Do czego ludzie powinni dążyć w życiu?

26 października 2025

Autorstwa Wang Yin, Chiny

Urodziłam się w latach siedemdziesiątych w zwyczajnej wiejskiej rodzinie. Mam liczne rodzeństwo i żyliśmy w biedzie. W naszej wsi było kilka rodzin, które pracowały w mieście powiatowym. Ich członkowie zarabiali pieniądze, dobrze się odżywiali i mieli ładne ubrania. Mieszkańcy wsi byli wobec nich niezwykle uprzejmi i pełni szacunku. Gdy to obserwowałam, pomyślałam: „Po prostu lepiej mieć pieniądze. Żyjesz wtedy w dostatku, a ludzie cię podziwiają”. Moja mama często mnie namawiała: „Nie mamy bogatych krewnych ani możliwości znalezienia zatrudnienia. Musisz się pilnie uczyć, żeby w przyszłości dostać się na studia i znaleźć pracę. Gdy ci się to uda, poczuję ulgę”. W związku z tym byłam przekonana, że nauka na wyższej uczelni to jedyna nadzieja na zmianę mojego losu. Jednak gdy zbliżał się termin egzaminu wstępnego na studia, wydarzyło się coś nieoczekiwanego. U mojej mamy zdiagnozowano raka przełyku i musiała poddać się operacji w szpitalu, co dużo kosztowało. Moja rodzina naprawdę nie miała pieniędzy, żeby wysłać mnie na studia. W tamtym momencie poczułam, jakby świat mi się zawalił. W kolejnych dniach towarzyszyłam mamie w trakcie pobytu w szpitalu i podczas chemioterapii, ale mama zmarła. Moje marzenie o studiach legło w gruzach. Ktoś nawet wyśmiał mnie prosto w twarz, mówiąc: „Jesteś skazana, aby być jak Qingwen z powieści Sen czerwonego pawilonu. Ambicją sięgasz wyżej nieba, ale twój los jest cieńszy od kartki papieru. Zaakceptuj swój los!”. Słysząc te kpiące słowa, poczułam, w jak kapryśny i wyrachowany sposób działa świat. Jeśli nie masz pieniędzy, wszyscy będą patrzeć na ciebie z góry. Wtedy postanowiłam, że muszę mieć odwagę, by zawalczyć o swoją godność. Musiałam koniecznie znaleźć sposób na zarobienie pieniędzy, aby pewnego dnia ludzie, którzy mnie wyśmiewali, ujrzeli mnie w nowym świetle!

Po ślubie doszłam do wniosku, że praca w ochronie zdrowia to dobry wybór, ponieważ można dzięki niej dużo zarobić i zyskać szacunek innych. Poprosiłam więc męża, aby wykorzystał swoje znajomości i pomógł mi dostać się na studia medyczne. Po ukończeniu trzyletniego kursu otworzyłam własną przychodnię. Byłam życzliwa dla innych i stopniowo coraz więcej osób przychodziło do mnie na leczenie. Kontynuowałam także studia medyczne, zdobywając różne kwalifikacje. Moje umiejętności w tej dziedzinie stawały się coraz lepsze i wkrótce zostałam lekarką cieszącą się pewną renomą w okolicy. Prowadząc przychodnię, zarabiałam więcej niż mąż, moi pacjenci darzyli mnie szacunkiem, a krewni i znajomi mnie podziwiali. Żona mojego przyjaciela pochwaliła mnie nawet osobiście, mówiąc: „Tak elegancko się teraz ubierasz. Wydajesz się zupełnie inną osobą niż jeszcze kilka lat temu!”. Miałam coraz więcej znajomych i nawet się nie zorientowałam, gdy coraz więcej ludzi zaczęło zwracać się do mnie z różnymi sprawami. Nawet osoba, która się ze mnie wcześniej wyśmiewała, na mój widok się uśmiechała i obsypywała mnie pochlebstwami. To prawda, że „pieniądz rządzi światem” i że „kiedy jesteś biedny w mieście, nikt się tobą nie przejmuje, ale kiedy jesteś bogaty w górach, okazuje się, że masz krewnych, o których istnieniu nie wiedziałeś”. Otwarcie przychodni przyniosło mi sławę i zysk, a moja próżność została w dużym stopniu zaspokojona. Z biegiem lat moje umiejętności medyczne stale się rozwijały i coraz więcej ludzi zgłaszało się do mnie na leczenie. Kilkoro nauczycieli z pobliskiej szkoły zasugerowało, żebym otworzyła w niej przychodnię. Oczywiście nie przepuściłam takiej doskonałej okazji na zarobienie pieniędzy. Prowadziłam jednocześnie dwie placówki zdrowia i miałam coraz więcej na głowie. Moja bratowa podzieliła się ze mną ewangelią Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych, ale nie miałam czasu, żeby zgłębić temat, bo cały swój czas i całą swoją energię poświęcałam swojej działalności. Pewnego razu