Do czego prowadzi pogoń za sławą i zyskiem?

13 lutego 2025

Autorstwa Su Wen, Chiny

Kiedy byłam mała, na moją rodzinę często patrzono z góry, ponieważ nie miałam licznego rodzeństwa. W tamtym okresie rodzice często mówili mi: „Najlepszym i najbardziej stabilnym zawodem jest lekarz. Nie tylko sporo zarabia, ale też cieszy się dużym szacunkiem”. Za każdym razem, gdy do naszej wioski przyjeżdżał lekarz, wszyscy go miło witali i okazywali mu najwyższy szacunek. Bardzo podziwiałam tych lekarzy, zazdrościłam im i mówiłam sobie, że muszę ciężko pracować, żeby też kiedyś zostać lekarzem, przechadzać się dumnie po naszej wiosce i wzbudzać szacunek. Z czasem pogrążyłam się w książkach i poświęciłam nauce. Mój ogromny wysiłek się opłacił, bo dostałam się do miejscowej akademii medycyny chińskiej. Po ukończeniu studiów dostałam pracę jako lekarz w szpitalu powiatowym, tak jak chciałam. Od tamtej pory czułam się tak, jakbym awansowała w życiu. Nie tylko miałam dobrą pensję, ale też wszyscy moi rówieśnicy mi zazdrościli i mnie podziwiali, a przyjaciele, krewni i znajomi zwracali się do mnie, gdy byli chorzy. I za każdym razem, gdy wracałam do swojej wioski, przyjmowano mnie ciepło i z szacunkiem. Moi rodzice też byli dumni. Naprawdę podobało mi się to, że wszyscy mnie szanują, a to bardzo łechtało moją próżność. Czułam się tak, jakby całe moje poświęcenie w końcu się opłaciło. W miarę jak zdobywałam doświadczenie, poznawałam wielu bogatych i wpływowych ludzi zmagających się z różnego rodzaju chorobami, które przysparzały im niewyobrażalnego cierpienia. Niektórzy z nich zapadali na poważne, ostre choroby, a lekarze mogli jedynie bezradnie patrzeć, jak umierają. Ciągle myślałam o tym, że nasze życie w obliczu śmierci jest dość kruche i nieszczęsne. Ogarnęło mnie dziwne uczucie duchowej pustki. Zaczęłam się zastanawiać, jaki jest sens życia i po co żyję.

Pod koniec 1998 roku wiele osób opuściło państwowe szpitale i otworzyło prywatne praktyki. Pomyślałam, że jeśli dalej będę pracować w szpitalu, utknę ze swoją obecną pensją, jeśli więc chcę awansować i zarabiać więcej pieniędzy, muszę zostać swoją własną szefową. Rzuciłam więc pracę w szpitalu i założyłam własną przychodnię. Później w 2000 roku usłyszałam ewangelię Boga Wszechmogącego na temat dni ostatecznych. Widziałam, że Bóg powiedział: „Los człowieka jest w rękach Boga. Nie jesteś w stanie pokierować sobą: mimo wszelkich swych usilnych starań i zajęć, człowiek pozostaje niezdolny do kontrolowania siebie w swym własnym imieniu. Gdybyś mógł poznać własne perspektywy, kontrolować swój los, czy nadal byłbyś istotą stworzoną?(Przywrócenie normalnego życia człowieka i doprowadzenie go do cudownego miejsca przeznaczenia, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki słowom Bożym zdałam sobie sprawę, że życie i śmierć człowieka są w rękach Boga i nikt nie kontroluje własnego losu. Kiedy liczba lat przydzielonych nam przez Boga dobiega końca, nie ma znaczenia, ile mamy pieniędzy, władzy czy wpływów. Poprzez jedzenie i picie słów Bożych oraz życie w kościele zrozumiałam też, że nie mogę skupiać się wyłącznie na rzeczach materialnych, wysokim statusie i przyjemnościach cielesnych. Najważniejsze było wypełnianie mojego obowiązku jako istoty stworzonej, dążenie do prawdy, gromadzenie dobrych uczynków i dostąpienie zbawienia. Wzięłam więc na siebie obowiązek, który mogłam wykonywać w kościele. Spotykałam się z braćmi i siostrami i rozmawialiśmy o słowach Bożych. Czułam się spełniona i szczęśliwa. Na początku prowadziłam tylko spotkania w małej grupie i nie byłam aż tak zajęta. Z czasem zostałam wybrana na przywódczynię Kościoła. Wiedziałam, że to wywyższenie przez Boga i że to On dał mi tę szansę, bym otrzymała szkolenie i posiadła prawdę. Korzystałam z tak ogromnego wsparcia ze strony słów Bożych, że powinnam mieć sumienie i odwdzięczyć się za Bożą miłość. Ale wiedziałam też, że bycie przywódcą to dużo pracy i duża odpowiedzialność, i że będę musiała ponosić koszty całymi dniami. A to oznaczało, że nie będę mogła pracować w swojej przychodni. Pół życia pracowałam, żeby zdobyć ten zawód, więc wzdrygnęłam się na myśl, że tak po prostu miałabym to porzucić. Dużo o tym myślałam i czułam się taka zdezorientowana i umęczona. Gdzieś w całej tej swojej agonii modliłam się do Boga: „O Boże! Przeżywam teraz straszny czas w tej sytuacji. Nie chcę stracić tego obowiązku, ale mam niedojrzałą postawę i nie potrafię przezwyciężyć słabości swojego ciała. Proszę, prowadź mnie i daj mi wiarę i siłę”.

