Co wynika z wychwalania

01 maja 2022

Autorstwa Song Yu, Holandia

W 2019 roku szkoliłam się na stanowisku przywódczyni u boku Wanga. W trakcie naszej znajomości dowiedziałam się, że kilka lat służył w charakterze przywódcy w Chinach, i prowadził różne projekty. Po wyjeździe za granicę od razu został przywódcą i odpowiadał za kilka kościołów. Czułam, że musi mieć dobry charakter, świetnie znać zasady i rozumieć prawdę, w przeciwnym razie jak mógłby wypełniać tak ważne obowiązki? Nie mogłam go nie podziwiać. Mówiłam sobie, że dopiero się uczę i nie znam jeszcze wielu zasad. Nie miałam wielkiej wiedzy i mogłam z łatwością się mylić w skomplikowanych sprawach. Pracując w parze z kimś, kto zna zasady, musiałam się od niego uczyć i opanować zasady możliwie jak najszybciej, by dobrze wykonywać pracę dla kościoła.

Czas mijał, a na spotkaniach Wang opowiadał o swoich obowiązkach, które wypełniał w Chinach. Kilka kościołów nie radziło sobie zbyt dobrze, więc powierzono mu opiekę nad nimi. Na początku myślał, że to będzie ciężka praca i nie chciał tam jechać, ale po zjedzeniu i wypiciu słów Bożych i po modlitwie, przyjął ten obowiązek. Kiedy rozpoczął pracę, pojawiły się prawdziwe trudności, ale po okresie ciężkiej harówki wszystko zaczęło się układać w pracy kościołów. Słysząc jego opowieść czułam, że ma dobry charakter, że wziął na siebie brzemię i ma wzgląd na wolę Bożą, ratując projekty, które już praktycznie się rozpadły. Musiał mieć dzieło Ducha Świętego, Boże przewodnictwo i błogosławieństwa. Podziwiałam go jeszcze bardziej. W czasie naszej współpracy uważnie słuchałam jego omówień. Mówił o pozostawieniu rodziny i rezygnacji z uczuć osobistych, żeby wypełniać obowiązek. Opowiadał, jak rodzina próbowała stanąć mu na drodze, jak przechytrzył sztuczki szatana i niósł świadectwo, jak krok po kroku rozpoznawał antychrystów i jak wydalał ich z kościoła, chroniąc braci i siostry. Opowiadał też o tym, jak wspierał przywódców mających trudności w pracy i prowadził ich za rękę, by pomóc im poznać zasady. Słuchając tych opowieści czułam, że choć jesteśmy partnerami, on jest na wyższym poziomie niż my, zwykli ludzie, i że ma szerszy ogląd rzeczy, a my nie dorastamy mu do pięt. Przez ten czas uważnie obserwowałam, jak wypełniał obowiązki. Na spotkaniach omawiał słowa Boże o miłości Boga do człowieka i o szanowaniu Jego woli, o tym, jak Bóg działa w nas i nas zbawia, jak wielką łaską nas obdarza i jak powinniśmy odpłacać Mu za miłość. Potem omawiał, jak wykonywać praktyczną pracę i opowiadał, jak w Chinach angażował się w każdy z kościołów, żeby wykonać pracę i osiągnąć wyniki. Potem, kiedy zauważył problemy na jakimś obszarze, rozprawiał się z przywódcami za nie wykonanie praktycznej pracy, mówiąc, że brakowało im człowieczeństwa, że byli nieodpowiedzialni i nie liczyli się z wolą Bożą, dlatego nie mieli Bożego przewodnictwa i nie mogli osiągnąć wyników. Potem opowiadał o swojej pracy w Chinach, o tym, jak zdał się na Boga, by zdobyć dzieło Ducha Świętego i rozwiązywać wszelkie problemy i trudności. Następnie kazał przywódcom wracać, zdać się na Boga i wszystko naprawić. Po pewnym czasie na spotkaniach zaczął zadawać im bardzo szczegółowe pytania, a w niektórych kościołach zaczął dostrzegać więcej sukcesów w pracy ewangelizacyjnej. Taki styl pracy był dla mnie całkiem nowy. Każda faza łączyła się z kolejną i to było naprawdę metodyczne działanie. Mówił i postępował w sposób zdecydowany i pewny, a liczni bracia i siostry naprawdę go podziwiali. Był przywódcą przez wiele lat i zgromadził wiele doświadczeń, więc lepiej niż ja rozwiązywał problemy i podejmował działania naprawcze. Styl jego pracy był tak wzniosły, że zastanawiałam się, kiedy ja będę taka, jak on. Pomyślałam, że jeśli zacznę robić wszystko tak samo, może też osiągnę dobre wyniki, a inni będą mnie podziwiać.