skończyłam pracę po podaniu zastrzyku dwuletniej dziewczynce. Gdy jadłam, zadzwoniła do mnie jej rodzina, mówiąc, że dziewczynka zaczęła toczyć pianę z ust i cała się trzęsła i że udzielono jej doraźnej pomocy pomocy w szpitalu centralnym. Poprosili, żebym jak najszybciej przyjechała na miejsce. Zbladłam ze strachu i szybko udałam się do szpitala. Lekarz dyżurny powiedział: „Już wszystko w porządku. Dziewczynka mogła być uczulona na lek”. Innym razem u jednego z pacjentów wykonano test alergiczny skóry, który nie wykazał żadnej reakcji. Jednak podczas wlewu nagle zaczął drżeć na całym ciele. Trzęsło się całe łóżko i serce podskoczyło mi nagle do gardła. Dopiero po udzieleniu ratunkowej pomocy medycznej pacjent ten zaczął powoli wracać do siebie. Po tych dwóch zdarzeniach każdego dnia miałam napięte nerwy i przez cały czas chodziłam jak na szpilkach. Strasznie się bałam, że któremuś z pacjentów stanie się krzywda. Chociaż prowadząc przychodnie, zarabiałam pieniądze, a podziw i szacunek innych zaspokajały moją próżność, to gdy wszyscy rozchodzili się po długim i pracowitym dniu do domów, czułam jedynie pustkę i zagubienie. Od dziecka wierzyłam w Pana Jezusa, a zanim otworzyłam przychodnię, często się modliłam i czytałam Biblię. Teraz jednak całymi dniami myślałam tylko o tym, jak zachować ostrożność w praktykowaniu medycyny, jak rozwinąć swoje umiejętności w tej dziedzinie i jak wygrać w rywalizacji z innymi lekarzami. Przestałam się modlić i czytać Biblię. Byłam po prostu niedowiarkiem. Moje serce coraz bardziej oddalało się od Boga i żyłam jak osoba niewierząca. Chciałam się zmienić, ale cały dzień byłam tak zajęta, że nie miałam siły, żeby się uwolnić.

Przełomowym momentem w moim życiu jako osoby wierzącej w Boga był rok 2008. Miałam wówczas 36 lat i byłam w ciąży z drugim dzieckiem. W czwartym miesiącu ciąży zdiagnozowano u mnie wysokie ciśnienie krwi. W szóstym lub siódmym miesiącu moje ciało zaczęło puchnąć, poluzowały mi się zęby, a w pewnym momencie również posiwiałam. Ponieważ ciśnienie nadal rosło, trafiłam do szpitala. Pewnej nocy zaczęły mi krwawić zęby i poczułam ból brzucha. Pojawiły się objawy poważnego krwotoku, więc po konsultacji z wieloma specjalistami lekarz natychmiast podjął decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Powiedział również, że zarówno moje dziecko, jak i ja możemy nie przeżyć operacji. Leżałam na stole operacyjnym, słuchałam brzęku narzędzi chirurgicznych i miałam mętlik w głowie: „Mam zaledwie 36 lat i zawsze goniłam za pieniędzmi, sławą i zyskiem. Jeśli umrę, na co przydadzą mi się wszystkie pieniądze świata? Przecież nie uratują mi życia! Czy pieniądze, sława, zysk i podziw nie są ulotne?”. W trakcie operacji lekarz ze zdziwieniem stwierdził: „Łożysko oddzieliło się w trzech czwartych, a krwawienie nie jest obfite. Ty i twoje dziecko jesteście bezpieczni. Co za błogosławieństwo!”. Po wyjściu ze szpitala byłam bardzo słaba i musiałam odpoczywać w domu. Moja bratowa ponownie dała przede mną świadectwo o dziele Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych. Słuchając jej omówienia, zrozumiałam, że w dniach ostatecznych Bóg stał się ciałem, aby wyrazić prawdę i zbawić ludzkość. Tylko jeśli ludzie przyjmą prawdę, ich zepsute skłonności zostaną oczyszczone i przemienione. Tylko wtedy będą mogli liczyć na Bożą ochronę w obliczu kataklizmów i przetrwać, aby osiągnąć cudowne przeznaczenie. Wróciłam myślami do lat, kiedy cały swój czas i całą energię poświęcałam swojej firmie. Nigdy nie próbowałam zgłębiać Bożego dzieła w dniach ostatecznych. Gdybym zamknęła się na prawdziwego Boga, tym samym bym Mu się sprzeciwiła! Ta myśl trochę mnie przeraziła, więc postanowiłam zgłębić prawdziwą drogę. W kolejnych dniach przeczytałam wiele słów Boga Wszechmogącego i zyskałam pewność, że Pan Jezus powrócił jako Bóg Wszechmogący. Potem przyjęłam dzieło Boga Wszechmogącego w dniach ostatecznych i zaczęło się moje nowe życie w kościele.

