę, mieliby rozeznanie co do antychrystów. Czy antychryści o tym wiedzą? Tak, wiedzą. Czują to w głębi ducha. Trochę przypomina to sytuację, kiedy dokądś idziesz i napotykasz złego ducha. Kiedy zły duch na ciebie spogląda, wydajesz mu się nieprzyjemny, a ty, w okamgnieniu, uznajesz, że ten zły duch jest odrażający i nie chcesz z nim rozmawiać. W rzeczywistości cię nie uraził ani nie zrobił nic, aby cię skrzywdzić, lecz ty czujesz obrzydzenie na sam jego widok, a słuchanie, jak mówi, napawa cię jeszcze większym wstrętem. Tak naprawdę jednak on nie zna ciebie, a ty nie znasz jego. O co tutaj chodzi? W głębi duszy czujesz, że wy dwaj nie jesteście istotami tego samego rodzaju. Antychryści są wrogami Bożych wybrańców. Jeśli w ogóle tego nie dostrzegasz ani nie jesteś tego świadom, kiedy nawiązujesz z nimi kontakt, to czy nie jesteś kompletnie otępiały? Powiedzmy, że gdy antychryst mówi niewiele i wypowiada jedynie kilka słów, przedstawiając jakiś argument albo pogląd, lub przyjmując pewną postawę w swoich działaniach, to wówczas nie jesteś w stanie dostrzec wyraźnie, z kim masz do czynienia. Jeśli pozostajesz z nim w kontakcie przez długi czas i nadal nie jesteś tego świadom, a pewnego dnia Zwierzchnictwo określa go mianem antychrysta, a ty dopiero wtedy doznajesz objawienia i zaczynasz trochę się bać, myśląc sobie: „Jak mogłem nie rozgryźć człowieka, który w tak oczywisty sposób jest antychrystem! Mało brakowało, a bym się doigrał!”, to jakże musisz być ociężały i odrętwiały!
Niegodziwość antychrystów ma jedną oczywistą cechę – i podzielę się z wami sekretem, jak je rozpoznać. Chodzi o to, że ani ich słowa, ani czyny nie pozwalają ci ich przeniknąć czy zajrzeć w głąb ich serc. Rozmawiając z tobą, zawsze mają rozbiegany wzrok, a ty nie potrafisz powiedzieć, jaką intrygę knują. Czasami sprawiają, iż masz poczucie, że są „lojalni” lub „zupełnie szczerzy”, lecz wcale tak nie jest – nigdy nie jesteś w stanie ich przejrzeć. W twoim sercu pojawia się dziwne uczucie, wrażenie, że ich myśli mają w sobie głęboką subtelność, nieprzeniknioną głębię, że są pokrętne. To właśnie jest pierwsza cecha niegodziwości antychrystów i wskazuje ona, że antychryści posiadają właściwość w postaci niegodziwości. Jaka jest druga cecha tej niegodziwości antychrystów? Taka, że wszystko, co mówią i robią, jest wielce mylące. Gdzie się to objawia? W ich szczególnej zręczności w badaniu ludzkiej psychiki, w mówieniu rzeczy, które pasują do ludzkich pojęć i wyobrażeń i które ludziom łatwo jest zaakceptować. Jest jednak coś, co powinieneś zauważyć: sami nigdy nie urzeczywistniają tych przyjemnych rzeczy, o których mówią. Na przykład głoszą rozmaite doktryny innym, mówiąc im, jak być uczciwymi ludźmi i jak się modlić oraz powierzać się Bogu, gdy coś im się przytrafia, lecz kiedy coś przydarza się samym antychrystom, nie praktykują prawdy. Działają jedynie zgodnie z własną wolą i wymyślają niezliczone sposoby, aby zapewnić sobie korzyści, zmuszając wszystkich, aby im służyli i załatwiali za nich ich sprawy. Nigdy nie modlą się do Boga ani nie powierzają Mu samych siebie. Mówią rzeczy, które są miłe dla ucha, lecz ich czyny nie są zgodne z tym, co mówią. Gdy podejmują jakieś działanie, rozważają najpierw, jakie przyniesie im ono korzyści. Nie akceptują Bożych zarządzeń i ustaleń. Ludzie zaś widzą, że antychryści nie wykazują się posłuszeństwem, gdy robią różne rzeczy, i że zawsze szukają jakiegoś sposobu, aby zapewnić sobie korzyści i zrobić krok naprzód. To właśnie jest to fałszywe i niegodziwe oblicze antychrystów, które ludzie są w stanie dostrzec. Kiedy pracują, antychryści potrafią czasem znosić trudy i płacić cenę, czasami nawet rezygnując ze snu i jedzenia, ale robią to tylko po to, by zyskać status bądź sławę. Znoszą trudy ze względu na swoje ambicje i cele, lecz niedbale traktują ważną pracę, jaką przydziela im dom Boży, ledwie ją wykonując. Czy są zatem posłuszni Bożym zarządzeniom we wszystkim, co robią? Czy wykonują swoje obowiązki? Wiąże się z tym pewien problem. Jest jeszcze innego rodzaju zachowanie, które polega na tym, że gdy bracia i siostry przedstawiają różne opinie, antychryści odrzucają je w pokrętny sposób, krążąc wokół tematu i sprawiając, iż ludzie myślą, że antychryści z nimi dyskutowali i omawiali różne rzeczy, lecz kiedy przyjdzie co do czego, wszyscy muszą postąpić tak, jak im powiedzą antychryści. Ci ostatni zawsze szukają sposobów na to, by odrzucić cudze sugestie, tak aby ludzie podążali w ślad za ich pomysłami i robili to, co oni im każą. Czy na tym polega poszukiwanie prawdozasad? Na pewno nie. Jaka jest więc zasada ich działania? Brzmi ona tak, że wszyscy muszą ich słuchać i być im posłuszni, że nie ma nikogo lepszego od nich, kogo należałoby słuchać, i że to ich pomysły są najlepsze i najwznioślejsze. Antychryści chcieliby, aby wszyscy mieli poczucie, że to, co mówią, jest słuszne; że oni sami są prawdą. Czyż nie jest to niegodziwe? Jest to druga cecha niegodziwości antychrystów. Trzecią cechą niegodziwości antychrystów jest to, że kiedy świadczą o samych sobie, często niosą świadectwo o swoich zasługach, trudach, jakie wycierpieli, i pożytecznych rzeczach, które uczynili dla wszystkich, wbijając to ludziom do głowy, tak aby ci zapamiętali, że pławią się w świetle antychrysta. Jeśli ktoś pochwali antychrysta albo mu podziękuje, może on nawet wypowiedzieć wielce uduchowione słowa, takie jak: „Bogu niech będą dzięki. Wszystko to jego dzieło. Jego łaski wystarczy dla nas wszystkich”, tak aby wszyscy widzieli, że jest wielce uduchowiony i że jest dobrym sługą Bożym. W rzeczywistości wywyższa samego siebie i niesie świadectwo o sobie, a w jego sercu w ogóle nie ma miejsca dla Boga. W umysłach wszystkich innych ludzi status antychrysta dawno już zaś przewyższył status samego Boga. Czyż nie jest to prawdziwy dowód na to, że antychryści świadczą o samych sobie? W kościołach, w których antychryst sprawuje władzę i kontrolę, to właśnie on ma najwyższy status w ludzkich sercach. Bóg może być tylko na drugim lub trzecim miejscu. Jeśli Bóg pójdzie do kościoła, w którym antychryst dzierży władzę, i coś powie, to czy to, co mówi, dotrze do członków tej wspólnoty? Czy przyjmą to całym sercem? Trudno powiedzieć. Już samo to wystarczy, aby udowodnić, jak wiele wysiłku antychryści wkładają w niesienie świadectwa o samych sobie. W ogóle nie niosą świadectwa o Bogu, lecz wykorzystują wszystkie okazje do świadczenia o Nim po to, by zamiast tego świadczyć o samych sobie. Czy ta stosowana przez antychrystów taktyka nie jest podstępna? Czyż nie jest niewiarygodnie wprost niegodziwa? Dzięki tym trzem cechom, które tu sobie omówiliśmy, nietrudno jest rozpoznać antychrysta.
Antychryści mają jeszcze jedną cechę, która jest również jednym z głównych przejawów ich niegodziwego usposobienia. Polega ona na tym, że niezależnie od tego, jak dom Boży omawia prawdę, jak Boży wybrańcy rozmawiają o swej samowiedzy lub przyjmują osąd, karcenie i przycinanie, antychryści zupełnie nie zwracają na to uwagi. Wciąż uganiają się za sławą, zyskiem i statusem, i nigdy też nie rezygnują z zamiaru oraz pragnienia zyskania błogosławieństw. Według antychrystów o ile tylko ktoś jest w stanie pełnić jakiś obowiązek, płacić cenę i znieść trochę trudności, Bóg powinien im błogosławić. A zatem po przepracowaniu pewnego czasu w kościele zaczynają robić bilans zadań, które wykonali dla kościoła, zasług, jakie położyli na rzecz domu Bożego oraz tego, co zrobili dla braci i sióstr. Przechowują to wszystko skrzętnie w swoich umysłach, pragnąc się przekonać, jakich łask i błogosławieństw przysporzy im to od Boga, tak aby mogli oszacować, czy to, co robią, warte jest zachodu. Dlaczego zawsze zajmują się takimi sprawami? Do czego dążą w głębi swoich serc? Jaki jest cel ich wiary w Boga? Od początku ich wiara w Boga miała na celu zyskanie błogosławieństw. I niezależnie od tego, ile lat słuchają kazań, ile słów Bożych jedzą i piją, ile doktryn rozumieją, nigdy nie porzucą swojego pragnienia i zamiaru, by być błogosławionymi. Jeśli poprosisz ich, by byli posłuszną istotą stworzoną i przyjęli Bożą zwierzchnią władzę i ustalenia, powiedzą: „To nie ma nic wspólnego ze mną. Nie do tego powinienem dążyć. Moje dążenia mają być takie: po stoczonej walce, gdy podjąłem wymagany wysiłek i poniosłem wymagany trud, gdy uczyniłem to zgodnie z tym, czego wymaga bóg, powinien on mnie nagrodzić i pozwolić mi pozostać oraz zostać ukoronowanym w królestwie i zajmować wyższe stanowisko niż lud boży. Powinienem władać co najmniej dwoma lub trzema miastami”. Na tym właśnie najbardziej zależy antychrystom. Bez względu na to, jak dom Boży omawia prawdę, ich zamiaru i pragnienia zyskania błogosławieństw nie da się rozproszyć; są to ludzie pokroju Pawła. Czy za taką jawną transakcją nie skrywa się pewnego rodzaju niegodziwe i podstępne usposobienie? Niektórzy religijni ludzie mówią: „Nasze pokolenie idzie za bogiem drogą krzyża. Bóg nas wybrał, więc mamy prawo być błogosławieni. Cierpieliśmy, zapłaciliśmy cenę i piliśmy z czary goryczy. Niektórzy z nas zostali nawet aresztowani i skazani na karę więzienia. Po wycierpieniu tych wszystkich trudów, wysłuchaniu tylu kazań i nauczeniu się tak wiele o Biblii, jeśli pewnego dnia nie będziemy błogosławieni, pójdziemy do trzeciego nieba i będziemy spierać się z bogiem”. Czy kiedykolwiek słyszeliście coś takiego? Mówią, że pójdą do trzeciego nieba, aby spierać się z Bogiem – jak oni śmią? Czy nie lękacie się, nawet słysząc coś takiego? Kto ośmiela się próbować dyskutować z Bogiem? Na szczęście ten Jezus, w którego wierzą, już dawno temu wstąpił do nieba. Gdyby nadal był na ziemi, czy nie próbowaliby Go ponownie ukrzyżować? Oczywiście, niektórzy ludzie, gdy zaczynają dopiero wierzyć w Boga, mogliby początkowo uważać takie słowa za dające siłę i robiące wrażenie, myśląc, że ludzie powinni mieć właśnie tego rodzaju kręgosłup i determinację. Ale jak wy, wierzący już przez pewien czas, postrzegacie te słowa? Czy tacy ludzie nie są archaniołami? Czy nie są szatanami? Możesz spierać się z kim tylko chcesz, ale nie z Bogiem. Nie powinieneś robić czegoś takiego, ani nawet o tym myśleć. Błogosławieństwa pochodzą od Boga: On obdarza nimi tego, kogo zechce. Nawet jeśli spełniasz warunki do tego, aby otrzymać błogosławieństwa, a Bóg ci ich nie udziela, i tak nie powinieneś się z Nim spierać. Cały wszechświat i cała ludzkość znajdują się pod Bożym panowaniem; to Bóg o wszystkim decyduje. Jakże ty, maleńka istota ludzka, możesz ośmielać się dyskutować z Bogiem? Jak możesz tak bardzo przeceniać swoje możliwości? Dlaczego nie spojrzysz w lustro, aby zobaczyć, kim jesteś? Czy ośmielając się w ten sposób protestować przeciwko Stwórcy i się z Nim spierać, nie sprowadzisz na siebie śmierci? „Jeśli pewnego dnia nie będziemy błogosławieni, pójdziemy do trzeciego nieba i będziemy spierać się z Bogiem” – to stwierdzenie stanowiące jawny sprzeciw wobec Boga. Jakiego rodzaju miejscem jest trzecie niebo? Jest to miejsce, w którym przebywa Bóg. Odważyć się pójść do trzeciego nieba, aby się z Nim spierać, to to samo, co usiłować „obalić” Boga! Czyż tak nie jest? Niektórzy mogą spytać: „Co to ma wspólnego z antychrystami?”. Ma to z nimi bardzo wiele wspólnego, ponieważ wszyscy ci, którzy chcą udać się do trzeciego nieba, aby spierać się z Bogiem, są antychrystami. Tylko antychryści mogą bowiem wygadywać takie rzeczy. Słowa takie jak te, to głos, który kryje się w głębi serca antychrystów. To wyraz ich niegodziwości. I choć antychryści mogą nie wypowiadać tych słów jawnie i otwarcie, to rzeczywiście noszą je w swoich sercach, tylko nie mają odwagi ich ujawnić i nie pozwalają nikomu się o tym dowiedzieć. Jednak pragnienia i ambicje płoną wciąż w głębi ich serc niczym ogień, którego nie sposób ugasić. Dlaczego tak jest? Ponieważ antychryści nie miłują prawdy. Nie kochają Bożej prawości i sprawiedliwości, Bożego sądu i karcenia, i z całą pewnością nie kochają Bożej wszechmocy, mądrości i suwerennej władzy Boga nad wszystkimi rzeczami. Nie miłują żadnej z tych rzeczy, tylko ich nienawidzą. Co zatem kochają? Kochają status i troszczą się o nagrody. Mówią: „Posiadam dary, talenty i zdolności. Wykonywałem pracę dla kościoła, więc bóg musi mi za to odpłacić i obdarzyć mnie nagrodami!”