Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg III
Nasze ostatnie omówienia miały wielki wpływ na każdego z was. Teraz ludzie mogą wreszcie realnie odczuć prawdziwe istnienie Boga i to, że Bóg rzeczywiście jest bardzo blisko człowieka. Choć ludzie mogą wierzyć w Boga od wielu lat, nigdy prawdziwie nie pojęli Jego myśli oraz idei tak, jak pojmują je teraz, ani nie doświadczyli prawdziwie Jego praktycznych działań tak jak obecnie. Czy to odnośnie do wiedzy, czy odnośnie do faktycznej praktyki, większość ludzi nauczyła się czegoś nowego, przeszła na wyższy poziom zrozumienia, zdała sobie sprawę z błędów w swoich dawnych dążeniach, zdała sobie sprawę z powierzchowności swojego doświadczenia oraz z tego, że zbyt wielka część tego doświadczenia nie jest zgodna z intencjami Boga; zdała sobie również sprawę, że tym, czego człowiekowi najbardziej brakuje, jest znajomość Bożego usposobienia. Ze strony człowieka ta znajomość jest jedynie rodzajem poznania percepcyjnego; wzniesienie się na poziom racjonalnej wiedzy wymaga stopniowego jej pogłębiania i wzmacniania poprzez ludzkie doświadczenia. Zanim człowiek prawdziwie zrozumie Boga, subiektywnie może odczuwać, że w swoim sercu rzeczywiście wierzy w istnienie Boga, ale nie ma prawdziwego zrozumienia konkretnych kwestii, na przykład jakiego rodzaju Bogiem właściwie On jest, jakie są Jego intencje, jakie jest Jego usposobienie i jaki jest Jego rzeczywisty stosunek do ludzkości. W dużym stopniu osłabia to jakość ludzkiej wiary w Boga i nie pozwala jej osiągnąć czystości bądź doskonałości. Nawet jeśli stoisz twarzą w twarz ze słowem Bożym albo czujesz, że poprzez swoje doświadczenia spotkałeś Boga, wciąż nie można powiedzieć, że w pełni Go rozumiesz. Ponieważ nie znasz myśli Boga ani nie wiesz, co jest Mu miłe, a czego nienawidzi, co wprowadza Go w gniew, a co przynosi Mu radość, nie rozumiesz Go prawdziwie. Twoja wiara jest zbudowana na fundamencie niejasności i wyobraźni, bazuje na twoich subiektywnych pragnieniach. Daleko ci jeszcze do autentycznej wiary i do bycia prawdziwym wyznawcą. Objaśnienia przykładów historii biblijnych pozwoliły ludziom poznać serce Boga, to, o czym On myślał na każdym kroku realizacji swojego dzieła, dlaczego zaczął je wykonywać, jakie były Jego początkowe zamiary i Jego plan, kiedy tego dzieła dokonywał, jak doszedł do swoich idei, a także jak przygotowywał i opracowywał swój plan. Poprzez te historie możemy szczegółowo i konkretnie zrozumieć poszczególne Boże zamiary i każdą Jego rzeczywistą myśl na przestrzeni sześciu tysięcy lat Jego dzieła zarządzania, a także Jego nastawienie do ludzi w poszczególnych okresach i erach. Jeśli ludzie potrafią zrozumieć, co Bóg myślał, jakie było Jego nastawienie oraz usposobienie w poszczególnych sytuacjach, może to pomóc każdemu lepiej uświadomić sobie prawdziwość istnienia Boga i głębiej odczuć Jego praktyczność oraz autentyczność. Celem Moich opowieści nie jest to, aby ludzie zrozumieli biblijną historię, ani to, by pomóc im zaznajomić się z biblijnymi wersetami czy postaciami, a szczególnie nie to, by pomóc ludziom zrozumieć tło towarzyszące Bożym poczynaniom w Wieku Prawa. Mój cel to raczej pomóc ludziom zrozumieć Boże intencje, usposobienie Boga i każdą najmniejszą Jego cząstkę, a także zdobyć bardziej autentyczne i precyzyjne zrozumienie oraz poznanie Boga. W ten sposób ludzkie serca mogą stopniowo otworzyć się na Boga, zbliżyć się do Niego oraz lepiej zrozumieć Boga, Jego usposobienie, Jego istotę, i tym samym lepiej poznać prawdziwego Boga samego.
Wiedza na temat usposobienia Boga oraz tego, co On ma i czym jest, może mieć na ludzi pozytywny wpływ. Może im pozwolić darzyć Boga większym zaufaniem oraz osiągnąć prawdziwe podporządkowanie Bogu i bojaźń wobec Niego. Nie będą już wtedy podążać za Nim ani czcić Go na ślepo. Bóg nie pragnie głupców ani tych, którzy na oślep podążają za tłumem, lecz raczej grupy ludzi, którzy w sercu mają jasne zrozumienie oraz znajomość Bożego usposobienia i potrafią działać jako świadkowie Boga, ludzi, którzy nigdy nie opuściliby Boga – z uwagi na Jego cudowność, na to, co On ma i czym jest, oraz na Jego sprawiedliwe usposobienie. Jeśli jako wyznawca Boga nie masz jeszcze jasności w sercu lub odczuwasz niepewność albo pomieszanie w kwestii prawdziwego istnienia Boga, Jego usposobienia, tego, co On ma i czym jest, a także Jego planu zbawienia ludzkości, wówczas twoja wiara nie może zyskać Bożej pochwały. Bóg nie chce, aby tego rodzaju osoba za Nim podążała, ani nie chce, by taka osoba przed Nim stanęła. Skoro taka osoba nie rozumie Boga, nie jest w stanie oddać Bogu swojego serca, a jej serce pozostaje na Boga zamknięte, to jej wiara w Boga jest pełna nieczystości. Jej podążanie za Bogiem można jedynie określić jako ślepe. Ludzie mogą zyskać prawdziwą wiarę oraz stać się prawdziwymi wyznawcami tylko wtedy, gdy prawdziwie zrozumieją i poznają Boga, co wzbudza w nich prawdziwe podporządkowanie oraz bojaźń Bożą. Tylko w ten sposób mogą oddać Bogu swoje serce i otworzyć je przed Nim. Tego właśnie chce Bóg, bo wszystko, co czynią i myślą, może przejść Bożą próbę i może nieść świadectwo o Bogu. Wszystko, co wam przekazuję odnośnie usposobienia Boga lub tego, co On ma i czym jest, a także Jego intencji i Jego myśli we wszystkim, czego On dokonuje, z jakiejkolwiek perspektywy i pod jakimkolwiek kątem bym nie mówił, jest po to, by pomóc wam nabrać pewności w kwestii prawdziwego istnienia Boga, byście mogli prawdziwiej zrozumieć i docenić Jego miłość do ludzkości, prawdziwiej zrozumieć i docenić Bożą troskę o ludzi oraz Jego szczerą intencję, by zarządzać ludzkością i ją zbawiać.
Przegląd myśli, idei i działań Boga od stworzenia przez Niego świata
Dziś w pierwszej kolejności podsumujemy Boże myśli, idee i każde posunięcie, które wykonał od czasu, gdy stworzył rodzaj ludzki. Przyjrzymy się dziełu, jakie przeprowadził począwszy od stworzenia świata aż do oficjalnego rozpoczęcia Wieku Łaski. Odkryjemy wówczas, które z myśli oraz idei Boga są człowiekowi nieznane, i wychodząc z tego punktu objaśnimy porządek Bożego planu zarządzania, a także spróbujemy dogłębnie zrozumieć kontekst, w którym Bóg stworzył swoje dzieło zarządzania, jego źródła i proces rozwoju oraz to, jakich rezultatów oczekuje On od owego planu zarządzania – co stanowi jego trzon i cel. Aby zrozumieć te kwestie, musimy cofnąć się do odległych, cichych i spokojnych czasów, kiedy nie było jeszcze człowieka…
Bóg osobiście stwarza pierwszą żyjącą osobę
Kiedy Bóg powstał ze swego łoża, Jego pierwsza myśl była następująca: stworzyć żywą osobę, prawdziwego, żywego człowieka – kogoś, kto będzie żył u Jego boku i będzie Jego wiernym towarzyszem. Osoba ta mogłaby Go słuchać, a On mógłby się jej zwierzać i z nią rozmawiać. Wówczas po raz pierwszy Bóg zgarnął garść prochu i stworzył z niego pierwszą żywą osobę według wyobrażenia, które powstało w Jego umyśle, a następnie nadał temu żywemu stworzeniu imię – Adam. Jak poczuł się Bóg, kiedy miał już tę żywą, oddychającą osobę? Po raz pierwszy poczuł radość posiadania ukochanej osoby, towarzysza. Poczuł też po raz pierwszy odpowiedzialność bycia ojcem i troskę, która się z tym wiąże. Owa pełna życia osoba przyniosła Bogu szczęście i radość; po raz pierwszy doznał On pocieszenia. Była to pierwsza rzecz, jakiej Bóg kiedykolwiek dokonał, która nie powstała za sprawą Jego myśli czy nawet słów, lecz jako dzieło Jego własnych rąk. Kiedy tego rodzaju istota – żywa osoba – stanęła przed obliczem Boga, uformowana z ciała i krwi, zdolna do rozmowy z Nim, Bóg poczuł radość, jakiej nigdy jeszcze nie zaznał. Prawdziwie poczuł odpowiedzialność, a owa żywa istota nie tylko zapadła Mu głęboko w serce, ale także rozgrzewała je i poruszała każdym swoim najmniejszym ruchem. Kiedy ta żywa istota stanęła przed obliczem Boga, wtedy pomyślał On po raz pierwszy, że chciałby pozyskać więcej takich ludzi. Ta pierwsza myśl Boga zapoczątkowała serię wydarzeń. Dla Boga wszystkie te zdarzenia miały miejsce po raz pierwszy, ale przy tych pierwszych zdarzeniach, niezależnie od tego, co wtedy czuł – radość, odpowiedzialność, troskę – nie było nikogo, z kim mógłby te uczucia dzielić. Począwszy od tego momentu, Bóg naprawdę poczuł samotność i smutek, jakich nie doświadczył nigdy wcześniej. Poczuł, że człowiek nie jest w stanie przyjąć ani zrozumieć Jego miłości, troski i Jego zamiarów wobec ludzi, dlatego wciąż czuł w sercu smutek i ból. Choć Bóg zrobił to wszystko dla człowieka, człowiek nie był tego świadomy i tego nie rozumiał. Oprócz szczęścia, radości i pociechy, które człowiek przyniósł Bogu, przysporzył Mu wkrótce również pierwszych uczuć smutku i osamotnienia. Takie były właśnie Boże myśli i uczucia w tym czasie. Kiedy Bóg dokonywał wszystkich tych rzeczy, radość w Jego sercu przerodziła się w smutek, smutek w ból, a wszystkim tym uczuciom towarzyszył niepokój. Bóg chciał tylko sprawić, by ten człowiek, ten ród ludzki, jak najszybciej dostrzegł, co jest w Bożym sercu, i by niezwłocznie zrozumiał Jego intencje. Wówczas ludzie mogliby zacząć za Nim podążać i dostroić się do Jego woli. Nie słuchaliby już Bożego głosu, nie umiejąc odpowiedzieć; nie byliby już nieświadomi tego, jak wesprzeć Boga w Jego dziele; przede wszystkim jednak nie pozostawaliby obojętni wobec Bożych wymagań. Owe pierwsze rzeczy dokonane przez Boga są bardzo znaczące i mają ogromną wartość dla Jego planu zarządzania oraz dla ludzi w dzisiejszych czasach.
Po stworzeniu wszystkich rzeczy i rodzaju ludzkiego Bóg nie odpoczywał. Płonął z niecierpliwości, by rozpocząć prowadzenie swego dzieła zarządzania i pozyskać ludzi, których tak pokochał pośród ludzkości.
Bóg wykonuje serię bezprecedensowych dzieł przed Wiekiem Prawa i po nim
Następnie – niedługo po tym, jak Bóg stworzył istoty ludzkie – widzimy w Biblii, że przyszedł potop wód na całą ziemię. Noe został wspomniany w opisie potopu i można powiedzieć, że był pierwszą osobą, którą Bóg wezwał do wspólnej pracy przy ukończeniu Bożego zadania. Oczywiście był to też pierwszy raz, gdy Bóg powołał kogoś na ziemi do zrobienia czegoś według Jego rozkazów. Gdy Noe ukończył budowę arki, Bóg po raz pierwszy sprowadził na ziemię potop. Kiedy Bóg zniszczył ziemię potopem, po raz pierwszy od momentu stworzenia ludzkich istot przepełnił Go wstręt wobec nich; to właśnie zmusiło Boga do podjęcia bolesnej decyzji o zniszczeniu rodzaju ludzkiego potopem. Po tym, jak potop zniszczył ziemię, Bóg zawarł z ludźmi pierwsze przymierze, by im pokazać, że nigdy więcej nie zniszczy świata powodziami. Znakiem tego przymierza była tęcza. Było to pierwsze przymierze Boga z ludźmi, zatem tęcza była pierwszym znakiem przymierza danym przez Boga; tęcza jest realnie istniejącym fizycznym zjawiskiem. Sam fakt istnienia tęczy sprawia, że Bóg często odczuwa smutek na myśl o poprzednim rodzaju ludzkim, który utracił, i to zjawisko nieustannie przypomina Mu o tym, co się z nimi stało… Bóg nie zwolnił tempa – nie mógł się doczekać, by rozpocząć kolejny etap swojego zarządzania. W następnej kolejności Bóg wybrał Abrahama jako najlepszego kandydata do realizacji swojego dzieła w całym Izraelu. To również był pierwszy raz, kiedy Bóg wybrał takiego kandydata. Bóg postanowił zrealizować dzieło ocalenia rodzaju ludzkiego za pośrednictwem tej osoby, a także kontynuować swoje dzieło wśród jej potomstwa. Widzimy w Biblii, że to właśnie uczynił Bóg z Abrahamem. Wówczas Bóg uczynił Izrael pierwszą ziemią wybraną i za pośrednictwem swojego narodu wybranego, Izraelitów, rozpoczął dzieło Wieku Prawa. Znów, robiąc coś po raz pierwszy, dał Izraelitom wyraźne zasady i prawa, według których ludzkość miała postępować, oraz szczegółowo je wyjaśnił. Był to pierwszy raz, kiedy Bóg dał ludziom tak szczegółowe, znormalizowane zasady objaśniające, w jaki sposób mają składać ofiary, w jaki sposób powinni żyć, co mają robić, a czego nie robić, jakie święta i dni mają obchodzić, według jakich reguł mają postępować we wszystkim, co robią. Bóg po raz pierwszy dał ludzkości tak szczegółowe normy i zasady postępowania w życiu.
Za każdym razem, kiedy używam słów „po raz pierwszy”, odnoszę się do dzieła, jakiego Bóg nigdy wcześniej nie dokonywał. Odnoszę się do dzieła, jakie wcześniej nie istniało, i choć Bóg stworzył ludzkość oraz wszelkiego rodzaju stworzenia i istoty żywe, takiego dzieła nie prowadził nigdy wcześniej. Dzieło to w całości dotyczyło Bożego zarządzania rodzajem ludzkim; w całości odnosiło się do ludzi oraz ich zbawienia i zarządzania nimi. Po Abrahamie Bóg ponownie zrobił coś po raz pierwszy – wybrał Hioba na tego, który miał żyć według prawa i był w stanie oprzeć się pokusom szatana, jednocześnie wciąż trwając w bojaźni Bożej, wystrzegając się zła i niosąc niezłomne świadectwo o Bogu. Wtedy też po raz pierwszy Bóg pozwolił szatanowi kusić człowieka i po raz pierwszy uczynił zakład z szatanem. Na koniec Bóg po raz pierwszy pozyskał osobę zdolną trwać przy świadectwie o Nim i nieść to świadectwo w obliczu szatana – kogoś, kto był w stanie całkowicie zawstydzić szatana. Od stworzenia rodzaju ludzkiego była to pierwsza pozyskana przez Boga osoba zdolna składać o Nim świadectwo. Pozyskawszy tego człowieka, Bóg z jeszcze większym zapałem chciał kontynuować swoje zarządzanie i przeprowadzić następny etap swojego dzieła, przygotowując miejsce i ludzi, którzy mieli zostać wybrani do następnego etapu Jego dzieła.
Czy po omówieniu tych wszystkich kwestii rozumiecie prawdziwie Boże intencje? Bóg uważa tę kwestię swego zarządzania ludzkością i zbawienia ludzkości za ważniejszą od wszystkich pozostałych. Czyni te rzeczy nie tylko za pośrednictwem swojego umysłu ani też wyłącznie poprzez swoje słowa, a z pewnością nie czyni ich w sposób przypadkowy – wszystkie te rzeczy robi według planu, w konkretnym celu, zachowując określone normy, a także w zgodzie ze swoimi intencjami. Jest oczywiste, że to dzieło zbawienia ludzkości ma ogromne znaczenie zarówno dla Boga, jak i dla człowieka. Nieważne, jak trudna jest praca, jak wielkie są przeszkody, nieważne, jak słabi są ludzie czy jak głęboko zakorzeniona jest buntowniczość rodzaju ludzkiego – nic z tych rzeczy nie stanowi dla Boga trudności. Bóg nie próżnuje, podejmując żmudne wysiłki i zarządzając dziełem, które On sam chce przeprowadzić. On także wszystko aranżuje i sprawuje suwerenną władzę nad wszystkimi ludźmi, w których prowadzi swe dzieło, oraz nad całym dziełem, które pragnie ukończyć – nic z tego nie miało wcześniej miejsca. W tym czasie Bóg po raz pierwszy użył tych metod i zapłacił tak ogromną cenę za owo ważne przedsięwzięcie zarządzania ludzkością i jej zbawienia. Prowadząc swoje dzieło, Bóg stopniowo i bez osłonek wyraża i ukazuje ludzkości swój żmudny wysiłek, to, co ma i czym jest, swoją mądrość i wszechmoc, a także każdy aspekt swojego usposobienia. Ukazuje On i wyraża te sprawy tak, jak nigdy wcześniej. Zatem w całym wszechświecie oprócz ludzi, którymi Bóg zamierza zarządzać i których zamierza zbawić, nigdy nie istniały żadne stworzenia równie bliskie Bogu, które miałyby z Nim tak zażyłą relację. W Jego sercu ludzkość, którą pragnie zarządzać i którą pragnie zbawić, jest najważniejsza; ceni On tę ludzkość ponad wszystko. Mimo że zapłacił za ludzi wysoką cenę, mimo że nieustannie Go ranią i buntują się przeciwko Niemu, ani na chwilę z nich nie rezygnuje i wciąż niestrudzenie wypełnia swoje dzieło, bez skarg i ubolewań. Wie bowiem, że prędzej czy później ludzie się przebudzą w odpowiedzi na Jego wezwanie i poruszeni Jego słowami, uznają, że jest On Panem stworzenia i powrócą na Jego łono…
Wysłuchawszy dzisiaj tego wszystkiego, być może uważacie wszystko, czego Bóg dokonuje, z zupełnie zwyczajne. Wydaje się, że ludzie zawsze wyczuwali niektóre intencje Boga wobec nich na podstawie Jego słów i dzieła, jednak nieodmiennie istnieje pewien rozdźwięk między ich odczuciami i wiedzą a tym, co myśli Bóg. Dlatego uważam, że należy koniecznie rozmawiać ze wszystkimi ludźmi o tym, dlaczego Bóg stworzył rodzaj ludzki oraz co kryje się za Jego pragnieniem pozyskania rodzaju ludzkiego, z którym wiązał nadzieje. Jest niezwykle istotne, by dzielić się tym ze wszystkimi, tak aby wszyscy mieli co do tego jasność i zrozumienie w swoich sercach. Z uwagi na to, że każda myśl czy zamysł Boga, a także każdy etap oraz każdy okres Jego dzieła odnosi się do Jego dzieła zarządzania i jest z nim ściśle związany, kiedy zrozumiesz Boże myśli, zamysły i intencje Boga na każdym kroku Jego dzieła, zrozumiesz jednocześnie, jak powstał plan Jego dzieła zarządzania. To właśnie na tej podstawie możesz pogłębić swoje zrozumienie Boga. Choć to, o czym wspominałem wcześniej – wszystko, co Bóg zrobił, gdy na początku stwarzał świat – na razie wydaje się tylko „informacją”, nieistotną dla podążania za prawdą, w miarę rozwoju twojego doświadczenia nadejdzie dzień, kiedy nie będziesz już sądzić, że to tylko kilka prostych informacji albo po prostu jakaś tajemnica. W miarę upływu twojego życia, kiedy Bóg zajmie trochę miejsca w twoim sercu lub kiedy lepiej i głębiej zrozumiesz Jego intencje, wówczas prawdziwie pojmiesz znaczenie i nieodzowność tego, o czym dzisiaj mówię. Nieważne, do jakiego stopnia to zrozumieliście; nadal jest konieczne, byście pojęli i poznali te kwestie. Kiedy Bóg coś robi, kiedy prowadzi swoje dzieło, niezależnie od tego, czy czyni to przez swoje zamysły, czy własnymi rękami, czy robi to po raz pierwszy, czy po raz ostatni – w ostatecznym rozrachunku Bóg ma plan, a Jego cele i myśli są obecne we wszystkich Jego działaniach. Owe cele i myśli odzwierciedlają Boże usposobienie oraz są wyrazem tego, co Bóg ma i czym jest. Każda osoba musi zrozumieć te dwie kwestie – usposobienie Boga oraz to, co Bóg ma i czym jest. Kiedy dana osoba zrozumie Jego usposobienie oraz to, co On ma i czym jest, wówczas będzie mogła stopniowo pojąć, dlaczego Bóg robi to, co robi, i dlaczego mówi to, co mówi. Dzięki temu człowiek może mieć później więcej wiary do podążania za Bogiem, do poszukiwania prawdy i dążenia do zmiany swojego usposobienia. Innymi słowy, ludzkie zrozumienie Boga i ludzka wiara w Boga są ze sobą nierozerwalnie złączone.
Jeśli tym, o czym ludzie zyskują wiedzę lub co udaje im się zrozumieć, jest usposobienie Boga, to, co On ma i czym jest – wówczas tym, co w rzeczywistości zyskują, będzie życie pochodzące od Boga. Kiedy owo życie zostanie w tobie uczynione, twoja bojaźń Boża będzie wzrastać. To korzyść, która przychodzi bardzo naturalnie. Jeśli nie chcesz zrozumieć czy poznać Bożego usposobienia lub istoty Boga, jeśli nie chcesz nawet zastanawiać się nad tymi kwestiami ani się na nich skupiać, mogę ci powiedzieć z całą pewnością, że sposób, w jaki aktualnie praktykujesz wiarę w Boga, nigdy nie pozwoli ci spełnić Jego intencji czy zyskać Jego pochwały. Co więcej, nigdy prawdziwie nie osiągniesz zbawienia – oto ostateczne konsekwencje. Gdy ludzie nie rozumieją Boga i nie znają Jego usposobienia, ich serca nigdy nie są w stanie prawdziwie się przed Nim otworzyć. A kiedy już zrozumieją Boga, zaczną okazywać zrozumienie temu, co jest w Jego sercu, i delektować się tym z zainteresowaniem i wiarą. Kiedy okażesz zrozumienie temu, co jest w Bożym sercu, i posmakujesz tego, twoje serce stopniowo, krok po kroku, zacznie otwierać się przed Bogiem. A kiedy twoje serce się przed Nim otworzy, poczujesz jak haniebne i podłe były twoje przetargi z Bogiem, twoje żądania wobec Boga i twoje własne wygórowane pragnienia. Kiedy twoje serce prawdziwie otworzy się przed Bogiem, dostrzeżesz, że Jego serce jest bezkresnym światem i wkroczysz w sferę, której nigdy wcześniej nie doświadczyłeś. W owym królestwie nie ma oszustw ani fałszu, nie ma ciemności ani zła. Jest tylko szczerość i wierność; tylko światło i prawość; tylko sprawiedliwość i życzliwość. Jest ono pełne miłości i troski, pełne współczucia i tolerancji, dzięki czemu można poczuć szczęście i radość z tego, że się żyje. Te właśnie rzeczy zostaną ci objawione przez Boga, kiedy otworzysz przed Nim swoje serce. Ten bezkresny świat jest przepełniony Bożą mądrością i wszechmocą; jest także pełen Bożej miłości i autorytetu. Można tu zobaczyć wszystkie aspekty tego, co Bóg ma i czym jest, co daje Mu radość, co Go trapi, a także tego, co Go zasmuca i co wprawia Go w złość… Oto co ujrzeć może każda bez wyjątku osoba, która otworzy swoje serce i wpuści do niego Boga. Bóg może wejść do twojego serca, tylko jeśli je przed nim otworzysz. Ty zaś będziesz mógł zobaczyć to, co Bóg ma i czym jest, a także Jego intencje w stosunku do ciebie, tylko jeśli Bóg wejdzie do twojego serca. Wtedy odkryjesz, że wszystko, co dotyczy Boga, jest niezwykle cenne, i że tego, co On ma i czym jest, warto strzec jak skarbu. W porównaniu z tym, otaczający ciebie ludzie, przedmioty i zdarzenia obecne w twoim życiu, a nawet twoi bliscy, twój partner i to, co kochasz, jest ledwie warte wzmianki. Wszystko to jest tak maluczkie i tak podrzędne; poczujesz, że żaden przedmiot materialny nie będzie nigdy w stanie ponownie ciebie przyciągnąć ani skłonić, byś zapłacił za niego jakąkolwiek cenę. W pokorze Boga ujrzysz Jego wielkość i Jego prymat. Co więcej, w niektórych czynach Boga, które wcześniej uznawałeś za całkiem niewielkie, dostrzeżesz Jego nieskończoną mądrość oraz tolerancję, a także ujrzysz Jego cierpliwość, wyrozumiałość i to, jak dobrze Bóg ciebie rozumie. Przez to zrodzi się w tobie uwielbienie do Niego. Tego dnia poczujesz, że ludzkość żyje w tak plugawym świecie, iż ludzie obok ciebie i wydarzenia z twojego życia, a nawet ci, których kochasz, ich miłość do ciebie i ich tak zwana opieka czy też troska o ciebie nie są nawet warte wzmianki – tylko Bóg jest twoim oblubieńcem i tylko Boga cenisz najbardziej. Jestem pewien, że gdy nadejdzie ten dzień, niektórzy powiedzą: Boża miłość jest tak wielka, a Jego istota jest tak święta – nie ma w Bogu żadnego fałszu, zła, zazdrości ani sporów, lecz tylko sprawiedliwość i wiarygodność, a ludzie powinni pragnąć wszystkiego, co Bóg ma i czym jest. Ludzie powinni do tego dążyć i do tego aspirować. Na jakim fundamencie opiera się zdolność ludzi, żeby to osiągać? Opiera się ona na ich zrozumieniu usposobienia, a także istoty Boga. Zatem zrozumienie Bożego usposobienia oraz tego, co Bóg ma i czym jest, to lekcja, której każdy człowiek uczy się przez całe życie, to cel, do którego dąży przez całe życie każdy, kto stara się zmienić swoje usposobienie i poznać Boga.