W trakcie poszukiwań pomyślałam o tym, co mówi Bóg: „Jeśli pozwolisz, by przeszła ci ona koło nosa, będziesz tego żałował do końca życia”. W pośpiechu odszukałam poniższy fragment, aby go przeczytać. Bóg Wszechmogący mówi: „Niektórzy nie chcą współpracować z innymi w ramach swojej służby dla Boga, nawet gdy zostali powołani. Są to leniwi ludzie, którzy chcą tylko rozkoszować się wygodami. Im częściej wzywa się ciebie do służby we współpracy z innymi, tym więcej zyskasz doświadczenia. Niosąc cięższe brzemię i mając więcej doświadczeń, zyskasz więcej okazji do tego, by zostać udoskonalonym. Jeśli więc potrafisz szczerze służyć Bogu, to będziesz zważał na Jego brzemię, a wówczas będziesz mieć więcej sposobności do tego, by zostać przez Niego udoskonalonym. To właśnie taka grupa ludzi jest obecnie udoskonalana. Im bardziej Duch Święty cię dotyka, tym więcej czasu poświęcisz na zważanie na Boże brzemię, tym bardziej zostaniesz przez Boga udoskonalony i tym bardziej zostaniesz przez Niego pozyskany – aż w końcu staniesz się osobą, którą Bóg się posługuje. Obecnie niektórzy nie dźwigają żadnego brzemienia dla kościoła. Ludzie ci są ospali i gnuśni i troszczą się wyłącznie o swoje własne ciało. Takie osoby są skrajnie samolubne, a zarazem ślepe. Jeśli nie potrafisz wyraźnie dostrzec tej kwestii, to nie będziesz dźwigał żadnego brzemienia. Im bardziej troszczysz się o intencje Boga, tym cięższe brzemię On ci powierzy. Ludzie samolubni nie chcą znosić takich rzeczy. Nie chcą płacić ceny, więc w rezultacie stracą okazje ku temu, by Bóg ich udoskonalił. Czyż nie wyrządzają sobie krzywdy? (…) Dlatego też powinieneś tu i teraz zważać na brzemię Boga. Nie powinieneś czekać ze zważaniem na brzemię Boga do czasu, gdy objawi On swoje sprawiedliwe usposobienie całej ludzkości. Czyż wtedy nie będzie już za późno? Dzisiaj masz dobrą okazję ku temu, by zostać udoskonalonym przez Boga. Jeśli pozwolisz, by przeszła ci ona koło nosa, będziesz tego żałował do końca życia, tak jak Mojżesz przez całe życie żałował, że nie mógł wejść do dobrej ziemi Kanaan, a w momencie śmierci czynił sobie wyrzuty(Troszcz się o Boże intencje, aby osiągnąć doskonałość, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Dzięki słowom Bożym zdałam sobie sprawę, że tylko ci, którzy liczą się z Bożymi intencjami i przyjmują zadanie wyznaczone im przez Boga, dostają więcej okazji na bycie doskonalonym przez Boga. Ci, którzy nie chcą brać pod uwagę Bożych intencji, są samolubni i nie zostaną udoskonaleni przez Boga. Dzieło ewangelii weszło w kluczowy okres znacznej ekspansji, a fakt, że kościół powierzył mi tak ważny obowiązek, był wyjątkowym wywyższeniem przez Boga i aktem wielkiej łaski. Ja jednak nie zważałam na Boże intencje, a zamiast nich obchodziło mnie tylko moje ciało i zarabianie pieniędzy, aby zyskać uznanie innych. Byłam wyzuta z sumienia! Czyż nie wierzyłam w Boga i nie podążałam za Nim, nie jadłam i nie piłam Jego słów i nie wypełniałam swojego obowiązku, by posiąść prawdę i dostąpić zbawienia? Bóg dał mi wielką szansę na otrzymanie szkolenia i zdobycie prawdy poprzez ten obowiązek. Czyż nie byłabym głupia, gdybym z tego nie skorzystała? Gdyby dzieło Boże już się dokonało, zanim ja zgodziłabym się przyjąć ten obowiązek, straciłabym swoją szansę. Wtedy bardzo bym tego żałowała. Byłabym jak Mojżesz, który widział Kanaan z daleka, ale nie mógł tam wejść i żałował przez całe życie. Musiałam podporządkować się Bogu i najpierw przyjąć obowiązek. Na razie ktoś mógłby mnie zastępować w przychodni. Po podjęciu decyzji przyjęłam obowiązek przywódczy.