. Czy nie są oni w nie lada tarapatach? Czyż nie jest to proszenie się o śmierć? Czy nie jest to wyzwanie, rzucone samemu Bogu? Czy nie jest to prowokowanie Stwórcy? Odważyć się skierować groty swych włóczni wprost ku Bogu, Stwórcy – jest to coś, do czego zdolny jest tylko archanioł, szatan. Jeśli naprawdę istnieją ludzie o takich poglądach, którzy zdolni są tak postąpić, to nie ma żadnych wątpliwości, że są oni antychrystami. Na ziemi bowiem jedynie antychryści ośmielają się otwarcie sprzeciwiać Bogu i osądzać Go w taki sposób. Niektórzy mogliby stwierdzić: „Antychryści, których widywaliśmy, nie byli tak zuchwali ani bezczelni”. Należy na to spojrzeć przez pryzmat kontekstu i środowiska, w jakim znajdują się antychryści. Jak mogliby odważyć się pokazać swoje ostre zęby i pazury, skoro nie zdobyli jeszcze pełni władzy i nie ugruntowali swojej pozycji? Antychryści potrafią uzbroić się w cierpliwość, czekając na odpowiedni moment, by się zbuntować. Kiedy już wypłyną na szerokie wody, całkowicie odsłonią swe zęby i pazury. Choć niektórzy antychryści całkiem dobrze ukrywają swoje prawdziwe oblicze dopóki nie mają statusu, i na pozór może wydawać się, że nie ma z nimi żadnych problemów, to gdy tylko zdobędą status i ugruntują swoją pozycję, ich niegodziwość i szpetota zostają całkowicie obnażone. To tak, jak z niektórymi ludźmi, którym brak prawdorzeczywistości. Kiedy nie mają żadnego statusu, mogą – acz niechętnie – poddać się przycinaniu i w głębi serca nie są skłonni do buntu. Jeśli jednak staną się przywódcami lub pracownikami i zyskają pewien prestiż pośród Bożych wybrańców, to jest wysoce prawdopodobne, że gdy zostaną poddani przycinaniu, ujawnią swoje prawdziwe „ja” i zaczną spierać się z Bogiem i protestować przeciwko Niemu. To tak, jak z niektórymi ludźmi, którzy w normalnych okolicznościach dobrze wykonują swoje obowiązki i na nic się nie skarżą, ale jeśli staną w obliczu raka i perspektywy rychłej śmierci, jest wielce prawdopodobne, że ujawnią swoje prawdziwe oblicze. Zaczną narzekać na Boga, spierać się z Nim i głośno protestować przeciwko Niemu. Antychryści, cała ta grupa ludzi, przeciwni są prawdzie, nienawidzą jej i nigdy jej nie praktykują. Dlaczego więc nawet po tym, jak zostaną zdemaskowani i ujawnieni, nadal gotowi są wykonywać pracę w kościele, a nawet być najmniejszymi spośród wyznawców Boga? O co tutaj chodzi? Otóż mają w tym swój cel: nigdy nie zrezygnowali z zamiaru zyskania błogosławieństw. Ich nastawienie jest takie: „Zamierzam chwycić się tej ostatniej deski ratunku. Jeśli nie zdołam zyskać błogosławieństw, nigdy nie dam bogu spokoju. Jeśli nie zdołam zyskać błogosławieństw, to wówczas bóg nie jest bogiem!”. Cóż to za usposobienie? Odważyć się bezczelnie zaprzeczać istnieniu Boga i głośno protestować przeciwko Niemu – toż to niegodziwość. Dopóki antychryści mają choćby cień nadziei na zyskanie błogosławieństw, pozostaną w domu Bożym i będą na nie czekać. Jak można to zaobserwować? Oni są jak faryzeusze, zawsze udają, że są dobrzy – czyż zamiar i cel, który się za tym kryje, nie jest oczywisty? Bez względu na to, jak dobre może wydawać się na pozór ich zachowanie, i niezależnie od tego, jak bardzo mogą na pozór cierpieć, nigdy nie praktykują prawdy, nie poszukują jej, gdy podejmują działania, ani nie modlą się do Boga i nie szukają Jego intencji. Nigdy nie robią tego, co podoba się Bogu. Zamiast tego robią to, na co mają ochotę i co podoba się im samym, starając się jedynie zaspokoić własne ambicje i pragnienie błogosławieństw. Czyż nie wpędzi ich to w kłopoty? Czy nie obnaża to istoty antychrystów? To, co antychryści kochają i do czego dążą, odzwierciedla ich szatańskie usposobienie. Traktują oni to, co kochają i do czego dążą, jako rzeczy pozytywne, które są miłe Bogu, i starają się Go skłonić, aby ich przyjął i pobłogosławił. Czy jest to zgodne z prawdozasadami? Czy nie jest to sprzeciwianie się Bogu i ustawianie się w opozycji do Niego? Antychryści na każdym kroku usiłują dobijać targu z Bogiem. Wykorzystują to, że cierpią i płacą cenę, aby domagać się od Boga nagród i koron, by móc wymienić je na dobre przeznaczenie. Ale czy aby czasem się nie przeliczyli? Skoro opierają się Bogu w ten sposób, jakże może nie spotkać ich Boża kara? Właśnie na to zasługują ze względu na swoje grzechy. To jest ich zapłata.
Był kiedyś pewien antychryst, który znał się trochę na sztuce śpiewu i tańca, i postanowiono wtedy, że ma on poprowadzić braci i siostry z chóru, aby uczyli się tego rzemiosła. Ci bracia i siostry byli młodzi, a większość z nich wierzyła w Boga od niedawna. Byli po prostu pełni pasji i chętni do wykonywania swoich obowiązków, to wszystko. Nie rozumieli jednak prawdy, a wiara niektórych spośród nich nie miała jeszcze odpowiednich podstaw. Gdy ten antychryst z nimi pracował, kierował nimi w taki sposób, aby doświadczyli i odczuli dzieło Ducha Świętego, każąc im wyczuwać różnicę między poczuciem obecności Boga i jej braku – zawsze kazał im polegać na swoich uczuciach. On sam nie rozumiał prawdy ani nie miał żadnego rzeczywistego doświadczenia, ale bałamucił i zwodził braci i siostry, opierając się na własnych pojęciach i wyobrażeniach. Zwierzchnictwo wiedziało, że nie posiada on prawdorzeczywistości i prosiło go jedynie, by nauczał sztuki śpiewu i tańca i objaśniał to rzemiosło. Wypełnienie tego aspektu jego obowiązku zostałoby uznane za wystarczające i uważano by, że spełnił swoją powinność. On jednak mimo to chciał „rozmawiać o prawdzie” i nakłaniać ludzi, by rozpoznawali własne uczucia i polegali na nich. Czy, postępując w ten sposób, nie byłoby mu łatwo wywołać u nich nadprzyrodzonego poczucia działania złego ducha? To zaś jest skrajnie niebezpieczne! Kiedy zły duch wykorzysta tego rodzaju okazję i kogoś opęta, dla takiego człowieka nie ma już ratunku. Podczas nauki antychryst ten kazał ludziom się modlić, a po modlitwie kazał im się przekonać, jak działa Duch Święty i sprawdzać, czy się pocą, płaczą lub mają jakieś inne cielesne doznania. Kładł nacisk na takie rzeczy, ale w rzeczywistości zostały one już dostatecznie jasno wytłumaczone. Jest tak wiele prawd, lecz on ich nie omawiał, ani nie prowadził tych ludzi do tego, by jedli i pili słowa Boże, i nie zajmował się tym, czym powinien był się zajmować. Nie pozwalał braciom i siostrom zawczasu przygotowywać układów tanecznych, a zamiast tego pozwalał wszystkim tańczyć na scenie do woli, improwizując tak, jak im się podobało, a nawet mówiąc: „W porządku, to bóg nas prowadzi, więc się nie boimy, duch święty działa!”. Ten antychryst nie rozumiał prawdy, więc ciągle robił rozmaite głupoty. Bracia i siostry nie mieli za grosz rozeznania, więc słuchali go i zaczęli się modlić: „Boże, prosimy, działaj w nas; Boże, prosimy, działaj…”. Robili, co mogli, by modlić się „całym sercem”, i nawet płakali po modlitwie, a potem wchodzili na scenę i tańczyli, improwizując. Ci, którzy spoglądali na to spod sceny, mieli poczucie, że atmosfera jest wspaniała i że Duch Święty dokonuje niesamowitego dzieła! Płakali, patrząc na tancerzy, jakby sami odczuwali dzieło Ducha Świętego. Na koniec widzowie wszystko to nagrali i zrobili zdjęcia, abym mógł to zobaczyć. Niektórzy ludzie na fotografiach płakali z zamkniętymi oczami, a ich twarze, w środku zimy, były czerwone od gorąca. Zrozumiałem, że będą z tego kłopoty i że ten antychryst doprowadzi tych ludzi do zguby. Poproszono go jedynie, by nauczył ich sztuki śpiewu i tańca, a on ani za grosz nie rozumiał prawdy. Działał po prostu na oślep, w oparciu o własne wyobrażenia, chcąc odnaleźć i poczuć dzieło Ducha Świętego. Czy dzieło Ducha Świętego to kwestia uczuć? Musisz zrozumieć prawdę. To jest bardzo konkretna sprawa. Same uczucia są puste i bezużyteczne. Czy jesteś w stanie zrozumieć prawdę i intencje Boże na podstawie własnych uczuć? Zdecydowanie nie. Nie musisz szukać żadnego uczucia, musisz po prostu poszukiwać zasad i Bożych intencji w oparciu o słowa Boga, a następnie odnieść je do tego, co cię spotyka – jest to bardzo konkretne i w ten sposób powoli dojdziesz do zrozumienia prawdy. Gdy będziesz praktykował zgodnie ze słowami Bożymi, Duch Święty w naturalny sposób zacznie działać. A nawet jeśli Duch Święty nie będzie działać, to ponieważ praktykowałeś zgodnie ze słowami Bożymi, Bóg uzna cię za swojego wyznawcę – jest to coś bardzo konkretnego i najbardziej autentycznego. Ten antychryst nie omawiał spraw w ten sposób, lecz ciągle zachęcał tych ludzi, by poszukiwali uczuć, rzeczy takich jak znaki i cuda oraz sny. I tak oto laik, któremu brakowało duchowego zrozumienia, prowadził grupę naiwnych i nieświadomych dzieciaków, każąc im robić rozmaite absurdalne rzeczy. Ludzie na wspomnianych zdjęciach płakali i szlochali. Co to ukazuje? Nic szczególnego. Jest jednak coś, co tłumaczy charakter jego postępków. Ten antychryst sfotografował bowiem wszystkie te rzeczy i opisał je jako „szczegóły dzieła Bożego”. Jakież to były „szczegóły”? Ci ludzie nie rozumieli prawdy, doszukiwali się dzieła Ducha Świętego, które chcieli poczuć i improwizowali bez żadnego konkretnego powodu, a ilekroć tańczyli, zawsze robili to inaczej, ponieważ za każdym razem ich uczucia były inne, a Bóg inaczej ich „prowadził” – to właśnie były te „szczegóły”. Co jeszcze zawierały te „szczegóły”? Antychryst stwierdził również, że są to efekty dzieła Ducha Świętego. Gdy to powiedział, bracia i siostry byli podekscytowani, jakby ich wiara i postawa nagle znacznie się umocniły. Dlaczego użył słowa „szczegóły”? Skąd się ono wzięło? To Ja wspomniałem kiedyś o szczegółach dzieła Bożego. Do czego odnoszą się te szczegóły? Są to rezultaty działania Boga w ludziach, które człowiek jest w stanie dostrzec i zrozumieć, i nie są one ani nadprzyrodzone, ani niejasne. Są czymś, co możesz poczuć. Ukazują się wtedy, gdy Bóg wykonał nad tobą wiele pracy, wypowiedział do ciebie wiele słów, włożył w to wiele żmudnego wysiłku, i w ten sposób zmienił twój sposób istnienia, twoje poglądy na sprawy, postawę, jaką przyjmujesz, robiąc różne rzeczy, twój stosunek do Boga, a także inne aspekty twojej osobowości. Oznacza to, że są to owoce i korzyści płynące z dzieła Bożego – to właśnie oznaczają owe „szczegóły”. Ten antychryst zaś również nazywał to, co robił, „szczegółami”. Pomijając na razie naturę tych rzeczy, co można zrozumieć po przeanalizowaniu samego tylko tego wyrażenia? Bóg działa w ludziach i mówi, że ludzie ujrzą szczegóły dzieła, którego On w nich dokonuje, lecz ten antychryst wprowadzał wszystkich w amok i robił straszny bałagan, a mimo to również nazywał to „szczegółami” – co takiego usiłował zrobić? (Chciał być równy Bogu). Racja. Dlaczego zaś używał słowa „szczegóły”? Wynikało to z jego pragnienia, aby dorównać Bogu i Go naśladować. Posługując się tym określeniem, chciał powiedzieć: „Bóg działa w szczegółach, a to, ku czemu prowadzę tę grupę ludzi, również przejawia się w szczegółach”. Słowo „szczegóły” jest zestawione z frazą „dzieło Boże”; lecz w rzeczywistości antychryst ten w swoim sercu przypisywał wyniki szczególnego dzieła Ducha Świętego sobie, jak to zwykli czynić antychryści. Ilekroć nadarza się okazja, by znaleźć się w centrum uwagi, ilekroć pojawia się choćby cień szansy, antychryści za nic z niej nie zrezygnują i będą walczyć z Bogiem o ludzi. O jakiego rodzaju ludzi zaś walczą? Niektórzy spośród tych ludzi nie rozumieją prawdy, nie potrafią rozróżniać innych zgodnie z prawdozasadami, są naiwni i nieświadomi; część z nich nie dąży do prawdy, lubi podążać za tłumem i działać na oślep. Część spośród nich to wierzący od niedawna ludzie, których wiara ma wciąż wątłe podstawy – nie rozumieją oni jeszcze, na czym polega wiara w Boga i antychrystom łatwo jest ich wprowadzić w błąd. Wspomniane zachowanie antychrysta zostało powstrzymane nieco później, zresztą w samą porę. Sam fakt, że zostało powstrzymane, nie jest być może niczym