Po pewnym czasie, który poświęciłam na udział w zgromadzeniach, moje ciało wróciło do zdrowia i wkrótce zostałam wybrana na diakonkę odpowiedzialną za podlewanie. Byłam bardzo wdzięczna Bogu za to, że mnie wywyższył, powierzając mi te obowiązki. Często nie pojawiałam się w przychodniach, ponieważ uczestniczyłam w wielu zgromadzeniach, więc przychodziło do mnie coraz mniej pacjentów. Byłam tym bardzo zaniepokojona i myślałam: „Co się stanie, jeśli tak dalej będzie? Jeśli wszyscy moi stali pacjenci będą leczyć się gdzie indziej, jak w przyszłości będę zarabiać? Jeśli tak dalej pójdzie, czy nie będę musiała zamknąć przychodni? Nie ma mowy! Muszę porozmawiać z przywódcami kościoła i poprosić ich, aby pozwolili mi kierować mniejszą liczbą grup zgromadzeń”. Jednak potem się zreflektowałam: „Jestem istotą stworzoną i powinnam wykonywać swoje obowiązki najlepiej, jak potrafię. To jest sumienie i rozum, które powinnam posiadać”. W związku z tym nie powiedziałam nic przywódcom, ale podczas zgromadzeń czułam się bardzo nieswojo i niepewnie, po cichu obliczając, ile pieniędzy straciłam, biorąc w nich udział. W ogóle nie wyciszałam swojego serca przed Bogiem, aby rozważać Jego słowa. Wiedziałam, że mój stan jest niewłaściwy, więc stanęłam przed Bogiem, aby się modlić i poszukiwać. Któregoś dnia przeczytałam następujące słowa Boże: „Jeśli nie szukasz okazji do tego, by zostać udoskonalonym przez Boga, ani nie usiłujesz prześcignąć innych w swoim dążeniu do doskonałości, wówczas ostatecznie przepełni cię żal. Dzisiaj jest najlepsza okazja i wyjątkowo dobry moment, by osiągnąć doskonałość. Jeśli szczerze nie dążysz do tego, by zostać udoskonalonym przez Boga, to gdy Jego dzieło dobiegnie końca, będzie już za późno – stracisz swoją szansę. Jeśli Bóg nie wykonuje już dzieła, to bez względu na to, jak wielkie są twoje aspiracje i jak bardzo się starasz, nigdy nie będziesz w stanie osiągnąć doskonałości. Musisz wykorzystać tę okazję i współpracować, gdy Duch Święty wykonuje swoje wielkie dzieło. Jeśli przegapisz tę szansę, to bez względu na wkładane przez ciebie wysiłki, nie dostaniesz kolejnej(Troszcz się o Boże intencje, aby osiągnąć doskonałość, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Gdybym miał teraz położyć przed wami trochę pieniędzy i dał wam wolność wyboru – i gdybym nie potępił was za wasz wybór – wtedy większość z was wybrałaby pieniądze i porzuciła prawdę. Ci lepsi spośród was zrezygnowaliby z pieniędzy i niechętnie wybraliby prawdę, podczas gdy ci pośrodku wzięliby pieniądze do jednej ręki, a prawdę do drugiej. Czy w ten sposób wasza prawdziwa natura nie stałaby się widoczna jak na dłoni? Wybierając pomiędzy prawdą a czymkolwiek innym, wobec czego jesteście lojalni, wszyscy wybralibyście w ten sposób, a wasze nastawienie pozostałoby niezmienione. Czyż tak nie jest? Czyż pośród was nie ma wielu, którzy wahali się pomiędzy tym, co słuszne, a tym, co niesłuszne? We wszystkich zmaganiach pomiędzy pozytywnym a negatywnym, czarnym a białym – pomiędzy rodziną a Bogiem, dziećmi a Bogiem, harmonią a rozłamem, dobrobytem a ubóstwem, wysoką pozycją a przeciętnością, wsparciem a odrzuceniem i tak dalej – na pewno nie jesteście nieświadomi wyborów, jakich dokonaliście! Wybierając pomiędzy zgodną rodziną a rozbitą rodziną, bez wahania wybraliście tę pierwszą; wybierając pomiędzy bogactwem a obowiązkiem, znów wybraliście to pierwsze i brak wam nawet woli, by powrócić do brzegua; wybierając pomiędzy luksusem a niedostatkiem, wybraliście ten pierwszy; wybierając pomiędzy waszymi synami, córkami, żonami, mężami a Mną, wybraliście tych pierwszych; a wybierając pomiędzy pojęciem a prawdą, nadal wybraliście to pierwsze. W obliczu wszelakich waszych złych uczynków zwyczajnie utraciłem wiarę w was i po prostu jestem w