Potem, na spotkaniach z braćmi i siostrami zaczęłam przytaczać fragmenty o szanowaniu woli Bożej i omawiałam, jak Bóg działa w nas i nas zbawia, jak powinniśmy odpłacać Bogu za miłość, jak wkładać serce w obowiązki i jak wykonywać praktyczną pracę. Kiedy grupa ewangelizacyjna nie miała dobrych wyników, naśladowałam styl mówienia Wanga, przycinając ich i rozprawiają się z nimi. Mówiłam, że nie mają wyników, bo nie wzięli na barki brzemienia swoich obowiązków, a tacy ludzie nie mają sumienia ani człowieczeństwa, są tylko posługującymi. Na każdym spotkaniu szczegółowo pytałam o wyniki pracy ewangelizacyjnej. Kiedy szło im słabo, traktowałam ich z pogardą, myśląc, że nawet po tylu omówieniach nie mogą osiągnąć dobrych wyników, bo nie wkładają wysiłku w pracę. Potem omawiałam z nimi to, jak wykonywać praktyczną pracę, jak wkładać w nią serce i jak nie być bezmyślnym. Przycinałam ich i rozprawiałam się z nimi podczas omówieni, ale nawet po tych działaniach ich wyniki się nie poprawiały. Nic z tego nie rozumiałam – stosowałam metodę Wanga, więc czemu nie było wyników? Dopiero później, kiedy jedna z sióstr coś mi powiedziała, zastanowiłam się nad sobą. Rozmawiałyśmy o naszych odczuciach w pracy i jakie mamy wyzwania, i wtedy ona mi się zwierzyła, że pracując ze mną znajduje się pod wielką presją i czuje się nękana, że na każdym spotkaniu przyjmuję wyniosłą postawę i rugam ją, a po fakcie ona przygotowuje się i mozolnie brnie naprzód, odhaczając punkty na liście. Bała się, że się z nią rozprawię, jeśli coś jej nie wyjdzie, i była pod taką presją, że nie chciała przychodzić na spotkania ze mną. Powiedziała taż, że nie mówię wiele o własnym zepsuciu i błędach, tylko wytykam problemy innym, więc ludzie nie mogą wejrzeć w moje serce i czują dystans wobec mnie. Mówiąc te słowa, płakała. Przykro mi było to słyszeć – czułam, że ją skrzywdziłam. Nie wiedziałam, że wypełniając obowiązki w ten sposób, tak bardzo ranię innych. Chciałam tylko dobrze wykonywać swoje obowiązki i poprawić wyniki w pracy. Zamiast tego, nie dość, że nie wypełniałam ich prawidłowo, to jeszcze gnębiłam braci i siostry. Gdzie popełniałam błąd? Zwróciłam się do Boga z modlitwą prosząc, aby pomógł mi zrozumieć mój problem.

Wtedy znalazłam następujący fragment słów Bożych: „Jeśli jako przywódca lub pracownik kościoła masz poprowadzić wybrańców Bożych do wkroczenia w rzeczywistość prawdy i do niesienia właściwego świadectwa o Bogu, kluczowe jest to, by pod twoim przewodnictwem zaczęli oni spędzać więcej czasu na czytaniu słów Boga i omawianiu prawdy, tak by Boży wybrańcy mogli głębiej poznać Boże zamiary w zbawieniu człowieka oraz cel Bożego dzieła, aby mogli zrozumieć wolę Boga i Jego rozmaite wymagania wobec człowieka, to bowiem pozwoli im zrozumieć prawdę. (…) Czy potrafisz sprawić, by ludzie zrozumieli prawdę i wkroczyli w jej rzeczywistość, jeśli tylko się z nimi rozprawiasz i prawisz im kazania? Jeżeli prawda, o której im mówisz, nie jest realna, jeśli są to tylko słowa doktryny, to choćbyś nie wiadomo jak długo się z nimi rozprawiał i prawił im kazania, nic nie osiągniesz. Czy myślisz, że jeśli ludzie się ciebie boją, robią to, co im każesz, i nie ważą się sprzeciwić, to tym samym rozumieją prawdę i okazują posłuszeństwo? To poważny błąd; wkroczenie w życie nie jest tak proste. Niektórzy przywódcy zachowują się jak nowy menedżer, który próbuje wywrzeć wielkie wrażenie: usiłują narzucać swą nowo uzyskaną władzę wybrańcom Bożym i nakłonić wszystkich do podporządkowania, bo wydaje im się, że przez to ich praca stanie się łatwiejsza. Jeśli brakuje ci rzeczywistości prawdy, to nie minie wiele czasu, nim twoja prawdziwa twarz zostanie obnażona, twoja rzeczywista postawa – ujawniona, i możesz zostać wyeliminowany. Przy niektórych zadaniach administracyjnych można zaakceptować nieco przycinania, rozprawiania się i dyscypliny. Ale jeśli nie jesteś w stanie zaopatrzyć ludzi w prawdę – jeśli potrafisz tylko prawić im kazania i wpadać w szał – to objawia się twoje skażone usposobienie: pokazałeś paskudną twarz swojego zepsucia. W miarę upływu czasu wybrańcy Boga nie będą w stanie uzyskać od ciebie zaopatrzenia w życie, nie będą zyskiwać niczego prawdziwego, toteż zaczną czuć do ciebie odrazę i niechęć i cię odtrącą. (…) Niektórzy przywódcy i pracownicy nie są w stanie przekazać prawdy, aby rozwiązać problemy. Zamiast tego po prostu ślepo rozprawiają się z innymi i demonstrują swoją siłę, aby wywołać w innych strach i skłonić ich do posłuszeństwa – oto są zwyczajowe metody fałszywych przywódców i antychrystów. Fakty dowodzą, że ci, których usposobienie się nie zmieniło, nie nadają się na przywódców i pracowników, a tym bardziej nie posiadają wystarczających kwalifikacji, by świadczyć o Bogu i Mu służyć(„Tylko ci, którzy posiedli rzeczywistość prawdy, potrafią przewodzić innym” w księdze „Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Wszystko to, co opisywał Bóg, idealnie do mnie pasowało. Kiedy na spotkaniach z braćmi i siostrami zauważyłam, że nie osiągają wyników, nie próbowałam zrozumieć ich rzeczywistych trudności czy powodów, dla których nie radzili sobie z szerzeniem ewangelii, i nie wysilałam się, aby omówić z nimi prawdę i pomóc im rozwiązać problemy. Ja tylko ich przycinałam, rozprawiałam się z nimi, wyniośle ich upominałam i krytykowałam, że nie biorą na siebie brzemienia i brak im człowieczeństwa. Bracia i siostry czuli się nękani i bali się mnie, więc się odsuwali. Wyniośle ich strofowałam, stresowałam ich i mobbingowałam zamiast omawiać prawdę, by im pomóc. Gdyby to trwało dłużej, mogłabym stać się fałszywą przywódczynią lub antychrystem. Zrozumiawszy, że to poważny problem, zwróciłam się do Boga z modlitwą: „Boże, nadużywam władzy i ślepo rozprawiam się z ludźmi. Źle wypełniam swoje obowiązki i skrzywdziłam już wielu braci i wiele sióstr. Chcę okazać Ci skruchę. Proszę, poprowadź mnie”. Później, w słowach Boga, znalazłam ścieżkę praktyki. Od tamtej pory, na spotkaniach prosiłam braci i siostry, by najpierw mówili o swoich trudnościach. Potem mówiłam im, jak ja widzę dany problem i omawiałam go na podstawie słów Bożych. Dzięki temu ludzie nie czuli się naciskani i otrzymywali pomoc. Postępując w ten sposób, czułam się znacznie lepiej.