nadzwyczajnym. Oznaczało to jednak, że głupoty, które wyczyniał ten antychryst, zostały nagle ujawnione. Kiedy wszyscy zaczęli o tym rozmawiać i zastanawiać się nad tymi sprawami, stwierdzili: „Zanim przyszedł ten antychryst, to chociaż czasem nie mogliśmy znaleźć właściwej drogi, jeśli chodzi o pewne profesjonalne i techniczne aspekty śpiewu, to kiedy śpiewaliśmy, czuliśmy, że możemy wziąć to sobie do serca i że jesteśmy w stanie wyśpiewać każde słowo całym naszym sercem. A kiedy on się pojawił i zaczął mówić o pewnych profesjonalnych teoriach, wszyscy poczuliśmy się wyjałowieni i wcale nie chcieliśmy już śpiewać, ponieważ nie mogliśmy rozkoszować się tym, co Bóg mówił w każdym słowie – nie czuliśmy w tym Boga”. Czyż ci ludzie nie byli w nie lada tarapatach? Gdy tylko antychryści wyciągną ręce, aby działać, skutki ich działania są takie, że ludzie nie czują już, gdzie jest Bóg i nie wiedzą, jakie postępowanie jest właściwe. Tracą po prostu orientację. Gdy ludzie nie są w stanie wyczuć obecności Boga, czy nadal mogą wypełniać swoje obowiązki? Czy nadal mogą robić różne rzeczy, zachowując lojalność wobec Boga, aby móc o Nim świadczyć? Po tym, jak ludzie zostali skażeni przez szatana, rozwinęła się u nich pewna cecha, która polega na tym, że lubią podążać za tłumem. Są jak muchy: nie muszą mieć jasno wytyczonego celu, o ile tylko jest przywódca i jeśli dołączą do nich inni ludzie skłonni wygłupiać się bez celu (ponieważ tak jest im raźniej). Kiedy działają w ten sposób, nie muszą się hamować, nie ma żadnego punktu odniesienia dla ich postępowania i nikt nie działa zgodnie z zasadami. Nie muszą się modlić ani poszukiwać, nie muszą być pobożni ani cisi. Dopóki mają głowy na karku i są w stanie oddychać, mogą postępować w ten właśnie sposób. Czy nie mniej więcej tak samo zachowują się zwierzęta? Ponieważ skażeni ludzie mają tę właśnie cechę, łatwo ich zmylić. Jeśli jednak rozumiesz prawdę i potrafisz się poznać na tych rzeczach, nie dasz się tak łatwo sprowadzić na manowce. Po tym, jak ten antychryst został zdemaskowany, wszyscy przeanalizowali jego mylące słowa oraz taktyczne chwyty, których używał, aby móc działać w ten sposób, i porównali je ze słowami Boga. Wówczas zaś zdali sobie sprawę, że ten człowiek naprawdę potrafił wprowadzać ludzi w błąd, że wprowadził zamęt i że choć to, do czego ich doprowadził, wydawało się wielce imponujące, i zdawało się, że oni sami czują przemożne dzieło Ducha Świętego, tak naprawdę wcale nie byli w stanie poczuć obecności Boga. Na pozór wyglądało to tak, jakby wszystkich ogarnął wielki zapał, a ich wiara i postawa nagle się umocniły. W rzeczywistości jednak było to tylko złudzenie, dzieło złego ducha. Pojawiły się tutaj te nadprzyrodzone okoliczności, więc Duch Święty przestał działać. Potem przez pewien czas, dzięki omawianiu prawdy, wszyscy byli w stanie rozpoznać w tym człowieku antychrysta, a ich stan stopniowo wracał do normy. Ci ludzie zostali wprowadzeni w błąd przez antychrysta i oddalili się ode Mnie. Kiedy przemawiałem, spoglądali na Mnie jak na kogoś obcego, nie chcieli odpowiadać na Moje pytania i z miejsca staliśmy się dla siebie niczym obcy. Zanim na cokolwiek się zgodzili, czekali, by to antychryst przemówił. Słuchali wszystkiego, co mówił, a cokolwiek powiedział, odzwierciedlało ich stanowisko. Tak więc oni sami nie mieli nic do powiedzenia w żadnej sprawie, ale byli gotowi się na to zgodzić. Czekali, aż on zabierze głos i byli przez niego kontrolowani. Złe duchy i antychryści tak właśnie postępują, aby wprowadzać ludzi w błąd.
Niektóre spośród niegodziwych rzeczy da się jasno wyrazić słowami i poddać szczegółowej analizie, lecz o innych można jedynie powiedzieć, że działają poprzez nie złe duchy, i nie sposób jasno wyrazić tych rzeczy słowami. Możesz się w nich rozeznać tylko bazując na swoich uczuciach lub na tych prawdach, które rozumiesz oraz na swoich doświadczeniach. Ten antychryst, o którym mówiłem, został szybko rozpoznany i niezwłocznie zajęto się jego przypadkiem, a życie kościoła wróciło do normy. Rozmawiając później o tym wydarzeniu, wszyscy wciąż jeszcze odczuwali strach, mówiąc: „Sytuacja była naprawdę niebezpieczna! Tak zwane »szczegóły« tego antychrysta wyrządziły nam tak wielką krzywdę, że omal nie doprowadził nas do zguby”. Dlatego właśnie musicie nauczyć się rozpoznawać antychrystów. Jeśli nigdy nie potraktujesz poważnie kwestii rozpoznawania antychrystów, będziesz w niebezpieczeństwie, i kto wie, kiedy lub przy jakiej okazji zostaniesz przez nich sprowadzony na manowce. Możesz nawet bezmyślnie podążać za antychrystem, nie wiedząc, co się dzieje. Nie będziesz wówczas czuł, że jest w tym coś złego, a nawet będziesz miał poczucie, że to, co ten antychryst mówi, jest słuszne. W ten sposób zostaniesz sprowadzony na manowce, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. To zaś, że zostałeś sprowadzony na manowce, dowodzi, że zdradziłeś Boga, a wtedy Bóg nie będzie miał jak cię zbawić. Niektórzy ludzie na ogół dobrze sobie radzą, ale na jakiś czas dają się omamić antychrystom, a kościół ostatecznie sprowadza ich z powrotem na właściwą drogę dzięki perswazji i omawianiu. Są jednak i tacy, którzy nie wracają na łono kościoła, bez względu na to, jak omawia się z nimi prawdę, i za wszelką cenę upierają się pójść wraz z antychrystami – czyż nie są wówczas zgubieni już na dobre? Stanowczo odmawiają nawrócenia, a Bóg już nad nimi nie pracuje. Niektórym ludziom brak rozeznania i współczują takim osobom, mówiąc: „To całkiem przyzwoity człowiek: wierzył w Boga przez wiele lat, ponosił koszty dla Niego i rezygnował z różnych rzeczy. Zwykł całkowicie lojalnie wykonywać swój obowiązek, a jego wiara w Boga była wielka. Czy nie powinniśmy dać mu jeszcze jednej szansy?”. Czy taki punkt widzenia jest właściwy? Czy jest on w zgodzie z prawdą? Ludzie widzą jedynie powierzchowność drugiego człowieka, lecz nie są w stanie dostrzec jego serca. Nie potrafią zobaczyć jasno i wyraźnie, jaką naprawdę jest osobą albo jakiego rodzaju posiada istotę. Muszą być z nim w kontakcie lub obserwować go przez pewien czas, a człowiekowi temu muszą przytrafiać się przy tym takie zdarzenia, które go zdemaskują, aby ludzie byli w stanie go przejrzeć. Ponadto, jeśli próbujesz pomóc takim ludziom z dobroci serca, lecz oni się nie nawracają bez względu na to, jak dużo z nimi rozmawiasz, nie będziesz wiedział, jaka kryje się za tym wszystkim przyczyna. W rzeczywistości bowiem Bóg już ich przejrzał i wyeliminował. Dlaczego Bóg ich wyeliminował? Najbardziej bezpośrednią przyczyną jest to, że niektórzy antychryści są w sposób oczywisty złymi duchami i można ich sklasyfikować jako antychrystów, w których działają złe duchy. Jeśli ludzie podążają za nimi przez pewien czas, ich serca pogrążają się w mroku, a oni sami stają się tak słabi, że upadają, co dowodzi, że Bóg już dawno z nich zrezygnował. Bóg ma sprawiedliwe usposobienie i nienawidzi szatana. Skoro więc ci ludzie podążają za szatanem i złymi duchami, czy Bóg może nadal uznawać ich za swoich wyznawców? Bóg jest święty i żywi wstręt do zła. Nie chce tych, którzy podążyli za złymi duchami. Nawet jeśli inni uważają ich za dobrych ludzi, On już ich nie chce. Co to znaczy, że Bóg żywi wstręt do zła? Na co wskazują słowa „wstręt do zła”? Posłuchajcie tego, co teraz powiem, a zrozumiecie. Począwszy od momentu, kiedy Bóg wybiera sobie danego człowieka, aż do chwili, gdy człowiek ten uzna, że Bóg jest prawdą, sprawiedliwością, mądrością i wszechmocą, że jest jedynym Bogiem – gdy człowiek ten zrozumie już te rzeczy i zgromadzi trochę doświadczeń, będzie miał w głębi serca podstawowe zrozumienie Bożego usposobienia, istoty Boga oraz tego, co Bóg ma i czym jest, i to właśnie podstawowe zrozumienie tych spraw stanie się jego wiarą. Będzie go również motywować do podążania za Bogiem, ponoszenia kosztów dla Niego i wykonywania obowiązku. Gdy zaś człowiek ten zdobędzie odpowiednie doświadczenie, zrozumie prawdę, a jego zrozumienie Bożego usposobienia i wiedza o Bogu zakorzeni się w jego sercu – gdy będzie już posiadał taką właśnie postawę – nie zaprze się Boga. Ale jeśli nie ma prawdziwej wiedzy o Chrystusie, realnym Bogu, i jeżeli skłonny jest czcić antychrysta i za nim podążać, to i tak jest w niebezpieczeństwie. Wciąż może bowiem odwrócić się od Chrystusa wcielonego i podążać za niegodziwym antychrystem. Byłoby to jawne zaparcie się Chrystusa i zerwanie wszelkich więzi z Bogiem. Taka postawa znaczy tyle, co: „Nie podążam już za Bogiem – podążam za szatanem. Kocham szatana i jestem gotów mu służyć; jestem gotów za nim podążać. Bez względu na to, jak mnie traktuje, jak doprowadza mnie do zguby, jak mnie depcze i deprawuje, jestem bardziej niż chętny to czynić. Bez względu na to, jak sprawiedliwy i święty jest Bóg, i bez względu na to, jak wiele prawdy wyraża, nie chcę za Nim podążać. Nie lubię prawdy. Lubię sławę, status, nagrody i korony; nawet jeśli nie jestem w stanie ich zdobyć, lubię je”. I oto tak po prostu ktoś taki podążył za osobą, która nie ma z nim nic wspólnego. Uciekł wraz z antychrystem, który sprzeciwia się Bogu. Czy Bóg wciąż będzie chciał takiego człowieka? Z pewnością nie. Czy to uzasadnione, że Bóg go nie chce? Jak najbardziej. Wiesz na podstawie doktryny, że Bóg jest Bogiem, który żywi wstręt do zła, i że jest święty. Rozumiesz tę doktrynę; ale czy wiesz, jak Bóg traktuje takich ludzi? Jeśli Bóg kimś wzgardzi, porzuci go bez wahania. Czyż nie jest tak, jak mówię? (Tak właśnie jest). Tak właśnie mają się rzeczy. Czy zatem to, że Bóg rezygnuje z kogoś takiego, oznacza, że ma okrutne serce? (Nie.) Bóg kieruje się zasadami w swoich działaniach. Jeśli wiesz, kim jest Bóg, ale nie chcesz za Nim podążać – jeśli wiesz, kim jest szatan, lecz upierasz się, by za nim podążać – to wówczas Bóg cię do niczego nie będzie zmuszał. Śmiało, podążaj sobie za szatanem już na zawsze. Nie wracaj; Bóg już z ciebie zrezygnował. Jak można rozumieć Boże usposobienie? Jest ono sprawiedliwe i święte, a poza tym zawiera się też w nim wstręt do zła. Innymi słowy, jeśli ty, jako istota stworzona, chcesz być deprawowany, to cóż innego Bóg może na to powiedzieć? On nigdy nie zmusza ludzi do robienia rzeczy, których robić nie chcą. Nigdy nie zmusza ludzi do przyjmowania prawdy. Jeśli pragniesz być deprawowany, to jest to twój osobisty wybór – ostatecznie to ty poniesiesz konsekwencje i będziesz mógł winić tylko siebie. Boże zasady postępowania z ludźmi są niezmienne, więc jeśli dobrze ci z deprawacją, to na koniec nieuchronnie czeka cię kara. Nie ma znaczenia, ile lat podążałeś za Bogiem; jeśli pragniesz być deprawowany, Bóg nie zmusi cię do okazania skruchy. To ty sam jesteś gotów podążać za szatanem, dać mu się zwieść i doprowadzić do zguby, a zatem ostatecznie to ty musisz ponieść konsekwencje. Niektórzy współczują takim ludziom i na darmo okazują życzliwość, pomagając im, lecz ci, bez względu na to, jak się ich zachęca i namawia, nie nawrócą się. O co tutaj chodzi? Fakty są takie, że Bóg nie zbawi kogoś takiego; Bóg go nie chce. Cóż zatem może na to poradzić człowiek? To właśnie jest podstawowy powód tego, że wszelkie próby pomocy są daremne. Kiedy jednak ludzie nie rozumieją jasno jakiejś sytuacji, winni robić to, co mają robić, i wykonywać obowiązki i zobowiązania, jakie na nich spoczywają. Jeśli zaś chodzi o to, jakie rezultaty przyniesie wykonywanie tych zadań, to muszą zdać się na Boże przewodnictwo. Czy dzięki tym szczegółom, o których mówiłem, nie zyskaliście pewnego zrozumienia wyrażenia „Bóg jest Bogiem, który żywi wstręt do zła”? To, że Bóg nie chce tych, którzy są skażeni przez złe duchy, to jeden z aspektów tego wstrętu. A z jakiego powodu Bóg ich nie chce? Jeśli wybrałeś szatana, jakże Bóg mógłby nadal cię chcieć? Jeśli wybrałeś szatana, jakże Bóg mógłby wciąż mieć dla ciebie miłosierdzie i poruszyć twoje serce, abyś powrócił? Czy Bóg jest do tego zdolny? Jak najbardziej jest do tego zdolny, lecz woli nie dokonywać tego dzieła, ponieważ Jego usposobienie jest sprawiedliwe i ponieważ jest Bogiem, który żywi wstręt do zła.