szoku. Wasze serca nieoczekiwanie są tak niezdolne do tego, by dać się zmiękczyć. Ku Mojemu zaskoczeniu krew serdeczna, którą oddawałem przez wiele lat, przyniosła Mi tylko wasze porzucenie i waszą rezygnację, lecz Moja nadzieja co do was rośnie z każdym mijającym dniem, ponieważ Mój dzień już został w pełni ujawniony każdemu. Jednak wy obecnie wciąż podążacie za rzeczami mrocznymi i złymi i nie chcecie wypuścić ich z ręki. A skoro tak, to jaki będzie wasz wynik? Czy kiedykolwiek starannie się nad tym zastanowiliście? Gdyby poproszono was, żebyście wybrali jeszcze raz, jakie byłoby wasze stanowisko?(Wobec kogo jesteś lojalny? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Ze słów Bożych zrozumiałam pilną intencję Boga, aby zbawić ludzkość. Boże dzieło osiągnęło kluczowy moment, w którym decydują się wyniki ludzi. Dookoła zdarzają się różne kataklizmy, w tym częste trzęsienia ziemi, głód i plagi. Boże dzieło dobiega końca, a podążanie za Bogiem i przyjęcie Jego zbawczego dzieła jest naszą jedyną szansą na dostąpienie zbawienia. Jeśli ją przegapimy, będziemy tego żałować do końca życia. Bóg obdarzył mnie łaską, dając mi możliwość wykonywania obowiązków przy podlewaniu, a Jego intencją było to, bym w ten sposób zyskała więcej prawd. Ja jednak się obawiałam, że jeśli będę uczestniczyła w zbyt wielu zgromadzeniach, to zarobię mniej pieniędzy i stracę prestiż, jakim cieszyłam się jako osoba zamożna. W czasie zgromadzeń nie potrafiłam wyciszyć serca, aby rozważać słowa Boże, a nawet chciałam poprosić przywódców, żeby pozwolili mi kierować mniejszą liczbą grup zgromadzeń. Mając do wyboru pieniądze i obowiązki, wciąż kurczowo trzymałam się rzeczy zewnętrznych, takich jak pieniądze, sława i zysk, nie potrafiąc się od nich uwolnić. Gdy Boże dzieło dobiegnie końca i nadejdą wielkie kataklizmy, a ja nie zdążę zyskać prawdy, to zginę. Wtedy będzie już za późno, bez względu na to, jak bardzo będę płakać i zgrzytać zębami lub jak bardzo będę żałować. Ze słów Bożych zrozumiałam również, że chociaż pogoń za pieniędzmi, sławą i zyskiem może zapewnić cielesne przyjemności i wzbudzić w innych szacunek i podziw, to tylko chwilowa satysfakcja. Gdy nadchodzi kataklizm, pieniądze nie są w stanie cię ocalić. Myślałam o tym, że chociaż zarobiłam trochę pieniędzy, prowadząc swoje przychodnie, i tak prawie umarłam z powodu silnego krwawienia podczas porodu. Gdyby nie Boża opieka i ochrona, żadne pieniądze nie uratowałyby mi życia. Żona mojego znajomego była nauczycielką. W wieku 30 lat zdiagnozowano u niej raka piersi. Nawet drogie importowane leki nie uratowały jej życia i zmarła, gdy miała zaledwie 36 lat. Był też mój kolega ze studiów, który prowadził szpital ortopedyczny i był dość znaną osobą w naszym powiecie. Niespodziewanie zdiagnozowano u niego raka wątroby i niestety zmarł zaledwie sześć miesięcy później. Przypomniało mi to słowa Pana Jezusa: „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na swojej duszy poniósł szkodę? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?(Mt 16:26). To prawda. W ostatnich latach kataklizmy się nasiliły, a trzęsienia ziemi, głód i plagi zdarzają się coraz częściej. Ginie z tego powodu wiele osób. Niezależnie od tego, ile masz pieniędzy, w obliczu śmierci zawsze jesteś bezsilny. Pieniądze nie są w stanie ocalić niczyjego życia. Tylko podążając za Bogiem, dążąc do prawdy i dobrze wykonując obowiązek istoty stworzonej, można zostać zbawionym przez Boga i przetrwać. Tylko wtedy można liczyć na dobry los i dobre przeznaczenie. Boże dzieło zbawienia ludzkości jeszcze się jednak nie zakończyło. Powinnam sumiennie dążyć do prawdy i docenić możliwość wykonywania swoich obowiązków. Potem, gdy tylko miałam czas, czytałam częściej słowa Boże i podczas zgromadzeń byłam w stanie wyciszyć swoje serce.

