Jak wyzbyłem się przebiegłości i kłamliwości

01 maja 2022

Autorstwa Franka, Filipiny

Zawsze uważałem się za uczciwego człowieka. Myślałem, że można ufać moim słowom i czynom, a ludzie, którzy mnie znali, podzielali tę opinię. Czułem, że jestem uczciwy i można na mnie polegać. Gdy zyskałem wiarę, nigdy nie okłamywałem braci i sióstr ani świadomie nikogo nie oszukiwałem. Dlatego zawsze myślałem, że choć nie jestem nieskazitelnie uczciwy, to przynajmniej nie jestem przebiegły ani kłamliwy. Później, wskutek tego, co ujawniły fakty, zdobyłem nieco wiedzy na temat swojej podstępnej natury i ujrzałem swoje prawdziwe oblicze.

Któregoś dnia siostra Ashley, z którą pracowałem, przesłała mi wiadomość, pytając, czy sprawdziłem postępy pewnego projektu. Uświadomiłem sobie, że przez dłuższy czas nie śledziłem tych prac, więc nie znałem szczegółów żadnych postępów. Najpierw chciałem jej to po prostu powiedzieć, ale zawahałem się: „Zawsze sprawiam wrażenie kogoś, na kim można polegać, więc jeśli otwarcie się przyznam, że teraz zapomniałem o tym projekcie, to czy nie pomyśli, że nieodpowiedzialnie pełnię obowiązki? Zrobię na niej złe wrażenie i stracę wiarygodność w jej oczach. Nie, nie odpowiem jej od razu, tylko poszukam zarządzającej tym projektem siostry, by rozeznać się w sytuacji, a dopiero potem odpowiem Ashley. Wtedy, nieważne, jakie byłyby postępy, pokażę przynajmniej, że trzymam rękę na pulsie”. Udałem więc, że nie odczytałem tej wiadomości, i odpowiedziałem dopiero wtedy, gdy już wiedziałem coś o projekcie. Ashley niczego wtedy nie skomentowała, ale ja mimo to czułem się nieswojo. Później przeczytałem taki fragment słów Boga: „Być uczciwym zaś oznacza oddać swoje serce Bogu, być wobec Niego szczerym i otwartym we wszystkich sprawach, nigdy nie ukrywać prawdy, nie próbować zwieść tych, którzy są pod tobą i ponad tobą; a także nie robić niczego tylko po to, aby przypochlebić się Bogu. Podsumowując, być uczciwym znaczy być szczerym w swych słowach i czynach i nie mamić ani Boga, ani człowieka(Trzy przestrogi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). Słowa Boga zawstydziły mnie. Niby nie skłamałem, ale mój sposób myślenia i cele podjętych przeze mnie działań ujawniły, że chciałem ukryć swoje zaniedbania ze strachu, że Ashley mnie przejrzy. Gdy udałem, że nie odczytałem jej wiadomości, a potem popędziłem do tamtej siostry, by przed odpowiedzią rozeznać się w sytuacji po to, żeby sprawić błędne wrażenie, iż na bieżąco monitoruję projekt, czyż nie wytwarzałem fałszywego wrażenia i nie byłem podstępny? Czy takie zachowanie nie było przebiegłe i kłamliwe? W tak drobnej sprawie moje myślenie było aż tak pokrętne, a do tego miałem złe intencje i korzystałem z różnych taktyk, by ukryć prawdę. Czy na tym polega uczciwość? Czy na tym polega bycie godnym zaufania? Uświadomiwszy to sobie, zrozumiałem, że wcale nie jestem tak szczery i uczciwy, jak myślałem, i że czasami stosuję sztuczki i oszukuję innych ludzi. Następnym razem muszę mówić prawdę i być osobą uczciwą, nie mogę już dłużej niczego ukrywać, by oszukiwać innych.