Ostatnim razem nasze omówienie koncentrowało się na tym, że głównym przejawem niegodziwej istoty antychrystów jest ich wrogość i wstręt do wszystkich pozytywnych rzeczy i do prawd. Dzisiaj zamierzam omówić to zagadnienie z nieco innej perspektywy, tej mianowicie, że antychryści kochają wszystko to, co stanowi przeciwieństwo rzeczy pozytywnych. A cóż to jest? (Rzeczy negatywne). Tak, to negatywne rzeczy, to znaczy wszystko to, co jest sprzeczne z prawdą, zaprzecza jej i nie jest z nią zgodne. Antychryści nie lubią rzeczy pozytywnych, musi więc być coś, co lubią, prawda? A co takiego lubią? Lubią podstępy i kłamstwa, a także intrygi, spiski i taktyczne chwyty. Czy są tacy antychryści, którzy w wolnym czasie czytają Trzydzieści sześć forteli? Sądzę, że tak. A czy myślisz, że i Ja czytuję Trzydzieści sześć forteli? Nie czytuję. Nie zgłębiam tej księgi. Po co w ogóle ją czytać? Jej lektura przyprawia o mdłości i ból brzucha. Jak czujecie się po przeczytaniu Trzydziestu sześciu forteli? Czy lektura ta nie sprawia, że czujecie jeszcze większe obrzydzenie do nikczemnej ludzkości? Czy doświadczacie tego uczucia? Im więcej czytacie, tym większe czujecie obrzydzenie. Czujecie, że autor jest na wskroś złym człowiekiem! Czy rzeczywiście warto być zmuszonym stosować fortele w każdej drobnej sprawie, zadawać sobie tyle trudu, nie móc spać w nocy ani jeść za dnia i łamać sobie głowę, aby wymyślić, w jaki sposób walczyć? Niektórzy antychryści mogą w wolnym czasie studiować Trzydzieści sześć forteli i wysilać swój rozum, przeciwstawiając go rozumowi innych ludzi i Boga. Lubią kłamstwa, podstępy, spiski, intrygi, a także rozmaite taktyki i strategie – ale czy lubią Bożą prawość i sprawiedliwość? Co jest przeciwieństwem prawości i sprawiedliwości? (Ohyda i niegodziwość). Ohyda i niegodziwość. Lubią więc rzeczy ohydne, wszystko to, co jest nikczemne i nieprawe, wszystko, co jest niesprawiedliwe i niewłaściwe. Na przykład, ludzkie dążenie do prawdy to jak najbardziej słuszna sprawa. A jak określają je antychryści? Mówią: „Ci, którzy dążą do prawdy, są głupcami! Co warte jest życie, jeśli człowiek nie żyje tak, jak sam chce? Ludzie muszą żyć dla samych siebie, a jeśli chodzi o tych, którzy żyją dla prawdy i sprawiedliwości, to wszyscy oni są głupcami!”. Taki właśnie jest ich punkt widzenia. Czy są zatem zdolni do czynienia sprawiedliwych rzeczy? Nie są. Czy potrafią powstać i głośno przemówić, gdy w kościele dzieje się coś, co zaburza i zakłóca jego pracę? Nie tylko nie reagują, lecz także w duchu są rozbawieni i czerpią radość z takiego nieszczęścia – to oni są złym nasieniem. Nigdy nie martwią się o sprawy związane z dziełem domu Bożego, ani też nigdy nie robią niczego, aby chronić wybrańców Bożych. Ci, którzy w duchu czują się rozbawieni i robią sobie żarty z domu Bożego, gdy widzą, jak niedobrzy ludzie czynią zło i jak źli ludzie tyranizują kościół – cóż to są za ludzie? To niegodziwcy. Jakiego rodzaju ludźmi są zaś przywódcy, którzy są w stanie chronić tych złych ludzi? To antychryści. Antychryści nie dopuszczą do tego, by ucierpiały ich własne interesy, ale nawet nie mrugną okiem, gdy doznają uszczerbku interesy kościoła, i wcale się tym nie smucą. Za zamkniętymi drzwiami są wręcz zadowoleni, że oni sami nie ponieśli żadnej stratny. Taka właśnie jest niegodziwość antychrystów.
Rozmawialiśmy właśnie o tym, że antychryści czują niechęć do prawdy, że lubią to, co nieprawe i niegodziwe, dążą do realizacji własnych interesów i zyskania błogosławieństw, nigdy nie porzucają zamiaru i pragnienia zdobycia błogosławieństw i zawsze próbują dobijać targu z Bogiem. Jak zatem należy się w tym rozeznać i to zaklasyfikować? Gdybyśmy mieli nazwać to przedkładaniem zysku ponad wszystko inne, byłoby to zbyt łagodne określenie. Przypomina to sytuację, w której Paweł przyznawał, że w jego ciele tkwi cierń i że powinien pracować, aby odpokutować za swoje grzechy, ale ostatecznie i tak nadal pragnął zyskać koronę sprawiedliwości. Jaka jest natura takiego postępowania? (Podstępna). Jest to pewien rodzaj podstępnego usposobienia. Ale jaką naturę ma takie postępowanie? (To targowanie się z Bogiem). Owszem, taka właśnie jest jego natura. Paweł szukał zysku we wszystkim, co robił, traktując to wszystko jako pewną transakcję. Pośród niewierzących funkcjonuje takie powiedzenie: „Nie ma nic za darmo”. Antychryści również hołdują temu sposobowi myślenia: „Jeśli będę dla ciebie pracował, co dasz mi w zamian? Jakie korzyści będę mógł uzyskać?”. Jak można by zwięźle określić naturę takiego postępowania? Jest to kierowanie się chęcią zysku, przedkładanie zysku ponad wszystko inne oraz bycie samolubnym i podłym. Taka właśnie jest naturoistota antychrystów. Wierzą w Boga wyłącznie w celu osiągnięcia zysku i zdobycia błogosławieństw. Nawet jeśli znoszą trochę cierpienia lub płacą pewną cenę, wszystko to ma na celu dobicie targu z Bogiem. Ich zamiar i pragnienie zyskania błogosławieństw i nagród jest przemożne, a oni mocno przy nim obstają. Nie przyjmują żadnej spośród wielu wyrażonych przez Boga prawd, w głębi serca zawsze myślą, że w wierze w Boga chodzi wyłącznie o zyskanie błogosławieństw i zapewnienie sobie dobrego przeznaczenia, że to właśnie jest najważniejsza zasada i nic nie jest w stanie jej przewyższyć. Uważają, że ludzie nie powinni wierzyć w Boga, chyba że w celu zyskania błogosławieństw, i że gdyby nie chodziło o błogosławieństwa, wiara w Boga nie miałaby żadnego znaczenia ani wartości; że straciłaby swoje znaczenie i wartość. Czy te idee zostały zaszczepione antychrystom przez kogoś innego? Czy są skutkiem czyjejś edukacji lub wpływu? Nie, ich istnienie determinuje wrodzona naturoistota antychrystów, której nikt nie jest w stanie zmienić. Mimo że Bóg wcielony wypowiada dziś tak wiele słów, antychryści nie przyjmują żadnego z nich, a zamiast tego opierają się im i potępiają je. Natura ich niechęci i nienawiści do prawdy nigdy się nie zmieni. Jeśli zaś antychryści nie są w stanie się zmienić, cóż to oznacza? Oznacza to, że ich natura jest niegodziwa. Nie jest to kwestia tego, czy się dąży do prawdy, czy nie. Jest to niegodziwe usposobienie, jest to bezczelny protest przeciwko Bogu i sprzeciwianie się Mu. To właśnie jest naturoistota antychrystów; to jest ich prawdziwe oblicze. Skoro antychryści są w stanie bezczelnie protestować przeciwko Bogu i Mu się sprzeciwiać, jakie jest ich usposobienie? Jest ono niegodziwe. Dlaczego mówię, że jest niegodziwe? Antychryści ośmielają się sprzeciwiać Bogu i protestować przeciwko Niemu w celu zyskania błogosławieństw, sławy, zysku i statusu. Dlaczego ośmielają się to robić? W głębi ich serc istnieje pewna siła, niegodziwe usposobienie, które nimi kieruje, więc są w stanie działać bez skrupułów, wykłócać się z Bogiem i protestować przeciwko Niemu. Zanim jeszcze Bóg powie, że nie da im korony, zanim Bóg pozbawi ich przeznaczonego miejsca, ich niegodziwe usposobienie eksploduje w ich sercach i mówią: „Jeśli nie dasz mi korony i przeznaczenia, pójdę do trzeciego nieba i będę się z Tobą spierał!”. Gdyby nie ich niegodziwe usposobienie, gdzież znaleźliby taką energię? Czy większość ludzi jest w stanie taką energię z siebie wykrzesać? Dlaczego antychryści nie wierzą, że słowa Boże są prawdą? Dlaczego uparcie trzymają się swojego pragnienia błogosławieństw? Czyż po raz kolejny nie dochodzi tutaj do głosu ich niegodziwość? (Owszem). Te właśnie błogosławieństwa, którymi Bóg obiecuje obdarzyć ludzi, stały się celem ambicji i pragnień antychrystów. Są zdecydowani je zdobyć, ale nie chcą podążać drogą Boga i nie miłują prawdy. Zamiast tego dążą do zyskania błogosławieństw, nagród i koron. Zanim jeszcze Bóg powie, że ich nimi nie obdarzy, chcą z Nim walczyć. Jaki jest ich tok rozumowania? „Jeśli nie mogę zyskać błogosławieństw i nagród, będę się z tobą spierał, będę ci się sprzeciwiał i będę mówił, że nie jesteś bogiem!”. Czyż nie grożą samemu Bogu, wygadując takie rzeczy? Czy nie próbują Go obalić? Ośmielają się nawet zaprzeczać suwerennej władzy Boga nad wszystkimi rzeczami. Jeśli działania Boga nie są zgodne z ich wolą, ośmielają się zaprzeczać, że Bóg jest Stwórcą, jedynym prawdziwym Bogiem. Czyż nie jest to szatańskie usposobienie? Czyż nie jest to niegodziwość szatana? Czy jest jakakolwiek różnica między postępowaniem antychrystów a postawą szatana wobec Boga? Te dwa podejścia można traktować zupełnie tak samo. Antychryści odmawiają uznania suwerennej władzy Boga nad wszystkimi rzeczami i chcą wyszarpać z Bożej ręki błogosławieństwa, nagrody i korony. Cóż to za usposobienie? Na jakiej podstawie chcą w ten sposób postępować i zagarniać dla siebie te rzeczy? Skąd biorą tyle energii? Możemy już teraz pokrótce podać powód tego wszystkiego: taka jest właśnie niegodziwość antychrystów. Antychryści nie miłują prawdy, a mimo to chcą zyskać błogosławieństwa i korony oraz wyszarpać te nagrody z Bożej ręki. Czy nie jest to igranie ze śmiercią? Czy oni zdają sobie sprawę z tego, że się o nią proszą? (Nie zdają sobie z tego sprawy). Być może mają też nikłe poczucie, że zyskanie nagród nie jest w ich przypadku możliwe, więc najpierw stwierdzają coś w rodzaju: „Jeśli nie będę mógł zyskać błogosławieństw, pójdę do trzeciego nieba i będę spierać się z bogiem!”. Przewidują już bowiem, że zyskanie błogosławieństw nie będzie w ich przypadku możliwe. Przecież szatan protestował przeciwko Bogu między niebem a ziemią przez wiele lat i czym Bóg go obdarzył? Bóg powiedział mu jedynie: „Kiedy to dzieło zostanie ukończone, wtrącę cię do bezdennej otchłani, gdzie twoje miejsce!”. To właśnie jest jedyna Boża „obietnica” dana szatanowi. Czyż to nie wynaturzenie, że mimo to wciąż pragnie on nagród? To właśnie jest niegodziwość. Immanentna istota antychrystów jest wroga Bogu i nawet sami antychryści nie wiedzą, dlaczego tak jest. Ich serca koncentrują się wyłącznie na zyskaniu błogosławieństw i koron. Ilekroć zaś cokolwiek dotyczy prawdy lub Boga, w ich wnętrzu rodzi się opór i gniew. To właśnie jest niegodziwość. Normalni ludzie prawdopodobnie nie są w stanie zrozumieć uczuć wzbierających we wnętrzu antychrystów; samym antychrystom dosyć trudno jest je zresztą pojąć. Mają oni tak wybujałe ambicje, noszą w swoim wnętrzu taki ogrom niegodziwej energii i tak przemożne pragnienie błogosławieństw. Można powiedzieć, że to usilne pragnienie trawi ich jak ogień. Tymczasem dom Boży nieustannie omawia prawdę, a słuchanie tego musi być dla nich bardzo bolesne i trudne. Robią sobie krzywdę i bardzo wiele udają, aby to jakoś znieść. Czyż nie jest to pewien rodzaj niegodziwej energii? Gdyby zwykli ludzie nie miłowali prawdy, życie kościoła byłoby dla nich zupełnie nieciekawe, a nawet czuliby do niego odrazę. Czytanie słów Bożych i omawianie prawdy byłoby dla nich cierpieniem, a nie przyjemnością. Jak zatem antychryści mogą to znosić? Mogą, bo ich pragnienie błogosławieństw jest tak ogromne, że zmusza ich do tego, by robili sobie krzywdę i, choć niechętnie, jakoś to wytrzymywali. Co więcej, wkradają się oni do domu Bożego, aby pełnić rolę sługusów szatana, i oddają się zakłócaniu i zaburzaniu pracy kościoła. Wierzą, że taka jest ich misja, i dopóki nie wykonają swojego zadania, polegającego na przeciwstawianiu się Bogu, czują się nieswojo i mają poczucie, że zawiedli szatana. To natura antychrystów decyduje o tym, że tak właśnie jest.