Myślałam, że już wszystko wiem do czasu, kiedy przeczytałam słowa Boże, które pomogły mi zrozumieć, dlaczego naśladowałam sposób pracy Wanga oraz ścieżkę, którą kroczyłam w swojej wierze w Boga. Słowa Boga mówią: „Niezależnie od tego, na jakim szczeblu są przywódcy i pracownicy w kościele, jeśli wciąż oddajecie im cześć, jeśli wasze oczy są bezustannie na nich skupione, czcicie ich i polegacie na nich we wszystkim, a także macie nadzieję, że pozwoli wam to osiągnąć zbawienie, to wszystko na nic się nie zda, bowiem takie podejście jest z gruntu błędne; kiedy ludzie wierzą w Boga, mogą czcić jedynie Boga i jedynie za Bogiem podążać. Nieważne, jaką mają rangę wśród innych przywódców, przywódcy i tak są zwykłymi ludźmi, a jeśli postrzegasz ich jako swoich bezpośrednich zwierzchników, jeśli czujesz, że są lepsi od ciebie, że są bardziej kompetentni od ciebie, że powinni ci przewodzić i że we wszystkim przewyższają ludzi wokół siebie, to jest to niewłaściwe – to twoje urojenie. A do jakich konsekwencji prowadzi to urojenie? To urojenie, to opaczne pojmowanie, doprowadzi cię bezwiednie do tego, że będziesz mierzyć swoich przywódców miarą wymagań, które nie przystają do rzeczywistości; jednocześnie, choć nie będziesz zdawać sobie z tego sprawy, bardzo mocno będą cię przyciągać ich rozmach, ich zdolności i talenty, tak że nim się obejrzysz, będziesz oddawać im cześć i staną się oni twoimi Bogami. Ta ścieżka, od momentu, gdy staną się dla ciebie wzorami do naśladowania i obiektami czci, do momentu gdy staniesz się jednym z ich wyznawców, zacznie oddalać cię od Boga bez twojej wiedzy. Mimo że będziesz z każdym krokiem coraz dalej od Boga, to będziesz przekonany, że cały czas podążasz za Bogiem, że jesteś w domu Boga, że znajdujesz się w Jego obecności. W istocie jednak zostałeś sprowadzony na manowce przez kogoś, kto jest z szatana lub jest antychrystem, i nawet tego nie zauważysz – to bardzo niebezpieczny stan rzeczy. Aby rozwiązać ten problem, musisz precyzyjnie zrozumieć i rozeznać się w różnych skłonnościach antychrystów i sposobach ich postępowania, a także w naturze ich działań oraz metodach i sztuczkach, które lubią oni stosować; musicie też zacząć od pracy nad sobą. Wiara w Boga przy jednoczesnym oddawaniu czci człowiekowi to nie jest prawidłowa ścieżka. Niektórzy powiedzą: »Cóż, mamy powody, by oddawać cześć przywódcom – ci, których czczę, odpowiadają moim pojęciom«. Czemu nalegasz na oddawanie czci człowiekowi, choć wierzysz w Boga? Koniec końców, kto cię zbawi? Kto cię prawdziwie miłuje i kto cię chroni? Czy naprawdę tego nie widzisz? Podążasz za Bogiem i słuchasz Jego słowa, a jeśli ktoś mówi i działa prawidłowo oraz zgodnie z zasadami prawdy, czy posłuszeństwo prawdzie ci nie odpowiada? Skąd w tobie taka podłość? Dlaczego upierasz się przy znalezieniu kogoś, kogo będziesz mógł czcić i za kim będziesz mógł podążać? Dlaczego chcesz być niewolnikiem szatana? Czemu zamiast tego nie być sługą prawdy? To pokazuje, czy dana osoba ma rozsądek i godność. Powinieneś zacząć od pracy nad sobą, od zaopatrzenia się w prawdy, które pozwalają rozeznawać się w różnych ludziach i zdarzeniach, od rozwijania umiejętności rozróżniania między różnymi sprawami i różnymi rzeczami, jakie przejawiają się w różnych ludziach, by wiedzieć, jaka jest ich esencja i jakie skłonności się w nich przejawiają. Musisz też zrozumieć, jakiego rodzaju osobą jesteś, jakiego rodzaju osoby cię otaczają i jakiego rodzaju osoby są twoimi przywódcami. Musisz umieć prawidłowo je ocenić. (…) Jeśli nie podążasz za prawdą, wiecznie żyjesz pośród pewnego rodzaju wyobrażeń, zawsze ślepo polegasz na innych ludziach, czcisz ich i schlebiasz im, jeśli nie podążasz ścieżką poszukiwania prawdy, to jakie będą tego ostateczne konsekwencje? Każdy jest w stanie cię oszukać. Nie potrafisz widzieć nikogo takim, jaki jest naprawdę – nawet najbardziej bezczelnych antychrystów, którzy mącą ci w głowie swoimi manipulacjami; a jednak wciąż podziwiasz ich zdolności i każdego dnia tańczysz, jak ci zagrają. Czy tak postępuje ktoś, kto podąża za Bogiem i jest Mu posłuszny?(„Zachowują się dziwnie i tajemniczo, są samowolni i mają dyktatorskie zapędy, nigdy nie omawiają niczego z innymi, lecz zmuszają innych, by ich słuchali” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). Po przeczytaniu słów Bożych zrozumiałam, że choć byłam wierząca, czciłam ludzi i podążałam za nimi. Wiedziałam od Wanga, że był przywódcą przez wiele lat, więc myślałam, że dąży do prawdy i naprawdę go podziwiałam. Usłyszawszy, że odpowiadał za pracę wielu kościołów, podziwiałam go jeszcze bardziej, bo ratował projekty, które źle rokowały. Jakby miał przewodnictwo Ducha Świętego i błogosławieństwo Boże. Bóg musiał go kochać. A kiedy mówił, jak szanuje wolę Bożą i opowiadał o metodach pracy i wynikach, czułam, że ze wszystkich przywódców i pracowników, Wang miał najlepszy charakter i zdolności oraz najwłaściwszą postawę. Nim się zorientowałam, miałam o nim bardzo dobre zdanie. Zaczęłam go uwielbiać. Myślałam, że jeśli chcę być profesjonalną przywódczynią, muszę nauczyć się jego stylu pracy. Na spotkaniach w zasadzie nie słuchałam, co mówili inni. Miałam wrażenie, że ich omówienia nie miały nic wspólnego ze mną, ale kiedy Wang zaczynał mówić, skupiałam na nim całą uwagę. Czasem notowałam najważniejsze punkty w obawie, że pominę coś istotnego. W tym czasie nie modliłam się do Boga i nie szukałam w słowach Bożych zasad pracy przywódcy. Wcielałam tylko w życie słowa i styl Wanga, jakby były prawdą. Naśladowałam każdy jego gest, sposób głoszenia ewangelii i zachowanie. Zajął zbyt wysoką pozycję w moim sercu. Miał wpływ na to, jak wypełniałam swoje obowiązki. Stał się moim idolem. Teoretycznie wierzyłam w Boga i podążałam za Nim, ale w rzeczywistości podążałam za Wangiem, a Bóg stracił miejsce w moim sercu. Wychwalałam człowieka, który w gruncie rzeczy podążał za szatanem. Odsuwałam się od Boga i zdradzałam Go. Pan Jezus kiedyś powiedział: „Panu, swemu Bogu, będziesz oddawał pokłon i tylko jemu będziesz służył(Mt 4:10). Bóg jest zazdrosny i nie pozwoli swoim wiernym czcić jakichś idoli. Bóg Wszechmogący mówi: „Ponieważ już podjąłeś postanowienie, że będziesz Mi służył, nie pozwolę ci odejść. Jestem Bogiem zazdrosnym i jestem Bogiem, który jest zazdrosny o rodzaj ludzki. Ponieważ już złożyłeś swoje słowa na ołtarzu, nie będę tolerował twojej ucieczki sprzed Moich oczu ani też nie zniosę, byś służył dwóm panom(Wszyscy macie takie nikczemne charaktery! w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Zrozumiałam, że usposobienie Boże nie toleruje wykroczeń. Bóg nie lubi, kiedy ludzie wierzą w jego imię, ale nie mają Go w swoich sercach. Nie lubi tych, którzy wierzą w Niego lecz podążają za człowiekiem, zdradzają Go. Tacy ludzie brzydzą Boga – On ich nienawidzi. Zobaczywszy, że podążam za człowiekiem i jestem na złej ścieżce, przeraziłam się. Byłam też wdzięczna Bogu za przewodnictwo i pokazanie mi, że mam tak poważny problem. Naprawdę chciałam przestać wielbić Wanga.