Jakiś czas później Biuro ds. Zdrowia zarządziło, że wszystkie lokalne przychodnie mają się ze sobą połączyć i być jednolicie zarządzane. Zapowiedziało także wdrożenie systemu kooperacyjnej refundacji kosztów leczenia. W związku z tym pacjenci nie mogliby już ubiegać się o zwrot kosztów leczenia w prywatnych przychodniach. Kilku lekarzy prowadzących przychodnię w pobliżu mojej miejscowości zwróciło się do mnie z prośbą o omówienie możliwości połączenia naszych placówek. Myślałam o tym, że po fuzji moje przychodnie zdecydowanie zwiększyłyby skalę swojej działalności, a ja na pewno zarabiałabym więcej pieniędzy. Ta perspektywa była dla mnie bardzo kusząca. Jednak potem pomyślałam o tym, że wykonuję obowiązki związane z podlewaniem i prawie codziennie mam zgromadzenia. Gdy prowadziłam swoje przychodnie, mój grafik był stosunkowo elastyczny, ale po fuzji moi wspólnicy z pewnością dla własnej korzyści utrudnialiby mi regularny udział w zgromadzeniach i nie miałabym już takiej swobody, aby w nich uczestniczyć i wykonywać swoje obowiązki. Moje życie z pewnością by na tym ucierpiało. Gdyby doszło do połączenia przychodni, z pewnością trudniej byłoby mi uczestniczyć w zgromadzeniach i wykonywać obowiązki. Jednak gdybym nie zdecydowała się na fuzję, z pewnością miałabym coraz mniej pacjentów, ponieważ nie otrzymywaliby oni zwrotu kosztów leczenia w moich przychodniach. Z czasem z pewnością stanęłyby one w obliczu bankructwa, a wtedy całkowicie straciłabym możliwość zarabiania pieniędzy. Stając przed takim wyborem, zawahałam się i powiedziałam tamtym lekarzom: „Przemyślę to i dam wam znać”. Przez następne dni było mi tak ciężko na sercu, jakby przygniótł je wielki głaz. Stanęłam przed Bogiem w modlitwie: „Dobry Boże Wszechmogący, moje przychodnie mają się połączyć z inną placówką. Jestem w tej sprawie rozdarta i nie wiem, co robić. Proszę, poprowadź mnie”.

Potem przeczytałam następujące słowa Boże: „»Pieniądz rządzi światem«. Czy to jest trend? Czy gdyby porównać go z trendami w modzie i jedzeniu, o których wspomnieliście, nie jest on znacznie gorszy? »Pieniądz rządzi światem« to filozofia szatana. Dominuje ona wśród całej ludzkości, w każdym ludzkim społeczeństwie; można by powiedzieć, że jest to trend. Jest tak dlatego, że została ona mocno wpojona w serca wszystkich bez wyjątku ludzi, którzy na samym początku nie akceptowali tego powiedzenia, ale później dali na nie swoje ciche przyzwolenie, gdy zetknęli się z realiami życia i zaczęli czuć, że słowa te są rzeczywiście prawdziwe. Czyż nie jest to proces deprawowania człowieka przez szatana? Być może nie wszyscy ludzie w tym samym stopniu posiadają wiedzę pochodzącą z doświadczenia, jeśli chodzi o to powiedzenie, ale każdy interpretuje je na swój sposób i uznaje je w oparciu o rzeczy, które się wokół niego wydarzyły, i o własne osobiste doświadczenia. Czyż tak nie jest? Niezależnie od tego, jak wiele ktoś ma doświadczenia z tym powiedzeniem, jaki negatywny wpływ może ono mieć na czyjeś serce? W usposobieniu ludzi na tym świecie, w tym w każdym z was z osobna, ujawnia się pewna rzecz. Co to takiego? To uwielbienie dla pieniędzy. Czy trudno je usunąć z czyjegoś serca? Bardzo trudno! Wygląda na to, że skażenie człowieka przez szatana sięga naprawdę bardzo głęboko! Szatan wykorzystuje pieniądze, by kusić ludzi i deprawuje ich tak, że zaczynają odczuwać cześć dla pieniędzy i uwielbienie dla przedmiotów materialnych. A jak owo czczenie pieniędzy objawia się w ludziach? Czy uważasz, że bez pieniędzy nie mógłbyś przeżyć w tym świecie, że przeżycie bez nich choćby dnia byłoby niemożliwe? Status