Bóg po raz pierwszy staje się ciałem, by wykonać dzieło
Przed chwilą rozmawialiśmy o całej pracy, którą Bóg wykonał, o szeregu bezprecedensowych dzieł, które przeprowadził. Każda z tych rzeczy jest istotna dla Bożego planu zarządzania i dla Bożych intencji. Są one także istotne dla usposobienia Samego Boga i dla Jego istoty. Jeśli chcemy zrozumieć więcej z tego, co Bóg ma i czym jest, nie możemy zatrzymać się na Starym Testamencie i na Wieku Prawa – musimy pójść dalej, śledząc kolejne etapy Bożego dzieła. Zatem kiedy Bóg zakończył Wiek Prawa i rozpoczął Wiek Łaski, my również idźmy za Nim w Wiek Łaski – wiek pełen łaski i odkupienia. W owym wieku Bóg znów dokonał czegoś niezwykle ważnego, co nie było uczynione nigdy wcześniej. Dzieło tego nowego wieku stanowiło nowy początek zarówno dla Boga, jak i dla człowieka – punkt wyjścia dla kolejnego nowego dzieła, jakiego Bóg nie wykonywał nigdy wcześniej. Owo nowe dzieło było czymś bezprecedensowym, przekraczającym wyobraźnię ludzi i wszelkich stworzeń. Jest to coś, co obecnie wszyscy ludzie dobrze znają – wtedy po raz pierwszy Bóg stał się człowiekiem, po raz pierwszy zainicjował nowe dzieło pod postacią człowieka, z tożsamością człowieka. Owo nowe dzieło oznaczało, że Bóg zakończył już dzieło Wieku Prawa, że nie będzie już więcej przemawiał ani działał w ramach prawa. Nie miał też już więcej nic mówić ani robić poprzez prawo lub według zasad czy reguł prawa. To znaczy, że całe Jego dzieło bazujące na prawie zostało na zawsze zatrzymane i nie miało być kontynuowane, gdyż Bóg chciał rozpocząć nowe dzieło oraz dokonywać nowych rzeczy, a w Jego planie znów pojawił się nowy początek, zatem Bóg musiał wprowadzić ludzkość w kolejny wiek.
To, czy była to dla ludzi radosna, czy też zła nowina, zależało od istoty każdej poszczególnej osoby. Można powiedzieć, że dla niektórych ludzi nie była to radosna, lecz zła wiadomość, bo kiedy Bóg rozpoczął nowe dzieło, ludzie, którzy przestrzegali jedynie prawa i zasad, którzy stosowali się wyłącznie do doktryn, ale nie bali się Boga, skłonni byli wykorzystywać dawne dzieło Boże do potępiania Jego nowego dzieła. Dla tych ludzi była to zła wiadomość. Ale dla każdej osoby, która była niewinna i otwarta, która była z Bogiem szczera i gotowa dostąpić Jego odkupienia, pierwsze wcielenie Boga stanowiło niezwykle radosną nowinę. Bo odkąd ludzie zostali przywołani do istnienia, Bóg po raz pierwszy pojawił się wśród nich i zamieszkał między nimi inaczej niż pod postacią Ducha; tym razem został zrodzony z człowieka i żył między ludźmi oraz pracował pośród nich jako Syn Człowieczy. Ten „pierwszy raz” przełamał ludzkie pojęcia, a także przekroczył wszelkie ludzkie wyobrażenia. Ponadto wszyscy naśladowcy Boga zyskali namacalną korzyść. Bóg nie tylko zakończył stary wiek, ale również zerwał ze swoimi dawnymi metodami działania i stylem pracy. Nie prosił już więcej posłańców, by przekazywali Jego intencje, nie ukrywał się już w chmurach ani też nie ukazywał się ludziom i nie przemawiał do nich władczo spośród piorunów. W sposób niepodobny do niczego, co było wcześniej, za pośrednictwem niewyobrażalnej dla ludzi metody, którą trudno im było pojąć czy zaakceptować – faktu stania się ciałem – stał się Synem Człowieczym, po to, by rozpocząć dzieło tamtego wieku. Ludzkość była zupełnie nieprzygotowana na taki uczynek Boga i poczuła się zakłopotana, gdyż Bóg po raz kolejny rozpoczął nowe dzieło, jakiego nigdy wcześniej nie wykonywał. Dziś przyjrzymy się temu, jakie nowe dzieło Bóg wykonał w nowym wieku i zastanowimy się, czego możemy się nauczyć z tego nowego dzieła, jeśli chodzi o Boże usposobienie oraz to, co On ma i czym jest.
Poniższe słowa pochodzą z Biblii, z Nowego Testamentu:
1. Jezus zrywa kłosy zboża do jedzenia w szabas
Mt 12:1 W tym czasie Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, a jego uczniowie byli głodni i zaczęli zrywać kłosy, i jeść.
2. Syn Człowieczy jest Panem szabasu
Mt 12:6-8 Ale mówię wam, że tu jest ktoś większy niż świątynia. A gdybyście wiedzieli, co to znaczy: Miłosierdzia chcę, a nie ofiary, nie potępialibyście niewinnych. Syn Człowieczy bowiem jest też Panem szabatu.
Przyjrzyjmy się najpierw poniższemu fragmentowi: „W tym czasie Jezus przechodził w szabat wśród zbóż, a jego uczniowie byli głodni i zaczęli zrywać kłosy, i jeść”.
Dlaczego wybrałem ten fragment? Jaki ma on związek z Bożym usposobieniem? Z tego tekstu dowiadujemy się najpierw, że był to dzień szabatu, lecz Pan Jezus wyszedł i poprowadził swoich uczniów przez pola zbóż. Co jest jeszcze bardziej „oburzające”, to że nawet „zaczęli zrywać kłosy, i jeść”. W Wieku Prawa prawo Boga Jahwe zabraniało ludziom tak po prostu wychodzić czy brać udziału w rozmaitych działaniach w szabat – wielu rzeczy nie wolno było robić w szabat. Takie zachowanie Pana Jezusa było zastanawiające dla tych, którzy przez długi czas żyli według prawa, a nawet budziło ich krytykę. Odłóżmy na razie na bok ich konfuzję oraz to, co mówili o postępowaniu Jezusa, i porozmawiajmy najpierw o tym, dlaczego Pan Jezus ze wszystkich możliwych dni zdecydował się to zrobić akurat w szabat oraz co chciał poprzez to działanie powiedzieć ludziom, którzy żyli według prawa. Chcę mówić o tym, jaki jest związek tego fragmentu z Bożym usposobieniem.
Pan Jezus, kiedy przyszedł, za pośrednictwem swoich praktycznych działań powiedział ludziom, że Bóg opuścił Wiek Prawa i rozpoczął nowe dzieło, a owo nowe dzieło nie wymaga przestrzegania szabatu. Odrzucenie przez Boga ograniczeń dnia szabatu było zaledwie przedsmakiem Jego nowego dzieła; rzeczywiste, wielkie dzieło jeszcze się nie rozpoczęło. Kiedy Pan Jezus zapoczątkował swoje dzieło, zrzucił już wcześniej „kajdany” Wieku Prawa oraz zerwał z przepisami i zasadami tamtego wieku. Nie było w Nim pozostałości czegokolwiek, co wiązałoby się z prawem; całkowicie je odrzucił i więcej go nie przestrzegał oraz nie wymagał już od ludzkości, by go przestrzegała. Widzicie więc tutaj, że Pan Jezus szedł przez pola zbóż w szabat i że Pan nie odpoczywał, lecz pracował na zewnątrz bez wytchnienia. Takie Jego działanie było szokiem dla ludzkich pojęć i miało im zakomunikować ludziom, że nie podlega On już prawu oraz że porzucił ograniczenia szabatu i stanął przed ludzkością oraz pośród niej z nowym obliczem i nowym sposobem działania. Takie Jego postępowanie mówiło ludziom, że przyniósł nowe dzieło, które rozpoczęło się od wyjścia poza prawo i wyzwolenia się od szabatu. Kiedy Bóg prowadził swoje nowe dzieło, nie trzymał się już przeszłości i nie troszczył się już o reguły Wieku Prawa. Nie miało też na Niego wpływu dzieło poprzedniego wieku, lecz pracował w szabat tak jak każdego innego dnia, a kiedy Jego uczniowie w szabat poczuli głód, mogli zerwać kłosy zbóż, aby się nimi posilić. Wszystko to było zupełnie normalne w oczach Boga. Bogu bowiem wolno uczynić nowy początek dla znacznej części nowego dzieła, którego pragnie dokonać i dla nowych słów, które chce wypowiedzieć. Kiedy On rozpoczyna coś nowego, nie wspomina już więcej o swoim poprzednim dziele ani go nie kontynuuje. Ponieważ Boże dzieło kieruje się Jego zasadami, to kiedy Bóg chce zapoczątkować nowe dzieło, pragnie wprowadzić ludzkość w ten nowy etap swojego dzieła, a także wówczas, gdy ma ono przejść na wyższy poziom. Jeśli ludzie nadal będą postępować według starych wypowiedzi i przepisów lub kurczowo się ich trzymać, nie zapamięta On tego ani nie będzie aprobował, bowiem zapoczątkował już nowe dzieło i wkroczył w nowy etap swojej pracy. Kiedy rozpoczyna nowe dzieło, ukazuje się On ludzkości, posiadając całkowicie nowy obraz, pod zupełnie nowym kątem i w całkowicie nowy sposób, tak aby ludzie mogli ujrzeć różne aspekty Jego usposobienia oraz tego, co On ma i czym jest. To jeden z celów Jego nowego dzieła. Bóg nie trzyma się kurczowo tego, co stare, ani nie chadza wydeptaną ścieżką; Jego działania i przekaz wcale nie są tak pełne zakazów, jak ludzie sobie wyobrażają. W Bogu wszystko jest wolne i wyzwolone, nie ma zakazów ani ograniczeń – przynosi On ludzkości wolność i swobodę. Jest żywym Bogiem, Bogiem, który autentycznie, prawdziwie istnieje. Nie jest marionetką ani glinianą figurką i całkowicie różni się od bożków, którym ludzie oddają cześć oraz których wielbią. Jest żywy i pełen energii, a wszystko, co Jego słowa i dzieło niosą ludzkości, to życie i światło, wolność i swoboda, bo On ma prawdę, życie i drogę – nie ogranicza Go żaden aspekt któregokolwiek Jego dzieła. Niezależnie od tego, co mówią ludzie, jak postrzegają lub oceniają Jego nowe dzieło, będzie On wypełniał owo dzieło bez żadnych skrupułów. Nie będzie się przejmował niczyimi pojęciami czy tym, że Jego nowe dzieło i słowa są wytykane palcami, ani nawet silnym sprzeciwem i oporem ludzi wobec Jego nowego dzieła. Żadna z istot stworzonych nie może na podstawie ludzkiego rozumowania, wyobraźni, wiedzy czy moralności zmierzyć lub zdefiniować tego, co czyni Bóg, nie może zdyskredytować, zaburzyć ani sabotować Jego dzieła. W Jego dziele i w tym, co On robi, nie ma zakazów; nie zostanie ono ograniczone przez żadnego człowieka, wydarzenie czy rzecz, ani nie przeszkodzą w nim żadne wrogie siły. Co się tyczy Jego nowego dzieła, On jest wszech-zwycięskim Królem, a wszelkie wrogie siły oraz wszelkie herezje i sofizmaty ludzkości zostaną zdeptane u Jego podnóżka. Niezależnie od tego, który nowy etap dzieła wypełnia, każdy z pewnością będzie realizowany i szerzony wśród ludzkości, a także będzie z pewnością wypełniany nieskrępowanie w całym wszechświecie, aż Jego wielkie dzieło zostanie ukończone. Oto wszechmoc i mądrość Boga, Jego autorytet i władza. Dlatego Pan Jezus mógł otwarcie wyjść oraz pracować w szabat, bo w Jego sercu nie było żadnych reguł ani wiedzy czy doktryny pochodzącej od człowieka. Miał za to nowe dzieło Boże i Bożą drogę. Jego dzieło było drogą do wyzwolenia ludzkości, do uwolnienia ludzi, pozwolenia, by mogli istnieć w świetle i żyć. Tymczasem ci, którzy oddają cześć bożkom lub fałszywym bóstwom, każdego dnia żyją na uwięzi szatana, spętani wszelkiego rodzaju regułami i tabu – dziś zakazana jest jedna rzecz, jutro inna – w ich życiu nie ma wolności. Są jak pozbawieni radości z życia więźniowie w kajdanach. Co oznacza „zakaz”? Oznacza ograniczenia, więzy i zło. Gdy tylko ktoś zaczyna czcić bożka, oddaje jednocześnie cześć fałszywemu bóstwu, złemu duchowi. Kiedy ktoś się angażuje w takie działania, pojawiają się zakazy. Nie wolno ci jeść tego czy tamtego, dziś nie wolno ci wychodzić, jutro nie będzie ci wolno gotować, innego dnia nie będziesz mógł się przeprowadzić do nowego domu, śluby, pogrzeby, a nawet porody muszą się odbywać w określone dni. Jak to się nazywa? To właśnie są zakazy; jest to skrępowanie ludzkości, kajdany szatana i złych duchów kontrolujące ludzi, ograniczające ich serca i ciała. Czy Bóg również narzuca takie zakazy? Mówiąc o świętości Boga, powinieneś najpierw pomyśleć o tym, że u Boga nie ma żadnych zakazów. W słowach i dziele Bożym są zasady, ale nie ma żadnych zakazów, gdyż sam Bóg jest drogą, prawdą i życiem.
Spójrzmy teraz na następujący fragment z Pisma: „Ale mówię wam, że tu jest ktoś większy niż świątynia. A gdybyście wiedzieli, co to znaczy: Miłosierdzia chcę, a nie ofiary, nie potępialibyście niewinnych. Syn Człowieczy bowiem jest też Panem szabatu” (Mt 12:6-8). Do czego odnosi się tutaj słowo „świątynia”? Mówiąc prosto, oznacza ono wspaniały, wysoki budynek, a w Wieku Prawa świątynia była miejscem, w którym kapłani oddawali cześć Bogu. Kiedy Pan Jezus powiedział „tu jest ktoś większy niż świątynia”, kim był ten „ktoś”? Jasne jest, że ten „ktoś” to wcielony Pan Jezus, bo tylko On był większy niż świątynia. Co te słowa mówiły ludziom? Mówiły, żeby wyszli ze świątyni – Bóg już z niej wyszedł i już w niej nie działał, więc ludzie powinni szukać śladów Boga poza świątynią i podążyć za Nim w Jego nowe dzieło. Kiedy Jezus powiedział te słowa, kryło się za nimi założenie, że przestrzegając prawa, ludzie zaczęli widzieć świątynię jako coś większego od samego Boga. Innymi słowy, ludzie oddawali cześć świątyni zamiast Bogu, dlatego Pan Jezus ostrzegł ich, aby nie oddawali czci bożkom, lecz wielbili Boga, gdyż On jest ponad wszystko. Dlatego powiedział: „Miłosierdzia chcę, a nie ofiary”. Widać wyraźnie, że w oczach Pana Jezusa większość ludzi żyjących według prawa nie oddawała już czci Jahwe, a jedynie odprawiała rytuał składania ofiar, i Pan Jezus uznał, że jest to oddawanie czci bożkom. Owi czciciele bożków postrzegali świątynię jako coś większego i wyższego niż Bóg. W ich sercach była tylko świątynia, nie Bóg, a gdyby przyszło im stracić świątynię, straciliby swoje miejsce do życia. Bez świątyni nie mieliby gdzie oddawać czci i składać ofiar. W tym tak zwanym „miejscu do życia” udawali, że oddają cześć Bogu Jahwe, co pozwalało im przebywać w świątyni i zajmować się swoimi własnymi sprawami. Tak zwane „składanie ofiar” pozwalało im załatwiać własne haniebne interesy pod płaszczykiem dokonywania posługi w świątyni. Z tego właśnie powodu ludzie w tamtych czasach postrzegali świątynię jako coś większego niż Bóg. Pan Jezus wypowiedział te słowa jako ostrzeżenie dla ludzi, ponieważ używali świątyni jako przykrywki, a ofiar jako pretekstu do oszukiwania ludzi, a także oszukiwania Boga. Jeśli zastosujecie te słowa do teraźniejszości, okażą się równie aktualne i równie trafne. Choć w dzisiejszych czasach ludzie doświadczyli innego dzieła Bożego niż ludzie w Wieku Prawa, ich naturoistota jest taka sama. W kontekście dzisiejszego dzieła ludzie nadal robią takie rzeczy, o jakich mówią słowa „świątynia jest większa niż Bóg”. Na przykład ludzie uważają wykonywanie obowiązku za swoją pracę; uważają niesienie świadectwa o Bogu i walkę z wielkim, czerwonym smokiem za działalność polityczną w obronie praw człowieka, demokracji i wolności; przemieniają obowiązek, by przekuć swoje umiejętności w karierę, lecz bojaźń Bożą i wyrzekanie się zła traktują zaledwie jako część religijnej doktryny, której należy przestrzegać, i tak dalej. Czy tego rodzaju zachowania nie są zasadniczo tożsame z „traktowaniem świątyni jako większej niż Bóg”? Różnica polega na tym, że dwa tysiące lat temu ludzie załatwiali swoje osobiste interesy w materialnej świątyni, a dzisiaj ludzie załatwiają swoje osobiste sprawy w niematerialnych świątyniach. Ci, którzy cenią sobie reguły, uważają, że są one większe od Boga, ci, którzy miłują status, widzą status jako coś większego niż Bóg, ci, którzy kochają swoją karierę, widzą karierę jako coś większego niż Bóg i tak dalej – wszystkie te przejawy sprawiają, że mówię: „Ludzie chwalą Boga w słowach jako największego, ale w ich oczach wszystko inne jest większe niż Bóg”. To dlatego, że gdy tylko ludzie znajdą na swojej drodze podążania za Bogiem okazję do tego, by pokazać swoje własne talenty, załatwić własne sprawy czy zadbać o własną karierę, oddalają się od Boga i rzucają się w wir swojej ukochanej kariery. Natomiast jeśli chodzi o to, co Bóg im powierzył, oraz o Jego intencje, już dawno odrzucili te rzeczy. Czym różni się ich stan od stanu ludzi, którzy załatwiali swoje własne interesy w świątyni dwa tysiące lat temu?
W następnej kolejności przyjrzyjmy się ostatniemu zdaniu tego fragmentu: „Syn Człowieczy bowiem jest też Panem szabatu”. Czy to zdanie ma aspekt praktyczny? Czy dostrzegacie jego praktyczne znaczenie? Absolutnie każda rzecz, którą Bóg mówi, pochodzi z Jego serca, zatem dlaczego to powiedział? Jak to rozumiecie? Teraz możecie zrozumieć znaczenie tego zdania, ale w czasie, gdy zostało wypowiedziane, niewielu ludzi było w stanie to uczynić, gdyż ludzkość dopiero co wyszła z Wieku Prawa. Odejście od szabatu było dla nich bardzo trudne, nie wspominając już o zrozumieniu tego, czym jest prawdziwy szabat.
Zdanie „Syn Człowieczy jest też Panem szabatu” mówi ludziom, że wszystko, co dotyczy Boga, nie ma natury materialnej i choć Bóg może zaspokoić wszystkie twoje materialne potrzeby, to kiedy wszystkie one zostaną już zaspokojone, czy satysfakcja z tych rzeczy będzie w stanie zastąpić twoje poszukiwanie prawdy? Jest to oczywiście niemożliwe! Boże usposobienie, a także to, co On ma i czym jest – obie te sprawy, o których wcześniej rozmawialiśmy, są prawdą. Ich wartość nie może być porównywana do wartości żadnych przedmiotów materialnych, choćby najcenniejszych, ani nie może być obliczona w kategoriach pieniężnych, gdyż nie jest to przedmiot materialny, lecz zaspokaja potrzeby serca każdego bez wyjątku człowieka. Dla każdej osoby wartość tych nienamacalnych prawd powinna być większa niż wartość jakiejkolwiek cenionej przez nią rzeczy materialnej, prawda? Powinniście się przez chwilę zatrzymać nad tym stwierdzeniem. Kluczowy dla tego, co powiedziałem, jest fakt, że co Bóg ma i czym jest oraz wszystko, co dotyczy Boga, to rzeczy najważniejsze dla każdego człowieka i żaden przedmiot materialny nie może ich zastąpić. Dam ci przykład: kiedy jesteś głodny, potrzebujesz jedzenia. Jedzenie to może być stosunkowo dobre lub stosunkowo marne, ale jeśli możesz się nim nasycić, nieprzyjemne uczucie głodu przestanie ci doskwierać – zniknie. Ty będziesz mógł zaznać spokoju, a twoje ciało zazna odpoczynku. Ludzki głód można zaspokoić jedzeniem, ale jeśli podążasz za Bogiem i czujesz, że Go nie rozumiesz, jak możesz wypełnić pustkę w swoim sercu? Czy można ją wypełnić jedzeniem? Albo kiedy podążasz za Bogiem, a nie rozumiesz Jego intencji, czym możesz zaspokoić głód, który odczuwasz w sercu? Jeśli w procesie doświadczania zbawienia przez Boga, dążąc do zmiany swojego usposobienia, nie rozumiesz Jego intencji albo nie wiesz, jaka jest prawda, jeżeli nie rozumiesz Bożego usposobienia – czy nie będzie cię to mocno niepokoiło? Czy nie będziesz czuł w sercu silnego głodu i pragnienia? Czy te odczucia nie przeszkodzą ci w odczuwaniu spokoju w sercu? Zatem jak możesz zaspokoić ów głód w swoim sercu – czy jest na to jakiś sposób? Niektórzy chodzą na zakupy, inni zwierzają się przyjaciołom, inni zbyt długo śpią, jeszcze inni czytają więcej słów Boga lub pracują ciężej i podejmują więcej wysiłków, by wykonywać swoje obowiązki. Czy te rzeczy mogą rozwiązać twoje obecne trudności? Wszyscy dobrze rozumiecie tego rodzaju praktyki. Kiedy czujesz się bezsilny, kiedy odczuwasz silne pragnienie otrzymania od Boga oświecenia, które pozwoliłoby ci poznać realność prawdy i Jego intencje, czego wówczas potrzebujesz najbardziej? Nie potrzebujesz pełnego posiłku ani też kilku miłych słów, nie wspominając już przelotnej pociechy i zaspokojenia ciała – potrzebujesz, żeby Bóg bezpośrednio i jasno ci powiedział, co powinieneś zrobić i jak masz to zrobić, żeby powiedział ci jasno, jaka jest prawda. Kiedy już to zrozumiesz, nawet jeśli uzyskasz tylko odrobinę zrozumienia, czyż nie poczujesz w sercu większej satysfakcji niż po dobrym posiłku? Kiedy twe serce odczuje zadowolenie, to czy nie zapanuje w nim, podobnie jak w całej twojej osobie, prawdziwy pokój? Czy dzięki tej analogii i analizie rozumiecie teraz, dlaczego chciałem podzielić się z wami zdaniem „Syn Człowieczy jest też Panem szabatu”? Oznacza ono, że to, co pochodzi od Boga, to, co On ma i czym jest, oraz wszystko, co Boże, jest większe niż cokolwiek innego, włącznie z rzeczami czy osobami, które kiedyś uważałeś za najcenniejsze. To znaczy, że jeśli dana osoba nie może otrzymać słów z ust Bożych lub nie rozumie Jego intencji, wówczas nie może zaznać spokoju. W waszych przyszłych doświadczeniach zrozumiecie, dlaczego chciałem, żebyście przyjrzeli się dziś temu fragmentowi – to bardzo ważne. Wszystko, co Bóg robi, jest prawdą i życiem. Prawda jest czymś, czego ludziom nie może w życiu zabraknąć, bez czego nie mogą się obejść; można też powiedzieć, że to rzecz najwyższa. Choć nie możesz jej zobaczyć ani jej dotknąć, nie sposób zlekceważyć jej znaczenia; to jedyna rzecz, która może przynieść spokój twojemu sercu.