Przeczytałam jeszcze inny fragment: „To, co podziwiasz, to nie pokora Chrystusa, ale fałszywi pasterze o doskonałej reputacji. Nie lubujesz się w pięknie ani w mądrości Chrystusa, ale w tych libertynach, którzy tarzają się w brudzie tego świata. Śmiejesz się z bólu Chrystusa, który nie ma gdzie położyć głowy, ale podziwiasz te trupy, które kradną ofiary i żyją w rozpuście. Nie jesteś gotów cierpieć obok Chrystusa, ale chętnie padasz w ramiona tych lekkomyślnych antychrystów, choć zapewniają ci tylko ciało, słowa i kontrolę. Nawet teraz twoje serce nadal zwraca się ku nim, ku ich reputacji, ku ich statusowi, ku ich wpływom. A jednak nadal utrzymujesz postawę wyrażającą się w tym, że trudno ci przełknąć dzieło Chrystusa i nie chcesz go przyjąć. Dlatego mówię, że brak ci wiary, by uznać Chrystusa. Powodem, dla którego podążałeś i podążasz za Nim do dziś, jest tylko to, że nie miałeś innego wyboru. W twoim sercu zawsze dominuje szereg wzniosłych obrazów; nie potrafisz zapomnieć żadnego ich słowa i czynu, ani ich wpływowych słów i rąk. Pozostają oni w twoim sercu zawsze na najwyższym miejscu jako bohaterzy. Jeżeli jednak chodzi o dzisiejszego Chrystusa to wcale tak nie jest. On w twoim sercu jest na zawsze nieistotny i nigdy nie zasługuje na szacunek. Jest bowiem zbyt zwyczajny, ma zdecydowanie za mały wpływ i całkowicie brak Mu wzniosłości(Czy jesteś prawdziwie wierzącym w Boga? w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga pomogły mi zrozumieć, dlaczego podążałam za człowiekiem. Lubiłam status i władzę, te rzeczy kochałam z natury. Kiedy się dowiedziałam, że Wang cały czas był przywódcą i kierował różnymi projektami, zaczęłam go podziwiać. Kiedy opowiadał, jakie prace wykonał i co osiągnął, zaczęłam go wychwalać, i chciałam pewnego dnia być taka, jak on. Sposób, w jaki mówił, i praca, którą wykonał, zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Podziwiałam jego dostojne omówienia i autorytet podczas pracy. Czułam, że taki właśnie powinien być przywódca. Byłam daleka od podziwu dla pokory i skrytości Chrystusa, Jego miłości i wielkości. Pomyślałam o tym, jak Bóg wykonał okrycia dla Adama i Ewy. On jest Stwórcą i ma wielki honor, ale tego nie pokazuje. Osobiście szył ubrania dla prostych ludzi, skażonych przez szatana. Kiedy Pan Jezus czynił dzieło i przebywał wśród ludzi, Nigdy nie ujawniał swojej tożsamości, a nawet obmywał stopy swoim apostołom. A teraz Bóg wcielił się i przyszedł na ziemię, by zbawić człowieka obleczonego w zwykłe ciało, i cicho wyraża prawdy, daje człowiekowi strawęi nigdy się nie przechwala. Boża skromność i skrytość jest warta naszej miłości. Ale nie wiedziałam, że to zawiera Bożą świętość, wielkość i godność. Ja zaś chwaliłam, podziwiałam, a nawet naśladowałam kogoś, kto miał status i się wywyższał. Byłam taka ślepa i głupia. Więc przysięgłam, że będę szczerze podążać za Bogiem, że będę wypełniać obowiązki zgodnie z Bożymi słowami i będę mieć wiedzę o tym, o czym opowiadają inni. Jeśli ich podejście będzie zgodne z zasadami prawdy, będę tak postępować, bo to jest podążanie za prawdą. Lecz gdybym sprzeciwiła się Bożym słowom i prawdzie, gdyby to był osobisty kaprys albo doświadczenie, gdyby ta cała praca zyskała podziw ludzi albo zmusiła ich do stosowania zasad i poczucia osaczenia, nie mogłabym ślepo tego zaakceptować.