ludzi zależy od tego, ile mają pieniędzy, tak samo, jak szacunek, który budzą. Plecy biednych ludzi uginają się ze wstydu, podczas gdy bogaci cieszą się wysokim statusem. Stoją dumni i wyprostowani, mówiąc głośno i żyjąc arogancko. Co owo powiedzenie i ów trend przynoszą ludziom? Czyż nie jest prawdą, że wiele osób poświęciłoby wszystko, aby zdobyć pieniądze? Czyż wiele osób nie rezygnuje ze swojej godności i uczciwości w pogoni za większymi pieniędzmi? Czyż wiele osób w imię pieniędzy nie traci możliwości wykonywania swoich obowiązków i podążania za Bogiem? Czyż utrata szansy zyskania prawdy i bycia zbawionym nie jest dla ludzi największą stratą? Czyż szatan nie jest złowrogi przez to, że używa tej metody i tego powiedzenia, aby do takiego stopnia deprawować człowieka? Czyż nie jest to nikczemny podstęp?(Sam Bóg, Jedyny V, w: Słowo, t. 2, O poznaniu Boga). Słowa Boże uświadomiły mi, że ilekroć musiałam dokonać wyboru między obowiązkami a pieniędzmi, zawsze wybierałam pieniądze i korzyści. Podstawową tego przyczyną była krzywda, jaką wyrządziły mi szatańskie myśli i zapatrywania, takie jak: „pieniądz rządzi światem” i że „kiedy jesteś biedny w mieście, nikt się tobą nie przejmuje, ale kiedy jesteś bogaty w górach, okazuje się, że masz krewnych, o których istnieniu nie wiedziałeś”, które zostały wyryte w moim sercu. Wierzyłam, że pieniądze dają status w oczach innych i że tylko dzięki nim można chodzić z podniesioną głową, wiodąc luksusowe, pełne blasku i wspaniałe życie. Gdy nie ma się pieniędzy, w oczach innych jest się kimś gorszym. Gdy byłam dzieckiem, moja rodzina była biedna, więc postanowiłam pójść na studia i zostawić za sobą życie w ubóstwie. Gdy przed egzaminami wstępnymi na studia u mojej mamy zdiagnozowano śmiertelną chorobę, moje marzenia legły jednak w gruzach. Świat szydził ze mnie i to jeszcze bardziej wzmocniło moje postanowienie, żeby się wzbogacić. Gdy zorientowałam się, że bycie lekarzem może przynieść zarówno sławę, jak i zysk, poszłam na studia medyczne, zdałam egzaminy kwalifikacyjne i otworzyłam przychodnię. Kilka lat później osiągnęłam pewien sukces, a podziw i pochwały ludzi zaspokajały moją próżność. Utwierdziłam się w przekonaniu, że posiadanie pieniędzy czyni życie szlachetnym. Uważałam, że pieniądze, sława i zysk są moim życiowym celem. W tamtych latach poświęcałam cały swój czas i całą swoją energię firmie, goniąc za bogactwem. Ponieważ przez cały czas żyłam w stresie, zaczęłam mieć wysokie ciśnienie krwi, a podczas porodu pojawiły się powikłania związane z nadciśnieniem tętniczym spowodowanym ciążą. Gdyby nie Boża ochrona, już dawno bym umarła. Przez osiem lat moja bratowa gorliwie dzieliła się ze mną ewangelią, ale każdego dnia byłam zajęta zarabianiem pieniędzy. Było tak, jakby moja dusza żyła we mgle, i w ogóle nie interesowało mnie zgłębianie prawdziwej drogi. Raz po raz odrzucałam Boże zbawienie. Prawie przegapiłam tę wielką szansę. Nawet po tym, jak uwierzyłam w Boga, moje spojrzenie na pewne sprawy nie uległo zmianie. Obawiałam się, że jeśli wezmę na siebie zbyt wiele obowiązków lub będę uczestniczyła w zbyt wielu zgromadzeniach, zarobię mniej pieniędzy, dlatego nie chciałam brać odpowiedzialności za tak wiele grup zgromadzeń. Podczas zgromadzeń nie mogłam wyciszyć swojego serca, aby rozważać słowa Boże, na czym ucierpiało moje wejście w życie. Tak jak obnażył to Bóg: „Czyż wiele osób w imię pieniędzy nie traci możliwości wykonywania swoich obowiązków i podążania za Bogiem? Czyż utrata szansy zyskania prawdy i bycia zbawionym nie jest dla ludzi największą stratą?”