Już kilka dni później Ashley dała mi znać, że za dwa dni przywódczyni zrobi inspekcję naszej pracy. Gdy to usłyszałem, serce zaczęło mi walić: „Przywódczyni z reguły nie robi takich nagłych nalotów, więc o co chodzi tym razem? Czy odkryła jakiś problem w naszej pracy? Ostatnio bardzo zajmowało mnie podlewanie, więc nie doglądałem na bieżąco produkcji filmów, którą zarządzam, i nie miałem w tej pracy najlepszych wyników. Co odpowiem, jeśli przywódczyni mnie o to zapyta?”. Próbowałem więc zgadnąć, jakie pytania mogłaby zadać i czego nie wiedziałem, żeby móc szybko zareagować. W przeciwnym razie, jeśli nie będę w stanie odpowiedzieć na jakieś pytanie, czy nie sprawię wrażenia, że nie wykonuję praktycznej pracy? Trochę się martwiłem i niepokoiłem. Potem pomyślałem, że inspekcja przywódczyni to normalna rzecz, więc czemu tak się tym przejmuję? Nie tylko zgadywałem, czego przywódczyni może chcieć, ale też łamałem sobie głowę, jak ukryć swoje problemy, bojąc się, że gdy ona je zobaczy, przytnie mnie za niewykonywanie praktycznej pracy i uzna za fałszywego przywódcę. Czyż nie chciałem się zakamuflować? A przecież to normalne, że przywódcy pytają o pracę. Powinienem zmierzyć się z tym na spokojnie i wprowadzić zmiany tam, gdzie odkryje się jakieś problemy czy odchylenia. Czemu tak dużo o tym myślę? Czyż nie byłem podstępny? Przypomniałem sobie te słowa Boga: „Przyjemność sprawiają mi ci, którzy nie żywią wobec innych podejrzeń, i bardzo lubię także tych, którzy chętnie akceptują prawdę; tym dwóm rodzajom ludzi okazuję wielką troskę, gdyż w Moich oczach są oni uczciwymi ludźmi(Jak poznać Boga na ziemi, w: Słowo, t. 1, Pojawienie się Boga i Jego dzieło). „Wasza mowa niech będzie: Tak – tak, nie – nie. A co jest ponadto, pochodzi od złego(Mt 5:37). Słowa Boga są jasne. Uczciwi ludzie powinni nazywać rzeczy po imieniu, powinni mówić uczciwie, a ja kluczyłem i kombinowałem. Chciałem ukryć prawdę, więc miałem pokrętne myśli. Pomodliłem się więc do Boga, prosząc Go, by poprowadził mnie do praktykowania prawdy, uczciwości i szczerości bez względu na to, jakie będą pytania przywódczyni.

Na spotkaniu przywódczyni najpierw zapytała o prace przy produkcji filmów. To była moja działka, choć większość czasu i energii poświęcałem podlewaniu. Nie monitorowałem jak należy postępów w produkcji filmów. Wyjaśniłem to, a ona przycięła mnie za brak praktycznej pracy, a później zapytała, ilu nowych wierzących nie uczęszcza regularnie na zgromadzenia. Spanikowałem, słysząc to. Nie znałem dokładnych danych na ten temat; czasami o nie pytałem, ale nie traktowałem tego wystarczająco poważnie. Pomyślałem wtedy: „Przed chwilą powiedziałem, że większość energii poświęcam podlewaniu, a jeśli nie wiem nawet, ilu nowych wiernych nie uczęszcza regularnie na zgromadzenia, to co ona sobie o mnie pomyśli? Może zapytać, co takiego robię cały dzień, że nawet tego nie wiem, i czy w ogóle wykonuję jakąkolwiek praktyczną pracę. Na jaw wyszło już tyle problemów przy produkcji filmów, więc jeśli przywódczyni dostrzeże też problemy przy podlewaniu, to czy od razu mnie nie zwolni?”. Podałem jej jakąś przybliżoną liczbę. Myślałem, że to nic, jeśli odbiega nieco od rzeczywistości. Tak czy siak, to nie była dokładna liczba, więc w sumie nie skłamałem. Po spotkaniu sprawdziłem szczegóły i okazało się, że grubo się pomyliłem. Strasznie mnie to zmartwiło. Tym razem naprawdę wypowiedziałem wierutne kłamstwo. Byłem zwykłym oszustem. Czemu nie mogłem przestać kłamać i oszukiwać? Gdy się modliłem, ewidentnie chciałem być prawdomówny. Czemu w tej sytuacji mi się to nie udało? Czułem się z tym strasznie. Na dwa dni słowo „oszustwo” opanowało moje myśli. Czułem, że zrobiłem coś naprawdę haniebnego.