Potem większość czasu poświęcałam swojemu obowiązkowi, a jeśli miałam wolną chwilę, spieszyłam do przychodni. Początkowo udawało nam się zatrzymać pacjentów, ale z czasem, gdy często nie było mnie w przychodni, ludzie zaczęli chodzić gdzie indziej, bo nie mogli się ze mną zobaczyć. Nasza przychodnia przyjmowała coraz mniej pacjentów i ledwo się utrzymywaliśmy. Kiedyś żyłam na wysokim poziomie, byłam ceniona i podziwiana przez innych, a przyjaciele i krewni zwracali się do mnie, gdy mieli problemy, ale teraz wszyscy moi przyjaciele i krewni mnie krytykowali, mówiąc, że niedbale zarządzam przychodnią i że nie wiedzą, co robię przez cały dzień. Po tym wszystkim ich stosunek do mnie znacznie się zmienił. Rozmyślając o tym, jak kiedyś byłam szanowana i podziwiana, a teraz stałam się obiektem drwin wszystkich, poczułam natłok emocji – trudno opisać to uczucie. Myślałam: „To nie tak, że nie mam możliwości zarabiania pieniędzy, mam umiejętności, więc gdybym dobrze wszystkim zarządzała, z pewnością miałabym wielu pacjentów. Mogłabym wrócić do życia na najwyższym poziomie, z komfortem materialnym, odzyskać szacunek i podziw innych i wieść prestiżowe życie”. Wzięłam też pod uwagę to, że wierzyłam w Boga od niedawna, moja postawa była niedojrzała i nie rozumiałam zbytnio prawdy, więc może po prostu powinnam wykonywać obowiązek, który odpowiadał moim umiejętnościom. Chciałam pełnić mniej wymagający obowiązek. Wtedy miałabym więcej czasu na swoją pracę i nie wpłynęłoby to ani na mój obowiązek, ani na przychodnię. W rezultacie jednak przestałam dźwigać ciężar swojego obowiązku. Niedbale wykonywałam swój obowiązek, a na zgromadzeniach zachowywałam jedynie pozory. Pamiętam, że podczas jednego spotkania myślałam tylko o swojej przychodni. Ilu pacjentów mieliśmy tego dnia? Czy przyszli ci, którzy umówili się na wizytę? Aby dać sobie więcej czasu na zajmowanie się przychodnią, przed napisaniem raportu nie zagłębiłam się w sytuację i po prostu przekazałam krótkie sprawozdanie przełożonemu. Z powodu braku szczegółów musiałam go napisać jeszcze raz. Nie wzięłam też odpowiedzialności za podlewanie. Odeszli nawet niektórzy nowi wierzący, ponieważ nie byli podlewani. Przełożony omawiał ze mną ten problem kilka razy i próbował mi pomóc, a ja czułam się winna i modliłam się kilkakrotnie do Boga, podejmując postanowienia, że zbuntuję się przeciwko ciału i będę dobrze wypełniać swój obowiązek, ale moja przychodnia zawsze nieuchronnie mnie rozpraszała. Ciągle podejmowałam i łamałam postanowienia przed Bogiem i coraz bardziej się od Niego oddalałam. Często czułam niewytłumaczalną pustkę i strach. Kilkakrotnie chciałam porzucić przychodnię, ale potem myślałam o tym, że wtedy ludzie znowu patrzyliby na mnie z góry, i po prostu nie byłam w stanie się przemóc. Widząc, że nie mogę poprawić swojego stanu i że to opóźnia pracę, przełożony mnie zwolnił.

Byłam naprawdę zdenerwowana po zwolnieniu. Tyle słów Bożych zjadłam i wypiłam, i doskonale wiedziałam, że dążenie do prawdy i dobre wykonywanie swojego obowiązku to właściwa ścieżka w życiu, ale nie mogłam porzucić swojej przychodni ani dobrze wykonywać swojego obowiązku. Miałam poczucie winy i czułam, że tak wiele zawdzięczam Bogu. Modliłam się do Boga słowami: „O Boże, jestem tak zbuntowana i mam wobec Ciebie taki dług. O Boże, proszę, abyś uwolnił mnie od kajdan bogactwa, abym mogła wypełnić swój obowiązek i odwdzięczyć się za Twoją miłość”.