Kiedy lepiej zrozumiałam tę kwestię, pomyślałam o tym, jak ganiłam innych, że aż czuli się nękani. Tak właśnie pracował Wang. Może niektórzy bracia i siostry też czuli się przez niego nękani, a inni zdali sobie sprawę, że Wang stale krytykuje ludzi na spotkaniach i to jest nieprzyjemne, więc powiedziałam mu, że wykorzystuje swoją pozycję i strofuje ludzi, a oni czują się przez niego nękani. A on odpowiedział, „Wiem, że wykorzystuję swoją pozycję, ale to przynosi skutki. Gdybym ich nie krytykował i nie rozprawiał się z nimi, zmalałaby ich wydajność”. Słysząc to, byłam w szoku. Wiedział, że jego podejście jest złe, a mimo tego robił tak dalej. Nie przyjmował ani nie praktykował prawdy. Wykorzystywał swoją pozycję i łajał ludzi, aby osiągnąć lepsze wyniki w pracy, więc jego motywy były złe. Robił to dla imienia i statusu. Czy więc jego omówienie na temat szanowania woli Bożej nie było pustym głoszeniem doktryny? Na tę myśl zaczęłam mieć wątpliwości, jakim człowiekiem naprawdę był Wang i zaczęłam bardziej zwracać uwagę na to, jak wypełniał obowiązki. Chciałam się dowiedzieć, jakiem rodzajem człowieka jest na podstawie tego, co robił.