Modliłem się do Boga, by zrozumieć swój problem. Zastanawiając się nad sobą, przeczytałem te słowa Boga: „Czy życie ludzi fałszywych nie jest wyczerpujące? Przez cały czas opowiadają kłamstwa, a potem muszą wymyślać kolejne kłamstwa, by uwiarygodnić te wcześniejsze, i uciekają się do podstępów. Sami czynią swoje życie bardzo wyczerpującym. Wiedzą, że takie życie jest wyczerpujące, dlaczego zatem wciąż chcą być fałszywi, a nie uczciwi? Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym pytaniem? Takie są konsekwencje, gdy ludzi ogłupia ich szatańska natura; to ona nie pozwala im porzucić takiego życia i tego rodzaju usposobienia. Ludzie z zadowoleniem godzą się na takie ogłupianie i na życie w taki sposób; nie chcą praktykować prawdy i kroczyć ścieżką światła. Myślisz, że takie życie jest wyczerpujące, a takie postępowanie niepotrzebne – ludzie fałszywi uważają jednak, że jest ono wręcz konieczne. Sądzą, że zaniechanie tego rodzaju praktyk by ich upokorzyło, że zaszkodziłoby ich wizerunkowi i reputacji oraz ich interesom, że straciliby zbyt wiele. Cenią te rzeczy, cenią sobie własny wizerunek, własną reputację i własny status. Oto prawdziwa twarz ludzi, którzy nie kochają prawdy. Podsumowując, kiedy ludzie nie chcą być uczciwi lub nie praktykują prawdy, to dlatego, że nie prawdy kochają. W głębi serca dbają o reputację i status, gonią za doczesnymi trendami i żyją pod władzą szatana. To jest problem z ich naturą. Żyją dziś ludzie, którzy od lat wierzą w Boga, wysłuchali wielu kazań i wiedzą, na czym polega wiara w Boga. Mimo to wciąż nie praktykują prawdy i nie zaszła w nich zmiana – dlaczego? Ponieważ nie kochają prawdy. Nawet jeśli trochę ją rozumieją, to i tak nie są w stanie wprowadzić jej w życie. W przypadku takich ludzi wiara w Boga jest bezcelowa bez względu na to, ile lat wierzą(Najbardziej fundamentalna praktyka bycia uczciwą osobą, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). „Niektórzy ludzie nigdy nikomu nie mówią prawdy. Zanim odezwą się do innych, rozważają i wygładzają wszystko w głowie. Nie jesteś w stanie odróżnić, które z ich słów są prawdziwe, a które fałszywe. Dziś mówią jedno, a jutro drugie, komuś mówią jedno, a komuś innemu coś innego. Wszystko, co mówią, jest wzajemnie sprzeczne. Jak można wierzyć takim ludziom? Bardzo trudno jest wychwycić z tego fakty i nie jesteś w stanie nakłonić ich, żeby powiedzieli cokolwiek wprost. Co to jest za usposobienie? Podstępne. Czy łatwo zmienić podstępne usposobienie? Takie usposobienie zmienić jest najtrudniej. Wszystko, co dotyczy usposobienia, wiąże się z ludzką naturą, a nic nie jest trudniej zmienić niż to, co ma związek z naturą człowieka. Powiedzenie »Lampart nie może zrzucić swoich cętek« jest całkowicie prawdziwe! Podstępni ludzie, bez względu na to, o czym mówią lub co robią, zawsze mają własne cele i intencje. Jeśli ich nie mają, nie mówią nic. Gdy próbujesz zrozumieć ich cele i intencje, zamykają się. Jeżeli przypadkiem wymknie im się coś prawdziwego, posuną się do wszystkiego, by odwrócić kota ogonem, zmylić cię i uniemożliwić ci poznanie prawdy. Cokolwiek robią ludzie podstępni, nikomu nie pozwalają poznać całej prawdy o tym. Bez względu na to, jak wiele czasu inni z nimi spędzają, nikt nie wie, co tak naprawdę dzieje się w ich głowach. Taka jest natura podstępnych ludzi. Bez względu na to, jak dużo mówi podstępna osoba, inni nigdy się nie dowiedzą, jakie są jej intencje, co naprawdę myśli ani co właściwie stara się osiągnąć. Nawet jej rodzicom trudno jest to przeniknąć. Bardzo trudno jest zrozumieć podstępnych ludzi, nikt nie potrafi odgadnąć, co im chodzi po głowie. Oto jak mówią i działają podstępni ludzie: nigdy nie mówią tego, co naprawdę myślą ani nie przekazują, co się naprawdę dzieje. To jeden z rodzajów usposobienia, prawda? Kiedy masz podstępne usposobienie, to nie ma znaczenia, co mówisz czy robisz – to usposobienie zawsze jest w tobie, kontroluje cię i sprawia, że grasz w gierki i angażujesz się w podstępy, igrasz z ludźmi, ukrywasz prawdę i stwarzasz pozory. To jest podstępność(Jedynie poznanie sześciu rodzajów