Po modlitwie przypomniałam sobie tytuł rozdziału słów Bożych: „Wobec kogo jesteś lojalny?” Pytałam sama siebie: „Wobec kogo jestem lojalna? Czy jestem lojalna wobec Boga?”. Potem przeczytałam fragment tego rozdziału: „Gdybym miał teraz położyć przed wami trochę pieniędzy i dał wam wolność wyboru – i gdybym nie potępił was za wasz wybór – wtedy większość z was wybrałaby pieniądze i porzuciła prawdę. Ci lepsi z was odrzuciliby pieniądze i niechętnie wybrali prawdę, podczas gdy ci pośrodku wzięliby pieniądze do jednej ręki, a prawdę do drugiej. Czy w ten sposób wasza prawdziwa natura nie stałaby się widoczna jak na dłoni? Wybierając pomiędzy prawdą i czymkolwiek innym, wobec czego jesteście lojalni, wszyscy dokonalibyście tego wyboru, a wasza postawa pozostałaby niezmieniona. Czyż tak nie jest? Czyż pośród was nie ma wielu, którzy wahali się pomiędzy tym, co dobre, a tym, co złe? W starciach pomiędzy pozytywnym i negatywnym, czarnym i białym, na pewno jesteście świadomi, jakich wyborów dokonaliście pomiędzy rodziną i Bogiem, dziećmi i Bogiem, pokojem i chaosem, bogactwem i ubóstwem, wysoką pozycją i przeciętnością, poczuciem przynależności i wykluczeniem itd. Wybierając pomiędzy szczęśliwą rodziną i rozbitą rodziną, z pewnością bez wahania wybraliście tę pierwszą; wybierając pomiędzy bogactwem i obowiązkiem, ponownie bez mrugnięcia okiem wybraliście to pierwsze, i brak wam nawet chęci, by powrócić do brzegu; wybierając pomiędzy luksusem i niedostatkiem, wybraliście luksus; wybierając pomiędzy waszymi synami, córkami, żonami, mężami a Mną, wybraliście tych pierwszych; a wybierając pomiędzy pojęciem i prawdą, ponownie wybraliście to pierwsze. W obliczu wszelakich waszych nagannych uczynków, zwyczajnie utraciłem wiarę, którą w was pokładałem. Po prostu zdumiewa Mnie, że wasze serca są tak oporne na to, by je zmiękczyć. Wygląda na to, że lata oddania i usilnych starań przyniosły Mi tylko wasze porzucenie i waszą rozpacz, lecz Moja nadzieja co do was rośnie z każdym mijającym dniem, ponieważ Mój dzień już dawno został w całości objawiony każdemu. Jednak wy upieracie się przy szukaniu rzeczy mrocznych i złych i nie chcecie wypuścić ich z ręki. A skoro tak, to jaki będzie wasz wynik? Czy kiedykolwiek starannie się nad tym zastanowiliście? Gdyby poproszono was, żebyście wybrali jeszcze raz, jakie byłoby wasze stanowisko? Czy ponownie wybralibyście »to pierwsze«? Czy wciąż przynosilibyście Mi rozczarowanie i godny pożałowania smutek? Czy wasze serca wciąż posiadałyby tylko odrobinę ciepła? Czy wciąż nie wiedzielibyście, co zrobić, by pocieszyć Moje serce? Co byście wybrali w tej chwili? (…) Mam też nadzieję, że zapomnę wszystko, co wiąże się z waszą przeszłością, choć będzie to bardzo trudne. Niemniej jednak mam na to dobry sposób: niech przyszłość zastąpi przeszłość i niech cienie waszej przeszłości rozwieją się, a na ich miejsce wejdziecie prawdziwi wy z dnia dzisiejszego. Dlatego muszę was niepokoić, byście raz jeszcze dokonali wyboru: konkretnie wobec kogo jesteście lojalni?(Wobec kogo jesteś lojalny? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boże głęboko mnie poruszyły. Czy te słowa nie obnażyły mojego obecnego stanu, mojej obecnej sytuacji? Wiedziałam doskonale, że jako osoba wierząca powinnam dążyć do prawdy i wypełniać swój obowiązek, by zadowolić Boga. Ale za każdym razem, gdy musiałam wybierać między obowiązkiem a przychodnią, dobrym życiem, byciem szanowaną i innymi sprawami cielesnymi, zawsze nieuchronnie wybierałam to drugie. Bałam się, że ludzie będą patrzeć na mnie z góry, jeśli nie będę w stanie utrzymać swojej przychodni. Przez te lata zdawało się, że zawsze wykonuję swój obowiązek, ale nigdy nie porzuciłam pragnienia sławy i zysku i ciągle myślałam o zarabianiu dużych pieniędzy. W związku z tym nie traktowałam swojego obowiązku poważnie i zachowywałam jedynie pozory. Z niczym sobie dobrze nie radziłam, przez co czułam się zmęczona i wykończona emocjonalnie. Miało to bardzo negatywny wpływ na pracę kościoła i zaszkodziło też mojemu życiu. Zobaczyłam, że nie jestem lojalna wobec Boga, lecz raczej wobec rzeczy szatańskich, takich jak moje własne ciało i ambicje. W tym czasie często modliłam się do Boga: „O Boże! Jestem teraz gotowa porzucić przychodnię, aby dążyć do prawdy i dobrze wykonywać swój obowiązek. Proszę, daj mi wiarę, bym wkrótce sprzedała swoją przychodnię!”. Poza modleniem się zaczęłam też wyjaśniać to wszystko swojemu mężowi, aby przygotować się do sprzedaży przychodni.