Później, obserwując, jak prowadził spotkania przywódców grup zauważyłam, że rugał ich za to, że byli niedokładni czy nie dość odpowiedzialni. Powtarzał, „Czy wy macie jakiekolwiek człowieczeństwo, jakąś odpowiedzialność? Ile rzeczywistej pracy wykonaliście?”. Tylko obnażał i krytykował ludzi, a nigdy nie mówił, jak rozwiązywać praktyczne problemy w pracy. Za każdym razem, kiedy podsumowywaliśmy naszą pracę, prosił przywódców grup i bardziej doświadczonych braci i siostry, żeby się dzielili myślami, ale sam nigdy nie wskazał rozwiązania ani ścieżki praktyki. Nigdy też nie mówił o zepsuciu, jakie sam ujawnił w czasie pracy, ani o żadnych osobistych błędach. Zawsze tylko wyniośle rugał ludzi. Potem zauważyłam, że on nawet nie nadzorował żadnej pracy, tylko wydawał rozkazy. Projekty, za które był odpowiedzialny, przerzucał na barki innych osób i kazał im tylko składać raporty. Przy ważniejszych zadaniach, wymagających większej odpowiedzialności, chronił własne interesy, nie licząc się z pracą domu Bożego. W świetle takiego zachowania ja i moi partnerzy dyskutowaliśmy o tym i uznaliśmy, że jest fałszywym przywódcą, więc powiadomiliśmy o tym naszego zwierzchnika. Kiedy nasz przywódca usłyszał, że Wang wciąż powtarza, „Wy, ludzie, jesteście tacy, albo tacy,” powiedział, że Wang zachowuje się, jakby należał do innej kategorii ludzi, jakby został udoskonalony przez Boga, jakby był kimś lepszym, jakby Bóg się nim posługiwał. Przed nikim nie chciał się ugiąć, chciał być na równej stopie z Bogiem. To oznacza posiadanie istoty szatana, bycie antychrystem. Kiedy przywódca wymienił szatana i antychrysta, byłam bardzo zaskoczona. Wiedziałam tylko, że nie omawiał prawdy, żeby rozwiązywać problemy, uwielbiał rugać ludzi i że był fałszywym przywódcą, ale nie widziałam, żeby był antychrystem.