zepsutego usposobienia jest prawdziwym samopoznaniem, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga pokazały mi, że mimowolnie kłamię, oszukuję i ukrywam prawdę, bo jestem podstępny i cenię swój status i reputację. Aby chronić te rzeczy, zawsze długo rozmyślałem o tym, co mam powiedzieć, i choćby to było męczące, nie chciałem być szczery. Pomyślałem o tym, jak modliłem się, by Bóg pomógł mi być osobą uczciwą, ale gdy przywódczyni zapytała o zadania, o których nie miałem pojęcia, pomyślałem, że jeśli uczciwie odpowiem, że nie wiem, ona uzna, że nie wykonuję w praktycznej pracy i nie można na mnie polegać, a być może nawet mnie zwolni. By chronić mój status, nie chciałem, by dostrzegła problemy i błędy w mojej pracy, więc próbowałem ukryć prawdę. Rzeczywiście nie wiedziałem, jak wielu nowych wiernych nie uczęszcza regularnie na zgromadzenia, więc przebiegle podałem przybliżoną liczbę, by przywódczyni pomyślała, że znam dobrze wszystkie swoje zadania i w pewnym stopniu potrafię wykonywać praktyczną pracę. Zrozumiałem, że byłem skłonny stosować sztuczki i oszukiwać na temat tak błahy, by chronić swoją reputację i status. To było takie przebiegłe! Przecież nie ma nic niezwykłego w tym, że podczas wykonywania obowiązku pojawiają się problemy i błędy. Wszystko jest w porządku, o ile naprawi się je zaraz po tym, gdy zostaną odkryte. Nie ma żadnej potrzeby, by to kryć i być nieuczciwym. Ale by chronić swoja reputację i swój status, byłem nieszczery i nieuczciwy i ukrywałem swoje problemy, poświęcając własny charakter i godność. Czy to nie było głupie? Zrozumiałem, że choć wydawałem się uczciwy, to w swych słowach i uczynkach taki nie byłem, nie byłem też prostolinijny w swoim myśleniu. Tym, co przejawiałem, było w pełni szatańskie usposobienie. Byłem przebiegły, kłamliwy i wyrodny. Pojąłem, jaki jestem chytry, podły i zepsuty. Czułem wstręt do samego siebie, więc jak Bóg miał się mną nie brzydzić i mnie nie nienawidzić? Zawsze uważałem się za prawdomówną osobę, która właściwie nie oszukiwała. Nigdy nie zrobiłem niczego, co by jawnie było wbrew Bogu lub miało Go oszukać, więc myślałem, że On widzi we mnie dobrego i uczciwego człowieka. Myślałem, że nie muszę praktykować prawdy bycia uczciwym, że wystarczy, bym dalej pełnił obowiązek i szedł za Bogiem, a ostatecznie zostanę zbawiony. Naprawdę nic o sobie nie widziałem. Gdyby rzeczywistość nie postawiła mnie w takiej sytuacji, a słowa Boże nie osądziły i nie obnażyły, nigdy bym siebie nie zrozumiał. W końcu dostrzegłem, że daleko mi do uczciwości. Nawet się do niej nie zbliżałem.

Później przeczytałem te słowa Boga: „Kiedy zdemaskuje się antychrystów, rozprawi się z nimi i ich przytnie, pierwszą rzeczą, jaką robią, jest szukanie rozmaitych argumentów w swojej obronie, szukanie wszelkiego rodzaju wymówek, aby wybrnąć z kłopotliwej sytuacji i tym samym osiągnąć swój cel, jakim jest uchylenie się od odpowiedzialności i uzyskanie przebaczenia. Antychryści najbardziej się boją tego, że wybrańcy Boży przejrzą ich osobowość, dostrzegą ich słabości i wady, ich piętę Achillesową, ich prawdziwy charakter oraz zdolność do pracy – i dlatego robią wszystko, co w ich mocy, aby stwarzać pozory i ukryć swoje wady, problemy oraz zepsute usposobienie. Kiedy gra się kończy i zło zostanie ujawnione, pierwszą rzeczą, jaką robią, nie jest przyznanie się czy zaakceptowanie tego faktu, nie starają się też zadośćuczynić swoim błędom i naprawić je, lecz próbują wymyślić sposób, aby je ukryć, by zmylić i oszukać tych, którzy są wtajemniczeni w ich działania, aby wybrańcy Boga nie dostrzegli, jak sprawy naprawdę się mają, by się nie dowiedzieli, jakie szkody działania antychrystów wyrządziły domowi Bożemu, jak bardzo zakłócili oni i zaburzyli dzieło kościoła. Oczywiście najbardziej boją się tego, że o wszystkim dowie się Zwierzchnik, bo jeśli Zwierzchnik się dowie, rozprawi się z nimi zgodnie z zasadą i to będzie ich koniec – z pewnością zostaną zwolnieni i wyrzuceni. I tak oto, gdy antychryści popełniają zło i są demaskowani, od pierwszej chwili nie zastanawiają się, gdzie popełnili błąd, w jaki