W 2011 roku, dzięki wywyższeniu przez Boga, ponownie zostałam wybrana na przywódczynię Kościoła. Wiedziałam, że Bóg daje mi kolejną szansę. Myślałam o tym, jak bardzo żałowałam, i czułam, że mam wobec Boga dług za swoją wcześniejszą pracę w przychodni, i postanowiłam, że tym razem będę chętniej współpracować. Szybko zaczęłam wypełniać swój obowiązek i bez względu na to, jak radziła sobie moja przychodnia, nie rozpraszałam się i próbowałam znaleźć kogoś, kto ją przejmie. Ale kiedy sporządzono umowę i przygotowywano ją do podpisania, miałam pewne zastrzeżenia. Poświęciłam tej przychodni połowę swojego życia. Myślałam o tym, jak ciężko pracowałam od najmłodszych lat, jak przezwyciężyłam przeciwności losu, aby zrealizować swoje marzenie o byciu lekarką. Gdybym sprzedała przychodnię, rozstałabym się z życiem, którego kiedyś pragnęłam. Im więcej o tym myślałam, tym mniej chciałam odpuścić. Odczuwałam ogromną wewnętrzną pustkę. Wtedy natknęłam się na takie fragmenty słów Bożych: „Powinniście oczyścić swoje głowy! Co należy porzucić, jakie są twoje skarby, jakie są twoje fatalne słabości, jakie są twoje przeszkody? Przemyśl te pytania w swojej duszy i porozmawiaj ze Mną. Oczekuję od was, aby wasze serca szanowały Mnie w milczeniu. Nie chcę waszej czczej gadaniny(Wypowiedzi Chrystusa na początku, rozdz. 8, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Gdy zwykły człowiek dąży do miłości do Boga, wejście do królestwa, aby stać się członkiem ludu Bożego, jest jego prawdziwą przyszłością, a także życie, które ma ogromną wartość i znaczenie; nikt nie jest bardziej błogosławiony od was. Dlaczego to mówię? Ponieważ ci, którzy nie wierzą w Boga, żyją dla ciała i dla szatana. Lecz wy dzisiaj żyjecie dla Boga i po to, by podążać za Jego wolą. Dlatego właśnie mówię, że wasze życie ma ogromne znaczenie. Tylko grupa tych, którzy zostali wybrani przez Boga, jest w stanie urzeczywistnić życie o najwyższym znaczeniu: nikt inny na świecie nie jest w stanie urzeczywistnić życia o takiej wartości i znaczeniu(Poznaj najnowsze dzieło Boga i podążaj Jego śladami, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Musisz mieć takie same aspiracje i sumienie jak Piotr; twoje życie musi być znaczące i nie wolno ci oszukiwać samego siebie! Jako istota ludzka i jako osoba dążąca ku Bogu musisz umieć starannie rozważyć, jak traktujesz swoje życie, jak powinieneś ofiarować się Bogu, jak posiąść bardziej znaczącą wiarę w Boga oraz – ponieważ kochasz Boga – jak powinieneś Go miłować w sposób, który jest czystszy, piękniejszy i lepszy(Doświadczenia Piotra: jego znajomość karcenia i sądu, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Myśląc o Bożych słowach zdałam sobie sprawę, że status w świecie, bogactwo i przyjemności cielesne, za którymi gonią ludzie, nie są godnymi celami. Jedynie stawanie przed Stwórcą, wypełnianie naszych obowiązków jako istot stworzonych, dążenie do prawdy, odrzucanie szatańskich, zepsutych skłonności i ostatecznie dostąpienie Bożego zbawienia i stanie się ludem królestwa Bożego stanowią prawdziwą przyszłość i najbardziej znaczące oraz wartościowe życie. Nawet gdyby moja przychodnia miała wielu pacjentów, ja zarobiłabym dużo pieniędzy i zyskałabym większy szacunek, a moje ciało zostałoby ostatecznie zaspokojone, to straciłabym prawdę, życie i Boże zbawienie. Nie uzyskałabym pochwały od Boga ani Jego uznania i wszystko poszłoby na marne. Kiedy nadejdą katastrofy, pieniądze ani szacunek nas nie uratują. W pogoni za nimi nie ma żadnego sensu ani żadnej wartości. Tak jak powiedział Pan Jezus: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na swojej duszy poniósł szkodę? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?(Mt 16:26). A mimo to ja wszelkimi siłami goniłam za bogactwem, sławą i zyskiem i obsesyjnie ich szukałam. Myślałam, że tylko dzięki nim mogę wieść wartościowe życie. Bez względu na to, ile musiałam poświęcić lub ile wysiłku w coś włożyć, nigdy nie narzekałam. Byłam taka ślepa, głupia i krótkowzroczna! Pomyślałam o Piotrze. Rodzice chcieli, by zajął się polityką, ale Piotr postanowił poświęcić swoje życie podążaniu za Bogiem. Starał się poznać i kochać Boga i ostatecznie został przez Niego udoskonalony i uzyskał pochwałę Stwórcy. Piotr prowadził najbardziej wartościowe i znaczące życie. Wiedziałam, że powinnam go naśladować, musiałam porzucić te doczesne zajęcia, dążyć do prawdy i wypełniać swój obowiązek. Już się nie wahałam. Kiedy podpisałam umowę sprzedaży, poczułam, jakby zdjęto mi z ramion niesamowity ciężar. Poczułam się lekka i odprężona. Po tym wszystkim skupiłam się na swoim obowiązku.