Przeczytałam kilka fragmentów słów Bożych. „Bez względu na to, w jaki sposób mówią, zawsze próbują nakłonić innych, by mieli o nich dobrą opinię i czcili ich, próbują zdobyć określone miejsce w ich sercach, a nawet zająć w nich miejsce Boga – to wszystko są cele, które antychryści chcą osiągnąć, gdy niosą świadectwo o sobie. Motywacją stojącą za wszystkim, co mówią, głoszą i o czym rozmawiają z innymi, jest sprawić, by ludzie dobrze o nich myśleli i by ich czcili; takie zachowanie jest wywyższaniem się i dawaniem świadectwa o sobie i ma na celu zajęcie miejsca w sercach innych ludzi. Chociaż sposób, w jaki ci ludzie mówią, nie jest zawsze taki sam, to jednak w większym czy mniejszym stopniu zawsze jest to składanie świadectwa o sobie oraz nakłanianie innych do tego, by ich czcili; w mniejszym lub większym stopniu takie zachowanie pojawia się u prawie wszystkich pracujących. Jeśli dotrą do punktu, w którym nie mogą się zatrzymać lub trudno ich powstrzymać i mają szczególnie silny i oczywisty zamiar i cel sprawić, by ludzie traktowali ich tak, jakby byli Bogiem lub jakimś bożkiem, i udaje im się doprowadzić do tego, że są w stanie kontrolować i ograniczać ludzi, i dochodzi nawet do tego, że zmuszają ich do uległości, naturą tego wszystkiego jest wywyższanie się i niesienie świadectwa o sobie; to wszystko jest częścią natury antychrysta. Jakich środków zwykle używają ludzie, by się wywyższać i składać o sobie świadectwo? (Mówią o kapitale). Na czym polega mówienie o kapitale? Mówią o tym, od jak dawna wierzą w Boga, ile wycierpieli, jak wielką cenę zapłacili, ile pracy wykonali, jak długą drogę przebyli, ilu ludzi pozyskali poprzez szerzenie ewangelii i ile upokorzeń musieli znieść. Niektórzy ludzie często mówią też o tym, że tyle razy byli w więzieniu, ale nigdy nie wydali kościoła i braci i sióstr ani nie zachwiali się w swoim świadectwie i tak dalej; to wszystko są przykłady mówienia o posiadanym kapitale. Pod pozorem wypełniania obowiązków przywódców prowadzą własną działalność, umacniając swoją pozycję, robiąc dobre wrażenie w sercach ludzi. Jednocześnie stosują przeróżne metody i sztuczki, aby pozyskać ludzi, posuwają się nawet do atakowania i wykluczania każdego, kto ma odmienną opinię lub poglądy, zwłaszcza tych, którzy dążą do prawdy. A jakich metod używają wobec ludzi, którzy są głupi, ciemni i zagubieni w swojej wierze, a także wobec tych, którzy wierzą w Boga dopiero od niedawna lub którzy mają szczególnie słabą postawę? Oszukują ich, wikłają, a nawet im grożą, używając tych strategii do osiągnięcia swojego celu, jakim jest umocnienie własnej pozycji. Wszystko to są taktyki antychrystów(„Usiłują pozyskać sobie ludzi” w księdze „Demaskowanie antychrystów”). „Przekonałem się, że wielu przywódców potrafi tylko prawić ludziom kazania, umie jedynie pouczać innych z wyższością, a nie jest w stanie porozumiewać się z nimi na równej stopie; tacy przywódcy nie są zdolni do normalnych interakcji z ludźmi. Niektórzy ludzie zawsze mówią tak, jakby wygłaszali przemowę lub składali raport; ich słowa odnoszą się jedynie do stanu innych ludzi, a sami nigdy się nie otwierają, nigdy nie analizują własnego zepsutego usposobienia, lecz analizują wyłącznie problemy innych ludzi, by wszyscy o nich wiedzieli. A dlaczego tak postępują? Dlaczego mają skłonność do prawienia takich kazań i do mówienia takich rzeczy? Otóż jest to dowodem, że nie znają siebie, że brakuje im rozsądku, że są bardzo aroganccy i zadufani w sobie. Sądzą, że ich zdolność do rozpoznania skażonego usposobienia u innych pokazuje, iż sami stoją wyżej, że lepiej od innych potrafią rozróżniać ludzi i rzeczy, że są mniej zepsuci niż inni. Zdolność do analizy innych i pouczania ich przy jednoczesnym braku zdolności do obnażenia siebie, ujawnienia i analizy własnego zepsutego usposobienia, niepokazywanie swojej prawdziwej twarzy, przemilczanie własnych motywacji, a jedynie pouczanie innych, że źle czynią – to wywyższanie siebie i przydawanie sobie nadmiernego znaczenia. (…) Kiedy prowadzą ludzi, nie proszą ich, by praktykowali prawdę, lecz by słuchali tego, co oni sami mówią, i podążali za nimi – czy nie jest to domaganie się, by ludzie traktowali ich jak Boga i byli im posłuszni jak Bogu? Czy posiadają prawdę? Są pozbawieni prawdy, pełni po brzegi szatańskiego usposobienia, są demoniczni – dlaczego więc proszą ludzi, by byli im posłuszni? Czy ktoś taki nie przydaje sobie nadmiernego znaczenia? Czy się nie wywyższa? Czy tacy ludzie mogą przyprowadzić innych przed oblicze Boga? Czy mogą sprawić, by ludzie czcili Boga? Chcą, by inni byli posłuszni właśnie im, a czy działając w taki sposób prawdziwie prowadzą innych do wkroczenia w rzeczywistość prawdy? Czy rzeczywiście wykonują pracę powierzoną im przez Boga? Nie, próbują ustanowić własne królestwo, chcą być Bogiem, chcą, by ludzie traktowali ich jak Boga i byli im posłuszni jak Bogu. Czy to nie są antychryści? Antychryści zawsze działają tak, że bez względu na to, jak bardzo opóźniają dzieło domu Bożego i jak wiele szkody wyrządzają wybrańcom Bożym, ludzie muszą być im posłuszni i słuchać ich słów. Czy nie jest to natura demonów? Czy nie jest to usposobienie szatana? Tacy ludzie są żywymi demonami w ludzkiej skórze; nawet jeśli mają ludzkie twarze, wszystko w ich wnętrzu jest demoniczne. Nic, co robią, nie jest zgodne z prawdą, nie robią żadnej z rzeczy, jakie robią ludzie rozumni – nie ma zatem wątpliwości, że są to działania demonów, szatana, antychrystów. To powinno być dla was łatwe do rozpoznania(„Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych”). Słowa Boże dały mi wiedzę na temat istoty zachowania Wanga. Na spotkaniach prawie nigdy nie mówił o swoim zepsuciu, słabościach czy wadach i rzadko kiedy analizował swoje błędy popełnione w pracy. Zawsze mówił o obowiązkach, jakie wypełniał, o tym, i ile praktycznej pracy wykonał, ilu kościołom pomógł, ilu przywódców wyszkolił, ilu antychrystów wykrył, ile razy się poświęcał, jak wiele wycierpiał, jaką cenę zapłacił, ile trudności przezwyciężył, i jak wypełniał wolę Bożą, niezależnie od tego, ile musiał wycierpieć. Sam siebie wywyższał i świadczył o sobie, byle tylko zdobyć prestiż wśród braci i sióstr, żeby inni go podziwiali. A kiedy mówił o tych doświadczeniach, łączył to wszystko ze słowami Boga. Wyglądało, jakby omawiał własne zrozumienie słów Bożych i własne doświadczenia, ale to były przechwałki, afiszowanie się ze swoją pozycją. Jego omówienia nie pomagały ludziom zrozumieć Boga ani słów Bożych, tylko przypominały jego doświadczenia i przynosiły mu podziw. Przechwalał się pod pozorem omawiania słów Bożych, żeby wkraść się do serc ludzi i wywieść ich na manowce. Nieustannie nadużywał swojej pozycji, by oceniać wady innych, rugał braci i siostry za brak człowieczeństwa, sumienia i odpowiedzialności. Zawsze mówił, „Wy, ludzie…” To jasne, że nie uważał, że stoi na równej stopie z innymi, że jest istotą stworzoną, kolejnym człowiekiem zepsutym przez szatana. Był tak samo zepsuty i miał takie same wady, jak my wszyscy, lecz zachowywał się tak, jakby był kimś szczególnym, jakby tylko inni byli zepsuci i należeli do szatana, a on był inny od nas, jakby uniknął zepsucia i brudu. Nie omawiał prawdy, kiedy bracia i siostry źle wypełniali swoje obowiązki, tylko na nich krzyczał i zawsze groził, że ich zwolni ludzi, jeśli nie będą pracować praktycznie. Przez to ludzie się go bali i byli bardzo ulegli wobec niego. Trzymał ich w garści. Nie dość, że nadużywał swojego statusu, to jeszcze stosował różne sposoby, żeby ludzie go uwielbiali, podziwiali i słuchali. Podążał ścieżką antychrysta, mając jego naturę i istotę.