sposób naruszyli zasady, dlaczego zrobili to, co zrobili, jakie usposobienie nimi kierowało, jakie były ich pobudki, jaki był wtedy ich stan, czy zawiniła ich krnąbrność, czy też nieczyste motywy. Zamiast analizować te rzeczy czy, tym bardziej, przemyśleć je sobie, łamią sobie głowę nad sposobem ukrycia faktów. Jednocześnie robią wszystko, aby zracjonalizować swoje postępowanie przed wybrańcami Bożymi, by ich oszukać, zminimalizować znaczenie tego, co zrobili i wykręcić się ze wszystkiego, tak by mogli pozostać w domu Bożym i nadal działać bezkarnie, nadużywać władzy, by nadal mogli oszukiwać i kontrolować ludzi, sprawiać, aby ich podziwiali i słuchali, a tym samym zaspokajać swoje szalone pragnienia i ambicje(Punkt jedenasty, w: Słowo, t. 4, Demaskowanie antychrystów). Słowa Boga wprawiły mnie w trwogę. Zwłaszcza, gdy czytałem słowa „antychryści”, „próbują wymyślić sposób, aby je ukryć”, „oszukać” i „zmylić”, czułem, że Bóg bezpośrednio mnie osądza i obnaża. Pomyślałem o tym, jak Ashley zapytała mnie o postępy tamtego projektu, a ja nie przyznałem się od razu, że nic nie wiem, ani nie wykorzystałem tej okazji, by zastanowić się nad sobą i naprawić swoje błędy. Udałem, że nie odczytałem jej wiadomości, i zacząłem rozpytywać o projekt, żeby dopiero potem jej odpowiedzieć. Wszystko to po to, żeby Ashley nie wiedziała, że wcale nie monitoruję projektu i nie dźwigam brzemienia odpowiedzialności przy pełnieniu swojego obowiązku. Miała pomyśleć, że można na mnie polegać, że jestem kimś godnym zaufania. Później przywódczyni przyszła sprawdzić moją pracę. Znalazła błędy i problemy oraz przycięła mnie, ale ja nie przyjąłem tego ani nie zastanowiłem się nad sobą, nie przyznałem, że nie wykonuję praktycznej pracy, że jestem niedbały i nieodpowiedzialny, tylko kłamałem, oszukiwałem i ukrywałem prawdę. Wręcz powiedziałem sobie: „W przyszłości muszę ciężej pracować, by móc szybko odpowiadać na każde pytanie przywódczyni, tak żeby nie znalazła błędów i niedopatrzeń w mojej pracy, ale by pomyślała, że przywiązuję wagę do szczegółów i jestem odpowiedzialny”. Głowiłem się nad tym, jak chronić swój status i reputację, bojąc się, że ludzie mnie przejrzą i przepadnie mój wizerunek osoby „sumiennej, odpowiedzialnej, niezawodnej i godnej zaufania”. Czyż moim celem nie było to, by ludzie mnie cenili i dobrze o mnie myśleli? Zrozumiałem, że naprawdę ujawniałem usposobienie antychrysta. Gdy antychryst jest obnażany albo gdy ktoś go przycina, ten nie podporządkowuje się ani nie zastanawia na sobą, lecz z całych sił próbuje się usprawiedliwiać, zepchnąć odpowiedzialność i ukryć własne problemy. Antychryści są całkowicie bezwstydni. W ogóle nie chcą zaakceptować prawdy, lecz przez swe manipulacje w słowie i czynie próbują chronić swój status i reputację. Czyż nie postępowałem dokładnie w ten sposób? Nie wykonywałem praktycznej pracy ani nie poświęcałem się przy pełnieniu obowiązku, więc powinienem mieć poczucie winy i długu. A ja nie tylko nie czułem niczego takiego, ale jeszcze z całych sił starałem się ukryć prawdę i ochronić siebie. Naprawdę byłem kłamliwy, przebiegły, nikczemny i zły. Czułem się całkowicie obnażony, wystawiony na światło dnia. Bóg osądził i potępił moje postępowanie. Poczułem też, że Boże usposobienie jest sprawiedliwe i nie toleruje obrazy. Byłem roztrzęsiony i przerażony. Wiedziałem, że muszę natychmiast okazać skruchę i zmienić się.

Później przeczytałem więcej słów Boga: „Tylko jeśli ludzie starają się być uczciwi, mogą się dowiedzieć, jak głęboko sięga ich zepsucie i czy rzeczywiście są w jakimś stopniu podobni do człowieka, mogą właściwie siebie ocenić i zauważyć własne braki. Tylko jeśli praktykują uczciwość, mogą sobie zdać sprawę, ile kłamstw wypowiadają i jak głęboko ukryte są ich oszustwa i fałsz. Tylko doświadczając praktykowania bycia uczciwym ludzie mogą stopniowo poznawać prawdę o własnym zepsuciu i poznać własną naturoistotę, i tylko wtedy ich zepsute usposobienie będzie nieustannie oczyszczane. Tylko przez ciągłe oczyszczanie zepsutego usposobienia ludzie będą mogli zdobyć prawdę. Nie spiesz się, doświadczając