Pewnego dnia w 2015 roku zadzwonił do mnie kolega ze szpitala, w którym pracowałam. Powiedział, że dyrektor prywatnego szpitala otwiera dom opieki, który będzie miał najwyższy stopień referencyjności w okręgu, i zapytał, czy chciałabym tam pracować. Wtedy od razu odrzuciłam tę propozycję. Ale kilka dni później dyrektor zadzwonił do mnie osobiście i powiedział, że jeśli będę dla niego pracować, da mi własny pokój, pensję w wysokości 3000 juanów miesięcznie, a mój mąż będzie mógł tam bezpłatnie odbyć rehabilitację po udarze. Nie mielibyśmy wtedy żadnych kosztów utrzymania i moglibyśmy na czysto zarobić 3000 juanów. Zaczęłam się zastanawiać nad swoją poprzednią odpowiedzią i powiedziałam, że to przemyślę. Tej nocy przewracałam się w łóżku z boku na bok i nie mogłam zasnąć. Gdybym odrzuciła tę ofertę, straciłabym niesamowitą okazję, ale gdybym ją przyjęła, nie byłabym w stanie wykonywać swojego obowiązku. Pomyślałam o tym, jak trudne i bolesne było wcześniej dzielenie czasu między przychodnię a obowiązek. Bóg tak wiele dla mnie poświęcił, musiałam przestać się wahać i patrzeć wstecz. Pomyślałam o tych słowach Bożych: „Na każdym etapie dzieła, jakiego Bóg dokonuje w ludziach, patrząc z zewnątrz wydaje się, że polega ono na interakcjach między ludźmi, jakby powstało dzięki człowieczym ustaleniom lub było wynikiem spowodowanych przez człowieka przeszkód. Jednakże za kulisami każdy etap dzieła i wszystko, co się dzieje, jest zakładem szatana z Bogiem i wymaga, aby ludzie trwali mocno przy świadectwie o Bogu(Tylko umiłowanie Boga jest prawdziwą wiarą w Niego, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Po zastanowieniu się nad słowami Bożymi stało się dla mnie jasne, że to, co na pierwszy rzut oka wydawało się zwykłą rozmową telefoniczną między byłymi kolegami z pracy, było w rzeczywistości duchową walką. Szatan próbował mnie skusić, a Bóg poddawał mnie próbie. Decyzja należała do mnie. Pomyślałam o tym, jak anioły ratowały żonę Lota przed zagładą Sodomy, ale ponieważ ciągle myślała o swoim dobytku i spoglądała za siebie, została zamieniona w słup soli. Wystarczająco trudno było mi wyrwać się ze szponów szatana, nie mogłam stać się symbolem upokorzenia jak żona Lota. Gdy sobie to uświadomiłam, zdecydowanie odrzuciłam tę ofertę.