Antychrystów ewidentnie pociąga status, o czym wszyscy wiedzą. Do jakiego stopnia zatem go lubią? Jakie są tego przejawy? Przede wszystkim skwapliwie wykorzystują każdą okazję, by wspiąć się po szczeblach kariery, czy to poprzez przymilanie się lub stosowanie podstępnych metod, czy też poprzez robienie rozmaitych dobrych rzeczy po to, by pozyskać sobie ludzkie serca. W każdym razie, ilekroć tylko pojawia się okazja wspiąć się wyżej, antychryści ją wykorzystują. Gdy zaś osiągną już odpowiedni status, cenią go sobie jeszcze bardziej niż przedtem. Kiedy normalni ludzie osiągają pewien status, mają poczucie wstydu i starają się nieco hamować. Poza tym stanowisko przywódcy lub pracownika w domu Bożym to pewien obowiązek. To nie jest określony status czy oficjalny tytuł, tylko obowiązek. Czasami ci normalni ludzie mogą ujawnić nieco ze swych skażonych skłonności poprzez popisywanie się, myśląc, że zajmują teraz oficjalne stanowisko. Normalni ludzie uważają, że takie zachowanie od czasu do czasu jest do pewnego stopnia akceptowalne, ale jeśli będą tak postępować regularnie, będą czuć do siebie obrzydzenie i będą się obawiać, że ich bracia i siostry zwrócą na to uwagę. Tacy ludzie mają godność i poczucie wstydu, więc się trochę hamują. Zrozumiawszy zaś prawdę, stopniowo zaczynają przywiązywać mniejszą wagę do statusu. Jaki pozytywny wpływ będzie to miało i jakie dobre rezultaty przyniesie? Umożliwi im wykonywanie obowiązków ze spokojem ducha. Niezależnie od tego, jaką pełnią obecnie rolę, będą uważać ją za swój obowiązek. Skoro zostali wybrani na przywódców, a przywództwo jest dla człowieka brzemieniem i zarazem obowiązkiem, muszą najpierw zrozumieć, co wchodzi w zakres tego obowiązku. Kiedy nie pełnisz funkcji przywódczej, nie musisz martwić się o pewne rzeczy i tak naprawdę nie dźwigasz na swoich barkach żadnego ciężaru. Kiedy jednak przyjmujesz rolę przywódcy, musisz się dowiedzieć, jak właściwie wykonywać swoje zadania i jak wypełniać swój obowiązek zgodnie z zasadami i ustaleniami roboczymi domu Bożego. Ci, którzy dążą do prawdy, są w stanie w ten sposób robić postępy we właściwym kierunku. Jaka jest zatem różnica między antychrystami a tymi, którzy dążą do prawdy, jeśli chodzi o ich podejście do statusu? Antychryści pasjonują się swoim statusem, dążą do zyskania statusu, wielce go sobie cenią i nim zarządzają. Myślą o nim na każdym kroku. Status jest dla nich jak życiodajna krew. Jeśli inni ich nie szanują lub jeśli oni sami przypadkowo powiedzą coś niewłaściwego i inni zaczynają spoglądać na nich z góry, a antychryści tracą swoje miejsce w sercach innych ludzi, będą nieustannie martwić się o swój status i staną się niezwykle ostrożni, jeśli chodzi o to, jak postępują i co mówią. Bez względu na to, jak będziesz mówił o dążeniu do prawdy, oni nie będą w stanie tego zrozumieć. Jaka jest zatem jedyna rzecz, którą są w stanie pojąć? „Jak mogę dobrze sprawować ten »urząd« i zachowywać się jak urzędnik?”. Istnieją pewne konkretne tego przejawy. Na przykład, gdy przywódca kościoła robi zdjęcie grupowe, na którym jest więcej niż dwudziestu braci i sióstr, gdzie usiadłby ktoś mający swą godność i poczucie wstydu? Znalazłby sobie kącik gdzieś z boku. A gdzie zazwyczaj siadają antychryści? (Na środku). Czy to wszyscy inni chcą, aby usiedli na środku, czy jest to pragnienie samych antychrystów? (Jest to pragnienie samych antychrystów). Czasami może być tak, że wszyscy inni zostawiają dla nich miejsce w samym środku, zmuszając ich tym samym do zajęcia centralnej pozycji, a wówczas antychryści w głębi serca czują się bardzo zadowoleni z siebie: „Spójrzcie tylko, jak bardzo wszyscy mnie wspierają! Muszę usiąść w samym środku. Na podstawie tego widzę, że mam swoje miejsce w sercu każdego z braci i sióstr. Nie mogliby się beze mnie obejść!”. Czują się bardzo zadowoleni i szczęśliwi. Gdyby nie podobało im się to, że wszyscy zostawiają im miejsce w samym środku, po co by tam siadali? Jest oczywiste, że bardzo im się podoba, że w tej właśnie chwili zajmują centralne miejsce, a także rozkoszują się uczuciem, które to w nich wywołuje. To uczucie, jakie towarzyszy tej chwili, jest im naprawdę potrzebne i bardzo je sobie cenią, dlatego nie odmawiają zajęcia miejsca w samym środku. Taki przywódca zasiada więc pośrodku, otoczony dziesiątkami innych osób, i siedzi nawet na specjalnej poduszce, aby jeszcze bardziej się wyróżnić. Myśli sobie: „Nie jest dobrze, jeśli nie odstaję wzrostem od innych. Jak mógłbym w ten sposób wyróżniać się jako przywódca? Muszę wydawać się nieco wyższy i usiąść w samym środku, a wówczas będę się rzucać w oczy. To właśnie znaczy znać swoje miejsce. Kiedy ktoś spojrzy na zdjęcie, w pierwszej kolejności zwróci uwagę na mnie. Wówczas zaś powie: »To nasz przywódca, taki a taki«. Jakże to będzie wspaniale! To zdjęcie zachowa się przez wiele lat. Jeśli ludzie nie będą mogli mnie oglądać i powoli o mnie zapomną, to po co w ogóle mam być przywódcą?”. Oto jak bardzo cenią sobie swój status.
Skontaktowałem się kiedyś z kilkoma osobami z jednego z kościołów, aby dowiedzieć się czegoś o sytuacji w tej wspólnocie. Po włączeniu wideo wszyscy usiedli przed kamerą, pozostawiając miejsce pośrodku. Nie rozumiałem, dlaczego tak postąpili, i zasugerowałem, by przesunęli się bliżej środka, ponieważ kadr nie był zbyt szeroki, a oni wyglądali dość niezręcznie, gdyż widać było tylko po połowie ich twarzy. Przesunęli się więc nieco ku środkowi, pozostawiając wciąż jednak puste miejsce pośrodku. Mruknąłem do siebie: „Dlaczego nikt nie siedzi w samym środku? Jakby co najmniej był tam jakiś otaczany powszechną czcią Budda – dlaczego nikt nie odważy się tam usiąść?”. Wtem pojawił się dość otyły mężczyzna i ciężko usiadł w samym środku. Wyglądał dokładnie tak, jak otaczany powszechną czcią „Budda”: cały był okrąglutki i pulchniutki. Okazało się, że miejsce pośrodku zarezerwowane było właśnie dla niego. Czy potraficie odgadnąć, kto to był? (To był przywódca tego kościoła). Zgadza się, i to właśnie on zasiadał w samym środku. Takie miejsce to symbol statusu. Gdy ten diabeł o wyglądzie Buddy wreszcie się pojawił i usiadł, zajął to miejsce w sposób zupełnie naturalny, jakby mu się ono należało. Wszyscy byli wielce zadowoleni z tego, że mogą siedzieć po obu jego stronach, spoglądając na niego ze szczególną sympatią, jakby w pełni go „rozumieli”. Miało się wrażenie, jakby byli gromadką lizusów, mówiących: „Och, dobrze, że już jesteś. Tak długo na ciebie czekaliśmy”. Gdy przedtem do nich przemawiałem, nikt nie słuchał mnie z uwagą: wszyscy czekali na przywódcę. Najpierw musiał przybyć ten otaczany powszechną czcią „Budda”. Gdyby się nie pojawił, nie mógłbym mówić dalej. Jak mógł tam sobie siedzieć, i to tak swobodnie? Czy ma to coś wspólnego z jego zwyczajowymi preferencjami, priorytetami i dążeniami? (Tak). Jak zazwyczaj wygląda ta wspólnota? Użyjcie waszej wyobraźni i zastanówcie się nad tym. Kiedy ten przywódca organizuje zgromadzenie lub wchodzi do pokoju, w którym ludzie wykonują swoje obowiązki, jak jest przez nich traktowany? Jakby był ich przodkiem albo właśnie Buddą: szybko podsuwają mu krzesło, a najważniejsze miejsce musi być zarezerwowane właśnie dla niego. A co by się stało, gdyby nie było dla niego zarezerwowane? Na podstawie tego, co widziałem wtedy przez kamerkę, prawdopodobnie byłoby niedobrze, gdyby najważniejsze miejsce nie czekało wolne właśnie na niego. Rezerwowanie go dla niego stało się bowiem pewną regułą, niepisaną zasadą. Kiedy ten „Budda” przybywa, musi natychmiast zostać posadzony na honorowym miejscu. Jeśli zaś „Buddy” nie ma, miejsce to musi pozostać wolne. To właśnie nazywa się statusem. Czy ktokolwiek z was postępuje w ten sposób i uważa status za rzecz najważniejszą? Co takiego możecie dostrzec w scenie, którą przed chwilą opisałem? Różni ludzie rozmaicie traktują status. Ci, którzy miłują prawdę, uważają swój status za pewien obowiązek, w głębi serca ceniąc sobie Boże posłannictwo. Biorą na siebie ów obowiązek, ale nie podkreślają swojego statusu. Niektórzy postrzegają status jako pewne utrudnienie. Sądzą, że jest to dodatkowe brzemię, które wywiera na nich presję i niesie z sobą pewne ograniczenia, a nawet kłopoty. Jednak ci, którzy uwielbiają status, traktują go jak piastowanie oficjalnego urzędu i zawsze cieszą się płynącymi z niego korzyściami. Nie mogą żyć bez statusu. A gdy go już osiągną, gotowi są poświęcić dla niego wszystko, w tym także swoje życie i szacunek do samych siebie – skłonni są nawet sprzedawać w zamian za niego swoje ciało. Czyż nie jest to niegodziwe? (Owszem). To właśnie zowie się niegodziwością. Czym bowiem jest status w ich oczach? Jest to droga i środek do tego, aby dopiąć swego i znaleźć się na szczycie, oraz metoda pozwalająca im odmienić swoją tożsamość, przeznaczenie i pozycję pośród ludzi. Dlatego też bardzo wysoko cenią sobie status. Gdy już go osiągną i ludzie ich słuchają, są im posłuszni, nadskakują im i we wszystkim starają im się przypodobać, to zamiast czuć się tym wszystkim zniesmaczeni, czerpią z tego ogromną przyjemność. Dokładnie tak, jak ten przywódca, który zajął miejsce w samym środku kadru: jego postawa była tak zrelaksowana i swobodna, że aż biło od niej przemożne poczucie przyjemności i zadowolenia. Czyż nie jest to niegodziwe? Jeśli komuś szczególną rozkosz sprawiają wszystkie odczucia związane z poczuciem wyższości oraz wszelkie korzyści, jakie niesie ze sobą status, i jeśli ten ktoś w sposób szczególny je sobie ceni i do nich dąży, nie chcąc z nich rezygnować, to jest na wskroś niegodziwy. Dlaczego mówię, że jest na wskroś niegodziwy? Co takiego robią wszyscy ci, którzy schlebiają, mówią miłe słowa i prawią komplementy ludziom posiadającym status? Wypowiadają fałszywe i bezwstydne słowa, słowa przyprawiające o mdłości i obrzydzenie, słowa podstępne, a czasami nawet rzeczy obraźliwe dla ucha. Powiedzmy, na przykład, że ktoś o wysokim statusie ma syna, który jest naprawdę brzydki ze swymi nazbyt ostrymi rysami twarzy i policzkami jak u małpy. Czy ci pochlebcy mówią, że jest brzydki? Co takiego mówią? (Że jest całkiem przystojny). Czy wystarczy, że powiedzą „jest całkiem przystojny”? Muszą powiedzieć coś obrzydliwego, coś w rodzaju: „Ma wypukłe czoło i szeroką, krągłą szczękę. To oblicze kogoś, kto w przyszłości będzie bogaty i będzie miał wysoki status!”. Nawet jeśli to oczywiste, że wcale tak nie jest, oni i tak mają czelność otwarcie wygadywać te kłamstwa. Gdy zaś ten oficjel to słyszy, wprost nie posiada się z dumy, uwielbia słuchać takich rzeczy – słuchanie ich sprawia mu wielką rozkosz. Jak bardzo lubi ich słuchać? Gdyby nikt nie wypowiadał przy nim tych obłudnych słów, tych pochlebstw i oszukaństw, gdyby nikt nie wypowiadał fałszywych i odrażających słów, aby go zadowolić i mu się przypodobać, życie byłoby dla niego nieciekawe. Czyż nie jest to niegodziwe? (Owszem, jest). Jest to na wskroś niegodziwe. Kiedy on sam wygaduje kłamstwa, jest to już dostatecznie odrażające, lecz on lubi także, gdy inni kłamcy krążą wokół niego niczym rój cuchnących much, i nigdy go to nie nuży. Uwielbia każdego, kto potrafi zręcznie dobierać słowa, kto potrafi mu schlebiać i się mu podlizywać, i kto mówi w odpowiednio zawoalowany sposób. Trzyma takich ludzi u swego boku i umieszcza na ważnych stanowiskach. Czy tacy przywódcy nie są w niebezpieczeństwie? Jaką to pracę są w stanie wykonać? Czyż kościół nie byłby skazany na zgubę, gdyby wpadł w ich ręce? Czy Duch Święty mógłby wtedy nadal w nim działać?