tych słów. Bóg nie doskonali tych, którzy są podstępni. Jeśli twoje serce nie jest uczciwe – jeśli nie jesteś uczciwą osobą – to nie zostaniesz pozyskany przez Boga. Podobnie nie pozyskasz prawdy, a także nie będziesz w stanie zyskać Boga. A co to oznacza, jeśli nie zyskujesz Boga? Jeśli nie zyskujesz Boga i nie zrozumiałeś prawdy, to nie poznasz Boga, zatem w żaden sposób nie możesz stać się z Nim zgodny, a w takim razie jesteś wrogiem Boga. Jeśli jesteś niezgodny z Bogiem, to On nie jest twoim Bogiem, a jeśli Bóg nie jest twoim Bogiem, to nie możesz być zbawiony. Jeśli nie starasz się osiągnąć zbawienia, to dlaczego wierzysz w Boga? Jeśli nie możesz dostąpić zbawienia, to na zawsze pozostaniesz zaciekłym wrogiem Boga i twój wynik będzie przesądzony. Tak więc, jeśli ludzie chcą być zbawieni, muszą zacząć od uczciwości. Ostatecznie tych, którzy zostali pozyskani przez Boga, wyróżnia pewien znak. Czy wiesz, co to za znak? Jest napisane w Biblii, w Księdze Objawienia: »A w ich ustach nie znaleziono podstępu. Są bowiem bez skazy« (Obj 14:5). Kim są »oni«? Są to ci, którzy zostali zbawieni, udoskonaleni i pozyskani przez Boga. Jak Bóg opisuje tych ludzi? Jakie są cechy i przejawy ich postępowania? Są bez skazy. Nie mówią kłamstw. Zapewne wszyscy jesteście w stanie zrozumieć i pojąć, co to znaczy nie mówić kłamstw: oznacza to być uczciwym. Do czego odnoszą się słowa »bez skazy«? Oznaczają nieczynienie zła. A na jakim fundamencie opiera się nieczynienie zła? Bez żadnych wątpliwości opiera się na fundamencie bojaźni Bożej. Zatem być bez skazy oznacza bać się Boga i unikać zła. Jak Bóg definiuje człowieka bez skazy? W oczach Boga tylko ci, którzy boją się Boga i unikają zła, są doskonali; toteż ludzie bez skazy to ci, którzy boją się Boga i unikają zła, i tylko ci, którzy są doskonali, są również bez skazy. To jest bezwzględnie prawdziwe(Sześć wskaźników rozwoju życiowego, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Dzięki słowom Boga zrozumiałem, że ludzie przebiegli są pełni kłamstw. Urzeczywistniają w pełni szatańskie usposobienie i są wrogami Boga. Należą do szatana, nie mogą być zbawieni przez Boga. Pojąłem, że przez moje kłamstwa i oszustwa znalazłem się w śmiertelnym niebezpieczeństwie i że byłem bezwstydny! Gdyby nie te rzeczy, które mnie zdemaskowały, nigdy nie zdałbym sobie sprawy ze skali, jaką przybrały moje kłamstwa i oszustwa, ani z tego, jak bardzo przebiegłe i podstępne jest moje szatańskie usposobienie. Nie mogłem tak dalej postępować. Musiałem przyznać się do swoich błędów, praktykować prawdę i być osobą uczciwą.

Chciałem napisać przywódczyni o wszystkim, co się naprawdę wydarzyło, ale ogarnęła mnie niepewność: „Jeśli jej powiem, że skłamałem, co o mnie pomyśli? Czy nie uzna, że jestem człowiekiem podstępnym, że za dużo myślę o tak prostej sprawie, że kłamię i że nie można mi ufać? Może tym razem jeszcze nic nie powiem, a skruchę okażę w ten sposób, że następnym razem będę szczery i uczciwy”. Pocieszałem się myślą, że już nigdy nie skłamię, ale sumienie mnie oskarżało, czułem się winny. Przeczytałem pewien fragment słów Boga: „Wiele praktycznych problemów pojawia się wtedy, gdy ludzie doświadczają bycia uczciwymi. Czasami odzywają się bez zastanowienia, popełniają błąd i mówią kłamstwo, ponieważ kierują się nieodpowiednim motywem lub mają niewłaściwy cel, lub powoduje nimi duma i próżność, w rezultacie czego muszą jeszcze więcej kłamać, aby ów błąd zatuszować. W końcu nie czują się swobodnie w głębi serca, ale nie mogą cofnąć tych kłamstw, brak im odwagi, by naprawić swoje błędy, przyznać się, że skłamali, i w ten sposób ich błędy trwają i ciągną się w najlepsze. Potem zawsze jest tak, jakby wielki głaz ciążył im na sercu; ciągle szukają okazji, by się oczyścić, przyznać do błędu i okazać skruchę, ale nigdy nie wprowadzają tego w życie. W końcu, po przemyśleniu, mówią sobie: »Zadośćuczynię w przyszłości, wypełniając swój obowiązek«. Zawsze mówią, że zadośćuczynią, ale nigdy tego nie robią. To nie jest tak proste jak zwykłe przeprosiny zaraz po tym, jak się skłamało; czy możesz zrekompensować szkody