Czy wasze rozumienie prawdy jest zintegrowane z osobistym stanem każdego z was? W prawdziwym życiu najpierw musisz się zastanowić, jakie prawdy odnoszą się do ludzi, rzeczy i przedmiotów, z którymi się stykasz; to właśnie pośród tych prawd możesz odnaleźć intencje Boga i skonfrontować z nimi to, z czym się zetknąłeś. Jeśli nie wiesz, jakie aspekty prawdy odnoszą się do rzeczy, z którymi miałeś styczność, lecz poszukujesz intencji Boga w sposób bezpośredni, jest to ślepe podejście, które nie może przynieść rezultatów. Jeśli chcesz podążać za prawdą i zrozumieć Boże intencje, musisz najpierw przyjrzeć się temu, co ci się przydarzyło i do jakich aspektów prawdy odnoszą się te wydarzenia oraz musisz poszukać w słowie Bożym konkretnej prawdy, która dotyczy tego, czego doświadczyłeś. Następnie poszukaj w tej prawdzie odpowiedniej dla siebie ścieżki praktyki; w ten sposób będziesz mógł pośrednio zrozumieć Boże intencje. Poszukiwanie prawdy i praktykowanie jej nie polega na mechanicznym stosowaniu się do doktryny ani na powtarzaniu pewnego schematu. Prawda nie jest schematyczna, nie jest też ona prawem. Nie jest martwa – jest samym życiem, jest żywa, a także jest regułą, do której musi stosować się każda istota stworzona i która musi być obecna w życiu człowieka. To coś, co musisz, na ile to możliwe, zrozumieć na drodze doświadczenia. Niezależnie od etapu, do jakiego doszedłeś w swoim doświadczeniu, jesteś nierozerwalnie związany ze słowem Bożym i z prawdą, a wszystko, co rozumiesz z Bożego usposobienia oraz wszystko, co wiesz na temat tego, co Bóg ma i czym jest, wyrażone pozostaje w słowach Boga; te kwestie są nierozerwalnie związane z prawdą. Usposobienie Boga oraz to, co On ma i czym jest, same w sobie są prawdą; prawda jest autentycznym przejawem Bożego usposobienia oraz tego, co On ma i czym jest. Tworzy ona i konkretyzuje to, co Bóg ma oraz jasno stanowi o tym, co On ma i czym jest; informuje cię w sposób bardziej bezpośredni o tym, co jest Bogu miłe, czego On nie lubi, co chce, żebyś zrobił, a czego ci zabrania, jakimi ludźmi gardzi, a w jakich ma upodobanie. W prawdach wyrażanych przez Boga ludzie mogą zobaczyć odczuwane przez Niego przyjemność, gniew, smutek i szczęście, jak również Jego istotę – oto objawienie Jego usposobienia. Oprócz znajomości tego, co Bóg ma i czym jest oraz zrozumienia Jego usposobienia na podstawie Jego słowa niezwykle ważna jest również potrzeba sięgnięcia po owo zrozumienie poprzez praktyczne doświadczenie. Jeśli dana osoba wycofuje się z prawdziwego życia po to, by poznać Boga, nie będzie w stanie tego osiągnąć. Nawet jeśli są tacy ludzie, którzy dostępują pewnego zrozumienia na podstawie słowa Bożego, ich zrozumienie ogranicza się do teorii i słów i powstaje tu niezgodność z tym, jaki Bóg jest naprawdę.
Wszystko, o czym teraz rozmawiamy, zawiera się w pełni w kanonie historii zapisanych w Biblii. Poprzez te historie oraz analizę zdarzeń, które wówczas miały miejsce, ludzie mogą zrozumieć usposobienie Boga oraz to, co On ma i czym jest – co też zakomunikował, aby ludzie mogli lepiej, głębiej, dokładniej i bardziej kompleksowo poznać poszczególne aspekty Boga. Czy zatem jedyna droga do poznania poszczególnych aspektów Boga wiedzie wyłącznie poprzez owe historie? Nie, to nie jest jedyna droga! Bowiem to, co Bóg mówi, oraz dzieło, którego dokonuje On w Wieku Królestwa, mogą lepiej pomóc ludziom poznać Jego usposobienie, poznać je pełniej. Sądzę jednak, że trochę łatwiej jest poznać Boże usposobienie i zrozumieć to, co On ma i czym jest, poprzez przykłady czy historie zapisane w Biblii, z którymi ludzie są obeznani. Jeśli będę posiłkował się słowami sądu i karcenia oraz dosłownie przytoczę prawdy, które Bóg komunikuje dzisiaj, próbując w ten sposób sprawić, byś Go poznał, będzie to dla ciebie zbyt nużące i męczące, a niektórzy będą nawet mieli poczucie, że słowa Boga są schematyczne. Natomiast jeśli posłużę się przykładami tych historii biblijnych, aby pomóc ludziom poznać Boże usposobienie, nie będzie to dla nich nudne. Można powiedzieć, że podczas tłumaczenia owych przykładów szczegóły dotyczące tego, co w danym momencie Bóg miał w sercu – Jego nastrój i odczucia czy też Jego myśli oraz idee – zostały ludziom zakomunikowane ludzkim językiem, a wszystko po to, aby mogli zrozumieć oraz poczuć, że to, co Bóg ma i czym jest, nie jest formułką. Nie jest to legenda ani coś, czego ludzie nie mogą zobaczyć czy dotknąć. To coś, co naprawdę istnieje, co ludzie mogą poczuć i docenić. Taki jest cel ostateczny. Można powiedzieć, że ludzie żyjący w tym wieku otrzymali błogosławieństwo. Mogą czerpać z historii biblijnych po to, by zyskać pełniejsze zrozumienie wcześniejszego dzieła Bożego; potrafią zobaczyć Jego usposobienie poprzez dzieło, którego dokonał. Mogą też zrozumieć intencje Boga w stosunku do ludzkości dzięki tym rodzajom usposobienia, które wyraził, a także zrozumieć konkretne przejawy Jego świętości i Jego troski o ludzi i w ten sposób osiągnąć bardziej szczegółową oraz głębszą wiedzę na temat Bożego usposobienia. Wierzę, że wszyscy teraz to czujecie!
W ramach dzieła, którego Pan Jezus dokonał w Wieku Łaski, można dostrzec jeszcze jeden wymiar tego, co Bóg ma i czym jest. Ten aspekt został wyrażony poprzez Jego ciało, a ludzie mogli go zobaczyć i docenić za sprawą Jego człowieczeństwa. W Synu Człowieczym ludzie zobaczyli, jak Bóg w ciele urzeczywistniał swoje człowieczeństwo, a także ujrzeli wyrażony poprzez ciało boski wymiar Boga. Ta dwojaka ekspresja pozwoliła ludziom ujrzeć bardzo realnego Boga i dzięki temu mogli wykształcić inną koncepcję Boga. Natomiast w okresie między stworzeniem świata a końcem Wieku Prawa, czyli przed Wiekiem Łaski, jedynymi aspektami Boga, których ludzie mogli widzieć, słyszeć oraz doświadczać, była Jego boskość, rzeczy, które Bóg mówił i czynił w sferze niematerialnej oraz rzeczy, które komunikował z pozycji swojej prawdziwej osoby, której nie można było zobaczyć ani dotknąć. Często z tego powodu ludzie mieli poczucie, że Bóg na tyle góruje nad nimi w swojej wielkości, iż nie mogą się do Niego zbliżyć. Ludzie mieli zazwyczaj wrażenie, że Bóg pojawia się i znika z ich pola postrzegania, a nawet mieli poczucie, że wszelkie Jego myśli czy idee są tak bardzo tajemnicze i nieuchwytne, że niemożliwością jest do nich dotrzeć, a cóż dopiero próbować je zrozumieć i docenić. Wszystko, co miało związek z Bogiem, było dla ludzi bardzo odległe – tak odległe, że nie byli w stanie tego zobaczyć, nie mogli tego dotknąć. Wydawało się, że jest On gdzieś wysoko w niebiosach, jakby w ogóle nie istniał. Zatem dla ludzi zrozumienie serca i umysłu Boga czy też jakichkolwiek Jego przemyśleń było czymś niedostępnym, poza ich zasięgiem. Chociaż w Wieku Prawa Bóg wypełnił konkretne dzieło, a także wypowiedział określone słowa oraz wyraził pewne określone skłonności, dzięki którym ludzie mogli Go w jakiś sposób docenić i uchwycić nieco prawdziwej wiedzy o Nim, to jednak w ostatecznym rozrachunku owe przejawy tego, co Bóg ma i czym jest, pochodziły ze sfery niematerialnej, a to, co ludzie rozumieli i co wiedzieli, dotyczyło wciąż tylko boskiego wymiaru tego, co On ma i czym jest. Bazując na takim przejawie tego, co Bóg ma i czym jest, ludzie nie mogli uzyskać solidnej koncepcji Boga, a ich wyobrażenie o Nim nadal ograniczało się do „duchowego ciała, do którego trudno się zbliżyć, które pojawia się i znika z pola postrzegania”. Jako że Bóg nie posłużył się żadnym konkretnym przedmiotem ani obrazem należącym do sfery materialnej, aby ukazać się ludziom, nadal nie byli oni zdolni zdefiniować Go w ludzkim języku. W swoich sercach i umysłach ludzie zawsze chcieli za pośrednictwem swojego języka wyznaczyć normy dla Boga, uczynić Go namacalnym i uczłowieczyć Go, na przykład określić, jakiego jest wzrostu, jakich jest rozmiarów, jak wygląda, co dokładnie lubi i jaka jest Jego osobowość. Tak naprawdę w swoim sercu Bóg wiedział, że ludzie myślą w ten sposób. Miał zupełną jasność co do ludzkich potrzeb i oczywiście wiedział również, co powinien uczynić, dlatego w Wieku Łaski poprowadził swoje dzieło w odmienny sposób. Ten nowy sposób był zarówno boski, jak i człowieczy. W okresie, w którym działał Pan Jezus, ludzie mogli dostrzec, że Bóg ma wiele ludzkich przejawów. Na przykład potrafił tańczyć, mógł brać udział w weselach, mógł obcować z ludźmi, rozmawiać z nimi i omawiać z nimi różne kwestie. Ponadto Pan Jezus dokonał też wielu rzeczy, które obrazowały Jego boskość, i oczywiście całe to dzieło stanowiło wyraz i objawienie Bożego usposobienia. W tym okresie, kiedy boska natura Boga urzeczywistniła się w zwykłym ciele, które można było dotknąć i zobaczyć, ludzie nie mieli już poczucia, że pojawia się On i znika z ich pola postrzegania że nie mogą się do Niego zbliżyć. Wręcz przeciwnie – mogli próbować pojąć intencje Boga czy też zrozumieć Jego boskość poprzez każdy ruch, przez słowa i przez dzieło Syna Człowieczego. Wcielony Syn Człowieczy wyrażał boską naturę Boga poprzez swoje człowieczeństwo i przekazywał ludzkości Boże intencje. A dając wyraz intencjom i usposobieniu Boga, jednocześnie objawiał ludziom Boga żyjącego w sferze duchowej, którego nie można zobaczyć ani dotknąć. Ludzie widzieli Samego Boga w namacalnej postaci, z krwi i kości. Zatem wcielony Syn Człowieczy skonkretyzował i uczłowieczył rzeczy takie jak tożsamość Samego Boga, Jego status, obraz, usposobienie oraz to, co On ma i czym jest. Choć wygląd zewnętrzny Syna Człowieczego miał pewne ograniczenia w odniesieniu do obrazu Boga, Jego istota oraz to, co On ma i czym jest, mogły w pełni reprezentować tożsamość i status Samego Boga – istniało zaledwie kilka różnic w sposobie wyrazu. Nie możemy zaprzeczyć, że Syn Człowieczy reprezentował tożsamość i status Samego Boga zarówno w Jego człowieczej postaci, jak i w Jego boskości. W tamtym czasie jednak Bóg działał poprzez ciało, przemawiał z perspektywy ciała i stał przed ludzkością z tożsamością oraz statusem Syna Człowieczego, dzięki czemu ludzie mieli okazję zetknąć się z realnymi słowami i dziełem Boga pośród ludzkości oraz ich doświadczać. Dawało to także ludziom wgląd w Jego boską naturę i Jego wielkość wśród pokory, jak również pozwalało im wstępnie zrozumieć oraz zdefiniować autentyczność i realność Boga. Choć dzieło ukończone przez Pana Jezusa, Jego metody działania i perspektywa, z której przemawiał, różniły się od tych właściwych prawdziwej osobie Boga w sferze duchowej, wszystko, co miało związek z Jezusem, prawdziwie reprezentowało Samego Boga, którego rodzaj ludzki nigdy wcześniej nie widział – to jest niezaprzeczalne! Innymi słowy, nieważne, w jakiej formie Bóg się objawia, nieważne, z jakiej perspektywy przemawia czy z jakim obrazem staje twarzą w twarz z ludzkością, Bóg reprezentuje siebie i tylko siebie. Nie może reprezentować ani żadnego pojedynczego człowieka, ani nikogo ze skażonego rodzaju ludzkiego. Bóg jest Samym Bogiem, to niezaprzeczalny fakt.
Następnie przyjrzymy się przypowieści opowiedzianej przez Pana Jezusa w Wieku Łaski.
3. Przypowieść o zbłąkanej owcy
Mt 18:12-14 Jak wam się wydaje? Gdyby jakiś człowiek miał sto owiec, a jedna z nich zabłąkałaby się, czyż nie zostawi tych dziewięćdziesięciu dziewięciu i nie pójdzie w góry szukać zabłąkanej? A jeśli uda mu się ją znaleźć, zaprawdę powiadam wam, że cieszy się z niej bardziej niż z tych dziewięćdziesięciu dziewięciu, które się nie zabłąkały. Tak też nie jest wolą waszego Ojca, który jest w niebie, aby zginął jeden z tych małych.
Ten fragment jest przypowieścią – jakie odczucia budzi w ludziach? Użyty tutaj środek wyrazu – przypowieść – jest figurą retoryczną właściwą ludzkiemu językowi i jako taka należy do zakresu ludzkiego pojmowania. Gdyby Bóg powiedział coś podobnego w Wieku Prawa, ludzie mieliby poczucie, że te słowa nie są w gruncie rzeczy spójne z tożsamością Boga, lecz kiedy takie słowa wypowiedział Syn Człowieczy w Wieku Łaski, wydały się one ludziom pokrzepiające, ciepłe i bliskie. Gdy Bóg stał się ciałem, kiedy objawił się w postaci człowieka, wykorzystał bardzo odpowiednią przypowieść wywiedzioną z Jego własnego człowieczeństwa, by wyrazić głos swojego serca. Głos ten reprezentował głos samego Boga oraz dzieło, którego chciał On dokonać w owym wieku. Oddawał on również stosunek, jaki Bóg miał do ludzi w Wieku Łaski. Patrząc z perspektywy owego stosunku Boga do ludzi, Jezus przyrównywał każdą osobę do owcy. Gdyby owca się zgubiła, zrobiłby On wszystko, co w Jego mocy, by ją odnaleźć. Odzwierciedlało to zasadę Bożego dzieła realizowanego pośród ludzkości w czasie, gdy Bóg był wcielony. Bóg posłużył się tą przypowieścią, aby opisać swą determinację i podejście w tym dziele. Była to zaleta Bożego wcielenia: Bóg mógł korzystać z ludzkiej wiedzy i używać ludzkiego języka, aby przemawiać do ludzi i wyrażać swoje życzenia. „Przekładał” lub wyjaśniał ludziom swój pełen głębi, boski język, który trudno było im zrozumieć – przekładał go na język ludzki, w ludzki sposób. Pozwoliło to ludziom zrozumieć Jego intencje i poznać Jego zamiary. Bóg mógł również prowadzić z ludźmi rozmowy z pozycji człowieka, posługując się ludzkim językiem, i komunikować się z ludźmi w sposób dla nich zrozumiały. Mógł nawet przemawiać i działać, używając ludzkiego języka, tak aby ludzie mogli poczuć Bożą dobroć i bliskość, by mogli ujrzeć Jego serce. Co tu widzicie? Czy dla słów i czynów Boga istnieją jakieś ograniczenia? Ludzie uważają, że nie ma takiej możliwości, by Bóg mógł użyć ludzkiej wiedzy, języka czy sposobów wyrażania się, by przekazać to, co chce powiedzieć sam Bóg, by mówić o dziele, które chce wypełnić czy też wyrażać swoje intencje. Jednak takie myślenie jest błędne. Bóg skorzystał z tego rodzaju przypowieści, by ludzie mogli poczuć Jego realność i szczerość oraz zobaczyć stosunek, jaki miał do nich w tamtym okresie. Przypowieść ta wyrwała ludzi, którzy przez długi czas żyli pod prawem, ze snu, a ponadto inspirowała kolejne pokolenia ludzi żyjących w Wieku Łaski. Czytając ów fragment przypowieści, ludzie poznają szczerość Boga w zbawianiu ludzkości i rozumieją, jaką wagę i znaczenie nadaje Bóg ludzkości w swoim sercu.
Spójrzmy na ostatnie zdanie tego fragmentu: „Tak też nie jest wolą waszego Ojca, który jest w niebie, aby zginął jeden z tych małych”. Czy były to własne słowa Pana Jezusa, czy też słowa Ojca w niebie? Z pozoru wydawałoby się, że mówi to Pan Jezus, jednak Jego wola odzwierciedla wolę samego Boga i dlatego właśnie powiedział: „Tak też nie jest wolą waszego Ojca, który jest w niebie, aby zginął jeden z tych małych”. W tamtym czasie ludzie za Boga uznawali tylko Ojca w niebie, a osobę, którą widzieli przed sobą, uważali zaledwie za Jego posłańca, który nie mógł reprezentować Ojca w niebie. Również dlatego Pan Jezus musiał dodać to zdanie na końcu przypowieści, aby ludzie mogli rzeczywiście odczuć Bożą intencję w stosunku do ludzkości oraz poczuć autentyczność i precyzję Jego słów. Choć było to proste zdanie, zostało wypowiedziane z troską i miłością i ukazywało pokorę oraz dyskrecję Pana Jezusa. Bez względu na to, czy Bóg działał w postaci cielesnej, czy w sferze duchowej, znał ludzkie serca najlepiej, a także najlepiej rozumiał ludzkie potrzeby i zmartwienia oraz wiedział, co jest dla nich niejasne, i właśnie dlatego dodał to zdanie. Naświetliło ono problem, jaki skrywała ludzkość: ludzie byli sceptyczni wobec tego, co głosił Syn Człowieczy, innymi słowy, kiedy Pan Jezus przemawiał, musiał dodać: „Tak też nie jest wolą waszego Ojca, który jest w niebie, aby zginął jeden z tych małych”. Tylko przy tym założeniu Jego słowa mogły przynieść owoce – sprawić, by ludzie uwierzyli w ich precyzję i zwiększyć ich wiarygodność. Pokazuje to, że kiedy Bóg stał się zwykłym Synem Człowieczym, relacja między Bogiem a człowiekiem była bardzo napięta, a położenie Syna Człowieczego – nader niezręczne. Pokazuje to również, jak nieznaczny był status Pana Jezusa pośród ludzi w owym czasie. Kiedy to powiedział, zrobił to właściwie po to, by oznajmić ludziom: Zapewniam was, że te słowa nie reprezentują tego, co znajduje się w Moim własnym sercu, lecz wyrażają intencję Boga, który jest w waszych sercach. Czyż nie była to dla ludzkości rzecz ironiczna? Mimo że Bóg działający w ciele miał wiele zalet, których nie posiadał jako Bóg we własnej osobie, musiał On znosić ludzkie wątpliwości i odrzucenie, jak również odrętwienie oraz apatię człowieka. Można by powiedzieć, że proces realizacji dzieła Syna Człowieczego był procesem doświadczania odrzucenia przez ludzkość oraz doświadczania rywalizacji ludzkości z Nim samym. Ponadto był to proces pracy ciągłego zdobywania zaufania ludzkości i podbijania ludzkości poprzez to, co Bóg ma i czym jest, poprzez Jego własną istotę. To nie do końca tak, że Bóg wcielony toczył w terenie wojnę z szatanem, ale raczej tak, że Bóg stał się zwykłym człowiekiem i zaczął walkę o tych, którzy za Nim poszli, a w tej walce Syn Człowieczy poprzez swoją pokorę, poprzez to, co ma i czym jest, a także przez swoją miłość i mądrość, wypełnił swoje dzieło. Zdobył ludzi, na których Mu zależało, zaskarbił sobie tożsamość oraz status, na jaki zasłużył, i „powrócił” na swój tron.
Następnie przyjrzyjmy się dwóm poniższym fragmentom Pisma.
4. Przebaczaj siedemdziesiąt siedem razy
Mt 18:21-22 Wtedy Piotr podszedł do niego i zapytał: Panie, ile razy mam przebaczyć mojemu bratu, gdy zgrzeszy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy? I odpowiedział mu Jezus: Nie mówię ci, że aż siedem razy, ale aż siedemdziesiąt siedem razy.
5. Miłość Pana
Mt 22:37-39 A Jezus mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i całym swym umysłem. To jest pierwsze i największe przykazanie. A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie.
Jeden z dwóch powyższych fragmentów mówi o przebaczeniu, drugi o miłości. Te dwa tematy uwydatniają dzieło, jakiego chciał dokonać Pan Jezus w Wieku Łaski.
Bóg, stając się ciałem, przyniósł jednocześnie ze sobą pewien etap swojego dzieła, mianowicie konkretne zadania oraz usposobienie, któremu chciał dać wyraz w owym wieku. W tamtym okresie wszystko, co robił Syn Człowieczy, miało związek z dziełem, jakiego Bóg chciał dokonać w tym wieku. Ni mniej ni więcej. Każda rzecz, którą mówił i każdy rodzaj pracy, jaki wykonywał, odnosiły się do tego wieku. Bez względu na to, czy wyrażał to na ludzki sposób, ludzkim językiem czy za pośrednictwem języka boskiego, i nieważne, w jaki sposób i z jakiej perspektywy to czynił, Jego celem było pomóc ludziom zrozumieć, czego chce dokonać, jakie są Jego intencje i czego od nich wymaga. Aby ułatwić ludziom zrozumienie i poznanie Jego intencji oraz zrozumienie Jego dzieła zbawienia ludzkości, korzystał z różnych środków i przyjmował różne punkty widzenia. Zatem w Wieku Łaski widzimy, że Pan Jezus przeważnie używał ludzkiego języka do wyrażania kwestii, które chciał zakomunikować ludzkości. Co więcej, widzimy Go jako zwykłego przewodnika, który rozmawia z ludźmi, zaspokaja ich potrzeby i pomaga im w tym, o co proszą. Tego sposobu działania nie można było zobaczyć w Wieku Prawa, poprzedzającym Wiek Łaski. Bóg stał się bliższy człowiekowi, bardziej litościwy wobec ludzkości i łatwiej Mu było osiągnąć konkretne rezultaty, zarówno pod względem formy, jak i sposobu. Metafora o przebaczaniu ludziom siedemdziesiąt siedem razy naprawdę wyjaśnia tę kwestię. Owa liczba spełniła we wspomnianej metaforze taką funkcję, że pomogła ludziom zrozumieć cel Pana Jezusa wtedy, gdy to mówił. Jego celem było to, aby ludzie przebaczali innym – nie jeden czy dwa razy ani nawet nie siedem razy, ale siedemdziesiąt siedem. Cóż to za idea zawarta jest we frazie „siedemdziesiąt siedem razy”? Miała ona doprowadzić do tego, by ludzie uznali przebaczenie za swoją osobistą odpowiedzialność, za coś, czego muszą się nauczyć oraz za drogę, której powinni się trzymać. Choć była to tylko metafora, odegrała ona kluczową rolę. Pomogła ludziom głęboko docenić to, co On miał na myśli, i znaleźć dla siebie odpowiedni sposób praktyki oraz zasady i normy w ramach owej praktyki. Metafora ta pomogła ludziom jasno rozumieć i dała im właściwe pojęcie o tym, że powinni uczyć się wybaczania i wybaczać wielokrotnie, bez żadnych warunków, przyjmując postawę tolerancji oraz zrozumienia wobec innych. Co miał w sercu Pan Jezus, kiedy to mówił? Czy naprawdę miał na myśli liczbę siedemdziesiąt siedem? Ależ nie. Czy istnieje liczba, która mogłaby określić, ile razy Bóg wybaczy człowiekowi? Wielu ludzi bardzo ciekawi wspomniana tu liczba; naprawdę chcą zrozumieć jej pochodzenie i znaczenie. Chcą pojąć, dlaczego z ust Pana Jezusa wyszła ta właśnie liczba; sądzą, że kryje się za nią jakaś głębsza myśl. W rzeczywistości był to tylko środek stylistyczny, którym Bóg się posłużył w ludzkiej mowie. Każdą implikację czy znaczenie należy rozpatrywać w kontekście wymagań Pana Jezusa wobec ludzkości. Zanim Bóg stał się ciałem, ludzie nie rozumieli zbyt wiele z tego, co mówił, gdyż Jego słowa pochodziły z poziomu boskości. Punkt widzenia i kontekst tego, co mówił, były dla ludzkości niewidoczne oraz niedostępne; były wyrażane z perspektywy sfery duchowej, której ludzie nie mogli zobaczyć. Bowiem jako ludzie zamieszkujący w ciele nie mogli się oni przedostać do sfery duchowej. Jednak gdy Bóg stał się ciałem, przemówił do ludzkości z perspektywy człowieczeństwa, wyszedł poza ramy sfery duchowej i przekroczył jej granice. Mógł wyrazić swoje boskie usposobienie, intencje i nastawienie za pośrednictwem rzeczy dla ludzi wyobrażalnych, rzeczy, które widzieli i z którymi mieli styczność w swoim życiu oraz posługując się metodami możliwymi dla ludzi do przyjęcia, językiem, który byli w stanie zrozumieć, a także wiedzą, którą byli w stanie pojąć, by pozwolić ludzkości zrozumieć i poznać Boga, pojąć Jego pragnienia i ustanowione przez Niego standardy – w miarę swoich możliwości i w stopniu dla niej osiągalnym. Taka była metoda, a także zasada działania Boga w człowieczeństwie. Choć Boże sposoby oraz zasady działania w ciele były głównie osiągane za pomocą Jego człowieczeństwa lub też poprzez nie, rzeczywiście pozwoliło Mu ono osiągnąć rezultaty, których nie mógł osiągnąć, działając bezpośrednio w wymiarze boskim. Boże dzieło realizowane w człowieczeństwie było bardziej konkretne, autentyczne i ukierunkowane, Jego metody były znacznie bardziej elastyczne, a formą prześcigało dzieło prowadzone w Wieku Prawa.