Później zaczęłam się zastanawiać, dlaczego te pokusy mnie rozpraszały. Doskonale wiedziałam, że pogoń za tymi rzeczami jest bezsensowna i bezwartościowa, ale wciąż czułam się tak rozdarta i nie potrafiłam ich porzucić. Co leżało u podstaw tego problemu? W trakcie moich poszukiwań natknęłam się na fragment słów Bożych: „W rzeczywistości, bez względu na to, jak wzniosłe są ideały człowieka, bez względu na to, jak realistyczne i właściwe są jego pragnienia, wszystko, co człowiek chce osiągnąć, wszystko, czego człowiek szuka, jest nierozerwalnie związane z dwoma słowami. Te dwa słowa są niezwykle ważne dla życia każdego człowieka i są to rzeczy, które szatan chce wpajać człowiekowi. Co to za słowa? Są to »sława« i »zysk«. Szatan stosuje bardzo subtelną metodę, metodę bardzo zgodną z ludzkimi pojęciami i wcale nie radykalną, metodę, dzięki której ludzie bezwiednie przyjmują szatański sposób życia i jego zasady postępowania w życiu, a także ustalają życiowe cele i życiowy kierunek, nieświadomie zaczynając również przejawiać ambicje w życiu. Bez względu na to, jak wzniosłe mogą się wydawać te życiowe ambicje, są one nierozerwalnie związane ze »sławą« i »zyskiem«. Wszystko, do czego znakomite lub sławne osoby – a w gruncie rzeczy wszyscy ludzie – dążą w życiu, wiąże się tylko z tymi dwoma słowami: »sławą« i »zyskiem«. Ludzie myślą, że kiedy już zdobędą sławę i pieniądze, będą mogli czerpać z nich korzyści w postaci wysokiego statusu i wielkiego bogactwa, a także cieszyć się życiem. Sądzą, że sława i zysk to kapitał, który można wykorzystać, by wieść życie oparte na pogoni za przyjemnościami i lubieżnymi rozkoszami ciała. Właśnie przez wzgląd na sławę i zysk, których ludzie tak pragną, tak chętnie, choć nieświadomie, oddają oni szatanowi swoje ciała, umysły, wszystko, co mają, swoją przyszłość i swoje przeznaczenie. Robią to bez chwili zawahania, ignorując potrzebę odzyskania tego wszystkiego, co oddali. Czy ludzie mogą zachować jakąkolwiek kontrolę nad sobą, gdy już w ten sposób schronili się u szatana i stali się lojalni wobec niego? Z pewnością nie. Znajdują się oni całkowicie i w pełni pod kontrolą szatana. Całkowicie i zupełnie pogrążyli się w impasie i nie są w stanie się wyzwolić(Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). „Szatan używa sławy i zysku, aby kontrolować myśli człowieka, aż ludzie są w stanie myśleć tylko o tych dwóch rzeczach. Walczą o sławę i zysk, znoszą trudności dla sławy i zysku, cierpią upokorzenia ze względu na sławę i zysk, poświęcają wszystko, co mają, dla sławy i zysku, a także gotowi są wydać dowolny osąd i podjąć każdą decyzję przez wzgląd na sławę i zysk. W ten sposób szatan skuwa ludzi niewidzialnymi kajdanami, a ci nie mają siły ani odwagi, aby je zrzucić. Dlatego wciąż nieświadomie je dźwigają, z wielkim trudem brnąc ciągle naprzód. Ze względu na tę właśnie sławę i zysk ludzkość unika Boga i zdradza Go, stając się coraz bardziej niegodziwa. W ten zatem sposób kolejne pokolenia giną pośród zabiegów o szatańską sławę i zysk(Sam Bóg, Jedyny VI, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Słowa Boże pomogły mi dostrzec światło i dzięki nim zrozumiałam, że powodem, dla którego byłam tak rozdarta w związku z porzuceniem swojej przychodni, było to, że byłam kontrolowana i zniewolona przez sławę i zyski. Szatan wykorzystuje sławę i zyski, aby deprawować ludzi. Sprawia, że przez całe życie gonią oni za sławą i zyskiem, co ostatecznie prowadzi do tego, że poświęcają swoje życie dla tych rzeczy. Myślałam o tym, jak od najmłodszych lat rodzice uczyli mnie, że jedynym sposobem na wyróżnienie się jest znalezienie dobrej pracy. Kiedy zobaczyłam, że lekarze mają dobry i stabilny dochód i są bardzo szanowani, postawiłam sobie za cel zostanie lekarką i pracowałam niestrudzenie, aby go osiągnąć. Po tym, jak uwierzyłam w Boga oraz jadłam i piłam słowa Boże, dowiedziałam się, że powinnam dążyć w wierze do prawdy i że pogoń za bogactwem i statusem jest pusta. Ale że byłam zniewolona sławą i zyskiem, w dalszym ciągu chciałam realizować swoje marzenie o wyróżnianiu się, nawet gdy wykonywałam swój obowiązek. Kiedy zostałam zmuszona, by wybrać między obowiązkiem a przychodnią, chciałam zmienić obowiązek na prostszy, i zaczęłam wykonywać swój obecny byle jak, co było szkodliwe dla pracy w kościele. Szatan chciał, bym żyła według tych myśli i poglądów, wkładając całą swoją energię w pogoń za bogactwem, sławą i zyskiem. W rezultacie nie miałam czasu ani energii, aby dążyć do prawdy i wypełniać swój obowiązek, a w imię sławy i zysku nawet zdradziłabym Boga, całkowicie tracąc szansę na zbawienie. W ten sposób szatan deprawuje ludzkość. Znani ludzie całe życie dążą do sławy i zysku, ale kiedy ostatecznie udaje im się je zdobyć, nie są w stanie zapełnić duchowej pustki w sercu i stają się coraz bardziej zdeprawowani. Niektórzy nawet sięgają po narkotyki w pogoni za chwilą uniesienia, a niektórzy popełniają samobójstwo. Pomyślałam o moim byłym koledze, który, mimo że był dość sławny w swoim szpitalu, wciąż nie był usatysfakcjonowany i otworzył własny prywatny szpital. Ale później nie tylko stracił wszystkie swoje z trudem zarobione oszczędności z powodu uśmiercenia pacjenta, ale też rodzina tego pacjenta zażądała, by włożył żałobne ubranie i przez ponad 10 godzin kłaniał się w jego karawanie. To ostatecznie zrujnowało jego reputację, a jego żona i dzieci odeszły. Ludzie spędzają całe życie na pogoni za sławą, zyskiem i szacunkiem, ale co one im tak naprawdę dają? Jedynie chwilowo karmią ich próżność, uzależniają ich od siebie i sprawiają, że ludzie dostają obsesji na punkcie uczucia, które one wywołują. A wtedy nie mają oni czasu ani energii na szukanie Boga i całkowicie tracą Boże zbawienie. Czyż nie jest to nikczemna metoda, za pomocą której szatan dręczy i pożera ludzkość? Dzieło Boże jest już w końcowej fazie, ewangelia królestwa rozprzestrzeniła się po całym świecie, a gdy tylko dzieło Boże się dokona, nie będzie już więcej szans na dążenie do prawdy! Nie zostało wiele czasu na dążenie do prawdy i doświadczanie dzieła Bożego i nawet jeśli poświęcimy na to cały swój czas, nadal nie będzie łatwo zdobyć prawdę. Jak mogłam oczekiwać, że posiądę prawdę, skoro połowę swojego czasu poświęcałam przychodni, a drugą połowę dążeniu do prawdy? Gdyby nie Boże zbawienie i przewodnictwo, nigdy bym sobie tego wszystkiego nie uświadomiła. Nadal byłabym dręczona przez szatana i straciłabym szansę na Boże zbawienie.