Zwolniliśmy Wanga zgodnie z zasadami. Potem dowiedzieliśmy się, że niektóre osoby tak się załamały jego zwolnieniem, że chciały przestać wypełniać obowiązki. Uważały, że miał taki świetny charakter, a został zwolniony, więc już nigdy nie będą tak dobre jak on, nie będą mogły wykonywać praktycznej pracy, i że też pewnie zostaną w końcu zwolnione. Zrozumiałam, że Wang musiał zwieść wiele osób, które nie miały o tym pojęcia. Wraz z partnerami poszliśmy na spotkanie z przywódcami i pracownikami, z którymi wcześniej pracował, by, na podstawie słów Bożych, omówić powody jego zwolnienia i natury jego zachowania. Niektórzy mówi, jak bardzo go podziwiali i czuli, że ma wspaniały charakter, że jest zdolny, elokwentny i wykwalifikowany. Używali tego, co powiedział, jako złotego standardu, traktując jego słowa jak prawdę, i dopiero teraz zrozumieli, że zostali przez niego wprowadzeni w błąd. Niektórzy mówili, że bali się Wanga, i zawsze, kiedy sprawdzał ich pracę, bardzo się obawiali, że zostaną skrytykowani a potem wpadną w depresję. Mieli wrażenie, że brak im charakteru i nic nie potrafią zrobić dobrze, że nie poradzą sobie w roli przywódcy i powinni zrezygnować. Wtedy poczują się silniejsi i będą wykonywać zadanie i w kółko modlić się do Boga. Z omówień tych ludzi zrozumiałam, jaki zły wpływ miało na nich zachowanie Wanga, a jego zwolnienie było przejawem Bożej sprawiedliwości. Dalej krzywdziłby ludzi, gdyby został na stanowisku przywódcy.

Po jakimś czasie dostaliśmy list z Chin z raportem o tym, że Wang wypełnia tam obowiązki. Wielu przywódców, których wyznaczył, nie nadawało się do tej pracy. Niektórych wydalono jako antychrystów, a inni sprzedali kościół po tym, jak ich aresztowano, stali się Judaszami, nawet bez tortur. Wyznaczanie na przywódców niewłaściwych ludzi bardzo zaszkodziło pracy domu Boga. Powiedzieli też, że Wang zawsze przechwalał się swoich charakterem i zdolnościami, żeby zwieść ludzi, i żeby wszyscy myśleli, że potrafi rozwiązać każdy trudny problem, że kilkoma zdaniami omówienia trafia w sedno i rozwiązuje problem, i że gdzie by nie pojechał omawiać, bracia i siostry będą lepiej się czuli przy wypełnianiu obowiązków. Wszyscy czuli, jakby posiadł rzeczywistość prawdy, a jego współpracownicy podziwiali go. Nawet ludzie, którzy nigdy go nie poznali, chwalili go, gdy ktoś tylko wymienił jego imię stawiając go za wzór. Myśleli, że jeśli będą robić wszystko tak jak on, osiągną lepsze wyniki w pracy. Po przeczytaniu raportów na temat Wanga ujrzałam go jeszcze wyraźniej. Zachowywał się zupełnie tak, jak Bóg opisywał antychrystów, świadczących o sobie i wywyższających się. W Chinach i za granicą Wang ani odrobinę nie zmienił swojego życiowego usposobienia. Był antychrystem. Byłam wdzięczna Bogu za sprawiedliwość. Nikt nie ucieknie przed oceną Boga i prędzej czy później Bóg wyeliminuje każdego, kto nie dąży do prawdy i kto nie idzie właściwą ścieżką.

To doświadczenie pokazało mi, że jako wierzący, musimy patrzeć na wszystko i na wszystkich w oparciu o słowa Boga, nauczyć się rozpoznawać, jakim ktoś jest człowiekiem i którą ścieżką podąża, na podstawie jego zachowania i tego, co pokazuje. Powinniśmy zbliżyć się do tych wkoło nas, którzy szukają prawdy, uczyć się od nich i korzystać. Powinniśmy odpowiednio podchodzić do tych, którzy wykazują chwilowe zepsucie i słabość, pomóc im i ich wesprzeć, z miłością omawiając prawdę. Jednak powinniśmy odrzucać tych niewierzących, którzy nigdy nie praktykują prawdy. A kiedy zobaczymy, że ktoś zmierza w złym kierunku, kto zaraz zrobi coś złego, fałszywego przywódcę, antychrysta czy złoczyńcę, musimy powstrzymać go i zgłosić. Musimy się również uczyć na ich błędach, pomyśleć, dlaczego zachowujemy się tak, jak oni, i wykorzystać ich błędy jako ostrzeżenie dla siebie. W ten sposób możemy szybciej wejść w życie. Jeśli nie będziemy szukać prawdy w wierze, ani używać słów Bożych, patrząc na innych, a tylko widzieć charakter i zdolności ludzi, będziemy wychwalać i naśladować innych. Wtedy skończymy na ścieżce przeciwko Bogu i zostaniemy wyeliminowani. To pokazuje, jakie to ważne, by dążyć do prawdy w wierze.

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Moja córka na progu śmierci: modliłam się do Boga i byłam świadkiem cudu

Że niezależnie od tego, co nas może spotkać, powinniśmy zawsze szczerze polegać na Bogu i zwracać się do Niego, zajmować miejsce przypisane nam jako bytom stworzonym, podporządkowywać się zwierzchnictwu i planom Stwórcy, zrezygnować z naszych zamiarów i pragnień, a także nie stawiać Bogu nierozsądnych wymagań.

Połącz się z nami w Messengerze