W dalszej kolejności porozmawiajmy o miłowaniu Pana oraz miłowaniu bliźniego swego jak siebie samego. Czy to coś, co wyraża się bezpośrednio w boskim wymiarze? Nie, oczywiście, że nie! Były to kwestie, o których Syn Człowieczy mówił w ludzkim wcieleniu; tylko ludzkie istoty mogłyby powiedzieć coś takiego jak „kochaj bliźniego swego jak siebie samego” i „kochaj innych jak własne życie”. Taki sposób mówienia jest na wskroś ludzki. Bóg nigdy tak nie przemawiał. Choćby dlatego, że Bóg w swojej boskości nie dysponuje tego rodzaju językiem, gdyż nie potrzebuje reguły takiej jak „kochaj bliźniego swego jak siebie samego”, by regulować swoją miłość do ludzkości, ponieważ miłość Boga do ludzkości jest naturalnym objawieniem tego, co On ma i czym jest. Kiedy słyszeliście, żeby Bóg powiedział coś w stylu „kocham ludzkość tak, jak kocham siebie samego”? Nie słyszeliście, bowiem miłość znajduje się w istocie Boga oraz w tym, co On ma i czym jest. Miłość Boga do ludzi, Jego podejście do nich oraz sposób, w jaki ich traktuje są naturalnym wyrazem i objawieniem Jego usposobienia. Nie musi On specjalnie robić tego w konkretny sposób ani też z premedytacją stosować się do określonej metody czy kodeksu moralnego, aby osiągnąć miłowanie bliźniego swego jak siebie samego – On już posiada ten typ istoty. Co w tym widzisz? Kiedy Bóg działał w ludzkim ciele, wiele z Jego metod, słów i prawd wyrażanych było na ludzki sposób. Ale jednocześnie pokazano ludziom usposobienie Boga, to, co On ma i czym jest, oraz Jego intencje, by mogli je poznać i zrozumieć. Zatem poznali oni, a także zrozumieli właśnie Jego istotę oraz to, co On ma i czym jest – aspekty, które obrazują odwieczną tożsamość i status Samego Boga. Innymi słowy, Syn Człowieczy w ciele wyrażał odwieczne usposobienie samego Boga i Jego istotę w największym możliwym stopniu oraz możliwie jak najdokładniej. Ludzki wymiar Syna Człowieczego nie tylko nie był utrudnieniem czy przeszkodą w komunikacji i interakcji między człowiekiem a Bogiem w niebie, lecz tak naprawdę był jedynym kanałem i jedynym pomostem, poprzez który ludzkość mogła połączyć się z Panem stworzenia. Czy teraz, w tej chwili, nie czujecie, że istnieje wiele podobieństw między naturą i metodami działania Pana Jezusa w Wieku Łaski a obecnym etapem dzieła? Obecny etap dzieła także często używa ludzkiego języka dla wyrażenia Bożego usposobienia, wykorzystuje też język i metody zaczerpnięte z codziennego życia ludzkości do wyrażenia intencji samego Boga. Kiedy Bóg staje się ciałem, nieważne, czy przemawia z perspektywy ludzkiej, czy boskiej, duża część Jego języka i środków wyrazu pochodzi z ludzkiego języka i metod. To znaczy, że kiedy Bóg staje się ciałem, jest to najlepsza okazja, byś mógł dostrzec wszechmoc i mądrość Boga oraz poznać każdy realny Jego aspekt. Kiedy Bóg stał się ciałem, gdy dorastał, zaczął rozumieć, uczył się, przyswoił sobie część ludzkiej wiedzy, nabył zdrowego rozsądku, nauczył się ludzkiego języka i ludzkich środków wyrazu. Bóg wcielony posiadł te rzeczy pochodzące od ludzi, których uprzednio stworzył. Stały się one narzędziami Boga w ciele, za pomocą których mógł wyrażać swoje usposobienie i swoją boską naturę oraz dzięki którym Jego dzieło mogło się stać bardziej adekwatne, autentyczne i precyzyjne, gdy działał pośród ludzkości, przyjmując ludzką perspektywę i posługując się ludzkim językiem. Dzięki temu Jego dzieło stało się bardziej przystępne oraz bardziej dla ludzi zrozumiałe, a tym samym osiągało pożądane przez Boga rezultaty. Czyż nie jest to bardziej praktyczne, aby Bóg działał w ten sposób w ciele? Czyż nie ma w tym Bożej mądrości? Kiedy Bóg stał się ciałem, kiedy Boże ciało mogło podjąć się dzieła, które Bóg chciał wypełnić, właśnie wtedy On w praktyce objawił swoje usposobienie i swoje dzieło. Był to również moment, kiedy mógł oficjalnie zapoczątkować swoją służbę jako Syn Człowieczy. Oznaczało to, że między Bogiem a człowiekiem nie było już „różnicy pokoleń”, że Bóg mógł wkrótce zaprzestać swojego dzieła komunikowania się przez posłańców oraz że Sam Bóg mógł osobiście wyrazić w ciele wszystkie słowa i dzieło, które chciał wyrazić. Oznaczało to również, że ludzie, których Bóg zbawia, byli bliżej Niego oraz że Jego dzieło zarządzania wkroczyło na nowe terytorium, a cała ludzkość miała stawić czoła nowej erze.
Każdy, kto czytał Biblię, wie, że wiele rzeczy zdarzyło się w czasie, kiedy narodził się Pan Jezus. Najważniejszym z tych wydarzeń było to, że król diabłów zarządził „polowanie” na Jezusa, tak drastyczne, że w całym mieście wymordowano wszystkie dzieci poniżej dwóch lat. Jasne jest, że stając się ciałem pośród ludzi, Bóg podjął ogromne ryzyko; wysoka cena, jaką zapłacił za wypełnienie dzieła zarządzania zbawieniem ludzkości, jest również oczywista. Wyraźnie widać też wielkie nadzieje, jakie Bóg żywił wobec swojego dzieła, którego dokonywał w ciele pośród ludzi. Jak czuł się Bóg, kiedy Jego ciało mogło zapoczątkować dzieło wśród ludzkości? Ludzie powinni to w pewnym stopniu rozumieć, prawda? Bóg był co najmniej zadowolony, bo mógł zacząć prowadzić pośród ludzkości swoje nowe dzieło. Kiedy Pan Jezus został ochrzczony i oficjalnie zainicjował swoje dzieło, aby wypełnić swoją służbę, Boże serce przepełniła radość, gdyż po tylu latach oczekiwania i przygotowań mógł wreszcie przywdziać ciało normalnego człowieka oraz zapoczątkować nowe dzieło pod postacią człowieka z krwi i kości, którego ludzie mogli dotknąć oraz zobaczyć. Mógł wreszcie szczerze porozmawiać z ludźmi, twarzą w twarz i serce do serca, dzięki swej tożsamości człowieka. Bóg mógł wreszcie stanąć twarzą w twarz z ludzkością, korzystając z ludzkiego języka i na ludzki sposób; mógł zapewniać ludziom byt, oświecać ich i pomagać im, wykorzystując do tego ludzki język; mógł jeść z ludźmi przy jednym stole i dzielić z nimi tę samą przestrzeń. Mógł także oglądać ludzi, rzeczy i w ogóle wszystko w taki sposób, w jaki widzą to ludzie, a nawet mógł to robić ludzkimi oczami. Dla Boga było to już pierwsze zwycięstwo w ramach dzieła, które realizował w ciele. Można by też powiedzieć, że stanowiło to wypełnienie wielkiego dzieła – z tego Bóg oczywiście cieszył się najbardziej. Zaczynając od tamtego momentu Bóg po raz pierwszy doznał pewnego rodzaju pociechy w swym dziele wśród ludzi. Wszystkie wydarzenia, jakie nastąpiły, działy się w sposób niezmiernie praktyczny i naturalny, a otucha odczuwana przez Boga była niezwykle szczera. Wraz z każdym kolejnym wypełnionym etapem dzieła Bożego i za każdym razem, kiedy Bóg odczuwa satysfakcję, ludzkość może się zbliżyć do Niego i do zbawienia. Dla Boga to także moment, kiedy rozpoczyna się Jego nowe dzieło, kiedy Jego plan zarządzania postępuje naprzód, a ponadto są to także czasy, gdy Jego zamiary zbliżają się do całkowitej realizacji. Dla ludzkości pojawienie się takiej okazji jest korzystne i bardzo pozytywne; dla wszystkich tych, którzy wyczekują Bożego zbawienia, są to doniosłe i radosne wieści. Kiedy Bóg realizuje nowy etap dzieła, wówczas niesie nowy początek, a gdy to nowe dzieło oraz nowy początek są inicjowane i wdrażane pośród ludzkości, wówczas rezultat tego etapu dzieła jest już określony oraz osiągnięty, a Bóg już widział jego ostateczne efekty i owoce. Także wtedy dzięki owym efektom Bóg czuje się usatysfakcjonowany i oczywiście Jego serce przepełnia radość. Bóg czuje się uspokojony, bo w swoim mniemaniu zobaczył już i określił, jakich ludzi szuka, oraz pozyskał już tę grupę ludzi, dzięki której Jego dzieło odniesie sukces i która przyniesie Mu zadowolenie. Toteż odkłada zmartwienia na bok i czuje się szczęśliwy. Innymi słowy, kiedy ciało Boga jest gotowe, by podjąć się realizacji nowego dzieła wśród ludzi, kiedy bez przeszkód zaczyna On prowadzić pracę, którą musi wykonać, oraz kiedy czuje, że wszystko zostało osiągnięte, wtedy zaczyna On widzieć koniec. Z tego powodu czuje satysfakcję i a Jego serce wypełnia szczęście. Jak wyraża się szczęście Boga? Czy możecie sobie wyobrazić odpowiedź na to pytanie? Czy Bóg mógłby zapłakać? Czy Bóg potrafi płakać? Czy Bóg może klaskać w ręce? Czy może tańczyć? Czy umie śpiewać? Gdyby umiał, co by zaśpiewał? Oczywiście, że Bóg mógłby zaśpiewać piękną, wzruszającą pieśń, pieśń wyrażającą radość i szczęście, które odczuwa w sercu. Mógłby ją wyśpiewać dla ludzkości, dla siebie i dla wszystkich rzeczy. Szczęście Boga może wyrażać się na wszelkie sposoby – to wszystko jest normalne, bo Bóg doświadcza radości i smutków, a Jego różne uczucia mogą wyrażać się w różnoraki sposób. To Jego prawo; nic nie mogłoby być bardziej normalne ani właściwe. Ludzie nie powinni myśleć o tym inaczej. Nie powinniście stosować wobec Boga „zaklęcia zaciskającej się obręczy”a, mówiąc Mu, że nie powinien robić tego czy tamtego, że nie powinien postępować w ten czy inny sposób i w ten sposób ograniczać Jego szczęścia lub jakiegokolwiek uczucia będącego Jego udziałem. W ludzkich sercach Bóg nie może być szczęśliwy, nie może ronić łez, nie może szlochać – nie może okazywać żadnych emocji. Sądzę, że dzięki temu, co powiedzieliśmy podczas ostatnich dwóch spotkań, nie będziecie już postrzegać Boga w ten sposób, lecz pozwolicie Mu na pewną swobodę i wolność. To bardzo dobrze. W przyszłości, jeśli będziecie w stanie prawdziwie odczuć Boży smutek, kiedy usłyszycie, że jest On smutny, i jeśli będziecie w stanie prawdziwie odczuć Jego szczęście, kiedy usłyszycie, że jest On szczęśliwy, to w każdym razie będziecie dokładnie wiedzieć i rozumieć, co uszczęśliwia Boga, a co Go zasmuca. Kiedy będziesz w stanie poczuć się smutny, bo Bóg jest smutny, i poczuć się szczęśliwy, bo Bóg jest szczęśliwy, będzie to oznaczać, że całkowicie posiadł On twoje serce i nie ma między tobą a Nim już żadnej bariery. Nie będziesz już dłużej próbował ograniczać Boga ludzkimi wyobrażeniami, pojęciami i wiedzą. Wówczas Bóg w twoim sercu będzie żywy i pełen energii. Będzie On Bogiem twojego życia i Panem wszystkiego, co ciebie dotyczy. Czy do tego aspirujecie? Czy jesteście pewni, że możecie to osiągnąć?
Następnie przeczytajmy poniższe fragmenty z Pisma:
6. Kazanie na górze
Błogosławieństwa (Mt 5:3-12)
Sól i światłość (Mt 5:13-16)
Prawo (Mt 5:17-20)
Gniew (Mt 5:21-26)
Cudzołóstwo (Mt 5:27-30)
Rozwód (Mt 5:31-32)
Przysięgi (Mt 5:33-37)
Oko za oko (Mt 5:38-42)
Miłujcie swoich nieprzyjaciół (Mt 5:43-48)
Wytyczne na temat dawania jałmużny (Mt 6:1-4)
Modlitwa (Mt 6:5-8)
7. Przypowieści Pana Jezusa
Przypowieść o siewcy (Mt 13:1-9)
Przypowieść o kąkolu (Mt 13:24-30)
Przypowieść o ziarnie gorczycy (Mt 13:31-32)
Przypowieść o zakwasie (Mt 13:33)
Objaśnienie przypowieści o kąkolu (Mt 13:36-43)
Przypowieść o skarbie (Mt 13:44)
Przypowieść o perle (Mt 13:45-46)
Przypowieść o sieci (Mt 13:47-50)
8. Przykazania
Mt 22:37-39 A Jezus mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana, swego Boga, całym swym sercem, całą swą duszą i całym swym umysłem. To jest pierwsze i największe przykazanie. A drugie jest do niego podobne: Będziesz miłował swego bliźniego jak samego siebie.
W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się każdej poszczególnej części „Kazania na górze”. Do czego się te części odnoszą? Z całą pewnością można powiedzieć, że chociaż są różne, ich treść jest bardziej wzniosła, bardziej konkretna i bliższa ludzkiemu życiu niż przepisy Wieku Prawa. Mówiąc językiem współczesnym, te rzeczy są bardziej istotne dla rzeczywistej praktyki ludzi.
Przeczytajmy fragmenty odnoszące się do konkretnego zagadnienia: jak masz rozumieć błogosławieństwa? Co powinieneś wiedzieć o prawie? Jak powinno się definiować gniew? Jak należy postępować z cudzołożnikami? Jak należy mówić o rozwodzie i jakie istnieją dotyczące go reguły? Kto może się rozwieść, a kto nie? A co z przysięgami, zasadą „oko za oko”, miłowaniem nieprzyjaciół i okazywaniem miłosierdzia? I tak dalej. Wszystkie te kwestie odnoszą się do poszczególnych aspektów praktykowania przez ludzkość wiary w Boga i do jej podążania za Bogiem. Niektóre z tych praktyk mają zastosowanie również dzisiaj, są jednak płytsze niż to, czego obecnie wymaga się od ludzi – są to dość podstawowe prawdy, z którymi ludzie mają styczność w swej wierze w Boga. Już od początku swej działalności Pan Jezus zaczął pracować nad życiowym usposobieniem ludzi, niemniej te aspekty Jego dzieła oparte były na fundamencie prawa. Czy reguły i sposób mówienia na te tematy miały cokolwiek wspólnego z prawdą? Oczywiście, że tak! Wszystkie wcześniejsze przepisy i zasady, a także kazania wygłoszone w Wieku Łaski odnosiły się do Bożego usposobienia, do tego, co On ma i czym jest, oraz, rzecz jasna, do prawdy. Bez względu na to, co Bóg wyraża i jakiego sposobu czy języka używa, fundamentem i źródłem, a także punktem wyjścia dla tego, co wyraża, są zasady Jego usposobienia oraz to, co On ma i czym jest. To absolutna prawda. Zatem choć obecnie kwestie, które wypowiedział, wydają się odrobinę płytkie, to jednak nie można uznać, że nie są prawdą, gdyż są to rzeczy, które były dla ludzi nieodzowne w Wieku Łaski, aby spełnić Boże intencje i osiągnąć zmianę w ich życiowym usposobieniu. Czy można powiedzieć, że którekolwiek z tych kazań nie jest zgodne z prawdą? Skądże! Wszystkie one stanowią prawdę, bo wszystkie były Bożymi wymaganiami wobec ludzkości; wszystkie były zasadami i ramami określonymi przez Boga, pokazującymi, jak należy się prowadzić, i obrazują one Boże usposobienie. Jednak z uwagi na taki a nie inny poziom życiowego rozwoju ludzi w tamtym czasie były to jedyne rzeczy, jakie mogli oni zaakceptować i pojąć. Ponieważ grzech ludzkości nie został jeszcze zmazany, Pan Jezus mógł wypowiedzieć tylko te słowa i mógł wykorzystać jedynie proste nauczania tego typu, aby powiedzieć ludziom z tamtych czasów, jak powinni postępować, co powinni robić, jakimi zasadami powinni się kierować w swoim zachowaniu, w jakim zakresie się poruszać oraz w jaki sposób mają wierzyć w Boga i spełniać Jego wymagania. Wszystko to zostało ustanowione w oparciu o postawę ludzkości w tamtym czasie. Ludziom, którzy żyli według prawa, niełatwo było przyjąć te nauczania, dlatego to, czego nauczał Pan Jezus, musiało się mieścić w owych ramach.
Następnie przeanalizujmy różnorodną treść „Przypowieści Pana Jezusa”.
Pierwsza to przypowieść o siewcy. Jest to bardzo ciekawa przypowieść; sianie nasion jest typową dla ludzkiego życia czynnością. Druga to przypowieść o kąkolu. Każdy, kto kiedyś uprawiał zboża, i z pewnością wszyscy dorośli, będą wiedzieć, czym jest kąkol. Trzecia to przypowieść o ziarnie gorczycy. Wszyscy wiecie, czym jest gorczyca, prawda? Jeśli nie wiecie, to zajrzyjcie do Biblii. Czwarta to przypowieść o zakwasie. Większość ludzi wie, że zakwas stosowany jest w procesie fermentacji i jest to coś, czego ludzie używają w życiu codziennym. Kolejne przypowieści, włącznie z szóstą, przypowieścią o skarbie, siódmą, przypowieścią o perle, oraz ósmą, przypowieścią o sieci, opierają się i czerpią z prawdziwego ludzkiego życia. Jaki obraz wyłania się z tych przypowieści? Jest to obraz Boga, który staje się zwykłym człowiekiem i zamieszkuje pośród ludzi, posługuje się językiem dnia codziennego, językiem ludzi, aby się z nimi komunikować oraz dawać im to, czego potrzebują. Kiedy Bóg stał się ciałem i przez długi czas mieszkał pośród ludzkości, po tym, jak doświadczył, a także widział różne ludzkie sposoby życia, te doświadczenia posłużyły Mu za materiał dydaktyczny, który pozwolił Mu przełożyć Jego boski język na język ludzi. Oczywiście rzeczy, które zobaczył i usłyszał, wzbogaciły także ludzkie doświadczenie Syna Człowieczego. Kiedy chciał, by ludzie zrozumieli pewne prawdy, by zrozumieli niektóre z Bożych intencji, wówczas mógł posłużyć się przypowieściami podobnymi do tych opisanych powyżej, aby opowiedzieć ludziom o intencjach Boga i o Jego wymaganiach w stosunku do ludzkości. Wszystkie te przypowieści miały odniesienie do ludzkiego życia; nie było ani jednej, która byłaby oderwana od życia ludzi. Kiedy Pan Jezus mieszkał pośród ludzi, widział rolników doglądających swoich upraw i wiedział, czym jest kąkol oraz czym jest zakwaszanie; rozumiał, że ludzie kochają skarby, więc wykorzystał metafory skarbu i perły. W swoim życiu często widział, jak rybacy zarzucają sieci; Pan Jezus obserwował te i inne czynności związane z ludzkim życiem, ale również sam doświadczał takiego życia. Tak jak każdy inny zwykły człowiek przechodził przez rutynę dnia codziennego i spożywał trzy posiłki dziennie. Osobiście doświadczył życia przeciętnego człowieka oraz widział życie innych ludzi. Kiedy to wszystko obserwował i osobiście tego doświadczał, nie myślał o tym, jak zapewnić sobie dostatnie życie albo jak mieć w życiu więcej wolności i wygód. Zamiast tego przez swoje doświadczanie autentycznego ludzkiego życia Pan Jezus widział trud życia innych. Dostrzegał znój, niedolę i smutek ludzi żyjących pod władzą szatana, prowadzących grzeszne życie pod władzą szatańskiego zepsucia. Osobiście doświadczając ludzkiego życia, doświadczył również tego, jak bardzo bezradni byli ci, którzy żyli pośród zepsucia, a także obserwował i przeżywał nieszczęsną sytuację ludzi żyjących w grzechu, którzy zagubili kierunek z powodu cierpień sprowadzonych na nich przez szatana i przez grzech. Czy Pan Jezus, widząc te rzeczy, postrzegał je z perspektywy boskiej, czy też ludzkiej? Jego człowieczeństwo było prawdziwe i jak najbardziej żywe – mógł On widzieć wszystkie te rzeczy i ich doświadczać. Oczywiście jednak widział te rzeczy również w swojej istocie, czyli w swojej boskości. Innymi słowy, widział to sam Chrystus, Pan Jezus, który był człowiekiem, a wszystko, co widział, uświadamiało Mu wagę i konieczność dzieła, którego się podjął w czasie, kiedy żył w ciele. Choć On sam wiedział, że odpowiedzialność, którą będzie musiał na siebie wziąć w owym ciele, jest ogromna, i wiedział, jak okrutny ból stanie się Jego udziałem, to kiedy ujrzał ludzkość bezradną wobec grzechu, kiedy zobaczył ich życiową niedolę oraz ich bezsilne zmagania pod władzą prawa, zaczął odczuwać coraz większy smutek i coraz większe niepokojące pragnienie wyzwolenia ludzkości od grzechu. Bez względu na rodzaj trudności, jakie miał napotkać, i rodzaj bólu, jakiego miał doświadczyć, coraz silniejsze było jego postanowienie, by odkupić ludzkość, która żyła w grzechu. Można powiedzieć, że w tym procesie Pan Jezus coraz lepiej rozumiał dzieło, którego musiał dokonać, a które zostało Mu powierzone. Również z jeszcze większą żarliwością pragnął wypełnić dzieło, którego miał się podjąć, czyli przyjąć na siebie wszystkie grzechy ludzkości i odkupić ludzkość, tak aby nie musiała dłużej żyć w grzechu, a wtedy Bóg mógłby wybaczyć ludziom grzechy z uwagi na ofiarę za grzech, co by Mu pozwoliło kontynuować dzieło zbawiania ludzkości. Można by powiedzieć, że Pan Jezus w sercu był skłonny ofiarować siebie samego dla ludzkości, był stanie się poświęcić. Chciał także stać się ofiarą za grzech, zostać przybity do krzyża i w istocie pragnął wypełnić to dzieło. Kiedy zobaczył nędzne warunki życia ludzi, jeszcze bardziej chciał wypełnić swoją misję tak szybko, jak to możliwe, bez najmniejszej zwłoki – nawet jednej minuty czy jednej sekundy. Czując, jak bardzo jest to pilne, nie poświęcił ani jednej myśli temu, jak wielki spotka Go ból, ani nie powstrzymała go obawa przed dogłębnym upokorzeniem, które będzie musiał znieść – w głębi serca był przekonany o jednym: o ile ofiaruje siebie, o ile pozwoli się przybić do krzyża jako ofiarę za grzechy, wola Boża zostanie wypełniona, a Bóg będzie mógł rozpocząć nowe dzieło. Życie ludzkości i jej egzystencja w grzechu zostanie zupełnie przetransformowana. Owo przekonanie i Jego determinacja w tym, co miał uczynić, miały związek ze zbawieniem człowieka. Jezus miał jeden tylko cel: podążać za wolą Bożą tak, aby Bóg mógł skutecznie zapoczątkować kolejny etap swojego dzieła. To właśnie zaprzątało umysł Pana Jezusa w tamtym czasie.