Słyszałem, że niektórzy przywódcy lubią dobrze zjeść. Gdy mieszkali kiedyś z braćmi i siostrami, którzy nie umieli gotować i nie przyrządzali smacznych posiłków, znajdowali sobie takiego gospodarza, który potrafił im nadskakiwać i się im przypochlebiać i który specjalnie dla nich codziennie przygotowywał pyszne posiłki. Każdego dnia przywódcy ci jedli więc i pili do syta, mówiąc przy tym: „Bogu niech będą dzięki, że możemy codziennie cieszyć się taką boską ucztą. Jest to zaprawdę łaska boża!”. Tacy ludzie są w niebezpieczeństwie. Nawet jeśli nie są jeszcze antychrystami, ich zachowanie już ukazało, że mają naturoistotę antychrysta i niegodziwe usposobienie oraz że kroczą obecnie ścieżką antychrysta. To, czy mogą dopiero stać się antychrystami, czy też już nimi są, zależy od tego, jaką ścieżkę wybiorą w przyszłości. Jest zupełnie oczywiste, że obecnie kroczą ścieżką antychrysta, i że istota ich usposobienia zbiega się z istotą usposobienia antychrysta, a to dlatego, że ludzie ci mają zamiłowanie do rzeczy negatywnych, a nie lubią tego, co pozytywne. Rzeczy pozytywne mają oni w pogardzie, potępiając je i odrzucając w swoich sercach. Co zatem akceptują? Dwulicowość, kłamstwa i wszystko, co wiąże się z negatywnymi rzeczami. Kiedy dokądś przybywam, niektórzy ludzie mówią: „Nie wyglądasz najlepiej. Odpocznij sobie chwilę”. Sam wiem najlepiej, czy czuję się dobrze, czy nie, i kiedy potrzebuję odpocząć. Nie musisz zgrywać mądrali i nie musisz popisywać się tym, jaki jesteś bystry. Nie akceptuję tego; uważam to za odpychające. Jakiego rodzaju ludzi lubię? Takich, którzy potrafią szybko omówić sprawę, gdy coś się wydarzy, i szczerze mówią Mi, co myślą. Rozmawiam z tobą, aby rozwiązać twoje trudności, a ty możesz nawiązać ze Mną bliższą relację. Nie troszcz się o to, by się wkradać w Moje łaski i próbować sprawić Mi przyjemność – to dla Mnie straszliwie odrażające! Tacy ludzie powinni trzymać się ode Mnie z daleka, bo uważam ich za odpychających. Zaliczam cię do uprzykrzonych much lub szkodników. Trzymaj się z daleka! Niektórzy mówią: „Czy nie potrzebujesz mieć u swego boku kogoś, kto by Ci usługiwał?”. Twoim zdaniem powinienem być traktowany stosownie do Mojej tożsamości i Mojego statusu i mieć służbę. Ja jednak tego nie potrzebuję. Nie wolno ci robić takich rzeczy, zrozumiano? Czuję do nich wstręt i obrzydzenie. Jeśli naprawdę nosisz w sercu szczerą troskę i chęć dbania o Mnie, jest mnóstwo sposobów, by robić to właściwie. Na przykład, jeśli każę ci coś zrobić, ty posłusznie wykonujesz Moje polecenie, a kiedy napotkasz trudności, możesz niezwłocznie je ze Mną omówić. Cokolwiek byś jednak robił, nie naśladuj sposobu, w jaki niewierzący zabiegają o przychylność ludzi piastujących urzędy, wypowiadając wiele ładnie brzmiących pochlebstw – Ja bowiem nie lubię ich słuchać. To oczywiste, że nie jestem wysoki, lecz ty uparcie powtarzasz: „Może nie jesteś wysoki, ale jesteś wyższy od nas”. Nie lubię tego słuchać, więc cokolwiek robisz, nie mów Mi takich rzeczy. Kierujesz takie słowa do niewłaściwej osoby. To antychryści lubią słuchać tego rodzaju słów. Pytają, na przykład, podległych im braci i sióstr: „Czy jestem gruby?”. A niektórzy mówią: „Nawet jeśli jesteś gruby, wyglądasz lepiej od nas”. „Czy w takim razie jestem szczupły?” „Nawet jeśli jesteś szczupły, wyglądasz niesamowicie. Tak czy inaczej, jesteś jak model: we wszystkim ci do twarzy”. Kiedy antychryści to słyszą, są zachwyceni i uważają cię za swojego partnera i sprzymierzeńca. Wszystkie te rzeczy, do których antychryści mają zamiłowanie, są odrażające i niegodziwe – inaczej bowiem jak moglibyśmy nazywać ich niegodziwcami? Czy antychryści kochają to, co jest częścią zwykłego człowieczeństwa, na przykład sumienie, rozum, poczucie wstydu i godność, a także umiejętność rozróżniania dobra od zła, czerni od bieli oraz tego, co słuszne, od tego, co niewłaściwe? Czy antychryści kochają ludzi mających poczucie wstydu? Czy kochają ludzi mających swoją godność? Kochają tych, którzy są bezwstydni, którzy potrafią im słodzić aż do przesady, nie okazując przy tym ani krzty samoświadomości czy zażenowania. Czyż nie brak im poczucia wstydu? Im bardziej ckliwe są twoje słowa, tym bardziej antychryści są zadowoleni. Jeśli popatrzeć na ich preferencje i podejście do różnych rzeczy, a także na ich wybory i nastawienie, oczywiste jest, że ich niegodziwość nie zna granic. Nie mówię już o tych, którzy rozumieją prawdę, ale nawet ci ludzie w społeczeństwie, którzy mają choć trochę poczucia sprawiedliwości, nisko sobie cenią tego rodzaju zachowanie. Bo widzisz, niektórzy ludzie w oficjalnych kręgach desperacko usiłują wkraść się w łaski tych, którzy sprawują urzędy. Dają ludziom na stanowiskach wszystko to, czego ci potrzebują, oddając im nawet własne żony – czyż nie brak im godności? (Owszem, brak). Co więcej, niektórzy urzędnicy wchodzą w homoseksualne związki i jacyś ludzie tej samej płci nawiązują z nimi intymne relacje. Ludzie ci robią to nawet wtedy, gdy tak naprawdę tego nie chcą. Czy i wy bylibyście w stanie robić takie rzeczy? (Nie, nie moglibyśmy). Oni jednak mogą. W ogóle nie mają kręgosłupa moralnego, nie mają ani za grosz poczucia wstydu, świadomości sumienia ani racjonalności. Właśnie dlatego robią takie rzeczy. To zaś, co przy tym wygadują, nie przeszłoby ci przez usta, nawet gdyby kazano ci mówić taki tekst w jakiejś sztuce teatralnej. Ludzie ci są bowiem jeszcze bardziej ckliwi niż wykonawcy sceniczni. Kogo mam tutaj na myśli, mówiąc o wykonawcach scenicznych? Chodzi mi o tych, którzy nie mają nic przeciwko temu, że inni widzą ich lub odwiedzają, kiedy są nadzy, i nie mrugną nawet przy tym okiem. Takich ludzi nazywa się wykonawcami scenicznymi. A zatem ci pochlebcy, ze swymi obrzydliwymi i odrażającymi słowami oraz zamiłowaniem do tego, co niegodziwe, są jeszcze gorsi od wykonawców scenicznych. Ci ostatni sprzedają jedynie swoje ciała; a co sprzedaje ta banda niegodziwców, zwanych antychrystami? Oni sprzedają swoje dusze. To banda demonów, których nie sposób zbawić. Dlatego mówienie tym ludziom prawdy jest jak rzucanie pereł przed wieprze – w ich przypadku nie ma bowiem możliwości, by pokochali prawdę. W ten właśnie sposób podchodzą do statusu, rozkoszując się poczuciem wyższości i innymi dobrymi emocjami, które się z nim wiążą. Jakie są te uczucia, które można z tego czerpać? Czy są one pozytywne, czy negatywne? Wszystkie one są czymś negatywnym. Kiedy tacy ludzie zyskują status, oczekują korzyści z tego, że inni będą im schlebiać, zaspokajać ich potrzeby i dbać o ich interesy. Chcą również cieszyć się specjalnym traktowaniem: zarówno ich jedzenie oraz zakwaterowanie, jak i wszystkie rzeczy, których używają, muszą być wyjątkowe, zaś oni sami muszą pod każdym względem różnić się od innych. Czy to twoje fizycznie istniejące ciało naprawdę różni się w jakikolwiek sposób od ciał innych ludzi? Gdy antychryści zapewnią już sobie odpowiedni status, uważają się za tak szlachetnych i niezwykłych, jakby na całej ziemi nie było już miejsca, które mogłoby ich pomieścić: muszą siedzieć na „posłaniu z róż” i patrzeć, jak ludzie składają im ofiary. Czyż tak nie jest? Powiedzcie Mi, czy są to myśli, jakie snują zazwyczaj normalni ludzie? Niezależnie od tego, czy posiadają status, czy też nie, normalni ludzie mogą żywić pewne związane z nim aspiracje i pragnienia, ale ponieważ mają poczucie wstydu, sumienie i racjonalność – a na dodatek w pewnym stopniu rozumieją już teraz prawdę – ich przywiązanie do statusu maleje i zanika. Co więcej, są w stanie przywiązywać mniejszą wagę do korzyści płynących ze statusu, a jeśli potrafią uznać dobrodziejstwa, jakie on przynosi, za mało istotne, mogą również odczuwać wstręt do tego, że inni im schlebiają i mówią im słodkie słówka, do lizusostwa i innych tego typu zachowań, i mogą mieć odpowiedni dystans do takich rzeczy, a nawet odwrócić się od nich i zupełnie z nich zrezygnować. Czy jednak antychryści potrafią zrezygnować z tych rzeczy? Nie ma mowy. Jeśli prosisz, aby to zrobili, to tak, jakbyś kazał im się rozstać z życiem. Gdyby tak nie było, dlaczego niektórzy ludzie, gdy tylko utracą swój status, mieliby mówić: „Nie będę już wierzyć w Boga, nie będę tak dalej żyć, takie życie jest nic nie warte”? Czy nie pojawia się tu pewien problem? Dlaczego status jest dla nich tak ważny? Nie potrafią prowadzić zwyczajnego, spokojnego życia. Muszą mieć odpowiedni status, muszą stać ponad szerokimi masami społeczeństwa i pławić się w czci, uwielbieniu i pochwałach ze strony innych ludzi, a także w kłamstwach, za pomocą których ludzie ci chcą im się przymilać, oszukiwać ich oraz im schlebiać. Antychryści pragną rozkoszować się tym wszystkim. Czy ludzie posiadający zwykłe człowieczeństwo skłonni są pozwalać sobie na takie rzeczy? Oczywiście, że nie: budzi to w nich niepokój. Dlaczego więc antychryści lubią rozkoszować się takimi rzeczami? Dlatego, że mają w sobie szatańskie usposobienie. Jedynie ludzie pokroju szatana dążą do takich rzeczy i mają takie żądania. Normalni ludzie mogą przez chwilę cieszyć się tymi rzeczami, ale z czasem uznają je za pozbawione znaczenia, a nawet irytujące, a potem trzymają się od nich z daleka. Niektórzy ludzie jednak uparcie nie chcą z nich zrezygnować. Dlaczego, na przykład, niektóre gwiazdy filmowe nigdy nie przechodzą na emeryturę, mimo że przybywa im lat? To dlatego, że bez tej aureoli, bez ludzi, którzy je wciąż otaczają, życie wydaje im się nudne. Czują, że bez tych rzeczy niebo nie jest już tak błękitne, że ich życie straciło kierunek, stało się bezsensowne i pozbawione wartości. Mają poczucie, że całe ich życie staje się ponure, więc muszą powrócić do branży filmowej, aby raz jeszcze doznać tego uczucia, które towarzyszy byciu gwiazdą. Antychryści mają tę samą cechę co gwiazdy filmowe: ich usposobienie i istota są równie niegodziwe. Kiedy antychryści zyskają status, obnoszą się z nim wszędzie, zaczynają zachowywać się apodyktycznie nawet we własnym domu i zmuszają do posłuszeństwa członków swej rodziny. Antychryści mają niegodziwe usposobienie i niegodziwą istotę, a status traktują ze szczególnym uwielbieniem, robiąc wszystko, co w ich mocy, by go manifestować i się z nim afiszować. Co nam to pokazuje? Czy ci ludzie mają poczucie wstydu? Nie mają. Zdobywają status i myślą, że zmieniła się ich tożsamość i że nawet ich relacja z rodzicami ulega zmianie. Czy nie mamy tu do czynienia z pewnym problemem? Toż to kompletne wynaturzenie! To, że potrafią mieć takie podejście do statusu, jest jednym z dowodów, które obnażają ich niegodziwą istotę.