Kiedy myślę o latach mojej wiary, widzę, że mimo, iż moje ciało w pewnym stopniu ucierpiało i że mogę już nie mieć takiego samego prestiżu jak kiedyś, zrozumiałam pewne prawdy i dowiedziałam się, jak szatan deprawuje ludzkość i jakie życie jest najbardziej wartościowe i znaczące. Czuję się o wiele bardziej spokojna, swobodna i wyzwolona. Tego uczucia nie dałaby mi żadna doczesna rzecz. Później, bez względu na to, jak bardzo ludzie próbowali zachęcić mnie do podjęcia nowej pracy, która wiązałaby się z wielkimi korzyściami, nigdy więcej się nie wahałam. Obecnie widzę, jak pogoń za sławą i zyskiem mi szkodzi, i porzuciłam przychodnię, by wykonać swój obowiązek. To wszystko dzięki Bożemu zbawieniu i to jest dla mnie najlepszy wybór. Dzięki Bogu!

Wstecz: Skruszony lekarz

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Bóg jest przy mnie

Autorstwa Guozi, USA Urodziłam się w rodzinie chrześcijańskiej i kiedy miałam rok, moja mama przyjęła nowe dzieło powracającego Pana Jezusa...

Nie żyję już dla pieniędzy

Autorstwa Weixiao, Chiny Gdy byłam młoda, moja rodzina cierpiała biedę. Nasi krewni i sąsiedzi patrzyli na nas z góry, a dzieci sąsiadów...

Połącz się z nami w Messengerze