Żyjąc w ciele, Bóg wcielony posiadał zwykłe człowieczeństwo; posiadał uczucia i rozum zwykłego człowieka. Wiedział, czym jest szczęście, czym jest ból, a kiedy ujrzał ludzkość żyjącą w taki sposób, głęboko poczuł, że samo udzielenie ludziom kilku lekcji, podarowanie im czegoś lub nauczenie ich czegoś nie wystarczy do wyprowadzenia ich z grzechu. Także samo sprawienie, by żyli według przykazań, nie mogło odkupić ich grzechów – dopiero gdy wziął na siebie grzech ludzkości i stał się podobieństwem grzesznego ciała, mógł w zamian za to zdobyć wolność i przebaczenie Boga dla ludzkości. Zatem po tym, jak Pan Jezus doświadczył i był świadkiem życia ludzi w grzechu, w Jego sercu przejawiło się gorące pragnienie – dać ludziom możliwość uwolnienia się od grzesznego życia pełnego zmagań z grzechem. Pragnienie to wyzwalało w Nim coraz silniejsze poczucie, że musi tak szybko, jak to tylko możliwe, zawisnąć na krzyżu i wziąć na siebie grzechy ludzkości. Takie były myśli Pana Jezusa w owym czasie, po tym, jak obcował z ludźmi, oraz zobaczył, usłyszał i poczuł ich niedolę życia w grzechu. Fakt, że Bóg wcielony mógł okazać taką intencję w stosunku do ludzkości, mógł wyrazić i objawić tego rodzaju usposobienie – czy jest to coś, co mógł uczynić przeciętny człowiek? Co zobaczyłby przeciętny człowiek, żyjąc w takim otoczeniu? Co by myślał? Czy przeciętny człowiek, gdyby miał z tym wszystkim do czynienia, spojrzałby na owe problemy z wyższej perspektywy? Zdecydowanie nie! Choć zewnętrzny wygląd Boga wcielonego jest identyczny z wyglądem człowieka i choć posiadł On ludzką wiedzę i mówi ludzkim językiem, a czasem nawet wyraża swoje idee używając ludzkich sposobów i środków wyrazu, to jednak sposób, w jaki postrzega On ludzi oraz istotę rzeczy, jest zupełnie inny niż sposób, w jaki postrzegają ludzkość oraz istotę rzeczy zepsuci ludzie. Jego punkt widzenia oraz poziom, na jakim się znajduje, są dla osoby skażonej czymś nieosiągalnym. To dlatego, że Bóg jest prawdą, dlatego, że ciało, które przywdział, ma również Bożą esencję, a Jego myśli oraz to, czemu wyraz daje w swoim człowieczeństwie, są również prawdą. Poprzez swoje ciało objawia on zepsutym ludziom zaopatrzenie w prawdę i życie. Zaopatrzenie to nie jest skierowane do jednej tylko osoby, ale do całej ludzkości. W sercu każdego zepsutego człowieka jest miejsce tylko dla nielicznych ludzi z nim związanych. Troszczy się on i dba tylko o tę garstkę ludzi. Gdy na horyzoncie pojawia się katastrofa, w pierwszej kolejności myśli on o swoich dzieciach, małżonku czy rodzicach. Osoba obdarzona większym współczuciem mogłaby pomyśleć jeszcze o jakimś krewnym lub o dobrym przyjacielu, ale czy nawet ktoś taki, obdarzony większym współczuciem, pomyśli o kimś jeszcze? Ależ skąd! Bo ludzie są, ostatecznie, tylko ludźmi i patrzą na wszystkie sprawy tylko z punktu widzenia i z pozycji istoty ludzkiej. Jednak Bóg wcielony całkowicie różni się od skażonego człowieka. Bez względu na to, jak zwykłe, jak normalne, jak skromne jest ciało Boga wcielonego czy też z jak wielką pogardą ludzie patrzą na Niego z góry, Jego myśli oraz Jego stosunek do ludzi to rzeczy, których nie jest w stanie posiąść ani naśladować żaden człowiek. Bóg będzie zawsze obserwował ludzkość z perspektywy boskości, z wysokiej perspektywy swej pozycji jako Stwórcy. Zawsze będzie postrzegał ludzkość przez pryzmat Bożej istoty i Bożego sposobu myślenia. Zdecydowanie nie widzi ludzkości z pozycji przeciętnego człowieka ani z perspektywy skażonego człowieka. Kiedy ludzie patrzą na ludzkość, patrzą ludzkim okiem i oceniają ją według takich kryteriów jak ludzka wiedza, a także ludzkie reguły oraz teorie. Ogranicza się to do tego, co ludzie mogą zobaczyć na własne oczy i co są w stanie osiągnąć ludzie skażeni. Kiedy Bóg patrzy na ludzkość, patrzy boskim okiem i mierzy ją miarą własnej istoty oraz tego, co ma i czym jest. Zakres ten obejmuje rzeczy, których ludzie nie mogą zobaczyć i to właśnie tu Bóg wcielony oraz zepsuci ludzie całkowicie się od siebie różnią. Różnicę tę definiuje odmienna istota człowieka oraz Boga – właśnie ta odmienna istota determinuje ich tożsamość i pozycję, jak również punkt widzenia i poziom oraz perspektywę postrzegania. Czy widzicie w Panu Jezusie wyraz i objawienie Samego Boga? Można powiedzieć, że to, co mówił i czynił Pan Jezus, było związane z Jego służbą oraz z dziełem zarządzania Samego Boga, że wszystko to było przejawem i objawieniem istoty Boga. Choć rzeczywiście miał On ludzką postać, Jego boska natura oraz objawienie się Jego boskości są niezaprzeczalne. Czy owa ludzka postać była prawdziwym wyrazem człowieczeństwa? Jego ludzka powłoka, poprzez samą Jego istotę, kompletnie różniła się od ludzkiej powłoki skażonych ludzi. Pan Jezus był Bogiem wcielonym. Gdyby był On prawdziwie jednym z tych zwykłych, zepsutych ludzi, czy mógłby widzieć życie człowieka w grzechu z boskiej perspektywy? Zdecydowanie nie! Oto różnica między Synem Człowieczym a zwykłymi ludźmi. Ludzie zepsuci wszyscy żyją w grzechu, a kiedy widzą grzech, nie budzi on w nich żadnych szczególnych odczuć; wszyscy są tacy sami, jak świnia żyjąca w błocie, która nie czuje żadnego dyskomfortu ani nie przeszkadza jej brud – przeciwnie, dobrze je i sypia spokojnie. Jeśli ktoś posprząta chlew, świnia tak naprawdę poczuje się nieswojo i nie pozostanie czysta. Niebawem będzie znów tarzać się w błocie, czując się wyśmienicie, bo jest plugawym stworzeniem. Ludzie uważają świnie za brudne stworzenia, ale jeśli posprzątasz jej w chlewie, świnia wcale nie poczuje się lepiej – dlatego nikt nie trzyma świni w domu. Sposób, w jaki ludzie postrzegają świnie, będzie zawsze różnił się od tego, jak czują się same świnie, bo ludzie i świnie nie są tego samego rodzaju. A ponieważ wcielony Syn Człowieczy nie jest tego samego rodzaju, co zepsuci ludzie, tylko Bóg wcielony może przyjąć boski punkt widzenia, z wysokości Boga, skąd widać całą ludzkość oraz wszystko inne.
A co z cierpieniem, jakiego doznaje Bóg, kiedy staje się ciałem i żyje pośród ludzi? Czym jest to cierpienie? Czy ktoś to prawdziwie rozumie? Niektórzy mówią, że Bóg bardzo cierpi, i mimo że jest Samym Bogiem, ludzie nie rozumieją Jego istoty, lecz zawsze traktują Go jak człowieka, przez co czuje się On poszkodowany i skrzywdzony – mówią, że z tej przyczyny cierpienie Boga jest doprawdy ogromne. Inni twierdzą, że choć Bóg jest niewinny i bez grzechu, to jednak cierpi w taki sam sposób jak ludzie, razem z nimi doznaje prześladowań, szkalowania i obelg; mówią, że znosi On też brak zrozumienia i bunt Jego naśladowców – a zatem twierdzą, że Boże cierpienie jest naprawdę niezmierzone. Zdaje się, że nie rozumiecie Boga prawdziwie. Tak naprawdę cierpienie, o którym mówicie, nie liczy się dla Boga jako prawdziwe cierpienie, bo istnieje cierpienie większe od tego. Czym jest zatem dla samego Boga prawdziwe cierpienie? Czym jest prawdziwe cierpienie dla ciała Boga wcielonego? Dla Boga fakt niezrozumienia Go przez ludzkość nie liczy się jako cierpienie, i podobnie to, że ludzie niezupełnie Go rozumieją i nie widzą w Nim Boga, nie liczy się jako cierpienie. Jednak ludzie często myślą, że Boga spotkała wielka niesprawiedliwość, że w czasie, gdy jest w ciele, nie może objawić ludziom swojej osoby i pozwolić, by ujrzeli Jego wielkość, i że Bóg skromnie ukrywa się w nic nieznaczącym ciele, więc musi cierpieć wielką udrękę. Ludzie biorą sobie do serca to, co potrafią zrozumieć, oraz to, co są w stanie zobaczyć odnośnie Bożego cierpienia, i na różne sposoby projektują na Niego współczucie, a nawet często nieśmiało Go za to cierpienie chwalą. W rzeczywistości jest pewna różnica; istnieje przepaść między tym, co ludzie rozumieją z Bożego cierpienia, a tym, co On rzeczywiście czuje. Mówię wam prawdę – dla Boga, czy będzie to Duch Boży, czy ciało Boga wcielonego, wyżej opisane cierpienie nie jest prawdziwym cierpieniem. Zatem co sprawia, że Bóg faktycznie cierpi? Porozmawiajmy o Bożym cierpieniu wyłącznie z punktu widzenia Boga wcielonego.
Kiedy Bóg staje się ciałem, zmienia się w przeciętną, zwykłą osobę, i żyje tuż obok ludzi, pośród rodzaju ludzkiego, czyż nie widzi i nie odczuwa ludzkich metod, praw i teorii życiowych? Jakie uczucia budzą w Nim owe metody i prawa? Czy czuje odrazę w sercu? Dlaczego miałby czuć odrazę? Jakie są metody i prawa regulujące życie człowieka? W jakich zasadach są one zakorzenione? Na czym bazują? Ludzkie metody, prawa i temu podobne mają związek ze sposobem życia – wszystko to zostało stworzone na fundamentach logiki, wiedzy i filozofii szatana. Ludzie żyjący według tego typu praw nie mają w sobie człowieczeństwa ani prawdy – wszyscy oni odrzucają prawdę i są wrogo nastawieni do Boga. Jeśli przyjrzymy się istocie Boga, zobaczymy, że jest ona dokładnie przeciwna logice, wiedzy oraz filozofii szatana. Jego esencja jest pełna sprawiedliwości, prawdy i świętości oraz wszelkich innych pozytywnych aspektów. Co czuje w sercu Bóg, który posiada taką istotę i zamieszkuje wśród takiej ludzkości? Co czuje w sercu? Czy nie jest ono przepełnione bólem? Jego serce przeszywa ból, jakiego żaden człowiek nie jest w stanie zrozumieć ani doświadczyć. Powodem jest to, że wszystko, z czym się konfrontuje, z czym się styka, co słyszy, widzi i czego doświadcza, to ludzkie zepsucie, zło oraz bunt przeciwko prawdzie i opór wobec niej. Wszystko, co pochodzi od ludzi, jest dla Niego źródłem cierpienia. Ujmując to inaczej, skoro Jego istota nie jest taka sama jak skażona natura ludzka, zepsucie człowieka staje się dla Niego źródłem ogromnego cierpienia. Czy kiedy Bóg staje się ciałem, może znaleźć kogoś, kto będzie z Nim dzielił wspólny język? Nie ma wśród ludzi takiej osoby. Nie ma nikogo, z kim mógłby się komunikować w ten sposób ani kto mógłby tak rozmawiać z Bogiem – jakie według ciebie towarzyszą Bogu uczucia w związku z powyższym? We wszystkie rzeczy, o jakich ludzie rozmawiają, jakie kochają, do jakich dążą i za jakimi tęsknią, uwikłany jest grzech i złe skłonności. Gdy Bóg widzi to wszystko, czy nie czuje się tak, jakby wbijano Mu nóż w serce? Czy konfrontując się z tymi rzeczami może mieć radość w sercu? Czy może znaleźć pociechę? Ludzie, obok których żyje, są pełni buntowniczości i zła – jak zatem Jego serce może nie cierpieć? Jak wielkie naprawdę jest owo cierpienie i kto się nim przejmuje? Kto na nie zważa? I kto jest w stanie je docenić? Nie ma takiej możliwości, by ludzie zrozumieli serce Boga. W szczególności ludzie nie potrafią docenić Bożego cierpienia, a oziębłość i odrętwienie ludzkości jeszcze bardziej pogłębiają cierpienie Boga.
Są ludzie, którzy często odczuwają współczucie wobec chrystusowego losu z uwagi na poniższy werset biblijny: „Lisy mają nory, a ptaki – gniazda, ale Syn Człowieczy nie ma gdzie położyć głowy”. Kiedy ludzie to słyszą, biorą to sobie do serca i wierzą, że to największe cierpienie, jakie znosi Bóg, największe cierpienie, jakie znosi Chrystus. Jeśli jednak popatrzymy przez pryzmat faktów, czy jest tak w rzeczywistości? Nie; Bóg nie uważa tych trudności za cierpienie. Nigdy nie skarżył się na niesprawiedliwość z powodu trudów ciała, nigdy też nie wymagał od ludzi, by odpłacili Mu czymkolwiek lub cokolwiek Mu wynagrodzili. Jednak jako świadek wszelkich aspektów ludzkości, zepsutego życia i zła skażonych ludzi, jako świadek tego, że ludzie znajdują się w sidłach szatana i nie mogą się z nich wyzwolić, że ludzie żyjący w grzechu nie znają prawdy, nie może tolerować wszystkich tych grzechów. Odraza, jaką czuje do ludzi, nasila się z dnia na dzień, ale On musi to wszystko wytrzymać. Oto wielkie cierpienie Boga. Nie może nawet w pełni wyrazić głosu swojego serca ani swoich emocji wśród swoich naśladowców, a żaden z Jego naśladowców nie jest w stanie prawdziwie zrozumieć Jego cierpienia. Nikt nie próbuje nawet zrozumieć Jego serca ani go pokrzepić – serca, które nieustannie znosi to cierpienie dzień za dniem, rok po roku, raz za razem. Co w tym wszystkim widzicie? Bóg nie wymaga od ludzi niczego w zamian za to, co im dał, jednak z uwagi na istotę Boga absolutnie nie może On tolerować wśród ludzi zła, zepsucia i grzechu, lecz czuje skrajną odrazę oraz nienawiść, przez co serce i ciało Boga znosi niekończące się cierpienie. Czy dostrzegliście to wszystko? Najprawdopodobniej nikt z was tego nie dostrzegł, bo nikt z was nie jest w stanie prawdziwie zrozumieć Boga. Z czasem stopniowo doświadczcie tego sami.
Dalej popatrzmy na poniższe fragmenty Pisma:
9. Jezus czyni cuda
9.1. Jezus karmi pięć tysięcy
J 6:8-13 Jeden z jego uczniów, Andrzej, brat Szymona Piotra, powiedział do niego: Jest tu jeden chłopiec, który ma pięć chlebów jęczmiennych i dwie rybki. Ale cóż to jest na tak wielu? Wtedy Jezus powiedział: Każcie ludziom usiąść. A było dużo trawy na tym miejscu. Usiedli więc mężczyźni w liczbie około pięciu tysięcy. Wówczas Jezus wziął te chleby i podziękowawszy, rozdał uczniom, a uczniowie siedzącym. Podobnie i z tych rybek, ile tylko chcieli. A gdy się nasycili, powiedział do swoich uczniów: Zbierzcie kawałki, które zostały, żeby nic nie przepadło. Zebrali więc i napełnili dwanaście koszy kawałkami, które zostały z tych pięciu chlebów jęczmiennych po tych, którzy jedli.
9.2. Wskrzeszenie Łazarza przynosi Bogu chwałę
J 11:43-44 Gdy to powiedział, zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł ten, który umarł, mając ręce i nogi powiązane opaskami, a twarz obwiązaną chustką. Powiedział do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu odejść.
Spośród cudów dokonanych przez Pana Jezusa wybraliśmy tylko te dwa, bo dobrze ilustrują to, o czym chcę tutaj mówić. Te dwa cuda są doprawdy zadziwiające i mocno reprezentatywne dla cudów, jakie Pan Jezus czynił w Wieku Łaski.
W pierwszej kolejności przyjrzyjmy się pierwszemu fragmentowi: Jezus karmi pięć tysięcy.
Cóż to za pojęcie: „pięć chlebów i dwie ryby”? Normalnie, ile osób mogłoby się wystarczająco najeść pięcioma chlebami i dwiema rybami? Jeśli za punkt odniesienia przyjmiecie apetyt przeciętnego człowieka, wystarczy to zaledwie dla dwóch osób. Na tym polega koncept „pięciu chlebów i dwóch ryb” na najbardziej podstawowym poziomie. Jednakże ilu ludzi udało się nakarmić owymi pięcioma bochenkami chleba i dwiema rybami w tym fragmencie? W Piśmie jest to zapisane następująco: „A było dużo trawy na tym miejscu. Usiedli więc mężczyźni w liczbie około pięciu tysięcy”. Czy pięć tysięcy to duża liczba w stosunku do pięciu bochenków i dwóch ryb? Co tak wielka liczba pokazuje? Z ludzkiego punktu widzenia podzielenie pięciu bochenków chleba i dwóch ryb między pięć tysięcy osób byłoby niemożliwe, gdyż różnica między liczbą ludzi a ilością pożywienia jest zbyt wielka. Nawet gdyby każda osoba wzięła tylko niewielki kęs, i tak nie wystarczyłoby to dla pięciu tysięcy ludzi. I tutaj Pan Jezus dokonał cudu – nie tylko pozwolił się nasycić pięciu tysiącom osób, ale nawet zostało jeszcze trochę pożywienia. W Piśmie czytamy: „A gdy się nasycili, powiedział do swoich uczniów: Zbierzcie kawałki, które zostały, żeby nic nie przepadło. Zebrali więc i napełnili dwanaście koszy kawałkami, które zostały z tych pięciu chlebów jęczmiennych po tych, którzy jedli”. Ten cud pozwolił ludziom ujrzeć tożsamość i status Pana Jezusa, a także przekonać się, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych – w ten sposób ujrzeli prawdę o wszechmocy Bożej. Pięć bochenków i dwie ryby wystarczyły, by nakarmić pięć tysięcy ludzi, ale czy Bóg byłby w stanie nakarmić pięć tysięcy osób, gdyby w ogóle nie było jedzenia? Oczywiście, że tak! Był to cud, więc ludzie naturalnie uważali to za niezrozumiałe, niesamowite i tajemnicze, ale dla Boga dokonanie tego nie było niczym szczególnym. Skoro dla Boga było to coś zwyczajnego, dlaczego ta scena została wybrana do szczegółowej interpretacji? Dlatego, że cud ten skrywa w sobie intencję Pana Jezusa, której ludzkość nigdy wcześniej nie dostrzegła.
Spróbujmy najpierw zrozumieć, jakiego rodzaju ludźmi było owe pięć tysięcy. Czy byli to naśladowcy Pana Jezusa? Z Pisma wiemy, że nie byli to Jego naśladowcy. Czy wiedzieli, kim był Pan Jezus? Z całą pewnością nie! A przynajmniej nie wiedzieli, że osoba, która przed nimi stoi, to Chrystus. Niektórzy być może znali tylko Jego imię i coś wiedzieli albo słyszeli o rzeczach, których dokonał. Ich zaciekawienie Panem Jezusem zostało po prostu rozbudzone, kiedy słyszeli opowieści o Nim, ale z pewnością nie można powiedzieć, że za Nim podążali, nie mówiąc już o tym, by Go rozumieli. Kiedy Pan Jezus zobaczył te pięć tysięcy osób, ludzie ci byli głodni i myśleli tylko o tym, by napełnić żołądki, zatem Pan Jezus zaspokoił ich pragnienie właśnie w tym zakresie. Co było w Jego sercu, kiedy zaspokoił ich pragnienie? Jaki był Jego stosunek do tych ludzi, którzy tylko chcieli zjeść i się nasycić? W tamtym czasie myśli i nastawienie Pana Jezusa były związane z Bożym usposobieniem oraz istotą Boga. Stojąc przed tymi pięcioma tysiącami osób z pustymi żołądkami, pięcioma tysiącami osób, które chciały jedynie zjeść pełen posiłek, stojąc przed tymi ludzi ciekawymi Go i wiążącymi z Nim nadzieję, Pan Jezus myślał tylko o tym, by wykorzystać ten cud do obdarzenia ich łaską. Nie robił sobie jednak nadziei, że za Nim pójdą, gdyż wiedział, że chcą tylko przyłączyć się do zabawy i najeść do syta, dlatego zrobił to, co mógł, i za pomocą pięciu bochenków chleba oraz dwóch ryb nakarmił pięć tysięcy. Otworzył oczy tym ludziom, którzy lubili patrzeć na ekscytujące wydarzenia, którzy chcieli zobaczyć cuda – ujrzeli oni na własne oczy rzeczy, których mógł dokonać Bóg wcielony. Choć Pan Jezus wykorzystał coś namacalnego, by zaspokoić ich ciekawość, w głębi serca wiedział już, że te pięć tysięcy osób chciało jedynie najeść się chlebem, dlatego nic im nie głosił ani w ogóle do nich nie mówił – dał im tylko możliwość zobaczenia, jak dzieje się ten cud. W żadnym razie nie mógł potraktować tych ludzi w taki sam sposób, jak traktował swoich uczniów, którzy prawdziwie za Nim podążali, ale w Bożym sercu wszystkie stworzenia podlegają Jego panowaniu i wszystkim stworzeniom w zasięgu Jego wzroku pozwoliłby cieszyć się Bożą łaską, kiedy będą jej potrzebować. Mimo że ludzie ci nie wiedzieli, kim On jest, ani Go nie rozumieli, nie mieli żadnego konkretnego zdania na Jego temat ani nawet – posiliwszy się bochenkami chleba i rybami – nie czuli wobec Niego wdzięczności, dla Boga nie był to żaden problem – dał tym ludziom wspaniałą okazję do czerpania z łaski Bożej. Niektórzy twierdzą, że Bóg kieruje się w swoim postępowaniu określonymi zasadami i że nie czuwa nad niewierzącymi ani ich nie chroni, a w szczególności nie pozwala, by mogli się cieszyć Jego łaską. Czy tak jest w rzeczywistości? W Bożych oczach, o ile są to żywe istoty, które On sam stworzył, będzie On nimi zarządzał i otaczał je opieką; będzie je traktował na rozmaite sposoby, snuł dla nich plany i panował nad nimi. Oto przemyślenia Boga na temat wszystkich rzeczy i Jego stosunek do nich.
Mimo że owe pięć tysięcy ludzi, którzy zjedli bochenki chleba i ryby, nie miało w planach pójść za Panem Jezusem, nie stawiał On im wysokich wymagań; wiecie, co zrobił, gdy już najedli się do syta? Czy w ogóle wygłosił do nich jakieś kazanie? Gdzie potem poszedł? W Piśmie nie ma wzmianki o tym, by Pan Jezus cokolwiek do nich mówił; napisane jest tylko, że po dokonaniu swojego cudu po cichu się oddalił. Zatem czy stawiał tym ludziom jakieś wymagania? Czy miał w sobie nienawiść? Nie, nic z tych rzeczy – po prostu nie chciał poświęcać więcej uwagi ludziom, którzy nie potrafili za Nim pójść, a wówczas ból przeszywał Jego serce. Ujrzał bowiem wcześniej skażenie ludzkości i dotkliwie odczuł odrzucenie przez Nią, a kiedy widział tych ludzi i z nimi przebywał, smuciła Go ich tępota i ignorancja i Jego serce wypełniało się bólem, chciał więc tylko jak najszybciej się od nich oddalić. W swoim sercu Pan nie miał względem nich żadnych wymagań, nie chciał już poświęcać im uwagi, a tym bardziej nie chciał tracić na nich energii. Wiedział, że nie mogą za Nim pójść – ale pomimo tego wszystkiego Jego stosunek do nich był wciąż bardzo jasny. Chciał po prostu traktować ich z życzliwością i obdarzyć łaską – taki był stosunek Boga do każdej istoty stworzonej pozostającej pod Jego panowaniem: dobrze traktować każdą istotę stworzoną, zaopatrywać ją i pielęgnować. Właśnie dlatego, że Pan Jezus był Bogiem wcielonym, w bardzo naturalny sposób objawiał istotę samego Boga i odnosił się do tych ludzi życzliwie. Traktował ich z łaskawym i wyrozumiałym sercem, i z takimże sercem okazał im dobroć. Bez względu na to, jak ludzie ci postrzegali Pana Jezusa oraz nie zważając na potencjalne efekty, On po prostu traktował każdą istotę stworzoną z perspektywy swojej tożsamości Pana wszelkiego stworzenia. Wszystko, co objawiał, było bez wyjątku Bożym usposobieniem oraz tym, co Bóg ma i czym jest. Pan Jezus zrobił to po cichu i następnie po cichu się oddalił – jaki to aspekt Bożego usposobienia? Czy można by powiedzieć, że to Boża miłość i troska? Czy można powiedzieć, że to Boża bezinteresowność? Czy jest to coś, co zwykły człowiek mógłby uczynić? Zdecydowanie nie! Kim w istocie było te pięć tysięcy osób, które Pan Jezus nakarmił pięcioma bochenkami chleba i dwiema rybami? Czy powiedzielibyście, że byli to ludzie żyjący z Nim w zgodzie? Czy powiedzielibyście, że wszyscy oni byli do Boga wrogo nastawieni? Z całą pewnością można powiedzieć, że absolutnie nie żyli w zgodzie z Panem, a w swojej istocie byli całkowicie wrodzy wobec Boga. A jak potraktował ich Bóg? Aby rozładować wrogość tych ludzi wobec Boga, zastosował pewną metodę – metoda ta zwie się „życzliwością”. Innymi słowy, choć Pan Jezus widział w tych ludziach grzeszników, w oczach Boga byli oni jednak Jego istotami stworzonymi, więc mimo to traktował tych grzeszników dobrze. Oto Boża tolerancja, a ową tolerancję determinuje tożsamość oraz istota samego Boga. Zatem jest to coś, do czego nie jest zdolny żaden człowiek stworzony przez Boga – może to uczynić jedynie Bóg.