i konsekwencje ciągłego kłamania i knucia podstępów? Jeśli, czując wielką nienawiść do samego siebie, jesteś w stanie praktykować skruchę i nigdy więcej czegoś takiego nie robić, to możesz dostąpić Bożej tolerancji i miłosierdzia. Ale jeżeli tylko wypowiadasz cukrzone słówka i mówisz, że zadośćuczynisz za swe kłamstwa w przyszłości, nie czujesz jednak szczerej skruchy, a później nadal kłamiesz i oszukujesz, to jesteś straszliwie zatwardziały w swej odmowie okazania skruchy i na pewno zostaniesz wyeliminowany. Ludzie obdarzeni sumieniem i rozumem powinni zdawać sobie z tego sprawę. Po tym, jak ktoś kłamał i knuł podstępy, nie wystarczy, by tylko myślał o zadośćuczynieniu; najważniejsze jest to, by wyrazić szczerą skruchę. Jeśli chcesz być uczciwy, musisz rozwiązać problem kłamstwa i oszukiwania. Musisz mówić prawdę i robić to, co się da. Czasami mówienie prawdy skończy się tym, że stracisz twarz i zostaniesz przycięty, ale w każdym razie praktykowałeś prawdę i warto było choć jeden raz podporządkować się Bogu i Go zadowolić, będzie to coś, co przyniesie ci pociechę. W każdym razie w końcu byłeś w stanie praktykować bycie uczciwym, w końcu udało ci się wyrazić to, co masz w sercu, nie próbując się przy tym bronić ani usprawiedliwiać, a to prawdziwy postęp. Bez względu na to, czy zostaniesz przycięty lub zastąpiony, w swoim sercu będziesz czuł się niezłomny, ponieważ nie skłamałeś; będziesz miał poczucie, że skoro nie wykonywałeś właściwie swojego obowiązku, słusznie cię przycięto i powinieneś wziąć za to odpowiedzialność. To jest pozytywny stan wewnętrzny. Jakie zaś będą konsekwencje, jeśli zaczniesz knuć podstępy? Jak się będziesz czuł w głębi swego serca po tym, jak kogoś oszukałeś? Czujesz się nieswojo; ciągle masz poczucie, że w twoim sercu tkwi wina i skażenie, przez cały czas czujesz się oskarżany: »Jak mogłem tak kłamać? Jak to możliwe, że znów knułem podstępy? Dlaczego taki jestem?«. Będziesz miał poczucie, że nie możesz podnieść głowy wysoko, jakbyś był nazbyt zawstydzony, aby móc stanąć przed obliczem Boga. Zwłaszcza wtedy, gdy ludzie są błogosławieni przez Boga, kiedy otrzymują Bożą łaskę, miłosierdzie i tolerancję, tym bardziej czują, że to wstyd oszukiwać Boga; i w głębi serca odczuwają większe wyrzuty sumienia, a mniej spokoju i radości. Jaki problem to ukazuje? Dowodzi to, że oszukiwanie ludzi jest przejawem skażonego usposobienia; jest to bunt i sprzeciw wobec Boga, i jako taki przyniesie ci ból(Jedynie uczciwy może prawdziwie żyć na podobieństwo człowieka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa Boga ujawniały mój własny stan. Czułem, jakby Bóg mówił do wprost do mnie, i dostrzegłem, że kłamliwość i uczciwość do dwie przeciwne sobie ścieżki. Kłamliwość nie jest właściwą ścieżką i nie mieści się w ramach zwykłego człowieczeństwa. Ludzie czasami osiągają swoje cele, stosując kłamstwa i sztuczki, ale tracą przy tym swoją uczciwość i godność. Nie przyniesie to niczego oprócz winy i niepokoju i będą żyć w mroku, oszukiwani i wyśmiewani przez szatana. Zrozumiałem, że kłamiąc i oszukując, ukrywałem wstydliwe tajemnice, aby nie ujrzały światła dziennego, a szatan nieznośnie się mną bawił! Moje kłamstwa i oszustwa chwilowo zaspokoiły moją próżność, ale Bóg brzydził się mną i potępiał mnie – nie miałem Jego aprobaty. Czy to nie było idiotyczne? W każdym kluczowym momencie, gdy należało powiedzieć prawdę, ja sobie folgowałem, mówiąc: „Następnym razem będę praktykował prawdę, następnym razem”. Pobłażałem sobie, nie praktykowałem prawdy, więc nigdy nie urzeczywistniłem bycia osobą uczciwą i nigdy nie odrzuciłem swojego kłamliwego usposobienia. Jak Bóg miał zbawić kogoś takiego? Mówiłem sobie, że dalej tak już nie mogę, że nieważne, jak ludzie mnie postrzegają, i że muszę przede wszystkim żyć przed obliczem Boga, przyjąć Jego nadzór i być kimś, kogo On pochwala. To jest najważniejsze. Powinienem być prostolinijny, otwarty i mówić prawdę. Nawet gdyby ktoś mnie przejrzał i straciłbym twarz i status w jego oczach, praktykowanie prawdy i uczciwość zyskują aprobatę od Boga, a to jest najważniejsze, tak