. Żyłam według szatańskich reguł egzystencji i wybrałam błędną ścieżkę pogoni za pieniędzmi, sławą i zyskiem. Przyniosło to cierpienie mojej cielesności i, co ważniejsze, straciło na tym moje życie. Fakty pokazały, że takie stwierdzenia, jak „pieniądz rządzi światem” czy „pieniądze to nie wszystko, lecz bez nich nic nie możesz zrobić”, to szatańskie niedorzeczności, które wprowadzają ludzi w błąd, deprawują ich i pożerają. Gdybym nie potrafiła przejrzeć na wylot, w jaki sposób szatan krzywdzi ludzi, i nadal walczyłabym o pieniądze, sławę i zysk, ostatecznie z pewnością zostałabym pochwycona przez szatana, a moja szansa na zbawienie ległaby w gruzach. Gdy to zrozumiałam, postanowiłam nie łączyć swoich przychodni z inną placówką, a gdy nadejdzie termin zapłaty czynszu, zamknąć je i skupić się na wykonywaniu swoich obowiązków. Gdy moi koledzy po fachu zadzwonili do mnie ponownie, jasno dałam im do zrozumienia, że nie połączę swoich przychodni z ich placówką. Chociaż zarabiałam mniej pieniędzy, mogłam swobodnie uczestniczyć w zgromadzeniach i wykonywać swoje obowiązki. Gdy praktykowałam w ten sposób, moje serce było bardzo spokojne i odprężone.

Wkrótce nadszedł termin zapłaty czynszu i znów zaczęłam się wahać. Myślałam o tym, że od zakończenia moich studiów medycznych do otwarcia przychodni minęła cała dekada, o wszystkich trudnościach, jakie napotkałam, i o wszystkich żmudnych wysiłkach, jakie włożyłam w otwarcie swoich przychodni. Naprawdę nie chciałam z nich rezygnować. Pomyślałam też, że gdybym je zamknęła, nie tylko pogorszyłoby się moje życie materialne, ale straciłabym też szacunek i podziw innych. W moim sercu toczyła się walka i nie wiedziałam, co robić, więc uklękłam i żarliwie pomodliłam się do Boga: „Dobry Boże Wszechmogący, kiedyś stwierdziłam, że gdy nadejdzie termin zapłaty czynszu, zamknę przychodnie, aby właściwie wykonywać swoje obowiązki, ale nadal nie potrafię całkowicie zrezygnować ze swojej działalności. Proszę, oświeć mnie, poprowadź oraz daj mi wiarę i siłę”. Tego dnia poszłam pracować w przychodni. Po drodze nagle zobaczyłam przed prywatnym szpitalem czarną trumnę, a obok niej wieńce. W oddali słyszałam niewyraźny płacz. Byłam w szoku. Zdarzył się wypadek! Gdy się rozpytałam, okazało się, że w szpitalu podczas porodu zmarła kobieta i jej dziecko. Nie mogłam przestać myśleć o tym, że chociaż na przestrzeni lat w moich przychodniach zdarzały się drobne wypadki, wszystkie zakończyły się bez poważniejszych obrażeń. Nie wynikało to z moich wybitnych umiejętności medycznych ani z tego, że zachowywałam ostrożność w swojej praktyce lekarskiej. Stało się tak dzięki Bożej opiece i ochronie! Gdyby nie one, jeden wypadek wystarczyłby, żebym zbankrutowała. W głębi serca byłam bardzo wdzięczna Bogu i wiedziałam, że muszę Mu się odwdzięczyć za Jego miłość. Pomyślałam o tym, że Boże dzieło zbliża się ku końcowi, a bracia i siostry spieszą się, aby wykonywać swoje obowiązki i zgromadzić wystarczająco dużo dobrych uczynków z myślą o swoim przeznaczeniu. Ja jednak byłam uwikłana w sprawy przychodni i nie mogłam poświęcać swoim obowiązkom więcej czasu i energii. Moja oziębła wiara w Boga nie tylko odbijała się na wynikach, jakie osiągałam, wykonując obowiązki, ale także szkodziła mojemu życiu. Potem przeczytałam hymn ze słowami Bożymi, zatytułowany „Najgłębsze życie”: „Jesteś istotą stworzoną: to oczywiste, że powinieneś czcić Boga i dążyć do osiągnięcia życia pełnego znaczenia. Skoro jesteś istotą ludzką, powinieneś ponosić koszty dla Boga i znosić wszelkie cierpienia! Powinieneś z radością i z pełnym przekonaniem przyjmować tę odrobinę cierpienia, jakiemu jesteś dziś poddawany, i wieść życie pełne znaczenia, tak jak Hiob i Piotr. Jesteście ludźmi, którzy podążają właściwą drogą, tymi, którzy dążą do poprawy. Jesteście ludźmi, którzy w narodzie wielkiego czerwonego smoka powstają, tymi, których Bóg nazywa sprawiedliwymi. Czyż takie właśnie życie nie jest życiem o największym znaczeniu?