Kiedy będziesz w stanie prawdziwie docenić Boże myśli oraz Jego stosunek do ludzkości, kiedy będziesz potrafił prawdziwie zrozumieć ciepłe uczucia Boga do każdej istoty stworzonej i troskę o nią, wówczas będziesz mógł zrozumieć oddanie oraz miłość, okazywane każdej z osób stworzonych przez Stwórcę. Kiedy to się stanie, użyjesz dwóch słów do opisania Bożej miłości. Co to za dwa słowa? Niektórzy ludzie mówią „bezinteresowna”, inni mówią „filantropijna”. Z tych dwóch słów określenie „filantropijna” najmniej nadaje się do opisania Bożej miłości. To słowo, którego ludzie używają do opisania kogoś, kto jest wielkoduszny albo tolerancyjny. Brzydzę się tym słowem, gdyż odnosi się ono do działań dobroczynnych realizowanych w sposób przypadkowy, bezkrytyczny i bez zważania na zasadę. Jest to wylew emocji powszechny u ludzi głupich i nierozgarniętych. Kiedy używa się tego słowa do opisania Bożej miłości, nieuchronnie niesie ono bluźniercze konotacje. Proponuję dwa słowa, które trafniej opisują Bożą miłość. Co to za słowa? Pierwsze z nich to „bezgraniczna”. Czyż słowo to nie jest bardzo sugestywne? Drugie to „niezmierzona”. Za każdym z tych dwóch słów, których używam do opisania Bożej miłości, kryje się konkretne znaczenie. Traktowane dosłownie, słowo „bezgraniczna” określa objętość lub pojemność danej rzeczy, bez względu na to, jak jest ona wielka – jest to coś, czego ludzie mogą dotknąć i co są w stanie zobaczyć. To dlatego, że rzecz ta istnieje, nie jest abstrakcyjnym pojęciem, lecz czymś, co może przekazać ludziom ideę w stosunkowo dokładny i praktyczny sposób. Nieważne, czy widzisz tę rzecz w perspektywie dwuwymiarowej, czy trójwymiarowej, nie musisz sobie wyobrażać jej istnienia, bo jest to rzecz, która naprawdę, realnie istnieje. Choć użycie słowa „bezgraniczna” do opisania Bożej miłości może się wydawać próbą ilościowego jej zmierzenia, to z drugiej strony powstaje wrażenie, że Jego miłość jest niemierzalna. Twierdzę, że Bożą miłość można zmierzyć, bo nie jest pustką ani wytworem legendy. Jest raczej czymś, w czym mają udział wszystkie rzeczy znajdujące się pod Bożym panowaniem, czymś, czym cieszą się wszystkie stworzenia w różnym stopniu i z różnych perspektyw. Choć ludzie nie mogą jej dotknąć ani zobaczyć, miłość ta daje zaopatrzenie oraz życie wszystkim rzeczom, w miarę jak stopniowo objawia się w ich życiu, a te rzeczy mierzą Bożą miłość, którą cieszą się w każdym momencie, i niosą o niej świadectwo. Twierdzę, że Boża miłość jest niemierzalna, bo tajemnica mówiąca o tym, że Bóg zapewnia byt i żywi wszystkie rzeczy, jest dla ludzi czymś, co trudno zgłębić, podobnie jak myśli Boga na temat wszystkich rzeczy, a szczególnie na temat ludzkości. Chcę przez to powiedzieć, że nikt nie wie, ile Stwórca przelał krwi oraz ile łez wylał ze względu na ludzkość. Nikt nie jest w stanie pojąć, nikt nie potrafi zrozumieć głębi i wagi miłości, jaką Stwórca żywi do ludzkości, którą stworzył własnymi rękami. Opisywanie Bożej miłości słowem „bezgraniczna” ma pomóc ludziom docenić i zrozumieć jej ogrom oraz prawdę o jej istnieniu. Ma również na celu to, by ludzie lepiej zrozumieli rzeczywiste znaczenie słowa „Stwórca” oraz zyskali głębsze zrozumienie prawdziwego znaczenia określenia „istota stworzona”. Co z reguły opisuje słowo „niezmierzony”? Stosuje się je zazwyczaj do opisu oceanu albo wszechświata, na przykład: „niezmierzony ocean” albo „niezmierzony wszechświat”. Rozległość i spokojna głębia wszechświata wykraczają poza ludzkie zdolności poznawcze i pobudzają ludzką wyobraźnię, sprawiając, że w ludziach budzi się wielki podziw dla tych zjawisk. Tajemnica i głębia wszechświata są w zasięgu wzroku, a jednak pozostają nieosiągalne. Kiedy myślisz o oceanie, myślisz o jego bezkresie – masz wrażenie, że się nie kończy, czujesz jego tajemniczość i to, jak wiele rzeczy może w sobie pomieścić. Właśnie dlatego do opisania Bożej miłości użyłem słowa „niezmierzona” – po to, by ludzie mogli poczuć, jak jest ona cenna, by poczuli jej głębokie piękno oraz to, że moc Bożej miłości jest nieskończona i ma wielki zasięg. Użyłem tego słowa, by pomóc ludziom odczuć świętość Bożej miłości oraz dostojeństwo i nienaruszalność Boga, która objawia się poprzez Jego miłość. Czy zatem uważacie, że określenie „niezmierzona” jest odpowiednim słowem do opisania Bożej miłości? Czy Boża miłość spełnia kryteria tych dwóch określeń: „bezgraniczna” i „niezmierzona”? Naturalnie! W ludzkim języku tylko te dwa słowa są w jakimś stopniu odpowiednie i względnie nadają się do opisania Bożej miłości. Prawda? Gdybym kazał wam opisać Bożą miłość, czy użylibyście tych dwóch słów? Najprawdopodobniej nie, bo wasze pojmowanie Bożej miłości oraz zrozumienie jej wartości ograniczone jest do dwuwymiarowej perspektywy i nie sięgnęło jeszcze trójwymiarowej przestrzeni. Gdybym zatem kazał wam opisać Bożą miłość, mielibyście poczucie, że brakuje wam słów; a może odebrałoby wam mowę. Być może trudno wam zrozumieć te dwa słowa, o których dziś mówiłem, a może zwyczajnie się ze mną nie zgadzacie. To tylko pokazuje, że wasze pojmowanie Bożej miłości i zrozumienie jej wartości jest powierzchowne oraz mocno zawężone. Mówiłem już, że Bóg jest bezinteresowny – pamiętacie to słowo, „bezinteresowny”. Czy to możliwe, by Bożą miłość można jedynie opisać jako bezinteresowną? Czyż nie jest to zbyt wąskie pojęcie? Powinniście rozważyć tę kwestię głębiej, aby coś z tego wynieść.
Powyżej omówiono aspekty usposobienia oraz istoty Boga objawione za pośrednictwem pierwszego cudu. Choć jest to historia, którą ludzie czytają od kilku tysięcy lat, ma prostą fabułę i ukazuje ludziom proste zjawisko, tym niemniej w tej prostej fabule możemy zobaczyć coś cenniejszego, a mianowicie Boże usposobienie oraz to, co On ma i czym jest. Te rzeczy, które On ma i którymi jest, uosabiają samego Boga i są wyrazem myśli Boga we własnej osobie. Kiedy Bóg wyraża swoje myśli, jest to uzewnętrznienie głosu Jego serca. Ma nadzieję, że znajdzie ludzi, którzy będą w stanie Go zrozumieć i poznać, pojąć Jego intencje, usłyszeć głos Jego serca i będą w stanie aktywnie z Nim współpracować, aby spełnić Jego intencje. Te rzeczy, których dokonał Pan Jezus, były bezgłośnym wyrazem Boga.
W dalszej kolejności przyjrzyjmy się następującemu fragmentowi: Wskrzeszenie Łazarza przynosi Bogu chwałę.
Jakie macie wrażenia po przeczytaniu tego fragmentu? Ten cud Pana Jezusa miał dużo większe znaczenie niż poprzedni, gdyż nie ma bardziej zdumiewającego cudu niż wskrzeszenie człowieka z martwych. W tamtej epoce taki czyn Pana Jezusa był niezwykle znaczący. Ponieważ Bóg stał się ciałem, ludzie mogli ujrzeć jedynie Jego wygląd fizyczny, Jego praktyczny oraz nieistotny aspekt. Choć niektórzy częściowo dostrzegali i po części rozumieli Jego charakter czy też pewne wyjątkowe umiejętności, które wydawał się posiadać, nikt nie wiedział, skąd wziął się Pan Jezus, kim prawdziwie był w swojej istocie i do czego jeszcze był zdolny. Wszystko to było ludzkości nieznane. Toteż wielu ludzi chciało znaleźć dowody, by odpowiedzieć na pytania dotyczące Pana Jezusa i poznać prawdę. Czy Bóg mógł uczynić coś, co udowodniłoby Jego tożsamość? Dla Boga to pestka – bułka z masłem. W każdej chwili i w każdym miejscu Bóg mógł zrobić coś, co dałoby dowód Jego tożsamości oraz istocie, On jednak działał na swój sposób – według planu i etapami. Nie robił rzeczy przypadkowo, lecz czekał na właściwy moment i na odpowiednią okazję, żeby dokonać czegoś, co człowiek mógłby zobaczyć, czegoś pełnego znaczenia. W ten sposób dowodził swojej władzy i tożsamości. Czy zatem wskrzeszenie Łazarza mogło być dowodem na tożsamość Pana Jezusa? Przyjrzyjmy się następującemu fragmentowi Pisma: „Gdy to powiedział, zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł ten, który umarł (…)”. Kiedy Pan Jezus to uczynił, powiedział tylko jedno: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”. Wtedy Łazarz wyszedł z grobu – stało się to za sprawą zaledwie kilku słów wypowiedzianych przez Pana. W tym czasie Pan Jezus nie postawił ołtarza ani nie przeprowadził żadnych innych czynności. Powiedział tylko jedno zdanie. Czy powinniśmy to nazwać to cudem, czy raczej rozkazem? A może były to swego rodzaju czary? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że można by to nazwać cudem i, patrząc z punktu widzenia dzisiejszych czasów, moglibyście to oczywiście określić mianem cudu. Natomiast z całą pewnością nie można tego uznać za magię, taką jaka rzekomo przywołuje duszę z martwych, i absolutnie nie były to żadnego rodzaju czary. Słuszne będzie stwierdzenie, że cud ten był najnormalniejszym, drobnym zaledwie pokazem władzy Stwórcy. Oto władza i moc Boga. Bóg władny jest uśmiercić człowieka, sprawić, by duch opuścił jego ciało i powrócił do Hadesu lub gdziekolwiek, gdzie powinien się udać. Bóg decyduje o tym, kiedy ktoś umrze oraz dokąd pójdzie po śmierci. Może podjąć te decyzje zawsze i wszędzie. Nie ograniczają Go ludzie, zdarzenia, przedmioty, przestrzeń czy geografia. Jeśli zechce, może to zrobić, bo wszystkie rzeczy oraz żywe istoty znajdują się pod Jego panowaniem, a także wszystkie rzeczy rodzą się, żyją i giną za sprawą Jego słowa i Jego władzy. Potrafi On wskrzesić umarłego – to również jest coś, co może zrobić w każdej chwili i gdziekolwiek zechce. Taką władzę posiadać może jedynie Stwórca.
Dokonując takich rzeczy jak wskrzeszenie Łazarza z martwych, Pan Jezus miał na celu udowodnić ludziom i szatanowi, a także oznajmić ludziom i szatanowi, że o wszystkim, co ma związek z rodzajem ludzkim, o ludzkim życiu oraz śmierci decyduje Bóg i choć stał się On ciałem, w dalszym ciągu sprawował pieczę zarówno nad światem materialnym, który można zobaczyć, jak i nad sferą duchową, której ludzie nie widzą. Dzięki temu rodzaj ludzki oraz szatan mieli poznać, że nic, co przynależy ludzkości, nie podlega szatanowi. Było to objawienie i pokaz Bożej władzy, a także sposób Boga na oznajmienie wszystkim rzeczom tego, że ludzkie życie i śmierć znajdują się w rękach Boga. Wskrzeszenie Łazarza przez Pana Jezusa było jednym ze sposobów, na jakie Stwórca poucza i instruuje ludzkość. Było to konkretne działanie, w którym wykorzystał On swoją moc oraz władzę, aby pouczyć i zaopatrzyć ludzkość. Tym sposobem bez użycia słów Stwórca pozwolił ludzkości ujrzeć prawdę o swoim panowaniu nad wszystkimi rzeczami. Był to Jego sposób na oznajmienie ludzkości poprzez praktyczne działania, że nie ma zbawienia jak tylko przez Niego. Ten niewerbalny sposób, jakiego użył, by pouczyć ludzkość, jest wieczny, niezmywalny, wstrząsa ludzkimi sercami oraz przynosi im oświecenie, które nigdy nie osłabnie. Wskrzeszenie Łazarza przyniosło Bogu chwałę – ma to istotny wpływ na każdego z naśladowców Boga. Ugruntowuje w każdej osobie, która właściwie pojęła to zdarzenie, zrozumienie, wizję, że tylko Bóg może rozporządzać ludzkimi życiem i śmiercią. Choć Bóg ma taki autorytet, a poprzez wskrzeszenie Łazarza obwieścił swoje zwierzchnictwo nad ludzkim życiem i śmiercią, nie było to Jego zasadnicze dzieło. Bóg nigdy nie czyni nic, co jest bez znaczenia. Każda rzecz, której dokonuje, ma ogromną wartość, jest cenniejsza niż klejnot w skarbcu. W żadnym razie nie uczyniłby faktu „wskrzeszenia jakiejś osoby z grobu” centralnym czy jedynym celem lub elementem swojego dzieła. Bóg nie robi nic, co pozbawione jest znaczenia. Wskrzeszenie Łazarza jako pojedyncze zdarzenie wystarczy, by zademonstrować Boże panowanie i dowieść tożsamości Pana Jezusa. Dlatego właśnie Pan Jezus nie powtórzył podobnego cudu. Bóg postępuje według swoich własnych zasad. W ludzkim języku można by powiedzieć, że Bóg zaprząta sobie głowę tylko poważnymi sprawami. Innymi słowy, kiedy Bóg czegoś dokonuje, nie odchodzi od celu swojego dzieła. Wie, jakie dzieło chce wypełnić na tym etapie, co chce osiągnąć i będzie działać stricte według swojego planu. Gdyby zepsuty człowiek posiadał tego rodzaju umiejętność, myślałby wyłącznie o sposobach na to, jak objawić swoją umiejętność, aby inni poznali, jaki jest wspaniały, by się mu kłaniali, aby mógł ich kontrolować i ich zniszczyć. To zło pochodzące od szatana – zwie się je skażeniem. Bóg nie ma takiego usposobienia ani takiej istoty. Celem Jego działań nie jest popisywanie się, lecz dostarczenie ludzkości kolejnych objawień i przewodnictwa, i właśnie dlatego ludzie mogą zobaczyć w Biblii bardzo niewiele przykładów tego rodzaju zdarzeń. Nie chcę przez to powiedzieć, że moce Pana Jezusa były ograniczone lub też że nie był On zdolny do takich rzeczy. Bóg zwyczajnie nie chciał tego robić, ponieważ wskrzeszenie Łazarza przez Pana Jezusa miało bardzo praktyczny wymiar, a także dlatego że nadrzędnym dziełem Boga, który stał się ciałem, nie było czynienie cudów ani wskrzeszanie ludzi z martwych, lecz dzieło odkupienia ludzkości. Zatem dzieło zrealizowane przez Pana Jezusa w dużej mierze obejmowało nauczanie ludzi, zapewnianie im bytu i wspomaganie ich, a wydarzenia takie jak wskrzeszenie Łazarza stanowiły tylko niewielką część służby, którą wypełniał Pan Jezus. Nawet więcej – moglibyście powiedzieć, że „popisywanie się” nie przystaje do Bożej istoty, tak więc Pan Jezus nie ograniczał się rozmyślnie, nie pokazując kolejnych cudów, nie było to też spowodowane ograniczeniami środowiskowymi, a już na pewno nie wiązało się z brakiem mocy.
Kiedy Pan Jezus wskrzesił Łazarza z martwych, wypowiedział tylko kilka słów: „Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”. Nie powiedział nic poza tym. Co więc pokazują te słowa? Pokazują, że Bóg samymi słowami może osiągnąć wszystko, włącznie ze wskrzeszeniem martwego człowieka. Kiedy Bóg stworzył wszystkie rzeczy, kiedy stworzył świat, uczynił to poprzez słowa. Użył ustnych poleceń, słów przepełnionych władzą i w ten sposób wszystkie rzeczy zostały stworzone i zostało to dokonane. Tych kilka słów wypowiedzianych przez Pana Jezusa można przyrównać do słów wypowiedzianych przez Boga, gdy stwarzał niebo i ziemię oraz wszystkie rzeczy; niosły one w sobie taki sam autorytet Boga, taką samą moc Stwórcy. Wszystkie rzeczy zostały ukształtowane i trwają dzięki słowom, które wyszły z Bożych ust, i tak samo Łazarz powstał z grobu z powodu słów, które wyszły z ust Pana Jezusa. Taki był Boży autorytet, ukazany i urzeczywistniony w Jego cielesnej postaci. Tego rodzaju autorytet i zdolności były przynależne Stwórcy oraz Synowi Człowieczemu, w którym Stwórca się urzeczywistnił. Oto zrozumienie, którego Bóg nauczał ludzkość, wskrzeszając Łazarza z martwych. Na tym zakończymy omawianie tego tematu. Teraz przeczytajmy kolejny fragment Pisma.
10. Osąd Jezusa dokonany przez faryzeuszy
Mk 3:21-22 A gdy jego bliscy o tym usłyszeli, przyszli, aby go pochwycić. Mówili bowiem: Odszedł od zmysłów. A uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: Ma Belzebuba i przez władcę demonów wypędza demony.
11. Jezus gromi faryzeuszy
Mt 12:31-32 Dlatego mówię wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będzie ludziom przebaczone, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie będzie ludziom przebaczone. I ktokolwiek powie słowo przeciwko Synowi Człowieczemu, będzie mu przebaczone, ale kto mówi przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu przebaczone ani w tym świecie, ani w przyszłym.
Mt 23:13-15 Lecz biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Sami bowiem tam nie wchodzicie ani wchodzącym nie pozwalacie wejść. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo pożeracie domy wdów i dla pozoru odprawiacie długie modlitwy. Dlatego otrzymacie surowszy wyrok. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo obchodzicie morza i lądy, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy się nim stanie, czynicie go synem piekła dwa razy takim jak wy sami.
Treść tych dwóch fragmentów różni się od siebie. Przyjrzyjmy się najpierw pierwszemu z nich: „Osąd Jezusa dokonany przez faryzeuszy”.
Według Biblii faryzeusze oceniali samego Jezusa oraz rzeczy, których dokonywał, w następujący sposób: „Mówili (…): Odszedł od zmysłów. (…) Ma Belzebuba i przez władcę demonów wypędza demony” (Mk 3:21-22). Osąd Pana Jezusa dokonany przez uczonych w Piśmie i faryzeuszy nie polegał na zwykłym powtarzaniu słów innych ludzi ani nie składał się z bezpodstawnych przypuszczeń – był to ich wniosek na temat Pana Jezusa wyciągnięty na podstawie tego, co widzieli i słyszeli o Jego czynach. Choć konkluzji takiej dokonali rzekomo w imię sprawiedliwości, a ludziom wydawało się, że miała ona solidne podstawy, arogancja, z jaką osądzali Pana Jezusa, była nawet dla nich samych trudna do utrzymania w ryzach. Szaleńcza siła, z jaką nienawidzili Pana Jezusa, demaskowała ich własne nieokiełznane ambicje oraz ich złośliwe szatańskie oblicze, a także wrogą naturę, która kazała im przeciwstawiać się Bogu. W osądach, które wypowiadali na temat Pana Jezusa, kierowały nimi wybujałe ambicje, zawiść oraz obrzydliwa i złośliwa natura wrogości wobec Boga i prawdy. Nie dochodzili źródła działań Pana Jezusa ani nie badali istoty tego, co mówił bądź czynił, lecz ślepo, z szaleńczą zaciekłością i umyślną złośliwością atakowali i dyskredytowali to, czego dokonał. Posunęli się aż do tego, że z rozmysłem dyskredytowali Jego Ducha, czyli Ducha Świętego, który jest Duchem Bożym. To mieli na myśli, mówiąc „Odszedł od zmysłów”, „Belzebub” i „władca demonów”. Innymi słowy nazwali oni Ducha Bożego Belzebubem i władcą demonów. Nazwali szaleństwem dzieło wcielonego Ducha Bożego, który przybrał postać cielesną. Nie tylko zbluźnili przeciw Bożemu Duchowi, nazywając Go Belzebubem i władcą demonów, ale także potępili Boże dzieło, potępili Pana Jezusa Chrystusa i zbluźnili przeciwko Niemu. Istota ich oporu względem Boga i bluźnierstw przeciwko Bogu była identyczna z istotą oporu wobec Boga i bluźnierstw przeciwko Niemu prezentowanych przez szatana i jego demony. Nie reprezentowali oni jedynie ludzi zepsutych, lecz znacznie gorzej – byli wcieleniem szatana. Byli kanałem, przez który szatan docierał do ludzi, wspólnikami i sługusami szatana. Esencją ich bluźnierstwa i oczerniania przez nich Pana Jezusa Chrystusa oraz bluźnienia przeciw Niemu były walka z Bogiem o status, konkurowanie z Bogiem i nieustanne wystawianie Boga na próbę. Poprzez istotę swego oporu względem Boga oraz postawę wrogości wobec Niego, jak również swoje słowa i myśli otwarcie bluźnili przeciw Duchowi Bożemu oraz złościli Go. Toteż Bóg wydał rozsądny osąd w oparciu o to, co mówili i czynili, a także określił ich uczynki jako grzech bluźnierstwa przeciwko Duchowi Świętemu. Ów grzech jest niewybaczalny ani w tym świecie, ani w świecie przyszłym, jak wynika z poniższego fragmentu Pisma: „bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie będzie ludziom przebaczone”, a także „kto mówi przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu przebaczone ani w tym świecie, ani w przyszłym”. Dzisiaj porozmawiajmy o prawdziwym sensie następujących słów Boga: „nie będzie mu przebaczone ani w tym świecie, ani w przyszłym”. Inaczej mówiąc, objaśnijmy, w jaki sposób Bóg wypełnia słowa: „nie będzie mu przebaczone ani w tym świecie, ani w przyszłym”.