cenne i znaczące! Kryłem się też z osobistymi problemami, a choć inni mogli ich nie widzieć, a mnie nie przycięto ani nie winiono, to ja sam nie miałem prawdziwej wiedzy o swoim zepsuciu i swoich wadach, więc nie mogłem zmienić swojego zepsutego usposobienia ani lepiej wykonywać obowiązków. Wszystkie te rzeczy były skryte głęboko w moim sercu niczym guz, który nie przestawał rosnąć i który by mnie ostatecznie wykończył. A tymczasem otwarci i prostolinijni bracia i siostry po prostu mówili o swoich związanych z wykonywanymi obowiązkami błędach lub problemach bez owijania w bawełnę, i czasem przycinano ich, winiono, a nawet zwalniano z pełnionego obowiązku, a oni brali to sobie do serca. Mogli wcześniej dostrzec swoje problemy i dążyć do prawdy, by je rozwiązać, a dzięki temu robili wielkie postępy w swoim życiu. Mimo że bycie otwartymi i prostolinijnymi mogło być dla nich krępujące, zyskali Bożą aprobatę dzięki praktykowaniu prawdy. Na tym polega bycie inteligentnym. Kiedyś myślałem, że mam mnóstwo pomysłów, że mydlenie ludziom oczu to oznaka inteligencji, ale byłem skończonym głupcem! Byłem zbyt cwany, by wyszło mi to na dobre. Byłem kompletnym głupcem, totalnym idiotą! Gdy zdałem sobie z tego sprawę, przestałem dbać o to, co inni o mnie myślą, chciałem tylko praktykować prawdę i upokorzyć szatana, a nie znów rozczarować Boga. Odważyłem się więc powiedzieć przywódczyni prawdę, opisując powody mych kłamstw i moje intencje. Czułem spokój i ulgę po wysłaniu tej wiadomości. Przywódczyni wkrótce odpisała w tych słowach: „Takie dążenie do uczciwości jest wspaniałe. Ja też mam przebiegłe, skażone usposobienie”. Byłem bardzo tym poruszony, ale też zawstydzony. Ta jedna próba, aby być uczciwą osobą, pokazała mi, że tylko tak można być istotą ludzką.

Później zacząłem świadomie praktykować uczciwość w codziennym życiu, w słowach i czynach, i odkryłem, że często w wielu swoich wypowiedziach nie byłem precyzyjny i obiektywny. Czasem kierowałem się swoimi pojęciami i wyobrażeniami, a czasem wpadałem w przesadę i nie mówiłem prawdy. Czasem świadomie fałszywie przedstawiałem samego siebie i oszukiwałem innych. Stawało się coraz bardziej oczywiste, że jestem notorycznym kłamcą. Pamiętam, jak raz przywódca przysłał mi wiadomość z pytaniem o jakiś projekt, a ja bezwiednie pomyślałem: „Nie sprawdziłem sytuacji na czas, lecz jeśli powiem, że nie wiem i muszę o to zapytać, czy on nie pomyśli, że nie jestem pragmatyczny i potrafię tylko wykrzykiwać slogany? Może nie powinienem odpowiadać, tylko szybko sprawdzić sytuację i dopiero potem odpisać. Wtedy przynajmniej, nawet jeśli projektu nie wykonano, przywódca mnie nie skrytykuje, i będzie to wyglądało tak, jakbym trzymał rękę na pulsie”. Już miałem tak postąpić, gdy uświadomiłem sobie, że znów chcę kłamstwami chronić swoją reputację i swój status. Dlatego w duszy pomodliłem się do Boga: „Boże, chcę porzucić podstępne intencje i praktykować prawdę jak uczciwy człowiek. Proszę, poprowadź mnie i pomóż mi”. Po modlitwie przyszły mi na myśl te słowa Boga: „Mówienie kłamstw oznacza wyzbywanie się własnego charakteru i godności. Pozbawia ono człowieka godności i charakteru, to nie podoba się Bogu i budzi w Nim odrazę. Czy jest zatem warte zachodu? Nie jest(Jedynie uczciwy może prawdziwie żyć na podobieństwo człowieka, w: Słowo, t. 3, Rozmowy Chrystusa dni ostatecznych). Słowa „uczciwość” i „godność” zachęciły mnie do mówienia prawdy, skończenia z życiem jak demon. Dlatego natychmiast przesłałem szczerą odpowiedź: „Nie znam szczegółów, muszę najpierw to sprawdzić”. Poczułem w sercu wielki spokój, gdy wysłałem tę wiadomość. Czułem coraz bardziej, że uczciwość to najbardziej podstawowy aspekt człowieczeństwa, jego fundament. Tylko uczciwość sprawia, że jesteśmy podobni do normalnej ludzkiej osoby. Bogu niech będą dzięki za to, że mnie ocalił!

Obecnie zdarzały się różne rzadkie katastrofy, a według Biblii w przyszłości będą jeszcze większe. Jak więc zyskać Bożą ochronę podczas wielkiej katastrofy? Skontaktuj się z nami, a pomożemy Ci znaleźć drogę.

Powiązane treści

Połącz się z nami w Messengerze