Bóg jest Stwórcą. Jego tożsamość i pozycja są niezrównane. Bóg posiada władzę, mądrość i moc, a także własne usposobienie, dobytek i jestestwo. Czy ktokolwiek wie, od ilu lat Bóg dokonuje dzieła pośród ludzi i wszelkiego stworzenia? Nie jest znana dokładna liczba lat, które Bóg poświęcił na pracowanie nad całą ludzkością i zarządzanie nią. Nikt nie jest w stanie wskazać konkretnej liczby i Bóg nie informuje o tym człowieka. A gdyby szatan miał coś takiego robić, czy mówiłby o tym? Z pewnością. On chce się popisać, by wprowadzić w błąd większą liczbę ludzi, by jeszcze więcej osób wiedziało o jego zasługach. Dlaczego Bóg o tych kwestiach nie mówi? Istotę Bożą cechuje skromność i skrytość. Co można przeciwstawić takim cechom? Arogancję i popisywanie się. Bez względu na to, jak wielkiego dzieła dokonuje Bóg, mówi On ludziom tylko to, co są w stanie pojąć i zrozumieć, zadowalając się tym, że umożliwia im zdobycie wiedzy i poznanie Jego istoty poprzez dzieło, którego dokonuje. Jakie korzyści przynosi to ludziom? Jakie osiąga to rezultaty? Czy chodzi o to, że ludzie muszą wiedzieć te rzeczy, aby czcić Boga? Tak naprawdę nie o to chodzi. To, że ludzie są w stanie czcić Boga, jest pewnym obiektywnym tego rezultatem, który przychodzi z czasem. Jaka jednak pierwotna intencja przyświeca Bogu, gdy pozwala On ludziom dowiedzieć się tych rzeczy? Chodzi o to, by ludzie, zyskawszy wiedzę o tych sprawach i zrozumiawszy, jak Bóg kieruje ludzkością i w jaki sposób sprawuje nad nią suwerenną władzę i nią zarządza, byli w stanie podporządkować się suwerennej władzy Boga, nie stawiać już daremnego oporu i nie zbaczać z właściwej drogi – w ten sposób ludzie będą znacznie mniej cierpieć. Żyjąc w sposób naturalny i egzystując w zgodzie z prawami i zwyczajami, które ustanawia Bóg, oraz zgodnie z Jego wymaganiami i zasadami, które On daje, nie wpadniesz już w szpony szatana ani nie zostaniesz po raz drugi zdeprawowany i zdeptany. Zamiast tego będziesz żyć wiecznie zgodnie z ustanowionymi przez Boga zasadami – żyć na podobieństwo człowieka i jako istota stworzona – oraz uzyskasz Bożą opiekę i ochronę. Taka jest pierwotna intencja i cel dzieła Bożego. Biorąc więc pod uwagę ogrom dzieła, jakiego Bóg dokonał, czy On kiedykolwiek się nim popisywał? Czy kiedykolwiek powiedział ludziom, czego dokonał? Nigdy. Wielu ludzi nie wie, co Bóg uczynił ani jakiego rodzaju rzeczy zostały przez Niego zrobione, a jakie nie. W rzeczywistości Bóg uczynił bardzo wiele, ale nigdy nie obwieścił tego ludzkości. Bóg nie ogłasza tego rodzajowi ludzkiemu. Wszystko, czego ci trzeba, to mieć jasność co do tego, co powinieneś wiedzieć. W przyszłości ludzkość będzie mogła normalnie egzystować na ziemi i zaakceptować Boże przywództwo, a kiedy Bóg przybędzie do ludzkości, ludzie będą mogli nawiązywać normalne kontakty z Bogiem – przyjmować Go, czcić, słuchać Jego słów – i nie będą już kroczyć razem z szatanem. W ten sposób królestwo Boże pojawi się na ziemi, gdzie będzie grupa ludzi zdolnych oddawać cześć Bogu; grupa ludzi, którzy będą potrafili słuchać Jego słów i wprowadzać je w życie. W ten sposób dokona się dzieło Boże; wystarczy osiągnąć ten właśnie rezultat. A zatem, kiedy Bóg coś czyni, to jeśli tego nie rozumiesz lub nie jesteś tego świadom, Bóg ci tego nie wyjaśni. Dlaczego zaś tego nie wyjaśnia? Nie ma takiej potrzeby. Jest wiele rzeczy, których nie rozumiesz, a Bóg nie objawi ci pewnych tajemnic, abyś je poznał albo zrozumiał Jego tożsamość i istotę lub pojął Jego moc. Bóg nie dokonuje takiego dzieła. Na czym obecnie skupia się Bóg? Na tym, jak sprawić, aby ludzie zrozumieli prawdę. Kiedy zrozumiesz prawdę, poznasz Boga, zyskasz fundament dla swego życia i będziesz w stanie podporządkować się Bogu i czcić Go w przyszłości, a także będziesz w stanie rozpoznać szatana i się go wyprzeć, nie dając mu się już dłużej sprowadzać na manowce ani za nim nie podążając – wówczas zaś dzieło Boże będzie zakończone. Jeśli zaś chodzi o te tajemnice, w przyszłości ludzkość będzie miała okazję je zrozumieć; lecz tajemnice Bożych poczynań są niewiarygodnie wprost przepastne i nawet jeśli Bóg ci je objawi, nie oznacza to, że na pewno je zrozumiesz. Nawet jeśli się z nimi zetkniesz, możesz nie być w stanie ich pojąć ani zrozumieć. Dlaczego tak jest? Dlatego, że istnieje pewien dystans między istotami stworzonymi a Bogiem, między ludzkimi myślami a Bożymi ideami. Na przykład, możesz wiedzieć, że tęcza jest znakiem przymierza między Bogiem a ludzkością, ale czy wiesz, jak powstaje tęcza? Gdyby Bóg miał wyjaśnić ci tę tajemnicę, czy byś ją zrozumiał? Nie zrozumiałbyś, więc Bóg ci tego nie mówi. Gdyby to zrobił, byłoby to dla ciebie uciążliwe, ponieważ musiałbyś to studiować i analizować, co byłoby dla ciebie utrapieniem. Dlatego Bóg nie mówi zbyt wiele o tajemnicach. Ale czy człowiek, który należy do szatana, zdoła zachować milczenie, jeśli pozna owe tajemnice? W żadnym razie. Na tym zasadza się różnica między nimi pod względem istoty. Czy Bóg wyjaśnia te rozliczne rzeczy, które objawiał ludzkości przez lata, lecz których ludzie nigdy nie potrafią zrozumieć? Czy czyni rzeczy nadprzyrodzone? Nie, nie czyni. Rodzaj ludzki jest stworzony przez Boga i Bóg wie, ile ludzie są w stanie zrozumieć i do jakiego stopnia potrafią to pojąć. Rzeczy te umieszcza się wprost przed oczami ludzi, ale jeśli ludzie nie muszą koniecznie ich rozumieć, nie ma potrzeby ich oświecać ani narzucać im tych rzeczy, aby stały się dla nich ciężarem, więc Bóg nie działa w ten sposób. Dlatego właśnie Bóg działa według zasad. Jego podejście do ludzkości odznacza się troską, wyrozumiałością i miłością. Bóg chce dla ludzi jak najlepiej – wszelkie Jego czyny opierają się na tym pierwotnym zamiarze. Natomiast szatan się popisuje, narzuca ludziom różne rzeczy, nakłania ich, by oddawali mu cześć i dawali się wprowadzić w błąd, a także doprowadza ich do upadku, aż z czasem przemieniają się w żywe diabły i zmierzają ku całkowitej zagładzie. Ale jeśli wierzysz w Boga, pojmujesz i posiadłeś prawdę, możesz wyrwać się spod wpływu szatana i dostąpić zbawienia – nie będzie ci grozić wynik w postaci zgładzenia. Szatan nie może znieść, gdy ludziom dobrze się wiedzie, i nie dba o to, czy będą oni żyć, czy umrą. Jego obchodzi tylko on sam, jego zysk i przyjemność, jest wyzuty z miłości, łaski, tolerancji i nie przebacza. Szatan nie jest do tego wszystkiego zdolny, tylko Bogu można przypisać te pozytywne atrybuty. Bóg napracował się nad ludźmi, ale czy kiedykolwiek o tym opowiadał? Czy to wyjaśniał? Czy oznajmiał to? Nie, nic z tych rzeczy. Choćby ludzie kompletnie Go nie rozumieli, Bóg takich rzeczy nie wyjaśnia. Z punktu widzenia Boga, bez względu na to, czy masz sześćdziesiąt czy osiemdziesiąt lat, twoje pojmowanie Boga jest bardzo ograniczone, a sądząc na podstawie tego, jak mało wiesz, jesteś wciąż jeszcze dzieckiem. Bóg nie ma ci tego za złe; wciąż jesteś niedojrzałym dzieckiem. Nie ma znaczenia, że niektórzy ludzie przeżyli wiele lat, a ich ciało wykazuje oznaki sędziwego wieku: ich rozumienie Boga jest nadal bardzo dziecinne i powierzchowne. Bóg nie ma ci tego za złe – jeśli czegoś nie rozumiesz, to nie rozumiesz, i już. Taki jest twój potencjał i takie masz możliwości, nie da się tego zmienić. Bóg niczego na tobie nie będzie wymuszał. Bóg wymaga, by ludzie nieśli o Nim świadectwo, ale czy On sam składał o sobie świadectwo? (Nie). Z drugiej strony szatan obawia się, że ludzie nie dowiedzą się o choćby najdrobniejszym jego uczynku. Tacy właśnie są antychryści: chwalą się przed wszystkimi każdą drobnostką, jaką robią. Kiedy się ich słucha, wydaje się, że świadczą o Bogu – ale jeśli posłuchać uważniej, okazuje się, że nie świadczą o Bogu, lecz popisują się, chwalą się. Intencją i istotą tego, co mówią, jest rywalizacja z Bogiem o Jego wybrańców oraz o status. Bóg jest skromny i ukryty, a szatan się afiszuje. Czy jest jakaś różnica? Afiszowanie się kontra pokora i ukrycie: które z nich są pozytywne? (Pokora i ukrycie). Czy szatana można nazwać pokornym? (Nie). Dlaczego? Sądząc po jego niegodziwej naturoistocie, jest bezwartościowym śmieciem; to by było nienormalne, gdyby szatan się nie afiszował. Jak można nazwać szatana „skromnym”? „Skromność” odnosi się do Boga. Tożsamość, istota i usposobienie Boga są wzniosłe i czcigodne, ale On nigdy się nie popisuje. Bóg jest skromny i ukryty, by ludzie nie widzieli, czego dokonał, ale kiedy tak działa niespostrzeżenie, ludzkość jest nieustannie zaopatrywana, pielęgnowana i prowadzona – a to wszystko za sprawą Boga. Czyż to nie skrytość i skromność sprawiają, że Bóg nigdy tych rzeczy nie obwieszcza, nigdy o nich nie wspomina? Bóg jest skromny właśnie dlatego, że jest w stanie robić te rzeczy, ale nigdy o nich nie wspomina, nie obwieszcza ich ani nie dyskutuje o nich z ludźmi. Jakie masz prawo mówić o skromności, skoro nie jesteś zdolny do takich rzeczy? Nie zrobiłeś żadnej z nich, ale uparcie przypisujesz sobie zasługi – to się nazywa bezwstydność. Prowadząc ludzkość, Bóg wykonuje wielkie dzieło i panuje nad całym wszechświatem. Jego autorytet i władza są olbrzymie, nigdy jednak nie powiedział: „Moja moc jest niezwykła”. Pozostaje ukryty pośród wszystkich rzeczy, przewodzi wszystkim, odżywia i zaopatruje całą ludzkość, pozwalając jej trwać z pokolenia na pokolenie. Weźmy na przykład powietrze i światło słońca lub wszystkie materialne rzeczy niezbędne do ludzkiej egzystencji na ziemi – wszystkie nieustannie napływają. Nie ma żadnych wątpliwości, że Bóg zaopatruje człowieka. Gdyby szatan zrobił coś dobrego, czy uczyniłby to bez rozgłosu i pozostał niedocenionym bohaterem? Nigdy. Podobnie w kościele są antychryści, którzy wcześniej podejmowali się niebezpiecznej pracy, porzucali różne rzeczy i znosili cierpienie, może nawet trafili do więzienia; są też tacy, którzy kiedyś w jakimś aspekcie przyczynili się do dzieła domu Bożego. Nigdy o tym nie zapominają, myślą, że zasługują na dożywotnie uznanie i że te rzeczy stanowią ich kapitał na całe życie – to tylko pokazuje, jak mali są ludzie! Ludzie doprawdy są mali, a szatan jest bezwstydny.