Wszystko, o czym mówiliśmy, związane jest z Bożym usposobieniem oraz stosunkiem Boga do ludzi, wydarzeń i rzeczy. Naturalnie dwa powyższe fragmenty nie są żadnym wyjątkiem. Czy zauważyliście coś w tych dwóch fragmentach Pisma? Niektórzy twierdzą, że dostrzegają w nich Boży gniew. Niektórzy z kolei twierdzą, że widzą stronę Bożego usposobienia, która nie toleruje występków ludzkości, oraz że jeśli ludzie w jakikolwiek sposób zbluźnią przeciw Bogu, nie otrzymają Jego wybaczenia. Mimo że ludzie ci widzą i wyczuwają w tych dwóch fragmentach Boży gniew oraz nietolerancję względem ludzkich występków, nadal prawdziwie nie rozumieją Jego postawy. W tych dwóch fragmentach ukryte są odniesienia na temat prawdziwego nastawienia i podejścia Boga do tych, którzy przeciw Niemu bluźnią i gniewają Go. Jego podejście oraz nastawienie pokazuje prawdziwy sens następującego fragmentu: „Kto mówi przeciwko Duchowi Świętemu, nie będzie mu przebaczone ani w tym świecie, ani w przyszłym”. Kiedy ludzie bluźnią przeciw Bogu i kiedy Go gniewają, Bóg wydaje werdykt, a werdykt ten stanowi wydane przez Niego ostateczne rozstrzygnięcie. Jest to opisane w Biblii w następujący sposób: „Dlatego mówię wam: Każdy grzech i bluźnierstwo będzie ludziom przebaczone, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie będzie ludziom przebaczone” (Mt 12:31), a także „Lecz biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy” (Mt 23:13). Czy jednak Biblia wspomina o tym, jaki wynik otrzymali owi uczeni w Piśmie i faryzeusze, a także ludzie, którzy uznali Pana Jezusa za szalonego po tym, jak wypowiedział te słowa? Czy jest wzmianka o tym, że spotkała ich jakakolwiek kara? Z całą pewnością można powiedzieć, że nie. Mówiąc „nie” nie mam na myśli tego, że nie istnieje taki zapis, lecz jedynie to, że w rzeczywistości nie było żadnego wyniku, który mogłyby zobaczyć ludzkie oczy. Stwierdzenie „nie istnieje taki zapis” naświetla kwestię Bożego nastawienia i zasad postępowania w pewnych sprawach. Bóg nie przymyka oczu ani nie udaje głuchego, kiedy ludzie bluźnią przeciwko Niemu lub stawiają Mu opór, a gdy Go oczerniają, lecz ma jasny stosunek do ludzi, którzy celowo Go atakują, oczerniają i przeklinają. Gardzi tymi ludźmi i potępia ich w swoim sercu. Nawet otwarcie oznajmia, jaki czeka ich koniec, tak aby ludzie poznali, że ma jasny stosunek do tych, którzy bluźnią przeciw Niemu oraz żeby wiedzieli, jaką podejmie decyzję w sprawie ich ostatecznego wyniku. Jednak po tym, jak Bóg powiedział te słowa, ludzie nadal rzadko dostrzegali prawdę o tym, jak Bóg postąpił z tymi osobami, i nie mogli zrozumieć zasad stojących za ich wynikiem oraz werdyktem wydanym przez Boga. Innymi słowy, ludzie nie dostrzegają jakiegoś szczególnego podejścia czy metod, według których Bóg z nimi postępuje. Ma to związek z Bożymi zasadami działania. Bóg wykorzystuje wystąpienie pewnych zdarzeń do rozprawienia się ze złym zachowaniem niektórych ludzi. Inaczej mówiąc, nie obwieszcza ich grzechu ani nie decyduje o ich wyniku, lecz bezpośrednio wykorzystuje zajście pewnych zdarzeń, by wymierzyć im karę i należną odpłatę. Kiedy zdarzenia te mają miejsce, karę cierpi ludzkie ciało; oznacza to, że kara jest czymś, co ludzkie oczy mogą zobaczyć. Gdy Bóg rozprawia się ze złym zachowaniem pewnych ludzi, przeklina ich tylko słowami i spada na nich również Boży gniew, lecz kara, jaką otrzymują, może być niewidoczna dla ludzi. Jednakże taki wynik może być jeszcze poważniejszy niż widoczne dla oczu wyniki, takie jak kara czy śmierć. To dlatego, że w kontekście Bożej decyzji, by nie zbawiać takiej osoby, nie okazywać jej dalej miłosierdzia czy nie tolerować jej ani nie dawać jej kolejnych szans, Bóg postanawia taką osobę od siebie odsunąć. Jakie jest tu znaczenie słowa „odsunąć”? Podstawowe znaczenie tego słowa to odsunąć coś na bok, zignorować i nie poświęcać już tej rzeczy uwagi. Ale w tym przypadku, kiedy Bóg odsuwa kogoś na bok, możemy to zinterpretować dwojako: pierwsza interpretacja jest taka, że oddał życie tej osoby i wszystko, co ma z nią związek, szatanowi, aby to on się tym zajął. Bóg nie jest już za to odpowiedzialny i więcej nie będzie się tym zajmował. Niezależnie od tego, czy ta osoba jesz szalona, czy głupia, martwa czy żywa, lub czy zstąpiła do piekła w celu odbycia kary, Bóg nie ma z tym już nic wspólnego. Oznaczałoby to, że taka istota stworzona nie ma żadnej relacji ze Stwórcą. Druga interpretacja jest taka, że Bóg postanowił sam zająć się taką osobą, własnoręcznie coś z nią zrobić. Możliwe, że skorzysta z usług takiej osoby lub użyje jej jako kontrastu. Być może postąpi z taką osobą w jakiś szczególny sposób, jakoś szczególnie ją potraktuje – na przykład tak jak w przypadku Pawła. Oto zasada i podejście Bożego serca, według których Bóg postanowił postępować z takiego rodzaju ludźmi. Zatem kiedy ludzie sprzeciwiają się Bogu, oczerniają Go i bluźnią przeciw Niemu, jeśli drażnią Jego usposobienie lub przekraczają granice Bożej wyrozumiałości, konsekwencje są niewyobrażalne. Najpoważniejszy skutek może być taki, że Bóg raz na zawsze odda ich życie oraz wszystko, co do nich należy, szatanowi. Nie dostąpią przebaczenia przez całą wieczność. Oznacza to, że taka osoba stała się pożywką szatana, zabawką w jego rękach i od tego momentu Bóg nie ma z nią nic więcej do czynienia. Czy wyobrażacie sobie męki, jakie przeżywał Hiob, kiedy kusił go szatan? Pomimo warunku, że szatanowi nie wolno nastawać na życie Hioba, Hiob i tak strasznie cierpiał. I czyż nie jest jeszcze trudniej wyobrazić sobie zniszczenia, jakie szatan poczyniłby w osobie całkowicie przekazanej w jego ręce, którą trzymałby w szponach, która zupełnie utraciła Bożą troskę i miłosierdzie, która nie podlega już władzy Stwórcy i która została odarta z prawa do oddawania Mu czci oraz prawa do bycia istotą stworzoną znajdującą się pod Bożym zwierzchnictwem i której relacja z Panem stworzenia została całkowicie zerwana? Prześladowanie Hioba przez szatana było czymś, co ludzkie oczy mogły zobaczyć, ale jeśli Bóg odda ludzkie życie szatanowi, konsekwencje takiej sytuacji są dla człowieka zupełnie niewyobrażalne. Na przykład niektórzy ludzie mogą się odrodzić pod postacią krowy czy osła, inni mogą zostać opętani i zniewoleni przez złe, nieczyste duchy, i tak dalej. Takie są wyniki pewnych ludzi, których Bóg oddał szatanowi. Z zewnątrz wygląda to tak, jak gdyby ci ludzie, którzy wyśmiewali, oczerniali, potępiali Pana Jezusa i bluźnili Mu, nie ponieśli żadnych konsekwencji. Jednak prawda jest taka, że Bóg ma odpowiednie sposoby, by radzić sobie ze wszystkim. Być może nie używa jasnego języka, by poinformować ludzi o wyniku swojego rozprawienia się z poszczególnymi rodzajami ludzi. Czasami nie mówi wprost, ale zwykle działa otwarcie. Fakt, że o tym nie mówi, nie oznacza, że nie będzie żadnego wyniku – możliwe nawet, że wynik będzie surowszy. Z zewnątrz wydaje się, że istnieją ludzie, którym Bóg nie wyjawia jasno swojego podejścia; ale w rzeczywistości Bóg już od dłuższego czasu nie chciał poświęcać im uwagi. Nie chce ich już oglądać. Z powodu rzeczy, które uczynili, oraz ich zachowania, ich naturoistoty, Bóg chce tylko, żeby zeszli Mu z oczu, chce ich oddać bezpośrednio w ręce szatana, przekazać ich ducha, duszę i ciało szatanowi i pozwolić, by szatan zrobił z nimi, cokolwiek zechce. Wyraźnie widać, do jakiego stopnia Bóg ich nienawidzi, do jakiego stopnia jest nimi zniesmaczony. Jeśli dana osoba rozzłości Boga tak mocno, że Bóg nawet nie będzie chciał jej już więcej widzieć i jest gotów zupełnie z niej zrezygnować, do tego stopnia, że nawet nie chce się nią zajmować osobiście – jeśli dojdzie do tego, że odda ją szatanowi, by ten zrobił z nią, co zechce, pozwoli szatanowi kontrolować ją pochłonąć i traktować, jak tylko zechce – wówczas taka osoba jest zupełnie skończona. Prawo do bycia człowiekiem zostało jej bezpowrotnie odebrane, a jej prawo do bycia istotą stworzoną wygasło. Czyż nie jest to najsurowszy rodzaj kary?
Wszystko, co widnieje powyżej, całkowicie wyjaśnia słowa: „nie będzie mu przebaczone ani w tym świecie, ani w przyszłym”, a także służy jako prosty komentarz do tych fragmentów z Pisma. Jestem przekonany, że teraz wszyscy to rozumiecie!
A teraz przeczytajmy następujące fragmenty Pisma.
12. Słowa, jakie Jezus skierował do swoich uczniów po swym zmartwychwstaniu
J 20:26-29 A po ośmiu dniach jego uczniowie znowu byli w domu, a Tomasz z nimi. I przyszedł Jezus, gdy drzwi były zamknięte, stanął pośrodku i powiedział: Pokój wam. Potem powiedział do Tomasza: Włóż tu swój palec i obejrzyj moje ręce, wyciągnij swoją rękę i włóż ją w mój bok, a nie bądź bez wiary, ale wierz. Wtedy Tomasz mu odpowiedział: Mój Pan i mój Bóg! Jezus mu powiedział: Tomaszu, uwierzyłeś, ponieważ mnie ujrzałeś. Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.
J 21:16-17 Znowu, po raz drugi, powiedział do niego: „Szymonie, synu Jana, czy Mnie kochasz?”. Piotr odpowiedział: „Tak, Panie; wiesz, że Cię kocham”. Powiedział do niego: „Nakarm Moje owce”. Powiedział do niego po raz trzeci: „Szymonie, synu Jana, czy Mnie kochasz?”. Piotr zasmucił się, ponieważ Jezus spytał go po raz trzeci „Czy mnie kochasz?”. I odrzekł Mu: „Panie, Ty wiesz wszystko. Wiesz, że Cię kocham”. Jezus powiedział do Niego: „Nakarm Moje owce”.
Fragmenty te stanowią opis pewnych rzeczy, jakie Pan Jezus uczynił i powiedział swoim uczniom po zmartwychwstaniu. Po pierwsze popatrzmy na wszelkie różnice między tym, jaki Pan Jezus był przed zmartwychwstaniem i po nim. Czy był to ten sam Pan Jezus z minionych dni? Pismo zawiera następujący werset opisujący Pana Jezusa po zmartwychwstaniu: „I przyszedł Jezus, gdy drzwi były zamknięte, stanął pośrodku i powiedział: Pokój wam”. Jasne jest, że w tamtym momencie Pan Jezus nie zamieszkiwał już w ciele fizycznym, lecz był ciałem duchowym. To dlatego, że przekroczył On ograniczenia ciała, mimo zamkniętych drzwi mógł pojawić się wśród ludzi oraz pozwolić, by Go ujrzeli. To największa różnica między tym, jaki Pan Jezus był po zmartwychwstaniu, a tym, jaki był przed zmartwychwstaniem, żyjąc w ciele. Choć nie było różnicy w wyglądzie między ciałem duchowym Pana Jezusa w tamtym momencie a Jego poprzednim ciałem, Pan Jezus stał się wtedy kimś, kto wydawał się ludziom obcy, gdyż po powstaniu z martwych stał się ciałem duchowym, które w porównaniu z Jego poprzednim ciałem było dla ludzi bardziej zagadkowe, byli nim zdezorientowani. Powodowało ono także, że tworzył się większy dystans między Panem Jezusem a ludźmi. W swoich sercach ludzie poczuli, że w owym momencie Pan Jezus stał się dla nich bardziej tajemniczy. Takie odczucia i wrażenia percepcyjne przywiodły ludzi nagle z powrotem do wieku wiary w Boga, którego nie można zobaczyć ani dotknąć. Zatem pierwszą rzeczą, jakiej Pan Jezus dokonał po zmartwychwstaniu, było umożliwienie wszystkim ujrzenia Go, aby zapewnić o swoim istnieniu oraz potwierdzić fakt swojego zmartwychwstania. Dodatkowo ten uczynek przywrócił Jego relację z ludźmi do stanu takiego jak wcześniej, kiedy działał w ciele i był Chrystusem, którego mogli zobaczyć i dotknąć. Jednym ze skutków było to, że ludzie nie mieli absolutnie żadnych wątpliwości, iż po tym, jak został przybity do krzyża, Pan Jezus powstał z martwych, i nie wątpili również w realizowane przez Pana Jezusa dzieło odkupienia ludzkości. Inny skutek był taki, że fakt, iż po zmartwychwstaniu Pan Jezus ukazał się ludziom i pozwolił, by Go dotknęli oraz zobaczyli, mocno ugruntował ludzkość w Wieku Łaski, przez co od tamtego momentu ludzie nie mogli już powrócić do poprzedniego Wieku Prawa ze względu na to, że Pan Jezus rzekomo „zniknął” czy też „odszedł bez słowa”. Zapewnił w ten sposób, że będą w dalszym ciągu kroczyli naprzód, podążając za naukami Pana Jezusa oraz za dziełem, którego dokonał. Tym samym oficjalnie zainicjowany został nowy etap dzieła Wieku Łaski i od tej chwili ludzie, którzy dotąd żyli według prawa, oficjalnie wyszli spod prawa i wkroczyli w nową erę, w nowy początek. Oto wieloraka wymowa ukazania się Pana Jezusa ludzkości po zmartwychwstaniu.
Jak ludzie mogli dotknąć i zobaczyć Pana Jezusa, skoro zamieszkiwał on teraz w ciele duchowym? To pytanie dotyka znaczenia ukazania się Pana Jezusa ludzkości. Czy zauważyliście coś w tych fragmentach Pisma, które przed chwilą przeczytaliśmy? Generalnie ciała duchowego nie można dotknąć ani zobaczyć, a po zmartwychwstaniu dzieło, którego podjął się Pan Jezus, było już ukończone. Zatem teoretycznie nie miał On najmniejszej potrzeby wrócić pomiędzy ludzi i spotkać się z nimi w swojej pierwotnej postaci, jednak ukazanie się duchowego ciała Pana Jezusa ludziom takim jak Tomasz sprawiło, że Jego pojawienie się nabrało bardziej konkretnego znaczenia i dzięki temu głębiej przeniknęło do ludzkich serc. Kiedy podszedł do Tomasza, pozwolił niedowiarkowi dotknąć swojej ręki i powiedział do niego: „Wyciągnij swoją rękę i włóż ją w mój bok, a nie bądź bez wiary, ale wierz”. Te słowa i czyny nie były czymś, co Pan Jezus chciał powiedzieć i zrobić dopiero po swoim zmartwychwstaniu; w istocie były to rzeczy, które chciał powiedzieć i uczynić, zanim przybito Go do krzyża, bo wątpliwości Tomasza nie zrodziły się dopiero wtedy, ale towarzyszyły mu przez cały ten czas, kiedy podążał za Panem Jezusem. Oczywistym jest, że Pan Jezus jeszcze przed ukrzyżowaniem okazywał zrozumienie ludziom takim jak Tomasz. Co możemy więc z tego wywnioskować? Po zmartwychwstaniu był On nadal tym samym Panem Jezusem. Jego istota nie uległa zmianie. Jednak był to Pan Jezus powstały z martwych, który powrócił ze sfery duchowej w swojej pierwotnej formie, ze swoim pierwotnym usposobieniem i zrozumieniem ludzkości, jakie wykazywał w czasie, gdy żył w ciele, zatem w pierwszej kolejności Jezus podszedł do Tomasza i pozwolił mu dotknąć swego boku, nie tylko po to, by Tomasz mógł ujrzeć Jego ciało duchowe po zmartwychwstaniu, ale także by mógł dotknąć i poczuć obecność Jego ciała duchowego i całkowicie porzucić swoje wątpliwości. Zanim Pan Jezus został ukrzyżowany, Tomasz nieustannie wątpił, że jest On Chrystusem, i nie był w stanie uwierzyć. Jego wiara w Boga opierała się wyłącznie na tym, co mógł zobaczyć na własne oczy, co mógł pomacać własnymi rękami. Pan Jezus dobrze rozumiał wiarę ludzi tego rodzaju. Wierzyli oni tylko w Boga w niebie, lecz w ogóle nie wierzyli w Tego, który został posłany przez Boga, czy też Chrystusa w ciele, i nie przyjmowali Go. Aby Tomasz uznał istnienie Pana Jezusa oraz uwierzył w Niego, a także w to, że jest On prawdziwie Bogiem wcielonym, Pan Jezus pozwolił mu wyciągnąć rękę i włożyć ją w swój bok. Czy wątpliwości Tomasza sprzed zmartwychwstania Pana Jezusa oraz po nim czymś się różniły? Tomasz zawsze wątpił i oprócz tego, że Pan Jezus osobiście ukazał się mu w ciele duchowym i pozwolił mu włożyć palec w miejsce gwoździ, nie było innego sposobu, by ktokolwiek mógł rozwiać jego wątpliwości i sprawić, by się od nich uwolnił. Zatem odkąd Pan Jezus pozwolił mu włożyć rękę w swój bok i poczuć ślady gwoździ, wątpliwości Tomasza zniknęły i prawdziwie poznał on, że Pan Jezus zmartwychwstał, a także uznał oraz uwierzył, że Pan Jezus jest prawdziwym Chrystusem i Bogiem wcielonym. Choć w tamtym momencie Tomasz porzucił swoje wątpliwości, na zawsze utracił szansę na spotkanie z Chrystusem. Na zawsze utracił szansę na to, by z Nim przebywać, iść za Nim, poznać Go. Utracił szansę na to, by Chrystus go udoskonalił. Ukazanie się Pana Jezusa i Jego słowa dostarczyły rozstrzygnięcia oraz stanowiły werdykt w sprawie wiary tych, którzy byli pełni wątpliwości. Poprzez swoje praktyczne słowa i czyny powiedział niedowiarkom, oznajmił tym, którzy wierzyli tylko w Boga w niebie, lecz nie wierzyli w Chrystusa: Bóg nie nagradzał ich wiary ani nie nagradzał ich za to, że za Nim podążali, choć jednocześnie w Niego wątpili. Dzień, w którym w pełni uwierzyli w Boga i Chrystusa, mógł być jedynie dniem, w którym Bóg wypełnił swoje wielkie dzieło. Oczywiście był to również dzień, w którym został wydany werdykt w sprawie ich niedowierzania. Ich stosunek do Chrystusa zdeterminował ich los, ich uporczywe niedowierzanie oznaczało, że ich wiara nie wydała żadnych owoców, a ich zatwardziałość oznaczała, że ich nadzieje spełzły na niczym. Bo ich wiara w Boga w niebie karmiła się złudzeniami, a ich zwątpienie w Chrystusa było w rzeczywistości ich prawdziwym stosunkiem do Boga, choć dotknęli miejsc po gwoździach na rękach Pana Jezusa, ich wiara wciąż była płonna, a ich wynik można tylko opisać jako czerpanie wody bambusowym koszem – czyli coś daremnego. To, co Pan Jezus powiedział do Tomasza, było jednocześnie jasnym sposobem, by powiedzieć wszystkim ludziom: zmartwychwstały Pan Jezus jest Panem Jezusem, który spędził trzydzieści trzy i pół roku, działając pośród ludzi. Choć został ukrzyżowany, kroczył doliną śmierci i doświadczył zmartwychwstania, żaden z Jego aspektów nie uległ najmniejszej zmianie. Choć miał teraz na ciele ślady gwoździ, choć zmartwychwstał i wyszedł z grobu, Jego usposobienie, Jego zrozumienie ludzkości i Jego zamiary w stosunku do ludzkości nie zmieniły się w najmniejszym stopniu. Mówił On też ludziom o tym, że zszedł z krzyża, zatriumfował nad grzechem, pokonał trudności i zwyciężył śmierć. Ślady gwoździ były tylko dowodem na Jego zwycięstwo nad szatanem, dowodem na to, że stał się On ofiarą za grzechy, co pozwoliło skutecznie odkupić całą ludzkość. Mówił ludziom o tym, że wziął już na siebie grzechy ludzkości i że ukończył swoje dzieło odkupienia. Kiedy powrócił, aby spotkać swoich uczniów, swoim ukazaniem się dał im następujący przekaz: „Nadal żyję, nadal istnieję; dziś prawdziwie stoję przed wami, abyście mogli Mnie zobaczyć i dotknąć. Zawsze będę z wami”. Pan Jezus chciał także wykorzystać przykład Tomasza jako przestrogę dla następnych pokoleń: choć nie możesz dotknąć ani zobaczyć Pana Jezusa w swojej wierze w Niego, otrzymujesz błogosławieństwo z powodu swojej szczerej wiary i możesz ujrzeć Pana Jezusa dzięki swojej prawdziwej wierze; taka osoba jest błogosławiona.
Te słowa zapisane w Biblii, które Pan Jezus powiedział do Tomasza, kiedy mu się ukazał, są niezmiernie pomocne dla wszystkich ludzi w Wieku Łaski. Jego ukazanie się Tomaszowi oraz skierowane do niego słowa miały ogromny wpływ na następne pokolenia; ich wydźwięk jest trwały. Tomasz reprezentuje tego rodzaju osoby – wierzące w Boga, lecz w Niego wątpiące. To osoby o podejrzliwej naturze, zdradzieckie, o przebiegłych sercach, które nie wierzą w rzeczy, jakie Bóg może osiągnąć. Nie wierzą w Bożą wszechmoc i Jego panowanie, nie wierzą też w Boga wcielonego. Jednak zmartwychwstanie Pana Jezusa było policzkiem dla tych ich cech, a także dało im okazję, by dostrzec własne zwątpienie, przyznać się do własnych wątpliwości i uznać własną zdradliwość, a przez to dojść do prawdziwej wiary w istnienie oraz zmartwychwstanie Pana Jezusa. To, co stało się z Tomaszem, było ostrzeżeniem i przestrogą dla następnych pokoleń, po to, by więcej ludzi mogło wystrzegać się bycia niewiernymi jak Tomasz, a jeśli wypełnią ich wątpliwości, to pogrążą się w mroku. Jeśli podążasz za Bogiem, ale podobnie jak Tomasz zawsze chcesz wkładać rękę w bok Pana i dotykać miejsc po gwoździach dla potwierdzenia oraz weryfikacji, a także spekulować na temat tego, czy Bóg istnieje czy też nie, to Bóg cię opuści. Zatem Pan Jezus wymaga od ludzi, aby nie byli jak Tomasz, aby nie wierzyli tylko w to, co mogą zobaczyć na własne oczy, ale by byli ludźmi czystymi i szczerymi, by nie kultywowali w sobie zwątpienia w Boga, lecz by po prostu w Niego wierzyli i za Nim podążali. Tacy ludzie są błogosławieni. Jest to niewielkie wymaganie Pana Jezusa w stosunku do ludzi i przestroga dla Jego naśladowców.
Powyżej omówiony jest stosunek Pana Jezusa do tych, którzy są pełni wątpliwości. Co zatem powiedział Pan Jezus tym, którzy potrafią szczerze w Niego wierzyć i za Nim podążać oraz co dla nich uczynił? Temu przyjrzymy się w dalszej kolejności w oparciu o dialog Pana Jezusa z Piotrem.
W rozmowie tej Pan Jezus kilkakrotnie zapytał Piotra o jedno: „Szymonie, synu Jana, czy Mnie kochasz?”. To wyższa poprzeczka, którą po zmartwychwstaniu Pan Jezus postawił ludziom takim jak Piotr, ludziom, którzy prawdziwie wierzą w Chrystusa i podejmują wysiłki, by kochać Pana. Pytanie to było swego rodzaju badaniem oraz przesłuchaniem, a nawet więcej – stanowiło wymóg i oczekiwanie wobec ludzi takich jak Piotr. Pan Jezus zastosował taki sposób przepytywania po to, by ludzie dokonali autorefleksji, spojrzeli w głąb siebie i zapytali siebie: czego wymaga Pan Jezus od ludzi? Czy miłuję Pana? Czy jestem osobą, która kocha Boga? Jak powinienem miłować Boga? Choć Pan Jezus zadał owo pytanie tylko Piotrowi, tak naprawdę w głębi serca, zadając je Piotrowi, chciał wykorzystać okazję, by zadać tego rodzaju pytanie większej liczbie osób, które chcą kochać Boga. Tyle tylko, że Piotr został pobłogosławiony możliwością działania jako przedstawiciel tego rodzaju ludzi i mógł usłyszeć to pytanie z ust samego Pana Jezusa.
W porównaniu do następujących słów, które Pan Jezus wypowiedział do Tomasza po swoim zmartwychwstaniu: „Wyciągnij swoją rękę i włóż ją w mój bok, a nie bądź bez wiary, ale wierz”, Jego trzykrotne zapytanie skierowane do Piotra: „Szymonie, synu Jana, czy Mnie kochasz?” pozwala ludziom lepiej odczuć surowość postawy Pana Jezusa i pilną potrzebę, jakiej dał wyraz podczas tego przesłuchania. Jeśli zaś chodzi o niewiernego Tomasza oraz jego zdradliwą naturę, Pan Jezus pozwolił mu wyciągnąć rękę i włożyć palce w ślady gwoździ w swoim ciele, co pozwoliło mu uwierzyć, że Pan Jezus jest zmartwychwstałym Synem Człowieczym, a także uznać tożsamość Pana Jezusa jako Chrystusa. I choć Pan Jezus nie napomniał srogo Tomasza ani też nie wyraził werbalnie żadnego wyraźnego osądu na jego temat, to jednak na drodze praktycznego działania dał mu poznać, że go rozumie, jednocześnie pokazując swój stosunek do tego rodzaju ludzi i decyzję w ich sprawie. Wymagań i oczekiwań Pana Jezusa wobec tego rodzaju osób nie można dostrzec w tym, co powiedział, bo ludzie podobni do Tomasza zwyczajnie nie mają ani krzty prawdziwej wiary. Wymagania Pana Jezusa wobec nich nie są wygórowane, natomiast Jego stosunek do ludzi takich jak Piotr jest zgoła inny. Nie wymagał od Piotra, aby ten wyciągnął rękę i włożył palce w ślady gwoździ, nie powiedział też do Piotra: „Nie bądź bez wiary, ale wierz”. Za to kilkakrotnie zadał Piotrowi to samo pytanie. Było to pytanie znaczące i skłaniające do myślenia, pytanie, które bezapelacyjnie sprawia, że każdy naśladowca Chrystusa poczuje skruchę i strach, ale także odczuje pełen niepokoju i smutku nastrój Pana Jezusa. A kiedy dotyka ich ogromny ból oraz cierpienie, są w stanie lepiej zrozumieć obawę Pana Jezusa Chrystusa i Jego troskę; zdają sobie sprawę z Jego nauk oraz restrykcyjnych wymagań, jakie stawia ludziom uczciwym i o czystym sercu. Pytanie Pana Jezusa pozwala ludziom poczuć, że oczekiwania Pana wobec ludzi objawione w tych prostych słowach nie ograniczają się do tego, by w Niego wierzyli i podążali za Nim, ale byś miał w sobie miłość, kochał swojego Pana i swojego Boga. Tego rodzaju miłość zakłada troskę i podporządkowanie się. Zakłada, że ludzie będą żyli dla Boga, umierali dla Boga, dedykowali wszystko Bogu oraz wszystko Bogu poświęcali i wszystko Bogu oddawali. Taka miłość to także pocieszanie Boga i pozwalanie, by czerpał radość ze świadectwa i by odpoczywał. To dług ludzkości wobec Boga, odpowiedzialność człowieka, jego obowiązek i powinność, a także droga, którą ludzie muszą podążać przez całe swoje życie. Te trzy pytania były wymaganiem i wezwaniem Pana Jezusa skierowanym do Piotra, a także do wszystkich ludzi, którzy mieli zostać udoskonaleni. To właśnie te trzy pytania poprowadziły Piotra i zmotywowały go do wstąpienia na jego życiową ścieżkę i to również te pytania, które usłyszał w chwili odejścia Pana Jezusa, skłoniły Piotra do zainicjowania swojej własnej ścieżki bycia udoskonalonym, sprawiły, że przez wzgląd na miłość, jaką żywił do Pana, troszczył się o Jego serce, podporządkował się Panu, pocieszał Pana i ofiarował mu całe swoje życie oraz całe swoje jestestwo z uwagi na tę miłość.