(Praktyka (2), w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Czytając słowa Boże, zrozumiałam, że jeśli jako istota stworzona mogę wybrać podążanie przez całe życie za Bogiem i wykonywanie swoich obowiązków, mam szansę wieść najbardziej wartościowe i sensowne życie. Pomyślałam o Piotrze. Gdy Jezus go wezwał, porzucił swoje sieci rybackie i narzędzia, których używał do zarabiania na życie. Zostawił wszystko, aby podążać za Panem Jezusem, i ostatecznie zyskał prawdę i został udoskonalony przez Boga. Patrząc dla porównania na siebie, zrozumiałam, że żyłam według szatańskich myśli i zapatrywań, goniąc za pieniędzmi, sławą i zyskiem. Stopniowo Bóg stracił swoje miejsce w moim sercu, a ja stoczyłam się i stałam się niedowiarkiem. To miłosierdzie Boga sprowadziło mnie z powrotem do Jego domu i powinnam w pełni docenić możliwość wykonywania swoich obowiązków. Pomyślałam o tym, co powiedział Bóg: „Ludzie przychodzą na ziemię i spotkanie Mnie jest rzadkością, jak również rzadkością jest możliwość poszukiwania i zyskania prawdy. Czemu nie doceniacie tego pięknego czasu jako właściwej ścieżki, którą należy kroczyć w tym życiu?(Słowa do młodych i starych, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). To prawda. To była moja jedyna szansa na zbawienie. Gdybym od razu nie podeszła poważnie do kwestii podążania za Bogiem i dążenia do prawdy, aby dostąpić zbawienia, to w obliczu kataklizmów straciłabym życie. Nawet gdybym zarobiła wszystkie pieniądze świata, jakie miałyby one wtedy wartość i znaczenie? Prowadziłam przychodnie, jednocześnie wykonując swoje obowiązki, i nie miałam zbyt wiele czasu na czytanie słów Bożych i poszukiwanie prawdy, aby wyzbyć się zepsutego usposobienia. Skoro wierzyłam w Boga tylko w wolnym czasie, kiedy miałam zrozumieć prawdę? Tylko dążąc do prawdy i właściwie wykonując obowiązki istoty stworzonej, możemy dostąpić zbawienia i wspaniałego przeznaczenia. To jest właściwa ścieżka w życiu. Musiałam zrezygnować z przychodni i poświęcić cały swój czas na ponoszenie kosztów na rzecz Boga. Potem zamknęłam swoje przychodnie.

To przewodnictwo i wskazówki płynące ze słów Boga pozwoliły mi rozeznać się co do złowrogiej intencji szatana, który chce wprowadzać ludzi w błąd i deprawować ich za pomocą pieniędzy, sławy i zysku. Słowa Boże pomogły mi także zrozumieć wartość i znaczenie dążenia w życiu do prawdy. Dziękuję Bogu za przewodnictwo i wskazówki zawarte w Jego słowach, które pozwoliły mi dokonać mądrego wyboru pomiędzy biznesem a obowiązkami. W ciągu ostatnich kilku lat nadal wykonywałam swoje obowiązki w kościele. W tym czasie przejawiłam wiele zepsutych skłonności, ale dzięki modlitwie i poszukiwaniu prawdy uległy one pewnym zmianom i stopniowo zaczęłam urzeczywistniać człowieczeństwo. Zmiany, które we mnie zaszły, są owocem słów Bożych. Bogu niech będą dzięki za Jego zbawienie!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Decyzja nauczycielki

Autorstwa Mo Wen, ChinyW porze zmierzchu słońce chyliło się ku zachodowi, drzwi małego wiejskiego domku były otwarte, u klamki wisiała...

Wybór lekarki

Autorstwa Yang Qing, Chiny Dorastałam w bardzo biednej rodzinie. Moja mama była sparaliżowana, przykuta do łóżka i przez cały czas brała...

Połącz się z nami w Messengerze