Powiedzcie Mi, gdyby antychryści mieli status równy Bogu, co musieliby jeść i nosić? Musieliby jeść najlepsze potrawy i nosić ubrania najlepszych marek, nieprawdaż? Jeśli zatem chodzi o ich wymagania dotyczące rzeczy materialnych, powiedzcie Mi, czy nie mają oni pewnych konkretnych oczekiwań? Kiedy dokądś się udają, muszą lecieć samolotem. Kiedy zaś przybywają na miejsce, to czy mogą gościć w domach zwykłych braci i sióstr? Nawet jeśli byłoby to możliwe, ci antychryści nie będą u nich mieszkać: muszą zatrzymać się w luksusowym hotelu. Czyż antychryści nie są wybredni, jeśli chodzi o to, czego się domagają? Jeżeli zaś mowa o zaszczytach, przyjemnościach i próżności, jaką przyniósłby im status, to czy potrafią z tych rzeczy zrezygnować? O ile tylko mają odpowiednie warunki i możliwości, o tyle chwytają te rzeczy garściami i z nich korzystają. Jakie są ich zasady? Dopóki mają status, dopóty są w stanie położyć łapę na pieniądzach i nosić markowe ubrania i dodatki. Nie chcą nosić zwykłych ubrań: muszą nosić odzież znanych marek. Ich krawaty, garnitury, koszule, spinki do mankietów, złote naszyjniki i paski – wszystko jest markowe. Nie jest to dobry znak, a czyż bracia i siostry nie cierpią z tego powodu? Pieniądze, pochodzące ze składanych przez nich ofiar, wydawane są przez tych antychrystów na markowe towary. Czyż to, co antychryści uczynili, nie jest wielkim złem? Czy powodem tego nie jest ich niegodziwość? Oto, jakiego rodzaju rzeczy są w stanie uczynić. Był kiedyś pewien człowiek, który ubierał się skromnie, gdy po raz pierwszy objął stanowisko przywódcze, mając tylko trzy do pięciu zestawów ubrań, które nie były markowe ani z górnej półki. Spędziwszy kilka lat na przywódczym stanowisku został zastąpiony, ponieważ nie wykonywał żadnej rzeczywistej pracy. Kiedy odchodził, zabrał ze sobą mnóstwo rzeczy: markowe ubrania, torby i najrozmaitsze ładne drobiazgi. Na swoim przywódczym stanowisku nie zarabiał żadnych pieniędzy, więc skąd wzięły się te rzeczy? Były pokłosiem jego statusu. Gdyby nie zgadzał się na to, by inni kupowali te rzeczy dla niego, czy bracia i siostry i tak upieraliby się przy tym, aby mu je kupować? Czy mogłoby tak być? Gdyby nie chciał tych rzeczy, bracia i siostry by mu ich nie kupili. W czym tkwi tutaj problem? W swej chciwości ten człowiek siłą zagarnął te dobra. Z jednej strony wyłudzał je od braci i sióstr, a z drugiej sam również je kupował. Co więcej, pozwalał, by bracia i siostry nabywali te rzeczy dla niego, a jeśli ktoś odmawiał, dręczył go i uprzykrzał mu życie. Wszystkie te powody wchodzą tutaj w grę. Na koniec zebrał „obfite żniwo” i stał się bogaty. Czy zazdrościcie takiemu przywódcy? Gdybyście mieli taką okazję, czy też bylibyście w stanie tak się wzbogacić? Pozwól, że ci powiem: nie jest zbyt dobrze bogacić się w ten sposób – ma to swoje konsekwencje! Niektórzy ludzie, zostając przywódcami, boją się, że przytrafi im się właśnie coś takiego. Myślą, że pokusy będą zbyt wielkie, że trudno będzie ich uniknąć lub sobie z nimi poradzić i że łatwo będzie im ulec. Inni jednak się tym nie przejmują i myślą sobie: „To zupełnie normalne. Któż obejmuje jakieś stanowisko, nie czerpiąc z tego takich korzyści? To po co w ogóle obejmować stanowisko? Przecież właśnie o to w tym chodzi!”. Cóż to za głos? To głos antychrystów i ludzie ci są wniebezpieczeństwie.
Ja działam już od blisko trzydziestu lat. Czy kiedykolwiek od kogoś coś wyłudziłem? Na przykład, jeśli widziałem, że ktoś nosi ładną biżuterię, czy usiłowałem ją od niego wyłudzić, wysyłając mu wiadomość w stylu: „Oddaj mi swoją biżuterię. Ona do ciebie nie pasuje. Złota i srebrna biżuteria jest dla ludzi mających wysoki status i osoby bez odpowiedniego statusu nie powinny jej nosić”? Czy kiedykolwiek tak się zdarzyło? Nie. Nawet gdy niektórzy bracia i siostry mieli trochę pieniędzy i kupowali Mi skórzaną kurtkę albo coś innego, zawsze im to zwracałem. Nie chodziło o to, że mi się ta rzecz nie podobała; po prostu takich rzeczy nie potrzebowałem. Później się nad tym zastanawiałem: „Jak powinienem załatwiać takie sprawy? Co powinienem zrobić, aby ludzie, którzy kupili mi te rzeczy, nie poczuli się urażeni?”. Zaniosłem te rzeczy do kościoła, aby bracia i siostry mogli je rozdać zgodnie z zasadami. Jeśli ktoś chciał kupić te cenne przedmioty, kościół sprzedawał je po obniżonej cenie. Nie chodziło o to, by zarobić pieniądze, tylko o to, by załatwić sprawy w sposób zadowalający dla obu stron. Nikt nie powinien dostawać takich rzeczy za darmo, ponieważ nie były one pierwotnie przeznaczone dla ciebie. Rzeczy tych nie było wiele i nie wystarczyłoby ich dla wszystkich, a nie pasowało komukolwiek ich dawać za darmo. Dlatego też jedyną opcją było, aby ci, którzy mieli pieniądze i chcieli te rzeczy zakupić, mogli to zrobić. Z pewnością były one tańsze niż to, co można kupić na rynku, więc była to uprzejmość ze strony domu Bożego. Ja zaś miałem prawo postąpić w ten sposób, a to dlatego, że kiedy coś dostawałem, ta rzecz stawała się Moja i miałem prawo postąpić z nią tak, jak uważałem za stosowne. Nie miało to już nic wspólnego z osobą, która daną rzecz kupiła. Załatwiając sprawy w ten sposób, zadbałem już o poczucie dumy tej osoby. Nie powinno być żadnych zastrzeżeń, ponieważ takie podejście było jak najbardziej właściwe. Wielu braci i sióstr kupowało Mi różne rzeczy. Nie poleciłem im, a by mi je kupowali, a tym bardziej nie żądałem, aby to robili. Robili to ze szczerego serca i Ja to doceniałem, ale było wiele rzeczy, których nie mogłem przyjąć, ponieważ ich nie potrzebowałem. To jest kwestia praktyczna. Czy to, co powiedziałem, jest właściwe? (Tak). Czy sposób, w jaki załatwiłem tę sprawę, również był właściwy? (Tak). Byli też tacy bracia i siostry, którzy wiedzieli, że jestem wrażliwy na zimno i nie jadam zimnych potraw, więc kupili Mi lekarstwo na „zimny żołądek”. Jednak po zażyciu tych leków nie czułem się zbyt dobrze: Mój organizm źle znosi takie eksperymenty, więc jest wiele leków, które muszę stosować bardzo ostrożnie. Musicie to zrozumieć. Niektórzy bracia i siostry kupili Mi również suplementy zdrowotne, takie jak żeń-szeń górski, żeń-szeń czerwony i innego rodzaju środki wzmacniające. Ja jednak nie mogłem przyjmować żadnego z nich. Dlaczego? Ponieważ mi nie służyły. Nie chodziło o to, że patrzyłem z góry na to, co kupowali Mi bracia i siostry lub na to, gdzie te rzeczy kupowano: po prostu nie mogłem ich stosować, gdyż nie byłem w stanie. Nie wszystko, co dobre, będzie służyć każdemu. Na świecie jest wiele dobrych rzeczy, ale jeśli bierzesz coś dobrego, a to wywołuje jakąś reakcję alergiczną lub inne niepożądane skutki, to nie jest to dobre dla ciebie. Jak więc należy załatwić tę sprawę? Najlepiej pozwolić przyjmować te środki tym, którym one służą. Dlatego też – pozwólcie, że wam to powiem – bez względu na to, kto zamierza wydawać pieniądze, aby Mi coś kupić, zapamiętajcie sobie moje słowa: nie róbcie tego. Jeśli będę czegoś potrzebował, sam wam o tym powiem i nie będę się krygował. Zrozumiano? Ale kiedy przynosicie Mi te rzeczy, a Ja mówię, że ich nie potrzebuję lub że nie są dla Mnie odpowiednie, to również nie jestem dla was zbyt uprzejmy. Nie ma w tym jednak fałszu ani hipokryzji. Wszystko, co mówię, jest rzeczywiste; wszystko to prawda. Proszę was, nie czytajcie między wierszami, gdy coś do was mówię. Kiedy mówię, że czegoś nie potrzebuję, to znaczy, że tego nie potrzebuję. Kiedy mówię, że nie mogę czegoś używać, to znaczy, że nie mogę tego używać. Cokolwiek robicie, nie traćcie czasu na myślenie o kupowaniu różnych rzeczy i nie wydawajcie niepotrzebnie pieniędzy. Nie myślcie, że Bóg powinien dostawać wszystko, co najlepsze – a czy chociaż wiesz, czy potrzebuję tych rzeczy, czy nie? Jeśli ich nie potrzebuję, to czy nie kupiłeś ich na próżno? Jeśli już naprawdę chciałeś coś dla Mnie kupić, to pozwól, że ci powiem: niczego Mi nie kupuj. Jeśli mówisz, że kupiłeś to dla Mnie, abym podzielił się tym ze wszystkimi, to w porządku, mogę to przekazać dalej. Jeśli chodzi o to, jak traktuję takie rzeczy i jak traktuję dobra materialne, jakie niesie z sobą status i pozycja, to Moje podejście jest właśnie takie. Czy antychryści traktują te sprawy w ten sam sposób? (Nie). Po pierwsze, z pewnością nie odmawiają przyjęcia czegokolwiek – im więcej dostają, tym lepiej. Bez względu na to, kto przysyła im prezenty i co to są za podarki, antychryści zawsze je przyjmują. Po drugie, bez wątpienia wyłudzają pewne rzeczy od ludzi, a po trzecie przywłaszczają sobie pewne rzeczy. Do tego właśnie dążą i tego pragną; to jest to, co przynosi im status, który starają się zyskać.
Jeśli chodzi o niegodziwą istotę antychrystów, to czy w oparciu zarówno o nasze dzisiejsze omówienie, jak i rozmowę, którą odbyliśmy ostatnim razem, potraficie sformułować jedno zdanie podsumowania, które obnaża tę niegodziwą istotę? Najważniejszą cechą tkwiącej w antychrystach niegodziwości jest to, że potępiają oni wszystko, co pozytywne, wszystko, co sprawiedliwe i zgodne z prawdą, a także wszystko, co pośród rodzaju ludzkiego uważane jest za piękne. Antychryści nienawidzą tych rzeczy i czują do nich niechęć. I odwrotnie: wszystko, co negatywne, wszystko, co potępiają i czym gardzą ludzie mający sumienie i rozum oraz poczucie sprawiedliwości, jest dokładnie tym, czym rozkoszują się antychryści. To właśnie są rzeczy, do których dążą i które sobie cenią. Jest jeszcze jedno zdanie, którym można by to podsumować: antychryści nienawidzą wszystkich pozytywnych rzeczy pochodzących od Boga i nienawidzą tego, co Bóg kocha, zamiast tego kochając dokładnie te rzeczy, którymi Bóg gardzi i które potępia. Na tym właśnie polega niegodziwość antychrystów. Jaka jest jej najważniejsza cecha? Jest nią to, że mają oni szczególne zamiłowanie do wszystkiego, co szpetne i negatywne, okazując zarazem wrogość i pogardę wobec wszystkiego, co piękne, pozytywne i zgodne z prawdą. Tym właśnie jest niegodziwość. Rozumiecie to, prawda? Dzisiejsze omówienie dotyczyło tematu, który brzmi: „co kochają antychryści”. Podaliśmy również kilka przykładów, spośród których część była wprawdzie bardziej typowa od pozostałych, ale można je wszystkie wykorzystać jako dowody pozwalające objaśnić niegodziwą naturoistotę antychrystów. To, co musicie teraz zrobić, to zastanowić się i omówić to, które niegodziwe lub pozytywne rzeczy dostrzegacie i rozumiecie, które negatywne rzeczy kochają antychryści i których pozytywnych rzeczy nienawidzą, i co wy sami potraficie zrozumieć, a także co dostrzegacie i czego doświadczacie. Antychryści dzielą ze zwykłymi skażonymi ludźmi pewne problemy związane z usposobieniem i istotą, a chociaż stopień nasilenia tych wspólnych dla nich problemów może się różnić, istota ich usposobienia jest taka sama. Różnić mogą się również ścieżki, którymi kroczą, i cele, do których dążą, lecz jedni i drudzy przejawiają na wiele sposobów identyczną istotę, która jest istotą zepsutego usposobienia. Dlatego też obnażanie różnych aspektów istoty antychrystów jest pomocne dla każdego skażonego człowieka. Jeśli wybrańcy Boży będą potrafili rozeznać się co do istoty antychrystów, zyskają pewność, że nie dadzą im się sprowadzić na manowce i nie będą darzyć ich czcią ani też za nimi podążać.
7 sierpnia 2019 r.