W Wieku Łaski Boże dzieło skierowane było głównie do dwóch rodzajów ludzi. Pierwszy z nich to ludzie, którzy wierzyli w Niego i za Nim podążali, którzy potrafili wypełniać Jego przykazania i nieść krzyż i potrafili stosować się do metod Wieku Łaski. Takiego rodzaju osoby miały zaskarbić sobie Boże błogosławieństwo i cieszyć się Bożą łaską. Drugi rodzaj ludzi jest jak Piotr, ktoś, kto mógł zostać udoskonalony. Zatem po zmartwychwstaniu Jezus w pierwszej kolejności zrobił te dwie najbardziej znaczące rzeczy. Jedną uczynił z Tomaszem, drugą z Piotrem. Co ukazują te dwie rzeczy? Czy odzwierciedlają prawdziwe Boże zamiary odnośnie zbawienia ludzkości? Czy przedstawiają szczerość Boga w stosunku do ludzkości? Dzieło, jakiego dokonał wobec Tomasza, miało na celu przestrzec ludzi, aby nie wątpili, lecz by po prostu wierzyli. Dzieło, jakiego dokonał wobec Piotra, miało umocnić wiarę ludzi podobnych Piotrowi i objaśnić Jego wymagania w stosunku do ludzi tego typu, pokazać, jakie powinni stawiać sobie cele.
Po zmartwychwstaniu Pan Jezus ukazał się tym ludziom, odnośnie których uznał, że było to konieczne, rozmawiał z nimi, stawiał im wymagania, przekazując im swoje zamiary i oczekiwania wobec ludzi. Innymi słowy Jego troska o ludzkość i Jego wymagania wobec ludzi jako Boga wcielonego nie zmieniły się; pozostawały takie same, kiedy był w ciele fizycznym i kiedy po ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu był w ciele duchowym. Martwił się tymi uczniami, zanim zawisnął na krzyżu; w sercu miał On jasność co do stanu każdej poszczególnej osoby, rozumiał jej braki i oczywiście Jego zrozumienie każdej osoby po tym, jak umarł, zmartwychwstał i stał się ciałem duchowym było takie samo jak wtedy, gdy był w ciele. Wiedział, że ludzie nie byli całkiem pewni Jego tożsamości jako Chrystusa, ale kiedy przebywał w ciele nie stawiał ludziom restrykcyjnych wymagań. Jednak po zmartwychwstaniu ukazał się im i zapewnił ich, że Pan Jezus przyszedł od Boga i że był On Bogiem wcielonym i wykorzystał fakt swojego ukazania się oraz swojego zmartwychwstania jako największą wizję i motywację dla życiowego dążenia ludzkości. Jego powstanie z martwych nie tylko umocniło tych wszystkich, którzy za Nim podążali, ale także w pełni wdrożyło Jego dzieło Wieku Łaski wśród ludzkości i tak ewangelia o zbawieniu Pana Jezusa w Wieku Łaski stopniowo rozniosła się do wszystkich zakątków świata zamieszkałego przez ludzkość. Czy powiedziałbyś, że ukazanie się Pana Jezusa po zmartwychwstaniu miało jakiekolwiek znaczenie? Gdybyś w tamtym czasie był Tomaszem lub Piotrem i znalazł w życiu tę jedną jedyną, niezwykle ważną rzecz, jak by to na ciebie wpłynęło? Czy postrzegałbyś to jako najlepszą i najwspanialszą wizję swojego życia wiary w Boga? Czy potraktowałbyś to jako siłę napędową dla twojego podążania za Bogiem, dla dążenia do tego, by Go zadowolić i szukać miłości do Boga w całym swoim życiu? Czy poświęciłbyś całe życie na głoszenie tej najwspanialszej z wizji? Czy przyjąłbyś od Boga zadanie polegające na głoszeniu zbawienia przez Pana Jezusa? Choć tego nie doświadczyliście, te dwa przykłady – Tomasza i Piotra – są już wystarczające, aby ludzie współcześni mogli uzyskać dobre zrozumienie Boga i Jego intencji. Można powiedzieć, że po tym, jak Bóg stał się ciałem, po tym, jak osobiście doświadczył życia wśród ludzkości oraz osobiście doświadczył ludzkiej egzystencji, po tym, jak zobaczył ludzką nieprawość i warunki życia ludzi w tamtym czasie, Bóg w ciele odczuł głębiej, jak beznadziejna, smutna i żałosna jest sytuacja ludzkości. Dzięki swojemu człowieczeństwu, które posiadał, żyjąc w ciele, oraz dzięki swoim cielesnym instynktom Bóg, kiedy żył w ciele, zyskał większą empatię dla stanu człowieka. Dzięki temu powstała w Nim większa troska o Jego naśladowców. Są to prawdopodobnie kwestie, których nie potraficie zrozumieć, ale mogę podsumować to, jak Bóg wcielony martwił się i troszczył o każdego ze swoich naśladowców, używając tylko dwóch słów: „głęboka troska”. Choć termin ten pochodzi z ludzkiego języka i jest bardzo ludzki, to jednak prawdziwie wyraża i opisuje uczucia, jakie Bóg żywił do swoich wyznawców. Jeśli chodzi o głęboką troskę Boga o ludzi, w miarę kolejnych doświadczeń stopniowo zaczniecie ją odczuwać oraz poczujecie jej smak. Można tego jednak dostąpić wyłącznie poprzez stopniowe zrozumienie Bożego usposobienia, bazując na dążeniu do zmiany w waszym własnym usposobieniu. Kiedy Pan Jezus się ukazał, Jego głęboka troska o Jego wyznawców, jaką odczuwał w swoim ludzkim wymiarze, zmaterializowała się i została przekazana Jego ciału duchowemu albo – można by powiedzieć – Jego boskości. Jego ukazanie się pozwoliło ludziom jeszcze raz doświadczyć i poczuć Bożą troskę i dbałość, a zarazem stało się potężnym dowodem na to, że Bóg jest Tym, który rozpoczyna dany wiek, Tym, który rozwija dany wiek oraz Tym, który również kończy dany wiek. Ukazując się, umocnił On wiarę wszystkich ludzi, a także udowodnił światu, że On sam jest Bogiem. Ukazawszy się, dał swoim naśladowcom raz na zawsze potwierdzenie, a także zainicjował nowy etap swojego dzieła na potrzeby nowego wieku.
13. Jezus je chleb i objaśnia Pisma po swoim zmartwychwstaniu
Łk 24:30-32 A gdy siedział z nimi za stołem, wziął chleb, pobłogosławił i łamiąc, podawał im. Wtedy otworzyły się im oczy i poznali go, lecz on zniknął im z oczu. I mówili między sobą: Czy nasze serce nie pałało w nas, gdy rozmawiał z nami w drodze i otwierał nam Pisma?
14. Uczniowie dają Jezusowi do zjedzenia pieczoną rybę
ŁK 24:36-43 A gdy to mówili, sam Jezus stanął pośród nich i powiedział do nich: Pokój wam. A oni się zlękli i przestraszeni myśleli, że widzą ducha. I zapytał ich: Czemu się boicie i czemu myśli budzą się w waszych sercach? Popatrzcie na moje ręce i nogi, że to jestem ja. Dotknijcie mnie i zobaczcie, bo duch nie ma ciała ani kości, jak widzicie, że ja mam. Kiedy to powiedział, pokazał im ręce i nogi. Lecz gdy oni z radości jeszcze nie wierzyli i dziwili się, zapytał ich: Macie tu coś do jedzenia? I podali mu kawałek pieczonej ryby i plaster miodu. A on wziął i jadł przy nich.
Następnie przyjrzyjmy się powyższym fragmentom Pisma. Pierwszy fragment jest opisem tego, jak Pan Jezus jadł chleb i objaśniał Pisma po swoim zmartwychwstaniu, drugi natomiast stanowi opis tego, jak Pan Jezus je pieczoną rybę. Jak te dwa fragmenty mogą wam pomóc w poznaniu Bożego usposobienia? Czy w swej wyobraźni widzicie obraz, jaki wyłania się z tych dwóch opisów – Pana Jezusa jedzącego chleb, a potem pieczoną rybę? Czy potraficie sobie wyobrazić, jak byście się czuli, gdyby Pan Jezus stał przed wami, jedząc chleb? Albo gdyby jadł z wami przy tym samym stole, spożywając z ludźmi rybę i chleb – jakie uczucie towarzyszyłoby ci w tym momencie? Jeśli czujesz, że stałbyś się Panu bardzo bliski, że jest między wami duża zażyłość, wówczas uczucie to jest prawidłowe. Pan Jezus chciał osiągnąć właśnie taki skutek, jedząc chleb i ryby na oczach zgromadzonych ludzi po swym zmartwychwstaniu. Gdyby zmartwychwstały Pan Jezus tylko rozmawiał z ludźmi, gdyby nie mogli oni poczuć Jego ciała i kości, lecz czuliby, że jest On nieuchwytnym Duchem, jak by się wtedy czuli? Czyż nie byliby rozczarowani? A kiedy ludzie doznaliby rozczarowania, czyż nie czuliby się opuszczeni? Czyż nie czuliby dystansu między sobą a Panem Jezusem Chrystusem? Jakiego rodzaju negatywny wpływ mógłby ten dystans wywrzeć na relację ludzi z Bogiem? Ludzie z pewnością baliby się, a przez to nie ośmieliliby się do Niego zbliżyć, a tym samym przyjęliby postawę trzymania Go na pełen szacunku dystans. Od tego momentu zerwaliby intymną relację z Panem Jezusem Chrystusem i powróciliby do relacji, jaka istniała między ludzkością a Bogiem w niebie, zanim nastąpił Wiek Łaski. Ciało duchowe, którego ludzie nie mogli dotknąć ani poczuć, sprawiłoby, że ustałaby bliskość, jaką mieli z Bogiem, a także spowodowałoby, że ta intymna relacja – ustanowiona w czasie, gdy Pan Jezus Chrystus żył w ciele i był wolny od dystansu między Nim a ludźmi – przestałaby istnieć. Duchowe ciało mogłoby wzbudzić w ludziach jedynie uczucie strachu, chęć unikania go i patrzenia na nie bez słowa. Nie ważyliby się podejść bliżej czy też nawiązać z Nim dialogu, nie wspominając już o podążaniu za Nim, zaufaniu do Niego czy braniu z Niego przykładu. Bóg nie chciał widzieć, jak ludzie żywią do Niego tego rodzaju uczucia. Nie chciał, by ludzie Go unikali albo odsuwali się od Niego; chciał tylko, by ludzie Go zrozumieli, zbliżyli się do Niego i byli Jego rodziną. Jak byś się czuł, gdyby twoja własna rodzina, twoje dzieci widziały cię, lecz nie rozpoznawały cię i nie miałyby śmiałości zbliżyć się do ciebie, lecz zawsze by cię unikały, gdybyś nie mógł sprawić, by zrozumiały wszystko, co dla nich zrobiłeś? Czyż nie byłoby to bolesne? Czyż nie złamałoby to ci serca? Właśnie to czuje Bóg, kiedy ludzie Go unikają. Zatem po zmartwychwstaniu Pan Jezus mimo wszystko ukazał się ludziom w swym ciele z krwi i kości, nadal jadł z nimi i pił. Bóg postrzega ludzi jako swoją rodzinę i również chce, by ludzkość widziała w Nim najdroższą sobie osobę; tylko w ten sposób Bóg może prawdziwie pozyskać ludzi, i tylko w ten sposób ludzie mogą naprawdę Go kochać i oddawać Mu cześć. Czy rozumiecie zatem, jakie intencje Mną kierowały przy wyborze tych dwóch fragmentów Pisma: tego, w którym po zmartwychwstaniu Jezus je chleb i objaśnia Pisma, oraz tego, w którym uczniowie dają Mu do zjedzenia pieczoną rybę?
Można powiedzieć, że Pan Jezus dobrze przemyślał ten szereg rzeczy, które powiedział i uczynił po zmartwychwstaniu. Te uczynki były pełne dobroci i ciepłych uczuć, jakie Bóg żywi wobec ludzkości, pełne również dbałości oraz drobiazgowej troski, którą darzy intymną relację, jaką stworzył z ludźmi, kiedy żył w ciele. Co więcej, były pełne nostalgii i tęsknoty, jaką odczuwał za życiem, w którym dzieliłby strawę oraz mieszkanie ze swoimi naśladowcami podczas swej bytności w ciele. Zatem Bóg nie chciał, by ludzie czuli do Niego dystans, ani nie chciał, żeby ludzkość odsunęła się od Boga. Tym bardziej nie chciał, by ludzkość poczuła, że zmartwychwstały Pan Jezus nie jest już tym Panem, który był ludziom tak bliski, że nie jest już z ludźmi, gdyż powrócił do sfery duchowej, powrócił do Ojca, którego ludzie nigdy nie mogli zobaczyć ani dosięgnąć. Nie chciał, by ludzie mieli poczucie, że powstała jakakolwiek różnica w statusie między Nim a ludzkością. Kiedy Bóg widzi ludzi, którzy pragną za Nim pójść, lecz trzymają Go na pełen szacunku dystans, boli Go serce, bo oznacza to, że ich serca są bardzo od Niego odległe i że będzie Mu bardzo trudno zdobyć ich serca. Zatem gdyby ukazał się ludziom w ciele duchowym, którego nie mogliby dotknąć ani zobaczyć, oddaliłoby to po raz kolejny człowieka od Boga i sprawiłoby, że ludzkość błędnie postrzegałaby zmartwychwstałego Chrystusa jako kogoś, kto stał się wyniosły, kto nie należy już do rodzaju ludzkiego i kogoś, kto nie może już dzielić stołu oraz strawy z człowiekiem, bo ludzie są grzeszni, brudni i nie będą nigdy w stanie zbliżyć się do Boga. Aby rozproszyć te ludzkie błędne przekonania, Pan Jezus dokonał szeregu rzeczy, które wcześniej robił w ciele, tak jak wspomina Biblia: „Wziął chleb, pobłogosławił i łamiąc, podawał im”. Również objaśniał im Pisma, jak miał w to zwyczaju wcześniej. Wszystkie te rzeczy, które czynił Pan Jezus, sprawiły, że każdy, kto Go widział, miał poczucie, że Pan się nie zmienił, że nadal jest tym samym Panem Jezusem. Choć został przybity do krzyża i doświadczył śmierci, to zmartwychwstał i nie opuścił ludzkości. Wrócił, aby przebywać pośród ludzi, i nic w Nim się nie zmieniło. Syn Człowieczy stojący przed ludźmi był w dalszym ciągu tym samym Panem Jezusem. Jego zachowanie i sposób rozmowy z ludźmi były bardzo swojskie. Był nadal tak bardzo pełen życzliwości, łaski i pobłażliwości – był nadal tym samym Panem Jezusem, kochającym innych tak jak siebie samego, potrafiącym przebaczać ludzkości siedemdziesiąt siedem razy. Jak zawsze jadł z ludźmi, omawiał z nimi Pisma, a co bardziej istotne, zupełnie tak jak wcześniej miał postać człowieka z krwi i kości, można Go było dotknąć i zobaczyć. Tym sposobem Syn Człowieczy, którym On był, pozwolił ludziom poczuć bliskość, swobodę, a także radość z odzyskania czegoś, co zostało utracone. Z wielką swobodą, odważnie i z ufnością zaczęli polegać na Synu Człowieczym, który potrafił przebaczyć ludziom ich grzechy, oraz Go podziwiać. Zaczęli się oni również bez wahania modlić w imię Pana Jezusa, modlić się o Jego łaski, Jego błogosławieństwa, o to, by dał im pokój i radość, o Jego opiekę oraz ochronę, a także zaczęli uzdrawiać chorych i wypędzać demony w imię Pana Jezusa.
W czasie, gdy Pan Jezus działał w ciele, większość Jego naśladowców nie mogła w pełni zweryfikować Jego tożsamości oraz tego, co mówił. Kiedy zbliżał się do krzyża, Jego naśladowcy przyjęli postawę obserwatorów. Potem, od momentu, gdy przybito Go do krzyża, aż do chwili, gdy został złożony do grobu, ludzie czuli rozczarowanie. W tym czasie ludzie zaczęli zmieniać nastawienie w swoich sercach – od zwątpienia w rzeczy, które Pan Jezus powiedział, kiedy żył w ciele, przeszli do zupełnego zaprzeczenia. A kiedy wyszedł z grobu i ukazał się każdemu po kolei, większość tych, którzy ujrzeli Go na własne oczy, czy tych, których dobiegła wieść o Jego zmartwychwstaniu, stopniowo zmieniała swoją postawę z zaprzeczenia na sceptycyzm. Dopiero kiedy Pan Jezus pozwolił Tomaszowi włożyć rękę do swego boku, kiedy po zmartwychwstaniu przełamał chleb i spożył go w obecności tłumu, a następnie zjadł na ich oczach pieczoną rybę – dopiero wtedy prawdziwie przyjęli fakt, że Pan Jezus był Chrystusem w ciele. Moglibyście powiedzieć, że to tak, jak gdyby owo duchowe ciało z krwi i kości stojące przed tymi ludźmi wyrwało każdego z nich ze snu: stojący przed nimi Syn Człowieczy był Tym, który istniał od niepamiętnych czasów. Miał kształt, ciało i kości, przecież już wcześniej przez długi czas mieszkał pośród ludzi i jadał z nimi… W tamtym czasie ludzie czuli, że Jego istnienie jest tak prawdziwe, tak wspaniałe. Byli zarazem uradowani oraz szczęśliwi i rozemocjonowani. Jego ponowne przyjście pozwoliło ludziom prawdziwie zobaczyć Jego pokorę, poczuć Jego bliskość i przywiązanie do ludzkości, poczuć, jak wiele o nich myślał. To krótkie spotkanie sprawiło, że ludzie, którzy ujrzeli Pana Jezusa, mieli poczucie, jakby przeżyli już całe życie. Ich zagubione, zdezorientowane, bojaźliwe, niespokojne, stęsknione i odrętwiałe serca znalazły pocieszenie. Ludzie ci nie odczuwali już więcej wątpliwości czy rozczarowania, gdyż poczuli, że teraz jest nadzieja i coś, na czym można się oprzeć. Stojący przed nimi Syn Człowieczy będzie ich strażnikiem po wsze czasy; będzie ich twierdzą, ich schronieniem na wieczność.
Choć Pan Jezus zmartwychwstał, Jego serce i Jego dzieło nie opuściły ludzkości. Poprzez swoje ukazanie się powiedział ludziom, że niezależnie od tego, pod jaką postacią będzie istniał, będzie ludziom towarzyszyć, iść z nimi oraz być z nimi zawsze i wszędzie. Powiedział im, że zawsze i wszędzie będzie zaopatrywał ludzkość oraz będzie ich pasterzem, będzie pozwalał, by Go zobaczyli, a także dotknęli, i dopilnuje, by nigdy już nie czuli się bezsilni. Pan Jezus chciał także, by ludzie wiedzieli, że nie są sami, żyjąc na tym świecie. Ludzkość otoczona jest Bożą opieką; Bóg jest z nimi. Zawsze mogą się na Nim oprzeć; jest On rodziną każdego ze swoich naśladowców. Mogąc oprzeć się na Bogu, ludzie nie będą już samotni czy bezsilni, a ci, którzy przyjmują Go jako ofiarę za swoje grzechy, nie będą już związani grzechem. Z ludzkiego punktu widzenia elementy Bożego dzieła, jakie Pan Jezus wypełnił po swoim zmartwychwstaniu, były to rzeczy niewielkie, ale Ja widzę to tak, że każda z rzeczy, jakie On zrobił, była ogromnie wymowna, bardzo wartościowa, niezmiernie ważna i naładowana znaczeniem.
Choć okres, w którym Pan Jezus działał w ciele, był pełen trudności oraz cierpienia, poprzez swoje ukazanie się w ciele duchowym z krwi i kości całkowicie i w sposób doskonały ukończył On swoje dzieło z czasu wcielenia: odkupienie ludzkości. Rozpoczął swoją służbę, stając się ciałem i ukończył swoją służbę, ukazując się ludzkości w postaci cielesnej. Zapowiedział Wiek Łaski i rozpoczął nowy wiek poprzez swoją tożsamość Chrystusa. Poprzez swoją chrystusową tożsamość prowadził dzieło Wieku Łaski, a także umocnił i poprowadził wszystkich swoich wyznawców w Wiek Łaski. O Bożym dziele można powiedzieć, że Bóg naprawdę kończy to, co zaczyna. Są etapy i jest pewien plan, a całe dzieło przepełnione jest Bożą mądrością, Jego wszechmocą, Jego wspaniałymi czynami oraz Jego miłością i miłosierdziem. Oczywiście wątkiem przewodnim całego Bożego dzieła jest Jego troska o ludzkość; jest ona przesiąknięta uczuciem zatroskania, które nigdy Go nie opuszcza. Owe wersety Biblii ujawniają w każdej rzeczy, której dokonał Pan Jezus po swoim zmartwychwstaniu, niezmienne nadzieje i obawy Boga dotyczące ludzkości, jak również Jego drobiazgową dbałość o ludzi oraz Jego umiłowanie rodzaju ludzkiego. Nic z tego się nie zmieniło aż do dzisiejszych czasów – czy to dostrzegacie? Kiedy to widzicie, czy wasze serca nieświadomie nie zbliżają się do Boga? Jak byście się czuli, gdybyście żyli w tamtych czasach, a Pan Jezus ukazałby się wam po swoim zmartwychwstaniu w namacalnej, widocznej dla was postaci i gdyby usiadł przed wami, jadł chleb i ryby oraz objaśniał wam Pisma, rozmawiał z wami? Czy poczulibyście się szczęśliwi? A może poczulibyście się winni? Czy wcześniejsze nieporozumienia oraz unikanie Boga, konflikty z Nim i zwątpienie w Niego po prostu by nie zniknęły? Czy relacja między Bogiem a człowiekiem nie stałaby się bardziej normalna i właściwsza?
Czy interpretując ten skromny wybór rozdziałów Biblii, odnaleźliście jakieś niedoskonałości w Bożym usposobieniu? Czy dostrzegacie jakiekolwiek zafałszowanie w Bożej miłości? Czy widzicie jakiś podstęp lub zło w Bożej wszechmocy lub mądrości? Z pewnością nie! Czy możecie więc powiedzieć z przekonaniem, że Bóg jest święty? Czy możecie powiedzieć na pewno, że każda z Bożych emocji stanowi objawienie Jego istoty i usposobienia? Mam nadzieję, że po przeczytaniu tych słów zrozumienie, jakie z nich uzyskaliście, pomoże wam i przyniesie korzyści w dążeniu do zmiany waszego usposobienia oraz w poszukiwaniu bojaźni Bożej oraz że słowa te zrodzą w was owoce, które z dnia na dzień będą coraz większe, tak byście w procesie tego dążenia przybliżali się coraz bardziej do Boga i coraz bardziej zbliżali się do standardów, jakich Bóg wymaga. Nie będziecie już czuć niechęci wobec dążenia do prawdy ani nie będziecie już uważać, że podążanie za prawdą oraz zmiana usposobienia jest rzeczą uciążliwą i zbędną, lecz motywowani przejawieniem się prawdziwego usposobienia i świętej istoty Boga będziecie tęsknić do światła, pragnąć sprawiedliwości, poweźmiecie postanowienie dążeniu do prawdy i do spełniania Bożych intencji i staniecie się ludźmi pozyskanymi przez Boga, prawdziwymi osobami.
Rozmawialiśmy dzisiaj o pewnych rzeczach, których Bóg dokonał w Wieku Łaski, kiedy to po raz pierwszy został wcielony. Na podstawie tych rzeczy zobaczyliśmy usposobienie, które wyraził i objawił w ciele, jak również każdy aspekt tego, co ma i czym jest. Wszystkie aspekty tego, co On ma i czym jest, wydają się bardzo uczłowieczone, ale w rzeczywistości istota wszystkiego, co objawił i wyraził, jest nieodłączna od Jego własnego usposobienia. Wszystkie metody i każdy aspekt Boga wcielonego wyrażające Jego usposobienie w człowieczeństwie są nierozerwalnie związane z Jego własną istotą. Jest to więc bardzo ważne, że Bóg przyszedł do ludzkości na drodze wcielenia. Dzieło, którego dokonał w ciele, jest również bardzo istotne, ale jeszcze ważniejsze dla każdej osoby żyjącej w ciele, dla każdej osoby żyjącej w zepsuciu jest usposobienie, które objawił, oraz intencje, które wyraził. Czy jest to coś, co jesteście w stanie zrozumieć? Czy zrozumiawszy Boże usposobienie oraz to, co On ma i czym jest, wyciągnęliście jakieś wnioski odnośnie tego, jak powinniście traktować Boga? Na koniec, w odpowiedzi na to pytanie, chciałbym wam dać trzy porady: po pierwsze, nie wystawiajcie Boga na próbę. Nieważne, jak wiele rozumiesz na temat Boga, nieważne, jak wiele wiesz o Jego usposobieniu, absolutnie nie wystawiaj Go na próbę. Po drugie, nie rywalizuj z Bogiem o status. Nieważne, jaki status nadaje ci Bóg lub jaki rodzaj pracy ci powierza, nieważne, do pełnienia jakiego obowiązku cię wynosi i nieważne, jak wiele starań włożyłeś i jak wiele poświęciłeś dla Boga, absolutnie nie rywalizuj z Nim o status. Po trzecie, nie współzawodnicz z Bogiem. Niezależnie od tego, czy rozumiesz to, co Bóg ci czyni, co dla ciebie przygotował lub co ci daje i czy potrafisz się temu podporządkować, absolutnie nie współzawodnicz z Bogiem. Jeśli jesteś w stanie przestrzegać tych trzech rad, będziesz całkiem bezpieczny i nie będziesz miał tendencji do gniewania Boga. Na tym kończymy dzisiejsze spotkanie.
23 listopada 2013 r.
Przypisy:
a. „Zaklęcie zaciskającej się obręczy” to czar użyty przez mnicha Tang Sanzanga w chińskiej powieści „Podróż na zachód”. Używa on tego zaklęcia, aby kontrolować Sun Wukonga, zaciskając na jego głowie metalową obręcz, powodującą ostry ból głowy i tym samym oddającą go pod kontrolę Sanzanga. Określenie to stało się metaforą czegoś, co krępuje ludzi.